a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Kamper Troya


 

 Kamper Troya

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Kamper Troya   Kamper Troya EmptySro 02 Mar 2022, 22:16

Kamper Troya 3764-1-4
Kamper Troya Fxfjfjpsu8haovoakcab
Działka na skraju przedmieścia i na skraju lasu. Działka posiada drewnianą chatką i kamper własności Troya (kamper poza kadrem). Ziemia została wynajęta od drwala i oddana do użytku jako sklep. Na drzewie zawieszona została tabliczka z napisem SKLEP "U RZEŹNIKA".

W co można się zaopatrzyć w sklepie:
1) Świeże mięso przetrzymywane w ladzie chłodniczej nie dłużej niż cztery dni (przykład tutaj: Klik).
2) Galanteria skórzana - zaczynając od pasków i portfeli, po kamizelki, kapelusze i kurtki, a skończywszy na materiałach do obicia mebli.
3) Drobna biżuteria z koralików, gałązek, kości i kłów.
4) Własnoręcznie rzeźbione figurki z drewna, najwięcej w tematyce zwierzęcej: wilki, niedźwiedzie, bobry, orły.
5) Schowane za ladą w lodówce zawekowane słoiki z krwią zwierzęcą.

Na tyłach sklepu jest przestrzeń do rozbiórki mięsa na kawałki oraz dodatkowe lady chłodnicze.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPon 07 Mar 2022, 21:12

Szłam przez las wpatrując się w ekran telefonu, który delikatnie rozświetlał mi twarz w ciemności. Było już naprawdę późno, a tym razem wybrali naprawdę odległe miejsce. Rozumiałam czemu... Sprawy z wampirami były napięte, w Fostern wszyscy chodzili cały czas na czuwaniu. Jeśli Chcieliśmy spokoju trzeba było się bardziej odsunąć. Oczywiście że było to niebezpieczne... Tak blisko terenów wampirów! Ale bez ryzyka nie ma zabawy. Schowałam telefon do kieszeni skórzanej kurtki i lekko się wzdrygnełam. Było zimno... I mokro, do tego sama nie wiedziałam czemu ale te części lasu były upiorne. Odprężyłam się dopiero słysząc ciche śmiechy. Gdy wyłoniłam się z lasu, wchodząc na niewielkie pole od razu przywitali mnie inni zebrani z piwem w ręce.
- Leeeeaaah! Oto nasza czempionka! - zaśpiewał jeden z chłopców i podszedł do mnie podając mi butelkę.
- Postawiłem na ciebie całą kasę! Skop mu dupsko! - dodał entuzjastycznie,na co odepchnęłam go od siebie i wzięłam kilka łyków prosto z butelki.
Przyjemne ciepło bijace od alkoholu rozeszło się po moim ciele gdy zobaczyłam go. Dzieciak... Po swojej drugiej pełni, wbrew pozorom to naprawdę niepokojący przeciwnik. Młodziki zupełnie nad sobą nie panują, pozwalają aby ich instynkty nimi kierowały. Nie widziałam go jeszcze w wilczej postaci ale to nie miało znaczenia. Wzięłam kolejnych kilka łyków piwa i strzaskała butelkę o pobliskie drzewo. Zadziałało bo dzieciak spojrzał na mnie gdy zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na jedną z kibicujących mi dziewczyn.
- Łatwa kasa... - mruknęłam i odeszłam na bok żeby się rozebrać, a moje oczy już błyszczały złotem.
Zmieniałam się tak często że było to dla mnie naturalne... Ciało wykrzywiało się, skórę porastała ciemna sierść... Z palców przebijały się pazury, a zęby zastępowały ostre kły. Wychodząc spomiędzy drzew już krzyczeli moje imię... Ta adrenalina była czasem jak narkotyk, uwielbiałam to. Zebrani przekrzykiwali się, obstawiając, rozmawiając, kibicując to mi, to Paulowi... Jeszcze inni po prostu dobrze się bawili pijąc i paląc jakieś gówno. Ustawili się w kręgu, robiąc nam miejsce. Widziałam kilka nowych twarzy, niektórzy nie byli z Fostern... Nie byłam pewna czy wiedzą na co w ogóle trafili. Wtedy dołączył mój przeciwnik... Szary wilczur... Był zdecydowanie bardziej masywny, ale przy mnie nie był to wielki wyczyn. Jego ślepia zażyły się dziko, wargi w cichym pomruku odsłaniały zęby,a sierść na grzbiecie stała zjeżona. Oj tak... To nie miała być łatwa walka... On już nie do końca panował nad sobą.
- Do rezygnacji przeciwnika lub utraty przytomności! - krzyknęła dziewczyna trzymająca moją kurtkę i wszyscy zaczęli wrzeszczeć dopingując czy rzucając swoje podpowiedzi. Była by to prawdziwa walka bokserska. Gdybym nie stała tu ja... Pokryta brunatnym futrem z wilczym pyskiem. Ugiełam lekko łapy i ruszyłam na wilczura. Byłam szybka, zaskoczyłam go i powaliłam, zaczynając kąsać gdy próbował się podnieść. Miałam jeden cel... Wgryźć się w gardło i przytrzymać aż nie straci przytomności. Robiłam to na tyle szybko i agresywnie, że można by łatwo zapomnieć kto tu jest nowo przemienionym. Parę razy, chybiając przyszczypnełam łapy którymi się bronił. Nie spodziewałam się jednak tego jak z dzikim rykiem zerwie się w końcu na proste łapy i uderzy we mnie tak że aż odbiłam się z skomleniem od drzewa. Skowyt szybko zastąpiło warczenie... Byłam gotowa się bronić! Tak mi się przynajmniej wydawało! Był dziki... Zatracał się w gniewie. Doskoczył do mnie i jego szczęki w momencie zakleszczyły się na moim gardle. Nie zależało mu jednak na przytrzymaniu mnie i podduszeniu. Szarpnął mną raz w jedną, raz w drugą jak bym była szmacianą lalką. Warczałam... Szarpałam się, uderzałam w jego pysk pazurami licząc że mnie puści... Puścił! Ale tylko po to żeby jego zęby zatopiły się w moim grzbiecie i szarpneły. To... Zabolało, za bardzo... Poczułam metaliczny posmak w pysku i czerwony płyn który powoli moczył moje futro. Paul odrzucił mnie znowu kawałek, słyszałam piski i to jak kilka osób uciekło żebym w nich nie uderzyła... Ale reakcje zebranych stały się dla mnie drugorzędne. Pozbierałam się i znacząc ściółkę krwią doskoczyłam do przeciwnika. Zawiesiłam się u jego szyi on jednak podniósł się na dwie łapy i przednimi szponami strzepnął mnie na ziemię po czym opadł na mnie i w akcie zemsty złapał jedną łapę. Usłyszałam trzask i poczułam ból... Aż zaskomlalam jak szczenie! Ktoś rzucił się żeby odsunąć Paula ode mnie, chyba ktoś mu pomógł ale aż kręciło mi się w głowie.
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptySob 12 Mar 2022, 16:51

Troy nie był osobą, którą określa się mianem duszy towarzystwa. Cenił sobie spokój, możliwość realizacji planu, a w nowej miejscówce upatrywał gniazdko na więcej niż jeden sezon myśliwski. Ile można jeździć po świecie i nigdzie nie móc zapuścić korzeni? Co prawda nie szukał na siłę domu - jego kamper sprawdzał się do tej pory bez większych problemów i nie wymieniłby go na apartament w centrum miasta. Ta działka była dość duża i na tyle dzika, że miał tu namiastkę tego, czego oczekiwał po Venandi. Słyszał również o bogactwie we zwierzynę, która ściągnęła dużą watahę wilkołaków w te strony, dlatego liczył na sporo klientów. Od jutra zacznie też kampanię ulotkową, aby przyciągnąć zarówno ludzi, jak i wampiry czy wilkołaki. Pod tym względem był naprawdę neutralnie nastawiony do ras, o ile będą płacić odpowiednio za towar.
Po przygotowaniu lad i obróbce pierwszej krowy, jaką dorwał z pobliskiej farmy (tym razem zapłacił za nią, żeby nie robić sobie problemów na starcie) wytarł zakrwawione ręce w fartuch rzeźnika, żeby dokończyć jeszcze jedną robotę. Właśnie był w trakcie kończenia tabliczki z szyldem jego sklepu, którą planował zawiesić bliżej głównej drogi prowadzącej do niego, kiedy do jego uszu dotarły dziwne odgłosy. Były na tyle daleko, że przy zajrzeniu przez okno nic nie widział, ale na tyle blisko, że wiedział, iż ktoś naruszył jego prywatność. Odłożył dłuto, którym grawerował deskę z szyldem, aby chwycić do ręki niedawno używany, zakrwawiony tasak. Musiał ukrócić te hałasy i nauczyć szacunku do jego własności, z kimkolwiek będzie mieć do czynienia.
Zaszedł z dobre siedemset metrów, gdy wreszcie przystanął między drzewami i dostrzegł... jakąś młodzież i walczące wilki. Co to miało znaczyć?! Na jego terenie urządzali sobie jakieś nielegalne walki zwierząt?! Zapach krwi uderzył go w rozszerzone nozdrza. Już czuł, jak buzowała w nim adrenalina. Pochwycił mocniej tasak w rękę i ruszył na nich bez cienia wahania. Specjalnie nie skradał się, co jakiś czas wręcz obijał stal tasaka o pnie mijanych drzew. Lepiej, żeby się spostrzegli, że idzie na nich człowiek ubrany w zakrwawiony fartuch z narzędziem rzeźnika w masywnej ręce. Inaczej nie ręczył za siebie. Nie zrobi mu wielkiej różnicy, jeśli zapełni lady chłodnicze ludzkim mięsem, byleby tylko byli na niego kupcy. A tego rynku jeszcze nie wybadał na tyle dobrze.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptySob 12 Mar 2022, 23:38

