a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Ranczo Fortisa - Page 3


 

 Ranczo Fortisa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyWto 22 Lis 2022, 00:08

Szukał jakichś wilkołaków ze stada Augusta praktycznie całą noc i nic. Nawet kilka razy wołał, kilka razy kręcił się po lesie w wilczej skórze i węszył. I wciąż nic. Chociaż nie. Nie można było powiedzieć, że nic to nie dało, bo... zgubił się. Był zmęczony i sfrustrowany. Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Chyba faktycznie więcej w nim było psa, niż wilka, skoro łatwiej mu było odnaleźć się w mieście, niż w lesie, gdzie wszystko wyglądało tak samo. Słońce zaczęło wstawać, a on zrezygnowany poszedł po swoje rzeczy, by przyjąć ludzką postać, ubrać się i wrócić do pensjonatu Leah. Tylko... z której strony przyszedł? Tak się kręcił po okolicy, że wszędzie dookoła czuł praktycznie tylko swój zapach.
- Świetnie, po prostu świetnie - westchnął z niezadowoleniem i rezygnacją. Wziął jednak głęboki wdech, aby zebrać się w sobie i się skupił. Postanowił zaufać swojej intuicji i zaczął iść przed siebie.
Szedł i szedł, ale nim zaczął tracić nadzieję, dostrzegł, że zbliża się do skraju lasu, gdzie pomiędzy drzewami, widać było zabudowania. Nie był to co prawda znajomy pensjonat, ale nie zniechęcał się. Zawsze lepiej było znaleźć jakieś gospodarstwo i później właściciela, by spytać go o drogę, niż błądzić bezsensownie po lesie. Nadal byłaby to przewaga 2:1 dla wsi, ale przynajmniej miał jakiś sensowny argument przemawiający za tym, że jednak miasto było dla niego najlepszym miejscem do życia i dla własnego bezpieczeństwa nie powinien go nigdy opuszczać. Leah pewnie padnie ze śmiechu, gdy jej o tym powie.
Zbliżył się ostrożnie do rancza, rozglądając się przy tym za jakąkolwiek osobą, którą mógłby zaczepić i spytać o to, jak dojść do pensjonatu wilczycy, która przedostatniej nocy wyciągnęła go z tarapatów. Albo może na kogoś, kto znałby Augusta. Z takim imieniem w Fostern chyba nie było zbyt wielu mężczyzn. Przynajmniej taką miał nadzieję. Nie widział jednak nikogo, za to dostrzegł, że drzwi od stajni są otwarte, postanowił więc spróbować tam.
- Przepraszam, jest tu kto?! Dzień dobry! - przywitał się na tyle głośno, że gdyby ktoś był na samym końcu czy w jakimś pomieszczeniu, mógłby go usłyszeć, ale też nie darł się na całe gardło, by nie spłoszyć koni.
- Nie znam okolicy i chyba lekko pobłądziłem - dodał zaraz, czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Czuł na sobie wzrok niektórych koni, przez co było mu nieco nieswojo, już pomijając intensywny, charakterystyczny zapach tego miejsca, od którego aż oko mu łzawiło.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2146
Data dołączenia : 23/04/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyNie 27 Lis 2022, 21:02

Siwowłosy uzupełnił zapas paszy przy jednej z klaczy o izabelowatej maści. Podszedł do konia i pogładził ją delikatnie po szyi. Po chwili do jego wrażliwych uszu dobiegł odgłos stawianych kroków, które roznosiły się po wnętrzu stajni. Zaraz po nich rozległ się męski głos, który zwrócił uwagę obecnych tu zwierząt.
- Ćśś..- mruknął cicho do klaczy, jakby chciał ją uspokoi i wyszedł z boksu, w którym się znajdował. Obejrzał się i dostrzegł intruza w swojej stajni. Wyszedł dwa kroki w kierunku nieznajomego, dzięki czemu można było dostrzec, że pomimo wieku był bardzo dobrze zbudowany. Flanelowa koszula lekko opinała  jego szerokie barki i umięśnione ręce. August zlustrował sylwetkę Rivera, dość szybko zdając sobie sprawę z kim mniej więcej ma do czynienia. Już sam zapach intruza był dla niego jednoznaczny. Sposób w jaki spoglądał na Omegę diametralnie się zmienił, kiedy tylko uświadomił sobie, że w jego stajni znajduje się obcy wilkołak. Choć jego twarz wskazywała swego rodzaju obojętność, w oczach skrywał się nieprzyjemny chłód. August jako alfa szybko zaczął emanować odczuwalną wśród wilków pozycją w sforze.
- Zabłądziłeś, to akurat nie ulega wątpliwościom.- odparł i choć ton jego głosu nie wskazywał na wrogość, dało się odczuć bijący od alfy terytorializm. River mógł poczuć emanujące od Augusta poczucie wyższości, swego rodzaju dominację.
- Dla własnego dobra, powinieneś udać się z powrotem na północ.- zasugerował, choć brzmiał przy tym stanowczo. Jako przywódca watahy i starszy człowiek z ciężkim bagażem doświadczeń nie lubił obcych na swoim terenie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyPon 28 Lis 2022, 20:06

Dobrze zrobił, że nie wyszedł ze stajni od razu, gdy nie dostrzegł tutaj nikogo. Usłyszał jakiś szmer, a zaraz po tym zauważył starszego mężczyznę. Odetchnął z ulgą w duchu, ale niestety chyba za szybko się ucieszył tym spotkaniem. Coś w postawie nieznajomego się zmieniło, a po chwili dotarła do Rivera aura, którą tamten wokół siebie roztaczał. Aż włos się na karku jeżył, a instynkt podpowiadał, by jak najszybciej opuścić to miejsce. Nie po to jednak pałętał się po lesie całą noc w poszukiwaniu przywódcy z tutejszego stada, by brać nogi za pas, gdy stał w końcu naprzeciw niego. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy jego mięśnie się napięły w stanie gotowości do szybkiej reakcji. Nieważne czy ucieczki, czy walki... Pokręcił lekko głową, by otrząsnąć się z tego stanu i odetchnął głęboko, aby się uspokoić. Był poirytowany reakcją swojego ciała, ale praktycznie nie spał całą noc i... pierwszy raz odkąd tylko pamięta, spotkał jakiegoś alphę.
- Pan nazywa się August? - zapytał pod nosem, choć bardziej brzmiało to, jak stwierdzenie do samego siebie, gdy tak stał, nie spuszczając wzroku ze starszego mężczyzny.
- Z całym szacunkiem, ale nie jestem tu dla własnego dobra. Nie chcę też kłopotów. Chciałem porozmawiać, tak... po ludzku - wyjaśnił na sam początek, uznając, że od tego powinien zacząć.
- Przyszedłem do pana z pewną propozycją. Zdaję sobie sprawę z tego, że propozycje z ust kalekiego włóczęgi zalatują kabaretem, ale zapewniam, że mógłby pan na tym dużo zyskać. Spokojnie, nie zależy mi na pana pozycji i terytorium, ani nie chcę dołączać do pańskiego stada - powiedział spokojnie, nie zmniejszając dystansu między nimi oraz nie spuszczając z niego wzroku. Ugryzł się przy tym w język i zachował dla siebie przychodzące mu na myśl złośliwości, którymi mógłby opisać, jak on widział tutejszą watahę.
- Leah, wilczyca z pańskiego stada została wczoraj dwa razy napadnięta przez dwóch pobratymców, jeden z nich nie dość, że uderzył ją, gdy była ranna, to jeszcze zaatakował ją w jej własnym domu. Chciałbym, aby więcej nie dochodziło do takich sytuacji, by Leah mogła cieszyć się spokojem i bezpieczeństwem na swojej posesji. W zamian mogę zaoferować wsparcie ze strony swoich kłów i pazurów. Słyszałem, że szykuje się pan do jakiejś wojny. Może nie wyglądam, ale potrafię walczyć. Jeśli będzie taka konieczność, mógłbym to panu udowodnić... w walce z ciemnowłosym, młodym chłopakiem z blizną na szyi z pańskiego stada - zaproponował z uporem i bojowym nastawieniem w oku, choć jego postawa była rozluźniona i emanował od niego spokój. Zależało mu na dobru Leah, przynajmniej tak długo, jak u niej będzie. Nie chciał widzieć jak dzieje jej się krzywda i to praktycznie w jego obecności.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySob 03 Gru 2022, 19:15

Przez chwilę na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech... Był wyjątkowo pewny siebie. Kto w końcu poważył by się mu sprzeciwić? Jemu? Pierwsza reakcja tego przybłędy była więc wyjątkowo satysfakcjonująca... Miał na głowie wojnę, nie zamierzał użerać się z obcymi na swoim terenie. Zwłaszcza jeśli tak otwarcie się po nim kręcili. Mógł by go zignorować gdyby posłusznie skulił ogon i unikając spotkań, jedynie przechodził przez jego tereny. Teraz? Teraz aż krew w nim zawrzała aby przegonić intruza. Mimo że zachowywał ludzką postać z lekko rozchylonych ust wydobył się warkot przypominający wściekłą bestie, kiedy River zamiast się wycofać, nie dość że wciąż patrzył na starego alphe, to ignorując ostrzeżenie ważył się z nim rozmawiać. Uśmiech z początku zmienił się w grymas irytacji, a jedno oko zabłysło żółtym kolorem. Drugie mimo że pokryte mgłą ewidentnie też zmieniło kolor chociaż przypominało bardziej bursztyn.
- Porozmawiać? - zapytał, a w jego głosie był jedynie lód.
Zrobił krok w jego stronę dając mu ostatnią szansę do wycofania się z konfrontacji której zdecydowanie nie był w stanie przeżyć.
- Jeśli nie chcesz kłopotów to zjeżdżaj stąd szczeniaku. Nie potrzebuje obcych kundli na swoim terenie. - odpowiedział robiąc kolejny krok zmniejszając tym samym dystans.
Mógł w dosłownie dwa susy doskoczyć do chłopaka, przemieniał się tyle lat że dziś przychodziło mu to z taką łatwością jak oddychanie. Drugi sus był by już w wilczej formie i zakończył by się zatopieniem zębów w gardzieli nieposłusznego przybłędy. Powstrzymał się jednak gdy wilk wspomniał że ma propozycje. Bynajmniej jednak... Nie dlatego że go zaciekawił. Alpha zwyczajnie się zaśmiał. W końcu cóż takiego mógł mu zaproponować bezpański Omega? Zaciekawiło go jednak to... Ze skoro nie szukał protekcji stada ani terytorium, to czego chciał? Jeśli zerować na jego terytorium bez dołączenia do stada, to zdecydowanie by nie wytrzymał i rozerwał gardło. Jak można było być tak zuchwałym?! Pokonał dzielącą ich odległość i szarpnął kalekę za ubrania, podnosząc lekko nad ziemię. Otwierał właśnie usta żeby zrugać szczeniaka gdy w uszach zawdzięczało mu znajome imię. Coś w jego spojrzeniu się zmieniło... Dalej pozostawało chłodne, zmarszczył do tego brwi i opuścił chłopaka pozwalając mu jednak skończyć. W spokoju obserwował go gdy mówił, chociaż wszystko w jego postawie mówiło "uważaj co chcesz powiedzieć". Kiedy skończył... Jednym, potężnym uderzeniem prawej pięści posłał go na ścianę. Kilka koni zarżało niespokojnie i jak na zawołanie w drzwiach stajni pojawili się mężczyzna może koło 30 lat wygolony niemal na łyso i młodsza blondynka. Alpha jednak dał im znak ręką że w tej chwili są mu zbędni.
- Flyn? Leah upadła już tak nisko że wysłała mi jakiegoś kalekę który co? Liczy że zabijesz mojego syna? - warknął, a jego zęby zaczęły zmieniać się w kły.
- Może faktycznie powinienem się pozwolić mu z tobą rozprawić i dostarczyć jej to co z ciebie zostanie... Niewdzięczna małolata! - warknął tak wściekle że dwójka w drzwiach aż się skuliła.

