a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Stary Dom


 

 Stary Dom

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość



Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 08 Gru 2019, 20:00

Szczegóły:
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPon 26 Gru 2022, 12:06

| START |


Mimo iż ukrywała to przed samą sobą, w Evangelinie widok owego domostwa wzbudzał strach. Nie da się ukryć, iż wyglądał co najmniej podejrzanie, a zwłaszcza złowieszczo, ponuro i tajemniczo. Trzeba jednak przyznać, iż odczuwała nieznaczną pokusę, by wejść do środka... ale kiedy do głowy przychodziły jej tak durnowate pomysły, czuła jakby wewnętrzny, racjonalny głos wydobywający się z jej okrytego wystającymi do granic możliwości żebrami serca. Ale czy oby na pewno je posiadała? Z biologicznego punktu widzenia - tak. Co jednak z jej wnętrzem, mentalną powłoką, która skrywała w sobie jeszcze więcej tajemnic niż ten budynek? Ale kobieta, która młoda już nie była, mimo że jej wygląd sugerował zupełnie coś innego, nie chciała się bardziej w to zagłębiać, ba - przecież przybyła w to miejsce z nadzieją, że znajdzie jakieś wartościowe rośliny. Skrzyp? Tojad? Można by tak wymieniać w nieskończoność, bowiem kobieta znała wiele ziół i od swojej szefowej, która jest starowiną, można nawet powiedzieć że wiedźmą (wiadomo, że słowo to nie oznacza niczego złego, wiedźma to, tłumacząc na prostszy język, po prostu mądra kobieta i Evangeline nie miała pojęcia, dlaczego niektórzy tą nazwą posługują się, by określić osobę gorszą od czarownicy, osobę złą do szpiku kości) poznała się na ich właściwościach. Ah, pamiętała jak jeszcze pracowała na własną rękę - testowała wówczas na samej sobie różne rośliny: nie tylko je spożywała, przygotowując różnego rodzaju napary, ale też testowała na swym ciele zewnętrznie. To dlatego jedną rękę miała owiniętą bandażem, chociaż rany prawie całkowicie się już wygoiły. Ale teraz już nie musiała tego robić. Teraz była pod opieką tamtej starszej kobiety, od której pobierała nie tylko nauki dotyczące ziół, ich właściwości, zastosowania... ale też pomagała jej w księgowości, w układaniu, suszeniu ziół... Evangelina w swojej pracy miała dużo pracy. Dużo ról, które musiała wypełniać, by zachować tę posadę. No bo spójrzmy prawdzie w oczy... gdzie indziej znalazłaby równie wdzięczną, dobrze płatną pracę,, którą na dodatek bardzo lubi? No właśnie.
Chodziła w te i wewte, i początkowo była zawiedziona, iż nie rozpoznawała tych wszystkich roślin, co oczywiście po parunastu minutach uległo zmianie, a jej koszyk powoli, acz znacząco wypełniał się skarbami, które potrafiły wiele rzeczy, ale ich zastosowaniem było głównie leczenie ludzi. W sumie, to nie tylko ludzi... aczkolwiek o tym miała się dowiedzieć już za chwilę, chociaż zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy.
Było niedawno po zachodzie słońca. Evangeline próbowała się spieszyć, by zdążyć z robotą zanim nadejdzie ciemność zupełna, chociaż nie mogła zaprzeczyć, iż trafiła właśnie na coś wyjątkowego. A tym czymś były okolice starego domu, gdzie rosło wiele, naprawdę wiele ziół, jak się potem okazało. Nie spodziewała się tego. Oczywiście, że nie! No bo jak miałoby być inaczej, skoro jeszcze tak niedawno szukała w desperacji roślin, których początkowo nie zauważała, a które zaczęły ujawniać się przed nią jak grzyby po deszczu.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPon 26 Gru 2022, 13:19

Nadchodząca noc kiepsko się zapowiadała. A przynajmniej nie najlepiej się zaczęła. Gdyby wiedział, że nadepnął łowcom na odcisk i zastawili na niego pułapkę, a raczej przynętę, nigdy by nawet nie zaatakował tamtego chłopaka poprzedniej nocy. Na pewno nie zostawiłby go przy życiu. Teraz niestety musiał liczyć się z konsekwencjami własnych działań i niepohamowanej żądzy krwi.
Słyszał, że ktoś wszedł do pustostanu, w którym obecnie ukrywał się przed światłem dnia, lecz bezmyślnie założył w pierwszym odruchu, że były to jakieś dzieciaki, chcące przejść się po rozsypującym się budynku w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Ukrył się i postanowił zaczaić na jedną z dwóch osób kręcących się po jego kryjówce. Przekonał się przy tym, że nie miał do czynienia ze szczeniakami, a dorosłymi ludźmi, sprawiającymi wrażenie jakby wiedzieli, czego szukają, jednakże wcale go to nie zniechęciło. Krew była krwią, nieważne czy kobiety, mężczyzny, dzieciaka, starca czy szczura. Najważniejsze, by móc zatopić swoje kły w ciele wypełnionym tym życiodajnym płynem i się nasycić. Idealne śniadanie, gdy dopiero słońce zaczęło zachodzić. Skupiony wyłącznie na swoim celu, zaatakował w końcu, nie dostrzegając przy tym, że intruzi byli uzbrojeni. Nie domyślał się, że to właśnie jego szukali.
Początkowo wszystko szło świetnie, udało mu się podejść od tyłu swoją ofiarę i zatopić w niej zęby. Niestety dość szybko role się odwróciły. Kobieta sprawnie wyrwała się z jego chwytu i odepchnęła od siebie, dobywając broń. Oddała kilka strzałów w jego kierunku, po czym zawołała swojego towarzysza. Vasco nie miał nawet chwili, by zorientować się, co się dzieje, całkowicie zaskoczony całą tą sytuacją. Jego priorytety w tej chwili się zmieniły i za wszelką cenę starał się unikać i chować przed posyłanymi w jego kierunku pociskami, choć nie miał zbyt wielu możliwości ucieczki. Kobieta stała w wejściu do zagraconego pokoju, który kiedyś mógł być sypialnią z niewielkim balkonem, a na zewnątrz nadal było jasno. Kilka kul go trafiło, choć można było uznać to jedynie za draśnięcia. Zagoniony w kozi róg, postanowił zaryzykować i rzucił się w stronę łowczyni, w momencie, gdy przeładowywała swoją broń. Gdy ją powalił, udało jej się oddać kilka strzałów w jego stronę, nim wytrącił jej pistolet z dłoni. Walka nie wchodziła jednak w grę, bo słyszał, jak drugi łowca wbiega już po schodach i zaraz będzie przy swojej towarzyszce. Plan na ten moment był inny, Vasco chciał powalić kobietę i ją rozbroić, żeby mieć możliwość ucieczki i ukrycia się w innej części domu. Niestety, gdy tylko spróbował wstać, poczuł ogromny ból w nodze. Krzyknął, krzywiąc się z bólu, a nogi się pod nim ugięły i stracił równowagę, lądując z powrotem na ziemi. Wcześniej przez adrenalinę, nie zwrócił na to uwagi, ale teraz widział, jak na stare deski intensywnie spływa krew z rany postrzałowej na nodze. To dało kobiecie czas, aby wyjąć posrebrzany nóż i ponownie zaatakować wampira. W ostatniej chwili zdążył się odturlać od niej, lecz i tak ostrze dosięgło jego ciała, rozcinając mu bok. Zacisnął zęby i zebrał w sobie wszystkie siły. Wstał, trzymając się za rozcięty bok i mimo potwornego, piekącego bólu w nodze, pobiegł w stronę zasłoniętych kartonem okien, przez które postanowił wyskoczyć, w momencie, gdy do pokoju dotarł mężczyzna i zaczął strzelać w jego stronę, na szczęście nie trafiając w wampira.
Na dworze wciąż było widno i czuł jak piecze go skóra na nieosłoniętych ubraniem dłoniach i twarzy, ale miał, chociaż małe szanse na przeżycie. Gdyby został w tym budynku razem z łowcami, nie dożyłby nadejścia zmroku.
Uciekał na oślep, cały czas przed siebie, potykając się o własne nogi. Kilka razy się przewrócił, co nie było zbyt przyjemnym doświadczeniem, zwłaszcza że upadek tylko potęgował i tak już potworny ból, który cały czas odczuwał. Nie miał jednak czasu zbytnio się nad tym rozwodzić, wciąż czuł na sobie presję pościgu. Szybko podniósł się z ziemi i ile sił w nogach biegł dalej.
W pewnym momencie zobaczył przed sobą duży, na pierwszy rzut oka opuszczony dom. Szczególnie biorąc pod uwagę, jak zarośnięty był ogród dokoła budynku. Czuł, że nie ma już siły biec dalej, coraz częściej kręciło mu się w głowie. Cieszył się jedynie z tego, że nie słyszał już za sobą łowców, że udało mu się ich zgubić i że słońce już zaszło. Szkoda tylko, że kosztem odniesionych ran. Wydawało mu się, że kogoś widział przed sobą, ale może to tylko z powodu utraty krwi. Zdołał zrobić jeszcze kilka kroków, nim nogi się pod nim ugięły i padł na ziemię, nie mając już w ogóle siły, by wstać. Dyszał ciężko, starając się cały czas dociskać dłoń do krwawiącej rany na boku i zachować przytomność. Obawiał się, że gdyby teraz zamknął oczy, mógłby ich już więcej nie otworzyć.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPią 30 Gru 2022, 14:28

