a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Całoroczny dom Blackfyre - Page 3


 

 Całoroczny dom Blackfyre

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Elijah
Syn Smoka
Elijah

Liczba postów : 281
Punkty aktywności : 3505
Data dołączenia : 28/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyCzw 17 Cze 2021, 22:01

Zerknął na jej dłoń i zaraz w jej oczy. Był zasmucony. Wiedział, że to cud, wiedział, ze Kate się ciszy mając go przy sobie, ale to jakie musiał wieść życie, by w ogóle przeżyć, nie było dla niego łatwe do przełknięcia. Nie cieszył się, że potrafi dobrze walczyć, choć ostatnio nawet jakaś durna ledwo co przemieniona była w stanie go uszkodzić, aż zanadto więc czy w ogóle nauka miała jakikolwiek sens? Nienawidził tak tamtej potyczki, że chciał roznieść tych łowców wraz ich cudownym Rycerzykiem, ale wie, ze nie dałby sobie z nim rady. Cholerne ścierwa.
Westchnął gdy poczuł jej ręce na swojej szyi.
- Kiedyś... - westchnął ponownie jakoś w to wątpiąc. Szczególnie gdy Kate chciała dziecko to na pewno się to utrudni. Nie zamierzał jednak być samolubny.
- To spróbujmy Kate. Nie obiecuję ci jednak, że sprawdzę się w roli ojca. - mruknął do niej szczerze, bo wątpił w swoje umiejętności. Nie przemieniał nawet ludzi w wampiry, bo nie zamierzał tracić czasu na ich naukę. Wtedy nie potrzebował mięsa armatniego.
- Czy jednak to jest odpowiednie miejsce? Pośrodku wojny? - odparł cicho woląc wynieść się w spokojniejsze obszary. Z dala od wilkołaków, łowców i wampirów.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyPią 18 Cze 2021, 07:12

W zasadzie, będąc całkowicie szczera sama przed sobą... To może nigdy nie dane mi będzie tak w pełni zrozumieć brata. Tak, wiedziałam jak bardzo jego życie było pod górkę. Jak bardzo było to wszystko w nim zakorzenione... Jednak trudno jest zrozumieć coś takiego osobie która dla wszystkich mniej lub bardziej była istotna. Była przyszłością rodu... Dwóch rodów. Znałam ojca i matkę i mimo że ci między sobą się nie specjalnie dogadywali to nie mogłam powiedzieć że którykolwiek mnie wyjątkowo zaniedbywał. Było mi szkoda ukochanego i słowo teraz gdy mam niezależność i siłę, naprawdę spaliła bym żywcem każdego kto krzywo by na niego spojrzał. Co nie zmienia faktu że w jakimś stopniu była to dla mnie przeszłość... Przeszłość której nie miałam zamiaru pozwolić wrócić... Elijah za to zdawał się czasem pozostać w tamtych czasach tak jak ja nadal zostawałam w płonącym domu. Wyciągnęłam resztę potrzebnych ubrań z szafy, w sumie... Byłam pewna co odpowie, więc szykowałam się do wyjścia. Chciałam spotkać się z Mirą i zdarzyć wcześniej wejść do apteki. Mimo że było mi przykro i najchętniej w ogóle wymazała bym tą rozmowę z pamięci to chciałam mieć to już za sobą. I właśnie przy tej myśli usłyszałam co powiedział... Zerknęłam na niego zaskoczona żeby upewnić się czy nie żartuje... Nie nie żartował. Jedyne co cisnęło mi się w tym momencie na usta. To kurewsko banalne "jesteś pewien?", ale nie zadałam tego pytania... Było głupie. Oczywiście że nie był, sama nie tak do końca byłam. Zamiast tego podeszłam do niego i usiadłam na nim okrakiem wplatając palce w jego hebanowe włosy i składając pocałunek na ustach.
- Dziękuję... - szepnęłam szczerze.
- I nie musisz... Biorąc pod uwagę popieprzoną matkę to będzie równie popieprzony wampir jak my... - zaśmiałam się i pogładziłam jego policzek.
- z resztą... Już jesteś idealny. - to akurat była całkowicie szczera myśl z mojej strony.
Bo właśnie czy rodzice nie o tym powinni myśleć? Żeby to dziecko po prostu miało lepsze życie? Skoro nie zapewnimy mu na razie pałacu i całego terytorium... To chociaż życie bez problemów jakie miał w rodzinnej Szkocji Elijah. Moim jedynym planem było to żeby nigdy, ale to nigdy nie czuło się gorsze... Może więc oboje nie będziemy tacy źli w tych rolach? Oderwałam się w końcu od niego i wróciłam do ubierania.
- Ta wojna jest idealna bo nas nie dotyczy i żadna strona nie zdaje sobie sprawy z naszej obecności. Gdzie indziej wzbudzali byśmy większe zainteresowanie. Tutaj nawet wilkołaki nie zwróciły na nas większej uwagi bo biegają po lasach za zwolennikami Vi. Niech się nawzajem podgryzaja i wykańczają dalej... Kto wie może w końcu któryś wygra to będzie lizał rany, a nam ubedzie jednego przeciwnika. Po za tym... Zawsze jesteśmy pośrodku jakiejś wojny... - przyznałam niechętnie i gdy byłam już ubrana wróciłam do niego.
- Spotkam się z Mirabella i dowiem jak sytuacja... Jesteśmy pod telefonem zgoda? - mruknęłam i pozwoliłam sobie na jeszcze jeden całus.
Nie sądziłam że jego zgoda aż tak mnie ucieszy, starałam się też nie tryskać szczęściem i optymizmem na boki, żeby jeszcze się nie rozmyślił. Po tem poszłam do drzwi, po drodze pisząc SMS.

Z.T.
Powrót do góry Go down
Elijah
Syn Smoka
Elijah

Liczba postów : 281
Punkty aktywności : 3505
Data dołączenia : 28/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyWto 20 Lip 2021, 22:53

Elijah długo nie wychodził z domu. Nie wiedział jak się ogarnąć. Nagle Kate zaczęło mówić mu o dziecku... Dziecko... Syn czy córka? Nie wiedział nawet które by wolał. Przetarł twarz zakłopotany sytuacją i wstał idąc do łazienki się umyć. Tak przestał sobie tym na razie zaprzątać głowę i umył się starannie. Potem się ubrał i wyszedł na spacer po mieście. Był dzień. Koło południa. Zabrał ze sobą Alfę, a Omega poleciała polować. Musiał poznać to miejsce, w którym spędzi najbliższy czas. Nie mógł siedzieć ciągle w jaskiniach czy piwnicy. To nie miało sensu...
z/t
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyNie 12 Wrz 2021, 17:16

>>>z tematu

Słuchał uważnie każdego polecenia, jednocześnie miał oczy i uszy dookoła głowy. Musiał mieć pewność, że nic im nie grozi. Nawet jeśli powierzył swój dalszy los wampirzycy, nie usypiał czujności. Co prawda w razie niebezpieczeństwa raczej nie zaatakowałby napastników, ale zwróciłby uwagę dziewczynie, że idą w złą stronę. Kate jednak doskonale wiedziała, co robi i dokąd podąża. Nawet nie straszne jej były dwa wilki, przy których bezwzględnie zachowywał ciszę. Tak, w tym też był doskonały - w byciu cicho. Ani nie drgnął, wzrok skierował bardziej na leśne runo, żeby przypadkiem nie skrzyżować spojrzenia z potencjalnymi napastnikami. Oddech też tak jakby spowolnił i spłycił do minimum. Cierpła mu skóra na samą myśl, że gdzieś tu obok są drapieżniki, ale zdecydował się na taktykę Lazurowookiej. Miała rację, tamci ich minęli bez wyniuchania ich zapachu w powietrzu, zajęci raczej swoimi sprawami niżeli patrolowaniem granic. Na kolejny znak udali się dalej, ale kiedy zbliżali się do celu, wampirzyca ostrzegła młodzieńca, że w jej bezpiecznym miejscu mieszka ktoś jeszcze. Partner... ktoś silny i opiekuńczy, ale może być równie nieufny jak Maru, skoro został o tym powiadomiony. Samiec alfa w domostwie może niemile przywitać obcego osobnika tej samej płci. Tak to działało w wilczych kręgach, nie wiedział jak jest w innych społeczeństwach. Wyraźnie zwolnił krok jakby mając obawy, że nie będzie tu mile widziany. Co prawda wampirzyca zapewniała go, żeby nie bał się Pana Domu, lecz ciężko to pojąć osobie, która zdawała się bać własnego cienia. Nie mniej ruszył dalej za Płomiennowłosą po mniejszych już chaszczach, aż zetknęła się jego stopa z płaskim kamieniem. To była kostka położona w odstępach i prowadziła do posiadłości przyszłej młodej matki.
Sam dom komponował się naturalnie z otoczeniem dzięki drewnie i roślinności dookoła, lecz instytucja budynku była dla Maru obca. Jedyną styczność miał z ruinami lub opuszczonymi pustostanami porzuconymi w lesie, gdzie szukał miejsce na nocleg albo nietypowych ziół-samosiejek, dlatego niepewnie spojrzał za właścicielką, która już weszła do środka. Jak rozpaliła światło i zrobiło się jaśniej, chłopak przekrzywił głowę i nieco zaintrygowany tym zjawiskiem zrobił kilka kroków do środka. Ostrożnie rozglądał się po kolejnych pomieszczeniach trzymając się blisko ścian. Niczego nie dotykał, nic też nie mówił, a jego oczy robiły się coraz większe ze zdziwienia, kiedy spotkał wzrokiem jakiś przedmiot lub ozdobę. Prawie każda rzecz napotkana w tym domie była mu nieznana. Nic dziwnego, praktycznie nigdy nie miał styczności z ludzkimi osadami, a jeśli już, to z tymi bardzo prymitywnymi mieszkającymi w namiotach lub szałasach. Ubrania czy włóczki wełny na swetry pozyskiwał za handel ziołami z pustelnikami lub znachorami. Stół, krzesła, tym bardziej cała kuchnia imponowały swoim nieziemskim wyglądem i zapewne zastosowaniami. Nawet szyby w oknach wydawały mu się niesamowite, bowiem pokazywały świat na zewnątrz, jednocześnie odgradzały od niego i tłumiły hałas. Fascynujące miejsce, jednocześnie bardzo przytłaczające ze względu na masę bodźców typu: Co to jest? A to? A tamto? Co to jest u licha? Jak to działa? Po co to? A tamto? Aż z wrażenia zetknął się plecami z drewnianą pustą ścianą, zjechał tyłkiem na dół, po czym usiadł na podłodze podkulając i przyciągając chudymi rękoma nogi ku tułowiowi oraz podziwiał w milczeniu wszystko dookoła. Przerosło go to wszystko, ponadto zmęczenie dawało się we znaki. Najważniejsze, że nie popsuł niczego (w gruncie rzeczy dlatego, że niczego nie dotykał), ani że nie uciekł w popłochu.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyNie 12 Wrz 2021, 21:37

Poznałam chłopaka jako wyjątkowo płochliwego, w końcu na początku uciekał przede mną... Uciekał przed swoimi... Spodziewałam się że nie jest zbyt... Towarzyski i otwarty. Lekko mówiąc. Zaufał mi idąc teraz za mną, nie chciałam więc go wystraszyć. Jak by zareagował gdybym nic nie mówiąc przyprowadziła go do domu gdzie przywitał by go ktoś jeszcze? Wolałam go o tym uprzedzić. Swoją drogą, wyjątkowo miłe uczucie, trochę już minęło od czasu gdy po raz ostatni ktoś od tak zdecydował się za mną podążyć. Gdy weszliśmy, dałam chłopakowi chwilę. Nie spodziewałam się że to wszystko aż tak go zaskoczy. Postawiłam torbę z zakupami na blacie w kuchni i wyjęłam z górnej szafki dwie szklanki. Później z torby z zakupami wyjęłam mleko żeby schować je od razu, skoro i tak szlam do lodówki. Wyjęłam z niej za to torebkę krwi i sok, lubiłam bananowy bo był wyjątkowo słodki. Nalalam soku do jednej szklanki, a później przecięłam woreczek i wylałam jego zawartość do drugiej. Kiedy wyszłam potrzebowałam chwili żeby zlokalizować swojego gościa, lekko przygryzłam wargę widząc go skulonego pod ścianą. Podeszłam powoli i przykucnęłam przy nim podając mu szklankę z sokiem.
- Tutaj mieszkam... To mój dom, nic ci tu nie grozi. - powiedziałam ostrożnie ściągając mu z głowy kapelusz.
Jeśli tylko mi na to pozwolił zdjęłam też szalik i płaszcz odwiedzając wszystko przy wejściu.
- Nikt tu nie wejdzie bez mojej zgody, jest tu ciepło i sucho. A w kuchni, o tam. Jest lodówka... Pokaże ci później, jest tam zawsze coś do zjedzenia lub picia. - dodałam mówiąc jak na spokojniej.
Widziałam że to nie była dla niego codzienna sytuacja, był... Lekko mówiąc spanikowany.
- Nie mieszkałeś wcześniej w żadnym domu? - zapytałam próbując zająć go rozmową i przy okazji wyciągając do niego rękę.
Chciałam go nakłonić żeby wszedł dalej, żeby usiadł na kanapie i chociaż trochę się uspokoił.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyPon 13 Wrz 2021, 18:21

