a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Opuszczony szpital - Page 13


 

 Opuszczony szpital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next
AutorWiadomość
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1374
Punkty aktywności : 4501
Data dołączenia : 11/03/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Gru 2020, 23:59

W zasadzie... właśnie takiej, własnej reakcji się spodziewałam. Sądziłam że ledwo krew dotknie mojego języka to poczuje ten niemal legendarny gorzki posmak na tyle ohydny że zwyczajnie wypluje to paskudztwo. Tym czasem krew była słodka, niemal taka jak to zapamiętałam gdy w młodości zaatakowałam listonosza, o ile nie lepsza. Różne rzeczy mogłam mówić o Jacobie ale jego mina mówiła dziś wiele, nie musiałam się w żaden sposób wysilać żeby odczytać z niej co myśli. To nie był głupi dowcip, czy przekomarzanie się - on sam tego nie rozumiał.
- Wiem, słyszałam opowieści... wiele wampirów opowiada o waszej krwi. - mruknęłam i zbiłam rękę którą trzymał na moim czole na bok.
On mógł to traktować jako żart, mnie to martwiło... czy to możliwe że to dlatego że byłam czystokrwistą? W końcu ilu czystych znałam i wiedziałam że próbowali takiej krwi? Z drugiej strony, czemu by mieli? Szczerze wątpiłam żeby po za mną znalazł się jeszcze jakiś który sypiał by z tak pierwotnym wrogiem. Później pomyślałam czy to przez to właśnie? Oczywiście było to głupie ale... kto wie?
- Może to przez moją krew... piłeś ją już nie raz. - pomysł chyba najbardziej prawdopodobny z tych które przebiegły mi po głowie.
Obserwowałam co robi i intensywnie myślałam, może to był dobry moment żeby mu się przyznać?
- Moja krew ma specjalny wpływ na inne wampiry... może... sama nie wiem. Może wpływa też jakoś na twoją. - zaczęłam i zdałam sobie sprawę z tego co robił.
O dziwo tym razem nie reagowałam takim roztrzęsieniem jak wcześniej. Być może dlatego że wcześniej niemal jak zaczarowana przyglądałam się temu co zamierzał zrobić, teraz... cóż, zajmowało mnie co innego.
- Nie... Zapomnij, nie masz pojęcia co w tym było wcześniej. - zaprotestowałam natychmiast jak podał mi naczynie.
Ok, może to było niedorzeczne... ale na litość boską to że byłam wampirem nie znaczyło że muszę
z krwią spijać kurz, pył czy jakieś chemikalia.
- Daj mi rękę - poleciłam po prostu wyciągając swoją w geście oczekiwania.
Był tylko jeden sposób żebym spróbowała niczym nie dotkniętej wcześniej krwi, paranoja ale może coś było na skalperze.
- Tylko nie tchórz... potrafię się powstrzymać. - po głowie przeszła mi myśl jak komicznie musiało by to brzmieć dla łowcy czy wampira stojącego z boku.
Naprawdę nie brzmieliśmy jak dwójka zaciętych wrogów.
Powrót do góry Go down
Jacob
Wyuzdany blondasek
Jacob

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 4102
Data dołączenia : 07/04/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Gru 2020, 00:16

W tej dziwnej sytuacji siedzieli razem. Oboje byli chyba tak samo zaskoczeni i może właśnie to sprawiało, że Jacobowi nie chciało się tracić energii na zgrywanie takiego samego dupka jak zawsze. Teraz nie chodziło o żadną grę, tylko o wyjaśnienie tego dziwnego zjawiska, które mogło mieć znaczenie. Najchętniej pobiegłby na wzgórze, żeby nakłonić Valkyona do oddania jednej próbki, ale wątpił, by miało to szansę powodzenia. Przez myśl przemknęło czarodziejowi to, że krew Rycerzy straci swój gorzki posmak, ale byłoby to dziwne, skoro byli oni stworzeni do walki z stworzeniami nocy.
- Możliwe.. musielibyśmy poczekać, aż twoja krew zniknie z mojego krwiobiegu, ale i tak nie ma pewności czy da nam to właściwą odpowiedź.- powiedział i podrapał się po głowie. W tym wszystkim mimo wszystko wciąż była magia, a ta potrafiła przeczyć wszelkim prawom natury. Nie mieli pewności czy to nie jest trwały efekt, pomimo przemiału wśród krwinek w jego organizmie.
Westchnął zniecierpliwiony i odstawił małą kolbę na bok. Był tak zaskoczony, że nie myślał tak jasno jak zwykle. Pewnie po wypiciu kilku szklanek jego umysł by więcej zdziałał, co może wydawać się paradoksalne. Musiał jednak się zgodzić z Virgo, że korzystanie z tamtego naczynia nie było najlepszym pomysłem. Nie bardzo chciał użyczać jej swojego nadgarstka, bo skoro w jego ciele zaczęło dziać się coś nowego, nie ufał nawet samemu sobie. Zdjął z siebie płaszcz, który chwilowo mu przeszkadzał, potem podwinął rękawy swetra i koszuli, by móc wreszcie wyciągnąć swoją rękę w kierunku Virgo.
- Przecież nie będę się wyrywał jak dziecko.- westchnął i czekał aż Virgo wgryzie się w jego nadgarstek. Byłoby to o wiele łatwiejsze do wyobrażenia, gdyby w tej chwili walczył. Adrenalina popychała go do różnych ryzykownych podejść. Nie bał się o swoje zdrowie, a jedynie mieszał się w potoku myśli, które podsuwały mu to nowe podejrzenia.
Powrót do góry Go down
Online
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1374
Punkty aktywności : 4501
Data dołączenia : 11/03/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Gru 2020, 00:42

To było ostro popieprzone, nawet gdybym chciała zapytać o to starsze wampiry, to nie miałam bladego pojęcia jak. W końcu, jak w ogóle wyjaśnię że piłam krew czarodzieja? Już widzę ich miny gdybym po prostu odpowiedziała "w zasadzie zgodził się żebym zobaczyła jak to jest" albo "z ciekawości". W tym wszystkim nawet nie zwróciłam specjalnej uwagi na to jak rozmawiamy czy odnosimy się do siebie. Faktycznie zupełnie odstawiliśmy na bok żarty czy przekomarzania, współpracowaliśmy. W końcu dla nas obu była to niecodzienna sytuacja i mimo wszystko nie było nikogo po za nami z kim mogli byśmy się tym podzielić. Słuchałam go lekko zaskoczona, paradoksalnie w tej chwili nie tylko z powodu krwi. Znałam go jako aroganckiego dupka, żartownisia który lubi wszystko wiedzieć i brać to na co ma ochotę. Teraz, przez chwilę brzmiał jak prawdziwy naukowiec.
- Z niczym nie mamy pewności, to jedyna zmienna jaka przychodzi mi do głowy. Jedyne nieszablonowe działania między nami to moja krew, no i seks. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
O ile krew jeszcze wydawała mi się logiczna, na tyle jak myśl że może spróbowałam jej za mało to nasze stosunki były już całkiem abstrakcyjne. Poważnie, nie miało to zupełnie związku chyba że miał magiczne... Nie nie zagłębiałam się nawet w tą myśl. Poczekałam aż się rozbierze i podwinie rękawy. To była naprawdę niecodzienna sytuacja. Po pierwsze nie pijałam krwi z ludzi, jeśli nawet to tylko podczas figli w łóżku,na pewno nie po prostu wgryzając się w nadgarstek i to jednak łowcy. Wzięłam głęboki oddech i przytrzymałam jego rękę. To zaufanie było by nawet miłe gdyby nie tak pokręcona sytuacja. Nie przeciągając tego dłużej, lekko wydłużonymi kłami przebiłam jego skórę. Byłam gotowa na to żeby go puścić, odsunąć i splunąć. Na mój język spłynęła jednak słodka, gorąca krew. Aż zabiło mi szybciej serce, była naprawdę niesamowita, tak dobra jak kiedyś. Oderwałam się od niej z lekką niechęcią, zlizujac ostatnie krople gdy rana natychmiast się zagoiła.
- Zupełnie nie rozumiem... - szepnęłam wycierając usta palcami.
Powrót do góry Go down
Jacob
Wyuzdany blondasek
Jacob

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 4102
Data dołączenia : 07/04/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Gru 2020, 01:01

Nawet jeśli Virgo widziała go w trakcie pracy to i tak od tej mniej profesjonalnej strony. Profesjonalny był co najwyżej wtedy, kiedy udawał przed nią zupełnie inną osobą, ale to i tak różniło się od zwykłego oblicza czarodzieja pochłoniętego badaniami. Podczas spotkań polegał na innych swoich cechach niż wiedza lub jego moce. To był na ogół dyskusje i konsultacje, a wtedy zaś wykorzystywał swój charakter do osiągnięcia pewnych rezultatów. Co innego, kiedy gotował dla nich kolację. Jednak za tamtym razem Virgo miała okazję poznać "domowe" oblicze Jacoba. W trakcie badań lub pracy w terenie nie widziała go za to nigdy. Każdego dnia przekonywali się, że wiedzieli o sobie naprawdę niewiele, mimo, że zawsze uchylali przed sobą większy rąbek tajemnicy.
- Jest jeszcze jedna zmienna..- zaczął, świadom tego, że w tym wypadku należy jej się wyjaśnienie.- Niedawno zostałem Rycerzem Krwi, ale szansa, by to było przyczyną jest bardzo mała. Kłóciłoby się to z celem dla jakiego tworzy się Rycerzy.- powiedział i spojrzał kontrolnie na jej twarz. Zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że wśród łowców niektórzy są silniejsi. Przykładem był Valkyon choćby.
Przyglądał się jak Virgo ujmowała jego nadgarstek, w który miała się wgryźć. Przez chwilę mogło to wyglądać jakby eksperymentował zachowania jakiegoś nowo odkrytego gatunku, a nie istoty tak zbliżonej do człowieka. Zacisnął lekko zęby, gdy się wgryzała. Nie należało to do najprzyjemniejszych uczuć, choć prawdopodobnie dałoby się do tego przyzwyczaić. Kiedy już piła, oswajał się powoli z tym uczuciem. Obserwował wampirzycę, analizując szanse na to czy sama się od niego oderwie czy też nie. To już nawet nie była kwestia zaufania, ale tego, że jego krew i tak mogła się różnić od zwykłej ludzkiej, co mogło mieć zaś odmienny wpływ na łaknienie Virgo.
- Ja też..- mruknął, zastanawiając się nad tym wszystkim i próbując sobie jakoś to poukładać. W końcu westchnął z lekkim zrezygnowaniem i złapał Virgo za ramiona. Schylił się lekko, by ich twarze były na tej samej wysokości, żeby mógł spojrzeć prosto w jej szare oczy.
- Virgo, to musi zostać między nami, rozumiesz?- powiedział stanowczo, a jego mina była poważna. W planach miał już przebadanie własnej krwi, jednak nie chciał też angażować w to innych wampirów. Mógłby Virgo podrzucić woreczek własnej krwi, żeby komuś podała, nie mówiąc nawet skąd pochodzi. Taki wampir mógłby pomyśleć, że to krew od zwykłego człowieka, ale jeśli poczułby różnicę, zadawałby potem pytania.
Powrót do góry Go down
Online
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1374
Punkty aktywności : 4501
Data dołączenia : 11/03/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Gru 2020, 22:37

