a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Sala główna


 

 Sala główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1363
Punkty aktywności : 4459
Data dołączenia : 11/03/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Sala główna   Sala główna EmptyWto 12 Mar 2019, 00:15

Sala główna Crazy-10
Sala główna Dh_web10Olbrzymie pomieszczenie po środku którego są schody na górę, jednak żadna z urodziwych pań nie pozwoli wejść tam komukolwiek samemu. Wokół jest tyle pokus, na stołach są misy z zawsze świeżymi owocami, najlepsze trunki i dziewczęta na lekkich podniesieniach tańczące same, w parach i na rurach. Wszędzie są również porozkładane poduszki na których można przysiąść są również bardzo wygodne kanapy. W tej sali zawsze gra muzyka i wszyscy dobrze się bawią.

Kierowniczka pod nieobecność Tenebris:
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyPią 11 Sie 2023, 23:11

Nim zostawił siostrę i jej córkę same w mieszkaniu, cztery razy zastanawiał się, czy o niczym nie zapomniał. Lodówka była pełna, a one miała cały gar pieczonych żeberek w miodzie z sosem pieczeniowym. W razie czego zostawił też trochę gotówki siostrze, gdyby naszła je ochota na jakiś fast food albo po prostu wybrałyby się na miasto poszukać jakichś atrakcji. Miał jej numer zapisany w komórce, Lake miała swój własny komplet kluczy do klatki i mieszkania. Było też uprzątnięte, a w szafie było zagospodarowane miejsce, by Lake i Hannah mogły pochować tam swoje rzeczy. Podał jej też numer do Sama, w razie czego, gdyby nie było z nim kontaktu, a wynikłaby jakaś ekstremalna sytuacja. Miał też spakowane w plecaku i zabrane ze sobą obie protezy i jakieś ubranie na zmianę, gdyby ubrudził to, które miał na sobie albo dłużej by mu wszystko zajęło, niż się spodziewał. Nie wiedział, jak długo zostanie w Fostern, a spodziewał się, że kiedy wróci, Virgo będzie chciała się z nim widzieć. Niby nie było tego wiele, ale nie był w stanie, choć w drobnym stopniu przewidzieć, ile by mu to zajęło. Wykąpał się, przebrał w czyste ubrania: ciemne bojówki, granatową koszulę, sprawdził, czy wszystko ma spakowane i pożegnał się z siostrą i jej małą.
Zbliżał się wieczór, choć od południa było już dość ciemno przez to, że było pochmurnie. Przez moment zastanawiał się, czy nie pojechać autobusem, chociaż kilka przystanków, ale ostatecznie stwierdził, że nigdzie mu się przecież nie spieszyło, a spacer dobrze mu zrobi. Był bardzo poddenerwowany nie tylko zbliżającym się starciem z K9, ale również samą... wizytą w domu publicznym. Nie był pewien czy powinien... Niestety, nie bardzo miał jak się z tego wycofać, bo już dzień wcześniej zapowiedział Anishy, że się u niej zjawi, a teraz to tylko potwierdził, gdy po wyjściu z domu napisał jej, że już idzie. Napisał też do Sama, gdzie i o której mieli się spotkać następnego dnia, przed pójściem pod magazyny.
Odetchnął głęboko, żeby wziąć się w garść. Był przecież dorosłym facetem i nie powinien się zachowywać jak nastolatek, który się krzywi i robi głupie żarty, czy nakręca przez to, że widział, jak ktoś się całuje. Choć cały czas to sobie powtarzał, wciąż nie czuł się zbyt komfortowo. Zwłaszcza gdy znalazł się wewnątrz domu publicznego, którym kierować miała Anisha. Nigdy nie był w takim miejscu i czuł się mocno przytłoczony, co tylko potęgowało jego wcześniejsze zdenerwowanie i stres. A przecież był tutaj, bo miał nadzieję, że będzie mógł się zrelaksować, odpocząć i miło spędzić czas. Nie chciał jednak rezygnować na starcie, mimo że czuł, jakby pasował tutaj jak pięść do nosa.
Wziął głęboki oddech i podszedł do kobiety siedzącej przy kasie, stosując się do wskazówek Anishy, których mu udzieliła, gdy razem gotowali i rozmawiali o... jego odwiedzeniu jej w tym miejscu.
- Witaj... Ja... Przyszedłem do Anishy. Jest może? - zapytał i posłał jej delikatny, przyjazny uśmiech, mając nadzieję, że dzięki temu nie wyjdzie na jakiegoś nadętego dupka.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptySob 12 Sie 2023, 17:41

Oh nie było wątpliwości że Lake znajdzie dobry pomysł na wykorzystanie pozostawionych jej pieniędzy. Do tego jednak na pewno jeszcze wrócą. Dom publiczny stworzony przez rodzinę Tenebris nie był byle burdelem. To miejsce znali wszyscy w mieście i nie tylko, było jednym z tych które wcale nie ukrywało swojej prawdziwej działalności i właśnie to powodowało jego sukces. Dziewczyny były ubrane skromnie ale nie przesadnie wyzywająco. Przynajmniej te które minęły Rivera w holu i uprzejmie się przywitały. Wnętrze sprawiało wrażenie eleganckiego, mimo późnej pory wciąż słychać było grajacą za drzwiami muzykę. Ba! Przy kasie przed Riverem właśnie uregulował swój rachunek radny miasta. Ewidentnie zmieszał się gdy o tej porze pojawił się jeszcze ktoś i niby bez powodu poprawił kapelusz, bardziej zakrywając twarz. Podziękował jeszcze i zmył się tak szybko jak tylko się dało.
- Ah, pan River? - upewniła się dziewczyna gdy zdradził cel wizyty.
Była niska, piegowata.... Ktoś mógł stwierdzić że do tego miejsca pasowały jedynie intensywnie rude włosy, gdyby nie fakt że były skręcone niczym małe sprężyny. Nawet ubrana była normalnie... Zwykła, niebieska koszulka i jeansy. Chociaż chyba raczej w takich miejscach nie mieli standardowych mundurków do pracy.
- Pani Anisha kończy ważne spotkanie... Prosiła że gdyby Pan się zjawił, zaprowadzić pana do biura i...
- Nie trzeba... Już jestem. - przerwała jej wampirzyca schodząca po schodach.
Niewiele się zastanawiając uściskała Rivera.
- Cieszę się że się zdecydowałeś. - dodała z uśmiechem po czym zwróciła się do dziewczyny.
- Tilly pan Rose zaraz będzie wychodził, dopilnuj żeby wrócił do domu. A ty chodź... Muszę się napić. - poleciła i wzięła Rivera pod ramię oprowadząc do głównej sali.
Była... Pusta, przy barze siedziała blondynka w krótkiej, eleganckiej sukience w bordowym kolorze, z wyciętymi plecami. Za barem był za to latynos.... Jego ubiór ograniczał się do eleganckich spodni i butów, zegarka i czarnego krawata.
- Karan, Ian to River, a te obiboki to moi pracownicy. - przedstawiła obu krótko Anisha z lekkim uśmiechem.
- Cześć, chociaż pragnę zauważyć że zarobiłam dziś tyle że do końca miesiąca mogę nie przychodzić do pracy. - od gryzła się blondynka i podała rękę Riverowi
Ian za to tylko się uśmiechnął i skinął głową na przywitanie.
- Pijecie coś?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptySob 12 Sie 2023, 20:20

To miejsce robiło naprawdę ogromne wrażenie. Może nigdy nie był w podobnych i to był jego pierwszy raz w jakimkolwiek tego typu, ale był naprawdę zaskoczony. Nie tak to sobie wyobrażał. Bardziej to przypominało ekskluzywny klub z... rozszerzonym pakietem usług niż burdel. Nawet ten gość przed nim sprawiał wrażenie, jakby przyszedł tutaj z powodów służbowych, niż żeby dać upust swoim żądzom. Jego zachowanie, to jaki był zakłopotany i jak szybko uciekł po podejściu Rivera do kasy, dość szybko zmieniło to odczucie. Z każdą chwilą jednooki czuł się tutaj tylko coraz bardziej nie na miejscu. Może jeszcze nie było za późno na odwrót?
Kiwnął lekko głową w odpowiedzi na pytanie dziewczyny, starając się skupić wzrok i myśli na jakiejś bezpiecznej przestrzeni, choć zaraz skarcił za to siebie w myślach. Przecież w pewnym sensie pracujące tu osoby zarabiały na tym, że ktoś na nie patrzy. Nie byłoby ich tutaj, gdyby sobie tego nie życzyły albo miały jakiś inny problem z niechcianym skupianiem na sobie uwagi obcych typów.
Spojrzał na dziewczynę przed sobą i znów kiwnął głową, wciąż odrobinę zakłopotany sytuacją, a raczej miejscem, w którym się znalazł. Ciekawiło go, to spotkanie Anishy, o którym wspomniała piegowata nieznajoma. Nie pomyślał wcześniej by zapytać, czy nie spotka przypadkowo Victora tutaj. Miał nadzieję, że to nie z nim miała spotkanie. Miał nadzieję, że jeszcze będzie miał szansę, by zapobiec ewentualnemu spotkaniu z wampirem. Zobaczy się z nim przecież następnego dnia pod magazynem, do tego czasu nie czuł najmniejszej potrzeby się z nim widzieć, choć ten pewnie miał inne odczucia, co do tego. Zwłaszcza po tym, jak lakoniczny i raczej nic nieznaczący raport River mu przesłał odnośnie swojego zwiadu, ogólnie przekazując informacje o tym, że znalazł kilka dowodów na to, że ktoś w okolicy mógłby pomieszkiwać, ale żadnego konkretnego śladu, że to K9, a nie jakiś bezdomny koczujący przez lato pośrodku mokradeł.
Już otwierał usta z lekkim, przyjaznym uśmiechem, by odpowiedzieć, że to żaden problem i podążyć za dziewczyną, gdy nagle zawitała do nich Anisha i bez ostrzeżenia porwała jednookiego w ramiona. Nie spodziewał się tego, ale też nie wyrywał się, odwzajemniając uścisk. Zabawne, ale poczuł się dzięki temu i jej obecności nieco lepiej.
- Dotrzymuję obietnic. Przepraszam, że wczoraj narobiłem ci zmartwień - odpowiedział uprzejmie, cofając się o krok, by nie ślęczeć nad nią, przyklejony do jej pleców jak cień, gdy zwróciła się do dziewczyny za biurkiem.
- Czej... Nie ciągnij mnie tak. Już idę! - jęknął zaskoczony tym, jak Anisha go nagle porwała na główną salę. Nawet nie zdążył się pożegnać z dziewczyną za kasą, czy się, chociaż oficjalnie przedstawić.
Spiorunował wampirzycę spojrzeniem, by pokazać swoje niezadowolenie z powodu takiego traktowania, ale zaraz westchnął, odpuszczając sobie te dąsy. Wydawała się bardzo zadowolona z siebie, a może zwyczajnie cieszyła się jego wizytą i dlatego nawet nie zauważyła tego, że przez moment był obrażony.
Rozejrzał się po sali, a po tym na dwóch osobach przy barze. Było tu tak... spokojnie i kameralnie. Może pomijając półnagiego faceta za barem i kobietę w krótkiej sukience. Na pewno to był dom publiczny? Nim się zorientował, był już przy barze, a Anisha dość obcesowo przedstawiła go osobom przy barze.
- Cześć - przywitał się, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć, skoro Anisha i tak go już im przedstawiła. Najpierw podał dłoń kobiecie... Karan... a po tym mężczyźnie. Nadal był strasznie spięty.
- Miło mi was poznać - dodał zaraz, niemalże natychmiast, uznając w końcu, że przecież przyszedł tutaj się odprężyć, odpocząć i poznać nowych ludzi. Odstawił plecak z wilczą protezą przy nogach krzesła na ziemi i usiadł przy barze, kładąc przed sobą schowane w ciemnych rękawiczkach dłonie i czekał cierpliwie na swojego drinka.
- Z chęcią. Na początek... - zaczął, ale zaciął się na moment. W porę uświadomił sobie, że może nie byłoby najlepszym pomysłem, gdyby zamówił to samo, co Anisha. Co, jeśli okazałoby się, że daliby mu jakiegoś drinka z krwią? Nie żeby się brzydził, bo wielokrotnie czuł jej smak na swoim języku i to różnych stworzeń, jednakże... nie był przekonany, czy byłby w stanie tak po prostu się jej napić i smakować, przy tych ludziach. Przecież nawet mięsa przy znajomych nie chciał jeść.
- ...Poprosiłbym jakiegoś słodkiego drinka - odpowiedział w końcu z przyjaznym uśmiechem, przyglądając się chwilę w zamyśleniu Ian'owi. Przypomniało mu się, jak Anisha sugerowała, że mógłby u niej pracować, ale... jakoś nie widział siebie w tej branży. Z kikutem? Protezą, z którą miał się nie odnosić przed światem? Chociaż... Anisha wspominała, że to jak gra w teatrze i każdy tutaj odgrywa rolę kogoś innego, niż się było w rzeczywistości. Może wystarczyłoby owinąć protezę jakimś materiałem. Może... bandaż by wystarczył?
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptySob 12 Sie 2023, 21:29

