a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gabinet Psychoterapii - Page 2


 

 Gabinet Psychoterapii

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptySro 15 Gru 2021, 01:35

W poniedziałek wieczór był na nogach wcześniej niż zazwyczaj. Nie było jeszcze szesnastej, jak otworzył oczy. Ostatnio sypiał na górze, w normalnym łóżku, a nie tak jak wcześniej – zamknięty w trumnie w piwnicy. To miejsce zaczęło mu się źle kojarzyć. Chociaż było już sprzątnięte, to wciąż przypominała o niechlubnym wydarzeniu, gdy zaatakował Jacka. Poręcz schodów ciągle była obluzowana, zamek od drzwi wyłamany. Pijąc poranną kawę w kuchni (ten sam niesmaczny miks czarnego naparu i zimnej krwi do transfuzji, która została mu po tym, jak Vin zrezygnował z ich małej umowy), patrzył się na te drzwi z mieszanymi uczuciami. Musi coś z tym zrobić, przecież same się nie naprawią. Odstawił pustą filiżankę na kuchenny blat, sięgnął po telefon i zadzwonił po fachowca. Przyzwyczajony do pewnego statusu quo, jak rozmawiał z mężczyzną to z rozpędu powiedział, że do posiadłości wpuści go jego pracownik. Minęło kilka sekund, zanim William uświadomił sobie, że Jack, ku jemu niezadowoleniu, już u nich 'nie pracuje'. Wycofał się z tego twierdzenia i zakończył połączenie, ustalając, że fachowiec zajmie się naprawami podczas jego nieobecności. Zostawi mu klucz pod wycieraczką, uprzednio zabezpieczy półpiętro i wszystkie pomieszczenia, które śmiertelnikowi mogą wydawać się podejrzane. Nie było to rozwiązanie z jakiego byłby zadowolony, ale w tej sytuacji nie widział alternatywy. Przy odrobinę szczęścia facet przyjdzie, zrobi, za co mu zapłacił i nigdy więcej już się tutaj nie pojawi. Tak jak i ktoś inny: Jack Hewlett… Brakowało mu go, ale było to uczucie, jakie właściciel ziemski może żywić wobec swojego ulubionego charta. Traktował go użytkowo, tylko od czasu do czasu obdarzał miłym słowem. Stosował zasadę kija i marchewki, z przewagą tego pierwszego. Teraz, bez niego, musiał zajmować się wszystkimi drobnostkami osobiście. Chętnie przyjąłby kogoś nowego na to stanowisko, ale obecnie lekarz musiał powściągnąć swoje zwyczaje. Zdominowanie pierwszej lepszej osoby z ulicy nie wchodziło w grę, było zbyt ryzykowne. Przydałyby mu się tutaj subtelne umiejętności manipulacji Martina… Wielka szkoda, że od pewnego czasu nie było go w pobliżu.
W pierwszym tygodniu grudnia, kiedy spadło wyjątkowo dużo śniegu, udał się do kolorowej sypialni modela i przetrząsnął szuflady w biurku. Szukał zapasowych kluczyków do jego auta. Gdy je znalazł, między zgniecionymi ulotkami jakiegoś modnego baru w L.A., a butelką czarnego eyelinera, poszedł przeparkować żółte Ferrari do garażu. Schował auto pod plandeką i odłożył kluczyki na miejsce. William lubił luksusowe auta i był bardzo sumienny; niezależnie od tego, jak ostatnio układały się relacje między nimi, wampir nie chciał, aby przez nieobecność Martina lakier pięknej Italii 458 zaczął się łuszczyć.

Pozytywną wiadomością było to, że zabieg dializy polecany przez Schneidera wydawał się być skuteczny. William dochodził po nim do siebie przez cały weekend. Aby uśmierzyć tętniący w żyłach ból, spędził dwie noce pod wpływem kodeiny, a później długo spał. Osiągnął jednak to co chciał. Głosy w jego głowie przepadły, a on po raz pierwszy doświadczył całkowitej przejrzystości własnych myśli. Do samego końca nie wiedział, czy bibliotekarz z Berlina go nie podpuszczał, w końcu tamten (pewnie znudzony wiekami nieśmiertelności) miał specyficzne poczucie humoru. Z drugiej strony, każda rada, jaką do tej pory William od niego dostał była wartościowa. Berlińczyk pomógł mu w tym, co on sam próbował osiągnąć, ale bez sukcesu… W oczach psychiatry, Schneider właśnie awansował - z 'przyjaciela-wroga', skreślił to ostatnie.

Kończyła mu się krew do transfuzji, powinien jutro pojechać do szpitala po nowy zapas. Przygotował sobie kolejny 'napój' kawy i krwi, przelał całość do termicznego kubka. Odkąd przerzucił się na gotowce, musiał pożywiać się częściej. Dzisiaj miał przyjąć nową pacjentkę, Annabelle Hawks. Po wstępnym zapoznaniu się z jej kartką, uznał, że wizyta może trwać dłużej niż zwykle. Ubrał się wyjątkowo starannie: w jasnoszarą koszulę w drobną kratkę, gładką, grafitową marynarkę ze skórzanymi naszywkami na łokciach, pod szyją zawiązał srebrno-szary krawat. Spodnie krojem i kolorem pasowały do marynarki. Do tego krótkie, brązowe sztyblety. Nie było go w pracy bardzo długo, więc teraz pozwolił sobie na nutę ekstrawagancji. Szykowanie się zajęło mu dłużej niż zwykle, dlatego spóźnił się. Chociaż w drodze do gabinetu pędził jak szalony, na miejsce przybył dobre dwadzieścia minut po czasie.

