a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 13 ... 20  Next
AutorWiadomość
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyPią 20 Sty 2023, 23:24

A może to było za sprawą obu? I osoby i miejsca? Nie znała Karan, ale kobieta Ewidentnie upatrzyła sobie bardziej ludzki sposób bycia. Miasto na pewno miało swoje plusy! Było o wiele bezpieczniejsze, wszystko łatwo dostępne na miejscu. Tak jak była w stanie zrozumieć tych z ich gatunku którzy w stu procentach wybierali życie zwierząt, tak rozumiała tych którzy z swojej dzikiej natury rezygnowali. No dobrze, starała się zrozumieć. Dla niej nie było problemu z zaakceptowaniem, że była jednocześnie i wilkiem i człowiekiem. I tak jak nie potrafiła by ciągle żyć w Wilczym futrze... Litości, czasem trzeba się przecież odezwać! Albo zwyczajnie wziąć przyjemną kąpiel czy wyspać w łóżku. Tak samo nie umiała by być tylko człowiekiem... Zrezygnować z biegania, węszenia, polowania, czy wycia do księżyca? Nie... Zdecydowanie nie. Mimo wieku River po prostu dopiero odkrywał możliwości każdego z światów w jakim żył. I szczerze cieszyła się że ma okazję w tym uczestniczyć. To tylko pokazywało, że w każdym udomowionym psie mógł obudzić się wilk. Zastrzygła jednym uchem w jego stronę gdy się do niej skradał, jednak to była jej jedyna reakcja na to. Wycie... Naprawdę przypominało śpiew, może i nie brzmiała najlepiej, ale kto nie lubił śpiewać przy ognisku? Albo popijaku?! Nie spodziewała się że będzie to kolejna czynność której River nie doświadczył... Wycie wilków miało naprawdę wiele znaczeń w zależności od tonu mogło faktycznie wzywać na pomoc, dawać znak że teren był czysty, ale też pomagało wyrzucić z siebie rozpacz podobnie jak płacz... Wiele wilków po stracie bliskich wyło żałobnie w nocy. Mogło być też wesołe, właśnie takie jak teraz, po prostu sprawiające radość. I tak dalej... I tak dalej. Kiedy zrozumiała że River nie rozumiał znaczenia tego wycia, poczuła... Z jednej strony żal że i to zostało mu odebrane, ale też szczerą radość że mimo to spróbował gdy go zachęciła. Ewidentnie do końca nie wiedział jak się za to zabrać. Przez chwilę Leah aż położyła uszy przy głowie. Szybko je jednak z powrotem postawiła gdy River próbował bardziej oczyścić myśli podczas wycia. Podniosła się machajac wesoło ogonem gdy na nią spojrzał. Lekko skinęła głową w gescie aprobaty i uniosła głowę by zawyć jeszcze raz. Po niej... Po lesie rozległo się kolejne wycie... I kolejne... I kolejne. Wilki wracały po patrolach do domu i chętniej dołączały do wspólnego wycia. Przymknęła na chwilę oczy chłonąc symfonie dźwięków i zapachów. To... Było po prostu piękne, było w tym coś takiego... Naprawdę relaksującego. Jeśli to w ogóle było jeszcze możliwe, to tylko bardziej poprawiło jej nastruj. Wróciła spojrzeniem do Rivera i traciła go znowu nosem po czym opadła na przednie łapy, pozostawiając tyłek wysoko i merdając przy tym mocno ogonem. Tera to ona zachęcał go do kontynuacji zabawy wśród "śpiewów" całego stada. Traciła go jeszcze raz i odskoczyła żeby odbiec kawałek dalej.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyPon 23 Sty 2023, 18:15

Po części okrutny los odebrał mu możliwość wychowywania się wśród swoich pobratymców i dorastania w zgodzie ze swoją naturą, jednakże po części sam był też sobie winien, że dopiero w wieku trzydziestu pięciu lat zaczął poznawać kulturę swojej rasy. Kiedy dowiedział się, że ani on, ani jego siostra, nie są ludźmi, nie próbował w żaden sposób dowiedzieć się czegoś więcej o ich pochodzeniu i drugiej naturze. Nie przejawiał nawet żadnego zainteresowania tym tematem. To, że nie miał z kim o tym porozmawiać, nie było żadną wymówką, bo przecież spotkał na swojej drodze innego wilkołaka. Ba! Swoją partnerkę. Choć jako przemieniona, mogła nie znać za wielu aspektów ich kultury, nie mniej na pewno miała większą wiedzę w tym zakresie od niego. W takim wypadku, jakby nie patrzeć, to on był głównie winny temu, że dopiero teraz zaczął się interesować tematem ich wilczej natury oraz społeczności.
Miał jednak to szczęście, że spotkał na swej drodze Leah i mogła mu pokazać nieco uroków bycia wilkiem. Ciesząc się przy tym razem z nim, przez co można by porównać ich do dwójki szczeniąt poznającej otaczający ich świat, choć Leah miała to już dawno za sobą i zdecydowanie żadne z nich nie było już szczenięciem. A na pewno nie fizycznie, bo mentalnie, nadal mieli w sobie dużo z dziecka.
Z początku, gdy zawył za "namową" wilczycy, czuł się odrobinę nieswojo, jakby zrobił coś, czego nie powinien. Obawiał się... Trochę spodziewał się, że po jego wyciu, te, które wcześniej odpowiedziały Leah, ucichną i w krótkim czasie w otaczających ich ciemnościach pojawią się złowrogo świecące ślepia, skupione na nim. Kiedy jednak zauważył, jak po jego spojrzeniu w jej stronę, zamachała ogonem i kiwnęła mu głową, nieco się uspokoił. Zbliżył się do niej o krok, gdy zawyła, a po okolicy wiatr poniósł odgłos wycia innych członków stada. Tym razem nie potrzebował zachęty, by również dołączyć i to dużo bardziej ożywiony, niż przy pierwszej próbie. W jego głosie było więcej radości z życia. Jeszcze te gwiazdy migoczące nad ich głowami jakby domagające się bisu. I głosy innych dookoła... Aż usiadł z głową uniesioną w niebo, choć już nie wył, bo zabrakło mu tchu. Odetchnął głęboko, wciągając powietrze nosem, ile tylko dał radę zmieścić w płucach, po czym wypuścił je przez lekko otwarty pysk. Nawet ślepy byłby w stanie zauważyć, że był zrelaksowany i bardzo szczęśliwy, jakby świat w końcu nabrał kolorów i wskoczył na właściwe tory.
Zastrzygł uchem, wyrwany z rozkoszowania się tą błogością, gdy został trącony przez Leah, na co wyprostował głowę i obrócił ją, by móc na nią spojrzeć. Widząc, jak zaprasza go do wspólnej zabawy, jego ogon zamiótł radośnie ziemię kilka razy, nim w końcu podniósł swój tyłek, nie przestając machać na boki ogonem. Skupił się na niej i spróbował uniknąć bycia trąconym przez nią po raz kolejny. Nie, żeby tego nie lubił, po prostu w tej chwili, chciał uniknąć jej zaczepki, żeby samemu móc ją zaczepić i pogonić za nią z niewymowną radością na pysku i świecącą w oku. Naprawdę czuł, jakby dopiero teraz zaczął żyć pełną piersią.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyCzw 26 Sty 2023, 23:26

Z jednej strony, to prawda że los okazał się wyjątkowo okrutny wobec Rivera. Odebrał go jego rodzicą, odebrał go z własnego gatunku. Z drugiej strony, doprowadził go do tej chwili. A czy nie lepiej późno niż wcale? Jeśli istniało w ogóle jakieś przeznaczenie czy los, to miało specyficzne poczucie humoru. Nie rozumiała braku jego ciekawości, chociaż spodziewała się, że wynikało ze względu na gatunek w jakim został wychowany. Ludzie, nie lubią inności, czegoś niezrozumiałego. Być może wychowany przez dobrych ludzi jakoś wewnętrznie uważał, że bardziej brnąc w tą inność ich zasmuci? Albo narobi problemów? To w sumie było w jego typie. Bynajmniej jednak nie obwiniała go czy potępiała za ten brak ciekawości. Wracając jednak do obecnej chwili, czuła że był zdenerwowany. Nie spodziewała się że do niej dołączy ale gdy zawył razem z nią... To może głupie i banalne. Ale czuła się naprawdę na właściwym miejscu. Jak by od zawsze jej przeznaczeniem było dotarcie do tej chwili i możliwość pokazania jednookiemu ich świata. To była... Piękna chwila. Gdy trwała znów poczuła się czegoś częścią. Jak wtedy, zanim dowiedziała się o rodzicach. Wilki z bliższych i dalszych odległości odpowiadały swoim wyciem. Jedno było naprawdę niedaleko! Należało do wilka który niedawno przechodził przez pole. To wszystko, sprawiało że czuła się jak dzieciak któremu wreszcie pozwolono usiąść przy stole dla dorosłych. Była w wyjątkowo dobrym humorze. Chwilę przed tym jak wróciła do zaczepienia Rivera, przyglądała się temu jak wpatruje się w gwiazdy nad nimi. Czuła się szczęśliwa mogąc być częścią tego świata którego właśnie doświadczał... Który mu się podobał. Był... Dobrym facetem i mimo, że on siebie ewidentnie nie doceniał, to była już pewna, że trzeba będzie uważać. Bo wyjątkowo łatwo można się było w nim zakochać. Dziś jednak postawiła już tylko na tą wesołą głupawkę, powinni się bawić póki mogli. Gdy się odsunął, w pierwszej chwili nie chciała dać za wygraną! Miała zamiar podskakiwać do niego, zaczepiać i od razu odskakiwać. Ubiegł ją jednak odpowiadając zaczepką z jego strony. Pomachała puszystym ogonem i oczywiście... Więcej jej nie trzeba było by wrócić do zabawy. Biegali wokół dogasającego ogniska, nie chciała się wciąż od niego oddalać. Z resztą będą mieli jeszcze okazję skoro w dzień chcieli iść do lasu. Odbiegała kawałek i zatrzymywała się uginając przednie łapy, klatką piersiową dotykając ziemi podczas gdy ogon wesoło wachlował z góry. Była od niego zdecydowanie głośniejsza, bo szczekała co jakiś czas wesoło jak prawdziwy bawiący się owczarek. Nie chciała go też męczyć bieganiem więc za którymś razem zatrzymała się i doskoczyła do niego próbując go wywrócić na ziemię. Zabawa stara jak świat u chyba wszystkich zwierząt.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptySob 28 Sty 2023, 15:01

Nie był nigdy przez nic ograniczany, a mimo to czuł, jakby dopiero teraz był naprawdę wolny. To było naprawdę przyjemne uczucie. Żadnych trosk i zmartwień. Był naprawdę wdzięczny Leah, że pomogła mu w końcu otworzyć oczy i zacząć żyć w zgodzie z samym sobą. Dzięki niej pierwszy raz od swojej straty mógł być choć przez chwilę szczęśliwy. Gdyby nie ona, prawdopodobnie siedziałby teraz w jakimś barze i topił swoje smutki w kieliszku z alkoholem, albo wpakowałby się w jakąś bójkę. Chociaż pewnie tak będzie spędzał wolny czas, gdy wróci do Venandi. Na pewno będzie się starał jak najmniej czasu spędzać w domu, bo... nie czuł się tam najlepiej, gdy było tak pusto. Nie zamierzał jednak teraz o tym myśleć, a jedynie cieszyć się czasem spędzonym w Fostern i miłym towarzystwem Leah. Jeszcze nie tak dawno myślał, że najlepiej mu będzie wyłącznie z samym sobą, a teraz coś mu podpowiadało, że naprawdę będzie tęsknił za lesistą okolicą i obecnością innych wilków w okolicy. Za tym wspólnym wyciem i beztroską, szczeniacką zabawą.
Pochylił się do przodu, opadając nisko na swojej jednej przedniej łapie, prawie kładąc się na ziemi, lecz zad i machający energicznie ogon miał wysoko w górze. Sam pozwolił sobie na pojedyncze, bardziej basowe niż Leah szczeknięcie, nim ruszył za nią w pogoń. Nie był za specjalnie miłośnikiem biegania, co mogło być spowodowane mieszkaniem w głośnym, wypełnionym spalinami mieście i prowadzeniem raczej statycznego trybu życia, jednakże gonitwa za wilczycą sprawiła mu naprawdę wiele radości. Starał się dotrzymać jej kroku, co nie było wcale takie łatwe i to nie koniecznie przez brak jednej łapy. Był zdecydowanie cięższej, bardziej masywnej budowy niż Leah, a przez to bieg kosztował go więcej energii. Poza tym, mimo wysokiej wytrzymałości pod względem sił, kondycję miał raczej kiepską. Istniało jednak duże prawdopodobieństwo, że po tym dniu zacznie nad nią mocno pracować.
Choć coraz bardziej zaczynało brakować mu tchu i zaczął biec za Leah ze zwisającym z pyska językiem, nie tracił swojej radości i nie zamierzał się poddawać. Nigdy się nie poddawał. Widział, jak wilczyca się przed nim zatrzymała i pomyślał, że chciała na niego zwyczajnie poczekać, widząc, że zostawał w tyle. Podbiegł więc, nie spodziewając się, że będzie chciała go przewrócić, a przez to udało jej się to osiągnąć bez większego trudu. Pisnął krótko, gdy został wytrącony przez nią z równowagi, ale nie przez to, że go to zabolało, tylko dlatego, że go tym zaskoczyła. Szczeknął na nią z rozbawieniem, gdy leżał na ziemi i łagodnie zawarczał, chcąc się zemścić na niej za to przewrócenie go. Próbował złapać i lekko pociągnąć jej ucho zębami. Był przy tym bardzo delikatny i ostrożny, bo nie chciał jej zrobić krzywdy, a jedynie ją zaczepić i dać znać, że nie miał zamiaru dać jej tak łatwo wygrać. Jak szczeniak, który chce skupić na sobie uwagę i postawić na swoim, podgryzając, czy ciągnąc za ucho starszych. Nie spuszczał przy tym ani na moment mieniącego się złotem w ciemności wzroku z Leah, wręcz nią zahipnotyzowany. Może... niekoniecznie przez to, że mógłby się w niej zakochać, na pewno nie po tak krótkiej znajomości i dopóki nie załatwi swoich spraw w mieście. Była dla niego ważna, to nie podlegało wątpliwościom, byłby gotów zrobić dla niej wszystko, ale jedynie jak dla dobrej przyjaciółki czy siostry.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptySob 28 Sty 2023, 23:45

