a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Dom Estery Rush - Page 5


 

 Dom Estery Rush

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyNie 03 Gru 2023, 21:38

Rozbroiło go to, z jaką lekkością to powiedziała. Ani trochę nie żałowała tego, że panią Ritę mogłyby ominąć wypieki stworzone przez jej pracodawczynię. Leah była naprawdę okropna. Choć w pozytywnym znaczeniu. Przynajmniej w opinii jednookiego, bo doskonale wiedział, że pewnie znalazłoby się paru takich, którzy mieli dziewczynę za najgorsze zło tego świata. Podejrzewał, że raczej wilczyca nie czuła takiej potrzeby, by chwalić się starszej prani tym, że potrafiła też coś sama upichcić, gdy tylko tego chciała. Właściwie... ciekawym było, na ile rzeczywiście gosposia Leah ją znała. Tą prawdziwą Leah, a nie tą, którą Leah przed nią grała. Oczywiście pomijając kwestię tego, że białowłosa była wilkołakiem, bo o tym miał wrażenie, staruszka raczej nigdy się nie dowie, ale może to i lepiej dla jej zdrowia.
Nie było sensu się zresztą nad tym długo zastanawiać, gdyż była ważniejsza sprawa na głowie, o której River omal nie zapomniał. A może chciał ją podświadomie odwlec jak najdłużej. Uśmiech na jego twarzy momentalnie przyblakł zastąpiony swego rodzaju obawą. Z jednej strony czuł ekscytację i roznosiła go ciekawość, nie mógł się doczekać, by poznać prawdę o swojej przeszłości i rodzicach. Z drugiej jednak... chyba zaczęły do niego docierać ostrzeżenia Leah i Lake odnośnie wiedźmy i tego, czego mogłaby od niego zażądać w zamian za tę garść informacji. Niby mógł w każdej chwili zrezygnować i po prostu do niej nie pójść, jednak nie był typem człowieka, który najpierw coś postanawia, żeby po tym się tego nie trzymać. Coś też ciągnęło go do staruszki, odkąd tylko o niej usłyszał, jednak sądził, że to wyłącznie z powodu jego ciekawości.
- Obawiałem się, że to właśnie powiesz - zażartował lekko, chcąc w sten sposób podnieść trochę samego siebie na duchu. Niezbyt mu to wyszło.
Na szczęście mógł liczyć na wsparcie Leah i był jej za to ogromnie wdzięczny. Uśmiechnął się do niej z niemym podziękowaniem, lekko chwytając ją za dłoń, którą położyła mu na ramieniu i ją delikatnie uścisnął. Jakby chciał się w ten sposób przekonać, czy rzeczywiście dziewczyna była przy nim i go wspierała.
- W takim razie chyba nie mamy wyjścia, skoro babuleńka pewnie już z ciastkami i herbatą na nas czeka - powiedział, choć zaraz się zamyślił, puszczając przy tym dłoń dziewczyny.
- Albo z rozgrzanym piecem. W zależności czy po takim śniadaniu, trzeba nas jeszcze dodatkowo tuczyć - zażartował, jednak na samą myśl, że mogliby zostać upieczeni żywcem i zjedzeni, przebiegł mu po plecach nieprzyjemny dreszcz. Po zmutowanym wilkołaku i chupakabrze... chyba nie zdziwiłby się gdyby tak było.
Poszedł do swojego pokoju po rękawiczki, by ukryć pod nimi protezę i wyszedł z pensjonatu.
Pogoda nie była zbyt sprzyjająca jakiemukolwiek wyjściu, bardziej by zwinąć się w kłębek pod kocem przy kominku i przespać cały dzień, albo spędzić go na oglądaniu głupkowatych seriali, jednak nie było sensu tego niepotrzebnie odwlekać. Im szybciej będą mieli to z głowy... tym może będzie lepiej spał następnej nocy. A przynajmniej będzie spokojniejszy.
Odetchnął głęboko i dołączył do Leah w samochodzie, od razu zapinając pas i wciskając jej na głowę biały kapelusz, który dziwnym cudem kupił poprzedniego dnia.
- W razie czego będę miał możliwość się za tobą schować - wyjaśnił w żartach i skupił wzrok na krajobrazie przewijającym się za oknem. Niby daleko nie było, jednak chyba wolał nie iść do Estery na piechotę. Poza tym siedząc w samochodzie, łatwiej było się schować przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi i wzrokiem miejscowych. Zdawał sobie sprawę z tego, że pewnie już było wiadomo, że był w Fostern, ale tak przynajmniej mógł uniknąć zaczepek, nawet tych przyjaznych i pogaduszek. Lepiej było unikać kontaktu z wilczymy mieszkańcami wsi najdłużej jak się dało. A przynajmniej dopóki nie wylizał ran powstałych w starciu z K9.
- Błagam, nie pozwól mi zdenerwować Estery. Spalenie żywcem chyba nie pomoże mi pokonać Augusta - powiedział, lekko się krzywiąc na widok... tego co być może kiedyś było domem, a został tylko osmolony szkielet.
Na pytanie Leah kiwnął głową. Choć nadal był spięty i pełen obaw.
- Chcę się dowiedzieć kim byli i co spotkało moich rodziców. Co łączyło moją matkę z Augustem. Czemu uciekali zamiast mu się postawić i kim byli łowcy, którzy ich zaatakowali. Dlaczego z Lake musieliśmy dorastać bez stada - odpowiedział, może trochę chaotycznie, ale przynajmniej wyszczególnił sobie w głowie te rzeczy, na które chciał otrzymać odpowiedź.
- Co do zapłaty na pewno nie pozwolę na to, by moim bliskim się coś stało - dodał poważnie, patrząc przy tym na Leah, by nie miała wątpliwości, że miał przy tym na myśli nie tylko rodzinę. Był za to gotów poświęcić całą resztę, choćby siebie. Tylko nie tych, na których mu zależało.
Odetchnął głęboko, by wziąć się w garść. Zerknął na Leah, czy przy nim była i pierwszy skierował się ścieżką w stronę drzwi tego niepozornego, nawet całkiem przytulnego domku. Zapukał, nasłuchując jakiegoś odzewu, czy chociażby najmniejszego szelestu, że ktoś był w środku.
Powrót do góry Go down
Online
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 336
Punkty aktywności : 1239
Data dołączenia : 06/03/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyNie 03 Gru 2023, 22:30

Zapewne... Nie... Raczej nie. Lubiła tą staruszkę, ale właśnie z tego powodu niespecjalnie się przed nią odsłaniała. Zwyczajnie nie chciała jej ani martwić... Bo serio ile razy nie wracała do domu tak poobijana że trudno było by to ukryć. Lub ile razy nie wspominala o tym co faktycznie ją gryzło. Z resztą... Kobieta była tylko człowiekiem i nigdy nie mogła by być wobec niej naprawdę szczera. River więc był w jej życiu oddechem. Był jak ona pod zdecydowanie zbyt wieloma względami. Po jego słowach uśmiechnęła się lekko, też nie była zachwycona. River na razie tylko słyszał o tej wiedzimie... Ona bała się jej już jako szczyl. Dzięki niemu będzie miała okazję stawić dziś czoła dziecięcym strachom... Kto wie, może faktycznie okażą się tylko dziecięcymi strachami... Tak by było najlepiej. Mimo wszystko chciała być wsparciem dla niego... I jak na razie, sądząc po jego spojrzeniu, nawet jej to wychodziło.
- Może trzeba było darować sobie śniadanie... Zdecydowanie wolę tą część bajki gdy można jeść ciastka. - odpowiedziała trochę rozbawiona.
Mimo to atmosfera była daleka od radosnej. Cóż... Im szybciej tam dojdą tym szybciej będzie można wracać. Zapatrzyła się na przednią szybę po której spływały krople deszczu gdy rzucił jej kapelusz i spojrzała na niego pytająco. Jego wyjaśnienia sprawiły że parsknęła śmiechem, założyła jednak kapelusz i puściła mu oczko.
- Estera na pewno się nie połapie. - dodała zanim ruszyła.
Fakt, nie było daleko ale gdy będzie po wszystkim... Chciała jak najszybciej się wynieść z tego miejsca. Plus pogoda była średnia, więc mogli dotrzeć na miejsce w miarę sucho. Uśmiechnęła się na jego prośbę... To było o tyle trudne... Że sama wkurzała ją od najmłodszych lat.
- Podobno wypadek... Piorun wywołał pożar, ale jakoś właściciel nie chce na nowo stawiać tu domu. - powiedziała widząc na co patrzy.
Przytakiwała zapamiętując jego słowa trochę jak... Punkty w rozmowie. Plan był prosty wejść... Dowiedzieć się wszystkiego i wyjść. Najlepiej najniższym kosztem. Z resztą, wychwyciła jego spojrzenie gdy pytała o cenę... Przytaknęła lekko głową chociaż... Nie do końca podobała się jej ta odpowiedź. Oczywiście wysiadła z nim towarzysząc aż do drzwi. Rozejrzała się po obejściu gdy pukał. Teraz nigdzie nie widziała już tego kota.
- Może jakieś słowo bezpieczeństwa? W domach strachu jest coś takiego... Jak któreś je powie to wiemy że wychodzimy? - rzuciła niby pół żartem zerkając na Rivera.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyNie 03 Gru 2023, 23:56

- W najgorszym wypadku to był mój najpyszniejszy ostatni posiłek, jaki w życiu jadłem - odparł niby w żartach, choć zamiast się rozluźniać, miał tylko coraz więcej obaw względem tego spotkania ze staruszką. Ile by dał, żeby tylko było już po wszystkim. Zabawne. Tak bardzo obawiał się zwykłej rozmowy ze starszą kobietą, ale nie stresował się tak, gdy szedł na zmutowanego wilkołaka, czy gdy miał mieć montowaną protezę. Ba! Nawet zabiegiem na oko się aż tak nie martwił czy samym starciem z Augustem. Chociaż może mu się tylko tak wydawało, bo był zmęczony? Chyba utnie sobie krótką regeneracyjną drzemkę, gdy już wrócą do pensjonatu. O ile będzie w stanie zasnąć po tym czego się dowie, czy też co się u Estery wydarzy.
Droga była krótka, choć dla niego zdała się trwać w nieskończoność, a im bliżej celu byli, tym więcej obaw gnieździło się w jego głowie. To było frustrujące. Ani aura panująca na dworze, ani zgliszcza najbliższego domu sąsiadującego z domem Estery, nie pomagały jednookiemu poczuć się lepiej. Jakby cały świat zmówił się przeciwko niemu. A może los chciał go w ten sposób za coś ukarać? Problem w tym, że nie miał pojęcia za co, jeśli faktycznie miałoby to być to. Wydawało mu się, że był przecież dobrym człowiekiem, choć czy "dobro" nie było pojęciem względnym?
- Piorun też nie brzmi zachęcająco. Choć może to lepsza opcja niż spłonąć żywcem - mruknął w ramach kiepskiego żartu, po którym nawet on się nie uśmiechnął. Powoli zaczynał żałować, że faktycznie zjedli to śniadanie, bo teraz czuł jak wszystko przewraca mu się w brzuchu. Był jednak tak blisko. Tyle czasu na to stracili... Nie było mowy o tym by miał się wycofać.
- Słowo bezpieczeństwa? - zapytał, obracając w jej stronę głowę i patrząc na nią zdziwiony tym pomysłem. Nie rozumiał skąd przyszło jej do głowy coś takiego, jednak... Musiał przyznać, że dostrzegał logikę w tym szaleństwie.
- Zawsze lepiej mieć niż nie mieć, nie? Hmm... Co powiesz na "Ajrisz"? Wiesz można się wymówić tym, że brzydka pogoda i kota trzeba zgarnąć do domu - zaproponował, odrywając myśli od staruszki i swoich obaw, choćby tego, co mogliby zastać po wejściu do jej domu. Hasło bezpieczeństwa wydawało mu się naprawdę dobrym pomysłem, chociaż chciał wierzyć, że nie będzie im potrzebne.

Zadrżał, a włosy na głowie lekko mu się zjeżyły, gdy najpierw otworzyły się za nim drzwi, a po tym usłyszał niezbyt sympatyczny ton starszej kobiety. Zerknął na Leah, upewniając się czy wciąż przy nim była, po czym wszedł do środka pierwszy. Gdyby coś miało ich zeżreć, wolał, żeby najpierw zeżarło jego, a Leah miałaby wtedy chwilę na ucieczkę.
Nie czuł się zbyt komfortowo, gdy zamknęły się za nimi drzwi. Już pomijając dziwny, choć typowy dla starszej kobiety i do tego wiedźmy, wystrój, gdzie prawie wszędzie gdzieś coś wisiało i się suszyło. I ta sól. Widząc kosz pełen grzybów przypominających muchomory, uznał, że z grzeczności (i własnego bezpieczeństwa) lepiej będzie odmówić wszelkiej maści poczęstunków, choć najgorszy i tak był ten zapach dymu. Każda komórka jego ciała krzyczała wręcz, że nie jest tu bezpiecznie, ale nie po to tutaj przyszedł, by uciekać. Jedna wampirzyca z Indii uświadomiła mu, że jeszcze do niedawna cały czas uciekał przed przeszłością i nie wychodziło mu to na zdrowie. Może i dotyczyło to zupełnie innej sprawy, jednak nie miał zamiaru już nigdy więcej się cofać, a jedynie kroczyć dumnie przed siebie.
Szedł w milczeniu za nią, czujny na każdym kroku i usiadł we wskazanym przez nią miejscu. Jej słowa... były dla niego ogromnym zaskoczeniem i spowodowały lawinę nowych pytań, które zaczęły wypełniać jego głowę. Choćby to skąd wiedziała jak się nazywał i dlaczego twierdziła, że musiała długo czekać. Wydawało mu się, że od śniadania i ich wyjścia z domu do zapukania do drzwi Estery nie minęło wcale dużo czasu. To było... dziwne i musiał się dość mocno zebrać w sobie, by nie zapomnieć po co tutaj tak właściwie przyszedł. Nie chciał dać się złapać w mało istotne dla niego pogaduszki. Jeszcze by go staruszka policzyła, jak za odpowiedzi na pytania odnośnie jego rodziców.
- Przychodzę po informacje. Chciałbym dowiedzieć się czegoś o swoich rodzicach. Podobno moja matka była jakoś spokrewniona z Augustem - odpowiedział, zaczynając od tego, co chyba najbardziej nie dawało mu spokoju.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyPon 04 Gru 2023, 07:23


Drzwi nie otworzyły się od razu... River zdarzył zapukać jeszcze raz zanim drzwi otworzyły się z głośnym zgrzytem. Kobiecina wyglądała... Niepozornie, lekko zgarbiona, z siwymi włosami do ramion, luźno rozpuszczonymi. Opierała się na lasce która zdecydowanie widziała lepsze czasy. Mogło się wydawać że pogryzło ją w kilku miejscach jakieś zwierzę. Rivera zlustrowała dosyć szybko, zatrzymała jednak spojrzenie na Leah unosząc jedną brew po czym cmoknęła i pokręciła głową otwierając szerzej.
- No i na co się gapicie? Do środka... Estera nie ma całego dnia. - powiedziała niemal znudzona i lekko kustykając sama ruszyła głębiej do domu. Weszła do kuchni w której niemal wszędzie suszyły się zioła, na stole stał koszyk z grzybami chociaż... Nie przypominał standardowego kosza grzybiarza, bo były w nim same czerwone kapelusze w białe kropki. Staruszka przestawiła go obok kuchennego pieca w którym wesoło strzelał ogień. Co więcej... Przy progu i przy wszystkich oknach rozsypana była sól, a w wnętrzu domu czuć było dym... Nieprzyjemnie drażnił nosy obu wilkołak ów i na dobrą sprawę, masował wszystkie inne zapachy wewnątrz. Staruszka usiadła przy stole i pchnęła laską krzesło naprzeciwko.
- Siadaj mały Rivi. Długo kazałeś na siebie czekać. Co stara Estera może dla ciebie zrobić?
- zaginiony post z wcześniej.



