a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'


 

 Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Zephir

Zephir

Liczba postów : 43
Punkty aktywności : 1019
Data dołączenia : 21/10/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyNie 06 Lut 2022, 19:03

Obecny wynajmujący: Zephir.
Mieszkanie zlokalizowane nad kawiarnią "Golden Coffee".

Wygląd:
Mieszkanie ujęcie 1:
Mieszkanie ujęcie 2:
Mieszkanie ujęcie 3:
Łazienka:
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 126
Punkty aktywności : 1309
Data dołączenia : 30/05/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyNie 06 Lut 2022, 19:44

Gdy tylko Valkyon ją odwiesił, znów poczuła się jak ryba w wodzie! Co prawda pracę skończyła chwilę przed sms'em od Zephira, jednak nie chciała jeszcze wychodzić. Cały dzień spędziła w prosektorium prowadząc dalsze badania które wcześniej zlecił jej pan Parker. Gdy w końcu skończyła poskładała swoje notatki i wróciła do pokoju. Zmieniła kitel na trochę rozciągnięty, szary golf i jeansy. Trochę zmarzła, ale ciało wendigo musiało przebywać w odpowiednio niskiej temperaturze. Narzuciła na siebie kurtkę i z telefonem w ręce ruszyła na główną drogę. Zadzwoniła w prawdzie po taksówkę, jednak często gubiły się szukając wjazdu przez co koniec końców i tak trzeba było kawałek się przejść. W sumie to cieszyła się na spotkanie z czarodziejem. Nie była może zbyt zabawową i udzielającą się towarzysko osobom... Nie miała wielu bliższych znajomych w bractwie, a po za nim.. W zasadzie nikogo. Nie było jej źle z tego powodu! Jednak miło było po prostu wpaść do kogoś... Zwłaszcza że mogła się też czegoś nowego dowiedzieć. Wysiadła z taksówki pod blokiem z kawiarnią na parterze i naciągnęła kaptur na głowę... Było dziś zimno, ona zdecydowanie preferowała wyższe temperatury. Chwilę zajeło jej rozejrzenie się za klatką schodową i w końcu! Stała już przed drzwiami pukając kilka razy.
Powrót do góry Go down
Zephir

Zephir

Liczba postów : 43
Punkty aktywności : 1019
Data dołączenia : 21/10/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyNie 06 Lut 2022, 20:22

Swoją możliwość dołączenia do Bractwa będzie miał Zephir, jeśli wykaże swoją przydatność. Po ćwiczeniach z łowcą Knutem ze Skandynawii był mocno rozbity pod tym względem. Jego choroba przeszkadzała i mogła przyczynić się do osłabienia osoby, z którą miałby współpracować. Przekonał się o tym, kiedy dla dodatkowych testów i sprawdzenia swojego organizmu przyjął preparat na sterydach, który miał przyblokować reakcje podobne do tych podczas ćwiczeń. Jego skuteczność nie trwała długo, zaledwie dwie godziny od momentu zażycia dożylnego. Widział to podczas spaceru w parku, podczas którego poznał intrygującą wampirzycę. Początkowo i tak do połowy spotkania z panną Rose mógł skoncentrować się w pełni na rozmowie, jednocześnie obserwując otoczenie. Był na tyle rozluźniony, że swobodnie (a czasami aż za bardzo) obdarował słusznymi komplementami. Druga połowa... wyglądała identycznie jak druga część zajęć pod okiem łowcy, gdy sparingował się z Kristen. Rozbiegane myśli, niespójna mowa, zimne poty, rozkojarzony wzrok. To było nie do zaakceptowania, i gdyby nie pomoc w detoksykacji przypadkowego człowieka, przy której przyjął na siebie upojenie alkoholowe, byłby spięty bardziej niż struna. To także wykluczało młodzieńca z dalszej konwersacji z Mazikeen, choć sama relacja zdawała się iść ku dobremu.
Też nie od razu po spotkaniu napisał SMSa do koleżanki z Bractwa. Po pierwsze musiał wziąć solidną kąpiel, aby nie dało się wyczuć od niego alkoholu. Po drugie trzeba było ogarnąć mieszkanie ze zbędnych śmieci i kurzu, poprawić kapy i poduszki oraz zamówić ciasteczka z kawiarni mieszczącej się pod jego mieszkaniem. Po trzecie koniecznie musiał przyjąć kolejną dawkę testowanego preparatu, aby normalnie funkcjonować w towarzystwie Brązowookiej ślicznotki. Nie chciał zawieść jako gospodarz i być-może przyszły kolega w branży. Podał sobie zastrzyk do żyły dosłownie dwie minuty przed zapukaniem do drzwi. Za kilka sekund mężczyzna był już po drugiej stronie drzwi i otworzył je na oścież.
- Witaj, Kristen. Zapraszam.
Wpuścił Kristen przodem i zaoferował wzięcie kurtki i odwieszenie na haczyk. Panna Woodhorn była cała przemoknięta, więc prócz tego zaprowadził gościa do salonu na kanapę nieopodal czarnego grzejnika pod oknem. Trzeba było przyznać, że Zephir starał się jak mógł przyjąć jak najlepiej do siebie czarodziejkę, która zgodziła się go odwiedzić mimo natłoku pracy. Był jej bardzo wdzięczny za to i chciał, żeby nie żałowała ani minuty spędzonego z nim czasu.
- Czy mogę zaoferować kawę lub herbatę? Pozwoliłem już sobie zamówić ciasteczka z kawiarni, ale nie wiedziałem, jaki preferujesz ciepły trunek.
Mówiąc to przeniósł z lady z aneksu kuchennego na stolik w salonie tuż przed nosem gościa talerzyk z miksem ciasteczek wypieku firmowego. Dało się wyczuć świeżość produktów, ale... o dziwo dość spokojną postawę maga. Tak powinno być przez dwie godziny, o ile poprzedni alkohol nie zmieni wpływu specyfiku.
- Jak tam? Wszystko w porządku? Możesz już swobodnie pracować w Bractwie?
Zapytał siadając na białym krzesełku, które zabrał od stoliczka kawowego, żeby usiąść na przeciwko koleżanki. Nie chciał przytłaczać jej siadając tuż obok na kanapie, a przynajmniej tak mu się wydawało, że to mogłoby ją przytłaczać.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 126
Punkty aktywności : 1309
Data dołączenia : 30/05/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyNie 06 Lut 2022, 20:58

Wampiry... Kristen zdecydowanie zazdrościła im w takie dni jak ten, ona jak każdy człowiek odbierała niskie, zimowe temperatury i zdecydowanie nie była z nimi w przyjaznej relacji. Dlatego chętnie weszła do środka gdy Zephir ją wpuścił.
- Cześć... Mam nadzieję że nie czekałeś zbyt długo. - powiedziała oddając swoją kurtkę gospodarzowi.
Uśmiechała się lekko, ale była nieco... Speszona i zakłopotana. Normlnie nie bywała tak w gościach bo i u kogo, to była więc dla niej dosyć nowa sytuacja. Zdjęła buty i pozwoliła się poprowadzić. Mieszkanie nie było duże, ale bardzo przytulne... Z resztą sama miała do dyspozycji w bractwie jedynie pokój z aneksem kuchennym i łazienkom. Usiadła na kanapie i wyciągnęła zmarzniete ręce w stronę grzejniczka. O tak... To było miłe!
- Poproszę herbatę, może być jaka kolwiek. Dzięki, nie musiałeś sobie zadawać trudu. - odpowiedziała na pytanie lekko przechylając głowę.
Wydawał się... Inny, zdecydowanie, chociaż Kristen rozmawiała z nim do tej pory jeden jedyny raz. Kim więc była żeby to oceniać? Niemniej, nie mogła oprzeć się temu wrażeniu. Nie miała by nic przeciwko gdyby usiadł z nią na kanapie, ale przyjęła jego dystans z lekkim uśmiechem. Zwłaszcza że chłopak ruszył wyjątkowo szczęśliwy dla niej w ostatnim czasie temat.
- Tak... Pan Knut porozmawiał z Valkyonem. Nie mogę pozbyć się wrażenia że traktują mnie jak zmanipulowaną dziewczynkę, ale wolę siedzieć cicho skoro mogłam dzięki temu wrócić do pracy. - odpowiedziała i nieco posmutniała.
- Szkoda tylko że zaraz po tym Pan Knut został wezwany do swojego bractwa... Nie wiem czy słyszałeś, ale niestety nie będzie drugiej części treningu... A szkoda. Podobno Valkyon rozmawiał z nim i wie co robić, ale słyszałam coś o patrolach składających się i z łowców i jednocześnie wampirów... Nie jestem przekonana czy to się uda.
Powrót do góry Go down
Zephir

Zephir

Liczba postów : 43
Punkty aktywności : 1019
Data dołączenia : 21/10/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyNie 06 Lut 2022, 22:08