Oh była między nimi zdecydowana różnica. Leah często przebywała w wilczej postaci, walczyła, biegała, wspinała się, skakała... A przede wszystkim, polowała. Oczywiście jej smukła budowa dawała jej zdecydowaną przewagę jeśli chodziło o szybkość. Podobnie fakt że miała wszystkie kończyny, jednak była pewna, że gdyby River poświęcił więcej uwagi wilczej stroniew niczym by jej nie ustępował. Skradał by się i polował równie dobrze jak "kompletne" wilkołaki. Wręcz istniała duża szansa, że z odrobiną wprawy mógł by wielu przegonić w umiejętnościach walki i w sile. W końcu, nie od dziś wiadomo, że nie szkolona lewa ręka zawsze będzie słaba niż wciąż używana prawa. Chciała tyle mu jeszcze pokazać... Z coraz większą przykrością przyjdzie jej przywitać moment gdy ostatecznie River wróci do miasta. Bo o tym, że ten moment przyjdzie w końcu wiedziała. Nie było co do tego wątpliwości, jego życie i obowiązki wciąż tam zostały. Przewrócenie go, przyszło jej łatwiej niż myślała. Do tego stopnia że sama straciła równowagę i wylądowała łapami na nim. W pierwszej chwili nawet wystraszyła się, że zrobiła mu krzywdę, słysząc jego skomlecie. Równie szybko jak o tym pomyślała zrozumiała, że nie o to chodziło i w duchu się zwyczajnie śmiała. Podniosła się żeby triumfalnie nad nim stanąć i się wycofać ale gdy się unosiła, on złapał jej ucho. Był przy tym delikatny, uniosła lekko głowę że trzymane przez niego ucho wyglądało jak u psa z klapniętymi uszami. Chciała się wycofać ale ograniczona widoczność i jego łapy między jej trochę ją zaplatały. Żeby go nie podeptać spróbowała go przeskoczyć i ostatecznie... Wylądowała na ziemi. Taktyka na szczeniaka zdała egzamin! Mimo że w tej chwili pokonana, zamiatała ogonem ściółkę, a jej oczy zwyczajnie się cieszyły. Tak samo jak jego... To był naprawdę cudowny widok, szczęście w oku które tak często pokazywało jedynie smutek. Zamachnęła się łapą prubując go pacnoć w nos i otrząsała się prubując skłonić do puszczenia jej ucha. Była ostrożna żeby przypadkiem nie władować pazurów do jego jedynego oka, ale na pewno raz trafiła w czoło, raz gdzieś z boku głowy, w policzek albo ucho. On również był dla niej ważny i nie chodziło tu bynajmniej o to że uważała, że łatwo by się było w nim zakochać. Był jej bliski i naprawdę chciała pomóc, chociaż na chwilę obecną rzeczywiście relacje bardziej można było porównać do braterskiej. Zwyczajnie był typem który z łatwością podbił by serce nie jednej dziewczyny. Jej zapewne też, gdyby oczywiście mieli ze sobą więcej czasu niż kilka dni.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 10:08

Domyślał się, że Leah pewnie uznawała jego przewrócenie za swoją małą wygraną. Niestety na swoje nieszczęście trafiła na typa... wilka, który tak łatwo nie daje za wygraną. Niczym zwyczajny szczeniak złapał ją za ucho, aby pokazać, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Mimo że na nim leżała i ewidentnie był przegrany, bo niewiele mógł w tej sytuacji zrobić, aby nie wyrządzić jej przypadkowo krzywdy czy zakończyć ich zabawy. Cieszył się wesoło w duchu, gdy teraz to ona była przyparta przez niego do muru i widział, że nie wiedziała, jak mogłaby się uwolnić. Zwłaszcza z łapami między jego łapami. Można by powiedzieć, że splątali się jak jakieś rosnące w lesie pnącza, z których trudno było się wyplątać. Parsknął rozbawiony, omal nie puszczając jej ucha, gdy uwolniła się z ich splątanych łap, przeskakując przez niego i lądując plackiem na ziemi. Nawet gdy zaczęła go pacać łapą po pysku, wciąż uparcie trzymał jej ucho. Puścił je dopiero w momencie, gdy dostrzegł swoją szansę na "kontratak", w tym samym momencie robiąc skok w jej stronę, by uwalić się w poprzek przez jej grzbiet, przygniatając ją do ziemi swoim ciężarem. Z lotu ptaka mogli wyglądać w tym momencie jak wielki, włochaty X. Jeszcze złośliwie rozwarł szeroko swoją paszczę, zwijając lekko język do środka z głośnym ziewnięciem, po czym położył pysk na ziemi i mlasnął kilka razy, cicho mrucząc, jakby właśnie szykował się do drzemki. Skoro miał bardzo wygodny materac pod sobą, to czemu by nie skorzystać? Nie zamierzał oczywiście iść w tym momencie spać, ale chciał się podroczyć trochę z Leah. Lubił to. Zresztą wilczyca chyba też skoro już niejednokrotnie nawzajem sobie dokuczali dla śmiechu i mimo to nadal znosiła jego towarzystwo.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 16:28

Nieszczęście? Osobiście uważała że miała olbrzymie szczęście! Zabawa nie była by w końcu aż tak atrakcyjna gdyby można ją było od tak wygrać! Lubiła Rivera, naprawdę w krótkim czasie zżyli się z sobą jak by to ona była jego zgubiona przed paru laty siostrą. Jednak okazał się też nie lada wyzwaniem! I to bardzo dobrze. Oczywiście gdyby to była prawdziwa walka to żadne z nich nie przejmowało by się czy podeptać to drugie, zapewne wtedy też poświęciła by to ucho. Ale to była zabawa, dlatego wybrała próbę przeskoczenia go. I nawet gdy upadła obok, to miała z tego po prostu ubaw. Usiłowała się wymknąć, nawet w pewnym momencie wydała z siebie zniecierpliwione warknięcie gdy dłuższy czas jej się to nie udawało. Nie było to jednak w żadnym razie prawdziwe ostrzeżenie. Już sądziła że uda jej się odskoczyć gdy wreszcie puścił jej ucho! Tyle że zdarzyła się tylko lekko otrzepać zanim River przygniotł ją całym sobą. Spróbowała od razu wstać ale był od niej większy i silniejszy. Mogła się z nim siłować ale nie chciała nadwyrezyc podleczonego grzbietu dla wygranej w zabawie... Zwłaszcza że i tak były wątpliwości czy to zapewniło by jej wygraną. Chociaż gdy ziewnął, zmróżyła oczy z irytacją że jego wygrana przychodzi mu z taką łatwością. Była uparta i zawzięta. Spróbowała się wyczołgać z kolejnym warknięciem zostawiając w ziemi zaorane ślady po pazurach. W istocie chciała jedynie wyciągnąć się na tyle żeby złapać jego ogon i go lekko pociągnąć za niego. Jesli on mógł ją łapać za ucho to zamierzała odpłacić mu pięknym za nadobne. Tyle że ona puściła gdy tylko lekko się uniósł i trafiła się jej okazja do wymkniecia "na wolność". Jeśli się to faktycznie udało to odskoczyła nabierając dystansu i otrząsając ciemne, czekoladowe futro z resztek ściółki. Nie spuszczała z niego wzroku, ale też nie ukrywała dumy z tego że jej genialne posunięcie podziałało. Uniosła wysoko głowę i machała dumnie ogonem. Chwilę czekała czy jakoś odpowie... Jeśli nie to wystawiła lekko język ziajając. Całe wieki się z nikim tak nie bawiła... Może kiedyś... Tuż po przemianie zdarzyło się jej biegać z innymi, ale na pewno nie było w tym tyle wygłupów. Dlatego podeszła do niego ostrożnie, tym razem bez podstępu, chociaż na lekko ugiętych lapach gdyby on czegoś próbował! Planowała po prostu go okrążyć na i lekko otrzec się o jego bok swoim. Taki znak pokojowych zamiarów, po którym chciała wrócić do ogniska. Ostrożnie wsunęła głowę w swój nieco rozciągnięty sweter i zmieniając się spowrotem gdy go na siebie zakładała. I tak sięgał jej do połowy ud więctylko poprawiła trochę poczochrane włosy gdy przecisnęła z niego już głowę.
- Wariat... - rzuciła rozbawiona nie patrząc w jego stronę i wyjmując z białych loków kilka szpilek sosny.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 17:31

Przez te wygłupy całkowicie zapomniał o poranionym grzbiecie Leah, gdy ją sobą przygniótł i udawał, że jest jego materacem. A przecież jeszcze niedawno miał tę świadomość i uważał, by się nie zapomnieć w swoich zabawach i nie podrażnić jej gojących się ran. Dotarło to do niego, gdy czuł pod sobą ruch, gdy próbowała się wyczołgać i sięgnęła jego ogona. Od razu wstał, kładąc po sobie uszy i uważnie przyglądając się wilczycy, czy nic złego się jej nie stało. Tym razem na szczęście nic, na co odetchnął z nie małą ulgą. Choć może nie do końca była to jego wina, co zwyczajnie przez ilość wypitego alkoholu zaczynał powoli orientować się w tym, co się dokoła niego działo. Zwłaszcza że z opóźnieniem zwrócił uwagę na to, że nie może swobodnie ruszać swoim ogonem. Jakby coś go trzymało. Spojrzał za siebie. Zmrużył podejrzliwie oczy i zamachał kilka razy puszystym, ciemnym ogonem na boki. Nie no, wszystko już działało tak jak zawsze. Sapnął, potrząsając przy tym głową, odpuszczając sobie tę zagadkę, choć istniało duże prawdopodobieństwo, że stała za tym Leah, tylko teraz widocznie zajęła bezpieczną odległość.
Spojrzał w jej stronę, pochylając lekko głowę, jakby się szykował do skoku, ale zaraz zrezygnował, widząc, jak wystawiła język, zziajana, podobnie jak on jeszcze chwilę temu, gdy się ganiali. Wyprostował się i znów sapnął, potrząsając lekko głową, jakby kichnął, a czym chciał przekazać, że i jemu już wystarczy zabawy na jeden dzień... Wieczór... NOC! Dawno się tak dobrze z nikim nie bawił, szczególnie w wilczej skórze. Był to jego pierwszy raz i naprawdę chciałby, aby ta chwila beztroski i radości nigdy się nie kończyła, ale miał ciężki wcześniejszy dzień, całą noc nie spał, a i ostatni dzień był mocno intensywny, zwłaszcza te atrakcje przy ognisku. Aż sam się sobie dziwił, że miał jeszcze tyle energii, choć doskonale wiedział, że jak tylko poczuje pod głową poduszkę, padnie jak kłoda i choćby miał obok niego meteoryt uderzyć, to się nie obudzi.
Spiął się lekko, gdy zauważył, jak się do niego zbliża, obawiał się, że tylko udawała zmęczoną, by uśpić jego czujność i teraz szykowała jakiś podstęp, by zacząć i wygrać kolejną rundę. Już nawet pogubił się w obliczeniach, ile taki rund miało miejsce. Rozluźnił się jednak, machając lekko na boki ogonem, gdy otarła się o jego bok. Głupio mu się trochę zrobiło, że podejrzewał ją o jakiś niecny plan w tej chwili. Odetchnął głęboko i poszedł spokojnie za nią już bez żadnych wygłupów.
Nim wrócili do ogniska, przypomniał sobie o kawałku prosiaka, od którego zaczęła się cała zabawa, więc zaraz zawrócił, zaczynając węszyć w powietrzu i wszędzie dookoła. Zadziwiające. Wydawało mu się, że długo się raczej nie bawili, a mimo to i tak praktycznie cała okolica w pobliżu ogniska pachniała nimi. Wątpił, żeby to pomogło w ukróceniu rozprzestrzeniania się wyssanych z palca plotek na temat tego, że on i Leah byli razem. Jeśli chciał jej pomóc, będzie musiał następnym razem bardziej uważać. Nie chciał, by Leah miała z jego powodu jakieś nieprzyjemności.
Westchnął ciężko i poszedł po część prosiaka, z która zaraz wrócił do ogniska, nim wilczyca zacznie się martwić, że znowu gdzieś zwiał na całą noc.
Nim całkiem wyszedł z lasu, zauważył, jak siedziała w swetrze, wyciągając ściółkę ze swoich włosów. Przekrzywił lekko głowę, gdy usłyszał, jak nazwała ewidentnie go wariatem. Zastanawiał się, czym sobie na to zasłużył, choć oczywiście wiedział, że nie były to słowa złośliwe czy negatywne. Nie mniej uważał, że to przecież ona powinna zostać nazwana wariatem, bo przeturlała go przez pół lasu w jego odczuciu. Nagle przyszedł mu do głowy pewien niecny plan. Zakradł się do siedzącej do niego plecami kobiety, aby zatrzymać się tuż za nią i pochylić głowę z częścią prosiaka w pysku nad jej ramieniem, zaraz obok jej policzka. Uważał jednak by nie pobrudzić jej ubrań. Zaskomlał cicho, jakby chciał ją przeprosić za to, że odebrał i zmarnował jej jedzenie. Choć z drugiej strony, gdyby nie to, pewnie nigdy nie mieliby okazji się razem powygłupiać tak jak przed chwilą. Oparł włochatą brodę lekko na jej ramieniu, czekając, aż weźmie od niej mięso, choć właściwie nie wiedział, co mogłaby z nim teraz zrobić, gdy był cały w ziemi, ślinie ich obojga i leśnej ściółce. Najwyżej on to zje, nie widział w tym problemu, bo zdarzało mu się jeść gorsze rzeczy.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 18:56