Domyślałam się... nie zagłębiałam się specjalnie w hierarchię łowców czy ich rodzaje. Co nie znaczy że nie miałam o nich zielonego pojęcia. Wiedziałam że Valkyon jest rycerzem, ba! Nawet Mirabella zdążyła mnie uprzedzić że na takich jak on nie działają nasze wampirze sztuczki. Gdy dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego jak szybko Jacob się goi, był to jedyny wniosek jaki mógł mi przyjść do głowy. Nie zmieniało to faktu że nie wiedziałam jak do tego doszło i jak realnie wpływa na czarodzieja po za tym co zdążyłam zauważyć. Paradoksalnie i tak i tak oficjalnie mi się do tego przyznał, mimo że wcześniej się do tego nie kwapił. Z drugiej strony, sama również nie chwaliłam się wcześniej wyjątkowymi zdolnościami mojej krwi. Przyglądałam mu się chwilę po czym pokręciłam lekko głową, na boki.
- Masz racje... Według tego co mówi się o rycerzach u nas, wasza krew jest nie tylko ohydna ale może być wręcz toksyczna. Chociaż nie znam nikogo kto choćby znał kogoś kto ugryzł rycerza. Jeśli zemdleję za kierownicą bo to jakaś reakcja z opóźnionym zapłonem to cię zabije. - mruknęłam półżartem.
Oczywiście nie zmuszał mnie do niczego, no i jak wcześniej wspomniałam, domyślałam się jego "awansu", ciekawość była jednak silniejsza. Co do samego momentu picia z czaro... z rycerza, zapewne gdybym była przemienioną musiał by interweniować. Jego krew na prawdę była dobra, ale miałam wiele, wiele lat na opanowanie swojego łaknienia które i tak było zdecydowanie mniejsze niż w wypadku innych wampirów. Ja posilałam się krwią jeszcze w łonie matki, urodziła mnie czysta wampirzyca która również nie miała problemów z opanowywaniem swojej żądzy krwi. Co nie znaczy że przerwani było dla mnie jakąś wielką satysfakcją, niechętnie odsunęłam się krok w tył. Tym bardziej jego nagłe skrócenie odległości mnie zaskoczyło, wpatrywałam się w te chłodne tęczówki żeby skupić się na nich a nie na jego szyi i gdy dotarło do mnie co mówi prychnęłam.
- Litości... Jacob, komu miała bym to powiedzieć? Czy proszenie o dyskrecje to nie jest przypadkiem moja kwestia? - powiedziałam ponuro.
Sama myślałam o tym jak dojść do tego co się stało, domyślałam się co zaprząta głowę blondyna... zapewne został rycerzem z jakiegoś powodu, co jeśli jego moce jednak nie działają tak jak powinny? Złapałam delikatnie jego podbródek tak żeby nadal na mnie patrzył.
- Powiedź mi, czego tak naprawdę chcesz? Jakie są twoje skryte pragnienia? - powiedziałam łapiąc go w dominacje, jeśli Mirabella miała rację, a Jacob był w pełni rycerzem, moje moce gówno mogły osiągnąć.
Powrót do góry Go down
Jacob
Wyuzdany blondasek
Jacob

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 4102
Data dołączenia : 07/04/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 03 Sty 2021, 09:34

To na ile doinformowane były wampiry na temat łowców wciąż stanowiło dla Jacoba jakąś zagadkę. Podejrzewał, że jednak wiedzą o tym, że wśród nich znajdują się tacy, którzy są dodatkowo "naszprycowani". Swoją drogą, ten temat byłby dobry do wykorzystania w trakcie ich kolejnego "biznesowego" spotkania, na którym to mieliby się wymieniać swoją wiedzą.
- Sama chciałaś i nie kłam, że nie.- odparł wzruszając ramionami i pozbywając się wszelkiej odpowiedzialności związanej z ewentualnymi skutkami ubocznymi. Sam tego wciąż nie rozumiał i wprawiło go to w niemały szok.- Mam cię zawieść?- spytał po chwili zastanowienia, bo jednak nie miał pewności czy działanie tej krwi nie byłoby jakieś opóźnione. Również nie słyszał o tym, by wampir pił krew Rycerza, a przynajmniej nie w takich okolicznościach jak obecne. Co innego w walce, ale wtedy nikt się nad tym tak nie zastanawia. Od razu odrzucił pomysł, by pytać o to Valkyona, bo w ten sposób sam mógłby podsunąć mu za dużo podejrzeć i tym, co Czarodziej wyrabia po godzinach pracy.
- Masz rację.- mruknął, o dziwo bardzo pokornie jak na niego, kiedy odpowiedziała na jego słowa. Prawdopodobnie jej nawet bardziej zależało na dyskrecji, ale przez ten amok nie mógł się oprzeć temu, by jej o tym przypomnieć. Wyprostował się z powrotem i puścił jej ramiona. Po chwili poczuł dłoń Virgo na swoich podbródku, więc spojrzał znowu jej w oczy. Gdy zaczęła do niego mówić, uniósł jedną brew, jakby nie pojmował tego co słyszał.
- Uh, nie próbuj mnie znowu rozszyfrować, to śmieszne.- odparł i pokręcił głową z dezaprobatą. Nie chciał, by ktokolwiek próbował do niego dotrzeć.- Czekaj, próbowałaś mnie zahipnotyzować?- spytał lekko oburzony i odsunął się o krok.
Powrót do góry Go down
Online
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1374
Punkty aktywności : 4501
Data dołączenia : 11/03/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 03 Sty 2021, 20:56

Wywróciłam tylko oczami na jego odpowiedź, nawet nie wiedziałam jak to skomentować. To był po prostu Jacob, gdybym stwierdziła że od zawsze chciałam spróbować jak to jest dostać nabojem z płynnym uv, nie zdziwiło by mnie gdyby podał mi pistolet. Może było to w tym momencie krzywdzące zdanie, jednak cała ta sytuacja była na tyle stresująca że trudno było zachować zimną krew. Nie miałam pojęcia czy faktycznie mogłam odczuć jakieś opóźnione konsekwencje picia tej krwi, jego propozycja jednak mnie zaskoczyła. Z jednej strony... jeśli faktycznie coś mi się stanie za kierownicą? Jeszcze tego mi brakuje żeby spowodować wypadek i ktoś nieprzytomną zawiózł by mnie do szpitala. Z drugiej strony jak by to wyglądało gdyby odwiózł mnie Jacob?
- Nie... przejdę się kawałek i zadzwonię po kogoś. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
Jasne, mogłam znaleźć jakieś wytłumaczenie, gdyby ktoś zobaczył nas razem, ale zwyczajnie nie chciałam. Gdy zaczęłam używać dominacji i blondyn faktycznie wpatrywał się chwilę w moje oczy... pomyślałam że może jednak to zadziała, może coś jednak poszło nie tak gdy czarodziej miał zostać rycerzem? Szybko jednak jego słowa wyprowadziły mnie z tego błędu. Momentalnie go puściłam i zaśmiałam na jego reakcję.
- Tak, nie panikuj... gdybym chciała, mogłam to zrobić już nie raz. Jesteś odporny na wampirzą dominacje, gdybyś nie był mogło by to znaczyć że tu jest problem, może wcale nie zostałeś rycerzem... - w zasadzie pomyślałam o tym, bardziej e względu na niego.
Skoro jego krew nie jest gorzka, to gdyby nie działały inne jego umiejętności, mogło by się to w walce skończyć nieciekawie, uniosłam lekko brew gdy zrobił krok w tył i przechyliłam głowę wyciągając dłoń żeby przesunąć po materiale jego koszuli.
- Tylko nie mów że cię wystraszyłam.
Powrót do góry Go down
Jacob
Wyuzdany blondasek
Jacob

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 4102
Data dołączenia : 07/04/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 04 Sty 2021, 18:13

Pytaniami na temat tego czemu ją odwiózł by się akurat nie przejmował. Zawsze wymyśliłby jakiś durny pretekst, który paradoksalnie byłby dla innych łatwy do przyjęcia ze względu na to, że Jacob miewa przeróżne pomysły. Drugą alternatywą byłoby nie odpowiadanie na żadne pytanie i zbywanie ich. Nie czuł potrzeby, by się komukolwiek tłumaczyć. Virgo wsiadając w auto mogłaby stanowić zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także na innych uczestników wypadku. Byłoby nieciekawie gdyby Jacob stworzył nowe zagrożenie dla ludzi zamiast ich przed nim bronić.
- Jesteś pewna?- spytał, choć był gotów pogodzić się z odmową. Przez tą sytuację czuł, jakby wyszedł trochę ze swojej strefy komfortu, o której istnieniu nie miał nawet pojęcia.
Kiedy wypróbowała na nim dominacji, w pierwszej chwili pomyślał, że już kiedyś mogła to robić. Stąd jego nieufna reakcja i chwilowe zwątpienie. Jej odpowiedź mogła go niby uspokoić, ale przez moment wciąż miał w myślach to czy przypadkiem już wcześniej nie nagięła jego woli. Zawsze był pewien, że do tego nigdy nie doszło, ale teraz nie ufał już nawet samemu sobie, skoro w jego organizmie zaszły jakieś zmiany, o których sam nie miał pojęcia.
- A zrobiłaś?- spytał stanowczo, patrząc prosto w jej szare oczy. Sam nie wiedział skąd wzięła się w nim ta potrzeba, by słyszeć od niej prawdę. Jeszcze jakiś czas temu machnąłby ręką albo doszukiwałby się pewnych rzeczy na swój sposób. Najpewniej prowadziłby jakąś durną grę, a teraz obezwładnił go chwilowy obłęd, że to jednak on mógł zostać oszukany. Ten czarny wąż też chciał go ukąsić, a teraz zdawało mu się, że widzi wreszcie jakiś związek.
- Nie bądź śmieszna.- wycedził na jej ostatnie słowa i pokręcił głową z niedowierzaniem w to co usłyszał.- Rozważam czy przypadkiem nie nie doceniłem twojego potencjału.- dodał i skrzyżował znowu ręce na piersi. Nagle wzmogła się w nim jakaś dziwna skrajna nieufność, którą jak dotąd odsuwał gdzieś na bok. Przez jego ostatnie słowa można było rozumieć różne rzeczy, ale głównie myślał o tym czy Virgo nie jest lepszą kłamczuchą niż się spodziewał.
Powrót do góry Go down
Online
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1374
Punkty aktywności : 4501
Data dołączenia : 11/03/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyWto 05 Sty 2021, 14:01

Nie, nie byłam pewna. Teraz czułam się zdumiewająco dobrze... Nie było by problemu gdybym wsiadła do auta i objechała nawet całe miasto. Ale żadne z nas nie mogło przewidzieć co stanie się za dziesięć, piętnaście minut czy za godzinę. Oczywiście też myślałam o osobach trzecich, dlatego pomyślałam że się przejdę, z drugiej strony... Czy krew rycerza mogła być na tyle groźna że coś by mi się stało? A może osłabiła by mnie a natknęła bym się na jakieś zagrożenie? Tyle że proszenie Jacoba o coś tak... Przyziemnego, wydawało mi się takie... Nie na miejscu? Czułam się zwyczajnie dziwnie z tą myślą. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego.
- Nie... Może masz rację... Jeśli możesz podwieź mnie do restauracji. Spodkam się z jedną osobą i wrócę na wzgórze. - zdecydowałam w końcu.
Jego reakcja dała mi do zrozumienia że to był głupi ruch z mojej strony, mimo wszystko spojrzałam prosto w te chłodne oczy gdy mówił. O dziwo jego nagła nieufność, mimo że uzasadniona, trochę zabolała.
- Nigdy, nie jestem pewna jak to u was działa... Zapewne skoro dominacja nie działa na ciebie, gdybym kazała ci wcześniej o czymś zapomnieć, prawdopodobnie przypomniał byś teraz sobie. - odpowiedziałam spokojnie i zabrałam fiolkę z jego krwią ruszając do drzwi.
- Może faktycznie mnie nie doceniasz, ale w tym wypadku... Zdążyłam polubić twoją arogancką stronę... Nie było by sensu wpływać na ciebie czy to zmieniać.
Powrót do góry Go down
Jacob
Wyuzdany blondasek
Jacob

