a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Pokój 105


 

 Pokój 105

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4460
Data dołączenia : 11/03/2019

Pokój 105              Empty
PisanieTemat: Pokój 105    Pokój 105              EmptyNie 15 Gru 2019, 22:03

Pokój 105              1920x110
Jedna z prywatnych sal, położone tutaj są z reguły wyżej postawione osoby. Jest tu tylko jedno łóżko więc chory ma spokój, do tego zapewnione rożne wygody.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1825
Data dołączenia : 02/12/2019

Pokój 105              Empty
PisanieTemat: Re: Pokój 105    Pokój 105              EmptySro 17 Lut 2021, 20:41

Droga do pokoju nie zajęła im długo, mieli do pokonania tylko jedne schody. William szedł szybko, zdecydowanie, dokładnie znał rozplanowanie pomieszczeń w szpitalu. Chciał jak najszybciej dojść do 105 i móc dowiedzieć się, co jest przyczyną tej niezapowiedzianej konsultacji? SMS był krótki i treściwy, ale wyczytał z niego, że osoba, która się z nim skontaktowała, jest przystawiona do muru. Gdyby nie to, że nadawca był nieznany, mógłby pomyśleć, że odezwała się do niego Vittoria. Przecież poprzednim razem też pojawiła się znienacka. Teraz jednak wiedział już, że przyszedł do niego ktoś zupełnie nowy. W sumie nie powinno go to dziwić, Venandi nie było w końcu takim małym miastem. Nie zdążył  jeszcze  przyjrzeć się chłopakowi, ale za chwilę to zrobi.

Wpuścił go do środka i gdy obaj przekroczyli próg, przekręcił zamek. Teraz nikt nie będzie mógł im przeszkodzić. Znaleźli się w prywatnym, bogato urządzonym pokoju przygotowanym pod pacjenta gotowego sporo zapłacić za wygody. W środku była telewizja satelitarna, skórzana kanapa i szerokie łóżko. W rogu stał nieźle wyposażony regał z książkami.

- Proszę wybaczyć, to najlepsze co mogę w tej chwili zaoferować. – rzucił przez ramię do młodzieńca, kiedy udał się do okien. Jedno z nich było uchylone, więc zamknął je. Żaluzje zostawił rozsunięte. Nie potrzebowali aż takiej konspiracji. W końcu odwrócił się, wskazał mu miejsce na kanapie, a sam ze swobodą usiadł naprzeciwko, na pościelonym łóżku. Widać dobrze się czuł w szpitalnym otoczeniu. – Jestem dr William Eszer. – przedstawił się i spojrzał bystro na swojego gościa. – Dzisiaj nie przyjmuję w swoim gabinecie, więc wyjątkowo wybrałem to miejsce. Zapewniam, że u mnie jest o wiele bardziej gustownie. – uśmiechnął się lekko, gdy zerknął na linoleum w kolorze piaskowym na podłodze. - Co pana do mnie sprowadza?

Spod rozpiętego lekarskiego kitla można było dostrzec szarą, dobrze skrojoną marynarkę, dopasowane, ciemne spodnie i brązowe kozaki z wysokimi cholewkami. Sposób, w jaki nosił się lekarz, mógł sugerować, że jest on stosunkowo zamożny. Miał czarne włosy zaczesane gładko do tyłu i nosił okulary w mocnych, złotych oprawkach, które łagodziły nieco surowe rysy jego twarzy. Był też wysoki, można było to ocenić, gdy prowadził chłopaka korytarzem na pierwsze piętro. Teraz jednak William już siedział i wpatrywał się w swojego gościa wyczekująco.
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2007
Data dołączenia : 11/06/2019

Pokój 105              Empty
PisanieTemat: Re: Pokój 105    Pokój 105              EmptyCzw 18 Lut 2021, 17:23