Oj tak... Była zmęczona, słabo spało się z ranami na plecach a przecież i tak ostatnie noce spała zdecydowanie więcej niż River! Swoją drogą, pierwszego dnia był bardziej wycofany... Gotowy na atak z każdej strony. Miło że w końcu zaśnie nie bojąc się wilczych odgłosów niosących się po lesie a wręcz może i przeciwnie! W końcu byli tu i chronili terenu przed wszelkim niebezpieczeństwem. A skoro River dostał zgodę od Augusta na przebywanie tu... Również mógł się czuć pod ochroną stada. Naprawdę cudownie było jej widzieć jak jednooki coraz bardziej odnajduje się w swojej wilczej stronie. Co do pleców, musiała przyznać... Że i jej zdarzało się o nich zapomnieć. Była zbyt pochłonięta zabawą i tym pragnieniem brnięcia do wygranej żeby z każdym skokiem zastanawiać się czy to rozsądne. Nie miała mu nic za złe, w końcu nic jej z resztą nie zrobił. Rany może nie zniknęły ale były ładnie pozrastane, zostało tylko trochę strupów i blizn które potrzebowały więcej czasu. Za to spędzony wspólnie czas był wart nawet ich otwarcia. Naprawdę świetnie się z nim bawiła. O plotkach... Szczerze? Zupełnie nie myślała, w końcu nawet w rozmowie jaką odbyli mówiła że ją nie obchodzą. Nie tylko o Riverze plotkowali nawiązując do niej... A z resztą, nawet gdyby plotki miały być prawdą, należało jedynie współczuć tym których osobiste życie było tak nudne ze musieli mówić o czyimś. Fakt był jednak taki że dopiero teraz... Na spokojnie mogło dojść do nich jak duże pole objęła ich bieganina. Wokół ogniska było pełno tropów i unoszącego się zapachu. Jak by się ktoś doszukiwał to pewnie znalazł by nawet sierść w ściółce w miejscach gdzie się ze sobą tarzali. Oczywiście Leah to nijak nie ruszało! Gumka która spinała jej włosy w kucyk spadła jeszcze podczas przemiany. Więc teraz burza przykurzonych loków zmieszanych z fragmentami ściółki opadała jej na ramiona. Chciała chociaż trochę ogarnąć włosy przed pozbieraniem reszty rzeczy... Musiała wyglądać jak jakaś baba Jaga! Brakowało jej krzywego nosa z brodawką... Chociaż może blizny na twarzy już robiły dość duże wrażenie. Będąc szczerą... Zupełnie zapomniała o tym kawałku prosiaka! Nie miała problemu z tym że mógł się zabrudzić. W końcu w większości posiłków jadła surowe mięso tego co upolowała... Nie zwracała szczególnej uwagi na to jak bardzo jest to czyste. Jej słowa... Czy raczej zwrot, oczywiście nie miał być obraźliwy... Może nawet na swój sposób miał być komplementem. Gdyby nie jego zwariowany pomysł gdy się zmienił... Sama by tego dziś nie spróbowała! A co za tym idzie, nie bawiła by się tak rewelacyjnie! Kiedy ostrożnie podszedł do niej od tyłu gdy wyciągała kolejne szpilki sosnowe lekko drgnęła. Wystraszył... Czy raczej zaskoczył ją! Tym jak się przy niej nachylił. Kiedy dotarło do niej co przyniósł zaśmiała się i sięgnęła po ten kawałek.
- Mam nadzieję że naprawdę nie będziesz głodny. - upomniała go jeszcze i sięgnęła palcami do wilczego pyska. To było... Miłe... Jego futro było miękkie, czuła bijace od niego ciepło gdy przesunęła palcami po wilczym pysku i podrapała go pod brodą jak by był wyrośniętym psem. Nawet jeszcze pogładziła jego ucho od strony straconego oka jednak po tym gescie zdała sobie sprawę że może... To nie do końca... Normalne? Zdarzyło się jej kiedyś gdy była ranna i znalazł ją Troy że wziął ja za zwierzę i może raz pogłaskał jej sierść ale... River większość czasu był jednak człowiekiem. Po prostu... Uznała że to może być niezbyt komfortowa sytuacja więc cofnęła rękę i wstała. Odłożyła kawałek na talerz i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Jestem zmęczona... Jeśli chcesz jutro... W zasadzie chyba dzisiaj iść na bagna przeszukać teren to też powinieneś odpocząć. Przyniesiesz wodę że studni? Trzeba zalać resztę ogniska... Ja powynosze już wszystko do kuchni. - zaproponowała ubierając z powrotem spodnie i zbierając puste butelki po piwie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 19:36

Bez najmniejszego sprzeciwu oddał jej trzymany w pysku kawałek, bo przecież po to go jej przyniósł. Na jej słowa, pomachał ogonem za jej plecami i parsknął, potrząsając lekko głową. Nie spodziewał się, że najdzie ją ochota, by go pogłaskać. Widząc jednak zmierzającą w jego stronę dłoń, jakoś nie myślał o tym, by się wycofać. Pozwolił jej na to, by go dotknęła i całkowicie się poddał, czując, jak przesuwa palcami po jego pysku. Przymknął oko. To... było bardzo miłe. Kojące wręcz. Odetchnął głęboko, rozkoszując się tym uczuciem. Mało brakowało, a zacząłby mruczeć. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że... w sumie była to dziwna i niezbyt komfortowa sytuacja skoro większość czasu spędzał w ludzkiej postaci, a nie był zwykłym, może trochę przerośniętym, psem. Dotarło do niego, że może niewłaściwie się zachował, pozwalając jej na to, gdy zabrała nagle rękę i zadecydowała, że najwyższa pora już iść spać. Usiadł tam, gdzie stał, obserwując ją z położonymi po sobie uszami przez krótką chwilę. Oblizał sobie pysk, a końcówka jego ogona kilka razy uderzyła w ziemię przy jego łapach. Patrzył na nią uważnie, po czym odetchnął głęboko, wypuszczając powietrze przez lekko otwarty pysk. Chyba zdecydowanie głupio się zachował. Zwłaszcza że zabawa się już skończyła, jednogłośnie o tym zadecydowali. Czas teraz wrócić do szarej codzienności.
Raz jeszcze westchnął, ziewając po tym szeroko i burknął cicho na potwierdzenie, że zrozumiał jej polecenie i się tym zajmie. Poszedł po swoje ubrania i najpierw złożył wszystkie w jednym miejscu, by po tym wziąć wszystko w zęby i zejść trochę z widoku, by się ubrać. Przeczesał dłonią potargane włosy, w których gdzieniegdzie wyczuł jakieś kawałki mchu czy sosnowych igieł, jednak nie przejął się tym zbytnio i poszedł po wiadro z wodą, aby porządnie zgasić ognisko. Tak, jak poprosiła go o to Leah. Postawił pełne wiadro obok studni i przykucnął przy nim, by nabrać trochę wody na dłoń i ochlapać nią sobie twarz, odpychając tym samym od siebie na moment skutki zmęczenia i upojenia.
- Na co się tak gapisz? - burknął na swoje odbicie w wiadrze, a po chwili się skrzywił, uświadamiając sobie, że nie miał przepaski na swoim pobliźnionym oku. Wziął głęboki oddech, aby zachować spokój i raz jeszcze przeczesał włosy, by część opadła mu na twarz po lewej stronie i jako tako zamaskowała jego blizny. Zabrał wiadro i wrócił do ogniska. Postanowił najpierw zgasić ogień, by nie wzbudzać podejrzeń Leah, a po tym spróbuje poszukać swojej przepaski przy miejscu, gdzie siedzieli i gdzie się zmienił. Na pewno gdzieś tu leżała i się z niego śmiała, że przeszedł prawdopodobnie niejeden raz obok i nawet jej nie zauważył.
- Pójdę jeszcze po wodę, bo nadal się żarzy - poinformował Leah, gdy wylał już całą zawartość wiadra. Był przekonany, że uda mu się tym zyskać trochę więcej czasu na poszukiwania swojej przepaski, za którą uważnie się rozglądał i węszył, gdy tylko był przy ognisku i gdy kursował między nim a studnią.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 20:55

Oni naprawdę byli siebie warci... Paradoksalnie Leah przecież wychowała się wśród swoich, a jednak w takich momentach nie była pewna jak powinna się zachować. Nie chciała go w żaden sposób urazić... A w końcu, czy jak był w ludzkiej postaci to na przykład gładziła jego policzek? No nie... Więc w tej chwili naprawdę czuła się po prostu głupio. Nie dlatego że on zrobił coś nie tak... Ale że ona zrobiła. Butelki od razu wyniosła na śmietnik po czym pozbierała naczynia i pozostawione kawałki prosiaka. Gdy wróciła zdała sobie sprawę że River zawiesił się na jakąś chwilę wpatrując się w wiadro. Zrobiła nawet pierwszy krok żeby do niego podejść ale wtedy ruszył do ogniska. Przechyliła lekko głowę przyglądając się mu ale ostatecznie nie odezwała się. Paradoksalnie... Przeszło jej nawet przez myśl czy to właśnie nie przez jej zachowanie. Podeszła do ogniska żeby otrzepać koce które wcześniej tu poznosiła. Uniosła pierwszy żeby strzepnąć reszti ściółki i odwróciła się do jednookiego gdy się odezwał.
- Jasne... - odpowiedziała chociaż patrząc na to jak ruszył do studni... Chyba wcale nie oczekiwał odpowiedzi.
Wytrzepała koc składając ją na pieńku. Teraz gdy ognisko ledwo się tliło było naprawdę ciemno. Najbliższe światło było po drugiej stronie domu, nie przeszkadzało jej to bo gwiazdy dawały dość by widzieć gdzie idzie ale... Ona niczego nie szukała. Podniosła drugi koc i gdy chciała go wytrzepać zdała sobie sprawę że coś z niego zrzuciła. River zmienił się w końcu praktycznie skacząc na nią... Biorąc pod uwagę jak oboje się wtedy poderwali do biegu, nic dziwnego że część rzeczy była między kocami i poduszkami. Schyliła się i podniosła zaginioną opaskę. W pierwszej chwili nawet nie pomyślała że to może być dla niego tak istotne i że jej desperacko szuka. W końcu widziała go bez niej... Niby w wilczej postaci ale jednak. Dopiero gdy wzięła pod pachę poskładane koce i chciała iść do domu, a River szedł z wodą rozglądając się... Pomyślała że może właśnie o to chodzi. Odłożyła koce i trzymając opaskę w dłoni za plecami podeszła do mężczyzny od tyłu.
- Szukasz czegoś? - zapytała chcąc potrzymać go jeszcze trochę w niepewności.
Biorąc pod uwagę że na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech to nie trudno było się domyślić że nie trzyma rąk z tyłu bez potrzeby.
Dlatego długo też go nie męczyła i pokazała swoje znalezisko.
- Zastanowię się jeszcze nad okupem... - dodała półżartem.
Źle się czuła gdy panowała ta... Ponura atmosfera między nimi.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 22:05

Nie myślał racjonalnie. Nie powinien aż tak gwałtownie zareagować na brak swojej przepaski, ale... jakoś nie czuł się zbyt komfortowo bez niej. Szczególnie po tym, jak zobaczył swoje okropne odbicie w wiadrze. Nie, żeby kiedykolwiek zależało mu jakoś na wyglądzie, ale gdy widział swoje blizny, docierało do niego, dlaczego sporo osób się go bało i uciekało na jego widok. Lubił towarzystwo, choćby móc odbyć pijacką pogawędkę z przypadkowo poznanym typem przy barze, nie powinno więc dziwić, że nie czuł się najlepiej, gdy inni widzieli w nim zabijakę, czy gościa, którym można byłoby straszyć nieposłuszne dzieci. "Widzisz tego pana? Jeśli nadal będziesz niegrzeczny, pan do ciebie przyjdzie i cię zabierze ze sobą." A jakby rzucić to wszystko w cholerę i wejść w skórę wilka? Zamieszkać w lesie i się niczym nie przejmować? Jakoś... swobodniej się czuł, gdy jego ciało porastało gęste, puszyste futro. Łatwiej mu było zapomnieć o swoich brakach. Albo tak mu się tylko wydawało. W każdym razie zdecydowanie lepiej by się poczuł, gdyby w końcu znalazł tę przeklętą przepaskę.
Był zmęczony i jeszcze dodatkowo sfrustrowany, zły na samego siebie, że się przejmował taką pierdołą, a mimo to nie zamierzał odpuścić, dopóki jej nie odnajdzie. Szedł ostrożnie, żeby nie wylać niesionej w wiadrze wody i by móc się dokładnie rozejrzeć. Gdzie to mogło się podziać? Zbliżył się do paleniska, uważając przy tym pod nogi, by o nic się nie potknąć. Był tak skupiony na swoich poszukiwaniach, że nie zwrócił uwagi na podchodzącą do niego od tyłu Leah. Chlusnął wodą w żarzące się drewno i przez przypadek wypuścił z dłoni trzymane wiadro. Wystraszył się jej nagłym pytaniem.
- Chryste! Zawału przez ciebie dostanę - poskarżył się, próbując opanować oddech i przykładając dłoń do serca, jakby rzeczywiście coś z nim było nie tak, choć zazwyczaj był to jedynie odruch. Ot tak. Na pokaz.
- Niee...wiem, skąd ci przyszło do głowy, że mógłbym czegoś szukać - odparł, starając się zabrzmieć przekonująco, od razu odwracając głowę w bok i udając, że coś go z tamtej strony zainteresowało. Wszystko, byleby tylko unikać spojrzenia kobiety. Albo raczej, żeby się kryć swoje słabości przed jej wzrokiem.
Nieskuteczne starania, zwłaszcza że zaraz sam spojrzał wprost na nią, zaskoczony, gdy wspomniała o jakimś zakładniku. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale zaraz znów uciekł spojrzeniem w bok, drapiąc się zakłopotany po karku.
- Branie na zakładnika wytartej ozdóbki, nie wydaje się opłacalnym biznesem - mruknął, chcąc brzmieć, jakby w ogóle mu nie zależało. Lekko potrząsnął głową, bo włosy na twarzy zaczęły mu już trochę przeszkadzać, ale był uparty i choć było to głupie, postanowił iść nadal w zaparte.
- Tortury na tym kawałku szmatki też ci nie przyniesie żadnych korzyści. Beznadziejny z ciebie mafioso - westchnął żartobliwie, udając, że się naprawdę mocno zawiódł na Leah, skoro nawet podstawowych zasad bycia mafiosem nie znała. Jakby kiedykolwiek widział w niej potencjał na zostanie najlepszym bossem na świecie. Byłaby Matką Chrzestną albo Ciotką. Siostrą? Na szczęście nie musiał się nad tym zastanawiać, bo jak już powiedział, nie widział jej kompletnie w tej roli. Zerknął na nią ukradkiem, upewniając się, czy łyknęła haczyk i dzięki temu zapomni o całej sprawie i zmienią temat. Na pewno nie był to najlepszy moment na prowadzenie psychologicznych sesji z przepaską w roli głównej, bo oboje byli padnięci. Poza tym zdążyła już poskładać koce, na których mógłby się położyć i odprężyć, skoro żadne z nich nie wyciągnęło jednak przed dom wygodnej kanapy. No i nie miała "niesamowitego" notatnika i długopisu. Tą osobą, która przeprowadza tego typu "rozmowy", też byłaby raczej kiepską. Bez notatnika i długopisu? Jak im tam? Każdy szanujący się psychoterapeuta miał przecież swój "niesamowity" notesik i długopis. PIÓRO! Nie, długopis.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 29 Sty 2023, 23:38

