a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Stare osiedle mieszkalne - Page 2


 

 Stare osiedle mieszkalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptySob 09 Mar 2024, 21:30

Nie był najlepszy w relacjach z innymi ludźmi. Właściwie przez niezbyt przyjemne doświadczenia z sierocińca unikałby innych jak ogniai właściwie tak nawet było do momentu aż nie spotkał tamtego wampira i go nie zabił. Wciąż nie wiedział jak do tego doszło, jedynie dzięki temu zrozumiał, że przez to wydarzenie, teraz to jego inni mogli się bać, nie on. Może przez tą swoją niechęć do innych, strach przed nimi i brak doświadczenia w kontaktach z innymi, nie był w stanie pojąć, dlaczego Kristen robiła to wszystko. I to dla niego. Zrozumiałby jeśli chodziłoby o każdą inną osobę, w końcu wszyscy byli lepsi i bardziej wartościowi od takiej ofiary losu jak on. Już nie wspominając o tym, że przecież tak bardzo się go bała, a mimo to… Słyszał ją, tłumaczyła mu że to dlatego, że był w potrzebie i chciała pomóc, że obiecała, że nie była złą osobą… ale dla niego nie miało to żadnego znaczenia, bo nie wierzył, że coś takiego mogłoby mu się po prostu przytrafić. Ba! Mu się takie rzeczy nie przytrafiały! Wszystkim innym oczywiście, ale nie jemu. Dla niego to było tak abstrakcyjne, tak wbrew naturze, jakby na jego oczach właśnie wyrosła jej druga głową, macki i jeszcze jakieś rogi albo coś zupełnie innego. Dlatego tak trudno było mu pojąć to, co się działo i przyjąć, że rzeczywiście chciała mu bezinteresownie pomóc.
- Przyjaciółka czy nie, bardzo wierzysz w to, że jest w stanie ci pomóc w związku… z zaistniałą sytuacją. Mimo że się boisz jej i ewentualnych konsekwencji swojej prośby - zauważył nieprzekonany, mając oczywiście na myśli siebie, nazywając siebie w swojej wypowiedzi “sytuacją”.
To co właśnie robiła nie miało dla niego najmniejszego sensu. Gdyby był na jej miejscu… gdyby nie to cholerne słońce, dałby drapaka już w momencie, gdy straciła przytomność. Zastanawiał się jak mógłby przemówić jej do rozum, jak przekonać ją, że to co robiła nie miała najmniejszego sensu i popełniała ogromny błąd, ale w momencie gdy o tym myślał… ona się do niego zbliżyła i kucnęła. Momentalnie zesztywniał, podnosząc na nią przerażone spojrzenie. Przełknął nawet z obawą ślinę i panicznie zaczął rozglądać się w poszukiwaniu drogi ucieczki skoro miał już na to siły. Najgorsze jednak było to, jak złapała go za nadgarstek. Chciał go wyrwać z jej delikatnych palców, odepchnąć ją od siebie by zyskać przestrzeń i zaskoczenie, by uciec, ale przytrzymała jego rękę, a on był zbyt przerażony, by chociaż próbować się jej wyrwać.
- Puść… mnie… - wychrypiał z ogromnym trudem a przez to bardzo cicho, spuszczając głowę i pozwalając by jego kruczoczarne włosy zasłoniły mu oczy i twarz. Jakby mogły dać mu upragnione schronienie jak najdalej stąd. Choć, gdy przyłożyła jego dłoń do swojej szyi, instynktownie spojrzał na nią zaskoczony. Już na początku jej nie rozumiał, ale teraz…
Mówiła i mówiła, i żeby nie prowokować jej ani nie drażnić patrzeniem jej w oczy, skupił się na jej ustach, ale przez to też od razu na swojej ręce na jej szyi.
“To było to! Nawet nie będzie miała do ciebie żalu, że ją zabiłeś. Zrób to!”
Lekko złapał ją za gardło, ale nie tak by zrobić jej krzywdę, tylko po prostu objął swoimi chudymi, długimi palcami jej szyję. Nawet oczy mu zabłysły czerwienią, jakby naprawdę miał zamiar usłuchać tego pełnego żądzy mordu głosu w swojej głowie. Czując jednak pod palcami to jak drżała… Ba! Widząc, to jak pogodziła się ze swoim marnym losem w jej oczach… zwolnił swój uścisk i gdyby nie to, że trzymała jego dłoń, zabrałby ją. Nie mógł tego zrobić. Nie jej. Nie w tym momencie. Nie… kiedy widział w niej siebie samego, nim… stał się taki.
- Nie zrobię tego… ja… nie chcę robić ci krzywdy… proszę… puść mnie - powiedział cicho, spuszczając wzrok, by na nią nie patrzeć. Wcale nie czuł się w tej sytuacji, jakby to on był na wygranej pozycji, jakby to od niego zależało co się z nią stanie i czy będzie dla niego zagrożeniem czy nie. Po prostu… chciał żeby go zostawiła w spokoju.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyNie 10 Mar 2024, 08:18

Ciężko było zebrać myśli gdy jedyne jakie podsuwała głowa były planem ucieczki. Czuła że powoli dochodzi do granicy swoich sił... Nigdy nie była przecież tą odważną, raczej tą która zamykała oczy na horrorach. Ona przecież bała się nawet ostrych elementów!
- Wiem że możecie pomóc... - zapewniła jedynie nawet na niego nie patrząc.
Nie była w stanie pozbierać myśli na tyle by dalej tłumaczyć. Oczywiście że się bała... To była najdziwniejsza mieszanka Strachu w jej życiu. Bała się Vasco... Bała się przez niego o siebie i o niego... O to że dotrzymanie danej mu obietnicy nie będzie łatwe. Zwłaszcza jeśli informacjach o trupach była prawdziwa... Chwilę znów musiała powstrzymać mdłości by... Zaryzykować być może po raz ostatni. Była szansa że go tylko sprowokuje tym że zmusiła go do złapania jej szyi. Chwilę gdy mówiła przeszło jej jednak przez myśl że może jednak się uda, ale po tem... Jego oczy zmieniły kolor, a palce owinęły się wokół szyi.
Mimowolnie jej mięśnie spięły się do tego stopnia że aż bolały. Chciała nawet prosić żeby tylko zrobił to szybko.... Żeby tylko się z nią nie bawił, skręcił jej kark aby jak najmniej bolało, ale głos całkiem uwiązł jej w gardle. Potrzebowała chwili by zrozumieć znaczenie jego słów i zmusić znów ciało do jakiegokolwiek ruchu. Jednak cofnęła rękę chociaż póki on nie cofnął swojej po zostawała dalej w bezruchu. Dopiero gdy była już "wolna" przypomniała sobie między innymi o oddychaniu.
- Uda się... Skoro nie chcesz zabijać, to nie masz nic do stracenia... Tylko... Zaufaj mi... Wyciągnę cię z tego. - mówiła przyciszonym głosem, sama nie wiedziała czemu... Zupełnie jak by struny głosowe też trzęsły się jej ze strachu i dopiero zaczynały pracować. Cofnęła się, chociaż nie do słońca jak wcześniej a pod ścianę obok. Gdyby chciał ją skrzywdzić już by to zrobił. Nawet jeśli dalszy czas czekania mieli przesiedzieć w milczeniu. W pewnej kwesti miał rację... Rana na jej szyi była średnim sygnałem. Uniosła lekko rękę do niej i przymknęła oczy szepcząc to samo zaklęcie co wcześniej... "motus"... Tyle że od razu zakręciło się jej w głowie więc odsunęła dłoń zanim znów zemdleje... Cholera. Trzy razy to i tak było coś, nie potrzebnie leczyła też bok Vasco no ale skąd miała wiedzieć. Pozostało więc dobrze przeprowadzić rozmowę. Trochę mimo wszystko to trwało bo jakiś samochód niedaleko usłyszała dopiero jakieś piętnaście minut później aż się poderwała do góry żeby wyjść jej naprzeciw.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyNie 10 Mar 2024, 20:34

