a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Opuszczona Posiadłość - Page 2


 

 Opuszczona Posiadłość

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 15 Cze 2021, 20:24

- Hmmm - ciche mruknięcie wydobyło się gdzieś z gardła kota gdy wysłuchiwał wampira.
Zmrużył lekko złote oczy po czym znów machnął parę razy ogonem.
- Tyle lat... - zaczął nagle po chwili milczenia kiedy Hiazynt powiedział co chciał.
- Tyle wiedzy, tyle doświadczeń... Tak mądry, a jednocześnie ta głupi. Hiazyncie... czy można zabić coś co już nie żyję? - zapytał wciąż swym spokojnym monotonnym głosem.
Mimo że stwór w wypowiedziach sugerował rodzaj męski, a sam głos posiadał bardziej kobiecy to trzeba było przyznać że jego spokojne brzmienie w zupełności pasowało do stworzenia jakiego formę przybrał. Kot rozejrzał się po pokoju którego iluzja nadal idealnie się utrzymywała. Odpowiedź Hiazynta chyba nie specjalnie go usatysfakcjonowała bo na chwilę położył uszy po sobie.
- Matka pozostaje w waszym świecie, od dawna marzył jej się powrót który umożliwiliście. Nawet jeśli pozostanie tam na krótko i ta chętnie za to zapłaci. Rozejrzyj się... jesteśmy w czyśćcu, sądzisz że wszyscy spędzają tu czas tak jak ty? Nasze propozycje to nie tylko iluzje... Ty na razie odrzuciłeś dwie. Rozważ uważnie propozycję ostatniego z nas. - kontynuował swój monolog po czym jeszcze raz zerknął na łóżko.
- Tak zarzekacie się ile to różni was od ludzi... podczas gdy jesteście do nich tak bardzo podobni... Trudno odczytać twoje pragnienia, jednak to było wyjątkowo wyraźne, sądzę więc że nie podsuwa go jedynie świadomość połączona z tobą... ale cóż, mogę się oczywiście mylić. Bywaj były sługo Olszy. - po tych słowach wstał i jak gdyby nigdy nic, zeskoczył na podłogę i podreptał do okna przez które wyskoczył na zewnątrz.
Pokój zaczął się rozmywać, z każdą chwilą coraz bardziej i bardziej, aż zapanowała jedynie ciemność. Po chwili gdy wampir otworzył oczy zobaczył zwykłe pole i rozgwieżdżone niebo nad nim, wydawało się takie olbrzymie kiedy wampir leżąc na trawie, ubrany w to w czym pojawił się na bagnach obserwował je w górze. W pierwszej chwili mogło mu się wydawać że jest sam, zupełnie sam po środku... w zasadzie niczego. Jednak zupełnie z znikąd nagle przy jego boku pojawił się czarny pies. Przypominał jakiegoś ogara, tyle że podobnie jak kot i wcześniej kruk, nie wydzielał żadnego zapachu, a jego łapy cicho stąpały po podłożu. Zwierzak obszedł wampira z boku żeby zatrzymać się kawałek przed nim.
- Bez iluzji czy sztuczek... - odezwał się męski lekko zachrypnięty głos, a za nim pojawiło się coś co przypominało lustro.
Tyle że zamiast własnego odbicia, wampir zobaczył w nim Roderyka który siedział właśnie w ukrytym pokoju ich apartamentu i przeglądał coś.
- Proponuję wyzwolenie ducha twojego przyjaciela i dołączenie do niego po śmierci. I tak umierasz czyż nie? Chcesz spokoju? I chcesz dobra towarzysza? Dołącz do niego i funkcjonujcie jak by to wszystko się nigdy nie wydarzyło... jak by nigdy nie było panny Tenebris, Tepes i całego bałaganu... spędzicie wieczność na studiowaniu niezmierzonej ilości wiedzy.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 15 Cze 2021, 20:52

Hiazynt zbył wzruszeniem ramion pytanie Mammona. Złapał się ponownie za pierś, oddychając powoli i próbując uspokoić szalony rytm serca. Nie było to łatwe zadanie. Wszak znajdował się w sytuacji zgoła odmiennej od czegokolwiek, co dotąd doświadczył. Toteż i jego ciało reagowało...cóż, dziwnie. Tak samo jak i jego psychika. Duch, dusza. Zwał, jak zwał.
Niemniej jednak próby uspokojenia wspomógł fakt, iż demon przemawiał zaskakująco spokojnie i monotonnie, przy tym jednak wyraziście. Przez myśl Hiazynta przeszło, że Mammon byłby idealnym partnerem do medytacji. Ba, być może zdołałby on w dawnych latach pomóc Roderykow i Hiazyntowi, gdy obaj nieomal oszaleli bez Krwi Olszy? Cóż, na te pytania odpowiedzi oczywiście wampir uzyskać nie mógł, lecz w obliczu śmierci nachodziły go różne, przedziwne rozterki. Natury moralnej, filozoficznej i egzystencjalnej zwłaszcza.
- Doprawdy, wielka jest wasza wiara. Nieomal tak wielka, jak moja i Roderyka wiara w Elanę. Co by oznaczało, że łączy nas jednakowoż więcej, niż zechciałbyś przyznać, nie sądzisz? - spytał z krzywym uśmiechem wampir. Oczywiście, że był w tym momencie po prostu złośliwy. Nie obchodziło go, że może potencjalnie zrazić do siebie jedną z najpotężniejszych istot tego świata. A właściwie nawet, nie świata, a zaświatów. Czy tam czyśćca, w którego istnienie Hiazynt cały czas silnie powątpiewał.
Tym razem był przygotowany na zmianę scenerii. Z radością nieomal dziecięcą przywitał widok gwiazd. Tak, to było zdecydowanie lepsze miejsce na śmierć, niż sypialnia z gadającym kotem. Gwiazdom Hiazynt przyglądał się od dziesiątek lat. Gdy wraz ze swą księżniczką przebywał w Pałacu Mgieł, nie raz i nie dwa zabawiał ją wyszukiwaniem wszelakich gwiazdozbiorów. Księżniczka Olszy zawsze była zachwycona tymi wieczorami.
- Kto wie, moja Pani, czyż nie patrzymy teraz na te same gwiazdy? - spytał smętnym, cichym tonem.
Lecz w głębi czuł ulgę. Ostatnia propozycja? Ostatni okrutny żart? Hiazynt nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Przesunął rękoma po trawie, rozkoszując się jej dotykiem. Oddychał powoli, swobodnie, napełniając płuca świeżym powietrzem. Przez chwilę czuł się, jakby nie istniał. Jakby nie istniał on, świat, nikt.
Pojawienie się ogara wampir przyjął cierpliwie i spokojnie. Uniósł się, siadając po turecku. Przyglądał się swemu nowemu, zwierzęcemu rozmówcy z zaciekawieniem. Tak, ten przemawiał zdecydowanie prościej niż reszta, lecz Hiazynt jak najbardziej to docenił.
Oczywiście, do czasu.
Bo i jego oferta okazała się najokrutniejsza ze wszystkich. Najbardziej brutalna, najbardziej wytęskniona. Oczy Hiazynta błysnęły żółcią gniewu i tęsknoty, a z jego otwartych ust wydobył się gardłowy okrzyk. Wampir w odruchu nieomal rzucił się przed siebie na klęczkach, wyciągając dłoń w stronę lustra.
Lecz zatrzymał się tuż przed jego tafli. Jego oczy błysnęły, jednakże tym razem ze smutkiem i radością jednocześnie. Zamiast dotknąć tafli lustra, przesunął po jego ramie powolnym, leniwym wręcz gestem.
- Proszę, nie. Kimkolwiek jesteś, nie - przemówił cicho wampir, nie spoglądając nawet na demona, wpatrzony jedynie w wizerunek swego przyjaciela - Macie mnie. Macie nawet Virgo. Proszę, dajcie mu spocząć. Niechaj zazna w końcu pokoju. Od życia, od bólu, od Klątwy Olszy. Od Księżniczki Olch, Córy Gniewu, Elany. Proszę. Tylko dajcie mu spocząć.
Po policzkach wampira spłynęły łzy. Grube, liczne krople ozdobiły jego twarz. Zaraz poczęły spadać, jedna po jednej i kolejna na ziemię. Był zmęczony. Tak kurewsko zmęczony. Pragnął już jedynie odpocząć.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 15 Cze 2021, 21:58

Bez choćby odległych świateł miasta, bez jakiegokolwiek innego niż one same, źródła światła gwiazdy prezentowały się naprawdę niesamowicie. Oczywiście na wcześniejsze słowa Hiazynta kot nawet nie odpowiedział, uznając być może że nawet nie ma sensu na nie odpowiadać? Teraz natomiast towarzyszącym wampirowi demonem był ten czarny pies, roztaczał wokół siebie uczucie że miał już swoje lata. Nawet w tym jak chodził było coś... powolnego? W ogóle nie zareagował na to jak jego propozycja wpłynęła na wampira, obserwował go jedynie żółtymi,jak by zmęczonymi już oczami. Pozwolił żeby Hiazynt chwilę wykorzystał na dacie upust swoim emocjom po czym zaczął z wolna okrążać jego i lustro. Nie śpieszył się, po prostu stawiał nogę za nogą obserwując wampira. Roderyk który znajdował się po drugiej stronie lustra zdawał się w ogóle nie zauważać przyjaciela, zajęty przekładaniem olejnych kartek. Jedno jednak było pewne... na jego twarzy nie malował się ból, nie przewracał kartek w pośpiechu jak by szukał ratunku. Nie, robił to powoli, jak by delektował się kolejnymi słowami. Był... spokojny, przez moment nawet na jego twarzy pojawił się uśmiech gdy na coś trafił.
- Spójrz... - mruknął zachrypnięty głos.
- To jest na wyciągnięcie twojej dłoni, przejdź przez lustro... zrezygnuj z drogi którą próbowałeś iść i po prostu oboje odpocznijcie. Bez bólu i strachu... oboje na to zasłużyliście. - dodał zatrzymując się za jego plecami.
- Nie będziesz musiał przejmować się dawnymi pragnieniami czy lękami. Nikt więcej nie nazwie cię zdrajcą, nikt nie będzie ścigał, nie będziesz żył z świadomością że nie masz już powrotu do dawnej pani, ani że pożądasz ukochanej przyjaciela. To wszystko przestanie mieć znaczenie. I do tego wszystkiego pomożesz też jemu. - jeśli był to kolejny teatrzyk, kolejna idealnie wyreżyserowana scena, to było to naprawdę realistyczne.
Zwłaszcza dlatego że demon zdawał się mówić bez ogródek, nie mącił wzroku wielkimi scenami tylko przedstawiał ofertę jak rasowy handlowiec.
- Zwą mnie Pytho, przyjmij ostatnią z ofert które mogą dać synowie Lilith. Wtedy skończy się cierpienie, a ty dostaniesz to czego chcesz... czy zostanie pełnoprawnym wampirem jest ważniejsze od ducha waszego drogiego Roderyka? Jestem pewien że Virgo poparła by taką decyzję.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 15 Cze 2021, 22:16

