|
| Gospodarstwo Rodziny Rosh | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 31 Maj 2024, 20:47 | |
| Były prawdziwe... River nie patrzył w kryzysowych sytuacjach na swoje bezpieczeństwo ale wszystkich wokół. Była na niego wściekła gdy przyznał się do tego że szukał Flyna całą noc bo ten ją uderzył... Nikt, nigdy nie zrobił dla niej czegoś podobnego i chociaż złość o to że robił to wszystko za jej plecami wzięła wtedy górę... Chyba już wtedy oddawała mu swoje serce. Daisy słuchała to jej to jego chociaż gdy padło to znane chyba w całym Fostern imię... Autentycznie się zdrygnęła. - Nie powinniście do niej chodzić... To wiedźma, a jej usługi nie są darmowe. Po za tym mówi to co jej pasuje i często wiecej przez to zamąci niż faktycznie pomoże. - powiedziała niemal zaskoczona że tego nie wiedzieli. Że River skoro tu nie mieszkał to rozumiała... Ale Leah? Przecież bała się staruszki już od dziecka! Jednak Leah zupełnie to zignorowała ledwo się powstrzymując przed wywroceniem oczami. Kobieta poważnie martwiła się czy dziewczyna nie bagatelizuje zbyt wielu rzeczy... Jednak musiała odpuścić. Gdy odezwała się Hannah Daisy się zaśmiała... Z przyjemnością oglądało się tą wymianę zdań między Hannah i Riverem. Niby... Wciąż nie byli super blisko ale naprawdę uważała że zrobili mega duży postęp. Słowa Rivera ewidentnie uspokoiły starszą wilczyce chociaż chwilę siedziała zamyślona. - Nie wiem ile zostało wam czasu... Możliwe że wkrótce upomni się o waszą lojalność dla niego. Słyszałam że średnio znosi ranną Astrid. Pospieszcie się. - Spokojnie... Zdarzymy. - zapewniła natychmiast Leah. Kobieta wprawdzie przyjrzała się jej uważnie ale chyba zaakceptowała tę deklaracje. Później, rozmowa przeszła na zupełnie inne tematy. - Oczywiście że nie! - odpowiedziała natychmiast Daisy. - Odziedziczyła po matce piękne ciemno brązowe włosy... Mówiłam jej że je niszczy takim rozjaśnianiem ale spójrzcie ile efektów to przyniosło - wskazała dziewczynę a ta do tego uśmiechnęła się szeroko i wręcz zaprezentowała swoje białe włosy. - Mówiłam ci... Wilcze geny, nic im nie jest. - zapewniła i nawet pokazała opiekunce język na co ta pokręciła głową i ostrzegła Rivera. Jeśli na niego i Hannah miło się patrzyło to nie wiedziała co powiedzieć teraz. Zrobiło się jej ciepło na sercu gdy ktoś tak patrzył na jej córkę. Z resztą, ona też na niego spojrzała i obróciła dłoń by spleść z nim swoje palce. - Masochista. - burknęła jednak tylko a jej opiekunka się zaśmiała... Dalsza część spotkania przebiegła już dosyć spokojnie... Starsza wilczyca dokończyła swoją kawę, a nawet poczęstowała się jednym z ocalałych ciastek. Wyglądało na to... Że jednak to spotkanie poszło o wiele lepiej. Gdy kobieta wstała żeby podziękować i się pożegnać Leah poprosiła ją jeszcze o słowo na osobności. - Kochanie... Powiedz gdybyś czegoś potrzebował... - rzuciła jeszcze żegnając się z Riverem Daisy - A ty śliczna... Uważaj tu ns nich. - dodała do Hannah i przytuliła ją do siebie. Spodziewała się że Leah chciała mówić o czymś poważnym ale... - Nie. - odpowiedziała pół szeptem żeby przypadkiem ktoś o nadwrazliwych uszach nie usłyszał. - Proszę... To tylko na wszelki wypadek... - ponowiła Leah a kobieta spojrzała na nią tak smutno.. Że aż zapiekło ją w klatce piersiowej. - Twoja matka mówiła to samo. Nie... - Nie mam nikogo innego... Wiesz jaki jest August... Jeśli River przegra... Nie zostawi nas tak po prostu... Proszę cię... Hannah to nie dotyczy. Zrobię wszystko by do tego nie doszło ale muszę mieć pewność.... - wilczyca wsiadła do tego ledwo trzymajacego się w kupie auta i długą chwilę milczała. - Zajmę się nią... Tylko proszę... Nie każ mi dotrzymywać tej obietnicy. - Leah się uśmiechnęła smutno i przytuliła wilczyce jeszcze przed odjazdem... |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 31 Maj 2024, 22:23 | |
| Tak wiele osób ostrzegało go przed Esterą i zdawał sobie sprawę z tego, że jeszcze pożałuje tego spotkania i umowy, która z nią zawarł, jednak gdyby nie starą wiedźma nigdy nie dowiedziałby się tego wszystkiego, co teraz wie. Zwłaszcza o Auguście i jego układzie z Lawrence. Co prawda nie znał szczegółów, ale gdy tylko będzie po wszystkim, będzie mógł spróbować to z niego wyciągnąć. Jak nie na osobności, to w obecności Virgo. Mimo wszystko w tej chwili poczuł się trochę jak karcony szczeniak, który nie posłuchał wyraźnego i prostego zakazu. Ale czy naprawdę Estera była taka zła? Przecież wyglądało jakby Astrid ją regularnie odwiedzała. Wątpił by wilczyca pomagała komuś kto byłby zepsuty do szpiku kości. Na szczęście żadne z nich nie miało najmniejszego zamiaru kontynuować tematu Estery i podjęli na nowo rozmowę o starciu z Augustem, a raczej o samych przygotowaniach. River lekko pokiwał głową na znak, że nie zamierzają marnować czasu. Zwłaszcza że Leah odpowiedziała za ich oboje. Był pewien że póki biało włosa przy nim była, był zdolny osiągnąć wszystko o czym tylko by zamarzył. Ona była cała jego siłą i motywacją do działania. Uśmiechnął się lekko, gdy Daisy odpowiedziała na pytanie małej. Podejrzewał, że jej włosy kolorem były podobne o ile nie takie same co jej futro jednak mimo to trudno mu było sobie wyobrazić Leah w takim kolorze włosów. Co było o tyle zabawne, że sam miał kiedyś ciemne włosy, jak Lake i nie miał najmniejszych problemów z przypomnieniem sobie tego. Choć to nie znaczyło, że teraz będzie myślał o farbowaniu się by choć na jakiś czas “przywrócić” swój naturalny kolor i zakryć te wszystkie siwysy. Nie widział sensu by cokolwiek poprawiać w swoim wyglądzie, skoro podobał się Leah taki jaki był. - Od razu masochista. Ty przecież też nie masz ze mną lekko - zauważył z rozbawieniem delikatnie gładząc kciukiem dłoń Leah. To było naprawdę przyjemne spotkanie pomimo tego jak na samym początku oboje z Leah się denerwowali. Można by wręcz rzec, że typowe odwiedziny dalekiej krewnej. W ostatniej chwili udało się Riverowi ukraść jedno ciastko dla Leah. Co prawda Hannah nie była tym zbytnio zachwycona, ale zaraz odbiła sobie skupianiem na sobie całej uwagi Daisy. Nie darowała sobie przy tym powiedzieć jej o tym, że jednooki panicznie bał się wody. Nie przeginała z tym jednak, bo dużo ważniejsze i ciekawe dla niej były przechwałki, którymi zaraz zaczęła zasypywać starszą wilczycę, opowiadając o tym, jak na biwaku złapały z Leah ogromnego jelenia i jak dzisiaj złapała zająca, ale Leah nie pozwoliła jej go zatrzymać. Diablica wcielona, ale trudno było nie przyznać, że potrafiła być naprawdę urocza. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Daisy chciała już wracać do domu, a i oni jeszcze mieli parę spraw zaplanowanych do załatwienia na ten dzień. Choć dobrze mu się siedziało w takim gronie, nie zatrzymywał kobiety, wstając razem z nią, by chociaż odprowadzić ją do drzwi i podziękować za to, że się z nimi spotkała. - Zapamiętam. I jak tylko będziemy mieli z Leah chwilę oddechu, przyjedziemy naprawić zniszczenia wyrządzone przez tamtych łobuzów - obiecał i uściskał kobietę na pożegnanie. - Ale naprawdę musisz już jechać? Zostań babciu jeszcze trochę - prosiła ją ze smutkiem Hannah, nie chcąc by kobieta jechała. - Hannah, jeszcze nie raz zobaczysz się z panią Daisy. No i myślałem, że zechcesz pomoc mi w kuchni, przy robieniu dodatkowej blachy ciastek, skoro tak bardzo ci smakowały - powiedział, lekko głaszcząc dziewczynkę po głowie. Wciąż nie wyglądała na zachwyconą, mimo obietnicy kolejnej porcji ciasteczek, jednak nie próbowała już za wszelką cenę zatrzymać kobiety. Uściskała ją raz jeszcze i poszła z Riverem do kuchni. Specjalnie chciał odwrócić jej uwagę od kobiet, bo zdążył już zauważyć, że mała była strasznie wścibska i lubiła pchać nos w nie swoje sprawy. No i chciał zanieść część ciastek Astrid, żeby nie przychodzić z pustymi rękami. Dobrze, że szybko się je robiło i nie potrzebowały wiele składników. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sob 01 Cze 2024, 07:30 | |
| To prawda... Gdy tylko działali razem czuła że wszystko jest możliwe. Tylko musiała mu przypominać że nie mógł wszystkiego brać na siebie, a ewidentnie to lubił. - Ja tam nigdy nie uważałam się za tą normalną. - zażartowała w odpowiedzi. Naprawdę miło się na to patrzyło... Byli jak prawdziwa rodzina, trudno opisać to jak szczę śliwa była starsza wilczyca. Zwłaszcza... Że znów miała przed sobą to urocze wilczątko. Ba! Przez dłuższy czas gdy mała opowiadala swoje przygody, wilczyca wpatrywała się nie tyle w nią... Co w zadrapanie na jej twarzy. Za niedługo całkiem nie będzie po nim śladu ale... Trudno było nie porównać tego z blizną po pazurach którą nosiła Leah. Była nieco zaskoczona tym że River boi się wody... Wydawało się że oba szczeniaki Kayi od małego świetnie pływały... Nie chciała jednak przerywać małej gdy ta zaczynała opowiadać o polowaniu. Była pod wrażeniem! Zwłaszcza że dziewczynka przecież nawet nie przeszła przemiany. Miała... Tyle pytań. Gdzie była Lake, czy zostaną wszyscy w Fostern... Czy Hannah pójdzie tu do szkoły, co działo się z Riverem przez te lata, jak poznali się z Leah, no i strasznie korciło zapytać o tą rękę.... Ostatecznie jednak... Leah zjadła by ją żywcem za tą masę pytań. A skoro znów miała z wilczycą kontakt to była pewna że będzie nie jedna okazja by spytać. Gdy przyszedł czas się pożegnać dłuższą chwilę tuliła to urocze szczeniątko! - Spokojnie... Zaraz zacznie się sezon więc nie ma sensu... Już przeniosłam pszczoły, no a wy macie ważniejsze rzeczy na głowie. - odpowiedziała i pożegnała się z jednookim, jego też przytulając. Coś w starym wilczym sercu drgnęło gdy dziewczynka nazwała ją babcią. Uśmiechnęła się do dziewczynki i pogłaskała po głowie. - Leah i River mają teraz masę pracy... A ja nie mieszkam wcale daleko. Może któregoś dnia przyjedziesz do mnie na cały dzień? Jak potrafisz się trzymać na wilczym grzbiecie to wezmę cie na przejażdżkę! Koniecznie musisz zobaczyć nasze tajne tubylcze miejsca! - zachęciła kobieta a Leah aż musiała się powstrzymać by nie odetchnąć. Cały dzień... Bez dziewczynki! Uwielbiała ją ale... Cóż... Wymagała dużej uwagi. Po ich ostatniej rozmowie przy aucie kobieta odjechała. Teraz... Już w pełni mogła się skupić na tym by River wygrał, skoro było jasne że bez względu na to co się stanie... Małą będzie miał się kto zająć. Daisy obiecała również że porozmawia dyskretnie z kim trzeba... Że syn Kayi wrócił i zamierza wyzwać Augusta... Zaczęło robić się naprawdę poważnie. Wróciła do domu, a gdy ciasteczka były gotowe wzięła Hannah do pomocy w oborze prosząc Rivera by uważał i dając wskazówki, gdzie znajdował się dom którego szukał. Dała mu całusa mimo że Hannah na pewno krzywiła się przez to niemiłosiernie i dziewczyny poszły zająć się zwierzętami.
