a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Scena główna


 

 Scena główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Scena główna   Scena główna EmptyPią 18 Gru 2020, 17:33

Scena główna FSzOkA5
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 21 Gru 2020, 18:30

Pomimo początkowo kiepskich nastrojów, Jarmak miał się całkiem nieźle. Tłumy ludzi przyszły, by pojeździć na łyżwach korzystając ze sztucznego lodowiska, spróbować wyśmienitych świątecznych przysmaków, obejrzeć pokaz z rzeźb lodowych i posłuchać chóru śpiewającego kolędy. Niektórzy wręcz przepychali się, by mieć lepszy dostęp do obiecanych im atrakcji. Wokół ogniska nie było już nawet wolnych miejsc na ławeczkach otulonych ciepłymi kożuchami. Mówiąc krótko i zwięźle, wszystko szło zgodnie z planem.
Chór właśnie zakończył odśpiewywanie piosenki "Mary did you know?" i zszedł ze sceny, by oddać ją w ręce burmistrza miasta. Krępy mężczyzna w średnim wieku, wdrapał się po schodkach, poprawił pospiesznie płaszcz, pod którym ukrywał się jego garnitur i zajął wreszcie miejsce przed mikrofonem. Wzrostem również pochwalić się nie mógł, więc zanim przeszedł do rzeczy, zaczął bawić się ze statywem, by dostosować wysokość mikrofonu do swoich możliwości. Jak to zwykle bywa, stojak się poluzował, więc na scenę musiał pospiesznie wbiec techniczny, który ustawił burmistrzowi wszystko tak jak trzeba.
- Dziękuję.- rozbrzmiał zachrypnięty głos prosto z głośników, gdy grubszy Pan dziękował za pomoc. Odchrząknął i odkaszlnął, co również wszyscy mogli usłyszeć, choć on prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Drodzy mieszkańcy naszego cudownego miasteczka Venandi. Witam was oraz tych, którzy być może przybyli do nas z innych miejsc, na uroczystym otwarciu naszego wspaniałego Jarmarku Bożonarodzeniowego. Dziękuję wam wszystkim za przybycie i życzę wam mile spędzonego tu czasu w towarzystwie waszych rodzin i przyjaciół. - burmistrz rozpoczął swoje przemówienie i zrobił kilkusekundową pauzę, rozglądając się po ludziach, którzy aktualnie spoglądali w jego stronę. Jego głos był tym razem przyjemniejszy dla ucha, ponieważ pozbył się chwilowej chrypki. Uśmiechał się do nich szeroko i kontynuował.- Dziękuję również całej masie przedsiębiorców, którzy zaangażowali się w organizację tego wydarzenia. Bez was nie byłoby nas teraz tutaj! Ogromne podziękowania należą się również sponsorom, firmie "Flash"...- i w tym momencie głos burmistrza się urwał. Zapadła nagła cisza, a wszystkie światła nagle zgasły. Nawet diabelski młyn, który postawiono tu specjalnie na tą okazję, zatrzymał się w miejscu. W obrębie całego jarmarku wyłączył się prąd, a jedynym źródłem światła był pełny księżyc na niebie oraz ognisko, które wciąż płonęło. Wokół rozległy się głosy zaskoczonych ludzi i szepty. Wszyscy jednak zostali jeszcze na swoich miejscach, jakby czekali, aż ktoś z powrotem włączy prąd, by mogli bawić się dalej.

Niby święta, ale jednak event to event. Coś musiało pójść nie tak.
Kolejki są dowolne, jak również ilość odpisów.
Bowiem Fate czuwa nad wami i wyczekuje kolejnego odpowiedniego momentu!
Bawcie się dobrze!
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPią 25 Gru 2020, 22:58

Większość obecnych na jarmarku postanowiła najzwyczajniej machnąć ręką na fakt, że nastąpiła nagła awaria prądu. Ludzie wrócili do swych rozmów, wykazując się niezwykłą cierpliwością względem tejże prawdopodobnej usterki. Niestety, mijały minuty, a lampki nadal były pogaszone, a diabelski młyn pozostawał w bezruchu.
- Nędzni ignoranci..- rozbrzmiał ochrypły i szorstki głos. Każdy go usłyszał, jednak nikt nie był wstanie zorientować się, z której strony może stać jego źródło.- Toniecie we własnej głupocie, zajmujecie się nieistotnymi sprawami, nie myśląc o zamęcie jaki po sobie pozostawiacie. Nieustannie przewlekacie sieci własnych kłamstw niczym jadowity pająk. Jednak wy, miernoty, z pająka stajecie się ofiarą i plączecie się w fałszywych historiach.- tajemniczy głos postanowił kontynuować swój wywód. Brzmiało to tak, jakby znajdował się on waszych głowach. Odbijał się echem wewnątrz waszych czaszek, docierając do waszych myśli i podświadomości. W tym momencie wszyscy ludzie zamilkli i wsłuchiwali się w głos, rozglądając się i szukając źródła ich zmartwień.- Tylko ciemność jest w stanie ujawnić wasze prawdziwe oblicza. To w ciemności wasz wróg może przemknąć i wbić wam nóż niezauważony..- jak za zawołanie, ktoś zaczął przemykać się wśród ludzi, ale nikt nie był w stanie go zidentyfikować. Tajemnicze postacie nawet szturchnęły kogoś na swej drodze, by zaraz zniknąć w mroku.- Nadchodzi kres waszych zbrodni, oszustw, zdrad i fałszu. Bo gdy pojawi się znów światło, twarz przyjaciela przestanie być tą samą twarzą, a na jej miejscu pojawi się prawdziwe oblicze grzesznika.- głos zaśmiał się ochryple. Potem znów zapadła cisza, choć nie na długo. Ludzie znowu zaczęli szeptać i się kręcić. Niektórzy nawet zaczęli zmierzać w kierunku miasta, by wyjść poza obręb jarmarku. Gdzieś nagle w tłumie rozbrzmiał wysoki, kobiecy wrzask, ale nie nie umiał znaleźć osoby, która go z siebie wydała.
Po chwili wszyscy mogli usłyszeć jak diabelski młyn zaskrzypiał, a potem ruszył znów przed siebie i zaczął się powoli kręcić. Zaraz po nim rozświetliły się wszystkie lampki i latarnie. Wszystko wskazywało na to, że prąd powrócił. Nagle znowu rozległ się wrzask, wymieszany ze szlochem, ale tym razem łatwo było odnaleźć źródło. Odgłos rozniósł się po całym jarmarku, wypuszczony z głośników. Kiedy spojrzenia wszystkich uczestników jarmarku skupiły się na głównej scenie, zauważyli burmistrza leżącego w kałuży własnej krwi. Z jego klatki piersiowej odstawał wbity w ciało czubek od choinki, która stanowiła główną ozdobę tego wydarzenia.

Kolejkę pozostawiam wam dowolną.
Następnego postu MG możecie spodziewać się 28 grudnia, po godzinie 22:00.
Bawcie się dobrze Wink
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyNie 27 Gru 2020, 21:27

Wcześniej stał za daleko, więc nie był w stanie zauważyć żadnych tajemniczych sylwetek. Z danych, które posiadał na obecną chwilę, nie był w stanie wyciągnąć żadnych wniosków odnośnie tego, co stało się w ciągu ostatnich dziesięciu minut. Wiadomość w jego głowie mówiła o pająkach, ciemności i grzechu. Zoologia, fizyka, teologia. Niestety nie były to dziedziny, na których się znał.

Nawigował między ludźmi, pomagając sobie Echolokacją, bo chciał jak najszybciej dotrzeć do głównej sceny. Znowu zrobiło się głośno, nad swoim lewym uchem słyszał warkot kręcącego się diabelskiego młyna, a zewsząd dochodziły go urwane rozmowy podnieconych ludzi. Nie próbował ich wychwycić, nie miał aż tak podzielnej uwagi.

W końcu dotarł. Czuł się pewnie w swoim zawodzie, w końcu wykonywał go od wielu, wielu lat.
- Z drogi, jestem lekarzem. – warknął na pulchną kobietę, która wgapiała się w leżącego człowieka z wyrazem szoku na twarzy. U jej boku stała dwójka dzieci, chłopak i dziewczynka o kręconych włosach. Przepychali się między sobą, aby mieć lepszy widok na rozgrywającą się scenę. Nie wiedząc, czy może mu zaufać, kobieta oceniała go przez moment, aż w końcu cofnęła o krok, robiąc mu miejsce. William wtargnął pomiędzy ten krąg, teraz był już tylko o kilka kroków od rannego burmistrza. W tej samej chwili, co go zobaczył, do jego nozdrzy dobiegł ostry zapach świeżej krwi. Była jasnego koloru, a więc ozdoba choinkowa musiała przebić tętnicę. Zapatrzył się w tym kierunku wygłodniałym wzrokiem, ale zaraz wziął się w garść. Powinien wytrzymać, o ile nie spędzi tutaj zbyt dużo czasu. Rozpiął płaszcz, aby zaraz go zdjąć, rzucił obok. Zdjął też rękawiczki i szalik, ukląkł przy wykrwawiającym się człowieku. Został w bawełnianej koszuli, ale przecież nie odczuwał chłodu.

Rzucił pierwsze, oceniające spojrzenie na leżącego burmistrza. Jego beżowa marynarka nasiąkała krwią. Kobieta, która wcześniej krzyczała, teraz przeszła w spazmatyczny szloch.
- Niech ona się przymknie, do jasnej cholery! – rzucił gburowato, nie podnosząc wzroku znad ciała. Ktoś chyba wyprowadził kobietę ze sceny, po bo chwili irytujące dźwięki ustały. – Panie burmistrzu, czy pan mnie słyszy?? – potrząsnął jego ramię. – Proszę pana?! – nie otrzymał odpowiedzi. Mruknął coś niewyraźnego pod nosem, ale widział przecież, że powieki pacjenta opadły ciężko i nie podnosiły się na dźwięk jego głosu. Miał nadzieję, że nie doszło jeszcze do wstrząsu.

