a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 16 ... 20  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptySob 16 Gru 2023, 17:45

Zamyślił się przez moment, zastanawiając się czy może faktycznie nie była to żadna magia ani nic tych rzeczy tylko zwyczajnie wiedźma wiedziała czego i ile użyć, by naćpać wilkołaka. Czytał kiedyś o tym, że szamani w wielu kulturach i na przestrzeni wieków odurzali się grzybami, mieszaniną palonych ziół i na tej podstawie przepowiadali innym przyszłość czy odprawiać swoje rytuały. Może i w tym przypadku tak było. Może to co widział... było jedynie wytworem jego wyobraźni? To wydawało się takie prawdziwe, że trudno było mu uwierzyć w to, że mógł to być tylko sen, czy zwykłe halucynacje.
Zamiast odpowiedzieć na to, słuchał dalej wypowiedzi Leah, o jej szarpaninie z Esterą. Gdy wspomniał o tym, że nie wie czym właściwie jest staruszka, przypomniał sobie jej kościsty, obleczony skórą wygląd, zaraz po tym gdy stracił przytomność i w momencie, gdy już ją odzyskiwał. Mógłby przysiąc, że przez krótki moment przypominała Kostuchę, ale... przecież spotkanie z nią nie zakończyło się śmiercią ani jego, ani Leah. Nie mogła też być szamanką, bo one były przecież zwykłymi ludźmi, tylko nieco bardziej uduchowionymi i wrażliwymi na bodźce z zewnątrz. Nie pasowało mu również, by była po prostu czarownicą, bo te, choć potrafiły naprawdę długo żyć, to jednak w końcu umierały. Estera sama przyznała, że jest naprawdę stara, że zna początki tych ziem, gdy Venandi jeszcze nie było tak wielkim miastem, a Fostern w ogóle nie było na mapie. Poza tym czy czarownice miały swobodny dostęp do tego co się dzieje teraz w każdej chwili i u każdej osoby oraz co je spotkało wcześniej? Z tego co kojarzył, głównie przepowiadały przyszłość i to też nie zawsze trafioną. W tamtym lesie... Estera wydawała się być niemal jak bogini tych nici, jakby ich pilnowała czy strzegła. W pewnym momencie przecież obejrzała się dziwnie za siebie, jakby się spodziewała tam kogoś poza ich dwójką. Albo jakby się kogoś obawiała. Wspomniała o Edypie... Może nie była to do końca jedynie subtelna przestroga przed tym by uważać na wszelkiego rodzaju przepowiednie. Co jeśli ktoś taki naprawdę istniał, a ona znała go osobiście? Może... była jedną z trzech wiedźm ze starożytnych mitologii, które przędły nic? To by się zgadzało. Problem był tylko taki, że nie pamiętał jak się nazywały i nie miał pewności czy faktycznie staruszka była jedną z tych sióstr.
Postanowił zostawić ten temat w spokoju i opowiedział Leah o wspomnieniu, w którym widział jej rodziców i o swoich przypuszczeniach odnośnie ich śmierci. Objął ją przy tym, by mogła mieć w nim oparcie i by powstrzymać ją przed ewentualnym wyjściem z domu i pójściem do Augusta. Wiedział, że nie spodoba jej się jego odpowiedź o tym, że nie pozwoli jej zabić Augusta, jednak wolał od razu ją poinformować o tym, że nie pochwalał takiego rozwiązania. Nie trzymał jej na siłę, bez oporu pozwalając Leah się od niego odsunąć.
Westchnął ciężko słuchając jej sprzeciwu i... w pewnym sensie wytknęła mu bycie hipokrytą. Nawet się przed tym nie bronił, bo przecież miała rację. Pomimo tego, że teraz postąpiłby inaczej... nie zmieni to w żaden sposób tego, co zrobił. Nie wybielą go żadne tłumaczenia. Zresztą nawet nie chciał się tłumaczyć, by wyjść na tego dobrego i fajnego.
- Tamten wilkołak... mieszkał na bagnach, trzymał się z dala od ludzi. Miał pod opieką małego chłopca, może sześcioletniego, który próbował za wszelką cenę ochronić swojego wujka. Próbował mnie od niego oderwać, bił mnie swoimi małymi piąstkami, nawet ciągnął za ogon. Omal się na niego nie rzuciłem, zbyt skupiony na tym, by odebrać życie jego opiekunowi. Kopnąłem na oślep, a mały chyba uderzył przez to głową o drzewo, bo miał ją rozbitą, gdy w końcu do niego podszedłem... Żałuję, że potraktowałem tamtego wilkołaka jak potwora, którego trzeba zabić, a nie człowieka, któremu należałoby pomóc - zwierzył się Leah z tego, co do tej pory przed nią ukrywał. Obiecał sobie, że nie powie jej o tym, by nie stracić w jej oczach, jednak... naprawdę nie chciał by powielała jego błędy. By również dała się zaślepić zemście i nienawiści.
- Dobrze wiem, że jak się na coś uprzesz, żadna siła na świecie cię nie powstrzyma, dlatego nie traktuj moich słów jak rozkazu, a jedynie prośbę. I przyjacielską radę. Nie przywróci to życia twoim rodzicom, nie odczujesz ulgi, a jedynie będzie ci ciążyć na sercu, że pozbawiłaś Flyna ojca. Tak, jak August pozbawił ojca ciebie. Ale jak postąpisz, będzie zależało wyłącznie od ciebie. Nie będę ciebie, ani jego pilnował 24/7, ani cię też nigdzie nie przywiążę. Liczę się z tym, że możesz być na mnie zła przez to, ale... przemyśl czy naprawdę ten drań jest wart tego, by później nękały cię wyrzuty sumienia - powiedział łagodnie, wstając z kanapy, by postawić wodę i zaparzyć im herbatę na ukojenie nerwów i rozluźnienie. Nie była to z jego strony ucieczka przed tą rozmową, bo gdy tylko postawił czajnik z wodą na gazie, od razu do niej wrócił.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptySob 16 Gru 2023, 18:38

Tak naprawdę nieważne kim czy czym była... Najważniejsze kim nie była, a nie była człowiekiem i trzeba było na nią uważać. Jeśli z łatwością była w stanie powalić dwa wilkołaki... Bo nic nie stało przecież na drodze Estery gdy oboje byli nieprzytomni.,była niebezpieczna. Jej zeby ledwie zniszczyły jej ubranie. Jeśli August widział to samo... To nic dziwnego że nie ingerował w nic co robiła. Lepiej było mieć ją po swojej stronie... Problem polegał na tym że nie specjalnie miała pomysł jak do tego doprowadzić bo staruszka pomagała tym którym chciała i którzy przede wszystkim płacili... Już tym razem miała dla nich jasny jeden komunikat... Nie mieli waluty która by ją interesowała. Może uda się coś ugrać gdy River wygra walkę z Augustem... A co do niej... Naprawdę ceniła jego wsparcie. Chociaż naprawdę, naprawdę nie spodobał się jej jego zakaz. Co gorsza... Historia jaką w zamian za jej sprzeciw przedstawił była... Niewygodnym argumentem. Mimo wszystko nie chciała go skrzywdzić... Zamilkła więc, chociaż wciąż się z nim nie zgadzała. Jeśli wilk o którym mówił faktycznie miał pod opieką jakiegoś dzieciaka, może nie był wcale zły... August był... W tej chwili nie potrafiła znaleźć niczego co przemawiało by na korzyść tego dupka. Krzywdził wszystkich... Ostatnio nawet syna, córka też miała go gdzieś... Jego śmierć przyniosła by tylko korzyści. W tej chwili była przekonana tylko co do jednego... Nie będzie czuła żadnych wyrzutów sumienia. Być może miał rację i nic się nie zmieni... Zapewne tak właśnie będzie, ale nie będzie jej z tego powodu przykro. Nie... Ale jakoś ciężko przychodziła jej myśl że zawiedzie zaufanie Rivera. Tysiące razy zignorowała rozkazy Augusta. W zasadzie... Trudno było powiedzieć czy był jakiś którego słuchała. A jednak najtrudniejsze co przyszło by jej zrobić w drodze po swoją zemstę... Było zignorowanie rozkazu Rivera. Był jej Alphą nie przez urodzenie... Ale dlatego że sama w niego uwierzyła. Z resztą... Był kimś znacznie więcej. I paradoksalnie... Gdy oświadczył że nie wyda tego rozkazu i jest to tylko prośba... Było jej z tym tylko gorzej. Drań... Nie wiedziała czy zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo jej to utrudnia. Przesunęła ręką po oczach i przeczesała palcami włosy usiłujac znaleźć coś interesującego w rogu pokoju byle tylko teraz na niego nie patrzyć. Dopiero gdy wstał... W pierwszej chwili poczuła to nieprzyjemne ukłucie myśląc że zostawi ją teraz... Że zwyczajnie wycofa się z tej rozmowy i to... Zabolało. Nie dlatego że on coś zrobił nie tak tylko właśnie dlatego że czuła przez niego że ona robi źle.
- Kurwa... - warknęła sama na siebie gdy River stawiał wodę.
To było nie w porządku... Miała cholerne prawo do tego. Sam powiedział że nie będzie jej pilnował... Czemu więc czuła się z tym aż tak źle? Naprawdę miała ochotę wyjść pobiegać i najlepiej zabić cokolwiek po drodze. Usiadła jednak głębiej na kanapie podwijając nogi pod siebie. Czuła w nich już to dziwne mrowienie... Wracała jej pełna kontrola nad ciałem. Objęła je rękami gdy River wrócił.
- Przemyśle to... Mamy jeszcze dużo do zrobienia zanim będę miała jakąkolwiek szanse go dorwać... Więc przemyśle to ale nic więcej nie obiecam. - wyrzuciła w końcu z siebie i zerknęła na Rivera.
- Przykro mi... Z powodu tego chłopca. Riv... Za dobrze cie znam... Nie zrobił byś mu specjalnie krzywdy... Nie wiedziałeś przecież. - dodała i przesunęła ręką na jego dłoń.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptySob 16 Gru 2023, 20:37

W tej chwili nieświadomie jego myśli pokryły się z myślami Leah. Nie wiedział czy rzeczywiście Estera była jedną z bogiń losu, czy nie, nie chciał mieć jej nigdy za swojego wroga. Niestety staruszka już na samym początku zaznaczyła, że nie ma ani wrogów, ani przyjaciół, a jedynie klientów. Nie miał żadnego pomysłu na to, jak mógłby ją nakłonić do tego, by nigdy nie zaszkodziła jemu, ani nikomu z jego bliskich. O ile w ogóle było to możliwe. Nie miał też pomysłu, co mógłby zaoferować jej w zamian, gdy przyjdzie do niej znowu, prosić o to by ponownie wpuściła go do lasu nici. Było jeszcze tyle rzeczy, na które chciałby poznać odpowiedź. Może faktycznie to, co mu podała było jakiegoś rodzaju narkotykiem, skoro planował do niej za jakiś czas wrócić po to samo. Ciekawe czy klientów przed nim, również wpuszczała do tego lasu, by na własne oczy zobaczyli swoją przyszłość. Może... mógłby zaproponować jej ochronę przed tym, za czym się tak rozglądała. Cokolwiek to było.
Porzucił te rozważania w momencie, gdy doszło do dość napiętej rozmowy odnośnie zemsty i zabicia Augusta przez Leah. Nie chciał jej moralizować, mówić, co było dobre, a co złe, bo były to pojęcia względne, uzależnione od tego, pod jakim kątem się na nie patrzyło. Poza tym Leah była dorosła, miała własny rozum, a on nie był jej ojcem by mówić jej co powinna, a czego nie. Nie był też jeszcze alphą, by cokolwiek jej kazać i od niej wymagać. Przynajmniej oficjalnie, bo odkąd tylko wspomniał o tym, że zamierzał obalić Augusta, mógł liczyć na jej wsparcie i poparcie niemalże na każdym kroku. Ładnie jej się za to odwdzięczył, prosząc o to, by zaniechała swojej zemsty za śmierć rodziców. Nie robił tego złośliwie. Po prostu sam świeżo dokonał swojej zemsty i na własnej skórze poczuł, że niczego dobrego to ze sobą nie niesie. Nie chciał by Leah musiała przechodzić przez to samo. Z drugiej strony... czy to, że chciał zająć miejsce Augusta, nie było też swego rodzaju dążeniem do zemsty za to, co zrobił jego rodzinie i stadu jego matki, a jedynie wmawia sobie, że robi to dla dobra Leah i innych wilków z Fostern?
Opowiedział Leah o tym, co się stało podczas jego dopełniania zemsty, o chłopcu, dla którego zmutowany wilkołak był całym światem i być może jedyną rodziną jaką miał, a którego jednooki omal bez namysłu nie rozszarpał. Minęło już kilka dni od tamtego starcia, a z każdym kolejnym... było mu tylko coraz bardziej wstyd. Jakby stopniowo dochodziła do niego waga tego, co tak naprawdę zrobił, by męczył się z tym jak najdłużej. To nie było przyjemne, budzić się co rano i widzieć w lustrze nie swoje odbicie, a żądną zemsty, krwiożerczą bestię umazaną krwią. Kłamstwem było wmawianie, że nie był wtedy sobą, że nie panował nad tym co robił, bo przecież od samego początku tylko o tym myślał. Najgorsze było to... że ta bestia wciąż w nim mieszkała. Wciąż była częścią jego samego i choć teraz był mądrzejszy i nie chciał drugi raz popełnić tego samego błędu, to jednak... nigdy nie było pewności, co przyniesie jutro. Przecież dzisiaj omal nie rzucił się na starą wiedźmę tylko przez to, że zobaczył nieprzytomną Leah. W tamtej krótkiej chwili czuł, że przebudził się w nim ten sam potwór, który kierował nim od śmierci Karan. Poczuł to samo ukłucie w sercu, na widok leżącej bez ruchu wilczycy, jak w momencie, gdy stracił swoją żonę. Nawet nie chciał myśleć, co by zrobił, gdyby Estera nie zapewniła go, że z Leah wszystko w porządku.
Przejście się do kuchni pomogło mu poukładać myśli i zastanowić się na spokojnie nad tym, czy... nie prosił Leah o zbyt wiele, właściwie nie dając jej nic w zamian. Kierował się jednak jej dobrem i nawet gdyby miał możliwość inaczej poprowadzić tę rozmowę, dalej próbowałby odwieść ją od pomysłu zemszczenia się na Auguście. Postawił wodę i zaraz wrócił, zajmując swoje poprzednie miejsce na kanapie.
Spojrzał na Leah, nieco zaskoczony tym, że przystała na jego prośbę. Przynajmniej tą, że przemyśli całą sprawę. Pewnie nawet nie miała pojęcia o tym, jak wiele to dla niego znaczyło. Odetchnął z nieukrywaną ulgą.
- O nic więcej nie proszę. Jeśli uznasz, że nie dasz rady go oszczędzić, w porządku. Nie znienawidzę cię za to, ani nie wygnam ze stada. Niezależnie od tego, co zadecydujesz... Będziesz mogła liczyć na moje wsparcie. Po prostu nie chcę, byś później musiała się męczyć przez tego gnoja i żałować, że jednak nie postąpiłaś inaczej - wyjaśnił łagodnie, z lekkim uśmiechem i zadowoleniem, że przystała na to, by chociaż przemyśleć to wszystko, co jej powiedział. Wiedział, że jako przywódca powinien być bardziej stanowczy, ale... nie chciał być jej przywódcą. Nie chciał by była przy nim i go słuchała, bo musiała.
Lekko przekrzywił głowę, gdy okazała mu swoje współczucie, nie bardzo rozumiejąc, co miała na myśli. Dopiero po chwili, gdy mówiła dalej, wszystko stało się dla niego jasne. Trochę... zabolało go to, jak bardzo w niego wierzyła. Spojrzał na dłoń, którą Leah przykryła swoją własną i lekko spuścił głowę. Walcząc ze sobą, czy powiedzieć jej o tych wampirach, które zabił po drodze, będąc do tego praktycznie zmuszonym.
- Najważniejsze, że jest teraz w dobrych rękach. Przynajmniej tą myślą próbuję się pocieszać - przyznał zamiast tego i lekko się do niej uśmiechnął, obracając swoją rękę tak, by móc delikatnie ścisnąć dłoń Leah, patrząc jej w oczy z wdzięcznością. Nie miał pojęcia, co by bez niej zrobił. A ona zapewne nie miała pojęcia jak wiele dla niego znaczyła i jak bardzo była mu bliska, choć cały czas próbował się przed tą myślą bronić. Dla jej własnego dobra.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptySob 16 Gru 2023, 21:59

Ani przez chwilę nie watpiła w to że to co robi, to co mówi... Stara się robić dla jej dobra. I to nie tak że tego nie doceniała! To bardzo wiele dla niej znaczyło i zapewne gdy zdarzy już ochłonąć z pierwszego ataku złości pewnie ugnie się pod jego "prośbą". Mimo całej tej nienawiści do Augusta... To na Riverze zależało jej bardziej. Może przyjdzie taki dzień, że sam River zrozumie, że nie ważne co powie czy zrobi, nie była w stanie go nienawidzić. Wcześniej widziała że coś go męczyło, teraz rozumiała że to zapewne to. I to właśnie był dla niej dowód że nigdy nie przestał być tym dobrym gościem. Zrobił co zrobił z gniewu i żalu... Sama doskonale wiedziała jak bardzo potrafią one zaślepić. Ale mimo to przejmował się losem chłopca. To co powiedział... Wiele dla niej znaczyło. Może nie samo wygnanie... Ani przez chwilę nie wierzyła że mógł by to zrobić. Ale to że mimo wszystko jej nie znienawidzi...tego się bała, jego zawiedzionego spojrzenia, jego niechęci... Nie miała pojęcia czy była by w stanie to znieść. A teraz... Boże jak on ją rozczulał tym swoim uśmiechem. Wywróciła teatralnie oczami ale też nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Wiem... Wiem że chcesz dobrze... Nie ważne co postanowię... River, mu to nie może ujsć tak po prostu na sucho. Pomijając wszystko inne, nie zapomnij że czekał prawie sto lat żeby uderzyć na Venandi w momencie gdy wampiry były słabsze po wojnie. Nie ma pewności czy nie poczeka aż ułożysz sobie życie... W którymś momencie stracisz czujność i on to wykorzysta. Cały czas to robi. - naprawdę chciała żeby tego nie bagatelizował.
Miała dość własnych pretekstów żeby wypatroszyć tego starca... Nie musiał dokładać potrzeby ochrony jego.
Gdy jego palce splotły się z jej, na chwilę się ns nie zapatrzyła. Nie... Nie miała pojęcia, była naprawdę kiepska w kontaktach między ludzkich. Spodziewała się że River widzi w niej przyjaciółkę, że nie ma głowy do tego typu relacji.. Dlatego, po prostu chciała stać przy jego boku.
- Nie mówiłeś o tym wcześniej... O tym chłopcu. - zwróciła uwagę i przesunęła spojrzenie z ich rąk na jego twarz.
- To przez to nie umiesz spać? Jak sam powiedziałeś, jest bezpieczny... Nic mu nie jest. Może dzięki temu co zrobiłeś, udało się ocalić jakieś przyszłe ofiary tego wilka... A mały ma okazję dorastać w normalnym domu. Może teraz nie rozumie co się wydarzyło... Z czasem będzie myślał że to był tylko zły sen... A może gdy dorośnie zrozumie. - chciała go choć trochę podnieść na duchu.
To był... Wymagający dzień. Nie spodziewała się że aż tak czuła się tym wszystkim zmęczona, choć może to ten specyfik Estery wciąż dawał jej w kość?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptySob 16 Gru 2023, 23:27

