|
| Posiadłość Augusta Fortis | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Virgo Dziedziczka
Liczba postów : 1406 Punkty aktywności : 4753 Data dołączenia : 11/03/2019
| Temat: Posiadłość Augusta Fortis Wto 15 Paź 2019, 19:34 | |
| |
| | | Madison
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1635 Data dołączenia : 02/08/2020 Skąd : Fostern
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Wto 17 Lis 2020, 10:22 | |
| Także i ona dostała wiadomość o szykującym się spotkaniu w posiadłości Augusta Fortisa. A konkretnie o organizowanym pilnowaniu szczeniąt z okazji ich pierwszej pełni. Miało się ono odbyć o zachodzie, tak stało w wiadomości. Maddy przeczytała treść wezwania kilka razy, żeby nie zapomnieć, gdzie dokładnie miała się udać, następnie wyłączyła komórkę i schowała ją do kieszeni. Fotoreporterka na czas spotkania przełożyła wszystkie ważne sprawy prywatne i zawodowe na późniejsze terminy. Co się odwlecze, to nie uciecze. Sama podróż minęła jej sprawnie, bez zbędnych opóźnień. Na teren posiadłości dotarła swoim prywatnym wozem, starą Toyotą. Zatrzymała auto w miejscu do tego przeznaczonym i po opuszczeniu samochodu dokładnie go zamknęła. Nie był on co prawda wart zbyt wiele pieniędzy ale miał dla niej wartość sentymentalną. Jeśli zaś na miejscu była jakaś służba, to pozwoliła jej się zająć pojazdem. Jeszcze tylko wyjęła z bagażnika swój plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami i już udała się w kierunku, gdzie miało odbyć się spotkanie. Ubrana była wygodnie ale schludnie. Świeżo wyprane jeansy i sweter w różnokolorowe romby, do tego buty odpowiednie na śnieg. W plecaku miała zestaw pierwszej pomocy oraz broń. Bo z dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Broń w plecaku nie zawierała srebra, bo z jednej strony jakoś nie wypadało wnosić go na teren posiadłości alfy, a z drugiej zwyczajnie nie było ją stać z jej pensją na strzelanie biżuterią. Jak znała życie pewnie ją przy wejściu przeszukają i pistolet zabiorą, ale i tak wolała się bez niego z domu nie ruszać. W końcu urodziła się w USA. A tam każdy miał do tego prawo. Maddy skierowała się do drzwi wejściowych do posiadłości i zapukała. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Czw 19 Lis 2020, 00:03 | |
| Wilczycy drzwi otworzyła dziewczyna może w tym samym wieku, zlustrowała nowo przybył od stóp po głowę, zatrzymując się na chwilę na plecaku. Wyraźnie powęszyła, jej nozdrza poruszyły się delikatnie, po czym otworzyła drzwi i dała znak kobiecie żeby weszła. Gdy ta to zrobiła, zamknęła drzwi i zaczęła prowadzić Maddy do gabinetu Augusta. - Dobrze że wzięłaś broń... tylko mam nadzieję że nie używasz srebrnych naboi, dzieciaki bywają agresywne ale przecież nie chcemy im zrobić krzywdy. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Drzwi do gabinetu były zamknięte, ktoś po drugiej stronie otworzył dopiero kiedy dziewczyna zapukała. W środku była już grupka ludzi, stary alpha niewątpliwie się wyróżniał. Białe jak mleko oko wokół którego rozchodziła się blizna, białe włosy i broda, po za tym jak na siwiuteńkiego staruszka, był naprawdę dobrze zbudowany. - W sprawie pełni? - zapytał jedynie wstając z swojego pokaźnego fotela zza biurka. - Dobrze, im nas więcej tym lepiej... sprawa wygląda tak, że ta wampirza suka jakimś cudem dogadała się z łowcami. Krążą po lesie jak muchy wokół padliny. Kilku naszych już miło z nimi zatargi... kilku naszych w nich poległo, nie chodzą sami i są przygotowani. Nie wiem co takiego im daje ta pieprzona pijawka ale o ile ona była łatwym celem to teraz mamy problem. Normalnie gdyby nawet jakieś dzieciaki uciekły to trudno... najwyżej zabiły by jedną czy dwójkę ludzi. Teraz zagrożeni są nie tylko oni ale i my wszyscy... jeśli złapią jakiegoś szczeniaka i wyciągną z niego wszystko to już po nas. Jest ich sporo, w tym miesiącu mamy piętnaście nowych, jeśli wszyscy podejmiecie się zadania dostaniecie pod opiekę dwóch. Jeśli będzie dobrze to po prostu przy nich posiedzicie... jeśli jednak nie... trzeba ich będzie złapać, być może pozbawić świadomości. Wszystkie chwyty dozwolone, po za tym, załóżmy na chwilę najgorszy scenariusz. Dzieciarnia zerwała się ze smyczy i poszła się wybiegać ale trafiła na łowców. Wierzę w wasze instynkty, jeśli dacie radę, zabijcie łowców, wampiry czy na co traficie. Jeśli jednak zdacie sobie sprawę że nie macie szans. - postawił na biurku małe pudełeczko i otworzył. W środku w dwóch równych rzędach były srebrne naboje. - Czasem lepiej poświęcić szczeniaka niż całą watahę. dostaniecie naboje i jeśli nie macie to broń. Czy wszystko jasne? I co ważniejsze... czy wszyscy piszecie się na to? |
| | | Madison
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1635 Data dołączenia : 02/08/2020 Skąd : Fostern
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Czw 19 Lis 2020, 15:36 | |
| A zapowiadał się taki miły wieczór. Maddy poczuła się jakby oberwała obuchem przez łeb. Za dużo ważnych informacji w zbyt krótkim czasie. Potrzebowała chwili, by je wszystkie na spokojnie przemyśleć ale tej chwili nie miała. Przez dłuższy moment patrzyła to na alfę, to na pudełko ze srebrnymi kulami. Za kogo on ją miał? Za płatnego mordercę? Mówił o zabiciu dzieciaków z jego stada tak, jakby zamawiał coś z karty w knajpie. Może dla niego było to na porządku dziennym ale ona była tylko zwykłą fotoreporterką. Do tego w kiepskim brukowcu i kiepsko opłacaną. Nigdy w życiu nie zabiła człowieka. Jak miała strzelić do dziecka? No jak? Druga sprawa, tutejsi łowcy zawiązali sojusz z wampirami. Maddy potarła kciukiem i palcem wskazującym nasadę nosa. W głowie jej się to nie mieściło. W Chicago było zupełnie inaczej. Tam łowcy mieli honor i stali na straży społeczeństwa. Pilnowali, by ludziom nie działa się krzywda a nie podawali ich na srebrnej tacy wampirom. Tutejszy przywódca łowców musiał być bystry jak woda w kiblu, że im zaufał, albo zupełnie obłąkany. Innego wytłumaczenia nie znajdywała. Z tego wszystkiego zrobiło jej się niedobrze. Przydałaby się szklanka wody. Przez myśl przeleciało jej wspomnienie, jak sama miała naście lat i przeżywała swoją pierwszą pełnię. Rodzice założyli jej wtedy kajdanki i zamknęli w piwnicy. Z czasem nauczyła się nawet kontrolować wybuchy agresji ale lekko nie było. A teraz te wiejskie dzieciaki… Jasne, najlepiej byłoby teraz odwrócić się na pięcie i wyjść ale to by oznaczało, że ktoś inny dostanie pod opiekę więcej szczeniąt niż będzie w stanie upilnować. Jakby nie patrzeć była tu potrzebna. Znów zerknęła niechętnie na srebrne kule. W tym co mówił alfa było dużo racji ale mimo wszystko ciężko było jej to przetrawić. Nabrała powietrza do płuc i odezwała się. Była nowa w stadzie więc miała trochę tremy. - Tam skąd pochodzę zamykamy młode związane w piwnicy, by przetrwały trudny okres pełni. Czy nie dałoby się tego zastosować i tutaj? Posiadłość alfy była spora i pewnie posiadała sporą piwnicę, w której można by upchnąć szczeniaki do wschodu słońca. Może nie byłyby to najwygodniejsze warunki ale przynajmniej mieliby je wszystkie na oku i zebrane w jednym miejscu. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Sro 25 Lis 2020, 18:55 | |
