a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Ukryta Arena


 

 Ukryta Arena

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1406
Punkty aktywności : 4753
Data dołączenia : 11/03/2019

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyPon 29 Lip 2024, 07:10

O jej istnieniu wiedzą tylko członkowie stada. Jest tylko jedno wejście ukryte za plecami jednej z pancernych szaf w gabinecie Fortisa na ranczu. Nikt nie wejdzie tu bez zgody obecnego alphy.
Ukryta Arena 56a17f10
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1826
Data dołączenia : 04/10/2022

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyPon 29 Lip 2024, 22:37

Przez ostatnich kilka dni mocno trzymał się obietnicy złożonej Colinowi. A przynajmniej tyle, na ile był w stanie sobie pozwolić, nie łamiąc obietnicy złożonej Georg’owi - że nie będzie nadwyrężył ręki. Regularnie zmieniał opatrunki, według jego instrukcji dbał o ranę i stosował wszelkie maści i leki jakie ten mu zalecił. Oczywiście nie darował sobie nie zaangażować do pomocy Leah, pod pretekstem, że bez czucia w drugiej ręce najpewniej tylko jeszcze pogorszy obecny stan swojej jedynej ręki.
Niestety mimo szczerych chęci nie był w stanie brać udziału w walkach, choć uczestniczył w nich jako kibic, ucząc się przez obserwowanie jak walczyli inni. Przyprowadził też jednego wieczoru Sama i kilka innych chętnych wilków z miasta do wzięcia udziału w tego typu imprezie, choć wiedział, że i tak głównie byli zainteresowani nawiązaniem relacji z wilkami z Fostern. No a Sam, wiadomo był tu dlatego, że River mu to zaproponował, dla walki oraz oczywiście przez możliwość zobaczenia się z Freydis. Był taki moment, gdy był u Astrid i prosił o pozwolenie na porwanie jej młodszej siostry na walki, że nic z tego nie będzie, na szczęście jakimś cudem udało mu się przekonać Astrid i ich matkę, że będzie uważał na Frey i chyba dziesięć minut zapewniał, że odprowadzi ją do domu przed jedenastą. Trudno mu nawet określić czy ta rozmowa była bardziej krępująca dla młodej wilczycy, czy też dla niego samego.
Starał się też cały czas nasłuchiwać, co się działo w mieście, jak wyglądała sytuacja z wampirami i łowcami, przyjeżdżał też do Georga na kontrolę i to nie tylko rannej ręki, ale też sprawności obu protez. Niby będzie walczył w wilczej, a ta od walki z K9 została mocno zmodernizowana i jak do tej pory nie było z nią żadnych problemów, jednak chciał mieć pewność, że podczas tej walki metalowa łapa go nie zawiedzie. W końcu najdrobniejszy błąd z jego strony czy awaria protezy mogłyby się skończyć jego przegraną, a co za tym idzie również śmiercią. Ten jeden raz nie mógł i nie zamierzał sobie pozwolić na takie ryzyko.
A oprócz tego wszystkiego każdą wolną chwilę starał się poświęcać Leah, Hannah i pracach wokół domu, czy nawet pomocy pani Ricie. Oczywiście głównie Leah i małej starał się poświęcać jak najwięcej czasu, choć czasem miał wątpliwości czy nie powinien robić odwrotnie z nadzieją, że wtedy oszczędziłoby im cierpienia, gdyby wynik walki nie był taki, na jaki mieli nadzieję.
Praktycznie cały tydzień starał się robić dobrą minę do złej gry i stwarzać pozory, że wszystko było w porządku, mimo że chodził zdenerwowany i był strasznie spięty. Ostatniego dnia jednak… czuł dziwny spokój, jakby co najmniej było już po wszystkim, albo jakby obudził się ze złego snu. Wiedział, że było to jak cisza przed burzą, gdy wokół panował wręcz nierealny spokój, a w powietrzu wisiało wręcz namacalne napięcie. Choć z tego co zauważył przechodząc przez wieś czy rozmawiając z Samem przez telefon, nie tylko on był pod wpływem tej aury.
Pomimo że tego dnia pani Rita była u nich w domu, uparł się, że to on będzie dzisiaj urzędował w kuchni, co nie tylko dotyczyło przygotowywania posiłków, ale również zmywania po gotowaniu.
Hannah za nic nie chciała tym razem zostać z panią Ritą w domu i w pewnym momencie pomógł małej stoczyć batalię z Leah, a później też z Daisy o to, by poszła razem z nimi na walkę. Szczerze to sam był przeciwny temu pomysłowi, ale gdy dziewczynka przywarła do niego zapłakana, rozhisteryzowana wręcz nie pozwalając mu wyjść z domu… uznał, że powinna z nimi pójść. Cały czas traktowali ją jak dziecko, a prawda była taka, że przez Lake mała już dawno straciła swoją dziecięca niewinność i ogólnie normalne dzieciństwo. Pani Rita mogła, więc wrócić na noc do swojego domu, a oni bez skrępowania przygotować się do wyjścia, nie czając się ze zmiana i zostawianiem rzeczy w stodole.
Na czas przyszedł w umówione miejsce od razu zmieniony i z wilczą protezą. Przyszły też wilki z Venandi z Samem na czele, choć ostatecznie zmieszali się z tymi, którzy mieszkali w Fostern.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 861
Punkty aktywności : 3544
Data dołączenia : 05/06/2019