[z.t] |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 02 Sie 2024, 07:27 | |
| To była... Zdecydowanie najgorsza noc jej życia. Nie była pewna czy cokolwiek było w stanie ją przebić i to kiedykolwiek. Gdy jeden koszmar się skończył ze swojego prawa mógł skorzystać Flyn. Nie sadziła że jest aż takim dupkiem a jednak gdy kroczył w milczeniu przez salę... Było jej aż niedobrze. Na nowo zaczeła się szarpać i była gotowa błagać Flyna... Przecież oczywisty był wynik tego starcia tak samo jak to że wszyscy uznają je za niehonorowe... River był w zbyt złym stanie, a Flyn normalnie nawet nie pokonał jej! Słyszała jak Hannah też krzyczy z niezadowoleniem i po prostu miała dość. Przyciągnęła do siebie mężczyznę trzymającego ją po prawej i uderzyła kagańcem w i tak zalany krwią nos. Drugi chciał ją przewrócić ale zrobiła to pierwsza podcinając go od tyłu w kolano tak że ukląkł i mogła na deser wymierzyć kopniaka w brzuch i kroczę. Gdy jeknął odwrocił się Patrick który akurat miał zamykać... I... Wszystko stało się tak szybko. Kiedy zrozumiała co Flyn zrobił poczuła jak schodzi z niej powietrze. Był... Jedynym uważanym przez większość stada godnym nastepcą Augusta... Jego krew. Skoro on oddał hołd nowemu przywódcy, nawet zwolennicy Augusta musieli to zrobić. Spojrzenie nowego alphy wystarczyło... Patrick podszedł do Leah i otworzył kajdanki, nią zdarzył zdjąć zakrwawionego kagańca zrobiła to sama biegnąc do klatki. Mężczyzna trzymający Hannah również ją puścił. Starała się... Naprawdę... Ale gdy dotarła do Rivera nie wiedziała jak go dotknąć by nie sprawić bólu. Tłum wiwatował ale dla niej to były krzyki z bardzo daleka. Flyn stanął na wysokości zadania i polecił Patrickowi zawiezienie Augusta do medyka. Część jego świty zaczęła koordynować wychodzenie z krypty i gdy ta była pusta wrócił pomóc Leah zapakować Rivera do auta. Nie była pewna ile wilczur jeszcze słyszał i kontaktował. - Będą pytać co dalej... - zasugerował ostrożnie ale go zbyła. - Czekali tak długo nie wiedząc co dalej... On musi odpocząć i się wyleczyć. - zamknęła samochód i pomogła wejść Hannah. Położyli Rivera na tylnym siedzeniu więc musiała jechać przy niej. - Wydaj rozkaz w jego imieniu... August potwierdził waszą więź. Mamy przysłać medyka do twojego domu? Co z patrolami? I szczeniakami przechodzącymi pełnię... - Flyn... Proszę. Czekałeś na to całe swoję pieprzone życie. Weź Astrid i pozwólcie mi go zabrać do domu. - wpatrywała się chwilę w niego złotymi ślepiami aż nie ustąpił i skłonił się przed nią... Znów zrobiło się jej niedobrze. - Przestań. Zadzwonię co z nim. - przerwała mu zanim jeszcze ugiął kolana i zajęła swoje miejsce. - Daj mi jego telefon... Leżał gdzieś tutaj... Poprosiła Hannah i gdy dziewczynka go znalazła Leah co chwilę zerkając na drogę by nie rozbić ich na jakimś drzewie wybrała numer Georga. Odebrał od razu jak by czekał. Nie tylko on... W tle słyszała melodyjny kobiecy głos. Wiedziała na co czekali... - Wygrał... Ale wygląda źle czy mógł byś... - Już jadę. Tam gdzie wcześniej? - nie dał jej nawet dokończyć i gdy potwierdziła rozłączył się. Udało się jakoś doprowadzić Rivera do łóżka. Gdy przyjechał George pozwoliła mu zająć się rannym w spokoju i zajęła się Hannah. Położyła ją spać a później czekała na schodach. To... Trwało wieki. Poprosiła Ritę by nie przychodziła w tym tygodniu... Skłamała że złapali jakąś jelitówke i nie chcą jej zarazić. Piersi turyści i tak będą za tydzień... Zdążyła przyjechać Daisy a George jeszcze nie skończył ale zmieniła ją na wypadek gdyby Hannah się wybudziła, dla małej to równie intensywna noc. Weszła do pokoju Rivera akurat jak George kończył go łatać. - Goi się szybko... Mimo że to wilcze kły robi to szybciej niż zwykle. - zauważył gdy chwilę milczeli. Ona siedząc przy Riverze a on pracując. - Jest naszym alphą będzie silniejszy, szybszy i bardziej wytrzymały. - odpowiedziała głaszcząc go po włosach. - Ale blizny zostaną... Ledwo udało mi się... - Dzięki... Naprawdę, to kawał roboty. - przerwała mu. Przecież widziała... Wysłuchała zaleceń i dała mu pokój żeby nie wracał w taką noc sam. Przy okazji wolała by był pod ręką. Gdy wrócił Sam jeszcze chwilę go uspokajała ale ostatecznie udało się go wysłać do pokoju. Boże... Dopiero teraz zauważyła że jest cała w krwi... Poszła pod szybki prysznic i zupełnie jak by ktoś przelał szalę zwyczajnie się pod nim rozpłakała. Trochę to trwało... Ale wróciła do pokoju Rivera chciała czuwać ale była ewidentnie zmęczona... Nie wiedziała kiedy przysnęła siedząc na krześle obok łóżka. River przespał tak cały dzień... W nocy znów przy nim siedziała a w dzień chciała choć trochę odciążyć Daisy która zastąpiła Ritę i dodatkowo pilnowała szczeniaków. Cały dzień przychodzili członkowie stada... Pojawił się nawet Colin! Na bogów River nawet zebrał nieprzytomny trochę bukietów kwiatów. George uznał że rany goją się dobrze, że River musi odpoczywać i mają pozwolić mu spać tyle ile potrzebuję. Został jednak jeszcze jeden dzień by zdawać raporty Virgo. W Nocy Leah znów przy nim siedziała aż sama nie zasnęła. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 02 Sie 2024, 21:17 | |
| Może i River był w stanie pogodzić się z tym, że ktoś z widowni, mógłby wykorzystać jego stan, by z łatwością przejąć władzę w Fostern i był nawet gotów stanąć do kolejnej walki, choć ledwo trzymał się na łapach, Hannah kompletnie nie rozumiała jego postawy. Przecież wygrał. Teraz to on tu rządził, mógł przerwać Patrickowi i kazać mu te “stare obyczaje” wsadzić sobie w tyłek, jednak on zamiast się kłócić… wolał walczyć dalej. Strasznie to małą drażniło. Ta jego głupia duma i naiwność. Przecież w tym momencie było to zwyczajnym samobójstwem. Aż łzy napłynęły jej z frustracji do oczu przez to wszystko i przez myśl, że Leah nic go w ogóle nie obchodziła skoro, bez słowa sprzeciwu zgadzał się na to, by ktoś go dobił. Nie widziała w tym dalszego widowiska, to nie byłaby już walka, a wyłącznie egzekucja. Kiedy zobaczyła, jak Leah się szarpie z tymi, którzy jej pilnowali, postanowiła wziąć z niej przykład i sama rzuciła się na dryblasa za sobą, znów wgryzając się w jego rękę i praktycznie zwisając na niej, niczym pitbull na powieszonym na gałęzi nad ziemią szarpaku. Nie zwracała nawet uwagi na to, czy mężczyźni dalej byli ich wrogami, czy raczej już słuchali Rivera. Nie zarejestrowała w ogóle tego, co działo się w klatce, że wszystko było dobrze i nie będzie dalszej walki i że River samym spojrzeniem nakazał tym facetom wypuszczenie ich. Zareagowała dopiero, jak zobaczyła, że Leah biegnie w stronę areny. I to bez zbędnego pościgu. Wypuściła rękę i tak już wcześniej pogryzionego przez nią mężczyzny, przez chwilę czujnie przyglądała się tej zapchlonej gromadce, szczerząc na nich seby z umorusaną krwią buzią z jarzącymi się dziko dwukolorowymi oczami i warcząc na nich, nim ostatecznie pobiegła za Leah wpadając do klatki chwilę po niej. River był bardziej niż szczęśliwy, gdy zobaczył, że jego kochanej Le’Le nic nie jest. Od razu się do niej przytulił, gdy przyklękła przy nim. Gdy tylko się w nią wtulił, machając na boki ogonem, poczuł jak łapy się pod nim uginają i praktycznie padł jej na kolanach. - On wygląda gorzej… prawda? - wydusił z siebie, chcąc ją nieco podnieść na duchu tym kiepskim żartem, by aż tak,się nie martwiła. Przecież żył. I wygrał. Nie powinna się smucić, bo teraz wszystko miało być już tylko lepiej. Niestety było to już ostatnie, co pamiętał. Później jedynie jakieś niewyraźne obrazy jakieś przebłyski i krótkie urywki tego co działo się dokoła. Nie pamiętał czy Leah coś mu odpowiedziała, jedynie że jakimś cudem znalazł się w samochodzie i jechali. Widział w lusterku część twarzy Leah kierującej samochodem i co chwila odwracająca się w jego stronę Hannah z fotela pasażera. Nie wiedział czy w trakcie jazdy się zmienił, czy jeszcze nim wyszli z areny, zarejestrował jedynie, że był czymś przykryty. Może kocem walącym się na tylnej kanapie samochodu Leah, albo czyjąś kurtką. Pamiętał, jak przynajmniej kilka razy próbował żartować i zapewniać Leah, że nic mu nie jest. Raz nawet przypomniał, co jej już kilka razy w ciągu ostatnich tygodni powtarzał, że tak łatwo się go nie pozbędzie. Kolejny urywek zamglonego wspomnienia, jak leży na łóżku, w swoim pokoju, a wokół niego kręcił się Georg. Po tym stracił przytomność na dłużej. Nie wiedział dokładnie na ile. Wokół było cicho i ciemno. Leah była przy nim, a on nie czuł się najlepiej. Wszystko go cholernie bolało, jakby był żywcem obdzierany ze skóry. Aż mu niedobrze było z tego powodu i musiał iść do łazienki. Gdyby był sam zwyczajnie starałby się z łóżka na podłogę, jednak nie chciał robić hałasu w pensjonacie, a tym bardziej budzić Leah. Nie było to proste, ale wyślizgnął się cicho i ostrożnie z łóżka, udało mu się dotrzeć do drzwi od pokoju, tylko po to by praktycznie z niezdarnym biegiem dotrzeć do łazienki i niemalże wsadzić głowę do sedesu. Chwile wymiotował, choć właściwie nie miał czym, bo obiad zjedzony przed walką na pewno już by się strawił. Poza tym wydawało mu się że słyszał jakiś czas temu czyjś zmartwiony, może nawet sfrustrowany głos, że spał już wystarczająco za długo i po prawie dwóch dniach najwyższa pora, by się obudził. Odetchnął głęboko, gdy mdłości dały mu już spokój i parł się o bok wanny, wycierając dłonią usta, w których pozostał mu nieprzyjemny posmak żółci i własnej krwi. Potrzebował chwili, by zebrać w sobie siły do wstania, co wcale nie było proste, gdy praktycznie wszystko go potwornie bolało. Musiał wziąć się w garść. Musiał wrócić do łóżka, by nie martwić Leah. Najgorzej, że w tej chwili podłoga wydawała się dużo wygodniejsza od jego własnego łóżka. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sob 03 Sie 2024, 21:55 | |
| Jeśli chodziło o tradycję... Rozumiała... Rozumiała dlaczego chciał podjąć tą walkę. Nie rozumiała postawy Flyna... Przynajmniej do czasu. Cóż... Nie ważne że byli po jednej stronie, raczej z dawną świtą Augusta dziewczyny się nie polubią. A mężczyzna oddelegowany do pilnowania Hannah w szczególności. No ale do rzeczy... Chciała mu odpowiedzieć... Ubrać na twarz uśmiech, przyznać mu rację... Ale nie potrafiła. On się nie widział, nie było szans by się nie martwiła. Z resztą nie musiała nawet udawać bo River odpłynął. Chciała jak najszybciej trafić do domu. Uśmiechać się i robić dobrą minę do złej gry musiała robić później. Gdy następnego dnia zaczęły się odwiedziny i pytania. "Jak się czuję?", " To poważne?", "Kiedy spotka się z stadem?" , a ona mimo że chciała odpowiedzieć "idźcie wszyscy w cholerę" usmiechała się zapewniając że to nic poważnego i River musi jedynie odpocząć. Z Resztą... Astrid i Flyn dawali radę, mimo że nie byli oficjalną świtą Rivera reszta zdawała się akceptować wyznaczenie ich jako tymczasowych... Zastępców? Wydano rozkaz zakazu zbliżania się do ziemi niczyjej przynajmniej do czasu ustalenia warunków pokoju. Tyle że to mocno niepokoiło tutejsze wilki... Cóż, August latami wpajał im strach przed Venandi, pewnie bali się że brak patroli sprowadzi na nich nieszczęście. Czuła że szukają u niej odpowiedzi i jednocześnie nie czuła się ani na siłach ani jako odpowiednią osoba by wygładzać przemowy co będzie teraz. Była... Zmęczona, przez to nawet nie zauważyła gdy River wstał w nocy. Spała w fotelu, przystawionym do łóżka tak że częściowo leżała na samym łóżku, dopiero gdy przez sen przesunęła dłonią po pościeli jak by alarm rozbrzmiał jej w głowie i w momencie otworzyła oczy szukając go ręką. - Riv? - szepnęła rozglądając się po pokoju. Może... Spadł z łóżka? Jednak nic.... Z jednej strony była szczęśliwa bo się obudził! Z drugiej... Z całych sił skupiała się by go znaleźć... Zapach i wiążąca ich więź dosyć szybko pomogły. - River... - wyszła za tropem na korytarz i niemal natychmiast dostrzegła niedomknięte drzwi... Spieszył się i mimowolnie ona też przyspieszyła. Otworzyła drzwi i przez chwilę naprawdę się przestraszyła, uklękła przy nim przesuwając dłonią po jego policzkach. - Riv... Co się stało... Poczekaj, już idę po Georga ale musisz wrócić do łóżka... Pomogę ci...- nie była pewna czy chcę uspokoić siebie czy jego. Zajęła miejsce po jego prawej i przełożyła rękę przez ramię by mógł się na niej oprzeć. Georga zobaczyli na korytarzu przed drzwiami. - Boże... Obudził się! - rzucił ucieszony ale Leah go uciszyła wysyłając mu spojrzeniem przypomnieniem że Hannah, Sam i Daisy śpią. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sob 03 Sie 2024, 23:46 | |
| Dobrze, że przez ten cały czas nie był świadom tego, co się wokół niego działo. Byłby na siebie wściekły, zreszą i tak będzie, gdy dowie się jak wielu problemów przysporzył właściwie wszystkim. I w jak trudnej sytuacji ich postawił. W ogóle nie pomyślał o tym, że już zaraz po walce będzie musiał zająć się przywódczymi sprawami jak choćby zdecydowanie o patrolach czy ustaleniu nowych zasad, albo chociażby o stosunkach z wampirami. Właściwie nawet nie powiedział kto w razie czego ma go zastępować. Znaczy… zdawało mu się, że po walce zalecił wszystkim słuchanie się Flyna, Astrid i Sama, ale równie dobrze mogło to pozostać jego niewypowiedzianą myślą, bo juz tracił kontakt z rzeczywistością. Gdyby wiedział że wyniknie z tego tyle problemów, postarałbym się wymyślić coś innego. Może siłą Augusta przekonać by zmienił swoje nastawienie, albo jakieś porwanie i później pranie mózgu? Teraz było na to za późno, a i tak gdy się przebudził nie myślał o tym za specjalnie. Za bardzo skupił się na bólu i miłościach nim spowodowanych, by myśleć o czym innym. A i tak zachował na tyle trzeźwy umysł, by starać się wymknąć do łazienki cicho i niepostrzeżenie, że w ogóle wychodził z łóżka. Przynajmniej taki był plan. Niestety, gdy przyszło do wykonania… Dało się w ogóle po cichu, ale jak najszybciej dostać do łazienki, żeby wymiotować? Już samo to było przecież głośne. A przynajmniej nie dało się tego zrobić zbyt cicho. Nie dość że miał przepiękny start podczas walki, gdy August robił z nim praktycznie co chciał, to jeszcze miał wręcz najlepszy możliwy początek jako Alpha. Zacisnął dłoń na krawędzi sedesu i cicho zawarczał do samego siebie strasznie poirytowany tą myślą. Wychodzi na to, że nie pozbędzie wcale długo przywódcą. W końcu nie za takim wilkiem poszli ci, którzy odwrócili się od Augusta. Musiał zacząć działać, choćby na pozór, że rzeczywiście mieli nowego alphe i ten starał się coś robić, ale… jak mógłby się im pokazać w takim stanie? Jak mógłby do nich wyjść i im przewodzić, gdy czuł się wciąż taki słaby przez rany, choć te dość szybko się na nim goiły. Normalnie pewnie kilka tygodni by się z nich wylizywał, o ile nie miesięcy, a dzięki Georgowi i siłę przekazywanej mu przez stado może najwyżej półtorej tygodnia do dwóch będą się goić jego rany. Będzie musiał coś wymyślić. Może… Georg będzie znał jakiś cudowny sposób, żeby jak najszybciej wrócić do pełni sił, nie siedząc cały ten czas w łóżku. Westchnął ciężko i spuścił wodę, siadając na podłodze i opierając się o wannę. Zanim wróci do pokoju powinien chociaż przemyć sobie twarz w umywalce, ale w tej chwili jego ciało było tak ciężkie, że byłby w stanie odpuścić te działania i sam powrót do pokoju i zwyczajnie zostać w łazience do rana. Ta. Na pewno nikogo by tak nie wystraszył i nie zmartwił jeszcze bardziej. Musiał wstać. Nawet próbował, wspierając się o wannę, jednak to było trudniejsze niż myślał, a do tego wyczuł zmartwienie Leah i słyszał jak go szukała. Odpuścił więc i uśmiechnął się promiennie do ukochanej, jakby nic się nie stało, a to że siedział w środku nocy na podłodze w łazience było zupełnie normalne w jego przypadku. - Hej, Le’Le nie panikuj. Wielu facetów wymyka się w środku nocy do łazienki. Zapomniałem tylko gdzie schowałem Świerszczyki. Georg nie jest mi potrzebny do pomocy. Ale za to gdybyś ty ściągnęła swoją bluzkę… - zażartował, choć wcale nie wzbraniał się przed pomocą z jej strony że wstaniem i odprowadzeniem go do łóżka. Zacisnął przy tym zęby, wstrzymując na moment oddech by nie wydać z siebie żadnego dźwięku sugerującego, ile wysiłku kosztowało go wstanie i że coś mogło go przy tym bardzo boleć. Oparł się na niej i wyszli na korytarz, właściwie omal nie wpadając na doktorka. - Zostawiliście mi przy łóżku elektryczną nianię czy jak, że ledwo wstałem, a wy się od razu z łóżek zerwaliście? - spytał niezbyt skutecznie próbując zatuszować lekkie poirytowanie, żartobliwym tonem. Był obolały i osłabiony, a przez to trochę drażliwy. Nie pomagał też fakt, że przed chwilą pozbył się zawartości żołądka, który i tak był pusty, a to nigdy nie wpływa dobrze na samopoczucie. Dał się odprowadzić do łóżka i bez najmniejszego sprzeciwu, a za to z ogromną ulgą się położył. Cały czas jednak uważnie obserwował i Georgia i Leah spodziewając się, że pewnie mu tak łatwo nie odpuszczą tej wycieczki do łazienki. A przecież to było nic takiego. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 04 Sie 2024, 06:55 | |
