Herbaciarnia utrzymana w klimacie podziemi, magii, eliksirów i tym podobnych. Każdy jest tu mile widziany, a lokal cieszy się dobrą reputacją w dużej mierze dzięki orygnalnym herbatom.
Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 3058 Data dołączenia : 14/03/2019
Przeglądałem właśnie raport jaki na moim biurku złożyła panna Woodhorn apropo ostatniej misji Jacoba. Uśmiechałem się pod nosem, to jak daleko zaszedł ten chłopak w ostatnim czasie sprawiało że byłem z niego dumny. Miał swoje za uszami ale naprawdę sądziłem że jest na dobrej drodze, wreszcie ktoś kto mógł by mnie zastąpić. Wtedy usłyszałem dźwięk wibrującego telefonu i przeczytałem wiadomość. Potrzebowałem chwili żeby odnaleźć w pamięci dziewczynę, nie było trudno... nasze pierwsze spotkanie było jednym z tych których się nie zapomina. Od pewnego czasu odstawiłem pracę jako detektyw, ponieważ sprawy bractwa były zdecydowanie bardziej naglące. Teraz jednak zrobiło się znacznie spokojniej, gdyby nie problemy z granicami miasta uznał bym że mamy małe wakacje. Tak czy siak bractwo nie wymagało ode mnie tyle uwagi na obecną chwilę, z resztą Esna była akurat jedną z tych osób, którym zapewne i tak bym nie odmówił. Pozamykałem resztę spraw na ten dzień wcześniej i ruszyłem do garażu po swój motor. Na miejscu byłem o wiele za wcześnie ale nie przejmowałem się zbytnio, wolałem to niż żeby dziewczyna miała na mnie czekać. Po drodze zaczął padać śnieg, przerażające jak ten czas płynął. Miałem wrażenie jakby dopiero wczoraj trwało polowanie na Wendigo i wszyscy dziwili się jak to latem robiło się zimno przy ich obecności. Otrzepałem kurtkę i buty przed wejściem i zająłem miejsce na końcu sali po drodze machając do do właścicielki. O wiele za rzadko tutaj bywałem w ostatnim czasie, właścicielka również była łowczynią, można więc było tutaj w spokoju porozmawiać, nie zastanawiając się ile uszu się nam przysłuchuje. Swoją drogą nie dawało mi spokoju o co dziewczynie może chodzić tym razem. Zamówiłem sobie zwykłą jaśminową herbatę w oczekiwaniu na klientkę i gdy tylko podano mi ją upiłem porządnego łyka, zrobiło się naprawdę zimno na dworze, a herbata przyjemnie rozgrzewała mnie od środka.
Esna Doktor do Spraw Odwetu
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1602 Data dołączenia : 03/10/2020
Niskie, ale twarde obcasy stylowych, damskich trzewików, stukały dźwięcznie o chodnik, kiedy szła. Esna szła mocno z pięty, co odbijało się na już nierówno startych flekach, i uderzała o beton z mocą, jakby chciała go przełamać. Miała krok bardzo wyrazisty, kołysała biodrami jedynie delikatnie, podkreślając jednak tę subtelną kobiecość, wychylającą się delikatnie zza twardości jej sylwetki. Tej subtelności nie było bynajmniej widać w jej spojrzeniu; kobieta surowym wzrokiem lustrowała otoczenie, od czasu do czasu zerkając na zegarek.
Spokój i ciszę herbaciarni przełamał dźwięk otwierających się dość zamaszyście drzwi wejściowych. Popołudniowy chłód rozlał się po wnętrzu, kiedy Esna przymykała za sobą, jednocześnie już rozpinając guziki płaszcza. Już po chwili spod szalika wychylił się czarny golf wpuszczony częściowo w białe jak śnieg dżinsy. Kobieta powiesiła okrycie i rozejrzała się wokół dość surowo. Nie było tłumów, ale herbaciarnię zajmowało wystarczająco dużo ludzi, żeby jej westchnienie częściowo zagłuszył gwar rozmów w pomieszczeniu. Zerknęła ponownie na zegarek. Odruch nerwowy. Tak przynajmniej pomyślała. Już był. Podeszła do stolika, uważając, żeby nie zrobić tego zbyt gwałtownie. Bez słowa odsunęła sobie krzesło, jedynie skinąwszy lekko głową mężczyźnie na powitanie. Powinna być oszczędna czasowo. Prawdopodobnie płaciła za każdą godzinę, powinna więc wszystko załatwić jak najprędzej i nie tracić ani swojego czasu, ani pieniędzy. Ani jego. Tak. Jego czasu też, zdaje się, że był istotny. Zerknęła na jego herbatę i przez chwilę się nie odzywała.
