a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Grób Josiaha McQueen


 

 Grób Josiaha McQueen

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1375
Punkty aktywności : 4505
Data dołączenia : 11/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyWto 03 Mar 2020, 12:36

Grób Josiaha McQueen Rs244210
Codziennie do wazonów wkładane są świeże kwiaty, Tenebris opłaca osoby zajmujące się grobem.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptySob 26 Gru 2020, 21:13

Minęło już kilka tygodni od kiedy bez słowa odeszła od Virgo i Filipa. Kilka tygodni od kiedy spotkała kuzyna, kilka tygodni od kiedy zaczęła unikać wszystkich i wszystkiego. Przebywała w domu tylko gdy musiała, większość czasu spędzała wszędzie po trochu, starając się być niemal w każdym miejscu tak by nikt nie mógł jej odnaleźć. Jednak gdy zauważyła, że nikt nawet nie zauważył jej zniknięcia przestała być ostrożna. Nie przejmowała się już tym, czy odnajdzie ją rodzina ojca, czy nie. Czuła się spokojnie i pewnie, że bliscy, których kochała i na których jej zależało są bezpieczni z dala od jej szalonej rodziny. Już w ogóle teraz, gdy znalazła przeklęte drzewo genealogiczne, na którym była wypalona, przekonana, że to właśnie oni ją odnaleźli musiała zrobić wszystko by ochronić mieszkańców. Jedyne co przyszło jej do głowy to odciąć się od wszystkich by jeśli przyjdzie jej zginąć, zginąć samemu a nie pociągać ze sobą bliskie jej osoby. Dzisiaj postanowiła pójść na cmentarz na grób ojca. Zbliżała się już do nagrobku, gdy dostrzegła, że ktoś tam się kręci, przekonana że to nikt inny jak pracownicy, którzy przychodzili co kilka dni by wymienić kwiaty i trzymać grób w należytym porządku. Przystanęła chwilę i odczekała w cieniu aż się oddalą, gdy już było bezpiecznie podeszła do grobu i usiadła na ławeczce.
- Tato, wiem że może i powinnam pozostać na wzgórzu, ale nie mogę ich narażać. Naraziłam Ciebie, Filipa, naraziłam Virgo...wszystkich i na co to było? Ty zginąłeś, Filip stracił dłoń, Virgo o mało nie zginęła...to nie jest normalne...a teraz jeszcze wilki.
Westchnęła pod nosem i położyła kwiaty na płycie nagrobnej.
- Wiem, że nie popierasz tego co zrobiłam, ale nie mogę tak...lepiej bym zginęła ja niż oni. Nie zniosę kolejnych strat. Poza tym...czuję się winna tego co się stało za Twoją przyczyną, naruszyłeś porządek życia i teraz wszystko się sypie...nie bym miała Ci to za złe, bo pewnie zrobiłabym to samo co Ty zrobiłeś, jednak nie potrafię się z tym pogodzić, pewnie dopiero wymazanie tego z pamięci dałoby mi spokój i wytchnienie...
Zaśmiała się pod nosem cicho rozglądając się dookoła.
- Zabawnie to wygląda nie sądzisz...siedzę tutaj tak i nawijam jak ostatni debil wiedząc, że nie odpowiesz. A no i poznałam wiedźmę, dzięki której wpakowałam się w kolejne bagno...dawno bym pozwoliła słońcu by mnie spaliło by do Ciebie dołączyć, by w końcu przestać cierpieć, ale nie mogę...przez pakt jaki zawarłam z wiedźmą...tak, tak wiem co myślisz...
Mruknęła pod nosem prowadząc monolog, z którego właściwie nic nie wnioskowała bowiem mówiła sama do siebie strzępiąc język bez sensu. Jednak potrzebowała tego, potrzebowała chociaż na chwilę. To wszystko ostatnio przybierało za szybkie obroty...ostatecznie postanowiła pozostać tutaj na nieco dłużej niż planowała.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptySob 26 Gru 2020, 23:07

Franz, no ze wszystkich rzeczy. Cmentarz. Czy ty chcesz strzygonia albo zgnilca spotkać.
Odpowiedział sobie rzecz jasna w myślach, że przecież na cmentarzach dzieją się wszystkie najbardziej zajebiste rzeczy. A potem zapytał się, po co właściwie z samym sobą dyskutuje, chyba musiałby być kapkę pojebany. Na to sobie już nie odpowiedział, żeby dalej tej rozmowy nie prowokować.
Przechadzał się za to alejkami cicho, jak mysz. Nie ma co, szukał trochę guza - był świeżo upieczonym łowcą! Prosto z pieca! Jeszcze rytuał na nim nie ostygł, a on już się palił do walki o lepszą sprawę, w końcu świat wymagał jego pomocy i on tejże zamierzał udzielić.
Zaczynając od...
Z zaskoczeniem przekonał się dość szybko, że nie miał jakiegoś trybu pracy jeśli chodzi o swoje dodatkowe zajęcie nabijania wąpierzy na kołki i wilkołaków na... większe kołki. Jakie miał sobie znaleźć zajęcie? Treningi już go nużyły, zwłaszcza, że nie znalazł sobie nawet za bardzo dobrego partnera do sparingów (lub partnerki, nie dyskryminował), więc chciał sobie poszukać guza na mieście. No ale w klubie to już wiedział, co by się stało, więc poszedł w mniej oczywiste miejsce.
I tak oto napotkał na cmentarz. Cmentarz! Czytał tyle o tutejszych stworach, że niemalże miał nadzieję jakiegoś spotkać. Wprawdzie potem mu się przypominało, że pewnie gówno by im zrobił, ale to go bynajmniej nie zrażało. Podobnie jak brak kolegów - prawdziwych łowców, którzy dostaliby wpierdol za niego. Ale czym on miałby się zniechęcać? Miał naładowanego srebrem gnata, miał te śmieszne formułki w pamięci żeby postawić sobie barierę, był przygotowany jak student do egzaminu po nocy chlańska. Można więc się domyślić, że szedł bardzo czujny i skupiony na otoczeniu.
Dość prędko więc wychwycił, z pewnej oddali, że ktoś coś mówił. Czy powinien był naruszać czyjąś prywatność przez podsłuchiwanie tego, co zupełnie mu obca osoba mówiła do nagrobka w ramach prawdopodobnie niezwykle osobistej wizyty? Nie, gdyby ktoś mu coś takiego odwalił, byłby wściekły. Ale... czy było późno w nocy i kto wie, co czaiło się na cmentarzu?
Najpierw więc zaczął tam powoli kroczyć tak raczej "turystycznie/w celach ochroniarskich", ale potem, im bardziej się zbliżał, tym więcej bardzo podejrzanych strzępów tego monologu rzeczywiście wychwytywał. "Wilki... zginęła..." i w końcu: "pozwoliła słońcu by mnie spaliło". Franz westchnął w myślach. Najwyraźniej natrafił na smutną, zagubioną duszyczkę. Krwiopijcy.
Gdy znalazł się już naprawdę nieopodal - nadal szedł jakąś boczną alejką, niekoniecznie się wychylając - wtedy mniej więcej się zawahał. Wreszcie jednak przeważył pragmatyzm i młody mężczyzna uznał, że to dobry moment, żeby się zapoznać i nabrać trochę... informacji.
- Szalenie przepraszam, jeśli przeszkadzam - odezwał się niezbyt pewnie, wychodząc od jej lewej strony tak, żeby nie zachodzić kobiety od tyłu. - Ale... słyszałem, że coś mówiłaś i brzmisz cholernie smutno.
Rozejrzał się wokół.
- Wszystko w porządku? Jeśli chcesz być sama, spoko, oddalę się. Ale pomyślałem, że może chcesz pobyć smutna w towarzystwie.
Uśmiechnął się trochę niezręcznie. Laska brzmiała jakby właśnie wykrawała własne serce nad tym grobem, nawet Franzowi się zrobiło przykro. Jakby mógł to by od razu ją przytulił, ale przecież się w ogóle nie znali. Plus, no, była wampirzycą, kto wie co jej może do łba strzelić.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptySob 26 Gru 2020, 23:23

Wypłakiwała się po części nie wiedząc co ze sobą począć, czy znów nocować w szpitalu na poddaszu, czy może gdzieś się wdrapać do piwnicy by przekoczować i przeczekać aż zapadnie zmrok. Nie chciała o tym myśleć, wiedziała że czeka ją jeszcze zdobycie posiłku, ale na to miała czas. Nim opuściła prosektorium szpitalne posiliła się nieco i mogła czuć się spokojnie, że nie zabije przypadkowej osoby. Więc nic dziwnego, że znalazła się w tym miejscu, w tym gdzie powinna znaleźć się już dawno temu. Jej rozmowę z ojcem przerwał męski głos. Poderwała się z miejsca i odwróciła do mężczyzny. Nie kojarzyła go, ale nie był raczej zwykłym człowiekiem, tych potrafiła rozpoznać już bardzo dobrze. Pachniał nieco inaczej. Do tego czuła od niego zapach innych łowców i czarodziei? Możliwe, nie pamiętała za bardzo, jedno jednak wiedziała, że znała już te zapachy.
- Nie przeszkadzasz, rozmawiałam z tatą.
Odparła zgodnie z prawdą i wzruszyła nieco ramionami.
- Ale to monolog jednostronny jak zauważyłeś. Poza tym, skąd pewność, że jestem smutna?
Uniosła brew zaciekawiona chociaż jeśli słyszał jej słowa to wszystko było jasne. Poza tym, zastanawiała się kim był. Wilkołak, gdyby wyczuł kim jest, pewnie rozszarpałby ją tu i teraz, a on...przyglądał się jej i rozmawiał z nią. Zamyśliła się na chwilę bo nie miała pojęcia kim może być. Łowca? Czarownik? Pachnie podobnie ale...może się myli? Dawno nie miała z łowcami styczności poza tym starała się ich unikać nie przez to, że się bała, nie...przez to że nie chciała wracać do posiadłości Valkyona, bo gdyby ten się dowiedział o niej, powiadomiłby zaraz Virgo. A nie miała zamiaru mieć z nimi na razie żadnych kontaktów. Nie jeszcze i nie teraz.
- Tak w ogóle...co robisz tak późno na cmentarzu?
Zapytała zaciekawiona. Coś tam czytała o potworach, ale on nie wyglądał na takiego. Poza tym, wątpiła by potwory chciały rozmawiać, one raczej by atakowały. Szkoda, że nie miała okazji na zagłębienie wiedzy jeszcze bardziej. No nie...no ma możliwości, ale to się wiąże z pewnymi krokami, na które nie mogła sobie pozwolić.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyNie 27 Gru 2020, 00:01