Z kubkiem termicznym i kluczami do gabinetu w jednej ręce oraz teczką z dokumentami pacjentki pod pachą, wparował do środka żwawym krokiem. W poczekalni na piętrze dostrzegł młodą dziewczynę o podłużnej twarzy. Ubrana była w za duże, wiszące na niej ciuchy, ale William odnotował, że musiała wcześniej włożyć wysiłek w to, żeby wyglądać porządnie. Ciuchy może i były za duże, ale za to czyste i wyprasowane. Zobaczył też opaskę na oku, ale tylko uniósł brwi. Zapyta o to później, jeśli będzie istotne w wywiadzie.
- Pani Hawks. Przepraszam, że musiała pani czekać. – otworzył jej drzwi i wpuścił pierwszą. – Zapraszam do środka. Można tu palić. – dodał jeszcze, bo zapach kiepskiej jakości nikotyny był aż nadto intensywny. Nie przeszkadzało mu to, przecież mieszkał z palaczem. W kilku szybkich krokach pozbył się płaszcza (rzucił go na wieszak), odłożył przedmioty które trzymał na biurko. Na wszelki wypadek z szuflady wyjął jeszcze popielniczkę. Postawił na stoliku kawowym przed obitą aksamitem kozetką.
- Proszę siadać, jeszcze kilka minut i zaczynamy.
Chwilę pochylał się nad biurkiem, szukając stosownych dokumentów, zanim do niej dołączył. Zajął wygodny fotel po drugiej stronie kozetki. Jego badawcze spojrzenie spoczęło na twarzy kobiety.
- Doktor Coleman przesłała mi pani dokumentację medyczną, nie musimy zaczynać od początku. – odezwał się, nawiązując do koleżanki po fachu, która prowadziła praktykę po drugiej stronie miasta. Przekazała mu swoją obecną pacjentkę, bo musiała odejść na urlop macierzyński. A przynajmniej taki powód podała mu w mailu, bo William miał swoją teorię na ten temat. Między wierszami wyczytał, że pacjentka jest trudna. W przeciwieństwie do dr Coleman, nie zniechęcało go to ani trochę. - W razie wątpliwości, obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Mogę zapewnić, że nikt oprócz mnie jej nie czytał.

- Jak się pani dzisiaj czuje? Proszę opowiedzieć mi, jak spędziła pani dzień. Dr Coleman twierdzi, że powtarza pani historię o wilku. Chciałbym poznać więcej szczegółów. – urwał na chwilę, bo zorientował się, że jest tak podekscytowany powrotem do pracy, że nadał zbyt szybkie tempo temu spotkaniu. Musi opanować swój głód wiedzy. W jego oczach pojawił się błysk wesołości, ale zaraz zniknął pod maską profesjonalizmu. Wychylił się zza fotela, aby pstryknąć włącznik elektrycznego czajnika po jego prawej stronie. – Może kawy?
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1261
Data dołączenia : 11/04/2021

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptyCzw 16 Gru 2021, 19:23

E-fajek nigdy nie był prawdziwym fajkiem. To była jakaś udawana, syntetyczna rzecz, ale jedno było w niej prawdziwe: nałóg. No bo normalnie to jakby kto zapytał Belkę po chuj pali, to mogłaby się migać. Że tylko chce przegnać te wszystkie potwory, które kręci w nosie bieda i smród. Jak jesteś taką Bestią, to pewnie nie będziesz, kurwa, byle ochłapu brać w zęby. Nie. Twoja ofiara ma być najlepiej kurwa, czysta i pachnąca. Ten ziomek ze szpitala trochę to zrujnował niby, bo go nie powstrzymało, ale widać było, że no fajki gościa nie zachęcały.
Tylko, że od e-papierosa się nie jebało. Tylko taka mgiełka się robiła, nie wchodził ci ten zapach popioły w łapy, w oddech, w odzież. Rozpływał się. No to tę rzecz już napierdalała bo nałóg. Nie mogła udawać, że nie. I te wszystkie wydatki nagle trochę traciły sens jak ten ziomek się nie zniechęcił. Czy powinna znaleźć coś gorszego? Zacząć jebać jak żul? Nie, to by każdego psychiatrę, kurwa, zniechęciło.

O idzie. Wygląda jak jebany sztywniak.

Zawsze miała jeszcze kilka umiejętności, przykładowo umiała się zrzygać na zawołanie. Tylko musiałaby obczaić, czy te potwory to takie mocno wyostrzone zmysły miały. Ona miała pod wpływem ich krwi. A oni? Założyć można, że bardziej. No chuj.
- Bry wieczór - Skinęła mu głową na powitanie i poczłapała za lekarzem. Uśmiechała się lekko: nowy, kurwa, lekarz. Który to już? Ciężko powiedzieć. No ale ona będzie taka jak zwykle. Grzeczna i opanowana, dopóki nie zacznie jej wkurwiać. Ciekawa była, czy zacznie. Czy może taką miał strategię z pacjentami, czy coś. Chociaż jej to wyglądał na takiego w chuj mądralińskiego, że by usiłował ją rozgryźć w ogóle najlepiej bez jej pomocy (bo ona chuja wiedziała) i dać jej takie leki, żeby nawet srała na zawołanie.
Albo może zaraz zacznie mówić głosem łagodnym jak kaszmir czy coś, jakie są, ee, łagodne materiały. Jedwab? Można mieć głos jak jedwab? Że ją tak by wmanipulować w komfort chciał, żeby straciła czujność i w ogóle. Zazwyczaj tacy byli. Bez nacisku i w ogóle. Belka więc przy takich miała prosty standard. I pewno się do niego zastosuje.

W gabinecie zrzuciła z siebie kurtkę i powiesiła grzecznie na wieszaczku. Potem zaś usiadła na kozetce: właściwie to na wpół się położyła. Zajęła miejsce wygodnie i z zadowoleniem na twarzy, zwłaszcza jak sobie przypomniała, że można palić. Wyjęła z jednej kieszeni fajki, z drugiej zapalniczkę.
- Jakby doktor chciał to mogę poczęstować - rzekła takim miękkim i miłym głosem. Jej miły i miękki głos był już lekko tknięty chrypą od fajurkowania, ale no, starała się brzmieć jak taki miły człowiek, no. Taka sympatyczna osoba.
Jego pewno było stać na lepsze, bo jak ona odpaliła to zapachniało jakby ktoś te papierosy ze starych kiepów składał, no nie była to klasa i szyk. Belka kiwnęła głową na jego uwagę o poprzedniej doktorce. No próbowała jej nie robić problemów. Niech przyklepią wizytę, Belle stawia się w robocie karnie, z prawnikami widzi kiedy trzeba, na terapię chodzi, recepty wykupuje. O co kurwa chodzi. A no o to, że jej nie chciała dać, kurwa, pozytywnej opinii.

