a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPią 17 Lis 2023, 17:47

- Komplement? - parsknął rozbawiony i zaczął się zastanawiać, co takiego mogło być w “bestii” by uznać to określenie za komplement. Głównie myślał o tym jako czymś negatywnym, jak o stworzeniu, którego powinno się bać i unikać. Żaden komplement. Po chwili jednak naszła go myśl… głupia i tak niedorzeczna, że nie miał pomysłu jakim cudem w ogóle zrodziła się w jego głowie.
- W sumie możliwe, że masz rację. Bestia z X-Men’ów był jak dobrze pamiętam dość spokojny i niezwykle inteligentny. Śmiesznie w okularach wyglądał - odparł z braku innych pomysłów na to, by uznać nazwanie kogoś “bestią” za komplement. Choć wciąż osobiście nie widział w tym za wiele pozytywów. Skupił się więc na kwestii tego, jak Leah się oparzyła, zdejmując mięso z ogniska i o tym że mógł to zrobić swoją proteza. Przecież dostałby nową, gdyby coś się złego stało z obecną.
- Nieee. No coś ty! Georg nie jest taki. Nie zrobiłby czegoś takiego. Chyba… - odparł najpierw bardzo pewny siebie, lecz w trakcie jak mówił był tylko coraz mniej pewny. Ostatecznie lekko się skrzywił, gdy sobie wyobraził, że rzeczywiście staruszek mógłby być zły. Zwłaszcza gdyby dowiedział się, że popsuł ją przez używanie jako grillowych szczypiec. Przecież co innego było, gdy została popsuta w warunkach bojowych przez kły jakiegoś mutanta, a co innego, że nie działała sprawnie przez grzebania nią w ognisku przy mięsie. Może faktycznie lepiej byłoby nie ryzykować. A raczej nie wystawiać cierpliwości staruszka na próbę. Zwłaszcza że i tak rachunek był regulowany z konta jednookiego. Z tego co dostawał od Virgo za swoją pracę dla niej. Powinien zacząć bardziej o tym myśleć, bo przecież nie robił za wiele, by rzeczywiście liczyć na jakąkolwiek wypłatę od wampirzycy.
Zajęli się jedzeniem, a gdy przebiegał obok patrol, spojrzał w ich kierunku i od razu kolejny temat nasunął się jakoś tak sam. Naprawdę nie rozumiał Leah, dlaczego odmawiała sobie biegania z innymi, skoro sprawiało jej to tyle frajdy. Może wtedy też nie byłaby przez nich traktowana jak jakiś wyrzutem czy trędowata. Czymś takim nie robiła przecież na złość Augustowi, a sobie.
Uniósł brew i lekko przekrzywił głowę, kiedy odpowiedziała na jego pytanie i to w tak… niezbyt sympatyczny sposób. Widział, że było w tym coś więcej niż po prostu robienie na złość Augustowi, ale przez to jak Leah odpowiedziała, był w stanie odpuścić temat i go nie drążyć. W końcu mieli miło spędzić dzień przy ognisku. Nie chciał denerwować dziewczyny. Rozwinęła jednak swoją odpowiedź i choć przykro było słyszeć, że wilki potrafiły nie wracać z czegoś, co raczej powinno sprawiać im przyjemność i pozwolić wyszaleć wewnętrzne zwierzę, to nadal nie był jakoś zbytnio przekonany. Właściwie było to dla niego jeszcze bardziej niezrozumiałe niż na początku. Skoro nie wracali, to czemu cały czas się na to godzili i nie próbowali nic z tym zrobić. Lojalność lojalnością, ale coś takiego podchodziło pod zwykłą głupotę i bezmyślność. Zwyczajne wysyłanie baranów na rzeź.
Wyobraził sobie jak mógłby przez coś takiego nie mieć szansy spotkać Leah, bo zwyczajnie nie wróciłaby z jakiegoś patrolu czy polowania i postanowił już nigdy więcej nie poruszać tego tematu. Wiele zawdzięczał Leah u choć było to egoistyczne myślenie, częściowo cieszył się z tego, że było jak było. Zresztą sama to zaraz przyznała i dziwnie zakuli go od tego w piersi. Choć równie dobrze mogło być to uczucie wywołane czymś zupełnie innym.
- Był ci naprawdę bliski, co? Nie tęsknisz za nim? Nie myślałaś o tym, by go poszukać i razem gdzieś wybyć i być może założyć własne stado? - zapytał właściwie bez większego namysłu, słowa same opuściły jego usta i nie miał nad nimi żadnej kontroli. Dopiero po chwili, zdecydowanie za późno dotarło do niego, że nie powinien tego poruszać. Zetknął na wilczycę krótko, jakby dzięki temu miało stać się bardziej wiarygodne to, że jego słowa były zaplanowane, a nie wypowiedziane pod wpływem chwili. Westchnął, jakby powstrzymywał ziewnięcie i wstał ze swojego miejsca, by jeszcze trochę dorzucić drewna do ogniska, tak by ostatnie mięso jakie mieli przeznaczone na tę chwilę się upiekło, ale też nie tyle by ogień trzaskał intensywnie do połowy nocy. Nie pochwalał tego, że tamten gość tak bez słowa po prostu zniknął z życia Leah, ale coś w nim musiało być takiego, że tam bardzo Leah go polubiła.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPią 17 Lis 2023, 22:40

Przytaknęła ruchem głowy, naprawdę nie widziała w tym jako takiej obelgi. W pierwszej chwili uznała że River rozumie o co jej chodziło chociaż po chwili zupełnie zbiło ją z tropu. Zarugała parę razy po czym wybuchła śmiechem. Cóż... Dobrze że nie bestia z pięknej i besti!
- Czyli... ja według ciebie dobrze wyglądam w okularach? - zapytała gdy wreszcie względnie się uspokoiła.
Wciąż była jednak na tyle rozbawiona żeby się z nim podrażnić skoro sam zaczął!
Odpowiedź co do doktorka też tylko bardziej ją rozbawiła. Pokręciła lekko głową i traciła go łokciem.
- Jesteś niemożliwy. - odpowiedziała tylko rozbawiona kończąc swój kawałek mięsa.
Gdy pojawił się patrol... Szybko straciła tą wesołość. Nie miała jednak za złe tego Riverowi. Prawdę mówiąc... Było jej trochę głupio przez jej wybuch. To był... Drażliwy temat dla niej. Ale nie powinna tego przerzucać na Rivera. W zasadzie gdy przekrzyił lekko głowę odwróciła wzrok bo było jej po prostu głupio. Trudno powiedzieć czy zadziałało to ich dziwne porozumiewanie się bez słów czy po prostu czuła potrzebę żeby powiedzieć co myślała... Jednak ich zdanie w tym wypadku zdawało się mocno pokrywać.
- Mówiłam ci... Wilkołaki są lojalne... Stado jest dla nich wszystkim. Gdy zostaniesz alphom i każesz im skoczyć, zapytają jak wysoko. Jest garstka która widzi co się dzieje ale co z tego? Mają powiedzieć "nie" Augustowi? Obiecaj że tobie nigdy nie uderzy woda sodowa tak bardzo do głowy. - dodała i dopiero po tych słowach znów spojrzała na niego.
Ostatecznie... W jakimś stopniu cieszyła się że było jak było... Na pewno nie żałowała swoich wyborów bo doprowadziły ją aż tu. Do niego... O Troyu wspomniała... Machinalnie... Tak, lubiła go... Bardzo. Ale dopiero słowa Rivera zdały jej sprawę że tak naprawdę... Od kiedy pojawił się River, nie myślała już tyle o odejściu Troya. Czy to do końca w porządku? Chyba tak... W końcu... To nie było nic wielkiego... A jednak poczuła się trochę głupio że zwyczajnie o nim zapomniała. Kiedy ostatni raz o nim myślała? Gdy poszli do jego przyczepy i River znalazł tą drewnianą figurkę... Pamiętała jak Troy ją rzeźbił... Twierdził że nigdy nie widział tak pięknej wilczycy... Uważała że to marne komplementy ale... Może po prostu była samotna? Bardziej niż to przyznawała?
- To była... Przelotna... Niezobowiązująca znajomość. Nie dawał mi złudzeń żeby miało to być coś więcej, z resztą... Ja mu też. Jest omegą bez stada... Wolnym duchem a ja... Nie chce zostawić domu rodziców. Nie śmiej się... Może jestem trochę sentymentalna. - gdy skończyła zdała sobie sprawę... Że tak naprawdę nie odpowiedziała na jego pytanie.
Nawet przez myśl nie przeszło jej że River mógł pytać z jakiegokolwiek innego powodu niż przyjacielska ciekawość. Więc dlaczego tak się wahała co odpowiedzieć.
- Czasem tęsknię... Chociaż każdego dnia mniej. Ostatnio... Prawie w ogóle już do tego nie wracałam... - odpowiedziała wreszcie w sumie... W zgodzie z tym co czuła.
Czy była przez to tą złą? Że tak po prostu wyrzuciła go z pamięci? Z drugiej strony... Minęło już sporo czasu od kiedy widzieli się po raz ostatni. Nawet nie wiedziała czy żył. A nawet jeśli... To po co miał wracać? Chyba... Bez sensu było wracać do czegoś co nigdy tak na prawdę nie istniało.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptySob 18 Lis 2023, 18:17

- Na pewno lepiej ode mnie - parsknął z lekkim rozbawieniem, odkasłując przy tym, jakby nagle miał jakąś chrypę. Nie wiedział, co innego mógłby odpowiedzieć, by nie skłamać, bo przecież jeszcze mu się nie zdarzyło zobaczyć Leah w okularach. Był jednak pewny, że nadal byłaby równie piękna. Wolał jednak nie mówić tego na głos, by nie narażać ich przyjaźni. Za bardzo mu zależało na dziewczynie, by ryzykować zerwaniem z nią znajomości przez głupie, szczeniackie zauroczenie. Wierzył... że to uczucie kiedyś minie, albo przynajmniej nauczy się je ignorować, gdy pewnego razu być może Leah przedstawi mu swojego partnera, czy sam zobaczy ją w czyimś towarzystwie. W każdym razie z uczuciami można sobie poradzić, ale drugiej takiej jak ona nigdy nigdzie nie znajdzie. Najważniejsze, że się przyjaźnili i mogli się razem wygłupiać. Więcej mu do szczęścia nie było potrzebne. Wystarczyło mu, że mógł się cieszyć jej towarzystwem.
Po tym temat jak i sama atmosfera stały się nieco bardziej poważne. Nie miał do Leah żalu o to, jak zareagowała na jego pytanie. Nie mógł mieć, bo wtedy wyszedłby na hipokrytę. Sam przecież nie o wszystkim chciał rozmawiać z uśmiechem na twarzy. O ile w ogóle odpowiadał. Leah przecież też mogła mieć bardziej drażliwe czy delikatne tematy, na które nie chciałaby po prostu rozmawiać. Nie chciał więc drążyć, by nie sprawiać przykrości dziewczynie, choć ta, mimo iż nic nie powiedział i tak odniosła się do swojej wcześniejszej odpowiedzi. Westchnął ciężko, słuchając jej i lekko pokręcił głową, nadal nie będąc w stanie tego do końca pojąć. Gdyby mu ktoś kazał zrobić coś, co w jego opinii wydawało się być bez sensu czy zbyt ryzykowne, wprost by odmówił. Tyle że... On nie należał do stada. Nigdy w żadnym nawet nie dorastał i prawdopodobnie to przez to, ciężko było mu zrozumieć tę sytuację. I to właśnie z tego powodu nie podejmował próby kontynuacji tego tematu czy kłócenia się z Leah. Nie ważne jak długo by mu to tłumaczyła czy jakich słów użyła, on zapewne i tak nie byłby w stanie tego zrozumieć.
Słysząc ostatnie słowa Leah, tę jej prośbę, spojrzał na nią zaskoczony. Poruszyły go jej słowa i choć nie rozumiał tego ślepego posłuszeństwa innych wilków ze stada, tak bez najmniejszego problemu pojął, co miała na myśli, mówiąc o tej wodzie sodowej. Jakoś tak odruchowo się do niej przysunął i objął ramieniem przytulając ją lekko.
- Nie pozwolę, by komukolwiek ze stada stała się jakąś krzywda. I tak już zbyt wielu zginęło. Przysięgam ci, Leah - powiedział szczerze z pełną powagą, patrząc na nią z łagodnością i wsparciem w oku. Puścił ją krótko po tym i się odsunął na swoje miejsce, uświadamiając sobie to, że ją przytulił i jak blisko siebie byli. Trochę... głupio mu się przez to zrobiło, bo przecież obiecał sobie utrzymywać dystans dla dobra ich przyjaźni. Choć... przecież nic złego nie robili i można czasem przytulić przyjaciela, kiedy widać, że tego potrzebuje. Był przez to na siebie podwójnie zły. Powinien bardziej myśleć o tym, co robił, a nie zastanawiać się nad tym dopiero po czasie. Tylko robił z siebie błazna. Odetchnął głęboko, by wziąć się w garść i zachowywać po prostu naturalnie. Leah nie była głupia. Wiedział, że jeśli się nie opanuje, to dziewczyna zauważy, że coś jest na rzeczy i zacznie wiercić mu o to dziurę w brzuchu. Zwłaszcza że sam doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że się dziwnie zachowywał.
Wypłynął też wtedy temat byłego... bliskiego znajomego wilczycy i jakoś tak samo wyszło, że go podchwycił. Może trochę po to, by odwrócić uwagę od siebie, może po części z ciekawości, by dowiedzieć się czy wciąż był dla Leah ważny. Choć właściwie nie wiedział co niby miałby zrobić z tą wiedzą. Kolejny bezmyślny impuls. Może i było już za późno na cofnięcie swojego pytania, ale przynajmniej mógł przenieść swoja uwagę na ognisko i trochę do niego dorzucić, słuchając odpowiedzi Leah.
Powstrzymał się przed spojrzeniem na nią, gdy wyjaśniła, że właściwie nic ich nie łączyło i była to "jednorazowa" znajomość. Z dziwnego powodu ucieszyła go w duchu ta odpowiedź i zaraz sam się za to uczucie skarcił. Przecież... czym się różniła jej znajomość z tamtym od tej, którą miała z jednookim? Też był omegą, praktycznie lotnym, kursującym co chwila miedzy miastem a Fostern, nie potrafiąc sobie nigdzie miejsca znaleźć. Niby miał plany się przenieść na wieś, miał zostać alphą, ale co to zmieni? Gdy zostanie przywódcą, nadal będzie się kręcił między Venandi i Fostern, by utrzymać pokój i dobre stosunki z wampirami. Już nie mówiąc o tym, że na bank będzie miał masę spraw związanych z samym przewodzeniem stadu. Cudem zapewne będzie, jeśli znajdzie czas by choć samemu ze sobą wypić jedno piwo czy szybkiego drinka, a co dopiero z kimś. Będzie... musiał wykorzystać najlepiej jak mógł czas, który mógł spędzić w towarzystwie Leah, bo zapewne i ich znajomość będzie dla niej jedynie przelotna.
- Nie mam zamiaru się śmiać. Sam z sentymentu mam w szafie pełno ubrań po Karan... - mruknął, uświadamiając sobie jakim durniem był. Stracił żonę i dziecko i co?! Bawił się przy ognisku, robiąc maślane oczy do poznanej przed tygodniem kobiety, zapominając przy tym o tej, którą pochował na cmentarzu...
Nie krytykował Leah ani nie kontynuował tematu jej poprzedniego partnera. Wychodziło przecież na to, że sam z każdym dniem coraz mniej myślał o swojej zmarłej ukochanej. A przecież w jego przypadku nie była to przelotna znajomość. Mieli stworzyć rodzinę, a mimo to... tak niewiele wystarczyło, by o niej zapomniał i zainteresował się inną. Był... skończonym gnojem. Może dobrze wyszło, że Karan się nie musi z nim już męczyć, bo właśnie miał dowód na to, że byłby najgorszym mężem i ojcem na świecie. August miał rację. Myślał wyłącznie o sobie i tylko udawał, że było inaczej.
Wstał od ogniska, zabierając swoją butelkę z piwem i dopił ją do końca, po czym spojrzał na Leah.
- Przynieść ci jeszcze jedno? Może herbaty zrobić? - zapytał spokojnie, choć z lekkim zmęczeniem. Chyba... zwyczajnie zaczynało mu już brakować sił... Na to wszystko. Zostanie alphą i dopilnuje by w końcu zapanował pokój z Venandi. Żadnych więcej planów, gdy osiągnie ten cel. Na pewno będzie dużo łatwiej, gdy skupi się tylko na tym i na niczym innym. A później na obowiązkach przywódcy. Wcześniej jedynie spełni swoje obietnice, które poskładał do tej pory znajomym i bliskim, a po tym już nic więcej, jak tylko dążenie do celu. Samemu. Uważał, że tak będzie najlepiej dla wszystkich.
Poczekał cierpliwie na odpowiedź Leah, a po niej poszedł w stronę jej domu i do kuchni.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 19 Lis 2023, 08:26

