| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Charon
Liczba postów : 835 Punkty aktywności : 3297 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Ruiny Sob 30 Lis 2019, 22:53 | |
| Josiah, Elijah, Leonell, Mirabelle Tylko jeden strzał oddany przez Josiaha był cenny. Chociaż określenie to było nad wyrost. Pocisk ledwo trafił. Gdyby nie fakt, że był srebrny i do tego zawierał UV, Elijah zapewne mógłby go zignorować. Jednak trafił on w lewe udo wampira. Płytko utknął w przednim aktonie mięśni czworogłowych. Łatwy do usunięcia, jednak szkody poczynił. Przeklęta broń dosyć skutecznie ograniczała ponownie ruchliwość wampira półkrwi. Na szczęście i Josiah nie miał siły. Kolejny oddany przez niego strzał był wręcz karykaturalnie niecelny. Elijah mimo uszkodzenia kolejnej partii mięśni nie miał żadnych problemów z tym, by go uniknąć.
Organizacyjnie: Josiah nie jest w stanie prowadzić aktywnego udziału w bitwie, Leonell jak najbardziej tak, Mirabelle coraz bardziej słabnie, zdecydowanie osłabiony jest także Elijah. Kolejność postów: Leonell, Elijah, Josiah, Mirabelle, Katherine.
Katherine Jakichś nienazwany zew ciągnął czystokrwistą ku dwójce jej dalekich krewnych. Gdyby miała to do czego przyrównać, byłby to głód. Zarówno głód ciała jak i duszy. Nie potrafiła wyjaśnić nawet przed samą sobą, cóż to mogło znaczyć. Ale wiedziała, że nie ugasi tego głodu, póki sama się nie przekona, o cóż takiego chodzi... Ów pragnienie nie zaburzało oczywiście zdolności bojowych wampirzycy. Sprawiło jednakże, że odległy ryk w lesie, który choć cichy powinien być dla jej uszu jak najbardziej słyszalny, rozmył się gdzieś w jej podświadomości. Co ją to obchodziło wobec takiego pragnienia?
Organizacyjnie: jesteś w tej samej grupie co ww. KP, ale chciałem tutaj oddzielnie dla Ciebie sporządzić ten dopisek.
Vittoria Zaskakujący manewr Łowczyni się powiódł. Wampir widocznie spodziewał się, że kobieta będzie próbowała raczej szarpać się z nim bądź sięgnąć po broń, niźli wykorzystać dźwignię przeciwko niemu. Zachwiał się i stracił równowagę. Normalnie zapewne odzyskałby ją szybko. Jednak uszkodzona noga mu to uniemożliwiła. Oczywiście Vittoria miała dzięki temu idealną szansę do ataku. Czubek jej ostrza rozciął kurtkę oponenta, a przy tym ciął jego skórę, warstwę podskórną i zapewne parę mięśni. Wampir zawył z bólu. Gdyby był zwykłym przedstawicielem swojego gatunku, zapewne byłby to koniec walki. Nim jednak Łowczyni miała szansę zaatakować ponownie dostrzegła w końcu, jak wcześniej wampirowi udało się wydostać nogę bez szwanku. Rozpłynął się w dym. Na krótko, nawet nie parę sekund. Na tyle jednak długo, by wydłużyć dystans. Jakby z niedowierzaniem trzymał swój brzuch, z którego lało się coraz więcej krwi. Syknął z gniewem na Vittorię. - Ty dziwko...Jeszcze cię dorwę! Bez ostrzeżenia ponownie rozpłynął się w dymie, tym razem jednak już obrócony plecami do Vittori. Uciekał. Chociaż noga utrudniała mu poruszanie się, tak wszechobecny ogień działał na niekorzyść Łowczyni. Sam wampir zaś używał swojej umiejętności by raz rozwiać całe swoje ciało, czasami zaś tylko jego fragmenty. Uciekał wgłąb lasu, któż jednak wie, czy nie czaiło się tam więcej jego pobratymców? A może tylko miał zamiar się wycofać, by zaraz wrócić na pole walki? |
| | | Vittoria Cicha śmierć
Liczba postów : 145 Punkty aktywności : 2234 Data dołączenia : 23/09/2019
| Temat: Re: Ruiny Sob 30 Lis 2019, 23:56 | |
| Odetchnęłam z ulgą, gdy mutant zaczął znikać i ostatecznie spierdalać. Przez chwilę myślałam, że zaatakuje mnie z tej swojej chmurki dymu, ale na szczęście nie nastąpiło nic takiego. Zgięłam się w pół i zaczęłam głęboko oddychać. Siły już naprawdę mnie opuszczały. Do tego ten wszechobecny ogień. Ostatkiem sił wycelowałam obie kusze, naładowawszy je wcześniej w stronę, w którą uciekał wampir, by puścić po jednym bełcie. Jak trafię, to trafię, w tym momencie już naprawdę marzyłam tylko albo o łóżku i gorącej herbacie, albo ewentualnie o magii czarodziei, by zacząć jakkolwiek funkcjonować. Patrzyłam chwilę, czy moje strzały trafiły, po czym odwróciłam się, by wrócić do swoich. - Odsuńcie się od ognia! - warknęłam do tych debili, którzy chcieli chyba jednocześnie walczyć i gasić pożar. Nadal oddychałam ciężko. - Czy ktoś wie, ilu ich zostało? - spytałam grupkę łowców, bowiem mutant zajął tyle mojej uwagi, że z bycia przywódcą to średnio mi coś wychodziło. - Kurwa. Dobra, ty wyglądasz na kumatego. Rządzisz tu teraz, bo ja muszę iść do czarodziejów, kompletnie nie myślę. Skup się na obronie, byśmy nie stracili jeszcze więcej ludzi - powiedziałam do łowcy, który wyglądał dość inteligentnie, po czym skierowałam się w stronę, gdzie wiedziałam że znajdę pomoc. Adrenalina schodziła ze mnie, więc bóle wszelkiego rodzaju coraz bardziej dawały o sobie znać. A poza tym potrzebowałam po prostu, by postawili mnie na nogi tak, jak tylko oni umieją. |
| | | Charon
Liczba postów : 835 Punkty aktywności : 3297 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Ruiny Nie 01 Gru 2019, 14:46 | |
| Vittoria Niestety, Vittori nie było dane odejść w spokoju. Miała ona być za chwilę świadkiem przedziwnej sceny, w której niedawni jeszcze wrogowie chwycili się za dłonie w desperackiej walce o życie. Posiłki wysłane przez Jacoba jak i Phoebe były zbawienne dla grupy Vittori. Chociaż już sama ucieczka dowódcy nadszarpnęła morale wampirów, to wciąż wiele z nich stawiało zacięty opór. Czarodzieje jednak szybko utworzyli małe schrony z barier i zabrali się za leczenie Łowców. Ci zaś bezlitośnie uderzali na sługi Tepes. Wykorzystywali doskonale fakt, że mają przewagę liczebną oraz wsparcie medyków i nie ryzykowali nadto. Atakowali, kąsali, wycofywali się, by zaraz wrócić do walki. Pożar w miejscu walki lekko przygasł. Co nie oznaczało jednak, że reszta lasu była bezpieczna. Owszem, dookoła były bagna, ale ogień szedł po koronach drzew nad wyraz sprawnie. Wkrótce zarówno Vittoria jak i reszta mieli dostrzec, cóż to takiego przebudziło się w puszczy. Początkowo nikt tego nie zauważył. Ot, paru Łowców odkryło, że pnącza owijają się w okół ich nóg. Ścięli je szybko swoimi srebrnymi bądź runicznymi ostrzami, uważając ów dziwne zjawisko za kolejną sztuczkę z arsenału wampirów. Szybko jednak zostali zmuszeni do korekcji swojego stanowiska, gdy ujrzeli, jak jeden z wampirów został dosłownie rozerwany przez gałęzie drzew. Wszyscy, niezależnie od stronnictwa, zwrócili swoje oblicza w stronę lasu. Za późno. Wszystko zaczęło dziać się nadspodziewanie szybko. Gigantycznych rozmiarów bies wbiegł z impetem między szeregi walczących. Uznanie go za dużego osobnika swojego gatunku byłoby stwierdzeniem, że tygrys rzeczywiście może być większy od kota domowego. Wkroczenie potwora było o tyle niespodziewane, że wszyscy powinni usłyszeć tętnienie jego kroków z setek metrów. Tymczasem, nie licząc wcześniejszego ryku, bestia pojawiła się jakby znikąd. I od razu poczęła siać spustoszenie. Bez zwracania uwagi na przynależność. To jednak nie było wszystko. Podwładny, któremu Vittoria planowała przekazać doświadczenie, ni stąd ni zowąd poleciał w górę. W okół jego nóg oplotły się grube pnącza i uniosły w górę, miotając nim po pniach i gałęziach okolicznych drzew. Uratował go, o ironio, wampir. Szybkim ruchem ściął pnącze, które trzymało Łowcę i wraz z nim opadł na ziemię. Od razu mogło pojawić się pytanie, czy czynił to świadomie? Czy może jedynie pomylił Łowcę z kimś innym? Nie miało to większego znaczenia. Obaj bowiem zostali zmiażdżeni przez rozwścieczonego biesa. Zostały po nich jeno krew i kości. |