- Obiecuję ci, że spotka go zasłużona kara. Jeszcze nie wiem jaka, ale dopilnuję, by odczuł ją bardziej, niż utratę władzy nad stadem. I nie dopuszczę do tego, by miał możliwość zrewanżowania się - przysiągł jej i nie były to puste słowa, bo zamierzał dołożyć wszelkich starań, by nie trzeba było się martwić o to, że August mógłby wykorzystać najmniej spodziewany moment i się na nich zrewanżować za odebranie mu stada. Zwłaszcza że wątpił, by udało mu się przekonać wszystkie wilki, które żywiły do Augusta urazę, by nie próbowały się na nim mścić za wyrządzone ich rodzinie krzywdy. Kto wie... Może okaże się, że sama jego rodzina wyda na niego wyrok. Nie zdziwiłby się, skoro zraził do siebie nawet własne dzieci.
Miał jednak czas, by to wszystko dobrze przemyśleć i zaplanować. Nie było właściwie większego sensu, by się nad tym zastanawiać, skoro jeszcze nawet nie rzucił wyzwania Augustowi. A jeszcze musiał przecież wygrać walkę z nim. Mógłby się nawet założyć o to, że stary alpha będzie próbował pozbyć się rywala, jeszcze zanim dojdzie do walki i zatuszuje to tak, by wyglądało na zwykły wypadek. Pewnie będzie musiał się mieć bardziej na baczności, niż gdy będzie chodził od rodziny do rodziny i próbował ich nakłonić do stania po jego stronie, gdy dojdzie do walki o władzę.
Leah była dla niego ogromnym wsparciem. Wątpił w to, by mogłaby myśleć o nim inaczej niż o swoim przyjacielu czy przyszłym alphie. Jasno się przecież wyraziła przy wczorajszym ognisku, że chciała z nim spędzać czas wyłącznie po przyjacielsku. I naprawdę chciał się tego trzymać, by nie musiała sobie marnować życia jako jego partnerka. Niestety, ani trochę nie ułatwiała tego swoim zachowaniem. Tym z jaką zawziętością próbowała go bronić przed Esterą, jak bardzo przyspieszył jej puls, gdy polecił by objęła go za szyję... jak teraz splotła z nim dłonie. Może... powinien jej wyjaśnić jak się z tym czuł, najwyżej by go wyśmiała za to... że w ogóle urodził się w tej siwej głowie pomysł, że mogłaby być nim zainteresowana pod tym kątem. Problem polegał na tym, że nie miał odwagi chociażby o tym wspomnieć, a co dopiero szczerze porozmawiać. Postanowił więc robić dobrą minę do złej gry. W razie czego... gdyby zaczęło go to przerastać, zawsze mógł powiedzieć, że ma coś pilnego do załatwienia w Venandi. Choć póki oboje byli ranni i mieli zaplanowany wyjazd w góry... nie chciał jej sprawiać przykrości.
Zerknął na nią zaskoczony, przeklinając siebie samego w duchu, gdy wypomniała mu, że wcześniej nie wspominał o tym chłopcu. Spuścił lekko głowę i tym razem to on uciekł spojrzeniem, przenosząc na moment wzrok na ich splecione dłonie. Nie wiedział... co mógłby jej odpowiedzieć. Zwłaszcza gdy zaraz, jasno przyznała, że wie o jego problemach ze snem. Myślał o tym czy by nie zaprotestować, nie próbować jej przekonać, że to nic takiego i po prostu dzisiaj była to jednorazowa sytuacja. W końcu od walki spał jak dziecko. Nie ważne, że było to spowodowane wycieńczeniem po ogromnym wysiłku i przez odniesione rany. Pocieszającym było dla niego to, że nie naciskała na odpowiedź z jego strony, a zamiast tego próbowała podnieść go na duchu. Miała rację. Ten mały miał jeszcze całe życie przed sobą. Może wciąż nie był dumny z tego, co zrobił jego wujkowi, ale chciał wierzyć w to, że naprawdę teraz chłopiec mógł dorastać w normalnych warunkach, wśród innych ludzi, a nie od nich odizolowany. Co prawda łowcy mogli mu nakłaść do głowy masę swoich herezji, które mogłyby jednookiemu w przyszłości zaszkodzić, jednak mimo to chciał być dobrej myśli.
- Dziękuję ci, Leah - odpowiedział tylko, podnosząc przy tym w końcu na nią spojrzenie i lekko się uśmiechnął. Było mu dużo lżej na sercu, gdy pomimo tego co powiedział, mógł dalej liczyć na jej wsparcie. Niczego więcej od życia nie chciał. Byleby tylko mógł dalej cieszyć się jej towarzystwem.
Reszta dnia, jak i pozostała część tygodnia, minęła im raczej spokojnie. Przynajmniej po części, bo jeszcze tego samego dnia ponownie był zmuszony skorzystać ze wsparcia Leah, gdy w końcu przemógł się i zadzwonił do swoich przybranych rodziców, a Mitra powiedziała mu, że Oliver od dziesięciu lat nie żył. Poszedł na ryby, jak co niedzielę, na brzeg nad którym przed laty znalazł jednookiego i jego siostrę i po prostu już nie wrócił. Zasłabł na kładce, a że był sam, nikt nie był w stanie w porę udzielić mu pomocy. River miał ogromny żal do siebie, że nie był w stanie nawet na jego porzebie pożegnać się z mężczyzną, który był dla niego jak ojciec; oraz do Lake, która słowem się nie zająknęła o tym, że Olivera nie było już na tym świecie. Był strasznie zły na siostrę i pół wieczoru spędził na ganku gapiąc się przygnębiony w stronę lasu i gór i pijąc przy tym piwo. Gdyby nie Leah... zapewne znów mierzyłby się ze swoimi myślami w samotności i zarwałby nockę.
Przez kolejne dni po prostu rozmawiali i się wygłupiali. Nie ważne czy pani Rita była w pensjonacie, czy byli sami. Zwyczajnie dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Kilka razy River przygotował dla nich wszystkich obiad, innym razem śniadanie. Dzień przed tym, jak pojechał do Venandi po Sama, Lake i Hannah, poszedł wspólnie z Leah na polowanie, choć cały czas przy tym pilnował, by wilczyca nie szalała za bardzo, aby jej zabliźniająca się rana, nie otworzyła się. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem pomagał przygotować pokoje na przybycie gości, a przed samym wyjazdem po nich, pomógł Leah popakować do jej samochodu wszystkie rzeczy, potrzebne na biwak.
Wczesnym, piątkowym wieczorem, parkował auto, które użyczyła mu Virgo pod pensjonatem i wypakowując z bagażnika ich plecaki, zaprosił wszystkich do środka.
- Jaki słodki kotek?! - wykrzyczała od razu na wejściu Hannah z entuzjazmem, rzucając się w pogoń za biedną Ajrisz, którą tak przeraził ten nagły krzyk, że się zjeżyła i próbowała za wszelką cenę uciec przed dziewczyną, biegając praktycznie po całym pensjonacie, wskakując i wciskając się w każdy zakamarek, który choćby z pozoru wydawał się zapewniać względne bezpieczeństwo przed tym małym diabłem o różnobarwnych oczach.
Nawet nie zdążył małej przedstawić Leah. Pokręcił tylko głową lekko rozbawiony tą sytuacją i po części rozczulony zachowaniem małej, bo pierwszy raz widział ją tak szczęśliwą i pełną życia.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyNie 17 Gru 2023, 07:56

Oh a ile ona by dała żeby tylko móc odczytać o czym myśli... Nie mogła odgadnąć czy milczy bo miała rację... Czy dlatego że nie i było coś więcej. Chwilę wpatrywała się w niego licząc że powie cokolwiek ale gdy nie zrobił nic... Usiłowała zrobić cokolwiek z tym co miała. Póki dzieciak żył, miał szansę na lepsze życie. Uśmiechnęła się troszeczkę przygaszona gdy jej podziękował. Sama wpatrywała się w ich złączone ręce... Starała się zachowywać jak na przyjaciółkę przystało żeby nie zrobić mu krzywdy, no i obawiała się że usłyszy coś w stylu "zwariowałaś? Dopiero pochowałem żonę, nie w głowie mi jakieś durne zauroczenia" dobra... Nie w jego stylu ale ona i tak odebrała by przekaz w ten sposób. W końcu jego zaproszenie na wspólny pobyt w górach potraktowała jako chęć spędzenia czasu na łonie przyrody... Sama mu to proponowała ostatnim razem... W życiu nie przyszło jej do głowy że mogło mieć drugie dno.
- To ja dziękuję... - odpowiedziała jedynie i jej uśmiech stał się bardziej... Naturalny. Trzeba było przyznać, że tydzień mijał jej naprawdę szybko. Spokojnie... Ale szybko w jej odczuciu. Gdy River dzwonił do rodziny czuła się dziwnie spięta... Niby tyle o nich opowiadał, chciała wierzyć że to dobrzy ludzie... Że się ucieszą a nie zwyzywają od bestii. Jednak ostatecznie, przecież wcale ich nie znała. Jednak tego co usłyszał zupełnie się nie spodziewała. Trudno było sobie wyobrazić jak musiał czuć się River... Opowiadał jej przecież dopiero co, jak Olivier próbował zabierać go na ryby ze sobą. Chociaż tyle że Mira miała się dobrze... W zasadzie, rozumiała czemu Lake mu nie powiedziała... Pewnie bała się tego że żałoba zajmie jego myśli, a miał przed sobą trudną walkę. Nie chciała pewnie żeby się rozkojarzył, a potem? Kto wie... Może nie wiedziała jak to zrobić? Z początku chciała mu dać czas... Żeby wszystko przemyślał... Poukładał sobie w głowie ale gdy siedział dłuższy czas na ganku z piwem w ręce, wyjęła swoje i dołączyła do niego... Z początku po to żeby nie był sam... Po pewnym czasie jednak nie potrafiła go takim oglądać i zaczęła go zajmować rozmową... Niby nic nie znaczącą, o pierdołach... Po tym rzuciła żartem czy dwoma jak to ona czując jak River pomału wychodzi z tego ciemnego miejsca w jakim się znalazł. Reszta tygodnia tak właśnie zresztą płynęła... Wyglupiali się, jednego dnia wlazła na strych... Chciała znaleźć namioty które mogli by wykorzystać... Cóż znalazła masę kurzu... Chociaż po dłuższych oględzinach, namioty też się znalazły. Tyle że aż zanosiła się śmiechem gdy Rita goniła ją z miotłą gdy ta fala kurzu wylała się do holu... Później co chwila kichając pomagała jej oczywiście ogarnąć, zaprzegajac przy tym i Rivera do pracy. Miała z resztą wrażenie że staruszka bardzo odżyła w te dni które spędzali wspólnie. Była... Jak zwykle wygadana ale też ciągle uśmiechnięta... Chociaż może to przez to że dowiedziała się że wkrótce pensjonat się odrobinę zapełni... A może cieszyło ją po prostu oglądanie ich dwojga? Kto wie! Kuchnie oddawała co prawda w władze Rivera ale zawsze starała się pomóc... Leah była wtedy pełna podziwu jak Rivera jeszcze nie rozbolała głowa od tego słowo toku... Rita opowiadała o wszystkim... O Ajrisz, o swoich kotach, o tym jak wychowywała swoich chłopców, o jakiś głupotach z ich dzieciństwa czy swojego! Było to... Na swój sposób rozkoszne. Na to wspólne polowanie czekała chyba najbardziej... Rana goiła się szybko, Georg naprawdę mocno jej pomógł w dzień gdy mogła się zmienić, z wielkiej ropiejące rany zostało tylko kilka strupów i blizna... Kolejna do kolekcji. Zmieniła się gdy tylko Rita pojechała do domu i wystrzeliła jak strzała na podwórko strasząc przy tym grubego kocura który znów pojawił się by poszukać Ajrisz. Jak prawdziwy pies pogoniła go aż do ogrodzenia po czym przestarzała się po ściółce. Boże... Jak ona za tym tęskniła. Jeszcze bardziej za wspólną gonitwą. No i... Wtedy pierwszy raz zobaczyła Rivera z tą protezą! Nie mogła nie przyznać... Robił wrażenie. Pobliznione futro... Brak oka i ta... Łapa... Wyglądał jak jakiś generał! Upolowali wtedy jelenia... Fantastyczne uczucie! Nie mogła się oprzeć i znaczną część zjadła na surowo. Miała wrażenie że nie robiła tego wieki! Długo wracali po tym do domu... Leah włączył się tryb duże szczenie i ciągle zaczepiała Rivera zachęcając do wspólnego biegania. No i... Nadszedł ten dzień. Szczerze trochę się stresowała. Chyba nawet bardziej niż przed przyjazdem Georga... Tamten był znajomym Rivera, a teraz miała poznać jego najbliższą rodzinę. Cholera... Naprawdę zachowywała się jak zakochana nastolatka!gdy River pojechał wzięła prysznic... Upięła włosy w wysoki kucyk, ubrała jakieś spodnie, bokserek z zapięciem guzikowym na dekolcie i koszule w kratę na górę. Zeszła na dół pomóc Ricie, ta też ewidentnie miała dziś rewelacyjny humor. Chodziła po kuchni pakując im prowiant i nuciła.
- Ah Leah! Zabierzesz już to na stół? - zapytała gdy ją zauważyła i wilczyca lekko się zaśmiała.
- Nie wiem czy nie będą obiedzie, a planowaliśmy może ognisko.. - zauważyła ale mimo to zabrała przygotowane talerze i zaczęła je rozkładać na stole.
- Nie możecie przecież być głodni! Przygotowałam twoją ulubioną jajecznicę, upiekłam boczek marynowany, ahh mam te kiełbaski drobiowe które robi David, zerkniesz czy się już nie ugotowały? Dziękuję! Ohh pomidorki są ode mnie, pamiętasz jak mówiłam że obrosły w tym roku? Na ognisku potem możecie zjeść pianki i kiełbasę... Ah Leah nie zapomnijcie jutro wziąć wszystkiego. Lodówkę turystyczną masz...
- Wiem wiem... - przerwała jej ostatecznie i dała całusa w policzek.
- Dziękuję... - tym razem staruszka na chwilę zamilkła i aż się zarumieniła uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Dżem malinowy i truskawkowy... Wiem że River uwielbia słodkości... Bawcie się dobrze kochani i niczym się nie martwcie, będę miała tu wszystko na oku. - odezwała się dopiero po chwili, a gdy Leah stawiała na stole dżemy usłyszała samochód.
No... I stresik wrócił. Wzięła głęboki oddech i poszła do drzwi. Cóż... Dzieciakom już się ewidentnie spodobało. Sam chciał pomóc Riverowi ale wziął jeden plecak i wtedy zobaczył osła na pastwisku.
- Wooow! Widziałeś?! - rzucił zaskoczony i zarzucając plecak na plecy podbiegł do ogrodzenia stawiając na jego pierwszej belce żeby lepiej widzieć.
Ewidentnie pierwszy dzień na wsi... Nie mogła się też nie uśmiechnąć widząc małą goniącą kota!
- River! Tam są krowy! Prawdziwe krowy! Hannah widziałaś? - noooo zrobiło się głośno.
Tylko Lake była trochę wycofana... Trudno powiedzieć czy przez miejsce, czy może zdążyli już coś pogadać. Raczej w to drugie watpiła... River raczej nie ruszył by tematu przy dzieciakach. Więc pewnie miejsce i trochę się nie dziwiła jej skrępowania. Pewnie sama miała by podobne problemy z powrotem do domu, o ile po tym wszystkim wgl można było nazwać to domem.
- Hej... Ty musisz być Lake, jestem Leah. - Podeszła w końcu i od razu wzięła jedną torbę.
Lake zlustrowała ją szybko spojrzeniem... W zasadzie nie była pewna czego szukała, może nie była pewna czy można było jej ufać? Czy tak naprawdę nie była zagrożeniem.
- Więc to ta słynna przyjaciółka mojego brata... Teraz trochę lepiej rozumiem. Sorry, żartuję sobie. Miło cię poznać. - rzuciła z uśmiechem chociaż... Sama nie wiedziała, może to jej wyobraźnia ale wydawał się jakiś taki sztuczny.
- Hannah, chodź! Trzeba się przedstawić gospodyni! - krzyknęła do małej i paradoksalnie... Od razu zareagował Sam.
Jak dobrze wyszkolony owczarek podbiegł na przywołanie.
- Samuel... Znaczy Sam... Wszyscy mówią mi Sam. Wow ile ma pani tu miejsca! - na to już Leah nie mogła się nie uśmiechnąć.
Poszukała spojrzeniem Rivera jak by chciała się upewnić czy młody zawsze tak tryska entuzjazmem.
- Mów mi po imieniu, nie jestem żadną panią. I poczekaj tylko aż zobaczysz góry. - Tak... Gdyby miał teraz swój wilczy ogon, latał by na wszystkie strony.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyNie 17 Gru 2023, 12:21

Zdawał sobie sprawę z tego, że być może powinien powiedzieć coś więcej, wyjaśnić jej, dlaczego wcześniej nie wspomniał o małym, że bał się jej reakcji. Tak samo zresztą, powinien był jej od razu powiedzieć, że nie najlepiej spał tej nocy, ale... obawiał się, że mógłby zostać przez nią wyśmiany, albo że nadszarpnąłby ich relację, gdyby przyznał się do tego, że śnił o niej w tym koszmarze, a on nie był w stanie jej w żaden sposób pomóc. Zresztą to i tak już nie miało znaczenia. Cieszył się w duchu, że po prostu przy nim była. Kiedy patrzył na ich splecione dłonie... zastanawiał się, czy może nie zapytać o to, co ona o nim myśli i kim dla niej jest, ale uznał, że to mógłby nie być najlepszy moment. I tak atmosfera między nimi była dalej nieco napięta, nie chciał jej jeszcze dodatkowo pogarszać. Zbawiennym był odgłos gwizdania czajnika z wodą, a po tym wrócili do codzienności i zajęli się obiadem.
Pod wieczór, gdy skończył rozmowę z kobietą, która była dla niego, jak rodzona matka, kolejny raz tego dnia wsparcie Leah, było dla niego niczym koło ratunkowe dla tonącego. Gdyby nie ona, prawdopodobnie znów siedziałby do rana na ganku, pijąc piwo i nawet na moment nie myśląc o tym, by zmrużyć oko. Jej obecność dawała mu prawdziwe ukojenie. Jeszcze nigdy w życiu na nikim tak bardzo nie polegał jak na niej. Dotarło w końcu do niego, że mógłby jej powiedzieć wszystko, cokolwiek by to nie było, a ona by to zrozumiała. Znów przeszło mu przez myśl, czy może nie zwierzyć jej się z tego, że czuł do niej coś więcej niż tylko przyjaźń, ale... moment nie wydawał się najlepszy. W końcu ledwo co dowiedział się o tym, że jego przybrany ojciec zmarł i to znaczny czas temu. Poza tym Leah zaczęła się wygłupiać i żartować, zarażając go tym samym. Nie było już okazji porozmawiać o uczuciach, więc postanowił zostawić to na kiedy indziej, wierząc, że w końcu nadejdzie odpowiednia chwila.
Resztę tygodnia zajęli się codziennością. Chodzili na zakupy, pracowali przy zwierzętach w stodole, zajęli się porządkami i przygotowaniem pensjonatu na przybycie bliskich Rivera. Coraz częściej zaczynał rządzić w kuchni, a pani Rita była wtedy niczym wierny giermek, nie odstępując go praktycznie na krok, zalewając go potokiem słów. Aż dziw brał, że miała w sobie jeszcze tyle werwy w swoim wieku. Kochana kobiecina. Widać było, że traktowała pensjonat jak swój drugi dom i pewnie w jej własnym brakowało jej towarzystwa, które miała tutaj. Dyskutował z nią o wszystkim, choć niewiele znaczącym. A to o tym, że znów cena jakiegoś produktu poszła w górę albo, że z Tilly's Shop wycofali jego ulubione masło orzechowe. Nieraz też się kłócił ze staruszką, choć niegroźnie, typu, że gofry na sodzie oczyszczonej i proszku do pieczenia są dużo lepsze od tych na samym proszku. Choć widać było, że dobrze się przy tym bawił i tak więcej przyjemności sprawiało mu spędzanie czasu z Leah. Któregoś dnia ostrzegł ją, że jeszcze ją zaciągnie do kuchni, by razem z nią coś ugotować.
Wisienką na torcie był dzień, w którym rana Leah zagoiła się na tyle, że dziewczyna mogła się bez żadnych obaw zmienić. W jego przypadku nie było tak źle i już kilka dni przed nią mógł pozwolić sobie na spokojne spacery w wilczej postaci, jednak nie czuł takiej potrzeby i solidarnie czekał cierpliwie do momentu, aż ona również mogła się zmieniać. W końcu to ona pokazała mu, jak przyjemne było bieganie w wilczej postaci i to jeszcze z bliską osobą. Już nie wspominając o polowaniu. Choć wcześniej krył się przed innymi z jedzeniem surowego mięsa, tak tego dnia nawet o tym nie myślał i jadł jelenia wspólnie z Leah. Praktycznie nic z niego wtedy nie zostało. Kilka razy w ramach zabawy przyczaił się na wilczycę, by zabrać jej z pyska kawałek, z którym trochę się męczyła by go wyszarpnąć z ciała upolowanego rogacza. Nie był jednak na tyle złośliwy, by zjadać go na jej oczach i po krótkiej gonitwie i szarpaninie, oddawał jej to, co ukradł z jej pyska. Był naprawdę szczęśliwy, gdy spędzał z nią czas. Wiedział, że nie powinno tak być, ale z jakiegoś dziwnego powodu czuł, jakby w końcu był na swoim miejscu. Jakby w końcu znalazł swoje miejsce na ziemi.
Nie chcąc psuć ich wspólnego wypadu w góry, nie rozmawiał z Lake o tym, że dzwonił do Miry i dowiedział się od niej o śmierci Olivera. Właściwie od tamtego dnia, codziennie kontaktował się z przybraną mamą, opowiadając o tym jak mu minął dzień i jednocześnie dowiadując się, co u niej było słychać i jak się czuła. Obiecał, że gdy tylko załatwi wszystkie swoje sprawy tutaj i nastroje wszystkich się uspokoją, przyjedzie ją odwiedzić na kilka dni. Praktycznie co rusz ostrzegała go, by uważał na Lake, bo nie była tą samą osobą co dawniej, ale nie brał zbytnio do serca jej ostrzeżeń, uznając, że mogło chodzić, co przytrafiło się podczas jej pierwszej przemiany, podczas gdy on swoją spędził z dala od rodziny i ludzi, by nikogo nie skrzywdzić.
Obiecał sobie, że zrobi wszystko, by to był najlepszy weekend w ich życiu. A przede wszystkim dla dzieciaków. Gdy tylko pojechał do domu po Lake i Hannah, mała wydawała się bardzo na niego obrażona, ale nie dziwił jej się, skoro obiecał, że urządzi dla niej pokój. Mogła pomyśleć, że ją okłamał, by wkupić się w jej łaski. Nieraz ciężko dzieciom wytłumaczyć, że jeśli teraz czegoś nie dostały, to nie znaczy, że nie dostaną tego w ogóle. Odczuł ulgę, gdy bardzo szybko polubiła Sama i wręcz była w niego zapatrzona jak w obrazek. Ciekawiło go, czy było to szczenięce zauroczenie, czy po prostu radość z poznania innego wilkołaka i to tylko kilka lat starszego od niej.
Kiedy zgasił silnik i poinformował wszystkich, że są na miejscu, praktycznie zaraz po opuszczeniu pojazdu zapanował chaos. Hannah rzuciła się w pogoń za Ajrisz, a Sam, mimo wcześniejszych chęci pomocy jednookiemu z bagażami... popędził do zagrody, gdzie pasł się stary Denis. Aż się za obydwoma szczeniakami kurzyło. Zaśmiał się rozbawiony tym widokiem, wyładowując wszystkie torby i bez słowa podał Lake tę, która należała do niej.
- Wiem, Sam! Jak będziecie mieli szczęście może pani Rita przygotuje nam coś słodkiego na biwak z ich mleka! - odkrzyknął chłopakowi, omal się nie przewracając z bagażami, gdy Hannah przebiegła mu pod nogami, gnając jak na złamanie karku w stronę Sama, zainteresowana krowami, które przecież tak łatwo przed nią nie uciekną i nie schowają się nigdzie jak Ajrisz. Chyba będzie musiał jakoś wynagrodzić kotce tę traumę, jeśli nie chciał by ta w akcie zemsty nasikała mu do butów.
Sprawdził jeszcze raz czy wszystko zabrał z samochodu i czy go zamknął, gdy Leah rozmawiała z Lake. Nie odszedł jeszcze od samochodu, słysząc nadbiegające dzieciaki. Właściwie to Sama, bo Hannah chyba była zbyt zachwycona widokiem krów i osła, by usłyszeć wołanie swojej mamy. Spojrzał w jej kierunku i aż otworzył szerzej oko zaskoczony tym, gdzie ona znalazła marchewkę, którą teraz próbowała zwabić do siebie starego osła, by go pogłaskać.
- Chodź Hannah. Chyba widziałem, że kotek wyszedł, żeby się z tobą pobawić! - zawołał do niej, okropnie się czując z tym, że ją tak łatwo okłamał, ale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczynka mogłaby specjalnie udawać, że nie słyszała jak ją wołali. Na szczęście jego podstęp podziałał, bo zaraz przybiegła pod drzwi pensjonatu, by zacząć szukać spojrzeniem kocicy. On w tym czasie zdołał dojść do drzwi i zostawić bagaże w salonie pod ścianą, tak by nikomu nie przeszkadzały.
- Hannah... po prostu Hannah... - przedstawiła się naśladując to, jak przedstawił się Sam.
- To wszystko twoje zwierzęta? Znają jakieś sztuczki? Jak się nazywają? Mogę pobawić się z twoim kotkiem? - zasypała ją lawiną pytań, które wydały się dla niej dużo ważniejsze od tego by się przedstawić czy wejść do środka i przywitać się jeszcze należycie ze staruszką. Choć gdy tylko ją zauważyła, prześlizgnęła się do środka, niemal przepychając się obok Leah i podbiegła do gosposi.
- Jest pani babcią dziewczyny mojego wujka? Pani też jest taka... - teraz to ją mała zaczęła zalewać pytaniami i już chciała zapytać o to, czy kobiecina również jest wilkołakiem, ale w porę dopadł do niej jednooki i zatkał jej usta, porywając ją na ręce. Był cały czerwony na twarzy jak burak i tak zakłopotany, że trudno było mu wydusić z siebie jakiekolwiek sensowne zdanie.
- Hehe... Dzieci... - mruknął z nerwowym uśmiechem, usilnie starając się w tej chwili nie patrzeć na Leah. Zapomniał jaka potrafiła być jego siostrzenica.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyNie 17 Gru 2023, 17:37

