a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next
AutorWiadomość
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyCzw 27 Paź 2022, 23:36

Dom:
Gospodarstwo Rodziny Rosh 7e849010

Zagroda dla zwierząt:
Graphic:

Taras z widokiem na zagrodę:
Graphic:

Wspólny salon:
Graphic:

Kuchnia:
Graphic:

Łazienka:
Graphic:

Wolny pokój:
Graphic:

Wolny Pokój:
Graphic:

Piętro należące do Leahi

Salon na poddaszu:
Graphic:

Pokój Leahi:
Graphic:

Wolny Pokój:
Graphic:
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptySob 29 Paź 2022, 22:36

Ledwo odjechali to dało się słyszeć poruszenie wśród zebranych, być może znaleźli nieprzytomnych... Ale Leah wiedziała że nawet jak się obudzą to nie pisną ani słowem... Musieli by się przyznać że co? Powaliła ich kobieta i kaleka? I to którego złapali? Wstyd... Wstyd... Wstyd. Nie... Oni tego nie zrobią. Nieco się krzywiła gdy jechali między drzewami... Trochę trzęsło a sama też odczuwała skutki swojej walki. Odetchnęła z ulgą gdy wyjechali na betonową drogę. Uważała na drogę... Byli w lasach pełnych... Różnych żywych istot, wolała w żadną nie wjechać. Jednak kątem oka uciekała do odzyskanej przez Rivera obrączki. Trochę korciło ją aby zapytać ale ostatecznie milczała.
- Prowadzę mały pensjonat... Tak można by to nazwać chociaż jak wspominałam, więcej mnie nie ma niż jestem... Nie mam teraz gości, więcej ich w sezonie... Będziesz miał dom w zasadzie dla siebie. - rzuciła gdy dojeżdżali na miejsce.
Światła oswiecily podjazd splaszając jakiegoś zwiedzającego okolice kota. Światła wszędzie były pogaszone z wyjątkiem małej latarenki pod drzwiami wejściowymi. Mimo niej gdy Leah wyjeła kluczyk ze stacyjki zrobiło się naprawdę ciemno... Nie była pewna koło której mogło być... 3? Może 2...wysiadła zamykając za sobą i upewniając się czy strona jej towarzysza jest również zamknięta. Wchodząc do środka od razu wchodziło się do salonu. Leah zaświeciła światło i odrzuciła klucze na szafkę przy drzwiach które zamknęła na dwa zamki.
- Mój pokój jest na piętrze... Łazienka tutaj na lewo, a kochnia po prawej. Mam kilku pracowników... Ale spotkać w dzień głównie można kucharkę... W kochni na pewno zostawiła jakiś obiad do podgrzania jeśli jesteś głodny.
-
wyjaśniała ściągając buty.
Nie przejmowała się tym że każdy wylądował w innym miejscu. Poszła dalej rozplatając białe włosy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyNie 30 Paź 2022, 00:24

