a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18, 19, 20  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyPon 13 Maj 2024, 21:02

Wiedział, że niezdrowo było tak tłumić w sobie emocje, jednak jeszcze bardziej niezdrowe, czy raczej niewłaściwe, byłoby wyżywanie się na najbliższych osobach czy tym, co akurat było pod ręką. Zwłaszcza że ostatnim razem, gdy dał się zawładnąć tego typu emocjom… omal nie rozszarpał niewinnego chłopca. Wystarczy, że w amoku nie zarejestrował jego obecności i zabił jego… wujka na jego oczach. Poza tym mieli iść przecież dzisiaj wieczorem na walkę. Nie musiała się o niego tak martwić. Zwłaszcza, że gdy tylko stanie na przeciwko Augusta, będzie mógł dać upust całej swojej złości, choć nie pozwoli jej przejąć nad sobą kontroli czy go zaślepić. Nawet jeśli nie będzie miał szans na wygraną, nie zamierzał temu staremu kundlowi tego ułatwiać.
Biegł bez większego entuzjazmu za Leah przez las, nie zrażając się tym, że szybko został w tyle. Przecież nie był tak szybki czy zwinny jak ona nawet z kompletem łap, a teraz właściwie na własne życzenie dodatkowo sobie spowolnił, nie zakładając protezy, jednak w ogóle się tym nie przejmował. Miał zdecydowanie poważniejsze problemy na głowie, niż naiwne próby prześcignięcia czy chociaż dogonienia wilczycy. Płot, który nagle przed nimi wyrósł był dla niego niemałym zaskoczeniem, choć wiedział że niedaleko mają sąsiada. Zwyczajnie nie spodziewał się, że granice jego terenu mogły sięgać aż tutaj. A już na pewno nawet nie podejrzewał, że to tego staruszka kury były notorycznie straszone i ganiane przez wilkołaki z okolicy. No i że on przyłoży swoją łapę do tego procederu.
Nie był zbyt zachwycony tego typu zabawą, jednak sprawnie, bez większego problemu dołączył do Leah na dachu kurnika i zeskoczył po drugiej stronie ogrodzenia pośród niezbyt bystrych kurczaków. Chciał wytopić trochę czasu, udawać, że goni za kurami, by Leah się tak o niego nie martwiła, ale nie myślał nawet, że to w czymkolwiek mogłoby pomóc. Nie spodziewał się… że przez chaos który wybuchł, jego instynkty tak nim zawładną. Nie był w stanie określić nawet momentu, w którym rzucił się za pierwszą kurą, a w którym za kolejną. Po prostu biegł za jedną szczekając i powarkujac na nią przyjaźnie, energicznie machając w powietrzu ogonem, a gdy tylko jakaś inna przebiegła w jego pobliżu, momentalnie zmieniał obiekt swojego zainteresowania i gonił za tą drugą. I za kolejną. I za kolejną. To było dziwne uczucie, ale też bardzo odprężające. W tej jednej chwili cały świat przestał dla niego istnieć i liczyła się tylko kura niezgrabnie przed nim uciekająca i trzepocząca w panice skrzydłami. Już ją prawie miał, gdy nagle… BUM! Poczuł uderzenie, pisnął przy tym lecz bardziej z powodu zdziwienia niż bólu, gdy znalazł się na ziemi, a Leah obok niego. Nie mógł się powstrzymać, by w akcie zemsty z łagodnym, przekornym warknieciem nie chwycić jej zębami za ucho i nie pociągnąć jej lekko za nie. Zwłaszcza, że szybko gdy leżał na ziemi, co chwila jakąś spanikowana kura po nim przebiegała czy przeskakiwała.
Wstał w końcu z ziemi i się otrzepał z piasku, nawet podszedł do Leah i wepchał swój pysk pod jej głowę jakby chciał jej pomóc wstać, jednak zamarł na moment w bezruchu nadstawiając uszu, gdy rozległo się przeraźliwie głośne i wściekłe pianie koguta. Spojrzał w stronę źródła dźwięku, lecz gdy tylko zobaczył ogromnego, rozwścieczonego koguta… nie zwlekał już ani chwili dłużej, pomógł Leah wstać, nawet lekko ją popchnął głową, by na niego nie czekała i sam wziął nogi za pas. Już miał wskakiwać na kurnik i uciec poza ogrodzenie, gdy poczuł uszczypnięcie i dziwny opór na ogonie. Wyhamował i w moment się odwrócił, stając naprzeciw wkurzonego koguta. Wyszczerzył się, zawarczał i nawet kłapnął zębami, lecz ptak dziobnął go w nos i nie zamierzał na tym poprzestać, jednak też i jednooki wolał się mu więcej nie stawiać. Zapiszczał i w te pędy wskoczył na dach kurnika, a po tym w siano po drugiej stronie, oblizując co chwila swój obolały nos i pocierając go łapą.
- Ja zapomniałem liczyć, ale za postawienie się kogutowi przynajmniej dziesięć punktów powinienem dostać - powiedział trochę skamląco, ale jeszcze nigdy nie został dziobniety w nos. Aż łza mu się w oku zakręciła, przez to dziwne kręcąco-mrowiejąco-łaskoczące uczucie. Będzie miał nauczkę na przyszłość, by więcej nie stawiać się wkurzonemu drobiowi, gdy ten każe wynosić się ze swojego terenu.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptySro 15 Maj 2024, 07:56

Jasne... Pewnie było w tym dużo racji. Nie powinna wyładowywać się na wszystkim dookoła... Nie powinna aż tak pozwalać sobie na to żeby emocje nią rządziły... Chociaż trudno było nie zauważyć że w tej kwestii byli skrajnie inni. I tak szczerze ani jedno ani drugie nie było w porządku. Byli wybuchową rasą, bardzo... Uczuciową a z tym trudno było sobie radzić. Nie było, a może po prostu nie umieli znaleźć złotego środka. Nie zmienia to faktu że nie chciała zostawiać go w tym nastroju w kuchni. Tak samo jak wręcz były takie chwile kiedy chciała usłyszeć jak wyrzuca z siebie to co go boli a nie stara się być po prostu miły i uległy. Sama gdy była zła mówiła różne rzeczy... Ba... W stadzie było takich wielu i była przyzwyczajona do tego że nie wszystko trzeba było brać od razu do siebie. Po za tym... Dziś River miał pełne prawo być na nią wściekły. Stąd pomysł kurnika... Tak, nie był nim zachwycony... Domyślała się czemu, ale też była pewna że ostatecznie mu się spodoba. Takie uwolnienie... Działanie przy instynkcie było trochę jak jazda częściowo na autopilocie. Oddawało się ster wilkowi i to naprawdę oczyszczało myśli. Z tego wszystkiego nawet nie zarejestrowała gdzie był i doszło do drobnej kolizji. Gdy złapał jej ucho w zabawie zaczęła warczeć próbować obrócić głowę tak by kłapnąć mu zębami przy pysku. Nie na wiele mogła sobie jednak pozwolić gdy trzymał jej ucho więc tylko odsuwała go od siebie łapami. Gdy pojawił się kogut i River rzucił mu wyzwanie, oglądała to z daszku. To było... Wyjątkowo miłe i zabawne. Szczerze... I on... I ona... Ba! Większość przychodzących tu szczeniąt spokojnie poradziło by sobie z tym ptakiem. Ewidentnie jednak fakt że wszyscy przed nim uciekali sprawił że ptaszysko nabrało masy pewności siebie! Kurczak rzucił się przecież na dorosłego wilczura! Wiadomo że nie chcieli zrobić krzywdy tym biegającym nuggetsą, ale i tak widok jak River ucieka był tak zabawny! Chociaż nie tak jak to gdy stwierdził że zapomniał o liczeniu kur. Co prawda była rozbawiona i w pierwszej chwili sypnęła mu sianem w twarz, ale nie była też obojętna na to że dziabniecie nie było przyjemne. Przesunęła się do niego żeby dotknąć delikatnie jego nos swoim i ostrożnie go policała.
- Cóż za odwaga... Niech ci będzie że wygrałeś. - rzuciła i traciła go zaczepnie bokiem wstając.
To nie tak że przez zajęcie zabawą się nie martwiła... Martwiła... I jeszcze długo będzie się martwić, nie ważne czego River by nie robił, za bardzo jej na nim zależało... Z resztą rozumiała, że jego wcześniejsza postawa była spowodowana tym samym. Cóż... Mieli jeszcze przed sobą ważną wizytę dzisiaj, a ona obiecała ze wyciągnie go tylko na 15 minut dlatego stanęła przed nim kładąc się na przednich łapach i machając wesoło ogonem. Tym razem nie wciągała go w żadne pościgi ale nie mogła sobie darować tego żeby oddać mu za wcześniej! Więc skoczyła do niego żeby złapać jego ucho niczym przerośnięty szczeniak przewracając go na bok i w pierwszej wolnej chwili podbiec kawałek do przodu. Nie goniła jednak przed siebie bez opamiętania, raczej... Po prostu truchtała.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 16 Maj 2024, 18:38

Choć przybycie do kurnika i ganianie za głupimi kurczakami nie rozwiązywało jego… ich problemów, to jednak był ogromnie wdzięczny Leah, że go tutaj wyciągnęła. Bez wątpienia było to zdecydowanie lepsze i bardziej oczyszczające, niż siedzenie w domu, izolowanie się od innych i zamartwianie. Była naprawdę ogromnym wsparciem dla niego, czasami nawet bardziej niż on dla niej i chociażby dlatego powinien dać z siebie wszystko, by jak najlepiej przygotować się do pojedynku z Augustem. Nie była Karan… ale nie była też Astrid. Cokolwiek dzieje się na tych patrolach, wierzył, że nic Leah nie będzie, że wilczyca da sobie radę. Tak jak ona wierzyła w niego. Co prawda wciąż się martwił, ale to akurat nie powinno nikogo dziwić, skoro kochał wilczycę całym swoim sercem.
Musiał przyznać, że naprawdę dobrze się bawił, niestety, dość szybko tę zabawę musiało przerwać wściekłe pianie koguta. Ptaszysko było cholernie szybkie, aż dziwne że na tych chudych nóżkach był w stanie tak szybko zasuwać, choć… bez wątpienia gdyby jednooki miał wszystkie cztery kończyny, bez większego problemu uciekłby przed kogutem. Nie zostałby złapany przez niego za ogon. Odwinął się instynktownie, warcząc ostrzegawczo na ptaka i szczerząc na niego kły, jednak durne ptaszysko nic sobie z tego nie zrobiło, skoro to był jego teren. Ba! Nawet podziobał Rivera po nosie, a z tak silnymi argumentami jednooki nie był w stanie dyskutować. Wziął nogi za pas i dołączył do Leah na daszku a po tym w stogu siana, oblizując co chwila pulsujący od bólu nos i od czasu do czasu pocierając go łapą.
- Ale przecież wygrałem - burknął urażony, że mogłaby myśleć inaczej, choć z tą łezka kręcąca się w oku, od momentu gdy został dziobniety, nie wyglądał zbyt przekonująco ani tym bardziej strasznie. Choć zdecydowanie mniej go bolało, gdy został polizany przez Leah.
Stracił przez to czujność i w ogóle nie spodziewał się, że Leah postanowi go teraz “zaatakować” i przewrócić. Szczeknął za nią i od razu po podniesieniu się z ziemi rzucił się w jej stronę, chcąc chociaż złapać jej ogon zębami, gdy biegł za nią w stronę pensjonatu. Może nie był zmęczony ale ogromną ulgą było dla niego, gdy przeszła do truchtu, mógł się wtedy z nią zrównać i byłoby zdecydowanie łatwiej dotrzymać jej kroku.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptySob 18 Maj 2024, 20:55

Czasem świadomość ulotności chwili czyniła ją bardziej wyjątkową. Gdyby mogli ganiać za kurami cały dzień, zabawa zrobiła by się nudna. Poczucie kończącego się czasu nie tylko dodawała grze pikanterii ale też atrakcyjności! A co do jej patroli, nie... Nie była Astrid i tu miał rację, była by głupia gdyby się nie obawiała jednak fakt że nie była jak ich blond koleżanka sprawiał... Że czuła się pewniej. W razie kłopotów nie będzie dążyć do konfrontacji tylko ucieczki. W nosie miała misję i polecenia Augusta i liczyła że uda się jej to w pełni wykorzystać... Oby. Nie specjalnie widziała inne wyjście... River i tak brał już na siebie zbyt dużo. Szczery śmiech pomógł jej teraz wyzbyć się tych myśli. Nawet wystawiła język w jego stronę zanim się na niego rzuciła. Pisnęła gdy złapał jej ogon, ale przede wszystkim z zaskoczenia przez ten odwet! Odwróciła się łapac zębami za futro po boku wilczego łba Rivera. Zupełnie jak by chciała jak dziecku trochę po szarpać policzek. Wykorzystując pierwsza okazję do ucieczki i klusując do pensjonatu. Przeskoczyła z powrotem ogrodzenie i ruszyła do swojego pokoju, szybko ubierając się z powrotem. Chciała iść po Hannah ale zaczekała pierw chwilę na jednookiego. Po kogucie ledwo miał zaczerwieniony nos.
- Dzięki... Za te piętnaście minut... - szepnęła i uśmiechnęła się dając mu całusa.
- Daisy lubi przychodzić za wcześnie... Pójdę po Hannah i pomożemy Ci w kuchni...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyNie 19 Maj 2024, 13:49