Prawda, czasy handlu żywym towarem już dawno minęły, przynajmniej tak mówiła wielokrotnie Anisha czy nawet Viktor. Co więcej porównanie do ekskluzywnego klubu na pewno doceniła by sama Anisha ale gdyby tylko tu była to również i Virgo która od czasu przejęcia tego biznesu właśnie podobny klimat próbowała utworzyć. Tilly sprawiała wrażenie jak by pracowała na recepcji hotelu, nie domu publicznego, była miła i uśmiechnięta. Przytaknęła swojej szefowej gdy ta wydała jej wytyczne i pomachała Riverowi gdy go "porwano".
- Mam nadzieję że miałeś dobry powód... Wiesz jakie to miasto, gdy ktoś nie pojawia się w umówionym miejscu jest się czym martwić. Niby powinieneś umieć o siebie zadbać... Ale i tak się martwiłam. - odpowiedziała niby poważnie, ale jednak uśmiechnęła się przy tym lekko.
Nie chciała mu w końcu prawić kazań, znała go krótko, ale wierzyła że naprawdę miał dobry powód.
Miał rację... Cieszyła się że tu przyszedł i w ogóle nie przejmowała się jego obrażoną miną. To było... Takie ludzkie, odsłaniała przed nim część swojego świata. A co do tego świata... Blondynka przebiegła pospiesznie po nim wzrokiem gdy podali sobie dłoń, nie powiedziała jednak nic więcej tylko wróciła do swojego drinka.
- Ze wzajemnością, Ani wspominała że możesz się pojawić. - odpowiedział tym razem Ian.
Jego wahanie ewidentnie nie uszło uwadze zgromadzonych, chociaż cierpliwie czekali, zwłaszcza mężczyzna który przyjął dziś rolę barmana.
- Wielkim specem nie jestem... Ale co powiesz na Pina colade? Ani go uwielbia. - zasugerował zerkając na wampirzyce która wzruszyła ramionami.
- Lubie słodkości i wyraziste smaki, pewnie zauważyłeś? - uśmiechnęła się do Rivera kiedy Karan zastukała paznokciami o blat.
- A może woli coś bardziej... Krwistego? - zasugerowała ale Ian spiorunował ją wzrokiem.
- Kara... Nie możesz od wejścia wypytywać kogoś o rasę... To niegrzeczne. - rzuciła nieco rozbawiona Anisha chociaż blondynka tylko wzruszyła ramionami.
- Po prostu jestem ciekawa... Ja na przykład jestem sukubem. - dodała swobodnie chociaż Ian parsknął pod nosem wyjmując kieliszki.
- Chciała byś... Ani, a ty? - zwrócił się do wampirzycy która tylko puściła mu oko.
Chyba zrozumiał bo faktycznie zaczął coś przygotowywać.
- Daj, schowam za barem... Jak się zejdą inni po pracy tu będzie bezpieczniejsze. - zaproponował latynos gdy zauważył jak River odstawia plecak.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptySob 12 Sie 2023, 22:39

- Dobry to mało powiedziane... - odparł krótko, nawet nie myśląc o tym, by udzielić jej konkretnej odpowiedzi. Podejrzewał... jak skończyłby się przez to ten wieczór.
- Nie masz się, o co martwić, ale wierz mi, lepiej, żebym teraz tego nie wyjaśnił, bo odesłałabyś mnie do domu. A... myślałem o tym, by zostać tutaj na noc - dodał prędko, uznając, że nie mógłby tak bez żadnego wyjaśnienia zostawić Anishy. Lubił ją i doceniał to, że się o niego martwiła. Musiał więc dać jej odrobinę podstaw do tego, by mogła być spokojna względem jego niezjawienia się poprzedniej nocy i tego, że tak zwlekał z odpowiedzeniem na jej SMS-y.
- Tak? - zapytał odrobinę zaskoczony, gdy mężczyzna za barem zdradził, że Anisha poinformowała innych o przybyciu jednookiego. Rozumiał powiedzieć dziewczynie przy wejściu, skoro miała wezwać albo odesłać go do Anishy, ale innych pracowników? Spojrzał ostrożnie na wampirzycę... nieco się niepokojąc, co jeszcze mogła wymyślić. Nie widział specjalnie sensu, by mówić o nim innym tu pracującym osobom, bo tak naprawdę, co ich obchodziło, kto przychodził do tego domu publicznego? Może z wyjątkiem Virgo, bo przecież to ważna persona w całym mieście i właścicielka tego miejsca, ale on? Naprawdę nie rozumiał.
- Nie mam nic przeciwko - odpowiedział Ian'owi i zaraz kiwnął głową w odpowiedzi na pytanie Anishy. Chciał nawet coś dodać, ale blondynka mu przerwała... dość nietypową propozycją.
Uśmiechnął się zakłopotany tą sytuacją. Zwłaszcza że zaraz kobieta została upomniana przez resztę za swoje nietaktowne zachowanie.
- Nic się nie stało. Właściwie chciałem zdać się na Anishę i poprosić o to samo, co ona, ale uświadomiłem sobie, jakiego drinka mogłaby dostać, a to raczej nie moje smaki - wyjaśnił, uśmiechając się życzliwie do kobiety, aby nie było wątpliwości, że nie miał do niej żalu o jej bezpośredniość.
- Sukubem? - zapytał ogromnie zaciekawiony tą informacją, nawet zerknął za Karan, szukając spojrzeniem czy to ogona, czy skrzydeł wyrastających z jej pleców, choć było to głupie. Wiadomo, że nie siedziałaby z rogami i skrzydłami niemalże pośrodku sali, gdzie każdy mógł wejść i ją zobaczyć. A nie każdy przecież wiedział o istnieniu... stworzeń ich pokroju.
- Ja... cóż... - mruknął, zastanawiając się, jak właściwie mógłby wyjawić im swoją rasę, by nie tłumaczyć pół nocy, że nic go nie łączy z Augustem. Albo czy w ogóle powinien o tym mówić. Zerknął na Anishę, jakby starając się szukać u niej pomocy, wskazówki, czy ewentualnego wsparcia, ale przecież... to było żałosne. Był dorosły, miał własny rozum, a zdecydowanie za bardzo polegał na innych. Zwłaszcza w tak mało znaczących sytuacjach, w których przecież nikt mu głowy nie urwie.
- Bezpański kanapowiec... chyba tak bym siebie określił - odpowiedział, mając nadzieję, że wystarczająco zaspokoił ciekawość Karan. Jednocześnie znów spojrzał na mężczyznę za barem, zastanawiając się, czy i on nie był zwykłym człowiekiem.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu... dziękuję - choć początkowo był gotów odmówić tej propozycji, ostatecznie sięgnął po plecak i podał go mężczyźnie. Faktycznie za barem istniało mniejsze ryzyko, że mógłby zapomnieć o plecaku, czy ten mógłby mu zostać skradziony. Wolał do tego nie dopuścić, dlatego przyjął propozycję barmana.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 13 Sie 2023, 08:14

Chwilę mu się przyglądała, jak by oczekiwała że naprawdę powie jej co się stało. Gdy dał jej tylko taką krótką pół odpowiedź pokręciła głową z lekkim uśmiechem.
- Haiza... Może właśnie dlatego powinnam cie odesłać. - zasugerowała gdy wspomniał że bał się że to zrobi.
- Wiem że jutro ważny dzień... Możesz zostać ile chcesz tylko nie przesadź. Masz być jutro na tyle trzeźwy żeby wrócić żywy. - dodała i zaprowadziła go do nowych znajomych.
Gdy Ian wyjawił że Anisha wspominała o możliwości jego pojawienia się w domu publicznym zrobiła minę niewiniątka.
- Musiałam się upewnić, że będą grzeczni. - odpowiedziała pół żartem.
- Byłam przekonana że kilka osób zacznie cie podrywać z Karan na czele i jeszcze uciekniesz zanim przyjdę. - dodała a blondynka prychnęła pod nosem pokazując język.
Wampirzyca tylko się zaśmiała a Ian zaczął robić drinki.
- Nie przejmuj się, mamy specjalny kod na te bardziej krwiste drinki bo przychodzą tu wszyscy... Ludzie, wilkołaki, wampiry... Nawet łowcy. - uspokoił go Ian.
- Chociaż ci ostatni, zdecydowanie rzadziej od kiedy wiedzą o panience. Spodziewają się chyba, że wszyscy tu są jak ona. Ale... Kilku za to to przyciągnęło! - rzuciła blondynka nieco tym faktem rozbawiona.
- To nie jest śmieszne... To stresujące, zawsze wtedy myślę czy nie przyszli tu w innym celu. Skończymy przez to kiedyś nafaszerowani srebrem. - zaprotestował Ian i podał Riverowi jego drinka.
- Jesteśmy bezpieczni... Nikt nie wejdzie tu ze srebrem, a my więcej wiemy o nich niż oni o nas. Aaraam karana. To miejsce nie patrzy na rasę, religie czy pochodzenie. - wtrąciła się spokojnie Anisha.
Wtedy Karan chyba zdała sobie sprawę że River się jej przygląda i wstała, robiąc powolny obrót wokół własnej osi jak by prezentowała nowy strój.
- Jak myślisz... Skora rolą tej rasy jest kusić to czy nie powinna wyglądać właśnie tak? - trzeba było jej przyznać że na pewno była pewna siebie.
Ostatecznie jednak uśmiechnęła się i lekko traciła jednookiego bokiem.
- Żartuję... Ale gdyby nie Ian to byś uwierzył, wszyscy nadnaturalni wierzą. Podczas gdy jestem... Najbardziej zwyczajną osobą na tej sali. - skwitowała i usiadła dalej sacząc swojego drinka.
- A więc wilkołak... Super, jesteś jak ten chłopaczek? Zaraz jak on się nazywał... - skrzywiła się próbując sobie przypomnieć.
- Sam... - pomogła jej Anisha, a blondynka lekko zastukała w blat.
- Właśnie! Sam... Podobno teraz już tak nie rozrabia, w sumie racja... Dawno go nie było. - dodała gdy Ian chował torbę Rivera.
- To żaden problem. - odparł krótko i dokończył drinka Anishy stawiając przed nią szklaneczkę z czekoladowym płynem pachnącym kawą.
Sam Ian za to nalał sobie tequili i postawił na blacie tace z owocami w czekoladzie samemu podbierając truskawkę.
- Szefowa się dziś zjawi? - rzucił zciszonym głosem do Ani ale ona pokręciła głową.
- Ma swoje problemy... Wróci jak będzie mogła.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 13 Sie 2023, 11:25