Oj, Grek też nie przepadał za zimą, zwłaszcza że nie przywykł do niskich temperatur. Można było nabawić się depresji bez słonecznych dni, aczkolwiek i tak nie mógł w pełni cieszyć się jak ludzie promieniami słonecznymi w takim natężeniu. Nie mniej tutaj w mieszkanku było ciepło, a zasłonięta stora dawała im więcej prywatności od wścibskich sąsiadów ze sąsiedniego bloku. Niby niewiele dałoby się dojrzeć z takiej odległości, lecz sam ten fakt nieco irytował samotnika.
Całe szczęście, że samotność została przerwana miłymi odwiedzinami jeszcze milszego gościa, który był odrobinę skrępowany. Ale pewnie Zephir zachowywałby się podobnie, gdyby przyszedł w gości do Kristen. Albo gdyby nie zażył medykamentu.
- Przyszłaś w samą porę.
Oznajmił serdecznie, choć jak zwykle jego twarz nie miała żadnej mimiki, przez co nie współgrała z nastawieniem Kryo.
- Żaden kłopot, to bardziej ja miałem wyrzuty sumienia, że mogłem zmienić Ci plany na dzisiaj. Cieszę się, że znalazłaś dla mnie trochę czasu.
Przyznał szczerze idąc w stronę aneksu i czajnika, by zagotować wrzątek do herbat. Kompozycję i esencję przygotował wcześniej, ale musiał sprawić, by herbata rozgrzała zziębniętą koleżankę. W międzyczasie kiedy rozmawiał, przeniósł cukierniczkę, dwa plasterki cytryny i imbiru, gdyby chciała sobie urozmaicić napój. Zdążył więc przycupnąć na moment i odetchnąć z ulgą, że Kristen ma passę. Powrót do pracy dla pracoholiczki to wybawienie i największa nagroda!
- I bardzo dobrze, że wstawił się za Tobą. Zasługiwałaś na to.
Skinął głową i wreszcie udało mu się przygotować herbatę dla koleżanki i dla siebie, żeby w pełni skoncentrować się na czarodziejce. Nie umknęło jego uwadze, że towarzyszka nieco posmutniała widząc w tym zamieszaniu jej zawieszeniem i odwieszeniem jakieś dodatkowe wpływy niekoniecznie związane z tym, co zrobiła. Że też nie mogło się mieć pełnego wpływu na swój los.
- Manipulacja to jedno, ale wydaje mi się, że mogło chodzić o coś więcej. Mówiłaś, że blisko współpracowałaś z Jacobem Parkerem, a z tego co orientuję się - on i Valkyon nie pałają do siebie sympatią. Mogłaś zostać wkręcona w ich prywatne porachunki, ale to tylko teza.
Żeby broń Boże nie wzięła sobie tego za coś pewnego. Umysł Zephira często kreował wizje lub domysły, a tylko niewielka część z nich po ujrzeniu światła dziennego przybierała formę faktów. Może budował ich tyle w głowie, że nie umiał wyłowić tej najbardziej celnej, ale tak to widział dylemat nieco smutnej Kristen.
Dodatkowo był zaskoczony, że ich nauczyciel musiał wracać do siebie.
- Nie, nie wiedziałem... rzeczywiście szkoda. Znał się na rzeczy. Nie będzie zastępstwa?
Dopytał zaciekawiony, bo szkoda byłoby zaprzepaścić okazję do szkolenia się. Przydałoby się więcej zajęć specyficznego dla czarodziei, ale takie jak ostatnio również kształciły przygotowanie do walki odporność. Albo wykazywały braki, jak u Zephira, nad którymi musiał ciężko pracować.
Zaraz jednak czarodziejka podała kolejną nowinkę. W Grecji takie układy nie miałyby szansy bytu, więc mocno zaintrygowany aż pochwycił z talerzyka słodkość i patrząc się na Kristen zaczął z lekkim zamyśleniem:
- Mieszane patrole... hm... ciekawe... -przygryzł ciastko dla mobilizacji szarych komórek i poszło myślenie do przodu- Jeśli chcesz znać moje zdanie na ten temat, to jest takie, że największym problemem są uprzedzenia. W jedną i w drugą stronę. W imię wyższej konieczności, jaką są teraz atakujące wilkołaki, należy odłożyć na bok wszelkie waśnie i podejść do tego zawodowo. Oczywiście jedna i druga strona musi być przeszkolona do wspólnej pracy. Nie da się, aby łowcy z czarodziejami ćwiczyli jedynie osobno, tak jak i wampiry, a potem nagle sparować ich na gotowe. Chyba kompromisem byłby tutaj patrol zdublowany, czyli dany rewir patrolowały dwie grupy. Jedna łowcy z czarodziejami, a druga wampiry. Pilnowaliby siebie nawzajem. Tylko to rozwiązanie ma wadę, że potrzeba zaangażować dwa razy więcej osób, po jednej i po drugiej stronie.
Popił trochę herbaty i przygryzł ponownie ciasteczko, próbując znaleźć inne rozwiązanie, ale to był zbyt skomplikowany temat, aby dało się go rozgryźć po jednym kęsie smakołyka. Dwa kęsy później już sięgnął po kolejną łakoć. Niestety był z niego ogromny łasuch, zwłaszcza gdy coś go trapi lub stresuje.
A miał niezły orzech do zgryzienia, to jest faktyczne uczestnictwo w życiu Bractwa i być jego prawowitą częścią. Musiał to w końcu uświadomić koleżance, bo mogła nie wiedzieć o tym. Choć fakt mieszkania poza Wzgórzem mogło coś jej sugerować. Głupia nie była. Zresztą zdążył o tym wspomnieć po ich treningu.
- Niestety nie będę mógł pomóc Wam w najbliższym czasie. Jeszcze nie rozmawiałem z Valkyonem na temat współpracy i mojej przypadłości. Nie mogę ingerować więc w Wasze plany. Ale rozejrzałem się dzisiaj na własną rękę po jednym z tutejszych parków, dalej znaleźć można nieodpowiedzialnych ludzi będących o później porze pod wpływem silnego upojenia alkoholowego. To tylko przyciąga kłopoty.
I kolejny gryz ciasteczka. Nie przestawał przy tym patrzeć uważnie na dziewczynę.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 126
Punkty aktywności : 1309
Data dołączenia : 30/05/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyPon 07 Lut 2022, 07:33

Plany na dzisiaj? Uśmiechnęła się przyjaźnie... Prawda była w końcu taka że gdyby nie jego telefon to kolejne godziny jej plany obejmowały cudowne spotkanie z trupem w prosektorium. Dokładnie to przecież robiły normalne dziewczyny w jej wieku nie? Na szczęście kolejne słowa chłopaka przekierowały myśli dziewczyny na inny tor. Skorzystała z przyniesionych dodatków do herbaty, czy było coś lepszego w taką pogodę niż miękkie posłanie przy grzejniku i ciepła herbata z cytryna u imbirem? Upiła łyka z cichym westchnieniem za nim podjęła temat.
- Wiem że tak jest... Byłam świadoma tego że tak będzie. Jacob i Valkyon byli... Trudno powiedzieć że blisko... Jacob chyba z nikim nie jest tak do końca blisko. Ale mieli dobry kontakt... Od jakiegoś czasu coś się popsuło. Jacob to... Lubi grać wrednego i wgl, ale jest w porządku. Tyle że nie da się go kontrolować. Nikt tego nie umie... Kiedy sprzeciwiliśmy się odgórnym rozkazom wiedziałam że nie ukarzą Jacoba. Ukarali mnie bo jego inaczej nie mogli. - wyjaśniła wpatrujac się w parującą herbatę.
- Nie żałuję... Chociaż wkurza mnie to robienie że mnie ofiary... - dodała już z lekkim uśmiechem.
Na pytanie chłopaka lekko pokręciła głową. Knut przyjechał żeby pomóc z wilkołakami nie bez przyczyny. Znał się na tym jak nikt w bractwie... Kto więc mógł go zastąpić? Oczywiście... Treningi, zwykle odbywały się codziennie. Chociaż ona osobiście ich nie lubiła. Były nastawione na łowców... A oni nie przepadali za towarzystwem czarodziei którzy w ich mniemaniu wychodzili przed szereg ćwicząc walkę. Zachęcona tym że Zephir sięgnął po ciastko, sama również wzięła jedno. Ugryzła kawałek ale potem dobrą chwilę tylko obracała nim w ręce. Ona sama była jedna z tych uprzedzonych... Nie udała wampirom, cały ten sojusz wydawał jej się tykającom bombom. Jacob ewidentnie czuł się w nim świetnie... Ja też cieszyły zebrane informacje od wampirzej królowej... Ale uważała ze mógł być na to inny sposób. Niemniej jej stanowisko sprawiło że teraz poczuła się dodatkowo nie swojo. Bawiła się kosmykiem włosów kiedy czarodziej mówił o patrolach.
- Może masz rację... Z jednej strony masz. Z drugiej... Ja nie wierzę wampirom... To kwestia czasu gdy któraś strona się wyłamie i wolała bym żeby to nie byli oni, a my. Gdyby nie wampiry, mieli byśmy więcej ludzi... O wiele więcej. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wiele naszych zginęło w zeszłym roku podczas wojny z wampirami. Niektórzy ranni wciąż dochodzą do siebie... I po walce niemal natychmiast usłyszeli o sojuszu... Boję się że jakiekolwiek wspólne akcje skończą się tragicznie... Ale Valkyon wydaje się prawdziwym optymistom pod tym względem. - ostatecznie... Postanowiła otwarcie opowiedzieć się o swoim stanowisku.
Nie walczyła na bagnach w tamtej bitwie... Z resztą nie było by z niej pożytku. Ale była na szpitalu gdy zwozili rannych. Nie bała się krwi, lubiła swoją pracę ale wtedy... To była dla niej zwykła rzeźnia. Łowcy którzy wracali w dużej mierze nadawali się jedynie do tego żeby się za nich modlić... Poparzenia, porozrywane kończyny, rozszarpane części ciała, masa złamań i krwotoki wewnętrzne. Wygrali... Ale jakim kosztem i dla jakiej nagrody? Oj tak... Miała o to ogromny żal do Valkyona. Może dlatego tak łatwo przyjęła stanowisko przeciwko niemu w sprawie z Jacobem. Na szczęście słowa kolegi naprzeciwko wyrwały ja z wspomnień gdy pierwszy raz widziała konającego, z ciałem w praktycznie 90% będącym jednym wielkim poparzeniem. Dokończyła ciastko i upiła łyk herbaty słuchając Zephira i nawet się zaśmiała.
- Ludzie nie wiedzą o wampirach czy wilkołakach, niby wiedzą że jest niebezpiecznie ale są jak dzieci... Dlatego potrzebują nas. Oni się nie zmieniają, chyba że dojdzie do tragedii... Spójrz na bractwo... Mało jest łowców z pokolenia na pokolenie. Większość nas to ofiary... Ofiary którym świat boleśnie przypomniał że trzeba być w nim ostrożnym. Ale wracając do twojej przypadłości... - dokończyła i odstawiła szklankę z herbatą na stolik.
- Rozumiem że wolisz się jeszcze nie angażować... Niemniej, co zrobiłeś? Wydajesz się... Zupełnie inny.
Powrót do góry Go down
Zephir

Zephir

Liczba postów : 43
Punkty aktywności : 1019
Data dołączenia : 21/10/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyPon 07 Lut 2022, 21:24