Oj, oj... a jednak ją przestraszył. Uniósł obie dłonie w górę w pojednawczym geście, po czym uśmiechnął się bardzo nieporadnie, próbując przekonać ją do siebie chyba swoją niezręcznością. W końcu, jeśli sam nie miał pojęcia co robić to chyba nie był niebezpieczny, co? Sam się skwasił do tej myśli. No tak Franz, nachodzisz samotną pannicę na cmentarzu w środku nocy i oczekujesz, że się nie przestraszy. Plus, pewnie zwęszyła, że był łowcą. Nie ukrywał się jakoś bardzo. Jej odpowiedź była jednak po stokroć bardziej przytomna i pewna siebie niż myślał, że mogłaby być, ale z drugiej strony nie dziwił się jakoś szczególnie.
- Nie chciałbym przeszkadzać, rozmowy z rodzicami bywają naprawdę trudne - odparł. - Nawet jak ci nie żyją.
A może zwłaszcza? W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale jego to też nie obchodziło za bardzo, swoim starszym nie miał nic do powiedzenia. Chuja, tam, pewnie nie żyli a nawet jak żyli to równie dobrze by mogli nie żyć. Ale rozumiał potrzebę dokończenia pewnych spraw. Wygadania się. Może miała szczególną więź z ojcem? Może nie został jej nikt inny? Franz nie wiedział, ale może mógł się dowiedzieć!
- Będę szczery - powiedział i usiadł po turecku na betonie. Miał niby zimową kurtkę, ale właśnie koło tyłu gdzieś się kończyła, więc się trochę skrzywił, czując jak dostaje "wilka". No, ale w tym momencie patrzył na nią z dołu, miała każdą fizyczną przewagę nad nim, zwłaszcza, że z siadu skrzyżnego trudno się wstawało. Powinna się poczuć przy nim bezpieczniej, jak dobrze by poszło.
- Brzmiałaś strasznie smutno jak tu szedłem. W ogóle, Franz jestem - Spojrzał na nagrobek. - Więc były dwie opcje: albo jesteś smutna i chcesz być sama, albo jesteś smutna i dobrze by ci zrobił ktoś nadający od rzeczy w twoim towarzystwie.
Uśmiechnął się do niej pogodnie.
- No. Jak chcesz być sama, to możesz mnie pogonić. Jak nie, to bardzo chętnie spędzę z tobą czas. Możemy sobie nawet cicho posiedzieć. Jak wolisz.
No, jej pytanie było całkiem racjonalne. Podrapał się po głowie.
- Myślałem, że może są tu jakieś ghoule - odparł szczerze, wzruszył ramionami i znowu się do niej uśmiechnął.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyNie 27 Gru 2020, 00:14

Chłopak wydawał się być naprawdę nieporadny i totalnie zakręcony. Jednak wiedziała, że pozory mogą mylić. Ona przecież nie wyglądała na wampira, który gotów jest rozszarpać by ocalić bliskich a jednak tak potrafiła. Przeniosła wzrok na Franza i uśmiechnęła się pod nosem, gdy usiadł obok na betonie.
- Ja nie gryzę...mocno. Możesz usiąść obok. Wilka dostaniesz jak będziesz na tym siedział.
Dodała zaraz i przesunęła się nieco by mógł usiąść. W pierwszej chwili nie wiedziała co ma powiedzieć, po części chciała z kimś pogadać, kto nie będzie zadawał pytań typu "czemu, jak i po co" a z drugiej strony wolała milczeć. Ostatecznie jednak już samo to, że przesunęła się świadczyło, że z chęcią pogada prawda?
- Owszem bywają bardzo trudne. A jeszcze trudniejsze są, gdy dowiadujesz się wielu kwestii gdy jednego z nich już nie ma, a mógł Ci powiedzieć znacznie więcej niż mówił gdy był z tobą...
Przyznała wpatrując się w nagrobek.
- Wiem, że głupotą jest siedzenie samemu w takim miejscu, ale już mi wszystko jedno. Czy dopadną mnie ghoule, łowcy czy wilkołaki.
Wzruszyła ramionami przenosząc wzrok.
- Jesteś Łowcą czy tym...no...Rycerzem?
Zapytała bo nie mogła za nic rozróżnić zapachów.
- Miło mi...Mirabelle.
Uśmiechnęła się lekko nieco przybita.
- Więc mówisz, że po prostu Ci się nudziło tak?
Zagadnęła zerkając na niego z zaciekawieniem jednocześnie rozglądając się i nasłuchując czy aby nie przyprowadził ze sobą kolegów. Nie wiedziała czy miałaby szanse z wyuczonymi Łowcami. A już na pewno, czy dałaby radę komuś z własnej Łowieckiej rodziny. Przeklęci McQueen. Zaczęła się zastanawiać, czy jej korzenie naprawdę muszą być tak pogmatwane.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyNie 27 Gru 2020, 00:40

O, spoko, gryzła delikatnie. Tego zapewnienia potrzebował. Wstał opornie z ziemi i przetarł już zmarznięty tyłek.
- Widzę, że tobie też mówili, żeby nie siadać na betonie... - stęknął. Podszedł powoli, po czym usiadł na ławeczce. Gestem już go zaprosiła do rozmowy, ale nie miał zamiaru wypytywać jej o sprawy związane z ojcem. Widział jednak, że kłębiły się w niej emocje. Chciała się wygadać. Musiała czuć się samotna.
Co mocno kolidowało z całym tym gadaniem o hierarchicznej organizacji u krwiopijców.
W przeciwieństwie do Franza, nowo poznana dziewczyna miała ewidentnie nierozwiązane porachunki ze swoim rodzicielem. Mężczyzna aż się lekko skrzywił na samą myśl o znalezieniu się w takiej sytuacji, bo musiała być okropna. Laska odczuwała konsekwencje czegoś, co było zupełnie niezależne od niej, a co wynikało z działania kogoś, kogo nawet nie można było już pociągnąć do odpowiedzialności, bo spierdolił i umarł. Nie do pozazdroszczenia, zdecydowanie.
- Czyli... brzmi jakby konkretnie spierdolił sprawę - rzekł, również patrząc na nagrobek. - Tęsknisz za nim?
Tęskniła czy nie, miała konkretne, autodestrukcyjne myśli. Franz obrócił się do niej, zdziwiony, kiedy powiedziała następne zdanie. Kto ją tak skrzywdził?
- Nie wiem co cię doprowadziło do takiego stanu, ale przykro mi. Nie powinnaś radzić sobie z takim gównem emocjonalnym sama.
Jej pytanie go trochę zdziwiło. No tak, kapował, że kapowała, że był łowcą, ale rycerze to był przecież typ łowców. Taki przykoksany, ale jednak. A jednocześnie to chyba świadczyło, że musiała być trochę naiwna, bo czy on by jako rycerz powiedział, że był rycerzem, gdyby go ktoś zapytał?
No dobra, on by się przechwalał, ale reszta pewnie nie była nim i by takiej idiotycznej rzeczy nie zrobiła.
- Czarodziejem więc nie musisz się martwić, bez problemu byś mi dała w ryj - Uśmiechnął się do niej ciepło. - Mirabelle. Bardzo ładne imię.
Kojarzyło mu się, rzecz jasna, z mirabelką. Bardzo sympatycznie. Mniej sympatyczne było jej pytanie - że niby jemu się nudziło i nie był tu służbowo?
Miała absolutną rację.
- Dokładnie. Miałem do wyboru pub i cmentarz i patrz, chyba jestem kretynem.
Posłał jej kolejny uśmiech. A jak, trzeba być sympatycznym. Nawet wobec osób, które na pewnym etapie mogą się znaleźć po drugiej stronie barykady. Zapewne się znajdą.
Ech, to miasto jest spierdolone.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyNie 27 Gru 2020, 11:38

