|
| Gospodarstwo Rodziny Rosh | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 18 Sie 2024, 07:22 | |
| To ani trochę jej nie zrażało, będzie zapewniać Hannah o tym, że jest tu bezpieczna i kochana tak długo jak trzeba będzie, ba! Nawet dłużej! River i ta mała szarańcza stali się jej rodziną... Zawszę stanie za członkiem swojej rodziny i to się na pewno nie zmieni. Nawet gdy poróżniły się z Daisy, gdyby dowiedziała się o kłopotach kobiety natychmiast by do niej pognała i ewentualnie potem mierzyła by się z konsekwencjami. Nie drążyła jednak teraz, skoro Hannah też nie ciągnęła tematu. Skupiły się na zwierzętach. - Im coś ważniejsze tym więcej czasu wymaga... Ale to tylko podkreśla jakie jest cenne. - zaśmiała się widząc jej niezadowolenie. - Pomyśl, bardziej satysfakcjonujące jest dostanie kolacji pod nos... Czy tropienie, walka i zdobycie jedzenia. Trwa znacznie dłużej ale ile dumy przynosi! Tak jak twój upolowany jeleń. Miałaś pełne prawo być z siebie dumna. - dokończyła przypominając jej sukces. To w sumie był dobry moment by dać jej więcej wolnej ręki i by sama spróbowała wyprowadzić Denisa. Osiołek lubił ją i był naprawdę spokojny. Leah zerkała na nią jak sobie radzi i dziewczynka jak zwykle nie zawiodła jej zachowania. To w sumie nie zwykłe... Faktycznie gdy przestawało się traktować ją jak dziecko była... Zupełnie inna i naprawdę można było na niej polegać. Widziała jak Denis spokojnie robi obchód po pastwisku czerpiąc tego że może być na słońcu gdy ona doprowadziła krowy. Pogłaskała je jeszcze po aksamitnych noskach zanim te zobaczyły pysznie wyglądająca kępę trawy. - Ta... Też nie sadziłam że kiedyś tak się to wszystko potoczy...- przyznała i otworzyła wyjście dla Dzwoneczka która wyskoczyła na dwór wesoło borykając. - Ale poradzi sobie... Ostatecznie ma przecież nas gdyby komuś trzeba było skopać tyłek. Prawda? - uśmiechnęła się i zabrała małą do domu.
Na odpowiedź Rivera Sam pokazał mu język, ale Szczerze go bawiła taka wizja! Gdyby walczył z... Wendigo! A River by mu dopingował. To było by coś... No i zaraz potem zrobiło się poważnie... Flyn to nie Sam. Milczał słuchając Rivera i jedynie wpatrywał się w parujący bekon. Prychnął dopiero na koniec wypowiedzi i propozycję przenosin. - Przeprowadziłem się wczoraj... Leah dała mi pokój przy schodach... Mama uważa że nie może go zostawić, zawłaszcza w takim stanie a siostra... - znów się zaśmiał i tym razem spojrzał na Rivera. - Nie widziałem jej od kiedy wyprowadziliśmy z Astrid wszystkich z areny. - wzruszył ramionami. - Nie musiałeś dać jej wiele by stanęła po twojej stronie... Nie jego. W przeszłości już dwa razy próbowała odejść ze stada. - wyjaśnił i znów odchylił się na krześle. - Kazali mu na razie leżeć... Albo jeździć na wózku... Głównie ucierpiały tylne nogi ale mięśnie ma poszarpane niemal do samej kości. Wzywał już nawet Estere by postawiła go na nogi... Ale odmówiła. Możliwe że już zawsze będzie kuleć... Niezbyt dobrze to znosi... Wiesz, zawsze miał problem z nadmierną dumą. - przyznał już zdecydowanie spokojniej akurat gdy wróciły Leah i Hannah. - Ohh na reszcie w komplecie! - rzuciła wesoło Daisy i sama usiadła do stołu. - River? A czy ty przypadkiem nie miałeś leżeć? - to była... Spora mieszanką emocji. Z jednej strony białowłosa się cieszyła... Z drugiej martwiła. - Przyniosła bym ci śniadanie do łóżka... - dodała ostrożnie go obejmując od tyłu i dając całusa w policzek. - Oh.. dajcie mu zjeść w spokoju... - upomniała ja i Georga Daisy gdy zobaczyła jak staruszek przytakuje głową. - Smacznego kochani... - Dodała już spokojniej i Samowi to dwa razy nie trzeba było powtarzać. Z resztą, nawet Flyn chętnie sięgnął po ciepłe kiełbaski. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 20 Sie 2024, 20:10 | |
| W pierwszej chwili chciała się kłócić, że to wcale nie dotyczyło wszystkiego, że przecież bardzo szybko doszło do walki Rivera z Augustem, lecz nim zdążyła się odezwać, Leah wspomniała o polowaniu. Już nawet (o dziwo) nie chodziło o to, że wilczyca ją pochwaliła za tamtego jelenia, którego wspólnie upolowały w górach. Po prostu… jak mogłaby się kłócić z takim argumentem? Miło było mieć ciepłe i gotowe jedzenie na stole, gdy dopiero wstało się z łóżka i choć lubiła kuchnię Rivera, to gdyby tylko mogła cały czas byłaby tylko w lesie i polowała. Bez najmniejszego problemu mogłaby jeść tylko to, co upolowała. - No oczywiście, że tropienie i polowanie jest fajniejsze, ale to bez sensu, że praktycznie na wszystko co fajne trzeba tyle czekać. Choćby na to żeby się przemieniać. W ogóle to prawda, że człowiek może się od ugryzienia stać wilkołakiem? Tak jak wampiry ich zmieniają? Czyli jakbym była człowiekiem i zostałabym teraz na przykład ugryziona przez jakiegoś wilkołaka od razu mogłabym się zmieniać? - nadawała jak najęta, gdy wyszła już z Denisem z jego boksu i prowadziła go na pastwisko. Niemniej Leah mogła odnotować małe zwycięstwo, ponieważ Hannah jakby nie patrzeć zgodziła się z nią i dociekała, a nie kłóciła. - Nie wydajesz się zbyt zadowolona z tego, że twój chłopak jest szefem krwiożerczej bandy futrzaków - zauważyła przez raczej słaby entuzjazm ze strony Leah. Spojrzała nawet na nią uważnie zastanawiając się czy to nie była po prostu kwestia tego, że Leah się o niego martwiła, niż żeby to jej się coś nie podobało. Zwłaszcza że zapewniła zaraz, że River da sobie radę, a jak nie to one zawsze znajdą czas, by w dobitniejszy sposób pomóc komuś rozwiązać problem, jeśli będzie im przeszkadzało to, że River jest teraz szefem i trzeba się go słuchać. - Jak na razie niewielu jest chętnych, którym moglibyśmy skopać tyłek - westchnęła z niezadowoleniem, że nie ma okazji do takiej zabawy.
Uśmiechnął się niewinnie na ten język pokazany mu przez Sama, a po chwili zaczął rozmowę z Flynem. Rozumiał chłopska i gdyby to zależało od niego, gdyby miał siły, wziąłby jedynie bułkę z masłem na wynos by zjeść ją w drodze do centrum wioski by rozwiać wątpliwości wszystkich i ich uspokoić. Wyznaczyć jasne granice i nowe zasady głównie odnośnie sojuszu z wampirami. Niestety zdrowie mu na to nie pozwalało i choć chwilę temu Flyn mówił, że wszystko się ledwo kupy trzyma, teraz okazywało się, że co mogła, to załatwiła Leah. I niestety… przez jakiś czas wszyscy dookoła będą musieli to przecierpieć, że albo Leah będzie podejmowała za niego decyzji, albo będzie go reprezentować. A jak nie on to Sam albo Astrid. Będzie musiał na pewno przekonać innych do tego, by i Flyna słuchali i szanowali podobnie jak Astrid, bo Sam przecież przewodził wilkom z miasta w jego imieniu i nie zawsze będzie we wsi, a Flyn będzie pod ręką przynajmniej na razie, póki mieszkał razem z nimi w pensjonacie. Nie czuł się najlepiej z tym, że narobił takiego bałaganu i wyręczał się innymi przy posprzątaniu tego, jednak w obecnym stanie nie miał innej możliwości. Pokiwał lekko głową, patrząc na chłopaka i już chciał odpowiedzieć, kontynuować ten temat i zapewnić, że skoro byli kuzynami, byli prawie jak bracia i Flyn mógł zawsze na niego liczyć. Przyjście Leah i Hannah jednak uniemożliwiło dalszą rozmowę. Nie tyle że nie mogliby dalej o tym rozmawiać, po po prostu w momencie, jak Leah objęła go od tyłu i dała całusa, tak Hannah wleciała w niego z takim impetem, że prawie przewróciła go razem z krzesłem i żeby temu zapobiec musiał się stołu przytrzymać jedną ręką, a drugą z lekkim uśmiechem, pod którym ukrywał grymas bólu, pogłaskał ją po głowie. - Nie sądziłem, że tak się za mną stęsknisz, że od razu będziesz próbowała żebym ducha wyzionął - zażartował, lekko przytulając do siebie dziewczynkę. - A to nie jestem w pokoju? Musiałem zabłądzić jak wracałem z łazienki - odpowiedział Leah, posyłając jej przepraszający uśmiech, ale był pewien, że zrozumie, dlaczego zamiast leżeć, postanowił usiąść ze wszystkimi przy stole. - Też się cieszę, że cię widzę, ale już mnie tak nie ściskaj, tylko siadaj i pałaszuj, bo nie urośniesz - polecił łagodnie Hannah, która dopiero teraz go puściła i zawarczala na niego z jarzącymi się złotem oczami. Widać było że mocno gryzła się w język, by nie rzucić w jego kierunku czegoś, za co dostałaby burę. I to nie tylko od Leah. - Smacznego wam wszystkim - powiedział z nieukrywaną radością, nie chcąc ryzykować pogryzieniem przez Daisy, gdyby zamiast zająć się jedzeniem, znów skupiony się na rozmowie. Starał się nie wstawać za wiele, a jak do czegoś nie sięgał prosił o podanie osobę, która miała najbliżej. Zjadł wszystkiego po trochu, choć głównie starał się skupiać na mięsie. Nie przesadzał też zbytnio z jedzeniem, by nie drażnić swojego żołądka. Jeszcze tego by brakowało, żeby mdłości go dopadły jak wszyscy jedli. Po śniadaniu chwile jeszcze z nimi posiedział i rozmawiał, dowiedział się przy tym chociażby o tym że Ajrisz miała małe i żałował że nie może pojąć ich zobaczyć, ale widział, że jeszcze zdąży, nim maluchy się rozpierzchną po okolicy. Po tym z pomocą Leah wrócił do swojego pokoju i jeszcze jakiś czas rozmawiał leżąc w łóżku, ucinając sobie drzemkę gdy został sam. Obudził się dopiero na kolację, ale nie wychodził z łóżka i po zmianie opatrunków znów poszedł spać. Z każdym kolejnym dniem jednak starał się więcej wychodzić z łóżka i mniej spać. Wciąż starał się nie forsować, ale ile można było leżeć. Po kilku dniach czuł się już na tyle silny, że postanowił następnego dnia pójść odwiedzić Augusta i z nim pogadać. Szwów już nie miał, blizny dobrze się goiły, nie wymagał już chodzenia w bandażach jak jakaś mumia. Po kąpieli i posmarowaniu świeżych blizn maścią od Georga z pomocą Leah oczywiście, postanowił już nie wracać do swojego pokoju, a spać razem z nią w jej pokoju, jak przez ostatnich kilka dni przed walką. Nie kombinował jednak z niczym więcej niż drobnymi całusami i przytulaniem, bo wiedział, że gdyby Georg się dowiedział pewnie ukrecilby mu nie tylko głowę. Spał w najlepsze, obejmując i przytulając do siebie Leah, gdy najpierw usłyszał ciche pukanie do pokoju, a po tym skradanie do do ich łóżka oraz zapach krwi unoszący się w powietrzu. - Leah… śpisz? - wyszeptała Hannah, szturchając delikatnie wilczycę. Jej ton… był dość dziwny, jak na odważną, bardzo pewną siebie dziewczynkę. Jakby nie jej. Brzmiała na zagubioną i zaniepokojoną. Trochę jak dziecko, które nie wie czy to co powie wywoła gniew dorosłych czy nie. - Leah… proszę obudź się… - dodała błagalnie, nieco załamującym się głosem. - Mała idź spać… - wymamrotał River marudnie przez sen, rozchylając oko na tyle, by stwierdzić, że ledwo zaczynało się przejaśniać na dworze. Mimowolnie puścił Leah i przewrócił się na brzuch, wtulając twarz w poduszkę, by spać dalej. Dziewczynka jednak się nie poddawała i stała przy ich łóżku tak długo, aż wilczyca się nie obudziła, pokazując jej poplamione krwią spodenki od swojej piżamy i prosząc o pomoc, praktycznie już zapłakana, bo nie wiedziała co się dzieje, przecież nie była ranna ani w nic się nie uderzyła, żeby miała jej zacząć krew lecieć. Zwłaszcza że całą noc spała i teraz tylko się obudziła przez ból brzucha i przez to, że jej się siku chciało, a kiedy była w łazience zobaczyła że ma brudne spodenki. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 20 Sie 2024, 22:40 | |