Trochę liczyła że go zaskoczy... Trochę, fakt że aż upuścił wiadro sprawił że prychneła.
- No wiesz... Wiem że wyglądam jak wiedźma z jakiegoś przeklętego lasu ale nie przesadzaj. Nawet oczy mi się nie świecą! - odpowiedziała udając oburzoną.
Oczywiście żartowała, w końcu chciała go wyciągnąć z ciemnych myśli w jakich się zaszył.
Była zmęczona, może normalnie wpadła by na coś bardziej kreatywnego ale teraz... Próbowała działać w tym co miała. Wysłuchała go do końca... Może nawet by mu uwierzyła, gdyby nie to jego uciekanie wzrokiem. Widziała to w sklepie... Jak bardzo ważna jest dla niego opinia innych. To jak tamci chłopcy się go bali ewidentnie było mu cierniem w oku. Ona była zdecydowanie inna pod tym kontem. Jej by chyba nawet pasowało to że inni się jej boją. Wolała to o wiele bardziej od tego... Niedoceniania jej zdolności. I tak była sama, gdyby inni bali się jej tak jak z niepokojem zerkali na Rivera to może miała by więcej spokoju. Dodatkowo... Z jednej strony River czasem zdawał się myśleć bardzo prostolinijnie. Uważał się za gorszego od innych, czy może raczej... Że inni go za takiego biorą gdy na niego patrzą, a jednocześnie że jest "postrachem" dzieci. Ona nie tyle widziała strach co respekt. Ale to zupełnie inny temat. Teraz ważne było to, że brak opaski go zdecydowanie martwił bardziej niż przyznawał. Odczekała aż skończy mówić obracając opaskę w swoich dłoniach. Przeszło jej przez myśl że powinna się z nim bardziej podrażnić skoro ten idzie w zaparte ale... Nie miała serca żeby mu to robić. Podeszła do niego i wolną ręką dotknęła jego brody... spróbowała skłonić żeby znów na nią spojrzał. I tak było ciemno, i tak już go bez niej widziała, dla niej to jak wyglądała blizna nie miało zupełnie znaczenia. Dlatego o ile tylko sobie na to pozwolił odsunęła z niej włosy.
- Dziękuję... Za dzisiaj, dawno... Nie pamiętam czy kiedykolwiek się tak dobrze bawiłam. - powiedziała posyłając mu przyjazny uśmiech i założyła opaskę na jego bliznę.
Żeby to się udało, musiała unieść się na palcach... Jednak była niższa, ale chciała to zrobić sama... Jak by znowu nie potrafili rozmawiać. Jak w tej wilczej formie i chciała do niego przemówić samym gestem. "Jest ok... To bez znaczenia jak wygląda. To przecież ja... Ja się nie boję". W zasadzie kanapy nie było, koce były poskładane ale nie miała by problemu gdyby od tak mieli położyć się na tej... Przeoranej ściółce dookoła ogniska i chwilę popatrzeć w gwiazdy i po prostu pogadać o problemach psychologicznych. Ale obawiała się że zaśnie... Tym bardziej on! Jego noce ostatnio były zdecydowanie zbyt ubogie w sen. Dlatego gdy tylko oddala mu jego własność wróciła do kocy i poduszek, żeby wrócić do domu.
- Chyba ognisko już dość pływa, choć do domu. - zachęciła go dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało.
Ale oboje byli już chyba zbyt zmęczeni żeby prowadzić dyskusje o tym czy był to dom jako taki budynek... Czy jako miejsce.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyPon 30 Sty 2023, 11:01

- Ja... Przepraszam... Nie to miałem na myśli... - odparł ze skruchą, bez namysłu, gdy wycedziła z wyrzutem, że przecież nie była taka straszna, jak się wydawała. Głupio wyszło. Mógł bardziej uważać na to, co się dookoła niego działo, zamiast być w pełni skupionym na poszukiwaniach swojej przepaski. Nie pomyślał, ale w sumie nic dziwnego skoro był padnięty, a ze zmęczenia wzrok powoli zaczął mu się zamazywać.
Nie podejrzewał, że Leah mogłaby pierwsza znaleźć jego zgubę, dopóki mu jej nie pokazała. Po co miała wiedzieć, że nie chciał wracać do pensjonatu, dopóki nie odnajdzie tego kawałka materiału? Wiedział też, że nie wyrzuciłaby jego własności, ani by jej nie zniszczyła, zwłaszcza dla zabawy. To dlatego tak śmiało starał się ją przekonać, że wcale mu nie zależało na odzyskaniu swojej zguby. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że choć krótko się znali, Leah zdążyła go już całkiem dobrze poznać. Zdecydowanie zbyt łatwo przychodziło jej orientowanie się, kiedy coś go gryzło lub było nie tak. Albo w jej rodzinie był jakiś Sherlock, albo to on był tak łatwy do przejrzenia, że można było z niego czytać jak z książki.
- Nie obrażaj się. Tylko żartowałem. Jestem pewien, że jak się postarasz i przeczytasz Ojca Chrzestnego, to załapiesz, o co w tym chodzi i uda ci się dostać do rodziny mafijnej - zaczął się tłumaczyć, wyraźnie zaniepokojony tym, że milczała po jego wcześniejszej krytyce odnośnie brania jego przepaski na zakładnika. Spodziewał się, że albo dostanie od niej w twarz, albo nadepnie mu na stopę, rzucając w twarz jakąś mocną ripostą w odpowiedzi na jego "obelgi". Przecież nigdy nie przepuściła okazji, by zostawić swoje na wierzchu. Gdy podeszła, wiedział już doskonale, że ma bardziej niż przechlapane. Ogromnym szokiem było dla niego to, jak bardzo się pomylił co do jej zamiarów.
- Co ty...? - spytał zdezorientowany, nie wiedząc, co powinien zrobić. Ba! Czego w ogóle miałby się po niej spodziewać. Patrzył na nią z nieukrywanym zaskoczeniem, choć gdy dotarło do niego, że patrzą sobie nawzajem prosto w twarz, skrzywił się lekko, spięty i spuścił samo spojrzenie, nie ruszając jednak przy tym głową. Jakby go sparaliżowało. Szczególnie że sprawiał wrażenie, jakby w tym momencie wstrzymał też na moment oddech, choć sam nie rozumiał do końca, czemu tak zareagował. Chyba po prostu się bał. Wszystkiego dookoła i niczego zarazem. Dziwny, zupełnie nieracjonalny i bezsensowny strach.
W jednej chwili podniósł na nią momentalnie ostrzegawcze spojrzenie, skrzącego się złotem oka, przytrzymując w tym samym momencie jej dłoń, gdy odgarnęła włosy z jego twarzy. Niewiele brakowało, by zmarszczył nos i zawarczał na nią, gdyby sam jego wzrok nie był wyraźnym ostrzeżeniem. Złagodniał, jednak gdy się odezwała, dziękując mu za te wygłupy przy ognisku i miał ogromne wyrzuty sumienia, że przed chwilą zareagował w tak... niemiły sposób. Puścił jej dłoń, pozwalając na to, by założyła mu przepaskę na utraconym oku. Starał się nie patrzeć przy tym na nią i się nie ruszać, jakby przez to miało się zrobić dziwnie w tej chwili. Spojrzał na kobietę, dopiero gdy się odsunęła, podnosząc z ziemi koce i poduszki.
Przez głowę przeszło mu, by mimo wszystko powrócić do pierwotnego planu i nadal iść w zaparte, że wcale mu nie zależało na odzyskaniu przepaski i zażartować, że w sumie miała masę szczęścia, że nie był głodny, bo pewnie odgryzłby jej rękę. Nabrał powietrza i otworzył usta.
- Dziękuję... - powiedział łagodnie, mimo że w głowie widział inną wersję tego, co powinien w tym momencie powiedzieć.
Kiwnął jej tylko głową, w odpowiedzi na jej słowa i poszedł za nią w kierunku pensjonatu, niezbyt zwracając uwagę na to, że użyła słowa "dom" w odniesieniu do udania się ich obojga do budynku. Jedynie po kilku krokach rozejrzał się, aby upewnić się, czy nic nie zostawili i wszystko było posprzątane, ewentualnie podniósł z ziemi poduszkę, jeśli jakaś postanowiła uciec kobiecie z rąk i wszedł za nią do jej domu, praktycznie przed wejściem zdejmując buty, by nie nabrudzić w środku.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptySro 01 Lut 2023, 22:57

Uniósł lekko jedną brew, trochę zaskoczona tym że tak bardzo poważnie podszedł do tej wymiany zdań. Gdy ja przepraszał nawet się uśmiechnęła...
- River... Żartuję... - zapewniła go nieco rozbawiona. Chwilami był... Rozkoszny. Wydawał się nieporadny i bezbronny jak prawdziwy szczeniak. To było głupie myślenie... Bo o ile faktycznie robił momentami takie wrażenie, o ile bawił się II wygłupiał jak by dodatkowo dla potwierdzenia tego (A ona wcale mu w tym nie ustwpowała) to był w rzeczywistości dorosły i potrafił być niebezpieczny. Zaśmiała się na jego słowa o tym że dostanie się do rodziny mafijnej, naprawdę nie spodziewała się że aż tak przejmie się tym że chwilę nic nie mówiła. No i ten największy paradoks jaki przy nim odczuwała. Chwilę temu, nie miał problemu w tym żeby z nią tarzać się w leśnej ściółce, żeby dosłownie się na niej położyć, gdy byli w wilczej postaci, tymczasem teraz był speszony gdy ledwo go dotknęła. Dla niej nie było różnicy w jakiej była postaci... Była sobą, River za to ewidentnie w wilczej formie był bardziej... Otwarty. Musiała przyznać że to było interesujące. Zupełnie jak by uznawał że jako człowiek jest tym wychowanym przez ludźmi chłopcem a jako wilk dopiero odkrywał kim jest. Odsunęła na bok te psychologiczne analizy gdy złapał jej rękę. Nie musiał warczeć czy obnażać zębów żeby zrozumiała ostrzeżenie. Nie chciała go skrzywdzić, tak jak nie chciała mu sprawić przykrości. Nie naciskała, nie okazywała też żadnego leku, rozumiała ostrzeżenie ale zwyczajnie się go nie obawiała. Odczekała chwilę i podziękowała mu, a gdy się uspokoił i ją puścił, ostrożnie dokończyła zakładanie opaski. Chwilę... Chciała coś jeszcze powiedzieć, nawet na chwilę otworzyła usta ale ostatecznie uśmiechnęła się tylko żeby w końcu wracać do domu. Zatrzymała się na moment gdy jej podziękował. To było... Miło było to usłyszeć.
- Nie masz za co. - odpowiedziała jedynie i ruszyła dalej.
Rzeczywiście, musiał jej trochę pomóc, bo jedna poduszka wypadała jej co chwilę. Uśmiechnęła się gdy sięgnął po nią idąc za nią. Świetnie się bawiła i szczerze cieszyła się z tego dnia czy ogniska, ale naprawdę cieszyła się mogąc być wreszcie w domu. Położyła koce i poduszki na kanapie, zamknęła za Riverem i ziewnęła.
- Zajmuje łazienkę jako pierwsza! - powiedziała podnosząc rękę dla lepszego efektu rezerwującej uczennicy.
Nie czekała też na ewentualny sprzeciw! Od razu przyspieszyla żeby zdarzyć przed Riverem gdyby stwierdził że będzie walczył o ten przywilej. Nie miała już sił na przepychanki więc gdyby do tego doszło chciała nadrobić szybkością. Z resztą... Chciała wziąć tylko szybki prysznic i przebrać się w piżamę.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyCzw 02 Lut 2023, 11:00