Nie nastawiała się co do tego ziomka. Zwłaszcza jak zaczął z grubej rury, od pytania o wilka. Wzruszyła ramionami i zaciągnęła się.
- Dzisiaj jak zwykle, dobrze - Razem ze słowami jej usta i nos opuścił kłąb dymu. Wydmuchnęła resztę.
- Akurat miałam wolne, więc za wiele nie zrobiłam. Zazwyczaj pracuję łącznie z weekendami, więc to był mój pierwszy urlop od dawna.
Zaciągnęła się ponownie. Westchnęła.
- Miło jest odpocząć od czasu do czasu, doktorze.
Uśmiechnęła się. Jej strategią było zgrywać wyluzowaną w chuj, w ogóle odruchów nerwowych nie mieć. No to się wylegiwała wygodnie na tej kozetce, powieki miała nawet trochę przymknięte. Papierosa unosiła do ust powoli, bez pośpiechu. Nie tak jakby od kolejnego bucha jej życie zależało. Strategia miała wady, bo jakby lekarz nagle Belkę zestresował to wszystko by jebło dość gwałtownie. Ale ona się czuła z tym dość pewnie. No i miała jakieś tam sposoby żeby tego zestresowania unikać.
- Użyła czasu teraźniejszego? - Odpowiedziała mu pytaniem. - To stare sprawy są. Jak mnie znaleźli to wydawało mi się, że widziałam wilka. Potem mi się śnił.
Wzruszyła ramionami.
- Jak pan doktor na toksykologię spojrzy to się można zdziwić, że ten wilk na jednorożcu nie jeździł.
No miała trochę kwasu we krwi, jak jej krew wtedy badali. Dowiedziała się o tym dość późno. Uśmiechnęła się leniwie do lekarza.
- Ostatnie co mi się śniło to, że dostałam awans w robocie - Parsknęła. - A wie doktor, gdzie ja pracuję?
Zaciągnęła się, wydmuchnęła, strzepnęła dym.
- Ulice zamiatam. Jak w tym można awans dostać?
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptyCzw 16 Gru 2021, 21:39

- Dziękuję. – odmówił jej, bo choć tolerował ten nałóg u innych, to sam nie palił. Jego pierwsze pytania były neutralne i celowo sformułowane w taki sposób, żeby dziewczyna mogła się z nim oswoić. Gdy ona będzie opowiadać mu swój dzień, William zyska czas, aby przyjrzeć się jej zachowaniu, wyłapać różnice w intonacji głosu. To, czy może od początku będzie próbowała go okłamać. Poprawił pozycję na fotelu i słuchał w milczeniu, co jakiś czas rzucając okiem na papiery leżące między nimi na stoliku. Weryfikował teraz, na ile wywiad dr Coleman zgadza się z tym, co właśnie słyszy. Póki co, nie znalazł żadnych nieprawidłowości: Annabelle Hawks miała osiemnaście lat, edukację zakończyła na junior high. Często zmieniała zatrudnienie, ale aktualnie miała stałą, choć nisko płatną pracę.

Wyglądała jak wiele dzieciaków pochodzących z patologicznych rodzin. Chuda, dość wysoka, miała włosy spięte w kitkę, bo zapewne nie myła ich codziennie. Musiała ubierać się w Walmarcie lub innym markecie. Nosiła tanie i praktyczne rzeczy; flanelową koszulę, jeansy, sportowe buty. Nie była jednak typowym chuchrem. Może to za sprawą pracy fizycznej, którą się zajmowała, ale jej ciało, choć szczupłe, było zbite i umięśnione. Ta opaska na oko nadawała jej wygląd kogoś, kto stoczył bójkę z osiedlowymi pijaczkami pod sklepem. Może właśnie tak było? Wstydziła się, że nosi limo na twarzy?
W międzyczasie zagotowała się woda, więc wstał, wyciągnął z regału białą filiżankę i zalał kawę. Postawił przed nosem dziewczyny. Niestety, nie miał mleka, nie zdążył kupić po miesięcznej nieobecności.

Póki co, rozmowa szła gładko, Annabelle chciała z nim współpracować. Była to miła odmiana po pacjentach, jakich przyjmował ostatnio. Gdy wspomniała o tym, że' miło jest odpocząć', od razu pomyślał o używkach rekreacyjnych, konkretnie marihuanie. Może stąd wynika jej lekkość w dzieleniu się przed nim osobistymi sprawami? Stąd ten luz? Przyjrzał się źrenicy jej oka. Wyglądała w porządku, wcześniej też nic podejrzanego od niej nie wyczuł. Byłoby szczytem idiotyzmu udawać się do lekarza psychiatry na haju… Ale opis dnia, który mu zaserwowała, brzmiał nadto cukierkowo. Sielanka, pomyślał ironicznie. Oczywiście, że jej nie uwierzył.  
- To bardzo dobra wiadomość. – skomentował pierwszą część jej wywodu. – Rozumiem, że leczenie zaproponowane przez dr Coleman przynosi efekty i stąd wynika poprawa samopoczucia? – w karcie napisane było, że w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy pani dr trzy razy zmieniała pacjentce leki.
- Tak, ostatnia notatka pochodzi sprzed trzech tygodni. Czy nazwałaby się pani osobą pełną pasji? Zaangażowaną w to, co robi, kiedy już zacznie? – bardzo zawoalowanymi pytaniami próbował dowiedzieć się, czy Annabelle przejawia zachowania obsesyjne. Dziewczyna chodziła na terapię do dr Coleman przez trzy lata. Przez ten okres, wszystkie nawiązania do wilka (bądź rzadziej: wilczycy), terapeutka podkreśliła długopisem.  Z pewnością nie był to więc temat, który można było skwitować wzruszeniem ramion. Znalazł też informację, że pani Hawks przebywała w ośrodku zamkniętym. Więcej, niż raz.

