a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Ranczo Fortisa - Page 4


 

 Ranczo Fortisa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Charon

Charon

Liczba postów : 856
Punkty aktywności : 3482
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyNie 14 Lip 2024, 23:13

Jeśli w Fostern można było być czegoś pewnym to tego że prędzej czy później na ranczu spotka się Fortisa. Zaczynał się sezon letni więc dodatkowo mężczyzna spędzał tu większość czasu doglądając czy wszystko jest w porządku. Może miał przez to wrażenie że po za drewnianym płotem wydzielającym ostatnie pastwisko też panuję porządek. Był ostatnio nerwowy... A konie nie tylko tego nie akceptowały... Zdawały się zaglądać przez oczy w duszę i gasić ten gniew. Tak teraz się czuł siedząc na siwym Angliku czystej krwi. Przepiękne zwierzę... Temperamentne ale był w stanie go utemperować ć, zmusić by skakał dokładnie tak jak tego od zwierzęcia wymagał. Pokonał kolejną przeszkodę na torze... Oddychał miarowo... Nie miał pojęcia o tym co stało się wczoraj... Co działo się w nocy... Co działo się w tej chwili. Jak River odbierał ciało zabitego na patrolu wilka... Viktor oczywiście nie odpuścił sobię przypomnienia że nie został zatrudniony jako jego chłopiec na posyłki. Oczywiście wampir nie robił tego złośliwie... No dobra... Robił. Jak by chciał przypomnieć że to że zgodził się bez szemrania znaleźć odpowiednie wilcze truchło nie powinno pozwolić Riverowi myśleć że jest tym dobrym gościem co zawsze pomoże. Nie miał pojęcia o tym jak wczorajsze walki zraniły Rivera... Że chłopak pojechał do zatrudnionego przez wampiry lekarza żeby tylko przygotować się do dzisiejszej konfrontacji. Swoją drogą... Jej też się nie spodziewał. Był moment że wściekał się na Rivera... Na Flyna bo gdyby nie jego głupi synalek miał by w garści jednookiego. Później myślał kleszcze jak wykorzystać Wilczura ale ostatecznie... Odpuścił sobię myślenie o przybłędzie która zapewne za niedługo znudzi się wiejskim życiem.znudzi się tą zdzirą z gospodarstwa i odejdzie... Byle jak najdalej. Spiął lejce i skłonił zwierzę by skoczyło ponownie... Tym razem... Kawałek belki się zachwiał. Zatrzymał konia i właśnie klął gdy jego jazdę przerwał odgłos oklasków. Momentalnie spojrzał w kierunku dźwięku. Colin opierał się o płot powoli klaszcząc. August gwizdnął i zeskoczył z konia przy bramie podając lejce chłopcu stsjennemu.
- Co cię sprowadza? - zapytał zdejmując rękawiczki jeździeckie.
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz... - odpowiedział przesuwając po nim spojrzeniem.
- Nowy? - dodał wskazując konia.
Tak jak podejrzewał August od razu się uśmiechnął klepiąc zwierza po karku.
- Pełnej angielskiej krwi... Szukam mu dżokeja. Jak się spiszę to może wezmę go na rozpłodowca. - rzucił i oparł się obok staruszka. W ludzkiej formie był... Stary... Dosyć, wilki inaczej liczą lata. Boki włosów miał posiwiałe, kilka zmarszczek chude niemal owinięte skórą ramiona.
- Wyglądasz gorzej niż zwykle...
- Chyba bierze mnie jakiś wirus. Od wczoraj nie mam apetytu i siły tyle co zawsze.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 655
Punkty aktywności : 1742
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyPon 15 Lip 2024, 10:29