Było to dla niego coś zupełnie nowego. To, że odgarnęła jego włosy, odsłaniając jego utracone oko, aby chwilę po tym założyć mu jego przepaskę. Nawet Karan nigdy na to nie pozwolił i choć niejednokrotnie próbowała, choćby przez przypadek, zawsze rezygnowała, gdy tylko na nią ostrzegawczo, groźnie spojrzał. Chyba po prostu się obawiał, że nawet najmniejszy dotyk, wywoła ból, jakby znów ktoś przeorał mu pazurami połowę twarzy. Stracił przecież oko przez najbliższą sobie osobę, której najbardziej na świecie ufał, w końcu i w nim i Lake płynęła ta sama krew. Poza tym według niego blizny były dowodem słabości, odniesionej porażki, bo gdyby był silniejszy i bardziej doświadczony, nie dałby się tak poważnie zranić przeciwnikowi, nie dałby mu zostawić na swoim ciele śladu, który zostanie z nim do końca życia. Dlatego tak starał się je chować przed innymi, a jeszcze bardziej nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby komukolwiek pozwolić na ich dotykanie.
Pewnie, gdyby Leah się nie odezwała i nadal w milczeniu dążyła do realizacji swojego pomysłu z założeniem mu opaski na oko, mogłoby się tak zdarzyć, że odepchnąłby ją od siebie w najlepszym wypadku, a po tym poszedłby na długi spacer, dopóki nie ucichłyby wyrzuty sumienia w jego głowie. Chociaż biorąc pod uwagę to, jak bardzo był zmęczony, prawdopodobnie nie zaszedłby daleko i po prostu zasnąłby gdzieś w lesie. Na szczęście, dzięki jej słowom, zdołał się otrząsnąć z tego stanu i pozwolił jej zrobić to, co zamierzała. Nie było to dla niego wcale łatwe, tak zaufać niemalże obcej osobie, jednakże co by sobie o nim pomyślała, gdyby jej zabronił? Zwłaszcza że nie tak dawno temu przecież głaskała go po pysku. Był cały spięty, gotowy w każdej chwili się bronić, gdyby poczuł się zagrożony, a gdy było już po wszystkim, odetchnął głęboko, starając się rozluźnić skoro "zagrożenie" minęło. Widząc uśmiech kobiety, odwzajemnił go, samemu się lekko uśmiechając i poszedł za nią w stronę jej domu.
Poduszkę, która cięgle wypadała Leah z rąk, a którą za nią podniósł, wepchnął sobie pod pachę przed wejściem do pensjonatu, by móc rozwiązać i zdjąć z nóg buty, a następnie wziąć je w dłoń i po wejściu do środka zostawić przy głównym wejściu. Wcześniej poduszkę rzucił na kanapę, podobnie jak Leah uczyniła to z resztą rzeczy zabranych z dworu.
- Poddaję się bez walki. Nie będę się bił z dziewczyną i to jeszcze na jej własnym terenie - powiedział, unosząc ręce... rękę i kikuta do góry w geście poddania. Nie próbował przy tym choćby patrzeć w kierunku łazienki. Zwłaszcza że jego uwagę przykuły dwa ostatnie piwa, stojące w kuchni. Jedno z nich było przecież jego.
Od razu skierował tam swoje kroki, gdy kobieta poszła do łazienki i z nabraną już wprawą, bez najmniejszego problemu pozbył się kapsa z butelki, wykorzystując do tego krawędź blatu. Odstawił na moment piwo, aby podnieść i wyrzucić do kosza kapsel, a po tym z ulubionym alkoholem w dłoni, poszedł do salonu. Upił kilka łyków, nim usiadł na podłodze, oparty plecami o kanapę. Odchylił głowę w tył, zaczepiając swoją głową, śpiącą Ajrisz, którą zaraz zaczęły łaskotać i drażnić srebrne włosy jej pana. Kotka szybko zaczęła się denerwować i łapać w łapki jego kosmyki albo odpychać tylnymi łapkami od siebie jego głowę, nie pozwalając mu zrobić z siebie poduszki.
Bawił się tak ze swoją kotką, co jakiś czas prostując głowę, by napić się piwa, a następnie znów zaczepiać ją swoimi włosami i patrzeć w sufit, czekając, aż łazienka będzie wolna. Choć w pewnym momencie uświadomił sobie, że nawet było mu całkiem wygodnie i bez problemu mógłby tak zasnąć. Szkoda jednak byłoby niedopitego piwa.
- Hej! To bolało - upomniał łagodnym tonem swoją kotkę, śmiejąc się przy tym lekko, by po chwili postawić butelkę między swoimi nogami i sięgnąć po Ajrisz wolną ręką, aby położyć ją sobie na klatce piersiowej i na znak rozejmu oprzeć lekko swoją głowę o jej włochate czółko. Zaczęła po chwili głośno mruczeć i ocierać się o jego twarz swoim łebkiem, a po chwili zauważyła sznurki zwisające od kaptura bluzy, zaraz się nimi bawiąc jedną łapką, a pozostałymi trzymała się uczepiona ubrania jednookiego. Z rozbawieniem przyglądał się jej wygłupom, korzystając z tego, że znów miał wolną dłoń i biorąc kolejny łyk z butelki.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyCzw 02 Lut 2023, 23:49

Cóż, może dobrze, że nie wiedziała? Czuła by się dziwnie z świadomością, że jej jako jedynej udało się w jakiś sposób obejść jedną z ścian jakie wokół siebie budował. Zwłaszcza jeśli to nie udało się nawet Karan. Nie uważała tego za zawody, ba! Nawet nie spodziewała się że to mogło mieć dla Rivera aż tak wielkie znaczenie. Spodziewała się raczej, że blizna jaką pozostawiła mu siostra jest zwykłym... Hmm... Kompleksem? Z resztą... Wychowała się wśród wilków, jasne nie przepychała by się z nim gdyby zabronił jej założenia opaski ale byle pomruk czy pokazanie zębów było czymś z czym żyła od zawsze. Wilkołaki warczały z byle powodu, łatwo można było wyprowadzić ich gatunek z równowagi, nie specjalnie się więc tym przejmowała. Co mógł by zrobić River? Uderzyć ją? Ugryźć? Podrapać? To nie było nic z czym już by się nie mierzyła. To z resztą było po niej widać... Blizny miała w końcu nawet na twarzy. Paradoksalnie ona widziała w nich nie tyle porażkę co naukę na przyszłość. Gdyby River ją zranił nie miała by mu tego za złe... Uznała by że przekroczyła granice... Trochę jak w prawdziwej sforze. Kiedy odpowiedział jej usmiechem mimo wszystko gdzieś w środku odetchnęła. Zaufał jej... To było... Miłe. Biorąc pod uwagę ilość atrakcji w ostatnim czasie, naprawdę dobrze było wrócić do domu. Szczerze cieszyła się że odpuścili sobie wojnę o łazienkę chociaż jego słowa ją... Rozbawiły.
- Dobrze że umiesz ocenić swoje szanse i odpuścić przy niemożliwej do wygrania walce. - odpowiedziała rozbawiona i zajęła łazienkę.
Czuła się po tym całym bieganiu... Jak by ktoś zapomniał naoliwić jej stawy. Plecy wydawały się cały czas napięte i sztywne, ale nie bolały! Wzięła gorący prysznic, to chyba była domena kobiet że uwielbiały wodę o temperaturze bliskiej wrzenia. To uczucie na pograniczu bólu i przyjemności było jednak świetne. Gdy wychodziła na chłodne kafelki wszystko było zaparowane. Wyjęła z szafki satynową piżamę, długie spodnie i bezrękawnik w kolorze ciemnej zieleni. Rozczesała włosy, żeby pozbyć się drobnych koltunów i resztek ściółki. Zostawiła je już rozpuszczone gdy wyszła składając swoje ubrania po drodze. Zatrzymała się w korytarzu widząc jak River bawi się z kotką. To było... Urocze. Ten pensjonat wydawał się jej, przygnębiający... Pusty nawet w sezonie gdy teoretycznie byli tu ludzie. Dzięki Riverowi i Ajrisz był jakiś taki bardziej znośny. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła się uśmiechać. Na pewno zaśmiała się już głośniej gdy kotka zaczęła bawić się sznureczkami bluzy. To był też moment gdy nie wypadało już stać w korytarzu, opierać się o ścianę i się im przyglądać. Podeszła do kanapy ale w przeciwieństwie do Rivera usiadła normalnie, na niej.
- Mała wojowniczka... - powiedziała półżartem i lekko poczochrała głowę kota uważając żeby jej pazurki nie odpowiedziały na ten zaczepny gest, a raczej żeby w porę cofnąć rękę.
- Idę spać... Nie siedź za długo tylko się wyśpij. W końcu miałeś tu odpoczywać i dochodzić do siebie. - wytknęła mu znowu troszeczkę matkując i wstała.
- Dobranoc... - zakończyła rozmowę i poszła na górę.
Ubrania rzuciła na fotel, naprawdę była padnięta, nawet nie zerknęła za okna jak zwykle. Oczywiście w lesie wciąż było słychać wilki. Normalnie wyjrzała by jak idą patrole, nocą były wysyłane co jakiś czas... Ciągle. W końcu wampiry były głównie aktywne nocą. Słychać było jak kolejne grupy wyruszały na swoje warty... Ale ona już położyła się, zagrzebując w ciepłej pościeli. Zasnęła szybko... Może to ogólne osłabienie, może to intensywność ostatnich dni albo zwyczajnie wypite piwo, ale ledwo przyłożyła głowę do poduszki to zasnęła. W zasadzie czuła się tak padnięta ze nie była pewna czy nawet ta legendarna jajecznica z boczkiem by ją obudziło.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyPią 03 Lut 2023, 13:04

Parsknął ni to rozbawiony, ni to urażony jej odpowiedzią, unosząc przy tym brew. Czy ona właśnie zasugerowała, że nie miałby z nią szans w walce o łazienkę? Wydawało mu się, że raczej był przeciwieństwem tego, co powiedziała, całą noc szukał syna alphy, żeby mu nakopać, a zamiast tego z rana stanął naprzeciwko samego przywódcy sfory. I jeszcze do tego metaforycznie pluł mu w twarz, przynajmniej z początku, dopóki nie doszli do porozumienia z korzyścią dla każdego z nich. No i niemal z uporem maniaka psychopaty chciał znaleźć i rozszarpać na strzępy tego, który tak go pokiereszował i odebrał życie jego partnerki. Zdecydowanie nie potrafiłby odpuścić niemożliwej do wygrania przez siebie walki, gdyby się na nią uparł. Wychodziło więc na to, że musiał mieć też w rodzinie jakiegoś osła.
Kiedy Leah poszła do łazienki, on z piwem umiejscowił się przed kanapą i zaczął bawić ze swoją kotką. Choć początkowo było to wyłącznie drażnienie się z nią z jego strony, skoro Ajrisz spała zwinięta w kulkę, a on jej bezczelnie w tym przeszkadzał. Natomiast gdy już się w pełni rozbudziła, uświadamiając sobie, że ze spokojnego snu nici, zaczęła się rzeczywiście ze swoim okropnym panem bawić.
- W końcu urodziła się na ulicach Venandi - odpowiedział spokojnie, gdy Leah powróciła i usiadła na kanapie. Zaśmiał się krótko, rozbawiony, gdy Ajrisz próbowała w zabawie ugryźć głaszczącą ją po głowie dłoń kobiety, lecz gdy jej się to nie udało, zaraz zaczęła wyładowywać swoją frustrację na złapanym w łapki sznurku od bluzy.
- Dobrze mamo - odparł żartobliwie, przewracając przy tym okiem. Do czego to doszło, że Leah zaczęła go wyganiać do łóżka i wypominać, że przecież po to zaproponowała mu przy pierwszym spotkaniu przenocowanie w jej pensjonacie, by odpoczął. Póki co wychodziło na to, że robił wszystko inne tylko nie to, po co tu był. Ale przynajmniej miał szczere intencje i chciał dobrze.
- Dobrej nocy, Leah - odpowiedział jej, posyłając przy tym przyjazny uśmiech i odprowadził ją spojrzeniem, aż nie zniknęła mu z pola widzenia. Odetchnął głęboko, co akurat nie było obecnie dobrym pomysłem, bo wywołało zaraz szerokie ziewnięcie, którego nie dało się nawet powstrzymać, a które wydusiło na zakończenie pojedynczą łzę z jego oka.
- Mógłbym cię w całości połknąć - zażartował do Ajrisz, widząc, jak ta na niego patrzy z mieszanką zdziwienia i lekkiego niepokoju.
Podrapał ją pod bródką i przytrzymując ją, aby z niego nie spadła, wstał z ziemi. Odłożył kocicę z powrotem na kanapę, podniósł z podłogi piwo i dopił je do końca, a po odstawieniu pustej butelki do kuchni, przeciągnął się i skierował do udostępnionego mu pokoju, po jakieś czyste ubrania, a na koniec do łazienki. Nie miał weny na długą kąpiel, więc postawił na szybki, wręcz błyskawiczny prysznic. Byle zmyć z siebie brud i poprzyczepianą ściółkę leśną, głównie wplątaną we włosy. Ubrał się w jakieś stare dresy wykopane z pudła z ubraniami ojca Leah i koszulkę, a to, co miał wcześniej na sobie złożył schludnie i położył na stercie innych ubrań do prania. Zdecydowanie za szybko brudził to, co na sobie nosił, aczkolwiek ziemię zawsze łatwiej sprać niż krew, prawda?
Rozwiesił ręcznik by przeschnął i w drodze do pokoju, zerknął jeszcze do salonu, gdzie rozbudzona kotka szukała dla siebie miejsca. Pogasił światła i poszedł do "swojego" pokoju, zostawiając lekko uchylone drzwi, by Ajrisz mogła do niego przyjść, gdyby zechciała się przy nim położyć. Nie potrzebował dużo czasu, by zasnąć, ledwo się położył na boku i od razu odcięło mu świadomość. Nie zdążył się nawet przykryć.
Mimo najszczerszych chęci nie był w stanie porządnie wypocząć. I to nie tylko przez wypity alkohol, którego jego organizm chciał się w końcu pozbyć, ale również przez ostatnie wydarzenia. Głównie dość stresująca sytuacja z bagien. Te głowy ponabijane na pal i okropne uczucie, które mu towarzyszyło, gdy byli ścigani przez łowców. Domyślał się, że tak musiał się czuć zając czy sarna, gdy zostały obrane za cel przez poszukujące pożywienia wilki. Z tą różnicą, że łowcy nie chcieli zabić go i Jeremy'ego, aby ich zjeść. Miał więc głowę pełną najróżniejszych myśli podczas snu, a przez to w pewnym momencie zaczęły śnić mu się... po prostu głupoty. Początkowo tylko się wiercił na łóżku, mamrocząc coś pod nosem od czasu do czasu. Dwa razy omal nie zmiażdżył śpiącej obok niego kotki, która ostatecznie go obudziła, łaskocząc wąsikami po twarzy, gdy słońce powoli zaczęło wschodzić.
- Błagam, dobij mnie - jęknął marudnie, ledwo żywy, oblany potem patrząc na stojącą mu na klatce piersiowej kotkę. Ta jeszcze raz zbliżyła swój pyszczek do jego twarzy, liżąc przy tym szorstkim językiem jego nos. Skrzywił się i delikatnie odepchnął ją od siebie, siadając na krawędzi łóżka i przecierając dłonią twarz.
Zatrzymał dłoń na pokrytym bliznami, utraconym oku i zawiesił się na moment, przypominając sobie, jak przez mgłę, że w nocy przecież zgubił swoją przepaskę. Nie zaczął jednak panikować, bo szybko dostrzegł ją kątem oka leżącą na stoliku obok łóżka, razem z innymi jego drobnymi rzeczami. Westchnął ciężko i z ogromną niechęcią podniósł się w końcu z łóżka, kierując się w pierwszej kolejności do łazienki. Po chwili wrócił do pokoju po czyste ubrania, w których mógłby spędzić dzień i znów poszedł do łazienki, wziąć tym razem porządną kąpiel. To w czym spał złożył i położył na pościelonym łóżku, opuszczając ostatecznie pokój, gdy było tam już posprzątane, a on czysty, ubrany i z przepaską na oku.
Poszedł do salonu, szukając wzrokiem jakiegoś zegara, by się zorientować, która godzina. Zdecydowanie za wcześnie, bo ani nigdzie nie czuł, ani nie słyszał krzątającej się pani Rity. O której Leah mówiła, że przychodziła? Po ósmej? Sam w kuchni za wiele nie zdziała bez jej pomocy, a dodatkowo nie miał serca budzić teraz wilczycy, pamiętając, że zwykle lubiła sobie długo pospać. Nalał sobie wody do szklanki i wypił ją niemalże na raz, a po tym zabrał z kanapy jeden koc, który Leah wyniosła na dwór podczas ogniska i wyszedł na taras, zarzucając go sobie na plecy i siadając na granicy, gdzie kończył się taras. Oparł się plecami o balustradę i patrzył w stronę lasu, gdzie się z Leah tarzali.
Nie posiedział tak długo, bo zaraz usłyszał jakieś płaczliwe dźwięki i skrobanie za sobą. Kiedy spojrzał w stronę pensjonatu, zauważył drapiącą w wyjście z domu Leah na taras kotkę, która usilnie starała się wyjść do swojego pana. Jakoś bez namysłu wstał i podszedł, by wypuścić ją na zewnątrz. Początkowo kocica była wyraźne przytłoczona dźwiękami i zapachami, które niemalże brutalnie w nią uderzyły po wyjściu na dwór, jednak ciekawość była zdecydowanie silniejsza i zaraz powoli zaczęła badać wszystko dookoła. Jednooki wrócił na miejsce, gdzie wcześniej siedział, tylko tym razem uważnie obserwował buszującą w zmarzniętej trawie za zapachami Ajrisz.
- Inaczej tutaj niż w mieście, co? - zwrócił się do niej z delikatnym uśmiechem i oparł głowę o balustradę, przymykając oko. Może krótka drzemka dobrze mu zrobi. Skoro i tak nie miał nic do roboty na ten moment i czekał, aż pani Rita przyjdzie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyPią 03 Lut 2023, 22:29