Adrenalina krążyła w moich żyłach, uwielbiałam ten stan! Szkoda tylko że tym razem oberwałam mocniej niż zawsze. Kręciło mi się trochę w głowie, ale wstałam... Przednia, lewa łapa nie chciała mnie utrzymać. Musiałam ją podkulić i trzymać się na trzech. Potrząsnęłam łbem żeby trochę się ocucić i poprawić wydzenie. Tak, kilko chłopców odciągnęło wilkołaka, tłumacząc mu że ma walczyć fair. Wątpiłam że się to uda, ale najwyraźniej łatwo tracił kontrolę i tak samo łatwo przychodziło mu jej odzyskanie. To dobry znak! Byłam ranna... Chyba mocniej niż to odczuwałam, sądząc po pokrwawionej ściółce. Ale byłam przekonana że jeszcze wygram! Jeśli łatwo było go sprowokować i później opanować, to mogłam to wykorzystać! Zawarczałam, na co Paul w momencie znów spojrzał na mnie. Chłopcy którzy przy nim stali, natychmiast się odsunęli gdy ten zjeżył sierść na grzbiecie jak by chciał powiedzieć "nie będziesz dziwko na mnie warczeć!". Byłam gotowa wykorzystać resztki sił żeby zrobić unik gdy będzie na mnie biegł, ale wtedy moje ucho aż mimowolnie odsunęło się na bok. Kilka osób krzyczało... Ale nie kibicując. Odwróciłam się w stronę dziwnego, metalicznego dźwięku akurat żeby Paul dosłownie mnie stratował. Cholera! Na szczęście on również zauważył dziwne zachowanie zebranych. Część nawet zaczęła uciekać. Dla żartów, nie raz opowiadało się o tym jak to miejsce jest nawiedzone... Inni mowili o psychicznie chorym, dawnym właścicielu. Niby wilkołaki... A wszyscy widząc zakrwawionego mężczyznę natychmiast zaczynali uciekać jak powariowani. Paul w pierwszej chwili zmierzył mężczyznę spojrzeniem jak by był przekonany że to go zniechęci do dalszych kroków. Gdy tak się nie stało, a zakrwawiony tasak uderzył o drzewo, ogon wilkołaka, wcześniej uniesiony dumnie do góry, powoli zaczął się podkulać. Nie będę udawać... Po plecach mi też przeszedł dreszcz... Było coś w spojrzeniu mężczyzny... Coś... Co sprawiło że Paul nerwowo oblizując pysk ostatecznie powoli zaczął się cofać.. Najpierw tyłem, po czym ruszył biegiem między drzewa. Wtedy zdałam sobie sprawę że jestem sama... Sprobowalam wstać, ale byłam po tej walce szczerze poobijana. Cicho zaakomlałam... Był coraz bliżej, zupełnie jak by wydawał rozkaz, nawet się nie odzywając i było to coś w stylu "wynocha z mojego terenu". W pierwszej chwili naprawdę chciałam go wykonać, im bardziej się jednak zbliżał, a ja nie mogłam się podnieść... Uzmysłowiłam sobie dwie rzeczy... Po pierwsze, zapach krwi nie należał do żadnej himanoidalnej istoty... Stawiała bym na jakieś bydło. A po drugie, od kiedy ja słucham rozkazów?! Dlatego mimo że trzy łapy aż mi się trzęsły od wysiłku, uniosłam się lekko i Zawarczałam pokazując kły na znak że ja też mogę być niebezpieczna... Chociaż biorąc pod uwagę mój stan... Raczej z marnym efektem.
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyWto 15 Mar 2022, 18:05

I bardzo dobrze, że dali nogę. Być może dzisiaj miał szczęście, że trafił na wyrostków, ale będzie musiał pomyśleć nad zabezpieczeniem terenu, żeby nikt bezkarnie nie kręcił mu się pod nosem. Zważywszy też na to, że dość często przemieniał się w wilka lub wilkołaka, aby szybciej rozładować buzujący testosteron i adrenalinę. Wolałby nie zdradzać swojej tajemnicy tutejszym ludziom. Nie muszą wiedzieć, jak rzeźnik bierze najlepszy towar na dziczyznę.
Jedna, jedyna istota została w tyle, jednak w poczuciu zagrożenia nie uciekła, lecz stawiała dzielnie opór. Na ten moment przyjęła bojową postawę i warczała równie donośnie co wobec Paula, z którym się biła, a który zwiał wraz z kibicami. Postawa Leah była godna podziwu, ale i irytowała nowego właściciela leśnej działki.
- A ty co? -zapytał się bez ogródek, niemal jak żywej osoby, przy tym patrząc prosto we ślepia czekoladowej wilczycy- Mało ci kłopotów?
Skomentował pokaz białych szabli w jego kierunku. Nie mógł bagatelizować zachowania zwierzęcia, ale także nie mógł zignorować ran, jakich nabawiła się futrzasta istota. Był zdecydowanie bliżej natury, toteż nie żal byłoby mu rozszarpać tamtych chłystków, jednak drugą połówkę swej osoby - już tak. Poza tym często tak zwierzęta reagują na stres bądź strach, a tu dodatkowym czynnikiem mogły być rany. Inna sprawa, że jeszcze nakładał się temperament Leah, nie mniej skąd mógł to wiedzieć?
Zmienił pozycję ciała kucając przed wilczycą jakieś siedem metrów, aby mogła uspokoić się i zapoznać z zapachem mężczyzny. Być może capił obecnie juchą krowy, ale dało się rozróżnić jego własny. To nic dla czułego węchu wilków. Co prawda dalej trzymał tasak w ręce, ale już nie afiszował się z nim tak jak poprzednio. Miał go przy sobie dla własnego bezpieczeństwa. Z tej też perspektywy mógł lepiej przyjrzeć się obrażeniom zwierzęcia. Posoki było sporo, najwięcej z przedniej lewej łapy. Oby tylko nie zostały pogruchotane kości, widać, że wilczyca nie dała rady na niej stać.
- Cholera... -mruknął pod nosem do siebie- ...nieźle cię urządzili.
W takim stanie nie zajdzie daleko, jeśli nie miała stada. Troy w jej sytuacji miałby przechlapane, to był zdecydowany minus samotnika. Już podjął decyzję, że ją weźmie ze sobą do kuracji łapy, ale jak? Przecież nie przez ramię jak worek ziemniaków. Z drugiej strony nie wiedzieć czemu zainteresował się bardziej zwierzęciem. Być może nietypowe, piękne umaszczenie wilczycy mocniej utkwiło mu w głowie? Albo jej odwaga, że stawiała się mimo ran? Że nie zwiała jak tamci?
Utkwił mocno przenikliwe oczy w jej pyszczek i próbował rozszyfrować jej zamiary. Miała ograniczone pole do manewru, chociażby z powodu obecności Troya. Niby człowiek, a skubany jakoś nie bał się spotkania z wilkiem. Jakby był głupi. Albo szalony. Albo znał się zwierzętach, choć nie przypominał zaklinacza, nawet jak próbował szeptem przemówić do Leah.
- Już spokojnie. Nie zrobię krzywdy, jeśli nie zaatakujesz. Co więcej, jak będziesz grzeczna, to coś zaradzę na łapę. Albo na żołądek. Umowa stoi? Eh...
Westchnął markotnie zastanawiając się w myślach, czy już mu odbiła palma z samotności, że rozmawia z potencjalną konkurencją do zwierzyny leśnej. Cóż, jakoś łatwiej było mu mówić do zwierząt niż z ludźmi. Ale i tak żadna ze stron nie rozumiała go, jak przemawiał ludzkim językiem. Nie ze względu na wadę wymowy (bo jej nie miał!), lecz nie umiał wszystkiego ująć we słowa. Ograniczały go. Taki paradoks.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyWto 15 Mar 2022, 22:09

Niewątpliwie Troy miał sporo szczęścia, gdyby trafił na dorosłe i doświadczone wilkołaki... A do tego w wilczej formie, była duża szansa że zamiast uciekać, zareagowali by agresją. Biorąc pod uwagę że zebrała się tu grupa nastolatków z bogatą wyobraźnią i co dodatkowo działało na korzyść Troya - masa alkoholu, raczej trudno było o inny efekt niż ucieczka. W pierwszej chwili sama chciałam uciec, nie wykluczone że bym to zrobiła gdyby nie mój stan. Mężczyzna... Był dziwny, patrzył mi prosto w oczy... Autentycznie nic sobie nie robił z moich obnażonych zębów, wręcz na początku jego postawa wciąż zdawała mi się rzucać mi wyzwanie. "No spróbuj! Dalej!", to mnie irytowało... Nie wiedział kim byłam, a nawet gdyby... Powinien się mnie bać! Miałam zęby i pazury i niewątpliwie wiedziałam jak ich używać. Gdy rzucił w moja stronę stwierdzenie czy mało mi kłopotów tylko klapnęłam zębami w jego stronę co miało znaczyć "Nie doceniasz mnie! Błąd." tyle że po tym... Nagle jego zachowanie uległo powolnej zmianie. Poprawiłam łapy stając nieco pewniej... Byłam wykończona, obolała... Powoli adrenalina puszczała. Byłam wilkołakiem, moje rany goiły się znacznie lepiej niż u przeciętnego człowieka, jednak te zadane innymi zębami były bardziej dokuczliwe i potrzebowały jednak swojego czasu. Dziwnie się czułam gdy mi się tak przyglądał... Dalej warczałam ale gdy jego ton i postawa się zmieniły, nie pokazywałam już przy tym zębów. Nie byłam sama... Miałam stado, ale skąd mógł to wiedzieć? Zapewne brał mnie teraz za jakiegoś burka urodzonego w niewoli i tresowanego do walk. Może i tak lepiej... Wciąż mi się przyglądał do tego kucnął, byłam większą od zwykłego wilka, ale też mniejsza od dorosłych wilczurów. Jednak w naturalny sposób poczułam się pewniej, gdy jego oczy były na mojej wysokości. Łapy odmawiały posłuszeństwa, więc pozwoliłam sobie nawet usiąść. Było w nim coś... Przyciągającego, był inny niż wszyscy. Sądziłam że mnie tu zostawi, że doczołgam się między drzewa, do moich ubrań... Zerknęłam nawet przez chwilę w ich stronę żeby ocenić odległość. Doskwierała mi przednia łapa, więc na ludzkich nogach mogła bym powoli iść... Chociaż, gdybym napotkała coś w lesie, mogła bym mieć problemy. Wciąż mieliśmy problem z wampirami... Intensywnie węszyłam żeby spróbować rozgryźć jego zapach, przede wszystkim pachniał resztkami krowy które wciąż na nim były. Faktycznie jednak, mój węch był lepszy od ludzi czy nawet wampirów. Łatwo rozdzielałam zapachy i mogłam też wyczuć jego. Pachniał... Lasem, drewnem i czymś takim... Sama nie wiedziałam... Dzikim, pierwotnym. Powarkiwalam jeszcze... Zwłaszcza gdy poruszał tasakiem, ale o ile wciąż bacznie go obserwowałam, to większość czasu siedziałam już cicho oceniając na ile mogę mu zaufać. Brał mnie za zwierzę... Mniej lub bardziej dzikie, ale za zwierzę. Istniała oczywiście obawa że spróbuję zaszlachtować mnie norzem i sprzedać na mięso... Jak zwierzę, ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu wzbudzał moje zaufanie. Uszy które wcześniej przylegały płasko do czaszki teraz stały z lekkim zainteresowaniem. Wolałam nie wracać w tym stanie do Fostern... Może mogłam skorzystać z niewiedzy Troya? Jak odpocznie, wrócę po ubrania i mężczyzna więcej mnie nie zobaczy? Podniosłam się z nisko spuszczoną głową gotowa kustykać za nim.
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptySro 16 Mar 2022, 18:14

To było impulsywne zachowanie - zabrać tasak i iść na intruza. Rzeczywiście na przyszłość powinien powściągnąć agresywniejsze działania, by na przykład nie przepłaszać przyszłych klientów. Albo nie narazić się tutejszej watasze. Ich terytoria krzyżowały się, w zasadzie Troy wparował na teren watahy na chama szukając okazji dla siebie we zwierzynie. Już dawno nie aspirował do przynależności do jakiejś grupy, przez co zdziczał i najwyraźniej gadał do siebie. Jakoś nie mógł ponownie nikomu zaufać po tym, jak zdradziła go własna rodzina.
Okazało się, że gadanie pod nosem czasami przynosi skutek. Leah uspokoiła się, a nawet na moment przycupnęła na wilczej pupce mierząc go równie czujnym wzrokiem jak on ją. Jednocześnie powiodła wzrokiem na chwilkę gdzieś między drzewami. Być może szukała jeszcze tych, którzy zwiali, czy nie przyjdą z odsieczą, lub też czy jest tamtędy droga ucieczki. A może mylił się, to były dosłownie sekundy, kiedy wilczyca odważyła się spojrzeć w inną stronę niż kucający rzeźnik. Potem też dało się zauważyć, że Leah przystała na propozycję mężczyzny, który obserwował, jak podnosi się z kuśtykaniem. Tak, to był sygnał, że mogą iść. Troy również podźwignął się na proste nogi i nim udał się w stronę swojej nabytej własności, jeszcze chciał rzucić okiem na pozostałości po nielegalnych walkach. Tylko cudem nie zauważył ubrań kobiety, bowiem bardziej kłuły w oczy porozrzucane butelki po tanim alkoholu i lekko kopcące się niedopałki tytoniu. Przy tym ostatnim dość gwałtownie zainterweniował wbijając niedopałki grubą podeszwą skórzanych butów w głąb gleby. Jeden niedopałek, drugi, trzeci... Jeszcze brakowałoby mu tu pożaru. Co do butelek, pochwycił kilka z nich pod pachę z zamiarem oczyszczenia chociaż tego skrawka terenu i dopiero wtedy ruszył przed siebie. Przez moment zdawało się, że przez trzymane butelki zapomniał o towarzyszce, lecz będąc w połowie trasy rzucił wzrokiem przez ramię, czy wilczyca idzie za nim. Jeszcze paręset metrów i byli na miejscu.