To było dla niej najważniejsze... Żeby tylko czuł że była i mógł na niej polegać. Miała wrażenie że ten tydzień ich tylko bardziej do siebie zbliżył. W domu pojawiło się coś co mogło być zalążkiem rodziny.. Chociaż skarciła się za podobne myśli. Coraz trudniej było, ale chciała zachować pewne nieprzekraczalne bariery... Dla niego. Żeby nie czuł się źle z tym co mogła by do niego czuć. Mimo wszystko... To był najlepszy tydzień jej życia od wielu wielu lat. Czasem słuchała jak River rozmawiał z matką i budziła się w niej swego rodzaju nostalgia... Postanowiła że po ich wypadzie w góry, późna go z przyjaciółką swojej matki... Tą która zajęła się nią po śmierci rodziców. Była pewna że kobieta poprze Rivera, ale też... Sama nie wiedziała, po prostu chciała ich poznać. Gdy przyszedł dzień przyjazdu czuła się trochę nieswojo. Jednak gdy po wyjściu dzieciaków z auta zapanował istny chaos... Jakoś tak było jej z tym łatwiej. Sam chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego jak patrzy na niego Hannah, niemniej ogromnie się cieszył że był wśród takich jak on. Praktycznie całą podróż opowiadał małej o swojej pierwszej przemianie, o tym jak pierwszy raz spotkał wampiry i że ani przez moment się nie bał! Opowiedział też jak walczył z Riverem... Chociaż niekoniecznie pamiętał wynik tego starcia, aż Lake parsknęła śmiechem. Przez podróż sprawiała wrażenie jak by chciała i coś zapytać brata, zerkała na niego ukradkiem, jednak ani razu nie otworzyła do niego ust. Odezwała się dopiero do Leah. Krowy faktycznie nie specjalnie próbowały uciekać. Pasły się spokojnie kawałek od ogrodzenia, powoli unosząc głowy żeby sprawdzić kto przyszedł. W przeciwieństwie do osła który póki Hannah nie wyciągnęła swojej tajnej broni w postaci marchewki nawet na nich nie spojrzał. Widząc smakołyk zastukał kopytem i miał już ruszyć gdy dziewczynka wróciła do poszukiwania kotka.
- Nie mogę się doczekać! Raz biegałem z Riverem, ale to po bagnach... Ajć miałem pomóc w... - obejrzał się za Riverem akurat gdy ten ustawiał już wszystko w domu.
Westchnął z rezygnacją i zaraz po tym przedstawiła się Hannah.
- Wow...fajnie że jesteś Hannah. Wujek wspominał że jesteś raczej bardziej nieśmiała ale cieszę się że ci się podoba. - odpowiedziała nieco zaskoczona tym potokiem słów. Zanim jednak zdążyła zastanowić się nad odpowiedzią mała ruszyła dalej. Z resztą Sam też poszedł do środka.
- To po tacie... Po mnie jest ta grzeczna strona którą po prostu bardzo głęboko ukrywa. - rzuciła żartem Lake.
- Wiesz... River mówił co przeszłaś, przykro mi... Musiało ci być trudno, samej z małą. Wiem że to miejsce może nie kojarzyć ci się najlepiej, ale gwarantuje że jesteście tu bezpieczni. Gdybyś czegokolwiek potrzebowała to mów. - zapewniła wilczyce a ta znów zmierzyła ją spojrzeniem zielonych oczu.
- Nic dziwnego że tak zwariował na twoim punkcie, dziękuję. - może nie słyszała rozmowy Hannah z Ritą, ale i tak lekko się zarumieniła i spuściła wzrok zakłopotana.
Nie to co staruszka która uśmiechnęła się od ucha do ucha na widok dziewczynki... Tym bardziej po tym co powiedziała, machnęła na Rivera żeby zostawił małą w spokoju, toż to tylko dziecko.
- Nie do końca, ale to urocze skarbie! Nikt mi nigdy nie mówił że jesteśmy do siebie podobne... Ale zdradzę ci coś, jeśli to zależy od tej dwójki, to nigdy nie powiedzą sobie co czują i się nie zejdą... Ten twój wujek to straszna gafa... A ona jest jego warta. - powiedziała rozbawiona i schyliła się do małej.
- A teraz powiedz... Lubisz łakocie tak jak wujek? Przygotowałam wam coś smacznego, masz ochotę? Ohh a ty to pewnie Sam! - kontynuowała gdy zauważyła chłopaka.
Podeszła do niego kładąc ręce na jego ramionach.
- No proszę co za rosły chłopak! Chodźcie kochani... Przygotowałam kolację! Dziewczyny, nie stójcie tak pod drzwiami, pomożecie mi. River pokażesz dzieciakom pokoje? Myć ręce i potem do stołu. - noo to rozstawiła ich po kątach. Leah wzięła rzeczy Lake żeby zabrać je już do pokoju, obiecała przy tym że zaraz zgłosi się do swojej służby. Lake może nie była najszczęśliwsza, ale robiła dobrą minę do złej gry. Uśmiechnęła się lekko do kobieciny i weszła do kuchni. W zasadzie... Niewiele trzeba było zrobić. Zaniosła na stół bułki, Rita upiekła też babeczki z kawałkami czekolady i nadzieniem z dżemu, większość spakowała im na jutro, ale część wylądowała na stole. Gdy Leah do nich dotarła kończyły robić ciepłe kakao dla wszystkich. Doniosła resztę wędlin i masło, był nawet kozi ser który Rita wczoraj robiła.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyNie 17 Gru 2023, 19:47

- Noo. Miałeś pomóc - mruknął, gdy Sam się obudził, że obiecał jednookiemu ponosić wszystkie bagaże, akurat w momencie, gdy już wszystko zostało wypakowane z samochodu. Nie było jednak w jego głosie ani grama złości. Jedynie rozbawienie. Rozumiał, że z tych wrażeń, mógł zapomnieć. Pewnie pierwszy raz był na wsi. Najważniejsze było dla Rivera to, że już na samym początku podoba się dzieciakom ten wyjazd. Nie umknęło jego uwadze to, że Lake nie tryskała takim entuzjazmem jak oni, ale nie dziwił jej się, skoro jasno dał jej do zrozumienia przed tym wyjazdem przez telefon, że był na nią zły o to, że mu nie powiedziała o Oliverze.
Kiedy Hannah zatrzymała się przed Leah by jej się przedstawić, choć bardziej przypominało to zameldowanie się, aż sam był zaskoczony i spojrzał w jej kierunku, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Do tej pory jeszcze nie widział jej tak ożywionej. Niemniej cieszył go ten widok. Może… miasto było dla niej zbyt przytłaczające i dlatego wydawała się bardziej wycofana i zamknięta w sobie. Chociaż… przez to co palnęła do pani Rity, przez głowę przeszła mu myśl, że może lepiej by było, gdyby dalej była tą małą, nieśmiałą dziewczynką, która zatrzymała się w jego mieszkaniu wraz z Lake.
Spojrzał na panią Ritę skrępowany, nie będąc pewnym czy to dobry pomysł wypuścić tego małego szoguna. Nie chciał mieć jednak staruszki za swojego wroga, więc ostatecznie westchnął ciężko i odstawił spowrotem na ziemię Hannah, a słysząc za sobą powstrzymujące go się od śmiechu Sama, posłał mu takie spojrzenie, że mógłby nim zabić. Z jednej strony chciał zostać przy tej rozmowie, obawiając się co jeszcze dziewczynką mogłaby wygadać, ale z drugiej… wiedział, że nie taktownym było stanie i przysłuchiwanie się tej rozmowy, skoro nie był jej uczestnikiem. Znów westchnął i odpuscił, godząc się ze swoją porażką. Zamierzał jednak mieć na oku małą i Sama, bo nie zdziwiłby się, gdyby zaraz gdzieś w kącie przybili sobie piątkę, czy może żeby okazało się to jakimś dziwnym zakładem z ich strony. Nie umiał jednak się powstrzymać i… może dotarło do jego uszu co nieco z wypowiedzi staruszki. Choć zaraz tego pożałował, bo zrobiło mu się głupio przez to co usłyszał. Przecież zamierzał zwierzyć się Leah ze swoich uczuć… tylko jeszcze nie miał odpowiedniej okazji. Ale obiecał już sobie, że po tym wyjeździe, gdy już wszystko się uspokoi, porozmawia z Leah.
- To nie są razem? Przecież wujek u niej śpi i je - powiedziała nieco zaskoczona tym faktem. Nie sądziłam że można mieć takie problemy z tym żeby w ogóle zacząć z kimś chodzić. Jej matka, jak kogoś poznawała, praktycznie na następny dzień się już do tej osoby wprowadzała.
Zostawiła jednak ten temat, gdy usłyszała o słodkościach. Aż jej się oczy zaświeciły.
- Tak! Chce spróbować. Co to takiego?! - wykrzyknęła z zaciekawieniem, nie mogąc się doczekać, by spróbować tych słodkości, które kobieta przygotowała.
Jednooki w między czasie zaniósł torby do pokoi, w których ich goście mieli przenocować, a gdy staruszka rozdysponowała między ich wszystkich zadania, zawołał do siebie Sama i Hannah by pokazać im ich pokoje. Przypilnował też, by umyli ręce, czyniąc właściwie to samo razem z nimi. Pokazując im tym samym gdzie mieli najbliższą łazienkę, gdyby potrzebowali z niej skorzystać.
Nim usiadł ze wszystkimi do stołu, wypuścił na dwór Ajrisz, posyłając przy tym Samowi niemą prośbę, by powstrzymal Hannah przed rzuceniem się w pogoń za zestresowaną kocicą, która dopiero odważyła się wyjść ze swojej kryjówki.
- Hannah nie możesz jej tak co chwila gonić, bo będzie się ciebie bała i nigdy cię nie polubi. Jeśli będziesz spokojna i uzbroisz się w cierpliwość, sama do ciebie podejdzie - pouczył łagodnie dziewczynkę, gdy usiadł w końcu przy stole.
- Ale to nie będzie takie zabawne. I będzie trwało całe wieki - odparła z niezadowoleniem, choć szybko jej się humor poprawił, gdy zobaczyła babeczki, a do jej nosa dotarł ich cudowny zapach. Od razu zgarnęła trzy na swój talerz.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyNie 17 Gru 2023, 21:31

Chłopak uśmiechnął się przepraszająco i podrapał się po głowie. Fakt, nigdy wcześniej nie był na wsi... Samotnej matce z narwanym dzieckiem nie jest łatwo pozwolić sobie na takie wypady. Wcześniej krowy czy osła widział tylko w telewizji albo na zdjęciach! A tutaj proszę! Były dosłownie na wyciągnięcie ręki. Ale to była przecież tylko połowa atrakcji... Dla niego chyba tą największą było przebywanie tutaj z tymi osobami. Nie mógł się doczekać gdy wszyscy się zmienią! Ciągle zastanawiał się jak pani Lake będzie wyglądała. Czy będzie mniejszą kopią Rivera? A może raczej będzie zupełnie inna? No i teraz wreszcie poznał tajemniczą znajomą Rivera! Szczerze mówiąc... Inaczej ją sobie wyobrażał. Jednak to u tak było bez znaczenia. Byli grupą... Może bardziej zbieraniną, ale dla niego to była namiastka stada. Ci do Hannah to chyba na tą chwilę najlepiej jej szło dogadywanie że staruszką, kobiecina zaśmiała się widząc zdziwienie małej.
- Mądra z ciebie dziewczynka co? Widzisz... Gdy ci na kimś bardzo zależy to czasem ciężko to powiedzieć... Większość dorosłych ma z tym problemy. Ale wierzę że w końcu się im uda. - odpowiedziała ciagle rozbawiona bezposrednioscia dziewczynki. Sam oczywiście udawał że nie ma bladego pojęcia o co chodzi i oglądał jak świetnie zrobiony był tu sufit.
- Niespodzianka, umyj ładnie ręce i zaraz siadamy do stołu. - dodała Rita i po tym po rozdzielał rolę. Gdy szli do pokoi i łazienki Sam się na chwilę zamyślił.
- Zaraz... To tobie podoba się Leah? Nie Astrid? - zapytał dosyć bezpośrednio i uśmiechnął się do starszego kolegi.
Oczywiście, zaraz po tym szybko czmychnął myć ręce w obawie że oberwie mu się po głowie.
Gdy wreszcie usiedli do stołu szybko wychwycił niemą prośbę i zajął miejsce obok dziewczyny.
- Może jak będziesz chodzić do tej samej szkoły co ja, to pójdziesz kiedyś ze mną na trening? W sumie jak przejdziesz swoją przemianę mogli byśmy po prostu chodzić razem... Może jakiś mały sparing? - zaproponował jak zwykle pełen optymizmu który szybko zgasiła Lake zajmując miejsce po drugiej stronie Hannah.
- To chyba nie najlepszy pomysł... Rozumiem że dla was to codzienność ale mnie nie przekonują wampiry z Venandi. - starała się nie być zbyt ostra, ale też stanowcza. Po przemianie liczyła, że Hannah będzie bardziej przydatna i zacznie więcej dla niej pracować.
- Smacznego... - przerwała tą dyskusje Leah, kot był wolny a nie chodziło przecież o to żeby się pokłócić przy stole. Zajęła nawet miejsce obok Lake zostawiając wolne między sobą a Samem. Lake posłała jej nieco zaskoczone spojrzenie, ale Leah... Jak to ona niczego się nie bała więc gdy River pouczył małą uśmiechnęła się do niej.
- Wiesz... Na farmie są różne zwierzęta jeśli je lubisz. Na osiołku można jeździć, jak chcesz zabiorę cie po kolacji. Chyba znajdę też takie które można pogonić ale będziesz musiała się naprawdę postarać żeby je złapać. - podrzuciła dziewczynce pomysł i puściła do niej oczko na znak małej konspiracji.
Z resztą... Gdy tylko zobaczyła słodkości, od razu się rozchmurzyła. Rita weszła do pomieszczenia ostatnia, miała już na sobie płaszcz.
- Mam nadzieję że będzie wam smakować... Muszę już wracać do siebie, Leah i River wiedzą co gdzie jest, w razie czego nie krępujcie się i bawcie się dobrze. - pożegnała się a Leah wstała jeszcze na chwilę żeby przekonać staruszkę by zjadła z nimi.
Nie dała się jednak przekonać, więc odprowadziła ją do drzwi zostawiając na chwilę gości z Riverem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyNie 17 Gru 2023, 22:58

Hannah lekko przekrzywiła głowę, jakby nie do końca rozumiała, albo się nad czymś zastanawiała, lecz bardzo szybko się uśmiechnęła szeroko. Bardzo miło jej się zrobiło słysząc komplement od kobiety, że była mądra. Nie często słyszała tak miłe słowa pod swoim adresem. Do tego szczere. Niby pani Rita była dorosła, a ci bardzo często potrafili kłamać w żywe oczy, jak chociażby River z tym, że będzie mogła wybrać kolor farby i mebli do swojego pokoju, albo że widział kota a ten cały czas siedział schowany przed nią, jednak co do staruszki miała dziwne przeczucie, że mogła jej w pełni zaufać. I nie chodziło wcale o obiecane przez nią słodkości. W końcu jednooki też kiedyś zrobił bardzo dobre naleśniki, a jednak wolała trzymać się od niego na dystans. Był dla niej tylko kolejnym wujkiem, a ci zawsze starali się być dla niej mili na samym początku, by później była dla nich wyłącznie utrapieniem i bezużyteczną gębą do wykarmienia. Już nie mówiąc o tym, że pojawiali się w jej życiu i znikali, gdy tylko Lake znajdowała sobie kolejnego jelenia i się do niego przeprowadzały. Nawet nie wierzyła w to, że z tym wujkiem mogłoby być inaczej.
Pokiwała lekko swoją potarganą czupryną, zapamiętując słowa starszej kobiety, że dorośli mają problemy z przyznaniem się do tego, że im na kimś zależy. A już na pewno ze szczerym wyjawieniem swoich uczuć, bo jak wspomniała, jej matka robiła to praktycznie na okrągło, choć w jej przypadku szczere to, to zdecydowanie nie było.
Nie zdążyła się zasmucić, przez to, że Rita nie chciała jej zdradzić tego, co dobrego przygotowała, bo jej kolejne słowa sugerowały, że gdy tylko dziewczynka spełni polecenie, dostanie od niej słodką nagrodę i sama się przekona czym była ta niespodzianka.
- Dobrze! - odparła, nie mogąc się już doczekać swojej słodkiej nagrody i pognała od razu za Riverem, który wskazał im ich pokoje i jednocześnie pokazał gdzie jest łazienka.
- Astrid to tylko koleżanka, a Leah bardzo lubię, ale... Czekaj... Skąd w ogóle ten pomysł? - odparł zakłopotany, początkowo, nie bardzo skupiając się na tym, o co właściwie zapytał Sam. Dopiero po chwili to do niego dotarło, gdy już odpowiedział.
- Babcia Rita powiedziała, że oboje się bardzo lubią, ale nie umieją tego powiedzieć - wtrąciła się Hannah, na co jednooki lekko się skrzywił, czując się osaczony przez tę dwójkę. Nie wiedział jak się przed nimi bronić i co powiedzieć.
- Czy to ważne czy kogoś lubię czy nie? Pilnujcie lepiej swojego nosa - powiedział w końcu, starając się nie zabrzmieć zbyt surowo, by nie pomyśleli, że był na nich zły. Był zakłopotany i nie czuł się zbyt komfortowo, dlatego chciał uciąć ten temat. To nie była ich sprawa. Ze śmiechem poczochrał jednocześnie włosy ich obojgu i udając groźny ryk, wygonił ich z łazienki po umyciu dłoni, goniąc ich kawałek, aż nie zasiedli przy stole.
- Na pewno przegrasz - odpowiedziała śmiało Hannah, bardzo pewna tego, że wygrałaby z chłopakiem, mimo że był osiem-dziewięć lat starszy od niej. Mimo to nie bała się podjąć rzuconej przez niego rękawicy. Pomimo swojego bojowego nastawienia, trudno było jej powstrzymać pojawiający się na jej twarzy rumieniec, kiedy powiedział, że będą ze sobą chodzić, kiedy będzie już po swojej pierwszej przemianie. Sam tak powiedział. Miała nadzieję, że szybko się przemieni i że do tego czasu chłopak nie zapomni o tym co powiedział.
- Skoro... - kontynuowała swoją wypowiedź, lecz Lake się wtrąciła i jak zwykle musiała wszystko zepsuć.
- Jakoś ostatnim razem ci to nie przeszkadzało - burknęła do matki, wyraźnie niezadowolona tym, że ta przerwała jej rozmowę z Samem i jeszcze mówiła jej, co mogłaby robić, a czego nie. Kiedy będzie po pierwszej przemianie, nie będzie musiała już jej słuchać. Będzie mogła robić co chce i z kim chce. Na pewno zamierzała przy pierwszej możliwej okazji odciąć się od niej, choćby miała przy tym mieszkać w jakiejś rozpadającej się, zaszczurzonej dziurze.
Miał dziwne wrażenie, że do stołu przyszedł nie w porę. Zajął miejsce obok Leah i spojrzał na nią pytająco, czując dość napiętą atmosferę unoszącą się nad stołem. Spojrzał po tym na pozostałych i podejrzewał, że raczej nikt go nie wtajemniczy w to, co się pokłócili. Zwłaszcza że zaraz Leah zagadnęła małą na temat zwierzaków, na co dziewczynka z całą buzią załadowaną babeczką z dżemem, próbowała odpowiedzieć z entuzjazmem. Przez pełne usta i policzki, nie dało się jej w ogóle zrozumieć, a że napchała do buzi ile była w stanie, trudno było jej to teraz przełknąć na raz. Pokiwała więc głową, nie mogąc się już doczekać wyjścia z Leah i zabawy z jej zwierzakami.
- Myślałem, że pani zostanie i zje z nami - powiedział zaskoczony, gdy tylko kobiecina zaczęła się szykować do wyjścia. Zastanawiał się czy to nie przez nich. Czy któreś z nich nie powiedziało czegoś nieodpowiedniego, co spłoszyłoby panią Ritę. Czyżby... usłyszała Sama, gdy wspomniał o wampirach i przemianie? River wstał z krzesła, gotów chociaż odprowadzić staruszkę do drzwi, ale Leah go w tym uprzedziła. Spojrzał na nią zdezorientowany, ale gdy tylko pochwycił jej spojrzenie, westchnął z rezygnacją i znowu usiadł, zostając przy stole z gośćmi.
- Dowiem się, dlaczego atmosfera tu jest tak ciężka, że można by powiesić siekierę? Lake? Sam? - zapytał niezbyt zadowolony patrząc najpierw na siostrę, a po tym na chłopaka. Wiedział, że pewnie Hannah by bez oporów wszystko wyśpiewała, jednak w tym momencie toczyła zażartą batalię z nową porcją babeczek, którymi wypchała swoje usta. Nie był pewny czy była tak zachłanna i tak jej smakowały, czy robiła to specjalnie, by nie móc nic powiedzieć.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyPon 18 Gru 2023, 08:02