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyWto 30 Lip 2024, 07:35

To zdecydowanie nie był spokojny tydzień. Nie tylko dla Rivera i jego bliskich. Dla całego stada... I całego Fostern. Otwarcie sezonu wakacyjnego! Dla znacznej części mieszkańców, tych ludzkich - Wszystko kręciło się wokół przygotowań. Pole namiotowe zostało uprzątnięte, wszędzie wisiały kolorowe lampiony i przygotowywane były miejsca na ogniska. Nocami oczywiście głównym tematem była nadchodząca walka, ale jako, że odbywała się w pełnię nie wszystkim dane będzie ją zobaczyć. Część wilków była też poważnie zaniepokojona tym że August ewidentnie planował atak po wygranej walce, choć starali się tego nie pokazywać przy samym Riverze. Leah nie towarzyszyła mu przy wszystkich walkach... I tak nie walczył a ona sama miała silne przeczucie że choć Hannah zgrywała silną i nie zaangażowana... To sytuacja odbijała się też na niej. Zżyli się... Byli rodziną która być może straci członka... Sama Leah starała się nie dopuszczać do siebie tej myśli, chętnie łapała się iluzji jaką tworzył River... Mieli też częstych gości. To zatrzymały się na noc wilki z miasta, to w dzień odwiedzali ich miejscowi. Trzeba było trochę kombinować żeby Rita nie domyśliła się że coś się dzieję. Na ostatniej wizycie u Georga  River załapał się na małą niespodziankę. Na biurku siedziała Virgo we własnej osobie. Nie zabawiła długo, w zasadzie okazało się że była u Georga i gdy dowiedziała się o wizycie Rivera zaczekała by życzyć mu osobiście "powiedzenia". No i wreszcie nadszedł ten dzień. Daisy została wyznaczona do pilnowania szczeniąt podczas pierwszej przemiany. Co prawda wpadła po Leah i Rivera i siłą rzeczy załapała się na zamieszanie z Hannah jednak tylko ich odprowadziła, uściskała Rivera po czym przyjrzała się uważnie przybranej córce. Oczywiście... Martwiła się o Rivera... Ale bardziej o nią. Uściskała ją ignorując ten niepokój jaki powodowała myśl o tym co za chwilę się stanie.
- Będę miała telefon przy sobię... Proszę, zadzwoń po wszystkim.- szepnęła nie odrywając się od białowłosej jeszcze przez chwilę. Dopięro gdy ta ja zapewniła o tym, wypuściła ją i pogłaskała Hannah po policzkach po czym dała jej całusa w czoło.
Szczerze? Leah była pewna że August wyznaczył Daysie specjalnie. Tak samo jak wyznaczył Colina... Jego brat nie chciał brać w tym udziału więc znalazł mu zajęcie żeby ten się nie nudził... Dupek. W zasadzie nigdy nie była w krypcie... Nie było okazji. Całe ich stado w jednym miejscu... To robiło wrażenie. Po za Riverem i gdy dotrze Augustem, wszyscy byli w ludzkich formach. Byli jedynie widownią. Walczyć miała tylko ta dwojka. Dostrzegała co rusz znajome twarze uśmiechające się w ich stronę... Wilki z walk... Te z Venandi... Sam, Freydis, Astrid, Flyn z swoją switą, Ruda dziewczyna która prowadziła walki i maaasa innych. Byli z nimi... Mentalnie wspierali Rivera... Boże... Chciała żeby to już wystarczyło. Powoli wszyscy zajmowali miejsca. Pod samą klatkę wstęp jednak mieli tylko najbliżsi. Leah posadziła sobie Hannah na barana i weszły razem z Riverem. Augusta wciąż nie było. A z jego rodziny nie pojawił się przy klatce nikt.
- Spóźni się... Otwarcie pola się opóźniło, wywaliło prąd. Ale już jest pod kontrolą i zaraz będzie. Prosił żeby przeprosić w jego imieniu. - Odezwał się krótko obcięty, szczupły mężczyzna który właśnie do nich dołączył. Leah go znała... Patrick... Jeden z braci krwi obecnego alphy.
- O ile to nie wykręt żeby podkulić ogon i uciec to się nie gniewamy. - odszczeknęła ale ten się tylko uśmiechnął.
- Urocza jak zawsze, miło że przypominasz czemu sobię cię odpuściłem. Chylę czoła że ty z nią wytrzymujesz, osobiście wolę bardziej potulne. - odpowiedział z tym lisim uśmieszkiem a Leah cicho warknęła pod nosem.
- Do rzeczy. Siatka klatki jest posrebrzana. Gdyby ktoś z walczących chciał jednak uciekać. To oznacza że nie możecie się zanadto zbliżyć... Możecie oglądać spod siatki do wyznaczonych miejsc barierkami. Za to walczący... Gdy będziecie na ringu zamkniemy i otworzymy dopiero gdy skończycie. Stary zwyczaj mówi że wygrywa ten kto zabiję przeciwnika, ale wygrany może udzielić łaski jeśli przeciwnik oficjalnie się poddaję lub kategorycznie nie jest w stanie podjąć dalszej walki. Jest to jednak przywilej wygranego... Nie reguła, można zabić przeciwnika. Nie ma przerw ani reguł po za tą że walczcie bez broni. Tylko kły i pazury. - wyjaśnił przyglądając się Riverowi jak by sądził że ten się zaraz wycofa.
Gdy to się nie stało, uśmiechnął się.
- Macie czas do przybycia Augusta, możecie się pożegnać. - dodał ironicznie i się oddalił.
Część wilków zaczęła zajmować miejsca wyżej, na podestach i stołach dzięki czemu widziała dokładnie klatkę. Byli w samym sercu uwagi co bardziej ją tylko stresowało. Postawiła Hannah na ziemi i spojrzała na Rivera. Dla niewielu którzy wciąż stali po stronię Augusta musiał wyglądać niczym rasowy zabijaka z filmów. Blizny na pysku... Proteza z srebrnymi pazurami. Nawet na zdrowej łapię wciąż nosił blizny po ostatnich tygodniach. Zawszę uważała że robił wrażenie. Nieznająca go osoba odczuwała przed nim naturalny respekt... Walczył i przeżył. Uklękła na jedno kolano i pogłaskała go po policzku.
- Pamiętaj... Jak zmienisz zdanie i będziesz chciał go zabić z przyjemnością to zrobię. Tylko wypuść go z ringu. - probowała zażartować żeby trochę zamaskować to jak przerażało ją to co zaraz będzie się działo.
Nagle zrobiło się cicho w całym pomieszczeniu. Wszyscy spojrzeli w górę metalowych schodów gdzie pojawił się obecny alpha. Nie była pewna ile miał lat... Ale na pewno na nie nie wyglądał. Był duży... Większy od Rivera, snieżnobiałe futro całkowicie maskowało możliwą siwiznę. Jedno oko szybko znalazło klatkę i czekających pod nią jednak idąc przyjrzał się też zebranych i cicho warczał. Zobaczył wilki nie należące do Fostern. Sam aż głośno przełknął ślinę. Po bokach Augusta szła jeszcze dwójka rosłych mężczyzn, trzeci kroczył za nim. Byli wyprostowani, z rękami za plecami niczym prawdziwa switą gdyby nie zwykłe stroję. Wilczur zatrzymał się przed wejściem do strefy pod klatką i ściągnął uszy do tyłu obracając się ewidentnie kogoś szukając. Znalazł... Jego obecna żona zajęła miejsce na jednym z metalowych podestów, wśród kilku starszych osób... W tym rodziców niedawno zmarłego wilka którego przywiózł River.
- Ktoś ma po nią pójść proszę Pana? - zasugerował mężczyzna po prawej ale August tylko warknął i ruszył dalej.
To nie była jego Jara... Zawsze to wiedział. Jego zmarła żona zawszę była przy nim... Zawsze wiedziała co powiedzieć, czy co zrobić. Zatrzymał się przy Riverze i spojrzał na dziewczynkę przy nim unosząc dumnie głowę.
- Historia kołem się toczy co? - mruknął chociaż chyba bardziej do siebie niż jego czy ktokolwiek innego.
- Wybacz spóźnienie. Zaczynajmy. - dodał już głośno i... Cóż oficjalnie.
Wspiął się po ostatnich kilku stopniach, zdawał się wręcz trochę ociężały, jego kroki były ciężkie... Jak by był już zmęczony. Zajął miejsce i odczekał aż Patrick zamknie klatkę.
- Zanim zaczniemy... Przemyślałem kilka spraw. Chciał bym to ogłosić oficjalnie. Wiele lat temu twoja matka opuściła stado razem z swoją rodziną. Dziś wyzywa mnie jej syn... To niemal poetyckie... Popełniłem błąd dzieląc wtedy stado. Gdy przegrasz, twoja rodzina wciąż pozostanie pod opieką stada. Na starych warunkach... Nie wymagam ich udziału w życiu stada chyba że sami tego zechcą. - Ewidentnie kierował te słowa do Leah.
Jej oczy aż zalśniły złotym kolorem i zacisnęła rękę na barierce aż pazury lekko się w nią wbiły.
- Wiem jak to jest... Kiedyś tylko inni wpojeni potwierdzali tą więź. Ty wiesz że po wszystkim będzie bezpieczna. - mruknął i spojrzał na swoich przybocznych .
- Znasz ją lepiej niż ktokolwiek... Ona zna ciebie... Czujecie swoje emocję, swój strach... Gniew... Wierzę że zrozumiesz to też dla jej dobra. - dodał i zajął miejsce na przeciwko Rivera.
Leah nie rozumiała... Nawet przechyliła lekko głowę niczym szczeniak gdy dwójka z wilków które szły z Augustem złapała ją od tyłu. Trzeci złapał Hannah żeby ta nie protestowała. Białowłosa szybko wyrwała jedną rękę i uderzyła nią w sam środek twarzy drugiego przeciwnika tak że ten zalał się krwią z nosa. Mężczyzna odsunął się i jeknął ale drugi znów ją złapał i tym razem podciął by przewróciła się do przodu gdy podbiegł do nich Patrick zakładając jej kaganiec gdy zaczeła się zmieniać. Trzeci dobiegł do nich z kajdankami i spiął jej pazurzyste ręce z tyłu po czym podnieśli ją i posadzili na krześle.
- Nikomu nie wolno się wtrącić... Wiesz że by to zrobiła. - dodał spokojnie August i lekko machnął ogonem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1826
Data dołączenia : 04/10/2022