Dobrze się stało, że Kate przygotowała Maru na możliwe spotkanie z jej partnerem. Pomijając lęk, który zawsze towarzyszył, bardzo dobrze, iż wampirzyca nie była sama. Zwłaszcza, kiedy będzie mieć dziecko, ktoś silny i odpowiedzialny powinien zatroszczyć się o krwiopijczynię, kiedy już będzie w zaawansowanej ciąży i po narodzinach. Wtedy też po raz kolejny, mimo bycia samotnym wilkołakiem, okazał w myślach empatię dla Lazurowookiej w tej kwestii. A nawet pomyślał o tym, że jeśli nie będzie mógł zostać na długo w posiadłości wampirzycy, to będzie ją odwiedzać i przynosić jej dary lasu. Ale i tak zdawał sobie sprawę, że nigdy nie odwdzięczy się za wszystko, co uczyniła dla niego. Nawet siedząc przygaszony na podłodze bał się teraz jedynie nowości niżeli utraty życia, i to dzięki wampirzycy. Nie mniej i ten stan ducha młodzieńca nie był akceptowalny przez Płomiennowłosą, która postanowiła dać jeszcze więcej wsparcia, już na tle psychologicznym. Fakt, kapelusz i szalik nosił nie po to, że było mu zimno, ale i jakby uciekał w zamaskowaniu przed światem zewnętrznym, który do tej pory raczej nie rozpieszczał.
Następnie wampirzyca zbliżyła się do niego, kucnęła i ostrożnie lecz zdecydowanie chciała pozbawić chłopca zbędnego odzienia. Nieco oporował, bardziej z kwestii przywiązania do ów elementów odzienia niżeli strachu przed planem gospodyni, ale ostatecznie pozwolił sobie zdjąć czapkę i szalik. On sam zaś zdjął ze szczupłych dłoni skórzane rękawiczki składając obok na podłodze. Niewątpliwie sporą zachętą był trzymany sok w ręce młodej przyszłej mamy, który kusił powonienie. I był mu znajomy, bowiem Maru przywędrował aż z Ameryki Południowej, a banany rosły na plantacjach jak i na dziko. Ostrożnie pochwycił szkliwo w patykowate palce i upił parę łyków z naczynia. Tak, to zdecydowanie smak z dzieciństwa - tego bardzo wczesnego. Aż lekko zarumieniły się jego blade policzki od smaku napoju. Nie spodziewał się, że jeszcze zazna tego zapachu i posmaku.
Ani tego, iż Kate zechce go wziąć z tej średnio wygodnej dla ludzi pozycji z podłogi wyciągając rękę. Oderwał usta od szklanki i spojrzał uważnie na dłoń, a później w oczy wampirzycy, lecz po usłyszeniu pytania speszył się i uciekł wzrokiem znów na rękę.
- Namiot -odezwał się jednym słowem lekko przytakując głową pozbawioną kapelusza- Namiot domem Maru.
Doprecyzował cicho, a później delikatnie ujął dłoń Kate i dzięki jej pomocy podźwignął się z desek, ażeby pójść za nią na kanapę. Z początku nie wiedział, co to jest, lecz naśladując wampirzycę zajął miejsce obok. Nigdy przedtem nie zasiadł na czymś równie miękkim (no może raz znalazł stóg siana, ale pędy wcinały się pod ubrania), ani nie oparł pleców o coś tak wygodnego, że aż ostrożnie przejechał ręką po obiciu mebla i badał jego strukturę. Był pod ogromnym wrażeniem, że coś takiego może być tak komfortowe dla spiętego ciała. Niesamowite uczucie. To tak, jakby usiadł na chmurce albo małej owieczce. Wtedy też nieśmiało, ale jednak odważył się spojrzeć na towarzyszkę, a w oczach tańczyły mu iskierki od wilgotnych oczu.
Spoiler:

- Czy... -zająknął się wyraźnie wzruszony tym miejscem i dobrocią okazaną przez wampirzycę- ... czy Maru... może tu zostać jedna noc?
Może nie do końca składnie, ale zapytał gospodyni. Nie wiedział co prawda, kiedy wracał Partner Katheriny, ale może udałoby mu się chociaż zdrzemnąć w tym kawałku raju? Nie, nie powinien przywiązywać się do tego miejsca. Ale... tutaj poczuł namiastkę szczęścia. Pewnie największa zasługa leży w podejściu wampirzycy i jej stosunku do wilkołaka, lecz... oh, a może źle zrobił pytając? Może chciała go przechować tylko na kilka godzin, a on zapragnął egoistycznie aż jednej nocy? Cała maleńka odwaga, jaką udało mu się utworzyć i przedstawić Kate, momentalnie uleciała i zostawiła speszonego i zmieszanego chłopaka samego. Rzecz jasna znów uciekł wzrokiem od wampirzycy, tym razem skierował je na swoje splecione palce, zupełnie nie wiedząc, co powinien zrobić czy powiedzieć.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyPon 13 Wrz 2021, 21:39

No gdybym to usłyszała to bym się obraziła. Oczywiście było w tym sporo racji, Elijah był moim... Rycerzem, moim obrońcą. Zawsze mogłam na niego liczyć. Jednak uważałam się mimo wszystko za silniejszą. Przynajmniej pod kątem samej siły i odporności. Byłam w końcu czystokrwistą. Z drugiej strony chłopak przecież o tym nie wiedział, a ja faktycznie będę potrzebować wsparcia ukochanego gdy ciąża będzie bardziej zaawansowana. Nie od razu odpowiedziałam na informacje o tym że Maru mieszka w namiocie. Sama krótko po upadku rodu spałam parę razy w szałasie w lesie. Nie mogliśmy w końcu zwracać na siebie uwagi ale... To były dla mnie najgorsze noce w życiu. Koszmar był taki swierzy, nie miałam ścian czy drzwi które by mnie broniły. Czułam się tak bardzo wystawiona na zranienie. Dziś chyba też nie umiała bym tak spać, gdy sypialiśmy z Elijahem w jaskini też byłam cały czas w trybie czuwania. Trudno to nazwać porządnym snem i wypoczynkiem. Wzięłam swoją szklankę i napiłam się szkarłatnego płynu o rdzawym, krwawym zapachu. Wtedy dotarło do mnie jego pytanie więc na niego spojrzałam. Boże... Naprawdę mnie rozczulał. Przymknęłam na chwilę oczy i podciagnełam do siebie nogi.
- Gdy byłam młodsza, zabito moją rodzinę. Wiem co to znaczy nie mieć gdzie pójść i bać się każdego kolejnego dnia. - powiedziałam spokojnie i wypiłam kolejnego łyka krwi.
W sumie... Maru ledwo radził sobie z mówieniem, nie byłam pewna ile faktycznie zrozumie z tego co mówiłam.
- Możesz zostać tak długo jak chcesz. Jedyny warunek, to nie opowiadaj o mnie nikomu, nie wszyscy za mną przepadają... Są tacy którzy chętnie zrobili by mi krzywdę. Nie musisz tu mieszkać na stałe jeśli nie chcesz, ale moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte. Nawet jeśli chcesz wpaść i poczęstować się tylko czymś do jedzenia. - wyjaśniłam i poczochrałam jego ciemne włosy.
- Ten dom... Ma sporo mniejszych pomieszczeń, są takie w których jest miękkie... Łóżko, legowisko. Z jednego ja korzystam, ale jest jedno wolne, możesz tam spać. Chcesz żeby cię oprowadzić? Czy chcesz jeszcze chwilę posiedzieć i przyzwyczaić się do tutejszych zapachów.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyWto 14 Wrz 2021, 20:55

W sumie powinien domyślić się, że Katherina jest na tyle zaradna, że nie potrzebuje niczyjej pomocy, nie mniej patrzył na nią w tej chwili jako na przyszłą matkę. Nie to, że umniejszał jej siłę dzięki stanowi błogosławieństwa, ale będzie musiała dbać także o swoje potomstwo, a z kimś przy swoim boku jest na pewno lżej i raźniej. Stąd pomyślunek o partnerze wampirzycy w tychże kategoriach. A jak jeszcze usłyszał z ust Lazurowookiej, że... że straciła rodzinę, że obecnie też chcą uczynić jej krzywdę... Odwrócił się w jej stronę głową, a z wilgotnych dotąd oczu popłynęły łzy współczucia po policzkach chowając się za golfem swetra. Kto chciał tyle zła dla tak miłej kobiety?! Co prawda nie znał jej przeszłości, ale patrząc przez pryzmat tego, jak wiele dobrego uczyniła dla wilkołaka, nie mógł jej postrzegać inaczej swą Wybawicielkę. Nawet jak Kate potarmosiła go po głowie, nie zmienił swej pozycji, był obok. Ciągle w myślach miał fakt, że nie tylko on stracił najbliższych. Że wampirzyca sama borykała się z problemami. Nie mógł być dla niej kolejnym ciężarem, ale...
- Zostać i pomagać Kate.
Uśmiechnął się nieznacznie nie mogąc powstrzymać cieknących łez. Tyle emocji i wrażeń to za wiele. Jeśli mógł zdecydować tak a nie inaczej, to już nie tylko dlatego, że otrzymał tu namiastkę Nieba i nie chciał jej stracić. Po prostu chyba powoli zdawało mu się, że znalazł swoje miejsce na świecie i będzie mógł pokazać swoją użyteczność wobec dziewczyny. Nawet jeśli groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo, nie odwróci się od niej. Nie po tym, czego doświadczył. Ona przygarnęła go do siebie takim, jakim jest, to on także chce ofiarować swoją lojalność. Niewiele mógł jej dać, bo sam niewiele miał, ale co znajdzie w lesie, co złowi w rzece, co wydzierga na drutach czy ususzy z ziół - tym podzieli się z Dobrodziejką. Jeśli zaufają sobie w przyszłości jeszcze bardziej, kto wie - może będzie mógł opiekować się również jej dzieckiem?
Otarł pospiesznie łzy z twarzy, jakby nieco wstydził się rozklejenia, po czym wysłuchał co do legowisk. W tym momencie wygoda już nie była taka ważna jak zapobiegnięcie nieszczęścia ścigającego Katherinę i jej bliskich. Tylko co on, strachliwy i płochliwy wilkołak, mógłby ulżyć w tej kwestii? Z drugiej zaś strony nieco przyklejały się oczy, a z trzeciej - dalej nie przywykł do zamkniętych czterech ścian. Ale czy z tego powodu powinien wciąż tak absorbować uwagę gospodyni?
- Kate odpocznie w legowisku?
Zapytał tak, jakby sprawdzając, czy kobieta nie jest zmęczona. Jeśli okazałoby się, że nie zamierza iść spać, to w zasadzie powinien poznać cały dom jeszcze przed snem, aby nic go nie zaskoczyło. Gdyby wampirzyca oprowadziła go po pomieszczeniach, na pewno zatrzymałby się dłużej w łazience (po raz pierwszy widział przybory sanitarne i armaturę, która skrywała w sobie źródło wody) i na zewnątrz na patio (dziwiłby się, że w prywatnym oczku nie widać ryb na przejrzystym dnie). Tu już usiadłby na deskach i miałby problem ze szybkim wstawaniem. Cholerne zmęczenie życiem w niebezpieczeństwie to jedno, ale widok stąd na okolicę był cudowny i czarujący. Dopiero po jakimś czasie wstałby i podążył za Wybawczynią, która dostrzegłaby coraz mocniej słabnącego w siłach młodzieńca i jego chwiejny chód. Wtedy dopiero odwiedziliby miejsce, które zostało przeznaczone dla Maru.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyWto 14 Wrz 2021, 22:26