| Była pewna, że River będzie się z tym czuł źle... Ale cóż tak już było że czasem ktoś musiał się po martwić. Zamiany... Zwłaszcza tak radykalne przynosiły strach. W zasadzie sojusz z wampirami przewracał światopogląd wielu tutejszych rodzin. Szukali wsparcia w przywódcy i naprawdę rozumiała to zagubienie i dlatego... Nie pytana nie planowała mówić o tym Riverowi. To nie była łatwa walka, ludzie musieli dać mu czas. Do cholery nie było już wojny żeby w mieście miał panować zupełny chaos. Choć po prawdzie... Pewnie wkrótce będzie jej z tym źle... Ale w tej chwili w dupie miała Fostern, Venandi czy chaos choć by ogarnął cały świat za drzwiami. Gdy się przebudziła czuła tak skrajny miks emocji... Że ledwo nie wpadła w jakąś panikę... Wstał! Ale gdzie? Mógł ją obudzić... Chyba że coś się stało. Spał dwa dni... Może był głodny... Ale jego rany, mógł ją obudzić... Czekała na to... Gdy weszła do łazienki mocno ją nastraszył leżąc na ziemi, choć ten strach nieco ustąpił gdy na nią spojrzał. Ba! Nawet mimowolnie się uśmiechnęła na ten nieudolny żart. - Masz szczęście, że jesteś ranny... Nie będę ci dokładać siniaków... - odpowiedziała jedynie i pomogła mu wstać. Nie musiał nic mówić, Wiedziała że boli... Nawet nie chodziło o to co od niego odbierała... To jak wyglądał... Te rany po prostu musiały boleć. George ledwo to połatał! I z resztą o wilku mowa. George zaglądał do Rivera przed snem i wczesnym porankiem. Później w dzień trochę ją zastępował gdy musiała zająć się dziećmi - które swoją drogą i tak wyjątkowo rozumiały jej brak czasu, ba! Sami zaglądali do Rivera. Siedział przy Riverze też gdy przyjmowała gości. Miała wrażenie że wszyscy w domu byli na zwiększonych obrotach i spali z jednym uchem zawsze na czujce. Nie zdziwił jej widok doktora... Co najwyżej reakcja Rivera. George spuścił wzrok nieco zakłopotany i poprawił okulary tymczasem Leah po prostu poprowadziła go do łóżka... Ona jak nikt wiedziała co River czuję ale nie będzie prowadziła dyskusji na korytarzu! Dopiero uciszyła Georga! Otworzył i zamknął za nimi drzwi, a gdy posadziła go już na łóżku zbliżył się ostrożnie. - Nie przejmuj się... Ja głosowałam nad gps'em pod skórnym. Twoja elektryczna niania to pikuś. - zażartowała puszczając lekarzowi oczko. To trochę zdumiewające, bo dopiero niespecjalnie się dogadywali... Miała wrażenie że troska o jednookiego trochę przełamała tą barierę. Usiadła z powrotem na swoim fotelu kiedy doktorek zajął skraj łóżka i wyciągnął jakąś latareczke z kieszeni. W sumie nic dziwnego, noce były tu o wiele ciemniejsze niż te miejskie. - Pamiętasz walkę? C...co ostatnie? - wyjąkał poł szeptem staruszek krótko świecąc mu w oczy. Leah mimowolnie przesunęła palcami po swoim nadgarstku...To co się stało na początku walki... To była jej wina... To mogło skończyć się tak bardzo źle... August wiedział że zignorowała by tradycję by pomóc Riverowi, ale nie o to mu chodziło. Wiedział że to idealny pretekst żeby się nad nim psychicznie poznęcać... Wszyscy wiedzieli jaka była i nikt nie zadawał by zbędnych pytań nawet gdyby ją zamknął w jakiejś srebrnej klatce. To jej wina że był w takim stanie... Może nie powinna była przychodzić na tą walkę. - Szwy się trzymają... - wyrwał ją z tych przemyśleń głos Georga. - Jak na takie rany i tak się świetnie goją... To cud że nic się nie ślimaczy ale i tak dojdzie ci kilka nie ciekawych blizn... Były miejsca gdzie nie miałem dość skóry do szycia. Leah wspomniała że alphy waszego gatunku leczą się bardziej efektywnie. Jednak twój stan był bardzo poważny. Jeśli zaczniesz jeść i grzecznie odpoczywać to myślę że tydzień do dwóch powinno być znośnie. Lepiej unikaj przemian póki skóra się nie odbuduję. Zmienić cię? - ostatnie zaproponował białowłosej ale pokreciła głową. Nie dzisiaj... |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 04 Sie 2024, 12:35 | |
| - W sensie… że byłabyś w stanie pobić rannego kalekę, czy że w bandażach rozbudzam w dobie jakieś sadomasochistyczne fantazje? - zainteresował się, jego mózg ewidentnie nie pracował na najwyższych obrotach w tym stanie i o tej porze. No może oprócz wyobrażania sobie, że jego partnerka zapewne byłaby zdolna i do jednego i do drugiego. Leah właściwie już dawno udowodniła, że dla niego byłaby gotowa zrobić wszystko. Wyjście z łazienki i spotkanie Georg’a niestety zakończyło ich przekomarzania na temat sekretnych, niespełnionych fantazji erotycznych Leah. Nawet otumaniony przez ból, myślał na tyle trzeźwo, by nie rozmawiać o takich sprawach przy innych. Poza tym obudzenie się również Georg'a i przyjście do jednookiego na kontrolę, trochę go poirytowało i przez to zareagował tak… niezbyt przyjaźnie. Wyczuł strach, który zaraz opanował staruszka i choć nie przeprosił, bardzo pożałował tego, że w ogóle się odezwał. Przecież nikt nie chciał dla niego źle. Wszystkim zależało na tym by wyzdrowiał i wrócił do pełni sił, a on ładnie się im za to odwdzięczał. Odetchnął głęboko, tym razem zamierzając trzymać nerwy na wodzy i nie wyzywać się na wszystkich dokoła. - Zmieniam zdanie. Jednak elektryczna niania jest super - stwierdził, gdy usłyszał jakie inne opcje były jeszcze brane pod uwagę. Wszczepianie czegokolwiek pod skórę zawsze wiązało się z igłami, a za tymi nie przepadał. Dał się odprowadzić do łóżka i spojrzał na staruszka dużo łagodniej, bardziej przyjaźnie, nie chcąc pogłębiać bardziej jego strachu. Choć to nagle zaświecenie mu po oku do najprzyjemniejszych nie należało. Zwłaszcza że dokoła było ciemno. Z początku się wyrwał z niezadowolonym sapnięciem i przetarł momentalnie załzawione oko, praktycznie przez moment nic nie widząc, ale zaraz pozwolił ponowić badanie, przepraszając przy tym staruszka za swoją reakcję sprzed chwili. Na pytanie Georga pokiwał głową i się na moment zastanowił. Przez głowę przeszło mu wspomnienie tego jak draby Augusta obezwładniły Leah i spacyfikowały Hannah jeszcze zanim walka się zaczęła. Spojrzał przy tym na ukochaną, a jego oko zalśniło na moment złotym kolorem. Westchnął głęboko, zamykając przy tym oko i się uspokoił. W końcu pytanie nie dotyczyło przebiegu walki, a to co pamiętał ostatnie. - Wynieśli Augusta. Flyn zszedł na arenę, ale nie po to żeby ze mną walczyć. Widziałem Leah za kierownicą i Hannah na miejscu pasażera. Po tym się obudziłem i poszedłem do łazienki - odpowiedział spokojnie, może prócz tego dlaczego poszedł do łazienki, to nie pomijając żadnych szczegółów, które rzeczywiście w tym momencie pamiętał. Czyli właściwie nie wszystko. Nie pamiętał na przykład tego, że Leah też zeszła do niego na arenę, mimo że jeszcze do niej wtedy zażartował. - Pożegnam się z fryzjerem, to może nie będzie ich tak widać jak zarosną futrem - zażartował, choć właściwie nie przejmował się bliznami. I tak już ich sporo miał na sobie. Co za różnica czy dojdą do tego jeszcze plecy i boki, które podczas tej walki najbardziej właściwie ucierpiały niż klatka piersiowa. Na niej i tak zostały ciągnące się od ramion po obu stronach długie pasy pozostawione przez K9, gdy szczepili się ze sobą stojąc na tylnych łapach i opierając o siebie nawzajem przednimi, kąsając się po pyskach i szyjach. Skrzywił się lekko, słuchając zaleceń staruszka, niemalże jak wyroku sądu o osadzeniu go w więzieniu o zaostrzonym rygorze. - Z tym grzecznym odpoczywaniem masz na myśli…? - zapytał, specjalnie urywając, by Georg mógł za niego dokończyć i doprecyzować. Było jednak słychać w jego głosie obawę i niezadowolenie, spodziewając się, co najpewniej zaraz usłyszy. - Sądząc po waszej reakcji raczej nie minęło od walki tylko kilka godzin. Muszę iść do Virgo i ustalić, jak teraz wygląda obecna sytuacja, czy rzeczywiście żaden znudzony wampir czy łowca, nie postanowią wybrać się na polowanie, by nie rozłożyć w domu przed kominkiem dywanu z wilczej skóry. No i jeszcze ta wielka impreza w mieście. To otwarcie ośrodka czy czego tam. I wiadomo co z Augustem? Jak on się czuje? - jego mózg chyba zaczął się właśnie budzić i działać na najwyższych obrotach. Przecież miał tyle spraw do załatwienia. Nie mógł przez cholerny tydzień gnuśnieć jakby nigdy nic w łóżku. Nawet chciał wstać, ale ostrzegawczy ból napinających się szwów i skóry, skutecznie udaremnił mu te plany. Nie był zbytnio pocieszony z tego powodu. Przez myśl przeszło mu, czy by nie wygonić Leah na moment z pokoju, wysyłając ją do kuchni po szklankę wody czy coś takiego, aby w tym czasie poprosić doktorka, by go naszprycował czymś fajnym, od czego by go tak nie bolało i mógłby znowu zasnąć. Niestety nie miało to większego sensu. Leah i tak by się pewnie o wszystkim dowiedziała i wcale nie zaczęłaby się martwić przez to mniej. - Wszyscy dobrze wiemy, że jak najszybciej muszę znów stanąć na nogi. Jakieś inne pomysły? Jeśli leżenie w łóżku przez tydzień jest jedyną opcją, to najlepiej mnie od razu dobijcie - dalej protestował niczym obrażone dziecko, które wiedziało, że niesłusznie dostało szlaban i to z nieswojej winy. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pon 05 Sie 2024, 07:54 | |
| I to był właśnie cały River... I cóż z tego że przed chwilą się martwiła czy nawet wkurzała że próbuje się wykręcić z tego co go faktycznie tu przywiodło... Przecież miała doskonały węch... Martwiła się, a ten robił unik! I co z tego skoro z taką łatwością ją rozweselał? Tak łatwo odciagał jej myśli... - Zdecydowanie nie miała bym problemu z uderzeniem takiego kaleki. Grab sobie dalej to się przekonasz. - odpowiedziała mimo wszystko szczerze rozbawiona i przykucneła przy nim żeby pomóc mu wstać. - Sądziłam, że wyraziłam się jasno co do moich upodobań do brakujących część...- przerwała nieco się rumieniąc gdy wychodząc z łazienki w korytarzu zobaczyła Georga. To... Nie była odpowiednia rozmowa na teraz. Z resztą River ewidentnie był poirytowany tym niańczeniem. Z jednej strony rozumiała. Sama nie lubiła gdy ktoś się tak zachowywał. Ale z nim... Było naprawdę poważnie. Dwa dni czekała na jakiekolwiek wieści. Wyglądało na to że jednooki szybko pojął jak zadziałał jego komentarz, swoimi słowami pozwoliła mu też trochę z tego wyjść. W każdym razie... Mimo że gdy River się wyrwał na początku badania,i George aż podskoczył to później staruszek wydawał się względnie uspokojony. Może nieco zaniepokojony po odpowiedzi na swoję pytanie dotyczące pamięci... Wyglądało na to że miał na szczęście tylko drobne luki. A jednak nie kojarzył leczenia. Dla niego... Dobrze ale George nie był pewien czy dla niego również. Gdy jednooki dodał że o wizycie w łazience " zaraz po walkach" spojrzał na Leah a ona jednocześnie na niego. - To... Dobrze? - zapytała niepewnie, ale zapewnił ją ruchem głowy. - Dużo spał, drobne zagięcia czasu mogą się zdarzyć.- zapewnił a ona nie przerywała już. Przesunęła tylko dłoń w poszukiwaniu jego palców z którymi splotła swoję. - Do twarzy ci w tych nowych. Wyglądasz jak klasyczny badboy. - zażartowała jeszcze zanim... Cóż wrócili do poważnych spraw. A konkretnie zaleceń lekarskich. - Prawidłowa dieta, wysypianie się i oszczędzania naruszonych tkanek. Poleż trochę... odeśpij... Szwy w niektórych miejscach trzymają się na słowo honoru... Najgorzej jest na plecach. Więc żadnego schylania i podnoszenia nawet z pozoru lekkich przedmiotów. - taaak... Wiedział że to mu się nie spodoba. Przyszedł czas na wyjaśnienia i ponownie Leah spojrzała na Georga ale tym razem gdy staruszek otwierał usta uprzedziła go. - Żyje... August przeżył ale jest z nim źle. Stracił pozycję i rany nie chcą się goić jak zawszę. Była tu wczoraj jego żona... Nie wydałeś rozkazu co dalej z nim... Masz... Pełne prawo go wyrzucić czy skazać na śmierć. Przyszła prosić o łaskę. Zapewniłam, że gdybyś chciał jego śmierci, zabił byś go na arenie. - zaczęła od w zasadzie niemal ostatniego pytania i westchnęła. - Byłeś nieprzytomny dwa dni... - wtrącił się George. - Udało się co prawda zaradzić zewnętrznym obrażenia ale nawet tak silny organizm jak twój potrzebuję czasu. Poinformowałem panią Tenebris o twoim stanie. Wyraziła się jasno... Masz wrócić do zdrowia. - dodał, a Leah się skrzywiła. River zdobył władzę... Wiedziała że na tym się nie kończy.. że będzie trudno zawłaszcza na początku. Ale gdyby się dowiedziała o pomyśle by ją wygonić z pokoju i czymś naszprycować Rivera sama zerwała by mu te Szwy. - Jesteś przywódcą River... Wszyscy widzieli jak ciężka była ta walka. To nie ty musisz wszędzie iść, inni mogą przyjść do ciebie. - zasugerowała i tym razem George się skrzywił. - Pani Tenebris tu nie przyjedzie. - rzucił... Chyba bardziej do Leah niż Rivera. - Za daleko dla księżniczki? - taaa i tyle z ich sympatię. - Po pierwsze żadnemu Tenebris nie wolno wejść na ziemię Fostern chyba że chcę rzucić wyzwanie alphie... Technicznie... To samo tyczy się Alphy z Fostern... Nie wolno mu przekroczyć ziemi niczyjej... Pakt ustanowiony przy podziale ziemi... mogą się spotkać tylko na ziemi pomiędzy. Ostatnio gdy August wszedł do miasta była wojna... Lawrence miesiącami tropił wilki po swojej stronie. Po za tym... Panienka jest ostatnią z rodu... Jej doradcy nie zgodzą się by pojawiła się tu wśród.. przepraszam, naturalnych wrogów i to jeszcze czającą się po kontach Tepes jeśli wierzyć plotką. - zakończył gotów się kłócić dalej ale Leah spojrzała na Rivera. - Zadzwoń do niej. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Chyba że tego też zabrania jakiś pakt. - dodała kąśliwe w stronę Georga mimo że nawet na niego nie patrzyła. Ich potyczkę przerwał River... Miał rację. Musiał jak najszybciej stanąć na nogi, chociaż nie specjalnie mieli na to możliwość. - Jest...pewien sposób na przyśpieszenie leczenia. Przynajmniej w teorii. - staruszek znów zdobył jej uwagę, przecież wcześniej o tym nie wspominał. - Cóż... U wampirów działa... Pierwotnym pokarmem waszych gatunków nie były zwierzęta. Obserwowałem już nie raz wyraźny wzrost poziomu regeneracji po powrocie do pierwotnej diety kilku... Nie jestem pewien czy tak można ich nazwać ale wegan. Odpowiedni rodzaj mięsa działa niemal jak doping. - sam rodzaj mięsa nie przeszedł mu przez gardło ale.. nie musiał. - Nie. - odpowiedziała krótko Leah i nawet nie wyobrażała sobię żeby odpowiedź Rivera była inna. - Są humanitarne sposoby... - Nie! - teraz skulił się przed nią i musiała wziąć głęboki oddech. - Wybacz... To nie wchodzi w grę. Prawda... Wilkołaki są silniejsze i wytrzymalsze... Ale ludzkie mięso szybko uzależnia.. wracasz do pierwotnych instynktów, przestajesz panować nad wewnętrzną bestią... Puszczają ci hamulce. - starzec spuścił głowę... Musiało być trudno żyć wśród innych gatunków dla których było się... Narkotykiem... Albo przekąską. - Poleż chociaż jeszcze jeden dzień. Daj znać gdyby coś jeszcze się działo, a jeśli nie to jutro wstań, tylko bez szaleństw. Najlepiej bez górnej części ubrania lub z bardzo luzną. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pon 05 Sie 2024, 20:58 | |