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyWto 30 Lip 2024, 21:18

Tych kilka dni przed walką uświadomiło Riverowi jak wiele… jak naprawdę wiele osób i to nie tylko samych wilkołaków trzymało za niego kciuki, by wygrał starcie z Augustem. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że nie wszyscy zgadzali się z jego opinią, a tym bardziej pomysłem sojuszu z wampirami. Sam zresztą nie był zbytnio przekonany co do tego, biorąc pod uwagę to czego się dowiedział choćby o okrotnej Tepes, której August z premedytacją zapewnił azyl w Fostern. Cały czas jak o niej myślał, miał przed oczami obrazy tego, do czego była zdolna za swoich krwawych rządów, a o czym opowiadał mu Georg. Wiedział, że Virgo bardziej lub mniej jej poszukiwała, by pozbyć się wampirzycy raz na zawsze i to nie tylko z tych terenów, jednak… nie zamierzał z tym nic zrobić, ani zdradzać informacji o niej wampirom z Venandi. Właściwie nikomu. Jeśli szopka, straszak Virgo z wieczorkiem towarzyskim dla krwiopijczych sąsiadów nie wypali, warto było zostawić w spokoju choćby tak pozorną ochronę przed ich atakiem jaka dawało przebywanie we wsi tej wampirzycy. Najwyżej później przyjmie na siebie konsekwencje tej decyzji. W tej chwili i tak powinien się zdecydowanie bardziej skupić na nadchodzącej walce i tak też w sumie zrobił, odpychając od siebie wszelkie problemy, które uporczywie starały się o zwrócenie na siebie jego uwagi.
Szedł spokojnie przy nodze Leah, niczym dobrze wyszkolony pies, kierując się z nią i Hannah w stronę klatki na środku areny. Z mijanymi wilkami wymieniał przyjazne skinienia głową i przyjazne uśmiechy. Może to głupie, ale czuł ich wiarę w niego, ekscytację z powodu tego co ma nastąpić i jednoczesny strach, szczery strach o niego. Czuł tak wiele różnych emocji tak wielu osób, a z jakiegoś powodu sam w środku był niczym spokojne morze. Nawet w azen sposób nie chełpił się tym, że po drugiej stronie klatki, przy niej samej było tak pusto. Kiedy był przy klatce rozejrzał się po tych, którzy już się zebrali, zdając sobie sprawę z tego, że nie tylko nigdzie nie widział Augusta, ale też w ogóle go tutaj nie czuł. Nie odebrał tego wcale jako dobry zwiastun, nie pomyślał o tym, że starzec mógłby się wycofać. Raczej obawiał się, że ten wykorzysta całe zamieszanie by w ostatnim akcie desperacji postawic na swoim i zaatakować Venandi, gdy wszyscy, którzy mogliby w tym przeszkodzić, znajdowali się tutaj.
Uważnie obserwował zbliżającego się w jego kierunku mężczyznę z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy i już był pewien, że jego obawy się sprawdziły, lecz… Patrick, o ile dobre pamiętał, rozwiał te wątpliwości, informując ich o powodzie spóźnienia Augusta. Lekko pokręcił głową i już miał odpowiedzieć, że to żaden problem i poczeka, ile będzie trzeba, jednak Leah go uprzedziła.
- Znasz ją dłużej ode mnie i wiesz, że w tym momencie akurat jest grzeczna i potulna jak baranek - odpowiedział nieco żartobliwie, choć nie był w stanie nie odczuć nieprzyjemnego pieczenia w żołądku, wywołanego wydźwiękiem słów Patricka. Brzmiało tak, że gdyby ten się uparł zrobiłby z Leah swoją partnerkę czy jej by to się podobało czy nie. A wątpił by kiedykolwiek była zainteresowana romansowaniem z jednym z najwierniejszych wilków Augusta.
Nie drążył jednak i nie zamierzał wdawać się w zbędne dyskusje, dawać mu się rozpraszać. Z ogromną ulgą przyjął więc, gdy Patrick zaczął wyjaśniać zasady walki i sprawę z samą klatką. Będzie musiał mocno pilnować by nie dać się zagonić w kozi róg, bo bez możliwości jakiegokolwiek manewru… będzie przegranym. Z drugiej strony będzie mógł się starać w ostateczności wykorzystać tę posrebrzaną siatkę na swoją korzyść. Jakkolwiek była to dobra opcja, wolał uniknąć sięgania po nią.
- Dzięki, ale nie czuje najmniejszej potrzeby się z nikim żegnać - odparł spokojnie na zaczepkę mężczyzny, choć ten i tak już od nich odchodził.
- Jeszcze bardzo długo będziecie na mnie skazani - dodał już do samej Leah i Hannah, by nie myślały, że tak bez słowa zamierzałby wejść do klatki i dać się zagryźć.
Odwrócił się do ukochanej i wtulił policzek w jej dłoń, lekko przymykając oko, po czym wyciągnął pysk do przodu i polizał jej policzek. Nie przejmował się w ogóle tym, że inni ich bacznie obserwują. Po prostu ten ostatni raz przed starciem potrzebował jej bliskości. I czuł jak bardzo ona jej potrzebowała.
- Żadnego zabijania. No może z wyjątkiem prosiaka na ognisko, gdy już będzie po wszystkim. Wciąż nie podpatrzyłem jakich przyprawach się marynuje, że ma taką chrupiącą skórkę i jest taki przesiąknięty smakiem i soczysty w środku - odpowiedział ukochanej, łasząc się pyskiem o jej głowę.
- I obiecuję jutro pojechać po nowe meble do twojego pokoju - zwrócił się do Hannah, która wzorowo spełniała warunki ich umowy i była grzeczna. Mimo że wiedziała, że gdy walka się zacznie, nikt nie pomyśli o tym by odprowadzić ją do domu za to, że źle się zachowywała.
- Nie kłam. Pani w sklepie mówiła że będą gotowe do odbioru ropiero za miesiąc, a dwa tygodnie temu były zamawiane - burknęła obrażona, jak to ona, jednak zaraz przytuliła się mocno do niego, chowając twarz w gęstej czarnej sierści.
- Ale i tak nie daj się zabić. Obiecałeś, że założysz ten różowy kapok z Hello Kitty i spróbujesz nauczyć się pływać - powiedziala cicho, bo oczywiście nie była w stanie wprost przyznać się do tego, że zwyczajnie chciałaby wrócić do domu tak, jak przyszli. Całą trójką.
- Nie przypominam sobie, bym coś takiego obiecał - spojrzał zaskoczony na Leah, aż bojąc się tego co one wymyśliły, a o czym nie wiedział. W co próbowały go wrobić.
Niestety żarty żartami, ale w końcu musieli się od siebie oderwać. Zwłaszcza, że August już przyszedł i kierował się w ich stronę.
- Dzisiaj chyba moja kolej, by poczytać ci do snu, co? - zapytał małą jeszcze na koniec dla dodania właściwie im obu otuchy, że zamierzał z nimi wrócić do domu.
Po tym skupił się wyłącznie na Auguście, wychodząc kilka kroków przed dziewczyny, jakby chciał je sobą zagrodzić i jednocześnie dać starcowi jasno do zrozumienia, żeby bliżej nie podchodził.
Puścił jego pierwsze słowa mimo uszu, choć cisnęło mu się na usta, by zapewnić, że Hannah nie będzie musiała wyzywać Augusta do walki, gdy podrośnie. Błędnie ocenił, że biały wilczur miał ją na myśli, skoro tak intensywnie przyglądał się dziewczynce, jednak zaraz zrozumiał, o co tak naprawdę chodziło starcowi. Zrozumiał, że tych ponad trzydzieści lat temu August wchodził na tą arenę by zawalczyć z Kayą.
- Masz rację, najwyższy czas doprowadzić to do końca - odpowiedział spokojnie idąc za nim, by zająć swoje miejsce na arenie. O ile wierzył, że po ich ostatnim spotkaniu Colin rzeczywiście gadał z Augustem i to pewnie niejednokrotnie, tak od samego początku wiedział, że nie było najmniejszych szans na bezkrwawe załatwienie tej sprawy. Nie wiedział tylko czy August był na tyle dumny i zaślepiony swoją nienawiścią do wampirów, że dalej próbował w to brnąć bez względu na koszta, czy może dochodziła do tego również dzika chęć zabicia syna swojej znienawidzonej siostry. Cokolwiek to było, walki nie dało się już w żaden sposób uniknąć. Mimo wszystko… chyba coś jednak dotarło do Augusta. River był naprawdę zaskoczony, słuchając decyzji starego Alphy. Nie żeby mu ufał, ale napawało to swego rodzaju optymizmem, że cokolwiek się stanie, Leah i Hannah będą mogły tu zostać.
Mimo wszystko… czuł dziwny niepokój. Coś mu w tym wszystkim nie pasowało, a już tym bardziej gdy August już nie kierował słów do ogółu, a bezpośrednio do niego. Z początku nawet nie bardzo rozumiał, o co mu chodziło, dopóki nie wspomniał o wpojeniu. Jeszcze zanim poczuł zdenerwowanie ze strony Leah, odwrócił się do nich, by zobaczyć jak przyboczni Augusta łapią ją i Hannah.
- Puszczaj mnie ty koński zwisie! - zawarczała od razu Hannah, szarpiąc się, gdy została złapana, a nie mając żadnych szans na wyrwanie się, zaraz skorzystała ze swojej najmocniejszej broni i z całej siły ugryzła faceta, który ją złapał. Niestety jakkolwiek waleczna i zawzięta by nie była, nie miała szans z dorosłym wilkołakiem.
Byl strasznie wściekły na Augusta za to, co ten odpierdala, a raczej co kazał zrobić swojej świcie, ale… najgorsze było to, że nie mógł nic z tym zrobić. I to nawet nie przez to, że był już zamknięty na arenie. Leah cały czas go przecież ostrzegała, że gdy jednooki zacznie mieć kłopoty, wkroczy do walki nie patrząc na nic. Wiedział, że nie będzie w stanie usiedzieć spokojnie na miejscu, choć cały czas naiwnie wierzył, że wilczyca nie wkroczy do walki póki ta nie zostanie oficjalnie zakończona.
- Sam kręcisz na siebie bata August. Mogłeś zwyczajnie powiedzieć, że Leah ma tu nie przychodzić! - zawarczał na białego wilka wściekły, jak jeszcze nigdy. A przynajmniej nie na oczach innych i swoich bliskich. Całe futro miał zjeżone, nawet na ogonie, którym miał wysoko uniesiony i z furią szczerzył na starca kły, kłapiąc co jakiś czas na niego zębami, jakby nie mógł się doczekać by już je w niego wbić. Właściwie, nawet pierwszy skoczył do ataku, gdy tylko walka została rozpoczęta. Wiedział, że źle robił, że powinien się uspokoić, a już na pewno nie myśleć o szybkim załatwieniu sprawy, byle tylko uwolnić Leah i Hannah. Nie tak to miało wyglądać ale nie spodziewał się, że August posunie się do czegoś takiego.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 861
Punkty aktywności : 3544
Data dołączenia : 05/06/2019