Delikatnie uścisnął dłoń wampirzycy wolną ręką, gdy szła z nim pod ramię w stronę baru. Uśmiechnął się do niej łagodnie z uspokajającym spojrzeniem, by zapewnić ją, że miał wszystko pod kontrolą i by się nie martwiła. Zbyt wielu osobom obiecał, że wróci żywy z tego starcia. Nie było możliwości, by miało być inaczej. Sam również nie wybierał się jeszcze na tamtą stronę. Już nie. Może to trochę egoistyczne podejście, ale chciał żyć jak najdłużej, dożyć sędziwego wieku, może... nawet doczekać się wnuków. Rodzina, mimo że opuścił bez słowa przybranych rodziców i nigdy nie myślał o poszukaniu wilczych krewnych, była w jego życiu czymś naprawdę ważnym. Rodzina i przyjaciele.
- Nie musiałaś... - wyrzucił z siebie z zakłopotanym uśmiechem, bo nie wiedział, jak powinien się do tego odnieść. Niby miło mu było, że tak bardzo się o niego martwiła i nie chciała, by się przy pierwszej okazji zraził do tego miejsca, jednak z drugiej strony... Nie czuł się najlepiej z myślą, że trzeba się tak nad nim pochylać, jak niemalże nad dzieckiem. Przecież był dorosły. Nie uciekłby przez to, że w burdelu, któraś z pracujących tu osób się do niego klei i z nim flirtuje. Oni tak zarabiali, na tym polegała ich praca. Całkowicie zapomniał o tym, że gdy jeszcze stał przy kasie, zastanawiał się, czy dałby radę jeszcze się wycofać, właśnie przez to, że ktoś próbowałby go porwać na noc do łóżka.
Słuchał z uwagą, gdy mówili o tym, że w tym miejscu można było spotkać przedstawiciela praktycznie każdej rasy. To było... Ciężko mu było uwierzyć, że nie dochodziło tutaj do konfliktów z powodu tej wielorasowości pod jednym dachem. Już na pewno wątpił w to, że nikt nie wchodził tu z jakąś śmiercionośną dla nadnaturalnych istot bronią. Nie widział przy wejściu żadnej przechowalni na ewentualną broń i osiłka, który sprawdzałby i składał do depozytu wszelkie uzbrojenie gości. Jemu udało się bez żadnego problemu wnieść protezę wilczej łapy ze srebrnymi pazurami, schowaną w plecaku.
- I nie dochodzi tu do nieprzyjemnych sytuacji między gośćmi? Mówiłaś, że przychodzą tu nawet wilki od Augusta - przypomniał Anishy, spoglądając po wszystkich po kolei, nie oczekując, że konkretnie ona mu to wyjaśni. Podziękował skinieniem głowy i niemym "dziękuję" Ianowi za drinka i od razu wziął skromnego, ostrożnego łyka. Nie obalił na raz całego kieliszka, jak to często miał w zwyczaju, bo nie był tutaj, żeby się schlać jak najszybciej w trupa. Nawet jeśli miałby spędzić całą noc z tym jednym kieliszkiem. Wolał się nim spokojnie delektować, tak samo, jak towarzystwem innych. Może wciąż był spięty, ale powoli czuł się coraz pewniej.
A przynajmniej do momentu, gdy Karan nie pochwyciła jego spojrzenia i nie zaprezentowała teatralnie przed nim całej siebie. Trudno byłoby nie przyznać jej racji, bo robiła ogromne wrażenie swoim wdziękiem, oszałamiającą urodą i silnym charakterem.
- Nie... To znaczy, tak... Ale... Czyli ty... - miał prawdziwy mętlik w głowie i szybko utkwił spojrzenie w swoim drinku, gdy dotarło do niego, że ona zauważyła, jak się jej przyglądał. Był zażenowany swoją reakcją i z chęcią zapadłby się w tym momencie pod ziemię.
- Masz mnie. Naprawdę myślałem, że jesteś sukubem - przyznał się bez bicia z zakłopotanym uśmiechem, upijając kolejny łyk swojego drinka. Ten był zdecydowanie większy od poprzedniego. Chyba jednak na jednym się nie skończy. Nie mógł uwierzyć, że wciąż był tak zdenerwowany, choć chwilę temu wydawało mu się, że czuje się już swobodniej. Nie rozumiał, co mogło być przyczyną.
Zerknął ostrożnie na Iana, ciekaw, jakiej on był rasy.
Niestety nie dostał okazji, by w tym momencie o to zapytać, bo Karan zaczęła mówić o Samie. Kiwnął lekko głową, nie próbując myśleć o tym, czy chłopak powinien przychodzić w takie miejsca. Miał swój własny rozum i mógł robić, co chciał. Poza tym to chyba logiczne, że tutaj przychodził, skoro był pod opieką wampirów. Mógł tutaj czekać na Victora albo mieć sprawę do jakiegoś innego krwiopijcy.
- Nie jest łatwo, ale... jestem pewien, że będzie sprawiał zdecydowanie mniej kłopotów, niż do tej pory. To dobry dzieciak - powiedział z lekkim uśmiechem, wierząc w swoje słowa i to, że Sam dotrzyma swojej obietnicy względem przyłożenia się do nauki i niepakowania się w kłopoty.
- Tak przy okazji, jeśli mogę spytać... Jakiej ty jesteś rasy Ian? - zapytał zaraz po przekazaniu mu swojego plecaka i podziękowaniu za przechowanie go.
Kiedy tylko na blat zostały postawione owoce w czekoladzie, spojrzał na nie, ale odpuścił sobie chęć sięgnięcia po nie. Nie był głodny, a w rękawiczkach nie wypadało. Poza tym nie mógł tak po prostu poddawać się swojemu niemalże nałogowemu zamiłowaniu do słodkości za każdym razem, gdy tylko je widział czy czuł. Jak tak dalej pójdzie, naprawdę przestanie się mieścić w swoje ubrania.
- Coś nie tak? - zapytał się z kieliszkiem przy ustach, bo akurat chciał się napić, gdy wyniknął temat Virgo. Spojrzał na Anishę, wiedząc, że nie powinien się tym interesować, bo to nie jego sprawa. Lubił Virgo i dużo jej zawdzięczał, musiał też uregulować u niej swój rachunek i chociażby z tego powodu chciał pozostać wobec niej... wierny? Choć pewnie już nie będzie tak miło i sympatycznie, gdy nie tylko wyprowadzi w pole jej wampiry, by móc być sam na sam ze zmutowanym i potwornie niebezpiecznym wilkołakiem, ale również, gdy zamiast po wszystkim od razu się do niej udać, pójdzie do Fostern, aby chociaż poznać wynik walki Leah z Flynem i zobaczyć się z wilczycą. Niestety to było dla niego zdecydowanie ważniejsze niż spotkanie z wampirzycą. Do niej mógł pójść w każdej chwili, a taka ważna walka, w której udział brała jego dobra znajoma, raczej nie często się zdarzały.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 13 Sie 2023, 14:45

Posłała mu jedynie uśmiech który miał znaczyć "jasne że musiałam", co więcej że nie żałowała. Nie znała go jakoś super dobrze ale naprawdę obawiała się że samo miejsce będzie dla niego trudne... Co dopiero ludzie! Nie przejmowała się tym jednak jakoś specjalnie. Liczyła że sam River też nie będzie się przejmował tylko zajmie alkoholem i towarzystwem.
- To prawda, ale nie... Przez ostatnie dziesięć lat nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Jasne zdarzają się sprzeczki pijanych klientów, było kilka prób pobicia jakiejś dziewczyny. Jednak powiedziała bym że to... Hmm ryzyko zawodowe z którym walczą przybytki nie tylko wampirze. - odpowiedziała sama Anisha i uśmiechnęła się uspokajająco.
- Taaa... Margery wtedy o mało nie złamała ręki temu dupkowi który ja uderzył. - dodała nieco rozbawiona Karan i wzruszyła lekko ramionami.
- Ciężkie przeżycie dla typa który myślał że kupił sobie słodką, bezradną dziunie na jedną noc, a ona była silniejsza od niego. Z powodu mnie powinna była wziąć go sobie na lanch. - dodała ale i tym razem Anisha ja skrytykowała samym spojrzeniem.
- Na szczęście wystarczyło żeby ochłonął... No i drobna pomoc wampirzej zdolności do wpływania na ludzkie umysły. Dziś to prawdziwy dżentelmen. Uznał że się schlał i następnego dnia był tu z tuzinem kwiatów. - wyjaśniła dalej Anisha.
- Wiem że to może wydawać się dziwne River... Ale my wiemy kto tu przychodzi, oni nigdy nie są w stu procentach pewni kto ich obsługuje. Burdy musiały by zacząć wampiry z wzgórza a tego nie zrobią. Z prostego powodu... Ten przybytek nie ma tylko jednej funkcji. To cenne źródło do zbierania informacji... Oni to wiedzą. - wyjaśniła i napiła się swojego drinka.
Karan za to podjęła kolejną próbę wyjaśnienia Riverowi kim była. Zupełnie nie przeszkadzało jej to że się jej przyglądał, ba! Wręcz schlebiało jej to! Obok była w końcu Anisha której uroda była zdecydowanie bardziej niecodzienna. Odpowiedź Rivera sprawiła więc że rozpromieniła się niczym dziecko które dostało prezent. Teatralnie dygnęła jak by chciała podziękować publice i usiadła. Zastanowiła się chwilę nad tym co mówił o wilkołaczym nastolatku... Była tylko człowiekiem i trudno było jej sobie wyobrazić co przechodzili tacy jak oni.
- Nie wątpię... Zwykłe nastolatki są trudne a co dopiero takie. - skwitowała jedynie.
Ian właśnie przełknął kęs truskawki i uśmiechnął się że River powtórzył pytanie za które przed chwilą skrytykowali Karan, nie miał jednak nic przeciwko.
- Wampir od urodzenia. Urodziłem się na wzgórzu, a jako że pojawienie się takich jak ja w okolicy czystokrwistych zawsze jest kontrowersyjne mnie i matkę wysłano tutaj. - odpowiedział... W sumie zwyczajnie.
Nie żałował tego jakoś specjalnie, w przeciwieństwie do wielu innych osób nie miał co narzekać.
- Ani trochę przetarła tu już wtedy szlaki więc nie było tak źle. Po przejęciu domu przez Vi nie ma na co narzekać, w końcu możemy odejść w każdej chwili. - dodał i skończył swoją truskawkę popijając alkoholem.
- Nie. - odpowiedziała w pierwszej chwili może trochę zbyt zdawkowo, ale to był odruch.
- Nic poważnego, poradzi sobie jak zawsze. Po śmierci swojego towarzysza rzadziej tu przychodzi. Wszyscy widzą w niej czystokrwistą i królową wampirów... A czasem przydało by się zrozumieć że to też zwykła dziewczyna. Ma swoje problemy. - wyjaśniła z nieco smutnym uśmiechem, a Ian dolał sobie lekko stukając butelką w niemym zapytaniu.
W zasadzie... Nie tyle do samego Rivera co do wszystkich zebranych.
Karan pokręciła lekko głową i wstała żeby podejść do komputera za ladą z którego puszczana była w głośnikach muzyka i nieco podgłośniła.
- Upijajcie sobie tu smutki jak chcecie... Idę potańczyć. Ian? - spojrzała na kolegę a ten uniósł lekko kieliszek.
- Jeszcze trochę się pozapijam.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 13 Sie 2023, 16:09

Powinien poczuć ulgę po wyjaśnieniach Anishy, że wbrew pozorom nie dochodziło tutaj do żadnych krwawych burd, ale jakoś wciąż ciężko mu było w to wszystko uwierzyć. No i widać po nim było, po tym, jak się skrzywił, że niezbyt mu się spodobała wieść o tym, że przyzwalano tutaj na bicie kobiet. Dopóki Karan nie zdradziła, że ta uderzona dziewczyna odwdzięczyła się i dała bolesną nauczkę typowi, który podniósł na nią rękę. Jak dobrze zrozumiał, ta Margery była wampirzycą i tamten facet miał ogromnego pecha, że akurat ją postanowił uderzyć. Chyba powoli zaczynał rozumieć, jak udawało im się tutaj utrzymać spokój od dziesięciu lat. Zwłaszcza że Anisha zaraz wprost to wyjaśniła, potwierdzając przypuszczenia jednookiego. Nigdy nie można było być pewnym, na kogo się tutaj trafi, szczególnie gdy się wszystkich nie znało. To rzeczywiście dość wygodne rozwiązanie. Zawsze istniało ryzyko, że przez jakieś nieodpowiednie zachowanie można było narobić sobie poważnych kłopotów albo całą masę wrogów. No i jeszcze to, że wampiry ze wzgórza mogły na tym czerpać zyski nie tylko w postaci pieniędzy, ale też informacji. Był naprawdę pod wrażeniem tego, jak to wampiry wymyśliły i jak to działało, jednocześnie miał świadomość, że on niczym nie różnił się od innych klientów i również powinien uważać z tym, co robił i co mówił. Czyli lepiej było unikać niektórych tematów. Zapamięta na przyszłość.
- Niestety trudno się z tym nie zgodzić - odpowiedział Karan z delikatnym uśmiechem i wymownym spojrzeniem, sugerującym, że nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak trudne mogły być.
- Ale jak w przypadku zwykłych dzieciaków, wystarczy, by był ktoś, kto mógłby wskazać właściwy kierunek - dodał, upijając łyk ze swojego kieliszka, nawet nie koniecznie mając w tym momencie Sama, ale również siebie i Lake. On kierował się tym, co wyniósł z domu, Lake miała za przewodniczkę tę starą wilczycę, o której wspominała.
Skupił się po tym na odpowiedzi Iana i lekko kiwnął głową z przyjaznym uśmiechem, jakby chciał dać dowód, że mimo tego, jakiej byli rasy, nie miał go w najmniejszym stopniu za swojego wroga.
- To faktycznie bardziej może przypominać dom z dużą, różnorodną rodziną, niż miejsce uciech - zauważył, przypominając sobie, jak Anisha opowiadała o tym, że wolni pracownicy potrafili zgromadzić się w głównej sali, gdy nie było już ruchu i zwyczajnie spędzać ze sobą miło czas. Choć smutnym było to, co spotkało Iana i jego matkę, że wygonili go ze Wzgórza.
Nie wiedział czemu, ale miał wrażenie jakby mężczyzna, a nawet Anisha, nagle stracili dobry humor. Czy to przez te... problemy, które miała Virgo?
- Przepraszam, nie powinienem wtrącać nosa w nieswoje sprawy - rzucił nagle z zakłopotanym uśmiechem, niemalże jednym łykiem opróżnił swój kieliszek i natychmiast podsunął go w stronę Iana, korzystając z jego propozycji dolewki. Może na jednym się nie skończy, ale obiecał sobie, że dobije do pięciu i przestanie już tego dnia pić. Niestety, jeśli tak dalej pójdzie, jego picie skończy się za maksymalnie pół godziny, a noc wciąż była młoda.
Widząc nagły ruch, spojrzał na Karan i śledził ją wzrokiem, gdy weszła za bar i zaczęła coś robić przy komputerze, nie bardzo ją rozumiejąc. Kiedy wspomniała o tańcu, wrócił spojrzeniem do swojego znów pełnego kieliszka, otoczonego dłońmi, jakby bał się, że ten zaraz zostanie mu zabrany. Uśmiechnął się lekko pod nosem i uniósł go z zamiarem upicia łyku.
- Ja niestety jestem kiepskim kandydatem do tańca. Mam dwie lewe nogi - wyjaśnił, choć nikt go nawet nie pytał. Niby... to, że nie tańczył, nie znaczyło, że nie mógłby spróbować. Nie był to przecież konkurs tańca, nie zależało na wygraniu żadnych zawodów, a wyłącznie na tym, by się dobrze bawić i cieszyć chwilą.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 13 Sie 2023, 21:35