A więc grała przed nim. Kogoś, kto trzyma swoje życie w ryzach, a to, co jej się przydarzyło po drodze, to tylko niefortunny zbieg okoliczności. Zabawne, bo on tak samo myślał o sobie.
- Jeśli będę miał najmniejszą wątpliwość, że nadal nadużywa pani środków odurzających, badania będzie trzeba powtórzyć. – nagle w jego głosie pojawił się chłód. William był wyjątkowo cięty na narkotyki. – Obciążający wynik spowoduje, że skieruję panią na odwyk. A wtedy szanse na wydanie pozytywnej opinii o terapii spadną do zera. Zarówno u mnie, jak i u każdego innego lekarza.  

Weszli na minę, nie dziwiło go więc, że Annabelle próbowała zmienić temat i nawiązała do swojej pracy. William poprawił okulary na nosie i wstał, aby wrócić z kubkiem swojej 'kawy', która nadal stała na biurku. Uchylił jeszcze okno, bo w gabinecie pojawiło się coraz więcej dymu. Nie chciał, żeby przypadkowo włączył się alarm przeciwpożarowy na parterze. Pociągnął łyk naparu, skrzywił się lekko. Zimna krew była paskudna.
- Nie myśli pani nad zmianą pracy? To by lepiej wyglądało w papierach.


Ostatnio zmieniony przez William dnia Sro 12 Sty 2022, 21:48, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1261
Data dołączenia : 11/04/2021

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptyNie 19 Gru 2021, 23:07

No to se paliła. Dym jak z ogniska ją otaczał. Rozglądała się trochę ze zdziwieniem po ścianach przez moment jak jej pozwolił palić.
- A nie martwi się doktor o ściany czy meble? Popiołą przejdą.
Zaciągnęła się.
- Dzięki za kawę.
Jak się nie martwił to nie, spoko. Ale w miejscach bytowania palaczy jebało. Ona to wiedziała bo w tej jej suterenie waliło fajką. Ona waliła fajką. Była do tego czysta i wypsikała się jakimś dezodorantem o zapachu tam lawendy czy czego, ale ciągle czuć było ten fajek. Jej to nie wadziło. Walenie fajem to element jej urody. Ale on? Wyglądał na takiego, któremu bieda śmierdziała. Lekarze zresztą tacy byli. Starczyło, że szpital miał swoje odory, co nie.
Belka wiedziała, że musiał mieć jej całą kartotekę. Zgodnie z nią od ponad dwóch lat już była poza szpitalem, ale właśnie z ubezwłasnowolnieniem. No i kiedyś miała te objawy psychotyczne. A potem zobowiązała się, że będzie grzecznie pracować.

Na początku zwłaszcza była w chuj trudną pacjentką. No bo, miała kurwa szesnaście lat, życia nie znała, myślała, że ludzi wokół do czegoś przekona i jak będzie mówić co czuje to jej, kurwa, pomogą. Takiego wała jak chuj. No to już od dawna nie mówiła o rzeczach, co jej się śniły i w ogóle żeby jej zdjęli leki przeciwpsychotyczne, bo kurwa, to gówno zamulało człowieka w chuj. Zdjęli jej. Ale niektórzy lekarze ją ciągle cisnęli, że niby ten motyw wilka to jakiś profetyczny czy kurwa co. To się wkurwiła.
Na początku po prostu zmyślała. Na przykład gadała im coś, co okazywało się fabułą filmu albo gry komputerowej (raz zerżnęła coś z mitologii nordyckiej, jak się kurwa tamten wilk nazywał?), potem mówiła jakieś kurwa legendy (czy wiecie, że wilk to narodowe zwierzę Czeczenii? Nie dziwota, co), wreszcie zaczęła im pierdolić zupełnie. Wkurwiały ją te pytania. Więc czasem nawet widziała jak lekarze, kurwa, całe elaboraty pisali na jej temat, żeby je przekreślić i napisać na dole: "Pacjentka nieszczera".

Dr Coleman była jedną z tych cisnących, więc Belka odpowiadała jej ogniem. Z drugiej strony tak kilka miesięcy temu jej powiedziała wprost: "Doktor, ja się czuję dobrze. Jak dobrze wiem o psychiatrii to wystarczy, że mi proszki przypiszesz. Jak dobrze wiem o psychoterapii to już te freudowskie metody wracania do dzieciństwa wyrzuciliście, kurwa, do kosza. Nie mam ochoty kurwa gadać o jebanych wilkach."
Pewnie głupia kobita podkreśliła te wilki. Lubiła se rzeczy podkreślać jak jakiś jebany kujon.

Zabawne, że myślała tak Belka, która zanim spierdoliła szkołę, miała zajebiste oceny.

- Samopoczucie mam ogólnie dobre - Wzruszyła ramionami. - Znaczy, no.
Zaciągnęła się, wypuściła dym z ust.
- W ogólnej skali. Trudno mieć, kurwa, zajebisty nastrój jak ciągle nie masz hajsu i sprzątasz gówno z chodników, co nie.
Patrzyła na niego dość spokojnie. Siedziała wygodnie, jedną dłonią trzymała papierosa, drugą zawiesiła sobie na krawędzi kieszeni. Pilnowała palców, żeby nimi nie machać.
Kurwa, dobrze, że nie mówił nic o zielsku. Jej by się przydało zielsko. Tylko ona zamiast zielska miała hydroksyzynę, dzięki której dobrze się spało.

Na jego pytanie wzruszyła ramionami.
- Nie wiem skąd to pytanie - odparła mu i znowu się zaciągnęła. - Zapierdalam minimum osiem do dziesięciu godzin dziennie, po sześć do siedmiu dni w tygodniu. Panie, ja nie mam czasu na pasje.
Zadumała się.
- Mam tylko czas na utrzymanie formy fizycznej - Poklepała się po bicepsie. - Rutyna pomaga, co nie. Regularny tryb życia. O dietę dbam, suplementuję lecytynę. Bo wątroba by mi siadła od tych leków chyba w dwadzieścia lat.
Kiwnęła sobie głową.
- No i szykuję się do GED. Żeby chociaż liceum zdać. Nawet nie liczę na college.
Spojrzała sobie na sufit. Fajek się jej skończył, więc wrzuciła kiepa do popioły, zadumana. Była rozluźniona, ale już niekoniecznie wesoła.