No cóż, jego odpowiedź jej wystarczyła, pokręciła jedynie głową rozbawiona i kończyła swoje jedzenie przed przejściem patrolu. Normalnie nic nie miała do poważnych tematów, uważała że one też są potrzebne... Ten po prostu mocno leżał jej na sercu. Faktycznie, chociaż brzmiało to źle... Trudno mogło być zrozumieć tą slepą lojalność komuś kto był sam od prawie zawsze. Ona sama, chociaż się z tym nie zgadzała... Rozumiała. Tu przychodzili na świat, wśród stada które było czymś w rodzaju rodziny. Jej członkowie kochali ją nadewszystko, a August był kimś rodzaju... Głowy, nestora rodu. Nikt nie chciał zostać wykluczony... Dla stworzenia stadnego, od zawsze będącego częścią grupy najgorszą wymierzoną karą była samotność. Rozumiała obawy jakie mieli wszyscy... Nie było nikogo, kto mógł by pozbierać tych którzy byli niezadowoleni. Przynajmniej nie było nikogo aż do teraz. Wierzyła że River nigdy się nie zmieni... Że nie zapomni tego co z stadem zrobił August i nie ważne co by się nie działo najpierw pomyśli o konsekwencjach zanim zdecyduje się na coś co mogło przynieść tragedię. Naprawdę w to wierzyła... Chociaż przecież to głupie. Jak mogła tak bardzo ufać komuś kogo poznała ledwie tydzień temu? Ba! Który tak bardzo zmienił się przez ten tydzień? Z drugiej strony... Mimo wyraznych zmian, ona wciąż widziała tą samą osobe. Może udzieliło się jej... Może w chwili gdy zadeklarowała że będzie jego bethom, zapieła sobie smycz? A może całkiem jej już odbiło... Tak czy siak potrzebowała chyba po prostu usłyszeć jego deklaracje. Nie spodziewała się jednak tego że ją przytuli. Trochę ją to zaskoczyło ale... Było naprawdę miłe. Dlatego zanim równie szybko się odsunął, odpowiedziała mu przylegając do niego. Przynajmniej na tą chwilę. To było takie nieme "dziękuję". Była może z boku... Twierdziła że nie będzie ślepo podążać za swoim alphom, ale stado wciąż było jej rodziną. Zasługiwało na więcej niż to co wyprawiał August. Zmiana tematu na Troya była... Trochę z deszczu pod rynnę. Co prawda nie miała problemu mówienia o nim samym. Problemem było to jak czuła się mówiąc o nim w towarzystwie Rivera. Z jednej strony relacja z Troyem była jasna jak słońce, z drugiej... Było jej źle że tak łatwo wyrzuciła go z pamięci, a jeszcze gorzej czuła się przez to... Dla kogo zrobiła tak dużo miejsca w swoich myślach że wymiotlła Troya tak łatwo. Wciąż myślała o tym że River przecież stracił miłość swojego życia. Co to świadczyło o niej? Nie przeszło jej nawet przez myśl że River nie miał (przynajmniej do tej pory) podobnych rozterek. Z resztą... Jego wspomnienie o ubraniach zmarłej żony boleśnie sprowadziło ją na ziemię. Nie spodziewała się... Że takie krótkie zdanie może tak zaboleć. Oczywiście że miał pełne prawo do tego! Kochał ją... Planował rodzinę... Byli dla niego tak ważni że po stracie nie odpuścił, znalazł zmutowanego wilka który ich napadł i zabił go. I co? Niby w jej opini to zamykało sprawę? Pochowani to pochowani? Przecież sama toczyła batalię i ten protest za ludzi których straciła lata temu... Było jej strasznie głupio... Dobrze wyszło że River dokładał do ognia i zajął się swoim piwem a nie spojrzał na nią... Zdecydowanie to był... Męczący dzień. Zapatrzyła się na ognisko gdy z tego zamyślenia wyrwał ją sam River.
- Może jeszcze tylko jedno... Poczekam aż mięso się do piecze i chyba już się położę. Ten twój doktorek dał mi dzisiaj w kość. A jutro szykuje się ciężkie starcie z koszmarem z dzieciństwa. - odpowiedziała usilując, choć może trochę nieudolnie, zażartować.
Chociaż myślenie o upiornej staruszce przychodziło jej łatwiej niż o wcześniejszej rozmowie. Nie do końca... Wiedziała czego się spodziewać. Może dlatego łatwo było rozmyślać nad różnymi ewentualnościami.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 19 Lis 2023, 09:48

Uniósł lekko brew, przyglądając się jej i ugryzł się w język, by nie palnąć, że najbardziej w kość Leah dostała dziś przez samą siebie, tą wcześniejszą ucieczką. I tym, że w ogóle nie przejmowała się swoimi ranami. Na szczęście zanim zdążył się odezwać, uświadomił sobie, że to mogło by nie brzmieć zbyt miło, a nie chciał sprawić Leah przykrości. Kiwnął głową i lekko się uśmiechnął, gdy tak dramatycznie wspomniała o jutrzejszym planie na wizytę u Estery. I choć wiedział, że tym koszmarem z dzieciństwa była dla niej staruszka, tak nie mógł w ramach żartu przypomnieć o jeszcze jednym ich wspólnym planie, który w pewnym sensie również mógłby zostać uznany za straszny dla kogoś, kto raczej nie zajmował się urzędowaniem w kuchni.
- Gotowanie może wydawać się trudne, ale zapewniam, że to nic strasznego. Jestem pewien, że ci się spodoba - odparł łagodnie z lekkim uśmiechem i poszedł do kuchni po piwo dla siebie i dla niej. Od razu oba otworzył i wrócił do Leah, podając jej jedno. Ze swojego trochę upił i postawił je na ziemi, tuż obok miejsca, które cały czas zajmował podczas ogniska. Skoro Leah pilnowała mięsa by się dopiekło, on postanowił powoli znosić do domu to, co nie będzie im już potrzebne. W kursie powrotnym przyniósł z domu miskę, by do niej włożyć mięso, a nie przenosić je na talerzu.
- Jak będziesz się kładła do spania, pamiętaj przemyć tę ranę, posmarować ją tą maścią od Georga i założyć nowy opatrunek - przypomniał z nutą troski pobrzmiewającej w głosie, gdy składał koc, na którym siedział. Zabrał jeszcze kilka rzeczy i zostawił je w pensjonacie, a gdy wrócił, usiadł na ziemi i dopijając swoje piwo, razem z nią poczekał aż mięso się dopiecze.
Kiedy nie było już co piec, porządnie zgasił ognisko, upewniając się przy tym, że nigdzie nic się nie żarzyło i w środku nocy ogień znów się nie rozpali i zebrał resztą rzeczy, które zostały, głównie koce i poduchy będące w użyciu Leah przez całe ognisko.
Nie darował sobie od razu pomyć brudnych naczyń, gdy znaleźli się już w pensjonacie i poodkładaniu wszystkiego na swoje miejsce. Wiedział, że nie powinien się tak panoszyć po cudzym domu, ale po prostu chciał pomóc Leah, oszczędzić jej straconego czasu na sprzątaniu, skoro i tak nie miał co robić. Poza tym była ranna. W jego opinii bardziej od niego. Nie mogła się przeciążać i musiała na siebie uważać.
- Chyba wszystko... - mruknął bardziej do samego siebie, rozglądając się po kuchni i salonie czy nie zostało nic do uprzątnięcia. Zerknął nawet jeszcze raz na zewnątrz, czy niczego nie zostawili i wrócił do kuchni dokończyć swoje piwo. Mogło się wydać dość zabawne to, jak bardzo skupił się na tym, by posprzątać po ich wspólnym ognisku i by nie robić bałaganu w domu Leah, bo nie był pedantem. Nie mógł być, mając istny chlew w swoim własnym mieszkaniu. A przynajmniej był tam chlew do momentu aż nie zaprosił do siebie Anishy, a po tym nie zaproponował Lake, by się u niego zatrzymała z córką. Wstyd przecież pokazać komuś taki bałagan.
- Widziałem, że pani Rita zostawiła w u mnie w pokoju czyste ręczniki. Jeśli nie będzie ci to przeszkadzać, wezmę szybką kąpiel - poinformował ją, choć właściwie nie wiedział, jaki był w tym sens. Przecież ona miała swoją prywatną łazienkę na piętrze. Chyba po prostu nie chciał, by było cicho.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 19 Lis 2023, 18:21