Oh kobieta była zdecydowanie zauroczona siostrzenicą Rivera. Cieszyło ją to że pensjonat tentni życiem i to nie tyle po prostu ludźmi co rodziną. Nie miała pojęcia przez co dziewczynka przechodziła w całym swoim życiu... I dobrze, bo gdyby się dowiedziała, wyrzuciła by Lake za drzwi! Jednak teraz po prostu chciała sprawić dziewczynce przyjemność. Uśmiechała się szeroko patrząc w ślad za małą i Samem do ich pokoi. Dopiero po chwili wróciła do pracy bo Lake zjawiła się w kuchni żeby pomóc.
- No bo dobrze się dogadywaliście i chyba cię lubi. A tutaj spędziłeś już tydzień i nic? - zapytał niby niewinnie ale zaśmiał się po słowach Hannah.
Z resztą gdy umył ręce i River poczochrał im włosy od razu spróbował się wykręcić uciekając rozbawiony.
Oczywiście traktował to wszystko jako żarty i małą rekompensatę za to jak starszy wilk żartował z niego i Freydis. Z resztą gdy tylko był w potrzebie chętnie zagadał Hannah na czas wypuszczania kota. Oczywiście zupełnie inaczej rozumiał swoje słowa niż to przyjęła mała, jednak tak i tak temat ucieła Lake. Nie spodziewała się jednak takiego sprzeciwu że strony córki... Zwłaszcza gdy Leah zajęła miejsce obok. Ten wyjazd był coraz bardziej problematyczny, nie spodziewała się że ta mała żmija się tak rozkręci. O ile Sam zignorował tą uwagę przyjmując że przecież Lake jest starsza, czemu miała by nie mieć wcześniej do czynienia z wampirami, a jak to mówiła Anisha nie każdy był tym dobrym. To Leah spojrzała na małą odrobinę zaskoczona, przerwała tą dziwną dyskusje akurat gdy Lake uderzyła pod stołem krzesło małej. Chciała coś powiedzieć ale została w tak banalny sposób ucieszona przez białowłosą. Oczywiście posłała jej uroczy uśmiech na znak że ma rację... Chociaż nie do końca powstrzymała drobny błysk złotego koloru oczu gdy spuściła wzrok oglądając niby swój talerz. Na jej szczęście wtedy Leah zajęła się już małą szarańcza nie zwracając na nią uwagi... Będzie musiała się naprawdę postarać podczas tego wypadu, przeszło jej też przez myśl pozbycie się w jakiś sposób konkurentki do uwagi Rivera, ale pierw musiała się upewnić jak źle z nim jest. Nieświadoma Leah za to uśmiechnęła się... Średnio dogadywała się z ludźmi, ale Hannah trochę przypominała jej siebie za szczeniecych lat. Spojrzała na Rivera żeby zapewnić go że sytuacja jest już opanowana gdy weszła Rita.
- Jest mi bardzo miło że mogłam pomóc i was poznać, ale jest już naprawdę późno... River, sam wiesz że normalnie nie zabawiam tak długo. - odpowiedziała łagodnie i podeszła żeby przytulić jednookiego.
- Nie wiem czy zdążę przyjechać przed waszym wyjazdem, jeśli nie to uważajcie na siebie bez głupot jasne? - pouczyła i podeszła jeszcze pożegnać się z Samem który od razu wstał i podał jej rękę, małą tylko pogłaskała po głowie i dała drobnego całusa widząc że i tak zajęła się już swoimi słodkościami. "Cały River" przeszło jej przez myśl, Lake uśmiechnęła się jak zwykle serdecznie i zapewniła że będą uważać. Leah poszła ją jeszcze odprowadzić do samochodu więc zniknęła na chwilę akurat żeby River na spokojnie porozmawiał z tym stadkiem.
- Nic takiego, Sam trochę zapomina że Hannah to jeszcze dziecko. - odpowiedziała od razu Lake niczym autentyczna zaniepokojona matka.
- Wybacz ale opowiadałeś jej o potworach i wampirach całą drogę, teraz chcesz ją tam zabrać? Może być przed tobą najodważniejsza na świecie ale z jej koszmarami ja musze potem sobie radzić. Więc przykro mi ale się nie zgadzam. A teraz dość już tych bzdur... Mieliśmy się dobrze bawić, no i pani Rita naprawdę się postarała więc jak powiedziała Leah... Smacznego. - przejęła odpowiedź wilczyca i faktycznie Samowi zrobiło się trochę głupio gdy tak to przedstawiła.
Zerknął na Rivera nieco przepraszająco... Później jeszcze lekko szturchnął Hannah co miało znaczyć zwykle "sorry". Chwilę później było słychać jak Rita kończy rozmawiać i odpala samochód. Leah wróciła po kilku minutach, zajęła swoje miejsce przy Riverze kładąc dłoń na jego ramieniu jak by czując że coś jest nie do końca tak.
- Coś mnie ominęło? - zapytała z lekkim uśmiechem jak zwykle, gdyby trzeba było stanęła by do tego boju przy nim.
- Leah, przepyszne są te dżemy! Gdzie je kupujecie? - przejęła ją od razu na swoją stronę Lake.
Jednak białowłosa mimo że jej odpowiadała i tak zerkała na Rivera... Czyli było źle.
- Wiesz to w sumie wina Rivera. - odpowiedziała pół żartem.
- To taki pies na słodycze że Rita przywiozła swoją produkcję, z resztą, od kiedy tu jest staje na głowie żeby mu dogodzić. Owoce i warzywa z swojego ogródka, wędliny od sąsiada... Dla mnie co najwyżej skoczyła do sklepu. Ale widzę że to u was rodzinne? Hannah, chyba ci smakuje?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyPon 18 Gru 2023, 19:57

Brał pod uwagę, że mógłby to być zwyczajnie odwet Sama, za to jak River mu dokuczał odnośnie zauroczenia do Freydis. Podstępny szczeniak. Hannah zresztą mu przy tym nie ustępowała. Zmówili się przeciwko niemu! Mimo że nie odpowiedział Samowi w tym temacie, tylko go uciął i pogonił tę dwójkę z łazienki, trudno było ukryć, że chłopak miał rację. Dogadywali się z Leah, dobrze się czuli w swoim towarzystwie i oboje bardzo się nawzajem lubili. Nic dziwnego, że inni tak się uwzięli tego, czy byli w związku, bo z boku rzeczywiście wyglądali jak para, chociażby gdy robili wspólnie zakupy. A mimo to wciąż byli jedynie przyjaciółmi, co mogłoby się zmienić, gdyby jednooki wcześniej pogodził się z tym, co czuł do Leah, a nie próbował je zignorować i w sobie zdusić, wmawiając sobie, że to dla jej dobra. Tego, że u niej siedział już od tygodnia, nie brał w ogóle za argument tego, że mogliby być parą, bo przecież prowadziła pensjonat. Co prawda jeszcze nie uiścił żadnej opłaty za zakwaterowanie i zapewne Leah się wścieknie, nie mówiąc o tym, że dostanie od pani Rity po głowie, ale zamierzał i tak w końcu zapłacić za obecny i wcześniejszy pobyt tutaj.
Gdy znaleźli się przy stole i Sam zaproponował, że mogliby razem z Hannah chodzić po jej pierwszej przemianie, choć zdecydowanie źle zinterpretowała jego wypowiedź, dziewczynka bardzo się ucieszyła i wręcz nie mogła doczekać się, aż będzie już na tyle dorosła, by móc się zmieniać. Straciła czujność i zapomniała całkowicie o tym, że jej "kochana" matka zawsze zabraniała i była przeciwna temu, co sprawiało małej radość. Nie inaczej było w tym przypadku i Hannah zwyczajnie próbowała się bronić, omal nie szczerząc zębów i nie warcząc na Lake. Normalnie dostała by takie lanie, że nie mogłaby siadać przez kilka dni, jednak w tej sytuacji, była bardzo pewna siebie. Wiedziała, że Lake będzie próbowała zgrywać świętą i póki były w towarzystwie znajomych Rivera i jego samego, mogła być pewna, że włos jej z głowy nie spadnie. A przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki nie poczuła, jak starsza wilczyca kopnęła jej krzesło pod stołem. Spojrzała na nią wrogo, a po tym zerknęła na Leah i Sama, czy to widzieli. Niestety wyglądało na to, że Lake doskonale potrafiła wykorzystać moment by odwinąć się małej i postawić ją do pionu, gdy choć przez chwilę nikt nie patrzył. W takim razie będzie musiała na tym wyjeździe albo trzymać się z dala od matki, najlepiej w towarzystwie wuja i jego przyjaciółki lub Sama, albo po prostu cały czas z nimi przebywać i nie dać się rodzicielce odprowadzić gdzieś na bok. To na pewno nie skończyłoby się dla niej dobrze.
Odpuściła więc w tym momencie i zajęła się jedzeniem. Albo raczej napychaniem sobie buzi jak największą ilością tych przepysznych babeczek. Gdyby tylko mogła, jadła by tylko je i nic więcej. Na śniadanie, obiad i kolację. Zawsze. Gdy River w końcu usiadł do stołu, zostały mu już praktycznie tylko okruszki po tych babeczkach, a wręcz nie mógł się doczekać aż ostygną i ich spróbuje, gdy pomagał wstawić blachę z ciastem w papierowych foremkach do piekarnika, a po tym ją z niego wyciągnął. Postanowił jednak, że tych, które zostały im spakowane na biwak, nie da tak łatwo sobie odebrać sprzed nosa.
Nie był jednak na tyle głupi, by skupić się wyłącznie na babeczkach, by nie zorientować się, że coś za bardzo napięta atmosfera panowała przy stole. Przeszło mu przez myśl, że to on mógł do tego doprowadzić tym, jak cięty był na Lake, ale był pewien, że dobrze mu szło duszenie w sobie żalu do siostry, a przynajmniej nie wyciągał tego na wierzch i nie robił jej żadnych scen. Mieli się przecież wszyscy dobrze bawić na tym wypadzie. Chociaż podejrzewał, że Lake mogła być niezbyt zadowolona tym wyjazdem. Trochę musiał się nagimnastykować, by przekonać ją, że taki wyjazd na pewno dobrze zrobi Hannah. Że mała może się wyszaleje, odpocznie od miasta i nie będzie sprawiała jej tyle problemów. Cały czas uważał, że Hannah mogła być kłopotliwa przez to, że życie w mieście ją przytłaczało i co chwila przenosiły się z Lake z kąta w kąt.
- Następnym razem, nie pozwolę pani tak łatwo uciec - zażartował, omijając krzesło, by się pożegnać ze staruszką i odwzajemnił jej uścisk. Było mu trochę żal, że gosposia nie chciała z nimi zostać jednak, nie był osobą, która trzymałaby innych na siłę. Rozumiał, że kobieta mogła mieć inne plany na wieczór, albo zwyczajnie być już męczona po całych tych przygotowaniach.
Obiecał, że przypilnuje wszystkich, by nic głupiego nie przyszło im do głowy i że o wszystkich zadba podczas tego wyjazdu. Po tym usiadł z powrotem na swoim miejscu i spojrzał po wszystkich, gdy Leah poszła odprowadzić panią Ritę do samochodu. Kiedy tylko zostali sami w pensjonacie, od razu domagał się wyjaśnienia skąd wziął się ten drobny spór między pozostałymi sprzed chwili.
Spojrzał niechętnie na siostrę, słuchając jej uważnie. Niestety musiał przyznać siostrze rację, bo rzeczywiście kojarzył, że Sam w samochodzie opowiadał o swoim starciu z Riverem, o tym jak on sam mu opowiadał o walce z chupacabrą, która tylko broniła swoich młodych oraz o innych stworach, które spotkał, gdy zaczął się kręcić obok wampirów. To faktycznie nie były najlepsze opowieści dla dziecka. Spojrzał na chłopaka, ale uznał, że nie ma sensu go męczyć dodatkowym kazaniem, skoro wyraźnie zrozumiał swój błąd i szczerze tego żałował. Aż Hannah zrobiło się głupio, że przez to, że była mała, Sam wyszedł na tego złego. A przecież nic nie zrobił!
- Ustalmy jedno. Od teraz żadnego rozmawiania o potworach, wampirach, łowcach i innych tym podobnych. Jedziemy jutro w góry, na biwak na łonie natury, by odpocząć od tego wszystkiego i dobrze się razem bawić. Może sprawić nieco przyjemności naszym wewnętrznym instynktom, skoro jesteśmy stworzeniami stadnymi, a każde z nas praktycznie dorastało poza jakimkolwiek stadem. Jasne? I na przyszłość, nie mówcie nic o wampirach czy wilkołakach, gdy pani Rita jest w pensjonacie. Nie wie o istnieniu takich stworzeń i lepiej żeby tak zostało. Nie zamierzam przyprawiać jej o zawał - powiedział jedynie, spokojnie, mając nadzieję, że tym załatwi temat tak jak należy i nie będzie już więcej żadnych spięć miedzy nimi.
Obrócił głowę, gdy poczuł dłoń na swoim ramieniu, a gdy spostrzegł, że to Leah, ciepło się do niej uśmiechnął, lekko przy tym kręcąc głową, by się o nic nie martwiła. Zajął się po tym jedzeniem, wziął i przekroił nad swoim talerzem bułkę, by posmarować ją kozim serem i położyć na wierzch plasterek wędliny. Skoro nie mógł zadowolić swojego wewnętrznego łasucha, to chociaż zaspokoi wewnętrznego drapieżnika. Choć bułka nie była zbyt pożądanym elementem diety, ale przecież samą wędliną i serem się nie naje.
- Czyli będę musiał z nią porozmawiać, że nie musi się tak starać, bo nie jestem wybredny i zjem wszystko co mi się pod nos podstawi? - zapytał w żartach, przełykając kęs, który miał w ustach. Zerknął na Hannah, spodziewając się entuzjastycznej odpowiedzi po niej, gdy miała prawie całą buzię umorusaną w dżemie i okruszkach z babeczki, których przez nią nie zdążył spróbować.
Dziewczynka przełknęła w końcu to, co miała w ustach i kątem oka spojrzała na matkę, jakby ta zaraz miała jej przerwać, albo całkiem uniemożliwić odpowiedzi.
- Mogłabym jeść takie zawsze. Może babcia Rita mnie kiedyś nauczy - odparła bez zbędnych emocji, spodziewając się, że Lake znów ją kopnie w ramach upomnienia. Na szczęście... sądząc po jej minie, nie miała już tego w planach. Hannah jednak wiedziała, że wystarczy jedno nieodpowiednie słowo z jej niewyparzonej buzi. Znów sięgnęła po jakieś ciastko.
- Na pewno coś się wymyśli - zapewnił ją River z przyjaznym uśmiechem, choć dziewczynka jedynie na niego spojrzała kątem oka i zignorowała, sięgając po kolejne ciasteczko.
- Tak samo jak z tym, że będę mogła sama wybrać kolor farby do swojego pokoju czy meble? - zapytała, nie mogąc się powstrzymać przed tym, jak jednooki ją z tym oszukał. Co prawda pomimo własnego pokoju w mieszkaniu Rivera i tak nadal spałaby na kanapie, bo przynajmniej będzie w jednym pomieszczeniu ze swoją matką, jaka by nie była, a nie sama w zamkniętym pokoju. Nie lubiła być sama i nigdy nie miała własnego pokoju, dlatego trochę ta myśl ją przerażała. Najważniejsze jednak było i tak to, że River jej coś obiecał i nie dotrzymał tej obietnicy, do czego zresztą była przyzwyczajona ze strony dorosłych.
- Mała... Przecież powiedziałem, że zajmiemy się tym jak będę miał chwilę - próbował jakoś się jej wytłumaczyć, nie chcąc żeby była na niego zła, choć... i tak czuł się winny. Inaczej by to przecież wyglądało, gdyby sprecyzował, że na przykład za dwa dni pojadą do sklepu wszystko kupić i po tym zaczną malować. Teraz było już na to za późno. Podejrzewał, że nawet gdyby teraz się określił, że po powrocie z gór się tym zajmą, nie uwierzyłaby mu, bo już zawiódł jej zaufanie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyPon 18 Gru 2023, 21:46

Był dla siebie zbyt surowy... Leah też dawno mogła już wyznać co czuła, a nie chować się z tym po kątach. Jak by nie było gdy przy ognisku zaprosił ją na wspólny wypad w góry, mogła się zorientować, mogła odpowiedzieć inaczej... Ale bała się że go tym zrani, że wyjdzie że źle odczytała jego intencje... Co gorsza że go tym rozgniewa. W końcu miał prawo do przejścia żałoby. Nawet z tym czuła się źle... Zupełnie jak by czekała aż jej ciało dość ostygnie żeby ukraść jej męża... No ale cóż, ona była w tej uprzywilejowanej pozycji, że jej dzieciaki jeszcze nie znały zbyt dobrze. Więc żarty i zaczepki zostały zarezerwowane dla Rivera. Chociaż uwagi Lake były chwilami... Mocno dwuznaczne. Z jednej strony chętnie odprowadziła staruszkę żeby odetchnąć. Starała się ale mimo wszystkiego cały czas po zostawała spięta. Jak by ktoś ją oceniał pod każdym kątem, a przecież nikt nie dawał jej nic podobnego do zrozumienia. Będzie musiała się na nowo nauczyć żyć w grupie jeśli miała być przy Riverze... Nawet jako tylko przyjaciółka i wsparcie. W tym czasie Lake świętowała swój mały triumf. Udało jej się z powodzeniem odwrócić sytuację na swoją korzyść. To był o tyle duży triumf, że dawał jasno do zrozumienia małej że nie ważne miejsce ona i tak znajdzie sposób by się odgryźć. W zasadzie była to też dobra nauka życia. Gdy zaczynasz kogoś lubić, gdy ktoś staje się dla ciebie ważny... Będzie twoją słabością. Była przekonana że Hannah dokładnie zrozumie tą jak by nie było lagodną lekcje gdy Sam oberwał za nią.
- Jasne... Zrozumiałem. - odpowiedział Sam po skróconym kazaniu Rivera.
Może Lake by jeszcze coś dodała ale widziała już zbliżając ą się Leah. Nie do końca wiedziała jak do niej podejść. Kobiety miały to do siebie że nie lubiły konkurencji... Lake zdecydowanie jej nie lubiła a za nią uznawała właśnie bialowłosą. Jej brat był naiwny jak dziecko w przedszkolu... A ona mogła wszystko popsuć. Dlatego postanowiła się nieco do niej zbliżyć, żeby odkryć coś co mogła by wykorzystać. Nie do końca spodziewała się że ta będzie gadać o Riverze nawet gdy zapyta o dżem. Kurwa... Byli aż przeslodzeni w tym... Czymś w czym byli. Dusiła w sobie mdłości i uśmiechnęła się do brata. Serdecznie jak by chciała powiedzieć "jesteś szczęśliwy tutaj...".
- Zwariowałeś? - zapytała niby zaskoczona białowłosa i sama sięgnęła po bułkę, jedną stronę posmarowała dżemem a drugą obłożyła obficie boczkiem.
- Mnie jest z tym bardzo dobrze że tak wokół ciebie skacze, przynajmniej mi też coś skapnie. - dodała oczywiście dalej żartując, w końcu niczego jej tu nie brakowało... Przynajmniej nie w ciągu tego tygodnia.
Czekała na odpowiedź Hannah, nawet podsunęła jej ciepłe kakao żeby na spokojnie przelknęła tą tonę babeczek i zaśmiała się gdy wreszcie odpowiedziała.
- Na pewno będzie zachwycona, ja w tej dziedzinie okazałam się niewypałem, tobie na pewno pójdzie lepiej. - odpowiedziała z autentyczną pewnością.
Sama ostatnio pierwszy raz robiła naleśniki! A to i tak dużo powiedziane, po prostu mieszała przygotowane przez Rivera składniki.
Zupełnie nie spodziewała się że dziewczynka może żywić do wujka jakąś urazę... Zwłaszcza że nie miał czasu zapewne głównie z jej powodu... Czuła się przez to głupio.
- Hannah! - upomniała ją matka.
- Twój wujek ma dużo na głowie, nie możesz wymagać od niego że rzuci wszystko żeby Ci dogodzić. Jeśli coś obiecał, na pewno to zrobi. - stanęła twardo w jego obronie.
- Wybacz... To trochę moja wina. - przyznała Leah trochę spokojniej.
- Widzisz, twój wujek przyjechał tu gdy byłam chora... Został mi pomóc, pewnie gdyby nie on jeszcze nie mogła bym normalnie biegać. Może za to powiesz mi co chciała byś mieć w swoim pokoju tutaj? Postaram się żeby na twoje kolejne odwiedziny już czekała tam na ciebie jakaś niespodzianka. - zaproponowała wilczyca ugodowo a Sam dobrą chwilę nie mógł oderwać od niej wzroku.
- To... Stąd te blizny? Jeśli mogę zapytać... Ktoś cię zaatakował? - zwrócił uwagę i lekko przejechał ręką po własnej szyi dając do zrozumienia o co mu chodziło.
Dziwnie jej z tym było... Niby nie wstydziła się ich, ale czasem o nich zapominała... Nie uszło to uwadze Lake, ale udała że nic nie zauważyła smarując kolejną kanapkę.
- Nie, to stara sprawa. I nie ktoś mnie zaatakował tylko ja kogoś zaatakowałam więc uważajcie, w górach jeszcze was porządnie przegonię. - odpowiedziała pk chwili znów próbując obrócić wszystko w żart.
- Apropo... Mówiłam poważnie, Lake jeśli się zgodzisz pożyczę Hannah jeszcze przed snem. Sam może pójdziesz z nami? Będziecie mogli chwilę odpocząć od młodzieży... Pogadać. - zaproponowała zerkając przede wszystkim na Rivera jak by chciała powiedzieć "może miejcie to za sobą? Jeszcze przed jutrem?".
Ciekawe było to że od zawsze dobrze rozumieli się bez słów, ale miała wrażenie jak by od pewnego czasu dosłownie czytali sobie w myślach.
- Jasne... Jeśli to nic niebezpiecznego... - odpowiedziała Lake niepewnie zerkając na córkę.
- Będę jej pilnować, włos jej z głowy nie spadnie. To co Hannah? Sam? - chłopak z lekką rezerwą podszedł do odpowiedzi.
Zerknął na Lake która nie była zbyt zachwycona i na Rivera jak by szukał u niego aprobaty. Często to robił.
- Jeśli mogę... Jasne. - odpowiedział ostatecznie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyPon 18 Gru 2023, 23:23