Butelki odstawił tuż obok drewnianych schodów do kanciapy na belkach. To tam zniknął zostawiając drzwi otwarte do wnętrza budynku. Stopnie były na tyle niskie, że nie powinny sprawiać problemów we wspinaczce, ale trudniej było to uczynić mając sprawne tylko trzy łapy. Zanim więc Leah dostałaby się do środka, to Troy zdołał już coś przygotować naprędce. Było to podniszczone runo z owcy, które ułożył pod ścianą blisko wyjścia jako legowisko dla wilczycy, a także drewniane koryto napełnione połowicznie wodą i kawałek uda sarny z chłodni, którą upolował jaką pierwszą w tych stronach. Właściciel przybytku zaś siedział na małym krzesełku i ciosał dłutem w poprzedniej tabliczce, aby nadać jej ostatecznych kształtów na szyld. Kiedy podniósł wzrok znad tabliczki na przybyłą wilczycę, przygryzł kolejny kęs wędzonej kiełbasy i nie podchodził do swojego gościa. Jeszcze nie ufał Czekoladce na tyle, by spróbować zająć się raną na jej łapie. W sumie jak już pokonała taki kawał drogi, to znaczy, że miała siły. Może wystarczy jej regeneracja i odpoczynek? Szkoda byłoby puszczać za wcześnie wilka do lasu, choć obecność zwierzęcia wpływał na Troya. Co prawda nie przestawał pracować, lecz przyłapywał się na tym, że za często zerka na Leah. Częściej niż na tabliczkę. Wreszcie porzucił pierwotny plan dokończenia szyldu na rzecz czegoś bardziej twórczego. W tym celu sięgnął po prostopadłościan z drewna, wielkość pięćdziesiąt na trzydzieści na trzydzieści centymetrów, ale nie zrezygnował z dłuta.
- Zrobisz mi małą przysługę -rzekł cicho do siebie, choć patrzył się znów na wilczycę, tym razem z odrobinę spokojniejszymi iskrami w oczach- nie ruszaj się.
Miał niepowtarzalną okazję wyrzeźbić sylwetkę wilczycy w naturalnej pozycji, z zachowaniem wszystkich proporcji. Nie to, że brzydko rzeźbił, ale dotychczasowi modele zazwyczaj byli martwi albo uchwyceni z daleka. Dłubał więc w drewnie nadając mu wyraźniejsze kształty zbliżone do sylwetki Leah, a że miał w tym sporo wprawy, szło mu dość szybko. Dopiero zwolnił przy detalach, kiedy wygładzał papierem ściernym niektóre elementy, albo najcieńszym dłutem rzeźbił detale typu oczy, pyszczek, refleksy na futrze. Co jakiś czas przygryzał sobie wędzonkę, ale dzięki temu, że miał natchnienie, nawet nie musiał często sięgać po przegryzkę. Pytanie jak długo modelka przystanie na pozowanie i tym samym na współpracę z amatorem sztuki?
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptySro 16 Mar 2022, 20:18

Wilkołaki były blisko z naturą, gdyby nie fakt że cała zgraja szybko ewakuowała się z tego miejsca trochę przymusowo, zapewne by po sobie posprzątali. Głupi nastolatkowie ale mieli szacunek także do swojego domu. Jednak... Gdy mężczyzna się podniósł i ruszył w stronę opustoszałej "widowni", aż nieco się cofnęłam. W pierwszej chwili nie zrozumiałam o co mu chodzi, dopiero gdy zaczął gasić niedopałki wszystko stało się jasne. Bacznie obserwowałam, każdy jego krok swoimi złotymi oczami. Faktycznie... Był moment że sądziłam że o mnie zapomniał, spuściłam lekko głowę gdy się oddalał i ruszyłam dopiero gdy się obrócił szukając mnie. To był dla mnie jasny sygnał "nie zapomniałem". Trzeba było jednak przyznać... Droga nie należała do najprostrzych. Rany mi dokuczały, kulałam a ciało bolało mnie przy każdym ruchu. Mogłam pomyśleć o tym... A jeśli mieszkał daleko stąd? Nie... Nie przeszedł by kilometrów żeby pogonić parę dzieciaków. Ostatecznie... Byłam więc dużo wolniejsza. Był nawet moment gdy na chwilę musiałam usiąść. Na szczęście, nie było znowu aż tak daleko.

Zobaczyłam kampera i przystanęłam znowu na chwilę, raz żeby złapać oddech, dwa... Nie spodziewałam się tego. Mężczyzna musiał być tu od niedawna, poweszyłam w powietrzu żeby upewnić się ze jest bezpiecznie i jedynym zapachem jaki unosił się intensywnie w powietrzu był zapach świeżej zwierzyny. Cicho pisnęłam wspinając się po schodkach, nawet na chwilę zawahałam się przed wejściem do środka. Ostatecznie jednak... Nie przeszłam tej drogi żeby teraz odpuścić. Powoli... Ostrożnie... Cały czas węsząc, na lekko ugiętych łapkach wczłapałam do środka. Legowisko... No tak, zdarzyłam zapomnieć że ma mnie za psa. Pokuśtykałam na miękkie posłanie i aż cicho westchnełam mogąc się wreszcie ostrożnie położyć. Nawet nie interesowało mnie teraz jedzenie, czułam się... Jak by przejechał po mnie TIR. Nie krwawiłam już, rany dosyć szybko się zasklepiały, ale też niesutepliwie mimo to dokuczały. Cały czas mu się przyglądałam... Za każdym razem gdy na mnie zerkał. Słowo... Jeśli zacznie mnie wołać jakimś głupim psim imieniem w stylu "Psia" czy "Lady" odgryzę mu palce! Kiedy wziął kawałek drewna i zwrócił się do mnie aż poderwałam do góry głowę. Nawet przez chwilę lekko przechyliłam łeb na bok, nie rozumiejąc w czym mam to mu pomóc. Czekałam na dalsze wyjaśnienie ale on zaczął rzeźbić. Słowo daje... Nie do końca się powstrzymałam i lekko wywróciłam oczami. Może jednak pochłonięty pracą, nie zauważył tego. Wstałam na chwilę żeby napić się wody, ale od razu po tym wróciłam na swoje miejsce. Nie nazwała bym tego naturalną pozycją, złamana łapa była nieco wyciągnięta do przodu, żeby aż tak mi nie wadzić. Głowę położyłam na zdrowej. Przyglądałam się jak pracuje i musiałam przyznać... Że mooooze trochę byłam jednak ciekawa jak mu to wyjdzie. Powoli zamykałam oczy przy mruganiu na nieco dłużej niż powinnam, dłużej i dłużej. Nie byłam nawet pewna w którym momencie po prostu przysnęłam. Mój organizm chyba naprawdę tego potrzebował.
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptySob 19 Mar 2022, 23:35

Trudno będzie mu zapomnieć o wilczycy. Nie tylko przez fakt, że zechciał poświęcić jej więcej czasu na dojście do siebie, ale dlatego, że dawno nikt nie dotrzymywał mu towarzystwa. Nie to, że jakoś specjalnie zabiegał o kontakty, lecz będąc tak długo samemu "w drodze" nie spodziewał się, że to właśnie wilk o czekoladowej sierści okaże się chwilowym wybawieniem. Zwierzę charakteryzowało się bystrym spojrzeniem i odwagą, bowiem podążyło za Troyem. Nawet weszło do środka drewnianej budy na balach.
Do tymczasowego królestwa mężczyzny.
Prócz podłużnego stołu anektowanego na ladę i przygotowanego naprędce legowiska dla gościa w pomieszczeniu znajdowały się różne obiekty na sprzedaż. W tym żarcie, ale całkiem sporo było także topornych, lecz trwałych ubrań skórzanych, drobniejszej galanterii, a w czasie odpoczynku wilczycy - Troy uzupełniał stoisko o drewnianą figurkę. Przy dobrych wiatrach może na jednej się nie skończy.
Mimo wszystko obecność kogoś obcego wybijała go z rytmu. Niby sam zadeklarował podzielić się swoim spokojnym przybytkiem z ranną wilczycą, ale chyba zapomniał, jak to jest mieć na dłużej kogoś na oku. Z jednej strony trochę ulżyło mu, że zwierzę zapadło w sen i mogło szybciej dojść do siebie (zwłaszcza, że słyszał piski i skomlenia w trudności pokonywania stopni), ale z drugiej... teraz musiał siedzieć w jednej pozycji, by nie zbudzić gościa. Trochę miał przy sobie materiałów do dłubania, ale dla spokoju obu stron musiał iść na kompromis. Przy rzeźbieniu posążka z wizerunkiem Leah bawił się całkiem nieźle, lecz po skończeniu dzieła nie za bardzo miał pole do popisu, co z sobą zrobić.
I chcąc nie chcąc nadszedł czas na najgorsze.
Na rozmyślanie.
Rozdrapywanie starych blizn w pamięci nie wchodziło w rachubę, toteż skierował myśli i spojrzenie na śpiącą towarzyszkę. Skąd wzięła się ta wilczyca na jego terenie? Skąd byli tamci, co zwiali? Czy jeszcze wrócą? Czy wilczyca była rzeczywiście sama jak palec czy należała do watahy? Czy jak spotkają się znów, to będzie go pamiętać? Czy wróci do pełnej sprawności? Czy ma gdzie się udać? Wiele pytań bez odpowiedzi rodziło się w jego głowie i uwierały. Zwłaszcza, że na większość pytań nie znajdzie odpowiedzi, ani tym bardziej nie uzyska ich wprost od obiektu zainteresowania. Może gdyby spotkał się z nią będąc w wilczej skórze, to porozumiewaliby się lepiej. Aż zachciało mu się zrzucić ludzką przykrywkę i być prawdziwym sobą. Niebezpiecznie podskoczyła mu adrenalina, toteż lekko drżącymi rękoma pochwycił kolejny kawałek drewna, by zamienić go w ludowe dzieło sztuki. Znów obrał za cel wilczycę... eh... coś mocno utkwiła mu w dzikim, wilczym umyśle.
W każdym razie nie ruszał się z miejsca i nie budził Leah, dopóki sama tego nie uczyniła.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyNie 20 Mar 2022, 17:49