Może nie koniecznie unikać tematów... Chyba że miało się faktycznie coś do ukrycia. Ale o ile był po ich stronie to raczej nie miał się czym martwić. Co więcej wyraźnie zapunktował u Karan gdy dostrzegła jego spojrzenie podczas opowieści o próbie pobicia. Nie tyle że ewidentnie go to ruszyło... Ale ten lekki uśmiech na informacje że typ dostał za swoją. Tak... Tym zdecydowanie zdobył plusa u blondynki. Uśmiechnęła się gdy wypowiedział się o nastolatkach.
- Więc spadasz nam z nieba. Trzymam cię za słowo że się ogarnie... Ostatnio trochę przegiął. - skwitowała biorąc łyka swojego drinka, ale natychmiast w obronie dzieciaka stanął Ian.
- Wpadł w złe towarzystwo, z którego już wyszedł, nie bądź dla niego zbyt surowa. Przecież cie przeprosił... To tylko dzieciak. - wywróciła oczami i odetchnęła.
- Wiem wiem... - machnęła ręką jak by faktycznie nie było sprawy.
- Ciężki temat... - przyznała Anisha trochę zakłopotana obrotem tej sprawy.
Na szczęście dosyć gładko przeszli na historie Iana. On nie miał z nią kłopotu, wręcz czuł swego rodzaju satysfakcję. Kim był by gdyby wychował się na wzgórzu? Co wpajały by mu starsze wampiry? Tu był po za polityką czy tą całą etykietą. Zaśmiał się na komentarz o rodzinie.
- Dom uciech też przypomina! - odparł rozbawiony.
- Ale za drzwiami pokoi. I w czasie "wieczorów biznesowych". Wiesz... Urzędnicy, politycy czy inwestorzy lubią tu przychodzić... Wypić drinka, skorzystać z miłego towarzystwa czy po prostu popatrzyć. Ta sala w godzinach po ich dniu pracy wygląda nieco inaczej. - wyjaśnił samemu obejmując spojrzeniem sale.
Stoliki z rurami, łoże i główny bar. Klientela była różna, a zjawiła się o tej samej porze... Po pracy, wychodząc na tyle wcześnie aby skorzystać z alibi spotkania biznesowego.
- Ale jesteśmy też jak rodzina. Karan to ta nieznośna nastolatka, ja starszy brat który nie umie jej dopilnować, a Anisha to nasza matka. - dodał żartując i wywołując poruszenie obu pań.
- Broń boże! - rzuciła natychmiast roześmiana Anisha.
- Głupek... - odburknęła blondynka kręcąc głową.
- Nie... Wybacz. Mere chhote ma jedną dużą słabość... Ale potrafi zmienić to w siłę, poradzi sobie. Po za tym ma mnie! - odpowiedziała próbując nieco rozluźnić atmosferę.
Po odmówię Iana, Karan faktycznie spojrzała na Rivera, chociaż nie zdążyła zapytać. Wywróciła oczami, ale nie była obrażona, spojrzała za to na Anishe która udawała że tego nie widzi.
-Aniii... - ponagliła swoją szefową niczym dziecko proszące o anulowanie szlabanu.
Wampirzyca wypiła drinka do końca i wstała. To zdecydowanie ucieszyło blondynkę która aż klasnęła w ręce.
- Sztywniaki... - rzuciła do mężczyzn i dziewczyny ruszyły na parkiet między lożami.
Ian tylko prychnął olewając sobie i nalał też Riverowi.
- Mówiłem... Nastolatka. Zaraz kasę zamknie Tilly i pewnie przyjdzie, przyjdą też pierwsi z pokoi. Więc za resztki spokoju? - zaproponował unosząc lekko swój kieliszek w stronę Rivera.
- Co ciebie sprowadza do tej dziwnej rodzinki? - zapytał jak gdyby nigdy nic gdy opóźnił kieliszek.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 13 Sie 2023, 23:51

Nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego. Na pewno mówili o tym samym dzieciaku? O tym samym, z którym wczoraj tak beztrosko przeciągał się patykiem? Co takiego zrobił, że oni nie chcieli za bardzo o tym rozmawiać? Chciałby wiedzieć, ale nie dostał szansy, by się wciąć w ich wymianę zdań i o to zapytać, bo zaraz też temat się drastycznie zmienił. Skrzywił się lekko z niezadowoleniem i przez moment gromił Anishę spojrzeniem, mając nadzieję, że gdy tylko będzie okazja, ta mu wyjaśni, o co chodziło. Oczywiście zawsze mógł zapytać bezpośrednio Sama... ale nie chciał mieć z nim spięcia przed pozbyciem się K9. Bez dzieciaka nie odciągnie wampirów od miejsca, gdzie naprawdę ukrywał się ten zmutowany wilkołak, a przez to nie będzie miał szansy samemu się z nim uporać. Może więc lepiej było, że na razie nie wiedział, co aż tak złego zrobił młody wilkołak ostatnio. Oprócz opuszczania lekcji oczywiście.
- Czyli wbrew pozorom to miejsce jest bardziej żywe po południu czy pod wieczór niż w nocy? - zapytał zaskoczony, choć właściwie Ian mu to przed chwilą powiedział. Prychnął raczej nie z rozbawienia, kręcąc przy tym głową, uświadamiając sobie, ile niewiernych mężów i żon co dzień odwiedzało to miejsce. Czy to z nim było coś nie tak, skoro nie uznawał posiadania kilku partnerów jednocześnie i braku wierności wobec osoby, z którą się związało?
Dał jednak z tym spokój, bo nie chciał się wdawać w tego typu dyskusje i się denerwować. Był tu przecież po to, by miło spędzić czas, więc na tym postanowił się skupić w głównej mierze. I nie było to specjalnie trudne. Wystarczyło, że Ian przydzielił każdemu z tu obecnych pracowników rolę jakiegoś członka w rodzinie. Nawet rozbawione parsknięcie, które wyrwało się jednookiemu po reakcji dziewczyn, nie było w najmniejszym stopniu wymuszone, a całkowicie naturalne. Niby żarty, ale był pewien, że zdarzały się takie chwile, że naprawdę byli, jak jedna wielka rodzina. Chyba nawet im tego trochę zazdrościł.
Uśmiechnął się lekko i kiwnął głową, niezbyt pocieszony odpowiedzią Anishy względem problemów Virgo, ale dał rozpłynąć się temu tematowi rozpłynąć w powietrzu. To nie była jego sprawa, a poza tym był pewien, że Virgo doskonale potrafiła zadbać sama o siebie. No i jak wspomniała Anisha, w razie czego zawsze mogła liczyć na całą masę oddanych jej osób, którzy bez wahania skoczyliby za nią w ogień. Nie miał powodów, by się martwić, bo przy takim wsparciu, on sam raczej niewiele byłby w stanie zrobić, by pomóc. Niemniej... i tak miał nadzieję, że wszystko u Virgo dobrze.
Starał się zapomnieć o tym temacie, więc skupił się na Karan, która nagle postanowiła wstać od baru i zawładnąć parkietem. Niby uprzedził, że go nie było, co wyciągać do tańca, jednakże naprawdę się zastanawiał, czy by nie dołączyć do dziewczyn. Odprowadził je wzrokiem na parkiet i chwilę im się przyglądał, leniwie raz po raz upijając kolejne łyki ze swojego kieliszka, aż ten się nie zrobił nagle pusty. Powinien przystopować, jeśli chciał być w stanie trzeźwo myśleć następnego dnia, bo póki co naprawdę dobrze mu szło osuszanie kolejnych kieliszków. Nie zdążył nawet zaprotestować, gdy Ian bez ostrzeżenia znów napełnił jego kieliszek. Chociaż z drugiej strony, czy potrafił odmówić alkoholu? Ciężko mu było sobie przypomnieć.
Parsknął z lekkim uśmiechem, odrobinę rozbawiony słowami barmana i stuknął się z nim delikatnie kieliszkiem, upijając łyk za... resztki spokoju, jak to powiedział mężczyzna.
- Właściwie sam się zastanawiam - odpowiedział jedynie krótko, nie tracąc tego subtelnego uśmiechu z twarzy. Niby Anisha go namawiała, ale zawsze mógł ją zwyczajnie zignorować. Zastanawiał się, czy w pewnym sensie nie chciał po prostu znów zasmakować życia, ale o tym nie chciał wspominać, by nie wprowadzać negatywnej atmosfery. Przecież było dobrze tak, jak teraz. Znów zerknął w stronę dziewczyn, ale tylko na moment, by później utkwić swoje spojrzenie w swojej pina coladzie.
- Przyszedłem miło spędzić czas - dodał po chwili, podnosząc wzrok na Iana i się przyjaźnie do niego uśmiechnął, a po tym zdjął rękawiczkę z lewej dłoni i poczęstował się jednym z owoców w czekoladzie. A jednak jego słodyczowy nałóg był silniejszy. Przełknął i napił się drinka, znów zawieszając spojrzenie na zawartości kieliszka. To chyba nie była jego bajka.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyPon 14 Sie 2023, 06:36

