a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Parkiet taneczny - Page 4


 

 Parkiet taneczny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Valkyon
Smutny rycerz
Valkyon

Liczba postów : 537
Punkty aktywności : 2872
Data dołączenia : 14/03/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyNie 22 Lis 2020, 13:55

Mimowolnie, kąciki moich ust drgnęły ku górze. Miała oczywiście rację, pod każdym względem, w tej wypowiedzi. Ukrywałem w końcu przed nią część prawdy, ale z drugiej strony... Sądziłem że ona działa podobnie. Czułem że nie mówi mi do końca wszystkiego, nie miałem jednak pojęcia ani co pomija, ani tym bardziej dlaczego.
- Tak, skupmy się na efektach. - zgodziłem się i wstałem.
Napisałem na kartce imię "Virgo Tenebris" i jej numer telefonu, po czym podałem Esnie.
- Jesteśmy że sobą pod telefonem... Postaraj się nie mówić jej niczego... Wprost, czegoś co mogło by się jej bardzo nie spodobać i narazić cie na niebezpieczeństwo. Jak co dzwoń. - powiedziałem na jej słowa.
Rozumiałem ją, brałem jednak pod uwagę że jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś więcej to z Tenebris trzeba będzie pójść na jakiś układ. Kto jak kto ale ona musiała mieć jakieś pojęcie o tym co stało się wtedy w jej klubie. Nie ważne czy powiązane z jej interesami czy nie...nie zdradzi pewnie nic jeśli będzie czuła się zagrożona tym dochodzeniem.
- Jak się czegoś dowiem, dam znać i umówimy się na kolejne spotkanie, gdy ty też skończysz. Odprowadzić cie gdzieś?
Powrót do góry Go down
Esna
Doktor do Spraw Odwetu
Esna

Liczba postów : 54
Punkty aktywności : 1416
Data dołączenia : 03/10/2020

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyPon 23 Lis 2020, 12:40

Esna odbiła się od ściany parkietu i rozejrzała wokół po raz kolejny. Koniec końców niewiele mu powiedziała. Cała część historii od momentu, gdy wróciła z telefonu do klubu, czekała, jak nie do końca zagojona rana, aż ją rozdrapie. Poprzedni rozdział tej opowieści łatwo było generalnie otworzyć - ani nie wiązał się z tym przesadny ładunek emocjonalny, ani nie pominęła tu niczego istotnego dla sprawy. Sprawa świadka mogłaby być tu sprawdzianem dla mężczyzny.
Jeżeli kobieta odczuje, że ów go kryje, wtedy będzie wiedziała, że coś jest nie tak.
Zagadką pozostawała postać właścicielki klubu. Oczywiście, lekarka mogłaby się zastanawiać, po co ktoś taki mógłby w ogóle mieć ochotę z nią rozmawiać, skoro nie ma w tym żadnego interesu, ale nawet nie to jej zaprzątało głowę. Czy istniało prawdopodobieństwo, że Valkyon jakoś tę kobietę o niej uprzedzi? Owszem, i to spore.
W związku z tym powinny się spotkać w publicznym miejscu. Niemniej, istniało spore prawdopodobieństwo, że ta... Virgo, niekoniecznie będzie miała ochotę na miejsce publiczne. Kobieta złożyła kartkę na pół i schowała do portfela, zamyślona. Wtedy by się spotkały w dwójkę. Albo w więcej osób. Z brakiem wyrównania sił, biorąc pod uwagę status obu osób.
Esna generalnie w tym momencie rozumiała, że naraża się na ryzyko, i przyjmowała je bez większego oporu. Zapobiegawczo nie pozwalała umysłowi brnąć w rozważanie tego, jaki Valkyon mógł mieć tu "plan". Bardziej musiała się przygotować na to, jaką sobie przygotować koncepcję.
Prawdopodobnie żadną. Co mogła zrobić? Poza, oczywiście, namierzaniem telefonu i zapamiętaniem klawiszy potrzebnych do zadzwonienia na 911.
- Powiem tylko tyle, ile będzie konieczne - rzekła i ruszyła w kierunku wyjścia, odetchnąwszy cicho. Spojrzała na mężczyznę chłodno.
- Poradzę sobie - zawahała się przez chwilę. - Dzięki. Jesteśmy w kontakcie.
Lekarka już na nieco nie spojrzała. Zgarnęła tylko płaszcz, który zarzuciła na siebie, nawet się nie zatrzymując. Myślami już nie była w klubie.
Myślami już wybiegała w przód, do momentu, gdy spotykała się ze świadkiem.

[zt]
Powrót do góry Go down
Martin
Spoiled Rotten
Martin

Liczba postów : 66
Punkty aktywności : 1773
Data dołączenia : 02/12/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyWto 01 Gru 2020, 03:05