Zaczął sprawdzać podstawowe funkcje życiowe człowieka. Jeszcze oddychał, ale płytko. Nie był pewny czy szklany odłamek przebił płuco, czy ześlizgnął się po żebrach i utknął w sercu. Ostrożnie podważył klapę marynarki koniuszkami palców, aby obejrzeć brzeg rany. Był ostry u góry, a poszarpany niżej. Wyglądało to tak, jakby ktoś wbił narzędzie zbrodni i ogromną siłą, a potem jeszcze przejechał nim na dół, wzdłuż mostka i przekręcił wokół osi, aby powiększyć obszar urazu. William zauważył, że szklana ozdoba musiała się złamać podczas wykonywania tej czynności. Dostrzegł mikroskopijne fragmenty szkła, które utknęły w ciele. Niedobrze. Zaczął nasłuchiwać, czy rana nie syczy, co oznaczałoby dostawanie się powietrza do wnętrza klatki piersiowej. Nie, w porządku.

Poprawił okulary, które zsunęły mu się z nosa, gdy pochylał się nad burmistrzem i cofnął zakrwawione palce. Walcząc z naturalnym odruchem oblizania ich, szarpnął za prawy rękaw swojej koszuli i oderwał znaczny fragment materiału. Nie miał przy sobie żadnych innych narzędzi, apteczka została w samochodzie.

- Muszę pana posadzić. – powiedział, chociaż wiedział, że on i tak go nie usłyszy. Były to jednak rutynowe formułki, które uspokajały gapiów stojących wokół. Ludzie lubili wiedzieć, co się wokół nich dzieje. Spojrzał na młodego chłopaka w puchowej kurtce który stał najbliżej. – Ty, młody. Przesuń tu ten głośnik. No rusz się! – popędził go i po chwili w zasięgu Williama znalazł się czarny głośnik sceniczny. – I gdzie się niby wybierasz? Wracaj. – rzucił zniecierpliwiony do tego samego chłopaka. – Podnosimy go. Ja go przytrzymam, ty musisz podsunąć głośnik tak, żebym mógł go o niego oprzeć. Jasne? No dobra, to już. – nie dał mu czasu na zastanawianie się. Przy takich sytuacjach trzeba być zdecydowanym. Po tym wstępie przeszedł do czynu i pomagając sobie kolanem, uniósł nieprzytomnego burmistrza do pozycji półleżącej. Przy pomocy chłopaka udało mu się go oprzeć plecami o sprzęt muzyczny. Pod kręgosłup ułożył mu swój zwinięty w rulon płaszcz.
- Świetnie, a teraz spierdalaj. – rzucił w ‘podziękowaniu’ do młodego i wstał, aby usiąść z boku burmistrza. Dwoma palcami sprawdził puls przy tętnicy szyjnej. Był słaby. Westchnął cicho i zabrał się za stabilizację rany. Porwał swój rękaw na cieńsze kawałki, pozwiązywał tak, żeby tworzyły jeden długi materiał. Zaczął od dwóch ciasnych oplotów wokół klatki piersiowej, aby po chwili skupić się na przodzie. Ostrożnie omotał wokół szklanej ozdoby coś na kształt gniazda. Bawełna wchłaniała krew, szybko przybierając kolor czerwony. William obserwował przez chwilę opatrunek w ciszy, ale szybko zorientował się, że to nie wystarczy.

Co za syf, pomyślał, rwąc drugi rękaw i powtarzając powyższe czynności. Druga warstwa opatrunku wydawała się spełniać swoje zadanie. Zahamował krwotok, przynajmniej na tę chwilę. Wstał, otrzepał spodnie, nie spuszczając oczu z burmistrza, wyjął telefon z kieszeni. Wybrał numer na pogotowie.

- Hej Robb, mamy tu uraz klatki piersiowej. Przyjeżdżaj na jarmark świąteczny, scena główna. Rana cięto-szarpana z ciałem obcym. – milczał, gdy zaprzyjaźniony lekarz z SORu zadawał mu pytania. – Oddycha, ale jest nieprzytomny. Stracił dużo krwi. W stanie ciężkim. – zniżył głos do szeptu, nie chcąc by gapie usłyszeli tę część rozmowy. – To burmistrz Venandi, więc bierz dupę w troki i zapierdalaj. Nie chcemy mieć tu trupa.

Musi tu zostać, dopóki nie przyjedzie karetka i pilnować, czy człowiek wciąż oddycha. Piękne święta, pomyślał zgryźliwie. Wyglądał niechlujnie w tej porwanej koszuli, z rozwianymi włosami i pomazany we krwi. Czuł jej lepkość na swoich palcach i widział na szkłach okularów. Odszedł kilka kroków od skraju sceny aby odetchnąć świeżym powietrzem. Nikt go nie zaczepiał, chyba nie sprawił zbyt sympatycznego wrażenia. Dyskretnie zerknął na zegarek. Tak na wszelki wypadek, jakby musiał stwierdzić godzinę zgonu.
Powrót do góry Go down
Imogen

Imogen

Liczba postów : 34
Punkty aktywności : 1348
Data dołączenia : 21/11/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 28 Gru 2020, 19:57

Imogen Hazelpott nie była zbytnio zadowolona ze swojego pomysłu, by wpaść na Jarmark. Wkurzali ją ludzie i wkurzało ją to miasteczko, ale miała się tylko rozejrzeć, zinfiltrować, kto będzie na tym wydarzeniu, jak dużo ewentualnych wampirów i łowców może spotkać i rozpoznać, a poza tym mieli po nią przyjechać, więc dostała nieme pozwolenie na picie alkoholu, gdzie też w pierwszym odruchu podążyła. Z dużym kubkiem grzańca dopiero weszła w tłum. Była pod koniec napoju, gdy światełka zgasły, a dziwny głos rozpoczął swoją niepokojącą przemowę.
W pierwszej chwili myślała, że wypiła za dużo, ale to się jeszcze nie zdarzyło, żeby w takim tempie miała takie przywidzenia. Intuicja podpowiadała, że chodzi o coś większego i mroczniejszego, dlatego postawiła swój kubek na chodniku, ignorując resztkę napoju, by zacząć się przepychać przez tłum nieco po omacku, a nieco posiłkując się wilczym wzrokiem.
Dotarła pod scenę, kiedy głos w jej głowie przestał biadolić, więc na sekundkę oślepła, gdy światło wróciło. Zasłoniła twarz przedramieniem, by po chwili poczuć zapach krwi.
Odwróciła się. Burmistrz mało ją interesował, skupiła się bardziej na ludziach pod sceną. Niektórzy wpatrywali się w osłupieniu, inni zaczęli krzyczeć lub płakać, jeszcze inni porozumiewawczo szeptali do siebie, by za chwilę rozejść się w różne strony. Łowcy? Wampiry? Raczej to pierwsze.
Zmrużyła oczy chcąc nie przegapić żadnego głodnego spojrzenia krwiopijcy skierowanego na scenę, ale niestety nic takiego nie zauważyła.
Słyszała, że ktoś opatrywał burmistrza, dzwonił po karetkę. Nie musiała długo się rozglądać, by namierzyć tego kogoś. Podarta zakrwawiona koszula mówiła wystarczająco. Było mu zaskakująco ciepło, aczkolwiek stres potrafił dać dużo ciepła, więc Imogen starała się nie rzucać oskarżeń na podstawie tak delikatnych przesłanek.
- Pan opatrywał burmistrza? - spytała podchodząc do mężczyzny. Siliła się na swój poważny ton, którego używała w szkole policyjnej, a jednocześnie żeby nie przesadzić i nie brzmieć jak wściekła wścibska sąsiadka. - Mam kilka pytań.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1340
Data dołączenia : 25/12/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 28 Gru 2020, 20:43

Franz normalnie to nie bardzo brałby udział w takich eventach. Co go obchodził jarmark świąteczny. Raz, że nie był wierzący. Dwa, nie lubił generalnie Świąt - to chyba taka choroba dzieciaków z trudnych domów, że za bardzo się Świąt nie lubi. Nie, żeby coś, generalnie nie przeszkadzało mu, że inni ludzie byli szczęśliwsi niż on, ale w Święta to było szczególnie widoczne i wcale go nie zachwycało. Tu akurat zawsze Alvin był optymistą i mówił, że nie nie, wieczór z pizzą, coca colą i Kevinem samym w domu jest spoko.
Mężczyzna niby już wyrósł z buntowania się i wkurwiania na świat, że taki brutalny i zepsuł mu magię Świąt, ale jakoś tak było, że w okolicach grudnia częściej zachodził do barów. A, że i tak był w różnych miejscach częstym bywalcem, więc nieopodal tej magicznej pory krążył z miejsca do miejsca, żeby przypadkiem nigdzie nie odznaczyć się jako stały bywalec.
Tym razem wylądował nieopodal jarmarku. Żeby było jeszcze milej, w promocji było akurat piwo korzenne (świąteczne!) więc odbijało mu się Gwiazdką i dosłownie, i w przenośni.
Gdyby policja później pytała - był praktycznie trzeźwy, browar nie był mocny. Nawet zresztą nie miał okazji go dokończyć, bo usłyszał jakieś krzyki - takie niekojarzące się z imprezową atmosferą jarmarków świątecznych - za oknem. Od razu więc się zerwał, chwycił kurtkę zimową i wyszedł, zarzucając ją niedbale na siebie. Po drodze upewnił się, że cały swój sprzęt łowczy.
W okolicach dużej sceny był... chaos, tyle dało się stwierdzić. Ludzie krzyczeli, spierdalali, ktoś coś krzyczał, jakiś facet zakrzyknął, że jest lekarzem i pchał się na scenę, a tam... czy to był... burmistrz? Krwi było tyle, że zaczął się momentalnie rozglądać za wampirami w okolicy. Kurwa... nie widział ani krwiopijców, ani swoich. Ale uznał, że dobry moment, żeby skorzystać z ogólnego chaosu i wejść na scenę, żeby mieć lepszy widok.
Zawiódł się jak wszedł bo chuja widział poza tym, że ludzie panikowali w chuj. Spojrzał kątem oka na pozostałe osoby na scenie - jakąś podstarzałą babkę i ziomka, który mówił, że był lekarzem. Pstryknął w palce po usłyszeniu pytania tej pierwszej.
- Dołączam do pytania. Działo się tu coś... podejrzanego?
W domyśle było, że chodziło o rzeczy, które działy się poza przebijaniem burmistrza ozdobami choinkowymi...
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 28 Gru 2020, 21:03