Jak zaczął pierdolić o narkotykach to na niego spojrzała. No i patrzyła tak przez chwilę.
- Ty tak serio, doktorze? - zapytała. A potem parsknęła. Kurwa. No chyba nie ma co się szarpać. Jak będzie ją, kurwa, blokował bo kurwa sześć lat temu ją znaleźli na kwasie, chociaż skąd kurwa jako trzynastolatka miałaby ten kwas mieć, na dodatek były kurwa ślady tego, że ktoś jej obił ryja, no ale nie, spoko, sama kurwa brała ten kwas. Siedziała ciągle tak, żeby się nie zdradzać, ale w środku ją takie rzeczy wkurwiały.
Tylko, że Belka była w chuj wyćwiczona żeby nie było tego widać. Nawet jej serducho mocniej nie zabiło. Oddychała spokojnie, paliła sobie już kolejną fajeczkę.
Przy okazji piła sobie kawkę. Kawka i fajeczka, zaraz wzrośnie ciśnionko.
- A jaką pracę doktor rekomenduje lasce bez liceum, która ma historie w szpitalu? - zapytała trochę ironicznie. - Chętnie zmienię, ale na co.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptySro 22 Gru 2021, 23:43

Spojrzał na nią z roztargnieniem gdy zadała mu pytanie o meble. Co takiego? Ah, miała na myśli koszty. William, dysponujący niemałą fortuną, nie zwykł myśleć tego typu kategoriami.
- Co roku odnawiam gabinet. Ostatni remont miał miejsce dwa tygodnie temu. – mruknął niezbyt zainteresowany rozwinięciem tematu. Proza życia, rozterki śmiertelników o tym jak wiązać koniec z końcem, nużyły go. Uświadomił sobie, że nawet nie zdążył przyjrzeć się nowemu wystrojowi. Ledwo wyczuwał zapach świeżej farby. Zerknął na południową ścianę, między regałami. Miała nieznacznie ciemniejszy odcień niż poprzednia. Annabelle nie musiała martwić się o zniszczenie dymem gabinetu. Wampir lubił porządek, ale od tego była przecież sprzątaczka, która przychodziła kilka razy w tygodniu. Najważniejsze było dla niego stworzenie warunków, w których jego pacjenci poczuliby się komfortowo. Dzięki temu szybciej mógł wyłuskać od nich potrzebne informacje. Uważał, że łatwiej opowiada się o przebytych traumach w luksusowym gabinecie, niż w obdrapanej piwnicy.  

Kiwnął głową, gdy opowiedziała mu, że dobrze się czuje. Otworzył jej kartę pacjenta, zapiski dr Coleman odciął długą kreską. Pochyłym, wąskim pismem bez odstępów zaczął zapisywać swoje spostrzeżenia:

Pacjentka bezpośrednia, odpowiada wyczerpująco na zadane pytania. Wie, jak rozmawiać z lekarzami, mówi to, co chcę usłyszeć. Udaje głupszą niż naprawdę jest; używa nieskomplikowanego języka i wyrażeń wulgarnych co może wywodzić się ze środowiska, w którym się obraca, bądź być próbą zaimponowania lub zaszokowania prowadzącego.  
Skończył w tym miejscu, odłożył czarne pióro automatyczne na biurko.

- Rzeczywiście, z pani grafikiem pracy trudno zaplanować aktywności rekreacyjne.  – odpowiedział uprzejmie, ale nie dał się tak łatwo zbyć. Zamierzał pogłębić wywiad, przecież nie dowiedział się jeszcze niczego, czego wcześniej nie przeczytałby u dr Coleman.  – Czy uraz oka spowodowany był właśnie aktywnością fizyczną? To rana świeża czy przewlekła?

Dostrzegł, że dziewczyna robi się przy nim coraz bardziej nerwowa. Błądził trochę na ślepo, ale najwyraźniej zaczynał zbliżać się do czegoś, co pani Hawks niechętnie chciałaby opowiedzieć. To sprawiło, że słuchał jeszcze uważniej. Złożył ręce na kolanach i pochylił się do przodu.
- Pomyślne zdanie egzaminu podwyższy pani szanse na uchylenie ubezwłasnowolnienia. – powiedział, ale zaraz pomyślał o czymś jeszcze. –Zarządcą pani majątku jest kuratorka nadana z urzędu, pani Murphy. Matka i dziadkowie nie żyją. Co z ojcem? Jego pisemna opinia na pani temat mogłaby okazać się cenna i przyśpieszyć cały proces. Może mówić mi pani William. – dodał odrobinę rozbawiony tym, że dziewczyna tak szybko przeszła z nim na 'ty'. Wyczuwał, że zaczyna wyprowadzać ją z równowagi, Był ciekawy tego, jak wyraża negatywne emocje.
Dobrze kontroluje gniew, dopisał od nowej linijki.

- Jestem lekarzem, a nie pracownikiem urzędu pracy. – odparł tym samym dyplomatycznym tonem co wcześniej. – Nie śmiałbym wypowiadać się w sprawach, którymi się nie zajmuję. Mogę skontaktować panią z Centrum Aktywizacji Zawodowej, gdzieś tutaj mam wizytówkę… Jestem przekonany, że znajdą zajęcie dla kogoś o pani talentach. – posłał jej ledwo widoczny uśmiech.
Pyskata, ale bystra. Szybko adaptuje się do nowych okoliczności. Pracowita. Bez ambicji: możliwe, że to poza.


Ostatnio zmieniony przez William dnia Czw 13 Sty 2022, 23:14, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1261
Data dołączenia : 11/04/2021

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptyCzw 23 Gru 2021, 22:55

Co roku remont, kurwa. Komuś się przelewa. Parsknęła.
- Kurwa, społeczeństwo. Wszyscy głowologa potrzebują - rzuciła wesoło z fajką w zębach. I uśmiechnęła się do doktorka: a co, spoko, że mu się powodzi. Właściwie jej to dobrze, żeby on hajsy miał, to może nie będzie taki kurwa pazerny, żeby ją na terapii trzymać. Bo Bella to pewna była, że ją wszyscy w tym ubezwłasnowolnieniu trzymali dla hajsu. Nie było wolności, nie było majątku. Nie było majątku... nie było wolności.
Kurwa, jebany kapitalizm.