William Eszer napisał:
Tak, William miał inne sposoby. Na ofiary wybierał jednostki doświadczone przez życie, które przeżyły traumę. Tłumiły w sobie ból, desperacko szukając czułości u drugiego człowieka. Jego nadnaturalne zmysły łatwo wychwytywały mocne, negatywne emocje. W takim nagromadzeniu ludzi było to jednak nie lada wyzwaniem, bo musiał się skupić, aby wychwycić konkretne źródło. W dużym stopniu musiał polegać też na zmyśle obserwacji. Zaczął skanować wzrokiem bywalców baru. Najbardziej na lewo, samotny młody mężczyzna. W czerwonej, skórzanej kurtce, włosy postawione na żel. Przyszedł na podryw, ale alkohol sprawił, że mowę miał już nieskładną. William odrzucił go od razu, nie chciał wracać pijany do domu. Trochę dalej siedziała para. Chłopak trzymał dziewczynę za rękę. Miała dwa ciemne warkocze a on mnóstwo tatuaży. Chwilę później wstali i zniknęli w tłumie na parkiecie. Dalej, grupa przyjaciółek. Pięć… Nie, sześć. Pewnie wieczór panieński. Za dużo zachodu, żeby odciągnąć jedną od reszty. Ale kolejna kobieta siedziała sama. Rozglądała się przez ramię, jakby w nadziei, że ktoś się dosiądzie. Widział ją tylko z tyłu, ale nie był wybredny. Gdy się zbliżył, wyczuł od niej dojmujący smutek, mieszaninę złości i podniecenia.
- Nie pojawił się? – zagadnął, bo to, że na kogoś czekała było oczywiste. Gwałtownie odwróciła głowę w jego stronę. Wyglądała na około pięćdziesiąt lat, ale makijażem, fryzurą i zabiegami medycyny estetycznej próbowała odjąć sobie lat. Miała wyprostowane włosy mysiego koloru, duże, wyłupiaste oczy i usta pociągnięte niezbyt twarzowym, śliwkowym kolorem.
- Co? Ja… - zaskoczona, oceniała czy ma go spławić -...na nikogo nie czekam. Przyszłam sama.
- Naturalnie. – pociągnął gładko, tylko ukradkiem zerkając na jej serdeczny palec. Odznaczał się na nim ślad po obrączce. – Jestem William. Napijesz się czegoś?
- Czemu nie. I tak zaraz zbieram się do domu. Nie znoszę tego typu miejsc. Nie wiem po co tu w ogóle przyszłam! – gdy barman podał im drinki – szklankę wody dla niego i Palomitę dla niej, spojrzała na niego sceptycznie. – Woda? W klubie nocnym? Dziwny z ciebie gość.

Było to trafne podsumowanie jego osoby.

- Pracuję na nocną zmianę.
- Aha. Ja jestem księgową. – gdy tylko skończyła swojego drinka, barman na dyskretny gest Williama zaczął przygotowywać następny. – Mam na imię Nancy. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Przyszłam, bo…. Eh. Głupia sprawa. Chyba liczyłam na coś, co nie może się stać.
Uśmiechnął się lekko. W czytaniu takich subtelności był całkiem niezły.
- Czyli jednak chodzi o mężczyznę.
- Nie! Tak! No dobra. O mojego męża. Byłego męża. Steve’a. – ostatnie słowo wypluła z siebie, jakby było najgorszym przekleństwem. – Zdradził mnie. Mamy dwójkę dzieci. Dziesięć i trzynaście lat. Ja wciąż go kocham! Myślałam, że tu dzisiaj będzie! Rozumiesz, jakie to jest uczucie, być przez niego oszukiwana przez tyle lat, a teraz, kiedy sam się chciał ze mną widzieć i porozmawiać, to go nie ma! Myślałam, że może jest jeszcze dla nas szansa! Może rzucił tę lafiryndę... Znowu zrobił ze mnie idiotkę! Wiesz o co mi chodzi, prawda? Jesteś żonaty?

Przed jego oczami pojawiła się wizja Martina w białej sukni, z bukietem róż w dłoniach, idącego do ołtarza. Absurd polegał na tym, że jego kochanek prawdopodobnie wystąpił już w tego typu kreacji dla jakiejś kampanii reklamowej. Pewnie promował w niej wegetarianizm, ochronę zwierząt futerkowych czy feminizm. William nie rozumiał współczesnej mody.

- Nie. Ale już za chwilę będę twoim Stevem. – mówiąc to, spojrzał jej w oczy i użył na niej swojej umiejętności, Demencji. Wpłynął na jej i tak zmącony alkoholem umysł w taki sposób, że ta wzięła go za wyczekiwanego męża. Później poszło już gładko. Nancy spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem. Ujęła go za ramię, tak jakby robili to tysiąc razy i wtuliła się w jego pierś. Wyprowadził ją delikatnie zza baru, kierując się w stronę szatni. Ukrył się między płaszczami i zaatakował. Zasłonił jej usta, wgryzając w pierś wystającą zza falbanki bluzki. Smakowała tak, jak wyglądała: rozczarowaniem, ekscytacją i złością. Gdy skończył, przykrył ją puchową kurtką, którą zdjął z wieszaka i wrócił się na salę, szukając Martina. Łatwo było rozróżnić jego perlisty falset pośród innych głosów.

- „Daj spokój, to jakieś stare łachy z dna szafy.”
- Powiem ci tak następnym razem, gdy będę robić porządki… – mruknął do siebie i skierował się w jego stronę. Towarzyszyły mu dwie alternatywnie ubrane dziewczyny. Martin gustował w hipsterach. Dosiadł się akurat w momencie, gdy się przedstawiały.
- Lindsay, Emily. Ja jestem Will. – dostosował się do młodzieżowej konwencji. Po tym, jak się pożywił, zrelaksował się. Humor mu wrócił i przyszła mu ochota na małą gierkę. – Jego ochroniarz. Doskonale wiecie, że taka osobistość jak pan van Crav nie może sobie pozwolić na samotne wycieczki nocą, prawda? Wszędzie jest nagabywany o autografy i wspólne selfie… Ciągle muszę odpędzać od niego natrętnych fanów. Ale nie martwcie się! Wy wydajecie się w porządku. – uśmiechnął się szeroko i ukradkiem spojrzał na Martina. Swoją krótką przemową zepsuł mu starannie przygotowaną ściemę o „równym gościu”. W jego szarych oczach pojawiła się iskierka złośliwości. Nic nie sprawiało mu takiej satysfakcji, jak obserwowanie Martina, gdy ten się męczy. Całe życie wszystko przychodziło mu bardzo łatwo. William napawał się chwilami, gdy tak nie było.


Gdy Martin zauważył przedzierającego się przez parkiet Williama, skrzywił się niezauważalnie, bo wiedział, co się szykuje. Z kilometra czuł, że jego partner zadowolił się byle czym i teraz chciał się droczyć. Drań, przyszedł go sabotować i ośmieszyć! "Niech tylko spróbuje", pomyślał chłopak i w myślach dokonał metaforycznego strzału stawami palców w przygotowaniu na wielki występ. Czas się rozruszać.

- Lindsay, Emily. Ja jestem Will. Jego ochroniarz. Doskonale wiecie, że taka osobistość jak pan van Crav nie może sobie pozwolić na samotne wycieczki nocą, prawda? Wszędzie jest nagabywany o autografy i wspólne selfie… Ciągle muszę odpędzać od niego natrętnych fanów. Ale nie martwcie się! Wy wydajecie się w porządku.

