| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Katherina Niespalona
Liczba postów : 503 Punkty aktywności : 2839 Data dołączenia : 31/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 27 Kwi 2019, 11:31 | |
| Przeszedł mnie dreszcz gdy wspomniał o spotkaniu w cztery oczy ale nie dałam po sobie tego poznać. W końcu miałam mu zaufać, chociaż w minimalnym stopniu. Na jego kolejne słowa zaśmiałam się. - Znamy się od wczoraj... Niech cię nie dziwi ten warunek. Chcę mieć wasze słowo że jestem z bratem bezpieczna i mam jako taką swobodę. - spojrzałam swoimi niebieskimi oczami w jego. - oczywiście jak się dogadamy nie będę miała już powodu by wam szkodzić... Chcemy po prostu znaleźć dla siebie miejsce. - powiedziałam to smutniej jednak zaraz kontynuowałam zwykłym tonem. - zdaję sobie sprawę jak bardzo złożony to biznes.. Byłam w waszej fabryce i mimo że nie zeszłam na dół to domyślam się że pracujecie nad czymś wiekszym. Nie chce się w to wpychać ale jeśli chodzi o transport - zerknęłam na wampirzyce z uśmiechem. - I rozporządzenie towaru oraz samą prace z Baronem. Mogę wziąć to na siebie. Ostatnie braki w dostawach mogły wam okroić ilość klientów... Cześć zgłosiła się już do mnie kied rozeszły się plotki o nowym źródle. Jeśli się tym zajme to tak jakbyście nikogo nie stracili. Oczywiście nie za darmo... Mój brat.. - uśmiechnęłam się lekko przygryzając wagę. - lubi wygodny sposób życia... Proponuję 40% zysków dla nas... Dzięki temu i tak odzyskacie klientów. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 27 Kwi 2019, 13:00 | |
| Wysłuchał co miała do powiedzenia i skinął głową w odpowiedzi. Kiedy usłyszał jej warunki spojrzał jej głęboko w oczy. To był dla niego znak, że zależy jej tylko na pieniądzach i nie ma pojęcia o tym biznesie. Oczekuje horrendalnej ceny za praktycznie robotę która sama się robi. - Katherino... - Zaczął powoli aby jej nie zrazić i aby zrozumiała jego przekaz. - Transport to tylko jedna z trzech działów przedsiębiorstwa. Jeśli żądasz tak wiele nie będę miał jak opłacić ludzi, tym samym biznes upadnie i nikt nie dostanie pieniędzy. Obserwował ją uważnie. - Mogę zaproponować 5% co i tak jest dużym kosztem. To będzie wasz stały przychód, a na pewno macie jeszcze oszczędności. Czekał na jej reakcję, spodziewał się, że może wybuchnąć. Nie mógł jednak nic innego zaproponować, miała być tylko udziałowcem, a oni dostają jeszcze mniej. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 27 Kwi 2019, 13:26 | |
| Musiałam się na prawdę powstrzymać żeby się nie zaśmiać. Wampirzyca nie miała prawdopodobnie żadnego doświadczenia. Miałam tylko nadzieję że za tymi brakami nie idzie także głupota i mimo to zgodzi sie na warunki. Nathaniel i tak był dla niej wyjątkowo pobłażliwy ale w końcu chcieliśmy jej pomocy. Powstrzymałam się od docinek jakie cisnęły mi się na język i na moment wpatrywałam się w sufit. - Zgódź się... To i tak wiele, nie ufasz nam a my tobie... Gdy zacznie się to zmieniać możemy wrócić do rozmowy... Może nawet zdecydujesz sie stworzyć tutaj coś swojego? Myślę że mogli byśmy wtedy podarować jej jakiś kawałek ziemi... Co ty na to Nat? - zerknęłam na brata potulnie. |
| | | Katherina Niespalona
Liczba postów : 503 Punkty aktywności : 2839 Data dołączenia : 31/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 27 Kwi 2019, 14:11 | |
| Wytrzymałam jego spojrzenie i wysłuchałam w milczeniu jego jak i Virgo. Zastukałam paznokciami o fotel myśląc nad ich słowami, po chwili westchnęłam. - Pewnie i tak nie mam innego wyboru jeśli chcemy zostać... - zaczęłam na chwilę przymykając oczy. Zaraz jednak znów skupiłam się na szarych oczach przede mną. - Niech wam będzie... Na razie ważne jest dla mnie bezpieczeństwo. A żebyśmy faktycznie byli bezpieczni to musimy załatwić wasz problem czyż nie? - uśmiechnęłam się lekko. Pierwszy raz od rzęzi w Szkocji miałam tak z kimś współpracować, nie do końca czułam się pewnie ale miałam już na prawdę dość uciekania. Kiedy wampir wspomniał o stałym dochodzie serce szybciej mi zabiło. W moim życiu bardzo niewiele rzeczy było stałych. Może w końcu się to zmieni. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 27 Kwi 2019, 14:20 | |
| Uśmiechnął się lekko w kierunku siostry po czym spojrzał na Katherine. - Powiedzmy, że ta sytuacja to będzie test dla naszego wzajemnego zaufania. Jeśli współpraca będzie między nami dobra, tak jak wspomniała Virgo, znajdziemy jakąś ziemię dla Was i możemy po negocjować o wyższym procencie. Wstał ostrożnie z fotela i podał jej rękę. - Umowę sporządzę na dniach. Każda strona będzie musiała wywiązywać się z swoich postanowień. Umówimy się na spotkanie, dam Ci ją do wglądu, jak będziesz chciała to podpiszesz. Uśmiechnął się do niej szarmancko. - Witamy w Venandi Zastanawiał się czy teraz kiedy Kate poczuje się stabilnie, stanie się mniej dzika. Wydawała się być zranioną lecz dobrą osobą. Modlił się w duchu aby nie pomylił się co do niej. Może teraz będzie mieć szansę się rozwinąć. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 27 Kwi 2019, 15:18 | |
| Uśmiechnęłam się szeroko, chociaż coś dziś nam się udało. - Bardzo się cieszę... Liczę na owocną współpracę Katherino. - usmiechnęłam się. Pomyślałam o tym o czym mowił mi Hareton i zastanawiałam się czy ta dziewczyna faktycznie mogła zostawić za sobą tyle krwi jednak zdecydowanie nie był to temat na ten dzień i napewno na żadne z najbliższych. |
| | | Katherina Niespalona
Liczba postów : 503 Punkty aktywności : 2839 Data dołączenia : 31/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 27 Kwi 2019, 15:34 | |
| Widząc jak wstaje również się podniosłam i uścisnęłam jego rękę. - Dziękuję... Możecie mówić do mnie Kate...Katherina brzmi bardzo oficjalnie... - powiedziałam troche speszona. Odsunęłam się kawałek po czym nachyliłam się do swojej torby. Wyjełam aparat i znalazłam jedną z swoich wizytówek. Schowałam z powrotem sprzęt i odwróciłam się do wampirów. - To mój numer telefonu... Kiedy będziesz miał czas odezwij się... Kiedy właściwie chcecie zacząć to.. To przedstawienie? - spoważniałam. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Nie 05 Maj 2019, 22:40 | |
| Przyglądałam się jej uważnie kiedy wyjmowała wizytówkę. Chociaż jeden problem z głowy a jednak czułam ciężar na sercu. Poczułam wibracje telefonu i odsunęłam się w tył kiedy Kate dawała numer Nathanielowi. Przygryzłam lekko wargę i odpisałam na sms'a. Po czym wróciłam do rozmowy. - Według informacji Nathaniela, ojciec może wrócić w każdej chwili. To oznacza że musimy być gotowi i jego potencjalni szpiedzy muszą uwierzyć że wszystko co mu powiemy jest prawdą. - westchnęłam. - Musimy się dograć ale im wcześniej zaczniemy tą grę tym lepiej. - podeszłam do Nata i lekko położyłam mu dłoń na ramieniu. |
| | | Katherina Niespalona
Liczba postów : 503 Punkty aktywności : 2839 Data dołączenia : 31/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Nie 05 Maj 2019, 23:02 | |
| Znów przeszły mnie ciarki, do tego nie mogłam nie pomyśleć o zdarzeniu z dzisiejszego ranka. Nie było to jednak coś czym miałabym zamiar się dzielić teraz z tą dwójką. Wysłuchałam Virgo do końca i przytaknęłam na znak że rozumiem. Na chwilę wpatrywałam się w podłogę zbierając myśli po czym głęboko odetchnęłam. - Jasne... Wiecie już gdzie mnie szukać, macie mój numer telefonu. Jeśli pozwolicie... Chciała bym teraz chwili dla siebie... - powiedziałam ostrożnie, nie chciałam ich urazić. - Spokojnie... skoro już obiecałam to się nie rozmyślę ale sami rozumiecie że to wszystko przyszło trochę nagle. Chce to wszystko poukładać w głowie. - powiedziałam i nie czekając wzięłam kurtkę i przewiesiłam sobie przez ramie, torbę. W końcu skupiłam się na szarych oczach chłopaka, czułam się trochę niezręcznie ale miałam nadzieję że to minie kiedy trochę lepiej ich poznam. - To... Jak co zadzwoń Nathanielu... - odsunęłam kilka kosmyków włosów za ucho po czym uśmiechnęłam się nieśmiało do wampirzycy. - Do zobaczenia - powiedziałam krótko i wyszłam z biura.