(Drobna zmiana, od teraz ja przejmuje wątek... Mam nadzieję że będziemy się dobrze bawić 😇)
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySob 03 Gru 2022, 21:09

Nie cofnął się nawet o krok. Cały czas uważnie ze spokojem w oku obserwował starszego mężczyznę. Miał wrażenie, jakby nic z tego, co mówił, nie docierało do Augusta, albo wilcze geny tak mu przeżarły mózg, że River prędzej by się po ludzku dogadał ze ścianą niż z nim. Jedno było pewne - Alpha był uparty, ale niestety na jego nieszczęście Jednooki również. Nie po to zarwał całą nockę, by teraz wrócić z podkulonym ogonem i tylko połechtać ego tego starego wilka. Im dłużej stał naprzeciw niego i próbował doprowadzić do spokojnej konwersacji, tym większą czuł niechęć do wilkołaka przed sobą. To był tylko jego teren? Zabawne, bo River do tej pory myślał, że to teren całej sfory, nie tylko tego starego pryka.
Zrobił krok w tył, by się zaprzeć i spróbował się osłonić, gdy Alpha ruszył w jego kierunku, jednak niewiele to dało i zaraz Jednooki wisiał w powietrzu. Chwycił Augusta za rękę, by się jej przytrzymać i patrzył na niego żółtym okiem. Nie próbował się wyrywać i jedynie kontynuował swoją wypowiedź, aż stanął ponownie na ziemi. Nie podda się tak łatwo, teraz już nie było odwrotu. Przyszedł tutaj, by może nie poprawić sytuacji Leah w jej stadzie, ale by nie doszło więcej do sytuacji, że zostanie napadnięta we własnym domu.
Uderzenia się w ogóle nie spodziewał i nie był na nie w żadnym stopniu przygotowany. A gdy uderzył w ścianę, aż odebrało mu dech. To nie było miłe. Zakrztusił się, gdy był na czworaka na ziemi, próbując podnieść się na nogi. Opanował oddech i spojrzał na Alphę, marszcząc nos. Nie ważył się jednak wyszczerzyć kłów na niego. I to wcale nie przez to, że był alphą i takim zachowaniem River wydałby na siebie wyrok. Po prostu taki już był, że rzadko je szczerzył na innych.
- Nie jestem mordercą. Nie zabijam dla przyjemności - powiedział cicho, acz wyraźnie, starając się utrzymać swój gniew w ryzach. - A co do Leah, to nawet nie wie, że zamierzałem do ciebie przyjść - dodał już głośniej, podnosząc się na nogi. Na moment oderwał spojrzenie od starca i zerknął na dwójkę w drzwiach, po czym znów na Alphę.
- Nie rozumiem, jak można być w rodzinie, która nie szanuje swoich członków, używa ich jedynie niczym pionków do osiągnięcia własnych celów lub traktuje jak wyrzutków. Głupi zawsze myślałem, że rolą alphy jest dbanie o wilki w swoim stadzie, ale jak widzę, najważniejszy dla niego jest wyłącznie własny egoizm i chore ambicje - rzucił spokojnym tonem, w którym dało się wychwycić przebijającą się nutę gniewu i irytacji.
- Już lepiej być wyrzutkiem, niż należeć do takiego "stada" - burknął z wyraźnym naciskiem na ostatnie słowo, które w tym przypadku w jego odczuciu miało zdecydowanie przeciwne, negatywne znaczenie. Piekło? Więzienie? Ta rozmowa nie miała najmniejszego sensu, a żeby nie zrobić nic głupiego, co jeszcze ściągnęłoby kłopoty na głowę Leah, postanowił opuścić tę przeklętą stajnię. Spojrzał ostatni raz na Augusta i ruszył rozdrażniony w stronę wyjścia. Nie wyglądał przy tym ani trochę na przegranego, czy jakby właśnie uciekał z podkulonym ogonem. Był spięty i zjeżony z widoczną żądzą krwi w oku, którego spojrzenie utkwione było obecnie na dwóch wilkołaczych marionetkach Augusta. Inaczej nie mógł określić osób, które bezmyślnie słuchały i podążały za egoistycznym, aroganckim tyranem z przerośniętym ego.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySob 03 Gru 2022, 21:48

Dwójka z tyłu wyraźnie spojrzała po sobie spłoszona. River nie mógł wiedzieć tego czego nie wiedziała Leah... A humory w stadzie były coraz to gorsze. Wiedział to za to za dobrze August... Wojna jaką toczył boleśnie się na nim odbijała, zwłaszcza ostatnie miesiące. Nigdy nie przyznał by się do trzeciej porażki ale nie był ślepy. River w tej chwili poważnie zaszedł mu za skórę. Po pierwsze dlatego że tak odważnie stawiał mu opór. Po drugie... Że robił to przy publice. Kiedy jednoręki zbierał się z podłogi August przechadzał się niby spokojnie w te i z powrotem, jednak przypominał w tym momencie niecierpliwe zwierzę w klatce.
- Nie masz pojęcia... - warknął gardłowo.
- Co oznacza bycie przywódcą. - dokończył bynajmniej nie pozwalając chłopakowi odejść.
- Co oznacza odpowiedzialność za rodzinę... I walka o to co jej odebrano. Wyrzutkowie tacy jak ty jedyne o czym myślą to oni sami. Po cholere tu przylazłeś? Leah została sama bo tego chciała, jej rówieśnicy to czują i przez to że jest inna spotykają ją zaczepki. Skoro cię o to nie prosiła... Nie robisz tego dla niej. Robisz to dla siebie... Żeby poczuć się lepiej. - wyrzucił z siebie nienawistnie i wziął głęboki oddech.
Oj zdecydowanie nie pozwoli mu od tak odejść. .. W tej chwili gdyby to zrobił okrył by się hańbą. Jaki z niego alpha skoro pozwalał na siebie szczekać byle szczeniaką. Już i tak nikt nie rozumiał sprawy Leah... Ale ona była częścią stada... River nie. Gdy tylko jednoręki wstał August zastąpił mu drogę.
- Jesteś albo bardzo odważny... Albo głupi. Daj mi jeden powód żebym cie nie rozerwał na strzępy dla przykładu?- zapytał chłodno chociaż nieco spokojniej.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySob 03 Gru 2022, 22:38

Z każdym kolejnym słowem Augusta, zaczął nieco spuszczać z tonu, słuchając go uważnie i próbując go zrozumieć. Gdy Alpha zarzucił mu, że chciał pomóc Leah, aby poczuć się lepiej, poczuł, jak krew mu się w żyłach zagotowała. Nie podobała mu się ta myśl, więc zaczął ją analizować. Kiedy pierwszy raz zauważył, że wilczyca została zaatakowana przez innego wilka i wyznała, że nie jest mile widziana we własnym stadzie, współczuł jej sytuacji, ale skoro była z nią pogodzona, nie rozważał podjęcia żadnych działań. Zmienił swoje nastawienie do tej sprawy, gdy została uderzona we własnym domu. Zresztą... gdyby zależało mu na poprawie własnego samopoczucia, próbowałby rozszarpać gardło każdego napotkanego wilkołaka na swojej drodze za to, że przez któregoś stracił miłość swojego życia. Augustowi wyjątkowo łatwo przychodziło ocenianie nawet tych, których pierwszy raz na oczy widział. To tylko utwierdzało Jednookiego we własnych przekonaniach i opinii na temat Alphy.
- Przywódca powinien być w pierwszej kolejności tarczą, a w drugiej ostrzem swojej rodziny. Osób należących do tej rodziny. Nie tego, co odebrano. Mówisz, że omegi myślą tylko o sobie, że pomagam Leah, by poczuć się lepiej. A jak jest z tobą i twoim przygotowaniem do kolejnej wojny? Naprawdę myślisz, że inni członkowie stada chcieliby poświęcić kolejnych krewnych, rodziców, dzieci, partnerów w twojej bezsensownej wojnie? Z tego, co zauważyłem to spokojna, wręcz sielankowa okolica niczym z marzeń, obfitująca w żywność i przepiękne widoki, sądzisz, że ktokolwiek chciałby to zamienić na pożogę i odór śmierci? Przywódca powinien dbać o bezpieczeństwo swojej rodziny, a nie poświęcać życia tych, których ma się pod opieką dla realizacji własnych ambicji - odparł z wyjątkowym spokojem. Może nawet współczuciem, gdy pomyślał o wszystkich wilkach z tego stada, które bezsensownie straciły życie przez zachciankę jakiegoś starego drania. Po części też... czuł, że są do siebie podobni. Obaj nie byli w stanie ochronić tych, których chronić powinni.
- I wiedz, że nigdy nic nie sprawi, że poczuję się lepiej - odparł szczerze, bo naprawdę wiele razy próbował. Był w stanie jedynie na chwilę zapomnieć, czy to wlewając w siebie litry alkoholu, czy zajmując myśli prowadzonymi walkami, ale i tak zawsze wszystko do niego wracało, gdy zamykał oczy, czy siedział sam w czterech ścianach, gdzie mógłby przysiąc, że słyszał echo wypowiedzianych słów swojej żony i jej śmiech.
Uniósł brew, lekko zażenowany dziecinnym zachowaniem starego mężczyzny.
- Naprawdę? Jakim przykładem i dla kogo miałby być kaleki wyrzutek na TWOIM terytorium? Poza tym rozszarpałbyś mnie od razu, jak tu przyszedłem. A teraz przepraszam, ale sądzę, że rozmowa skończona i chciałbym wrócić, odpocząć - odparł, patrząc mu w oczy i czekając, aż go przepuści. Nie był głupi, nie będzie się przepychał i dawał pretekstu, że to on pierwszy "zaatakował" Augusta.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySob 03 Gru 2022, 23:25