Jakby ktoś mu powiedział, że nawiąże tego dnia nową znajomość i jeszcze nieznajoma kobieta odbije jego tyłek z rąk oszustów trzymających nad zakładami podczas walk, pewnie wyśmiałby taką osobę i stwierdził, że wystarczy na dziś alkoholu takiemu delikwentowi. Nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, tych związanych z Leah oczywiście, więc jak mógłby uwierzyć w taką wizję przyszłości? Mimo że strasznie obolały i zmęczony, to szedł obok kobiety z lekkim uśmiechem na ustach, nadal rozbawiony jej na wpół żartobliwą uwagą, na temat tego, jak urządziła otaczających go bandytów. A może to tylko mu się śniło? Może leżał gdzieś w krzaku spity do nieprzytomności albo ściągnęli go znokautowanego z ringu?
Gdy dotarli do samochodu i został otwarty, River zapakował się do środka na miejscu obok kierowcy z nieukrywaną ulgą. Mimo tego, jak był padnięty, pilnował się, by nie stracić przytomności i żeby nie zabrudzić tapicerki, czy to błotem ze swoich ubrań, czy to krwią. Podczas jazdy miał chwilę, by pobieżnie sprawdzić, czy nie zgubił po drodze najcenniejszej dla samego siebie rzeczy, jaką miał przy sobie oraz mógł spróbować naprawić łańcuszek, by obie obrączki znów zawisły bezpieczne na jego szyi. Niestety na ten moment nie mógł za wiele zrobić, było za mało światła i zbyt trzęsło, by mógł odpowiednio zahaczyć jedną z kulek łańcuszka o metalowy zaczep, który dodatkowo musiałby ścisnąć, aby się łatwo nie odczepił. Chwilowo mógł sobie pozwolić na to, aby zostawić to w spokoju i skupić się na innych priorytetach, choćby odzyskaniu sił.
- Jak już mówiłem, nie będę długo nadużywał twojej gościny. Z resztą nawet bym nie mógł - odparł spokojnie, patrząc przez okno, mając nadzieję, że jego kotka wytrzyma kilka dni dłużej z wymianą jedzenia i wody na świeże, nie wspominając o wysprzątaniu jej kuwety. O swoje drzewko w doniczce się tak nie martwił, bo potrafiło przeżyć, nawet gdy było podlewane raz na kilka miesięcy.
Zatrzymali się po jakimś czasie, a on zastanawiał się, czy naprawdę to już koniec i musi wysiadać, czy nie mógłby po prostu pozostać w aucie i odpocząć na siedzeniu. Nie pytał jednak o to, wiedząc, że byłoby to niedorzeczne i głupie pytanie. Otworzył drzwi i wygrzebał się jakoś z Jeepa, upewniając się dwa razy, czy nie jest okno otwarte i czy drzwi są porządnie zamknięte. Nie był pedantem, czy jakimś perfekcjonistą, po prostu nie chciał stwarzać niepotrzebnych problemów kobiecie. Podążył za nią w stronę budynku, a po wejściu do środka, z trudem, by nie opierać się za bardzo o ścianę, aby jej nie wybrudzić zdjął swoje buty zaraz po gospodyni.
- Dziękuję, nie jestem głodny. Dbam o linię - skłamał żartobliwie, biorąc sobie za punkt honoru, by być jak najmniejszym ciężarem dla nowej znajomej.
- Z chęcią bym, jednak skorzystał z łazienki, aby, choć lekko przemyć twarz - dodał zaraz, ostrożnie, podążając za Leah, ale starając się nie oddalać zbytnio od wskazanego przez nią pomieszczenia. Znając swoje szczęście, pewnie łatwo, by się tutaj pogubił, a wolał tego uniknąć.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyNie 30 Paź 2022, 06:58