Lepsza pożyteczna praca niż walka ze sobą, by wreszcie odważyć się i pójść do przyszłego przełożonego oraz zaproponować swoją osobę do dołączenia do Bractwa. Fakt, jak na ludzkie standardy praca przy zwłokach nie należała do lekkich, kobiecych zajęć. Wymagała nie tylko fachowej wiedzy, aby określić kondycję poszczególnych narządów, ale odporności psychicznej, nerwów ze stali i dużej tolerancji na to, że będzie sporo krwi dookoła. Chyba że badała też szkielety, co i tak mogło wzbudzać negatywne emocje.
W każdym razie czarodziejka zmagała się z innymi emocjami, na tle relacji z przewodniczącym Łowców i tego, jak była postrzegana. Nie powinna czuć się jak ofiara! Podziwiał jej odwagę, co też chciał pochwalić.
- Jeśli to Cię pocieszy, to dla mnie wyszłaś z tego wszystkiego najdojrzalej z całej trójki. Zarówno umiałaś się postawić, ale i przyjąć karę, nawet jak była niesłuszna. Przyrównałbym Cię do Wieży na szachownicy - robisz znacznie większe ruchy niż zwykłe pionki. Jeszcze nauczysz się przemieszczać po skosie i możesz aspirować do Królowej.
Nie zdejmował wzroku z koleżanki, którą mógł zmieszać jeszcze bardziej, kiedy ujawnił dość liberalny stosunek do krwiopijców. Zupełnie nie trafił w ten sam pogląd panny Woodhorn. Aż wyjawiła mu, dlaczego uważa inaczej niż on. Widział, jaka była Kristen zdruzgotana i przejęta tym, jakie było tu piekło i regularna wojna z wampirami. Jego optymizm, podobny w tych barwach przez chwilę do tego okazywanego przez Valkyona, zbladł w oka mgnieniu. Powinien być bardziej otwarty na perspektywę innych, ale życie w samotności robiło z niego egoistę pod pewnymi względami.
- Powiedziałem zbyt pochopnie swoje myśli. Dotarłem do bardzo skąpych informacji o tym, co działo się tu rok temu. Nie przypuszczałem, że były aż takie... konsekwencje. Przepraszam, nie chciałem w żaden sposób urazić ani umniejszać tego, jak i przez kogo została przelana krew członków Bractwa.
Musiał przyznać, że było mu z tym niezręcznie, wręcz głupio. Wszak stał po stronie Bractwa, nawet jak jeszcze nie był jego oficjalnym członkiem. Po prostu wolał rozstrzygać dobro i zło indywidualnie w każdej osobie, a nie zbierać ich do jednego stereotypowego worka. Ale niezaprzeczalne fakty o masakrze... to nie byle jaki worek.
- Tak, zdecydowanie potrzebują... -skinął głową przypominając sobie zdarzenie z dzisiaj, po czym dodał już bardziej na głos- ...ale tak jak wspomniałaś, Wasze szeregi są zdziesiątkowane, a o nowy narybek niesamowicie trudno. Nie tylko w Ameryce, ale i w Europie. Niektórzy wręcz twierdzą, że wyginiemy, jak dinozaury. Jeszcze nie teraz, ale niebawem. Przydałoby się uświadomić bardziej zwykłych ludzi, co tu się dzieje, lecz powstałby chaos. I tak źle, i tak niedobrze. Eh.
Kolejne ciastko już zostało zjedzone, a rozmowa przechodziła zaskakująco gładko, bez zająknięć. Tematyka była bardzo zbliżona do ich branży, ale cóż... dopiero poznali się na ćwiczeniach. Dziwnym byłoby przejść do prywatnych spraw bez zapoznania się z poglądami rozmówczyni. I jej charakteru. Zdecydowanie powinna być bardziej doceniana w Bractwie, a nie, że łaskawie ją odwieszono. Nawet traktowała ulgowo Zephira, choć ktoś na jej miejscu mógłby uznać go za lenia lub za jakiegoś pozoranta, skoro nie spieszył się z przyłączeniem do Bractwa. Była dla niego miła w tej kwestii.
- Chciałbym zaangażować się. Ba, nawet oddać życie w słusznej sprawie. Ale muszę mieć pewność, że nie zaszkodzę Wam. Tym bardziej Tobie. Nie chcę, byś miała więcej kłopotów od tych, które już masz.
Eh, to teraz ta ciężka sprawa dla niego, ale musiał prędzej czy później nawiązać do tego, co sam poruszył. Powód, dla którego zwlekał, a który częściowo poznała Brązowooka ślicznotka.
- Wpierw muszę Cię przeprosić i zacząć od początku. Nie powiedziałem całej prawdy co do choroby. Owszem, cierpię na agorafobię, ale to tylko wierzchołek góry lodowej, z którą zmagam się od dnia narodzin. Prawdopodobnie ma to związek z tym, że w ostatniej chwili wyrwano mnie z łona matki, która stała się wampirem. Część jadu mogła przeniknąć do mego układu nerwowego przez łożysko i zakłócić jego poprawne funkcjonowanie. Nie wiem, jak powinien czuć się zdrowy człowiek pozbawiony tego bagażu, ale na pewno powinien mieć kontrolę nad swoim ciałem.
Starał się jak mógł zdystansować się do sprawy, aby przedstawić ją jak najbardziej fachowo. Musiał siebie potraktować jak anonimowego pacjenta, jednocześnie wykazać, że rzeczywiście takie przechodził perypetie.
- Najczęstszymi objawami są drżące kończyny, natłok myśli, problemy z oddychaniem i skurcze. O ile w codziennym funkcjonowaniu są jeszcze w miarę do zniesienia, tak wykluczają one to, by działać w otwartej przestrzeni, tym bardziej współpracować z drugą osobą. Jeden niepoprawny gest i runa zamiast leczyć, może skrzywdzić. Bywają też niestety takie dni, kiedy dosłownie nie mogę wstać z łóżka, a każdy nawet najmniejszy gest sprawia ogromny ból.
Oh, znów uciekła mu ręka po łakocie. Całe szczęście, że miał bardzo dobry metabolizm i nie tył od nadmiaru smakołyków. Jeszcze nie. Jakoś nie mógł się pohamować w tej chwili, gdy próbował przybliżyć Kristen więcej szczegółów.
- Dzisiaj zastosowałem dożylnie preparat przygotowany z kwasu mrówkowego, kwasu γ-hydroksymasłowego, na bazie płynnej Cannabis sativa L*. Mogę go stosować maksymalnie dwa razy dziennie, ale póki co jest najskuteczniejszy. Działa do dwóch godzin po wstrzyknięciu trzy czwarte mililitra. Efekt uboczny: suchość w ustach i apetyt na słodkości. Na pewno coś jeszcze, ale wolę skupić się na tych dwóch wadach.
Mówiąc to popił kolejny raz herbatę i zjadł już chyba siódme ciasteczko. Widząc braki na talerzu postanowił czym prędzej pójść po dokładkę, ale tym razem tylko dla Kristen. Z tym też powinien walczyć, bo co za dużo cukru we krwi to niezdrowo. Przy okazji zatrzymał się na moment przy swoim laptopie złożonym na bok na małym stoliczku. Miał tam przygotowaną płytkę, świeżo zgraną dla koleżanki. Miał pewne obawy co do tego, że przekazując jej te informacje straci coś w oczach dziewczyny. Że to poniekąd intymne i prywatne dane, ale jeśli zaoferowała swoją pomoc, musi podejść do tej sprawy profesjonalnie. Wyjął więc z odtwarzacza okrągły dysk i chowając do kopertki przekazał ją pannie Woodhorn.
- Na tej płycie CD zgrałem w zasadzie całe swoje życie. Jak to przeanalizujesz, będziesz wiedzieć o mnie wszystko.
Wręczył do rąk własnych, po czym podsunął już właściwy zaokrąglony przedmiot, to jest talerz z łakociami, i usiadł znów na krześle patrząc chwilę z zamyśleniem na Kristen. Jakby właśnie teraz walczył ze wspomnianym natłokiem myśli, by wybrać te odpowiednie i przekuć je w słowa.
- To może w ramach takiej wymiany powiesz coś więcej o sobie? Chciałbym Cię poznać bliżej, nie tylko pod kątem zawodowym.
Jego głos był miły dla ucha, ale jeszcze milej byłoby móc się uśmiechać, tak jak rozmówczyni. Powinien skupić się na tym bardziej niż na smutnych aspektach życia. Byli wszak młodzi, cały świat czekał na ich przygody i na to, by został przez nich podbity.

* Cannabis sativa L - marihuana lecznicza
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 126
Punkty aktywności : 1309
Data dołączenia : 30/05/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptySro 09 Lut 2022, 22:02