| | | Jacob Wyuzdany blondasek
Liczba postów : 568 Punkty aktywności : 4032 Data dołączenia : 07/04/2019
| Temat: Re: Ruiny Nie 01 Gru 2019, 15:11 | |
| @Phoebe Jacoba nawet nie zdziwił fakt, że jego siostra był już przy nim zanim sam zdążył dotrzeć do ruiny. Sytuacja jednak nie była najodpowiedniejsza by pouczyć ją o tym, że miała siedzieć za murami. Obolały kącik jego lekko podpuchniętych z jednej strony ust uniósł się lekko ku górze, gdy dostrzegł jak doskonale odnalazła się w ekipie medycznej. Kiedy dyrygowała innymi, podając wskazówki o tym jak i kim się zająć, wglądała jakby była w swoim żywiole. Jego ciało powoli odzyskiwało odrobinę sił za sprawą paskudnych mikstur, które wypił i dzięki zaklęciom leczniczym, które pozostali czarodzieje na niego rzucili, by przywrócić go choćby w minimalnym stopniu do formy. Uniósł się na łokciach niedługo po tym jak Phoebe kazała mu się położyć. - Świetnie sobie radzisz, Pho.- zapewnił ją, czując jak ból w klatce piersiowej odrobinę osłabł. Obicia złagodniały na tyle, że był w stanie stanąć znowu na nogi. W tym momencie jeszcze bardziej docenił czarodziejskie możliwości, które szybciej leczyły wojowników niż jakiekolwiek ludzkie medykamenty.- Musimy się przedostać do ruiny.- zasugerował jej i powoli uniósł się do góry, by stanąć na nogi. Nabrał odrobinę więcej powietrza w płuca, analizując na ile wrażliwe są jego poobijane żebra. Skrzywił się lekko, choć i tak było lepiej.- Spokojnie, jeszcze nie umieram.- westchnął w stronę siostry, świadom, że najchętniej zabrałaby go teraz na ostry dyżur. Zaczął iść w stronę murów ruiny lekko kuśtykając. W rękach cały czas miał pistolet, choć sam nie był pewien czy została w nim amunicja. W żywiole walki zupełnie stracił rachubę. - Muszę pomóc Valkyonowi.- oznajmił siostrze, gdy znalazł się już w ukryciu. Podszedł do jednego z pudełek, w którym była specjalna amunicja przygotowana przez Mirabelle. Zerknął na Phoebe, spodziewając się jej tradycyjnego sprzeciwu.- Jeśli Katherina wygra to starcie, nasza walka pójdzie na nic. W twoich rękach zostawiam rannych. Tak trzeba.- powiedział tym razem bardziej stanowczo. Kucnął i wyszukał naboi, które będą pasowały do jego broni. Załadował na nowo magazynek. Zabrał też kilka dodatkowych naboi na wypadek, gdyby zużył cały magazynek. Wyprostował się i ruszył do wyjścia z ruiny. Gdy tylko jego twarz nie była widoczna dla Phoebe, momentalnie zmieniła się na niej mina. Znowu pojawiła się niechęć i wrogość, jakby ktoś ewidentnie nadepnął mu na odcisk.
@Valkyon @Katherina Wychylił się minimalnie z ruiny, by sprawdzić teren. Nie wyszedł od frontu starej chaty, natomiast wykradł się przez jedną z luk w ścianach, które kiedyś się częściowo zburzyły. Skradał się wzdłuż kamiennego muru. Po chwili dostrzegł Leonella i Josiaha, którzy ruszyli na pomoc Mirabelle. Utwierdziło go to w decyzji, że on musi wesprzeć Valkyona. Skradał się więc ukryty w ciemności, za jednym z szerszych konarów drzew. -Motus.- mruknął cicho, chcąc wspomóc regenerację uszkodzonych tkanek na ciele Valkyona. Wyjął przed siebie pistolet, mierząc w Katherinę. Czekał tylko na moment, w którym będzie bardziej odsłonięta.- Auxilia.- wymamrotał znowu. Tym razem zaklęcie miało dać przewagę Rycerzowi krwi, by nabrał większych sił. Jacoba niepokoił fakt, że Valkyon do tej pory nie wyznaczył żadnego czarodzieja, który by go osłaniał. Cały czas z ukrycia wymierzał w Katherinę, czekając na odpowiedni moment. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ruiny Nie 01 Gru 2019, 18:42 | |
| W chwilach takich jak ta, Leonell nawet się cieszył, że był sierotą. Na myśl o tych wszystkich trudnościach rodzinnych, problemach rodowych i tego typu sprawach, o które Mirabelle się sprzeczała z Elijahem, Leonell dostawał drobnych zawrotów głowy. Jakby ta cała ich kłótnia miała jakiekolwiek znaczenie. Chłopak po prostu tego nie rozumiał, ale działało to na jego korzyść. W porównaniu z przodkami jakiegoś Bohdana, Leonell był nic nie znaczącym Łowcą. Takim, który nawet gdyby umarł, zostałby zaliczony w poczet koniecznych ofiar. Mogłoby się wydawać, że na pole walki trafił całkowitym przypadkiem. Nawet nie wiedział do końca na czym dokładnie polegał ten spór, ale nic go to nie obchodziło. - Wybacz, ale po piwie rzygam dalej niż widzę - odpowiedział Josiahowi z typowym dla siebie ponurym nastawieniem. Zostawił go, tak jak sobie zażyczył, po czym dyskretnie wycofał się kilka kroków na bok, chcąc utwierdzić wszystkich w przekonaniu, iż nie miał zamiaru mieszać się w ten spór. Niewątpliwie wampiry same go musiały między sobą rozwiązać. Być może kiedyś udałoby im się odnaleźć jakieś przełomowe rozwiązanie dla ich sprzeczki. Zapewne było jeszcze wiele do powiedzenia, ale Leonell nie miał zamiaru czekać, aż wszystko zostanie powiedziane, a tym bardziej nie miał ochoty tego słuchać. Nie miało dla niego znaczenia to, czy to co teraz robił było słuszne, czy też nie. Nie obchodziło go, kto miał rację. Mierząc pistoletem w Elijaha nie czuł właściwie nic. Ani gniewu, ani nienawiści. Dla niego ten wampir miał być po prostu kolejnym trupem. Zwykłym wypełnieniem obowiązku Łowcy. Oddał trzy strzały. Pierwszy wymierzony w nogę, miał zwrócić uwagę wampira, drugi wymierzony był w ramię, aby wywołać u niego jakąś reakcję. W ten sposób Leonell miał zamiar przekonać się o tym, w jaki sposób przeciwnik się poruszał, w którą stronę był skłonny wykonywać uniki, aby z tego wyciągnąć najważniejszy wniosek, gdzie należało celować, aby trafić go w serce. Od wystrzału do trafienia mija bardzo niewiele czasu, ale zbyt zdolnemu wampirowi mogłoby wystarczyć, by uniknąć takiego strzału, a na to Leonell nie chciał pozwolić. Zamierzał zabić smoka, zanim zdąży złożyć jaja... |
| | | Vittoria Cicha śmierć
Liczba postów : 145 Punkty aktywności : 2234 Data dołączenia : 23/09/2019
| Temat: Re: Ruiny Nie 01 Gru 2019, 21:18 | |