To była strasznie bmeczaca noc, bardzo stresująca, ale też niezwykle owocna i zabawna. Zdawało mu się jakby śnił, bo wciąż trudno mu było uwierzyć, że nie tylko wygrał walki, ale naprawdę przekonał wilki do siebie. Naprawdę przekonał ich do swojej postawy, że wampiry wcale nie muszą być ich wrogami. Widział to, gdy opowiadał o tym ile wampiry zrobiły dla Sama. A później ta zabawa… było przyjemnie, choć to nie było to samo, co ganianie z Leah. To zawsze będzie dla niego zdecydowanie najprzyjemniejsze, niż zabawa nawet z całym stadem, ale i tak, poczuł taki zastrzyk energii i ogromne szczęście. Ze śmiechem próbował wygrzebać się spod szczeniaków, które go powaliły i przygniotły do ziemi, a kiedy udało mu się w końcu uwolnić, biegał po okolicy jak dziki, próbując bezskutecznie od nich uciec na trzech łapach, a to próbując schować się za niebawiacymi się członkami stada, tak by przypadkowo młodziaki na taką osobę wpadły i może porwały do wspólnej zabawy, albo zwyczajnie znów lądując na ziemi, pod nimi. Tyle rzeczy go ominęło…
Był jednak mimo wszystko zmęczony i gdy tylko Leah rzuciła hasło, pożegnał się ze wszystkimi, życząc im dobrej nocy i bezpiecznego powrotu do domu i sam wrócił z ukochaną, do ich domu. Po drodze rzeczywiście kilka razy skorzystał z jej pomocy, wspierając się na jej boku, gdy przechodzili przez bardziej podmokły i zdradliwy teren. Na szczęście udało się dotrzeć do pensjonaty bez wzywania ekipy ratunkowej.
Gdy się ubierał, czuł dziwne napięcie bijące od Leah i myślał, że może martwi się nadchodzącym spotkaniem z Augustem. Może jest zła jak bardzo pozwoli zranić swoją jedyną rękę, która w ludzkiej postaci wyglądała chyba nawet gorzej niż w wilczej. I zdecydowanie bolała dwukrotnie bardziej. Na szczęście zaraz po wejściu do domu okazało się, co tak bardzo martwiło wilczycę, gdy od razu poszła zajrzeć do pokoju Hannah. Poszedł cicho za nią i ponad jej ramieniem zerknął do środka pokoju, lekko się uśmiechając. Udawał ogromnie zaskoczonego tym, że pani Rita wyglądała na całą i zdrową. Nawet nie omieszkał powiedzieć o tym na głos, choć oczywiście na tyle cicho by nie zbudzić staruszki i dziewczynki. Odwzajemnił z ogromną miłością jej pocałunek, przytrzymując ją przy sobie, by zbyt szybko nie uciekła, a gdy się oderwali od siebie, gotów był życzyć jej już dobrej nocy i pójść do siebie, kiedy zatrzymała go i… powiedziała żeby poszedł z nią.
- Leah… - zaczął, chcąc protestować, ale kiedy spojrzał jej w oczy… Sam nie chciał jej opuszczać, pomimo swoich porannych postanowień. Zaczął się zastanawiać, czy naprawdę chciał ją w ten sposób chronić czy był to jedynie przejaw samolubstwa z jego strony. Ostatecznie uległ jej, nawet nie musiała się powtarzać czy go prosić. Był zbyt zmęczony i obolały, by się z nią kłócić czy szarpać.
Nim położył się z nią spać, wziął szybką kąpiel i dał obandażować sobie dłoń czystym bandażem, a kiedy się położył i przytulił ją do siebie… nawet nie wiedział kiedy zasnął. Przespał spokojnie całą noc, jakby bliskość i zapach Leah odsuwały od niego wszelkie koszmary i zmartwienia. Nie pamiętał kiedy spało mu się tak dobrze i kiedy ostatnim razem obudził się tak wypoczęty i pełny energii, mimo że obudziło go słońce, walące mu promieniami prosto po oczach.
Wstał ostrożnie, aby nie obudzić Leah i wymknął się na dół, do swojego pokoju i łazienki, by się ubrać. Po tym porwał z lodówki coś na szybko do zjedzenia, w biegu wypił sok i wyszedł z domu, odpalając samochód pożyczony od Virgo. Musiał pojechać odebrać ciało od Victora, w żaden sposób nie komentując jego kąsliwych uwag, ani nie tłumacząc mu powodów tej dziwnej prośby czy tego co zamierzał zrobić. Nie przez to, że nie chciał porozmawiać z Victorem czy był na niego zły. Zwyczajnie nie miał czasu przez to jak napięty miał grafik tego dnia. Po tym pojechał do George i… szczerze to była zdecydowanie bardziej nieprzyjemna rozmowa niż z Victorem. Staruszek strasznie suszył mu głowę o to, w jak tragicznym stanie była jego ręka, a jeszcze bardziej się nakręcił, gdy powiedział podczas zabiegu doktorowi, że zamierza wyzwać dzisiaj Augusta. Chociaż do ognia mogła też dolać oliwy jego prośba o to, by poskładał go tak, by jak najszybciej ręką się zagoiła, bo pewnie w najbliższym czasie będą walczyć. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz, gdy Georg wprost go ostrzegł o tym, że jak nie da się porządnie regenerować tej ręce to może dojść do tego, że ją straci. Nie chcąc go już bardziej denerwować, obiecał mu, że będzie na siebie uważał. Zabrał od niego wszystkie leki opatrunki i maści jakie ten mu zalecił stosować i wrócił do Fostern, aby jak najszybciej zejść doktorkowi z celownika.
Zaparkował pod pensjonatem i zostawiając wszystko w samochodzie, wyjmując jedynie zwłoki zabitego wilka i poszedł w pierwszej kolejności odstawić tego biedaka do domu. Posiedział chwilę z jego rodzina, szczerze im współczując, bo przecież doskonale wiedział jak to jest stracić dziecko. Na wyjściu raz jeszcze złożył im kondolencje i poszedł w stronę rancza Augusta. A właściwie… ich rodziny.
Tak jak dzień wcześniej, strasznie stresował się walkami, czy raczej samym spotkaniem ze stadem i czy go na miejscu nie zagryzą przez to co planował, tak zbliżając się do rancza… był całkowicie spokojny. Jakby co najmniej szedł na herbatkę do ukochanego wujaszka, a nie zamierzał odebrać władzy z rąk tyrana, wyzywając go na walkę na śmierć i życie. Spodziewał się, że August może być wrogo nastawiony, ale nie zamierzał się przed nim zmieniać, dlatego nie brał z domu plecaka z wilczą proteza, która mógłby założyć w razie W. Poza tym obiecał Georgowi, że nie będzie nadwyrężał łapy, a niestety w wilczej formie trudniej o to zadbać niż w ludzkiej. Miał więc zamiar załatwić wszystko w ludzkiej postaci, przez co miał tylko ludzka protezę przy sobie i to założoną. Do tego specjalnie ubrał swoją skórzaną lekką kurtkę, choć było ciepło, by jak najwięcej blachy i bandaża zakryć, do tego rękawiczki, trochę jakby szykował się do jazdy na rowerze albo na koniu tylko bez obcisłych spodni i kasku. Choć raczej to drugie zważywszy na to, że założył biały kapelusz, który na zmianę nosił z Leah, gdy wciskał nakrycie na jej burzę białych… farbowanych włosów.
Pierwszy dotarł do niego specyficzny zapach konia i stajni, później usłyszał tenten kopyt i jakąś rozmowę, a chwilę po tym dostrzegł Augusta schodzącego z konia. Skinął mu głową na powitanie, a po tym Colinowi. Nie odzywając się by nie przeszkadzać im w rozmowie i mając zamiar cierpliwie poczekać aż August będzie wolny i poświęci mu chwilę.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 856
Punkty aktywności : 3482
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyPon 15 Lip 2024, 11:34