Zerknął na nią, ale nie kłócił się z nią. Nie dyskutował. Nie żeby jej nagle uwierzył. To wszystko… przecież nie mogło dziać się naprawdę. Albo… śnił jeden z najdziwniejszych snów w swoim życiu, albo łowcy go dopadli i zabili, a on zamiast umrzeć i przestać istnieć, znalazł się jakimś cudem w skórze innego siebie w alternatywnej rzeczywistości. Chyba gdzieś o tym czytał, ale nie był teraz pewny. W każdym razie to, co się działo, to że w ogóle z nim rozmawiała i nie uciekła, pomimo tego jak bardzo się go teraz bała… wydawało mu się to takie nierealne. Choć nie bardziej niż to, co Kristen zrobiła zaraz po tym. Gdy chwyciła jego dłoń i wręcz nakłaniała go do tego by złapał ją za szyję.
Głos w jego głowie od razu zaczął mu radzić, by wykorzystać tę okazję i ją po prostu zabić. Nie dla jej krwi, przez którą na samą myśl miał mdłości. Ale… nie byłaby to w żadnym wypadku samoobrona. Miał… ją zabić tak po prostu, przez sam fakt, że sama tego chciała i nadarzyła się taka okazja. Omal nie dał się pochłonąć tej pokusie, jednak oprzytomniał, gdy dostrzegł to pogodzone ze swoim losem, pozbawione jakiejkolwiek woli walki spojrzenie. Nie chciał robić jej krzywdy. Co jeśli rzeczywiście okazałoby się, że mówiła prawdę i była pierwszą osobą, która chciała mu zwyczajnie pomoc z czystej dobroci serca? To było pierwszym o czym pomyślał. Dopiero później, dotarły do niego jej słowa… że skoro łowcy raz go znaleźli, zrobią to ponownie i mało prawdopodobne by był w stanie i wtedy im uciec. Nie miał wątpliwości, że nie było na to najmniejszych szans. Może… faktycznie to coś zmieni w jego życiu i nie będzie musiał więcej uciekać?
Zerknął na nią kątem oka, niczym przerażone, przyparte do muru dzikie zwierzę, jakby upewniając się czy naprawdę zagrożenie już minęło i mógłby odejść czy jednak najmniejszy ruch z jego strony skończy się w niezbyt dla niego przyjemny sposób. Ostrożnie kiwnął głową, naprawdę z całych sił próbując przemóc się w sobie i uwierzyć w jej słowa, jednak zamiast tego miał tylko więcej czarnych myśli tego jak bardzo mogła w tej chwili z niego zadrwić.
Starał się przy tym ukrywać z tym, że ją uważnie obserwował, zwłaszcza gdy dostrzegł jakiś ruch z jej strony czy usłyszał jakiś głośniejszy odgłos. Lekko przekrzywił głowę, widząc jak dotknęła rany na swojej szyi i wypowiedziała słowa… po których jego własne się w jakimś stopniu zaleczyły, gdy ich dotknęła na samym początku. Był bardzo ciekaw jak to robiła, jak to działało i skąd w ogóle się to wzięło. Zwłaszcza że nie był tego w stanie wyjaśnić w żaden logiczny sposób. Jedyne co mu przychodziło do głowy to to, że to była magia i ona naprawdę była czarownica albo uczennicą czarownicy. Nie wiedział co o tym myśleć, ale gdy tak się nad tym zastanawial, jego ręka powędrowała do boku własnej szyi, gdzie miał paskudną, jasną plamę na tle czarnego tatuażu. Bliznę po tym jak sam został ugryziony, a po tym jak wielokrotnie sam z nerwów i stresu, nieświadomie rozdrapywał i zwyczajnie pogarszał te ranę, tak że teraz miał bezksztaltną bliznę i wręcz wydrapaną w tym miejscu część swojego dość dużego tatuażu, jeśli wziąć pod uwagę, że czarne spirale, kształty i zawijasy pokrywały praktycznie całą górna połowę jego ciała z wyjątkiem głowy.
- Mo…tus… - powtórzył cicho za nią, lecz nie czuł by cokolwiek to dało. Wciąż czuł te wydrapaną bliznę i niezbyt przyjemne uczucie wywołane tym że w ogóle dotknął fego miejsca. Westchnął z rezygnacja i zamiast tego skupił się na opatrunku na swoim nadgarstku, skubiąc jakąś nitkę, która zaczęła odstawać od całości.
Aż podniósł się na nogi, gotów wyskoczyć w bezmyślnej panice przez okno prosto na śmiertelne promienie słońca, gdy Kristen się tak nagle poderwała i wybiegła z budynku.
“I tyle byłoby z jej pomocy. Zwyczajnie dała dyla, a ty jak ten kretyn będziesz tu siedział i czekał, aż sprowadzi twoich kątów, by wykonali wyrok.”
- Zamknij się… to przez samochód… - zganił samego siebie, czując jak serce podchodzi mu do gardła, gdy sam usłyszał odgłos samochodu, a raczej gaszony silnik i chyba odgłos zamykanych drzwi. A kiedy jeszcze doszły do tego zbliżające się w jego kierunku kroki… zaczął rozglądać się panicznie za jakąkolwiek możliwością ukrycia się czy ucieczki, choć ostatecznie skończyło się na tym, że stał jak wryty w ziemię, całkowicie sparaliżowany strachem.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyNie 10 Mar 2024, 21:55

O ile zrobiła dzisiaj wiele głupot to zdecydowanie ta była z nich wszystkich najbardziej niebezpieczna. Naprawdę niewiele brakowało... Doskonale o tym wiedziała. I po co? Gdy nie udało się jej użyć zaklęcia zerknęła na chłopaka... Czy było warto? Naprawdę chciała w to wierzyć... Jacob i Valkyon nie widzieli w nich tylko potworów. W zasadzie biorąc pod uwagę dane zebrane przez ostatni rok można było spokojnie założyć że były to stworzenia nie tylko humanoidalne ale też zdolne do odczuwania bólu czy empatii. Oczywiście... Większość z tych informacji pochodziła jedynie od przedstawicieli tego gatunku więc można było założyć że nie koniecznie będą prawdziwe w stu procentach. A jednak... Intrygująca rzecz, że jeden z nich zaryzykował życiem i wszedł do siedziby łowców błagać o pomoc dla swojej pani... Jeden twierdząc że ją kochał poświęcił dla niej życie... Może Hareton miał rację? I po prostu ta jedna jednostka miała jakiś specyficzny dar... Omamiała osoby z którymi rozmawiała? Ale... Patrząc na Vasco teraz... Widziała wystraszonego i zdezorientowanego chłopaka. Przekrzywiła lekko głowę słysząc co próbuje zrobić.
- To... Tak nie działa. Przechodzimy specjalny rytuał by móc korzystać z mocy. Trochę jak wasza przemiana... Też zyskujecie po niej nowe zdolności. Jeśli wierzyć legendom... W naszych żyłach krąży krew aniołów które chciały chronić ludzi przed dziećmi nocy. Dlatego nie nadaje się... Wiesz... Dla was. - trochę... Ogólnikowo to wyjaśniła.
Z resztą w dzisiejszych czasach tylko nie liczni wierzyli w anioły... Większość przyjęła po prostu że stają się łowcami i czarodziejami. Nikt przecież nigdy nie widział anioła. To znaczy... Jacob twierdzi że widział, podczas swojego rytuału podobno osłoniły go anielskie skrzydła ale... Sama nie wiedziała czy tak do końca mu w to wierzyła. To by było w jego typie ją wkręcać.
- Przepraszam... To potężna zdolność... Jestem za słaba żeby używać jej kilka razy pod rząd. Dalej kręci mi się w głowie... - rzuciła jeszcze przepraszająco.
Nie mogła go uleczyć w pełni... Czuła się przez to... Głupio. Może zbyt energicznie zareagowała na ten samochód. Ale... Trochę bała się że wampirzyca tu wparuje i może faktycznie wyczuje krew? Musiała pierw ją jakoś... Przygotować? Dało się kogoś w ogóle przygotować na coś podobnego? W wejściu zdała sobie sprawę jak wystraszyła chłopaka i chciała nawet wrócić i go przeprosić ale zobaczyła jak kobieta wysiada z swojego czarnego samochodu. Jak zwykle w bieli... Zupełnie jak by jej stroje miały ukrywać czarny charakter... No dobra... Może to nie było na miejscu, ale trudno jej było myśleć o kobiecie jako o tej dobrej. Zobaczyła Kristen i oparła się o drzwi auta rozglądając się... No tak... Trochę nie sprzyjająca okolica. Uniosła ręce jak by chciała pokazać że nie ma broni ale wampirzyca się jedynie uśmiechnęła.
- Myślisz że sądzę że ciągniesz mnie w pułapkę? - zapytała rozbawiona a czarodziejce zrobiło się faktycznie trochę głupio.
- Nie wiem... Ja... Poczekaj! Nie podchodź... - Boże naprawdę była beznadziejna.
Może zareagowała zbyt impulsywnie ale naprawdę nie chciała od tak wpuścić jej do Vasco... Trochę spanikowała gdy kobieta zaczęła iść w jej kierunku.
- Kristen... Ustalmy coś na wstępie. Wiem kim jesteś... Ty wiesz kim ja jestem. Nie chce zrobić ci krzywdy i liczę że ty mi też. Niemniej stąd słyszę jak bije ci serce, wiem że nie jesteśmy same i że jesteś ranna. To chyba najlepszy moment żebyś powiedziała co się dzieje. - dlaczego ona musiała być taka spokojna i opanowana podczas gdy Kristen ledwo zlepiała myśli.
- Znalazłam kogoś... Potrzebuję pomocy. Jest jak ty... To znaczy nie dokładnie... Przemieniony... Ludzie Valkyona już go szukają. - wampirzyca wysłuchała jej i lekko przechyliła głowę podchodząc bliżej.
Nie weszła do środka ale wyciągnęła rękę żeby lekko obrócić głowę czarodziejki.
- Zranił cię. - to nie było pytanie... Chłodne stwierdzenie faktu.
- To nic takiego... Byłam nie ostrożna.... I...
- Przecież wiesz że to nie zadziała... Nie okłamuj mnie. - przerwała jej zerkając na rozpadający się budynek.
- Nie tylko ciebie... - drgnęła... Czyli nie kłamał... Znowu zrobiło się jej niedobrze z nerwów.
Co mogła powiedzieć? Nawet jeśli zaprzeczy... Kłamstwa tu nie pomogą.
- Proszę... - z tej bezsilności oczy się jej zaszkliły i zrobiła jedyną rzecz jaka przyszła jej do głowy... Uklekła.
- Wiem jak to wygląda... Ale on nie jest niebezpieczny. Wiesz przecież jacy są łowcy, nie odpuszczą mu... Trzeba mu pomóc... Tylko ty możesz... - nie było to może zbyt składne... Była gotowa zrobić jedyną rzecz jaka przychodziła jej do głowy... Błagać, ale wampirzyca schyliła się do niej pomagając wstać.
- Przestań... - zaczęła i jeszcze raz się rozejrzała.
- Wiesz w jakiej sytuacji mnie to stawia... Umowa z Valkyonem obowiązuje póki on żyje... - nieco ściszyła głos.
- Nie dowie się.... Obiecuje. Nikt nie musi wiedzieć... Dlatego prosiłam cię żebyś nie mówiła Jacobowi... - nie mogąc znaleźć zajęcia dla rąk ściskała pasek swojej torby tak bardzo że aż zbierały jej kostki. Wampirzyca chwilę się jej przyglądała... Może... Zaintrygowana? Trudno jej było ją odczytać.
- Przedstaw mnie swojemu nowemu koledze... Wydaje się być tak samo wystraszony jak ty... - powiedziała w końcu i puściła czarodziejke przodem.
Węszły do środka chociaż Kristen podeszła bliżej, żeby stać pomiędzy tą dwójką.
Virgo zatrzymała się tuż za progiem, rozejrzała się po pomieszczeniu na chwilę zawieszając spojrzenie na gruzach. Kristen zrobiła się przez to bardziej niespokojna.
- Pomożesz mu? Obiecał że więcej tego nie zrobi... Mógł mnie zabić ale tego nie zrobił... Proszę... - przerwała tą ciszę ale Virgo nie odpowiedziała jej tylko spojrzała na chłopaka.
- Nie bój się. Jak dawno temu ci to zrobili? Pamiętasz? - skierowała pytanie bezpośrednio do chłopaka.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyPon 11 Mar 2024, 22:57