Przywódca stada aż zmarszczył lekko nos słuchając tego co River miał do powiedzenia. Trudno było powiedzieć co takiego kłębiło się mu w głowie chociaż wyraźnie był zirytowany tą "pogawędką".
- Nie jesteś stąd... To nie twoja sprawa po co prowadzimy tą wojnę. Nie masz pojęcia co straciliśmy ani co tracimy każdego dnia bezczynności. - dodał wręcz z pogardą i wyglądał jak by faktycznie rozmowa miała być skończona.
- I powinienem był... - dodał przepuszczając go.
Podszedł do boksu z szarym koniem, nawet go otworzył jednak... Nie wszedł do środka tylko spojrzał na jednorękiego zamglonym okiem które na powrót wyglądało jak by było zwyczajnie białe.
- Jeśli chcesz jej pomóc, nie groź mojemu synowi. A przynieś coś dla mnie. Znajdziesz to na mokradłach... Jeremy właśnie miał po to iść. - mruknął, a łysy mężczyzna drgnął lekko i spojrzał na jednookiego.
- To moja jedyna propozycja... Idźcie razem. - dodał alpha zamykając za sobą boks.
Trudno powiedzieć co wpłynęło na taką reakcje skoro dopiero chciał rozszarpać intruza. Jeremy jednak zrobił krok naprzód jak by czekając na ostateczną decyzję.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyNie 04 Gru 2022, 00:39

Coraz bardziej czuł rosnącą niechęć i irytację wobec Augusta, miał wrażenie, jakby mówił do niego w innym języku, a ten tylko bezmyślnie przytakiwał, udając, że wszystko rozumie, ale zaraz mówiąc o czymś zupełnie sprzecznym. Powoli kończyła mu się cierpliwość i nie miał już ochoty dłużej tracić tutaj czasu na bezsensowną rozmowę z tym starcem. Już i tak miał wrażenie, że zdecydowanie za dużo uwagi mu poświęcił.
Nic nie odpowiedział, a gdy August usunął mu się z drogi, powiódł za nim czujnym spojrzeniem. Coś mu tu nie pasowało. Jakby... odpuścił mu? Nie musiał mieć wilczych genów, żeby na kilometr zwietrzyć kłopoty. Alpha jednak nie rzucił się na niego, gdy znalazł się za jego plecami, jak mógłby podejrzewać, dlatego River postanowił skierować się do wyjścia, by ani nie wystawiać dłużej na próbę swojej, ani Augusta cierpliwości. Zatrzymał się jednak i zerknął przez ramię, gdy doszły do niego słowa wilkołaka.
Zmarszczył lekko nos, słuchając jego słów. Nie podobało mu się to wszystko. Nie chciał tańczyć, jak August mu zagrał, zwłaszcza po wymianie zdań, jaka między nimi miała miejsce. Choć może przez to, że był rozdrażniony, nie myślał zbyt racjonalnie? W końcu sam na początku przyszedł z propozycją, że weźmie udział w bezsensownej wojnie starego wilkołaka. Przyniesienie mu czegoś było oczywiście dużo korzystniejsze dla Rivera, ale też wydawała mu się to śmiesznie zaniżona cena. Chyba że było coś, o czym nie wiedział.
- Nigdy mu nie groziłem - odparł szczerze. - I wystarczy, że ci to coś przyniosę i zabronisz swoim wilkom atakowania Leah raz na zawsze? - upewnił się, bo nadal było to wszystko dla niego podejrzane. Co prawda wizja spacerowania po mokradłach nie była zachęcająca i zbyt rozsądna przez grząski, zdradziecki grunt, i jeszcze miał iść z kimś z jego sfory, ale zawsze była to lepsza opcja, niż zostanie mięsem armatnim i poniesienie śmierci w bezsensownej wojnie, której pewnie dałoby się uniknąć.
- I co dokładnie mam przynieść? - dopytał, bo jeśli miał "coś" przynieść, to w ogóle nie musiałby się przejmować mokradłami. Wziąłby kawałek kory czy kępkę liści i mchu z obrzeży mokradeł i August miałby "coś" z tamtych rejonów.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyNie 04 Gru 2022, 08:09

Konie były niezwykłymi zwierzętami... Zdawać się mogło że zaglądały prosto do duszy stojącego przy nich człowieka. Uspokajały... Przynajmniej starca naprawdę zdawały się uspokajać. Bo chociaż bezczelność z jaką odzywał się do niego omega jeżyła mu sierść na karku, poklepał szyję Siwka i z spokojem spojrzał w kierunku omegi.
- Zobaczymy czy w ogóle wrócisz z moją przesyłką. Jest tam coś wartościowego dla mnie... Coś co ktoś mi zostawił. Niestety, z pewnych względów nie mogę tam pójść. Jeremy zobowiązał się że to zrobi, opowie ci wszystko po drodze. - mruknął niezadowolony, chociaż w miarę spokojny.
Czyżby faktycznie znalazł w tej sytuacji korzystną dla siebie opcje? Po chwili otworzył boks wyprowadzając z niego konia. Piękne stworzenie z dumnie uniesionym łbem i brązowymi oczami.
- Priorytety się nie zmieniły Jeremy. A ty... Pokaż mi czy jesteś tak samo mocny w czynach co w gębie. Albo wracaj gdzie tam chcesz z podkulonym ogonem... Jeśli jednak jaki kolwiek wilk z mojego stada zobaczy cie chociaż w pobliżu... Terytorium czy Leah, wtedy nie pozwolę Ci odejść. - w zasadzie, nawet nie oczekiwał odpowiedzi.
Trudno stwierdzić co myślał o samej wilczycy. Ewidentnie jednak zrozumiał że dziewczyna z jakiegoś powodu stała się słabym punktem kaleki. Stary wilk chwilę jeszcze się mu przyglądał, nawet zamglone oko zdawało mu się przyglądać. Po tym jednak skręcił wyprowadzając szare zwierzę. Jeremy nie miał za to spokoju alphy, nie wyrażał co prawda agresji ale był... Nieco spanikowany. Dziewczyna która z nim czekała rzuciła jednorękiemu krótkie spojrzenie zielonych oczu. Coś w rodzaju... Podziwu? Nie wtrącała się jednak do rozmowy, tylko odwróciła się na pięcie i ruszyła spowrotem w głąb szatni.  Z resztą... Rozmowa to wiele powiedziane, bo były mężczyzna jedynie czekał co zdecyduje mężczyzna przed nim.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyNie 04 Gru 2022, 12:33

Przymrużył oko, uważnie słuchając i obserwując Augusta. Czyli intuicja i tym razem go nie zawiodła, skoro Alpha zakładał, że Jednooki mógłby nie wrócić. Ciekawe... Faktycznie już wcześniej zlecił Jeremy'emu tę robotę, czy dopiero teraz na to wpadł, korzystając z okazji wysłania Rivera w paszczę lwa. Co ważniejsze, zastanawiał się, czy August miał świadomość, że właśnie nieświadomie przyznał mu rację, odnośnie tego, że Alpha wcale nie myślał o swoich rodakach, a jedynie o sobie samym. Skoro River mógłby nie wrócić, to istniało wysokie prawdopodobieństwo, że Jeremy również, gdyby sam poszedł w tamto miejsce. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Wspaniały przywódca, za którego warto skoczyć w ogień. Dobre sobie!
A dalej było jeszcze lepiej. Jednooki nawet nie zwrócił uwagi na prowokacyjne zaczepki ze strony starca, zbyt skupiony na tym, jak mężczyzna nieświadomie sam pod sobą kopał dół. "MOJEGO stada" - oczywiście wszystko i wszyscy należeli wyłącznie do niego. Nie było to żadną wspólnotą, nie liczyło się wspólne dobro. Najważniejszy był ON i cała JEGO własność. Choć River musiał nieco zwrócić honor Augustowi. Miał wrażenie, jakby ten chciał powiedzieć: "w pobliżu MOJEGO terytorium", ale się przed tym powstrzymał. Cóż... może jednak coś do niego dotarło z tego wszystkiego, co River mu powiedział. Nadal nie wróżył świetlanej przyszłości temu stadu, ale zdołał dostrzec w tym momencie ledwo tlącą się iskierkę nadziei, że może faktycznie coś się zmieni na lepsze w nastawieniu starca wobec członków sfory. Bardzo był ciekaw, czy August mu udowodni, że Jednooki się mylił w swojej opinii o nim, jako egoistycznym, zuchwałym przywódcy.
Odetchnął głęboko, odsuwając od siebie wszystkie negatywne emocje i oczyszczając umysł, by być w pełni skupionym wyłącznie na przydzielonym mu zadaniu. Poczuł na sobie spojrzenie dziewczyny i delikatnie, przyjaźnie się do niej uśmiechnął, po tym skupił wzrok na swoim towarzyszu, na którego kiwnął głową ze spokojem i łagodnością, mimo poważnego wyrazu twarzy.
- Jeremy, tak? Jestem River i jeśli jesteś gotów, możemy iść - powiedział, wychodząc ze stajni, a po tym pozwolił mężczyźnie prowadzić, podążając zaraz u jego boku.

c.d.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyWto 06 Gru 2022, 21:26

Przeszkadzała i wilczur naprawdę chciał się jej już pozbyć. Oczywiście że River miał rację, wyjęcie jej mogło przysporzyć więcej szkody niż pożytku. Ale potrzeba uwolnienia się od piekocego przedmiotu przy każdym ruchu przyćmiewała zdrowy rozsądek. Gdyby wyjął bełt sam mogło być tylko gorzej dlatego odpuścił z cichym pomrukiem kiedy River się nie zgodził. Tym bardziej chciał się jednak stąd wydostać... Im szybciej tym lepiej. Trzymał łapę uniesioną do góry żeby dodatkowo jej nie obciążać i gdy dotarło do niego że River faktycznie nie mówi... Zrobiło mu się go trochę żal. Dzięki posiadaniu silnego alphy, stado mogło słyszeć swoje myśli... Oczywiście było to ograniczone odległościami ale niezwykle przydatne. Jednak możliwość "rozmowy" była... Czymś ludzkim, odróżniającym ich od zwierząt. Słyszał o wilkołakach które postanowiły żyć jak zwierzęta i nigdy pod tym kontem nie próbowały panować nad przemianą... Ale River nie wydawał mu się jednym z nich. Może więc było w drugą stronę? A może zwyczajnie nie miał kto go tej umiejętności nauczyć? Zrobiło mu się szczerze żal wilkołaka. Nie mieć stada... To jedno, ale nie mieć nikogo z kim dzieliło się wiedzę... Plusy i minusy przemian, Jeremy zdecydowanie nie umiał by tak żyć. Był wilkiem w całym tego słowa znaczeniu. Przytaknął więc tylko ruchem głowy na znak że rozumie i gdy brat stanął przy jego boku, podniósł głowę i ruszył przed siebie. Najpierw wolno, zupełnie jak by jego ciało się zasiedziało, potrzebowało chwili aby przypomnieć sobie jak powinno się ruszać. Po chwili przyspieszył. Miał już dość tego zimna i bagien. Przydatne bo dosyć łatwo mogli zgubić pościg... Ale szczerze męczące. Miał wrażenie że spędzili tu całe wieki. Na wszelki wypadek poprowadził ich okrężną drogą gdyby ktoś jednak próbował by iść ich śladem, na pewno odpuścił. Gdy wyszli wreszcie na stabilny grunt odetchnął z ulgą. Nie chciał wykorzystywać towarzysza chociaż ostatnie metry pokonywał już po prostu wspierając się o jego bok. Dopiero gdy dotarli na wzniesienie gdzie zostały ubrania, a wcześniej ustalali plan działania, oderwał się od niego żeby chociaż na chwilę się położyć. Spojrzał w las będący drogą powrotną i chwilę wpatrywał się w niego jak by kogoś zobaczył, jego ogon nawet machnął parę razy ucieszony zanim wrócił spojrzeniem do Rivera.
- Astrid mnie usłyszała... Nie podjedzie aż tutaj ale gdy tylko podejdziemy do granicy z Fostern, zabierze nas autem. - dodał z szczerą radością i zmienił się w człowieka.
Sama przemiana była niezbyt przyjemna... A biorąc pod uwagę tkwiący w nodze bełt, oczy mimo ludzkiego wyglądu, świeciły żółtym kolorem. Przeklął siarczyście pod nosem i wyciągnął bluzę nawet nie wstając z trawy. Nałożył ją na siebie i ostrożnie dotknął okolic rany która przyjmowała nieprzyjemnie siny kolor. Bolało jak cholera więc na razie zostawił to w spokoju. Sięgnął za to, dalej nie wstając, po worek i schował do niego przyniesioną przez siebie głowę
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyWto 06 Gru 2022, 22:19