No dobra dobra... W zdecydowanej części to była jej wina. Chociaż! Czepiając się drobnostek, to nie wybuchła by aż tak gdyby nie sekrety Rivera i jego układ z Augustem. Dawno nic jej tak nie rozruszyło, była świecie przekonana o tym, że gdyby ten starzec stał obok słuchając przyznania się jednookiego, rzuciła by się mu do gardła i wcale nie była taka pewna czy River zdarzył by ją powstrzymać. Wracając jednak do obecnej rozmowy... Gdy wspomniał o gotowaniu spojrzała na niego zdziwiona. Zupełnie nie zrozumiała w pierwszej chwili. Chciał ugotować Estere? W sumie... Takie to nawet poetyckie. W bajkach to wiedźma wrzuca dzieci do pieca, ale jednak jakieś to zbyt drastyczne w realnym świecie. Kiedy dotarło do niej że faktycznie umówiła się z nim na wspólne robienie śniadania zaczeła się szczerze śmiać. Pięknie odwrócił kota ogonem! Upiła kilka łyków piwa gdy wrócił, jako że kręciła się przy ognisku odstawiła butelkę na bliższy pieniek żeby nie musieć się po nią schylać. Dziwnie było tak patrzeć jak jednooki zbiera część rzeczy... Ale nic by nie dało teraz i tak gdyby kursowali oboje, zwłaszcza że jednym okiem zawsze trzeba było zerkać na ognisko. Bhp przede wszystkim. Jednak powoli zaczęła już składać swój koc. Nie musiało być idealnie... Byle w miarę poręczenie.
- Jasne tato... - rzuciła z lekkim uśmiechem gdy przypominał jej o opiece nad raną.
Zabawne... Dopiero co ona mu matkowała.
Ile się dało, tyle sama poskładała i poukładała już do kosza żeby później łatwiej było wziąć wszystko. Mięso potrzebowało jeszcze dosłownie chwili, akurat mieli czas na dopicie reszty piwa. Tym razem ostrożniej i używając sztućców zdjęła wypieczone golonka i wzięła je do kuchni. Nie miała nic przeciwko temu że River czuł się choć w niewielkim stopniu jak u siebie. W zasadzie, to nawet ją to cieszyło! Zrobiła miejsce w lodówce i poukładała już kiełbasę która została nie upieczona. Mięso było za ciepłe, ale przełożyła je do pojemników gdy River dogaszał ognisko. Naczynia to już było za dużo! Ostatecznie jednak poszła na kompromis i wycierała je odkładając na miejsce... Przecież nie była obłożnie chora...
- Jasne... Naprawdę Riv... Czuj się jak u siebie. - upomniała go i wyrzuciła do kosza butelkę po swoim piwie.
- Ja już pójdę do siebie... Śpij dobrze. - rzuciła jeszcze, chociaż... Poczekała aż ten zniknie w korytarzu.
Bez większego celu.
Może żeby po prostu nie czuł że idzie za nim czy coś. Chwilę zerkała za okno... Kto by pomyślał że patrol tak zmieni tą rozmowę... Chociaż, może po prostu to był taki dzień? Gdy usłyszała że drzwi łazienki się zamykają poszła na swoje piętro. Wzięła szybki prysznic i tak... Prawie zapomniała o po smarowaniu tej nieszczęsnej rany. Miała się już ubrać gdy zabolało przy podnoszeniu ręki. Gdyby była sama... Pewnie by to zignorowała. Była oczyszczona... Miejscami zszyta, zapewne teraz będzie się goić znacznie szybciej i bez maści.. Ale dla świętego spokoju. Ostrożnie nałożyła maść i założyła nowy opatrunek. Ubrała piżamę... Dobra... Dresowe spodnie i bokserska to w sumie średnia piżama... Ale ubrała się i od razu położyła do łóżka. Jak zwykle... Dosyć szybko zawinęła się w kłębek pod kołdrą i zasnęła.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 19 Lis 2023, 20:31

Parsknął i pokręcił głową, gdy nazwała go w żartach "tatą". Docenił żart i uznał, że był nawet dość trafiony, bo przecież miał na sobie bluzę po ojcu Leah. Będzie musiał następnym razem lepiej przygotować się do przyjazdu tutaj. Od samego początku planował przecież od razu po walce odwiedzić Leah, inaczej nie pakowałby do plecaka czystego kompletu ubrań. Co prawda wtedy myślał, że zostanie dzień lub dwa, a nie cały tydzień, ale jak długo miał czyste ubrania, gdy tutaj przyjechał? Wystarczyło, że pani Rita poszła do domu i zostali sami, by praktycznie po chwili miał brudną od krwi koszulę. Najlepiej będzie, jeśli następnym razem wyjeżdżając na kilka dni spakuje się jak na cały tydzień. Albo od razu miesiąc. Przynajmniej będzie miał pewność, że nie zabraknie mu czystych ubrań. Wciąż jakoś źle mu było z tym, że przez swoje niechlujstwo, musiał przebierać się w ubrania po ojcu Leah. Nie chciał przywoływać u niej przykrych wspomnień. Nawet jeśli to były tylko jego wymysły, a Leah nie miała nic przeciwko temu, by się nie krępował z noszeniem ubrań jej ojca. Jakiś czas nie będzie miał wyboru. Dopóki nie zawita w mieście i swoim mieszkaniu.
Ognisko dobiegło końca i wszystko z dworu zostało zebrane. River dopilnował, by wszystko znalazło się na swoim miejscy, a nie zostawione w jednym miejscu. Chyba przez to, że nie usłyszał żadnego sprzeciwu ze strony Leah odnośnie jego porządkowania, tak się z tym rozpędził, że postanowił również pozmywać. Domyślał się, że mógł z tym już w pewnym sensie przesadzić, czując na sobie niezbyt zadowolone spojrzenie wilczycy, ale skoro już zaczął to dokończy. Nie było tego wcale tak dużo. Poza tym... było to dla niego dobre ćwiczenie w posługiwaniu się protezą. Wciąż nie czuł się zbyt pewnie w operowaniu nią i musiał się mocno skupiać, gdy coś nią robił. Choć zazwyczaj, większość rzeczy i tak robił lewą ręką. Pamiętał doskonale jak kilka dni temu zbił szklankę i zmiażdżył mango w dłoni. Przyzwyczajenie się do ręki, a raczej nauczenie się nią sprawnie posługiwać, nie było kwestią kilku dni, a raczej tygodni, o ile nie miesięcy.
Ostrożnie trzymał naczynia w metalowej dłoni i szorował je gąbką trzymanej w lewej ręce, choć gdyby trzymał na odwrót byłoby mu dużo łatwiej, ale problem polegał na tym, że wtedy mógłby przez przypadek porysować naczynia, a tego nie chciał. Już bezpieczniej było je trzymać. Nawet gdyby coś mu wypadło z dłoni, niewielka odległość dzieliła trzymany w ręce talerz od dna zlewu, więc raczej nic by się nie zbiło. Dużo gorzej będzie następnego dnia, gdy będą gotować, ale tym zamierzał się martwić dopiero z rana. Teraz starannie mył naczynia, a po opłukaniu ich podawał je Leah, by mogła je wytrzeć i schować do szafki.
- Lepiej nie. U siebie mam straszny bałagan - zażartował, choć prawda była taka, że... nie chciał się przyzwyczajać do tego miejsca, bo kiedyś Leah ułoży sobie życie, a on będzie dla niej jedynie utrapieniem przez takie siedzenie jej na głowie. I tak od samego początku, gdy tu dzisiaj przyjechał, planował uregulować rachunek za pobyt w pensjonacie za ten tydzień i za tych ostatnich kilka dni, gdy był tu pierwszy raz. Wiedział, że Leah będzie zła, dlatego wolał jej o tym nie mówić.
- Dobranoc Leah - życzył, posyłając przy tym w jej kierunku przyjazny uśmiech. Wytarł dłonie w ścierkę i zgasił za nimi światło, wychodząc z kuchni. Skierował się do pokoju, który zajmował, by wziąć z niego ręczniki i luźne spodnie oraz koszulkę do przebrania się po kąpieli. Nie będzie przecież paradował po jej domu w samych gaciach, mimo że z łazienki do jego pokoju daleko nie było, a wcześniej kilka razy paradował całkiem nagi i to przed nią.
Rozebrał się i ostrożnie zdjął opatrunki z ramion i torsu. Przyjrzał się sobie w lustrze i przesunął lekko dłonią po śladach po pazurach z prawej strony, tych co się lepiej goiły. Te z lewej może nie wyglądały jakoś tragicznie, ale wciąż były lekko zaczerwienione i odrobinę spuchnięte. Zwłaszcza tam, gdzie Georg musiał na nowo założyć szwy. Nawet nie próbował dotykać tego miejsca, wiedząc, że nie byłoby to niczym przyjemnym. Westchnął ciężko i w końcu wszedł do wanny, by wziąć szybką kąpiel. Nawet nie specjalnie czekał, aż woda się porządnie nagrzeje.
Ostrożnie się wytarł, dużo bardziej uważając w okolicy ran i ubrał się. Łazienkę zostawił w takim samym stanie, w jakim ją zastał wchodząc do niej. W pokoju zdjął koszulkę i założył opatrunek, ale tylko na te szramy, które były ponownie szyte. Usiadł na łóżku i chwilę jeszcze bawił się telefonem. Napisał do Lake, by się nie martwiła i o pomyśle ze wspólnym wypadem w góry na weekend. Do Sama również o tym napisał. Zastanawiał się czy przy okazji... nie zadzwonić pierwszy raz od kilkudziesięciu lat do domu, ale uznał, że zrobi to z rana, bo teraz Mira i Oliver mogą spać. Odłożył telefon na stolik obok łóżka, zdjął protezę, chowając ją pod poduszką i ułożył się do snu.
Trochę się wiercił i kręcił, bardzo długo nie mogąc zasnąć, a gdy już mu się to udało... Miał koszmary, w których on i wszyscy jego bliscy byli rozrywani żywcem na strzępy jak nie przez K9, to przez Augusta albo wampiry. I czego by nie próbował, nie był w stanie pozbyć się złych snów, a każdy kolejny był tylko gorszy od poprzedniego. Ostatecznie obudził się cały obolały i zalany potem w środku nocy. Ciężko oddychał i jakiż czas leżał kompletnie sparaliżowany. Kilka razy wydawało mu się, że nie był sam w pokoju, że ktoś stał przy jego łóżku, choć wiedział, że to zapewne tylko omamy spowodowane paraliżem sennym. Kiedy w końcu udało mu się wyrwać z tego stanu, wstał z łóżka i poszedł do łazienki, by ochlapać sobie twarz i może poczuć się lepiej.
Wrócił do pokoju i spojrzał na godzinę w telefonie. Dochodziła trzecia i choć do wschodu słońca zostało kilka godzin, wiedział, że nie da rady zasnąć. Przebrał się w swoje bojówki i wygrzebał jakąś koszulkę w jednolitym kolorze i grubszą koszulę w czerwoną kratę z długim rękawem. Założył buty, pościelił łóżko i najpierw poszedł do kuchni, wyciągnąć sobie jedno piwo, a po tym wyszedł na taras za domem. Usiadł na stopniu i do rana wpatrywał się w pogrążony w mroku las albo w przejrzyste, rozgwieżdżone niebo rozmyślając o... Właściwie o wszystkim. O łowczyni i wampirzycy mieszkających pod nosem Augusta. O nim samym i tym, że... mogli być spokrewnieni. O tym chłopcu, którego omal nie rozszarpał... a który w jednym z jego koszmarów nie miał tyle szczęścia.
Choć cały czas był pogrążony myślami o tym wszystkim, co nie dawało mu spokoju, nie był w stanie znaleźć ukojenia, czy choćby ze zmęczenia przysnąć. Westchnął ciężko, gdy już słońce na dobre przegnało mrok nocy i wstał. Musiał się przytrzymać balustrady, bo trochę zesztywniał przez ten cały czas, a nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Chwilę się porozciągał na świeżym powietrzu, uważając na swoją ranę i wrócił do środka.
W pierwszej kolejności odwiedził pokój, w którym miał swoje rzeczy i założył protezę, a po tym poszedł do kuchni by przygotować wszystkie składniki potrzebne do zrobienia pancake'ów. Mało brakowało, by sam je zaczął robić, ale przypomniał sobie, że przecież obiecał Leah, że razem je zrobią. Problem polegał na tym, że dziewczyna dalej spała w najlepsze, prawdopodobnie w tym momencie przewalając się na drugi bok. Westchnął ciężko i choć instynkt podpowiadał mu, by lepiej tego nie robić, postanowił obudzić właścicielkę pensjonatu.
Wszedł po cichu na piętro i zapukał ostrożnie do jej drzwi.
- Leah? Śpisz jeszcze? - zapytał trochę bezmyślnie, bo zdawał sobie sprawę z tego, że tak.
- Uszykowałem już wszystko na dole, żeby śniadanie zrobić. Leah? - zapukał ponownie. Odczekał chwilę i znów zapukał.
- Wstawaj, inaczej wejdę ci do pokoju - ostrzegł cicho i znów zapukał, a nie słysząc żadnego odzewu, w końcu nacisnął klamkę i otworzył drzwi wchodząc do środka.
- Leah?
Był... zakłopotany tym, w co się wpakował. Zwłaszcza teraz, gdy widział ją śpiącą w łóżku. Z jednej strony chciał jej dać jeszcze pospać, nie męczyć jej gotowaniem i samemu zrobić dla niej śniadanie, zrobić jej tę drobną przyjemność. Z drugiej, przecież obiecał, że razem to zrobią. Niby mógł wyjść, poczekać aż sama się obudzi, ale wtedy mogłoby być za późno na robienie śniadania, a raczej wypadałoby się obiadem zająć. Westchnął ciężko i zbliżył się ostrożnie do jej łóżka, po czym ukucnął i położył dłoń na jej ramieniu.
- Leah... obudź się. Śniadanie chciałaś ze mną robić - powiedział cicho i delikatnie szturchnął jej ramię.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 19 Lis 2023, 22:35

Cóż... Dla niej chyba było już za późno. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego że gdy River zamieszka u siebie... Może sam, może z kimś... W tym domu nic już nie będzie takie samo. Tym bardziej cieszył ją fakt że postanowiła zmienić pensjonat w to czym był zza życia jej rodziców. Oczywiście, zawsze wstawi się na wezwanie... Gdy tylko będzie jej potrzebował... Ale gdy nie, przynajmniej będzie mogła skupić się na pracy, a nie myśleniu.
- Musze zauważyć, że fakt że jest tu porządek to nie moja zasługa. - zauważyła z lekkim uśmiechem.
Tak... Dzień gdy Rita stwierdzi że odejdzie będzie niewątpliwie końcem świata. Nie naciskała jednak bardziej. Co do snu... Nigdy nie miała problemu, ani z zasypianiem, ani samym snem. Chwilę leżała pod kołdrą słysząc że River puszcza wodę, jakieś wycie w oddali i zwyczajnie od płynęła. Nie raz zasypiała w lesie, pod jakimś drzewem czy w jakiejś jamie czy jaskini. Niewiele było w stanie wyrwać ją ze snu. Pomimo że teoretycznie ją również mogły dopaść koszmary pi ostatnich wydarzeniach spała naprawdę dobrze. Potrzebowała trochę czasu żeby znaleźć idealną pozycje, zasypiała zwinięta w kłębek... Ale szybko obrażenia zaczęły się upominać o zmianę kręciła się zawijają wokół siebie kołdrę, zarzucając i znów zarzucając na siebie. Ostatecznie skopała ją całkiem na ziemię i spała zawinięta wokół poduszki. Z wstawaniem... Cóż często miała problem bo nikt jej nigdy nie dyktował o której powinna wstać. Najczęściej wybudzał ją zapach wydobywający się z kuchni... Był sygnałem że Rita już jest i robi śniadanie. Normalnie nie miała by nic przeciwko temu że River wchodzi do jej pokoju... Mówiła że ma się czuć jak u siebie
Ci prawda nie miała jakiegoś specjalnego porządku... Kilka ubrań walało się po podłodze, ale po za tym było... Normalnie, może nie idealnie ale w końcu tu mieszkała a nie tylko prezentowała innym. Zupełnie nie słyszała jego pukania... Nawet gdy wszedł... Zorientowała się że ktoś tu jest dopiero gdy ją dotknął. Nie była pewna co z głupoty jej się śniły ale dotknieta zerwała się z zwierzęcym warnieciem. Powaliła go układając jedną rękę na jego szyi i dopiero po kilku mrugnięciach zorientowała się że nie była w lesie tylko w domu. Jej oczy wróciły do wcześniejszego koloru i natychmiast cofnęła rękę.
-Wybacz... - rzuciła przymykając oczy... Było jej głupio... Serio.
- Nikt tu nigdy nie wchodzi... Przepraszam... Czego potrzebujesz? - dodała przecierając zaspane oczy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 19 Lis 2023, 23:57