Leah nie była pewna czy River zdawał sobie sprawę z tego jak miłe były jego słowa. Przecież jadł już takie śniadanie i to nie raz. Sam będąc tu ostatnio zrobił je dla niej Rity i siebie. A jednak... To które zrobili razem miało być tym najsmaczniejszym? Uśmiechnęła się nieco speszona, niby zajmując się naczyniami. Gdy dojechali na miejsce... Dziewczyna spojrzała na osmolony szkielet budynku... Osobiście, wolała by uniknąć obu tych opcji.
- Wszystko będzie dobrze... To tylko starsza pani która udaje czarownice, naciąga ludzi i pewnie po prostu jest tak stara że pamięta twoich rodziców. - tiaaa sama w to nie wierzyła ale liczyła że odciągnie Rivera od ponurych myśli.
Sama już i tak była spanikowana.
Stała pod tym domem i nie wiedziała gdzie podziać wzrok gdy zauważyła że River zerka za siebie żeby się upewnić czy jest. Mimo że chętnie by stąd uciekła... Przytrzymała jego mechaniczny łokieć i przysunęła się bliżej.
- Zgoda... Czyli w razie czego wpleść w wypowiedź Ajrisz. - zgodziła się i akurat po tym drzwi się otworzyły.
Estera... Cóż była taka jak zwykle, śmierdziała czymś ostrym i Leah była przekonana, że były to celowo dobrane perfumy. Laska była czymś nowym... Do tej pory staruszka poruszała się samodzielnie, może rzeczywiście się starzała a opowieści o niej były przesadzone? Czar prysł gdy weszli do środka. Leah podążała za Riverem jednak gdy ten został zaproszony do stołu instynktownie zrobiła to co każdy betha strzegący alphy. Stanęła zaraz za nim żeby móc interweniować gdyby zaistniała taka potrzeba. Miała dzięki temu dobry widok na wiedzme i pomieszczenie. Gdyby nie zapach który ogłupiał ich najlepszy zmysł, no i muchomory na stole uznała by, że to dom zdziwaczałej staruszki. Spojrzała nawet na rozpalony piec, mimowolnie... Ale po plecach przeszły ją ciarki... No i na co było to gadanie o bajkach! Staruszka za to po wstępnych oględzinach była już skupiona tylko na Riverze. Uśmiechnęła się widząc jego zakłopotanie i pokręciła lekko głową.
- No tak... Nie pamiętasz... Ani starej Estery ani skundlonej matki która cię tu przyprowadziła. A mówiłam wtedy jej że spotkam się jeszcze kiedyś z tobą, nie nią... Nie posłuchała, nigdy nie słuchają. - rzuciła jak by znudzona i wstała żeby podejść do kredensu.
Wyjęła z niego mały garnuszek, wrzuciła trochę liści z jednego pojemnika i postawiła na piecu.
- Estera nie zdradza niczego za darmo... Co mały książę kundli mógł by jej dać? Jego towarzyszka jest po za zasięgiem... Nie jest nikim wyjątkowym... Sam też nikim takim nie jest. Ahh pracujesz dla nieśmiertelnej z rodu Kaina, ale nie jesteś w stanie mi dać jej krwi tak jak inni. Więc? - zapytała nawet na nich nie patrząc jednak jej słowa nieco zirytowały Leah.
- Skoro wszystko wiesz to zdajesz sobie sprawę że gadasz bzdury. Jest wyjątkowy... Jeśli pomożesz pokona Augusta i zostanie naszym przywódcą. Ty też będziesz pod niego podlegać więc przemyśl czy lepiej mieć go za wroga czy przyjaciela. - nie powinna była tego mówić... Zrozumiała już gdy czarownica na nią spojrzała ale mimo to nie opuściła głowy, nie uciekła spojrzeniem, tylko położyła rękę na ramieniu siedzącego przy niej Rivera. Jak trzeba będzie to wyjdą i poszukają odpowiedzi gdzie indziej. Staruszka jednak zaśmiała się chrypowato.
- Estera nie ma ani wrogów, ani przyjaciół. Ma klientów porzucony szczeniaczku. - odparła rozbawiona i znów przestała się interesować Leah.
- Ale dobrze, będziesz czy nie będziesz przywódcą... Bez znaczenia. August zabije cię jeśli przegrasz Estera znajdzie wtedy odpowiednią zapłatę z twoich kości, jeśli nie... Ty zabij go, to dumny wilk, nigdy nie odpuści. No i jeśli ci się uda Estera przyjdzie po swoją zapłatę. Będzie nią... Nietykalność. Nie ważne co zrobię, nie ważne gdzie pójdę... To nie wasza sprawa. Zgadzasz się książę?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyPon 04 Gru 2023, 19:45

Niezbyt przekonywały go słowa Leah. Zdawał sobie sprawę z tego, że ona sama nie była, co do nich zbytnio przekonana, ale doceniał to, że starała się ich nieco uspokoić. Może nie do końca się to udało, jednak najważniejszy był gest. Uśmiechnął się do niej lekko z wdzięcznością w oku i ruszył pierwszy do drzwi od domu starszej kobiety. Tam na nowo cały strach powrócił, jednak był pewien, że to przez to, jaka aura otaczała całą okolicę. No i nie był pewny czego się spodziewać. Dawano się tak nie bał. Martwił się, czy dobrym pomysłem było przychodzenie tutaj z Leah. Nie chciał by coś jej się stało. Za późno było jednak na powrót, skoro już tutaj byli.
Ustalili sygnał bezpieczeństwa i zdążył jedynie lekko nakryć swoją dłonią, rękę dziewczyny, która złapała za jego mechaniczne ramię, nim wystraszył go dźwięk otwierających się drzwi i głos starej kobiety.
Odetchnął głęboko i wszedł do środka, podążając za wiedźmą do kuchni, gdzie wskazała mu miejsce, które miał zająć. Czuł się strasznie nieswojo, walcząc ze swoim instynktem, nakazującym mu ucieczkę. Cieszył się w duchu, że mimo wszystko Leah była cały czas z nim, choć Estera zdawała się dość szybko stracić zainteresowanie jej osobą.
Subtelnie badał spojrzeniem całe pomieszczenie, rozmyślając o tym skąd mogłoby coś na niego wyskoczyć, albo gdzie mogły się kryć jakieś mordercze, wymyślne pułapki. Miał poważne problemy z tym by się uspokoić i rozluźnić. Nagle sprowadził go na ziemię głos kobiety i spojrzał na nią początkowo zaskoczony. Spiął się ugodzony i lekko rozdrażniony po tym, gdy określiła jego matkę mianem "skundlonej", lecz wziął wdech i się opanował już jedynie zaintrygowany tym czego nie wiedział, a czego mógł się dowiedzieć od Estery.
- Nie bardzo rozumiem. Jak to mnie tutaj przyprowadziła? - zapytał, nie odrywając spojrzenia od kobiety, która podeszła do kredensu. Wystarczyła tylko chwila u niej w domu, by miał więcej pytań niż odpowiedzi. Miał tylko nadzieję, że ta wizyta jednak coś mu da i wyjdzie z tego domu mądrzejszy, niż gdy tutaj przyszedł.
Lekko się skrzywił, gdy nazwała go księciem kundli, zupełnie nie rozumiejąc czemu miałby mieć takie miano. Zwłaszcza że brzmiało trochę jak obelga. Tym razem udało mu się utrzymać nerwy na wodzy, domyślając się, że być może czarownica nie miała nic złego na myśli, a po prostu nazywała rzeczy po imieniu. Było przecież w tym określeniu całkiem sporo racji, bo póki co jedynie otaczały go wilki praktycznie bez stada, wychowane w mieście z wyjątkiem Leah.
Zamyślił się nad odpowiedzią na pytanie o zapłatę. Nie sądził, że mogło to stanowić taki kłopot. Estera miała rację. Nie był nikim niezwykłym. Nie miał nawet cienia pomysłu, co mógłby jej zaoferować w zamian. Bardzo szybko przekonał się o tym, że prawdopodobnie, co by nie powiedział, nie byłoby to niczym satysfakcjonującym dla niej. Nie mógł jednak tak po prostu się poddać i odejść z niczym.
Już otwierał usta, by zaoferować po prostu siebie czy to do pomocy w pracach przy domu, czy może żeby pozałatwiać jakieś sprawunki w jej imieniu, choć zdawał sobie sprawę jak żenującym mogło to być pomysłem. Nim jednak zdążył się odezwać, wtrąciła się Leah wyraźnie zdenerwowana wydźwiękiem wypowiedzi starszej kobiety. Zaskoczyło go to, że uważała go za kogoś wyjątkowego, choć nie wiedział na jakiej podstawie. Może wykraczał odrobinę poza normę, bo przecież był wilkołakiem, ale pomijając to określiłby siebie raczej jako zwykłego, niewychylającego się z tłumu faceta, jakich pełno. Rozumiał, że Leah postąpiła instynktownie i chciała go tylko ochronić przed specyficznym wydźwiękiem wypowiedzi Estery, naprawdę poczuł miłe ciepło rozchodzące się po jego ciele, że wilczyca tak w niego wierzyła, jednak uważał, że jej drobny wybuch... nie do końca był na miejscu.
Czując na ramieniu jej dłoń, wyprostował się i rozluźnił, by przekazać, że był jej wdzięczny i jakoś sobie poradzi. Że wszystko było w porządku i miał kontrolę nad sytuacją, bez odwracania się w stronę Leah. Nie chciał zdradzać się z tym jak bardzo cenił Leah, by Estera nie postanowiła jej być może wykorzystać przeciwko niemu.
Nie zdołał jednak odpowiedzieć, gdyż to wiedźma odezwała się pierwsza, ustalając warunki umowy. Powstrzymał się by nie prychnąć, kiedy oświadczyła, że w przypadku przegranej, z jego kości wygrzebie swoją zapłatę. To było dość ciekawe, bo jeszcze chwilę temu wspominała coś o tym, że właściwie nie był nikim niezwykłym. Ugryzł się w język, by tego nie palnąć na głos i skupił się na drugiej części jej wypowiedzi, lekko potakując ruchem głowy.
- Informacje za nietykalność. To wydaje się uczciwą ceną - zgodził się na głos po chwili namysłu. Co prawda zastanawiał się, czy Estera już czegoś nie planowała w związku z tym, jednak zamierzał uszanować to, że nie zamierzała zachować to w sekrecie dla siebie. Cokolwiek by to nie było... Estera jak dobrze rozumiał była częścią stada, choć chyba nie była wilkołakiem, niemniej już na samym początku, gdy podjął decyzję o zostaniu Alphą, zamierzał otoczyć ochroną wszystkich mieszkańców Fostern. Nie tylko tych wilczych. Niezbyt podobał mu się pomysł zabicia Augusta, ale liczył się z tym, że podczas starcia mógłby nie mieć innego wyboru. Zwłaszcza jeśli istniałoby ryzyko, że August w akcie zemsty, mógłby planować skrzywdzić kogoś z jego bliskich. Choć oczywiście mógł się mylić. Na pewno czas pokaże. Na ten moment chciał się skupić wyłącznie na rozmowie ze staruszką i pozyskaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyPon 04 Gru 2023, 22:35

Gdyby zdradził że rozmyślał nad słusznością brania wilczycy że sobą, dostał by po głowie! Mimo że obawiała się staruszki, chciała tu z nim być i w nosie miała tego konsekwencje. Nie żałowała ani przez chwilę, chociaż faktycznie był moment gdy dała się ponieść emocją. A sama ostrzegała przed tym Rivera. Estera była jak rasowy handlowiec... Potrafiła coś przedstawić w tak interesujący sposób że każda cena wydawała się niewielka. Gdy wspomniała że August bez wahania zabije Rivera, po plecach bialowłosej przeszedł dreszcz. Tym bardziej że wiedźma nie specjalnie się tym przejęła. To nic.... Zapłacisz kośćmi... W przeciwieństwie do Rivera w jej głowie narodziło się pytanie... Po co jej czyjeś kości. Jednak uznała że nadużyła cierpliwości gospodyni. Podobnie gdy przedstawiła swoją cenę... Nie do końca jej się to podobało ale nie chciała podkopywać autorytetu Rivera. Estera za to uśmiechnęła się szeroko i przemieszała zawartość garnka.
- A więc umowa... Pamiętaj że zawarte umowy z Esterą są święte i gorzko płaci się za ich złamanie. - pouczyła starucha i usiadła z powrotem naprzeciwko.
- Aby zrozumieć... Musisz się cofnąć w czasie. Wiele nici plącze się ze sobą w tym niewielkim kawałku świata. Ojciec Augusta był wybitnym przywódcą... Jednym z tych który miał okazję zabić czystego wampira ale po za tym był... Jak wy to mówicie dupskiem. August urodził się jako jego prawowity syn... Ale nie jako jedyny. Była ich w sumie piątka, chociaż nieoficjalnie... Dla swojego ojca nie istnieli.. Nie zajmował się nimi, nie opiekował... Nigdy nie uznał żadnego z bekartów. Tak było też w wypadku twojej matki. Po śmierci ojca pierwszy przyszedł tu August... Nie mówiło się oficjalnie o dzieciach poprzedniego alphy ale gówniarz chciał mieć pewność że nikt mu nie przeszkodzi w zostaniu alphą i pomszczeniu ojca. Cóż... W samym zostaniu alphą mógł mu zagrozić Bennet, jego starszy brat... Nieszczęśnik miał jednak straszny wypadek, nie udało się go uratować. Była też Ada... Jego siostra, jednak że Zaraz po śmierci ojca popełniła samobójstwo. Reszta się nie wychylała. - wzruszyła lekko ramionami jak by opowiadała kiepską fabułe książki.
Leah za to aż cisło się na język pytanie.... Czy August miał coś wspólnego z tymi "wypadkami". Ciągle chciała wierzyć że nie... Że miał w sobie tą odrobinę lojalności. Jednak to nie był jej czas... River w końcu za niego płacił.
- Twoja matka przyszła do mnie wiele lat później. Byłeś jeszcze dzieckiem którego nie mogła zostawić. Dziwna kobieta... Wiecie że podstawowy problem wielu takich jak wy to nie umiejętne zadawanie pytań. Zapytała wtedy czy wojna którą chce rozpocząć jej brat da im zwycięstwo... Oczywiście wyśmiałam ją. August obrał ciemną drogę lata w wstecz... Pełno na niej przerwanychnici. Zapytała czy ona może zostać przywódcą. Odpowiedziałam że będzie nim... Ale następnym razem spotkam się już jedynie z jej synem. Na jej nieszczęście... Rzuciła bratu oficjalne wyzwanie i oczywiście nie podołała. Ale obiecałam jej przywództwo... Stado się podzieliło... Cześć poszła za nią. Zadaj teraz właściwe pytania drogi książę. - pouczyła go i wstała by wymieszać płyn w garnku.
Zaczynał już bulgotać gdy przelała go do dwóch kubków i postawiła na stole... Wyglądało na zwykłą herbatę.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyWto 05 Gru 2023, 19:20

