Łowca stanął niepewnie przed domem. Miał dwa poważne powody, by nie wchodzić do środka. Teraz więc Hareton bił się z myślami.
Powód pierwszy był oczywisty. Veina mówiła, że mieszkają tu ludzie. Ale Virgo mówiła, że go nie zaatakuje, a niespecjalnie było to zgodne z prawdą. Niemniej jednak, pies zdaniem Haretona potrzebował pomocy. Młoda wampirzyca z całą pewnością była zdolna jej udzielić. Nawet, jeśli było to suma sumarum zbędne.
Po drugie, pies miał niemiłosiernie ubłocone łapy. Znając jego wesoły temperament, Łowca podejrzewał, że wszelka czystość w domu zostanie jedynie we wspomnieniach. Nie byłoby to zbytnio kulturalne względem gospodarzy.
Ale ostatecznie, to Veina namawiała. Łowca zdjął kapelusz i huste z twarzy, po czym westchnął.
- Wciąż, czyniłaś to we własnej obronie. Jak chcesz, możemy przejść się do pobliskiego kościoła, jeśli masz wątpliwości.
Łowca mierzył dom wzrokiem. Nie miał jak schować miecza, więc przypasal go z boku, licząc na to, że nikt nie zwróci na niego zbyt wielkiej uwagi. Coś zdecydowanie ładnie pachniało ze środka...
Who are you then?
I am part of that power which eternally wills evil and eternally works good.