a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gabinet Psychoterapii


 

 Gabinet Psychoterapii

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPią 11 Gru 2020, 13:56

Gabinet Psychoterapii VuxiCUl


Ostatnio zmieniony przez William Eszer dnia Pią 11 Gru 2020, 15:20, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPią 11 Gru 2020, 14:00

Droga do pracy upłynęła bez żadnych przeszkód. William zaparkował na chodniku pod dwupiętrowym budynkiem z czerwonej cegły gdzie znajdował się jego gabinet. Było to miejsce położone w wygodnej lokalizacji, w centrum miasta, ale nie przy głównej ulicy. Trzeba było przejść dwie przecznice od rynku, co przy spacerowym tempie zajmowało niecałe pięć minut. Podnajmował go w całości razem z dwójką wspólników, dzięki czemu każdy z nich miał wygodne miejsce do pracy. Na parterze znajdowała się kancelaria adwokacka, ale William jeszcze ani razu żadnego prawnika tam nie spotkał. Prawdopodobnie pracował w ciągu dnia, więc nie zapowiadało się na to, żeby kiedykolwiek mieli się poznać. Naprzeciwko kancelarii było biuro podróży, teraz zamknięte do odwołania, bo poprzedni właściciel zbankrutował.

Gabinet Williama znajdował się na piętrze. Sąsiadował z dentystą i tego, w przeciwieństwie do adwokata, spotykał czasami na korytarzu, gdzie wymieniali się uprzejmościami. Facet wydawał się mieć dużo na głowie. Wyglądał na permanentnie zmęczonego, wspomniał coś o tym, że niedawno urodziła mu się dwójka dzieci, bliźniaki. Pewnie dlatego nigdy nie zastanawiał się nad tym, dlaczego jego współpracownik pojawia się w pracy wyłącznie o późnych porach; sam niedosypiał.  

Tego dnia William był jednak sam. Wszyscy pracowali o zmiennych porach, nie było to w końcu aż takie dziwne. Zamknął za sobą drzwi, otrząsnął buty z płatków śniegu i zdjął płaszcz, powiesił go na wieszaku w poczekalni. Udał się na piętro, gdzie na drzwiach do jego gabinetu wisiała tabliczka z napisem składającym się z tłoczonych, złotych liter:

William Eszer, lek. med. psychiatra i psychoterapeuta
Czynne: Pon, Śr, Pt po 18.
W razie potrzeby umówienia się w innym terminie, proszę o kontakt telefoniczny.

Poniżej był podany numer telefonu.
Jego gabinet wydawał się przestrzenny, około dwudziestu metrów kwadratowych. Był urządzony w ciemnej kolorystyce przez kogoś, kto miał raczej klasyczny gust. Wzdłuż jednej ze ścian ciągnęły się regały z książkami o tematyce specjalistycznej. Naprzeciwko drzwi było duże okno, przy którym William lubił się przechadzać. Centralnym elementem pomieszczenia było oczywiście duże biurko, gdzie przyjmował pacjentów. W rogu była też wygodna, ciemnogranatowa kozetka i do wyboru, para foteli w tym samym kolorze ustawionych naprzeciwko siebie oraz stolik kawowy. Niektórzy pacjenci woleli mniej formalny tryb spotkania i otwierali się dopiero po przełamaniu pierwszych lodów.
Przy biurku znajdowało się jeszcze zamykane na klucz archiwum, gdzie William trzymał dokumentację medyczną i ręcznie sporządzone notatki. Wampir usiadł przy biurku, przejrzał swoją agendę, ale tak jak pamiętał, na dzisiaj nie miał umówionego żadnego spotkania. Zajął się więc porządkowaniem papierów, a że było to zajęcie, któremu oddawał się z ogromną precyzją, spokojnie minie mu przy tym cała noc.


Ostatnio zmieniony przez William Eszer dnia Sro 23 Gru 2020, 22:02, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptySob 12 Gru 2020, 12:14

Świat zwariował!
Szłam szybko, niemal biegłam, tupiąc i dysząc, bo chciałam się jak najszybciej oddalić od mojego mieszkania. Niedługo po wyjściu Jacoba znalazłam to, to coś na stole, co właśnie niosłam w kieszeni. Nie wiedziałam czy bardziej jestem przerażona czy wściekła. Pudełeczko z obrączkami paliło wyimaginowanym ogniem, a ja potrzebowałam spokoju. Potrzebowałam kogoś, kto powie, że nic nie trzymam w kieszeni, a cała sytuacja to tylko wymysł mojego zmęczonego mózgu.
W pierwszej chwili chciałam się udać do siedziby łowców, poszukać kogokolwiek, kto mógłby jakoś odwrócić moją uwagę. Potem dotarło do mnie, jak mało wiedzą o mojej historii tutejsi łowcy i jak mało mogą mi pomóc. Dobiło mnie to bardziej, aż zatrzymałam się w pół kroku na kilka chwil.
Warknęłam pod nosem na patowość tej sytuacji, niemal tupnęłam nogą. Rozejrzałam się. W szale zagubienia znalazłam się w centrum miasta, co wydało mi się jednocześnie przydatnym, jak i nie najlepszym biegiem wydarzeń. Nie chciałam oglądać ludzi, a w centrum miasta było to trudne. Ale z drugiej strony, co mnie bardzo zaskoczyło, zobaczyłam szyld o gabinecie terapeutycznym obok prawnika i jakiegoś dentysty. Parsknęłam sucho śmiejąc się sama z siebie na myśl, że mogłabym pójść do psychologa, ale zadziwiająco czułam się nagle przekonana.
Było już ciemnawo, dlatego lekko pokrzepiona byciem prawie niewidoczną, weszłam do budynku, by z walącym sercem zapukać do gabinetu.
Nie wiedziałam czy trzeba się umawiać, czy trzeba coś mieć. Wiedziałam, że jak nie wejdę teraz, to już tu nie wrócę.


Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 14 Gru 2020, 21:35

Usłyszał stukot kroków po schodach, jakby ktoś przeskakiwał po dwa, trzy stopnie. To pewnie Lawrence, pomyślał o dentyście i przerzucił kartę w pliku dokumentów który właśnie przeglądał. Nie minęło kilka sekund, a kroki stały się bliższe, teraz były już za drzwiami do gabinetu. A jednak to do mnie, zmienił zdanie i zamaszystym ruchem wsunął papiery do pierwszej szuflady i wstał zza biurka, aby powitać gościa.

Dziewczyna była wysoka, miała ciemne włosy do ramion i okulary o grubych oprawkach na nosie. Wydawała się spięta, wzburzona, jakby coś przed chwilą wyprowadziło ją z równowagi. Długi płaszcz podkreślał jej sylwetkę, włosy były delikatnie rozwiane przez wiatr. Może biegła? Zaraz się tego dowie. Zrobił dwa kroki w jej stronę.

- Dobry wieczór. – stanął w pewnej odległości od niej, ale nie podał ręki. – Jestem William, lekarz psychiatrii i psychoterapeuta. Nie była pani wcześniej umówiona, ale to nie problem. – machnął ręką wokół gabinetu – Jak widać, przed świętami nie ma dużego ruchu. – zaczynał być jej ciekawy. Ten nudny wieczór właśnie zmieniał się w coś interesującego. –  W czym mogę pomóc?
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptySro 16 Gru 2020, 21:59

Zmierzyłam krzywym spojrzeniem tego, kto otworzył drzwi. Poza oczywistymi cechami fizycznymi jakimi dysponował ten człowiek, dało się jeszcze zauważyć jakąś taką podejrzaną aurę spokoju. Zmarszczyłam na to nos, nigdy nie podobała mi się opcja, że ktoś może mnie przejrzeć.
Lekarz, mówisz... Przestąpiłam z nogi na nogę, bo tyle lat unikałam lekarzy psychiatrów po tym, co się działo w dzieciństwie, że starczyło mi na całe życie. Ale z drugiej strony, jak boli noga, idziesz do lekarza, więc jak boli dusza, to też.
Weszłam. Choć bardziej to moje ciało weszło, a ja podążyłam za nim, bo szczególnie nie miałam wyjścia.
- Nie, nie byłam umówiona - odpowiedziałam, choć właściwie nie było to potrzebne. Poza tym byłam dopiero krok za progiem, jeszcze dało się uciec.
- W czym pomóc? - spytałam cicho, błądząc wzrokiem po ścianach, gdzie co jakiś czas dało się zauważyć dyplom ukończenia jakiegoś kursu albo paprotkę. Wygląda na doświadczonego. I nie wali od niego śmiercią na kilometr, więc może to miła odmiana.
Po plecach przebiegł mi dreszcz zwinny jak mały pająk, a do umysłu powróciły obrazy, które zastałam w mieszkaniu. I wcale nie chodziło mi o wampira sprzed jakiegoś czasu.
- W niczym - odpowiedziałam, patrząc hardo w jego oczy. Niestety, długo tak nie mogłam, bo silne emocje, które próbowałam stłamsić wygrały. - Chyba ktoś mnie śledzi - wypadło z moich ust zanim zdążyłam to przemyśleć.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyCzw 17 Gru 2020, 21:13

Bardziej niż na tym, co mówiła, skupił się na jej mowie ciała. Dla Williama ludzie jako zbiorowość nie byli interesujący. Zawsze szukał więc jednostek, kogoś kto się wyróżni i zaprezentuje cały wachlarz emocji, w których on sam mógł przeglądać się jak w lustrze. Nader często okazywało się, że osoby, których szukał, trafiały same do jego gabinetu. Ludzie z trudną przeszłością i chorą duszą przychodzili do niego kierowani rozmaitą motywacją. Niektórzy chcieli się tylko wygadać, inni, przekonani, że coś z nimi nie tak, szukali rozwiązania raz na zawsze. Desperacko pragnęli się ‘naprawić’, co często okazywało się niemożliwe, ale ci nieszczęśliwcy gotowi byli na ogromne poświęcenie, byle tylko dopasować się do oczekiwań społecznych. Byli też tacy, co wpadali tylko na pięć minut, aby wypisał im receptę, niezainteresowani czymkolwiek innym poza wizją rychłego narkotykowego odjazdu. Poznał też nielicznych, co nie wpisywali się w żaden z powyższych schematów.

