a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Kancelaria parafialna


 

 Kancelaria parafialna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Hekate

Hekate

Liczba postów : 13
Punkty aktywności : 1178
Data dołączenia : 08/03/2021

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 25 Mar 2021, 23:08

Kancelaria parafialna JvLqldA
Powrót do góry Go down
Leonard
Heart of Gold
Leonard

Liczba postów : 29
Punkty aktywności : 1236
Data dołączenia : 16/02/2021

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 25 Mar 2021, 23:35

Poprowadził kobietę do kancelarii kościelnej, chociaż sam był tutaj tylko raz, i to na krótko. Pastor Gerome pokazał mu to miejsce pierwszego dnia i wyjaśnił, że tutaj zajmują się wszystkimi sprawami administracyjnymi takimi jak ślubami, ostatnią posługą czy pochówkiem. Leonard nie spodziewał się, że tak szybko będzie musiał z niego korzystać. Kancelaria była przybudówką do parafii, z osobnym, zewnętrznym wejściem. Gdy dotarli do drzwi, chłopak zabrzęczał kluczami i po chwili wpuścił swoją towarzyszkę do środka.
- Proszę się rozgościć. – powiedział, chcąc by ta czuła się przy nim swobodnie. Sprawa, o której będą rozmawiać, była wystarczająco stresująca. – Mogę zrobić herbaty.
Dopiero teraz miał chwilę, żeby jej się lepiej przyjrzeć. W kościele panował półmrok, mógł tylko zobaczyć zarys jej sylwetki i ciemne, falujące pukle włosów. W kancelarii dostrzegł więcej szczegółów. Była atrakcyjna, pomyślał od razu (i zganił się za tę myśl chwilę potem), z jasnymi oczami i gładką, porcelanową cerą. Wydawała się też młoda, mogła być jego równolatką.  Miała subtelną urodę, ale bił od niej pewien chłód, elegancja w ruchach. Wyglądała na osobę obytą i wykształconą.
-Jestem ksiądz Leonard. – przedstawił się jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniał. Za bardzo skupił się na kontemplowaniu jej wyglądu. Przeniósł więc wzrok na biurko, zakłopotany. Po chwili usiadł przy nim, aby przejść do tematu, z którym przecież do niego przyszła. – Czy ma już pani ustaloną datę pochówku? Zaraz sprawdzę w kalendarzu, ale z tego co pamiętam, wszystkie terminy mamy wolne.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyPią 26 Mar 2021, 00:16

Tak naprawdę, było przecież obojętne gdzie będziemy rozmawiać, jednak faktycznie było dziś chłodno. Mnie to oczywiście nie przeszkadzało ale, żeby daleko nie szukać, już samemu kapłanowi... mogło. Po za tym, chciałam mieć to jak najszybciej za sobą, ale faktycznie próg kościoła mógł być odrobinę... nie na miejscu? Tak, to chyba było odpowiednie określenie.
- Dziękuję... - powiedziałam jedynie kiedy składał mi kondolencje.
W moim otoczeniu o związku z Roderykiem wiedziało wiele osób, ale prawda była taka że tych którzy byli nam przychylni była dosłownie garstka. Nie wątpiłam że część mieszkańców wzgórza po części ucieszyła informacja o jego odejściu. Nawet "przykro mi" które usłyszałam z ust brata brzmiało... po prostu sztucznie. O dziwo, w głosie księdza usłyszałam autentyczne współczucie, przyznaję że jak na klechę w sutanie za którymi nie przepadałam... ten wydawał się bardziej.. ludzki. Podążyłam za nim aż do kancelarii i gdy wpuścił mnie do środka pośpiesznie omiotłam spojrzeniem pomieszczenie. Na ogół sprawy pogrzebów załatwiał ktoś, więc nigdy wcześniej tutaj nie byłam. Zdjęłam swój płaszcz i złożyłam go, przewieszając przez swoją rękę po czym usiadłam zakładając nogę na nogę.
- Nie dziękuję. - odpowiedziałam i raz jeszcze mu się przyjrzałam.
Wcześniej wydawało mi się że miał czarne włosy, teraz w świetle okazały się jednak brązowe. Obróciłam parę razy pierścionek wokół palca na którym go nosiłam, uspokajało mnie to, a zastanawiałam się od czego powinnam zacząć. Mężczyzna mnie wyprzedził i się przedstawił. Uśmiechnęłam się mimowolnie, to było oczywiście banalne, a jednak chyba najlepsze rozpoczęcie tej rozmowy.
- Virgo Tenebris... - odpowiedziałam, również się przedstawiając.
- Nie... w zasadzie, nie do końca chodzi mi o tradycyjny pogrzeb. Ciało mojego... narzeczonego zostało odesłane do kraju w którym się urodził i wychował. - zaczęłam i wzięłam głębszy oddech.
- Mówi się że pogrzeby tak na prawdę nie są dla martwych ale dla żywych. On był silnie wierzący, nie mam możliwości inaczej go pożegnać, zastanawiałam się więc czy nie można zorganizować tej uroczystości... bez niego. Nie jestem pewna czy jego rodzina zrobi to tak jak powinna. - tak Vi... to się nazywa duże uproszczenie, brawo.
- Chciała bym tego dla niego i dla siebie... Żeby móc go pożegnać i mieć gdzie go odwiedzać. Chciałam wiedzieć czy to jest w ogóle możliwe?
Powrót do góry Go down
Leonard
Heart of Gold
Leonard

Liczba postów : 29
Punkty aktywności : 1236
Data dołączenia : 16/02/2021

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptySro 31 Mar 2021, 20:10

- Tenebris? – powtórzył, nie mogąc ukryć swojego zainteresowania. Przecież to o nich wspominała Betty! Byli najbardziej wpływową rodziną w mieście, musieli wiedzieć wiele ciekawych rzeczy. W innej sytuacji, na pewno chciałby o nie Virgo wypytać, teraz jednak było to nie na miejscu. – Proszę wybaczyć, jestem tutaj nowy, ale nawet do mnie dotarły plotki o pani rodzie. – na przykład ta, że nie są wierzący… Ale Leonard nie był typem księdza, który by do tego przymuszał. Uważał, że to może przynieść tylko więcej szkody, niż pożytku. Oczywiście, że chciałby, aby jak najwięcej osób odnalazło Boga, ale dla każdego poszukiwanie go wygląda inaczej. On może  tylko spróbować naprowadzić pielgrzymów na odpowiednią ścieżkę, ale drogę muszą przebyć sami.
Gdy Virgo opowiadała mu o swoim narzeczonym, nie mógł nie zauważyć, jak bawi się biżuterią na ręku. Czy to był pierścionek zaręczynowy? Pomyślał, że śmierć ukochanego w tak młodym wieku to straszna tragedia.
- To rzeczywiście nietypowe. – przyznał, usłyszawszy o tym, że nie ma ciała – Musiałbym skonsultować tę sprawę z pastorem Gerome, aby udostępnił mi księgi wieczyste. Powinienem sprawdzić, które miejsca na cmentarzu są dostępne. Chyba, że ma pani sprecyzowane miejsce pochówku? To też można zorganizować, jedynie zajmie trochę więcej czasu. – brzmiało to wszystko bardzo formalnie, ale taka była procedura. Zwłok nie można było chować gdzie popadnie… No właśnie, ale teraz przecież nie było szczątek doczesnych. – Możemy zorganizować prywatną ceremonię, tylko dla najbliższych. Zamkniemy na ten czas kaplicę, będzie się mogła pani odpowiednio pożegnać z narzeczonym. Jeśli ma pani jakiś przedmiot, który należał do niego, możemy go symbolicznie złożyć do grobu. – zrobił pauzę, jego niebieskie oczy wydawały się strapione. – Co do pamiątkowej tablicy… Mam kontakt do zaprzyjaźnionego z pastorem kamieniarza. – pogrzebał w szufladzie biurka, znalazł kartonik z numerem telefonu. – Jest też rzeźbiarzem, z tego co mówią wierni, utalentowanym. Robi pomniki i bardziej skomplikowane budowle, jak mauzolea. Ale może zarzucam panią niepotrzebnymi informacjami, bo  preferuje pani coś prostego.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyPon 05 Kwi 2021, 08:21