Evangeline stała nad nim i wyrzucała sobie głupotę. Jak mogła postąpić do tego stopnia niedojrzale? Otóż wkopała się w niezłe tarapaty. O ile można było tak to nazwać, sądząc po zaistniałej sytuacji.
Obrazek był następujący: miała przed sobą jakąś bliżej nieokreśloną postać. Podświadomie jakby dwie strony jej osobowości szeptały do jej uszu zupełnie różne rady, co powinna zrobić. Otóż jedna radziła, by spieprzać stąd gdzieś daleko. Druga mówiła, że powinna pomóc Temu Czemuś.
Tak, tarapaty - o ile lepsza strona jej samej radziła, że powinna zastosować się do swojej wiedzy zielarskiej i pomóc mężczyźnie. Tarapaty, bo była w pewnym sensie za niego odpowiedzialna. No bo co z tego, że nie jest zbyt dobrą osobą? Pomoc to pomoc, udzielenie jej, zwłaszcza biorąc pod uwagę doświadczenie Evangeliny, była wręcz obowiązkiem. Jakby tego nie zrobiła, byłaby naprawdę nikczemną osobą, ale to nic w porównaniu z faktem, iż dręczyłyby ją niemałe wyrzuty sumienia. A jednak, tak bezduszna osoba jak ona posiadała  coś takiego jak sumienie! Każdy je ma, nie można jednak temu zaprzeczyć. Aczkolwiek Evangeline wolała się do tej lepszej strony samej siebie nie przyznawać.
Ale od początku.

Zbierała sobie spokojnie te swoje zioła, ziółka i ziółeczka. Cisza i spokój niczym mgiełka otaczały jej umysł. Do czasu... aż nieco dalej, w zarośniętych polach usłyszała jakiś szmer. Wydawało jej się, a może nie? Tak czy owak, przeczucie podpowiadało jej że powinna pójść i to sprawdzić. A że przeczucie było czymś, co nieraz uratowało ją z opresji, dlatego mu ufała, obróciła się na pięcie, co na tym podłożu graniczyło z cudem, i ruszyła w kierunku, skąd dochodziły niepokojące dźwięki. A co, jeśli to jakaś groźna zwierzyna? Kobieta nie była uzbrojona, mimo tego pomyślała "a co mi tam", więc po jakimś czasie, wśród gęstwiny roślin (zauważyła wśród nich jeszcze kilka ciekawych, wartościowych okazów, ale przestała je zbierać mimo iż kosz wciąż wisiał jej w miejscu zgięcia stawu łokciowego, nie mogła go zostawić, bo kto wie, mogłaby już go później nie odnaleźć), zauważyła postać. Był to mężczyzna. Mimo że leżał, Evangeline była w stanie określić, iż jego wzrost wynosi chyba około 170 cm. Miał czarne włosy, składające się na kręcone kosmyki. Dostrzegła również jakieś tatuaże. Nie zwróciła na nie zbytniej uwagi, a podświadomie nawet zauważyła, że fryzura owego jegomościa bardzo przypadła jej do gustu. Jako albinoska, zawsze o takich marzyła. Ale jedno było najlepsze: strach. A może lęk? W końcu lęk to taki nieuzasadniony strach. Tak czy owak, uczucie te pojawiło się, gdy jej podświadomość znowu przemówiła do niej. Rzekła w jej wnętrzu, że to istota niebezpieczna. Jednakże skąd mogła wiedzieć, czy to tylko wygłupy jej umysłu? Przecież ten często platał jej figle. Zwłaszcza, gdy wymyślała jakieś niestworzone historie. I jak dzieliła się nimi z innymi osobami.
Jego rany oczywiście nie uszły jej uwadze. W końcu poniekąd właśnie przez nie stała tu teraz i ani myślała się ruszyć. Spojrzała na niego wymownie, zamrugała powiekami, i przekręciła głowę nieznacznie na lewy bok. Zauważyła, że oczy ma otwarte. Zauważył ją, a może wręcz odwrotnie? Tak czy owak, starała się być cicho. Czy pozostała zauważona - to mógł ocenić jedynie sam człowiek. O ile w ogóle człowiekiem był.
- Co jest? - spytała się głosem sztucznie czułym, a tak naprawdę zawierającym w sobie wiele jadu, jak to u niej bywało. - Biedaczek się poturbował?
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPią 30 Gru 2022, 22:32

Zaistniała sytuacja nie była ani przyjemna, ani zbyt komfortowa. Rany potwornie go bolały, wręcz paliły niczym rozżarzone żelazo, a do tego nie miał siły, by choćby palcem ruszyć. Jak tylko dorwie tych łowców... Już im da nauczkę, by zapamiętali, że z nim się nie zadziera. O ile przeżyją kolejne spotkanie z nim. No i jeśli mu uda się wylizać z tych przeklętych ran.
- Rusz się! Przecież to tylko zadrapanie, nie będziesz chyba leżał tu jak jakiś cienias z tego powodu - warknął sam na samego siebie, po czym zacisnął zęby i spiął całe ciało, próbując się podnieść, ale jedynie znów zarył twarzą po ziemi i najadł się piachu.
- Kurwa... - wysapał, krzywiąc się i zwijając z bólu. Miał cholerny pocisk, cholernego łowcy w swojej cholernej nodze. Czuł go. Poza tym nie było rany wylotowej, a magikiem nie był, by nabój sobie tak po prostu wyparował. Musiał tam być i pewnie dlatego teraz praktycznie nie mógł ruszyć tą nogą. Nie chciał nawet myśleć o tym, że musiałby już do końca życia męczyć się z tym pociskiem. Albo gorzej - jakby przez niego stracił nogę!
- Przestań się mazać i rusz dupę. Jeszcze raz. W końcu musi się udać - burknął pod nosem i raz jeszcze spróbował. Przez moment udało mu się podnieść na czworaka, ale szybko znów opadł na ziemię, całkowicie tym wysiłkiem wykończony.
I naprawdę zaniepokojony, bo nim znów wylądował w trawie i chwastach, zauważył jak tamta osoba, którą wcześniej widział, zmierza w jego kierunku. Obawiał się, że to kolejny łowca i właśnie idzie go dobić. Nie miał siły wstać, a co dopiero się bronić. Czyżby naprawdę miał umrzeć w tym miejscu? Całkowicie bezbronny, w tak żałosny sposób? A może tamten go nie zauważył? Taa... Nie wierzył w takie szczęście. Ba! Nie wierzył w żadne szczęście. Nie w jego przypadku. Odetchnął głęboko, zbierając w sobie siły i przewrócił się na plecy. Bolało jak diabli, ale tak zdecydowanie łatwiej będzie mu obserwować poczynania obcego, może nawet uda mu się wykrzesać siły, by kopnąć tego gościa, albo walnąć. Tak łatwo się nie podda. Nie, Nowy Vasco.
W końcu ta osoba do niego dotarła i okazało się, że to nie był gość, a jakaś laska i nie widział, by miała ze sobą broń czy wyglądała, jak tamci, co go zaatakowali. Nie z ubioru przynajmniej. Bacznie ją obserwował, gotowy na wszystko. Sam nawet lekko przekrzywił głowę, nie rozumiejąc czemu dziewczyna się tak na niego gapi, jednak w tym momencie pojawiła się w jego głowie nowa myśl. A raczej kolejny powód do gniewu i frustracji. Nie miał siły, by na nią naskoczyć i posilić się jej krwią.
- Niby kogo nazywasz biednym? I poturbować to ja ciebie mogę, jak tylko wstanę. Lepiej zabieraj stąd swoje szanowne dupsko, jeśli ci życie miłe! - warknął na nią, starając się nie szczerzyć na nią zębów, bo jeszcze dojrzałaby wampirze kły i kto wie, jakby zareagowała. Na pewno nie chciał w okolicy żadnych łowców. Inaczej jego ucieczka nie miałaby najmniejszego sensu.
Niestety tak bardzo, jak chciał ją przepłoszyć, tak "bozia" go pokarała i zaraz zwinął się z bólu, trzymając za rozcięty, krwawiący bok.
- Szlag by to... - syknął przez zaciśnięte zęby na samego siebie.
- Jeszcze tu jesteś? Koniec przedstawienia, spadaj do siebie! - wysapał, kierując swoje słowa w stronę gapiącej się na niego dziewczyny.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 01 Sty 2023, 09:38