W zasadzie gdyby miała zakładać ze kiedyś z jakiś powodów zostaną zmuszeni do uczciwej walki przeciwko sobie... Pewnie by wygrał. Chociaż może wszystko zależało od formy jaką mieli by w takim momencie? Uważała że większe szanse miała by w wilczej, lepsze cztery łapy niż trzy, co więcej jako wilk walczyła zdecydowanie częściej. Jako człowiek na pewno by przegrała. Gdyby faktycznie z jakiegoś powodu w ogóle walczyli. Gdyby byli do tego zmuszeni... Była pewna że River zrobił by wszystko żeby oddać walkę. To był ten miły gość który zrobi wszystko dla bliskich. Paradoksalnie nawet nie pomyślała w tej chwili że podświadomie zalicza samą siebie do krona osób które mógł by tak określić. Wracając jednak do wojny o łazienkę... W momencie gdy chodziło o przyjacielską rywalizację trudno było jej realnie ocenić swoje szanse. Wcześniej w ich przepychankach udało mu się odnieść swoje małe zwycięstwo. Chyba po prostu na przekór nie chciała mu tego przyznać. Gdy wyszła z łazienki, nie skomentowała faktu gdzie urodziła się kotka. Uśmiechnęła się tylko... Może coś w tym było. Fostern było... Dziką miejscowością... W całości położoną w lesie. Ale wbrew pozorom było tu wyjątkowo sielankowo w porównaniu z pozoru wygodnym miastem jakim było Venandi. Gdy nazwał ją "mamą" prychnęła, korciło ją żeby znowu poczochrać tą jego srebrną czuprynę ale odpuściła mu już dzisiaj. Zasnęła naprawdę szybko, nawet nie słuchała kiedy River zdecydował się w końcu iść do pokoju. A może po prostu już spała? W przeciwieństwie do Rivera, ona spała wyjątkowo dobrze... Ale jej przeżycia tego dnia też były inne. Oczywiście, początek dnia był nerwowy... Szczerze się martwiła o jednookiego. Jednak dla niej południe zdecydowanie zajęło większość myśli. Ognisko strzelające w niebo... Gwiazdy migoczace nad nimi gdy biegali wokół ognia. Wspomnienie tego błysku w oku gdy River wył razem z nią... To tym właśnie zaprzątała sobie głowę przed snem. Co się dziwić że nie słyszała jak River kręci się na dole... Jak wstaje o tak okrutnej godzinie! Ona może zwijała się w kłębek pod kołdrą... Często tak spala. Skulona jak by była w wilczej postaci, a nie ludzkiej. Ale dzięki temu River miał okazję spokojnie posiedzieć rano na ganku. Było co prawda chłodno ale był wilkołakiem no i miał koc. Koło ósmej krowy zaczęły donośnie dawać o sobie znać. A chwilę po ich pierwszych rykach, jak na wezwanie na teren pensjonatu wjechał samochód. Pani Rita zaparkowała obok samochodu Leah i w pierwszej chwili była tak zamyślona, że nie zwróciła uwagi, że ktoś siedzi na ganku. Wysiadła wyjmując kilka materiałowych torb z zakupami z tylnego siedzenia i dopiero po dwóch pierwszych krokach stanęła zaskoczona wpatrując się w Rivera.
- Dzień dobry... Nie zmarzłeś kochanieńki? - zapytała niezbyt głośno jak by upewniając się czy nie zasnął.
Poprawiła pakunki w rękach i nie czekając na odpowiedź podeszła bliżej.
- Nie sądziłam że mamy tak rannego ptaszka za gościa. Muszę zająć się dziewczynkami i zaraz zrobię śniadanie... Chyba że jak Leah prawie nie jesz. - dodała z lekkim uśmiechem.
Cóż... Ostatnim razem kategorycznie nie chciał śniadania, kobieta co prawda nijak nie rozumiała jaki mieli problem z tym jedzeniem... Ale próbowała to przynajmniej zaakceptować.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyPią 03 Lut 2023, 23:30

Rozkoszował się tym rześkim, wiejskim powietrzem i ogólnie panującym tutaj wręcz sielankowym spokojem. Ajrisz również wyglądała na zadowoloną z nowych okoliczności, jakie dane jej było poznać i choć pierwszy raz odkąd zamieszkała z Riverem wyszła na dwór, widać po niej było, że bardzo jej się to podobało. Nadal odrobinę była dla niej przytłaczająca świadomość tego w jak ogromnej i niezbadanej przestrzeni się właśnie znajdowała, ale wręcz się nie mogła zdecydować, od czego tu zacząć eksplorację. Jednooki jakoś nie martwił się o to, że mogłaby się zgubić czy już nie wrócić. Był pewien, że miała zdecydowanie lepszą orientację w terenie od niego. Poza tym skoro były tutaj zwierzęta gospodarskie, to musiało być również przechowywane gdzieś dla nich jedzenia, a tam, gdzie niepilnowane jedzenie, tam również myszy i inne gryzonie. Na pewno była to bardzo bogata w łatwe pożywienie dla kota okolica, więc mało prawdopodobne, by się odważyła stąd oddalać. Zwłaszcza że dodatkowo znajdował się tutaj znajomy zapach nie tylko Rivera, ale też Leah, którą kocica zdążyła polubić.
Nie miał więc obaw o to, że mógłby już więcej nie zobaczyć swojej kotki i mógł pozwolić sobie na krótką drzemkę. Choć zanim rzeczywiście zaczął przysypiać, poczuł, jak Ajrisz próbuje wleźć pod koc.
- Czyżby komuś tutaj dupka zmarzła? - zaśmiał się, biorąc ją na rękę, żeby wpuścić do ciepłego pensjonatu. Początkowo Ajrisz próbowała protestować, ale jak tylko znalazła się w środku, nawet nie zwróciła uwagi na to, że drzwi na świeże powietrze się zamknęły, zostawiając ją samą sobie. Od razu pobiegła w stronę kanapy w salonie, a on wrócił na poprzednie miejsce, tym razem przysypiając bez najmniejszych przeszkód.
Nie wiedział, ile dokładnie tak drzemał, ale zdecydowanie czuł się bardziej wypoczęty, niż gdy Ajrisz obudziła go tego ranka z koszmaru. Zaczął się przebudzać, gdy usłyszał dźwięk samochodu, jednak nie otwierał od razu oka, jakby jeszcze minutkę chciał podrzemać.
Na pytanie pani Rity uśmiechnął się łagodnie i dopiero po chwili otworzył oko, dłonią zasłaniając usta, gdy wzięło go na ziewanie. Od razu przeprosił za swoje ziewnięcie.
- Dzień dobry, pani. Bez obaw, nie zmarzłem. Miałem koc - odparł uprzejmie, wręcz niewinnie, jakby jego obecne okrycie mogło go uchronić choćby i przed arktycznym zimnem.
- Mógłbym pani pomóc - zaoferował, od razu podrywając się z miejsca i podchodząc do niej, by wziąć chociaż od niej pakunki, jeśli nie miała nic przeciwko.
- Co do śniadania... Wiem, że pewnie nie powinien się panoszyć po czyjejś kuchni, ale tak sobie myślałem, że może mógłbym ja dzisiaj przygotować śniadanie dla pani i Leah. Tylko... Byłbym ogromnie wdzięczny, gdyby zechciała mi pani przy tym pomóc - wyjaśnił, jeszcze nie wdając się w szczegóły, bo równie dobrze starsza kobieta mogła się nie zgodzić na to, by obcy facet plątał jej się pod nogami w kuchni. No i naprawdę chciał pomóc kobiecie przy jej codziennych obowiązkach, bo lubił pomagać innym i obecnie nie miał nic do roboty.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptySob 04 Lut 2023, 00:14