Zauważyła i zrobiła minę niewiniątka, puszczając mu oczko, jak by chciała obiecać że powie mu gdy Karan sobie pójdzie. Cóż, w końcu wiele razy mówiło się, że Sam był... Bardzo problematycznym dzieciakiem i dopiero od kiedy zajęły się nim wampiry uspokoił się. Dalej nie było idealnie ale dziś podchodził tylko za trochę pogubionego.
- Dokładnie, mamy zmianę dzienną i nocną ale nocna tak na prawdę przyjmuje klientów do jedenastej w nocy. Później zostają tylko ci którzy chcą, nowych nie przyjmujemy. To w końcu nie film... Seksu nie uprawia się tylko przed snem i od razu po nim zasypia. - wyjaśnił trochę rozbawiony, w sumie... Wiele osób było zaskoczonych, że nie mają otwarte całą noc. To dosyć popularny stereotyp.
- Nie zgadzam się... Niektórzy faktycznie są tak wykończeni że od razu zasypiają. - dodała jeszcze nieco rozbawiona Karan.
Anisha za to chwilę przyglądała się Riverowi, po czym lekko traciła go nogą.
- Wiesz... Statystycznie co trzecie małżeństwo jest wplatane w jakąś zdradę. Powodów jest tyle ile ludzi którzy ich szukają. Osobiście uważam że lepiej żeby ten ktoś przyszedł tutaj i wcale nie chodzi teraz o biznes. Jeśli ma ją zdradzić to i tak to zrobi... Ale tu, zrobi to tylko fizycznie... Nie emocjonalnie. Wróci do domu, może za drugim, trzecim, może dziesiątym razem ale wróci i ma szansę wycofania się w każdej chwili. Nikt nie będzie go namawiał do złożenia papierów rozwodowych. - zauważyła spokojnie.
Po tym Ian wygłosił swój opis rodziny i atmosfera nieco się rozluźniła. Anisha poszła z Karan potańczyć, a panowie zostali sami przy barze. Sam Ian zerknął jak dziewczyny się bawią zanim spojrzał na Rivera.
- Jeśli podoba Ci się nasza mamusia możesz od razu odpuścić. Niby nie są razem, ale jest blisko z Viktorem Rosem.- zasugerował nieco rozbawiony gdy w pierwszej chwili River nie umiał odpowiedzieć.
Nie chciał być wredny... Ale po prostu postawić sprawę jasno. Dopiero gdy dodał to o mile spędzonym czasie Ian zaśmiał się biorąc kilka winogron.
- Czyli kolejna zbłądzona dusza szukająca dla siebie miejsca? Witaj wśród swoich. - rzucił swobodnie wyciągając rękę jak by faktycznie witał tu nowego.
- Hallo! Nie wiecie że burdel jest już zamknięty?! - rzucił nagle kobiecy głos zza otwieranych drzwi i do środka wślizgnęła się Tilly.
Karan się uśmiechnęła tylko i próbowała zachęcić drobną dziewczynę do dołączenia do nich, ale ta sprytnie je wyminęła idąc prosto do baru.
- Cześć jeszcze raz. - rzuciła do Rivera i weszła za bar nalewając sobie pełną szklankę Whisky po czym po prostu ją wypijając.
Ian aż gwizdnął.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyPon 14 Sie 2023, 11:27

Uniósł odrobinę brew w lekkim zdumieniu, gdy Ian tłumaczył, jak działał ten dom schadzek. Sam dobrze wiedział, że seks można uprawiać o każdej porze dnia, a nie tylko wieczorem, przed pójściem spać. Już szczególnie, gdy jest się kontrolowanym przez hormony szczeniakiem, jednak nie pomyślałby, że takie miejsce może mieć najwyższy ruch i przychody przed zmrokiem. Chyba za bardzo wierzył i trzymał się stereotypów, które jak dotąd nie miały zbytnio odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Uniósł swój kieliszek i na szczęście nie zdążył jeszcze go przechylić, by wziąć łyk, gdy Anisha, lekko trąciła go nogą. Od razu odwrócił głowę i na nią spojrzał, a przez to nie wiele brakowało, by się przypadkowo oblał. Wysłuchał jej i choć początkowo byłby gotów się kłócić, nie zrobił tego. Niechętnie musiał przyznać jej rację. Jeśli ktoś chciałby zdradzić drugą osobę, prędzej czy później by to zrobił, a w takim miejscu były... bezpieczniejsze dla przetrwania związku warunki. Wciąż mu się to niezbyt podobało, ale w ostateczności zawsze lepiej było wybrać mniejsze zło. Nie odpowiedział, jedynie lekko kiwnął jej głową, przyjmując jej wyjaśnienie i się napił.
Parsknął rozbawiony, gdy Ian nagle wypalił z tym, że River mógł się interesować Anishą i myśleć o niej inaczej, niż tylko przyjaciółce.
- Jest ładna, ale wierz mi, że to dla mnie tylko dobra znajoma. I to wcale nie przez to, że jest blisko z Viktorem. Już prędzej właśnie z jego powodu starałbym się ją poderwać, by zrobić mu na złość, ale nie jestem taki. Poza tym, jak sam wspomniałeś, jest jak matka, a nikt normalny nie myślałby o tym, by zaciągnąć matkę do łóżka - wyjaśnił spokojnie, zastanawiając się, czy nie przyniesie to raczej odwrotnego efektu do zamierzonego i nie utwierdzi jeszcze bardziej Iana w przekonaniu, że Anisha mogłaby się podobać jednookiemu. Wziął łyk swojego drinka, myśląc przez chwilę nad tym, dlaczego właściwie tutaj przyszedł.
- Taa... coś takiego - odparł, zastanawiając się, czy to rzeczywiście nie było trafne określenie jego sytuacji. Spojrzał zaskoczony na mężczyznę przed sobą, jakby pierwszy raz go na oczy widział, gdy ten go raz jeszcze pozdrowił, wyciągając w jego stronę dłoń. Nie bardzo rozumiał ten gest, na pewno nie czuł się, jakby był "wśród swoich", przynajmniej w tym momencie. Niemniej uśmiechnął się lekko i ostrożnie, delikatnie uścisnął dłoń Iana, swoją schowaną w rękawiczce protezą, uważając, by nie zrobić mu przypadkowo krzywdy. Tak samo zresztą, jak gdy przywitał się z nim i z Karan po przedstawieniu ich przez Anishę.
Zabrał po chwili dłoń i położył ją z powrotem obok swojego kieliszka, gdy praktycznie z hukiem wpadła do głównej sali dziewczyna, która wcześniej obsługiwała kasę. Tilly jak dobrze zapamiętał. Czyli, wierząc słowom Iana, za moment zejdą tu inni z pokoi i już przestanie być tak spokojnie. Zastanawiał się, czy to nie najlepsza pora, by się ewakuować.
- Cześć - przywitał się znów z Tilly i osuszył do końca swojego drinka jednym łykiem, od razu odwracając kieliszek do góry dnem, by tym razem Ian nie był szybszy z kolejną dolewką.
- Ile za to? - zapytał spokojnie, podsuwając odwrócone naczynie do barmana, na znak, że on już na dziś skończył pić.
- Mógłbym prosić swój plecak? Od razu ureguluję rachunek - wyjaśnił, zastanawiając się nad czymś.
- Chociaż... Masz może... - zaczął, ale zaraz urwał, kręcąc głową do własnych niedorzecznych myśli. Jutro czekał go zbyt ważny dzień i nie mógł tego schrzanić tylko dlatego, że nie potrafił się rozluźnić i zmusić się do spędzenia miło czasu. Naszprycować się będzie mógł, gdy już będzie po wszystkim, ale nie teraz.
- Nie ważne. Ja dziś podziękuję z dolewkami - zreflektował się i uśmiechnął przyjaźnie do stojących za barem.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyPon 14 Sie 2023, 22:33

Szczerze się zaśmiał gdy River przyznał że odbił by Anishe tylko po to żeby zrobić Viktorowi na złość. Nie traktował nawet przez chwilę jego słów serio, jednak wizja dania Rosowi po nosie wyjątkowo go bawiła.
- Ta... Raczej nikt po za nią za nim nie przepada. - odpowiedział skinając głową na Anishe.
- Szanuje jej wybory... Ale dał bym dupkowi po mordzie, jeśli coś planujesz. - dodał pół żartem.
Później dołączyła do nich drobna Tilly i uwaga Iana na moment skupiła się na tym ile to drobne ciałko przyjęło alkoholu. Do tego stopnia że w pierwszej chwili nie zrozumiał Rivera.
- A jasne... Ale jesteś gościem szefowej, dostało by mi się gdybym cie skasował. Zwłaszcza że... Nie mam pojęcia. Goście płacą za pobyt, nie alkohol. - przyznał a Tilly dolała sobie Whisky.
- Chyba cię nie wystraszyłam co? - zapytała nieco zakłopotana.
Ian faktycznie sięgnął po plecak chociaż zatrzymał się w połowie gdy River nie umiał się wygadać czego chce.
- Nie no wal... Mamy coś mocniejszego.. Znajdzie się coś wytrawnego... Powiedz tylko na co masz ochotę. - zapewnił i machnął ręką w przywitaniu do dwóch dziewczyn które właśnie weszły do sali. Jedna od razu dołączyła do tańca podczas gdy druga rozsiadła się w loży delektując się spokojem.
A jako że Karan zyskała towarzyszkę Anishy udało się zerwać z parkietu.
- Już zamierzasz uciekać? Chodź... Przejdź się ze mną jeśli chcesz ochłonąć od towarzystwa. - zaproponowała podając Riverowi rękę choć wtedy do sali dołączyła kolejna dziewczyna z o wiele mniejszą panienką na rękach. Dziewczyna miała czekoladowe, proste włosy i ciepłe zielone oczy. A maluch na jej rękach miał może z pół roku. Ian od razu zciszył muzykę a gdy tańczące dziewczyny zorientował się czemu natychmiast potoczyły nowo przybyłe.
- Oooh jaka ona jest już duża!
- Cała mama!
- A VI już ją widziała??
Opamiętały się dopiero gdy Anisha zaklaskała parę razy.
- Dajcie im oddychać! - upomniała dziewczyny i brązowo włosa dała radę dojść do baru.
- Dzięki... O dzień dobry! - zwróciła się najpierw do Anishy a później gdy zorientowała się że jest tu ktoś nowy, do Rivera.
- River, to Molly i mała Lizzy. Molly to River, cieszę się że mogliście się spotkać! Molly to nasza jedyna wilkołaczka, chociaż obecnie na urlopie jak się pewnie domyślasz. - przedstawiła ich sobie a dziewczyna nieco się zmieszała.
- Miło mi... Chociaż wybacz... Nie należymy do stada. Moja rodzina odłączyła się po wojnie te trzydzieści lat temu. - poprawiła małą żeby móc podać mu rękę.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyWto 15 Sie 2023, 00:28

Wiedział, że nie powinien tak źle myśleć o Viktorze, bo wampir poświęcił mu sporo czasu i nerwów, by nauczyć jednookiego jako tako walczyć, przygotować go do zbliżającego się starcia, był mu za to ogromnie wdzięczny, ale... po tych ostatnich ćwiczeniach, wciąż miał do niego ogromny żal. Nie powinien, bo wampir chciał mu tylko uzmysłowić, że być może powinien zrezygnować, bo nie da rady zabić K9. Nie wątpił w to, że Viktor zauważył, że tamte wampiry zostały zabite przez upór jednookiego i przez to, że został postawiony pod ścianą, a obecnie jedyny cel w jego życiu omal nie został mu odebrany. Może wampir i wszyscy dokoła nie wierzyli w to, że River byłby w stanie zakończyć życie tamtego wilkołaka, ale on sam, całym swoim sercem wierzył w to, że się nie zawaha. Nie spocznie, dopóki nie zabije K9.
- Jasne, nie zapomnę cię zaprosić, gdy będę planował tak rekreacyjnie, po przyjacielsku sprać go na kwaśne jabłko - odparł z lekkim uśmiechem.
Chwilę po tym poprosił o swój plecak i wyraził chęć uregulowania rachunku za wypite drinki. Nie spodziewał się jednak, że płaci się tutaj wyłącznie za pobyt, a nie napitek. Było mu trochę głupio z tego powodu i zdecydowanie stracił na animuszu. Z każdą kolejną chwilą było tylko coraz gorzej i czuł się, jakby po uszy wpakował się w jakieś bagno.
- Nie, nie wystraszyłaś. Nie przejmuj się mną, możesz pić spokojnie. Wypij proszę za nasze zdrowie - rzucił do Tilly niemalże na jednym wdechu, mocno zakłopotany przez całą tą sytuację, do której sam doprowadził.
- Naprawdę miło mi się piło i bardzo bym chciał, ale niestety muszę odmówić. Jutro mam ważną sprawę do załatwienia, nawet kilka i nie powinienem przesadzać z alkoholem - wyjaśnił zaraz Ianowi na jego szczere chęci, wyciągając rękę, by wciąć od niego swój plecak, lecz wtedy ponownie znalazła się przy nich Anisha.
- Ja nie uc... Nie miałem takiego zamiaru. Myślałem... chciałem tylko uregulować rachunek, by mieć to już z głowy i nie musieć o tym dłużej pamiętać. Poza tym sama powiedziałaś, że mam być jutro trzeźwy - starał się wybronić z wymierzonych w jego stronę zarzutów, że mógłby chcieć uciekać czy że potrzebował odetchnąć od towarzystwa. Nie chciał od razu opuszczać tego miejsca... tylko za chwilę. A towarzystwo mu w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Prędzej by pomyślał, że to on im przeszkadzał, ale nawet nie przeszło mu to przez myśl. Przynajmniej jeszcze. Może wywracanie kota ogonem nie było najlepszą linią obrony, ale w tym momencie, gdy został tak przyszpilony przez Anishę, nie przyszło mu nic innego do głowy, jak mógłby z tego wszystkiego wybrnąć. Nawet nie pamiętał czy na wejściu uiścił opłatę u Tilly, skoro płaciło się za pobyt tutaj.
Patrzył buntowniczo na Anishę, by ukryć to, że choć po części jej podejrzenia mogły być słuszne. Nie zerknął nawet przy tym na jej wyciągniętą do niego dłoń, jednak gdy uwaga wszystkich skupiła się na dziewczynie z dzieckiem na rękach, która właśnie weszła do sali, od razu wypuścił z ulgą powietrze. Mocno liczył na to, że wszyscy teraz o nim zapomną. No i nie mógł zbyt dług wstrzymywać powietrza, by wyglądać na napuszonego. Dopiero po chwili spojrzał w stronę przybyłych i w jednej chwili instynktownie wstał, gotów interweniować, gdy kobieta z dzieckiem została otoczona. Niby nic złego się nie działo, więc nawet nie rozumiał, dlaczego tak zareagował. Na szczęście zaraz mógł z powrotem usiąść i udawać, że nic się nie stało, bo Anisha zdołała opanować tę sytuację.
- Witam - przywitał się krótko, nie wiedząc, co więcej mógłby powiedzieć. Chociaż przy Anishy nie trzeba było w ogóle nic mówić, bo zapewne byłaby w stanie opowiedzieć czyjąś całą historię życia podczas wymiany formalności, gdyby jej tylko na to pozwolić.
- Mi również miło i proszę nie nie martwić, sam nie należę do stada - powiedział uprzejmie, wstając ponownie ze swojego miejsca i jeszcze ostrożniej niż wcześniej, uścisnął dłoń kobiety.
- Ty też witaj, mała - dodał z serdecznym uśmiechem do dziewczynki na rękach Molly, podając jej na powitanie jedynie palec, choć spodziewał się, że mógłby tak tylko wystraszyć Bogu ducha winne dziecko, mimo że nie miał wcale takiego zamiaru.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyWto 15 Sie 2023, 07:44