Byłam przyzwyczajona do biegania w wilczej skórze, do polowania, czy do walki... Zdarzyło mi się raz czy dwa przysnąć w tej formie na jakiejś leśnej polanie chociaż przeważnie spałam w swoim łóżku jako człowiek. Teraz mój organizm naprawdę potrzebował snu... Ale kto kiedykolwiek usiłował spać z zranioną koniczyną ten wie że już to jest nie łatwe, ja do tego spałam w nieznanym miejscu, na podłodze i w nie do końca swojej skórze. Trochę się kręciłam przez sen, usiłując znaleźć najwygodniejszą pozycję... Parę razy cicho pisnęłam przez sen, źle układając łapę. W pewnym momencie byłam już nawet schowana pod owczym runem. I w zasadzie... Dobrze się stało, może gdybym zastanowiła się bardziej nad tym kto normalny od tak zaprasza dzikie zwierzę do domu to nawet gdybym i tak zdecydowała się to przyjść, nigdy nie pozwoliła bym sobie na zaśnięcie przy owym obcym rzeźniku. Ja jednak z reguły pierw robiłam, a dopiero po tym myślałam... Więc byłam tu, a moje ciało po kolejnym cichym pisnieciu zaczęło się zmieniać... Nawet się przy tym nie obudziłam, po prostu skuliłam się żeby jak najwięcej ciała okrywało ciepłe futro. Ręka była pocharatana i napuchnieta, rana na plecach zasklepiona strupem, po za tym miałam jeszcze kilka siniaków które powoli, ale sukcesywnie się wchłaniały... O wiele szybciej niż miało by to miejsce u człowieka. Tym czasem teraz... Wreszcie przestałam się wiercić w poszukiwaniu miejsca, może wciąż nie było to zbyt wygodne, ale zdecydowanie lepiej!
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyNie 20 Mar 2022, 18:38

Troy dłubał dalej w drugim kawałku drewna mając coraz większą chrapkę na zrzucenie z siebie ludzkiej skóry, kiedy ktoś go ubiegł.  I to w założeniu na siebie ludzkiej powłoki. Z początku musiał porzucić swoją robotę, kiedy jego modelka zakopała się pod runem. Niewiele mu już zostało do ukończenia drugiej statuetki, ale nie zamierzał z tego powodu budzić wilczycy. Mimo bycia samotnikiem potrafił postawić się na miejscu gościa i nie chciałby być budzony w trakcie gojenia ran. Oj wściekłby się chyba, albo coś gorszego. Nie spodziewał się, że będzie denerwować się niebawem z innego powodu.
Słysząc jak zwierzę o czekoladowej maści przemieszczało się i wierciło pod prowizorycznym legowiskiem skierował bacznie oczy. Uniósł lekko brew ku górze i zapuścił lekkiego żurawia, ale coś mu zaczynało nie pasować. Czuł coś w powietrzu, aż zjeżyły mu się włosy na karku. I wtedy dostrzegł kończynę. Ranną, opuchniętą, lecz pozbawioną sierści i wyglądająca jak ludzka. W pierwszym momencie zamurowało go. W głowie miał wiele scenariuszy rozwoju co do rehabilitacji wilczycy, o to skąd może pochodzić, ale nie przypuszczał, że już trzeciego dnia od rozbicia się tutaj kamperem natrafi na najgorszego rywala w zdobywaniu pokarmu. Na innego wilkołaka. Prognozy były o wiele bardziej niekorzystne niż w przypadku zwykłego wilka.
Drugą reakcją było poderwanie się z krzesła i pochwycenie z blatu tasaka. Nie miał pojęcia, czego miał spodziewać się po Śpiącej Królewnie. Chyba tylko impuls powstrzymał Troya od rzuceniem tasakiem w stronę gościa. Tak tego nie załatwi, wszak były otwarte drzwi, w razie niecelnego ciosu wilkołaczyca zwieje i być może zawiadomi resztę stada. Byłoby po nim. Cholera, co go podkusiło ratować ranne zwierzę, które powinien zabić, skórować i wypchać na sprzedaż!? Albo przed tym, by zabić teraz leżącą kobietę?!
Nie umknęło jego uwadze, że rany dziewczyny o ciemnej karnacji zasklepiły się, a jej ciało... było piękne i gibkie. Mimo wszystko wolał widzieć Leah w jej wilczej osłonie. Odruchowo na widok ludzkiej sylwetki obecnej tu osoby stał się jeszcze chłodniejszy niż przy pierwszym ich spotkaniu. Wykonał dwa susły znajdując się nad kulącą się wilkołaczycą i wyciągniętym do przodu tasakiem, który rozdzielał ich blaskiem ostrza, jednocześnie nie schodził z celownika z jej ciała. Swoją sylwetką zasłaniał także dostęp do drzwi, które próbował zamknąć drugą ręką na ślepo szukając klamki.
- Wstawaj. -Jeśli wcześniej nie zdołała się wybudzić ze snu, to teraz na pewno- Gadaj, coś za jedna i co robiłaś na moim terenie.
Odezwał się rozkazującym, surowym tonem, który mógł zdradzać rozczarowanie zastaną sytuacją. Chyba Leah nie tego spodziewała się po mężczyźnie, który ofiarował swój czas, spokój i cichy kąt do wypoczynku. Mimo wszystko gdyby chciał ją zabić, zrobiłby to już wcześniej. Czemu więc się zawahał, wręcz zdecydował zrozumieć motywy intruza na JEGO terenie?
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyNie 20 Mar 2022, 19:27

Rytmiczny dźwięk dłubania w drewnie był już praktycznie nie słyszalny dla mnie. W zasadzie nie zdawałam sobie sprawy z tego że się zmieniłam, oddychałam spokojnie... Rytmicznie, zupełnie nie wiedząc w jak wielkie bagno się wpakowałam... Znowu. W końcu to właśnie była moja specjalność, pakowanie się w kłopoty. Chyba nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego gdzie jestem, jak by wydarzenia tego wieczoru były tylko snem. Wróciłam do domu i położyłam się w własnym łóżku, słyszałam nawet jak domownicy kręcą się po domu. Wybudził mnie nie tyle głos Troya, co instynkt... Ktoś stał przy mnie, dalej jednak przekonana że jestem u siebie, jedynie lekko otworzyłam oczy sądząc że to któryś z lokatorów. Potrzebowałam chwili żeby zrozumieć że to nie żadne z nich tylko właśnie Troy... Powaliło go do reszty... Przecież sam mnie przygarnął z lasu! Boże... Byłam wykończona i obolała. Spróbowałam unieść się przednimi rękami żeby zmalał mnie potok informacji na raz...
- Kurwa... - jęknęłam przede wszystkim z bólu od razu odciążając ranną rękę.
Była to jednak też reakcja na to że była to ręka, a nie łapa! Cholera...cholera... Spojrzałam na swojego "gospodarza" zdając sobie sprawę że znów trzyma w ręce tasak. W zasadzie co się chłopu dziwić... Przygarnął bezdomnego futrzaka który okazał się dziewczynom. Instynktownie cofnęłam się w tył okrywając owczym legowiskiem zbyt odsłonięte ciało i jednocześnie pospiesznie szukając drogi ucieczki. Troy jednak znów zachował się inaczej niż każdy racjonalny człowiek. Zamiast mnie wygonić jak najdalej, zagrodził mi drogę ucieczki... Znów czułam jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach, a oczy zabłysły mi złotym kolorem. Pod tym względem byłam bardziej zwierzęciem niż człowiekiem... Zagoniona do rogu, gryzłam. Teraz też nie widząc drogi ucieczki przyjęłam postawę obronną.
- Spróbuj, a odgryzę Ci jaja.- powiedziałam niezwykłe spokojnie jak wskazywać by mogły wpatrzone w ostrze złote ślepia.
Był większy... Może człowiek nie był by silniejszy od wilkołaka ale moja ręka chyba była złamana i wymagała nastawienia... Dlatego tak źle wyglądała. Pozostawało więc spróbować go zniechęcić do konfrontacji.
- Odłóż to... To zniknę jak by nigdy mnie tu nie było... - powiedziałam z lekkim zwierzęcym pomrukiem.
Kolejna zmiana nie była najlepszym pomysłem... Ale nie mogłam nago biegać po lesie... Zacisnęłam dłoń na wełnie okrywającą moją skórę... Nie chciałam żeby widział jak dostaje gęsiej skórki i lekko drżę.
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyNie 20 Mar 2022, 20:00

Żywioł, nie kobieta.
Nie dawała sobie w kaszę dmuchać i pokornieć na widok tasaka i wkurzonego właściciela. Ba, przyjęła postawę ofensywno-defensywną, co świadczyło o tym, że nie zamierzała ulegać presji wywartej przez Troya. Fakt, bezpieczniej dla nich obojga na ten moment byłoby wypuszczenie młodej kobiety wolno, ale w dłuższej perspektywie mogło oznaczać przegraną i śmierć samotnika, gdyby Leah wezwała posiłki. Nie spuszczał więc z oczu Białowłosej, która starała się opatulić nagie ciało runem i nie dać się zastraszyć mężczyźnie. Skubana jeszcze odgryzała się, a przy groźbie zadrżała mu dolna powieka. Naprawdę myślała, że czymś takim wyjaśni sytuację, w jakiej znajdowała się tu i w lesie? Że Troy zapomni, o co pytał? Że ugra coś na swoją korzyść? Cóż, w dalszej perspektywie tylko utwierdziła go w przekonaniu, że miał do czynienia z twardą, upartą sztuką.
Wtedy wbrew woli dziewczyny, Szatyn zrobił jeszcze jeden krok do przodu nie spuszczając tasaka z wysokości jej pięknej, ozdobionej bliznami twarzy. Niewiele ich dzieliło, ale Troy ani myślał podpisać się pod pomysłem "rozmówczyni".
- Jeszcze raz, na temat... -dało się dostrzec, jak rozszerzyły się bardziej nozdrza mężczyzny przy każdym wdechu powietrza- Coś za jedna i co robiłaś na moim terenie...
Wycedził przez zęby. Najwyraźniej był głuchy na jej apel, nie przekonała go pokojowym rozwiązaniem, bo nie ufał jej. Za to jej białe włosy kontrastujące z ciemną karnacją nie zdołały stłumić iskier ciskanych z jej świdrującego spojrzenia. Bez wątpienia miał do czynienia z wilkołakiem, ale czy była samotniczką jak on, czy członkiem tutejszego stada - próbował dowiedzieć się tego po dobroci. Powoli tracił równowagę, o czym świadczyły napięte mięśnie z coraz bardziej widocznymi żyłami pompujące krew z adrenaliną. Oby zrozumiała, że nie spadnie jej włos z głowy, jeśli podąży za głosem rozsądku i odpowie na pytania nieufnego rzeźnika.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyNie 20 Mar 2022, 20:49