| W zasadzie... Nie do końca traktowała to jako zwycięstwo. Miała spore mniemanie o dziewczynce, widziała w niej... Naprawdę dużo siebie samej za dzieciaka. Nie walczyła z nią... Nie próbowała jej wciskać czegoś na siłę... Bardziej przedstawiała swój punkt widzenia jak by... Rozmawiały? W sumie tak... Jak by po prostu rozmawiały. Tiaaa chyba faktycznie była by z niej słaba matka. - Hmmm i tak... I nie. - odpowiedziała na jej pytanie chwilę się zastanawiając jak to ubrać w słowa. - W sensie... To prawda że ugryzienie zmienionego wilkołaka zmieni człowieka ale tylko takie w pełnię i po pełnej przemianie. Ale pamiętasz? Pewnych rzeczy się nie przyśpiesza... Nie słyszałam o tym by ludzie dziecko po pogryzieniu przeżyło. Przemiana... Ta pierwsza jest trudna, nasze organizmy potrzebują szesnastu... Czasem siedemnastu lat by się na nie przygotować i nie wszyscy sobie z tym radzą. Ludzie... Prawię w ogóle, nawet jako dorośli. Sporo ginie w połowie... - wyjaśniła licząc że mała odpuści sobię głupie pomysły w tej sprawie. Gdy wychwyciła jej brak entuzjazmu oparła się o płot i powoli wypuściła powietrze. - Cieszę się że żyje... Cieszę się że mu się udało i że ten Stary dupek dostał to na co zasłużył... Choć bardziej cieszyło by mnie gdyby się wykrwawił i zdechł. - trochę się zagalopowała i wzniosła oczy ku niebu. - Wybacz... Nie cieszy mnie za to ten chaos... Ta uwaga wszystkich wokół i ten ciągły tłum. Rola pierwszej wilczycy której największym życiowym osiągnięciem jest wskoczenie do łóżka Alphy też nie specjalnie mnie satysfakcjonuje... Nie jestem damą... Jestem wojowniczką... Tropicielkom... Myśliwym... wierzę że River to uszanuję ale wiem też że w stadzie i tak znajdą się ci którzy będą patrzeć na mnie tylko jako jego towarzyszkę. - taaa każdy inny stwierdził by że oszalała rozmawiając z dzieckiem o tych sprawach. Tyle że... Hannah zawszę była dojrzalsza, już od jakiegoś czasu Leah traktowała ją jako... Kogoś równego. Teraz z resztą zaśmiała się na komentarz małej. - Nie martw się, niech River stanie na nogi to na pewno się tacy znajdą. - zapewniła puszczając jej oczko i ruszając w stronę domu. Gdzie czekała je miła niespodzianka. Widziała reakcję Hannah, teraz... Ale też wtedy pod areną... Początki mieli trudne ale naprawdę go pokochała... Chociaż ewidentnie nie chciała tego głośno przyznawać. Wywróciła oczami na jego próbę wyłgania się. - Tyle czasu tu mieszkasz a dalej się gubisz. - rzuciła tylko i zajęła miejsce przy nim. Lepiej było nie wkurzać Daisy... No i przy śniadaniu udało się zdradzić niespodziankę... W zasadzie myślała że przyniesie Riverowi maluchy do pokoju gdy nie będą już tak zależne od Ajrisz, ale i tak nie mogła się przestać uśmiechać gdy Hannah wyjawiła ich niespodziankę. - Mała kudłata armia. - przypomniała ściszonym tonem przypominając ich rozmowę z kiedyś... Gdy wyjawiła Riverowi że Ajrisz ma adoratora. Lubiła zwierzęta... Gdy zobaczyła maluchy po raz pierwszy czuła się jak by znów była dzieckiem i dostała nowego pluszaka. Została z Riverem gdy odprowadziła go do pokoju po śniadaniu... Nie czatowała już co prawda przy jego łóżku, spędzała więcej czasu z Daisy, Hannah, Samem i Flynem chociaż i tak sporo czasu jeszcze zajmował jej River. Wszystko zaczęło wracać do normalności chociaż powoli. Najbliżej temu normalnemu stanowi, zaczęło być gdy River czuł się na tyle silny że przyszedł do jej pokoju. Była trochę spięta na początku... Ale... Było tak jak by nic się nie wydarzyło. Gdy zasypiała w jego ramionach mogła udawać, że całe to gówno było tylko złym snem. Walka... Arena... Dryblasy Augusta i wreszcie rany Rivera. Była... Zmęczona i chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo póki właśnie nie zasnęła pierwszy raz po tym wszystkim w jego ramionach. Nie raz miała potrzebę czujnego snu... W lesie... Górach, gdy Hannah pojawiła się w ich domu... Jednak na ogół miała twardy sen i tak było teraz. Nawet się nie poruszyła gdy dziewczynka wyślizgnęła się do pokoju. Spała w bokserce i szortach i mimo że było ciepło przykrywała się kocem jak by osłaniał ją niczym jakaś bańka przed światem zewnętrznym. Dopięro gdy River się ruszył powoli wracała jej świadomość. Dziewczęcy łamiący się głosik. Uniosła lekko powieki i powoli podparła się na łokciach. Hannah... Pewnie znów miała koszmary chciała już się odsunąć by zrobić jej miejsce choć zaraz za sobą poczuła Rivera... No tak! Może... Będzie spać między nimi? Albo ona pójdzie do niej? Powoli, glowa zmuszona do działania zaczeła rozpoznawać więcej bodźców... Była... Dziwna, nie wystraszona jak zwykle ale zdezorientowana i coś jej pokazywała... Ten zapach...zapach! Otworzyła szerzej oczy i wychyliła się do niej żeby pogłaskać ją po głowie. - Ciii... Już, nic się nie dzieję. - szepnęła by River mógł spać Dalej i ostrożnie wyślizgnęła się z łóżka. Boże... Przecież ona była jeszcze dzieckiem... Zaraz... Ile miała lat? Boże żeby ta głową chciała sprawnej myśleć. - Chodź...- dodała i zabrała ją do łazienki po cichu. Cholera... Gdzieś powinna mieć paczkę podpasek... - Wszystko w porządku, to nic takiego... Czy... Mama ci mówiła? O krwawieniach i tych sprawach? - Boże... Była w tym beznadziejna. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji. To zdecydowanie powinna być Daisy. - Jesteś już duża, to normalne... Umyj się, przyniosę ci piżamę na zmianę i wszystko wytłumaczę Dobrze? - dobra... Nie specjalnie wiedziała jak powinna rozmawiać o tym z Hannah. Wydawało by się że jej matka nie miała... Intymnych tajemnic i nie dbała o to co córka widzi czego nie.
|
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sro 21 Sie 2024, 19:28 | |
| Strasznie nie mogła doczekać się swojej przemiany. Bardzo ją ciekawiło jakie będzie miała futro, jakim wilkiem będzie… chciała razem z Leah biegać po lesie w pogoni za zwierzyna i brać udział w walkach z innymi wilkami. Dlatego starała się kombinować czy była w ogóle szansa aby to przyspieszyć, ale gdy Leah powiedziała, że ludzie rzadko przeżywają takie ugryzienie i przemianę, a tym bardziej dzieci miałyby z tym problem… zrezygnowała z tego pomysłu. Nie chciała stracić możliwości mieszkania z Leah. Przecież gdyby umarła, nie mogłaby już z nią mieszkać. Po tym jeszcze chwilę rozmawiały o tym jak Leah się czuła w nowej roli i wróciły do pensjonatu, by zjeść śniadanie. Przez resztę dnia Hannah kręciła się między domownikami, nawet zaglądała do Rivera chcąc go namówić na przeczytanie jej książki, jako wymówki by spędzić z nim trochę czasu, ale że spał to mu nie przeszkadzała. Kilka razy zetknęła też do Ajrisz i dokuczali sobie wzajemnie z Samem. Był dla niej jak starszy brat. Zresztą podobnie jak i Flyn odkąd u nich się zatrzymał. Bardzo się cieszyła z tego, że nareszcie powoli wszyscy zaczynają znów skupiać się na niej a nie na Riverze. Była naprawdę szczęśliwa aż do tego feler ego dnia, gdy obudziła się z okropnym bólem brzucha, choć przecież nic nieświeżego nie zjadła i nie zbierało się jej na mdłości. No a po tym się okazało że jeszcze pościel i piżamę ma brudną od krwi. W pierwszej chwili spanikowała, bo myślała, że przez sen zapolowała na kociaki, albo znów kogoś pogryzła, a kiedy zorientowała się, że to jej własna krew od razu poleciała po pomoc do Leah. Już przed walką z Augustem, widziała, że River spał razem z Leah i choć zrobiła wtedy awanturę, teraz już się z tym pogodziła i całkiem ignorowała fakt, że jednooki był w jej łóżku. W końcu przyszła do wilczycy, nie do niego. I o ile zabolało ją to, jak próbował ją spławić, jak ją wyganiał, to mimo wszystko się nie poddawała i próbowała obudzić Leah. Pociągnęła cicho nosem, przecierając ręką oczy, gdy w końcu białowłosa się obudziła i pogłaskała ją po głowie, próbując uspokoić. Ale jak tu się uspokoić, gdy nie jest się rannym, a leci krew? W jednym filmie coś takiego widziała, też gość był bez żadnych ran, a krwawił i ostatecznie umarł, bo mu wątroba wysiadła czy coś takiego. Pokiwała lekko głową i wyszła z Leah do łazienki. - Myślałam… że też każesz mi spadać… jak ten burak River… - wydukała łamiącym się głosem. Nie była głupia, wiedziała, że o tej porze wszyscy jeszcze najchętniej by spali, zwłaszcza że ostatnie dni może nie były ciężkie, ale na pewno męczące dla Leah. Miała przecież prawo do tego, by być zła na dziewczynkę za to, że ta ją obudziła, ale przecież Hannah nie robiła tego specjalnie. Nigdy. Może tym razem nie śnił jej się żaden koszmar, ale była to sytuacja awaryjna. Nie chciała iść z tym do Sama, bo ten na pewno obudziłby Rivera. Poza tym to Leah jako pierwszej tak naprawdę zaufała i to Leah była dla niej najważniejsza. - O których sprawach? - zapytała zdezorientowana, przekrzywiając lekko głowę. - Z nikim się nie biłam i nikogo nie zjadłam! - powiedziała od razu, myśląc że wilczyca ją podejrzewała o któreś z tych rzeczy. Już pomijając fakt, że ona przecież matki nie miała. A przynajmniej nie chciała jej tak samo, jak Lake małej. Znów pokiwała głową, gdy Leah poleciła jej się wykąpać. Rozebrała się, rzucając piżamę od razu na stertę do prania i weszła pod prysznic. Co prawda wciąż nic nie wiedziała, ale na pewno była dużo bardziej spokojna, przez to, że Leah uważała, że takie… wykrwawienie się było normalne. Według niej było dziwne, a nie normalne. I jeszcze ten bolący brzuch… choć o dziwo ciepły prysznic przynajmniej na chwilę nieco złagodził ten ból. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Czw 22 Sie 2024, 07:27 | |
| Och zdecydowanie wolała by żeby Hannah przyśnił się koszmar i chciała spać z nią, niż to. Było by im trochę ciasno ale mogli by po prostu iść spać dalej. Tymczasem to... Była zmęczona, a do tego jak na ogół nie było tematów które by ją odstraszały tak tu... Zupełnie nie wiedziała jak powinna to ugryźć. Przede wszystkim uznała, że Hannah jest przerażona, więc w pierwszej kolejności chciała ją uspokoić. Dzięki Lake... Serio, nie miałaś oporów pieprzyć się z byle kim tak że mała słyszała ale o dorastaniu to już z nią nie gadałaś? Kolejny powód który drażnił Leah w siostrze Rivera. Kucnęła przy małej i lekko się uśmiechnęła. - River to facet, a oni wielu rzeczy nie rozumieją, a jeszcze więcej nie chcą zrozumieć. - trochę zażartowała choć szczerze nie zdziwił by ją fakt gdyby River wiedział co się dzieje i specjalnie udawał zaspanego by zostawić to jej. Zanim odpowiedziała dziewczynce ta zaczęła się tłumaczyć i szczerze... Leah aż pękało serce że mała mogła w ogóle pomyśleć o tym że by ją o to oskarżyła. Położyła dłonie na policzkach i kciukami przetarła łzy. - Już... Wiem, że nic złego nie zrobiłaś spokojnie. Weź ciepły prysznic, przebierzesz się i na spokojnie pogadajmy. Nic ci nie będzie. - zapewniła i zostawiła ją na chwilę. Najpierw zajrzała do jej pokoju żeby znaleźć inną piżamę. Potem do kuchni, zapaliła tam światło i postawiła mleko do zagrzania dla małej.. dla siebie wyjęła piwo. Otworzyła je o rant stołu i upiła kilka łuków. Gdy szła z powrotem do łazienki z pokoju przy schodach na korytarz wystawił nos Flyn. Zerknął tylko zasypany na Leah nie darując sobię spojrzenia na jej krótkie szorty i ramiączka zjeżdżające po ramionach. Zanim jednak dodał jakąś kąśliwą uwagę wepchnęła go do jego pokoju i zamknęła drzwi. Normalnie by trzasnęła i zrobiła to mocniej ale nie chciała obudzić więcej osób. A ten i tak tylko się zaśmiał i wracał do łóżka. Zapukała zanim weszła do łazienki podała jej piżamę i sięgnęła do najwyższej półki nad zlewem, żeby wyjąć paczkę podpasek. - Każda dziewczyna w pewnym momencie zaczyna krwawić. To może potrwać koło tygodnia... Do tej pory byłam jedyna w tym domu ale schowam je niżej żebyś mogła brać gdybyś potrzebowała - podała jej jedną zamkniętą a drugą otworzyła - Zakładasz na bieliznę, zobacz to się klei i robisz tak... Nie będziesz brudzić ubrań dzięki temu. Zmieniaj jak tylko się zabrudzi... Zostawię je... Hmmm - rozejrzała się po łazience. - W szafce z ręcznikami. - wybrała i od razu schowała tam paczkę. - Ubierz się na spokojnie. Robię ciepłe kakao... Może cię boleć brzuch, niestety minus bycia wilkołakiem jest taki, że nie działają na nas leki... Ale ciepło i słodycze działają cuda. - zapewniła i zostawiła ją samą by się w spokoju ubrała. Wróciła do kuchni w samą porę. Bo mleko było już ciepłe. Wyjeła kubek i wsypała do niego kakao. Gotowe postawiła na stole obok swojego piwa. I usiadła biorąc kilka łyków alkoholu. Poczekała aż mała przyjdzie i choć trochę się napiję. - Hannah... Ta krew znaczy tylko tyle, że twój organizm uważa cię już za dorosłą. Ja mam plamienia raz w roku... Ale naszemu gatunkowi mogą zdarzać się dwa razy... Ludzie mają o wiele gorzej bo ludzkie dziewczyny krwawią co miesiąc, chociaż nasze bywają bardziej bolesne. Gdy twój organizm dojrzewa... Tak się dzieję gdy możesz już mieć swoję dzieci... Rozumiesz? Nie wiem... Ile wiesz o Tych sprawach... - zaznaczyła trochę dokładniej o co chodziło jej wcześniej. - Twoja ma... Lake... Była z niejednym mężczyzna... Ale rozumiesz o co dokładnie chodziło? - rany... Chyba ta rozmowa ją już otrzeźwiła bo nawet ona starała się przy Hannah nie mówić o Łąkę jako mamie. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sob 24 Sie 2024, 12:13 | |