Chociaż na tym ostatnim etapie ich zadania mógł być wsparciem dla kompana, a nie jedynie ciężarem i magnesem na kłopoty. Gdy Jeremy jednoznacznie dał znak na to, by ruszać dalej, stał gotów przy jego boku, podnosząc z ziemi głowę, którą niósł. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że Jeremy'emu mogło się go zrobić żal, przez to, że nie potrafił mówić w wilczej postaci. Mu to i tak nie przeszkadzało, bo nawet nie widział w swoim przypadku potrzeby w posiadaniu takiej umiejętności. Większość czasu spędzał przecież w ludzkiej skórze i jak dotąd rzadko spotykał inne wilkołaki na swojej drodze. Z wyjątkiem tego felernego razu, gdy stracił żonę, raczej ignorował obecność innych wilków i mijał je jak najszybciej, gdy jakieś zauważył. Leah spotkał przez przypadek, a gdyby nie planował porozmawiać z Augustem i rozmówić się boleśnie z jego synem za to, co jej zrobił, pewnie do końca swojego pobytu w Fostern, nie zamieniłby słowa z nikim z jej grupy. Czy to w ludzkiej, czy wilczej postaci. Może pomijając tamtego, który rozszarpał Leah plecy, a któremu nabił pewnie kilka siniaków. W każdym razie, nawet gdyby dostał propozycję zdobycia informacji na temat swojej dzikiej natury, mógłby się nauczyć nowych umiejętności, prawdopodobnie by odmówił, bo w mieście zapewne nie miałby nawet okazji z nich skorzystać. Wiedział, że nigdy nie będzie taki, jak oni i nawet nie zamierzał tego kiedykolwiek zmieniać. Było mu dobrze tak, jak było.
Spojrzał na towarzysza, gdy ten praktycznie na ostatniej prostej szedł wsparty o jego bok. Lekko zamachał ogonem, naprawdę się ciesząc, że choć trochę odciąży ranną łapę Jeremy'ego. W końcu jednak udało im się dotrzeć do ich ubrań i gdy tylko szary wilk się położył, River położył delikatnie na ziemi wilczą głowę i poszedł przysunąć pyskiem bliżej towarzysza ich rzeczy.
Skupił na nim wzrok i przekrzywił lekko głowę z niezrozumieniem, gdy Jeremy wspomniał o jakiejś Astrid. Usłyszała go? Ale przecież gdyby zawył, to również Jednooki by go usłyszał i zapewne łowcy także. Spojrzał na niego pytająco, ale zaraz aż pisnął speszony, w podskoku obracając się zadem do niego, gdy ten zaskoczył go swoją nagłą przemianą. Może mu... nie przeszkadzało latanie nago w ludzkiej postaci przy publiczności, ale dla Rivera... To była kłopotliwa sytuacja i nie czuł się zbyt komfortowo. Zerknął po chwili przez ramię na niego i sam się przemienił kilka kroków od kompana, wciągając od razu na siebie spodnie. Buty mogły poczekać. Wziął jeszcze swoją koszulkę, ale nie założył jej, zbliżając się do Jeremy'ego z nagim torsem i widocznym na klatce piersiowej, tuż nad sercem tatuażem wilczej paszczy, pożerającej księżyc, a na przedramieniu swojej ręki okrąg z bliżej nieokreślonymi, kanciastymi znakami na ośmiu liniach, przechodzących przez okrąg w każdym kierunku świata.
- Myślę, że to najlepszy moment, by w końcu pozbyć się tego dziadostwa. Pomożesz mi? - zapytał spokojnie, kucając obok niego i nadal trzymając w dłoni koszulkę, chwycił zębami za jedną krawędź i pociągnął mocno, bez zawahania rozrywając ją na pół, a po chwili jeszcze raz, aby wydzielić kawałek, którym mógłby owinąć ranę po wyjęciu bełta, aby ją zabezpieczyć przed brudem. Większy kawałek skręcił do oporu i rozejrzał się za znalezieniem jakiegoś niedużego, grubego mniej więcej jak kciuk, patyka. Oczywiście takiego, który się łatwo nie złamie, aby móc go użyć jako krępulca do prowizorycznej opaski uciskowej z jego koszulki.
- Pomożesz mi ją zawiązać, tak żeby się nie zsunęła? - zapytał, gdy miał już odpowiedni patyk i przełożył ostrożnie zrolowany kawałek koszulki pod nogą Jeremy'ego, lekko powyżej miejsca, gdzie wbity był bełt. Ze spleceniem końcówek problemu nie miał, gorzej było z zaciśnięciem ich w miarę i zawiązaniu w tym miejscu patyka, który znalazł, a z którego pomocą mógłby jeszcze bardziej zacisnąć materiał na jego nodze, odcinając dopływ krwi i zmniejszając ryzyko krwawienia, gdy w końcu wyciągną bełt.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyWto 06 Gru 2022, 22:55

W pierwszej chwili Jeremy nie miał zielonego pojęcia o co chodziło jednookiemu. Dziwnie było współpracować z omegą który nie był przyzwyczajony do innych wilków. On od nastoletniego wieku był przyzwyczajony do zmian przy innych. Już pierwszą najczęściej przechodzili w grupach które były pilnowane przez doświadczonych opiekunów. Gdyby jeszcze River peszył się przy dziewczynie... To był w stanie zrozumieć, ale przy nim? Uśmiechnął się pomimo bolącej rany.
- Astrid była niedaleko... W stadzie na pewną odległość możemy się usłyszeć, swoje myśli... żeby w razie potrzeby wezwać wsparcie albo ostrzec. Obecność alphy to umożliwia... Chociaż ostatnio, słyszymy się coraz słabiej... - mówił po części też po to żeby zająć myśli Rivera czymś innym niż jego nagością. Skinął głową na znak że pomoże... Wszystko byle pozbyć się tej okropności. Widział jak jednooki się rozgląda i sam Jeremy podał mu kilka patyków z których ten mógł by wybierać. Ba! Jeden zostawił sobie uważając że świetnie nada się na prowizoryczną laske.
- Ta... Pozbądźmy się tego... - mruknął i przytrzymał w odpowiednim miejscu patyk zagryzając zęby gdy River zacisnął opaskę uciskową.
Zdecydowanie wyciąganie srebrnego grotu nie zapisze się w pierwszej dziesiątce najprzyjemniejszych rzeczy jakie go spotkały. Mimo to gdy strzała wreszcie opuściła jego ciało poczuł prawdziwą ulgę.
- Gdzie się tego nauczyłeś? - zapytał bardziej po to żeby zająć się rozmową a nie myśleniem o krwawiącej ranie na udzie. Pomógł Riverowi zabezpieczyć ranę. Oczywiście ochrona przed brudem była trochę... Bez sensu skoro dopiero brodzili w bagnie ale zawsze to jakieś zabezpieczenie. Gdy skończyli ubrał ostrożnie spodnie i wreszcie wstał. Dom... Zdecydowanie marzył już o powrocie. Schylił się po worek z głową i powoli zaczął kustykać do Fostern.
Miał wrażenie że ta misja trwa już wiele godzin, ale słońce było wysoko na niebie. Kolejne jakieś półgodziny marszu i między drzewami dostrzegli dziewczynę. Blondynka z wysoko upietym kucykiem i zielonymi oczami. Pomachała do nich żeby zwrócić na siebie uwagę. Za nią stał samochód zdecydowanie mający już swoje lata, z kilkoma wgnieceniami.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySro 07 Gru 2022, 00:00