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptySro 31 Lip 2024, 06:56

Było w tym coś... Niezwykłego. Od kiedy River wrócił do Fostern to tak jak by miejsce w którym się urodził chciało mu wynagrodzić to co go spotkało w życiu po za stadem do którego należał z urodzenia. Był sam... A teraz otaczali go ludzie... Wampiry i wilkołaki którym na nim zależało. Stracił rodzine i na swój sposób ją odzyskał. Może istnieją jacyś bogowie lasów którzy postanowili podkreślić że decyzje Augusta były źle i River zasłużył na więcej... Oby... Bo dzisiaj musieli pomóc mu wygrać. Odebrać to co mu się należało i pomóc ocalić ich stado. Leah nie specjalnie myślała o tym co będzie dalej. O wampirzycy w Fostern , tej z Venandi a tym bardziej o tych jeszcze dalej. Szczerze mówiąc... Chciała po prostu mieć ten wieczór już za sobą. Zwłaszcza gdy pojawił się Patrick, oczywiście że się pojawił... Podobno z Augustem znali się od szczenięcia i razem nawet zaliczyli służbę wojskową. Nie to żeby okazywał jej kiedykolwiek specjalne względy... Patrick po prostu miał słabość do kobiet o czym zdecydowanie mowiła ilość jego dzieci i równie imponująca ilość ich matek. Tyle że jednocześnie ewidentnie nie lubił się trudzić by dostać to czego chciał... Na niej więc szybko się przejechał. Dupek i tyle, a jednak słowa Rivera nie tylko ją rozbawiły ale jednocześnie na nieco pokręcony sposób dodały otuchy. Patrick jedynie się zaśmiał i wzruszył ramionami jak by nie chciał otwarcie przyznawać Riverowi racji jednocześnie to robiąc. Klatka była nieco niepokojąca... Leah raczej wyobrażała sobię walkę w lesie... Pod okiem księżyca a tu zdawało się być wręcz klaustrofobicznie. Chociaż było to na pewno lepsze miejsce niż las pełen pijanych turystów. Starała się uspokoić... I naprawdę doceniała to jak jej może nie do końca świadomie pomagał samą swoją bliskością.
- Jestem pewna, że się na to zgodziłeś gdy przed wczoraj Hannah nie mogła zasnąć i czytałeś jej aż sam zacząłeś przysypiać. - podłapała wilczyca z szczerym uśmiechem.
Było lepiej... Uspokoiła się.
Przynajmniej do czasu aż nie dołączył do nich August. Czuć było takie... Napięcie i to niemal w całej sali. Ktoś z boku mógł by uznać słowa wilkołaka jako akt miłosierdzia... Przejaw dobroci. Leah widziała to inaczej... Zabiję go i odzyskam bethe. Chciał go sprowokować... Używał do tego jej i małej chociaż ani przez chwilę nie sadziła że posunie się tak daleko. Po tłumie zebranych rozniósł się szum niezadowolenia gdy Leah została powalona na ziemię... Z jednym by sobie poradziła ale ostatecznie trzymali ją z Patrickiem w trzech. Słyszała Hannah i to jak wilkołak który ją złapał krzyknął ugryziony. Nie wypuścił jednak jej z rąk a wręcz wepchnął jej rękę mocniej napierając na zęby aż nie mogła mocno gryźć. Ta... To były wilki które całe życie spędzili z innymi... Młodszymi i starszymi... Umieli sobię radzić. Co do niej... Walczyła... Dobrą chwilę walczyła wyrywając się, kopiąc. Gdy ją próbowali podnieść mocno się odwróciła zdzielając w głowe drugiego strażnika. Temu pierwszemu wciąż krew płynęła z nosa... Musiała go złamać. Dopięro jednak gdy ją posądzili doszło do niej jak okrutna była to zagrywka. Nic nie mogła zrobić... Jeśli sprawy pójdą złą drogą... Będzie tylko patrzeć... Poczuła jak by nie mogła złapać oddechu i dotarła druga okrutna część działań Augusta... Była przerażona... Zła... Wręcz wściekła. A River którego już sam widok musiał drażnić czuł jej emocję. Czuł ten niemal paniczny strach... Musiała się uspokoić. Dla jego dobra. To tylko zagrywka Augusta na sprowokowanie Rivera... Nic więcej. Da radę... Da radę...
- Wszystko ok... Hannah... Wszystko... Ok. - mówiła łapczywie łapiąc oddech pomiędzy słowami jak by naprawdę zapomniała wcześniej jak się oddycha. Chyba pierwszy raz chciało jej się płakać... Miał rację, zrobiła by wszystko byle tylko to przerwać gdyby River miał zginąć... Wiedział, że miała gdzieś prawa i tradycję bo przecież nie raz to pokazała więc jej to uniemożliwił widziała poruszenie na widowni... Sam próbował przejść przez tłum by się do nich dostać jednak gdy ich spojrzenia się spotkały pokreciła głową. Augusta za to ewidentnie bawiła ta sytuacja, może nie było tego widać po spokojnym pysku.. ale jego ogon lekko kołysał się na boki. Tak... Zrobił to specjalnie.
- Ma do tego prawo. Oglądać twoją walkę... Ja tylko zadbałem o to by wszystko przebiegło bez ingerencji innych. Wolał byś wygrać niehonorowo gdyby zechciała ci pomóc? A może skazać ja na ucieczkę gdyby się wtraciła i zrobiła coś głupiego? Jeśli będzie musiała patrzeć jak przerywasz to nie przeze mnie tylko przez Ciebie... To ty mnie wyzwałeś. - mruknął i zniżył lekko postawę... Był spokojny, wielki... Ten start coś jej przypominał. Walki na bagnach tyle że wtedy tym spokojnym był River. Szarpnęła się do góry i dwójka po bokach natychmiast ją złapała by usadzić z powrotem.
- Dupek! Robisz to specjalnie! I kto tu jest niehonorowy! - cholera... Jak miała się niby uspokoić. Wiedziała przecież o czym musiał myśleć River. Była rozdarta bo wewnętrzny wilk kazał jej walczyć i się uwolnić... Rozsądek za to że powinna siąść na tyłku i się uspokoić. Nigdy nie słuchała rozsądku... Ale August nawet nie drgnął na jej słowa... Usiadła i rozległa się syrena oznaczająca start. Gdy River ruszył, biały wilk czekał niemal do ostatniej chwili, zszedł z linii ataku dopiero gdy przeciwnik wybijał się przy nim do ataku i sam zaatakował z boku najpierw lekko go uderzając bokiem by wybić z równowagi ale zanim upadł wbijając żeby w kark jak by ciemny wilk był tylko szczenięciem. Chciał go podnieść i rzucić...  Jednak gdy poderwał się do góry okazało się... Że nie potrafi, nie ma tyle siły. To... To go już rozłościło. Nie puszczał by trzymać jednocześnie zęby Rivera na dystans ale naparł na niego całym swoim wielkim cielskiem tak, by ten uderzył o kraty.
- Szczerze mówiąc byłem ciekaw jak smakuję twoja krew. Już nie mogłem się doczekać dziękuję że tak to ułatwiasz. - warknął obnażając zakrwawione zęby gdy odsuwał się nabierając dystansu.
- Ciekawe... Czy poczuję każdy kawałek który od ciebie oderwę... Czy wtedy ty będziesz czuł to podwójnie? - jego ogon wciąż lekko machał na boki.
- Prowokuję cię... River... Nic mi nie jest. Wyrwij mu ten roześmiany ogon i wepchnij do gardła!
-
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1826
Data dołączenia : 04/10/2022