Zapachy szpitala były... szkaradne.
Vinowi wydawało się, że już do tego dyskomfortu przywykł. Odwiedzał w końcu od czasu do czasu bardziej bliski do jego mieszkania "lokal gastronomiczny", z którego podkradał krew żeby, no cóż, nie umrzeć albo nie zwariować. Sam zespół zapachów nigdy przyjemny nie był i świeżemu przemienionemu kojarzył się raczej z ponurym obowiązkiem. Klinika pełna była szkaradnych rzeczy, z którymi by sobie nie poradził - pieluchy, baseniki, chemia, starzy ludzie, starzy ludzie, którzy właśnie zesrali się w swoje pieluszki...
On to wszystko czuł. I odbijało się to na jego zmęczonej twarzy, kiedy podążał niepewnie za lekarzem. Normalnie jego promieniująca niemalże pewność siebie dostarczyłaby mu jakiejś otuchy i spowodowała, że może by się w jakiś sposób na niej oparł emocjonalnie, ale już przekroczył pewien próg nieufności. Odczuwał dystans wobec tego mężczyzny od kiedy przekroczył próg szpitala. Byli z bardzo odmiennych światów.
Jego świat był gdzieś do okolic września przeciętny, następnie stał się beznadziejny, a od grudniowych wydarzeń dodatkowo zrobił się turbulentny. Mężczyzna ciągle się po wydarzeniach koło Bożego Narodzenia nie podniósł. Jego psychika już wcześniej była jak naprężona struna w źle nastrojonej gitarze, a po grudniu przeszła w stan kompletnego rozedrgania.
Częściej więc odwiedzał lokalną klinikę. Z obawy, że straci nad sobą panowanie. Nabrał jakiejś dziwnej paranoi, że go w końcu złapią. I ta paranoja przeplatała się z pustym, przytłaczającym poczuciem samotności, jakiej nie odczuwał od dawna.
Więc poszedł sobie do psychiatry.
Liczył na gabinet w jakiejś kamienicy, a nie cholerną klinikę. Żeby nie pokazywać, co mu się malowało na twarzy, połowę jej zasłonił szalikiem, więc psychiatra widział tylko oczy. Te, niby zielone, subtelnie połyskiwały szkarłatem - chyba kwestia tego stanu agitacji. W tym świetle łatwo byłoby uznać, że po prostu były brązowe, więc nie prezentowały się jakoś bardzo nienaturalnie. Vincent lustrował nimi uważnie otoczenie, wlokąc się za swoim potencjalnym wybawcą. Obracał się w kierunku pacjentów, zanim jeszcze ich widział. Czuł ich.
Wszyscy mieli w sobie pakiet absolutnie obrzydliwych zapachów, a jednocześnie... a jednocześnie odpalały w nim tego wewnętrznego drapieżnika. Vin bardzo się za ten fakt nie lubił, bo z natury ewidentnie był ofiarą.
Szczęk zamka za plecami spowodował, że młody mężczyzna drgnął i się wzdrygnął. Potrząsnął głową i wyjął z kieszeni portfel.
- Ile? - zapytał. Ten mu wskazał kanapę. Młody wampir usiadł praktycznie na jej skraju, trzymając ten portfel jak kretyn. Teraz już go nie schował.
- Co ma mnie sprowadzać do psychiatry - odparł trochę twardo. Mężczyzna nawet nie widział jaki miał przy tym wyraz twarzy, której część ciągle skrywał pod szalikiem.
- Desperacja. Martin cię polecił. Jeśli do ciebie się, kurwa, szczerze wyraża, to musisz mieć talent.
Odetchnął.
- Przepraszam za szorstkość. Jestem pod ścianą.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1825
Data dołączenia : 02/12/2019

Pokój 105              Empty
PisanieTemat: Re: Pokój 105    Pokój 105              EmptyCzw 18 Lut 2021, 19:28

‘Ile?’, zapytał.

Wampir błysnął zębami na to pytanie. W połączeniu z dziwacznym zachowaniem swojego gościa, zapowiadało intrygującą sesję terapeutyczną. A dla Williama było to coś, co sprawiało, że krew zaczynała szybciej krążyć w jego żyłach. Nie mógł jeszcze wiedzieć, z czym do niego przyszedł nieznajomy, ale już teraz przekonał się, że to raczej sprawa grubszego kalibru. Czuł się tak, jakby dostał niespodziewany prezent.