Wciąż co prawda jego myśli krążyły wokół tego wszystkiego, co powiedział Flyn i samego pojedynku z Augustem, jednak ten czas spędzony z Leah, to spuszczenie wewnętrznego wilka że smyczy choć na tak krótki moment pomogły mu aż tak bardzo się tym nie zadręczać. Zwłaszcza tym, że przez to jaki był w tym momencie słaby w porównaniu do obecnego przywódcy, Leah będzie narażona na ogromne niebezpieczeństwo. Zdecydowanie bardziej martwił się tym, niż samym pojedynkiem z Augustem i tym, że on sam mógłby stracić życie.
Mimo to jakoś w końcu udało mu się skupić na zabawie z kurczakami i Leah i do pensjonatu wracał już w dużo lepszym humorze, niż tu przyszli. Nawet pomimo tego, że został podziobany przez koguta.
Był ogromnie z siebie zadowolony, gdy udało mu się złapać Leah za ogon, choć już zdecydowanie mniej, gdy w odwecie chwyciła go za futro na policzku. Wredna bestia. Próbował jej się odwinąć i przejechać zębami po pysku, ale nie było to wcale takie proste, gdy trzymała go za policzek. No i im bardziej próbował się jej wyszarpnąć, tym bardziej skóra była naciągana i tym bardziej bolało. W pewnym momencie po prostu usiadł na tylnych łapach i pacnął ją przednią po głowie z lekko poirytowany wyrazem pyska, że tak łatwo dał się pokonać.
Kiedy dotarli do pensjonatu, on sam poszedł do swojego pokoju by się zmienić i ubrać. Proteza też wróciła na swoje miejsce. Nie żeby nie mógł sobie bez niej poradzić,czy był z nią związany w jakiś niezdrowy sposób, po prostu… czuł się dużo lepiej ze sztuczną ręką niż bez niej. W końcu z dwiema rękami mógł zrobić więcej i sprawniej niż męcząc się tylko z jedną.
- Kto jak kto, ale byłabyś ostatnią osobą na świecie po której spodziewałbym się takiej punktualności - zażartował, podwijając rękawy koszuli w czerwono-czarną kratę założoną na granatowa koszulkę, zmierzając przy tym od razu do kuchni, by dokończyć sprzątanie po… nie najlepszym śniadaniu jakiego mógł kiedykolwiek w życiu doświadczyć.
- Chcesz mi pomóc w kuchni? Z własnej, nieprzymuszonej woli i bez długotrwałych tortur? Przeklęty kogut podmienił moją Le’Le muszę iść ja ratować! - odpowiedział nieco złośliwie, ale nie miał nic złego na myśli, w końcu znał dziewczynę nie od wczoraj i zdawał sobie sprawę z tego, że urzędowanie w kuchni to nie była jej bajka. Już nawet udawał że kieruje się w stronę tylnego wyjścia i omal nie rozdarł na sobie ubrań, gdy przybrał przy tym tę pośrednią formę między wilkiem i człowiekiem. Choć nie był to najlepszy z jego żartów. Po pierwsze było mu strasznie niewygodnie z ogonem w spodniach, po drugie był tak ściśnięty, że aż bolało, więc szybko przestał się wygłupiać i pocałował dziewczynę w głowę.
- Leć jej poszukać, bo zdecydowanie za cicho było gdy przyszliśmy, a nie zdziwiłbym się gdyby ta mała diablica w tym momencie była w połowie drogi do innego stanu albo co gorsza obżerała się czekolada i Augusta i chwaliła mu się tym, że planujemy małą rewolucję - powiedział, wracając do zlewu i kontynuując przerwane przez Leah zmywanie.

Hannah rzeczywiście nie było na podwórku, jednak nie przez to, że opuściła wioskę czy poszła do Augusta. Dalej była na terenie posesji Leah, choć był moment, gdy poszła sama do lasu, jednak obecnie siedziała zamknięta w boksie jednej z krów i ze śmiechem co rusz łapała i dawała uciec w tej ograniczonej, niewielkiej przestrzeni zestresowanemu, młodemu zającowi. Gdy tylko uświadomiła sobie, że Leah i River gdzieś poszli, była ogromnie zła na nich, chciało jej się płakać i miała pomysł żeby ich znaleźć i na nich nakrzyczeć, jednak gdy tylko weszła do lasu, zobaczyła wiewiórkę i zaczęła za nią gonić i w pewnym momencie jej zainteresowanie przeszło na niewinnego, pechowego szaraka. Upolowała go, ale zamiast go na miejscu zabijać, postanowiła się z nim z nudów pobawić. Dlatego wróciła i zamknęła się w boksie, z którego gryzoń nie miał jak uciec, a ona mogła co chwila z powodzeniem go łapać. Choć każdy kolejny skok na zająca, przybliżał go do okropnej śmierci. Już miał bardzo przyspieszony oddech, a serce waliło mu jak oszalałe ze stresu i strachu. Chwila moment i sam padnie z wycieńczenia i przez zawał. Dla Hannah była jednak najważniejsza dobra zabawą z puchatym przyjacielem wbrew jego woli.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyWto 21 Maj 2024, 06:38

Tymczasem ona była z siebie naprawdę dumna! Gdy pacnął ją w głowę aż zamachała ogonem zanim go puściła. Dalej wracała z dumnie uniesioną głową ale też nie dążyła do kolejnej przepychanki. Las pomagał się jej odprężyć... Uspokoić myśli. Wierzyła w Rivera, gdy tylko będzie gotowy stanie do walki z Augustem, ona tylko musiała kupić mu czas. Według niej... On ryzykował zdecydowanie bardziej. Niemniej... Nic już tego nie zmieni. Gdy byli już w domu i na niego czekała zaśmiała się.
- Czyli jednak liczyłeś na to że nie będzie nas dłużej? - odwróciła kota ogonem i wywróciła oczami gdy próbował jej wmówić że to nie ona, chciała zachować powagę ale jak zwykle nie wyszło gdy zaczął sugerować że to kogut ją porwał i musi iść ją ratować. Zaczęła się nawet śmiać gdy on częściowo się zmienił.
- Wariat... - rzuciła jedynie z uśmiechem gdy szybko wrócił do ludzkiej formy i nawet lekko traciła go bokiem.
- I nic nie zrozumiałeś... Powiedziałam, że pójdę poszukać Hannah... Poszukiwania mogą się wydłużyć... Niestety... Może być tak że nie zdarzymy wrócić i przyjdziemy na gotowe. - wyjaśniła lekko kręcąc głową nad tym jak to on nie rozgryzł jej zasłony dymnej oczywiście nie potrafiła przy tym przestać się uśmiechać co zdradzało że nie do końca była to prawda.
Spodziewała się że dziewczynka jest niedaleko... Znając jej miłość do zwierząt pewnie siedziała z nimi. Przymknęła oczy gdy pocałował ją w głowę.
- Po za pomysłem Augusta... Idealnie. - odpowiedziała droczac się z nim, wychodząc puściła mu jeszcze oczko na znak by się nie przejmował i że zaraz wraca.
W zasadzie... To było by w stylu małej wygadać się tamtemu starcowi... Oczywiście niechcący. Hannah zdała sobie dzisiaj sprawę, przynaniej tak się jej dziś wydawało, że River musi wygrać.
Gdy wyszła, najpierw podeszła do płotu gdzie podszedł do niej już Denis, pogłaskała zwierzę i powęszyła trochę w powietrzu... W pierwszej chwili trochę ją zaniepokoiło że ślad idzie do lasu, ale szybko zrozumiała że najsilniej zapach niesie z obory.
- Hannah?- rzuciła wchodząc i rozglądając się... Nie miała większych problemów z znalezieniem jej.
Oparła się o wejście do boksa i przechyliła głowę.
- Brawo! Sama go złapałaś i to jeszcze się nie zmieniając? - przyznała z szczerym podziwem.
Sama uwielbiała łapać zające... Co prawda w oczywistym celu... Ale wybierała ten rodzaj zwierzyny z tego samego powodu co ganianie kur. Wymagał szybkiego myślenia i polegania na instynkcie, był szybki i zwinny.
- Chociaż duchy puszczy były by złe widząc co robisz... Nie sztuką złapać coś co nie ma gdzie uciec. - Nie karciła jej za samą zabawę raczej... Podpowiadała jej urozmaicenie.
Fakt... Była okrutna, ale wilcze matki nie raz przynosiły żywą ofiarę ich młodym by te uczyły się przez zabawę podstaw polowania. Niemniej... Siedzenie w boksie to chodzenie na skróty.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyWto 21 Maj 2024, 21:43

Parsknął rozbawiony i pokręcił lekko głową.
- Sprytnie, ale nie. Po prostu nie sądziłem, że jesteś taka punktualna - odpowiedział, niby kończąc wygłupy, a na pewno nie porastając w marszu futrem. Nie mógł sobie darować by nie pokazać jej przy tym języka. Uśmiechnął się do niej ciepło, gdy został nazwany wariatem. Cóż… trudno było ukryć, że miał nie do końca równo pod sufitem. Ale sama nie była lepsza. Byli siebie warci. W końcu chcieli skoczyć do gardła tak potężnemu alphie i we dwójkę stanąć naprzeciwko całego stada. Zdecydowanie nie byli normalni, ale mu to wcale nie przeszkadzało.
- Teraz brzmisz bardziej jak moja Le’Le. Powiedzmy, że ci uwierzyłem - odgryzł się jej, podchodząc do wilczycy, by na moment położyć dłonie na jej biodrach, jakby co najmniej miała mu zaraz zwiać, choć właściwie taki miała plan i pocałował ją delikatnie w głowę.
Parsknął i przewrócił okiem, lekko kręcąc głową, gdy się z nim droczyła jeszcze przed wyjściem. Aż się zastanawiać czy czymś w nią nie rzucić, ale nie miał nic odpowiedniego pod ręką. Nie chciał jej zrobić krzywdy, a jedzenie szkoda było marnować w taki sposób. Odpuścił więc i zajął się sprzątaniem po śniadaniu. Przede wszystkim zmyciem naczyń do końca. Niby w szafkach Leah było jeszcze sporo naczyń i się nie paliło żeby koniecznie umyć te w zlewie, jednak tak zawsze będzie mniej roboty później no i… akurat miał jedną swoją ulubioną miskę, w której głównie przygotowywał czy masę na naleśniki czy na gofry… a muffinki przecież się robiło tak samo.
Dobrze, że w porę sprawdził czy są foremki na babeczki. W tym wszystkim całkiem zapomniał o tym, że do tego typu wypieków wypadało mieć odpowiednie foremki. Taka pierdoła, a mogła zakończyć się ogromną tragedią. Musiał zmienić w ostatniej chwili plany, jeszcze dwa razy sprawdził, upewniając się czy faktycznie wszystko ma i zabrał się do pracy szykując sobie wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i składniki. Jeszcze wykonał szybki telefon do Miry. Od razu przeprosił swoją przybraną matkę, że obecnie nie ma za wiele czasu by z nią porozmawiać, ale obiecał jeszcze dzisiaj zadzwonić, gdy tylko będzie miał więcej czasu. W końcu w tej chwili zadzwonił tylko po to, by zapytać jak ona zawsze robiła te swoje przepyszne ciasteczka z kawałkami czekolady. Po rozmowie od razu zabrał się do pracy.