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 4102
Data dołączenia : 07/04/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyWto 05 Sty 2021, 16:31

Z pewnych przyczyn Jacob śmiał spodziewać się, że Virgo i tak odmówi mu pomocy. Czarodziej rzadko kiedy takową oferował, zwłaszcza w tak zwyczajnych kwestiach. Sytuacja się zmieniała, kiedy mógł wziąć udział w czymś związanym z bractwem, magią lub potworami. Choć z drugiej strony, takie gesty zdarzały mu się ostatnio częściej niż kiedykolwiek w jego życiu.
- Okej.- zgodził się, kiedy zdecydowała się jednak skorzystać z jego oferty. Ten dzień był jakiś dziwny. Zupełnie jakby na ten jeden moment ich role się jakoś odwróciły. To ona go tu ściągnęła, a jemu przytrafiła się nieprzyjemna chwila amoku. Nawet nie był wściekły, jedynie dziwnie zmęczony psychicznie. Przyszedł tu zdenerwowany, potem mu przeszło, a tera to otępienie umysłowe przez to zajście z krwią. Zaczął żałować, że ją do tego podpuścił, ale wtedy był pewien, że krew jej nie posmakuje.
- Obyś miała rację.- odparł jedynie, gdy odpowiedziała mu na pytanie. Kolejne jej słowa były...komplementem? Trudno stwierdzić, ale w jakimś stopniu uspokoiły blondyna. Ta chwila jedynie utwierdziła go w przekonaniu o tym jak dziwna jest ich relacja. To co razem wyprawiali wymagało od nich sporego kredytu zaufania, a Jacob i tak chwilami doszukiwał się jakiegoś podstępu.
- Niewątpliwie kiedyś tego pożałujesz.- odpowiedział, ale wbrew tym słowom posłał jej cwaniacki uśmieszek, ujawniając tym, że w połowie żartował. Wiedział, że prędzej czy później oboje się mocno sparzą, ale mimo to nie zamierzał rezygnować z takich atrakcji. Sam miał niewiele do stracenia, tak przynajmniej uważał.
Ruszył ku wyjściu zaraz za wampirzycą. Kiedy znaleźli się na zewnątrz zorientował się, że zrobiło się odrobinę ciemniej, co świadczyło o tym, że spędzili w tym szpitalu więcej czasu niż się spodziewał. Zaprowadził Virgo w kierunku swojego samochodu. Otworzył jej drzwi, wpuszczając ją do środka, a potem odwiózł ją do restauracji, o której wspominała. Potem wrócił do swojego domu i zajął się sobą.

zt
Powrót do góry Go down
Online
Virgo
Dziedziczka
Virgo

Liczba postów : 1374
Punkty aktywności : 4501
Data dołączenia : 11/03/2019

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptySro 06 Sty 2021, 01:37

Dla żadnego z nas nie było to takie spotkanie na jakie liczyliśmy. Sama czułam się zmęczona tym, mimo że jeszcze jakąś chwilę temu czułam się pełna energii i zrelaksowana. Podobnie też żałowałam że spróbowałam jego krwi, byłam przekonana że zraże się raz, a porządnie, tymczasem efekt był wręcz odwrotny i niepotrzebnie wprowadził te uczucie zdezorientowania. Tak jak by już samo to co łączy mnie z Jacobem nie było dość porąbane. A co do tej właśnie relacji, na jego słowa cicho prychnełam. Faktycznie... Mógł przyjść taki moment w którym gorzko pożałuję swoich decyzji. Nie ciągnęła bym tego gdyby nie coraz większy kredyt zaufania do czarodzieja, jednak nie tylko on mógł być potencjalnym zagrożeniem. Wystarczyły dodatkowo czyjeś zbyt ciekawskie oczy.
- Już żałuję... Teraz już nigdy nie będę miała okazji zobaczenia cie jako potulnego baranka, trzeba było spróbować wcześniej. - westhnęłam udając rozczarowanie i wzruszyłam ramionami.
Tak naprawdę... Nie miałam pojęcia, dlaczego nigdy tego nie zrobiłam. Były rozmowy gdy tak bardzo mnie irytował... Były chwilę gdy tak bardzo ciekawiło mnie co ukrywa w tej swojej głowie. A jednak, nigdy tego nie użyłam... Może zwyczajnie, traktowałam go jak wyzwanie? Chciałam sama go odkryć. Nie myśląc o tym dłużej poszłam do jego auta. Dziwnie się czułam, nie tylko z samego powodu Jacoba ale też po prostu... Minęło tyle czasu od kiedy siedziałam na fotelu pasażera. Nie rozmawialiśmy już, starałam się skupić na sobie, czy odczuwałam jakąś zmianę, cokolwiek, ale nie. Rzuciłam mu więc po prostu krótkie "dziękuję" gdy dojechaliśmy i poszłam do restauracji gdzie byłam umówiona.

z.t
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1270
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptySob 26 Cze 2021, 23:09

Dzień chylił się powoli ku zachodowi, kiedy tu przyszła. Otoczona przez zapuszczone od lat drzewa i krzewy rudera wydawała jej się idealna: oddalona od miasta, ale jednocześnie nieznajdująca się w środku lasu. Niedoczekanie, żeby jeszcze natura miała jej robić jaki przestrach. Belka czasem więc tu witała, ot tak, żeby se poćwiczyć. Jak miała taki lepszy dzień w robocie to zwłaszcza, bo wtedy miała sił dużo, żeby trenować długo i intensywnie. A tylko tak jest sens, co nie.
Nie, żeby się nie nauczyła w domu, ale co innego forma, a co innego technika, a technika to potrzebuje miejsca. Więc szpital. Opuszczony. Nawet zimą tu chodziła.
Czasem w tym miejscu się jakie podejrzane typy kręciły. Jak tylko widziała, że kto tu siedział, od razu się wycofywała, ale to nie był ten dzień. Tym razem Belka, tupiąc głośno i pogwizdując, doszła do szpitala, rozejrzała się, i zobaczyła, że była zupełnie sama. Zagwizdała sobie od tego wesoło i odpaliła fajeczkę. Potrząsnęła lekko torbą, w której miała kij teleskopowy, klucze i starego laptopa. Laptop był jej bardzo mocno potrzebny. Do rzeczy. Zaciągnęła się głęboko, jakby z dymem chwytała tlen bardziej niż normalnie oddychając. Zatrzymała jeszcze ten dym w płucach, czując jak gryzie, ale się nie przejęła. Wypuściła z siebie obłok jak lokomotywa. Pomyślała coś o pociągach. Podreptała powoli do budynku.

Budynek był ruderą, ale to ją z lekka pierdoliło. Nie musiała zresztą w ogóle głęboko do środka wchodzić, nie o to chodziło, tylko o to, żeby znaleźć się w środku. Przy SOR czy czymś tam. W tym miejscu, gdzie się pacjentów w szpitalu obrabia, żeby się na oddział nadawali.
Było tu parę zdezelowanych krzeseł, jakieś potłuczone butelki no i duża lada tam, gdzie kiedyś się rejestrowało pacjentów. No to ideolo. Między ladą a krzesłami miejsca jej powinno bez problemu starczyć. Wyjęła z torby lapka i położyła go pieczołowicie na blacie, po czym nacisnęła "start". Zaczął się odpalać. Miał jeszcze Windowsa XP więc potrzebował czasu.
Ona już ten czas liczyła. Łącznie z puszczaniem w niskiej jasności i trybie ultraoszczędzania filmów instruktażowych urządzenie jeszcze miało przed sobą około osiemdziesięciu minut pracy. Więc dopóki laptop się odpalał, to ona miała krótki czas na zrzucenie torby, przebranie butów w sportowe, zrzucenie z siebie kurki. Szelek pod koszulką nie zdejmowała, jasne, że nie, przecież o to chodziło żeby w nich ćwiczyć. Każda czynność miała odmierzony czas. Dziewczyna cicho liczyła sekundy, wiążąc buty adidasów. Kiedy kończyła, zerknęła w górę. Windows właśnie powiedział "zapraszamy" i po chwili po rejestracji rozniósł się charakterystyczny dźwięk. Dobra. Sekunda przed czasem. Kij teleskopowy do wyjęcia z torby. Wyjęty. Rozłożony. Machnęła nim kilka razy. Kliknęła w folder "trening", wybrała Aikido i włączyła. Na ekranie zawitał niewyraźny obraz mężczyzny, który otworzył usta i zaczął mówić.

Ale dźwięk już był wyciszony. Belka znała to wideo na pamięć: używała go do dopracowania technik i kontrolowania oddechu. I tylko własny oddech i kroki chciała słyszeć. Ubrana więc w dres i koszulkę, zaczęła - najpierw pokonując dreszcze, ale wkrótce się rozgrzała. Wsłuchała się we własny oddech, starając się go kontrolować, kiedy wykonywała kolejne ruchy. Kontrowanie. Parowanie. Wytrącanie przeciwnikowi broni. Uderzenie. Bokiem, przodem. Oczyma wyobraźni widziała naprzeciw siebie figurę.
Większą niż ona.
Celowała, kiedy trening to przewidywał. W krtań, w krocze, w splot słoneczny. Przodem w wątrobę. Bokiem w nerkę. Przesunięcie, znów przód - w kolano, w nerw. Unieczynnić kończynę. Krok. Nerka. Zadać ból. Krok. Wątroba.
Wiatr lekko powiewał, wdzierając się przez powybijane okna z cichym świstem. Poza własnym oddechem, świstem i krokami, nie miała zamiaru niczego słyszeć.
Wszystkie inne dźwięki były niepożądane.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3758
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 13:38