Jestem Ernst Hartmann, powiedział, błysnął uśmiechem białych zębów. Przyszedłem tu w nadziei, że spotkam przyjaciela, a zamiast niego, zastałem ciebie. Wyznam więc to co chciałem tobie, musisz jednak wiedzieć, że przykro mi z takiego rozwoju wypadków. Roześmiał się szczerze, gdy kolejny raz upomniałem go, żeby usiadł. To ty powinieneś usiąść, to będzie długa noc. Jesteś lekarzem? Tak, mówiłeś. Dla takich jak ja nie ma lekarstwa. Psychoanaliza? Freud to dureń, nie minie sto lat, a wspomnisz moje słowa… Ale sza! Opowiem ci wszystko po kolei. Siadaj. Skierowałem się w stronę drzwi. Nie chcesz słuchać? Nigdzie nie pójdziesz. Chciałem po dobroci, ale nie pozostawiasz mi innego wyboru. SIADAJ.

Jeśli mógłby wybrać jedną rzecz, o której mógłby zapomnieć na zawsze, to byłoby właśnie to. Hartmann był w tym gabinecie, mówił do niego  tym zblazowanym głosem, rozsiadł się na ciemnogranatowej kanapie i patrzył wyczekująco na drzwi. Drzwi! Zmusił się, aby oderwać od nich wzrok, skupił swoją uwagę z powrotem na dziewczynie. On wciąż tam był. William po prostu nauczył się ignorować jego obecność.
Wytrzymał jej spojrzenie, miała niebieskie oczy, które zawsze mu się podobały. Pomyślał o Martinie i halucynacja, którą jeszcze chwilę temu wydawała się go obezwładniać, zniknęła. Wrócił William-profesjonalista. Jako że cała ta scenka zadziała się w jego głowie, dziewczyna najprawdopodobniej nic nie zauważyła.

- Rozumiem. – skomentował jej zdawkową odpowiedź, która ewidentnie była nieprawdą. Nikt nie pojawia się w gabinecie psychiatry tak po prostu, bo zabłądził. Postanowił jednak nie ciągnąć jej za język, jeszcze nie teraz, kiedy dopiero tu przyszła. Spłoszy ją bezpośrednimi pytaniami, a teraz chciał zająć umysł, musiał. Skierował się w stronę dystrybutora wody stojącego przy oknie i napełnił dwie szklanki. Postawił obie na biurku i oparł się o nie, zaś dziewczynę zaprosił gestem, żeby usiadła na wygodnym fotelu przed nim. Wciąż zachowywał dystans, nie chciał jej osaczać. Gdy nagle wyznała to, co nosiła w sobie odkąd tylko przekroczyła próg jego gabinetu, starannie wymodulował głos i niby od niechcenia, jakby to była przyjacielska pogawędka, zapytał:
- A kto?
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPią 18 Gru 2020, 13:35

- Wcale nie rozumiesz - warknęłam, krzyżując ręce na piersi. - Wy zawsze tak mówicie, że rozumiecie, ale to gówno prawda. Niewiele osób miało tak pojebaną przeszłość i mogą rozumieć.
Nienawidziłam jak tak mówili. Zawsze panie psycholożki podkreślały, jaka jestem dzielna, jaka odważna, jaka dobra, ale to wszystko było kłamstwo. Nigdy nie byłam. Gdybym była, uciekłabym od ojca wcześniej, nie dopiero teraz. Gdybym była dzielna, rzuciłabym to wszystko w pizdu już dawno. Gdyby rozumiały, same by mnie zabrały.
- Kto? Chuj wie - odparłam, sięgając do kieszeni. Dłoń została w niej, bowiem lekarz ruszył do dystrybutora wody, jakby nigdy nic. To też mnie zawsze wkurwiało. Potem postawił szklanki na stoliku i zaprosił gestem, bym usiadła. Przyjrzałam mu się podejrzliwie, przypomniałam sobie, że nie jestem całkowicie bez broni i zdecydowałam zamknąć drzwi, by usiąść.
Ten gabinet mocno różnił się od tych, które odwiedzałam jako dziewczynka. Tamte były małe, biedne i nieco obskurne, co mnie nie dziwiło. Psychologowie wśród ludzi, którym ufał mój klan to była rzadkość, a do zwykłego nie mogli mnie posłać. Po opowieściach o walkach z potworami, straciliby prawa rodzicielskie. Może dlatego zazwyczaj rozmawiałam z kompletnymi idiotkami, które uczyły się z gazetek dla kur domowych.
Ruszyłam powoli do fotela, uważnie wpatrując się w mężczyznę. Traktowałam go trochę jak wroga, a trochę jak ciekawostkę, którą chcę zgłębić. Poza tym było miłe, że chciał słuchać. Jak już przestał lać tę jebaną wodę.
Usiadłam na miękkim siedzeniu i wyjęłam dłoń z zaproszeniem i obrączkami z kieszeni, by postawić na stoliku obok szklanki.
- Miałam zostać wydana za mąż, ale uciekłam. Nie powinni mnie szukać, ale chyba to zrobili. - Machnęłam dłonią na pudełko. - Nadal myślisz, że rozumiesz?
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPią 18 Gru 2020, 15:10

Uśmiechnął się zagadkowo na ten wywód. Wyglądało na to, że poruszył czułą strunę. Musiał iść za ciosem i zobaczyć, gdzie go to doprowadzi.
- Przeszłość z definicji nie jest prosta. – przelotnie znów pomyślał o swojej - Dlatego to temat rzadko poruszany przy kolacji.

W przeciągu jednej wypowiedzi przeszła z nim na ‘ty’, aby zaraz zaliczyć do podmiotu zbiorowego, jego niechlubnej grupy zawodowej; stał się mitycznymi ‘nimi’. Nie przeszkadzało mu to w zupełności. Jeśli tak jej było wygodnie, mógł się teraz stać uosobieniem wszystkich nieprzyjemności jakich doznała od lekarzy w swoim krótkim życiu. Ile mogła mieć lat? Nie więcej niż dwadzieścia pięć. Może mniej, biorąc pod uwagę język jakim się posługiwała. Co takiego się stało, że już teraz ma bogatą historię choroby? Wy zawsze tak mówicie, powiedziała. To nie jest pierwszy, ani nawet drugi raz, kiedy spotyka psychiatrę.

William miał dobry zmysł obserwowacji. Potrafił łączyć informacje które miał przed sobą i wyizolować cechy wspólne tak, aby utworzyły wzór. Co widział teraz? Dziewczyna była przesadnie agresywna, antagonizowała go, całą sobą dawała mu odczuć, że nie chce tu być. Przyszła tu jednak sama, z własnej woli. W pośpiechu. Czy to dlatego, że nie miała innego wyjścia? Zerknął na szklankę wody która wciąż nienaruszona stała na biurku.
- Nie musisz jej pić, jak nie chcesz. – rzucił z nutą rozbawienia, bo nie umknęło jego uwadze, że dziewczyna patrzy w tamtą stronę spode łba. – Ja też za nią nie przepadam.
Jeszcze chwilę temu nie był pewny, czy tajemniczy stalker nie jest wytworem jej wyobraźni. To przecież często się zdarzało. Teraz jednak, gdy położyła obrączki na biurku, zmienił zdanie. A więc jej historia chociaż częściowo trzyma się kupy.