Nadal nie potrafiła wyzbyć się z szoku, w jaki popadła, widząc tego osobnika - widać było, że cierpiał. Bardzo cierpiał, przeżywał męki i katusze. Na pewno nie chciałaby być w jego skórze... o nie!
Dopiero teraz miała okazję bliżej przyjrzeć się jego ranom. Mimo jego niezbyt grzecznych słów, jak to można najłagodniej ująć, ona stała niestrudzenie i usiłowała ocenić, jak bardzo poważne były te obrażenia, co, zważywszy na pozę w jakiej leżał, nie należało do łatwych zadań. Jedno było pewne. Mimo jej całej nikczemności, wrogości do innych ludzi (skąd miała wiedzieć, czy to na pewno człowiek? Okej, miała przeczucie, ale to za mało. Zdecydowanie zbyt mało, by to stwierdzić), czuła potrzebę niesienia Temu Czemuś pomocy.
Dalej go obserwowała. Ale milczała. Nie cały czas co prawda, ale dłuższą chwilę - na pewno. I dopiero teraz w jego oku zauważyła pewien osobliwy błysk, był to błysk wskazujący na wrogość. Względem Evangeline, no bo względem kogo innego? Oprócz tej dwójki tu i teraz nie było żywej duszy. Ale był jeden szczegół. Taki malutki. Nasza zielarka nie zdawała sobie sprawy, iż zagrożenie może nadejść lada chwila. Co z tego, że owe niebezpieczeństwo szukało tego jegomościa, a nie jej? To nie oznaczało, że pozostanie bezpieczna. Wszystko się mogło zdarzyć. Ale Evangeline w żaden ze sposobów nie mogła o tym wiedzieć.
Po jego ostatnich jak na tę chwilę słowach, kobieta cmoknęła cicho i pokręciła nieznacznie głową. Podobną reakcję można zauważyć u rodzica, który próbuje okiełznać nieznośnego bachora.
Bachora...
W sumie, spodobało jej się to słowo! Dlatego w głębi duszy zaczęła tak właśnie go nazywać i - kto wie - może nazwie go tak na głos? Ale nie teraz. Teraz miała pewien cel, jakby... misję do spełnienia i postanowiła się tego trzymać. I już wiedziała, co odpowie na to całe chamstwo, uciekające z ust poszkodowanego.
- Sprawa jest prosta. - wzięła głęboki wdech i wydech. - Widzisz, co to jest? - tu wskazała na kosz pełen ziół- Tutaj mam coś, co może okazać się twoim wybawieniem. I tak, jesteś biedakiem. Spójrz tylko na swoje rany. A teraz zobacz mnie. Wszystkie kończyny zdrowe, a ręka silna do tego stopnia, że mam siłę dźwigać cały ten kosz, wypełniony ziołami. - wymownie podniosła lewą brew do góry - Nie jestem do niczego zobowiązana. Musisz to wiedzieć. Mogę po prostu stąd odejść, wrócić do domu, przygotować zioła i zrobić z nich napary, które mają moc uśmierzania nawet największego bólu. Takiego bólu, który sprawia, że człowiek chce umrzeć. A widzę, że ty cierpisz. - zaśmiała się aż nazbyt wymownie - Mi tam nie zależy. Mogę przygotować napar wszędzie, ale zamiast dać go tobie, mogę oddać do sklepu zielarskiego, w którym pracuję, by czekał na obolałych klientów. - zamrugała powiekami. -Zdecyduj. Możesz również mnie stąd wygonić, ale wtedy czeka cię śmierć. Wiedz, że potrafię również zadbać o rany. Nawet o takie, jakie ty masz. Ale, jak już mówiłam, mnie tam nie zależy - kącik jej warg uniósł się do góry, tak samo nieznacznie jak jej brew, jeszcze kilka chwil temu.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 01 Sty 2023, 11:02

Nadal marszczył nos i patrzył na nią wrogo, nawet otworzył usta, by wtrącić się w jej słowa i przerwać ten wywód. Robiła z niego idiotę czy jak? Na pewno w jego opinii nie ukrywała, że była od niego lepsza. Zresztą sama to przyznała, mówiąc wprost, że ona jest cała i zdrowa, ma siły, by spacerkiem wrócić do swojego domu, a on wił się na ziemi jak jakiś robak, nie będąc w stanie nawet wstać bez pomocy. Typowe. Wszyscy przecież byli tacy sami. Wszyscy widzieli w nim jedynie nieudacznika i chłopca do bicia. Najłatwiej przecież pastwić się nad słabszą osobą, bo taka nigdy nie odda ciosu, nie spróbuje się bronić. Zacisnął zęby i zaczął się zastanawiać, jak udowodnić tej dziewusze, że się myliła i nie powinna go lekceważyć.
Nic mu nie przychodziło do głowy, a ona cały czas gadała, cały czas dawała do zrozumienia, jaka to jest niesamowita, że umie robić jakieś lecznicze herbatki, które pomagały innym. Z każdym kolejnym słowem drażniła go coraz bardziej. Niby tylko stała i mówiła, ale on czuł, jakby co chwila był przez nią kopany, jak wielokrotnie miało to miejsce, gdy jeszcze przebywał w sierocińcu. Wychodziło na to... W ogóle nic się nie zmieniło w jego życiu, mimo że on się zmienił. Naiwnie myślał, że stał się silniejszy, przecież tylu ludzi zabił, odkąd opuścił sierociniec i zaczął żyć na własną rękę. Okazuje się jednak, że była to jedynie iluzja, zwyczajnie kolejny raz z niego zakpiono. Chciał już kazać jej stąd zjeżdżać, zacząć skomleć, by zostawiła go już w spokoju, czując ogromną bezsilność w tej sytuacji i spowodowaną tym frustrację, lecz w tym momencie coś do niego dotarło. Jej słowa i chowający się pod nim przekaz. Czyżby... ona oferowała mu pomoc? Nie, na pewno sobie z niego jaja robiła. Zaufa jej i jak tylko stanie na nogi, wepchnie go pewnie w jakieś błoto, albo do jakiejś dziury, by móc nad nim stać i się śmiać. A może mówiła szczerze? Może faktycznie chciała pomóc mu stanąć na nogi? Gryząc piach, niewiele mógł zrobić, jedynie pełzać żałośnie po ziemi jak robak, za którego wszyscy go uważali, ale gdyby udało mu się wstać, miałby więcej możliwości obrony, jeśli okazałoby się, że tylko żartowała z tą pomocą. W sumie nie miał nic do stracenia.
Milczał dłuższą chwilę, pochłonięty swoimi myślami, cały czas patrząc na nią wrogo, czujnie, niczym zaszczuty zwierz, który spodziewa się, że zaraz znów zostanie mu zrobiona krzywda. Westchnął głośno i spojrzał na nią z niechęcią oraz cieniem obawy w różnobarwnych oczach.
- Domyślam się, że stanie i gadanie do leżącej osoby, musi być ogromnie zabawne, ale czy mogłabyś mi pomóc chociaż usiąść, jak już skończysz się wywyższać? Może jestem trochę ubrudzony ziemią, ale nie jestem robakiem - burknął niby z jednej strony gotowy do walki, ale z drugiej pogodzony ze swoim losem.
- Chyba że cała ta twoja gadka, o tych cudownych herbatkach to tylko pic na wodę i głaskanie twojego ego. W takim wypadku wybacz, ale nie zamierzam robić za błazna, byś mogła się pośmiać z mojej głupoty i naiwności - dodał, jasno przyznając się do tego, że spodziewał się, że dziewczyna jedynie z niego żartowała. Całe życie się z niego śmiali, więc jeśli miałby nie dożyć następnego dnia, wolałby umrzeć w spokoju i z resztkami godności i człowieczeństwa, które mu jeszcze pozostały, choć miał tego naprawdę niewiele. Ledwo tlących się kilka iskierek.
- Daj mi dojść do tej rudery - burknął, wyciągając w jej stronę dłoń, by pomogła mu wstać. Dalej dałby już radę jakoś dokuśtykać do opuszczonego domu. Chyba.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 15 Sty 2023, 16:41