To było dziwne uczucie... Oboje zachowywaliśmy się jak zwierzęta. Naprzeciwko siebie niemal dało się słyszeć wzajemne warczenie. W mężczyźnie było coś... Znajomego, a jednocześnie był mi zupełnie obcy. Wręcz zachowywał się jak jakiś pomylony... Czemu się mnie nie bał?! Każdy normalny by się bał... A on ignorował zupełnie moje groźby, ba! Wręcz mimo nich wymuszał posłuszeństwo... Był jak... Alpha... Naprawdę część mnie chciała mu ulec. Tym bardziej gdy znów się zbliżył, ja nie miałam już komfortu możliwości wycofania. Mogłam zaatakować, jednak im dłużej trwaliśmy w tej konfrontacji tym gorzej oceniałam swoje szanse. Kiedy ostrze tasaka zabłysło mi przed twarzą przeciwnie do tego że chciałam się skulić, ja unioslam tylko dumnie głowę.
- A jak ci się wydaje? Szukałam czerwonego kapturka idącego do babci. - warknełam rozdrażniona w pierwszej chwili.
Mój rozmówca ewidentnie tracił cierpliwość, drażnienie go było skrajną głupotą! Jednak jego postawa mimo że miał do niej pełne prawo, drażniła mnie... Przypominał mi tego sukinsyna Augusta... Wydawało mu się że każdy jest tresowanym pudełkiem i jak powie "siad" to usiądzie.
- Nie wiedzieliśmy że ktoś tu mieszka, teren miał być opuszczony... Przestań tym machać bo zrobisz sobie krzywdę, nie boję się ciebie. Ty powinieneś się bać...przynajmniej póki tu jestem.
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPon 21 Mar 2022, 18:33

Cholera, gdyby nie to, że chciał pomóc kobiecie, to za odpyskowywanie mogłaby ucierpieć. Jakże prościej byłoby kłapnąć kłami przed jej nosem ostrzegawczo, żeby Leah nie pogrywała z nim niżeli kontynuować rozmowę w ludzkiej mowie. Nawet brakowało mu ludzkich słów, żeby upomnieć Białowłosą. Niesamowite, jak bardzo ta osoba irytowała, jednocześnie intrygowała. Zabójcza mieszanka na dłuższą metę, ale na ten moment jego plan był krótkoterminowy i ograniczał się do jednorazowego wyciągnięcia pomocnej ręki. Prościej rzecz jasna byłoby puścić nagą kobietę wolno, aby nie musieć znosić jej szczeniackich odzywek, nie mniej nie zrobi tego. Przynajmniej nie bez jakichkolwiek informacji!
Doczekał się jedynie ochłapu wiadomości. Myśleli, że ta działka nie miała opiekuna. Ku jej i jej znajomym zdziwieniu pomylili się. Przynajmniej od paru dni już nie mogli tu przebywać bez pozwolenia lub nie będąc klientem rzeźnika.
- Zważaj na słowa -ostrzegł po raz ostatni, kiedy padły słowa brzmiące jak groźba w jego kierunku- Jesteś tu tylko dlatego, że nie chciałem zostawić cię rannej na pastwę losu. Ale widzę, że czujesz się już na siłach, to proszę bardzo.
O dziwo nie tylko cofnął rękę z tasakiem chowając go za skórzanym paskiem, ale i odstąpił dwa kroki od Leah i odsłonił częściowo drogę do wyjścia. Nim jednak kobieta cokolwiek postanowiła, Troy zdecydował się na ryzykowny w jego mniemaniu ruch, a dość zbawienny dla przetrzymywanej wilkołaczycy. Najwyraźniej mężczyzna dostrzegł w niewoleniu Białowłosej za dużo minusów, chociażby fakt, że w ten sposób oboje byli naładowani negatywną energią, kiedy tak naprawdę zamiar Szatyna wobec Leah był zupełnie inny.
- Albo dasz sobie pomóc i coś zaradzę na rękę, albo zostawiasz runo i wybywasz z mojego terenu. Twój wybór.
Nie czekając na podjęcie decyzji odsunął się na tyle, że Białowłosa mogła swobodnie uciec, a niezbyt ucywilizowany gospodarz zajął miejsce ponownie za ladą, by sięgnąć po porzucony drewniany bloczek i dłuto. Bardziej po to, by mieć coś w rękach, aby mieć coś do roboty, bo przeczuwał, że w przeciwnym wypadku popłynąłby na emocjach i również poddałby się transformacji. Niestety byłoby to na niekorzyść wilkołaków. Nawet już nie patrzył się na kobietę jakby w obawie, że zmieni zdanie i zrobi coś głupiego w napływie adrenaliny. Może założył z góry, że kobieta zaraz da nogę i dołączy do znajomych, którzy w przeciwieństwie do Troya pozostawili ją ranną w lesie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPon 21 Mar 2022, 19:16

Mogłam go sobie wyobrazić jako wilka... Miał coś takiego w swoim zachowaniu... Miałam wrażenie jak by warczał nie mówił. A ja to warczenie rozumiałam jak zwierz zwierza. Nie musiał klapać przede mną zębami, i tak bym się nie podporządkowała. Tak jak teraz tego nie robiłam. Już otworzyłam usta żeby się odgryźć gdy... Co on powiedział? Szczerze, spodziewałam się ze raczej w końcu użyje tego tasaka niż go cofnie. Mimo że zrobił krok w tył, przyglądałam się mu bacznie oczami które przygasły do swojego zwykłego brązowego koloru. Odprowadziłam go spojrzeniem póki nie zajął miejsca na stołku. Wręcz parsknęłam na jego ostatnie słowa. Kiedy pozwalał mi tu przyjść przygarniał kundla... W tej chwili nie ważne było że dopiero co nie bez powodu przyjęłam jego pomoc. Droga ucieczki była wolna! I jak zwierzę zagonione do kąta chciałam uciec. Oczy zabłysły mi złotem, paznokcie zmieniły się w pazury, twarz zaczęła się wydłużać a skóra porastać czekoladową sierścią. Chciałam jak najszybciej skryć się pod gęstym futrem i pognać las... Tyle że byłam zbyt poturbowany i słaba. Aż jęknęłam gdy połamana kość próbowała poddać się zmianie i natychmiast wróciłam do ludzkiej postaci opierając plecy o chłodną ścianę.
- Kurwa... - warknęłam wściekła na siebie i tą sytuację.
Oczywiście... Powrót miał okazać się zdecydowanie trudniejszy. Mogłam co prawda iść jako człowiek... Ale do ubrania schowanego między drzewami był kawałek... Było też późno, a ja mogłam być łatwą zdobyczą kręcących się na granicy wampirów w tym stanie. Tak... Dlatego zamiast wrócić wcześniej zdecydowałam się tutaj przyjść. Miałam ochotę przeklnąć jeszcze kilka razy ale przygryzłam lekko usta żeby się opanować. Myśl Leah... Myśl... Żaden normalny człowiek nie tak reagował by na moją obecność. Powoli wypuściłam powietrze przez usta i nie obdarzając gospodarza ani jednym spojrzeniem wpatrywałam się w las za drzwiami.
- Leah... Można powiedzieć że należę do stada z Fostern... - mruknęłam co bardziej przypominało obrażone dziecko które zmuszone przyznaje się do tego co zrobiło.
- A ty... Ktoś ty?
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyWto 22 Mar 2022, 20:57

Czemu nie zdziwił się, kiedy dziewczyna decydowała się uciec stąd? Może nie był zbyt gościnny, przyparł gościa do ściany, groził tasakiem, warczał i wydawał komendy chcąc wydobyć na siłę informacje... eh, to mogły być wystarczające powody. Dziwił się jedynie, że trochę zabolał go widok Leah wybierającą drugą opcję, co nigdy nie miało przedtem miejsca w podobnych sytuacjach. Dlaczego jej chęć uwolnienia się z jego drewnianej kanciapy była silniejsza niż możliwość podbudowania zdrowia? Pewnie to brak zaufania do burkliwego rzeźnika, ale mimo wszystko... nie rozumiał samego siebie. Co go to obchodziło, że podjęła taką, a nie inną decyzję? I że, że, że... że dał jej w ogóle jakąś opcję! Chmury gradowe piętrzące się nad jego łbem oraz głębokie milczenie zwiastowały burzę.
A jednak nie mógł zupełnie zignorować faktu przemiany Białowłosej, która to metamorfoza zawsze przykuwała wzrok, zwłaszcza wiedząc, z jaką miał do czynienia ładną i wysportowaną wilczycą. Spod ukosa dostrzegł niefortunny rezultat starań kobiety, która ponownie musiała uformować się w ludzkie kształty. Kurczę, nawet jako człowiek wydawała mu się nieprzeciętnej urody. Mimo wszystko wrócił zaraz wzrokiem do rzeźbienia, bowiem założył, że Brązowooka zniknie stąd nawet naga, bo przecież miała zamiar uciec. Jakie było jego zdziwienie, kiedy po minucie ciszy usłyszał ponownie kobiecy głos. Nieco nadąsany, ale były ku temu okoliczności. Jeszcze chwilę wahał się, żeby na nowo utrzymać kontakt wzrokowy z gościem, dalej nim nieprzyjemnie trzęsły i kołatały skrywane emocje. Zwłaszcza, gdy został zapytany o to, kim był.
Dowiedziawszy się, że spotkania wilczyca należała do tutejszego stada, nie mógł tym bardziej zdradzić swoich korzeni. Nie ufał jej na tyle, by wierzyć, że nie doniosłaby do swego lidera o intruzie zajmujący mały kawałek ich terenu, który to intruz chciał mieć na własność. Teoretycznie wykupił tą działkę, ale od człowieka. Prawa zwierząt rządzą się innymi prawami.
- Mówią mi Rzeźnik.
Odezwał się wreszcie po dłuższym milczeniu w najbezpieczniejszy dla siebie sposób. Nie przywykł mówić o sobie cokolwiek, ale widział już, że nie tylko on miał z tym problem. Białowłosa też długo walczyła, by nic nie powiedzieć, a jeszcze bardziej drażnić mężczyznę. Leah, bo tak przedstawiła się kobieta, zdecydowała się tu zostać. Raczej nie miała wyjścia zważając na braki we zdrowiu. Nie zamierzał też tego wykorzystywać na jej krzywdę czy zło, tylko przejść do rzeczy. Poderwał się wreszcie ze stołka i ponownie podszedł bliżej swego gościa. Tym razem z gołymi rękoma.
- Pokaż rękę, Leah.
Jakoś nie umiał zrzucić z siebie tego tonu, wyraźnie lubił mieć wszystko pod kontrolą. Jeśli więc Białowłosa odważy się i powierzy swoją pogruchotaną rękę, zostanie ona objęta dłońmi mężczyzny. Uważał na to, by nie zaciskać za mocno dłoni i palców na jej kończynie. Badał układ szkieletu, który nie zgadzał się z poprawną anatomią. Jego wyraz twarzy, w tym skrzywione brwi zdradzały, że nie był zadowolony ze stanu ręki Leah.
- Skruszona kość łokciowa. Złamana kość promieniowa z przemieszczeniem. Trzeba nastawić na nowo, póki nie zrośnie się całkiem. Najlepiej od razu.
Tu wymownie spojrzał wreszcie wprost na brązowe oczy wilkołaczycy czekając na jej decyzję. Ale ciężko było mu opanować dwie rzeczy. Pierwszą: żeby nie wydać samemu polecenia. Drugą: żeby zachować spokój przy tak pięknej, ale nieprzewidywalnej osobie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyWto 22 Mar 2022, 22:08