| Moje nogi przywarły do ziemi. Nie mogłam się ruszyć, jedynie patrzyłam z wytrzeszczonymi oczami. Adrenalina, która faktycznie zaczynała ze mnie schodzić jeszcze przed sekundą, poczęła wydzielać się ze wzmożoną siłą. W jednej chwili rośliny czy inne naturalne osobniki tych bagien po prostu dały o sobie znać i zaczęły atakować tych, którzy przerywają ich spoczynek. Nie miałam zbyt wiele do czynienia z leśnymi istotami, bowiem jedyna roślinność jaką mogłam zawsze podziwiać, to parki typu Central Parku. Nieprzewidywalność sytuacji tylko bardziej dawała mi w kość. Z niedowierzaniem obserwowałam jak wampir, który wcześniej z pewnością wbiłby w nas ostrza lub kły, bezinteresownie ratuje tego, komu chciałam przekazać władzę, by zaraz potem zostać zgniecionym na miazgę przez galopującego biesa. Tego swoją drogą również się nie spodziewałam. Uratował mnie przed nim tylko fakt, że nie stałam na jego drodze. W końcu jednak ocknęłam się z amoku i szoku, by dobyć Vitae i podnieść upuszczony uprzednio Amor. Uznałam, że strzelanie nie ma większego sensu przy tak dużej istocie i chciałam wspiąć się na drzewo, by skoczyć na kark biesa i wbić mu oba sztylety w oczodoły. Czułam, że energii starczy mi tylko na jedno podejście, a możliwy atak ze strony pnączy nie pocieszał, ale co miałam innego zrobić? Zaczęłam wspinać się na najbliższe drzewo o w miarę niskich gałęziach, kiedy bies beztrosko niszczył oddziały moje, jak i Tepes. |
| | | Elijah Syn Smoka
Liczba postów : 281 Punkty aktywności : 3460 Data dołączenia : 28/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Pon 02 Gru 2019, 03:50 | |
| Elijah syknął gdy tylko oberwał w nogę, ale pozostając czujny, wyciągnął na wyczucie kulę z uda. Piekło, ale bywał w gorszych stanach. Nie mógł jednak teraz nic temu zaradzić. Do tego zaraz pojawił się kolejny łowca. Nie było więc czasu, by sobie podyskutować. Widząc bardzo wyraźnie broń w jego ręce skupił się, zaciskając mocno zęby i szybko przeanalizował sytuację. Elijah był wyszkolonym zabójcą. Nie był mistrzem broni palnej, ale to nie tak, że nigdy na nią nie trenował. Właśnie wręcz przeciwnie. Elijah więc postanowił zręcznie i zwodami, mimo bólu nogi, uniknąć strzałów z pistoletu Leonella. Odległość między nimi nie była bliska, była noc, łowca był zmęczony. Nie mógł więc być w pełni sił, a trzy strzały mogły nie wystarczyć, by dosięgnąć wampira. Ten jednak nie uciekał stąd czy chciał się skryć... Może i biegł unikając naboi, ale gdy tylko ten przestał strzelać, a nie został dosięgnięty żadną kulą, próbował dostać się szybko do Miry, by zajść ją od tyłu i unieruchomić ściągając jej ręce za plecy, zakładając dźwignię i przykładając srebrne ostrze do gardła. Zamierzał się nią zasłonić i użyć jako tarczy. Do niej nie będą strzelać, a przynajmniej da sobie chwile czasu na wytchnienie. Sytuacja robiła się kiepska. Wyczuł jednak w ruinach bicie serca. I to nie jedno. Choć chyba bardziej powinien obawiać się ryku z oddali. Elijah nie miał pod swoim władaniem żadnej bestii, a tym bardziej łowcy. Słyszał o potworach mieszkających w lesie, ale raczej unikał starcia z nimi. Miał jednak nadzieje, że potwór zjawi się tutaj i nieco pokrzyżuje łowcom plany. Choć jeśli byli tam jego ludzie powinien dostać wiadomość co się tam dzieje, nie był jednak na tyle ciekawy by teraz zawracać sobie tym głowę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ruiny Pon 02 Gru 2019, 09:42 | |
| Widział spojrzenie Miry, jak mogło by być inaczej. Spodziewał się że nie będzie zachwycona ale nie mógł jej pozwolić tutaj zginąć, nie mógł jej zostawić, już nigdy więcej. Słowa wampira go irytowały, zdecydowanie za dużo gadał a nie chciał by Mira o pewnych rzeczach wiedziała już teraz. Gdy skończy się problem Tepes, miał zamiar na spokojnie wszystko jej wyjaśnić, choć może niektórych rzeczy sama się domyślała. Spojrzał gniewnie na wampira unosząc broń, to nie był czas na takie rozmyślania. Wtedy jednak strzelił Leonell, w pierwszej chwili dawny łowca się uśmiechnął ale wampir ruszył do przodu. Josiah podążał za nim przesuwając wymierzony pistolet i czekając na odpowiednią okazje do strzału. Kiedy taka w końcu się nadarzyła, bo przeciwnik się zatrzymał w ostatniej chwili uniósł pistolet i posłał kule w niebo żeby nie trafić własnej córki. - Jasna cholera! Leonell! Nie strzelaj! - krzyknął czując jak serce bije mu jak szalone. - Chowasz się za kobietą?! - niemal splunął kiedy powoli docierało do niego że takim zachowaniem może tylko pogorszyć sprawę. Wziął głęboki oddech i uniósł ręce lekko się chwiejąc żeby utrzymać się na zdrowej nodze. - No już... Nie rób nic głupiego. Jeśli coś jej się stanie zginiesz tutaj, wiesz o tym. Kto się wtedy zaopiekuje twoją siostrą? Elijah... trochę o Tobie słyszałem i jestem pewien że nie chcesz jej tak zostawić... - mówił w miarę spokojnie mimo że rosła w nim złość. Liczył jednak że uda mu się zagadać wampira, priorytetem była Mira a nie pomagał fakt że w ruinach był szpital, znajdywali się teraz niebezpiecznie blisko ciężko rannych i medyków. - Nie o nią chodzi... zamienię się z nią miejscami. Tego właśnie chcecie prawda? - powiedział upuszczając broń na trawę. Miał jeszcze nóż za paskiem ale nie chciał się na razie do tego przyznawać. |
| | | Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 2836 Data dołączenia : 14/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Pon 02 Gru 2019, 11:39 | |
| Cios w szczękę to było nic, mimo że odchyliłem głowę i aż zazgrzytałem zębami. Prawdziwy problem pojawi się gdy drobna dłoń dotknęła mojej twarzy. Ból był okropny i nie mogłem powstrzymać krzyku, długiego i przeciągłego kiedy ogień ranił twarz i czułe oko. Ogień to okropna broń a ta wampirzyca wiedziała jak go wykorzystywać. Gdy w końcu zabrała rękę oddychałem szybko by zaraz poczuć mocne uderzenie w poparzoną skroń i upaść. Słyszałem jej słowa jak by z daleka a obraz który i tak był szczątkowy zaczął się rozmazywać i znikać. Nagle poczułem przyjemne ciepło i lekkie dreszcze przeszły przez poparzone plecy po czym ból zaczął znikać. Pomału otworzyłem oczy i skrzywiłem się, obraz z prawego oka był wciąż niewyraźny, jak by same poruszające się plamy. Drugie jednak widziało dobrze. Dostrzegłem Jacobe mierzącego w stronę Katheriny i podniosłem się. To słaby pomysł, była w dużo lepszym stanie niż ja, szybsza i zwinniejsza, jeśli dostrzegła by czarodzieja to mogło się dla niego źle skończyć. Skinąłem lekko w jego kierunku niepewny czy to dostrzeże. Byłem mu jednak wdzięczny i chciałem jakoś podziękować. Wtedy dotarło do mnie kolejne zaklęcie jakiego użył. Poczułem znajome uczucie rozchodzące się po ciele i ruszyłem na wampirzyce. Raczej się mnie nie spodziewała, sam bym się nie spodziewał że wrócę na jej miejscu. Prawe oko trochę mi przeszkadzało więc je zamknąłem skupiając się na obrazie z lewego. Będąc jeszcze kawałek od przeciwniczki złapałem jej długie włosy i szarpnąłem łapiąc ta że jednym ramieniem owinąłem jej szyję i zacisnąłem odwracając tak żeby była między mną a czarodziejem, wtedy Jacobe nie miał mnie na linii strzału. |
| | | Katherina Niespalona
Liczba postów : 503 Punkty aktywności : 2839 Data dołączenia : 31/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Pon 02 Gru 2019, 12:08 | |