Oj zdecydowanie chłopak mnie nie znał, gdyby było inaczej, nie zastanawiał by się nad tym dlaczego ktoś chce mojej krzywdy. Nie to żebym nagle była inną osobą, nie żałowałam samej próby zdobicia miasta, obalenia Tenebris i uwięzienia Virgo. Ba! Gdy w wyobraźni wracałam do widoku jej umęczonej twarzy w lochu, nadal czułam odrobinę satysfakcji. Pokonałam ją... Nie była dla mnie żadnym przeciwnikiem, mało tego uwieziłam ją praktycznie bez trudu. To przeszłość ale ani ja, ani ona o tym nie zapomnimy. W każdym razie... Jedyne czego żałowałam, to tego że dałam się zaskoczyć, że wpadłam w zasadzkę i mój wybór dotknął nawet najbliższą mi osobę. To że Elijah przeżył to cud, nie wiedziałam co bym zrobiła gdyby coś mu się stało... Jeszcze do tego na skutek moich nieudolnych rządów. Po części dlatego życie tutaj było dla mnie... Przyjemniejsze. Najtrudniejsza decyzja jest z reguły to, co kupić w sklepie. To swoją drogą też może być przyjemniejsze skoro nie będę już kupować jedynie fikcyjnych posiłków. Wreszcie ktoś w domu faktycznie będzie coś jadł. Na jego deklaracje znów skierowałam w jego stronę swoje lazurowe tęczówki. Poczułam ucisk w piersi... Od czasu gdy rezydencja mojego rodu spłonęła, a ja postanowiłam zbudować armię i odzyskać dom, po zyskiwałam sobie sojuszników. Po jakimś czasie weszło mi to w nawyk... Byłam słodka, urocza, mamiłam co silniejsze wampiry wizjami idealnego życia. Widzieli we mnie tą dobrą... Kiedy w końcu deklarowali mi lojalność, nie mogli już odejść, nikt kto raz przede mną klęknął nie mógł cofnąć tego gestu. Wielu dotrzymało swojej przysięgi... Aż do śmierci... Czasem tylko przedwczesnej. Jednak to było już za mną. A mimo to, znałam te spojrzenie, znałam ten wyraz twarzy... Zdobyłam nowego sojusznika. Ale ja już nie szłam na wojnę, chciałam wreszcie spokoju... Chciałam... Odzyskać rodzinę. Wiedziałam oczywiście że chłopak nie to ma na myśli ale wspomnienia po prostu wróciły. Co ciekawsze, pierwszy raz... Całkowicie pierwszy pomyślałam że może jednak nie do końca miałam rację. Maru zdecydował się że mną zostać, nie do końca dla mojej wizji, mojego rodu, mojego pochodzenia czy mojej potęgi. Zrobił to... Dla mnie. To właśnie widziałam w tych jego słodkich fiołkowych oczach. Może więc nie tylko strach jaki wzbudzałam w podwładnych był dobrym motywatorem. Może... Ale to i tak już nie miało znaczenia. Zdałam sobie sprawę że dobrą chwilę myślę, chyba nawet delikatnie się przy tym uśmiechnęłam... Ciepło ale nieco smutno.
- Dziękuję - odpowiedziałam w końcu i odstawiłam szklankę.
Powinnam się skupić na tym co tu i teraz, nie na tych zagmatwanych myślach.
- Jeszcze nie, nie jestem aż tak zmęczona... Z resztą nie wiem kiedy Elijah... Mój partner wróci, poczekam jeszcze na niego a jak zrobi się bardzo późno to pójdę się położyć. - odpowiedziałam i wstałam.
- Chodź. - skinęłam lekko głową i porpowadzilam go do kuchni.
Starałam się nie straszyć go zbyt wielką ilością nowości ale pokazać co ważniejsze. W kuchni pokazałam mu gdzie schowane są szklanki, talerze i sztućce. Po za tym pokazałam wspomnianą wcześniej lodówkę. Miałam tam mleko, jajka, ser który dziś kupiłam i jakąś jedną wędlinę. Planowałam ją wyrzucić za dzień albo dwa... Jak większość kupionych zakupów. Jednak teraz może nie wszystko będzie lądowało w koszu. Później poprowadziłam go do łazienki, tutaj był już problem żeby miarkować mu poziom wrażeń. Pokazałam jak można włączyć wodę i że może być ciepła lub zimna. Dla kogoś kto mieszkał w namiocie to zapewne było niecodzienne. Później pokazałam mu pokój mój i Elijah'a.
- Z reguły śpimy w jednym, albo moim albo jego... Jednak każdy ma trochę swojego... Hmm terenu. - wyjaśniłam gdy ruszyliśmy dalej.
Patio... Ohh sama je uwielbiałam. Był tu jednocześnie kontakt z światem, a jednocześnie byliśmy od niego odcięci. Widziałam jak chłopak opada na deski i od razu przy nim przykucnęłam. W pierwszej chwili bałam sieyze coś mu jest. Jednak widząc jego minę nieco się uspokoiłam i uśmiechnęłam... Co ten chłopaczek by powiedział widząc mój prawdziwy dom. To... W porównaniu z miejscem w którym się wychowałam była melina... Marna imitacja. Mój dom miał setki pokoi, olbrzymią sale bankietową, wspaniałą bawialnie. W kuchni zawsze kręciła się służba, podczas gdy na korytarzach rzadko się na nich wpadało. Ahhh i stajnie! Przylegające do zabudowań z tyłu gdzie spała służba. Wokół posiadłości dumnie otaczały nas zielone pola, z jednej strony rósł sad, a zaraz za nim było jezioro. Do ludzkiej wioski było z trzydzieści minut drogi, widziałam ją z okna sypialni mamy. To był dom... Jednak rozumiałam że dla niego to co widział teraz, to i tak było dużo. Pomogłam mu wstać i poprowadziłam do środka.
- Jesteś zmęczony... Powinieneś się wyspać. - powiedziałam i zaprowadziłam go do pokoju gościnnego.
- Ten jest twój... Możemy zostawić otwarte drzwi gdybyś czegoś potrzebował, wystarczy że mnie zawołasz... - mówiłam otwierając okno żeby wpuścić więcej świeżego, letniego powietrza.
Po tym zdjęłam narzutę z łóżka i nieco odsunęłam kołdrę. Nie chciałam sugerować mu teraz żeby się umył czy przebrał, wyglądał naprawdę na zmęczonego.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptySro 15 Wrz 2021, 18:44

Uważał, że tylko będąc u boku Katheriny odwdzięczy się za okazaną łaskę, tak jak na zasadzie stada. Każdy jego członek miał jakieś zadanie i musiał je wypełniać sumiennie. Nie było miejsca dla obiboków, a skoro tutaj otrzymał dostęp do wielu udogodnień znanego i nieznanego mu świata, musiał zapracować sobie na miejsce w stadzie. Może wampiry nie mają takich hierarchii (zapewne są bardziej skomplikowane), nie mniej nie zamierzał być darmozjadem. Ponadto pomyślał, że nikt inny nie byłby mu tak przychylny jak Ona, więc zostanie tutaj było najlepszą szansą, jaką otrzymał od krnąbrnego losu. I wreszcie u boku Kate przestał myśleć tylko o sobie (co i tak raczej nie minie ze względu na samotniczy tryb życia), ale odrobinkę resocjalizował się chcąc zadbać o bycie pomocnym dla gospodyni.
Na razie napędzał Jej nieco zakłopotania i przywoływał bez wiedzy Jej wspomnienia sprzed lat, ale to działało w obie strony. Bliższa znajomość tylko pokaże, czy będą potrafili żyć w zgodzie. Maru jak uczeń pilnie podążał za nauczycielką życia i uczył się coraz to nowych umiejętności. Dla laika obsługa lodówki nie byłaby trudnością, nie mniej każdy krok, każde otworzenie drzwiczek z nowymi skarbami dziwiło i jednocześnie motywowało chłopaka do poznania kolejnych tajemnic. Na ten moment najbardziej wartościowym przedmiotem była lodówka - dziwnie chłodna, ale skrywająca mnóstwo pokarmu. I to niektóre były mu obce, jak jedzenia w pojemnikach, puszkach czy innych papierach. A najdziwniejszym urządzeniem - toaleta. Do tej pory różnie załatwiał tego typu sprawy, najczęściej w postaci wilkolisa, tak było po prostu najłatwiej. Ekscytujący wydawał mu się prysznic, z którego dyszy lała się woda jak mocny deszcz. Nie mniej patio skradło jego serce i chyba będzie tu najczęściej przesiadywać, o ile nie zabroni mu tego Kate.
A Pani Domu pilnowała swojego gościa i nawet zmartwiła się zasłabnięciem wilkołaka. Na dzisiaj koniec wrażeń, choć sypialnia, jaką przygotowała dla młodzieńca Lazurowooka, również zasługiwała na słowa podziwu i kolejnego wybałuszenia oczu.
- M-Maru podzielić się...legowisko... za dużo...
Umykały mu już słowa wraz z kolejnym mrużeniem powiek. Wampirzyca podprowadziła ledwo słaniającego się na patykowatych nogach chłopaka i posadowiła na brzegu łóżka. Zdążył jedynie zdjąć buty, lecz wnet przechyliło chuderlakiem na bok w stronę poduszek i nie zdążył powiedzieć nic więcej, choćby słowa podziękowania, tylko zapaść w sen. Zostawione okno i drzwi powodowały przyjemny ciepły przepływ powietrza, który dodatkowo utulił wycieńczonego młodzieńca.
Niestety nie na całą noc.

Jakoś trzy i pół godziny od momentu zaśnięcia, czarnowłosego zaatakował koszmar. W rzeczy samej ten sam z dawnych lat, nie mniej tym razem był tak realistyczny, że zaczął wpierw nerwowo drżeć na ciele i dyszeć przez sen. Następnie wiercił się gwałtownie na łóżku, jakby ktoś nim przesuwał po meblu, aż wreszcie spadł z łoskotem z łóżka porywając ze sobą pościel i kuląc się na podłodze. Miał już otwarte oczy i rękoma obejmował mocno swoją głowę, a podkulone kolana przysunął jeszcze bliżej torsu. Przerażone spojrzenie jarzyło się na złoto, strach ściskał gardło i wnętrzności.
- K-K-K... Kh...
Nie potrafił zawołać gospodyni, ani zapanować nad silnym atakiem paniki, kiedy budząc się z koszmaru dalej w nim trwał. Następny impuls przebiegł od głowy do stóp i napiął wątłą sylwetkę jak cięciwę w łuku. Zlany gorącym potem jęknął cicho, kiedy przeszył go ból tam, gdzie plecy tracą szlachetną nazwę i zjawił się futrzasty ogon. O nie... przemieniał się! Nie umiał ani uspokoić się, ani zapanować nad ciałem... on tego nie chciał, chciał wyrwać się z podwójnego koszmaru: i tego o przeszłości i z przeobrażenia się w wilkołaka!
- K-K-K... khh..Khh!
Dalej nie mógł wezwać pomocy. Odczuwał już, jak jego umysł tępił się, a obraz pokrywał gęstą mgłą. Może jeszcze nie będzie za późno, jeśli wampirzyca usłyszy i przybędzie na ratunek, ale co mogłaby zrobić? Mówiła, że nie boi się wilkołaków, ale Maru nie chciał nim się stawać! Wolał zostać sobą!
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptySro 15 Wrz 2021, 21:50

Czy bardziej skaplikowane? Nie zupełnie... Chociaż może ja tak to widziałam bo byłam od dziecka do takiej właśnie hierarchii przyzwyczajona. Wśród wampirów... Bardzo rzadko mogłeś szastać tak wysoką wulutą jak zaufanie... Wampiry nie zawsze były sobie lojalne, trzeba było znaleźć sposób na to żeby były, a nawet jeśli jakiś się znalazł nie można było mieć gwarancji że będzie ona trwała. Poznałam to jako dziecko... Ufałam bliskim, ale tylko najbliższym... Babcia czy wujek nie traktowali mnie tak jak robiła to matka. Po ich odejściu miałam tylko Elijaha i to on był jedyną osobą w której lojalność nigdy nie zwatpie. Reszta... Cóż, może nigdy nie zaufam innej osobie w pełni. Maru, był na dobrej drodze... Jednak nawet gdybym znała lepiej jego rasę i wiedziała jak wiernymi potrafią być, pewnie i tak skrywała bym obawę o to że pójdzie swoją drogą gdy będzie to dla niego wygodne. Nie winilam go za to! W końcu taki był świat. Moi podwładni, ci którym udało się przeżyć uklękli przed kimś innym, może nawet z ulgą przyjmując moją porażkę. Odejście Maru, chyba przyjęła bym znacznie lżej... Z własnej woli przyszedł, z własnej woli pójdzie. Czas pokaże czy miałam rację i kiedy się to stanie. Dziś nie chciałam sobie dokładać zmartwień o to czy to odejście pociągnie coś za sobą... Czy mnie zdradzi, wyda... W tej chwili sądziłam że nie. Widziałam... Tyle zachwytu w jego oczach, widziałam sposób w jaki patrzył na mnie... To przykre ale chciała bym... Żałowałam że Vin już tak na mnie nie patrzył. Ewidentnie mojemu gościowi przypadło do gustu patio, normalnie pozwoliła bym mu spędzić tu więcej czasu, ale chłopak ledwo trzymał się na nogach. Jego słowa po raz kolejny mnie rozczulily. Odwieszałam na bok narzutę gdy zdejmował buty.
- Mam swój pokój, nie przejmuj się, wszystko co tu jest, jest dla ciebie. Zasłużyłeś sobie chociaż na tyle. - odpowiedziałam wracając do niego akurat gdy leżał już na poduszkach. Był naprawdę wykończony, pomogłam mu się przykryć i wychodząc zgasiłam światło. Tak szybko zasnął... Słyszałam jego spokojniejszy oddech. Sama jednak zamiast pójść do łóżka zeszłam na dół do salonu. Umyłam szklanki odstawiając je na swoje miejsce i usiadłam na kanapie z książką. Boże... Tak dawno tego nie robiłam. Zawsze byłam czymś zajęta, plany... Przewodzenie hordzie wampirów... Choroba Elijah... Parę miesięcy mieszkania w jaskini. Wreszcie się... Relaksowałam. Chociaż martwił mnie fakt ciągłych treningów jakim poddawał się Elijah, wiedziałam że robi to dla mnie... Dla nas... Przeczytałam rozdział jakiegoś marnego romansu ulokowanego w wiktoriańskiej Angli i odłożyłam książkę. Pewnie dziś nie wracał... Jednak na wszelki wypadek na stoliku ustawiłam kartkę. " Mamy gościa, zostaw go w spokoju, panuje nad sytacją. Poszłam spać w twoim pokoju... Tęsknię i bardzo cie kocham. Kate." oparłam o wazon żeby od razu rzucała się w oczy i poszłam na górę. Najpierw do swojego pokoju żeby wziąć fioletową koszule nocną z koronkowymi wykończeniami, później do łazienki żeby zafundować sobie chociaż szybki prysznic. Nałożyłam jeszcze na koszule, satynowy srebrny szlafrok i poszłam do pokoju. Położyłam się po jednej stronie dużego łóżka chlonnąc pozostawiony na pościeli zapach. Gdy byłam sama wolałam spać tu... Tzn, nie byłam do końca sama, był jeszcze Maru, ale chciałam mimo wszystko czuć chociaż odrobiny obecności ukochanego gdy zasypiałam w ciemnym pokoju. Przesunąłem dłonią po pustej poduszce obok i cicho westchnęłam powoli zasypiając. W zasadzie nie miałam aż tak czujnego snu jak gdy mieszkałam w lesie. Ale nie zasnęłam jeszcze dość mocno żeby nie wyrwał mnie ze snu trzask. Zerwałam się natychmiast do siadu a w mojej na wpół zaciśniętej dłoni zapłonął ogień. Znaleźli nas? Włamali się? Dobrą chwilę serce biło mi jak oszalałe kiedy nasłuchiwałam napastników. Ale to nie wrogów usłyszałam... Chwilę mi zajęło zanim umysł wyrwał się z senności na tyle żeby przypomnieć sobie przygarniętego chłopca. Wstałam natychmiast owijając się szlafrokiem i wiążąc włosy gumką żeby nie leciały mi na oczy. Drzwi do jego pokoju Zostawiłam uchylone i widząc go na podłodze nawet nie przejęłam się pukaniem, tylko weszłam. Uklękłam przy nim ostrożnie podnosząc na tyle, aby móc go do siebie przytulić.
- Ciiii już... To tylko koszmary, tylko wspomnienia. - szeptałam głaszcząc go po głowie... Tak jak dla mnie zawsze robił to Elijah.
- Jesteś już tak daleko... Że cie nie dopadną... Jesteś bezpieczny... - mówiłam nadal spokojnym monotonnym głosem.
Chwilę tuliłam go do siebie tylko mówiąc. Później po prostu milczałam, żeby miał po prostu moją obecność,odezwalam się ponownie dopiero po paru kolejnych minutach.
- Mama opowiadała mi historie o moim dziadku... Słyszałeś kiedykolwiek o Draculi? Vladzie Palowniku?
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyCzw 16 Wrz 2021, 18:17