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że on... nie był w stanie czarować jak Kristen i pewnie nie ważne jak bardzo by się przyłożył do nauki, nigdy by się tego nie nauczył, a mimo to... Postanowił ten jeden raz spróbować, niemalże dziecinnie naśladując dziewczynę. Oczywiście nic się nie stało, a jednocześnie jakby mu trochę jednak pomogło. Przede wszystkim odepchnąć od siebie wspomnienia, które próbowały go pochłonąć, a przez które... skończył w ten sposób. Choć może nieświadomie, chciał nakłonić w ten sposób czarodziejkę do rozmowy? Przecież wiedział, że jego "zaklęcie" nie zadziała, a też nie próbował się nawet kryć z tym, co robił, łatwo więc było założyć, że dziewczyna najpewniej będzie chciała pozbawić go złudzeń, że kiedykolwiek mogłoby mu się udać, czy chociaż wyjaśnić, skąd się brała jej moc. Od razu skupił na niej swoje spojrzenie. Szczerze, nie miało dla niego większego znaczenia to, co mówiła. Jej głos... zdawał mu się być miły, taki... jakby niewinny... Zwyczajnie chciał po prostu go słuchać. Nie znaczyło to jednak, że w ogóle nie trafiało do niego, to co mówiła.
- Odwieczna walka aniołów i demonów... - mruknął bardziej twierdząco, niż żeby to miało być pytanie, by po chwili wyraźnie się wzdrygnąć, gdy wspomniała o tym, że ich krew nie dawała się do picia przez wampiry. Aż poczuł jak mu się żołądek znów wywraca na samo wspomnienie.
- Ja... gdybym wiedział, nie ugryzłbym cię... - powiedział cicho, szczerze tego żałując, choć bardziej przez to, że się po tym praktycznie pochorował, niż że zrobił jej krzywdę. Pożywienia się i zabicia tamtych dzieciaków, jak i wszystkich swoich poprzednich ofiar przecież nie żałował. Był przekonany, że sobie na to zasłużyli. Co prawda nie znał ich i raczej nikt mu nigdy nic złego nie zrobił, ale coś komuś złego na pewno zrobili. W końcu nie istniały dobre osoby. Znaczy... wychodziło na to, że z wyjątkiem Kristen i innych łowców, nawet tych zabijających... Skoro w ich żyłach płynęła anielska krew...
- Niepotrzebnie jej na mnie nie użyłaś... lepiej byś się czułą - zauważył, spuszczając głowę i zawieszając spojrzenie na rozciętych spodniach i zasklepionej strupem ranie na udzie, która wciąż okropnie piekła. Ale chyba nie miał się czemu dziwić, skoro praktycznie całą noc tkwił w ranie srebrny nabój z pistoletu, a jeszcze go przypadkowo głębiej wepchnął w ranę, gdy próbował go na chama z niej wydłubać palcami.
Gdyby się nie poderwała gwałtownie na nogi, nawet nie zwróciłby uwagi na to, że samochód zatrzymał się w okolicy. Szczerze go przez to wystraszyła, a wcale nie pomagał fakt, że uświadomił sobie to, co oznaczał odgłos auta w pobliżu i reakcja Kristen. W...wampirza królowa już tutaj była i kierowała się w stronę zawalonego domu, w którym był. Chwilę stał sparaliżowany strachem pod ścianą, by zacząć się zaraz rozglądać za jakąś kryjówką czy drogą ucieczki. Z tym pierwszym był problem. Z drugim właściwie też, ale... jeśli skoczyłby przez okno i puścił się biegiem, może udałoby mu się skryć w cieniu sąsiedniego budynku. To wciąż niewiele dawało i raczej było samobójstwem, ale zawsze była to jakaś opcja. Powoli, ostrożnie przesuwał się plecami wzdłuż ściany, cały czas z przestrachem obserwując wejście do budynku, przed którym toczyła się rozmowa Kristen z panią Tenebris. Zamierzał wykorzystać ten moment, by znaleźć się jak najbliżej upatrzonej drogi ucieczki. Zatrzymał się praktycznie przed samą granicą cienia i promieni słońca. Wystarczyło by przesunął dłoń o kilka centymetrów w bok, by znalazła się w promieniach słońca. Nie powinien mieć problemu z wyskoczeniem przez wybite okno.
Problem w tym, że całkowicie go zamurowało, gdy wampirzyca stanęła w progu i w pierwszej kolejności spojrzała na gruzy, gdzie leżały niedbale porzucone ciała pechowych dzieciaków. To... nie wróżyło niczego dobrego, był tego pewien. Stała praktycznie na drugim końcu pomieszczenia od niego, a mimo to miał wrażenie jakby wypełniała swoją osobą cały pustostan. Jakby była tuż przy nim. Pierwszy raz od swojej przemiany, nie czuł się ani trochę bezpiecznie pozostając w cieniu. Jakby cień z jakiegoś powodu nagle stał się równie niebezpieczny co słońce. Każda komórka jego ciała wręcz się wyrywała do skoku w światło dnia, jednak nawet nie poczuł tego, że się zmoczył, a co dopiero być w stanie by poruszyć palcem, czy wykonać samobójczy skok.
- J... Ja... jakiś... rok t...emu... ponad... - wyrzucił z siebie bardzo cicho i z ogromnym trudem przez to jak bardzo miał ściśnięte strachem gardło. Cały drżał i nie był w stanie oderwać od Virgo przerażonego spojrzenia, choć czuł, że nie powinien na nią patrzeć. Jego serce waliło jak szalone i tym razem to do jego oczy napłynęły łzy. Czuł się tak samo żałośnie i bezradnie jak tamtego wieczoru, gdy jego życie się zmieniło. Będzie tak samo... Był tego pewien. Zaraz znów poczuje ten przeszywający ból wbijających się w jego szyję zębów i to okropne uczucie uciekającego z jego żył życia. Bezlitośnie mu go wydzieranego. Jedynie na moment udało mu się oderwać od niej zaszklony wzrok, by rozpaczliwie spojrzeć na okno, które miało zagwarantować mu kilka sekund więcej życia, nim spaliłby się żywcem na słońcu. Był tak sparaliżowany, że już nie było na to jakiejkolwiek szansy.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyWto 12 Mar 2024, 06:59