Hannah nawet nie zareagowała, gdy Leah wypowiedziała jej imię, wchodząc do obory. Nie ignorowała jej specjalnie. Po prostu była zbyt pochłonięta swoją jednostronną zabawą z szarakiem, który próbował nieskutecznie uciec od dziewczynki i ratować swoje życie. Zareagowała dopiero jak kobieta stanęła w wejściu do boksa, a najbardziej jak ją pochwaliła. Hannah od razu wyszczerzyla na nią swoje zęby w promiennym, szerokim uśmiechu.
- Wystarczy odpowiednia strategia i chwila cierpliwości, a zająć nawet nie zorientuje się kiedy sam wpadnie w łapy! - odpowiedziała radośnie i w ramach demonstracji skoczyła na gryzonia obejmując go w pasie i zaraz do siebie mocno przytulając.
Łypnęła wrogo na Leah, gdy ta zasugerowała, że mała za bardzo ułatwiała sobie “zabawę” i to w tak niewłaściwy sposób. Nadęła nawet przy tym policzki, dalej trzymając szarpiącego się i drapiącego ją zająca. W ogóle nic sobie z tego nie robiła.
- Ale on sam za mną tu przyszedł - skłamała gładko bez mrugnięcia okiem czy najmniejszego zawahania.
- I tak sobie pomyślałam, że skoro już tu jest to może zostałby już z nami na zawsze? Ma już nawet imię. Edward się nazywa. Wiesz jak ten super słodki wampir ze Zmierzchu. Jego futerko w świetle słońca też się tak ładnie błyszczy - próbowała przekonać Leah w tę stronę, jednak szybko zdała sobie sprawę, że to może nie wystarczyć.
- No i będę miała się z kim bawić, jak będziecie mnie zostawiać samą bez słowa, jak chwilę temu - dodała z niepokojąco obojętnym tonem. Nie była na nich o to ani zła ani smutna. Głównie dlatego, że była już przyzwyczajona do takich sytuacji. Lake notorycznie ją samą zostawiała nieraz na kilka godzin, nieraz na kilka dni. Wiedziała, że dorośli lubią tak robić. Zwłaszcza jak są z chłopakiem czy dziewczyna, która im się bardzo podoba, albo jeśli coś bardzo mocno chcą od tej drugiej osoby.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptySob 25 Maj 2024, 06:04

Oj zdecydowanie nie była by tak punktualna gdyby tylko mogła. Nie mogli jednak na długo zostawić Hannah... No i spodziewali się gościa... Na tyle istotnego gościa, że nie chciała by żeby kobieta ich nie zastała, a zamiast tego bawiącom się samopas dziewczynkę. To dopiero zebrała by bure! Dziwnie to brzmiało... Jego Le'Le i wcale nie chodziło o to zdrobnienie! Kilka osób w jej życiu próbowało ją sobie przywłaszczyć i zawsze marnie się to kończyło... Jednak dla niego? To było coś zupełnie innego. Była jego, a on jej. Zaśmiała się gdy stwierdził że może jej wierzy. Tak... Oboje byli niemożliwi! Jednak gdy on chciał uciec do naczyń tylko po całusie w głowę nie mogła się oprzeć temu by go zatrzymać jedną ręką łapiąc jego nadgarstek, a drugą kładąc na jego policzku gdy ukradła mu przed wyjściem jeden niespieszny pocałunek. Trochę... Jak by podchwyciła jego zabawę bo zaraz po, uciekając, rzuciła jeszcze.
- Teraz jesteś pewien że to ja? - zażartowała i nawet pokazała mu język tym razem uciekając już do drzwi.
Musiała przecież znaleźć Hannah... W zasadzie... Samo szukanie trudne nie było. Trudności zawsze sprawiało okiełznanie tej bestii. Uśmiechnęła się gdy jej pochwała odniosła skutek. Chociaż do wypuszczenia szaraka była jeszcze daleka droga. Nie widziała problemu w samej zabawie ale wszystko trzeba było robić z umiarem... No dobra... Była ostatnią osobą która mogła uczyć umiaru. Zaklaskała jednak po demonstracji małej i spokojnie weszła do boksa, uwarzajac by nie wypuścić zwierzątka.
- Gdy zaczniesz się zmieniać będziesz najlepsza w stadzie. - przyznała szczerze i usiadła w sianie opierając plecy o drewniany bok.
Przechyliła jednak głowę gdy mała chciała jej sprzedać tak słaby jak na nią kit.
- Chyba zapomniałaś moja droga... Że zawsze wywęsze kłamstwo. - upomniała ją ale zaraz po tym się uśmiechnęła i nawet wyciągnęła rękę w stronę Edwarda żeby go pogłaskać.
- Jak na wilczyce kibicujesz chyba nie temu obozowi w filmie! - zażartowała nie od razu odpowiadając na pytanie. W sumie... Dobrze bo dziewczynka mówiła dalej. Czyli zauważyła, mimo że nie było ich ledwo chwilkę.
- Przepraszam. Za to że wyszliśmy... I za to... No wiesz... Przy śniadaniu. Nie jestem... Najlepsza w dogadywanie się z innymi, zanim pojawił się twój wujek i ty... Zawsze byłam sama i wiesz... Nie tak łatwo zrezygnować z wszystkich przyzwyczajeń z dnia na dzień. Chcesz... Pogadać o tym co stało się w nocy? - może Hannah była za mała by mówić jej to wszystko, może powinna zgrywać tą superbohaterke którą czasem dziewczynka zdawała się w niej widzieć... Ale to nie była by ona. Nigdy nie grała by ktoś ją lubił... I w sumie grono tych lubiących ją osób było mocno ograniczone.
- Wiesz... Edward urodził się na wolności. Nie będzie szczęśliwy gdy się go zamknie i od dziś będzie zmuszało do tego co ma jeść i robić. Ale masz rację... Nie ma tu wiele do roboty dla kogoś w twoim wieku. No i większość rodzin z dziećmi w twoim wieku trzyma się bliżej centrum Fostern... Ale w sumie, myślałam o do kupieniu innych zwierząt. Może... Pomożesz mi z wyborem? Mamy dużo niewykorzystanego miejsca... Mogli byśmy zbudować klatki dla królików. A może jakiś mały kurnik? - zaproponowała w ramach kompromisu.
Myślała o kupnie krów... Może kuz... Przeszła jej przez myśl jakaś owca i prosiak. Nie zastanawiała się nad królikami ale jeśli małej miało to sprawić radość... To w sumie, czemu nie!
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyPon 27 Maj 2024, 21:26

Naprawdę miło go zaskoczyła, gdy złapała go i zatrzymała, by go pocałować. Gdyby nie to, że trzeba było znaleźć Hannah i zająć się przygotowaniem jakiegoś poczęstunku na przyjście ich gościa, nie pozwolił jej tak szybko odejść. Choć i tak nieco ją przy sobie przetrzymał, odwzajemniając pocałunek z miłością. Nie wiedział jak to robiła, ale teraz całkowicie odsunęła od niego wszystkie myśli, których nie pomogło mu się pozbyć po gonitwie za kurami. Nie zatrzymywał jej jednak zbyt długo i że śmiechem pogonił ją do Hannah.
- Nie mam już żadnych wątpliwości - odpowiedział jej ze śmiechem, kręcąc głową. Naprawdę była niemożliwa, ale za to ją kochał.
Gdy tylko wyszła zabrał się za pieczenie babeczkek… a przynajmniej taki był plan dopóki nie okazało się, że nie ma żadnych foremek. A przynajmniej on nie mógł żadnych znaleźć. Niby wiedział że można je zrobić i być może dziewczyny, by pomógły, gdyby mieli na to czas. No i odpowiedni papier. Nie było najmniejszego sensu na siłę kombinować, więc stwierdził, że lepiej będzie zmienić swój pierwotny plan i zrobić kruche ciasteczka z kawałkami czekolady. Szybciej się upieką i był pewien, że Hannah będzie szczęśliwa, bo wyjdzie ich trochę więcej niż jakby robił babeczki.

Nawet przez myśl Hannah nie przeszło, że Leah mogłaby chcieć wymóc na niej uwolnienie zająca. Była pewna, że kobieta na pewno nie przyszła się z nią pobawić, tylko pewnie kazać jej wracać do domu. W końcu jeszcze jednego gościa mieli mieć. Nie wątpiła, że znów wszyscy zaczną się kłócić i rzucać się sobie do gardeł. I może byłoby to dla niej zabawne, gdyby miała jakiekolwiek szanse w takiej walce. Gdyby chociaż miała kły i pazury, jak wszyscy wokół…
Nie myślała o tym zbyt długo, nie mogła, gdy wilczyca tak jej schlebiała.
- Oczywiście, że będę! Będę najlepsza i najsilniejsza! Jak ten ciamajda River nie pokona Augusta to ja to zrobię! - odpowiedziała bardzo podekscytowana tym pomysłem, nieumyślnie ściskając nieco mocniej szaraka, który w panice znów zaczął się szarpać i miotać w jej ramionach. Aż jej oczka błysnęły złotem. Szybko się jednak zreflektowała, bo przecież jeśli River przegra… Leah będzie nieszczęśliwa. No i nie będą mogły tutaj już być.
- Znaczy jeśli tylko River będzie próbował przegrać, to wtedy załatwię Augusta, a po tym Rivera za to, że nie wygrał - poprawiła się, rozluźniając swój uścisk, ale nie tak by wypuścić gryzonia z ramion.
Jeszcze bardziej spochmurniała, gdy od razu Leah się domyśliła, że mała kłamała. Zapomniała, że wilczyca niepokojąco zawsze wiedziała, gdy mała kłamała. Lubiła Leah, ale nie podobało jej się to. Przecież jak nie będzie mogła kłamać to częściej będzie miała kłopoty. No i nikt jej nie będzie lubił. A przecież w stadzie najsilniejsi są ci, którzy mają dużo znajomych.
- Jest go najwięcej w filmie i praktycznie wszedzie dziewczyny mówią tylko o nim i się nim zachwycają - wyjaśniła, przytulając twarz do spanikowanego zająca, który na moment przestał się rzucać, bo już zaczynało brakować mu sił. Miał takie mięciutkie futerko i tak ładnie pachniał… No i nie był w stanie przed nią uciec, mimo że próbował. Inni dokoła niej… ich nie mogła złapać i zatrzymać przy sobie, choćby się bardzo starała. I Leah oraz River nie byli wyjątkami. Dzisiaj bardzo dobrze dali jej to do zrozumienia. Wiedziała, że prędzej czy później i oni od niej uciekną. Nie mogła na nich liczyć. Na nikogo. Jedynie na samą siebie.
Nic nie odpowiedziała na przeprosiny Leah i jej wyjaśnienia. Nie wierzyła by były prawdziwe, bo przecież jeśli tylko będą chcieli… znów ją zostawią. Na pewno na dłużej. I za każdym razem tak będzie. Będą ją coraz dłużej zostawiali, aż w pewnym momencie całkowicie o niej zapomną i już nie wrócą. To było nieuniknione. Może i byli milsi dla niej, ale to nie zmieniało faktu, że za pewno zbyt długo z nimi nie zabawi ani w tym miejscu. Musiała więc bardziej uważać, by się do nich nie przywiązać. Niestety… jak tu się nie przywiązać, gdy na każdym kroku czy to Leah czy River próbowali się jej przypodobać na wszelkie możliwe sposoby. Robili wszystko by była zadowolona. Gdyby mogła się zmieniać… mogłaby pójść gdzie by tylko zechciała i robić to co chciała, nie musiała by polegać na innych.
- Przeciez to twoje gospodarstwo i możesz sobie tu kupić co zechcesz - odparła obojętnie, znów kłamała, przede wszystkim z tym, że ją to nie obchodziło, choć w środku bardzo jej się podobał ten pomysł. Wyobrażała sobie, jak doilaby krowy i kozy z Babcią Ritą i Leah, jak ganiałaby po polu owce, niczym rasowy pies pasterski. Jak miałaby na miejscu własne kurczaki do ganiania i koguta przed którym musiałaby uciekać… Tu było jak w raju, a nawet jeszcze lepiej. I właśnie dlatego… wiedziała, że nie będzie tutaj długo. Bo zawsze tak było. Gdy tylko poczuje choć trochę poczuje się tu taj w domu, ale w takim prawdziwym. Gdy tylko straci czujność i zrobi sobie cień nadziei na to, że będzie mogła tutaj z Leah i Riverem zostać… pojawi się Lake i ją stąd zabierze, niszcząc na koniec to wszytko i pewnie zabijając Leah i Rivera, bo nie będą już więcej Lake potrzebni.
Pociągnęła nosem i przetarła oczy jedną ręką, starając się za wszelką cenę zdusić w sobie emocje, bo przecież płacz w niczym nie pomoże. To była jednak szansa dla zająca, którą od razu wykorzystał, by wyrwac się z uścisku dziewczynki. Zadrapał ją przy tym przypadkowo po twarzy i zaczął znów jak opętany biegać po boksie drapiąć w ścianki i próbując się pod nimi przekopać, byle tylko się stąd wydostać. Dziewczynką podeszła do drzwi boksu i otworzyła je by wypuścić zająca, jednak była gotowa do skoku i pogoni za nim. Skoro mogła się z nim bawić dalej, gdy nie miał ograniczonej drogi ucieczki… Niestety nagle usłyszała swoje i starszej wilczycy imię, przez co się rozkojażyła i już nie zdołała złapać zająca, który czym prędzej opuścił oborę i czmyhnął w las.
- Hannah! Leah! - rozległo się wołanie jednookiego. Zdążył już zrobić masę na ciastka i włożyć je do piekarnika, oraz pozmywać po wszystkim, a one dalej nie wracały, więc zaczął się martwić i chciał iść ich poszukać.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptySro 29 Maj 2024, 07:07