To skarb mieć kogoś, komu można zaufać, kto zatroszczy się o Ciebie, albo jak przyjdzie co do czego to pouczyć lub nawet ukarać, aby wskazać dobrą drogę. Wampirzyca miała szczęście posiadając Partnera i mieć dla kogo żyć. Pewnie gdyby nie on, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej, raczej w złym tego sensie. Stąd z wytęsknieniem czekała na jego powrót, nie mniej znała zwyczaje swego mena i potrafiła się nie martwić o jego nieobecność.
Inaczej musiało być z młodym podlotkiem, którego dopiero co poznała. Wiadomo, że nie da się od razu zaskarbić ufności, nawet jeśli nie pokazywało się po sobie złych intencji. Nietrudno jednak zachwiać poczuciem bezpieczeństwa kogoś, z kim nie jest się spowinowaconym w żaden sposób jak tylko odruchem serca. I choć nie takie były zamiary Maru, wzbudził niepokój gospodyni swoim zachowaniem. Domyśliła się, o co w tym wszystkim chodziło, lecz tym razem sytuacja wyglądała nieco inaczej niż nad bagnami.
Gdy kucnęła przy młodzieńcu, ten akurat chwytał się rękoma za głowę, w miejscu wyrośniętych wilczych uszu. Bodźce z otoczenia stały się wyraziste i głośniejsze niż jeszcze przed chwilą. Odruchowo skulił się jeszcze bardziej, gdy zmysły szalały między koszmarem a rzeczywistością i nie mogąc zidentyfikować obecności wampirzycy. Nie kontaktował tak jak powinien, tak jak jeszcze próbował wołać moment temu utożsamiając Kate z ratunkiem. Wampirzyca zdecydowała się objąć Czarnowłosego i spojrzała w jego twarz, przez co mogła nieco się zmartwić. Nie było w jego spojrzeniu rozumnych iskier, tylko jakby zaszły mgłą, ale czaiło się w nich coś złego. Odzwierciedlały fakt, że bestia, jaka w nim siedziała, chciała wyjść na zewnątrz i zniszczyć wszystko na swej drodze, w tym relację między Katheriną a Maru. Dopiero mocniejsze przytulenie do siebie i uspokajanie chłopaka skutkowało tym, iż przemiana zatrzymała się w miejscu, nie postępowała już do przodu. Złote oczy lekko drżały wraz z nierównym oddechem, ale młodzieniec już zrozumiał, że jest przy nim gospodyni. Rozluźnił uścisk dłoni na ciele krwiopijczyni, powoli uspokajały go nieprzerwanie wypowiadane słowa wampirzycy, które koiły nerwy i odsuwały mary od Maru. Wreszcie i w oczach zagościł blask, bestia ustępowała. Chociaż dalej były złote już nie wyglądały tak groźnie, zwłaszcza w połączeniu ze łzami, które zbierały się i szkliły patrzałki. W ramach przeprosin przytknął mocniej swoją głowę do torsu kobiety i połasił w podzięce, że jest tu przy nim. Niczym matka, której nigdy nie poznał. Choć jeszcze trząsł się jak osika na wietrze, już był wśród żywych. Przy Wybawicielce. Przy Niej będzie już dobrze. Odpędziła wilkołaki z koszmaru. Oby i jego nie przepędziła widząc go w takim niestabilnym stanie. Naprawdę zaczynał wierzyć, że zostanie tu i wraz z Kate i Elijahem stworzą stado. Do tej pory nie mógł należeć ani do stada wilkołaków, ani do ludzkiego społeczeństwa, nie mniej wampirzyca dała mu szansę. Nie mógł jej zmarnować, musiał otrząsnąć się i ogarnąć. W ciszy miarkował oddech, mięśnie rozluźniały się, tylko zostały te nieszczęsne uszy i ogon, ale może nie będzie to przeszkadzać Płomiennowłosej.
Wtedy też dane mu było usłyszeć ponownie cudny jak miód na uszy głos wampirzycy. Pytała się o przypowieść o Draculi, który tak naprawdę miał inaczej na imię. Baaardzo nieśmiało podniósł złote oczy na Wybawczynię i pokręcił wolno ociężałą głową, że nie zna. Wilcze uszy uniosły się lekko ku górze chcąc usłyszeć coś nowego, byleby nie myśleć ani o swojej przeszłości, ani o tym, że o mały włos a zachwiałby zaufaniem, jakim obdarzyła go Kate. Nie zmieniał swojej pozycji, wciąż potrzebował regeneracji sił ciała, zwłaszcza teraz nadszarpniętego nerwami i powstrzymaną transformacją. Zresztą... zaczynało mu się podobać przytulanie, może dlatego, że wtedy miał tak blisko osobę, która była dla niego taka dobra i miła? Która przegoniła bestię, jaka w nim siedziała, a której nie potrafił kontrolować? W każdym razie nie ruszał się, a jego oddech był już bliski normie.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyPią 17 Wrz 2021, 21:57

To prawda... Elijah był moim skarbem, był najważniejszy w moim życiu. Żałowałam że tak długo gnałam za wizją domu, podczas gdy to czego naprawdę potrzebowałam, miałam cały czas pod nosem. Co gorsza o mało tego nie straciłam. Czy moje życie wyglądało by inaczej bez niego? Tak... Przede wszystkim zakończyło by się wtedy, w dniu w którym zginęli matka i ojciec. A nawet jeśli bym przeżyła to nie dotarła bym tak daleko. Zginęła bym po drodze lub została na łasce jakiegoś rodu. Ale byłam tu... Trzymając chłopaka w swoich ramionach. Nie bałam się, nawet widząc te zdziczałe oczy. Co prawda wilkołacze zęby mogły mnie zranić tak samo dotkliwie jak srebrne ostrza, ale to nie miało w tej chwili wielkiego znaczenia. Byłam szybsza i silniejsza od chłopaka, gdybym chciała to mogła bym się obronić. Wierzyłam jednak ze się uspokoi i... Tak się stało. Głaskałam jego ciemne włosy, chwilę nawet jego uszy. Nie przeszkadzały mi... Nawet nie przeszło mi przez myśl to że chłopak mógł by tak pomyśleć. Poznałam jego prawdziwe oblicze, wiedziałam kim jest i przyjęłam go pod swój dach. Może sama do końca nie dopuszczałam do siebie tego dlaczego faktycznie to zrobiłam, ale to już się stało. Wiedziałam że nie był elfem tylko wilkołakiem, więc czemu miało by mi to przeszkadzać. To tak jak by przeszkadzały mi smocze oczy czy czasem pojawiające się łuski ukochanego. Albo gdyby Elijahowi przeszkadzały wywołane niektórymi emocjami płomyki i iskry przesowające się czasem po mojej skórze. Byliśmy sobą... Takimi się zaakceptowaliśmy. I ja też zaakceptowałam tego chłopca, nawet widząc go w tej wyjątkowej formie, skulonego pod za dużym płaszczem. Nie przeszkadzało mi też to jak się do mnie tulił, zaczynał się w szybkim czasie oswajać,jesli można tu użyć takiego zwrotu. Nie miałam pojęcia ile może mieć lat, wilkołaki również starzały się wolniej... Ale nie byłam pewna na jakiej zasadzie. Ale jakoś przyjęłam że jest ode mnie znacznie młodszy. Może ostatnio narodzone instynkty macierzyńskie po prostu wariowały... Ale i tak przesunęłam się lekko tak żeby móc oprzeć plecy o ramę łóżka i siedząc lekko bokiem dalej tułąc chłopca do siebie i głaskać jego uszy.
- To był wyjątkowy wampir, potrafił zmieniać swoją postać w potężnego ziejącego ogniem smoka. Z łatwością zdobył dla siebie królestwo, nad którym panował wyjątkowo twardą ręką. Wiesz... Był czas kiedy przez opowieści mamy trochę się go bałam. Krzywdził swoich wrogów nie znając litości... Porwał moją babcie z rodzinnego domu i zabrał do swojego zamku... Tylko kiedy już się bałam, mama mówiła że miał swoje powody by taki być. Vlad opanował do perfekcji granie potwora, robił to dla bezpieczeństwa siebie i bliskich. Porwał babcie bo ona go kochała, a jej ród nie chciał zgodzić się na małżeństwo. Był okrotny, bo dzięki temu nikt nie podważał jego władzy... Naprawdę, był świetnym ojcem i mężem. Mama opowiadała o wspólnych zabawach w pałacowych ogrodach... O tym jak dawał wygrać dziecią w chowanego. O tym jak przynosił babci kwiaty i zabierał na pływanie łódką po jeziorze... Historia nie poznała go takim... Ale my tak i czasem to wystarczy... - mówiłam spokojnie.
Wcale nie miałam pewności ile z tego zrozumie.
W zasadzie ta historia nie miała żadnego odniesienia do Maru czy jego sytuacji, czy nawet naszej sytuacji. Chciałam tylko odwrócić jego uwagę od jego własnych koszmarów.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyNie 19 Wrz 2021, 11:23