| Byl bardzo rozbawiony tymi przepychankami z Leah (jak zawsze zresztą) i jednocześnie był zadowolony, że przyniosły pożądany efekt. Chciał rozchmurzyć ukochaną, pomóc jej się nie martwić choć przez moment. Z dziką przyjemnością dalej by się z nią droczył, bo w trakcie walki przecież sam się o nią strasznie martwił, gdy została spętana przez drabów Augusta. Miał ogromną ochotę porwać ją w swoje ramiona i już nigdy więcej nie wypuszczać, choć pewnie bez problemu by mu się wyrwała w jego obecnym stanie. Poza tym podejrzewał, że nie byłby to najprzyjemniejszy uścisk w jego życiu. Nagłe pojawienie się Georga na ich drodze trochę pokrzyżowały te plany, choć i tak bardziej był zdenerwowany tym, jak wszyscy dookoła zaczęli się nad nim trząść jak nad jajkiem. Było już po walce, wygrał, przeżył, nawet był w stanie się ruszać, nie widział powodu, by aż tak się o niego zamartwiać. W końcu najgorsze było już właściwie za nimi. Teraz zostały już wyłącznie nudne i upierdliwe formalności, ale tym już wyłącznie on powinien się martwić, nie inni. Lekko przekrzywia głowę, doskonale czując niepokój Leah, ale nie bardzo go rozumiejąc. Spojrzał na nią i na staruszka, gdy ten jej odpowiedział i znowu na nią. “Dużo” było pojęciem względnym i aż skręcało go w żołądku, by o to spytać. Udało mu się opanować tę chęć i skupić na sprawach ważniejszych. Nie chciał ryzykować… kolejnym wybuchem, a i tak przez poruszony temat, mógł w każdej chwili stracić panowanie nad sobą. Poczuł dłoń Leah na swojej pobliźnionej ręce na której rany po ugryzieniu Hannah i po walkach niedawno się zagoiły. - Badboy o gołębim sercu? Spałem na lekcjach z języka ale to chyba nie ma prawa się ze sobą łączyć - prychnął, lekko kręcąc głową. Specjalnie nie nawiązywał do dość niepokojących upodobań Leah względem jego fizycznych braków. To były ich intymne sprawy i na pewno przyniosłoby masę kłopotów, gdyby powiedział to przy Georgu, który bez wątpienia nie uznałby tego za żart. A przynajmniej w pierwszej kolejności. Delikatnie ścisnął jej palce, kciukiem gładząc po jej własnym i słuchał… wyroku na jaki został skazany. Zdecydowanie mu się to nie podobało. Może i był obolały, ale skoro był w stanie chodzić to chyba nie musiał już tyle leżeć? Na pewno sam nie czuł takiej potrzeby. Jasne nic nie dźwigać ani się nie przemęczać, żeby szwy nie puściły, ale przecież była to klasyczna formułka lekarzy, powtarzana w kółko jak mantra nawet przy zwykłym przeziębieniu. Przecież chwilę temu Georg sam przyznał, że jego rany dobrze się goiły. I gdyby nie sprawa Augusta, to w jakim on był stanie i że osobiście odwiedziła go jego żona, otwarcie kłóciłby się z Georgem, a przynajmniej poinformowały go, że nie zamierza kisnąć w łóżku skoro już odzyskał przytomność. - Dzięki. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - powiedział szczerze bez cienia ironii, kiedy Leah zapewniła, że załatwiła sprawę z partnerką Augusta i że staruszek z tego co rozumiał dalej dychał. Na pewno pocieszającym był fakt, że nikt się na niego w tej chwili nie zasadzał. Był pewien, że wiedziałby o tym, gdyby coś takiego miało miejsce. Zmarszczył się z niezadowoleniem, gdy w końcu padło… ile dni leżał sobie drzemiąc w najlepsze s wygodnym, ciepłym wyrku. Nie dał się jednak ponieść temu negatywnemu uczuciu i odetchnął głęboko, utrzymując spokój. Zwłaszcza, że Georg zapewnił o tym, że Virgo wyrozumiałe dawała mu czas na odpoczynek i wyzdrowienie, nim dojdzie do ich spotkania. Co prawda zdawał sobie sprawę, że nie będzie mógł zawsze na to liczyć i wystawiać jej cierpliwość na taką próbę, jednak w tym przypadku cieszył się z otrzymanego czasu. - Leah, przestań. Sam wolałbym, żeby nie przychodziła do Fostern. By żaden łowca ani wampir się tutaj nie zbliżali. Nie wszyscy są przychylni jej sojuszowi z łowcami, a co dopiero, gdy zostanie potwierdzony i nasz rozejm. Poza tym tak samo jak nie ufam w tym przypadku wampirom i łowcom, tak też nie ufam wilkom. Wiesz jakie są szczeniaki - wyjaśnił spokojnie, zamierzając zakończyć tę bezsensowną kłótnie między nimi. Poza tym… nie chciałby kręcili się tu poplecznicy Virgo, bo nie chciał, żeby znaleźli ukrywająca się na tych terenach Tepes. Jeśli miałoby dojść do konfliktu z sąsiednimi rodami… chciał wierzyć, że to ominie wioskę, właśnie przez mieszkająca tutaj okrutną wampirzycę. - Na pewno zadzwonię, ale nie wszystkie sprawy da się załatwić przez telefon czy pośredników - dodał, spoglądając na ukochaną i ściskając delikatnie jej dłoń, by dała już spokój temu tematowi. To nie był jej problem i wiedział, że nie czuła się najlepiej w podejmowaniu za niego decyzji, które powinien podejmować Alpha. Dlatego chciał jak najszybciej wrócić do zdrowia i zdjąć z jej barków ten ciężar. Uniósł brew zaintrygowany, kiedy Georg przyznał, że istniał pewien sposób na przyspieszenie jego leczenia. Początkowo myślał, że chodzi o jakieś pierwotne, rzadkie zwierzę, którego już od wieków nie widziano w tych stronach, ale kiedy Leah mu przerwała od razu się sprzeciwiając, a Georg wspomniał o humanitarnych sposobach… w końcu domyślił się o co chodziło. Najgorsze, że w pierwszej chwili wcale nie był zły o ten pomysł. Przypomniał sobie sam ludzkiej krwi na swoim języku, gdy ugryzł człowieka i jak bardzo wtedy zapragnął rozerwać go na strzępy. Po tym przemknęło mu przez myśl, że Lake non stop polowała na ludzi i nawet Hannah zmuszała do jedzenia innych i momentalnie zrobiło mu się nie dobrze. Nie patrzył przy tym na żadne z nich, ani na Georga, ani na Leah. Puścił rękę ukochanej, by zasłonić sobie usta, zwalczając przy tym odruch wymiotny i starając się na nowo uspokoić. - W takim razie… jeśli to jedyny sposób… - wydusił cicho z siebie, a słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. - Zostanę w łóżku i nie będę się nadwyrężać ile będzie trzeba… - zapewnił, choć wciąż był w lekkim szoku, a żołądek co chwila podchodził mu do gardła, gdy tylko zaczął analizować ten temat sprzed chwili. Sugestię Georga o tym, że kiedyś wilkołaki głównie żywiły się ludźmi. O ile żywiące wampiry po dziś dzień ludzką krwią rozumiał, można było przecież umożliwić im to nie wyrządzając ludziom krzywdy i nie zmuszając ich do tego wbrew ich woli, tak pozyskanie ludzkiego mięsa bez zabijania… nie wyobrażał sobie tego. - Niedobrze mi… - poskarżył się żałośnie. Aż mu się w głowie zakręciło i w ostatniej chwili przewrócił się na bok, wychylając nad krawędź po drugiej stronie łóżka i krztusząc się, wypuścił na podłogę skromną treść żołądka, zwijając się i kuląc zaraz z bólu wywołanego tym gwałtownym ruchem i samymi konwulsjami. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 06 Sie 2024, 06:52 | |
| Zdecydowanie to nie był najlepszy czas na uściski czy inne... Większe zbliżenia. Musiała zaprowadzić go do łóżka, najważniejsze było żeby jak najszybciej zagoił rany. Co do rozmowy w sypialni... Tak jak on czuł jej niepokój tak działało to w drugą stronę... Może dlatego właśnie czuła potrzebę odnalezienia jego dłoni. - Zdecydowanie czytasz za mało romansów skoro tego nie rozumiesz - zażartowała gdy podchwycił temat badboya. Dobrze było widzieć znów jego uśmiech...z resztą... Dobrze było go słyszeć... Widzieć... Dobrze że wrócił. I dlatego, w przeciwieństwie do niego... Nie spieszyła by się z wychodzeniem do obowiązków. Dwa dni czekała aż się obudzi i wolała by żeby więcej nie doprowadzał się do tego stanu. Jak więc miała nie irytować ja myśl, że musi wstać i biec jak posłuszny pies do swojej Pani. Było... Dziwnie gdy ją upomniał ale posłusznie zamilkła. Ba! Wręcz wywróciła teatralnie oczami gdy przypomniał, że oni też przecież nie byli świeci. Zgoda, szczeniaki czasem bywały trudne...ok, nie tylko szczeniaki... Ale wolała by by jej pieprzona wysokość też potrafiła się pofatygować. Przytaknęła mimo to ruchem głowy gdy obiecał że zadzwoni ale i tak się z nią spotka gdy poczuje się lepiej. Miał rację... Nie czuła się dobrze podejmując decyzję za niego...nigdy nie chciała być alphom, nie chciała być w tym centrum uwagi, nigdy się w tym nie odnajdywała. Wolała się trzymać na uboczu chyba że była na scenie by obić komuś mordę. Spojrzała na niego z mieszanką... Hmm zaskoczenia, złości i strachu. Naprawdę? Naprawdę chciał tak bardzo stanąć na nogi i biec do swojej wampirzej królowej że zniżył by się do jedzenia ludzkiego mięsa. Teraz była już tylko zła, była gotowa się z nim kłócić. Nie pozwoli mu! Choćby miała go przywiązać do łóżka! Na szczęście nie zdarzyła nic powiedzieć bo rozwiał jej wątpliwości. Boże... Kamień spadł jej z serca. Była tym tak bardzo przejęta że w ostatniej chwili zareagowała i uklękła za jego plecami żeby chociaż odsunąć mu włosy z twarzy. Spojrzała na Georga który poprawił zaniepokojony okulary. - Dam ci coś na nudności... Niestety mogą cię jeszcze męczyć jakiś czas... Im szybciej wrócisz do mięsnej diety tym lepiej. Obrażenia wewnętrzne goją się bez mojej ingerencji, zwiększona regeneracja w tym wypadku ma swoje minusy, organizm pozbywa się w ten sposób martwej i niepotrzebnej już tkanki. - wyjaśnił gdy Leah pomogła mu ostrożnie się położyć. - Mogłeś uprzedzić... - staruszek podrapał się nieco po głowie. - Pracowałem do tej pory z wampirami... Mimo dużych podobieństw nie wiem wszystkiego. - spuścił głowę a ona cicho westchnęła. - Wystarczy... Ty połóż się i spróbuj zasnąć. Przyniosę ci coś do picia i posprzątam. Prześpij się jeszcze do śniadania. A ty... Też idź spać, zostanę z nim. - ostatnie skierowała do Georga. Wahał się chwilę... Miał ją zmienić by chociaż trochę przespała się w łóżku, a nie na fotelu. Przez te dwa dni zrozumiał jednak to, co przed nim zrozumiało już wielu. Nie było sensu kłócić się z nią gdy coś wbiła sobie do głowy. - W porządku... Ale pamiętaj że ty też musisz odpocząć. - podkreślił na co się zaśmiała. - Odpoczywam. - wstała i dała Riverowi całusa w czoło. - Zaraz wrócę. - nie miała ochoty słuchać sprzeciwu. Mógł sobie być alphom, w tej chwili to ona tu rządziła... Póki nie wydobrzeje. Gdy wyszła staruszek wstał i wygrzebał z torby jakieś tabletki. - Skoro się obudziłeś... Powinienem wracać. Pojadę do domu po śniadaniu. - podał mu pięć tabletek a resztę położył na szafce nocnej. - Reszta jak coś zjesz. Gratuluję, zrobiłeś coś czego nie potrafił nikt inny. Dziękuję... W imieniu swoim i Pani Tenebris. Może wreszcie będzie trochę spokoju. Chcesz... By coś jej przekazać? |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 06 Sie 2024, 22:09 | |
| Parsknął i pokręcił głową z lekkim rozbawieniem. Miała rację. Nie czytywał romansów, właściwie od jakiegoś czasu w ogóle nic nie czytał, oprócz Hannah do snu. Swoją drogą zastanawiał się, kiedy dziewczynce znudzi się słuchanie w kółko tej samej opowieści, którą doskonale znała już na pamięć, a która co noc kazała sobie czytać. Zaczął się nawet zastanawiać czy to faktycznie ta książka tak jej się podobała, czy może nie miała większego znaczenia i chodziło tylko o to, by słuchać głosu osób, przy których czuła się bezpiecznie, a których nie ma śmiałości prosić o kupienie jej i przeczytanie czegoś innego. Aż go korciło, by sprawdzić swoją teorię. Wątpił by miało stać się coś złego jeśli kupi małej jakąś inną opowieść i jej ją przeczyta. Najwyżej zostanie znowu pogryziony, ale chyba zaczynał się do tego przyzwyczajać. Czuł złość swojej partnerki. Tę irytację z nutką zazdrości, gdy poruszony został temat Virgo i gdy nie poparł zdania Leah, że wampirzyca sama mogłaby się do niego pofatygować. Nie o to chodziło. Nie chciał by jakikolwiek łowca czy wampir kręcili się po Fostern. Dla dobra wszystkich. Obiecał też Augustowi do tego nie dopuścić. Poza tym wiedział że gdyby Virgo potrzebowła, umówiłaby się z nim w jakimś sprzyjającym rozmowom dla ich obu miejscu. Już pomijając fakt, że zdarzały się przypadki, że specjalnie dla niego zawitała w magazynie, nawet jeśli on nie miał do niej żadnej sprawy. Nawet gdyby powiedział o tym Leah wątpił, by zmieniła przez to zdanie na temat wampirzycy. Nawet nie oczekiwał od Leah, że ją polubi. Pozostając nieufna i wrogo do niej nastawiona, być może łatwiej jej będzie dostrzegać ewentualne kłopoty czy kombinatorstwo ze strony Virgo. Temat jednak szybko przeszedł do “pierwotnej” diety wilkołaków. Nie podobało mu się to tak samo jak i Leah, pomimo tych pierwszych niepokojących myśli, które pojawiły się od razu w jego głowie. Mdłości jakie go dopadły były wręcz zbawieniem w tej chwili, choć nie czuł się po nich wcale lepiej. Nie fizycznie przynajmniej. - Przepraszam… - wychrypiał slabo, spoglądając na ukochaną ze wstydem w oku. Ostatecznie, sytuacja z jego przebudzenia się i wizyty w łazience się powtórzyła, a tak bardzo starał się oszczędzać jej tego żałosnego widoku. Tego jak żałośnie słaby i obolały był. - Czyli… to wszystko przez to… że teraz jestem Alphą? Skurczybyk… wrobił mnie… - zmusił się do słabego żartu, osadzając Augusta o to, że celowo przegrał, by teraz River tak się męczył. Mimo wszystko wiedział