Myślał, że gdy upora się z K9, zemści za śmierć Karan, koszmary dadzą mu w końcu spokój. Niestety nie wydawało się jakby miały go opuścić. Choć może to tylko jednorazowa sytuacja przez to, że poprzedni dzień był dość... stresujący. Trzymał się myśli, że tej nocy na pewno będzie spał jak dziecko. Gorzej jeśli znów będzie miał problemy ze snem. Wtedy... chyba będzie musiał znów zadzwonić do Georga i zawracać mu głowę tym, czy staruszek miałby dla niego jakieś proszki na sen. Nie rozumiał co się działo, przecież ostatnich kilka dni dobrze spał. Zamierzał się z tym jeszcze wstrzymać i zobaczyć, jak będzie. Na ten moment najważniejsze dla niego było zrobienie śniadania, a raczej uszykowanie wszystkiego do przygotowania go i ściągnięcie jakoś na dół Leah, bo przecież wspólnie mieli je robić.
Czuł, że Leah może być zła za to, że ją budził... I to jeszcze z tak głupiego powodu, że zwyczajnie nie mógł już spać. To, że obiecał, że razem zrobią śniadanie można było potraktować jako wymówkę, by nie powiedzieć, że mu się nudziło. Nie sądził, że obudzenie dziewczyny będzie aż tak złym pomysłem. Nawet nie dotknął jej jakoś specjalnie mocno, a przypłacił to dość bolesnym rąbnięciem o podłogę. Aż mu w głowie zaszumiało. Może... gdyby był bardziej ostrożny i nie tak ufny, nie dałby się przewrócić i przydusić. Gdyby... Nawet gdyby rzuciła się na niego z zębami, pewnie nie byłby w stanie zareagować. Kiedy naskoczyła na niego Lake, przynajmniej próbował się bronić, choć akurat wtedy nie wiedział kim był tamten wilk. W tym przypadku znał przecież kobietę i widocznie za bardzo był pewien tego, że nie byłaby w stanie go skrzywdzić. Co prawda sam był sobie winny, ale miał przynajmniej nauczkę na przyszłość.
- Nie przepraszaj. Sam się wepchnąłem do paszczy lwa - powiedział spokojnie z lekkim uśmiechem, podnosząc się z podłogi i pocierając dłonią szyję, jakby chciał się upewnić, że nikt go już za nią nie trzyma.
- Mieliśmy razem naleśniki robić, ale nie będę cię zmuszał, jeśli chcesz jeszcze trochę pospać - odparł łagodnie, wycofując się by opuścić jej pokój. Nie ze strachu, a zwyczajnie by dać jej spokój. Co on sobie myślał tak do niej wparowując, jak do siebie i ją budząc?!
- Będę w kuchni, gdybyś mnie szukała - poinformował ją nim wyszedł, zamykając za sobą drzwi od jej pokoju. Postanowił jeszcze godzinę wytrzymać, gdyby Leah planowała jeszcze wrócić do łóżka. Najwyżej zje śniadanie sam.
Zszedł na dół i wypuścił na dwór Ajrisz siedzącą pod drzwiami. Po tym skierował się do lodówki, planując wyjąć sobie kolejne piwo, jednak darował to sobie i zamiast tego postawił wodę na kawę. Specjalnie nie zatykał dziubka czajnika, by ten nie gwizdał, gdy woda się zacznie gotować, aby nie przeszkadzać wilczycy, gdyby rzeczywiście postanowiła dalej spać.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPon 20 Lis 2023, 07:20

Ten odruch był instynktowny. Nikt jej nie budził normalnie, w lesie jeśli już do tego dochodziło to oznaczało że ktoś ją znalazł, a biorąc pod uwagę jakie względem niej opanowały nastroje... To nie miał zbyt przyjaznych zamiarów. Oczywiście że całkiem wyleciało jej z głowy wspólne robienie śniadania. Przed snem co prawda jeszcze o tym myślała ale przyzwyczajenie i tak zrobiło swoje. Przygryzła dolną wargę gdy potarł szyję i spuściła wzrok... Bestia z Fostern... Kto by się dziwił. Dopiero wzmianka o śniadaniu sprawiła że wyjrzała za okno. Bywały dni że wstawała wcześniej.. Wczoraj nie mogła spać i dzięki temu powitała Rite na ganku. Gdy już się obudziła nie miała jakiejś chęci powrotu do łóżka, najgorszy był po prostu moment pobudki.
- Nie.. Poczekaj... - zareagowała gdy zaczął wychodzić i wstała łapiąc go za mechaniczny łokieć.
Oczywiście... Jakie to głupie zdała sobie sprawę gdy już to zrobiła.
Przecież nie uciekał przed nią do miasta tylko do kuchni.
- Wszystko w porządku... Po prostu myślałam że jesteś... Kimś innym. Już schodzę. Gdzieś tu miałam... - rozejrzała się po kilku rzeczach walających się po podłodze.
Musiała podnieść kołdrę żeby znaleźć kapcie i szlafrok. To drugie uznała za przesiądę... Dla obcych ubierała go jako że standardowi ludzie czuli lekki chłód z rana w środku lasu. Jej osobiście nie przeszkadzał a skoro jej gość był tego samego gatunku, ubrała tylko coś na nogi i chciała już ruszać z nim gdy zdała sobie sprawę że burza pochpchranych loków nad ciastem do naleśników to średni pomysł. Gdzie ona położyła tą gumkę...
- Zaraz cie dogonię... Wybacz, - rzuciła ostatecznie faktycznie puszczając go przodem.
Nie musiał stać i patrzyć jak się krząta. Nie trwało to super długo, była na umywalce, związała włosy w standardowy warkocz i tym razem już zeszła na dół ziewając ostatni raz.
River akurat stawiał wodę... Oparła się o framuge i chwilę po prostu się mu przyglądała.
- Nie sądziłam że jesteś takim rannym ptaszkiem. - rzuciła żeby jakkolwiek zacząć.
- Wiesz że nie obiecuje, że to będzie zjadliwe? - dodała z lekkim uśmiechem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPon 20 Lis 2023, 08:23

Nie to żeby go bolało, po tym jak już wstał. Po prostu jakoś tak machinalnie potarł szyję, jakby upewniając się, że faktycznie nie jest już za nią trzymany. Nie wiedział czy to przez wewnętrzny i stynkt, czy przez to jak niecodzienna była to sytuacja… nie czuł się zbyt komfortowo z tym, że został złapany za szyję. To było takie dziwne uczucie, którego ciężko właściwie było mu nazwać. Nie miał jednak żalu do Leah, postąpiła instynktownie i odruchowo się broniła. Nie chciała mu przecież celowo zrobić krzywdy.
Nie zareagował na jej słowa, myślał że pewnie będzie chciała go zalewać przeprosinami, a nie widział takiej potrzeby. Nic się przecież takiego nie stało. Niby słyszał ruch za sobą, ale wyszedł z założenia, że Leah zaczęła się ubierać. Dopiero, gdy poczuł szarpnięcie w tył, bo dalej szedł jak go złapała, uświadomił sobie, że stała za nim i trzymała go za protezę. No tak… nie miał możliwości poczuć tego, że go złapała.
Odwrócił się do niej i z lekkim uśmiechem poczochrał jej już i tak potargane przez sen włosy.
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się tym, naprawdę - zapewnił łagodnie, patrząc jej przy tym w oczy, by nie miała wątpliwości, że mówił szczerze.
Westchnął ciężko i pokręcił głową, gdy znów go przeprosiła.
- Będę czekał w kuchni - zapewnił, wychodząc zaraz z jej pokoju, by mogła się w spokoju ogarnąć i skierował się na dół.
Postawił wodę, rezygnując przy tym z drugiego piwa i spojrzał po wyłożonych na blat produktach do naleśników.
Nim na dobre pogrążył się w myślach, przyszła Leah i go z nich wyrwała. Podniósł na nią spojrzenie i się uśmiechnął odrobinę zakłopotany jej uwagą. Nie wiedząc co odpowiedzieć, co nie byłoby kłamstwem, ale też nie prawdą. Nie widział sensu w tym, by ją od rana już martwić.
- Tak jakoś wyszło. Znasz to powiedzenie: kto rano wstaje i tak dalej… - odparł spokojnie i ruchem ręki zachęcił ją, żeby do niego podeszła i zrobił jej miejsce przed miską.
- Dobrze, że nam mało co szkodzi. Jest duża szansa na to, że przeżyjemy - zażartował, choć szczerze wątpił w to, by faktycznie nie dało się zjeść śniadania w jej wykonaniu.
- Nie ma tu żadnej większej filozofii. Wszystko wcześniej odmierzyłem, więc wystarczy tylko wsypać do miski i ze sobą wymieszać. Zawsze najlepiej jest zacząć od suchych składników i jr ze sobą wymieszać - wyjaśnił spokojnie, przysuwając do niej szklankę z mąką, cukier, sól i proszek do pieczenia.
- Najpierw mąką, po tym cukier, szczyptę soli, łyżeczkę proszku do pieczenia i sody oczyszczonej - poinstruował dziewczynę na moment od niej odchodząc, by wyłączyć gotującą się wodę.
- Co pijesz? - zapytał wyciągając z szafki dwa kubki i od razu do swojego wsypał dwie łyżeczki kawy.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptySob 25 Lis 2023, 18:46

To nie zmieniało faktu że było jej głupio... Chyba sama świadomość tego kim był River... Czy kim miał być najbardziej nie dawała jej spokoju. Gdyby zachowała się podobnie wobec Augusta... Zabawne... Jednak nawet w niej gdzieś w głębi tkwiły swego rodzaju stadne nawyki. Miała wrażenie że normalnie to jeszcze dała by mu ochrzan, że ją obudził! Trzeba będzie się odnaleźć jakoś w tej nowej sytuacji. Trochę się jej poprawiło gdy poczochrał jej włosy, na tyle żeby krzywić się przy tym niby obrażona i nawet klapnąć w jego stronę zębami. Nie specjalnie dawało to efekt przerażenia tym że za chwilę straci palce... Nie były to w końcu wilcze kły ale przecież tylko żartowała. Postarała się po tym szybko ogarnąć i zejść za nim na dół. To był... Dziwny widok, przywykła że ktoś krząta się po kuchni, chociaż z reguły była to starsza pani a nie facet. Uśmiechnęła się gdy odpowiedział jej dobrze znanym przysłowiem i odsunęła się od framug żeby podejść bliżej.
- Znam... I zdecydowanie się z nim nie zgadzam. - odpowiedziała rozbawiona i odsunęła warkocz do tyłu gdy zajęła miejsce przy misce.
- Żeby później nie było że nie ostrzegałam. - prychnęła śmiechem.
Tak szczerze... Nie było aż tak źle. Ostatecznie przecież zdarzyło się jej coś ugotować, może nie jakieś wykwintne dania... Ale hej. Od ostatniego pieczonego prosiak nikt nie zginął!
Gdy podsunął jej kubek z mąka, z całych sił musiała się powstrzymywać by ta szczenięca strona która tak często brała górę podczas jakichkolwiek zajęć z Riverem pozostała grzecznie na uwięzi. Chociaż korciło ją aby jej kuchennemu mentorowi oberwało się odrobiną mąki.
Pomógł fakt że River zajął się napojami, na spokojnie dodała odmierzone składniki.
- Hmm herbatę. - odpowiedziała dodając szczyptę soli i łyżkę proszku do pieczenia.
- Z mlekiem i łyżeczką miodu - sprecyzowała zerkając na niego.
Wymieszała składniki i zastukała łyżką o miskę żeby strzepać pozostałości... Oczywiście że przy tym cześć mąki wylądowała na jej bluzce. I tak karma wróciła, chociaż w końcu na planach się skończyło!
- Cholera... Wiedziałam że tak będzie. - mruknęła pod nosem i chociaż minimalnie strzepnęła mąkę z materiału.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyWto 28 Lis 2023, 21:18