Jeśli robił to specjalnie, to była wdzięczna. Wielu mogło powiedzieć, że była pracoholikiem. Czytanie... Badania, to było coś w czym się odnajdywała. Mówienie o tym, trochę ją uspokajało. Znów zerknęła na niego nieśmiało przez chwilę.
- To... Pewnie częściowo przynajmniej mit... Nigdy nie widziałam anioła, a nasz rytułał potrafi zabić kandydata. Jest trudny i niebezpieczny. - "odsunęła kilka włosów za ucho.
- Po za tym... To by znaczyło że wy jesteście źli a my dobrzy. Łowcy potrafią być takimi samymi dupkami... Może nawet czasem gorszymi... Dlatego od nich odchodze. - przyznała żeby trochę podnieść go na duchu jeszcze przed spotkaniem z panią Tenebris.
Nie łudziła się dlaczego wiedząc nie próbował by jej ugryźć... Chociaż chciała by usłyszeć od niego że po prostu nie chciał by jej skrzywdzić. Spuściła nawet lekko głowę skubiąc pasek torby.
- Wiem... Chociaż gdybyś wiedział od początku pewnie byś się nie wahał... - przyznała i znów po plecach przeszły jej ciarki.
Mimo to gdy stwierdził że nie powinna używać na nim mocy zaprzeczyła kręcąc głową.
- Po to powstały... Dostaliśmy je aby chronić innych... Nie siebie. Mój nauczyciel zawsze mówił że "urodziliśmy się na nowo by chronić nie polować". Ja... Po prostu jestem za słaba. - przyznała gorzko jeszcze zanim wyszła. Gdy wróciła z wampirzycą do pustostanu serce zaczęło bić jej szybciej chociaż to nic w porównaniu z Vasco. Może nie domyśliła się że planował samobujczy skok ale... Widziała ten strach w jego oczach tak samo jak on widział go dzisiaj w jej. Zignorowała Virgo i jej pytanie do Vasco i powoli do niego podeszła.
- Hej... Spójrz na mnie... Vasco... - powiedziała zciszonym głosem tak jak by wampirzyca nie mogła przez to ich usłyszeć. Ostrożnie wyciągnęła do niego drżącom rękę żeby powoli położyć ją na jego ramieniu. To było intrygujący widok dla samej Virgo która obserwowała czarodziejke srebrnymi oczami. Ponad rok... Był bardzo młody pod każdym względem. Miewała już starszych przemienionych pod opieką z bardziej zaglebioną potrzebą polowania chociaż... Przyklękła przy gruzach skoro Kristen zajęła się uspokajaniem Vasco i odsunęła kilka kawałków... Tylko po to żeby zamknąć te zielone oczy. Biedni chłopcy...
- Pani... Proszę... - przerwała jej Kristen która spojrzała co robi zdejmując swój sweter i obwiazując go w pasie wampira.
To zabawne... W jakiś dziwny sposób, ta dwójka przypominała jej ją... I Jacoba. Czy to co zrobili już prawie dwa lata temu zacznie skutkować podobnymi... Przyjaźniami?
- Przestań to powtarzać... Pomogę mu. - odłożyła te kilka kamieni na miejsce i wstała.
- Ale jeśli ktoś się dowie to nie zapomnij że to będzie też twój kłopot. Jak przełożeni zareagują jeśli dowiedzą się że ukryłaś morderczego wampira? - przypomniała, chociaż w mniemaniu Kristen wcale nie musiała.
- Nie dowie się... - przytaknęła a wampirzyca znów spojrzała na Vasco.
- Nie zrobię ci krzywdy... Posłuchaj, zabiorę cię do domu. Odpoczniesz, zjesz coś i na spokojnie porozmawiamy gdy będziesz gotowy, o tym co chcesz zrobić dalej. Zgoda? Mój dom to nie więzienie... Zaleczysz rany i sam zdecydujesz czy zostanie Ci odpowiada, bo nie ukrywam że są tam zasady do przestrzegania. Ale... O tym może porozmawiamy na spokojnie gdy będzie bezpiecznie... Tu każde z nas jest zagrożone.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyWto 12 Mar 2024, 18:04

- Ten... wasz rytuał... Na czym polega? - zapytał, zanim w ogóle zdążył pomyśleć. Łowcy... raczej nie afiszowali się z tym, że istnieją, można by uznać, że byli w pewnym sensie tajną organizacją, a co za tym idzie... informacje na temat ich rytuału zapewne były ściśle tajne. Niepotrzebnie wciął się Kristen tylko w wypowiedź. Nie miał pojęcia, co mu zrobiła tymi swoimi czarami, ale... miło mu się jej słuchało.
Ściągnął lekko brwi i przekrzywił głowę, nie do końca ją rozumiejąc. Choć... nie. Rozumiał, ale zaczął się gubić. Wydawało mu się, że jeszcze chwilę temu nie zgadzała się z jego opinią o tym, że inni są równie źli, co nawet gorsi niż on, po tym wspomniała o tym, że łowcy mają w sobie cząstkę aniołów, a teraz tak otwarcie mu przyznała, że odchodzi od łowców, bo to banda dupków. Miał mętlik w głowie i nie wiedział, co powinien o tym myśleć. Właściwie z jednej strony chyba... cieszył się, że Kristen chciała od nich odejść. Nie byłaby wtedy jego wrogiem... nie musiałby się jej bać, a przynajmniej nie aż tak bardzo. Zastanawiał się jednak czy... z takiej organizacji można sobie po prostu od tak odejść bez żadnych konsekwencji. Powinni jej na to bez problemu pozwolić, w końcu... jeśli jej wierzyć, nie zrobiła nikomu nic złego.
- Pewnie nie... Łatwiej zabić, niż zaufać i liczyć na to, że będzie dobrze... - przyznał szczerze, spuszczając głowę, gdy dostrzegł to, jak przeszły ją ciarki. Zdawał sobie sprawę z tego, jak przerażała ją myśl o tym, że mogłaby tu umrzeć. Że on ją przerażał. Zresztą sam się bał i dlatego starał się trzymać dystans i ograniczać kontakt wzrokowy.
Nie uważał, że była słaba. Wręcz przeciwnie. Silniejsza od niego. Miała odwagę pomoc nieznajomemu i to jeszcze wampirowi, miała odwagę narazić się swoim towarzyszom, tylko dlatego, że potrzebował pomocy i wierzyła, że nie był zły. Już nie mówiąc o tym, że była gotowa kłócić się, kłamać w żywe oczy, nieustępliwie błagać królową wampirów, której się tak bała. W sumie nie tylko ona, bo wystarczyło, że Virgo stanęła w wejściu, a strach kompletnie sparaliżował Vasco i sprawił, że chłopak zmoczył swoje spodnie. Nawet nie był w stanie określić, co wywołało tak ogromny strach. Może podświadomie czuł bijącą od niej moc, może był przytłoczony tym jak wysokiej rangi wampir przed nim stanął... A może coś zupełnie innego. W każdym razie każda komórka jego ciała nakazywała mu uciekać. Skakać w zabójcze promienie słońca, bo będzie tam zdecydowanie bezpieczniejszy, niż w cieniu, pomimo tego, że kontakt ze światłem dnia, zafunduje mu niechybną, bolesną śmierć. Mimo to cały drżał. Starał się... tak bardzo się starał poruszyć i ratować się samobójczą ucieczką, jednak jego ciało kompletnie go nie słuchało, sparaliżowane. Nawet nie był zdolny do tego, by oderwać od niej spojrzenie, nawet gdy Kristen przed nim stanęła. W ogóle jej przez to nie słyszał, ani nie widział, choć praktycznie całą sobą zasłoniła mu widok na Virgo. Ocknął się dopiero, gdy dziewczyna dotknęła jego ramienia.
Instynktownie, spróbował się cofnąć czując na sobie czyjś dotyk, ale za sobą miał ścianę, a obok palące słońce... Był kompletnie zdezorientowany w tej chwili. Kristen... stała tak blisko, że niemal czuł jej zapach... Jego oczy momentalnie zabarwiły się krwistą czerwienią i utkwiły na jej szyi... konkretnie na ranie, którą sam zostawił na jej skórze. Skrzywił się, szczerząc kły, ale nim zdołał zrobić coś głupiego, strącił jej dłoń ze swojego ramienia i zatopił zęby w swojej własnej ręce, łapczywie spijając własną krew. Była... właściwie jeszcze gorsza od krwi Kristen i bolało jak cholera, ale był pewien, że zawsze to lepsze, niż rzucić się na dziewczynę. I to jeszcze przy wampirzycy, którą starała się przekonać, by mu pomogła. Osunął się po ścianie, siadając pod nią skulony, wgryzając się głębiej w swoją rękę i ze łzami w zabarwionych czerwienią oczach. Cały czas drżał, choć posmak krwi, nawet tak paskudnej jak jego własna, spływającej mu do gardła powoli, bardzo powoli go uspokajała. Choć równie dobrze mogło zacząć dopadać go osłabienie, albo to przez głos Kristen. Nie sądził, że... aż tak zareaguje na wampirzą królową. A może podejrzewał, że tak będzie? W końcu ostatnim razem, gdy spotkał wampira, sam stał się wampirem.
Z obawą w oczach, które zdążyły odzyskać swój naturalny kolor, spojrzał na Virgo, gdy znów się do niego zwróciła. Wyciągnął zęby z rozharatanej ręki i zerknął na Kristen, wyraźnie się wahał czy to na pewno był dobry pomysł, ale skoro ona tak bardzo wierzyła, że ta, tak go przerażająca, kobieta w bieli... mogłaby pomóc... Ostrożnie pokiwał głową, przystając na jej propozycję. Nie wstał jednak od razu. Potrzebował chwili, by to wszystko sobie poukładać. By się w miarę pozbierać. Nie siedział jednak nie wiadomo jak długo... nie chciał narażać ich dwóch na niebezpieczeństwo.
- J... j-ja... nie... wyj...dę... n... na... słońce... - wydusił z siebie bardzo, bardzo cicho. Zerknął przy tym na skąpane w świetle dnia okno, przez które jeszcze chwilę temu chciał uciekać.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptySro 13 Mar 2024, 07:41