- Bez obaw. Dotrzymuję umów. Chyba że ktoś wcześniej naruszy jej warunki. Zwłaszcza jeśli w jakikolwiek sposób zaszkodzi moim bliskim - odparł spokojnie, choć z pełną powagą patrzył na Esterę. Jeśli pozna odpowiedzi na wszystkie swoje pytania i nikt z jego bliskich nie ucierpi, zamierzał dotrzymać umowy. Nie gwarantował tego jednak, jeśli tylko kobieta skrzywdzi w jakikolwiek sposób kogoś z jego bliskich. Był bardzo zdeterminowany by poznać prawdę. I to do tego stopnia, że to uczucie powoli zaczęło zastępować jego początkowy niepokój. Oczywiście nie zamierzał lekceważyć staruszki i cały czas pozostawał czujny, jednak zaczął się zastanawiać, czy nie dali się z Leah trochę za bardzo ponieść wierze w to, że kobieta była okropną czarownicą rzucającą klątwy i porywającą dzieci na latającej miotle. Prócz muchomorów w kuchni, praktycznie nic więcej podejrzanego nie zdołał dostrzec. Żadnych części ciała czy to ludzkich czy zwierzęcych, pływających zakonserwowanych w słojach. Żadnej zupy z nietoperzy i żab. Może jednak nie była taka straszna jak głosiły plotki, a jedynie była zdziwaczałą staruszką.
Odetchnął głęboko i oparł się wygodnie na krześle, słuchając uważnie tego, co mówiła Estera. Twierdziła, że najłatwiej będzie mu zrozumieć, jeśli cofną się w czasie, ale... nie wiele to pomagało. Zwłaszcza że zaczęła praktycznie od Augusta, od jego ojca, a miała przecież opowiedzieć o jego matce. Siedział i słuchał, choć nie był zbytnio zadowolony z tego faktu. Wszystko zaczęło mu się klarować, gdy wspomniała, że August miał rodzeństwo. Był pewien, że Estera mogłaby od tego zacząć i wyszłoby na to samo, choć... Może tylko mu się tak wydawało? Nic nie powiedział, nie przerywał jej, gdy opowiadała o tym, jak tragicznie skończył brat Augusta i inna jego siostra. To od razu wzbudziło jego podejrzenia i nabrał tylko więcej pewności, że może rzeczywiście August przyczynił się do śmierci matki jednookiego. Dziwne tylko dla niego było, że wspólnie nie postanowili obalić Augusta. Z drugiej strony... czy mieli w ogóle jakieś szanse przeciwko niemu, skoro August był synem z oficjalnego związku poprzedniego alphy, a jego pozostałe dzieci być może z przypadkowych, jednorazowych związków? Czy mogli mieć słabsze geny, jeśli ich matką był człowiek? Może August wtedy tak się trzymał na czele wyłącznie przez poparcie, jakim darzyło go stado przejęte po jego ojcu?
Odsunął te rozważania od siebie na potem, słuchając dalej wypowiedzi wiedźmy. Nie podobało mu się to, że wojna Augusta z wampirami mogła nie skończyć się dla nich dobrze, lecz gdy połączył to z jej wcześniejszym pouczeniem o tym, że nie potrafili zadawać odpowiednich pytań, ani słuchać, zaczął się zastanawiać czy nie chodziło o coś innego niż wygrana. Virgo była przecież skłonna do zawarcia rozejmu bez dalszego rozlewu krwi. Nie wykluczone, że mogło o to chodzić od początku. Dalszą część też rozumiał. Jego matka została przecież alphą, tyle że nie stada z Fostern. Nie sprecyzowała zwyczajnie swojego pytania. I być może to przez ten jeden drobny błąd... niepotrzebnie rzuciła wyzwanie Augustowi... Może wcale nie musiała umierać...
Teraz on miał zadać właściwe pytanie. Na pewno chciał zapytać o tych łowców, ale... jak zadać właściwe pytanie odnośnie tego? Milczał dłuższą chwilę, wyraźnie układając w myślach pytania i zastanawiając się które z nich byłoby tym odpowiednim.
- Czy August nasłał łowców na moją matkę? A jeśli nie on to kto? - zapytał w końcu, po chwili przenosząc wzrok na postawiony przed nim kubek. Niby przypominało herbatę, ale pozory mogły przecież mylić. Zwłaszcza w domu czarownicy.
- A co z moim ojcem? Kim był, że nikt nawet o nim nie raczy wspomnieć, nie mówiąc już o tym, że to moja matka postanowiła wziąć na swoje barki odpowiedzialność za dobro rodziny i stada, któremu przewodziła? - dodał lekko poirytowany tym faktem, że nawet Lake słowem się nie zająknęła o ich ojcu. Choćby po to by powiedzieć, że jakiegoś tam mieli. Wiedział, że to głupie, ale miał wrażenie jakby wszyscy unikali wspominania o nim.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptySro 06 Gru 2023, 22:09

Staruszka pdychnęła... Miał tak niewiele a chciał się targować. Niby wystraszony szczeniak a jednak pokazywał kły, zdawał się przez to w jej oczach nieco komiczny. Ale... Charakterne szczenięta czasem wyrastały na silne, niezależne psy.
- Estera nie rani nikogo. Chyba, że liczą się słowa. Za słowa nie odpowiada. - odpowiedziała ostatecznie.
Wciąż była nieco rozbawiona ale uniosła ręce w gescie obronnym jak by to miało pokazać że jest nie groźna.
River może i w to wierzył... Może tylko chciał wierzyć, Leah nie. Mimo że wyglądało na to że rozmawiali jedynie z zdziwaczałą staruszką, ani przez chwilę w to nie wierzyła. Trudno... Może miała wybujałą wyobraźnię. Co do rodzeństwa Augusta... To była dla niej nie lada nowość, ale nie była też czymś... Nie realnym. W zasadzie chyba bardziej niż River rozumiała, bo wychowała się w stadzie. Rządy tu były... Czymś pomiędzy monarchia dziedziczą, a demokratyczną. Prawowite dziecko alphy było oczywistym faworytem do tego tytułu... Na bekarty patrzyło się trochę... Ostro. Ale, każdy mógł udowodnić swoją wartość i wyzwać nowego alphe, tyle że bez poparcia... Niewiele mógł. Bo to stado decydowało tak na prawdę. Po za tym... Jeśli nie było dowodów że August maczał palce w wypadkach rodzeństwa, dlaczego mieli by występować przeciwko bratu? Mogli być ambitni... Jak ta dwójka która miała "nieszczęśliwe wypadki" ale jedynie skończyło by się na rzuceniu wyzwania. Nie podobało się jej to jak Estera balansowała słowami. Dlatego przychodzenie tu uważała za ostateczność... Gdyby matka Rivera nigdy nie zadała by tego pytania może jeszcze by żyła... A może nie... Może bez sensu zginęła by za brata w Venandi... Może lepiej że zginęła w zgodzie z swoimi przekonaniami. Oderwała się od tych rozważań gdy River miał kontynuować pytania, spojrzała na niego czekając w ciszy... Nie chciała się wtrącać, po prostu być gdyby tego potrzebował... Żeby czuł że nie jest sam. Estera po pierwszych dwóch pytaniach uśmiechnęła się szeroko. Nie odpowiedziała jednak od razu, z jednego z jej szerokich rękawów wypadłoprosto w jej dłoń małe, szklane naczynie przypominające fiolke.
- Ohh nie ma sensu wspominania kogoś na tyle nie istotnego. Był zabłąkanym omegą... Zwykłym mieszkańcem najgorszego sortu bo zmienionym człowiekiem. Twoja matka spotkała go za młodu w lesie. Trochę to banalne jak na mój gust, że zapałali do siebie uczuciem ale co kto lubi. Jak na mój gust, pokazał że miał jaja dopiero gdy zginął dając wam czas na ucieczkę. - odpowiedziała specjalnie najpierw nawiązując do późniejszego pytania.
Nachyliła się do przodu, odkorkowując mały flakon w ręce. Był w nim gesty płyn przypominający krew. Przechyliła lekko naczynie i pozwoliła dwóm kroplom wpaść do kubka którego wcześniej podała Riverowi. Płyn momentalnie opadł na dno i rozpuścił się niczym musująca tabletka, po czym toń herbaty się uspokoiła.
- Gdybyś zapytał "czy August ją zabił?" odpowiedziała bym że nie. "czy odpowiadał za jej śmierć" tak... Uczysz się, jednak co znaczą słowa jedynie zdziwazałej staruszki? Uwierzysz mi i ruszysz na swoją zemstę? - zapytała rozbawiona.
- Sam się przekonaj... Wypij, do dna. - odparła i oparła się wygodnie o tył swojego krzesła biorąc łyka swojej herbaty.
- River... Nie wiem czy to dobry pomysł... - traciła się na chwilę Leah.
Ostatecznie... Serio, chciała żeby wypił jakieś świństwo niewiadomego pochodzenia i to w miejscu które praktycznie sparaliżowało ich najlepsze zmysły?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptySro 06 Gru 2023, 23:27

Dziwnie się czuł i nie był pewien czy to przez ten otępiający zmysły zapach, czy przez aurę otaczającą to miejsce. Może jeszcze coś innego. Nie spodziewał się, że będąc tutaj i to wcale niezbyt długo, mógłby kiedykolwiek być tak bardzo rozdarty ze swoimi myślami i uczuciami. Nie był głupi, a odkąd tutaj przyszedł niewiele tak naprawdę rozumiał. Właściwie... z jednej strony wszystko wydawało mu się tak banalne i logiczne, z drugiej strasznie zawiłe i skomplikowane. Tak samo było w tej chwili, gdy Estera zapewniła, że jeśli kogoś rani, to jedynie słowami. Miał dziwną pewność, że mówiła prawdę, a jednak mimo to nie do końca jej wierzył. Przez moment nawet próbował rozwikłać tę zagadkę. Nawet był pewien, że już ją rozwikłał, lecz ostatecznie tylko wrócił do punktu wyjścia.
Estera na pewno mówiła od samego początku prawdę. Problem tylko polegał na tym, że stosowała masę ogólników, a sama jej wypowiedź miała w sobie jeszcze więcej niedomówień, przez co słuchająca ją osoba sama dopowiadała sobie brakujące elementy i interpretowała wypowiedź wiedźmy na swój, indywidualny sposób. Niekoniecznie zgodny z tym, co tak naprawdę miała staruszka na myśli, gdy udzielała swojej odpowiedzi. Zdecydowanie zgubnym było przychodzenie do niej w sprawie porady, bo nie mówiła, którą ścieżką najlepiej się udać, a jedynie to, że jakieś ścieżki były. I pod wpływem emocji można było niestety wybrać tą, która miała tragiczne skutki. Tak przecież było w przypadku jego matki, o ile dobrze wszystko zrozumiał. Dlatego przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad właściwym pytaniem. Choć to odnośnie swojej matki, a raczej jej śmierci, uważał za odpowiednio zadane, tak niestety poczuł się zbyt pewnie i pozwolił na moment by to emocje nim zawładnęły.
Dużym zaskoczeniem było dla niego, że Estera tak konkretnie mu odpowiedziała w temacie jego ojca, a może z jakiegoś dziwnego powodu zaczynał ją powoli coraz lepiej rozumieć. Lekko się zasępił, gdy okazało się, że jego ojciec nie był nikim wybitnym, a jego najważniejszą rolą życia było spłodzenie go i Lake oraz śmierć w starciu z łowcami, by oni mogli uciec. I to właściwie dość bezsensowna śmierć, bo przecież ich matka ostatecznie też zginęła, a oni wychowywali się bez swojej historii i wiedzy o tym, kim tak naprawdę byli. Z drugiej strony... czy naprawdę miał prawo czuć do niego żal i go krytykować, skoro sam nie tylko nie ochronił swojej rodziny, a co najgorsze... jako jedyny przeżył. Widocznie bycie beznadziejnym ojcem było ich klątwą i dziedziczone było w genach.
Na szczęście Estera zaczęła coś kombinować przy jego kubku, dolewając do niego podejrzaną ciecz z flakonika. To dało mu chwile by pozbierać myśli, a raczej odepchnąć od siebie te, o których już dawno miał świadomość, a teraz tylko zostały potwierdzone. Odetchnął głęboko, przymykając na moment oko. Momentalnie je otworzył i spojrzał czujnie na staruszkę.
- Z całym szacunkiem, ale nie zapytałem, bo wiedziałem jaka będzie odpowiedź. I że będzie pułapką, która miałaby pomóc negatywnym emocjom mną zawładnąć. Odpowiadał przecież za śmierć mojej matki, bo musiała opuścić stado i dopadli ją łowcy. Ale to nie on bezpośrednio ją zabił. Właśnie dlatego zapytałem czy to on nasłał łowców. A jeśli nie on to kto? - sprostował, powtarzając pytanie, które zadał chwilę temu. Nie zamierzał dać się złapać w sidła staruszki i dać wcisnąć sobie w usta słowa, których nie powiedział. Może i ciężko było mu zachować spokój i jasność umysłu przez ten drażniący nos zapach i mącące słowa Estery, może był przez to lekko rozdrażniony i spięty, ale na pewno nie da sobą zmanipulować tak, by rzucić Augustowi wyzwanie z powodu zemsty.
Odwrócił lekko głowę w bok, by moc kątem oka zerknąć na Leah, gdy go ostrzegła przed wypiciem tego dziwnego specyfiku od Estery. Może czasami bywał naiwny, ale miał swój własny rozum i instynkt podpowiadający mu, że wypicie tej "herbatki" może się źle skończyć. Mira i Oliver praktycznie całe dzieciństwo wbijali im do głowy by nie przyjmować niczego od nieznajomych, ani nie pić nic niewiadomego pochodzenia i działania. Choć miał ściętą powagą minę i nawet kącik ust nie drgnął mu w subtelnym uśmiechu, to krótkie spojrzenie, które jej posłał miał pełne ciepła i zapewnienia, że nie zrobi nic pochopnego. Spojrzał zaraz po tym na Esterę, układając ręce na stole, jakby rzeczywiście planował chwycić kubek, choć jego dłonie póki co leżały nieruchomo na blacie, kilka centymetrów od kubka.
- Nie zamierzam walczyć z Augustem z zemsty, czy urazy, bo wiem, że to przyniesie mi zgubę. Będę z nim walczył dla dobra stada. Czy mnie zabije czy nie, wierzę, że i tak wyjdę z tej walki zwycięsko, bo prawdopodobnie część stada przejrzy na oczy i się od niego odwróci, a wtedy będzie niczym więcej, jak łatwą ofiarą dla wampirów - powiedział pewnie, nie przejmując się tym, że te słowa mogłyby się nie spodobać Esterze czy Leah. W końcu Nad wsią wisiało widmo rzezi, którą niewątpliwie urządzą tu wampiry, gdy tylko wkroczą po Augusta. Zdawał sobie sprawę, że wtedy wielu niewinnych mieszkańców zginie i to zarówno wilczych jak i ludzkich, a mimo to powiedział o tym bez większego przejęcia. Może nawet trochę podobnie, co Estera, gdy opowiadała o tragicznych losach dwójki rodzeństwa jego matki i Augusta.
- Jak to ma działać, gdy to wypiję? - zapytał ostrożnie, jedynie od niechcenia zerkając na zawartość kubka i majaczące w nim własne odbicie. Nie chciał ryzykować otruciem czy osłabieniem i niezdolnością do jakiejkolwiek walki przez najbliższych kilka miesięcy. Czy w druga stronę - jakimś dziwnym uzależnieniem, przez które straciłby otaczających go znajomych oraz ich wsparcie.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyNie 10 Gru 2023, 22:05

Ohh czyż nie takie właśnie były wróżki, wieszczki czy inne czarownice? Odpowiadały ogolnikami, bawiły się znaczeniami, słowa bywały tak bardzo zwodnicze. Estera jednak nie tyle bawiła się w ogólniki co zdawała się bawić... Bo dosłownie mogło się wydawać że czerpie autentyczną przyjemność z obserwacji tego jak ludzie odczytywali jej słowa. Odpowiadała na zadane pytania... Te nie zadane już nie. Gdy matka Rivera zapytała czy zostanie alphą... Nie mamimiła jej ogródkami, tylko odpowiedziała. To że zostanie alphą stada z Fostern dopowiedziała sobie sama. Zabawne było to że właśnie to wydarzenie sprawiło że ostatecznie alphą została. Przeznaczenie? Czy może przypadek.
- Dobrze. - odpowiedziała spokojnie, ewidentnie nie trzymiąc urazy wobec tego w jaki sposób się odzywał.
- Uczysz się korzystając z tego co usłyszysz. To nie gorszy znak, może twoja nić nie zostanie przecięta zbyt szybko. - odpowiedziała nadal odsuwając moment odpowiedzi na pytanie.
Ostatecznie... Słowa to tylko słowa. Nie ważne co by powiedziała i tak będzie szukał odpowiedzi czy to co usłyszał było prawdą? A może jedynie bajaniem starej wariatki? Oczywiście nawet gdy zobaczy to na własne oczy będzie watpił... Pójdzie to potwierdzić, jednak był to prostszy sposób.
- Niby coraz mądrzejszy, a jednak głupi. To nie walka z Augustem przyniesie ci zgube. Stara Estera widziała... Krew na ulicach Venandi... Mówiła temu staremu glupcowi żeby jej zaniechał bo rzeki krwi zaleją też Fostern. Krew Kaina zabije wszystkich, nie słucha... Ty posłuchaj. Gdy zostaniesz przywódcą... Zapomnij o Venandi... Od kiedy pojawił się ten... Anioł Estera nic już nie widzi. - szczerze mówiąc... Teraz Leah nic już nie rozumiała i poważnie zastanawiała się czy był sens tu przychodzić.
Może to faktycznie były głupie lęki dziecka i nic więcej. Staruszka była po prostu pomylona? Może Astrid miała rację że staruszka wymagała opieki.
- Mówiłam ci... W Fostern jest wiele nici... Przeplatają się... Plączą i rozwiązują. Nawet te przecięte, były kiedyś połączone z tymi które dalej się rozwijają. Gdy to wypijesz zobaczysz je... Znajdź te które należą do Augusta, dzięki nim odczytasz wydarzenia powiązane z tymi rozciętymi. Zobaczysz co stało się po walce którą przegrała twoja matka. Może nawet coś sobie przypomnisz. - wyjaśniła jak to zwykle ona, jednak widząc wahanie Rivera wywróciła oczami.
- Nic ci nie będzie, możesz czuć jedynie większe pragnienie niż zwykle. To napar z roślin który wyostrzy twoje zmysły, otworzy oczy na to co ukryte. Nic mi po tym że teraz zginiesz. Więcej korzyści zyskam gdy wygrasz swoją walkę. Estera zawsze robi to co się jej opłaca.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyPon 11 Gru 2023, 05:58