Lekko się uśmiechnął i pokręcił głową, kiedy kłapnęła na niego zębami w żartobliwym odwecie. Była po prostu niemożliwa. Ale może przez to tak dobrze spędzało mu się z nią czas. Lubił tę jej dzikość, zadziorność i nieprzewidywalność. Widać było, że była zwyczajnie sobą. Nikogo nie udawała i do niczego się nie zmuszała. Nie żeby on udawał kogoś, kim nie był, ale nieraz miał wrażenie, że nie był tak do końca prawdziwym sobą, że dla innych, w niektórych sytuacjach przyjmował jakąś rolę i się jej trzymał. Choćby teraz, gdy postanowił dalej brnąć w to, że był w pełni wypoczęty po przespanej nocy, mimo że przez większość praktycznie oka nie zmrużył. Ale! Nie było to dla niego w tym momencie najistotniejsze. Wolał się skupić na tym co tu i teraz, chociażby na przygotowaniu wszystkich produktów potrzebnych do usmażenia naleśników.
- A zdradzisz mi dlaczego się z nim nie zgadzasz? Nie uznaję argumentów typu, że lubisz sobie pospać, albo że jesteś lenichem - odparł szczerze zaciekawiony tym, co mogłaby mu odpowiedzieć. Niezbyt zobowiązujący temat do rozmowy, ale od czegoś trzeba zacząć. I naprawdę był ciekaw jakich argumentów użyje Leah.
- Jaaasne. Biorę to na siebie - parsknął, przewracając z rozbawieniem okiem.
Przysunął do niej wszystkie składniki i poinstruował ją, co powinna zrobić najpierw, jednocześnie robiąc jej miejsce przy blacie by miała pełną swobodę ruchów i by nie naruszać jej przestrzeni osobistej. A raczej, by się nie znajdować w jej pobliżu. Po wczorajszej rozmowie przy ognisku... wolał zachować dystans między nimi. I to nie tylko fizyczny. Uznał, że tak będzie dla niej najlepiej. Choć prawdopodobnie myślał w tym momencie głównie o sobie, by nie zburzyć relacji z nią. Zajął się szykowaniem wody na coś ciepłego do picia dla ich obojga.
Spojrzał na nią, gdy mu odpowiedziała, co chciała pić i z czym. Był trochę zaskoczony i nie do końca pewien, czy nie robiła sobie z niego w tej chwili żartów.
- Dziwne zachcianki masz tak z samego rana, ale skoro chcesz... - powiedział, uśmiechając się do niej przyjaźnie i zajął się zalewaniem kubków. Zalał sobie do pełna kubek z kawą tak, że nawet ćwierć łyżeczki cukru by się tam nie zmieściła, a w kubku Leah zostawił na tyle miejsca, by móc bez obaw o rozlanie dolać jej mleka i dodać miodu.
- Co się złościsz? To tylko mąka, nie przeżerający się przez kości i stal śmiercionośny kwas - zażartował i zaraz podszedł do zlewu, biorąc w dłoń ścierkę i zmoczył pod kranem lekko jeden z jej rogów, po czym podszedł do wilczycy, by jej podać.
- Wystarczy lekko przetrzeć na mokro - podpowiedział, po czym podszedł do blatu, by wziąć drugą czystą miskę i wymieszać w niej z sobą mokre składniki jak jajko i mleko, póki Leah czyściła się z mąki. Sprawnie je z sobą wymieszał trzepaczką i przysunął bliżej Leah swoją miskę, odsuwając się na bok. Wręczył jej przy tym trzepaczkę.
- Teraz suche składniki dodaj do mokrych i wymieszaj je z sobą, ale tylko do połączenia składników. Nie przejmuj się, że będą grudki. Taki urok pancakes - instruował ją dalej, w między czasie już uszykował patelnię i położył na niej kawałek masła, by się już roztapiało.
- Zapewniam, że już nic nie powinno cię zaatakować, więc bez obaw - zażartował, zerkając na nią przez ramię i pokazał jej przy tym język w ramach przekomarzania się.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyCzw 30 Lis 2023, 23:42

Faktycznie... Nie specjalnie przejmowała się tym co inni powiedzą czy jak na nią patrzą. W końcu tylko ona osiągnęła niemożliwe! Była w stadzie, a jednocześnie nie. Bo nie przejmowała się wyrażeniem swojego zdania i sprzeciwu wobec tego co robił z nimi ich przywódca. Z Riverem... Cóż, wbrew pozorom nie do końca było tak samo. Oczywiście ciągle po zostawała sobą, ale każdego innego dawno by już odepchnęła. Na palcach jednej ręki można było wyliczyć osoby dla których kiedykolwiek się naprawdę starała... River... Był jedną z nich. Nie do końca rozumiała ci takiego było w nim że tak łatwo zdobył jej zaufanie... Ba, jej lojalność. Ale była pewna tego że nie chciała by go skrzywdzić... Nigdy. Gdy zeszli na dół i przyglądała mu się opierając o framugi na chwilę się zamyśliła. Tylko na chwilę, bo jednooki szybko zdjął ją na ziemię swoim powiedzonkiem. Spojrzała na niego jak by rzucał jej wyzwanie. Oczywiście zajęła miejsce przy misce i składnikach, pokazując Riverowi jeden palec.
- Po pierwsze, nie wierzę w istnienie siły wyższej. Więc druga część zupełnie traci sens. - odpowiedziała spokojnie tonem odpowiadającego na zaliczeniu studenta.
- Po drugie wstając rano nie dzieje się nic co nie mogło by się dziać z równym skutkiem w południe. Równie dobrze mogę iść upolować królika, zjeść naleśniki czy wziąć przyjemny prysznic. - wyliczyła pokazując drugi palec.
- Po trzecie... Co to ma znaczyć że jestem leniuchem?! - dokończyła już rozbawiona i tym razem się nie powstrzymała, przesypując mąkę wzięła jej trochę w rękę i strzeliła nią w twarz Rivera.
Nie była głupia... Zdecydowanie nie domyślna i słaba w relacjach międzyludzkich... Ale nie głupia. Wczorajsza rozmowa przy ognisku... Była inna. Może nie domyślała się prawdy dlaczego River nabierał dystansu... W zasadzie, spodziewała się że to przez nią... Niepotrzebnie kręciła się przy kimś kto nie tak dawno stracił miłość życia. I na co niby liczyła? Chciała jednak żeby między nimi... Było przynajmniej jak dawniej. Może dlatego nie powstrzymała się z tą mąką, później jednak grzecznie połączyła resztę składników według wytycznych.
- To siedzenie w domu mnie dobija, a słodka herbata z mlekiem jest całkiem niezła na takie depresyjne stany... Wiesz, serial, lody.. To ta sama grupa ratunkowa. - odpowiedziała polzartem na chwilę przed "atakiem" mąki.
Karma wróciła...
- Jesteś pewien? Wygląda podobnie! - odpowiedziała udając szczere zaskoczoną tym odkryciem.
Jasne, nic złego się przecież nie stało, chociaż żałowała że wcześniej nie ubrała kuchennego fartucha. Ostatecznie jednak... Szamanie mogła by sobie darować aluzji na jego temat gdyby River taki ubrał, prawdopodobnie, w drugą stronę również by to działało. Wzięła od niego ręczniczek kręcąc przy tym lekko głową. Chciało by się rzucić jakieś " wiem, wiem przecież", ale uznała to ostatecznie za zbędne. Starła resztę proszku i wróciła do dalszego postępowania z instrukcjami.
- Jeszcze zobaczymy... Nie wiem w co będziesz celował jak będziesz nimi podrzucał ale myślę że dam radę unikać. - odpowiedziała rozbawiona i też pokazała mu język. Gdy się przekonarzali wszystko zdawało się wracać do normy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPią 01 Gru 2023, 16:57

Parsknął i pokręcił lekko głową. Że też za pierwszy argument przeciwko nie uznawaniu tego przysłowia postanowiła użyć tego czy w coś wierzyła czy nie. Właściwie dopiero teraz uzmysłowił sobie, że faktycznie to przysłowie opiera się w jakimś tam stopniu na wierzeniach, czy to w Boga czy w siłę wyższą. Choć w praktyce nie miało to za wiele odzwierciedlenia, bo nie wpływało to w żadnym stopniu na to czy pomimo wcześniejszego wstania cały dzień będzie dobry. Ale na pewno jej argument o wierze do niego nie trafiał.
Słuchał jednak dalej i przy kolejnym… Cóż. musiał jej przyznać rację, bo to co mogła zrobić z rana, robię dobrze mogłaby załatwić o każdej innej porze dnia jeśli dana czynność czy sprawa nie wymagałaby inaczej. Niemniej kłóciłby się, ponieważ wstając wcześniej, można było zrobić więcej rzeczy w ciągu dnia. Chciał jej nawet o tym powiedzieć, ale nie spodziewał się, że będzie jeszcze “Po trzecie…”.
- Ale… - spróbował się od razu wytłumaczyć, że nie miał nic złego na myśli, lecz w tym momencie został rzucony mąką prosto w twarz. Czuł ją na swoim języku i zdecydowanie nie smakowała mu w stanie surowym.
- Ej! - wykrzyknął ze śmiechem, szukając czegoś czym mógłby zapić smak mąki w ustach. Leah miała o tyle szczęście, że nie miał pod ręką nic, dzięki czemu mógłby przeprowadzić na niej odwet.
- A chciałem być miły - powiedział nadal rozbawiony, choć starał się udawać obrażonego. Nie wyszło mu.
Zajął się przygotowaniem herbaty i przy okazji przetarł swoją koszulę z drobinek białego pyłu, który z twarzy opadł mu na ubranie.
- Tak, tak… Depresja… Daj znać kiedy powinienem zacząć się martwić i pakować - odparł w żartach, tonem głosu jasno sugerując, że nie bardzo jej wierzył.
Nie mógł się powstrzymać i nie zaśmiać się, gdy mąka, którą w niego rzuciła, się na niej zemściła.
- Myślę, że powinnaś zacząć wierzyć w istnienie sił wyższych, bo ewidentnie tu jakaś zadziałała - zauważył, nie mogąc darować sobie tego przytyku. Nie nabijał się z niej jednak długo, zaraz służąc jej pomocą w pozbyciu się mściwej mąki z jej ubrania.
- O to możesz być spokojna. Nie ciskam w nikogo jedzeniem ani artykułami spożywczymi, jak co niektóre wilki z tych okolic - odgryzł się ze złośliwym uśmiechem, lekko przy tym unosząc brew i się perfidnie na nią gapiąc, gdy się po chwili odwrócił w jej stronę i oparł o zlew, krzyżując ramiona na wysokości piersi. Ciekaw był jak miała zamiar z tego wybrnąć.
Kiedy wymieszała ze sobą całość, przejął od niej miskę i wylał na patelnię pierwszą porcję ciasta, uzbrojony już w łopatkę do przewracania, gdyby coś się przypaliło albo przykleił się do patelni. Obok miał też postawiony talerz, na który zamierzał przekładać gotowe placki.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 03 Gru 2023, 16:22

Być może, chociaż kto powiedział że w nocy nic nie można było robić! Ona np. Zdecydowanie należała do osób które kladły się późno i późno wystawały. Oczywiście jeśli sytuacja nie wymagała czegoś innego. Jednak nie było już sensu kontynuować tego tematu. Faktycznie mógł udawać obrażonego jednak ani jemu, ani jej to akurat nie wychodziło. Cóż... Karma szybko do niej wróciła. Szczerze bardziej ją to bawiło niż martwiło, gdy wytknął jej działanie siły wyższej nie mając żadnej sensownej riposty po prostu pokazała mu język.
- Żałuj... Świetna zabawa. - odpowiedziała rozbawiona pozbywając się resztek mąki z bluzki.
To że na nią patrzył nijak jej nie peszyło, wręcz tylko nakłaniało do tego by łatwo nie odpuszczać!
Z mokrymi produktami już poszło z górki i mogła przekazać pałeczkę... Czy raczej miskę Riverowi. Lubiła ten zapach rozpuszczanego masła na gorącej patelni. Gdy wylał pierwsze porcję oparła się o blat żeby lepiej widzieć jak placki powoli zmieniają kolor. River zdawał się stworzony do tego... Do takiego spokojnego życia rodzinnego. To było aż dziwne, jak kontrastowy potrafił być. Z jednej strony, łatwo było wyobrazić go sobie smażącego naleśniki na śniadanie i jednocześnie rozbawiającego dzieciaki. Z drugiej... Były chwilę gdy działał tak bardzo instynktownie i był wtedy... Dziki... Dominujący, prawdziwy wilczy alpha. Niby tak kontrastowe rolę ale... Obie jej do niego pasowały. Zdała sobie sprawę już po chwili że nie powinna tak stać i się na niego gapić... Dlatego gdy przewracał pierwsze, brązowe naleśniki odsunęła się żeby pokroić owoce. Miło było tak z kimś współpracować, dopiero gdy zlepili wreszcie swoje porcję usiedli do stolika żeby zjeść jak ludzie...prsynajmniej względni.
- Dobrze... Jeśli przeżyjemy, to następnym razem zaproszę na to śniadanie panią Rite. - rzuciła wesoło po pierwszym kęsie.
Zabawne... Chyba jeszcze nikt, nigdy wcześniej nie skłonił jej do zjedzenia całkowicie bez mięsnego śniadania!
- Miałeś rację... Było zabawnie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 03 Gru 2023, 19:09