Zdecydowanie nie afiszowali sie z tym że istnieją, ale to przecież tak samo jak wampiry. Lepiej unikać rozgłosu, a tym samym paniki wśród ludzi. Jak wyglądał by świat gdzie człowiek bał by się drugiego, zastanawiając się czy aby nie jest wampirem czy wilkołakiem. Dlatego łowcy działali w cieniu, nie dlatego że byli jakąś tajną, skrywaną przed całym światem organizacją zamkniętą. Prawda... Bazowali na potomkach łowców i ludziach których uratowali, a którzy chcieli by iść w ich ślady, tak jak Kristen... A biorąc pod uwagę że śmiertelność była w tym zawodzie dosyć wysoka... I tak zawsze ich brakowało. Niemniej... Gdy zapytał nie widziała powodu aby nie odpowiadać.
- To... Sam obrządek jest trochę, teatralny jak na mój gust. Składa się z trzech etapów. Najpierw wyłonienie profesji, przywódca ma w siedzibie misę, podobno z podarowanymi angielskimi łzami. Gdy doda się do niej odrobinę swojej krwi zmienia na chwilę kolor wskazując do jakich mocy masz predyspozycje. Czy do magi, czy do siły fizycznej. Kolejny etap to zebranie składników... W zależności od tego kim chcesz być, bo pierwszy test wskazuję tylko do czego zostało stworzone twoje ciało... Decyzja nadal należy do ciebie, musisz zdobyć różne rzeczy. Jako magiczna adeptka musiałam znaleźć i zdobyć rzadkie zioła. Ale łowcy z tego co wiem o swoje muszą walczyć. Mikstury rytualne uczą się tworzyć wyżsi rangą magowie, podobno do zebranych składników dodają swoją krew, więc my tylko je dostarczyliśmy i pozostało czekać na ostatni etap. W siedzibie są takie stoły jak w szpitalu... Z skórzanymi pasami. Okropne uczucie ale sam etap po przyjęciu mikstur nie jest przyjemny. Bolało... Jednych bardziej, innych mniej... Jeżeli wybrana ścieżka dla ciebie to łowca, a ty mimo to chcesz być magiem boli zdecydowanie bardziej... Mikstura kształtuje cię na nowo, rozpadasz się... Mentalnie i fizycznie, widziałam to raz... Mięśnie robią się wiotkie... Puchniesz... Siniejesz jak by żyły zaczęły pękać. Z swojego rytuału niewiele pamiętam... Obok mnie była dziewczyna ale ona nie przeżyła, po za tym pamiętam tylko ból... Ale po tem... Po tem wszystko było jak by wyraźniejsze, niesamowite. Łowcy potrafią rysować działające runy ale tacy jak ja potrafią kształtować energię, niektórzy... Tacy jak Jacob wręcz korzystać z tej którą dają żywioły. Potrafi doskonale manipulować energią elektryczną. Jedna dziewczyna w bractwie potrafi tworzyć widma które sprawiają wrażenie żywych. - mówiła z przejęciem wracając wspnieniami do tego jak sama uczyła się zaklęć.
Jak poznała Ginny... Jacoba... Ich polowanie na kelpie gdy Jacob pierwszy raz pokazał jak używa zaklęć które powinny służyć do ochrony walczących towarzyszy, ale to on atakuje! Była wtedy, pod olbrzymim wrażeniem, ale... Bractwo wciąż tego nie przyjmowało. Zbyt wielu uważało to za nienaturalne. Myślała że po kolejnym rytuale, gdy Valkyon zmienił Jacoba wszystko się zmieni ale fakt.. Zmieniło się na gorsze. To... Faktycznie mogło być bardzo zawiłe dla kogoś kto nie zna ich chierarchi i zwyczajów. Odchodziła od łowców... Ale nie rezygnowała tylko przechodziła do innej grupy. Wierzyła że tej lepszej która coś zmieni. Już przecież zmieniła! Kiedyś w życiu by nie pomyślała że będzie dzwonić do wampirycznego monarchy z prośbą o pomoc dla wampira. Tak... Bała się i jego i śmierci... Chociaż to może nie do końca prawda. Jasne, nie chciała umierać, ale przede wszystkim bała się tego bólu... Strachu... Bezradności. Vasco... Dosłownie reprezentował wszystko czego się bała. Mimo to... Naprawdę się starała. Nie odpowiedziała, nawet na niego nie patrzyła. To było straszne uczucie... Z jednej strony chciała mu pomóc bo widziała w nim siebie, z drugiej widziała w nim bestie która bez zawahania rozerwała by jej skórę i z triumfem obserwowała by jej gasnące oczy. Znów zmądrzała i pokręciła głową uwalniają się od wspomnień. Nie było jej już tam... Może nie była w dużo lepszej sytuacji, ale nie była już tam... Względnie... Była bezpieczniejsza. Przynajmniej póki nie robiła takich głupot jak próba uspokojenia wampira. To była dla niej nowa sytuacja... Widziała że się bał, chciała dać mu do zrozumienia że nie jest sam... Że ciągle była i przekonywała wampirzyce by mu pomogła jednak gdy strącił jej rękę i wgryzł się w własną w pierwszej chwili aż odskoczyła... Gdy zrozumiała co zrobił... Było jej głupio że się tak wystraszyła... Zrobił to żeby jej nie zranić... Chciała podejść, jakoś mu pomóc ale Virgo pojawiła się przy niej nie wiadomo kiedy i zatrzymała, wręcz odsunęła bardziej.
- Ale ja... - chciała za protestować ale wampirzyca nie pozwoliła jej na to.
- Nie, krzywdzisz go w ten sposób. - chłodno... Gdzieś... Te słowa zabolały bo przecież wcale nie tego chciała.
- Kristen... Łowcy mówią że to wampiry są złe, że do polowań udają człowieka. Ale wy robicie dokładnie to samo. Wasz zapach, niczym nie różni się od ludzkiego, wasza krew pachnie równie słodko... Może wręcz bardziej niż ta, której resztki kapią pod gruzami. Problem... Choć może nie dla was to to, że to tylko złudzenie. Wasza krew może osłabić, a wręcz w dużej ilości poważnie zatruć. Nie kuś go... - zadrżała na samą myśl... Trudno powiedzieć, czy wciąż w obawie co zrobi wampir... Czy w obawie o niego. Zasłoniła ranę ręką i spuściła głowę.
- Przepraszam... - nie była pewna czy to w ogółe do niego dojdzie... Ale było jej szczerze głupio. Nawet Virgo lekko się do niej uśmiechnęła chyba na znak żeby się tym aż tak nie przejmowała. Po tym zajęła się już chłopcem, dała mu czas, poczekała aż się uspokoi i gdy wreszcie się odezwał lekko się uśmiechnęła.
- Wyjdziesz. - zapewniła podając mu rękę.
- Niebezpieczne są bezpośrednie promienie... Spójrz. W  pomieszczeniu nie jest idealnie ciemno, panuje pół mrok. Musisz trzymać się cienia ale ten kawałek wystarczy parasol. Mój samochód ma przyciemniane szyby, mimo że słońce mnie nie krzywdzi bezpośrednio, to nie uważam tego pieczenia za przyjemne. Kristen przyniesiesz? W bagażniku mam parasol, zostawiłam otwarte. - za wahała się zerkając niepewnie na Vasco, ale wampirzyca i to ewidentnie zauważyła.
- Parasol... Nic mu nie będzie w tym czasie. Masz moje słowo. - zapewniła i choć czarodziejka jeszcze chwilę się wahała to ostatecznie... Zostawiła ich i naprawdę pobiegła po ten parasol.
- Jest... Zdecydowanie zbyt łatwowierna. Doceniam co dzisiaj zrobiłeś, w zasadzie... Nie rozumiem dlaczego bo trochę już o tobie słyszałam. Ci od których o tobie słyszałam uważali że nie zwykłeś oszczędzać ofiar. Nie bój się... Dotrzymuje obietnic, pomogę Ci ale od ciebie będzie już zależało czy będziesz chciał coś zmienić w życiu. W moim domu nie brakuje pożywienia, ale zdecydowanie pacyfistycznego.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptySro 13 Mar 2024, 22:43

