a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Pokój Vasco


 

 Pokój Vasco

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 07:59

Pokój Vasco  38563710
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 08:28

Droga nie zajęła dużo czasu, ale przebiegła w zdecydowanej ciszy... Póki nie opuścili starego osiedla czuła się mimo wszystko spięta. Poważnie na ruszała warunki sojuszu. Nie żeby tego nie robiła czasem ale w ten sposób jeszcze na prośbę kogoś z bractwa... Mooocno naciągane. Jeśli to była pułapka, to teraz dopiero jej przeciwnicy będą mieli pole do popisu. Podjechała pod bramę i czekając aż automatycznie się otworzy zerknęła kontrolnie w lusterko na siedzącego z tyłu wampira. Jeszcze jakaś godzina... Dwie i zajdzie słońce. To był... Naprawdę intensywny dzień, nie zdziwiło by ją gdyby chciał coś zjeść, może umyć się i odespać to wszystko. Może wrócą do tematu jutro? Przejechała podjazd do posiadłości i wjechała do garażu. Było za wcześnie by inne wampiry wstały chociaż trochę kręciło się ich po posiadłości. Głównie pracujących jako służba. Mimo to zasłony wszędzie po zostawały zasłonięte. Mimo że jej siły zostały odbudowane w domu wciąż po zostawało kilkunastu młodzików bez możliwości chodzenia po słońcu. Wystarczyło że wstaną po zglodnieli. Nie mogli się przecież spalić przez to żywcem.
- Chodź... W domu jest tylko dwóch ludzi ale powinni być już w swoim pokoju. Oprowadzę cię... - zaproponowała i dała mu przestrzeń, by spokojnie wysiadł.
Poczekała na niego przy schodach i gdy ruszył w jej kierunku wyszła do głównego holu.
- Nie ma jakiś godzin policyjnych, czy czegoś podobnego ale proszę... Mierz siły na zamiary. W nocy, ludzi mają zakaz wychodzenia z pokoi, w dzień ta zasada nie obowiązuje, więc istnieje szansa że gdy wyjdziesz ty... Możesz ich spotkać. Najważniejszą zasadę tego domu i miasta już znasz, więc póki się jej trzymasz możesz tu zostać. Tutaj, na prawo jest kuchnia... Do dyspozycji wszystkich, jeśli jesteś głodny czy masz na coś ochotę częstuj się. W pokojach są też małe lodówki gdybyś chciał coś przechować tylko dla siebie. Wyjście do ogrodu jest z tyłu a mój gabinet na lewo. Jedyna prośba... Pukaj przed wejściem. - poinstrowała i weszła na piętro.
- Całe wschodnie skrzydło jest urządzone pod pokoje. Większość nowoprzemienionych już się wyprowadziło do swoich mieszkań w mieście więc z pokojem nie będzie problemu. - zapewniła podchodząc do pierwszego pokoju przy którym klucz był w zamku.
Przekręciła go i weszła jako pierwsza upewniając się czy okna są zasłonięte.
- Proszę... Póki tu mieszkasz, klucz jest twój. Gdy postanowisz że to nie dla ciebie zostaw klucz w drzwiach od strony korytarza. Jest mała łazienka przylegająca do pokoju ale też wspólna duża z wanną na końcu korytarza. Na początku te drzwi z prawej to mój pokój... Ten i ten zaraz naprzeciwko to jedyne miejsca do których nie wchodzi się nigdy. Masz... Pewnie dużo pytań, niepewności... W garderobie powinny być jakieś uniwersalne rzeczy, możesz się przebrać i trochę odpocząć jeśli tego potrzebujesz najpierw.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 15:06

Kiedy znalazł się w samochodzie, momentalnie poczuł się dużo lepiej niż gdy szedł pod parasolem. Niby odkąd został przemieniony czuł się niemal jak niewolnik cienia, ale… chodzenie w promieniach słońca, pomimo trzymania się cienia, ani trochę nie był przyjemny. Nawet jeśli żadna krzywda mu się przy tym nie działa. Unikanie słońca było dość poważnym ograniczeniem, ale od roku funkcjonował jedynie w ciągu nocy i nie przeszkadzało mu to w żaden sposób. Co prawda w nocy były dużo mniejsze szanse na to, że uda mu się kogoś upolować, ale też było dużo mniejsze ryzyko, że ktoś by zobaczył, jak zabijał. Nie potrzebował możliwości chodzenia w ciągu dnia do szczęścia.
Lekko kiwnął głową, nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia, gdy się z nim żegnała. Trochę nieobecny był przy tym, jakby znów pochłonęły go myśli. Dopiero po chwili, gdy Kristen zamknęła drzwi samochodu… dopadł go niepokój. Uświadomił sobie… że Kristen z nimi nie jechała. Gorzej! Że zostanie sam na sam w małej, zamkniętej przestrzeni bez możliwości ucieczki z wampirzą królową.
Samochód ruszył, a on w panice przykleił się do okna przy którym stała dziewczyna, a po tym przesunął się na środek tylnej kanapy i odwrócił plecami do kierunku jazdy, by patrzeć na nią przez tylną szybę, aż nie zniknęła mu całkiem z oczu. Wpakował się… w bagno, z którego się łatwo nie wygrzebie… ale z drugiej strony… nie będzie musiał się już przejmować łowcami. A jej… najpewniej ulżyło, że się go pozbyła. Chciała mu pomóc i mu pomogła. Nie miała żadnego powodu, by się dalej nim przejmować. Nawet jeśli Virgo postanowiłaby zmienić swoje plany względem niego i jednak pozbyć się kłopotliwego wampira. Zerknął ostrożnie przez ramię i przełknął z obawą ślinę, gdy dostrzegł, że go obserwowała w lusterku wstecznym. Czarodziejka zapewniała go, że wszystko będzie dobrze, że nic złego go nie spotka pod opieką Virgo, ale ciężko było mu się do tego przekonać. Przecież była wampirem. I to najwyższej rangi. Powoli obrócił się, siadając normalnie na kanapie, a po tym wcisnął się niemal w drzwi i siedzenie z tyłu, jak najdalej od otwartych drzwi i miejsca kierowcy i skulił się, obejmując się ramionami. Przypomniał sobie, że przecież miał na sobie sweter Kristen i trochę lepiej się dzięki temu poczuł. Nieco się uspokoił, czując jej zapach, choć wciąż pozostawał niespokojny.
Słowem się nie odezwał przez całą drogę, wciskając się najbardziej jak tylko mógł w tylne siedzenie, jakby to mogło go w jakiś sposób ochronić przed wampirzycą, lekko głaszcząc dłonią materiał swetra, pogrążony we własnych myślach. Powtarzał sobie w głowie wszystko, co powiedziała Kristen. Odtwarzał jej spokojny, łagodny głos, którego tak miło mu się słuchało. Chciał wierzyć, że może kiedyś… naprawdę mu się uda jeszcze na nią natrafić, by oddać jej sweter i obiecaną przez niego maskotkę paskudnej, cmentarnej żaby. Choć gdy wjechali do garażu ogromnej rezydencji Virgo, uświadomił sobie, że może nie mieć szansy, by to zrobić. Bez odpowiednich materiałów… poza tym… miał dziwne przeczucie, że nie będzie miał w ogóle szansy opuścić tego domu. Po tym co zrobił? Widziała przecież te trupy dzieciaków, które niedbale starał się ukryć w kupie gruzu i śmieci. No i Kristen została, żeby ich należycie pochować… nawet jeśli będzie mógł wyjść, najpewniej nie będzie chciała go więcej znać. Jak… wszyscy…
Zwlekał chwilę, gdy się zatrzymali i wampirzyca kazała mu za sobą pójść. Szczerze chyba wolałby zostać w tym samochodzie, ale nie chciał wystawiać jej cierpliwości na próbę. Była ważniejsza od niego, w końcu była wampirzą monarchinią… tacy jak ona, nie lubili gdy ktoś się im sprzeciwiał. I często oznaczało to mało przyjemny koniec za tego rodzaju zniewagę.
Rozejrzał się ostrożnie, nim wysiadł, upewniając się, że prócz ich dwójki nikogo więcej nie ma w pobliżu i dopiero wtedy wysiadł, zamykając za sobą drzwi. Pomimo tego jak się ociągał do tej pory i jak powolne z reguły były jego ruchy, błyskawicznie pokonał dzielącą go od wampirzycy odległość, gdy tylko zorientował się jak Daleko od niego była i że istniało ryzyko, że na kogoś mogliby się natknąć, przemierzając korytarze jej posiadłości. Jeśli będzie się trzymał przy niej… najpewniej nie będzie musiał nawiązywać żadnego kontaktu z przypadkowo napotkanymi. Odpowiadać na jakieś durne pytania czy się im tłumaczyć… dlatego, pomimo że wciąż go przerażała, postanowił się praktycznie trzymać blisko niej.
Szedł za nią krok w krok, starając się nie zostawać zbytnio w tyle pomimo tego jak strasznie bolała go postrzelona noga, mimo to słuchał uważnie tego co mówiła. Nie chciał… się jej narażać, choć skrzywił się lekko i zadrżał, gdy wspomniała o tym, że mieszkali tu też zwykli ludzie i mógł się przypadkowo na nich natknąć, a mógł tutaj zostać tak długo, dopóki nikogo nie zaatakował.
- Zbyt długo tutaj nie zabawimy - mruknął cicho pod nosem do samego siebie, idąc dalej za Virgo ze spuszczoną głową.
Zerknął jedynie na wskazaną przez nią kuchnie, gdy przechodzili obok, ale był przekonany, że nie będzie tutaj przychodził. Normalne jedzenie nie pomagało poczuć się najedzonym, już się o tym przekonał, więc nie widział najmniejszego sensu w przychodzeniu tu. Poza tym… podejrzewał, że skoro mieszkało tu sporo innych osób, na pewno by się na kogoś natknął w kuchni. Nie miał wątpliwości, że to miejsce zostało stworzone głównie dla ludzi. Wampiry żywiły się przecież wyłącznie krwią. To był dodatkowy powód, dla którego lepiej byłoby nie zachodzić w te okolice. Przecież wyleci stąd na zbity pysk, jeśli… komuś coś zrobi. Obiecał też przecież Kristen, że nikogo nie skrzywdzi.
Mimo że nic nie mówił, cały czas jej słuchał, a kiedy dotarli do pokoju, w którym miał spać… zamurowało go. Wydawał mu się ogromny i… przecież był taki ładny… aż nie wierzył w to, że tak po prostu mógł w nim spać. I że nie było tu nikogo więcej. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że miał praktycznie dostęp do całej posiadłości, a zabroniła mu wchodzić do dwóch pokoi. Jeden rozumiał, był jej i każdemu należało się odrobinę prywatności, ale ten drugi? Nie zastanawiał się nad tym, nie pytał, jeśli będzie miał się dowiedzieć, to pewnie kiedyś się dowie. W tym momencie był zbyt zaskoczony, by o tym myśleć. Na pewno śnił bo takie rzeczy, przecież się nie działy. Że niby tak po prostu miałby dostać swój bezpieczny kąt i oprócz powstrzymywania się od picia krwi, niczym więcej się nie przejmować? To… wydawało się zbyt piękne by mogło być prawdziwe.
- Co teraz… ze mną będzie? - zapytał cicho, ostrożnie, dalej stojąc w progu, jakby bał się wejść do pokoju. To musiał być jakiś żart. Nie było innej opcji. Wejdzie, rozgości się, oswoi z tym miejscem i będzie chciał odpocząć, a wtedy na pewno go stąd wyrzuci. Albo że nie był tu sam i łóżko jest już zajęte przez kogoś innego, a on musi sobie radzić, jeśli nie chciał spać w którymś z foteli.
Zerknął na klucz w drzwiach, zastanawiając się czy powinien się na to wszystko godzić. Skoro dawała mu jeszcze możliwość wycofania się. Może… lepiej było wrócić na ulicę? Ale tam czaili się na niego łowcy i… na pewno nie da rady powstrzymać się przed zaatakowaniem pierwszego napotkanego człowieka. Był obolały i potrzebował odpocząć. Całą noc przecież uciekał, a przez przeszukujących okolice, w której się skrył, nie było mowy by w ogóle zmrużył oko. Gdyby nie krew tamtych dzieciaków, pewnie nawet nie byłby w stanie stanąć na nogi. Choć… teraz pewnie i odpoczynek nie za wiele mu da, skoro… i tak już więcej nie będzie miał możliwości napić się krwi.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 16:48