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptySro 31 Lip 2024, 20:19

Nigdy nie zgodziłby się z tym, że życie było mu cokolwiek winne, by wynagrodzić mu wszystkie złe rzeczy, które mu się przytrafiły, albo że cokolwiek mu się należało. Bardziej podzielałby opinię, że los sobie z niego stroił okrutne żarty, miał pecha, albo zwyczajnie tak miało być. Niemniej choć te ostatnie dni, właściwie tygodnie były bardzo intensywne to mimo wszystko był szczęśliwy. Znów poczuł że żyje, odzyskał właściwie sens życia, znów się zakochał, miał rodzinę i masę przyjaciół i naprawdę bliskich mu osób, choć jeszcze pół roku temu nikogo do siebie nie dopuszczał, nie nawiązywał właściwie żadnych znaczących znajomości. Miał jedynie kontakty na zasadzie - od tego zawsze można pożyczyć kasę, u tych są dobre zakłady, a tych kilku orientuje się, gdzie w najbliższym czasie będzie można obić komuś mordę i być może jeszcze na tym zarobić. Jeszcze pół roku temu liczył się dla niego tylko alkohol, walki i zakłady, no i obowiązek chodzenia do pracy i co chwila szukania nowej przez własną głupotę. Nie ważne było to gdzie będzie spał, bo był w stanie spać wszędzie, najlepiej z dala od własnego mieszkania, nie przejmował się też w tamtym okresie zbytnio tym żeby w ogóle cokolwiek zjeść. Już nie mówiąc o czymś konkretnym i pełnowartościowym, zwłaszcza pod względem zaspokojenia potrzeb wewnętrznej bestii. A teraz? Praktycznie przestał chodzić na walki, prawie w ogóle nie pił w porównaniu do tego, ile litrów alkoholu był w stanie w siebie wlać jednego dnia, już nie wspominając o tym, że bardziej dbał o siebie, lepiej spał, lepiej się odżywiał i przede wszystkim żył w zgodzie z wewnętrznym wilkiem, nie starał się już od niego odcinać. Może przez ostatni tydzień dał się pochłonąć “pracy” czy może raczej dobru swojej sprawy, jednak starał się przy tym jak mógł nie zaniedbywać przy tym swojej rodziny i przyjaciół, którzy przecież podczas walki z Augustem będą jego najsilniejszym wsparciem. Był też bardziej niż pewien, że wszyscy jego bliscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że gdy będzie po wszystkim, gdy wygra, to właśnie im wtedy poświęci najwięcej uwagi. Nie zamierzał pozwolić na to, by nowe obowiązki pochłaniały większość jego czasu i energii. Z czasem prawdopodobnie uda mu się to idealnie zrównoważyć, pogodzić życie rodzinne z obowiązkami i pracą, jednak przez jakiś czas po walce, o ile przeżyje, będzie chciał się skupić głównie na rodzinie. By wynagrodzić im w pewnym sensie to, że nie mógł im poświęcać dostatecznie dużo czasu przed tą walką. A że był uparty, nic nie będzie w stanie tego zmienić.
Teraz jednak musiał się skupić na tej nocy i na walce, bo ona miała decydujący wpływ na jego przyszłość. Od tej walki zależało, czy w ogóle będzie istniała jakąś jego przyszłość.
- Może będę miał szczęście i nie będzie już pogody na pływanie. Będę mógł mieć po tym tylko nadzieję, że do przyszłego roku zapomnicie o tym szatańskim planie, by “nauczyć” mnie pływać - zażartował, choć ze szczerą nutą nadziei w głosie, że może rzeczywiście tak mu się poszczęści i do przyszłego lata nie będzie musiał martwić się o zbliżanie się do głębszych od kałuży akwenów, a już tym bardziej wchodzenie do nich dalej niż po kostki i to z własnej woli. Polizał, a raczej złośliwie obślinił pół twarzy Hannah, a po tym raz jeszcze otarł się głową o głowę Leah, nim chwilę później przybył August i nadeszła pora na walkę. W końcu… po to tutaj wszyscy się zebrali.
To co stary wilk zrobił… że od samego początku miał to zaplanowane skutecznie wytrąciło Rivera z równowagi, choć usilnie starał się trzymać nerwy na wodzy, jednak z mizernym skutkiem. Emocje, które towarzyszyły Leah, gdy szarpała się z drabami Augusta, a które odczuwał jak własne jedynie tylko potęgowały jego gniew i utrudniały trzeźwe podejscie do walki i wykonywanie przemyślanych ataków. W głowie miał tylko wizję tego, że jego partnerka… jego rodzina znów była zagrożona, a on nie był w stanie im w żaden sposób pomóc, dopóki nie upora się z głównym zagrożeniem. Wtedy tym zagrożeniem był K9… teraz August…
Zaatakował bezmyślnie, desperacko wręcz, jakby rzeczywiście znów był w tej sytuacji sprzed prawie roku, gdy jego życie się zawaliło. Jakby od tego czasu w ogóle nic się nie zmienił ani niczego się nie nauczył, mimo że tak dużo czasu i energii poświęcił by się jak najlepiej do tej chwili przygotować. Jakby w ogóle nie pokonał zmutowanego, oszalałego wilkołaka, który wtedy zniszczył wszystko co kochał. A przecież w starciu z nim nie miał praktycznie żadnego wsparcia.
Miał chaos w głowie i był zbyt skupiony wyłącznie na tym by złapać Augusta w szczęki i go rozszarpać. Unik starego wilka i wytrącenie z równowagi Rivera, było niczym kubeł zimnej wody, który brutalnie sprowadził go na ziemię i którym był kompletnie zaskoczony. Zarejestrował tylko, jak łapy się pod niego podwijają, a on upada na ziemię. A po tym najpierw ból przebijających skórę zębów, a po tym zranionej skóry przez kontakt ze srebrną siatką. Byłby w stanie wytrzymać ten ból, doświadczał przecież gorszego, jednak przez fakt, że August go tym wszystkim zaskoczył, z gardła Rivera wydobyło się głośne piśnięcie, momentalnie zmieniające się w dziki, pełen frustracji i gniewu warkot. Starał się chwycić starca zębami, ale niestety ten trzymał go tak, że czarny wilczur nie sięgał. Mógł jedynie próbować bronić się pazurami, machając zaraz łapami na oślep w kierunku obecnego alphy, usilnie próbując go sięgnąć, zadrapać czy odepchnąć od siebie. Nie wiedział czy go dosięgnął i przez to został wypuszczony, czy była to część strategii Augusta. Liczyło się dla niego tylko to, że był wolny i mógł się bezpiecznie odsunąć od siatki, na której zostało trochę jego sierści, nie wspominając już o krwi.
Widział to, jak dumny z siebie był August, jak chełpił się tym, że… tak łatwo udało mu się wytrącić z równowagi młodszego wilczura. To tylko bardziej drażniło Rivera. Tak samo jak świadomość tego, swoim brakiem opanowania jedynie pomagał Augustowi w odniesieniu zwycięstwa. I na co… Na co mu to wszystko było? Przecież był już wystarczająco szczęśliwy mogac żyć w spokoju na uboczu razem z Leah. Mógłby tak jak ona mieć w nosie sprawy stada i nie przejmując się niczym, skupić się na wychowaniu Hannah i choć trochę pomóc jej w odzyskaniu utraconego dzieciństwa. Nic przecież nie wiedział ani o życiu w stadzie, ani tym bardziej o byciu przywódcą. Nawet gdy z grupą wampirów miał zaatakować K9 bez narażania się na obrażenia i utratę życia, on postanowił wyprowadzić ich w pole i w spokoju samemu zająć się tą sprawą. Nie nadawał się na przywódcę… August miał rację… równie dobrze mógłby położyć się przed nim do góry brzuchem i pozwolić by biały wilczur bez większego trudu wypruł mu wszystkie flaki, bo przecież na własne życzenie prosił się o śmierć. To on wyzwał Augusta.
Cały czas wpatrywał się uważnie w Augusta szczerząc kły i jeżąc futro, jednak gdy ten mówił o tym, że Leah mogłaby odczuwać cały ból, którego on doświadczy na tej arenie… jego głowa i ogon nieco opadły. Wciąż był wściekły, ale jakby tą wściekłość powoli zaczął zastępować niepokój. Nawet nie myślał o tym, że w tym momencie pewnie popełnia ogromny błąd, ale przeniósł spojrzenie z Augusta, na Leah. Nie chciał by ona cierpiała. Wiadomym było, że nie byłaby zadowolona z oglądania tego, jak jemu dzieje się krzywda, ale nie sądził, że mogłaby przy tym cierpieć również fizycznie. Nie pomyślał o tym. I właściwie, gdy na nią spojrzał, gdy do niego zawołała uświadomił sobie dlaczego, nie przyszło mu to nawet do głowy.
- Kłamiesz. Leah nie będzie w stanie poczuć mojego bólu, choćbyś obdarł mnie z całej skóry i mięsa aż do gołej kości - burknął, znów skupiając się na Auguście i tylko spiął mięśnie, lekko uginając łapy i wbijając pazury w ziemię, nie zamierzając uciekać, gdyby starzec postanowił wykorzystać tę chwilę nieuwagi i go zaatakować.
Cokolwiek biały wilk by mu na to odpowiedział, River by w to nie uwierzył. Byli z Leah już jakiś czas w oficjalnym związku, a nawet w najdrobniejszym stopniu nie zarejestrował, by wilczyca sama na sobie odczuwała odniesione przez niego rany. Tak jak on obecnie nie czuł palącego bólu w nadgarstku od obcierających skórę, zaciśniętych na nadgarstkach dziewczyny kajdankach.
- Nie masz za grosz honoru. Mam większe wsparcie od ciebie i jestem silniejszy. Dobrze o tym wiesz i stąd ta cała szopka i robienie mi sieczki z mózgu. Nie wygrywa wcale ten, który jest silniejszy, czy ma większe poparcie. Wygrywa ten, który pokona drugiego. Nie ważne czy fizycznie czy psychicznie - zawarczał na niego okrążając Augusta z ewidentnym zamiarem ponownego przypuszczenia kolejnej szarży w jego kierunku i szukając tylko odpowiedniego momentu i słabego punktu, za który uznał jego łapy, głównie tylne, choć wiedział, że będzie znajdował się w zasięgu jego szczęk.
Może zaliczył kiepski początek i wciąż jego oko płonęło gniewem, jednak zaczynał w końcu myśleć, choć wciąż było trudno o odzyskanie wewnętrznego spokoju. O ile w ogóle było to możliwe ze świadomością, że Leah siedziała skuta pilnowana razem z Hannah przez goryle Augusta. A tym bardziej ze świadomością, że ten sadystyczny dureń wykorzystał łączącą Leah i Rivera więź przeciwko niemu. Nie da mu się tak łatwo pokonać. Nie, kiedy widział, jak ociężale August chodził i, że nie był w stanie go podnieść nawet o milimetr, gdy złapał go za kark. Nie skoczył na niego wcale od tyłu czy od boku. Specjalnie znów zaszarżował na niego od frontu, licząc się z tym, że wilk najpewniej i tym razem spróbuje odskoczyć, ale tym razem będzie na to przygotowany i od razu będzie mógł zmienić kierunek ataku. Poza tym, gdy August odskoczy w bok, tylko łatwiej będzie mu sięgnąć kłami jego boku czy nawet tylnych łap.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 861
Punkty aktywności : 3544
Data dołączenia : 05/06/2019

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptySro 31 Lip 2024, 22:18

Chyba wszyscy to rozumieli... Od jego starań i poświęconego czasu zależał dzisiejszy wynik. Tu nie chodziło o samo zwycięstwo ale też o życie wielu osób które mu zawierzyli. O wampiry... I wilki. Te z Fostern i te z Venandi... Polegało na nim tak wiele osób że Leah wręcz podziwiała to jak sobie z tym radził. Ona czuła by się wręcz przygnieciona tym ciężarem, a on... Dalej się wygłupiał, bawił z szczeniakami, czytał Hannah na dobranoc i rządził w kuchni. W obliczu tego co go czekało... Uważała że i tak poświęcał im dużo czasu i spodziewała się że nie tak łatwo go znajdzie po wygranej. Niemniej... Tak, zamierzała to sobie odbić po wszystkim. Zaśmiała się, ale nie skomentowała już jego przyszłych zajęć z pływania... Prawda i tak była taka że go nie zmusi do tego a teraz chodziło tylko o odciągnięcie jego myśli. Przymknęła oczy gdy ich czoła się dotknęły... Chciała by przekazać mu tym choćby wszystkie swoje siły...będzie z nim , choć fizycznie nie stanie obok na ringu. No ale tą chwilę przerwało pojawienie się Augusta.... No i cała ta szopka. Gdy River skomlał miała wrażenie że ten dźwięk tnie jej serce... Nie czuła fizycznego bólu... Był ranny już nie raz, po to też były jego walki na bagnach. Jasne miały zapewnić poparcie i praktykę ale były też testem dla niej... Jak będzie to znosić. Cóż... Wtedy z świadomością, że ktoś może przerwać było jakoś łatwiej. Ale i tak... August kłamał... Próbował manipulować Riverem. I w zasadzie zdobył przewagę o którą mu chodziło. Riv już teraz był ranny, Leah wciąż czuła swąd palonej na kracie sierści. Dla Augusta... Nie miało już znaczenia że River go przejrzał, odzyskiwał przewagę. Był krok przed nim choć... Odczuwał swój wiek na tej arenie. Nigdy się tak nie czuł... Po prostu zmęczony i stary. Gdy River się odwrócił do Leah automatycznie skoczył do niego... Przywykł do walki siłą której już nie posiadał, walczył sam... Przeciwko stadu stojącemu za dzieciakiem przed nim. W pierwszej chwili chciał chwycić szyję jednookiego i znów spróbować go podnieść... Nic się nie zmieniło... Był jak chihuahua szarpiąca za dużą zabawkę. Szarpnął więc jedynie głowa by go przewrócić. Co z tego skoro ten znów wstał... To zaczynało być irytujące. Odkrycie Rivera skwitował zwykłym otwartym śmiechem. Tyle że z każdym kolejnym słowem śmiech gasł... Wracało skupienie. Położył uszy płasko przy czasce i obnażył kły.
- I co z tego? Patrick ci nie powiedział? Nie ma zasad... Przywódca to nie tylko kupa mięśni... To nie tylko ściana nawet jeśli osłania innych. To głowa która wymyśli co dalej, nawet jeśli sytuacja jest zła. To osoba która potrafi narzucić innym swoją wolę gdy jest to konieczne. - ugiął lekko łapy widząc że Rover znów popełnia ten sam błąd... Głupiec.
- Ty sobie nie poradzisz. - dodał i również ruszył powoli wokół ringu.
Przypominali dwa walczące tygrysy wyczekujące momentu. Ten moment nie był korzystny dla startego Alphy... Tracąc poparcie zaczynał odczuwać skutki swojego wieku. Ciężko mu się chodziło dlatego na ogół czekał na atak młodszego i go wykorzystywał samemu ruszając się jak najmniej. Teraz idąc znów prezentował ten ciężki sposób chodzenia. Nogi... Zdecydowanie były jego słabym punktem. Ugiął lekko przednie czekając na atak... Czekał... Czekał i gdy River był dość blisko znów zmusił ciało do zrobienia uniku by złapać przeciwnika z boku. Tyle że tym razem, zamiast zatopić żeby w jego skórze... Sam poczuł jak kły rywala przerywają jego. Riverowi udało się nawrócić i wbić nieco za żebrami. Był... O wiele silniejszy, szybszy i młodszy. Jego szarpnięcie sprawiło że mimo iż większy August aż przejechał po ringu niczym ciągnięty samochodzik na sznurku. Tym razem on za skomlał gdy River puszczając jego bok mógł już z tej odległości z łatwością sięgnąć ociężałych łap. Nie czekał jednak i... Zrobił to co kiedyś River gdy pierwszy raz walczył z k9. Próbował kąsać. Gdzie tylko udało się złapać. Z dziką furią łapał najbliższą część ciała Rivera gryzł i rwał jak by wpadł w szał. Nie zwracał uwagi jak on na słabe punkty. Chciał tylko go zranić... Raz za razem. Złapał kawałek śmierci na wysokości obojczyka i szarpnął, nieco za łopatką i szarpnął rozrywając skórę która i tak była poraniona od siatki. Żebra... Biodro... Jeśli będzie trzeba... Rozerwie go na strzępy poświęcając dla tego tylne nogi.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1826
Data dołączenia : 04/10/2022