Tak, Maru był młodszy od Kate, zarówno w latach jak i emocjonalnie czy rozwojowo. Przez czternaście lat był zdany na własne możliwości i bardzo rzadko krzyżowały się jego ścieżki z ludzkimi czy innymi, bo unikał jak mógł spotkań z wampirami, tym bardziej z przedstawicielami własnego gatunku. Jego Tata uczył go przede wszystkim polować i przetrwania w lasach, nie dbał o relacje i uczucia chłopca. Służył mu więc przede wszystkim jako narzędzie do zdobywania dodatkowego pokarmu, bardzo często głodząc podopiecznego, kiedy były chude lata. Dawniej nie odczuwał tak tego zaniedbania jak z upływem lat, kiedy już nie dzielił się z Tatą posiłkami, a raczej nie oddawał mu lwiej części z łupów. Mimo wszystko był mu bliską osobą, aż do momentu zdrady. Pewnie dlatego był przez resztę życia tak zamknięty w sobie i niedostępny, nie mniej będąc przy wampirzycy, która odciągała go od koszmaru... dawał się powoli oswoić. I to jest bardzo dobre określenie, zważywszy na jego dotychczasowy tryb życia. Ten dzień był dla niego przełomowym i najlepszym, nie chciał psuć go demonami z przeszłości, które ścigały go. Tu mógł poczuć się bezpiecznie, tak, zdecydowanie bezpiecznie. I ciepło, chyba już wcześniej zauważył, że wokół dłoni kobiety jawiły się iskry z ognia, już wtedy tam na bagnach, lecz teraz skrywał się w ciele i sercu Kate. Nie musiała być tak opiekuńcza, a jednak poświęciła swój czas i energię na pospieszenie z pomocą, i dodała od siebie czułość, której nigdy nie zaznał. Stąd sukcesywnie uspokajał się i mógł uważnie wysłuchać historii.
Rzeczywiście niewiele zrozumiał z opowieści. O ile wiedział, co to jest smok, o tyle instytucje typu królestwo, małżeństwo, zamek, pałacowe ogrody, łódka nie. I nie znał jeszcze jednego, najważniejszego czynnika z całej tej opowieści. Coś, co spajało ów historię razem i czyniła ją innym niż wszyscy dookoła znali. Jak to określiła Lazurowooka - dzięki temu czynnikowi tylko ona i najbliżsi jej znali prawdziwe oblicze dziadka. Nie znał tego pojęcia wcześniej. Mógł jedynie podejrzewać, co to mogło być, ale... chciał upewnić się, czy dobrze kojarzy.
- Ko...chać...?
Wyszeptał cicho i z trudnościami, nie mniej chciał nawiązać kontakt z Wybawicielką, która trwała wciąż przy nim i być może z jej perspektywy opowieść miała tylko za zadanie wyciągnąć chłopaka z koszmaru, tak teraz otworzyła jego wrodzoną ciekawość tłumioną przez swoje lęki i słabości, nawet przed tą bestią, którą miał w sobie. Przeczuwał, że to określenie "kochać" uczyniło z dziadka potwora kimś zupełnie innym w oczach Kate i jej rodziny. Może... gdyby wiedział, co ono oznacza... i jemu byłoby łatwiej poznać samego siebie. Albo wreszcie utożsamić się, że tak naprawdę jest bestią.
Wyczuwał także w tymże fragmencie o innym obliczu dziadka Vlada inne emocje, jakby poniekąd dziewczyna miała większe powiązanie. Realne odniesienie. Trudno było mu to określić nawet w głowie, dlatego chciał użyć najprostszych słów, jednocześnie... chwiejnie ale podźwignąć się do siadu i zająć miejsce tuż przed wampirzycą. Oczy Maru dalej były złote, ale powoli przygasały ustępując fioletowym tęczówkom. Chwilę tak siłował się z sobą, żeby wreszcie wydukać:
- Ka...te... i... E...li...jah... ko...chać...?
Nie zdawał sobie sprawy, że mógł zabrzmieć bezpośrednio pytając o coś takiego. W sumie też nie była za bardzo na to pora, powinni pospać oboje w swoich łóżkach-legowiskach, nie mniej najwyraźniej coś zaczynało kiełkować w głowie wilkołaka innego niż wspomnienia o przeszłości. Chciał ten fakt wykorzystać, nim umknie mu z pamięci, albo nim będzie to później rozmyślać po swojemu.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyNie 19 Wrz 2021, 22:02

Mimo że nie byłam pewna ile faktycznie rozumie, byłam pewna dwóch rzeczy. Po pierwsze, cały czas dokładnie mnie słuchał. Widziałam jak jego wilczolisie uszy poruszają się aby wychwytywać moje słowa. Widziałam to też w jego oczach... Słuchał, nawet jeśli nie do końca rozumiał to zdawał się chlonąć tą historię. A po drugie... Cóż wyglądało na to że sama historia wyjątkowo go zaciekawiła... Zdecydowanie zaczął się uspokajać. Wychodziło więc na to że osiągnęłam zamierzony cel, położyła bym go już spać, ale dotarło do mnie jego pytanie. Z początku nie do końca zrozumiałam, pytał czy Vlad faktycznie był w stanie kochać? Cóż... Nie obraziła bym się o takie pytanie, wielu znało go z historii jaką chciał przekazać... Potwór nabijający wrogów na pal. Po za tym, wiele łowców czy innych ras zastanawiało się nad tym czy wampiry faktycznie zdolne są do kochania. A prawda była taka że długowieczność wyostrzyła nasze odczucia pod wieloma względami... Kochaliśmy tak mocno... Przywiązywaliśmy się i strata bliskich bolała o wiele mocniej. Jak mogła bym więc mieć mu za złe to pytanie, przesunęłam palcami między jego włosami gdy coś w jego spojrzeniu... Zmarszczyłam lekko brwi zdając sobie sprawę że jego niepozorne pytanie jest o wiele głębsze niż mogłam sądzić i po raz kolejny poczułam ten nieprzyjemny ucisk na sercu. On dosłownie pytał o samą emocje...tak podstawową... Którą powinien przecież poznać w swych najmłodszych latach. Którą powinien przekazać mu ten idiota dumnie nazywający się jego rodzicem.
- Tak... Dziadek kochał babcie... I swoje dzieci, w tym moją mamę... Kochał tak bardzo że żeby byli bezpieczni, pozwolił innym mówić że jest potworem. - spróbowałam wyjaśnić odsuwając parę włosów za jego ucho.
- Ja też kochałam swoją rodzinę... Troszczyli się o mnie, nauczyli wszystkiego co znam... - dodałam pozwalając mu usiąść naprzeciwko.
Byłam zmęczona, ale nie potrzebowałam tyle snu co ludzie. Z resztą przywykłam do bezsennych nocy. Na jego kolejne pytanie lekko przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się.
- Tak... Bardzo go kocham, a on mnie. Za jakiś czas... Sami będziemy rodzicami... Rozumiesz? - zapytałam podwijając pod siebie nogi.
Nie czułam się skrępowana... Może jedynie rozgniewana że Maru miał aż tak beznadziejnego ojca... Czasem naprawdę lepiej żeby rodzic nigdy nim nie był. Chociaż kto wie co by było gdyby Maru był np. adoptowany? Może że względu na wilczą krew miał by znacznie gorzej... Ale może wcześniej poznał by choć odrobinę prawdziwej, rodzicielskiej miłości.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyPon 20 Wrz 2021, 18:25

Zaiste, słuchał pilnie i z przyjemnością opowieści, która mogłaby być kiedyś opowiadana na dobranoc przyszłej pociesze Kate i Elijaha. Nie wspomniano o tym wcześniej, ale czuć było w wypowiadanych słowach przez Lazurowooką pewną dumę - zapewne z posiadania tak kochanego dziadka. Zresztą jak później dowiedział się, wampirzyca miała bardzo dobre stosunki z rodziną. Którą niestety straciła i którą przebolewała dłużej niż ludzie. Może właśnie dzięki lub w tym przypadku przez długowieczność rasy wampirów. W takich chwilach długa żywotność odzwierciedla jej wadę. Nie mniej dobrze stało się, że Wybawicielka ma swojego partnera, swoją miłość. Nawet uśmiechnęła się w tymże momencie, kiedy Maru zapytał o to, czy kochają się. Powoli zdawał sobie sprawę, że kochanie to taki czynnik w życiu istoty, który wiążę z drugą istotą niewidzialnymi linami tworząc przy tym jedność. Zarówno w przykładzie dziadka Vlada z babcią jak i w przypadku młodszej generacji plony z tego uczucia były bogate i przesycone dobrem o drugą osobę. To coś więcej niż lojalność.
Nadstawił po raz kolejny puszyste uszy (które były na bank zaakceptowane przez gospodynię, skoro wiele razy był po nich drapciany i głaszczony) i wtedy dowiedział się, że Kate i Elijah będą rodzicami. Cóż, podejrzewał, że wampirzyca ma w sobie nowe życie, ale nie wiedział, że ojcem będzie wspomniany partner. Niby logiczne, ale nie dla kogoś, kto nie znał się na tego typu relacjach. Na znak, że zrozumiał, nie tylko lekko skinął głową, lecz odważył się na coś więcej. Ostrożnie wyciągnął dłoń przed siebie w kierunku Płomiennowłosej, żeby sięgnąć szczupłymi, delikatnymi palcami za Jej rękę. Następnie przesunął dłoń kobiety na Jej brzuch i położył w miejscu, gdzie rosło dziecko. Gdzie wcześniej po raz pierwszy usłyszał bicie serca dziecka. Nie miał na tyle śmiałości, aby bezpośrednio kłaść swoją rękę, może instynktownie wiedząc, że matka zawsze broni dziecko i dopuszcza je tylko do zaufanych osób.
Niestety Maru poczuł się gorzej, ale tylko za sprawą braku sił fizycznych. Katherina mogła poczuć, że chude palce, które już wcześniej ujęły Jej rękę, ześlizgnęły się z chwytu, oczy młodzieńca zniknęły pod ciężkimi powiekami, a jego ciało zgięło się w pół w tułowiu. Ciężka głowa poleciała w kierunku ud wampirzycy. Będą musieli dokończyć rozmowę później (a naprawdę była ciekawa), jak chłopak odzyska przytomność. Na tę chwilę nie rokował tak dobrze, jak mogłoby się wydawać. W samą porę trafił pod opiekę Katheriny, skrajne wycieńczenie mogło go doprowadzić jeszcze tej nocy do śmierci. A tak to dzięki posiłkowi nad bagnami i tutejszej szklance soku bananowego oraz ofiarowanemu legowiskowi do wypoczynku miał możliwość odbudowy organizmu.
Można śmiało powiedzieć, że wampirzyca uratowała jego życie.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyWto 21 Wrz 2021, 22:13

To było zrozumiałe, byłam szczerze dumna! Chociaż nie z samego faktu że był kochany... Byłam dumna z tego że mogę nazywać się jego wnuczką, że stał się legendą... Może i krwawą, ale był legendą. Był okrotny i bezwzględny, ale też potrafił utrzymać swoją władze, wyważył swój sposób postępowania tak dobrze ze bano się go, ale nie dość by się go pozbyć. Powodem jakim był upadek rodu byli łowcy, a nie nieumiejętne rządzenie. Mnie się to nie udało... Bali się mnie do tego stopnia że zdradzili przy pierwszej lepszej okazji. Podziwiałam więc Vlada... Był kimś w rodzaju wzoru jaki przed sobą stawiałam. Najpewniej więc moi potomkowie również, nie raz i nie dwa usłyszom o nim. Wracając jednak do tu i teraz, nie wiedziałam co takiego kłębi się w głowie chłopca. Ile tak naprawdę rozumiał... Czy znał uczucie o którym rozmawialiśmy? Pewnie tak... Dzieci są przepełnione miłością, to czas i życie najczęściej odbierają możliwość jej odczuwania. Pozwoliłam mu wziąć się za rękę, na początku nie do końca zrozumiałam co chce mi pokazać jednak gdy dotknął mojego brzucha... Znowu chłopak mnie rozczulił. Usiechnełam się do niego ciepło, zdając sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Widziałam już wcześniej że nie był w najlepszym stanie. Ale teraz dostrzegłam te chude dłonie.. Jak można było sprawić że chłopak wyglądał tak jak wyglądał. Zanim zdarzyłam coś powiedzieć, jego oczy już się zamknęły. W pierwszej chwili się wystraszyłam, złapałam go jeszcze gdy leciał i upewniłam się że tylko, choć może powinnam powiedzieć aż zemdlał. To był intensywny dzień, a chłopak był wykończony. Sama byłam nieco zmęczona, ale postawiłam sobie teraz wilkołaka jako priorytet. Wstałam, kładąc go na łóżku i okrywając ciepłą kołdrą. Gdy upewniłam się że śpi, zdecydowałam się wrócić do pokoju Elijaha. Zostawiłam uchylone drzwi, na wszelki wypadek i światło w korytarzu, żeby się nie bał aż tak jeśli się przebudzi. Upewniłam się ze Elijah nie wrócił i położyłam się z powrotem. Zasnęłam naprawdę szybko... Chyba mimo że aż tak tego nie czułam byłam śpiąca. Przespałam resztę nocy aż do świtu i obudziłam się w zasadzie krótko po wschodzi słońca i na palcach, żeby nie obudzić "gościa", zeszłam na dół do kuchni. Byłam beztalenciem kulinarnym, ale biorąc pod uwagę jak długo ukrywałam się wśród ludzi, znałam trochę ich zwyczaje. Nie było to jednak wielkie zaskoczenie, od zwykła jajecznica na boczku. Pomyślałam że chłopak powinien jeść dużo mięsa, tak jak innych produktów pochodzenia zwierzęcego, nie wiedziałam ile faktycznie mam racji ale biorąc pod uwagę jak się czuł i wyglądał, każdy posiłek będzie dla niego ważny. Zrobiłam sobie kawę, po prostu bardzo ją lubię, a chłopakowi nalalam szklankę soku i zrobiłam herbatę. Kiedy grzanki z dzwonkiem wyskoczyły z tostera wróciłam na górę i usiadłam bokiem na łóżku.
- Śpisz jeszcze? - zapytałam szeptając.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptySro 22 Wrz 2021, 18:26