Nie był zły na chłopaka. Po części sam był winny tej sytuacji, bo mógł na samym początku ustalić pewne zasady, które by obowiązywały na tym wyjeździe. Mógł zapobiec temu spięciu z Lake. Wystarczyłoby nawet, gdyby zareagował jakoś na to, co opowiadał Sam w aucie. Nie było jednak tak, że całkowicie trzymał stronę siostry, bo Lake... jakby nie patrzeć też trochę przesadzała. W końcu chłopak nie opowiadał jakiś makabrycznych historii, nic czego Hannah mogłaby nie widzieć na własne oczy tułając się po świecie z matką. Mógł się założyć, że nie raz widziała jak Lake rozszarpywała gardło upolowanej ofierze, by miały co jeść. I nie sądził by opowiadanie o wampirach było czymś złym, zwłaszcza że zarówno Sam, jak i on wiele im zawdzięczali i mieli być przecież ich sojusznikami. Rozumiał, że Lake nie była zbyt przekonana do tego pomysłu, jednak musiała się z tym pogodzić, będzie musiała się pogodzić z tym, że jej córka mogłaby kiedyś się zaprzyjaźnić z jakimś krwiopijcą.
Postanowił jednak, że najlepiej będzie, żeby nikogo nie denerwować, nie wspominać o wampirach i potworach na tym wyjeździe. Zdawał sobie sprawę, że trochę krzywdził tym Sama, któremu praktycznie wampiry pomogły wyrosnąć na porządnego, nie sprawiającego zbytnich problemów wilka, jednak skoro ten temat tak drażnił Lake, lepiej było go w ogóle nie poruszać.
Uśmiechnął się lekko do chłopaka w ten swój charakterystyczny, pocieszający sposób, by przekazać mu tym, że nie gniewał się na niego.
- Zapomniałaś wspomnieć o tym, jak to codziennie się poświęcasz i narażasz własne zdrowie, by sprawdzić czy nic z tego co przynosi pani Rita, nie jest zatrute. Ani bym za dużo czasem nie zjadł - podsunął jej z rozbawieniem i przewrócił okiem, nie mogąc sobie darować tej uszczypliwej uwagi, ale przecież Leah sama zaczęła.
Mała z ulgą przyjęła podsunięte przez Leah kakao, praktycznie zapominając o nim do tego momentu. Po przełknięciu babeczki, napiła się porządnie, by przepłukać przesuszone gardło, nim w końcu odpowiedziała białowłosej. Na nowo się rozpromieniła, gdy Leah zapewniła, że staruszka na pewno nie odprawi małej z kwitkiem, gdy ta poprosi o nauczenie jej pieczenia babeczek. Będzie miała wtedy tajny przepis staruszki, a gdy nauczy się piec i samej robić sobie jedzenie, będzie samowystarczalna, nic już nie będzie jej trzymać przy matce. Będzie z Samem i będzie mogła im robić codziennie babeczki do jedzenia, nic więcej przecież do życia nie było potrzebne.
Zerknął na Leah, jedząc swoją bułkę, unosząc przy tym jedną brew, jakby on miał zupełnie inne zdanie na temat tego, czy wilczyca była kulinarnym niewypałem czy nie. Kuchnia dalej stała w nienaruszonym stanie, wszyscy też byli żywi, jedynymi ofiarami na tej kuchennej wojnie było ubranie Leah, które sobie niezdarnie kilka razy ubrudziła mąką. Zresztą jego też, choć to akurat zrobiła z premedytacją. To było naprawdę mile przeżycie i miał nadzieję, że niedługo znów do tego wrócą.
Jego radość jednak nieco osłabła, gdy Hannah zarzuciła, że nie dotrzymywał swoich obietnic. Przynajmniej teraz wiedział dlaczego była na niego zła od samego początku, gdy wsiadła do samochodu. Niby kobiety starały się stanąć w jego obronie i wyjaśnić dziewczynce, że na pewno dotrzyma swojej obietnicy, jednak i tak się czuł winny i w pełni rozumiał złość kierowaną przez małą w jego stronę. Mógł to inaczej rozegrać. W końcu to nie było niczym wymagającym. Dzień dwa roboty i sprawa załatwiona. Mógł się przecież z Leah dogadać, że przez kilka dni, po południu będzie jechał do Venandi, a on nawet nie dał znać, że w najbliższym czasie nie będzie go w ogóle w mieście.
Hannah zamierzała być jednak nieugięta, pomimo karcącego spojrzenia matki i nawet dość przekonującego tłumaczenia Leah. Chciała wypalić, że był bardzo zajęty siedzeniem tu przez cały tydzień i nic nie robieniem, ale wtedy Leah zaproponowała, że zrobi dla niej pokój tutaj, skoro jej tak na tym zależało. Jej dwukolorowe oczy lekko zaiskrzyły, a w jej głowie zrodził się pomysł, że wtedy mogłaby tu zostać na stałe i nie musiałaby wracać do miasta. Miałaby spokój od swojej matki. Co prawda musiałaby się męczyć z jej głupim wujkiem, bo pewnie też tutaj zostanie jeśli faktycznie zejdą się z Leah, ale... chyba już wolała to, niż dalsze życie na łasce Lake.
Spojrzała na Leah ostrożnie, podejrzliwie, jakby i to miał być tylko tani chwyt, by ją do siebie przekonać, ale ostatecznie lekko pokiwała głową, zgadzając się na jej propozycję. Praktycznie prócz zaufania do niej, Hannah nie miała nic więcej do stracenia. Chciała też coś powiedzieć, lecz wtedy odezwał się Sam, zaciekawiony okolicznościami powstania blizn na twarzy białowłosej. Właściwie sama była ciekawa. Musiała to być bardzo zażarta bitwa i pewnie ten drugi skończył o wiele gorzej. Nie to co w wypadku jej głupiego wujka, który przecież sam się wepchnął jej matce pod pazury i skończył bez oka. Nikt mu nie kazał.
- Mnie na pewno nie dasz rady przegonić! - odparła dziewczynka, bardzo pewna siebie. Może jako jedyna w tym towarzystwie nie miała jeszcze wilczej postaci, jednak wiedziała jak to sprytnie zrobić, by nie zostawać w tyle.
River był ogromnie wdzięczny Leah, że skierowała rozmowę na inne tory, choć wciąż było mu wstyd, że zawiódł dziewczynkę i nie dotrzymał jeszcze złożonej jej obietnicy.
Pochwycił jej spojrzenie, gdy sięgał po kolejną bułkę i choć nic nie odpowiedział, czy nawet nie mrugnął, to jednak spojrzał na siostrę. Spodziewał się, że może próbować odmówić tego pomysłu, w końcu była bardzo przewrażliwiona na punkcie Hannah i strasznie nadopiekuńcza. Czuł, że tym razem to jego kolej, by stanąć po stronie Leah.
- Ty mogłabyś trochę odsapnąć, a ja posprzątałbym po kolacji. Wierz mi, że Leah nie pozwoli, by cokolwiek złego stało się Hannah. Poza tym będzie z nimi Sam - powiedział spokojnie, gdy jego siostra, pomimo swojej odpowiedzi, wciąż nie była zbytnio przekonana, co do tego pomysłu.
Chłopakowi kiwnął lekko głową na znak, że naprawdę nie miał nic przeciwko, jeśli ten naprawdę miał ochotę spędzić chwilę z Hannah i Leah. On w tym czasie mógł wyjaśnić z Lake, dlaczego cały czas przy ich wcześniejszych rozmowach, wypowiadała się tak, jakby Oliver jeszcze żył, choć dobrze wiedziała o tym, że już go na tym świecie nie było. Była przecież w ich rodzinnym domu kilka razy po tym. Nie wierzył w to, że mogłaby nie zauważyć, że nigdzie nie było ich przybranego ojca. Poza tym mógłby też jej przekazać to, czego się dowiedział u Estery.
- Chcę pojeździć na osiołku! - wyrwała się Hannah, omal nie odskakując od stołu jak oparzona, przypominając sobie, że to jej właśnie wcześniej obiecała Leah. Szybko zjadła to, co miała na swoim talerzu, jakby od tego zależało to, czy zaraz pójdą do zagrody czy jeszcze nie. Nie brała pod uwagę, że to, kiedy pójdą do Denisa, zależało nie od niej, a od tego kiedy pozostali skończą jeść. Zwłaszcza że praktycznie dopiero siedli.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyWto 19 Gru 2023, 07:32

To co River myślał, nie miało do Lake najmniejszego znaczenia. Istotne było to że spełnił swoją rolę i stanął po jej stronie, zagranie z krwiopijcami też miało swój konkretny cel... Gdy już będą w obozie, łatwiej będzie się rozdzielać. Będzie mogła pogadać z tym głupim chłopaczkiem który wydawał się jeszcze bardziej naiwny jak jej brat a przecież wychowywał się z wampirami! Nie musiała nic.... Nawet kiwnąć palcem żeby całą drogę słuchać o stworzeniach jakie były w jednym z magazynów. Normalnie nie była w stanie tam wejść tak po prostu... A dziś znała już nawet głównego zarzadce Viktora. Wystarczyło teraz odpowiednio podejść chłopaka... Złapać go na osobności, odegrać przewrazliwioną matkę... Powiedzieć coś w stylu "przepraszam, wiem że czasem przesadzam ale martwię się o Hannah. Tyle widziałam... Nie łatwo przyjąć, że wasze wampiry są dobre." tak... Była przekonana, że chłopak zacznie gadać jak by odkręcić kurek z informacjami. Kto wie... Może pozwoli się małej z nim bawić jeśli okaże się nieco przydatna i wyszarpnie coś dodatkowo!
- Hmm prawda, jednak ty zapomniałeś podziękować mi, skoro dostrzegłeś moje starania. Ja tu codziennie ryzykuje dla ciebie życie. - odpowiedziała nawet nie siląc się na ukrywanie rozbawienia.
W zasadzie... Słuchając tej dwójki nawet Sam się rozchmurzył i zaśmiał pod nosem wcinając kolejną kanapkę.
Gdy temat zszedł na pieczenie... To było naprawdę urocze gdy Hannah tak się cieszyła z pomysłu uczenia się u pani Rity. Co ciekawe... W sprawie pokoju, miały z Leah bardzo zbliżone myśli. Jej River ogłosił już że chciał by się przenieść do Fostern. Przeszło jej przez myśl że mógł by to zrobić z rodziną... To mogło dobrze zrobić małej, miała tu innych takich jak ona... Tutejsza szkoła może nie tak imponująca jak ta w Venandi jednak miała nauczycieli którzy potrafili sobie radzić z szczeniecymi wilkołaka mi, a przede wszystkim... Warunki do pierwszej przemiany i spozytkowania masy wilczej Energi. Chciała by dziewczyny miały tu swój pokój....i nie przeszkadzało jej żeby mała urządziła go po swojemu. Może w pewnych granicach, bo jednak nie miała jakiegoś przesadzonego zaplecza finansowego, zwłaszcza teraz gdy chciała zmienić odrobinę działalność. Ale jakiś detal czy dwa można było zmienić. Pytanie o blizny ją na chwilę wybiło ale po prostu się go nie spodziewała. O ile ostatnia walka z Flynem była jej zdecydowanym powodem do dumy... To ta pierwsza... Nie. Nie dlatego że została ranna... Ale przez powód dla którego wogole doszło do starcia. Dała się ponieść... Jak nie raz i nie dwa.
Czuła na sobie to spojrzenie Rivera, ale skupiła się w tej chwili na małej. I tak była pewna że River wie co myślała. "nie ma za co głuptasie!". Z resztą... Sama i tak czuła się winna że był z nią gdy Hannah na niego ewidentnie czekała.
- Oho... Widzę tu ducha rywalizacji! Chyba czeka nas jakiś wyścig gdy się rozgoscimy w obozie. - odpowiedziała entuzjastycznie.
- Naprawdę będziemy mogli tam po prostu biegać? Jako wilki? Wokół obozu? - dopytywał na nowo nakręcając się Sam.
- Tak. Miejsce gdzie was zabieram jest głęboko w górach, na terenach niczyich. Oczywiście zawsze trzeba uważać ale szanse że spotkamy tam kogokolwiek po za zwierzyną są bliskie zeru. Te części lasu są zamknięte dla ludzi... A patrole tam nie chodzą bo to nie miejsca strategiczne, spędziłam tam sporo czasu za towarzystwo mając tylko wiewiórki. - odpowiedziała sama naprawdę się ciesząc na ten wyjazd.
Oczywiście, Lake nie umknęło że Leah zachowywała się trochę jak omega. River wcześniej wspominał o jej za targu x stadem ale intrygowało ja jak długo to trwało i z jakiego powodu, jednak nie zapytała. Co innego Sam który lekko przekrzywił głowę.
- Sama? Myślałem że należysz do stada.. Nikt nie chciał iść z tobą? - uśmiechnęła się na to pytanie.
- Od jakiegoś czasu nie... Mam innego alphe. Po za tym, gdybym zdradzała wszystkim tą miejscówkę, nie była by taka odludna prawda? Wam pierwszym ją pokaże. - odpowiedziała tym razem płynnie i pewnie, nie jak w przypadku blizn.
Nie obchodziło ją to czy River wyzwie Augusta czy nie, dla niej... Był jej przywódcą, chociaż przy ich kłótniach "na żarty"
czy zabawach czasem można było o tym zapomnieć.
Sama widziała niechęć Lake na rozłąkę z córką. Rozumiała nadopiekuńczość, ale była ona nieco męcząca. Litości... Hannah była dzieckiem i to wilczym! Powinna zdzierać sobie kolana na drzewach, biegać, skakać i bawić się... Wyszaleć. I uczyć życia. Uśmiechnęła się ciepło gdy River ją poparł... Lake czuła się nieco zapedzona w róg. Oczywiście że nie chciała puścić Hannah samej chociaż z zupełnie innych powiek niż przy puszczali ci tutaj. Bała się że mała coś wypala... River by jej nie wierzył... Ale Leah? Nie miała nad nią takiej przewagi jak na nim. Ostatecznie jednak więcej by straciła nie puszczając jej więc się zgodziła. Nie dość że Hannah będzie z tą suką, to jeszcze ją czeka zapewne przeprawa z bratem... Zdecydowanie za bardzo dramatyzował. Uwagę od niej zgrabnie odwróciła sama dziewczynka przypominając sobie o osiołku. Leah się zaśmiała kończąc swoją bułkę, a Sam jak by zrozumiał że dziewczyna chce iść już przyspieszył jedzenie naładowanej na talerz wędliny z jednym kawałkiem bułki.
- W porządku, a więc najpierw osiołek, a później bieganie. Ale pomożecie mi i jak skończymy położymy zwierzęta spać zgoda? - zaproponowała a Sam aż zrezygnował z kolejnego kawałka boczku.
- Krowy też? - rzucił entuzjastycznie na co nie mogła się nie zaśmiać.
- Krowy i koze, poznacie Dzwoneczka. - sprecyzowała i była już pewna jednego... Dla nich jedzenie się skończyło.
Ostatecznie... Jadła obiad, a bywały dni gdy jej jedynym posiłkiem było to co upolowała więc... Co tam, zrezygnowała z kolejnej kanapki, tylko upiła swoje kakao.
- Chodźcie - rzuciła tylko wstając od stołu i puściła oko do Rivera żeby się nie martwił.
- Tylko... Uważajcie... Hannah! Słyszysz?! - rzuciła jeszcze do córki żeby na pewno zrozumiała... Język za zębami. A dla wszystkich innych "martwię się o nią...".
Leah wypuściła to młodociany stado na podwórko i poprowadziła ich najpierw do stodoły.
- Ma na imię Denis... Jest już naszym seniorem, bardzo lubi dzieci i jest wielkim łasuchem. Szczerze mówiąc przypomina mi trochę Rivera. - rzuciła w żartach i weszła do środka.
W jednej z beczek były warzywa i owoce, wyjęła kilka jabłek i podała Hannah i Samowi.
Sama wzięła uzde i lonże oraz koc.
- Jeździłaś już kiedyś? - zapytała gdy szły już na pastwisko.
Bramka była na klucz i gdy wilczyca ją otworzyła osiołek podniósł głowę rozglądając się za nią. Zamiast jednak iść do niego, zatrzymała dzieciaki i kucneła. Wzięła jabłko od dziewczynki i sprawnym ruchem rozerwała je na dwie części jedną kładąc na jej rączce i pokazując jej jak ma ją unieść z wyprostowanymi palcami. Denis nie czekał zbytnio, zaczął podchodzić już gdy Leah łamała owoca. Weszył w powietrzu zanim schylił się do ręki małej i wziął od niej przysmaka lekko laskocząc skórę dłoni miękkim nosem.
W tym czasie Lake została sama z bratem i zapanowała dziwna cisza... Niby chciała jeszcze coś sobie nałożyć ale zerkała tylko czy przez okno dostrzeże co robili... Nie. Cholera.
- Wiesz.. Nie jestem już głodna, może zacznę już zmywać to co niepotrzebne. - zaproponowała i nawet wstała żeby pozbierać talerze dzieciaków.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyWto 19 Gru 2023, 20:29

- I jestem ci za to dozgonnie wdzięczny - odparł z równym rozbawieniem, zajmując się jedzeniem, żeby nie prowokować tych wścibskich spojrzeń, które jasno sygnalizowały o tym, że nie wierzyli w tłumaczenia Rivera, że tylko lubił Leah i nic więcej prócz przyjaźni ich nie łączyło i nigdy łączyć nie będzie. I tak już mieli wystarczająco dowodów na to, że on i białowłosa mieli się ku sobie. Choćby ta niby złośliwa uwaga z jego strony i jej riposta z narażaniem dla niego życia. Chociaż... może gdyby przesadnie wręcz ćwierkali do siebie z Leah... może Sam i Lake pomyśleli by, że zachowują się tak tylko na pokaz i daliby im spokój? był to jakiś pomysł, problem tylko polegał na tym, że choć River uwielbiał słodycze... Chyba nie dobrze by mu się zrobiło, gdyby miał tak zacząć słodzić do drugiej osoby. I to prawdopodobnie przez dłuższy czas. Zwyczajnie nie dałby rady i idiotyczny wydawał mu się ten pomysł. Zrezygnował więc z niego, uznając, że i tak i tak zaproszeni, na pewno Sam, będą się interesował łączącą ich relacją i dociekać, czemu wciąż żadne nie zrobiło kroku dalej. Poza tym gdy to stanie się faktem, to i tak dalej będą gadać, więc czego by nie zrobił, jak bardzo by się nie starał i tak znając życie na jedno wyjdzie.
Przyjął na siebie atak dziewczynki, nie próbując nawet się bronić przed jej oskarżeniami, bo niestety miała rację i czuł, że zawalił po całości. Niby Leah i Lake próbowały, go jakoś wybronić, jednak nic nie zmieniało tego, że przez ten tydzień... właściwie zapomniał o swojej obietnicy. A tak poświęciłby może ze dwa dni i byłby problem z głowy. Hannah byłaby szczęśliwa z posiadania własnego kąta i nie doszłoby do tej niezbyt dla niego przyjemnej sytuacji. Miał wątpliwości, czy udałoby mu się jakoś wybrnąć z tego tematu, gdyby Leah nie wyszła ze swoją propozycją i nie ugłaskała tym trochę małej. Widział, że dziewczynka była niezbyt przekonana, zapewne obawiała się, że to kolejny blef, tym razem ze strony jego "przyjaciółki", jednak ostatecznie zgodziła się na ten pomysł, a on odetchnął w duchu z ulgą. Zresztą nie darował sobie, posłać Leah pełnego wdzięczności spojrzenia z niemym "dziękuję"
- Już się nie mogę doczekać! - przystała na propozycję wyścigu, niemalże z płonącym w oczach żarem i duchem walki. Nie przegra. Nie pozwoli się prześcignąć. Musiała być lepsza od niej. Od wszystkich. Od swojej matki! Udowodni wszystkim, że była najlepsza.
Opanowała swój zapał, gdy Sam zadał swoje pytanie, po którym uważnie słuchała odpowiedzi Leah. Dla Hannah nie miało za dużego znaczenia, czy będą tam sami, czy będą musieli uważać na łowców. Wystarczyło jej w zupełności to małe towarzystwo, które teraz miała. Szczególnie możliwość spędzenia czasu z Samem. Choć chłopak nie był już aż tak interesujący dla niej, gdy dowiedziała się, że będą mogli tam spotkać wiewiórki. Uwielbiała wiewiórki! Przez te swoje puchate ogonki aż się prosiły o to, by je złapać i wyprzytulać.
- A jest tam jakieś małe jezioro albo staw? Podobno dziadek kiedyś uczył wujka łowić ryby. Ja też chcę spróbować! O! Albo byśmy popływali, jak będzie zbyt ciepło by biegać dookoła! - zaproponowała, już się nakręcając na możliwość spędzenia czasu nad wodą i to na tle gór, choć nie dała Leah jeszcze odpowiedzieć, czy była tam jakaś woda, a ona już myślała o tym, co będzie nad nią robić. Spojrzała przy tym na Sama i za punkt honoru sobie postawiła, by zmusić go do wejścia do wody. Z chęcią zobaczyłaby go bez koszulki, jak i w wilczej postaci.
River cicho parsknął pod nosem, przeżuwając kęs kanapki, który akurat odgryzł, co mogło wyglądać, jakby się zakrztusił, lecz spojrzał przy tym na Leah, unosząc lekko brew z rozbawieniem, jakby chciał zapytać: "Innego alphę? A znam go chociaż?"
- Kozę też masz?! - zapytała z niedowierzaniem Hannah i jednocześnie widać po niej było, że już wręcz nie może usiedzieć w miejscu. Nawet zrezygnowała z wzięcia sobie kolejnych ciastek na swój talerz, nie wspominając już o dopiciu kakao. Strasznie się cieszyła, że praktycznie chwilę po niej Sam też już skończył i tylko zostało im czekać na Leah aż wstanie. Kiedy padła ta chyba najbardziej wyczekiwana przez nią komenda, mało brakowało, by przewróciła krzesło, przez to jak gwałtownie wyrwała. River się zaśmiał, rozbawiony tym widokiem i lekko pokręcił głową. Zwłaszcza na niemy przekaz Leah.
Mała w mgnieniu oka znalazła się w tym czasie przy drzwiach gotowa do wyjścia, tak zachwycona jazdą na osiołku i poznaniem Dzwoneczka oraz krów Leah, że subtelna groźba matki nawet do niej nie dotarła. Wiedziała jednak, że będzie musiała bardziej uważać skoro prawdopodobnie River już więcej nie wróci do swojego mieszkania i zostaną tam z Lake same. Matka nie darowałaby jej, gdyby przez nią ten wyjazd skończyłby się szybciej niż było planowane, a wszyscy uznaliby Lake za wroga publicznego numer 1. Nie miała wątpliwości, że dostałaby wtedy bolesną nauczkę. Wolała nie ryzykować.
- Wujek też powinien być seniorem, bo ma bardziej siwe włosy niż babcia. A przecież moja mama jest od niego starsza - zauważyła, darując sobie uwagę, że pewnie wujek też był osłem. Nie ubliżając przy tym Denisowi, bo ten był naprawdę słodki.
Kiedy Leah wskazała im beczkę z owocami i warzywami, Hannah od razu napakowała sobie całe kieszenie, aż się z nich wysypywało, gdy szła. Chciała jednak mieć możliwość nakarmienia każdego ze zwierzaków Leah.
- Raz na kucyku, jak babcia zabrała mnie na festyn. Mama się wtedy strasznie wściekła, bo wyszłam bez jej zgody - odpowiedziała dość obojętnie, zbyt podekscytowana, że będzie miała okazję pojeździć na osiołku, by się przejmować tym, jaka wtedy wybuchła w domu awantura i praktycznie od tamtego momentu się już z babcią nie widziała.
- No i kiedyś mama była z facetem, który miał swoje konie i startował w wyścigach, ale nie pozwalał mi się do nich zbliżać. Słyszałam kiedyś, że jak takiemu koniowi się coś stanie albo jest zbyt stary by brać udział w wyścigach, to robią z niego pasztet i kabanosy - dodała, właściwie nigdy nawet w sklepie nie widząc końskiego mięsa czy w jakiejś restauracji, więc nie brała tego na poważnie. Zauważyła już, że dorośli potrafili wymyślać niestworzone historie, by tylko nastraszyć dziecko, aby to było bardziej grzeczne.
- Ty Denisa nigdy nie przerobisz na kabanosy. Prawda? - zapytała, biorąc od Leah przepołowione jabłko i stojąc tak, jak wilczyca ją ustawiła. Trudno jej było ustać w miejscu i cierpliwie czekać, aż stary osioł sam do niej podejdzie, jednak, gdy już zabrał od niej jabłko, łaskocząc ją swoim nosem, zaśmiała się wesoło i zaczęła go przytulać i głaskać. To było bardzo miłe uczucie, gdy sam do niej podszedł i ją polubił, a nie musiała za nim biegać i na siłę trzymać tak długo, aż by jej nie polubił.
Przy stole został River razem z Lake. Zrobiło się dziwnie cicho, wręcz niezręcznie, jakby cała ta luźna, rodzinna atmosfera opuściła to pomieszczenie wraz z wyjściem Leah i dzieciaków. Jednooki jadł w spokoju swoje kanapki z wiejskim serem i wędliną, nie spiesząc się i dając przy tym siostrze szanse na zrehabilitowanie się i zaczęcie rozmowy, wytłumaczenie się, dlaczego ukrywała przed nim to, że Oliver od dziesięciu lat nie żył. Niestety zamiast tego, Lake mu tylko pokazała, jak naiwny w tej chwili był, gdy siostra postanowiła jakby nigdy nic wstać od stołu i zająć się sprzątaniem. Westchnął ciężko i wstał, gdy sam też już skończył. Zebrał pozostałe naczynia i wstawił je do zlewu. Nie podobało mu się to lekceważenie ze strony Lake. Zmarł ich ojciec, przybrany co prawda, ale jednak człowiek, który wiele czasu i energii, część swojego życia poświęcił na to, by dobrze ich wychować jak swoje rodzone dzieci, a ona nawet nie przekazała jednookiemu informacji o jego śmierci. Coraz bardziej się zastanawiał czy ostrzeżenia Miry nie były tylko dziecinnym nastawianiem go przeciwko siostrze, przez to, że miała jakiś konflikt z Lake, o którym nie chciała mu mówić. Dalej miał jednak nadzieję, że to co widział u Estery... Nić Lake splatającą się z jakąś czerwoną nicią, choć niezbyt ciasno, było tylko jego przewidzeniem, a nie prawdą.
- Myślałaś, że to coś zmieni, jeśli powiesz mi o Oliverze? Że może zrezygnuję ze swoich planów, rzucę wszystko w diabły i pojadę do Kanady? Czy może tak się skupiłaś na szukaniu śladów po naszych rodzicach, że całkiem zapomniałaś o tych, którzy nas wychowywali? - zapytał w końcu z nieukrywanym żalem i poirytowany tym, że Lake nawet nie zamierzała w żaden sposób zacząć tej rozmowy i sam musiał to zrobić. Czasami jej w ogóle nie poznawał. Ba! Chwilami wątpił, czy to faktycznie dalej była jego siostra.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyWto 19 Gru 2023, 22:10