[z.w] |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Pon 06 Maj 2019, 09:57 | |
| Odprowadziłam wampirzycę wzrokiem. - Do zobaczenia... - odpowiedziałam po czym znów zerknęłam na telefon. Serce mocniej mi zabiło jednak z niezmienioną miną schowałam telefon z powrotem do kieszeni spodni. Objęłam brata łącząc ręce na jego piersi i kładąc głowę na jego ramieniu. - Damy radę... Nie będzie aż tak źle... - szepnęłam bardziej do siebie niż do niego. Chyba po prostu chciałam w to wierzyć. Dałam mu całusa w policzek i uniosłam się. - Przed nami jeszcze sporo pracy... Jadę dalej ale zadzwoń jak byś miał chwilę... Chyba oboje będziemy potrzebować porozmawiać z kimś... Oczywiście jeśli będziesz chciał... - ostatni dodałam ciszej i wyszłam z biura. Szybko ruszyłam do swojego samochodu i pojechałam do Roderyka. [c.d] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro właściciela Nie 12 Maj 2019, 21:00 | |
| Kiedy obie wampirki wyszły Nathaniel zastanawiał się chwilowo nad tym czy ich plan się powiedzie. Przede wszystkim chciał aby Octavia przeszła rytuał, wiedział, jednak, że jeśli nie zdążą, będzie musiał ją tak zostawić. Wyprosił współpracowników i zamknął za nimi drzwi. Musiał pobyć trochę sam. Nalał sobie spory kielich z winem i krwią. Wiedział, że zerwanie i udawanie obojętnego nie będzie łatwe. Spędził długi czas siedząc samotnie upijając się alkoholem i krwią. Kiedy był nieźle wstawiony jego współpracownik odwiózł go samochodem Nathaniela do domu. [c.d.] |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sro 08 Mar 2023, 21:26 | |
| Nie zrobiła by tego... Nie póki nie miała pewności z jaką sprawą mierzy się River. Zapewne znalazło by się całe grono doradców którzy stwierdzili by że postępuje lekkomyślnie. Że w cieniu ostatnich wydarzeń powinna zbyć jednookiego. Jednak nie mogła i to wcale nie ze względu na dobre serce czy inne bzdety. Jeśli River okazał by się przemienionym pozostawionym przez stwórcę jak Octavia? Czuła się w obowiązku zadbania o osoby jej pokroju. Jeśli był łowcom który chciał być bohaterem... Wolała załatwić to bez świątków nawet jeśli miała by przez to ucierpieć. Zerwanie sojuszu mogło w końcu zaszkodzić Jacobowi. Istniał też bardziej osobisty powód... Jeśli River okaże się kimś od Haretona to na pewno wiedział gdzie tamten się znajduje. Paradoksalnie... Augusta nawet o to nie podejrzewała... Był według niej zbyt głupi i zapatrzony w swoją wojenkę. Nie odezwała się na słowa Rivera o owym "magicznym" składniku. Spojrzała na niego i w srebrnych oczach mógł przez chwilę zobaczyć coś na wzór... Współczucia? Może. Oczywiście... Jej tajny składnik odnosił się nie tylko do drinków. Był popularny w kulinariach prawda... Ale każdemu na codzień się trudno bez niego żyło. Banalne, na początku miało być żartem z jej strony bo chodziło o miłość. Pół roku temu... Pewnie odpowiedziała by jednak tak samo jak River. Na szczęście wrócił Sebastian i mogła uwolnić myśli od wspomnienia tego co wydarzyło się podczas ostatniej wojny między czystokrwistymi. Mimo że zgoda na spotkanie wyraźnie sprawiła jednookiemu ulgę, gdy przyprowadziła go do gabinetu i tak poprosiła aby nie wnosił tam niczego co mogło jej zagrozić. Jej mięśnie lekko się napięły gdy sięgnął po coś, jednak szybko to uczucie ustąpiło gdy pokazał jej co nosił na szyi. Chwilę jeszcze się mu przyglądała czekając czy na pewno to będzie wszystko. Nie używała swojej zdolności, nie miała w końcu jeszcze do tego powodu. Otworzyła drzwi i zaprosiła go do środka. Odrzuciła wierzchnie ubranie na kanapę, rozpieła włosy i zajęła swoje miejsce za biurkiem, jak zwykle kładąc nogę na nodze, a ręce opierając o boki fotela. Jego pytanie wywołało lekki uśmiech na jej twarzy. - Nie... - zaczęła lekko przechylając głowę na bok. - A ty chyba jednak nie do końca wiesz z kim rozmawiasz? - to w żadnym razie nie była groźba, zwykłe stwierdzenie. Gdyby był od Haretona albo bractwa... Wiedział by co potrafiła. Ba... Pewnie ktoś by ją przed nią ostrzegł. Standarodwe nauki starego Valkyona "nie patrz jej w oczy bo cie zaczaruje". - Nie bój się... Nie mam powodu żeby używać czegokolwiek na tobie, chyba że mi go dasz. Po prostu... Powiedz o co chodzi. Gabinet jest dźwiękoszczelny, nikt nas nie usłyszy ale zaznaczam że nie ukrywam zbiegów. W Venandi panują konkretne zasady, jeśli zrobiłeś... Komuś krzywdę... Nie będę cię ukrywać. - to było... Trochę niezręczne. Ale uznała że to trzeba zaznaczyć na początku. Od kiedy tylko przejęła Venandi najważniejszą zasadą był zakaz zabijania ludzi. Wymagał tego nie tylko sojusz... Ale zwyczajnie ona sama. Jeśli River był wampirem i liczył na pomoc swojego gatunku to spotkanie było by krótkie. |
| | | River
Liczba postów : 544 Punkty aktywności : 1441 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Biuro właściciela Czw 09 Mar 2023, 18:20 | |
| Wszedł do jej biura odrobinę spięty, a odpowiedź wampirzycy na temat jej "daru przekonywania", również niczego nie ułatwiał. Odetchnął głęboko, by wziąć się w garść i... parsknął cicho, gdy wypuszczał powietrze z płuc, akurat w momencie, jak zadała swoje pytanie. Absolutnie nie śmiał się z niej, a z własnej głupoty i lekkomyślności, z tego, jak celnie trafiła w punkt, z tym że tak naprawdę niewielu rzeczy był świadomy. Prawda. Wiedział tylko, że jest wampirzą królową i właścicielką części lokali i interesów w Venandi. Nie miał zbytnio pojęcia o wampirach i wątpił, żeby choć w drobnym ułamku fakty pokrywały się z tym, jak przedstawione były wampiry w filmach czy książkach. Był naprawdę ciekaw wampirzej natury, jak to było z nimi naprawdę, jednakże nie po to tu przyszedł. Może kiedyś jeszcze będzie miał okazję, by zapisać się do niej na wykłady z wampirologii czy tam wampiryzmu. Zastanawiał się chwilę, co powinien odpowiedzieć i czy w ogóle był sens się odzywać. Chyba nawet za długo milczał, pogrążony we własnych rozmyślaniach, bo Virgo znów się odezwała, wyrywając go z tego stanu i skupiając na sobie spojrzenie jego jedynego oka. - Będąc szczerym, to dopiero mam zamiar zrobić komuś krzywdę i nie chcę żadnej ochrony czy wstawienia się za mną. Jeśli będzie taka konieczność, dobrowolnie poddam się karze - powiedział śmiertelnie poważnie, patrząc jej głęboko w oczy z cieniem żądzy krwi w swoim własnym. - Nie jestem pewien czy wiesz, ale po Venandi kręci się piekielnie niebezpieczny wilkołak. Powiedziałbym nawet, że potworny ogar z najgłębszych czeluści piekielnych. Kilka miesięcy temu bez powodu napadł na mnie i na moją żonę, która jest teraz dwa metry pod ziemią, a nie ze mną. Nie wiem, czy to egzotyczny zwierzak, któregoś z wampirów, czy monstrum stworzone z nudów przez człowieka. Nie chcę, by w całym mieście zawisł list gończy czy żebyś zaraz miała wysłać za nim łowców. Nie pozwolę sobie odebrać tej przyjemności rozszarpania go na strzępy. Jedyne czego bym od ciebie w tej sprawie chciał, to jakichkolwiek informacji. Czegokolwiek, co mogłoby mnie