Donieść do swojego lidera? Prędzej odgryzła bym sobie język! Ale skąd mógł to wiedzieć? Oczywiście nie wyraziłam się o swoim stadzie z jakimś szczerym oddaniem... Ale z tak krótkiej wypowiedzi trudno było cokolwiek wywnioskować po za tym co w niej przekazałam. Należałam do stada... Tyle że bardziej pasowało by "mieszkam na terenie tego stada", teoretycznie należałam do niego, ale zdawałam sobie świetnie sprawę że mój czas w nim jest policzony. Co więcej, z przywódca miałam teraz tyle wspólnego co z Troyem... Wiedziałam gdzie mieszka. Ale nie mógł nic z tego wiedzieć póki mu tego nie powiedziałam. Niemniej fakt że się "przedstawił" sprawił że w końcu na niego spojrzałam lekko unosząc lekko brew. Rzeźnik? Serio... Tylko więcej pytań kłębiło mi się w głowie... Kim był? Kim naprawdę był... Co tu robił, dlaczego mi pomógł? Czy wiedział kim byłam już tam, na polanie? Czemu ukrywał swoją tożsamość? Wyglądało na to że nie prędko dostanę odpowiedzi na swoje pytania. Obserwowałam jak zostawia swoją robótke i podchodzi do mnie... Tym razem bez ostrych narzędzi, a mimo to zacisnęłam lekko pięść na owczym runie. Coś mi mówiło że gdyby chciał mi zrobić krzywdę... To w całe nie potrzebował do tego tasaka czy jakich kolwiek innych narzędzi. Fakt że wciąż miał ten rozkazujący ton sprawiał ze całą sobą chciałam powiedzieć "nie" i to tylko po to żeby po prostu się sprzeciwić. Dlatego na chwilę się zawahałam, walcząc z tą dziwną chęcią. Ostatecznie jednak... Jak bardzo by mnie nie wkurzał jego ton... Potrzebowałam pomocy... Sama nie opatrzę sobie ręki. Byłam już gotowa na to że gdy dotknie poranionej kończyny, znów przeszyje mnie ból, ale o dziwo... Był tak delikatny... To był prawdziwy kontrast! Jego postawa... Jego ciężki charakter... Umięśnione ciało... I delikatność z jaką ostrożnie oglądał moją rękę. Po plecach przeszedł mi dreszcz gdy jego nieco chropowate dłonie przesówały się po posiniaczonej skórze. Ręce sporo mówiły o swoich właścicielach, widziałam jak rzeźbił ale domyślałam się że musi ciężko pracować. Byłam tak skupiona na tym jak bada moja rękę że nawet nie zwróciłam uwagi na tęgą minę jaka pojawiła się na jego twarzy. Dopiero opis szkód jakie sprawiły żeby Paula sprowadziły mnie na ziemię.
- Skurwiel... - warknęłam słysząc diagnozę.
Jak nic... Miałam ochotę pognać w las już nie tyle po to by uciec co żeby dorwać Paula i połamać mu cztery komczyny. Nic dziwnego że rana tylko siniała i nie chciała się goić... Im dłużej to trwało, tym bardziej prawdopodobne było stałe uszkodzenie. Mimo że to wiedziałam... Trochę się bałam. Niby to jak opowiadał o ranie, mogło świadczyć o dużej znajomości anatomii. Ba w końcu skądś wziął się tytuł rzeźnika? Mimo to serce biło mi mocniej i nawet oddech nieco mi przyspieszył. Usiadłam wygodniej i wzięłam głębszy wdech po czym odwróciłam twarz w stronę ściany.
- Zrób to... - wydusiłam w końcu z siebie i zacisnęłam zęby przygotowana na to że to. .. Zaboli.
I zabolało... Aż usłyszałam trzask gdy kości wracały na miejsce i... Sama nie do końca wiem jakich przekleństw użyłam... Kilka ich jednak padło. Oficjalnie... Jak spotkam Paula w ludzkiej skórze to złamie mu przynajmniej nos i szczękę! Musiałam się skupić na czymś innym niż ta pieprzona ręka... Więc przyglądałam się temu jak ją opatrywał.
- Pytałam o coś więcej niż przezwisko... Kim naprawdę jesteś?
Powrót do góry Go down
Troy
Krwawy Kieł
Troy

Liczba postów : 12
Punkty aktywności : 821
Data dołączenia : 23/02/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPon 28 Mar 2022, 20:48

Stado dawało poczucie bezpieczeństwa, stabilną przyszłość, możliwość rozwoju swojej rodziny. Ale miało swoje twarde reguły, które niektóre wilkołaki nie chciały lub nie potrafiły sprostać. Nie mógł wiedzieć, że podobnie jak on Leah nie miała silnego przywiązania do swojego stada. Wróć - już nie. Oni oboje startowali ze swoich watah, ale jedno z nich oddaliło się od niego, a drugie porzuciło całkiem. Być może Troy byłby w stanie uwierzyć, że odnalazłby się w innym stadzie, nie mniej wolał nie dawać sobie takiej perspektywy. Już raz dostał nauczkę, zwłaszcza że to byli jego najbliżsi. Nie wujostwo czy kuzynostwo, a rodzice i rodzeństwo.
Jakby byli w połowie tak odważni jak Leah, to sprawy potoczyłyby się inaczej. Musiał przyznać, że Białowłosa mimo niepewności zdecydowała się zawierzyć mu swoją ranną kończynę. Na tyle trzymała ją stabilnie, że mógł wykonać oględziny i stwierdzić trafną diagnozę. W takich sytuacjach pomoc drugiej osoby jest na wagę złota. Ile razy wracał ranny, gdzie musiał samemu sobie nastawiać kończyny lub nawet kilka razy łamać tą samą kończynę, by mieć pewność jej prawidłowego zrośnięcia. Już dawno stracił rachubę. W każdym razie znał się na anatomii także ze względu na wykonywany główny zawód. Tu obeszło się bez skalpela i ostrzy, jednak zabieg nie należał do przyjemnych.
Krzyk kobiety, uzasadniony, ale dalej bolał w uszy. Aż wzdrygnął się od hałasu, dobrze, że był krótki i mógł kontynuować nastawianie. Nie odzywał się, starannie liczył i odmierzał palcami moment styku połamanych kości i na moment znów zostawił dziewczynę, żeby wrócić z dwoma drewnianymi blokami i bandażem. Musiał ustabilizować kończynę chociażby na dwa dni, aby "namówić" kości do takiego kierunku zrośnięcia. Wtedy też Leah zaczynała się niecierpliwić i zadała znów bardziej precyzyjne pytanie o jego tożsamość. Aż odrobinę zjechały mu bloczki z ręki kobiety, przez co podniósł pochmurne czoło obdarzając kobietę jeszcze pochmurniejszym spojrzeniem.
- Próbuję się skupić.
Jak szybko podniósł wzrok spod byka, tak szybko wrócił do układania w odpowiedniej konfiguracji dwóch drewnianych bloków. Jak już do czegoś się brał, wolał to zrobić na sto procent i dobrze. Tutaj też rokowania, a raczej kuracja na dniach powinna być pomyślna. Żeby tylko Czekoladka nie zechciała nadwyrężać kończyny, chociażby w dorwaniu tego, którego nazwała skurwielem.
Po skończonej robocie wreszcie był w miarę zadowolony ze swojego opatrunku i podźwignął się na równe nogi dając im obu większy dystans między sobą. Uhh odzwyczaił się od tak bliskiego przebywania obok drugiej istoty, której nie wyrządzał krzywdy.
- Na kilka dni powinnaś zrezygnować z walk.
Oznajmił wyjątkowo nie rozkazującym tonem, a przy tym dał w miarę oczywistą radę, choć widząc, jaki Leah miała temperament... był spokojniejszy, że wspomniał o tym na głos. Nie chciał mieć żadnych reklamacji. Już i tak poświęcił dużo czasu osobie, którą nawet nie znał. Niemal od razu wrócił do porzuconej rzeźby i opierając się szerokimi barami o deski budynku dłubał w kawałku drewna kształty przypominające wilka. Już po raz drugi.
- Co dokładnie chcesz usłyszeć? -odezwał się szorstko po paru pociągnięciach dłuta wzdłuż słoi- Zajmuję się wszystkim po trochę: obdzieraniem zwierząt ze skóry, rozbiórką mięsa, garbarstwem, i innymi tego typu pierdołami... dopóki nie pojadę dalej. Za parę miesięcy znów będziecie mogli tutaj urządzać ustawki.
Odstawił wreszcie mały posążek na ladę i założył na moment skrzyżowane ręce na torsie przyglądając się uważniej towarzyszce. Czegoś jej brakowało, czyż nie? Niby sam chodził w spodniach i fartuchu rzeźnika, ale Leah potrzebowałaby czegoś więcej niż opatulenia się runem owcy. Nie dał jej tego w prezencie.
- Tamten skurwiel zabrał ci ciuchy? -przejechał wzrokiem z góry do dołu i z dołu do góry bez cienia emocji, choć jak na człowieczą formę była apetyczna- Mogę sprzedać ci kieckę, ale zgaduję, że nie masz pieniędzy przy sobie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyWto 29 Mar 2022, 07:49