Nie ważne co by zrobił czy powiedział... Nic nie zmieniło by w tej chwili tego co myśleli chyba wszyscy przy stole, obserwujący tą wymianę zdań. Tyle że o ile Sama wyraźnie to bawiło, Lake... Choć wydawała się cieszyć, wewnętrznie była wściekła. To już nawet nie chodziło tylko o to czy swiergotali do siebie czy nie... Drażniło ją nawet to jak chwilami... Zdawali się porozumiewać bez słów. Nie specjalnie kryli się z tymi swoimi spojrzeniami... Miała naprawdę poważna zagwozdke, podczas gdy Sam jedynie się uśmiechał i gdy tylko River na niego spojrzał, uniósł lekko brwi w wymowny spojrzeniu. "Jaaaaasne". Gdy Leah proponowała wyścigi była w stu procentach pewna jednego... Osobiście zdecydowanie da małej wygrać, nie miała by serca zrobić inaczej. Sama doskonale pamiętała z jakim utęsknieniem obserwowała biegające wilki gdy sama nie mogła jeszcze zmieniać postaci. Coś wspaniałego... Co się dziwić ze gdy wreszcie się doczekała, nie potrafi bez tego wytrzymać. Gdy Hannah ruszyła temat stawu, może to tylko wrażenie Leah ale atmosfera zrobiła się... Cięższa.
- Jest... Ale to nieduży zbiornik górski, możemy się tam kąpać ale ryb tam niestety nie uświadczysz. Sporo wędkarzy jest nad jeziorem we wsi... Ale przyznam ci się szczerze... Nigdy mnie do tego nie ciągnęło... Jeśli chcesz, pójdę z tobą jak odwiedzisz nas następnym razem. Może ktoś pozwoli Ci spróbować. - zaproponowała ugodowo.
Osobiście uważała to za najnudniejsze, istniejące zajęcie. Nie lubiła siedzieć w miejscu... A tam, trzeba było siedzieć i czekać czy łaskawie ryba połknie haczyk czy może cały dzień po gapisz się w wodę... Dramat.
- O! Całe wieki nie pływałem! Głęboko tam? - podchwycił Sam.
Może nie do końca widział to tak jak Hannah... Ale zdecydowanie się cieszył! Już widział jak wskakuje do wody z jakiejś skały na bombę!
- Odrobinę... W najglebrzym miejscu może Ci przykryć głowę, więc bez głupot. - odpowiedziała i nachyliła się nad stołem żeby po czochrać mu włosy.
Nie spodziewała się aż takiego entuzjazmu co do zwierząt ale cóż... Słowo się rzekło. W zasadzie... Naprawdę dobrze się z dzieciakami bawiła, liczyła też że River i Lake będą mieli chwilę na dogadanie się. Jeśli nie teraz, to zabiorą te pretensje ze sobą na wyjazd... Być może wybuchną w najmniej odpowiednim momencie. Gdy wyszły wilczyca nie mogła się przestać uśmiechać. Hannah nawijała jak nakręcona! To było urocze... Chociaż zdecydowanie wyobrażała sobie małą inaczej gdy River opowiadał o wystraszonej dziewczynce śpiącej na kanapie. Szczerze zaśmiała się z porównania włosów Rivera do Denisa. Nawet Sam parsknął na to śmiechem.
- Widzisz mają że sobą więcej wspólnego niż chcieli by to przyznać. W zasadzie... Denis też miał już siwe włosy gdy był mody. - zażartowała udając że poważnie nad tym rozmyśla. Pozwoliła żeby Denis sam podszedł do dziewczyny chociaż bawiło ją to jak oczy Sama aż świecą się z ekscytacji że może go widzieć z tak bliska. Nawet wyciągnął do niego rękę ale osioł tylko ją powąchał i wrócił do małej towarzyszki. Uroczy widok! Gdy Hannah karmiła go opowiadając Leah uważnie słuchała, podeszła już do boku staruszka i przeczesał jego grzywę aż do grzbietu palcami po tym nałożyła koc na zwierzaka.
- Twoja mama... Jest trochę surowa. Wydaje mi się że mnie też niespecjalnie lubi, ale twój wujek opowiadał mi co was spotkało. Rozumiem że problemy kształtują wszystkich na swój sposób, a ona gdzieś tam w głębi naprawdę cie kocha wiesz? - nie mogła mieć przecież pojęcia jak było naprawdę.
Lake wydawała jej się przesadzona i chłodna, ale ta o której opowiadał River... Która z nim dorastała nie była zła. Przyjęła więc że dziewczyna za dużo przeszła. Gdyby tylko znala prawdę pewnie rzuciła by się jej o gardła.
- Tiaaa za mną też nie przepada... - dodał Sam z nutą smutku w głosie... Znał tak niewielu swoich, naprawdę chciał się z nimi dogadać.
Denis szturchnął lekko Hannah domagając się kolejnej dobroci i Leah się zaśmiała. Wyglądało to trochę jak by chciał jej powiedzieć że gada głupoty. Jak to konia na kabanosy?!
- Jasne że nie... To przyjaciel był ze mną od zawsze. Kupili go jeszcze moi rodzice zanim umarli. - odpowiedziała natychmiast i poklepała zwierzaka po boku. Zarżał w ten specyficzny dla siebie sposób i uniósł głowę.
- No dobrze kochana, chodź tu. - oznajmiła Hannah chwilę przed tym jak ją podniosła i sądziła na grzbiecie osiołka. Był wyższy niż kucyk, ale też nieco niższy od konia.
- Trzymasz się? - upewniła się i podeszła do zwierzaka od przodu żeby założyć uzde podała małej lejce żeby czuła się pewniej mogąc trzymać coś po za grzywką i podpięła lonże, chociaż na razie trzymała go blisko powoli ruszając.
- Widzisz jak mróży oczy gdy głaszczesz go po szyi? To znak że mu się podoba. - dodała jeszcze i poprowadziła Denisa wzdłuż ogrodzenia.
W domu zdecydowanie daleko było do podobnej atmosfery. Tego obawiała się Lake awantury... Oczywiście skoro River zadzwonił do Miry zapewne ta stara jedza poskarżyła mu się jak trzeba. Liczyła że odpuści... Cóż, nie odpuścił. Miała oczywiście pewien plan jak to rozegrać, całkiem nieprzygotowana nie mogła przecież przyjechać. Zaczęła zmywać gdy do niej przyszedł i zaczął te swoje wywody. Przerwała swoje zajęcie ale nawet na niego nie spojrzała biorąc głęboki oddech.
- Zawsze byłeś głupi... Oczywiście że to by wszystko zmieniło. - zaczęła przeczesując nerwowo włosy jednak dalej unikała jego spojrzenia.
- Chciałeś się zemścić... Mówiłeś że to trudny przeciwnik ale nie chciałeś przy tym pomocy... Bałam się że jeśli ci powiem to poczujesz się winny... Że nie wrócisz z tego starcia. Po tem chciałam Ci powiedzieć ale... - przerwała na chwilę niby żeby pozbierać myśli.
- Chciałam Ci powiedzieć wtedy w parku, gdy pytałeś o naszych rodziców ale stchórzyłam ok? Przecież to moja wina... Przeze mnie cie z nimi nie było. - szukała jakiegoś punktu na ścianie gdzie mogła by podziać wzrok i lekko zeszkliły się jej oczy.
- Powinnam byłam wrócić wcześniej... Może nie pojechał by wtedy na te pieprzone ryby... Może nie był by sam. Ty miałeś prawo się bać po tym co zrobiłam... Ale gdy tamta wilczyca mnie uczyła, mogłam przecież wrócić... Dać jakiś znak życia. Ale wtedy też okazałam się tylko tchórzem... Nie chciałam żeby patrzyli na mnie jak na potwora... Czasem mam wrażenie że mimo że się stara... Mira i tak patrzy na mnie już inaczej niż kiedyś... Więc tak, wiedziałam o Olivierze i przepraszam że ci nie powiedziałam, po prostu nie wiedziałam jak.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyWto 19 Gru 2023, 23:55

Podczas, gdy Hannah słuchała z uwagą i ekscytacją o "sadzawce" niedaleko miejsca, w którym będą obozować i tym, że przy okazji następnej wizyty w Fostern mogłaby zaczepić jakichś miejscowych, by ją pouczyli wędkowania, River, choć utrzymywał na twarzy uśmiech i nie przerwał jedzenia, nie czuł się zbyt komfortowo słuchając o tym. Szczerze przerażała go myśl o tym, że będą tak blisko wody. I to dość w jego opinii zdecydowanie zbyt głębokiej. Po kolana mógłby jeszcze brodzić w jakimś bagnie, ale gdy woda miałaby sięgać mu do pasa... No nie wywoływało to w nim pozytywnych odczuć. Zwłaszcza że w tych górach, mogłaby sięgać mu do ramion a po kilku krokach, nawet czubek głowy by mu nie wystawał na powierzchnię nawet jakby stanął na palcach... Nagle jedzenie zaczęło mu coraz trudniej przechodzić przez gardło i musiał częściej popijać. Najgorsze... że w tym momencie było już za późno by się wycofać. Gdyby wiedział wcześniej, może udałoby mu się przekonać Leah by może wybrać inne miejsce na biwak.
Dopiero po chwili, gdy zmienili temat, że Leah na moment porwie dzieciaki do stodoły i zwierzaków, zaczął opuszczać go ten nieprzyjemny lęk, a wraz z tym uświadomił sobie, jakim był egoistą. Świat nie kręcił się wokół niego, a Leah chciała pokazać wszystkim swoje ulubione miejsce, do którego lubiła uciekać by się od wszystkiego odciąć i może pomyśleć. Tak łatwo przyszedł mu do głowy pomysł, by jednak z tego zrezygnować i wymyślić coś innego. Był zły o to na siebie. I przez ten cholerny strach. Nie tonął bo jakiś potwór z głębin chciał go pożreć, tylko chciał wyciągnąć tonącą matkę na powierzchnię, nie chciał jej zostawić, nawet gdy zaczynało mu się kończyć powietrze. Sam się nabawił tego lęku, sam sobie wmówił, że to coś strasznego, więc może... sam raz na zawsze pozbędzie się tego lęku! Albo... zostanie na brzegu i spróbuje się zmusić by chociaż stopy zmoczyć w wodzie. Chyba więcej nie da rady z siebie wykrzesać. Nawet jeśli nie będzie sam i obok będzie Leah i Sam. Żadna siła nie zmusi go, by wszedł do wody!

Dziewczynka zachichotała z rozbawieniem, widząc oczami wyobraźni swojego wujka jako osła i musiała przyznać, że faktycznie jakby bardziej mu to pasowało. Uważała jednak, że porównywanie głupiego wujka, do tak uroczego stworzenia było niezwykle dla niego krzywdzące. A nie chciała krzywdzić Denisa. Może i był stary, ale był taki ciepły, a jego sierść miękka i bardzo przyjemna w dotyku. Już wcześniej wpadł Hannah w oko, ale teraz była w nim praktycznie zakochana. Co prawda nie poznała jeszcze innych zwierząt Leah, a czekało ją przecież spotkanie z krowami i kozą, jednak w tym momencie osiołek stał się jej ulubieńcem. Nawet jeszcze większym niż kicia, której nie mogła nawet pogłaskać. Denis przynajmniej przed nią nie uciekał. Widać było, że to mądry zwierzak.
Spojrzała na Leah czujnie, kątem swojego brązowego oka, gdy kobieta zapewniła ją o tym, że Lake ją kocha. Zdusiła w sobie chęć wyśmiania tego, co właśnie powiedziała i zastanawiała się nad tym, czy nie powiedzieć Leah, że Lake... nie była taka, jaką zgrywała i jaką wszystkim pokazywała. Domyślała się, że byłaby z tego olbrzymia afera. Na pewno nie pojechałaby w góry i być może już nigdy więcej nie przyjechałaby do Fostern i do Leah. Tak jak wtedy, gdy Lake pożarła się z Mirą o ten wypad na festyn. A chciała jeszcze kiedyś odwiedzić Leah i Denisa. W końcu wilczyca obiecała jej, że będzie mogła sobie znaleźć mentora od łowienia.
- Mama nikogo nie lubi. Jedynie tego, od którego dostała swoją obrożę - burknęła, próbując po części w ten dziwny sposób ich oboje pocieszyć, by się nie przejmowali tym, co sądziła o nich Lake. Zastanawiała się gdzie tym razem ją zostawi, gdy pojedzie do tego swojego krwiopijczego fagasa, do którego nigdy jej z sobą nie zabierała. Wątpiła, by została tutaj podrzucona. Skoro jednooki udostępnił im swoje mieszkanie... Prawdopodobnie to w nim przyjdzie jej samej zostać. Przecież kochany wujaszek się nią nie zaopiekuje, jak wszyscy inni przed nim, bo będzie zbyt zajęty przesiadywaniem tutaj. Zresztą... potrafiła świetnie sama o siebie zadbać.
Kiedy przypomniała sobie o tych opowieściach, co rzekomo robił jeden z byłych partnerów jej matki o swoich koniach, których już nie mógł wystawiać do wyścigów, zapytała, czy raczej chciała się upewnić, że Leah nigdy tak nie potraktuje swojego starego osiołka. Gdy ten ją trącił swoim pyskiem, lekko się uśmiechnęła i podrapała go po miękkim nosie, przytulając się do jego głowy.
- Dlaczego umarli? Czy to dlatego masz tą bliznę na twarzy? - zapytała zaciekawiona, chwilę po tym pozwalając Leah by ją podniosła i posadziła na grzbiecie Denisa.
- Mhm... - mruknęła potakująco, głaszcząc zwierzaka co jakiś czas po łopatce i boku szyi. Przestała jednak, gdy wilczyca podała jej lejce.
- Jak dorosnę, chciałabym mieć domek na wsi i stodołę ze zwierzakami jak ty. I stajnię z koniami i osiołkami, ale nie po to by robić z nich kabanosy, jak będą już stare. Mogłyby u mnie mieszkać te, których inni już nie chcą - powiedziała, lekko uśmiechając się do swoich marzeń i odrobinę się nad nimi rozmarzyła. Mogłyby u niej spokojnie spędzić resztę swojego życia, bez obaw o to, że ktoś przerobiłby je na jedzenie. A ona miałaby całą masę futrzanych przyjaciół, które nie uciekałyby przed nią i które mogłaby całymi dniami przytulać i głaskać.
- Czyli dziadek Denis to pieszczoch i łasuch - zachichotała, ciesząc się tymi chwilami spokoju od matki, które miała dzięki Leah i znów pogłaskała swojego wierzchowca po szyi, tym razem bardziej zwracając uwagę na wyraz jego pyska, jakby chciała sprawdzić, czy Leah jej nie oszukiwała z tym, że podoba się zwierzakowi to, jak go głaskała. Strasznie zazdrościła Leah, że ma to wszystko na co dzień.

Zjeżył się lekko, gdy Lake myślała, że wie dużo lepiej od niego, jakby zareagował, gdyby się wcześniej dowiedział o śmierci przybranego ojca. Nie odrywał od niej nieustępliwego spojrzenia, gotów się z nią kłócić, choć na razie tylko słuchał. Był ciekaw co miała mu do powiedzenia i jak zamierzała mu się wytłumaczyć.
- Wiesz, że teraz też czuję się winny? A mimo to nie zrezygnowałem z tego wyjazdu w góry i zaskoczę cię, dalej mam zamiar wyzwać Augusta - wtrącił się w jej wypowiedź, by jasno zasygnalizować, że póki co nie wychodziło jej przekonywanie go. Lekko przekrzywił głowę i uniósł brew, gdy Lake, powiedziała, że to była jej wina, że nie było jednookiego przy rodzicach. Odpuścił jednak nieco, gdy dostrzegł jak oczy zawilgotniały jego siostrze. Jeszcze to jak winna się czuła temu wszystkiemu... I to, że Mira miała do niej inny stosunek... Musiałby być jakimś potworem, by w takich warunkach dalej wiercić dziurę w brzuchu swojej siostrze, choć nic już nie zmieni tego, że Oliver nie żył.
Westchnął ciężko i położył dłoń na ramieniu siostry.
- Chodź tu - przyciągnął ją do siebie, żeby ją objąć i przytulić.
- Jesteśmy rodziną, tak? Nie powinnaś ukrywać przede mną takich rzeczy. Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć i nigdy cię nie zostawię. Rozmawiaj ze mną. Następnym razem, jak coś się wydarzy czy ty będziesz miała jakiś problem poinformuj mnie o tym. Dobrze? Cokolwiek by się działo. Jasne? - odparł, jeszcze chwilę tuląc do siebie siostrę, by zaraz po tym razem z nią myjąc naczynia po kolacji. Nie chciał się z nią kłócić, bo z rodziny na miejscu miał tylko ją i Hannah.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptySro 20 Gru 2023, 23:37

Nie zapomniała że River nie lubił wody i to prawda że miejsce do którego ich zabierała było dla niej wyjątkowe. Niemniej nie zdecydowała by się na nie gdyby nie była pewna że River będzie mógł się tam odprężyć. Zbiornik był wydrazany niemal w samej skalę. O tyle blisko że mógł być dobrym źródłem wody czy miejscem na chwilę odpoczynku w ciepły dzień. Ale nie dało się postawić namiotu na litej skalę, w tym celu obóz musiał zostać rozstawiony nieco niżej. Oczywiście River o tym nie wiedział, a sama Leah nawet na niego nie spojrzała rozmawiając z Hannah. Nie mogła się jednak pozbyć tego... Dziwnego uczucia... Jak by ktoś ciągnął ją za rękaw... Bardzo delikatnie. Odpowiadała małej i dyskretnie położyła dłoń na jego kolanie. Miała wrażenie, że się lekko trzęsło i nawet poczuła wyrzuty sumienia. Powinni byli to obgadać wcześniej. Gdy tylko pojawiła się okazja posłała mu przelotne spojrzenie "wiem co robię". Faktycznie, liczyła że dzieciaki będą miały czas na jakąś kompiel, ale od początku zakładała że River nawet nie podejdzie do wody. Może będzie jeszcze czas by o tym pogadać, na razie zdecydowała się zabrać dzieciaki do zwierząt.
Szczerze... Trochę się bała czy poradzi sobie z tą dwójką.. Żadna z niej piastunka, co najwyżej koleżanka od głupot i mordobicia. Kolejna rzecz która z pewnością odrozniała ją od wyidealizowanego obrazu Karan jaki sama sobie narysowała w głowie. Jednak szło zdumiewające dobrze. Sam fakt że Hannah pomyślała że mówiąc Leah o wszystkim więcej by jej nie zobaczyła był potwierdzeniem że jeszcze jej nie znała. Oczywiście... Zapewne najpierw spróbowała by jakoś potwierdzić słowa dziewczynki ale gdyby tylko okazały się prawdą... Z przyjemnością pogoniła by tą zdzire nawet gdyby okazało się że ma przez to nową lokatorkę. Jednak na zaufanie trzeba było czasu. Tak jak w przypadku zwierząt.
Nie skomentowała informacji o obroży, wydawało się jej że Lake jest sama... Czy może była podatkiem od tego ostatniego chłopaka który ją porzucił? Cóż... Doskonale rozumiała że uczucia potrafiły być skaplikowane. Może jak będą w górach to uda się pogadać jak kobieta z kobietą. Na razie ważne były dzieciaki. Denis naprawdę szybko przekonał się do małej a samej Leah masę frajdy sprawiało oglądanie jak dzieciaki dobrze się bawią. Posadziła małą na grzbiecie zwierzaka nie od razu opowiadając. Dopiero gdy zakładała uzde uśmiechnęła się.
- Zawiązaliście jakiś sojusz zbierający informacje? - zapytała rozbawiona patrząc to na Sama to na Hannah i przełożyła lejce.
- Zabito ich... Odpowiedzialni za to ukryli ten fakt, dowiedziałam się wiele lat później. Częściowo, każda blizna jaką mam jest skutkiem tego że zginęli. Ale to nie jest ważne wiesz? Ważne jest to że tamten wygląda gorzej. - wyjaśniła z uśmiechem i dała małej lekkiego pstryczka w nos po czym powoli ruszyła z Denisem żeby mała przywykła do jego chodu.
To co mówiła dziewczynka było tylko dowodem, że niepotrzebnie miała złe przeczucia co do Lake... Przecież ktoś zły nie mógł wychować tak cudownej córki prawda?
- Masz naprawdę piękne marzenie. Daj znać jeśli będziesz potrzebować pomocy. Zanim był tu pensjonat, moi rodzice prowadzili tu gospodarstwo, mieli stada krów i kóz. Nasza ziemia ciągnie się jeszcze daleko na wschód. Ostatnio zdałam sobie sprawę że chciała bym do tego wrócić. Jak będziesz chciała pomóc to zawsze jesteś tu mile widziana. Tylko nie znoś od razu setek koni ok? - dodała rozbawiona i zerknęła na Samą który szedł obok i po zostawał nieco ciszej. Skinęła na niego lekko i gdy podszedł podała mu zwiniętą ląże.
- Trzymaj tu... Pewnie, bardzo dobrze. I uważaj... Teraz Hannah jest w twoich rękach. - oddała mu prowadzenie i sama przeszła na drugą stronę żeby go asekurować ale też podejść bliżej krów. Gwizdnęła głośno na palcach a obie uniósł głowy znad jedzonej trawy. Powoli niby jeszcze podjadajac po drodze tu i uwdzie ale ruszyły za nimi. Co więcej gdy Hannah głaskała Denisa zwierzak faktycznie przymknął na moment oczy. Nawet za trząsł lekko głową jak by domagając się dalszych pieszczot.
- Zobacz... Faktycznie cię lubi. - rzucił Sam samemu przyglądając się temu jaki kontakt złapali.
Nie tylko Hannah zazdrościła Leah.
- Ciekawe czy River będzie nas tu zabierał częściej... - dodał i samemu lekko pogłaskał aksamitny, włochaty nos zwierzaka.
- Skrencajcie powoli do stodoły pójdę przodem żeby otworzyć drzwi. - upewniła się czy dziewczyny na pewno idą za nimi i przyspieszyła przechodząc w lekki trucht. Sam świetnie sobie radził, a Denis był naprawdę spokojnym kompanem. Co prawda ciągle miała na nich oko ale nie spodziewała się problemów.
Podbiegła do wejścia od strony wybiegu i otworzyła najpierw jedne skrzydło drzwi, potem drugie. Przy sasiadujacym ogrodzeniu pojawiła się już kuzka z klapnietymi uszami. Przekładała głowę między deskami płotu i meczała wyjątkowo zainteresowana nowymi ludźmi.
- Oo zobacz! Widziałaś? - niemal krzyknął chłopak... Dobrze że Denis był niemal głuchy. Z resztą Leah zdarzyła już wrócić do nich i asekurować to jak trzyma osiołka.