Może to nie było tak do końca w porządku... Ale naprawdę intrygowało ją to jak mocno chłopak przywiązał się do Kristen... Przeszło jej nawet przez myśl... Nie... Nim ją wgl dokończyła w głowie zdarzyła ją odrzucić. Nie była naukowcem... I raczej nie prędko, o ile w ogóle, pochwali się tym że ona również miała możliwość spróbowania krwi łowcy. Niemniej... To były dwie z goła inne i na pewno nie powiązane ze sobą sytuację. Widziała jednak jak chłopak spogląda za czarodziejką... Naprawdę, jak by zabierała jej szczeniaka. Dziwnie się z tym czuła, ale cóż... Słowo się rzekło. Nie mówiła nic, bo chłopak i tak był wystraszony, nie chciała go dodatkowo stresować. Zwłaszcza gdy zwinął się w kłębek z tyłu. Ci którzy ją znali, wiedzieli że nigdy nie przywiązywała prywatnie większej wagi do Wampirzej etykiety, ale rozumiała dlaczego Vasco mógł się jej obawiać. Niektórzy przedstawiciele ich gatunku... Cóż, ich większość była okrotną i arogancką kupą gówna. Nie naciskała na niego, nawet nie skomentowała gdy przecież doskonale usłyszała co mruczał pod nosem. W tej chwili potrzebował spokoju i odpoczynku. Dlatego nie oprowadziła go po całym domu tylko ogólnikowo pokazała mu najistotniejsze miejsca i zabrała do pokoju. Spodziewała się... Że w ogóle nie będzie chciał z nią teraz rozmawiać. Więc jego pytanie było miłą niespodzianką. Chociaż też... Wymagało odpowiedzi która nie była wcale łatwa. Podała mu jego klucz i usiadła na chwilę na łóżku które od dziś miało być jego.
- To... W dużej mierze zależy od ciebie. - zaczęła trochę nie bezpośrednio.
- Łowcy nie mają tu wstępu, jesteś tu bezpieczny i możesz zostać tak długo jak chcesz. To nie więzienie, możesz odejść kiedy zechcesz ale możesz też zacząć się uczyć. Po godzinie 21 na sali gimnastycznej trwają ćwiczenia które prowadzą starsze wampiry. Mogą cie tam nauczyć korzystania z twoich naturalnych zdolności, mogą cię też nauczyć samokontroli, a jeśli udowodnisz że potrafisz nad sobą panować możesz dostać ode mnie zdolność chodzenia w słońcu. Wtedy możesz być kim chcesz... Możesz zostać i pomagać kolejnym takim jak ty... Możesz odejść i żyć tak jak chcesz, zacząć pracę, znaleźć mieszkanie... Oczywiście możesz też odpocząć i poczekać aż nagonka ucichnie i odejść żeby wrócić do tego co robiłeś, ale stawiam sprawę jasno... Nie będzie kolejnej szansy. - nie zależało jej żeby go wystraszyć, ale chciała postawić sprawę jasno.
Spojrzała na niego swoimi srebrnymi oczami i nawet uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie odpowiadaj jeszcze... Daj sobie i nam czas. Przyniosę Ci coś do zjedzenia, odpocznij... Przejdź się po zmroku na trening, zobacz co oferuje to miejsce. Może znajdziesz w tym pomysł na siebie? - wstała żeby dać mu chociaż chwilę na przemyślenia.
Spodziewała się że będzie chciał się szybko stąd pozbierać. Nie zdziwiła by się gdyby chciał się tylko zaleczyć. Jednak jeśli faktycznie... To znaczyło że miała te kilka dni by go przekonać.
- A może chcesz się przejść że mną i zobaczyć co gdzie jest w kuchni?
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 18:33

Nawet mu do głowy nie przyszło, to przez napicie się krwi Kristen, lubił słuchać jej głosu, czy po prostu czuć się przy niej spokojniejszy. Nie wiedział, że Virgo mogła mieć co do tego jakieś swoje konkretne podejrzenia, wynikające z własnych doświadczeń, bo również wypiła krew łowcy. Ale nawet gdyby taka rozmowa wynikła… nie byłby przekonany, co do tej teorii, bo przecież po wzięciu kilku łyków momentalnie się struł, zemdliło go i w trybie ekspresowym całą zawartość żołądka podeszła mu do gardła. Choć może to i tak nie miało żadnego znaczenia, bo krew się szybko wchłaniała? Nie znał się na tym, a i nawet nie pomyślałby, że to mogło mieć jakiś związek z tym, jak się w tak krótkim czasie, jakby nie patrzeć przywiązał do czarodziejki. Zresztą nie myślał teraz o tym. No… może trochę myślał o Kristen, o krwi tylko przez moment, ale to też nie jej tylko tej płynącej w żyłach tutejszych ludzkich mieszkańców, że naprawdę będzie musiał uważać by na nikogo nie wpaść. Nie chciał… łamać danego Kristen słowa… i nie chciał też zostać wyrzucony za drzwi za złamanie tej jednej, jedynej praktycznie zasady, którą miał przebywając tutaj. Zwłaszcza że był poszukiwany przez łowców i był pewien, że łatwo nie odpuszczą. Stare osiedle było dla niego spalone, przynajmniej w najbliższym czasie. W centrum było za dużo ludzi, na pewno nie dałby rady się powstrzymać i zrobiłby wokół siebie masę niepotrzebnego szumu, znów ściągając na siebie łowców. Okolice magazynów… również odpadały… słyszał… masę różnych plotek i nie zdziwiłby się, gdyby były jakimś wampirzym zagłębiem… już i tak wpakował się po uszy trafiając do domu Virgo Tenebris. I to osobiście za jej sprawą. Nie potrzebował więcej kłopotów.
Dlatego zadał jej swoje pytanie. Wiedział co się z nim stanie jeśli złamie jej zakaz i jeśli postanowi zrezygnować z tego co mu oferowała. Nie wiedział jednak, z czym wiązało się zostanie tutaj i tego chciał się dowiedzieć. I o ile większa część jej odpowiedzi może nie była zadowalająca, ale przynajmniej oferowała ciepły kąt, tak po ostatnim zadrżał i sparaliżowało go ze strachu. Trochę… znów się poczuł jak w momencie, gdy weszła do rozwalającego się budynku i pierwszy raz na niego spojrzała. Był pewien, że nie żartowała i wtedy nawet powinien się bardziej obawiać jej, a nie łowców. Nie chciał też na nikogo tutaj natrafić, mieć kontaktu z kimkolwiek… ale… to był jej dom. Na pewno nie będzie mógł w nieskończoność po prostu zajmować jednego z pokoi, nie wystawiając nosa za drzwi i nic nie robiąc.
Milczał zamyślony, spoglądając na klucz, który wcisnęła w jego dłoń nim w ogóle to zarejestrował, a tym bardziej zdążył jakkolwiek zaprotestować. Z drugiej strony… to mógł być jasny przekaz z jej strony, że nie miał zbytniego wyboru. Lubił się uczyć, ale… nie chciał mieć kontaktu z kimkolwiek. Zwłaszcza z innymi wampirami. Chciał być sam. Chciał spokoju. Ale… to ona tu rządzi. Musiał… się słuchać, bo inaczej wyrzuci go stąd i tylko będzie czekała na jedno jego potknięcie by go zabić.
“To na pewno będzie baaardzo długa i powolna śmierć. Cokolwiek wybierzesz, mamy przejebane.”
Czyli będzie musiał iść na tę przeklęta sale gimnastyczna… przynajmniej ludzie mieli wtedy zakaz wychodzenia ze swoich pokoi. Gorzej, że na pewno zaroi się wtedy od wampirów, ale… może jak będzie ostrożny uda mu się jakoś przemknąć niezauważonym przez nikogo? A przynajmniej tak, żeby nikt go nie zaczepił. Może się uda.
Ocknął się ze swojego zamyślenia, gdy zadała mu bezpośrednie pytanie. Wtedy też zdał sobie sprawę, że wciąż stoi na niebezpiecznym korytarzu i to sprawiło że w końcu odważył się przekroczyć próg pokoju i do niego wejść, zamykając za sobą ostrożnie drzwi, jakby bał się, że ktokolwiek to usłyszy i od razu zorientuje się o obecności “nieproszonego gościa”. Zerknął kontrolnie na Virgo, siedząca kilka metrów od niego na łóżku i lekko pokręcił głową.
- Nie… nie sądzę by to był dobry pomysł. Kuchnie… są dla ludzi… nie wiem jak pani… czy innym wampirom, ale… próbowałem… nie ważne ile zjem, wciąż jestem głodny. Jedynie… - odpowiedział, lecz szybko się zamknął, nie chcąc kończyć tego zdania, bo jeszcze wyleci stąd szybciej, niż się w ogóle spodziewał. Otulił się swetrem od czarodziejki i po prostu stał przy drzwiach że spuszczoną głową, praktycznie cały brudny i oblepiony własną krwią. Starał się zbytnio przy tym nie stawać na rannej nodze.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 19:09