Stał tak już kilka minut, zdenerwowany, bo udzielanie pierwszej pomocy w warunkach polowych bez specjalistycznego sprzętu była udręką dla wszystkich przedstawicieli zawodów medycznych, nie tylko lekarzy. Gdy doda się do tego to, że cała sytuacja rozgrywała się na scenie głównej, na oczach ogromnej ilości ludzi, z którymi William miał problem, oraz coraz bardziej nęcący i zniewalający zapach świeżej krwi, robiła się z tego wybuchowa mieszanka.

Trzymał się na nogach, ale stres zrobił swoje. Drżał nieznacznie, nie z zimna, a z nadmiaru bodźców i fizycznego zmęczenia, więc zaczął liczyć w myślach do dziesięciu, bo skupienie się na prostych czynnościach pomagało mu szybciej odzyskać spokój. Walczył z coraz bardziej naglącą potrzebą zanurzenia kłów w ciało tego samego człowieka, któremu jeszcze chwilę temu próbował ratować życie. Paradoks. Chociaż gdy się nad tym zastanowić, może nie tak wielki.

William miał ogromne poczucie obowiązku i to właśnie było motywacją, która skierowała go w serce tłumu, wbrew wszelkiemu rozsądkowi (i Martinowi, gdyby ten tylko w porę zorientował się, co zamierzał). Robił to, bo czuł, że musi. Bo takie zachowanie wpisywało się w etos jego zawodu, a dla niego praca była wszystkim; dumą i chlubą, znaczną częścią swojej tożsamości. Nie należał do lekarzy, którzy leczą ludzi z dobrego serca, nie kierowało nim współczucie czy inne emocjonalne pobudki. Ciemnowłosy był szalenie ambitny i musiał ciągle udowadniać, że jest najpilniejszym uczniem w klasie. Jeśli na tej scenie dałby z siebie mniej niż mógł, straciłby do siebie szacunek.

Zrobił się blady, cienie pod oczami pogłębiły się, znowu zacząć wyglądać niezdrowo. Jeszcze z normalnym kolorem oczu, lada moment mogły zacząć zmieniać się na czerwone. Gdzie jest ten cholerny Robb?! Spojrzał z góry na swoje umazane we krwi palce. Wyobraził sobie, jak wkłada je w ziejącą dziurę w brzuchu burmistrza aż do łokci, tylko po to, żeby je oblizać do czysta niczym wygłodniałe zwierzę.

Kurwa.

Z tej wizji wyrwało go pojawienie się kobiety w średnim wieku, która zaskoczyła go pytaniem. Chyba dlatego odpowiedział bezrefleksyjnie.
- Tak, to ja. A pani to kto?  – przecież nie będzie spowiadać się losowej osobie z tłumu. I jej… znajomemu? Nie miał pojęcia, kim jest chłopak, który do nich podszedł. W innych okolicznościach pewnie zauważyłby i docenił jego urodę, ale teraz myślał tylko o tym, że musi stawić czoła wścibskiej parze samozwańczych reporterów.

Przeczesał ręką włosy (na tym etapie krew i tak była wszędzie, nie mógł wyglądać gorzej) i stanął pod wiatr. Normalnie by ich zbył w ostrych słowach, ale teraz nie miał na to siły.
-  Cały ten jarmark jest podejrzany. – spojrzał na blondyna. – Nagle zgasły światła, ludzie spanikowali. Diabelski młyn przestał się obracać. – pokazał ręką w tamtą stronę. – Nie znam szczegółów, nie było mnie tam. – zrobił dłuższą pauzę, widać było, że z trudem zbiera myśli. – Później były… głosy. W głowie. – skrzywił się na myśl o tym, że psychiatra opowiada takie rzeczy. - Ogólny sens był taki, że spotka nas kara. Nas, wszystkich nas. Mieszkańców Venandi.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 28 Gru 2020, 23:22

W samym centrum tragedii jako pierwszy znalazł się William. Zdawało się, że jako jedyny zachował zimną krew i zdecydował się przybyć burmistrzowi na ratunek. Inni, którzy byli w pobliżu płakali, uciekali z miejsca, albo stali jak wryci, wpatrując się w poczynania lekarza. Ci, którzy byli najbliżej leżącego w kałuży krwi burmistrza, szybko dostrzegli przywódczy potencjał Williama, podporządkowując się jego działaniom i poleceniom. Kiedy znalazł się przy konającym, ten ledwie oddychał. W międzyczasie na scenę wbiegła kobieta, przepychając się między ludźmi, by dotrzeć do ofiary tego zdarzenia.
- To mój mąż! Błagam, pomóżcie mu!- wołała roztrzęsiona żona burmistrza, ale nim zdołała utrudnić pracę lekarzowi, ktoś odciągnął ją na bok, próbując ją uspokoić. Patrząc na jej rozchwiane emocje, byłaby z niej marna pomoc, więc na nią raczej liczyć teraz nie można było. Gdy William próbował ustawić burmistrza do pozycji pół leżącej, ten zakrztusił się nagle i wypluł krew, której krople splamiły twarz lekarza. Prawdopodobnie ruch sprawił, że jakiś odłamek szkła w jego ciele wbił się głębiej, pogarszając tym stan burmistrza, choć jednocześnie mogły być to jedynie domniemania. Mimo wszystko, wampir nie ustępował w swej próbie ratowania ludzkiego życia. Zaangażował cały swój wysiłek oraz wiedzę w to, by udzielić mu pomocy. Puls stawał się coraz wolniejszy i coraz słabszy, co było złym znakiem. W dużym stopniu udało się zatamować krwawienie w miejscu, gdzie był wbity czubek od choinki, jednak burmistrz w tym czasie zdołał już dużo krwi utracić, a ta wciąż sączyła się z jego ust. Kiedy William wzywał pogotowie, głowa ofiary opadła lekko na bok, a oddech zupełnie ustał. Powieki pozostały minimalnie rozchylone, a akcja serca w tym czasie znacznie zwolniła, aż zupełnie się zatrzymała.
Imogen i Franz również postanowili wkroczyć w samo centrum akcji, którą w dużej mierze William już ogarniał. Kiedy ci zaczęli rozmowę i wymianę swoimi spostrzeżeniami, ciało burmistrza osunęło się znowu całkiem na ziemię i zaczęło się telepać, jakby nagle dostał ataku epilepsji. Dopiero po chwili okazało się, że nie był to efekt żadnej reakcji na ciała na obrażenia bądź też procedury udzielania pierwszej pomocy. Problem tkwił po tej paranormalnej stronie tego świata. Po kilku sekundach ciało burmistrza opadło bezwładnie, a z niego zaczęła wyłaniać się karykaturalna sylwetka. Towarzyszył temu paskudny rechot, tak samo ochrypły jak głos, który wszyscy byli w stanie usłyszeć. Ciało istoty, która się przed nimi wreszcie ukazała było półprzeźroczyste, jakby należało do jakiegoś ducha. Łatwo jednak było dostrzec cechy jej wyglądu i atrybuty. Sylwetką mogła przypominać satyra. Jego nogi były pokryte gęstym, ciemnym włosiem i zakończone kopytami. Tuż za nim kołysał się smukły ogon, zwieńczony dłuższymi czarnymi włoskami. Od pasa w górę przypominał już bardziej człowieka. Jego skóra była tylko częściowo pokryta sierścią, której było najwięcej na rękach, klatce piersiowej i plecach. Kolorem przypominała ciemną, suchą ziemię, jakby miały od niej odpadać jeszcze jakieś płaty. Najbardziej przerażająca wydawała się jednak jego twarz. Szczerzył się do wszystkich krzywymi, ale ostro zakończonymi zębami. Jego oczy były rozbiegane, tęczówki żółte, a źrenice podłużne jak u kota. Szczególną cechą, łatwo dostrzegalną była para kozich rogów, nieco krzywych i również krzywo zakończonych. Potwór unosił się powoli do góry, wysoko ponad głowami wszystkich uczestników jarmarku.
- Mam nadzieję, że spodobały wam się prezenty.- zarechotał obrzydliwe i zatoczył przewrót w powietrzu, wyraźnie podekscytowany całym zamieszaniem, które sam wprowadził.- Przygotowałem dla was również wesołą zabawę.- odparł i machnął ręką.
Wtem na scenie pojawiły się cztery kule, unoszące się kilka centymetrów nad podłożem. Nie miały one może tak idealnego kształtu, bo przypominały raczej skumulowaną energię, mieniącą się czerwienią. W pewnym momencie wybuchły w miejscu, gdzie się znalazły, rozrzucając wokół siebie kolorowe konfetti. Wybuch ten nie zaszkodził żadnemu z obecnych na scenie, ale kiedy poobcinane wiórki już opadały, na miejscu kul znalazły się cztery dziwne kreatury. Wzrostem sięgały maksymalnie 120cm. Swym wyglądem były bardzo zbliżone do świątecznych elfów, na co wskazywały ich kolorowe ubranka, czapeczki z dzwoneczkami i spiczaste uszy. Ich odzienie jednak wydawało się brudne i było gdzieniegdzie podarte. Ich skóra była lekko sinawa, oczy połyskiwały, jakby potworki nażarły się za dużo cukru, a ich przesadnie szerokie uśmiechy były przyozdobione szeregiem ostrych zębów. Każdy z nich miał do swojego pasa przypiętych pięć bombeczek, przypominających te, które wiesza się na choince. Stworki zaczęły rechotać się wesoło, niczym hieny i biegać po scenie jak rozwydrzone dzieciaki. Podskakiwały wesoło, aż wreszcie postanowiły skupić swoją uwagę na osobach obecnych na scenie.
Elf z zieloną czapeczką natychmiast rzucił się w kierunku Franza. Czarodziej mógł w tym momencie zauważyć, że do butów tej paskudy były przyczepione sprężyny. Odbił się więc od podłogi i przeskoczył nad głową blondyna. Znalazł się tuż za jego plecami. Wybił się powtórnie, by uderzyć swoją okrągłą głową w plecy swojego celu, przez co Franz poleciał lekko do przodu.
Imogen również nie miała już czasu na zadawanie swoich pytań, ponieważ w jej kierunku zmierzał stworek, który miał na sobie strój mini Mikołaja. Elf wydał z siebie "hoł hoł hoł", a jego głos brzmiał jakby był jakimś minionkiem. Potem zarechotał, ewidentnie ubawiony swoją świetną parodią eks szefa. Odczepił jedną z bombek ze swojego paska i rzucił nią w kierunku wilczycy. Szklana kulka uderzyła o podłogę i wybuchła natychmiast z siłą mocniejszej petardy. Stworek widząc jej zaskoczoną minę aż upadł na plecy i zaczął się śmiać, wymachując swoimi krótkimi nóżkami. Potem wstał, odczepił kolejną bombkę i zaczął kręcić całą swoją ręką, szykując się do kolejnego rzutu.
Pozostałe dwa elfy skupiły się na Williamie. One również postanowiły pochwalić się ciekawą sztuczką przed celem, który sobie obrały. Zanim na niego ruszyły, zaczęły zbijać między sobą piątki, jakby robił jakąś wyliczankę lub przyjacielskie powitanko. Potem zaczęły skradać się na palcach do Eszera, doskonale zdając sobie sprawę, że on je widzi. W końcu jeden z elfów wskoczył drugiemu na barki co skwitowały wesołym "Tada!!". W pewnym momencie elf, który znajdował się niżej, złapał za nogi tego drugiego i zaczął kręcić się wokół własnej osi, robiąc z nich dwuosobową karuzelę. W końcu puścił swojego kumpla, a ten poleciał z ręką wyciągniętą niczym Superman prosto na wampira, uderzając swoją piąstką w jego policzek. Przeleciał kawałek dalej, poodbijał się kilka razy od podłogi i zaczął klaskać w ręce podekscytowany.