Pomysł Jeremy'ego z odwróceniem myśli Rivera od jego nagości, był naprawdę dobry i zdecydowanie pomógł Jednookiemu uporać się z tą niekomfortową dla niego sytuacją. Nadal dla niego samego coś takiego było niepotrzebną umiejętnością, ale ciężko było ukryć, że naprawdę był zaciekawiony odpowiedzią towarzysza. Choć nie wiedział zbyt wiele, zaczął się zastanawiać, jak to działało. Potrzebny był alpha... Ale co dalej? Po prostu mieli sobie przywódcę i już? Tak po prostu mogli ze sobą rozmawiać na odległość? Poza tym... dlaczego Jeremy twierdził, że ta umiejętność u nich słabła? Musiało chodzić o coś jeszcze i to wcale nie była fizyczna siła, jaką dysponował dany alpha. Nadal bolały go plecy na wspomnienie, jak starzec posłał go na ścianę.
- Może to przez wiek? - pomyślał głośno, choć miał przeczucie, że było to dużo bardziej skomplikowane, niż mu się wydawało. A może... chodziło o poparcie danego alphy przez członków stada? W sumie było wspomniane, że nie najlepiej działo się w ich stadzie. Może dlatego, że nie byli jednogłośni, ich porozumiewanie się na odległość mogło potencjalnie osłabnąć?
Odsunął jednak na bok te rozmyślania i skupił się na wyciągnięciu z nogi kompana przeklętej pamiątki od łowców. Najpierw wszystko przygotował i zaczął od najważniejszej części całego zabiegu - odcięciu dopływu krwi do rany, aby zapobiec wykrwawieniu się Jeremy'ego nim dotrą do kogoś, kto udzieli mu fachowej pomocy. Jedną ręką byłoby mu trudno przywiązać prowizoryczny krępulec do koszulki, ale na szczęście mężczyzna był przytomny i mógł wspomóc go swoimi dwiema sprawnymi rękami. River delikatnie przycisnął jego nogę, swoim kolanem do ziemi i zaczął kręcić przywiązanym do koszulki patykiem do oporu, zaciskając coraz mocniej materiał na rannej kończynie. Po tym jeszcze wolnymi końcówkami rozdartej koszulki zabezpieczył patyk, mocno go jeszcze raz wiążąc, aby ten się nie odkręcił w trakcie wędrówki.
Spojrzał kontrolnie na towarzysza i oparł się o jego nogę, jeszcze drugim kolanem, mając wystający bełt między swoimi nogami. Ostrożnie zacisnął palce na jego trzonie.
- Daj znak, jak będziesz gotów, a wyciągnę z ciebie to cholerstwo - powiedział spokojnie, nie patrząc na pocisk, a w oczy Jeremy'ego, by i on mógł się bardziej skupić na nim, niż na ranie. To była chyba najgorsza część, dlatego wolał, aby to od poszkodowanego zależało, kiedy wyciągnie bełt, jednym sprawnym pociągnięciem, by jak najbardziej zminimalizować ewentualne dodatkowe obrażenia. A gdy było już po wszystkim, pomógł mu lekko owinąć ranę, drugim oderwanym skrawkiem koszulki.
- Mój ojciec mnie tego nauczył. Praktycznie nie było takiego weekendu latem, żeby nie organizował wyjazdu pod namiot. A lata samotnej wędrówki tylko pomogły mi nabrać wprawy w tym, co mi i mojej siostrze wtedy pokazał. Co prawda w wilczej skórze nie na wiele się zdadzą podstawowe techniki przetrwania, ale akurat w moim przypadku zawsze się sprawdzały - odpowiedział, może szczędząc Jeremy'emu szczegółów, ale jednocześnie na tyle wyczerpująco, by ten mógł się na moment skupić na jego słowach, a nie na ranie. Sięgnął zaraz po odrzucony na bok zakrwawiony bełt i lekko się uśmiechnął do towarzysza, wyciągając dłoń z pociskiem w jego stronę.
- Chcesz na pamiątkę? - zapytał żartobliwie, a po chwili dał mu w spokoju się ubrać, samemu wsuwając na stopy buty i założył swój płaszcz, zapinając go, chociaż do połowy, by nie świecić tak gołym torsem. Spojrzał po tym na głowę, którą cały czas niósł w pysku i kucnął przed nią z ponurą miną, delikatnie przesuwając dłonią po sklejonej od krwi sierści.
- Powiedz... To pierwsza taka sytuacja, że jesteście zmuszeni z narażeniem życia odzyskiwać ciała swoich poległych krewnych? - zapytał z powagą i żalem pobrzmiewającym w głosie. Westchnął zaraz i choć niespecjalnie mu się podobało takie traktowanie zmarłych, schował głowę do drugiego worka. Uczynił to jednak z należytym wobec zmarłego szacunkiem.
Odwrócił się do kompana i podał mu dłoń, by pomóc mu wstać. Skierował swoje kroki w stronę wioski, tuż u boku Jeremy'ego, darując sobie wzięcie go pod ramię, ale mimo to szedł zaraz obok, w razie, gdyby mężczyzna potrzebował się na nim wesprzeć. Zwolnił kroku i został w tyle, puszczając go przodem, gdy zaczęli wychodzić z lasu i zobaczył zaparkowany samochód ze stojącą obok kobietą. Zatrzymał się na skraju lasu, bacznie ją przez moment obserwując. Zastanawiał się, czy nie odmówić propozycji podwiezienia go, ale był padnięty. No i musiał dostarczyć głowy do Augusta. Westchnął ciężko i zbliżył się ostrożnie do samochodu, w ślad za rannym towarzyszem.
- Witam - przywitał się krótko, już się zastanawiając nad tym, jak niezadowolony będzie ich Alpha, gdy wróci do niego w jednym kawałku, z samymi głowami jego dwóch towarzyszy oraz kulejącym wilkołakiem, który wyruszył z nim w pełni zdrów. Zresztą... mało go obchodziła reakcja Augusta. Nie był i nigdy nie będzie jego przywódcą, łączyły ich tylko interesy.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySro 07 Gru 2022, 19:32

Jeremy musiał użyć całej siły woli żeby pomóc Riverowi, rana piekła a zaciskany materiał tylko zdawał się to potęgować w tej chwili.
- Nie to nie to... - mruknął przytrzymując wszystko na swoim miejscu gdy River kręcił materiałem.
- August przeżyje nie jednego młodzika... Te wampirze zagrywki... Takie jak ta dzisiaj, kłamstwa jakimi karmią łowców przez co nie dają nam spokoju. - mówił dalej i gdy wszystko było gotowe odetchnął chwilę czekając z znakiem żeby River wyciągnął bełt.
- Mało kto dał by sobie z tym wszystkim radę... August jest mimo wszystko sam i wszystkie porażki spadają na niego... Traci morale a siła alphy to wiara stada w jego osobę. - dokończył i skinął głową aby jednooki zaczynał.
Zdusił krzyk ale jego oczy wciąż jarzyły się żółtym kolorem. Z rany popłynęła krew ale nie było jej jakoś specjalnie dużo, mimo to zdecydowanie do przyjemnych nie należała. Słuchał opowieści Rivera oddychając głęboko. Na końcu omógł związać opatrunek aby pozostał na miejscu, co trzy ręce to nie jedna! Zaśmiał się na jego żart, w zasadzie gdyby to była zwykła szczała! Jej grot naprawdę mógł być czymś w rodzaju amuletu na szczęście. Jednak fakt z jakiego materiału została zrobiona sprawiał że noszenie jej nie było by przyjemne.
- Szkoda że moja córka nie pała taką chęcią do kempingu. Też chętnie bym ją czegoś nauczył ale widać... Gdy masz coś o krok od domu nie jest aż tak fascynujące. - powiedział półżartem i skończył się ubierać słysząc pytanie.
Spochmurniał ewidentnie przypominając sobie o tym co spotkało jego towarzyszy.
- Taka? Tak... Wampiry wzięły na smycz łowców parę miesięcy temu. Od tamtej pory zdarzały się starcia... Z łowcami... Z wampirami... Ta... Ehh nie wiem czego nagadała im wampirza kurwa, ale z tej drogi nie ma już odwrotu. Rozumiem że na wojnie giną... Zabijamy ich... Giną i nasi ale to... - warknął pogardliwie kończąc swoją wypowiedź i zerkając na worki.
- Gdy udało nam się wybić ich odział... August polecił odwieźć ciała do ich posiadłości. - dokończył i przyjął pomocną dłoń próbując wstać.
Wspierał się jednak o pozostawioną gałąź, nie chciał nadużywać pomocy Rivera. Widok dziewczyny sprawił że się uśmiechnął i przyspieszył, przynajmniej póki nie zorientował się że jednooki nie jest dalej obok. Zatrzymał się i odwrócił w jego stronę z pytającym spojrzeniem. Drobna blondynka wyprzedziła jednak ich w decyzji bo wybiegła im naprzeciw.
- Jesteście ranni... Chodź, pomogę... - powiedziała przechodząc od razu do konkretów.
- Cześć... Jestem Astrid, wszystko w porządku z głową? I gdzie są... - mówiła biorąc Jeremyego pod ramię i widząc jak River jest umazany krwią z boku głowy. Zapewne chciała zapytać o towarzyszy po których poszli ale wtedy dostrzegła przesiąknięte krwią worki.
Jej spojrzenie było mieszanką złości, frustracji i żalu.
- Dobrze że wróciliście. - dodała tylko i pomogła Jeremyemu wejść do auta.
Skakała przy nich niczym matka albo starsza siostra, gdy tylko umiejscowiła łysego mężczyznę wróciła do Rivera żeby otworzyć mu drzwi.
- Zabiorę go do domu... Powiedział mi wcześniej o Auguscie... Ale ten pacan zrozumie jeśli pójdziesz do niego sam. - szepnęła podając Riverowi pas.
Później zajęła miejsce kierowcy i ruszyła w stronę miasta.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyCzw 08 Gru 2022, 00:10

Słuchał uważnie wypowiedzi Jeremy'ego, jednocześnie myśląc o tym wszystkim. Może rzeczywiście źle początkowo ocenił Augusta i powinien dać mu drugą szansę, lepiej go poznać, nim następnym razem wysunie jakąś opinię na jego temat. Chyba nie było jeszcze na to za późno. A jeśli tak, to i tak nic nie zaszkodzi spróbować.
Na moment przerwał te rozmyślania, skupiając się na wyjęciu bełta z nogi towarzysza, co zrobił zaraz po otrzymaniu przez niego znaku, że mężczyzna był już gotowy. Dał mu chwilę na złapanie oddechu.
- A gdyby spróbował jakoś odbudować te morale? Zadbać o relacje z członkami stada i choć na moment zapomnieć o konflikcie z wampirami i łowcami? - zapytał z ciekawości, ale również po to, by Jeremy mógł zająć czymś myśli i nie skupiać się aż tak na bólu. Sam też odetchnął po części z ulgą i się rozluźnił, bo najgorsze mieli już za sobą. Odpowiedział też przy tym na pytanie odnośnie jego umiejętności, gdzie ich nabył.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, łagodnie, gdy Jeremy opowiadał o swojej córce. Uważał go za prawdziwego szczęściarza i naprawdę mu zazdrościł. Pamiętał, jak bardzo sam był szczęśliwy, gdy Karan mu oznajmiła, że była w ciąży. Planował rzeczy, których chciałby nauczyć swojego potomka i miejsca, które chciałby odwiedzić ze swoją rodziną. Nie dane mu jednak było choćby spróbować, przekonać się, czy byłby dobrym ojcem. Pomyśleć, że gdyby sytuacja się inaczej potoczyła... za kilka dni mógłby przywitać na świecie swoje dziecko. O ile nie trzymałby go w tym momencie w ramionach...
Odetchnął głęboko, odganiając od siebie te bolesne rozmyślania, które mogły spowodować, że humor mu się popsuł. Poruszył temat zabitych towarzyszy i czy to była pierwsza taka sytuacja. Spojrzał przy tym na towarzysza i go wysłuchał, uznając, że wszelkie komentarze na ten temat z jego strony są zbędne. Nie mniej zamyślił się nad tym na moment. Nie chciał bronić wampirów ani łowców, chyba nigdy nie zdarzyło mu się na żadnego trafić, na pewno żadnego osobiście nie znał. Myślał, czy może nie było jakiegoś powodu takiego działania wrogów wilkołaków, skoro ci zawsze oddawali im poległych kompanów. Poza tym... może wiedzieliby coś na temat wilkołaka, który go zaatakował i zabił mu żonę? Jak wróci do Venandi, to spróbuje poszukać po barach kogoś, kto mógłby mu przy tym pomóc.
Niedługo po tym pomógł mu wstać i poszedł z nim, do miejsca, gdzie miał czekać na nich samochód. W trakcie marszu zawahał się, czy rzeczywiście również powinien podchodzić do pojazdu, był przecież obcym. Pochwycił spojrzenie Jeremy'ego, ale nic nie odpowiedział, jedynie uciekając wzrokiem gdzieś w bok, aby po chwili zbliżyć się ostrożnie do nich.
Otworzył szerzej oko, zaskoczony pytaniem dziewczyny, po którym podniósł rękę do zranionego ucha, jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniał.
- River. A to... - powiedział spokojnie, patrząc na lekkie ślady świeżej krwi i osocza na swoich palcach. - To tylko draśnięcie - odparł, spuszczając zaraz głowę, kiedy próbowała zapytać o tych, których mieli przyprowadzić z powrotem.
- Przykro mi... - mruknął pod nosem, jakoś nie mając odwagi spojrzeć jej przy tym w oczy. Westchnął ciężko.
Kiwnął jej w podziękowaniu głową, gdy otworzyła mu drzwi. Było mu trochę głupio, bo przecież sam dałby sobie radę, tak samo z pasem, ale przyjął w milczeniu jej pomoc i siedział spokojnie na tylnym siedzeniu, patrząc na zmieniający się krajobraz za oknem. Cały czas powtarzał sobie w myślach, by przed odejściem od samochodu, wziąć OBA worki. By o nich pamiętać. O Jeremy'ego już się nie martwił, bo wiedział, że łysy mężczyzna był w dobrych rękach.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyCzw 08 Gru 2022, 07:11