| Była tym wszystkim zbyt rozemocjonowana, by rzucić jakąś soczystą wiązanka na Rivera, dlatego w tym momencie przemilczała to. Zwłaszcza że dodatkowo nie czuła się najlepiej. Niemniej na pewno nie omieszka znów wszystkim na około mówić że Jednooki jest kretynem, nie wspominając już o robieniu mu po złośliwości. Wszystkie wątpliwości i obawy Hannah jednak zostały rozwiane. Na pewno już się nie bała o to, że umiera, albo, co gorsze, że Leah będzie na nią zła za to że pobrudziła ubrania i pościel. Prysznic trochę jej zajął, choć umyła się bardzo szybko. Dużo więcej czasu zabrali jej stanie pod strumieniem przyjemnie ciepłej wody, ale potrzebowała tego, jak jeszcze nigdy. Akurat zakręciła wodę, gdy usłyszała pukanie do drzwi. - Możesz wejść - odpowiedziała, najpierw odruchowo energicznie pokrecila głową, by pozbyć się nadmiaru wody z włosów i dopiero po tym wyszła, otulając się bardzo ciepłym i miłym ręcznikiem. Uważała przy tym by go przez przypadek nie pobrudzić. W ogóle jej nie przeszkadzało, że była przy niej praktycznie goła. Słuchała jej uważnie i obserwowała jak wyjmuje mniejsza paczuszkę z większej i ją otwiera, pokazując biały… właściwie trudno to przyrównać do czegokolwiek. Wyprofilowany, klejący się z jednej strony opatrunek? Chyba tak najprościej. Albo duży dziwny plaster ale na odwrót z jednej strony z opatrunkiem, a drugą przylepną. No i w sumie działo, jak opatrunek. - Cały tydzień?! - pisnęła szczerze przerażona. - Przecież do końca dnia ja się wykrwawię! Tak no wiesz… na dobre! - dodała nie wyobrażając sobie, że coś takiego może być normalne. I że trwa tak długo! - Nie trzeba zadzwonić do doktorka, żeby mnie ratował? - zapytała, choć zaraz zaczęła się zastanawiać czy w ogóle przeżyłaby do jego przyjazdu. - Leah nie zostawiaj mnie - poprosiła, chwytając ją za rękę, kiedy kobieta chciała już wyjść z łazienki. Trochę to trwało, ale ostatecznie dała się przekonać, że nic jej nie będzie. Oporządziła się zgodnie z instrukcjami wilczycy i po kilku minutach przyszła do niej do kuchni w czystej piżamie. Czuła się… dziwnie. Niekomfortowo. Trochę jakby miała pampersa przyklejonego do majtek. A najgorsze że będzie musiała tak chodzić przez tydzień. Przecież ona z domu nie wyjdzie. Jak miałaby się pokazać przed innymi w pampersie? Miała ochotę zapaść się pod ziemię. - Do kitu. Niby dobrze, że co miesiąc nie muszę się z tym męczyć, ale… to i tak jest do bani. Ja tego nie chce. I nie chce mieć już dzieci! - protestowała, jakby to mogło w czymś pomóc i zakończyć tę męki w tym momencie. Niestety tak dobrze nie było. - Ja chcę być dorosła, żeby zmieniać się w wilka, a nie żeby się wykrwawiać co roku na śmierć i chodzić w pampersach dla dorosłych! - wściekała się dalej, nawet nosem zaczęła podciągać, bo z frustracji znów zbierało jej się na płacz, ale pyszne, ciepłe kakao zrobione jej przez Leah pomogło załatwić sprawę i ją przynajmniej odrobinę uspokoić. Z ogromnym zadowoleniem na twarzy obliczała sobie buzię po odstawieniu kubka i przekrzywia głowę, patrząc uważnie na Leah. - Ona była z tymi facetami jak czegoś chciała. Albo żeby go zjeść, albo żeby potrzebne informacje wydobyć. Albo tak jak z tym, u którego byłyśmy przed spotkaniem tego barana Rivera, żeby mieć gdzie za darmo spać i co jeść. W sensie takiego normalnego jedzenia. W tym ostatnim przypadku im bardziej kasiasty tym dłużej chciała się go trzymać. Takie coś za coś - odpowiedziała, wyciągając z tego właściwie naukę na przyszłość, że jak bardzo będzie czegoś potrzebowała od jakiegoś faceta (co szybko się nie zdarzy, bo byli głupi i okropni) to najprościej było pójść z nim do łóżka. A jak z jakimś poszło się do łóżka i się go naprawdę kochało to z tego później wychodziły dzieci. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sob 24 Sie 2024, 21:40 | |
| Starała się ją uspokoić i wyjaśnić to jak najlepiej... Ale nigdy wcześniej nie prowadziła podobnej rozmowy. Mało tego! Sama chodziła w wieku Hannah do szkoły i większość biologii odwalili za jej opiekunkę nauczyciele. W zasadzie... Rola Daisy ograniczyła się do opowiedzenia o rożnicach między nią a jej ludzkimi koleżankami. Później próbowała rozmawiać z nią o zabezpieczeniach ale bądźmy szczerzy... Żaden nastolatek nigdy nie chciał o tym gadać z rodzicami. Tymczasem wyglądało na to, że Hannah nie wiedziała zupełnie nic... Oczywiście, nie zostawiła jej gdy o to prosiła. Pribowała wyjaśnić jej że naprawdę to co się z nią dzieje jest zupełnie naturalne. Nie mogła się nie uśmiechnąć na skargi dziewczyny... Ohh ileż to dziewczyn przed nią i po niej powie to samo! - Cóż... Tak to już jest, że tylko kobiety mogą rodzić... Niestety. I niestety ma to swoją cenę... Nasz organizm w kółko przygotowuję się na to żebyśmy mogły zajść w ciążę... Gromadzi cały ten czas krew która ma być czymś w rodzaju bariery chroniącej niemowlę... Skoro dziecko się nie pojawia pozbywa się jej i zaczyna od nowa bo może tym razem...Dlatego cyklicznie pojawiają się krwawienia. I mimo tego ubytku nic nam nie jest. - może mówiła nieco koślawo... Rysując na stole łyżeczką krąg jak by to miało symbolizować owy cykl. - Zmiana w wilka i krwawienia to część dorosłości. Zdecydowanie nie ta przyjemna część ale jednak. - dodała gdy mała upijała właśnie kakao. Wysłuchała jej odpowiedzi... Boże, Lake była beznadziejna. I pomyśleć że w stadzie to ona uchodziła za najgorszą! Dobra... Nie była święta ale matka Hannah była na innym levelu. Coraz bardziej żałowała, że ich starcie skończyło się tak jak się skończyło... Ta sucz nie zasłużyła na to by chociaż ją zadrapać. No ale trzeba było zachować pokerową twarz... - Okk Zdecydowanie do cnotliwych nie należy... Ale czy wiesz co z nimi robiła? Gdy byli sami... W łóżku? Chodzi mi o to... Że fizycznie, jesteś już dorosła. Może ktoś za niedługo ci się spodoba... Może już ci się podoba... Jestem ostatnią osobą która mogła by ci czegoś zabronić ale przyznam ci się... Że ja o wiele za wcześnie byłam z chłopakiem. Nawet nie pamiętam jego imienia... za dużo wypiłam i przespałam się z jakimś dzieciakiem z miasta... chyba przyjechał na wakacje z Miami o ile to nie była ściema bo więcej go nie widziałam a czas zanim dowiedziałam się że nie jestem w ciąży dłużył się mi niemiłosiernie jak by to trwało lata. Nie chciała bym żebyś też popełniła taki błąd... Jeśli jednak zaczniesz się z kimś umawiać i znacznie być poważnie... Obiecaj, że najpierw mi powiesz. Nie będę prawić ci kazań ale jeśli będziesz pewna że jesteś zakochana i chcesz z nim być... Powiem ci jak uniknąć bycia mamą za wcześnie... Zgoda? - nawet przez myśl jej nie przeszło że Hannah mogła w ogóle myśleć o tym by żyć jak Lake. Oczywiście nie wiedziała ile mała... No... Nie taka mała wiedziała o fizycznych zbliżeniach, chociaż chyba przy tym jak zdarzało się jej odzywać, nie sadziła że może być tak źle. - Zastanawiałam się... Wiem że przy okazji całej tej szopki u Rivera.. Lake zapisała cię do szkoły w Venandi... Mamy wakacje więc to trochę wczesny temat... Ale to twoje zdanie jest tu ważne więc pomyślałam że zapytam zanim coś zrobię. Mogła bym pogadać z Riverem... Może, mogłabyś pójść do szkoły tu... W Fostern. Miała byś ją bliżej domu, poznała byś rówieśników którzy kiedyś przejdą przemianę z tobą... No i są tu nauczyciele którzy wiedzą jak odpowiadać na pytania hmm te wilcze...chciała byś? |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 25 Sie 2024, 10:40 | |
| - Ale dlaczego to my musimy mieć wszystko co najgorsze? A faceci tylko leżą i śmierdzą! - burknęła oburzona tą wielką niesprawiedliwością świata. Już wcześniej była zła przez to, że przyszła do Leah po pomoc i River kazał jej spadać, teraz to już była zła podwójnie. Mimo okazywanego niezadowolenia, widać było, że powoli godziła się z tym beznadziejnym losem. - I tak przez całe życie? - zapytała z nadzieją, choć coś jej podpowiadało, że będzie musiała się do tego przyzwyczaić, bo pewnie nie prędko przestanie ją to męczyć. Pocieszał jednak fakt, że będzie się to tylko powtarzać raz - dwa razy w roku, a nie co miesiąc. Nie rozumiała tylko tych dziwnych pytań wilczycy. Czy wiedziała, co jej matka robiła z facetami w łóżku? Musiałaby być ślepa i głucha, żeby nie wiedzieć. Zwłaszcza że to samo robili ludzie w wielu filmach. - Bzykała się z nimi dla korzyści. A wy z Riverem bzykacie się, żeby mieć dzieci bo się kochacie - podsumowała, wywracając oczami. Domyślała się, że pewnie chodziło jej o to, czy znała różnice między tymi dwoma. Pokiwała reż zaraz głową. - Jak jakiś będzie to ci powiem, ale fuj! Nie zamierzam mieć żadnego chłopaka, a tym bardziej się z nim bzykać. To obrzydliwe - odpowiedziała, krzywiąc się przy tym, jakby Leah właśnie kazała jej zjeść robaki. Albo nawet kupę. Naprawdę sobie tego nie wyobrażała. Mogła się siłować i przygniatać jakiegoś chłopaka pod sobą tylko po to by wnieść jego twarz w ziemię i pokazać, gdzie jego miejsce. Chciała już znów się napić kakao, kiedy Leah wspomniała o szkole. Nigdy do żadnej nie chodziła i była strasznie ciekawa jak to będzie. Na filmach i w bajkach masa fajnych rzeczy i przygód się działa w szkole, a jeszcze jakby mogła z chodzić do niej z innymi wilkołakami? To brzmiało naprawdę świetnie! Mogłaby zostać przewodnicząca klasy, albo szefowa jakiegoś gangu i miałaby swoje własne stado i mogłaby nakopać Riverowi, ale… no właśnie ten durny River! - Ta. Już widzę jak się zgadza. Pewnie powie coś w stylu “Lake zapisała już ją do tej szkoły, a to przecież jej kochająca matka. Dobrze wie gdzie będzie na niej najlepiej”. On mnie nie cierpi, więc lepiej sobie od razu odpuścić - zawarczała, marszcząc nos, a jej oczy zmieniły kolor na złoty, gdy zaciskała palce na kakao. Niby zgrywał takiego dobrego wujaszka, do dzisiaj myślała, że rzeczywiście taki jest, ale kiedy spławił ją przez sen przekonała się o tym jaki był naprawdę. Nie rozumiała tylko dlaczego wziął ją do siebie, skoro była mu tylko kulą u nogi. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 25 Sie 2024, 21:19 | |
| Ohhh rola mężczyzn była o wiele wieksza niż leżenie, jednak nie było to coś w co chciała się w tej chwili wgłębiać. Faktycznie w rozrachunku przecież kobieta prezentowała się gorzej. Czy plusy wynagradzały minusy? Cóż... Leah zdecydowanie nieprędko było do macierzyństwa normalnie, a teraz gdy Hannah dawała im mocno w kość tym bardziej więc raczej o ile w ogóle to raczej nie za szybko się o tym przekona. - Nie wszystko jest takie złe, przekonasz się kiedyś. - obiecałai lekko się zaśmiała na jej pytanie. - Przywykniesz... Teraz to nowe, ale z czasem będzie tylko kolejnym tygodniem w roku, niczym niezwykłym jak katar. - w zasadzie... Tak właśnie było, z czasem stało sie to dla niej zupełnie nieznaczące... Zwłaszcza gdy dłużej pozostawała sama. Dalszy temat... Powiedzmy że Hannah jej tego nie ułatwiała. Może była zbyt ambitną próbując go podjąć? Może powinna odpuścić po wyjaśnieniu czym w zasadzie był okres? Teraz było za późno... No a odpowiedź Hannah... - No co ty?! - wyrzuciła nieco głośniej zaskoczona tym pomysłem. Od razu zasłoniła sobie usta i chwilę nasłuchiwała czy któryś z domowników się nie przebudził. Kontynuowała już zdecydowanie ciszej. - Hannah... Mówiłam to już kiedyś i to było na poważnie... Nie chcę mieć dzieci... W każdym razie nie teraz i nie wiem czy to się zmieni kiedykolwiek. Kocham Rivera... Kiedyś zrozumiesz co to znaczy... I zrozumiesz jaką to może sprawić przyjemność. Chcę tylko żebyś najpierw ze mną pogadała zanim się zdecydujesz na coś poważnego. - oczywiście mała swoją odpowiedzią szybko sprawiła że na twarzy Leah wrócił uśmiech... Boże ona była nadzwyczajna. Bardzo w tym przypominała Rivera chociaż pewnie nie była by zachwycona Gdyby usłyszała podobny "komplement". Apropo... Sadziła że etap nienawiści był już za nimi... Więc gdy dziewczynka wyraziła swoje objawy... Trochę to wilczyce zaniepokoiło. - Hannah... - zaczęła szczerze zaniepokojona i lekko przechyliła głowę. - River bardzo cię kocha i stara się jak tylko potrafi... Jesteś dla niego najbliższą krewną... Może nie zawszę wie co powiedzieć i jak się zachować ale to dlatego że zależy mu na tobie. Mnie też zależy i zawsze będę o Ciebie walczyć, nie ważne z kim... Jasne? - wstała i podeszła do niej żeby dać jej całusa w czubek głowy. - Porozmawiam z nim rano... Dokończ kakao i spróbuj jeszcze się trochę przespać... Chcesz się położyć z nami?