Uśmiechnęła się lekko... Choć trochę smutno mimo że z całych sił nie chciała pokazać dziewczynce jak bardzo zabolała myśl o przegranej Rivera... To będą najgorsze tygodnie jej życia... Pod niemal każdym względem, bo nie dość że czekała na wynik jej walki to jeszcze musiała iść łasić się przed Augustem. Naprawdę go nienawidziła. Mimo prób... Chyba mała domyśliła się o czym pomyślała... Proszę prosze, chyba obie znały się już coraz lepiej. Tym razem szczerze się zaśmiała i nachyliła się do niej by dać jej całusa w czoło.
- Kiedyś... Gdy przyjdzie taki czas, że River będzie szukał następcy a ty będziesz gotowa... Z przyjemnością zostanę twoją bethom. - i to była szczera prawda, kiedyś River przecież zechce odpocząć.
To będzie znaczyło że zacznie szukać następcy, a Hannah była jego najstarszą najbliższą krewną. Oczywiście miała przed sobą wiele nauki ale najpierw... Może lepiej skupić się na tym żeby w ogóle miała co odziedziczyć.
Widziała że nie była zachwycona tym że przyłapała ją na kłamstwie... Tak sama tego nigdy nie lubiła, tyle że szczerze nie życzyła jej swojego losu.
- Ja też czasem kłamie... Rzadko... Ale czasem kłamstwo chroni tych na których ci zależy. Tyle że jeśli będziesz kłamać nie można ci pomóc... Co powiesz na umowę? Możesz kłamać wszystkim innym... Ale mnie i Riverowi zawsze powiesz co się dzieje, w zamian nie będziemy się złościć. Zgoda? - zaproponowała kompromis.
Miała przy sobie ludzi na których jej zależało... Pewnie minie jeszcze masa czasu zanim to zrozumie tak na prawdę ale do tego czasu po prostu będą się o nią troszczyć i tyle. Nie było to jednak takie łatwe... Gdy nie odpowiedziała na przeprosiny Leah chwilę milczała odwracając wzrok. Zawaliła sprawę... To prawda że w najbliższym czasie będą musieli ja chwilę pozostawiać. Rozmawiała już z Ritą która obiecała zająć się nią póki nie wrócą. Mimo to... Nie bedzie sama... Jak teraz. Skoro nie przyjęła jej przeprosin... Musiała przejść do tematu szaraka.
- Twoja mama... - zaczęła niepewnie.
- Wyjechała z miasta... Chyba się wystraszyła. Nie wiem czy nie wróci kiedyś ale jesteś częścią rodziny... Nie pozwolę cię skrzywdzić... A to nie moje, tylko nasze gospodarstwo. - nie chciała jej mówić o tym że gdyby jej zabrakło, to wszystko będzie jej.
To raczej nieodpowiednią rozmowa z dzieckiem, ale gdyby walka poszła nie tak... Chciała by żeby Daisy i Rita zajęły się nią tu... Gdzie miała swój dom i zwierzęta. Spojrzała na nią gdy pociągnęła nosem i już chciała ją do siebie przytulić gdy zając wyczuł swoją szansę. Mimowolnie się zaśmiała gdy dziko zaczął skakać po boksie no i musiała przyznać że była dumna gdy mała go wypuściła. Była... Pojętą uczennicą, nawet jeśli znów chciała go gonić. Ona również usłyszała wezwanie, nawet odwróciła głowę w stronę wyjścia skąd do biegało wołanie i wstała otrzepując się z siana.
- Pokaż... - kucnęła przy małej i przesunęła palcami przy zranionym policzku.
- No proszę... Pierwsze łowieckie znamię. Zaraz ktoś pomyśli, że jesteś moją córką. - zażartowała i podniosła ją robiąc obrót w miejscu.
- Chodź... Za niedługo przyjedzie ktoś kto jeszcze nie wie ale na pewno będzie chciał cie poznać. - Dodała i wyszła z obory nie wypuszczając małej z rąk.
- Szybko chcesz nas zagonić do pracy... - zażartowała gdy były już przy Riverze.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptySro 29 Maj 2024, 20:34

Trochę obawiała się, że mimo wszystko dostanie burę, mimo że się poprawiła odnośnie przegranej Rivera,, jednak gdy zamiast tego Leah może nie wprost powiedziała, że mała będzie kolejnym świetnym Alpha, uśmiechnęła się szeroko.
- River nie może przegrać, bo to ja chcę mu skopać porządnie dupsko i odebrać władze! - powiedziała z takim zapałem, że można było podejrzewać, że Hannah nie wytrzyma tyle czasu i rzuci się na niego od razu jak tylko go zobaczy, choć przecież jeszcze nawet nie wyzwał Augusta na pojedynek.
Niestety tak jak łatwo było poprawić humor dziewczynce, tak też bardzo łatwo się denerwowała i wcale się z tym nie kryła. Nawet bardzo mocno podkreślała dawała do zrozumienia, że coś jej się nie podobało. Co prawda w tym przypadku nie krzyczała, nikogo nie atakowała ani nawet nogą nie tupnęła, ale wyraźnie wybo widać, że nie podobało jej się to, że Leah tak łatwo przejrzała jej kłamstwo. Okazało się jednak, że właściwie nie potrzebnie prezentowała swoje fochy, bo wilczyca miała dla niej idealne rozwiązanie. Co prawda nie była przekonana co do mówienia zawsze prawdy Riverowi, w ogóle do mówienia mu prawdy, ale z Leah postanowiła być jak najbardziej szczerą. Choć może i dla tego kreatyna zrobi wyjątek? W końcu… był z nią, gdy na dworze tak strasznie grzmiało. I nawet pomimo, że go ugryzła, cały czas przy niej był i ją do siebie przytulił. Nie cierpiała go, ale mimo wszystko w tamtej chwili zrobiło jej się naprawdę miło. Przede wszystkim poczuła się bezpiecznie, jak przy Leah.
No… może nie w momencie, gdy oboje zostawiali ją samą nic nie mówiąc. Przecież nie była głupia, zrozumiałaby, że muszą się przejść odreagować czy pobyć chwilę sami. Ona by sobie poradziła, jak zawsze zresztą, ale oni zostawili ją bez słowa.
- Nie nazywaj jej tak. Ja nie mam mamy - zawarczała ostrzegawczo, podnosząc na Leah żółte oczy, w których powoli zbierały się łzy. Chciała się z nią kłócić, że Lake na pewno wróci, gdy tylko Hannah poczuje się tutaj szczęśliwa i bezpieczna, a gdy tylko się pojawi, na pewno zabije i Leah i Rivera i wszystko co żywe dookoła i na czym małej by zależało. Zawsze tak robiła. Nie wątpiła, że teraz mogłoby być inaczej.
Słowa jednak ugrzęzły jej w gardle, gdy Leah ją poprawiła, tak po prostu mówiąc, że to było również gospodarstwo Hannah. Próbowała być silna i choć nie zdołała utrzymać łez, by nie spłynęły z jej oczu, tak zdołała powstrzymać w sobie tą silną potrzebę przytulenia się do wilczycy. I tak była na siebie zła, że pozwoliła szarakowi wyrwać się z jej rąk, ale Leah miała rację. Jeśli chciała kiedyś zostać najlepszym przywódcą w dziejach, nie mogła iść na skróty. Nawet jeśli chodziło o głupią zabawę w polowanie na zająca. Dlatego go wypuściła i od razu chciała rzucić się w pogoń za nim, jednak wtedy usłyszała wołanie Rivera. Nie zdążyła jednak skierować na jego osobę całej swojej złości, gdy Leah uklękła przy niej i przetarła palcem jej policzek.
- Leah, zostaw… przestań! - jęknęła niepocieszona, jakby ta co najmniej ścierała jej właśnie z policzka brud lekko poślinionymi palcami, niczym troskliwa matka. Nawet bezskutecznie próbowała odepchnąć od siebie jej rękę, ale nie ważne jakby się starała, nie miała co się siłować, praktycznie z trzy razy starszą od siebie osobą.
Cała wola walki ją opuściła, gdy Leah zażartowała, że ktoś mógłby pomyśleć, że była jej córką. Nawet na nowo napłynęły do jej dwukolorowych oczu łzy, ale nie zdążyły spłynąć po jej policzkach, bo zaraz kobieta podniosła ja z ziemi i zaczęła kręcić się dookoła, wydobywając z dziewczynki pogodny, rozbawiony śmiech. Ile by dała za to, by Leah była jej mamą. Niestety nie było na to szans, bo w końcu to Lake ją urodziła i zmarnowała jej praktycznie dziesięć lat życia. Ba! Nawet nie zmarnowała, co zmieniła je w istne piekło. Już wolałaby na zawsze pozostać w piwnicy tamtego starego wampira. Chociaż może nie, bo wtedy nigdy nie poznałaby Leah i… Rivera.
- Twoja opiekunka? Za głośno gadacie. Zwłaszcza, gdy najpierw się pieprzycie, a po tym ściszać głos przypominając sobie w końcu, że małe dziewczynki za ścianą mógłby chcieć jeszcze spać - powiedziała wprost, ale bez cienia żalu czy złośliwości. W końcu miała mówić Leah prawdę.
Nie wyrywała się z jej rąk, a nawet się do niej przytuliła, lekko się pod nosem uśmiechając szczęśliwa, wdychając spokojnie jej zapach, nawet jeśli po części pachniała Riverem. I tak czuła się po prostu bezpieczna i nic więcej nie potrzebowała w tej chwili do szczęścia. Chciała tylko, by Leah zawsze była obok. Wszyscy inni na świecie mogliby nie istnieć. Oprócz oczywiście Babci, babci Rity, Sama… i… Rivera.
Stał na ganku, gdy je w końcu dostrzegł wychodzące z obory. Nie podchodził specjalnie, by cieszyć oko tym widokiem, gdy Leah szła z wtulona w nią dziewczynką na rękach. Nawet naszły go drobne wyrzuty sumienia, bo przyszło mu do głowy, że może przeszkodził im w jakiś ważnych babskich sprawach czy pogaduszkach. Zwłaszcza gdy wilczyca wypaliła do niego żartobliwie z tym udawanym wyrzutem w głosie.
- Już nie przesadzaj, nie nazwałbym postawienia wody na herbatę czy kawę pracą - odgryzł się otwierając przed dziewczynami drzwi do domu i wpuszczając je przodem. Co prawda niedawno wstawił ciasteczka do piekarnika, a już ich zapach zdążył roznieść się po całym parterze.
- To pachnie… - zaczęła Hannah, unosząc głowę do góry i zaciągając się porządnie przyjemnym zapachem.
- Jak ciasteczka babci Miry? - podpowiedział, by nie musiała się długo zastanawiać i uśmiechnął się ciepło do małej, gdy jej oczy aż zaświeciły ze zniecierpliwienia, by spróbować tych ciastek, czy faktycznie były tak samo dobre jak jej ukochanej babci. Nie zdziwiłby się, gdyby zaczęła je pochłaniać jak dzika, jak tylko wyjmie gorąca blachę z piekarnika.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptySro 29 Maj 2024, 22:30

Zdarzało się jej prawić małej komplementy by odwrócić jej uwagę... Lub po prostu by poczuła się lepiej jednak to... Nie był ten przypadek. Naprawdę miała dobre przeczucie co do małej. Była... Wybuchowa... Nieposkromiona i uparta... Ale miała naprawdę dobre serce. Pamiętała jak jadąc na Denisie opowiadała o tym że chciała by ratować zwierzęta. Gdy tylko jej charakter się ustabilizuje... Mogła być naprawdę wspaniałą wilczycom... Najpierw bethom, ale później też alphom. Całkiem szczerze... Nie chciała mieć dzieci... Być może w pewnym momencie ich zapragnie ale na tą chwilę.. Nie planowała nic podobnego. Jeżeli to się nie zmieni... Kto wie... Może Hannah kiedyś przejmie gospodarstwo tak jak ona po swoich rodzicach. Oczywiście... Nikt na razie o tym nie wspomniał jednak rodzice Rivera na pewno zostawili w Fostern chociaż by dom. Na tą chwilę nawet nie pomyśleli by szukać tego co po nich zostało. Wyglądało też na to że ich mały pakt został zawiązany to było... Naprawdę pocieszające. Gdyby Daisy tak się nie unosiła za każdym razem gdy Leah jej coś mówiła może jej przybrana córka również była by z nią bardziej szczera. Gdy Hannah aż warknęła by nie nazywać Lake jej matką... Przechyliła lekko głowę z szczerą troską w spojrzeniu i kontynuowała by mała zrozumiała o co jej chodziło. Nie miała jakiś specjalnych odczuć względem siostry Rivera po za tym że była zła o to jak krzywdziła wszystkich wokół. Chciała by wierzyć że teoria Rivera że była do tego zmuszana jest prawdziwa ale... Jakoś na kogoś potrzebujące go pomocy skutecznie jej unikała. Była przekonana o tym że przy kolejnym spotkaniu nie będzie miała już takiej ochoty na pewstrzymywanie się i pozwalanie jej na łapanie zębami przed jej nosem. Była od niej silniejsza i bardziej doświadczona. Nie watpiła że wygrała by to starcie a potem nawet gdyby miała ją związać zmusi ją by się ogarnęła. Niemniej nawet wtedy... Nie pozwoli jej się zbliżyć do małej. Trochę bawiło ją to jak mała się opierała... Chociaż zaraz potem te łzy... Na szczęście udało się jej poprawić humor. Aż nazbyt ewidentnie. Cóż... Obietnica to obietnica, z resztą... Juz raz dziś popełniła błąd i nie potraktowała jej jak na wystarczająco dużą przystało!
- Boże... Ciotka Daisy wyszorowała by mi język mydłem gdybym w twoim wieku używała takich słów. - powiedziała niby poważnie chociaż przeciwnie do tego uśmiechnęła się i puściła jej oczko.
- I ktoś tu ma omamy słuchowe, bo z nikim się nie pieprzyłam za ścianą ty mała mądralo. - dodała od razu i znów się zakręciła.
Po tym jednak wyszła już z obory... Nie wypadało pozwalać Alphie czekać. Zmróżyła podejrzliwie oczy gdy oświadczył że zostało tylko zrobienie kawy czy herbaty, ale gdy otworzył drzwi było jasne że faktycznie z wszystkim się wyrobił. Aż się zaśmiała gdy mała wystawiła głowę i węszyła niczym małe zwierzątko. Postawiła ją na ziemi i spojrzała na Rivera.
- Ciastka? - zapytała zaskoczona... Wydawało się jej że rano mówił o babeczkach.
- Hej... Czekaj... - oderwała się jednak jeszcze na chwilę od Rivera i opowieści o zmianie pomysłu na deser bo znając małą już gnała do kuchni.
- Umyj najpierw ręce i buzię... To tylko zadrapanie ale szkoda by je było zapaskudzić. - przypomniała dziewczynce i chciała wrócić wzrokiem do Rivera gdy usłyszała auto wyjeżdżające przez bramę. Trochę się spieła gdy zobaczyła starego... Czerwonego jeepa. Boże... Tylko na takim wygwizdowie mogli pozwolić kobiecie jeździć jeszcze tym złomem. Rdza przeżarła go w kilku miejscach... Lakier luszczył się nie tylko na dachu ale też masce i kilku miejscach z boku. Nigdy nie przywiązywała dużej uwagi do samochodu... Ale Daisy już przeginał. Zaparkowała obok ich samochodów... W zasadzie jej i tego pożyczonego od wampirów i wysiadając autentycznie chwilę węszyła w powietrzu. Sama postać... Mogła wydawać się już Riverowi znajoma... Widział ją w lesie nici, siedziała na jednym z tutejszych pienków podczas ogniska u rodziców Leah i w zasadzie... Niewiele się zmieniła. Wilcze geny były niesamowite... Doszły jej może lekkie zmarszczki na czole gdy zmarszczyła ciemne brwi zamykając auto. Nieco posiwiałe kasztanowe włosy spieła w koczek i odsunęła teraz kilka niesfornych włosów za ucho. Ubrała na siebie zwiewną, kremową sukienkę w kolorowe kwiaty. Była... Całkiem różniła się od Leah, ale gdy dostrzegła ją w drzwiach uśmiechnęła się i rozpromieniała.
- Leah... - szepnęła jedynie i ruszyła do niej zupełnie nie zdając sobie sprawy że tuż za dziewczyną był jednooki.
Zdążyła nawet przytulić swoją przybraną córkę gdy zorientowała się o dodatkowych obecnych i cofnęła się nieco zakłopotana.
- Ykhmm... Ciociu... Dobrze cie widzieć... Chciałam żebyś poznała... To River... Mój... - zawahała się... To było... Trochę krępujące.
Chłopak? Czy to nie brzmiało trochę... Banalnie? Boze naprawdę była w tym słaba. Zerknęła na Rivera szukając jakiegoś wsparcia gdy zdała sobie sprawę...
- Mój towarzysz... - teraz kobieta była nieco zbita z tropu i spojrzała na Rivera nieco zakłopotana.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptySro 29 Maj 2024, 23:23