Hiazynt ponownie jednocześnie wiedział jak i nie wiedział czemu znalazł się w miejscu, w którym się znalazł. Domyślał się, co go tu ciągnie. Ledwo co wrócił z Europy, ledwo co wrócił do Venandi, a już w jego głowie ponownie pojawiały się nienależące do niego wspomnienia. Te jedne z ostatnich, w okresie zaledwie kilku dni przed śmiercią. Stawało się to nad wyraz uciążliwe, wręcz bolesne. Wampirem targały migreny, zawroty głowy. Powoli przestawał odróżniać dzień od nocy. Zwłaszcza od czasu podróży samolotem. Cholerne strefy czasowe wszystko mu pomieszały jeszcze bardziej.
Wiedział za to doskonale, czemu nie udał się do swojego mieszkania. Otóż tam zostałby z całą pewnością całkowicie sam na sam z myślami. A tego zdecydowanie nie chciał. W Europie stało się coś, czego nie przewidział. Czego całkowicie się nie spodziewał. Spotkał się z osobą, której wolał nie widzieć na oczy. Czy może też jedynie jej projekcją? To nie miało większego znaczenia w praktyce, niemniej jednak od powrotu do Ameryki wampir chodził niemalże o galaretowatych nogach. Oto stał się Czystokrwistym, zdawał się być wyzwolony spod Błogosławieństwa Olszy, lecz w głębi - dalej był słaby i podatny.
Szpital. Fantastyczne miejsce dla kogoś z migreną, nieprawdaż? Szkoda, iż ten był opuszczony, a w jego kondycji zapewne jedynym lekarstwem na ból głowy byłyby opioidy. I to te mocniejsze. Ewentualnie krew. Duże ilości krwi. Chociaż po prawdzie wampir zgadywał, iż krew nie pomogłaby mu w tak znacznym stopniu, jak sobie by o tym nie marzył.
- Tutaj oto odbywałeś swe ostatnie rozmowy, Odiku? Podły jest ten los. Powinieneś był rozprawiać na pałacach, nie zaś w takiej ruderze - mruknął wampir, ledwo co otwierając usta, gdy ujrzał budynek.
Szedł powoli. Nie spieszył się, lecz przede wszystkim dlatego, że nie był pewny, czy ktoś go nie obserwuje. Paranoja bycia śledzonym nie opuszczała go od kiedy tylko ponownie znalazł się w Venandi. Nie chciał, by potencjalny agresor ujrzał, iż jest słaby. I nawet stawianie szybszych kroków jest dla niego męczące. Psychicznie. Nie fizycznie. Fizycznie mało co było w stanie go teraz zmęczyć.
Poza srebrem, rzecz jasna. Tej rzeczy jak nienawidził wcześniej, tak nienawidził i teraz.
Jego wyczulony od niedawna słuch już z daleka był zdolny wychwycić, że opuszczony szpital wcale taki opuszczony nie jest. Absolutnie go to nie powinno dziwić, lecz zdziwiło. Zakładał, że będzie tutaj sam. Z drugiej jednak strony, po to nie był w mieszkaniu. Żeby być z kimś. Nawet jeśli ten ktoś tylko stał obok i absolutnie by się nim nie przejmował. Towarzystwo ludzkiego słupa byłoby optymalne. Wnioskując jednak po odgłosie uderzeń butów o posadzkę, nieznajomy z całą pewnością słupem nie był.
Hiazynt w pierwszej chwili pragnął się wycofać. Zrezygnować z podszeptów jego drugiej świadomości i wycofać się do domu. Wiedział jednak, że na jego zdrowie psychiczne to nie zrobi. Westchnął lekko. W końcu zdecydował się wejść. Z dala od recepcji. Miał zamiar zakraść się w tamtą stronę z przeciwnego kierunku.
Gruzu po drodze było sporo. Jak i szkła. Nie powinno to stanowić problemu dla wampira, nieprawdaż? I początkowo tak było. Im bliżej jednak do źródła tajemniczych, acz zaskakująco cichych i schematycznych tupnięć Hiazynt się znalazł, tym gorzej się czuł. Przezornie użył Ukrycia stając na końcu korytarza, skąd miał idealny wgląd na całą recepcję. Jak i cała recepcja miała idealny wgląd na niego. I byłby zapewne tak obserwował gdyby nie fakt, że przydepnął na butelkę.
W nieomal kreskówkowym splocie zdarzeń butelka wystrzeliła do przodu w kierunku nieznajomego. Cz też raczej - nieznajomej. Sam zaś Hiazynt nieomal nie zaliczył kołowrotka na plecy. Szczęśliwie, złapał się ściany, niemniej jednak musiał wyglądać z cała pewnością niezbyt poważnie i niezbyt imponująco w tym momencie. Zaklął cicho i podniósł wzrok. Cóż, nici z cichego wejścia i potajemnej obserwacji.
- Chciałem ostrzec, że budynek grozi zawaleniem. Ale widocznie sam powinienem najpierw zacząć słuchać własnych ostrzerzeń - zagaił spokojnym tonem. Nieomal przyjacielskim, chciałoby się powiedzieć, gdyby nie jego paskudny wyraz twarzy. Pozbawiony jakiejkolwiek większej namiętności, za to co i rusz wykrzywiany przez grymas bólu.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1270
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 15:55

Treningi to był jeden z tych nielicznych momentów w życiu Belki, kiedy dziewczyna nie paliła. Nawet nie oglądała się na fajki, całkowicie oddana wykonywanym ruchom. Z tymi japońskimi i w ogóle - azjatyckimi, starymi sztukami walki to tak bowiem było, że wymagały dyscypliny. I to nie takiej, że jebniesz na zawołanie.
Podczas wszystkich sekwencji pilnowała, żeby jej narzędzie treningowe nawet o milimetr nie minęło się z celem, który powstawał w jej głowie, kiedy wyprowadzała cios. Gdy trener coś niemo krzyczał w filmie (sygnalizując określone ciosy), ona w milczeniu wyprowadzała kij teleskopowy z chirurgiczną precyzją, wydając z siebie krótki, stanowczy, aczkolwiek niemalże bezgłośny wydech. Jej mięśnie były napięte, co było zresztą doskonale widoczne na ramionach tam, gdzie nie zasłaniał ich stary, luźny t-shirt. Annabelle nie trzymała się dyscypliny w paru miejscach: nie krzyczała jak w tej sztuce, nie używała bo, nie miała typowego, biało-czarnego kimono. Poza tym jednak podążała za ruchami wedle treningu co do joty. Wkrótce więc rozgrzała się, a następnie zaczęła lekko pocić. Oddech tylko nieznacznie jej przyspieszył.
Ciało przyzwyczajone było do wysiłku.

Jasna sprawa, że ni chuja nie wykryłaby jakiegoś skrytego magicznie z cieniu pojeba. Za to butelkę - jasna sprawa, jak tylko usłyszała jakikolwiek dźwięk od strony jednej z sal szpitala, stanęła mocno na obu nogach, spojrzała w tamtą stronę i uchyliła się przed butelką, podbijając ją lekko kijem tylko na tyle, żeby ta rozprysnęła się na ścianie za nią, a nie w okolicach laptopa czy rzeczy Annabelle. W tej krótkiej chwili zdążyła przekalkulować, że mogłaby butelkę rozjebać, ale przecież wtedy pop prostu potłuczone szkło pomknęłoby w jej kierunku.
Niech potłuczone szkło znajdzie się gdzie indziej, najlepiej z dala od niej.
W momencie, kiedy butelka ją minęła, dziewczyna przestała o niej myśleć i spojrzała na intruza, który tak chujowo się przywitał. Kurwa. Skąd, do chuja, on się wziął, że go nie słyszała? Wydawało jej się, że wszystkie, kurwa, dźwięki otoczenia skanowała jak tak se napierdalała, a tu nagle w tym samym pomieszczeniu. Jakiś przychlast. Co to, kurwa, jest. Opierał się o ścianę, chyba sam zdziwiony tą butelką. Co on chciał tu zrobić? Po co w ogóle, kurwa, do niej podchodził? No cóż. Najwyżej mu się napierdoli. Rozmiar mężczyzny nie przerażał jej za bardzo. Ale oczy miał ziomek dziwne. No i niby mówił se jakiś tam, kurwa, żarcik o budynku grożącym zawaleniem, ale grymas twarzy miał jakby ktoś mu właśnie kazał jeść smarki z cudzego nosa.
Heh, wyglądał jak przychlast.
To nie zmieniało faktu, że trzeba było go trzymać na dystans, więc Annabelle ciągle trzymała przy sobie kij teleskopowy. W razie czego w kieszeni paralizator. Na szelkach pod koszulką inne gazety. Obwieszona była jak choinka antyterrorystyczna, chociaż wcale nie było tego widać.
- A tobie, co kurwa, jest? - odpowiedziała pytaniem. - Ćpun?
Przerwała na chwilę.
- Bo jak ćpun to nie pomogę, mam tylko lit i hydroksyzynę.
Oceniła swoją pozycję i jego. W myślach sobie przeliczyła ile dzieliło ich metrów, ile czasu zaś minęłoby między jego gwałtownym ruchem a jej reakcją. Ile dzieliło ją od drzwi. W jaki sposób musiałaby się przemieścić, żeby nie stracić go z oczu. No. Ale na razie nic gwałtownego ziomek nie robił, więc ona też nie. Za to pewno mu gwałtownie pachniała. Spocona była z lekka i jej odzież konkret przeszła fajkami.
Nie jej problem.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3758
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 17:44

Istotka przed nim była nad wyraz interesująca. Tak mu coś przynajmniej podpowiadało, toteż postanowił ów sprawę zbadać dogłębnie. Wzrokiem oczywiście, przynajmniej na razie. Wszak Hiazynt przynależał do szlachetnego podgatunku vampire viator. Wszystko, co go fascynowało, musiało przezeń zostać zbadane. W ten czy inny sposób. W takim miejscu jak to mężczyzna spodziewał się znaleźć alkoholika, ćpuna, tudzież amerykańską, złotą młodzież. Oczywiście nie skojarzył, iż wówczas poza krokami słyszałby zapewne inne odgłosy. A raczej - kroki byłyby ostatnim, co zdołałby usłyszeć wśród ogólnej wrzawy i zamętu.
Trening. Ach, Hiazynt miał trenować Virgo, nieprawdaż? To jednak było teraz nieistotne. Póki co Hiazynt musiał przede wszystkim dojść do siebie, odpocząć. Jakże miał jednak to uczynić, gdy jednocześnie pragnął i nie pragnął być samemu? Powrót uczuć i namiętności był dla wampira nad wyraz problematyczny. Po prawdzie zaczynał być zirytowany samym sobą. Gdyby mógł, użyłby Dominacji na samym siebie.
Wampir potrząsnął lekko głową, zapewne dopełniając w oczach kobiety wizerunku ćpuna na przymusowym odwyku. Kolejna fala migren zalała jego świadomość. Spróbował skupić myśli. Trenowała. W opuszczonym szpitalu. Czyżby była członkinią jakichś nielegalnych walk ulicznych? Fight Club, tylko w wydaniu kobiecym? Ironiczne dosyć, lecz czemu nie? Niemniej jednak, stare podejście Hiazynta do świata nakazało mu sądzić, że napotkana kobieta raczej nie jest przywódczynią żadnego gangu. Oczywiście mógł być w błędzie, czemu i nie? Tego jednak wampir na tym etapie nie dopuszczał do siebie. Wszak był nieomal nieomylny.
Wracając do dziewczyny. Nie dało się nie zauważyć, iż wie co robi. A przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Mimo wysiłku jej oddech zdawał się być miarowy, całkowicie pod kontrolą. Jednak...bardziej interesująca była opaska na jej oku. Czyżby rana bojowa? Albo może motywacja do rozpoczęcia treningów? Ach, to warto było zbadać!
Wszystko ów umykało wobec jednego, najważniejszego ze szczegółów, jaki Hiazynta uderzył...
- Ćpun? To niezbyt stosowne określenie wobec starszego nieznajomego, nie uważasz? I zdecydowanie zbyt mocne na moją obecną kondycję - kpiąca nutka zabrzmiała w głosie wampira. Słowa dziewczyny z jakiegoś powodu ugodziły w jego godność. Niemniej jednak miało to swoją dobrą stronę. Przynajmniej na jego twarzy zatańczyły jakieś emocje. Zainteresowanie, wymieszane z krótkim przebłyskiem złości. Tego pierwszego było proporcjonalnie więcej, lecz niewiele.
Przede wszystkim to co uderzało wampira, to zapach dziewczyny. Znacznie zintensyfikowany przez fakt, iż była spocona. Ach, jakże nęcący był jej powab! Hiazynt począł oddychać powoli, wręcz flegmatycznie. Wszystko po to, by każdym głębokim wdechem zachowywać zapach kobiety dłużej w swych płucach.
- Można rzec, iż jestem uzależniony. Lecz nie od substancji psychoaktywnych. Co z kolei zdaje się być twoją przypadłością. W takim wypadku ja posiadam coś, co może cię zainteresować. A być może i nawet wspomóc w twoich...wysiłkach - wampir nie wiedział, co dokładnie dziewczyna robi. Zgadywał, że ćwiczy, ale co dokładnie? Czemu? Czy tylko i wyłącznie sama, czy z kimś? Jednak instynktownie założył, iż kobieta przed nim stojąca ćwiczy, by albo komuś złoić dupsko, albo w ramach specyficznego rodzaju samorozwoju zahaczającego o samodestrukcję. W obu przypadkach miał jej do zaoferowania jedno i to samo. Coś, co zdecydowanie pomogłoby jej w osiągnięciu celów.
Swoją krew. Lecz nie chciał mówić tego wprost, rzecz jasna. Wpierw pragnął się w ogóle dowiedzieć, z kim ma do czynienia.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1270
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 18:30

