a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Opuszczony szpital - Page 14


 

 Opuszczony szpital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next
AutorWiadomość
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyWto 29 Cze 2021, 23:45

Facet był nieprzejęty. No dobra. No to, trzeba było se pomyśleć, pewnie dokładnie przemyśliwywał co mówił i robił, Więc co najwyżej w jego zachowaniu mogłaby se szukać jakichś odskoczni - tików, odruchów, czy czego. Normalnie to musiał za wielu nie mieć. Belka zakładała, że co najwyżej by go mogła sprowokować, czy coś. No był to jakiś pomysł. Mogłaby sprawdzić jak mu zależało. No chciał ubić z nią interes, to ewidentnie. Coś jej chciał sprzedać.
Tylko jak ona miałaby to, kurwa, kupić.
Odkładając na bok ekonomię, to była jeszcze sprawa fizycznego starcia. No tak se powiedział, że mógłby ją złoić, no to mogła założyć, że miał rację. Więc na pewnym etapie nawet opuściła kijek. Po prostu ułożyła ramię wzdłuż ciała. Nogi ciągle miała lekko rozstawione i słabo to było widać pod spodniami, ale bardzo lekko ugięte, dla sprężystości. Skoro nie mogła go przewidzieć, to największy sens miała w razie potrzeby próba uniku, co nie. Potem ucieczka. Koncepcja na wykorzystanie otoczenia?

Zaciągnął się powietrzem, jakiś taki zadowolony. I spojrzał na nią wygłodniale. Jak kurwa pies na paczkę Friskies.

No krzesła przy drzwiach stały, poza tym niewiele było tutaj do zrobienia. Generalnie by więc pewnie przejebała. Tylko mogła mieć nadzieję, że drzwi by mu trzasnęły przed nosem i faceta rozproszyły.
A potem się zobaczy.

Zdrowy rozsądek kopnął ją w dupę dopiero po chwili. Wolną ręką zaczęła grzebać w kieszeni, aż w końcu wysunęła z niej paczkę. odpaliła, zaciągnęła się. Wypuściła gdzieś w górę. Zapomniała. Palenie, palenie. Palenie. Było częścią planu. Nie powinna zapominać, zwłaszcza teraz.
- Annabelle Hawks - przedstawiła się szybko i zaciągnęła. - Teraz ty.
Wypuściła dym w bok.
- I dla jasności, w dupie mam jak masz na imię. Bardziej mnie interesuje fizjologia.
Zaciągnęła się znowu. Dość szybko, chociaż patrzyła na gościa raczej zdecydowanie. Jego łagodny ton to jej w chuj nie zachęcał, ale oferta wywoływała jakieś chore zainteresowanie. Co taka bestia miałaby człowiekowi do zaoferowania? Może jak te, wampiry, musiał poczekać aż ofiara go faktycznie zaprosi, żeby zaatakować, czy coś? To by było w chuj zabawne. A może miała na sobie coś srebrnego, a wilkołaki bały się srebra? Może jej nad łbem krzyż wisiał?
A może był diabłem. Kurwa, no bez przesady. W bestie uwierzy, ale w Boga ewidentnie nie.

- To chyba dobrze, jak taki uzależniony od adrenaliny stwór dostanie jej bardzo dużo.
Nie oceniała, na ile jej pierdolił. Po prostu naprędce sobie wymyśliła, co najlepiej powiedzieć, żeby musiał chociaż trochę jej zdradzić w odpowiedzi. Mogłaby go jeszcze pocisnąć, ale no nie chciała tego robić. Mogłaby też mu powiedzieć, żeby przeszedł do meritum, ale kurwa...
Nie. On miał do niej jakiś biznes, a ona musiała, MUSIAŁA się od niego dowiedzieć jak najwięcej. A nawet nie wiedziała jakie pytania na razie zadawać.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 11:18

Wampir spiął się lekko widząc, jak kobieta buszuje wolną ręką po swoich kieszeniach. Przez głowę przemknęło mu, że być może chowa tam broń. Ostatecznie mógł mieć to nieszczęście i trafić na wampirzycę miast na zwykłego człowieka. Chociaż z zachowania na to się nie zapowiadało, mogła przecież dobrze kłamać, nieprawdaż? Gdyby nagle wyjęła broń palną i wystrzeliła, Hiazynt byłby w niemałych tarapatach.
Szczęście w nieszczęściu, upragnionym Graalem okazała się nie być broń, a paczka papierosów. Szczęście, bo kobieta widocznie nie miała ani możliwości, ani zamiaru go atakować. Przynajmniej na razie. Nieszczęście, bo oznaczało to, że jej cudny zapach ponownie zostanie przytłumiony przez woń taniego tytoniu. W ogóle przez woń czegokolwiek. Wybitnie zirytowało to wampira, ku jego własnemu zdumieniu. Odkrył, iż fakt utraty możliwości czucia jej zapachu tak klarownie jak przed zapaleniem, jest dla niego najzwyczajniej w świecie irytujący. Chciał ją mieć dla siebie. Chciał mieć jej zapach tylko dla siebie. Niczym bohater słynnego Pachnidła zapach ni z tego ni z owego stał się nieomal sensem jego istnienia.
Widocznie jednak od dawna kultywowany i starannie pielęgnowany nałóg umożliwiał kobiecie odzyskanie jasności umysłu. A przynajmniej sprawiania takich pozorów. Interesujące. Zwyczajowo osoby uzależnione nie posiadały najcudowniejszej jakości krwi. Lecz Hiazynta i tak ciągnęło. Do Annabelle.
- Ach tak, oczywiście, że Ananabelle - stwierdził powolnym tonem, przyglądając się kobiecie. Chmura dymu owionęła ją, lecz nie była w stanie całkowicie zdławić jej zapachu. Z każdą minutą wampir czuł jednak, jak głód krwi jest w nim coraz wyraźniejszy. Głód psychiczny, nie fizjologiczny.
- Gatunek, który reprezentuję, zwą wampirami. Niektórzy używają określenia Kainici, ów termin jednak do mnie się nie odnosi - niezbyt miły, za to z pewnością szczery uśmiech ozdobił twarz mężczyzny. Wątpił, by kobieta ot tak przyswoiła informację o istnieniu wampirów. Toteż od razu podał jej kolejne dwie, bo czemu i nie? Niech biedna roztrząsa, co też ma na myśli.
Kolejna chmura dymu uderzyła w powonienie wampira. Jego oczy zwęziły się na krótką chwilę i błysnęły z irytacją. Jeszcze był spokojny, wszak nie chciał przestraszyć Annabelle. To byłaby niepowetowana strata dla jego świata, gdyby był zmuszony zrezygnować z jej krwi bądź wziąć ją przemocą. Zdecydowanie bardziej wolał pójść z kobietą na układ. Coś za coś. Czy ona w ogóle była tym zainteresowana? Cóż, przecież tu cały czas stała, nieprawdaż?
- Dostałem jej aż nadmiar, Annabelle. Zdecydowanie nadmiar i zdecydowanie w momencie, którego się nie spodziewałem - wampir wyszczerzył zęby w upiornym uśmiechu. Schował na krótką chwilę rękę za plecami udając, że po coś sięga. W rzeczywistości zmaterializował swój srebrny nóż i od razu się nim zaciął po dłoni. Intensywny ból, tak charakterystyczny dla ran od srebra, rozbrzmiał w jego ręce. Lecz zamaskował go uśmiechem i wyciągnął dłoń przed siebie, w kierunku kobiety. Pustą, jeśli nie liczyć sączącej się z niej krwi, która poczęła ozdabiać posadzkę swą czerwienią.
- Oto co ci oferuję dziecinko. Moja krew w zamian za twoją. Oferuję ci siłę oraz doznania ponad ludzką percepcję w zamian za możliwość skosztowania ciebie. Radzę, byś wybrała rozsądnie - oczywiście, Hiazynt musiał podszyć swoją propozycję mało subtelną groźbą. Lecz jego oferta była jak najbardziej szczera. Nie chciał ot tak wbijać swych kłów w Annabelle. Nie, zdecydowanie nie. Była ona zbyt ciekawa i zbyt pięknie pachniała, by traktować ją w ten sposób. Wampir zapragnął więc się z nią podzielić. Miał nadzieję, że szok i strach przymuszą ją do instynktownego przyjęcia jego oferty.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 12:00

Annabelle nie miała broni palnej. Nie mogła mieć. Ale pomyślała o broni palnej.
Normalnie rozumowała, że musi se bez gnata poradzić. Niechby ją bowiem kto z gnatem przyłapał: już i tak miała gdzieś tak jedną trzecią normalnych praw, to ją pozbawiało resztki i dawało pretekst, żeby ją zamknąć. Nie, żeby Belka tymczasem jakoś wierzyła, że kiedyś te prawa dostanie z powrotem, ale utrata ich resztki to była upiorna wizja. A teraz żałowała, że nie miała gnata. Chyba się odezwała w niej desperacja.
Musiała w sobie to wszystko odkładać na bok, żeby zachować panowanie. W jej głowie kotłowała się masa myśli.
Pokiwała głową, kiedy przedstawił swoją rasę, zaciągając się. Paliła w ogóle na tyle szybko, że zaraz odpaliła kolejną faję od poprzedniej. Mało zachwycona spojrzała w głąb paczki widząc, że zostało jej sześć sztuk.
Sześć fajek i zamykamy ten spęd.

- Ok - odparła, wydmuchując tym z płuc. - Czyli pewno się żywisz ludzką krwią. Boisz się słońca? Krucyfiksy? Te wzmianki o soli i zaproszeniu przez próg to pewnie bulszit, co?
Zaciągnęła się ponownie. Dane, dane, dane. Zmarszczyła brwi.
- No widzę, żeś silniejszy niż ludzie. Pewno też szybszy - rzekła w końcu. - Jakbyś jeszcze powiedział co umiesz to zajebiście, ale nie naciskam, bo pewnie byś chciał coś za tę informację. Jak chcesz być, kurwa, tajemniczy z fizjologią to tylko prośbę mam o jedno: pewnie kształtu nie umiesz zmieniać? W zwierzę, czy coś.
Zaciągnęła się, tak porządnie, po czym wypuściła dym z płuc. Nie jest tak, że ciekawość pokonała strach, ale jak ma zdechnąć, to chce zdechnąć, wiedząc rzeczy. Ziomek mógł się być może domyślić, że już wcześniej miała jakieś domysły. A jak się nie domyślił, to właśnie mu to powiedziała wprost.