Przekrzywiala lekko głowę nie bardzo rozumiejąc, co niby takiego złego powiedziała.
- Ale przecież dorośli tak robią jak się we dwójkę zamkną w pokoju i ich za ścianą słychać - odpowiedziała na swoją obronę, choć… nie wiedziała czemu, ale jakoś tak głupio się poczuła tłumacząc to Leah. Poza tym to by wyjaśniało dlaczego ona pachniała nim, a on nią. Na pewno jej się to nie wydawało.
Nie dyskutowała jednak dalej na ten temat. Raz, że nie widziała w tym sensu, a dwa, że Leah nie dała jej na to szansy, znów zaczynając się z nią kręcić, znów wywołując w dziewczynce salwy śmiechu. Nie było w niej już ani grama złości czy smutku. Zwłaszcza, gdy weszły do domu, w którym tak ślicznie pachniało ciasteczkami i jeszcze się okazało, że mogły to być takie ciasteczka, jak zwykle robiła Mira.
Zaczęła się wiercić na rękach Leah, na znak, że chciałaby już zejść i gdy tylko została odstawiona na ziemię, obrała kurs na kuchnię.
- Tak, wiesz… - zaczął, drapiąc się z zakłopotaniem po karku choć był przy tym bardziej rozbawiony niż zmartwiony. Nie zdołał dokończyć, bo Leah mu przerwała zwracając się do dziewczynki. Kiedy usłyszał jak ta jęknęła z niezadowoleniem, zerknął zaciekawiony przez ramię, co ta mała bestia kombinowała. Nie był w stanie się nie uśmiechnąć, gdy zobaczył jak Hannah czaiła się na piekarnik. A przynajmniej próbowała dopóki Leah nie pogoniła jej do łazienki. Pokręcił rozbawiony głową i spojrzał znów na swoją ukochaną.
- Nie mogłem nigdzie foremek znaleźć, a nie chciałem… - wyjaśnił prędko, słysząc odgłosy wjeżdżającego na teren pensjonatu samochód. I to jeszcze taki, który lata świetności miał już dawno, ale to dawno za sobą. Jak tak na niego patrzył, to właściwie dziwił się jakim cudem ten… samochód… jeszcze jeździł. I wcale nie chodziło o to że jak każdy facet wolał nowe, luksusowe i najlepiej sportowe auta. Nie miało to dla niego większego znaczenia tak naprawdę, liczyła się praktyczność i gdyby nie to, że jeszcze nie miał okazji jak zwrócić Virgo jej samochód i jednocześnie móc wrócić do Fostern, już dawno pozbyłby się tej Audicy z podjazdu. Mu zupełności wystarczał pickup Leah. No ale w przypadku jeepa, który właśnie zaparkował… cóż…
- Pójdę postawić wodę i zaraz jestem. Nie daj się pożreć żywcem do tego czasu - zażartował i pocałował Leah czule w głowę, ulatniający się do kuchni, nim Daisy wysiadła z samochodu. Nie ukrywał się w niej jednak specjalnie długo, bo tak jak powiedział, postawił tylko czajnik z wodą na gazie i zaraz wrócił do przedpokoju, by razem z partnerką przywitać ich gościa tak, jak należało. Choć już na starcie zaliczyli skuchę, gdy Leah postanowiła przedstawić jednookiego swojej opiekunce. Widział to szukające pomocy spojrzenie Leah, więc w tym samym czasie co ona, odpowiedział pierwsze co przyszło mu do głowy.
- Partner… - szybko jednak dotarło do niego, że właściwie nie ustalili wersji, której najlepiej byłoby się w tej sytuacji trzymać, a że on nie kłamał… Oboje byli beznadziejni, że już na początku doprowadzili do tak niezręcznej sytuacji.
Nie wpadał jednak w panikę, odchrząknął i z należytą powagą i szacunkiem spojrzał na starszą wilczycę.
- River Langdon. Miło mi panią poznać - przedstawił się, wyciągając do kobiety dłoń. Niestety zapominając o tym, że cały czas miał protezę i to z podwiniętymi po łokcie rękawami.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 07:44

To było smutne co mała mówiła. Lake nie tylko pozbawiła ją normalnego dzieciństwa ale po prostu mocno nad szarpnęła pojęcia rodziny i związku... Nie była pewna na ile będzie można to odkręcić... Niestety... Dziecięcą niewinność raczej straciła na zawsze. To było o tyle trudne... Że nie mogła jej przecież traktować całkiem jak dorosłej czy chociaż nastolatki... Ale ewidentnie nie da się jej już też całkiem traktować jak dziecko.
- Lake musiała mieć naprawdę nudne życie. Nigdy nie zamykam drzwi, nie ważne czy jestem z Riverem czy... Kim kolwiek możesz śmiało wejść. Co najwyżej zobaczysz jak się przebieram. - nie dodała tego że gdy w domu było dziecko o wiele bardziej wolała by iść pobiegać.... Tak jak na wyjeździe niż ryzykować że mała coś zobaczy czy usłyszy. No i specjaA chociaż by to jak rano się przebierała, usłyszeli by jej kroki z daleka... Ostatecznie nic takiego nie robili. No i specjalnie nie użyła określenia "mama". Chociaż chciała dać jej do zrozumienia tym samym, że zawsze mogła wejść... Miała się nie bać. Gdy wróciły i Hannah pognała do piekarnika, sama się uśmiechnęła. Może... Była szansa by mała odzyskała chociaż część dzieciństwa. Była... Rozkoszna gdy przemawiał przez nią ten sam łasuch na słodycze co przez Rivera. Chciała skupić się na tym o co chodziło z tymi babeczkami. Zaśmiała się nawet gdy przyznał że nie mógł znaleźć foremek... Czyli jednak! Nie tylko ona nie wiedziała co gdzie jest w ich kuchni... Chociaż... Jego kuchnia to była od stosunkowo niedawna. Miał lepsze wytłumaczenie... Ona mieszkała tu od dobrych parunastu lat... W zasadzie przeprowadziła się krótko po skończeniu... Chyba dziewietnastu lat. Znów jednak nie było jej dane wysłuchać do końca... Chociaż ona spojrzała na samochód może nie z panikom ale lekkim wycofaniem. To teraz nie było odwrotu... Z całej masy myśli o tym jak bardzo nie była na to przygotowana wyrwał ją River.
- Ha... Ha... Ha... - odparła wywracając oczami i odetchnęła głęboko odsuwając myśl o tym by udawać że jednak wyjechali na wcześniejsze wakacje. Daisy była... Starała się, naprawdę! I szczerze była jej wdzięczna za swoje dzieciństwo. W etapie nastolatki było mocno pod górę ale mimo to mogła zawsze na kobietę liczyć. To chyba normalne że kobiety miały w tym etapie problem z dogadaniem się z opiekunkami... Nie ważne czy były ich matkami czy nie. Było jej trochę lżej gdy River wrócił, no i gdy kobieta tak po prostu ją przytuliła. Przeszło jej nawet przez myśl... Że przecież nie może być tak źle! No i bum... Utknęła na pierwszym zdaniu szukając wsparcia u jednookiego. Pierwszy raz... Od niepamiętnych czasów zarumieniła się gdy oboje rzucili dwa inne określenia. Na szczęście River wyszedł do przodu żeby się po prostu przedstawić. Nic nie umykało uwadze starszej wilczycy zanim wyciągnęła rękę do wilkołaka zauważyła oko... Protezę... Zaraz... Czy ona kojarzyła tą bluzę? No i zapach... Każdy zapach.
- Daisy... Miło pana poznać. - cóż... Może nie do końca była to prawda z jej strony ale przynajmniej starała się być uprzejma.
- Wejdź... River przed chwilą postawił wodę. Napijesz się kawy? Herbaty? - kobieta jednak jeszcze chwilę przyglądała się Riverowi nie puszczając jego.. Ręki.
Coś jej nie pasowało gdy w końcu puściła go skupiła się na córce.
- Kawy... Bardzo chętnie. Flyn tu był? - no przecież... Leah się skrzywiła chociaż obrócona do przybranej matki tyłem.
Serio... Wszystkie tak lubiły wciskać nos w nie swoje sprawy? Odsunęła jej krzesło by spokojnie usiadła.
- Wpadł na śniadanie. - uśmiechnęła się jak by wcale śniadanie nie było koszmarem i nie rzuciła nim o ścianę.
- Cieszę się że się dogadaliście... Martwiłam się. - teraz przygryzł lekko wargę... Taaa dogadali się.
- Wiem... Przepraszam, powinnam odezwać się wcześniej. - twarz kobiety posmutniała mimo że usiłowała utrzymać sztuczny uśmiech.
- Za dużo powiedziałam wiem że to twoje życie, ale po prostu... - Leah starała się ignorować że kobieta spojrzała w stronę Rivera jak by wcale nie mówiła o starej sprawie.
- Wiem... Martwisz się. - no i zapadła chwila ciszy.
Pierwszy raz w życiu Leah przeszło przez myśl że Hannah mogła by tak długo nie myć tych rąk i twarzy.
- Panie River... A czym pan się zajmuje? - o na bogów... Leah naprawdę nie była stworzona do takich... Zwykłych rozmów.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 12:39