Oj takich obrotów spraw zapewne nikt się nie spodziewa. Uważała że pójdzie na walki.. Da jakiemuś typowi po mordzie, zapewne skończy mocno poturbowana więc wróci obolała do domu. Na pewno nie planowała interwencji bo jacyś krętynie napadną na... Kalekiego mężczyznę i to w dodatku wilkołaka! Jednak... Wiozła go już do swojego domu,trudno było temu zaprzeczyć. Nie była pewna czy powiedzieć mu kim jest... Był kimś z poza stada, nie była pewna jak na nią zareaguje. A sama miała dość zatargów jak na jeden dzień. Ostatnio gdy obcy wilk poznał kim jest nie było najciekawiej... Ale to były też inne okoliczności. Machnęła lekko ręką zbywając jego zapewnienia. Odejdzie gdy będzie chciał. Ona osobiście nigdy nie przejmowała się ani tym kto jest w jej domu... Ani przesadnym porządkiem. W zasadzie... Po prostu mało co się przejmowała pierdołami codzienności. Tak jak okna w samochodzie... Jedynymi typami które odważyły by się zajrzeć do środka pod jej nie obecność były wiewiórki... No i może deszcz, ale z jednym i drugim mogła sobie poradzić. Ona osobiście planowała podejść do kuchni, zwinąć coś do jedzenia i zaszyć się w swoim pokoju... Faktycznie zachowywała się jak zwierzę! Ale... Na jego komentarz o dbaniu o linie, zaśmiała się... Wymsknął się jej po prostu szczery śmiech. Zwyczajnie... Uwarzała że wilkołaki są wiecznie głodne. Jeśli mężczyzna nie chciał nic to albo z grzeczności... Albo był naprawdę wykończony. Biorąc pod uwagę to co przeszedł, założyła to drugie.
- Chodź za mną... - powiedziała karcąc się w myślach za swoją wcześniejszą reakcje.
Poprowadziła go korytarzem do drzwi z matową szybką i otworzyła je żeby zapalić światło w łazience. Z jednej szafki wyjęła kilka czystych ręczników i położyła przy umywalce. Znalazła też czysty szlafrok który powiesiła na wieszaku.
- Jeśli chcesz weź nawet kąpiel... Dobrze Ci zrobi... Zwłaszcza na sińce. Pójdę poszukać ci czegoś do ubrania... Swoje rzeczy wrzuć do pralki, rano się nimi zajmą. - poinstruowała go i zostawiła samego.
Dziwnie się czuła... Nie miała tu gościa od... W ogóle miała? Nie była pewna... Jasne gości którzy przyjeżdżali na sezon... Ale przed nimi z reguły uciekała do siebie. Najpierw wróciła do kuchni... Nastawiła wodę na herbatę, a później ruszyła na swoje piętro. Wyciągnęła duży karton spod łóżka i zaczęła grzebać w rzeczach jakie tam miała... Parę razy zastanawiała się czy ich nie wyrzucić... Ale jakoś... Nie było okazji? A może to było tylko wytłumaczenie... Dobrze więc się złożyło. Nie była pewna rozmiaru, jednak wyjęła polarową bluzę w czerwoną kratę i czarnym kapturem. Najzwyklejszą koszulkę i spodnie jeansowe. Znalazła nawet starą piżamę... Boże... Kto jeszcze w takich spał? Standardowo... Niebieska w ciemne, pionowe paski..
Staroć... A jednak wciąż pachniała jej dawnym domem... Poskładała co znalazła i zeszła na dół zostawiła je pod drzwiami z łazienki. Pospiesznie zapukała informując go o zostawionej stercie i wróciła do kuchni. Przerzuciła włosy na jedno ramię szukając po kilku szafkach herbaty... Naprawdę za rzadko bywała w domu. Zdarzyło jej nawet zaburczeć w brzuchu więc przerwała poszukiwania żeby skręcić do lodówki. Wyjęła jednego pozostawionego kotleta żeby zjeść go jak kanapkę... Tylko bez pieczywa.. I masła.. I w sumie dodatków. W końcu udało się zalać dwie herbaty... Jeśli był zmęczony powinien chociaż napić się czegoś ciepłego przed snem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyNie 30 Paź 2022, 13:19