Tak... To pewnie był głupi pomysł... Może wiedziała całkiem sporo o byciu wampirem... O wampirzyca problemach i potrzebach, ale łowcy... Wciąż po zostawali dla niej czymś... Zupełnie nowym. Zwłaszcza bezpośrednia reakcja ich i jej gatunku... Mimo że jej... Układ z burmistrzem będącym jednocześnie łowcą trwał już ponad rok. Nie ważne... To była głupia myśl i pewnie faktycznie nie miała nic wspólnego z prawdą, tym bardziej z Vasco i Kristen. Z własnego doświadczenia wiedziała... Jak czasem można było się przywiązać do pierwszej osoby która wyciąga do ciebie dłoń gdy jesteś na dnie... Dla niej tą osobą była Anisha i... Nie wyobrażała sobie jak wyglądało by jej życie bez tej dzielnej wampirzycy. Być może Vasco czuł się podobnie względem Kristen. Tak czy siak... Był... I trzeba było się nim zająć. Nie widziała problemu w tym by po prostu tu mieszkał. Póki nie łamał podstawowej zasady mógł nie wychodzić z pokoju latami... Była pewna że prędzej czy później się złamie i kto wie... Może mu się tu spodoba. Dlatego niczego nie narzucała. Po za oczywiście zakazem atakowania zamieszkałych tu ludzi... Wróć. Jakichkolwiek ludzi. Owszem była wampirem, ba! Urodziła się jako wampir... Ale od dziecka na patrzyła się na tyle śmierci, że naprawdę nie chciała już dłużej. Gdy pierwszy raz sama musiała dokonać egzekucji...do dziś śnią się jej czasem koszmary. Mimo to... Doceniała że Jacob nigdy nie pytał... Wystarczyło że był. No ale do rzeczy! Była spokojna, niewzruszona gdy mówił, nie chciała mu zrobić przykrości, ale naprawdę niewiele wiedział.
- Krew? - pomogła mu i lekko uniosła brew.
- Skarbie... Ten dom zamieszkuje teraz w sumie koło 17 wampirów i dwójka ludzkich dzieci... Wychowałam już tyłu przemienionych że trudno mi ich zliczyć. - dodała łagodnie i uśmiechnęła się wstając.
- Osobiście mam olbrzymią słabość do ciastek z czekoladą, ale masz rację... Mimo że ich jedzenie sprawia mi przyjemność, to nie daje nic po za tym. Ja też pije krew... I jak na wampirzom kuchnie przystało... Po za słodkościami mamy tam właśnie głównie krew. - wyjaśniła trochę rozbawiona.
Był... Na swój sposób bardzo pocieszny.
- Krew można pozyskiwać w różny sposób. Nie trzeba od razu zabijać... Jeśli nie ruszają cie same kwestie moralne...pomyśl tylko o tym marnotrastwie. Dwóch czy trzech ludzi w dobrej formie formie i z właściwą dietą, może zapewniać dostęp do krwi przez średnio trzydzieści lat. Zabity... Przy dużej oszczędności na kilka dni do tygodnia. Zarazy wrócę... Rozgość się. - nie chciała ponawiać zaproszenia.
Skoro to jeszcze nie była jego pora, mógł zostać w swoim nowym pokoju. Korona jej przecież z głowy nie spadnie jeśli pójdzie do kuchni sama. Gdy wróciła... Grzecznościowo zapukała do drzwi. W rękach miała tace z karafką wypełnioną szkarlatnym płynem i szklanką. Ale były też ciastka i babeczki.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 20:33

Przełknął z obawą ślinę, zerkając na nią, gdy za niego dokończyła i lekko kiwnął głową. Zdawał sobie sprawę z tego, jak głupio się teraz zachowywał, skoro dobrze wiedziała, że żywił się krwią, ale sama powiedziała, że to jedyny zakaz w jej domu, którego każdy domownik musiał się trzymać. W prawdzie nie uważał siebie za domownika… prędzej intruza jeśli nie szkodnika, czy jakiegoś pasożyta, ale… nie chciał ryzykować zdenerwowaniem jej przez samo wspomnienie, o krwi. Nie rozumiał do czego zmierzała, a tym bardziej sensu w tym by tworzyć kuchnie z ogromnym zapasem i nieograniczonym dostępem do krwi, jeśli nie wolno nikomu było jej tknąć. Chyba że… tylko jemu nie wolno było pić krwi. Właściwie to miało sens skoro mówiła, że miał problem z samokontrolą i powinien nad nią poważnie popracować. Jednak nie zamyślił się przy tym na tyle, by nie zauważyć ruchu z jej strony, gdy nagle wstała. Instynktownie zrobił krok do tyłu, nieświadomie przenosząc przy tym cały ciężar ciała na lekko zaleczoną przez Kristen nogę… niepokój był jednak w tym momencie silniejszy od bólu czy rozsądku. Zapomniał o tym, że przecież zamknął za sobą drzwi i gdy się cofnął, oparł się o nie plecami z odcięta droga ucieczki.
Kiedy opowiedziała o tym, że nie trzeba było nikogo zabijać, by zaspokoić głód nawet na kilkadziesiąt lat… Trudno było nie przyznać jej racji, choć… nie wyobrażał sobie, że jakiś przechodzień dałby mu się napić swojej krwi, choćby z litości, gdyby tylko o to poprosił. Co prawda jakiś czas po przemianie żywił się głównie krwią szczurów, nietoperzy, zbłąkanych kotów czy psów, ale kiedy zaatakował pierwszego bezdomnego… powrót do polowania na szczury nie wchodził w grę. Nie wystawały się tak smaczne i pożywne, jak krew nawet najbardziej cuchnącego i schorowanego menela wyciągniętego z kanałów.
Popełnił ogromny błąd że o tym w ogóle pomyślał, bo momentalnie jego oczy zabarwiły się czerwienią i nawet nie przejął się tym, że Virgo musiała go przesunąć, by wyjść z pokoju.
- Może to wcale nie taki głupi pomysł, by tu zostać? Dostęp do krwi przez trzydzieści lat, nie musząc się męczyć, ani uciekać i się ukrywać jak jakiś szczur… - mruknął do siebie, naprawdę zadowolony z tego pomysłu, jak niewiele musiał z siebie dać, praktycznie nic, by zyskać tak dużo. To było niemal, jak zgarnięcie głównej nagrody na loterii pierwszym zakupionym losem.
- Ale… są tu inni. I… pani Tenebris powiedziała…
- Pani Tenebris jest na pewno bardzo zapracowana, nie licz na to, że będzie siedziała nam na głowie 24 na dobę. Pomyśl tylko, całą krew w kuchni tylko dla nas. Inni też na pewno sobie poradzą… zresztą jeszcze wczoraj myślałeś tylko o sobie, co cię nagle zaczęli obchodzić inni? - zawarczał na samego siebie i aż podskoczył, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ocknął się i rozejrzał po pokoju, jakby nie rozumiał jak się tu w ogóle znalazł. Pamiętał, że stał przy drzwiach, a nagle stał przed lustrem, patrząc na swoje brudne, chude i ogólnie żałosne odbicie.
Wahał się czy w ogóle podejść i sprawdzić chociaż kto to, ale… szybko zdał sobie sprawę z tego, że przecież tylko Virgo wiedziała o tym, że ktoś tu w ogóle był. A wolał jej nie denerwować ignorowaniem jej obecności pod drzwiami do jego pokoju. Z drugiej strony… skoro to był jej domu, to przecież mogła tutaj po prostu wejść. Ostatecznie zbliżył się ostrożnie do drzwi i je otworzył, momentalnie się cofając, by mogła wejść do środka.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 21:48

Był niczym wystraszone zwierzę w potrzasku, nie chciała naciskać i go od razu we wszystko w tajemniczać ale skoro sam spytał o krew... W zasadzie nigdy nie powiedziała że ma przestać ją pić, zasada to nie zabijaj. Faktycznie... Samotnemu przemienionemu było ciężko, zdobywanie pokarmu, zwłaszcza większej ilości gdy nie panuje nad głodem bywa lekko mówiąc trudne. Ona.... Cóż miała swoje sposoby, ale gdyby nie pieniądze i umowa z burmistrzem było by bardziej pod górkę. Gdy był taki moment że.... Cóż nie mieli ze sobą po drodze, wzgórze na tym cierpiało. Oczywiście krew można kupić w różny sposób niemniej... Cieszyła się że było jak było. Na chwilę obecną... Jej zapasy były w stanie wyżywić zdecydowanie więcej wampirów i to dłużej niż trzydzieści lat ale też nie trzymała wszystkich zapasów w domu. Były rozsyłane po wampirach które przysięgły jej lojalność. Mimo że mieszkali na swoim, to mogli liczyć na wsparcie wzgórza. Oczywiście... Ilości były też teoretycznie... Nie cała krew była w workach, płynęła w ludziach... Setkach opłacanych przez wzgórze. No ale... Nie zapytał. Nie sądziła z resztą że mogło to go interesować, ważne że miał co jeść prawda? Z resztą poszła po owe jedzenie. Nie do końca wiedziała co o nim myśleć. Słyszała jak rozmawiał sam ze sobą i nie przeszkadzała... Odczekała aż spokojnie jej otworzy. Weszła do środka i postawiła tace przy fotelach samej siadając w jednym z fotelów i biorąc jedno ciastko.
- Spróbuj proszę... Częstuj się... - powiedziała podając mu faktycznie ciastka i po tym nalała jego porcję krwi do szklanki.
- To... Szkoda by było gdybyś poplamił ten sweter nie uważasz? Kristen mocno wierzy że uda Ci się pokonać pierwotne instynkty i oprzesz się pragnieniu. Wtedy bez oporów będziesz mógł się z nią spotkać i oddać sweter. - stwierdziła i nagle coś się jej przypomniało.
- Jak w ogóle do tego doszło? Kristen mówiła że napadli cie łowcy
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 17 Mar 2024, 23:33