Czuła, jak ciepło powoli ją wypełniało, wypierając skostniały chłód zimowego popołudnia. Pozwoliła sobie na jakieś pół minuty ciszy, spoglądając to na swojego rozmówcę, to na zegarek, zdaje się, że zbierając myśli. Bardziej rozważała czy jest sens w ogóle mówić to, co zamierzała powiedzieć. Wreszcie uznała, że należy przełamać ciszę. - Chcę wrócić do sprawy sprzed trzech lat - No właśnie, tego się pewnie domyślił. Co się mogło dziać w jej życiu, co by wymagało prywatnego detektywa. Ślub, rozwód? Niedorzeczne. Esna miała tylko przeszłość, żeby się na niej zawiesić. - Chcę przejść przez wszystkie etapy. Od początku. Od klubu. Lub od Idy. Chyba lepiej od Idy. - Mam w mieszkaniu rzeczy Idy z czasu, kiedy razem mieszkałyśmy. Zaczęłabym od tego - dodała po chwili namysłu. - Potem klub. Wynajęłam na godzinę na dwudziestą. Będzie pusty. Podeszła kelnerka. Esna nawet na nią nie spojrzała, zanim ta powiedziała jej "dzień dobry", rzuciła krótkie, sztywne: - Kawa. Czarna. Valkyon mógł dostrzec pewne oznaki stresu. Wyraz twarzy kobiety był nieprzenikniony, ale lekko cedziła słowa, a jej czoło zrobiło się delikatnie lśniące. Poprawiła grzywkę, zdaje się, dostrzegłszy ten fakt. Nie podziękowała kelnerce. Cały czas spoglądała na swojego rozmówcę, czekając na jego odpowiedź. Jasne, błękitne oczy wydawały się bardziej zmęczone niż zwykle.
Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 3058 Data dołączenia : 14/03/2019
W spokoju popijałem swoją herbatę, rozglądając się po sali. Chwile przysłuchiwałem się rozmową najbliżej mnie siedzących osób jednak z każdym otwarciem drzwi zerkałem na nie żeby się upewnić czy to aby nie właśnie panna Merigold. Nie czekałem długo, Kiedy zobaczyłem jej postać wchodzącą do lokalu automatycznie się podniosłem i przywitałem skinieniem ręki. W zasadzie byłem gotowy odsunąć jej krzesło i przysunąć do stolika ale zdążyła zrobić to za mnie. Czasem zdarzało mi się zapomnieć w jakich czasach żyłem, ciągłe przebywanie w bractwie wcale mi w tym nie pomagało. Usiadłem z powrotem równo z nią i spokojnie czekałem. Była zdenerwowana, a to nie znaczyło nic dobrego. Doskonale pamiętałem sprawę sprzed trzech lat... miałem swoje podejrzenia na jej temat ale ostatecznie nigdy nie rozwiązałem jej, podobnie z resztą jak lokalna policja. Oni jednak nie rozwiązali by sprawy zaginionego kota bez wcześniejszej konsultacji z rodziną Tenebris. Sądziłem że chce pierwsza się wypowiedzieć więc spokojnie czekałem, chociaż po chwili zacząłem wątpić czy słusznie. Na szczęście wtedy powiedziała prosto z mostu o co jej chodzi. Nie mógł bym powiedzieć że mnie tym zaskoczyła, to co się tam stało musiało nie dawać jej spokoju, mimo minionego czasu. Jednak czas miał w tym wypadku bardzo ważne znaczenie. Pozwoliłem jej dokończyć, to co chciała powiedzieć i poprawiłem się żeby oprzeć przedramiona na stole i lekko się do niej nachylić. Zrobiłem to jednak dopiero kiedy kelnerka się oddaliła. - Jesteś pewna że chcesz do tego wracać? Minęło sporo czasu... - zacząłem możliwie najdelikatniej. - Ostatnim razem było sporo niewiadomych, nie sądzę żeby rzeczy Idy mogły wnieść coś nowego. - oczywiście zapewne mogło w nich być coś co powiedziało by więcej na temat tego co się wydarzyło. Problem był jednak taki że dziewczyna była łowczynią z mojego bractwa, ile mogła o sobie powiedzieć Esnie? Po za tym, nie była zwykłą dziewczyną która dała by się zabić pierwszemu klubowemu zboczeńcowi, nie byłem pewien czy Esna jest tak naprawdę gotowa usłyszeć o tym co mogło się wtedy stać. - Jednak że... już ostatnio oferowałem pomoc i oczywiście podtrzymuję, jeśli chcesz prześledzimy sprawę jeszcze raz. Od początku do końca. W zasadzie znam właścicielkę tego klubu, poznaliśmy się parę tygodni temu, może mogła by pomóc. Nie chce tylko żebyś się nastawiała... może się okazać że wszystko utknie w martwym punkcie jak ostatnio. Jesteś na to gotowa? - dodałem odchylając sie z powrotem. Niektórym ludziom uporanie się z przeszłością przynosiło ulgę, innym jednak tylko więcej zmartwień i chciałem żeby dziewczyna była tego świadoma. Minęły trzy lata, przez klub przewinęły się setki, tysiące ludzi - i nie tylko. Mogli byśmy jednak iść tam i spróbować otworzyć ten wieczór z jej pamięci, kto wie, może akurat coś sobie przypomni. Na pewno w tym wypadku będzie jej łatwiej teraz niż zaraz po tragedii.