Kolejność pozostawiam wam dowolną, ale od tej pory obowiązuje was jeden post na kolejkę.
Proszę o zachowanie rozsądku i nie wykonywania miliona akcji na raz, ponieważ rezultaty waszej walki będą poddawane ocenie Mistrza Gry.
Deedline: 2 styczeń, godzina 22:00 (Jak zwykle, w razie jakiś komplikacji proszę o informację)

Liczę na waszą kreatywność i życzę powodzenia!
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1340
Data dołączenia : 25/12/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyWto 29 Gru 2020, 00:11

Franz kiwał mu głową jak prawdziwy policjant, prowadzący prawdziwe śledztwo, podczas gdy oczywistym było, że nie miał pojęcia i brzmiało to wszystko jak jakaś zwykła awaria prądu, dopóki nie znaleźli półmartwego burmistrza.
Potem się zrobił na jakieś trzy sekundy kryminał. Niestety, mężczyzna nawet nie miał okazji, żeby sobie przeanalizować sytuację, bo konwencja przeszła prędko w horror. Czy nie mogłaby zamiast tego być... komedia romantyczna? To mu się bardziej kojarzyło ze Świętami.
Zaczęły się dziać rzeczy paranormalne. Mężczyzna oglądał to zastanawiając się, co zrobić, ale nic mu nie przyszło do głowy. Za to kiedy ze zwłok wychyliła się półprzezroczysta postać, już się nie wahał, i wyjął zza pazuchy srebrny sztylet. W duchu wlaśnie się wkurwiał na masę ludzi wokół, przez którą nie mógł nawet ruszyć pistoletu.
- Nie, nawet nic nie dostałem - powiedział, zawiedziony, po czym szurnął na satyra. Za dużo jednak nie zrobił, bo ten przyzwał swoich pomocników i zabawa zaczęła prezentować się niezwykle...
ee...
To było pojebane. I dyskryminujące, on dostał tylko jednego elfa, a ten zakrwawiony lekarz aż dwóch.
Franz zaklął w myślach. Musiał wziął pod uwagę, że ludzie znajdowali się wokół, co oznaczało tylko tyle, że nie mógł za bardzo się bawić w fajerwerki. A gdyby potem się wykręcać, że to część spektaklu? Z martwym burmistrzem w roli głównej...? Cholera. Pozostawał mu ten pieprzony sztylet.
- Kurwa - mruknął pod nosem, ustawiając się w pozycji obronnej. Miał związane ręce. A ten pieprzony karzeł, kurwa jego mać, zupełnie się dyskrecją nie przejmował. Wystrzelił w powietrze na cholernych sprężynach jak jakaś zabawka z horroru, po czym... przyjebał mu w plecy! Cham niemyty. Franz poleciał do przodu, ale postarał się wykonać obrót, a jednocześnie cięcie tak, żeby odrzucając ramię do tyłu może jeszcze sieknąć karła. Widział go niestety jednak tylko kątem oka, więc zdawał sobie sprawę z tego, że mógł go zwyczajnie nie trafić.
Skończył jednak obrócony przodem do elfa. I teraz tak: nie pozostawało mu nic innego niż na niego szurnąć i sprawdzić jak sobie mały skurwiel radzi ze srebrem, a jeżeli ów znowu by chciał nad nim przeskoczyć, to Franz miał mocny zamiar mu jajca podciąć w locie.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptySro 30 Gru 2020, 19:30

Kolejne wydarzenia nastąpiły w sekwencji jedno po drugim. Nim ktokolwiek z dwójki, która go przepytywała zdążył mu odpowiedzieć, na scenie (o ile w ogóle to było możliwe) zrobił się jeszcze większy chaos. Burmistrz wyzionął ducha na jego oczach, ale nawet nie zdążył dobrze przetrawić tego faktu, bo z jego stygnącego ciała powstał… duch? Stwór? Koźloróg? William wiedział, że nie jest jedynym który go zobaczył, bo wokół na nowo rozgorzała panika. Jasnowłosy chłopak uskoczył gdzieś w bok, kobietę stracił z oczu. Miał tylko kilkanaście sekund na przyjrzenie się temu dziwadłu, zanim ten nie sięgnął po swój arsenał. Ludzie krzyczeli i rozbiegli się na wszystkie strony, chcąc uciec jak najdalej od tego horroru. Uwagę lekarza przykuła wypowiedź o prezentach. Oto i rozwiązanie zagadki. Jeśli wyjdzie z tego cało, powinien przekazać Martinowi, kto podarował mu ten obraz. Zapewne nie uszczęśliwi go fakt, że nadnaturalny potwór grzebał w jego rzeczach, ale przynajmniej oznaczało to, że jego partner nie był tak nieostrożny, jak się obawiał. Na rzeczy paranormalne nie ma rady, pomyślał William filozoficznie.

Nie powinien dłużej stać w jednym miejscu, znalazł się w bardzo kiepskim położeniu. Ale przeżywał właśnie dysonans poznawczy. Jego ścisły, racjonalny umysł miał trudność z zaakceptowaniem tej nowej rzeczywistości. Wampiry, wilkołaki, łowcy – wiedział, że istnieją, chociaż tych dwóch ostatnich wolał nie spotykać. Ale elfy? Kilkumetrowe antropomorficzne zwierzęta? Targnęły nim sprzeczne odruchy: taki, który chciał zbagatelizować i odrzucić ten nonsens, oraz drugi, ta natrętna ciekawość, żeby zrozumieć to zjawisko, rozłożyć na czynniki pierwsze. Cóż, nie miał na to czasu ani warunków, oto dwa złośliwe maszkarony zaczęły skradać się w jego kierunku.

Syknął z rozdrażnienia, to było zbyt wiele wrażeń jak na jeden wieczór. Nie zamierzał się z nimi patyczkować. Gdy dochodziło do walki, przekładał efektywność nad finezję. Nie, żeby robił to często. Nie bez powodu prowadził żywot odludka, odwieczne konflikty dobra ze złem nigdy go nie interesowały. Był przyzwoitym strzelcem, ale nie miało to żadnego znaczenia, bo przecież teraz był nieuzbrojony. Co gorsza, w rozerwanym ubraniu nie miał żadnej warstwy ochronnej, gdyby miał oberwać. Najlepszym wyjściem wydawał się odwrót. I to teraz!