Nie będzie lekko dowiedzieć się czegoś od niej po dobroci. Ale skoro tak łatwo można wyprowadzić ją z równowagi, może warto spróbować prowokacji.
Sięgnął ręką po zaproszenie, obrączki zostawił na miejscu. Nie interesowała go biżuteria, na pierwszy rzut oka wyglądały całkiem standardowo; ot, złoty symbol zjednoczenia dla pary narzeczonych. Zaproszenie z kolei mogło zawierać o wiele cenniejsze dla niego informacje. Jak nazywa się ta dziewczyna? Z jakiej rodziny pochodzi? Kim jest jej niedoszły wybranek? I dlaczego, w XXI wieku przymusowe małżeństwo to wciąż realny problem? To prawda, William był trochę do tyłu jeśli chodzi o współczesną kulturę i obyczajowość, ale wyzwolenie kobiet zaobserwował już sto lat temu. Zlustrował wzrokiem jej sylwetkę w poszukiwaniu symboli religijnych. Nic nie znalazł, kolejna chybiona teoria.
Dostatecznie długo budował napięcie, czas przejść do ofensywy. Jego przenikliwe spojrzenie spoczęło na jej twarzy.
- Nie, jeszcze nie. – popukał palcem w papier. – Ale to z pewnością naświetli sprawę.  
I to powiedziawszy, zabrał sie do czytania.
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyNie 20 Gru 2020, 13:38

Niemal słyszałam trybiki w jego głowie. Zawsze męczyły mnie osoby, które dużo myślą, analizują. Wydawały się być potężne w sferze, w której ja nigdy nie będę, a nie lubię tego. Wystarczy mi, że ktoś jest lepszy w walce, nie musi być lepszy w myśleniu.
Ciężko zgadnąć do jakich wniosków dochodził jego lekarzowy mózg. Schizofrenia? Urojenia? Dysocjacja? Wszystkie terminy już kiedyś słyszałam i brzmiały dla mnie jak abstrakcyjny bełkot. Jedynie schizofrenię sobie sprawdziłam w książce, ale definitywnie to nie ja.
- I tak nie zamierzałam. Jeszcze możesz mnie otruć - zaśmiałam się sucho, opierając się o fotel. Całkiem wygodny, może dam radę tu wysiedzieć.
Po plecach przebiegł mi dreszcz, kiedy wziął zaproszenie do ręki. Zerknęłam na nie tylko raz, na tyle by przeczytać, co tam jest. Było niewypełnione, ot wzór, ale reszta szczegółów mnie przerażała.
Serdecznie zapraszamy ................ na uroczystość zawarcia związku małżeńskiego pomiędzy potomkinią rodu Amethyst, córką Roberta Amethyst a Carlem Magnussonem, potomkiem rodu Magnusson. Na chwałę łowców!
Dalej były podane szczegóły miejsca tych tortur i jakieś pseudomądre sentencje po łacinie.
Nie mogłam patrzeć jak czytał ten świstek. Wgapiałam się w dywan. Był niebrzydki, acz nie w moim guście. Ale dobrze ukryłby ślady krwi.
- Nasze zadufane rody lubują się nazywać łowcami, ale tak naprawdę to zwykli myśliwi - dodałam, bowiem przypomniało mi się, że to może wzbudzić pytania, a nie chciało mi się dziś kłamać więcej niż to konieczne.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyNie 20 Gru 2020, 18:28

Uniósł brew na ten ‘dowcip’, ale nie skomentował. Musiałby być kompletnym idiotą, żeby otruć swoich pacjentów w miejscu pracy i obciążyć siebie samego.
Treść zaproszenia była krótka, zajęło mu kilkanaście sekund, żeby przeskanować wzrokiem cały tekst. Nie podniósł od razu oczu znad kartki, dał sobie dodatkowy czas na zmianę strategii. Właśnie pojawiła się nowa zmienna, która świeciła w jego umyśle na czerwono.

Łowcy.

Ostatnio miał z nimi do czynienia na Starym Kontynencie, mniej więcej pół wieku temu. A teraz siedział właśnie z ich przedstawicielką w swoim gabinecie. Nie dał się zwieść; chociaż była młoda, mogła stanowić realne zagrożenie dla prawie dwustuletniego wampira, jakim był on sam. Zwłaszcza, jeśli stała za nią rodzina – rodzeństwo, kuzynostwo, ojciec (Robert, tak?) i ten niedoszły narzeczony. Zrozumiał, że wpuścił do swojej kryjówki farbowanego lisa. Nie stracił jednak zimnej krwi, przewaga wciąż była jego. Zdążył rozpoznać swojego przeciwnika, zanim zrobiła to ona, i jeśli dobrze to rozegra, ma szansę na wywiedzenie jej w pole.
Stąpał po cienkim lodzie, więc uważnie dobrał kolejne słowa.

- Panno Amethyst, co się stanie, jeśli odmówisz? – spojrzał na nią z uwagą, chociaż ta miała wzrok wlepiony w dywan. – Przecież nie zmuszą cię do czegoś, czego nie chcesz zrobić. Jeśli twojej rodzinie nie zależy na twoim dobrobycie, a jedynie na małżeństwie politycznym, masz dwa wyjścia:
- Wyrzeknij się jej. Jeśli nie będziesz do niej należeć, przestaniesz być pionkiem w ich grze. Albo… – uśmiechnął się lekko – Wywróć szachownicę. Wyjdź za mąż pierwsza. Tak, nie przesłyszałaś się. Zrób to, a wytrącisz im wszystkie argumenty z ręki.

Prawnik z piętra niżej pogratulowałby Williamowi takiego rozumowania.
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 21 Gru 2020, 13:40

- Po prostu Vitt. Lub Vittoria. Muszę w końcu pozbyć się tego nazwiska - wtrąciłam się, kiedy zaczął mi odpowiadać. W czasie czytania jego twarz pozostała niewzruszona, ale nie miałam pewności, bo zerknęłam tylko dwa razy i to na krótko. Nie podobała mi się wizja takiego obnażania przed kimś, ale nawet uzdrowicielka polecała iść do psychiatry. Może nie pierwszego lepszego, ale lepsze to niż nic.
- Jak odmówię? I tak uznają ten ślub. Dlatego uciekłam. Nie miałam tam prawa głosu, wszystko pacyfikowano siłą. To była moja kolejna próba, udało się tylko dlatego, że wszyscy byli zajęci dramą z moim bratem. - Wywróciłam oczami, by potem poprawić się na fotelu. - Jedyne czego nie rozumiem, jak już nieco ochłonę, to po co mi to zaproszenie, skoro nikt nie przybył, by mnie tam zaciągnąć. Teraz myślę, że to nieśmieszny żart, ale nikt stąd nie wie o takich szczegółach z mojej przeszłości. A mój ojciec nie bawiłby się w liściki, jak już by chciał mnie zabrać do domu. Kurwa - jęknęłam.' - Gdybyś ty też nie widział tego listu, uznałabym że to mi się przywidziało. W sumie niedziwne, skoro mam problem ze snem...
Parsknęłam śmiechem, słysząc jego pomysł o ślubie, by po chwili zamilknąć. Może to jest pomysł. Wystarczy wziąć ślub u łowców a potem rozwód. Amethyst wyklinają wszystkich po rozwodach, więc mogłabym mieć spokój. Na zawsze.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptySro 23 Gru 2020, 19:13

Temat zaproszenia, przynajmniej na tę chwilę, wydawał się zakończony. William wstał i podszedł do okna, aby wyprostować nogi. Lubił obserwować panoramę miasta nocą. Zależało mu, żeby w swoim gabinecie miał przestrzeń, dzięki temu łatwiej było mu zebrać myśli.  

- Vittorio, skoro żadna z moich poprzednich sugestii nie wchodzi w grę, jest jeszcze trzecia opcja. Wyjedź na długie wakacje, najlepiej do Meksyku. Przeczekaj termin tego ślubu i gdy będzie po wszystkim, wróć do Venandi. – zamilkł na chwilę, aby rozważyć jak wysokie szanse powodzenia ma ten plan. – Jeśli to tylko żart jak podejrzewasz, sytuacja już więcej się nie powtórzy i będziesz mogła wrócić do swoich spraw.  Jeśli nie… cóż, możesz dostać kolejne takie zaproszenie. Z tego co opowiadasz, twoja rodzina jest bardzo zawzięta. Od ciebie zależy, czy chcesz podjąć to ryzyko. Możliwe, że to tylko odroczenie w czasie, a nie żadne rozwiązanie. – dodał szczerze. – Pozostaje jeszcze droga sądowa. Dobry prawnik może załatwić ci zakaz zbliżania się.

Poluzował guzik przy mankiecie swojej koszuli i wrócił do biurka. Usiadł po jego drugiej stronie, dokładnie naprzeciwko niej. Zastanowił się, czy informacja o bracie ma związek z omawianą właśnie sprawą. Uznał, że nie, więc nie zapytał o to. Może warto do tego wrócić, jeśli Vittoria zdecyduje się przyjść do niego z kolejną wizytą. Chociaż biorąc pod uwagę, że są naturalnymi wrogami, William nie powinien kusić losu. Najlepszym i bezkrwawym wyjściem było zakończyć ich znajomość na tym etapie.