Wbrew pozorom Ianowi wystarczyło takie wytłumaczenie, sprawy Viktora i tak już nie poruszał. Z resztą miał nieco inne podejście niż River który mógł tamtemu coś zawdzięczać. Dom publiczny kojarzył go tylko z handlem żywym towarem i mimo że Anisha z jakiegoś powodu go lubiła, wielu wciąż miało do niego żal. Tilly nie trzeba było długo namawiać, uniosła lekko szklankę i znów wypiła swój alkohol jednym duszkiem gdy Ian sięgał po torbę Rivera.
- Przecież ja cię zaraz będę zbierał z podłogi dziewczyno. - zasugerował jedynie oddając Riverowi jego własność.
- Pracuje otoczona wampirami, wilkołakami i łowcami... Muszę się upić żeby jakoś zasnąć. - odpowiedziała pokazując mu język.
Gdy wydawało się że River faktycznie wyjdzie pojawiła się Anisha. Uniosła lekko brew i uśmiechnęła się lekko. Nie chciała go przecież osaczyć.
- Uważasz że ktokolwiek z nich płaci? - zwróciła uwagę na salę w której powoli zbierała się grupa pracowników.
- Potraktuj to... Jak przyjęcie ze znajomymi, jeśli chcesz czuć się z tym lepiej, następnym razem przynieś coś od siebie i będziemy kwita. - zaproponowała ugodowo i naprawdę chciała go wyciągnąć na spacer gdy weszła Molly z swoją córeczką. Była trochę przytłoczona całym tym zbiegowiskiem wokół niej i gdy mogła usiąść odetchnęła z ulgą. Do momentu gdy nie poznała rasy Rivera... Niby wiedziała że Anisha nie postawiła by jej na minie, ale trochę się wystraszyła. To minęło gdy River oświadczył że jest bez stada. Lekki uśmiech wrócił na jej twarz. Mała zaczęła cicho gaworzyć a gdy River dał jej palec mocno się go złapała. Chwilę przyglądała się temu nowemu wujkowi by po chwili intensywnie zacząć brykać i śmiać się. Było coś... Niesamowitego w tak małych dzieciach. Nie czuły strachu bo świat ich go jeszcze nie nauczył. A może podświadomie mała Lizzy wiedziała że River jest taki jak ona? Tak czy siak Molly też się uśmiechnęła ledwo zdarzając ją złapać przy tym ataku radości.
- Żywe srebro... Pewnie wiesz o czym mówię, da mi kiedyś nieźle w kość. - powiedziała pół żartem gdy mała zaczęła dokładnie oglądać palec jaki dumnie złapała.
- Cieszę się że wpadłyście... - odezwała się w końcu Anisha i Molly posłała jej przyjazny uśmiech.
- W zasadzie jeśli dalej zgadzasz się brać Lizzy ze sobą do biura, myślałam żeby wrócić... - zaproponowała ostrożnie, ale Anisha machnęła ręką przyglądając się jak Lizzy próbuje zdjąć Riverowi rękawiczkę.
Nie szło jej najlepiej bo próbowała to zrobić z samego jednego palca.
- Chcesz ją potrzymać? - zapytała nagle Molly i przeniosła spojrzenie z małej na Rivera.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyWto 15 Sie 2023, 10:27

- A nie martwisz się, że jak zaśniesz, łatwiej tym otaczającym cię wampirom, wilkołakom i łowcom będzie cię zaskoczyć? -zasugerował ot tak po prostu, niby tylko głośno myśląc. Oczywiście nie zamierzał jej nic zrobić, a w razie potrzeby, gdyby widział, że coś się złego dzieje interweniował by, ale po prostu wziął stronę Iana i chciał ją delikatnie namówić do tego, że może warto było nieco przystopować.
Kiedy zjawiła się Anisha, chciał się kłócić, że przecież on nie był jednym z pracowników i że to wiadome, że oni nie płacą, lecz jedynie westchnął ciężko, odpuszczając tej walki. Nie darował sobie jednak, by nie spojrzeć na nią spod byka.
- Ostatni raz dałem ci się na coś namówić. Mogłem się domyślić, że tak będzie - westchnął dramatycznie i pokręcił głową, ale nie mówił tego poważnie, a jedynie w żartach. Za dobrze wiedział, że wystarczyłoby, aby Anisha go o coś poprosiła, a nie miałby nic ciekawego do roboty, by się zgodził na jakąś jej propozycję. Teraz był chyba tego najlepszy przykład, bo jeszcze tych kilka dni temu, raczej był przeciwny przychodzeniu tutaj. Pocieszającym powinno być, że nie żałował swojej obecności w tym miejscu i poznanych ludzi.
Nie czuł dotyku tych małych rączek na swojej sztucznej dłoni, ale nawet mu to za specjalnie nie przeszkadzało. Cieszył się tą radością i ciekawością w oczach tej małej istotki.
- Spokojnie ptaszyno, bo zaraz gdzieś odfruniesz - powiedział łagodnie z rozbawieniem do dziecka, gdy zaczęło się tak energicznie rzucać na rękach jej matki. Pewnie aż ją roznosiło, by wyrwać się z tych matczynych objęć i coś zbroić.
- To chyba najlepsze i najbardziej trafne określenie na wilcze dzieci - zgodził się z Molly, choć... głównie opierał się przy tym na doświadczeniach innych niż swoich własnych. Wprawdzie mógłby się odnieść do Hannah i jej dość kłopotliwego zachowania, ale nie chciał osądzać siostrzenicy, skoro praktycznie jej nie znał. Może była taka przez to, że była w nowym miejscu i czuła się przytłoczona tym?
Spróbował zabrać dłoń, by już nie przeszkadzać Lizzy, ale zorientował się wtedy, że dziewczynka nadal trzymała jego palec i nie zamierzała puścić.
- Cieszę się, że ci się podoba, ale ten palec może mi się jeszcze przydać - jęknął z udawanym przestrachem, że mógłby stracić metalowego palca. Mówił trochę przesadzonym tonem, wyraźnie starając się rozbawić dziewczynkę.
- Tak się nie bawimy... - ostrzegł łagodnym tonem, choć przez to, jak Lizzy się zabierała do zdejmowania jego rękawiczki, zniknęły u niego wszelkie obawy, że mogłoby się to małej udać.
Powoli wyprostował obok drugiego palca, robiąc przy małej "V". Zaciągnął w ogromnym zaskoczeniu powietrze.
- Patrz! Drugi przyszedł uratować kolegę - powiedział zdumiony tym "nagłym" pojawieniem się drugiego palca i zaczął wydawać głupie dźwięki, udając, że ten drugi próbuje uwolnić trzymanego przez Lizzy palca. Cały czas jednak mocno uważał, by nie zrobić dziewczynce przypadkowo krzywdy, ani nic, co by ją wystraszyło.
- Hm? - spojrzał na Molly, z początku nie rozumiejąc jej, wyrwany nagle z zabawy, która mu również sprawiała masę radości, nawet pomimo tego, że robił z siebie głupka przy obcych.
- Myślę, że to nie najlepszy pomysł. Piłem przed chwilą i bałbym się, że mógłbym ją przypadkowo upuścić albo zrobić krzywdę - odpowiedział spokojnie, choć zaraz uświadomił sobie, że mogła być to tania wymówka, skoro praktycznie wszyscy tutaj coś pili, a przez wilczy metabolizm tych kilka drinków nie powinno w żaden sposób na niego wpłynąć.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyPią 18 Sie 2023, 21:22

Tilly zgromiła wzrokiem najpierw Rivera, a zaraz potem Iana.
- Będę przynajmniej znieczulona. Co to za zmowa ja się pytam! - Ian parsknął śmiechem i dostał od razu od niej kuksańca w bok.
Nie bolało, z resztą trzeba było czegoś wiecej na wampira, ale przede wszystkim, nie miało zaboleć. Chociaż faktycznie dziewczyna już wypiła dużo, to teraz tylko się przekomarzała. Co do spojrzenia jakie posłał Anishy, ona zrobiła minę niewiniątka. Mówiła mu... Byli tu swego rodzaju rodziną, skoro to miło spędzony czas wśród rodziny, to niby czemu miał by płacić za napitki? Ucieszyło ją że ustąpił pola w tej sprawie, nawet jeśli planował grać wciąż obrażonego.
- To prawda, mogłeś. - odpowiedziała rozbawiona i położyła dłonie na jego ramiona.
Chyba zamierzała mu coś powiedzieć, jednak wtedy pojawiła się Molly z małą Lizzy na rękach. Temat musiał zostać na razie zsuniety na bok. Zwłaszcza że okazało się, jakim to zainteresowaniem cieszył się River. Mała była zachwycona nowym "wujkiem". Molly uśmiechnęła się na słowa jednookiego. Rzeczywiście, trafne określenie jeśli chodziło o wilcze dzieci. Może właśnie dzięki nim miało swój początek? Potomkowie wilkołaków byli trudnymi do opanowania dziećmi. Więc kto wie?
- Prawda...- Zgodziła się z Riverem, dobrą chwilę nie mogąc oderwać oczu od tego jak mała jest zauroczona tą nową zabawą.
Chichotała jak nakręcona! Zamilkła gdy nagle River wyprostował drugi palec, dobrą chwilę wpatrując się w niego szeroko otwartymi, zielonymi oczami. Śmiech natychmiast wrócił gdy River zaczął udawać że drugi palec ratuje ten pierwszy. Mała usilnie próbowała złapać też ten drugi palec, ale niezbyt jej to wychodziło bo gdy wyciągała się po drugi, wypuszczała pierwszy, więc znów chciała złapać ten pierwszy i tak w kółko. Była przy tym bardzo uparta! Nawet Anisha na chwilę oderwała się od rozmowy z Molly żeby chociaż chwilę przyjrzeć się tej uroczej scenie. Jednocześnie... W głębi serca czuła smutek. Patrzyła na tą uroczą scenę, nie mogąc zapomnieć pokoju z kołyską. River... Był by świetnym ojcem, naprawdęiczyla że jeszcze kiedyś się mu uda. Gdy oderwał się od małej i odpowiedział Molly, Anisha lekko się skrzywiła.
- Przesadzasz, nie jesteś przecież tak niezdarny... A ja mogę? - powiedziała wampirzyca, drażniąc się z wilkołakiem i wyciągając ręce do małej.
Molly przytaknęła chociaż mała nie kwapiła się do puszczenia jednookiego. Molly musiała jej trochę pomóc i wrzeszczę ułożyła ją na rękach Anishy... Tyle że mała się skrzywiła i zaczęła wiercić kopiąc nużkami. Dobrze że Anisha była wampirem!
- Wybacz... Cóż, naturalni wrogowie... Mi też trochę zajęło przekonanie się do was. - rzuciła zakłopotana Molly gdy mała zaczynała już płakać, mimo tego że Anisha próbowała ją lekko bujać i mówić do niej.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptySob 19 Sie 2023, 00:02