Słuchał jej ze szczerą uwagą i zainteresowaniem, nieco się jakby przy tym uspokajając. Na pewno nie był już tak zestresowany i przerażony, jak chwilę temu, gdy dowiedział się, że należała do łowców. Nie wiedział, co myśleć na temat tych powiązań łowców z aniołami, czy rzeczywiście mogłoby mieć to w sobie jakąś tam cząstkę prawdy, jednak zastanawiało go, co naprawdę mogło się znajdować we wspomnianej przez nią misie i na jakiej zasadzie to działało. Skąd mogło wiedzieć, że ktoś lepiej by się sprawdził jako łowca polegający na swojej sile i sprawności fizycznej, a ktoś inny jako łowca magiczny - czarodziej. Czy zdarzały się przypadki, że ta substancja w żaden sposób nie reagowała na potencjalnego kandydata i już na starcie go odrzucano z takiej... rekrutacji? Z tego co mówiła... wychodziło na to, że praktycznie każdy mógłby zostać łowcą... wystarczyłoby żeby miał odrobinę więcej szczęścia i tamtego felernego dnia trafiłby na jakiegoś łowcę zamiast tego przeklętego wampira... Może... Mógłby być wtedy taki jak Kristen, choć podejrzewał, że raczej nikt by go do czegoś takiego nie przyjął. A nawet jeśli, to ta miska nic by mu nie pokazała. Nie było w nim nic magicznego, a już tym bardziej nie miał żadnych predyspozycji do siły fizycznej. Był słaby, chudy, garbił się... Nie nadawał się nawet na trzymanie go w ramach przykładu, jakie osoby nie nadawały się na łowców. Może i dobrze się stało... Nie był dla nich pośmiewiskiem.
Zadrżał i lekko się spiął, gdy wspomniała o tym jak bolesna była "przemiana" i że dziewczyna obok niej, tego w ogóle nie przeżyła. Zdecydowanie pocieszającym było, że nie musiał przez to przechodzić, choć... swojej własnej przemiany nigdy nie zapomni i tego potwornego bólu... jakby ktoś wlał w jego żyły, w jego ciało rozpalone żelazo, albo był palony od środka. Już pomijając samo uczucie rozrywanego gardła i uciekającego życia z każdym łykiem krwi przez tamtego wampira. Mimowolnie sięgnął dłonią do wydrapanej blizny na swojej szyi. Ani trochę nie chciałby znów przez to samo przechodzić. Czy nawet coś podobnego. Nie ważne, że może wtedy... byłby tym dobrym. Oboje dali się pochłonąć własnym rozmyślaniom i... koszmarom z przeszłości, a chwilę po tym... Nie spodziewał się, że tak zareaguje na pojawienie się wampirzej królowej. To... w ogóle nad sobą nie panował. Jeszcze te tysiące myśli kotłujących się i przepychających między sobą w jego głowie, miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Zwłaszcza kiedy Kristen nagle się do niego zbliżyła... chyba żeby go zapewnić, że nic złego się nie dzieje, czy coś w tym rodzaju... Chciał ją odepchnąć, wydrzeć się na nią, kazać spierdalać... bo nie chciał jej zrobić krzywdy. Jej zapach... była na wyciągnięcie ręki... Wystarczyło tylko sięgnąć i wgryźć się w jej szyję, by uciszyć te głosy w głowie, by stłumić ten ból i palenie w żyłach. Czuł się przyparty do muru, słaby i bezradny... krew dawała siłę, pomagała mu choć przez chwilę poczuć się lepiej... Naprawdę nie chciał znów jej ugryźć i już wcale nie chodziło o to, że nie chciał się znów struć jej krwią, ani o to, że Virgo była tuż obok. Nie był jednak w stanie na nią nakrzyczeć ani jej odepchnąć, ale... nie był w stanie walczyć z tym pragnieniem... Nawet nie wiedział, jakim cudem udało mu się znaleźć w sobie tyle silnej woli i zachować trzeźwy umysł, by zamiast ją, ugryźć samego siebie i napić się swojej krwi. Powoli... jakby było lepiej, choć nie spodobało mu się to, jak Tenebris odsunęła od niego Kristen, jak... oskarżała ją o to, że go krzywdziła! Przecież... ona nic mu nie zrobiła, to on... Ale nie miał odwagi powiedzieć tego głośno i podważyć słowa wampirzej monarchini. Zwłaszcza... że chyba miała rację. Na pewno bardziej się na tym wszystkim znała, więcej wiedziała niż on, ale... źle się czuł z tym, że Kristen została uznana za problem w tej sytuacji i że go przepraszała. To on powinien ją przeprosić, nie na odwrót! Przecież ugryzł ją z premedytacją. Chciał ją zabić i się nią pożywić. Nie miała za co go przepraszać. Był zły na wampirzycę za to, co powiedziała i na samego siebie, że nie był zdolny zrobić nic więcej, jak tylko dalej się wgryzać we własną rękę, choć po chwili się opanował i przestał. Starał się bardziej skupić na docierających do niego słowach, niż na tej przytłaczającej, przerażającej aurze bijącej od wampirzycy. Wyciągniętą przez nią dłoń w jego stronę, wcale tego nie ułatwiała. Na moment bardziej się skulił, jakby to miało go ochronić przed wampirzycą, choć... Przecież nie mógł tu tak siedzieć w nieskończoność. Zerknal z lekką obawą na Kristen i zebrał się w sobie, na odwagę, by wstać z ziemi, ale o własnych siłach. Nie zamierzał korzystać przy tym z wyciągniętej w jego stronę dłoni.
Jakoś... nie był przekonany, by byle parasol był w stanie załatwić problem ze słońcem, ale już i tak przez niego obie kobiety straciły zbyt wiele czasu i nerwów. Poza tym... nie był w stanie się kłócić. Nawet jeśli nie podobał mu się pomysł, by zostawać sam na sam z Virgo. Z nieukrywanym niepokojem podążył spojrzeniem za wybiegającą z budynku łowczynią, nie czując się najlepiej, gdy zniknęła mu z oczu. Ile by dał za możliwość zapadnięcia się w tym momencie pod ziemię. Po prostu by zniknął i by go nie było, albo mógłby pojawić się w jakimś innym, bezpiecznym miejscu. Niestety nie mógł liczyć na takie wygody.
- Myślałem... że jest wiedźmą... i... zmieni mnie w ropuchę, albo coś innego jeśli... spróbuję zrobić jej krzywdę... - odparł dość bezmyślnie, choć szczerze, nie odrywając spojrzenia od wejścia do budynku, gdzie ostatni raz widział Kristen. Jego myśli były pochłonięte zupełnie czym innym i niezbyt się skupiał na wampirzycy i wypowiadanych w jego kierunku słowach. Po prostu odpowiadał, jak na wpół przytomna osoba, do której docierało, co było do niej mówione, ale nie zupełnie kontrolowała swoje odpowiedzi, a przy tym był na powrót bardzo spięty i pełen obaw.
- Obiecałem... nie zabijać... - dodał, ni to jako dodatkowe wyjaśnienie, dlaczego oszczędził Kristen, ni to jako zapewnienie Virgo, że zdecydowanie chciał coś zmienić, by nie żyć dłużej tak, jak do tej pory.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyPią 15 Mar 2024, 07:06

Mimo że temat nie należał do jak przyjemniejszych... Było jej naprawdę miło! Rzadko kiedy komuś chciało się słuchać jej gadania. A ona, mimo że była nieśmiała to uwielbiała mówić... Lubiła wiedzieć, stąd jej zamiłowanie do laboratorium, ale też uwielbiała się pozyskaną wiedzą dzielić. Do tej pory... Doceniła to tylko jedna osoba... Jacob. Może to głupie ale czuła że Vasco jej słucha... Tak naprawdę, a nie tylko by sprawiać wrażenie że tak jest. Było jej z tego powodu... Naprawdę miło. Dziwne... Bała się go, ale naprawdę im dłużej tu była, tym większą wzbudzał w niej sympatię.
- Od kiedy mnie znaleźli chciałam tego rytuału... Najpierw spędziłam kilka tygodni w ich szpitalu bo... Nieważne, ale gdy zaczęłam szkolenie od razu wiedziałam czego chce... Nie miałam problemu bo misa się że mną zgodziła, ale wiem że niektórzy... Czuli się urarzeni... Może wręcz zawiedzeni jej kierunkiem. Niby można było zaryzykować i się sprzeciwić ale... Mimo wszystko rzadko się to robiło... - zerknęła na niego przelotnie i od razu spuściła wzrok.
- S... Szkoda.. To znaczy... przykro mi... Że nikt nie znalazł cie na czas. - wydukała nieśmiało i odwróciła twarz w stronę drzwi. Kim by był? Według niej był by właśnie łowcą... Przecież kiedy był wampirem polował, korzystał z podarowanej siły więc po szkoleniu... Była pewna że by się odnalazł i... Cóż pewnie w bractwie nie zwracał by na nią uwagi... Tak samo jak inni, mimo to... Szkoda że byli tutaj, a nie że przeganiał ją z sali treningowej. Gdy pojawiła się Virgo... Zapomniała się, chciała tak bardzo pomóc chłopakowi znów zapominając kim był... Było jej strasznie głupio bo przez nią znów się zranił i w tych dużych szczeniecych niemal oczach naprawdę było sporo skruchy. Może dlatego wampirzyca nic nie powiedziała? Mimo to... Serce się jej krajało gdy widziała jak gryzie rękę, wiedziała że VI nie pozwoli jej podejść... Ba! Wiedziała że jeśli chciała pomóc to właśnie nie powinna podchodzić ale to nie było wcale łatwe. Może właśnie to zauważyła wampirzyca i wysłała ją po parasol? Może... Tak było lepiej... Widziała to spojrzenie Vasco, ale co mogła zrobić? Posłała mu drobny, nieco smutny uśmiech. Żeby się nie bał, zaraz wróci i zabiorą go w bezpieczne miejsce. Nie myślała że wampirzyca mogła o nim słyszeć... To... Mocno kontrowersyjne. Oficjalnie ich sojusz mówi że wampir nad którym nie panuje i co gorsza który aktywnie poluje, należał do łowców... Ona wiedziała że taki był i słowem się nie zająknęła, podczas gdy łowcy stawali w jej obronie... To... Nie do końca fair, chociaż dziś sama Kristen obiecała że sprawa zostanie między nimi. Niemniej... Gdyby była przebiegła... Miała gorący uczynek... Wystarczyło zgłosić tą prowokacje... Sojusz ostatecznie by się rozpadł. Wiedziała jednak po pierwsze jak skończy się to dla Vasco... Po drugie, że to nie jej ufała wampirzyca... Ufała Jacobowi który za nią ręczył... Dlatego to nie wchodziło w grę, nawet o tym nie myślała biegnąc po parasol.
- I to życie ropuchy przeraziło cię bardziej niż konsekwencje że strony łowców? Tak bardzo chcesz umrzeć? - zapytała lekko przekrzywiając głowę.
- To dobra dziewczyna... Za dobra na ten świat - rzuciła jeszcze zerkając w stronę wyjścia i lekko się uśmiechnęła słysząc jak zamyka bagażnik. Spojrzała na chłopaka gdy stwierdził że nie chce zabijać. To... Duże słowa dla wampira.
- Dobrze. - przyznała akurat gdy dziewczyna wróciła z dużym, czarnym parasolem.
Podała go wampirzyca i chciała się odsunąć chociaż... Zdjęła jeszcze sweter. Na nią był o wiele za duży, nigdy nie lubiła obcisłych ubrań, wolała te w których mogła się schować ale teraz widziała jeszcze jedno zastosowanie... Podała go razem z parasolem.
- Okryj się... Samochód nie jest daleko... Słońce już powoli zachodzi ale będziesz czuł się pewniej. - wampirzyca słysząc to uniosła lekko brew.
Podała chłopakowi sweter chociaż z niemym pytaniem... Sweter to nie skóra, ale nosił zapach właściciela. Miał już opatrunek i dawał z nim radę jednak to powinna być jego decyzja. Niezależnie od niej... Po tym wyszła na zewnątrz i otworzyła parasol blokując promienie słoneczne by mógł do niej dołączyć. Kristen została z tyłu... Nie chciała im przeszkadzać.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyPią 15 Mar 2024, 19:02