Zaśmiał się i pokręcił głową, po jej odpowiedzi. Nawet lekko ją przy tym uderzył łokciem w bok. Zero skruchy, że cisnęła w niego mąką. Wredna bestia. Ciężko mu jednak było wyobrazić sobie Leah, choć odrobinę poważną, czy bardziej dojrzałą. Może to dlatego że po prostu lubił słyszeć i widzieć jak się cieszyła. Zdecydowanie z uśmiechem było jej bardziej do twarzy niż ze zmartwieniem.
Przejął od niej miskę i zajął się smażeniem naleśników, nie zdając sobie sprawy z tego, że Leah mu się cały czas przygląda. Czuł, że stała obok, ale nie sądził, że mogła o nim rozmyślać. Choć może to przez to, że sam był w tym momencie zamyślony. Dziwnie było mu to przyznać, ale pomimo nieprzespanej nocy w tej chwili czuł się naprawdę szczęśliwy i wypoczęty. Jakby wspólne gotowanie z Leah pomogło mu zregenerować siły. Nawet gdy z Anishą gotował, nie czuł się tak dobrze. Może to przez unoszący się zapach smażonych pancakes, który przypominał mu dom, a może właśnie przez wspólne pichcenie z wilczycą. Cokolwiek to było, miał nadzieję, że jeszcze kiedyś razem coś pogotują… I że wtedy będzie czuł tę samą przyjemność i szczęście, co w tej chwili.
Nie mógł się powstrzymać i gdy tylko pierwszy naleśnik się usmażył, przekroił go na pół i podał Leah jedną połowę, uśmiechając się do niej przyjaźnie.
- Przekonajmy się czy są zjadliwe i smakują tak samo dobrze, jak pachną - powiedział z lekką złośliwością, nawiązując do tego, że dziewczyna wątpiła w to, czy naleśniki w jej wykonaniu się udadzą.
Nie spieszył się że zjedzeniem swojej połowy. Raczej się nią delektował, z zadowoleniem biorąc kolejne kęsy w trakcie smażenia następnych placków i układając już z usmażonych dość pokaźną wieżę.
- Nadal uważam, że ogromnym szokiem mógłby być dla niej widok ciebie urzędującej w kuchni - zaśmiał się, gdy już siedzieli przy stole ze swoimi porcjami. Nie narzucał Leah, jak powinna zjeść swoje naleśniki. On swoje nie tylko poprzekładał owocami, ale polał je również dość obficie syropem klonowym, który udało mu się poprzedniego dnia znaleźć w sklepie. Zdawał sobie sprawę, że może nie smakować tak samo jak ten, którego nigdy nie brakowało u niego w domu, ale po prostu nie był w stanie użyć być może lepszej jakości i zdecydowanie tańszego miodu. Było to dość zabawne, przynajmniej z jego perspektywy, bo przecież nie był pełnokrwistym Kanadyjczykiem, a tylko tam dorastał.
- Dziwię się, że myślałaś że mogłoby być inaczej - odparł z lekkim rozbawieniem, zajadając się swoją porcja ze szczęściem na twarzy.
Prawie przy tym zapomniał, że planowali iść do Estery. Chciał chwilę posiedzieć aż placki w brzuchu mu się uleżą, a po tym pozmywać i może pobawić się trochę z Ajrisz, jeśli miałaby na to ochotę, albo pomoc Leah w gospodarstwie, ale wiadomość od Lake, zgłaszającej się na wypad w góry, w jakiś dziwny sposób mu przypomniał o starej wiedźmie.
- To co? Teraz Estera? - zagail, zerkając na Leah po odłożeniu wszystkich naczyń do zlewu. I tak planował je umyć dopiero później, ale przynajmniej już mógł wszystkie zostawić w jednym miejscu. Zamyślił się przy tym, a dobry humor przynajmniej w jakimś stopniu opuścił. Nie spodziewał się, że tak się będzie denerwował tą wizytą.
- Masz może numer do Astrid, żeby prosić ją o poinformowanie Estery, że przyjdziemy? - zapytał, odrobinę zakłopotany drapiąc się po karku.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyNie 03 Gru 2023, 19:40

Smakowały... Co prawda, zapewne duża zasługa w tym że River wcześniej wszystko od mierzył i przygotował... Ostatecznie, ona tylko mieszała składniki. Niby to wiedziała a jednak czuła odrobinę dumy gdy pierwsze kesy ich nie zabiły a wręcz smakowały! Osobiście darowała sobie syrop... Naleśniki z owocami i tak były już słodkie. Ale rozumiała Rivera. Nawet nie chodziło o jego pochodzenie, po prostu wiedziała że uwielbiał słodkości.
- Masz rację... Jeszcze by dostała zawału... Cóż czyli wszystko dla nas. - wzruszyła lekko ramionami jak by chciała powiedzieć coś w stylu "jest to poświęcenie na które jestem gotowa".
Nie mogła się z resztą przestać uśmiechać przez całe to śniadanie. Ona co prawda nie zapomniała chociaż odsowała myśl o odwiedzenie staruszki i całkiem dobrze jej to wychodziło. Pokręciła lekko głową gdy River stwierdził że on nie watpił w to że będą się dobrze bawić... Był niemożliwy. I za to tak bardzo go lubiła.
- Tak... Nie ma co tego odwlekać... - odpowiedziała dopijając swoją herbatę i wstając żeby pozbierać naczynia.
Ostatecznie zrobili to po połowie.
Doniosła właśnie kubki gdy River zamyślił się na chwilę. Rozumiała... Znała staruszkę, ale nie miała pojęcia czego spodziewać się po tej wizycie. Odstawiła kubki i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Kiedyś miałam... Ale myślę że to niepotrzebne... Ona i tak wie że przyjdziemy. Zawsze wiedziała. - odpowiedziała spokojnie i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Skoczyła się ubrać po czym wzięła kluczyki od auta i wyszła już na dwór przy okazji wypuszczając Ajrisz. Było pochmurnie i chwilami padało... Cóż idealna sceneria do odwiedzenia czarownicy. Poczekała na Rivera w aucie i gdy do niej dołączył ruszyła w stronę centrum.
Dom Estery był po drugiej stronie wsi... Raczej na uboczu. Nie duży., drewniany z sporym obejściem. U jej najbliższego sąsiada parę miesięcy temu wybuchł pożar. Dziwna sprawa... Piorun trafił prosto w dom, niewiele z niego zostało i teraz osmolony, drewniany szkielet dodawał posepnego uroku okolicy. Zatrzymała się pod okopconym płotem zerkając na niepozorny domek. Gruby kocur który ostatnio kręcił się przy jej domu właśnie przeskoczył płot ogrodu Estery chowając się gdzieś w krzakach i nagle... Jakoś tak przestała kibicować temu zalotnikowi.
- Wiesz o co chcesz pytać? Przemyślałeś też na ile jesteś w stanie się zgodzić co do zapłaty? Powinniśmy się tego trzymać... Nieważne czego by ci nie obiecała. - może częściowo chciała jeszcze chwilę to odwlec... Ale też... Trochę chciała wiedzieć.
Gdyby River był zbyt chętny na ugodę, wtedy by wkroczyła... Nawet gdyby miała wytargać go stamtąd siłą.

(c.d)
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPią 15 Gru 2023, 06:38

Od momentu gdy River wypił tamto świństwo wszystko wydawało się jakieś zawirowane. Udało się jej złapać i za asekurować jego głowę nim gruchnął o ziemię. Próbowała do niego mówić ale w pewnej chwili już nawet na nią nie patrzył... To było, baaardzo dziwne uczucie. Zupełnie jak by ktoś wyrywał coś z jej wnętrza gdy on tak odwoływał. Było tylko gorzej kiedy stracił przytomność, a jego oddech stał się dziwnie płytki. Estera coś tam mamrotała że wilczyca ma usiąść ale... Jak mogła by siedzieć? Miała wrażenie że zaraz się rozpłacze. A jeśli August się domyślił? Jeśli był tu przed nimi żeby Estera zatuszowała jego zbrodnie... Może nawet pozbyła się rywala. To oczywiście było głupie... Łatwiej było jej uwierzyć że za wszystkim mógł stać August po tym co usłyszała... Śmierć jego rodzeństwa... Odłączone stado, a jeśli od początku wiedział kim jest River? Bardzo możliwe... Musiał przecież pomyśleć w tamtej chwili o zaginionym bratanku... Chyba że był takim dupskiem że nawet nie pamiętał jego imienia... Ale jeśli tak, to dlaczego Estera mu to robiła? Nie mogła znieść tego widoku... Jak by się męczył. Była o krok od zabrania go do domu gdy Estera spróbowała ją odciągnąć. Miała wrażenie że weszło w nią dzikie zwierzę... Chyba ją ugryzła, kilka razy... Estera ciągła ją w tył, ale ona się czegoś złapała. Jej paznokcie zaczęły się zmieniać i wbiły się w drewniany materiał. Staruszka miała jednak strasznie dużo siły i szarpnęła ją niczym niesfornym dzieckiem. Chyba wbiła się pazurami w krzesło... Albo coś jak stołek. Rzuciła nim żeby staruszka ją puściła i poskutkowało. Chciała biec z powrotem do Rivera ale kobieta nagle jak by wyrosła przed nią i kazała jej się uspokoić... Jednak Leah warczała ostrzegawczo, w biegu zaczęła się zmieniać, nie dbała w tej chwili o to że po szarpie ubrania. Rzuciła się na nie taką bezbronną staruszkę, na szczęście ta w porę zasłoniła się łaską i zęby wilczycy zacisnęły się na drewnie które aż zazgrzytało w proteście. Wtedy, staruszka utrzymując laske w jednej ręce wyjęła coś z kieszeni drugą. Leah była przekonana że rozszarpała jej skórę... Ale nią zauważyła teraz nawet śladu... Tylko poszarpany rękaw, gdy uniosła ją i zdmuchnęła jakiś pył prosto na jej twarz. Ten... Okropny zapach, był ostatnim co zapamiętała... Ona nic nie śniła czuła się jak by zawieszona w próżni. Dopiero po chwili jak by z bardzo, bardzo daleko doszedł do niej głos Rivera. Serio... Jakaś stara wariatka wykończyła ich obu? Ale... Nie widziała go nigdzie. Chyba słyszała też Estere.. Ale jej głos był jeszcze dalej. Dziwne, jak by była pół przytomna? Jak by... Nie miała kontroli nad swoim ciałem. Chciała wstać.. Powiedzieć cokolwiek, otworzyć oczy ale zupełnie jak by jej ciało było zmęczone, tak bardzo zmęczone. Astrid... Usłyszała Astrid... Serio... Znowu ona? Tak bardzo chciała otworzyć oczy i dać znak że wszystko w porządku... Nic do niej prywatnie nie miała, ale nieprzyjemnie drażniło ją to jak kręciła się wokół Rivera w ostatnim czasie. Na szczęście jej obecność zniknęła gdy... Wsiedli do samochodu? Co się właściwie stało?! W połowie drogi zaczęła odczuwać że się poruszają... Miała wrażenie że może lekko ruszyć palcem... Ręka. Spróbowała za mrugać i oczy lekko się rozchyliły. Była obrócona w stronę okna, jechali.. Do domu. Gdy wyjeżdżali przez bramę udało się jej obrócić do Rivera.
- Riv... - miała wrażenie że od tego wszystkiego zachrypła.
- Co się stało...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPią 15 Gru 2023, 17:09

Niby rozumiał, że Leah się o niego martwiła, ale początkowo uważał, że zareagowała zbyt gwałtownie. Diametralnie zmieniło się jego zdanie w tym temacie, gdy sam… właściwie omal nie rzucił się staruszce do gardła, gdy zobaczył nieprzytomną Leah w miejscami zniszczonym ubraniu. Jeszcze biorąc pod uwagę to, jaki bałagan zastał po przebudzeniu się, naprawdę myślał, że doszło do czegoś niedobrego, gdy był w lesie pełnym nici. Niby mógłby się bronić, że nie wiedział, co zaszło i założył najgorsze po zobaczeniu Leah, jednak wydawało mi się to kiepską wymówką i wyłącznie postanowił przeprosić za swoje i Leah zachowanie. Za cały powstały przy tym bałagan, który właściwie był przez niego.
Po drodze do samochodu przywitał się przyjaźnie z Astrid, jakby nigdy nic i rozwinął odpowiedź Estery, zapewniając, że Leah nic nie jest. Choć dobrze wiedział, że z boku mogło się wydawać inaczej.
Ostrożnie posadził ją w pojeździe i zapiął jej pas bezpieczeństwa, by zaraz zająć miejsce obok niej za kierownicą i po odpaleniu, ruszył przez wieś w stronę domu wilczycy. Nie wiedział, że powoli odzyskiwała przytomność, dopóki nie usłyszał jej cichego, zachrypniętego głosu. Było to tak nagle, że lekko go to zaskoczyło, lecz szybko zaczął czuć wyłącznie ulgę. Niby nie miał powodów, by nie wierzyć w zapewnienia Estery, że wszystko z Leah dobrze i zaraz powinna się obudzić, a jednak przez cały czas, gdy była nieprzytomna był spięty i pełen niepokoju.
Przeniósł na moment spojrzenie na nią, kiedy przejechał przez bramę i uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób, z niemym zapewnieniem, że nic złego się nie dzieje. Choć jednocześnie miał przepraszające spojrzenie.
- Witaj śpiąca królewno. Wybacz, że cię wystraszyłem i narobiłem ci zmartwień - powiedział łagodnie znów patrząc przed siebie, by zaparkować i nie porysować Leah samochodu. Nie chciał by się przejmowała, tym jak gwałtownie zareagowała u Estery, bo po pierwsze przez niego się tak zachowała, a po drugie sam nie był lepszy i też mało brakowało by się rzucił z zębami na staruszkę.
- Już nie masz się, o co martwić jesteśmy pod domem. Zaparzę herbatę i będziesz mogła na spokojnie dojść do siebie - poinformował ją, a po chwili wysiadł z auta, by obejść je dookoła i otworzyć drzwi po jej stronie i nachylił się ostrożnie by odpiąć jej pas, widząc, że wciąż była odretwiala.
- Jeśli pozwolisz, pomogę ci i zaniosę cię do domu. Mam nadzieję, że mnie nie pogryziesz - zażartował lekko i wsunął pod jej nogi i plecy ręce, by wyjąć ją z auta. Liczył się z tym, że może być na niego o to zła, że przecież doskonale sama dałaby sobie radę, jednak według niego lepiej żeby doszła do siebie w bezpiecznych czterech ścianach i na wygodnej kanapie, niż tutaj.
Zamknął za nimi drzwi łokciem i poszedł w stronę domu.
- Obejmij nie za szyję, jeśli dasz radę, bo nie chciałbym cię upuścić, a potrzebuje ręki do otwarcia drzwi - polecił jej łagodnie, choć nie zmuszał jej do tego i jeśli tylko chciała i czuła, że da radę ustać na własnych nogach, nie trzymał jej na siłę. Jeśli jednak nie miała nic przeciwko i chwyciła się za jego szyję, otworzył drzwi i wszedł do środka. Nogą zamknął za nimi drzwi i poszedł do salonu, gdzie ostrożnie posadził Leah na kanapie i podał jej koc by się mogła nim opatulić, jeśli tego potrzebowała. Sam usiadł na moment obok , chcąc się upewnić, że faktycznie wszystko było w porządku.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPią 15 Gru 2023, 21:24