- Will, Lindsay i Emily nie WYDAJĄ SIĘ w porządku, one SĄ w porządku - mrugnął okiem do w kierunku zielonowłosej - więc możesz śmiało poczekać w limuzynie, dam sobie radę, dziewczyny na pewno dotrzymają mi towarzystwa. - Delikatne błyśnięcie zębami sprawiło, że blondynka spłonęła głębokim rumieńcem. "Czas na akt I", pomyślał Martin i nachylił się do Williama, niemalże teatralnie, ale zachowując resztki autentyczności. Głośnym, zirytowanym szeptem (choć w warunkach klubowych powiedział było to raczej dalekie od szeptu) rzucił:

- Uspokój się. Ja wiem, że jesteś cholernym zazdrośnikiem, ale nie przesadzaj, przecież nic się tu nie dzieje. Jeszcze - dorzucił dostatecznie głośno, żeby obydwie hipsterki usłyszały. Kiepsko ukrywały szok i ekscytację.

Martin doskonale orientował się w kulturze młodych ludzi, a potencjalne ofiary obejrzał bardzo dokładnie, zanim rozpoczął z nimi swoją korridę. Dziewczyny wyraźnie były parą, jednak obydwie były najprawdopodobniej biseksualne - jedna z nich miała na sobie przypinkę z różowo-niebieską flagą. Na oko miały 18 lub 19 lat, lecz kreowały się na starsze - zielonowłosa Emily zdawała się być bardziej wygadana, ale niestety zdradzało to również jej naiwność i infantylność. Powagi z pewnością nie dodawał jej odpalony na ekranie smartfona portal plotkarski - widocznie na szybko chciała upewnić się, że ma do czynienia z prawdziwym Martinem van Crav. Wampir z pewną mieszaniną pogardy i zadowolenia zauważył w jej oczach błysk, gdy podsłuchała wskazówkę wyszeptaną do Williama. Skoro czyta plotki, to na pewno słyszała o spekulacjach na ich temat. "Wspaniale, fetyszystki. Tak myślałem", pochwalił sam siebie w myślach Martin i niby przypadkiem musnął ręką dłoń Williama.

Teraz miał go w szachu. Jeśli kontynuuje rozmowę w tym duchu, dziewczyny jeszcze bardziej się nakręcą i sprawia będzie prosta. Jeśli zaprzeczy, rozmowa przejdzie z zabawy w kotka i myszkę w bardziej prywatny wymiar. Cóż, to prawda, William bywał bardzo zazdrosny, a w połączeniu z jego nieobliczalną naturą bywało to czasami męczące lub nawet niebezpieczne. Blondyn z satysfakcją jednak użył ciosu poniżej pasa i czekał na ruch Williama, nieprzerwanie odgrywając szopkę przed Lindsay i Emily.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1830
Data dołączenia : 02/12/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyWto 01 Gru 2020, 13:35

Martin słynne motto Szekspira ‘życie to scena’ interpretował dosłownie. Świat był wielkim placem zabaw, gdzie mógł robić to, co chciał. Dość często te wszystkie wybryki uchodziło mu na sucho. William podejrzewał, że to przez jego charyzmę i urok osobisty, których jemu brakowało. Czasami jednak przez jego popisy, wpadali w kłopoty – obaj. Martin zwyczajnie NIE potrafił nie zwracać na siebie uwagi. Był antytezą przeciętności, którą pogardzał. William z lekkim rozbawieniem obserwował, jak jasnowłosy puszy swój pawi ogon przed tymi dwiema dziewczynami. W życiu by tego nie przyznał na głos, ale w towarzystwie Martina nigdy nie było nudno. Chyba był odrobinę zazdrosny.

Znał te ceremonie na pamięć, odgrywanie ról, teatralne gesty. Martin był w swoim żywiole. Nic tak nie dodawało mu energii jak możliwość popisywania się przed innymi. W innych okolicznościach William pewnie byłby rozdrażniony tą błazenadą, ale nie dzisiaj. Przed chwilą się nasycił, czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Był odprężony i w dobrym humorze. Na razie postanowił grać w tę grę na jego warunkach.
- Zostanę. – spojrzał mu w oczy, jakby rzucając wyzwanie. – Aż coś zacznie się dziać.

Chyba nie myślał, że poczuje się zagrożony przez dwie nastolatki? Oczywiście, że nie. Były tylko środkiem do osiągnięcia celu, nikim ważnym. Nawet nie zdążył im się przyjrzeć, więc zrobił to teraz.
Zielone włosy, kolorowe ciuchy, postrzępione dżinsy i mnóstwo przypinek przy torebce. Wydawały się sympatyczne, choć naiwne. Nie miały pojęcia w co się właśnie pakują. Jaka szkoda.

Chociaż nie był już głodny, mógł złapać jeszcze jedną przekąskę ‘dla sportu’. Rzadko pojawiał się w tak zatłoczonych miejscach, nie lubił tłumów. Już teraz zaczynało mu się kręcić w głowie od nadmiaru ludzkich zapachów, głośnej muzyki i oślepiających, migających świateł. Dziewczyny były dwie, mogliby się podzielić, i iść do domu. Spojrzał dyskretnie na zegarek. Powinni się pospieszyć, jeśli mają zdążyć przed świtem.

Martin był królem dramy i pewnie byłby zachwycony, gdyby udało mu się rozkręcić karczemną awanturę między nimi. Nie tak szybko. William nie dał się sprowokować. Nagle coś mu wpadło do głowy. Może powinni zabrać jedzenie na wynos. Tak będzie szybciej i bezpieczniej.  
- Emily, chcecie zobaczyć limuzynę Marty’ego? Zaparkowałem blisko, przy sąsiedniej ulicy. Jest naprawdę w dechę.  – liczył w duchu na to, że obie okażą się blacharami.