Nie wiedział, co powinien myśleć, gdy Virgo wrocila do tego pokoju z tacą ciastek i karafka że szklankami. Właściwie gdy tylko dostrzegł dość gęsty, szkarłatny płyn, pozostawiający rdzawy osad na ściankach butelki, przestał się zastanawiać nad czymkolwiek. W tej chwili największy priorytet miała wyłącznie krew, wszystko inne przestało się liczyć, nawet sama wampirzyca. Jego puls momentalnie przyspieszył, a kły… wręcz niemiłosiernie bolały, pragnąc tego istnego nektaru bogów. Niczym ćma do światła, niewiele myśląc poszedł od razu za wampirzycą, gotów opróżnić całą zawartość karafki praktycznie na raz. Mimo że właściwie nie tak dawno osuszył do sucha trójkę dzieciaków.
Zaoferowane ciastko całkiem zignorował, ale gdy tylko napełniła i podała mu szklankę z krwią, od razu się na nią rzucił, niczym wygłodniałe zwierze, nawet nie zastanawiając się nad tym czy był to jakiś podstęp, test czy cokolwiek innego. Liczyła się tylko krew. Choć… dziwnie było mu ją pić ze szklanki… taką… zimną… już nie mówiąc o tym, że lekko porysował kłami ścianki swojej szklanki. To ani trochę nie było przyjemne dla jego zębów. Mimo to jakoś mu się to udało i oblizując sobie usta, spojrzał na karafkę, mając zamiar sam po nią sięgnąć i napełnić znów swoją szklankę. Tylko… coś mu podpowiadało, że Virgo tak łatwo mu na to nie pozwoli.
- Niepotrzebnie mi go dawała… - burknął z napięciem w głosie, nie odrywając czerwonego spojrzenia od karafki i cały czas się na nią czając. Ostrożnie odstawił pustą szklankę na stolik, najpewniej naiwnie się łudząc, że wampirzyca tak po prostu postanowi mu go napełnić.
- Poza tym więcej się nie zobaczymy. Zadzwoniła po ciebie by mieć problem z głowy i nie musieć się przejmować jakąś cuchnącą, zawszoną pijawką - dodał z wrogością w głosie, a mimo to co mówił, i jak się zachowywał, zdjął z siebie sweter i odłożył ostrożnie na łóżko, jakby tego w tej chwili nie kontrolował, albo miał w nosie to, co właściwie robił i co się z nim działo.
- Taa… zaczaili się na mnie w jednej z moich kryjówek, gdzie czekałem na nadejście nocy. Myślałem, że dam im radę, gdy zajmę się nimi po kolei, ale wzięli mnie z zaskoczenia i mnie wykurzyli. Pieprzeni łowcy… uciekłem do starego dworu i myślałem, że ich zgubiłem, ale oni są jak wrzód na tyłku. Jakaś nawiedzona kobieta się do mnie chwilę wcześniej przypałętała i chyba tylko dzięki niej udało mi się znów ukryć i ich zgubić. Jeśli wzięli ją za moją wspólniczkę… szkoda jeśli tyle krwi się zmarnowało, ale ważne, że udało mi się zgubić tych idiotów. No a kiedy próbowałem wydłubać pocisk ze swojej nogi… przyszła… - opowiedział zatrzymując się na momencie gdy pojawiła się Kristen i… mu pomogła. Gdyby nie ona… byłoby już po nim.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 18 Mar 2024, 06:39

Pozwoliła mu na to. Ostatecznie nalała krew po to by ją wypił. Domyślała się że pierwszy raz pił w ten sposób. Oczywiście... Krew prosto z żył była lepsza, jednak samo podanie... To wciąż podanie do którego można było się przyzwyczaić krew... Ona była ta sama. Słodka... Chłodząca rozgrzane podniebienie. Nie wtrącała się gdy mówił.... Mimo całego tego... Jadu jaki z siebie wyrzucał. Usiadła na fotelu zakładając nogę na nogę i sama wzięła jedno z ciastek. Gdy się zatrzymał w swojej wypowiedzi, otworzyła karafke i dolała mu krwi.
- Naprawdę tak właśnie myślisz? - zapytała zupełnie spokojnie jak by mówili o pogodzie.
- Tym są? Powłokami na krew? Kristen jest czymś innym bo ci pomogła czy dlatego że jej krew nie jest dla ciebie? - to dosyć bezpośrednie pytanie, ale chciała wiedzieć kim jest... Skoro tak się ożywił przy piciu że wychodziło z niego to co myślał... To chciała to wykorzystać.
- Lubie ich... Wiesz co widzę patrząc na ludzi? Nie plynącą w nich krew... Tylko zawziętość, upór... Marzenia. Chyba... Właśnie tego ostatniego nauczyli mnie ludzie. Nie okrucieństwa, tego świetnie uczy nasza rasa. I nie zrozum mnie źle. Ludzie potrafią być równie okrutni, doskonale zdaje sobie sprawę że nie są idealni... Ale podczas gdy my setkami lat karmimy się gniewem, strachem i nienawiścią, człowiek w dziesięć czy dwadzieścia lat jest w stanie walczyć, nienawidzić, pokochać, chronić i ciągle... Marzyć. A ty? Marzyłeś kiedyś? Może dalej o czymś marzysz? - zapytała wciąż prowadząc spokojną rozmowę, nawet gdy pił, gdy się wściekał, przełamała ciastko i od gryzła część.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 18 Mar 2024, 17:45

Zamarł w ogromnym skupieniu i wyczekiwaniu, gdy otworzyła karafkę. Niczym drapieżnik gotowy do skoku na swoją ofiarę. I faktycznie skoczył. Porwał gwałtownie szklankę ze stolika, gdy tylko ją napełniła i ledwie mrugnięcie oka wystarczyło, by znów sprawił po sobie pustą szklankę na stole, podczas gdy on trzymał się względnie na dystans, kilka kroków od wampirzycy. Podchodził do niej jedynie po napełnione szklanki.
- Nikomu nie można ufać. Nawet samemu sobie… mówiłem temu debilowi, że lepiej byłoby skręcić jej kark, ale nie słuchał. Najpierw ubzdurał sobie, że rzuci na niego jakąś klątwę i będzie prowadził marny żywot do końca życia. Właściwie nic by się wtedy nie zmieniło. Po tym… uwierzył w jej ckliwą bajeczkę i zobaczył w niej samego siebie. Jest strasznie naiwny i tępy jak but. Jeszcze się nie nauczył, że liczyć to można tylko na samego siebie nie na innych. Inni kłamią, oszukują, by po tym wyśmiać, zabawić się twoim kosztem, wykorzystać do własnych celów i rozrywki, a po tym zostawić, gdy się to znudzi albo gdy przestanie się być przydatnym. Zawsze tak było, jest i będzie. I to nie dotyczy tylko ludzi. Ty i ona nie jesteście wyjątkiem. Co? Pewnie jakiś order dostanie, albo podwyżkę, że pozbyła się uciążliwego wampira, nie brudząc sobie przy tym rąk. Bardzo sprytne. Sam bym tego lepiej nie wymyślił - odpowiedział jej z pogardą i szczerą nienawiścią w głosie. W końcu też postanowił usiąść, dopóki jego szklanka znów się nie napełniła. Nie usiadł jednak na fotelu naprzeciw niej, ale dalej trzymając dystans, przycupnął na krawędzi łóżka. Nie mógł dłużej wystać na bolącej nodze.
Niby słuchał, co mówiła Virgo, ale dla niego była to jakaś beznadziejna, pacyfistyczna gadka jakiegoś pomyleńca, człowieka kwiatu tyle, że nie człowieka, a wampira. Aż mu się na mdłości zbierało jak tego słuchał, ale darował sobie jakąś pełną jadu uwagę, gdy zapytała o jego marzenie. Wyszczerzył się, patrząc przed siebie niczym obłąkaniec. Jakby widział wizualizację swojego marzenia tuż przed sobą.
- Oj tak… mam piękne marzenie, w którym wszystko, czego nienawidzę płonie, a ja stoję na tego zgliszczach. W końcu miałbym ciszę i spokój… nikogo dookoła, tylko ja sam na płonących zgliszczach sierocińca, ze spalonymi szczątkami tych wszystkich, którzy przez całe życie mną manipulowali, gardzili i wyśmiewali - zdradził jej swoje marzenie, nawet nie zwracając uwagi na to, jak od tej wizji napłynęły mu łzy do oczu. Przez chwilę wyglądało, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale zdusił w sobie tę chęć. Nie zamierzał sam siebie upokarzać wyznaniem beznadziejnego “marzenia” tej bardziej żałosnej wersji samego siebie. Zresztą… co to było za marzenie - uszyć żabę cmentarną? Przy dobrych wiatrach i wszystkimi materiałami pod nosem to raptem pół dnia roboty. Coś tak banalnego i łatwego do spełnienia nie zasługiwało na jakiekolwiek wspominanie. A już szczytem bezczelności i arogancji było nazywanie czegoś takiego marzeniem. Nie do wiary, że mógł tak bardzo drażnić sam siebie.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 18 Mar 2024, 22:45

Zdecydowanie było jej daleko do pocyfistki! Gdy była na to okazja starała się wybierać opcje bez zabijania czy krzywdzenia innych, ale to nie znaczyło że wybierała te opcje zawsze. Rządziła wyjątkowo... Trudną rasą i aby utrzymać się na tronie musiała podejmować czasem trudne wybory. Nigdy nie uważała się za idealną i niewinną księżniczkę w złotej klatce. Nawet jeśli nie zabijała osobiście to miała krew na rękach. Będzie jej jeszcze o wiele więcej. Vasco był... Trochę jak zwierzę, trochę jak zagubione dziecko i trochę jak... Cóż po prostu wampir. Nie pokazywała po sobie emocji, nie unosiła się, ani nie broniła otwarcie swoich racji chociaż nie mogła się oprzeć wrażeniu że bardzo chciał ją sprowokować. Pokazywał... Inne oblicze, dosłownie... Wiele psychopatycznych bestii które lubiła zaczynały jak on. Nie była pewna na ile można go jeszcze zawrócić ale... Cóż obiecała u miała niewiele do stracenia. Zastukała lekko paznokciem w poręcz fotela jak by nad czymś się zastanawiała.
- Ciekawe... Nigdy się nie zastanawiałam nad tym jak zarabiają. - rzuciła z lekkim znudzeniem i wzruszyła lekko ramionami.
- Ale to dobrze, że miał tyle własnego rozumu, że cię nie posłuchał. Gdzie byście teraz byli? Przy odrobinie szczęścia może pochowali by to co z was zostało razem z tamtymi dzieciakami spod gruzów. A jeśli mieli byście pecha właśnie wydziobywały by was ptaki. - dosyć bezpośrednio ale nie miała zamiaru owijać w bawełnę gdy on też tego nie robił.
Nie bała się go... Nie mógł powiedzieć nic ci wyprowadziło by ją z równowagi i domyślała się że to mogło go drażnić... Wierzyła że to dobry chłopak... Tylko zagubiony.
- Przykro mi, że tak cie skrzywdzili. - przyznała gdy opowiedział o swoim "marzeniu". Nie skrytykowała, wręcz... Rozumiała przynajmniej częściowo. Była kiedyś w ciemnym miejscu jak on... Myślała o zemście i ucieczce ale... Była wtedy słaba. Nie innym udowadniał na próżno że jest silna tylko samej sobie i wcale nie czyniło to z niej silniejszej. Nachyliła się by nalać kolejną szklankę i spojrzała na niego.
- Dobry z ciebie chłopak Vasco tylko bardzo zagubiony. Gdy stwierdzisz że nie chcesz już dłużej być słabeuszem udającym czarny charakter żeby odgonić od siebie innych... Przyjdź na trening. Zastanów się... Czy naprawdę chcesz pozostać sam i ciągle chować się w cieniu, czy może jednak chcesz czegoś więcej. Może chcesz wreszcie żyć i to na swoich warunkach a nie kierować się strachem. Kristen dała ci szanse... Tylko sam możesz ją przekreślić. - nalała szklankę krwi i włożyła do ust resztkę ciastka.
Naprawdę miała słabość do słodyczy... Były pyszne!
- O gustach się nie dyskutuje... Ale osobiście zdecydowanie wolę wygodne łóżko i ciepłą wodę pod prysznicem z kochnią pełną pokarmu niż ruiny i stary karton. - dodała i wstała. Pozostawiła tace na swoim miejscu, jak by tak później się przekonał i ruszyła do drzwi.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptySro 20 Mar 2024, 20:34