Odwróciłam lekko głowę na bok gdy powtórzył pytająco moje nazwisko. Byłam przyzwyczajona że wiele osób je zna, nawet jeśli nie zna mnie osobiście, tym razem chodziło jednak o coś innego niż zdziwienie że nowy ksiądz słyszał o mojej rodzinie. Przede wszystkim niepokoił mnie fakt że o niej słyszał biorąc pod uwagę zajmowany przez niego urząd i fakt że czegoś od niego chciałam. Nie urodziłam się wczoraj, w swoim życiu spotkałam już księży i były to spotkania różne. Od rozpustnego młodzika który czasem gubił drogę i przypadkiem zjawiał się w progu mojego burdelu po fanatyków zapatrzonych w swojego Boga. Teraz zależało mi na tym po co przyszłam, gdyby Leonard był jednym z tych fanatyków mogłoby to mi przeszkodzić. Najpierw gdy kontynował tak właśnie pomyślałam, znałam starego Gerome... Gdy chłopak stwierdził że musi się z nim skonsultować, już sądziłam że to delikatny sposób na powiedzenie czegoś w stylu "wracaj do diabła gdzie twoje miejsce". Rozważałam właśnie to czy jeśli użyje na nim dominacji żeby zmienił zdanie wkurzyło by Roderyk i co ważniejsze czy ktoś zorientował się że z młodym księdzem coś jest nie tak że zgodził się na moją propozycję gdy dotarła do mnie dalsza część wypowiedzi. Muszę przyznać... Lekko rozchyliłam usta że zdziwienia. Nadal jednak nie odpowiedziałam, tym razem jednak zamyśliłam się nad czymś zupełnie innym. Miejsce pochowku... Prawdę powiedziawszy... Chciałam go przy sobie... Przynajmniej symbolicznie. Jednak nie wyobrażałam sobie reakcji ojca czy brata na wieść o grobie, nawet jeśli symbolicznym w rodowej krypcie. Potem przyszły kolejne wątpliwości, jedynym co pozostało mi po Roderyk był pierścionek na moim palcu. Powinnam była go oddać i pochować tak jak zaproponował to ksiądz. A jednak, pomimo że nie było go już tyle czasu, mimo że zdarzało mi się go zdejmować, zwłaszcza podczas spotkań z Jacobem... To oddanie tej pamiątki wydało mi się absurdalnie niemożliwe i przykre. Z drugiej strony, w końcu miałam się z nim raz na zawsze pożegnać prawda? Spojrzałam na chłopaka przede mną zdając sobie sprawę że cały ten czas po prostu milczę, obracając pierścionek na palcu. Cholera, w końcu musiałam to zrobić... Dla wszystkich, a Nat i ojciec? Jebać ich.
- Przepraszam... Mam miejsce w którym może... - zawahałam się szukając odpowiedniego słowa.
- Mam odpowiednie miejsce, moja rodzina ma kryptę na cmentarzu, jest tam dość miejsca. - stwierdziłam krótko i na chwilę spuściłam wzrok.
- Mam też coś co należało do niego... Dziękuję - dodałam i sięgnęłam po wizytówkę.
- Za wszystko... Jest tu ksiądz nowy, ale na pewno będzie coś, prędzej czy później, czym będę mogła się odwdzięczyć. - dodałam spokojnie.
Ciekawe czy chłopak zdawał sobie sprawę z tego jak beznadziejnie trafił... Venandi nie było dobrym miejscem, zwłaszcza dla takich niewinnych owieczek jak on. Jeśli jednak nie wiedział... To nie chciałam go uświadamiać. Niech żyje w błogiej nie wiedzy póki może. W końcu i tak się dowie, naćpane nastolatki, prostytutki czy chociażby moi handlarze w magazynach, prędzej czy później natknie się na kogoś kto zniszczy mu cukierkową wizję tego miejsca.
Powrót do góry Go down
Leonard
Heart of Gold
Leonard

Liczba postów : 29
Punkty aktywności : 1236
Data dołączenia : 16/02/2021

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptySro 07 Kwi 2021, 23:08

Sposób, w jaki na niego patrzyła, mówił mu, że są sprawy, o których Leonard nie ma pojęcia i pewnie prędko się o nich nie dowie. Czy to źle, że wspomniał jej rodzinę? Może nie miała z nią najlepszych kontaktów, a on palnął coś, zupełnie bezmyślnie i tylko ją zdenerwował? Dla niego była to zwykła, towarzyska rozmowa, próba zmniejszenia dystansu między nimi, ale twarz Virgo stężała, jakby spodziewała się usłyszeć niepochlebne słowa. Młody ksiądz zawahał się pod jej spojrzeniem, ale zaraz dodał sobie w myślach otuchy. Nie miał złych intencji, a przecież prawda zawsze wychodzi na wierzch.
Z początku pomyślał, że jest wrogo nastawiona wobec niego, teraz sądził jednak, że chodzi raczej o instytucję, którą reprezentuje. Virgo mieszkała tu od dziecka, musiała napotkać pastora Gerome’a. Z tego, co zorientował się Leo, jego przełożony był uparty i twardogłowy, o mocnych moralnych zasadach. Nie był osobą, która poszłaby na ustępstwa przy negocjacjach. Może więc ktoś z rodziny Tenebris próbował już wcześniej dogadać się z Geromem, ale nic z tego nie wynikło. Nic dziwnego, że teraz dziewczyna była nerwowa, musiała założyć, że z nim będzie tak samo.
Milczała długo, znów bawiąc się pierścionkiem na palcu, miał czarny kamień oprawiony w srebro. Leo nie śmiał jej przeszkodzić, więc żeby nie wywierać na niej presji, udał, że przegląda papiery, które wyciągnął wcześniej z szuflady. Przekartkował plik dokumentów, na czwartym z nich znalazł już mocno sfatygowany plan cmentarza. Wydawał się nieaktualny, data na marginesie wskazywała na 1972 rok. Dość szybko znalazł natomiast kaplicę; była umiejscowiona w prawym dolnym rogu kartki, zaznaczona wyraźnym czarnym krzyżykiem.  
W końcu Virgo odezwała się, więc Leo przeniósł wzrok z dokumentów z powrotem na nią. Było coś fascynującego w jej melancholii. Choć smutna, to wciąż była piękna. Intrygowała go tajemnica, którą skrywa.
- Doskonale. – odparł na to, że ma dyspozycji rodzinną kryptę. – To pozwoli zaoszczędzić nam trochę czasu. – nie będzie już musiał rozmawiać z pastorem Gerome. Mogą wszystko ustalić podczas tego spotkania. – Tylko proszę wskazać mi, gdzie znajduje się ta krypta, z tych planów ciężko cokolwiek rozczytać. – uśmiechnął do niej przepraszająco.
Gdy mu podziękowała, w jego oczach pojawiły się pogodne błyski.
- Kościół jest od tego, aby pomagać. Każdy inny zrobiłby to samo na moim miejscu. – może był naiwny, a może należał do nielicznych idealistów w tych niepewnych czasach - Ale dziękuję, niczego mi nie potrzeba.

Nie chciał jej męczyć pytaniami. Ale musiał zadać jeszcze jedno.
- Jak nazywał się zmarły?
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptySob 10 Kwi 2021, 22:01

Był naiwny... albo po prostu doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak jest i chciał odgrywać rolę naiwnego, potulnego księżulka. Po co? Nie miałam pojęcia, może chciał uchodzić grzecznościowo za skromnego i wkrótce przyjdzie mi znów go spotkać, gdy wróci z prośbą o zwrotną przysługę? Żyłam wśród ludzi już trochę, a i tak ciągle mnie czymś zaskakiwali, nigdy nie można było założyć że całkowicie poznało się już motywacje któregoś. Nachyliłam się żeby spojrzeć na plany które chłopak miał na biurku i mimowolnie się uśmiechnęłam. Jeśli lekko nieporadny mężczyzna przede mną był maską, zwykłą aktorską grą to musiałam przyznać że naprawdę dobrą.
- Bo to bardzo stare plany, kryptę wybudowaliśmy dopiero jakieś trzydzieści lat temu. W tym czasie cmentarz przeszedł małą przebudowę. Część mogił była wtedy przeniesiona. - zastukałam paznokciem pomalowanym na ciemny, rubinowy kolor w miejsce gdzieś po środku planów.
- Moja rodzina dołożyła miastu fundusze żeby powstały tutaj ścieżki z odpowiednim oświetleniem, wcześniejsze często się psuło. A tutaj... - przeszło mi przez myśl jak to sprawiało idealne warunki dla części mojego gatunku na polowania rodem z tanich horrorów i zrobiłam drobną pauzę.
Krótką, po której podniosłam wzrok z planów na księdza.
- Roderyk Thorn... Może umówimy się jak ksiądz będzie miał czas, łatwiej chyba będzie na żywo pokazać to miejsce. - odpowiedziałam, od razu wracając do sprawy krypty.
Zupełnie jak by to miało wymazać mi z głowy imię którego przed chwilą użyłam. Tego jak to kościół jest pomocny w ogóle nie poruszyłam, uśmiechnęłam się jedynie ironicznie przez krótką chwilę, jak bym chciała powiedzieć "naprawdę w to wierzysz?". Nie miałam jednak w planie zniechęcać go do jego wiary czy polemizować, niech wierzy w co chce skoro dzięki temu jest mu łatwiej. Roderyka w końcu też nigdy nie wyśmiałam... chociaż ciężko było mi zrozumieć jak takie pokłady nadziei można pokładać w instytucji o tak skrajnych poczynaniach. Do tego tak wieloletniemu wampirowi, z drugiej strony... nasze życie już chyba takie było. Kościół mógł się zasłaniać wielkimi hasłami, misjami w Afryce czy gdzieś tam jeszcze... z drugiej strony krwawa historia i kontrowersyjne działania teraz. Czy wampirze rody nie były takie same? Zasłanialiśmy się idealizowanymi hasłami o służbie i lojalności, a wampiry takie jak Kate czy chociażby mój ojciec wykorzystywały podwładnych aż nie zostało z nich nic. W zasadzie... nie zdziwiła by mnie informacja że w ukochanym, katolickim Watykanie na szczycie siedział właśnie jakiś wampir.
Powrót do góry Go down
Leonard
Heart of Gold
Leonard