Esna Doktor do Spraw Odwetu
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1602 Data dołączenia : 03/10/2020
Jej wyraz twarzy się praktycznie nie zmieniał, gdy słuchała jego odpowiedzi. Zadbał o coś w rodzaju dyskrecji, czekając, aż kelnerka pójdzie. Esna wydawała się zupełnie nieporuszona obecnością osób trzecich. Nie mówiła zbyt przyciszonym głosem. Jej ton był szorstki i niedyskretny, kiedy mówiła. Nie zdradziła również lekkiego zdziwienia podejściem mężczyzny, jakie odczuła, kiedy się odezwał. Mówił do niej tak, jakby był jej psychologiem, a nie po prostu kimś, kogo z nią połączyły okoliczności i bardzo dramatyczny przypadek. Fakt, że miał taką a nie inną profesję, to czysty zbieg okoliczności. Dla Esny istotne było to, że sprawiał wrażenie kompetentnego, plus - oczywiście, że sprawdziła jego kompetencje w internecie. Nie przyszłaby tu nieprzygotowana, mógł zrobić zajebiste wrażenie, a u kogoś przejebać. Twarz do fotografii nie równała się kompetencjom. - Zapłacę - odparła. - Proszę o podanie stawki. Nie miała ochoty mu tłumaczyć, że nie zamierzała uzależniać wypłaty od efektywności całej tej akcji - nie liczyła na zbyt wiele. Może co najwyżej na znalezienie tego blond skurwysyna, którego widziała wtedy w klubie. To by jej zajebiście pomogło. Tu jednak mogła stąpać po nierównym gruncie. Musiała opowiedzieć mu o nim tak, żeby się nie zdradzić, a jednocześnie - żeby najlepiej odszukał go, nie powiadamiając o tym policji. To była podstawowa sprawa. Esna jeszcze nie miała jakiegoś klarownego planu na rozwiązanie tej sprawy, chciała więc na początku przejść przez jej wszystkie pozostałe aspekty. - Było - odparła sucho na to, co powiedział. Drugie zdanie sugerowało, że domyślał się, dlaczego chciała przeszukać jej rzeczy. Lekarkę, z przyczyn oczywistych, dręczyło pytanie dlaczego. Chciała wiedzieć, czy chodziło o nią, czy o Idę. I dlaczego po wszystkim nikt po nią nie przyszedł. W jej głowie musiało chodzić o Idę, a co do niej... może byli niekompetentni. Może uznali, że tak nic istotnego nie widziała. Może nawet mieli rację. Ale taki domysł nie wystarczał Esnie jako odpowiedź. Co najwyżej utwierdzał ją w przekonaniu, że musi wiedzieć więcej, zwłaszcza, jeżeli to miałoby ją zaprowadzić do blond skurwysyna. Jego niepewność ją irytowała. Twarz kobiety nie drgnęła, kiedy po raz kolejny wyraził zwątpienie wobec jej planów, wewnątrz jednak momentalnie szykowała odpowiedź. Na początku chciała mu jebnąć, potem jednak się powstrzymała. Po chuj. Jeszcze mają spędzić razem cały wieczór przynajmniej, jeśli nie więcej, więc nie było sensu wchodzić w pyskówki. Dziwiło ją jednak jego podejście. W jego interesie było, żeby to roztrząsała jak najdłużej, i zapłaciła mu jak najwięcej. Trochę tak, jak w jej interesie było, żeby nie wszyscy jej pacjenci byli wiecznie zdrowi. Ich światy kręciły się wokół nieszczęść. Jej nieszczęście było w jego interesie, a jego - w jej, gdyby akurat miał okazję przy okazji trafić do jej przychodni, czy szpitala. To przede wszystkim powinno go interesować, nie zaś jakieś dywagacje na temat efektywności całego przedsięwzięcia. Przyszła kawa. Esna skinęła tylko głową kelnerce, a następnie na krótką chwilę skupiła się na napoju. Gorzka, trochę przepalona, cóż - to była herbaciarnia, nie kawiarnia. Nie było co oczekiwać rewelacji. Valkyon powinien pamiętać, że przedtem