Pomimo… tej specyficznej pochwały, którą usłyszał od Estery, westchnął odrobinę poirytowany tym, że znów odwlekała zadane przez niego pytanie. Nie był przyzwyczajony do bycia ignorowania tego co powiedział przez swojego rozmówcę. Ale powoli coraz bardziej się przekonywał, dlaczego tak niewiele osób kręci się przy kobiecie. I nie miał w tym momencie na myśli jej… klientów jak to sama nazwała.
Ostatecznie odpuścił ten temat, gdy znów Estera nie odniosła się do jego wcześniejszego pytania. Niemniej słuchał jej uważnie i lekko kiwnął głową na znak, że rozumiał, o czym mówiła. A przynajmniej po części. Faktycznie… może nie sama walka z Augustem będzie jego zgubą, bo równie dobrze sam, swoimi wszystkimi działaniami i tym jaki był, mógł siebie wpędzić do grobu. Będzie musiał pamiętać by być ostrożniejszym. Na pewno też zamierzał bardziej liczyć się ze swoimi bliskimi i przyjaciółmi. Z ich radami i obawami. Rozumiał, a przynajmniej do jakiegoś stopnia odebrał przekaz Estery. Nie wiedział czy z tą krwią Kaina miała na myśli rod Virgo czy ogólnie wszystkie wampiry. Może te, które planowały zagarnąć Pensylwanie dla siebie, a którym Virgo planowała się postawić? Może chodziło o jej dawnego wroga, który według podejrzeń Georga mógł się na terenie Fostern ukrywać. Naprawdę miał złe przeczucia w kwestii tej wampirzycy. Może gdy bardziej wsiąknie w to społeczeństwo, może uda mu się bezpiecznie ustalić czy ta Tepes mogła się tutaj gdzieś ukrywać. Najwyżej jako Alpha… będzie miał choć minimalnie większe niż obecnie szansę na to by osobiście to ustalić i ujść z życiem.
I jeszcze ten… Anioł… lekko przekrzywił głowę i z nieukrywanym powątpiewaniem patrzył na staruszkę. Kilku klepek jej zdecydowanie brakowało. Aniołowie w świecie pełnym Yeti, chupakabr i innych krwiożerczych i porywających ludzi potworów ze starych, strasznych opowieści? Nie sądził by miała na myśli faktycznie osobę o niewieściej urodzie, burzy złotych, wręcz emanujących własnym światłem włosów, w oślepiająco białych ubraniach i parą skrzydeł na plecach. Kogoś musiała po prostu uznać za anioła, może kogoś, kto miał tatuaż pary skrzydeł na plecach? Nie wiedział. Nie miał pomysłu kto to mógłby być. Nie zawracał sobie tym więc głowy, uznając że najlepiej będzie jak poczeka na rozwój wydarzeń. I tak nie był w stanie załatwić wszystkiego w ciągu jednego dnia. Czy nawet miesiąca.
Wciąż nie był zbytnio przekonany do parującego w kubku specyfiku przed nim, ale spoko mu to nie zaszkodzi, a mogło pomóc wszystko zrozumieć… nie podobało mu się tylko to, że miałby odczuwać po tym większe pragnienie. Obawiał się… że niekoniecznie staruszka mogła mieć na myśli to, że będzie chciało mu się pić w ciągu dnia więcej wody niż normalnie. Nie mówiła też jak długo ten efekt będzie się utrzymywał. To “widzenie”. Z jej słów wynikało, że mogło minąć trochę czasu nim mu to minie. O ile w ogóle miałoby mu to minąć.
Nawet gdy przekonywała, że żywy będzie dla niej większym pożytkiem i tak nie bardzo jej ufał, ale spoko niewiele ryzykował…
Zetknął jedynie przez ramię na Leah by się nie martwiła i by subtelnym uśmiechem posłanym w jej kierunku, zapewnić ją o tym, że wszystko będzie dobrze. Pewnie nawet nie miała pojęcia o tym jak bardzo był jej wdzięczny za to, że przy nim tutaj była.
- W takim razie, chlup w ten głupi dziób, jak to mówią. Na zdrowie - powiedział w końcu, po znacznej chwili namysłu, w końcu biorąc kubek w ukryta pod rękawiczka metalową dłoń i lekko uniósł go do góry, jakby wznosił toast, nie odrywając już spojrzenia od wiedźmy. Przytknął krawędź do ust i lekko odchylił głowę biorąc ostrożnie łyk. Omal się nie zakrztusił.
- Ugh! Paskudztwo! - skrzywił i aż nim zatrzęsło.
- Nie myślałaś o tym, żeby dodać do tego odrobinę cytryny i kilka łyżeczek miodu? - podsunął marudnie z lekką odrazą patrząc na to, że miał do wypicia jeszcze praktycznie cały kubek. To zdecydowanie nie były jego smaki.
Znów nim zatrzęsło, jak po strasznie paskudnym lekarstwie, ale znów uniósł kubek i na siłę wlał w siebie całą zawartość, wypijając tę okropna “herbatę” do dna, choć gardło miał ściśnięte. Było ciężko ale dał radę. Choć gdy odstawił kubek musiał dość mocno ze sobą walczyć by opanować mdłości. Aż żółć mu podeszła do gardła, ale jakoś wytrzymał. Miał nadzieję tego nigdy więcej nie powtarzać. I zdecydowanie coś zjeść. Nieważne mięso czy słodkie. Byleby czymś zabić ten okropny posmak który wciąż czuł na języku i którym mu się od czasu do czasu odbiło.
Zmaltretowany tą torturą spojrzał na staruszkę zastanawiając się czy udzieli mu jakichś instrukcji bez zadawania pytań czy jednak wypadało by się odezwać.
- Ale jesteś pewna że nie wyrosną mi po tym żadne rogi ani nie zacznę świecić w ciemności? - ostatecznie wysiłku się na kiepski żart o tym, że mógł właśnie wypić coś mocno radioaktywnego i się zmieni w jakiegoś mutanta. Korciło go by spytać czym było ten czerwony płyn z fiołki, ale wciąż buntujący się po brutalnym potraktowaniu go herbatą podpowiadał mu by lepiej w to nie wnikać, bo cała ta nierówna walka z mdłościami mogłaby pójść na marne.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyPon 11 Gru 2023, 07:54

Z tym to akurat Leah się zgadzała w stu procentach. W świecie w jakim żyli... Zmutowane wilkołaki, kelpie porywające ludzi w toń jeziora, wampiry na każdym kroku... Anioł był raczej... Nie codzienną postacią. Chyba że był jakimś określeniem na postać z skrzydłami... Nie koniecznie boskiego posłańca. Ale kogo? Strzygonie też miały skrzydła chociaż wyglądem nie przypominały raczej stereotypowego aniołka. No i czemu przez niego staruszka nic nie widziała? Naprawdę była coraz bardziej sceptyczna. Gdy opisywała skutki uboczne herbatki, jej od razu przyszły do głowy jakieś halucynki czy narkotyki. Nie była szczęśliwa gdy River na nią spojrzał. Rozumiała przekaz... Spróbuję... Nie martw się. Ale ona. I tak się martwiła, mimo to skinęła lekko głową.
" Po prostu uważaj... Jedno słowo i nie ważne co będziesz widział, zabieram cię stąd." taki mniej wiecej był jej przekaz.
Estera za to chwyciła swój kubek gdy River miał zaraz spróbować swojego. Uniosła go jak by oddawała toast i sama wypiła kilka łyków. Tyle że ona się nie skrzywiła a lekko uśmiechnęła. Leah za to w pierwszej chwili drgnęła żeby skoczyć do Rivera... Uspokoiła się gdy okazało się że chodziło jedynie o smak specyfiku, a River nawet zaczął żartować. Odetchnęła z ulgą i nawet pokręciła lekko głową z niedowierzaniem. Chociaż nie mogła odmówić zabawności jego wypowiedzi względem tego co właśnie robił.
- Nie ma smakować, tylko działać. - odburknęła staruszka i znów upiła trochę swojej herbaty.
- Czytałeś kiedyś o Edypie? - Zagaiła gdy River wracał do picia "herbatki".
- Większość ludzi przychodzi tu by poznać przyszłość... Nie zdają sobie sprawy z konsekwencji poznania przyszłości. Tymczasem ty... Chcesz poznać przeszłość. W ciągu ostatniego roku miałam... Niebywale interesującą klientele.- mówiła dalej nieco zamyślona, a gdy skończył skrzywiła się nieco.
- Gdy Estera coś mówi to jest tego pewna. Posłuchaj książę, nici wyrastają i ciągną się aż do momentu gdy zostaną przerwane. Zawierają przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. - mówiła dalej spokojnie tłumacząc.
Środek staruszki naprawdę nie grzeszył dobrym smakiem. Wręcz, po chwili Rivera mogło zacząć modlić... Kręcić się w głowie. Słowa były coraz bardziej zamazane, ale Estera zdawała się też podawać dokładniejsze instrukcje.
- Nie zaglądaj w przyszłość. - powiedziała dosadnie ale jej głos był jak by bardzo daleko.
- River... - ten za to należał do Leah... Pokój wirował i gdy River spróbował wstać, przewrócił się.
- Riv! - wilczyca ewidentnie była obok, pochylała się nad nim, chyba próbowała go ocucić ale ograz był coraz bardziej zamazany.
Dopiero gdy spojrzał na staruszkę siedzącą dalej na swoim miejscu, widział ją wyraźnie.
Zmieniała się jednak... Wydawała się jeszcze starsza, długie, zniszczone, siwe włosy opadały aż do pasa. Pomarszczona skóra zdawała się wisieć na chudym ciele jedno oko zniknęło pozostawiając czarną przestrzeń ale drugie... Drugie zdawało się świecić białym kolorem przypominającym księżyc. Gdzieś w tle słyszał nawoływania Leah, ale były już tak zniekształcone, że trudno było stwierdzić co oznaczają. Staruszka wskazała chudym palcem drzwi swojej chaty, które nagle stały się całkiem wyraźne, tyle że były w innym miejscu niż gdy do niej wchodzili. Znajdowały się tu... W kuchni. O dziwo, mimo tego jak wszystko było rozmazane, mógł wstać. A po otworzeniu drzwi, minęły również mdłości. Obraz za drzwiami też był już całkowicie ostry... Tyle że jednooki znalazł się nagle w samym środku lasu, gdy tylko przekroczył próg, drzwi się za nim zamknęły i powoli rozmyły w powietrzu. Został sam w środku lasu, trudno powiedzieć jaka była pora, przez nisko rozciągającą się mgłę panował półmrok. Nie słychać było ptaków czy innych zwierząt, tylko lekki wiaterek poruszający drzewami. Krajobrazu dopełniały... Nici. Przypominały włóczki, różniły się między sobą odcieniami, chociaż nie były zbyt kolorowe... Większość była szara, część czerwona inna niebieska ale były to i tak mocno przytłumione kolory, jak by grafik wyciągnął większość nasycenia. Wszystkie nici plątały się między drzewami, mniej więcej na wysokości głowy Rivera. Jedne splatały się z innymi mniej lub bardziej, inne wisiały lekko poruszając się na wietrze. Najbliżej Rivera znajdowała się niebieska nić. W miejscu gdzie stał zaplatał się z drugą o podobnym kolorze która zdawała się zastąpić inną... Przerwaną może metr wcześniej. Kołysała się teraz łagodnie na wietrze. Po za tym... O główną nic zahaczało wiele innych. Niebieskie, czerwone, szare. Godne uwagi były dwie. Jedna przerwana tuż obok momentu gdy wiele nowych nici się pojawiło. Jej kolor był zdecydowanie niebieski... A jednak zdawał się poplamiony... Brudny, jak by w zaschniętej krwi. Druga była ciemno czerwona, ciemniejsza o toń od pozostałych tego koloru... Jednak mocno związana została z złotą nicią która nie przypominała wełny... A coś w stylu drucika. Ta dziwna wiązanka zahaczało jedynie o główną nic i biegła dalej zahaczając o nie tu i uwdzie na prawą stronę. Gdzieś dalej wracała i do niebieskiej, głównej nici jednak za każdym razem tylko się z nią przecinał a by biec dalej aż do... No właśnie. O ile lewa strona lasu mimo pół mroku była jasna, widząc było skąd przychodzą nici. Tak prawa... Panował tam mrok. Nici były widoczne jeszcze kawałek, ale tam gdzie uciekała ta dziwna czerwono złota kombinacja panowała ciemność. Co ciekawe... Był to tylko jeden punkt do którego biegła tylko część nici. Pozostałe obiegały tą dziwną czarną mgłę i szły dalej. Główna nic najbliżej jednookiego np. Zaplatał się z coraz większą ilością tworząc coś w rodzaju sieci.
- Dotknij... - polecił nagle dziwny dziewczęcy głos.
Jednak gdy River się obejrzał był sam, odpowiedział mu za to niemal dziecięcy chichot, a niebieska nić zapulsowała. Gdy zdecydował się jej dotknąć zobaczył... Siebie. Gdy jechał autem z Leah, dopiero mając się spotkać z Esterą. Ktoś poruszył lekko jego ręką lekko w prawo, a obraz przypominał film na przyspieszeniu. Weszli do Estery... Rozmawiali, nagle River po wypiciu herbatki upada. Leah próbuje go obudzić aż w końcu interweniuje Estera i z niezwykłą (jak na staruszkę chodzącą o lasce) siłą odciąga wilczyce od niego. Drobna dłoń znów przesunęła jego rękę, tym razem w lewo. Obraz zaczął się cofać... Do śniadania... Później do ogniska... Do wizyty Georga. Dopiero tu drobna ręka puściła jednookiego, a gdy ten puścił nić. "film" się skończył. Znów był w lesie nici... Tyle że towarzyszyła mu dziewczynka. Może nastolatka, drobna w białej sukience... Tyle że, w miejscu jednego oka była jedynie czarna dziura... Podczas gdy drugie polyskiwało bielą.
- Znajdź nici które cię interesują... Nie bój się, Estera cię przypilnuje. - powiedziała melodyjnym, dziewczęcym, głosem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyPon 11 Gru 2023, 22:51