Oj strasznie go drażniła. Ale wcale nie to, że nie dawała się sprowokować. On tak tego nie widział. Dla niego… perfidnie szydziła z niego, kpiła mu w oczy. Wcale nie była taka jak wszyscy inni. I jeszcze zasłaniała się tym, że przecież mu pomagała. Podobnie jak Kristen… też go wkurzała tą swoją niby szlachetna dobrocią, a tak naprawdę miała go za upierdliwe gówno, tak żałosne, że nie potrafiło samo o siebie zadbać, a na którym mogła zbudować swój wizerunek.
Zacisnął zęby, nie kryjąc swojego niezadowolenia, gdy tak lekko i bez większego przejęcia wampirzyca zobrazowała, co by się w tej chwili z nim stało, gdyby zabił Kristen i został w tamtym budynku. Nie podobało mu się to, ale też trudno było mu żałować tego, że… zaufał Kristen na tyle, by pojechać z Virgo. W tym wypadku głowie nie był zadowolony z tego, że tak silna i ważna wśród wampirów persona bardziej trzymała stronę chorego na głowę, chłoptasia z bidula, który bał się własnego cienia, niż tej części jego, która chciała by budził respekt i w ogóle coś znaczył w tym świecie. Zbyt długo żyli w strachu i byli pomiatanie przez innych. Nie chciał już więcej uciekać, ale ciężko pod tym względem było mu się dogadać sam ze sobą, bo ten drugi… chciał po prostu spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Ucieczka jakby nie patrzeć dawała większą gwarancję, niż pozbycie się zagrożenia. Na pewno nie generowała w następstwie tyłu problemów.
- Nie bądź śmieszna. Gówno cię obchodzi co się ze mną stało i co się ze mną stanie. A końcu wiesz o wszystkim co i gdzie się dzieje w tym mieście. Wszędzie masz swoje oczy i uszy, więc daruj sobie tę pustą gadkę, że ci przykro - warknął na nią, w ogóle nie kupując jej współczucia. Zresztą nawet go nie potrzebował. Był pewien, że musiała wiedzieć o tym, co się działo w sierocińcu, co ogólnie się działo w takich miejscach, a to że nikt nic z tym nie robił, dowodziło, że nikogo to tak naprawdę nie obchodzi, póki nie wpływa negatywnie na interesy grubych ryb.
Jego spojrzenie znów skupiło się na swojej pustej szklance, gdy tylko Virgo się przygotowała do tego, by ją znowu napełnić. Nawet zbliżył się o krok, choć jeszcze nawet nie wzięła karafki do rąk. Mimo ogromnego, niezaspokojonego pragnienia krwi, zachował na tyle trzeźwy umysł, by dotarły do niego jej słowa i spojrzał na nią z wrogością w oczach. Nie zgadzał się. Właśnie… nie był słaby i dobrze mu było w cieniu, już nie mówiąc o tym, że nikogo nie zamierzał udawać. Był sobą. Lepszym sobą. Pewniejszym. Silniejszym. Nie taki jak ta oferma, która tak się oglądała za czarodziejką, gdy wsiadał do samochodu i odjeżdżał. A przede wszystkim ani trochę nie był dobry. Pod żadnym względem. Inaczej… nie gniłby 16 cholernych lat w tym piekle dla porzuconych i niechcianych dzieciaków. Ale oczywiście jak panienka z bogatego domu, której zawsze wszystko, czego tylko zapragnęła było podstawiane pod nos, mogła to zrozumieć.
Porwał szklankę i natychmiast ją osuszył, gdy tylko została napełnioną. Nic nie odpowiedział w żaden sposób nie skomentował tego, co mówiła, posyłając jej spojrzenie spod byka. Kiedy wstała, wycofał się na bezpieczną według siebie odległości, ale nie zatrzymywał jej kiedy kierowała się do wyjścia. Ba! Nawet błyskawicznie doskoczył do drzwi jak je za sobą zamknęła i przekręcił kluczyk w drzwiach. Po tym dokończył resztę karafki i bardzo długo krążył bez celu po pokoju nie wiedząc właściwie, co ze sobą zrobić. Dopiero po jakimś czasie spojrzał na łóżko, a gdy się na nim położył… jakoś tak machinalnie przygarnął do siebie sweter od Kristen i schował twarz w jego materiale, nie zdając sobie sprawy z tego, kiedy tak właściwie zasnął. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem tak spokojnie spał i to nie przez kilka godzin czy jedna noc, bo po tym wszystkim obudził się dopiero pod wieczór dwa dni później. I to z dość… szalonym zarysem działania do zrealizowania w najbliższym czasie. Najlepiej od razu. Kilka godzin siedział przy drzwiach i nasłuchiwał kroków osób przechadzających się po korytarzu, ignorując przy tym wszelkie próby dostania się do jego pokoju zamkniętego od wewnątrz. Spędził tak kolejnych kilka nocy, wychodząc z pokoju w południe, gdy wiedział, że raczej na nikogo nie natrafi. Szedł wtedy do kuchni i maksymalna ilością worków z krwią, jakie był w stanie unieść i jeszcze mieć wolna rękę, zamykał się z powrotem w pokoju. Gdy wychwycił rutynę… nocy praktycznie każdego z mieszkańców tego skrzydła, wymknął się pod osłoną nocy, mocno pilnując tego by nikt go nie zauważył i udał się z powrotem na stare osiedle i do walącego się budynku, w którym spotkał Kristen. Unikał spotkania z kimkolwiek. Nie ważne wampir, łowcą, czy potencjalnie świeża kolacja. Ukrywał się i obchodził szerokim łukiem praktycznie każdą osobę, jaką tylko dostrzegł na swojej drodze. Nikogo więc nie zaatakował i też nie kręcił się zbyt długo po swoim dawnym żerowisku i kryjówce. Praktycznie chwila moment, znalazł i wsadził w kieszeń srebrny pocisk, który Kristen wyjęła mu rany na udzie, po czym od razu wrócił do swojej obecnej… noclegowni w domu Virgo. Od razu zamknął się w pokoju od wewnątrz i poszedł do łazienki zabierając ze sobą po drodze kilka rzeczy, które udało mu się … znaleźć i sobie wziąć w ostatnich dniach. W pierwszej kolejności się względnie przemył, jednak zanim w pełni się ubrał… wbił sobie nóż z kuchni w powoli gojącą się ranę na udzie, rozcinając ja dość głęboko, a następnie wcisnął a nią na siłę jak najgłębiej, brudną, srebrną kule, by ostatecznie niedbale zszyć mocno krwawiącą i strasznie palącą ranę zwyczajna nitką i igłą. Przed całym tym zabiegiem włożył sobie w zęby kawałek jakiegoś patyka przyniesionego z dworu, by jakoś… wytrzymać ten ból, choć nie było to łatwe. Gdy tylko za bardzo kręciło mu się w głowie, czy robiło się zbyt słabo, wlewał sobie w gardło niemal kilka worków z krwią na raz. Pół zebranych przez siebie na dniach zapasów zużył tej jednej nocy, ale… wytrwał do końca swojego pokrewnego pomysłu. Najgorsze, że był tak wymęczony, że nie był w stanie się umyć, ani ubrać. Nie wspominając już o posprzątaniu. Nawet nie wiedział jak mimo wszystko udało mu się dotrzeć do łóżka i to jeszcze nie tylko przebranym w jakieś czyste, luźne ciuchy, ale jeszcze nie umazany nigdzie krwią. Była widoczna jedynie na przesiąkającym lekko bandażu z opatrunkiem. Ani trochę nie było przyjemne to co zrobił, noga w której tkwił pocisk okropnie bolała, gdy nią ruszał, a najbardziej przy chodzeniu, ale wierzył że tak będzie lepiej dla wszystkich. Nie będzie mógł nikogo ścigać ani na nikogo się rzucić, bo kula w nodze momentalnie wywoła okropny ból. Poza tym… myślał, że przez to… nie będzie się tak często zawieszał i myślał o krwi. Nie pamiętał przy tym, że odkluczyl swoje drzwi, chyba chciał coś sobie przynieść z kuchni, ale zamiast tego położył się na łóżku, zapominając o tym, że zostawił nie zakluczone drzwi.
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 390
Punkty aktywności : 2549
Data dołączenia : 05/07/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyCzw 21 Mar 2024, 06:21

Kiedy na jednym z treningów Virgo powiedziała mu i nowym mieszkańcu, przyjął to z obojetnością. Zdarzało się przecież że przemienieni trafiali tu zupełnym przypadkiem. Dosyć podobnie on znalazł się na wzgórzu... Zwyczajnie znalazła go i prsytaszczyła poprzednia pani domu. Jednak gdy przy kolacji powiedziała więcej o jego znalezieniu... Nie ukrywał niezadowolenia. No, może się z tym jakoś super nie odnosił, już i tak miał nad sobą za dużo problemów by jeszcze rozdraznić obecną głowę rodu, o ile tak można było ją tytułować. W zasadzie... Czy był jeszcze jakiś ród? Była przecież ostatnia. No ale do rzeczy! Nie mógł nie zarejestrować tego że ktoś podbierał krew, odpowiadał ostatecznie za jej uzupełnianie. Oczywiście, w dworze było kilkoro nowych przemienionych, chociaż by ten zdrajca od Tepesów... Jednak mimo niechęci, wszyscy stawiali się na treningi i dzięki temu wiedział na jakim poziomie się znajdują. Wszyscy, po za jednym. Virgo wydała jasne polecenie, póki dzieciak nie zabija może tu zostać. Kolejna rzecz której on sam nie rozumiał. Jadł, spał, był bezpieczny i naprawdę nie czuł potrzeby odwdzięczenia się? Ale rozkaz, to rozkaz. Było...poźno, może po północy gdy wracał na górę po treningu Virgo dawno już nie było, jak zwykle w kilku ostatnich miesiącach, o wiele rzędziej spędzała noc w domu niż na zewnątrz bóg jeden raczył wiedzieć gdzie w zasadzie. W pierwszej chwili zupełnie nie zwrócił uwagi na drzwi skupiony na tych należących do Pani tego domu, ale gdy szedł dalej świeży zapach krwi dotarł do niego. Dużo krwi... Stanął i rozejrzał się po drzwiach jak by na któryś miały być krwawe odbicia dłoni. Oczywiście nie, jednak nie dało się nie znaleźć źródła zapachu. Jasne wampiry mogły zabierać posiłek do pokoju ale ilość i miejsce mogły sugerować że ktoś złamał jedyną zasadę tego domu. Lekko zapukał, ale też nie czekał na odpowiedź, zwłaszcza że po uderzeniu jego metalicznymi palcami drzwi się otworzyły. Zaraz, jak dzieciak się nazywał? Viktor? Coś na "V"... Na pewno! Zapach był intensywny podszedł bliżej łóżka spodziewając się że zobaczy chłopaka całego w krwi ale, nic podobnego! Aż zmarszczył brwi i gdy chciał się wycofać nadepnął jakąś folie. Worek po krwi... Czyżby? Rasowy morderca zrezygnował z łowów? To się zdarzało naprawdę rzadko.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyCzw 21 Mar 2024, 23:55