| Wyraźnie nie tylko Maddy nie przypadł do gustu pomysł. Druga z obecnych tutaj kobiet, niewysoka blondynka wyraźnie się skrzywiła gdy alpha przedstawiał swój plan. Przyglądała się też reporterce, podobnie jak wszyscy zebrani gdy ta zabrała głos. W przeciwieństwie do reszty ona jednak uśmiechnęła się lekko jak by chciała ją wesprzeć. - Owszem, normalnie też tak właśnie robimy... Ale ta pełnia obrodziła nam w szczeniaki na które przyszedł czas. Nie możemy pozwolić żeby przebywało ich zbyt wielu w jednym pomieszczeniu bo nakręceni jeszcze rzucą się na siebie nawzajem. Nie możemy też w pełni ich skrępować bo ich ciała będą ulegać zmianą które w skrępowaniu na pewno zrobią im krzywdę. - stwierdził poważnie przywódca przyglądając się kobiecie, po czym spuszczając wzrok na naboje. - To ostateczność. Mamy zaplanowane kilka miejsc w których uziemimy dzieciaki. Piwnica pod tą posiadłością pomieści cztery wilki w bezpiecznych odległościach. Zaoferowały się też stajnie i z nich skorzystamy w większości. Jest tam sporo miejsca gdy zabezpieczymy zwierzęta, ale łatwo jest też uciec. Dlatego tak bardzo potrzebujemy większej ilości opiekunów. Mimo wszystko liczę że nie dojdzie do komplikacji. Musimy być jednak gotowi na wszystko. - dokończył i usiadł w swoim fotelu. - Na dole są skórzane pasy, łańcuchy i wszystko co może być potrzebne. Przydzielę wam po dwa szczeniaki, od razu z miejscem dla nich. Jeśli ktoś się rozmyślił to będę wdzięczny za powiedzenie tego teraz. - mruknął i sięgnął po kilka kartek. Oblizał pospiesznie kciuka żeby ułatwić sobie rozdzielanie, sklejonych arkuszy papieru i podał każdemu po dwa. Przed Maddy położył kartkę z chłopcem i dziewczyną, chłopak był o rok starszy w tym duecie. Oboje zostali przydzieleni na stajnie. |
| | | Madison
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1635 Data dołączenia : 02/08/2020 Skąd : Fostern
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Czw 26 Lis 2020, 15:49 | |
| W tym momencie zdała sobie sprawę z ogromnej różnicy mentalnej między jej poprzednią watahą a obecną. Poprzednio całe rodziny były przyszykowane na pierwszą pełnię swoich dzieci i odpowiednio wcześnie przygotowywali swoje piwnice pod kątem przetrzymania tam niebezpiecznego osobnika rasy wilkołak. Tutaj wszyscy rodzice przez kilkanaście lat nie robili nic w tym kierunku i jakby nagle wespół zespół obudzili się z ręką w nocniku. I zwalili opiekę nad zagrażającymi otoczeniu dzieciakami na alfę i Bogu ducha winnych ochotników. Niedobrze. Maddy przełknęła ślinę, która nagromadziła się w jej ustach, podczas słuchania siwowłosego przywódcy stada. Także musiała brać pod uwagę, że w takiej sytuacji może jej przyjść strzelać do przemienionych nastolatków. Paskudna sprawa. Gdy alfa skończył mówić kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Kiedy Maddy otrzymała kartki z danymi dzieciaków, którymi miała się opiekować, najpierw przejrzała je dokładnie. Wszelkie informacje na temat dwojga wilków mogły jej się przydać. Kilkakrotnie powtórzyła w myśli ich imiona. Schowała kartki do kieszeni, wyciszając przy okazji telefon. Następnie zapakowała do swojego plecaka tyle nabojów ze srebrem, ile jej przydzielono, przyszykowanych dla nich przez przywódcę stada. W międzyczasie zerknęła na wilczycę, która zareagowała z podobną do niej niechęcią na pomysł zabijania szczeniąt. Kto wie, kiedy może jej się przydać jakaś przyjazna dusza w nowym stadzie. Poza Bastianem nie znała tu jeszcze zbyt wielu wilków. Jeśli alfa nie miał już nic do dodania, kobieta udała się we wskazanym przez niego kierunku po cztery pary kajdan. Obawiała się, że to może jedynie spowolnić przemienione szczeniaki na chwilę ale nawet moment mógł okazać się decydujący na podjęcie bardziej radykalnych działań. Także obwieszona kajdanami podreptała w stronę opisanej na kartce stajni, gdzie miało na nią czekać dwoje nastolatków. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Pon 07 Gru 2020, 20:41 | |
| Dzieciaki nazywały się Camilia i Samuel, zwykłe dzieciaki z okolicznej szkoły. Jak to wilkołaki, bez ubytków na zdrowiu czy innych problemów. Z dodatkowych informacji kobieta mogła przeczytać że Camilia reprezentuje zdecydowanie trudniejszy do opanowania dominujący charakter podczas gdy Samuel jest jak na wilkołaka spokojny. Gdy każdy zapoznał się z potrzebnymi informacjami większość wyszła z gabinetu Augusta. Została tylko kobieta która wyraźnie podzielała zdanie Madison i jeden z mężczyzn. Ta pierwsza dołączyła jednak już po chwili do reszty, akurat gdy reporterka pakowała potrzebne rzeczy. Mogła widzieć jak niechętnie zabiera przeznaczone dla niej naboje i broń, zabrała też parę łańcuchów i skórzanych pasów, gdy zboczyła ciemnowłosą podeszła do niej. - Też stajnie? Wygląda na to że mamy wspólną wartę. Emilia, miło mi... chociaż okoliczności są niezbyt radosne. - stwierdziła krótko zarzucając swoją torbę na ramie i wychodząc z posiadłości. c.d |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Pią 06 Wrz 2024, 22:00 | |
| Leah nie była zbyt zachwycona pomysłem odwiedzenia Augusta, zwłaszcza dziś gdy nie mogła mu towarzyszyć. Ostatecznie jednak przecież nie mogła ciągle kroczyć za nim jak cień czy niania. Był przecież alphom... Ostatecznie więc mimo tego, że nie była przekonana czy to dobry moment - ledwo stanął na nogi! Odpuściła jakiekolwiek próby odwiedzenia go od tego pomysłu. Musiała zająć się Hannah, a jemu pozwolić robić to co uważał za słuszne. Jego widok we wsi ewidentnie robił dobrą robotę. Sporo osób podeszło zapytać jak się czuję, pogratulować, a kilku nawet odważyło się wspomnieć o swoich wątpliwościach. Ostatecznie... Od dawna prowadzili wojnę... I co? Tak po prostu się skończyła? Jedną walką? Co z zakazem biegania i polowań w okolicy granic? Czy wciąż było zagrożenie? Mieli prawo się martwić... Żyli w ciągłym zagrożeniu od długiego czasu. Wiele pytań za pewne i tak nie padło, bo część wilków wciąż krępowała się przed swobodną rozmową z Alphom. Droga do domu Fortisa zajęła mu i tak więcej niż zwykła przechadzka. Im bliżej posiadłości było... Coraz bardziej pusto. Jak by w domu panowała zaraza... Mimo to kobieta która otworzyła Riverowi uśmiechnęła się, trochę smutno, ale jednak! Na jego widok. - Ah... Tak sądziłam że wkrótce się zjawisz... Wejdź proszę... - otworzyła drzwi szerzej wpuszczając go do środka. Było... Pusto, sporo rzeczy spakowano do kartonów, część mebli zabezpieczono folią jak by planowano gruntowny remont. A mimo to... W domu pachniało świeżym ciastem, babka cytrynowa na przeciętny nos. Kobieta ewidentnie była zestresowana, lekko zaciskała palce o palce i wzięła większy wdech. - Triss nie ma... Wyjechała zaraz po walce, zawsze była wolnym duchem... Przepraszam... To dobra dziewczyna tylko nie umie znaleźć sobie miejsca... Ale to nie tak że cię nie szanuję... Jeżeli możesz... Proszę, nie skreślaj jej... Możliwe że za jakiś czas wróci z podkulonym ogonem. - zaczeła na tyle niepewnie że nie patrzyła na jednookiego. - Pozwoliłam sobie porozmawiać z Leah gdy jeszcze byłeś nieprzytomny... Przepraszam... Pewnie powinnam poczekać na Ciebie ale to już nie te lata... Za bardzo się stresowałam... Jeśli tylko podtrzymasz jej słowa będę naprawdę wdzięczna... Jestem prawie spakowana. Potrzebuję tylko jeszcze kilku dni na ostatnie formalności. August wciąż nie chodzi wyjedziemy po cichu żeby nie robić wam problemów. - mówiła dalej starając się brzmieć jak najbardziej potulnie, mówiła jednocześnie szybko by tylko pozwolił jej powiedzieć wszystko. - Ahh... Trochę.... Trochę poszperałam... August nie jest w najlepszym nastroju ale przyjął swoją porażkę. Mamy gotowe do podpisania papiery... Dom i ranczo będzie twoje. Znaleźliśmy też klucze do twojego dawnego domu... Nie jest w najlepszym stanie ale ten dom i ranczo powinnien ci go zrekompensować. Mam... Mamy jedynie prośbę... Valhala to klacz pełnej krwi angielskiej... Cudowna, kara.. Jest bardzo emocjonalna i ciężko znosi zmiany... To ulubienica naszej córki. Nie wiem co postanowisz z ranczem... Ale było by cudownie gdyby chociaż ona mogła zostać... To tylko niczemu nie winne zwierzę...- dopiero teraz odważyła się na niego spojrzeć i posłała mu pełne zakłopotania spojrzenie. Mógł przecież nie być zadowolony z tej jej paplaniny. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Sob 07 Wrz 2024, 14:12 | |