praktycznie nic mu nie powiedziała. O sobie, o Idzie, o wydarzeniach w klubie. Musiał się dowiadywać z innych źródeł. Fakt, że chciała teraz zacząć sypać, wisiał w powietrzu. Lekarka czuła z tego tytułu nieprzyjemny chłód, przechodziły ją dreszcze. Wiedziała, że to stres. Miała pojęcie o tym, że organizm nie chciał się z tym wszystkim znowu mierzyć. - Muszę być - rzekła krótko. Mogłaby powiedzieć, że robiła to dla Idy. Żeby niejako uczcić jej pamięć. Że dla honoru powinna wracać do tej sprawy, grzebać, szukać, pytać, aby odnaleźć skurwysynów, którzy jej to zrobili, żeby doprowadzić do aresztowania osób odpowiedzialnych. Przecież Ida na to zasługiwała, na tę sprawiedliwość. Tyle, że Ida nie żyła - dla niej to nie miało znaczenia. Dla Esny istotna była tylko egoistyczna potrzeba rewanżu. Tak przynajmniej uważała. Znalezienie blond skurwysyna. A potem... ...cóż. Była lekarką. Miała kilka pomysłów. Upiła spory łyk kawy. Gorąca. Nie skrzywiła się.
Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 3058 Data dołączenia : 14/03/2019
No cóż można powiedzieć że byłem inny od reszty kolegów w swojej profesji. W zasadzie nawet każdej profesji którą się zajmowałem. Pomijając też wszystko inne, bycie prywatnym detektywem traktowałem bardziej jako hobby w którym mógł bym pomagać a nie tylko biegać po lesie i mazać się w krwi różnych stworzeń. W ostatnich miesiącach nie miałem na nie zbyt wiele czasu, w zasadzie propozycja Esny była dla mnie sposobem na oderwanie się od spraw bractwa. Kwestią drugorzędną ale też nie mniej istotną był fakt że Ida była jedną z nas. Co prawda znała ryzyko jakie wiązało się z obraniem tego a nie innego zawodu, jednak jeśli faktycznie mogła być szansa na dowiedzenie się co wydarzyło się naprawdę wtedy w klubie, to czemu by z niej nie skorzystać. Słowa kobiety wskazywały też że jest zdeterminowana, nawet gdybym odmówił, poszła by do kogoś innego. Ktoś inny jednak mógł by niepotrzebnie węszyć gdzieś gdzie nie powinien. Oparłem plecy o tył krzesła i przeczesałem palcami brodę. - Uznajmy że zrobię to w ramach przysługi. Pewnie nie wiesz, ale nie pracuje w celach zarobkowych... to tylko dodatkowy plus który w tym wypadku możemy pominąć. - odpowiedziałem w końcu i z powrotem nachyliłem się do niej. Nie wyznawałem tej zasady co Esna, zależało mi po prostu na ludziach, na wszystkim co było warte ochrony. Pewnie gdyby było inaczej nie zdecydował bym się na zostanie rycerzem. - Ale mam jeden warunek. - dodałem, mimo wszystko jeśli tym razem miało coś z tego wyjść musiałem ustalić pewne zasady. Usiłowałem coś wyczytać z niej, jednak wyraz jej twarzy praktycznie nie zmieniał się podczas całej rozmowy. Zastanawiało mnie to...nasuwało na myśl, że coś stara się usilnie ukrywać. Czy mogła wiedzieć czym zajmowała się Ida? Szczerze to by znacząco ułatwiło sprawę, ale doskonale wiedziałem że łowcy niechętnie odkrywali tą kartę swojego życia - nawet przed bliskimi. - Musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz, żadnego owijania w bawełnę, żadnych sekretów. - dokończyłem i wziąłem łyk herbaty. - Jeśli się zgadzasz to proponował bym żebyś opowiedziała mi jeszcze raz, dokładnie, ile możesz o tamtym wieczorze. Wszystko co pamiętasz... czasem może się okazać że każda z pozoru pierdoła może mieć znaczenie. Później proponuję sprawdzić te rzeczy i na koniec udać się do klubu.