Nie bardzo się ruszyła, ale BARDZO uważnie podążała za jego ręką, kiedy straciła ją z oczu. Ciągle sobie paliła, przez moment trochę wolniej, ale swobodnie wróciła do starego tempa kiedy wziął i się najzwyczajniej w świecie pociął. Obserwowała ranę. Nie regenerowała się. Spojrzała na ostrze.
Czyżby srebrne. Było jaśniejsze niż stal. Miało to sens. Facet krwawił jak człowiek. Ha. Czyli wampira dało się zabić. No dużo wiedzy jej oferował.
I oczekiwała raczej, że po prostu zażąda krwi za informacje, w końcu wampir, sam dyktował warunki. A ten tu kurwa działał jak organizacja charytatywna. Zamyśliła się, paląc i gapiąc się na krwawiącą dłoń. Jej myśli nie ominęły groźby. Kurwa stawiał przed nią obraz taki, że i tak weźmie co chce, skurwysyn. Nie miała w ogóle możliwości żeby sprawdzić, czy blefuje. Mogła zaryzykować i przystać na jego warunki, albo zaryzykować w chuj i go rozsierdzić mówiąc, żeby spierdalał.
- A jak miałabym ci dać swoją krew - odpowiedziała pytaniem, pozwalając jego dłoni krwawić. Ale równocześnie złożyła kij teleskopowy, wsunęła go do kieszeni i wsadziła dłoń pod bluzkę. Po chwili w jej dłoni błyszczał porządny, wojskowy bagnet.
Stalowy, bo się nie znała aż tak. Porównała sobie od razu kolory, jego był widocznie jaśniejszy niż jej. Czyli srebro. Albo platyna. Platyna?
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 13:58

Cała wyliczanka Annabelle była zabawna w swej prostocie. Stereotypy otaczające jego gatunek oczywiście w pewnym stopniu były prawdziwe. A i skąd dziewczyna miała brać informacje o wampirach? To nie tak, że można było znaleźć o nich jakiekolwiek naukowe informacje, potwierdzone przez uniwersytet w Cambridge. Co nie zmieniało faktu, że podpunkt "krucyfiks" jak zawsze go rozbawił. Całe szczęście, iż Roderyk nie wiedział o tym, że krzyż może go zabić. Biedaczek pożyłby jeszcze krócej, niźli to miało miejsce.
Wypuszczane przez dziewczynę kłęby dymu nieomal zmusiły Hiazynta do przemyślenia ponownie swej oferty. Od razu uznał jednak, że zapach tytoniu w ten czy inny sposób da się wyeliminować. Zaś powtórnie zdobycie tak cudnego zapachu jaki roztaczała Annabelle - a, to już gorsza sprawa. Musiał więc przemęczyć się ze swoją zrzędliwą, wiecznie niezadowoloną naturą i zdusić jej krzyki, nim te zdołały przesłonić jego osąd.
- Część to prawda, część to bujdy. Żywię się ludzką krwią, lecz nie muszę. Za Słońcem nie przepadam, ale to z innych powodów. Reszta to, jak malowniczo ujęłąś, bulszit - przemówił spokojnie, patrząc na lejącą się po jego dłoni krew.
Kap, kap.
- Zależy co zdefiniujesz jako zwierzę - lekko szyderczy uśmiech ozdobił jego oblicze - Pewna część z nas posiada zdolność polimorfii, w tym i ja opanowałem parę sztuczek z tej dziedziny. Absolutnie nie jestem jednak jej mistrzem. Nie przemienię się w niedźwiedzia czy też słonia.
Chociaż mógłby powiedzieć jej więcej, to nie chciał. Jakoś nie podobała mu się ta sceneria do rozmowy o jego zdolnościach. Znacznie ważniejszym było dla niego teraz zasmakowanie krwi dziewczyny oraz ujrzenie, jak ona sama zareaguje na jego krew. Tak, to był obecnie priorytet jego działania.
Kap, kap.
Gdy w dłoni Annabelle błysnął bagnet, wampir wyszczerzył zęby w zadowolonym uśmiechu. Podobał mu się jej entuzjazm. Dziewczyna zdecydowanie nie owijała w bawełnę, acz jednocześnie, co chwalebne, pozostawała spokojna i ostrożna. Chwaliło się taki racjonalizm podejścia. W każdej chwili niby mogła jeszcze próbować salwować się ucieczką, ale widocznie zdawała sobie sprawę, że jego groźby nie są ot tak rzucone na wiatr. Mądra dziewczyna.
- Ach, na spokojnie, ma droga Annabelle - przemówił w teatralnym tonie wampir, z oczyma błyszczącymi się żądzą i głodem - Zasmakuję twej krwi wprost z twej uroczej szyi, kiedy już zechcesz się nią ze mną podzielić. Wolałbym jednak, byś najpierw przekonała się, cóż takiego w praktyce ja mogę ci zaoferować.
To mówiąc, wampir wskazał znacząco wzrokiem na swoją dłoń. Rana powoli, powolutku się zasklepiała. Lecz krew cały czas z niej płynęła, a ból był obecny. Dla pewności swego bezpieczeństwa Hiazynt sprawił, że sztylet rozpłynął się w powietrzu. Niby był wielokrotnie szybszy od człowieka, lecz po cóż kusić los?


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 14:39

No dobra. Trzeba pomyśleć. Znaczy. Właściwie nawet, kurwa jego mać, nie musiała myśleć. Ziomek myślał za nią kompletnie - on miał jakiś cel, a ona kurwa miała wybór jak krowa mogąca wejść do rzeźni albo od przodu, albo od boku. Albo tak to stawiał. Tylko jego taktyka działała, bo Annabelle w chuj nie wiedziała na czym stoi, więc bezpieczniej było być pesymistą. Na chłopski rozum zresztą: on by nie dawał jej takiej oferty gdyby albo nie uważał, że kontroluje sytuację, albo nie był zdesperowany. A jakby był zdesperowany, to by się nie bawił w uprzejmości.
Że nie musiał pić krwi, to była dziwna rzecz. Serio? Odłożyła myśl na bok. Wizja, że nie lubił słońca ale nie dlatego, że był wampirem, była tymczasem zabawna.
- Kurwa, pierwowzór dzisiejszych gotów - rzuciła trochę się z tej wizji śmiejąc. Jakby była taką wampirzycą to znalazłaby sobie jakiegoś gota lub gotkę, obiecała gruszki na wierzbie i wykorzystywała podle pewnie, co jej miałoby być gotów szkoda.
A potem sobie pomyślała, że ona właśnie miała taką funkcję tego gota teraz. Ech, pieprzona moralność, kurwa jego mać.

- No ok - odpowiedziała na jego deklarację trochę przytłumionym głosem. To ją trochę zawiodło. Na dodatek miała już gdzieś w głowie, że pewno wyczerpała limit pytań. W przeciwieństwie do niej bowiem, facet był, kurwa, niecierpliwy powoli i nawet to trochę okazywał. Ale po jej twarzy było widać, że no nie była zadowolona z jego deklaracji. Czego innego oczekiwała.
Ale potem wpadła na pomysł, że pewnie nie tylko wampiry były. Kurwa, ile stworzeń, ile RÓŻNYCH bestii musiało być na świecie. Lokomotywa jej paranoi odpaliła w głowie dziewczyny z donośnym gwizdem, od którego się lekko skrzywiła. No nie, to przecież ona nie musiała być wampirem. Mogła być czymś innym. Inną bestią.
Jaką by nie była, należało ją zajebać. A facet naprzeciwko niej reklamował się jako najlepszy sposób na to, żeby ją zajebać. No jak z nieba jej spadł. Kurwa. Chciałaby się zaśmiać.

Uśmiechnął się jak wyjęła bagnet. To było takie "spoko, że grasz na moją melodyjkę". Ok. Odsunęła kilka myśli na bok, ale trochę ją od tego wszystkiego zemdliło. Może by zadrżała, ale nie miała niedoboru magnezu, na szczęście. Widać też było, że był coraz bardziej niecierpliwy. I używał jej imienia non stop. Kurwa, mogła się przedstawić jako Jessica albo Samantha. To były głupie imiona, by jej poprawiało humor przynajmniej jakby je mówił. Jej własne imię brzmiało za to jak jakiś zgrzyt. No i to jego spojrzenie kłóciło jej się z "nie muszę". To może ta adrenalina wcześniej to był jakiś eufemizm? Może to jak z dragami, potrzebowałby terapii czy coś, a potem i tak by wrócił do nałogu? Kurwa. Nieważne. Skup się na zadaniu, Belle, nikt tego za ciebie nie zrobi.
Miała poczucie, że włazi do paszczy lwa w tym momencie. Lew się na nią gapił jak na jebaną gazelę. A ona jako gazela sobie znalazła pocieszenie, że jak wlezie do paszczy lwa to znajdzie coś, żeby dojebać innego lamparta.
Kurwa.

Podeszła tych kilka kroków do przodu. On siedział, więc, żeby jakoś tu skorzystać, musiała przy nim przykucnąć. Pyknęła palcami wtedy na niedopalony papieros, który pofrunął sobie gdzieś w bok.
- No tę teorię mogę wyrzucić do kosza - mruknęła do siebie, niekoniecznie elaborując, co tu miała na myśli.
- Na zdrowie - rzekła jeszcze kwaśno i przystawiła usta do rany, po czym pociągnęła porządnie. Jego pewnie zapiekło, a ją jeszcze bardziej zemdliło, metaliczna, lepka ciecz rozlazła jej się po ustach nieprzyjemnym ciepłem. Belka wkrótce sobie odpuściła, wstała i otarła usta ramieniem. Dobra, gorsze rzeczy brała do ust.
Przez chwilę milczała.
- To co, napierdalamy się? - zapytała wreszcie. Nawet jeżeli krew na nią podziałała, to nie dała tego po sobie poznać: po prostu spoglądała na niego z góry.
- Bo nie wiem jak to inaczej sprawdzić. A ty dostaniesz adrenalinę przed posiłkiem.
Mówiła strasznie cicho. Jej własny głos wydawał jej się okrutnie głośny.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 15:11

Oj tak, pierwowzorem gotów część wampirów na pewno była! Hiazynt właściwie nie wiedział, skąd się bierze to ich dziwne umiłowanie do staroci. Sam Roderyk zlecił remont mieszkania w stylu jak najbardziej nowoczesnym, lecz jednocześnie było ono, jakby nie patrzeć, dosyć stonowane. Eleganckie, ba, dla niektórych zimne wręcz. Zdecydowanie nie był to styl lofi czy boho. Ubiór Roderyka i Hiazynta również w znacznym stopniu korespondował z tradycyjną modą. Znaczy, nie ubierali się nigdy niczym postacie ze średniowiecznych legend o wampirach, niemniej jednak nosili się w sposób zgoła nienowoczesny.
No, może teraz Hiazynt odpuścił. Wciąż miał jednak upodobanie do ubioru bardziej tradycyjnego i stonowanego, niźli czegokolwiek bardziej stylowego i młodzieżowego. Właściwie nie wiedział, czemu tak jest. Może to po prostu kwestia wieku? Musiał to przemyśleć. Tak mało wiedział o samym sobie...
- Skąd ta zawiedziona mina? Zapewniam, że istnieje wiele, wiele innych rzeczy, które mogę ci pokazać - powiedział ze szczerym uśmiechem, widząc rozczarowanie na twarzy Annabelle. Ach, te legendy o wampirach. Tak trudno sprostać potem oczekiwaniom co poniektórych ludzi! Prawda była prostsza i bardziej przyziemna. Sam Hiazynt istotnie potrafił zmienić się w kruka, na tym jednak jego zwierzęca polimorfia się kończyła. Nie rozumiał zbytnio ludzkiego pociągu do przemiany w szeroko pojętą faunę. Zgadywał, że to właśnie stąd brały się te legendy o wampirach zmieniających się w wilki, następnie kruki, gigantyczne nietoperze czy nawet jednorożce.
Hiazynt odruchowo wręcz począł liczyć kroki dziewczyny kiedy ta zaczęła się do niego zbliżać. Patrzył na nią spokojnym, chociaż głodnym wzrokiem. Był zadowolony. Tak, zdecydowanie był zadowolony. Oto jego cudnie pachnąca ofiara postanowiła się sama do niego zbliżyć! I nie tylko. Gdy tylko kucnęła, wampir podał jej dłoń do ust. Długo czekać nie musiał. Jej usta zaraz znalazły się na jego dłoni. Charakterystyczne uczucie pieczenia rozległo się w jego ręce, jednak szybko przeminęło. Znacznie ważniejszy był fakt, iż dziewczyna w końcu się zgodziła. W końcu była jego.
Przynajmniej w jakimś stopniu.
Na jej nagłą chęć do walki wampir zaśmiał się głośno. Rozbawiło go również pewne odwrócenie ról, nawet jeśli symboliczne. On siedział, ona stała. Górowała nad nim. Jakby nie patrzeć, miało to też odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ona już coś od niego uzyskała, on zaś od niej jeszcze nic. Jeszcze.
- Ach, spokojnie. Nie ma się co tak spieszyć, moja droga. Gwarantuję, że jeszcze mnóstwo zabawy przed nami - przemówił cichym, spokojnym tonem, obserwując jej reakcję.
Długo się jednak nie zastanawiał. W ułamku sekundy zdematerializował się w cienie i od razu znalazł się za plecami dziewczyny. Jedną ręką przytrzymał w żelaznym uścisku jej ramię, zaś krwawiącą dłoń przyłożył jej do ust, nieomal zmuszając ją, by dalej posiłkowała się jego krwią.
Sam zaś, nareszcie, bez chwili zbędnej zwłoki, zanurzył kły w jej szyi. By wreszcie spróbować słodkiego nektaru, jakim była jej krew...