O Kristen można było powiedzieć nie jedno, była pracowita, chociaż raczej unikała kontaktów z resztą członków bractwa. Była samotniczką i mało komu pozwalała się do siebie zbliżyć. Teraz Zephor miał okazję zobaczyć że należała do dziewczyn które naprawdę łatwo się rumienią. Czuła się... Nieco zakłopotana tym że wciąż na nią patrzył i tym jakie kierował w jej stronę komplementy. Nie była przywyczajona do ich dostawania... Objęła kubek z herbatą w obie ręce jak by mógł ją zasłonić i w przeciwieństwie do czarodzieja, nie utrzymywała kontaktu wzrokowego trochę speszona.
- Dziękuję... - odpowiedziała jedynie.
Co do dalszego tematu, nie spodziewała się że Zephir aż tak przejmie się jej opinią. W końcu była to jedna z wielu... Nawet Jacob zdawał się... Hmm... Świetnie bawić, korzystając z przywileji jakie dawał sojusz i zbierał informacje. Były też osoby które mimo masakry były bezwzględnie posłuszne Valkyonowi... Te osoby nawet nie były skórę do własnego zdania, chociaż może Kristen trochę surowo ich oceniała ze względu na swoje poglądy i relacje z przywódca bractwa. Niemniej przez chwilę to dziewczynie było głupio że tak zanegowała opinie czarodzieja.
-W porządku... Każdy powinien wyrobić sobie własną opinię... W końcu... Nie było cię w mieście podczas walk. Może komuś świeżemu łatwiej uwierzyć w sojusz... W zasadzie to chciała bym się mylić z swoją opinią... - odpowiedziała natychmiast próbując uśmiechem zamaskować swoje zaklopotanie. Na szczęście wspomnienie o uświadomieniu ludzi było już bardziej neutralnym tematem. Po prawdzie... Było po prostu gdybaniem... Kristen było daleko do jakiej kolwiek władzy w bractwie... Co najwyżej władała twarda rekka nad skalperem. Zephir też nie miał jak wdrażać swoich pomysłów z rekrutacja w życie. Sama Kristen też nie raz zastanawiała się jak by było... Gdyby ludzie wiedzieli? Może udało by się zwalczyć wampiry? A może jak w przypadku zwierząt znaleźli by grono chcące ich chronić. Wampir... Gatunek zagrożony wyginięciem? To dopiero brzmiało głupio...
- Możliwe... Dlatego rozumiem prowadzone przez Pana Jacoba badania... Korzysta z sojuszu i zbiera informacje o wampirach... Teraz możemy dowiedzieć się znacznie więcej o nich i o innych stworzeniach niż na podstawie badań... A im więcej wiemy, tym bardziej możemy w przyszłości przygotować się do polowań. Myślę że wyginać nie wyginiemy... Póki istnieją oni... Zawsze będą ludzie chcący bronić przed nimi innych. - powiedziała i wzięła kilka łyków herbaty. Odstawiła ją w porę żeby się nie zakrztusić. Zdecydowanie nie spodziewała się takiej historii... Najpierw sądziła ze to średni żart... Kiedy zrozumiała ze nie, w pierwszej chwili mieszały się w niej strach i coś na wzór niechęci. Był wampirem? To jednak niemal natychmiast minęło... W końcu na treningu rzucał zaklęcia, żaden wampir nie przejdzie rytuału. I tu... Wszystkie poprzednie uczucia zastąpiła czysta ciekawość. Nigdy wcześniej nie słyszała o takim przypadku!
- Twoja matka została zmieniona w wampira? Nigdy o tym nie słyszałam... Tzn... Domyślam się że nie codziennie spotyka to ciężarne... Ale jak to możliwe? To znaczy... Ty jesteś normalny... - ugryzła się w język, bo zdała sobie sprawę jak to brzmi.
- Wybacz... Przykro mi z jej powodu i tego co cię spotkało... Wiemy tak niewiele o wampirach, o samym Jadzię jeszcze mniej... Nigdy nie było możliwości jego zbadania... W zasadzie aż do teraz... Wampir to nie wąż którego zmusisz do oddania jadu... Ale skoro mamy sojusz może udało by się go trochę pozyskać. Jeśli to on ci zaszkodził... Może on może Ci pomóc to naprawić? - zasugerowałam sama myśląc o czymś najbardziej oczywistym w świecie.
Jad węży jest śmiertelnie niebezpieczny, ale wszystkie surowice i szczepionki zawsze powstają na podstawie jadu czy samego wirusa czyż nie? Słuchała jego wyjaśnień co do nowego odkrycia coraz bardziej wczuwając się w nową pracę. Lekko przytakiwała głową a na informacje co do skutków ubocznych lekko się uśmiechnęła.
- To zapewne jest do zaakceptowania, pytanie jak organizm zareaguje na długotrwałe działanie takiego leku... - mówiąc sama zastanawiała się i nawet w klasyczny dla siebie sposób, przygryzła usta lekko wykrzywiając je na bok.
- Powinniśmy wykonać przynajmniej całościowe badania krwi... Najlepiej po około godzinie od zaaplikowania leku i jeśli to możliwe... To po kilkudniowym detoksie. To wykluczy ewentualne efekty których nie dostrzegasz. Spróbowała bym też spróbować z przebadanym wampirzym jadem... Mogę spróbować go zdobyć. - w zasadzie była tak nakręcona na działanie, że naprawdę miała wrażenie jak by mówili o kimś innym... O jakimś obiekcie badań który jest tam gdzieś w szpitalu. Dopiero kiedy chłopak dał jej płytę i powiedział jej że jest na niej całe jego życie znów oblała się rumiencem. Wzięła niepewnie kopertę i chwilę po prostu obracała ja w palcach. Pomysł wymiany był w porządku... Gdyby nie fakt że o Kristen na dobrą sprawę mało co wiedział ktokolwiek... Nawet w bractwie. Co mogła mu powiedzieć? Kochała swoją pracę... Lubiła czasem porobić własne szkice... Była prawdziwą fanką roślin, a jej ulubioną dziedziną była jak zwykło się mówić "typowa broń kobiet"... Jednak to wszystko wydawało się jej jakieś... Głupie i niewarte uwagi kolegi. Przeczesała palcami swoje krótkie, brązowe włosy i rozejrzała się po pomieszczeniu szukając jakiejś inspiracji.
- Cóż... Emmm.... Więc... Lubię Koty... Mam dwie kotki w pokoju w bractwie. Chociaż zawsze marzyła mi się żaba cmentarna... Nie śmiej się... Są tak brzydkie że jest w nich aż coś uroczego. Emmmm... Nie jestem zbyt dobra w mówieniu o sobie... W ogóle nie jestem zbyt dobra w kontaktach po za pracą... Może po prostu pytaj... Co chcesz wiedzieć?
Powrót do góry Go down
Zephir

Zephir

Liczba postów : 43
Punkty aktywności : 1019
Data dołączenia : 21/10/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptySob 12 Lut 2022, 20:11

Całe życie również prowadził samotnicze życie, dosłownie zamknięty w pokoju i pieczołowicie pracując nad broniami dla łowców. Mimo tego póki miał sposobność i choroba nie dawała się we znaki, chciał sięgnąć więcej świata, które go otaczało, a stać się miało nowym domem. Nic dziwnego, że chciał, aby osoby jakie poznawał, w tym właśnie Kristen, czuły się dobrze w jego otoczeniu. Zresztą czarodziejka dała mu do zrozumienia jako pierwsza, że powinien otwierać się na ludzi. Wtedy po nieudanym treningu rozmowa z panną Woodhorn przyniosła ulgę i pocieszenie. Chociaż tak mógł też odwdzięczyć się za czas, jaki mu poświęcała. No i przede wszystkim zasługiwała na takie komplementy, rzecz jasna!
Widząc jednak, że peszył zanadto towarzyszkę (choć rumieńce dodawały jej jeszcze większej urody), przeszli do innych tematów. Jest otwarty na wszelkie dyskusje, a taka kontrastowa wymiana myśli skłania do refleksji. Tutaj prawda... była bliżej Kristen, niestety. Zważywszy na poniesione straty, kiedy jeszcze rok temu nie było sojuszu, krwiożercom nie powinno się w pełni ufać. Ale Zephir i tak miał szczęście spotkać na swojej drodze wampirzycę, którą nie mógł posądzić o współudział. Przybyła do Venandi w podobnym czasie co mag, podobno.
- Nie, nie było. Nie mniej nie chciałem zabrzmieć tak... naiwnie? Staram się na każdego patrzeć indywidualnie, a nie zbiorowo czy stereotypowo. W obliczu wojny nie ma czasu na osobne rozpatrywanie. Tutaj też pod tym względem trzeba być jednomyślnym. Albo sojusz albo druga wojna.
Nie stać ich było na kolejny atak z drugiego frontu. Jak to się mówiło: przyjaciół trzymaj blisko, a nieprzyjaciół – jeszcze bliżej. Gdyby nie to, że łowcy i czarodzieje zostali zdziesiątkowani, jak nie ponieśli większych strat, wtedy dałoby się pomyśleć o rozwiązaniu problemu bez ingerencji obcej rasy. Niestety nie miał pojęcia, jak długo ustabilizuje się taki układ sił, ale Kristen miała rację – to ludzie muszą być pierwszymi, którzy pokojowo zerwą sojusz już po zażegnaniu konfliktu z kudłaczami.
Ale nawet czarodziejce o czekoladowym spojrzeniu udało się zauważyć, że da się wyciągnąć pewne plusy z obecnej, niezbyt stabilnej współpracy. I to jeszcze w zastosowaniu do jego przypadłości, jak się później okaże.
- Sprytnie, bardzo sprytnie. Pytanie czy dzięki sojuszowi także i wampiry mają szerszy dostęp do technologii członków Bractwa. Eh. Polityka nie jest dla mnie.
Zapewne tak, taka wymiana informacji powinna być pod stałym nadzorem. Kto wie, do czego mogą później wykorzystać pozyskaną wiedzę. Na przykład do uodparniania się na przyszłość na srebro? Nie wiedział, jednak czujności nigdy dość. Powinni skupić się na uzupełnieniu wiedzy na temat wroga, a nie bezpośrednio na swoich zaletach i wadach.
Nie czuł się urażony zachowaniem czarodziejki. Właściwie to zareagowała najlepiej z tych osób, które miał na swojej drodze, a dzieląc się z nimi swoją historią w poszukiwaniu pomocy… nie dość, że nie otrzymywał, to jeszcze tracił w ich oczach. Z czasem zamknął się sam ze swoją przypadłością i przeszłością, żeby unikać takich sytuacji. Może nie był jakiś przewrażliwiony, ale nie czuł się komfortowo słysząc później dziwne plotki na swój temat. Dlatego wyjaśnił dokładniej.
- Spokojnie, Kristen. Doceniam troskę i naukowe podejście do zagadnienia. Co do mojej matki… Nie zawsze była wampirem. Ciążę przechodziła jako człowiek, ale tuż przed jej śmiercią została przemieniona w wampira. Z relacji świętej pamięci mojego byłego Mistrza, Tristiana, łowcy wyjęli mnie z łona od trzech do dziesięciu minut po deformacji macicy. Nie było to dokładnie określone.
W papierach archiwalnych niewiele było informacji, a wiedza uzupełniona przez jego nauczyciela też nie oddawała pełnego obrazu. W zasadzie dlatego, że jedyny prawdziwy świadek zdarzenia, czyli jego ojciec, zmarł po ataku wampirzycy, gdy nie mógł zabić swojej ukochanej. Też nie był do końca pewny, czy rzeczywiście śmiertelne rany zadała mu dopiero co przemieniona mama czy nie ten wampir, który ją przemienił. Łatwiej zwalać przewinienia na nieboszczyka niżeli na żyjącą jednostkę.
W każdym razie bardzo zaimponowały mu pomysły panny Woodhorn, która rzuciła pewne światło na organizm Zephira. Tak na dobrą sprawę nigdy nie poddał się oczyszczaniu ciała, bo inni zakładali, że skoro przeszedł chrzest na czarodzieja – już tego jadu nie mógł mieć. A to mogło nie być prawdą. Mógł tak głęboko wniknąć w narządy, że zaszły reakcje chemiczne lub bio-chemiczne pozwalające na przystąpienie do grona czarodziei, ale w jakimś stopniu gryzące się z układem nerwowym młodego mężczyzny. Ale co ciekawe – Kristen chciała uzyskać prawdziwy jad wampirzy, żeby przygotować szczepionkę, coś jak surowicę. Bardzo nietypowe podejście, lecz rzeczywiście niebezpieczne dla kogoś namaszczonego do walki z dziećmi nocy.
- Być może to sprawka jadu. Być może specyficzne środowisko macicy, które w krótkim czasie doznało szoku... nie wiem. Cokolwiek to sprawiło, masz rację. Warto wykonać detoksykację i badanie krwi. W poprzednim Bractwie nie mogłem liczyć na żadną pomoc, także cieszę się z każdego pomysłu, który mógłby przybliżyć powód. Byłbym dozgonnie wdzięczny za podjęcie tego tematu. Kto wie - może dokonasz odkrycia, które pomoże w przyszłości innym osobom o podobnych objawach chorobowych?
Nigdy nie wiadomo, prawda? Uh, poczuł jakąś ulgę, że trafił na profesjonalną czarodziejkę, która w dodatku miała wielką wiedzę na temat anatomii. W prosektorium miała styczność z niejednym osobnikiem. Co prawda martwym, ale wiedziała, na co zwracać uwagę. Nie powinien więc żałować, że przekazał jej płytę CD. Jakoś przeboleje, że pozna jego życiorys pod kątem biologicznym i zdrowotnym, ale czasami dodawał tam całkiem nienaukowe określenia, które pasowałyby do sesji psychologicznej.
A propo poznawania osoby od środka, nie przypuszczał, że dziewczyna okaże się tak skromna i niewiele zechce zdradzać o sobie. Niby miała ku temu chęć, ale nie wiedziała, jak zabrać się za opowiadanie o sobie. To na swój sposób było urocze, choć korciło go, by poznać ją lepiej. Odstawił więc słodycze na bok i kończąc pić herbatę słuchał, z czym Kristen zdecydowała się z nim podzielić. Nie było tego dużo, ale był punkt zaczepienia, a to dobry znak.
- Jak się wabią kotki? -dopytał jeszcze, nim dziewczyna nieśmiało mówiła o swoich pasjach czy ulubieńcach wśród fauny- O, a to ciekawe. Czy to nie jest gatunek z Indii? Niestety tego nie wiem, jestem bardziej fizyko-chemikiem niż botanikiem.
Rzeczywiście nie znał takiego gatunku płaza, toteż zgadywał, czy gdzieś nie obiło mu się o uszy. Z tego, co zdążył zauważyć, Kristen nie otaczała się innymi ludźmi, tylko wystarczało jej towarzystwo niewielu do szczęścia. Pan Jacob należał do tego wąskiego grona szczęśliwców. Może i Zephirowi uda się dołączyć do niego? Tylko na spokojnie, żeby nie czuła niepotrzebnej presji.
- Nie chciałbym, żebyś czuła się jak podczas przesłuchania, ale skoro mogę się ośmielić... -ujął żuchwę w dwa palce i jeszcze mając na tyle odwagi nie spuszczał wzroku ze speszonej rozmówczyni- Jak to się stało, że stałaś się czarodziejką? Tradycja? Powołanie? Ktoś dostrzegł w Tobie talent?
Na ten moment zdecydował się wybrać taki temat wokół jej osoby, który dotyczył Bractwa. Chciał w ten sposób nieco uspokoić i wprowadzić do luźniejszej rozmowy, aby z kolejnym pytaniem zbliżać się bardziej do jej osobowości. Już teraz widział, że o ile była całkowicie zaangażowana pracą, to nawet sama wspominała, że praca to jej życie i w zasadzie nie czuła się komfortowo mówiąc o czymś innym. Może akurat z Zephirem uda jej się przełamać pewne bariery?
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 126
Punkty aktywności : 1309
Data dołączenia : 30/05/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyNie 13 Lut 2022, 22:24