Złożył ręce w piramidkę, gotów przejść na swój ulubiony teren. Psychotropy.
- Mogę ci coś przepisać na bezsenność. – spojrzał na nią uważnie zza szkieł okularów. – Ale musisz mi powiedzieć o tym więcej. Od jak dawna masz kłopoty ze snem? Kiedy się nasilają? To sporadyczne, czy masz tak od zawsze?  – bez trafnej diagnozy nie pójdzie dalej. Był lekarzem, nie magikiem.
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 28 Gru 2020, 18:39

Wkurwiłam się, że tyle powiedziałam. A potem wkurwiłam się jeszcze bardziej, bo ten lekarz sobie wstał powyglądać przez okno. i do tego pieprzyć głupoty.
- Wyjechać? - zaśmiałam się sucho. - Wybacz, że się mądrze nie w swojej dziedzinie, ale chyba psycholog nie powinien mi zalecać uciekania przed irracjonalnym lękiem. Przynajmniej tak myślę - dodałam, żeby go nie zirytować, ale właściwie to żeby jednak go zirytować. Wydawało mi się, że zmienił do mnie stosunek w ciągu kilku minut. Czułam się trochę, jakby chciał już skończyć tę farsę i subtelnie kazał mi wypierdalać.
- Zakaz zbliżania się... - powtórzyłam, patrząc chwilę w ścianę. Jakby przyziemne ludzkie zakazy ich obchodziły. Ale co do jednego miał rację. Moja rodzina jest zawzięta, a do tego nie wykorzystywaliby liścików.
Gdy lekarz wrócił do biurka i zaczął nowy wątek moich problemów z głową, ewidentnie przeszedł na bardziej interesujący temat. Dziwiło mnie, że nie drąży tematu rodziny, brata, relacji z ojcem itp. Gdy podejrzewali u mnie jakąś chorobę psychiczną (i przejmowali się nią tylko ze względu na to, że Lois jest moim bliźniakiem) wypytywali o wszystko, w tym w jaki sposób matka mnie przytula (podpowiedź: w żaden). A ten... albo miał w dupie swój fach, albo miał inne dojście do tych informacji. Albo uważał, że wszystko wie.
-Od kiedy pierwszy raz widziałam czyjąś śmierć - odparłam zgodnie z prawdą, wygodniej siadając w fotelu i wpatrując się w jego oczy. Chciałam, żeby się przestraszył, chciałam, żeby gorączkowo myślał, kim jestem, chciałam wywołać jakąś reakcję, więc patrzyłam, co mi na to odpowie.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 28 Gru 2020, 19:57

- Nie uważam, że twój lęk jest irracjonalny. – odparował, a w jego głosie ledwo, ledwo, ale dało się wyczuć nutę zirytowania. Dziewczyna robiła wszystko, żeby tylko utrudnić mu pracę. Jeśli tak bardzo pragnie mu coś udowodnić, mogą się zamienić miejscami. Już miał jej to zaproponować. Nie powinienem być taki małostkowy, skarcił się w myślach. Przecież nie pierwszy raz miał do czynienia z trudnym pacjentem. – To co mi opowiedziałaś brzmi prawdopodobnie. Nie mam przesłanek żeby sądzić, że wymyśliłaś ten list. Przecież leży tu przed nami i nie wygląda na sfałszowany. - machnął na papier ręką - Twoja reakcja na tę sytuację też nie odstaje od normy. Jesteś wycieńczona emocjonalnie i na skraju wytrzymałości, bo czujesz się osaczona, ale każdy na twoim miejscu by był. – pewnie mógł powiedzieć to bardziej dyplomatycznie, ale skoro chciała wiedzieć, co on uważał, to proszę: krótka piłka. Po zastanowieniu, oprócz leków nasennych powinien też przepisać jej coś na uspokojenie.

- Przykro mi, że masz toksyczną rodzinę, ale to jeszcze nie kwalifikuje cię do leczenia farmakologicznego. Rzadko która rodzina jest w pełni szczęśliwa. Albo normalna.‘normalna’, co to ma w ogóle znaczyć, pomyślał. – Należysz do niej, ale nie musisz żyć na jej zasadach, skoro ci one nie odpowiadają.

Gdy uzyskał odpowiedź na swoje drugie pytanie, nie skomentował. Udał, że zapisuje coś w notatniku. Zdjął okulary z nosa i odłożył je na biurko. Jak patrzyła w jego oczy, mogła zauważyć czysty, stalowy kolor. Powiedziała mu, że była świadkiem śmierci. Nie, że ją zadała. To drobna różnica w sformułowaniu zdania, ale kolosalna, jeśli pomyśli się o konsekwencjach zabicia kogoś.

- Kto to był? Ile miałaś lat? Opowiesz mi? – to był ślepy strzał, ale dodał jeszcze  – Widziałaś później więcej śmierci?
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 28 Gru 2020, 20:13

Nie chciałam tego przyznać, ale lekko mnie zaskoczył. Nie umniejszył mojego lęku, nie wyśmiał, nie czepiał się. Na chwilę poczułąm się zbita z tropu. Potem wleciał ten ich typowy psychologiczny żargon, ale nie zabierało to ode mnie uczucia zaskoczenia. Pokiwałam tylko głową na to, że nie odstaję od normy. W sumie miło to słyszeć.
- Jesteś chyba pierwszą osobą, która przyznała że ta rodzina jest chora - odpowiedziałam, a głosu nie próbowałam modulować w żaden sposób. Chyba byłam dalej zaskoczona, a to zdanie jedynie stwierdzeniem faktu.
Też mi nowość. Wiem, że nie muszę żyć na ich zasadach, ale jeśli ktoś mi nimi grozi, to chyba jednak jest się czym martwić.
Zarzuciłam nogę na nogę, ale nie sądziłam, że moje wyznanie wzbudzi takie zainteresowanie. Choć z drugiej strony ludzi od zawsze ciekawi śmierć, fascynuje ich, może był po prostu ciekawy.
- Czternaście. W NY grasowała... sekta. Bardzo zainteresowana krwią i rytualnymi mordami. Zaatakował nas jeden z nich i Marie zginęła - odpowiedziałam, może trochę za sucho, ale co miałam przeżywać. Już wystarczająco przeżywałam tę historię, a Marie życie nikt nie odda. - Nie do końca zginęła. Zachorowała i chciała umrzeć. Pomogłam jej. Byłam dobrą przyjaciółką, pomogłam gdy tego potrzebowała... - w moich oczach zapiekło, ale nie pojawiły się tam łzy. Nie zabiłam jej. Tamten wampir ją zabił.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyWto 29 Gru 2020, 16:33

Uśmiechnął się kącikiem ust na jej komentarz. Chyba zaczynał przebijać się przez ten mur nieufności. Nie było prawdą, że chciał się jej jak najszybciej pozbyć. Swoją pracę traktował śmiertelnie poważnie i jeśli już się za coś zabrał, chciał robić to na najwyższym poziomie. Nawet, jeśli jego dzisiejszą pacjentką okazała się młoda łowczyni. Oczywiście, musiał mieć się na baczności. Ale William nie był typem, który szedł po linii najmniejszego oporu.

ILE?! Czter-naście?? Ta dziewczyna miała dopiero dwadzieściaparę lat. I ogromnego pecha. Albo była córką grabarza. Odkaszlnął, próbując ukryć zaskoczenie i sięgnął po swoją szklankę z wodą. Napił się, odstawił do połowy puste naczynie z powrotem na biurko.

- Zainteresowana krwią. – powtórzył mechanicznie, zapatrzył się przed siebie. Nie trzeba mówić, jakie miał pierwsze skojarzenie. Wciągnął ze świstem powietrze. Ktoś z jego gatunku musiał być bardzo niedyskretny. Może cała grupa, skoro Vittoria powiedziała o sekcie. Poznał kiedyś takich wampirów. Uważali, że nie powinni się ukrywać i jako silniejsza rasa, powinni otwarcie dominować nad ludźmi. Zwykle długo nie żyli. Wysłuchał jej historii do końca, ale potrzebował chwili, aby przetrawić te informacje. Czy to znaczy, że ta Marie była w trakcie przemiany? I że Vittoria pomogła jej popełnić samobójstwo?

- Na pewno zrobiłaby to samo dla ciebie. – powiedział w końcu, ale wewnątrz wciąż był poruszony tym co usłyszał. Nie, żeby było mu żal tamtych wampirów. Był zwolennikiem prawa dżungli, uważał że te jednostki, które nie potrafią zaadaptować się do życia krwiopijcy, nie zasługują na dar nieśmiertelności. Przetrwają najsilniejsi. Ale nawet najsłabsi z nich posiadali przewagę nad śmiertelnikami. Przecież było ich aż czternastu! Czy ta jedna dziewczyna, może z pomocą, ale wciąż, wybiła całe wampirze siedlisko?! Tutejsi łowcy muszą być zorganizowani o wiele lepiej, niż zakładał. – Chyba nie obwiniasz się o jej śmierć? To było humanitarne wyjście. Nic nie mogłaś zrobić.