W myślach sobie westchnęła. Ciągle siedziała, taka se, luźna. Nie udawała zadowolonej, ale nie pokazywała, że ją jego pytania wkurwiały. Już ją życie nauczyło, że gadanie z tymi doktorami to takie pole minowe jest, co nie. Wkurwisz ich - zła ocena. Zdradzasz, że się denerwujesz - siadaj, dwója. Chuj z nimi więc. Opanowywała oddech, serducho jej biło jakby oglądała, kurwa, film przyrodniczy. Już se tych psychiatrów rozgryzła. Wkurwić ją wszyscy chcieli, żeby na nich wyjebała i pokazała, jaka to ona nie jest pojebana. Takiego wała, konowały. Jak chcą z niej zrobić popierdoloną to niech się, kurwa, postarają.
Więc zaczęła od fazy pierwszej: spokój ducha i opanowanie. A potem co najwyżej będzie kombinowanie czy walczyć o względy tego ziomka, żeby się zlitował czy co, czy stracić nadzieję i go zniechęcić.
A potem zapytał o uraz oka. To było dziwne. Nie miał tego w aktach? Nawet zrobiła zdziwioną minę. To miało jej dodać szczerości: że taka zdziwiona była, co nie.
- Ee... - zaczęła niezbyt pewnie. - Doktor w aktach tego nie ma?
Podrapała się po karku. No spoko. Co mu będzie zarzucać, że nie czytał - może nie dostał. W końcu psychol, a nie chirurg urazowy, czy coś. Dobra. Khe. Trzeba mu powiedzieć, żeby uzmysłowić sobie traumę, ale nie przegiąć. Jakby to tak...
- To ma... - zaczęła z wahaniem. Trochę niepewności w głosie. Trochę jakby nie chciała tego mówić.
- ...związek z incydentem. Jak mnie znaleziono. I zwłoki dziadków.
Przerwała na chwilę. Nie żeby coś, już sobie ona wiedziała co tu mówić. To ciągle były bolesne wspomnienia, ale ona miała pokazywać, że są dla niej "normalnie" bolesne. Co nie. Więc obejrzała sobie dużo filmów i poczytała dużo książek. Zwłaszcza oglądała dokumenty o ludziach z PTSD i ich reakcjami na przywoływanie wspomnień. Co ogólnie nie jest dobre.
Ale nie wypominała psychiatrze, że kazał jej to wspominać. On znał swoją robotę, ona znała swoją.
- Ogólnie byłam poturbowana tylko trochę, z tego co mi później powiedzieli, ale po oku nie było śladu.
Ona świetnie kurwa wiedziała, co się z tym okiem stało, ale kurwa, przecież na kwasie była, no to równie dobrze by mogła nie wiedzieć.

Wzrok miała wlepiony w glebę jak o tym mówiła. William widział, że trochę stres ją jebnął: opuściła ramiona, na chwilę przerwała palenie. Nogi podkuliła trochę. A potem się opamiętała, zwilżyła gardło kawą i wróciła do palenia.
- Powodzenia w znajdowaniu ojca - rzuciła w odpowiedzi. - Chociaż, pewnie jakby wiedział na jakim hajsie siedzieli dziadkowie to zaraz by się chwycił kuratury, skurwiel jebany.
Jebać ojca, ojca nie znała. W sumie dużo o nim nie myślała, ale ta "normalna" Annabelle co ją miała tu prezentować, to pewno się interesowała starszym. No bo jak on mógł, tak ją porzucić. I w ogóle. A kurwa to zupełnie normalna rzecz. Nastoletnia ciąża. Chuj wie czy smarkacz nawet wiedział, że dzieciaka miał.
Uniosła brwi jak pozwolił nazywać się William. A potem się uśmiechnęła. Wtedy też już rozluźniła ramiona i rozprostowała wygodnie nogi. Jakby, no, myślami się odkleiła od traumy utraty oka. No bo przecież już od sześciu lat pracowała, żeby się odkleić!
Kurwa.
- Dobrze, William. Możesz mi mówić Belka - Odpowiedziała mu uśmiechem. Taki leniwy trochę miała uśmiech, bo taka kurwa zrelaksowana była.

Ojezu, ale dyplomata. Nawet się tłumaczył. Belle kiwnęła głową ze zrozumieniem, no bo raczej. On troszczył się o nią, żeby sobie lepszą robotę sobie znalazła. No to ona musiała się zatroszczyć żeby na wdzięczną wyglądać, co nie. Chociaż już wiedziała co jej w urzędzie powiedzą. Do czego się człowiek z żółtymi papierami kwalifikuje?
DO KSIĘGOWOŚCI.
A tak serio to do zamiatania ulic.
- Dziękuję, Williamie - odparła ze spokojem i wdzięcznością jak spokojna i wdzięczna osoba. - Pewno łatwiej będzie jak GED zdam. To przynajmniej będzie jakaś średnia czy co. Potem może policealną się uda. Mam krzepę, w ogóle do fizycznych rzeczy jestem dobra. Może jakaś logistyka.
Wzruszyła ramionami. Na zasadzie, myślała o tym, ale mało poważnie. Bo tak realnie to ni chuja. Mieli lepszych ludzi do tego niż taką Bellę. I ona już dawno o tym wiedziała.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptyPon 10 Sty 2022, 22:54

Doktor w aktach tego nie ma?

- Mam. – odpowiedział cierpliwie - Ale wolałbym, żebyś opowiedziała mi o tym własnymi słowami. – mógł wyłożyć jej najnowsze zalecenia Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego odnośnie tego, jak komunikować się z pacjentem, ale nie sądził, żeby Annabelle interesowały tajniki jego zawodu. Od kilku lat Towarzystwo kładło duży nacisk na to, aby budować relacje partnerstwa między pacjentem a lekarzem, traktować każdego indywidualnie i wywoływać w ludziach przychodzących do gabinetu psychiatrów poczucie, że są ważni. William, wyedukowany na 'starej szkole', uważał to za bzdurę w stylu new age, ale w ramach urozmaicenia stosował zamiennie poznane w ciągu swojego życia metody podejścia do pacjenta. Później porównywał je między sobą, aby wytypować co najlepiej się sprawdziło. Było to badanie, które prowadził równolegle do innych z pobudek czysto hobbystycznych.