doskonale, że pewnie gdyby nie poparcie jakie zebrał przed walką i zyskana po wygranej pozycja… pewnie w ogóle by się nie obudził i nigdy by już nie zobaczył swoich bliskich. Westchnął ciężko, tym razem samemu odnajdując dłoń Leah i ją lekko ściskając. Nie lubił znajdować się w takim stanie, przez który inni tylko się o niego martwili, a on był zbyt słaby żeby chociaż się po tyłku podrapać. Nie kłócił się z nią o to. Chyba najlepiej ze wszystkich wiedział jak niewiele miało to sensu. Poza tym… nie przyznałby tego nawet przed samym sobą, ale rzeczywiście jak na rozkaz jego ciało zaczęła na nowo opanowywać senność. - Nie martw się doktorku… Dopilnuje by też odpoczęła… - zapewnił że słabym uśmiechem staruszka, przymykając lekko oko z ukojeniem, gdy Leah pocałowała go w głowę. Poczuł jak jej dłoń wyślizguje się z jego palców, ale nie usiłował jej na siłę zatrzymać przy sobie. Wiedział, że wróci. Gdyby… nie jego stan, w ogóle nie musiała by po nim sprzątać. Będzie musiał jej to porządnie wynagrodzić, gdy tylko nie będzie musiał martwić się o to, że byle kichnięcie groziłoby rozerwaniem szwów i otworzeniem się na nowo ran. Lubił się bić, ten przyjemny zastrzyk adrenaliny towarzyszący walkom, jednak nigdy więcej nie chciał być już tak żałośnie… niezdolny do czegokolwiek. Nie chciał narażać jej na to, by jeszcze kiedyś musiała oglądać go w takim stanie. - Nikt cię wygania Georg, zwłaszcza że zawdzięczam ci życie… Jestem pełen podziwu, że wciąż chcesz mnie znosić, choć… wiem, że nie należę do tego najlepszego rodzaju pacjentów - przyznał szczerze, krzywiąc się z bólu, gdy układał się wygodniej, gotów rzeczywiście zasnąć, lecz przestał, jak tylko zostały mu wciśnięte w dłoń tabletki. Nie krył wcale swoje zaskoczenia tym, ile ich było. Różnych kształtów, kolorów i wielkości. - Aż tyle pigułek na problemy z brzuchem? - zapytał, zaciekawiony tym na co jeszcze były to tabletki, ale właściwie nim Georg odpowiedział, wsypał je wszystkie do ust i odchylił głowę do tyłu gwałtownie i mocno przełykając. Miał szczerą nadzieję, że rzeczywiście mu pomogą i przyniosą choć minimalna ulgę. - Też mam taką nadzieję, przyjacielu - odpowiedział mu, lekko się krzywiąc, gdy znów zaczął się wiercić i szukać najmniej bolesnej i najbardziej wygodnej pozycji by ponownie zasnąć. Nie zamknął jednak oka, a spojrzał na starszego mężczyznę, zastanawiając się nad jego propozycją. Myślał nad tym przez chwilę, by ostatecznie wyszczerzył się łobuzersko. - Przekaż jej, że stawia mi obiad za to, że wątpiła w moja wygraną - powiedział psotnie, choć domyślał się, że kto jak kto, ale zapewne Georg nie będzie miał na tyle odwagi, by powiedzieć Virgo coś takiego, nawet jeśli były to tylko żarty. Szczerze nie zależało mu na wspólnym posiłku z wampirzycą. Odkąd miał dwie sprawne ręce, a tym bardziej odkąd mieszkał w pensjonacie Leah gotowanie dla rodziny i przyjaciół sprawiało mu masę przyjemności, której nawet pani Ricie nie pozwalał sobie odebrać, chyba że akurat miał inne plany. Poza tym to, jak był pokiereszowany po walce z Augustem, byłoby niczym w porównaniu do tego, jakie Piekło urządziła by mu Leah, gdyby się dowiedziała, że umówił się z Virgo, by coś zjeść. Zdecydowanie nie zamierzał aż tak ryzykować swoim życiem. Poczekał na swoją ukochaną, nawet gdy Georg wyszedł, walczył ze snem o utrzymanie przytomności. Nie chciał zasypiać dopóki Leah nie będzie przy nim. - Le’Le… zrobiłabyś coś dla mnie? - zapytał, gdy posprzątała i wróciła do niego. Patrzył jej przy tym z pełną powagą w oczy i ścisnął delikatnie jej dłoń. - Połóż się przy mnie - poprosił, uśmiechając się do niej ciepło i nawet przysunął się bliżej krawędzi, by zrobić jej miejsce obok siebie. W końcu nie było to pojedyncze łóżko, a przynajmniej jemu się takie nie wydawało. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 09 Sie 2024, 07:01 | |
| Tak całkiem po prawdzie... Ona też nie. Chyba minęły wieki od kiedy ostatni raz miała w ręku książkę którą czytała by po prostu dla siebie, dla zwykłej przyjemności. Nigdy nie była molem książkowym, nie umiała dłużej usiedzieć w jednym miejscu. Gdy była nastolatką na chwilę wpadła w romansidła... Chyba jak większość dziewczyn w jej wieku marząc o wielkiej miłości z bajki. Tyle, że w jej wypadku, dosyć szybko się tym znudziła i zeszła na ziemię. Ileż można było siedzieć i przeglądać papier! No ale wszelkie inne tematy musiały zostać odsunięte gdy River poczuł się gorzej. Cóż... Nikt nie mówił że będzie łatwo, dla niej i tak najważniejsze było że żył. Była lojalną bethom, ale przede wszystkim kochała go i fakt że był słabszy czy chory absolutnie tego nie zmieniał. Z resztą, chyba zawsze lubiła się nim opiekować. Zaśmiała się kręcąc głową na ten marny dowcip. Może było to lepsze niż płacz chociaż... Ok, było po prostu dziwnie. Był alphom... A August nie... Dochodził do siebie w swoim domu, podobno było z nim słabo a River skupił się na jego nogach podczas walki, gdy ten szarpał ciało przeciwnika im bliżej szyi. Chciała by nie musieć tego więcej oglądać, ale obawiała się że to niemożliwe. Nie skomentowała obietnicy jaką złożył Georgowi, co najwyżej puściła mu oczko wychodząc, doktor tylko pokręcił głową... Byli siebie warci. - Nie jest łatwo... Ale nikt mnie nie zmuszał do podjęcia tej pracy. No i lecząc cię pomagam nie tylko tobie... Pomagam miastu. - rzucił i na chwilę usiadł przy łóżku jednookiego. - Mimo tego kim jesteś, masz dobre serce. Chyba to swego rodzaju terapia dla mnie... Ty, Anisha... Pani Virgo... Nawet Viktor czy Filip... Mimo że jesteście podobni do Tepes, pod kątem fizjologi to jesteście całkiem inni. Może kiedyś ten strach całkiem zniknie. - wyjaśnił i podał mu tabletki. - Nie jesteś człowiekiem, twój organizm uzna je za truciznę i będzie chciał jak najszybciej metabolizować. Nie pomogą na długą ale mają różny czasy działania żeby pomóc ci na jak najdłużej. - wyjaśnił rozbawiony, odkładając resztę leków. Był... Zawsze chyba będą go zaskakiwać te momenty gdy ktoś taki jak River nazywał go przyjacielem. Pani Virgo też się to zdarzyło. To było... Miłe, a jednocześnie tak mocno kontrastujące co do tego co spotkało go wcześniej. "lubię gry..." Odezwał się w jego pamięci głos wampirzycy która wybierała z personelu kolację. Otwarcie mówiła co zrobi... Mówiła też dlaczego to robiła... Chciała wywabić niedobitki świty Tenebris, najbardziej zależało jej na jakimś Roderyku... Zaraz... Jak miał na nazwisko....z tych mrocznych wspomnień wyrwał go głos Rivera. Spojrzał na niego zaskoczony. Naprawdę? Naprawdę chciał by to przekazać pani... Przecież... No tak... Przestał być przybłędą nie wiadomo skąd...w zasadzie patrząc na to logicznie. Był teraz kimś jej równym. Alpha z tak dużym stadem mógł spokojnie mierzyć się z czystokrwistą. Oboje byli przywódcami... Jednak szczerze wątpił by przeszły mu te słowa przez gardło. - Powiem, że dochodzisz do siebie i chcesz się z nią zobaczyć. - odpowiedział... Cóż, w uproszczeniu... Takim małym. Chwilę jeszcze mu się przyglądał i wstał. - To piękne miejsce i teraz, na pewno wpadnę z rodziną na jakiś weekend nad jezioro na urlopie. Ale póki co... Powinienem wracać do pracy w Venandi. Odpoczywaj, Gdyby coś się działo dzwoń. - rzucił jeszcze i opuścił pokój mijając się z Leah. Sprzątnęła dosyć szybko i przyniosła szklankę chłodnej wody żeby mógł się czegoś napić. Podała mu i gdy jej nie potrzebował odstawiła na stolik nocny. - Nie uważasz, że to głupie pytanie? Nawet jak na Ciebie? - odpowiedziała trochę się z nim drażniąc. Ta powaga i jego spojrzenie trochę ją niepokoiły... Przez chwilę, bo gdy powiedział o co chodzi aż parsknęła śmiechem. Ostrożnie... Ułożyła się obok niego chociaż usilnie nie chciała go nawet dotknąć bojąc się że go to zabloi. - Przepraszam... August miał rację... Gdyby coś ci groziło... Złamała bym zasady... Miałeś... Tak duże poparcie, tak wielką przewagę... Wygrał byś bez większych obrażeń gdyby nie ja...- dodała szeptem nie patrząc na niego. Wiedziała jakie są zasady, było do przewidzenia że August się domyśli i zechce to wykorzystać. Powinna była zostać w domu... Z Hannah i czekać na jego powrót. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 11 Sie 2024, 20:42 | |
| Lekko uśmiechnął się do siebie pod nosem z krótkim westchnieniem. Mógł się spodziewać, że weźmie jego, szczery, ale mimo wszystko żart o tym, że leczenie go to męczarnia na poważnie. Nie przerywał mu jednak, a zamiast tego spojrzał na staruszka z przyjaznym uśmiechem, gdy ten usiadł obok jego łóżka i słuchał go uważnie. W końcu nie często mieli okazję tak po prostu porozmawiać, bo zazwyczaj przez brak czasu i natłok innych obowiązków czy jednego czy drugiego, większość spotkań dotyczyła wyłącznie pomocy medycznej czy związanej z protezą. Niby teraz też nie siedzieli w barze przy piwie czy na kawie z jakimś ciastkiem i gdyby nie to jakie ma to zebrał od Augusta pewnie nie prędko, by się spotkali, jednak mimo wszystko miło było porozmawiać z nim tak zwyczajnie. Po ludzku. Zwłaszcza o własnych problemach. Georg o swoich lękach, a on właściwie o dolegliwościach, o których nie mógłby rozmawiać z nikim innym, by ich nie martwić. Georg był lekarzem, więc logicznym było, że na zimno przyjmował wszelakie informacje na temat stanu zdrowia jednookiego, od razu rozwiewając wszelkie obawy, jeśli straszne objawy miały się okazać wyłącznie błahostką, a gdyby było się o co martwić, od razu mógłby znaleźć jakieś remedium, więc ostatecznie i tak nie było się czym martwić. - Odpowiedni człowiek, na odpowiednim stanowisku - przyznał z uśmiechem, który trochę przygasł zastąpiony zaskoczeniem, gdy Georg wspomniał, że pomagając jednookiemu, pomagał też miastu. River nie był głupi. Obolały i może trochę zamroczony owszem, ale nie głupi. Wiedział, co staruszek miał przez to na myśli, po prostu nie spodziewał się, że w takiej chwili o tym przypomni. Po chwili znów się uśmiechnął łagodnie, wyciągając dłoń po tabletki. - Liczę na to, że któregoś dnia zwalczysz swoje lęki. Poza tym pamiętasz? Gdy mi odpowiedziałeś o tym co ci się przytrafiło i jak wyglądały rządy Tepes w Venandi, obiecałem ci, że nie dopuszczę do tego, by miasto znów słynęło krwią, a niewinni cierpieli - odpowiedział, przenosząc spojrzenie na tabletki i chwile obracając je w dłoni. - Przypilnuję, żeby Virgo była grzeczna i nie rozrabiała - zażartował dla rozluźnienia atmosfery na zakończenie tego dość poważnego tematu i skupił się na tabletkach. I tu znów Georg go zaskoczył. Nie spodziewał się, że faktycznie dostanie kilka tabletek na jedną dolegliwość, tylko z różnym czasem działania by zapewnić jak najdłuższy efekt, a tym samym ulgę. - Taki lekarz, to olbrzymi skarb - przyznał szczerze, po części pamiętając jak Georg był łasy na takie komplementy, a po części po prostu na głos wypowiadając to, co tak naprawdę myślał o doktorku. Przyłożył dłoń z tabletkami do ust i połknął wszystkie na raz. Cieszył się, że miał te przyjemność i szczęście poznać Georga. Nie mógł trafić w lepsze ręce jeśli o pomoc medyczną chodziło. Aż nie chciał myśleć o tym, że staruszek był zwykłym człowiekiem i kiedyś… przyjdzie czas, że będą musieli się pożegnać. Zaśmiał się szczerze rozbawiony, zapominając o tym, że był środek nocy i nie byli sami w domu. Szczęście, choć w jego stanie raczej nieszczęście, szybko się opanował z powodu bólu, który postanowił mu przypomnieć o tym, że choć miał siły do żartów, to nadal nie był w pełni zdrowia. Będzie musiał wbić sobie do tego swojego pustego łba - żadnych gwałtownych ruchów. W tym również tak gwałtownych wybuchów rozbawienia. Rany na plecach i bokach głównie, naprawdę cholernie bolały, a on nie był masochistą. - To też jest dobre - zgodził się odnośnie wiadomości do przekazania Virgo, jeszcze chwilę się krzywiąc i powoli dochodząc do siebie, po tym… rozrywającym wręcz zamachu na samego siebie. - Trzymam cię za słowo. I już cię nie zatrzymuję. Jesteśmy w kontakcie. Dobej nocy, doktorku - odpowiedział z uśmiechem, kładąc się wygodniej, by staruszek nie musiał się przejmować, że jednooki będzie próbował wstawać z łóżka, gdy ten tylko opuści jego pokój. Nawet przymknął oko, jakby chciał zasnąć, ale prawda była taka, że próbował skupić się w ten sposób na czymś innym, na jakiś nieważnych myślach, byle tylko nie widzieć tego, jak Leah musi po nim posprzątać. Nie czuł się z tym faktem najlepiej. Właściwe… to czuł gorzko kwaśny smak upokorzenia, który właściwie sam na siebie sprowadził. Gdyby był bardziej ostrożny i nie obudził Leah… gdyby spędził całą noc w łazience… nie byłaby zmuszona zmywać z podłogi jego wymiocin. Przyjął od ukochanej szklankę z wodą, gdy do niego wróciła, choć upił jedynie kilka ostrożnych łyków. Mimo wziętych leków i zapewnień Georga, że przez jakiś czas nie powinien się martwić mdłościami, nie chciał prowokować swojego i tak nie współpracującego z nim żołądka. - Staram się jak mogę - odpyskował jej z nieco przygaszonym uśmiechem, odpychając od siebie wszelkie negatywne myśli i emocje, gdy Leah spełniła jego prośbę i położyła się obok. Widział to, że mimo ograniczonego miejsca, starała się go nawet nie dotknąć. Po części rozumiał, bała się sprawić mu ból, ale gdyby nie był nie był na niego przygotowany, gdy y nie był w stanie sobie z nim poradzić, nie proponowałby jej położenia się obok. Co on z nią miał? Westchnął ciężko i sięgnął do jej twarzy dłonią, której rany po ugryzieniach niedawno zmieniły się w blizny. Położył dłoń na jej policzku i przysunął się tak, by móc oprzeć swoje czoło o jej, ściągając przy tym nieco jej głowę w swoją stronę. - Przestań, to nie twoja wina. August planował to od samego początku, bo wiedział, że inaczej nie ma szans ze mną wygrać. Gdyby ciebie tam nie było, znalazłby kogoś innego, by mnie sprowokować i wyprowadzić z równowagi. Ale bez ciebie… nie wiem czy udałoby mi się opanować i wygrać - powiedział łagodnie, delikatnie gładząc ją po policzku z przymkniętym okiem. Jej bliskość działa na niego tak bardzo kojąco. Nigdy by sobie tego nie wybaczył, gdyby zginął i nie mógł już więcej jej zobaczyć, ani poczuć jej przyjemnego ciepła. - Nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś cię schwytał, choćby żeby mnie sprowokować. Od teraz… chciałbym stawać do walki już wyłącznie przy twoim boku. No może z wyjątkiem przyjacielskich sparingów, jak te na bagnach - dodał otwierając oko, by spojrzec w jej oczy. Uśmiechnął się przy tym ciepło, choć trochę się denerwował, że mogłaby być przeciwna temu pomysłowi. - Ja będę chronić ciebie, a by bedziesz chronić mnie, co ty na to? - mruknął, puszczając jej policzek, by lekko unieść dłoń zaciśniętą w pięść z wyciągniętym jedynie małym palcem. Chciał w ten sposób zapewnić ją o tym, że nie zamierzał jej nigdy opuszczać. Może trochę... Było to jak oświadczyny, ale nie miał najmniejszego zamiaru się do tego otwarcie przyznawać. Na pewno w takiej chwili nie powinien leżeć obolały i bezsilny w łóżku, no i bez żadnego prezentu zaręczynowego.