Czy nudne, to by nie powiedziała skoro było pełne intrygi, kłamstwa i podstępu, ale wydawało jej się, że rozumiała, co Leah miała na myśli. W porównaniu do Lake to oni tutaj mieli tak naprawdę nudne życie, cały czas praktycznie w jednym miejscu, jedzenie o stałych godzinach, praktycznie każdy dzień taki sam, ale mimo to Hannah wolała właśnie takie życie, niż co chwila zmieniać swoje miejsce, znajomych. Nigdy tak naprawdę nie być pewną, co za chwilę się stanie. Tutaj miała wrażenie, że ma choć minimalna kontrolę i wpływ na to co się działo dokoła.
- O! To będę mogła obronić cię przed zachodzeniem przez Rivera! - podłapała z entuzjazmem, od dziś mając zamiar codziennie rano przychodzić do pokoju Leah, by pilnować, aby River do niej nie przychodził i jej nie podglądał, jak się będzie ubierała. Co prawda nie do końca o to chodziło Leah, ale przynajmniej wybiło to dziewczynce z głowy myśli o tym, co mogli robić z Riverem dziś rano. Właściwie… w ogóle nie lubiła ich zostawiać samych, gdy byli we dwoje i to nawet nie przez to, że mogliby robić coś niepojętego dla jej dziecięcego umysłu, ale przede wszystkim… była bardzo zazdrosna o Leah, gdy River się za bardzo przy niej kręcił. Gdy w ogóle przy niej był.
Nawet teraz, gdy miała iść umyć twarz i ręce. Usłyszała, że ktoś przyjechał i pospieszyła się z myciem, chcąc jak najszybciej przywitać się z opiekunką Leah, jednak gdy tylko usłyszała, jak oboje się zamotali już na samym starcie… postanowiła jak raz nie pchać się do centrum uwagi i podglądać z ukrycia. Zapowiadało się naprawdę zabawnie. Przemknęła jedynie niezauważenie do kuchni by od razu być też w pobliżu ciasteczek i pilnować, by się czasem nie przypaliły.
Zastanawiał się przez moment, czy nie powinien przedstawić się… nazwiskiem swoich rodziców, jednak przyzwyczajenie zadecydowało za niego. Co też wiązało się z tym, że zapomniał o protezie. Nie chcąc zdradzać swojego zakłopotania tą sytuacją, uśmiechnął się uprzejmie do kobiety, i przepuścił je obie przodem, samemu kierując się w stronę kuchni, by przygotować dla nich wszystkich coś do picia. Chciał zostawić im trochę przestrzeni, bo w końcu trochę się nie widziały. No i… nie pamiętał kiedy ostatnim razem w ogóle znalazł się w tak krępującej sytuacji. Mu było głupio i był spięty, a co dopiero musiała czuć Leah?
Stanął przy wyspie pośrodku kuchni i od razu spostrzegł kryjąca się za nią Hannah, z rozbawieniem przyglądająca się całej sytuacji. Odkaszlnął, jakby coś podrapał o go w gardle, ale chciał subtelnie zwrócić na siebie uwagę dziewczynki, a gdy na niego spojrzała lekkim ruchem głowy nakazał jej iść się przywitać. Mała jednak w nosie miała to co on chciał i pokazała mi język, ani myśląc przerywać tej komedii.
Przygotował kubki z tym, co kto do picia chciał i czekał jeszcze chwilę, aż woda nie zaczęła się gotować. W pierwszej kolejności zalał te, które były dla Daisy i Leah, od razu zanosząc je kobietom i wracając po cukier i mleko, gdyby potrzebowały.
- Jestem… ochroniarzem. I zajmuje się dorywczo różnymi pracami w wolnym czasie - odpowiedział po krótkiej chwili, nie chcąc wprost mówić, że pracował dla wampirów, ale właściwie też nie kłamał. W końcu Virgo zaoferowała mu robotę osobistego ochroniarza na tym całym bankiecie, który miała zamiar urządzać.
- Pomagam Leah przy gospodarstwie - dodał w ramach przykładu, choć przecież wcale go nie zatrudniała. - I proszę, wystarczy River.
Hannah słysząc to, zachichotała zza wyspy. Skrzywił się lekko, gdy wracał do kuchni po kubek dla siebie i małej, jednocześnie chciał ją wygonić z ukrycia, ale dziewczynki już tam nie było. Wymknęła się, gdy nie patrzył, by przejść do salonu i wleźć pod stół. Pociągnęła lekko Daisy za krawędź sukienki by zwrócić na siebie jej uwagę.
- Są parą - wyszeptała kobiecie, zdradzając jaka naprawdę dzieliła ich relacja, choć prawdopodobnie starsza wilczyca wiedziała o tym nim jeszcze tutaj przyjechała. W końcu plotki po takiej wsi szybko się rozchodziły.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 13:34

Uśmiechnęła się nieco krzywo... Tak, zdecydowanie nie o to jej chodziło zwłaszcza że... Cóż naprawdę liczyła że będzie mogła budzić się przy Riverze. No cóż... Na razie nie było czasu rozmawiać o tym z małą. No i... Zaraz po tym miała o wiele poważniejsze zmartwienie jeśli chodzi o kłopotliwe sytuację i niedopowiedzenia. Naprawdę zastanawiała się czy tylko jej tak trudno dogadywało się z opiekunką czy jednak to było powszechne. Kiedyś jej troska była czymś naprawdę miłym... To dobrze mieć tą jedną osobę która cie wysłucha i stanie w twojej obronie. Tyle że później zaczęła potrzebować przestrzeni. Zwłaszcza po tym gdy poznała prawdę o rodzicach. Za to Daisy zachowywala się zupełnie jak by chcąc chronić dziewczynę zapięła ją na bardzo krótką smycz. Sama nie wiedziała czy cieszyć się czy bać gdy kobieta zainteresowała się Riverem.
- Ochroniarzem? - zapytała lekko unosząc jedną brew i sięgnęła po swoją kawę słodząc ją dwiema łyżeczkami cukru.
- Musi Pan ochraniać kogoś bardzo ważnego... Chyba, że moja córka tak dobrze płaci? Mnie nie było by stać na stojący przed domem samochód. - rzuciła celowo jak by nie słysząc jego prośby do przejścia na ty. Co więcej użyła słowa córka jak by chciała podkreślić że dziewczyna jest pod jej pełną opieką... Nawet jeśli tak na prawdę nie były nawet spokrewnione.
- Daisy... Proszę cię... Odpuść mu. - szepnęła Leah na co kobieta spojrzała na nią z troską.
- To źle że interesuje się kim jest twój... - nie dokończyła bo przerwała im Hannah.
Bogom niech będą dzięki... Chyba... Choć może nie biorąc pod uwagę jak prosto z mostu od razu rzuciła tym jaka łączyła ich relacja. Starsza wilczyca odstawiła swoją kawę i uśmiechnęła się do dziewczynki.
- A... Zastanawiałam się właśnie kogo jeszcze tutaj ukrywacie... Witaj śliczna. Wreszcie ktoś kto nie kręci. - powiedziała wesoło i uniosła obrus żeby dziewczynka mogła wyjść.
Jeżeli tylko mała nie protestowała to posadziła ją sobie na kolanach.
- Rozumiem że to twój tata? Jesteście trochę podobni do siebie. - Leah szczerze zastanawiała się czy na tą ilość krepujacych sytuacji zamiast kawy nie było by lepsze piwo.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 14:14

Czuł się dość nieswojo, gdy Daisy tak bacznie mu się przyglądała i jeszcze zaczęła swoje typowo matczyne dociekania. Nie miał jej tego za złe, wiedział, że to naturalna reakcja każdej zatroskanej matki w stosunku do obcego faceta kręcącego się przy jej ukochanej córce. Dużo bardziej był zły na siebie, że tak się przejmował tym by wypaść w jej oczach jak najlepiej i by nie narobić Leah kłopotów. A przecież jeszcze nie tak dawno temu w nosie miał co inni o nim myślą czy powiedzą. Widocznie zależało od osoby, która miała wydać opinię na jego temat.
Podejrzewał, że zaraz zostanie wyśmiany przez kobietę, że pewnie beznadziejny z niego ochroniarz skoro był taki… wybrakowany przez życie, nie spodziewał się jednak, że dużo bardziej podejrzane w związku z jego profesja będzie to, jaki samochód stał przed domem.
- Zapewniam, że też nie zarabiam aż takich pieniędzy. Samochód jest pożyczony - odpowiedział spokojnie, wracając do salonu, po nieudanych poszukiwaniach Hannah w kuchni. Nie siadał jednak wiedząc, że będzie go czekał jeszcze jeden kurs. Doceniał, że Leah chciała go nieco ochronić przed swoją przybraną matką, jednak rozumiał ciekawość i troskę kobiety. Choć po części też przyjął z ulgą to, że Hannah w końcu postanowiła zdradzić swoją obecność, nawet jeśli czuł wiszące w powietrzu kłopoty, które na pewno z tego wynikną.
Dziewczynką uśmiechnęła się promiennie i bez najmniejszego protestu, dała się wyjąć spod stołu i usadzić na kolanach Daisy. Skoro kobieta wprost przyznała, że mała była śliczna, to niby czemu miała się dalej przed nią kryć? Już ją lubiła. Aczkolwiek szybko też zaczęła się zastanawiać czy się czasem nie pospieszyła z pozytywną opinią na temat kobiety?
- Mój tata? - prychnęła oburzona, piorunujące Rivera wrogim spojrzeniem.
- Ten głą… - zaczęła lecz w porę ugryzła się w język, nie chcąc narazić się na złość Leah. Przede wszystkim nie chcąc sprawić jej przykrości, bo przecież pamiętała, że białowłosą nie lubiła jak mała się negatywnie wypowiadała na temat jednookiego.
- Przepraszam panią najmocniej. Hannah jest moją siostrzenicą - podsunął, oszczędzając dziewczynę wysiłku z wymyślaniem innych określeń na niego.
- Leah mówiła, że szorowałaś jej mydłem język. To jakaś wilczą tradycja? - zapytała zaciekawiona tym, czemu to miało służyć, skoro mydło było nie dobre. River spojrzał pytająco na swoją partnerkę, zastanawiając się co się działo, gdy siedziały w oborze i co ona małej nagadała.
Może jednak śniadanie z Flynem nie było takim koszmarem? Nie to co teraz. Naprawdę nie czuł się komfortowo, gdy cały czas Daisy patrzyła na niego tym krytycznym wzrokiem. Na szczęście piekarnik zaczął piszczeć, dając znać, że czas pieczenia minął i mógł jeszcze choć na chwilę uciec do kuchni, która dziwnym trafem w tak krótkim czasie stała się jego bezpieczną ostoją. Może dlatego, że tutaj miał czuł zająć ręce i myśli. Nawet jeśli tylko przez krótki moment.
Przeprosił kobiety i na moment jeszcze je opuścił, wyciągając z szafki duży talerz z kwiatowym motywem przy brzegach i ułożył na nim wszystkie ciastka, uważając by się nie połamały. Niby powinny jeszcze przestygnąć, ale wątpił by w tej chwili komukolwiek z nich było częstowanie się nimi w głowie. Wrócił z talerzem do salonu, postawił go na środku stołu i w końcu zajął swoje miejsce przy Leah.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 17:14

Ohh standardowe matki potrafiły być okrutne broniąc swoich córek... Ale wilczyca strzegąca swojego jedynego szczeniecia... Była bezwzględna. Daisy ewidentnie go sprawdzała... Oczywiście że doszły do niej plotki że Leah znalazła sobie kolejnego przybłęde spoza stada. Pewnie gdyby River był pierwszym omegom w życiu jej córki... Miał by trochę prościej. Niestety... Przez jego poprzednika była wyczulona. Zwłaszcza że coś jej nie grało... Wydawał się dziwnie znajomy... No i zdecydowanie od biegał od standardów kanonu piękna. Dodatkowo... Coś kręcił. Pożyczone auto... Też coś... Taką rękę to zaraz jej powie że znalazł na ulicy?! Zapytała by o ten kolejny szczegół nie padujacy do ochroniarza gdyby nie Leah. Ostatnio był jakiś typ spod ciemnej gwiazdy sprzedający towar na obrzeżach... Co tym razem? Złodziej? Temat jednak został odsunięty na bok... Dzięki Hannah... Mała paplała takie rzeczy że Leah naprawdę była czerwona i szukała czegoś interesującego na suficie...
- Ahhh wybacz kochanie. - przyznała i tym razem to Daisy poczuła się nieco zawstydzona.
Do czasu... Bo gdy Leah zakryła oczy ręką jak by to miało ją ukryć przed światem... Kobieta się roześmiała.
- Nie, nie zupełnie... - spojrzała na białowłosą z szerokim uśmiechem.
- Leah była cudownym dzieckiem gdy była jeszcze nieco młodsza od ciebie. Fakt rozrabiała i okazywała... Ale była przy tym kochana! Ale gdy zaczęła dorastać... Boże... Co to była za wieczna wojna. Klnęła tak że wzywali mnie do szkoły... Wagarowała... Krótko po zmianie upiła się na polu namiotowym tak że zwymiotowała na grilla! - tak... To był ten moment że chciała się wtopić w krzesło. Tylko matki mogły wyciągać takie historie przy innych.
- Daisy błagam... - szepnęła z nieco krzywym uśmiechem.
- Nie mogłam sobie z nią poradzić... Więc zastosowałam... Stare metody... Ostrzegałam ją kilka razy że jak przeklnie przy mnie to jej wyszoruje język i co? - spojrzała na Leah a białowłosa nieco szerzej się uśmiechnęła.
- Ty wiesz... Dzisiaj to by podeszło pod znęcanie się. - zażartowała na co kobieta również się uśmiechnęła.
- Nie posłuchała. - zakończyła nieco ciszej chociaż chyba każdy domyślił się już raczej finału tej krępującej opowieści i pokręciła lekko głową jak by to miało znaczyć "przecież ostrzegałam!". Mimo to... Nastrój Leah się nieco poprawił.
- Co u ciebie ciociu? - kobieta uśmiechnęła się i podała przyniesione przez Rivera ciastka dziewczynce na swoich kolanach.
- Wiesz jak jest... Jak się ma dom... Zawsze jest coś do roboty. W tym roku dzieciaki włamały się na działkę z ulami, przewrocili kilka... Ehh, a to jeszcze nie sezon na tą całą zgraje z miasta. - przyznała nieco się krzywiąc.
- Mogłaś powiedzieć... Jeśli potrzebujesz pomocy...
- Nie potrzebuje, wszystko w porządku jestem starsza ale nie niedołężna! Żebyś widziała jak uciekali gdy ich wytropiłam. - tym razem obie się zaśmiał chociaż Leah pokręciła głową z lekkim niedowierzaniem.
- A odbudowa? Znam jednego takiego kto bardzo chciał by się przydać... Co Riv? - zerknęła na ukochanego pokładąc dłoń na jego kolanie pod stołem, chociaż wtedy też zyskał uwagę kobiety która znów wpatrywała się swoimi brązowymi oczami w niego.
- W zasadzie... Chętnie bym ci go ukradła na godzinkę czy dwie. Ale nie gwarantuje czy oddam w jednym kawałku.
- Przestań! Boże... Próbujesz go nastraszyć jak byśmy byli znów nastolatkami. - kobieta wywróciła oczami.
- Była bym mniej podejrzliwa gdybyscie od początku byli szczerzy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 18:22