Roderyk wydawał się taki...zwyczajny. Ot, był po prostu sobą. Pogrążony w lekturze, która być może okaże się przełomowym odkryciem lub kolejnym nic niewartym dziennikiem jednego z ich pobratymców. Jakże wiele razy Hiazynt widywał go w ów charakterystycznej pozie, z zaciętym wyrazem twarzy. Kimkolwiek nie był demon, przedstawiona przez niego wizja była zdecydowanie najbardziej realna i prawdziwa ze wszystkich. Czemu to też Hiazynt miałby się w niej nie pogrążyć?
Nieomal dotknął tafli lustra. W końcu, czemu i nie? Uciec od tego wszystkiego, złamać wszelkie zasady gry. Ba, nawet nie tylko je złamać, co po prostu wyjść z gry i stworzyć własną. Na własnych zasadach, z własnymi celami i ambicjami. O to im przecież tak długo chodziło. Pragnęli jedynie znaleźć wyjście z tego przekleństwa, jakim sami się obdarzyli.
Przekleństwem. Tak, właśnie. Przekleństwem. Przekleństwem i Błogosławieństwem Olszy.
Gdy Hiazynt uzmysłowił sobie, nad czym widział ostatnim razem Roderyka w ów pozie, odsunął się lekko od lustra. Właściwie rzecz ujmując, to osunął się na ziemię. Zaśmiał się, krótko i gorzko. Ostatnimi dokumentami, które wspólnie przeglądali, był stosunkowo nowy dziennik jednego z wampirów, który cierpiał na uzależnienie od krwi jakiegoś Czystokrwistego. Jak udało im się ustalić po długich dyskusjach, zapewne była to zgoła inna przypadłość niż ich własna. Ot, krew Czystokrwistych dostarczała po prostu niesamowitych doznań, niczym najlepszy narkotyk. Bez skutków ubocznych dla ciała, lecz jakże okrutnych dla duszy.
Było to jednak coś zupełnie innego niż ich uzależnienie. Dla nich Krew Olszy była nie tylko narkotykiem i celem, lecz całym jestestwem. Czymś, co ich definiowało. Lecz miast degradować, jak każdy nałóg, wznosiło ich na szczyty możliwości. Pozwalało im dokonać rzeczy wspaniałych, o jakich żaden inny Przemieniony czy Półkrwi marzyć nie mogli.
Wraz z ów myślą nadeszła klarowność umysłu. Wraz z klarownością - prawda.
- Pytho. Doprawdy, ze wszystkich swych braci ty jeden jesteś najroztropniejszy. Pozwól, że jednymi z mych ostatnich słów będą wyrazy uznania dla ciebie - przemówił drżącym, lecz spokojnym tonem Hiazynt. Ujął ramę lustra od dołu w obie dłonie, przypatrując się z nikłym uśmiechem postaci Roderyka. Tak żywej, tak prawdziwej.
- Pytho, rzeknij mi. Czy wiesz, czemu nazywaliśmy to, czym obdarzyła nas Elana, zarówno Klątwą jak i Błogosławieństwem Olszy? - spytał Hiazynt z lekkim uśmiechem na ustach. Ot, żeby się podroczyć z demonem. W końcu skoro ten męczył jego, czemu miałby się nie odwdzięczyć chociażby tym? Był też po prostu ciekaw, co takiego syn Lilith mu odpowie na tak postawione pytanie.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 15 Cze 2021, 22:36

Im bardziej Hiazynt odzyskiwał jasność umysłu, tym więcej na rozgwieżdżonym niebie pojawiało się chmur. Zaczął wiać też wiatr, na początku lekki, jednak gdy wampir złapał ramę lustra, rozwiewał już mu włosy. Czarny pies nadal stał w cieniu dawnego sługi Olszy, czekając na jego odpowiedź, kiedy zamiast niej padły słowa uznania, przekręcił lekko na bo głowę. Na pytanie wampira natomiast z czarnego pyska wydobył się krótki śmiech. Zamknął na chwilę oczy i uniósł lekko pysk jak by słuchając słów szeptanych przez coraz większy wiatr. Zaczynał też kropić deszcz...
- Nie czytam twoich myśli... jestem prostym demonem, naszą główną zaletą jest odczytywanie pragnień, wybieranie i wyciąganie ich na wierzch.- wyznał spokojnie, a przez niebo przebiła się błyskawica.
- Jeśli dobrze rozumiem wasze ludzkie pragnienia, to panienka Elana mimo że każdego dnia po trochę was zabijała to uformowała was również. Bez niej... bylibyście nikim, a z nią mogliście osiągać wszystko... czy to dlatego twoje serce nadal czasem do niej tęskni? - dodał bez ogródek i okrążył wampira.
- To twoja ostateczna decyzja? Wrócisz do tych cierpień... z mocą życia wiecznego... zrezygnujesz z ostatecznej oferty dotyczącej twojej egzystencji po śmierci? Wiesz że gdy wrócisz tutaj następnym razem, nie będziesz już gościem? Zdajesz sobie sprawę co ta decyzja oznacza, a mimo to i tak ją podejmujesz? - gdy zadał to pytanie, w górnym, prawym rogu lustra pojawiło się drobne pęknięcie.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 15 Cze 2021, 23:18

Hiazynt przymknął oczy, czując smugi deszczu. Odchylił się do tyłu i oparł rękoma o ziemię. Kropelki deszczu na jego twarzy były nad wyraz przyjemne. Odetchnął głęboko, pragnąc jak najbardziej zbliżyć się do natury. Nawet, jeśli ta była tylko iluzoryczną ułudą, pozostawała piękna.
Minęła chwila, nim zdecydował się odpowiedzieć demonowi. Słuchał go oczywiście uważnie, nawet jeśli wyglądał, jakby postać Pytho była mu całkowicie obojętna. Zastanawiał się, czy powinien w ogóle mówić demonowi to, co chciał mu powiedzieć. Uznał ostatecznie, że nie ma to większego znaczenia. Wszak wątpił, by Pytho cokolwiek mógł i chciał z ów wiedzą uczynić. Pałac Mgieł był przypuszczalnie poza zakresem jego zainteresować. A przynajmniej taką nadzieję żywił Hiazynt.
- Kochaliśmy i kochamy ją wszyscy. Każde z nas zawsze będzie Sługą Olszy. W ten, czy inny sposób. Jedni w ów miłości zaczynają ją wręcz nienawidzić, inni pragną uciec - odrzekł wampir, otwierając oczy z lekkim uśmiechem. Wątpił, by Pytho w jakikolwiek sposób ów wiedzę miał wykorzystać. Jednak...obdarowanie nią demona było z jakiegoś powodu przyjemne. Niczym rozmowa ze starym znajomym, z którym pomimo upływu lat nagle odnajduje się wspólne tematy. A wymiana doświadczeń życiowych staje się wspaniałym polem do rozmów.
- Księżniczka, nie panienka, Elana nie tylko nas uformowała, demonie. Ona każdego dnia wyciągała z nas to, co w nas najlepsze i najbardziej skryte. Nawet Roderyk umarł jako Sługa Olszy. Dlatego też ja wciąż żyję - stwierdził wampir, muskając ramę lustra palcem. Ostatni raz spoglądając na swego starego przyjaciela. Z którym tak wiele go różniło i tak wiele łączyło.
- Tak, demonie, świadomie rezygnuję. Roderyk zasługuje na to, by odpocząć. Nie zrozumiesz tego, niezależnie od tego, w jakie słowa bym tego nie ubrał.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptySro 16 Cze 2021, 09:56

Rzeczywiście, demon nie wyglądał na specjalnie zainteresowanego informacjami jakimi raczył go Hiazynt. Słuchał go, oczywiście w przeciwieństwie do pierwszego demona jakiego wampir spotkał w tym świecie, Pytho nie wyrażał swojego niezadowolenia względem uczuć o jakich gość mu opowiadał, w ogóle nie wyrażał w jakikolwiek sposób swojego niezadowolenia. Rysa na lustrze zaczęła się powiększać z każdym kolejnym słowem wampira, pojawiły się też nowe, w pozostałych rogach. Pies zamnął na chwilę oczy kiedy przy mocniejszym podmuchu deszcz padał mu prosto w twarz.
- Król Olch... i jego małżonka... cała jego rodzina, to byty które pozostają dla nas obce. Mimo że potężne do tej pory nie mieliśmy z nimi żadnych zatargów. To że ocieramy się teraz jest jedynie kwestią plątaniny wielu nici losu... Nie będę cię oceniał powiem ci jednak dwie rzeczy. - mruknął i spuścił łeb nieco niżej.
- Czystokrwiści którzy służyli komukolwiek z Pałacu Mgieł nie kończyli dobrze. - gdy tylko to powiedział wstał i zaczął odchodzić gdzieś w głąb tego specyficznej iluzji.
- A druga rzecz... uważaj, niektóre potężne byty nadal zamieszkują ziemię i bawią się takimi jak wy. Nie mówię tylko o samej Elanie, tylko o kimś kto zna biegi nici... najwyraźniej doskonale się bawi mogąc je plątać. - mruknął i w tym momencie lustro pękło rozsypując się na maleńkie kawałki.
Gdy wampir znów spojrzał do tyłu na psa, już go tam nie było rozległ się jeszcze jedynie cichy głos w jego głowie. "Ale ja jestem jedynie demonem fałszu, sam zdecyduj ile w tym wszystkim prawdy". Burza zaczęła przybierać na silę, wiatr wiał prosto w oczy pozostawionego samego sobie wampira aż nagle zaczęła wszystko ogarniać ciemność. Z nią nadeszła głucha cisza i ból... zupełnie jakby ktoś okładał wampira opatrunkami z ciekłym srebrem. Wszystko skończyło się jednak tak samo szybko jak się zaczęło. Gdy wampir otwierał oczy mógł zaobserwować że żyły na jego dłoniach miały czarny kolor który właśnie zanikał. Mógł usłyszeć dźwięk tego pieprzonego, niedomykającego się okna na piętrze, które nadal stukało o okiennicę. Z zewnątrz dochodziło chuchanie sowy i granie cykad. Ciało wampira było obolałe ale z każdą chwilą było coraz lepiej, mógł czuć się... z jednej strony normalnie, z drugiej jego siła została zwielokrotniona, wszystko też w pierwszej chwili zdawało się nieco wolniejsze i głośniejsze. W opuszczonym budynku nie było starej Estery, a krąg który wcześniej zamykał matkę demonów był przerwany od strony drzwi. na pokrwawionej kałuży, zaraz obok nowego czystokrwistego leżała Virgo. Ona prezentowała się gorzej niż Hiazynt, była blada a jej usta lekko sinawe i spierzchnięte. Ona również zaczęła się wybudzać, jednak ona z kolei czuła się wycieńczona i obolała. Rana na piersi była zagojona ale straciła sporo krwi, świat zdawał się przez pierwszą chwilę wirować. Estera miała rację, tak właśnie czuli się chorzy ludzie, jej ciało lekko drżało od chłodnego powiewu który wył w opuszczonym domu, do tego męczyły ją nudności.