No tak... Faktycznie zareagowała zbyt impulsywnie. I oczywiście... Mówił że ma się nie martwić ale wyglądało to źle! Po za tym... O ile jemu ufała to samej Esterze nijak. Niby dziś przypominała bardziej pomyloną staruszkę, noo przynaniej do czasu bo trzeba jej przyznać że krzepy jej nie brakuje, to wciąż myślała o niej jak o koszmarze z dzieciństwa. Bała się jej... Ale w obronie Rivera działała instynktownie i gdyby staruszka się odsłoniła to nie była pewna czy nie rzuciła by się jej do gardła. Teraz... Było jej z tym głupio... Chociaż niewiele rozumiała. Chwilę temu River był ledwo żywy na podłodze... A teraz prowadził auto i zabierał ich do domu. Dziwne uczycie... Jak by walczyła z własnym ciałem, albo jak by zwyczajnie nagle zrobiło się za ciężkie. Ostatnio tak miała jak popili w barze po walkach, chociaż nawet wtedy nie do tego stopnia. Kamień spadł jej z serca gdy River się odezwał... Trochę... Bała się że okaże się że to tylko jej sen i tak na prawdę wciąż jest u Estery a River leży martwy na podłodze. Przymknęła jeszcze na chwilę oczy i lekko się uśmiechnęła.
- Nazwij mnie jeszcze raz królewnom, a sam zaczniesz się o siebie martwić... - odpowiedziała pół żartem żeby trochę odpuścił tego poważnego tonu.
Otworzyła oczy dopiero gdy zamknął za sobą drzwi. Nie spodziewała się że przyjdzie po nią, w zasadzie właśnie zmuszała swoje cięło do chociaż minimalnej współpracy. Odpieła pas i chciała wstać gdy River pojawił się z jej strony.
- Przestań... Dam radę sam... - nie dokończyła bo faktycznie nie była w stanie ustać na nogach. Pewnie gdyby nie było go obok... Jeszcze wyrżneła by z tego auta na błoto.
Więc ostatecznie, pozwoliła się wziąć na ręce, chociaż czuła się z tym naprawdę dziwnie.
- Dzięki... - mruknęła trochę tym zakłopotana.
Chociaż chyba nic nie pobije tego... Gdy poprosił by objęła jego szyję. Miała wrażenie że serce bije jej tak szybko... Że słyszy je ona, on i połowa wsi. Mimo to ostrożnie go objęła jak by miała zaraz usłyszeć że żartował i dała się nabrać. Nic takiego się oczywiście nie stało... Wszedł z nią do domu i posadził na kanapie. Wzięła od niego koc chociaż nie okryła się nim tylko chwilę mu przyglądała.
- Przegięłam... Wybacz... Mam nadzieję że mimo to dostałeś czego chciałeś. Powiedziała ci czy to August? - nie patrzyła na niego... Trochę... Bała się tej odpowiedzi.
Chociaż... Chyba wiedziała. Domyślała się jaka będzie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptyPią 15 Gru 2023, 22:32

Przeszło mu przez myśl, by wbrew jej groźbie, jeszcze raz nazwać ją królewną, wręcz uwielbiał się z nią drażnić, jednak postanowił to sobie darować, gdy tylko przypomniał sobie jak bardzo jeszcze chwilę temu się o nią martwił.
- Dobrze słyszeć, że już ci lepiej - odparł z rozbawieniem, czując przy tym ogromną ulgę. Nawet nie chciał sobie wyobrażać tego, co by zrobił, gdyby rzeczywiście coś złego jej się stało.
- Tak, tak... I to że omal nie przewaliłaś się na bok z samochodu, gdy odpięłaś pas to była tylko taka zmyłka - podpowiedział przewracając okiem i lekko pokręcił głową, biorąc ją na ręce, by jej jednak pomóc dostać się do własnego domu. Chyba nie chciał wiedzieć, czym Estera potraktowała Leah, że ją tak urządziła.
- Nie dziękuj. W końcu to przeze mnie Estera cię spacyfikowała - odparł spokojnie dochodząc z Leah do drzwi. Poprosił ją, by uwiesiła się na jego szyi, aby móc łatwiej i wygodniej operować kluczykiem i wejść do pensjonatu. Zdawał sobie sprawę, że mogła to być dość krępująca sytuacja. Zwłaszcza dla Leah, jednak w tej chwili praktycznie nie myślał o niczym innym, niż dostać się do środka, ułożyć Leah na kanapie i zaparzyć dla ich dwójki herbatę. Głównie dobro wilczycy było dla niego obecnie największym priorytetem.
Nie był głuchy. Słyszał, jak puls jej przyspieszył, jednak nie chciał jej wprawiać w jeszcze większe zakłopotanie, więc nawet słowem się nie odezwał w tym temacie. A kiedy tylko znaleźli się w środku, od razu delikatnie posadził ją na kanapie i podał koc, by mogła się nim okryć, gdyby postanowiła drzemką, odegnać od siebie efekty "pacyfikacji" Estery. Widział jednak, że coś było nie tak, dlatego nie poszedł od razu postawić wodę na herbatę.
- Hej, co się dzieje? - zapytał łagodnie, nawet nie pomyślał o tym, by spróbować jakoś zatuszować ten zmartwiony ton, pobrzmiewający w jego głosie.
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Patrząc cały czas na nią otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz je zamknął. Znów otworzył, ale zaraz jedynie się do niej ciepło uśmiechnął i lekko pokręcił głową
- Wierz mi, że sam się na nią omal nie rzuciłem, gdy zauważyłem, że leżysz nieprzytomna - przyznał jej szczerze, po czym lekko się przeciągnął i oparł o oparcie kanapy, nieco poważniejąc.
- Kazał jednemu ze swoich pozbyć się mojej matki i każdego, kto był po jej stronie - odpowiedział i lekko westchnął. Czuł gniew, lecz jeszcze większy odczuwał żal do Augusta, że tak się uniósł dumą, zamiast spróbować załatwić sprawę jakoś inaczej.
- Był ogromnie rozczarowany tym, że była gotów rzucić mu wyzwanie. Uważał to za zdradę i szczerze ją znienawidził za to, że spróbowała odebrać mu władzę - wyjaśnił, nadal nie do końca rozumiejąc, czy naprawdę za coś takiego musiała zginąć? Już i tak wystarczającą karą wydawało mu się wygnanie jej ze społeczności i wsi, w których dorastała. I to jeszcze z małymi dziećmi pod opieką. Nie mieli przecież konkretnego planu, gdzie się przenieść i po prostu szli przed siebie, niekiedy po kilku dniach zmieniając miejsce, w którym ledwo rozbili obóz i próbowali się osiedlić. Spojrzał ostrożnie, kątem oka na dziewczynę.
- Szukałem też osób, które pomimo pozostania w Fostern, nie wierzyli ślepo w Augusta. Widziałem przy tym twoją mamę. Siedziała przy ognisku za domem z tobą na rękach otoczona grupą przyjaciół... - powiedział, bo uznał, że Leah powinna wiedzieć, że być może śmierć jej rodziców, to że August ich wysłał na wojnę z wampirami, mimo że mieli małe dziecko, nie było przypadkiem. Czuł, że Leah mogłaby być na niego zła, gdyby to przed nią ukrywał.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptySob 16 Gru 2023, 07:32

Nie miała pojęcia czego użyła staruszka... Leah była wilkołakiem, nie tylko powinna być zdecydowanie silniejsza ale też bardziej odporna. A jednak Estera sprawiała wrażenie jak by ustawiała nie znośnego szczeniaka, nie dorosłego niebezpiecznego wilka... To trochę biło po honorze.
- Zaraz spacyfikowała... To był prawie remis. - odpowiedziała udając oburzenie, jak on też mógł uważać że przegrała.
Na prawdę trzeba było coś zrobić z tą ciężką atmosferą która nad nimi zawisła. Niestety... Obejomwanie go... Nie pomagało w uporządkowaniu myśli. Wręcz przeciwnie... Czuła się jak idiotka. Bez powodu rzuciła się na Estere, bo broniła go? Bo nie chciała go zostawiać... A niby mówiła już sobie że powinna złapać pewien dystans a nie wpychać się z butami do faceta który ledwo stracił i żonę i dziecko. Szczerze martwiła się że przez jej zachowanie wszystko pójdzie na marne. Pojechali tam po odpowiedzi i naprawdę, nie darowała by sobie gdyby przez jej zachowanie staruszka ich odmówiła. Jego odpowiedź naprawdę jej ułożyła i ku jej zaskoczeniu, podwójnie! Przede wszystkim... Martwił się... Naprawdę był gotów zaatakować Estere?! Zmusiła się jednak by powciagnąć entuzjazm i zachować powagę sytuacji. Chciała dowiedzieć się prawdy o Auguscie. Mimo wszystko, oczywiście że odpowiedź... Zabolała... Zdradzając swoją siostrę zdradził nie tylko ją, ale też stado.. W zasadzie to tak jak by zdradził cały gatunek. Odkryła ramiona kocem i oparła się o tył kanapy zajmując miejsce obok Rivera. Słuchała go dalej w milczeniu chociaż.. Chyba zaczynała się gubić. Zmarszczyła lekko brwi.
- Czekaj, czekaj... - wyrzuciła w końcu automatycznie kładąc rękę na jego przed ramieniu.
To już było dużo.. W sensie.. Jak długo spała? Poszedł do Venandi? Czy szukał ich w Fostern... Przecież to mogło być niebezpieczne! Jednak wzmianka o jej rodzicach trochę ją... Wybiła. Ruszyła strunę, o której istnieniu zdarzyła zapomnieć.
- Jak to widziałeś? No i... Co masz na myśli? Moi rodzice nie popierali wojny Augusta... Ale chcieli chronić stado i rodzinę. Tata pojechał do miasta z resztą. Gdy do Fostern wróciły wieści jak źle jest, mama zostawiła mnie u sąsiadki i poszła go znaleźć... Była gotowa zaciągnąć go siłą do domu, spakować się i uciekać, bo August by im tego łatwo nie odpuścił ale... Nikt nie wrócił z wyjątkiem Augusta i jego świty. Chcesz mi powiedzieć, że to była nie tyle głupota, co jego zamierzony cel? - w dzieciństwie... Wmawiali jej że rodzice zginęli jak bohaterzy... Dla stada, chroniąc swoich bliskich.
Gdy dorosła, zrozumiała że to gównoprawda. Zginęli bo August chciał więcej niż miał, bo nie liczył się że stratami... Miała go za aroganta i długo nie potrafiła sobie z tym poradzić. Tak na prawdę, za co zginęli? Za głupotę i egoizm przywódcy. Wciąż wilki tak ginęły... Ale wiedząc że dupek wydał wyrok na własną siostrę... Na zbuntowane stado. Cholerna Estera! Chciała wstać... Móc przechodzić tą złość i żal... Może rozwalić drzewo, zmienić się i pobiec w las żeby coś zabić... Cokolwiek. A utknęła tu z trzesacymi nogami na kanapie. Przymknęła oczy które nabrały złotego koloru.
- Muszą wiedzieć... We wsi wciąż żyją rodziny tych którzy zginęli wtedy w Venandi. Nie byłam jedyną sierotą, były też wdowy, matki i ojcowie których zginęły dzieci. Stary Tom nigdy nie otrząsnął się po tym jak stracił synów. Będą z tobą ale... River jeśli oszczędzisz Augusta... Wygraj to, zostań alphom i pozwól zająć się nim tym których skrzywdził. Musiał byś go wyginać żeby ochronić przed nimi... Przede mną... A i tak nie obiecuje że sama bym go nie szukała.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1541
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptySob 16 Gru 2023, 11:43