Nie zdążył. Jedno z brzydactw przeleciało mu tuż przed nosem, uderzając go w twarz. Stracił równowagę i okręcił na jednej nodze, aby nie pozostać plecami do drugiego napastnika. Błąd! Podmuch wiatru zawiał z zachodu, atakując go ostrym, odbierającym zmysły zapachem świeżej krwi. Logiczne myślenie ustąpiło pierwotnemu instynktowi zabijania. Poczuł, jak wzrasta w nim agresja, gotowy skonfrontować się z kolejną istotą, która zagrodzi mu drogę. Rzucił dzikim wzrokiem po tłumie i obnażył kły, a jego twarz nie przypominała już ludzkiej. Jej owal wydłużył się, rysy stężały, a cała postawa zmieniła się. Stanął pewnie na szerokich nogach, jakby zamierzał skoczyć wprost na drugiego elfa. Na starcie miał gorszą pozycję, ale wbrew wszelkiemu rozsądkowi, nie przeszedł do defensywy. Przeciwnie, przygotował się do ataku.

Wyczekał sprzyjający dla siebie moment i rzucił w przód, aby mieć w zasięgu drugiego stworka. Kopnął go nogą z całej siły, z zamiarem zrzucenia ze sceny.
Powrót do góry Go down
Imogen

Imogen

Liczba postów : 34
Punkty aktywności : 1348
Data dołączenia : 21/11/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyNie 03 Sty 2021, 20:20

Nie tak wyobrażała sobie tę scenę, całą tę misję. W Venandi jak zwykle się coś odpierdalało i nie było to delikatne, łatwe do przeprowadzenia śledztwo. Zmierzyła ostrym spojrzeniem gówniarza, który znikąd pojawił się koło niej i śmiał przeszkadzać w zbieraniu informacji. Brzmiał jak ciekawski młodziak, ewentualnie młody dziennikarz, ale to nie miało znaczenia, bowiem w akompaniamencie krzyków z burmistrza wylazło jakieś włochate stworzenie.
Imogen zrobiła kilka kroków w bok, by się odsunąć od innych, by ich nie zranić. Stwór przypominał fauna z greckich legend, ale nie wydawał się być zainteresowany chędożeniem wszystkiego, co się rusza, więc albo było to coś innego, albo Hazelpott powinna powtórzyć sobie kilka elementów mitologii.
Chciała wysunąć pazury, by poczuć się nieco bezpieczniej, ale nie była jeszcze pewna czy nie narazi jej to na niebezpieczeństwo ze strony łowców. Ogólnie sytuacja była patowa, w dodatku stwór gadał coś o prezentach, których Imogen nie otrzymała i ta świadomość również ją poirytowała.
Zamiana kul światła w małe wkurwiające potworki nie zrobiła na niej aż takiego wrażenia jak powinno, bowiem widziała dzieci, z których wychodziły różne leśne pasożyty i, cóż, ten widok nie był tak samo zatrważający. Niemniej jednak huk petardy wysłanej przez szkaradnego elfa wkurwił ją niemiłosiernie.
Warknęła na niego gardłowo, przyjmując pozycję obronną i obnażając zęby. Mogła zaatakować gdy ten się śmiał, ale wiedziała, że w tym momencie ważniejszy jest odwrót niż atak.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 04 Sty 2021, 15:13

Kiedy Franz zmierzał w kierunku pseudokozła, ten unosił się już powoli ku górze, pozostając poza zasięgiem czarodzieja. Prawdę mówiąc, zjawa była nie do dosięgnięcia przez kogokolwiek. Mimo wszystko, postanowiła nie próżnować i zapewnić dalsze atrakcje mieszkańcom Venandi, o czym blondyn mógł się przekonać, kiedy jedna z dziwnych kreatur pchnęła go w plecy. Kiedy Franz zamachnął się sztyletem, srebrne ostrze sięgnęło brzucha elfa, robiąc na nim skośne rozcięcie. Nie było ono na tyle poważne, by scenę zalały wnętrzności tej paskudy, ale rozcięło jego odzienie oraz kawałek skóry, skąd zaczęła sączyć się krew. Co dziwne, elf zdawał się nie odczuwać bólu spowodowanego tymi obrażeniami. Zerknął lekko zdziwiony na swój okrągły brzuszek, by po chwili spojrzeć znowu na blondyna o obnażyć przed nim swoje ostre zęby. Kiedy Fanz na niego pędził, odbił się na swoich sprężynach do tyłu, przez co nie został drugi raz dosięgnięty srebrnym ostrzem. W locie odczepił jedną z bombek, które posiadał i cisnął nią prosto w nogi Czarodzieja. Ta rozbiła się i wybuchła, niszcząc buty młodego wojownika. Siła petardy wystarczyła by podfajczyć nawet jego skarpety i spowodować drobne poparzenia na placach u stóp. Efektem tego było pieczenie, choć te obrażenia nie były na tyle poważne, by uniemożliwiały Czarodziejowi przemieszczanie się. Elf wylądował znowu na ziemi, odbijając się jeszcze kilka razy, tym razem niżej. Pomachał blondynowi rączkami w geście zapraszającym do dalszej potyczki.
William dość szybko otrząsnął się po zderzeniu z drobną piąstką elfa. Siła uderzenia nie była na tyle mocna, by była w stanie powalić wampira. Eszer ruszył prosto na drugiego elfa, trafiając w niego z impetem swoim butem. Tak jak to zaplanował, elf poleciał na ziemię tuż obok sceny. Jacyś ludzie, którzy aktualnie uciekali spanikowani staranowali potworka depcząc go lub kopiąc, ale gdy tylko pojawiła się taka możliwość, ten wstał, otrzepał się i zaśmiał jak jakiś psychopata. Zaczął rozglądać się dookoła, aż wskoczył na plecy jakiemuś facetowi, by wdrapać się na jego barki, potem głowę, używając go niczym drabiny, by znaleźć się znowu na scenie. Wyskoczył, łapiąc się brzegu podestu i wciągnął się do góry, wracając do centrum zamieszania. W tym samym czasie, drugi z elfów ruszył za Williamem, wskoczył na jego barki, siadając na nich niczym dziecko i zaczął targać go za włosy.
Imogen obnażyła swoje zęby i warknęła na elfa, co z kolei nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. W związku z tym, że postanowiła czekać na kolejny ruch stworka, ten nie czekał tylko wypuścił wreszcie bombkę, którą trzymał w ręce, którą i tak już szykował się do rzutu. Bombka leciała z większą prędkością niż poprzednia i uderzyła o klatkę piersiową wilczycy. Rozbiła się i wybuchła, niszcząc kurtkę Imogen. Kobieta poczuła jak cienkie kawałki szkła, będące pozostałością po tej dziwnej petardzie, wbijają się w jej skórę tam, gdzie była odsłonięta. Ze dwa odłamki utkwiły nawet w jej policzku.


Deedline: 9 styczeń, godzina 22:00 (Jak zwykle, w razie jakiś komplikacji proszę o informację)
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1340
Data dołączenia : 25/12/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptySro 06 Sty 2021, 21:14

Osz ty chuju.
Franz miał zupełnie wyjebane na osoby obok siebie - znaczy, widział kątem oka, że też miały pełne ręce roboty, więc miał mocny zamiar dołączyć się i im pomóc, jak będzie w stanie, ale na razie co innego zajmowało jego uwagę.
Po pierwsze, właśnie rozpierdolili mu buty. Kurwa, on nie srał pieniędzmi, niby sobie dorabiał jako kucharz w jakiejś podrzędnej knajpie, ale kokosów z tego nie miał. Czy ten mały skurwiel w ogóle znał wartość takiego obuwia? Czy on wiedział, że takie wojskowe buty to były, kurwa, drogie?
- Odkupujesz, kurwa - warknął wściekły. Chyba polubi się ze słowem kurwa.
Dobra. Teraz tak: elf był szybki, a bombki eksplodowały. Należało więc uważać na jego wyskoki, unikać bombek i jakoś go jebnąć. Plus, elf mógł spokojnie skoczyć ponad nim, więc niewielkie rozmiary działały tylko na jego korzyść. Chyba, że...
Czarodziej postanowił więc zastosować inny fortel. Strategia była prosta: szurnąć na przeciwnika znowu, tym razem jednak obserwując, gdzie mały skurwysyn postanowi mu odskoczyć. Oczywiście, podstawowym celem będzie dźgnięcie lub cięcie go sztyletem w zależności od tego, co będzie bardziej efektywne. Franz jednak przygotował się na kilka możliwości:
Jeżeli elf spróbuje mu odskoczyć, Czarodziej chciał postawić mu na drodze tarczę przez zaklęcie Clipeum, żeby mały się o nią przyjebał - w takim wypadku Franz go dopadnie i mu tym sztyletem skończy imprezę,
Jeżeli elf będzie usiłował znowu skorzystać ze swoich podskoków, aby np. go przeskoczyć, wtedy młody łowca miał zamiar zrobić barierę dokładnie nad nim, a następnie kontynuować w kierunku ciachnięcia go nożem korzystając z tego, że stwór przyjebie w tę ścianę,
Jeżeli elf by dalej rzucał w niego bombkami, mężczyzna zamierzał wyciągnąć wnioski ze swoich błędów i postawić tarczę pomiędzy nim a przeciwnikiem.
Jeżeli elf miał jakiekolwiek inne opcje, to jasne, niech Franza zaskoczy.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyCzw 07 Sty 2021, 16:43

Krew burmistrza pod jego paznokciami zaczęła krzepnąć i jej zapach przestał być tak intensywny. Gdyby tylko na tej jednej ofierze się skończyło, byłby jeszcze w stanie się opanować. Niestety, znalazł się w centrum wydarzeń, zmuszony do walki ramię w ramię z chłopakiem i kobietą, którzy nawet nie zdążyli mu się przedstawić. Chłopak zranił sztyletem szarżującego na niego elfa (ostrze błysnęło w świetle reflektorów sceny, czy to było srebro?) i z potworka zaczęła sączyć się nowo otwarta rana. Jakby jakaś potężna siła  go przyciągnęła, William spojrzał się w tamtym kierunku, tracąc skupienie. Już się odwracał, już zamierzał tam biec. Nie mógł nie posłuchać, dostanie się do tamtego miejsca wydawało się nagle szalenie istotne. Ale zaraz rzucona przez elfa bomka choinkowa wybuchła blondynowi pod nogami i huk skutecznie wyrwał wampira z tego nowego transu. Na scenie na moment zrobiło się gęsto od kłębów szarego dymu spowodowanego eksplozją. Właśnie w tym momencie, Williama dopadł jego przeciwnik. Wskoczył mu na plecy i złapał za ciemne włosy. Otrzeźwiło go to w okumgnienia. Ale czy na pewno? Wyglądało to raczej tak, jakby był w mocno niestabilnym stanie, wahając się od jednej skrajności (logicznie myślącego naukowca, którym był na co dzień) w drugą (wampira o krok od wpadnięcia w szał).  