naprowadzić na trop tej abominacji - wyjaśnił, starając się trzymać nerwy na wodzy i powstrzymać rosnący w nim wewnętrzny, zwierzęcy gniew. Nie warczał, ale było naprawdę blisko i w pewnym momencie musiał na moment zamknąć oko i wziąć głęboki wdech, by się uspokoić. - Przepraszam... - mruknął po chwili, znowu patrząc w jej stronę, dużo spokojniejszy niż jeszcze chwilę temu. - Wiem, że to bardzo nierozsądny pomysł, podobnie jak przyjście do ciebie, ale znalazłem się w ślepym punkcie i naprawdę nie wiem już co robić. Chciałbym... spróbować znowu stworzyć rodzinę i móc spokojnie dożyć wnuków, ale póki ta bestia chodzi po ulicach miasta, nigdy nie będę pewny, że znów nie odbierze mi wszystkiego, co kochałem - dodał, stojąc z ponurym spojrzeniem przed biurkiem i z zaciśniętą pięścią. Nie była to ckliwa historyjka, by litością skłonić Virgo do współpracy, mówił szczerze i zrozumiał to dzięki Leah. Chciałby móc założyć rodzinę, zostać nazwany tatą... widzieć jak jego dzieci dorastają i doczekują się własnych dzieci. Jednakże tak mocno, jak tego pragnął, tak samo mocno również się bał. Bał się, że znów straci to wszystko, w co wsadził tyle czasu i serca. Wiedział, że drugi raz by po prostu się już z tego nie podniósł. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Czw 09 Mar 2023, 21:34 | |
| Może zabrzmi to głupio ale jego reakcje, nawet z pozoru dziwne czy głupie wiele jej o nim mówiły. Nawet to jak się zaśmiał, nie potraktowała tego w żadnym razie osobiście. Żyła wśród wampirów... Istot żyjących stulecia, które jedną grę szlifowały całe swoje życie... Kłamstwa. Od małego najważniejszą dla niej umiejętnością było możliwie szybkie zdemaskowanie czyjegoś kłamstwa. W wampirach... Łowcach czy wilkołakach było naprawdę wiele z ludzi... A to znaczyło że nad pewnymi odruchami nie do końca w pełni panowali. River wydawał się jej szczery, a to działało zdecydowanie na jego korzyść. Gdy się zaśmiał, tak naprawdę nie musiał już nic odpowiadać... Był zdenerwowany i chyba nie do końca przemyślał swój plan w momencie gdy zapytał jej wtedy za barem o nazwisko. Dała mu czas na odpowiedź, jeśli po jej słowach zdecydował by się wycofać... Postawił by przed nią poważny dylemat. Skoro przyznał by się że kogoś zaatakował, czy mogła by go od tak wypuścić? Cóż, do tego pytania nie doszło bo jego odpowiedź tylko ją zaintrygowała. Zmarszczyła lekko brwi nie do końca rozumiejąc. Chciał kogoś skrzywdzić? I przyszedł z tym do niej? To... Nie do końca miało sens. Sama żądzą krwi nie robiła na niej wrażenia. Widziała ją już nie raz w oczach tych którzy chcieli jej śmierci, ale też w własnym odbiciu. Miała już zapytać o większe konkrety ale ją uprzedził. I tym razem ją zaskoczył. Na początku pomyślała o Auguscie... Poczuł się tak pewnie że złamał zakaz wchodzenia do miasta? Chociaż dalszy opis historii... Nie August nie zaatakował by ludzi, nieważne co o nim myślała. To jak niebezpieczne były wilkołaki było zdecydowanie przerysowaną historią którą usłyszeli łowcy, swoją drogą od niej... Żeby zgodzili się pomóc w tym konflikcie. Milczała pozwalając mu dokończyć. A więc pierścionki które nosił na szyi były... Poczuła delikatne ukłucie mimowolnie zerkając na swój palec. Nie nosiła już pierścionka od kilku miesięcy. W zasadzie... Przez większość czasu już o nim nie myślała. Czasem... Z tego powodu wracało poczucie winy. Żyła dalej, układała swoje życie mimo, że nie było w nim już Roderyka. Z tej ponurej myśli wyrwało ją jego "przepraszam". Tym razem jej wzrok złagodniał... Nie miał pojęcia, nie mógł mieć pojęcia jak doskonale rozumiała. Ile tylko by dała żeby było jej dane dostać w swoje ręce mordercę ukochanego. Wyciągnęła do niego rękę wskazując fotel przed biurkiem i sama usiadła wygodniej. - Nie panuje nad wilkołakami... Wręcz przeciwnie mamy... dosyć napięte stosunki. - przyznała lekko się krzywiąc. - Przykro mi z powodu twojej straty, naprawdę. Nie ma nic gorszego niż patrzenie jak ktoś bliski ci umiera, a ty nie jesteś w stanie zrobić nic... Nie obiecuje, że uda mi się pomóc, ale spróbuję. Musisz mi powiedzieć coś więcej. Z tutejszej watahy znam tylko kilkoro wilków. Ze względu na łowców mam też wgląd w ostatnie niewyjaśnione zaginięcia i ataki zwierząt. Obawiam się jednak że nie było w ostatnim czasie przypadków które można by podciągnąć pod wilkołaka. Wiem że to musi być trudne... Ale opowiedz coś więcej o tym ataku... Czas, miejsce... Może coś dziwnego rzuciło Ci się w oczy. - zaproponowała z szczerą... Troską i zrozumieniem. W końcu rozumiała... - Po za tym... Mam dwa pytania. Zastanów się bardzo dobrze zanim mi na nie odpowiesz. Jeśli uznasz że nie chcesz odpowiadać... W porządku, ale naprawdę liczę na twoją szczerość. Po pierwsze... Skąd pomysł, że możesz przyjść z tym do mnie? - wiele osób zjawiało się u niej po informacje... Ale nie takie, nie była w końcu detektywem żeby szukać tajemniczego potwora. Do takiej roli zdecydowanie lepiej z definicji pasowali łowcy. - Po drugie... Mówisz że wilkołak na was napadł, niewielu znam którzy od tak dali by opór "ogarowi z piekieł", nie jesteś lowcą... Bo poszedł byś do nich i nigdy nie patrzył mi w oczy... Nie jesteś też nikim z tutejszej watahy, bo wiedział byś jakie stosunki nas łączą... August prędzej dał by się oskórować niż poprosił mnie o pomoc. Więc... Kim jesteś? |
| | | River
Liczba postów : 544 Punkty aktywności : 1441 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Biuro właściciela Pią 10 Mar 2023, 17:12 | |
| Kiedy wskazała jeden z pustych foteli, zbliżył się spokojnie i zajął wskazane miejsce przed nią. Usiadł wygodnie i znów spojrzał na nią, uważnie słuchając tego, co do niego mówiła. Był nauczony, że zawsze powinno się patrzeć na swojego rozmówcę, nie tylko dlatego, że wymagała tego kultura osobista, ale przede wszystkim na dowód szacunku wobec osoby naprzeciwko siebie i tego, że naprawdę słuchało się z uwagą, tego, co miała do przekazania. Nawet nie zareagował, gdy wspomniała, że nie ma władzy nad wilkołakami i się wzajemnie lubią. Doskonale o tym wiedział, a przynajmniej się domyślał, pamiętając jak nieprzychylną opinię miały napotkane przez niego wilkołaki z Fostern o wampirach. Nadal nie rozumiał, czemu obie ze stron tak za sobą nie przepadały, jednakże na ten moment nie to było najważniejsze. Wysłuchał w skupieniu i z pełną uwagą całej wypowiedzi Virgo, nawet nie próbując wbić się w jej ciąg myślowy, aby odpowiedzieć, gdy zrobiła krótką przerwę, by wziąć oddech. Wysłuchał wszystkiego i gdy w końcu dostał swoją szansę, by zaspokoić jej ciekawość i udzielić wszelkich niezbędnych informacji... Potrzebował chwili, by się poważnie zastanowić, czy powinien zacząć po kolei, podążając wytyczoną przez nią ścieżką w tej rozmowie, czy jednak zmienić kolejność i najpierw udzielić odpowiedzi na prawdopodobnie, najbardziej interesujące ją pytania. Niemalże widział stojącego obok wampirzycy Augusta z surową miną i groźnym spojrzeniem