Ostatnio zmieniony przez William Eszer dnia Czw 03 Gru 2020, 16:19, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Martin
Spoiled Rotten
Martin

Liczba postów : 66
Punkty aktywności : 1773
Data dołączenia : 02/12/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyWto 01 Gru 2020, 23:34

Na dźwięk tych słów rodem z 1989 roku Martin niemalże się skrzywił z niesmakiem. Co za żenada. No cóż, na szczęście William odgrywa tylko jego ochroniarza, więc niech gada co chce, ale jego zdaniem naprawdę powinien poprzebywać więcej wśród ludzi i trochę się "zaktualizować".

Zaciekawił go jednak komunikat o wyprowadzeniu dziewczyn na zewnątrz. Rzucił Williamowi przelotne, zaciekawione spojrzenie i, udając, że pije drinka, przekalkulował sytuację. Tak, to dobry wybór, "niech mu będzie", pomyślał i odstawił kieliszek na stolik. Dziewczyny prawie piszczały z ekscytacji, szczególnie zielonowłosa Emily - druga chyba nie była do końca przekonana.

- Jestem trochę pijana, chyba powinnam zamówić taksówkę do domu - wydukała blondynka, błędnie błądząc palcami po ekranie smartfona - nie za dobrze szło jej odblokowywanie ekranu.
- Daj spokój, ja też, nie psuj zabawy! Przecież...
- W takim razie przejdźmy się, przewietrzenie się dobrze nam zrobi. Podrzucimy was do domu, albo zamówimy taksówkę, jak wolicie - wtrącił z dobrodusznym uśmiechem Martin, starając się uspokoić niepokój Lindsay, która zaczynała podświadomie wyczuwać, że coś tu nie tak. "To ten cholerny William", pomyślał Martin, przeklinając monotonny ton głosu i kamienną twarz swojego towarzysza, które potrafiły skutecznie odstraszać ludzi. On pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy, ale Martin musiał teraz ostrożnie kontrolować szkody, by wyprowadzić dziewczyny dobrowolnie.

- Jeśli nie macie ochoty, w porządku, dopijemy sobie spokojnie dri...
- Nie, nie, Lindsay tak gada, bo jest zmęczona, ale ja bym się chętnie przeszła! Przecież to blisko - wtrąciła szybko Emily, ściskając za rękę swoją dziewczynę w porozumiewawczym geście. - Chodźmy!

Martin uśmiechnął się jeszcze raz, szczerze, niczym przyjaciel z dawnych lat, po czym wysunął się z siedziska loży i chwycił za kurtkę Emily, którą zostawiła na siedzeniu. Gdy trzymał ją w zapraszającym geście założenia, dziewczyna spłonęła kolejnym rumieńcem, co doprowadziło go prawie do szału. Niemalże słyszał tę szalejącą w żyłach krew, która była tak blisko... Odsunął się jednak, gdy zielonowłosa skończyła się ubierać i ruszył w kierunku wyjścia, nie oglądając się za siebie.

Tym razem jednak nie przedzierał się przez środek parkietu niczym książę; wybrał drogę przy ścianie, wolną od tłumów i przyglądających mu się fanów. Czas zakończyć to przedstawienie.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1830
Data dołączenia : 02/12/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyCzw 03 Gru 2020, 16:14

Wyszli w czwórkę; najpierw dwie podekscytowane dziewczyny, później Martin, który szybko zrównał się z nimi krokiem i wciągnął w rozmowę, on zaś zamykał ten pochód. Nie musiał się już porozumiewać ze swoim partnerem, polowania mieli opracowane perfekcyjnie, i ufał mu, że wie co robi. Został więc kilka kroków z tyłu, żeby przekonująco zagrać swoją rolę „ochroniarza”. Szedł bezszeletnie za nimi, z uwagą lustrując otoczenie. Przy wejściu do klubu wciąż kłębił się tłum chcący dołączyć lub opuścić imprezę. Wystarczyło jednak oddalić się kilkanaście metrów, żeby zauważyć, że ulice są praktycznie puste. Noc była chłodna, ale bezchmurna. Materiał jego płaszcza zrobił się sztywny od szronu, w pierwszym tygodniu grudnia zaczynały łapać pierwsze przymrozki. Dochodziło prawie wpół do czwartej nad ranem. Nic dziwnego, że ludzie nie kręcą się teraz po ulicach miasta.

Kolejna salwa śmiechu Martina zwróciła jego uwagę na to, co się działo z przodu. Chłód, który dla niego był tylko interesującą obserwacją na temat pogody, zaczął dokuczać dziewczynom. Bardziej spontaniczna Emily zaczęła wtulać się w futro Martina, a ten szarmanckim gestem przyciągnął ją do siebie, i szli teraz pod ramię. Lindsay, rozsądniejsza z tej dwójki, patrzyła na to z zazdrością, wciąż nieufna, ale mocno pijana. Alkohol musiał stępić jej czujność. William zauważył, że już trzeci raz potknęła się w swoich czarnych koturnach.

Nie uszło jego uwadze, że blondyn był bardzo spragniony. Podejrzewał, że będzie chciał zrobić to szybko. Wciągnie dziewczyny w jedną z bocznych ulic, które mijali, i zaatakuje. Albo nie? Wyglądało na to, że wkręcił się w rozmowę z nimi  tyle, że przeciągał ten moment. Naprawdę prowadził je do ich auta. Nie była to żadna limuzyna, Martin lubił wyobrzymiać, natomiast było to eleganckie sportowe auto, które powinno zrobić wrażenie na dwóch małolatach.
To był zgrabny Aston Martin w kolorze szarym metalik, nisko zawieszony, o opływowym kształcie i pojemnym bagażniku. Dobre auto dla kogoś, kto preferuje nocny tryb życia... Albo wozi duże pakunki.
Cała trójka zatrzymała się przed nim, więc William dogonił ich w dwóch susach. Martin ciągle je bajerował, gdy on otwierał im drzwi do auta i gestem zaprosił do środka. Kiedy obie wsiadły, a oni przez moment zostali na zewnątrz, uśmiechnął się przebiegle do partnera i jemu również otworzył drzwi.