| Zdawał sobie sprawę z tego , że Leah nie będzie zachwycona z jego pomysłu pójścia do Augusta, jednak w tej kwestii to Flyn miał rację. Zdecydowanie za długo siedział w domu nic nie robiąc, mimo że teraz przecież obowiązków miał zdecydowanie więcej niż nie jeden z wilków z wioski. Musiał w końcu zadbać o stado. Zwłaszcza że bez wątpienia zapanuje masa zmian, miał nadzieję na lepsze. Kiedy szedł przez wieś, nikogo nie zbywał. Nie migał się od rozmowy tym, że się spieszył, bo przecież tak nie było. August i jego żona nie wiedzieli, że akurat dzisiaj przyjdzie ich odwiedzić. Przyjaźnie odpowiadał każdemu, nie szczędząc sobie przy tym drobnych żartów oczywiście w dobrym tonie, typu że na przykład było z nim strasznie kiepsko, ale dzięki taśmie izolacyjnej udało się go skleić do kupy. Albo że nie mógł już w domu dłużej usiedzieć, bo czuł jak staje się jednością z podłogą w pensjonacie. Przy tych ważniejszych sprawach, darował sobie kiepskie żarty, szczerze odpowiadając choćby i po raz tysięczny, by jeszcze przez jakiś czas nie zbliżać się do granic, że na pewno za niedługo spotka się z wampirzą królową, by wspólnie obgadać kwestie bezpieczeństwa wilków w pobliżu granic miasta a nawet bezpośrednio na jego terenie. Obiecał że jak tylko będzie wszystko ustalone, poinformuje o wszystkim stado. Nie przeszkadzało mu to, że wiele mijanych osób pytało go o to samo, każdemu odpowiadał ze spokojem i z przyjaznym nastawieniem, do każdego podchodził jak do dobrego kolegi, z którym często spędzało się czas. Cały czas starał się przekonywać ich do tego, by wszyscy czuli się przy nim swobodnie i nie bali się mówić mu o wszystkim, czy o dobrych rzeczach czy też o swoich wątpliwościach, krytyce. Rozmawiając z jednym chłopakiem zażartował przy tym, że powinien sobie skombinować taka plakietkę jak sprzedawcy w sklepach mieli z imieniem i dopiskiem “Uczę się”. Nawet nie liczył ile czasu zajęło mu dojście do domu Augusta, nie przejmował się tym, bo bardzo miło spędził ten czas. Był bardzo rozluźniony i w zdecydowanie lepszym humorze, niż kiedy wychodził z domu. Masa obaw dopadła go dopiero w momencie, gdy znalazł się na terenie rancza i wydawało się ono dziwnie opustoszałe. Jakby było nawiedzone albo wręcz przeklęte. Strasznie dziwnie się czuł kiedy szedł w stronę domu starego Alphy, dobrze pamiętając, że przecież jeszcze ostatnio, gdy tu był, kręciło się wokół sporo osób. Nawet zwykłych mieszkańców nieświadomych istnienia wilkołaków i wampirów, nie był w stanie nigdzie dostrzec, jakby wyczuwali, że coś jest nie tak i woleli się tutaj nie zbliżać. Kiedy otworzyły się przed nim drzwi, lekko się wystraszył, właśnie przez tę dziwną atmosferę i nieznośna wręcz ciszę. - Witaj Alice - przywitał się od razu jak mu otworzyła i uśmiechnął się przyjaźnie, wycierając przed wejściem do środka buty na wycieraczce. Czuł, że była mocno zestresowana, Flyn i Leah o tym wspominali, gdy się z nią widzieli i gdy sama przyszła do pensjonatu. Nie spodziewał się jednak że od razu zaatakuje go takim słowotokiem. Miał wrażenie jakby wszystko mówiła na tym jednym wdechu i zaraz miała paść nie na zawał, a przez to że jej tlenu zabraknie. Nie zarejestrował chwili przerwy w jej wypowiedzi, by nabrać powietrza a co dopiero próbować jej przerwać czy chociaż odpowiedzieć. Kiedy skończyła mówić i na niego spojrzała, wciąż był mocno zaskoczony jej reakcją, ale również zakłopotany. Nie przez to że nie dała mu dojść do słowa, nie miał do niej o to żalu, ani nie był zły, zwyczajnie głupio mu było, że kazał im tyle czekać w tej niepewnej dla nich sytuacji. Właściwie teraz gdy o tym myślał, też pewnie byłby przygotowany na najgorsze na ich miejscu. - Przyniosłem dla was świeżo usmażonych naleśników z syropem klonowym i owoce by sobie do nich dodać, ale z tego co czuję, upieklaś już coś zdecydowanie pyszniejszego - zaczął najpierw od tego, z przyjaznym uśmiechem podając jej reklamówkę z pojemnikami z jedzeniem. - Alice, nie zamierzam wam odbierać domu i rancza ani wyrzucać was ze stada. To jest wasz dom, nie mógłbym zrobić czegoś takiego komukolwiek. A już zwłaszcza własnej rodzinie. Możecie tutaj zostać tak długo, jak tylko będziecie tego chcieli. Będę też walczył o to, by przestali was omijać szerokim łukiem i traktować jak najgorsze zło. Macie takie samo prawo żyć tutaj spokojnie jak i wszyscy inni - odpowiedział jej łagodnie choć z pełną powagą. Kładąc jej dłoń na ramieniu, gdy miał już wolne ręce, aby dodać jej otuchy i dodatkowo zapewnić o tym, że to wcale nie był żadnej podstęp czy żart. - To samo tyczy się Triss. To jest jej dom i jej stado, nie ważne czy będzie na drugim końcu świata, zawsze będzie mogła tu wrócić bez żadnych konsekwencji - dodał i lekko uśmiechnął się do kobiety. - Przyszedłem, żeby rozmawiać z Augustem, żeby się z nim pogodzić nie tylko w swoim, ale też w imieniu Kayi. Na pewno by tego chciała. Jedyne, co rzeczywiście mógłbym od was przyjąć to ten klucz do domu swoich rodziców. Może uda mi się go odnowić i może Flyn będzie chciał się nim opiekować, gdy będzie miał mnie już dość, a będzie chciał pójść na swoje - zaproponował z lekkim rozbawieniem. - Naprawdę nie chcę was wyrzucać. Wręcz przeciwnie, chciałbym prosić o wasze wsparcie. O wsparcie Augusta w zarządzaniu wioską i by nauczył mnie jak dobrze przewodzić stadu - zapewnił jeszcze raz, by Alice nie miała żadnych wątpliwości co do jego decyzji i intencji, jakie nim kierowały. Naprawdę ich potrzebował. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Sob 07 Wrz 2024, 22:36 | |
| Ewidentnie co młodszemu wilkowi łatwoej było odnaleźć się czy to w żartach, czy sposobie rozmowy Rivera. Im starszy, tym bardziej czuł się nie do końca komfortowo bez tej... Oficjalnej etykiety. Nie od razu Rzym zbudowano. Młodsi - rówieśnicy Rivera, czy nieco młodsi i nastolatkowie gdy już poczuli się pewniej rozmawiali z nim całkiem otwarcie i szczerze dobrze się przy tym bawili, nawet jeśli nie wszystkie tematy były przyjemne. Przed Riverem jeszcze wiele pracy zanim wszyscy poczują się zwyczajnie swobodnie przy nim. Ale! Zdecydowanie był też na dobrej drodze. Co do żony Augusta... obawiała się chyba na ile River pozwoli jej powiedzieć później. Niby Leah zapewniała że nie planował oficjalnej egzekucji... Ale przecież sama do niedawna była pierwszą wilczycą... Prawda była taka że jej władza sięgała tak daleko na ile pozwalał Alpha. Więc mimo zapewnień... Czuła by się Zdecydowanie pewniej słysząc to bezpośrednio od Rivera który przecież nigdy oficjalnie nie określił roli Leah... Ona sama została całkowicie odseparowana od spraw stada... Czekała jak na szpilkach robiąc dobrą minę do złej gry. Nawet uśmiechnęła się gdy podał jej naleśniki nieco skrępowana. - Dzieci sąsiadów często bawiły się przy ranczu... A przy dobrej zabawie szybko się robi głodnym, dlatego zawszę po śniadaniu wrzucę do pieca coś słodkiego. Może... Masz ochotę? - zaproponowała wskazując ręką salon. Gdyby nie dłoń którą położył na jej ramieniu chyba pognała by dalej. Tymczasem gdy mówił wręcz wstrzymała oddech... Czekała kiedy River powie że to żart... Jednak on mówił dalej...chyba największy kamień spadł jej z serca gdy obiecał że jej krnąbrną córka zawszę będzie tu mile widziana. Sama nie wiedziała w którym momencie przysłoniła usta dłonią... Dosłownie nie dowierzała temu jak dużo wyrozumiałości było w jednookim. Gdy mówił o domu którym mógł by się zająć Flyn do oczu napłynęły jej łzy, przetarła je szybko dłonią i pokiwała głową. - Dziękuję... - skrzyżowała dłonie na piersiach i najchętniej już teraz pognała by po te klucze jednak River wciąż miał coś jeszcze do powiedzenia. Tym razem... Wyraźnie pobladła. - To... Nie jest dobry pomysł skarbie... - szepnęła licząc że nowy Alpha odpuści. - Agi... Nie jest sobą. Ma już swoje lata, a walka z tobą... Naprawdę wiele go kosztowała. Więcej niż sądzisz... Oddane przywództwo mocno uszczerbiło jego zdrowie. Bądź co bądź... Był Alphom jeszcze za czasów poprzedniej