Jeszcze chwilę temu miał wątpliwości, czy dobrze zrobił, przychodząc tutaj i czy nie lepiej by było, gdyby rzeczywiście zbierał się już do siebie. Dość szybko się to zmieniło, gdy w sali głównej pojawili się inni pracownicy i już nie było tak cicho i spokojnie. Widać po nim było, że kompletnie zapomniał o swoim planie opuszczenia lokalu, a zabawa z małą Lizzy sprawiała mu naprawdę masę radości. Zresztą tak samo, jak dziewczynce, która praktycznie nie przestawała się śmiać. Co więcej, że tyle różnych rzeczy na raz działo się wokół, nie miał nawet chwili, by pozostać ze swoimi myślami sam na sam. Lubił spokój, ale w tym momencie taki chaos mu najwidoczniej służył, zwłaszcza że od ostatniego czasu miał sporo na głowie, a natłok różnego rodzaju myśli wręcz rozsadzał mu czaszkę od środka. Coraz bardziej zaczynał się przekonywać co do tego miejsca i to nie ze względu na małą. Nadal uważał, że nie powinno jej tu w ogóle być.
- Wolę nie kusić losu - odparł ze wzruszeniem ramion, obserwując uważnie Anishę, zastanawiając się, co ona kombinowała.
Nie protestował, gdy jego zabawa z dziewczynką została zakończona, nawet pomógł Molly, delikatnie odczepić od siebie Lizzy. Gdy był już wolny, choć wcale mu na tej wolności nie zależało, wstał z krzesła, by przeciągnąć się nieco i może dołączyć do Karan i jej koleżanki na parkiecie, pomimo że miał dwie lewe nogi. Nie chciał przeszkadzać Anishy i Molly w rozmowie, siedzenie przy barze też nie było już dla niego i to z jego własnego wyboru, więc nie wiedząc, co ze sobą zrobić, pomyślał, że mógłby, chociaż się niemrawo pokołysać w rytm muzyki. Nawet kroku nie zrobił, gdy dziewczynka na rękach wampirzycy zaczęła się rzucać i wyraźnie okazywać swoje niezadowolenie z tego faktu. Spojrzał na małą, z początku nie rozumiejąc, o co mogło jej chodzić i po prostu myślał, że ta może jest głodna, albo za głośno jej, albo za dużo ludzi, skoro chwilę temu jeszcze się śmiała i wariowała w zabawie, a teraz płakała i się wyrywała, jakby ją żywcem ze skóry obdzierano. Zaraz skierował swoje spojrzenie na matkę dziewczynki, gdy ta się odezwała i znów zerknął na małą.
- Według mnie to nic więcej, niż zwykły konflikt interesów - rzucił spokojnie, opierając się na własnych doświadczeniach z wampirami. Od samego początku chciał się z nimi przecież dogadać, nie czuł "naturalnej wrogości", nawet ze strony samej wampirzej królowej czy jej oddanych podwładnych. Poza tym wampiry wzięły Sama pod swoje skrzydła i to też raczej o czymś świadczyło.
Zgiął się, uginając kolana, by jak najbardziej zmniejszyć swoją sylwetkę i przekradł się zaraz obok Anishy walczącej z Lizzy o utrzymanie tej małej diablicy na rękach. Wyprostował się i uśmiechnął do dziewczynki, gdy tylko pochwycił jej spojrzenie. Ostrożnie chwycił Anishę za część jej długich włosów przy końcówce i podrażnił chwilę nimi małą wilczycę, łaskocząc ją po nosie końcówką włosów, by zaraz po tym przyłożyć wampirzycy pod nos w czymś w rodzaju wąsa.
- Chyba nie ma się czego bać, co ptaszyno? Widziałaś kiedyś wampira z takim wąsem? I to jeszcze kobietę - zwrócił się do Lizzy, próbując ją uspokoić i rozbawić. Liczył się z tym, że Anisha może być niezadowolona, że próbował bawić się jej kosztem, ale przecież nie miał nic złego na myśli. No i zawsze mogła mu po prostu przywalić.
- Mi chyba taki nie pasuje - powiedział zaraz, zatrzymując kosmyki Anishy przy swojej twarzy przez chwilę.
- A może ty byś chciała takie mieć, jak dorośniesz? - zaproponował, znów łaskocząc nimi dziewczynkę.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptySob 19 Sie 2023, 21:46

Ilość pracowników nie była jakaś przeolbrzymia... Co więcej nie wszyscy musieli mieć ochotę się akurat dziś zjawić. Mimo to faktycznie robiło się tu żywo. Do Iana i Tilly która dalej na niego fukała dołączył jeszcze jeden mężczyzna, chociaż w pełni ubrany. Wyraźnie bawiła go Tilly która próbując ich rozstawiać po kontach, mogła przypominać rozszczekaną chihuahua przy dwóch dogach. Kilka osób siedziało w lożach, podchodząc do baru tylko po to żeby wziąć coś do jedzenia czy picia. Ba jedna dziewczyna w lodówce pod barem miała odłożony pojemnik śniadaniowy, a w nim sałatkę którą teraz pałaszowała prowadząc ożywioną rozmowę z koleżankami. Do Karan dołączyły kolejne dziewczyny, ich taniec coraz mniej przypominał prawdziwy taniec, a coraz bardziej zwykłe wygłupy. Jedna nawet wskoczyła na stolik z rurą żeby zjechać po niej... Cóż zjechała ale nie do końca tak to sobie wyobrażała gdy uderzyła tyłkiem o ziemię. Skończyło się jednak na wspólnym śmiechu. Nawet na chwilę Anisha zerknęła co je tak rozbawiło po czym ostrożnie przejęła Lizzy. Spodziewała się, że River nie chciał jej wziąć z bardziej sensownego powodu niż to że pił, ale ostatecznie nie chciała go do tego nakłaniać. Chociaż była przekonana że by się mu to spodobało! Sama lubiła dzieci... Cóż sama miała nikłe szanse na macierzyństwo. Taka mała Lizzy mogła być tego namiastką... Chociaż na ogół maluchy nie były tak niechętne do współpracy. Musiała naprawdę uważać żeby dziecko się jej nie wyslizgnęło.
- Wydawało mi się że nie miałaś z tym specjalnie problemu! - jeknęła niby urażona, od razu jednak puściła Molly oczko na znak że nie ma jej tego za złe.
Dziewczyna w pierwszej chwili ewidentnie się spieszyła szukając wzrokiem czegoś na podłodze. Spojrzała jednak na Rivera gdy ten się odezwał.
- Coś w tym jest... Gdy opuszczaliśmy Fostern byłam mała, ale August zawsze mówił o wampirach tyle złych rzeczy... Szczerze powiedziawszy... Strasznie się ich bałam. Ale to nie dlatego że jesteście wrogami tylko ze to słyszałam od zawsze. - przyznała Molly i spojrzała przepraszając na Anishe.
- Ale żeby nie było! Ja jej nie straszę! - dodała natychmiast nieco spanikowana że tak to mogło zabrzmieć.
Lizzy jeszcze po tym gdy River przy niej kucnął chwilę wierciła się nieszczęśliwa. Dopiero gdy ich spojrzenia się spotkały a River zaczął drażnić się z nią pędzelkiem z włosów Anishy, mała ucichła i wpatrywał się w tą nowość jaką prezentował wujek z szczerym zaskoczeniem. Próbowała nawet złapać ten pędzelek gdy tak łaskotał ją po twarzy. Widać było jak rozpacz ustępuje miejsca coraz większemu rozbawieniu. Nawet Anisha parsknęła śmiechem gdy River podsunął jej pod nos włosy. Co dopiero Lizzy! Mała znów chichotała przy każdym słowie jednookiego. Trudno było oderwać wzrok od tego widoku... Anisha poprawiła uchwyt bo tym razem wiercenie się było spowodowane radością. Niby kocie próbowała złapać pędzelek z włosów którymi łaskotał ją River i za każdym razem gdy się to nie udało zanosiła się śmiechem.
- Poddaję się... Może to faktycznie kwestia gatunku? - zaśmiała się Anisha.
- Zdradź po prostu swój sekret czarodzieju! - dodała Molly, ewidentnie również przejmując panujący tu dobry humor.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptySob 19 Sie 2023, 22:59

Może jego tania wymówka nie była zbyt przekonująca, ale ważne, że nikt go nie zmuszał do brania dziecka na ręce. Choć naprawdę mocno go korciło. Nigdy nie miał na rękach dziecka, ale domyślał się, że to niezwykłe uczucie, trzymać tak małą, bezbronną i delikatną istotkę, której jednym nieostrożnym ruchem można było wyrządzić ogromną krzywdę. Mając dwie sprawne ręce, nietrudno pewnie o zrobienie dziecku przypadkowo siniaków przez nieumiejętne wzięcie go, czy trzymanie na rękach, zwłaszcza tak energicznemu. A on przecież miał tylko jedną sprawną i jedną, w której w ogóle nie miał czucia. Zwykłe uściśnięcie komuś dłoni czy podniesienie szklanki wiele go kosztowało, by przypadkowo nie włożyć w to za dużo siły. Nawet nie chciał myśleć, co mogłoby się stać z takim maleństwem w takiej sytuacji. Poza tym... nie chciał dać się dopaść bolesnym wspomnieniom i myśli... o tym, co stracił. Jego dziecko... byłoby teraz prawdopodobnie tak duże, jak Lizzy. Już i tak ryzykował przygnębieniem przez zabawę z małą, ale wmawiał sobie, że tylko bawił dziewczynkę, by nie była marudna i nie przeszkadzała jej matce w rozmowie z Anishą. Nie ważne, że sam czuł ogromną radość z powodu tej wspólnej zabawy. Zwyczajnie cieszył się szczęściem małej.
- Właściwie jak stary... on jest? - zapytał, może trochę od czapy, w porę się gryząc w język, by nie nazwać go w jakiś nieprzyjemny sposób, by Lizzy nie uczyła się brzydkich słów, a przynajmniej nie od niego. Co więcej, choć wcześniej podejrzewał, że August raczej nigdy się nie polubi z wampirami, teraz się tylko w tym bardziej utwierdził, gdy Molly powiedziała, że praktycznie od dawna alpha zasiewa strach, nienawiść i wrogość wobec wampirów w sercach członków swojego stada. To podchodziło w takim wypadku pod manię i nawet gdyby dostał głowę Virgo, mało prawdopodobne, że skończyłby z tą swoją niezdrową obsesją na temat wampirów. Powinien wyjechać jak najdalej, do jakiegoś przytulnego ośrodka spokojnej starości. Najlepiej otoczonego 20-metrowym murem z drutem kolczastym, pod prądem i chodzącymi wzdłuż niego strażnikami z psami. Inaczej nie widział dla niego świetlanej przyszłości.
Wierzył Molly, że nie powiela u swojej córki niechęci do wampirów. A przynajmniej chciał w to wierzyć. Wydawała się sympatyczną kobietą no i gdyby chciała z małej zrobić łowcę wampirów, raczej nie przyprowadzałaby jej do miejsca, gdzie jest ich całkiem sporo. Podejrzewał, że właśnie przeciwnie, mogła chcieć przyzwyczajać ją do obecności krwiopijców w jej życiu. Obecny atak szału i niezadowolenia dziewczynki, według niego, spowodowany był bardziej przerwaniem dobrej zabawy, niż tym, że akurat jakiś wampir porwał ją na ręce i chciał pożreć.
Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, zainterweniował, starając się na nowo zainteresować małą zabawą i rozweselić. W ogóle nie myślał o tym, co zrobić, jakoś... tego typu zabawy same się realizowały, a on pozwalał rzeczy po prostu się dziać. Dawał się tylko temu porwać jak prądowi rzeki. Sam nie wiedział, co powinien o tym myśleć, a co dopiero potrafić to jakoś racjonalnie wytłumaczyć.
- A tam gatunku - przewrócił oczami.
- Ciotka głupoty gada, nie? - zapytał Lizzy, choć ta raczej nie miała jak mu odpowiedzieć, nawet gdyby nie była tak pochłonięta zabawą włosami Anishy. Po chwili wręczył małej trzymany przez siebie kosmyk włosów wampirzycy, by ta mogła sama się nimi pobawić. I jednocześnie udowodnić jego teorię, że rasa nie grała tu żadnej roli.
- Sekret? Nie chciałem, żeby dalej płakała, dlatego chciałem skupić jej uwagę na zabawie tym, co jest pod ręką. Wybacz Anisha, zostałaś złożona w ofierze ku uciesze małej wilczycy - odpowiedział i się niewinnie uśmiechnął do obu kobiet, że co złego, to nie on. On tu tylko robił za nadwornego, czy raczej burdelowego błazna.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 20 Sie 2023, 07:42