|
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 27 Sie 2024, 18:36 | |
| Nie była do końca przekonana czy rzeczywiście nie było tak źle być dziewczyną, a już na pewno wątpiła w to, że kiedykolwiek przywyknie do tego… wszystkiego co związane z koniecznością noszenia podpasek. No i jeszcze ten ból brzucha. Jak można było się do tego przyzwyczaić? Trudno jednak byłoby się o to kłócić z Leah skoro też była dziewczyną, przechodziła przez to samo, no i była starsza. Odpuściła więc i skupiła się na dziwnych pytaniach Leah i prośbie o to, by powiedzieć jej jeśli Hannah kiedykolwiek się w jakimś chłopaku zakocha. Naprawdę sobie tego nie wyobrażała. - Lake mówiła, że on jest z tobą tylko po to, by mieć dzieci. A skoro ty nie chcesz… może mu o tym powiem, wtedy się pokłócicie i będziesz mogła znaleźć sobie kogoś lepszego? I weźmiesz mnie… - zaczęła obmyślać cały plan jak rozwiązać problem Leah, lecz w trakcie jak to mówiła, dotarło do niej, że przecież sama była dzieckiem i jeśli Leah miałaby wieść szczęśliwe życie bez dzieci, to nie mogłaby jej wziąć ze sobą. Strasznie przykro było jej z tego powodu, ale nie miała najmniejszego zamiaru tego po sobie pokazać. Skoro chodziło o szczęście Leah… jakoś postarałaby się dać jej spokój, nie kręcić się tak pod nogami. Wcześniej dawała sobie sama radę to czemu teraz by nie miała? - Mhm… - mruknęła tylko pod nosem, zajmując się swoim kakao by nie musieć odpowiadać. Nie chciała odpowiadać. Zrozumiała, że dla Leah byłoby lepiej,gdyby dziewczynki nie było, za to River najpewniej spełniał dzięki niej niezrealizowane marzenia. Już wolałaby być i przez niego niechciana. Przecież on nie nadawał się nawet do opieki nad kotem. Nie pamiętała kiedy ostatnim razem w ogóle poszedł do Ajrisz sprawdzić czy ma jedzenie i wodę, czy po prostu z nią posiedział i głaskał. - Nie będę z wami spała - burknęła, dopijając kakao i po odstawieniu kubka do zlewu, poszła do swojego pokoju. Nie miała zamiaru spać z Riverem, a Leah przecież nigdy nie pisała się na to, by urzędach się z jakimś dzieciakiem. - Dobranoc - powiedziała na odchodnym, by nie dać poznać, że mogłaby być obrażona również na Leah, bo na pewno nie dałaby jej spokoju. I tak jak jeszcze chwilę temu, prosiłabym kobietę o to, by zostawiła Rivera i spała z dziewczynką, tak teraz wolała po prostu zostać sama. Zamierzała przez cały dzień zostać w swoim pokoju. I tak ją brzuch bolał, więc nie miała najmniejszej ochoty by cokolwiek jeść. Kiedy Leah wróciła do łóżka River od razu ją objął przez sen i przytulił się do niej, co jakiś czas przywitać się lekko przy zmianie pozycji, świeżo zabliźnione rany wciąż nieco bolały, ale nie było to już to samo, co na samym początku. No i miał już zdecydowanie więcej sił i mógł na nowo urzędować w kuchni. Dlatego teraz wstał chwilę przed wszystkimi, by móc przygotować śniadanie. Starał się wstać tak, by nie obudzić Leah i po wizycie w łazience, by się ubrać i przemyć twarz, poszedł do kuchni. Zaczął od przygotowania ciasta na naleśniki i gdy postawił pierwszą patelnię, wyciągał już drugą na boczek i jajecznicę. Kiedy smażyły się naleśniki i jajecznica, jednocześnie zajął się też przygotowaniem tostów, by można było posmarować je tylko masłem położyć jakąś szynkę, ser czy pomidora i zjeść bez czekania aż wyskoczą z tostera. Może nie będą już tak ciepłe, ale chrupkości nie stracą. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sro 28 Sie 2024, 07:23 | |
| Niesamowite jak dużo tej niechęci do Rivera skrywało tak drobne ciałko. Zupełnie tego nie rozumiała... Oczywiście jak każdemu zdarzało mu się coś palnąć ale... Każdemu się zdarzało powiedzieć coś co można było zrozumieć zupełnie na opak... To nie słowa były ważne... Przecież River opiekował się nią jak tylko najlepiej umiał. Wywróciła oczami na owy szatański plan małej. - Bo Lake to ta najbardziej prawdomówna? Hannah... Nie sądzę by znalazło się coś co poróżniło by mnie i Rivera tak definitywnie. To coś więcej niż zauroczenie czy zwykła miłość. Jesteśmy wpojonymi towarzyszami... Ja jestem częścią jego, a on moją. Jest moją bratnią duszą. - oczywiście nie miała pojęcia jak bardzo wtopiła z wcześniejszymi słowami. Najlepszy dowód na to, że matką była by beznadziejną. Najgorsze jednak było to... Że w rozumowaniu Hannah było nieco prawdy. Nie pisała się na opiekowanie się dzieckiem, nigdy tego nie chciała...ba nawet teraz nie czuła się odpowiednią osobą do kształtowania innej. I dlatego nie prawiła kazań... Traktowała Hannah jak kogoś równego sobię. Nie uważała jej ani przez chwilę za dziecko do którego została przykuta. Zgoda... Może i trochę jej matkowała ale bliżej by jej było do starszej siostry niż matki.. tak przynajmniej się jej wydawało... Zdawkową odpowiedź potraktowała jako sygnał że mała jest już tym zmęczona... Tematem i całą sytuacją ale burknięcie ją zaskoczyło. Tak bardzo była na niego zła? Szczerze chciała już zaproponować, że wyjątkowo położy się z nią u niej... River przecież zrozumie. Tyle, że Hannah całkiem ucieła temat. - Dobranoc... - odpowiedziała i dopiła piwo. Wyrzuciła butelkę, a wracając do pokoju zatrzymała się przy drzwiach dziewczynki. Przez chwilę wahała się czy nie wejść... Ostatecznie jednak odpuściła. - Przyjdź... Jeśli zmienisz zdanie... - szepnęła mimo zamkniętych drzwi, dziewczynka przecież i tak usłyszała, po czym już ostatecznie wróciła do siebie. Była naprawdę zmęczona... Wszystkim, nawet tą sytuacją. Więc gdy River od razu ją objął poczuła się... I wróciło to uczucie spokoju.,. Bezpieczeństwa, bardzo szybko zasnęła. Tym razem nie zauważyła nawet że River wstał wcześniej chociaż mruczała coś nie zadowolonego przez sen gdy nagle miała więcej miejsca. Miał więc całą kuchnię dla siebie... Cóż... Do czasu bo gdy wszystko zaczęło pachnieć w progu kuchni stanęła Daisy. Chodziła cicho jak kot mimo ludzkiej formy wchodząc do pomieszczenia skończyła wiązać szlafrok. - Czyli Leah miała rację że to twoje królestwo... To Dobrze bo przy niej musieli byście jeść surowizne - zażartowała wiążąc posiwiałe włosy w warkocz. - Pozwolisz że pomogę? Wciąż nie powinieneś się przemeczać... - przypomniała i postawiła wodę na herbatę gdy z pokoju przy schodach wyszedł zaspany Flyn. - Rany... Czy wy wszyscy macie problemy z snem? W nocy Leah urzęduje w kuchni a nad ranem ty? Myślał by kto że można mieć inne zajęcia gdy jest się parą. - Flyn... Ubieraj się skoro już wstałeś, z końmi sobie radzisz to oporzadz krowy. - ponagliła go staruszka mimo że chłopak się skrzywił. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sro 28 Sie 2024, 12:16 | |
| No niby faktycznie jej matka nie była osobą, której należałoby słuchać i wierzyć w każde słowo, trochę jak z telewizją, jednak to nie tak, że zawsze wyłącznie kłamała. Była słaba fizycznie, nie nadawała się do bezpośredniej walki, ale nie musiała wcale walczyć, skoro wystarczył dobrze zaplanowany i przeprowadzony podstęp. Drobną manipulacja. Była mistrzynią w operowaniu słowami tak, by raniły dotkliwiej, niż noże czy wystrzelone z pistoletu pociski. A wiadomo, że w niektórych przypadkach, to prawda najbardziej bolała. Czemu więc i opinia Lake na temat związku Rivera z Leah miałaby nie być prawdziwa? Na temat tego, dlaczego jednooki postanowił zaopiekować się dziewczynką, mimo że ta była dla niego okropna. Sama wywróciła oczami, gdy Leah zaczęła się tłumaczyć, że jej więzi z Riveremm nic nie przerwie, bo nie było to zwykłe zakochanie, a coś więcej, coś znacznie silniejszego i trwalszego. Gdy wspomniała o tym, że tworzyli jedność, trochę jej się to skojarzyło ze sceną z drugiej części Króla Lwa, ale nic nie powiedziała. Miała już dość tej rozmowy i chciała wrócić do swojego pokoju. Z nikim nie gadać, nikogo nie słuchać i nie oglądać. Czuła się zdradzona przez osobę, której zaufała jako pierwszej, odkąd tutaj przyjechali. Trochę ja też drażniło to, że ledwo zaczęła ufać Riverowi i tak się na nim przejechała. Jednak najbardziej wkurzało ją, że Leah okazała się taka sama. Kiedy była już w łóżku słyszała słowa Leah stojącej za drzwiami, ani myślała jej posłuchać i do nich pójść. Choćby znów miała mieć koszmary albo nawet gdyby nagle spod jej łóżka wyszła Lake i powiedziała, że ją zabiera. Nie pójdzie do nich. Nie pójdzie do niej. Z wilgotnymi od łez oczami, wywołanymi całą jej frustracją wepchnęła głowę pod poduszkę, by jej nie słyszeć i po jakimś czasie zasnęła skuloną, jakby to choć trochę miało pomóc jej uporać się z tym okropnym bólem brzucha.