Miło było dostrzec, jak to inna osoba kocha swoją rodzinę. Nawet jeśli pokrewieństwo nie było bezpośrednie, a przekroczyło jedno pokolenie, Kate nie bała się opowiadać o dziadku, który przez dość kontrowersyjne metody wzbudzał szacunek wśród innych. Maru nie poznał go osobiście, a już od samej powieści zdawał sobie sprawę, że był to ktoś wielki. Ktoś silny. Ktoś, kogo kochali i nienawidzili jednocześnie. To może wampirzyca odziedziczyła po Vladzie część charakteru? Była niezwykle odważna i pewna siebie, nie okazywała swojej słabości, a jednak była otwarta na krzywdy innych. Czyli miała w sobie empatię. Rzecz jasna nie znał przeszłych dokonań Wybawicielki, ale on patrzył na nią ze swojej perspektywy. Opowieść i to, jak podczas niej opiekowała się umęczonym przez los wilkolisem, kształtowało w nim pogląd, że tak jak z Jej dziadkiem - miała swoje sekrety, którzy mogli poznać tylko nieliczni.
Nie dokończyli rozmowy o tym, czym dokładnie jest miłość, lecz sen był bardzo potrzebny młodzieńcowi. Musiał odespać wiele lat życia w stresie i w niebezpieczeństwie, póki ostoja ofiarowana przez wampirzyca istniała naprawdę. Opatulony ciepłą pościelą w mig rozgrzewał zziębnięte koniuszki kończyn, które były niedostatecznie dokrwione. Spał w bezruchu, w jednej pozycji, bardzo cicho i płytko oddychał i zbierał w sobie siłę. Utulany opowieścią o Draculi już nie był nękany przez swoje koszmary, wręcz śnił mu się fragment opowieści wykreowany własnym umysłem, a zasilony dumnymi słowami Katheriny.
Zbudziło go dopiero szeptanie gospodyni, choć nie od razu. Wpierw zastrzygł wilczym uchem jakby przebiegły po nim ciarki, jeszcze z dwa razy uszko wykonało drgania, aż wreszcie właściciel otworzył ciężkie powieki i małymi szparkami spoglądał na wampirzycę. Gdy obraz wyostrzył się na tyle, by oderwać go od snu na dobre, ostrożnie usiadł w łóżku nie pozbywając się od pasa w dół pościeli. Miał już dobrze wygrzane ciało i nawet wyglądał nieco korzystniej niż w nocy, ale jeszcze nie chciał schodzić z legowiska. Było tu tak miękko i ciepło, że z trudem będzie rozstawać się z tym miejscem!
- Kate.
Przywitał się w ten sposób z Lazurowooką przyglądając się Jej już uważnie. Miała coś w rękach i to chyba dla Maru. To coś pachniało wspaniale. W przeciwieństwie do wampirzycy o dziwo chłopak potrafił gotować. Co prawda nie wykwintnie i bez odpowiednich naczyń, ale jakoś sobie radził. Jak wydobrzeje całkiem, to może pokaże swoje zdolności? W każdym razie i ten posiłek pachniał wybornie, aż lekko ciekła ślinka. Przetarł chyłkiem nadgarstkiem ośliniony kącik ust, a wtedy otrzymał talerz z jajecznicą, boczkiem i grzankami. W tym też momencie subtelność i delikatność młodzieńca przerodziła się w prymitywy. Nie umiał korzystać ze sztućców, toteż rzucił się rękoma na posiłek, który prędko rozrywał i wpakowywał prędko do ust. Ten mało kulturalny zwyczaj wywodzi się wprost z jego trybu życia - musiał walczyć o każdy kęs, w tym też padliny, i musiał jeść szybko, żeby konkurencja nie przegoniła go od zdobyczy. Także w mniej niż dwie minuty i nawet talerz był wylizany do czysta. Dopiero nieco spokojniej sięgnął po herbatę, która ogrzewała palce przy trzymaniu kubka. I dopiero wtedy wydobył się na nieśmiałe ale szczere:
- Dzię... dziękuję.
Upił połowę szklanki i odłożył na stoliczek obok, by pokrzepiony ciepłym posiłkiem móc działać! Tylko... w czym? We stadzie każdy ma swoją rolę, może Płomiennowłosa będzie mieć pomysł, czym mógłby zająć się wilkolis? Może nie był w pełni sił, lecz zdawał się ignorować ten fakt, bo aż wyszedł z łóżka i stanął na patykowate nogi na baczność.
- Kate zadanie dla Maru?
Już nawet wysławiał się lepiej, choć oczywiście brakowało wiele do perfekcji. Chciał bardzo, by dostosować się do domostwa wampirzycy i panujących tu zasad, żeby nie zostać prędko wykluczonym ze sfory.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptySro 22 Wrz 2021, 22:49

Wyglądał uroczo, nadal z swoimi wilczymi uszami. W zasadzie może powinnam się tym martwić? Powinien chyba czuć się bezpieczniej więc czemu przemiana całkowicie się nie cofnęła? Ale może po prostu byłam przewrażliwiona ze względu na Elijaha? On też w końcu się zmieniał... Kiedyś lepiej się kontrolował, ale teraz... Przemiany następowały nawet gdy targały nim silniejsze emocje. Tyle że gdy się uspokajał, one również się cofały. Ile jednak faktycznie wspólnego z wilkołakiem ma krew naszego dziadka? Może przyjdzie mi się tego wkrótce dowiedzieć. Budziłam go powoli i spokojnie, nawet na chwilę przesunęłam dłonią po jego ręce. Nie chciałam go wystraszyć... Sama po ciężkich nocach potrzebowałam chwili żeby zrozumieć gdzie jestem. Młody wilkołak spał jednak wyjatkowo spokojnie resztę nocy i nie miał większych problemów po obudzeniu. Uśmiechnęłam się na zaspany dźwięk swojego imienia.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i gdy bardziej się przebudził, ewidentnie interesując się tym co przyniosłam, podałam mu tace.
Noo na pewno nad tym dzikim rzucaniem się na pokarm też będzie trzeba popracować, ale jeszcze nie teraz. Wierzyłam że z czasem chłopak zrozumie że niczego mu nie braknie i nikt nic mu nie zabierze. Praktyka, praktyka u jeszcze raz praktyka. Z czasem przyzwyczai się i będzie mógł nauczyć się jedzenia bardziej... Po ludzku. Na razie nie chciałam naciskać,nigdzie się nam nie spieszyło. Przyglądałam się chwilę jak je po czym wstałam i zabrałam od niego talerz.
- Cieszę się że smakowało... Nie przywykłam... Cóż, normalnie nie robię jedzenia. Wybacz jeśli coś nie do końca zrobiłam dobrze. - przyznałam i w zasadzie chciałam go zostawić żeby mógł jeszcze wypocząć ale on stanął natychmiast na równe nogi. Jego słowa nieco mnie zaskoczyły. Nie należałam nigdy do żadnego stada, byłam też szlachcianką, przywykłam do tego że czasem dzień mijał mi na spacerach czy czytaniu książki... Nie zawsze coś musiało być do roboty. Co dopiero jeśli chodzi o rolę i przydatność dla stada. Zamyśliłam się na jakąś chwilę przygryzając dolną wargę.
- Powinieneś odpocząć... Może się umyjesz w łazience? Wczoraj ci pokazywałam gdzie płynie woda. Ja później muszę wyjść kupić jedzenie... Muszę wrócić też po parę rzeczy do lasu, ale nie chce żebyś się zmuszał do wizyty w ludzkiej wiosce. - przyznałam przykładając palec wskazujący do ust.
- Zwłaszcza że Twoje uszy trochę rzucają się w oczy. - dodałam uśmiechając się i wskazując na wilcze uszy.
- Możesz odpoczywać ile chcesz, nie przemęczaj się.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyCzw 23 Wrz 2021, 19:33

Oh gdyby umysł szybciej zatrybił, że przecież był w bezpiecznym miejscu pod skrzydłami Lazurowookiej, to rozbudziłby się jeszcze szybciej i bez zaspania. Cieszył się, że oczy go nie okantowały i faktycznie miał przyjemność słyszeć głos wampirzycy.
- Dzień dobry.
Powtórzył ładnie za Nauczycielką Życia przy okazji dowiadując się, że tak można kogoś pozdrowić. I także uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony, że spotkanie z Kate nie było snem, a prawdą. A to co przyniosła... zwieńczenie marzeń! Nie wiedział, czemu Kate miała pretensje do własnej kuchni. W mniemaniu wilkołaka było bardzo dobre, zwłaszcza, że wszystko było cieplutkie i pachnące. Nie ma co się spodziewać po Maru wybredności, zważywszy, że często musiał odżywiać się padliną. A ten śniadaniowy zestaw był niebiański i urozmaicony o grzanki, których chłopak nie znał.
- Smaczne. Mocno.
Poprawił Płomiennowłosą wątpiącą w swoje kulinarne zdolności. Nawet jeśli autorka dania miała inne zdanie, konsument był wielce zadowolony, aż trzęsły się uszy przy pożeraniu na raz. Mniej radośnie przyjął zaś wiadomość, iż Kate zaleciła mu dalszy wypoczynek, a sama zajmie się sprawami, jakie na Niej ciążyły. Zakupy i wyprawa... zaraz... czy to przypadkiem nie w te same rejony, gdzie skrzyżowały się ich ścieżki? Przechylił nieco głowę na bok z postawionymi na sztorc uszami.
- Aparat?
Zapytał, bo tak skojarzył, że po to mogła wybrać się dziewczyna do lasu. I tak, zapamiętał, że to nie nazywało się amuletem. Coś tam zostało z wczorajszego dnia w głowie. E tam, bardzo dużo! Uczył się od dobrej nauczycielki i chłonął wiedzę jak gąbka. Bardzo chciał wiedzieć o nowościach, czyli o praktycznie wszystkim, co go obecnie otaczało.
No, za wyjątkiem poznania większej ilości osób i to w jednej lokalizacji.
- Ludzka wioska...
W głosie wkradła się duża doza niepewności, jakby faktycznie wizyta w tamtym miejscu była nieodpowiednia. Kate szybko wychwyciła, że podobnie jak chłopak wiedziała, iż ludzie nie są przychylnie nastawieni na wilcze atrybuty. Między innymi dlatego nosił czapkę, rękawiczki, długi płaszcz zasłaniający ogon i szal, choć często gotował się w ubraniach, żeby ludzkie oczy nie dostrzegły w nim wilkołaka. Zresztą omijał wioski też z powodu hałasu i lęku przed innymi osobami, tym bardziej tłumem. Zdziczał na tyle, że już dawno nie odwiedzał żadnej wsi czy osady.
Cóż, przystanie na propozycje kąpieli, przydałoby się oczyścić ciało, zwłaszcza pod ciepłą wodą. Czary sprawiały, że wampirzyca miała taką cieplutką wodę. Nim jednak zebrał się do tej czynności spojrzał uważnie na gospodynię i powiedział poważnie:
- Kate uważać.
Słychać było w głosie troskę o to, by nic się złego nie stało, kiedy opuści dom. Wiedział, że jest silna i mądra, ale musi pamiętać, by mieć oczy dookoła głowy. Dopiero wtedy z czyściejszym sumieniem zdecydował się opuścić legowisko, by wybrać się do łazienki. Przechadzał się powoli, z powodu przyglądania się raz jeszcze otoczeniu. Wczoraj był mocno zmęczony, a umysł nie zanotował aż tylu wrażeń, w tym szczegółów pokoi. Dobrze, że orientacja w terenie to jego konik, gdyż bez trudu zlokalizował łazienkę i zbliżył się do kabiny prysznicowej. Tam właśnie zdecydował się wykąpać. Zdjął z siebie ubranie, odchylił drzwiczki, wszedł do środka, odkręcił kurek i namaczał ciało mrużąc przy tym oczy. Uh, wielka ulga. Później używał tylko mydła, nie był pewny, co znajdowało się w wonnych buteleczkach.
Trochę zajęło mu doprowadzenie się do porządku, po czym wytarł się przygotowanym dla niego ręcznikiem i założył czyste ubranie, także zostawione przez gospodynię. Może odrobinę na nim wisiały wdzianka, ale poprzednie swoje też miał o wiele za duże jak na szczupłą sylwetkę. Zorientował się, że Kate już wyruszyła w drogę, w domu panowała cisza. Jeszcze nie przywykł do tego domostwa, nie mniej nie zamierzał stąd wychodzić, nawet na patio. Siły nie te, a oswoi się z wnętrzem ostoi. Zgodnie z podpowiedzią krwiopijczyni podszedł do lodówki i otworzył jej drzwiczki. Kątem oka już zauważył intrygujący posiłek, lecz wpierw rozeznał się po innych zakamarkach. Było w czym wybierać, lecz ostatecznie skusił się na pęto kiełbasy, które w kilka sekund znalazło się w kawałkach w jego żołądku. No dobrze, skoro miał nie przemęczać się, to zdecydował się na dokładną eksploatację salonu i szafek kuchennych. Nic nie wyjmował, tylko zapamiętywał poszczególne kształty i przedmioty. Przepatrzył praktycznie wszystko i znalazł tylko dwie rzeczy, które postanowił pożyczyć i których znał zastosowanie. Mowa tu o kłębku wełny i drutach. Wełna była w bardzo dobrym gatunku, czysta i śnieżnobiała. Tak, chciał spędzić czas na robótkach, dopóki nie wróci wampirzyca. Pochwycił okrągły motek, patyczki, usiadł na kanapie w salonie i dziergał z zaskakującą precyzją i szybkością coś, co planował dać Wybawicielce, gdy skończy. Widać, że to było jedno z niewielu zainteresowań, które rozwinął do wysokiego poziomu. Minęło kilkanaście-kilkadziesiąt minut, a już miał gotowy jeden element prezentu. Pojawił się jednak problem. Im bardziej skupiał się na pracy, tym mocniej zapominał pilnować bestii, jaka chciała z niego wyleźć. Zorientował się dopiero wtedy, kiedy dostrzegł, że jego paznokcie na palcach stały się czarne i wyostrzone, co utrudniało pracę na drutach. Odrzucił jak oparzony robótkę na stolik i zajrzał mu strach w oczy. Na nowo, nieco nerwowo, podszedł do lodówki i wygrzebał tym razem szynkę, by ułaskawić bestię i jakoś ją powstrzymać przed dalszą ekspansją. Robiło mu się słabo, toteż musiał zostawić dzierganie na później, a rzeczywiście za radą Kate odpocząć. Tylko nim pójdzie na odpoczynek... jego nos podpowiadał, że w szafce była melisa. Zioło na uspokojenie powinno na jakiś czas wstrzymać szarżę tego licha, co w nim siedziało. Znalazł coś takiego, ale w formie tabletki. Nie bacząc na kształt zjadł kilka kapsułek i wrócił do pokoju z legowiskiem, bo tam była nietknięta szklanka z sokiem, którym popił pigułki. Dopiero na sam koniec zakopał się pod pościelą, nie mniej nie zmrużył oka, tylko leżał na boku pod kopą z pościeli.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyPią 24 Wrz 2021, 21:41