- Kończmy to. – rzucił tylko, i po chwili sam znalazł się za kółkiem.
I wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki, nastąpiła zmiana w jego zachowaniu. Już nie musiał udawać - teraz był sobą. Jednym przyciskiem zablokował wszystkie drzwi.

- No to jazda! – odpalił i piskiem opon odjechał z parkingu. Silnik warczał, gdy wskazówka prędkościomierza coraz szybciej podskakiwała w górę. Jezdnia była pusta, więc miał miejsce aby dopisać swój akt w tej sztuce. Niespodzianka, którą zachował na koniec.
- Jak wam się podoba, dziewczyny?! Już wiecie, w jakie gówno się wpakowałyście? Ale może warto zapłacić tę cenę za towarzystwo celebryty? – gdy to mówił, tak ich zarzuciło na zakręcie, że auto podskoczyło na wybojach. William się nie przejął. Z satysfakcją obserwował w tylnym lusterku wyraz totalnego przerażenia na ich twarzach. – Nie wyjdziecie stąd żywe.

Zaczęły piszczeć i walić pięściami w drzwi i szyby, nic to jednak nie dało. Znalazły się właśnie w ruchomej trumnie, pułapce zaprojektowanej tak, aby nie było z niej ucieczki. Mogły płakać, błagać i rzucać się ile chciały. Przegrały już na samym początku, w momencie, kiedy zdecydowały się podejść i zagadać do Martina.
- Proszę, puść nas! – czerwone i opuchnięte od łez oczy Emily zwróciły się do blondyna, jedynego sojusznika, który mógł jeszcze przejąć się ich losem. – Zaraz się rozbijemy! On nas zabije!

William zaśmiał się na te słowa, jakby dawno nie słyszał tak dobrego dowcipu. – Mylisz się, skarbie. To my was zabijemy.

W jego oczach pojawiła się ta nuta szaleństwa, gdy dawał porwać się swoim instynktom i dawał upust swojej drapieżnej naturze. Uwielbiał takie gierki, jako wampir miał skłonności sadystyczne, i ofiara męczona zawsze smakowała mu lepiej.
Kolejny zakręt, zarzuciło tyłem samochodu tak mocno, że dziewczyny zjechały z siedzenia na jedną stronę. Złapały się za ręce szukając w sobie otuchy. Już nic nie mówiły, były blade i drżały jak osika, mimo że William (zapewne z uprzejmości) włączył ogrzewanie.
Zerknął z ukosa na Martina. Na co jeszcze czeka?
- Tylko nie pobrudź tapicerki, kochanie.
Powrót do góry Go down
Martin
Spoiled Rotten
Martin

Liczba postów : 66
Punkty aktywności : 1773
Data dołączenia : 02/12/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyPią 04 Gru 2020, 05:11

-... i wtedy im powiedziałem - nie będę promował futer! To nieetyczne, zabijać niewinne stworzenia dla własnego zysku! - wykrzyknął Martin, prowadząc dziewczyny przez puste ulice miasta. Za nimi ciągnął się William, Bóg jeden raczy wiedzieć, z jakim pomysłem w zanadrzu. Może chciał je zaciągnąć do jednej z bocznych ulic i wtedy zaatakować... albo nie? Często tak robili, ale ponieważ nic się nie wydarzyło w okolicach zaułku, Martin beztrosko parł do przodu, znając drogę do auta na pamięć. W sumie, obiecali im tę limuzynę, to niech mają. Przynajmniej miło spędzą ostatnie chwile.

-Ale masz na sobie futro - wydukała nieskładnie Emily, wieszając mu się na ramieniu. Drżała z zimna, odziana tylko w cienką kurteczkę, krótką sukienkę i kabaretki. Trochę jej współczuł. Z drugiej strony, była teraz idealnie schłodzonym posiłkiem. Martin wybuchł śmiechem.

-Proszę cię, jest sztuczne! - Nie było sztuczne. - I właśnie o to chodzi, teraz podróbki są nie do odróżnienia. Więc po co zabijać?

"Bo tak jest przyjemniej, niż pić stęchłą krew z torebek zabranych ze szpitala", pomyślał Martin, znów łaskawie obdarzając dziewczynę ciepłym uśmiechem. Najwyraźniej była zachwycona jego postępowymi poglądami.

- Myślałam, że w świecie mody nie patrzy się na takie rzeczy...
- Bo to prawda. Ale ja jestem inny, brzydzę się trupów.

I tak też było. Martin nie lubił zabijać swoich ofiar, zabawniej było wypić mniej, lecz za to z kilku ludzi niż odbierać życie i siłować się ze zwłokami. Co potem z tym zrobić? Zostawienie nie wchodziło w grę, spalenie powodowało straszny smród, zakopanie prędzej czy później wychodziło na jaw, szczególnie w dzisiejszych czasach. Same problemy. Zresztą, Emily i Lindsay wydawały się miłe, naiwne i przede wszystkim młode. Trochę szkoda.

W swoich moralnych dywagacjach nie wziął pod uwagę jednej zmiennej: Williama. Gdy wsiedli do auta, - Martin z automatu znalazł z tyłu, między dziewczynami - niemalże od razu ciężko westchnął, gdy wcisnęło go w fotel od nadmiernej prędkości. Jego towarzyszki szybko zaczęły piszczeć ze strachu (w stereo, oczywiście, po jednej z każdej strony), ich kierowca bawił się w najlepsze, prując bez opamiętania przez miasto, a Martin zaparł się nogami i zdjął okulary, poirytowany. "Jeszcze się teraz zatrzymaj gwałtownie, a pożałujesz", pomyślał, wysłuchując obłąkanych krzyków z przedniego siedzenia, przeplatanych błaganiem ich ofiar.

- Tylko nie pobrudź tapicerki, kochanie.

Martin był właśnie w połowie wyplątywania się z futra, które ze złością rzucił bez słowa na przednie siedzenie, posyłając Williamowi mordercze spojrzenie. Gdy usłyszał kolejne błaganie, odwrócił się w kierunku zielonowłosej Emily i znów obdarzył ją uspokajającym uśmiechem, przyjmując zatroskany wyraz twarzy - niezbyt przekonujące w tej sytuacji, ale nie miał już siły na gierki, bo William wyprowadził go z równowagi. Dziewczynie było chyba wszystko jedno - mieszanina alkoholu, adrenaliny i szoku zrobiła swoje.