[Oficjalnie wątek z mg dobiega końca, gratuluję Hiazynt zostaje nowym czystokrwistym! Możecie pisać teraz bez mojej interwencji Smile ]
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptySro 16 Cze 2021, 14:37

"Byty które pozostają dla nas obce." Te słowa na długo miały zapaść w pamięci Hiazynta. Ach, jakże mniej lub bardziej świadomie demon tknął jego duszy. Ugodziły w jego dumę, ambicję, ale wzbudziły także najzwyczajniej żal i złość w stosunku do siebie samego. Jakże pyszni i zadufani byli w sobie Hiazynt i Roderyk w dawnych latach! Skoro nawet tak potężne istoty stwierdzały, że Księżniczka Olszy jest bytem obcym, to jakie szanse mieli oni, by je zgłębić?
Lecz służyli jej. Wiernie, wytrwale, ze szczerą radością i lojalnością przez dziesiątki lat. Chcieli być u jej boku, służyć słowem, poradą, dobrym gestem i ostrzem miecza. O naiwności! Za ów zresztą zapłacili wysoką cenę. Być może i w końcu Hiazynt zdoła się kiedyś uwolnić od Błogosławieństwa Olszy, lecz jakim kosztem?
Tym razem przemiana otoczenia była zgoła odmienna. Bolesna. Poprzednie były przyjemne, teraz zaś wampira uderzyła ponownie jego bolesność i śmiertelność ciała. Oddychał ciężko, łapiąc oddech niczym rozbitek wyrzucony na brzeg. Chwilę przyglądał się swojemu ciału, doszukując się oznak tego, że umarł. Lecz...tak nie było. Żył i nawet nie był ranny. Ból w klatce piersiowej, odczuwalny po kopnięciu, ustał. Jego ciało, pomijając ogólną bolesność mięśniową, było w perfekcyjnej formie.
A wręcz i więcej. Nagłe wyostrzenie zmysłów uderzyło Hiazynta. Przez kilka uderzeń serca nie miał pojęcia, co się w okół niego dzieje. Dźwięków było zbyt dużo, były też zdecydowanie za głośne. Irytował go również fakt, że nigdzie nie mógł dostrzec Estery, a jego nagle wyczulony słuch nie potrafił jej zlokalizować.
- Cholerna staruszka... - mruknął sam do siebie. Powstał powoli i już miał dokonać inspekcji swego ubioru, dy nagle uderzył go zapach krwi. Jakże cudnej krwi...
Virgo Tenebris zdecydowanie była w złym stanie. Gorszym, niźli on sam. Na jej widok serce wampira nagle zabiło mocniej. Nie potrafił nazwać uczuć i emocji, które w tym momencie odczuwał. Lecz najważniejszą potrzebą dla Hiazynta stała się nagle potrzeba ochrony wampirzycy. Przypadł szybko do niej, nieco niezręcznie. Nie wiedział, czemu znalazł się przy niej tak szybko. Przyłożył dłoń w okolicę jej rany, obserwując, czy goi się prawidłowo. Szczęśliwie, z tym problemów nie było. Lecz kałuża krwi dookoła świadczyła o tym, że Lilith niekoniecznie delikatnie obnosi się ze swoimi dziećmi.
- Wytrzymaj, proszę. Nie zniósłbym samego siebie, gdybym pozwolił ci tutaj odejść, Virgo - mruknął wampir, biorąc kobietę na ręce. Zaraz zdematerializował się w cienie, by jak najszybciej znaleźć się w swoim apartamencie.
Mimo wszystko, Virgo pachniała cudnie. Jej krew...Ach, jakże piękny to był zapach. Ironicznie zaś, cień Roderyka osunął się gdzieś daleko, daleko poza świadomość Hiazynta...

/zt


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyPon 27 Cze 2022, 07:06

Ostrożnie stawiała kolejne kroki, przez co nie mogła powstrzymać wrażenia że wręcz opóźnia grupę. Koledzy co prawda nic podobnego nie mówili... W zasadzie w ogóle nic nie mówili od czasu gdy uzgodnili trasę i zasady patrolu. W sumie to wcześniej nie chodziła na żadne. Ewidentnie jednak Valkyon stwierdził że skoro łaskawie przywrócił ją do służby, to powinna pracować w pełni. Chlopakom z przodu też raczej nie przypadł do gustu słynny czarodziej sprzeciwiający się rozkazom. Ale może to ona sama widziała dziś wszystko w czarnych barwach. W końcu obeszli wyznaczony teren, dzięki Bogu... Nic nie znaleźli. W swojej łowczej karierze bywała oczywiście w terenie... Ale do bezpośredniej walki zmuszona była raz. Nie lubiła tego, mimo że próbowała się zmienić dla dobra drużyny wciąż sama walka ją po prostu przerażała. Nie było też wiele osób w bractwie chcących uczyć czarodziejkę. Chłopcy ruszyli w drogę powrotną ale ona zatrzymała się na stabilnym gruncie. Stąd widziała stojącą na podmokłym gruncie posiadłość. Zawsze ciekawiły ją te rozsiane po lesie relikty przeszłości. Cóż teren był bezpieczny, sami sprawdzili więc...
- Idźcie beze mnie, znam drogę a chce się rozejrzeć za kilkoma składnikami. - sama nie była pewna czemu blefowała.
Może po prostu chciała spokoju, bez zbędnych pytań. Cóż, pytań nie było. Po prostu przytaknęli i poszli dalej. Kristen poczekała jeszcze chwilę ściskając w rękach pasek swojej torby na ramię. Kiedy byli już daleko rozejrzała się. Teren był trudny, nie chciała co prawda iść do chaty. Z resztą nie była pewna czy to w ogóle możliwe. Ale i tak łatwo było tutaj utknąć. Chciała wręcz wycofać się nieco dalej... Bezpieczniej. Dostrzegła powalony pień i usiadła na nim. Grunt wydawał się być dość stabilny w tym miejscu. Wyciągnęła z torby notatnik i odstawiła ją na trawę. Przejrzała kilka pierwszych kartek... Szkic swojej ukochanej żaby cmentarnej, notatki o wendigo... Tylko ich z rysunkami miała kilka kartek. Wyjątkowo fascynowało ją to zwierzę. Kto wie?! Być może badania jakie prowadziła przyniosą kiedyś bractwu coś dobrego... A może komuś innemu? Naprawdę liczyła na to że pomysł z ośrodkiem Jacoba się uda... Chciała by iść już z nim. Gdy będzie wolnym strzelcem w końcu skończy z tymi głupimi spotkaniami sojuszowymi. Kolejna kartka idealnie podkreślała to o czym myślała. Rysowała ją już dosyć długo i codziennie dodawała coś nowego. Twarz Virgo oczywiście znała... Kto by jej nie znał, ale ona sama chciała bardziej... Oddać jej naturę. Pani wampirów siedząca w wannie wypełnionej krwią, zbudowanej z czaszek... Kły, trochę bardziej jak u orka niż wampira ale według czarodziejki idealnie pasowały. Wczoraj dodała szpony u rąk jak u harpi. Ale nie... Dzisiaj jeszcze nie dokończy. Otworzyła czystą kartkę i wyjęła ołówek. Była jakaś godzina do zachodu słońca, teraz dzień trwał coraz dłużej, z resztą miała latarkę i znała las.. A była ciekawa czy po zmroku, faktycznie w oknie zaświecą się światła... Dlatego zaczęła rysować starą... Rozpadającą się chatę.
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyPon 27 Cze 2022, 13:38

Haretonem targały sprzeczne emocje. Sam z siebie, bardzo możliwe, uspokoiłby się już jakiś czas temu i zaczął wszystko racjonalizować. I to wcale nie w ramach mechanizmu wyparcia, a wprost przeciwnie. Franz z ich dwójki zachował się zdecydowanie lepiej i gdzieś w głębi siebie Rycerz krwi to wiedział. Priorytetem powinna być zawsze obrona cywili i Czarodziej to właśnie uczynił. Co, jeśli w okolicy wówczas czaiły się inne potwory? Nie sposób powiedzieć, czy ich walka nie przyciągnęła kogoś jeszcze. Tymczasem Hareton, po ubiciu strzygonia, po prostu rzucił się na kolejną ofiarę, którą w jego mniemaniu była Erin. Rzecz w tym, że na tamtą chwilę, to absolutnie nie powinno być jego priorytetem.
Problemem Łowcy, o którym on sam nie do końca wiedział, była wróżka w jego głowie, która to skutecznie mąciła jego myśli. Poczucie dumy Haretona, które wynikało z jego fachu i poczucia misji, zostało w końcu narażone na szwank przez Czarodzieja i przeklętą wampirzycę. Była to pyszna pożywka dla Cine, która to, skryta w głębinach podświadomości mężczyzny, nie pozwalała mu dojść do logicznych wniosków. Jedynym, co potrafił zrobić, by się uspokoić, było pójście z Draculą na spacer. Jak postanowił, tak i zrobił, by wkrótce znaleźć się w lesie.
Dopiero obecność starego, wiernego, czworonożnego druga sprawiła, że mózg Łowcy wyszedł z pętli myśli. Zamiast tego, skupił się na czymś innym. Tamte strzygonie na cmentarzu...Coś z nimi było nie tak. Po pierwsze, były zdecydowanie za mało liczne, a zdecydowanie zbyt agresywne jak na swój stan stadny. Były też zaskakująco blisko miasta. Hareton zrozumiałby, jakby strzygonie zaatakowały cywili, by następnie od razu uciec, ale te podjęły walkę nad wyraz chętnie. Po drugie, miały na sobie ślady noszenia czegoś. Obroży, uprzęży? A po trzecie, ten wampir...czemu akurat tam uciekał? Przez przypadek, czy specjalnie?
Nie wiedząc, czy to zrządzenie losu, czy też dar losu, napatoczył się po drodze na patrol, a będąc ścisłym, na jego fragment. Samotna postać od razu przyciągnęła jego uwagę. Mogła być w końcu kolejnym wampirem, czyż nie tak? Po krótkiej obserwacji, Hareton stwierdził, że zna tę kobietę. Przelotem, przypadkowo, ale ją kojarzył. Czy to nie ona zajmowała się sekcjami potworów, opracowywaniem nowych, potencjalnych taktyk walki? Hareton doskonale pamiętał starcie z Wendigo i to, że mimo, iż jego kompan Jackie znał sposób jak potwora pokonać, tak sama walka z nimi pozostawała do samego końca dla nich zagadką. Czyżby los był wobec niego tak łaskawy, by mu zesłać tę oto Łowczynię? Bądź Czarodziejkę, Hareton nie był pewny.
Poszedł do niej, specjalnie na tyle głośno, by dało się go dosłyszeć z większej odległości. Stanął parę metrów od niej, nagle niepewny, co właściwie powinien powiedzieć. Że miło ją widzieć? Bo jej na jakieś dziewięćdziesiąt procent miło nie było. Że potrzebuje jej pomocy? Że chce z nią porozmawiać? Że...
- Cześć. Hareton, chyba się znamy - wydukał wyjątkowo mało taktownie, czując na sobie pytające spojrzenie Draculi. - Czy, ehm...znajdziesz chwilę? Chodzi o ludzkie życie.
Ostatnie zdanie dodał niemal obronnym tonem, ale jeśli dziewczyna była zdolna wyczuć takie rzeczy, to było to jak najbardziej szczerze z jego strony. W końcu cholera wie, czy te strzygonie nie były jedynie częścią większego stada.