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 16:01

A ona tylko kiwnęła głową na jego stwierdzenie. Nie siedział w jej głowie żeby ogarnąć co miała na myśli, a na razie skończyła jej się koncepcja na wypytywanie go. A patrząc w ogóle jak odpowiadał, to mogłaby się za dużo nie dowiedzieć. Mogłaby go zapytać później.
Patrzcie, jaka optymistka, że jeszcze jej jakieś później przychodziło do łba.

Tak serio, to chciała się z nim nawalać. Przetestować swoje możliwości. A skoro on chciał ją w zamian uszkodzić, to wolałaby to zrobić w pełni sił, a nie osłabiona. Czuła się jakaś taka nabuzowana i chciała to, kurwa, uwolnić. Trochę ją więc wkurwiło, że jego odpowiedź była taka frywolna. No, ale nie ma co zapominać. Gazela włażąca do paszczy lwa. Gazela się nie powinna wkurwiać, że lew trochę nieuprzejmy. Tylko się cieszyć, jak jej nie rozszarpie.
To, co było potem, będzie musiała konkretnie przemyśleć.
Zniknął. W pierwszym odruchu chciała odskoczyć - miała przewidziany manewr unikowy, ale ten upośledzony, ludzki refleks się jakoś zajebiście nie przydał. Się okazało, że nie miała z gościem zupełnie szans - dość, że ją przechwycił bardzo szybko (ok), to jeszcze bardzo mocno. Szarpnęła ramię raz, na próbę, żeby tylko zobaczyć czy ma szanse. No nie miała. No średnio. Nie zachwycało jej też, że przystawił jej dłoń do ryja, jakby konia chciał nakarmić. No to już było poważne naruszenie przestrzeni osobistej. A już tego, na czym skończył, w słowach za bardzo nie mogła opisać.
Lew pokazał kły.

Zareagowała instynktownie, bo miała wolne ramię. Poczuła ból, ale ten ją co najwyżej rozbudził: nie miała zamiaru odpuszczać mu tak łatwo. Skurwysyn myślał, że kontrolował sytuację. Wkrótce nieznajomy poczuł jej dłoń na karku, jak zaciskała się na koszuli. Belka zaś pochyliła się mocno, jednocześnie napierając na niego plecami, tak, że...
Mógł być sztywny jak słup soli, ale laska miała krzepę. Oparła sobie Hiazynta na plecach i go, z pomocą jednego wolnego ramienia, podniosła. Następnie zaś opuściła bark po drugiej stronie i przerzuciła mężczyznę przed siebie.
Należy przy tym wspomnieć, że jeżeli wampir postanowił ją sztywno przytrzymać, to albo musiałby zmienić pozycję tak, aby laskę kompletnie unieruchomić, albo właśnie jednym ramieniem łamał jej rękę, jednocześnie kłami wyszarpując jej kawałek mięsa, jeśli nie odpuścił. Wprawdzie w tym ruchu judo Belka wykorzystywała jego ciężar przeciwko mężczyźnie, ale w tej postawie działał on wybitnie na jej niekorzyść. Docelowo, zgodnie z założeniem rzutu, Hiazynt powinien wylądować płasko na podłodze przed dziewczyną.
Zrobiła to praktycznie odruchowo, nie zastanawiając się, ale gdyby miała powtórzyć akcję, zrobiłaby to ponownie. Była właśnie na ostrym rauszu. Wszystko trwało może kilka sekund. Ruch był szybki, wyuczony, ale przede wszystkim - mocny, w końcu dostała porządnego kopniaka przez jego krew.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 16:28

Ta krew...to było coś innego niż zwykły posiłek. Hiazynt był przyzwyczajony do tego, że krew ludzka smakuje lepiej od zwierzęcej. To było akurat oczywiste. Gdy pragnął wykwintnego posiłku, to właśnie ludzie stawali się jego ofiarą. Gdy zaś potrzebował rozrywki, sięgał po wampiryczną. Ta jednak był zdecydowanie trudniejsza w pozyskaniu niźli ludzka. Z reguły mężczyzna posiłkował się więc krwią zwierzęcą, od czasu do czasu sięgając po ludzką. Lub, w sytuacjach awaryjnych, posiadał przygotowane woreczki z krwią. Nie za dużo, ale zawsze coś.
Jednak napicie się z Annabelle było zupełnie innym doznaniem niż spożywanie krwi jakiegokolwiek innego człowieka. Jej smak był wprost cudny, idealny. Hiazynt po tak długim okresie spożywania krwi zwierząt jak i tej w woreczkach czuł się, jakby na nowo odkrywał swoje zmysły. Ciepła krew pobudzała go do działania i jednocześnie uspokajała. Jego migrenę, jego głosy sumienia, głosy wspomnień. A spożył jej póki co tak niewiele przecież! Ach...
Wampir na tyle zatracił się w ów odczuciach, że początkowo nie zauważył nawet ruchu Annabelle. Jej ręka na jego karku nie była na tyle istotna, by przerwać mu radość spożycia. Każda jedna kropelka była cenna, Hiazynt zaś musiał się kontrolować. Wszak nie chciał skrzywdzić swej nowej znajomej. Ta jednak widocznie nie doceniła jego dobrych intencji i chęci. Trudno jej się dziwić z drugiej strony. W końcu nie miała zbyt wielu powodów, by mu ufać.
Rąbnął plecami i to zdrowo o podłogę. Odruchowo przestał chłeptać jej krew czując, jak unosi się z ziemi. Cały czas był jednak na tyle oszołomiony, że zanadto nie przejmował się tym faktem w pierwszym odruchu. Złapał za to mocno jej ramię, nieomal miażdżąc je w żelaznym uścisku. Dopiero gdy rzeczywiście podniosła go sobie na plecy, puścił ją. Nie dlatego, że się o nią bał. Zrobił to instyktownie. Przyzwyczajony był do walki z kimś o równej lub większej sile fizycznej niż on. Wówczas uporczywe trzymanie się ramienia mogłoby skończyć się połamaniem jego własnej ręki.
Kurz buchnął w górę. Wraz z nim rozległ się głośny śmiech. Jak szybko tylko mógł, Hiazynt podniósł się z ziemi i ustawił przodem do Annabelle. Jego krew niosła widocznie wiele korzyści dla dziewczyny. Nie spodziewał się po niej aż tak szybkiej i zdecydowanej reakcji. A przede wszystkim tak mocnego uderzenia. Plecy odzywały się promieniującym bólem, dla niego jednak było teraz coś o wiele bardziej istotnego.
- Ach, widzę, iż zrobiłaś się nad wyraz agresywna po kapce mej krwi. Fantastycznie. Czemu też nie pokażesz mi więcej? - wampir wyszczerzył kły w szerokim, upiornym uśmiechu, nim skończył swą wypowiedź - Ostrzegam tylko, że wyładuję na tobie wiele, wiele więcej niż przeciętne ludzkie ciało jest w stanie znieść.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 30 Cze 2021, 17:27

Właściwie udało się książkowo. Wampir (ciągle nie znała jego imienia) zacisnął palce na jej ramieniu, jakby chciał pokazać, jaki to nie był silny, ale to nawet sekundy wahania nie wywołało. Belka działała w tym przypadku praktycznie automatycznie - dlatego też sprawnie. Ekstra siła pomogła jej w podniesieniu mężczyzny, co normalnie zaburzyłoby płynność ruchu, a tak - udało jej się bardzo sprawnie go przerzucić. Nie wzmocnił tymczasem uścisku, ba, uwolnił jej dłoń. Kły nie zagłębiły się mocniej w jej ciele, więc rana pozostała mało...
Szarpana.

Belka już tymczasem wyjmowała swój sławetny kijek, który rozwinęła z cichym trzaskiem, stając nad mężczyzną. Wolną ręką ocierała sobie jego własną krew z ust, nie spuszczając z niego wzroku. Ale nie zaatakowała go od razu. Jakakolwiek gra się między nimi teraz nie toczyła, to przyjmowała jej reguły do wiadomości. Odliczała czas, jakiego potrzebował, żeby otrząsnąć się i wstać. Kiedy wstawał, zrobił to już bardzo szybko, więc nawet nie wiedziała czy go ten upadek w ogóle zabolał.
Krew powoli sączyła się z jej rany, pełznąć ku szarej koszulce, która od dekoltu zaczęła przybierać barwę szlachetnego szkarłatu.
Uśmiechnął się upiornie. Jej żaden mięsień twarzy nawet nie zadrżał.
- Już jest dość adrenaliny? Dajesz - odrzekła twardo. Chwyciła kij w obie dłonie, po czym na niego ruszyła.
To był test własnych możliwości. Chciała ocenić, na ile była szybsza od człowieka. Jak szybko zobaczy, że mężczyzna się zbiera do wykonania ruchu. Skanowała go więc w każdej sekundzie, szukając napięcia mięśni, choćby lekkiej zmiany postawy. Choćby jego sylwetka miała się rozmyć i zniknąć, tym razem miała zamiar mieć i pęd, i plan na to, co zrobić.
Od mężczyzny dzieliły ją może dwa kroki. Ten dystans skróciła momentalnie, po czym, przesuwając się w bok, wykorzystała swoje Bo do wyprowadzenia ciosu. Pochyliła się jednocześnie lekko i skierowała potężną siłę w ramiona i plecy tak, aby nadać rozpędu broni gdy ta uderzała, zgodnie z jej założeniem, w okolice nerek. Wymierzyła cios bokiem laski, żeby w razie potrzeby zwyczajnie unieść ją do góry i się zasłonić, wykorzystując nadany sobie pęd aby skontrować jego siłę. Nie wiedziała, czy ten pęd, prędkość i jej własna siła wystarczą, ale w razie czego była przygotowana do uniku. Miała już dość rozpędu, żeby w razie czego odskoczyć, tyle tylko, że nie zmieniając zanadto kierunku. Zawsze była oś góra-dół! Ale to się zobaczy.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyCzw 29 Lip 2021, 19:54