Nie był najmądrzejszy z jego pomysłów, jednak uważał, że jedyny słuszny. Znaczy… jeden z wielu, bo mógłby jeszcze próbować spiłować sobie kły, albo je wyrwać, ale na to… brakowało mu narzędzi i odwagi. Poza tym nie wiedział czy i tak by nie odrosły. Nie miało to najmniejszego sensu. Zupełnie inaczej było z podatygowaniem się po srebrną kulę, swoją drogą poparzył sobie przez bezpośredni kontakt z nią palce, ale najważniejsze, że gdy dana się względnie zagoi… pocisk w jego nodze nigdy nie zniknie. Nie będzie zdolny do wykonywania gwałtownych ruchów, pościgów za potencjalnymi ofiarami, ale też… ucieczki… bo za każdym razem noga będzie go potwornie boleć, jakby rozpalali w jej środku ognie piekielne. I choć plan wydawał się dobry i w miarę prosty… tak już z ostatnim etapem, nie było wcale najlepiej. Przez poparzone palce z ledwością i to po dość długim męczeniu się udało mu się przewlec czarną, nylonową nitkę przez oczko w igle, a wcale mała nie była, bo z jednego z pomieszczeń podebrał pierwszą lepszą jaką znalazł. No i samo zszywanie rany też nie było ani proste, ani przyjemne. Dobrze że miał pod ręką te wszystkie worki z krwią, które zgromadził w swoim pokoju w postaci małych zapasów w ciągu tych kilku dni, które tutaj był. Bez nich… pewnie nawet nie dałby rady porządnie wepchnąć tego pocisku do rozciętej rany na nodze. Już i tak nie pamiętał, jak udało mu się przemyć, a tym bardziej owinąć niedbale nogę jakimś ukradzionym skądś indziej opatrunkiem i położyć się na łóżku.
Nie wiedział kiedy odpłynął z powodu utraty dużej ilości krwi, stresu i bólu, ani jak długo spał. Niemniej… instynkt go momentalnie zaalarmował i zaczął wybudzać, gdy tylko podświadomie poczuł to dziwne uczucie, że nie jest sam, że ktoś się mu cały czas intensywnie przygląda. Kiedy do tego doszedł stłumiony odgłos postawionego kroku przez nadepnięcie na pusty woreczek po krwi… nie miał już żadnych wątpliwości, że to działo się naprawdę, a nie w jego głowie. Otworzył oczy i momentalnie rzucił się w bok, nawet dobrze nie wstając z materaca. Spadł z niego, ale nie przejął się tym zbytnio, bo przynajmniej miał osłonę, za którą mógł się schować przed obcym mężczyzną.
- Z…zo… zostaw… mnie… n… nic nie… nie zro…biłem - wydusił z siebie bardzo cicho, z nieprzyjemnie ściśniętym gardłem, jakby ktoś go za nie trzymał. Zaraz, po początkowym szoku doszedł do niego ból i musiał się naprawdę mocno postarać, by go wytrzymać. Zacisnął zęby, nawet ściskał dłońmi, rwąca niemiłosiernie ranę, jakby to miało w jakiś sposób pomóc. Próbował się skulić, ale… przez ten ból praktycznie nie był w stanie zgiąć nogi w kolanie. Jedyne co mógł zrobić to zacząć rozglądać się za jakąś względną kryjówką, z której facetowi nie będzie się chciało go wyciągać. Już się nawet przymierzał, czy dał y radę skryć się pod łóżkiem.
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 390
Punkty aktywności : 2549
Data dołączenia : 05/07/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyNie 24 Mar 2024, 21:59

Zdecydowanie nie uznał by tego za dobry pomysł... Nawet w teorii! Wręcz niebezpieczny i bezsensowny. Rana łatwo się nie zagoi gdy utkwiło w niej srebro. Sprawi to chłopakowi sporo cierpienia... Bezsensownego cierpienia, bo gdzie w tym sens? Nie... Zupełnie nie zrozumiał by, chociaż teraz nic jeszcze nie wiedział. Podejrzewał Vasco o to że polował i że stąd czuł taką ilość krwi. Zwatpił gdy go zobaczył. Niepochamowany przemieniony nie był tak czysty... Polowali kierowanie instynktem i rzadko kiedy cackali się byle tylko się nie ubrudzić. Więcej wątpliwości miał gdy wszedł w pusty worek. Nie rozumiał... I nie miał czasu na rozwarzania bo w momencie Vasco zerwał się jak poparzony. Odruch był automatyczny, odskoczył w tył i sięgnął do pasa za którym trzymał pistolet drugą rękę wyciągając do przodu jak by chciał nią powstrzymać chłopaka. Nie wyciągnął jednak broni widząc jak chłopak się bał i uniósł też mechaniczną dłoń do góry w gescie poddania.
- Już już... Nie jestem wrogiem... - zapewnił robiąc krok w tył.
- Zostawiłeś otwarte... A cały korytarz śmierdzi krwią, chciałem upewnić się czy wszystko ok. - trochę naginam prawda ale ostatecznie... Tak szedł tu upewniając się czy nikt nie ucierpiał.
I wyglądało na to że ucierpiał widząc minę chłopca.
- Co się stało? Może potrzebujesz medyka?
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptySro 27 Mar 2024, 21:36

Odkąd tutaj trafił, jedyną osobą, która była w tym pokoju razem z nim była Virgo. A przecież tyle worków z krwią wyniósł z kuchni. Nie spodziewał się, że ktoś mógłby wejść do jego pokoju. Nawet jeśli nie domknąłby drzwi. I że to z powodu intensywnego zapachu, sporej ilości krwi. Pewnie gdyby należała do człowieka, sam by się zainteresował, ale… od momentu jak spotkał Kristen… palcem nie tknął żadnego człowieka. Był osłabiony i cholernie go bolało, łudził się, że jeśli wypocznie będzie lepiej, ale nawet nie zdołał się przekonać czy to rzeczywiście coś da. Jakiś typ stał przy jego łóżku i to jeszcze wampir! Z człowiekiem dałby sobie radę, nie ważne, że bo tym znów wylądowałby na ulicy i jeszcze miałby Virgo za wroga, ale z tym tu… nie miał nawet co zaczynać. Nie miał najmniejszych szans. Zareagował więc instynktownie od razu próbując jakoś się ukryć przed nim, ale nie bardzo miał gdzie. Ucieczka z tą nogą tym bardziej nie wchodziła w grę. Jedyne co mógł zrobić, to skulić się za łóżkiem.
- N… Nic mi… nie jest… Z… zostaw mnie… P... Proszę… - wydusił cicho z siebie chowając głowę za rękami, choć… jeśli mężczyzna wcześniej był gotowy sięgnąć za jakąś broń, nic mu nie pomoże się przed tym obronić. Mógł mieć tylko nadzieję, że facet postanowi go zostawić w spokoju, zniechęcony jego żałosną reakcją, godną co najwyżej szczura albo robaka, a nie wampira. I to jeszcze takiego, który bez litości mordował niewinnych, bezbronnych ludzi. Głównie staruszków, bezdomnych, albo dzieci, jeśli się napatoczyły.
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 390
Punkty aktywności : 2549
Data dołączenia : 05/07/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptySob 30 Mar 2024, 05:13

Cóż... Nie tego spodziewał się zobaczyć słysząc o tym, że Virgo przygarnęła jakiegoś dzikiego przemienionego. Niemniej... Teraz rozumiał czemu to zrobiła. Była zbyt miękka... Jak jej matka i jak ona na pyta sobie biedy. Jeśli ktoś nie powołany się dowie, że złamała postanowienia, które z resztą sama ustanowiła podczas spotkania z łowcami, dostaną upragniony pretekst, do ataku. Widząc jak dzieciak się kuli był pewien dwóch rzeczy. Po pierwsze gdyby to od niego zależało, nigdy by go tu nie sprowadził. Musiał być jakiś zaburzony! Po prostu taki wystraszony dzieciak przecież by od tak nie zabijał. Po drugie... Oj marnie się to skończy. Na szczęście dla Vasco, to nie zależało od niego. Cofnął się jeszcze do tyłu i był już prawie przy drzwiach, wciąż unosił ręce na znak że nie miał złych zamiarów.
- W porządku... Wiesz... Gdy ja tu trafiłem spałem pod łóżkiem bo tak się bałem. A wtedy takich jak panienka Virgo było dwóch, do tego jeden z nich zdecydowanie nie należał do miłych i cierpliwych. - zaczął podejmując jeszcze jedną próbę.
- Teraz... To się wydaje wieki temu, jeżeli tylko chcesz... Tobie też się uda. Mogę Ci powiedzieć jak... Żeby... No wiesz było ci łatwiej. Zmienili mnie po wojnie w Niemczech... Myślałem, że umrę... Leżałem w błocie między ciałami innych żołnierzy. Wampiry żerowały w takich miejscach jak by ktoś dosłownie podał im do stołu i rozłożył serwetki. Pewnie myśleli że jestem jednym z trupów, gdy okazało się że nie... Wampirzyca mnie zmieniła. Niewiele pamiętam z tego procesu... Chuczało mi jeszcze w głowie od wystrzałów czołgów i karabinów. Ale... Bolało jak diabli, a potem nie było wcale lepiej... A ty? Długo już taki jesteś? - liczył że go zainteresuje.
On sam rozpaczliwie szukał kontaktu z kimś sobie podobnym. Głównie dlatego próbował mu opowiedzieć o swoich początkach.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptySob 30 Mar 2024, 20:10