Samej Kristen zdecydowanie brakowało indywidualnego podejścia, to prawda że nie było na to miejsca podczas wojny... jednak ostatecznie, wojna się już przecież skończyła. Mieli ten dziwny sojusz, jednak ona nie mogła mentalnie tego zaakceptować... nie po tym wszystkim.
- Wiem że wojna pochłania straty... z jednej strony, nie chce jej... z drugiej, mam wrażenie jak byśmy czekali tylko kiedy to wszystko runie. - powiedziała a w jej głosie faktycznie można było wyczuć zmęczenie tym stanem rzeczy.
Nie lubiła takiej niepewności, z resztą... kto lubił. Na kolejne pytanie nieco się uśmiechnęła.
- Była jedna wampirzyca którą Valkyon uczył... Zanim ją zmienili urodziła się w rodzie łowców. Dlatego zdecydował się wziąć ją pod swoje skrzydła, nie wiem na ile to przez sojusz... A na ile czuł się za nią odpowiedzialny. Tak czy siak, nie zjawia się już na ćwiczeniach. - odparła i zaśmiała się.
- Nie tylko dla ciebie... Cieszę się że to nie ja zarządzam bractwem. - dodała jeszcze i skupiła się na swoim rozmówcy.
Jego historia była ciekawa, nie tylko przez wzgląd na to że to wydawało się niesamowite jako sama historia... Ale przede wszystkim z naukowego punktu widzenia. Z drugiej strony, nie była w stanie sobie chociaż wyobrazić tego bólu... Cierpienia przy podjęciu decyzji o ratowaniu dziecka. Czy matka miała na tyle trzeźwy rozum, żeby prosić o to? A może zrobili to wbrew jej woli bo pochłonął ją instynkt... No i co na to jego ojciec... Musiał być załamany. Ze wzgląd na te wszystkie uczucia i pytania bez odpowiedzi było jej ciężko o cokolwiek więcej pytać. Skupiła się więc na samej pracy. Być może jad był kluczem do tego wszystkiego? Zastanowiłam się nad tym chwilę i sięgnęłam do swojej torby żeby wyjąć telefon. Miała w nim zdjęcia notatek jakie przepisywała z wiadomości Jacoba.
- To nic, cieszę się że pozwoliłeś mi wziąć w tym udział i pomóc... Poczekaj... Gdzieś to tu miałam. Pan Jacob jak już mówiłam, jak tylko zaczął się sojusz zbierał informacje o wampirach. Jest! Jeśli chodzi o przemianę jest wzmianka o tym że wampirzy jad naprawia wszystkie błędy organizmu. Podobno podczas zmiany, może naprawić nawet zerwany rdzeń kręgowy... Jeśli mam rację... Może uda się pomóc nie tylko tym z twoją przypadłością. Ale najpierw... Zróbmy badania krwi... Gdy będziesz gotowy po prostu wpadnij do bractwa, pobiorę krew do badań gdy odstawisz na parę dni leki. Chyba że będziesz się czuł bardziej komfortowo tutaj. Później wrócisz do nich i porównamy twoje wyniki. - wpadła... Gdy mówiła o pracy nawijała jak katarynka.
Trudno było się wtedy wbić w zdanie, gdy tylko zdała sobie z tego sprawę ucichła z lekkim rumieńcem i zajęła usta... Herbatą. O sobie naprawdę nie wiedziała co więcej mówić... Pewnie zapadła by niezręczna cisza gdyby nie pytanie Zephira. Czarodziejka spojrzała w jego jasne oczy z czymś na wzór wdzięczności.
- Faith i Hope... Faith jest bardzo towarzyska, wita mnie gdy tylko wchodzę do siebie... Hope... To za to królowa na włościach. Gość musi sobie zasłużyć na uwagę. - odpowiedziała z uśmiechem.
Za to pytanie o żabę... Oooo Zephir jeszcze nie wiedział jak bardzo mógł się tym wkopać.
- Można je tam spotkać, jest ich jednak stosunkowo niewiele. Prawdopodobnie pochodzą z okolic lasów równikowych przy Amazonce. Lubią wilgotny i ciepły klimat, ale łatwo się dostosowują, u nas na przykład nauczyły się hibernować na czas zimowy. Wielu uwarza że są paskudne... Obślizgłe z kilkoma parami oczu, ale są przy tym takie... Hmm nieporadne, jak taki trochę głupkowaty pies, uważam że to rozkoszne! Oh... Wybacz... Znowu przeginam. - sama się upomniała zasłaniając na chwilę usta ręką.
To zabawne bo podczas ostatniego spotkania to Kristen okazywała większą śmiałość... Widać leki naprawdę działały bo czarodziejka tym razem naprawdę mogła odczuć swego rodzaju pewny siebie i charyzmatyczny charakter chłopaka. Ucichła jednak na ostatnie pytanie i przygryzła dolną wargę. Nikomu jeszcze o tym nie mówiła... Nikt też nie pytał, ale z drugiej strony skąd Zephir mógł wiedzieć... Nie widział nigdy długich blizn po pazurach na jej plecach. A nawet gdyby... To przecież była czarodziejką... Mogła się ich nabawić podczas misji. Wzięła głębszy oddech zanim zdecydowała się odpowiedzieć... Minęło już tyle lat, czasem miała wrażenie że gdy o tym nie mówiła, to to się zwyczajnie nie wydarzyło... Ale budziła się w końcu codziennie w bractwie łowców.
- Tragedia... To bardziej pasuje. Byłam nastolatką gdy łowcy mnie znaleźli... Zaatakowały nas ghule, nikt inny nie przeżył. - odpowiedziała dosyć zdawkowo.
- Valkyon ma taki... Zaufany sierociniec. Zbiera w nim dzieci po... Sam rozumiesz. Podobnych tragediach. Głównie żeby nie wyszły na świry w normalnym miejscu. Ale gdy ktoś później chce dołączyć... To po prostu go przyjmują.
Powrót do góry Go down
Zephir