- To szaleniec, spokojnie, obronię cię - powiedział miękko, otwierając ramiona w zapraszającym geście. Zielonowłosa wtuliła się w niego natychmiast jak przestraszone dziecko, płacząc cicho. Przytulił ją i wyszeptał do ucha "ciii, wszystko będzie dobrze", a Emily pociągnęła nosem. Była to ostatnia rzecz, jaką zrobiła, bo sekundę później Martin wbił kły w jej szyję. W przeciwieństwie do Williama, który nie przejmował się bólem i bałaganem, Martin potrafił atakować delikatnie, nie męcząc ofiary i nie roniąc ani kropli krwi. Emily zaczęła słabnąć w jego ramionach, wydając ostatnie tchnienia, a jemu natychmiast zakręciło się w głowie od emocji i mieszaniny krwi z alkoholem. Ups, chyba było w niej coś jeszcze... Martin opadł ciężko na fotel, potwornie zmęczony, ale zadowolony. Rozkoszował się tą chwilą upojenia przez moment, aż nie przypomniało mu się, że prują 130 na godzinę przez miasto z przerażoną dziewczyną i trupem. Świetnie, trupem. "Trudno, William się tym zajmie, mam to gdzieś", pomyślał.

- Weź sobie blondynkę. Przecież lubisz blond.

c.d.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptySob 24 Kwi 2021, 23:15

Nie wiedział czego ma się spodziewać. Wiadomość była dość dziwna, nie miał jednak czasu na zastanawianie się. Rozejrzał się z zewnątrz po budynku, wszystko wyglądało całkiem normalnie, wziął oddech na uspokojenie i wszedł do środka. Skierował się do głównej części budynku aby sprawdzić co się dzieje.
- Chłopcy? Co jest grane?
Poprzednia rozmowa zostawiła u niego zły posmak i podirytowanie, wiedział, że jakiekolwiek problemy teraz mogą sprawić, że się zdenerwuje. Zastanawiał się co jeszcze czeka go w tym przeklętym dniu.
Przez myśl przeszły mu jakieś dobre nowiny, zaraz jednak odrzucił je od siebie. Nie chciał robić sobie nadziei, po za tym wiadomość ewidentnie brzmiała, że mamy problem.
- Halo?! Czy może ktoś wyjaśnić mi o co chodzi?!!
Warknął nie lubiąc czekać, zwłaszcza kiedy nie wiedział, na co czeka.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2142
Data dołączenia : 23/04/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyWto 27 Kwi 2021, 17:18

Nathaniel zdecydował się zainteresować sprawą klubu, który ponoć stał się celem dla jakiejś innej osoby. Tak naprawdę nikt nie potrafił jasno określić kto taki się tam zjawił i czego dokładnie chciał. To znaczy, czego chciał to wiadomo- chciał klubu, ale nie dało się ustalić w jaki sposób planował go przejąć dla siebie.
Gdy Nathaniel wszedł na parkiet mógł dostrzec tłum bawiących się ludzi, wśród których prawdopodobnie znajdowały się też wampiry. Wszak Tenebris wiedział jakim miastem jest Venandi i jakie byty lubią szukać w nim miejsca dla siebie. Wszyscy bujali się i skakali w rytm muzyki, co było zupełnie naturalną scenerią dla takiego klubu jak ten. Jak widać, nic się tu nie zmieniło od zniknięcia Nathaniela, jego chwilowej amnezji oraz innych niefortunnych zdarzeń. Jedyną rzeczą, na którą mógł Czystokrwisty zwrócić uwagę było to, że odkąd wszedł do środka nikt go chyba nie rozpoznał. Żadna dusza nie kłaniała się właścicielowi klubu, nie wiedząc, że to Nath właśnie nim jest. Być może zbyt długo się tu nie pokazywał i ludzie zapomnieli albo z biegiem czasu zmieniło się stałe grono imprezowiczów.
- Ha! Chłopcy to są w agencjach towarzyskich.- zaśmiał się jakiś osiłek ubrany w tank top i czapkę typu fullcap. Poklepał Nathaniela po ramieniu, co było raczej przyjaznym gestem, a nie prowokacją.- My jesteśmy młode wilki AAAAAAUUUUUU!- zawołał głośno i zawył, a kilku jego kolegów poszło w jego ślady. Potem roześmiali się głośno, chwiejąc się lekko na nogach, co mogło świadczyć o tym ile czasu już tu spędzili i ile mogli już wypić. Wesoła gromadka poszła w kierunku baru, dając się ponosić dalszemu melanżowi.
Nathaniel jeszcze chwilę krzątał się wśród tańczących ludzi, szukając odpowiedzi na pytania, które go obecnie dręczyły. Co chwilę jacyś imprezowicze przechodzili obok niego, niektórzy go niechcący lekko szturchali, próbując przepchać się gdzieś dalej lub dając ponieść się muzyce. Jeden dotyk, który poczuł na sobie Nathaniel wydawał mu się szczególny. Była to dłoń, która powoli sunęła po jego plecach na całej szerokości łopatek.
- Wydajesz się trochę spięty.- rozbrzmiał melodyjny i przyjemny dla ucha kobiecy głos za jego plecami. Nie musiał czekać długo, by ujrzeć jego właścicielkę, ponieważ ta obeszła Nathaniela, prezentując się przed nim. Stanęła półtora metra przed nim i delikatnie kołysała się do muzyki. Nieznajoma była niewiele niższa od niego, a jej sylwetka była smukła i zgrabna. Miała jasną cerę, a jej głowę pokrywały gęste czarne loki. Oczy dziewczyny były duże, o cyjanowej barwie, a powieki zdobiły gęste, długie, czarne rzęsy.  Ubrała się w biel, a na jej nogach spoczywały mieniące się sandałki na wysokiej szpilce. W ręce trzymała jakiegoś drinka, którego ukradkiem napiła się ze słomki.- Wyluzuj troszkę, poczęstuj się.- uśmiechnęła się łagodnie i wyciągnęła w jego kierunku swojego drinka, nadal subtelnie kołysząc się do muzyki. Bezpruderyjnie spoglądała na Nathaniela, patrząc przez większość czasu prosto w jego oczy.