O tak, jakby nie patrzeć sporo się spieprzyło jeszcze nim się urodziła, a gdy to już się stało jej życie było jedną wielką pomyłką. Ale co poradzić, obecnie była wolna od klątwy rodowej, ale nie oznaczało to, również wolności od rodziny ojca. Jednak wiedziała, że gdy dopatrzą się jej zniknięcia na pewno jedna chociaż osoba wpadnie w szał. Miała tylko nadzieję, że zrozumieją jej decyzję i posłuchają jej prośby. Zresztą, wierzyła, że Virgo nie będzie jej szukać, a Filip posłusznie wykona jej polecenie, w końcu służył jej rodzinie od lat. Mało tego, Virgo też nie mówiła jej wszystkiego, nie powiedziała wielu rzeczy. Co innego Mira, ostatnio była za bardzo szczera powiedziała wszystko, jednak świadomość że może im coś grozić zmusiło ją do tego, by odsunęła się na dobre. Mieli dość problemów z wilkołakami, po co jeszcze dodatkowe z powodu Łowców? Jej ojciec zginął przez nią, Filip ucierpiał też przez nią i jej błędne decyzje by połączyć siły z Łowcami i jak to się skończyło...właśnie. A do tego niebawem święta. Nie chciała by coś się wydarzyło. Wolała trzymać się z daleka.
- A no nie pozwalali...
Zaśmiała się lekko na jego słowa i skinęła potwierdzająco głową. Bo czemu miałaby okłamywać kogoś, kogo i tak nie znała a kogoś, kto i tak pewnie widzi ją ostatni raz.
- Można to tak powiedzieć. Nieco namieszał ale chciał mnie w ten sposób chronić.
Przyznała, z drugiej strony taka prawda, ojciec chociaż nieco namieszał swoimi decyzjami to jednak chciał ją chronić. Zresztą ona nie robiła nic innego. Chciała chronić osoby, które kochała. Czy tęskniła? Oj tak i to bardzo. Ledwo go odzyskała a już go straciła.
- Bardzo. Zniknął gdy miałam pięć lat. Bez słowa. Odnalazłam go niedawno. Jak się okazało, został zaatakowany i przemieniony.
Przyznała cicho i westchnęła pod nosem starając się jakoś to wszystko ogarnąć i uśmiechnąć się chociaż odrobinę.
- Ale nie mam wyjścia. Nie mogę ryzykować, że rodzina ojca dojdzie moim tropem do bliskich mi osób.
Przyznała wzruszając ramionami. Co miała poradzić? Nie miała wyjścia, albo ona i mniejsze straty, te mniej ważne, albo straci kolejne osoby.
- Mój ojciec popełnił kilka błędów jeszcze nim się urodziłam, powiązał można powiedzieć moje życie z życiem innej kobiety. Ciężarnej. Miały zginąć jej dzieci podczas narodzin by ich życie przeszło na mnie. Niestety to co zrobił mój ojciec odebrało im matkę bo ta kazała robić wszystko by ocalić dzieci. One przeżyły...matka zginęła. A ja...urodziłam się i przeżyłam. W moim rodzie nie urodziła się żadna dziewczynka, te które przeżyły umierały po kilku dniach, albo zabierały ze sobą matki. Ja przeżyłam, matka również.
Przyznała cicho przenosząc wzrok na chłopaka.
- Czarodziej...więc znasz Valkyona?
Zapytała unosząc nieco brew. Jeśli zna...musiał jej przysiąc, że nie wspomni o niej jego osobie. Nie chciała by ktoś wiedział, że ktoś z jego ludzi ją widział i do tego rozmawiał. Na szczęście nie znała Franza, nie widziała go również prędzej u Valkyona więc mogła czuć się pewniej.
- Dziękuję. Ponoć rodzice chcieli nadać mi imię dość...oryginalne i ostatecznie padło na Mirabell.
Przyznała z uśmiechem na ustach wspominając sobie jak ojciec czule wspominał czas, w którym nadawali jej imię.
- Nie zaprzeczę z grzeczności...
Roześmiała się na jego słowa. W końcu kto jak kto, ale tylko ostatni kretyn wybiera cmentarz zamiast pubu, gdzie może się napić do nieprzytomności.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyNie 27 Gru 2020, 17:03

Jeśli miał ją widzieć ostatni raz, to dobrze dla niej - Franz był trochę służbistą. Na tym etapie po prostu sobie tłumaczył, że... nie wiedział czy zabijała ludzi, plus i tak by jej nic nie zrobił. Łatwo więc było te wszystkie łowcze biznesy odrzucić na bok i skupić się na tym, co było tu priorytetem.
To było miłe, że trochę chociaż się roześmiała. Nawet jeśli wynikało to raczej z jej uprzejmości, to Franz wierzył, że jak nawet ktoś się czasem zmuszał do uśmiechu, to trochę poprawiało humor. Nan jej deklarację o tym, że ojciec chciał ją chronić, mężczyzna jednak tylko lekko parsknął. Nie no, jasne. Nie znał jej starszego, ale to brzmiało jak pierdolenie. Jak chcesz kogoś chronić, to przy nim zostajesz. Albo zostawiasz go z kimś, kto go przygotuje do życia i ewentualnych problemów.
- I jak mu ta ochrona wyszła? - zapytał więc sceptycznie. Czy ją przygotowywał do dorosłego życia? Czy po prostu sobie spierdolił, żeby wrócić w momencie, kiedy wszystkie problemy zaczęły zwalać mu się też na łeb? Jak Mirabelle dodała, że w ogóle chodziło jednak o jego rodzinę, zrobił takie "Aaaaa..." ciche, kiwając głową.
- No nie powiem ale brzmi, jakbyś była z jakiejś mafii - rzekł, trochę zdziwiony. - Jeśli tak to w sumie im mniej masz z nimi do czynienia tym lepiej.
Rodziny się niby nie wybiera. I niby najlepiej z nią na zdjęciach się wychodzi, czy coś.
Jej opowieść była... dziwna. Czy z tym miały coś wspólnego jakieś... klątwy? Na wszystkich Bogów nordyckich, w życiu takiej magii nie poznał. Ale domyślał się, że na tym etapie laska miała problem, bo zapewne rodzina tamtej, ciężarnej kobiety chciała jej konkretnie dowalić za czynny udział w śmierci matki.
Przy czym było to idiotyczne, bo za całą chryję odpowiadał jej ojciec, a nie ona. Ale ludzie to mściwe kurwy, więc Franzowi łatwo było sobie wyobrazić, że wampiry to ultramściwe kurwy. Z drugiej strony, jej ojciec został dopiero później przemieniony, więc ona... była półkrwi? Przemieniona? Machnął na to ręką. W sumie nieistotne. Bądź co bądź, szalenie dziwne powiązania rodzinne.
- Więc postanowiłaś uciec od osób, które są ci obecnie bliskie, żeby nie dostały rykoszetem - Podrapał się po brodzie. - Chujowa sprawa. To wampiry są? Mieszczą się w mojej jurysdykcji?
Kurwa, jakby questa sobie znalazł!
Valkyona? Eeee no wiedział, że Valkyon istniał, jeśli o to chciała zapytać. Franz wzruszył lekko ramionami.
- On jest dużo starszy doświadczeniem, więc "znam" to dużo powiedziane - odparł i westchnął. - Ale spoko. Trzymam gębę na kłódkę, jeśli o to ci chodzi.
Nie wyglądał, ale umiał dotrzymywać tajemnic. Inna sprawa, że nie zawsze chciał, aczkolwiek zazwyczaj chciał! Nie chciał tylko jeśli mieliby kogoś dojebać z tego powodu. Uśmiechnął się do niej ciepło.
- No, trafili z tym oryginalnym imieniem.
Zaśmiał się z jej komentarza, ale potem spoważniał. Zmarszczył lekko brwi.
- Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to zwiałaś z domu, bo być może ktoś cię szuka, i trafiłaś na cmentarz.
Westchnął.
- Masz w ogóle gdzie spędzić noc... ee... dzień? Masz gdzie się zatrzymać?
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyNie 27 Gru 2020, 17:26

Tutaj sytuacja miała się z goła inaczej. Gdyby Josiah został, zabiłby ją i matkę tylko przez to, że nie potrafił nad sobą panować. A potem, potem nie wracał by nie sprowadzić na nich rodziny Łowców. Jej rodziny. Przygryzła nieco wargę nie wiedząc jak to ogarnąć. Nie znosiła kłamać, to zawsze wychodziło nie tak jak miało. Nie potrafiła kłamać i wszystko przeinaczało się na jej niekorzyść.
- Wyszła w miarę. Przez długie lata żyłam jako człowiek, nie skrzywdził mnie i mamy. Żyłyśmy w świadomości, że odszedł ale ja wiedziałam, że to nieprawda. Odwiedzał mnie, zostawiał upominki. Dbał o to by niczego mi nie brakowało. Dopiero gdy ujawnił się i gdy ja zostałam przemieniona wszystko się zmieniło. Wówczas przestał się ukrywać by mnie chronić i fakt...tutaj dał plamę po całości, ale nie tylko on...ja również, gdybym trzymała się od początku zasady "łowcy są źli" "Tepes to zło" nie doszłoby do wielu rzeczy a tak...siedzę tutaj sama jak palec, czekam tylko aż moja rodzina mnie odnajdzie i zabije...Może wówczas będą moi najbliżsi bezpieczni. Może wówczas w końcu przestanę się bać o nich i o to, że oni trafią na ich ślad.
Przyznała wzruszając ramionami. Na jego stwierdzenie o mafii niemal zaśmiała się ale szczerze, dużo mu nie brakowało.
- Moja rodzina to ród Łowców. Ród McQueen. Nie wiem czy o nich słyszałeś. Są to Łowcy typowo do polowań wampirów. Nie przechodzą rytuałów jak inni, korzenie ich sięgają do Palowników. Dokładniej do Bohdana Krwawego.
Wyjaśniła ze spokojem skubiąc rękaw kurtki, którą komuś zgarnęła "przypadkowo".
- Owszem wampiry. Ci bliscy memu sercu za nich jestem gotowa zginąć. Zrobiłabym wszystko by ich ocalić...więc nic dziwnego, że uciekłam.
Zaśmiała się gorzko pod nosem. Na potwierdzenie, że o kim mówiła skinęła głową.
- Będę wdzięczna. W prawdzie obiecałam, że będę trenować, ale...nie mogę tam wrócić...jeśli McQueen tam się pojawią dojdzie do jatki a ja nie pozwolę by zginęli tam młodzi czarodzieje, widziałam ilu Was tam jest. Nie mogę ryzykować.
Rozejrzała się dookoła słysząc jakieś szmery ale dopiero po chwili dotarło do niej, że to tylko lekki mroźny wiatr.
- Nie być może, spotkałam kilka dni temu mojego kuzyna. Zostawił mi pamiątkę po sobie, która dość długo się goi...zresztą nic dziwnego. Wiem, że są w mieście, nie mogę dać im powodu do tego by pojawili się w okolicach gdzie mieszkałam. No tak jakby...prędzej jeszcze byłam w kilku innych miejscach.
Zaśmiała się lekko.
- Nie uciekłam dzisiaj a kilka dni temu.
I zaczyna brakować mi pomysłów na zdobywanie krwi. Mruknęła w myślach a nie chciała ryzykować kolejnych kradzieży.
- Nie martw się, nocuję wszędzie gdzie nie dochodzi światło.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyPon 28 Gru 2020, 00:47