Liczba postów : 29
Punkty aktywności : 1236
Data dołączenia : 16/02/2021

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyPon 12 Kwi 2021, 20:37

Słuchał z uwagą tego, co mówiła o planach cmentarza, już miał kiwnąć głową i przejść do kolejnej sprawy, którą chciał omówić, gdy coś go nie tknęło. Powiedziała: trzydzieści lat temu? Leonardowi wydało się to dziwnie, Virgo wyglądała na dwadzieścia parę, nie mogła pamiętać przebudowy cmentarza tak dokładnie. Z pewnością miała na myśli swoich krewnych, a nie siebie. To musiał być skrót myślowy.
- Rozumiem, w takim razie będę musiał uaktualnić plany.
Wiedział już od Betty, że Tenebris byli bogaci, ale wymiana oświetlenia z pewnością musiała dużo kosztować.
- Burmistrz miasta na pewno docenił ten hojny gest. - myślał, że Virgo może dopowie coś jeszcze, ale urwała w połowie zdania. Nie zamierzał być natarczywy, to na pewno nie było nic istotnego.
Roderyk… nie było to popularne imię w Ameryce. Może nie pochodził stąd? Zastanawiał się nad tym przez moment, jak i nad jej propozycją o pokazanie krypty.
- Właściwie, to moglibyśmy iść teraz. – zerknął na dużo ścienny zegarek na ścianie naprzeciwko wejścia. Dochodziła osiemnasta. – Dzisiejszą wieczorną mszę odprawia pastor Gerome nie muszę przy niej być. – na pewno później staruszek będzie wypytywać go o powód jego nieobecności, ale Leo uważał, że miałby dobry argument na wybronienie się. W końcu to była poważna sprawa.  
Wstał od biurka i założył kurtkę.
- Pani przodem. – on nie znał przecież drogi do krypty rodu Tenebris.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyWto 20 Kwi 2021, 20:48

- Mogę pomóc. - powiedziałam od razu i wstałam.
- Zadzwonię gdzie trzeba, chociaż uważam że przejście się po samym miejscu da panu więcej niż jakiekolwiek plany. - dodałam i zaczęłam zapinać płaszcz.
W tym czasie dostałam wiadomość na komórkę, spojrzałam na nią pośpiesznie i postarałam się żeby moja twarz nie oddała przy tym żadnych emocji. Cieszyłam się, ale to nie był odpowiedni moment na myślenie o tym.
- Przepraszam, dziś nie mam dość czasu, muszę wracać do obowiązków. Ma Pan jednak mój numer telefonu, proszę się odezwać... postaram się znaleźć więcej czasu. - chwilę się jeszcze zastanawiałam czy powinnam coś więcej dodać, ruszyłam już nawet do drzwi gdy odwróciłam się jeszcze na chwilę do księdza.
- Jeszcze raz dziękuję... Porozmawiam z kamieniarzem. Może następnym razem uda się zamknąć tą sprawę. - powiedziałam wreszcie i wyszłam na zewnątrz.
Dopiero za drzwiami otworzyłam jeszcze raz wiadomość w której dostałam potwierdzenie kupna apartamentu. Odetchnęłam z ulgą, udało się wszystko zamknąć tak, że na wzgórzu nikt o nim nie wiedział. Wreszcie mogłam mieć miejsce gdzie będę mogła przebywać sama gdy będę tego potrzebować... lub w towarzystwie. Do wiadomości było dołączone zdjęcie, które przesłałam na numer Jacoba. Czułam się... jak nastolatka... tak często się tak przy nim czułam. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do auta, chwilę po prostu siedziałam na miejscu kierowcy, wpatrzona w kościół. Kto by pomyślał że pójdzie... tak łatwo, byłam naprawdę miło zaskoczona.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4158
Data dołączenia : 25/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptySro 21 Kwi 2021, 12:26

Mira kuśtykając podreptała za Filipem, dzięki krwi od Nathaniela czuła się nieco lepiej a rany faktycznie zaczynały się zdecydowanie lepiej zasklepiać. Musiała przyznać, że ta eksperymentalna krew potrafiła dać swoje plusy i to duże. Nieco zadrżała widząc spojrzenie Nathaniela ale nie mogła zaprzeczyć, że coś w nich było, co kazało się pilnować. Jakby nie patrzeć, sama o to prosiła, prosiła by w końcu ruszył tyłek i pomógł, by zajął się tym, co powinien a nie chował głowę w piasek zajmując się czymś, co pewnie i tak byłoby skończenie głupie. Ale hej...Ona to samo chciała robić! Chciała odejść, zniknąć by ocalić innych, by zabić wroga, rozbić go od środka. Tym czasem przerosło ją to zdecydowanie i popadła w totalną pustkę. Nie podobało się jej to, że mają być ofiary, ale szczerze...wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Nie mniej, nie podobało się jej to zdecydowanie nie podobało.
- O ile to konieczne, wolałabym by obeszło się bez celowych ofiar...
Chrząknęła nieco niepewnie bo co jak co, nadal miała w sobie tą cząstkę człowieczeństwa. Jak to ujmowała Virgo, nie była typowym wampirem, miała w sobie więcej z człowieka niż inni. Gdy Nath wydał polecenia i usłyszała, że wpierw ma wypocząć uniosła brew. Ona miała odpocząć? Dobre sobie!
- Nie jestem przemęczona. Dam sobie radę.
Burknęła pod nosem bo jak to tak, ona miała odpoczywać? Nigdy nie odpoczywała, zawsze była w biegu, działała. Dość się leniła, dość uciekała od rzeczywistości. Fakt, że była zmęczona nie miał teraz znaczenia.
- Em...strategia...postaram się.
Zgodziła się na przydzielone zadanie. Na słowa Filipa skinęła głową, miał rację, ale lepiej dmuchać na zimne.
- Wszystko możliwe, jednak pamiętaj, że zawsze jest gdzieś ziarno prawdy jak sam to ująłeś. A co jeśli faktycznie to nie tylko legendy? Może zbierają siły...pamiętasz jak Ci mówiłam, że może czyści mają inne zdolności a o tym nie wiedzą? Może oni faktycznie mają taką możliwość i potrzebują czasu by się z tym oswoić. Nigdy nie przekreślaj czegoś, co jest Twoim zdaniem legendą. Ja uważałam wampiry również za legendy. Dopiero gdy dochodziłam do prawdy dotarło do mnie, że to nie legendy a prawda. Obierzmy to jako prawdę, mamy się czego obawiać jeśli nie zaczniemy współdziałać i tworzyć imperium...Nathaniel ma rację, czas postawić wzgórze na nogi.
Przyznała gdy już usiadła w aucie i zaraz skierowała jeszcze się do Nathaniela.
- Pozostaje kwestia jeszcze półkrwi na wzgórzu. Ta Włoszka cała. Jest wojna, a ona nie wydaje mi się na kogoś kto ma z tym styczność.
Chrząknęła jeszcze układając worki z krwią ostrożnie tak, by ich nie uszkodzić. Pozostałą część drogi milczała. Dopiero jak dotarli na miejsce i wysiadła z trudem i bólem cicho jęknęła. Nadal ją nogi bolały, ale to już nie było to co przedtem.
- Ta krew czyni cuda...
Mruknęła do Nathaniela łapiąc się jednocześnie ukochanego.
- Jesteś pewien, że ona tutaj jeszcze jest? A co jeśli już wróciła? Poza tym, co my tutaj robimy? Mogliśmy poczekać na nią w domu...
Dodała nieco niepewnie. Takie miejsca kojarzyły jej się z przeszłością. Miejscem, w którym się wychowała, księdzem który przychodził do jej matki. Niechętnie ale ruszyła za Nathanielem i Filipem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptySro 21 Kwi 2021, 22:35