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyPon 27 Cze 2022, 21:26

Sama czarodziejka nawet przez chwilę, nawet w jednej, drobnej, ulotnej myśli nie sądziła kogo przyjdzie jej tu spotkać. Przeszło jej przez myśl że jeśli niedokładnie wykonali swoją robotę to może być w niebezpieczeństwie, ale nie że spotka tu właśnie tego łowce. Oczywiście, przez moment kiedy razem z swoim towarzyszem Hareton mieszkał w bractwie Kristen go widywała. W końcu ona nie miała innego domu niż posiadłość na wzgórzu. Nie miała jednak większej możliwości rozmawiania z nim, chociaż to dzięki niemu miała okazję pracować z tak rzadkim stworzeniem jak Wendigo. Do rzeczy jednak. Naszkicowała zarys ruiny przed sobą gdy usłyszała jak ktoś się zbliża. Ręka w której trzymała ołówek przez moment pozostała w bezruchu, czy raczej przestała rysować, ale w ruchu pozostała bo drżała. Jej mięśnie napieły się do granic możliwości... Wmawiała sobie że to pewnie ktoś z grupy jednak po nią wrócił... Sprawdzili teren, to niemożliwe żeby tak szybko zjawił się tu wilkołak! Wzięła głęboki oddech i się odwróciła w kierunku z którego dobiegał dźwięk kroków. Najpierw się uspokoiła. To tylko jakiś mężczyzna... Może łowca tajemnic jak niedawno poznany Matthias? Im bardziej jednak szedł w jej stronę tym bardziej dochodziło do niej że go zna. Hareton... Trudno było jej stwierdzić co tak w zasadzie o nim sądziła. Fakt sprzeciwił się rozkazom Valkyona... Tylko że ona też. W bractwie były osoby które po cichu nazywały go bohaterem, a ona? Nie była pewna... Ale był wrogiem Valkyona tak? Wrogiem Jacoba tak? Nieznacznie się cofnęła na pniu jak by oceniając swoje szanse w ucieczce. Ani myślała w końcu z nim walczyć! Pokonać i doprowadzić do bractwa... Nieee to zdecydowanie nie była jej rola. Ścisnęła notatnik w jednej ręce, a drugą przesunęła w stronę gałęzi leżącej obok pnia jak by to faktycznie była broń mogąca jej pomóc.
Wtedy jednak ze strony mężczyzny padło zwykle...
- Cześć? - opowiedziała pytaniem na przywitanie.
- Wiem kim jesteś... Nie szukam kłopotów. - odpowiedziała natychmiast i wstała żeby spakowac swój szkicownik do torby i ruszyć za grupą. Położyła już torbę na pniu i pakowała do niej rysunki gdy mężczyzna się nie poddawał. Nie była mistrzynią w pokera... Łatwo można z niej było czytać chociaż ona... Niespecjalnie znała się na ludziach. Hareton mógł kłamać, sprzedać jej jakąś płaczliwą opowieść i była duża szansa że dziewczyna mu uwierzy. Zatrzymała się więc gdy wspomniał o ludzkim życiu i spojrzała na niego. Oczywiście nie w oczy... Czuła by się tym zbyt skrępowana. Specyficznie się ubierał... Jak dawniej, z tego powodu też go zapamiętała. Ok onna w swoim rozciągniętym swetrze i krótkich włosach spiętych w niskie dwa, krótkie, kucyki nie podbiła by też świata mody, ale Hareton był bardziej... Specyficzny.
- Ktoś jest ranny? - była czarodziejką znała się na leczeniu chociaż nie było to jej specjalnością.
Ale szczerze wątpiła że taki łowca jak Hareton mógł by ją zapamiętać z funkcji w prosektorium. Spodziewała się raczej że kojarzył ją z szklarni... A może nawet przychodni gdzie miała obowiązkowy dyżur raz na jakiś czas.
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 28 Cze 2022, 18:58

Oczywiście, że zachowanie Kristen nie uszło jego uwadze. Początkowo go nie zrozumiał, tak samo jak jej pierwszych słów. Dopiero po chwili pojął, że przecież może być uznawany za wielu Łowców i Czarodziejów Valkyona za degenerata społecznego. Niemal nie doprowadził w końcu do rozpadu sojuszu, który zdaniem przywódcy przecież chronił życie. Co z tego, że była to gówno warta propaganda lub naiwne życzenia. Liczyło się to, że Valkyon był niekwestionowanym, przynajmniej według najlepszej wiedzy Haretona, liderem. Nic dziwnego, że skoro stary Rycerz Krwi widocznie uznał go za zagrożenie, reszta Bractwa podążyła za jego jasnym przykładem.
- A kto przy zdrowych zmysłach szuka problemów? - rzucił nieco bardziej kpiącym niż zamierzał tonem. Nie sam z siebie, oczywiście, ale świadomie o tym nie wiedział. Od razu jednak się zreflektował, nie dając Kristen szansy na odpowiedź.
- Nie atakuję ludzi. Czarodziejów i Łowców też nie. Zabijam tylko potwory, Kristen. Nie musisz się mnie obawiać tak długo, póki nie strzeli ci do łba by razem z Virgo zacząć chłeptać krew.
Ponownie, ostatnie zdanie Hareton rzucił nieco nie do końca świadomie. Dopiero, kiedy wybrzmiało, zrozumiał, że dziewczyna mogła je bardzo źle odebrać, ale cóż, słowo się rzekło. Cały czas utrzymywał dystans, nie chcąc przestraszyć dziewczyny. Gdyby chciał, to by mógł do niej oczywiście szybko dopaść, ale nie zależało mu na tym, by ta się go bała. Potrzebował jej wiedzy i miał nadzieję, że ją uzyska.
- Wszyscy ranni trafili do szpitala, o ile mi wiadomo, reszta...cóż, możesz pewnie sama się domyślić - Łowca skrzywił się z wyraźną niechęć. Wciąż miał wrażenie, że na cmentarzu odniósł spektakularną klęskę - Ale nie o to mi chodzi, by leczyć rannych, a zapobiec temu, by było ich więcej. Czy strzygonie mogą być tresowane? Kontrolowane? Znane są takie przypadki z historii? Jeśli tak, to da się poznać, kogo słuchają i w jakich okolicznościach?
Hareton zalał biedną Kristen pytaniami, a jego oczy stały się nieco nieobecne. Przemawiał spokojnie, ale pewna doza pasji i fanatyzmu rozbrzmiewała w jego głosie. Pragnął wiedzy, bo tylko dzięki niej był w stanie ubijać potwory. Strzygonie z cmentarza nie były czymś normalnym i musiał się dowiedzieć, co za tymi atakami stało.


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 28 Cze 2022, 21:17

Cóż... Początek nie szedł mu w takim razie najlepiej. Kristen nie odpowiedziała ale nie trzeba było być mistrzem w odczytywaniu mowy ciała żeby widzieć że czarodziejka faktycznie trochę się go obawiała. Nie była pewna czego może się po nim spodziewać... Po bractwie krążyły sprzeczne plotki. Jedni go uwielbiali inni uważali że jest zdradziecki i nie można mu ufać. Ona sama, nie miała z nim nigdy do czynienia... Jacob miał, ale niewiele jej o tym opowiadał. Ramiona trzymała blisko ciała, rękami szukała jakiegoś zajęcia i skubała lekko pasek torby. Oczywiście... Nigdy nie była po stronie Virgo... Nigdy nie popierała tego idiotycznego sojuszu, powinna o tym powiedzieć! Ale nie była na tyle asertywna. "Wszyscy ranni trafili do szpitala" na te słowa, duże brązowe tęczówki pierwszy raz i na chwilę zdecydowały się spotkać z oczami rozmówcy. Kristen zawsze była wycofana i nieśmiała... Ale kochała swoją pracę. Normalnie wszystkich niespecjalnie obchodziły jej obserwacje. Wiele razy słyszała " do rzeczy Kristen... Krótko, zwięźle i na temat". Pierwszym kto naprawdę zainteresował się jej pracą był właśnie Jacob... To że i Hareton nie chciał od niej tego co każdy łowca od czarodziejki już sprawiło że urósł w jej oczach.
- Tak. - odpowiedziała może trochę... Zbyt entuzjastycznie i od razu nerwowo odsunęła kilka kosmków włosów za ucho.
- Sły... Słyszałeś o seryjnym porywaczu który grasował w Venandi na koniec roku? - zapytała już spokojniej i z powrotem zaczęła wyjmować swoje notatki i rysunki z torby. Szkicownik był trochę za długi i przyblokował się... Kiedy w końcu go uwolniła kartki rozsypały się po trawie. Oczywiście natychmiast przyklęknęła żeby je pozbierać.
- Początkowo bractwo tak jak z resztą policja nie brała pod uwagę jego powiązań z światem nadnaturalnym... Aż nie zaczęli znikać również łowcy. - mówiła nie przestając zbierać... Notatki o wendigo, jej opisy zachowanych przez bractwo zwłok, tutejsze wije i rysunek biesa który walczył i z łowcami i wampirami na bagnach.
- Wśród porwanych... Był też jeden rycerz... Ostatecznie to jemu udało się pokonać "porywacza" który również okazał się być łowcą... Opuścił jednak bractwo lata temu... Wybacz już zmierzam do sedna... - dodała znowu poprawiając włosy i sięgając po szkic ghula w obroży który podała Haretonowi.
Kątem oka zauważyła swój "krwawy rysunek" przedstawiający Virgo i szybko schowała go pod resztę trochę się rumieniąc.
- Był przygotowany... Musiał planować to latami. W wielu swoich kryjówkach pozostawił dla ciekawskich nieprzyjemne niespodzianki... Według raportów, trzymał w nich stworzenia takie jak ghule, utopce i... Strzygonie. Atakowały obcych ale jego nie... I wszystkie nosiły obroże. - dodała podając mu rysunek z strzygoniem w klatce.
Przy nim spisała opis pomieszczenia w jakim trzymany był stwór.
Niestety... W tym czasie wciąż pozostawała zawieszona i mimo że bardzo interesował ją temat, po znajomości wpuszczono ją tylko do jednej z kryjówek. Porywacz zdawał się traktować stwory jak udomowione zwierzęta... Przynaniej częściowo. Klatki były pod napięciem i z posrebrzanymi kratami. W miskach jak dla psów była woda i resztki rozkładającego się mięsa. Ale co interesowało Kristen? Jak mógł je karmić... Jakim cudem nigdy nie zrobiły mu krzywdy, dlaczego nie atakowały tylko jego! Na szczęście... Jacoba również to interesowało więc pomógł jej się dowiedzieć. To nie tak że czuła się zalana pytaniami.... W jej mniemaniu, to był swego rodzaju komplement. Przez moment nawet gdy mówiła, na jej twarzy pojawił się drobny uśmiech. Kiedy dokończyła to zdanie to wręcz ona miała poczucie że za dużo mówi i znowu nie na temat.
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 28 Cze 2022, 22:22