Łowcy są źli? Zaśmiał się w myślach. A gdzie tam! Znaczy, łowcy to byli ludzie, więc musiał się zdarzać różny sort, ale no, Nie sądził. On na pewno nie był zły, był jeszcze...
Ee...
Nagle Franz pomyślał ze smutkiem, że chyba brakowało mu przyjaciół. Ale, właśnie siedział obok wampirzycy, ona mu otwierała serducho, więc w sumie dawno tak blisko nie był. Mężczyzna odkrył jednak, że próba ułożenia sobie jej historii w głowie była... trudna. Więc... mieszkała z matką, ojciec zaginął, był sobie przemienionym, ale ją doglądał żeby dziewczynie smutno nie było, potem ją ktoś przemienił (cóż za cudowny zbieg okoliczności, matka musiała czuć się wyobcowana), potem zaczęła wszędzie wlewać się rodzina McQueen, w której byli łowcy, ale nie przechodzili rytuału. To było intrygujące, bo dawali tym krwiopijcom zwłaszcza gigantyczną przewagę. Taki łowca, którego można upić po pokonaniu, jest jak potworek w erpegu, po którego pokonaniu od razu dostajesz miksturkę życia i many. Przecież dokładnie tym byli ludzie dla wampirów. Franz nie chciał oceniać, może byli groźni, ale brzmieli dla niego jak kretyni. To oznaczało oczywiście, że oceniał, ale nie zamierzał tego mówić Mirabelle, wystarczająco się nacierpiała.
- No ten ród jest bardzo ciekawy, bo nic o nim nie słyszałem. Plus, brzmią jak złamasy. Serio. Aczkolwiek - Postukał się palcem po brodzie. - Nie chcę być niemiły, ale widzę istotny błąd w twoim myśleniu.
Odetchnął.
- Nie jest tak, że jak umrzesz to ktokolwiek będzie bezpieczny, po prostu to już nie będzie twój problem - rzekł dość poważnie, patrząc jej w oczy. Potem westchnął.
Wzruszył ramionami. Na jego wyglądało to tak, jakby McQueen to była jakaś dzicz, co chodziła i wyrzynała. Jak powiedziała o czarodziejach, spojrzał na nią zdziwiony.
- Jatka? A co oni mają niby do nas? - zapytał nie kryjąc nawet, że to już mu się kompletnie nie kleiło. Chyba, że McQueen uznali, że łowcy z Venandi w jakiś sposób zdradzili swoją misję, co... ee... nie da się wykluczyć! Cóż. Czy to znaczyło, że miał przejebane?
Na jej komentarz o kuzynie Franz uniósł brwi i przez chwilę się zastanawiał. Była ranna, uciekła kilka dni wcześniej... westchnął. Prawdopodobnie oznaczało to, że była konkret spragniona, jeśli krwawiła od jakiegoś czasu. Plus, była przemienioną. Zasępił się. Nie wiedział, co z dziewczyną zrobić. Nie mógł pozwolić, żeby dalej się wałęsała po cmentarzach i jakichkolwiek zaułkach, bo z czasem doprowadzi się do wyczerpania albo kogoś zaatakuje. A najprędzej i jedno, i drugie. Jednocześnie nie chciała iść do łowców, co też mężczyzny kompletnie nie dziwiło. Równocześnie niby miała dom, ale też nie chciała tam wracać...
- Widzisz, martwię się, i to bardzo wieloaspektowo - rzekł po chwili. - Po pierwsze, powiem szczerze: z mojej perspektywy zegar ci tyka i z czasem będziesz coraz bardziej niebezpieczna. Masz stały dostęp do krwi? Polujesz?
Rozejrzał się.
- Trzymasz się blisko miasta więc zakładam, że nie wyskakujesz co noc odwiedzić sarenki - Jego spojrzenie zrobiło się surowe, nawet lekko zmarszczył brwi. - Więc, na wszystkich bogów nordyckich, mam nadzieję, że nie polujesz na ludzi.
Zawsze była krew do transfuzji, której z jakichś przyczyn w Venandi notorycznie brakowało. To jednak starczało na krótko i łatwo było zostawić bardzo trwały ślad po swoim bytowaniu.
- Po drugie, to zabrzmi brutalnie: jeśli jest jak mówisz to gdzie się nie pojawisz, może być problem. Ulica? Mamy postronnych, przepis na katastrofę. Hotel? O rany boskie. Cmentarz - no nieźle, prawie ci się udało być całkiem samą.
Uśmiechnął się do niej ciepło. Nie było tak, że był zdecydowany coś jej robić, ale musiał przemyśleć sprawę. Miał ochotę powiedzieć "daj mi numer osoby najbliższej do prawnego opiekuna", ale to raczej nie szło.
- Po trzecie... bądźmy szczerzy. Twoja sytuacja jest spierdolona i przydałoby ci się towarzystwo - Pstryknął w palce. - O, mam. Czy ktoś z łowców wie o twojej sytuacji i jest... dyskretny?
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyPon 28 Gru 2020, 21:31

Niestety prawda jest taka, że tyle ile jest ludzi na świecie, czy też nieludzi tyle jest różnych zdań. Jedni mogliby powiedzieć, że łowcy są cacy, inni że wręcz przeciwnie a jeszcze inni że gówno ich to obchodzi. Tak też było i tutaj, Mirabelle miała swoje przeżycia z tymi osobnikami, tak jak i Franz. Oboje mieli swoje zdanie i każde było inne.
- Nie słyszałeś o nich bo to bardzo stary ród. Jego korzenie sięgają Vlada Palownika, czy też Tepesa jak wolisz. Mam nadzieję, że wiesz o kim mówię...i wiesz, że jego potomkowie żyją...
Urwała i przeniosła wzrok na grób ojca. Westchnęła pod nosem na jego słowa o złamasach. Owszem byli, już się o tym przekonała.
- Nie masz pojęcia ile w Twych słowach jest prawdy.
Przyznała jednak to co powiedział przywróciło wspomnienia ukochanego i Virgo, którzy również to samo jej wpajali. Jednak ona miała swoje zdanie w tej sprawie.
- Zginę tylko wówczas gdy będę pewna, że nic im nie grozi. Jak sądzisz, czemu nie siedzę sobie w bezpiecznej przystani i nie zajmuję się tym co powinnam? Czyli treningami nie tylko wampirzymi ale i tymi, które oferowali mi Łowcy. Właśnie przez to, że nie chcę by ktoś zginął. Nie mówię, początkowo miałam wszystko gdzieś, było mi obojętne czy ktoś z Łowców zginie czy nie. Ale...polubiłam kilku z nich i...nienawiść jaką do nich czułam zaczęła maleć...
Tak jak plany, które miała względem nich ale o tym nie powiedziała głośno.
- Wampir z tego co zauważyłam jest wrogiem Łowców i odwrotnie. Wampirzyca, która mnie przemieniła bym uniknęła śmierci zawarła sojusz z Valkyonem. Ten w zamian za śmierć mojego ojca obiecał mi, że wyszkoli mnie jak na łowcę przystało. W końcu mój ród jest pokoleniem Łowców. Jednak nie mogę tam wrócić bo jeśli moja rodzina się tam pojawi uznają ich za wrogów, mało tego, mogą ich zaatakować, a jeśli tego nie zrobią jawnie, zrobią od środka. Uwierz, jestem wampirem, ale również Łowczynią.
Urwała cicho wiedząc doskonale co ona by zrobiła. Również kłamstwo jakie ostatnio powtarzała każdemu z kim miała styczność i kto o przemianę pytał wyszło jej idealnie gładko. Uśmiechnęła się lekko i cicho westchnęła. To co powiedział chwilę później sprawiło, że poczuła jak w środku ją ściska i aż nosi. Krew, znów wzmianka o tym zaczęła powodować, że czuła jak pragnienie zaczyna wracać. A było już tak dobrze. Zagryzła zęby starając się uspokoić.
- Nikogo nie zabiłam i na nikogo nie poluję. Kradnę jasne.
Wycedziła przez zęby starając się opanować drżenie rąk.
- Przestań mówi o posiłku...
Wycedziła drżącym głosem. Starała się wziąć dwa wdechy, raz, drugi...trzeci. Uspokoiła się i przeniosła spojrzenie na Franza.
- Odpowiadając na Twoje pytanie...nie powiadomię nikogo z nich. Poradzę sobie sama. Jeśli już będę musiała opuszczę miasto byle nikomu nic się nie stało. Nie mam zamiaru wracać do domu bo tam mnie znajdą, nie mam zamiaru wracać do Valkyona bo powiadomi Virgo, a ta wyśle Filipa...nie i koniec.
Wycedziła starając się mówić spokojnie i nie warczeć wściekle. Nie miała zamiaru wracać, nie miała zamiaru ściągać na nich niebezpieczeństwa. Poza tym, wiedziała że na papierze, na którym było jej drzewo rodzinne było wypalone miejsce gdzie była ona. Nie miała zamiaru czekać z założonymi rękoma.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyPon 28 Gru 2020, 23:15