- Dużo. – odpowiedział krótko. – Jak dużo, powiem ci kiedy skończymy.

Gdy chłopak odpowiadał mu na drugie pytanie, on wykorzystał ten czas, aby mu się przyjrzeć. Nieznajomy usiadł na skraju kanapy, jakby gotowy w każdej chwili poderwać się z miejsca i uciec. Nawet gdyby nie pomagał sobie nadnaturalnymi zmysłami, dla Williama było oczywiste, że przybysz jest bardzo zdenerwowany. Gdy szli korytarzem, miał go za swoimi plecami, ale uwadze lekarza nie umknęła pewna nerwowość w ruchach. Chłopakowi nie spodobało się też, że zamknął drzwi. Klaustrofobia? Socjofobia? Umysł Williama zaczynał podpowiadać mu hipotetyczne diagnozy, zanim jeszcze zamienił z nim choćby dwa zdania. Zignorował obie sugestie, jest za wcześnie na wyciąganie wniosków. Spojrzał zza okularów na twarz nieznajomego i znieruchomiał. Myślał, że szalik był ochroną przed zimnem, dzisiejszej nocy było naprawdę chłodno. Teraz jednak, już nie był tego taki pewien. Chłopak miał zielone… nie, piwne oczy. Tak właśnie wyglądały z perspektywy lekarza. Jeszcze nie wiedział co, ale coś mu w tym obrazku nie pasowało. A dziwność tej sytuacji dopełniło tylko to, co za moment usłyszał.

Martin?

Przez ułamek sekundy miał problem, aby zapanować nad swoim wyrazem twarzy. Ale przecież się nie przesłyszał. To Martin go do niego skierował? Gdyby nie powaga całej sytuacji, założyłby, że to jedna z kolejnych gierek jego partnera. Nie wyczuł jednak fałszu w głosie swojego pacjenta. Całą swoją mową ciała komunikował mu, że za chwilę miał się tutaj rozsypać. A więc Martin przysłał go tutaj w dobrej wierze, w szczerej chęci pomocy. William niemal prychnął na tę myśl. Martin i szczere intencje… Blondyn zaczyna chyba mięknąć na stare lata. Lekarz spojrzał jeszcze raz na swojego pacjenta. Nie skomentował jego wzmianki o tym, że miał talent, to był fakt niepodlegający dyskusji. Nowe pytania zaczynały kłębić się w jego głowie. Skąd się z Martinem znali? Jak długo, skoro ten tutaj ceni zdanie blondyna? I czy to ważne, do cholery?! Martin miał nieskończoną ilość znajomych. Gdziekolwiek się pojawiał, przyciągał do siebie ludzi. Każdy jeden był równie fajnym kumplem, co kolejny, nie przywiązywał się do nich, często nawet nie pamiętał ich imion. Dlaczego ten tutaj jest wyjątkiem?

Chyba, że…

William wstał z łóżka, zrobił krok do przodu.

- Zdejmij szalik. – polecił i jeszcze zanim tamten to zrobił, wiedział już, co zaraz zobaczy. Nie unosił głosu, ale w sposobie, jaki wypowiedział kolejne pytanie dało się wyczuć nutę napięcia. – Od jak dawna?

Właśnie sobie coś uświadomił. Znajdowali się w szpitalu pełnym ludzi. A on przyprowadził tutaj nowonarodzonego, który dowlekł się do niego resztkami sił. Młode wampiry są nieobliczalne w szale krwi. W myślach lekarz zaczynał gotować się na najgorszy scenariusz: taki, w którym będzie musiał użyć siły, aby spacyfikować swojego gościa. Bardzo dobrze, że gdy weszli do środka, zamknął pokój na klucz.
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2007
Data dołączenia : 11/06/2019

Pokój 105              Empty
PisanieTemat: Re: Pokój 105    Pokój 105              EmptyCzw 18 Lut 2021, 23:40