Oj uczył się niezwykle szybko, niewykluczone że nie tyle była to nauka co po prostu przypominanie sobie słów i ich znaczeń. Nie miał łatwo, ale był czas w którym nie funkcjonował sam. Czy jego ojciec również żył... Jak zwierzę? A nawet jeśli to jakoś się przecież porozumiewali prawda? Chyba że wilkołaki miały na to jakiś swój sposób. Tak czy siak, coraz szybciej chłopak lepiej posługiwał się słowami. Kiedy zapytał mnie o aparat byłam naprawdę zaskoczona. Użyłam tego słowa chyba jedynie raz, poprzedniego wieczora... W zasadzie nawet mu nie wyjaśniłam czym jest. Nie było na to czasu. Przytaknęłam jednak ruchem głowy.
- Tak chce po niego wrócić. Zostawiłam w lesie też jeszcze parę drobiazgów. - odpowiedziałam lekko machając ręką jak by to nie do końca było coś istotnego.
Nie przejmowałam się specjalnie spacerem do lasu. Po pierwsze był dzień... Wilkołaki tutaj głównie patrolowały nocą z uwagi na aktywność ich wrogów. Po drugie... Nawet nocą nie były one jakimś przesadnym problemem. Uważały mnie za niegroźną dziewczynę z dużego miasta która chciała zacząć spokojniejsze życie z ukochanym, z dala od betonu. Byli co prawda nadal podejrzliwi... Co swoją drogą uzmysłowiło mi że muszę wymyślę wyjaśnienie na obecność Maru, jednak z dnia na dzień coraz bardziej się do mnie przekonywali.
- Tak, jest bezpiecznie... Ludzie tu są mili, ale nie mogą wiedzieć... - wyjaśniłam jeszcze i dałam mu łagodnego pstryczka w ucho, jak by dając mu do zrozumienia o co dokładnie chodziło.
- Nie wiedzą kim jestem, mają mnie za jedną z swoich. Tak jest najbezpieczniej. - dodałam jeszcze zabierajac naczynia z powrotem do kuchni.
Zanim jednak zeszłam usłyszałam jego prośbę i uśmiechnęłam się poieszająco.
- Zawsze uważam, nie martw się... Nawet nie zauważysz, a już będę z powrotem. - rzuciłam i gdy tylko wrzuciłam naczynia do zlewu poszłam do salonu.
W mojej karierze przygarniała różne wampiry, moze niewiele, ale w jednej komodzie miałam jakieś ubrania. Mogły nie pasować... Wampiry jakie przyjmowałam, z reguły były postawne i umięśnione. Tymczasowo jednak jeansowe spodnie, szary t-shirt i szara bluza, typu kangurka z kapturem musiała wystarczyć. Potem sama skoczyłam się ubrać do swojego pokoju. Nic niezwykłego, poszarpane jeansy, bokserka i koszula w kratę. Wychodząc przerzuciłam torbę przez ramię. W pierwszej chwili od razu chciałam iść do wioski, ale ostatecznie stwierdziłam że lepiej będzie najpierw odzyskać samochód, dla pozorów. Planowałam większe zakupy, a i tak ludzi zastanawiało czasem czemu sama dźwigam torby. Ok, to był pikuś... Ale inni nie musieli o tym wiedzieć. Dlatego auto było pierwszym przystankiem. Stary jeep nie był może moim wielkim marzeniem, ale jak na razie sprawdzał się w tych warunkach. W zasadzie... Nawet nie miałam prawa jazdy! Kolejna zaleta dziury zabitej dechami... Nikt nie pytał. Gdy bez trudu do niego wróciłam pojechałam do dumnie nazywanych centrum miasta, paru zabudowań i betonowej ulicy. Oczywiście... Uwadze starej ekspedientki nie uszły moje większe zakupy i z nieskrępowaną ciekawością zapytała czy planuję jakąś specjalną kolację. Doprawdy... Jak bardzo nudne musiało być jej życie, że tak bardzo interesowała się cudzym.
- Przyjechał do nas mój bratanek, siostra prosiła żebym się nim zajęła... Biedak ma anemię, a tutaj przy okazji odpocznie na świeżym powietrzu. - wyjaśniłam z swoim najlepiej wyreżyserowanym uśmiechem.
Stara, wścibska jedza. Ale jak miałam tu żyć to musiałam grać w ich grę. Tak czy siak... Anemia była chyba odpowiednią wymówką na ilość kupionego mięsa, wędlin i kiełbasy. "koniecznie wołowe kochanie! Postawi go na nogi!" wspomniała jeszcze kobieta, pomagając mi zataszczyć zakupy do auta. Jeszcze jeden przystanek miałam w aptece, gdzie odbierałam z zaplecza dostawy krwi załatwiane po znajomości. Oj srogo tu za nie płaciłam, ale ryzyko było też spore. Za nim jednak wróciłam do domu , kupiłam też parę innych drobiazgów, w tym trochę męskich ubrań, w mniejszych rozmiarach niż te które były w domu. Może gdy Maru się bardziej ośmieli, kiedyś pojedzie że mną i sam sobie coś wybierze. Elijah nigdy nie spał w piżamie... Ale wydawało mi się że Maru będzie się w jakiejś dobrze czuł więc wzięłam dwie. Wracając do auta przekonałam się o sile małej miejscowości bo zaczepiła mnie kobieta może po czterdziestce. Wręczyła koszyk świeżych, kurzych jaj mówiąc jedynie "oby chłopak szybko doszedł do siebie! Jak będzie z nim dobrze, niech wpadnie na pola namiotowe, tyle tam dzieciaków. Będzie się dobrze bawił". Cóż porozmawiałam z nią chwilę, bo w końcu wypadało... Podziękowałam i wreszcie... Wróciłam do domu.
- Maru?! - krzyknęłam spokojnie wysiadając z pojazdu i od razu sięgnęłam po mniejsze pakunki z siedzenia pasażera.
- Weźmiesz część zakupów już do domu? - krzyknęłam i otworzyłam tylne drzwi, aby chłopak mógł się dostać do reszty toreb.
Sama wieszając swoją część na nadgarstkach, otworzyłam bagażnik wyjmując nieduża, podróżna lodówkę z krwią.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptySob 25 Wrz 2021, 17:17

Kiedyś, jak zdobędzie nie tylko więcej słownictwa, lecz i śmiałości wobec gospodyni opowie dokładnie o swoim życiu od A do Z. Skoro przyjęła Maru pod dach, powinna o nim wiedzieć jak najwięcej, aby nie było przykrych niespodzianek. Starał się jak mógł, by nie robić problemów, bo nie miał jak odwdzięczyć się za tyle dobra. Na tę chwilę przychodziło mu jedyne odwdzięczenie się - tajemniczy projekt wykonywany na drutach, nie mniej Katherina na pewno byłaby zdolna kupić coś takiego lub lepszego. Na dopłatę za media czy posiłki nie było go stać, toteż nawet jak później podkradł jedzenie, to nie jakieś wielkie ilości. Nie chciał być bagażem dla pary zakochanych zaszytych w lesie.
Na to wyglądało, że nie tylko wilkołak musiał ukrywać to, kim jest. Nawet Lazurowooka zatajała swoją rasę, być może z takiego samego powodu jak chłopak - by nie przestraszyć. Zadrgało wilcze uszko po pstryczku, ale nie robił sobie nic z tego. Wręcz... nie wiedzieć czemu było to przyjemne. Tato nie okazywał uczuć, traktował przedmiotowo, mało też mówił w ludzkim języku. Nauki języka, a w zasadzie wychwytywanie ich z kontekstu i papugowanie, podjął sam, kiedy albo ratował ludzi zagubionych w lesie, którzy mamrotali przez sen w gorączce o różnych sprawach, albo od znachorów, którym przynosił z rzadka cenione zioła. W każdym razie im Katherina zamieniała więcej słów ze swoim gościem, tym łatwiej wychwytywał słowa i ich znaczenie.
Obejrzał się ostatni raz za kobietą, kiedy zapewniła, żeby nie martwił się i obiecała szybki powrót. I tak będzie się martwić. Zdołał nawiązać nić porozumienia, a to nie lada wyzwanie dla dzikusa.
Podczas nieobecności, tak jak wspomniano wcześniej, zajął się kąpielą, posilił się kolejny raz, zaczął robótkę, nie mniej musiał również wrócić do łóżka. Tabletki z wyciągiem z melisy działały na tyle dobrze, że mógł zastanawiać się, co dokładnie znaczą zakupy w wykonaniu kobiety, czy na pewno nie miała kłopotów po drodze. Nim jednak usłyszał głos, zaniepokoił go inny hałas, który rósł wraz z powrotem wampirzycy dziwnym... czymś. Brzmiało to coś jak mruczenie, ale takie głośne i nieco złowieszcze. Już wtedy poderwał się z łóżka i zauważył coś, co zbliżało się do domostwa. Co to za potwór?! O nie, pod nieobecność właścicielki to on broni domu przed intruzami! Szybko narzucił na siebie płaszcz, ubrał rękawiczki zasłaniające czarne pazury i czapkę zakrywające uszy, by nim otworzył drzwi frontowe usłyszeć wołanie wampirzycy. A to, co zobaczył po otwarciu drzwi... Katherina wyjmowała z bebechów stwora zakupy jakby nigdy nic. Mina Maru była bezcenna - zdumiona i zmieszana jednocześnie. Nie dość, że widział samochód po raz pierwszy na oczy, to wampirzyca ujarzmiła go do tego stopnia, że metalowy stwór pozwalał sobie patroszyć wnętrzności. Tak to wyglądało z perspektywy chuderlaka.
Aż strach pomyśleć, co potrafiła zrobić z wilkołakami lub wampirami.
- T-Tak...
Zająknął się i ostrożnie podszedł do auta, w którym leżały torby. Obawiając się złego zwrotu akcji szybko pochwycił zakupy z pojazdu i uciekł z nimi do domu, do kuchni. Tam z lekką zadyszką odłożył część towarów, nie wiedząc jak uszedł z życiem patrosząc puszkowego potwora z przewożonej zawartości. Nim wrócił do wampirzycy zauważył, że nie schował robótki-niespodzianki, więc wpakował ją pospiesznie do kieszeni bluzy, a upewniając się, że prócz Wybawicielki nie ma nikogo innego - zdjął z siebie płaszcz i czapkę, bo było mu duszno. Czy to z tremy czy z gorąca. Zostawił jedynie rękawiczki na dłoniach i wrócił do właścicielki pojazdu.
- C-Co... co to jest?
Zapytał młodzieniec przyglądając się już z dystansu samochodowi. On nie był aż tak odważny jak wampirzyca, by tak bezczelnie wyjmować z niego torby. No, chyba że Kate jeszcze raz poprosi go o to samo, to spróbuje przełamać raz jeszcze strach.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyNie 26 Wrz 2021, 20:45