Ziomek przed nią był nad wyraz dziwny. Ślepia to miał żółte jak środek jaja, więc Annabelle zgadywać tylko mogła, po chuj codziennie rano kłopotał się z soczewkami. Belka słyszała niby, że jeszcze niektóre ziomki sobie tatuaże robiły, ale to już kompletnie odjebany by musiał być, kurwa, to ślepotą grozi. No niby nie wykluczała, że był jedną z bestii. U nikogo tego nie wykluczała, może poza martwymi osobami, chociaż... nieważne. Tylko kto z bestii by tak otwarcie pokazywał żółte ślepia? Ludzie się oglądają. Dziwnie gapią. Jak coś odjebiesz, od razu cię zapamiętają przez te ślepia.
Musiałby być chyba debilem. Albo musiałby być super potężny i odważny. I w ogóle. Cóż.
Co dobre dla niego to, że nie podchodził. Niechby kurwa, spróbował, jeszcze się kurwa nie znali. Wprawdzie Annabelle była trochę go ciekawa, no bo wyrażał się wybitnie nie jak ćpun, tylko jak taki wyglądał bardziej. I jeszcze się tak zachwiał w chuj. W głowie uroił jej się obraz jakiegoś turbo ekscentrycznego profesora od historii albo filozofii, który po leczeniu reumatyzmu wpadł w problemy z opioidami. By się wszystko w całość składało, gdyby nie te ślepia. I muły. Kurwa, jaki filozof miałby muły.
Czy był jakiś dział filozofii, w którym trzeba było się napierdalać o doktorat? Powinien być!

Przekrzywiła lekko głowę, ale swojego śmiesznego kijka nie opuściła. On był oparty o ścianę, nogi rozstawione miał tak, że odbić się i wykonać sus w jej kierunku byłoby mu niewygodnie, więc oceniała, że pewno przedtem by trochę musiał zmienić postawę. Więc w myślach niekoniecznie czekała aż się gwałtowniej poruszy - miała też przeczulenie, czy nie zmieni ustawienia nóg i pleców tak, żeby wygodniej byłoby mu przełamać dystans. Niechby spróbował, pomyślała, miała nie tylko kij, miała dużo rzeczy. Tylko jak szybki by był, gdyby był bestią? No pewno w pizdę szybki. Dlatego jej plan był taki, żeby jakby co to raczej unikać niż narażać się od razu na starcie. Przeca głupia nie była. Unik, odskok, namierzenie drzwi, może rzucenie czegoś w ryj,, żeby uwagę odwrócić, coś w rodzaju ucieczki. A po drodze misja, żeby obczaić jego prędkość. Innymi słowy: granie na czas, manewr wymijający, a po oszacowaniu prędkości ewentualny kontratak. No bo po mułach już widziała, że był silny. No i był mężczyzną, czyli silniejszy od niej.

Ale nie sądziła, żeby serio był ćpunem. W ogóle jej się to nie spinało z jego zachowaniem: niby historyjka o profesorku z problemami była zabawna, ale mało realna. W sumie ni chuja nie wiedziała co mogłoby być u niego prawdopodobne. W schemat się nie wpisywał. Więc w sumie może powinna go obczaić, chociaż z dystansu, tak jak umiała.
- No twoja kondycja jest taka, że się potykasz o butelki w opuszczonym szpitalu i zaczepiasz nastolatki z kijami - odpaliła mu od razu. W ogóle jego odpowiedź nic jej nie odpowiedziała, poza tym, że skurwysyn się serio chyba z jakiejś jebanej filologii urwał, że takich słów używał. Jeszcze niech jej jebnie jakimś "zaiste", o, powinna go zmusić do zdania złożonego, żeby zobaczyć czy używa "iż" jak totalnie snobistyczny snob.
- Czyli sam mówisz, że ćpun, tylko nie taki, co ćpa narkotyki. A co ćpiesz? - Wyszczerzyła do niego zęby w uśmiechu. Jej zęby były trochę żółte od fajek. Po chwili zniknęły bo zamiast się uśmiechać trochę się skrzywiła po tym co mówił. Jakie psychoaktywne. Ona ich nie lubiła. One lubiły za to ją. Tak jej psychiatra mówił, ale psychiatry łżą jak psy.
E, głupie określenie. Psy są w chuj szczere.
No bądź co bądź na jego stwierdzenie się zaśmiała.
- A do czego według ciebie moje wysiłki dążą, co? - zapytała wesoło. - I myślisz, że już jestem blisko? Bo kurwa, przydałoby się żebym była chyba. I powiedz też co masz. Jak narkotyki to ja nie biorę.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3758
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 18:59

Czemu życie musiało być takie trudne? Czemu nic nie mogło się przydarzać ot tak po prostu? Zapach kobiety był doprawdy cudowny. I wcale mocny, skoro przebijał się przez smród tytoniu. Hiazynt przeżył już na tyle długo, by widzieć różne, zgoła odmienne podejścia do tytoniu. Niegdyś uznawano go za prymitywną używkę, potem za szlachetną, by przejść przez cudowny środek na powiększanie pojemności płuc polecany przez lekarzy aż po jego obecny status. Wampir za ów zapachem nie przepadał. Zwłaszcza teraz, gdy jego powonienie stało się nad wyraz czułe.
Lecz zapach kobiety był tak nęcący, tak kuszący. Skoro tak cudnie pachniała, to nie mogła po prostu odchylić szyi, poczekać chwilę, aż Hiazynt się pożywi i wszyscy rozeszliby się w swoim kierunku? Oczywiście, mógłby się na nią rzucić. To jednak byłoby nieeleganckie. Zwłaszcza, iż kobieta przed nim widocznie na samoobronie się znała. Mógłby oczywiście ją zmusić w fizycznej konfrontacji, coś mu jednak mówiło, że nie jest to najlepszy pomysł. Był zbyt...prymitywny. I z pewnością dostałby chociaż parę razów na jakiś czuły punkt. Tego zdecydowanie wolał uniknąć.
Pojawiający się w nim głód krwi miał jedną dobrą stronę. Mógł się na nim skupić, co skutecznie odganiało ataki migreny. Wampir złapał jeden, długi, nad wyraz powolny oddech. Jego oczy krótko, lecz zauważalnie błysnęły. Zgoła nienaturalnie, to go jednak w tym momencie nie interesowało. Liczyło się tylko to, by zaspokoić swoją ciekawość i swoje pragnienie.
Ofiara, z którą się rozmawiało, nabierała na smaku. Zdecydowanie ludzie o ciekawej osobowości byli smaczniejsi. Cała ta otoczka w okół nich sprawiała, że posiłek był smaczniejszy. Sposób podania posiłku w końcu w znaczący sposób wpływa na jego odbiór ostateczny, nieprawdaż?
- Ach, doprawdy, twa bystrość i cięty język nie mają sobie równych. Nie mogę jednak odmówić ci racji. Jednak w jakiej pozycji stawia to ciebie? Samotną nastolatkę z kijem golfowym i laptopem w opuszczonym szpitalu, będącym domem dla wielu degeneratów z Venandi? - paskudny uśmiech "ozdobił" twarz Hiazynta. Bawił go fakt, iż widocznie dziewczyna postrzega go jako narkomana. Co zresztą potwierdziła kolejnymi słowami. Jakże ironiczny pozostawał ten świat! Jakie to też kpiny i niespodzianki czekały wampira za każdym rogiem! Gdzie się nie obejrzeć, tam dostrzec można było żarty i żarciki Wszechświata! Oto on, potężny wampir, targany nie swoimi emocjami i wspomnieniami, dręczony migreną, został sprowadzony do pozycji ćpuna przez jakąś zbuntowaną nastolatkę!
Z pewnością moment ów zostanie wyryty w jego pamięci na długo.
- Adrenalinę. Lecz tą absolutnie naturalną, nim poczynisz jakiekolwiek pochopne spostrzeżenia. To, że moje ciało jest obecnie w nienależytym stanie jest pochodną ów uzależnienia - bądź co bądź, Hiazynt nie kłamał całkowicie. Oczywiście, że nie był uzależniony od adrenaliny. Jednakże pobyt w Europie wiązał się z niesamowitą ilością wszelakich stresów, co teraz istotnie odbijało się na jego zdrowiu. Bardziej psychicznym niż fizycznym, lecz objawiało się to również na jego ciele.
Był po prostu skurwysyńsko zmęczony stresem ostatnich dni.
Przysiadł ciężko na ziemi. Uznał, że kobieta nie stanowi dla niego zagrożenia. Mogło to być, rzecz jasna, błędem, lecz pewność siebie Hiazynta sprawiła, że opuścił on gardę. I to pomimo męczącej go manii prześladowczej. Nawet jeśli kobieta zaatakuje go ów pałką, to winien szybko się zregenerować. On zaś przyjmując siedzącą pozycję pokazywał jednocześnie, że nie stanowi specjalnego zagrożenia. Przynajmniej tak było w jego głowie.
- Po prawdzie, niezbyt mnie to interesuje, do czego dążysz dziewczynko - Hiazynt wzruszył lekko ramionami, pozbywając się nareszcie kpiny w swoim głosie - Nie mam też pojęcia, czy jesteś blisko. Za to z całą pewnością mogę stwierdzić, że jesteś niezła w tym, co robisz. Możesz być po prostu jeszcze lepsza. I nie, nie nazwałbym tego narkotykiem. Raczej dopingiem. Ewentualnie, bo nie uzależnia fizycznie. Oraz zdecydowanie lepszym niż wszystko, co oferują wszelacy bywalcy siłowni czy klubów walki.
Na siłowniach i klubach walki Hiazynt znał się tyle, co nic. Nigdy go ów temat nie interesował. Tego jednak kobieta przed nim wiedzieć nie mogła. Wszak, nie chwaląc się, wampir na swą muskulaturę narzekać nie mógł. Zdecydowanie pomogłaby mu ona, gdyby miał zostać twarzą jakiejś kampanii reklamowej. Chociaż lepiej łapą bądź klatą niż twarzą z uwagi na jego niezbyt miłe dla oka oblicze. Niemniej jednak, postura wampira ogółem dodawała mu wiarygodności. Gdyby nie fakt, że istotnie zachowywał się jakby był na odwyku.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1270
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 20:10