|
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Nie 11 Sie 2024, 22:08 | |
| George był tylko człowiekiem... Cóż poradzić że lubił komplementy! Zwłaszcza te zasłużone! Chociaż w tej chwili może w trochę pokrętny sposób chciał skomplementować też Rivera. Skłamał by twierdząc że nie bał się go opatrywać... River był o wiele silniejszy i szybszy, a także o wiele bardziej wytrzymały. Jedno porządne uderzenie mechaniczną łapa którą sam założył mu na kikuta mogło by starcowi skręcić kark. Teraz... Widział wyraźną zmianę gdy go szył... Rany szybko się goiły, może nie tak jak gdyby były zadane żelazem ale i tak szybko. Strach myśleć jak wielką siłę teraz posiadał skoro Alpha mógł mierzyć się z czystymi wampirami. Katherine była czystokrwistą... Tak czy siak... Chciał aby jego pacjent wiedział że w głębi serca... Starzec naprawdę się cieszył mogąc go leczyć. Cieszył by się bardziej Gdyby nie musiał tak często go szyć. - Trzymam cię za to słowo... - odparł lekko kiwając głową gdy jednooki przypomniał o swojej obietnicy. To naprawdę dużo dla staruszka znaczyło... On miał już swoje lata, pewnie niewiele mu ich zostało zwłaszcza przez to w jakich stronach się obraca... Nie wiele dzieliło kruchego człowieczka od końca. Ale jego dzieci... Może wnuki i prawnuki zostaną tu po nim... Na koniec starzec nawet się zaśmiał i pokręcił lekko głową z rezygnacją. Jednooki był niereformowalny, wszędzie umiał wpleść jakiś żart. - Dobranoc. - odpowiedział wychodząc i w zasadzie zamieniając się z Leah. Łatwo było być tym rannym zrywającym twardziela. Sama zdecydowanie bardziej wolała być w tej roli w zasadzie przed Riverem nikim się tak nie opiekowała... Chyba też nigdy o nikogo się tak nie martwiła mimo że kochała przecież Daisy by daleko nie szukać. Gdyby była na jego miejscu, postępowała by tak samo, tak jak wiedziała że gdyby on był na jej miejscu też nie chciał by sprawiać jej bólu. Przymknęła oczy gdy ich czoła spotykały się, gdy głaskał jej policzek... Jego bliskość była czymś czego potrzebowała teraz bardziej niż powietrza. To było aż dziwne że potrafiła funkcjonować cały ten czas bez tego. Uśmiechnęła się lekko otwierając mieniące się złotem oczy. - Chętnie stanę naprzeciw ciebie na tym ringu. Muszę przyznać że polubiłam cię powalać na ziemię. - szepnęła przesuwając nosem po jego nosie. Chciała trochę rozluźnić atmosferę tym... Półżartem, chociaż to co powiedział później. Nie odebrała tego jako oświadczyny ale i tak... Lekko się odchyliła by na niego spojrzeć. Nie potrzebowała tej... Otoczki ludzkich związków . Oświadczyn i ślubu z bajki. Kiedyś była niezależna... Była samotniczką która umiała o siebie zadbać. Raz lepiej raz gorzej ale dawała sobię radę. Teraz... Bez wahania oddawała się jemu. Kochała go, a on ją i tylko to się liczyło. Przesunęła dłoń do góry by jej mały palec zwiazał się z tym jego. - Ja będę chronić Ciebie, a ty mnie... - powtórzyła rozdzielając ich ręce. - Idź spać... Zostanę przy tobie i choć trochę też odpocznę. Rano Hannah się ucieszy że już nie śpisz... No i mamy dla Ciebie małą niespodziankę. - obiecała i puścił mu oczko na znak że wcześniej nie wyciągnie z niej tego co to takiego. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pon 12 Sie 2024, 22:42 | |
| Zaśmiał się krótko i tym razem dużo ostrożniej, niż przy rozmowie z Georgem, nie chcąc prowokować u siebie bólu przy Leah. I tak już wystarczającym było to, że starała się unikać dotykania go, by właśnie nie sprawiać mu bólu. Niezbyt był z tego faktu pocieszony, jednak doskonale rozumiał, bo gdy to ona była ranna również obchodził się z ostrożnością wobec niej. I szczerze pomijając to, że przysparzał jej zmartwień, wolał sam obrywać, a już na pewno tak poważnie jak podczas walki z Augustem, niż dopuścić do tego, by to Leah była tak poturbowana. Dla własnego dobra wolał tego na głos nie mówić. Chodź z drugiej strony… był pewien, że Leah była tego świadoma. I to pewnie jeszcze zanim zostali parą i nie byli w siebie wpojeni. O ile w ogóle można się w kogoś wpoić z czasem. - Ostatnio nie dawałem ci zbytnio na to szansy, no i teraz na pewno już tak łatwo nie dam ci się powalić. Mimo to… raczej wolałbym nie stawać naprzeciw ciebie przed wszystkimi. Dziwnie bym się czuł jakbyś znów zaczęła mnie gryźć i drapać tak jak tamtej nocy w górach - odpowiedział z niesłabnącym rozbawieniem, zwyczajnie nie mogąc pozwolić na to, by to jej było na wierzchu. Może trochę za bardzo się zagalopował w swoich myślach i tą swoją przysięgą, jednak gdy tylko złapała swoim małym palcem jego, poczuł jak duże szczęście go ogarnia. Zwłaszcza gdy jeszcze powtórzyła jego słowa… był pewien, że ich związkowi nic nigdy nie zagrozi. I jeśli tylko będą razem, dadzą sobie radę ze wszystkim. Przy niej … dzięki niej nie musiał się bać o to, że historia kiedyś zatoczy koło. - Niespodzianka? - zapytał zaintrygowany i po części też zaniepokojony. Hannah była diabłem wcielonym już sama w sobie, a jeśli połączyła jeszcze siły z Leah, z którą przecież uwielbiali sobie dogryzać i zrobić po złości… aż strach myśleć, co wykombinowali, gdy był nieprzytomny przez te dwa dni. Nie czuł w powietrzu zapachy spalenizny, więc chyba kuchni nie spaliły. Poza tym wydawało mu się, że czuł zapach Daisy, gdy wyszedł z pokoju żeby pójść do łazienki. Starsza wilczyca na pewno przejęła władzę w kuchni, gdy on nie był w stanie tam urzędować. - Wiesz, że przez to będzie mi teraz raczej trudno zasnąć? - zauważył, lecz jedynie w ramach żartu, nóż gdyby faktycznie przez to nie był teraz w stanie usnąć. Wciąż był bardzo osłabiony, no i dodatkowo męczyły go nudności i sam ból, a sen był najprostszą ucieczką od tego. - Przykryj się i zostań przy mnie. Nawet nie myśl o przeniesieniu się z łóżka na fotel. Wiem gdzie mieszkasz - zagroził łagodnie, przysuwając się odrobinę, by móc dać jej czułego całusa w głowę i odszukał dłonią jej ręki, by spleść z nią palce. - Dobranoc moja kochana Le’Le - życzył jej, nim zamknął oko i pozwolił sobie zapaść w głęboki, spokojny sen. Przy Leah nie musiał się martwić koszmarami. Mógł spać spokojnie i tak też było aż do rana, gdy obudziły go odgłosy pozostałych domowników. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 13 Sie 2024, 08:32 | |
| Pod tym kontem byli tacy sami, ona wolała by wziąć na siebie obrażenia których doznał. Ale też faktycznie rozumiała że mógł czuć się podobnie gdy to ona leżała obolała i pozszywana... Byli... Specyficzną parą, ciągle ktoś obrywał. Choć... Może właśnie tym razem naprawdę było to ostatni raz? Pewnie nie znając ich zamiłowanie do kłopotów. Jego słowa sprawiły, że tym ona się zaśmiała. - Z tego co pamiętam... Tobie też nieźle szło gryzienie i drapanie, ale w porządku. O ile tylko gdy wydobrzejesz powtórzymy tamtą wycieczkę. - no bo przecież tak do końca nie mogła mu odpuścić. Czuła podobnie... Że razem mogli wszystkoz chociaż s drugiej strony... Czy każdy nie czuł się podobnie gdy odnajdywał tą jedną osobę... Gdy się wpoił czy po prostu zakochał. Naprawdę... Trudno było sobie jej wyobrazić co musiał czuć August... Gdyby ona najpierw straciła Daisy... Panią Ritę... Hannah... A na koniec Rivera... Rozerwała by świat gołymi rękami. Nie była więc tak przekonana o tym czy kiedyś historia nie zatoczy koła... Nie mniej nie myślała o tym tak dokładnie teraz. Teraz River żył... Wracał powoli do zdrowia po tym jak zrobił coś... Co inni uznali za niemożliwe. - Nie panikuj. Obiecuję, że ci się spodoba. - zaśmiała się i uniosła nawet rękę niczym harcerz do ślubowania. Chciała już nawet wstać by zrobić mu więcej miejsca gdy ją zatrzymał. I był moment gdy chciała zaprotestować gdy chciał by została. Był przecież ranny... To jemu musiało być wygodnie, nie jej. Jednak... Było coś takiego w tym jego spojrzeniu. - Zaczyna się... Już wydajesz rozkazy. - zaśmiała się i z powrotem położyła chociaż i tak nie zajmując zbyt wiele miejsca żeby mógł się rozłożyć gdyby coś go bolało. Cholera jak on mógł być tak słodki... - Dobranoc. - szepnęła ale ona nie zasnęła od razu. Jakiś czas po prostu mu się przyglądała, zasnął naprawdę szybko, musiał być wykończony. W końcu i ona odpłyneła chociaż miała czujny sen jak by bała się zagrożenia które może przyjść po osłabionego Rivera. I zagrożenie przyszło! Gdy słońce już wstało usłyszała krzątaninę w kuchni... George musiał oznajmić pozostałym że River w nocy wreszcie się obudził bo Sam zachwycony aż pobiegł do sypialni ich nowego Alphy. Usłyszała go już w korytarzu i ostrożnie wstała starając się nie nudzić Rivera. Wyszła na korytarz w ostatniej chwili. - To prawda? - zapytał szczeniak z szerokim uśmiechem. - Ciiiiii, boże Sam... River się obudził w nocy ale wciąż jest osłabiony. Pozwól mu się samemu obudzić. - upomniała a chłopak aż zakrył usta ręką. - Jasne... Wybacz... - Najwyższy czas by jego wysokość, śpiąca królewna wstał. - usłyszała za to krzyk w kuchni . - I powiedz Flynowi... Że po pierwsze to go nie zapraszałam, po drugie jeszcze raz krzyknie to wepchnę mu ten widelec do gardła. - rzuciła Samowi i ten przytaknął już idąc do kuchni gdy w korytarzu pojawił się Flyn. - Słyszałem... Jestem wilkołakiem pamiętasz? Po za tym... Nasz Alpha mnie zaprosił... Już zapomniałaś? Starość Leah... - posłał jej zaczepny uśmiech, a ona aż warknęła. - Do kuchni... Wszyscy. - warknęła Daisy wymijając ich zanim podeszła do córki. - Idź... Posiedzę z nim. Hannah właśnie kończy mi pomagać z układaniem talerzy. Powinnaś coś zjeść. - poleciła i jako dowód że nie chce słyszeć sprzeciwu otworzyła już drzwi sypialni. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Wto 13 Sie 2024, 12:28 | |
| Parsknął jedynie i pokręcił głową na jej odpowiedź. Nie tyle że i tak musiała przypomnieć, że sam był bez winy, ale dlatego, że wątpiła w ponowną wspólną wyprawę w góry. W końcu na łonie natury podobno szybciej zdrowie wracało. Według niego raczej powinna myśleć o tym, kiedy się tam wybiorą, niż czy w ogóle jeszcze kiedyś to powtórzą. - No nie wiem. Im bardziej próbujesz mnie przekonać tym większe mam wątpliwości, czy przeżyję tę waszą niespodziankę - odparł w żartach, ale ani nie naciskał, by mu zdradziła co to takiego, ani nie spierał się, że nie chce żadnej niespodzianki. I tak by to nic nie dało najpewniej, a poza tym Leah pogoniła go do spania, przed czym też nie zamierzał oponować. Nie często mu się to zdarzało, ale zgadzał się, że potrzebował odpoczynku. - Na kimś ćwiczyć muszę, żeby nabrać wprawy - mruknął z rozbawieniem, trzymając Leah za dłoń i delikatnie ją po niej pogładził kciukiem. Był jej ogromnie wdzięczny, że nie zamierzała się kłócić o to i leżała razem z nim aż do świtu. Mimo że spał spokojnie, przez obolałe ciało praktycznie w ogóle się nie wiercił, ani nie zmieniał swojej pozycji jedynie głowę to obracał i zginął w stronę ukochanej, to prostował ją na poduszce, gdy zaczynał boleć go kark. Cały czas jednak starał się trzymać rękę blisko niej, podświadomie potrzebował dowodu na to, że wilczyca wciąż była obok, jakby bez tego, miałby się już nigdy więcej nie obudzić. Choć nad ranem to i tak nie miało większego znaczenia. Sam nawet zabrał rękę, kładąc ją sobie na twarzy, by osłonić oczy przed jasnością dnia i spróbować jeszcze choć na chwilę pogrążyć się we śnie. Dalej czuł tę specyficzną błogość towarzyszącą snu, ale jednocześnie czuł jak Leah wstaje z łóżka, a po tym słyszał jak karcila Sama i sprzeczała się z Flynem. Niby już wcześniej się tak zachowywali, ale jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że