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Leah mimo jego zapewnień, nie będzie zbytnio przekonana i zadowolona jego pomysłem. Sam uważał, że to nie był dobry pomysł, jednak mogła być to jego jedyną szansą na zdobycie odpowiedzi na swoje pytania. Zwłaszcza że choć Estera i tak całkiem dużo mu opowiedziała to jednak… przez nią zamiast zmniejszyć się, ilość nurtujących go pytań jakby wzrosła. Nie tego oczekiwał po tej wizycie. Poza tym… to że postanowił zaryzykować i wypić specyfik Estery, wynikało również z tego, jak bardzo ufał Leah. I jak bardzo na niej polegał. Miał dziwne przeczucie, że byłaby zdolna bez namysłu, a przez głupi odruch, skoczyć za nim w ogień. Czy może nawet wypowiedzieć wojnę całemu światu, jeśli jego życie, by od tego zależało. Oczywiście nie zamierzał tego wykorzystywać z byle powodu czy nadużywać. W tej chwili po prostu wiedział, że cokolwiek by się nie działo, póki Leah przy nim będzie, wszystko będzie dobrze. To właśnie z tym przeczuciem sięgnął po swoją “herbatę” i wziął łyka. Co bardzo szybko skończyło się jego skrzywieniem pełnym niesmaku.
- Chcąc uniknąć ziszczenia się przepowiedni, nieświadomie doprowadził do tego, że się spełniła - odpowiedzial Esterze, trochę nie rozumiejąc jaki związek miała paskudna herbata z Edypem. Przez myśl mu przeszło, czy nie było to jakieś odniesienie do jego matki, choć zaraz odsunął ja od siebie. Ona nie uciekała przed przewidziana jej przyszłością, a jedynie zachęcona przepowiednią staruszki wyzwala Augusta i nie wyszła na tym najlepiej.
Zajął się opróżnianiem całej zawartości swojego kubka i choć była to najgorsza rzecz, jaka kiedykolwiek w życiu spożywał, słuchał tego, co mówiła kobieta. Trudno byłoby się nie zgodzić z tym, że większość przychodzi do wróżki czy innej tego typu osoby, by poznać swoją przyszłość. On nie chciał znać swojej przyszłości. Być może z obawy, być może ze świadomości, że choć bardzo chciał w to wierzyć, wcale nie było mu pisane żyć długo i szczęśliwie. Wolał więc nie znać przyszłości, by móc korzystać z życia jak najwięcej i cieszyć się każdą chwilą, nie wiedząc czy następnego dnia będzie mu dane się obudzić.
Przeszłość była zdecydowanie bezpieczniejsza i bardziej pewna. To co się już wydarzyło, nie miało prawa się zmienić.
Choć… gdyby wiedział jak paskudny w smaku był specyfik… chyba nie zdecydowałby się na wypicie go. Zwłaszcza że nawet nie wierzył w to, by rzeczywiście działał. Mdłości nie były dla niego żadnym dowodem, bo naprawdę był okropny w smaku i nie dziwiło go, że jego żołądek się tak mocno buntował. Zaczął sobie uświadamiać, że było coś nie tak dopiero, gdy po chwili zaczęło mu się kręcić w głowie. I to… w dość dziwny sposób, którego jeszcze w życiu nie doświadczył. Ciężko było to porównać do czegokolwiek. Nawet gdy wlał w siebie taką ilość alkoholu, by niemalże zezgonować pod stołem i na następny dzień cierpieć katusze przez kaca mordercę… tamte zawroty głowy były niczym w porównaniu do tego, czego teraz doświadczał. Nie zarejestrował tego, że się runął na ziemię, próbując wstać z krzesła.
Ktoś był przy nim. Wzrok mu się strasznie zamazywał, ale był pewien, że to Leah się nad nim pochylała. Czuł jej bliskość i tylko na tym oparł swoje przekonanie, bo głos, który do niego trafiał… był tak niewyraźny, że robię dobrze mógłby należeć do kogoś zupełnie obcego wołającego w pobliżu domu Estery.
- Le… - wydusił jedynie słabo z siebie, nim… cały świat jakby zrobił się zupełnie inny. Mógłby przysiąc, że stracił przytomność.
Problem jednak polegał na tym, że wciąż był w domu Estery. Ją samą zresztą widział dość wyraźnie, jak i drzwi które wskazała. To było dziwne, bo to wszytko wydawało się jednocześnie bardzo realne i jednocześnie był przekonany, że tylko śnił. Choć trudno było to nazwać właściwie snem.
- Co się tu dzieje? To wszystko przez twoją herbatę? - odezwał się w stronę strasznie postarzonej kobiety, wręcz jakby przestarzałej.
Westchnął ciężko, gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi i po chwili skierował się do wskazanego przez nią wyjścia znajdującego się w kuchni.
- Miło się rozmawiało, ale myślę, że będę się już zbierał. Paskudna pogodna na dworze i muszę swoją kotkę, Ajrisz zgarnąć do domu. To ja już pójdę jak nie masz nic przeciwko - dodał nim poszedł w stronę drzwi, rozglądając się po drodze za Leah. Dziwiło go, że nie było jej z nim, ale… może czekała już na niego w samochodzie i grzała silnik.
Wyszedł, szukając jej spojrzeniem, choć momentalnie zaprzestał, obracając się za siebie, by spostrzec jak drzwi nagle za nim zniknęły gdy wszedł do tego dziwnego lasu. Nie za bardzo mu się to wszystko podobało.
- Halo?! Jest tu kto? Estera? Leah?! - zawołał w tę głuchą przestrzeń przed sobą. Zbliżył się do dziwnych, emanujących delikatnym światłem sieci, które z odległości zdawałby się przypominać pajęczynę, a dopiero po podejściu bliżej… uświadomił sobie, że były to jakieś nici z wyblakłymi kolorami. Przekrzywił lekko głowę, gdy podszedł do jednej, jakby nieco grubszej, z którą plątały się inne nici o różnych kolorach. Niektóre przerwane. Niektóre rozciągające się daleko wraz z nią w prawo i w lewo. Podniósł rękę, jakby chciał dotknąć tej innej od wszystkich nici czerwono-złotej, ale się zawahał. Instynkt go ostrzegał, choć nie wiedział dlaczego.
- Ktoś tu jest? Pokaż się! Nie zrobię ci krzywdy! - zawołał, gdy nagle rozległ się ten dziewczęcy głos nie wiadomo skąd. Chciał poszukać źródła tego głosu, lecz w tym momencie dotknął tej jakby głównej nici przed sobą. Nie wiedział czy zrobił to przypadkowo, czy jakaś siła go zmusiła do tego. Stał oniemiały, obserwując… samego siebie jak zmierza z Leah do Estery, rozmawia z nią… jak nagle traci przytomność… czyli… umarł? To miejsce raczej nie przypominało Piekła. Do Raju również było mu daleko. Poza tym… Estera zapewniała, że więcej korzyści będzie miała, jeśli jednooki będzie żył. W takim razie to musiało być coś innego.
Z tych rozmyślań wyrwał go widok drobnej dłoni trzymanej na jego ręce, która pokierowała go i nakłoniła do chwycenia niebieskiej nici z lewej strony. Widział… praktycznie cały poprzedni dzień i powoli zaczynało do niego docierać, że były to te nici, o których mówiła mu Estera. A ta tutaj… należała konkretnie do niego. Dostrzegł również dziewczynkę obok siebie, która wzięła się dosłownie znikąd. Dałby sobie rękę uciąć, że skądś ją kojarzył. Miał już o to zapytać, gdy się do niego zwróciła.
- Estera? To ty? - zapytał zaskoczony tym jak teraz wyglądała, zwłaszcza że jeszcze przed chwilą bliżej jej było do kostuchy, na którą jakby od nie chce nią zarzucono wysuszona skórę.
Zamyślił się po jej słowach, przyglądając się niciom, które splatały się z jego własną. Spojrzał na tę przerwaną niebieską z czerwonymi przebarwieniami, zdając sobie sprawę pewnie ta należała do K9. Spojrzał na kolejną… kołyszącą się bezwiednie na nieistniejącym wietrze która w pewnym momencie zdawała się tworzyć bardzo gruby splot z jego własną, a przynajmniej do momentu aż nie została przecięta przez te niebiesko-czerwoną, uświadamiając sobie, nawet bez dotykania jej, że należała do Karan. Westchnął ciężko, czując nieprzyjemny ucisk w piersi, ale zamiast dać się zawładnąć temu uczuciu, skupił się na plątaninie różnego rodzaju nici. Ta czerwono-złota ciągnąca się dalej w osnutą mrokiem przyszłość… zastanawiał się czy nie należała do tego “Anioła”, o którym wspominała wiedźma. Złoty kolor by się zgadzał, ale ta czerwień… bez wątpienia był to jakiś wampir. Strasznie go to ciekawiło, ale nie wiedział jak wiele ma czasu a musiał odnaleźć nici swoich rodziców. I te, które łączyły się z Augustem. Tak mu poradziła staruszka, choć nie wiedział po co miałby sprawdzać nici przylegające do tego starego durnia.
- Możesz mi powiedzieć do kogo należy ta czerwono-złota nić? - spytał towarzyszącą mu młodą Esterę, idąc w lewo wzdłuż swojej nici i co jakiś czas dotykał delikatnie płaczących się z nią innych nici. Szczególnie skupiał się na tych z niebieskim zabarwieniem
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyPon 11 Gru 2023, 23:34

Estera wiele razy opowiadała przychodzącym tu o Edypie... Jako przestrogę. Nigdy nie można było być pewnym co zobaczy się w przyszłości. Lubię mieli tendencje do opowiadania sobie reszty, gdy usłyszeli fragment. Ktoś zbyt pewny zwycięstwa mógł stać się nazbyt nie ostrożny. Inny zbyt skupiony na uniemozliwieniu spełnienia wróżby mógł by do niej doprowadzić. Musiała przyznać... Że River zrobił na niej wrażenie, rozumiał to mimo braku wielkich wyjaśnień. Może dlatego zdecydowała się wpuścić go do jej lasu. Nie panikowała gdy River zaczął się coraz gorzej czuć, raczej... Czekała. Miejsce do którego go prowadziła było, niezwykłe, dla wielu było by pokusą nie do oparcia. Tak wiele żyć... W jednym miejscu. Nici były nie tylko przepustką do poznania prawdy... Były w jej oczach czymś pięknym. Jedną wielką plataniną życia. River oglądał jej drobny ułamek... Jego nic przeplatała się z innymi, z jednymi bardziej, innymi tylko się przecinała. Ale każda z tych nici była osobną historią która również mieszała się z kolejnymi... Te kolejne jeszcze z kolejnymi. Coś niezwykle zawiłego i jednocześnie pięknego w oczach starej wieszaczki. Dziewczynka ujawniła się dopiero aby wyjaśnić mu zasady czytania nici. Uśmiechnęła się promiennie gdy ją rozpoznał.
- Przecież mówiłam. Widziałam początki czasów, zobaczę też ich koniec. Skup się! - upomniała go na końcu i w ten specyficzny dziecięcy sposób lekko tupnęła.
- Twój organizm metabolizuje szybciej... Gdy substancja którą Ci dałam zostanie przetrawiona, wrócisz do swojej uroczej towarzyszki i nici zamilkną. - dodała i splatając palce dłoni za plecami ruszyła wzdłuż nici jednookiego.
Ludzie... Nie zdawali sobie sprawy z iloma innymi spotykali się codziennie. Zwykle "dzień dobry" już przecinało ich ścieżki. A oni tak naprawdę w tej plataninie musieli znaleźć dwie... Jego matki i Augusta.
Estera nie specjalnie jednak się przejmowała samymi nićmi. Dreptała wesoło zatapiajac nagie stopy w mchu porastajacym cały las i sunąc palcami po nici Rivera.
Zatrzymała się dopiero gdy zapytał o czerwono złotą, ciasną platanine i uśmiechnęła się szeroko.
- A jakie to ma znaczenie? Jeśli duże... To sprawdź,. Jeśli nie... Zapomnij, spójrz. - wskazała palcem na nie daleką przyszłość nici.
- Wkrótce... Znów się spotkacie. Jesteś zbyt miękki by odmówić nawet jeśli powinieneś. - wzruszyła lekko ramionami.
Chwilę jednak poczekała... Dając mu czas aby faktycznie zerknął w boczne nici o ile tylko chciał. Musiał się liczyć z tym że miał ograniczony czas, ale przede wszystkim że nie wiedział jak bardzo był ograniczony. Niezależnie czy to zrobił czy nie, wywróciła malowniczo swoim jedynym okiem i ruszyła dalej wzdłuż nici.
- August... Przypomnij sobie... Kiedy wasze nici się przecięły. W końcu przyszedłeś poznać jego przeszłość prawda?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyWto 12 Gru 2023, 07:57

To był jakiś obłęd. Cała ta drastyczna zmiana Estery w jeszcze bardziej stara, by za chwilę stać się dziewczynką na oko nieco starszą od jego siostrzenicy. Tak samo cały ten las wypełniony połyskującymi nićmi. Było w tym wszystkim jednak coś pięknego, hipnotyzującego wręcz i przyciągającego. Zwłaszcza, gdy uświadomił sobie, że to wszystko były czyjeś życia. Niektóre już przerwane, inne jeszcze ciągnące się wzdłuż jego własnej w kierunku przyszłości, jeszcze inne, dopiero w niej łączące się z niego nicią. Z pozoru wszystkie tak bardzo do siebie podobne, a jednak gdy tylko się na nich skupić, uważniej spojrzeć to jednak w jakimś stopniu różniły się od siebie. To był po prostu obłęd.
Nić Georga, Anishy, Astrid, Hannah i Lake… osób zupełnie mu nieznanych, które jedynie minął na ulicy, i tych, z którymi zmierzył się podczas walk ulicznych. Aż głowa go lekko rozbolała od tego wszystkiego. Od całej tej plątaniny. Nim się zorientował był kawałek od swojej nici, nawet nie zdawał sobie sprawy, że się od niej oddalił. Musiał uważać by nie dać się temu wszystkiemu pochłonąć, bo w tej plątaninie… łatwo było się pogubić i zapomnieć o wszystkim innym.
- Wiesz, że zabawnie to wygląda, jak mała dziewczynka rozkazuje dorosłemu? - zauważył, lekko rozbawiony postawą i zachowaniem Esterym. Wrócił jednak do swojej nici i skupił się na znalezieniu nici Augusta i swoich rodziców. Zwłaszcza że, miał ograniczony czas i nie wiedział, jak wiele mu zostało.
Ta czerwono-złota nić była niebywale intrygująca i w jakiś dziwny sposób ciągnęło go do jej poznania. Miał jednak dziwne przeczucie, że jeśli tylko jej dotknie, przepadnie mu szansa na sprawdzenie historii Augusta. Postanowił spróbować w inny sposób się dowiedzieć, zapominając, że miał przecież do czynienia z Esterą.
Westchnął, gdy nie dostał konkretnej odpowiedzi, ale właściwie mógł rzeczywiście poczekać i samemu się przekonać do kogo należała ta nić. Skoro się z jego własną przecinała. Choć skrzywił się odrobinę niezadowolony, gdy kolejna osoba wypomniała mu to… że był miękki.
Odpuścił jednak komentarz czy obrażanie się i skupił się na odnalezieniu nici Augusta. Przeszedł kawałek do momentu, nim jeszcze poznał Victoria i Georga, a chwilę później niż pierwszy raz spotkał Leah.
Dotknął jednej niebieskiej, zdecydowanie dłuższej od jego własnej, łączącej się z całą masa innych niebieskich przecinających się z jego.
- Mam go - poinformował Esterę, idąc powoli wzdłuż tej linii, powoli oddalając się od swojej, a przynajmniej do momentu, nim znów ich linie się ze sobą nie przecięły. Od razu też zlokalizował nić, a raczej nici, które mogły należeć do jego rodziców.

Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyWto 12 Gru 2023, 09:44

To prawda... Ciekawość, była pierwszym stopniem do piekła. Na codzień, zapominaliśmy o 80% napotkanych osób. Tymczasem w jej lesie, wszyscy na nowo ożywali. Nie było trudno stwierdzić "oo kim jest ta" i przepaść zaskoczony tym kim jest ta konkretną osoba, kogo ona zna, może jak często pojawia się w moim życiu? Gdyby można było wpuścić tu kogoś na stałe... To nie starczyło by wieczności aby nasycić ciekawość. Wystarczyło spojrzeć na Estere... Złoto czerwona nić nie tylko u Rivera wzbudzała ciekawość. Ona jednak wiedziała gdzie spojrzeć idąc jej śladem w wcześniejszą plątanine... Gdy złota tylko przecinał czerwoną raz za razem... Gdy zaczynały się polatać i wcześniej... Gdy biegły obok siebie nawet nie wiedząc o swoim istnieniu... Wcześniej znała każdy krok czerwonej nici. Teraz... Spojrzała w ciemną plamę mgły która skutecznie utrudniała zobaczenie czegokolwiek. Irytujące, a jednocześnie tak ciekawe... Ile nici jeszcze pociągnie za sobą? I jak się to skończy? No cóż po zostawało czekać.
- Uważaj... Pozory mylą drogi książę. Wcześniej uznałeś mnie za obłąkaną staruszkę. Zero instynktu samozachowawczego! Nawet twoja wampirza znajoma się mnie obawia... - zatrzymała się na chwilę i spojrzała za siebie jak by coś za nimi podążało. Nic tam jednak nie było więc zwyczajnie ruszyła dalej jak by nigdy nic.
River zdawał się wreszcie wiedzieć czego szukał.
Nić Augusta... Mówiąc że łączyła się z innymi niebieskimi było jakimś nie domówienie. Tworzyła jedną wielką sieć... Wręcz splot niczym osobny byt. Estera położyła na niej swoją rączkę. Tak... W miejscu przecięcia z linką Rivera właśnie miotnął nim o ścianę w stajni.
- No to po nitce... Do kłębka. - odparła spokojnie i ruszyła teraz wzdłuż Lini Augusta..
Faktycznie... Ich linie kiedyś często się przecinały.
Zanim jednak doszło do tego momentu, musieli przejść przez całe pola przerwanych i leżących na ziemi nici które go otaczały. Najgorszy widok był jednak na chwilę przed znalezieniem nici rodziców Rivera. Estera skręciła z nicią w dłoni zza drzewo i zobaczyła całą polane polyskujących na wietrze, przerwanych nici. Wyglądały jak serpentyny na szkolnej imprezie. Niebieskie... Szare... Czerwone, wszystkie wokół tej jednej niebieskiej splątanej z dosłownie kilkoma innymi w tej chwili. Samych rodziców Rivera też nie było trudno znaleźć... Kawałek przed tą masakrą splot nici które wcześniej łączyły się z Augustem odbiegło w bok. Niestety... Ich przyszłość nie trwała długo... Kilku udało się odłączyć za w czasu, ale z pociętych nici ostatecznie dalej szły tylko dwie... Estera cofnęła się do samego momentu odłączenia nici i przesunęła po nich dłonią. Po chwili stanęła w jednym miejscu.
- Tu... Chodź. Zacznij tutaj. - ponagliła i wyciągnęła drugą rękę do Rivera.
Po dotknięciu nici... Podobnie jak wcześniej przed oczami Rivera pojawił się obraz coś jak wyświetlany film ale w samej głowie. Był w drewnianym pokoju, z dużym eleganckim biurkiem i szklanym stolikiem z dostawionymi fotelami. Kobieta zajmowała właśnie jeden z tych foteli. Mimo poniesionych obrażeń, River bez problemu mógł rozpoznać kobietę że swoich koszmarów. Dokładnie tą... Która chcąc ratować syna nieszczęśliwie pociągła go na dno. Przykładała właśnie woreczek z lodem do największego sińca na czole. Augusta również bez większych problemów mógł rozpoznać. Co prawda brakowało mu blizn i oboje oczu były zdrowe. W przeciwieństwie do kobiety był w nie najgorszym stanie. Kilka zadrapań i siniaków.
- Jak mogłaś... Akurat ty?! - warknął wściekle opierając się o biurko.
Kobieta jednak zanim odpowiedziała przetarła chusteczką krew z rozwalonej wargi.
- Bo wiesz, że to co chcesz zrobić to błąd. Jak inaczej mogłam cie powstrzymać? Odpuść... To nie nasza wojna, zapomnijmy o tym, przecież może być jak dawniej. - kobieta wstała i spróbowała położyć dłoń na ramieniu brata, jednak natychmiast ją strzepnął odwracając się przodem do niej z jażącymi się ślepiami.
- Jak dawniej?! - zakupił.
- Pierdolenie przegranej... Mam udawać że nic się nie stało? Że nie próbowałaś mnie obalić? Powinienem cię zabić na miejscu! Wiesz czemu tego nie zrobiłem? - - spuściła wzrok i chwilę milczała.
- Bo jesteśmy rodziną... - zasugerowała ale nie spojrzała na niego, nie widziała kpiny z jaką na nią spojrzał.
- Ta... Rodziną. Nie chce cię więcej widzieć. Wynoś się z mojego domu... Z mojego miasta i mojego terytorium. - Teraz spojrzała na niego, może nie tyle ze strachem co zaskoczeniem.
- Ale... Agi... River jest jeszcze mały... Nie rób im tego... - jednak wielki alpha tylko usiadł dumnie za swoim biurkiem i spojrzał na nią dalej z tą wściekłości ą w oczach.
- Ty im to zrobiłaś... Jeśli chcesz to ich zostaw albo zabierz ze sobą. Mam gdzieś co się z wami stanie. Tak jak ty miałaś gdzieś co stanie się że mną jeśli przegram.
- Wiesz że to nie tak... - Chciała się wtrącić ale przerwał jej ruchem ręki.
- Masz czas do wieczora, jeśli po tym jeszcze cie tu zobaczę rozszarpie ci gardło. Wynoś się. Barry! - krzyknął na koniec i drzwi się otworzyły, stał w nich rosły mężczyzna z poważną miną i przenikliwymi szarymi oczami.
Nie czekała na to aż każe ją wyprowadzić, wyszła sama. Jej nić się oddaliła, ale Estera przytrzymała dłoń Rivera dalej na tej należącej do Augusta. Tylko lekko przesunęła ją do przodu.
August siedział w tym samym gabinecie ale na fotelu z twarzą ukrytą w dłoniach gdy wszedł do niego Barry.
- Ilu? - zapytał nie patrząc na podwładnego który wyraźnie się skrzywił gdy miał odpowiedzieć.
-Ilu? - ponaglił i mężczyzna się zbliżył.
- 20 rodzin... Niektóre niepełne... To nie jest tak źle, po walce było wiele głosów... - przerwał bo August poderwał się nagle i rzucił całym szklanym stolikiem o ścianę tak że ten roztrzaskał się na drobne kawałki.
- Co za kurwa... - syknął przeczesując nerwowo włosy i chodząc po gabinecie niczym głodny tygrys.
- Ile mamy czasu do rozwiązania Iris? - Barry przełknął cicho ślinę.
- Tydzień... Dwa... Wiedźma nie daje dokładnych odpowiedzi... Może powinniśmy odpuścić, spróbuj dogadać się z sios... - nie skończył mówić bo August chwycił go za gardło i przypał do ściany.
- Nie waż się jej tak nazywać. Mam dość jej... Całej tej zgrai...ta...cala ta zgraja zdraców ms zdechnąć, rozumiesz? Nie obchodzi mnie jak... Zajmij się tym albo do nich dołączysz. Czy wyraziłem się jasno? - przytaknął i dopiero wtedy starzec cofnął rękę a Barry zaczął szybko łapać oddech.
- Jeśli nas zobaczą... - zaczął niepewnie.
- Więc zrób tak żeby nie zobaczyli... I pospiesz się, za tydzień idziemy na Venandi. Wreszcie odzyskamy naszą własność. Nikt nie będzie kwestionował tego kim jestem. Zejdź mi z oczu, następnym razem chce usłyszeć że załatwiłeś swoje zadanie. - Teraz... Estera cofnęła rękę.
Chwilę dała Riverowi żeby to przetrawił po czym uśmiechnęła się.
- Wyjątkowo narwany typ... Pomyśleć że w młodości był tylko gorszy. Chcesz oglądać dalej?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyWto 12 Gru 2023, 20:13

- Czek... Ja wcale tak nie... Ty czytasz w myślach? - speszył się zakłopotany. Nie wiedział jak się bronić przed oskarżeniem czarownicy, że uważał ją za obłąkaną, choć wcale nic takiego na głos nie powiedział. Na pewno nie prosto jej w twarz. Szybko też jego zakłopotanie zastąpione zostało wyłącznie zaciekawieniem, gdy uświadomił sobie, że kobieta właściwie nie powinna o tym wiedzieć. Kiedy tylko przeszło mu przez myśl, że mogła czytać z jego myśli jak z otwartej księgi... Odrobinę się zaniepokoił, nawet jeśli nie zdążyła udzielić mu jednoznacznej odpowiedzi w tej kwestii. Najbardziej jednak martwił się nie o to, że staruszka będzie oburzona tym, co o niej sądził, a raczej... że dowie się o tym, co myślał o Leah, jak naprawdę ważna była i ile dla niego znaczyła. Obawiał się... kobieta mogłaby jej o tym powiedzieć, ot ze zwykłej złośliwości. Miał nadzieję, że były to tylko jego wyssane z palca obawy nie pokrywające się z rzeczywistością. Chyba nie byłby w stanie spojrzeć Leah w twarz, gdyby się o wszystkim dowiedziała. Nie powinna wiedzieć o tym, że czuł do niej coś więcej niż tylko przyjaźń, bo zasługiwała na kogoś dużo lepszego od niego. Wiedział, że przy nim... prawdopodobnie nigdy nie byłaby szczęśliwa.
- Wierz mi, że nie jesteś pierwszą osobą, która mówi mi, że nie mam instynktu samozachowawczego - zauważył z lekkim rozbawieniem, by skierować myśli i temat rozmowy na inne tory. Pamiętał jak sama Virgo mu to wypomniała, praktycznie przy pierwszym spotkaniu. I zapewne jeszcze nie jedna osoba mu o tym przypomni. Na swoją obronę mógł dodać, że nie robił tego celowo i nie było to przejawem zarozumialstwa z jego strony. Zwyczajnie w trakcie rozmowy zapominał o tym, kim tak naprawdę był jego rozmówca. Podchodził przecież do innych jak do zwykłych ludzi, a konwersując z nimi, stawiał siebie na równi z nimi.
- Wybacz jeśli cię tym uraziłem - dodał po chwili ze szczerą skruchą w głosie, bo nie miał zamiaru w żadnym stopniu sprawić jej przykrości.
Skupił się po tym już tylko na nici Augusta i zaczął szukać przy jego nici, tej jednej konkretnej, która mogłaby należeć do jego matki. Podążał coraz bardziej w przeszłość wraz z Esterą, sprawdzając każdą odbiegającą od tego głównego splotu nić. Niby przypadkowo, chwytał i sprawdzał te, które jeszcze nie zostały przerwane, naiwnie łudząc się, że może jednak ktoś z jego rodziny przerwał. Nawet wśród bałaganu tej masy pozrywanych o różnych, niekoniecznie tylko niebieskich odcieniach, doszukiwał się choć najdrobniejszej oznaki obecności swoich rodziców. Odpuścił sobie to jednak i stracił wszelką nadzieję, gdy dotarli do ponurego kłębowiska kolejnych pourywanych niemalże w tym samym czasie nici, z którego tylko dwie zdołały się jakimś cudem ocalić. Co innego słyszeć o całym stadzie wybitym do nogi, a co innego... zobaczyć tyle zakończonych żyć. I to w imię czego?
Głos Estery wyrwał go z przygnębiających rozmyślań i wspomnień tego, jak opadał na dno razem z ukochaną matką, której nie był w stanie wyciągnąć na powierzchnię, a którą otaczały w wodzie czerwone wstęgi z jej krwawiących ran. Te pełne przerażenia i troski oczy, w których dogasała ostatnia iskra życia jeszcze do niedawna potrafiły nawiedzać go w koszmarach, po których budził się cały zlany potem, a czasami nawet sparaliżowany. Był na siebie zły, że przez cały ten czas bał się własnej matki, którą w tamtym momencie umierającą pod wodą, widział ostatni raz.
Spojrzał w stronę dziewczynki i odetchnął głęboko, biorąc się w garść, po czym podszedł do niej i dotknął splotu dwóch nici, które mu wskazała. Niemalże wmurowało go w ziemię, gdy zobaczył swoją matkę, jeszcze pełną życia i nadziei, nieprzepełnionej trwogą i złością o to, że nie była w stanie dalej chronić swoich dzieci. Chciał do niej podejść, spróbować ją dotknąć, niestety przez to, że była jedynie wizją przeszłości, nie był w stanie praktycznie nic zrobić. To okropne uczucie bezczynności było wręcz przytłaczające.
W końcu zaniechał tych prób i skupił się na obecnie odtwarzanym obrazie starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów twarzy kobiety, która znaczyła dla niego tak wiele, a o której jednocześnie wiedział tak niewiele.
Stanął z boku i uważnie się przyglądał całemu "przedstawieniu". Nie rozumiał jak August mógł żywić tak wielką urazę do swojej siostry, która przecież chciała wyłącznie dobrze dla stada. Wydawało mu się, że dobrym pomysłem byłoby, gdyby połączyli swoje siły i przestali z sobą walczyć. Był pewien, że dałoby się to wszystko załatwić bez walki, gdyby tylko August zechciał posłuchać siostry i się z nią dogadać. Może i August zestarzał przez te lata, ale jednooki miał wrażenie, że stary dziad się w ogóle nie zmienił. Trudno mu było uwierzyć w to... że bez najmniejszego zawahania był w stanie wygnać ze stada rodzoną siostrę i to z małymi dziećmi, nie przejmując się w ogóle ich losem. I to wyłącznie z powodu urażonej dumy, że miała czelność rzucić mu wyzwanie. Leah też przecież z nim walczyła, a jej nie wygnał, dalej pozwalał jej żyć wśród swoich, tylko ona postanowiła trzymać się na dystans. Nie rozumiał tego.
Chciał podążyć dalej w przeszłość, lecz Estera przytrzymała w miejscu jego dłoń i jedynie przesunęła nią nieco w prawo. Nie był to żaden długi skrawek nici, a zdawało się, że od spotkania z Augustem i matką Rivera minęło kilka dni, może nawet tygodni.
Zjeżył się lekko, a jego oko zalśniło złotym kolorem, gdy usłyszał to, jak August wyrażał się o jego matce. Jak mało dla niego znaczyła. Jeszcze tchórz zwalił załatwienie brudnej roboty na kogoś innego, zamiast samemu się tym zająć. Pielęgnacja konfliktu z Venandi, była dla niego najważniejsza. Już wcześniej August był dla niego nikim, jedynie sołtysem małej wioski, z którym należało się liczyć, by nie ściągnąć sobie na głowę niepotrzebnych kłopotów, lecz przez to co teraz zobaczył... stracił resztkę szacunku do niego.
Zabrał rękę, gdy tylko Estera go puściła i spojrzał na nią poważnym wzrokiem, dusząc i opanowując swoją złość. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że zaciskał mocno jedną pięść.
- Iris... To pierwsza partnerka Augusta? Ta, w która był wpojony? - zapytał i chwilę odczekał na jej odpowiedź, nim zaczął poszukiwać na linii Augusta, jednego konkretnego momentu. Dokładnie tego, przez który August tak bardzo nienawidził wampirów, że postanowił zaatakować podstępnie dzieci starego Tenebrisa, ojca Virgo. Chciał też się przekonać, czy w ogóle do czegoś takiego doszło, czy była to wyłącznie zasłyszana plotka.
Kilka razy spoglądał w kierunku nici, która odłączyła się od Augusta i do której przyłączyły się inne. Chciał jeszcze zobaczyć swoją matkę. Bez ran, być może cieszącą się życiem i próbującą rozpocząć wszystko na nowo otoczona bliskimi, którzy byli gotów podążyć za nią i opuścić Fostern. Obawiał się jednak, że mogłaby to być jedynie strata czasu, przez którą zyskałby jedynie garść miłych wspomnień. A przecież mógł skorzystać z tego, że miał możliwość by z łatwością ustalić, które osoby ze stada mógłby w pierwszej kolejności spróbować do siebie przekonać, nie wzbudzając przy tym podejrzeń tego starego capa. Przeprosił tylko w myślach swoich rodziców i skupił się na pozyskaniu informacji czy może wskazówek, które zapewniłyby mu przewagę w walce z Augustem.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyWto 12 Gru 2023, 22:51