| Z satysfakcją obejrzałam się gdy łowca opadał na ziemię po czym po prosu ruszyłam przed siebie. To dziwne uczucie jakie się pojawiło...nie umiałam zrozumieć co się dzieję ale wiedziałam że muszę być gdzie indziej. Gdy byłam na skraju drzew zauważyłam brata i serce podeszło mi do gardła. - Eli....- nie zdążyłam nawet do końca krzyknąć jego imienia bo ktoś szarpnął mnie do tyłu za włosy i zanim się zorientowałam unieruchomił mnie. Ręka na mojej szyi się zacisnęła przez co nie mogłam złapać oddechu, najpierw pod wpływem adrenaliny zaczęłam się szarpać ale postać za mną była silniejsza. Dopiero po chwili gdy zrozumiałam że to nie ma sensu spojrzałam kto w ogóle mnie złapał i aż zamrugałam. - Co jest do jasnej cholery... - mruknęłam zduszonym głosem. Wolałam się nie zastanawiać nad tym jak i dlaczego, po prostu chciałam się uwolnić. Szarpnęłam się uderzając łowcę głową w twarz i drapiąc jego rękę. Chwilę temu był cały poraniony a jego organizm nie nadążał z regeneracją. Wniosek mógł być jeden, ma gdzieś wsparcie, pytanie jedna jak duże i gdzie. Podciągałam nogi i się nagle prostowałam byle tylko wyprowadzić tego olbrzyma z równowagi i gdy tylko udało mi się odbić od ziemi to pchnęłam nas na pobliskie drzewo by Valkyon plecami uderzył w pień. Chciałam się uwolnić, nie byłam już nawet zainteresowana tą głupią walką, czułam że Elijah mnie potrzebuję. I gdzieś w głębi mnie coś jeszcze ciągnęło mnie na tamtą polanę. |
| | | Jacob Wyuzdany blondasek
Liczba postów : 568 Punkty aktywności : 4032 Data dołączenia : 07/04/2019
| Temat: Re: Ruiny Pon 02 Gru 2019, 15:24 | |
| Być może nikt by tego blond skurczybyka nigdy o to nie posądził, ale w gruncie rzeczy rzadko myślał o sobie. Albo wróć. Myśli o sobie nieustannie, o własnych zachciankach, które zakrapiane były pozornym samouwielbieniem. Z drugiej zaś strony, kiedy za coś się zabierał, nigdy nie brał pod uwagę tego, jakie poniesie konsekwencje. Upijał się do nieprzytomności, nie myśląc o tym, co nawyrabiał, kiedy urwał mu się film. Tak samo potrafił zgrywać chojraka przed gościem, który był od niego głowę wyższy i dwukrotnie szerszy. Dlatego też i teraz nie miał w sobie oporów, by ruszyć do walki, choć wiedział, że właściwie był niczym chude mięso dla czystokrwistej. Dostał pewne rozkazy, wampiry z jej "drużyny" zdążyły odpowiednio zajść mu za skórę, a na dodatek nadal wkurwiał go fakt, że jest odpowiedzialny za łowców, którzy stracili w tej bitwie życie. To wszystko sprawiło, że własne zdrowie to była ostatnia rzecz, o której myślał i to nie pierwszy raz. Ani przez chwilę nie żałował, że zdecydował się pobiec właśnie w tę stronę. Valkyon ostro obrywał, a teraz znowu zyskał przewagę. W pewnym momencie nawet udało im nawiązać pewien porozumiewawczy kontakt wzrokowy. Gdy tylko Auxilia zaczęła działać, Valkyon chwycił rude włosy i obrócił wampirzycę przodem do Jacoba. Jeżeli jej nie udało się wyrwać w porę, czarodziej posłał jeden pocisk w jej lewe udo, a drugi w prawe. Sytuacja mogła wskazywać, że chwilowo mieli nad nią przewagę, zwłaszcza, że jeszcze przed sekundą czystokrwista była czymś rozproszona. - Zakończ to.- powiedział surowym tonem, gdy wreszcie odstąpił krok od drzewa, mając klatkę piersiową Katheriny na swoim celowniku. Wystarczyło tylko pociągnąć za spust, ale z pewnych przyczyn ta walka należała do Valkyona, który w dodatku odzyskał sił dzięki zaklęciu. |
| | | Phoebe Złote dziecko
Liczba postów : 153 Punkty aktywności : 3067 Data dołączenia : 09/04/2019
| Temat: Re: Ruiny Pon 02 Gru 2019, 23:15 | |
| Parsknęła tylko słysząc słowa brata, ona sobie dobrze radziła? Niby z czym? Ledwo mogła pomóc kilku osobom, nie nadawała się do tego, uczucie jakie nią kierowało było dziwne, ale po części też zrozumiałe. Chciała pomóc każdemu, ale nie mogła się ani rozdwoić, ani roztroić każdy musiał poczekać na swoją kolej. Niestety pierwszy był jej brat. Pomoc pomocą, ale jego słowa sprawiły, że niemal nie cisnęła w niego flakonikiem z nieprzyjemnie śmierdzącym lekiem. Co on sobie wyobrażał? Ledwo przeżył a teraz co?! Nie umarł, ale mógł! - Panie Parker nie radzę umierać bo osobiście przejdę na czarną magię i sprowadzę Twój seksowny tyłek ponownie na ten świat tylko po to by skopać go na tyle na ile moje skromne stópki pozwolą. Wycedziła ostrzegawczo a zarazem też dając do zrozumienia, że ma robić to co musi, ona również nie miała zamiaru stać i patrzeć. Mając chwilę wytchnienia rozejrzała się dookoła i podeszła ponownie do rannej osoby by udzielić pomocy. Widząc w oddali akcję z Mirabelle niechętnie skrzywiła się pod nosem nie chcąc wnikać w wojny, w które i tak była zamieszana. Przeniosła wzrok biegnąc od jednego o drugiego niosąc pomoc i wykorzystując swoje moce na tyle, na ile tylko mogła. |
| | | Mirabelle Panna z dobrego domu
Liczba postów : 687 Punkty aktywności : 4122 Data dołączenia : 25/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Pon 02 Gru 2019, 23:23 | |
| Mira nie spodziewała się, że dzielny Tepes zasłoni się słabą młodą wampirzycą, niemal dzieckiem! A jednak...nim się zorientowała poczuła jak zostają jej wykręcone dłonie i brutalnie poczuła pod szyją sztylet. Zapiekło a ona zasyczała wściekła. - Najpierw mówisz, że nie jestem w Twoim typie a potem co...mów, że na mnie lecisz...wiesz, gra wstępna etc nie w moim guście. Warknęła próbując za mocno nie poruszać się by nie ucierpieć jeszcze bardziej. - Zależy Ci na kamieniu co? No pewnie że tak...poddaj się a powiem Ci jak go zniszczyłam. Uśmiechnęła się pod nosem a słysząc głos ojca niemal warknęła wściekle. - Jesteś tato naprawdę taki naiwny? Sądzisz, że jak się im oddasz to nas puszczą. Mylisz się...znam ten typ. Strzel ja wytrwam, ale ten gnojek przynajmniej poczuje. Wycedziła wściekła. Bo jak to tak, chować się za nią?! - A może mu brak maminej spódnicy. Odezwała się starając się sprowokować go a jednocześnie dając czas na ruch ojca i Leonella. |
| | | Charon
Liczba postów : 835 Punkty aktywności : 3297 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Ruiny Wto 03 Gru 2019, 14:19 | |
| Vittoria Można by różne rzeczy powiedzieć na temat biesa. Bezlitosny potwór. Władca lasów. Obrońca natury. Wielki skurwysyn. Odmówić mu z całą pewnością jednak nie można było równego traktowania. Wybijał równo członków Bractwa jak i stronników Tepes. Co było jednak ciekawe, wampiry w ogóle nie regenerowały się po ciosach biesa. Ich rany wyglądały jak zadane srebrem. Słowem, krwawiły i umierały zupełnie jak ludzie. Manewr Vittori niestety się nie powiódł. Imponujące poroże biesa było zbyt wielką przeszkodą. Łowczyni dostała jednym z nich centralnie w brzuch z taką siłą, że aż utraciła dech. Wyrżnęła plecami o drzewo. Szczęśliwie, dostała bokiem poroża, dzięki czemu ciągłość jej tkanek nie została przerwana. Los również uśmiechnął się na tyle, że bies widocznie uderzył ją przypadkiem podczas wyrywania flaków jakiegoś wampira. Do Vittori przypadł od razu jeden z Łowców i Czarodziej. Ten drugi od razu zaczął używać nieznanego kobiecie zaklęcia. Wywnioskowała, że był to czar lecząco-uspokojający, bowiem zaczęła czuć się odrobinę lepiej, ale jednocześnie jej percepcja jakby uległa stępieniu. - Musimy spadać, szefowo. Biegnij w stronę ruin, odsłonimy twój odwrót. Przy odrobinie szczęścia, ten potwór skupi się na wampirach. Widocznie one mu bardziej przeszkadzają. Z tego co widziała Vittoria, to jednak potwór podtrzymywał swoje równe traktowanie Łowców i wampirów i kosił wszystkich tak samo. Ale cóż, wcześniejsza walka mogła zaburzyć jej postrzeganie rzeczywistości.