Mogłaś! Mogłaś ją zostawić! Poczekać, aż przemiana dobiegnie końca. Wtedy twoja przyjaciółka byłaby tu z tobą.
Powrót do góry Go down
Vittoria
Cicha śmierć
Vittoria

Liczba postów : 145
Punkty aktywności : 2274
Data dołączenia : 23/09/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyNie 03 Sty 2021, 19:46

Widziałam, jak wzrok lekarza się zmienił, ale ciężko było określić czy na zainteresowany czy na przerażony. Zresztą niespecjalnie miało to dla mnie znaczenie.
- Czternaście lat - powtórzyłam ze smutkiem. Marie była dzieckiem. Ja byłam dzieckiem. Jebani krwiopijcy.
Odchyliłam się w fotelu, wpatrując w ścianę.
- Nie wiem czy zrobiłaby to samo - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Marie była bardziej... delikatna...
Wtedy usłyszałam słowo, do którego nigdy w życiu bym się nie przyznała. Zapiekło w środku jak rozżarzony węgiel.
- Obwiniam? Miałam czternaście lat. W dodatku wiedziałam, że ta choroba to najgorsze, co może nas spotkać... Wszyscy mówili, że już lepsza śmierć niż to, ale... - musiałam zwolnić słowa, bo mój oddech zaczął przyspieszać, jakby ciało chciało wypluć z siebie te wszystkie winy i żale, ale to nie był czas i miejsce.
Podrapałam się po nosie, bowiem nagle zaczął uporczywie swędzieć. Drugą ręką sięgnęłam po wodę, by popić gorycz w gardle.
- Właśnie problem w tym, że niedawno dotarło do mnie, że mogłam zrobić inaczej - mruknęłam, ale chyba bardziej do siebie niż do niego. A potem zdziwiłam się tą myślą. Coś się we mnie zmieniło przez ten czas. Może to kwestia mojego brata, może podejścia tutejszych łowców, ale pierwszy raz w życiu poczułam, że żałuję dobicia Marie. Może życie wampira nie byłoby dla niej takie złe?
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 04 Sty 2021, 20:48

Czternaście lat. Czy czternaście wampirów? William już nie wiedział; znowu uświadomił sobie, że wkroczył na grzęskie bagna i że jeśli chciał zrozumieć stan umysłu swojej pacjentki, musi pogłębić ten wywiad.

Właśnie teraz, kiedy poczuł że gubi trop, Vittoria zaczęła się przed nim otwierać. Nie miał już wątpliwości, że ma do czynienia z traumą z dzieciństwa. Z wydarzeniem, które musiało wpłynąć na umysł młodej dziewczyny i mogło być źródłem obecnych problemów. Doświadczenie śmierci bliskiej osoby, przyjaciółki i to na jej własnych oczach, mogło naznaczyć na lata.  Chciał spytać Vittorię o tych ‘wszystkich’, o których wspominała, kto powiedział jej, że to było lepsze wyjście? Odczuwał konflikt; on, ze swojej wampirzej perspektywy, był bardzo stronniczy. Nie mógł jednak pozwolić sobie, aby wypowiedzieć co naprawdę o tym sądzi na głos. Ich spotkanie skończyłoby się wtedy bardzo krwawo.

Kwadratowy budzik w drewnianej oprawie zapikał, dając znać, że właśnie kończy im się czas. Minęło półtorej godziny. William spojrzał w błękitne oczy dziewczyny i udał, że nie widzi, jak zaszkliły się przez moment. – Teraz już nie dowiesz się, co byłoby lepsze. – nie był od tego, żeby pocieszać swoich pacjentów i zapewniać, że jeszcze wszystko będzie dobrze. Jego rolą było ocenić sytuację obiektywnie. Uważał, że Vittoria dużo przeszła. Zrozumiał, skąd wzięły się jej napady złości i skłonność do podważania autorytetów. Należała do specyficznej, klanowej rodziny, która zamiast dać jej swobodę w wybraniu takiego życia, jakiego chciała, trzymała ją pod butem i traktowała jak żywy towar, którym mogą dowolnie rozporządzać. Straciła jedyną bliską sobie osobę, kiedy była jeszcze nastolatką. Została w tym wszystkim sama, a potem trafiła do niego. – Ale możesz wybrać wspomnienia, które chcesz o niej pamiętać. Nie musisz rozpamiętywać jej choroby i ostatnich chwil. Możesz wracać do tego, jak kiedyś wyglądała wasza przyjaźń i czego cię nauczyła. Jej już nie ma, ale to musiało zostać.

Sięgnął z szuflady po pliczek kartek na których wypisywał recepty. Czarnym długopisem wypisał nazwę dwóch leków i podpisał się zamaszyście. Miał typowe, lekarskie pismo – stawiał szerokie wyrazy bez odstępów, całe zdanie wyglądało jak jeden, długi wywijas. Podbił receptę pieczątką, na której znajdował się jego nr licencji (co pięćdziesiąt lat podchodził do egzaminów zawodowych ponownie, bo numer się przedawniał) i wręczył Vittorii. Sięgnął też po swoje okulary, które odłożył wcześniej na biurko, i założył na nos.

- Na dzisiaj wystarczy. – oznajmił koniec wizyty. – Wypisałem ci leki, które powinny pomóc przy bezsenności i nerwowości. Pierwszy musisz brać regularnie, inaczej nie zadziała. Spodziewaj się efektów po dwóch tygodniach, wybrałem niską dawkę. – nie chciał przecież żeby całymi dniami była otępiała – Drugi to środek doraźny, możesz nosić go w torebce i zażyć, kiedy uznasz, że nadchodzi taka potrzeba. Jest silny, więc nie przesadzaj z nim. Dawkowanie, opis działania i skutki uboczne napisałem na osobnej kartce.

Odsunął krzesło i wstał. Za oknem widział piękną, bezchmurną noc. Pozostała kwestia zapłaty. Wręczył jej rachunek w eleganckiej, skórzanej okładce. W środku była wypisana kwota trzycyfrowa. Gdy się rozliczyli, odprowadził ją do wyjścia i przepuścił w drzwiach.
- Zapraszam ponownie.

Rzucając ostatnie spojrzenie do wnętrza gabinetu (na biurku zostały dwie szklanki wody, ale pani sprzątająca zajmie się tym w ciągu dnia), zamknął go i wyszedł kilka minut po Vittorii.

/zt
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyCzw 09 Wrz 2021, 12:33

Jechał nocnymi ulicami Venandi, nie mając w głowie żadnego planu. Po prostu wcisnął pedał gazu i pruł do przodu, walcząc z ogarniającymi go uczuciami: paniką, wstrętem do samego siebie i niepokojem, że może Martinowi rzeczywiście coś się stało (że on mu coś zrobił…). Prawie nie patrzył na drogę. W ostatniej chwili zahamował na zielonej strzałce do warunkowego skrętu w prawo, aby nie potrącić przechodzącej przez pasy grupy młodych mężczyzn. Byli w dobrym humorze, zataczali się lekko i trzymali blisko, zapewne przemieszczali się z jednego baru do drugiego. Jeden z nich, ten najbardziej trzeźwy, pokazał Williamowi obelżywy gest i jeszcze chwilę obserwował go z drugiej strony ulicy, kiedy ten ruszał.

Wampir zrobił dwa okrążenia wokół ratusza, próbując wymyślić na szybko co ma ze sobą zrobić. Włączył radio i podkręcił głośność w nadziei, że muzyka zagłuszy jego lęki. Myślał, że dźwięk ojczystego języka ukoi jego nerwy, ale zamiast tego poruszył zupełnie inną nutę. Zahamował gwałtownie przy zakręcie, bo coś mu się przypomniało. On i Martin… rozmawiali po niemiecku. Robili to wtedy, kiedy nie chcieli być podsłuchani przez osoby trzecie. Co takiego istotnego chcieli sobie przekazać? Zmrużył oczy, chcąc wyłuskać z pamięci więcej szczegółów. Nic z tego. Wspomnienie wczorajszego wieczoru było dla niego czarną dziurą. Udręczony, zawrócił z obwodnicy i skierował się z powrotem do centrum. Musiał odzyskać spokój, a jazda autem najwyraźniej nie pomagała. Oprócz posiadłości, do której powrót nie wchodził teraz w grę, było tylko jedno miejsce, gdzie czuł się bezpiecznie. Jego prywatny gabinet.