Czasem zdarzało mi się myśleć o tym jak to będzie... Nie to żebym jakoś silnie przynależała do tego stada... Może jako dziecko. Jednak były w nim osoby które znałam i ceniłam. Stado to nie tylko Alpha i jego najbliższa banda na czele z dupkowatym synem. Czy gdy mnie wyrzucą będzie mi czegoś brakowało? Zapewne każą mi opuścić Fostern... Nie chciałam sprzedawać domu matki,liczylam więc że może mogła bym nim zarządzać np. Z Venandi. To w końcu niedaleko a wiele osób w tych czasach wynajmuje domy za czyimś pośrednictwem. Chociaż, nie byłam przekonana czy dała bym sobie radę tak jak Troy. Może nie wiedziałam kim był... Ale na pewno był sam. Jedno to opatrywać sobie rany, chociaż i to może być trudne samemu... Ale złamania? Do tego już chyba miała bym zbyt wielkie obawy. Nawet nie patrzyłam jak robi to mężczyzna, dopiero gdy odszedł spojrzałam na rękę i aż się skrzywiłam. Nie byłam jakoś przesadnie odporna na ból, a świeżo przemieszczone kości bolały... I potrzebowały czasu. Nie będę mogła się przez nie zmienić bo one również powinny w tym czasie ulec zmianie. W jej trakcie mogłam uszkodzić je ponownie, a nawet pogorszyć ten stan. Mimo to... Trochę dziwnie mi było powierzyć umazanemu w krwi gościowi który przedstawił się rzeźnik swoje zdrowie. Chyba był nawet taki horror, o gościu który trzymał ludzi na łańcuchach i powoli zjadał... Kawałek po kawałku... Na szczęście otrząsnęłam się z tych myśli gdy wrócił. Paradoksalnie... Mimo podpowiedzi umysłu, nie czułam się przy nim jakoś specjalnie zagrożona. Czekałam na odpowiedź żeby to jakoś sobie wyjaśnić. Gdy bloczki drewna się przesunęły syknęłam i automatycznie złapałam w swoją rękę jego dłoń. Tak samo szybko ją cofnęłam żeby podrzymać zsuwające się runo, za nim odsłoniło by zbyt wiele. Na jego odpowiedź oczy błysnęły mi gniewnym żółtym kolorem w jego kierunku. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się na czymś innym póki nie skończył. Suuufit... Podłoga... Ściany... Zatrzymałam się chwilę na rzeźbie którą wycinał... Całkiem ładnie mu to szło... Kiedy skończył przesunęłam ostrożnie palcami po opatrunku. Naprawdę znał się na tym. Nie odpowiedziałam jednak na jego zalecenie... Jeśli spotkam Paula, mam jeszcze drugą rękę żeby wybić mu zęby. Choć... Powrót w tej chwili wydawał się średnim pomysłem. Jego szorstki ton jakoś przestał mnie ruszać w jakikolwiek sposób. Zanim jednak odpowiedziałam zaczął mówić o swojej profesji. Znałam kilku myśliwych, widziałam jak wygląda obcieranie zwierząt że skór a jednak lekko się wzdrygnełam.
- Nie o to pytałam... - odpowiedziałam starając się nie pokazać że mnie to w jakikolwiek sposób ruszyło. Kiedy jednak przyglądał mi się w ten sposób tylko opatuliłam się rękami jak by to miało mnie faktycznie bardziej osłonić.
- Nie... Nie zmieniła bym się przy nich wszystkich... Zostawiłam ubrania między drzewami. - burknęłam.
Powinnam była po nie iść... Wtedy gdy postanowił mnie przygarnąć. Ale wciąż nie byłam pewna jak zareaguje... Podejrzewałam że mógł już wtedy wiedzieć... Ale może za daleko się rozpędzałam w swoich przypuszczeniach? Może mogłam zabrać ubrania gdy zostawił mnie w tyle? Schowała bym je gdzieś niedaleko... Chociaz co by było gdyby je znalazł? Chyba nie było dobrego wyjścia... Jednak na jego wspomnienie o sukience zaśmiałam się.
- Nie, myślę że noszę mniejszy rozmiar. - odgryzłam się dosadnie przyglądając się jego szerokim ramioną... Był naprawdę dobrze zbudowany... Dopiero teraz zauważyłam tatuaż... Jakiś ptak.
- Zbywasz mnie... Jak na człowieka wyjątkowo łatwo przyjąłeś że nie przygarnąłeś byle jakiego kundla. Nie obchodzi mnie konflikt z Venandi... Nie mam z nim nic wspólnego. Stado ma mnie gdzieś więc jeśli pomogłeś mi licząc na coś z ich strony... To się przeliczyłeś. Alpha by się ucieszył że wpadłam na wampira. - przyznałam ponuro opierając głowę i plecy z powrotem o ścianę za mną.
W zasadzie... Taki wampir rozwiązał by ich problemy. Jeszcze August by wygłaszał jak to ostatecznie się na wróciłam i zginęłam za sprawę... Bla bla. Ostatecznie jednak wstałam zawijając się szczelnie w koc.
- Nieważne... Idę po swoje ubrania, koc zostawię na ganku i nie musisz się więcej martwić że będę Ci przeszkadzać w twojej pracy. - dodała i ruszyła do drzwi.
Nie było daleko, były dokładnie tam gdzie je zostawiła. Ubrała się i tak Żak zapowiedziała zostawiła koc przed jego kamperem. Nie miała przy sobie wiele... Ale oderwała kawałek chusteczki i napisała na niej długopisem krótkie "dzięki za wszystko" i włożyła w poskładany koc po czym zniknęła w lesie wracając do domu.

Z/T
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyWto 21 Lut 2023, 19:32

Spojrzał na nią ukradkiem, mrużąc podejrzliwie oko. Oczywiście, że nie wepchnąłby jej nigdy do jeziora. I to nie koniecznie przez to, że ją lubił. Po pierwsze, żeby wepchnąć kogoś do jeziora musiałby sam przy tym jeziorze być, a tego wolał unikać. Po drugie... coś mu podpowiadało, że nawet gdyby spróbował, Leah pociągnęłaby go za sobą. Albo wywinęłaby się tak, że sam by skończył w wodzie. Za duże ryzyko, które nie dawało mu żadnych korzyści, nawet gdyby udało mu się osiągnąć cel. Chciał już na to odpowiedzieć, ale Leah otwarcie przyznała, że tylko z tym żartowała.
Spojrzał na nią i się lekko uśmiechnął, gdy go trąciła.
- Wiem, wiem - odpowiedział po chwili, aby nie musiała się o to martwić i nawet sam ją lekko trącił, przyjmując przy tym minę, jakby to wcale nie był on. Łatwiej mu było dzięki temu odsunąć od siebie te nieprzyjemne myśli związane z jeziorem i byciem do niego wrzucanym. Wydawało mu się, że nawet gdyby Leah dowiedziała się o jego układzie z Augustem i o tym, że planował ryzykować życie, by się spotkać z wampirzą królową, nie wepchnęłaby go do jeziora. Nie miał na to jakiegoś konkretnego, logicznego wytłumaczenia, ale po prostu wiedział, że by tego nie zrobiła. Czuł się przy niej naprawdę bezpieczny i oczywiście nie zamierzał tego nadużywać czy sprawdzać na ile mógłby sobie pozwolić, zanim Leah straciłaby do niego cierpliwość.
Czy robił się śmiały? Pewnie sam by tego tak nie określił, bardziej, że po prostu stawał się sobą, ale nawet jeśli byłby śmielszy, czy to coś złego? Sama przecież chciała, by się przecież czuł swobodnie i by się niczego nie obawiał. Jeśli więc miałaby mieć jakieś obiekcje do jego śmiałości, sama była sobie winna. W końcu to ona sprawiła, że się do niej tak bardzo przywiązał i to ona spuściła go ze smyczy. Tak więc on był całkowicie niewinny.
Zastrzygł uchem, gdy czekał już w wilczej skórze kawałek od niej i sam również przekrzywił lekko głowę, wpatrując się w nią uważnie, wręcz podejrzliwie, jakby był pewien czegoś zupełnie przeciwnego, niż powiedziała. Dałby sobie drugą łapę wyrwać, że akurat z przyjemnością by go zgubiła, gdyby tylko zechciała. Już on jej pokaże, że tak łatwo to się go nie pozbędzie!
Opadł przednią częścią ciała nisko do ziemi i szczeknął na nią z wysoko uniesionym do góry, machającym w powietrzu ogonem. Kiedy ruszyła w jego stronę, był pewien, że zechce go przewrócić i chciał jej to udaremnić, stając na tylnych łapach, aby złapać ją w pułapkę i się na niej położyć. Tym razem nie miał jednak racji, nawet gdy próbował capnąć zębami jej ucho, dał jej się okrążyć i ruszył za nią biegiem w las, omijając lub przeskakując przeszkody, które był w stanie w ten sposób pokonać. Nie próbował popisywać się tak jak ona z szarżą w stronę pnia, by się od niego odbić, ale... nie ukrywał, że wspólny bieg i jemu sprawia masę radości. To było naprawdę wspaniałe uczucie. A to stado jeleni... nie mógł się powstrzymać, by nie szczeknąć niczym podekscytowane szczenię w ich stronę.
Przez myśl mu nie przeszło, by choć na moment oddalić się od Leah i pozwiedzać nieco na własną łapę, wiedział, że to w jego przypadku nie byłoby najmądrzejszym pomysłem. Szczególnie na nieznanym sobie terenie. Podążał cały czas za nią, kilka razy nawet próbował ją przegonić, by się z nią podroczyć, choć doskonale wiedział, że wilczyca byłaby w stanie biec jeszcze szybciej, gdyby go z nią nie było i że oszczędzała się z jego powodu. Cóż... Nie wszystkie wilki są mistrzami szybkości. Nadrabiał za to siłą i wytrzymałością i biorąc pod uwagę jego styl życia, wystarczało mu to w zupełności.
Zwolnił i w końcu się zatrzymał, gdy zauważył, jak przystanęła i zaczęła węszyć. Sam uniósł nos najpierw do góry, później przystawił do ziemi, choć nie miał pojęcia, czego powinien szukać. Zapachu, to oczywiste, ale byli w lesie, otaczały ich przecież same zapachy. Zastanawiał się, czy może nie miało to być miejsce na krótką przerwę przed dalszym biegiem i sprawdzała, czy jest bezpiecznie, jednak ledwo posadził zad na ziemi, Leah kontynuowała ich wędrówkę w las. Choć... tym razem nie biegła...
Kłusem pokonał dzielącą ich odległość, by zrównać się z wilczycą i szturchnął ja swoim nosem. Spojrzał na nią z lekko położonymi uszami i cicho zaskomlał, odrobinę zaniepokojony tą jej nagłą ostrożnością, jakby chciał zapytać, co się dzieje.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPią 24 Lut 2023, 09:12

Tak, pewnie miał rację. Gdyby chodziło o kogoś innego... O jednego z tych wkurzających szczeniaków że stada nie mogła być taka pewna czy honorowo nie posłużyła by się wiedzą o jakiejś fobi i przykładowo... Nie wrzuciła któregoś do jeziora. Jednak w tej wyjątkowo krótkiej znajomości jakimś sposobem udało im się naprawdę do siebie zbliżyć. Więc nie... Prawdopodobnie gdyby układ z Augustem wyszedł na jaw czuła by się wręcz bardziej zraniona niż wściekła. Oczywiście nie pokazywała by tego, maskując te emocje wściekłością... Ale nawet wtedy nie posunęła by się tak daleko. No ale odsuwając już temat jeziora, musiała przyznać że River ją zaskoczył. Zdecydowanie jego przewagą była siła i rozmiar. Była jednak mniejsza, dlatego poprzedniego dnia miała problem z wydostaniem się spod niego. Zdecydowanie nie ustąpi łatwo w próbach powalenia go ale teraz szczerze rozbawiło ją to jak się czaił na moment który nie nastąpił. Co więcej fakt jak nieustępliwie za nią biegł był naprawdę imponujący. Gdy się z nią zrownywał a wręcz próbował przegonić aż zdarzyło się jej zamruczeć z niezadowolenia. Spodziewała się że będzie odbiegać na większe odległości! Może nawet uda jej się zastawić na niego jakąś zasadzkę. A tu proszę! Wyciągnęła z tego miejskiego psa prawdziwego wilka. To jej... Naprawdę imponowało! A jednocześnie czuła też swego rodzaju... Dumę. Las był wspaniałym miejscem dla takich jak oni... Szkoda że nie wszyscy mieli okazję się tym cieszyć. Potem zwolniła, zrobiła to z dwóch powodów. Po pierwsze zbliżali się na miejsce... Po drugie mimo że nie brała udziału w konflikcie z miastem... To te ziemię bezpośrednio podlegały pod Venandi. Zrobiła się ostrożna... W lesie była masa zapachów, trzeba było umieć je oddzielić i znaleźć właściwy. Drzewa, trawa, ziemia, zwierzęta... Troy... Stary nikły zapach. Gdy tylko zaczęła iść dalej River ją lekko tracił, otworzyła pysk jak by chciała odpowiedzieć ale... Nigdy jakoś specjalnie nie chciała poznawać tej umiejętności porozumiewania. Po co... Skoro biegała sama. Pisnęła i położyła uszy po sobie chwilkę się zastanawiając i w końcu... Złapała jakiś patyk w zęby i oddzieliła linią trasę z jakiej przyszli i tą w którą mieli iść. Przeskoczyła granicę na stronę Rivera i narysowała duże F, potem wróciła na swoją stronę i nakreśliła duże V. Odłożyła patyk i lekko ugięła łapy jak by to miał być znak "musimy uważać". Po czym podeszła kawałek w głąb działki żeby wskazać coś na drzewie. Tabliczka z napisem "zakaz wstępu". Troy rozwieszał ich... Sporo, zupełnie jak by był fanem Shreka i lubił swoje odosobnione miejsce... Lub miał więcej do ukrycia niż sądziła na początku. Wróciła do Rivera dając znak głową że trzeba iść dalej, jednak jej zachowanie było zdecydowanie inne niż to gdy biegli przez las. Uszy były postawione na prosto, głowa wysoko rozglądając się za ewentualnymi przeszkodami. Ogona co prawda nie chowała pod siebie ale był opuszczony. Polana była po wyjeżdżana. W jednym miejscu były głębsze ślady kół po stojącym tu kamperze. Był też stary zapach krwi, chociaż jedynie zwierzęcej. Przez tą polane mimo znaków przewinęło się jednak sporo osób. Ba... Im bliżej starej chaty drwala tym bardziej intensywne zapachy krwi... Ludzi i Troya... Chyba nawet wyłapała swój zapach... Mniej intensywne za to stawały się naturalne zapachy lasu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPią 24 Lut 2023, 14:06