Czy słyszał? Oczywiście, że nie. Jakaś złośliwa, niezdiagnozowana część jego kazała mu spytać dziewczynę, skąd niby miałby słyszeć, skoro przecież tu nie mieszka. Przybył tu tylko po to, żeby zabijać potwory, a nie rozwiązywać zagadki detektywistyczne. Ale...powstrzymał się. Znaczy, nawet niekoniecznie sam siebie powstrzymał, tylko Kristen to uczyniła, zalewając go informacjami. Umysł Haretona był tak skonstruowany, że bardzo chętnie chłonął informację, które uważał za istotne. Niestety, okupione było to pamięcią na poziomie złotej rybki w sprawach mniej ważkich, takich jak imiona, nazwiska, czy twarze...Cóż, Kristen akurat zapamiętał, bo kojarzył ją jako ekspertkę w kwestii sekcji potworów, a także rozprawiania o nich. Z tego też powodu, kiedy Czarodziejka zaczęła opowiadać, Łowca niemal automatycznie przestawił się w tryb słuchacza. Nawet nie zauważył, kiedy znalazł się bliżej dziewczyny i pomógł jej zbierać kartki, które zaraz zaczął zresztą z zaciekawieniem przeglądać.
Nijak nie obchodziły go ilustracje przedstawiające Virgo, ba, nawet nie zauważył, że takowa istnieje. Jego podzielność uwagi była całkowicie pochłonięta przez monolog Kristen oraz informacje w formie pisemnej, które miał oto przedstawione przed sobą. Musiał przyznać, że Czarodziejka ma talent, aczkolwiek wymagał on nieco doszlifowania jego osobistym zdaniem. Notatki były nieco chaotyczne, niemniej jednak, musiał przyznać, że dziewczyna jest małym geniuszem. Albo i wielkim, jeśli tylko jej na to pozwolić.
Puentę przyjął z niemałym zdziwieniem, oddając jednocześnie bez słowa wszystkie kartki Kristen i przyjmując od niej samej rysunek, który mu podała. Nie chcąc jej przestraszyć, położył je po prostu obok. Zaczął chodzić z boku na bok, widocznie się nad czymś zastanawiając. Nie podobała mu się ta historia. Liczył na to, że będzie ona miała prostsze zakończenie. Łowca, który kontroluje potwory? Jeszcze jakby był Czarodziejem, cholera, to może by to zrozumiał. Ledwo bo ledwo, ale jednak. Łowca...Łowca...Cholera, czemu to wszystko było tak skomplikowane?
- Hmmmm, to istotnie komplikuje kilka spraw - stwierdził ni to do Kristen, ni to do siebie. W końcu westchnął i zatrzymał się, po czym przyklęknął u boku swojego wiernego psiaka, by podrapać go na wysokości klatki piersiowej.
- Myślisz, że mógł wykorzystywać magię? Czy może je wytresował? To pozornie niemożliwe, ale cholera wie, żaby cmentarne kiedyś uważano za omeny nieszczęścia, nim stały się naszymi prawie że maskotkami - ostatnie zdanie powiedział z rozbawioną nutką w głosie. Nazwanie żaby cmentarnej pupilem byłoby nieco nad wyrost, niemniej jednak, nie raz i nie dwa zwano je umilaczem łowów na "prawdziwe" potwory cmentarne, a Hareton nie mógł się nie zgodzić, że wyglądały czasami nad wyraz uroczo. Nie miały dużej konkurencji w tym względzie w końcu.
- Albo feromony, o których istnieniu nie mamy pojęcia? Bądź runy. Zbyt dużo możliwości, zbyt mało odpowiedzi - stwierdził, podnosząc się. - Co się stało z tym Łowcą? I z tym...laboratorium, nazwijmy to. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że ktoś poszedł w jego ślady w okolicy. Nie wiem, na ile świadomie, że ktoś uczynił to już przed nim co prawda, ale natknąłem się na cmentarzu na coś, co mogło być tresowanym strzygoniem. Swoją drogą, wraz z Franzem, chyba go znasz, prawda?
Pytanie rzucił od niechcenia jakby, bo postać Czarodzieja utkwiła mu w pamięci mocniej, niż chciał to przyznać. Mężczyzna był nad wyraz racjonalny w swoim zachowaniu i skuteczny w działaniu. To, że służył Valkyonowi, nie irytowało Haretona. Ba, byłby skłonny uznać, że Czarodziej ma wspaniały potencjał, gdyby nie postać tej jego pieprzonej kuzynki. Erin, tak? To było coś, co rodziło wszelkie problemy. Mógł nie lubić Franza, ale nie wahałby się go uznać za wspaniałego członka Bractwa, jeśli ten tylko pozwoliłby mu zabić wampirzycę.
A tak Hareton trwał w niemiłym dysonansie poznawczym. Tego jednak nie dawał po sobie poznać przed Kristen, a przynajmniej jeszcze nie teraz.


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyWto 28 Cze 2022, 23:19

W całym tym monologu, ona też bardziej skupiła się na samym mówieniu i ukryciu kilku szkicy niż na tym że Hareton w ogóle się zbliżył. Zresztą... Nie tylko bo nawet zaczął zbierać porozsypywane kartki. Kiedy za podane jemu rysunki oddał jej te które sam zbierał, na chwilę.. Drobną chwilę jej ciało znowu zesztywniało. "Weź się w garść..." powiedziała do samej siebie... Cóż, no pomyślała. Podążała za nim wzrokiem kiedy wstał i zaczął chodzić w te i z powrotem. Słuchała go nawet gdy zebrała resztę kartek i wstała z wilgotnej trawy. Ściskając trzymane kartki chciała od razu odpowiedzieć... Na jego pytania i wątpliwości. Ale teraz była jego kolej na monolog. Nieśmiało przeszło jej nawet przez myśl że są do siebie trochę podobni. Gdy w końcu skupił się z powrotem na niej przygryzła na chwilę dolną wargę.
- Ja... Nie gniewaj się... Obawiam się że wyjaśnienie jest... Prostrze. Nie miałam szansy tego potwierdzić ale... - zawahała się jeszcze na chwilę i uciekła wzrokiem w dół na trawę.
- Potwory... Dzieci nocy... To w większości bardziej lub mniej inteligentne zwierzęta. Zwróć uwagę na gatunki wykorzystane przez tego łowce, każdy z nich działa stadnie. Nie są wybitnie inteligentne ale umiejętność funkcjonowania, a co ważniejsze współpracy w stadzie wymaga od osobników wyciągania wniosków prawda? Uczą się... Chociaż by wspólnego polowania. - powiedziała i zaczęła czegoś szukać w swoich notatkach.
- Valkyon zawiesił mnie w prawach członka bractwa... Nie miałam dużo okazji żeby się im przyjrzeć ale wpuścili mnie po cichu na sekcje ghula... - przyznała się jak by to miało wyjaśnić czego właśnie szuka.
W końcu wyciągnęła kilka kartek, nie podała ich jednak od razu łowcy.
- John Watson... Lata 20 na uniwersytecie Hopkinsa, przeprowadzono... Powiedzmy że kontrowersyjny eksperyment na dziecku. Profesor Watson udowodnił że jeśli poddamy kogoś... Jakiemuś negatywnemu bodźcowi któremu towarzyszy... Jakiś obraz... Obecność, to po nawet kilkutniowym powtarzaniu eksperymentu obiekt zacznie negatywnie reagować na sam obraz. - dopiero teraz pokazała mu notatki z sekcji.
- To tylko moje założenie... Ale na ciele ghula były stare blizny... Były katowane. Jeśli ten łowca, np. Ubierał się tak samo... Albo... Nw używał jakiegoś konkretnego dźwięku lub zapachu, ghul po jakimś czasie mógł się nauczyć że to nie jest nic dobrego i zwyczajnie... Schodzić mu z drogi. Jacob wspominał że w każdej kryjówce był gwizdek... Być może... Rozwiązanie jest prostsze niż by się wydawało. - wzruszyła lekko ramionami.
- Ten łowca... Zginął w walce. Większość potworów udało się pozbyć ale z tego co wiem uciekły pojedyncze sztuki strzygonia i utopca. I nie... Nie znam każdego łowcy z imienia i nazwiska... W zasadzie, zwłaszcza teraz... znam tak naprawdę niewielu... O tobie po prostu, trudno by było nie słyszeć... - przyznała i zaczęła chować kartki ponownie do torby. Prawie by zapomniała o tych które trzymał Hareton... Z resztą chwilę zwlekała z wysunięciem po nie ręki. Po części... Bo może łowca chciał się jeszcze z nimi zapoznać... Po drugie... Nie była pewna czy jej je odda.
- A żaby cmentarne są słodkie... Sama mam jedną... - mruknęła na koniec cicho.
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptySro 29 Cze 2022, 16:20