tylko po to, by przypomnieć mu, żeby nawet nie myślał o wyjawieniu, kim naprawdę jest, bo inaczej nawet nie dożyje kolejnego spotkania z poszukiwanym przez siebie wilkołakiem. Niby miało to sens i z logicznego punktu powinien zaufać starszemu rodakowi, skoro miał większą wiedzę o wampirach i tej konkretnej kobiecie od niego, jednakże z drugiej strony... Czuł, że gdyby choć próbował oszukać Virgo, albo jego kłamstwo wyszłoby w końcu na jaw... nie tylko nie dożyłby pojedynku, ale zapewne czekałby go dużo gorszy koniec niż śmierć. Odetchnął głęboko i nim zdążyłaby zacząć się niecierpliwić, spojrzał na nią pełnym powagi i szacunku, ale jednocześnie łagodnym spojrzeniem. - Możesz mi nie uwierzyć, ale sam chciałbym wiedzieć, kim jestem - zaczął, decydując się zacząć od chyba najważniejszej dla niej kwestii. - Nie jestem ani człowiekiem, ani wilkołakiem, pomimo wilczej krwi płynącej w moich żyłach. Byłem wychowywany przez ludzi i przez bardzo długi czas myślałem, że jestem jedyny. Nawet gdy moja żona okazała się być taka sama jak ja... Od kilku lat żyliśmy w Venandi jak zwykli ludzie - odpowiedział, patrząc spokojnie na wampirzycę, ale nie ze strachem, że ta mogłaby się wściec i go zaatakować, nie życząc sobie, by jakiś zapchlony kundel zatruwał swoją obecnością powietrze w jej ekskluzywnym biurze. Był z nią po prostu szczery, tak jak tego oczekiwała i tak jak sam chciałby, aby osoba naprzeciw niego była szczera wobec niego. Jeśli miałby zaraz zginąć... Najwidoczniej tak było mu od samego początku pisane i nie mógł zrobić, nie zamierzał nawet nic więcej, jak się tylko z tym pogodzić. I nie chodziło o to, że nie walczyłby z wampirem w samoobronie. Walczyłby... gdyby jego przeciwnikiem nie byłaby kobieta. Nieważne jakiej rasy. Nigdy nie podniesie ręki na płeć przeciwną, cokolwiek by się nie działo. Oliver wpajał mu to niemalże na każdym kroku, gdy jednooki dorastał pod ich dachem. Nawet gdy został zraniony przez Lake, nie próbował się bronić czy jej powstrzymać, a jedynie przyjął na siebie jej cios. Zresztą samo to wystarczyło, by odzyskała kontrolę nad sobą. - Słyszałem plotki o tym, że niektóre z magazynów prowadzą dodatkową, bardziej szemraną działalność, a składowanie sklepowych towarów czy inne powszechne usługi, są jedynie przykrywką. Pomyślałem, że jeśli to prawda, mogłabyś wiedzieć, czy w którymś z magazynów nie eksperymentują, by stworzyć niezniszczalną, bezlitosną armię, czy jeden z takich projektów nie wyrwał się spod kontroli i nie uciekł na miasto. Poza tym trafiłem w Fostern na kobietę, człowieka, która mówiła o tobie wiele dobrego i że nie odmawiasz pomocy, jeśli ktoś jej potrzebuje. Kiedyś zatrudniłaś jej syna w jednym z barów i wyprowadziłaś go na prostą i do dziś ta kobieta jest ci za to ogromnie wdzięczna - odpowiedział spokojnie na jej drugie pytanie, domyślając się, że zestawianie ze sobą tych dwóch pogłosek, które usłyszał na temat Virgo, przeczyły sobie nawzajem, jednak prawdziwa mogła być tylko jedna z nich. Nie przeszedł do udzielania jej informacji związanych z morderstwem, bo nie miałoby to najmniejszego sensu, gdyby kobieta postanowiła wyrzucić go z klubu na zbity pysk i dożywotnim zakazem wstępu. O ile nie postanowi mu po prostu od razu skręcić karku. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Pią 10 Mar 2023, 20:10 | |
| No tak... Być może wampiry nie miały wiele wspólnego z ludźmi ale też z wilkołakami? A może po prostu obie ich rasy miały zbyt wiele wspólnego z ludźmi. Ona też nie stawiała wilkołaków w najlepszym świetle. O samym Auguscie zapewne powiedziała by dokładnie to samo co on o niej. Spodziewała się, że działania jakie podjął Nathaniel przed odejściem mogą go tylko rozwścieczyć... Chociaż nie mogła odmówić bratu że nieco go wycofały. Być może... Gdyby alpha sfory był inny, być może mogli by się spotkać i porozmawiać. Być może. Z drugiej strony... Prawie zupełnie go nie znała, jedyne co wiedziała to że w dniu jej narodzin złamał zakaz przekraczania granicy i napadł na jej dom aby rozszarpać nowonarodzone bliźniaki głowy rodu. Wiedziała też że właśnie z tego powodu jej ojciec pozostawil go w połowie ślepym. Ile sam alpha wiedział naprawdę o niej? Rok temu zapewne miał ją za bezradną dziewczynkę której z łatwością odbierze terytorium. Tyle że ten z pozoru łatwy kąsek stawał mu teraz kością w gardle. No ale to rozmowa na kiedy indziej... W końcu River nie zjawił się tu żeby słuchać o początkach konfliktu. Dała mu czas, nie ponaglała chociaż jego odpowiedź rzeczywiście była dla niej ważna. Przez lata w jakich szybko musiała opanować sztukę zarządzania innymi została oszukana nie raz i zawsze płaciła za to słoną cenę. Szczerość była dla niej wyjątkowo istotna. Wolała by żeby przyznał że jej o tym nie powie niż żeby skłamał. Sama nie do końca też wiedziała jakiej odpowiedzi się spodziewać, chociaż... Takiej zdecydowanie się nie spodziewała. Jasne... Nie rzuciła się na niego, nie przeklęła i nie wyrzuciła za drzwi. Nie była wilkołakiem żeby postępować tak... Narwanie. Co więcej... Był z nią szczery, naprawdę mu uwierzyła, nikt by tyle nie ryzykował żeby skłamać. Powiedziała mu przecież o napiętych relacjach z wilkołakami, a on otwarcie przyznał się do swojej rasy. To wymagało odwagi i szczerze... Podziwiała go za to. - W porządku. - odpowiedziała krótko gdy wyjawił jej kim jest. Nie chciała mu przeszkadzać w wypowiedzi, jedynie dać do zrozumienia że przyjęła jego szczerość. Co natomiast się tyczy... Drugiej odpowiedzi. Nieco ją zaniepokoiła... Niewiele osób wiedziało o tym co naprawdę kryła większość magazynów. Faktycznie w części były prowadzone różne testy i eksperymenty... Ale nigdy nie takie o których teraz wspominał. Szybko zorientowała się za to o kim mówił i lekko się uśmiechnęła. River miał zadatki na polityka. Potrafił tak zakończyć swoją wypowiedź że wcześniejsze niezadowolenie znikało. Oczywiście po za tym uśmiechem pozostawała niewzruszona, jedynie bawiąc się wisiorkiem na szyi i przesuwając go po łańcuszku powoli w te i z powrotem jak by to pomagało się jej skupić. - Słyszałam że Dylan miał z tego powodu nieprzyjemności w rodzinnym mieście. Więc w zasadzie... Nie specjalnie pomogłam. Nie jestem święta... Nigdy nie zabijałam osobiście ale nie znaczy to że nikt nie ginął przeze mnie. Jednak nigdy nie zleciłam i nie pozwoliłam na prowadzenie eksperymentów dla stworzenia armii. To prawda że jakiś rok temu miałam... Trudny okres. Ale nie zniżyła bym się do podobnego przedsięwzięcia. To miasto jest pod moją opieką... Nie ważne czy jest się człowiekiem czy wampirem, to o czym mówisz mogło by zaszkodzić tym pierwszym. - powiedziała dosyć zdecydowanie. Dzień w którym odbito wzgórze i odzyskała władze był paradoksalnie najgorszym dniem jej życia. Straciła... Tylu bliskich, straciła najważniejszą osobę w jej życiu. Tyle krwi... Przez konflikt którego nie potrafiła w porę zatrzymać. Był moment gdy chciała zwyczajnie zniknąć, bo dalej wcale nie miało być łatwiej a jeszcze nie wiedziała o tym co planował August! Mimo to... Nawet odbudowując swoją pozycję jedyne co poświęciła to swoją godność. Nigdy nie zasłaniała się innymi. Wstała żeby przejść się wzdłuż biurka... To zawsze pomagało jej zebrać myśli, uspokoić się. Bynajmniej nie denerwowała się na Rivera... - Dlaczego uważasz że wilk którego spotkałeś to efekt eksperymentu? Nie znasz możliwości swojego gatunku jeśli dobrze zrozumiałam. Może to ktoś z Fostern... August co jakiś czas lubi się przypominać żebym o nim nie zapomniała. - to miała być delikatna prośba o odpowiedź również na wcześniej zadane pytanie. "Opowiedz co się wydarzyło podczas ataku". River nazwał wcześniej napastnika ogarem piekielnym, oczywiście stwór zabił mu żonę, ale może powód był jeszcze inny? Może August miał jakiegoś asa w rękawie? |