Dostarczenie ciała rodzinie było faktycznie trudnym zadaniem. Nie tylko fizycznym... Bo przecież nikt z reszty stada nie podjął się próby powrotu w miejsce gdzie wilk poległ i odszukania go a co dopiero odzyskania... Ale też mentalnym. W zasadzie... Patrząc prawdzie w oczy, z całego stada były dokładnie dwa wilki które mogły dokonać tego bez szwanku. August mógł schować dumę do kieszeni i skontaktować się z Virgo... Musiał jednak zniżyć się do prośby. Nie byle jakiej... Musiał by prosić kogoś... Kogo nigdy o nic nie poprosi. Mógł to też zrobić właśnie River. I chyba nie zdawał sobie sprawy jak wielką wdzięczność zyskał tym gestem. Rodzice chłopaka byli przekonani że już go nie odzyskają... Matka jeszcze jak jednooki wychodził trzymała zawinięte w materiał ciało w swoich ramionach. Ojciec choć wciąż miał zaszklone oczy odprowadził Rivera do drzwi.
- Nie zapomnimy tego... - szepnął na dowodzenia i zdecydowanie nie mówił tylko o sobie czy żonie.
Chłopak którego przywiózł miał przyjaciół... Znajomych, towarzyszy patroli... Był częścią stada której August nie zdecydował się ratować. Polec w walce... To jedno. Ale zostać opuszczonym... Zostawionym... To coś zupełnie innego. Taaa August nie zdawał sobie sprawy na co się zanosi.
- Wilki nie chorują. - Odpowiedział Colinowi i przyjrzał się starcowi uważnie swoim jedynym okiem.
- Nie mów że byłeś na tym teatrzyku dzieciaków. Któryś ze szczeniąt tak cię poturbował? - dodał nie spuszczając z niego spojrzenia do tego stopnia... Że nawet nie zwrócił większej uwagi na to że mieli towarzystwo.
Cóż... On może nie... Ale chłopak odprowadzający konia uśmiechnął się przechodząc obok i lekko uderzył pięścią w swoją klatkę piersiową na znak... Że stado jest po jego stronie. Nie... August tego nie widział... Colin tak i westchnął.
- To bez znaczenia. - odpowiedzial przeczesując czarne włosy na czubku głowy gdzie jeszcze nie dopadła ich siwizna.
- Powiedz... Gdy Kaya nas opuściła...
- Nie zaczynaj znowu. Mamy większe zmartwienia niż to co zrobiła czy czego nie zrobiła. -
przerwał mu August i chciał wrócić pozbierać rzeczy.
- Jej dzieciaki... Wzięła ich ze sobą... Gdyby przeżyły... Powinny wrócić do ...
- Nie żyją. Zginęli wszyscy, zapomniałeś już? Nie będziemy o tym rozmawiać... - Ewidentnie był coraz bardziej nerwowy ale Colin nie odpuszczał.
- Gdyby żyły... Wziął byś ich do stada? - przywódca podszedł do staruszka i złapał jego gardło.
- Nie żyją. Rozumiesz?- bolało... Szyja wciąż była ranną po nocy ale nawet się nie zająknął.
- Przyjął byś? - August niemal warknął i wypuścił mężczyznę.
- Tak. Nigdy ich nie wyrzuciłem.- Colin przesunął dłonią po obolałym gardle i przyglądał się rozmówcy po czym przesunął spojrzeniem na Rivera.
- Więc wciąż można się dogadać... - August nie zrozumiał i podążył spojrzeniem za Colinem aż dostrzegł Rivera... I to jeszcze ten strój... Ten kapelusz... A uważał że nie da się go już bardziej zirytować.
- Zjeżdżaj...A ty... Czyżbyś przypomniał sobie o naszej umówię? Miałeś mi przynieść wieści o tej krwiopijczej kurwie. - zwrócił się tym razem do Rivera i zebrał pozostawiony na ziemi kantar.
Po tym zamknął bramę i podszedł bliżej jednorękiego.
- Nie potrzebuję cię już. Zabiję ją bez twojej pomocy w letnie otwarcie. A gdy skończę z nią... Będę miał już dość czasu żeby rozprawić się z obcymi przybledami.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 655
Punkty aktywności : 1742
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyPon 15 Lip 2024, 12:42

Nie myślał w ogóle o tym. Nie miało dla niego znaczenia czy oddając ciało rodzinie zyska uznanie tylko w ich oczach czy może we wszystkich tych, którzy znali tego chłopaka. Prawda była taka, że nie robił tego, by osiągnąć swój cel. Zrobił to, bo tak było trzeba. Rodzina zasługiwała na możliwość godnego pochowania swojego krewniaka. To, że przy okazji zyska poparcie trochę większej ilości osób, było jedynie dodatkiem, ale nie głównym celem tego działania. Ogromnie żałował, że w stadzie było tak wiele wilków, którzy stracili swoich bliskich i nie mieli tej możliwości by ich ostatni raz zobaczyć i pożegnać. Chociaż tej rodzinie mógł pomóc, choć nie omieszkał pogadać w wolnej chwili z Virgo, choć domyślał się, jak niskie szanse były na odzyskanie czy nawet odnalezienie ciał innych poległych. Zwłaszcza tych kilka, kilkanaście lat temu. Pożegnał się z nimi, starając się okazać im jak najwięcej wsparcia i jednocześnie poznać chłopaka, bo nie chciał, żeby ten był mu obcy. Nie chciał by był jedynie twarzą widziana na ulicy i zapomnianą w oceanie setek innych twarzy bez imienia i bez historii. Zależało mu na tym by poznać każdego wilka ze stada, by być mu kimś więcej niż tylko przywódcą, by być kimś na kim można polegać niezależnie od sytuacji i komu można powiedzieć o wszystkim bez konsekwencji. Chciał być dla nich jak brat, jak ktoś z rodziny, choć im więcej się dowiadywał o tym dzieciaku, im bardziej się zakorzeniał w tej rodzinie… trudniej było patrzeć na jego zimne ciało i nie poczuć bólu w sercu.
Trochę u nich posiedział, jednak wyszedł w najlepszym dla siebie momencie, by się nie rozkleić na ich oczach, choć dało się zauważyć, że w pewnym momencie w jego własnym oku zebrały się łzy.
Dobrze, że miał kawałek do przejścia, żeby dotrzeć na ranczo. Mógł oczyścić głowę i się uspokoić, skupić się na równie trudnym zadaniu, co oglądanie tragedii tej rodziny. Równie trudnym, co uczestniczenie w ich tragedii. Jeszcze przed wkroczeniem na posesję Augusta wziął kilka głębokich wdechów i przekroczył bramę zbliżając się do starszych wilków. Spojrzał na chłopaka, który uderzył swoją mieściła w pierś na jego widok i się lekko do niego uśmiechnął, jednocześnie kiwnął mu przy tym głową, na powitanie i jednocześnie podziękowanie za okazany przez niego szacunek.
Stanął w dość komfortowej odległości, by nie przeszkadzać starszym, którzy… cóż… trudno było to nazwać rozmową. Przekrzywił lekko głowę, gdy usłyszał, czym Colin tak rozsierdził Augusta. Nie bardzo rozumiał dlaczego wilczur poruszył tak drażliwy temat i szczerze musiał naprawdę dużo siły poświęcić na to, by zostać w miejscu i nie interweniować, gdy Colin został złapany za gardło. Póki oddychał, póki wbrew temu jak to wyglądało, nie był w niebezpieczeństwie, postanowił nie interweniować. Jedynie słuchał i przyglądał się temu zajściu, choć… nie bardzo podobało mu się to, co miał na myśli Colin. Rozumiał, że szanował Augusta, być może miał go za swojego przyjaciela, ale od kiedy przyjaciele się zastraszali? Westchnął cicho i pokręcił głową, ciesząc się w duchu, że Colinowi nic poważnego się nie stało, po jego prowokacji, aż August w końcu nie skupił na nim swojej uwagi.
Podszedł do ogrodzenia i oparł się o belki, przyglądając się Augustowi. Jego początkowe szczekanie na siebie wpuścił jednym uchem i wypuścił drugim, bo nie było najmniejszego sensu na to odpowiadać.
- Czyli dobrze się złożyło, bo właśnie w tej sprawie przychodzę. Jedyną osobę która będziesz miał okazję zabić, jestem ja. I nikt wiecej - powiedział spokojnie patrząc mu w oko, zastanawiając się czy powinien w tym momencie powiedzieć mu o tym, że był jego siostrzeńcem czy jednak w pierwszej kolejności wyzwać go na pojedynek.
- August… naprawdę przyjąłbym do stada dzieciaki Kayi, gdyby żyli? Nawet gdyby jedno z nich, rzuciło ci wyzwanie? - no i ostatecznie wybrał powiedzenie mu o obu jednocześnie. Choć… pewnie jeszcze masa rzeczy będzie do dopowiedzenia, bo wątpił by August nie uznał jego słów za kiepski żart.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 856
Punkty aktywności : 3482
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyPon 15 Lip 2024, 21:22