Spływająca leniwie po ciele Anabelle krew była nad wyraz rozpraszająca. Potęgowała poprzez sam swój widok jak i zapach cudne odczucia smakowe, jakie przed chwilą przeżywał Hiazynt. Ów słodycz byłą cał czas nad wyraz żywa w jego ustach. Oczy błyszczały mu głodem, ale i radością jednocześnie. Spełnieniem. Głód nie był bowiem fizyczny. Wampiry nie muszą jeść zbyt często. On zaś nawet jak na przedstawiciela swego gatunku potrzeby fizjologiczne miał nad wyraz słabo wykształcone. Czym innym był jednak głód psychiczny, duchowy...
Niestety, do-niedawna-nieznajoma widocznie nie miała zamiaru pozwolić mu rozkoszować się jej krwią. Zdawało się, że nie stanowi zagrożenia dla jego życia, lecz nie mógł tego być absolutnie pewien. Niby mógł użyć na niej swoich mocy. Problem polegał na tym, że był...cóż, w niezbyt stabilnym stanie psychicznym. Gdyby zaczął zbytnio się rozbestwiać, z pewnością przyciągnąłby niepożądaną uwagę. A po cichu z dziewczyną załatwić spraw widocznie się nie dało. Była na to zbyt dzika.
Ku czemu się przecież sam przyczynił, nieprawdaż?
Cofnął się już w momencie kiedy Anabelle złapała kij w obie dłonie. Nie miał zamiaru ryzykować dostania pałką w głowę, żebra, wątrobę czy jakiekolwiek inne witalne bądź bolesne miejsce. Niby nie srebrna, ale cholera wie, czy niespodziewanie agresywna napastniczka nie posiada w swym arsenale czegoś specjalnego, a wcześniej po prostu nie blefowała. Na cholerę ryzykować. Hiazynt nie miał zamiaru tego sprawdzać. Wycofał się czym prędzej, nie pozwalając kobiecie zbliżyć się do siebie. Na jego szczęście, kobieta nie oszalała całkowicie i nie kontynuowała dzikiego natarcia. Była gotowa na to, by również się bronić. Dobrze. Przynajmniej na razie dobrze.
- Pozwolisz, że nie skorzystam z twej propozycji. W okolicy kręci się zbyt dużo osób, których uwagi nie chciałym zanadto przyciągnąć - stwierdził powolnym tonem, lustrując uważnie Anabelle wzrokiem.
Wycofał się na schody. Ledwo dwa stopnie, ale jednak. Z dwóch powodów. Po pierwsze nie były one nazbyt szerokie, a i walający się po nich gruz oraz resztki barierek częściowo uniemożliwiały wymachiwanie pałką. Po drugie zaś siłą rzeczy zmuszały Anabelle do zwolnienia tempa. On zaś zawsze mógł rozpłynąć się w cienie...


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySro 04 Sie 2021, 21:41

Krew buzowała w niej jak rozgrzana lawa w wulkanie kwasowym. No bo, wulkany alkaliczne, to jak te na Hawajach - lawa w nich jest super płynna, w ogóle lepkości nie ma, leje się leniwie jak sraczka ze śpiącego żula, nic wielkiego się tam nie dzieje. Ale. Wulkany kwasowe, oj, te to jakaś masakra. Rozpierdalają się. Najczęściej nie mają nawet kształtu jak wulkany bo ich stożek wypierdala przy pierwszej lepszej okazji. Takie są pełne eksplozji w sobie.
I ta eksplozja krążyła w żyłach Annabelle, pod jej skórą, wylewała się jej do serducha i oblewała organy wewnętrzne żarem, jakiego dziewczyna dotąd nie znała. Nagle widziała w chuj lepiej, kurwa, niby już wieczór późny był i szaruga, a ona jakoś kłopotu z wizurą nie miała. Słyszała też jakoś tak ostrzej, chociaż, no, nie jak w filmach - po prostu własny oddech był o tyle bardziej słyszalny, że kurwa. Jakby się skupiła to pewno ten szum własnej krwi też by usłyszała. Fuck. I zapach.
Pierwszy raz od dawna czuła jak bardzo fajki jebią, a niby przyzwyczajona była.
Jej mięśnie aż rwały się do walki. Wiedziała o tym, czuła to i chciała, kurwa, chciała je przetestować jak skurwysyn. Tylko, no. On nie chciał, wycofał się na schody, niby taki wielki, silny, potężny i tajemniczy. A tu się spłoszył. Jak jakiś zwierz. No chyba się nie bał, że mu baba spuści wpierdol.
Ta baba widziała co umiał, ni chuja by mu wpierdolu nie spuściła. Ale no, chciała się przetestować, kurwa... ale nie. Cofnął się. Grzecznie odmówił. Niby już na niego szurnęła, ale zatrzymała się. Odprowadziła go badawczym wzrokiem. Odetchnęła, żeby pozwolić sobie na coś w rodzaju uspokojenia.
Źrenica w jej jednym oku była szeroka jak kurwa płyta winylowa.
Po kilku sekundach zapanowała nad żarem i stanęła w miarę normalnie, rozluźniając napięte dotąd mięśnie. Ciągle patrzyła na niego badawczo, ale już z tego spojrzenia zniknęła ta chłodna drapieżność, którą przed chwilą miało. Dziewczyna potrząsnęła ramionami, wsunęła sobie swój kij teleskopowy do kieszeni i, jasna sprawa, wyjęła fajki. Po chwili odpaliła. To było dziwne, tak jarać z takimi zmysłami jakie teraz miała. Aż się uśmiechnęła. To było spoko.
- Ty jesteś jakiś uszkodzony? - zapytała wreszcie. Chodziło jej o to, że fizycznie. No nie wyglądał jakby poprawnie funkcjonował. Przekrzywiła głowę, przypatrując mu się badawczo.
- Jakich, kurwa, osób - rzuciła po chwili.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyWto 10 Sie 2021, 12:56

O. To było ciekawe. Jednak zapanowała nad sobą. Hmmm, takiej alternatywy Hiazynt po prawdzie nie przewidział. Przechylił głowę z zaciekawienie, spodziewając się, że pytanie zostało zadane tylko dla odwrócenia jego uwagi. Ale nie. Nie zaatakowała dalej. Doprawdy, intrygujące. Nie, żeby wampir miał z tego powodu rozpaczać, wprost przeciwnie. Konfrontacja nie była mu na rękę, zdecydowanie nie. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że był przecież pieprzonym krwiopijcą a ona zwykłym człowiekiem. Wolał unikać walki. Przynajmniej na razie.
Zastanawiało go, jakie to też uczucia i odczucia napędzają myśli i zmysły stojącej przed nim Anabelle. Czyż wampiryczna krew była dla człowieka istotnie czymś tak cudownym i napędzającym do działania? To była sprawa warta zbadania, aczkolwiek Hiazynt wątpił, by zdołał ów pojąć. Był nazbyt wyobcowany w stosunku do ludzi, by zrozumieć namiętności nimi targające. Zazwyczaj. Czasami sam się im oddawał.
Zapach papierosów podrażnił jego nozdrza. Cholerny tytoń. Gdyby mógł, to spaliłby w cholerę wszystkie farmy tytoniu. Chociaż w pierwszym rzucie przyniosłoby to efekt odwrotny od zamierzonego.
- Uszkodzony? Niezbyt pięknie to ujęłaś, ale tak. Jestem uszkodzony.
Kpiący uśmieszek ozdobił na chwilę jego i tak niezbyt przyjacielskie oblicze. Nie przejmował się tym. Szczerze wątpił, by Anabelle dała teraz się wystraszyć bądź zniechęcić przez grymas wypisany na jego twarzy. Wszak zdążyli już tak dużo razem przeżyć w ciągu tych kilkunastu minut...
- Venandi jest domem dla wielu ciekawych osobistości. Wolałbym nie przyciągać ich uwagi. Są zbyt... wpływowi, że pozwolę sobie na takie sformułowanie. - Hiazynt ważył słowa, zastanawiając się, co może, a czego nie może powiedzieć dziewczynie. W Europie było to prostsze. Można było mówić tylko i wyłącznie to, na co jego Pani mu pozwalała. Teraz zaś nie miał pojęcia, jakie dokładnie zasady egzekwuje Virgo. A raczej Virgo i Nathaniel. Ech, czemu to też stał się takim odludkiem swego czasu i nie przykładał wagi do takich spraw?


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyWto 10 Sie 2021, 15:33

Przestąpiła z nogi na nogę, przypalając sobie tanią fajkę. Dym ją mocniej gryzł niż zwykle, pewno przez te zmysły, takie wyostrzone mocno. Mężczyzna patrzył jakby z ukosa, ewidentnie bić się nie chciał już, a nawet jak się uśmiechnął to wyglądał jakby nie umiał tego robić. Belka zmarszczyła brwi. Musiała pomyśleć przez chwilę.
Duszenie własnych emocji łatwe nie było, ale już miała jakąś tam wprawę. Jakby mogła to by pewno ryknęła: kurwa, jej życie właśnie stanęło w chuj do góry nogami. Aż w głowie jej się zakręciło na samą myśl o tym, co to znaczyło. Dla niej. Dla jej życia. Dla życiorysu, poczytalności, w ogóle wszystkiego. Ale to nie było ważne, ważna była inna rzecz. Ziomek mógł się przydać żeby się wzmocnić i kogoś zamordować, albo się przed morderstwem zabezpieczyć: Belka jeszcze nie wiedziała czy jest w sytuacji bycia potencjalnie mordowaną, czy mordującą. No tu miała okazję. Ten facet mógł być przepustką do nie bycia mordowaną, co brzmiało nieźle.
Ale nie wyglądał na takiego, na którym mogła za bardzo polegać. Jaką niby on miał motywację, żeby jej nie nakłamać? No żadną. Skoro taki był wielki i przepotężny, to mógł po prostu ją tu zajebać. Pokazał, że mógł. Rana bolała. Prawie tak mocno jak poczucie, że nie potrafiła jej uniknąć. No to nie wiedziała na ile był uszkodzony. Mogła se podrążyć, co jej szkodzi. Wydmuchnęła dym gdzieś w sufit.
- A dlaczego? - zapytała. - Co jak co ale wampiry to chyba regenerację niezgorszą mają, co?
Przestąpiła z nogi na nogę.
- Dlatego rozmawiasz z jakąś ludzką laską w ruinach szpitala?
Zaciągnęła się znowu. Się ugryzła w język zanim zapytała "czy dlatego potrzebujesz krwi" bo ją tknęło, nie miała ochoty mu o tym przypominać. Kurwa, bolało to. Chociaż nie aż tak jak fakt, że po prostu była słaba w porównaniu do ziomka.
Jego następne zdanie było ciekawe. Aż się zaśmiała, tak szczerze. Śmiech Annabelle był zachrypnięty, taki niedoskonały i mało kobiecy. Potem odkaszlnęła, no bo palenie. Zaciągnęła się.
- Czyli w Venandi jest w chuj takich jak ty. A coś jest jeszcze poza wampirami? I w ogóle wśród wampirów to ty jesteś taki koks, czy raczej pizda.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyPią 13 Sie 2021, 16:30