Evangeline zaśmiała się i dziwnym trafem wyszło na jaw, a raczej - przyznała to przed samą sobą, że śmiech ten był łudząco podobny do krzyku, jaki wydała, przychodząc na ten świat. Wiemy przecież, że każdy ma jakiś swój sekret, podobnie panienka Douglas. W jej przypadku była to świadomość, że - poniekąd - pamięta swoje narodziny. Jednakże z czasem świadomość tę przykrywała coraz to bardziej gęsta mgła. Widać w niej co prawda horyzont. Ale mgła to mgła, a mimo tego jednak coś tam pamięta. Może i coraz gorzej pamięta, co wydarzyło się wtedy, gdy przyszła na ten świat. Tak, nadal co nieco wiedziała, mimo jej wieku. Może nie sędziwego. Jednakże młoda to ona już nie była. Chociaż wiele osób po siedemdziesiątce i tak sądzi, iż to piękny wiek i wcale nie czują się staro. Jak to powiadają? A, tak. Mamy tyle lat, na ile się czujemy. W papierach lat przybyło, ale czuć się młodym ciągle to wielki dar. Mimo, że Evangeline sądzi zupełnie inaczej.
Tak, zaśmiała się, ale - w przeciwieństwie do tego co dało się słyszeć w pewnej sali porodowej czterdzieści lat temu - był to krótki śmiech. Jakby ładowała akumulatory przed dalszą dyskusją z tym czymś, co było bardzo ranne, ale również bezczelne. Ale Evangeline nie dała się wytrącić z równowagi. I, jak na prawdziwą mitomankę (chociaż jej mitomania nie była zbytnio książkowa) przystało, zaczęła sobie układać w głowie różne historyjki. Uraczy ona jego ich treścią? Zobaczymy.
Kiedy skończyła się śmiać, spojrzała wnikliwie w jego oczy, a kącik jej warg ponownie uniósł się lekko ku górze. Ciekawa była jego reakcji. Ale tego dowiemy się pewnie już niebawem.
- Słuchaj, biedaku - zaczęła powoli i spokojnie, o dziwo, nie było słychać w tonie jej głosu żadnego jadu - najpierw musisz mi dać odpowiedź. To chcesz bym pomogła ci... mhm... - szukała przez chwilę odpowiedniego słowa, acz po chwili go znalazła - pomogła ci medycznie czy nie? I nie, nie pomogę ci się nigdzie doczłapać dopóki nie usłyszę odpowiedzi.
Po chwili przypomniała sobie jego wzmiankę o jej ego. Dlatego postanowiła odpowiedzieć w miarę szybko i sprawnie.
- Nie chcę głaskania swojego ego, biedaczku. Mam je na normalnym poziomie. Mimo że... ah, właśnie, nawet nie wiesz kim ja właściwie jestem! Czy masz świadomość, chociażby taką znikomą, z kim w ogóle teraz rozmawiasz, hę? - była dumna ze swoich ostatnich słów. Tak, oto jej mitomania zaczęła rozwijać swe skrzydła. Mimo że Evangeline już teraz przestała zdawać sobie z tego sprawę, była z siebie dumna. Na pewno mu zaimponuje, jeśli będzie chciał, aby kontynuowała, chociaż podświadomie czuła, iż wcale nie będzie miał takiej ochoty.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 15 Sty 2023, 18:38

Pomijając to, że był ranny i dość nieprzyjemnie krwawił, powiedziałby, że przez tę kobietę krew go zalewała. Szczególnie przez to, że cały czas nazywała go "biedakiem". Gdyby miał jakikolwiek wybór, kazałby jej się gonić i zostawić go w spokoju, dałby sobie jakoś sam radę. Niestety w obecnej sytuacji nie miał zbytnio co wybrzydzać. W prawdzie mógł zdecydować, czy chce przyjąć jej pomoc, czy zacząć się drzeć ile tylko miał sił, by zwrócić na siebie uwagę prawdopodobnie wciąż poszukujących go łowców. Dość kusząca opcja, jednakże gryzła się z jego chęcią przetrwania. Miał przecież całą wieczność przed sobą, która jeszcze nie zaczęła mu się nudzić!
Zmarszczył nos i patrzył na nią wrogo. Zaraz przymknął oczy i odetchnął głęboko, by się uspokoić. Wiedział, że w ten sposób się raczej nie dogadają, a już mu zaczęło brzydnąć leżenie na ziemi w kałuży własnej krwi.
- Dobra, posłuchaj uważnie. Jestem umierający, patrz o! Widzisz? Krwawię! Wybacz, jeśli nie błagam cię na kolanach i nie całuję po stopach, żebyś mi pomogła, ale po pierwsze nie mam siły, żeby palcem ruszyć, a już tym bardziej samemu się podnieść, a po drugie nie rajcują mnie takie fetysze. Fuj - burknął, dając upust swojej frustracji. A jednak nie udało mu się do końca uspokoić. Wziął kolejny wdech, a rysy jego twarzy znacznie złagodniały, gdy ponownie otworzył oczy i na nią spojrzał.
- Byłabyś tak dobra i mi pomogła? Byłbym wdzięczny. Serio. Może dla ciebie nie wygląda aż tak źle, ale naprawdę przydałaby mi się jakakolwiek pomoc. Zwłaszcza z tą raną na boku. Chociaż coś, czym mógłbym zatamować krwotok. Niestety nazywanie mnie biedakiem nie pomaga. Nadal przeciekam i boli jak cholera.
Co prawda nie udało mu się darować złośliwości wymierzonych w stronę kobiety, ale mówił szczerze i nawet najmilej oraz najłagodniej, biorąc pod uwagę to, jak do tej pory się do niej odnosił.
- Jeśli jednak myślisz, że będę po tym twoim uroczym szczeniaczkiem, gotowym na każde zawołanie, to się grubo mylisz. Mam to już za sobą i nie zamierzam do tego wracać, więc jak tylko mnie poskładasz i wyliżę rany, więcej mnie na oczy nie zobaczysz. Jasne? - poinformował ją, może w niezbyt przyjemny sposób, ale nadal był spokojny. Przynajmniej się starał.
Westchnął ciężko, dusząc w sobie irytację i chęć przewrócenia oczami.
- Z samotną, zdziwaczałą laską w podeszłym wieku, której życie nie miłe, skoro zbiera kwiatki po zmroku w takiej okolicy? - odpowiedział, gdy zapytała, czy miał świadomość, z kim rozmawiał.
- Albo jesteś przeklętym wytworem mojej wyobraźni, co oznacza, że już jestem martwy - westchnął z rezygnacją, bo niestety nie mógł wykluczyć takiej możliwości. Chyba nawet bardziej logicznej i prawdopodobnej niż to, że rzeczywiście mógłby kogoś tutaj spotkać. Z wyjątkiem łowców oczywiście.
- Przepraszam - powiedział cicho, już samemu nie wiedząc, co miał o tym myśleć.
- Jeśli jesteś prawdziwa to, zdecydowanie źle zaczęliśmy. Jestem Vasco i jak cholera potrzebuję pomocy. Proszę, pomóż mi - odezwał się cicho, starając się nie skrzywić z bólu. Jednocześnie zebrał w sobie siły, by wyciągnąć w jej stronę swoją brudną od ziemi, zakrwawioną dłoń, aby pomogła mu wstać i przejść w jakieś bardziej bezpieczne miejsce. Choćby do tego starego domu. Wszystko było lepsze od leżenia na widoku. Nawet jeśli udałoby mu się jakoś przetrwać tę noc... nastałby dzień, który zrobiłby to, co nie udało się łowcom i pierwsze promienie słońca zakończyłyby jego dość krótki żywot.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPią 27 Sty 2023, 14:53