Colin faktycznie dolewał oliwy do ognia. Ba! Robił to z pozoru w wyjątkowo głupim celu, być może River tego nie rozumiał... Ale starzec miał dwa cele. Zależało mu by pokazać Riverowi że August wcale nie jest aż takim tyranem... Zgoda średnio mu to szło... Ale też... Sam chciał się o tym przekonać. Co odpowie jego przywódca. Czy zobaczy w jego oku kłamstwo lub pogardę? Czy biały wilk z Fostern zatajał przed nimi jakieś prawdy czy dawał się komuś nabierać? Bardzo chciał wierzyć w to drugie i dlatego się nie poddawał. Swego czasu Leah miała podobne rozetki. Wilk jest lokalny... Wilk jest wierny i zawszę, ponad wszystko oddany stadu. Jeśli nie.. to co tak naprawdę różniło ich od łudzi czy wampirów. Zrobił swoję i przegoniony faktycznie zwiększył dystans choć nie opuścił nawet stajni. Zatrzymał się przy boksie smukłej kasztanki i czekał... Na rozwój wypadków. August za to ewidentnie uznał że rozmowa zakończy się po jego wypowiedzi. River na moment zaciekawił go...gdy stwierdził że przychodzi w sprawię wampirzycy. Jednoręki mógł się wpatrywać w jego oko tyle ile chciał, on ledwo zaszczycił go krótkim spojrzeniem.
- Uważaj bo jeszcze skorzystam z tej oferty. - mruknął a jego oko zapłonęło złotym kolorem.
Z impetem zasunął zasówe bramki na pole treningowe i chciał zostawić tak przybłędę, nie zaszczycając go słowem więcej. Odwrócił się na pięcie i chciał odejść gdy po jego plecach przeszedł dreszcz. Przewiesił kantar przez ramię i powoli się odwrócił do Rivera. Colin? Czy to on powiedział dzieciakowi o ich nieszczęsnej siostrze? Czy... Było na odwrót? Autentycznie... Pierwszy raz od wielu lat przeszedł go dreszcz. Zlustrował go spojrzeniem. Wyglądał już niemal jak tutejszy... Drażnił go tym... Nie miał czasu uganiać się za pojedynczymi omegami... Ale ten był wyjątkowo zuchwały. Zabawiał się z wilczyca z jego stada... Polował na jego ziemi... Wydawało mu się że jest u siebie a nawet nie klęknął przed nim prosząc by go przyjąć... Chyba że... Uważał że nie musiał. Tak... Trzeba było to mądrze rozegrać. Szczerze? Ledwo pamiętał szczeniaki Kayi... Bardziej w pamięci zapadła mu jej córka. Wyszczekana jak matka. Chłopiec był zbyt mały... Pamiętał że jego żona Bardzo to przeżywała... Był za mały... Niesamowite... Jak jedno wspomnienie potrafiło obudzić w nim tak silne poczucie winy... Nie ze względu na dzieciaka... Co na nią...
- Ta dyskusja nie ma sensu. Dostałem prośbę o pomoc... Kaya nie potrafiła utrzymać swoich młodych w ryzach, podejrzewała że łowcy siedzą im na ogonie ale chroniła tych głupców. Wysłałem kilku... Gdy wrócili przekazali, że nikt nie przeżył. To była rzeź. Co jeszcze Colin ci nagadał? A może Leah? Chcę cię namówić byś rzucił mi wyzwanie? Śmiało... - mruknął i stanął naprzeciwko krzyżując ręce na piersi.
- Rzucaj... Zrób z siebie rycerza na białym koniu... Nie jesteś jej pierwszym bezpańskim kundlem ale muszę przyznać... Pierwszym tak oddanym. Chociaż za nim to zarobisz zastanów się czy jest tego warta... Nikt cię nie poprze, a bez tego zgniotę cię jak robaka. - z jego ust wydobywał się coraz bardziej wilczy warkot w miarę jak mówił i przesował się w stronę Rivera.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 655
Punkty aktywności : 1742
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyPon 15 Lip 2024, 23:49

Nie rozumiał dlaczego Colin prowokował Augusta, ale wielu rzeczy nie rozumiał. Jeszcze. Zwłaszcza że jak się okazało staruszek wcale za daleko nie uciekł, jedynie oddalił się na bezpieczny dla siebie dystans, poza zasięg rażenia… właściwie ich obu, coby rykoszetem nie dostać.
Obserwował czujnie cały czas Augusta, wiedząc że stąpa po dość cienkim lodzie, choć… jego odpowiedź go zaskoczyła. Przed chwilą w prost mu zagroził, a teraz go ostrzegał? No tak… był przecież jakiś tam losowym przybłędą, na którego nie było sensu tracić czasu, skoro nie było z niego żadnego pożytku. Nie był głupi, ani ślepy, by nie zauważyć, że August próbuje go zlać od góry do domu i może to po części też przez to postanowił uprzedzić go o tym, że zamierzał rzucić mu wyzwanie. No i jeszcze zasugerował, że mógłby coś wiedzieć na temat historii Kayi i jej szczeniąt, o ile nie miałby z tym bezpośredniego związku.
- Czyli to nie ty kazałeś Barremu zebrać ekipę i ruszyć za Kayą by pozbyć się całej jej radosnej gromadki? - podsunął spokojnie nie spuszczając oka z Augusta. Nie wierzył w jego bajkę o tym, że niby wspaniałomyślnie wysłał część swojego stada, by jej pomóc bo dostał wezwanie o pomoc od znienawidzonej siostry. Nawet gdyby nie widział tego wspomnienia gdy był u Estery i tak by mu nie uwierzył, bo nie trzymało mu się to kupy. Zwłaszcza że August nie był w stanie pomóc członkom swojego stada, choćby w odzyskaniu ciał poległych wilków, więc niby czemu miał się interesować tymi, którzy z własnej woli opuścili stado, dołączając do wygnanej przez niego siostry?
Miał dziwne wrażenie, że August jeszcze się niczego nie domyślał albo uparcie trzymał się tego, że to, co sugerował River nie mogło być prawdą. Postanowił więc nieco pomóc staruszkowi, pierwszy raz przybierając przed nim wilcze rysy. Nawet zdjął przy tym kapelusz by ten lepiej widział jego umaszczenie i charakterystyczne u niego i Lake jaśniejsze, nie czarne a grafitowe cienie na pysku chociażby, które głównie odziedziczyli po matce. Nie zmieniał całkowicie swojej postaci. Właściwie jedynie jego głowa zmieniła się w wilczy pysk.
- Colin mi nic nie mówił. Lake rzuciła mi tylko strzępem informacji, że urodziliśmy się w Fostern, że naszymi rodzicami była Kaya i Jonathan i że możemy być spokrewnieni. Byłem też u Estery, a po tym dowiedziałem się od innych wilków, że to wszystko prawda - odpowiedział nie cofając się nawet o krok, gdy August się do niego zbliżał w ten niebezpieczny, drapieżny sposób. Odzyskał też swoją ludzka twarz i założył z powrotem kapelusz na głowę. Lekko się uśmiechnął pod nosem do samego siebie, błyszczące kolejne ostrzeżenia i “dobre rady” z jego strony. Zwłaszcza że według niego… nie miał poparcia. Trochę go też to zdziwiło, bo gdy planował calą tą ksmpanię przeciwko Augustowi, praktycznie wszyscy go ostrzegali, że trzeba będzie to sprytnie załatwić, bo staruszek na pewno poczuje jak coraz więcej wilków się od niego odcina. A tu? Wydawał się jakby w ogóle nic o tym nie wiedział. Nie bardzo wiedział, co o tym myśleć. Więc nie myślał. Skupił się na słowach Augusta i tym jak się zbliżał.
- Leah wolałaby zostawić swój rodzinny dom i odejść jak najdalej stąd, ale… ja nie potrafię zostawić stada na twoją łaskę. Nie zamierzam się stąd ruszać. Nie musimy walczyć August. Pomóż mi podnieść to stado na nogi. Widziałem co potrafi Virgo. Gdyby tylko chciała w pojedynkę zmiotła by całe Fostern z powierzchni ziemi - dodał, starając się najdelikatniej jak tylko mógł, nakłonić Augusta do oddania mu władzy po dobroci, choć był świadom tego, jaki efekt mogło to przynieść. Przez cały czas też bardzo się pilnować by nie podawać żadnych konkretnych imion członków stada, by oszczędzić ich przed ewentualną zemstą Augusta. Nie zdziwiłby się, gdyby zaraz po wyjściu Rivera pofatygował się do Astrid czy Daisy, czy nawet własnego syna i więcej nikt by ich nie widział.
- Nie zależy mi na walce z tobą czy zemście. Chcę tylko dobrze dla tego stada i dla wilków z miasta - przyznał szczerze odsuwając się od belek ogrodzenia, by stanąć dumnie na wprost starego Alphy z niezachwianą pewnością siebie.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 856
Punkty aktywności : 3482
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyWto 16 Lip 2024, 08:38