Słuchał ją z prawdziwą uwagą, niczym zahipnotyzowany. Lekko pokiwał głową, na znak że ją rozumiał, że domyślał się dlaczego rzadko łowcy podejmowali własną decyzję kim chcieli być, a nie podporządkowywali się “decyzji” misy, że nie musiała właściwie kończyć. Wspominała chwilę temu, że w normalnych warunkach ich rytuał był bardzo bolesny i potrafił zakończyć się śmiercią kandydata. A co dopiero jeśli ktoś chciał zignorować to, do czego był stworzony i wybrany przez misę. Zastanawiał się… czy na jej miejscu też nie mógłby się doczekać rytuału. Na pewno przykładałby się do nauki przed tym, bo lubił się uczyć. Ale czy nie mógł się tego doczekać, wiedząc od początku z czym to się wiąże i jaką cenę niektórzy za to płacili? Nie wiedział. Nawet zbytnio o tym nie myślał, bo Kristen nagle… zaczęła mu współczuć. Zerknął na nią kątem oka i lekko pokręcił głową.
- Ty… ty mnie znalazłaś… - zauważył, choć wiedział, że nie miał już możliwości zostać łowcą. Był pewien, że on też by nie przeżył rytuału, a nawet jeśli… nie chciałby być jednym z tych, przez których zamierzała odejść od łowców.
Naprawdę miło mu się jej słuchało i udało mu się dzięki temu w miarę uspokoić i rozluźnić, dopóki nie przybyła Virgo. Wtedy… ciężko było mu się w ogóle uspokoić. Był naprawdę przerażony jej obecnością. Ale… nie był sam. Kristen była tu cały czas, choć… zaskoczyła go tym, że nagle znalazła się tak blisko. Niewiele brakowało by ją zaatakował, na szczęście znalazł sobie na tyle samokontroli, że ugryzł samego siebie, a nie ją. Powoli zaczął się uspokajać, choć wciąż obawiał się wampirzycy. Szczególnie, gdy zostali sami i bez owijania w bawełnę Virgo przyznała, że słyszała o nim i to wcale nic dobrego.
- Moim… jedynym osiągnięciem… było to, że uciekłem z sierocińca… Choć… przez to jest tylko gorzej… lepiej byłoby dla wszystkich… gdyby mnie nie było… - wyznał, spuszczając głowę. Zdawał sobie sprawę z tego jak to chaotycznie brzmiało, ale nie wiedział jak miał ująć to, że nie miał żadnego sensu życia i miał wrażenie, że żył tylko po to, by być dla wszystkich pośmiewiskiem. Do niczego się nie nadawał.
- Nie chciała… wydać mnie tym, co mnie szukają… mimo że prosiłem… - mruknął nie rozumiejąc w ogóle tej decyzji Kristen. Nie zasługiwał przecież na jakikolwiek ratunek. Niepotrzebnie zwróciła na niego uwagę. Choć… nie chciał umierać. Nie chciał też więcej nikogo krzywdzić, ale… wiedział że pomimo swojej obietnicy, nie będzie w stanie jej dotrzymać. Znaczy… ten drugi nie będzie chciał jej dotrzymać. Przecież chwilę temu omal nie zaatakował znowu Kristen. Nie wiedział jakim cudem udało mu się przed tym powstrzymać. Normalnie nie miał najmniejszych szans w walce z tym drugim.
Odpowiadał Virgo niemal automatycznie, jakby nieobecny, choć gdy tylko Kristen wróciła, lekko się ożywił. Był pewien, że już nigdy więcej jej nie zobaczy, choć przecież było powiedziane, że zaraz wróci. Miała przecież przynieść parasol.
Od razu skupił na niej swoje spojrzenie i lekko kiwnął głową na jej słowa, biorąc od wampirzycy sweter dziewczyny i od razu się nim okrywając tak, jak mu kazała. Był… taki ciepły i miły… i tak ładnie pachniał… całkowicie zapomniał przy tym o obecności Virgo. I o tym że mieli wyjść z budynku. Ocknął się, gdy usłyszał charakterystyczny odgłos otwieranego parasola. Lekko zadrżał, wystraszony i spojrzał w kierunku wyjścia i stojącej tam wampirzycy. Przełknął z obawą ślinę, nie będąc pewnym czy to faktycznie był dobry pomysł. Zerknął kontrolnie na Kristen… cały czas tu była… miał jej sweter na sobie… chciała mu pomóc… to ona zadzwoniła po wampirzą królową… ona była tą pomocą i powinien za nią pójść, bo jeszcze się rozmyśli i Kristen będzie miała przez niego kłopoty. Chwile jeszcze się wahał, ale ostatecznie poszedł za Virgo, jeszcze szczelniej okrywając się swetrem od czarodziejki i od razu chowając się w cieniu pod parasolem. Zatrzymał się pod nim i zerknął przez ramię, raz jeszcze spoglądając na dziewczynę czy faktycznie dobrze robił idąc razem z nią. I czy Kristen szła w ogóle razem z nimi.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptySob 16 Mar 2024, 07:32

To była najmilsza rzecz jaką usłyszała od dawna.... Nawet się lekko zarumieniła. Jednocześnie było to swego rodzaju wyzwanie... Znalazła go.. W dużej mierze od niej zależało co dalej, była odpowiedzialna za jego życie i nie tylko... Również za życia tych potencjalnych ofiar. Nie będzie łowcą... Ale może stać się lepszym wampirem. To było... Jednocześnie ekscytujące i przerażające. Naprawdę nie chciała go zostawiać, pomógł jednak w tej decyzji fakt tego jak ugryzł własną rękę... Czuła się winna. Idąc po parasol mogła trochę przewietrzyć głowę... A on się uspokoić. Uśmiechnęła się krzywo co miało oznaczać że wszystko było ok i poszła do auta. Virgo częściowo specjalnie chciała by wyszła, miała szanse poznać chłopaka... Ocenić na ile był szczery. Słowa jakich użył były przykre... Ale wiele też wyjaśniały. Przytaknęła ruchem głowy chociaż położyła też rękę na jego ramieniu.
- Zobaczyła w tobie coś... Czego inni nie dostrzegli. Przykro nawet mi to umknęło... Postaraj się, jeśli nie po to by odmienić swoje życie... To żeby móc kiedyś się jej odwdzięczyć. - zaproponowała i gdy weszła Kristen, uśmiechnęła się.
Nie tyle dlatego że przyszła czy mogli wyjść... Ale z tego jak ucieszył się z jej powrotu wampir. Intrygujące... Naprawdę nie pasowało to do tego co o nim słyszała. Niestety... Będzie musiała ograniczyć ich widzenia póki chłopak nie zacznie nad sobą względnie panować. Szkoda, dziewczyna nie miała pojęcia jak duży wpływ na niego miała. Trochę... Zawahała się w podaniu swetra ale Vasco chętnie wyciągnął po nie rękę. Naprawdę interesujące... Był niczym zagubiony szczeniak którego ktoś znalazł i nakarmił. Był wpatrzony w czarodziejke jak w obrazek. Z resztą, chyba nigdy jeszcze nie widziała jej tak przejętej mimo że... To było w jej stylu. Nie wahała się jej poznać i prosić o pomoc gdy nowy członek bractwa miał problemy z wampirzym jadem... Wydawała się słaba ale świadomość swojej słabości i umiejętność proszenia o pomoc też była oznaką siły i odwagi. Gdy wystraszył się dźwięku otwieranego parasola, Kristen znów zrobiła krok w jego stronę.. Wyciągnęła już nawet rękę ale zatrzymała się w połowie tego ruchu i natychmiast się cofnęła. Nie chciała popełnić tego samego błędu. Nie chciała żeby się krzywdził. Została z tyłu i zachowała bezpieczną odległość, ale nie zostawiła by go teraz od tak.
- Wszystko dobrze... - zapewniła i nawet zapomniała oddychać gdy wyszedł.
Sama nie wiedziała na co czekała, chyba bała się że mimo zapewnień usłyszy krzyk... Może poczuje zapach palonego mięsa... Jednak nic się nie stało, więc nadgoniła by na zewnątrz ich wyminąć i otworzyć drzwi samochodu. Naprawdę stał niedaleko... To było tylko kilka metrów, ale zdecydowanie nie był to przyjemny, spokojny spacer. Virgo czuwała nad parasolem żeby przypadkiem nie przechylić go za bardzo ale tak jak dla niej słońce nigdy nie było przyjemne tak teraz dla niego mimo, że nie paliło skóry było nieprzyjemne.
- Siądź na tylnym siedzeniu, nie bój się przytrzymam parasol. - poleciła wampirzyca i gdy już usiadł i chciała zamykać Kristen wzięła od niej parasol.
- Możemy cię podwieźć... Jeśli chcesz... - ale pokręciła lekko głową.
- Zostanę... Mam trochę czasu do zmroku, a ch...chciałam pochować tamtych... - powiedziała ciszej ale... to i tak była dwójka wampirów.
- Nie musisz... Wyślę kogoś...
- Nie... Nie możesz narażać się na to że ktoś z moich się dowie że brałaś w tym udział. Zostanę... Powinnam. Po za tym, gdy nie znajdą ciał pomyślą że Vasco tu nie wrócił. - tym razem ona przerwała wampirzycy chociaż serce przy tym biło jej jak szalonę.
Nie protestowała więcej... W sumie chyba nawet rozumiała dziewczynę... Czuła się za nich odpowiedzialna... Tych pod gruzami. Wsiadła już od strony kierowcy i pozwoliła się im pożegnać. Szyby były przyciemniane więc w aucie panował przyjemny polmrok, zdecydowanie przyjemniejszy niż spacer po słońcu. Gdy siedział z dala od otwartych drzwi Kristen zamknęła parasol i ostrożnie mu podała.
- Na początku też się bałam gdy trafiłam do bractwa... Może nie będziesz łowcą ale pani Tenebris o ciebie zadba, nauczysz się wielu rzeczy o sobie... Jeśli ci się uda... Może kiedyś spotkamy się... Czy ja wiem... Może na spacer po parku. Gdybyś czegoś potrzebował... Pani Tenebris ma mój numer... Ok? I... Dziękuję, że mi zaufałeś. - przyznała i mimo że na początku optymistycznie patrzyła na niego to na końcu spuściła go na dół nieco zawstydzona.
Czy tylko jej wydawało się to zbyt ckliwe? Boże... Była beznadziejna.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 627
Data dołączenia : 01/12/2022