Chyba pierwszy raz w życiu widział Leah tak zawstydzoną. Tym razem nawet to on chciał jej pójść na ratunek przed małą, wyciągająca z Daisy jakieś krępujące historie, obawiając się, że kiedyś mogłoby się to na nim zemścić, jednak… jakby atmosfera dzięki temu zdecydowanie bardziej zelżała. Jednocześnie odhaczał w swojej głowie co i on odwalał, gdy był nastolatkiem. Bójki, wagary i eksperymentowanie z różnego rodzaju trunkami najtańszymi jakie w sklepie dało się kupić, mógł na spokojnie sobie zaznaczyć. Jednak to wymiotowanie do grilla… nie mógł nie spojrzeć przy tym na Leah, która w tym momencie czuł jak usilnie pragnęła zapaść się pod ziemię. Bardzo się starał, naprawdę chciał jej współczuć i nie uśmiechnąć się jak głupi do sera, ale niezbyt mu to wychodziło.
- Bleee! Ale na tym grillu już nic nie było do jedzenia, prawda? - zapytała Hannah z nadzieją, nawet nie wiedziała czy gdyby faktycznie było tam jedzenie to czy byłaby bardziej rozbawiona, czy sama czułaby mdłości. Zwłaszcza gdyby jeszcze ktoś nieświadomie to zjadł. Chyba zdecydowanie to drugie, bo aż nią wzdrygnęło na kolanach Daisy.
- Czyli jak któreś z nich przeklnie, będę mogła im wyszorować język? - podchwyciła mała z chochlikami w oczach, udając niewiniątko, które wcale nie przeklina gorzej od ich dwójki razem wziętych. Widać po niej było, że wręcz nie może się doczekać takiej sytuacji.
Nie wcinała się już jednak w rozmowę dorosłych, bo chwilę po tym pojawiły się tak blisko niej cudownie pachnące, jeszcze ciepłe ciasteczka! Od razu porwała jedno i przełamała na pół, patrząc jak czekoladowe kawałki w środku się rozpływają i dodatkowo by trochę przestygło. Mimo to i tak długo nie czekała i po pierwszym gryzie aż zapiszczała z zadowolenia.
- Są takie jak babci! - zawołała z radością, pałaszując z ogromnym zapałem.
- Tylko zostaw chociaż trochę dla innych - zaśmiał się jednooki, jednak musiał przyznać, że naprawdę miło mu się zrobiło słysząc taką pochwałę z ust dziewczynki i to jeszcze skierowaną w swoją stronę.
Nie wtrącał się w ich rozmowę, jedynie w którejś chwili wstał, by sięgnąć po jedno ciastko, póki jeszcze były, ignorując przy tym to krwiożercze spojrzenie i warczenie Hannah. Zajął swoje miejsce i trzymając w jednej dłoni ciastko, wolną przykrył dłoń Leah leżąca na jego kolanie. Pogładził ją delikatnie kciukiem, biorąc kęs ciastka.
- Z chęcią pani pomogę, choć niestety nie dzisiaj. Flyn wspominał, że Astrid została ranna i chciałbym z nią porozmawiać - powiedział spokojnie, zerkając na ukochaną. Choć nie mógł się nie zaśmiać, gdy starsza wilczyca zażartowała, że mógłby nie wrócić w jednym kawałku. Kiedy wytknęła im nieszczerość, specjalnie znów ugryzł ciastko, byle na to nie odpowiadać. Przecież nie kłamał.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 18:43

Czuła to... Czuła że on też się uśmiecha! Nawet nie musiała na niego patrzeć! Niemniej... Wyglądało na to że dzięki tym krepujacym historią atmosfera mimo wszystko nieco zelżała. Cholera... Sama się zaśmiała gdy Hannah zadała swoje pytanie... Zwłaszcza że znała odpowiedź. Nigdy nie dadzą jej o tym zapomnieć.
- Niestety... Na szczęście na otwarciu pola zawsze jest więcej grilli i ognisk więc ucierpiała tylko część kartkówek. - odpowiedziała kobieta... Ona zupełnie się nie krępowała... W zasadzie... Bo niby czym?
- Chciała bym... - zaśmiała się starsza wilczyca na pytanie dziewczynki i spojrzała na córkę z lekkim uśmiechem.
- Ale w pewnym wieku przychodzą też przywileje... Niemniej nie podpowiadała bym im na twoim miejscu tych starych metod. Ty nadal mieścisz się w przedziale wiekowym. - zażartowała i pogłaskała dziewczynkę po głowie. Z przyjemnością patrzyło się za to na to jak mała wcinała ciastka... Uśmiech z ust kobiety zniknął dopiero gdy usłyszała Rivera... I wyjątkowo nie chodziło o to że to był jego głos.
- Ah... Słyszałam August odwiedził mnie wczoraj wieczorem... Nie sądziłam że się znacie... Myślałam - przygryzła lekko wargę.
- Myślałam że nie należysz do stada... - przyznała nieco zagubiona... Bo jeśli był omegą to skąd mógł znać Astrid? W tym czasie Leah aż zimny dreszcz przeszedł po plecach.
- Czego chciał? Powiedziałaś że odwiedził cię August... - ledwo powstrzymała się by nie warknąć ale wilczyca uśmiechnęła się uspokajająco.
- Szuka wilków które mogły by wrócić do służby. Chyba... Chcę zaatakować wzgórze w te wakacje... Ma dość tej zabawy w kotka i myszkę na patrolach. - przyznała krzywiąc się przy tym.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 19:07

- Leah! Ale żeby karkówki?! - jęknęła mała z ogromnym zawodem w głosie. Jeszcze kiełbasę by zrozumiała obrzygać. Ale naprawdę? Karkówki? Nawet nie pocieszył ja fakt, że na takim polu jest więcej niż jeden grill. Mimo wszystko. To przecież oznaczało mniej dobrego mięska!
Nijak to się miało jednak do strachu, który zagościł w jej oczkach, gdy Daisy jasno dała do zrozumienia, że Hannah już nie miała szans dorosłym wyszorować języka mydłem, ale oni małej już tak. Aż zasłoniła swoją buzię rękami, łypiąc ostrzegawczo to na Leah, to na Rivera, by nawet nie próbowali się do niej zbliżać. No a przynajmniej do momentu, aż na stole nie pojawiły się ciasteczka. Wtedy cały strach i zasłanianie buzi odeszły w niepamięć.
Kiedy padło imię Augusta i jeszcze to, że odwiedził Daisy… River momentalnie się spiął. Czuł, że i Leah się zaniepokoiła po tej informacji. Lekko uścisnął jej dłoń, by okazać jej swoje wsparcie, choć znów zaczęły nachodzić go wątpliwości i obawy, że gdy tylko pozwoli Leah pójść do Augusta… już jej więcej nie zobaczy.
- Nie dostanie tej szansy. Zamierzam rzucić mu wyzwanie - powiedział wprost. Nie sądził, że praktycznie z każdym poznanym wilkiem, będzie tylko bardziej narastało w nim pragnienie rzucenia się Augustowi do gardła.
- August wygnał tylko moją matkę i wilki, które stanęły po jej stronie, nie mnie, więc myślę, że mam prawo być na tych terenach - wyjaśnił odnośnie jego przynależności do stada. Co prawda nie wychowywała się w nim i bardzo długi czas był poza stadem, jednak to nie zmieniało faktu, że mimo wszystko tutaj się urodził i jakby nie patrzeć należał do stada, choć z wyjątkiem jego i Leah, nikt o tym nie wiedział.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 21:44

Leah wywróciła oczami chociaż i tak uśmiech już zagościł na jej twarzy. Z perspektywy czasu... Tak, to było mega głupie. Jak wiele rzeczy które robiła jako nastolatka... No dobra... Nie tylko jako nastolatka! Ale z drugiej strony kto ich nie robił! Gdy Daisy nastraszyła dziewczynkę szczerze się zaśmiała i puściła małej oczko... Nie, zdecydowanie ona nie była zwolenniczką takich metod. No i potem... Zrobiło się poważniej. Na samą myśl że drań był u jej przybranej matki była wściekła. Daisy chroniła stado latami... Wciąż angażowała się między innymi w chociaż zajęcia z młodymi po przemianie. Dupek... Z tych przemyśleń wyrwał ją River który... Dosłownie wyłożył karty na stół. Spojrzała na niego szczerze zaskoczona. Starsza wilczyca chyba myślała że żartuję bo zaśmiała się kręcąc głową i upiła łyka kawy. W zasadzie... Dopiero jego kolejne słowa zmiotły jej uśmiech z twarzy. Zmróżyła oczy uważnie się mu przyglądając a jej twarz wyrażała każdą emocje której właśnie doświadczała. Zdezorientowanie... Przemyślenie... Zwątpienie i wreszcie... Szczere zaskoczenie.
- Rivi... Malutki Rivi? - zasłoniła na chwilę usta ręką.
- To... Niemożliwe... Powiedział, że nikt nie przeżył... Że obóz napadli najprawdopodobniej łowcy... - zdjęła Hannah z kolan i wstała podchodząc do jednookiego.
Ujęła jego twarz w dłonie i chwilę mu się przyglądała po czym cofnęła się o krok.
- Jak to w ogóle jest możliwe... Gdzie go znalazłaś?! - tym razem zwróciła się do córki, a ona zerkając to na jednego to na drugiego lekko się uśmiechnęła.
- Chyba... Lepiej żebyś nie wiedziała. - odpowiedziała i nieco przechyliła głowę.
- Nie mówiłaś że znałaś rodziców Rivera...
- Ohh... Niby czemu bym miała... To było tyle lat temu... Nie było jeszcze cie na świecie. Ohh byłeś taki malutki... - nagle jednak naszła ją myśl przez którą po plecach przeszły ją ciarki.
- Nie... August nie może wiedzieć... Nie wyzywaj go... On cię rozszarpie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyCzw 30 Maj 2024, 22:52

Nie był pewien, czy zdenerwowanie Leah potęgowało jego własne, czy zwyczajnie zaczynała mu się kończyć cierpliwość do poczynań tego głupiego starucha. Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma, ale im dłużej będzie czekał, tym trudniej będzie mu zachować zimną krew. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał pójść do Augusta przy pierwszej nadarzającej się okazji, gdy zostanie sam, a Leah pójdzie spać. Nie był głupi i naprawdę nie miał jeszcze zamiaru umierać. Dla niej, dla Hannah i dla stada. Musiał zrobić wszystko i dać z siebie wszystko, by nie tylko wygrać to starcie, ale przede wszystkim przeżyć.
Nie drażniło go rozbawienie Daisy, zdawał sobie sprawę z tego, że może nie wyglądał na kogoś kto miałby choć minimalne szanse na zwycięstwo z choćby ledwo przemienionym szczylem. Bardziej był zdenerwowany właśnie tym, co August wyczyniał. I to kosztem niewinnych członków stada. To musiało się skończyć.
Cały jego gniew uleciał w jednej chwili, jakby ktoś pstryknął palcami, gdy usłyszał zdrobnienie, którym zawsze Lake się do niego zwracała, i którego użyła Estera, gdy u niej byli. Teraz to on był szczerze zdezorientowany, choć wydawało mu się, że widział Daisy w urywkach wspomnień swojej matki, gdy szukał bardziej kluczowych momentów na nici. Hannah nie była zadowolona, że wilczyca zdjęła ją ze swoich kolan, ale szybko się na nowo pocieszyła, zajadając się ciasteczkami.
- Nie najprawdopodobniej. To łowcy zabili moich rodziców i ich stado - powiedział z całym przekonaniem, przypominając sobie artykuł, o którym ostatnio wspominała mu Mira, o postrzelonej kobiecie wyłonionej z jeziora, w której ciele znaleziono przynajmniej kilka ran postrzałowych ze srebrnymi kulami w środku.
Mimo wszystko… jakoś tak miło było mu poznać kogoś, kto kojarzył jego rodzinę i jak dobrze rozumiał, żyli w dobrych stosunkach z Daisy. Być może nawet z rodzicami Leah. Gdyby nie August… być może byliby w dzieciństwie najlepszymi przyjaciółmi.
Nie myślał jednak o tym. Nie miało to najmniejszego sensu, bo czasu nie cofną, a pomijając to że oboje stracili przez tego dziada rodziców, to obecnie byli dobrze tak jak było. W sensie że byli razem.
Lekko pokręcił głową i wstał z krzesła, by kobieta mogła zająć jego miejsce i nie musiała tak stać nad nimi.
- Nikt inny go w stadzie nie wyzwie na pojedynek. Ktoś musi zakończyć to szaleństwo, póki jeszcze stado istnieje - odparł z błyskiem w oku i całą swoją pewnością. Nie przemawia przez niego jednak arogancja i zuchwałość, zdecydowanie bardziej oddanie stadu, mimo że w nim nie dorastał i odwróciło się od jego matki oraz poczuciem obowiązku.
- I zapewniam panią, że nie tak łatwo mnie zabić. August połamie sobie na mnie zęby - zażartował, ujmując dłoń kobiety i lekko ją ściskając, by Daisy nie musiała się o niego martwić. W końcu to nie troski potrzebował, a wiary, że mu się uda.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1496
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyPią 31 Maj 2024, 05:47