Otwarte oko i ziewnięcie było już naprawdę jasnym sygnałem że mężczyzna nie śpi i kobieta wyrazie się uspokoiła że nie wyrywa go z snu. Chociaż zapewne by próbowała, wykazywała wiele oznak nadopiekuńczości, a przecież na zewnątrz jednak było zimno! Uśmiechnęła się na jego słowa chociaż trochę podejrzliwie zerkała na pokazany koc który był jedyną ochroną przed przymrozkiem jaki chwycił w nocy.
- Oh jesteś naprawdę uprzejmy, dziękuję. - odpowiedziała bez większego zastanowienia gdy zaoferował pomoc.
Miło było oddać trochę tego ciężaru.. Cóż lata już nie te, oczywiście poradziła by sobie i bez pomocy, jednak przede wszystkim trwało by to dłużej. Weszła do środka otrzepujac buty przed ich zdjęciem. Odwiesiła kurtkę i słuchając mężczyzny ruszyła do kuchni. W pierwszej chwili sądziła że River powie że nie chce przeszkadzać i zje coś później. Jednak jego słowa ją zaskoczyły. Brała się właśnie za rozpakowywanie zakupów... Standardowe rzeczy, przywiozła świeże warzywa, mleko, proszek do prania. Jednak zatrzymała się w pewnym momencie żeby zerknąć na jednookiego. Najpierw nieco zaskoczona, jednak owe zaskoczenie szybko zastąpił uśmiech.
- Ależ nie wygłupiaj się! Leah powiedziała, że mam traktować cię jak domownika. A ściśle rzecz ujmując to jej kuchnia, nie moja mój drogi. - odpowiedziała wyjątkowo entuzjastycznie.
- Po za tym... Będzie mi strasznie miło! Leah o ile w ogóle zejdzie na dół to na pewno później. Nie masz pojęcia jak to dobrze mieć do kogo gębę otworzyć. - dodała kończąc wypakowywanie zakupów.
- W sezonie, gdy są goście to czasem dotrzymują mi towarzystwa gdy robię śniadanie. Ah no i chłopak sąsiadów wpada dorobić sobie na sprzątaniu u dziewczyn, to też czasem zajrzy. Wybacz... Za dużo mówię. Muszę iść nakarmić zwierzęta i wydoić naszą Grace. Możesz mi pomóc to później, chętnie pomogę Ci z twoim śniadaniem. - zaproponowała ledwo powstrzymując się od klasniecia w dłonie jak zachwycona tym pomysłem dziewczynka.
Odstawiła do lodówki jajka i pospiesznie wytarła ręce w ściereczkę.
- W zasadzie sądziłam że już nas opuściłeś... Wczoraj cie nie widziałam. Widziałam list na stoliku w salonie... Nic się nie bój! Nie czytałam! Nie czytam cudzej korespondencji... Ale gdy Leah tak pochmurniała i wybyła z domu pomyślałam że wyjechałeś... - zdecydowanie dużo mówiła.
Teraz jednak mówiąc skierowała się do wyjścia. Kurtkę tylko narzuciła na ramiona, robiła to automatycznie... W końcu dzień w dzień to samo. Przez podwórko do obory. W przeciwieństwie do ostatniego razu gdy był tu River, teraz były tu nie tylko dwie nieduże krowy. W większej zagrodzie była też koza która żywo witała nowoprzybylych wspinając się na drzwiczki niczym piesek. Był też osiołek w boksie obok krów, pani Rita najpierw podeszła do niego i przywitała się głaszcząc zwierzę po nosie charakterystyczny dźwięk jaki wydawał zdawał się wyjątkowo głośny w zamkniętej przestrzeni.
- Z tyłu składujemy siano, jest powiązane w kostki... Będziesz tak dobry i przyniesiesz jedną kochanieńki? - poprosiła kobieta i wzięła metalowe wiadro stojące przy wejściu.
Idąc w stronę krowy do drugiej ręki poderwała drewnianą ryćke. Otworzyła boks niedużej Jerseyki i usiadła na stołku toż przy niej. Zwierzę było naprawdę spokojne, kobieta pogładziła ją po brzuchu i ustawiła wiadro zaczynając doić.
- Uważaj na koze, jest jak rozpuszczona jedynaczka i uwielbia zwracać na siebie uwagę... Leah ją rozpuściła, sznupie po wszystkich kieszeniach a jak dorwie coś słodkiego... Uhh to możesz się z tym pożegnać. - ostrzegła rozbawionym głosem nie przerywając swojego zajęcia.
- Nie widziałam cię wcześniej.. To znaczy zanim się poznaliśmy w pensjonacie, skąd to się zapuściłeś aż tutaj?


Ostatnio zmieniony przez Leah dnia Sob 04 Lut 2023, 19:22, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptySob 04 Lut 2023, 11:58

- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł z pogodnym, przyjaznym uśmiechem. Podchodząc do pani Rity po jej torby, złożył na szybko, dość niedbale koc, wpychając go pod pachę utraconej ręki, przytrzymując go tym, co po niej zostało, by nie wypadł i wziął tyle toreb z zakupami, ile tylko zdołał zmieścić w jednej dłoni. Chciał najbardziej, jak tylko się dało odciążyć staruszkę. I tak już się wystarczająco nadźwigała, pakując to wszystko do samochodu.
Wszedł za kobietą do środka, zdejmując przy wejściu swoje buty i to bez schylania się i rozwiązywania ich, a przy tym nawet się nie zachwiał obładowany praktycznie z każdej strony. Skierował się po tym w stronę kuchni, po drodze upuszczając koc na kanapę, a trzymane w dłoni torby postawił na blat w kuchni, pomagając je rozpakować. Nie ograniczał się jednak wyłącznie do tego, bo z drobną pomocą pani Rity, chował zakupy tam, gdzie było ich miejsce.
- Wydaje mi się, że panią rozumiem. Miło mieć towarzystwo, choćby przy czymś tak pospolitym, jak robienie śniadania - zgodził się z nią, nie dając po sobie poznać, że mógłby wiedzieć coś więcej na temat tego przytłaczającego uczucia pustki podczas najbardziej codziennych czynności. Nie zamierzał też wchodzić w szczegóły, bo nie widział w tym najmniejszego sensu. Zamiast tego pomagał jej, jak tylko mógł, dotrzymując kroku niczym cień, jednak unikał plątania się przy tym pod nogami. Jednocześnie pozwolił przy tym kobiecie mówić, skoro miała taką potrzebę, by się komuś wygadać. Słuchał jej ze szczerą uwagą, a nie tylko z grzeczności. Informacja o tym, że nieraz przychodził kobiecie pomóc sąsiad, czy tam jego syn, była dla niego ciekawa jedynie pod tym względem, czy był on kimś ze stada, czy zwykłym człowiekiem. Jeśli był taki jak jednooki czy Leah, to po której ze stron się znajdował? Tych, co gnębili wilczycę i mieli ją za wrzód na tyłku, czy jednak tych drugich, którzy nic do niej nie mieli, ale też za specjalnie się za nią nie wstawiali?
- Ależ nie. Proszę śmiało mówić. Dobrze jest mieć z kim porozmawiać - powiedział spokojnie, niemalże używając tego samego argumentu, co wcześniej kobieta, gdy mówiła, że miło jej będzie mieć towarzystwo.
- I chętnie pomogę przy zwierzętach. Myślę, że to nic skomplikowanego i dam sobie radę, mimo że się na tym nie znam - dodał, składając opróżnione torby po zakupach, które z powrotem wręczył pani Ricie, by mogła je spakować lub odłożyć na miejsce.
- Hm? - mruknął, początkowo nie rozumiejąc, o co jej chodziło z tym, że miałby ich opuścić. Szybko się jednak okazało, co miała na myśli, jednak nie przerywał jej. Nawet gdy zaskoczyła go informacją o tym, że Leah mocno się przejęła jego zniknięciem i tym listem.
- Może poszła tylko pobiegać. Chyba ma to w zwyczaju po przebudzeniu się - podsunął, jakby nie chciał dopuścić do siebie informacji o tym, że mogłaby wyjść z domu z jego powodu. Zerknął ukradkiem na panią Ritę, jakby obawiał się, że mogłaby sobie pomyśleć coś innego w tym temacie. Darował sobie uświadomienie jej, że nigdy nie odchodził bez pożegnania, zwłaszcza jeśli ktoś go u siebie gościł. Był pewien, że gdyby o tym wspomniał, zaczęłyby się dociekania, gdzie w takim razie się podziewał wczorajszego ranka i co miał znaczyć tamten liścik. Uznał, że milczenie będzie najlepszym wyjściem w tej sytuacji. Nie mniej wyobrażał sobie, jak zmartwiona musiała być wczoraj Leah, choć z drugiej strony nie do końca rozumiał, czemu miałaby się o niego martwić. Gdyby miało to miejsce dzisiaj, po tym, jak się dobrze bawili i jak miło spędzili czas przy ognisku, jakoś byłoby to dla niego bardziej zrozumiałe. Ale wczoraj? Gdy wcześniejszego dnia praktycznie nic nie zrobił, tylko pomógł jej przepłoszyć gnojka, który rozszarpał jej plecy i pomógł jej je opatrzyć. Nic więcej, co dawałoby jasne powody, przez które mogłaby się o niego martwić.
Otrząsnął się z tych rozmyślań, orientując się, że pani Rita już zmierzała do wyjścia z pensjonatu. Udał się za nią, sprawnie zakładając niemalże w marszu buty i znów był na zewnątrz, kierując się w stronę obory. Przyjrzał się uważnie dwójce zwierząt, których nie widział ostatnim razem, gdy tu był. W ogóle ich nie pamiętał, a słysząc, jak głośny był osioł, raczej ciężko by mógł jakimś sposobem umknąć uwadze jednookiego.
- Jasne - odpowiedział krótko i od razu zabrał się za wykonanie jej polecenia. Może gdyby był całkiem ślepy, miałby problemy ze znalezieniem wspomnianego siana, jednakże jedno oko miał jeszcze wyjątkowo sprawne, więc nie było to takie trudne zadanie. Podszedł do najbliższego snopka, wyszukał dłonią sznurek, którym były wiązane i podniósł kostkę siana. Przerzucił je sobie przez ramię, niczym wór z prezentami, trzymając za sznurek i krótką chwilę później był z powrotem w pobliżu staruszki. Położył na ziemi kostkę siana, wedle instrukcji kobiety i skupił swoją uwagę na ewidentnie domagającej się atencji kozie. Podszedł do jej zagrody, rezygnując z próby wejścia do niej, bo obawiał się, że mogłaby wtedy uciec. Zamiast tego oparł się o jej zagrodę i sięgnął do niej ręką, by ją pogłaskać.
- Czyli w kwestii słodyczy prędzej się dogadam z tobą niż z Leah? - zwrócił się z rozbawieniem do kozy, zachęcony słowami pani Rity, by poruszyć ten temat. - Niestety teraz nic nie mam, ale jak nie zapomnę, może następnym razem się z tobą podzielę - obiecał z lekkim uśmiechem.
Po chwili przestał głaskać kozę i spojrzał w stronę kobiety, gdy zadała mu pytanie. Musiał chwilę pomyśleć nad odpowiedzią, bo coś mu podpowiadało, że gospodyni nie tylko nie wiedziała o tym, że jej chlebodawczyni jest w połowie krwiożerczym zwierzęciem. Nie mógł więc powiedzieć, że spotkali się na walkach. Ściema, że zawiało go w te strony przez pracę czy w interesach też odpadała, bo praktycznie pytania drążące ten temat same generowały się w głowie. Rodzina też nie przejdzie, to było zdecydowanie zbyt ryzykowne, skoro na takich wioskach praktycznie wszyscy się znali.
- Mieszkam w Venandi. Byłem akurat przejazdem i trochę zabłądziłem. Dzięki Leah udało mi się trafić do cywilizacji - zażartował, uznając to za najbezpieczniejszą ze wszystkich możliwych odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptySob 04 Lut 2023, 19:57

A kobiecina prawdopodobnie uznała że mężczyzna stara się być miły. W końcu czemu miał by znać to uczucie samotności? Oczywiście widziała jego blizny... Ślepa nie była jednak zupełnie nie brała pod uwagę, że River mógł rozumieć co czuje. Taki miły chłopak? Sam? Nieee nie wierzyła. Ale odpowiedziała mu serdecznym uśmiechem.
- Dziękuję, nie martw się, to nic skaplikowanego. - obiecała gdy zgodził się jej pomóc.
W końcu, nie było wielkiej filozofi w nakarmieniu kilku zwierząt gospodarskich. Gdy zwrócił uwagę że Leah mogła po prostu wyjść tak jak czyniła to... Hmm w zasadzie niemal zawsze, zamyśliła się na chwilę.
- Może masz rację... Ale ewidentnie była taka jakaś nie swoja. Może po prostu jestem przewrażliwiona. - przyznała kręcąc lekko głową.
Co do zwierząt, faktycznie gdy River był tu ostatnio w boksach stały tylko dwie krowy. Osioł po za przywitaniem ich nie wydawał już więcej dźwięków chociaż kręcił się po boksie obserwując dwójkę chodzących wokół ludzi. Najpierw nie spuszczał spojrzenia z kobiety, kiedy jednak River przyniósł siano, to on otrzymał uwagę dlugouchego zwierzaka. Inaczej sprawa się miała z kozą. Ona od początku do końca chciała zwrócić na siebie uwagę. Opierała się przednimi nogami o wejście i co chwilę podskakiwała niczym tresowany piesek. Nie miała najmniejszych wątpliwości gdy River włożył do niej rękę, meczała jak by znała go lata i równie długo nie widziała tuląc się do wyciągniętej ręki. Rita zaśmiała się na ich "wymianę zdań" nie spuszczała jednak z oczu poczciwej krowki przy której siedziała.
- Zdecydowanie... Leah rzadko kiedy w ogóle je... A słodkości w ogóle u niej nie widziałam chyba że przychodziła tu z kostkami cukru. - przyznała i zerknęła na chwilkę na głaszczącego koze Rivera.
- Wrzuć siano do paśnika po prawej, taką porządną garść... Możesz do niej wejść, po drugiej stronie zagrody są drzwi na zewnątrz. Dziewczyna pewnie nie może się już doczekać żeby pobrykać. - dodała z uśmiechem i wróciła do dojenia.
Oczywiście nie spodziewała się że jej z pozoru niewinne pytanie tak bardzo zaniepokoi Rivera. Chociaż na jego odpowiedź szczerze się zaśmiała.
- Cywilizacja to dużo powiedziane skoro jesteś z Venandi. Kiedyś częściej tam bywałam... Woziło się dzieciaki do szkoły. Wszędzie blisko, to naprawdę wygodne... chociaż za dużo ludzi w jednym miejscu tak na dłuższą metę. - kontynowała swój potok słów aż znów się lekko nie odchyliła.
- Ten dziadyga... To Denis, on dzisiaj ma zakaz wychodzenia więc nie daj się zwieść jeśli jak tylko zaczniesz go karmić to już będzie stał przy drzwiach. Myśli że wciąż jest młodzieniaszkiem. - wtrąciła widząc, a raczej słysząc jak osioł tupie przypominając o swojej obecności.
- O czym to ja... Aa! Tak! A więc turysta co? Łatwo się zgubić w tych lasach jak nie zna się okolicy. Dobrze że nic ci się nie stało... Podobno grasuje w okolicy jakaś wściekła wataha. Zawsze nocami słychać było wilki... Ale podobno ostatnio strona Venandi nawet zabroniła wchodzenia do części lasu takie się zrobiły zajadłe. - mówiła dalej kręcąc głową. Gdy skończyła wstała powoli się prostując.
- W zasadzie... Co się dziwić biedakom... Ludzie zajmują coraz więcej miejsca, a zimą i tak są problemy z zwierzyną. - podniosła wiadro z mlekiem i wyszła lekko klepiąc przyjacielsko bok krowy.
- Nie masz problemów z snem? Dużo turystów z miasta uważa że jest tu za cicho i za ciemno.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptySob 04 Lut 2023, 21:22