W piątki wieczorem ciężko było znaleźć wolne miejsce parkingowe, więc zostawił auto dwie przecznice dalej. Zmierzając do celu minął grupę turystów i przez chwilę kusiło go, żeby udać się na szybkie polowanie. Może gdy nasyci się do pełna, poprawi mu się nastrój? Zatrzymał się i powiódł wzrokiem za ludźmi znikającymi za zakrętem, postanawiając, że musi wybić sobie ten pomysł z głowy. Gdy prowadził, był wyraźnie rozkojarzony. Jeszcze tego mu brakuje, żeby popełnił kolejny błąd i ściągnął na siebie dochodzenie kryminalne.
Już bez dodatkowych przystanków dotarł do budynku z ładnej, czerwonej cegły. Otwierając drzwi, usłyszał z góry charakterystyczny dźwięk wiertła dentystycznego. Clarke musiał przyjmować pacjenta na piętrze. Niedobrze, William miał nadzieję, że będzie sam. Wynajmował cały lokal wraz z dwójką wspólników, dentystą i prawnikiem. Każdy z nich miał swój osobny gabinet, ale w rzeczywistości rzadko zdarzało się, że byli obecni wszyscy na raz. Dzisiaj było inaczej.
Trudno, pomyślał wchodząc na górę i przekroczył próg swojego gabinetu. Pierwsze co zrobił, to podszedł do okna i rozsunął ciężkie, granatowe zasłony. Lubił Venandi nocą, a samo przebywanie w gabinecie zaczynało go uspokajać. Przyjrzał się zza szyby parze wyprowadzającej smukłego charta na smyczy, ale zaraz wrócił do swoich spraw. Sięgnął do szuflady przy biurku, szukając w niej zapasowych okularów. Nic z tego, żadnych nie znalazł. Musiał wyrzucić je przy którymś sprzątaniu. Jego skłonność do minimalizmu i pozbywania się nadmiarowych rzeczy nagle obróciła się przeciwko niemu. Rozczarowany tym odkryciem odszedł od biurka i udał się do regału na książki. Może powinien coś poczytać dla zabicia czasu? Widząc tytuły w rodzaju 'Psychopatologia zaburzeń nerwicowych i osobowości' czy 'The Bipolar Workbook' uznał, że nie ma na to ochoty. Jego myśli pobiegły do Hartmanna, jego wampirzego stwórcy i prawdziwego sprawcy tego, z czym William zmagał się już prawie dwa stulecia. Zmusił się, aby wyprzeć uśmiech samozadowolenia mężczyzny ze swojej pamięci i skierował się do metalowej szafki w rogu gabinetu, gdzie lekarz trzymał dokumentację medyczną. Pozbył się zabezpieczeń i po chwili wahania, wysunął szufladę zaczynającą się na E-H. Wyjął z niej kartę ze swoim nazwiskiem.

Z teczką w ręku usiadł na obitej aksamitem kozetce. Odwlekał moment zapoznania się z treścią dokumentów, chociaż przecież to, co jest tam napisane, znał na pamięć. Ale może jeśli przeczyta wszystko od początku, trafi na schemat, którego nie dostrzegał wcześniej. Na coś, co naprowadzi go do rozwiązania zagadki wydarzeń wczorajszej nocy.
Może po prostu potrzebujemy wakacji?, pomyślał wciąż wpatrując się w okładkę teczki jak zaklęty. Zaproponowałby Martinowi podróż do krajów Beneluxu albo na Bałkany, mieli stamtąd tyle świetnych wspomnień. Tknięty nostalgią, złapał za telefon i zadzwonił do niego po raz kolejny. Tym razem model odrzucił połączenie, a to już była jakaś informacja zwrotna. Wizja romantycznego wyjazdu we dwoje rozpłynęła się jak we mgle. Czując, jak na nowo narasta w nim zniecierpliwienie, otworzył teczkę i zaczął czytać pierwsze zdanie swojej karty pacjenta.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyNie 17 Paź 2021, 16:06

Czas wlekł się nieubłaganie tej nocy. Ile mógł tutaj siedzieć? Trzy, cztery godziny? Chciał zerknąć na swój zegarek aby to sprawdzić, ale gdy zobaczył, że na jego nadgarstku leży inny model niż zazwyczaj (bo tamten, zakrwawiony, już do niczego się nie nadawał…), poczuł kolejne ukłucie niepokoju w żołądku. Z jednej strony chciał, żeby już zaczęło świtać, wtedy ta koszmarna noc w końcu by się skończyła. Wiedział jednak, że kolejna wcale nie będzie lepsza. Nie, jeśli Martin nie wytłumaczy mu, co zaszło w ich posiadłości. O ile w ogóle go zobaczy w najbliższym czasie. Skoro blondyn już tak długo się nie odzywał, William zaczynał brać pod uwagę jeszcze inny scenariusz. Kiedy Martin był na niego bardzo wściekły, czasami znikał na kilka tygodni. Nocował u swoich kumpli z modowej branży, zawsze znalazł się przecież ktoś, kto chętnie ugościłby taką sławę… William nie wyobrażał sobie, żeby jego udręka miałaby zostać przedłużona o tak długo. Doskonale wiedząc, że nie ma żadnego wpływu na to, co zrobi jego partner, zapragnął dać ujścia swojej frustracji. To która w końcu była godzina? Po pierwszej. Jeśli teraz wyjdzie, to jeszcze zdąży zapolować i zatrzeć ślady. Miał ochotę poznęcać się nad swoją ofiarą. Nic bardziej nie poprawiało mu humoru niż solidna dawka krwi i przemocy.
Wstał z kozetki i z teczką w ręku podszedł do biurka. Zanim wyjdzie, musi coś zrobić. Przekartował swoją kartę pacjenta aż do ostatnich, pustych stron. Wyjął długopis z przybornika i swoim pochyłym, łączonym pismem napisał wczorajszą datę w prawym rogu kartki. Notatka nie była długa:


Choroba zasadnicza: Wadliwa postać wampiryzmu (I stopnia)
Przyjmowane leki:  (postawiona kreska)
Obserwacja psychiatryczna:
W dniu zdarzenia: Stres: faza alarmowa.  Napad agresji wywołany (?), prawdopodobna ofiara: człowiek. Psychoza (brak danych, dodać opis). Amnezja dysocjacyjna trwająca do… (jak długo?)
W kolejnych dniach: Zaburzenia nerwicowe, lękowe-mieszane. Epizodyczny lęk paniczny. Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Stres: faza wyczerpania.  


Przeczytał wszystko jeszcze raz i skrzywił się, bo nic z tego nie wynikało. Brakowało mu istotnych informacji, żeby móc to przeanalizować, porównać do zdarzeń z przeszłości. Był na tym świecie już bardzo długo, ale tracił pamięć tylko kilka razy. Niepokoiło go to. Co, jeśli po dwustu latach odkrył nową postać swojej choroby? Nie chcąc dłużej wpatrywać się w pochyłe litery, zamknął teczkę, włożył do kartoteki i przekręcił klucz. Ruszył do stojaka na płaszcze, aby ubrać się do wyjścia, kiedy jego telefon zadzwonił. Tłumiąc podekscytowanie, sięgnął do kieszeni.
- Martin. – w jego głosie mieszała się ulga, że się odezwał i napięciem, że zrobił to dopiero teraz. – Podjedź do mojego gabinetu. Musimy pogadać.
Powrót do góry Go down
Martin
Spoiled Rotten
Martin

Liczba postów : 66
Punkty aktywności : 1777
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 18 Paź 2021, 02:57

Droga do gabinetu zajęła mu dużo krócej niż w poprzednią stronę - a to wszystko za sprawą wściekłości, która niosła go do przodu jak sprężyna. Zapalił po drodze papierosa i zerknął na zegarek - był środek nocy. Tyle czasu spędził ratując Williamowi tyłek? Było zimno, kupił zatem w automacie kubek kawy i trzymał go w jednej dłoni jak termofor, w drugiej popalając papierosa. Gdyby nie wściekły wyraz twarzy, wyglądałby iście hollywoodzko.

Gdy doszedł do budynku, gdzie mieścił się gabinet Williama nawet nie zatrzymał się; odstawił kubek pełen parującej kawy na rant pobliskiego kosza na śmieci i wparował do środka budynku. Stukot sztybletów rozległ się echem po klatce schodowej i gdyby ktoś tu mieszkał, to na pewno zostałby już brutalnie obudzony. Martin nie zauważył jednak po drodze żadnego zapalonego światła; wyglądało na to, że byli sami.

Bez zbędnych ceregieli szarpnął klamką gabinetu dr. Eszera, gwałtownie otworzył drzwi i zatrzasnął je za sobą. Niepotrzebna mu była teraz Prezencja, żeby kogokolwiek przerazić - jego błękitne oczy ciskały błyskawice, usta wygięły się w bardzo nieprzyjemny grymas, a włosy okalały twarz w kompletnym nieładzie, rozwiane przez szybki marsz. Gdy dostrzegł stojącego obok szafek z dokumentacją Williama (przez sekundę przeszło mu przez myśl absurdalne "Chryste, jak on wygląda bez okularów...?!"), bez zastanowienia chwycił pierwszą lepszą rzecz, na którą natrafiła jego ręka - szklany przycisk do papieru, stojący na półce. Szybkim ruchem cisnął nim w jego stronę, ale trafienie go nie było jego zamiarem; wycelował tak, by bibelot roztrzaskał się o ścianę nieopodal jego głowy.
- Fajna zabawa, co?! Rozjebałeś wczoraj pół salonu, a Jack walczy o życie w szpitalu! - Krzyknął ze złością, wlepiając w niego świdrujące spojrzenie. Już dawno przekroczyli moment, w którym Martin podszedłby do tematu amnezji delikatniej i bardziej politycznie. Teraz dał ponieść się długo gotującym się emocjom i celował tam, gdzie bolało.
- Cały wieczór zapierdalam, żeby się to wszystko nie rozjebało, a ty sobie siedzisz w gabinecie i przeglądasz jakieś papiery, kurwa mać! - Zupełnie nieważne było w tym momencie to, że William próbował się do niego dodzwonić i nie miał możliwości się z nim nawet zobaczyć; w tej chwili wszystko było jego winą, cholerny Jack z przegryzioną ręką, cholerny Vin, cholerne telefony do Szwajcarii i cholerne łażenie pieszo! Pierdolona, kurwa, kawa z automatu!
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 18 Paź 2021, 12:37

Rozmowa telefoniczna nie należała do przyjemnych, ale William niczego innego się nie spodziewał. Dość, że zdążył przekazać Martinowi najważniejsze: że na niego czeka. Resztę wyjaśnią sobie osobiście. Nie było rozsądne omawiać sprawy morderstw na śmiertelnikach przez komórki.