W jego oczach pojawiła się ponura zawziętość. Miał już dość tego cyrku. Silnym, zdecydowanym ruchem złapał elfa za ubranie i rzucił nim o ziemię. Chciał doskoczyć do niego gdy ten przeturlał się na scenie i złapać w mocny uścisk. Jedną rękę trzymając go za głowę, a drugą za tułów, zamierzał zgiąć go na pół jak szmacianą lalkę i skręcić kark. To była jedna z jego ulubionych metod zabijania.
Powrót do góry Go down
Imogen

Imogen

Liczba postów : 34
Punkty aktywności : 1348
Data dołączenia : 21/11/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyWto 12 Sty 2021, 00:58

Hazelpott kłapnęła zębami wściekle, otrzymując kolejny cios wybuchową ozdobą. Szkło raniło ją po twarzy, ale to ognia nie lubiła bardziej, dlatego nie zamierzała więcej stać i pozwalać sobie na bycie żywym celem. Odskoczyła w bok, chowając się za wielką skrzynią czy innym głośnikiem. Z tamtego miejsca widziała co prawda gorzej, ale miała lepszy dostęp do przedmiotów, ewentualnie zdatnych do walki. Szybko wyrwała deskę z boku sceny i szarpnęła za kabel od wzmacniacza, co wywołało głośny trzask, jednak nie na tyle istotny, by odwrócić czyjąkolwiek uwagę od mini-Mikołajów. Z takim orężem w postaci prowizorycznej pałki i lassa, Imogen zamierzała wyskoczyć szybko zza głośnika i przypieprzyć skrzatowi, jak tylko się dało. Bez większej różnicy czy uda się to deską, czy kablem.
Nie lubiła o tym myśłeć, ale w tej sytuacji musiała, a mianowicie ustalić, co robić dalej. Powinna wykorzystać zamieszanie i uciec, by nie wykryli jej ani łowcy, ani wampiry. Niestety walka tak ją korciła, że nie było pewne czy za chwilę nie zmieni choć części swojego ciała i nie wypatroszy elfa.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyWto 12 Sty 2021, 20:40

Elf nie zważał na gniew Czarodzieja. Właściwie, to mogło się zdawać, że miał z niego ubaw. Gdy Franz rzucał przekleństwami, potworek zaczął go przedrzeźniać i robić na swojej twarzy grymasy, sugerujące, że uważa blondyna za mazgaja. Gdy skończył zaśmiał się, wskazując na niego palcem. Czarodziej zdawał się dobrze przemyśleć swój plan działania, uwzględniając w nim różne opcje. Elf, z którym miał do czynienia prawdopodobnie odczuwał ogromne zamiłowanie do petard, dlatego można było się spodziewać, że użyje takowej kolejny raz. Zamachnął się i rzucił kolejną bombką w Franza, ale ta odbiła się od tarczy, która pojawiła się w ostatniej chwili. Wybuchła w miejscu uderzenia, na szczęście magiczna bariera sprawiła, że blondyn pozostał nietknięty. Elf otworzył szerzej oczy i zamrugał. Potem podrapał się po policzku i zaczął skakać w miejscu, by zacząć wybijać się trochę wyżej. Potem przeskoczył nad czarodziejem, ale nie zatrzymał się, tylko odbił się za jego plecami, by wrócić na swoje poprzednie miejsce. W efekcie, elf skakał nad Franzem w tą i z powrotem.
William być może okazałby się pomocny, gdyby zdecydował się rzucić na elfa ze skaleczonym brzuchem, choć trudno stwierdzić co z tym fantem zrobiłby Czarodziej. Na szczęście lub nieszczęście, zależnie od punktu widzenia, powstrzymał go od tego elf, który wskoczył mu na plecy. Wampir szybko interweniował i zabrał go ze swoich barków, by rzucić nim później w podest. Dobrze, że William nie próżnował, tylko przystąpił do dalszej akcji. Efektem jego działań było chrupnięcie w kręgosłupie elfa i wywracające się białkiem na wierzch jego oczy. Potworek przestał przedstawiać jakiekolwiek oznaki życia. Elf, który dopiero wdrapał się na scenę, był w odległości kilku metrów od Williama. Gdy tylko stanął na nogach, odczepił jedną z bombek od swojego paska, by rzucić nią w kierunku wampira. Ze względu na odległość, petarda wybuchła jeszcze w locie. Eszer nie doznał żadnych obrażeń w postaci poparzeń, ale odłamki szkła powbijały się w jego skórę tam, gdzie była odsłonięta.
Imogen na chwilę skryła się za pudłem, w którym prawdopodobnie były wcześniej zapakowane bębny od perkusji. Z pozytywnym skutkiem udało jej się oderwać deskę oraz wyrwać kabel. Wybiegła naprzeciw szalonemu elfowi i przywaliła mu deską. Potworek odleciał kawałek do tyłu, odbijając się od desek. Po chwili wstał, jak zwykle zadowolony. Jak widać, nic go nawet nie zabolało. Elf nie poddawał się. Ruszył znowu przed siebie i złapał za statyw od mikrofonu, który miał po drodze. W biegu zamachnął się nim i uderzył nim w bok Imogen. Kiedy statyw był w ruchu, mikrofon na nim umieszczony odczepił się i wylądował tuż obok głośnika, wywołując sprzężenie. Wokół sceny, jak i na samej scenie rozległ się nieprzyjemny donośny dźwięk, nieprzyjemny zwłaszcza dla istot z wyostrzonym zmysłem słuchu.
W okolicy sceny zjawił się wreszcie Martin. Na swej drodze miał do pokonania kilka schodków prowadzących na sam podest. Drugim sposobem, by się na nią dostać było wspięcie się prosto spod sceny. Nim jednak przyszło mu podjąć decyzję, którędy tam wejść, o ile w ogóle chciał to zrobić, coś przyturlało się do jego buta. Kiedy jego spojrzenie skierowało się w dół, zauważył, że to bombka. Miał może 3 sekundy na reakcje nim ta wybuchła.

Cieszy mnie wasze zaangażowanie w walce!
Martin w związku z treścią twojego posta na stoiskach, wzięłam cię pod uwagę w akcji, która dzieje się w obrębie sceny.

Deadline: 16 styczeń, godzina 23:00
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyCzw 14 Sty 2021, 16:23

Z satysfakcją powitał dźwięk łamanego kręgosłupa stworka. Jego strategia okazała się efektywna; zawsze uważał, że proste rozwiązania są najlepsze. Czymkolwiek były elfy, dały się zabić. Ta myśl przyniosła mu spokój. Nie czuł się już tak zaskoczony sytuacją, jak na początku. Miał pomysł, jak się stąd wydostać. Użyje brutalnej siły.

Trup dziwnie pachniał, William aż zmarszczył nos. Miał ochotę przyjrzeć mu się bliżej, może uda mu się wynieść truchło w tym zamieszaniu, a już w domu, na spokojnie, przeprowadziłby małą sekcję… Nie, jego wyobraźnia pogalopowała zbyt daleko. Z obrzydzeniem odrzucił martwego elfa w kąt sceny (jakaś kobieta wrzasnęła, chyba wcelował pod jej nogi) i rozejrzał się wokół, w poszukiwaniu przejścia na dół. Było dla niego oczywiste, że powinien się stąd ulotnić. Tyle lat udawało mu się zachować dyskrecję i nie ściągać na siebie nieproszonej uwagi łowców, wilkołaków, Czystokrwistych którzy chcieli go pouczać, całej tej zgrai, od której trzymał się z daleka. Nie chciał pozwolić, żeby jeden pechowy wieczór to wszystko zaprzepaścił. Martin wściekłby się, gdyby William oznajmił mu, że znowu muszą się przeprowadzać. Nawet nie zdążyli dobrze zagrzać miejsca w Venandi. Mieszkali tu niecałe dwa lata.

Trzask! Kolejna bombka wybuchła w bardzo bliskiej odległości od niego. Odłamki szkła wbiły się w jego obnażone ramię. Syknął z bólu i spojrzał na nie, aby ocenić zasięg szkód. Nawet nie myślał, żeby teraz te odłamki wyciągać. Nie miał odpowiednich narzędzi, mógł sobie tylko jeszcze bardziej zaszkodzić.    

Zlokalizował elfa, który w niego rzucił, a bokiem przebiegł kolejny, taszcząc statyw od mikrofonu. Chciał iść za tym drugim, żeby wyrwać mu improwizowaną broń, ignorując póki co swojego przeciwnika (był jeszcze daleko), ale donośne sprzężenie dźwięku zaświdrowało w jego uszach. Skulił się w sobie, nie mogąc tego znieść. Wciąż pochylony, z trudem ruszył w tamtym kierunku, żeby szarpnąć za kabel mikrofonu i oddalić go poza zasięg głośnika. Zaraz tu oszaleje, bodźców ze wszystkich stron było stanowczo. Za. Dużo.