- Jeśli masz zamiar uciekać się do sarkazmu, daruj sobie - wycedziła przez zęby, kiedy jej aktualny rozmówca mówił o... jak to tam było? O całowaniu stóp? - Bo widzisz, sarkazm jest zarezerwowany dla osób inteligentnych, a ja w grupie osób bystrych raczej cię nie widzę. - westchnęła głęboko - Wybacz, że zdradzam ci prawdę o twojej ułomności. No ale cóż, na swej drodze spotykam wiele osób. I nie tylko osób. Ale żaden nie był bezczelny w momencie, gdy proponowano mu pomoc. Tak, nie stosuj sarkazmu, bo takim biedakom, i nie tylko biedakom, to nie wypada. - teraz wyraz jej noszącej piętno albinizmu twarzy znacząco się zmienił. Teraz uśmiechała się od ucha do ucha jak ktoś, kto szydzi z drugiej osoby. I zaiste, obrazek ten idealnie pasował do jej wywodu, którego "biedaczek" był słuchaczem. Jednak jej mina zrzedła, kiedy "biedaczek" zaczął mówić konkretnie. O tym, że naprawdę potrzebuje pomocy.
- To trzeba było tak od razu, kochaniutk... - przerwała, słysząc jego kolejne słowa. I znowu zeszli na początkowe tory. Jak on śmiał? Już zamierzała mu się odgryźć, już miała w głowie odpowiedź idealną. Już otwierała usta, gdy nagle ów jegomość, no cóż, stał się miły. No, takim tępakiem najwidoczniej to on nie był, skoro zamierzał zejść z krawędzi wojny na bardziej bezpieczny teren. Na tym terenie wyciągnął ku niej dłoń, ale ona spojrzała na niego nieznacznie przechylając głowę na prawy bok i... po prostu odtrąciła jego rękę. Jednym zamaszystym ruchem własnej dłoni. Zaśmiała się szyderczo.
- Najpierw mnie obrażasz. Potem próbujesz być miły. Człowieku, ogarnij się. serio mówię. I dopóki nie zrobisz porządku z własnym, zawyżonym ego, ze swą bezczelnością i brakiem wdzięczności, niestety, ale nic nie zdziałam. - wbiła w jego oblicze piorunujące spojrzenie. - Czekam na przeprosiny. Ale takie szczere, bez sarkazmu, który, o czym już mówiłam, zupełnie do ciebie nie pasuje. Jeśli tego nie zrobisz, odejdę i zostawię cię tutaj samego. W tym tragicznym stanie.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptySob 28 Sty 2023, 17:04

Skrzywił się z bólem i niezadowoleniem, gdy odtrąciła jego dłoń i jeszcze zaczęła z niego szydzić. Niemalże zazgrzytał zębami, tak mocno zaciskając je z gniewu, miał ogromną ochotę kazać jej zniknąć mu z oczu, choćby miał tu zdechnąć, najwyraźniej na nic innego nie zasługiwał, jednakże usłyszał cichy, błagalny głos w swojej głowie. Echo, które prosiło go o to, by się uspokoił, które mówiło mu, że źle czynił i takie zachowanie nigdy nic dobrego mu nie przyniesie. Był to głos jego dawnego "ja", kiedy to starał się być miły dla innych, a raczej nie sprawiać nikomu problemów i nie zwracać na siebie uwagi, by tylko nie narobić sobie wrogów. Niestety... mimo że sam się zmienił, jego życie nadal pozostało takie samo jak wtedy. Próbował zachowywać się jak ci, co go kiedyś dręczyli, by już nigdy nie być ofiarą, a mimo to nadal nią był. To było frustrujące i strasznie niesprawiedliwe. Już sam nie wiedział, co ma robić, by odmienić swój nędzny los i móc żyć spokojnie. Niczego więcej nie potrzebował. Chciał jedynie spokoju. Nie chciał więcej uciekać, chować głowy w piasek i bać się o swoje bezpieczeństwo oraz bać się innych ludzi. Próbował, ale czegokolwiek nie zrobił i tak zawsze pozostawał ofiarą. Zaczynało mu już brakować sił i wątpił, by kiedykolwiek coś miało się w jego życiu zmienić. Krótkim życiu, biorąc pod uwagę, że bez pomocy prawdopodobnie nie dożyje rana.
Opuściła go wszelka wola walki, nawet oczy zaszły mu delikatną mgłą, gdy kobieta prawiła mu swoje kazanie.
- Masz rację. Jestem głupim, bezczelnym i bezwartościowym biedakiem - zaczął szczerze, bez cienia sarkazmu i bez życia, jakby było mu już wszystko obojętne czy da radę wylizać się z tego, w jakim był obecnie stanie, czy jednak dane mu będzie zostać jedynie żarciem dla kruków i bezpańskich psów. Przynajmniej wtedy się do czegoś przyda.
- Przepraszam za swoje zachowanie i za to, że straciłaś przeze mnie jedynie swój cenny czas - dokończył, po czym westchnął ciężko i zamknął na moment oczy. Bijąc się z własnymi myślami, które rozpaczliwie próbowały odwieść go od tego, co właśnie zamierzał zrobić. Skoro był głupi, nie powinno nikogo dziwić, że wpadł na głupi pomysł.
Zacisnął zęby i obrócił się z pleców na brzuch, by podczołgać się w stronę ściany starego domu.
- Jestem tylko robakiem. Robaki czołgają się po ziemi. Ja się czołgam po ziemi. Robaki są tylko po to, by je tępić. Ja... - mamrotał do siebie pod nosem, jakby to miało go motywować do dotarcia do ściany. Usiadł pod nią, by po chwili się podnieść, opierając cały czas o nią i zostawiając za sobą czerwoną smugę. Spojrzał w stronę kobiety i się lekko do niej uśmiechnął, bez cienia woli walki i chęci do życia w dwukolorowych oczach.
- Pewnie nadal jestem według ciebie głupcem, ale ja wiem, że dzięki tobie zmądrzałem. Dziękuję ci za to. I naprawdę raz jeszcze przepraszam - powiedział spokojnie. Odetchnął głęboko, krzywiąc się, gdy wypuszczał powietrze z płuc.
Wziął jeszcze jeden wdech.
- Hej, łowcze psy! Tutaj jestem! Jeśli tam jesteśmy, zakończmy to wreszcie! - krzyknął ile sił w płucach w stronę, z której tutaj przybiegł, mając nadzieję, że ścigający go łowcy nadal się gdzieś w okolicy kręcili.
Nie tracąc uśmiechu z twarzy, spuścił głowę i śmiejąc się cicho pod nosem do samego siebie, nie zwrócił uwagi na to, jak na ziemię zaczynają skapywać jego łzy. Był martwy, ale to już w sumie od dawna i jedynie oszukiwał samego siebie, że było inaczej. Może gdyby uświadomił to sobie wcześniej, może ci wszyscy ludzie, których zabił, by się pożywić ich krwią, nadal by żyli. Niestety czasu już nie cofnie, ale może... mógłby, chociaż mieć nadzieję, że dając się zabić łowcom, odpokutuje, chociaż w drobnym stopniu za swoje grzechy, głupotę i własną naiwność.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptySob 27 Maj 2023, 22:35

\przepraszam wylewnie za tak długi poślizg... :c


Kobieta była bystra, zauważyła co dzieje się z jego mimiką twarzy. I, co dziwne, a może nie, chyba ją to cieszyło. Albo nie, należy usunąć słowo "chyba". To było więcej niż pewne. Każdy dźwięk wydobywający się z jego ust, dźwięk który składał się w sensowne (choć może nie do końca) wypowiedzi, przyprawiało ją prawie o orgazm. Teraz łapała z uwielbieniem i błogością każde jego słowo. Smakowała je w ustach. No bo przez moment, usłyszawszy jego kolejne słowa, uznawała że bawi się znów z nią w jakąś sarkastyczną gierkę. Uczucie to ulotniło się niczym hel z pękniętego balona. Substancja ta sprawia, że balony już nie będą mogły zachowywać się niezgodnie z prawami grawitacji. Evangeline uznała, że to bardzo dobry przykład.
Poczuła, że ma teraz nad nim władzę absolutną. Lewy kącik jej warg uniósł się na ułamek sekundy ku górze. Spojrzała na niego z łatwo dostrzegalną wyższością, a mężczyzna również na pewno to zauważył. Albo i nie.
Wołanie o pomoc. Tak, to było coś, nad czym trochę się znała. Jak inaczej mogłoby być, skoro wychowała się w sierocińcu? To było oczywiście przed tym, zanim zamknęła się w mentalnym kokonie, odgradzając się od innych. W tym świecie są zbyt obszerne przykłady takich sytuacji. Na całym świecie, ale co poradzić? Ten świat jest zepsuty. A Bóg, o ile ktoś taki istnieje, jest okrutny i niesprawiedliwy, skoro godzi się na to wszystko - nawet na to, żeby ten tu człowiek tak mocno oberwał. Ale ból fizyczny jest bardziej znośny niż psychiczny. A ten drugi przykład bardziej pasował do Evangeliny.
Cmoknęła teatralnie, gdy ów mężczyzna skończył mówić. Co zrobiła? Najpierw zaśmiała się szyderczo. Następnie spojrzała na niego rozbawionymi oczami.
- Dobrze, więc od czego zaczynamy? - spojrzała na niego wymownie, bo coś czuła, ot takie jakby przeczucie, że on uzna iż jest zwyczajnie tępa, skoro zadała tak głupie pytanie. Ale to był jej cel, żeby tak właśnie pomyślał. Wtedy przecież będzie jeszcze ciekawiej!
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptySro 31 Maj 2023, 16:35