głowy rodu wampirów, to naprawdę kawał czasu... Wilkołaki żyją długo ale nie są wieczne jak wampiry. - ostrzegła go jednak jeśli nie odpuścił... Poprowadziła go do ogrodu. - Po walce... Widać było jak regeneracja zwalnia. Pierwsze dni były koszmarne, nie dziwię się że Flyn zdecydował się odejść bo August był... Wściekły na Wszystko. Jednak z każdym kolejnym dniem sił mu coraz bardziej ubywało... - wyjaśniła i otworzyła drzwi na ogród. Nie będąc wciągnięta w sprawy stada Alice miała dużo czasu... Widać było że ogród był zadbany. Wyplewione grządki z różami i liliami, kilka dokładnie przystrzyżonych krzewów i drobna fontanna w której kapały się wróble. Był... Tam gdzie go zostawiła. Siedział na wózku w altanie. Nogi miał nakryte kocem... Wyraźnie schudł na twarzy, a jego włosy były idealnie białe i jak by nieco przerzedzone. - Skarbie... River do Ciebie... - szepnęła podchodząc do niego i kładąc dłoń na jego ramieniu. Powoli otworzył oczy jak by drzemał i zrzucił dłoń kobiety. - Nie spieszyło ci się. - mruknął i Alice zrobiła krok w tył wskazując Riverowi miejsce w altanie. - Alice przygotowała wszystkie papiery. Jeśli nie masz zamiaru dokończyć spartolonej roboty to oszczędź już mi wstydu i się wynoś. - dodał i chciał sam odjechać ale nie umiał ruszyć i tylko szarpał się z tym ustrojstwem. Alice ruszyła mu na pomoc ale tylko warknął na nią i szarpnął wózek by ten ruszył. - Zostaw! Nie jestem niedołężny, poradzę sobie! - Jesteś uparty jak osioł, zadblokowałeś go... Pomogę... - Zostaw! - nie posłuchała tylko zwolniła blokadę i odsunęła go tylko po to żeby przyblokować wilka przy stole obok Rivera. - Zrobię coś do picia i przyniosę ciasto...River to twój alpha... Chcesz czy nie, powinieneś go wysłuchać. - dodała stanowczo, starzec jednak się tylko skrzywił. - Kawa czy herbata? - zapytała zanim zniknęła w domu. - Pewnie przyszedłeś dowiedzieć się więcej o matce? Dlatego jeszcze żyje co? Znów cię rozczaruje... Nie miałem nic wspólnego z tym co ją spotkało. Faktycznie... Byłem wsciekły po tym jak mnie wyzwała i zabrała część wilków... Gdy wpadłem w tą furje kazałem nawet jednemu z swoich braci krwi ruszyć za nią...ale nigdy do tego nie doszło. Jara spotkała go gdy wychodził z rancza. Zrobiła taką awanturę że jedynie siedziałem cicho i bałem się chociaż mrugnąć... - mimo wszystko lekko się uśmiechnął. - Ona zawsze wiedziała... Co powiedzieć, kiedy interweniować. Gdy Kaya wysłała wiadomość z swoimi obawami... Posłałem jej kilku wilków ale... Nikt nie wrócił. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Sro 11 Wrz 2024, 21:09 | |
| Gdyby Alice zadała to pytanie o kawałek ciasta nieco wcześniej na pewno by się skusił. Jednak gdy z jej strony został wręcz zasypany lawina kwestii niecierpiących zwłoki, musiał poskromić tego swojego wewnętrznego łasucha. Musiałby nie mieć serca, by tak po prostu poprosić o kawałek ciasta, ignorując czy raczej odsuwając na później odpowiedź na temat jej córki i właściwie ich przyszłości w stadzie. Poza tym był w stanie zrozumieć w jaki trudnej sytuacji się znajdywali od przegranej Augusta. Gdyby był na jej miejscu sam wolałby od razu wiedzieć, jak wygląda sytuacja, by w razie potrzeby po cichu spakować swoje rzeczy, zabrać Leah i małą i opuścić wieś bez świadków i zbędnego szumu. Dlatego też bardziej wolał zignorować kwestie poczęstunku, ale zapewnić kobietę, że nie muszą się nigdzie wybierać i póki jednooki żył, nie będą musieli się o nic martwić. Choć ciekawiło go czy te dzieciaki nadal ich odwiedzały. Podejrzewał, że tak, skoro dzisiaj też upiekła ciasto. To był według niego naprawdę miły gest, choć też innego nie spodziewałby się po wilczycy. Miała naprawdę dobre serce, aż szkoda było, że musiała się męczyć z Augustem jako swoim mężem. Uśmiechnął się przyjaźnie widząc, jak jego słowa uszczęśliwiły i uspokoiły kobietę. Widział jej lekko zaszklone ze wzruszenia oczy i to jak ogromny kamień spadł jej z serca. Nie długo był w stanie oglądać jej szczęście, bo zaraz jej twarz na nowo stała się ponura. Lekko przekrzywił głowę nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Myślał, że może obawiała się, że stado nie zaakceptuje tego pomysłu i będą gnębieni przez innych tak długo, aż sami nie postanowią odejść. Okazało się, że chodziło o coś zdecydowanie innego. Nie o pomysł, a o samego Augusta. - Zdaje sobie z tego sprawę, jednak i tak pozwól mi z nim o tym porozmawiać. Może będzie to dla niego motywacją, by się nie poddawać i by znalazł w sobie siły i dalej mógł działać w stadzie i w wiosce - próbował łagodnie przekonywać kobietę, by pozwoliła mu chociaż spróbować. Przecież chciał tylko zaproponować staremu alphie współpracę, a nie go do tego zmuszać, bo nie miałoby to wtedy najmniejszego sensu. Choć podejrzewał, że uparty cap pewnie się nie zgodzi. A przynajmniej nie od razu. Wszedł do pięknego, zadbanego ogrodu, wyobrażając sobie, jak Alice z matczyną miłością pielęgnuje każdy krzew i każdy kwiat tutaj rosnący. Zapach jaki wypełniał cały ogród był niezwykle kojący. Aż chciało się położyć tutaj na trawie i po prostu leżeć tak w słońcu, albo usiąść pod drzewem z książką i po prostu odpoczywać, ciesząc się tym pięknym widokiem i zapachem. Dopiero po chwili zauważył starca siedzącego na wózku, który praktycznie nie przypominał już tego nienawidzącego świata, zarozumiałego dupka, z którym walczył. To… aż smutno się na to patrzyło, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby tylko pomyślał o tym by się zacząć nad nim litować czy mu współczuć, zostałby od razu przez niego poroniony bez rozmowy, choćby całą drogę do bramy rancza biały wilk miał się za nim czołgać wściekłe ujadając i go podgryzając. Pomagało przypominanie sobie o tym, jakim okropnym skurwysynom ten mężczyzna był dla wszystkich wokół. Choć właściwie sam o tym przypomniał jednookiemu, jak zaczął się szarpać i kłócić z Alice, która chciała mu tylko z wózkiem pomoc. Musiał jednak przyznać, że takiej Alice nie znał i bardzo go zaskoczyła swoją stanowczością. Wiedział jaka była łagodna i dobra na co dzień, jednak w tej chwili nawet on miał obawy przed odmówieniem jej tym razem poczęstunku. Właśnie się przekonał, że nawet najłagodniejszą kobieta, gdy chciała, potrafiła być naprawdę straszna. - Do ciasta tylko i wyłącznie kawa. Z odrobiną mleka poproszę - odpowiedział jej z odrobinę zakłopotanym uśmiechem i odprowadził kobietę spojrzeniem, skupiając się na swoim wujku. - Przyszedłem zapewnić, że niczego nie zamierzam wam odbierać. To wasz dom, wasze ranczo i mi nic do niego. Nie ważne co kiedyś postanowił wasz ojciec czy, że taka jest tradycja. Jestem pewien, że Kaya nie chciałby, żebyś umarł i żebyście musieli się wynosić ze stada - odpowiedział w pierwszej kolejności, choć już wyjść ze swoją propozycją współpracy do niego, jednak August wspomniał wtedy o swojej pierwszej żonie i o tym, że to co spotkało stado jego matki, nie było sprawką starego Alphy. Niby nie okazał zaskoczenia, że August na jej prośbę wysłał do niej posiłki, jednak… też ani trochę nie wątpił w to, że starzec mówił w tej chwili prawdę. Wręcz dziwnie mu się tego słuchało. - Wysłała list z obawami? - zapytał zaintrygowany. Podejrzewał, że pewnie te wysłane wsparcie też było sprawką Jary. Wątpił, by po odejściu Kayi August stał się nagle kochającym, zatroskanym starszym bratem. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Czw 12 Wrz 2024, 08:17 | |