Był naprawdę przerażony. Nawet jeśli nie roztaczał wokół siebie tak przytłaczającej aury jak Virgo, to jednak przerażał Vasco. Był uzbrojony… jeden zły ruch i najpewniej będzie po nim, bo przecież mężczyzna nie miał powodu, by w ogóle znosić obecność chłopaka w tym domu. Poza tym… facet był wampirem i to nie takim jak Virgo. W jednej chwili… znów znalazł się w uliczce między budynkami i restauracjami, w okolicach centrum… chciał tylko poszukać jakichś resztek do zjedzenia, gdy nagle został zaatakowany przez tamtego zataczającego się ćpuna…
“Czego się trzęsiesz jak osika, skoro zabiłeś tamtego? Czemu by tego nie powtórzyć? Pamiętasz chyba jeszcze to wspaniałe uczucie, gdy pierwszy raz to nie ty byłeś ofiarą?” - prowokował go głos w jego głowie, jakby usilnie się starał zagłuszyć sobą cofającego się do wyjścia mężczyznę. To nie był ten sam wampir. Ten… wydawał się… bardziej ludzki i zdecydowanie silniejszy, dużo bardziej niebezpieczny od tamtego, pomimo że tamten zachowywał się jak obłąkaniec. No i miał broń. Pewnie zanim by do niego doskoczył, co z jego nogą było niemożliwe, zostałby przez niego w mgnieniu oka zastrzelony. Mimo to… przestał drżeć i zerknął zza osłony własnych ramion na wampira czerwonym okiem, wciąż siedząc skulony. Rozważał, czy mimo wszystko nie ulec namowom swojego Cienia. I naprawdę niewiele brakowało, by rzeczywiście spróbować podjąć walkę z nieznajomym pomimo tego, w jakim był stanie.
Nie zrobił tego jednak kompletnie zaskoczony tym, że mężczyzna… również przechodził przez to samo co on podczas przemiany. Też doświadczył tego samego bólu towarzyszącego śmierci i ponownym narodzinom jako krwiopijca. Nie kulił się już aż tak, ale dalej siedział za łóżkiem, patrząc na niego zaskoczony czerwonymi oczami. Nie… nie wiedział, co o tym myśleć. Zwłaszcza że wychodziło na to, że facet musiał być kiedyś żołnierzem, albo kimś takim, biorącym udział w prawdziwej wojnie. To… wystarczyło by skutecznie stłumić żądzę mordu jego drugiej połowy. W końcu nie miał z tym wampirem najmniejszych szans.
- Nawet dnia nie zdołałem przeżyć poza murami sierocińca… - mruknął cicho spuszczając głowę i ściskając cholernie bolącą ranę na udzie, jakby miało mu to w jakiś sposób pomóc zebrać myśli, nie dać się pochłonąć wspomnieniom i przerażeniu.
- Jakiś ćpun… zaatakował… jak szukałem resztek… ja… umarłem… okropnie bolało… a on nie żył… miałem na rękach… jego krew… - wydusił cicho z siebie, znów się kuląc i obejmując się ramionami jakby było mu zimno, patrząc nieobecnymi różnobarwnymi oczami w jakiś punkt przed sobą, jakby znajdował się w tym momencie gdzie indziej.
Po chwili jednak znów zaświeciły czerwienią, a on uśmiechnął się do własnych myśli z obłędem.
- To było najprzyjemniejsze uczucie jakiego kiedykolwiek w życiu doświadczyłem - mruknął spokojnie, zupełnie innym tonem. Na samą myśl o tym jak własnoręcznie zabił tamtego wampira i wyssał jego krew, oblizał sobie usta. Zdecydowanie wtedy narodził się na nowo i zaczął zupełnie inne, lepsze życie. Choć spędzenie całego dnia pod kontenerem ze śmieciami, kryjąc się przed promieniami słońca i zaalarmowaną policją o masakrze w uliczce za restauracją, było wyjątkowo upokarzające.
- Przypuszczam, że dobrze wiesz o czym mówię - dodał podnosząc czerwone spojrzenie na wampira z metalową ręką.
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 390
Punkty aktywności : 2549
Data dołączenia : 05/07/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 01 Kwi 2024, 07:25

Gdyby tylko to zależało od niego to tak, Vasco miał by powód do obaw. Ale oczywiście nie mógł wiedzieć jakie relacje łączyły go z rodem czystokrwistych. W zasadzie w tym świecie lepiej zachować większą ostrożność niż poczuć się zbyt pewnie. Tak czy siak, bez jasnego powodu, nie skrzywdzi go... Raz przecistawił się pani tego domu i do dziś żałował. Obiecał sobie, że więcej tego nie zrobi. Czy to dlatego dobro dzieciaka było dla niego o tyle istotne że postanowił podzielić się swoją historią? Kto wie... W tym stanie chłopak był tylko zagrożeniem więc może po prostu przemawiała przez niego praktyczność. Bardziej opanowany być może był by lepszą opcją, zawsze można było zaprzeczyć że to łowca z starego osiedla. Tak czy siak, spróbował nawiązać kontakt i o dziwo udało się. Gdy chłopak zaczął mówić, Filip powoli opuścił ręce. A więc sierota? Fantastycznie... Ciężko pracowało się nad kimś kto nie miał nic. Dlaczego miał by się starać? Niemiał rodziny za którą by tęsknił... Nie miał domu do którego marzył by się mu powrót. Historia z przemianą była... Lekko mówiąc chaotyczna. Zrozumiał tylko że wampir który go stworzył, nie żył. Nie żeby go to jakoś personalnie dotykało. Ot... jeden śmieć mniej. Tyle że zaraz po tym w Vasco zaszła zmiana.... Ta, miał rację... Chłopak był stuknięty.
- Jestem inny niż ty. - zaczął i zrobił krok w przód... Niewielki.
- Czułem to zanim zostałem wampirem. Gdy zaczął się pobór, każdy z nas o tym marzył. Zostać wielkim żołnierzem... Zabijać wrogów... Widzieć strach w ich oczach. Słyszeć strzały wokół i przeć między nimi przez pole byle tylko dosięgnąć tamtych... Wyobrażaliśmy sobie jak przed nami uciekają... Ale wojna bardzo szybko korygowała takie mżonki. Gdy leżysz w błocie i widzisz krew wylewającą się z ciebie przy byle oddechu, wśród ciał znajomych z którymi w niektórych przypadkach nawet nie udało się zamienić słowa... Ot widziałeś się w obozie... Powinny zmienić się priorytety. A jednak... Wiesz co było pierwszą rzeczą jaką zrobiłem gdy mnie zmienili? - zapytał zerkając na chłopaka.
- Poszedłem do tamtego obozu... Myślałem że zobaczę swietujących dupków, ale nie.... Część, ranna była w namiocie, część siedziała przy ogniskach... Ale to i tak nie miało znaczenia byłem już wściekły. Wybiłem ich co do jednego... Rannych... Młodszych, starszych... Bez znaczenia... Spaliłem ten obóz i gdy tak obserwowałem jak płonie znalazła mnie pani Tenebris. I wiesz co...nic w moim życiu nie zabolało tak jak to spojrzenie. Pani Iris mnie zmieniła... Chciała dać mi szanse a ja... Po prostu ruszyłem za zemstą i instynktem. Nawet nie była zła... Była zawiedziona. Powiedziała mi wtedy, że jestem od nich gorszy... Bo oni robili co musieli, a ja jeśli muszę udowadniać siłę w tak spektakularny sposób to jestem słabszy niż myślała. Silny... Nie musi nic udowadniać. - znowu krok ale w bok.
Usiadł opierając się o ścianę z boku drzwi.
- Pojechałem za nią do Ameryki... Tu do Venandi, ale skłamał bym mówiąc że to mnie zmieniło. Długo jeszcze walczyłem z instynktem. Z czasem jednak... Zrozumiałem że jego podszepty mi szkodzą. Wtedy głowa rodu nie tolerowała dzikusów polujacych w mieście. Pan Tenebris kazał takim jak ja tropić ich i likwidować. To była... Dosadna nauka... Stosujesz się do zasad, żyjesz bezpiecznie... Nie? Żyjesz jak ofiara wciąż czekająca skąd przyjdzie drapieżnik. O tym... Też coś wiesz co? Tą nogę załatwili łowcy? - skinął lekko w jego stronę... Widział przecież że chodzenie sprawia mu trudność.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 01 Kwi 2024, 11:16

Parsknął arogancko pod nosem, gdy mężczyzna zaprzeczył jego insynuacjom, że byli tacy sami. Zwłaszcza że zaraz po tym otwarcie przyznał, że poszedł do wojska tylko po to by zabijać swoich wrogów. Ba! Po przemianie przecież pierwsze co zrobił, to spalił obozowisko i zabił wszystkich, bez względu na to czy byli ranni czy nie. Bez względu na ich wiek. Vasco przecież też zabijał każdego, kto mu się tylko nawinął pod nos, choć głównie jego ofiarami byli bezdomni, starcy, czy nieostrożne dzieciaki zakłócające jego spokój w środku dnia. I nawet nie robił tego dla zemsty. Pragnął krwi i tej przyjemnej satysfakcji, gdy to w jego rękach spoczywało czyjeś życie, które dla zwykłego kaprysu mógłby odebrać, albo zachować. Choć głównie je odbierał, tłumacząc się tym, że najpewniej on zostałby zabity, gdyby był na miejscu tej osoby. Naprawdę dobrze mu się słuchało opowieści wampira. Wyobrażał sobie, jak cudownie byłoby znajdować się na takim polu walki, wysysając krew z tych, którzy nie mieli siły dalej walczyć i przeć na przód że swoim oddziałem. Co prawda huk wystrzałów i kręcące się po okolicy inne wampiry, by go przerażały, ale zawsze mógłby wyczekać momentu, gdy zrobiłoby się spokojniej, by zabrać jednego czy dwóch dogorywających ludzi w jakieś bezpieczniejsze miejsce by się nimi w spokoju posilić. Nie musiałby nic więcej robić. Przez myśl mu przeszło, czy może dałoby się jakoś sprowokować taką wojnę i tutaj, wywołać chaos w Venandi, by mieć praktycznie stały, nieograniczony dostęp do pożywienia, po które wychodziłoby tylko z kryjówki i zbierał, jak grzyby po lesie. Tę wyobrażenia nie zdążyły go na dobre pochłonąć, gdy wampir wspomniał… o tym… spojrzeniu, którego sam doświadczył na własnej skórze pierwszy raz w życiu kilka dni temu. Kristen tak na niego patrzyła, gdy dowiedziała się, że to on był tym wampirem grasującym po starym osiedlu i mordującym bez litości. Spuścił głowę, a jego oczy wróciły do swojego naturalnego koloru. Nie wiedział czemu, ale naprawdę strasznie się czuł w tamtym momencie, gdy była przez niego zawiedziona.
Dalej nie było wcale lepiej, gdy wprost mężczyzna przyznał, że po zamieszkaniu w tym domu zajmował się tropieniem i zabijaniem takich wampirów… jak Vasco. To go tylko utwierdziło w przekonaniu… że jeśli tylko zrobi coś nie tak… albo… Virgo stwierdzi, że jednak nie życzy sobie dalej tolerować pod swoim dachem takiego pasożyta… łowcy mogli być jego najmniejszym problemem. Dotarło do niego, że będąc tutaj, wcale nie był bardziej bezpieczny, niż gdyby dalej koczował po pustostanach. A to… co sobie zrobił… że swoją noga, mogło okazać się lepszym pomysłem niż początkowo mu się wydawało. W końcu… póki nie zabijał… mógł czuć się względnie bezpieczny, bo nigdy nie będzie mógł czuć się całkowicie bezpieczny. Zawsze gdzieś, ktoś będzie na niego czyhał. Choćby na jedno najdrobniejsze potknięcie, by mieć pretekst do tego, aby się go pozbyć. To była tylko kwestia czasu, skoro był bezużyteczny…
- Oni…zaczęli… ja d… dokończyłem… - mruknął cicho, ściskając palącą od środka ranę.
- Tak jest lepiej… Ja… jeśli nie będę mógł chodzić… nikomu… nic się nie stanie… - wyjaśnił spodziewając się, że pewnie mężczyzna będzie upierał się przy tym, by chłopaka jednak zmusić czy nawet siłą zaciągnąć do medyka.
“Dobrze wiesz, że to nic nie da. Wystarczy, że ktoś się zbliży na wyciągnięcie rąk. Wcale nie trzeba biegać czy skakać na ofiarę. Przecież wiesz, że żarcie może samo co podejść pod nos.”
Od razu przez myśl mu przeszło wyobrażenie, jak… spotyka Kristen, by dać jej obiecaną maskotkę żaby… a po tym wgryza się w jej szyję. Zadrżał przerażony i znów się skulił, chowając twarz w swoich ramionach. Przerażało go to, że pomimo iż jej krew była okropna, wręcz się nią struł, to nadal mógłby chcieć ją wypić i uśmiercić w ten sposób dziewczynę, która… tylko chciała dla niego dobrze…
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 390
Punkty aktywności : 2549
Data dołączenia : 05/07/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 01 Kwi 2024, 19:53