Cóż, wieści Kristen były dobre jak i złe, zależy, jak na nie spojrzeć. Zastanawiał się nad nimi na bieżąco, kiedy Czarodziejka po kolei wszystko przed nim objawiała i mu wyjaśniała. Aż ciarki przeszły go po plecach. Że też jeden z jego braci w fachu upadł tak nisko! Widocznie Venandi miało coś w sobie, skoro tak wielu poddawało się moralnej degeneracji w tym miasteczku. Nie musiał w końcu szukać takich przykładów daleko. Kristen przecież służyła pod Valkyonem, czyż nie tak? Chociaż, była zawieszona w prawach członka Bractwa? Ciekawe, za co. I co dokładnie to oznaczało dla całego Bractwa i samej Kristen.
- Tak tak, tresura warunkowa. Oczywiście, że to znam, trudno by było nie znać, jako właściciel takiego potwora - stwierdził z lekkim uśmiechem, ponownie klepiąc psiaka po głowie, a następnie drapiąc za uszami. Drakula odpowiedział mu swoim specyficznym, psim spojrzeniem, jakby rozumiał, że przyjaciel nie wyraża się o nim w stu procentach pochlebnie i jakby wymagał korekty zeznania, jednak Hareton nie pozwolił sobie ulec jego urokowi.
- Nie sądziłem po prostu, że można to samo uczynić z potworami prawdziwymi. Nigdy o czymś takim nie słyszałem. W końcu to...coś innego, niż zwykłe zwierzęta. Dobrze, że ten Łowca umarł. Tacy degeneraci nie powinni w ogóle się narodzić.
Oddał ostatnie kartki z cichym westchnięciem. Miał nadzieję w takim razie, że potwory które ostały się na cmentarzu, to były zaledwie jakieś niedobitki, ale któż wie? Na pewno miał zamiar przyjrzeć się jeszcze bliżej tej sprawie. Problemem było to, że nie bardzo wiedział, z kim. Jackie był...cóż, stary już i nie nadawał się na całonocne poszukiwania. Przynajmniej zdaniem Haretona, oczywiście. Czy może Frank by się zgodził? Wątpliwe...Ale w imię ratowania ludzkiego życia, może miało to szanse powodzenia? Albo...Jacob? Cholera...
- Tak, racja, trudno o mnie nie słyszeć, rzeczywiście - stwierdził z nutką ironii w głosie, patrząc na Kristen, cały czas klęcząc przy psiaku. - Łowca, który chce zabijać wampiry, to istotnie rzadki widok w tych okolicach, nie sądzisz? Valkyon, Jacob, Franz...A ty? Może ty też chciałaś jakiegoś krwiopijcę ubić i cię zawiesili w prawach? To było nieco seksistowskie względem mnie, nie uważasz?


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptySro 29 Cze 2022, 22:48

Kristen zupełnie tak na to nie patrzyła. To znaczy... Oczywiście fakt że jakiś łowca wpadł na to i użył w takim celu był dla niej niedopuszczalny. Ale sam pomysł... Samo wykonanie było po prostu fascynujące! Łowcy wiele razy wykorzystywali zwierzęta w historii swoich łowów. Jeśli można było wytresować psa... Ciekawiło ją w jakim stopniu można by wytresować... Np takiego strzygonia. Oczywiście, poziom jaki zaprezentował porywacz był... Zwyczajnie nieprzydatny. Bestie atakowały wszystko wokół tylko nie jego. Ale może można by to udoskonalić? Wracając jednak do tu i teraz, chyba pierwszy raz tego wieczoru, brązowe oczy powędrowały na psa. Oczywiście zdawała sobie sprawę z jego obecności, ale dopiero teraz otwarcie na niego spojrzała i mimowolnie się uśmiechnęła. Nie miała nic do psów, lubiła wszystkie zwierzęta, chociaż tak duże wilczury napawały ją pewną obawą. Wolała swoje koty, chociaż obie kotki przez wielu też mogły uchodzić za potwory! Były naprawdę ogromne.
- To tylko teoria... Nie mam jej jak potwierdzić, ale wydaje mi się sensowna patrząc na zebrane informacje. A co do łowcy... Żałuję że zginął, nie uważasz że to ciekawe? Co wydarzyło się w jego życiu żeby robił... Cóż.. To? - mówiąc lekko uniosła notatki.
W zasadzie uważała ze porywacz mógł zaczynać jak Hareton. Łowca z misją... Jakim cudem jednak z wampirów zszedł na ludzi i swoją rasę... Czy cel aż tak bardzo uświetla środki? Przechyliła lekko głowę na bok przypominajac w tym gescie szczeniaka kiedy Hareton użył ironii. Kiedy jednak zapytał o powód jej zawieszenia spuściła wzrok i cofnęła się o jeden krok.
Czy chciała? Gdzieś tam... W głębi serca... Bardzo! Ale po pierwsze... Nie nadawała się do tego. Gdzie jej - Czarodziejce bojącej się broni i walki do konfrontacji z takimi wampirami jak Tenebris?!
- Nie wykonałam rozkazu Valkyona... - powiedziała i zacisnęła palce na trzymanych kartkach.
- W zasadzie... Zrobiłam coś zupełnie odwrotnego, kategorycznie zabronił mi czegoś... A ja i tak to zrobiłam. Ale daleko mi do Ciebie. Dlaczego to zrobiłeś? Nie wykonałeś rozkazów... - w zasadzie... Kierowała nią teraz zwykła, szczera ciekawość.
Po pierwsze... Dlaczego... Po drugie, jak? Skąd wiedział że to co chce zrobić będzie słuszne... Czy wierzył że mu się uda? Co chciał zrobić gdyby się udało... W zasadzie, miała naprawdę wiele pytań. Może po prostu uwielbiała psychoanalizy. A może... Szukała tak naprawdę odpowiedzi na pytania które siedziały w niej samej?
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyPią 01 Lip 2022, 16:52

Hareton spojrzał na Kristen szczerze zdziwionym wzrokiem. O czym ona gadała? Żałuje, że umarł? Jak rozumiał, żałowała, że nie zdążyli go przesłuchać, niemniej jednak, przez tego pieprzonego degenerata umarli ludzie. I być może dalej będą umierać, jeśli ktoś zainspirowany nim pójdzie w jego ślady. Tak, ciekawe to to było, ale jeszcze ciekawsze było, co też do cholery go podkusiło, żeby zrobić coś takiego. Rycerz Krwi ni cholery nie miał ani siły, ani chęci zastanawiać się nad tym. Nie tu, nie teraz.
- Dobrze, że zginął. Musiał zginąć. Przez niego umarli niewinni ludzie, Kristen - w głosie Haretona zabrzmiała ostrzejsza, jakby naganna nutka. - Jeszcze nie tak dawno temu byłem świadkiem, co potrafią zrobić strzygonie. Na cmentarzu umarli ludzie, którzy nie powinni byli umrzeć. To nie jest ciekawe doświadczenie naukowe. To są życia, których już nigdy nie odzyskamy.
Zaśmiał się, słysząc jej pytanie. Po prostu nie mógł się powstrzymać w tej sytuacji. Śmiał się na tyle głośno i szczerze, że aż Drakula zaszczekał wesoło i zaczął biegać dookoła. Dopiero po kilkunastu sekundach Łowca uspokoił się na tyle, by móc odpowiedzieć Kristen. Złapał jakiś losowy patek z ziemi i z komendą "Łap!" rzucił go pieskowi, który oczywiście rzucił się w pogoń za drewnianą "zgubą". Dopiero wówczas Hareton spojrzał na Kristen ponownie, z uśmiechem dalej tańczącym na jego ustach.
- Gdybyśmy ubili Virgo i Katherine, udałoby nam się wyeliminować obie Czystokrwiste. Ba, wystarczyło uderzyć na Wzgórze od razu, nim Virgo zdążyła się zreorganizować, żeby zniszczyć władzę Virgo w mieście. Ja, Jacob i Valkyon kontra Virgo, jak myślisz, kto by wygrał? - zadał pytanie z krzywym uśmiechem, po czym dodał. - Ale teraz równowaga sił zmienia się. Wampiry rosną w siłę nieporównywalnie szybciej, niż wy. Nie jestem w stanie ubijać ich tak szybko, jakbym chciał, na tych waszych śmiesznych, łączonych patrolach.


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyPią 01 Lip 2022, 21:25

Kristen za to uwielbiała analizować! Przypadek Halloweenowwego porywacza był oczywiście nieprzyjemny, jasne żałowała jego ofiar i rozumiała że wypuszczone na wolność stwory stanowiły poważne zagrożenie. Jednak z drugiej strony, gdyby za wszelką cenę unikać ofiar to cała nauka była by dziś bardzo głęboko w... Lesie. Mimo to gdy łowca użył bardziej nagannego i ostrego tonu, z natury nieśmiała i uległa dziewczyna aż na chwilę jak by skuliła się w sobie. Nie chciała się wydawać w dyskusje... Że gdyby żył, może wyznał by jak opanować te stworzenia żeby nie było żadnych z ofiar. Ile można się było od niego nauczyć! Co więcej... Brązowo oka bardzo mocno sądziła że Haretona z porywaczem łączyło więcej niż rycerz sądził. Nie wiedziała przez chwilę gdzie podziać spojrzenie więc skupiła się znów na starej posiadłości na bagnach.
- Przecież wiem... - mruknęła tylko pod nosem.
Co do jej pytania... Zdecydowanie nie sądziła że aż tak rozbawi ono jej rozmówcę. A może bawił go powód jej zawieszenia? Nerwowo odsunęła kilka włosów za ucho i wywróciła oczami czekając aż mężczyzna się uspokoi. Ostatecznie usiadła spowrotem na pniu gdzie ją znalazł obserwując jak Dracula biegnie za patykiem. Valkyon twierdził że lepszy jest oswojony wilk niż ten gotujący się do ataku w lesie... Jacob uważał że sojusz to niepowtarzalna okazja do nauki... Nigdy żadne bractwo nie zebrało tylu informacji o wampirach ile nasze, przez ostatnie pół roku... I niby brzmiało to nawet sensownie. A jednak osobiście cały czas czuła się... Jak by stąpali po cienkim lodzie... A jeśli Vitt miała rację? A jeśli duża część bractwa miała rację i to Valkyon się mylił? Jeśli Hareton miał rację? Pozwalali wampirom rosnąć w siłę tylko czekając aż tamci w końcu zdecydują się uderzyć. Dopiero po chwili rozważań zdała sobie sprawę że nie tylko nie odpowiedziała na pytanie rycerza... Ale już dłuższą chwilę siedzi milcząca z tą posępną miną.
- Valkyon uważa inaczej... Uważa że jeśli pozbędziemy się jej to "tron" zajmie ktoś gorszy... - powiedziała dużo ciszej niż do tej pory i przygryzła na moment wargę.
- A Jacob... On... Nie, nigdy nie wystąpi przeciwko niej... Jesteś na przegranej pozycji. - przyznała smutno.
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptySob 02 Lip 2022, 22:19