Słyszał to senne niezadowolenie swojej ukochanej, gdy wstawał z łóżka i gdy na nią spojrzał miał ogromną ochotę ją pocałować w głowę, ale nie zrobił tego z obawy, że wtedy Leah by się obudziła. A potrzebowała odpoczynku. Cały czas przy nim czuwała, gdy był ranny, pomagała mu ze zmianą opatrunków i przemywaniu ran, nieraz nawet w ciągu nocy. Kiedy spał w ciągu dnia, zaraz w jego imieniu zarządzała stadem, jeśli były do załatwienia jakieś drobne ale pilne sprawy, no i jeszcze oprócz tego zajmowała się Hannah. Zasługiwała na to, by teraz samej porządnie odpocząć. Mimo więc jej nieświadomych protestów, wyślizgnął się ostrożnie i poszedł do łazienki przemyć się i ubrać. Założył protezę, która zawsze do spania zdejmował, założył ciemne bojówki T-shirt z jakimś tam maziajem. Gdy będzie szedł do Augusta, zamierzał założyć flanelowa koszulę w czerwono-czarną kratę z długim rękawem. Niby całe stado wiedziało o tym, że miał protezę ręki i to jeszcze tak wysoko zaawansowaną, jednak w Fostern nie mieszkały wyłącznie wilki, ale też zwykli ludzie i to głównie przed nimi starał się ukrywać swoją metalową rękę. Właściwie zgodnie z danym Georgowi i Virgo słowem, gdy zostało mu zaproponowane zrobienie protezy dla niego. W domu, urzędujący w kuchni nie musiał jej przed nikim ukrywać. Nie dał się zaskoczyć zbliżającej się Daisy. Może jej nie słyszał, jednak już wystarczająco długo przebywał w jej towarzystwie, by zapamiętać jej zapach. Może i nigdy nie będzie najlepszym z tropicieli, jednak wciąż był wilkołakiem i czy chciał czy nie, w jakimś tam stopniu węch wyczulony miał. Ma pewnego zdecydowanie czulszy na wszelkiego rodzaju słodkości niż na wszystko inne, ale zawsze to coś. - Dzień dobry, pani - przywitał się najpierw, mieszając łopatka jajecznicę na patelni, a dopiero po tym odniósł się do jej słów. - Wyzyłbym na surowym, ale faktycznie przyjemnie jest od czasu do czasu zjeść coś “niezdrowego”, jak określiłby to pewnie Georg - zaśmiał się i zrobił jej miejsce przy kuchence, by mogła postawić wodę na herbatę, dając tym samym nieme przyzwolenie na to by rzeczywiście mu pomogła. W kuchni i to przy takiej ilości głów do wykarmienia dwie ręce to zawsze będzie za mało. - Proszę się nie martwić, rany goją się jak na psie, więc i sił jest więcej niż było - zażartował, słysząc nadejście Flyna, co wcale nie było trudne, bo chłopak nie próbował być w żadnym stopniu cicho. - Dorośniesz to się przekonasz, że nie samym “spaniem” człowiek żyje, gdy jest w związku, kuzynie - odpowiedział mu złośliwie choć w żartach, nawet zerknął na niego przez ramię tak, jakby rzucał mu wyzwanie. Niestety Daisy ukróciła te szczeniackie przechychanki, wysyłając Flyna od razu do roboty. - Zanieś od razu jedzenie i wodę dla Ajrisz. Siedzi z maluchami za snopami siana - poprosił chłopaka, wyciągając od razu miski dla kocicy. Do jednej nałożył jakiegoś specjalnego pasztetu z suplementami dla kotów po ciąży, a do drugiej nalał świeżej wody. - Czekaj… Leah się w nocy trzaskała po kuchni? - zapytał zaskoczony, nim chłopak wyszedł. Trudno mu było wyobrazić sobie Leah robiącą po nocy kanapki. Prędzej, by pobiegła w las upolować jakiegoś drobnego zwierzaka na 4-5 kęsów. Przynajmniej wiadomo było, dlaczego była taka padnięta, jak wstawał z łóżka. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sro 28 Sie 2024, 23:08 | |
| Fakt... Lake wiedziała gdzie uderzyć by bolało. Podczas ich starcia podobnymi wnioskami rozproszyła ją na tyle by dosięgnąć ją zębami. Tyle, że to było wtedy... Nie wiedziała wtedy co River czuł tak naprawdę i sama trochę obawiała się tego związku. Dzisiaj było już zupełnie inaczej. Nawet jeśli obawiała się co przyniesie jutro to była pewna że zmierzą się z tym razem. Wiedziała że mogła być z nim szczera i był tą jedną jedyną osobą która w pełni ją akceptowała. Nie ważne co robiła. Oczywiście... Obawiała się tego jak to będzie gdy River będzie alphom... Ale ufała mu całkowicie. Oczywiście to rozmowa na kiedy indziej bo nieświadoma tego jak bardzo ta rozmowa zabolała dziewczynkę sama poszła spać. Ta noc faktycznie dała jej dodatkowo w kość, była szansa że nawet gdyby River dał jej tego całusa wciąż by się nie obudziła. Nie obudziły jej dźwięki z kuchni ani zapach naleśników... Dopięro połączenie zapachu pieczonego boczku i jajek oraz dźwięk gotującej się wody. Zanim jednak zwlokła się na dół River zaliczył konfrontację z Daisy i Flynem. - Nie mów do mnie na pani... Dziwnie się z tym czuję. - upomniała go wilczyca wyjmując kubki. - Fakt... Ewidentnie Hannah jest z tobą spokrewniona, jeszcze nie spotkałam wilków które tak lubiły by słodycze. - zaśmiała się kręcąc lekko głową z niedowierzaniem. Z resztą, z myślą o nim i dziewczynce codziennie kupowała słodkie bułki z rodzynkami. Flyn nie był tak skory do żartów... Czy może raczej nie przepadał za tymi słodkimi żarnikami. W zasadzie to sarkazm Rivera mu odpowiadał. - No wy na pewno. - odpowiedział w pierwszej chwili ignorując to sprytne upomnienie przez starszą wilczycę. Otworzył lodówkę i wyjął puszkę piwa od razu ją otwierając i biorąc kilka łyków. - Idę idę... - rzucił od razu widząc spojrzenie wilczycy. - Ale najpóźniej o dziewiątej wychodzę... Mamy dziś grupę na kajaki i pomagam Bradley'owi przy łodziach. Jak chcecie mogę wziąć małą może kiedyś przejmie pałeczkę straży przybrzeżnej. - dodał w zasadzie upijając jeszcze kilka łyków i chcąc wyjść. Zatrzymało go jednak pytanie Rivera. - Ta... Najpierw w łazience... Gdy wyszedłem sprawdzić szła już w tej swojej seksi piżamce do kuchni. Usłyszałem ją i Hannah na schodach po jakiejś... Pół godzinie? - odpowiedział chwilę się zastanawiając. - Wkurzający ten pokój przy schodach. Ale zabawne, że ty nawet nie zauważyłeś. - skwitował z tym swoim wrednym uśmieszkiem puszczając mu oczko jak by właśnie coś wygrał. River Riverem ale Daisy ewidentnie irytowała się postawą młodego bethy bo odkaszlnęła spoglądając na niego złowrogo. - Spieszyło ci się...- przypomniała na co chłopak uśmiechnął się szeroko i wziął miski. O mało nie wpadł z nimi na Leah gdy wychodził, a ona wchodziła. Wciąż czuła się zaspana ale w ostatniej chwili się odsunęła by mogli się bezpiecznie wyminąć. - Cześć Daisy... - przywitała się najpierw z wilczycą która właśnie zalewała herbaty i jedną ręką przyciągnęła przybraną córkę do siebie by ta mogła dać jej całusa w policzek. Nie trzymała jej jednak przy sobię dłużej. - Dzień dobry... Zwalniasz mnie z posady osobistej pielęgniarki? Wiesz, że przyniosła bym ci śniadanie pod sam nos? - udała szczerze rozczarowaną jego postępowaniem i objęła go od tyłu w pasie opierając brodę na jego ramieniu. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Czw 29 Sie 2024, 12:34 | |
| - Przepraszam, pa… Daisy - powiedział zaraz z odrobinę zakłopotanym uśmiechem, gdy dostał od wilczycy tę drobną burę, ale od razu postanowił się poprawić i od tego momentu pilnować, przy zwracaniu się do niej. Na pewno jeszcze nie raz Daisy zmyje mu o to głowę, ale w pewnym momencie się przyzwyczai, by nie mówić jej “pani”. Poza tym rozumiał, czemu kobiecie tak przeszkadzało, jak się do niej zwracał. Wychowała Leah i była bliską znajomą z jego rodzicami, teoretycznie była bliższa rodziną niż August, dla którego wszystko co było związane z Kayą było najgorszym złem. - Myślę, że wszystkiemu winne jest przedawkowanie syropu klonowego w dzieciństwie. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć sobie, by jakieś danie u mnie w domu nie było przygotowane na słodko… - wyjaśnił z rozbawieniem, choć jego uśmiech na moment przygasł, gdy się nagle zamyślił. - Ugh… jak ja dawno nie jadłem Beaver Tail z Nutellą i bananem - jęknął z tęsknotą w głosie, czując jak na samą myśl o tym ciastku ślinka mu cieknie. W sumie sam się sobie dziwił, że odkąd zaczął żyć na własną rękę, ani razu nie spróbował samemu go sobie zrobić. Może jutro na śniadanie przygotuje dla wszystkich to jedno z tradycyjnych kanadyjskich potraw? Mięsożercy będą niezadowoleni, chociaż… to ciastko z boczkiem i roztopionym serem na wierzchu mogłoby być równie pyszne co z taką czekolada czy masłem orzechowym. Z fantazjowania o słodkościach wyrwały go docinki Flyna, na które odpowiedział, a po tym się zaśmiał lekko kręcąc głową i skupiając się na nowo na starzeniu naleśników i jajecznicy. Tą akurat przemieszały jeszcze dwa razy łopatką i przełożył w końcu do dużej miski, posypując ją lekko z wierzchu pokrojonym szczypiorkiem. Wetknął w środek łyżkę do nakładania i postawił już na stole. - To do której ty miałeś zamiar spać, skoro chcesz o 9 wychodzić? - zapytał, ale nie po to by się czepiać chłopaka czy mu jakieś kazania prawić. Po prostu był zaskoczony, że Flyn chciał tak wcześnie wybyć z domu, a miał pretensje, że on razem z Daisy wcześnie wstali by śniadanie przygotować. Całkowicie przy tym zapomniał, jak to z nim było, gdy był nastolatkiem i jak wyskakiwał z łóżka pięć minut przed rozpoczęciem lekcji, a szkołę miał piętnaście minut od domu. Choć… jeszcze pół roku temu z pracą miał podobnie. Pomijając te dni, w które w ogóle nie pojawił się w robocie, bo się z łóżka nie chciał ruszyć. Ale to akurat była inna sytuacja. - Myślę, że na pewno spodoba jej się ten pomysł. Tylko uważaj na nią. Lubi znikać z oczu - zgodził się na propozycje Flyna, by ten porwał na jakiś czas dziewczynkę. Hannah uwielbiała wodę, o czym się przekonał, gdy byli nad jeziorkiem w górach. Był pewien, że jak się o tym dowie, będzie chciała prysnąć z domu bez śniadania. Zdawał sobie sprawę z tego, że oprócz zwierzaków w zagrodzie nie miała tu samej za wiele do roboty, a po co miała się nudzić i marnować wakacje? Zerknął na chłopaka nieco zażenowany, gdy ten wyraził swoją opinię na temat piżamy Leah, ale przecież nie da się gnojkowi sprowokować o coś takiego, skoro wiedział, że Flyn raczej uderzał w stronę Astrid, a z Leah za sobą wzajemnie nie przepadają zbytnio. Chciał już odpowiedzieć, że pewnie Hannah coś się przyśniło i dlatego poszła po Leah, ale wtedy chłopak wyśmiał go, że jednooki w ogóle nic nie zauważył, mimo że z Leah przecież spali w jednym łóżku. Rzeczywiście, powinien się nawet na chwilę przebudzić i od razu zorientować się w sytuacji. Przecież gdyby coś jej się stało, albo komukolwiek z domowników, nawet by się nie zorientował, gdyby spał. Zapewne… nie obudziłby się też, gdyby to jemu coś zagrażało. Wydawało mu się, że wcześniej miał bardziej czujny sen. Może to przez te leki od Georga? Był na siebie strasznie zły o to, że się nie obudził, gdy Leah w nocy wstała z łóżka. Nic więc Flynowi nie odpowiedział, tylko zdjął z patelni kolejnego naleśnika, gdy Daisy wygoniła chłopaka do stodoły. Odetchnął głęboko i zmusił się do uśmiechu, gdy Leah przyszła do kuchni i po przywitaniu się z Daisy, przytuliła się do jego pleców. - Nigdy bym nawet o tym nie pomyślał. Jesteś już dożywotnio skazana na tę posadę. Po prostu wiesz, że lubię dla was gotować - odparł, dając jej całusa w głowę i przerzucił znaczącego się placka na drugą stronę. - Widzę, że byś jeszcze sobie pospała, co? - zagaił stwierdzając jedynie fakty, a nie jako rozpoczęcie dochodzenia, czemu w nocy wstawała. To by też w sumie tłumaczyło, dlaczego Hannah jeszcze nie zeszła do kuchni. Był pewien, że ten diablik na pewno wychwyciłby od razu jaki pomysł na spędzenie dnia dla niej miał Flyn i od razu, by przyleciała. Nie po to by pytać o zgodę, a gotowa już do wymarszu. Był przekonany, że miała wbudowany jakiś czujnik, który aktywował się, gdy tylko się o niej rozmawiało choćby i na drugim końcu kontynentu. Tylko że dziewczynka wciąż nie wychyliła nosa ze swojego pokoju. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 30 Sie 2024, 07:41 | |
| To w sumie trochę zabawne, bo Daisy nie była spokrewniona ani z Leah ani z Riverem. Leah jeszcze się zajęła od dziecka, a o Riverze nie wiedziała przez wiele lat. Nie wykluczone że gdyby River i Lake wrócili jakimś sposobem do Fostern to wzięła by ich do siebie. Nie było by już tak łatwo jak w przypadku jednego dziecka, ale tu mieli wsparcie stada. Nawet gdy czegoś brakowało, Sąsiedzi ratowali. Teraz to wsparcie miały te dwie dorosłe już wilcze sieroty i Hannah. Zaśmiała się szczerze gdy River mówił o swoim uzależnieniu od słodkiego. - Myślę że nic nie stoi na przeszkodzie. - zachęciła go dodatkowo. Był dorosły, jeśli chciałby, mógł po prostu zrobić ten deser. Potem już przyszedł Flyn , uważała go za mocno skrzywdzonego chłopaka w całej tej historii ale potrafił być irytujący i robił to z jak by czystą satysfakcją. Za dużo czasu spędził z ojcem... - Piętnaście minut wcześniej? - wzruszył ramionami jak by to było oczywiste. Wstać, zjeść coś po drodze i tyle... Może nie był całkiem młodym nastolatkiem ale wciąż był młody dwadzieścia trzy lata uprawniały do wciąż szczeniackich zachowań prawda? Dalej już nie komentował, gdy River lizał rany a Leah nad nim rozpaczała, on, Daisy i Sam zabawiali małą. Musiał przyznać że lubił jej charakterek, pasowała by do jego bandy. Widział też że River nie skomentował jego przytyku i uznał to za wygraną! Z resztą wychodząc ciągle szczerzył zęby. Gdy przyszła Leah, Daisy taktycznie poszła nakryć do stołu zostawiając ich chociaż z pozoru samych. Fakt była w sąsiednim pomieszczeniu i i tak wszystko słyszała ale chociaż szczątkowe poczucie prywatności to dawało. - Wiem, też to lubię. Odpowiedziała i gdy dał jej całusa puściła go lekko podskoczyła i usiadła na blacie obok przygotowanych przez niego składników porywając kilka borówek. Taaa... Z jednej strony chętnie by jeszcze przebywała w łóżku ale nie chciała by się martwił. - To tylko kamuflaż żebyś dał się podejść i ukraść więcej owoców. - odpowiedziała pół żartem i włożyła okrągły owoc do ust. - Riv... W nocy rozmawiałam trochę z Hannah... Wiem, że to dopięro początek wakacji ale Hannah ma spore braki w nauce... Powinna pójść do szkoły w wrześniu. Wiem, że mówiłeś że Lake zapisała ją w Venandi i rozumiem dlaczego ale... Ona potrzebuje stada. Chciała by zostać w szkole w Fostern nie tej w mieście. Jest na tyle wcześnie, że można by to odkręcić. - powiedziała już poważniej. Obiecała małej że z nim porozmawia, a im szybciej się za to wezmą tym większa szansa że szkoła w Venandi nie będzie robić problemów.