Zapinając matowe guziki swojego płaszcza, zbierał w sobie pokłady spokoju, bo po tej krótkiej wymianie zdań między nimi zorientował się, że model jest w bardzo podłym nastroju. William musi zręcznie poprowadzić tę rozmowę, aby deeskalować sytuację, inaczej zamiast rzeczowych informacji dostanie tylko wielogodzinne przepychanki. Po tym, co zaszło wczoraj (czyli co, do cholery?!) nie miał siły na powtórkę. Zakładając skórzane rękawice na dłonie podszedł do okna, spodziewając się zobaczyć za szybą żółte Ferrari. Nie minęło jednak dziesięć minut, gdy usłyszał szybkie kroki na klatce schodowej (szedł pieszo?) których nie mógł pomylić z nikim innym. Zdążył się tylko odwrócić przodem do drzwi, gdy Martin wparował do jego gabinetu, z rozwianym włosem i chęcią mordu w oczach. Chwilę później w jego stronę poleciała jedna z nielicznych ozdób, jakie tutaj trzymał; ciemnowłosy wampir nawet nie drgnął, gdy szklany przycisk do papieru rozbił się o ścianę zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy. Zamiast tego, wpatrywał się z uwagą w modela próbując zrozumieć cokolwiek z tego, co mówił. Jego szare oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu na wzmiankę o Jacku i szpitalu. Zrobił krok do przodu, przekraczając roztrzaskane na podłodze szkło, nie komentując słowem napadu złości Martina.

- To był Jack? -  powtórzył głucho. – Żyje? – dodał wolno, a spirala myśli, hipotez i prawdopodobnych zdarzeń tamtego wieczora dopadła go, niczym ciążący u szyi kamień.
Martin, muszę wiedzieć co się stało. – powiedział poważnie, łapiąc go za ramię.
W swoich domysłach na taki scenariusz nie wpadł. Jeśli to była prawda… to zaatakował ich sługę we własnym domu. Owszem, nie przepadał za nim, ale przecież William nigdy nie był na tyle głupi, żeby ściągać kłopoty pod własny dach. Złamał zasadę, którą przecież sam wprowadził wiele lat temu temu. Co takiego musiało się stać, że stracił nad sobą panowanie? Czy byli sami, tylko on i Jack? Czy Martin zastał go nad ciałem Jacka, kiedy już było po wszystkim? Czy może był tam od samego początku? Zbyt dużo pytań, zbyt dużo możliwych wyjaśnień, a cały ten obraz gmatwały mu jeszcze fochy Martina. Czy choć raz mógłby mu zwyczajnie odpowiedzieć?!

- Zająłem się salonem. – mruknął aby uciąć rozwodzenie się blondyna o tym, jak bardzo spierdolił. Spojrzał mu w oczy żałując, że nie może użyć na nim Dominacji aby go uspokoić.– Wystarczyło odebrać ode mnie telefon, a zrobiłbym to sam! – uniósł głos, odpierając ten idiotyczny zarzut. – W szpitalu będę mieć do niego utrudniony dostęp.
Miał dyżur dopiero w środę. A i tak skoro przyjęli Jacka na oddział, to ten miał już założoną kartę pacjenta i personel spisał od niego wszystkie dane. Ciężko będzie zniszczyć takie dowody. Dla dr Eszera oczywiste było, że jest tylko jeden sposób, aby posprzątać ten bałagan: pozbyć się świadków. Na zawsze.
Powrót do góry Go down
Martin
Spoiled Rotten
Martin

Liczba postów : 66
Punkty aktywności : 1777
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyPon 18 Paź 2021, 20:07

Martin szarpnął gwałtownie ramieniem, postępując krok w tył.
- Nie dotykaj mnie! - Rzucił ostrzegawczo, strącając dłoń Williama. Choć wyglądało to groźnie, ten znał go przecież bardzo dobrze: całe zachowanie blondyna, ton głosu, postura i gesty mówiły raczej o tym, że spektakl rozpoczął się już jakiś czas temu, a teraz na scenę weszła diva i nie należało jej przeszkadzać. Ten gest, choć sugerujący strach i obrzydzenie, miał bardziej na celu zbesztanie psychiatry i zakomunikowanie: "scena należy do mnie". Zaliczyli już całe mnóstwo takich kłótni, ale na dużo bardziej błahe tematy - sam Martin nie wiedział, w którą stronę pójdzie ta wymiana zdań, bo, bądź co bądź, sprawa była poważna.

Słysząc słowa Williama na temat "utrudnionego dostępu" Martin wytrzeszczył oczy w osłupieniu.
- Ty chyba sobie żartujesz! Masz teraz wziąć kurwa urlop ze szpitala, nie wiem, zwolnienie, cokolwiek, a jak tylko tkniesz jeszcze Jacka palcem, to... - Zawahał się na chwilę - ...przysięgam, zniknę. Na dobre - Dodał szybko i obrócił się na pięcie, wypadając z gabinetu jak burza.

Zbiegał po schodach po dwa stopnie, byle najdalej od Williama. To również była część spektaklu, lecz tym razem podszyta dziwnym, niepokojącym uczuciem. Czemu to powiedział? Jasne, że mówił w złości wiele głupich rzeczy, ale nigdy nie posuwał się do szantażu tego typu; zdarzało mu się odgrażać, że wyjedzie, wiele razy zresztą to robił, ale obydwaj wiedzieli, że to zawsze było mniej lub bardziej tymczasowe. Teraz postawił na szali wszystko, i to z powodu jakiegoś głupiego śmiertelnika. Przecież nie zależało mu aż tak na Jacku, to jasne - ciężko powiedzieć, czy w ogóle mu na nim zależało. Gdyby Martin miał chociaż trochę autorefleksji, z pewnością zdałby sobie sprawę, że tu chodziło o coś więcej - po raz pierwszy od bardzo dawna stracił kontrolę nad sytuacją i poczuł, jak to jest, gdy wszystko naraz wypada z rak. Jego pozornie uporządkowany świat rozsypał się w jeden wieczór i to za sprawą wampira, z którym mieszkał pod jednym dachem od prawie stu lat. Miał do tej pory szczęście, że nie został zamordowany we własnym łóżku, czy może z Williamem wcale nie było tak źle? Być może w innych okolicznościach zadałby sobie to pytanie, a następnie unikał na nie odpowiedzi przez kilka dekad, ale teraz zmierzał naprzód bez celu, słysząc w oddali za sobą kroki. Mijając kosz na śmieci z wciąż parującym kubkiem kawy zamachnął się i z całej siły uderzył w niego, posyłając gorącą ciecz w powietrze i na chodnik.
Jeśli chodzi o regulowanie emocji, zdecydowanie był jak małe, rozwydrzone dziecko.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1834
Data dołączenia : 02/12/2019

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyWto 19 Paź 2021, 01:42

Nie dotykaj mnie!

Posłuchał go od razu. Opuścił rękę i zastygł nieruchomo w miejscu. Gdy William nad czymś intensywnie myślał, zapominał o tym, żeby wciąż maskować się za człowieka. Stał teraz sztywno, wyprężony jak struna a jego klatka piersiowa przestała się poruszać. Pod jego oczami pojawiły się głębokie, sino-niebieskie cienie.
Zgadza się, znał te wszystkie teatralne gesty blondyna. Już dawno przekonał się, że w tej sytuacji najlepiej jest oddać mu całą scenę i pozwolić, żeby ten wyrzucił z siebie kipiący koktajl emocji. Martin i William pod wieloma względami byli kompletnymi przeciwieństwami. Ten pierwszy był wybuchowy i choleryczny, ale nie potrafił długo się złościć. Dr Eszer zaś, jak typowy introwertyk, dusił wszystko w sobie i wyrażał tylko ułamek tego, co rzeczywiście odczuwał. W pierwszym impulsie chciał przerwać Martinowi ten wywód o Jacku i wykpić jego egzaltowaną troskę o człowieka, o którego istnieniu jeszcze dwa lata temu nie wiedział. Poczekał jednak do końca jego wypowiedzi, próbując zorientować się jaką rolę odegrał w tym wszystkim. To było dziwne znajome... Uczucie rozdarcia, rozdrażnienia i napięcia jednocześnie. Zadrżał ledwo zauważalnie na słowo 'zniknę'. Nie musiał patrzeć Martinowi w oczy, żeby zrozumieć, że ten nie żartował.