Rozmowa zdecydowanie była dobrym rozwiązaniem, przede wszystkim myślenie nad odpowiedzią zmuszało go do zajęcia głowy właśnie tym. A gdyby odstawić na bok konflikt z wampirami? Jeremy przede wszystkim nie był przekonany że to takie proste.
- Wielu pewnie by się ucieszyło... Inni nazwią go tchórzem, jeszcze inni może nawet dezerterem. Co więcej... To nie takie proste od tak odstawić konflikt skoro już się zaczęło. Myślę... - syknął gdy trochę za szybko postawił nieprzemyślany krok.
- Że liczył na zemstę... Na łatwe zwycięstwo gdy wampirzyca była osłabiona. Wielu porwał za sobą... Liczyli na tak wiele... Widzieli w tym swoje szanse. Chyba nikt nie spodziewał się łowców w tym konflikcie. Nienawidzę jej... Tej suki która przewodzi wampirom... Ale jedno trzeba jej przyznać... Zaradna z niej bestia. I wątpię żeby tak odpuściła wiedząc że ma przewagę, a nie wątpię że to wie. - dodał znacząco zerkając na worki.
- Nawet gdyby August złamał stare prawo i znów wszedł do Venandi by z nią pomówić... Obawiam się że odeślę nam jego głowę. - zakończył swoją wypowiedź akurat gdy dochodzili do auta.
Astrid była... Wyjątkowo otwarta, w stadzie znali ją z tego że nie widziała problemu w tym komu pomaga, gdy trzeba było to to robiła. A River był jednym z nich prawda? Może nie ze stada... Ale z gatunku i dodatkowo właśnie im pomagał. Uspokoiła się na jego odpowiedź... Chociaż co do worków tylko lekko skinęła głową na znak że rozumie.
- Wojna... - skwitowała jedynie i wsadziła obu mężczyzn do samochodu.
Najpierw zawiozła Rivera do stajni. Gdy stanęła Jeremy chciał wysiąść z nim ale kategorycznie zabroniła.
- Żona i córka się o ciebie zamartwiają... Ledwo chodzisz, daj to załatwić Riverowi. - powiedziała stanowczo.
To było nawet zabawne... Miała może z dwadzieścia lat a bez oporów wydawała komendy dorosłemu mężczyźnie który dorobił się już rodziny.
- Bez ale... Dasz sobie radę prawda? - przerwała gdy Jeremy już otwierał usta i odwróciła się do Rivera aby uzyskać jego potwierdzenie.
- August jest na wybiegu... Wzdłuż płotu po lewej stronie. I... Dzięki, nieważne co powie ten stary piernik. Bez urazy... Ale większość... Samotników którzy przypałetają się do stąd jest albo zdziczalych do tego stopnia że trzeba się ich pozbyć... Albo liczą na to że nic nie robiąc dla stada pomieszkają, popolują i odejdą jak się im znudzi. Dziękuję że przyprowadziłeś trzech naszych do domu. - przyznała szczerze i lekko się uśmiechnęła.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyCzw 08 Gru 2022, 11:20

Nie do końca docierały do niego argumenty Jeremy'ego, że August miałby zostać uznany za tchórza czy zdrajcę, gdyby postanowił zakopać topór wojenny z wampirami. Na pewno nie zgadzał się co do tego, że nie dało się zakończyć konfliktu, skoro już się zaczął. Uważał, że nigdy nie jest za późno, a teraz mógł być nawet dobry moment, gdyż obie strony traciły przez to swoich towarzyszy i cierpiały. Przez moment zastanawiał się, czy nie dyskutować o tym z Jeremy'm, ale odpuścił, gdy padło jedno, zdecydowanie zbyt bliskie Riverowi słowo - zemsta. Można powiedzieć, że od tamtego tragicznego dnia stała się jego nową towarzyszką życia i zatruwała go każdego dnia, nocami niemalże doprowadzając go do szaleństwa. Aż za dobrze wiedział, że gdy się pozwoli temu cholerstwu zapuścić korzenie w swoim sercu... ciężko się później jej pozbyć. Zwłaszcza samemu...
Słuchał go, idąc obok z lekko zwieszoną głową, pochłonięty niezbyt pozytywnymi myślami. W pewnym jednak momencie spojrzał pytająco, wyraźnie zaintrygowany na towarzysza, gdy ten wspomniał o łamaniu jakiegoś starego prawa. Czyżby alpha mieli zakaz wstępu do miasta? Czy dotyczyło to wszystkich wilkołaków, bez wyjątku czy mieli stado, czy podróżowali samotnie? Jeśli tak, to... Przecież on mieszkał w Venandi ze swoją ukochaną i to nie od wczoraj. Chciał o to zapytać, jak również o to, czy wiadome Jeremy'emu było, jak nazywała się liderka wampirów, ale nie było już na to okazji, gdyż zbliżali się do samochodu.
Gdy początkowo zgodził się na tę przysługę Augusta, nie spodziewał się, że mógłby dowiedzieć się tylu rzeczy. Była też przy tym cała masa pytań, ale był cierpliwy i wiedział, że w końcu zyska odpowiedzi i rozwieje wszelkie wątpliwości. Na ten moment musiał zostawić ten temat w spokoju.
Wsiadł do samochodu i w milczeniu przesiedział całą drogę, wpatrzony za wszystko, co znajdowało się za szybą. Gdy pojazd się zatrzymał, podziękował Astrid za podwózkę i wziął oba worki ze sobą. Nie zdążył nawet zamknąć za sobą drzwi, jak usłyszał dziewczynę, karcącą łysego mężczyznę. Uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony jej niemalże matczynym temperamentem. Grizzly z chochlą... Praktycznie jej nie znał, a już dobrze wiedział, że nigdy w życiu nie chciałby jej podpaść. Tak dla własnego dobra.
- Nic mi nie będzie. Ewentualnie, wcześniej go poinformuję, gdzie wysłać moje zwłoki - zapewnił przyjaźnie, półżartem nawiązując do wcześniejszej rozmowy z Jeremy'm, że August wampirom zawsze oddawał ciała ich towarzyszy praktycznie pod drzwi i w jednym kawałku.
Wysłuchał dziewczynę i odwzajemnił jej lekki uśmiech. Pokręcił przy tym delikatnie głową.
- Zawsze chętnie służę pomocą. I raz jeszcze dziękuję za podwózkę. Miło było mi was poznać i... Wracaj do zdrowia Jeremy - powiedział łagodnie, żegnając się z nimi, by dłużej ich już nie zatrzymywać. Odwrócił się we wskazanym przez Astrid kierunku i spojrzał na worki trzymane w dłoni, nie zwracając przy tym uwagi czy już pojechali, czy nie. Nabrał głęboko powietrza i zaraz je wypuścił, kierując swoje kroki w stronę wybiegu.
Dzięki wskazówkom dziewczyny nie miał problemu z dotarciem na miejsce. Zatrzymał się przy ogrodzeniu wybiegu i obserwował w milczeniu Augusta, by mu nie przeszkadzać, czy przez przypadek nie spłoszyć konia, gdyby postanowił zawołać Alphę. Poczekał cierpliwie, aż ten sam zwróci na niego uwagę.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyCzw 08 Gru 2022, 17:34

Astrid rzuciła Jetemyemu spojrzenie w stylu "a nie mówiłam" zupełnie jak by nie usłyszała żartu Rivera. Mężczyzna z tyłu co prawda nie miał za wesołej miny ale ostateczniewestchnął poddając się. Nic nawet nie wspomniał o żarcie jednookiego jedynie kręcąc głową.
- Ty też... Dzięki. - odpowiedział ostateczie co sprawiło że dziewczyna również wróciła do omegi wzrokiem i uśmiechnęła się.
- Uważaj bo jeszcze będziemy wykorzystywać twoje słowa. Powodzenia. - rzuciła jeszcze za nim odjechała żeby odwieźć drugiego wilka.
Samo znalezienie Augusta faktycznie nie było trudne. Był oparty plecami o ogrodzenie i obserwował jak instruktorka pokazuje czwórce może dziesięciolatków jak obchodzić się z końmi. Stadnina służyła jako dobre miejsce zarobkowe... Głównie przez turystów i samejthodowli, ale miejscowi też chętnie z niej korzystali. Konie uspokajały i uczyły odpowiedzialności. Dziewczyna która prowadziła zajęcia miała kasztanowe włosy trochę poskręcane i ścięte do ramion. To ona pierwsza zobaczyła Wilka, nie przerywała jednak podając rozradowanym dzieciakom do rąk trochę karmy i gwizdnęła. Na jej zawolanie kilka zwierząt podeszło bliżej i ostrożnie obwachiwało dzieci które aż chichotały. Chyba to było zaraźliwe bo nawet sam August się zaśmiał po czym pokręcił głową i nawet nie patrząc na jednookiego dał mu znak żeby podszedł bliżej. Sam przeskoczył ogrodzenie żeby normalnie porozmawiać. Zlustrował Rivera spojrzeniem jednego oka i zatrzymał się na worku. Jego spojrzeniem było... Przez chwilę nieobecne... Później tylko wściekłe. Dał znak Riverowi żeby poszedł za nim... To nie były widoki które chciał zafundować dzieciakom. Gdy odeszli kawałek dalej włożył ręce w kieszenie kurtki.
- Astrid do mnie dzwoniła... Powiedziała o Jeremym... - zaczął i zatrzymał się gdzie wybieg wchodził w las i nie byli już tak bardzo na widoku.
- Doceniam że pomogłeś mu... Im wrócić. Jednak twoja prośba nie jest taka prosta do spełnienia. Dziewczyna odsowa od siebie resztę stada. Może mieć żal do mnie ale tworzy sobie wrogów... Nawet jeśli będę ich odganiać to będą jak sępy krążące nad padliną... Nie wykonuje obowiązków względem swojego stada a oni ma ją akceptować. Niemniej... Jeśli rzeczywiście chcesz za nią brać udział w działaniach stada... Zgodzę się. Weźcie tylko pod uwagę że nie będę żyć wiecznie. - mruknął i wyciągnął dłoń po worki.
Czuł zapach krwi i domyślał się co będzie w środku. Mimo to uchylił go żeby spojrzeć do środka. Oczy przez chwilę zabłysły mu żółtym blaskiem.
- Zabije tą wampirzą kurwe... Powinienem był ją rozszarpać jeszcze w kołysce. - warknął znowu tym zwierzęcym pomrukiem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyCzw 08 Gru 2022, 23:59