|
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 30 Sie 2024, 17:36 | |
| Nie wątpił w to, że gdyby sprawy potoczyły się inaczej, ich rodziny żyły by bardzo blisko siebie, gdy on był mały, a Leah jeszcze nie było na świecie. Był pewien, że gdyby jego rodzice żyli, albo jej, to wzięliby do siebie pod opiekę osierocona pociechę przyjaciół. Czy nawet wspólnie dorastali by z Leah pod opieką Daisy, gdyby jednak wszystko się tak potoczyło. Niejednokrotnie o tym myślał, co by było gdyby dorastał pośród stada razem z Leah, czy wtedy też byliby razem. To były jednak niewiele wnoszące do życia rozważania, bo przecież on dorastał w Kanadzie, z dala od wilkołaków i Fostern, a czasu nie dało się ani też nie chciał cofnąć. Żałował, że taki a nie inny los spotkał jego i jej rodziców, ale z obawy przed tym, że mogliby nie zapałać do siebie takim uczuciem, jak obecnie, nie chciał nic zmieniać nawet gdyby miał taką możliwość. Kochali się z Leah, mieli Hannah pod opieką, wsparcie Daisy, Sama, Astrid i Flyna, wilków nie tylko z wioski, ale też z miasta nie zapominając o wampirach i Georgu. Za nic w świecie nie wymieniłby tego co miał, na nic innego. - Ma pani… Masz rację, spodziewajcie się ich jutro na śniadanie - powiedział z szerokim, wręcz szczenięcym uśmiechem, planując zajść do sklepu, gdy będzie wracał od Augusta i kupić wszystko czego potrzebował do przygotowania ogonów bobra. Miał też zamiar zrobić nieco, więcej by w wolnej chwili podrzucić kilka pani Ricie, Astrid i Freydis i Samowi. Może też jak będzie miał humor podrzuci kilka na magazyny przy okazji kontroli u Georga. Po tym przyszedł Flyn i o ile początkowe dogryzanie sprawiało chyba im obu przyjemność, tak później, gdy wyszło na jaw, że w nocy Leah i Hannah buszowały w okolicach kuchni, już tak przyjemnie nie było. Nie dla Rivera, który oddał tę bitwę na korzyść kuzyna, nie znajdując właściwie żadnych słów na swoją obronę, a co dopiero myśleć o jakiejś błyskotliwej riposcie, z której obaj by się pośmiali i zajęli swoimi sprawami. Bardzo wziął do siebie to, że nie zorientował się, że jego partnerka w nocy wyszła z pokoju. I to na dobre pół godziny z tego co mówił chłopak. Niedługo trzeba było czekać na pojawienie się w kuchni również Leah i od razu postanowił ją o to zapytać, choć nie w bezpośredni, atakujący sposób. W końcu nic złego nie zrobiła i przemawiała przez niego jedynie ciekawość. Nie będzie jej przecież robił problemów z tego, że nie mogła spać i na przykład wyszła w środku nocy na spacer. Zerknął na nią, gdy usiadła na blacie obok niego i od razu zaczęła podjadać owoce uszykowane do podania ich razem z naleśnikami. Dziwne… jeszcze chwilę temu było tutaj tak gwarno, może nawet trochę tłoczno, jak na to ile zazwyczaj osób jednocześnie krząta się po kuchni, a teraz zrobiło się tak pusto. Miał tylko nadzieję, że nie była to żadna cisza przed burzą. - Właśnie widzę. Sprytnie mnie podeszłaś - przyznał kończąc smażyć ostatniego naleśnika, wytarł dłonie w szmatkę i podszedł do dziewczyny, stając przed nią niby tylko po to, by samemu sięgnąć po kilka borówek, ale był to było pretekst by się znaleźć blisko niej. Zwłaszcza że “przypadkowo” jego wolna dłoń oparła się na jej udzie. Nie spodziewał się, że Leah nie przyszła do niego, żeby razem pożartować, a raczej żeby omówić jeden z ważniejszych tematów. Cóż… przynajmniej dowiedział się, że w nocy dziewczyny urządziły sobie babskie pogaduchy i dlatego Leah była taka zaspana. - W sumie też o tym myślałem. Tutaj zawsze ktoś mógłby ją ze szkoły odebrać, albo nawet sama mogłaby wracać do domu, gdybym ja czy ty byli zajęci. Ale Leah… Nie jesteśmy jej prawnymi opiekunami, nie wiem czy to się uda załatwić. Pojadę i z nimi pogadam, ale nic nie obiecuję - odpowiedział szczerze zakłopotany, bo naprawdę chciałby pomóc i uszczęśliwić małą, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to może nie być takie proste do zrealizowania. - Jutro planuje być w mieście to zajadę do tej szkoły - zapewnił, uważnie obserwując swoją partnerkę. - I… to przez szkołę nie mogliście z Hannah spać? - zapytał, choć zdawał sobie sprawę, że jak ta mała wścieklizna wpadnie na jakiś genialny pomysł, to trudno ją później od niego odwieść i zrobi wszystko by swój plan zrealizować. Choćby z tym remontem, o który non stop suszyła mu głowę. Aż dziwne było, że się na niego nie wściekała, że jeszcze nic nie zaczęli robić, jak leżał w łóżku ledwo żywy. - A propo małej… ten szogun nie powinien już wywracać domu do góry nogami? Flyn zaproponował, że mógłby ją zabrać nad jezioro do pomocy Bradley’owi przy kajakach i łodziach - poinformował wilczycę, zerkając mimowolnie w stronę schodów, jakby miał zaraz ujrzeć na nich dziewczynkę wyściełająca się na niego za to, że ją obgadują. Nie było jej tam jednak. Nie było też wcale słychać, by się krzątała na piętrze czy u siebie w pokoju. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 30 Sie 2024, 18:52 | |
| Na początku gdy usłyszała o tym z kim spotyka się jej przybrana córka była... Mocno zaniepokojona. Oczywiście biorąc pod uwagę jej wcześniejsze wybory miała co do tego pełne prawo! Jednak teraz... Gdy tak patrzyła na Rivera nie widziała w nim nie bezpiecznego omegi jak na początku. Ba! Dziwiła się że kiedykolwiek mogła go w nim widzieć... Było w nim o wiele więcej z szczeniaka niż z dzikiej bestii o których się na ogół słyszy o omegach. Zdziczałe... Skórę do walki... Czasem do tego stopnia że nie przybierali ludzkich postaci. Riverowi było do tego obrazu tak daleko... Uśmiechnęła się gdy tak bardzo ucieszyła go możliwość zrobienia ulubionych słodkości. Co do Flyna... To on nie traktował tej wojny aż tak osobiście. Cieszył się z wygranej ale ani myślał brać padające argumenty do siebie. Pewnie by się mocno zdziwił gdyby zrozumiał że River tak. Nie byli przecież już na prawdziwej wojnie a nawet jeśli... W Fostern było bezpiecznie nawet w najgorszym momencie. Cóż więc w tym dziwnego że niektórzy dobrze spali? No ale... Nieświadomy wyrzutów sumienia jakie wzbudził wyszedł na zewnątrz robiąc miejsce Leah. To prawda że w domu było spokojniej... Wkrótce Daisy też planowała powrót do domu więc to uczucie mogło się pogłębić jednak Leah akurat poczuła ulgę z tego powodu. Chyba zaczynał jej już doskwierać ten gwar. - Zbyt łatwo dajesz się podejść Wasza wysokość... - może po prostu chciała połączyć przyjemne z pożytecznym? Żadna poważna rozmowa w ich wykonaniu nie mogła być do końca poważna. Przechyliła lekko głowę na bok i gdy oparł się o jej nogę nachyliła się by go pocałować. - Wystarczy, że spróbujesz... Jeśli Lake planowała zostawić ci ją chociaż na trochę musiała podać twoje dane w szkole... Coś wymyślimy... - odchyliła się z powrotem do tyłu i uśmiechnęła. Naprawdę nie rozumiała jak Hannah mogła w niego nie wierzyć... Był dobry, ale nie głupi... Drugi raz przecież nie da się nabrać na knowania siostry. Z resztą... Skoro miał po swojej stronię wampiry, na pewno mieli wtyki w tamtejszej szkole. Tak jak zresztą w całym mieście. No ale kolejne słowa Rivera wybiły ją całkowicie z myślenia o szkole. Starała się nie dać po sobie poznać jak bardzo jego plany wzbudziły jej czujność... Trudno było jednak ukrywać cokolwiek gdy potrafili czytać swoję emocję. - Jedziesz do niej... - to nawet nie było pytanie... I tak... Tak! Powinna być przecież wdzięczna. Bez wsparcia królowej River nie miał by ani protezy... Ani dużych szans na wygraną... Na swoją zemstę i powrót do żywych... Ba... Nie odzyskał by ciała tamtego chłopaka. A jednak czuła do wampirzycy przede wszystkim nieufność i jakieś takie... Uhhh ma nie wiedziała... Drażniła ją mimo że się nie znały. Tym razem od myśli w których pokazuję tej pijawce gdzie jej miejsce odciągnęło ją dosyć bezpośrednie pytanie. - Sądziłam że się zorientowałeś i tylko udawałeś zaspanego pozwalając mi to załatwić...- przyznała trochę... Zaskoczona. - Myślę że Hannah przez jakiś czas znów będzie na Ciebie zła bo kazałeś jej spadać do swojego pokoju...- skrzywiła się nieco mówiąc mu tą przykrą prawdę i mimowolnie trochę się uśmiechając. Nie bawiła ją oczywiście sytuacja tylko to ile River miał pecha co do tej relacji. - Lake... Nie powiedziała jej niczego o dorastaniu... wystraszyła się gdy obudziła się krwawiąc... Myślę że nie będzie miała ochoty nigdzie iść... Ale mogę zabrać jej trochę słodkości na poprawę humoru. Może nikogo wtedy nie zagryzie. - zakończyła półżartem. Sama w te dni nie miała najlepszego humoru i bez wideł lepiej było nie podchodzić. - Sprawdzę co u niej...- zeskoczyła z blatu. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 30 Sie 2024, 20:01 | |
| Jemu na pewno będzie przez jakiś czas brakować tego chaosu, ale jednocześnie cieszył się z jego zakończenia, bo to oznaczało, że wszystko wraca do normy. Przynajmniej z pozoru, bo przecież dla niego normalnie nie będzie jeszcze przez długi, długi czas. I nie tylko dla niego, bo również dla Leah, dopóki nie wdrożą się do nowej roli i się do tego nie przyzwyczają. Póki będą razem na pewno dadzą sobie radę ze wszystkim. On zawsze będzie jej bronił, a ona zawsze będzie walczyła po jego stronie. Wiedział, że to się nigdy nie zmieni. - Możesz się ze mnie śmiać, ale błagam. Oszczędź mi tych tytułów - powiedział niby z uśmiechem, ale dobrze wiedziała, że nie lubił być tak nazywany. W końcu nawet podczas walki na bagnach przy wszystkich jasno podkreślił, by sobie darowali rzucanie w jego kierunku podobnymi tytułami. Zamruczał z rozmarzeniem po tym pocałunku. Gdyby nie to, że szykowali się do śniadania i że Daisy kręciła się zaraz za ścianą, być może przeciągnął by ten pocałunek, jednak wolał nie ryzykować tego zakłopotania, gdyby starsza wilczyca nagle do nich przyszła i im przerwała. Poza tym jak się okazało mieli ważny temat do omówienia. - Masz rację. Przecież gdyby chciała nam zrobić pod górkę, już pewnie wysyłała by na nas policję - zgodził się z Leah, zdecydowanie pewniejszy tego, że wszystko się w szkole uda załatwić bez najmniejszych problemów. Lekko przekrzywił głowę, gdy zrobiła się taka… naburmuszona? Kiedy zasugerowała, że mógłby jechać specjalnie do Virgo. Za każdym razem tylko bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Leah nigdy nie zmieni do niej nastawienia i nawet już nie próbował jej przekonywać, że wampirzyca nie jest taka zła. Tym razem to on ją pocałował, delikatnie zgarniając jej włosy z twarzy swoją pobliźnioną reką, gdy oderwał od niej swoje usta, patrząc jej przy tym głęboko w oczy. - Głównie chciałem pojechać na kontrolę do Georga, by zobaczył jak goją się rany i posprawdzał czy nie ma żadnych luzów na środkach protezy. No i od czasu do czasu muszę doglądać magazynu, którego jestem zarządcą, czy w ogóle jeszcze stoi. Z NIĄ też prędzej czy później będę musiał się spotkać - powiedział spokojnie, nie rozwijając tematu, bo był pewien, że Leah zdawała sobie sprawę z tego ile zawdzięczał wampirzycy. Być może bez jej wsparcia… więcej by się nie zobaczyli. - Wypije maksymalnie dwa piwa, nie dam się zaciągnąć w żadne odosobnione, ustronne miejsce i wrócę przed wieczorem do domu, więc nie musisz być zazdrosna - zażartował, wprost uznając jej niechęć do wampirzycy, jako zazdrość, że ta mogłaby go odbić białowłosej. A na znak, że tylko się wygłupiał, pokazał jej język z psotnym uśmiechem. Nie było mu do śmiechu, później, gdy drążył temat nocnej pobudki jej i Hannah i… również Leah wytknęła mu, że się nie zorientował, że wstały. Gorzej! Że wygonił Hannah z ich pokoju, gdy ta przyszła do nich z problemem. - Dopiero przed chwilą się dowiedziałem od Flyna, że w nocy nie spałyście - powiedział wyraźnie przybity tym faktem. Z zakłopotaniem nawet cofnął się od dziewczyny i podrapał się po karku. Wychodziło na to… że dobrze się stało, że nie miał własnych dzieci. Skoro nie radził sobie z dziesięciolatką, to jak miałby sobie poradzić z kilkumiesięcznym dzieckiem? Gdyby maluch w nocy płakał z powodu głodu, przez to, że miał pełna pieluche czy z powodu gorączki, pewnie przewróciłby się na drugą stronę i spał dalej, a ranem maluch… - Nie miałem pojęcia, że u nas była… - mruknął ponuro, nerwowo pocierając metalowymi palcami bliży na dłoni po zębach dziewczynki. Przecież było już tak dobrze między nimi… a on musiał to wszystko schrzanić, nawet nieświadomy tego. Nie nadawał się do opieki nad dziećmi. - Mhm… nałożę jej i poczekam ze śniadaniem na ciebie - odsunął się od wilczycy i od razu wziął duży talerz na który nałożył kilka placków tradycyjnie każdego z osobna polewając syropem klonowym i przekładając mieszanką leśnych owoców. - Wybadaj dla mnie teren to przed wyjściem do Augusta zerknę do niej, by ją przeprosić - poprosił, nie czując się najlepiej z tym, że tak zranił dziewczynkę nie mając przy tym o niczym pojęcia. Podał przy tym Leah talerz z jedzeniem dla małej i zabrał się za zmywanie po gotowaniu, by po prostu zająć czymś myśli. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 30 Sie 2024, 22:14 | |