Splótł dłonie i odchylił się na fotelu, gdy opowiadała o wydarzeniu sprzed lat, z uwagą obserwując mowę ciała dziewczyny. Nie wydawał się szczególnie poruszony treścią jej słów, ale Annabelle raczej tego nie zauważyła, bo wzrok miała wbity w miękki dywan rubinowego koloru. Doktor musiał słyszeć tego typu historie wyjątkowo często, albo nie należał do współczujących osób. Po reakcjach fizjologicznych ludzi mógł wiele wyczytać; głos dziewczyny stał się wyższy, ona sama skuliła w sobie jakby chciała zmniejszyć przestrzeń, którą zajmuje. W gabinecie wciąż dało się wyczuć ostry, papierosowy dym. Nie kłamała, uznał William, co nie oznaczało, że powiedziała mu wszystko, co chciałby usłyszeć.
Dopisał kolejne zdanie do jej karty pacjenta, ale zaraz zamknął ją i zostawił na szklanym blacie stolika. Wstał i tym razem nie kierował się w żadne konkretne miejsce, zaczął spacerować po gabinecie.
- W takim razie ojca możemy skreślić z listy zainteresowanych. – odparł, na moment zawieszając wzrok na jej twarzy. Poczuł do niej nutę sympatii. On również nie miał najlepszych relacji ze swoim ojcem. -  Pozostaje nam pani Murphy. Rozumiem, że to jakaś daleka rodzina, kuzynka matki? Czy jest to osoba gotowa z tobą współpracować? Jeśli tak, mogłaby zeznawać w sądzie na twoją korzyść. – zatrzymał się przy zachodniej ścianie gabinetu, była udekorowana nowym nabytkiem: obrazem Josepha Kleitscha, węgierskiego impresjonisty. Kontemplował przez moment jego bogatą kolorystykę i oprawę mahoniowych ram (pani Nilsson spełniła jego życzenie), kiedy w końcu odwrócił się, aby wrócić z powrotem do swojej pacjentki.

- Jeśli pani… – zerknął w papiery i uśmiechnął kpiąco, gdy znalazł nietypowe imię -...Penelopa Murphy będzie sprawiać problemy, możemy podważyć jej wiarygodność jako kuratora i świadka w twoim procesie o odzyskanie podmiotowości. Tutaj jednak poleciłbym skonsultować się z prawnikiem. Gerry z piętra niżej prowadzi kancelarię, mogę zaangażować go w tę sprawę. To oczywiście generowałoby dodatkowe koszty. Przyjmuję płatności na raty. - dodał po chwili.
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1261
Data dołączenia : 11/04/2021

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptyNie 16 Sty 2022, 23:55

"Własnymi słowami". Bleh. Ale okej, ona była tu po to, żeby go zadowolić. Sobie więc o tym zapomniała od razu i grzecznie wszystko wyśpiewała. Po chuj ściemniać? On wsio wiedział. Jedyną zamkniętą księgą było dla niego to, co z Belką się działo, od kiedy... hmmm. A to w zasadzie dobre pytanie. Patrząc na to co śpiewała do tej pory, ile mógł wiedzieć? Na ile dokładny był? No bo, może wszystko obczaił. A może właśnie w ten sposób, że ją pytał se zasłaniał to, że w dupie to miał i chuja obczaił.
No, znaczy, chuja se mógł obczajać. To swoją drogą. Belka nie wnika ludziom w to, co obczajają, dopóki to nie ona, co nie.

- Jakby doktor chciał znać moją opinię - zaczęła tak powoli jak powiedział o tej jebanej kuratorce. - To w jej interesie jest, żebym ja z tej kuratury nie zeszła. Ona dostaje hajs zasądzony za zarządzanie majątkiem i z tym majątkiem może robić co chce. Musi tylko odprowadzać na lekarza - Tu Belle fajkiem wskazała doktorka. - Terapeutę, i prawnika, co ogarnia tę kuwetę.
Zaciągnęła się. Dmuchnęła w górę. Gryzący, chujowy dym rozszedł się po gabinecie. Ona znała te wszelkie dyrdymały. To mogła jeszcze o nich pogadać, pochwalić się jaka to mądra nie była.
- To ona wybiera prawnika. Dla mnie zejście z kuratury to by znaczyło, że psychiatra i terapeuta się zgadają, że mogę sama się ogarniać, potem prawnik - wybrany przez nią - zgodzi się wnieść o to w sądzie. No i wtedy sąd się powołałby na wasze opinie.
Podrapała się po brodzie.
- A jeszcze ostatnio się dużo zmienia i nie wiem, kto jest moim terapeutą.
Na jego materialistyczny dryg się szczerze zaśmiała.
- Jak przekonasz tę kobietę, żeby ułatwiła mi odzyskanie prawa nad majątkiem i jeszcze zrezygnowała z pensji kuratorskiej to spoko, powodzenia! Może tego prawnika na dole weźmiecie. Moi dziadkowie mieli w pizdę hajsu. Jak kuratorka jeszcze wszystkiego nie przepierdoliła to może po wszystkim się wam coś skapnie.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1835
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptySro 19 Sty 2022, 22:41

Kiwnął głową, w zasadzie spodziewał się takiej odpowiedzi. Gdyby panią Murphy chociaż trochę obchodził dobry los dziewczyny, zadbałaby o to, żeby Annabelle nie musiała pracować jako zamiataczka ulic. To już druga jego pacjentka ze skomplikowanymi relacjami rodzinnymi. Jakiś czas temu przeprowadzał sesję z panną Amethyst która próbowała uciec od zaaranżowanego przez ojca małżeństwa. Naszła go brutalna refleksja, że czasami nie ma innego wyjścia, jak odciąć się od ludzi złączonymi więzami krwi, aby móc żyć po swojemu. On tak zrobił i nie żałował. Annabelle niestety nie miała takiego przywileju, dlatego znajdowała się w tej nie do pozazdroszczenia pozycji: próbowała wyrwać się z łap machiny nastawionej na zysk jej kosztem.