Nie miał już w ogóle siły ani chęci, by dalej walczyć o przetrwanie, by dalej żyć na tym łez padole. Wszystko go bolało, był mocno ranny i z każdą chwilą, z każdą kroplą krwi wypływającą z ran i spadającą na ziemię, był coraz słabszy. Raz już mu się udało umknąć śmierci, ale tym razem... obawiał się, że w końcu go dopadnie. Mógłby przysiąc, że widział, jak się czaiła na skraju lasu. Jak się powoli skradała w jego stronę, otwierając na niego swoje ramiona. Rany zadane przez łowców, przez ich broń nie chciały się w ogóle goić. Nie miał wątpliwości, że wkrótce się wykrwawi i to będzie już jego koniec. Nie zamierzał bezczynnie leżeć i czekać aż w końcu kostucha go ze sobą zabierze. Wolał się nie męczyć. Dlatego ostatkiem sił doczołgał się do ściany starego domu i wstał, opierając się o nią. Chciał ściągnąć do siebie łowców, liczył na to, że wciąż byli gdzieś w okolicy i że dobiją go bez szczególnej zachęty.
Po chwili doszedł do niego śmiech kobiety, niezbyt sympatyczny, którą próbował zignorować, skoro milczała, jednakże zaskoczyła go tym, że w końcu się odezwała. Co niby miało znaczyć jej pytanie? Na pewno była starsza od niego, ale na pewno nie była aż tak stara, by mieć problemy ze słuchem czy wzrokiem. Naprawdę nie widziała tego, że praktycznie konał? Powstrzymał się jednak przed jakąś złośliwą odpowiedzią, bo zdążył już zauważyć, że to niewiele daje. Albo wręcz przeciwnie. Daje naprawdę sporo, ale zdecydowanie przeciwny efekt niż zamierzony. Odetchnął głęboko, gryząc się w język.
- Jeśli nie chcesz mnie dobić, byłbym wdzięczny za pomoc w zaprowadzeniu mnie do tego budynku i przy opatrywaniu ran, bym się nie wykrwawił. I będziesz już miała ode mnie spokój - powiedział spokojnym tonem, czujnie przyglądając się kobiecie. Zupełnie jej nie rozumiał, ale... może po prostu wszystkie kobiety tak miały? Nie bardzo się znał w tym temacie.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptySro 31 Maj 2023, 20:41

- Spokój? - wytrzeszczyła na niego swoje gały. - Ależ biedaczku, ja nie chcę byś dawał mi spokój. - i dodała po chwili - A przynajmniej nie teraz. - przekrzywiła głowę i spojrzała się na niego rozczulająco. O co chodzi? Już wyjaśniamy. Evangeline, jako mitomanka niezwykle bardzo lubuje się w opisywaniu fałszywych historii, nierzadko nie zdając sobie sprawy, iż to wszystko fikcja. Ah, najgorsze jest próbować uświadamiać osobom tego typu, że świat, nieważne jak bardzo wydawałby się realistyczny, nie istnieje. Należałoby sobie wyobrazić: jaka to byłaby męka, gdyby okazało się, że świat, w którym się żyje, to fikcja, a wszystkie kostki w tej układance w ogóle do siebie nie pasują... ogromne cierpienie. Mimo że Evangeline żadną schizofreniczką nie była, to cóż, swoje problemy miała. Mimo, iż książkową mitomanką to ona nie była. Niezmierzona jest głębia zagadnienia "pseudologia fantastica".
Tak więc, kobieta odgarnęła na bok swoje białe włosy i zamrugała ku niemu zalotnie powiekami.
- Dobrze - zgodziła się. - Jednakże... czy opowiadałam ci kiedyś o... - przerwała. Po chwili była gotowa, by ciągnąć dalej - Tak, zgadzam się, pomogę ci, pomogę ci tam dotrzeć. Następnie opatrzę  twoje rany. Jednak w zamian będziesz musiał posłuchać mojej opowieści, o moim niezwykłym i bujnym życiu. Bo czy wiesz, że byłam w sierocińcu? I wszyscy tam wiedzieli że jestem Kimś, gdyż swego czasu pokonałam największego czarnoksiężnika tamtych czasów. Wszyscy, zamiast okazywać mi respekt, oni.. oni... - głos zaczął jej się łamać - ...oni po prostu mnie gnębili. Ale ja miałam wielką moc. Większą od samego Boga, bo nie wiem czy wiesz, ale swego czasu byłam z Bogiem na "ty" i bardzo się lubiliśmy, mieliśmy stały, fizyczny kontakt. Ba, on nawet powiedział, że mu się podobam! Tylko ci ludzie... oni...  - kobieta osłabła na chwilę, więc usiadła na glebie. - mnie tak dręczyli! Wyobrażasz sobie to?! - i zaczęła rzewnie płakać.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptySob 03 Cze 2023, 23:25

Spojrzał na nią czujnie, gdy znów zwróciła się do niego w ten pogardliwy sposób. Nie podobało mu się to, ale... nie miał zbytnio wyboru, jak tylko zacisnąć zęby i jakoś wytrzymać wszystkie jej szyderstwa i złośliwości. Była jego jedyną deską ratunku w tej okolicy czy tego chciał, czy nie. Poza tym... zdążył się już do tego przyzwyczaić. Życie zdążyło go do tego przyzwyczaić. Od małego spotykał się wyłącznie z pogardą, brakiem szacunku i bolesnym wpajaniem mu do głowy, że tak naprawdę nie miał żadnego znaczenia. Odkąd dostał drugą szansę od losu... Gdy pierwszy raz odebrał życie potencjalnie silniejszemu od siebie, myślał, że w końcu sam może decydować o tym, kim był i czy jego życie miało jakąś wartość, a nie inni. W końcu mógł być kimś. W końcu to inni się go bali i żałośnie błagali o litość, padając przed nim na kolana. Miał w końcu szansę, posmakować życia zupełnie innego, niż wiódł do momentu, aż nie został zaatakowany przez tamtego ćpuna. Miał nadzieję, że już nigdy nie będzie ofiarą.
Niestety tego dnia przekonał się, jak bardzo był w błędzie. To było frustrujące, że mimo wszystko... wychodziło na to, że się w ogóle nie zmienił i wciąż był jedynie nic nieznaczącym popychadłem. Mógł się starać odwrócić swój los, gdy odzyska siły i pokazać tej wrednej babie, że nie powinna była z nim zadzierać. Ale czy miało to jakikolwiek sens? Czy tylko nieudolnie próbował samego siebie oszukać?
- Jasne - odparł bez większego przekonania, gdy zapewniła, że mu pomoże w zamian za wysłuchanie jakiejś jej opowieści.
Zaczął się przy tym ostrożnie rozglądać za jakimś wejściem do środka, ale coś mu się wydawało, że jedyną opcją było wejście przez któreś z okien na parterze. Nawet do jednego udało mu się dotrzeć i już chciał przez nie wejść, gdy usłyszał, że kobieta... była w sierocińcu. Spojrzał na nią czujnie i nieufnie, ale tym razem przynajmniej słuchał, co mówiła, a nie tylko udawał, wpuszczając jednym uchem i wypuszczając drugim.
Westchnął ciężko i wywrócił oczami, gdy zaczęła coś gadać od rzeczy, o jakimś czarnoksiężniku, uznając, że zwyczajnie robiła sobie z niego jaja i był to jakiś dziwaczny sposób na wyśmianie go i zmieszanie z błotem. Choć im dłużej mówiła... Gdy głos jej się zaczął łamać, naszły go wątpliwości, czy rzeczywiście z niego szydziła, czy może jednak naprawdę sama kiedyś przeżyła piekło, wychowując się w bidulu. Właściwie... chyba trochę ją rozumiał. Pamiętał, jak kiedyś wyobrażał sobie, że jego rysunki stawały się odzwierciedleniem rzeczywistości. Jak był w stanie pobić na swoich rysunkach tych, co go dręczyli. Jak był otoczony gronem różnego rodzaju przyjaciół albo że jego ulubiona maskotka z dużą głową i guzikami zamiast oczu, przypominająca czarnego kota, broniła go przed wszystkim, co złe i straszne, że potrafiła się zmienić w wielką czarną panterę. Niestety były to tylko tak samo nieznaczące, jak on marne rysunki, a mimo to cały czas wierzył, że któregoś razu to wszystko, co narysował, okaże się prawdą.
- Wyobrażam - odpowiedział jej szczerze, choć wyjałowionym z uczuć tonem, spuszczając głowę i wpatrując się tępo w jakiś nieistniejący obiekt pod swoimi stopami, gdy kobieta się rozpłakała. Nawet się w jej stronę nie odwrócił. I tak nie wiedziałby co zrobić, żeby się uspokoiła. Zwłaszcza że wciąż nie opuszczały go podejrzenia, że mogła tylko udawać, by się z niego ponabijać, jaki to z niego "naiwny, głupi biedaczek". Wolał już po prostu stać jak kołek i gapić się tępo przed siebie, poczekać aż samo jej przejdzie.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPon 05 Cze 2023, 19:47