I po raz pierwszy chyba w całym swoim życiu zamarł. Nie tylko on z resztą bo Colin choć był dalej, przecież doskonale słyszał. Oddech alphy przyspieszył... Nikt z osób które wiedziały już nie żył...nikt... Barry był podczas ataku w obozie Kayi i niegdy nie wrócił... A Jara... Jego Jara zginęła później przez Lawrenca. Nikt inny nie miał prawa wiedzieć o tej chwili słabości... Jak?! To podstęp? Może nic nie wiedział i chciał to wyciągnąć? Ale... Pytanie było dosyć bezpośrednie... Ostatecznie stał i nic nie odpowiedział. W zasadzie... Czy musiał? Gdy mimo braku odpowiedzi River kontynuował, August odwrócił się do niego i znów... Przeszedł go dreszcz. Powód dla którego nie podejrzewał Rivera był wbrew pozorom dosyć prosty i naiwny. W jego mniemaniu River był tylko przybłęda który trzymał się Fostern ze względu na dziewczynę. Jak ktoś taki mógł podbierać mu władzę... Czuł to... Tak jak River czuł wsparcie poszczególnych wilków tak August czuł ich brak... Niczym brakujące części samego siebie. Niemniej... Jeszcze wczoraj oskarżył o to Flyna gdy ten wrócił tak późno. Gówniarz nawet nie zaprzeczył... Czyżby krył...Estera... Kolejne znienawidzone imię. Czuł jak zbiera się w nim złość. Lake... Pamiętał... O wiele lepiej niż szczeniaka którego Kaya trzymała przy sobie.
- Estera... Pokazuję to co chcesz zobaczyć. To ona była zgubą Kayi i moją. - rzucił przez zęby próbując się hamować żeby nie rozerwać tego szczeniaka z miejsca na strzępy.
Trudno mu było... Zwłaszcza po kolejnych słowach. Alpha aż się zaśmiał.
- Nie widziałeś co ja potrafię i nie masz pojęcia co te dupki nam odebrały! Zabiję wreszcie tą kurwę i każdego kto spróbuje mi w tym przeszkadzać nie ważne kim będzie. Zapłacą za moją Jare... Za Dianę... Za każdego jednego wilka które padły przez ich intrygi. - teraz już warczał a jego skóra lekko porosła biała sierścią.
Gdy River próbował do niego dotrzeć on był tylko bardziej wściekły. Złapał jednookiego za materiał kurtki i podniósł.
- Mnie się ona należy! Odbiorę dupkowi jedyne rzeczy na których mu zależało. Spalę to miasto do gołej ziemi i wyśle głowę ukochanej córeczki. Działaj dalej przeciw mnie szczeniaku a skończysz jak...
- August! - upomniał go Colin coraz bardziej zaniepokojony tym co robił jasny wilk... Zwłaszcza że kilku krzatających się w stajni już ukradkiem tu zerkała.
- Nie popełniaj błędów przeszłości. Kaya radziła ci to samo co jej syn. Może warto...
- Nie! Taki z ciebie dobry wujek? Ty też nic nie zrobiłeś... Nic. - staruszek spuścił głowę.
- Byłem z tobą w mieście... I później sprzątałem po masakrze na polu namiotowym. Rozumiem co czujesz, ale bycie alphom nie upoważnia cię do wykorzystywania stada. Jeżeli te argumenty nie dają ci do myślenia niech zdecyduję stado... River wyzwał cię oficjalnie. Oboje jesteście nietykalni do dnia pojedynku. To kto wygra pokaże po czyjej stronie jest stado. - zawyrokował przypominając Augustowi o tych zasadach.
Alpha odsunął się po to by podejść do Colina.
- A ty? Po czyjej jesteś stronię. - staruszek westchnął ignorując to agresywne spojrzenie i warkot.
- Tak jak w wypadku twojego ostatniego pojedynku, nie stane po niczyjej stronię. Nie będę dzielił rodziny. Ty też już tego nie rób... Jeśli River przegra, ze względu na siostrę pozwól mu zostać. - jednooki prychnął i spojrzał na Rivera.
- Tydzień... Daje ci tydzień na przygotowanie. W letnie otwarcie gdy Ludzie skupią się na polu namiotowym zbierzemy się tu. Jak już wypruję z ciebie flaki, ruszę na Venandi. Akceptujesz?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 655
Punkty aktywności : 1742
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyWto 16 Lip 2024, 23:25