Aż się zatrzymała i spojrzała na niego myśląc że może żartuję, jednak widząc jego... Przygaszone spojrzenie zaczęła się śmiać.
- Oczywiście że nie... Głupiutcy śmiertelni. Spójrz - rozłożyła ręce jak by chciała zaprezentować całe otoczenie.
- Przyszłość... Przeszłość i teraźniejszość są dla mnie ledwie rozrywką. Nie muszę czytać w waszych myślach żeby je znać... Już same wasze wybory są tak przewidywalne, że przez lata stworzyliście pojęcie przeznaczenia, a takich jak ja nazwaliście wieszczkami. - dokończyła nadal rozbawiona i ruszyła dalej.
- Wiem. - odpowiedziała jedynie, nawet nie patrząc na niego gdy stwierdził że nie tylko ona twierdziła że nie miał instynktu samozachowawczego.
Zatrzymała się ponownie gdy ją przeprosił... To było... Nieco zaskakujące. Oczywiście że nic podobnego nie mogło jej urazić. Szczyciła się tym jak postrzegali ją inni. River był... Intrygujący. W ciągu ostatniego roku był drugą osobą która się jej... Nie obawiała? Jednak paradoksalnie... Poprzedni był zupełnie inny.
- Estera nie jest zwykłym człowiekiem, nie da się jej urazić. - skwitowała jedynie i poszła dalej.
Wreszcie udało się im znaleźć odpowiedni moment na odpowiedniej nici. Estera sprawiała wrażenie wręcz nieco znudzonej, jak by setny raz puścili jej ten sam film. Gdy River skończył oglądać... Pozwoliła mu dalej wybierać samodzielnie. River zadał jej konkretne pytania. Jak by nie było... Zdawało się że był na swój sposób zadowolony z odpowiedzi więc umowa obowiązywała.
- Nie. - odpowiedziała i po dążyła wzrokiem wzdłuż nici Augusta jednak w przyszłość... W stronę zerwanych setek nici wśród nich była jedna czerwona... Została zerwana ale z splątania jej z inną narodziły się dwie kolejne, czerwone które biegły dalej.
- August zawsze myślał o jednym... Nie przyszedł do mnie by zapewnić bezpieczeństwa partnerce. Przyszedł by zapytać kiedy Lawrence Tenebris bedzie najsłabszy. Był... Gdy jego żona urodzi bliźnięta... Skrajnie nienaturalne u wampirów... Narodziny dzieci ją zabiło. August nie oczekiwał porodu partnerki... A królowej Venandi. Lawrence nie przyjął zbyt przyjaźnie próby porwania noworodków. - gdy dokończyła skinęła znacząco na polane zerwanych nici.
Po tym oparła się o jedne z drzew obserwując jak River biega szukając poszczególnych nici.
Aby poznać przyczynę nienawiści Augusta musiał się cofnąć... Wiele... Wiele lat. Miał wtedy może trzydziestkę na karku. Paradoksalnie jednak... Nie była to porażka ojca, a scena wydarzyła się wiele lat po tym jak został alphą.
- Nie taka była umowa! - mimo że wyglądał podobnie to jednak zdecydowanie inaczej niż August którego znał dziś.
Kleczał... Ubrudzony błotem i krwią. Miał na sobie jakiś poprzedzierany dres w przeciwieństwie do eleganckiego mężczyzny przed sobą.
Słuchający tego skomlenia mężczyzna wywrócił czerwonymi ślepiami.
- To tylko drobne komplikacje. - wyjaśnił znudzony gdy August spojrzał na niego zaszklonymi oczami.
- Zabija wszystkich jak leci... Lawrence.... Ona miała 10 lat!
- Jęczysz... Zrobisz sobie kolejne to tylko drobna komplikacja. Potrzebuję czasu, gdy Arthur wypadnie z gry dotrzymam swojej części umowy. Wilkołaki wrócą do Venandi. - z złości August uderzył pięścią w ziemię i odrobina błota ubrudziła elegancki płaszcz mężczyzny.
Cienie wokół zdawały się falować gdy wampir wyciągnął rękę a jego paznokcie zmieniły się w szpony które przyszpiliły wilkołaka.
- Drażnisz mnie... Pozbyłeś się mojego problemu i naprawdę chce dotrzymać swojej części umowy... Ale nie ma problemu z tym żeby pozbyć się kolejnego problemu. Jesteś problemem August? - wilkołak spróbował się wyrwać ale wtedy silny ból wstrzasnął jego ciałem. Wił się krzycząc podczas gdy jego oprawca ziewnął.
Poczekał aż krzyki ustaną i puścił alphe stada Fostern ledwo łapiącego oddech prosto w kałuże z której go podniósł.
- Fajnie się gadało... Jak zwykle. Arthur wie że zabiliście mojego brata, jest niezadowolony... Sam rozumiesz że strata gówniarza boli. Radzę wycofać się na pewien czas do Fostern. Gdy zabije Artura, problem się skończy. Przemyśl czy nie lepiej mieć mnie wtedy po swojej stronie. - wyjaśnił spokojnie zakładając skórzane rękawiczki.
- Sadysta... - wydusiił jedynie wilkołak ale na wampirze nie zrobiło to wrażenia, wręcz prychnął.
- W kontakcie August... Może jeszcze przyda mi się wierny piesek. Ahh i kondolencje z powodu... Jak ona się nazywała? - udał że się zastanawia ale nim powiedział coś więcej August zdarzył się odezwać.
- Sukinsyn... Zapłacisz mi za to... - jednak Lawrence tylko się uśmiechnął i ruszył ścieżką przez las.
- Do zobaczenia!
Tu... Wizja się kończyła, prawdopodobnie August stracił przytomność. Więc River miał w pewnym momencie rację... August miał dzieci w poprzednim związku. Zwyczajnie nie dożyły kolejnego starcia.
Kolejne czego mógł się dowiedzieć, to poznać kilka osób które odeszły z jego mamą, ale pozostały w Venandi. Była babcia Molly, oraz rodzina o nazwisku Jursen. Co ciekawe... Nie wszyscy którzy zostali w Fostern pozostali niezlomnie wierni Augustowi. To mogło być zaskoczenie gdy wśród obrazów nici nagle zobaczył znajome gospodarstwo. Wyglądało inaczej, ale River poznał od razu ganek na którym siedział chociażby dzisiejszego ranka. Miejsce na ognisko gdzie w wspomnieniu siedziała kobieta z malenką córeczką na rękach z przyjaciółmi zajmując pieńki jako miejsca siedzące.
- Leah! Słodko! - przyznała kobieta po drugiej stronie ogniska.
- Szkoda tylko że przyszła na świat w takim momencie... Trzeba było odejść gdy była okazja... - obraz lekko jak by zawirował.
- idziecie na................. - dźwięk zaczął się rozmywać coraz mocniej i kolejny trzask ogniska wyrzucił Rivera z tej wizji. Estery nie było, jednak kawałek dalej, na polanie przerwanych nici pojawiły się drzwi.
- Tik tak River... Czas się kończy. - rozległy się znajomy dziewczęcy głosik.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptySro 13 Gru 2023, 18:15

Odetchnął z nieukrywaną ulgą, gdy Estera zaprzeczyła jego obawom, że mogłaby czytać w myślach. Chociaż z drugiej strony to właściwie niczego nie zmieniało, skoro wiedziała praktycznie wszystko o wszystkich. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Sama to zaraz zresztą przyznała. Postanowił tak dla własnego komfortu, by o tym dalej nie myśleć, zmienić temat. Nie zaowocowało to co prawda żadną emocjonującą konwersacją, ale... najważniejsze, że nie drążyli tematu sprzed chwili. Przeprosił Esterę za to, że mógł ją nieumyślnie urazić i nic już więcej nie odpowiedział po jej słowach, jedynie lekko się uśmiechnął i skupił na szukaniu odpowiednich nici i konkretnego momentu w przeszłości, który reprezentowały.
Przekrzywił lekko głowę, niewiele rozumiejąc po tym, gdy nie trafił ze swoimi podejrzeniami odnośnie imienia, które padło we wspomnieniu Augusta. Miał dziwne wrażenie, że gdzieś już je kiedyś słyszał, a jednocześnie, niewiele mu mówiło. Początkowo myślał, że mogło należeć do partnerki Augusta, lecz kiedy Estera zaprzeczyła... nie wiedział, co powinien o tym myśleć. Może się zwyczajnie pomylił i nie było to imię kogoś, kim warto byłoby się interesować?
Chciał już zapomnieć o temacie i pójść dalej, gdy spostrzegł, że Estera zatrzymała się i patrzy w kierunku polany pełnych zerwanych nici, gdzie z jednej z nich, praktycznie z miejsca w którym została przerwana, zaczęły się ciągnąć dwie nowe nici. Podszedł odrobinę, by lepiej się przyjrzeć tej nici, czy go wzrok czasem nie mylił, ale... już po chwili nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, że rzeczywiście z tej jednej przerwanej pojawiły się nagle dwie. Niczym głowy hydry. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ta nic mogła stanowić narodziny Virgo. Przynajmniej dopóki Estera mu o tym nie opowiedziała. Słuchał jej uważnie, o tym co planował August. Trudno mu jednak było uwierzyć w to, że stary alpha mógłby chcieć porwać wampirze dzieci i to nie po to by je zabić. Aż dziwnie się czuł, słuchając o tym.
- Skoro chciał się zemścić na starym Tenebrisie... po co miałby porywać jego dzieci? Czemu po prostu nie spróbował ich zabić? - zapytał nie bardzo pojmując motywacje Augusta. Nie żeby wcześniej go rozumiał, ale... w tej chwili zwątpił, czy dalej rozmawiają o tym samym Auguście.
Później znów skupił się na przeszukiwaniu plątaniny nici, by dzięki nim zlokalizować osoby, które mogłyby stanąć po jego stronie, gdy rzuci wyzwanie Augustowi. Jednocześnie starał się dokopać do momentu, który przyczynił się do tego, że August darzył wampiry taką nienawiścią.
Ogromnym zaskoczeniem było dla niego, gdy okazało się, że starzec, choć wtedy jeszcze nie stary, miał jakieś układy z ojcem Virgo. Nie wiedział o co poszło, na czym polegała ich umowa, ale... rozumiał gniew i rozpacz Augusta w tamtym momencie. Stracił swoje dziecko, a Tenebris jedynie podsycał nienawiść wilkołaka swoim lekceważącym podejściem. Dla niego było to niczym więcej, jak jedynie drobną komplikacją. Mało znaczącą rysą na ich wspólnym, większym planie, którą przecież zawsze można było zatuszować i o niej zapomnieć. Niby wiedział, że ojciec Virgo miał nie najlepszą opinię, ale nie spodziewał się, że był tak bezdusznym potworem. Z drugiej strony... jego zachowanie przypominało trochę obecnego Augusta. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę z tego, że choć po części zaczął przypominać tego, którego "za młodu" tak bardzo znienawidził.
Nie zamierzał tracić czasu na zbędne komentarze, a skupił się wyłącznie na zebraniu jak największej ilości informacji, dzięki którym zyskałby przewagę nad Augustem. Nie wiedział ile czasu jeszcze mu zostało w tym lesie, a drugi raz mógł do niego już więcej nie trafić. Starał się zapamiętać jak najwięcej twarzy, jak najwięcej imion osób, które praktycznie tylko czekały na dobry moment by się odwrócić od Augusta. Przez przypadek trafił na czyjeś wspomnienie, w którym pojawiła się matka Leah i ona sama jeszcze jako maleńkie bezbronne niemowlę. Aż żal ściskał serce na widok tego, jak wiele osób otaczało kiedyś jej rodzinę, a teraz była praktycznie zupełnie sama.
Nie wiedzieć czemu, chciał dłużej pozostać w tym wspomnieniu, gdy coś dziwnego zaczęło się z nim nagle dziać. Jakby w głowie mu się zakręciło. Później do tego doszły jedynie strzępki rozmów, które mogły równie dobrze oznaczać wszystko, jak i nic. Nie był zadowolony z tego powodu i starał się wyłapać jak najwięcej, na siłę spróbować skleić do kupy fragmenty, wszystko to co widział i słyszał, choć mogły w ogóle do siebie nie pasować pod żadnym względem. Nagle jakiekolwiek wspomnienia się urwały, a on znów stał pośrodku lasu pełnego nici. A raczej na martwej polanie, gdzie porozrywane nici smętnie ciągnęły się po ziemi. To było dziwne, bo wydawało mu się, że dzielił go znaczny kawałek od tego miejsca, gdy dotknął nici, należącej do jednego ze znajomych rodziców Leah.
Chciał znów dotknąć jakiejś nici i poznać wspomnienia, które zawierała, lecz głos Estery rozbrzmiewający pośród tej głuchej puszczy i plątaniny nici, sprawił, że się zawahał i zaczął wzrokiem jej szukać, by się kłócić, by prosić ją o jeszcze chwilę. Zamiast niej dostrzegł jednak drzwi, które niestety stanowiły jasny przekaz, że na niego już pora. Nie chciał jeszcze opuszczać tego miejsca. Miał wrażenie, że nie wiedział jeszcze wszystkiego, co mogłoby mu się przydać w starciu z Augustem, jednak jednocześnie zaczął kiełkować w nim dziwnego rodzaju niepokój, jakby instynkt ostrzegał go przed tym, że jeśli zostanie choć chwilę dłużej... nigdy już nie będzie w stanie wrócić do rzeczywistości. Choć nie podobało mu się to, to jednak poczucie obowiązku było u niego dużo silniejsze od ciekawości i ostatecznie skierował się w stronę drzwi, by zaraz po tym przez nie przejść.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptySro 13 Gru 2023, 20:05

Prawda... To sprawiało że z jednej strony była kimś pewnym. I tak wiedziała wszystko, gdyby miała czegoś użyć przeciwko komuś, dawno już by to zrobiła. Łatwo było przewidzieć jej działania bo była... Cóż była raczej osobą.. Powiedzmy przedsiębiorcą. Robiła to co się jej opłacało. Z drugiej była to też wada, bo zawsze mógł znaleźć się ktoś kto da więcej. No ale do rzeczy... Estera nie wyglądała na zdziwioną, chociaż nie była typem który dziwił się czemukolwiek i trudno się jej dziwić.
- Akurat na to powinieneś znać odpowiedź. - skwitowała jego słowa odnośnie zabicia dzieci Tenebris.
- Czasem śmierć jest lagodniejszą opcją... Póki żyjesz, możesz cierpieć. Gdy giniesz... - przesunęła palcami po przerwanych niciach.
- Nie czujesz już nic. August na pewno miał o wiele większe zamiary wobec noworodków. - wyjaśniła i pozwoliła Riverowi resztę czasu zwiedzać. Spodziewała się że wiele go i tak nie zostało.
Coś jednak mu się udało. Pytanie Rivera było ukierunkowane na Augusta i jego siostrę, Estera więc zadbała by dostał odpowiedzi. Cały las który mu pokazała miał być zapewnieniem... Nie nie zwariowałam. Wiem co mówię. Reszta... To była już tylko nadprogramowe promocja bo i tak musieli czekać aż ciało Rivera poradzi sobie z toksyną. Liliana Jones... Nie ruszyła z matką Rivera bo dzieliło ją kilka dni do porodu, gdy było po wszystkim, do Fostern dotarła informacja o ataku łowców z którego nikt nie szedł. Garet... Nie udało się poznać nazwiska ale był wtedy nastolatkiem... Nie zostawił rodziny która nie chciała opuszczać domu. Była też przyjaciółka matki Leah, która zajęła się małą po śmierci jej rodziców. Do Venandi odeszła też część rodzin jeszcze przed rzezią. Była rodzina Molly, staruszek Fred z wnukami i Sarah Wisthel... Co ciekawe zdawała się być blisko z matką Rivera. Może niewiele ale to i tak więcej niż miał zanim tu przyszedł.
Powrót... Nie był tak przyjemny, o ile tak można to nazwać jak przybycie tu. Przejście przez drzwi było trochę jak uderzenie o ścianę. Nagle był na podłodze, a w głowie mu się kręciło. Tylko Estera... Jak wcześniej była wyraźna...stara kostucha, siedzącą na swoim krześle. Po chwili obraz się jednak wyostrzał. A staruszka wyglądała... Cóż, znów jak staruszka. Zastukała łaską o podłogę gdy River odzyskał świadomość... Faktycznie mógł mieć wrażenie jak by cały dzień nic nie pił. Staruszka wstała i lekko kuśtykając podeszła do lodówki. Wyjęła z niej... Zwykłą butelke wody mineralnej. Postawiła ją na stole i wróciła po szklankę. Wtedy River mógł zrozumieć pewną istotną rzecz... Leah tu nie było. Dopiero po chwili mógł ją dostrzec w drugim pokoju do którego wcześniej drzwi były zamknięte. Była nieprzytomna, leżała na łóżku.
- Masz naprawdę waleczną towarzyszkę. - przyznała staruszka stawiając szklankę obok wody i uniosła poszarpany rękaw sukienki.
- Jeszcze się nie znalazł ktoś tak głupi żeby próbować się do mnie zbliżyć... A co dopiero ugryźć. Musiałam ją... Trochę zneutralizować. Nie bój się... Obudzi się za jakąś chwilę. A ty... Widzisz mi rękaw, krzesło i nową laske. - wyjaśniła spokojnie i pokazała ślady pazurów na swojej drewnianej lasce... Szczerze powiedziawszy... Ledwo się trzymała w całości.
- Jesteś zadowolony z uzyskanej odpowiedzi? Jeśli to wszystko, możesz zabrać tą bestyjke i zjeżdżać walczyć o władze.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptySro 13 Gru 2023, 21:54