Zephir

Liczba postów : 43
Punkty aktywności : 1019
Data dołączenia : 21/10/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyPon 14 Lut 2022, 20:49

Skoro przetrwała wojnę z tamtego roku i była świadkiem, jak wykruszyli się łowcy i czarodzieje, nie będzie jej łatwo wyodrębnić zdanie na temat poszczególnego krwiopijcy. Nawet jak jest sojusz ta sztuka jest o wiele trudniejsza po dramatycznych przeżyciach. Zephir zaczynał mieć zachwianą ideę, która do tej pory nie była weryfikowana przez życie.
- Niestety coś w tym jest... -przytaknął również mało entuzjastycznie- ...nie można przewidzieć ruchów sprzymierzeńca.
Taki sprzymierzeniec na zasadzie wróg mojego wroga to ostatnia ostateczność, ale najwyraźniej nie było innej alternatywy na powstrzymanie potężnej watahy z Fostern. Nawet wsparcie zagranicznych łowców nie pomagało, stąd takie radykalne środki. Ale jeśli jest coś, co mogłoby wypłynąć pozytywnego, to to, o czym wspomniała Kristen później. Valkyon uczył wampiry (a właściwie jednego osobnika płci żeńskiej), to może i wampiry nauczą czegoś łowców lub czarodziei. Później jeszcze zainspirowana kawałkiem burzliwego życiorysu Kryo czarodziejka wpadła na pomysł, który zaczynała przybliżać gospodarzowi. Ten zamienił się w słuch, zdołał jedynie wtrącić na początku wykładu krótko:
- Hmm... regeneracja nawet rdzenia kręgowego? Niesamowite.
Szczerze zdziwił się, bo choć wiedział o niezwykłej odporności krwiopijców, to czegoś takiego nie spodziewał się. Ale jeszcze bardziej tego, że Kristen rozkręci się na tyle, że nie da dojść do słowa Zephirowi. Aż miło było mu słuchać, i gdyby mógł to uśmiechnąłby się pod nosem. Tak to tylko w oczach czaiła się energia od powiewu nowinek, jakie serwowała mu koleżanka. Mądrą osobę to aż miło posłuchać. Jacob nie próżnował, a co ważne - dzielił się posiadaną wiedzą z innymi, w tym przypadku z Brązowooką. Być może dlatego, że blisko współpracowała z Rycerzem Krwi, ale gdyby nie posiadała niezbędnych umiejętności, nie strzępiłby sobie języka. Ulokował swoje rokowania w dziewczynie, i wcale ale to wcale źle nie wybrał.
Jeszcze pozostawała kwestia lokalizacji co do proponowanych zabiegów. Chłopak niewiele wahając się powiedział niemal od razu:
- Pokazywanie się w Bractwie za często, póki nie zostanie się oficjalnie przyjętym, nie jest mile widziane. Nie mniej nie wiadomo, jaka będzie reakcja organizmu na odstawienie leków i detoksykację. Tu już raczej trzeba dostosować się do Twoich preferencji.
Powiedział swój punkt widzenia na tę sprawę, i znów odnosiło się wrażenie, że nie mówił o sobie, tylko o kimś innym. Raz potrafił przedstawić dane zagadnienie bezpośrednio ze swojej perspektywy, a drugim razem już z dystansem. Mógł brzmieć przez to bardziej sztywno, ale to też był poniekąd sposób na zdrowsze przekazanie intencji, bez wywoływania kolejnych emocji. Czy to dobrze czy źle? Kryo wykazywał pod tym względem duże wahania.
Jak chociażby dowiedziawszy się imion zwierzaków Brązowookiej ślicznotki, od razu przyszło mu skojarzenie związane z nazewnictwem.
- Jak będziesz mieć trzeciego pupila, możesz śmiało nazwać go Love -lekko zażartował, po czym dodał- Czyli nie możesz narzekać na nudę przy kotkach, zaś różne charaktery dopełniają się wzajemnie i dostarczają atrakcji.
Wywnioskował dość oczywiste oczywistości, nie mniej sam nie miał doświadczenia z pupilami, więc kierował się jedynie intuicją. Być może kiedy Kristen znajdzie antidotum na jego dolegliwość, będzie mógł odpowiedzialnie zająć się zwierzątkiem. Obecnie nie pozwalał sobie na tego typu przyjemności, które przy braku dopilnowania mogły doprowadzić do cierpienia pupila. Musiał być w stu procentach sprawny, aby zaopiekować się zwierzątkiem. No i... nauczyć się, jak to jest troszczyć się o innych, gdy do tej pory był praktycznie zdany tylko na siebie.
Ale i tutaj robił postępy. Moralnie był grzeczny i uprzejmy, ale różnie bywało z taktownością czy ze sposobem prezentowania swoich myśli wobec drugiej osoby. Samotność dawała mu w kość, nie mniej teraz cieszył się obecnością koleżanki, która miała coraz mniejsze obawy w wyjawianiu swoich zainteresowań. O samej żabce potrafiła opowiadać z dwie minuty, co ponownie było pouczającym doznaniem.
- Nie ma czego wybaczać, naprawdę -powiedział ze spokojem w głosie- Widać, że pasjonują Cię zwierzęta, nawet te mniej oczywiste w swym uroku. Aż będę musiał poszukać takiego osobnika i sprawdzić jego nietypowy wdzięk.
Z opisu wynikało, że żaba nie wyrządzi większej krzywdy ze względu na nieporadność. To jakaś cecha wspólna z Zephirem, wtedy kiedy nie jest na prochach sam działał nieporadnie. Będzie polować na tego płaza do upadłego!
Kolejne pytania dotyczyły kwestii, jak znalazła się rozmówczyni w kręgu Bractwa. Zupełnie nie pomyślał, że mogło to wiązać się z tym, że przeżyła spotkanie ze stworem, który nie oszczędził jej rówieśników. Spoważniał dość szybko, ale nie na tyle, by powstrzymać koleżankę od rozdrapywania starych blizn. Odezwał się refleks szachisty.
- Kristen...
Urwał szybko wyszeptane imię towarzyszki zdając sobie sprawę, że wywołał nawrót traumy swym pytaniem. Wiedział, jak to jest na własnej skórze, toteż chciał temu przeciwdziałać, jak tylko mógł. Nie zależało mu na smutku, który wkradł się na oblicze dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Chciał go wydrzeć czym prędzej z duszy swego gościa.
Ostrożnie podniósł się ze swojego krzesełka, by ominąć półłukiem stolik i usiąść na kanapie obok rozmówczyni. Chyba po raz pierwszy podczas dzisiejszej rozmowy musiał wziąć głębszy oddech i pomyśleć w milczeniu, jak odpowiedzieć na szczere wyznanie czarodziejki. Jednocześnie zaszczepić to, że według niego wybrała dobrą drogę. Miał ku temu dobre przeczucia i kawałek wiedzy z własnej obserwacji panny Woodhorn. Był teraz odwrócony od pasa w górę w jej stronę, jakby mieć pewność, że to co powie, będzie skierowane tylko i wyłącznie do Kristen. W rzeczy samej tak było.
- Podjęłaś słuszną, choć trudną decyzję, aby dołączyć do Bractwa. Pewnie z początku mogłaś mieć pod górkę, ale zważywszy chociażby na to, z jaką energią opisujesz swoje przemyślenia i działania związane z pracą, myślę że spełniasz się zawodowo, a Twoja wiedza uratowała już niejedno istnienie. Tym bardziej cieszę się, że chcesz uratować także moje.
Wtedy dziewczyna mogła poczuć na swojej dłoni dużo zimniejsze ręce maga, które ujęły delikatnie jej rączkę. Nie mógł przestać patrzeć na jej rumiane, piękne lico swym przenikliwym, zimnym w kolorze spojrzeniem. Nie puszczał z rąk jej smukłej rączki, jakby pochwycił najbardziej kruchy kryształ na świecie.
- Dziękuję, Kristen.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 126
Punkty aktywności : 1309
Data dołączenia : 30/05/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptySro 16 Lut 2022, 08:14