Mężczyzna westchnął lekko, kiedy usłyszał, jak cicho Kristen odpowiada. Nie chciał jej strofować czy onieśmielać, potrzebował jej pomocy. Nie miał pojęcia, co ona o nim myśli, ale dalej rozmawiali, a to już dobrze rokowało. Wielu Łowców czy Czarodziejów od Valkyona pewnie nawet by nie wysłuchało choćby jednego słowa z jego ust. Podniósł się lekko i rozprostował. Miał dziwne wrażenie, że czuje protezę jako rękę. Coś jak bóle fantomowe, tyle, że nie był to ból, a po prostu wrażenie, że ma prawdziwą rękę. Nie rozumiał całkowicie, czemu akurat teraz się to zadziało.
- Wybacz, Kristen. Wiem, że nie miałaś nic złego na myśli i tak, lepiej byłoby go złapać żywcem i wypytać. Po prostu...Nienawidzę ponosić porażek, a tym była akcja na cmentarzu. Ci ludzie...Gdybym był chociaż odrobinę czujniejszy, odrobinę szybszy, być może by do tego nie doszło.
Łowca skrzywił się widocznie na te wspomnienia. Nienawidził tego uczucia. Uczucia bezsilności i świadomość porażki. Czy mogło być coś gorszego? Przeżywał takie sytuacje, jak ta na cmentarzu, dosyć długo. I jeszcze ta pieprzona wampirzyca i ten pieprzony Franz...A co jeśli ona kogoś zaatakuje? To by oznaczało kolejną porażkę na jego koncie.
Drakula podobnych rozterek nie miał. Przyniósł patyk, ale zaniósł go nie do Haretona, a do Kristen. Położył się z nim u jej nóg i spojrzał na nią swymi psimi oczętami, wyraźnie oczekując od niej działania.
- Konformistyczne podejście do życia ma Valkyon - mruknął Łowca, nieco rozbawionym tonem. - Nie walczmy, bo kto wie, może pojawi się ktoś gorszy. I tak, masz rację, teraz mam nikłe szanse. Chyba, że udałoby mi się z nią spotkać sam na sam wraz z...drobnym wsparciem lub na swoim terenie. Wówczas uwierz mi, Kristen, że jej rządy skończyłyby się nad wyraz szybko.


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyNie 03 Lip 2022, 09:37

Ona sama chyba nie do końca wiedziała co o nim myśli. Czuła się niepewnie z tego powodu. Jakim cudem jedna osoba może wzbudzać tak skrajne emocje u członków bractwa? Z jednej strony to było niezwykle interesujące, a z drugiej przerażające. Jeden łowca, a połowa jej znanych osób chciała by go oddać wampirą, podczas gdy druga o wołała by go nowym przywódcą. Bractwo chyba nigdy nie było tak podzielone... Co będzie gdy Jacob oficjalnie ogłosi że odchodzi? Czy bractwo mogło by się podzielić na trzy frakcje? I tak było ich niewielu... I z kim były by wampiry? Łatwiejsze było z kim nie... Spojrzała na Hareton gdy mówił. Faktycznie było widać że od kiedy się spotkali był dziwnie wzburzony. Świadomie czy też pewnie nie, swoim wyznaniem poruszył jedną wrażliwą strunę w serduszku czarodziejki.
- Gdybyśmy nigdy nie ponosili porażek to nie byli byśmy tu gdzie jesteśmy. Moją rodzinę rozszarpały ghule, ale łowcy którzy nas znaleźli wcale się nad tym nie rozczulali... "Nie da się być wszędzie i ocalić wszystkich"...- zacytowała słowa łowcy i zerknęła na biegnące w jej kierunku zwierzę.
Fakt że Hareton przejmował się ludźmi z cmentarza troszkę ją do siebie przekonał.
- Chyba ważne jest po prostu żeby uczyć się na porażkach i starać się bardziej w przyszłości. Gdybym wiedziała o ghulach wcześniej moi bliscy mogli by przetrwać. - przyznała i lekko się uśmiechnęła gdy Dracula przyniósł jej patyk.
Zerknęła ukradkiem na Hareton jak by szukała jego przyzwolenia i jeśli tylko takie dostała to wstała z pnia i rzuciła psu. Cóż, psisko raczej wyglądem przypominało kompana do boju, ale ewidentnie sprawdzał by się też jako terapeuta. Na słowa łowcy skupiona na psie terapeutka lekko drgnęła. Nie ze strachu tym razem... Usilnie chciała powstrzymać ten dziwny napad eufori jaki wywołały jego słowa. Sama przed sobą do tej pory nie przyznawała jak bardzo... Bardzo chciała żeby Virgo po prostu zniknęła. Było jej jednocześnie głupio z tego powodu, bo czy nie powinna ufać osądowi Jacoba i Valkyona? No dobra... Zwłaszcza Jacobowi. Nigdy jej nie zawiódł... Pierwszy ją w ogóle zauważył i docenił. Bronił ją przed Valkyonem, ba! Brał winę na siebie mimo że cała akcja była częściowo jej pomysłem i to ona z pełną świadomością sprzeciwiła się rozkazowi.
- A gdyby... Teoretycznie... Gdybyś miał wsparcie i możliwość. W mieście jest masa wampirów... Sądzę że w tej chwili więcej niż nas. Co będzie gdy jej już nie będzie? Odejdą? Czy będą szukać zemsty? Będą atakować mieszkańców?
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyNie 03 Lip 2022, 12:09

Rozszarpane przez ghoule? Paskudna śmierć. Nie, żeby śmierć ogółem była czymś fantastycznym sama w sobie, chociaż niewątpliwie Hareton nie uznawał śmierci ciała fizycznego jako końca istnienia ludzkiego, tak pewne jej rodzaje były gorsze. Bycie zabitym przez ghoule niewątpliwie należało do tej kategorii. Zwłaszcza, jeśli ofiarami padali cywile, którzy o istnieniu potworów mieli znikome albo całkowicie zerowe pojęcie. Bycie zabitym przez coś, w co się nigdy nie wierzyło lub nawet nie wiedziało o istnieniu czegoś takiego i to jeszcze na oczach córki...Paskudna śmierć.
- Jedna porażka uczy więcej niż tysiąc zwycięstw czy jakoś tak to szło - rzucił z cierpkim uśmiechem, ale ostatecznie westchnął. - Wiem wiem, masz rację. Po prostu ostatecznie jest nas zawsze za mało. Jedynie w Anglii i Francji wydaje mi się, że problem został w większości zażegnany, ale tam z kolei mamy plagę wampirów. Coś za coś.
Skinął przyzwalająco głową, widząc zapytanie w oczach dziewczyny, czy może zabawić się z Drakulą. Pies oczywiście rzucił się za patykiem z pędem błyskawicy i zaraz z nim wrócił, domagając się dalszej zabawy. Był kompanem bojowym, jasne, ale przede wszystkim przyjacielem Łowcy i po prostu lubił ludzi. Zazwyczaj, w większości.
Na następne słowa Kristen Hareton zawahał się lekko. Nie dlatego, że nie wiedział, co myśli o całej sprawie, tylko dlatego, że nie był pewien, co dokładnie rozmówczyni mu sugeruje. A sugestia w pytaniu niewątpliwie była. Mogła albo mu oferować ciche wsparcie, albo go podpuszczać. Cóż, dziewczyna niewątpliwie byłaby w wygodnej sytuacji, jeśliby była przeciwna sojuszowi z wampirami, a jednocześnie nie chciała opuszczać Bractwa w Venandi. Mogła podpuścić Haretona do zabicia Virgo, ba, wręcz wspomóc go po cichu w tym dziele, by następnie tak wszystko zorganizować, żeby sam Łowca został złapany przez Valkyona i jego popleczników podczas ubijania Czystokrwistej. Genialne w swej prostocie. Kristen upiekłaby przynajmniej dwie pieczenie na jednym ogniu. A jeśli dodatkowo, z jakiś powodów, nie lubiła Haretona, to jej metaforyczny rożen uginałby się pod ciężarem przysmaków na niego nabitych.
- Zależy. Katherine mogłaby spróbować wykorzystać okazję i przejąć władzę, ale nie ma już za sobą wsparcia sojuszników, bo...no, nie żyją. Byłoby jej trudno cokolwiek zdziałać na własną rękę, chyba, że pojawiłby się kolejny Czystokrwisty, by ją wspomóc. To jednak mało wiarygodne. Druga opcja jest taka, że wampiry rozpoczęłyby walkę o władzę bez Czystokrwistego, co skończyłoby się znacznym przerzedzeniem ich sił. W takim wypadku, musielibyśmy być czujni i nieustannie patrolować miasto i jego okolice. Po względnym okresie chaosu, zapanowałby niepewny pokój. Bez Czystokrwistego, wampiry pozbawione byłyby jasnego przywódcy, każdy mógłby zakwestionować jego władzę.
Widać było, że Hareton ma to przemyślane, a przynajmniej w jego własnym mniemaniu oczywiście. Przysiadł na ziemi, rozkoszując się dotykiem trawy. Ponownie miał wrażenie, że jego proteza odczuwa delikatne muśnięcia roślin. Wiedział, że to niemożliwe, ale wrażenia nie mógł się pozbyć.
- Jest też oczywiście możliwość, że bez przywódcy, pozostałe wampiry się rozproszą po okolicy lub w ogóle zmienią rewir. Niewykluczone, że dojdzie do wszystkiego na raz. To, czego możemy być pewni, to to, że teraz Tenebris rosną w siłę. Wiesz, że mają fabryki na terenach dookoła miasta? Myślisz, że produkują tam penicylinę, czy może raczej inne substancje? - spytał nieco rozbawionym tonem, ale sytuacja zabawna nie była. Im więcej czasu upłynie, tym silniejsza będzie Virgo. Chyba, że inny Czystokrwisty zakwestionuje jej przywództwo, ale to oznaczałoby wojnę na pełną skalę.