Sam się lekko uśmiechnął pod nosem, gdy okazała swoje rozbawienie na jego drobny żart. Po tym podążył za nią, aż zaprowadziła go do łazienki, gdzie mógłby się nieco doprowadzić do porządku. A przynajmniej tak początkowo zakładał, że ochlapie sobie wyłącznie nieco twarz, by zmyć z niej krew i bród. Przez myśl mu nawet nie przeszło, że miałby spędzić w jej łazience więcej czasu.
Początkowo, gdy kobieta zaproponowała mu zatrzymanie się u niej, naiwnie myślał, że skończy się na pokazaniu mu jakiegoś kąta - strychu czy piwnicy - gdzie miałby odpocząć, a po tym wracać do siebie. W zupełności by mu to wystarczyło. Nie przypuszczał jednak, że na miejscu okaże się zupełnie co innego.  Fakt, to było miłe ze strony Leah i naprawdę doceniał jej pomoc, ale nie zmieniało to faktu, że nie czuł się zbyt komfortowo w tej sytuacji. Gdyby od samego początku wiedział, że tak się to skończy, odmówiłby jej, gdy wyszła do niego ze swoją propozycją, gdy tamci mężczyźni zostali unieszkodliwieni. Teraz ciężko mu było się z tego wycofać. To nie byłoby zbyt uprzejme z jego strony, zwłaszcza przez okazaną mu gościnę i to ile czasu ze swojego życia kobieta straciła przez kalekę.
- Ty tutaj rządzisz - odparł ze zmęczeniem w głosie. Nie chciał się kłócić, a dodatkowo wiedział, że miała rację odnośnie tego, że kąpiel nieco pomoże na jego obrażenia, to było dobre rozwiązanie, by się nieco odprężyć, a dzięki temu złagodzić choć trochę ból i pomóc się rozluźnić napiętym mięśniom, które nadal były gotowe do walki. Miał świadomość, że to mu na pewno dobrze zrobi.
Gdy został sam w łazience, chwilę po prostu stał i wpatrywał się w zamknięte drzwi, za którymi zniknęła Leah. Nawet nie wiedział, nad czym się tak właściwie zastanawia. Odetchnął głęboko i wyjął z kieszeni obrączki na zerwanym łańcuszku, które położył na szafce zaraz przy umywalce. Po tym zrzucił z siebie płaszcz i zgodnie z instrukcjami kobiety, wrzucił go do pralki. Podszedł do wanny i odkręcił ciepłą wodę, a następnie zdjął koszulkę, która dołączyła do płaszcza i spojrzał na siebie w lustrze przy umywalce. Nie wyglądał najlepiej z rozciętym łukiem brwiowym i napuchniętym okiem, a szczególnie z wielkimi, niezbyt ciekawymi krwiakami na torsie, które przyjmowały każdy z możliwych dla siebie kolorów. Ostrożnie ponaciskał każdego z tych siniaków, by rozeznać się, czy nie miał jakiś poważniejszych wewnętrznych obrażeń lub połamanych żeber. Krzywił się przy tym, zaciskając zęby, ale nie było aż tak źle, jak na to wyglądało. Albo wszystkie uszkodzenia zdążyły się zregenerować w pierwszej kolejności. Co prawda bolało, ale będzie żył. Po kąpieli powinno być zdecydowanie lepiej.
Z zamyślenia i przyglądania się własnym sińcom wyrwał go dźwięk pukania do drzwi, na których skupił spojrzenie, a po tym głos goszczącej go w swoim domu kobiety.
- Już je biorę - odpowiedział dla zwykłego potwierdzenia jej, że dotarły do niego jej słowa i że je zrozumiał. Sprawdził wcześniej, ile jest już wody w wannie i zakręcił kurek.
Wychylił się z łazienki, by pochwycić zostawione przed drzwiami rzeczy i z powrotem się w niej zamknął. Położył wszystko na szafce obok ręczników, zdjął przepaskę ze swojego utraconego oka oraz brudny od ziemi bandaż owinięty wokół pobliźnionej pozostałości po prawej ręce. Wyrzucił go od razu do śmieci. Rozebrał się do końca, wrzucając spodnie i skarpety do pralki, zostawiając sobie jedynie bieliznę, choć do wody wchodził oczywiście bez niej. Zanurzył się po samą brodę i odetchnął głęboko. Chyba nigdy by mu przez myśl nie przeszło, że będzie tak zadowolony z kąpieli, jak w tej chwili. A przecież kąpał się niedawno. Wczoraj? Przedwczoraj?
Chwilę po prostu leżał w ciepłej wodzie z zamkniętymi oczami. Nie zapomniał jednak o tym, że nie był u siebie i że nie był wcale sam w tym domu. Zaraz więc zanurzył się całkowicie po sam czubek głowy, by zmoczyć porządnie srebrne włosy. Usiadł po tym prosto, zgarniając do tyłu mokre kosmyki z twarzy i zaczął się szorować z krwi i błota. Woda bardzo szybko zrobiła się brudna i mętna, przez co od razu ją wypuścił z wanny i opłukał się jeszcze raz pod bieżącą wodą ze słuchawki prysznicowej. Po tym pozostało już tylko wytrzeć się do sucha, ubrać w przyniesione przez Leah ubrania i sprzątnąć po sobie. W sumie spędził na kąpieli niezbyt dużo czasu. Może z pół godziny od momentu zabrania rzeczy spod drzwi. Nim wyszedł, przepłukał w umywalce przepaskę, wycisnął ją z nadmiaru wody i założył, z powrotem zakrywając zabliźnioną powiekę, przez którą przechodziły trzy podłużne szramy. Przetarł jeszcze raz wilgotne włosy ręcznikiem i w jeansach oraz bluzie z kapturem wyszedł boso z łazienki, kierując się w stronę kuchni, mając nadzieję, że tam zastanie Leah i będzie mógł ją spytać o to, gdzie ma powiesić mokry ręcznik.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyNie 30 Paź 2022, 19:15