Myśląc w jakikolwiek sposób o smoku czuł dreszcze i to co najmniej nie te przyjemne.
- Nie możemy wykluczać takiej ewentualności, musimy być na wszystko przygotowani.
Stwierdził, że nie ma na razie czasu by bardziej się w to zagłębiać, będzie to jednak jeden z ważniejszych tematów do ogarnięcia.
Uśmiechnął się kiedy wspomniała o krwi.
- Aktualnie skupiamy się na krwi mocno uzależniającej, potrzebujemy pieniędzy aby móc normalnie zarządzać nowymi. Może kiedyś będzie okazja na więcej eksperymentów, teraz musimy iść w ilość.
Zamknął temat produkcji, gdyż zaraz zaczął się zastanawiać nad tą włoszką.
- Bardzo nam przeszkadza? Co tak właściwie ona robi na wzgórzu??
Zastanawiał się bardziej na głos niż pytał, niemniej jednak chciał znać odpowiedzi.
Rozglądał się po kościele, nie zauważył jednak nikogo, dopiero po chwili jego wzrok przykuło auto Virgo.
- Tam jest!
Wskazałem i od razu poszedłem w dane miejsce. Zapukałem jej w szybę.
- Możesz powiedzieć mi, dlaczego nikt nie wie gdzie jesteś?
Zapytałem spokojnie, starając się nie być zbyt pretensojnalny.
- Wzgórze nas potrzebuje, musimy zacząć w końcu coś robić. Możemy porozmawiać? Czy jednak znienawidziłaś mnie za to, że się o Ciebie troszczę całe życie?
Samo pytanie go bolało, ale starał się nie pokazać tego po sobie.
- Wzgórze nie jest dobrym miejscem do rozmowy, żadne z resztą nie jest już dobrym miejscem, porozmawiamy więc normalnie? Bez krzyków i kłótni?
Mimo iż czuł się zraniony, to postarał się przybrać dojrzalszą postawę i wyciągnąć rękę na zgodę.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 22 Kwi 2021, 08:28

Posłałam ostatnie spojrzenie w kierunku budowli i odwróciłam się żeby poszukać kluczyków w torebce. Chwilkę mi to zajęło i kiedy zorientowałam się że ktoś zbliża się do samochodu już miałam odpalić silnik. Odwróciłam się dopiero gdy zapukał w moją szybę i chwilę na mojej twarzy malowało się zdziwienie... i coś na wzór.. zmęczenia? Niechęci? Może po prostu mieszanki tych uczuć. Rozważałam opcję odpalenia auta i zwyczajnie odjechania ale zobaczyłam w lusterku że nie jest sam. A wydawało mi się już że to dobry dzień. chwilę przyglądałam się,nie tyle bratu co Mirze i Filipowi którzy posłusznie szli za nim, nie mogłam się powstrzymać w myśli od komentarza jak to już ładnie ich wytresował. Cóż, nie mogłam siedzieć w aucie w nieskończoność w nadziei że sobie pójdą, bądźmy też dorośli to nie film mafijny żebym opuściła szybę i wysłuchała co mają do powiedzenia, dlatego schowałam klucze do kieszeni płaszcza i wysiadłam zamykając za sobą. Mimo wszystko... jakoś trudno mi było na niego patrzeć, skupiłam się więc na Mirze, starałam się przynajmniej bo już jego pierwsze słowa wyprowadzały mnie z równowagi.
- Wybacz ale jesteś ostatnią osobą która może mnie o to pytać. Z całej waszej trójki, ewentualnie mógł by mnie pouczać Filip... chociaż też wcale nie ma czystego sumienia. Ja przynajmniej zostałam i wykonuje swoje obowiązki. - dodałam chłodno w końcu patrząc na brata.
"Za to że się o mnie troszczy"?! Doskonale wiedział że nie o to byłam zła, niemniej nie było to ani miejsce ani osoby przy których chciała bym o tym rozmawiać. Pozwoliłam mu więc skończyć chociaż byłam w stu procentach pewna że skończy się kłótnią i krzykami. Wiedziałam o co mu chodziło gdy mówił "coś zrobić" i moja odpowiedź brzmiała nadal nie, nieodwracalnie.
- Słucham, rozmawiajmy. Na wzgórzu jest coraz więcej nowych wampirów które się szkolą, biznes idzie jak zawsze, a patrole na zmianę z łowcami zapobiegają przejściu wilków dalej. Więc słucham.
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 392
Punkty aktywności : 2559
Data dołączenia : 05/07/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 22 Kwi 2021, 08:45

Pamiętałem... ale smok? Przede wszystkim to nie było już byle co... spodziewałem się że coś tak dużego, fruwającego po niebie raczej było by już zauważone. No i trudno by mi było uwierzyć że mając taki dar nic się z nim nie robi... gdybyśmy my mieli smoka jako asa w rękawie dawno byśmy go użyli. spodziewałem się raczej że legenda jest naciągniętą prawdą o tym jak ta dwójka na przykład władała ogniem. Nie było sensu jednak gdybać, i bez smoka byli niebezpieczni chociaż przez fakt czystości krwi Katherine... czysta wampirzyca i to takiego pochodzenia przyciągała głupców szukających swojego miejsca. Zawsze była szansa że znowu zbierze siły i uderzy. Niepokoił mnie też fakt tego gdzie się ukrywała, nie tylko dlatego że było to po za naszym zasięgiem, ale jak mówi przysłowie... wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.
- Z tego co wiem uciekła z swojego domu z jednym z transportów z żywym towarem. Nie znam szczegółów bo... nooo wiecie. - dodałem wzruszając ramionami.
Bo Vi przestała mi ufać... dodałem w myślach, na głos nie musiałem. Rozglądałem się za burzą ciemnych włosów i miałem już zaproponować żeby wejść do środka i sprawdzić... chociaż całkiem szczerze nie wiedział bym co zrobić gdybyśmy zobaczyli na przykład modlącą się wampirzycę. Przerwać? Poczekać? Czy my w ogóle mogliśmy wchodzić do takiego miejsca? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Na szczęście Nat wypatrzył jej samochód i pognał jako pierwszy. Podszedłem pierw do Miry żeby mogła się na mnie wesprzeć gdyby tego potrzebowała i ruszyłem za wampirem. W chwili gdy Vi wysiadła z auta... wiedziałem jużże jest zła i rozmowa nie pójdzie po naszej myśli. Nie dlatego że od razu jej ton stał się chłodny... dlatego że zupełnie zignorowała pojawienie się Miry. Wiedziałem że jej szukała i znałem ją na tyle by wiedzieć że gdyby Mira odwiedziła ją sama, zareagowała by zupełnie inaczej... rudowłosa była jej jak córka, wkurzyła by się i ją opieprzyła ale uściskały by się i pogodziły. A teraz? To był zły znak. Rozważałem jak zacząć delikatnie, ale... trudno było tutaj coś takiego wymyślać.
- Virgo... wampiry które są zmieniane nie nadają się do walki, wymagają szkoleń... które trwają. A łowcy... proszę cię, łowcy to żadna tarcza... raczej obusieczny miecz na który w końcu możemy się też nadziać.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4158
Data dołączenia : 25/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 22 Kwi 2021, 09:28