Doskonale widział jak zareagował August na to przytoczenie tej konkretnej sytuacji, widział, że trudno mu będzie dowiedzieć się prawdy a mimo to spróbował. Niestety chyba za szybko podjął próbę dalszej rozmowy, bo August momentalnie chwycił się wygodniejszego dla siebie tematu, właściwie powtarzając Riverowi to, co słyszał już od niejednej osoby i o czym właściwie sam się przekonał. Może nie tyle nie można było ufać Ester, co przede wszystkim należało uważać na jej słowa. Należało na nie spojrzeć pod każdym możliwym kątem by nie zrozumieć ich opatrznie, tak jak chciało się je rozumieć, a nie co miały naprawdę oznaczać, a co później ściągało tylko na innych kłopoty. On był ostrożny. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo przecież nie wyzywał Augusta z zemsty, czy gniewu, po prostu widział że wszystkie tragiczne w skutkach decyzję Augusta, podejmowane były z niewłaściwych pobudek i albo należało się jakoś dogadać z Augustem, wpłynąć na niego, albo wygrać z nim walkę o władzę. Walka… wydawała się łatwiejsza decyzją i dawała większą możliwość osiągnięcia sukcesu niż rozmowa, ale i z nią przecież próbował.
- Ona nic nie wiedziała o tym, co zrobił ci jej ojciec i dziadek. Jest gotowa przeprosić cię za wszystkie krzywdy, które kiedykolwiek wyrządziła ci jej rodzina. I nie zasłaniaj się krzywdą innych wilków ze stada. Gdyby cię naprawdę interesowali, gdyby tak bylo nie dopuściłbyś do tego by ktokolwiek zginął. A jesli już to starał byś się odzyskać ciała poległych, by chociaż rodzina mogła ich ostatni raz zobaczyć i należycie pochować - wytknął starcowi dość bezczelnie co prawda, ale drażniło go to, jak cały czas August zasłaniał się pozornym dbaniem o stado. Jego oko też zalśniło w tym momencie złotym kolorem, gdy został szarpnięty za kurtkę, ale nie walczył i bardzo szybko odzyskał swój początkowy spokój.
Otworzył usta, będąc gotów zauważyć, że znów August stawiał siebie i swoje zachcianki na pierwszym miejscu, choć wiedział nierozsądnie było go prowokować jeszcze bardziej, jednak na szczęście nie dostał takiej okazji, bo Colin się wtrącił. Nie był zbyt pocieszony z tego faktu, jednak nic nie powiedział, a jedynie spojrzał na drugiego starca, zastanawiając się… czy dobrze usłyszał. W sumie wcześniej już padały dziwne gry słów czy to z ust Augusta czy Colina, ale… czyżby był bratem Augusta i Kayi?
Patrzył to na jednego, to na drugiego, słuchając ich obu uważnie i właściwie niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc. Nie była to jednak najlepsza pora na poszerzanie swojej wiedzy genealogicznej i poznawania krewniaków. W końcu był tutaj z ważna sprawą do Augusta. Nawet nie bardzo przejął się prośbą Colina, by po ewentualnej przegranej, August pozwolił mu zostać w stadzie. Chyba wszyscy doskonale wiedzieli, że to nie będzie możliwe.
Westchnął głęboko, gdy August postanowił o terminie pojedynku i planach zaraz po swojej wygranej.
- A więc za tydzień przy pełni się spotkajmy. Jeśli dalej nie zmienisz zdania, będziemy walczyć - zgodził się na jego warunki, wyciągając w jego stronę prawą dłoń, by je zatwierdzić, choć nie wiedział czy tak się i wśród wilków zatwierdzali takie deklaracje.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 856
Punkty aktywności : 3482
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptySro 17 Lip 2024, 07:54

To naprawdę nie pasowało Colinowi... Walki o władzę nigdy nie przyniosły nic dobrego, ani walczącym... Ani stadu. Nieważne kto wygra i tak dojdzie do rozłamu bo każdy miał jakiś sympatyków. To oczywiście nie było nieodwracalne, chyba że skończy się wygnaniem jak ostatnio ale przez jakiś czas stado będzie mocno odsłonięte, niczym zwierzę z otwartą raną. Na temat Estery sam się nie wypowiadał... Właściwie wcale się nie wypowiadał aż musiał wkroczyć. No dobrze... Nie musiał ale czuł że powinien. A po kolejnych słowach Rivera August aż się zjezył.
- Przeprosić? Wyjątkowo wspaniałomyślne! Nie no to faktycznie wszystko zmienia, że wystraszona dziwka w strachu przed konsekwencjami chce MNIE PRZEPROSIC! - warknął wsciekle.
- Nie będę się przed nią płaszczyć, ani wysyłać kolejnych wilków tylko po to by przyniosły gnijący kawałek mięsa.
- Wystarczy! Nie panujesz nad tym co mówisz. - upomniał mimo wszystko Colin i o mało nie dostał przez to w twarz.
Ręka Augusta zatrzymała się dosłownie w górze na chwilę przed uderzeniem gdy jak by zdał sobie sprawę z tego że to nie River go uciszył. Był wściekły... Tak bardzo wściekły, mimo to wysłuchał słów Colina i cofnął rękę gdy ten przypomniał mu o zasadach. Tak... Walka... Gdy przyjdzie czas obedrze ze skóry tego szczeniaka. Wreszcie zakończy się problem który prześladował go od sprawy Kayi. Gdy River zaakceptował termin August uścisnął jego dłoń.
- Prędzej podkulisz ogon i wrócisz skąd przyszedłeś. - warknął i puścił jego, a przechodząc obok Colina tracił go barkiem.
Starzec tylko lekko się zachwiał ale i tak jedynie westchnął. Gdy August zniknął w stajni spojrzał na Rivera lekko kręcąc głową.
- Wykuruj rękę... Nie walcz do tego czasu, tylko rozmawiaj z tymi którzy do ciebie przyjdą. Najlepiej trzymaj się gospodarstwa na którym mieszkasz. August przestrzega zasad ale jest zbyt narwany. - pouczył chłopaka i westchnął.
- Porozmawiam z nim jeszcze... Może jak się uspokoi i przemyśli różne rzeczy zmieni co do ciebie zdanie. Jednak jak nie... Przygotuj się też na taką ewentualność. Musicie być gotowi do odejścia.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 655
Punkty aktywności : 1742
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyPią 19 Lip 2024, 22:49