| | | River
Liczba postów : 544 Punkty aktywności : 1441 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Biuro właściciela Pią 10 Mar 2023, 22:04 | |
| Nie był świadom tego, jaki był spięty po wyjawieniu, kim był, dopóki nie poczuł, jak się rozluźnia, po... spokojnej odpowiedzi Virgo. Był przecież przygotowany na śmierć z ręki wampirzycy i nawet był gotów się jej dobrowolnie poddać. Nie rozumiał, czemu odczuł aż taką ulgę, gdy zareagowała tak neutralnie. Oczywiście był jej wdzięczny za wyrozumiałość, choć przecież zagrożenie jeszcze nie minęło, nadal był zamknięty sam na sam w jej biurze. Mogłaby chcieć się go pozbyć, gdy cała rozmowa dobiegnie końca i będzie chciał wyjść, a mimo to... po jej odpowiedzi nie czuł się już tak poddenerwowany. Jakoś... dużo łatwiej było mu również uwierzyć i przyjąć do wiadomości jej słowa, nie to, co podczas rozmowy z Augustem, gdy przez dużą część się kłócili i niemal skakali sobie do gardeł, nim udało im się w końcu nawiązać nić względnego porozumienia. Ba! Nadal uważał, że stary wilk się mylił i źle postępował, ale to... Miał nadzieję, sobie jeszcze kiedyś porządnie wyjaśnią. - Jego matka wspomniała o tym, jak również, że przez to Dylan nie przyjeżdża już tak często w odwiedziny, jak dawniej. Obiecałem jej, że przy okazji załatwiania swoich spraw w mieście, odwiedzę bar, w którym pracuje i w jej imieniu upewnię się, czy wszystko z nim w porządku - przyznał otwarcie, by po tym w pełni się skupić wyłącznie na słowach Virgo odnośnie magazynów. Według niego nie musiała być świętą, by w rzeczywistości być naprawdę dobrą osobą. Nikt przecież nie był święty, nawet on skoro planował i przygotowywał się do świadomego odebrania życia komuś innemu i nie miał przy tym najmniejszych wyrzutów sumienia. Nie miał powodów, by nie wierzyć kobiecie, bo to, że była wampirem, nie był dla niego żadnym powodem. Każdy zasługiwał tak samo na szacunek i prawo do życia, na bycie wysłuchanym i kochanym, niezależnie jakiej był rasy. Nie znał żadnych wampirów albo nie wiedział, że któryś z jego znajomych mógłby nim być, a nie zamierzał opierać się wyłącznie na opinii skonfliktowanych z Virgo osób, czy mających jakąś urazę do wampirów. To, że jeden z przedstawicieli był sukinsynem, nie znaczyło przecież, że cała reszta jest taka sama, prawda? Virgo w jego opinii jedynie więcej zyskiwała, niż traciła, a już w szczególności, gdy przyznała, że choć część jej działalności magazynowych ma drugie dno, nigdy nie dałaby przyzwolenia na coś, co mogłoby zagrozić ludziom. Wydawało mu się, jakby zwykli mieszkańcy Venandi byli dla niej przynajmniej odrobinę ważniejsi, niż jej własna rasa. Naprawdę to doceniał. Spojrzał na nią uważnie, gdy wstała, jednak nie zareagował na to w żaden nerwowy sposób, przez myśl mu nie przemknął nawet cień niepokoju, że byłby dla niej teraz łatwym celem. Rozsiadł się wygodniej na fotelu, odchylając przy tym na moment głowę do tyłu, by oprzeć ją o oparcie i przymknął oko, jakby wizualizował sobie tamtego wilkołaka ze wszystkimi szczegółami. Odetchnął głęboko, nim znów na nią spojrzał. - W jego oczach nie było nic ludzkiego, nic z życia. Lśniły krwistą czerwienią i żądzą mordu. W tamtym przejściu stracił ponad połowę krwi, a mimo to zdołał jakby nigdy nic uciec i zniknąć w mroku. Z Karan, moją świętej pamięci żoną, niemalże żywcem obdzieraliśmy go ze skóry, łamaliśmy kości i wyrywaliśmy kawałki mięsa z piersi, a on nawet nie mrugnął. Miał kości na wierzchu, praktycznie dziurę w boku i najmniejszej oznaki, że mógł to poczuć, nie było po nim widać... - przerwał na moment, bo czuł, jak powoli narasta w nim frustracja, spowodowana gniewem i jednoczesną bezsilnością, na to wspomnienie. Wziął głęboki oddech, biorąc się w garść. - Pół roku temu, późnym wieczorem podczas pełni, wracaliśmy z małej hurtowni z artykułami dziecięcymi, po rozeznaniu się, co powinniśmy jeszcze kupić, nim nasze dziecko przyjdzie na świat. Chciałem skrócić nam nieco drogę, bo widziałem, że Karan byłą już zmęczona. Szliśmy bocznymi uliczkami, by jak najszybciej z przedmieścia dotrzeć do Centrum i stamtąd już prostą drogą do domu. On stał pod jedną z latarni na końcu uliczki, w którą weszliśmy. Nawet nie zwróciłem na niego początkowo uwagi, bo był do nas plecami, gapił się na latarnię. Gdy go minęliśmy, usłyszałem, jak za nami idzie i przyspieszyłem. Nie chciał się odczepić, zatrzymałem się i kazałem Karan się gdzieś ukryć. Odwróciłem się, żeby zapytać, o co mu chodzi, ale był już zaraz za mną i po prostu rzucił się na mnie bez słowa. Zresztą nie dziwię się, że nic nie mówił, skoro miał ucięty język. Słyszałem, jak Karan krzyczała i błagała, by zostawił nas w spokoju, widziałem, że miała telefon przy uchu i pewnie dzwoniła pod numer alarmowy. Nie wiedziałem, jak się przed nim bronić, jak zmusić go do ucieczki. Ja traciłem siły, a on cały czas był pełen energii. Odgryzł mi rękę, a ja zdarłem mu z pyska kawałek skóry, gdy Karan wyskoczyła z ukrycia, by mi pomóc. Rozszarpała mu bok, tak że niemal żebra było widać gołym okiem, a po nim jakby to spłynęło... Zmiażdżył jej w rękach głowę, nie spiesząc się przy tym... A ja nie miałem siły, by chociaż rękę podnieść z ziemi, a co dopiero móc wstać, by móc powstrzymać tego gnoja... Jedynie mogłem patrzeć, jak uchodzi z niej życie i jak wyrzuca jej bezwładne ciało na bok, niczym zepsutą zabawkę. Uciekł, gdy usłyszał zbliżające się odgłosy syren. Na końcu tej uliczki było widać odblask neonowych szyldów domu publicznego - opowiedział jej wszystko, co pamiętał do momentu, aż stracił przytomność, spuścił przy tym w pewnym momencie głowę, bo... najwidoczniej nadal nie potrafił o tym mówić, bez gorzkiej rozpaczy w sercu. Westchnął ciężko i przetarł drżącą dłonią twarz, ścierając tym samym tych kilka łez, których nie potrafił powstrzymać, gdy myślami znów znalazł się w tamtej przeklętej uliczce. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Pią 10 Mar 2023, 23:04 | |