| Osobiście... Nie była przekonana. Znała Augusta może krótko z pryzmatu jego życia, ale Zdecydowanie miała okazję poznać w całości tą jego prawdziwą stronę. Mimo to, nie spierała się dalej. River już zrobił coś, czego obawiali się wszyscy inni. Naprawdę... Aż trudno uwierzyć że to on był tym maluchem z którym spacerowała po wsi Kaya... Nie były zbyt blisko, z resztą w tamtych latach nawet nie marzyła że August spojrzał by na nią więc trzymała się raczej na uboczu. Poprowadziła Rivera i szczerze? Jego zaskoczenie było dla niej komplementem. Znała złe i dobre strony swojego meża. Tak, był aroganckim, dupkiem i cholerykiem. Ale ona widziała też inne jego odsłony, nie bała się go i może właśnie dlatego że widziała w nim nie tylko to kim był teraz wciąż tu była... Wilkołaki były cholernie lojalne. Uśmiechnęła się ciepło do Rivera i skoczyła do kuchni. A August... Cóż zdecydowanie nie ułatwiał. - Byłeś gówniarzem... Nic o niej nie wiesz, był bym szczerze zaskoczony gdybyś pamietał twarze rodziców. - warknął jedynie. Nie wierzył, że wizyta nowego alphy... Ba! Nawet to, że dalej żył było dziełem jego wielkoduszności. Musiał mieć w tym interes... Tak jak wtedy gdy zapchlony przybłeda przyszedł do niego szukając zemsty. Gdyby tylko wiedział wtedy jak to się skończy. Postawił na to... Że tym razem chodzi o jego matkę i wiele się nie pomylił skoro Rivera zainteresowało to co powiedział. Prychnął pogardliwie na jego pytanie. - Trawa zawsze jest bardziej zielona tam gdzie nas nie ma... Jak myślisz. Kto odszedł z Kayą? - odparł milknąc gdy pojawiła się Alice z ciastem i kawą Rivera oraz herbatą dla Augusta. - Nie krępuj się i wcinaj, ten stary drań i tak będzie rzucał iskrami z oczu. Po prostu to ignoruj. - dodała wesoło choć wyraźnie nie spodobało się to Augustowi. - Wiesz Alice... Kiedyś miałaś do mnie chociaż minimum szacunku... - burknął ale ona tylko się uśmiechnęła ironicznie. - I wzajemnie. - odwróciła się na pięcie o wyszła i o niebiosa... Na twarzy Augusta nawet przez moment jak by zawitała nowa emocja. Coś jak by w rodzaju skruchy? Trudno stwierdzić bo szybko przypomniał sobię że nie jest sam. - Ekhm... Młodzież... Oni zawszę chcą zmian. Dołączyli niektórzy jej znajomi i przyjaciele ale tylko niewielka część a dlaczego? Bo mimo że dażyli ją sympatią nie zaryzykowali ciągnąc swoje rodziny w nieznane. Skutki były tragiczne... Najtrudniej utrzymać na smyczy szczeniaki które poczuły kapkę wolności. Kaya nie była alphom, była za miękka, zbyt pobłażliwa... Za późno zrozumiała jak jej dzieciarnia robi dużo szumu za jej plecami. Ciężko przyznać... Wilki o mocnym charakterze są trudne do ułożenia... Sądzę że nie wiesz o połowię głupot jakie to iła kiedyś twoja ukochana Leah... Kaya...była przerażona gdy grupa oddaliła się nocą od obozu. Urządzili sobie jakieś idiotyczne zabawy... Kto dopadnie najszybsze zwierzę... A kto największe. Jeden w pościgu trafił na niecodzienny cel... Myślę że chcieli się tylko pobawić z tamtym mężczyzną... Pogonić, złapać i pozwolić uciec ale nie wyszło. Wielkie wilcze cielsko i niekontrolowaną siła... Gdy upadł miał już złamany kregosłup, spanikowali bo zaczął sie wydzierać wołając o pomoc. Rano... Do wszystkiego przyznali się Kayi, ale było już za późno... Ciało z lądu zniknęło. Żadnych śladów w gazetach... Żadnej policji, a to znaczyło że ktoś inny zainteresował się ciałem. Kazałem jej zebrać obóz i się wynosić na wszelki wypadek... Byłem Zbyt uparty by pozwolić jej wrócić ale zgodziłem się wysłać jej pomóc... Było już za późno. Nie było rozgłosu tej sprawy... Policja umyła ręce. Domyślaliśmy się że to dość wpływowa grupa... Wampiry albo łowcy... Udało nam się dowiedzieć tyle że nikt nie przeżył... Jeśli nawet, był w niewoli. Jara chciała szukać informacji dalej ale to groziło ujawnieniem naszego stada, a na to nie mogłem pozwolić. Oni i tak już nie żyli... - wzruszył lekko ramionami i dosłodził herbatę. - Nie chcę twojej litości. Żadnej... Zasłużyłem sobie na to by zginąć na tamtej arenie. Jesteś za miękki, wejdą ci na głowę tak jak Kayi. Oczywiście te twoje pijawki pewnie chętnie ci pomogą... Wiesz co mnie zastanawia River? Przyszedłeś kiedyś do mnie szukając stworzenia które zabiło ci żonę. Zaproponowałem układ zamiast ci skręcić kark. Ale ty wolałeś iść do ręki która daje więcej nagród. Zamachała ci zemstą przed nosem jak kawałkiem mięsa? Dała ci nową rękę... Łapę... Rewelacja! I co ? Zabiłeś go? Moje wilki znalazły ten chory obóz w lesie... Zakładam więc... Że tak, a jeśli tak... To jakim prawem się wtrącasz i zabierasz mi coś po co sam sięgnąłeś? Prędzej wpakuje sobię srebrną kulkę w łeb niż zostanę i będę patrzył jak wesoło paradujesz na złotej smyczy córki dupka który odebrał mi moją. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Pią 13 Wrz 2024, 20:11 | |
| Zabolało, gdy August z taką lekkością przyznał, że River nic nie wiedział o własnych rodzicach, że pewnie w ogóle ich nie pamiętał. Niestety, mimo że była to prawda, wolałby, aby mu o tym nie przypominano. Wiedział przecież jak jest, mimo to chciał się łudzić… że robił dobrze, że jego rodzice, mimo że ich właściwie nie znał i ich nie pamiętał, byliby z niego dumni za to co robił i co próbował osiągnąć. Nie dał się jednak sprowokować i utrzymał nerwy na wodzy. - Sam mam siostrę, która zrobiła wiele niewybaczalnych rzeczy, jednak mimo to wciąż ją kocham i nigdy bym jej nie zostawił. Wiem że ona myśli podobnie - wyjaśnił jedynie. Nie wierzył w to, że Kaya mogłaby chcieć śmierci Augusta, nie ważne co ten by zrobił. Zwłaszcza, że praktycznie na każdym kroku słyszał, że to była bardzo dobra kobieta. A jak ktoś taki mógłby źle życzyć rodzonemu bratu? Spojrzał uważnie na Augusta, starając się zrozumieć do czego w tym momencie pił swoim pytaniem i gdy miał już odpowiedzieć, przyszła Alice z tacką, na której były kubki dla ich obu, ciasto i cukiernicza. Skupił na niej spojrzenie lekko się odchylając, by bez problemów mogła postawić przed nim talerzyk z ciastem i kubek z kawą. - Jasne. Dziękuję ci ślicznie - powiedział uprzejmie, choć był odrobinę zakłopotany, gdy otwarcie wyznała że August to Dean, a on ją później próbował upomnieć. Choć i tak najbardziej intrygujący był grymas, który zagościł na jego twarzy, gdy Alice wracała do domu, by dać im w spokoju porozmawiać. Jakoś… dziwnie było mu tak po prostu zacząć teraz jeść ciasto, gdy August cały czas był na niego tak cięty i jeszcze rozmawiali o tym, że Kaya doprowadziła do tragedii, gdy odeszła ze stada z młodzieżą i nie potrafiła ich utrzymać ich w ryzach. Rozumiał, że pewnie nie chciała powodować konfliktów w swoim stadzie, ani wywierać na innych presji skoro nie była oficjalnie Alphą. Poza tym miała jeszcze pod opieką dwójkę małych, własnych dzieci, na których najpewniej skupiała większość swojej uwagi. Nic dziwnego, skoro wyrośnięte szczeniaki nie wymagały tyle uwagi i opieki co dwójka kilkulatków. Gdy August mówił, trochę podziubał widelcem ciasto przed sobą, część zjadając, aczkolwiek zdecydowanie bardziej niż na jedzeniu, skupiony był na opowieści Augusta, bo wychodziło na to… że zabicie całego stada nie było zaplanowane z góry, a doszło do tego przez przypadek i głupotę młokosów. Niestety również przez nieuwagę jego matki. - Lake była pewna za ich śmiercią stali łowcy… - mruknął, jednak nie było to w żadnym wypadku odpowiedzią na wypowiedź Augusta, czy próbą drążenia tematu. Bardziej jakby się zapomniał i zwyczajnie zastanawiał się na głos. Nie był pewien czy jakikolwiek człowiek, nawet łowca, miałby jeszcze na tyle sił, by wołać o pomoc ze złamanym kręgosłupem. Ale nawet jeśli byłby wampirem, wydawało mu się, że Lake wyraźnie wspominała o ataku łowców na ich stado. Czy to możliwe by wampiry z Kanady… również były w jakimś rodzaju sojuszu z łowcami? W sumie prawie pół życia spędził na tamtych terenach, a nigdy nie spotkał tam żadnego innego wilkołaka. Czyżby tak dobrze się ukrywali i nie chcieli się mieszać w kłopoty jakiegoś obcego stada, czy w ogóle nie było tam żadnych wilków? Nie miał pojęcia, co o tym myśleć, oprócz tego że pewnie dyskusja na ten temat z Augustem nie miała najmniejszego sensu. Zwłaszcza że zaraz stary Alpha wypluł mu w twarz, to co mu najbardziej przeszkadzało w Riverze i przez co najprawdopodobniej nie miał żadnych szans w dogadaniu się z Augustem. - Nie straciłem tylko żony, August. I gdyby wampiry nie zrobiły z tego biednego wilkołaka potwora, nic by się nie stało. Nie ona jednak za tym stała. Tak samo jak nie miała nic wspólnego ze śmiercią twojej córki. Wcale nie poczujesz się lepiej jeśli ją zabijesz. Wierz mi. Będzie tylko gorzej. Chociaż wątpię byś był zdolny do odczuwania jakichkolwiek wyrzutów sumienia - burknął, widząc, że jeśli będzie podczas rozmowy za miękki, słodko pierdzący, to niczego nie będzie w stanie osiągnąć. - Nie jestem tu by się nad tobą litować, chciałem jedynie zapewnić Alice, bo ciebie pewnie to nic nie obchodzi, że nie zamierzam wyrzucać was z domu i odbierać rancza. Chciałem też prosić byś pomógł mi, nauczył jak być lepszym Alpha i nie dać sobie wejść na głowę innym, by nie popełniać błędów swojej matki, ale widzę, że to nie ma najmniejszego sensu, skoro widzisz we mnie tylko francuskiego pieska jakiejś krwiopijczyni - dodał, nie spuszczając nieustępliwego spojrzenia z Augusta, a jego oko stało się złote. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Nie 15 Wrz 2024, 21:17 | |