Odpowiedź na to pytanie powiedziała Vinowi bardzo wiele. Po pierwsze, facet się cenił - nie wchodził nawet w gierki oprószające pacjentowi materializm jakąś marną powłoczką troski. Miał z góry przygotowaną odpowiedź. To była usługa, usługi kosztowały. On był handlarzem, sprzedającym zdrowie psychiczne, w małych dawkach, w wysokiej cenie.
Vincent miał do czynienia w swoim życiu z masą psychologów, psychiatrów, psychoterapeutów, ba - nawet z kilkoma psionikami, ale tych zawodów za bardzo nie szanował. Dlatego nie odezwał się. No dobra, facet był materialistą. Nie wpływało to na ocenę jakości jego usług, bo młody wampir wiedział doskonale, że jemu nie był potrzebny psychiatra.
Potrzebne mu były informacje.
Martin polecił gościa dokładnie w kontekście... tego wszystkiego. Młody krwiopijca na początku był wybitnie sceptyczny, ale ostatnie wydarzenia zmieniły jego podejście. Ten lekarz miał osobny gabinet, miał własną praktykę - można było mu zapłacić za informacje i ewentualną pomoc. Ba, gdyby miał jakieś stałe dojścia jeśli chodzi o krew (byli w końcu w cholernym szpitalu), wampir mógłby mu zwyczajnie płacić, a to wszystko dałoby się jakoś przykryć zasłoną usług.
A jak nie, to mógłby go wypytać o sprawę zwierząt. Mógłby?
Nie czuł się w ogóle dobrze z siedzeniem - usiadł bo mu kazali, ale zaraz potem uznał, że to idiotyczny pomysł. Był nerwowy, najchętniej by wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu jak ćma, szukając czegoś, na czym mógłby się skupić. Był jednak jednocześnie zmęczony i nie miał ochoty się już zadręczać własnymi nerwami, więc może dlatego usiadł? Gapił się przy tym bardziej na podłogę niż na psychiatrę, więc ten, usłyszawszy imię Martina, mógł nawet oczy sobie z czaszki wyjąć, jego klient (ekhm, pacjent) nawet by nie zauważył.
"Zdejmij szalik."
Czego by psychiatra nie pokazał na swojej twarzy kiedy Vin nie patrzył, zdaje się, że był zaskoczony. To chyba nie była część normalnej procedury medycznej? Ale, twardość głosu i konkretny ton na niego zadziałały, bowiem mężczyzna zsunął szal z twarzy, odsłaniając całe swoje zmęczenie życiem. Pytanie "od jak dawna" było dość zabawne w tym kontekście. Od jak dawna miał ze swoim życiem problem?
To się chyba zaczęło jak był w drugiej klasie podstawówki...
- Na jesieni... - Odetchnął ponownie. - I... jestem zmęczony. Nie wiem jak to wyrazić.
Podniósł wzrok na tyle, żeby patrzeć psychiatrze na buty. Ciągle miał lekko zmarszczone brwi, jakby degustowała ta rozmowa.
- Nie wiem skąd wiesz. Martin mi przekazał, że możesz pomóc. Dlatego mówię, że zapłacę. Jestem zupełnie... nieprzygotowany.
Zamilknął na chwilę.
- A ty jesteś...?
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1825
Data dołączenia : 02/12/2019

Pokój 105              Empty
PisanieTemat: Re: Pokój 105    Pokój 105              EmptyPią 19 Lut 2021, 01:31

Gdy nieznajomy spełnił jego polecenie i odsłonił twarz, William wlepił w nią natarczywe spojrzenie. Szukał dobrze znanych sobie objawów wampirzego głodu. Szybko, może zbyt szybko usiadł w pewnej odległości od chłopaka, na drugim końcu kanapy. Teraz widział go wraz ze wszystkimi szczegółami jego fizjonomii bardzo dobrze. Sucha na wiór, papierowa skóra, przywodząca na myśl wyschnięty na słońcu pergamin. Blade, popękane wargi zupełnie pozbawione naturalnego czerwonego pigmentu. Ściśnięte gardło i zachrypnięty, skrzypiący głos, gdy do niego przemawiał. William z początku myślał, że może chłopak przyszedł do niego przeziębiony. Teraz rozumiał już, że tak nie było. Nie tylko tutaj się pomylił, kolor oczu też ocenił błędnie. Nie były piwne. Były wygłodniałe, niemal dzikie. Nieludzkie.
Młody wampir uniósł na niego wzrok, tak że ich spojrzenia na chwilę się spotkały. William był poruszony tym odkryciem, ale wciąż jednocześnie analizował nowe informacje. Co tamten powiedział, na jesieni? Dla lekarza chłopak mógłby równie dobrze powiedzieć, że został przemieniony wczoraj. Kilka miesięcy to było pstryknięcie palców. Okamgnienie.