| Oczywiście nie mogła mieć pewności że River ma do końca tylko czyste intencje, o ile w ogóle można tak było mówić skoro planował kogoś zabić. Ale zdecydowanie zyskał odrobinę jej zaufania swoją szczerością. Vi była... Polityczką, władała swoimi poddanymi jak przystało na pradawny ród. Wiele razy słyszała o tym że potrafi sobie owinąć odpowiednie osoby wokół palca. Czy tak było? Tak... Częściowo tak, duża część sojuszu z łowcami opierała się na jej kłamstwach. Duża część jej pozycji w świecie wampirów była oparta na kłamstwie, zapewne znaczna część tego co wiedział August na jej temat... To również były plotki które chociaż w nią uderzały, to pozwalały jej ochronić to co zostało po ostatniej wojnie. Zy była manipulantką z tego powodu? Nawet jeśli to nie żałowała tego skoro wykorzystywała to nie tylko dla siebie. Wielu jednak pewnie by powiedziało że River mógł dać się omamić, jednak będąc szczerą sama przed sobą... Nie specjalnie jej na tym zależało? Oczywiście nikt nie mógł wiedzieć w jakim stopniu odzyskała siły... Tylko nieliczni wiedzieli że już od jakiegoś czasu wzgórze stoi stabilnie, ba! Jest znów na tyle silne że z powodzeniem mogło by zakończyć te śmieszne wojenne zapędy Augusta. Więc jaką korzyść miała by z wielkiego czarowania tego wilkołaka... Skoro prawdopodobnie nie miał nic wspólnego z stadem z Fostern. - Przykro mi... Faktycznie kiedyś częściej opowiadał o domu, choć może ja też częściej słuchałam. Ostatnio nie mam do tego głowy. Ale z tego co wiem ma się dobrze... Mogę Ci dać adres baru w którym pracuje. - zasugerowała chcąc już przejść do docelowego tematu. Nie naciskała i nie pospieszała, jasne było że to nie łatwe wspomnienia. Szczerze mówiąc... Gdyby ktoś dziś zapytał ją o dokładne wydarzenia z walki w podziemiach rezydencji rok temu... Pamiętała ledwie urywki, strach i krew... Była wściekła, walczyła zacięcie... Był moment że myślała że zabiła tego zdrajcę i że wszystko dobrze się skończy a później widziała już ciało Roderyka i była jedynie ta rozpacz. Niewiele by to pewnie pomogło temu kto szukał by sprawcy. River był o wiele dokładniejszy. Przechodziła po pokoju analizując to co mówił. Wilcze kły cieły niczym srebro, to faktycznie było podejrzane... Rany nie tylko były niebezpieczne same w sobie... Musiały boleć, cholernie boleć. No i te czerwone oczy... Wilkołaki zawsze miały złote. Zatrzymała się zniskając w ręku naszyjnik gdy zaczął historie od początku. Wspomniał że jego żona zginęła... Ale nie że była w ciąży. Jednak jeśli jej własną żałoba czegoś ją nauczyła to tego że w tych momentach wszelkie "kondolencje" były gówno warte. Słuchała nadal nie przerywając i im dłużej słuchała tym bardziej współczuła jednookiemu. Z całych sił starała się nie dać pochłonąć tym uczuciom i skupić na historii i coś do niej dotarło. Policja... Została zawiadomiona policja. Ona i bractwo mieli wgląd w interwencję policyjne. Na wypadek gdyby jakiś wampir łamał zasady sojuszu. Był jeden raz gdy zrobiła wszystko żeby zatuszować jedną sprawę... Wiele to ją wtedy kosztowało... Dosłownie. Jednak... Jeśli o incydencie w którym River stracił rodzinę nie dowiedziała się ona....maczało w tym palce albo bractwo... W co szczerze wątpiła, Jacob zdecydowanie by na to nie pozwolił a Valkyon był za miękki... Więc zrobił to odpowiednio postawiony wampir. Hiazynt i Filip byli lojalni... Może irytujący ale zawsze stali po jej stronie... Co zaś się tyczy... - Jeśli miał z tym coś wspólnego... Zabije tego dupka. - powiedziała wyjątkowo chłodno. - Jesteś pewien że to były syreny policji? Na pewno to coś miało czerwone oczy? - zadając pytanie już szła w stronę leżącego na kanapie płaszcza. Wyciągneła telefon z kieszeni czując jak wzbiera w niej wściekłość. Cienie wokół niej się lekko zakołysały. Ten który rzucała ona sama zdawał się ściemnieć i nawet River mógł usłyszeć niezrozumiałe szepty wydobywające się z jego wnętrza. - Viktor? Powiedz mi czy Robert jest jeszcze u siebie? - gdy tylko odezwała się do słuchawki cienie zamilkły zupełnie jak by nie chciały przeszkadzać swojej pani. - Dobrze, niech nikt nie opuszcza magazynu. Zaraz przyjadę i wszystko wyjaśnię. Nie, przekaż że to rozkaz. Jeśli chociaż jedna osoba opuści magazyn może już nie wracać. - ostatnie zdanie dosłownie wysyczała i się rozłączyła. - Dobrze River... Bardzo proszę, zapraszam na wycieczkę. Mam głęboką nadzieję że się mylę ale jeśli nie... To oboje dziś kogoś rozszarpiemy. - mówiła chłodno ale ponownie... Nie na wilkołaka się wściekała. Przełożyła płaszcz przez rękę, wzięła torebkę i podeszła do drzwi. - Nie martw się o przyjaciółkę, moje wampiry będą miały na nią oko, jeśli będzie trzeba odstawią ją do domu. - dodała biorąc głęboki oddech i cień znów znieruchomiał. Z tyłu klubu stał jej ciemno niebieski mercedes, o ile oczywiście River bez większych problemów poszedł za nią otworzyła mu od strony pasażera i zajęła miejsce kierowcy. Boże... Ile to już czasu nie jechała z kimś... |
| | | River
Liczba postów : 544 Punkty aktywności : 1441 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 11 Mar 2023, 12:12 | |
| Odpowiedział jedynie skinieniem głowy, na propozycję podania adresu baru, w którym pracował syn pani Rity. Nie musiałby szukać po omacku, sprawdzając swoje domysły, bo staruszka nie pamiętała dokładnie, jak nazywał się ten bar. Nie kontynuował jednak tego tematu, bo nie po to tu przyszedł, nie to było najważniejsze. Przeszedł w końcu do opowiedzenia Virgo o wydarzeniach z tamtego, felernego wieczoru. To, co się wtedy stało, gdy stracił wszystko, co tak bardzo kochał, odcisnęło na nim swoje piętno i nawet w snach nie dawało mu spokoju. Wiedział, że nigdy nie będzie w stanie zapomnieć o tym ataku, nawet gdyby miał się spić do nieprzytomności. Jego jedyną obroną przed tymi wspomnieniami, było starać się o tym nie myśleć. W przeciwnym wypadku... znów znajdował się w tamtej uliczce, czując ból oddzielanej od jego ciała kończyny i jeszcze gorszy na widok umierającej ukochanej, której nie był w stanie ochronić przed tym potworem, która... umarła przez niego... Przez to, że był za słaby, by samemu sobie poradzić z przeciwnikiem... Nigdy sobie tego nie wybaczy. Zakończył swoją historię, pogrążony w ciemnej otchłani rozpaczy, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że uronił łzy, dopóki nie poczuł, jak coś spływa mu po policzku. Myślami nadal był w tamtej uliczce, więc w pierwszej chwili, pomyślał, że to krew, jednak gdy przetarł twarz i nie zobaczył na swojej dłoni nic, poza wilgotnym śladem, otrząsnął się z tego stanu i przypomniał sobie, gdzie tak naprawdę się znajdował. Odetchnął głęboko i ostrożnie podniósł wzrok, jakby obawiał się tego, co miałby zobaczyć. Na szczęście był nadal w biurze wampirzycy, siedział w fotelu przed jej biurkiem, a ona... krążyła nerwowo po drugiej stronie, niczym wygłodniały, sfrustrowany tygrys po swojej zdecydowanie za ciasnej klatce. Domyślał się, że jej gniew raczej nie był kierowany do niego, jednakże... i tak poczuł ściskający go za gardło niepokój. Coś było na rzeczy i był pewien, że nie wróżyło