Cóż... Z jej perspektywy zdecydowanie nie wyglądał na kogoś kto ma aspirować do roli alphy, zwłaszcza po Auguscie. Ta... Ręka i oko były poważnym problemem. Z resztą byle kundel nie wiadomo skąd nigdy nie zdobędzie poparcia potrzebnego do chociaż próby rzucenia wyzwania. Sytuacja bardzo diametralnie się zmieniła gdy domyśliła się wreszcie... Czy raczej gdy powiedział jej kim jest ten cały River. Leah nie umknął fakt że sam był zaskoczony... Ktoś go pamiętał. Jeszcze jako dziecko... W stadzie, nie było moje i twoje, było nasze. Członkowie stada traktowali się jak rodzina więc to logiczne że Daisy znała jego rodziców. Naprawdę wcześniej na to nie wpadła?! Myślała nad tym wiele razy po odejściu od Estery... Co by było gdyby River został... A nie odszedł z rodzicami. Jaki by był? Czy byli by przyjaciółmi czy wręcz przeciwnie. Może River trzymał by z Flynem... Tyle że wtedy gdy o tym myślała, nie wiedziała że się w nią wpoił. Jasne że żałowała że go tu nie było od szczeniaka, że nie był obok gdy tego naprawdę potrzebowała, kto wie... Może też sprawa jego rodziców została by zamieciona pod dywan i dowiedział by się z nią... Niemniej... Teraz już czasu i tak nie cofną. Cieszyła się że był teraz... Oby jak najdłużej. Daisy za to była... Zaskoczona? Zmartwiona? Szczęśliwa? Chyba wszystko na raz o ile to w ogóle możliwe.
- Boże... Tam nie ruszyli starcy... Byli młodzi, z całym życiem przed sobą. Nie było ich dużo ale były rodziny. Były tam dzieci... - warknęła przeżywają to na nowo.
Wtedy... Gdy August przekazał informacje o tragicznej śmierci siostry wszyscy byli wstrząśnieni. Była zawsze ostrożna... Wielu chciało iść za nią choć bali się zostawić to co znane.
- Chciałyśmy was znaleźć... Gdy Leah się urodzi i trochę podrośnie, myślałyśmy o po szukaniu waszej części stada. Byliśmy pewni że znajdą inne miejsce i po prostu się tam osiedlą. Myślę że wielu by się zdecydowało gdyby tylko się wam udało... Tymczasem ta informacja... To było straszne... No i potem ta cała rebelia... Chyba nigdy stado się po tym nie podniosło. August z resztą też. - pokręciła lekko głową ale Leah prychnęła.
- On to na pewno... - warknęła mimowolnie starsza wilczyca nie skomentowała tylko znów spojrzała na Rivera.
Uśmiechnęła się smutno.
- Dlatego się odseparowałaś? Wiedziałaś. - spojrzała na córkę a ta się nieco zmieszała.
- Nie... Przepraszam. Rivera spotkałam dosyć niedawno... W zasadzie... Nawet na początku nie wiedziałam o jego pochodzeniu. To nie przez nie, zgodziłam się być jego bethom... Zgodziłam się bo nie znam nikogo komu tak bardzo zależało by na innych... Kto stawiał by dobro członków nie swojego stada ponad własne i umiał jednoczyć wszystkich wokół siebie. No i bardzo chce zobaczyć jak skopie tyłek Augusta. - przyznała cały czas nie spuszczając spojrzenia bursztynowych oczu z jednookiego. Daisy za to przenosiła swoje to z niej na niego i z powrotem. Słowa Rivera... Były niepokojące... Ta sprawa mogła się skończyć tragicznie... Historia kołem się toczy jak mawiają. Ale poczuła też dziwne ciepło gdy Leah mówiła w ten sposób o mężczyźnie... Jeszcze jak wziął jej ręce...
- Jeśli naprawdę się w ciebie wpoił i wygra... Zostaniesz pierwszą w stadzie... - Leah poruszyła się niespokojnie ale nie spuściła wzroku.
- Wiem. Mam to gdzieś.
- Leah... - upomniała ją natychmiast kobieta i zacisnęła palce na dłoni Rivera.
- Ufam mu... Jeśli obudzi się w nim jakiś alpha dupek i mnie sprubuje zamknąć w domu to naślę na niego Hannah. - zażartowała i jednocześnie uśmiechnęła się spokojnie.
Starsza wilczyca odwróciła na chwilę wzrok... Myślała... Przyglądała się chwilę metalowej ręce i westchnęła.
- Jest już starszy... Nie widzi całkowicie na jedno oko. Strzyka mu w prawym kolanie i kuleje gdy myśli że nikt nie patrzy. Mimo to... Nie lekceważ go... Obiecaj. - mówiła skupiając się na twarzy Rivera.
- Masz nową bethe kochanie... Nie myśl jednak że ci odpuszczę! Leah ma już dość kłopotów. Pamiętam tego chłopaka z miasta... Zaraz... Jak on się....
- Dobra... Wystarczy żenujących histori jak na jeden dzień. - upomniała ją białowłosa, a kobieta wywróciła oczami.
- W porządku... Ale włosy powinnaś przestać farbować.
- Nie.
- Ale masz takie piękne naturalne włosy!
- Te mi się bardziej podobają.
- Ale...

- Bez ale! - rzuciła w końcu głośniej chociaż bardziej rozbawiona tą szybką wymianą zdań przy stole.
Boże... Kłóciły się o jej włosy!
- Wiesz... Trochę to ci jednak współczuję... Jest uparta jak osioł. - dodała kobieta tym razem do Rivera i zwolniła jego krzesło z ciepłym uśmiechem.
Zajęła swoje i dopiła kawę.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1827
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 EmptyPią 31 Maj 2024, 10:00

Czuł przyjemne ciepło na sercu, gdy okazało się, że Daisy nie tylko znała jego rodziców, ale też pamiętała go samego, gdy był jeszcze mały. To było… jakby w końcu miał okazję poznać swoją daleką, a jednocześnie bardzo bliską jego rodzinie krewną. Dodatkowo rodziło to w nim nadzieję, że skoro Daisy początkowo była tak negatywnie do niego nastawiona, a gdy zdradził kim jest, nastąpił tak drastyczny obrót o sto osiemdziesiąt stopni, to co dopiero zrobią inni, gdy się o tym dowiedzą, a którzy choć trochę kojarzyli jego rodzinę. Młodych w to nie wyliczał, bo logicznym było, że mogli go nie znać, ale wilki, które były starsze od niego, czy które były rówieśnikami jego matki? Może to wystarczy, by mieć jakieś szanse w starciu z Augustem. Zwłaszcza że i na młodych, dzięki Leah miał sposób.
Z tych myśli wyrwały go słowa Daisy, niezbyt radosne słowa, przez którą poczuł tylko większy gniew skierowany w stronę Augusta, ale też… przykro mu było, że w tamtym czasie był zbyt mały by móc cokolwiek zrobić. Skoro nawet własnej matki nie potrafił wyciągnąć na powierzchnię, gdy wykrwawiła się pod wodą… to jak niby miało chronić całe stado przed łowcami? Zwłaszcza że wątpił by doszło do bezpośredniej walki, skoro to nie były stare i niedołężne wilki. Musieli zostać zaskoczeni, albo nawet wpaść w pułapkę łowców, skoro tylko on i Lake przeżyli tą rzeźnię.
Spojrzał na Leah, gdy zaczęła się tłumaczyć swojej opiekunce i że nie była z nim przez to, kim był, a raczej jaki był. Co prawda, trochę mu głupio było jak patetyczny wydźwięk miały wymieniane przez nią cechy, zwłaszcza że on by zwyczajnie powiedział, że robi tylko to, co uważa za słuszne, jednak nie przerywał jej i nawet się do niej uśmiechnął ciepło. Kiedy skończyła przeniósł wzrok na Daisy, zamierzając samemu też jej wyjaśnić jak to było.
- Sam jeszcze do niedawna nie wiedziałem, że się tutaj urodziłem i że Kaya była siostrą Augusta. Lake nie mówiła za wiele na ten temat. Właściwie... wszystkiego dowiedziałem się od Estery - przyznał szczerze.
Lekko… zakłuło go w piersi. Już chciał zapytać o co chodziło z tym “jeśli naprawdę się w ciebie wpoił”, ale wydało mu się to nie na miejscu i zwyczajnie dziecinne. Przecież nie Daisy miał udowadniać swoją miłość do Leah, tylko właśnie czekoladowej wilczycy. No i jeszcze nie czuł potrzeby wcinać się w ich wymianę zdań. Nie to co jedną taką diablica, która zaskakująco grzecznie do tej pory wszystkiemu się przysłuchiwała.
- Nawet jak nie będzie dupkiem skopie mu tyłek i zostanę najlepszym alphom na świecie! - podłapała z żarem w oczach, gdy przełknęła to co miała w buzi. Naprawdę nie mogąc się doczekać tego momentu.
- Wiesz, że wtedy nikt oprócz Miry nie upiecze takich ciasteczek? - z czystą premedytacją i rozbawieniem w oku wymierzył w obecnie najczulszy w tej chwili punkt dziewczynki. Aż przerwała na moment chrupanie i spojrzała z niepokojem na ciastka.
- To powiem babci, żeby tutaj przyjechała i robiła mi codziennie ciasteczka - burknęła pokazując mu język. Westchnął tylko i pokręcił głową, darując sobie uświadamianie małej, że ludzie… niestety nie żyli tak długo jak wilkołaki. To byłoby zbyt okrutne w tym momencie. No i Hannah była bystra, był pewien, że sama się o tym dowie w odpowiednim czasie, jak tylko podrośnie.
- Obiecuję, pani, że go nie zlekceważę. Właśnie dlatego z Leah planujemy się jak najlepiej do tego przygotować nim, w ogóle rzucę mu wyzwanie. Właśnie o tym chciałem porozmawiać z Astrid. Dodatkowo w Venandi mam osoby, wilkołaki, które pomagają mi dojść do rodzin, które przeniosły się do miasta - zdradził kobiecie ich plan, by nie wątpiła w to, że nie tylko on, ale też Leah podchodzą do sprawy naprawdę poważnie i nie zamierzają ryzykować, że River mógłby przegrać zanim jeszcze walka się rozpocznie.
Słysząc, że Daisy zadeklarowała się jako jego betha, naprawdę poczuł ogromną ulgę i radość. Po tym jak zmieszany i niedowierzający się Flyn, spodziewał się wszystkiego po starszej wilczycy. Nawet parsknął rozbawiony, gdy przypomniała, że mimo wszystko nie pozwoli na to, by w jakikolwiek sposób skrzywdził Leah. No i znów jakoś tak zaskakująco płynnie przeszli na krępujące tematy z nastoletnich lat Leah. Zaśmiał się rozbawiony jej sprzeciwem, odpuszczając sobie by samemu ją nieco podręczyć pytaniem jej o co chodziło z tym chłopakiem. Natomiast informacja o włosach… była dla niego niemałą niespodzianką. Aż głupio mu było, o to pytać, że wcześniej nie zwrócił uwagi, że to mógł nie być naturalny kolor włosów Leah.
- To to nie jest jej naturalny kolor? - na szczęście na Hannah można było czasami liczyć. Dziewczynką naprawdę spadła mu w tej chwili z nieba. Nie musiał zdradzać się z tym, że nie zwrócił wcześniej na to uwagi.
- Pewnie zazdrości, że ja już jestem siwy - szepnął konspiracyjnie w żartach do Daisy, nie mając odwagi powiedzieć tego głośniej by się nie narażać ukochanej, choć nie miał wątpliwości, że i tak go słyszała. W końcu wszyscy tutaj mieli wyostrzony słuch i węch.
Kiedy tylko Daisy zwolniła jego krzesło, usiadł na nie i położył dłoń na dłoni Leah, patrząc na nią ze szczerym oddaniem w oku.
- Taką ją pokochałem i za nic w życiu bym tego nie zmienił - przyznał szczerze, biorąc do ręki kubek ze swoją kawą. Posłodzić ją sobie i dolał odrobinę świeżego, swojskiego mleka, by za chwilę upić łyk. Nie sądził że tak szybko, atmosfera tak bardzo się oczyści, biorąc pod uwagę jak spięci byli, gdy tylko kobieta zaparkowała pod Leah… ich domem.
Powrót do góry Go down
Online
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 17 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 17 z 20Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18, 19, 20  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Apartament rodziny Blackfyre
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Szukam rodziny/przyjaciela/wroga

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-