Może by go przekonywała gdyby nie spodziewała się że miał większy powód do tego by nie brać małej na ręce. Szczerze mówiąc... Nie brała pod uwagę tego że mała mogła go nakłonić do myślenia o jego dziecku. Ewidentnie zabawa sprawiała radość nie tylko samej Lizzy, ale też i jemu. O wiele bardziej była skłonna uwierzyć że to właśnie ręka Rivera sprawia że nabrał dystansu. Miał ją od niedawna, a ona pamiętała jaki problem miał chociaż by z mango. Może zwyczajnie bał się że zrobi jej krzywdę, tak czy siak... Nie naciskała skoro tak zadecydował. Na jego pytanie Molly się zaśmiała i lekko wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia... Z setkę? - odpowiedziała pół żartem.
Naprawdę nigdy nikt jej o tym nie mówił, a ona nigdy nie pytała. Może raz czy dwa się zastanawiała nad tym, ale samej trudno było do tego dojść... W końcu stado opuściła jako dziecko.
- Gdy babcia zadecydowała że opuścimy stado... Miałam kilka lat... To było krótko przed narodzinami panienki Virgo... Podobno jakiś dobrych paręnaście lat po tym jak zabili jego ojca. W Fostern mówiło się o tym co planuje August, część takich jak my postanowiło że nie będzie brało w tym udziału. Ale wtedy, chociaż jeszcze miał oba oczy to już był starym... - ugryzła się w język nie kończąc.
O mało zapomniała się przy małej. A co do niej, bawiła się świetnie. Wyglądało więc na to że River udowodni swoją teorie w praktyce. Dziewczynka gaworzyła wesoło mimo że wciąż była na rękach Anishy. Nie mogła odpowiedzieć Riverowi ale w końcu jej pod skoki i chichot były chyba ostateczną odpowiedzią. Lizzy dumnie złapała włosy Anishy i chwilę nimi potrząsała niczym grzechotką.
- Takiemu słodkiemu szczeniaczkowi? Chyba mogę się poświęcić, co premee? - zapytała małej i pocałowała jej czułko.
Mała zaśmiała się głośno, więc wampirzyca cmoknęła jeszcze raz jej czoło, a później brzuszek lekko w niego dmuchając. Wyglądało na to że przekonała się do krwiopijców bo wierzgała i śmiała się tak że puściła włosy.
- Zaklinacz wilczych szczeniąt. - zaśmiała się Molly zerkając na Rivera.
- Dzięki... - dodała i przeniosła wzrok na córeczkę.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 20 Sie 2023, 10:30

Słysząc odpowiedź Molly, otworzył szerzej zdumiony oko. Niby żartowała, ale czy rzeczywiście były to tylko żarty? Zwłaszcza że opuściła stado ze swoją rodziną ze trzydzieści lat temu, gdy była mała i wspomniała, że już wtedy August był stary. Może i wilkołaki nie starzały się tak jak ludzie, ale... czy wiek nie odbijał się na nich w jakiś negatywny sposób? A jeśli tak... to jak silny mógł być August w kwiecie swojego wieku, jeśli teraz mógł być osłabiony przez wiek, a wciąż był pełen siły i wigoru. Trudno było zapomnieć o tym, z jaką siłą i łatwością został ciśnięty o ścianę przez starca. Podobno Alpha czerpał siłę ze wsparcia swojego stada, z wiary, jaką w niego pokładały inne wilki, ale przecież stado z Fostern było podzielone i nie wszyscy się z nim zgadzali. Czy w takim wypadku nadal powinien być tak silny? A może... był jeszcze inny powód, dlaczego do tej pory jeszcze nikt inny nie zajął jego miejsca na czele stada?
Nie drążył tematu, a za to uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem i pełnym zrozumieniem, dlaczego Molly urwała swoją wypowiedź. Domyślał się, co mogła chcieć powiedzieć. Sam przecież nie miał najlepszego zdania na temat tego starego capa, choć na pewno miał o nim mniejszą wiedzę, niż wilczyca. O okoliczności jak August stracił oko, nie pytał, bo domyślał się, że Molly mogłaby tego nie wiedzieć. Zresztą biorąc pod uwagę jego chorobliwą nienawiść do wampirów, prawdopodobnie mógł je stracić w jednym ze starć z krwiopijcami.
Kiedy przekazał małej kosmyk włosów Anishy i wyraził swoje zdanie na temat powodu, dlaczego dziewczynka zaczęła się tak złościć i płakać, odsunął się kilka kroków od wampirzycy, by zejść z pola widzenia Lizzy. By Anisha i mała mogły się w spokoju bawić, bez jego udziału. Uśmiechnął się, widząc, jak dziewczynka się śmieje i dobrze bawi, mimo że była na rękach swojego "naturalnego wroga". Ta sytuacja chyba rozwiewała wszelkie wątpliwości, że wampiry i wilkołaki naprawdę mogłyby żyć z sobą w zgodzie.
- Nie przesadzaj. Nadal uważam, że nic takiego nie zrobiłem - odpowiedział uprzejmie z przyjaznym uśmiechem wilczycy. Nie mógł być zaklinaczem wilczych dzieci, nie mając ani żadnej wiedzy w tym zakresie, ani tym bardziej doświadczenia. Mógł się jedynie opierać na zaobserwowanym przypadkowo zachowaniu innych ludzi wobec dzieci, gdy mijał takich na ulicy czy w parku, albo na fragmentach wspomnień z własnego dzieciństwa, jak się zajmowali nim przybrani rodzice. Poza tym... ze swoją siostrzenicą wciąż nie potrafi znaleźć nici porozumienia. I to, że ledwo się poznali, raczej nie grało tu żadnej roli, skoro nastolatek i niemowlę bardzo szybko się do niego przekonali i to przy pierwszym spotkaniu. Rozumiał jednak, że Hannah mogła być przytłoczona tym wszystkim, co się wokół niej działo - żyli z Lake na kocią łapę, bez własnego dachu nad głową, nagle zostały wyrzucone na ulicę i znów miała spać nowym miejscu u praktycznie obcego, kalekiego typa, który miał być jej dawno zaginionym wujkiem. Nie zamierzał się zbyt szybko poddawać, podejrzewając, że Hannah pewnie potrzebowała trochę więcej czasu i że w pewnym momencie na pewno się do niego, choć odrobinę przekona. Bardzo by chciał zobaczyć tę samą beztroską radość i szczęście na twarzy swojej siostrzenicy, które teraz widział na małej buźce Lizzy.
Nie odpowiedział na podziękowania Molly, bo nie czuł, że miałaby mu za cokolwiek dziękować. Uśmiechnął się tylko serdecznie i delikatnie położył na krótki moment dłoń na jej ramieniu. Zarzucił po tym plecak na swoje ramię i obszedł Anishę i Molly, by im nie przeszkadzać, a podejść jeszcze do baru.
- Cześć - przywitał się z nieznanym mężczyzną, który dołączył do Tilly i Iana, i spojrzał na półnagiego wampira.
- Ian... Mógłbym prosić szklankę wody? Zwykłej. Może być z lodem - zwrócił się do niego, planując po otrzymaniu jej zająć miejsce w jakiejś pustej loży na uboczu. To było naprawdę niezwykłe miejsce i ani trochę nie żałował, że tutaj przyszedł. Miał nadzieję, że to nie będzie jego ostatnia wizyta tutaj, bo bardzo chciałby się jeszcze niejednokrotnie tu zawitać. Nie po to, by skorzystać z tutejszych usług, a po prostu, by cieszyć się panującym w tym miejscu klimatem.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna EmptyNie 20 Sie 2023, 19:58

Fakt... Czas był dla wilkołaków o wiele bardziej łaskawy. Mimo że trudno było dziewczynie odpowiedzieć na pytanie o dokładniejszy wiek Augusta, to jasne było że był na tym świecie o wiele dłużej niż oni. Co do jego siły, ani Molly, ani Anisha nie miały o tym pojęcia... Prawda że siła alphy w dużej mierze zależała od jego stada... Może i August nie był najpopularniejszym alphą... Ale jedynym. Z ewidentny brakiem popularnego osobnika na to miejsce. Nawet jeśli nie wszyscy byli zachwyceni jego wyborami to po zostawali mu wierni. W końcu nikt nie odszedł tak jak Molly i jej rodzina prawda? Po za Leah nikt nie izolował się od swojego przywódcy. Mógł mieć na prawdę sporo siły czerpanej ze stada. Ale to nie temat na teraz... I chyba nie koniecznie dla tych osób. Anisha była tak zajęta małą, że nie zauważyła jak River zaczął się od nich oddalać. Z resztą jeszcze przy samym barze słychać było ten uroczy chichot.
- Cześć, dołączasz do tych pijących? - zapytał ubrany mężczyzna ale Ian zaśmiał się i pokręcił lekko głową.
- Nie mierz wszystkich swoją miarą. Czego Ci trzeba? - wampir najpierw zwrócił się do kolegi, a później do Rivera przenosząc na niego wzrok.
Przytaknął lekko głową. Co jak co, ale nie zamierzał nikogo zmuszać do picia... Zwłaszcza że niewiele wiedział o Riverze. Wlewać alkohol beczkami do gardła mógł Tilly, którą znał i wiedział na ile może sobie pozwolić. Skinął lekko głową na prośbę Rivera i odwrócił się żeby wyjąć czystą szklankę. Sypnął do niej trochę lodu i zalał wodą.
- Jedna czysta z lodem. - zażartował podając szklankę Riverowi.
Samych wolnych miejsc było sporo, sala była przygotowana na o wiele więcej ludzi niż garstka pracowników. Mimo że większość trzymała się blisko baru, tak cześć pojedynczych osób czy mniejszych grup rozsiadła się osobno, nieco dalej żeby mieć więcej spokoju. Z jednej strony słychać było śmiechy, żartujacych ze sobą koleżanek, z drugiej jakaś dziewczyna w zupełnej ciszy siedziała sama popijając swojego drinka i obserwując resztę. Była jeszcze dziewczyna z własną kolacją która prowadziła rozmowę z mężczyzną i kobietą.
- Bezczelni... Dlatego nie cierpię nowo przemienionych, powinni być o wiele bardziej wdzięczni. Słyszeliście że panienka zmieniała tylko chorych i niepełnosprawnych? - rzuciła nagle całkiem głośno.
Jej koleżanka przytaknęła jej nieco zmęczona tym tematem. Za to grupa z której co chwilę słychać było śmiech miała zgoła inny temat.
- Żal mi jej... Próbowałam z nią rozmawiać ale jest w niego zapatrzona. Wiedzieliście że znów był pijany... - rzuciła nagle jedna z dziewczyn.
- Viktor zawsze był wrzodem na dupie... Nie zmienisz tego. Anisha o tym wie... Jeśli mimo to chce w to iść to niech idzie, to nie nasza sprawa... Nie smęć Sarah... - burknęła na koleżankę dziewczyna siedząca przy niej.
- Po prostu się martwię... - wzruszyła lekko ramionami ale koleżanka dzgnęła ją lekko łokciem.
- Powiedz raczej... Słyszałaś to nowe wystąpienie burmistrza? Boże... Żeby tylko wybrali go na kolejną kadencję... Jak tylko zaczyna mówić mam ochotę zgodzić się na wszystko!- zgrabnie zmieniła temat trzecia mówiąc lekko rozmarzonym tonem.
- Jaaasne... Nie jesteś za duża na bujanie się w politykach... Jeszcze przyznaj się ze byłaś jedną z dziewczyn które zasypał ratusz walentynkami? - znów rozległy się chichoty z ich strony a temat całkiem zszedł na rozmowę o tym kto komu się podoba.
- Daj znać jak będzie dla ciebie trochę za głośno... Możesz się przespać w moim gabinecie. - zaproponowała Anisha podchodząc do loży którą zajął River.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Sala główna Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna Empty

Powrót do góry Go down
 

Sala główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Kuchnia główna
» Główna alejka
» Scena główna
» Główna szklarnia
» Jadalnia główna

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Dzielnica wschodnia: Melrose :: Dom publiczny-