Ostanie łzy stoczyły się na ziemię po policzkach Evangeline, wsiąkając w zaskakująco szybkim tempie w żyzną glebę. Działo się to tak błyskawicznie, gdyż kobieta nadal na niej siedziała, po dość zaskakującym wybuchu płaczu. Niestety, te ostanie z ostatecznych kropli nie płynęły już tak śmiało, a co za tym idzie, nie miały kontaktu z ziemną, więc wytarła je wierzchem dłoni. Powoli zaczęła się uspokajać, powoli dochodziła do siebie. I dopiero teraz przypomniała sobie, że ma towarzysza... kurczę, na moment zupełnie o nim zapomniała! I w związku z tym, kompletnie wypadło jej z głowy, iż ten potrzebuje jej pomocy. Szybko zlustrowała go wzrokiem od stóp do głów. Ten jakby marniał na jej oczach, więc Evangeline szybko doszła do siebie, wstała i po chwili krępującego milczenia, westchnęła głęboko.
- No dobrze - teatralnym gestem potarła o siebie wewnętrzne strony dłoni. Chciała dodać jeszcze, że ów jegomość nie jest zbyt dobrym słuchaczem, o czym świadczyły jego lakoniczne odpowiedzi. Tak, nie skomentowała tego, chociaż to do niej niepodobne, paplanie o rzeczach mało ważnych miała we krwi. Co więcej, kobieta należała do grupy osób, które niezbyt przejmują się, czy coś pasuje czy nie. I zazwyczaj paplają bezsensu, czego dowodem był jej ostatni monolog. Szybko o nim zapomniała (o jej długiej, jednostronnej wypowiedzi, nie o mężczyźnie). Kto wie, może w jej głowie podświadomie układa się ponownie jakaś abstrakcyjna opowiastka?
Postanowiła w końcu zadziałać.
- Dobrze, czy dasz radę dać mi jedną rękę? Albo... - niczego nie udawała. Teraz naprawdę chciała mu pomóc. Zrozumiała, że ten jej faktycznie potrzebuje. - Albo... albo nie. - na jej obliczu rodziły się różnorakie emocje, ale jedno było pewne. Nie szydziła z niego. Już nie. - Czy uda ci się ramieniem objąć moją szyję? - Nie wiedziała, czy to dobry pomysł. Ponownie. Główkowała, obmyślała jak pomóc mu dojść do tamtego starego domostwa.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyCzw 08 Cze 2023, 13:19

Jeszcze kilka lat temu, zapewne współczułby kobiecie i próbował ją jakoś pocieszyć, zdradzając, że wiedział, jak się musiała czuć, bo był w podobnej sytuacji. Może nawet wynikłaby z tego jakaś dłuższa rozmowa. Choć wciąż miał wiele wspólnego z tamtym dzieciakiem, nie był już tym, kim był wtedy. Był szybszy i zwinniejszy niż zwykły człowiek, miał siłę, o której niejeden mógłby pomarzyć, a praktycznie wszystkie obrażenia i rany goiły się w mgnieniu oka, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Niestety z wyjątkiem tych, które zostały zadane bronią tych przeklętych łowców czy przez inne wampiry. No i znaczącą różnicą było też to, że kiedyś nie pomyślałby o tym, by kogoś skrzywdzić, a teraz potrafił zabijać i to nie zawsze przez palące pragnienie krwi, ale też zwyczajnie z nudów.
Spojrzał na kobietę z czujnością w dwukolorowych oczach, gdy jej szloch zaczął słabnąć i niedługo po tym wstała z ziemi. Pewnie nawet nie miała świadomości, że pomimo milczenia ze swojej strony naprawdę uważnie jej słuchał. Choćby po to, by wychwycić w jej tonie subtelną zmianę, która sugerowałaby, że to mógł być jedynie podstęp i kobieta zamierzałaby się zaraz na niego rzucić. Nie ufał jej, ale nie była wyjątkiem, bo nikomu nie ufał. Nawet, a może zwłaszcza, samemu sobie.
Przekrzywił lekko głowę i uniósł jedną brew, patrząc na nią z powątpiewaniem, jakby właśnie obiecała mu góry złota ot tak, za nic w zamian. Niby jej pytanie sugerowało, że tylko chciała mu pomóc dojść do opuszczonego domu, ale... w tym momencie nawet nie chodziło o nieufność wobec niej, czy to, że mógł to być jakiś podstęp. Zwyczajnie niepokoiła go myśl, że miałaby być tak blisko niego i go dotknąć.
- Nie? - odparł jakby lekko poirytowany tym, że w ogóle musiał jej na to odpowiadać. Spojrzał w kierunku domu i nagle jego rozdrażnione oblicze złagodniało. Albo raczej wyrażało całą masę obaw. Dotarło do niego, że nawet jeśli da radę samemu dojść do starego domostwa... kobieta tak czy tak będzie musiała go dotknąć, żeby pomóc mu, chociaż zatamować krwawienie z ran. Bez kontaktu fizycznego drugiej osoby nie dało się tego w żaden sposób zrobić, a niestety bez pomocy prawdopodobnie nie dożyje najbliższego wschodu słońca.
Westchnął ciężko, niezbyt zadowolony, ale nie miał innego wyboru. Przynajmniej będzie mógł przyoszczędzić nieco sił, jeśli skorzysta z pomocy kobiety w dotarciu do domu. No i może nieco się oswoi z jej bliską obecnością, na tyle, by przy opatrywaniu ran nie sprawiać jej zbytnio problemów i trudności. Z drugiej strony, jeśli będzie się tak na niej wspierał, będzie miał łatwy i szybki dostęp do jej szyi, w którą bez problemu powinien dać radę się wgryźć, gdyby próbowała mu w jakiś sposób zagrozić. Przynajmniej będzie miał jakąś szansę przy ewentualnym starciu.
- Myślę, że dam radę - mruknął, pomimo swojej wcześniejszej odmowy. Zbliżył się do kobiety i wsparł się na niej, przewieszając swoją rękę przez jej szyję. Szedł powoli, kulejąc przez to, że starał się nie stawać za bardzo na nodze, na której miał dziurę po postrzale i prawdopodobnie nadal tkwiący w niej srebrny pocisk. Wolną ręką trzymał rozcięty krwawiący bok, który strasznie go piekł, jakby przykładano mu co chwila rozżarzony kawałek żelastwa do tego miejsca. Pocieszał się jedynie tym, że być może zielarka rzeczywiście mu pomoże i ten okropny ból w końcu zniknie.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPon 17 Lip 2023, 18:13

Nie miała zielonego pojęcia, o czym myślał. Nic dziwnego, była jedynie człowiekiem. Tylko tyle i aż tyle. I to pewnie z tej racji nie bała się żadnego ataku z jego strony...  ba, nawet gdyby się domyślała i tak zdawałaby sobie sprawę, iż ten tutaj jest po prostu zbyt... poturbowany? Czy to dobre określenie? Adekwatne? Może słowo określające jego stan było finalnie zbyt łagodne?
Teraz przyjęła zupełnie inną pozę i postawę. Stanęła i patrzyła na niego z góry, świdrując go spojrzeniem przez dłuższy czas, jakby chciała siłą własnego wzroku przebić jego ciało. Dosłownie, fizycznie. Bardzo pragnęła, by spojrzenie te wbiło się w jego mózg niczym nóż w roztopione masło. Przeciąć połączenia nerwowe, grzebiąc w tym jego mózgu ostrym szpikulcem. Pozbawić nogi krążenia, tworząc tysiące zastawek. Na samą myśl, bez udziału w tym jej świadomości, uśmiechnęła się nikczemnie. Mina ta nie gościła na jej obliczu zbyt długo.
Uznała, że dosyć tych gierek i dziwacznych, makabrycznych planów. Jak to mówią? Nie kopie się leżącego? Tak, to chyba coś w ten deseń.
- Dobra - uśmiechnęła się. Chciałaby, żeby ów uśmiech, te wykrzywienie warg wyglądało przyjacielsko... niestety, nie udało jej się, a Vasco mógł znowu zobaczyć na jej wargach wykwitającą chęć destrukcji. - To proszę, przedstaw mi swój plan działania… - żeby zaakcentować mu swą oczekującą postawę, usiadła skrzyżnie na ziemi i założyła ręce. Ot, tak po prostu.
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyPon 21 Sie 2023, 16:14