Uśmiechnął się rozbawiony słowami Astrid i kiwnął jej głową. Nie widział żadnego problemu w pomaganiu im, gdyby zaszła taka potrzeba. No może jeden problem był. Mieszkał w mieście, nie tutaj. Raczej ciężko byłoby im pomagać, wspierać na odległość. Póki jednak był w wiosce... czemu nie? Może dzięki temu dręczyciele Leah daliby jej spokój na dłuższy czas. Z drugiej strony, to nie do końca zależało od niego, bo to do Augusta powinno należeć ostatnie słowo w tym temacie. I na ten moment nie to było najważniejsze. Musiał dokończyć zadanie.
Gdy tylko zobaczył Alphę na wybiegu, zwolnił kroku i zaczął podchodzić ostrożniej, jakby obawiał się, że gwałtowniejszym ruchem zaburzy całą sielankę tego obrazka. Oparty o ogrodzenie właściciel tych terenów, miła instruktorka, konie i roześmiane dzieci na tle wiejskiego krajobrazu. Widok niczym żywcem wyrwany z obrazów wybitnych malarzy epoki romantyzmu. Nawet nie był świadomy tego, że w pewnym momencie się zatrzymał, kawałek od ogrodzenia, zwyczajnie zahipnotyzowany tym widokiem, obserwując to wszystko z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie miał jednak problemu z zauważeniem ruchu ze strony Augusta, do którego zaraz po tym podszedł. Przywitał się z nim skinieniem głowy, z szacunkiem w oku i na jego znak podążył za nim. Nawet nie musiał mu proponować, by odejść gdzieś, gdzie dzieciaki nie dostrzegłyby przesiąkniętych krwią worków.
- Tak... Przepraszam, że został ranny - powiedział spokojnie, ze szczerą skruchą w głosie. Nadal był na siebie zły, że do tego dopuścił, gdyby się pospieszył i był bardziej ostrożny, może wyszliby z tego bez szwanku. Odłożył jednak na bok wyrzuty sumienia i słuchał uważnie tego, co starszy mężczyzna miał mu do powiedzenia.
Co prawda, praktycznie wychodziło na to, że w sprawie Leah nic się nie zmieni, ale spodziewał się, że to wcale może nie być takie proste, jak się wydawało. August jednak zaskoczył go informacją o tym, że River mógł działać w stadzie zamiast Leah. To była naprawdę kusząca propozycja, bo mógłby tym działać na jej korzyść i może dzięki temu inni członkowie stada daliby jej spokój, albo straciliby zainteresowanie gnębieniem jej.
- To naprawdę interesująca oferta, ale... obawiam się, że chyba nie skorzystam z tego przywileju. Nie zrozum mnie źle, z chęcią pomogę czy tobie, czy komuś ze stada, jeśli będzie trzeba, ale jestem w Fostern tylko do momentu, aż rany na plecach Leah się nie zagoją. Po tym będę musiał wracać do Venandi. Chyba, że będę mógł jakoś pomóc, będąc w mieście. Od razu też chciałem cię poinformować, że jeśli ktoś zaatakuje Leah, będę jej bronił. Bez obaw, rzadko używam kłów i pazurów, sama siła mi wystarczy. I nie mówię tego złośliwie, nie chcę też grozić wilkom ze stada, po prostu tak zostałem wychowany i nigdy nie pozwolę, by jakiejkolwiek kobiecie w mojej obecności działa się krzywda - powiedział spokojnie, mając nadzieję, że August jakoś to przyjmie i nie spróbuje rzucić mu się do gardła przy kolejnym ewentualnym spotkaniu. Spochmurniał, gdy Alpha wyciągnął dłoń po worki, domyślał się, że nie spodoba mu się ten widok, jednak nie przedłużał niepotrzebnie i wręczył mu je. Spuścił po chwili lekko głowę. Naprawdę było mu przykro, że zamiast całych ciał wilków, był zmuszony przynieść jedynie głowy. Ale jeszcze gorzej się czuł, przez palącą potrzebę zapytania Augusta o przywódczynię wampirów. Wiedział, że to było niestosowne, ale może dzięki temu będzie w stanie odnaleźć tamtego wilkołaka.
- Pewnie nie powinienem o to pytać w takich okolicznościach, ale... Wiesz może, jak ta wampirzyca się nazywa i gdzie mógłbym ją znaleźć? Może... byłaby w stanie udzielić mi informacji w jednej sprawie - zapytał spokojnie, patrząc na mężczyznę.
- Przepraszam, jeśli cię tym uraziłem i... za to, co mówiłem wcześniej, w stajni - powiedział szczerze, spuszczając z pokorą spojrzenie.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyPią 09 Gru 2022, 07:43

To prawda, w wielu miejscach w Fostern życie toczyło się jakby problemy na granicy nie istniały. W końcu sama wojna nie dotarła do miasta, a nawet na granicach w dużej mierze była toczona w cieniu. Ludzcy mieszkańcy nawet nie zdawali sobie z niej sprawy.
- Mówiłem mu że ma nie ryzykować. To nie twoja wina. - skwitował dawkowo.
Mimo wszystko nie zależało mu na jakimś wybitnym użalaniu nad omegą czy chwaleniu go. To wciąż pozostawał obcy... Oczywiście był wdzięczny za wykonaną pracę ale przecież nie była bezinteresowna prawda? To wiec było wszystko na co w tej chwili było go stać. Odrzucenie propozycji w pierwszej chwili go nieco rozdrażniło, przynajmniej tak można było odebrać lekkie zmarszczenie nosa na samą nazwę przeklętego miasta które wciąż mu umykało.
- Nie jesteśmy ludźmi... Ten który uważa że może używać kłów i pazurów musi się liczyć z tym że inne mogą odpowiedzieć. - powiedział wyjątkowo spokojnie i zawinął worek spowrotem.
- Chociaż muszę przyznać że kobieta o której mówimy to demon... Jest w niej tyle złości i nienawiści że czasem się zastanawiam czy mnie w tym nie bije. Tymczasem ty deklarujesz jej obronę jak byśmy mówili o uroczej sąsiadce która dziennie piecze ciasteczka. - przyznał lekko unosząc brew nad zamglonym okiem.
Postawa jaką przyjął River... Sposób jaki się do niego zwracał ewidentnie tłumił wszystkie przejawy agresji z jego strony. Chociaż imię kobiety.... Miał ochote czymś rzucić w drzewo ale miał w ręce tylko worek więc się powstrzymał.
- Virgo Tenebris... Oczywiście że wiem. Znałem ją, znałem jej przeklętego ojca i znałem głupkowatego dziadka. To jej pradziad to wszystko zaczął... - mówił chłodno z czystą nienawiścią w głosie.
- Jeśli do niej pójdziesz skończysz jak oni. Jej brat odziedziczył po ojcu lekkomyślność i brutalność... Ona za to jest świetną manipulantką, aktorką. Wykorzystuje lowców jako psy obronne. Nawet nie wiemy jak nakłoniła ich do tego żeby pomimo setek... Tysięcy lat polowań nagle stwierdzili że to nie ma sensu i teraz będą współpracować. Ma w garści wampiry... Lowców... Nawet ludzi. Sama nie rusza się z bezpiecznego miasta, Gdybym chociaż miał pewność... Że nie odziedziczyła darów ojca wyzwał bym ją i zakończył to wszystko. - warknął i oparł się łokciem o drzewo.
- Chcesz pomóc z Venandi? Dowiedz się czegoś... Możliwie jak najdalej od niej bo inaczej jeśli się dowie kim jesteś tłumaczenie że nie należysz do stada nic nie da. Dowiedz się gdzie bywa... Może uda Ci się dowiedzieć na ile faktycznie jest niebezpieczna. Po za tą maską świętoszkowatej Panienki z dobrego domu która wspiera miasto. Jeśli cokolwiek ustalisz... Zapłacę i powiem reszcie że Leah wykonuje dla mnie pewne zadanie które jest tylko dla jej uszu. Że mają jej nie przeszkadzać. Zgoda? - wyciągnął w kierunku jednookiego rękę i nie zależnie czy się zgodził czy nie odpowiedział na resztę pytania.
- Znajdziesz ją w gnieździe wampirów... W posiadłości Tenebris na wzgórzu. Ale sporo czasu spędza w mieście... Kilka gastronomi należy do niej... Fabryka, magazyny... Nawet burdel.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyPią 09 Gru 2022, 11:37