Co do Lake i rozmowy z Riverem, był moment gdy naprawdę poczuła się zagrożona... Nie wychodziła jednak z roli. Założenie było wręcz banalne chciała z jednej strony silną... Ale też taką ktorą przerasta już powoli udawanie silnej. Otworzyć się przed nim i zwierzyć z własnych leków... I... Kurtyna! Wyszło naprawdę dobrze. Nie od razu odpowiedziała na jego potwierdzenie że wyzwie Augusta. I bardzo dobrze! Gdy zostanie alphom będzie niemal nietykalna... Przynajmniej o ile tamta sucz jej nie wejdzie w paradę. Dzięki swojemu mistrzowskiemu zagraniu od razu wykreśliła problem jakim była by Mira. Gdy ją przytulił z początku była nieco sztywna, może spięta? P chwili jednak rozluźniła się i wtuliła w niego po jej policzku spłynęło parę łez ale niby próbowała to ukryć.
-  Tęsknię za nim... Za tamtymi czasami gdy wszystko było łatwiejsze... - wyznała próbując pomieszać w tych słowach ulgę... Że wreszcie może to powiedzieć i żal.
Powinna dostać jakiegoś Oskara! Gdy wrócili do przerwanego mycia chwilę jeszcze trwała cisza, ale już inna niż wcześniej nie taka... Grobowa.
- Naprawdę tego chcesz? Prawie nic nie wiemy o Auguscie i tym miejscu... Tych wilkach. Nie poprą cię bo oznajmiasz że nasza matka prawdopodobnie była kiedyś alphom. - zapytała dokładnie planując każde słowo.
Serio... Całkiem szczerze w dupie miała to czy chciał być przywódca bo tak czy z poczucia obowiązku czy czego tak jeszcze, ale po pierwsze przydał by się dobry plan. Po drugie... Liczyła że powie jeśli udało mu się dowiedzieć czegoś więcej. Chyba że cały tydzień ruchał sobie z tą całą wluczegą... Niby z stadem a bez.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyCzw 21 Gru 2023, 19:17

Czuł straszny wstyd, przez to, że praktycznie z tak błahego powodu myślał o tym, by zrezygnować z tego wyjazdu. Ba! Zamierzał zostać alpha, a trochę większa kałuża wywoływała w nim taki lęk. Bardzo chciał się przemóc, by nadal szczerze cieszyć się na ten wyjazd i nie móc się go doczekać jak wcześniej. Niestety nie było to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Na samą myśl niemalże każda komórka jego ciała próbowała brać nogi za pas, aż bał się momentu, gdy już rzeczywiście tam będą. Nie mogło tak być. Miał zamiar skończyć z tym głupim lękiem raz na zawsze. A przynajmniej spróbuje chociaż nogi zamoczyć.
Zadrżał lekko, spięty przez te myśli i własną fobię, gdy poczuł czyjąś dłoń na swoim kolanie. Nie spodziewał się, że ktoś mógłby zauważyć, że nie czuł się zbyt komfortowo, gdy okazało się, że będą tak blisko jakiejś wody i to dość głębokiej, bo cały czas starał się robić dobrą minę. Nie wiedział czy Leah coś podświadomie wyczuła, czy tylko cały czas miała na uwadze, że nie lubił wody, jednak gdy tylko zobaczył, że to ona próbuje okazać mu subtelnie swoje wsparcie, od razu jakoś tak lżej mu się zrobiło i poczuł się pewniej. Była jego bethą... jego prawą ręką, przy niej nic złego nie mogło się przytrafić. Uśmiechnął się lekko do niej i odrobinę bardziej ochoczo zabrał się za jedzenie, zdecydowanie dużo spokojniejszy niż jeszcze chwilę temu. Pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo będzie na niej polegał, gdy już będą nad tym stawem.
Hannah była ogromnie zachwycona, gdy wyszli z domu i poszli do osiołka, na którego została posadzona zaraz po tym, jak został mu założony koc na grzbiet. Nie lubiła siedzieć zamknięta w czterech ścianach i to jeszcze dłuższą chwile w jednym miejscu, gdy tak niewiele dzieliło ją od tej ogromnej przestrzeni i nieznanej jej okolicy. Ona już się w domu nasiedziała i jeszcze zdecydowanie za dużo czasu w nim spędzi. Teraz gdyby mogła spędzała by każdą chwilę na dworze. Nie przeszkadzałoby jej, gdyby musiała spać pod gołym niebem czy nawet w stodole. To właściwie nie był taki głupi pomysł, bo mogłaby być cały czas z Denisem. Był naprawdę przemiłym i uroczym osiołkiem, którego wręcz pokochała całym sercem, choć to uczucie było jej praktycznie obce.
- Sojusz zbierający informacje? - zapytała zaskoczona i lekko przekrzywiła głowę, nie rozumiejąc o co chodziło jej nowej znajomej. Zastanawiała się nawet czy to coś złego, że zapytała, ale była po prostu ciekawa. Słuchała uważnie, gdy wilczyca odpowiedziała na jej wcześniejsze pytanie i choć temat był dość nieprzyjemny, jej oczy aż zabłyszczały z zachwytu. Była wpatrzona w Leah jak w obrazek Biało włosa stała się praktycznie jej idolką i Hannah bardzo chciała w przyszłości być taka jak ona.
- Musisz być naprawdę silna! Pewnie nikt ci nie podskoczy - powiedziała z pełnym przekonaniem i nawet gdyby Leah zaprzeczyła, mała wiedziałaby już swoje i nic nie byłoby w stanie zmienić jej zdania. Jeszcze przez to, że pochwaliła małą za jej marzenie i jasno zakomunikowała swoją chęć pomocy przy tym przedsięwzięciu, Hannah jakby mogła, już stałaby pod drzwiami Leah ze swoimi rzeczami, gotowa wprowadzić się do niej i zamieszkać w każdej chwili.
- Niczego nie obiecuję! - zawołała radośnie, zaraz się uspokajając, gdy Leah nagle oddała lonże Samowi. Aż spojrzała zaskoczona na Leah.
- Gdzie idziesz? - zapytała od razu, lekko zaniepokojona, że zrobiła, albo powiedziała coś nie tak, że kobieta ma już ich dosyć i ich opuszcza. Na szczęście przeszła tylko na drugą stronę i zasygnalizowała krowom, że pora się zbierać. Dziewczynka była pod naprawdę ogromnym wrażeniem tego jaka była Leah i ile potrafiła. Jak dobrze znała się na zwierzętach. Ona pewnie nie zorientowała się ę Denis mógłby najbardziej lubić głaskanie w jednym konkretnym miejscu, że aż oczy mrużył.
- Pewnie nie, bo zapomni albo nie będzie miał czasu - odpowiedziała chłopakowi dość pesymistycznie, ale nie wierzyła, że mogłoby być inaczej. Przynajmniej ona pewnie więcej już tutaj nie zawita. Zwłaszcza, gdy jej "kochana" matka dowie się o tym, że małej się tu naprawdę podobało. Byłaby w stanie się nawet o to pokłócić z Samem.
Nie doszło do tego, bo straciła swoje negatywne nastawienie, gdy Leah poinformowała ich, że idzie otworzyć stodołę. Zwyczajnie zapomniała o swoim bojowym nastawieniu, bo skupiła się na tym co rodziła kobieta i jej odejściu.
- Sam! To koza! - zawołała, gdy chłopak zwrócił uwagę na meczące w ich kierunku zwierzę. A że Hannah nie była w stanie zbyt długo usiedzieć w miejscu... Zerwała się i bez ostrzeżenia zeskoczyła z grzbietu Denisa i popędziła ile sił w nogach w stronę kozy, by ze śmiechem pomeczeć chwilę z nią, poprzedrzeźniać ją i ostatecznie podrapać między rogami i pod brodą. Jej oczy trochę ją przerażały, zwłaszcza te charakterystyczne dla kóz źrenice, ale starała się skupiać na jej uroczym pyszczku, a nie niemalże odbierających dusze oczach.

Pomimo ostrzeżeń przybranej matki, nie chciał uwierzyć w to, że jego siostra mogłaby stać się kimś zupełnie innym niż ją zapamiętał, by mogła stać się złą osobą. Miała przecież wspaniałą córkę. Co prawda nie rozumiał dlaczego względem niego była taka nieśmiała i zdystansowana, a tutaj nagle takim wulkanem energii się okazała. Przeszło mu przez myśl, że może któryś z poprzednich partnerów Lake coś jej małej zrobił i przez to miała uraz do mężczyzn. Nie zapytał jednak o to, bo nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. Wolał najpierw lepiej małą poznać i odświeżyć relację z siostrą, a nuż się okaże, że był to tylko wynik stresu przez to, że tak nagle zostały wyrzucone przez ostatniego chłopaka Lake i praktycznie nie miały się gdzie podziać. Ważniejsze jednak na ten moment było dla niego to, by rozmówić się z siostrą za to, że mu nie powiedziała o śmierci Olivera. A raczej dojść z nią do porozumienia i wybaczyć jej to, że to przed nim ukryła.
- Sam chciałbym znów wrócić do tamtych czasów. Wielu rzeczy bym nie popełnił ponownie - przyznał szczerze, tuląc do siebie siostrę i udając, że nie widzi jej łez. Miał... wyrzuty sumienia, że tak na nią naskoczył, a nie próbował porozmawiać z nią na spokojnie.
- Taka już chyba niestety jest dorosłość, że nie jest łatwo, ale masz teraz przynajmniej szanse, jak najlepiej przygotować do niej córkę, by chociaż dla niej ten okres był nieco łatwiejszy, gdy już nastanie - dodał w ramach pocieszenia Lake i podniesienia jej na duchu. Mu samemu nie było lekko, ale mimo to, starał się przeć dalej przed siebie. Zdawał sobie jednak sprawę, że Lake musiało być dużo ciężej. W końcu musiała sama utrzymać i wychować dziecko. I to jeszcze wilcze. Zamierzał więc pomóc jej jak tylko potrafił i w każdej chwili gdy tylko Lake będzie tego potrzebowała. W końcu byli rodziną.
Gdy emocje opadły, wypuścił siostrę ze swoich objęć i pomógł jej przy zmywaniu. Co prawda chwilę milczeli, ale to nie było już to samo, co na samym początku. Zwyczajnie zastanawiał się, o co mógłby ją spytać. Ostatecznie to ona zaczęła tym razem.
- Hm? - mruknął nie bardzo wiedząc, co miała na myśli.
- Bez obaw. Są tutaj wilki, które na pewno mnie poprą, gdy tylko powiem im, do czego zdolny był August. Poszedłem za twoją radą i spotkałem się z Esterą. Pokazała mi co nieco o Auguście. Choćby to, że miał lata temu jakiś układ z Lavrencem Tenebrisem, albo to, że zlecił zabójstwo naszej matki i jej stada - odpowiedział spokojnie, biorąc od niej i wycierając do sucha umyte naczynia, by od razu pochować je do szafek, gdzie ich miejsce.
- Ustaliliśmy z Leah, że najbezpieczniej będzie go wyzwać, gdy będą po mojej stronie inne wilki. Okazuje się, że bardzo wielu nie zgadza się z tym co wyprawia August, ale nie mają innego wyboru, jak tylko mu podlegać i się go słuchać, by móc dalej w spokoju żyć na tych terenach - zdradził siostrze jaki mieli plan na to, by chociaż mieć jakieś szanse na obalenie Augusta, choć z jakiegoś dziwnego powodu miał przeczucie, że nie powinien jej zbyt wiele mówić.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyCzw 21 Gru 2023, 22:00

Sama do końca nie była pewna skąd wiedziała. Może po prostu zdążyli się na tyle dobrze poznać? Skoro już po pierwszych dniach znajomości rozumieli się tak dobrze, może to ewoulowało do tego stopnia? A może po prostu to że uznała go za alphe już zaczęło działać? Kto wie! Po prostu miała przeczucie, które tylko się potwierdziło gdy go dotknęła. Nie przeszkadzała jej ta swego rodzaju odpowiedzialność... Wręcz chciała by umiał na niej polegać, żeby wiedział że będzie z nim nie ważne co by się działo. Zajęcie się dzieciakami też było swego rodzaju pomocą. Powinni pogadać, ale niekoniecznie z stadem słuchaczy nad głową. Oczywiście liczyła że uda się też złapać kontakt z dzieciakami przed jutrem. Nigdy nie przypuszczała by że Hannah może widzieć ją jako swoją idolke!
- Wcześniej Sam pytał o te blizny. - wyjaśniła puściła małej oczko a Sam podrapał się z tyłu głowy udając że nie wie o co chodzi.
Nie miała im za złe że byli ciekawi... Po prostu nie była przyzwyczajona do takiego zainteresowania..
- Zawsze znajdzie się ktoś silniejszy i zawsze znajdzie się ktoś słabszy. Grunt to się nie poddawać nawet jak obiją ci... Ekhmem... Jak nie idzie po twojej myśli... - w porę się poprawiła przypominając sobie że jednak rozmawia z dziećmi.
Hannah była bardzo bystra, łatwo było się zapomnieć. W zasadzie... W jakimś stopniu przypominała jej Rivera... Miała tak samo dobre serce. Zaczęła się śmiać gdy Hannah uprzedziła że nie obiecuje nic tu przyprowadzić, naprawdę była w stanie wyobrazić sobie małą stojącą na jej progu z koniem.
- Nie bój się, nie zostawię was. - zapewniła i gdy oddala prowadzenie Samowi wróciła po krowy.
Sam też był pod pewnym wrażeniem Leah, słyszał o niej już wcześniej i mimo że z początku nieco się zawiódł to teraz zaczynał rozumieć dlaczego River ją tak cenił. Wcześniej był pod wrażeniem asertywnej Astrid ale wydawało mu się że w starciu z Leah podkuliła by ogon. Tym bardziej nie rozumiał czemu żyła tak na uboczu jak opowiadał jednooki. Może ruszył by temat gdyby nie odpowiedź Hannah na jego wcześniejsze rozważania.
- Nie jest taki... Znaczy, wiem że mu się zdarzyło i cię tym zawiódł ale na pewno miał powód. Gdy mnie poznał obiecał mi że mi Pomoże i to zrobił! No i obiecał że mnie tu zabierze... Jestem pewien że twój pokój też jest w jego planach. No i... Jak by się nad tym zastanowić, może skoro mają się ku sobie to przeprowadzicie się wszyscy tutaj... I tutaj będziesz miała pokój.... Wow... To by było coś, zazdrościł bym ci takiego domu. - przyznał szczerze chłopak i z lekkim utęsknieniem spojrzał na dom Leah. Był ogromny... Juz sam w sobie robił wrażenie, a ta przestrzeń wokół... To już w ogóle było coś, no i zwierzęta... Naprawdę by jej zazdrościł. Z tych przemyślań wyrwał go krzyk Hannah. Nawet nie zauważył wcześniej dzwoneczka! Chciał już pobiec w skąd za dziewczyną gdy przypomniał sobie o osiołku który strzygnął zdezorientowany uszami. Na szczęście wtedy Leah pojawiła się przy nim i przejęła go pozwalając chłopakowi dołączyć do koleżanki.
- Wooow ma oczy jak... Ajć... Miałem nie mówić. - ugryzł się w język.
- O czym? - Leah podeszła do nich spokojnie z Denisem i otworzyła bramkę dzwoneczka.
Kuzka wyskoczyła z zagrody i pierwsze co zrobiła to zaczęła obwachiwac kieszenie Hannah a potem Sama. Na chwilę zatrzymała się przy owocach jakie miała przy sobie Hannah ale potem wyczuła w kieszeni Sama jakiegoś cukierka. Prawie go przewróciła żeby się do niego dobrać, nastolatek przez pewną chwilę śmiał się z samego siebie że przegrał starcie o cukierka z kozą.
- River zabronił mówić o potworach... Bo pani Lake martwiła się o Hannah. - wyjaśnił a Leah uniosła jedną brew nieco... Zbita z tropu.
- Czego oczy nie widzą i uszy nie słyszą tego sercu nie żal. Hannah, jeśli będziesz czuła się niekomfortowo z czymś to po prostu powiedz ok? I nie przejmuj się, żadne stworzenie nieproszone nie wejdzie na ten teren. - zapewniła spokojnie.
Może nie powinna przeczyć zalecenią Rivera... Ale miała wrażenie że zalecił to ze względu na siostrę... To nie było w jego stylu zabronić dzieciakowi opowiadać o czymś. Sama nie lubiła zakazów i od zawsze się im sprzeciwiała. A skoro o tym mowa...
- Chodźcie, zwierzaki idą do siebie a ja zabieram was na małą wycieczkę... Tylko.. O tym nie wspominamy poważnym dorosłym ok? - przypomniała że przecież obiecała im jeszcze coś za czym można pobiegać.
Wprowadziła Denisa do boksu chociaż ten nie odpuścił jeszcze trącenia nosem Hannah o jakieś jedno jabuszko...
- To Maggie i Grace... Co prawda nie są pieściochami jak Denis ale pozwalają za marchewkę pogłaskać się po nosie. - przedstawiła jeszcze obie krowy dając wskazówki... Zwłaszcza Hannah, jak je odpowiednio podejść. Z Dzwoneczkiem był problem. Kuzka nijak nie chciała dać się zagonić do zagrody, trzeba się było trochę nagimnastykować ale ostatecznie Sam wszedł do środka i udawał że ma jeszcze cukierka... Dzwoneczek nie odpuściła takiej okazji. Dziewczyny zamknęły furtkę zza kuzką a Sam przeskoczył po prostu ogrodzony boks. Gdy wszyscy znaleźli się na swoich miejscach, Leah wzięła dzieciaki... Na drobny spacer. Kawałek dalej sąsiad miał pełen wybieg kur, oczywiście ogrodzony, ale Leah od najmłodszych lat znała przejście przy kurniku. Przeszła po ustawionych tam drewnianych skrzyniach jak po schodach i usiadła na daszku pomagając wejść Samowi i Hannah. Mieli stąd widok na całą łąkę. Ptaków było sporo, brązowe... Białe, czarne. Same dorodne kwoki bez koguta... Pewnie poszedł już spać. Sam spojrzał na Leah trochę nie do końca rozumiejąc, na co ona uśmiechnęła się szeroko.
- Stary Kevin... Nasz sąsiad jest prawie głuchy, podobno marzyła mu się hodowla owiec ale te tereny się na to nie nadają więc założył kurzą ferme. Gdy byłam w wieku Sama, przychodziliśmy tu nawet później. Zasady są proste... Łapiesz kurę zabierasz pióro... Jedno pióro z ogona, nie martw się nic jej nie będzie. Wygrywa ten kto złapie więcej kur. To co? - zapytała i spojrzała po kolei na swoich towarzyszy zbrodni.
Sam nie był do końca przekonany... To wydawało się trochę zbyt łatwe...
- River... - zaczął przekrzywiając głowę.
- Nie dowie się... Ale jak chcesz, zostań i będziesz liczył nam czas, chyba że Hannah też odpuszcza?