Esna Doktor do Spraw Odwetu
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1602 Data dołączenia : 03/10/2020
Herbaciarnia wydawała się niezwykle spokojna w porównaniu z turbulencjami, które właśnie miały miejsce w umyśle Esny. Kobieta siedziała na swoim krześle niemalże nieruchomo, wdychając delikatny, kojący aromat herbaty jaśminowej nieco kontrastujący z lekko przepalonym zapachem czarnej kawy. Ta mieszanina dobrze oddawała porównanie: jak gdyby jaśmin był resztą gości, a kawa - nią, pogrążoną w permanentnym niepokoju. Jednak na zewnątrz tego nie okazywała. Na czoło wstąpiło jej trochę potu, była jednak w pełni świadoma stresu oraz burzy, jaka odbywała się u niej w myślach, starała się więc być świadoma każdego swojego gestu. Powoli podnosiła filiżankę kawy, wsłuchując się w jego słowa. Dbała o normalne interwały między mrugnięciami. Ramiona miała luźno, wolną rękę ułożyła na stole, siedziała w miarę prosto, ale swobodnie. Spoglądała na niego, ale od czasu do czasu jej wzrok lekko uciekał; nie wpatrywała się. Wewnątrz zaś nie tyle myśli jej pędziły, co usiłowała się skupić na panowaniu nad emocjami, które już usiłowały się wymknąć spod kontroli. To był zaledwie początek wieczoru... nie zachwycała jej opcja kontynuowania. Jednego była jednak pewna: musiała mieć odpowiednio zebrane informacje, aby tego wieczora nie zmarnować. Należało powiedzieć wszystko, co się dało, a następnie, być może, doprowadzić do odnalezienia przynajmniej jednej osoby, odpowiedzialnej za wydarzenia sprzed trzech lat. - Nie oczekuję akcji dobroczynnej w moim kierunku - odparła na jego "zrobię to za darmo" i lekko zmarszczyła brwi. Dziwne zainteresowanie sprawą z jego strony, uznała, ale już wtopiła. Plus, ciągle miał u niej jakiś tam kredyt zaufania, chociaż zdroworozsądkowo powinna uznać, że może lepiej wziąć kogoś. Choćby na boku. Kawałek jej chciałby to zrobić, żeby gościa wkurwić (hobbysta - ciekawe, jak by zareagował na konkurencję), jakaś drobna część miała również lekkie podejrzenia. Lekarka nie znała za dobrze profesji prywatnych detektywów, ale kto z nich chciałby robić za darmo? Promocja? Sprawa była, w sumie, kiedyś głośna. Ale to, co mówił, sugerowało raczej, że robotę prywatnego detektywa wykonywał raczej w ramach dodatkowego zajęcia. Kim był więc z zawodu? Zmierzyła go wzrokiem, zamyślona. Biorąc pod uwagę barczystość sylwetki, stawiałaby, że ochroniarz. A, że znał właścicielkę feralnego klubu, obstawiałaby, że miał jakieś konszachty. Nie wiedziała, czy uznać to za atut. Jeżeli był w tym umoczony, to fatalnie dla niej. W ogóle nie powinien wiedzieć, że się nadal tym interesowała. Cholera. Mógł kogoś kryć, wywiedział się te pieprzone trzy lata temu, że nic nie pamiętała i przede wszystkim nikogo nie kojarzyła, a teraz usiłowała do tego wracać. Kurwa. Musiała go jakoś obczaić. Oczywiście, że pierwszym, o co poprosił to, żeby mu zaczęła sypać. I taka była jej intencja do tej pory. Esna jednak przez chwilę mu nie odpowiadała, zupełnie, jakby nie było tak, że to była jedyna rzecz, jaka mogła się zmienić w ciągu tych trzech lat. Kobieta przez chwilę szacowała jednak, czy i co mu odpowiedzieć. - Czy ktokolwiek ci mówił cokolwiek o ewentualnych świadkach, poza mną - odpowiedziała czymś w rodzaju pytania. Jej policja powiedziała, że nikogo nie było. Że goście klubu kojarzyli, że jakaś tam laska wyszła zataczając się z klubu, ale było ciemno, tłoczno, wszyscy byli najebani. Obsługa kojarzyła Esnę i Idę, ale tylko tyle, że stały przy barze. Ochrona tylko uważała na Esnę, kiedy wychodziła, bo wyglądała na najebaną. I tyle. Nie powiedziano jej o nikim więcej. A jednak, tego blond skurwysyna ktoś musiał widzieć. Na pewno pojawił się w monitoringu, chyba, że nie, że tam nie było kamer, ale i właściciele klubu, i policja, musieli przejrzeć nagrania. Więc nie pojawił się najprawdopodobniej w ich materiałach, co prowadziło Esnę do wniosku, że albo nie wiedzieli, albo ktoś go krył. Postanowiła więc, że sprawdzi, czy to przypadkiem nie był Valkyon. Na początku takim, prostym pytaniem. Później się zobaczy. Jeżeli mężczyzna zechce ją doprowadzić do tego tajemniczego aktora całego spektaklu, to by oznaczało, że najprawdopodobniej nie był umoczony. Po prostu dziwnie zainteresowany całą sytuacją.
Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 3058 Data dołączenia : 14/03/2019
Oczywiście, po części chodziło mi o to żeby w razie komplikacji... nazwijmy to nadnaturalnych, odpowiednio interweniować. Tak samo jak chodziło o to żeby chronić bractwo, w czasie trwania sprawy liczyłem że uda mi się dowiedzieć ile tak naprawdę wie Esna, a co za tym idzie, jak dużo prawdy może ona przyjąć. Kierowało mną jednak coś jeszcze... w jakiś dziwny sposób czułem się odpowiedzialny? Nie, to nie do końca właściwe słowo, to ja znalazłem Esne i to co zostało z Idy... nawet gdyby były to zupełnie dwie nieistotne, obce kobiety chciał bym im pomóc tylko przez wzgląd na to. Słysząc więc jej słowa o działalności charytatywnej uśmiechnąłem się, wiedziałem że czasy się bardzo zmieniały ale nie mogłem pojąć dlaczego większość ludzi nie umie przyjąć wyciągniętej ręki, a tylko je od siebie odpycha. Może to kim byłem sprawiało że pomoc innym przychodziła mi bardziej naturalnie niż współczesnym ludziom. - Powiedzmy więc że porozmawiamy o finansach jeśli uda mi się w ogóle znaleźć coś nowego co by cię usatysfakcjonowało. Średnia kwota jaką liczę za poszukiwanie osób to 500 dolarów. Tej kwoty na pewno nie przebiję, czy to bardziej ci odpowiada? Niemniej... znalazłem cię wtedy... i po prostu chcę pomóc. - odpowiedziałem chcąc osiągnąć względny kompromis w tej sprawie. Naprawdę chciałem pomóc, jeśli jednak dziewczyna nie zmieni zdania to nie będę przecież na siłę nie przyjmował jej pieniędzy. Liczyłem przez to tym bardziej że uda się znaleźć coś sensownego w tej sprawie tym razem. Dziewczyna jakiś czas milczała, nie miałem pojęcia o czym teraz myślała i nie chciałem naciskać. Być może próbowała uporządkować myśli, a może potrzebowała chwili żeby jeszcze raz przeboleć to co się stało i zebrać siły na to co chciała zrobić. Trudno było sobie wyobrazić co musiał czuć ktoś kto przeżył coś podobnego. Uniosłem szklankę żeby wziąć kolejnego łyka, ciepłego napoju jednak za nim to zrobiłem dziewczyna zadała mi pytanie. Uniosłem jedną brew nieco zaskoczony, nie odpowiedziała w końcu pierw na moje. Nie miałem jednak powodu żeby nie odpowiedzieć. - Próbowałem dogadać się z policją, według nich jednak nie było żadnych światków... niemniej... mam powody żeby wątpić w służby policyjne w Venandi, dlatego sam to sprawdziłem. Przepytałem ochronę, barmana... Wszyscy odpowiadali to samo, a mianowicie że przy tym ile ludzi przewija się przez klub nie zwrócili uwagi na nic bardzo podejrzanego. Owszem kojarzyli wasze twarze ale nic po za tym. Chciałem zdobyć nagrania z monitoringu ale odmówiono mi ich... podobno policja już je przejrzała i niczego nie zobaczyli. Nie zrezygnował bym jednak akurat z tego tropu... Śmiem twierdzić że właściciele klubu wydają nie małe sumy żeby policja przymykała oko na to co dzieje się w klubie. Znajomy ma córkę w trudnym wieku... kupuje tam narkotyki. Próbowałem ruszyć też ten kontakt ale obawiam się że również prowadził donikąd. Nikt nic nie widział i nic nie słyszał. - wyjaśniłem i dopiłem herbatę. - W tym względzie coś się zmieniło... Może właścicielka będzie chciała współpracować, ale obawiam się że standardowe archiwizowanie nagrań z kamer trwa do dziewięćdziesięciu dni... jednak spróbować nie zaszkodzi. - dodałem wzruszając ramionami. Skoro nie mieliśmy nic, to to zawsze był jakiś pomysł. - Rozumiem że w takim razie się zgadzasz?