Oj, nie chodziło nawet o to. Nie słyszał o nich bo nie znał się kompletnie na tych sprawach. Niekoniecznie było tak, że miał jakieś "zajęcia" z łowcologii, więc ciężko powiedzieć, żeby był jakoś fantastycznie wykształcony w tej materii. Kiwnął głową.
- Daje im to jakieś propsy? - zapytał trochę przewrotnie. - Inaczej: myślisz, że dojechaliby i łowców, i tutejsze wąpierze? Albo, nie wiem, sprzymierzyliby się z wilkołakami?
Franz nie sądził, więc wzruszył ramionami. Gdyby byli w stanie to zrobić, pewnie by to zrobili. Zaśmiał się na jej słowa.
- Skurwysynów trzeba nazywać po imieniu - rzekł wesoło. - Po której ze "stron" by nie byli.
Jej skłonność do poświęcenia była... dziwna, musiał przyznać. Przekrzywił lekko głowę, po czym podparł brodę ramieniem. Dziwnie to trochę wyglądało jak miał ramię zawieszone w powietrzu, ale chciał się prezentować jak myśliciel. Zmarszczył lekko brwi, spoglądając na młodą kobietę badawczo.
- Dlaczego tak nisko cenisz swoje życie? - zapytał bez większych ogródek. Należał do raczej bezpośrednich jegomości, a jej patos w wypowiedziach go zastanawiał. Miał od razu ochotę wyskoczyć ze standardowym zarzutem, że takie myślenie typu "jak mnie nie będzie to wszystkim będzie fajnie bo będą bezpieczni" było szalenie egoistyczne i przypominało raczej racjonalizację niż rzeczywiście dokonany, moralny wybór. Mirabelle męczyła się jego zdaniem, ale przede wszystkim uciekała od swoich problemów. Nie wiedziała, czy tamta rodzina ją wykryje, czy nie - pozostając w mieście zwiększała tego prawdopodobieństwo - ale skoro byli już tutaj, to znaczyło, że mogli się spokojnie panoszyć. Franz próbował postawić się na jej miejscu - w gruncie rzeczy samotnej ze swoim problemem i zagubionej - ale zagranie było, przynajmniej z jego perspektywy, pozbawione sensu.
Uniósł lekko brwi na to, co powiedziała. Westchnął.
- Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to łowcy już zawarli sojusz z wampirami w tej sprawie - podsumował. - I ty również jesteś trenowana na łowcę.
Westchnął ponownie. Nagle przestał czuć się wyjątkowy ze swoją profesją.
- Zrobisz co chcesz, jasne, ale powiem ci co ja o tym myślę: masz sobie pojebów, którzy będą dopierdalać wampiry. Więc "twoi" są zagrożeni czy tam będziesz, czy nie. Łowcy się już sprzymierzyli z "waszymi", tak? Czyli dostaną w pysk niezależnie od tego, czy tam będziesz czy nie.
Przerwał na moment, potem się przeciągnął.
- Ale rób co chcesz. Tylko, no...
Na jej reakcję pokręcił głową i zmarszczył brwi. Ona drżała, ale po Franzu widać było, że też się wkurwił.
- Tym bardziej widać, że jesteś kompletnie na to nieprzygotowana - warknął. - I co zrobisz, jak ci się skończą opcje? Albo nie wiem, ktoś sobie rozbije kolano, a ty będziesz przechodzić obok?
Spojrzał na nią karcąco. Pokręcił głową, ale podwinął rękaw kurtki i odsłonił ramię.
- Masz. Będzie gorzka jak skurwysyn. I nie chcę słyszeć wymówek.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyNie 03 Sty 2021, 21:11

Westchnęła pod nosem na jego słowa. Wiedziała, że jej rodzina nie wybije wszystkich wampirów, ani nie pozbędzie się wszystkich łowców, im zależało na Tepesach, na niej, na pozbyciu się "plamiących ród".
- Wiem, że nie pozabijają wszystkich ani wampirów, ani łowców, jednak mogą połączyć siły z tymi, którzy odwrócili się od obecnego przewodniczącego Łowców czy jak Wy go tam zwiecie. Zbiorą swoje siły i może zrobić się gorąco, nawet bardzo. Moją rodzinę nie interesuje to, że nikomu nic nie zrobiłam, nikogo nie skrzywdziłam etc. Jestem wampirem, zostałam przemieniona. Dla nich to już jest coś, czego nie wybaczą. U nas panują nieco inne zasady. Tato opowiadał mi, że jego siostra zginęła tylko przez to, że pokochała wampira, który ją przemienił. Musiała wybrać, albo sama siebie zabije, albo oni to zrobią. Ponoć mój dziadek z wujostwem zamknęli ich w osobnych klatkach, gdzie słońce kawałek po kawałku zabijało moją ciotkę, ostatnią i jedyną wówczas kobietę w rodzie. A jej partner przyglądał się jak ona płonie. Zabili ją tylko dla tego, że była taka jak ja. Jej partner zginął w męczarniach. Bawili się nim jak zabawką, na której wszystkiego próbowali.
Westchnęła pod nosem i nieco wzdrygnęła się na samą myśl. Na jego pytanie nieco zdębiała. Czemu tak nisko ceniła własne życie? A co ono było warte?
- Ja...jestem to winna tym, których skrzywdził mój ojciec. Odebrał nowonarodzonym wampirzątkom matkę, zabrał kobietę którą kochało sporo wampirów. Poza tym...nie mam gdzie uciec to raz, dwa nie chcę uciekać nie chcę żyć jak ojciec żył. Wiem, że jeśli oni mnie dopadną prędzej czy później zginę. Więc wolę ich odciągnąć na tyle, na ile się da. Nim dowiedzą się o potomkach Tepesów. Wówczas ja zejdę na drugi plan, ale nie zapomną...wiem, moja rodzina jest popierdolona to prawda, już od samych korzeni to widać...
Parsknęła pod nosem. Podciągnęła nieco rękaw, gdzie jeszcze znajdował się bandaż, a rana po srebrze nadal była niemal świeża.
- To pamiątka po spotkaniu i poznaniu kuzyna. Jak widzisz, nie są przyjaźnie nastawieni a kolejne spotkanie będzie pewnie moim ostatnim.
Dodała zasłaniając ponownie rękaw kurtki i przeniosła wzrok na Łowcę lekko potwierdzając skinieniem głowy.
- Owszem, Valkyon zawarł sojusz z Tenebris, ja od dziecka byłam szkolona na Łowcę, matkę doprowadzało to do szału. W końcu ojciec zaprzestał, stwierdził że nie chce takiego życia dla mnie, ale wówczas po może kilku miesiącach...nie pamiętam dokładnie. Zniknął na długie lata. A teraz Valkyon mnie trenuje osobiście. Nie licząc oczywiście Tenebrisów, oni również poświęcili mi swój czas na naukę. Ale to już nie jest ważne. Oni są bezpieczni, Valkyon też milczy więc pewnie uszanował moją prośbę...jest dobrze.
Przyznała chociaż nie była do końca tego taka pewna. Jednak skoro się nie interesowali to musiało być dobrze prawda?
- Owszem dostaną ale nie od łowców, a od wilkołaków. Dostaną raz, nie dwa.
Parsknęła zaciskając pięści. Czy on w ogóle nie wiedział co się dzieje? Czy był taki ślepy? A może dopiero młodzik, który nie ma pojęcia co się święci? Nie chciała w to wnikać miała swoje problemy, nie chciała nikomu zwalać się na głowę i sprowadzać dodatkowych.
- Nie dojdzie do tego...uwierz, że gdybym mogła już dawno pozwoliłabym słońcu by mnie spaliło. Ale niestety nie mam takiej możliwości...jednak o śmierć nie jest trudno wiem, co zrobić by wyjść na swoim, ale wpierw chcę mieć pewność potem...potem niech się dzieje co chce.
Wycedziła gdy ten zaczął na nią warczeć.
- Sądzisz, że nie wiem? Unikam tłumów, staram się jak mogę. Poza tym, jestem zdecydowanie silniejsza w opanowaniu niż inne młode wampiry.
Fuknęła. Musiała przyznać, że faktycznie ona była zdecydowanie inna. Ewenement po przemianie i tyle. Inne wampiry, które widziała atakowały wszystko co chodzi i co ma w sobie krew, a ona...dopiero jak bezczelnie Filip zaczął w nią wciskać krew nie wytrzymała. Jednak teraz było zdecydowanie inaczej. Była silniejsza. Bardziej pewna siebie i tego co ma robić. Wtedy była słaba.
- Co Ty...pojebało Cię?! W życiu! Zapomnij!
Pisnęła zrywając się na równe nogi. Nie ma mowy, nie miała zamiaru pić jego krwi. Wiedziała od Valkyona, że to diabelstwo i że powinna uważać. Zresztą ona i posilanie się na żywej osobie...NIGDY!
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyWto 05 Sty 2021, 18:30