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptySob 16 Mar 2024, 23:08

Momentalnie się spiął, kiedy Virgo położyła na jego ramieniu dłoń. Nie podobało mu się to. Nawet tego nie krył, bo gdy na nią spojrzał jego oczy przybrały krwistoczerwonej barwy. Wyglądało, jakby chciał ją zaatakować, ale w chwilę się zreflektował, ewidentnie przypominając sobie z kim ma do czynienia i ostatecznie spuścił wzrok, walcząc z sobą by wytrzymać jej dotyk. Co innego gdy był zbyt rozkojarzony, czy wręcz tak zamyślony, że niemal odrywał się od rzeczywistości, a co innego, gdy był świadomy wszystkiego co się dokoła niego działo. Niemniej… wziął do siebie słowa wampirzycy. Nie był pewien czy czytała w myślach, szczerze się tego obawiał, ale ledwo pomyślał, że nie da rady dotrzymać obietnicy złożonej Kristen, że nie będzie zabijał, a Virgo… poleciła mu żeby nie starał się tego zrobić dla siebie, a po to by się właśnie czarodziejce odwdzięczyć.
Pomimo tego, że nie podobało mu się to, że go dotknęła i myśl o tym, że mogłaby czytać w myślach, lekko pokiwał głową, na znak, że rozumiał i zamierzał się o to naprawdę postarać. Nie ważne, że ten drugi będzie się burzył i najpewniej będzie mu to utrudniał. Na pewno jakoś odwdzięczy się Kristen. Powinien. W końcu… chciała dla niego dobrze.
W ogóle się nie spodziewał tego, że Virgo mogłaby planować mocno ograniczać jego ewentualne spotkania z Kristen, dopóki ten się nie nauczy kontrolować. Gdyby tylko o tym wiedział… najpewniej zrezygnowałby z jej pomocy i wolałby żyć tak, jak dobrej pory. Albo od razu bez żadnego okrycia wyjść w słońce i zakończyć swój żałosny żywot. Wychodziło na to, że przebywanie pod opieką Virgo, będzie dla niego nie tylko trudne, ale będzie wręcz ogromnym wyzwaniem. Uprzedzała przecież, że u niej w domu panują pewne zasady, ale nawet nie miał świadomości tego, na co się tak naprawdę pisał zgadzając się na to. Ale na odwrót było już za późno. Zwłaszcza że mimo wszystko odważył się za nią wyjść na słońce. Wystarczyłoby przecież teraz, by wampirzyca podniosła lekko parasol, a nie wyszedłby z tego żywy. Właśnie dlatego tak się z początku wahał, ale zapewnienie Kristen, że wszystko będzie dobrze, przekonało go do tego, by jednak wyjść. Mimo wszystko nie czuł się zbyt komfortowo, gdy widział dokoła siebie tyle śmiercionośnego światła i miał tę świadomość, że wystarczyło przypadkowe potknięcie wampirzycy, by było po nim. Aż odetchnął z nieukrywaną ulgą, gdy znalazł się w zacienionym samochodzie na tylnym siedzeniu. Było… zdecydowanie lepiej. Choć… nie do końca. Zwłaszcza że Kristen postanowiła z nimi nie jechać. I to przez niego.
- Ja… przepraszam… - wyrzucił z siebie cicho, gdy czarodziejka, zdecydowała się za niego “ posprzątać”. Najgorsze, że przekonywały go jej tłumaczenia, że w ten sposób jakoś zmyli łowców, że go tu nie było. Przynajmniej na jakiś czas. Widzieli go przecież, znali go, co jeśli… trafia kiedyś na niego? Nawet jeslki uda mu się faktycznie już nie zabijać. Wątpił by tak po prostu zapomnieli o tym, jaki był kiedyś. Może… lepiej by już nigdy nie wychodził poza bezpieczny teren rezydencji Virgo? Ale wtedy nie miałby jak odwdzięczyć się Kristen… ona pewnie nie miała dostępu do posiadłości wampirzycy….
- To nie jest… - zaczął cicho, pełen obaw, lecz nie zdołał dokończyć, gdy Kristen zapewniła, że przy Virgo nic złego mu nie grozi i wszystko będzie dobrze. Chciał w to wierzyć… I właściwie… nie miał powodu by nie wierzyć Kristen. Skoro do tej pory go nie opuściła i właściwie nie zawiodła… no może oprócz tego, że okazała się być łowcą, ale… nawet za jego namową nie chciała nasłać na niego tych, którzy mieliby go zabić, może faktycznie można było na niej polegać. Chciał się przytaknąć temu, co mówiła, tym jej zapewnieniom, że mimo, że się bał, wszystko będzie dobrze, ale wstrzymał się, a nawet pokręcił głową, gdy zaczęła mu dziękować.
- Następnym razem… przyniosę cmentarna żabę - obiecał, mając na myśli oczywiście pluszowa, własnoręcznie uszytą maskotkę, w kształcie cmentarnej ropuchy, o której wspominała mu jakiś czas temu, gdy się następnym razem spotkają, uznając że to będzie w tej chwili najlepszy sposób by jej się za wszystko należycie odwdzięczyć. Aczkolwiek… i tak się bał tego, co go czekało w domu Virgo. Nawet tego nie ukrywał, gdy spojrzał na czarodziejkę. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że mogłaby uznać to co powiedziała, za beznadziejne i ckliwe. Przez to jak żył i czego doświadczył… nie był zbyt emocjonalny… szanował jednak to… że wychodziło na to, że naprawdę chciała dla niego dobrze.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 EmptyNie 17 Mar 2024, 07:47

Cóż, dla wampirzycy było to bardziej oczywiste. Była... Pod olbrzymim wrażeniem tego co zrobiła dziś ta drobna dziewczyna. Jednocześnie boleśnie zdawała sobie też sprawę jak głupie i lekkomyślne to było... Jak mogło się to skończyć i ile miała szczęścia. To wcale nie znaczyło że będzie je mieć zawsze. Vasco będzie musiał nauczyć się panować nad sobą zanim wyjdzie do ludzi... A Kristen prawie na pewno nie pojawi się z własnej nieprzymuszonej woli na wzgórzu wampirów. Kolejna sprawa... Wiedziała że u łowców wkrótce dojdzie do rozłamu, Kristen na st procent opowie się za Jacobem... Może już to zrobiła i mimo tego jakie relacje łączyły ją z czarodziejem... Nikt z łowców nie zgodzi się na wpuszczenie do nowej siedziby wampira w celach odwiedzin towarzyskich. To... Skutecznie ograniczało możliwości spotkania. Jednak gdy nauczy się kontrolować, gdy uzyska dostęp do możliwości chodzenia po słońcu... To coś zupełnie innego. Kristen miała nieco inne zdanie ale wkrótce okaże się ile z tego wyjdzie, na razie była... Szczęśliwa. Naprawdę się jej udało! Gdy przeprosił chciała powiedzieć że to nic... Że poradzi sobie bo to nic takiego ale... Skłamała by. Bała się tego co zasta pod gruzami, bała się spojrzeć w te twarze, ale to był jej obowiązek. Nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się do niego w znaczeniu "dam radę... Nie martw się". Tyle chyba mogła obiecać.
Całkiem radośnie uśmiechnęła się gdy obiecał jej żabę cmentarną. Uważała że to słodkie... Przede wszystkim, naprawdę jej słuchał!
- Do zobaczenia Vasco... - pożegnała się jeszcze oficjalnie i zamknęła za nim drzwi.
Odsunęła się krok do tyłu ale... Poczekała aż pojadą... Udało się jej... Był bezpieczny, najważniejsze że nie będzie go tu gdy przyjdą inni. Dopiero gdy zniknęli, objęła się rękami zdając sobie sprawę że zostawiła mu swój sweter... Tyle że... Uznała że to dobrze. Strasznie chciała znów go spotkać... Dowiedzieć się czy było warto... Jak bardzo se się zmienił. Sweter... Zawsze był dobrym pomysłem.

[z.t/c.d]
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare osiedle mieszkalne    Stare osiedle mieszkalne  - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Stare osiedle mieszkalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Obrzeża centrum: Downtown-