River był... Tak przewidywalny, zdumiewające z jaką łatwością manipulowała nim. Całkiem jak by był zwykłą marionetką robiącą co karze.
- Tak... Zdecydowanie będzie miała łatwiej z takim wsparciem jak my. - odpowiedziała niby próbując się uśmiechnąć.
Ona tego nie miała... Nie wiedziała co się dzieje, zupełnie nad sobą nie panowała... To nie sprawiedliwe że finalnie ta mała żmija miała to czego ona sama nie doświadczyła. Okropnie ją to drażniło. Później chciała wyciągnąć z niego czy czegoś się dowiedział i... Te informacje przeszły jej oczekiwania! Układ z Panem Tenebris? To było interesujące... Ciekawe jakiego rodzaju i kto o tym wiedział. Oczywiście zlecenie zabójstwa ją zupełnie obeszło. Niemniej spojrzała na Rivera zaskoczona po czym wyraźnie posmutniała...
- Czyli jednak... - brzmiało jak by mruknęła bardziej do siebie niż niego.
Okazało się też że River sam gładko poruszył temat który ją interesował, nie spodziewała się że pójdzie tak łatwo...
- Leah... - Zaczęła i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
Serio... Nie potrafił nie rozmawiać o niej przez dłuższy czas.
- To... Coś poważnego? Cieszę się że tak szybko sobie kogoś znalazłeś chociaż wydawało mi się że sprawa z twoją rodziną zaprzatała ci głowę jeszcze gdy się znaleźliśmy. - powiedziała zdecydowanie zdezorientowana.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyCzw 21 Gru 2023, 23:39

Słysząc to, jak Leah w połowie swojej wypowiedzi się zacięła i ostatecznie dokończyła inaczej niż pierwotnie zamierzała, Hannah nieco urażona nadęła swoje policzki. Nie była głupia. Wiedziała, że kobieta chciała powiedzieć coś brzydkiego i doskonale wiedziała, że takie słownictwo, gdyby zaczęła go używać, przyniosłoby jej tylko kłopoty. Dużo bardziej jednak dotknęło ją to, że Leah miała ją za małego, śmierdzącego gówniarza, przy którym trzeba było uważać na słowa. I nie pić, nie palić czy to papierosów czy tych śmierdzących inaczej papierosów, czy też nie wciągać nosem cukru pudru. A! No i jeszcze nie leżeć na sobie, gdy spała za ścianą. W jej przypadku nie miało to właściwie żadnego znaczenia. Lake zadbała o to, by praktycznie mała miała przerobione wszystko, przed czym normalnie dorośli się przy dzieciach wzbraniali. By nie dawać im złego przykładu. Tego akurat dowiedziała się z telewizji. Albo internetu. W każdym razie nie od matki.
Zamiast jednak się kłócić z Leah, przewróciła tylko oczami i kolejny raz pogłaskała osiołka, momentalnie przy tym odzyskując humor. Uwielbiała zwierzęta, bo czasami miała wrażenie, że tylko one naprawdę wiedziały jak się czuła. Nie mogła z nimi porozmawiać, ale przynajmniej nie była dla nich "tą dziwną, z której należy unikać i nie bawić się z nią". Zawsze to samo. Gdziekolwiek by nie były. A gdy udało jej się w końcu znaleźć jakiegoś przyjaciela... albo się wyprowadzały, albo po którejś sprzeczce z Lake, ta go rozszarpywała na strzępy i pożerała na oczach małej. Jakby ta nie miała prawa mieć jakiegokolwiek znajomego i choć przez moment czuć się normalna. Poznając Leah i Sama, nie bała się o to. Była pewna, że Leah sobie poradzi z jej okropną matką, a Sam też był bezpieczny, bo miał kontakty z wampirami. W Rivera w ogóle nie wierzyła. Uważała, że skoro był młodszym bratem Lake... na pewno nie różni się od niej za bardzo. Na pewno gdyby próbowała się z nim zaprzyjaźnić, zdradziłby ją i wygadałby wszystko, co mu powiedziała Lake. Wolała z nim nie ryzykować i trzymać dystans.
Spojrzała za Leah, gdy ta poszła zająć się krowami. W Leah wierzyła, zdążyła ją bardzo mocno polubić, choć w duchu poczuła pewną obawę, czy na pewno kobieta ich nie zostawi, czy nie popełniała błędu tak wilczycy ufając.
- W aucie mówiłeś, że się biliście. Może to dlatego, że cię pobił, tak bardzo mu ufasz? Gdybyś z nim wygrał, pewnie byłoby inaczej - zauważyła ze wzruszeniem ramion, naprawdę chcąc wierzyć... Zamieszkałaby kiedyś w takim domu. Może nie tym konkretnym, ale jakimś innym, podobnym. Wątpiła jednak, by to dzięki głupiemu wujkowi w czymś takim by zamieszkała. Po pierwsze nie miałby na to czasu, a po drugie wątpliwe by Lake ją tutaj zostawiła. Zawsze robiła małej na złość wmuszając w nią silą to, czego nie chciała, a odbierając czy niszcząc to, co sprawiało jej radość.
- Taa... jak sobie narysuję - mruknęła pod nosem, a chwilę po tym krzyknęła i rzuciła się w stronę kozy ze szczerą wesołością i entuzjazmem. Zaraz po niej dołączył też Sam... kolejny, który urwał wypowiedź. Choć jego ton brzmiał jakoś inaczej. Nie chodziło o brzydkie słowo.
Spojrzała na niego i przekrzywiła lekko głowę. Prychnęła urażona, gdy przypomniał o "zakazie rozmawiania o potworach".
- Nie jestem dzieckiem! - zdenerwowała się, aż tupnęła nogą i lekko poczerwieniała na twarzy. Choć po chwili była wyraźnie zakłopotana, uświadamiając sobie co powiedziała. Znów przyjęła bardziej buntownicza postawę, by się poprawić.
- Znaczy jestem, ale widziałam już rzeczy gorsze od opętanej kozy! - burknęła, bardzo mocno nie pocieszona przez ich cackanie się z nią i to lekceważenie. Gdyby mogła się już zmienić, pokazałaby im wszystkim! Nie bała się żadnych stworów, bo wiedziała, że nie dałyby jej rady nawet całą hordą!
- Wycieczka? - zainteresowała się, momentalnie tracąc cały swój bojowy zapał.
Dużo spokojniejsza, nie mogąc doczekać się wycieczki poszła z Leah i Samem do stodoły. Przytuliła się do Denisa na pożegnanie i podrapała go po nosie, dając mu kawałek jabłka, ale tylko za pozwoleniem Leah, bo wiedziała, że przed spaniem nie można za dużo jeść.
- Wujek mówił, że one dają mleko. Macie takie przyssawki do cycków jak w kreskówkach, żeby zabierać im mleko, czy robicie to ręką? One... tam mają włosy... Nie pływają później w mleku? - zapytała z lekkim obrzydzeniem, po tym jak przyjrzała się tyle ile była w stanie wymionom obu krów i prawdopodobnie... odpuści sobie kakao czy płatki z mlekiem przez kilka dni.
Na szczęście po tym czekał ich spacer i obiecana przez Leah niespodzianka. Hannah nie zdążyła nawet zacząć się obrażać na wilczycę, że przecież obiecała im coś, za czym mogliby gonić, gdy wkradli się na czyjś posesję i ustalali plan działania na niewielkim dachu. Widząc tyle kur w jednym miejscu i to bez żadnego psa stróżującego w pobliżu czy koguta, każda najmniejsza cząsteczka ciała dziewczynki, rwała się do biegu.
- Jeden kurczak = jedno piórko z ogona - powtórzyła cicho, już przygotowując się do zejścia, kiedy usłyszała skomlenie Sama.
- River i River. Ciągle River. Zawsze robisz to, co River ci każe? Jak taki jest dla ciebie ważny, to się z nim ożeń - burknęła poirytowana i przewróciła oczami, by kilka sekund po tym zeskoczyć z daszku i ruszyć pędem w stronę kur. Z początku bardzo mocno się spinała, by być dużo lepszą od tego mazgaja Sama, ale bardzo szybko zaczęło jej to po prostu sprawiać frajdę. Została podziobana i podrapana, ale w ogóle się tym nie przejmowała ciesząc się po prostu z tej chwili.

- Z takim wsparciem jak ty. Ja się nie nadaję do wychowywania kogokolwiek, poza tym... Hannah raczej za mną nie przepada - poprawił siostrę z lekko zakłopotanym uśmiechem. Dość szybko, sam nawet nie wiedział kiedy i jak, zmienił się ich temat rozmowy.
Lekko pokiwał głową, wycierając talerz, gdy Lake przyjęła z pobrzmiewającą w głosie nutą niedowierzania to, co jej powiedział.
- Jej własny brat. Uwierzyłabyś? - prychnął, choć nie było to wcale zabawne. Westchnął i pokręcił lekko głową, samemu nie mogąc w to uwierzyć.
- Hm? - spojrzał na nią zaskoczony, gdy wypowiedziała imię bliskiej mu wilczycy. Nie spodziewał się... że ta rozmowa przybierze taki obrót. Schował do szafki talerz i stał przez chwilę przy niej, po jej zamknięciu, wyraźnie zakłopotany, drapiąc się przy tym po karku.
- To... Dość skomplikowane. Myślałem o tym co mi powiedziałaś. O wpojeniu. Zastanawiałem się, czy byłem wpojony w Karan, ale mam wrażenie, że to nie było to. Może bardziej coś w rodzaju szczenięcej miłości. Inaczej jest z Leah. Rozumiemy się bez słów, jest dla mnie ogromnym wsparciem i świetnie mi się spędza z nią czas. Zrobiłbym dla niej naprawdę dużo, o ile nie wszystko. Nie wiem czy to jest to wpojenie, o którym wspominałaś, ale... Ona naprawdę wiele dla mnie znaczy. Tak wiele... że boję się, jej o tym powiedzieć, by nie ryzykować zniszczeniem naszej przyjaźni, gdyby... to było kolejne szczenięce zauroczenie. Albo... gdyby nie odwzajemniała moich uczuć - zwierzył się Lake, zerkając mimo chodem na swoją metalową rękę i chwilę się jej przyglądając zamyślony.
- Chciałbym by była szczęśliwa i przez to mam wątpliwości, czy przy mnie by była i czy byłbym w stanie to szczęście jej zapewnić. Kaleka z bagażem doświadczeń i pierwszą żoną na cmentarzu, nie wydaje się być najlepszym kandydatem na partnera - zażartował gorzko, wracając do przerwanego wycierania naczyń. Cały czas sobie w głowie tłumacząc, że chciał dla Leah jak najlepiej.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyPią 22 Gru 2023, 08:11

Nie miała pojęcia... Z resztą chyba nikt by nie miał że Hannah mogła być już świadkiem podobnych sytuacji. Nie chodziło nawet o to czy miała ją za dziecko czy nie, pewnie nie widziała by problemu żeby przy niej napić się piwa ale reszta... Zdecydowanie by nie przeszła. Pewnie gdy spedzą razem więcej czasu problem z przeklinaniem też jej minie, teraz raczej nie chciała dziewczynki urazić. Zajęła się przekazaniem sterów Samowi więc nie widziała nawet jej wzburzenia.
- Ufam mu bo to jeden z tych nielicznych gości którym zależy... To mój alpha... Po za tym nie wygrał... Bardziej bym powiedział że to był remis... - odpowiedział nieco rozbawiony Sam.
Gdy poznał Virgo było z nim źle i był jej ogromnie wdzięczny za to że wyciągnęła do niego rękę. To była pierwsza osoba której do dziś udał bezgranicznie. Gdy pojawił się River miał bardzo mieszane uczucia... Wilkołak, pierwszy wilkołak. Był podekscytowany ale też ostrożny. Jednak w tamtej walce poczuł coś nowego. Myślał że jest przywiązany do wampirów, ale z Riverem było inaczej, zupełnie jak by ciągle toczył się wokół różnych ról i nagle wpadł na swoje miejsce gdy byli razem na bagnach... Gdy pomagał mu wykiwać Viktora, był na swoim miejscu. Ale potem pojawiła się koza i te rozmyślania poszły w odstawkę. Tym razem Leah była świadkiem tego jak Hannah się zdenerwowała. Otwierała właśnie usta żeby coś powiedzieć ale Sam ją wyprzedził.
- Lucyfer... Chodziło mi o Lucyfera z jednego serialu. Kozy mogą być opętane? - odpowiedział spokojnie jak by faktycznie się nad tym zastanawiał i Leah autentycznie się zaśmiała.
- Nie, ludzie wszystkiego czego nie rozumieją zwalają na duchy i demony. - odpowiedziała i zabrała dzieciaki do stodoły.
Tutaj mała się całkiem uspokoiła, Denis... Wisiała ci stertę jabłek. Po wprowadzali zwierzęta i przy pytaniu dziewczynki Leah spojrzała na nią zaskoczona.
- Mają wymiona. Cycki mogę mieć ja. - odpowiedziała w pierwszej kolejności, odpuszczając już małej prawienie kazań skoro i tak dopiero się uspokoiła.
- Nie, nie mamy. To krowy rasy Jarsey... Są delikatne i spokojne... Lubią słuchać głosu ludzi doimy je ręcznie a pani Rita czasem im śpiewa. A co do mleka... Czasem się trafi ale nie od razu idzie do butelki i lodówki. Najpierw się je przecedza i upewnia że nic w nim nie ma. Są trochę jak kucharki, trzeba pilnować żeby do potrawy nic się nie dostało. - wyjaśniła i po pożegnaniu zabrała dzieciaki na kurzą ferme. Sam był bardzo sceptyczny... Nawet komentarz Hannah niezbyt go przekonał, ani to że Leah tylko posłała mu przepraszający uśmiech i zeskoczyła zaraz za dziewczynką. Niby była dorosła a zdawała się mieć w sobie sporo z dziecka. Nie chciał kłopotów jak wtedy na bagnie... Kury w momencie gdy wilczyce w nie wybiegły poderwał się w górę uciekając na wszystkie strony. Wysoko skakały lekko podfruwając, były też szybkie i zwinne. Dziobały i drapały ale to było nic dla dwóch wilkołaków. Gdy Leah trumfalnie uniosła pierwszą kurę Sam przeklnął pod nosem i zeskoczył za nimi. Musiał nadgonić! Jednak to okazało się znacznie trudniejsze niż na początku założył. Ptaki gdakały, machały skrzydłami panował chaos, gonił za nimi w pewnym momencie już nie tyle by wygrać co po prostu świetnie się bawiąc. Leah twardo trzymała w garści piec piór gdy nagle z kurnika wyszedł dorodny kogut z kolorowym ogonem. Zapiął i ruszył natychmiast w ich stronę.
- Oho! To sygnał że czas się skończył! Do wyjścia! - krzyknęła Leah i sama ruszyła przodem, zatrzymała się jednak przy daszku podsadzajac Sama i Hannah, samej wskakując na końcu i zeskakując z drugiej strony płotu wylądowała w sianie. Sam w pierwszej chwili nie zrozumiał ale gdy kogut się poderwał i wylądował na dachu zrozumiał.
- Okk... Ewakuacja. - rzucił do koguta jak by chciał mu powiedzieć "jasne stary... Mój błąd" i upewnił się że Hannah poszła w ślad za Leah zanim sam zeskoczył. Kogut zerknął na nich gdy leżąc w sianie śmiali się jeszcze ale byli już za jego terytorium więc odpuścił. Wtedy Sam wyciągnął do góry rękę żeby dziewczyny mogły zobaczyć jedno jedyne... I do tego złamane pióro. Tym razem Leah nie wytrzymała i zaczęła się tak śmiać że nie mogła się uspokoić. Tyle że Sam nijak nie był urażony a sam się z siebie śmiał.

W kuchni w gospodarstwie Lake która nie miała zielonego pojęcia co robi jej córka lekko się skrzywiła.
- Ona nikogo nie lubi. - stwierdziła załamując ręce.
Gdyby tylko wiedziała...
- Jest mocno wycofana, nieufna nie wiem już jak do niej dotrzeć. Byłam zaskoczona gdy dziś tak... Sama nie wiem... Odżyła. - dodała doskonale wiedząc jaki efekt to przyniesie.
Tylko dodatkowo zmotywuje to Rivera by sięgnął po koronę.
- Brat? Nasza matka była siostrą Augusta? Córką alphy? - zapytała chyba pierwszy raz szczerze zaskoczona.
To wiele wyjaśniało... Widać lodowe serce które odziedziczyła było w ich rodzinie od zawsze. Kiedy ujawni się to u Rivera? Kto wie. Po tym jednak... Zaskoczył ją drugi raz... Gdy tylko padło słowo "wpojenie" spojrzała na niego poważnie. Nie... Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. To wszystko psuło! Jeżeli się w nią wpoił, to próby kłócenia ich wyjdą jej na gorsze. Musiała szybko podjąć zgoła inną decyzję... Ryzykowną bo nic o niej nie wiedziała... Ale w takim razie będzie musiała traktować ich jak jedno... Spróbować wpłynąć na Leah... Przekonać ją do siebie i odilozowac od małej zmiji która może coś palnąć.
- Hej... - odłożyła naczynia i podeszła do brata żeby go przytulić.
- Widzę jak na ciebie patrzy... - powiedziała kładąc rękę na tej metalowej protezie.
- Nie możesz myśleć w ten sposób, nie decyduj za nią. Niczego ci nie brakuje... Jestem pewna, że będziecie szczęśliwi... Tylko któreś w końcu musi z tym coś zrobić i mam wrażenie że jak dalej będziesz się ociągał to ona cie uprzedzi. - powiedziała z lekkim uśmiechem i puściła mu oczko.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 EmptyPią 22 Gru 2023, 16:06

- Coś mi się nie wydaje - mruknęła pod nosem, jakby bardziej do siebie niż do Sama, nie dopuszczając do siebie myśli o tym, że mógł mieć rację odnośnie Rivera, a ona się myliła i tylko go surowo oceniała. Wystarczyło jej jednak to, że był rodzonym bratem jej matki, a tą przecież znała aż za dobrze. Według niej, nie było możliwości, by mogli być od siebie aż tak różni. Albo chłopak był tak w niego zapatrzony, że wręcz ślepy. To by się zgadzało, skoro zaraz zaczął się plątać, że niby jakiś remis był w ich walce. Nie uznawała remisów. Dla niej to była tylko mydlenie oczu przegranemu, by się nie obraził i nie złościł przez to, że przegrał.
Powoli coraz bardziej Sam tracił w jej oczach. Najpierw tym jak ślepo ufał Riverowi, teraz to jak się zaciął by nie złamać zakazu jednookiego, a ten przecież nawet się nie dowie, że chłopak coś palnął o wampirach czy potworach. Była naprawdę poirytowana jego postawą. Niby był już niemal dorosły, był po pierwszej przemianie, a podporządkowywał się i bał zdania dorosłych gorzej niż pięciolatek. Zwłaszcza że nic złego przecież nie miał na myśli, jak się okazało, bo jedynie skojarzyło mu się z postacią z jakiegoś serialu, którego nawet nie znała. Wybiło ją jednak z rytmu i nie była już aż tak zła, jego pytanie. Była nim lekko zaskoczona, jakby nie wiedziała skąd mógł wpaść na taki pomysł. Nabierała już powietrza by mu odpowiedzieć, gdy przerwała jej nagle Leah, wybuchając śmiechem. Spojrzała na nią lekko przekrzywiając głowę, ale zaraz się rozpromieniła i pokiwała głową, biorąc jej słowa do serca. Białowłosa była dla mniej zdecydowanie ogromnym autorytetem. Chciałaby w przyszłości być taka, jak Leah.
Nawet, gdy chwilę później, gdy byli w stodole, ją poprawiła na temat tego, że krowy mają wymiona, a nie cycki. Kiedy Leah dodała, że ona może mieć cycki, a nie krowa, mała mimowolnie spojrzała na jej biust, a po tym jeszcze raz zerknęła na cyc... wymiona krów.
- Słyszałam kilka razy, jak ktoś mówił, że jakaś kobieta ma ogromne wymiona. A nie była krową - zauważyła, choć nie po to, by się kłócić z Leah, co po prostu ją poinformować, może nie wiedziała, że niektóre kobiety mają wymiona a nie cycki, więc czemu krowa nie mogła mieć cycków?
- Czyli to ściema, co w telewizji pokazują, jak piją mleko prosto z cycka krowy? - spytała i aż się wzdrygnęła, gdy wyobraziła sobie, że ona miałaby się napić mleka tak prosto z tego obwisłego, owłosionego frędzla. Zdecydowanie wolała jednak to mleko w kartonie z fabryki.
Kiedy dotarli na kurza fermę i Sam po raz kolejny pokazał, jaką naprawdę jest ofermą, Hannah zwyczajnie nie wytrzymała i wybuchła. Miała już dość słuchania o jednooki praktycznie na każdym kroku. Naprawdę tylko ona widziała, że nie można było na nim polegać? Leah to rozumiała dlaczego była ślepa, skoro była w nim zakochana po uszy. Ale Sam? Nie wyglądał jakby był... Jak to na internecie nazywali takie osoby? Ciepły! Nie rozumiała co prawda skąd takie określenie jeśli lubiłby chłopaków, a nie dziewczyny, ale to chyba jakoś tak się nazywało.
Jako pierwsza zeskoczyła z daszku, na którym się przyczaili i gdy tylko wyładowała na nim swoją frustrację, nie czekając na nikogo, ani na to aż Leah się rozmyśli i jednak wrócą do domu, pognała przed siebie w stado niczego niespodziewających się kur. Może nie potrafiła się jeszcze zmienić, ale miała bardzo silny instynkt i bardzo szybko trzymała w rękach szamoczącą się kurę. Oczy jej nawet lekko zabłysły złotym kolorem i musiała się naprawdę zmusić do tego, by wyrwać jedno pióro z ogona kury i ją puścić wolno, nie robiąc jej żadnej krzywdy. Schowała pióro w kieszeń i skupiła się na kolejnych kurach aż dołączyła do niej Leah, a po chwili również lekko spóźniony Sam. Hannah nie ukrywała swojego zaskoczenia, gdy chłopak zaczął biegać za kurami wraz z nimi. Była święcie przekonana, że o ile nie poszedł na nich naskarżyć swojemu cudownemu Riverowi, to dalej siedział na tym dachu jak kretyn, podczas gdy one się tu świetnie bawiły. A przynajmniej do momentu aż nie obudził się stary, choć ogromny i straszny kogut. Wzięła nogi za pas, zaraz za Leah z jej pomocą wdrapując się na daszek, z którego tutaj zeskoczyli. Nie mogła sobie darować złośliwych min i pokazania języka w stronę zbliżającego się do nich koguta, po czym niemal w ostatniej chwili zeskoczyła w stertę siana obok Leah. A po tym jeszcze Sam... Chciała pochwalić się tym, ile ona nazbierała jednak gdy tylko wyciągnęła rękę z kieszeni, wszystko się wysypało i zostało porwane przez wiatr. Była pewna, że miała dużo więcej od nich, dlatego nie przejmowała się tym, że nie mogła im tego udowodnić. Razem z nimi zaczęła się śmiać niemal do łez.

- Rozumiem co masz na myśli, bo... sam byłem zaskoczony, gdy tak nagle zaczęła ganiać po podwórku za Ajrisz i jak ochoczo przywitała się z panią Ritą. Wiem, że mówiłaś, że długo w Venandi nie zabawisz, ale... może Hannah zostałaby tutaj? Wiesz są wakacje, mógłbym porozmawiać z Leah, czy mała mogłaby tutaj zostać, przynajmniej dopóki nie wrócę do miasta. Mogłoby to jej dobrze zrobić. Zwłaszcza że to nie były przewidzenia skoro oboje widzieliśmy, że od samego początku tutaj zrobiła się jakaś żywsza. Ty mogłabyś na spokojnie zająć się swoimi sprawami - zaproponował spokojnie, nie zdając sobie sprawy z tego, że Lake mogła chcieć wywołać jakiś konkretny efekt swoją wypowiedzią.
- Nie mam pewności czy przyrodnią, czy rodzoną, ale ona i August mieli tego samego ojca - potwierdził siostrze, nie dziwiąc się jej zaskoczeniu, bo sam przecież był w szoku, gdy się o tym dowiedział.
Później rozmowa zeszła na temat Leah i... nie był pewien czy rzeczywiście mógł uważać za wpojenie to, co ciągnęło go do Leach, czy było to zwykłe zauroczenie, a może po prostu zaczynało mu już brakować bliskości drugiej osoby. Bliskiej osoby. Cokolwiek to nie było... powinien być z kobietą całkowicie szczery. Powinna wiedzieć, że nie patrzył na nią tylko jak na przyjaciółkę. Siostra pomogła mu się o tym przekonać. Odwzajemnił lekko jej przytulenie i lekko się uśmiechnął z wdzięcznością w oku.
- Dzięki. Na pewno z nią o tym porozmawiam od razu po waszym powrocie do miasta. W końcu to facet powinien wyjść z inicjatywą i wyznać dziewczynie, że jest nią zainteresowany, nie? - zapytał nieco skrepowany, ale jednocześnie też lekko rozbawiony tą sytuacją.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 13 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 13 z 20Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 16 ... 20  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Apartament rodziny Blackfyre
» Opuszczona willa rodziny Artery

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-