Jacob, Valkyon, Katherine Wspólny manewr mężczyzn powiódł się częściowo. Oczywistym było, że wampirzyca się nie spodziewała nagłego ataku. Bo i skąd? Pierwszy strzał Jacoba był idealny. Lewe udo wampirzycy rozkosznie przyjęło, chcąc nie chcąc, w swoją tkankę mięśniową srebro. I to całkiem głęboko, prawie że do kości. Niestety jednak, pociski z UV widocznie nie przynosiły żadnego innego skutku przeciwko czystokrwistym niż zwykłe srebrne. Dodatkowo wampirzyca zareagowała szybko. Drugi strzał niestety chybił. Tyle dobrze, że nie trafił Valkyona. Przez to szybka dźwignia założona przez Katherine była mniej skuteczna, niż zaplanowała. Owszem, udało się jej przerzucić Valkyona, jednak zdecydowanie nie tak mocno i nie tak daleko, jak planowała. Sam jednak fakt, że udało się jej wydostać z uścisku Rycerza Krwi, był imponujący. Krew Tepes zdecydowanie była wyjątkowa nawet wśród wampirzej arystokracji.
Kolejność: Valkyon, Katherine, Jacob
Leonell, Elijah, Josiah, Mirabelle Pierwsze dwa strzały Łowcy nie sięgnęły celu. Spełniły za to swój inny cel. Trzeci strzał był istnym majstersztykiem. Leonell odczekał odpowiednio. Już wcześniej obserwował, jak Elijah się porusza, teraz zaś jego strzały umożliwiły mu ocenę bezpośrednia tego, jak wampir się porusza. Ostatni strzał był godny podziwu. Półkrwi dostał tuż przed tym, jak dorwał Mirabelle. Dostał co prawda nie w serce, lecz w lewą, górną część klatki piersiowej. Przez to założona na rękę dźwignia nie miała szans być skuteczna. Mirabelle miała wykręconą lewą rękę do tyłu, co skutecznie uniemożliwiało jej jakikolwiek nią manewr, prawą jednak mogła zatrzymać rękę przeciwnika w nadgarstku, by Elijah nie miał szans poderżnąć jej gardła bez siłowania. Patowa sytuacja. Mirabelle nie miała szansy sama się ot tak wyrwać. Przy jakiejkolwiek szamotaninie Elijah miałby większe szanse zakończyć jej żywot. Mirabelle mogła być świeżo Przemienioną i znać wiele tajników walki wręcz, jednak nie ćwiczyła ich jako wampir. Co innego Elijah. Z drugiej strony, sam Syn Smoka miał poważne problemy. Josiah...cóż, nie był jednym z nich. Widać było, że przemieniony coraz słabiej sobie radzi. Leonell jednak to zupełnie inna para kaloszy.
Kolejność postów: Leonell, Elijah, Josiah, Mirabelle. |
| | | Vittoria Cicha śmierć
Liczba postów : 145 Punkty aktywności : 2234 Data dołączenia : 23/09/2019
| Temat: Re: Ruiny Wto 03 Gru 2019, 14:49 | |
| Odzyskawszy nieco sił, dźwignęłam się z trawy. Brzuch dalej pobolewał, więc pozwalałam Czarodziejowi, by kontynuował swoją pracę i omiotłam ponownie spojrzeniem scenę przed sobą. Fakty były takie, że wściekły bies gniótł i masakrował każdego. Odwrót nie był najprzyjemniejszą myślą, ale chyba jedyną słuszną, bowiem w innym przypadku resztka moich ludzi skończy jak podobne mokre plamy. Spojrzałam na łowcę i skinęłam głową. - Odwrót! - warknęłam do tych, którzy byli blisko mnie. - Złaźcie mu z drogi. Do naszych! Odsunęłam ręce Czarodzieja, bo naruszał mi już strefę komfortu, nawet jeśli nie skończył swojej pracy, po czym rozpoczęłam trucht w stronę ruin. Cała ta walka na bagnach pokazała mi, jak mało jeszcze wiem, a to sprawiło, że zaczęłam pałać jeszcze większą nienawiścią do mojego ojca niż wcześniej, bo gdyby nie był taką szowinistyczną świnią i szkolił mnie jak Loisa, byłabym o niebo lepszym łowcą. Muszę porozmawiać z Valkyonem o jakichś dodatkowych treningach. Może nawet ten upierdliwy blondas by się przydał do czegoś jako właśnie worek treningowy. W końcu dotarłam do obozowiska za ruinami, dopadłam pierwszego lepszego łowcę, który wyglądał na czarodzieja i westchnęłam ciężko. - Doprowadź mnie do porządku, albo znajdź kogoś, kto umie. Proszę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ruiny Wto 03 Gru 2019, 20:06 | |
| Może i Leonell zdołał trafić wampira, ale to jednak było za mało. Elijah dorwał Mirabelle. - No kurwa... - warknął pod nosem przez zaciśnięte zęby, zastanawiając się nad absurdalnością zaistniałej sytuacji. Nie tylko walczył u boku wampirów, ale również przeciwko wampirom, a jeden z nich wziął innego wampira za zakładniczkę. Według Leonella musiał być naprawdę zdesperowany, gdyż branie zakładnika było dla chłopaka niczym więcej, jak przyznaniem się do porażki. Walka trzech na jednego nie należała jednak do najuczciwszych, więc raczej nie dziwił się temu, co zrobił. Powinien się wręcz cieszyć z tego, że mógł pozbyć się naraz jej i jego, jednym strzałem załatwiając dwa wampiry. Raczej nie musiałby się nikomu tłumaczyć z takiej decyzji. Wystarczyłoby mu powiedzieć, że tak było trzeba, wybrał mniejsze zło, czy też większe dobro, albo mógłby wymyślić coś innego. Każda wymówka byłaby równie dobra, nawet mógłby powiedzieć, że mu się palec na spuście poślizgnął i jakimś przypadkiem zabił Mirabelle i Elijaha. Łatwo wytłumaczyłby się przed innymi, ale nie potrafiłby tego wytłumaczyć samemu sobie. Nieważne o jaką sprawę walczył, Leonell nie mógł dla niej poświęcić nikogo, poza samym sobą. Tyle, że jego życie znaczyło zbyt mało, by negocjować nim życie Mirabelle i Josiaha. Poza tym, Leonell wcale też nie miał ochoty tutaj umierać. Od razu jednak strzelić nie mógł, nie bez pewności, że nie zabije tym Mirabelle. To stawiało Leonella gorszej sytuacji. Gdyby Elijah był dość sprytny, to mógłby zażądać od Leonella, by zastrzelił Josiaha w zamian za oszczędzenie jego córki. Staruszek pewnie jeszcze by się ucieszył, że mógłby oddać za nią życie, ale najprawdopodobniej wtedy Elijah zabiłby dziewczynę, wyrównując szanse do walki jeden na jednego. Ta perspektywa wydawała się chłopakowi po prostu idiotyczna. Wątpił, by zdołał przekonać do takiej walki wampira, nawet gdyby odrzucił broń i uraczył go jakimiś ładnymi słówkami o honorze, uczciwości, czy czymś tam innym, co wojownicy zwykle sobie cenią. Nie było tu żadnych szans na takie rzeczy. Leonellowi pozostało jeszcze jedna furtka, która otwarła się przed nim, zanim w ogóle rozpoczęła się walka. Chłopak wiedział, iż w emocjach może znaleźć się ogromna siła, jeśli wykorzysta się je w odpowiedni sposób. Dlatego kiedy Mirabelle zaczęła się na niego denerwować za jego ponure i podłe nastawienie do świata, to postanowił odpuścić. Teraz jednak zyskał całkiem dobrą okazję, by móc się na niej wreszcie wyżyć... - Zamknij pysk, szmato. Już wystarczająco spierdoliłaś sprawę! - warknął kiedy tylko spróbowała się odezwać, wyrzucając z siebie całą skrywaną do Mirabelle pogardę. - Powinnaś była grzecznie się schować i pozwolić, by lepsi od ciebie zrobili, co trzeba, lecz wolałaś udawać wielką wojowniczkę... Naprawdę myślałaś, że się na cokolwiek tu przydasz? Sama widzisz, jak to zjebałaś... Chuj wie ile osób zginęło przez twoją głupotę i ile jeszcze zdąży zginąć... Octavia, Virgo, twój ojciec... Ich krew będzie na twoich rękach, ponieważ wolałaś schować się za dobrymi manierami, zamiast spojrzeć prawdzie w oczy... Albo może po prostu sprawia ci przyjemność myślenie o tym, ile osób przez ciebie musi umierać? I to by było na tyle z tego, co miał do powiedzenia. Nie zrobił jednak tego, żeby poczuć jakąś ulgę, czy dla wyzbycia się wyrzutów sumienia, na wypadek gdyby Mirabelle miała zginąć. Mimo wszystkiego co powiedział, jego celem