Esna Doktor do Spraw Odwetu
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1602 Data dołączenia : 03/10/2020
Może z jego perspektywy wszystko było perfekcyjnie logiczne, ale u niej cała sytuacja wydawała się cokolwiek podejrzana. Chociaż, może dlatego, że Esna pojmowała to przez perspektywę kapitału. Jego czas to kapitał. Jej czas to kapitał. Ona dość, że akceptowała koszt związany z operacją, to jeszcze stracony przychód. Ona miała w tym głęboko osobisty motyw, który był widoczny jak na dłoni. Jego rezygnacja z przychodu wydawała się niczym niemotywowana. Spychała więc kobietę w kierunku myślenia nad tym, co mogło go pchać w kierunku tej akcji. Nie byli ze sobą spokrewnieni. Nie była w żadnym stopniu istotną dla niego osobą. Brak zapłaty to brak rachunku. Brak rachunku to brak śladu po całej tej sprawie. Kobieta uniosła dłoń i, pozornie mimochodem, potrąciła swoją filiżankę. Rozchyliła nieco szerzej powieki, kiedy kawa zaczęła się rozlewać po stoliku, a potem dość gwałtownie wstała, aby uniknąć splamienia swoich śnieżnobiałych spodni. - Ups - rzuciła bez szczególnego zaangażowania i spojrzała na kelnerkę, która już nadchodziła ze ściereczką, żeby to zetrzeć. - Płacę. Ciężko powiedzieć, czy mówiła to do obsługi herbaciarni, czy nadal naciskała na Valkyona ale, nie czekając na odpowiedź, już grzebała w torebce, żeby sięgnąć po portfel. Wyjęła grubszy nominał, pokrywający herbatę, kawę i chyba jeszcze butelkę niezgorszego whisky spod lady, po czym smagnęła go na stole. - Gotówką. Spacer? Wydaje się, że jej pytanie było intonowane jak pytanie tylko kurtuazyjnie, oto bowiem Esna, nie czekając nawet na odpowiedź mężczyzny, zaczęła iść po płaszcz. Nie obejrzała się na niego ani razu, podobnie jak na ciężko zdziwioną kelnerkę, która właśnie dostała konkretny napiwek od dość chujowego klienta. Bez słowa, mocnym ruchem zdjęła płaszcz z wieszaka i szeroko otworzyła drzwi wejściowe, narzucając już na siebie okrycie. Ziemne powietrze wdarło się do herbaciarni, po czym otuliło gości na kilka chwil nieprzyjemną, zimową aurą. Po chwili ta zniknęła, drzwi się zamknęły, a kobiety nie było. Właściwie to była. Czekała za drzwiami, dopinając płaszcz i patrząc z lekką irytacją w przestrzeń przed sobą. Wyjęła z kieszeni telefon i włączyła na nim aplikację ze śledzeniem i zapisywaniem jej lokalizacji. No dobrze. Zaznaczyła swoją obecność w restauracji. Co dalej? Należy przyjrzeć się jego reakcji, a następnie oszacować sytuację ponownie. Z całą pewnością nie kontaktować się z właścicielką klubu bezpośrednio. Uważała za mało prawdopodobne, że nie będzie jej zależało na ewentualnym dalszym zatarciu śladów i upilnowaniu, żeby niczego nie znaleźli, jeśli nawet nie była umoczona, na pewno nie szukała powodów do ściągania w taki sposób uwagi na własny klub nocny. Dlatego Esna zarezerwowała miejsce pod fałszywym nazwiskiem. Określiła to jako prywatne spotkanie. Miejsce miało być definitywnie puste, żeby mogła się w spokoju rozejrzeć. Druga sprawa: świadkowie. Nic nie powiedział o innej osobie, z którą Ida przebywała tego wieczora. Czy to mogło być prawdopodobne, aby policja o nim nie wiedziała? Lekarka wątpiła w ten scenariusz. Więc ok, policja mogła go uznać za nieistotnego z punktu widzenia śledztwa. Ale dlaczego Valkyon by go pominął? Może rzeczywiście powinna go utrzymać przy sobie przez ten jeden wieczór i zobaczyć, co próbował przed nią ukryć. Bo coś na pewno ukrywał. Prychnęła pod nosem. W tym momencie jednak potrzebowała czasu żeby określić, jaka była jego agenda oraz - ile należy mu powiedzieć. Przede wszystkim, jak mu zasugerować, że tam był ktoś jeszcze.