Kolejna chmura dymu podrażniła jego nos, wdzierając się bezlitośnie głębiej w jego płuca. Mimo, że nawet nie była blisko niego. Ciężki doprawdy jest żywot wampir. Zwłaszcza, że Hiazynt nijak nie przywyknął jeszcze do faktu, że jego zmysły są aż tak wyostrzone. Zwłaszcza na rzeczy, które wolałby zignorować, gdyby miał tylko taki wybór. Gdyby tak można było wyłączyć zmysł zapachu...
Przysiadł na schodkach, uprzednio wchodząc jeszcze jeden wyżej. Obserwował z zaciekawieniem Anabelle i plamę krwi na jej koszulce. Szczęście w nieszczęściu, nie była to rana na tyle poważna, by krew bluzgała z niej litrami. Ale cały czas pozostawała smakowitą zachętą...Hiazynt westchnął lekko w swoim mniemaniu, lecz nad wyraz dramatycznie i teatralnie zapewne dla każdego innego.
- Zależy. Najogólniej rzecz ujmując, to tak, regenerujemy się zdecydowanie szybciej od was, ludzi - odpowiedział dosyć okrężną drogą, nie wspominając nic o ranach od srebra czy też innych istot nocy oraz wszelakich sztuczek Łowców. Wszak na co jej ta wiedza? Niech póki co nacieszy się informacją o tym, że wampiry w ogóle istnieją. Sam zaś o sobie również nie chciał za dużo mówić. Tak, był uszkodzony. Ale nie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Cierpiał psychicznie, to zaś zdecydowanie rzutowało na jego sprawność. Fakt, że nie przyzwyczaił się dalej do nowych zdolności oraz jego psychiczny głód krwi dodatkowo czyniły z niego nieomal kalekę.
Cóż, ten ostatni chociaż częściowo udało mu się zaspokoić dzięki Anabelle. Ale tylko częściowo niestety.
- Wyobraź sobie, że możesz zjeść jakieś niezbyt interesujące swą konsystencją i teksturą danie ze sklepu albo też otrzymać wykwintny posiłek dopasowany idealnie pod twe gusta kulinarne. Tak właśnie postrzegamy krew. Znaczy się, nie wszyscy z nas. Niektórzy piją z kogo popadnie. Ty jednak...Ach, ty masz cudną perfumę. Chociaż utrzymanie ciebie przy sobie nie jest konieczne dla mej egzystencji, tak z całą pewnością będzie dla niej cudnym dodatkiem - nikły uśmiech zagościł na ustach wampira. Tak, teraz był już zdecydowanie z nią szczery. Nie musiał przecież pić akurat jej krwi. Mógł to być jakikolwiek inny człowiek. Ba, nawet zwierzę. Hiazynt jak na wampira jadł mało. Bardzo mało. Nie musiał być zatem wybredny. Lecz od pewnego czasu smak krwi począł robić mu znaczącą różnicę. Zatem jeśli tylko mógłby z taką oto Anabelle nawiązać bliższą relację...
Jej śmiech go zaciekawił. Przede wszystkim jego źródło, nie takiej bowiem reakcji się spodziewał. Spodobała mu się jednak. Anabelle była z całą pewnością ciekawą istotką.
- Nie posiadam dokładnych informacji na temat liczebności mego gatunku w okolicy ani innych istot nadnaturalnych - odpowiedział wymijająco. - Co zaś tyczy się mnie samego...Czy sądzisz, że przyznałbym się przed dopiero co poznaną kobietą o tym, że jestem słaby?


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyPon 16 Sie 2021, 23:25

"Was, ludzi". Annabelle nie ruszyła się ani nic, tylko se wydmuchnęła dym, ale co swojego pomyślała, to pomyślała.
Rozmawiała z Bestią. Normalną taką, Bestią. To nie był człowiek, to nie była jebana małpa. To nie było nawet zwierzę za bardzo. To było... coś innego. Przekrzywiła głowę, zaciągając się. Dym osnuł jej twarz, jak mrużyła lekko powieki, patrząc na niego. Sobie przetwarzała.
Miała super w głowie ustalone, czym Bestia była. Bestia była czymś, czego biologia nie tłumaczyła i w co ludzie nie wierzyli. Jak te stwory z mitologii. Jak te magiczne dziwne, kozowate stwory, co wysysają krew z zwierząt gospodarskich. To były na przykład bestie. Ale co najważniejsze.
Bestia miała człowieka w dupie. Jak w tego, u Lovecrafta, tylko no w mniejszej skali, co nie. Dla Bestii człowiek to taka mrówka była, a co takiego mrówka obejdzie. Chyba, że głodny. I jest mrówkojadem. No to jej rozmówca był mrówkojadem, co nie. A ona mrówką. I tak sobie z nim gadała. Czy jej się to zgadzało z pojęciem o Bestiach? Tak. Bo Bestie się musiały wśród ludzi ukrywać. A jednocześnie ich, jakoś, no.
Skrzywdzić, od czasu do czasu.

Fajek był w połowie więc jakby wampir zaczął coś marudzić to nic pocieszającego by mu chyba nie powiedziała. Pewnie by było coś w rodzaju "czej", co by znaczyło tyle co "czekaj". Nie oczekiwała, że ziomek zrozumie, że się uspokajała, żeby przypadkiem nie wyjebać. Że to wszystko takie PRAWDZIWE. Znowu zgasiła te myśli. Po chwili milczenia zgasiła też fajkę. Zaraz odpaliła następną. Krew buzowała jej w żyłach. Tak się czują ludzie na kokainie? Może. Kurwa, chciało jej się i krzyczeć, i płakać. Ale nie chciało jej się analizować tego, co mówił.
A to było najważniejsze. Go analizować. Kurwa.
Ale to co powiedział o żarciu to ją konkret rozbawiło. Się zaśmiała aż. Nie wiedziała czy mu wogle elaborować czy co, bo to nie miało chyba większego sensu. Żarcie to pasza. To służy do tego, żeby nie zdechnąć, a że człowiek może mieć dużo problemów (serducho, nery, mięśnie, plecy - zwłaszcza jak ćwiczyła w chuj, jeszcze u niej dochodziła wątroba bo brała dużo suplementów i w ogóle). Belka nie miała od dawna przyjemności w jedzeniu. Miała za to niesamowitą przyjemność w niebyciu głodną.
- No no, najpierw to chciałam powiedzieć, że z jakimś burżujem gadam - rzuciła mu trochę zachrypniętym od fajek głosem. - Ale teraz to nie wiem. Ja tu perfumy nie mam.
Chociaż odżywiona była dobrze. Połączenie szejków, supli, płatków i nabiału czyniło cuda jak się nietolerancji laktozy nie miało. I w formie też była zajebistej. Tylko fajki i leki, to ją pewno psuło.
Ale może ziomek był lekomanem, to pewnie na to leciał.
- W ogóle ja ci powiem, szefie, że jak rozmawiasz z laską to określanie jej jako "cudnego dodatku" to ci za wielu przyjaciół nie da. Chyba, że spotkasz taką co to ma do siebie przedmiotowe podejście.
Uśmiechnęła się do niego, przez chwilę pokazując zęby. Za chwilę już w tych zębach była nowa faja, którą sobie Belle odpaliła zgrabnym ruchem.

Na jego pytanie wzruszyła ramionami.
- Jak mam być szczera to myślę, że mi mówisz żebym zrobiła co chcesz, żebym zrobiła i tyle - rzuciła, wypuszczając dym z ust. - Chcę być miła to powiem, że pewnie dlatego tak wymijająco odpowiadasz, bo w ogóle to nie jest w twoim biznesie żebym wiedziała za dużo.
Zaciągnęła się i wypuściła dym gdzieś w sufit. Krew sączyła się z rany coraz powolniej - płytki już zapychały tę wyrwę i blokowały dalszy wypływ posoki z naruszonych żył. Belka miała porządną krzepliwość krwi. Ale nie za dużą. Jak robiła sobie ostatnio badania to wszystko w normie.
- No więc jaki jest tu układ, krew za krew? A jaki masz w ogóle biznes w tym, żeby szanować co ja mam wyciągnąć z tej umowy dla siebie?
W dupie pewnie miał jakie ona miała cele. A ona już kombinowała: musiała jeszcze jakiegoś wampira znaleźć, najlepiej takiego srogo pokiereszowanego. Ech, łatwo powiedzieć. Musiała to przemyśleć.
Najpierw się wykrzyczeć, ale potem przemyśleć. Kurwa, coraz bardziej chciało jej się krzyczeć. Łeb powoli się wymykał. Już budowały się emocje. Serducho zaczynało mocniej walić. Kurwa.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyPon 20 Wrz 2021, 20:24

Fakt, że papieros powoli się palił niewątpliwie miał zaletę. A mianowicie, musiał się kiedyś wypalić. Niestety jednak, cały czas kopcił. Kopcił, smrodził i kopcił. Ogółem, utrudniał egzystencję Hiazyntowi ze wszechmiar. Irytował go ten fakt, jednakże nie miał zamiaru się z tym zdradzać. Jeszcze. Gdyby jakaś ludzka istota, z której chciał uczynić swoją...znajomą, dowiedziała się tak szybko o czymś takim, niewątpliwie by to wykorzystała. A na to sobie pozwolić nie mógł.
- Burżujem? Nie powiedziałbym. Na brak pieniędzy obecnie nie narzekam, to prawda, lecz burżuj to pewna doza przesady - nikły, nieco melancholijny uśmiech ozdobił oblicze wampira - Mój niegdysiejszy towarzysz, ach, on jak najbardziej tę definicję wypełniał. Jeśli wyobrażałaś sobie wampiry jako burżuazyjną arystokrację, on z cała pewnością lepiej by spełnił twoje oczekiwania.
Chociaż wampir nie był uczuciową i emocjonalną osobą, tak w tych słowach dało się wyczuć, że poczuł się nieswojo. A może po prostu smutno? Zależało od interpretacji osoby stojącej naprzeciwko. W tym przypadku Anabelle. Tak, z całą pewnością odczuwał smutek. Sądził, że pochowanie Roderyka pozwoli mu również przestać odczuwać dyskomfort za każdym razem, gdy o nim pomyślał. Tak się jednak nie stało. I coraz bardziej go to dziwiło i irytowało zarazem.
Zaśmiał się za to, krótko, ale chociaż szczerze i prawdziwie, słysząc kolejne słowa uroczej istotki przed nim stojącej. Spodobało mu się wizja, że miałby zdobywać przyjaciół. Potrzebował sojuszników, nie przyjaciół. To była dosyć istotna różnica w jego obecnym położeniu. Aczkolwiek, zawsze mógł wrócić do Europy. Taka alternatywa również istniała.
Będę miał na uwadze twe porady, Anabelle. Co zaś do mojego biznesu...Hmmm, mógłbym ci pewnie opowiadać dużo o dużej ilości rzeczy. Nie chodzi o to, że nie jest w moim biznesie, byś wiedziała dużo. Po prostu nie widzę póki co powodu, bym miał ci opowiadać coś więcej. Równie dobrze możesz chcieć mnie zabić. Nawet teraz. Czemu miałbym ci to ułatwiać?
Wampir wzruszył ramionami wiedząc, że udziela kolejnej wymijającej odpowiedzi. Ale był szczery. Po prostu nie widział interesu w tym, by Anabelle wiedziała o nim wszystko już, teraz, zaraz. Kto odkrywa swoje karty w połowie rozgrywki? Albo szaleniec, albo ten, kto jest pewny wygranej. Hiazynt szaleńcem jeszcze nie był, a dziewczyna cały czas mogła mu uciec sprzed nosa.
Tego zaś wielce by żałował.
- Mam interes w tym, byś żyła i to żyła jak najlepiej. Wówczas będziesz chętniejsza do dzielenia się swoją krwią, zaś i jej walory smakowe oraz jakość niewątpliwie zyskają. Ot, tyle.