ich stosunek do siebie z bezgranicznej wrogości przemienił się w złośliwości i dogryzanie sobie jak w przypadku rodzonego rodzeństwa. Wciąż niby za sobą nie przepadali, ale na pewno też nie chcieli się nawzajem pozabijać. A może dostał jakieś silne leki, o których Georg nic nie wspomniał, był naćpany i po prostu mu się wydawało? Pewnym było to, że mógł zapomnieć o dalszym spaniu. W takich warunkach to było niemożliwe choćby był umierający. Mimo wszystko nie był w stanie być na nich o to zły. Wręcz przeciwnie. Cieszyło go to, że wszyscy tutaj byli by wspierać Leah i po prostu pomóc, póki on sam nie dojdzie do siebie. Zebrał siły, krzywiąc się z bólu i zmusił się do podniesienia, obawiając się, że o ile do tej pory raczej jeszcze nic nie spłonęło, nie ma najmniejszej gwarancji, że całe to rozbrykane towarzystwo zaraz nierozpeta tutaj armagedonu. Usiadł na krawędzi łóżka, stawiając stopy na podłodze i potrzebował chwili, by się pozbierać, gdy… za drzwiami zapanował dziwny, wręcz niepokojący spokój, a w wejściu do pokoju zobaczył Daisy. Nie żeby był zaskoczony jej obecnością, w końcu już w nocy zdołał się rozeznać, że starsza wilczyca spała razem z Hannah, zwyczajnie nie spodziewał się, że po takim charmidrze, ktoś jeszcze będzie myślał, że jednooki będzie jeszcze odpoczywał. - Dzień dobry, pani - zagaił odrobinę zakłopotany, nie wiedząc czy powinien się szybko schować pod kołdrę i udawać że w ogóle nie chciał wstawać, czy pozostać przy swoim pierwotnym zamiarze, by pójść do wszystkich i zjeść wspólnie śniadanie, jedynie prosząc ją o to, by go asekurowała w drodze do stołu. Postawił na to drugie, bo w końcu ile można leżeć i tylko miał nadzieję, że szwy mu nie popękają. Niby rany były dobrze zabezpieczone opatrunkami i bandażami, ale wolałby nie siedziec przy wszystkich z przeciekającym bandażem. Nawet ukradkiem spojrzał na prześcieradło w miejscu gdzie spał, czy czasem w nocy bandarze nie przesiąkły. Jakieś tam drobne plamy były, ale uważał, że to nic czym można by się przejmować. Podejrzewał, że najgorzej pewnie było pierwszej nocy. - Przyszła mnie pani odeskortować do śniadania? - zapytał żartobliwie, biorąc oddech i w końcu stając na nogi. Trochę mu się przy tym zakręciło w głowie, mimo że starał się nie zrobić tego zbyt gwałtownie, jednak nie było tragedii i szybko opanował zawroty głowy. O dziwo póki co o żołądek też nie musiał się martwić. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sro 14 Sie 2024, 07:24 | |
| Oczywiście że została, oboje byli uparci... Nie mógł by sam odpoczywać wiedząc że ona tego nie robi. Mimo jednak tego że została przy nim, splatając swoje palce z jego, przez cały czas gdy spali nawet nie drgnęła. Nasłuchiwała przez sen nie wiedząc czy historia z łazienką się nie powtórzy. Dopiero nad ranem wstała by opanować ten młodzieńczy entuzjazm u Sama. Co do Flyna... To nie tak że nagle byli najlepszymi przyjaciółmi. Po prostu... Chłopak zrobił co należało, gdy najbardziej tego potrzebowali. Zdecydowanie zyskał jej szacunek chociaż nie Koniecznie przyjaźń. Do Daisy za to chyba wszyscy mieli i szacunek i respekt bo nawet Flyn zawrócił do kuchni. Kobieta spojrzała na córkę której twarz otuliła swoimi dłońmi... W zasadzie... Leah było trochę ciężko z tym jak bardzo przybrana matka ją wspierała podczas gdy ona wcześniej jej unikała i urwała kontakt. Posłusznie poszła do kuchni gdy ta obiecała zająć się Riverem... Niby w nocy się wybudził ale nie chciała dalej zostawiać go samego. Śniadanie było prawię gotowe... Kiełbaski na ciepło i pokrojone na zimno, pieczony bekon, cała masa wędlin... Widać że przygotowywała je starsza wilczyca. Flyn zastąpił ją kobietę przy pieczeniu ostatnich plastrów bekonu, Sam przyniósł już gotową pastę jajeczną, Daisy dogadała się z starym Tarantem, właścicielem piekarni , który w ostatnie dni co rano przynosił pod drzwi świeże pieczywo. Więc nawet Hannah została zaprzęgnięta do pracy przy wykładaniu słodkich bułek na talerz i Leah była pewna że na pewno z papierowej torby zniknie przy okazji kilka drożdżówek na później. George siedział już przy stole i przeglądał gazetę. Widziała jego torbę w przedpokoju więc taktycznie pewnie chciał wracać po śniadaniu. To.. było dziwne, nagle w jej domu było tak tłoczno i jednocześnie przyjemnie. - Póki Flyn się ociąga z bekonem... Zaniesiemy Ajrisz trochę jedzenia do stodoły? - zapytała łapiąc tą mała wściekliznę pod ramiona i przytulając do siebie tak by mówić jej do ucha. - Słyszałem! - odpyskował Flyn nawet się nie odwracając. Daisy za to gdy weszła do sypialni była zaskoczona. Ostatnie dni River spał mimo o wiele większych hałasów. Mimo to uśmiechnęła się kładąc ręce na bokach. - Dzień dobry, no i witamy wśród żywych! - odpowiedziała entuzjastycznie i doskoczyła do niego gdy kręciło mu się w głowie gdyby miał upaść. - Wydawało mi się że George wspominał o leżeniu... Ehh jesteście z Leah siebie warci. - nawet wywróciła oczami ale oczywiście pomogła mu podtrzymując go z prawej strony. Chwilę to trwało ale... - River! - Miałeś przecież leżeć! - No nareszcie! - rozległo się niemal jednocześnie głosy Sama Flyna i Georga. Daisy ostrożnie go posadziła przy stole i pogoniła Sama by przyniósł jeszcze jeden talerz. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sro 14 Sie 2024, 20:11 | |
| Cały okres przygotowań Rivera do walki z Augustem, Hannah robiła dobrą minę do złej gry. Praktycznie wszyscy, którzy przychodzili do pensjonatu, przychodzili wyłącznie z jego powodu, wszystko kręciło się wyłącznie wokół niego. Strasznie ją to denerwowało, bo na nią nikt nie zwracał uwagi. Jasne, nie zostawiali jej samej, zwłaszcza na noc, ale nie zmieniało to faktu, że to nie ona była w centrum uwagi. Nawet, gdy sobie o niej przypominali, by choć przez chwilę się z nią pobawić, czy przedyskutować kwestie odnośnie urządzenia jej pokoju, miała wrażenie jakby był to jedynie podpunkt na jakiejś checkliście do odhaczenia jak najszybciej. Cały ten czas udawała, że jej to nie przeszkadzało, w końcu rozumiała sytuację i starała się pocieszać tym, że gdy będzie po wszystkim to wszystko wróci do normy. Po części tak było, mimo że pojawiło się masę spraw do załatwienia na już, którymi musieli zająć się inni, bo River był nieprzytomny, ale przynajmniej było choć trochę ciekawie. Z Daisy miała okazję poznać kilku mieszkańców wioski, już nie wspominając o zwiedzeniu kawałka Fostern, a Sam z Astrid i jej siostra wzięli ją ze sobą na festyn z okazji rozpoczęcia sezonu dalej trwający na polu namiotowym. W końcu Leah praktycznie cały czas siedziała przy Riverze i nie miała dla niej czasu. A przynajmniej nie tak dużo jakby Hannah chciała. Tego dnia jednak była szczerze radosna. Nie żeby podsłuchiwała, ale słyszała rozmowę Georga z Daisy, że River się już obudził i wraca do zdrowia. Miała nadzieję, że w końcu wszystko wróci do normy i znów Leah będzie z nią spędzać więcej czasu. Ba! Że w ogóle Leah będzie teraz bardziej radosna. Wyszła z łóżka chwilę po tym jak Daisy zeszła na dół, ubrałam się, umyła twarz i ręce i pobiegła za starszą wilczycą, samej oferując swoją pomoc w kuchni z przygotowaniem śniadania. Miała bardzo prosty plan - będzie grzeczna i pomocna, licząc na to, że dzięki temu będzie mogła dłużej cieszyć się uwagą i towarzystwem Leah. Wyjątkowo, więc nie podbierała słodkich bułek ani drożdżówek, a nawet nie włączyła się do szczekania na siebie Flyna i Leah, choć zachichotała pod nosem, gdy całe towarzystwo potulnie zaszyło się w kuchni i też wzięli się za przygotowania do śniadania, gdy Daisy na nich warknęła. Zaśmiała się, instynktownie wyciągając ręce przed siebie, jakby chciała się złapać stołu, gdy została porwana przez Leah. Strasznie tęskniła za tą Leah. - I wypuścimy resztę do zagrody? Denis pewnie z radością powygrzewa swoje stare kości na słońcu - zaproponowała z entuzjazmem, zaraz zakrywając usta dłonią, przypominając sobie, że przecież mieli cicho, bo Rier jeszcze spał. - Przepraszam - szepnęła i cała w skowronkach wzięła miskę z jedzeniem dla Ajrisz. Chciała jeszcze zabrać miskę ze świeżą wodą, ale Leah ją w tym ubiegła i razem poszły do stodoły.
- Starałem się, ale wykopali mnie z tego klubu - zażartował, gdy Daisy powiedziała, że wrócił do żywych. Od razu też podziękował, gdy go złapała, starając się przy tym nie skrzywić z bólu i ostrożnie podszedł do szafy, by wyciągnąć z niej jakąś koszulę, by nie świecić przy stole bandażami. Założył też protezę. - Proszę tak na mnie nie patrzeć. Obiecuję, że po śniadaniu od razu wrócę do łóżka i już się z niego nie ruszę - powiedział z rozbawieniem i korzystając z pomocy kobiety poszedł do kuchni. - Mi też bardzo miło was widzieć - zaśmiał się, kręcąc głową na ich reakcje po swoim pojawieniu się w kuchni. Z ogromną ulgą usiadł przy stole i kolejny raz podziękował starszej wilczycy za pomoc. - Wybacz Georg, ale sam rozumiesz, musiałem sprawdzić czy się tutaj nie zabijają. Zjem jak człowiek i wracam do łóżka - zapewnił staruszka, by oszczędzić sobie jego kazania, no i by go nie martwić, czy uniemożliwiać mu powrót do domu. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Czw 15 Sie 2024, 06:55 | |
| To trzeba było małej przyznać... Czas nie był łatwy... Zwłaszcza dla Leah która ostatecznie niewiele mogła zrobić... Jedynie czekać i się przyglądać. I Hannah stanęła na wysokości zadania. Zupełnie jak by ktoś ją podmienił... Była aniołkiem w porównaniu z wcześniejszą wersją siebie. Dodatkowo wszyscy usiłowali pomóc by nie nudziła się gdy Leah czuwała przy łóżku Rivera... Zdecydowanie teraz już wszystko mogło powoli wracać do normy. Bardzo lubiła dziewczynkę, skoro inni byli zajęci śniadaniem to chciała choć trochę czasu spędzić z nią. Zwłaszcza że już wczoraj gdy była w oborze wyczuła kilku nowych mieszkańców. Uśmiechnęła się gdy Hannah tak entuzjastycznie przyjęła jej pomysł... I jeszcze to jak sama się poprawiała i Przeprosiła! Była... Leah była naprawdę bardzo dumna z tego jaki progress wykonała dziewczynka. W pierwszej chwili nie chciała jej puścić tylko dała jej kilka soczystych całusów w szyję i plecy. - Chodźmy, Denis się ucieszy. - odpowiedziała gdy już ją puszczała na znak, że przychyliła się do jej pomysłu. Wzięła miskę i puścił dziewczynkę pierwszą, otwierając jej drzwi. Było naprawdę ciepło mimo poranka... Wakacje trwały w najlepsze i na razie lato mocno dawało o sobie znać. Tylko w nocy czasem zdarzał się deszcz. - Hannah... Chciałam ci przy okazji coś powiedzieć... - rzuciła gdy już same szły do Obory i nawet wzięła ją za rękę. - Dziękuję... Wiem że ostatnie... Dni nie były łatwe, ale zachowywałaś się bardzo dojrzale. - mówiła z szczerą wdzięcznością i poczochrała jej włosy zanim otworzyła wielkie drewniane drzwi. Zostawiła je otwarte żeby przewietrzyć choć trochę budynek i Od razu przywitało je wesołe kwiczenie Denisa i muczenie krów... Oraz... Ciche miuczenie. Wyczuła Ajrisz tam gdzie ostatnio... Kotka znalazła sobie przyjemną pieczarę w słomie gdzie właśnie karmiła pięć maleńkich kociąt. Leah podeszła ostrożnie... Ajrisz leżała z przymkniętymi oczami które powoli otworzyła by spojrzeć leniwie na białowłosą. Znalazła luke między ustawionymi kostkami z słomy, wejście było tylko z jednej strony, było jej i maluchom ciepło i wygodnie. Postawiła miskę z wodą obok wejścia do kryjówki kotów i zawołała Hannah. - Zobacz... Za jakieś dwa miesiące będziemy mieć rozbrykaną gromadkę.- kocięta były naprawdę maleńkie i wciąż miały zamknięte oczy więc pełzały po omacku.