Do pewnego stopnia jej współczuł, ale Dr Eszer nie był typem lekarza, który utożsamia się ze swoimi pacjentami. Nieważne, na jak skomplikowane problemy by nie trafił (zarówno natury medycznej, socjologicznej czy prywatnej), podchodził do nich rzeczowo i na chłodno, jak równanie matematyczne które wymagało znalezienia odpowiedniej zmiennej. Nie mógł powstrzymać prychnięcia pod nosem, gdy jego pacjentka wspomniała o tym, że poza opinią lekarza potrzebuje też opinii terapeuty.
- Panno Hawks, widziała pani może tabliczkę na drzwiach wejściowych mojego gabinetu? – psyknął palcami w tamtą stronę. – Mam wymagane uprawnienia, mógłbym wydać obie opinie. – dla niego było to oczywiste. Znów sięgnął po swój kubek z kawą i opróżnił go do dna. Zdążyła ostygnąć przez ten czas. – To oznacza, że musielibyśmy widzieć się więcej niż ten jeden raz. Decyzja należy do ciebie, Annabelle, ale biorąc pod uwagę, że prawnik wybrany przez panią Murphy będzie działać przeciwko tobie... Byłoby dobrze znaleźć terapeutę nastawionego pozytywnie do twojej sprawy. – spojrzał uważnie w jej oczy. – Mógłbym być taką osobą.  

Jeśli tylko będziesz stosować się do moich zaleceń, pomyślał szybko.

Dając jej chwilę czasu na zastanowienie się nad jego propozycją, wstał i podszedł do biurka pod oknem. Z szuflady wyjął plik kartek i swoją pieczątkę. Gdy wrócił do Annabelle, pochylił się nad szklanym stolikiem, aby wypisać receptę.
- Wygląda na to że leki zaproponowane przez dr Coleman spełniają swoją rolę. – w karcie dziewczyna była zdiagnozowana jako osoba cierpiąca na chorobę afektywno-dwubiegunową. Podczas tej wizyty zachowywała się spokojnie. William chciał poobserwować ją dłużej, zanim zdecyduje o zmianie leczenia farmakologicznego. – Dostaniesz dwa kolejne opakowania Lithium Carbonicum, dawkowanie takie samo jak wcześniej. Gdyby okazało się, że to nie wystarcza aby ustabilizować fazę manii, wypiszę ci jeszcze jedno opakowanie  Arypiprazolu. Nie więcej niż dwie tabletki na dobę, to silny lek przeciwpsychotyczny. – wyjaśnił na moment przerywając pisanie. – Nie można po nim prowadzić pojazdów ani obsługiwać urządzeń mechanicznych. – podpisał się i wypełnił wszystkie niezbędne rubryczki. Wręczył jej papier. – Wizyta kontrolna za miesiąc. - wstał, gotów odprowadzić ją do drzwi.
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1261
Data dołączenia : 11/04/2021

Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 EmptyNie 23 Sty 2022, 12:18

Gapiła się na ziomka z konkretnym, wyuczonym spokojem. Paliła przy okazji dość powoli, ale zaciągała się głęboko. Kiedy więc wydmuchiwała dym, była jak jebana lokomotywa: kurwa, odjeżdżamy za chwilę ze stacji psychol, następny przystanek: apteka, a potem idziemy na badania operacyjne.
Heh.
No bądź co bądź jak zapytał ją o tę tabliczkę nad drzwiami to udała zdziwioną i rzuciła:
- O, musiałam nie zauważyć.
Znowu się zaciągnęła, strzepnęła do popielniczki. Ona była, kurwa, kulturalna, może mu smrodzić, ale syfu po sobie nie zostawi. Wiedziała ile kosztowało sprzątanie tego gówna. On pewnie nie wiedział. Taki se, eliciarski ziomek.
- No, ja myślę, że jego to będzie ciężko przekonać żeby w ogóle ruszył cokolwiek w sądzie. Ale no, też jakbym miała dobrą opinię od dobrego specjalisty, to pewno nie będzie miał wyboru.
Uśmiechnęła się.
- Byłoby pod górkę, ale koniec końców chyba by się to opłaciło, co nie.
Zaciągnęła się. Dla niej kuratorka to miała biznes w tym, żeby ogarnąć własnego lekarza i prawnika - prawnika miała, ale sąd zasądził, że z lekarzem się musiała Belka widzieć. To był jej atut. Na pewno nie było innego doktorka, co to by dał sprzeczną opinię. Jak na ubezwłasnowolnioną była więc w zajebistej sytuacji.
Heh.
Dobra, kończymy tę nierówną walkę. Pogadał sobie o lekach, na co kiwała głową grzecznie, patrząc na niego i sobie paląc. Będzie trzeba to śmieszne gówno, co jej przypisał, wyguglać. W ogóle nie kojarzyła tych proszków. Ciekawe jak reagowały z alkoholem. Może by kogoś ultranajebały, wtedy jakby dodała to komu do drinka to by mogła użyć jako weritaserum albo co. Pomyśli się. Ciekawe też, czy jakby komu takiego drinka zafundowała to by mogła rasę obczaić. Jak wampir to pewno go nie obejdzie, co? No one się chyba regenerują. Tamten ghul się regenerował. Kurwa. Pomyśli się.
- I tak nie mogę nawet uprawnień na wózek widłowy zrobić - Wzruszyła ramionami. - A szkoda, to byłby konkret hajs. W magazynach się zarabia, nie to co na ulicy.
Uśmiechnęła się do niego znowu, pokazując lekko pożółkłe od fajek zęby. W miarę proste były, ale no. Jeszcze przy worach pod okiem przez moment Annabelle wyglądała na dziesięć lat starszą niż była.
- Dzięki, doktorze. Chyba się będzie nam spoko pracować - Zgasiła fajkę w popielniczce i wstała. Dała się grzecznie odprowadzić do drzwi. Że wstał, to ją zdziwiło trochę, jej by się nie chciało jakby miała tyle hajsu.
- Spoko. Umówię. Do widzenia - Machnęła mu ręką na pożegnanie i wyszła.

[2x zt]
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gabinet Psychoterapii

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Gabinet Noizoru
» Gabinet właściciela
» Gabinet dr Merigold
» Gabinet założyciela
» Gabinet Głowy Rodu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Venandi :: Centrum: Regent Square-