Gdy tam dotarł, zauważył swój zwinięty czarny płaszcz leżący przy głośniku. No tak, przecież go tam wcześniej zostawił, gdy próbował pomóc burmistrzowi. Marne to odkrycie, w kieszeniach nie miał nic co mogłoby mu się teraz przydać. Ale może chociaż kaszmir ochroni go przed kolejną roztrzaskującą się bombką. Ukucnął i sięgnął po niego nienaruszoną ręką.

Jeśli któryś z elfów zamierzał zaatakować go w tym momencie, to William chciał przydusić go dłonią do podłogi opierając na niej cały swój ciężar ciała. Niech giną jak dojrzałe czereśnie roztrzaskujące się o ziemię, gdy spadają z drzewa.
Powrót do góry Go down
Imogen

Imogen

Liczba postów : 34
Punkty aktywności : 1348
Data dołączenia : 21/11/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptySob 16 Sty 2021, 14:05

Nie zdążyła się ucieszyć z przyjemnego dźwięku uderzania deską o miękkie ciało, bowiem od razu mina jej zrzedła, widząc niewzruszonego skrzata chamsko śmiejącego się z jej marnego ciosu. Warknęła pod nosem, spinając mięśnie, by zaatakować ponownie, ale elf był szybszy. Ostry ból przeszył jej bok i kawałek ostatnich żeber. Nie zdążyła jęknąć, od razu musiała skulic się przed wibrującym dźwiękiem, który rozszedł się przez przewrócony mikrofon. Zawyła cicho, rozglądając się z trudem. Na chwilę olała elfa, musiała wyłączyć ten dźwięk. Zlokalizowała porzucony mikrofon gdzieś w głębi sceny i rozpoczęła czołganie się w jego stronę, jednocześnie usiłując jak najbardziej zakrywać uszy. Co jakiś czas odwracała się, by zobaczyć gdzie stoi skrzat, jednak w tym momencie musiała zająć się dźwiękiem, by nie wybuchł jej mózg. Z trudem planowała kolejne ruchy, bo wibrujący dźwięk nie dawał szansy na skupienie. Udało się jedynie ustalić, że Imogen po przegryzieniu lub przecięciu pazurami kabla, użyje mikrofonu na jego końcu jak lassa z twarda końcówka. Swoje poprzednie niestety upuściła przy ciosie, tak samo jak deskę.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1340
Data dołączenia : 25/12/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptySob 16 Sty 2021, 16:46

Zaraz go pierdolnę. Ale go pierdolnę...
Dobra, tarcza działała. Mały skurwiel był w stanie skoczyć nad nią. I nie robił mu chwilowo większej krzywdy. Franz myślał nad skutkami tego wszystkiego tylko przez kilka chwil, a potem sobie odmierzył parę rzeczy. A potem poczekał aż elf znowu skoczy.
Jak skoczył, to już nie panował za bardzo nad tym, co się z nim stanie - nie mógł zmienić toru lotu. Toteż Czarodziej miał bardzo prosty plan - w momencie, jak elf znowu znalazł się nad tarczą, blondyn szarpnął się i obrócił tak aby, w momencie jak ten będzie opadał, już mieć wysunięty nóż. Na tyle, żeby go wbić małemu skurwysynowi w brzuch. Zrobił to lekko pod kątem, żeby impet, jakiego elf nabrał w locie, zadziałał na jego niekorzyść i pomógł ostrzu wbić się jeszcze głębiej. Tym sposobem Franz miał zamiar zrobić z elfa elfi kebab. A potem najlepiej chwycić za fraki drugą ręką. Mężczyzna nie miał ochoty czekać i sprawdzać, czy te stworzenia umierały klasycznie jak ludzie, czy np. tylko od odjebania im lub uszkodzenia łba. W związku z tym miał zamiar szybko wyszarpnąć sztylet i wbić skurwysynowi na dokładkę w łeb od strony podbródka, żeby skończyć tę błazenadę.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 18 Sty 2021, 20:03

William kolejny raz popisał się zdolnością do szybkiego działania. Choć jeden elf właśnie się na niego zasadzał, on zdołał poświęcić odrobinę swojej uwagi, by pozbyć się źródła dźwięku, który wprawiał go w spory dyskomfort, a nawet lekki ból głowy. Wampir szybko zlokalizował odpowiedni kabel, docierając do niego szybciej niż wlokąca się po podłodze Imogen. Szarpnął pewnym ruchem, co skutkowało wyciągnięciem lub zerwaniem wtyczki, ponieważ odgłos sprzężenia ustał. Wampir i Wilczyca w ostateczności znaleźli się stosunkowo blisko siebie.
Kiedy William sięgał po swój płaszcz, Imogen dzierżyła już w ręce swoje nowe lasso w postaci kabla od mikrofonu. By użyć go w taki sposób jak planowała, musiała zamachnąć się nim i rozkręcić, by uderzenie twardym końcem wykonać z większym rozmachem. Dobrze, że się w ten sposób przygotowała, ponieważ elfa, który miał w rączkach statyw hałas nie wytrącił w równowagi, więc był gotów rozrabiać dalej. Uniósł przedmiot do góry, by uderzyć nim ponownie w Imogen, ale w tym momencie zmienił się środek ciężkości, przez co elf zachwiał się na nogach, próbując przywrócić sobie równowagę. Kiedy się zbliżył, mikrofon dosięgnął statywu, owijając się wokół niego i wyrywając go z rąk oprawcy.
W międzyczasie William szykował się na ewentualny atak któregokolwiek z elfów. Z jednym z nich rozprawiała się właśnie Imogen, więc drugi z nich postanowił zadbać o osamotnionego chwilowo wampira. Odpiął on kolejną bombkę i potoczył nią w kierunku Williama niczym kulą do kręgli. Elf chyba nie przewidział, że podłoże sceny może nie być w zupełności równe, więc okrągła petarda doturlała się pomiędzy Eszerem a Imogen, dając im może parę sekund na reakcję nim ta wybuchła.
W tej chwili gwiazdą spektaklu był Franz. Wnioskując po jego działaniach, można by stwierdzić, iż stracił on już kompletnie cierpliwość, choć nic dziwnego, zważywszy na to jak upierdliwymi stworzeniami okazały się te elfy. Po kilku skokach potworka przekalkulował sobie wszystko i odwrócił się w idealnym momencie, by wbić ostrze w lądujące ciało szkarady. Sztylet wszedł w niego jak w masło i to aż po samą rękojeść. Z ran od razu zaczęło płynąć mnóstwo krwi. Ten cios był prawdopodobnie śmiertelny dla elfa, ale to nie powstrzymało czarodzieja, żeby wbić ponownie ostrze, tym razem w jego głowę.

Deadline: 25 styczeń, godzina 23:00


Ostatnio zmieniony przez Fate dnia Sob 23 Sty 2021, 21:58, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 18 Sty 2021, 21:56

W tej walce polegał głównie na swoim intelekcie i zdolności szybkiej reakcji. Do tej pory szło mu nie najgorzej, ale każdy kolejny ruch kosztował go coraz więcej wysiłku. Może i przewyższał siłą przeciętnego człowieka, ale po tym wieczorze pełnym 'atrakcji', zaczynał się męczyć. Dojmujący głód znów o sobie przypomniał, ścisnęło go w żołądku. Nie chciał patrzeć w tamtą stronę, ale przecież wiedział że ciało burmistrza leży niedaleko, tylko kilka metrów od niego… Może jeśli tam się zakradnie, to nikt w tym zamieszaniu nie zauważy…? Napije się tylko trochę, na tyle, żeby zregenerować siły. Nie, to był bardzo zły pomysł. Trup już dawno ostygł. William nie miał życzenia śmierci, nie będzie pić ze zmarłego.

Podczas tych rozważań zdołał dosięgnąć płaszcza. Założył go na siebie, miły w dotyku materiał ochroni go chociaż trochę. Jego nadnaturalny słuch wykrył poruszenie gdzieś z tyłu, ale tym razem nie zdołał odsunąć się na czas. Domyślając się, że okrągły przedmiot, który toczy w jego kierunku, to kolejna eksplodująca bombka, krzyknął do kobiety walczącej niedaleko niego, żeby ją ostrzec:
- Uważaj! – i w tej samej chwili schował głowę w kołnierz.  Nagle poczuł w powietrzu zapach tej dziwnej, elfiej krwi. Tamten chłopak chyba dobrze sobie radził. Musiał któregoś stwora zranić, może zabić. Przeklinając w myślach, William wbił swoje wysunięte kły w rękaw płaszcza. Dobrze, że nikt tego nie widział.