Daisy pokreciła głową, naprawdę ciągnie swój do swego. Leah od kiedy zaczęła biegać wracała z zabaw po lesie poobdzierana... Gdy zaczeła się zmieniać to już w ogóle! - Oho... I tak ci nie wierzę. - skwitowała z lekkim uśmiechem i pomogła mu dojść do kuchni. Cóż... Reszta a zwłaszcza George pewnie i tak da mu popalić. No i wiele się nie pomyliła. Sam poleciał po talerz i sztućce do szafki a George odłożył gazetę. - Naprawdę nie rozumiem jaki wy macie problem z odpoczywaniem. - stwierdził upijając łyka kawy. - Skarbie napijesz się herbaty? Kawy? Przyniosłam mleko więc może być też kakao. - przerwała lekarzowi Daisy...staruszek chyba zrozumiał aluzję że ma zostawić jednookiego w spokoju. Cóż... Kazania i tak nigdy się nie sprawdzały. - Leah i Hannah poszły do stodoły wypuścić zwierzęta, Zaraz pewnie wrócą. - rzucił Sam i postawił przed Riverem talerz. - Ucieszą się... Rany! Tyle cię ominęło! Wiesz że jest tu takie wielkie jezioro? Można pływać łódką! I mają zagrodę z jeleniami! Widziałem takiego całkiem białego! I byliśmy na festynie... Palą tu ogniska ale takie wielkie! Wyższe ode mnie! - Daisy uśmiechnęła się rozczulająco i poszła zmienić Flyna który był teraz wyjątkowo cichy. Wilczyca lekko trąciła go bokiem na co się uśmiechnął i jako dowód że wszystko jest ok ukradł kawałek bekonu. Na głowie i tak zostały mu blizny ale przynajmniej większość obrażeń jakie miał już się zagoiło. Zajął miejsce przy stole zanim staruszka pogoniła by go do robienia herbaty dla Rivera... - Wyglądasz wcale nie najgorzej. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Czw 15 Sie 2024, 23:12 | |
| - Leah… - jęknęła cicho, śmiejąc się i wyrywając, błagając chłopaków i Georga o pomoc, choć mocno pilnowała się, by być przy tym cicho, gdy wilczycę wzięło na ściskanie jej i całowanie. Omal się nie popłakała, tak bardzo jej tego brakowało przez ostatnie dni. Miała jednak wprawę w powstrzymywaniu się przed płaczem, gdy nie była sama, więc z tego skorzystała w tej sytuacji. Widać po niej było, jak bardzo była szczęśliwa. Z cichym chichotem odskoczyła od Leah, gdy ta ją wypuściła i od razu wzięła się za szykowanie jedzenia dla kotki, a po tym czekała na Leah przy drzwiach, by razem z nią wyjść. - Tak? - zapytała pozornie zaciekawiona, trzymając Leah za rękę, gdy ta ją złapała, jednak w głębi duszy… była naprawdę zaniepokojona jej słowami. Bała się, że wilczyca przejrzała jej podstęp, jej nadmiernie grzeczne zachowanie i teraz będzie miała kłopoty. Albo co gorsze… okaże się, że dziewczynka jest im jedynie kula u nogi i zamierzają ja gdzieś oddać, żeby zrobić miejsce dla ich dziecka. Nie była głupia. Wiedziała co się dzieje w nocy, gdy w jednym pokoju, w jednym łóżku śpi dziewczyna z facetem. Wiedziała też do czego to może prowadzić. Dlatego, gdy Leah powiedziała to, co chciała małej przekazać… Hannah była mocno zdezorientowana. Popatrzyła na wilczycę czekając czy ta może ma jeszcze do dodania coś ważnego, albo skarcenia jej, ale zamiar tego poczochrała jej włosy. To było dla niej zbyt podejrzane, więc nic dziwnego, że nie zdołała utrzymać języka za zębami. - Tylko o to chodziło? Czyli… nie jesteście na mnie źli i nie chcecie się mnie pozbyć, bo będziecie mieli dziecko? - zapytała i od razu odetchnęła z ulgą. Momentalnie wrócił cały jej dobry humor. Ba. Była z siebie ogromnie dumna, że tak dobrze rozegrała te ostatnie dni, że dostała nawet od Leah pochwałę. Gdyby aktorstwo nie wiązało się z robieniem tego, co ktoś każe, bo tak jest napisane, to zastanawiałby się nad karierą aktorki w przyszłości. - Mieliście masę ważniejszych spraw na głowie i po prostu nie chciałam wam sprawiać dodatkowych kłopotów - dodała sprytnie, by przekonać Leah, że faktycznie bardzo dużo się nauczyła przez te ostatnie tygodnie z nimi i się zmieniła. Nawet ciepło, przymilnie się uśmiechnęła do wilczycy, chcąc podkreślić to mylne wrażenie, że zmieniła się w aniołka. - Część staruszku, dobrze ci się spało? - wyrwała się od Leah, gdy wilczyca otworzyła drzwi od stodoły, tak by nie dać jej szansy, by coś zaczęła podejrzewać, a przynajmniej by odwrócić jej uwagę. Od razu poleciała do osiołka i uważając by nie upuścić miski z jedzeniem z ręki, wspięła się na drzwiczki od jego boksa i przechylała się w jego stronę, by podrapać go z radością po nosie. - Co wy na to by pobiegać trochę po dworze i pojeść świeżej trawki? Ty też Dzwoneczku - zwróciła się do kozy, po czym znów skupiła się na Leah i poszła postawić miskę z jedzeniem przy tej z wodą, pozostawionej obok stogów siana. Zetknęła też do kryjówki Ajrisz i jej nowo narodzonych dzieci. - Dopiero za dwa miesiące będę mogła się z nimi pobawić? A co jeśli do tego czasu coś im się stanie, albo sobie pójdą? Może zabierzemy je do domu? W moim nowym pokoju jak zrobicie z Roverem remont na pewno im się spodoba - zaproponowała niezbyt pocieszona tym, że tak długo będzie musiała czekać na to by się w ogóle przywitać czy dotknąć kociąt. Rozumiała jednak dlaczego ostatnio tak trudno jej było znaleźć kocicę, by się z nią pobawić.
Uśmiechnął się lekko zakłopotany, chcąc już zapewnić staruszka, że to tylko śniadanie, może on by mu uwierzył, nie tak jak Daisy. Dzięki starszej wilczycy nie musiał się tłumaczyć, nawet uśmiechnął się pewniejszy siebie, że mu się upiekło. Dobrze było mieć wilczycę po swojej stronie. - Z chęcią napiłbym się herbaty - odpowiedział uprzejmie i najniewinniej na świecie, jakby nie był przed chwilą o włos od zebrania bury od swojego lekarza. Miał tylko nadzieję, że Georg nie będzie planował zemsty przy następnej wizycie. Podziękował Samowi za przyniesiony talerz że sztućcami i informację o tym, gdzie podziały się jego dwie najważniejsze panny. Po tym z uśmiechem słuchał entuzjastycznego trajkotania chłopaka. - Pamiętasz, jak kiedyś opowiadałem ci o cyrku i chupacabrze? To właśnie na tym polu się rozstawili. Kto wie jakie jeszcze atrakcje się tam rozstawiają w ciągu roku - odpowiedział, usilnie gryząc się w język, by nie spytać czy jego związek z Freydis kwitnie. Czym innym było takie dokuczanie mu, gdy byli sami, a czym innym, gdy tyle uszu było dokoła. Z czego dwie pary skórę do prawienia kazań i dawania rad, a jedna… po której można było spodziewać się puszczenia wieści po całej wsi. Choć właściwie tak samo mógłby się droczyć z Flynem. Pamiętał jak chłopak przyszedł do Astrid z kwiatami i jak później dość często trzymali się razem. Nie musiał wcale czuć na nim jej zapachu. Zresztą o wilku mowa, gdyż po chwili dołączył do nich przy stole. - Miło mi to słyszeć, choć nigdy bym nie przypuszczał, że mogę ci się podobać - odparł z przyjaznym uśmiechem do Flyna. No nie mógł sobie darować zignorowania tej jawnej zaczepki, choć oczywiście w pozytywnym, nieszkodliwym tonie. |
| | | Leah Niespokojny Duch
Liczba postów : 396 Punkty aktywności : 1495 Data dołączenia : 06/03/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Pią 16 Sie 2024, 07:00 | |
| Nie do końca było tak, że Leah wierzyła w jakąś wielką przemianę dziewczynki. Ba! Chyba nawet nie chciała aż tak radykalnej. Niemniej doceniała że w kryzysowej sytuacji podeszła do tego tak dojrzale i nie chciała sprawiać problemów. Przy stole nikt nie chciał się wtrącać choć Sam uśmiechnął się jeszcze jak by wiedział że dziewczyna tego potrzebowała. Z resztą, Leah nie męczyła jej przecież długo. Trzeba było zająć się zwierzętami, no i na zewnątrz mogły pogadać bez słuchaczy. Chociaż nie spodziewała się że mała mogła by mieć podobne obawy... Chciała ją pochwalić bo przecież zasługiwała by to usłyszeć. Jej pierwsze pytanie... Ukłuło w serce. Jak można było tak bardzo ją skrzywdzić? - Hannah... - aż się zatrzymała i kucnęła przy niej. - Nie ważne co się stanie... Nie ważne co zrobisz i jak bardzo będziemy przez to źli... Nawet jeśli kiedyś zadecydujemy się na dziecko, a obiecuję ci że nie prędko nam do tego... To ty zawsze będziesz naszą rodziną... A to zawsze będzie twój dom. - zapewniła i uśmiechnęła się do niej ciepło. - Hej... Cieszę się, że to rozumiesz, tylko... Nie przesadzaj zgoda? Wiem że wcześniej było różnie... Ale zostań dzieckiem jak najdłużej i ciesz się tym. Sporadycznie gdy trzeba ta grzeczna i poważna wersja ciebie jest urocza ale to nie jesteś ty. - dodała i dała jej lekkiego kuksańca w bok zanim otworzyła drzwi. Było jej trochę źle z tym że przez nich mała musiała tak szybko dorastać... Była zła na Lake, że przez nią musiała to robić o tyle wcześniej! Ale ledwo coś poeiedziała to Denis zyskał uwagę Hannah. Zwierzę gdy ją zobaczyło uniosło głowę i zakwiczał podchodząc do drzwiczek byle tylko dać się głaskać. Ba! Na propozycję dziewczynki odpowiedziała nawet koza która mecząc przepychała głowę między deskami jej zagrody. Gdy Hannah do niej dołączyła przy kotach, zaśmiała się. - Pewnych rzeczy nie da się przyśpieszyć. Spójrz... Są maleńkie, nie przeżyją bez Ajrisz... Na razie to ona się o nie troszczy... Gdy podrosną my też będziemy. A jak już się rozbrykają, będziesz mogła spróbować wziąć je do swojego pokoju. - obiecała i wstała. Kotka uważnie się jej przyglądała aż nie zniknęła z jej pola widzenia. Gdy została już sama dopiero wstała i wyszła wyjadając jedzenie z miski. Leah za to podała Hannah zapięcie do kantara Denisa, a sama otworzyła już drzwi na pastwisko. - Wyprowadzisz go? Ja wezmę już krowy? - była pewna że Hannah się ucieszy, ona i Denis zostali kumplami już od pierwszego dnia. Otworzyła boksy jerseyek które bez oporów do niej wyszły i pozwoliły się poprowadzić na pole. Z resztą gdy tylko wyszły zaczeły brykać jak cielęta. Chociaż przy rozbrykanej kuzce która do nich dołączyła to i tak był pikuś. Leah upewniła się że zwierzęta są zamknięte i zamknęła samą oborę. - Chodźmy... Sama jestem już głodna. - przyznała rozbawiona widząc jak Dzwoneczek skacze.
W końcu był nie tylko jej alphom ale też towarzyszem przybranej córki! Musiała mu trochę pomóc. Z resztą, był wilkiem! Żeby wydobrzeć musiał zacząć jeść... I to porządnie. Poszła zrobić herbatę i przejął go Sam... Zawszę traktował Rivera jak... Starszego brata, może nawet ojca. Martwił się widząc walkę, martwił się widząc to jak River wyglądał... Gadanie było swego rodzaju sposobem na radzenie sobie z tym stresem. Chociaż informacja o cyrku... - Genialnie! Może kiedyś ją zmierzę się z jakimś legendarnym stworzeniem! - zaczał się ekscytować, a gdy dołączył Flyn zaśmiał się. - Czyli nie jest tak źle skoro stać cię jeszcze na riposty. Nie wyglądało gdy zbierali cię z desek. - odparł kąśliwie i odchylił się lekko na krześle. - Musisz się pospieszyć...ludzie ciągle pytają o pewne rzeczy. Nikt nie wie co im odpowiadać. Pytają o starego... Powinieneś go chociaż wyrzucić jeśli nie zabiłeś. Matka od walki siedzi na walizkach i nie wie co powinna zrobić. A on... Jest nie do zniesienia... - mruknął wtapiając się w kubek herbaty który Daisy stawiała przed Riverem. - Starczy Flyn... River musi dojść do siebie po walce. - uspokoił go Sam , ale jego poblizniony, starszy kolega tylko prychnął. - Łatwo ci mówić... Nie jesteś stąd. Na walce August oficjalnie przyznał co łączy ciebie i Leah... Jest pierwszą wilczycą stada... Oczekują że ona będzie przekazywać twoją wolę a nie... Synalek dawnego Alphy. Astrid jeszcze słuchają... Mnie nie... Czekają czy wyrzucisz mnie z resztą rodziny. - Daisy odkaszlnęła. - Flyn... Po śniadaniu... Niczego to w tej chwili nie zmieni. - tym razem ustąpił. |
| | | River
Liczba postów : 677 Punkty aktywności : 1826 Data dołączenia : 04/10/2022
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh Sob 17 Sie 2024, 19:03 | |
| Ucieczka zawsze była najskuteczniejszą formą obrony. Zwłaszcza w momencie, gdy walka nic nie dawała, lub nie wchodziła w grę. A z Leah w żadnym wypadku nie chciała walczyć. Z Riveremm też nie. Widziała na własne oczy do czego był zdolny i… czuła jaką siłę obecnie posiadał. Nawet pomimo tego że był tak bardzo ranny… ona i tak nie miała z nim najmniejszych szans. Dlatego jedynym wyjściem, jakie jej pozostawało, gdyby rzeczywiście się okazało, że chcą się jej pozbyć, byłaby ucieczka. Na szczęście nie musiała się do tego uciekać. Przynajmniej na razie, bo pewnie jeszcze nie raz wpadnie na podobny pomysł, gdy tylko pojawi się jakiś problem w życiu ich “rodziny”. Na pewno minie jeszcze trochę czasu nim zaufa Leah i Riverowi na tyle, by całkiem pozbyć się tego typu obaw. Nie dyskutowała z wilczyca na ten temat, przyjęła tylko do wiadomości jej odpowiedź i gdy tylko drzwi od stodoły się otworzyły, od razu skupiła się na osiołku, by nie kontynuować tego, bądź co bądź niezbyt przyjemnego tematu. Na ucieczkę i udawanie, że nic się nie stało zawsze można było liczyć. - Za dużo tych rzeczy, których się nie przyspieszy - mruknęła marudnie, wywracając oczami i zostawiła Ajrisz i jej kocięta w spokoju. Znów skupiła się na osiołku, którego kantar Leah jej zaraz podała. Od razu się rozpromieniła. - Jasne! - krzyknęła radośnie i nawet nie bawiła się w otwieranie drzwiczek od jego boksu. Wspięła się na nie i zwinnie zeskoczyła po drugiej stronie. Mimo energicznego wejścia, do Denisa podeszła bardzo powoli i z dużym spokojem najpierw go głaszcząc po pysku i boku szyi, by po chwili nie przerywając głaskania założyć mu kantar. Nawet sprawdziła czy przypadkiem się nie odepnie i dopiero wtedy otworzyła drzwiczki, wychodząc już normalnie z boksu i wyprowadzając osiołka na zewnątrz. - Kto by pomyślał, że River będzie takim ważniakiem. Myślisz, że sobie poradzi? Szef nie powinien być groźny i taki, że wszyscy boją się w ogóle o nim wspominać? - zagaiła, siadając na jednej z belek od ogrodzenia i obserwując, jak Leah wyprowadza krowy i kozę, a po tym wróciła z nią do domu.
Naprawdę nie byłby w stanie odpuścić sobie tego wspólnego śniadania, nawet gdyby miał połamane obie nogi. Nie często w pensjonacie mieli tylu gości, choć podejrzewał, że teraz coraz częściej będzie do nich wpadać masa osób. Nie było jednak gwarancji kiedy następnym razem będzie okazja, by zjeść wspólnie śniadanie z Samem, Flynem, Daisy, Georgem… no z Leah i Hannah codziennie będzie miał tę przyjemność, jednak z pozostałymi może być różnie. A przecież naprawdę sporo zawdzięczał tym osobom. - Nie zapomnij mnie poinformować o tym starciu. Wezmę popcorn - odpowiedział Samowi, a chwilę później odgryzł się Flynowi. - Skoro nie było nikogo z szufelką i zmiotką to chyba nie było aż tak tragicznie - odparł swojemu kuzynowi z pogodnym uśmiechem, choć zaraz żarty zostały odsunięte na bok. Nie miał za złe chłopakowi, że ten przypomniał o tym ile spraw na Rivera czekało aż wróci do zdrowia. Ile wilków na to czekało. Był tego świadom i szczerze sam chciałby się tym jak najszybciej zająć, jednak jego obecny stan mógłby mu przy tym jedynie przeszkadzać. Potrzebował jeszcze chwilę, mimo że… nie miał zbyt wiele czasu, z tego co mówił Flyn. - Flyn… przepraszam cię. Szczerze. Za to, że postawiłem cię w takiej sytuacji. Właściwie całą twoją rodzinę. Wierz mi, że postaram się jak najszybciej pogadać z innymi, by rozwiać ich wszystkie wątpliwości i by znów był w Fostern spokój - zapewnił, pomimo że najpierw Sam, a po tym Daisy próbowała ukrócić ten temat. - Jeśli chcecie stąd odejść, nie będę was zatrzymywał, ale też nie będę was wyganiał z własnego domu. Od samego początku to mówiłem i zdania nie zmienię. Nie ważne, czy tak każe tradycja. Nie ważne, że August wygnał moją matkę. Ja was nie będę wyrzucał ze stada. W końcu jestesmy rodziną - dodał, sięgając po kubek, by napić się herbaty. - Co masz na myśli przez to, że August jest nie do zniesienia? Rzuca się na was? - spytał odrobinę zaniepokojony tą informacją. Martwił się czy starzec czasem nie zagrażał ich bezpieczeństwu. - Jeśli się awanturuje przez to, że jest przykuty do łóżka, weź mamę i siostrę i na jakiś czas zostańcie w pensjonacie, póki się nie uspokoi. Gdy tylko będę mógł się ruszyć z domu, też pójdę zamienić z nim słowo, by się uspokoił - zaproponował, patrząc na Flyna. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh | |
| |
| | | | Gospodarstwo Rodziny Rosh | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|