Mira czuła jak krew od Nathaniela przestawała działać, jak wszystko zaczynało się dziać na powrót nie tak jak powinno. Szkoda, bo miała chęci jeszcze pohasać sobie od tak, a teraz...teraz będzie potrzebowała podpory! Szlag! A krew będzie mogła wypić dopiero za godzinę...westchnęła pod nosem.
- Też wiem tylko tyle, że uciekła. Ponoć Octavia ją znalazła w ogrodach.
Przyznała a gdy już w końcu mogli wysiąść dostrzegła jak Nathaniel wyprysł jak długi w stronę Virgo. Dostrzegła ją i ona, jednak ona nawet nie zareagowała na nią. Cóż, zły znak, ale miała to już gdzieś. Mira złapała się Filipa kuśtykając na obie nogi z trudem ale szła.
- Virgo przestań. Wiem, że nie jestem od pouczania Ciebie czy żadnego z Was, ale proszę Cię...ogarnij się w końcu i skup na tym co chcemy powiedzieć.
Spojrzała na Virgo z troską w oczach.
- Wiem, że masz mnie gdzieś, wiem że najchętniej pojechałabyś w diabły. Ale to nie może czekać. Rozumiesz?
Westchnęła pod nosem trzymając się Filipa.
- Wszystko wiem Virgo. Wiem z jakiego powodu nie chcesz widzieć brata ale czy to rozsądne? Wiesz ile ja bym dała by mój ojciec...tutaj był? Wiesz ile bym dała by stanął tutaj i powiedział, że wilkołaki i łowcy to pikuś? Tak, Łowcy bo wilki to zaledwie kropla w morzu tego co nas czeka.
Odezwała się ze spokojem.
- Odsunęłaś brata, mnie i Filipa od siebie. Może i Ciebie zawiedliśmy, ale czy właśnie bliscy nie zawodzą? Mówiłaś, że jesteśmy rodziną a traktujesz nas jak wrogów. Może skoro tak to powinniśmy się od Ciebie całkiem odciąć? Może powinnaś nas zabić? Stajesz się Katheriną...wredną, bezczelną suką, która wroga olewa przekonana, że sobie poradzi bo kto jak kto, ale ona sobie da radę. Ty taka nie byłaś, nie byłaś wredną suką. Byłaś kobietą, która mnie przygarnęła, kobietą która kochała brata, rodzinę i przyjaciół. Która potrafiła postawić się łowcom, która potrafiła wyczuć granicę normalności. A ja tej kobiety nie widzę. Widzę słabą wampirzycę, która traci władzę. Nie zauważyłaś, że jest coraz więcej półkrwi w mieście? Nie zauważyłaś, że coraz więcej czystokrwistych przysyła swoje dzieci po to by wyczuły sytuację? Obudź się bo za chwilę stracisz Venandii a ja na to nie pozwolę. Uciekłam bo chciałam Ciebie i Filipa chronić. Chciałam odciągnąć od Was łowców ale to był błąd...Zostawiłam Was widząc jak Cierpisz po stracie Roderyka, myślisz że mnie to nie bolało i nie boli? Straciłam wiele bliskich mi osób Ty najlepiej powinnaś to wiedzieć. Dowiedziałam się tylu spraw, że chciałam się zabić. Byłam gotowa skupić na sobie wszystko zło byle tylko odciągnąć ich od Ciebie i wzgórza a Ty...Ty postanowiłaś odsunąć od siebie najważniejsze osoby w życiu. Własnego brata i wampira, który zastąpił Wam matkę i ojca, który Was chronił własnym ciałem. Rób jak uważasz, ale jeśli postanowisz nadal trwać w nienawiści do brata i Filipa nie widzę sensu, że tutaj jestem. Venandii umiera a Ty dokładasz z każdą sekundą cegiełkę do tego.
Odparła chłodno chociaż czuła wewnątrz ból po tym wszystkim ale powiedziała co uważała. Nie wiedziała jak zareaguje Virgo, czy bardziej ją tylko rozsierdziła, czy nie.
- Wiesz doskonale, że nie byłam za przemianą niewinnych osób, zgodziłam się z Tobą bo sądziłam, że to coś da...ale nie da. Spędziłam dość miesięcy w lasach i wiem co się dzieje a zapewniam, że nic dobrego. Przeżyłam dominację innego wampira, przeżyłam spotkanie z łowcą, który pewnie teraz zbiera siły by się mnie pozbyć...przeżyłam spotkanie z kuzynem, który tylko czeka na spotkanie by wbić mi ostrze w pierś. Więc chyba jednak los chce, bym w końcu wzięła się w garść. Sądzisz, że Roderyk chciałby byś związała losy miasta z łowcami? Wiesz doskonale jakie miał do nich stosunki. Jeśli nie...zapraszam do jego mieszkania...została tam jego część On doskonale Ci powie.
Odparła próbując ustać na nogach ale była coraz słabsza. Złapała mocniej Filipa niemal wbijając w niego paznokcie. Szwy puściły a krew łatwo rozniosła się zapachem wśród zgromadzonych.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 22 Kwi 2021, 10:35

Sądził, że będzie zła, wściekła, nie będzie chciała rozmawiać, ale nie spodziewał się, aż takiej chłodnej reakcji. Sądziła, że ma wszystko pod kontrolą, że wszystko jest dobrze, może w głębi wiedziała, że nie jest, a może była aż tak ślepa.
- Potrzebujemy pieniędzy, broni, nowych wyszkolonych przemienionych. Musimy się uniezależnić od łowców, bo za chwilę nas zaatakują. Mamy na głowie wilki, Katherine, Elijaha, ojca, inne rody i nie chcę nawet myśleć co dalej..
Popatrzyłem na nią spokojnie.
- Filip ma rację. nie możemy ufać wrogom, musimy wzmocnić w końcu siebie samych. Póki co zajmijmy się przemienionymi, bądź półkrwi, potem będziemy myśleć co dalej...
Myślał co jeszcze jej powiedzieć, kiedy Mira zaczęła swój wywód. Słuchał co mówiła i aż oniemiał. Czasem nawet on sobie na tyle nie pozwalał jako czysty. Zaczął mimo wszystko w jakiś sposób bardziej szanować Mirabelle, w końcu nie każdy przemieniony wykłada kawę na ławę w taki sposób.
- Każdy z nas popełnił jakieś błędy, ale dalej jesteśmy rodziną, jednym wzgórzem. Zależy mi na wszystkich i na bezpieczeństwie, nie mogę siedzieć z założonymi rękami. Mira ma rację, ze wszystkim. Musimy coś zrobić, po to aby śmierć wszystkich naszych bliskich nie poszła na marne.
Poczuł krew i zerknął na Mirabelle. Bez pytania poszukał w schowku od Virgo apteczki.
- Trzeba to chociaż zatamować, ale potrzebujesz pomocy, trzeba to porządnie zaszyć.
Podszedł do niej i prowizorycznie opatrzył ranę aby nie wykrwawiła się.
- Musicie wrócić na wzgórze i odpocząć. Virgo, powinnaś zastanowić się co dalej. Wiesz, że nie pociągniemy tak długo.
Westchnął cicho, wiedział, że smoki, wilki, łowcy to nie jedyne problemy, które mogą ich czekać. W głowie cały czas siedziały mu istoty które go porwały. Nie mieliby szans. Wolał jednak nie mówić tego na głos.
Otrzymał smsa i mimo iż wolał nie sięgać teraz po telefon, przeczucie powiedziało mu by jednak odczytał.

"Szefie, problem w klubie. Potrzebujemy pilnie Pana."

Warknął mimowolnie i skrzywił się.
- Muszę jechać do klubu, coś się dzieje. Powinnaś zawieźć ich na wzgórze i porozmawiać z nimi, szczerze.
Popatrzył na siostrę poważnie, ale bez złości.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 22 Kwi 2021, 21:29

Skrzyżowałam dłonie na piersi słuchając Filipa, byłam wściekła, ale obiecałam sobie że żeby nie mogli mi niczego zarzucić wysłucham tego co mają do powiedzenia. Gdy wampir skończył czułam się... zrezygnowana, nie tym że czułam że ten ma rację tylko tym że każdy z nich patrzył tylko w jednym kierunku a nie widział całości. W dniu gdy postanowiłam odnowić sojusz z łowcami, spodziewałam się że nie będzie to łatwe... i ani na jednym, chociażby drobnym kroczku wcale takie nie było. Czułam się zmęczona ciągłym stawaniem w ich obronie, ale z drugiej strony... jakie miałam na tą chwilę opcje? Pomijając fakt że po prostu tego nie chciałam, było to po prostu nie logiczne, zrywać coś co na chwilę obecną nas wzmacniało. Zbierałam w głowie odpowiedź gdy usłyszałam głos Miry... jeśli wcześniej byłam wściekła, to nie wiem jak opisać swoje odczucia w tej chwili. Miałam wrażenie że od jakiegoś czasu każdą naszą rozmowę zaczynałyśmy od kłótni. Zależało mi na niej... ale miałam dość tego że wiecznie patrzyła na to co ona myśli i nie dopuszczała innego zdania. Do jasnej cholery, była dla mnie nie dość że dzieckiem to jeszcze przemienioną! Jednak to wszystko był pikuś w porównaniu z monologiem który padł z jej ust po chwili. Nie sądziłam że jej słowa mogą aż tak zaboleć, jeszcze wciągnęła w to Roderyka... i to w taki sposób... Zapewne odbierałam to na swój sposób, a może użyła tych słów celowo żebym wiedziała że chodzi też o Jacoba? Sama miałam wyrzuty sumienia... za każdym razem, Mira uderzyła w słaby punkt i w pierwszej chwili gwałtownie ruszyłam w jej kierunku jak bym chciała ją uderzyć. Zatrzymałam się jednak zaciskając dłoń w pięści tak mocno że paznokciami przebijałam skórę.
- Nie ja cię odsunęłam, to ty odeszłaś mając gdzieś moje zdanie. To Filip ciągle kombinuje za moimi plecami... Nie obchodzi mnie czy w dobrej wierze, mam dość. Potrzebuję w okół siebie ludzi którym mogę zaufać, a nie takich którzy znikają bez słowa czy robią coś wbrew mnie i nie za moją zgodą... nawet nie próbując konsultować tego ze mną. Nie jestem jak Kate i nie jestem jak nasz ojciec... gdyby było inaczej nie skończyło by się na zwykłym odsunięciu. Jedno ci powiem Mira... Jesteś jeszcze dzieckiem, jak na człowieka i jak na wampira. Nie udawaj że jesteś teraz wielką wampirzycą która wszystko wie najlepiej bo gówno wiesz o tym mieście... przyjechałaś tu zaledwie rok temu, o byciu wampirem wiesz jeszcze mniej bo jesteś nim parę miesięcy, a o hierarchii nie wiesz zupełnie nic. Wiesz dlaczego? Bo nigdy jej od ciebie nie wymagałam... bo byłaś wyjątkowa dla mnie. Masz rację że chciałabym być daleko stąd... ale w przeciwieństwie do części z was miałam tyle odwagi że zostałam. Nie żeby odciągać niebezpieczeństwa tylko żeby stawiać im czoło. Zawiodłam się na tobie Filip, na tobie Mira i na tobie. - spojrzałam na brata ale... nie mogłam dalej na niego patrzeć.
Jeszcze nie.
- Z dzieciakami Noizoru łączy nas nieprzyjemna historia, ale po za wybrykiem Haretona który do ich bractwa już nie należy, nikt mnie jeszcze nie zawiódł. Wiecie co jest najbardziej przykre? To że przestajecie być po mojej stronie nawet nie dlatego że wszystko się sypie... ale dlatego że moje decyzje są niewygodne. A teraz wsiadaj do auta. - dodałam otwierając tylne drzwi.
Znowu czułam się okropnie... to byli moi bliscy a czułam że nie mogę być przy nich... słaba. Miałam ochotę płakać i krzyczeć ale z niewzruszoną twarzą czekałam aż pomogą tej rozwydrzonej małolacie zająć miejsce.
- Też mam obowiązki związane z tym miastem... nie wiem ile wiesz od kiedy Octi uciekła, w święta w Venandi zalągł się krampus... burmistrz nie żyję i mam zamiar zająć jego miejsce. - dodałam nadal chłodno w stronę brata.
- Ja próbuję utrzymać pokój... a nie rozpętywać i prowadzić kolejne wojny. Widzimy się w domu. - dodałam cały czas w tym samym tonie ale specjalnie użyłam ostatniego zdania.
Nie chciałam go widzieć... ale nasze kłótnie i tak wyrządzały już dość szkody, znosiłam już znacznie więcej niż była by próba pogodzenia się z jego obecnością... z nim.
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 392
Punkty aktywności : 2559
Data dołączenia : 05/07/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 22 Kwi 2021, 22:25