Przytaknęła ruchem głowy na jego stwierdzenie. Trudno było przewidzieć ruchy sprzymierzeńców... Tym bardziej takich którzy nie byli nimi tak do końca. Oczywiście... Sojusz niewątpliwie miał swoje plusy! Nie mogła zaprzeczyć... Sama osobiście była przy jednej z trzech prób pochwycenia wampira żywcem aby dowiedzieć się czegoś więcej o ich gatunku. Niestety... Dzicy przemienieni nie byli zbyt łatwymi w utrzymaniu gośćmi. Co więcej jedno co można było powiedzieć na pewno... Byli niezwykłe oddani swojemu gatunkowi. Każda z trzech prób skończyła się fiaskiem. Nie chodziło nawet o to żeby wampir był rozmowny... One dosłownie wolały spłonąć na srebrnych kratach celi abyśmy nie mogli się czegokolwiek dowiedzieć. Oczywiście badaliśmy trupy i to głównie dzięki temu posiadaliśmy patrząc z pryzmatu obecnych danych garstkę informacji na ich temat. Hierarchia... Posilanie, rozmnażanie czy przemiany w dużej mierze pozostawały tajemnicą! Tym czasem zbiór wiedzy jaki w ciągu kilku miesięcy zebrał Jacob to... Spokojnie wystarczyło by na książkę! Kristen będzie musiała z nim o tym pomówić w wolnej chwili. Informacje jakie posiedli mogły przydać się też innym bractwom. W końcu nawet z pozoru nie ważna informacja o tym że wampir może posiadać potomstwo które przyjdzie na świat jako wampir może pomóc innym! Przyjęło się ze wampiry tworzą nowe przez przemiany... Ile podejrzanych wampirzyc nie było branych pod uwagę ze względu na to że były w ciąży? Wracając jednak do rozmowy znali się krótko... Ale Kristen nie musiała widzieć uśmiechu na jego twarzy żeby wiedzieć że ten się uśmiecha. To było dziwne ale naprawdę zdawało jej się ze widzi ten uśmiech w jego oczach. To sprawiło że... Mimo wszystko było jej miło. Wiele razy słyszała "do rzeczy Kristen...", "potrzebuje jasnych odpowiedzi a nie wykładu!"... Jacob jako jeden z nielicznych polubił to jej... Zaangażowanie. Chodząca encyklopedia... Tak za to mówiła o niej Ginny, dziewczyna z drużyny. Zawsze więc było miło gdy ktoś chciał wysłuchać czy chociaż udawał że słucha. Przygryzła lekko wargę chcąc nawet podziękować za taką reakcje jednak Zephir przeszedł do jej pytania. Zamyśliła się na chwilę przykładając palec wskazujący do ust i lekko w nie nim stukając.
- No tak... To znaczy... Myślę że same wizyty na wzgórzu nie będą problemem. Mamy sporo łowców mieszkających po za nim... No i w końcu bywają też goście niektórych mieszkańców. Jeśli nawet ktoś nie uzna cie za naszego... To zawsze możesz być moim gościem. Zastanawiam się tylko... Jak odstawienie leków może na ciebie działać... Może było by lepiej, gdybyś nie był wtedy sam? - to było... Bardzo bardzo łagodne pytanie... Czy masz kogoś kto mógł by spędzić ten czas z tobą.
Oczywiście że pomyślała o sobie... O zaproponowaniu mu zamieszkanie w jej pokoju na okres tych paru dni oczywiście... Ale wydało się jej zaproszenie go tak po prostu, po pierwsze nadgorliwe, po drugie... Było jej po prostu głupio tak z tym wypalić. Co do trzeciego zwierzęcia uśmiechnęła siet. To prawda! Chociaż nie planowała dodatkowego kota... Nie była pewna jak jej wysokość zniosła by potencjalną konkurencję, jednak pomysł przypadł jej do gustu! Co więcej odpowiedź Zephira zdecydowanie ja dodatkowo ożywiła, przynaniej na jeszcze chwilę rozmowy o zabie cmentarnej.
- Gdy tylko znów będzie ciepło, koniecznie zabierz mnie ze sobą! Chętnie też jej poszukam. - odpowiedziała entuzjastycznie.
Nie tylko zwierzęta... Chociaz faktycznie znała anatomię i częściowo zachowania. Większość dzieci nocy przejawiała zachowania zbliżone do różnych gatunków. Nawet te z pozoru bardziej ludzkie! Ba! Czytała swego czasu świetny artykuł o przejawach stadnych zachowań zwierząt wśród ludzi. W końcu... Wszyscy należeli do królestwa zwierząt. Potem jednak przyszedł czas na tą smutniejszą część. To nie tak że przeżywała traumę na nowo... Minęło tyle lat... Chociaż wspomnienia były nieprzyjemne... Właśnie z powodu tamtego dnia... Nienawidziła walki. Dopiero Jacob skłonił ją do poszerzania wiedzy w tej dziedzinie... Wcześniej... Chciała pomagać, chciała być potrzebna ale bezpieczniej czuła się za plecami kogoś. Nadal tak było... Wyprawy w teren wiele ją kosztowały, a z ghulami nie miała styczności od tamtego dnia. Nie mogła na nie patrzeć nawet na rysunkach. Może więc faktycznie budziły się w niej stare traumy tylko nie chciała się do nich przyznać. Nie patrzyła na czarodzieja siedzącego naprzeciwko, znała wielu czarodzei którzy gardzili by jej sposobem myślenia... Uważali się za lepszych od łowców i dążyli do wal w terenie nie uznając swojej pozycji w bractwie... Ona lubiła to co robiła... Siedziała bezpiecznie w posiadłości, przy mikroskopie, nad jakimś cielskiem w prosektorium... I nic już nie mogło jej wtedy skrzywdzić. Nawet nie zauważyła że jej ręka lekko drżała dopóki nie nakryła jej chłodna dłoń chłopaka. Dopiero teraz dotarły do niej jego słowa i sam fakt że znalazł się przy niej.
- T... Tak... Lubię to co robię... - zaczęła spuszczając wzrok z jego oczu bo znów zaczęła się rumienić.
To jej w końcu na pewno minie! Chociaż na razie całą sytuacją była dla niej zupełnie nowa. Jednak kiedy jej podziękował... To było naprawdę miłe. Niby z pozoru takie banalne a sprawiło że serduszko zabiło jej trochę mocniej.
Obróciła lekko rękę żeby móc potrzymać jego dłoń... Ghule rozcinające jej plecy faktycznie wróciły do mentalnej klatki. Może kiedyś przełamie się żeby powiedzieć mu wszystko? Kto wie...
- Ja dziękuję, że we mnie tak wierzysz.
Powrót do góry Go down
Zephir

Zephir

Liczba postów : 43
Punkty aktywności : 1019
Data dołączenia : 21/10/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyCzw 17 Lut 2022, 21:36