Dobra... Franz nagle dowiedział się bardzo dużo rzeczy. Kiedy mówiła, kiwał lekko głową, udając, że analizuje, ale prawda była taka, że za cholerę nie ogarniał. No skąd on miał wiedzieć o tym wszystkim? Dla niego sprawa była prosta. Były trzy grupy sobie łebków: ludzie, wampiry i wilkołaki. Ludzi było najwięcej i to oni tworzyli cywilizację, z której dwie pozostałe rasy radośnie korzystały i bez której by pewnie nie istniały (wilkołaki może by się nie zgodziły). Ludzie też byli w sumie najsłabsi. Więc byli łowcy.
Bycie łowcą wydawało mu się proste z założenia: jeśli wiesz, że masz łebka, który będzie ludzi dopierdalać i człowiekiem nie jest, ładujesz w niego srebra tyle, żeby już tego nie robił. Koniec. Franz miał takie podejście, podszyte oczywiście lekkim strachem przed krwiopijcami zwłaszcza, ale dzięki niemu świat miał się uprościć.
Mirabelle tu była w specyficznej kategorii, bo sprawa z nią była bardzo niepewna. Na słowo wierzył, że nikomu nic nie robiła, no ale nie mógł tego sprawdzić, to nie Harry Potter żeby podać jej veritaserum. Mówiła mu bardzo dużo na temat swojej sytuacji - czy ona... chciała, żeby się zaangażował? Franz złapał się na tym, że nie powiedział jej dokładnie co zamierzał. Dać jej się wygadać? Chyba nie do końca o to chodziło. Najchętniej by znalazł jakieś rozwiązanie dla jej problemu, ale ona więcej mówiła o samym problemie niż szukała jego rozwiązania.
Więc może chciała po prostu pomarudzić? Łowcy? Wątpliwe. Ech, on nie był takim intelektualistą żeby tak dogłębnie to przemyśleć. Jaki był jej cel? Mężczyzna kiwał jej głową, ale prawda była taka, że nie rozumiał.
Jej odpowiedź na pytanie o to, dlaczego się nie ceniła, znów miała wokół siebie aurę młodzieńczego heroizmu połączonego z brakiem poczucia konsekwencji. Franz jej tego nie miał zamiaru mówić, ale jej myślenie było okrutnie egoistyczne. Westchnął.
- I dlaczego jesteś odpowiedzialna za to, co robił twój ojciec? - rozwinął wątek, patrząc jej w oczy. Gówno, a nie była odpowiedzialna. Ale akurat tego typu reakcję rozumiał, on pewnie też miałby wyrzuty sumienia jakby się dowiedział, że jego rodzice np. kogoś zajebali.
No, ale nie dałby się dojebać z tego powodu. Chyba, że byłby zupełnie przyparty do muru.
I właśnie... i co wtedy. Zamyślił się. Mirabelle pewnie myślała, że nie ma lepszych opcji. Podrapał się po brodzie nawet z tego zamyślenia. Czyyyyli jego szef szefów się skumał z wąpierzami. To znaczyło, że mogli być już na wygranej pozycji. Albo i nie, bo ci McQueen to jakieś przechuje mimo że rytuału nie przeszli więc kto wie z jakiej dupy niby brali swoje przechujstwo.
Ale to nie znaczy, że nie należy się bać! Ech. Musiałby pogadać z kimś bardziej kompetentnym. Nie z Valkyonem, to na pewno. Więc z kim? Kurwa...
Westchnął, gdy się zaczęła wkurwiać. No nie, trafił na ścianę. Po wszystkim. Schował nadgarstek, widząc, że jej reakcja była coraz bardziej emocjonalna. Pokręcił lekko głową.
- 13 października 1972 roku samolot Urugwajskich Sił Powietrznych rozbił się w Andach. Spośród 45 osób na pokładzie przeżyło najpierw 27, następnie 8 z nich zabiła lawina, która wkrótce spadła na kadłub samolotu. Pozostali musieli przeżyć 72 dni bez jedzenia, wysoko w górach, bez sprzętu potrzebnego do przeżycia na takiej wysokości.
Franz ciągle na nią spoglądał. Był spokojniejszy.
- Po dniach głodówki pasażerowie zdecydowali się na posilanie się ciałami osób poległych i w katastrofie, i później. Był to trudny wybór, ale i desperacja - bez tego by wszyscy zginęli.
Przerwał na moment, odchylił się lekko.
- Na chwilę obecną jesteś samotnym rozbitkiem. Z tego co widzę nie masz planu, nie masz drogi ucieczki. Nie ma ekipy ratunkowej, która po ciebie przyjdzie.
Zmarszczył brwi.
- Z czasem staniesz pod ścianą - Jego głos był raczej ponury niż surowy. - Mam nadzieję, że tutejsze lasy są na tyle bezpieczne, żeby w nich polować.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyWto 05 Sty 2021, 19:27

Mirabelle bardziej potrzebowała kogoś z kim mogłaby pogadać, kogoś kto wysłucha jeśli zechce nie udzielając żadnych rad, kogoś kto po prostu wsiąknie to wszystko co w niej siedzi i nie przejmie się tym zbytnio. Było jej wszystko jedno co będzie dalej. Jeśli ją odnajdą droga wolna, jeśli będzie miała czas jeszcze jakoś ogarnąć to bagno to zrobi tyle ile może. Jednak już nie mogła, nie miała sił. Nie radziła sobie z wiadomościami jakie otrzymała, tego było zdecydowanie za dużo. Czasem żałowała, że nie była taka jak matka. Zwyczajna dziwka, która na życia zarabiała tylko w jeden sposób. A ona? Ona musiała wnikać w korzenie rodzinne, dowiedzieć się więcej i więcej, a gdy było jej mało wnikała jeszcze głębiej. Ale taka była, chciała wiedzy, pragnęła jej coraz bardziej i więcej. Nie mogła też pozwolić na to by błędy jej rodziny z pokolenia na pokolenie przechodziły dalej, by jej bliscy poczuli rykoszet tego co się zbliżało. Oni powinni skupić się na wilkołakach a nie jej rodzinie! Gdy Franz schował ramię odetchnęła z ulgą a przerażenie z jej twarzy zniknęło.
- Przepraszam, ale nigdy...nigdy nie posilałam się w inny sposób niż po prostu z woreczka.
Przyznała cicho i odchyliła głowę w tył spoglądając w niebo. Było takie piękne i bezchmurne. Po prostu nic tylko korzystać ile się da. Uwielbiała takie momenty, mogła wówczas dostrzec wszystkie gwiazdy.
- Jeśli dojdzie do takiej sytuacji...lepiej niech znajdzie mnie coś, co mnie zabije a nie czym się posilę.
Mruknęła pod nosem i wzruszyła ramionami.
- Wydajesz się być całkiem w porządku chłopakiem, nie marnuj swoich zdolności dla fanatyków. Valkyon i inni czarodzieje z Jacobem Parkerem na czele mają cele i postępują zgodnie z tym co jest dobre dla wszystkich. Trzymaj się ich są tego warci. Natomiast unikaj Haeratona czy jak mu tam...fanatyka z przyjacielem Williamem jak dobrze kojarzę tego drugiego. Obaj są pokręceni, okaleczają innych dla zabawy. Nie zmarnuj swojego potencjału dla chwilowej chwały.
Wypaliła na chwilę nie wiedzieć skąd.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptySro 06 Sty 2021, 22:38