Spojrzał na nią odrobinę zaskoczony jej odpowiedzią, choć gdy zaczęła mówić dalej... Trudno byłoby nie przyznać jej racji. Po stracie Karan, sam uważał, że śmierć przyniesie mu ukojenie, bo wtedy znów będą razem. Gdyby nie ci, których po drodze spotkał na swojej drodze - Leah, Anisha... Prawdopodobnie po dokonaniu swojej zemsty już by go nie było na tym świecie. O ile nie zginąłby w trakcie starcia z K9. On z resztą też był dobrym przykładem na to, że za życia mogą każdego w najmniej spodziewanym momencie spotkać rzeczy dużo gorsze od śmierci.
Prychnął z niedowierzaniem i nutą gniewu, choć nie było z czego się śmiać. Pokręcił przy tym lekko głową.
- Wychodzi na to, że on i Tenebris byli siebie warci - zauważył z niesmakiem.
Zostawił już ten temat w spokoju i skupił się już tylko na szukaniu osób, które mogłyby stanowić jego siłę, a raczej ich wiara w niego, podczas walki z Augustem. Wilki z Venandi były dobrym początkiem, bo dość dawno odłączyły się od stada i stary alpha nie miał do nich dostępu. Uważał, że nawet gdyby August wcześniej dowiedział się o tym, że River próbuje przekabacić wilki ze stada na swoją stronę, dzięki tym z Venandi będzie miał szansę choć trochę dłużej ustać na nogach niż obecnie, gdyby został zaatakowany przez starca. Dużo bezpieczniej było do nich dotrzeć niż do tych z Fostern. Nawet jeśli ci co zostali, mieli zachwianą wiarę w Augusta, wciąż byli częścią stada, żyjąc wewnątrz tej wspólnoty, a nie na uboczu jak Leah. Przy nich wciąż istniało ryzyko, że August mógłby poprzez nich wyczuć, że coś jest nie tak, choć może dużo słabiej, niż gdyby jednooki zaczął od kogoś bardziej zżytego z Augustem. Naprawdę pomocna mogłaby się okazać tutaj Astrid, która wydawała się mocno lubiana wśród stada i był pewien, że dzięki niej, dołączą do niego również ci, którzy nie znali matki Rivera. Na szczęście to była już wyłącznie kwestia przemyślenia wszystkiego i zaplanowania na spokojnie.
Teraz jedynie zostało mu już tylko wrócić do rzeczywistości. A to... nie było już tak proste jak przybycie tutaj. Nie wiedział czy to przez to, że się zasiedział i leciał już na oparach specyfiku Estery, czy tak to już po prostu działało. Samo przejście przez drzwi nie było czymś łatwym i przyjemnym. Normalnie człowiek nawet nie myśli o tym, kiedy przechodzi przez futrynę. Tutaj, choć drzwi stały otworem, praktycznie musiał walczyć z niewidzialną siłą, by faktycznie przez nie przejść i znaleźć się po drugiej stronie. Nie było to zbyt przyjemne uczucie i nie sądził, że będzie tak wyczerpujące. Choć i tak było to niczym w porównaniu do momentu, gdy wrócił "do siebie" i odzyskał przytomność. Obraz mu wirował przed okiem i miał wrażenie, że zaraz upadnie, pomimo tego, że dalej leżał płasko na podłodze i w żaden sposób się jeszcze nie ruszył. Głowa mu pękała w szwach, jakby wewnątrz jego czaszki trwały prace wyburzeniowe z ciężkim sprzętem, a dźwigi z ogromną kulą na łańcuchu i młoty pneumatyczne co rusz uderzały w jego czaszkę. Do tego jeszcze wciąż czuł na języku ten paskudny posmak "herbatki", którą mu podała. Poza tym... chyba wszystko było jak wcześniej. Kostucha, która po chwili zaczęła przypominać starą Esterę, stół, dwa kubki, krzesła. Usiadł powoli i złapał się za głowę próbując dojść do siebie. Niby wszystko takie jak było, a jednak czegoś mu brakowało.
Spojrzał na butelkę z wodą, którą postawiła na stole i podziękował, czując wręcz drapiącą suchość w gardle. Wsparł się o krzesło, gdy wstawał, by nie upaść z powrotem na podłogę przez miękkie nogi. Wtedy dotarło do niego, co mu przez cały czas nie pasowało. Zresztą wystarczyło, że lekko odwrócił głowę, by w końcu dostrzec kątem oka leżącą na łóżku Leah. Wszelkie nieprzyjemne dolegliwości zniknęły, a raczej zostały odsunięte na bok w tej jednej chwili. Nawet to palące w gardle pragnienie. Wszystko przestało się dla niego liczyć. Najważniejszym było to, by się upewnić, że Leah nic nie było.
- Leah! - zawołał do niej zaniepokojony i niemalże w mgnieniu oka się przy niej znalazł, klęcząc przy łóżku i szukając jakichkolwiek obrażeń, które mogłyby sugerować, że było z nią źle.
- Coś ty jej zrobiła?! - zawarczał, szczerząc kły i nie panując w tej chwili na sobą, co nie zdarzało mu się często. Normalnie nie tak łatwo było go wytrącić z równowagi, a już na pewno bardzo rzadko szczerzył kły na kogokolwiek w gniewie. Spojrzał na staruszkę, wręcz płonącym złotym ślepiem i naprawdę niewiele brakowało, by tocząc pianę z pyska, rzucić się jej do gardła.
Tak szybko jak zawładnęła nim furia, tak też szybko spuścił z tonu, powoli się uspokajając po zapewnieniach kobiety, że nic poważnego się wilczycy nie stało, a wiedźma się wyłącznie przed nią broniła.
- Jesteś niemożliwa... Mówiłem, żebyś się nie martwiła - westchnął cicho, kierując te słowa do nieprzytomnej Leah. Ogromnie mu jednak ulżyło, gdy okazało się, że wilczycy nic nie jest.
Spojrzał na staruszkę, powoli uświadamiając sobie jak... nietaktownie się przed chwilą zachował. Zresztą nie on jeden, widząc w jakim stanie była laska i ubranie wiedźmy.
- Estera... przepraszam za swój wybuch i za Leah. Obiecuję, że pokryję koszt wszystkiego, co Leah ci zniszczyła. I... Dziękuję. Naprawdę mi ogromnie pomogłaś. Gdy zostanę alphą... Cokolwiek zrobisz czy powiesz, będziesz nietykalna - powiedział dużo spokojniej, ze szczerą nutą wdzięczności i skruchy w głosie. W pewnym sensie zapewnił przy tym również, że nie zapomniał o ich umowie i miał zamiar jej dotrzymać.
Wstał z podłogi i delikatnie wsunął jedną rękę pod plecy Leah, a drugą pod jej kolana, lekko obracając ją na siebie, by jej głowa oparła się na jego ramieniu. Podniósł ją z łóżka, żeby nie czekać kiedy się obudzi. Raz jeszcze podziękował Esterze i pożegnał się z nią, kierując się w stronę wyjścia z domu wiedźmy, niosąc Leah na rękach, by zanieść ją do samochodu.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3337
Data dołączenia : 05/06/2019

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyCzw 14 Gru 2023, 07:58

Uniosła jedną brew do góry a jej jedyne oko lekko zalśniło z rozbawienie. Skoro chciał zostawić ten temat to go zostawiła.
- Skoro jesteś tego taki pewny po poznaniu jeszcze tego miłego Lawrenca 50 lat temu. - odpowiedziała jedynie.
Śmiertelni naprawdę ją bawili... Tak łatwo przychodziło im ocenianie innych. A może chcieli po prostu odgrywać świętych przy innych. Jednak przy niej nie miało to sensu... Wiedziała przecież wszystko, nawet to co robił River po śmierci żony i ich dziecka. Czy cokolwiek powstrzymało go przed jego zemstą? Ile poświęcił, z iloma się nie liczył i wreszcie... Jak bardzo był zaślepiony gdy mógł stanąć naprzeciwko zmutowanego wilkołaka. Ostatecznie... Po wszystkim pogoń za Augustem pochłonęła go tak bardzo... Że nawet nie pomyślał, że przy specyficznej zerwanej
nici... Była zwykła szara, przecinająca przez pewną chwilę tą którą sam osobiście zerwał. Ta jedna nić mogła powiedzieć więcej o dziecku które zostało w tej chwili pod opieką rodu Lawrenca. Jednak nie powiedziała tego na głos, jedynie spojrzała na niego z czymś w rodzaju politowania. Gdy czuła że jego zwiedzanie dobiega końca, jeszcze przed ostatnią nicią którą sprawdził trzepała sukienkę z kory drzewa o jakie się opierała.
- Wszyscy zawsze zaczynacie tak samo... - mruknęła bardziej do siebie i sama ruszyła już w drogę powrotną gdy River jeszcze odwiedził gospodarstwo rodziny Leah.
Nie specjalnie przejmowała się groźbami ze strony Rivera. Ba! Wręcz się trochę uśmiechnęła... Dwa narwańce. Jeśli świat się nie skończy... Cóż to ciekawego czeka Venandi i Fostern. Skinęła głową gdy potwierdził ich umowę... Zabawne, nie sprawdził wyniku swojego starcia z Augustem, nie sprawdził nawet czy do niego dojdzie. Mimo to był przekonany, że to właśnie tak spłaci swój dług.
- Jesteś do niego podobny... Do szczeniaka który przyszedł tu lata temu pytać czy zostanie alphom po ojcu. On też nie miał nic i zaciągnął ten sam dług. Przez te wszystkie lata... Od zarania dziejów na palcach rąk mogę policzyć tych którzy urodzili się od początku jako niebezpieczne jednostki. Jeden z nich wciąż gdzieś tam żyje... Uważaj na swoją nową przyjaciółkę, jabłko rzadko kiedy pada daleko od jabłoni. Raz już była na krawędzi... Po śmierci tamtego wampira. Ma potężne moce które kiedyś mogą zniszczyć wszystko. - poinformowała go wyjątkowo dokładnie jak na nią po czym pozwoliła im wyjść jak by nigdy nic idąc wpuścić do domu kota który drapał drzwi.
- Ahhh Estera! Przyniosłam kilka rzeczy... Oh. - wtedy jednak Astrid właśnie przechodziła przez furtkę i zobaczyła Rivera niosącego Leah.
- Wszystko w porządku?
- Tak. - Estera nie pozwoliła na jakąkolwiek inną odpowiedź, chociaż młoda wilczyca ewidentnie nie kierowała pytania do niej.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 576
Punkty aktywności : 1524
Data dołączenia : 04/10/2022

Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 EmptyCzw 14 Gru 2023, 19:56

Spojrzał na nią z szeroko otwartym okiem ze zdumienia, gdy Estera zdradziła, że w tym momencie Lawrence był jeszcze "miły". W takim wypadku chyba... w pewnym sensie się cieszył, że nie miał okazji spotkać tego już nie tak miłego ojca Virgo. Zdawał sobie sprawę z tego, że dobro i zło, tak samo jak uznanie kogoś za potwora było pojęciami względnymi, w zależności od tego, z której strony patrzyło się na daną sytuację czy osobę. Sam przecież był potworem dla małego chłopca, na którego oczach rozszarpał jego niewinnego, ukochanego wujka. Nie ważne, że ten wujek wcześniej w szale zabijał niewinne osoby. To był dość śliski temat i może dlatego postanowił go bardziej nie drążyć, a skupić się na jak najlepszym wykorzystaniu resztek czasu, która mu w tym lesie pozostała. I tak okazało się go być zdecydowanie za mało.
Nie rozumiał, co Estera miała na myśli z tym, że wszyscy zaczynali tak samo. Chciał ją nawet o to zapytać, gdy zakończyło się wspomnienie, a raczej został z niego wyrwany, lecz wiedźmy nigdzie przy nim nie było. A po tym nie było praktycznie czasu na pogaduszki, bo jej specyfik powoli przestawał działać. Oczywiście mógłby ją o to zapytać, po przebudzeniu się, a raczej jak doszedłby już do siebie po tym co go spotkało, lecz wtedy jego rozsądek i myśli zostały w pełni przejęte przez targający nim gniew, wywołany widokiem nieprzytomnej Leah. Wiedział, że zachował się nietaktownie i powinien się wykazać bardziej opanowaniem i zachowaniem zimnej krwi, lecz w ułamku sekundy jego wewnętrzna bestia przejęła nad nim panowanie i zareagował instynktownie. Wstyd mu było z tego powodu, zwłaszcza że nie miał żadnego przekonującego tłumaczenia. Po prostu zmartwił się, że coś złego mogło się przytrafić jego towarzyszce, gdy on sobie smacznie spał, spacerując po dziwacznym lesie wypełnionym kolorowymi nićmi.
- Mylisz się. Nie jestem i nigdy nie będę taki jak on - odpowiedział spokojnie, biorąc Leah na ręce, choć lekko się przy tym zjeżył. Niezbyt spodobała mu się perspektywa tego, że mógłby być taki sam jak August. Albo chociaż trochę do niego podobny. Raz już kierował się zemstą, nie zamierzał nigdy więcej popełnić tego błędu. Nawet teraz, choć był zły na Augusta za to wszystko co zrobił jego rodzinie, nie chciał z nim walczyć z zemsty, a wyłącznie po to, by może spróbować ochronić mieszkające na tym terenie wilki przed niepotrzebną rzezią.
- Będę na nią uważał. W końcu jest wampirem - odparł krótko i lekko się uśmiechnął do Estery, by nie musiała się o niego martwić. Przez moment chciał jeszcze coś dodać, ale zachował to dla siebie. Nie było sensu kłócić się z wiedźmą, że wierzył w Virgo, albo raczej w tę złotą nić, z która jej własna była spleciona. Jeśli ta złota rzeczywiście reprezentowała kogoś o niebiańskim pochodzeniu, wydawało mu się, że raczej nie mieli się czym martwić. Zresztą i tak najważniejsze dla niego było to, by wilki z Fostern były bezpieczne i mogły żyć spokojnie. Jeśli będzie musiał przy tym zaprzedać duszę diabłu, czy w zamian za ten spokój poświęcić swoje życie Virgo... Był gotów.
Pożegnał się ze staruszką i wyszedł z jej domu, przed nim zaraz dostrzegając Astrid, jeszcze nim się odezwała. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie i szedł dalej przed siebie, z Leah na rękach. Lekko się wzdrygnął przez gwałtowną, niemal natychmiastową odpowiedź Estery na pytanie blondynki, choć to było raczej kierowane w jego stronę.
- To nic takiego. Za bardzo się martwiła - odpowiedział, darują sobie wnikanie w szczegóły. Może innym razem wyjaśni wszystko Astrid, na ten moment najważniejszym było dla niego by odwieźć Leah do domu i samemu odpocząć. Powoli dopadało go przemęczenie i ból głowy, które czuł po przebudzeniu się, a które na moment zostały od niego odsunięte przez adrenalinę.
- Przy okazji... pomogłabyś mi otworzyć drzwi od samochodu i zapakować do niego Leah? Byłbym naprawdę bardzo wdzięczny - poprosił z uprzejmym uśmiechem. Jeśli nie miała czasu, nie naciskał. I tak dałby sobie radę sam, ale z drobną pomocą wydawało mu się, że będzie szybciej i bez zbędnego kombinowania.
Ułożył ostrożnie Leah w fotelu pasażera z przodu i zapiął jej pas, jeszcze tak go poprawiając, by się jej nigdzie nie wrzynał. Sam po tym zajął miejsce po stronie kierowcy i po odpaleniu, skierował samochód w stronę pensjonatu. Tam już tylko pozostało mu zaparkować, znów wziąć na ręce nieprzytomną Leah i wejść z nią do domu, by ułożyć ją na kanapie. Nie był pewien, czy dałby radę się z nią wspiąć po tylu schodach na piętro.

z.t.
Powrót do góry Go down
Online
Sponsored content




Dom Estery Rush - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Dom Estery Rush   Dom Estery Rush - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 

Dom Estery Rush

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5

 Similar topics

-
» Estera Rush

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-