Lojalność wampirów była dużo silniejsza od więzi ludzkich. Czy to wynikało z długowieczności czy z przywiązania krwią - rzeczywiście nie pałali ochotą na zdradzenie swoich pobratymców, a tym bardziej Czystokrwistych. Jakby podskórnie wiedzieli, że w razie zdrady stałyby im się jeszcze większe krzywdy niż ewentualna śmierć z ręki łowcy. Łowcy to też nie rasowi mordercy, ale umówmy się - w razie zagrożenia nie cofną się, by uratować ludzki gatunek. Jedni drugim nie ufają, mag więc i tak był pod wrażeniem, że udało się zebrać sporo informacji Jacobowi i Kristen o wampirach. Gdyby miał w pełni zweryfikowane dane, to mógłby dodać tutaj swój przypadek, że łono matki, z którego został wyrwany, zmieniło się w zamknięty pancerz. Dosłownie udusiłby się w środku nie mogąc wygryźć drogę do przyjścia na świat, gdyby nie srebrne ostrze ratującego go łowcy i śmierć mamy. Tą uwagę też zostawił na płycie CD, ale jako tezę a nie fakt. Nie miał nawet danych osobowych łowcy, który uratował mu życie, aby zapytać szczegółów, a po tylu latach... nawet nie miał pewności, że przyznałby się do tego zdarzenia.
Zephir należał do osób, które lubiły słuchać innych, nawet jeśli miał inne zdanie na pewne tematy. Dyskusja wymagała wysłuchania innej strony, a najlepiej ze zrozumieniem, by niczego nie przekręcić lub nie zacząć politykować. Dołączyłby się do określenia wymyślonego przez Ginny, ale dodałby mu jakiś bardziej uprzejmy epitet. Samo miano "Chodzącej Encyklopedii" odbierało Kristen to, co ją charakteryzuje poza wiedzą. Waleczność. Niekoniecznie chodzi o waleczność na polu bitwy, bo do tego w większości czarodzieje ustępują łowcom, lecz o waleczność z radzeniem sobie z cierpieniem innych, w pokonywaniu nieśmiałości, a przede wszystkim do kształtowania swojej osoby przez zasługi, a nie tylko za samo jestestwo. Ona wywalczyła sobie drogę, nie po przysłowiowych trupach ale z nimi podjęła bój w prosektorium dla dobra Bractwa i ludzkości. Do tego stopnia, że praca ją pochłonęła niemal doszczętnie. Żeby nie utonęła w powołaniu, młodzieniec miał plan, aby pomóc jej w dostrzeżeniu własnego ja. Nie na zasadzie pokazania jej lusterka, ale na podtrzymaniu znajomości. Zapowiadała się intrygująco, a to dopiero pierwsze z wielu spotkań. Oby doszło do kolejnych.
Waleczna Chodząca Encyklopedia poddała w wątpliwość, że obecność maga byłaby nie na miejscu. A nawet chciała mu dać azyl w postaci zaproszenia. Ewidentnie walczyła o to, by Grek miał większe szanse na przezwyciężenie dolegliwości. Żeby nie był sam podczas i po zabiegu. Tutaj w mieszkaniu brakowało specjalistycznych urządzeń, w razie konieczności podtrzymywania życia. Bo zakładał też taki ponury scenariusz.
- Masz słuszność. Nie powinno się być samemu.
Powiedział wpierw nieco tajemniczym głosem, jakby potwierdził prawdziwość tego zdania w każdych innych okolicznościach, a nie tylko podczas planowanej detoksykacji, i wcześniejszemu odstawieniu leków.
- Będę zaszczycony być Twoim gościem, o ile nie nadszarpnę Twej cierpliwości. Postaram się być posłusznym pacjentem.
Miał o wiele lepszy humor w jej obecności, że nawet pozwalał sobie na żarty i bezpośrednie odnoszenie się do sytuacji. Była niczym plaster na ranę, a wystarczyło, że odwiedziła go i rozmawiali. Traktowała go jak kolegę, choć tak naprawdę widzieli się drugi raz na oczy, ale pierwszy raz okazał się dla nich udany. Mimo ogólnie kiepskiej postawy na treningu ze strony czarownika, tak zdecydowanie było warto, gdyż poznał dzięki temu Kristen. Aż do teraz nie mógł zrozumieć, dlaczego inni aż tak bardzo jej nie lubili. Zazdrość? Związek z Jacobem? Niby już dziewczyna podawała powód takiego ich zachowania, ale dalej był zdania, że byli głupcami nie dostrzegając w pannie Woodhorn to, co on.
Ich strata!
- Będę pamiętać o Tobie, nie bój żaby.
Tak też potwierdził wspólną wyprawę, aczkolwiek miał na początek spróbować sam, żeby wiedzieć, czego wypatrywać już w obecności koleżanki. Musi poczytać w księgach, chociaż dość szczegółowo już nakreśliła towarzyszka, jak to nieporadnie urocze stworzenie wygląda.
Na razie jednak skupił się na rozmówczyni, która naprawdę potrzebowała większej pewności siebie. Zrobiła ogromne postępy w pokonywaniu swoich słabości. Nawet chciała podszkolić się w walce z bronią, która ją odstraszała i napawała odrazą. Wszystko po to, by doskonalić się i być bardziej użyteczna na polu bitwy. Już wcześniej miała dla kogo się starać, ale powinna zwrócić uwagę także na samą siebie. Zadbać o zdrowe emocje, nawet te skryte pod płaszczem wstydu.
Zephir będzie walczyć o każdy uśmiech dziewczyny.
Gest jaki uczynił, nie był w pełni dżentelmeński. Dziewczyna mogła poczuć się urażona i wyrazić to jednym solidnym chlastem w twarz. Nie mniej nie miał złych intencji, chciał w ten sposób podkreślić, ile dla niego znaczy ów zaangażowanie, które już wcześniej dostrzegł w dziewczynie Jacob. Kurde, znów go ubiegł! W każdym razie wielce odetchnął w myślach, gdy Brązowooka skromna piękność nie uciekła od niego, wręcz przyznała mu rację i podziękowała.
- To nie tylko moja wiara w Ciebie, ale i dużo Twoich chęci. Kristen, naprawdę doceniam Twoje wsparcie.
Wprost promieniała od rumieńców, które idealnie komponowały się z jej delikatną urodą. Spuścił na moment swoje oczy, kiedy poczuł zmianę układu rączki towarzyszki, która również chciała spleść się palcami z jego dłonią. To było naprawdę nieziemskie doznanie. Takie subtelne, a czułe. Na nowo spojrzał w jej kierunku, a gdyby ośmieliła się popatrzeć w jego jasne oczy, dostrzegłaby radość i spokój. Taki gest znaczył dla niego wiele. Dała znak, że może mu zaufać, a on jej. Cieszył się też dlatego, że obawiał się, iż może postąpił zbyt nachalnie, a jednak mylił się.
Ich uścisk rąk trwał może z dwie minuty. Wcześniejsze drżenie dłoni czarodziejki, która dopiero co wtedy złączyła się z dłońmi Kryo, ustąpiło szybko. Ale niestety również szybko czar prysnął. Zephirowi zaczęła się trząść ręka, a wraz z nią zniekształcała się energia życiowa maga. To było coś, czego spodziewał się dopiero za godzinę, a nie teraz. Nie w takim momencie! Drżenie eskalowało z każdą sekundą, aż przypominało już w swojej skali siłowej atak padaczki albo silnego Parkinsona. Zdecydował się wreszcie puścić dłoń panny Woodhorn, jakby bał się, że to coś przejdzie na nią. Lekko spanikował.
- Nadszedł ten niezręczny moment... szybciej niż myślałem -poderwał się niespokojnie z mebla i zrobił dwa kroki w kierunku okna i stojąc tyłem do koleżanki dodał- Miałem nadzieję, że zdołamy porozmawiać jeszcze dłużej... Tak wiesz... na spokojnie.
Już nie miał tak poukładanych myśli, pewnej sylwetki, znów wydawał się być tym stłamszonym czarodziejem, z którym Brązowooka odbywała sparing. Ponownie trudno było mu patrzeć bezpośrednio w koleżankę, nawet jeśli minutę temu ośmielił się nawet trzymać jej rękę. A propo jego dłonie uchwyciły parapet i były podporą dla maga, któremu burzył się oddech. Musiał trochę odciąć się od rzeczywistości na rzecz unormowania wdechów i wydechów. Obawiał się takiego finału spotkania, ale chciał jak najdłużej móc przebywać z panną Woodhorn. Wniosła wiele uśmiechu i zaszczepiła pozytywne myślenie w jego życie. Będzie musiał wynagrodzić jej za starania i za to, że nie odmówiła młodzieńcowi ani spotkania, ani pomocy, ani też opowiedzenia czegoś więcej o sobie. Dzięki temu nie traktował jej jedynie jako naukowca czy lekarza, a jako prawdziwą sparing-partnerkę w pokonywaniu życiowych przeszkód.
Nie zasługiwała więc na to, by wzbudzać w niej negatywne emocje, jakie powoli kłębiły się w coraz bardziej nerwowemu magowi. Jego aura nie kłamała, piorunowała niemal podobnie jak czar Spiritum, ale trzymała się blisko jego epicentrum. Musiał jednak powiedzieć swojemu gościowi prosto w twarz, że nie jest zdolny do dalszej rozmowy. Odwrócił się więc wreszcie od okna i podszedł kilka kroków do Kristen, by spojrzeć w jej oblicze. Dało się dostrzec, że oprócz załamania pewności siebie w oczach tlił się głęboki smutek, jaki towarzyszył mu, kiedy nie umiał przeciwstawić się chorobie.
- Nie miej mi za złe, naprawdę cieszę się z Twoich odwiedzin, jednak... muszę Cię przeprosić za swój stan, jednocześnie poprosić o kolejne spotkanie. Może... może już przed zabiegiem, żeby nie zabierać Ci za wiele czasu. Zresztą... sama wiesz, jak to wszystko poukładać.
Goniły mu wszystkie myśli we wszystkie strony świata, aż musiał usiąść ponownie na kanapie i nieco spuścić głowę. Niestety nie mógł już sobie na dzisiaj pozwolić na mocniejsze preparaty, a co za tym szło - kontynuować spotkania w takim biegu, jak było ono na początku. Nie miał serca wypraszać kogoś, kto wpuścił światło w ciemną, samotną egzystencję Zephira. Nie chciał też, aby martwiła się jego stanem zdrowia, toteż wolał przerwać w takim momencie, w którym zdawał sobie sprawę, co się dzieje z nim i dookoła. Chyba ten cholerny bimber wyciągnięty z pijaczyny z parku skrócił o połowę działanie medykamentu.
- Najmocniej przepraszam.
Powiedział cicho zaciskając dłonie na swoich kolanach, które zostały ozdobione mnóstwem żył koloru czerni. Chyba nie zneutralizował w pełni działania alkoholu po detoksykacji tamtego człowieka.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 126
Punkty aktywności : 1309
Data dołączenia : 30/05/2021

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' EmptyNie 20 Lut 2022, 21:10

Oj ona zdecydowanie nie wysuwała tak ponurych wniosków jak aż tak ciężki stan Zephira. Wręcz przeciwnie! Była wyjątkowo pozytywnie nastawiona. Co więcej fakt że bez jakiejś specjalnej dyskusji, po prostu zgodził się być jej gościem wyjątkowo ją ucieszył... Może bardziej niż chciała by to przyznać? Naprawdę niewiele osób było blisko jej drobnej osoby... A do małego kąta w bractwie do tej pory zajrzało ich jeszcze mniej. Dobrze czuła się przy czarodzieju, to dawało tylko więcej motywacji do działania żeby mu pomóc! Zaśmiała się na jego obietnice i przytaknęła lekko głową na znak że przyjęła do wiadomości. Kristen była dziewczyną którą łatwo można było przyprawić o rumience. Była przyzwyczajona do wulgaryzmów i nauczyła się ignorować chamskie odżywki, zwłaszcza młodych łowców. Jednak miłe słowa czy gesty... Co dopiero komplementy! Z tym zdecydowanie sobie nie radziła i czuła się zagubiona. Dobrze więc że większość myśli Zephira pozostała tylko w strefie myśli... Już i tak czuła się zakłopotana taką ilością miłych słów kierowanych pod jej adresem!
- To ja doceniam... Że poprosiłeś mnie o pomoc... Że przyszedłeś kiedy wszyscy inni mieli mnie gdzieś. - przyznała i faktycznie na moment spojrzała w jego chłodne spojrzenie. Tylko uśmiechnęła się i spuściła wzrok na ich dłonie. Sama nie chciała wyjść na nachalną! Rozważała już czy powinna się odsunąć... Czy może nie? A jeśli pomyśli że jest flirciarą? Ale chciała pokazać że docenia jego wsparcie... Jednak... Jeśli on tego tak nie zrozumie? Te rozważania przerwało drżenie jego dłoni. Kristen momentalnie zapomniała o wcześniejszych myślach i spojrzała zmartwiona na czarodzieja. Na moment przykryła ich splecione dłonie, wolną ręką, jak by chciała powiedzieć "wszystko w porządku... Nie przejmuj się tym". Nawet kiedy ją puścił i wstał odchodząc, sama w pierwszej chwili wstała i mimowolnie zrobiła krok w jego stronę. Ostatecznie jednak powstrzymała się. Mężczyźni... To skaplikowane stworzenia, zdążyła zauważyć że niechętnie pokazują się od swojej słabszej strony. Zephir dziś naprawdę wiele jej pokazał... Nie chciała go dodatkowo krępować.
- To nie twoja wina... - spróbowała na spokojnie przemówić do czarodzieja.
Wyjątkowo się przejmował... Ale przecież wiedziała na co się pisze. Na jego kolejne słowa energicznie potrząsnęła głową w geście zaprzeczenia.
- Nie musisz mnie przepraszać, niczego nie mam Ci za złe wręcz przeciwnie. Uporamy się z tym... Jestem pewna. Rozumiem że chcesz zostać sam, w razie czego dzwoń... Lub po prostu przyjedź, moje zaproszenie obowiązuje od zaraz. - dodała lekko przechylając głowę i uśmiechając się nieco smutno.
Nie miała nic do spotkań z chłopakiem, wręcz naprawdę dobrze się bawiła i liczyła że uda się je powtórzyć. Schowała płytę i telefon do torebki, którą przewiesiła przez ramię. Chwilę się zawahała ale ostatecznie... Spróbowała przytulić jeszcze na chwilę Zephira... Chociaż krótko...
-Wszystko jest w porządku... - szepnęła i zaczęła cofać się do wyjścia.
- Jestem pod telefonem gdybyś mnie potrzebował lub po prostu chciał zobaczyć... Trzymaj się Zaphir... - dodała zanim wyszła o ile jej nie zatrzymał.
Po drodze że schodów zamówiła taksówkę po czym napisała sms'a do Jacoba w sprawie jadu... Kto jak kto, ale on na pewno zrozumie.

z/t
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty
PisanieTemat: Re: Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'   Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee' Empty

Powrót do góry Go down
 

Blok nr 1, mieszanie 3 - nad kawiarnią 'Golden Coffee'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Blok 3 m. 13
» Blok 7 m. 18
» Blok 3 m. 24
» Blok 3/11
» Blok 118/5

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Venandi :: Dzielnica mieszkalna: Bella Vista :: Bloki-