wciąż było pozbycie się Elijaha i tylko to się naprawdę dla niego liczyło. Już wcześniej Leonell przekonał się o wybuchowym temperamencie dziewczyny. Widział jak się wstrzymywała i prawie też uśmiechnąłby się teraz na myśl o tym, jak nieświadomie wampirzyca ścisnęła ze złości srebrny pocisk. Miał nadzieję, że swoimi słowami trafił we właściwą strunkę, dzięki której Mirabelle nie będzie hamowała dłużej swej wampirzej natury i wybuchnie taką złością, że zapomni o bólu, czy jakichkolwiek innych słabościach, które mogłyby ją teraz zatrzymać. Jeśli się co do niej nie mylił, to prędzej rozszarpałaby Leonellowi gardło, niż miałaby przyznać mu rację. Żeby jednak mogła mieć ku temu szansę, musiałaby wpierw wyrwać się Elijahowi, a wtedy Leonellowi nie pozostałoby nic innego, jak go zastrzelić. Wystarczyłoby mu tyle, żeby wampir tylko trochę się odsłonił. Gdyby jednak sprawiał Mirabelle zbyt duże problemy, to najpierw chłopak strzeliłby mu w rękę, żeby mogła mu się łatwiej wyrwać, a dopiero potem strzelałby celując w serce, mając pewność, że nie trafi przy okazji wampirzycy. Dopiero po tym, jak by się go pozbył, mógłby sobie pozwolić na to, by się przejmować tym, iż mógł urazić panienkę Mirabelle. |
| | | Elijah Syn Smoka
Liczba postów : 281 Punkty aktywności : 3460 Data dołączenia : 28/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Sro 04 Gru 2019, 01:04 | |
| Elijah w duchu zaśmiał się na ich reakcje. Miał walczyć uczciwie przeciwko 3 osobom, które dodatkowo zamiast normalnie walczyć strzelają ze strachu, by czasem się nie zbliżył? Nie ma mowy. Od kiedy wyjęli pistolety mierząc w jego stronę, zabawa w honor się skończyła. W sumie zakończyła już to Mira, którą teraz ratować chciał ojciec, a Leonel podjudzić. - Cóż... Myślisz, że walka trzech na jednego jest sprawiedliwa Miro? Śmiem wątpić. Nie pouczaj mnie więc co wypada, a co nie. - odparł do niej z uśmiechem, tylko mocniej przyciskając sztylet do jej szyi. Wysłuchał jednak Josiaha zerkając na wrzeszczącego łowcę. - Piękny blef, Panie Łowco... Gdyby mu na tobie nie zależało... Już dawno by nas oboje zabił Mira. Widać jednak ceni twojego tatusia, a ja z grubsza mam inny plan. - powiedział do niej spokojnie, ale zasinął mocniej rękę i na ostrzu i na jej nadgarstku, by nic nie kombinowała. Skierował jednak swoje spojrzenie na ojczulka. - Zgadzam się na wymianę. Mam jednak do ciebie parę pytań... - mruknął do wampira widząc, że jest znacznie osłabiony co nie czyniło go słabszym przeciwnikiem. - A teraz Mira posłuchaj... - mruknął jej do ucha. - Możesz powiedzieć nam... Mojej siostrze, mi i Mirze, kto napadł na naszą matkę gdy ta szukając schronienia i ratunku, a nie zemsty, ukrywała się przed światem? Kto napadł na dom naszej matki, paląc go doszczętnie wraz ze wszystkimi członkami rodziny?! Kto zaatakował ją tylko ze względu na jej pochodzenie?! - powiedział chłodno do Josiaha żądając odpowiedzi. - Nasza matka nie wpajała nam zemsty. Chciała tylko byśmy żyli z dala od tego wszystkiego. Była cudowną wampirzycą, która akceptowała to, że byłem bękartem. Prosiła tylko o jedno, bym strzegł siostry... Nie chciała nic więcej widząc jak to się wszystko kiedyś skończyło... To przez ciebie i twoją rodzinę Josiahu ta wojna nie ma końca! Nie potrafiliście po prostu zostawić jej w spokoju, prawda? Żądni krwi łowcy Krwawego Bohdana... Myślisz, że czemu miał taki przydomek Mira? Bo był okrutnym i krwiożerczym człowiekiem. Taką jak ciebie, czy to przypadek czy nie, zabiłby na miejscu, mając gdzieś czy jesteś dobrym wampirem czy nie, ale tego ojczulek ci nie powiedział nie? Całej prawdy o twoim dumnym rodzie, którym tak się obnosisz, a ręce ma splamione niewinną krwią i to nie tylko wampirzą. - powiedział chłodno do Miry, ale Elijah nie kłamał. Nie miał tego w zwyczaju. Zwrócił się więc do Josiaha z uśmiechem. - Zaprzeczysz? Pragnę tylko prawdy Josiahu... W zamian za życie twej córuni i za kamień, którego nam ukradliście. Nic więcej. Chyba uczciwa wymiana? - powiedział chłodno, ale mimo tego, że chętnie by zamordował Josiaha i Mirę nie miał ku temu sposobności. Wolał zabrać co jego i wesprzeć siostrę. Obiecał ją chronić. |
| | | Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 2836 Data dołączenia : 14/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Sro 04 Gru 2019, 09:06 | |
| Widziałem jak strzał Jacoba trafia w nogę wampirzycy, nie sądziłem jednak że będzie tak zajadle ze mną walczyć i się szarpać. Czułem jak po ręce w którą się wbijała płynęła krew ale to akurat było nic wielkiego przy tym co dzisiejszego dnia mnie już raniło. Zacisnąłem rękę mocniej, może i nie mogłem jej udusić ale chociaż pozbawić świadomości, gdyby to się udało to dobicie jej nie było by problemem. Jednak udało się jej uwolnić a ja boleśnie uderzyłem o plecy. Gdyby nie zaklęcie Jacobe to pewnie już bym nie wstał, teraz jednak rany były względnie zagojone. Mimo to oczywiście zabolało, zareagowałem jednak szybko. Gdyby wampirzyca zorientowała się gdzie jest mój towarzysz to mogło się to dla niego źle skończyć. Odwróciłem się do wampirzycy, potrzebowałem noża który mi zabrała, potrzebowałem jakiejkolwiek broni. Słyszałem w oddali ryki które coraz bardziej mnie martwiły, do tego jeszcze pożar. Ruszyłem na swoją przeciwniczkę wymierzając cios pięścią najpierw na wysokości klatki piersiowej. Spodziewałem się że go uniknie lub zatrzyma ale miał za zadanie jedynie skupić jej uwagę na sobie aby drugą ręką wyprowadzić cios w jej ranne udo. Uderzyłem z całej siły chcąc zwyczajnie sprawić jej ból. Po tym natomiast lekko obracając się na pięcie, przesunąłem się lądując za jej plecami a po drodze wyjmując zza jej paska nóż. Od razu też chcąc wykorzystać to że wampirzyca może być nadal skupiona na bolącej nodze szarpnąłem nią tak by uderzyła o pobliskie drzewo i była przodem zarówno do mnie jak i do Jacobe. |
| | | Katherina Niespalona
Liczba postów : 503 Punkty aktywności : 2839 Data dołączenia : 31/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Sro 04 Gru 2019, 09:24 | |
| Kiedy pocisk trafił mnie w nogę aż jęknęłam z bólu, co prawda działało na mnie tylko srebro ale wciąż znienawidzony kruszec parzył i zagłębiał się w moje udo. Na szczęście udało mi się uwolnić i szybkim spojrzeniem rozejrzałam się po miejscu z którego nadleciała kula. Dość tej zabawy, już raz pokonałam tego łowcę, teraz miałam zamiar zrobić to ponownie. Postarałam się złapać jego pierwszy cios, zwyczajnie zacisnąć swoją rękę na jego pieści ale nie czekałam na kolejny. Szybko zrobiłam krok aby wyjść mu na przeciw, ignorując przez ten krótki moment ból. Liczyłam że go zaskoczę swoim manewrem bo po prostu przylgnęłam do jego szerokiej klatki piersiowej obejmując z boków rękami. Nie chciałam jednak czekać aż zacznie się zastanawiać co właściwie się stało. Wbiłam paznokcie w jego skórę i całą moją w momencie pokryły płomienie. Miałam zamiar zrobić tym razem z niego skwarkę, poparzyć w tak dużym stopniu że ból nie pozwoli mu się ruszać przez najbliższych parę godzin a płomienna skóra nadawała się do tego idealnie. Po za tym znalazłam się tak blisko rycerza i to pośród płomieni że wątpiłam aby czarodziej zdecydował się na kolejny strzał.