| Bo chyba normalnie nie będzie już nigdy... Nie to że to źle! Po prostu inaczej. Dopiero co uważała że pojawienie się Rivera tak wiele zmieniło w jej życiu a tu nam... Pojawiła się Hannah, wróciła Daisy no i co prawda telefonicznie ale poznała też Mire. Teraz River stał się fundamentem stada, a ona jego towarzyszką. Zdecydowanie dawne czasy nie wrócą ale też mimo że czuła się zmęczona i trochę przytłoczona tym, nie zamieniła by tego. Nie od razu odpowiedziała, najpierw go pocałowała i dopiero gdy ich usta się rozłączyły a on aż zamruczał przegryzła lekko dolną wargę. - Niech ci będzie chociaż brzmi mega seksownie. - jasne że wiedziała co myśli o tytułowaniu, ale nie robiła tego żeby mu dopiec, bardziej... Trochę podrażnić i rozweselić przed poważniejszą częścią. Ledwo ugryzła się w język gdy River zasugerował że Lake mogła by się zniżyć do wysłania lidzkiej policji. Tylko by próbowała! I tak była wściekła na kobietę... Ale takie zagrywki były poniżej czyjej kolwiek godności. Co do wampirzycy... Nie liczyła by na to że coś w jej postrzeganiu się zmieni. Nie zmieniało to faktu że chociaż jej kontakty z Riverem się jej nie podobały to była bezgranicznie oddana Riverowi. No i... Wiedziała ile jej zawdzięczają...w pierwszej chwili sadziła że River chcę ją ugłaskać tym pocałunkiem - i nie żeby nie podziałało! Bo działało... Jak mało co... Boże jak ona tęskniła za jego dotykiem za obecnością... Jednak to jego słowa sprawiły że poczuła się trochę głupio. Tiaaa przecież River w mieście miał wielu znajomych... Powinna była wpaść na to że może chodzić o Georga. Dlaczego pomyślała o Virgo? Po chyba faktycznie... Może... Ale tylko odrobinę była zazdrosna. Nawet lekko spuściła głowę. - Wiem... Wybacz... - przynajmniej próbowała wyrazić skruchę... Chęci się liczą! No i jak tu być poważny gdy ten znów żartował... Chwilę próbowała ale gdy jeszcze pokazał jej język parskneła śmiechem i pokreciła głową. - Kiedyś też sobię znajdę jakiegoś super przystojnego, wampirzego lorda i powiem ci że idę tylko na dwa drinki i wrócę zaraz wieczorem bo przecież tylko w nocy dzieją się złe rzeczy. - weszła w rolę zazdrosnej dziewczyny i może nawet była by przekonująca gdyby się przy tym nie śmiała. No i żeby jeszcze ci lordowie rośli na drzewach i faktycznie było w czym wybierać! No ale szybko znów zrobiło się poważnie.... Nie chciała żeby czuł się winny... Gdy widziała jak to na niego podziałało pożałowała że w ogóle coś powiedziała. Ujęła jego twarz w dłonie i przesunęła się bliżej krawędzi blatu by tylko być bliżej niego... By się nie wycofał. - To nic... River miałeś prawo być zmęczony, wciąż nie jesteś w pełni sił... Hannah to zrozumie... Po prostu się wystraszyła i muszą z niej zejść emocję. Lepiej się przyzwyczaj... Jeszcze nie widziałeś jaka ja jestem nie do zniesienia. - próbowała zażartować a gdy wrócił do robienia śniadania zeszła z blatu. - Spróbuję choć wciąż się zastanawiam czy wziąć rękawice ochronne albo cały strój jak przy szkoleniu psów policyjnych. - zażartowała jeszcze i dała mu całusa w policzek odbierając porcję dla dziewczynki. Wychodząc z kuchni nie mogła się nie uśmiechnąć... Flyn siedział na kanapie a Daisy czytała gazetę. - No wreszcie... - rzucił chłopak i wziął mleko postawione obok siebie idąc do kuchni, Daisy za to wzruszyła tylko ramionami jak by nie wiedziała o co chodzi i to nie ona kazała Flynowi nie przeszkadzać. Zabawne... Tyle lat a nigdy nie umiała tak ustawić tego chłopaka. Poszła od razu do pokroju Hannah i zapukała przed tym jak lekko uchyliła drzwi. - Heej... Dowódca zawszę dba o swoich żołnierzy więc przyniosłam prowiant... Jak się czujesz? - nie czekała na specjalne zaproszenie tylko wyślizgnęła się do środka. - Rozmawiałam z Riverem... Jutro wpadnie do szkoły w mieście i spróbuję wszystko załatwić... No i Flyn o ciebie pytał... Idzie na kajaki i mógł by cię zabrać... Ale jeśli wolisz zrobić dzień w łóżku to spoko. - naprawdę... W szkole powinien być przedmiot "jak rozmawiać z dzieckiem" albo "wychowanie nastolatków od podstaw". |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 30 Sie 2024, 23:07 | |
| Zerknął na nią ostrożnie, trochę nieufnie niczym dzikie zwierzę do wyciągniętej w jego stronę dłoni z pysznie pachnącym jedzeniem, gdy zasugerowała, że bardzo podobało jej się nazywanie go “jego wysokością”. Z jednej strony z takim argumentem trudno się kłócić, ale z drugiej była jego duma, która no… nie czuła się zbyt komfortowo, gdy był tak nazywany. Był w końcu skromnym, prostym chłopem z prowincjonalnego miasteczka. Dobrze więc wyszło, że Leah się o to nie kłóciła jakoś specjalnie, bo istniało ogromne prawdopodobieństwo, że i tym razem, by przegrał. To ewidentnie nie był jego dzień, choć tak dobrze się zaczął. Choć obecnie i tak jeszcze nie nastało najgorsze. Cieszył się, że w miarę udało mu się udobruchać ukochaną swoimi tłumaczeniami i tym pocałunkiem. Nie mógł się nie zaśmiać, gdy zagroziła, że sama znajdzie sobie jakiegoś wampirzego lorda, który będzie jedynie “kolegą”. - Specjalnie spotkam się z Virgo, by zapytać o idealnego kandydata dla ciebie - odparł lekko, ciekawy czy pod Leah zacznie załamywać się grunt, czy dalej będzie szła w zaparte w tym kierunku. Przez chwilę było naprawdę miło i przyjemnie. Niestety do czasu, gdy nie okazało się, że przez sen był… okropnym dupkiem dla Hannah. Inaczej nie był w stanie siebie nazwać, wiedząc, że przyszła do Leah z tak poważnym problemem, a on ją próbował spławić i wygonić. Nie miał humoru, by brnąć w to dalej czy się kłócić. Nie miał nic na swoją obronę i zwyczajnie lepiej było się nie odzywać, bo obawiał się, że wyszłoby jeszcze gorzej. Zamiast tego uśmiechnął się tylko lekko do wilczycy, gdy żartami próbowała go pocieszyć. Chciał dać jej w ten sposób znać, że wszystko jest w porządku i nie musi się o niego martwić, choć tak naprawdę czuł się strasznie. To, że jeszcze w pełni nie doszedł do siebie po walce z Augustem, wcale go nie usprawiedliwiało. Był Alphą! Augustowi zarzucał to, że miał w nosie wilki ze stada, a sam co robił? Sam nie zwracał uwagi na to, co się do niego dzieje i ignorował najbliższych. Bardzo mu się to nie podobało. Skupił się na zmywaniu i nawet słowem się nie odezwał, gdy do kuchni wszedł Flyn. Miał wrażenie, że znajdował się w jakimś koszmarze i usilnie pragnął się z niego obudzić, wstać z łóżka bez względu na to, która była godzina i zająć się śniadaniem. By ranem, gdy wszyscy się obudzą, Hannah przyleciała go uściskać, tylko po to by podstępem capnąć kilka naleśników i uciec do jadalni, nim on zdoła zareagować. Niestety… nie zapowiadało się, by było tak dobrze, zwłaszcza że stojąc przy garach, usłyszał odpowiedź dziewczynki na pukanie do jej pokoju. - Idź sobie! - krzyknęła, a gdy Leah i tak weszła do pokoju i przepysznie pachnącymi naleśnikami, schowała się pod koc i ani myślała spod niego wychodzić. - Świetnie. Jeśli to wszystko, to zostaw mnie w spokoju. Wiesz gdzie są drzwi. Masz przecież ciekawsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się jakimś dzieciakiem - zawarczała spod koca na Leah, ani myśląc wystawiać głowy spod niego, gdy kobieta była w jej pokoju. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sob 31 Sie 2024, 22:55 | |
| Ooo musiała przyznać że ją wciąż zaskakiwał. Nie był aż tak zadziorny gdy go poznała a tu... Proszę. Coraz częściej sprawiał że nie wiedziała co powiedzieć. I jednocześnie... Coraz bardziej się jej podobało kim był. Mogło się wydawać że po prostu go kochała, ale on sprawiał że nawet gdy sadziła że to niemożliwe, kolejnego dnia jak by kochała go znowu bardziej. - No wiesz?! Nieczuły drań z Ciebie - zaśmiała się i nawet lekko uderzyła go otwartą dłonią w pierś. Tak... Mogła by się z nim tak droczyć cały czas. To było naprawdę przyjemne. Ale trzeba było zająć się też innymi sprawami. Flyn nie odezwał się już słowem po swoim komentarzu, zupełnie jak by wiedział że teraz... To zdecydowanie nie najlepsza chwila na odgryzanie sobie. Odstawił mleko i wziął jedną herbatę wracając do jadalni. - A wy? Jakieś plany na dziś? - zapytał nagle zupełnie ignorując dźwięki z korytarza gdzie Leah poszła po małą. - W zasadzie tak... - odpowiedziała Daisy odkładając gazetę. - Mamy kilka młodzików po pełni... Skoro nie ma już bezpośredniego niebezpieczeństwa... Wezmę ich dzisiaj na jakieś małe polowanie, niech ćwiczą.
Reakcja dziewczynki mimo wszystko ją zaskoczyła. Przechyliła lekko głowę nie rozumiejąc zupełnie co się wydarzyło. Przecież w nocy było Dobrze? - Hej... Co się dzieje? - zapytała siadając z boku łóżka. - Wiesz... Możesz teraz czuć natłok emocji, nawet takich wyolbrzymionych... Wiem że zraniło cię to co powie...- wstrzymała się w połowie bo coś do niej dotarło. "Niż pilnowanie jakiegoś dzieciakami". Czyżby? Nie chodziło o to co River powiedział tylko ona... - O to ci chodzi? Że powiedziałam że nie chcę mieć dzieci? Nie chcę... Nie nadaję się do tego, może kiedyś do tego dorosnę. Ale teraz cieszę się że mamy ciebie. Nie uważam cię za dziecko Hannah... Jesteś częścią mojej rodziny, nigdy nie zastapie ci mamy bo nie potrafię, sama swojej nie poznałam... Ale mogę być twoją przyjaciółką... Siostrą. - zapewniła wpatrując się w naleśniki na talerzu. Ostatecznie postawiła go na szafce nocnej przy dziewczynce. - Smacznego... Daj znać gdybyś czegoś potrzebowała. Zostanę dziś w domu gdybyś chciała pogadać. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 01 Wrz 2024, 13:18 | |
| - Auć - jęknął, klasycznie już w sumie bardziej dla zasady, niż żeby faktycznie go zabolało. Choć w jego obecnym stanie, faktycznie mógłby coś poczuć, to jednak szczerze teraz tylko żartował, czego jasnym dowodem było to, co dodał zaraz po tym. - To brzmi o wiele seksowniej, niż “Wasza wysokość” - odgryzł się jej. Przez tych ostatnich kilka dni zdążył za tym zatęsknić i miał nadzieję, że teraz już nigdy więcej nie będą mieli takiej przerwy w drodze iu się ze sobą. Niestety mimo że dobrze się zaczęło, skończyło się… nie najlepiej. Żadnym rozwiązaniem było to, że Leah pójdzie porozmawiać z dziewczynką, którą on tak bardzo zranił, bo to on popełnił błąd, a nie ona. Mimo to… zgodził się, by to Leah poszła do Hannah, zamiast samemu zanieść jej jedzenie i przeprosić. Westchnął ciężko, skupiając się na zmywaniu naczyń. Doceniał to, że Flyn nie zamierzał go dodatkowo dobijać, gdy zjawił się w kuchni ze świeżym mlekiem. Skończył zmywać i zaniósł ostatnie rzeczy na stół w jadalni. - Pewnie strasznie nie mogli się doczekać przemiany, to teraz każda najmniejszą wymówka będzie dla nich dobra, by tylko móc się zmienić - zagaił, by rozwinąć ten temat. - Ja pójdę do Augusta. Może nie rzuci mi się od razu do gardła, jak przyniosę im kilka naleśników - odpowiedział spokojnie, zajmując swoje miejsce przy stole, czekając cierpliwie na przyjście Leah, by wspólnie zjeść śniadanie.
Mogła się domyślić, że jeśli burknie na Leah, ta jej tak łatwo nie odpuści i będzie chciała drążyć, jednak była tak zła na nią, na Rivera i na wszystkich, że nie była w stanie ugryźć się w język. Właściwie od samego początku miała z tym poważny problem i bez wątpienia bardzo trudno będzie z jej się tego nauczyć. Na razie jednak o tym nie myślała, a jedynie chciała walczyć choćby i z całym światem o swój święty spokój. - Nic. Idź sobie - skłamała, nie zamierzając się tak łatwo poddawać, starając się przy tym powstrzymać od podciągania nosem, by nie wyszło na jaw, że płakała, gdy tylko Leah weszła do jej pokoju. Wilczyca wcale nie ułatwiała tego, gdy zaczęła jej tłumaczyć, że Hannah nie była w jej oczach dzieckiem, a już na pewno nie była dla niej utrapieniem. Chciałaby jej wierzyć, naprawdę by chciała, bo gdyby naprawdę ona im przeszkadzała, to przecież już dawno by ją pewnie komuś innemu podrzucili, jak Lake, nie była głupia by tego nie widzieć, jednak poczuła się tak bardzo zdradzona przez kobietę, że nie była w stanie odpuścić sprawę i jej na nowo zaufać. Z jednej strony chciała być sama, ale z drugiej… walczyła z sobą, by nie wyskoczyć spod kołdry i się do Leah nie przytulić. Od samego początku czuła się przy niej tak bezpiecznie, od samego początku to jej w pełni, jako pierwszej zaufała. Była strasznie zagubiona i nie wiedziała, co powinna zrobić. - Niczego nie potrzebuje - mruknęła, łamiącym się głosem i bardziej się tylko skuliła pod kołdrą. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 01 Wrz 2024, 18:29 | |
| No cóż... I jak tu z tym dyskutować? Pokreciła jedynie głową oddając tą walkę chociaż jednocześnie... Wcale nie czuła się przegrana. Za wiele przyjemności jej to sprawiało by miała się tak czuć i zdecydowanie ostatnio mieli za mało czasu na te przegadywanki. No ale najgorsze za nimi... Chyba. Gdy poszła do Hannah nie miała pojęcia że zastanie ją taką. Ba! Nie sadziła że ta jej słowa odbierze tak personalnie. W końcu dopiero obawiała się tego że z Riverem ja zostawią bo będą chcieli zająć się swoim dzieckiem. Sadziła że informacja że nie chcę takiego posiadać raczej ją ucieszy niż wręcz przeciwnie. Czuła się... Chyba trochę zagubiona ale przęde wszystkim naprawdę było jej przykro że mała tak wzięła to do siebie. Zgoda... Na początku bała się odpowiedzialności jaką na nich spadła. Bała się gdy ta miała przyjechać. Nie radziła sobie z dorosłymi a co dopiero nastolatkami czy dziećmi. Hannah jednak pozytywnie ją zaskoczyła... Była bardzo dojrzała jak na swój wiek. Teraz... Chciała się poddać gdy dziewczynka ją wyganiała. Przecież... Nie o to chodziło by zmuszać ją do swojego towarzystwa. Dlatego odstawiła naleśniki i chciała wyjść. Zatrzymał ją w ostatniej chwili łamiący się głos dziewczynki i to jak się skuliła. Tylko... Co mogła zrobić skoro ta nie chciała jej widzieć? Ostrożnie położyła się na krawędzi łóżka... Tak by jej nawet nie dotknąć. - Powiedz co myślisz... Co się dzieję... Nie umiem czytać w twoich myślach. - szepnęła i poczekała chwilę po czym nie odkrywając jej sprobowała ją połaskotać i jednocześnie przysunąć się bliżej. I znów połaskotać i przesunąć bliżej aż mogła ją po prostu objąć. - Kochamy cię wiesz... Jesteśmy beznadziejni w pokazywaniu tego... Ja jestem totalnie beznadziejna nawet w zwykłym mówieniu... Ale oboje z Riverem bardzo cię kochamy...- szepnęła nie wypuszczając jej z ramion.