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyPon 04 Paź 2021, 20:22

No takich wygórowanych słów używał. Jak mówił więc o tym burżujstwie, to się trochę skrzywiła: nie wierzyła ziomkowi. Już nie myślała nawet o tym, że jak był stary, to miał więcej czasu na gromadzenie hajsu; tak daleko jej rozum nawet nie sięgnął. Ale jak mówił, że on to taki nie burżuj, a się też wypowiadał jak jakaś szlachta intelektualna, czy co, to miała rozjazd we łbie.
Dla uściślenia: dla Belki burżuj, arystokrata, szlachcic i magnat to jedno gówno. Więc się nie rozdrabniała.
- Ta - mruknęła więc bardzo mądrze. - Nie, w dupie mam ich status społeczny.
Ale no nie ma co, łatwiej byłoby o nich myśleć jak o tych jaszczuroludach, co też polityką kierowały, nie ma co. Niby ten ziomek naprzeciwko temu przeczył.
Przez chwilę się na niego gapiła. Fajka tylko tliła jej się w łapie, Bella się bowiem na kilka minut zacięła.

A co jak ci wszyscy prawnicy i lekarze, wiedzieli o tym wszystkim? To były te elity, mogli wiedzieć. I, że ona podejrzewali, to zamknęli jej pysk, wsadzając do czubków. Nikomu nic nie rozpowie, nie upewni się: dostanie prochy na psychozę i chuj. Jak wcześniej Bella wstrząsnęło, że wszystkie jej lęki miały aż tak realne podłoże, to teraz już się zaczęła doszukiwać jakiegoś spisku. Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa.
Chuj.
Przypomniała sobie o fajce jak poczuła ciepło na palcach przez powoli żarzący się filtr. Rzuciła kiep na podłogę, zdeptała, odpaliła następnego papierosa bez myślenia. Z tego małego transu, kiedy tak se mieliła co do niej powoli docierało, wytrąciło ją jego przemówienie. Na to jakoś tak momentalnie parsknęła. Nie dlatego, że coś śmiesznego powiedział. Ale przerzuciła sobie parę razy pytanie w myślach i w końcu wypaliła:
- Zakładasz, że ci mogę coś zrobić?

No był uszkodzony ale nie zakładała, że aż tak. Ale mógł być też teatralny. No miał taką tendencję, nie dało się zaprzeczyć, co nie. Nawet słów takich, no, kwiecistych używał. Nie to co Belka. Ale, co kto woli.
Tymczasem jej łeb powoli już uciekał w inną stronę i już widziała, że ich spotkanie powoli szło do terminu ważności. Nie mogła tego za bardzo przeciągać. Niedługo przyjdzie czas na schowanie się w chacie i krzyczenie w poduszkę. Następnych parę dni będzie ciężkie.
Może przyszedł czas na proszki nasenne. No, pewnie tak.
Raczej. Nie zaśnie bez.

- No to kurwa będzie trochę roboty - odburknęła mu. - Ale spoko. To ja będę spadać, czy coś. Dać ci numer telefonu? Wyjęła komórkę z kieszeni. Spojrzała na ziomka wyczekująco.
Powrót do góry Go down
Hiazynt
Sługa Olszy
Hiazynt

Liczba postów : 515
Punkty aktywności : 3753
Data dołączenia : 16/03/2019
Age : 27

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyCzw 21 Paź 2021, 19:04

Hiazynt uniósł brwi w niemym rozbawieniu. Podejście Belli do społeczeństwa wampirów było w sumie zdroworozsądkowe. W końcu, na co miałaby się tam pchać nieproszona? Niemniej jednak sądził, że ta bardziej zainteresuje się ich przynależnością klasowo-społeczną. Tutaj zaś, proszę, niespodzianka.
- Gdybyś chciała, być może. W gruncie rzeczy, ja zbyt wiele o tobie nie wiem. Kto wie, może jesteś wróżką? Albo ukrytą czarodziejką? Wówczas istotnie, jak najbardziej mogłabyś stanowić dla mnie zagrożenie.
W końcu przezorny zawsze ubezpieczony, nieprawdaż? Wampir dalej nie był do końca przekonany, czy rozmawia tylko i wyłącznie ze zwykłą, ot losowo spotkaną kobietą, czy może to raczej jakieś zrządzenie losu. Lub co gorzej, kolejna oprawa Łowców na wampiry. Ale skąd niby mieli wiedzieć, że akurat tutaj się zjawi? Nie miało to sensu.
Jednak ostatnimi czasy mało co miało sens. Przemyślenia Hiazynta dotyczące życia i jego miejsca we Wszechświecie tak samo. W końcu miał teraz na nie dużo czasu. Mógł rozmyślać i lamentować nad całym swoim żywotem do końca świata.
Nie podszedł do Anabelle, kiedy ta wyciągnęła telefon. Sięgnął za to po wizytówkę. Roderyka, oczywiście. Nie miał swoich własnych, nigdy nie były mu potrzebne. Rzucił ją pozornie niedbałym, lecz jakże precyzyjnym ruchem. Uśmiechnął się, tym razem wyjątkowo szczerze.
- Daj znać, jakbyś potrzebowała krwi. Z przyjemnością się z tobą wymienię.
Była to jak najszczersza prawda, bez krzty ironii. Lecz uśmiech wampira, mimo że szczery, wydawał się wyglądać dziwnie nienaturalnie. On oczywiście nie zdawał sobie z tego sprawy. Rzadko przeglądał się w lustrze. Gdyby to robił regularnie, być może w końcu odwiedziłby jakiegoś porządnego fryzjera. Nieporządny też mógł być. Jakiegokolwiek.
Nie czekając na odpowiedź Anabelle, pozwolił sobie na małą sztuczkę na koniec. Ot, takie pożegnanie z przytupem. Jego ciało nagle rozpadło się na dziesiątki kruków, które z wrzaskiem wzbiły się w powietrze. Wszystkie bez zbędnej zwłoki skierowały się w stronę okna i uleciały w noc. Wprost do azylu wampira, by tam mógł pogrążyć się w swoich rozmyślaniach.
Jednakże o tym Anabelle już wiedzieć nie mogła.

(z/t)


Seek strength
The rest will follow
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1265
Data dołączenia : 11/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyCzw 21 Paź 2021, 22:25

- Zaraz zaraz, są jeszcze wróżki i czarodzieje?
Na to pytanie nie odpowiedział. No chuj. Już w ogóle dużo więcej się nie dowiedziała od niego, no nic, może przy następnej okazji. A co do następnej okazji, to rzucił jej wizytówkę. Chociaż już konkret się siliła na spokój, to złapała całkiem zręcznie obejrzała ją tak w miarę obojętnie. Kiwnęła głową. On się uśmiechnął w jakiś taki pokrzywiony sposób. I zamienił się, kurwa, w jebane kruki.

Stała i gapiła się na nie w zdumieniu. Rozdziawiła trochę usta nawet, zupełnie nie myśląc, że to przecież ptaki, one czynności fizjologiczne mogły mieć. Że może któryś ją zaatakuje. Jak jakiś był nieco bliżej to odruchowo zmrużyła powieki, ale to nie było nic takiego. One w ogóle nie zwracały na nią uwagi. Tylko darły się jak rozpruwane, obwieszczając, że się oddalają. Belka się nie darła chociaż chciała, tak w sumie, tylko rozdziawiła usta w jakimś niemym szoku. Ale nie no. Zasadniczo co ją to powinno, no facet już pokazał, że nie był człowiekiem. Kto wie co jeszcze mógł jej zaprezentować, co nie.
Niby.
Właściwie zrobił to w samą porę bo trochę się zaczęły jej myśli sypać po tym, jak zniknął. Przez chyba tak z minutę stała jak ją zostawił, zupełnie się nie ruszając. Potem drgnęła jej dolna powieka. Potem palce powędrowały ku szyi i wgniotły się lekko w ranę, przypominając jej, że co się wydarzyło, to się wydarzyło. Skrzywiła się od tego bólu, ale trochę ją przywołał do porządku. Cicho jęknęła i wcisnęła palce trochę mocniej, aż jej oko zaszło łzami.
- Dobra - sapnęła po chwili i odpuściła. Pomachała ręką kilka razy, robiąc grymas twarzy mający udawać, że jej obojętne. Ściągnęła brwi. Widać było jedną.
- Kurwa...
Usiadła na ławce i odpaliła papierosa. Pałkę schowała, zakrwawione palce drżały, próbując utrzymać w ręku filtr, kiedy odpalała. Zmarszczyla teraz brwi jeszcze bardziej, bo druga dłoń jeszcze bardziej się trzęsła, przez co dziewczyna nie mogła jakoś trafić ogniem z zapalniczki w tytoń.
- Kurwa jego jebana w dupę mać.
W końcu trafiła. Wtedy jej się też przypomniało, że miała hydroksyzynę w torbie: jakimś gwałtownym ruchem się na nią rzuciła, że prawie wypuściła fajkę, ale potem się zatrzymała.

- Zastanów się, Belle - mruknęła do siebie. - Pomyśl. Jak to gówno teraz weźmiesz to nie będziesz dobrze myśleć.
Zaciągnęła się. Tylko z tym dobrym myśleniem był taki problem, że sama nie ogarniała do końca, wszystko w jej głowie się zlewało w jakiś szum, teraz już nie tylko ręce jej się trzęsły ale i noga zaczęła podskakiwać, poczuła też jakąś taką sztywność na karku. Napięła tam mięśnie, przez co rana tym bardziej zabolała. Przywołanie do porządku.
- Kurwa! - krzyknęła głośno. Nikogo wokół nie było to jej nie odpowiedział, ale sama sobie odpowiedziała:
- Co.
- Gówno w dupę pierdolone. I kurwa co, co teraz, kurwa. Ja nie wiem. Kurwa.
Potarła wolną dłonią czoło. Zaciągnęła się.
- No co ma, kurwa być.
Zaciągnęła się znowu i wypuściła dym ustami.