Nie był w stanie się stąd ruszyć. Nie, kiedy opanowało go palące pragnienie. Zrobi krok, a rzuci się w stronę źródła tej krwi. Świeżej i ciepłej, zachęcającej do skosztowania, jakby była tam specjalnie dla niego. Nie. Nie, nie, nie. Miał jeszcze jedno wyjście. Jedyne wyjście w tej sytuacji. Korzystając z tego, że był nieruchomy i ubrany na ciemno, postanowił użyć Ukrycia. Zleje się z głośnikiem scenicznym w jedną całość i zniknie wszystkim z oczu. Przeczeka niebezpieczny dla siebie moment.
Powrót do góry Go down
Franz
Galancik
Franz

Liczba postów : 63
Punkty aktywności : 1340
Data dołączenia : 25/12/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyCzw 21 Sty 2021, 20:33

Zajebiście. Buty rozwalone, znowu czekała go wycieczka po lumpkach w poszukiwaniu jakichś porządnych butków wojskowych. Zawsze mógłby się zarejestrować na jakiejś stronce dla jebniętych patriotów i poszukać sobie towaru, ale... wybiegał myślami do przodu.
Lekko zgiął nogi, amortyzując w ten sposób ciężar elfa, po czym wyszarpnął z niego ostrze i odrzucił bezwładne truchło na bok. No to kurtka zimowa upierdolona i mokra, już wiedział, że zaraz mu będzie zimno. Następny, pomyślał i zaczął rozglądać się za ruchomym celem. Kątem oka się rozejrzał. Dobra. Bombka. Postanowił szybko zareagować i spróbował zrobić tarczę tuż nad nią tak, żeby jak najbardziej ograniczyć zasięg eksplozji. Niezależnie zaś od tego jak to wyszło, następnym krokiem było szurnięcie na elfa ze sztyletem, żeby kolejnego sieknąć. Franz był mentalnie gotów na ewentualne odskoki - w razie odskoku zamierzał też szybko się ruszyć na bok, żeby skurwiel nie rzucił w niego bombką (albo przynajmniej miał problem z trafieniem), ale gdyby elf znowu usiłował skoczyć nad niego, czarodziej był już mądrzejszy o jakieś doświadczenie i miał mocny zamiar po prostu sieknąć go sztyletem po drodze tak, żeby wstrzymać małe tałatajstwo w locie.
Powrót do góry Go down
Imogen

Imogen

Liczba postów : 34
Punkty aktywności : 1348
Data dołączenia : 21/11/2020

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPon 25 Sty 2021, 19:57

Małe błyszczące oczka elfa iskrzyły złośliwie, zaciskając rączki na statywie mikrofonu, co tylko bardziej poirytowało Imogen. Zamachnęła się bardziej lassem, by na pewno uderzyć z siłą, z jaką by sobie tego życzyła. Wilcze zmysły pozwalały jej się zorientować, gdzie stali wrogowie, a gdzie sprzymierzeńcy, dlatego w momencie, w którym poczuła dziwną elfią krew, gwałtownie odwróciła wzrok na chłopaka. Była pewna, że to wampir, który nie wytrzymał pragnienia i wgryzł się w stworka, ale ku jej zdumieniu nie było tak. Chłopak zabił elfa sztyletem, co sugerowało jeszcze gorszą opcję. Choć Imogen sama się nieco ujawniła, skoro umiała walczyć, i to w tak niecodziennych okolicznościach.
Powróciła spojrzeniem do "swojego" elfa, by zamachnąć się porządnie i uderzyć tak, by zmieść stworka z powierzchni ziemi. Gdyby nie obecność obcych mężczyzn, po prostu rzuciłaby się i wypatroszyła, a tak, nie miała innego wyjścia i bawiła się w jakieś lassa.
Bombka wybuchła na lewo od niej, ale widziała ją kątem oka, więc jedynie skuliła się lekko w momencie wybuchu. Wiedziała, że po kurtce już niewiele zostanie, a na policzku poczuła nowe ranki od odłamków szkła. Możliwe, że odniosła większe obrażenia, ale w tym momencie nie odczuła ich jeszcze.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2147
Data dołączenia : 23/04/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyCzw 28 Sty 2021, 10:44

Imogen nie rezygnowała z walki, tylko zamachnęła się znowu na elfa.  Uderzenie to poskutkowało tym, że stworek zleciał ze sceny. Jak zwykle poturlał się, wstał, otrzepał i na nowo zaczął się cieszyć. Był gotów wrócić na scenę, ale wtedy wszyscy poczuli jak konstrukcja pod nimi niebezpiecznie zadrżała. Gdzieś w zamieszaniu pod sceną znowu wybuchła jakaś bombka, a to sprawiło, że jeden z słupów podtrzymujących ją zaczął przewracać się, aż upadł prosto na elfa, robiąc z niego miazgę.
Tak jak się spodziewano, bombka wybuchła pomiędzy przedstawicieli dwóch różnych gatunków, powodując w pobliżu nich zniszczenia, ponieważ Franz nie zdołał dobiec do nich z tarczą na czas. Eszer poczuł ciepło po swojej prawej stronie, bo rękaw jego płaszcza lekko się podfajczył i podarł. Osłonięcie głowy zapobiegło skaleczeniom lub poparzeniom na jego twarzy. William w tych nieciekawych dla wampira okolicznościach zdecydował się na ukrycie, by nikt nie zobaczył jego walki z pragnieniem. To posunięcie się powiodło, w efekcie sylwetka Eszera zniknęła ze sceny, choć wprawdzie tylko on jeden był pewien o swojej obecności w tym miejscu.  Kobieta skuliła się podczas wybuchu i również mogła poczuć swąd spalenizny, ale na szczęście nie kojarzył się z kurczakiem z rożna. Zapach ten pochodził od kawałka jej płaszcza, który wciąż się lekko dymił dokładnie w tym miejscu, w którym były powbijane odłamki bombki. Sama wilczyca nie odniosła poważnych obrażeń, poza drobnymi zadrapaniami, które dla istoty jej pokroju były niczym szczególnym.
Elf, który jeszcze szalał po scenie planował rzucić w Imogen jeszcze jedną bombką, ale okazało się, że wszystkie już zużył. W momencie, w którym się zorientował o braku petard, nacierał na niego Franz. Stworek zdołał z siebie wykrzesać jedynie ciche "Ups", a potem srebrny sztylet wbił się w jego drobne ciałko. Oczy elfa wywróciły się, prezentując jedynie białka, a jego głowa odchyliła się luźno do tyłu. Takim oto sposobem Franz pozbył się kolejnego przeciwnika.
W tym momencie wszyscy znajdujący się na scenie mogli się zorientować, że w pobliżu jest już niewielu ludzi. Prawie wszyscy już pouciekali. Gdzieniegdzie leżały ciała martwych elfów, które w pewnym momencie zaczęły zamieniać się w czerwony mieniący się pył, który szybko został rozwiany, znikając z pola widzenia. Pseudosatyr, który przez cały czas unosił się w powietrzu i obserwował walkę również się posypał, przestając niepokoić mieszkańców miasta.

Tym miłym akcentem zakańczam moją ingerencję w wasz udział w Jarmarku Bożonarodzeniowym. Poszło wam znakomicie, a wasze zaangażowanie zostanie oczywiście nagrodzone. Jeśli chcecie możecie zostać jeszcze w tym wątku i pisać ze sobą, jednak do pojawienia się podsumowania w innych tematach jarmarku, nie wolno wam się przemieszczać między lokacjami. Jeżeli chcecie zakończyć ten wątek, przysługuje wam "zt".

William:  50P
Imogen: 50P
Franz: 50P
Martin: 10P
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna EmptyPią 29 Sty 2021, 23:57

Scena zadrżała, jedno przęsło musiało się załamać od wybuchów i pokazów pirotechnicznych elfów. Ze swojej pozycji, William widział, że pozostały same niedobitki ich przeciwników. Walka zbliżała się do końca. Nareszcie!, pomyślał z ulgą i chociaż podwędził mu się rękaw płaszcza, ledwo co zwrócił na to uwagę. Na dole, pod sceną, mignęła mu wysoka sylwetka w czarnej, puchowej kurtce i futrzanym kołnierzu. Martin. Wstał, nie oglądając się ani na kobietę, ani na wojowniczego chłopaka. Gdy zeskoczył z podwyższenia wprost na zmarznięta, ubitą ziemię, nad jego głową znowu coś wybuchło. Po chwili płatki dziwnego, czerwonawego materiału opadły łagodnie na ziemię. William zapatrzył się w tym kierunku, ale nad jego głową niczego już nie było. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Wyglądało na to, że to było ostatnie paranormalne zjawisko, jakie miał zaobserwować tej nocy.

- Patrz, wywołałeś wilka z lasu. – zagadnął, gdy zrównał się z Martinem. – Myślałem, że ten twój Krampus to tylko bajka dla dzieci. A tymczasem pojawił się w USA. Magia globalizacji, nie?

Martin nie był w nastroju do żartów. Spojrzał na niego wyniośle, obrażony. Szczególnie zdegustowany był stanem jego płaszcza i tym, jak bardzo on sam był sponiewierany walką. William wyglądał jak siedem nieszczęść. W dodatku zostawił swojego partnera samego na dobre trzy godziny. Ich romantyczne wyjście na jarmark świąteczny potoczyło się zupełnie inaczej niż zakładali. Ale, przecież to nie była wina Williama! Przynajmniej nie wszystko. Blondyn chyba nie oczekiwał, że zostawi umierającego człowieka samemu sobie?! To, co stało się później… cóż, kompletnie nie zależało od niego. Po prostu znalazł się w centrum wydarzeń. Nic na to nie poradził, że przyciągał kłopoty wyjątkowo często.

No dobra. Wampir jednak miał prawo być na niego wściekły. William westchnął, naprawdę czuł się po tym wszystkim bardzo zmęczony. Pogrzebał w kieszeni i wyjął kluczyki do auta. Przekazał je Martinowi.

- Możesz poprowadzić? – on nie czuł się na siłach, żeby to robić. W ramieniu wciąż miał wbite fragmenty szkła. Jego organizm zaczynał się już powoli regenerować z obrażeń, ale w domu i tak pewnie spędzi dodatkową godzinę na wyciąganiu szczątek bombki pęsetą. No i wciąż był głodny. Gdy zajął miejsce pasażera, wyjął telefon i zadzwonił do Jacka. Kiedy dojadą, będzie na nich czekać. William już ostrzył zęby na tę kolację.

/zt William & Martin
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Scena główna Empty
PisanieTemat: Re: Scena główna   Scena główna Empty

Powrót do góry Go down
 

Scena główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Mała scena
» Główna szklarnia
» Jadalnia główna
» Kuchnia główna
» Sala główna

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Archiwum :: Kosz :: Zakończone eventy-