- Ohhh rwą się do tego aż nadto! Nie koniecznie nad tym panują więc lepiej wymęczyć ich i zaspokoić wilcze potrzeby pilnując ich niż mieli by to robić sami. I tak ci mają szczęście że trafili na wakacje, najgorzej jak chodzą do szkoły. - skomentowała a Flyn się uśmiechnął. - Fakt, Freydis zmieniła się w czasie zajęć... Zdążyła się tylko zamknąć w schowku na miotły woźnego. - przypomniał na co Daisy pokreciła lekko głową. - Biedna dziewczynka, zawsze była nieśmiała i wycofana... Bardzo źle zniosła pierwszą przemianę. Dzieci pokroju Hannah radzą sobie Zdecydowanie lepiej. - przyznała, a gdy River ogłosił swoje plany... Zapadła na moment cisza. - Jesteś Alphom... Możesz robić co chcesz. Ale nie liczył bym że naleśniki złagodzą gniew starego... Powinieneś go zabić albo przynajmniej wygnać. - Daisy nie przepadała za Flynem... Ale... To jak syn mówił o swoim ojcu sprawiało że pekało jej serce. Czy może raczej... Myśl o tym, co takiego robił owy ojciec że w pełni na to zasłużył. Żadne dziecko nie powinno przez to przechodzić. - Wiem że chcesz dobrze... Ale mam nadzieję że liczysz się z tym, że on nie posłucha? |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 03 Wrz 2024, 13:35 | |
| Była strasznie zła i w duchu ucieszyła się, kiedy wyglądało na to, że Leah faktycznie wyjdzie z jej pokoju. Niestety przez to opuściła garde i dopuściła do tego, by jej emocje wypłynęły na zewnątrz za szybko, nim wilczyca wyszła z jej pokoju. Mimo że początkowo wychodziło na to, że wygrała, teraz poniosła sromotną klęskę. Przecież tak niewiele brakowało, by została sama. Jak ona teraz mogłaby z równą stanowczością i pewnością siebie znów wygonić Leah. Bardzo mocno się spięła kiedy poczuła, jak kobieta kładzie się na krawędzi jej łóżka. Jeśli zareaguje… na pewno wybuchnie i wtedy Leah dowie się, że ona nie chciała zostawać sama, dowie się… że nie chciała by jej zostawiali. Postanowiła spróbować ją ignorować, licząc na to, że wilczyca pomyśli że usnęła i jednak da jej spokój. Leah chyba ją przejrzała i dlatego wyciągnęła najcięższe działa jakim było łaskotanie. Trudno przecież było nie reagować na łaskotki, gdy było się strasznie wrażliwym na nie. Nie odzywała się, nie odpychała Leah, ale starała się uciekać z jej zasięgu, dopóki… nie znalazła się na krawędzi. Nie miała już gdzie uciekać, nie wychodząc spod koca… a wtedy Leah ją przytuliła. I jeszcze to, co powiedziała. Nie była w stanie dalej walczyć i się zwyczajnie rozkleiła w ramionach wilczycy. - Nieprawda… wy tylko udajecie, żeby tylko dobrze wyglądać w oczach innych. Jak Lake. A jak tylko wróci, albo się wam znudzi niańczenie to się mnie pozbędziecie. Po co w ogóle mnie od niej zabraliście? Lepiej by wam było bez takiego problemu. Chcę żeby babcia Mira tu przyjechała i mnie zabrała do siebie! - wyrzuciła z siebie zapłakana z ogromną złością tylko bardziej się kuląc pod kocem. Jednak mimo tego, co mówiła mimowolnie bardziej wtuliła się przy tym do Leah.
Choć River był w nie najlepszym humorze bardzo miło słuchało mu się o tym, na jak ogromne wsparcie mogły liczyć tutejsze młode wilki. Doskonale rozumiał, jak traumatycznym przeżyciem mogła być pierwsza przemiana, miał wrażenie… że Lake po swojej się nigdy nie otrząsnęła i dlatego teraz taka była. Zwłaszcza że w pewnym sensie on jej o tym wydarzeniu przypominał. W końcu to przez nią nie miał oka i miał sporą bliznę po jej pazurach prawie na pół twarzy. Mu było w pewnym stopniu łatwiej, bo wiedział co go może czekać. Właśnie dlatego opuszczał szkole i przez kilka dni potrafił nie wracać do domu. By przejść przemianę z dala od osób które tyle dla niego znaczyły, a które mógłby przypadkowo skrzywdzić. Gdyby z Lake chociaż od początku wiedzieli kim byli, był pewien, że jej przemiana nie skończyłaby się dla niego wizytą w szpitalu i ogromnym strachem u ich przybranych rodziców. - To prawda, że ignorowanie wewnętrznego wilka może narobić masy problemów - zgodził się z wyjaśnieniami Daisy, że po przemianie wciąż zajmuje się młodymi tylko po to, by ci mogli się wyszaleć w kontrolowanych warunkach. On tego nie miał i po swojej ostatniej ucieczce z domu, tej już na dobre, miał naprawdę sporo nieprzyjemnych sytuacji, gdy próbował ułożyć sobie życie w Nowym Jorku. Wtedy winił za wszystko miasto, że za dużo się w nim dzieje i go to przerastało, ale teraz doskonale rozumiał jaka była prawda. Chcąc udawać zwykłego człowieka, ignorował swoją prawdziwą naturę, a to tylko zwiększało narastającą w nim frustrację, przy której nietrudno o wybuch z byle powodu i znalezienie się w kłopotach po uszy. Zerknął na wilczycę, gdy ta wspomniała o Hannah, jednak nic nie powiedział. Mógł się mylić, ale nie byłby tak pewien czy Hannah dobrze zniesie swoją przemianę. Zwłaszcza że wiedział, że ona tak naprawdę tylko udaje taką bardzo pewną siebie i gotową do warczenia na każdego niezależnie od wieku czy choćby tego, że ktoś był od niej większy, silniejszy i mógłby jej zrobić krzywdę dla zwykłego kaprysu. Miał nadzieję, że uda się załatwić sprawę że szkołą tak jak chcieli i będzie mogła dorastać w przyjaźniejszych warunkach, niż to co miała do tej pory ze swoją matką. - Wiem, że to niczego nie zmieni czy przyjdę z naleśnikami czy bez. Rozumiem też twoją nienawiść do niego, ale gdybym go wygnał czy zabił, nie byłbym wcale lepszy od niego. Nie ważne czy taka jest tradycja czy nie. Możesz mnie również za to znienawidzić, ale zdania nie zmienię - odpowiedział spokojnie chłopakowi. - Teraz może i nie, ale jestem pewien, że gdy do niego przyjdę czwarty, dziesiąty, może pięćdziesiąty raz to wtedy ten uparty cap wróci po rozum do głowy. I nie chodzi tu wcale o to czy jestem miękki czy nie. Jest silnym wilkiem i czy się to komuś podoba czy nie, stado go potrzebuje do ewentualnej obrony. Niczego nie planuje, ale nie wiem co się stanie za rok czy za dwadzieścia lat, a wolę dmuchać na zimne - dodał, kierując te słowa w stronę Daisy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że August pewnie od razu będzie chciał go wygonić, o ile nie rzuci mu się w progu do gardła. Jednak obecnie stado było w opłakanym stanie i naprawdę potrzebowali wszystkich możliwych sił. Nie wiadomo, jakie kroki zostaną podjęte przez łowców, którzy nie nie chcieli sojuszu z Virgo, a wiedział, że utworzyły się dwa obozy. Nie widział czy wampiry, z sąsiednich terenów przy okazji balu, nie będą czegoś kombinowały w stosunku do Fostern. Chciał być przygotowany na wszystko. Poza tym wioska potrzebowała Augusta, by dalej siedział na urzędniczym stołku, bo River się do takich spraw nie nadawał i nie chciał się w to mieszać. Czym innym było przecież przewodzenie stadu, a czym innym zarządzanie całą wioską. Poza tym… on potrzebował Augusta, nie wychowywał się wśród wilków, więc była jeszcze masa rzeczy, których nie widział odnośnie życia stada. A już tym bardziej tych związanych z byciem Alphą. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 03 Wrz 2024, 16:14 | |
| Przekazała to za dużo powiedziane... Z resztą w większości sytuacji z Hannah, Leah działała po prostu instynktownie i pod wpływem chwili... Dobra, nie tylko względem małej... Taki miała sposób bycia że nie wiele się zastanawiała tylko robiła. Widziała że łaskotki przynoszą efekt więc nie przestawała. Nawet jeśli nie skłoniło to dziewczynki do mówienia... To przynajmniej była jakąkolwiek reakcja a gdy ją zlapała... Nie zamierzała puścić. Słyszała jak mała płacze... Słuchała jej słów i lekko odsunęła koc z jej buzi po czym tuląc ją do siebie głaskała jej włosy. - Nie myślisz tak... - szepnęła spokojnie. - Spójrz... Jesteśmy tu same... W dupie mam to co myślą inni, liczysz się ty... Liczy się River. Jesteście moją najbliższą rodziną i nie ważne co się stanie nie zrezygnuję z was. - obiecała i położyła podbródek na jej głowie ukrywając ja przed całym światem. - Wiem że to nie łatwe... Uwierzyć że coś może się zmienić. Nie obiecana ci że będzie idealnie bo to było by kłamstwo. Nie wiem co będzie jutro... Pojutrze... Za tydzień, miesiąc czy dwadzieścia lat. Ale to zawsze będzie twój dom... Jeśli cokolwiek stało by się mi i Riverowi... Daisy już wie że całe gospodarstwo należy do ciebie... Ale jeśli pojawi się kiedyś jakieś dziecko Rivera... Chciała bym żebyście się nim podzielili... Czy to dalej nie wystarczy byś czuła się tu u siebie? To twój dom Hannah... - zdecydowała się jej powiedzieć uproszczoną wersję. W zasadzie... Temat gospodarstwa załatwiła że względu na walkę Rivera... Brała pod uwagę że mogą nie przeżyć tego starcia i zabezpieczyła w ten sposób Hannah... Może nie powinna paronasto latce mówić takich rzeczy, ale naprawdę chciała by dziewczynka zrozumiała że ją tu chcą... - Po za tym... Myślę że za niedługo River chętnie zobaczy się z Mira. Jeśli tylko będziesz chciała możesz pojechać z nim... Jeśli stwierdzisz że nas nie chcesz... Zostaniesz... Masz w końcu prawo decydować o sobię. Nawet jeśli będzie mi z tego powodu przykro to uszanuję twoją decyzję.- Trochę odwróciła kota ogonem, ale liczyła na to że Hannah zrozumie o co jej chodziło. To nie oni się jej pozbędą... Prędzej ona pozbędzie się ich.
Daisy nie komentowała gdy River odpowiadał Flynowi chociaż chłopak nawet na niego nie spojrzał. sluchał bo niemal na skórze czuła, że zbiera się w nim gniew. Nawet obawiała się czy nie dojdzie tu do jakiegoś wybuchu ale Flyn jedynie wstał. - Ty jesteś alphom... - powtorzył z pomrukiem i wziął kilka naleśników nie czekając na innych. - Nikt nigdy nie słucha... Ciekawe tylko co robisz jak znów będzie w pełni sił i cię wyzwie. Albo w ogóle nie będzie się trudził i zabiję cię przy pierwszej okazji. - warknął ale... Wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Zwyczajnie wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Nawet jeśli River pomyślał o tym by za nim iść Daisy go powstrzymała. Położyła mu dłoń na ramieniu jak by to miało pokazać że ma jej wsparcie. - Jest młody... Pełen gniewu, z czasem mu przejdzie... Większe obawy mam co do Augusta. Był wściekły na wampiry jeszcze gdy Jara żyła... Po jej stracie całkiem się zgubił nie jestem pewna czy po tym da się odnaleźć... Jego obecna żona nigdy nie umiała nim kierować tak jak wpojona partnerka. Chodziły słuchy że nawet ją wziął tylko po to by miał kto go zastąpić w tej głupiej krucjacie. Zabronił jej zaraz przy pierwszej ciąży polować... Zmieniać się... Miała nie wystawiać nosa za drzwi... Ma tendencję do paranoi. Co innego było z Flynem i jego siostrą bo któryś z nich mógł kiedyś go zastąpić. Masz dobre serce... Ale póki ten wampirzy rod istnieję nie wiem czy uda się załagodzić gniew Augusta. - przyznała niechętnie. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh | |
| |
| | | | Gospodarstwo Rodziny Rosh | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|