Przekrzywił lekko głowę, gdy spostrzegł, jak otworzyła pysk i zamachał ogonem. Myślał, że zaraz ją usłyszy, tak jak wcześniej Jeremy do niego mówił mimo wilczej postaci. Sądził, że wszystkie wilkołaki, te, które od małego wychowywały się wśród swoich, to potrafią, a Leah do tej pory nic do niego nie mówiła w wilczej skórze, bo nie było takiej potrzeby. Nie przyszło mu nawet do głowy, że mogłaby nie posiadać tej umiejętności i to z własnego wyboru. Niestety zamiast słów jedynym odzewem z jej strony było krótkie piśnięcie, przez które sam ściągnął uszy w tył. Trącił lekko jej pysk i wysunął na moment język z paszczy z wymalowanym uśmiechem, gdy na niego spojrzała. Chciał zapewnić, by się tym nie przejmowała i że dadzą sobie jakoś radę. Po co im właściwie słowa, skoro potrafili się dogadać i rozumieć bez nich?
Usiadł obok i obserwował uważnie, gdy zaczęła kreślić patykiem po ziemi linie. Odetchnął głęboko i przenosząc na nią spojrzenie, kiwnął lekko głową. Wstał i się przeciągnął, otrzepując po tym swoje futro, choć nie miał z czego. Teraz rozumiał jej wcześniejsze napięcie - wkraczali na niebezpieczne dla wilkołaków tereny. Z tego, co mówił Jeremy, za dnia wampirów nie uświadczą, jedynie łowców, ale z jakiegoś powodu i tak zadarł głowę do góry, by spojrzeć w niebo, jakby chciał się upewnić czy nadal był dzień, choć przecież ruszyli zaraz po śniadaniu.
Znowu kiwnął, gdy wskazała tabliczkę i gdy dała znak do dalszej wędrówki, poszedł za nią, starając się nie oddalać i uważać gdzie stawiał łapy. Również nadstawiał uszu i starał się wyłapać najmniejszą anomalię w powietrzu zwiastującą kłopoty, by w porę dać towarzyszce znać i się ukryć nim te kłopoty ich znajdą. Był też bardzo wyczulony na zapachy unoszące się dookoła, oddzielając te znane lub sprawiające wrażenie znajomych, od tych, które były dla niego zupełnie nowe bądź obce. Nie zdziwił się, gdy znalazł pozostałości zapachu Leah, w końcu mówiła, że się z tamtym znali. Czuł jeszcze jeden znajomy zapach, nie jakiś mocno znany, ale na pewno już gdzieś go kiedyś czuł, możliwe, że należał do znajomego Leah, może kiedyś jednooki na niego natrafił w barze czy gdzieś. Na pewno nie była to woń tamtego wilkołaka, który go zaatakował. Nie zrażał się jednak i podążył dalej za czekoladową wilczycą.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPią 24 Lut 2023, 21:54

Jego zachowanie było... Naprawdę pokrzepiające. Nigdy nie spodziewała się ze będzie żałować braku chęci do nauki tak z pozoru nieprzydatnej umiejętności. Wilkołaki w stadzie mogły się porozumiewać w myślach na odległość... A i tak nie chciała z nikim gadać więc po co jeszcze zdolność mówienia? Podobno było to banalnie proste... Ale nie chciała bardziej zbłaźnić się przy Riverze... I tak czuła się głupio. Tym bardziej ucieszyło ją to że rozumiał... Fakt... Rozumieli się bez słów. Nawet zatrzepała ogonem widząc jego entuzjazm. Gdy przechodzili przez polane na której wcześniej zaparkowany był kamper... Ukradkiem zerkała na niego. W zasadzie, nie wiedziała czego się spodziewać? Czy wyczuje znajomą woń? Wścieknie się? Nie miała pojęcia... Nostalgia napadła ją gdy podeszli do starej chatki drwala. Pamiętała jak pierwszy raz pokonywała te schodki. Była wtedy również w wilczej postaci. Poczekała na Rivera zanim weszła po nich na ganek i pchnęła drzwi do opuszczonego domu. Zapach krwi był tu mocniejszy... Ale wciąż nie było świeżych tropów. Leah zatrzymała się na chwilę przy kącie pod ścianą. To tutaj gdy mieszkał tu Troy ułożył jej miejsce do spania. Oczywiście... Dziś nic tu nie było. River jeśli poszedł głębiej w pokój mógł zauważyć nie dużą figurkę którą ktoś ewidentnie upuścił, może wychodząc? Wilk był wyrzeźbiony w ciemnym drewnie, jak by komuś zależało na oddaniu tego właśnie koloru. Zwłaszcza że rysy pyska były naprawdę realistycznie wykonane... I wskazywały na to że pierwowzorem figurki była właśnie Leah. Ona sama po chwili refleksji przeszła do kolejnego pomieszczenia jakim była kuchnia. Zapach Troya i różnych zwierząt jakie dokonały tu swego żywota był naprawdę wyraźny. Cóż... Drewniane pomieszczenia przejmowały sporo zapachu. Nie znalazła jednak nic co wyraźnie wskazywało by że Troy mógł polować na przedstawicieli swojego gatunku. Ostatnią osobą która mogła potwierdzić jego niewinność był jednak River... Przełknęła głośniej ślinę i zaczęła wracać do niego żeby zorientować się czy coś znalazł.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya EmptyPon 27 Lut 2023, 13:12

Zwolnił kroku, gdy zaczęli dochodzić do miejsca, gdzie przez jakiś czas mieszkał znajomy Leah. Nie przez to, że coś mu nie pasowało, chciał mieć więcej czasu i przyłożyć większą uwagę do wiszących tutaj w powietrzu zapachów. Wciąż nie czuł choćby nuty woni tamtego wilkołaka, której prawdopodobnie do końca życia nie zapomni, podobnie z resztą co obrzydliwego smaku jego krwi. Był lekko spięty, ale nie było to spowodowane zdenerwowaniem, raczej skupieniem i ostrożnością. Naprawdę rzadko się wściekał, chyba że miał naprawdę poważny powód, z natury był spokojny i raczej neutralnie nastawiony do nieznanych sobie osób, póki ich lepiej nie pozna. Jego obecne napięcie wynikało jedynie z faktu, że był w końcu na nieznanym sobie terenie, na którym mieszkał obcy wilkołak, może niekoniecznie ten, którego szukał, ale zawsze istniało ryzyko, że tutejszy rezydent mógł się gdzieś w okolicy kręcić. Mało prawdopodobne by był zadowolony z niezapowiedzianych gości panoszących się po jego domu bez zaproszenia.
Kiedy jednak spostrzegł, że Leah czeka na niego przy wejściu do chatki, przyspieszył i zaraz do niej dołączył. Spojrzał na wilczycę i lekko zamachał ogonem, na znak, że jest tuż za nią. Choć może nie dosłownie, bo po wejściu do środka odszedł od niej i zaczął się rozglądać na własną łapę, węsząc, czy przesuwając językiem po jakiś śladzie krwi, który rzucił mu się w oko. Nie była to jednak wilcza krew, prawdopodobnie nawet w połowie by jej nie przypominała, gdyby była świeża. Sarna? Może coś innego jeleniowatego. Zostawił to w spokoju, szukając jakiś innych śladów i zauważył jakiś przedmiot leżący na ziemi. Podszedł ostrożnie bliżej na lekko ugiętych łapach, z brzuchem przy ziemi. Zabawka? Trącił drewnianą figurkę nosem i dopomógł sobie łapą, by ją postawić, kładąc się przed nią płasko z pyskiem na podłodze i uważnie się jej przyglądając. Przekrzywił głowę w jedną, później w drugą stronę, lekko uderzając końcówką ogona o ziemię. Miał dziwne wrażenie, jakby gdzieś już widział tą figurkę, była... niesamowita i nie zdziwiłby się, gdyby nagle na niego szczeknęła i wskoczyła mu na pysk, by się pobawić. Podniósł głowę z ziemi i rozejrzał się za Leah, by zawołać ją do swojego znaleziska, ale gdy tylko na nią spojrzał, szybko przeniósł wzrok z powrotem na figurkę, znów na Leah i wyrzeźbionego wilka. W końcu do niego dotarło, że ten, który wykonał tę figurkę, wzorował się na Leah, że ta figurka to ona. Wstał z ziemi i wziął ten kawałek drewna do pyska. Uważał, żeby nie zostawić na niej śladów po zębach, ale też trzymał na tyle mocno, by mu nie wypadała z paszczy, gdyby mieli biec. Nie wiedział, czy kolega wilczycy zrobił tę figurkę dla własnej przyjemności, czy chciał ją wręczyć Leah... Uznał, że może chciałaby zatrzymać swoją miniaturową podobiznę, a jeśli nie... On ją weźmie. Wcale nie dlatego, że wyglądała jak Leah! Po prostu... była to ładna drewniana rzeźba wilka, bardzo realistyczna i ładnie by wyglądała na półce z książkami, albo w doniczce z drzewkiem bonsai.
Wrócił do Leah z figurką schowaną w paszczy i widząc, że coś ją martwi podszedł ostrożnie i trącił ją nosem, patrząc jej w oczy. Podniósł głowę do góry, zaciągnął kilka razy powietrze nosem, a gdy znów na nią spojrzał, pokręcił głową, mając nadzieję, że zrozumie, iż to nie jej kolega go zaatakował i że nie ma się czym martwić.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Kamper Troya Empty
PisanieTemat: Re: Kamper Troya   Kamper Troya Empty

Powrót do góry Go down
 

Kamper Troya

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Obrzeża centrum: Downtown-