Płomienna skóra 1/2 |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ruiny Sro 04 Gru 2019, 11:46 | |
| Chwile spoglądał córce w oczy, jego kochana córeczka... Oczywiście nie wierzył w to że Tepes po prostu go puszczą, nawet na to nie liczył na tą chwilę. To jednak nie miało znaczenia, liczyło się dla niego tylko jej bezpieczeństwo. Na początku spojrzał gniewnie na Leonella, to był słaby moment na takie słowa jednak Elijah uświadomił mu o co mogło chodzić i dawny łowca westchnął. Nie chciał narażać ani Miry ani chłopaka, spróbował spotkać się z młodym spojrzeniem i lekko się uśmiechnąć. "Będzie dobrze... gdy tylko się wymienimy zabiję go" pomyślał pewnie i liczył że łowca też zrozumie że Josiah nie chce tej wymiany aby się poświęcać. Skupił się więc na wampirze przed sobą i otworzył szerzej oczy. Półkrwi zadawał bardzo niewygodne pytania, już wcześniej ale teraz... po ostatnich rozmowach z Mirą wiedział że nie we wszystkim podzielała nienawiść rodu do wampirów. To samo było gdy opowiedział jej o śmierci żony Vlada, bał się że tego też nie zrozumie... robili to co było konieczne, tak jak teraz. W pierwszej chwili oczywiście że chciał zaprzeczyć, wolał skłamać a Mirze wytłumaczyć to później. Z drugiej strony jej życie było dla niego ważniejsze niż to co pomyśli o nim i o swojej rodzinie. - Tak... tropiliśmy Lilith od kiedy uciekła z Rumuni, nie było łatwo jej znaleźć ale kiedy już to się stało okazało się że ma już dwójkę dzieci... Mój dziadek i ojciec podjęli... drastyczną decyzję, przyznaję... Mira... mam nadzieję że to zrozumiesz... - darował sobie na razie tłumaczenie i wspomnienie tego że całkowicie tą decyzję popierał. Tak samo jak tą aby tutaj w końcu pozbyć się ostatnich Tepes, to był przeklęty ród, nie można było pozwolić na to aby ktokolwiek z niego przetrwał. Te rozmyślania jednak zachował dla siebie bo spodziewał się że nie wpłyną pozytywnie na negocjację z wampirem. - Mira nie miała z tym nic wspólnego... o wielu rzeczach nadal nie wie... Jeśli chcecie kogoś winić to możecie mnie... Wypuść ją... Niestety, nie mam kamienia przy sobie ale jeśli ją wypuścisz to powiem ci gdzie go znaleźć. - dodał jeszcze robiąc krok naprzód i unosząc ręce do góry w pokojowym geście. Oczywiście nadal nie wyrzucił noża schowanego za paskiem, nie miał zamiaru dać się tutaj zabić. Spojrzał jeszcze raz na chłopaka niedaleko. - Kiedy ją odda... Powinna iść do medyków... |
| | | Jacob Wyuzdany blondasek
Liczba postów : 568 Punkty aktywności : 4032 Data dołączenia : 07/04/2019
| Temat: Re: Ruiny Czw 05 Gru 2019, 18:03 | |
| Jacob pierwszy raz w życiu toczył walkę przeciwko wampirowi czystej krwi, o ile tak można było to nazwać. W gruncie rzeczy to Valkyon z nią walczył, a Jacob znalazł się tam nagle, żeby go osłaniać. Tak czy siak, nie wiedział czego się spodziewać, kiedy płynne UV rozleje się pod skórą rudowłosej, niemniej jednak oczekiwał, że zadziała to jakkolwiek. Niestety takie naboje okazały się rozczarowaniem, biorąc pod uwagę fakt, że nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Nadal jednak były ze srebra, więc chociaż dzięki temu, Katherina odczuła pocisk w swoim udzie, który wypalał to, czego tylko dotykał. Drugi strzał okazał się pudłem, bo wampirzyca zdążyła się ruszyć. Gdy tylko dostrzegł co dzieje się dalej, żałował, że nie wycelował od razu w jej rudą czuprynę albo prosto w pierś. Jej ciało pokryły płomienie, które natychmiast zaczęły parzyć Valkyona.Kurwa, ona go spali żywcem- przeszło mu przez myśl, co nakłoniło go bardzo ryzykownego posunięcia. Zadziałał zupełnie instynktownie i dość bezmyślnie, ale czuł, że nie ma innego wyjścia. Natychmiast wyrwał z miejsca, w którym stał, chcąc otoczyć walczącą parę, a Katherinę zajść od tyłu. Miał nadzieję, że była wystarczająco zajęta Valkyonem. W między czasie wymienił pistolet na tajemniczy sztylet, który zabrał pokonanemu dopiero co wampirowi- dryblasowi. Nie wahał się, tylko wbił go wampirzycy w plecy, pociągnął nim lekko i wyrwał z powrotem z jej ciała. Czuł jak płomienie parzą jego dłoń przez co puścił sztylet, który natychmiast podniósł zdrową dłonią. Otrzepał rękaw, który zajął się ogniem i zgasił płomienie. Wycofał się o parę kroków, nie wiedząc nawet jaki efekt przyniesie styczność ciała Katheriny z dziwnym sztyletem o nieznanych mu właściwościach. Być może dlatego usilnie wyrwał go z powrotem, by mieć go nadal przy sobie. |
| | | Mirabelle Panna z dobrego domu
Liczba postów : 687 Punkty aktywności : 4122 Data dołączenia : 25/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Nie 08 Gru 2019, 22:21 | |
| Mira wychowana przez matkę tak by dawała szansę innym bo nie każdy jest taki sam poczuła się teraz jak między młotem a kowadłem. Co miała począć? Jak się zachować? Do tego słowa Łowcy, które nie tylko dotknęły ją gdzieś tam w głębi, bo przecież nic złego nie robiła, nie ona prosiła się o wojnę, nie ona mordowała ludzi dookoła i nie ona prosiła o to by ta ruda suka i jej brat bawili się ludźmi jak kukiełkami! A on ewidentnie miał do niej o to aluzje, że co, że ona temu jest winna? Początkowo spokojna, starała się jakoś ogarnąć to wszystko inaczej ale w chwili gdy słyszała słowa chłopaka aż się zagotowała w środku. Spojrzała na niego z błyskiem wściekłości w oczach. Wyprowadzenie z równowagi? Brawo...W pierwszej chwili chciała się wyrwać i dopaść do tego samoluba, ale powstrzymało ją ostrze na karku. Mimo że czuła jego pieczenie nie przejęła się nim. Naparła bardziej na wampira za sobą niemal przytulając się do niego całym ciałem. Dopiero jego słowa skierowane zarazem do niej i do jej ojca sprawiły, że przeniosła wzrok na swego rodziciela. To co usłyszała sprawiło, że się aż zagotowała. - Mówisz o podłości naszych rodzin a sam jaki przykład dajesz? Mówisz o podłości a zabijasz niewinnych. Jesteś taki sam jak Vlad, taki sam jak Bohdan taki sam jak wszyscy tutaj. Nikt nie jest bez winy, każdy ma swoje za uszami ale to... Wycedziła starając się być spokojna, ale nie mogła pozwolić też na zamianę. Musiała ocalić ojca, musiała pomóc mu pozbyć się tego gnoja, zmusić ich do wyjazdu, albo do kroku, który oddali ich raz na zawsze. - Ty mówisz o mordercach? O niesprawiedliwej wojnie...to ja proponowałam byście odeszli bez rozlewu krwi, nie posłuchaliście. A kamień...nie dostaniesz go ani Ty, ani ta ruda kurwa. Warknęła i z całej swojej siły jaką zyskała w sobie uderzyła wampira w nos nieco unosząc się na palcach stóp. Zaraz potem starała się uwolnić z jego uścisku próbując złapać go za nadgarstek w którym trzymał sztylet by wbić mu go w jego bok