"Ach, doprawdy, twa bystrość i cięty język..." Belka słuchała go i kiwała głową, przez chwilę nic nie mówiąc. No tak, no rację miał, była bystra. Przyszło jej nawet do głowy, że może było gościowi tak nie pyskować i udawać kompletnego debila, no ale co, że niby ona się mogła powstrzymać. Inna sprawa, że ziomek też miał potencjał na jakiegoś zakamuflowanego mistrza jebanego sarkazmu, więc w sumie może on sobie nawet myślał, że to on był tu tym mądrym przez cały czas. No spoko. Podobno warto w siebie wierzyć, nawet jak twoje życie doprowadza cię do sytuacji, w której gadasz se z nastolatką z kijem w opuszczonym szpitalu.
On serio myślał, że ten kij był do golfa?
- A ty skąd wiesz, że tu degeneraci są? - odpowiedziała pytaniem i uniosła lekko brew. No to on przyszedł tak bardziej, żeby to tak powiedzieć, z głębi szpitala. Więc pewno wiedział. Ona by se mogła zgadywać, skąd: pewno tu bywał, to było dość oczywiste, a przynajmniej gadał tak jakby tu nie był pierwszy raz lub przynajmniej słyszał o miejscu. No to zwiedzającym raczej tu nie był. Kurwa, dobry moment żeby zapalić. Tylko trzeba się jakoś do niego ustawić, żeby to miało sens i nie spierdoliło jej pozycji zupełnie.
W ogóle dlaczego jej nie przyszło do głowy, że to jakiś ziomek z półświatka? A może zwłoki tu przyszedł zakopać? Napierdalał się z kimś, gdzieś dostał w nerę czy wątrobę porządnie, no i jeszcze musiał zwłoki tu przyciągnąć. Ale no kurwa, chyba by po to do szpitala nie przychodził, bez sensu. Tu nie było dobrego miejsca na ukrywanie zwłok, na dziedzińcu za szpitalem prędzej. Ale może już to obczaił i teraz tylko sprawdzał, czy świadków nie ma? Dobra, trzeba to przemyśleć. Kurwa. Debil, że sam tu stał. Jakiegoś ziomka powinien mieć jeśli tak.
Chociaż...
Adrenalinę?
No to nie kleiło się zupełnie. Uzależnienie od adrenaliny było behawioralne, więc albo miał co innego na myśli albo dramatyzował w chuj, bo nie było takich objawów odstawienia jakie on pokazywał, taki ciężko oparty o ścianę jakby mu ktoś parę razy w potylicę obuchem przyjebał. Ale mógł też mieć na myśli rzecz odwrotną, że właśnie mu adrenalina spadła i czuł się jak gówno. Co było niewykluczone. Po bardzo intensywnym obciążeniu i ultrastresie ciało odchorowywało. Dlatego Annabelle się pilnowała, żeby nie wpadać w spiralę stresu. Potrafiła się wpędzić w paranoję, ale jej przedłużanie to by była kaplica. Z drugiej strony, mógł po prostu mieć co innego na myśli zupełnie i po prostu nie wiedzieć o czym gadał. Albo wciskać jej kit, żeby jakoś, no nie wiedziała, czas kupić?
W ogóle po chuj się do laski odzywać? Jakby rozsądny był to by spierdalał. A on po prostu se usiadł.
- No kurwa, że cię nie interesuje - odburknęła mu jak powiedział co powiedział. A przy okazji, trzymając w jednej łapie kijek, drugą sobie sięgnęła do kieszeni i wyjęła paczkę fajek, z której wysunęła sobie papierosa. Odpaliła i zaciągnęła się, słuchając co facet mówił. Dmuchnęła w bok, nie odwracając wzroku. Jedno ślepię ciągle się na niego gapiło. Już zlustrowała otoczenie na tyle, żeby wiedzieć co, gdzie i jak. Otoczenie się nie zmieniało, a on - owszem, był niewiadomą. Niby jak siedział to było lepiej. Dlatego se zapaliła.
Bardzo tanią fajkę, co od razu poczuł.

- A, czyli diler - rzuciła z pewną ulgą. - No spoko. Opowiedz o tym swoim towarze.
Jebany sprzedażowiec. I jeszcze jej komplementa strzelił.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3758
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 21:52

To w jaki sposób rozmówczyni odbiła piłeczkę kolejnym pytaniem wprawiło nagle wampira w dobry nastrój. Zaśmiał się nad wyraz wesoło jak na siebie (czyli stosunkowo bez wyrazu według standardów społecznych) i na krótką, króciuteńką chwilę błysnął zębami w uśmiechu. Opuszczony budynek, rzekomo szpital, był idealnym miejscem do rozmowy o degeneratach. Którą prowadził wampir, zmagający się z psychicznymi problemami oraz kobieta przypuszczalnie bez oka, trenująca w środku niczego. Z pałką teleskopową czy inną cholerą. Okoliczności konwersacji były wprost idealnie dobrane przez rękę Demiurga do jej tematyki.
- Zdarza mi się tu wpadać raz na jakiś czas - czy to było kłamstwo? Niekoniecznie. Hiazynt prawdziwie utożsamiał się z częścią wspomnień Roderyka. Nieświadomie w większości. Ale w pewien sposób mógł powiedzieć, że tu bywał wcześniej, nieprawdaż?
Powolnym, teatralnym wręcz ruchem wampir odpiął kilka górnych guzików koszuli. To, co prezentował, w żaden sposób również nie było kłamstwem. Blizny na jego klatce piersiowej były aż nadto wyraźne. Część po srebrze, wybitna większość po ranach zadanych mu przez wampiry. Bronią, której nawet nie potrafił nazwać, gdyż najzwyczajniej w świecie jej nie znał. Za to jego ciało było doskonale zaznajomione z tym, co potrafiły one zrobić nawet z wampirem.
- Jak już zdążyłem zaznaczyć, uzależnienie od adrenaliny. Popycha w objęcia różnych towarzystw. Z czego "degeneraci" to jedno z łagodniejszych określeń - przemówił gładkim kłamstwem, wskazując na jedną z największych blizn na prawej części klatki piersiowej - Potrafi objawiać się nie tylko w sportach ekstremalnych, jak niektórzy by chcieli sądzić. Bliskość śmierci jest, moim skromnym zdaniem, zdecydowanie lepszym sposobem na jej wyzwolenie.
Krzywy uśmiech ponownie ozdobił oblicze wampira. Bawiła go ta gra. Pozwalała mu oderwać się od uporczywych bólów głowy. Co lepsze zaś, pozwalała mu także na to, by w końcu zaczął kreować samego siebie w tym pieprzonym mieście. Czemu i nie? Nie miał na dobrą sprawę jeszcze żadnej reputacji, nieomal nikt go nie znał. Na pewno nie wśród ludzi. Roderyk zdążył się wsławić jako filantrop sztuki w Venandi. Oczywiście, żadną wielką szychą nie był, jednak tu i ówdzie ktoś go doceniał.
Tymczasem Hiazynt...Cóż, mimo majątku był na dobrą sprawę nikim. Czemu więc nie miałby zostać dilerem? Tylko, że zamiast jakimiś poślednimi narkotykami, handlowałby własną krwią. Genialne. Pytanie, co na to Tenebris. Wszak psułby im swoimi działaniami rynek. Lecz...Wampir zgadywał, że rodzeństwo Tenebris ma teraz na głowie inne problemy, niźli wojna narkotykowa.
- Jest na pewno lepszy niż to, co palisz. Nie żeby było to trudne - stwierdził z lekką dezaprobatą w głosie. Już sam zapach tytoniu go męczył. Zaś to? Ugh, to już w ogóle było trudne do zniesienia. Hiazynt zastanawiał się, jakim cudem ktoś potrafi dobrowolnie wdychać coś tak beznadziejnego, jak tanie papierosy i dosładzany tytoń. Nie, żeby szczególnie leżało to w kręgu jego zainteresowań.
- Dysponujesz być może butelką? Tudzież innym pojemnikiem na ciecz? Jeśli tak, to zechciej się podzielić. Nie jest mym celem urażenie twej osoby, lecz nie ufam ci na tyle, by dać ci na ręce całość - klasyczna zagrywka psychologiczna. Zaoferuj coś, pozornie za darmo, jednocześnie jednak wykaż, że sam nie ufasz drugiej osobie na tyle, by przekazać jej całość ów tajemniczego "towaru." Bo jest cenny.
Oczywiście prawdziwy powód był inny. Hiazynt nie miał zamiaru ni z tego ni z owego przebić swej dłoni i powiedzieć "Masz, spróbuj." Byłby to zapewne jeden z szybszych sposobów na zapewnienie sobie siniaka na głowie. Wolał tego uniknąć jeśli mógł.
Mimo wszystko, cenił swoje życie. W końcu nie po to tyle przeszedł.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1270
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyNie 27 Cze 2021, 22:45

Belka wcześniej się uśmiechnęła do niego ze dwa razy. Czy to był taki miły, serdeczny uśmiech? No ciężko powiedzieć, raczej chyba tak do śmiechu jej było, ale i też no, to była zajebista metoda na opanowywanie nerwów i w ogóle. Z drugiej strony jak ktoś stosował jej zaklęcia przeciwko niej to aż by ją dreszcz przeszedł, ale była zajebiście opanowana. W ogóle Bella to ideolo się kontrolowała, co nie. Oddech ciągle spokojny. Postawa ciągle praktycznie identyczna i niby mięśni mocno napiętych dziewczyna nie miała, ale widać było, że trzyma się dość twardo. Lagę miała przyszykowaną, nawet jak odpaliła fajkę to ramię "bojowe" nawet o milimetr się nie ruszyło. Tego też się uczyła na tym treningu. Precyzji. I wytrzymałości.
No była wytrzymała.
Dobra, bywał tu. No to był argument za teorią o byciu jakimś ziomkiem z półświatka, chociaż, no, ogólnie jego obecność nim była. Tylko normalnie taki ziomek by nie siadał sobie na pogawędkę z nią. Pewnie by wyjął gnata, żeby ją sterroryzować i albo stąd przepędzić, albo dojebać w jakimś bardziej dyskretnym miejscu. A ten se chciał pogadać. Jakby miał jakiś biznes w gadaniu z nią. Albo miał ochotę się zabawić. Albo przyćpany był, tylko się nie przyznawał. Chuj wie. Belka nie wykluczała żadnej możliwości bo wszystko się mogło zdarzyć. Co ważne to, że siedział. A jak siedział to znaczyło, że potrzebował chwili, żeby wstać. To jej dawało czas, a ona lubiła mieć czas. Zaciągnęła się fajeczką.
- A po co? - nacisnęła jeszcze. Kurwa, to było za łatwe. Znaczy, nie no, ziomek pewnie da jakąś z dupy odpowiedź, pomyślała - kto by na takie pytanie szczerze odpowiedział, jakby go kto w starym szpitalu "pełnym degeneratów" przyłapał? Ona mogła sobie tu pozwolić na szczerość, bo w chuj było widać co robiła - ćwiczyła. Wideo dalej leciało na lapku, pokazując senseia, który właśnie obalał jakiegoś przeciwnika też wyposażonego w bo. Co najwyżej by się mogła wykręcać w tym po co. Ale to ziomka nie interesowało.
Ją obchodziło, co on tu robił, ze względu na bezpieczeństwo. Ale ziomek mógł się wykręcać, więc bardziej teraz chciała popatrzeć sobie na jego reakcję. Zastanawiała się przy okazji czy właśnie nie przeginała pały z tym człowiekiem.

Człowiekiem...