To był naprawdę parszywy dzień, a ta zielarka z Bożej łaski raczej nie pomagała w poprawieniu tej opinii na bardziej przychylną. Ludzie mieli go za wariata, ale z tą tutaj też ewidentnie było coś nie tak. Niepokojące było to, że nie wiedział, co takiego.
Nie miał siły i kręciło mu się w głowie. Spojrzał na kobietę i aż się wzdrygnął, gdy spostrzegł, że ta stała nad nim i się gapiła bez słowa, w dość przerażający sposób. Nie wiedział, co siedziało jej w głowie, ale też szczerze nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać. Chciał tylko, by poskładała go do kupy, skoro była w stanie to zrobić i by zostawiła go po tym wszystkim w spokoju. Starał się wytrzymać to jej spojrzenie, gryząc się w język, by nie warknąć na nią, aby przestała się tak na niego gapić. Nie widząc innego sposobu, spuścił głowę, wlepiając wzrok w ziemię i starał się ją zignorować. I udałoby mu się, gdyby nagle nie obniżyła swojej postawy i nie usiadła przed nim. Ostrożnie podniósł na nią wzrok i uniósł jedną brew, nie wiedząc, jak miał w ogóle rozumieć jej zachowania i pytania. Westchnął ciężko, dźwignął się, choć z wyraźnym trudem do pozycji pół siedzącej i wyciągnął w stronę kobiety dłoń.
- Na początek pomóż mi wstać. Oprę się na tobie i możemy pójść w kierunku tego domu. Myślę, że dałbym radę przejść przez tamto wybite okno po lewej stronie domu - powiedział zmęczony tymi jej podchodami, ale darował sobie opryskliwe zachowania, zdając sobie sprawę z tego, że jedynie cofnęliby się na sam początek i znów musiałby przechodzić przez to wszystko.
- Tam będziesz mogła mnie w spokoju poskładać i nikt ci nie będzie przeszkadzał - dodał, próbując przekonać dziewczynę do schronienia się w opuszczonym budynku.
Powrót do góry Go down
Evangeline
Mitomanka
Evangeline

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 692
Data dołączenia : 30/06/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 24 Wrz 2023, 12:50

"Dosyć już tej gierki", pomyślała Evangeline, patrząc, jak ów mężczyzna się męczy, i postanawiając, że mu pomoże. Przecież nic na tym nie straci. No, może poza swoim czasem, cennym czasem, który, raz wykorzystany, nie wróci, dlatego trzeba go szanować.
Nie wiadomo, jakim cudem, ale naszej mitomance udało się dźwignąć poturbowanego osobnika ku górze. Oparła go sobie na ramieniu i jakoś doczłapała z nim do starej chaty, która stała tu jakby naoczna świadkowa całej dramy, jaka miała tu miejsce. Ale koniec z tym. Teraz trzeba mu pomóc i kobieta niedługo się za to weźmie.
Tak, jak mówił jegomość, Evangeline przeszła z nim do starego domostwa przez wspomniane, wybite okno. Kiedy tak się stało, zielarka pomogła mu położyć się na tym czymś, co nieudolnie imitowało podłogę.
- Dobra - teatralnym gestem otrzepała o siebie obydwie wewnętrzne części szczupłych dłoni. Oddaliła się paroma krokami do tyłu, przechyliła głowę na lewy bok, obserwując  go znowu. Nie trwało to zbyt długo. Po chwili Evangeline już chciała szykować zioła, ale jedno musiała wiedzieć, więc zadała mu pytanie.
- Zanim przejdę do rzeczy, muszę coś wiedzieć. Gdzie najbardziej cię boli? - jej ton był rzeczowy, pozbawiony sarkazmu. Słychać było, że ów głos należy do osoby, która na serio traktuje rzeczywistość.
Ona naprawdę chce mu pomóc! Niewiarygodne, nieprawdaż?
Powrót do góry Go down
Vasco

Vasco

Liczba postów : 56
Punkty aktywności : 626
Data dołączenia : 01/12/2022

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 24 Wrz 2023, 13:32

Syknął z bólu, zaciskając z całej siły zęby, gdy kobieta pomogła mu stanąć na nogi. Choć i tak najgorsze było dopiero przed nim. Miał przecież przejść przez okno, a po tym jeszcze nieznajoma miała zająć się jego ranami. To ani trochę nie będzie dla niego przyjemna noc. Był na siebie wściekły, że dał się zaskoczyć łowcom. Że w ogóle go znaleźli. Poczuł się zbyt pewnie i stracił czujność, a teraz musiał się liczyć z nieprzyjemnymi konsekwencjami.
Wytrzymał jednak całą drogę, poradził sobie z dostaniem się do środka, choć nie było to wcale łatwe ani przyjemne, a kiedy pomogła mu się położyć, odetchnął z ogromną ulgą. Zwłaszcza że już zaczynało mu się w głowie kręcić i nie był pewien, ile by jeszcze ustał na nogach. Oddychał ciężko i leżał z ręką na oczach, dopóki się do niego nie odezwała, a po chwili nie zadała swojego pytania. Skrzywił się i spojrzał na nią wrogo, zastanawiając się, czy czasem znowu z niego nie kpiła. Co prawda nie wyglądała na taką, ale nie ufał jej. Była dziwna... co prawda on również, ale jednak było z nią coś zdecydowanie bardziej nie tak niż z nim. Nie wiedział, czego mógłby się po niej spodziewać, a przez to był tylko bardziej ostrożny i spięty. Niczym wystraszone zwierzę zagonione w kozi róg. Uznał jednak, że obrażanie jej nie miałoby najmniejszego sensu, bo tylko znowu zaczęliby się kłócić. Odetchnął głęboko i odchylił połę swojego brudnego, podartego płaszcza, odkrywając rozcięty przez srebrne ostrze na wylot bok, kilka centymetrów pod żebrami z lewej strony.
- Tutaj. I noga. Mam wrażenie, jakby pocisk od pistoletu dalej w niej tkwił - odpowiedział, starając się zachować spokój i darować sobie zbędne złośliwości. Co prawda przy ranie na boku, ta ziejąca dziura na udzie po postrzale, nie była aż tak bolesna, jednak mocno utrudniała mu poruszanie się, a kula tkwiąca w ranie sprawiała ogromny dyskomfort. Całą resztą drobnych stłuczeń i zadrapań się nie przejmował, bo wiedział, że była to tylko kwestia czasu, a raczej napicia się świeżej krwi, by nie było po nich najmniejszego śladu. W przeciwieństwie do tych najpoważniejszych.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3326
Data dołączenia : 05/06/2019

Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    EmptyNie 15 Paź 2023, 07:44

Ogród tak jak z resztą dom, w latach swojej świetności musiały być imponujące. Pomijając zioła które ktoś prawdopodobnie zasądził tu lata temu, na grzadce po której dziś nie było już śladu, gdzieniegdzie kwitł pojedynczym, zagłuszonym chwastami kwiat róży, było też sporo bluszczu i kamienne resztki czegoś co mogło być dawniej ścieżką. Niepokojące były tylko wystające gdzie nie gdzie resztki drutu kolczastego. Jednak dla tej dwójki... Czy raczej, przede wszystkim dla Vasco dziś okazały się one zbawienne. Nie trzeba było być wampirem aby usłyszeć okrzyk bólu kobiety która przechodząc z drugiej strony ściany domu, nie zauważyła drutu w wysokiej trawie. Ostre kolce z łatwością przecięły skórę kawałek nad kostką zostawiając rozcięte spodnie i krwawiącą ranę.
- Kurwa! - warknęła gdy tylko rozległy się kroki sugerujące że ktoś do niej dołączył.
- Ciszej... Może gdzieś tu jest... - rozległy się bardziej zciszony, męski głos.
- Nie uwierzę... Zgubiliśmy go! Kurwa! Uważaj, to boli! Mieliśmy go na talerzu.... Kurwa, zostaw! Poradzę sobie a ty sprawdź jeszcze okolice! - cóż... Łowcy chyba tak łatwo nie odpuszczali, a dziewczyna ewidentnie nie była w nastroju.

(Drobne urozmaicenie! Nie zmieniam kolejności odpisów tj. Evangeline, a po niej Vasco)
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Stary Dom    Empty
PisanieTemat: Re: Stary Dom    Stary Dom    Empty

Powrót do góry Go down
 

Stary Dom

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Stary magazyn

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Obrzeża centrum: Downtown-