tak by mogła się wyswobodzić. - Żadna pizda nie będzie wywlekała brudów mojej rodziny. Nikt nie był bez winy. Mordowaliście...zabijaliście. Myślisz, że nie wiedziałam o tym? Wasza matka nie była dłużna...a Wy...jacy Wy jesteście. Cedziła wściekła szarpiąc się na wszystkie możliwe sposoby. Nie mogła się skupić na tym by stać się niewidzialna, niestety za krótko trenowała, sama nie potrafiła jeszcze panować nad niektórymi mocami. - Weź się w końcu uspokój i przestań się motać. Warknęła ściskając Elijaha z całej swojej siły próbując uwolnić się na tyle na ile to tylko możliwe. Jednocześnie też korzystając na nim ze swojej mocy ukojenia. Cała aż się gotowała od środka. Co tak naprawdę się działo w jej rodzinie? Czemu ta cała wojna miała miejsce? Po diabła to wszystko się działo? Czemu jej rodzina była taka popierdolona i kurwa...czemu ona żyła?! Czemu nie było w jej rodzinie żeńskiej płci...czemu ona była jedyna?! Wiele myśli, pytań na które nie było odpowiedzi, a które miały dostać ujście i w końcu odpowiedź gdy tylko to wszystko się skończy. Wiedziała, że jeśli Elijah dostanie jej ojca, na nic się zda to wszystko bo przeczuwała, ze oni nie odpuszczą, nie pozwolą im odejść jakby nigdy nic. |
| | | Charon
Liczba postów : 835 Punkty aktywności : 3297 Data dołączenia : 05/06/2019
| Temat: Re: Ruiny Pią 13 Gru 2019, 18:44 | |
| Vittoria Łowca od razu skierował Vittorię do skrzydła lekarskiego. Tam możliwie jak najszybciej dostąpił do niej odrobinę starszy, widocznie obeznany ze swoich fachem Czarodziej. Na początku obdarzył kobietę krytycznym spojrzeniem, ale gdy tylko podszedł bliżej, od razu się rozpogodził. - No, chociaż ty jedna umiesz o siebie zadbać - stwierdził, wprawnie rozpoczynając proces leczenia - Cała reszta przychodzi tu poharatana jak siedem nieszczęść! Organizacyjnie: możesz dołączyć do Leonella i reszty ekipy.
Valkyon, Katherine, Jacob Kolejna sztuczka, czy może raczej rodowa zdolność Czystokrwistej była kolejnym asem w rękawie, którego nikt się raczej nie mógł spodziewać. Zwłaszcza zaś nie Rycerz Krwi. Byłby zapewne skończył jako wesoła skwarka, gdyby nie interwencja Jacoba. Tajemnicze ostrze nie przebiło skóry wampirzycy. Ledwo się w nią wbiło. Zdecydowanie nie zachowywało się jak srebro. Wykazało jednak zupełnie inną cechę. Rozbłysnęło znanym już Czarodziejowi blaskiem i wchłonęło płomienie Katherine, nim te zdążyły poważnie uszkodzić Valkyona. Zdumienie obu stron było zapewne wielkie. Można by rzec, że kolejna patowa sytuacja. Nic jednak bardziej mylnego. Bies widocznie znudził się prostą zwierzyną, jaką były niedobitki sług Tepes i rzucił się w pogoń za grubymi łowami. Ledwo co zebrana trójka usłyszała dudnienie i trzask pękających drzew, a już spomiędzy popiołów i resztek listowia wyskoczył na nich bies. Zarówno Valkyon jak i Katherine mieli zapewne jakieś doświadczenie z ów potworami. Jeśli nie empiryczne, to z całą pewnością teoretyczne. Oboje mogli się w tym momencie zgodzić co do jednego. Bies był gigantyczny, poruszał się zaś zaskakująco szybko i sprawnie. I pędził teraz wprost na nich z dzikim rykiem. Kolejność bez zmian.
Leonell, Elijah, Josiah, Mirabelle Moc Mirabelle nie ma szansy zadziałać na Elijaha. Ma on w związku z tym atut teraz nad wampirzycą, ta jest bowiem znacznie osłabiona. Wszyscy zgromadzeni są w stanie dostrzec nowe zagrożenie, które pojawiło się na polanie przed Valkyonem, Katherine i Jacobem. Kolejność bez zmian. |
| | | Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 2836 Data dołączenia : 14/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Sob 14 Gru 2019, 08:11 | |
| Już kiedy wampirzyca złapała mój cios wiedziałem że coś się święci. Ale przynam że kolejny ruch zbił mnie z tropu, nie rozumiałem jaką chciała teraz przyjąć taktykę. Prosić? A jednak nie... niestety zrozumiałem to dopiero gdy ogień strzelił w górę i zaczął zajmować moje ciało. Krzyknąłem i spróbowałem się wyrwać za nim ta dzikuska spali mnie żywcem ale ból i słaba widoczność mi to utrudniały. Nagle płomienie zaczęły maleć by w końcu zniknąć. Nie wiedziałem jak chłopak to zrobił ale jasne było jedno... Gdy tylko Kate się odwróci to młody zapewne zginie. Dlatego od razu uderzyłem w głowę wampirzycy swoją i spróbowałem się wywinąć. Byłem poparzony ale nie w takim stopniu jak by mogło się to skończyć gdyby nie interwencja czarodzieja. - Uciek... - mój krzyk przerwało dudnienie kopyt o ziemię. Najpierw Wendigo a teraz to... Venandi naprawdę było z jakiegoś powodu lubiane przez potwory. Z jednej strony czystokrwista z drugiej bies... liczyłem że nie była tak głupia aby kontynuować walkę, nie przy tym czymś. - Jacobe... dasz radę z tarczą? Szybko...- mówiłem ściszonym głosem, robiąc już parę kroków w tył. - Oddaj mój nóż... teraz mamy większy problem. - szepnąłem do wampirzycy. - chciałem jeśli będzie to możliwe ukryć się na razie za tarczą, zdobyć broń i spróbować zaatakować bestię w jej czułe punkty. |
| | | Katherina Niespalona
Liczba postów : 503 Punkty aktywności : 2839 Data dołączenia : 31/03/2019
| Temat: Re: Ruiny Sob 14 Gru 2019, 11:09 | |
| Trzymałam łowce z całych sił gdy próbował się szarpać. Nie miałam zamiaru dać za wygraną, miał spłonąć. Jednak ataku z tyłu się nie spodziewałam. Nie było to poważne ale zabolało. Na tyle że syknęłam jak wściekła kotka. Valkyon nie musiał mnie uderzać bo zwyczajnie wypuściłam go gdy tylko zorientowałam się że moje płomienie znikają. Spojrzałam na tego chłopaka i pewnie zaraz bym na niego skoczyła żeby skręcić kark gdyby nie to wielkie bydle. Słyszałam jak krąży gdzieś niedaleko ale liczyłam że skupi się na rozmieszczonych wokół łowcach i wampirach. A może już to zrobił i wszystkich wykończył, nie specjalnie by mnie to obchodziło gdyby nie fakt że teraz mieliśmy go na karku. Wiele razy słyszałam o tych stworach ale to coś, to grube przegięcie. Cofnełam się lekko kulawym krokiem gdy usłyszałam głos Valkyona. Chwilę mierzyłam go wzrokiem, chciał zaatakować to coś będąc w takim stanie? Samobójca... Ja nie miałam takiego zamiaru. Wyjęłam nóż i powoli podałam go rycerzowi. - Mają dobry słuch, uważaj na poroże i kończyny - szepnęłam podchodząc bliżej i kiedy Valkyon mógł już spokojnie wziąć nóż z mojej ręki, odwróciła ostrze łapiac je pewniej i wbijając w ramię mężczyzny. Starałam się to zrobić głęboko żeby zawył z bólu, po czym uderzyłam go mocna aby poleciał prosto pod nogi besti. Sama miałam zamiar się ulotnić między drzewa. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ruiny | |
| |
| | | |
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|