ubranko kobitki
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyCzw 29 Kwi 2021, 15:00

Napięcie w nim rosło w ekspresowym tempie, powstrzymywał się jednak, trzymając w ryzach swoje emocje. Gest chłopaków i ich teksty sprawiły, że gniew z niego aż kipiał. Wziął jednak wdech i skupił się na tym co powiedzieli. Zastanawiał się, jak bardzo mają przejebane jego współpracownicy.
Jeśli to co przechodzący mężczyźni mówili było prawdą, wiedział, że mają kłopoty. Wyciągnął telefon i napisał szybkiego smsa:

Mamy prawdopodobnie wilki w klubie.

Schował telefon i warknął sam do siebie. Poczuł dłoń na plecach, które były jego czułym punktem, automatycznie odwrócił się i złapał osobę za nadgarstek. Kobieta stała niebezpiecznie blisko. W tym momencie w jego oczach widać było furię. Patrzył jej prosto w oczy.
- Poczęstuj?? Nie musisz mnie częstować, moim alkoholem, w moim klubie.
Trzymał ją chwilowo, ciut nawet za mocno i ilustrował ją wzrokiem.
- Możesz mi powiedzieć kim jesteś i gdzie są moi współpracownicy? Oraz dlaczego rządzisz się w moim miejscu?
Uśmiechnął się fałszywie. Puścił dość brutalnie jej rękę i odepchnął ją lekko od siebie. Nieznajoma była atrakcyjna i może by bardziej się na tym skupił, gdyby nie jego złość. Nie lubił, kiedy ktoś rządził się jego rzeczami. Był zbyt zaborczy, a to nie była dobra cecha.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2142
Data dołączenia : 23/04/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptySob 01 Maj 2021, 11:47

Dziewczyna spojrzała lekko skonsternowana na dłoń, którą Nathaniel chwycił jej nadgarstek. Po dwóch sekundach z powrotem jej błękitne tęczówki skupiły się na jego twarzy, a usta ponownie ułożyły się w ciepły uśmiech. Przechyliła lekko głowę w bok, by móc mu się lepiej przyjrzeć i zbadać wyraz jego twarzy, który wskazywał na silny gniew.
- Hejże, spokojnie. Wiem kim jesteś.- odpowiedziała, a jej głos wciąż był spokojny i na swój sposób nawet radosny, jakby jego ostry ton i niebezpieczne spojrzenie nie wzbudzały w niej choćby krzty lęku. Szybko rozejrzała się dookoła i uniosła jedną brew.- I wychodzi na to, że chyba jako jedna z niewielu o tym pamiętam.- stwierdziła lekko uszczypliwie, zwracając się znowu do Tenebrisa.  
W reakcji na jego kolejne słowa roześmiała się i pokręciła głową z dezaprobatą. Jej ręka została z powrotem uwolniona i lekko pomasowała swój nadgarstek dwoma palcami u drugiej dłoni, co nie było łatwe, po pozostałymi palcami próbowała utrzymać szklankę.
- Spokojnie, nie musisz być takim gburem.- odparła lekko rozczarowana. Napiła się znowu drinka, jakby to mogło pozwolić jej się wyluzować.- No i skąd pomysł, że się tu rządzę. Przyszłam się tu tylko pobawić, a tymczasem właściciel klubu szarpie mnie za ręce.- przewróciła oczami i zaczęła grzebać w drinku do połowy wypitym, by lekko przydługimi aczkolwiek zadbanymi paznokciami wyjąć plaster cytryny. Ugryzła jej kawałek i wcale się nie skrzywiła od kwaśnego smaku, którym wręcz się rozkoszowała, a na to przynajmniej wskazywał wyraz jej twarzy.
- No to jak? Chcesz się trochę wyluzować, czy zamierzasz dalej burczeć na uprzejme dziewczyny?- spytała, a na jej ustach znowu zagościł uśmiech, jakby była w stanie puścić w niepamięć jego dotychczasowe zachowanie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptySro 05 Maj 2021, 00:00

Uśmiechnął się do niej troszkę łagodniej, nie zamierzał jednak zmieniać swojego nastawienia.
- Cieszę się, że wiesz kim jestem, jednak dalej się nie przestrawiłaś. Nie uważasz, że to co najmniej nie grzeczne?
Uniósł jedną brew czekając na odpowiedź. Dopiero wtedy zaczęło dochodzić do niego jak bardzo jego rozmówczyni jest podobna do Virgo. Lekko go to w środku rozdrażniło, przypominając mu o kłótni z siostrą.
- Dziękuję, w trakcie pracy nie piję, a że jestem nią aktualnie zajęty, to proszę mi wybaczyć ale mam sprawy do załatwienia.
Zilustrował ją z góry do dołu i jednak zastanowił się nad czymś.
- Mogę zastanowić się jednak nad wspólnym drinkiem po pracy.
Uśmiechnął się łobuzersko i lekko przeczesał włosy.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2142
Data dołączenia : 23/04/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptySob 08 Maj 2021, 10:11