Dobra, Franz powinien bardziej przejść w tryb dobrego pana słuchającego i mówiącego „to bardzo smutne, masz przejebane” niż człowieka-mądrość życiowa. Skarcił się w myślach za takie podejście. Był kretynem. Co ludzie chcieli słyszeć to, że mieli źle i tyle.
Problem w tym, że raz: ta młoda panna nie była człowiekiem, dwa: jeśli by się rozstali, a ona by nie zapanowała nad pragnieniem, Franz by sobie tego nie wybaczył. Tymczasem on miał już doświadczenie ze znacznie bardziej doświadczonymi życiowo przemienionymi niż ona (ewidentnie była nieopierzona), którzy nie potrafili nad sobą zapanować nawet bez pozwalania sobie na głodówkę. Już nie wspominając o tym, że pod względem ewentualnej pomocy jej był w kompletnej kropce. Przecież musiałby być kompletnym skurwysynem, żeby powiedzieć „to ssie” i ją zwyczajnie zostawić. Mógł iść za drogą łowcy i na nią zapolować, albo pójść za sumieniem i usiłować jej jakoś pomóc. Ale co był w stanie zrobić, poza kilkoma radami życiowymi i zaoferowaniem ramienia?
Na jej deklarację kaszlnął.
- Serio? – spytał zdziwiony. – Masz mnóstwo źródeł. Każde zwierzę na przykład. Nie wiem, sarnę możesz upolować. Moja krew byłaby w pizdę gorzka dla ciebie, to jest naprawdę ostatnia deska ratunku. Jakbyś, no nie wiem. Ee.
Podrapał się po karku.
- Piła coś super gorzkiego. Co jest takie gorzkie.
Nic mu nie przychodziło do głowy, więc wzruszył ramionami.
…i znów te autodestrukcyjne myśli. Przekrzywił lekko głowę i wypalił:
- A nie chcesz po prostu się przytulić? – zapytał z głupia franc. – Bo brzmisz jakbyś miała jakieś niezdrowe, autodestrukcyjne myśli. A ty wiesz, jak twoi bliscy by się czuli jakby wiedzieli, że tak łatwo odtrącasz swoje życie?
Pokręcił lekko głową.
- Nawet ja cię dopiero poznałem, a gdzieś w głowie szukam sposobu, żeby cię wyciągnąć z tej sytuacji, bo to jest chore, żebyś chodziła zupełnie sama czekając, aż ktoś cię zajebie. To nie jest zdrowe. Więc powiem ci, co wiem o przetrwaniu i wampirach, a co zrobisz z tą wiedzą to już twoja sprawa.
Odchrząknął, zrobił minę mądrego człowieka i zaczął odliczanie i werbalnie, i palcami lewej ręki:
- Po pierwsze, możesz sobie upolować dowolnego zwierza. W lesie jest ich masa a na pewno będziesz miała mniejsze problemy z pragnieniem niż na głodówce.
Pokazał drugiego palca:
- Po drugie, no, ja jestem spoko człowiek, ale mówienie do siebie na cmentarzu nie jest zbyt zdrowe, ktoś cię mógł usłyszeć.
W sumie ktoś ich mógł podsłuchiwać teraz, khe, khe.
- Po trzecie, myśli samobójcze ci nie pomogą w poradzeniu sobie w sytuacją. Nawet jeśli nie chcesz sobie radzić, musisz mieć plan przynajmniej, żeby tego bardziej nie spierdolić.
Jej deklaracja o łowcach spowodowała, że otworzył sobie w głowie notatnik pod tytułem „Rzeczy, które wiem o łowcach, których nigdy nie spotkałem mimo bycia w zakonie od pięciu lat”, a następnie drugi katalog: „Łowcy, których polecają krwiopijcy”. Po chwili również trzeci: „Łowcy, których nie polecają krwiopijcy”. Pytanie, w którym katalogu on powinien się znaleźć? Co to w ogóle za pytanie?
- Mamy sadystów wśród łowców? – zapytał lekko zdziwiony. Nie, żeby coś, ale wśród wampirów DEFINITYWNIE byli sadyści. Khe, khe. Ale to przecież tylko ludzie, ci łowcy. Też mogli być zjebani.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyCzw 07 Sty 2021, 16:33

I na całe szczęście nie przyszło mu nic takiego do głowy bo to dopiero by było. Mira nie potrzebowała przytakiwania jak to ma przejebane, ona to wiedziała. Potrzebowała tylko słuchacza, by nie trzymać tego w sobie. Może to było i dość egoistyczne, ale wolała z siebie to wywalić niż trzymać i się dusić. A tak.. mogła jakoś to ugryźć na swój sposób. Może nie tak jak inni to widzieli czy chcieli widzieć. Jej zależało na odciągnięciu niebezpieczeństwa tak daleko jak to tylko możliwe by pozostawić ich z mniejszym złem. O śmierci nawet nie chciała myśleć, nie teraz i nie jeszcze, owszem miała myśli takie a nie inne bo była więcej niż pewna, że podczas starcia zginie ale chciała jeszcze spróbować polubownie. W końcu czemu by nie? A może jednak przemyślą nieco i ochłoną gdy ją poznają. Przecież nie była Tepesem, może i płynęła w niej część ich krwi, ale to tylko cząstka.
- Tak, serio.
Zaśmiała się na jego minę. Wiedziała, że jest masa innych sposobów, ale nie miała zamiaru nikogo krzywdzić.
- Wiem o tym, ale ja nie umiem. Nie chcę. To, że zwierzęta to nie znaczy że nie mają prawa do życia. Gdybym chciała tak patrzeć...ja również nie miałabym do tego prawa.
Zaśmiała się gorzko pod nosem. Była bestią, potworem którego należało unicestwić gdy staje się niebezpieczne, jak każde inne. Wiedziała o tym ale wiedziała też, że im takie stworzenie głodniejsze tym niebezpieczniejsze a zarazem głupie bowiem traci rezon. Zmierzyła go uważnie gdy mówił i zaśmiała się lekko. Jednak jej mina zrzedła gdy zaproponował by się przytuliła. Kuszące, ale czy była na to gotowa?
- Z chęcią ale...nie wiem czy to dobry pomysł. To nic, że masz gorzką krew...nie chcę zrobić Ci krzywdy. Nawet, jeśli Ci to nie przeszkadza.
Zaprotestowała bo dla niej już sama próba ukąszenia była przerażająca. Pamiętała sama jaka była, też chciała pomóc Roderykowi i jak skończyła? Nie, nie mogła ryzykować. Wiedziała wszak, że u niego to sprawa zupełnie zdeczko inna, ale już to jak on ofiarował własną krew przypomniało jej jak ona to robiła. Chciał jej pomóc tak jak ona pomogła Roderykowi. Nie. Nie będzie ryzykować.
- Nie dowiedzą się, to nie ich decyzja i nie ich sprawa. Dość namieszałam, dość zaryzykowałam ich życia. Nie powtórzę tego kolejny raz.
Jego dalsze słowa sprawiły, że zaczęła się denerwować. Głód i rozdrażnienie to złe połączenia.
- Wiem o tym, ale nie będę zabijać. Nie ważne czy to zwierzę czy człowiek. Szybko się goję, kilka zagryzień wargi do krwi i też da się przetrwać.
Wycedziła już pod nosem. No pozostawały jeszcze szczury, ale one jakoś dziwnym trafem były w miejscach zaludnionych a tam zapuszczać się nie chciała.
- O tej porze to tylko wariat, gwałciciel ewentualnie psychopata się może czaić i podsłuchiwać.
Wyszczerzyła się pod nosem jakby nigdy nic.
- A tych niektórych żal by nie było gdyby przypadkiem wpadli do jakiegoś dołka, czy rozszarpałoby ich dzikie zwierzę...
Wzruszyła ramionami myśląc już jak typowy łowca. Byle się nasycić.
- Uwierz, że sama sobie nic nie jestem w stanie zrobić...
Zaśmiała się kpiąco i wyciągnęła sztylet ojca zdobiony kamieniami. Ujęła jego rękojeść i dosłownie kilka milimetrów od serca zatrzymał się blokując jej możliwość wbicia w pierś.
- Widzisz...sama sobie nic nie zrobię. Jedynie może mnie zabić coś z rąk innej osoby, czy też stworzenia.
Schowała ostrze i potarła nadgarstek. Przeniosła na niego wzrok wzruszając ramionami.
- Nic nie jest takie jak się wydaje. W posiadłości nie ma mnie od kilku dni...długich dni. Jak widzisz, nadal jestem tutaj, nikt się mną nie zainteresował. Wszyscy są zajęci swoimi sprawami. I tak ma pozostać. Nie mają i nie mogą mnie szukać. To dla nich najlepsze wyjście. By zaczęli żyć jak w czasie nim się pojawiłam. Uwierz, że już bardziej nie da się spierdolić tego co spierdoliłam. Po prostu się już nie da.
Dodała i westchnęła na samo wspomnienie.
- A no są. Oni powinni być nie wiem na dołku...leczeniu psychiatrycznym dla Łowców czy coś...są niebezpieczni dla otoczenia.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyCzw 07 Sty 2021, 17:44