No to z Natem było nas dwóch, spoglądałem szeroko otwartymi oczami na to co wyprawia Mirabella i w pierwszej chwili się rozejrzałem. Czy tylko ja myślałem o tym że właśnie odstawiamy tą scenę przed kościołem?! To nie było właściwe miejsce na tą rozmowę, Nathaniel miał racje, żadne nie było ale jednak... spodziewałem się kłótni ale nie takiej. dziewczyną to chyba nie przeszkadzało bo Vi była równie nieustępliwa. Nie do wiary... W pierwszej chwili gdy ruszyła w stronę Miry zrobiłem krok w przód żeby w razie czego ją zasłonić. Wątpiłem żeby zrobiła jej coś... każdy inny czystokrwisty niż Nat i Vi... owszem, nie puścił by czegoś takiego mimo uszu, ale ci dwaj byli inni. Bardziej... ludzcy, zadziałałem jednak instynktownie i chciałem ją zasłonić. Później przyszło najgorsze... nikt nie lubi słuchać o tym jak najbliżsi się na nim zawodzą, oczywiście... robiłem to w dobrej wierzę, wiedziałem że się nie zgodzi a chciałem pomóc ale.. zacząłem myśleć czy z jej strony nadal może to nie wyglądać w ten sposób że mszczę się za to że wybrała pomysł Octi, a nie mój. Zaraz potem usłyszałem o jej kandydaturze i... znów otworzyłem szeroko oczy. Dziwił bym się nadal ale poczułem krew i od razu spojrzałem na Mire, Nat zareagował szybciej, z resztą nie odważył bym się od tak przeszukać auta Vi. podniosłem jednak rudą wampirzycę żeby odciążyć jej nogę.
- To chyba faktycznie nie jest odpowiednie miejsce... może dokończmy już w domu, co Mira? - zapytałem coraz bardziej w tym zdaniu ściszając głos, ostatnie słowa mówiłem szeptem i dałem znak ruchem głowy na kościół.
Nikt co prawda się przed nim nie kręcił ale nam wampirom nie trudno było się skupić i usłyszeć modlących się wiernych. Wsadziłem Mire na tylne siedzenie ale nie zamykałem drzwi auta póki nie upewniłem się że temat na razie jest skończony.
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4158
Data dołączenia : 25/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyCzw 22 Kwi 2021, 22:43

Mira wysłuchała w milczeniu Nathaniela a na ranę wzruszyła ramionami, nie było to teraz ważne. Słowa Virgo totalnie ją rozjuszyły. Nie słuchała już nikogo, a gdy Filip wziął ją w ramiona po prostu się wyrwała mu i ledwo bo ledwo ale stoją podeszła do Virgo ciskając niemal błyskawice z wściekłości.
- Skoro tak uważasz...dobrze, na darmo zawarłam pakt z wiedźmą, na darmo pozwoliłam ojcu zginąć i Roderykowi. Na darmo walczyłam o przeżycie po przemianie, na darmo mój ojciec walczył bym się urodziła. Na darmo żyję! Masz rację, jestem nikim jak wszyscy tutaj. Bo Ty o wszystko musisz walczyć, Ty o wszystkich myślisz, ale nikt nie ma prawa mówić i myśleć by chronić Ciebie, gdy to robi jest fuj, be niedobry. Masz rację i niech tak zostanie. Chcesz swojego miasta, proszę bardzo rób co chcesz. Ale ja nie wracam na wzgórze, nie będę gdzieś gdzie mnie nie chcą i widzą we mnie tylko wroga. Nie będę przebywała w miejscu gdzie jego gospodyni uważa mnie za śmiecia bo jakim prawem martwiłam się o innych. Masz rację...jestem byłam i zostanę szmatą. Nic tutaj po mnie. Idź do swoich łowców skoro to Oni są Twoją rodziną i im możesz ufać. Droga wolna. Rób co chcesz...ja umywam ręce.
Odparła chłodno. Nie przejmowała się już tym co inni powiedzą, co powie Nathaniel, co zrobi Filip, Virgo. Ona była gotowa umrzeć dla nich i za nich, gotowa ściągnąć na siebie wszystko co złe by ich ochronić a ona...ona wolała spędzić ten czas z Łowcami, ufała tym, przed którymi ostrzegał ją jej własny ojciec, przed którymi ona sama ją ostrzegała. Ktokolwiek by teraz próbował ją zatrzymać spotkałby się z ostrzegawczym warkotem. Mira odcięła od siebie resztki normalności, nadziei.
- Wybaczcie chłopcy, próbowałam ale to beznadzieja. Wracam tam gdzie moje miejsce.
Rzuciła przez zaciśnięte zęby. Wiedziała, że z rannymi nogami daleko nie zajdzie, krew od Nathaniela przestanie niebawem działać i pewnie znów zacznie odczuwać ból i brak sił ale do tego czasu chociaż doczołga się gdzieś, gdzie będzie mogła jakoś dojść do siebie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyPią 23 Kwi 2021, 21:34

Wywrócił mimowolnie oczami słuchając wywodu o łowcach.
- Możesz mi powiedzieć czemu ich tak bronisz?? Od zawsze, trzymaliśmy się od nich z daleka. Był spokój, bo nie zabijaliśmy w Venandi, a oni nas nie ruszali. To wystarczało, ale po co robić z nich przyjaciół? Może jeszcze zaraz będziemy z nimi sypiać? Bo jeszcze tylko tego brakuje...
Warknął cicho. Nie rozumiał jej optymizmu, zwłaszcza po tym jak mocno oberwała.
- Nie chodzi o prowadzenie wojen, tylko o to, żeby ktoś zaraz nie wbił Ci sztyletu w plecy.
Zerknął na Filipa i Mirę chwilę się zastanawiając.
- Nie wiem co zrobili, jak nadwyrężyli Twoje zaufanie, ale to trochę ironia, że aktualnie wolisz łowców od swojej rodziny. Śmierdzi mi ta sytuacja, czegoś nie wiem.
Zmarszczył brwi i przymrużył oczy zastanawiając się.
- Super, gratuluje awansu. Obyś nie była zaraz drugim nieżywym burmistrzem... - Skrzywił się w bólu, kiedy w jego myślach pojawił się obraz jej śmierci, pochówku.
- Nie chodzi o wygodność, tylko o to komu rzeczywiście możesz zaufać i na kim możesz polegać. Nie rób sobie ze mnie wroga, wiesz, że nim nie jestem. Nienawidzisz mnie, spoko. Myślisz, że Ci podkładałem kłody pod nogi, rozumiem. Myślisz o mnie jak o chorym zwyrolu, nie ma problemu, ale kocham Cię jak siostrę również. Jesteśmy tylko my dwoje, nie chcę by ktokolwiek z nas umarł, bo za bardzo był uparty i zapatrzony w swoje racje.
Westchnął i przesunął palcami po swojej skroni.
- Mówiłem, że to zły pomysł. - Uśmiechnąłem się słabo do Mirabelle. - Lepiej było jechać już na to polowanie na ojca i się nie wychylać.
Odwrócił się i zaczął iść w stronę auta. Wziąłem odblokowałem telefon i odpisałem na smsa.