- Jestem pewien, że gdyby nie podstępna sztuczka, której użyła, podzieliłaby los swojej laski i krzesła - podsunął dyplomatycznie, zdając sobie sprawę z tego, że faktycznie to co powiedział przed chwilą, mogło nieco ugodzić w dumę białowłosej. I choć tylko udawała oburzoną, to jednak nie chciał sprawiać jej przykrości tym, że mógłby ją uważać za słabą. Według niego... była chyba najsilniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznał. I to nie tylko pod względem fizycznym, czego bez wątpienia dowiodła pokonując syna alphy, ale również psychicznie. Wilki były zwierzętami stadnymi, a ona praktycznie z własnej woli wybrała życie na uboczu. W każdej chwili mogła dołączyć do innych, być faktycznie jedną z nich, lecz musiałaby się wtedy ukorzyć przed Augustem i uznać go za swojego przywódcę, a tego chyba najbardziej w świecie nie chciała. Choć River pewnie nigdy nie przyznałby tego głośno, imponowała mu pod naprawdę wieloma względami.
Doskonale czuł, jak bardzo skrępowana była sytuacją przy drzwiach, gdy poprosił ją o to by chwyciła go za szyję. Była bardzo spięta i w pewnym sensie ją rozumiał. Sam na jej miejscu pewnie nie czułby się komfortowo, gdyby był niesiony na rękach i poproszony przez przyjaciółkę, by objęła go za szyję. W końcu przyjaciele się tak nie zachowywali. Nie miał jednak innego pomysłu na ten moment, jak mógłby otworzyć drzwi od domu z dwoma zajętymi rękami, a naprawdę nie chciał ryzykować upuszczeniem Leah na ziemię. Chciał zażartować dla rozluźnienia atmosfery, że nie musi się tak martwić, bo on nie pozwoli, by wypadła mu z rąk, jednak nim jakkolwiek się odezwał, uznał, że nie byłby to najlepszy pomysł, a efekt jaki by to przyniosło, mógłby być zupełnym przeciwieństwem zamierzonego. Zapewne stąd wzięło się powiedzenie, że milczenie jest złotem, choć miał dziwne wrażenie, że było tam coś jeszcze, co całkowicie zmieniało znaczenie tego powiedzenia, ale w tej chwili miał ważniejsze sprawy na głowie, niż zastanawianie się nad tym, jak to szło.
W końcu weszli do domu i po usadzeniu Leah na kanapie, sam usiadł obok niej, odpowiadając po chwili na jej pytanie i informując ją o tym czego się dowiedział.
- Pamiętasz jak Estera bredziła o niciach przeplatających się w Fostern. Widziałem je, po wypiciu jej paskudnej herbaty. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale byłem w ciemnym lesie całkowicie pozbawionym jakiegokolwiek życia, a jednak nim wypełnionym. Był pełen nici w różnych odcieniach szarości, czerwieni i niebieskiego, a każda z nich reprezentowała czyjeś życie. Była jednocześnie wspomnieniami, obecnymi doświadczeniami i tym co spotka w przyszłości daną osobę. Była tam twoja nić, nić Augusta, moja... nawet Virgo i jej wampirów. Każdego. Nawet tych, których już z nami nie ma. Wokół Augusta było naprawdę dużo przerwanych nici, do których przerwania sam doprowadził. Wystarczyło dotknąć jednej, by zobaczyć w głowie wszystko, co w danym momencie się u tej osoby wydarzyło. Kiedy zacząłem szukać tych, którzy pomimo pozostania w Fostern nie zgadzali się z decyzjami Augusta, natrafiłem na wspomnienia jednego z przyjaciół twoich rodziców - wyjaśnił jej w pierwszej kolejności, zdając sobie sprawę z tego, że mógł w tej chwili brzmieć jak jakiś wariat. Podejrzewał, że może zostać wyśmiany przez Leah, że uzna to jedynie za kiepski żart z jego strony, jednak on czuł, że powinien był właściwie od tego zacząć.
Rozumiał jak trudne mogło być dla Leah wspominanie o jej rodzicach, o okolicznościach ich śmierci, że biorąc pod uwagę to jaki miała charakter, mogłoby się znów skończyć ich szarpaniną, byleby tylko zatrzymać ją na miejscu i uniemożliwić jej dopadnięcie Augusta. Straciliby przez to szansę na zmianę władzy w Fostern, a przy tym ponieśliby bezsensowną śmierć. Być może pociągając za sobą niewinne osoby.
- Ta paskudna herbata Estery przestawała już działać, gdy natrafiłem na nić twoich rodziców i nie byłem w stanie zobaczyć, co faktycznie się im przytrafiło. To tylko moje przypuszczenia, ale nie zdziwiłbym się, gdyby August wcześniej wiedział o tym, co zamierzali twoi rodzice. Być może to wcale nie wampiry byli tymi, którzy zabili twoich rodziców. Gdyby to była zasadzka Tenebrisów... Wątpię by August wrócił o własnych siłach i to jeszcze ze swoją obstawą - odparł, wiedząc, że być może nie powinien tego mówić, lecz nie chciał tego trzymać w tajemnicy przed Leah, skoro ta sprawa bezpośrednio dotyczyła jej rodziców.
Był przygotowany na to, by ją powstrzymać, gdyby teraz postanowiła rzucić się w stronę drzwi, by odnaleźć i rzucić się Augustowi do gardła. Nie był pewien czy nie wstała, bo dalej była pod wpływem tego, co zrobiła jej Estera, czy może wiedziała, że mogłoby narobić im kłopotów i zrujnować plan, który miał River odnośnie wyzwania starego alphy, a to, że drżała, było dowodem, że walczyła z sobą by pozostać w miejscu. Cokolwiek to było, że wciąż siedziała na kanapie, widział jak bardzo jest wściekła i jak ciężko jest jej się pogodzić z tym wszystkim, co właśnie usłyszała.
Może... faktycznie nie powinien był jej teraz o tym mówić, póki nie miał konkretnych dowodów, które potwierdzałyby jego przypuszczenia. Czuł się winny tego, jak bardzo była w tej chwili zdenerwowana. Być może działał zbyt pochopnie i popełniał duży błąd, ale objął ją i przytulił lekko do siebie. Chciał jej tym okazać swoje wsparcie, przekazać, że nie była sama i cokolwiek by się działo on był obok niej. Nawet jeśli zamierzałaby go w tej chwili rozszarpać. Uznał, że tak będzie lepiej, niż próbować zarzucić ją dennymi formułkami, by ją pocieszyć. W końcu czyny mówiły nieraz więcej, niż słowa.
- Nie martw się, powiem innym o tym, do czego był zdolny August i dopilnuję, by odpowiedział za wszystkie krzywdy, które wyrządził. Nie obiecuję, że pozwolę innym wykonać na nim wyrok. Na pewno nie pozwolę na to tobie. Wiem, że to trudne i możesz mnie za to znienawidzić, ale nie chcę, byś była taka jak on - powiedział spokojnie, będąc przygotowanym na to, że po jego słowach mogłaby chcieć go od siebie odepchnąć, może nawet zaatakować, jednak chciał być z nią całkowicie szczery. Jeśli pozwoli innym zabić Augusta, czy nawet sam to zrobi... nie będzie lepszy od niego. Odbierze życie czyjemuś ojcu i mężowi, jaki by nie był. A to jedynie doprowadzi do tego, że jego rodzina, być może zechce się w pewnym momencie zemścić czy to na jednookim, czy też na tych, którzy doprowadzili do śmierci Augusta. Jeśli uda się jednookiemu z nim wygrać... będzie czekało go wyzwanie, być może zdecydowanie trudniejsze niż sama walka. Osądzić Augusta tak, by wilk był syty i owca cała. Jedna niewłaściwa decyzja, a Fostern mogłoby spłynąć wilczą krwią przez bratobójczą walkę. Będzie musiał coś wymyślić by ochronić całą wieś przed ewentualnym rewanżem i zemstą Augusta i jednocześnie ochronić starego wilka przed całą wsią. Przemoc rodziła tylko przemoc, a on zdecydowanie za późno to zrozumiał zbyt zaślepiony swoją zemstą. Nie zamierzał drugi raz popełnić tego samego błędu, ani pozwolić na to, by inni też go popełnili. Być może miał miękkie serce i był słaby, i nie będzie zbyt długo przywódcą, o ile w ogóle przeżyje to starcie, ale przynajmniej, tak długo jak było mu to pisane, będzie mógł żyć w spokoju i zgodzie z samym sobą. Może kiedyś... gdy przyjdzie po niego śmierć, będzie mógł z dumą przed nią i samym sobą przyznać, że przynajmniej nie był taki jak August. Nie był potworem. Czekała go bardzo długa i trudna droga do tego, bo na ten moment żałował i to bardzo mocno żałował tego, że postanowił walczyć i odebrać życie K9, zamiast spróbować mu jakoś pomóc. Może znaleźć jakiś sposób na zresocjalizowanie go, na to, by przywrócić mu możliwość normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, albo chociaż zapewnić spokojne życie z dala od tych, którym mógłby wyrządzić krzywdę. Żałował, że wcześniej o tym tak nie pomyślał. A najgorsze było to, że blizny które pozostaną mu po tym starciu, nigdy nie pozwolą mu zapomnieć o tym, że dał się zaślepić zemście i nie spróbował pomóc temu człowiekowi.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1256
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 EmptySob 16 Gru 2023, 15:28

Oj to nie tak że Leah uważała za jakiś dyshonor przegraną walkę... Sama niejednokrotnie jakąś oddawała bo za większą ujmę na honorze było w jej mniemaniu wygrać. Nie czuła się jakoś specjalnie przegrana w walce z Esterą... Po postu chciała żeby się trochę rozchmurzył. Nie zrobił jej w żaden sposób przykrości. Co do sytuacji przy drzwiach... Tak było to krępujące, ale ostatecznie tylko w jej głowie... Nooo może i jego. Jednak zdecydowanie nie z tego powodu że robili coś niewłaściwego jako przyjaciele. Choć może to duże nie domówienie. Problem był tu że Leah od wczorajszego ogniska nie do końca patrzyła na Rivera jako przyjaciela i zdecydowanie nie chciała tego przed nikim przyznać. Był jej alphom...byl jej przyjacielem i był jak by nie było w żałobie. Ona zdecydowanie czuła się jak by zachowywała się niewłaściwie... Nie on, bo przecież on jej tylko pomagał. No ale było już lepiej gdy siedzieli w salonie. Przynajmniej od strony skrępowania...
- Ty wiesz... Że normalnie powiedziała bym że naprawdę mocno cie naćpała? - zapytała w zasadzie całkiem szczerze próbując skupić się na rozmowie a nie tym jak przyjemnie było by wykopać Augusta w ziemię.
To nie tak że z własnej woli została na miejscu... W dupie miała kłopoty jakie by na nią to zesłało... O Rivera się nie martwiła bo nie chciała go w to mieszać. Poszła by tam i zajebała tego skurwiela... Jeśli trzeba by było na oczach wszystkich by nikt nie watpił kto za tym stał. Powstrzymały ją nie wyrzuty sumienia czy rozsądek... Ale nogi... Rozsądek wracał pomału, dopiero po kilku chwilach.
- Ale... Wyglądałeś jak byś umierał... Ledwo oddychałeś... A ta starsza wariatka była w stanie się ze mną szarpać. Jestem pewna że ugryzłam jej rękę gdy mnie odciągała... Odwpchneła mnie a gdy się zbierałam żeby na nią skoczyć na ręce nie było śladu... Tylko poszarpany materiał... Nie potrzebowała wtedy laski... I zwyczajnie nagle straciłam przytomność.. Żyje wśród stworzeń takich jak my od urodzenia... Ghule, utopce... Słyszałam nawet o Leszym.. Ale nie wiem czym ona jest. Więc... Wierzę że to co widziałeś było naprawdę... - dodała i ukryła twarz w dłoniach żeby się uspokoić.
Wierzyła mu... Nie miała powodów żeby nie wierzyć... Tyle że to znaczyło że być może wszyscy żyli w kłamstwie od lat... Wodzeni za nos przez tego starego... Nagle się lekko spieła gdy River tak po prostu ją objął... Dosłownie na chwilę żeby potem po prostu się do niego przytulić. Dziwne uczucie... Czuła się w tym momencie... Z jednej strony bezbronna, okazując w jakiś sposób słabość, a z drugiej strony bezpiecznie. Jego głos działał przy tym uspokajająco... Gdy zapewniał że wszyscy dowiedzą się co zrobił August... Rozumiała nawet dlaczego nie mógł obiecać że odda go wściekłemu tlumowi jednak gdy dotarł do niej jego wyraźny zakaz. Oczywiście nie odepchnęła go czy nagle znienawidziła... Ale odsunęła się żeby na niego spojrzeć... Myślała.. Że to jakiś głupi żart, ale on nie żartował.
- Nie... Nie możesz... - to w zasadzie nie był ton rozkazu... Raczej prośby z jej strony.
Musiał wiedzieć że jej nie zabroni... Mógł prosić o wszystko... Ale naprawdę? Tego chciał? Żeby odpuściła temu dupkowi? Temu który wydał rozkaz przez który oboje byli sierotami? Przez którego tych sierot było więcej?
- To nie fair... Znalazłeś wilkołaka który zabił twoją rodzinę. Wahałeś się chociaż przez chwilę? A czy przez to że ci się udało, stałeś się taki jak on? Możesz mnie powalić na ziemię ile chcesz... Ale nie odpuszczę mu. Nawet Estera radziła żeby się go pozbyć... - czuła się idiotycznie... Jak dziecko proszące rodzica o nową zabawkę... A przecież to była sprawa która powinna być oczywista... August musiał odejść. Nie wyobrażała sobie że zostanie i co? Będzie mieszkał jak dawniej posłusznie słuchając się rozkazów Rivera? Prędzej czy później zginie... Będzie miał za dużo wrogów w stadzie. Każe się mu wynieść jak kiedyś ten jego matce? Nie wierzyła ze nie wróci żeby zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. Robił to od co najmniej 50 lat! Chyba że... Odda go wampirom... To by było z punktu widzenia Rivera chyba najlepsze wyjście... Jednak jak postawi go w oczach stada? W zasadzie.. I tak planował rozejm z nimi... Ale nawet jej ciężko było się pogodzić z czymś podobnym.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 12 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 17Idź do strony : Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Apartament rodziny Blackfyre
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Szukam rodziny/przyjaciela/wroga

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-