Franz pokiwał jej głową.
- No nie powiem, jestem pod wrażeniem - rzekł z lekkim podziwem w głosie. - To wymaga dużo odwagi, żeby tak się wyrzekać wszystkich źródeł krwi. Znaczy, jeśli chodzi o zwierzę, nie musisz go zabijać - możesz dziabnąć kapkę, jeleniowi pół litra różnicy nie zrobi, co najwyżej go przestraszysz, a jeleń nikomu nie nakapuje o tym, co się stało.
Uśmiechnął się do niej. A potem cicho zaśmiał do siebie, bo wizja drobnej dziewczyny wpijającej się w jelenia wyglądała zajebiście w jego głowie.
- A moje oferta jest stricte z pobudek egoistycznych - rzekł, wskazując na siebie. - Widzisz, jestem łowcą, więc teraz wyobraź sobie, że zostawiam cię tu na cmentarzu, wygłodniałą, przy moim doświadczeniu z tym jacy krwiopijcy potrafią być nieopanowani, nawet jak nie są głodni. W ten sposób zduszę swoje wyrzuty sumienia. A że moja krew jest niesmaczna jak diabli, to nie będzie dla ciebie przyjemne doświadczenie. Nie będziesz miała potem ciągoty, żeby sobie więcej pociągnąć.
Nie brzmiało to jakoś zajebiście, ale taka była prawda. Wzruszył ramionami.
- A trochę doświadczenia mam. Kiedyś sprzedawałem swoją krew za pieniądze, dobry biznes w Venandi.
Ach, piękne czasy, kiedy miał nieskazitelną skórę, brak pomysłu na przyszłość i więcej naiwności niż dwunastolatek zaczynający gimnazjum katolickie. Niemalże się do nich uśmiechnął z nostalgią, zaraz jednak się otrząsnął przypomniawszy sobie, że na chwilę obecną był w bardzo poważnej sytuacji. Na jej słowa o tym, że jej autodestrukcyjne myśli to nie ich sprawa zacmokał.
- A co ty byś zrobiła, gdyby któryś z nich popełnił samobójstwo, albo poświęcił życie ze względu na ciebie? - zapytał, lekko unosząc brwi. - Rozumiem, ich własna, indywidualna sprawa?
Franz westchnął. Chyba nie warto ciągnąć tematu, laska podjęła już decyzję.
Pstryknął w palce. Potem pstryknął jeszcze raz, nie wiedząc dlaczego. Zaśmiał się na tych gwałcicieli.
- No ja nie wiem czego by gwałciciel szukał na cmentarzu, chyba, że nekrofil - rzekł rozbawiony. - Podoba mi się wizja psychopatycznego mordercy, odmrażającego sobie dupsko na cmentarzu i czekającego na jakiegoś kretyna, który późnym wieczorem by poszedł na groby.
Na tym etapie biedny psychopata by już miał tak skostniałe ramiona, że by tej siekiery, biedny, nawet nie zdołał unieść. Dowcipu Mirabelle o sorcie ludzi zasługującym na ewentualny wypadek na cmentarzu Franz nie skomentował, ale ów go zaniepokoił. Więc byli ludzie, których należało dojebać?
Jej pokaz ze sztyletem zmroził Franza. Mężczyzna tylko gapił się z rozdziawionymi ustami jak dziewczyna wyjęła nóż, a potem prawie, że przyłożyła go sobie do serca, żeby... spróbować się zabić, ale jednak nie? Jeżeli spojrzała mu w twarz to wyglądał tak, jakby właśnie zobaczył ducha. Czy ona tak serio?
Uff, schowała.
- Na litość Boską, nie musisz mi robić pokazu - rzekł po dłuższej chwili, cały czas lekko wstrząśnięty. Wzdrygnął się. Kurwa, powinien był coś zrobić. A co, gdyby rzeczywiście sobie coś zrobiła na jego oczach? Miałby siły żeby ją powstrzymać, gdyby próbowała? O kurwa... jezu, chyba po tym wszystkim będzie musiał iść na piwo. Albo dwa.
Ewentualnie sześć.
- ...myślisz, że gdyby cię szukali, to by cię znaleźli? - zapytał trochę niepewnie. Teraz już się trochę jej bał. Jej opinia o łowcach była... ok. Potrząsnął lekko głową, a potem kiwnął, słysząc jej słowa.
- No to... z tym może bym był w stanie coś zrobić, jakoś to może eskalować... - zaczął trochę mówić do siebie, trochę do niej. - Ale to musiałbym sobie przemyśleć. A masz jakieś, ee, dowody, anegdotki?
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4174
Data dołączenia : 25/03/2019

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptySob 09 Sty 2021, 15:59

Ona doskonale wiedziała, że mogła posilić się na zwierzętach i im by to różnicy nie robiło, ale nie potrafiła, naprawdę nie potrafiła. Może gdyby przestała już całkiem panować nad sobą, gdyby przyćmiło jej wampirze jestestwo umysł dopiero wówczas pewnie bez problemu by rzuciła się na zwierzęta, tak samo zresztą na ludzi.
- Rozumiem, ale i tak mam swoje zdanie, nie ruszę ani Twojej krwi, ani innej. Mam swoje zasady. Może i jest to głupie i zdaje sobie z tego sprawę, ale od kiedy jestem wampirem nie miałam okazji by posilić się na kimś żywym. Nie ważne czy to zwierzę czy człowiek. Nie wiem czy potrafiłabym przestać. A nie chcę ryzykować. Poza tym, pić Twoją a potem czuć się jak worek truchła nie dziękuję. Potem może być tylko gorzej.
Mruknęła pod nosem. Na jego słowa zacisnęła pięści.
- Zamilcz.
Wycedziła z warkotem. Uniosła się z miejsca i parsknęła pod nosem.
- Jak sądzisz, czemu unikam ich jak ognia? Właśnie przez to by przestali się dla mnie narażać. Wszystko im przewróciłam do góry nogami. Zginęła osoba, która znaczyła dla mnie bardzo dużo, była mi niemal ojcem, nie pozwolę by inni zginęli również. Mam sporo krwi na dłoniach, tylko przez to, że zaczęłam wtrynialać nos tam, gdzie nie powinnam. Czas to zakończyć a nie wracać do nich z nadzieją, że coś się zmieni. Bo sie nie zmieni, nic się nie zmieni i nie będzie takie jak kiedyś. Nic.
Rzuciła ciszej by po chwili spojrzeć na niego rozbawiona. Jego spostrzeżenie rozbawiło ją naprawdę rozbawiło. Roześmiała się w głos.
- Potrafisz rozbawić. Wiesz doskonale, że nie mówię akurat o cmentarzu.
Mówiła roześmiana. Po pokazie z nożem dostrzegła, że był przestraszony.
- Przepraszam, nie chciałam Cię wystraszyć. Po prostu gdybym powiedziała, że sama sobie nic nie zrobię uznałbyś to za drwinę. A tak...sam widziałeś, nie byłam w stanie. W przeciwieństwie do Ciebie. Ty możesz mnie skrzywdzić.
Przyznała ze spokojem a na jego słowa wzruszyła ramionami.
- Dowody? Owszem mam, naoczne i ofiarę, która przeżyła tylko dzięki temu, że jest wampirem.
Mruknęła pod nosem. Nigdy nie zapomni jak wyglądał Filip zaraz po odcięciu ręki. Nigdy tego nie wybaczy temu, który to zrobił. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Niebawem świt, musi uciekać. Inaczej będzie skakać z cienia w cień a tego nie chciała.
- Wybacz, muszę się zbierać. Niebawem będzie świtać. Jeśli byś czegoś chciał...znajdziesz mnie. Jednak...jeśli usłyszysz, że coś zabija niewinnych znajdź mnie i jeśli to będę ja...zabij nim zrobi to rodzina mojego ojca.
Dodała na odchodne i nim zdołał jej coś powiedzieć zebrała się i zniknęła w ciemnościach.
zt
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1351
Data dołączenia : 25/12/2020

Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen EmptyCzw 21 Sty 2021, 22:23

Yyyyy...
Większość jej monologu przemilczał, uznawszy, że już wystarczająco się nagadał. Pokiwał kilka razy głową. Tu i ówdzie się uśmiechnął. Pokiwał głową.
Chociaż ściskało go w gardle, pozwolił jej odejść. Chociaż na jej ostatnie słowa spojrzał na młodą... kobietę...? Dziewczynę...?
Bądź co bądź spojrzał na nią ponuro i pokręcił głową.
Czy chodziło o to, że się o nią martwił? Trochę tak. Właściwie pierwszym odruchem, jaki miał, było pójście do tego Valkyona, o którym powiedziała: on by zapewne wiedział co robić, a nie, kurwa, Franz - jak widać, ni chuja nie wiedział on o tym, co zrobić w sytuacji, w której się znalazł. I ją spierdolił.
- Kurwa, Franz - szepnął do siebie, kiedy wampirzyca zniknęła w krzakach.
Schrzanił po całości. Powinien był jej wysłuchać, a nie dyskutować. Zamiast sympatyzować z jej sytuacją zaatakował ją za to, jak się czuła. Był absolutnym kretynem w tym, jak się zachował. Gdyby mógł, to by ją jeszcze przeprosił, ale ten punkt minął już dawno, dawno, tymczasem Mirabelle zamknęła się zupełnie i jeszcze utwardziła w swoim przekonaniu, że należało uciekać.
I to było najgorsze, co nawet wyraziła w swojej odpowiedzi na podniesioną przez niego kwestię zwierząt. Miała wstyd, blokadę wewnętrzną przed krzywdzeniem zwierząt. Dopóki nie będzie za późno. Młody mężczyzna nie chciał nawet sobie wyobrażać co będzie, kiedy ten moment nastąpi. Zadrżał lekko. Będzie miał krew na rękach...? Jasna cholera. I dał ot tak lasce odejść. Potarł dłonią czoło.
- Kurwa - mruknął jeszcze raz i zmarszczył brwi.
Dobra, nic nie zdziała tym siedzeniem i użalaniem się nad sobą. Trzeba mieć plan. Jakoś to... gdzieś... eskalować? Mógłby spróbować. Tylko do kogo zagadnąć? Mężczyzna praktycznie nikogo wśród łowców nie znał. Odetchnął głęboko, uspokajając tętno i trochę kojąc nerwy myślami, że będzie ktoś bardziej kompetentny. Jedno było pewne: z całą pewnością wśród łowców musiał być ktoś bardziej kompetentny w kwestii związanej z tym.
Tylko kto?
Franz wstał i zadrżał lekko. Bylo... zimno. Jego kurtka nie lubiła takiego poziomu zimna. Wzdrygnął się z mrozu, podskoczył kilka razy i poszedł. Szybkim krokiem.
Nerwowo.

[zt]
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Grób Josiaha McQueen Empty
PisanieTemat: Re: Grób Josiaha McQueen   Grób Josiaha McQueen Empty

Powrót do góry Go down
 

Grób Josiaha McQueen

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Mirabelle Mcqueen
» Dom Mcqueen Mirabelle
» Josiah McQueen
» Josiah McQueen
» Mirabelle McQueen

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Dzielnica zachodnia: Saint Clair :: Cmentarz Miejski-