" Jestem już w drodze, zaraz będę. "
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyPią 23 Kwi 2021, 22:17

Boże... jak ja miałam dość tej "rozmowy o ile w ogóle można było tak to nazwać, miałam wrażenie że tłukę grochem o ścianę. Gdybym nie zawiązała sojuszu z łowcami tylko z jakimś innym rodem wampirów wszyscy by przyklasnęli... może ewentualnie mi współczuli, klepali po plecach mówiąc coś w stylu "no tak, ale zrobiłaś co musiałaś". Mira w tym wszystkim irytowała mnie teraz jeszcze bardziej niż inni.
- Gratulują, nie wiem dlaczego w twoim słowniku synonimem dziecka jest nikt i szmata... pozostaje mi tylko współczuć. Ale mam dość uganiania się za tobą i proszenia żebyś łaskawie wróciła do domu. Chcesz iść? Droga wolna! Rób dalej to o co wszyscy mają do co jedynie rani twoich bliskich. Na pewno takim zachowaniem przekonasz mnie do swojego zdania. - odpowiedziałam ironicznie.
Naprawdę miałam dość, w tej chwili zachowywała się jak dziecko... małe dziecko które siedzi zapłakane w sklepie, przy półce z zabawkami i płacze gdy ktoś powiedział nie. Na co liczyła? Że jak mi pogrozi to się ugnę? Kochałam ją... ale próbowałam już z nią mówić po dobroci... po groźbie, jeśli w żaden sposób nie byłam w stanie zatrzymać jej w domu to pozostawało mi się w tej płaszczyźnie poddać. Może pewnego dnia zrozumie jak wielki błąd popełniała.
Co do reszty... Filipa na razie zignorowałam, sama chciała bym już być w domu i najlepiej odciąć się od tej... dyskusji. Jednak nie zanosiło się ani na jedno, ani na drugie. Skupiłam się więc na Nathanielu, mentalnie... bo na początku nawet na niego nie patrzyłam. Nie mogła bym... i to wyjątkowo nie przez jego wyznanie.
- Bo potrzebujemy przyjaciół, nie było cię... to ja sprzątałam bałagan po ostatnim twoim "sojuszu"... Bardzo udanym, gdyby nie łowcy... tak, może Roderyk by żył, może Josiah nadal by żył... o ile oczywiście Kate nie urządzała by sobie już garden party z nimi na słońcu w roli głównej. W mieście dalej przelewała by się krew, a ja nadal była bym w lochu... o ile można to tak nazwać, bo Kate nie przepadała za klatkami. To by było przecież zbyt banalne trzymać mnie w klatce. - urwałam bo nie chciałam dłużej wracać do tamtego czasu.
- Łowcy nam pomogli... ale też poznali nasze tożsamości... to raz, a dwa... ich cena wciąż pozostaje mniejsza niż zażądali by potencjalni sojusznicy z czystych rodów. Pozostaje ostatnia kwestia, rozeszło się że pomagają nam łowcy, nawet jeśli są wampiry... a są na pewno, które nami gardzą za takie zagranie.. to nie próbują nas atakować. Właśnie dlatego że mamy wsparcie łowców. Gdy je stracimy, wtedy dopiero zaczną się podchody. - nie wiedziałam ile jeszcze logicznych argumentów musiała bym wyciągnąć.
Miałam wrażenie że każdy mój był odbijany ich jednym... to łowcy.
- Zaufałam twojemu osądowi gdy nie pozwoliłeś mi pozbyć się Kate... To aż tak wielki problem zaakceptować ci że mogę mieć rację? - o reszcie już nawet nic nie mówiłam.
Pokręciłam jedynie głową z dezaprobatą i otworzyłam drzwi od strony kierowcy.
- Skoro popełniam same błędy według ciebie... nie ważne czy wzgórze ożywa czy nie, czy wilkołaki dalej nie zdecydowały się na atak i kupiłam nam czas, to może faktycznie lepiej jak bym podzieliła los burmistrza. Mieli byście jeden problem z głowy, wszyscy. - syknęłam i wsiadłam do samochodu zatrzaskując drzwi.
Mimo wszystko odczekałam aż odjadą... odejdą od kuśtykają... znikną z pola mojego widzenia. Sama nie wiem na co tym liczyłam.
Powrót do góry Go down
Filip
Żołnierzyk
Filip

Liczba postów : 392
Punkty aktywności : 2559
Data dołączenia : 05/07/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyPią 23 Kwi 2021, 22:47

Koszmar... to pierwsze słowo jakie nasuwało mi się gdybym chciał podsumować to co się właśnie odbyło. Chciał bym żeby to były dzieci... żebym mógł tupnąć na nich nogą i każde wysłać do swojego pokoju. Albo jednego wspólnego i wypościć dopiero gdy się pogodzą. Do tego Mira w tej chwili wcale nie ułatwiała tej sytuacji, czułem się rozdarty... Miałem co prawda inny plan na to jak przekonywać Vi, nie było jednak teraz co gdybać. Ruszyłem za Natem i Mirą, wciąż mogłem próbować po cichu wprowadzić swój plan. Z jednej strony, za takie działanie miała do mnie żal... z drugiej, trudno było jej przemówić do rozumu. Tak... szkoda że nie byli nadal dziećmi.
- Dobra, uspokójcie się. Wszyscy... Nie przyszliśmy po to żeby się kłócić? Już zapomnieliście? Vi... jesteśmy tu bo martwimy się o ciebie, o was i o to co dzieje się i co może się dziać w mieście. Mamy za sobą jedną wojnę a wiszą nad nami kolejne. Czy my do jasnej cholery nie możemy dojść do jakiegoś kompromisu? Ale nie tutaj... Nat, jedź załatwić sprawy w klubie. Vi... super, gdybyś zapytała mnie o zdanie jeśli chodzi o kandydowanie na burmistrza to był bym za tym pomysłem. Szkoda że nie zapytałaś, jedźmy z Mirą na wzgórze i porozmawiajmy na spokojnie. A ty... - odwróciłem się w stronę Miry.
- Daje słowo... jeszcze jeden krok i dostaniesz po głowie. Wiesz że nie żartuję, ostatnim razem przestrzeliłem ci nogi. Koniec z uciekaniem, koniec z szantażami i docinkami jak to łatwo jest umrzeć, komu się to należy a komu nie. Weźcie się wszyscy w garść! - warknąłem ostrzegawczo.
- Mira, do samochodu... pójdziesz sama czy mam cię zanieść?
Powrót do góry Go down
Mirabelle
Panna z dobrego domu
Mirabelle

Liczba postów : 687
Punkty aktywności : 4158
Data dołączenia : 25/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptySob 24 Kwi 2021, 10:14

Mira aż się gotowała cała od środka, liczyła na spokojną rozmowę, ale Virgo na widok brata i Filipa niemal się zagotowała...do tego co co ona sama powiedziała nie było takie jak widać łatwe do przetrawienia. Zamknęła na chwilę oczy by się uspokoić. Odwróciła się w stronę Virgo.
- To Ty robisz sobie wrogów w tych, którzy naprawdę Cię kochają i którym na Tobie zależy. Może i nie jestem idealna, może popełniłam błędy ale do cholery jasnej jestem tutaj! By Wam pomóc! Naprawić błędy jakie popełniłam ale Ty tego nie ułatwiasz! Uważasz łowców za sojuszników. Dobrze, niech Ci tak będzie, ale dla Twojej wiedzy są 3 odłamy łowców, Valkyon, który traci w oczach innych stowarzyszeń, poza tym masz jeszcze McQueen i Hareton, który zbiera swój oddział. Chcesz z nimi walczyć droga wolna. Ale ani Valkyon ani Ty sobie nie poradzicie z nimi...Myślisz, że uciekając od tego wszystkiego miałam to gdzieś? Nie! Próbowałam się dowiedzieć jak najwięcej by jak najwięcej ogarnąć i zniwelować nawet kosztem własnego życia ale nie...bo przecież uciekłam! Rób co chcesz, ale potem nie płacz, jak wszystko diabli wezmą. Widziałam miejsca po rozszarpaniu wampirów. Widziałam więcej niż myślisz.
Warknęła wściekła. Jednak gdy Virgo naskoczyła na Nathaniela ta nie wytrzymała i chwiejnie bo chwiejnie wpierw podeszła w wampirzym krokiem do Nathaniela i zdzieliła go w twarz a potem to samo zrobiła z Virgo.
- Czy Wy siebie słyszycie?! Jesteście do cholery rodzeństwem! Zacznijcie ze sobą normalnie rozmawiać i normalnie się zachowywać! Jeden życzy śmierci siostrze, ta obrażona jak mały dzieciak obraża się o coś, co jest naprawdę pikusiem w tym wszystkim co nas czeka! Do cholery jesteście czystokrwistymi! Zachowujcie się jak się należy!
Ryknęła wściekła i musiała złapać się Filipa bo ten wysiłek zdecydowanie naruszył jej nogi za bardzo.
- A ty nawet nie myśl o tym teraz! Będzie czas to i tym się zajmiemy. Nie Ty sam, ale MY MY wszyscy jasne?!
Wysyczała rozjuszona. Czy się zmieniła? Możliwe, już nie była tą cichą myszką, która się podporządkowywała. No prawie...jeszcze gdyby nie ta sytuacja pewnie by się zgodziła z nakazem Filipa i posłusznie wsiadła do auta. Jednak przez pobyt w samotności zmieniła się i to bardzo.
- Pomóż mi nie dam rady.
Mruknęła pod nosem wściekła nadal nie przejmując się teraz reakcją czystokrwistych.
- Do samochodu i do domu wszyscy! Ogarnijcie się do cholery i zacznijcie współdziałać inaczej skończymy wszyscy na stosie.
Fuknęła pod nosem zaciskając pięści z bólu jaki odczuła. Krew przestała działać i niestety znów zaczęła czuć to co przed spotkaniem z Nathanielem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptySob 24 Kwi 2021, 23:11