Ciemnowłosa przyłożyła dłoń do czoła, najwidoczniej ubolewając nad tym, że rzeczywiście postąpiła jakoś nie po kolei. Być może zdawało jej się, że dzięki takiemu tajemniczemu początkowi będzie wydawała się bardziej interesująca albo najzwyczajniej o tym zapomniała.
- Wybacz to niedopatrzenie.- odpowiedziała mu i zabrała dłoń z czoła, by formalnie wyciągnąć ją w kierunku Nathaniela.- Jestem Vivienne.- przedstawiła się i o ile Nat jej na to pozwolił, uścisnęła jego rękę. Uśmiechnęła się pogodnie, chcąc zwieńczyć w ten sposób tą oczywistą choć przeoczoną wcześniej formalność.
- Zawsze wydawało mi się, że ludzie w takich miejscach lubią swego rodzaju anonimowość.- podzieliła się swoim przemyśleniem, automatycznie oglądając się za imprezowiczami, którzy bawili się beztrosko.
Mina jej trochę zrzedła, kiedy Nathaniel jej odmówił, co świadczyło o lekkim rozczarowaniu. Najwidoczniej miała ochotę spędzić z nim więcej czasu. Jak to bywało w klubach, niektórzy czasami po prostu szukali tu sobie towarzystwa. Tak się złożyło, że Vivienne zainteresowała się akurat Nathanielem. Jego następne słowa były dla niej jak nowe światełko nadzieli.
- Poczekaj.- powiedziała pospiesznie, chcąc zapobiec temu, by sobie poszedł, nawet jeśli wyraził chęć do spotkania po pracy.- Troszkę cię okłamałam.- powiedziała, marszcząc lekko czoło. Przez jej oczy przemawiała pewna niewinność, choć właśnie przyznała, że nie grała do końca fair.- Chyba wiem czemu tu przyszedłeś. Nikt nie próbuje przejąć twojego klubu, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Dawno cię tu nie widziałam, więc pomyślałam, że jeśli rozpuszczę taką plotkę, to uda mi się ciebie tu ściągnąć.- wyznała, a jej mina była lekko skruszona. Być może dotarło do niej, że ten plan wcale taki świetny nie był, choć prawdopodobnie go i tak nie żałowała, ponieważ Nathaniel jednak tu się zjawił.
- Proszę, nie bądź zły.- dodała. Spoglądała na niego swoimi dużymi błękitnymi ślepiami, czekając na odpowiedź.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość



Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyNie 09 Maj 2021, 12:30

Skoro przedstawiła się, aż tak oficjalnie, postanowił być w miarę grzeczny, wręcz zbyt szarmancki jak na niego.
- Witaj Vivienne. Jestem Nathaniel, ale to pewnie już wiesz.
Uścisnął delikatnie ale pewnie jej dłoń, trzymając ją odwrócił ją do góry i obejrzał.
- Mam nadzieję, że nie zrobiłem Ci krzywdy. Nie jestem zbyt delikatny. - Uniósł lekko kącik ust do góry w zawadiackim uśmiechu.
Miał zająć się swoimi sprawami, jednak słysząc jej proszenie aby zaczekał, spowodowało lekkie dreszcze na jego plecach. Wysłuchał jej stojąc do niej tyłem. Kiedy usłyszał, że to ona go zwabiła, lekkie iskierki złości pojawiły się w jego oczach. Postanowił jednak wykorzystać sytuację na jego korzyść. Zastanowił się szybko jak to wszystko rozegrać. Odwrócił się do niej z ciepłym uśmiechem. Zilustrował ją wzrokiem. Vivienne, białe ubrania, ciemne włosy, niebieskie oczy, nie ma opcji, to musi być podpucha lub pułapka na niego. Na razie spróbował nie dawać po sobie niczego poznać.
- Jak mógłbym być zły? - Podszedł do niej pewnie i lekko oblizał usta, jakby zachęcony jej słowami. Podszedł do niej niebezpiecznie blisko.
- Wydaje mi się, że powinniśmy przenieść się w bardziej ustronne miejsce. - Wyszeptał jej do ucha, cicho mrucząc. Złapał ją delikatnie za dłoń i pociągnął za sobą w stronę loży VIP. Ustronne, ciche miejsce, idealne dla jego planu i zamiarów. Przy okazji idąc na miejsce, rozglądał się za swoimi ludźmi i dyskretnie sprawdzał czy wszystko jest na miejscu.
Powrót do góry Go down
Fate
Mistrz Gry
Fate

Liczba postów : 146
Punkty aktywności : 2142
Data dołączenia : 23/04/2019

Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 EmptyNie 09 Maj 2021, 13:08

- Jasne, że wiem.- odpowiedziała mu bez chwili zawahania. W końcu sama wcześniej przyznała, że go rozpoznała.
Jej uścisk dłoni również był dość delikatny, a jednocześnie wystarczająco pewny, by nie uznać go za to typowe beznadziejne muśnięcie, które stosują niektórzy cieniarze podczas witania się z kimś. Na jej ręce nie było ani śladu po tym jak Nathaniel ją wcześniej złapał.
- Nic mi nie jest. Nie jestem ze szkła.- odpowiedziała i zaśmiała się krótko. Zdawało się, że bardzo szybko wybaczyła mu tamto zachowanie. Odwzajemniła uśmiech i puściła w końcu jego dłoń.
Z jej głosu dało się jasno wyczytać, że spodziewała się gniewu z jego strony. Mówiła niepewnie i nawet lekko podniesionym głosem. To, że Nathaniel stał do niej tyłem niczego jej nie ułatwiało, bo nie mogła widzieć wyrazu jego twarzy. Kiedy odwrócił się do niej przodem, a ona mogła zobaczyć jego pozornie ciepły uśmiech, odetchnęła z ulgą.
- W twoim środowisku pewnie ciężko o zaufanie. Nie przemyślałam tego, nie chciałam, żeby nasza znajomość zaczęła się od kłamstwa.- odpowiedziała natychmiast na jego pytanie, choć prawdopodobnie było ono retoryczne. Vivienne poczuła ogromną potrzebę wytłumaczenia się w wszelaki sposób, myśląc, że w ten sposób jeszcze bardziej poprawi sytuację. Z tego co widziała, wszystko wskazywało na to, że nic złego się nie stało.
Zerknęła ukradkiem na wargi Nathaniela, które właśnie oblizywał. Rozchyliła lekko usta, by mu odpowiedzieć, ale zamiast używać słów, skinęła mu głową i pozwoliła się zaprowadzić do loży. Uśmiechała się szeroko i trzepotała rzęsami, więc wychodziło na to, że była zadowolona z obecnego scenariusza.

zt oboje
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Parkiet taneczny - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Parkiet taneczny   Parkiet taneczny - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Parkiet taneczny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Venandi :: Dzielnica południowa: Greenfield :: Klub Vortex-