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyNie 03 Lip 2022, 16:09

Kristen nie mówiła o sobie zbyt wiele w bractwie, może znalazło by się kilka osób które wiedziało o ghulach i jej fobi. Nawet gdy opowiadała o tym Zephirowi, wciąż słabo znosiła powroty do przeszłości. W tym wypadku znowu z ratunkiem przyszedł Dracula. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało do zwierzaka. Ostrożnie przykucnęła i wyciągnęła rękę żeby go pogłaskać. Nie miała specjalnego doświadczenia z psami, ale jeśli wyraźnie dał znak że nie życzy sobie dotyku innego niż swojego właściciela, odpuściła i wróciła do zabawy łapiąc z powrotem patyk.
Co do jej... Pytania. Jasne że coś chodziło jej po głowie. Była w bractwie bezpośrednio... Widziała i słyszała co się w nim dzieje. Jeśli mogła skompletować drużynę dla Jacoba Parkera, z pewnością mogła by to zrobić dla Hareton... Wręcz... Pewnie ironicznie poszło by łatwiej. Z Jacobem nikt nie chciał pracować bo uchodził z aroganta który gdzieś miał sprawy łowców. Hareton miał swoich zwolenników. Co więcej, przez ostatnie pół roku Jacob niebezpiecznie zbliżył się do Virgo. Nigdy nie sądziła że to mogło by ją aż tak drażnić, jednak fakt że była jego zaufaną koleżanką z bractwa dawał jej niepowtarzalną możliwość zbliżenia się do wampirzej królowej. Jeśli miała rację... Jacob uwolnił by się spod jej wpływów! Bractwo nareszcie zaczęło by funkcjonować normalnie... Kto wie... Może gdyby udało się jej pozbyć nawet Valkyon by przejrzał na oczy? Może Hareton mógł by wrócić do bractwa... Bo okazało by się że całe jego wygnanie było taką samą pomyłką jak jej zawieszenie? Wyjątkowo optymistyczna i cukierkowa wizja. Problem był tutaj... Że Kristen wciąż miała nie lada wątpliwości.
- Czyli potencjalnie cywile byli by zagrożeni... Nikt nie potwierdził ani nie zaprzeczył przeżycia Katherine. Ale nawet jeśli optymistycznie uznać że nie żyje, to będziemy musieli większość sił przenieść do miasta. Czyli odsłonimy plecy, gdzie wciąż są wilkołaki. Nawet jeśli uważam że wampiry nas wykorzystują i to nie nasza walka... To na pewno chętnie skorzystają z chaosu w mieście. - odparła szczerze zrezygnowana i znów usiadła podciągając jedno kolano pod brodę.
- Od kiedy zawiązaliśmy sojusz... - zaczęła nieco ciszej.
- Pan Jacob chciał to wykorzystać żeby zebrać jak najwięcej wiedzy o wampirach. Początkowo myślałam że to dobry pomysł, przynosił do bractwa z spotkań z tą czystokrwistą wiele informacji.... Ich historia, słabości,mocne strony. To mogło kiedyś być dla nas dużym atutem. Pracowałam z nim już o wiele wcześniej, razem badaliśmy Wendigo, byłam pewna że wie co robi. Tylko... Już dłuższy czas nie przyniósł nic nowego... Martwię się. Sporo osób twierdzi że Virgo po prostu zaczarowała i jego i Valkyona. Stoimy w miejscu, a ona jest coraz silniejsza. Wiem co produkuje w tych fabrykach, bo nie specjalnie to ukrywa i to mnie martwi. Wie że jest nie do ruszenia... - w zasadzie mogło to trochę wyglądać jak żalenie się dziecka, ale Kristen naprawdę nie miała do kogo zgłosić się z swoimi wątpliwościami.
W bractwie mieli ja za naiwną dziewczynkę która dała się zmanipulować i przez to została zawieszona. Valkyon... Trudno powiedzieć czy kiedykolwiek jej ufał, a Jacob... Znała go na tyle dobrze żeby dokładnie wiedzieć jak zareaguje. Nawet w myślach już słyszała jego kpiący śmiech i widziała rękę którą poczochrał by jej włosy... Niczym dziecko które właśnie powiedziało nie lada głupotę.
- Ty się na niej poznałeś... Mówiłeś o niej od kiedy pojawiłeś się w bractwie... - zauważyła i objęła obie nogi opierając głowę o kolana.
- Czy to w ogóle możliwe? Może mieć moc panowania nad rycerzami?
Powrót do góry Go down
Hareton
Fanatyk
Hareton

Liczba postów : 513
Punkty aktywności : 3005
Data dołączenia : 31/03/2019

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyNie 03 Lip 2022, 22:47

Mężczyzna westchnął lekko. W duchu. Nie chciał zrażać do siebie Kristen tak łatwo, cały czas jej potrzebował mimo wszystko. Jednak nie rozumiał, jak ona może sugerować, że Katherine przeżyła. To była pieprzona Czystokrwistwa, która miała pod sobą niegdyś dziesiątki wampirów. Takie istoty jak ona nie znikają ot tak po prostu bez śladu, bo umarły. Jedyną możliwością, by Katherine umarła, było pojawienie się innego Czystokrwistego, ale o tym raczej by wszyscy szybko się dowiedzieli. Chyba, że Valkyon posiadał jakieś tajne informacje, którymi się z nikim nie dzielił, ale Hareton nawet nie myślał o takiej możliwości.
- Kristen, właśnie wróciłem z polowania na wampira, który na oczach dziewczynki zamordował kobietę. Bez powodu. Cywile zawsze są zagrożeni, tym bardziej, im lepiej zorganizowane i silniejsze są wampiry w regionie. Władza Virgo i świadomość, że ten śmieszny sojusz istnieje, daje im tylko poczucie pewności siebie.
Pod tym względem nie było możliwości, by sobie go przejednać. Żadnej, najmniejszej, nijakiej. Sojusz szkodził przede wszystkim Łowcom. To oni tracili siły na bezsensownych patrolach. Nie mieli czasu ani możliwości, by pozyskiwać tylu członków w swoje szeregi, co Virgo. Nawet jeśli przeciętny wampir nie był tak sprawny jak przeciętny Łowca, tak ich liczebność po prostu sama w sobie służyła za siłę.
- Tak właściwie, to początkowo polowałem bardziej na Katherine, ale niestety, straciłem ją z oczu. Póki nie odnajdę więcej poszlak, to teraz myślę o Virgo - mruknął Łowca niechętnym tonem. Przyznawał się tym w końcu niejako do porażki, niestety. Ale nie mógł ot tak stąd odejść przecież, nieprawda?
- Wątpię. Słyszałem o tak potężnych wampirach, ale wówczas po pierwsze nigdy nie dałaby się złapać przez Katherine, zaś po drugie...cóż, nie rozmawialibyśmy teraz, bo już dawno byłbym trupem, Kristen.
Ton rozmowy był depresyjny, ale to nie przeszkadzało Drakuli łasić się do dziewczyny. Wesoło domagał się i pieszczot i rzucania kijkiem. W końcu on żył tu i teraz, w porównaniu do Haretona i Kristen.


Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 129
Punkty aktywności : 1321
Data dołączenia : 30/05/2021

Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 EmptyPon 04 Lip 2022, 15:27

Miał rację... Czuła że łowca miał rację... Oczywiście że cywile byli zagrożeni cały czas. Ale łatwiej jest walczyć z wybiórczymi jednostkami nóż hordą... Stadem... Rojem czy jakkolwiek ich nie nazwać! Z drugiej strony co będzie z cywilami kiedy ta wiedźma stwierdzi że ma już co chciała i na nich uderzy? Nie będą na to gotowi, a co dopiero miasto! Teraz też nie są... Ale może mają przynajmniej większe szanse. Spojrzała na Haretona który wspomniał że polował na Katherine. Gdyby tylko mogła, tą czystokrwista wydała by bez mrugnięciem okiem... Tyłu łowców poległo walcząc z nią na bagnach, tyłu ludzi straciło życie w tej jej bezsensownej walce o władze. Niestety jednak... Całkiem szczerze nie wiedziała gdzie wampirzyca mogła być. Równie dobrze po takim czasie i z odrobiną oleju w głowie była by już w Chinach z zmienionym imieniem i nazwiskiem. Co do Virgo jednak... Gdyby była trochę śmielsza, zapewne rzuciła by żartem że mężczyzna chyba zbytnio lubi niebezpieczne kobiety. Jednak była jaka była więc przemilczała to drapiąc Dracule po uszach. Zapewne gdyby Hareton potwierdził jej przemyślenia, już omawiała by z nim swój pomysł jak wciągnąć wampirzyce w pułapkę. Myślała o tym od kiedy wspomniał że musiał by ją mieć na swoim terenie. Poprosiła by o pomoc Jacoba... W z pozoru niewinnym zapoznaniu. Jacob na pewno by się zgodził! Później wystarczyło by zdobyć jej zaufanie i któregoś dnia po prostu przekazać z grzeczności że Jacob chce się z nią spotkać w jakiejś ultra ważnej sprawie. Jeśli wierzyć plotkom, zawsze widywała się z nim sama... Niby nie chciała angażować do kontaktu z rycerzami kogoś innego. Jednak teraz... Jej zapał nieco przygasiły wyrzuty sumienia. Jeśli się myliła... Jacob będzie wściekły, nigdy nie zrobiła by czegokolwiek przeciwko niemu... Może była zbyt naiwna? Rzuciła psu patyk i zeszła z pnia żeby usiąść na trawie obok Haretona. To prawda że rozmowa była nieco... Dołująca, ale taka była cała sytuacja w jakiej się znajdowała.
- Wampiry mogą odkrywać z wiekiem swoje moce, mogą też zdobywać nowe! Podobno wśród nich krąży plotka że przebywając przy członkach starych, czystokrwistych rodów, łatwiej się takie wykształca. To informacje które przekazała nam sama Tenebris. Miała pół roku... Nie wiemy co robiła w tym czasie prawda? A ja znam Jacoba... Nie zachowuje się jak zawsze.... - powiedziała wyjątkowo pewnie.
- Od mojego zawieszenia w Bractwie panuje rozłam... Większość czarodziei obaliło by Valkyona dla Jacoba, ale miałam dość czasu żeby podsłuchać jak wiele osób wstawiło by się za tobą. Valkyon ma naprawdę niewielkie poparcie... Jeśli uważasz że to się uda, że pozbędziemy się wreszcie tej pijawki i poradzimy sobie z tym co będzie po tym... To ci pomogę.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona Posiadłość   Opuszczona Posiadłość - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Opuszczona Posiadłość

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Posiadłość Augusta Fortis
» Posiadłość Williama i Martina
» Opuszczona chata
» Opuszczona kopalnia
» Opuszczona willa rodziny Artery

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Ziemia niczyja :: Bagna-