Rozumiał ją, wiedział o co chodziło i dlaczego tak wszystkim zarządziła, a nie inaczej. Uważał jednak, że nierozsądne jest utrzymywanie dalej takiego stanu rzeczy.
- Vi, wiesz, że jestem zawsze po Twojej stronie i wiesz, że Ci ufam, uważam jednak, że powinniśmy się usamodzielnić i odciąć tą pępowinę od łowców.
Starał się brzmieć łagodnie, nie chciał kłótni, mimo wszystko, nie chciał tracić bliskich.
Kiedy zauważył z jakim zamiarem zaczęła podchodzić do nich Mirabelle, automatycznie złapał jej nadgarstek i warknął.
- Jak śmiesz...
Jego oczy zapłonęły, powietrze dookoła zaczęło mocno wirować aż uniósł się lekko pył z kostki brukowej.
- To, że może dla Virgo jesteś jak córka, czy kto to tam, nie znaczy, że możesz sobie pozwalać. Masz dużo racji, ale to Ci nie daje prawo by kiedykolwiek podnieść na mnie rękę.
Używając dominacji automatycznie kazał jej się poddać jego woli. Odepchnął ją mocniej aż upadła na ziemię.
- Jeśli to powtórzysz, nie zawaham się i Cię zabije, czy to jest jasne?
Poprzez dominację była zmuszona tylko odpowiedzieć " Tak, Paniczu"
- To samo tyczy się Virgo, musisz nabrać szacunku do nas, bo nie uratuje Cię przede mną jej słabość do Ciebie.
Jego oczy dalej płonęły, mierzył ją wzrokiem, skupił się jednak na kierowaniu słów do Virgo.
- Spotkajmy się w domu, pojadę do klubu, jak wrócę, porozmawiamy, póki co, powinnaś chyba sobie powyjaśniać sobie co nie co z nimi. Wiem, że Filip na pewno nie chciałby zrobić niczego wbrew rodzinie, spróbuj go chociaż wysłuchać, a nie odsuwaj wszystkich od siebie.
Zerknął na Virgo już spokojniejszym wzrokiem.
- Przepraszam, że mnie wtedy nie było...
Miał to powiedzieć mniej łamiącym głosem, jednak nie wyszło mu to zbyt dobrze. Bez dokańczania dyskusji, wsiadł do swojego samochodu i pojechał do klubu.
Powrót do góry Go down
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4465
Data dołączenia : 11/03/2019

Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna EmptyNie 25 Kwi 2021, 22:59

Nie rozumiał wszystkiego... nie mógł rozumieć, bo sama nie do końca się w tym łapałam. Nie kłamałam jednak ani słowem co do przyczyn zawarcia sojuszu. Póki faktycznie nie istniał nie wiedziałam że Jacob jest jednym z łowców, z resztą znałam go słabo. Wiedziałam tylko że był jedną z nielicznych osób, z którymi dzięki rozmowie choć na chwilę zapomniałam o tym bałaganie... i który potrafił mnie zrozumieć. W taki stan rzeczy jaki jest teraz doszło już po zawiązaniu sojuszu... czy nasza relacja wpływała na moją chęć pozostawienia takiego stanu rzeczy? Skłamałabym gdybym powiedziała że nie... nie wyobrażałam sobie sytuacji w której znów bylibyśmy wrogami. Tyle że na tą chwilę, naprawdę do zostawienia tego tak jak jest skłaniały mnie jeszcze inne fakty.
- W ostatnim czasie wcale tego tak nie odbieram... - odpowiedziałam na jego słowa, bez chłodu czy jadu, powiedziałam to co naprawdę czułam.
Miałam wrażenie że walczę z całym światem, ostatnie wydarzenia.. jego wyznanie i cała ta dyskusja dzisiaj sprawiały że przy nim też się tak czułam. Na Mirę spojrzałam jedynie przelotnie, powiedziałam już wcześniej że ma robić co chce teraz jedynie wywróciłam oczami.
- Nie wiem czemu sądzisz że tego nie wiem, to moje miasto... wiem dokładnie co się w nim dzieje. Gdyby Hareton zbierał siły, wiedziała bym o tym. Tak samo wiem o twoim spotkaniu z kuzynem i o tym że reszta twojej rodziny nadal nie raczyła nas zaszczycić swoją obecnością. - nie zamierzałam komentować reszty.
Była w moich oczach tylko dzieckiem... dzieckiem które usiłuje grać dorosłą i ważną. Może popełniłam błąd w dniu gdy sprowadziłam ją na wzgórze, powinnam zaczynać nie od dawania jej czasu i przyzwolenia na każdy pomysł, a od treningów i wpajania jej jak funkcjonuje świat wampirów. Widziałam jak ruszyła w stronę Nathaniela, byliśmy czystymi... miałam wręcz wrażenie że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. W pierwszej chwili zrobiłam krok naprzód, na nim jednak skończyłam... bo przez myśl mi przeszło nie to że faktycznie go uderzy. W żadnym wypadku nie udało by się jej tego zrobić ani jemu ani jej, ale wiedziałam że Nat nie pozwoli sobie na takie zachowanie... a ona, potrzebowała tej lekcji. Wciąż miała niebywałe szczęście... gdyby to zrobiła przy innym czystokrwistym, lub co gorsza pozwoliła sobie na coś podobnego przy światkach... Choćby po to żeby zachować twarz, musiał by ją dotkliwiej ukarać. Co by było gdyby rozniosło się że byle przemieniona policzkuje swojego pana? Pozwoliłam mu na to... chociaż moment w którym upada na ziemię i co gorsza gdy użył na niej dominacji, w jakiś sposób bolał i mnie. Starałam się więc skupić na tym co mówił Filip, zaczynałam szukać rozwiązania... nie było mowy o tym żeby łatwo odpuścili, a to znaczyło że musiałam ulec... przynajmniej na coś. Gdy Nat skończył upominanie Miry przyklękłam przy niej, słuchałam przy tym brata chociaż na niego nie patrzyłam... oceniałam stan nóg wampirzycy.
- Wiem... nie twoja wina. - odpowiedziałam słysząc ten łamiący się głos.
Przynajmniej nie tym razem... ale przecież wcale nie pierwszy. Mimo to że wciąż miałam w sobie dużo żalu odpuściłam, przynajmniej na razie. Chciała bym móc mu zaufać... powiedzieć mu wszystko, ale przecież wiedziałam że to niemożliwe, zwłaszcza teraz... gdy wiedziałam co do mnie czuł. Podniosłam Mirę i po prostu wsadziłam do auta, po czym zerknęłam na Filipa.
- Wsiadaj... jedziemy do domu. - dodałam i zajęłam znów tego wieczoru miejsce dla kierowcy.
Nagle na myśl o umówionym spotkaniu dzisiaj nie czułam już takiej... euforii a rosnącą gule w gardle i ścisk żołądka. Nie czekałam na kolejne ewentualne protesty i krzyki tylko odpaliłam silnik i ruszyłam na wzgórze.

c.d
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Kancelaria parafialna Empty
PisanieTemat: Re: Kancelaria parafialna   Kancelaria parafialna Empty

Powrót do góry Go down
 

Kancelaria parafialna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Dzielnica zachodnia: Saint Clair :: Kościół im. Marcina Lutra-