| Pokręcił głową i machnął ręką, to był cały jego komentarz na wspomnienie o Lake. W jego mniemaniu i tak łatwo się mówiło do pierwszych problemów. Oczywiście... Jego siostrą mimo wygnania i tak umiała się odezwać, ale z drugiej strony... Gdy czegoś potrzebowała czyż nie? Gdyby tylko tak uparcie nie chciała go odwieźć od jego zemsty... Może wszystko potoczyło by się inaczej. Może... Może częściowo i siostrę obwiniał za śmierć Jary. Gdyby stado nie było wtedy tak osłabione... Może by się udało. Jednak to była przeszłość. - Też tak podejrzewałem. Ale w Kanadzie jest też stary wampirzy ród który nie słynie z gościnności. Jeśli ma taką zła sławę przy tym jaki mamy tutaj... Niczego nie wykluczam. Pewnie... Nigdy się nie dowiemy co stało się naprawdę... Dociekanie tego może przynieść tylko więcej problemów. Kim by nie był... Zaatakował sporą grupę wilków w pełni sił i kwiecie wieku. To była rzeźnia... Nie potrzebujemy żeby kimkolwiek był, zaczął zadawać pytania skąd tamci się wzięli. - wyjaśnił i upił herbatę. Oczywiście normalna rozmowa w wypadku tego starca była mocno ograniczona czasowo. Dodatkowo River irytował go pod wieloma względami. W końcu zaczął to wyrzucać... Choć... Uniósł jedną brew gdy River się mu postawił. - W tym sęk... Nie wierzę. Nie uwierzę że wolał byś żyć dalej z świadomością że bydle które zabiło twoich bliskich dalej poluje w okolicy. Ja też tego nie chcę... Nigdy więcej im nie zaufam. Chcę żeby cierpieli.... - warknął i... Kolejna niespodzianka! Kiedy River nie odpuszczał w pierwszej chwili i oczy Augusta zabłysły żółtym kolorem. Jednak to jak River ostro na niego patrzył sprawiło że delikatnie się przygarbił i spuścił wzrok... River był alphom... On już nie. - Widzę fakty...- burknął tylko i znów sięgnął po herbatę. - Pomogę ci... Zrobię co tylko zechcesz. Jeśli dasz mi jej głowę, albo szansę konfrontacji... Jeśli nie uda mi się jej zabić to chociaż oszczędze ci problemu i zniknę raz na zawsze. Będziesz miał czyste ręce. - ciągnął znów podnosząc wzrok. - Powiem ci wszystko co musisz wiedzieć... A jeśli mi się uda i przeżyje zostanę twoim bethom. Nic nie stracisz... Jeśli zginę, zrzucisz winę na mnie... Że cię oszukałem. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Czw 19 Wrz 2024, 15:22 | |
| Lekko przekrzywił głowę niezbyt zadowolony z tego, że August tak po prostu zbył jego słowa zrowiazane z Lake i nie podejmował się żadnej dyskusji w tym temacie, ale też nie naciskał. Wiedział jaki August był, choć częściowo i podejrzewał, że nie chciał na ten temat rozmawiać, bo jeszcze by się okazało, że mimo wszystko nie nienawidził Kayi. Albo po prostu by się jakoś przy tym uzewnętrznia wbrew swojej woli, mimo że właściwie niczego ważnego by to nie wniosło ani nie zmieniło w życiu któregokolwiek z nich. Przynajmniej odpowiedział na podejrzenia Rivera i tutaj… niemałym zdziwieniem mogłoby to, że właściwie byli zgodni. - Zdecydowanie lepiej, żeby nikt się nie dowiedział o tym, skąd pochodziło tamto stado - zgodził się z Augustem. Nie potrzebowali dodatkowych kłopotów, choć był ciekaw co tam naprawdę się wtedy wydarzyło, to jednak wolał nie ściągać do Fostern choćby jednego wampira związanego z tym groźnym kanadyjskim rodem. A nie wątpił w to, że mężczyzna, którego wtedy zaatakowały wilki Kayi, był jednym z przedstawicieli tego rodu. Już i tak wystarczyło to, że w Fostern mieszkała sadystyczna wampirzyca z rodu Tepes i jeszcze wśród świty Virgo kręcili się nie do końca normalni umysłowo poplecznicy jej okrutnego ojca. Długo się nie odzywał, nawet gdy i oczy Augusta zmieniły kolor i wyglądało tak, jakby rzucał mu wyzwanie. Nie ugiął się przed nim. Był Alphą i August musiał się z tym pogodzić. Nie zamierzał go zmuszać do swojej woli silą, ale też nie zamierzał tak łatwo pozwolić, by August próbował za jego plecami coś kombinować, co byłoby wbrew jego decyzjom. Mimo to cały czas go uważnie słuchał i na koniec sam również się uspokoił, odzyskując naturalny, niebiesko szarawy kolor oka. - Mogę umówić dla ciebie spotkanie z nią, jednak nie będzie żadnej walki - podkreślił stanowczo, choć nie unosił tonu, zajmując się przyniesionym ciastem. Nie widział sensu, by wspominać o tym, że sama Virgo prosiła go o to, by nie zabijać Augusta i dać im szansę na wspólną rozmowę. Chciał wierzyć, że naprawdę chciałaby przeprosić starca, a nie zobaczyć się z nim po to, by skręcić mu kark. Jeśli miałoby dojść do walki między nimi, on zamierzał ją przerwać. Nie mógł pozwolić Augustowi umrzeć bo był jego jedyną najbliższą rodziną. Biologicznym krewnym. Natomiast bez Virgo… miasto pogrąży się w chaosie, albo co gorsza, Tespes wyjdzie ze swojej nory i znów obejmie władze w Venandi. Wątpił by pamiętała o tym, że wilki z Fostern zapewniły jej kryjówkę, gdy rozpędzi się w swoich sadystycznych rozrywkach i mieszkańcy Venandi przestaną jej wystarczać do zabawy. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Nie 22 Wrz 2024, 07:02 | |
| Pewne było, że jeśli River chciał utrzymać stado... W pewnym momencie będzie musiał pokazać niektórym jednostką że nie jest tylko tym nowym, miłym gościem z którym można pożartować. Był przede wszystkim przywódca którego przyszłe decyzję będą decydowały o dalszych losach wszystkich żyjących w Fostern. August... Zdecydowanie będzie jednym z trudniejszych osób do podporządkowania się. Ale z drugiej strony nigdy wszyscy do końca nie będą zgodni no i w końcu zaczną próbować na ile mogą sobie pozwolić. Więc w zasadzoe... W jakiś sposób starzec robił za pierwszą próbę dla jednookiego. River chciał pokoju z wampirami, August zdecydowanie nie i odpowiedź nowego alphy zdecydowanie go nie usatysfakcjonowała. Jeszcze to jak bezczelnie zajął się ciastem... Jak gdyby nigdy nic. Był... Wściekły! Przez chwilę. Obrócił wzrok żeby nie patrzeć na tego głupca. Był przekonany że wszyscy zapłacą za jego lekkomyślność... I wtedy go oświeciło! Był naiwny, głupi i lekkomyślny. A to można było wykorzystać. Tylko... Jak to poprowadzić tak by ten się nie zorientował... I jak by w odpowiedzi gdzieś za płotem rozległy się rozbawione krzyki dzieciaków. Spojrzał w ich kierunku i westchnął. - Już jesteś do tyłu. - stwierdził krótko bardziej... Spokojny. - Walczyliśmy w pełnię, dla kilku osób to była pierwsza z przemianą. Dzieciaki są podekscytowane... Roznosi je energia. Zwyczajowo Alpha zabiera je na grupowe polowanie... Żeby nauczyli się porozumiewać - uderzył lekko palcem w skroń na znak o jaki rodzaj porozumiewania się mu chodzi. Cały swój wywód nawet na niego nie patrzył. - Mają prawo czuć się... Rozczarowani. Powinnieneś wybrać też chociaż jednego brata krwi. To oznaka pełnego oddania tej osoby... Inni wtedy wiedzą, że jego słowa, to twoje słowa. No i Leah... To twoja towarzyszka ale powinnieneś jasno określić jej rolę w stadzie. Alice, jest jego członkiem ale dla bezpieczeństwa wycofałem ją z życia stada. Nie bierze udziału w żadnych polowaniach ani spotkaniach. Może ci się wydawać że to twoja siła... Ale też twoja największą słabość. - tym razem spojrzał na jednookiego. - Znajdź sposób na efektywne przekazywanie postanowień. Ja, raz na miesiąc organizowałem polowania z przedstawicielami każdej rodziny. Ale mój ojciec lubił bardziej oficjalne żebrania i to ze wszystkimi... Do tego służyła arena. Przemyśl to i się pospiesz, wielu czeka na twoje decyzję. Między innymi... Moi bracia krwi. To znaczy... Byli bracia krwi... Może ich mieć Alpha. - wyjaśnił i spuścił wzrok na herbatę. - Po co mam ją widzieć... Skoro nie mogę walczyć? Chcesz mnie im oddać? W zasadzie... Pewnie bym tak zrobił na twoim miejscu. To na pewno kupi ich przychylność. - stwierdził jak by to nic nie znaczyło, ba! Nawet wzruszył lekko ramionami. Nie ważne czemu... Nie ważne z jakimi intencjami... Jeśli będzie dość blisko... Może będzie miał szansę. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Nie 22 Wrz 2024, 10:53 | |
| Można powiedzieć, że w tej chwili myśleli podobnie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie wszyscy będą się z nim zawsze zgadzać, nie wszyscy będą zadowoleni z jego decyzji i nie wszyscy będą go zawsze słuchać. Nie wspominając o tym, że znajdą się tacy, którzy za jego plecami narobią mu masy problemów jak jego matce, jednak nie zamierzał ani powielać jej błędów, ani tych które popełnił August. Musiał przecież istnieć jakiś złoty środek pomiędzy tymi dwoma skrajnościami i zamierzał go znaleźć. Był przekonany, że był już na dobrej drodze, bo przecież gdy miał jakiś pomysł dzielił się nim ze swoimi bliskimi i dopiero po wysłuchaniu ich opinii go realizował lub zapominał o nim. Wydawało mu się, że to był dobry początek. Rozmowa z Augustem była dla niego swego rodzaju próbą i było to kolejnym z powodów, dla których tam uparcie dążył do tej rozmowy. Co prawda niewiele z tego wynikło, ale spodziewał się, że to nie będzie łatwa sprawa. Nie zamierzał się jednak poddawać. - Do tyłu? - powtórzył po Auguście odrobinę zaskoczony. Przerwał jedzenie ciasta i spojrzał na swojego wuja. Początkowo chciał zbyć temat, poinformować Augusta o tym, że Daisy miała wszystko pod kontrolą i zamierzała zabrać dzieciaki do lasu by się trochę wyszalaly i nauczyły kontroli. Zrezygnował z tego, gdy August rozwinął temat do Rivera dotarło o co naprawdę chodziło. Nie powinien odwlekać wspólnego polowania z nowo przemienionymi. To byłby również idealny trening dla niego, by nie ograniczać się tylko do przekazywania i odczytywania myśli Leah. Musiał przecież mieć mentalny kontakt… więź ze wszystkimi. Na samą myśl już go bolała głowa. Przynajmniej kolejne kwestie poruszane przez starca były łatwiejsze do ogarnięcia. - Myślę, że będę miał już kilku kandydatów na moich braci krwi - odpowiedział ostrożnie, nie mając żadnych wątpliwości by uczynić z nich Astrid i Sama mimo jego młodego wieku. Dzieciak mu cały czas bardzo pomagał nawet w tej chwili, jako jego łącznik i reprezentant wilków z miasta. Największe obawy miał przed tym, by i z Flyna uczynić swojego brata krwi. Od ostatniego czasu, właściwie od przegranej walki z Leah był naprawdę bardzo pomocny i nieraz pokazał, że można było na nim liczyć. Problem był taki, że był niedocenianym synem Augusta i nie był pewny, czy w zamian za słowo pochwały ze strony starego Alphy, dalej mógłby chłopakowi ufać i równie na nim polegać co obecnie. Będzie musiał przedyskutować to z Leah i też samym Flynem bo mogło być tak, że wcale nie będzie chciał objąć tej roli. - Nie zabronię Leah być Leah. Nie odbiorę jej tej przyjemności z bycia wilczycą. Zwłaszcza że to nie ona jest moją słabością, a mój brak wiary w to, że świetnie da sobie radę sama, mimo że niejednokrotnie to już udowodniła - w jego głosie nie było ani zawahania, ani nawet nuty braku pewności siebie. Nie miał serca tak krzywdzić kobiety, by pozbawiać ją kłów i pazurów, a dodatkowo obiecał jej, że nigdy jej tego nie zrobi. Świetnie walczyła, potrafiła przetrwać tyle lat sama przeciwko całemu stadu, które z niej szydziło i nią gardziło. Nie potrzebowała go, by o siebie zadbać. To on jej potrzebował i to było jego największą słabością i problemem. Raz stracił miłość swojego życia i mimo że nie był wpojony w Karan, ledwo się po tym pozbierał. Nie chciałby drugi raz przez to przechodzić i rozumiał czemu August zabronił Alice uczestnictwa w sprawach stada, w polowaniach i ogólnie cieszenia się z bycia wilkiem, jednak River nie zamierzał tak karać swojej ukochanej przez koszmary przeszłości. - Spotkaniami akurat nie musisz się martwić. Powiedzmy, że wrócę do pomysłu twojego ojca z organizowaniem spotkań na arenie. Wiedza o tym. Podczas jednej z walk zapewniłem ich, że nie będę potępiał tego rodzaju spotkań grupowych i nie będą musieli się z tym kryć. Według mnie to świetna forma by rozstrzygnąć spory i integracji ze stadem. To też dobry trening dla młodych - poinformował starca, chcąc dokończyć swój kawałek ciasta, ale wtedy August obruszył się na wieść, że miałby spotkać się z Virgo po to by z nią gadać, a nie walczyć. Słysząc to, jak mężczyzna zaczął wymyślać swoje teorie, nie wytrzymał i przewrócił okiem z cichym westchnieniem. Chwile milczał, jakby specjalnie czekając aż August skończy dramatyzować, przełknął przy tym kawałek ciasta który sobie odkroił i włożył do ust. - Gdybym osobiście przyprowadził tym potworom bez serca wilka ze stada na ścięcie i to jeszcze członka swojej rodziny, sądzę, że stado szybko by mnie znienawidziło i uznało za jeszcze gorszego skurwysyny od ciebie - przyznał lekko, zostawiając z tym Augusta, jako jasny sygnał, że nie zamierzał dać się sprowokować do kłótni o coś takiego. Zwłaszcza że był pewien co do intencji Virgo. Gdyby coś kombinowała, jako Alpha byłby w stanie stanąć naprzeciw niej niemal jak równy z równym. Przez myśl mu przeszło, że skoro August nie był już Alpha i był taki osłabiony, pewnie bez problemu byłaby w stanie go zahipnotyzować i przekonać do tego, by zapomniał o swojej zemście… szybko jednak odepchnął od siebie ten durny pomysł. Przyniosłoby to tylko masę kłopotów. A to nie było tego warte. Najwyżej pogodzi się z tym, że nic nie złagodzi nienawiści Augusta i po prostu zostanie pilnowanie go, by ten niczego nie kombinował za jego plecami przeciw wampirom. |
| | | Charon
Liczba postów : 861 Punkty aktywności : 3544 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Nie 22 Wrz 2024, 22:19 | |
| Musiał przyznać... Było coś satysfakcjonującego w tym upominaniu tego dzieciaka. To poczucie bycia autorytetem... Zawsze to lubił choć teraz by tego nie przyznał... Nie w tej chwili. Prędzej by połknął własny ogon niż zniżył się do nauki kogoś kto go pokonał i jeszcze przyznał się że to lubi! Kwesti braci krwi nie poruszył. Jasne... Zastanawiał się kogo jednooki może mieć na myśli, ale nie zniżył by się do okazania zainteresowania. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie będzie to Flyn... Gówniarz równie Dobrze mógł by mu wbić nóż w plecy. Sam fakt że mieszkał u niego... Chyba nic go jeszcze aż tak nie drażniło. Kiedy zapowiedział że nie odsunie wilczycy znów obdarzył go swoim spojrzeniem. Błąd... On też uważał Jare za silną... Ale wrogowie zawsze wiedzą gdzie uderzyć by bolało najmocniej. Skoro jednak chciał się uczyć na swoich błędach, jego sprawa. - Naparzanie się między sobą do nieprzytomności lub póki ktoś się nie podda? A to mnie mieli za tego z dziwnym kodeksem moralnym. - skwitował jedynie kręcąc głową. Przecież to jak powrót do średniowiecza... Szkoda że nie zrobił dzieciakom Koloseum. Jednak jego odpowiedź co do wampirów... Mocno go zdziwiła. - To dlaczego? Może naprawdę wierzysz że ona chcę przeprosić? Jeśli tak... Zgoda. Pokaże ci przynajmniej jak bardzo się myślisz. - odpowiedział kpiąco i machnął ręką jak by to nic nie znaczyło. - Ahhh nie zapomnij pozbyć się naszego zabezpieczenia przed innymi wampirzy mi rodami. Wygląda jak zwykła dziewczyna... Rude włosy i niebieskie oczy. Przedstawia się nazwiskiem Blyckfyre ale naprawdę to Katherine Tepes... Ta sama co zbiegła z Venandi. Nie lubi się z twoją nową przyjaciółką jak pewnie slyszałeś ale inni się jej boją. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis Wto 24 Wrz 2024, 17:13 | |