- Kurwa, nie wiem.
Znowu cisza. No bo nikt jej poza nią nie odpowiadał, po prostu gadała do siebie, wiedziała to, ale jak to inaczej przetwarzać. Właściwie miała ochotę sobie pokrzyczeć, ale nie, jeszcze ją ktoś tutaj, kurwa złapie, trzeba być spokojną w chuj, jakby co to powiedzieć, że jakiś pojeb zaatakował. Miała tego dowód, no sama by się nie ugryzła, no nie zamknęliby jej znowu.
Chyba.
- No na pewno nikomu tego tak w taki sposób nie mogę powiedzieć, nikt mi kurwa nie uwierzy - rzekła cicho. - Psychol też pewno, kurwa, tylko to by chciał usłyszeć. Kurwa, jutro do pracy wcześnie.
Zaciągnęła się. Parsknęła.
- Chociaż jak i tak mnie mają za pojeba to mogę mówić co mi się, kurwa, podoba.

Rozbawiła ją ta myśl i się zaśmiała. Nagle wizja odzyskania praw wydawała jej się już żałośnie nierealna. Nie po tym! Annabelle już nie miała kurwa szans. Nie, od samego początku ich nie miała! Tylko się łudziła, kurwa, kiedy te bestie, kurwa, se zarządzały. Więc mogła robić co chciała. Ha ha!
- Właściwie to ziomek taki niezniszczalny nie był - mruknęła wreszcie, rozbawiona. - Można go użyć.
Podrapała się wolną ręką po brodzie. Zmarszczyła brwi.
- Jak, kurwa, nie mam szans, to mogę mówić co chcę. Właściwie tylko tyle, żeby nie zdechnąć, co nie.
Zaciągnęła się. Przymknęła powieki. Upuściła kiepa na ziemię. Odpaliła następnego, już jej się tak łapy nie trzęsły. Poszło szybciej.
- Nom. Mogę robić co chcę.
Ogarnęła swoje rzeczy i poszła.

[zt]
Powrót do góry Go down
Wassian

Wassian

Liczba postów : 44
Punkty aktywności : 1243
Data dołączenia : 16/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyNie 26 Mar 2023, 13:08

Trwało kilka tygodni, zanim tu trafił.

Kiedy Wasza przybywał w nowe miejsca, zazwyczaj pierwszym, co rozpoznawał, był półświatek. To tam lokalne drapieżniki wychylały swoje głowy i działały na pograniczu jawności, tam więc trzeba było iść na rozeznanie. Jaki jest układ z okolicznymi łowcami. Jak skorumpowana jest policja. Jak dalece idącą kontrolę drapieżniki mają nad miastem.
W tym śmiesznym, małym miasteczku, Waszka dowiedział się w chuj mało, a potem - w cholerę niewiele. Dlaczego? Bo tutejsze drapieżniki były najwyraźniej sprytne, albo za słabe żeby zrobić się bezczelnymi, albo na tyle ostrożne, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Cholera wie. Może też po prostu, po tylu latach spędzonych w strefach konfliktu, przywykł do bardziej napiętej sytuacji.
Tymczasem osoby, którym polewał w barze, prawie nic nie mówiły. Dowiedział się tylko tyle, że przemysł w tym mieście upadł i, że dawne obiekty przemysłowe należą do jednej rodziny.
Podobnie jak okoliczny klub.

Wtedy nabrał przekonania, że tutejsze drapieżniki jednak nie są takie ostrożne, a okoliczna policja musi być w chuj skorumpowana. Jednak żeby to bliżej zbadać, musiałby hmmm. Iść do klubu? Nie, na to jeszcze odwagi nie miał, żeby wybierać się do tego gniazda żmij. Z drugiej strony, chuj, mógłby.
Stwierdził, że musi zebrać myśli i sie zastanowić. A nie zaszkodzi, że przy okazji sobie zobaczy, co tam się dzieje w tych podmiejskich magazynach.

Od kilku tygodni chodził sobie więc na spacery. Nie spieszyło mu się, więc spokojnie zataczał coraz szersze kręgi. Po pierwsze - dzięki temu lepiej poznał miasto, po drugie zaś - zaczął robić zdjęcia. W razie czego jest fotografem. Szukał również miejsca, które nie należałoby do jednej rodziny (co wcale nie jest podejrzane) a, z którego byłoby widać magazyny. Po przeglądaniu map, długich spacerach i przemyśleniach padło na opuszczony szpital jako miejsce, z którego dachu być może cokolwiek uda się zobaczyć.

Poszedł w środku dnia. Co tu nie mówić, nocą jest więcej podejrzanych typów, pewnie śpią jak jest jasno czy coś. Przespacerował się tu jak zazwyczaj, potem obszedł gmach. Droga na górę od zewnątrz nie wydawała się zbyt... możliwa. Westchnął.
- Wchodzimy do środka - mruknął do siebie po rosyjsku. Poprawił plecak na plecach i podreptał w kierunku wejścia.
Powrót do góry Go down
Uta

Uta

Liczba postów : 61
Punkty aktywności : 604
Data dołączenia : 22/01/2023

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyNie 26 Mar 2023, 21:08

Popełniał ogromny błąd, przyjeżdżając tutaj. Doskonale o tym wiedział, ale widoczne miał zdecydowanie za miękkie serce, by odmówić nowo poznanej koleżance, z którą miło spędził ostatnią noc. Albo był zbyt pijany, by trzeźwo myśleć. Jak mógłby odmówić, gdy dziewczyna niemalże płakała mu w ramię, wspominając, że kilka dni temu na imprezie zgubiła tutaj naszyjnik, który był bardzo cenną pamiątką rodzinną. I że ojciec ją zabije, gdy się dowie, że zgubiła wisiorek. Gdyby jego dziadek się dowiedział, że blondyn zamierzał samotnie kręcić się po opuszczonym szpitalu na odludziu, tylko po to, by znaleźć prawdopodobnie nieistniejącą pamiątkę rodzinną dla dziewczyny, która rozkładała przed nim nogi... Bez wątpienia zbeształby go jak psa, mając nadzieję, że dzięki temu blondyn nabierze w końcu, choć odrobinę rozumu. Wolał nawet nie myśleć, jak bardzo starzec by się wściekł, gdyby poinformował go, że ta dziewczyna była wampirem.
W takiej sytuacji przyjechanie tutaj, samemu, w to zapomniane przez Boga miejsce i to jeszcze na prośbę ledwo poznanej wampirzycy trącało kłopotami na kilometr. Zdawał sobie sprawę z tego, że mógł to być podstęp, że mógłby już więcej nie wrócić żywy do domu, a mimo to zatrzymał właśnie swój motocykl pod opuszczonym budynkiem i zgasił silnik. Zdjął kask i zgarnął z twarzy pojedyncze kosmyki, które uciekły ze związanej na wysokości karku całości. Spojrzał na sypiącą się ruinę i westchnął ciężko. Pokręcił zaraz głową, wyrzucając z niej wszystkie złe myśli, które go naszły. Nic złego mu nie będzie. Rozejrzy się tylko w poszukiwaniu tego wisiorka. To nie była pułapka. Amber by go nie skrzywdziła. Była przecież taka miła, tak dobrze się bawili zeszłego wieczoru, a noc jeszcze przyjemniej spędzili w swoim towarzystwie.
Schował kask do plecaka i zsiadł z Yamahy. Wyciągnął jeszcze z kieszeni telefon i napisał szybkiego, krótkiego SMS-a do swojego dziadka, by ten wiedział, gdzie ewentualnie szukać jego zwłok, gdyby nie wrócił jutro na śniadanie. Wiedział, że zaraz jego telefon zacznie mu roznosić kieszeń przez próbującego się do niego dodzwonić starego Johansena, dlatego całkowicie wyciszył komórkę i wyłączył wibrację. Nim wszedł, wyjął jeszcze z plecaka latarkę i wsunął ją do kieszeni. Niby było jasno na dworze, ale w takich miejscach było wiele miejsc słabo oświetlonych. Poza tym skoro szukał tak drobnej rzeczy, z dodatkowym światłem łatwiej będzie mu ją znaleźć, bo będzie się skupiał tylko na przedmiotach odbijających światło. Wziął głęboki oddech, by wziąć się w garść i nabrać pewności siebie, po czym wszedł do opuszczonego budynku.
Powrót do góry Go down
Wassian

Wassian

Liczba postów : 44
Punkty aktywności : 1243
Data dołączenia : 16/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyNie 26 Mar 2023, 23:45

Wasza nigdy nie był świetny w tych... wampirycznych, rzeczach. Swego czasu sporo się nasłuchał o wyostrzonych zmysłach, jakie utrudniały życie zwłaszcza przemienionych, potrafiących rozwodzić się o tym, jakie piękne aromaty wydzielali z siebie ludzie. Na samą myśl szło się skrzywić: oczywistym było, że standardowa jednostka ludzka o typowej fizjologii pełna jest niezbyt... przyjemnych, aromatów. Jego zaś Matka Natura nie pobłogosławiła aż tak wrażliwym węchem, czy słuchem, wystarczająco jednak, aby w sytuacji takiej jak ta wyczaił, że nadchodzi jakiś intruz.
Był gdzieś tak na schodach na pierwsze piętro, kiedy usłyszał warkot motoru. Nie miał dość wyczulonego węchu, żeby poczuć benzynę, ale no... kurwa, człowiek by usłyszał silnik motocyklowy z takiej odległości. Wassian skrzywił się lekko, jęknął w myślach i przemyślał opcje. Udawać, że go nie ma? Bawić się w kotka i myszkę?
Przepłoszyć? Przecież jego "front" to fotografia, i miałby teraz udawać fotografa z kategorii tych agresywnych?

Zadumał się na chwilę. Tyle gdzieś miał, w końcu po wyłączeniu motocykla najczęściej trzeba ogarnąć kask, postawić maszynę, zsiąść i tak dalej. W tym czasie najpierw obmyślał scenariusz, a potem sobie parę razy mówił "wyjebane", aż wreszcie - obmyślał pomysłową linię dialogową do zarzucenia komuś spotkanemu po raz pierwszy w opuszczonym szpitalu.
"W weekendy zamknięte"?
W nozdrza w końcu uderzył go lekki aromat benzyny, a wraz z nim - kaca. Znaczy, przetrawionego alkoholu. Lekka, kwaskowata nuta była nie do pomylenia z czymkolwiek innym, więc mężczyzna momentalnie nabrał przekonania, że ma do czynienia z człowiekiem. To nie wykluczało, że ów mógł pracować dla tych Ten... Tentacles? Teneryfa? Jezu jakie to było nazwisko.
"W sprawie leczenia chorób wenerycznych proszę zgłosić sie do gabinetu 34" - Nie, zbyt tanie.

Drzwi skrzypnęły powoli, zza nich zaś wyłoniła się sylwetka dość dobrze zbudowanego blondyna. Wasza stał wtedy na schodach, z wyciągniętym aparatem fotograficznym, przewieszonym przez ramię, i patrzył nań cokolwiek zdziwiony.
"Czy umówił się pan na wizytę?" - psia mać, Waszka, straciłeś wprawę.