to niczego dobrego. - Odgłos syren, był ostatnim, co pamiętam, nim straciłem przytomność. Nie jestem w stanie powiedzieć czy była to policja, karetka czy może wszystko na raz. Natomiast za te czerwone ślepia, dałbym sobie głowę uciąć - odpowiedział z pełną powagą i stanowczością, by Virgo wiedziała, jak bardzo był pewien tego, jak opisał tego wilkołaka. Chyba coś jej przyszło do głowy odnośnie opowiedzianej przez niego sytuacji, inaczej nie zareagowałaby tak gorączkowo. Nie byłaby taka... wściekła? Chciał wstać i zapytać, o co chodzi, ale widok tych cieni... głosy się z nich wydobywające, niemalże sparaliżowały go na moment. Nigdy w życiu, nawet gdy przebywał w pobliżu znienawidzonych przez siebie zbiorników wodnych, nie czuł tak silnego i obezwładniającego strachu. Nie rozumiał, co się dzieje i z jednej strony, był naprawdę ciekaw, co to był za cień, co spowodowało u niego taką reakcję, a z drugiej czuł, jak niemalże wszystkie komórki w jego ciele i każda z osobna krzyczą, by uciekać. Przez całą jej rozmowę przez telefon, siedział nieruchomo jak posąg w tym fotelu, dopóki nie zwróciła się w jego stronę. Ostrożnie skupił na niej swoje spojrzenie, a gdy padło, że prawdopodobnie dostanie swoją szansę na dorwanie tamtego wilka, jego oko błysnęło intensywnie złotym kolorem, włosy lekko się zjeżyły, a on w jednej chwili niemal stał już przy niej, gotowy do wyjścia, gdziekolwiek miałaby go zaprowadzić. Prawie jak porządnie wyszkolony pies służbowy, który praktycznie na samo spojrzenie swojego ludzkiego partnera, natychmiastowo stawał przy jego nodze, meldując gotowość do pracy. - Podejrzewam, że w tym momencie bawi się tak dobrze, że całkowicie nie pamięta o tym, jak mnie tu ściągnęła. Nie mniej, dziękuję - odpowiedział ze szczerą wdzięcznością i szedł zaraz obok wampirzycy, czując, jak krew w jego żyłach wrze. Domyślał się, że mógł to być fałszywy trop, że nie będzie mu dane tego dnia poczuć plugawej krwi tamtego wilka na swoich kłach, jednak był pewien, że cokolwiek wydarzy się tej nocy... przybliży go to do odnalezienia tego piekielnego ogara. Był spięty i poddenerwowany, a mimo to potrafił zachować trzeźwy umysł i racjonalnie myśleć, cały czas dbał o to, by chociaż o krok nie znaleźć się za plecami wampirzycy, aby nie musiała się obawiać o to, że mógłby ją wtedy podstępnie zaatakować. Jeśli nie mógł iść przy jej boku, wyprzedzał ją odrobinę. Nawet w drzwiach, przepuszczał ją tak, by zaraz po jej wyjściu znaleźć się od razu obok. Dotarł do jej zaparkowanego samochodu i jak tylko otworzyła drzwi, zajął wskazane miejsce, zamykając je za sobą i zapinając pas. - Vi? - zwrócił się do niej tylko krótko i spokojnie, mimo panującej w jego wnętrzu burzy. Nie zadał żadnego konkretnego pytania, bo wątpił, by miała zamiar mu to teraz wyjaśnić. Nie mniej zawsze można było spróbować i zagaić. Najwyżej całą drogę spędzą w ciszy. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 11 Mar 2023, 21:01 | |
| Jak można było pocieszyć kogoś kto w podobny sposób stracił bliskich? To wydawało się trudne nawet dla prawioną do tego osobę. A ona zdecydowanie ni była kimś takim. Wiedziała jednak że gdy była w tej samej sytuacji ukojenia nie dały jej żadne słowa otuchy. Do końca życia musiała iść z świadomością że zawiodła, z czasem osoby jakie miała przy sobie sprawiły że ból po stracie był mniejszy... Zwłaszcza gdy pojawił się Jacob... Powoli... Bardzo powoli pomógł jej zapomnieć. Choć może to nie właściwe słowo bo nigdy nie zapomni, ale pogodziła się z tym co się stało. River był dopiero na początku tej drogi, sam musiał znaleźć sposób w jaki upora się z poczuciem straty. Dlatego zupełnie nie reagowała na to jak przeżywał po raz kolejny wydarzenia tego feralnego wieczoru. Nawet... Nie wiedziała jak mogła by zareagować. Skupiła się za to na samej opowieści próbując wynieść z niej jak najwięcej. I faktycznie, znalazła punkty zaczepienia które być może faktycznie doprowadzą ich do rozwiązania tej sprawy. A jeśli miała rację... To być może tym spotkaniem pomogą sobie nawzajem. Potwierdzenie słyszanych dźwięków i koloru oczu upewniło ją że nawet jeśli się myliła, to musiała się upewnić. Nigdy więcej szpiegów pod własnym dachem. Dlatego zareagowała tak... Emocjonalnie. Nawet się nie zapieła pasem gdy odpaliła silnik. Co mogło się jej stać? W zasadzie chyba nawet Venandi nie miało jednego policjanta który odważył by się jej dać mandat. Gdy River się odezwał... Spojrzała na niego przelotnie. - Robert Northug. - powiedziała jak by to miało wszystko wyjaśnić i wyjechała z parkingu. - Nie mogę być wszędzie... Dlatego część moich obowiązków przekazuje odpowiednim osobą. Takim jak Dylan który odpowiada za koordynację pracy w barze. - w zasadzie... Wolała mówić niż jechać w ciszy. Nie była by w stanie wyjaśnić wszystkiego, ale niech przynajmniej wie do kogo jadą. - Zapewne nie orientujesz się w hierarchii wampirzego świata ani histori miasta od strony istot nadprzyrodzonych. Musi ci więc wystarczyć że przejęłam "koronę" po ojcu który... Był staroświeckim, apodyktycznym sadystą. Dłuższa historia. - stwierdziła darując mu szczegółów związanych z Lawrencem Tenebrisem. - Problem polega na tym, że większość interesów przejętych po nim była już... Hmm "obsadzona". Części która otwarcie się mi przeciwstawała udało mi się pozbyć. Robert to jeden z nielicznych który został chociaż... Powiedzmy że nie robi tego wprost i przy mnie, ale wiem że nie podoba mu się to jak kieruję miastem. Był jednym z bliższych wampirów mojego ojca i tęskni za czasami gdy miasto było, dosłownie nasze. - zatrzymała się na czerwonym świetle i zerknęła na Rivera. - W tym mieście, jest tylko kilka osób które może mieszać w dokumentacji policji i zatuszować... Niewygodne wydarzenia. Ja, ale ja tego nie zrobiłam w twoim przypadku. Przywódca bractwa łowców który prędzej sam zaczął by łowy na... To coś, burmistrz który może by nie polował ale na pewno chętnie go złapał by sprawdzić jego możliwości, i moi najważniejsi zarządcy. Hiazynt który prędzej wypił by ciekłe srebro niż mnie zdradził, Filip któremu zbyt pasuje obecna funkcja by ryzykować i... Robert. - wyjaśniła i gdy tylko światło się zmieniło ruszyła dalej patrząc na drogę. - Robert zarządza magazynem odpowiadającym za... Cóż... Eksperymenty to bardzo ogólnikowe pojęcie. Jakiś czas temu poprosiłam jego zespół o sprawdzenie próbki krwi. Twierdził że nie znaleźli nic interesującego ale... Wilkołaki zawsze mają żółte tęczówki. Wampiry takie jak ten którego próbkę mu powierzyłam... Mają je czerwone. Może to zbieg okoliczności... Nie mam pojęcia czy to faktycznie się ze sobą łączy ale... - przerwała nie wiedząc w sumie co powiedzieć. Ale lepiej dmuchać na zimne? Za dużo tych zbiegów okoliczności... A może pozwalała sobie kolejny raz na to że dała się ponieść emocją. Robert był oddanym sługą rodu... Chociaż już podczas ostatniego spotkania wytykał jej jak bardzo niszczy ten ukochany ród.