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptySro 31 Lip 2024, 23:38

August zdołał namieszać mu w głowie, osłabić jego pewność siebie i być może jeszcze te dwa miesiące temu, nim w ogóle spotkał Leah nie byłby w stanie tak szybko przejrzeć podstępu starca i tego, że było to jego strategia na zwycięstwo w tej walce. O ile wtedy w ogóle River by o tym pomyślał. Fakt, że dał sobie wejść do głowy i przez to nieco pogubić, wcale nie oznaczało, że był głupim szczeniakiem wierzącym w sny, które nigdy nie miały prawa się spełnić. Nie tylko zdołał domyślić się planu Augusta, ale również zobaczyć swoją szansę na zwycięstwo. Realną szansę. I wcale nie chodziło o to, że młodość zawsze miała fizyczną przewagę nad starością. August… ten groźny i okrutny Alpha, który zniszczył własną rodzinę, osłabił stado i któremu przez cały ten czas oprócz Leah nikt nie odważył się sprzeciwić, uciekał się do podstępu, bo nie widział innej szansy na swoją wygraną. Fakt, jego kły wciąż były zabójcze, z łatwością przebijały się przez grube futro i skórę Rivera, ale co z tego skoro praktycznie z trudnością chodził? Jego słowa również były w stanie dotkliwie zranić, jednak i to nie zapewniało zwycięstwa. Ba! Nie było wystarczające do tego by zwyciężyć.
- Masz rację. Nie poradzę sobie… - przyznał szczerze, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak mało wie o świecie, o tych okolicach, o wilczych zwyczajach i samym przywództwie. Nie jest w stanie mierzyć się z mądrością i wiedzą Augusta, czy chociaż Colina albo Daisy, jednak to mu jakby tylko bardziej dodawało wiary, zamiast osłabiać jego pewność siebie. Nie ważne ile razy zostałby przez Augusta ugryziony czy przewrócony. Nie rozpraszał się już nawet, tak jak jeszcze chwilę temu, był cały czas skupiony na Auguście i tym co dzieje się dokoła.
- Sam sobie nie poradzę. Ale… ja nie jestem sam - dokończył, co miał od samego początku na myśli w kwestii tego czy sprawdzi się jako przywódca czy nie. To prawda że przywódcą, głową która rządzi jest jedną, jednak wilki najsilniejsze są w grupie. Stado jest niczym żywy organizm i wcale to nie przywódcą jest najważniejszy. Bez serca organizm umiera, bez ręki czy nogi, jest osłabione i ma trudności z funkcjonowaniem. Jeśli w ciele szwankuje więcej części lub ich całkiem brakuje, albo nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować bez pomocy innych, albo zwyczajnie również umiera. Nie zawsze to głową jest najważniejsza, bo sama, bez wsparcia innych, równie ważnych co ona części nie jest w stanie przetrwać. August błędnie uważał się za najważniejszego, poświęcając członków swojego stada i zasłaniając się nimi niczym tarczą, wyręczając się by osiągnąć własne cele i najwidoczniej święcie przekonany o tym, że jeśli ktoś zginie to żadna strata, bo zawsze będzie można zastąpić kimś innym. To przez jego nieprzemyślane, zbyt pochopnie decyzje ich rodzina została podzielona, to przez niego stado tak bardzo osłabło, że na pozór ie sprzyjającym wilkom terenie jakim były lasy, bagna, wszystkie dzikie tereny nienaruszone ręką człowieka, nie dawały im żadnej przewagi w walce z wampirami i łowcami, którzy przecież głównie żyli w betonowej dżungli i nie rozumieli sygnałów wysyłanych przez otaczającą przyrodę.
Zaatakował, spodziewając się uniku i zwinnie odbijając za Augustem, by chwycić jego bok i tym razem to on go wytrącił z równowagi i powalił na ziemię rozrywając zębami skórę na do tej pory białym boku. Wiedział jednak, że gdy puści Augusta, ten albo mu się wyrwie i nabierze dystansu, albo mu się odgryzie. I tak z tej pozycji miał łatwy dostęp do boku i ramienia Rivera, może nawet gdyby się postarał, sięgnąłby boku jego szyi, lecz River nie chciał dać mu tej szansy. Zatopił żeby głębiej, by pewniej chwycić ciało starca aby je podnieść, potrząsnąć na boki i od siebie odrzucić jeszcze bardziej rozrywając zębami jego bok. Od razu znów się do niego zbliżył, chcąc wykorzystać ten moment, wystarczająco mocno chwycić zębami jedna z tylnych łap Augusta, by ten miał jeszcze dużo większe problemy w poruszaniu się. Nie zdołał go złapać, gdyż starzec wgryzł się w niego. Wydał z siebie skomlenie połączone z gardłowym, ostrzegawczym warknięciem, by zaraz chwycić zębami za kark Augusta i go oderwać. To nie było zbyt przyjemne i potrzebował chwili, nim ruszył z kolejnym atakiem, dając w tym czasie Augustowi czas na to by się podniósł. Kolejny atak. Tym razem to jego bok został rozerwany, ale on zdołał sięgnąć uda Augusta, zostawiając właściwie zwisający z rany strzęp skóry i mięśni. Gdyby wgryzł się głębiej pewnie dałoby się zobaczyć kość. Nabrali dystansu i znów się z sobą szczepili, River złapał za grzbiet przy biodrach, a August przerysował boleśnie kłami po jego żebrach. Obaj z każdą chwilą byli tylko coraz bardziej ranni, dokoła nich w ziemię wsiąkło coraz więcej ich własnej krwi, ale żaden nie zamierzał odpuścić. Na pewno River nie odpuszczał i znów niczym taran zaszarżował w stronę Augusta zamierzając niczym byk przywalić z całej siły swoją głową w czaszkę starca, albo zanurkować pod niego, by w ślizgu okręcając się, złapać go za gardło i powalić na bok.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 861
Punkty aktywności : 3544
Data dołączenia : 05/06/2019