Gdy blondyn puścił się biegiem w stronę drzwi, William był jeszcze bardziej skołowany niż piętnaście minut temu. Musiał szybko otrząsnąć się z ciosu jaki właśnie otrzymał, bo prawie zwaliło go z nóg.  
- Scheiße!
Tknięty koszmarną obawą, ruszył śladem wampira w nocną ulicę Venandi. Po drodze próbował uciszyć świecące na czerwono wykrzykniki we własnej głowie.


/zt Martin & William, cd.


Ostatnio zmieniony przez William dnia Sob 26 Mar 2022, 19:49, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Annabelle

Annabelle

Liczba postów : 52
Punkty aktywności : 1260
Data dołączenia : 11/04/2021

Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii EmptyCzw 09 Gru 2021, 23:55

Ahem.


Dziwne było to życie. Jakoś tak ze wszystkiego chyba najbardziej ją walnęła jego, no... amerykańskość. No bo dobry kawał swojego życia była na skraju uznania się za jakąś nienormalną. Bo oto własną matkę jako wilka widziała. I ta matka, jako wilk, jej wbiła pazury w łeb i wyłupiła oko. Bo mogła. I ją za to za schizofreniczkę uznano.
Że niby jakieś psychotyczne jebstwa miała. Czy coś. Bo przecież tylko na kwasie była jak to wszystko się działo. Ale jak ją ciągle widziała, to nie można było wytłumaczyć przeca flashbackiem ani niczym. No to psychoza. Pewno schiza. Potem zrezygnowali z tej schizy. Ale psychoza została, bo rzeczywistość się gdzieś gubiła.

Przecież ludzie nie są wilkami.

No i tak się kulała. I wróciła do życia, bo musiała. Na przymusie. Jak będzie funkcjonować jako obywatel to wróci do bycia obywatelem. Bo na razie dostaje niebycie obywatelem. Ale pracować trzeba. Na terapię będzie, na życie nie. Trzeba sobie radzić. Ale jak tu sobie radzić jak matka gdzieś tam jest. I jest wilkiem. I obiecała, że wróci.
A co, jeśli nie jest. Po sześciu latach można było zwątpić. Tylu psychiatrów jej mówiło, że nie była. To przestała do nich o niej mówić. Reagowali tak, jakby chcieli przedłużyć jej ubezwłasnowolnienie, to zaczęła z nimi grać w kotka i myszkę. "Czy zobaczycie na ile wam kłamię". Zazwyczaj nie widzieli, ale klepali diagnozę dalej. Tak uważała. Po co jej oddawać prawa. I zdrowie. Jak była chora, to mogli ciągnąć hajsy z funduszu po martwych dziadkach. Jakby była zdrowa, to by się przestała leczyć.

Ale musiała i tak pracować. I żyć w kapitalizmie jak każdy człowiek innego rodzaju. Wypatrując przez ramię tego wilka i trochę tracąc w niego wiarę. Aż do spotkania sprzed kilku dni. Z wampirem. Na dowód miała porządną ranę na szyi i wspomnienie z czasu, kiedy ewidentnie żadnych piguł nie brała. Kurwa. I następnego dnia do pracy, zamiatać ulice. I każdy, nawet kurwa niebieskooki młodziak z psimi ślepiami wydawał się wampirem. Albo wilkiem. Albo inną Bestią, kto wie jakie Bestie ten świat chował. Kurwa.
Następnego dnia znowu zamiatała. Potem znowu. Potem czyściła kible na dworcu kolejowym. I wszystko to, śledzona przez myśl, że wszędzie tu ktoś może być jednym z nich, z tą narastającą paranoją. A jeszcze w poniedziałek, kurwa, umówiona rutynowa wizyta u psychiatry. Takiego, co to chujem był i też ciągnął z jej hajsów na pewno, no i w ogóle pewnie chciał ją w diagnozie zostawić. A teraz jeszcze nie wiedziała, czym on był, w końcu tak odruchowo - Bestie pasowały do elit, do lekarzy, polityków, prawników, biznesmenów - tych, co mieli kontrolę. Co nie. No i teraz trzeba mu się spowiadać i udawać normalną.

Jak w niedzielę szła do roboty (miała gównianą stawkę godzinową więc obracała bez weekendów często), sobie liczyła ile czego weźmie. Zajebała sobie więc wieczorem koktajl nasennych i uspokajaczy, żeby się wyspać. W poniedziałek do pracy na swoje szczęście nie szła. Zamknęła w swojej suterenie się na wszystkie zamki i zastawiła drzwi krzesłem, na którym to krześle postawiła dość zmyślną pułapkę. Czy wiecie, że można w chacie zrobić gaz musztardowy między innymi z użyciem zwykłego wybielacza? No to coś takiego zrobiła. Składniki miałyby się połączyć tylko jakby ktoś wyjebał te drzwi i uderzył krzesło.
Wtedy by umarła i ona, i intruz.

Z tym poczuciem bezpieczeństwa zapodała sobie w niedzielę wieczorem leki, włożyła zatyczki do uszu i poszła spać. I spała. Od dwudziestej w niedzielę do czternastej w poniedziałek.

Obudziła się i od razu rozbroiła pułapkę. Już była bezpieczna. Jak spojrzała na zegarek, to wiedziała, że nie ma co ćwiczyć. Trza się umyć, uszykować i iść. Poudawać normalnego obywatela. Odpaliła więc fajkę i bez śniadania poszła pod prysznic.
Zapomniała o śniadaniu.
Nie pamiętała też o nim jak odpalała kolejnego papierosa podczas prasowania koszuli na tę wizytę. To była jej jedyna koszula, miała do niej tylko jedną parę babskich w kroju spodni, więc lekarz ją generalnie widział jak postać z kreskówki - ciągle ten sam komplet. Kiedyś czarne, obecnie sprane dżinsy, szara koszula w prążki. Wyjściowa opaska na oku, szarobrązowe włosy spięte w dość luźną kitkę. Taki wizerunek zawsze prezentowała przed swoim psychiatrą, przed terapeutą, przed prawnikiem. I zawsze kończyła jako "przejściowa psychoza" i była odsyłana do domu.
Nie pamiętała ciągle o śniadaniu, kiedy myła zęby między jednym papierosem, a kolejnym. Wtedy jednak zobaczyła, że pomimo upływu czasu rana na szyi jej została.
- Kurwa - mruknęła do siebie. No psychol to łaskawie na rany nie spojrzy. A co jak sama się ugryzła, czy co mu tam przyjdzie do głowy, jebanemu w dupę skurwysynowi. Poszukała gdzieś w szafie jakiejś arafatki i sobie ją jeszcze założyła. Odpaliła kolejną fajkę, zadowolona z siebie, że taka przewidująca była. Na koniec obczaiła się, zapaliła kolejną fajkę, narzuciła na siebie płaszcz jesienny i wyszła. Nie było jeszcze zimno, takie 10-11 stopni to ciągle nieźle. Bardziej ją wkurwiało, że nie mogła nic ze sobą do tego pierdolonego psychiatry zabrać. Telefon, klucze, faje, zapała, to tak. Ale broń musiała zostawić, jakby ją zdybał to by chyba w szpitalu znowu wylądowała.
Dobra. Wizyta na siedemnastą. Czas już zimowy więc ciemno było jak w piździe. Chodziła więc od latarni do latarni praktycznie, próbując chodzić normalnie. Uspokajacze, co to jej wczoraj pomogły iść spać, teraz ewidentnie zdechły i już była zdecydowanie nieuspokojona. Ale ta nerwowość w chodzeniu to z niej spłynęła jak woda z plamy ropy naftowej, jak doszła do wejścia do gabinetu. Wtedy to Belka zapukała drzwi i, czekając aż ją łaskawie wpuszczą, odpaliła papierosa.
Elektronicznego. Takie gadżety miała. Poza oczywistą wonią tytoniu, lekki aromat chemicznego tytoniu rozszedł się wokół dziewczyny jak smutne wspomnienie palonego papierosa. No, ale w gabinecie nie wolno palić. Ale tam. Elektroniczny. Zaciągnęła się znowu, rozluźniając postawę i czekając aż ją ziomek zawoła.

To będzie trudna wizyta.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gabinet Psychoterapii Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Psychoterapii   Gabinet Psychoterapii Empty

Powrót do góry Go down
 

Gabinet Psychoterapii

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Gabinet Noizoru
» Gabinet właściciela
» Gabinet dr Merigold
» Gabinet założyciela
» Gabinet Głowy Rodu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Venandi :: Centrum: Regent Square-