|
| | | River
Liczba postów : 544 Punkty aktywności : 1441 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 11 Mar 2023, 21:53 | |
| Spojrzał na nią, nie do końca rozumiejąc, gdy podała tylko nazwisko, jednak nim zdążył zadać pytanie, uprzedziła go z wyjaśnieniami. Mruknął tylko przytakująco i kiwnął głową, na znak, że ją rozumie z tym przekazaniem części obowiązków na inne osoby, to wydawało mu się logicznym i bardzo rozsądnym rozwiązaniem, bo jak sama stwierdziła, nie mogła być wszędzie. Mogła porozstawiać najbardziej zaufanych ludzi niczym pionki po szachownicy i z dużo większą łatwością trzymać pod kontrolą i wiedzieć co się działo na całym jej terenie. Gorzej, jeśli do jej szeregów przedarł się choć jeden pionek należący do przeciwnej strony i miał możliwość zmienić się w hetmana. Bez większego problemu mógłby zniszczyć zbudowaną przez nią pozycję i dobrać się do samego króla. Wprowadzić chaos od środka. Szczerze... miał nadzieję, że był to jedynie fałszywy trop i ta osoba okaże się niewinna, w przeciwnym wypadku... prawdopodobnie nie tylko pozycja Virgo jako królowej wampirów i jej życie będą zagrożone. Bez wątpienia ucierpiałoby na tym również całe Venandi i jego okolice. Wtedy mogliby mieć tylko nadzieję na to, że ten pionek nie zdążył jeszcze się zmienić w hetmana. Nie wyjawił jednak swoich obaw i słuchał dalej uważnie, ponownie kiwnął głową, aby się zgodzić z jej słowami, że nie wiedział nic na temat wampirzej hierarchii i tej mniej ludzkiej historii miasta. Gdy opisała w skrócie swojego ojca, nie wiedzieć czemu wyobraził sobie od razu Augusta, zapewne obaj mogliby sobie podać rękę, choć żadnego z nich za dobrze nie znał. - Myślisz, że tamten wilkołak, mógł być po części wampirem? Ale... wy chyba też umieracie od odniesionych ran, prawda? - odezwał się w końcu, choć odrobinę nieobecnym głosem. Był zamyślony, przetwarzając to, co mu właśnie powiedziała. Do tego ostatniego momentu wszystko wydawało mu się zrozumiałe i klarowne, jednak... wilkołak zmieniony w wampira? A może to wampir w wilkołaka? Jeszcze łowcy brakowało i byłby cały komplet, trzy w jednym, idealna maszyna do zabijania wszystkiego co się rusza. Chociaż... - Vi? Łowcy są podatni na srebro? Oprócz odniesionych ran wilcze kły mają na nich jakiś negatywny skutek? - zapytał, tak dla pewności, że za bardzo poddał się zdenerwowaniu i poniosła go wyobraźnia, że... niemożliwe byłoby istnienie takiej hybrydy. |
| | | Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1357 Punkty aktywności : 4417 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Re: Biuro właściciela Sob 11 Mar 2023, 22:49 | |
| Zdecydowanie... Wolała by się mylić i dalej uważać Roberta za zwykłego dupka. Mimo wszystko służył rodowi od tak dawna... Co sobie myślał? A może zrobił to z dobrych powódek? Może... Chciał pomóc w odbudowie potęgi rodu? To w sumie nie było wykluczone ale... Jeśli tak to czemu to ukrywał? I dlaczego napuścił go na nikomu niewinnych ludzi? Chyba że to River kłamał... Nie... Nie powinna aż tak wybiegać myślami w przód. Bez większej ilości informacji nie powinna sobie dopowiadać najgorszych scenariuszy. Obserwowała go gdy opowiadał swoją historię, nie zachowywał się jak by kłamał. - Tak... Nie... Nie wiem. Krew wampira którą mu dałam miała specyficzne właściwości. Nie wiem jak mógł ją wykorzystać. Zwykły wampir ma wiele słabości i łatwo go zabić. Wyzwaniem są tacy którzy urodzili się jak ja, nie rani mnie słońce i nie zabije mnie byle zacięcie srebrem. Podczas wojny z Tepesami przegrałam... Trafiłam na pewien czas do niewoli i tkwiłam przybita pałami do ściany przez kilka tygodni. Byłam wycienczona ale nie zabiło mnie to. - przyznała, a przez jej ciało na samo wspomnienie tamtego czasu przeszedł dreszcz. Wyjechali z miasta i kierowała się na dzielnice przemysłową. Większość magazynów była w jednym miejscu, ogrodzone jednym, długim ogrodzeniem. Zatrzymała się dopiero przed szlabanem przy wjeździe i spojrzała na Rivera. - Nie... Są ludźmi, wzmocnieni ale to wciąż ludzie. Ich rany goją się szybciej ale wciąż mogą otrzymać śmiertelne obrażenia, nie istotne jakim materiałem. Dlaczego? - zapytała lekko marszcząc brwi. Łowcy byli... Trudnym tematem. O tyle że sama wciąż się dowiadywała czegoś o nich. Ale byli śmiertelni... Gdyby nie to, była by dużo spokojniejsza widząc poczynania Jacoba. Sięgnęła do swojej torebki na tylnym siedzeniu i przyłożyła ją do czytnika połączonego z szlabanem. Ten od razu się uniósł i Vi wjechała na teren magazynów. Było tam pusto... Nic dziwnego, godzina była pozna. Parking był niezbyt oświetlony, bo świeciły jedynie pojedyncze latarnie. Zaparkowała mniej więcej w połowie długości ogrodzenia. Z oddali już zbliżała się dwójka mężczyzn, jeden nieco niższy, chudy blondyn z pobliznioną twarzą i odstającymi uszami. Drugi natomiast był łysym, postawnym mężczyzną z niemal kwadratową szczęka. Czekali na nich trzymając się cienia, pod ścianą magazynu i gdy tylko się do nich zbliżyli oboje się skłonili. - W 666 pozostała część pracowników oraz sam profesor Northug. Nie jest zachwycony... Ale czeka na panienkę. - raportował blondyn i zachęcającym ruchem ręki wskazał im kierunek. Podczas gdy wyższy mężczyzna zajął miejsce na końcu ich pielgrzymki, tak blondyn zrównał się z samą Virgo. Z zewnątrz magazyny wyglądały... Jak jakaś stara hurtownia. Z pozoru nawet drzwi nijak nie nasuwały tego co zobaczą w środku. Virgo wpisała kod do zamka i weszli... W środku było sporo sztucznego, białego światła. Korytarz ciągnął się wśród szklanych ścian którymi po oddzielane były równe pracownie. Laboratoria, inne wyglądały jak warsztat robotroniki, jeszcze inne jak sale lekarskie. Ściana zmieniła się na wykonaną z zwykłego materiału dopiero głębiej, gdzie za stalowymi drzwiami mieścił się pokój z kanapą w kształcie pół koła, postawionego wokół okrągłego stolika. Bok "gabinetu" był jedną wielką szybą z widokiem na pole treningowe w dole. Przypominało jakiś tor przeszkód rodem z filmu o armii. Na kanapie siedział spokojnie siwy mężczyzna z okrągłymi okularami i kilkoma szramami na twarzy. Czekał spokojnie popijając sobie z szklanki odrobinę Wisky. - Wasza Wysokość we własnej osobie... - mruknął sarkastycznie gdy tylko ich zobaczył. (c.d) |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Biuro właściciela | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|