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyCzw 01 Sie 2024, 07:47

Rzecz jasna... Nie każdy mógł stanąć naprzeciwko Augusta i wygrać. Ostatecznie, nawet Leah go kiedyś zaatakowała i poniosła sromotną klęskę. Flyn... Cóż, wciąż nosił rany po zdenerwowaniu ojca. August walczył i zabijał nie raz i nie dwa... To co sprawiało że River mógł walczyć w tak wyrównanej walce to zaufanie jakie wzbudzał. Sposób w jaki traktował innych i jak narażał się dla ich dobra. To przed tym nawet wielki i potężny Alpha musiał schylić kark. Stado go pokochało... Jasne pomógł fakt że August od dłuższego czasu kąsał i wykrwawiał to stado, jednak z każdym dniem... River był kochany coraz bardziej. A to sprawiało że siła jaką dawało stado nie nalezała już do Augusta... River nie walczył już z wielkim silnym alphą... Walczył z tym co z niego zostało. Bez stada... Był tylko dużym starym psiakiem. Gryzł... Mógł próbować drapać, ale nie pokona fizycznie alphy. August to czuł... Za każdym razem gdy jednooki przed nim znów wstawał. Jeszcze te słowa... Uniesiony przed chwilą dumnie kołyszący się na boki ogon zatrzymał się i nieco opadł. Od początku walki na widowni panowała cisza... Co się dziwić, z ich punktu widzenia wyglądało to źle. Jednak gdy kły Rivera nareszcie dosięgły białego wilka Sam aż podskoczył w miejscu.
- Tak! Dasz radę! - krzyknął układając dłonie w rulon przy ustach.
Kilku starszych spojrzało na niego spode łba... Jak by nie było... To tradycyjna walka o przywództwo... Niemal świętość a chłopak robił z tego jakieś...
- Dalej River! - dołączyła się Freydis mimo tego że coraz bardziej wściekły August nie odpuszczał i tak jak River ranił jego... Tak on szarpał.
- Radziłeś sobie z gorszymi! - krzyknął inny dzieciak z tłumu chociaż dostał kuksańca w bok.
- River! River! River! - nie zrażona zaczeła krzyczeć Ruda dziewczyna, dołączył się do niej Sam... I Freydis, Jasper i jego rodzina, wilki z Venandi i po kolei wilki które znał z walk. Po chwili niemal cała sala skandowała jego imię... Gwizdali jak by znów byli na bagnach i pili piwo obstawiając walki.
Na Augusta to jednak działało jak płachta na byka, przez poszarpane nogi niemal nie chodził, jeśli musiał obracał się ciągnąc lewą łapę. Była chwila gdy wydawało mu się że każdy cios tak na prawdę zadawał ktoś inny nie River.. - przeklęty dzieciak.
Nie miał szans uskoczyć gdy ten znów szarżował, nie utrzymał by się na łapach nawet zniżając postawę. Więc po prostu czekał i odbił się przednimi w górę gdy ten i tak chciał się pod niego wyślizgnąć. Wiedział że nie wyląduje, zdzielił Rivera pazurami w pysk by dać sobie szansę wygryzienia w jego kark... Nie trafił ale i tak zęby zatopiły się w gabinecie nad żebrami. Lądowanie dużo go kosztowało... Tylnie łapy ciągnął za sobą i utrzymywał się jedynie zębami pazurami przednich orając wcześniej zadane obrażenia jednookiemu. Tyle że jedno szarpnięcie, czy oderwanie go jak wielkiej pijawki wystarczyło by padł na deski.
- Myślisz... Że to takie proste...- wysapał unosząc się na przednich łapach z wywalonym, pokrwawionym językiem.
- Też chciałem pokoju z wampirami dawno temu. Nie można im ufać, wykorzystali nas jak psy od brudnej roboty... Gdy nie byliśmy potrzebni zwalili całą odpowiedzialność na nas. Chowają się za ładnymi buźkami sprzedając ci każdą głupotę w którą uwierzysz byle byś zapomniał kim są naprawdę. Póki żyję, żaden Tenebris nie postawi tu stopy. - warknął i znów obnażył zęby.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1826
Data dołączenia : 04/10/2022

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyCzw 01 Sie 2024, 21:04

Czuł niemiłosierny ból każdego odgrywanego od jego ciała strzępy mięsa czy szarpania zębami jego skóry, każdą kropla krwi uciekająca przez otwarte rany sprawiała, że słabł. W końcu nie był niezniszczalny ani nieśmiertelny. Był jednak na tyle zdeterminowany by nie dać się tak łatwo pokonać, tak napędzany adrenaliną, że zwyczajnie nie zwracał na to uwagi i nie dało się tego po nim poznać. Zwłaszcza że krzyki wilków z widowni, szczerą wiara w niego i nadzieja, że uda mu się zwyciężyć, dodawały mu sił. Sprawiały, że skutki, jakby nie patrzeć poważnych ran, nie były aż tak odczuwalne. Jakby opóźniały konsekwencje odnieś innych obrażeń. August nie miał takiego wsparcia ze strony innych, dlatego na nim wyraźniej było widać skuteczność ataków Rivera. Do tego tym razem to Augusta zaczęła ogarniać trudna do kontrolowania wściekłość, gdy cała arena krzyczała jednym głosem i to imię młodszego wilka. Widział to. Walka wydawała się już przesądzona, a przedłużanie jej… może się tragicznie skończyć dla ich obu. Już przecież byli poważnie ranni.
Nawet nie zaskomlał, gdy znajdując się pod Augustem, poczuł jego pazury na swoim pysku. Zamknął na moment swoje jedyne oko, jakby to mogło uchronić przed jego ewentualną utratą. Starzec praktycznie z ledwością był w stanie utrzymać się na własnych łapach, więc River nie miał większych problemów z podniesieniem się z ziemi z uczepiony jego grzbietu wilczurem. Wierzgał przez chwilę, mając nadzieję, że to wystarczy do zrzucenia z siebie przeciwnika, spróbował nawet z impetem się na niego przewrócić i go przygnieść, jednak zaraz sobie uświadomił, że nie przyniesie to większego skutku, gdy walczył przeciwko komuś większemu od siebie. Gdyby miał możliwość nabrania większego impetu przy upadku, miałoby to więcej sensu, w obecnej sytuacji niestety niewiele by to dało, a jedynie pomogłoby Augustowi wbić głębiej w niego swoje zęby. Ponownie więc postawił na sprawdzoną technikę i oderwanie od siebie siłą wilka, mimo iż pogarszał tym sposobem odniesione obrażenia. Ale szybciej mógł się go pozbyć i nabrać dystansu do złapania oddechu przed kolejnym atakiem. August i tak mu nigdzie nie ucieknie. Nie, kiedy ledwo trzymał się na łapach i to głównie na przednich.
- To, że że mnie zrobili swojego psa na posyłki, nie znaczy, że pozwolę by to samo spotkało pozostałe wilki… - odpowiedział również dysząc ciężko przez otwarty pysk i potrząsnął energicznie głową, by pozbyć się spływającej mu na oko krwi. Jego ogon cały czas był uniesiony w górę, choć już się tak bardzo nie język jak na samym początku.
- Nie zależy mi na tym czy będą się kochać, czy dalej nienawidzić. Najważniejsze, by zakończyć tę durną wojnę i by nikt więcej nie zginął. Po żadnej ze stron. Każdy ma swój własny rozum i prawo do decydowania o tym, kogo chce uznać za przyjaciela, a kogo nie. Komu będzie chciał pomagać, a od kogo trzymać się z daleka - dodał zbliżając się do Augusta z wyszczerzonymi kłami. Tym razem jednak się z tym nie spieszył, za to czujnie mu się przyglądał, gotów odskoczyć, gdyby ten znów zamierzał go ugryźć.
- To prawda, że wampiry nie są święte i należy zachować wobec nich ostrożność, ale ty wcale nie jesteś lepszy. Część stada stała za tobą, bo w odróżnieniu od wampirów ty byłeś dla nich złem które przynajmniej znali i po którym wiedzieli czego mogą się spodziewać. Choć zgadzam się by ograniczyć wampirom i łowcom wstęp na te tereny. Przynajmniej przez jakiś czas - zatrzymał się przy Auguście i z całej siły zamachnął się metalową łapa jego pysk, by przygwoździć i przytrzymać starca przy ziemi. Wyglądało tak, jakby chciał zatopić zęby w jego gardle, choć w rzeczywistości chciał go tylko za nie złapać i zacisnąć szczęki na tyle mocno by nie zrobić mu większej krzywdy, a zamiast tego zacząć go dusić do momentu aż ten sam się nie podda, albo nie straci przytomności. Nie miał najmniejszego zamiaru go zabijać.
- Jesteśmy rodziną, czy nam obu się to podoba czy nie. Poza tym będę potrzebował twojej pomocy, bo jak już wspomniałem, sam nie dam sobie rady - powiedział, mając nadzieję, że tym sposobem uda mu się lepiej dotrzeć do tego starego, upartego i zarozumiałego łba. Przede wszystkim był pewien, że to przyniesie lepszy skutek, niż nakłanianie Augusta bezpośrednio do tego by się poddał.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 861
Punkty aktywności : 3544
Data dołączenia : 05/06/2019