Ta myśl stukała jej z tyłu głowy trochę nieuprzejmie.
No właściwie to co dalej powiedział to niby była odpowiedź na jej pytanie, po co tu chodził. Się postanowił zaprezentować jako szalony ryzykant, który chyba lubi chodzić po pojebanych miejscach i poznawać pojebanych ludzi! Kurwa, no ciekawy spin ziomek, no nie da się zaprzeczyć. tylko Belka to i tak widziała jako jakieś niezajebiście prawdopodobne. No, ale zaczął koszulę rozpinać. Był poraniony.
To dawało skojarzenia z jakimś Hitmanem czy czymś.
- To się leczy - odparła krótko. - I dostałeś w ryj jakoś niedawno? Bo wyglądasz jakbyś dostał, tylko się po prostu zajebiście trzymasz.
Zaciągnęła się znowu. Dmuchnęła w bok. Jakby tylko wiedziała, że nieznajomego tak odrzucał zapach tanich fajek, to by się chyba wytarzała w popielniczce ze szczęścia: dokładnie o to chodziło! Niech wali! Niech jebie! Niech bestie szukają tych atrakcyjnych, pachnących ofiar i zostawią bezużyteczne ścierwa, jak ona, w spokoju.
No, ale nie wiedziała. Więc nie pomyślała tego. Tylko się uśmiechnęła krzywo jak tak bez sympatii się wyraził o tym, co paliła.
- Tanie to dobre - odparła, nawet nie ukrywając satysfakcji w głosie. Ogólnie śpiewka o tym, że była biedna i uzależniona, najlepiej jej pasowała, bo to też pasowało do jej raczej prymitywnej otoczki. Skomplikowanych słów nie używała. Przeklinała. Paliła tanie faje. Ubrana była jakby sobie garderobę w Biurze Rzeczy Znalezionych składała, co nie było wcale dalekie od prawdy. Innymi słowy, idealny człowiek do ignorowania przez społeczeństwo. Tylko ten ziomek ją, kurwa, przyłapał na robieniu w chuj specyficznej rzeczy.

I złożył w pizdę specyficzną propozycję. Że butelkę miała mu dać? Na co? Brzmiało coraz bardziej jakby nie narkotyki sprzedawał a jakiś bimber pędził, co wydawało się Belce ultrazabawne - niechby to się prawdą okazało. Ona tu o nim jakieś niestworzone teorie wymyśla, a on, kurwa, używał opuszczonego szpitala żeby se destylarnię zrobić. O kurwa!
Aż się zaśmiała z tej myśli głośno i nieskrępowanie w pewnym momencie. A chuj, bawiło ją to. Nie musiała mu mówić, dlaczego.
- Kurwa, nie wiem co chcesz mi polać, ale chyba mnie musisz bardziej kupić - rzekła w końcu, ciągle trochę rozbawiona. - Mama i tata mi mówili, żeby nie brać dziwnych cieczy od obcych mężczyzn w opuszczonych szpitalach, co nie.
Znowu się zaśmiała, ale jej kurwa ten żart rozbawił. Mama i tata!
- Możesz elaborować jak chcesz, co nie, ja mam czas.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3758
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Cze 2021, 09:57

Kobieta, wbrew pewnym wstępnym oczekiwaniom Hiazynta, narkomanką nie była. Albo dobrze się z tym ukrywała, albo brała tylko w określonym celu. Czy to była narkomania? Dla społeczeństwa pewnie tak, lecz nie dla wampira. Jeśli jakaś substancja miała jej pomóc w osiągnięciu celu, to czemu by z niej nie skorzystać. Sam wszak był spragniony krwi głównie dla rozrywki, nie zaś dla jej wartości odżywczych. Zaś ów młoda dama, występująca w miejscu nad wyraz nie pasującym do jej wieku, zdecydowanie nie wyglądała na kogoś zniszczonego przez narkotyki.
Czyli jednak to ona rozdawała karty. Do takich wniosków dochodził Hiazynt. Czy słusznie? To nie miało w tym momencie najmniejszego nawet znaczenia. Wampira bawiła ta rozmowa. Pozwalała mu wejść w nową rolę. Ogółem traktował ludzi jako gatunek pośledni względem jego własnego, lecz tak właściwie, czemu? Przebywanie tutaj i rozmowa z nią pozwalała mu na poprawę samopoczucia. Odrzucenie dręczących go wspomnień i emocji. Jego ostatnie spotkanie z wampirzycą w Europie...cóż, nie było najprzyjemniejsze. A raczej wręcz było i teraz cierpiał na syndrom odstawienia.
Może czas zmienić towarzystwo na ludzkie? Czemu by nie...
- Cała sprawa, moja droga nieznajoma, rozbija się o to, iż nie dostałem. Z tego też właśnie powodu cierpię. Tego już się nie leczy. Tylko izoluje. Taki wydaje się konsensus naukowo-społeczny - po prawdzie wampir nie miał pojęcia, czy mówi prawdę. Wiedział tylko, że niegdyś, jakieś kilka dziesięcioleci temu, w czasach tuż po wojnie, traktowano ludzi takich, na jakiego teraz się kierowało, jako absolutnych degeneratów. Zwłaszcza w Niemczech. Jeśli tylko ktoś przejawiał tam agresywne zapędy, mógł łatwo trafić do zamkniętego oddziału leczniczego. Na długi, długi czas.
Jak było teraz? A czy to miało znaczenie? Oczywiście, że nie. Nie w Ameryce. Państwie wolności, gdzie można bezkarnie wytatuować sobie słynny, hinduski symbol szczęścia na piersi i paradować z nim po ulicy. Nie, żeby to Hiazynta interesowało. Niemniej jednak dysonans pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi był nad wyraz widoczny.
Mówiąc zaś o Stanach...
- Tanie to dobre? Rodowita Amerykanka z ciebie. Przemawia przez ciebie typowa, kapitalistyczna burżuazja - kolejny, niezbyt piękny uśmiech ozdobił oblicze wampira. Oczywiście nijak nie uważał, by dziewczyna była w jakikolwiek sposób przedstawicielką burżuazyjnych kapitalistów, niemniej jednak rozbawiła go ta wizja.
- Ech...widocznie będę musiał ci zaprezentować to i owo... - wampir westchnął z niechęcią i podniósł się ciężko. Specjalnie powoli, by nijak nie wystraszyć swej rozmówczyni. To miał bowiem zamiar zrobić w przeciągu kilku następnych sekund. Teraz chciał, by skupiła na nim swoją uwagę.
Przeciągnął się raz w lewą, raz w prawą stronę. Obrócił się przodem w kierunku ściany ze znudzonym wyrazem twarzy. Z perspektywy drugiej osoby musiał wyglądać przez te kilka sekund doprawdy dziwnie. Ot, w środku rozmowy z nieznajomą osobą postanowił wstać i pogapić się w ścianę. Miał w tym jednak określony cel. Oceniał, czy ściana jest solidnie zbudowana. Nie był to cud architektoniczny godny murów Babilonu, lecz z całą pewnością były one wytrzymałe. W końcu mimo blisko 50 lat zaniedbań, budynek stał i trzymał się zadziwiająco dobrze. Wykonawca musiał się postarać.
Hiazynt przymierzył się tylko raz. Tknął ścianę lekko prawą ręką. Dłużej nie zwlekał. Wziął potężny zapach i uderzył w ścianę prawą pięścią na tyle mocno, by przebić się przez parę cegieł. Cegła zajęczała z protestem, lecz musiała ustąpić. Nowo zdobyta siła wampira oto przechodziła swój drugi test. Pierwszy, jeśli mówić tylko o sile fizycznej. Test jakże prymitywny, lecz w ów prymitywizmie nad wyraz satysfakcjonujący. Naturalnie, w procesie tego parę kości śródręcza uległo złamaniu, lecz fakt przebicia ściany, zrzucenia resztek tynku ze ścian jak i wzbicia duszącej chmury pyłu był wart tego. Zwłaszcza, że po wyjęciu ręki z dziury ręka poczęła samoistnie się składać.
- Jak mówiłem, doping, nie narkotyk - stwierdził neutralnym, niemalże obojętnym tonem. Przytrzymał prawą dłoń lewą, pilnując, by kości zrosły się w prawidłowy sposób. Z grubsza. Potem w razie potrzeby zawsze można je przecież poprawić.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1270
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Cze 2021, 18:35

Belka paliła niespiesznie, patrząc na ziomka. On mówił o swoim uzależnieniu, jakby to była jakaś uber kliniczna rzecz, typu patologia totalna. Dziewczyna więc przeczesywała swoją małą bazę danych w głowie, szukając czegoś na ten temat. Czy chodziło mu o jakieś zaburzenia związane z agresją? Skłonności masochistyczne? No jakby na to popatrzyła z poziomu takiego, no, poziomu czystych faktów, to pewnie by znalazła w tym całym obrazie masę dziur. Tylko że pomyślała sobie raczej o czym innym. Na ile ten obcy w ogóle miał biznes w mówieniu jej, dlaczego się czuł i zachowywał tak jak powinien, a nawet jeśli, to po chuj miałby w ogóle jej szczerze odpowiadać? No on w ogóle nie miał interesu w tym, żeby z nią rozmawiać jak z równą. Ale może chciał, żeby poczuła się do niego podobna? Bo jak tak mówił o byciu nadającym się do izolacji ziomkiem, to z czymś takim Bella mogła sympatyzować. Tylko czy on to za bardzo mógł wiedzieć.
Może uznał to za możliwe, skoro ćwiczyła samotnie z kijkiem na zadupiu, zamiast robić jakieś inne rzeczy, co to robią zaawansowane nastolatki. Jeśli tak, to jakiś kawałek dziewczyny rozgryzł i mogłaby mu dać jakieś punkty za to, że się starał.

- No we wpierdolu zawsze może ktoś pomóc - odparła z lekkim uśmiechem, po czym znowu się zaciągnęła. - E, jebać konsensus.
Wzruszyła lekko ramionami. Co mógł zobaczyć, to że podczas tego ruchu jej kij teleskopowy nie zmienił położenia - jeno ręce. Łapą z papierosem se strzepnęła na ławkę koło torby. Potem ten popiół zbierze. Dmuchnęła tym razem nad siebie. A potem się zaśmiała. Kapitalistka!
Tak szczerze, to ona jakoś zajebiście dużo to o ekonomii nie wiedziała, ale wiedziała co i dlaczego, było jej potrzebne do zaspokojenia potrzeb życiowych. Zasady rynku miała w dupie. Rynek takich jak ona wypluwał raczej bez kapitału, więc i kapitalizm jej nie obchodził. Ale jak usłyszała burżuazja to się musiała zaśmiać, bo to było trochę śmieszne.
- No, kurwa, elita jestem - rzuciła wesoło i wyszczerzyła do niego zęby. Gość sam sobie chyba drwił, ale co ją to. Ona nie gapiła się za bardzo na jego ubiór przedtem, ale w tym momencie zaczęła oceniać. No wyglądał w sumie jakby miał hajs, co nie. Koszula porządna jakaś taka, no i jeszcze wpuszczona w spodnie jak u jebanego bankowca. Obcy przy okazji nie wyglądał jak ten, no, jakiś alfons. Taki biznesowy miał ten kubraczek. I kto był tu kapitałofanem, co? Na stówę miał w chuj więcej kapitału.

Ruszył się, żeby wstać. Belka popatrzyła na to sceptycznie raczej, ale nie dlatego, że jakoś w niego nie wierzyła, czy coś. Ale wolałaby, żeby nie wstawał.
- Nieźle się starasz jak na pierwszą randkę - rzuciła sobie ni to żartem, ni to z przekąsem raczej. Nawet jej koło łba nie przeleciałoby słowo "randka" w innym kontekście niż sarkastycznym teraz. Była przygotowana najprędzej do spuszczenia mu wpierdolu, gdyby próbował jakichś sztuczek, a potem spierdalania, dlatego bardzo uważnie patrzyła na to, co robił. Miała na tyle paranoi, a może zdolności przewidywania żeby domyślać się, że mogłaby nie mieć z nim szans. Zaciągnęła się fajką, dmuchnęła gdzieś w bok, lekko przekrzywiła głowę.
Wkrótce zapomniała o fajce.