Widział to, tę dzika furię w oku Augusta i zwyczajna żądze krwi. Był pewien że czegokolwiek by nie powiedział, i tak starzec tylko bardziej by się rozsierdził. Chciał dobrze, chciał załatwić to bez bezsensownej walki, choć od samego początku wiedział, jak złudne, ba! Jak naiwne były to nadzieję. Do niego nic nie docierało. Jakby River mówił do niego w innym języku i ten słyszał tylko to, co chciał usłyszeć. Zachowywał się trochę jak dziecko, któremu przerwano zabawę w piaskownicy i zawołano do domu, bo robiło się już ciemno, a dzieciak się buntował. Może dlatego, mimo swojego niezadowolenia i postawą Augusta i tym że Colin się wtrącił, nie zareagował, a pozwolił na tę interwencję. Właściwie… słuszną, bo szczerze brakowało mu już pomysłów, jak mógłby przemówić do tego starego capa. W tej sytuacji nawet nie było sensu wspominać o zagrożeniu większym od Tenebris, ostrzącym sobie kły zaraz za granicami Pensylwanii. I to właściwie z każdej strony.
I o ile był w stanie zignorować to, co August cały czas mówił o Virgo, tak również i jemu nie spodobało się to, jaką starzec miał opinię o tych członkach stada, którzy stracili życie przez jego zemstę i dumę. Zacisnął pięści, marszcząc nos i samemu się jeżąc na niego przez to, co właśnie usłyszał.
- Czyli tym tak naprawdę dla ciebie są. Gnijącym kawałkiem mięsa… - zawarczał cicho, nie odrywając świecącego dziko oka, od oka Augusta, jakby co najmniej zaraz mieli się na siebie rzucić pomimo stojącego między nimi Colina. Wiele energii go kosztowało pozbieranie myśli i uspokojenie się. Szczerze pomogło skrzypnięcie drzwi od stajni, gdy ukradkiem do środka zaczęło zaglądać więcej wilków, pracujących na ranczu i słyszących tę… kłótnie?
Zerknął w ich kierunku na moment, zaledwie na ułamek sekundy, by zaraz westchnąć i ponownie skupić się na Auguście, gotów złapać jego rękę w powietrzu, gdyby się nie opanował i rzeczywiście zechciał uderzyć Colina.
Dalszą rozmowa na pewno nie miała sensu, więc jedyne co mógł zrobić, to przystać na warunki Augusta i uścisnąć jego dłoń.
Nic nie odpowiedział na jego zaczepkę, choć cisnęło mu się na język, że przecież przyszedł… pochodził z Fostern, ale nic by to nie wniosło, a jedynie dowiódłby w ten sposób, jak wielką dziecinadą była cała ta rozmowa. Spojrzał jeszcze tylko w stronę wejścia do stajni, ale wcale nie za odchodzącym Augustem, a by się upewnić, czy czające się pod drzwiami wilki zwiały. Czy jego cichy, telepatyczny komunikat by się stąd zabierali, dotarł do tej grupki. Słuchał jednak cały czas tego, co jego… drugi wujek do niego mówił. By się nie wystawiał nosa poza teren gospodarstwa Leah i by skupił się na leczeniu ręki. To na pewno, ale… nie był pewien czy będzie w stanie cały ten czas bezczynnie siedzieć w pensjonacie, podczas gdy August będzie krążył po wiosce, wściekły jak szerszeń. Co jeśli postanowi wylądować się na jakimś bogu ducha winnym wilk? Albo wpadnie na jakiś durny pomysł i w akcie desperacji zbierze wszystkich, którzy jeszcze go popierali i nie chwaląc się tym nikomu, postanowi ruszyć na Virgo pod wpływem swojej zemsty?
- Jestem przekonany, że tak jak on wiesz o tym, że jeśli będę musiał odejść, odejdę do Venandi, stając na czele tych, którzy tam mieszkają. Którzy opuscili Fostern za moją matką czy zostali wygnani tych ponad trzydzieści lat temu. Nie zostawię tego stada na pastwę Augusta. Choćby jego części. Nie chcę też stawać przeciwko Fostern… ale może zdarzyć się tak, że będę musiał, jeśli w tych okolicach zrobi się naprawdę gorąco. Nie tylko w samym Venandi. Virgo… Tenebris razem z wampirami i łowcami, są akurat najmniejszym problemem. Na Pensylwanię czają się wampiry z sąsiadujących terenów i nie zawahają się wykorzystać sytuacji i zaatakować, gdy tylko Fostern i Venandi skoczą sobie do gardeł - powiedział Colinowi całkowicie szczerze, mimo że doskonale wiedział, że ten nie stał po żadnej ze stron, a jednocześnie chciał dobrze dla obu. Był pewien, że jego wuj zrozumie, że chciał mu tylko przekazać informację o tym co czeka mieszkańców tych terenów, jeśli zaczną zabijać siebie nawzajem. Ani przez moment nie miało to na celu przekabacenia starego wilka na jego stronę.
- Wiesz lepiej ode mnie, że do niego nic nie dotrze. W końcu wiele, bliższych mu osób, niż ja, stało się przemówić mu do rozumu - odparł i westchnął, lekko kręcąc głową. Miał świadomość tego, że choćby całe Fostern obróciło się w proch, do niego nic nie dotrze. Mógł marnować z czas i energię na próby przekonania Augusta, ale dużo rozsądniejszym i zdecydowanie bardziej osiągalnym było skupienie się na regeneracji i przygotowaniu do walki z obecnym Alphą. Jeśli było mu pisane zginąć w tej walce… dopilnuje, by zabrać tego starego capa razem z sobą do Piekła.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 856
Punkty aktywności : 3482
Data dołączenia : 05/06/2019