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyCzw 01 Sie 2024, 22:56

Być może w pewnym momencie August nie chciał już po prostu zwyciężyć? A może widział że to zwyczajnie niemożliwe... Że po tych wszystkich latach to będzie jego koniec. A skoro tak... To zamiast walczyć by wygrać, on walczył by skrzywdzić... Jak najdotkliwiej i tak w końcu miał tu wyzionąć ducha więc nie zamierzał tanio sprzedać skóry. To głównie stąd jego niestrudzone ataki jeden za drugim. Dlatego nie przeszkadzało mu to że River oderwał go od siebie... Bo dzięki temu mógł go bardziej zranić. Tym razem... Naprawdę miał problem się utrzymać na przednich łapach. Słuchając jednookiego zaczął kręcić głową mimo że aż miał mroczki przed oczami... Stracił dużo krwi a bez wsparcia stada obrażenia nie leczyły się dość szybko.
- Jesteś głupszy niż myślałem. Zakończenie wojny nie sprawi, że nasi przestaną ginąć. Przestaną ginąć tamci... Będą rośli w siłę aż w końcu nas zgniotą. Warknął i gdy tylko River się zbliżył z głośnym warkotem spróbował znów zaatakować. Jego ruchy były wolne i nie precyzyjne... River uniknął z łatwością. Potrzebował chwili by znów się podnieść i w tym czasie River znów zdołał powiedzieć co chciał.
- Może i tak... Ale żyjemy, stado istnieje... Nie zrozumiesz przed czym ich chroniłem... Dlaczego tak bardzo chcę się pozbyć krwiopijców... Zrozumiesz to dopiero gdy ci ją odbiorą. - chciał znów zaatakować ale gdy otwierał paszczę dostał z metalowej łapy. River był silniejszy niż każdy przeciętny wilk. August w momencie padł na ziemię, z nosa popłynęła krew i czuł się jak by jego łeb przeszedł reset. Kręciło mu się w głowie... Otworzył oczy ale miał takie mroczki przed oczami że było mu niedoborze. Zrobił co mógł...w zasadzie to teraz... Był już pogodzony z losem. Może wreszcie zobaczy swoją Jare... Zmyje mu głowę o to wszystko ale to nie ważne. Nie miał zamiaru się poddawać i prosić szczeniaka o łaskę. Mimowolnie próbował odepchnąć Rivera gdy zaczął tracić oddech i tak jednak nie miał na to szans. Niemal się nie zaśmiał na te ostatnie słowa... To przecież koniec, zaraz wyzionie ducha i nikomu już nie pomoże. Nie udało mu się zemścić... Ale robił co mogł... Stracił przytomność po chwili do końca jednak warczał i pokazywał kły. Patrick poderwał się z miejsca i podbiegł pod kraty by się upewnić. Ciało Augusta stało się wiotkie ale oddychał. Spuścił głowę... Na sali zapadła cisza.
- Zakończ to... Lub udziel prawa łaski... - polecił wilkołak i dopięro teraz Leah uniosła spojrzenie znad podłogi.
Wcześniej... Nie mogła... Czuła się tak bezsilna podczas gdy on cierpiał. Nawet teraz mimo że się udało, serce jej pękło gdy widziała go w takim stanie... Tak chyba nie wyglądał nigdy.
- Pojedynek rozstrzygnięty! - odezwał się głośno do publiki Patrick a sala na nowo odżyła skandując imię Rivera.
Starszy wilk potrzebował dłuższej chwili by ich opanować i uciszyć.
- Dawny obyczaj mówi... Że nowego alphe może wyzwać każdy kto nie zgadza się z tym zwycięstwem. Jeśli jest ktoś taki niech stanie na przeciwko niego teraz. - przypomniał i zaczął rozglądać się po sali. Leah też to zrobiła... Miała już niemal łzy w oczach. Naprawdę... Naprawdę się udało? Wtedy z widowni wstał Flyn skupiając na sobię spojrzenie wszystkich zebranych. Chłopak włożył ręce do kieszeni i powoli zaczął iść w stronę ringu. Leah aż zaschło w gardle, serce biło jej jak oszalałe... Nie... Nie teraz, wszystko tylko nie to. Gdy Flyn był już przy klatce Leah aż się poderwała. Na szczęście dla dzieciaka, dawno przyboczni Augusta ją przytrzymali.
- Nie... Nie rób tego...- on jednak nie reagował tylko poczekał aż Patrick otworzy klatkę i wyniesie jego przegranego staruszka. Wtedy... Zajął jego miejsce naprzeciwko Rivera. Było tu tak dużo krwi... Coś niesamowitego. Zanim jednak Patrick zamknął klatkę Flyn zrobił coś zaskakującego. Uklęknął przed Riverem kładąc zaciśniętą dłoń na piersi.
- Stado w Fostern ma już nowego alphe. Kończmy to to jeszcze zdążymy na fajerwerki nad polem- powiedział głośno i wyraźnie na co sala znów zaczęła wiwatować.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 677
Punkty aktywności : 1826
Data dołączenia : 04/10/2022

Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena EmptyPią 02 Sie 2024, 00:32

Nie zamierzał kłócić się z Augustem. Faktycznie był głupi, skoro łudził się, że chociaż teraz coś do niego dotrze. Poza tym nie miał siły na sprzecznie się z nim. Czas pokaże co z tego wszystkiego wyniknie, bo być może obaj się mylili. Na pewno, jeśli wampiry faktycznie będą dalej zagrażać stadu (w co szczerze wątpił skoro wilki z miasta mogły liczyć na pomoc z ich strony, a nie gnębienie), ochroni wszystkich, choćby miał samotnie stanąć. Przeciwko całej armii krwiopijców. Nie da innym zginąć. Te okolice wsiąkły w swoją ziemię już i tak zdecydowanie za dużo krwi. Dość już ludzi, wampirów i wilkołaków zginęło w tych stronach.
August nie musiał wcale nic mówić. Widział jak pomimo stawianego oporu, starzec się poddaje. Widział w nim siebie, gdy pierwszy raz walczył z K9 i przegrał. Przypomniał też sobie druga walkę z mutantem, gdy nie był w stanie zapanować nad własną żądzą i nie zważając na okoliczności, na protesty chłopca, którym ten mężczyzna się opiekował, udusił go. To nie były pocieszające wspomnienia i musiał mocno się skupić, by rzeczywiście nie umożliwić Augustowi spotkania z jego wpojoną partnerką. Nie puścił, gdy starzec przestał wierzgać, nie puścił też, gdy warczenie zmieniło się w słabe, nieprzyjemnie bulgoczące charczenie. Odczekał jeszcze chwilę, gdy nastała kompletna cisza i nim rzeczywiście serce Augusta mogłoby przestać bić, puścił gardło staruszka, samemu z trudem łapiąc oddech i wpatrując się w pokonanego wilczura.
- Wybacz staruszku, że nie dam ci się z nią jeszcze zobaczyć - powiedział cicho do nieprzytomnego wilka i spojrzał w stronę wejścia do klatki, gdy usłyszał zniekształcony głos Patricka, jakby co najmniej znajdował się pod wodą, a mężczyzna mówił do niego znajdując się na powierzchni. Strasznie szumiało mu w głowie, a fakt, że zaczął zdawać sobie sprawę dowodził tylko tego, że adrenaliną powoli zaczynała go opuszczać. Miał wrażenie jakby jego ciało ważyło tonę, a wszystko wokół wirowało. Nie mógł jednak na oczach ich wszystkich… jeszcze tylko chwilę. Musiał wytrzymać jeszcze tylko chwilę. Wróci do domu… położy się na łóżku w swoim pokoju pierwszy raz od ponad tygodnia, Leah na pewno mu wybaczy, że tej nocy nie zasną obok siebie.
Poczuł jej niepokój, nawet nie musiał patrzeć w jej kierunku, domyślał się jak tragicznie wyglądał. Pasowałoby to chociaż do tego jak się czuł. Nie chciał jej jeszcze dodatkowo martwić utratą przytomności na jej oczach. Na oczach kogokolwiek.
- Zabierzcie go do lekarza - powiedział tylko w odpowiedzi na słowa Patricka, co chyba nie pozostawiało wątpliwości, że nie zamierzał zabijać staruszka.
Odetchnął z nieukrywaną ulgą, kiedy starszy wilk ogłosił zakończenie walki i… jego zwycięstwo. Usiadł na moment, chcąc zebrać siły, żeby wyjść z klatki i wrócić z Leah i Hannah do domu, gdy Patrick zaczął… powoływać się na tradycję, że każdy komu nie podoba się wynik starcia może zejść do walki i dokończyć to, czego nie udało się Augustowi. Sam był zaniepokojony słysząc to i choć bardzo się starał, nie miał siły wstać, nie od razu i bez trudu, a co dopiero walczyć jeszcze z kimś.
- To nie fair! Przecież wygrał uczciwie! - krzyknęła rozzłoszczona Hannah. Jej oczy znów świeciły na złoty kolor i gdyby nie pilnujący ją dryblas, z dziką przyjemnością rzuciłaby się temu staremu przy wejściu do klatki do gardła. Mimo wszystko i ją obleciał strach, gdy Flyn zaczął schodzić z trybun w stronę klatki. Wiedziała, że nie lubił Rivera, ale myślała, że ten jedynie będzie się ograniczał do robienia jednookiemu na złość i utrudniania mu życia i nic poza tym. Nie sądziła, że mógłby się okazać takim draniem, by próbować wykorzystać sytuację i spić całą śmietankę, kiedy to River odwalił praktycznie całą robotę.
- Skoro taki jest obyczaj… - mruknął pod nosem, obserwując zbliżającego się w jego stronę chłopaka i choć kręciło mu się w głowie z powodu utraty sporej ilości krwi, był gotów do dalszej walki. Flyn jednak kompletnie go zaskoczył, gdy okazało się, że zszedł tutaj tylko po to, by uznać go za swojego alphe. Nie… Za nowego alphe stada.
- Obawiam się, że nie mam takich zapasów piwa i miejsca w domu, by wszystkich pomieścić. Miałem nadzieję, że nie uda mi się wygrać - zdobył się na kiepski dowcip lekko machając ogonem, patrząc na Flyna.
- Liczę na ciebie Flyn, że z Astrid, Freydis i Samem zabierzesz wszystkich chętnych na pole namiotowe i dopilnujesz by wszyscy się dobrze bawili - dodał nadal żartobliwie, choć po części też mówił szczerze. Walka dobiegła końca i nie było sensu, by dłużej zatrzymywać tutaj wszystkich, zwłaszcza że jeszcze mogli zdążyć na uroczyste otwarcie sezonu. Celowo wymienił przy tym do pomocy trójkę swoich przyjaciół, by nie obciążać wszystkim wyłącznie chłopaka i aby mogli podzielić się obowiązkami i łatwiej zapanować nad całym stadem.
Jeśli nikt więcej nie chciał stanąć naprzeciw niego, ani ogłosić czegoś na forum, wyszedł z klatki i skierował się w stronę ukochanej i siostrzenicy. Tak w razie gdyby groźne, ostrzegawcze spojrzenie na przybocznych Augusta nie wystarczyło do tego, by ci zostawili w spokoju obie dziewczyny. Wątpił w to, by udało mu się dotrzeć do domu, ale przynajmniej lepiej się poczuje, gdy będzie przy Leah.

Z.t.
Powrót do góry Go down
Online
Sponsored content




Ukryta Arena Empty
PisanieTemat: Re: Ukryta Arena   Ukryta Arena Empty

Powrót do góry Go down
 

Ukryta Arena

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Wieś-