Huknęło w chuj. W tym dokładnie momencie Belka wypuściła fajkę z ręki i nawet tego nie odnotowała. Po prostu gapiła się w tę chmurę pyłu, czekając aż ta rozrzedzi się na tyle, żeby mogła zobaczyć i nieznajomego, i ścianę. Jego sylwetka majaczyła słabo w półmroku wieczora, wiedziała więc, że tam był. Tylko co ze ścianą. Kurwa, co ze ścianą.
A ścianę wyjebało. Kiedy kurz opadł, Annabelle zobaczyła porządną dziurę tam, gdzie facet przywalił. Mrugnęła od pyłu drażniącego jej gałkę oczną, ale tylko raz. Potem przymrużyła powieki i skierowała wzrok na gościa. Trzymał się za rękę, którą przyjebał. Coś powiedział, ale mógł widzieć, że do niej raczej nie dotarło.
Mimo że pozycji praktycznie nie zmieniła, to widział po jej spojrzeniu coś między szokiem, a agresją. Palce zacisnęły się mocno na pałce teleskopowej. O ile dziewczyna nie miała przyspieszonego oddechu - to słyszał, o tyle nad tętnem chyba już za dobrze nie panowało bo serce waliło jej jak pojebane. Oddechy brała nieco głębsze, z krótszym wdechem i dłuższym wydechem, żeby to trochę uspokoić.
Za kulisami Belka zdążyła już przekalkulować, że ziomek musiałby niezły cyrk odjebać, żeby tu udawać, więc można było to wykluczyć. Jej umysł więc "kliknął" z pomysłem, że nieznajomy nie był człowiekiem. Tylko, że ona nigdy o tym do końca nie wiedziała. I nie miała pojęcia, czym mógł być. Więc sobie w myślach go nazwała Potworem. Bestią. Jej łeb uciekał w stronę paranoi, z całych sił zatrzymywała więc spiralę myśli, która dążyła w kierunku wpadania w panikę. Kurwa. Kurwa. Dobra.
Trzeba coś powiedzieć. Przeca nie mogła mu okazywać słabości.
- Czym ty, kurwa, jesteś - zapytała w końcu. Nie ma co, musiał poczekać tak ze dwie minuty, żeby się zebrała. Co i tak w skali tego, co się działo w jej głowie, całkiem niezłe - gdyby Belka puściła swój umysł samopas, chyba właśnie rzucałaby się na niego z nożem.
Ciekawe, czy wszystkie Bestie się znały nawzajem. Jeśli tak, to ona weźmie oko, w ramach rewanżu. Jak nie, to się pomyśli.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3758
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Cze 2021, 19:08

Randka? Hah, to dopiero było pojęcie nieznane Hiazyntowi! Nigdy nie posiadał w sobie potrzeby posiadania uczuć romantycznych, toteż ich nie miał. Naturalnie nie odebrał słów nieznajomej na poważnie. Co to, to nie. Niemniej jednak zdecydowanie go one rozbawiły. Wyobraził sobie siebie na randce w takim miejscu. Cóż, z jego poczuciem taktu możliwe, że by tak nawet poczynił. Opuszczony szpital wydawał się niesamowicie klimatycznym miejscem na romantyczną schadzkę dla wampira. Ot, postraszyć miejscowych, obudzić stare legendy, pogonić dzieciaki, opróżnić kogoś z krwi.
Randka idealna!
Ręka wampira pulsowała bólem. Nie na tyle intensywnym, by uniemożliwić mu egzystencję, niemniej jednak uczucie to było uciążliwe. Nie przemyślał zbyt dobrze tego, co przed chwilą uczynił. Wszak było tyle innych sposobów na pokazanie, jakimi to też interesującymi cechami dysponuje. Mu jednak do głowy przyszła brutalna siła w postaci wykonania prac rozbiórkowych gołą pięścią.
Niemniej jednak, efekt końcowy był całkiem niezły. To trzeba było przyznać. Hiazynt przysiadł ponownie na powiększonej teraz o parę cegiełek kupce gruzu. Fakt, że kobieta wypuściła papierosa z ust był pozornie marginalny. Lecz z jakiegoś dziwnego powodu sprawił wampirowi niesamowitą wręcz satysfakcję. Było w tym coś prymitywnego. Ot po prostu pokazał swą siłę fizyczną i tyle. Była ona jednak na tyle znacząca, że wybitna większość ludzi o zbliżeniu się do tego poziomu mogła jedynie pomarzyć. O czym doskonale świadczyła reakcja nieznajomej.
Przebywanie z ludźmi było jednak zabawne. Pozwalało wampirowi na przypomnienie, że jest kimś innym. Że jest na szczycie łańcucha pokarmowego. Zdarzało mu się o tym zapominać w życiu codziennym. Taka przypominajka skutecznie poprawiała mu humor.
Szeroki uśmiech ozdobił jego twarz. Musiał wyglądać co najmniej dziwnie. W eleganckim, utytłanym obecnie pyłem ubraniu, szczerząc się jak wariat do jakieś nastolatki. Ale go to nie obchodziło. Miał obecnie naprawdę dobry humor. Zwłaszcza jak na siebie.
- Dobre pytanie. Może jednak będziesz zainteresowana tym, co mam do zaoferowania? - odpowiedział wymijająco, nie przestając się szczerzyć. Jego wzrok przeskakiwał to od jej twarzy, to do trzymanej przez nią pałki teleskopowej. Z zaciekawieniem przechylił głowę widząc, jak jej palce zaciskają się na niej. Czyżby miała zamiar go zaatakować? To dopiero byłby niespodziewany zwrot akcji!
- Nim spróbujesz, odpuść. Tym kijkiem prędzej złoję ci dupsko, nim cokolwiek będziesz w stanie mi zrobić - stwierdził powolnym tonem, ciekaw reakcji nieznajomej na jego słowa. Nazbyt przyjazne one nie były, fakt. Ale wolał uprzedzić ewentualną agresję z jej strony.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1270
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyPon 28 Cze 2021, 21:25

Dużo się zmieniło, od kiedy tu przyszła. Wpadła se do tego szpitala, żeby kijkiem pomachać, ot, ponapierdalać sobie. Utrzymać formę, może jeszcze trochę wyrobić, na pewno żeby jej nie stracić.
A teraz stała przy ziomku, który jej potwierdzał, że nie miała halunów.
Właściwie łeb jej przeszedł w "ok, bestie są" bardzo szybko. Ale naprawdę potrzebowała, kurwa, czasu, żeby to ogarnąć - najpierw po to, żeby zdusić emocje. Była wściekła, bo gość był jakby personifikacją wszystkich nich, więc wyobrażała sobie, że jakby mu najebała, to by wszystkim najebała. Miała w sobie dużo na takich jak on gniewu. No to ten gniew musiała zamknąć w jakimś pudełku na jakiś czas.
To wtedy odsłonił się strach. No bo, on zresztą chyba nawet powiedział coś w ten gust (żeby to go słuchała teraz uważnie, hah), najgorsza była myśl, że nie miałaby z takim skurwysynem szans. Mogła se ćwiczyć od pięciu lat przeszło, ale chuj, o kant dupy rozbić, bo on miał w sobie jakiś, kurwa, nierealny motór rozpierdalania ludzi. No i co z tym fantem? Nie było co się zastanawiać, czy to możliwe, że miał taką siłę, no to nie było kurwa możliwe, ale chuj z tym, skoro było zupełnie realne. Strach był nieproduktywny. Drugie pudełko.
Papieros, leżący na posadzce, zgasł.

Facet ciężko usiadł, a ona ciężko westchnęła. Jak schowała strach (nie domknęła pudełka, ale tego się kurwa nie dało domknąć), to zostało jakieś takie rozgoryczenie, z którym no nie chciała rozmawiać. To skupiła się na rozmówcy. Niezła zagrywka z jego strony, tak się odsłaniać. No to ewidentnie miał do niej poważny biznes.
No i pewno zależało mu na zrobieniu tego biznesu. Pewno też uznał, że jak mu biznes nie pójdzie, to zawsze można ją zajebać.
No dobra. Przynajmniej reguły gry były jasne.
- No takie dobre pytanie, że aż nie odpowiedziałeś - odparła w końcu. To było chwilę po tym jak już usiadł, powiedział, że może se odpuścić ten kijek i tak dalej, ale chuj. Jej łeb dopiero nadganiał rozmowę. Ścisnęła w myślach to rozgoryczenie. Była jeszcze daleko od chłodnej kalkulacji, no, trzeba było handlować z tym co miała.
- I dlaczego wyglądasz jak niedojebany narkoman, skoroś taki potężny? - zapytała wreszcie. Może tak się zgrywał z tym zmęczeniem. A może w jakiś sposób jej potrzebował. Tylko, kurwa, po co.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3758
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 EmptyWto 29 Cze 2021, 21:03

Fakt, że kobieta przestała palić, miał jedną, niewątpliwą zaletę. Ujawniał jej fantastyczny zapach. Ach, jakże cudną woń rozdzielała w okół siebie! Jakże marnotrawiona była ona na co dzień, jeśli istotnie nie miała pojęcia o wampirach. W Hiazyncie poczęły rodzić się dawno u niego niespotykane pragnienia. Czemu to też miałby zadowalać się zimną krwią bądź winem z krwią, jeśli mógłby w każdej chwili zaspokoić swój głód na tak cudnie pachnącej istocie? Taaaak, ta wizja zdecydowanie przypadła mężczyźnie do gustu. Poruszył nozdrzami, wciągając powoli powietrze. Przytrzymał je na chwilę w płucach, zaś jego oczy mimowolnie błysnęły. Z głodem, wilczym głodem. Dopiero po paru uderzeniach serca wypuścił je powoli, niechętnie żegnając się z jej powabem.
Piersią kobiety w tym momencie poruszyło ciężkie westchnięcie. Domyślał się, iż oznaczało rezygnację. Jak się jednak okazało, smarkula była cały czas wygadana. Oczywiście, mogła być dorosła, lecz z perspektywy wampira była bądź co bądź dzieckiem. Niemniej jednak, podziwiał ją. Nie uciekła w popłochu, nie zaczęła wrzeszczeć czy płakać. To już coś. Była twarda, to musiał jej przyznać.
- Ach, być może zdradzę swe sekrety, jeśli ty zdradzisz mi swe imię - stwierdził z niemalże przyjacielskim, jak na niego, wyrazem twarzy. I zaskakująco łagodnym tonem. Jego wzrok prześlizgnął się po zgaszonym papierosie. Z jakiegoś powodu uznał, że pasowałoby mu teraz cygaro. Oczywiście musiało smakować paskudnie, lecz jakiego też stylu by mu ono dodało!
- Gdyż, jak już powiedziałem, jestem uzależniony od adrenaliny. Właśnie wróciłem z europejskiej wycieczki by pochować mego przyjaciela. Była to, moja droga nieznajoma, podróż pełna wrażeń, zapewniam cię - informacje którymi podzielił się Hiazynt były całkowicie prawdziwe. Nie było w nich właściwie grama nawet kłamstwa. Brzmiały jednak na tyle absurdalnie iż założył, że równie dobrze może je wyjawić. Wszak który zwykły człowiek przy zdrowych zmysłach uwierzyłby w taką historyjkę?


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Opuszczony szpital - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 13 Empty

Powrót do góry Go down
 

Opuszczony szpital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 13 z 15Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next

 Similar topics

-
» Szpital

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Obrzeża centrum: Downtown-