Valkyon Smutny rycerz
Liczba postów : 537 Punkty aktywności : 3058 Data dołączenia : 14/03/2019
Przyglądałem się jej twarzy w milczeniu przez parę chwil i cicho westchnąłem pod nosem. Spuściłem wzrok na stół, miałem to dziwne uczucie że nie uda mi się jej przekonać. Jednak jak już wcześniej postanowiłem, nie zamierzałem się więcej o to spierać. Sam nie wiedziałem czemu ale czułem że czeka mnie trudna sprawa, nie tylko ze względu na zwykły, zawodowy poziom trudności ale wyczerpująca mentalnie. W sumie co się dziwić, gra na dwa fronty, kombinowanie jak by tutaj przekazać wiadomości w najbardziej naturalny sposób, unikając informacji o świecie z jakim ludzie stykali się tylko nieświadomie. Po ostatnim spotkaniu z Virgo miałem wrażenie że wampiry są do tego wręcz stworzone, my już nie. Nagle usłyszałem dźwięk przewracanej szklanki i nagłego odsunięcia krzesła. Zareagowałem natychmiast, stawiając szklankę na powrót, jednak niewiele to już dało. Napój był rozlany, a kelnerka biegła już do nas z ścierką. - Najmocniej przepraszamy...- powiedziałem do kobiety kiedy Esna wyjmowała pieniądze. Charakterku nie można było jej odmówić, do tego ciężko było rozgryźć co chodzi jej po głowię. Skinąłem głową na potwierdzenie, nic już nawet nie powiedziałem o kwocie jaką zostawiła kelnerce. Przez głowę przeszło mi że może to wszystko było jakąś reakcją na coś lub kogoś kogo zobaczyła w tym miejscu. Nawet wykorzystując chwilę gdy kelnerka zajęła się sprzątaniem, rozejrzałem się po sali. W tym czasie Esna zdążyła już wymaszerować n zewnątrz, tak... nie zapowiadało się na łatwą sprawę, a raczej współpracę. Przeprosiłem jeszcze rz dziewczynę i ruszyłem do kurki, jeszcze ją ubierając wyszedłem na chłodne, zimowe powietrze. Kobieta stała nadal przy drzwiach kiedy zapinałem zamek. Chwilę zastanawiałem się czy cokolwiek mówić o sytuacji sprzed chwili jednak ostatecznie... - Chodźmy do tego klubu, porozmawiamy na miejscu. Chyba że chcesz mi coś powiedzieć teraz?
Esna Doktor do Spraw Odwetu
Liczba postów : 54 Punkty aktywności : 1602 Data dołączenia : 03/10/2020
Temat: Re: Herbaciarnia 'Szczypta Magii' Sob 31 Paź 2020, 17:38
Nie nie, lepiej by było, bardziej adekwatnie, gdyby przepraszał jedynie za siebie. Esna nie miała nawet szczypty wyrzutu sumienia; strąciła je z siebie jeszcze przed wyjściem z domu. Cokolwiek by się nie wydarzyło, musiała zrobić to, co było konieczne. Jej zamiary tymczasem wykraczały dalece poza wizytę w herbaciarni i przyglądanie się ścianom w jakimś, chwilowo pustym, klubie. Kobieta stała praktycznie nieruchomo na dworze, spoglądając w przestrzeń przed sobą. Marszczyła nieznacznie brwi, jak gdyby chciała zniechęcić ludzi przemykających chyłkiem przez zimowe popołudnie do patrzenia na nią. Czarny płaszcz, czarny płaszcz, czarny płaszcz. Wszyscy wyglądali niemalże identycznie. Nie mieli znaczenia. Znaczenie miało zadanie. Ciepłe powietrze lekko poruszyło jej grzywką, kiedy Valkyon wychodził z lokalu, dopinając jednocześnie płaszcz. Lekarka nie drgnęła nawet przez chwilę, przynajmniej dopóki się nie odezwał. Tak. Powinni iść. To miejsce już nie miało znaczenia, nie mieli sobie nic do przekazania na sucho. - Idźmy - odparła krótko i ruszyła przed siebie. Klub nie znajdował się daleko od herbaciarni, nie miała zamiaru łapać taksówki, a nie przyjechała tu własnym pojazdem. Nawet nie pytała go, czy miał własny. Po prostu ruszyła przed siebie w ściśle określonym kierunku, nie oglądając się na mężczyznę. Maszerowała prędko, zupełnie nie spoglądając na przechodniów. Jej spora sylwetka zdawała się odpychać pozostałych ludzi na chodniku, którzy ustępowali jej niespiesznie. Jeżeli kogokolwiek przypadkiem potrąciło, zdawało się jej to nie interesować. Wyglądała jakby była zdenerwowana, dopóki nie spojrzało się jej w oczy. Esna spoglądała pochmurnie w grunt przed sobą, ewidentnie zmartwiona.