Trochę głupio mu się zrobiło tak wyprowadzać kobietę z błędu, że niby Leah pod wpływem jego nagłej nieobecności postanowiła opuścić pensjonat. Jednakże zawsze to było lepsze, niż dopuścić do siebie myśl, że wilczyca naprawdę mogłaby się przejąć jego odejściem. Po tak krótkiej znajomości! Zwłaszcza że przecież od samego początku mówił, że nie będzie jej zbyt długo siedział na głowie i będzie musiał w końcu wrócić do miasta. Teraz nawet jeszcze bardziej musiał, po spotkaniu z Augustem. Wcześniej nie wiedział, od czego mógłby zacząć swoje poszukiwania tamtego wilkołaka, a teraz jeszcze dodatkowe zbieranie informacji o tym, co tak naprawdę dzieje się w magazynach oraz o Virgo mającej w garści i wampiry i łowców. Jeszcze bardziej nie miał pomysłu, przynajmniej na ten moment, za powinien zabrać się najpierw. A żeby tego było mało, będzie musiał po powrocie uważać na siebie jeszcze bardziej niż zwykle, skoro chciał przyjść na walkę Leah z Flynem.
Pominął ten temat swoim milczeniem, skupiając się w pełni zamiast tego na pomocy w oborze i swoim pierwszym zadaniu. Musiał znaleźć snopek siana, a gdy to było zrobione, zainteresował się domagającą się uwagi kozą i rozmową z gosposią.
- Czyli robienie placów z miodem i owocami na śniadanie nie jest najlepszym pomysłem? - zagaił, odnośnie tematu słodyczy i tego, że Leah raczej za nimi nie przepadała. Jednocześnie zdradził się z tym, co planował przygotować na dzisiejsze śniadanie. Nie zamierzał się jednak poddawać, zwłaszcza że sam miał ogromną ochotę na puszyste racuchy z miodem i owocami. Najwyżej specjalnie dla Leah zrobi co innego - jajecznicę z boczkiem, skoro tak bardzo to lubiła, że była w stanie się od razu obudzić na zapach tego dania.
- A nie ucieknie, jak teraz wejdę? - zapytał z lekką obawą, że przez niego Leah mogłaby stracić jednego ze swoich włochatych przyjaciół.
Postąpił jednak wedle instrukcji kobiety i wziął porządną garść siana, by wrzucić do wspomnianego paśnika, a zaraz po tym zaczął się rozeznawać w działaniu drzwiczek. Udało mu się wejść do środka, ostrożnie, uważając, by nie wypuścić kozy, od razu zamykając za sobą drzwiczki i skierował się do wspomnianej bramki prowadzącej do zagrody na zewnątrz, aby wypuścić tam kozę.
- Powyrastały dzieciaki? - spytał, zaciekawiony jej informacją o wożeniu dzieci do szkoły w Venandi. W Fostern nie było szkoły czy przedszkola? Miałyby ogromne wzięcie, choć biorąc pod uwagę, że mieszkało tutaj tyle wilkołaków, może nie byłby to najlepszy pomysł. Nie wydawało mu się, aby było to szczególnie bezpieczne dla dzieci ludzkiej części społeczeństwa.
- Dużo sklepów różnego rodzaju praktycznie pod nosem, jest zdecydowanie największą zaletą miasta. Próbowałem wczoraj znaleźć dla siebie jakąś koszulkę w tutejszym sklepie i niestety poległem - odparł ze śmiechem, przypominając sobie tamtą różową koszulkę, w której wyglądałby jak prosiak. Chociaż w jego przypadku może raczej pokiereszowany, zmęczony życiem knur.
- Chociaż rzeczywiście tłumy ludzi dookoła i to jeszcze w większości obcych może być bardziej przytłaczająca, niż na takiej wsi, gdzie praktycznie wszyscy siebie znają - przyznał, nieświadomie dodając tym dodatkowy punkt na korzyść wioski. I to z własnych ust!
- On nie wychodzi? - spytał zaskoczony, gdy usłyszał o tym, że osioł miał zakaz ruszania się ze swojego boksu. - Czym się tak naraziłeś staruszku, że skończyłeś za kratkami? - zwrócił się do osła z lekkim rozbawieniem, zbliżając się do jego zagrody, by i jemu sypnąć siana.
- Chcą tylko jakoś przetrwać, nie dziwię się, że mogłyby rzucać się na ludzi w lesie. A dla ludzi najważniejszy jest pieniądz i z jego powodu brak im poszanowania dla natury i tylko niszczą i zabierają dla własnych korzyści, ile tylko się da. Taki już jest ten nasz świat i niestety nic na to nie poradzimy - odpowiedział spokojnie, usprawiedliwiając przy tym, jakby nie patrzeć obie strony.
- Na pewno nie przez to, że jest tu za cicho czy za ciemno - odparł z lekkim uśmiechem, podchodząc do kobiety, aby wziąć od niej wiadro ze świeżym mlekiem.
- Mogę je wziąć - poinformował ją uprzejmie, wyciągając dłoń po wiadro, o ile zechciała skorzystać z jego pomocnej dłoni.
- Chyba szczerze mógłbym powiedzieć, że naprawdę udało mi się odpocząć przez tych kilka dni tutaj. Jakbym był na wczasach. Ciężko mi sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem udało mu się być na takim urlopie. Po powrocie do Venandi pewnie będę miał ogromne problemy z odnalezieniem się na nowo w tej betonowej dżungli - powiedział ze śmiechem, idąc zaraz obok kobiety.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 EmptyNie 05 Lut 2023, 09:03

Kobieta naprawdę niewiele wiedziała.. O nim, ba! O samej Leah miała wrażenie że wie tak niewiele. Gdyby Leah poznała prawdę pewnie była by zła, ale patrząc szerzej. Gdy River tu trafił był pełen emocji... Strachu, złości... Samotności. Co tak naprawdę robił z swoim życiem? Nie umiał żyć ani jako człowiek ani jako wilk. Więc gdyby Leah miała wgląd na całą sytuację, gdyby wiedziała że River opuszcza Fostern z celem... Planami i większą chęcią do życia. Pewnie dalej była by zła, ale złość łatwo jej mijała. Staruszka zaś była po za tymi informacjami.
- Oooh... Wyliczę na palcach ręki dni gdy w ogóle zechciała zjeść śniadanie. - przyznała nieco zmartwiona tym pomysłem.
Patrząc z jej strony, białowłosa unikała jakiegokolwiek jedzenia, czasem coś podkradała z kuchni... Ale do pełnowartościowych posiłków, zwłaszcza deserów to było to dalekie. Jednak jego pomysł dał staruszce do myślenia.
- Ale sam pomysł brzmi pysznie... Może dość żeby ją przekonać. Wiesz skarbie... - zaczęła odwracając się na chwilę w jego stronę.
- Bliżej centrum mieszka kobieta która przygarnęła ją po śmierci rodziców. Były z matką Leah przyjaciółkami... Bez wahania wzięła małą gdy do wsi doszły informacje o tym strasznym wypadku. Oj miała z nią pod górkę... Ale dba o tą dziewczynę i na pewno we wsi wie o niej najwięcej. W sezonie pewnie już by wpadła tu z raz czy dwa, ale o tej porze roku i tak rzadko można zastać tu Leah więc nie przychodzi, tylko co jakiś czas dzwoni. - może sugerowanie poznania bialowlosej przez jej opiekunkę nie było właściwe. Tak naprawdę nie mogła mieć pewności kim jest River, ale z drugiej strony... Kobieta naprawdę chciała dobrze. Chłopak chciał zrobić przyjemność dziewczynie... Jasne była wycofana ale zasługiwała na przyjaciół. Odwróciła się spowrotem żeby dokończyć przerwane dojenie i uśmiechnęła się.
- Nie... Nawet jeśli wyjdzie to nie pójdzie dalej niż do drzwi obory. Za bardzo lubi towarzystwo ludzi. Wiesz rodzice Leah mieli duże gospodarstwo. Krowy, kozy, kury, króliki...przed świętami hodowali nawet indyki. Gdy Leah się to wprowadzała zrezygnowała z zwierząt... Zostawiła garstkę... Denis... To już naprawdę staruszek. Jeden z przyjezdnych chciał go kupić po taniości na mięso ale się nie zgodziła. Krowy i dwie kozy zostawiła jako atrakcje i urozmaicenie dla pensjonatu. Matka dzwoneczka źle zniosła poród i padła... Biedna mała poszła by w jej ślady ale Leah karmiła ją z butelki. Dosłownie spala tu z nią karmiąc co trzy godziny jak by była niemowlakiem. Kozioł padł dwie zimy temu... Dzwoneczek więc zna głównie ludzi. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem.
Kuzka była naprawdę pocieszna, to musiała przyznać chociaż gdy Leah faktycznie sypiała w oborze szczerze się martwiła. Może dziewczyna dostrzegła w kuzce siebie? Też nie miała rodziców. Tak czy siak gdy River wszedł do środka zwierzątko jak filmowy jack Russel terrier podskoczyło w miejscu. Próbowała przejść między jego nogami gdy wchodził ale tylko po to żeby go okrążyć jak by go w ten sposób pospieszała. Sianem się teraz nie interesowała... Co innego kieszenie do których musiała włożyć cały nos aby upewnić się czy River aby jej nie okłamał. A te drzwiczki do zewnętrznej zagrody! Nie były skaplikowane... Kluczyk wisiał w zamku, wystarczyło przekręcić i otworzyć. Koza wyskoczyła na zewnątrz brykajac niczym źrebie.
- Yhm...- Odpowiedziała Rita wygodniej siadając na stołku.
- Mam dwóch synów. Do przedszkola chodzili tu na miejscu, ale szkoła jednak lepsza jest w Venandi... Liceum czy o studiów to już tu nie doświadczysz. Większość osób zajmuje się tu turystyką albo przejmuje gospodarstwa. Do pracy na wycince czy w barze też nie potrzebujesz wyższej szkoły... Mieszkają tu prości ludzie. Mojemu Peterowi jak większości dzieciaków marzyło się zostać informatykiem. Nie pochwalalam tego ale cóż... To chłopak który wszystko musi sprawdzić na własnej skórze. Ale wyszedł na tym na dobre... Został już w mieście i pracuje dla jednej sporej firmy. Z Dylanem było ciężej... - opowiadając na chwilę się zamyśliła jak by faktycznie wracała do wspomnień sprzed lat. Nawet uśmiechnęła się na jakieś które ją właśnie nawiedziło.
- Dylan chciał robić wszystko, ale bardzo łatwo się zniechęcał... Paradoksalnie był starszy ale nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Najpierw chciał z ojcem pracować w tartaku... Później gdy woziłam Petera do miasta, uznał że nie będzie całe życie harował na wsi i zostanie policjantem. Tyle że nie dostał się... Ale miasto bardziej mu odpowiadało więc zaczął pracować w barze. Tam poznał córkę właściciela, podobno przemiła dziewczyna. Jest teraz kierownikiem baru, bardzo sobie chwali pracę... Chociaż tutejsi nie lubią jej rodziny. Raz gdy przyjechał doszło nawet do nieprzyjemnej sytuacji z jego kolegą. Ja rozumiem odwieczny konflikt wsi i miasta... Ale uważam że niektórym z tutejszych trzeba by naprawdę wlać trochę oleju do głowy. - przyznała kręcąc lekko głową.
- Dobrze że chłopak znalazł sobie miejsce... Co to za różnica gdzie. Myślę że August trochę zazdrości Tenebrisom. To bogata rodzina w mieście... A on jest ledwo znany tutaj. - wyznała i zaśmiała się na słowa Rivera.
- Hah faktycznie... Większość gdy potrzebuje większych zakupów jedzie do miasta. Więc tutja stawiają na to co najbardziej potrzebne. Mogliście powiedzieć... Mogłam przywieźć parę rzeczy po chłopcach. Chociaż sądząc po bluzie Leah już cie poratowała. - mówiła dalej rozbawiona.
Ogólnie... Dużo mówiła, bo historii o Denisie też przecież nie mogła przepuścić.
- Oh wychodzi... Ale dzisiaj jest za zimno. Pobryka dwie minuty i wszystko będzie go bolało. Starość nie radość... Coś o tym wiem. Cieszcie się w nie bolą was kości jak trochę przemarznięcie. - odpowiedziała wesoło i jak na potwierdzenie swoich słów dotknęła ręką pleców na chwilę się prostując. Denis był ewidentnie wdzięczny za zainteresowanie bo gdy River dokładał mu siana zwierzak tracił go łbem podsowajac niczym koń, nos pod jego rękę. Gdy Rita kończyła, siedziała jeszcze chwilę i przytaknęła na rozważania chłopaka.
- Człowieka poznasz po tym jak traktuje zwierzęta... Dobry z ciebie chłopak. Mało ludzi z miasta myśli jak ty... Uważam, że większość jest nastawionych na patrzenie tylko na siebie. - mówiła kiwając lekko głową.
Gdy podszedł do niej uśmiechnęła, oczywiście z chęcią przyjęła pomoc. Resztę siana rozdzieliła między dwie krowy i ruszyła do wyjścia tym razem jednak nie prowadząc ale biorąc Rivera pod ramię tak że dzieliło ich tylko wiadro z jeszcze lekko parującym mlekiem.
- Dobrze słyszeć że odpoczołeś. Musisz nas koniecznie odwiedzić wiosną albo latem. Prawda... Jest trochę więcej ludzi ale... Ogniska... Zabawy... No i jezioro! Można łowić ryby, kąpać się albo pływać łódkami. Po za tym jest tyle cudownych ścieżek turystycznych. - dodała szczerze się uśmiechając na samo wspomnienie.
Puściła go gdy doszli już do domu rozebrała się z powrotem i wzięła od niego wiadro żeby przelać mleko do czystych butelek.
- Mów czego Ci trzeba. - oznajmiła swoją gotowość gdy została jej resztka mleka właśnie wpadajaca do butelki.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 6 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 20Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 13 ... 20  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Apartament rodziny Blackfyre
» Opuszczona willa rodziny Artery

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-