| Nie można było powiedzieć, że rozmowa z Augustem była bez sensu, bo jednak coś udało się Riverowi osiągnąć. August zgodził się przekazać mu swoją wiedzę odnośnie stada i samego przywództwa. Dodatkowo dowiedział się, że nie miał nic wspólnego ze śmiercią Kayi i zabiciem jej praktycznie całego stada. Nie udało mu się jednak pogodzić ze starcem, a już na pewno dogadać choćby w kwestii wampirów. Czuł, że August nim gardzi i prędzej uznałby za rodzinę irytującą pchłę skacząca mu po ogonie, niż jednookiego, ale właściwie nie było sensu nad tym rozpaczać. W końcu nie było to sprawą najważniejszą i skoro było dobrze jak do tej pory łączyły ich tylko interesy, tak nie było właściwie powodu by to zmieniać. Jedynie przez własny kaprys i lojalność wobec ogólnie pojętych wartości rodzinnych, chciał choć minimalnie ocieplić swoją relację z tym wrednym capem. Nie wyszło i trudno. - Nie widziałeś ich, jak się przy tym dobrze bawią i zacieśniają więzi. I zdecydowanie mylisz ten rodzaj walk z barowymi burdami. Zwłaszcza że w tym przypadku mimo wszystko są pewne zasady - cisnęli mu się jeszcze na język, że tak doświadczonemu Alphie pewnie nie było sensu tłumaczyć takich oczywistości, by mu lekko dopiec, ale nie zamierzał wszczynać kłótni o coś takiego. Byłoby to strasznie szczeniackie zachowanie, nawet jak na niego. Już pomijając fakt, że zezwolenie na organizację tego typu rozrywek dla stada, nie miało najmniejszego związku z kodeksem moralnym. Miało to przecież służyć przede wszystkim jako forma odstresowania się i integracji z innymi. Również rozwiązywania ewentualnych konfliktów między członkami stada w kontrolowanych warunkach. W końcu w jedności była siła całego stada. Westchnął tylko i pokręcił głową, odpuszczając próby wytłumaczenia mu tego, bo był pewien, że to i tak nie dotrze do tego siwego łba tak bardzo opornego na jakiekolwiek choćby najmniejsze zmiany. Miał wypitą kawę i zjedzone ciasto, a August wyraźnie miał go już dość (w sumie od samego początku starzec nie chciał z nim rozmawiać, ale Alice nie dała mu wyboru), więc nie było sensu tego przedłożać. Z grzeczności podziękował i zbierając naczynia chciał już pójść do ich domu, by odnieść naczynia i pożegnać się z Alice, lecz August jeszcze na moment go zatrzymał. - Nie sądziłem, że jesteś aż takim hipokrytą - burknął. Początkowo był zaskoczony, ale gdy wysłuchał wilka rzucił mu przez ramię niezbyt zadowolone spojrzenie i zrealizował swój początkowy plan. Nie miał najmniejszego zamiaru tłumaczyć mu dlaczego Virgo (i nie tylko ona tak nie cierpi Tepes) i jaką ta rzeź urządziła w Venandi. August i tak by nie zrozumiał. Nie żegnając się nawet z nim poszedł odnieść talerz i szklankę do kuchni i pożegnać się z Alice. Okazało się, że to wcale nie było tak krótkie pożegnanie jak się spodziewał. Kobieta jeszcze chwilę z nim rozmawiała i wręczyła klucz do domu jego rodziców, tłumacząc przy tym, gdzie się znajdował i jak jednooki mógłby do niego trafić. Chyba trzy razy życzył jej miłego dnia i ją ściskał na dowodzenia nim, rzeczywiście udało mu się opuścić próg domu Fortisa, a później teren rancza. By nie zapomnieć, a także z braku na ten moment innych, ważniejszych obowiązków, postanowił przejść się we wskazane przez wilczycę miejsce, sprawdzić ile pracy będzie potrzeba by przywrócić je do choć minimalnego stanu używalności, a przede wszystkim… poznać minimalny skrawek tego jak żyli jego zmarli rodzice. Swoją powściągliwość przed zainteresowaniem się nimi tłumaczył sobie tym, że ich w ogóle nie pamiętał. Mimo wszystko jakąś małą część jego strasznie pragnęła by mieć po nich jakąś pamiątkę. Coś co wręcz zmuszałoby go do myślenia o nich. Nie miał żadnych zdjęć ani rzeczy po nich, jedynie ten opuszczony dom, lecz nie zamierzał zmienić swojego zdania odnośnie tego, by to Flyn w nim zamieszkał. Jemu wystarczyło odkrywanie kolejnych sekretów z życia jego rodziców, choćby przy przypadkowej rozmowie z Daisy czy Colinem. Aczkolwiek miał cichą nadzieję, że może uda mu się znaleźć w tym domku coś czego nie zniszczył upływ czasu i nieokiełznana dzikość matki natury. O ile nie miał najmniejszego problemu z przechodzeniem przez kolejne drogi i skromne, mini osiedla domków jednorodzinnych, tak gdy tylko wszedł w las i stracił z oczu oznaki cywilizacji pojawiły się pierwsze komplikacje. A raczej jedyne jakie są w stanie się mu przytrafić podczas samotnej wędrówki po lesie. Zwyczajnie się zgubił. To było frustrujące, bo przecież ledwo wyszedł z wioski, a nawigacja w telefonie nie działa najlepiej na takim odludziu. A już zwłaszcza w środku lasu. Początkowo jeszcze mijał znajome twarze i pytał je czy to dobra droga, by dojść do opuszczonego domu Grey’ów, jednak to wszystko o co mógł pytać. Przecież nie zaproponuje wspólnej wędrówki tam i z powrotem, bo nie chciał ryzykować, że ktoś ze stada dowiedziałby się o jego problemach z orientacją w terenie. Akurat to była jedna z tych rzeczy, o której lepiej innym nie mówić. Szczególnie będąc Alphą całego stada. Cały czas powtarzał w głowie otrzymane wskazówki, pilnował się ich niczym tonący kawałka oderwanej deski i bacznie się rozglądał za punktami orientacyjnymi, o których mu wspominano. Nasłuchiwał czy może nie jest już w pobliżu rzeki, bo ponoć jakąś przepływała niedaleko, podobno z bardzo pięknymi małymi wodospadami, jednak nawet nie czuł w powietrzu zapachu wody. Zaczynał żałować, że najpierw nie wrócił do domu i nie poprosił Leah, by z nim poszła. Z drugiej strony kobieta obiecała Hannah spędzić z nią dzisiaj cały dzień, a nie chciał by dziewczynka jeszcze bardziej go nienawidziła, niż obecnie. Spróbował wrócić po swoich śladach do wioski i zostawić tę sprawę na jutro, jednak w pewnym momencie zobaczył przechodząca między drzewami kobietę i uznał, że da sobie jeszcze ostatnią szansę. - Dzień dobry! - zawołał przyjaźnie do rudowłosej nieznajomej, by zwrócić na siebie jej uwagę i by się zatrzymała. Nie bardzo ją kojarzył, ani nie czuł tej charakterystycznej choć bardzo indywidualnej nuty zapachów, po których był w stanie ocenić kto był wilkołakiem ze stada, a zwykłym człowiekiem. Mimo wszystko liczył na to, że znała okolice, skoro się po niej snuła i może będzie w stanie mu pomóc z trafieniem do domu jego rodziców. - Przepraszam panią najmocniej, że zatrzymuję, ale orientuje się może może pani czy jest gdzieś tutaj w okolicy opuszczony, zarośnięty dom? Tak szukam go i szukam, ale skubaniec się zamaskował. Podobno znajduje się na brzegu przy rzece Klavie, czy jakoś tak - zagadnął, gdy tylko do niej podbiegł, choć gdy znalazł się już przy niej, dopadło go dziwne uczucie, jakby przeszły mu ciarki. Niczym echo rozbrzmiał w jego głowie głos Augusta opisującego wygląd tej przeklętej sadystki Tepes, ale… jakie były szanse na to, że miałby ją spotkać akurat teraz i tutaj? Poza tym w Fostern widział przynajmniej dziesięć dziewczyn, które miały rude włosy i niebieskie oczy, a przecież żadna z nich nawet nie wiedziała o istnieniu wampirów i wilkołaków. Więc ta tutaj też na pewno nie była nieslawną Katheriną Tepes.
Z.t. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Posiadłość Augusta Fortis | |
| |
| | | | Posiadłość Augusta Fortis | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|