No właśnie... On był jaki był... Od kiedy tylko pamiętał. Vasco nie. Miał kiedyś życie w którym po prostu żył. Zaczął zabijać gdy woda sodowa uderzyłam do głowy i prawdę mówiąc... Chyba właśnie dlatego Filip uważał że chłopak był mimo wszystko kimś lepszym. Jeżeli ten dzieciak się nie naprostuje... To to będzie jego osobista porażka. Pewnie dlatego opowiadał dalej... Sytuacja mogła się wydawać przegrana ale wyraz jego twarzy gdy wspomniał o spojrzeniu Iris... Cóż może była większa szansa dla tego chłopca niż z początku sądził. A już na pewno... Nie spodziewał się takiej odpowiedzi na swoje pytanie. Spojrzał na niego szczerze zaskoczony i przeczesał palcami włosy.
- Ty... To... To wymagało wiele odwagi. - wydusił z szczerym uznaniem.
- Wiesz... To dużo na raz. Zaatakowali cię łowcy... Wywieźli cie do siedziby wampirów... Pewnie zastanawiasz się co będzie z tobą dalej... Może myślisz podejściu. Ale... Mimo że wygląda to wszystko groźnie, to jest inaczej niż te czterdzieści lat temu... Pana Lawrenca już nie ma.. A panienka Virgo... Cóż. - przerwał na chwilę i lekko się uśmiechnął.
- Ma inne podejście. Aby zbudować armię zmieniła specjalnie wyselekcjonowane osoby... Umierające, sparaliżowane czy innych takich których nikt inny by nie wybrał. Każdemu dała wybór... Nie musimy się bać tak jak kiedyś.... Mieszkam tu całe wieki ale tak jak teraz nie było nigdy. Mogę Ci pomóc, nauczyć wampirzyca sztuczek o których pewnie nie miałeś pojęcia... Nauczyć panowania nad sobą. Gdy będziesz mógł wychodzić na słońce... Zyskasz wolność, a przynajmniej tyle ile tacy jak my mogą mieć. Będziesz mógł zostać... Może spodoba Ci się praca taka jak moja... A może będziesz chciał wrócić do zwykłego życia... Tym razem naprawdę. Pomyśl... Mieszkanie, praca,może jakaś dziewczyna... Albo chłopak... Albo oboje... Zwykłe życie... Nic by cię nie ograniczało. Przemyśl to... Jak byś chciał uczyć się bez świadków... Po zajęciach, koło 22 i tak siedzę jeszcze na sali gimnastycznej.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 01 Kwi 2024, 21:29

Zadrżał lekko, szczerze wystraszony, gdy wampir tak nagle zareagował na jego słowa odnośnie tego co, a tym bardziej dlaczego stało mu się w nogę. Skulił się bardziej, zaciskając przy tym zęby z wściekłości, że znów z niego kpiono, ale nim zebrał się w sobie na tyle by zaryzykować i odważyć się powiedzieć mężczyźnie by się wynosił i zostawił go samego, ten znów zaczął mówić i to… brzmiało jakby naprawdę rozumiał, jak niekomfortowo Vasco się czuł przez to wszystko co się wydarzyło w jego życiu w ostatnim czasie. Jak bardzo był w tym wszystkim zagubiony i jednocześnie przytłoczony. To nie była obłuda, ironia, ani beznadziejna formułka wybita na blachę, mająca go pocieszyć. Nie potrzebował pocieszenia. I to nim nie było. Zerknął ostrożnie na mężczyznę, jakby to wszystko miało okazać się tylko jednym z jego chorych wyobrażeń i tak naprawdę prócz niego w pokoju nikogo więcej nie było. Ale… był tam… i mówił do niego, nie było co do tego żadnych wątpliwości.
Wpatrywał się w niego trochę nieobecny, ale słuchał z uwagą, spokojnie przetwarzając i analizując każde jego słowo. Czy potrzebował znać wampirze sztuczki? Do czego by mu były potrzebne? Panowanie nad sobą… chyba… tego powinien się nauczyć. Skoro to było gwarancją… spokoju i choćby tego złudnego poczucia bezpieczeństwa… ale… Do czego by mu były potrzebne? Wolność… wychodzenie na słońce… ono paliło i to bardziej niż ta kula w nodze. Oczy i skórę. Cień był bezpieczny. I noc była bezpieczna. Wszystko było pozbawione kolorów i wyglądało jak naszkicowane, narysowane czarną kredką na kartce. Nie było prawdziwe, ale było bezpieczne, choć nocą z cienia wychodziły potwory. Z jego koszmarów. Z jego rysunków. Z jego wspomnień. Nawet jeśli wiedział, że nie są prawdziwe, bo nocą wszystko było jak narysowane czarna kredką na kartce.
- Zwykle… życie…? - wydusił z siebie ostrożnie, lecz gdy wampir zaczął wymieniać, co… chyba on rozumiał przez “zwykłe życie”, skrzywił się z niechęcią i strachem. Mieszkanie… nie było mu potrzebne… wystarczyłby w zupełności kąt, w którym nie dochodziło by słońce. Najlepiej gdzieś na uboczu. Z dala od wszystkich, by nie mógł nikomu zrobić krzywdy. Więcej nie potrzebował. Praca… wiedział, że jest potrzebna… sprawiała, że było się w jakimś stopniu pożytecznym, ale często wiązała się z kontaktem z innymi osobami, a on wolałby tego uniknąć. Nie po to uciekł z sierocińca, by pchać się do tego, by znów inni robili z niego popychadło i pośmiewisko. Dziewczyna… chłopak… oboje… na tę myśl znów bardziej się skulił, lekko się trzęsąc, starając się nie myśleć o tym do czego byli zdolni opiekunowie i inni podopieczni… szczególnie starsi… nie miał jak się przed nimi bronić. Byli od niego więksi… silniejsi… i było ich więcej…
- Przyjdę… a… ale… wyjdź… - wydukał, nawet nie tyle nie mogąc sobie poradzić z tymi wspomnieniami, co szczerze bojąc się tego, że mężczyzna mógłby zaraz zechcieć zafundować mu podobne piekło, co kiedyś opiekunowie i starsze dzieciaki. Wydawało mu się… że na pewno to go będzie czekało, jeśli się nie zgodzi przyjść do niego, gdy będzie sam… może… wtedy…nie będzie tak bolało… i… da Vasco spokój na jakiś czas…
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 390
Punkty aktywności : 2549
Data dołączenia : 05/07/2019

Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  EmptyPon 01 Kwi 2024, 22:32

Oczywiście o samym Vasco wiedział niewiele... Tyle że był wampirem z starego osiedla i że mieszkał w sierocińcu przed przemianą. Nie mógł wiedzieć wszystkiego... Chciał po prostu dać mu do zrozumienia że był bezpieczny... Mimo że jako nowy miał prawo do obaw, chciał go... Uspokoić. No i trochę zmobilizować.. Tacy jak oni... Zawsze będą więźniami...słońca.... Polityki... Łowców czy wyższych wampirów.. Ale odpowiednio sobą rozgrywając, można było mieć namiastkę wolności. Nie chodziło mu dosłownie o to że Vasco ma iść do pracy czy z kimś się spotykać. Chciał zwyczajnie podkreślić "masz opcje, zrób co chcesz". Uznał jednak po reakcji chłopaka że to było za dużo, może potrzebował jeszcze czasu? Chciał odpuścić... I tak źle go ocenił, chłopak chciał... Naprawdę chciał, a w takim wypadku skoro nikt nie wiedział że tu był... Trzeba było mu pomóc. Gdy odpowiedział pytaniem Filip nieco się... Zmieszał.
- Wiem jak to brzmi... Ale... Masz coś do stracenia? Nikt cię przecież nie zmusza... Jeśli przyjdziesz i stwierdzisz że to nie dla ciebie, to nikt nie będzie cie winił. - dodał w swojej obronie i gdy chłopak się zgodził... To była osobista wygrana. Rozumiał że chłopak potrzebował przestrzeni... Dlatego na jego prośbę wstał i zasalutował dwoma palcami.
- W takim razie... Do zobaczenia. - Chciał już wyjść ale zatrzymał się jeszcze w progu.
- Słuchaj... Przemyśl tą nogę. Srebro utrudnia gojenie. Nieprędko się zamknie póki tkwi w środku. - chciał jasno dać do zrozumienia na co się skazywał i tym razem... Juz wyszedł.

Z.t
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Pokój Vasco  Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Vasco    Pokój Vasco  Empty

Powrót do góry Go down
 

Pokój Vasco

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Vasco Smith
» Pokój 105
» Pokój 106
» Pokój 107
» Pokój nr. 124

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Wzgórze zachodnie :: Skrzydło Wschodnie-