‘Nie wiem skąd wiesz. Martin mi przekazał, że możesz pomóc. Dlatego mówię, że zapłacę. Jestem zupełnie... nieprzygotowany.’
Zignorował pierwsze zdanie, nie będzie zwalniać, tak żeby młody wampir zaczął nadążać za jego tokiem myślenia. Irytowały go niepotrzebne przystanki, tłumaczenie rzeczy oczywistych. Czyżby…? Może to było oczywiste tylko dla niego. Kolejne słowa chłopaka tylko to potwierdziły.
- Czasami Martin wpada na dobre pomysły. – mruknął tylko, znów nie rozwijając tej myśli. Szkoda tylko, że blondyn wcześniej go o tym nie uprzedził. William zerknął w stronę okna i z powrotem na swojego gościa, jakby coś nowego przyszło mu do głowy. Może powinien zabrać go ze sobą na polowanie? Może wygląda tak żałośnie, bo jest jeszcze niewprawnym drapieżnikiem, kiepskim łowcą? Aż usłyszał ostatnie pytanie, które nie wiedzieć czemu, wyprowadziło go z równowagi:

'A ty jesteś...?'
- Jestem. – uciął zniecierpliwiony. – Inaczej dlaczego miałby cię do mnie przysłać? – dodał tym samym niezbyt przyjemnym tonem. Pierwsze wrażenie Williama o nieznajomym było raczej mało imponujące. Czemu zadawał mu te trywialne pytania? Sprawdzał go? Może z natury był niezbyt lotny? Psychiatra jeszcze raz zlustrował jego twarz. Wyrażała prawdziwą rozpacz. William pomyślał, że chyba odrobinę się zapędził. Westchnął, karcąc się w myślach za to obcesowe zachowanie. Czy zapomniał już, jak to było, kiedy on sam…?
- Pomogę ci. – powiedział to zupełnie inaczej niż przed chwilą, łagodniej.  – Zacznę od razu.

- Wychodzimy. Widzę, że ten pokój nie przypadł ci do gustu. Ja zresztą też nie jestem fanem. – przekręcił zamek w drzwiach, ale zanim je otworzył, zastrzegł. – Tylko nie rób nic głupiego. – William wciąż musiał brać pod uwagę bezpieczeństwo ludzi wokół. Nie kala się przecież własnego gniazda. Gdy wyszli, nie spuszczał ze swojego gościa wzroku. Tym razem nie wybrał schodów, żeby przypadkiem kogoś po drodze nie spotkać. Chłopak wyglądał niezdrowo, to pewne. Byli jednak w szpitalu, jego wygląd nie powinien wzbudzić sensacji. William wolał jednak nie kusić losu, podróż windą była o wiele lepszą opcją. Stali chwilkę w oczekiwaniu na nią, a gdy ta przyjechała, William popchnął młodego wampira do środka. Nacisnął guzik, który miał ich zawieźć z powrotem na parter. Do Punktu Poboru i Banku Krwi.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Pokój 105              Empty
PisanieTemat: Re: Pokój 105    Pokój 105              Empty

Powrót do góry Go down
 

Pokój 105

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Pokój nr. 124
» Pokój 104
» Pokój 106
» Pokój 107
» Pokój Uzu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Venandi :: Dzielnica północna: Point Breeze :: Szpital Specjalistyczny św. Sophii :: Pierwsze Piętro-