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptySob 27 Lip 2024, 22:12

Był taki moment... Że Colin z szczerym przerażeniem uważał że do walki dojdzie już za chwilę... Tutaj, podczas tej rozmowy. To było by bardzo niefortunne. W zasadzie przez chwilę przeszło mu przez myśl że może August specjalnie prowokuje chłopaka... Gdyby dzieciak uderzył pierwszy złamał by zasady nietykalności przed pojedynkiem. Był... Rozdarty i chyba pierwszy raz zdecydowany aby wkroczyć. Upomnienie Augusta pomogło... Względnie... Jeśli można tak to nazwać... Jednak River...
- To tyczy obu stron. - upomniał również jednorękiego.
Na szczęście kilka wilków kręcących się po okolicy uspokoiło go na tyle... Że można było zakończyć tę oficjalne wyzwanie.
Ta.. to zdecydowanie nie było dla staruszka łatwe. Wszystko wskazywało na to że faktycznie był wujem Rivera i tym samym bratem Augusta. I wyjątkowo trudno przyjmował ten spór... Z resztą jak każdy inny dzielący rodzinę. Wysłuchał co River miał do powiedzenia. I szczerze... Na jego twarzy nie było zaskoczenia. Pokręcił jedynie smutno głową.
- Obserwujemy Venandi od dawna... Wiedzieliśmy o konflikcie Tenebris i Tepes... To przez niego August podjął ponowną próbę walki z wampirami. Szczerze sądzę że by ją wygrał gdyby nie sojusz wampirów i łowców. Przez pewien czas... Samotna wampirzyca Tepes rządziła Venandi... Miała mniejsze poparcie, nie miała sojuszy, a tych samych sąsiadów. Nikt nie uderzył... Wiesz dlaczego? Bo się jej zwyczajnie bali. - przyznał nieco się krzywiąc.
- August dał jej schronienie w Fostern... Swego rodzaju... Azyl. Nikt z tych wielkich szych o których mówisz nie ruszy Fostern póki tu jest. Obawiam się jednak... Że jeśli przegrasz i staniesz na czele watahy z Venandi... Doprowadzisz do tego... Że wilki zaczną walczyć z willami... Obawiam się, że nie masz wyjścia... Nie możesz przegrać. - przyznał z szczerym bólem w spojrzeniu.
Chyba chciał już odejść gdy River jeszcze wspomniał o tym kto próbował przemówić Augustowi do rozsądku. W zasadzie... To może krzywo ale jednak się uśmiechnął.
- On uważa, że stracił jedyne bliskie mu osoby. Stracił ich przez wampiry... Fakt że stajesz po ich stronie nie jest dla niego łatwy do przyjęcia. Ale spróbuję... Przypomnę mu jego pierwszą żonę, nawet jeśli już jej nie ma... Jej dawne słowa może przemówią mu do rozsądku. Ale... I tak nic nie obiecuję... Przygotuj się najlepiej jak umiesz.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 655
Punkty aktywności : 1742
Data dołączenia : 04/10/2022

Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 EmptyPon 29 Lip 2024, 22:37

Nie wiedział czy August specjalnie próbował go sprowokować czy nie, faktem było, że był naprawdę blisko, by to osiągnąć. River miał bardzo dużo cierpliwości, tolerancji i naprawdę trudno było go sprowokować, ale w tej chwili niewiele brakowało, by zwyczajnie przywalił Augustowi, wbijając jego nos w czaszkę za to, co ten staruch przed chwilą powiedział. Nie była go żadna groźba czy obelga skierowaną bezpośrednio w niego, ani jego rodzinę i bliskich. Riverowi w zupełności wystarczyło usłyszeć prawdę o tym, kim dla tego Alphy było jego stado, czy dokładniej wszyscy ci, który polegli przez jego durne decyzję i ośli upór - “Gnijący kawałek mięsa”. Dobrze, że Colin się wtrącił i że w pobliżu kręcili się inni, bo może tylko dzięki temu udało się Riverowi odzyskać zimną krew. A przynajmniej powstrzymać się przed rzuceniem się Augustowi do gardła w tej chwili. Mimo wszystko i tak zdecydowanie lepiej się poczuł, gdy stary przywódcą zostawił ich samych. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że cały czas zaciskał pięści. Rozluźnił je i rozprostował palce dopiero, gdy ranna ręką zaczęła go od tego boleć.
Wymienił z Colinem jeszcze parę słów, z czego… było kilka takich kwestii, które nie napawały go optymizmem, a o których do tej pory starał się nie myśleć, czy raczej naiwnie sądzić, że prawda z nimi związana jest zupełnie inna. Przez moment nawet zaczął żałować, że wlazł do tego bagna po własne uszy i to pomimo, że wszyscy dokoła radzili mu żeby się w to nie mieszał. Najgorsza jednak była świadomość tego, że jego własny upór przypominał ten Augusta. Strasznie mu się to nie podobało, ale teraz… było już za późno na odwrót czy jakiekolwiek zmiany. Miał tydzień. Musiał skupić się na wyleczeniu ręki, a jednocześnie jak najlepszym przygotowaniu się do walki o przywództwo… Nie. O spokojną przyszłość tego stada!
Obiecał Colinowi, że dołoży wszelkich starań by być jak najlepiej przygotowanym do nadchodzącej walki,po czym pożegnał się z nim i opuścił ranczo. Nie skierował się jednak w stronę pensjonatu Leah, zamiast tego poszedł na przystanek autobusowy i najbliższym autobusem pojechał do Venandi.
Napisał do Leah SMS, że wróci nieco później. Zaznaczył też, że był już po rozmowie, ale nie chciał wdawać się w szczegóły. W końcu tymi wiadomościami, chciał ją tylko zapewnić, że wszystko było dobrze i by się nie martwiła. Potrzebował… pobyć przez chwilę sam ze sobą, by poukładać swoje myśli. Dlatego nawet nie kontaktował się z nikim z miasta. Nie pojechał ani do swojego mieszkania, ani do magazynów, ani do nikogo znajomego. Pojechał na cmentarz, wcześniej zahaczając o sklep z kwiatami, by kupić jakiś ładny bukiet kremowych lilii, żeby położyć je na grobie Karan. Od ostatniego czasu, gdy u niej był trochę minęło, ale trudno było ukryć, że dużo się działo w jego życiu.
Spędził tu dobrą chwilę, najpierw porządkując i oczyszczając grób swojej zmarłej żony, a po tym po prostu siedział oparty o nagrobek i mówił w przestrzeń o wszystkich swoich rozterkach i przemyśleniach. Na głos mierzył się ze swoimi myślami. Nawet nie wiedział ile tak dokładnie siedział na cmentarzu. Nie otrzymał żadnych odpowiedzi z zaświatów, nie oświeciło go nagle, ani nic tych rzeczy, ale zwyczajnie poczuł się lepiej, gdy mógł z siebie wyrzucić wszystko to, co siedziało mu na wątrobie, bez zbędnych awantur, kłótni, komentarzy i oceniania. Nie żeby nie ufał swoim bliskim, swojej nowej partnerce. Po prostu… to były tak nieistotne w tym momencie sprawy, że uważał, iż nie warto było o nich wspominać innym. A już tym bardziej kierować się ich opiniami. Na większość był w stanie sam sobie odpowiedzieć, a reszta był pewien, że okaże się w przyszłości. Po jego nadchodzącej walce. Zastanawiał się nawet przez moment, czy nie wykorzystać tego czasu i chwili samotności do spisania… ostatniej woli, w razie gdyby coś poszło nie tak, ale aż się w głos roześmiał rozbawiony tą irracjonalną myślą. Wszystko, co miał to otaczający go ludzie. Głupio byłoby ich zapisać w spadku innym ludziom. A długu wobec Virgo wolał nikomu z bliskich sobie osób nie zostawiać.
W końcu poszedł na przystanek i wrócił do Fostern, od razu kierując się do domu, by nie wystawiać cierpliwości swojej ukochanej na próbę. Poza tym to był dla niego naprawdę ciężki dzień. Może nie tyle fizycznie, co psychicznie i potrzebował odpocząć.

Z.t.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Ranczo Fortisa - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Ranczo Fortisa   Ranczo Fortisa - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Ranczo Fortisa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Wieś-