- Dzień dobry - No wybrał najlepszą opcję dialogową ewidentnie. - Przepraszam, ale muszę się upewnić: czy jesteś seryjnym mordercą?
W myślach westchnął ciężko. Nad sobą, własnym losem. Utratą wprawy w kontaktach towarzyskich. Ach, a był kiedyś taki czarujący...
Powrót do góry Go down
Uta

Uta

Liczba postów : 61
Punkty aktywności : 604
Data dołączenia : 22/01/2023

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptySob 01 Kwi 2023, 19:34

Nie zdążył schować wyciszonego telefonu do kieszeni, gdy na ekranie pojawił się numer i napis: "Dziadek" nad nim. Czyli wzrok ma stary zgred jeszcze dobry. Szkoda tylko, że wtedy, gdy nie mógł czegoś znaleźć to klasyczne, co chwila powtarzał, że jest ślepy przez starość. Najgorzej, że jeśli użyje kiedyś tej sytuacji jako argumentu przeciwko dziadkowi, w jednej z ich sprzeczek, to stary na bank odpowie, że on nie pamięta czegoś takiego, że ten pewnie sobie to ubzdurał. Na tego człowieka nie było mocnych. Może dlatego tak dobrze dogadywał się z Augustem?
Wszedł do środka, nie spodziewając się, że na kogoś się natknie. Znaczy... nie od razu na wejściu, bo prawdopodobnie w którymś z pomieszczeń znalazłby jakiegoś ćpuna, bezdomnego, czy nawet imprezowiczów dochodzących do siebie po ostatniej nocy. Ale nie zaraz po wejściu. I to jeszcze... fotografa? Fotoreporter? Zbłąkany turysta? Na agenta nieruchomości to on nie wyglądał. Po drugie... Wycofać się z powrotem za drzwi? Zostać i udawać, że go w ogóle nie widział? Spodziewał się, że jeśli to była pułapka zastawiona przez Amber, to raczej zastanie ją tutaj osobiście.
- Eeem... Cześć? - przywitał się niepewny tego, co właściwie powinien myśleć o tej sytuacji i jak się zachować. Pytanie nieznajomego sprowadziło go skutecznie na ziemię. I to jeszcze z ogromnym hukiem, zostawiając w ziemi po jego upadku ogromną dziurę w kształcie jego sylwetki, jak w kreskówkach.
- A wyglądam na seryjnego mordercę? - zapytał, zastanawiając się, czy się czasem nie przesłyszał. Raczej nie było opcji, by podczas snu wampirzyca przyszyła mu do twarzy maskę z ludzkiej skóry.
- Poza tym, chyba ja powinienem o to zapytać, widząc gościa czającego się na schodach przed wejściem do rozpadającego się, starego szpitala - odparł poważnie, nie spuszczając spojrzenia z mężczyzny. Stał przy drzwiach, którym uniemożliwił swoją piętą całkowite zamknięcie się za nim i założył ręce na piersi, by nabrać pewności siebie i nadać sobie bardziej groźnego wyglądu. Istniała przecież jakaś szansa na to, że gostek się wystraszy i ucieknie. A jeśli był niebezpieczny i postanowi zaatakować... Sam weźmie nogi za pas.
- Moja znajoma tutaj coś zgubiła i przyszedłem tego poszukać. A ty? - wyjaśnił, powoli wsadzając całą nogę między drzwi i framugę, by w razie czego mieć większą przestrzeń do łatwiejszego wyśliźnięcia się z opuszczonego szpitala w ostatniej chwili.
Powrót do góry Go down
Wassian

Wassian

Liczba postów : 44
Punkty aktywności : 1243
Data dołączenia : 16/04/2021

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyPią 07 Kwi 2023, 09:46

Wasza uniósł lekko brwi na jego... odpowiedź.
- A jak wygląda seryjny morderca? - odparował prędko i pogratulował sobie w myślach geniuszu. Jasne, Wassian, trzeba udawać, cyka blyat, takiego sprytnego. Bezużyteczna linia dialogowa. Skrzywił się lekko i westchnął, bardziej do siebie niż do nieznajomego. On się nie spodziewał tu nikogo spotkać - a przynajmniej nie kogoś, kto by wyglądał w miarę przytomnie i jak ktoś potencjalnie zapamiętujący spotkanie. Większość włóczęgów i bezdomnych wie dobrze, że innymi odwiedzającymi nie warto się interesować; Wasza miał nawet w głowie teorię, że rzesze pozbawionych miejsca zamieszkania obywateli Venandi wiedziały o krwiopijcach i wilkołakach, i były potencjalną potężną, ale nienadającą się do wykorzystania na razie bronią. Kogo mordują zdesperowane młokosy? Bezdomnych.
Kim nie przejmuje się policja, jak znajdzie zwłoki w śmietniku? Bezdomnymi.
Kto ma mało do stracenia?

Zamyślił się na chwilę i stracił wątek. "Znajoma... coś..." Zmrużył powieki. Ten sootechestvennik mówił dalej, no i ciągle się na siebie gapili. Wassian zaczął więc trochę machinalnie rozkładać sprzęt, wspinając się na szczyt tej małej kondygnacji. Kiedy się znalazł na płaskiej powierzchni, wyjął z plecaka statyw do aparatu.
- Aha, więc będziesz szukać "czegoś" w zrujnowanym, starym szpitalu. I znajoma palca w dupie nie ruszy, żeby pomóc - odparł trochę mrukliwie, przykręcając aparat do statywu. Kilka razy spojrzał przez urządzenie i zacmokał bez zachwytu.
- Ciemno tu jak w piździe, blyat. Ee. No - Wzruszył ramionami. - Fotografem jestem. No wiesz, opuszczony szpital, dobre miejsce do artystycznych zdjęć. Te sprawy.
Podrapał się po brodzie. Był na pewno w chuj przekonującym artystą, ale gówno go obchodziło czy ta gra była realistyczna. Nie przykładał się: dobry szpieg nie jest, kurwa, aktorem, nie o to chodzi w tym fachu. A ten obcy miał też historyjkę z dupy, więc mogli sobie piątkę przybić. "Idę do tego w chuj dużego szpitala szukać CZEGOŚ dla znajomej". Parsknął w myślach. Jeśli to nie łózko szpitalne, powodzenia w szukaniu.

Zaczął ustawiać aparat. Znał ten fach na tyle, żeby wiedzieć, że jak robisz takie "artystyczne" zdjęcia ze statywu to go w cholerę ustawiasz, a potem i tak efekt wychodzi mierny. To ostatnie to dlatego, że był chujowy w fotografii artystycznej.
- W sumie nieźle kontrastujesz z tym otoczeniem. Mogę ci strzelić fotę? - rzucił mimochodem. "Strzelić fotę" zabrzmiało mu idiotycznie w myślach, poczuł się jak czterdziestolatek udający licealistę. Děvka.
Powrót do góry Go down
Uta

Uta

Liczba postów : 61
Punkty aktywności : 604
Data dołączenia : 22/01/2023

Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 EmptyPon 10 Kwi 2023, 11:52

- W sumie... - zamyślił się na moment nad jego pytaniem, przywołując w pamięci wszystkie historie o seryjnych mordercach, które znał. Podobno byli bardzo charyzmatyczni i urodziwi... "Zawsze mówił dzień dobry na klatce schodowej. To taki dobry chłopak." Właściwie to obaj mogliby być seryjnymi mordercami. Chociaż im dłużej przyglądał się mężczyźnie, tym bliższy był stwierdzeniu, że ten to raczej byłby mordercą z horroru. No nie wyglądał najlepiej.
Uznał w końcu, że lepiej nie odpowiadać na to pytanie, bo jeszcze ściągnie sobie na głowę kłopoty. I tłumaczenia, że jest pacyfistą, że w życiu muchy by nie skrzywdził, raczej w niczym by nie pomogły, a zamiast tego mógłby już bez większego wahania uznany za groźnego psychopatę.
Zamiast tego, postanowił dla bezpieczeństwa zmienić temat, ale sądząc po jego odpowiedzi... No, wiedział, jak głupio to brzmiało, normalnie jakby słyszał swojego dziadka. Mógłby z Hektorem podać sobie rękę. Aczkolwiek jego ton mógłby wskazywać na to, że nie znał Amber i nie czekał tu specjalnie na jego przybycie, prawda?
- No nie wypada odmawiać pomocy miłej dziewczynie w potrzebie - próbował się wytłumaczyć, zakłopotany tym, jak to wyglądało. Podrapał się po karku, uciekając spojrzeniem w bok i przy okazji rozglądając się za być może wyimaginowanym wisiorku wampirzycy.
- I jesteś pewny, że nie jesteś seryjnym mordercą? - palnął, właściwie bez żadnego przemyślenia, jakby odpowiedź nieznajomego miałaby cokolwiek zmienić.
Może nie znał się za bardzo na fotografowaniu, ale czy fotografowie nie używali przy niektórych zdjęciach zabranego ze sobą sztucznego światła, żeby coś doświetlić i uzyskać lepsze ujęcie, niż od światła naturalnego czy lampy błyskowej w aparacie? Chociaż... czy oni w ogóle używali flesza?
- Mogę pożyczyć latarkę - zaproponował ostrożnie, wpadając na genialny pomysł, że właściwie mogliby sobie nawzajem pomóc. Cykając zdjęcia, chyba łatwiej byłoby dostrzec coś małego odbijającego światło, niż świecąc po tym latarką, nie? No i gdyby wampirzyca jednak miała w planach się na niego zaczaić, raczej nie powinien się o to martwić, gdy będą we dwójkę. Albo na aparacie będzie widać, że coś się czai w mroku.
Z tych rozmyślań wyrwało go pytanie mężczyzny ustawionego ze statywem u szczytu schodów. Nie ukrywał, że był tym lekko zaskoczony, nie do końca rozumiał, o co z tym kontrastowaniem chodziło, ale skoro ten był artystą... Chyba nie było sensu na ten temat dyskutować. Oni potrafili widzieć wszystkie odpowiedzi wszechświata i małej czarnej kropce na środku ogromnego białego płótna. A to przecież tylko zwykła kropka, pewnie maźnięta z nudów!
- Czemu nie? - zgodził się na zrobienie zdjęcia, czekając na jego wskazówki, jak powinien się ustawić i gdzie, by jak najbardziej pomóc w uzyskaniu efektu, który fotograf miał w głowie.
- Uta jestem tak w ogóle i może mógłbym się tu trochę z tobą pokręcić? Jak to mówią co dwie głowy to nie jedna. Może tak będzie łatwiej znaleźć ten wisiorek. Ewentualnie zawsze to odrobinę bezpieczniejsze niż szwendanie się samemu. Wiesz... gdyby jakiś wściekły szop chciał zeżreć któregoś z nas - podsunął w żartach. Może najwyższych lotów to nie było, ale jemu wydawało się zabawne. Nawet uśmiechnął się rozbawiony wyobrażeniem takiego opętanego szopa z piekła rodem. Mniej zabawne, jeśli to jemu do twarzy by się rzucił, ale o tym nawet nie zamierzał myśleć.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Opuszczony szpital - Page 14 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony szpital   Opuszczony szpital - Page 14 Empty

Powrót do góry Go down
 

Opuszczony szpital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 14 z 15Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next

 Similar topics

-
» Szpital

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Obrzeża centrum: Downtown-