Szczerze powiedziawszy... Nie oczekiwałam od chłopaka niczego w zamian, chyba był swego rodzaju... Moim zadośćuczynieniem. Nie pomogłam Vinowi, ale Maru już mogę, z resztą... Jeśli nie uda mi się pomóc jemu, to czy w przyszłości poradzę sobie naprawdę z odpowiedzialnością jako rodzic? Tak czy siak, chyba pierwszy raz w życiu, naprawdę nic od chłopaka nie chciałam. Tak... Stare nawyki odzywały się co jakiś czas... Przechodziło mi przez myśl ile korzyści może kiedyś przynieść posiadanie wilkołaka po swojej stronie, zwłaszcza odpowiednio do tego czasu ułożonego. Ale nawet gdy taka myśl na nowo się pojawiała, starałam się ją natychmiast gasić. Poprosiłam go teraz o pomoc, głównie dla niego... Po jego deklaracji rano, miałam wrażenie że chciał by się czuć potrzebny. Zakupy w końcu nie były skrajnie ciężkie, ale chłopak miał by jakiś wkład w ich dostarczenie. Dzień wcześniej oszczędziłam mu rewelacji jaką był samochód, widząc jak wystraszony czmycha do domu utwierdziłam się w przekonaniu... Ze słusznie. Uśmiechnęłam się i zaniosłam swoją część do góry. Wracałam po kolejne torby gdy zobaczyłam wystraszonego chłopaka, obserwującego auto z ganku. Minęłam go spokojnie, kiedy usłyszałam pytanie.
- To samochód... - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i zapukałam w blaszaną maskę auta.
- To... Hmm... Używałeś kiedyś wózka? Albo czegoś podobnego, żeby przenieść więcej rzeczy z jednego miejsca na drugie? To taki wózek... Tylko większy i jedzie sam, nie trzeba go ciągnąć tylko prowadzić. - starałam się wyjaśnić jak najprościej chociaż dla mnie... Brzmiało to wyjątkowo nieudolnie.
- Ludzie ich bardzo dużo używają, dzięki nim przemieszczają się szybciej, no i nie muszą dźwigać. - dodałam pokazując zakupy.
- Myślą że też jestem człowiekiem, więc też go używam. - dokończyłam i lekko skinęłam głową żeby się nie bał tylko podszedł.
Sama wyjęłam kolejną torbę tym razem z ubraniami.
- To dla ciebie. Żebyś miał coś na zmianę i do snu. - powiedziałam i wyjęłam resztę zakupów, aparat przewiesilam sobie przez ramię i noga zamknęłam drzwi auta.
Nie śpiesznie ruszyłam do domu dając czas chłopakowi żeby jeszcze trochę oswoił się z środkiem transportu zanim znów czmychnie do bezpiecznej strefy. Część pakunków zostawiłam w salonie, część zaniosłam do kuchni, gdzie były już te przyniesione przez Maru. Otworzyłam lodówkę podróżną, stawiając ją przy samej lodówce i zaczęłam przekładać woreczki wypełnione szkarłatnym płynem, układając je na najwyższej półce.
- Wiesz gdzie chowamy herbaty i kawy? Ta półka po lewej, możesz już rozpakować tą torbę. - powiedziała odrywając się na chwilę od swojego zajęcia żeby zająć czymś chłopaka. Gdy skończyłam z krwią, wyjęłam torbę pełną mięsa i wędlin.
- Nie nudziłeś się zbytnio?
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1143
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptyPon 27 Wrz 2021, 19:51

Można tak bezinteresownie pomóc, to prawda. Maru miał kilka takich epizodów, kiedy pomagał innym, ale nikt tak naprawdę do tej pory nie przyniósł ratunku dla niego. Dopiero teraz poznał, jak to jest nie musieć martwić się o dziś i jutro; jak to nie głodować; jak można mieć suche i ciepłe spanko; przede wszystkim nie żądać od niego samych łupów z polowań, a widzieć w nim istotę, która ma uczucia. Wiele razy zraniony przez ojca, w tym na samym końcu zdradzony, dopiero u boku Wybawicielki może powoli goić rany na umyśle. Niestety konsekwencje z przeszłości odbijają na ofiarach przemocy duże piętno. Tata specjalnie wprawiał go w taki stan, aby z większą wściekłością i determinacją rzucał się na ofiary. Był jednak Maru tak kontrolowany przez ojca, że nie krzywdził tyrana, nawet dostając srogie cięgi. To stąd napady lękowe, a w formie bestii - wielka agresja.
Dlatego ochoczo chłonął co się dało, co ani trochę nie miało związku z przeszłością, nawet jeśli mierzyć się miał z czymś nowym. Chorobliwa bojaźń trochę w tym przeszkadzała, lecz spokojnie wyjaśnienia Katheriny nakłaniały chłopaka do wyjścia ze swojej skorupki.
- Coś jak... koń?
Przekręcił głową na bok, nie za bardzo znał pojęcie wózek, ale z opisu było podobne. Konia co prawda trzeba karmić i nie wsadza się do jego wnętrza co się chce, lecz samochód spełniał warunki co do prowadzenia, właśnie jak tresowanie konia.
- Kate dobrze w człowieka.
Docenił spryt koleżanki, która umiała zakamuflować się wśród społeczności, aby ta niczego nie podejrzewała i dała jej spokój. Chyba sam będzie próbować tego sposobu, żeby kiedyś potowarzyszyć wampirzycy w zakupach, zwłaszcza jak już będzie blisko rodzenia i później wychowywania maleństwa. Sama maskarada czapką, rękawiczkami i płaszczem nie wystarczy.
Po dłuższej chwili oswajaniem się z metalowym potworem, zdobył się na gest i głaskał wreszcie na pojednanie maskę jeepa i wrócił do środka.
A tak czekało go kolejne zadanie! Z iskrami w oczach z ekscytacji najpierw obserwował, a potem w ślad za Kate dodawał nowe pakunki do określonej półki. Fakt, że dostał nową misję, spodobała mu się i wkładał w nią dużo radości. Zatrzymał się z wykonywaniem czynności w momencie, kiedy usłyszał pytanie dotyczące jego zajęć podczas nieobecności gospodyni. Samo to nazwanie "nudzić się" brzmiało jak skutek uboczny zamulenia w żołądku, ale chyba nie o to chodziło.
- Nudzić się...? -po raz kolejny przekrzywił głowę tak jak wtedy, kiedy nie wiedział, co dane słowo znaczy- Maru kąpiel, odpocząć, zjeść mięso-jelito i... i chcieć zrobić coś dla Kate, ale... pazury.
Powiedziawszy powód przerwania wykonywania prezentu dla wampirzycy zdjął powoli rękawiczkę pokazując gospodyni trochę niechętnie zmienioną dłoń. O ile była dalej smukła, to zdobiły ją czarne, ostre szpony i szarawe futerko do okolic nadgarstka. Wolał wszystko powiedzieć Pogromczyni Samochodów, aby nie dała się zaskoczyć i żeby znała prawdę. Chłopak nie umiał kontrolować swojej przemiany - raz przebiegała szybko (zwłaszcza w wilkolisa), a raz wolno, nie mniej obecnie sam chciał hamować postępowanie transformacji. Nie mógł pozwolić sobie na to, by bestia wszystko zniszczyła. Jak był sam, to też miewał wielkie opory, nie mniej brakowało środków do powstrzymania.
- Nie robić coś dla Kate... pazury złe. Maru zjeść melisa, nie być... nie być...
Nie potrafił tak dobrze dobrać słów, speszył się mocno. Spuścił głowę i chciał wrócić do układania herbaty, choć zaczęły mu się trząść ręce. Bał się tak bardzo swojego wilkołaczego oblicza, że nie zamierzał pokazywać go wampirzycy. Zwłaszcza, kiedy nosi w sobie dziecko. Nie mógł jej narażać na walkę. Jeśli tylko proces przeobrażenia znów ruszy... chyba będzie musiał zostawić ten kawałek Raju i uciec. Ale... ale zaczął być tu przydatny! Robił postępy! Już nie myślał tylko o sobie, ale i o Wybawicielce! Nie chciał tego wszystkiego zaprzepaścić!
Z trudem, ale zacisnął zęby i z upartością dokończył układanie pudełeczek w szafce, bo przecież pragnął spełnić swój obowiązek. Jedno pudełko miało na sobie ślady pazurów młodzieńca, nie mniej wszystko weszło na swoje miejsce. Coś w chłopaku się tliło, już nie tylko nerwy ze stresu spowodowany strachem, lecz agresją. Sam chyba się zreflektował, że coś jest z nim nie tak. Melisa albo jeszcze nie działała, albo była za słaba. Może musi pooddychać świeżym powietrzem? Tak, to dobrze mu zrobi, choć i tak były wcześniej pootwierane okna na oścież, chociażby w jego sypialni. Wziął ze sobą jedynie torbę z ubraniami, jakie kupiła dla niego wampirzyca, odniósł do swojego legowiska i wyszedł na patio, żeby usiąść na deskach i spojrzeć na widoki. Może to go uspokoi?
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2884
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 EmptySro 29 Wrz 2021, 22:34

Mimo że byłam starsza od znacznej części otaczających mnie ludzi, nie miałam problemu z dostosowaniem się do ich sposobu życia. Żyłam wśród nich od dziecka, naturalnie przychodziło mi udawanie jednej z nich. Moją matkę uczyli babcia z dziadkiem, mnie uczyła matka z ojcem... Może gdy chłopak bardziej się ośmieli, a przede wszystkim w pełni zaklimatyzuje... Nauczę jego. Wypadało w końcu żeby od czasu do czasu się pokazał żeby mieszkańcy niczego nie podejrzewali. Historyjka o chorobie da nam sporo czasu, ale ten w końcu minie... W małych mieścinach, informację szybko się rozchodziły. W końcu wścibskie kury domowe zaczną węszyć. Na razie jednak odsunęłam to od siebie,skupiając na tu i teraz. Na jego pytanie lekko przechyliłam głowę na bok i chwilę się zastanowiłam.
- Trochę tak... Hmm widziałeś kiedyś zabawkowe zwierzęta? Taki np. Drewniany konik... Powiedzmy że auto to taki Drewniany, magiczny koń... Może nas przewieźć, możemy zapakować na niego ciężkie bagaże... Ale on nie żyje naprawdę. - wyjaśniłam, bo wydawało mi się że porównanie auta do czującego zwierzęcia było zdecydowanie nie właściwe.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się na jego komplement i gdy zaczynaliśmy rozpakowywać przywiezione zapasy zerknęłam na niego.
- Pokaże ci jak to robić... Jeśli będziesz oczywiście chciał... Być człowiekiem. - zabrałam się zaraz po tych słowach do roboty.
Co chwilę zerkałam jak sobie radzi i wyglądało na to że to z pozoru banalne i nudne zajęcie, naprawdę mu się spodobało. To nawet miłe, gdy widziałam te jego świecące radością oczy. Kto by pomyślał... Ze tak niewiele sprawi mu tyle radości. Koniecznie musiałam dowiedzieć się więcej o jego gatunku... Tak naprawdę wiedziałam że może być dla mnie niebezpieczny... Ze wilcze zęby i pazury ranią niczym srebro... Że tworzą stada i zmieniają się w wilki. Nie specjalnie dużo, kiedy nagle okazywało się ze mam pod dachem wilkołaczego podlotka. Widząc jego zdziwienie pytaniem, od razu przystąpiłam do wyjaśnienia.
- To znaczy że nie miałeś co robić. - ledwo jednak zaczełam a Maru w zasadzie odpowiedział na moje pytanie. Oderwałam się od układania jajek w lodówce, gdy wspomniał że chciał coś dla mnie zrobić. To było naprawdę urocze. Chociaż te słowa przyćmiły kolejne.
- Pazury? - zapytałam lekko unosząc jedna brew.
Obserwowałam jak zdejmuje rękawiczki, starałam się nie pokazywać po sobie zasnych emocji... Ale widok pazurów nieco mnie zaskoczył. Wyglądało na to że chłopak miał problemy z samokontrolą. Przygryzłam lekko usta zanim otworzyłam je by coś powiedzieć. Nie zdarzyłam jednak bo Maru zaczął się tłumaczyć. To było... Przykre, jego próby wytłumaczenia się mogły łamać serce. Miałam wrażenie że Maru... Po części bał się sam siebie... Tego do czego mógł być zdolny. Nie odezwałam się i pozwoliłam mu odejść. Dałam mu nawet trochę czasu, żeby pobył chwilę sam, uspokoił się. W tym czasie dokończyłam rozpakowywanie zakupów. Trochę żałowałam ze nie było Teraz ze mną Elijah'a... On mógł by więcej powiedzieć o drzemiącej w swoim wnętrzu bestii, czy o przemianach. Z drugiej strony... W końcu może nie zmieniałam się w wielkiego smoka... Ale byłam czystokrwistą wampirzycą. Wyjęłam miskę z szafki i nasypałam do niej serowych nachosów... Chodziły za mną cały ranek. Po tym poszłam na patio. Widziałam dzień wcześniej jak bardzo mu się podobało... Z resztą, słyszałam go. Postawiłam miskę obok niego i sama usiadłam tak żeby nas dzieliła. Wyciągnęłam rękę przed siebie i pozwoliłam aby długie i ostre szpony służące do krwawych żniw, wyrosły z moich palców.
- Moje są zdecydowanie dłuższe. - zauważyłam z lekkim uśmiechem i powoli schowałam szpony.
- Jesteś tu bezpieczny... Możesz być sobą... Nie wiem jak działają wilkołaki, ale dla nas olbrzymi wpływ mają nasze emocje... Gniew, strach... To twój mechanizm obronny. Czego się boisz?
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Całoroczny dom Blackfyre

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Elijah Blackfyre
» Katherina Blackfyre
» Apartament rodziny Blackfyre

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-