Kiwnął lekko Augustowi głową, choć jego słowa i tak nie uciszyły wyrzutów sumienia, jakie miał przez to, że Jeremy został ranny. Na pewno nie zamierzał się użalać nad sobą z tego powodu, a wyciągnąć z tego naukę na przyszłość, jednakże i tak jakiś czas będzie mu to po prostu siedziało cierniem w boku.
Spojrzał na Alphę i... nawet był mile zaskoczony jego odpowiedzią. Mogło mu się wydawać, ale brzmiało tak, jakby August nie miał nic przeciwko, gdyby River, w trakcie obrony czy siebie, czy Leah przed innymi wilkami ze stada użył kłów. Wprawdzie i tak wolał tego nie robić, a co najwyżej ponabijać napastnikom kilka siniaków, ale dobrze było wiedzieć, że miał taką możliwość, w razie konieczności, gdyby sytuacja przybrała bardzo nieciekawy obrót. Uśmiechnął się lekko pod nosem, gdy August określił Leah jako demona, a on przed oczami zobaczył sławnego już grizzly z chochlą. Chyba to było genetyczne wśród wilczyc z tego stada, choć jak dotąd tylko dwie mógłby połączyć z tym mrożącym krew w żyłach obrazkiem. Nie był pewien, czy miałby odwagę spróbować takich ciasteczek, jednak zachował tę uwagę dla siebie, uznając, że przy zaistniałych okolicznościach ich spotkania, August mógłby nie docenić jego żartu. I to w najlepszym wypadku. Zwłaszcza że zaraz postanowił wkroczyć na grząskie tematy związane z wampirzycą. Miał świadomość, by odpowiednio dobierać słowa i ostrożnie nimi operować, by nie rozdrażnić starego mężczyzny.
Słuchał go uważnie, wypalając w swoim umyśle najważniejsze informacje na jej temat. Chyba szczególnie mocno, zakodował sobie, by nie zdradzać się przed nią z tym, kim tak naprawdę jest, bo mógłby tym zaszkodzić stadu z Fostern, nawet jeśli do nich nie należał. Zdecydowanie nie chciał im dodawać niepotrzebnych problemów i tak mieli ich już całkiem sporo. Intrygującym był jednak dla niego fakt, że zdołała przekonać łowców, by się do niej przyłączyli. Może opierał się głównie na fantastycznych powieściach i popularnych swego czasu amerykańskich filmach, ale wydawało mu się, że łowcy byli tymi dobrymi bohaterami, stojącymi zawsze po stronie ludzi, broniąc ich przed różnego rodzaju maszkarami, tępiąc z równą zaciekłością i wilkołaki i wampiry. Czyżby Virgo rzeczywiście miała tak duże umiejętności manipulowania innymi, że nawet łowców przeciągnęła na swoją stronę? A może chodziło o coś innego?
Przerwał swoje rozmyślania i utkwił spojrzenie w Auguście, stając przed nim niemal na baczność, gdy mężczyzna podchwycił jego ofertę pomocy na odległość, wykorzystując to, że mieszkał w Venandi. Wysłuchał jego słów do końca i kiwnął głową, bez większego namysłu, chwytając dłoń Alphy. I tak musiał ją znaleźć i dowiedzieć się o niej jak najwięcej, by może choć trochę zbliżyć się do załatwienia swoich spraw, kilka dodatkowych pytań dla informacji stada z Fostern nie powinno zrobić różnicy.
- Zgoda, ale nie chcę za to pieniędzy. Wystarczy, że Leah będzie miała spokój ze strony innych wilków, jeśli uwierzą w to, że wykonuje dla ciebie tajne zadanie - powiedział spokojnie z pełną powagą. Jakoś... źle by się czuł, przyjmując zapłatę za zdradzanie cudzych informacji. Inaczej to wyglądało, jeśli ich współpraca miała opierać się na zasadzie przysługi za przysługę, choć wydawało mu się, że to już będzie ostatni rodzaj przysługi, jaką mógłby uzyskać od Augusta. O nic więcej nie mógłby prosić. Sam dla siebie niczego od niego nie potrzebował i miał świadomość, że Alpha już więcej dla ochrony Leah nie mógłby zrobić. Będzie mogła cieszyć się spokojem, póki Alpha i on żyli, przy czym dodatkowo, dopóki River będzie wywiązywał się ze swojej części umowy, dzielenia się z Augustem wszystkimi informacjami na temat Virgo, jakie tylko uda mu się zdobyć.
- Pracowałem jako ochroniarz w kilku magazynach, więc myślę, że po powrocie spróbuję podpytać starych znajomych o jakieś informacje - poinformował starca, uważając, że to może być dobry punkt wejścia. W końcu i tak od czegoś trzeba było zacząć.
Stał jeszcze chwilę z mężczyzną, nie wiedząc, czy ten nie chciałby mu jeszcze czegoś przekazać i jeśli to było już wszystko, pożegnał się z nim z uprzejmym skinieniem głową i odwrócił się, by w końcu wrócić do pensjonatu. Musiał odpocząć, bo padał z nóg, poza tym... miał nadzieję, że Leah jakimś cudem jeszcze nie znalazła jego liściku, a jeśli tak... może uda mu się jeszcze wszystko odkręcić nim zwoła wszystkich jego znajomych i zaczną mu organizować pogrzeb.
Virgo Tenebris...
Zatrzymał się nagle kilka metrów od Augusta i odwrócił w jego stronę.
- August... - zagaił, aby skupić na sobie uwagę Alphy. - Widziałeś może w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wilkołaka bez skóry na prawej połowie pyska, albo z wielką blizną w tym miejscu? Wielki, z długą, gęstą sierścią? - zapytał spokojnie, choć jego lśniącym złotym odcieniem, ponure spojrzenie... Gdyby potrafił, mógłby w tej chwili zabijać samym wzrokiem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wyglądał w tym momencie, nie spodziewał się, że wspomnienie tamtego wilkołaka spowoduje, że na samą myśl krew mu się w żyłach zagotuje. Wątpił, by ten potwór z otchłani piekielnych zawędrował w te strony, skoro zaatakował ich niemal w centrum Venandi, jednakże nie zaszkodziło zapytać, skoro i tak będzie chciał o to zapytać wampirzycę, czy może jakiegoś łowcę.
Odetchnął głęboko niezależnie od odpowiedzi Alphy, by się uspokoić i spojrzał na niego lekko zakłopotany, rozmasowując dłonią kark.
- Powiedz... W którą stronę do pensjonatu? - zapytał, głupio się czując z tym, że miał problemy z orientacją na otwartej, dzikiej przestrzeni. Zdecydowanie lepiej radził sobie w mieście, gdzie znał niemalże każdy zakamarek i trafiłby z punktu A do punktu B nawet z zawiązanymi oczami.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptyPią 09 Gru 2022, 18:50

Zdecydowanie nie było... Sporo wilczyc przejawiało dosyć dominujące charaktery ale... Były też takie będące ich przeciwieństwami. Sama żona Augusta była... Aniołem i tą typową babcią z sąsiedztwa. Doceniał to tym bardziej gdy oboje syn z córką poszli raczej w jego ślady. W domu było czasem za głośno... To jednak były rozmyślania na inny dzień. Nie pojmował czemu jednoręki tak uparł sie na pomoc wilczycy. Wciąż był ostrożny w pokładanych nadziejach wobec obcego ale... Był dobrej myśli.
- Uwierzą... Nie mają powodu by mi nie wierzyć. - przyznał pewnie.
Zakazy to jedno... Co młodszy dzieciak lubił wszelkie łamać. Jednak informacja z prośbą o nie przeszkadzanie to już coś zdecydowanie innego.
- Brzmi obiecująco tylko uważaj. Ponad rok temu została zdradzona. Przez jakiś czas była wieziona przez inne wampiry jeśli wierzyć naszym informacją. Będzie ostrożnie rozdawać zaufanie. Jeśli nie odziedziczyła mocy ojca pozbędę się jej i zakończę ten idiotyczny konflikt. - Pożegnał się z jednookim i planował wrócić do domu z... Pakunkiem, gdy usłyszał głos Rivera odwrócił się. Znał to spojrzenie... Aż za dobrze i to z własnego odbicia.
- Wojna przyciąga kruki... W ciągu tego roku pogoniłem już parę omeg kręcących się w okolicy liczących że coś im skapnie. Najgorsi są ci dzicy... Ale nie kojarzę takiego. Jeśli trzymał się miasta... Może dalej tam być. Słyszałem... Że magazyny Tenebris to nie tylko takie handlowe z towarem. Podobno sprowadza też żywy towar na jakieś testy. Nic więcej nie wiem... Ale każe swoim wilkom mieć oczy szeroko otwarte. - powiedział spokojnie.
Jeśli wierzyć plotkom tych którzy czasem jechali do miasta, rodzina Tenebris prowadziła interesy z zagranicznym przemysłem zbrojeniowym. Nie tylko takim dla ludzi... Podobno sprowadzali obiekty do testów skuteczności ile w tym prawdy i czy jakiś im nie uciekł? Nie miał pojęcia. Po raz drugi chciał odejść i po raz drugi się zatrzymał. Pierwszy raz od ich spotkania zaśmiał się na jego pytanie.
- Wracaj na główną drogę prosto w stronę lasu aż dotrzesz do zagrody jeleni. Leah mieszka na obrzeżach Fostern, skrecisz w prawo i trzymaj się tej drogi aż między drzewami nie zobaczysz drewnianego płotu który otacza pola wokół jej domu. - odpowiedział lekko kręcąc głową z niedowierzaniem, ale też lekkim uśmiechem.
To był... Interesujący przybłęda.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 575
Punkty aktywności : 1523
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 EmptySob 10 Gru 2022, 13:56

Prawda. Mimo podzielonych nastrojów w stadzie, August nadal był ich alphą i nie było powodów, by ktoś mógł nie uwierzyć w jego słowa, Prawdopodobnie nadal znajdą się tacy, którzy będą działać na przekór, w to nie wątpił, jednakże może nie będzie to już tak nagminne i agresywne zachowanie jak do tej pory. Oczywiście, dopóki August im przewodził. Tu akurat River wierzył, że staruszek nie prędko przekaże ją komu innemu. Był uparty i miał w sobie jeszcze całkiem sporo werwy, o czym przekonał się na własnej skórze. Miał nadzieję... szczerze życzył mu tego, by było, jak powiedział Jeremy, że August przeżyje ich wszystkich. Na pewno, jeśli tylko będzie mógł, postara się o to zadbać. Najwyżej umrze, próbując, albo... zwieje, jeśli będą chcieli go przyjąć do stada. Dobrze mu było tak, jak było, poza tym wiedział, że byłby jedynie kulą u nogi przez swoje kalectwo i przez to, że dorastał oraz był wychowywany przez ludzi. Dzisiaj najlepiej się o tym przekonał, że w ogóle nie nadawał się do życia wśród innych wilkołaków.
- Myślę, że uda mi się z nią jakoś dogadać. Zwłaszcza że wolę rozmawiać, niż używać siły - zapewnił, aczkolwiek wziął sobie do serca ostrzeżenie Augusta i wcale nie zamierzał go lekceważyć, czy być nazbyt pewny siebie. Na pewno nie zaszkodzi mu spróbować, a przy tym August nic nie tracił, bo przecież nie należał do jego stada. Jeśli więc coś by poszło nie tak... Alpha nie będzie się musiał martwić o to, że stracił jednego ze swoich i osłabił siłę swojego stada, bo przecież wtedy umrze tylko obcy. Jednego omegi, a przy tym niepotrzebnego kłopotu, mniej na świecie.
Kiwnął głową na odpowiedź starszego mężczyzny, po czym westchnął ciężko. Nie, żeby był zawiedziony tym, że August nie widział nikogo takiego, spodziewał się, że tamten wilk mógł się nie zapuścić w te strony, po prostu chciał w ten sposób wyrzucić z siebie negatywne emocje i się uspokoić. Nie mniej informacja o tym, co działo się w niektórych magazynach... była naprawdę interesująca. Może rzeczywiście tamtego dnia miał ogromnego pecha i trafił na jakiś potworny eksperyment genetyczny, który im zwiał. Innego wytłumaczenia nie widział, dlaczego tamten wilkołak nadal był pełny sił i atakował z równą co na początku zawziętością, mimo obrażeń, jakie poniósł od kłów Rivera i jego ukochanej. Miał praktycznie rozdartą klatkę piersiową i przynajmniej jedno złamane żebro wystające na wierzchu, Jednooki osobiście wyrwał pokaźny kawałek skóry i mięsa z jego pyska, gdy tamten odgryzał mu łapę, a mimo to... tamten wilk nadal stał o własnych siłach i zdołał uciec, gdy tylko zaczęły się do nich zbliżać odgłosy syren karetki i policji.
Monstrum stworzone przez wampiry czy nie, nie spocznie, dopóki to diabelstwo nie wyzionie ducha w jego paszczy. Jeśli będzie trzeba, rozszarpie go na strzępy i wyrwie jego plugawe serce, jeśli ta bestia w ogóle je posiadała.
- Dziękuję ci August, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy - powiedział ze szczerą wdzięcznością w głosie i odwrócił się, by odejść, ale... miał dość spory problem z określeniem, w którą stronę w ogóle powinien się udać. Gdyby miał telefon, mógłby skorzystać z GPS-a, ale... lekkomyślnie zostawił go w pensjonacie, myśląc, że już w ogóle nie wróci. A przynajmniej nie żywy.
Śmiech Augusta... naprawdę go zaskoczył. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony Alphy, chyba nawet do tego momentu nie wierząc, że ten mógłby być zdolny do wyrażania takich emocji, jak rozbawienie. Wprawdzie... nie pomogło to wcale Riverowi poczuć się lepiej, był nawet bardziej załamany swoimi małymi umiejętnościami orientacji w terenach poza miastowymi, jednakże ostatecznie sam się lekko uśmiechnął. To była nawet całkiem zabawna ironia losu, zwłaszcza że przecież miał wilcze geny.
- Dzięki. Dam znać, jak będę już opuszczał Fostern - obiecał, żegnając się z nim przy tym i odszedł we wskazanym przez Augusta kierunku, już bez zbędnego zatrzymywania się.

c.d.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Ranczo Fortisa - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Ranczo Fortisa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Wieś-