Widziała że był nieco speszony... Ale bez przesady żeby miał chodzić w pobloconych ciuchach. Z resztą, przecież to ona nie będzie mu robić prania... Ich gospodyni na pewno się tym zajmie gdy tylko rano przyjdzie do pracy i zauważy że pojawił się jakiś gość. Mimo to zignorowała jego niechęć. Było w tym nawet coś miłego że tak się jej słuchał... Z drugiej strony, sama czuła się nieco zarzenowana. Jednak wiedziała kim był... Dzień, dwa wyliże te rany i pójdzie w swoją stronę. Skończyła kotleta i nawet nie zarejestrowała kiedy przechodząc obok lodówki wzięła kawałek szynki... Wilczy apetyt. Upiła łyka swojej herbaty gdy jej słuch wychwycił otwierane drzwi z łazienki. Zerknęła w korytarz jeszcze zanim się w nim pojawił. Zobaczyła go na bosaka i zaśmiała się.
- Chyba się do tego nie nadaje... - powiedziała półżartem odkładając na talerz kawałek wedliny.
- Powiem Ci szczerze... Nie mam pojęcia gdzie Pani Rita trzyma zapasowe kapcie. Mówiłam, że więcej mnie tu nie ma niż jestem... - wyjaśniła nieco speszona.
- Recznik możesz powiesić na grzejniku tu przy oknie. - wskazała kaloryfer obok siebie.
- Pokaże ci twój pokój... - zaproponowała i już miała iść w korytarz naprzeciwko gdy wróciła się do kuchni.
- Nie wiem czy pijesz... Wybacz, w sumie powinnam była zapytać... Robiłam sobie więc jak chcesz... To zrobiłam herbatę. Ostrzegam jeśli jesteś jakimś fanatykiem herbat... Nie spodziewaj się cudów... Torebka z supermarketu to szczyt tego co zaparzam. - wskazała na kubek stojący na blacie obok jej herbaty.
Nie zastanawiała się specjalnie nad wyborem sypialni.. Zdecydowała ze nie będzie umieszczać go na piętrze... Po pierwsze... Bo to jej piętro... Po drugie, nie chciała go jeszcze ciągać po schodach. Ledwo już stał na nogach!
Wybrała więc pierwszy z brzegu pokój, z dużym oknem.. W dzień widok był idealnie na polane za domem.
- Klucz jest na szafce nocnej... Mamy kablówkę i netflixa, hasło powinno być na kartce na stoliku. Chociaż pewnie wolisz się położyć. Noce bywają chłodne.. W szafie powinny być jakieś koce, jak byś czegoś potrzebował.. Nie wiem... Krzycz albo po prostu bierz co tam chcesz. - miała już iść... Co będzie tak stać, no chyba że miał jakieś pytania.
Przy okazji jeszcze raz na niego spojrzała. W świetle... I wykapany wyglądał znacznie lepiej! Krew już nie zalewała mu twarzy, nie lepiła włosów. Znów przeszło jej przez głowę pytanie... Co musiało się stać że tak się teraz prezentował? Jednak nie była na tyle wścibska.
- Cieszę się że pasują... Dobranoc. - i jeśli nie miał innych pytań to sama również poszła skorzystać z łazienki.
Ona nadal była w krwi i błocie, może i była w lepszym stanie niż River... Jednak nie pogardzi gorącą kąpielą.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyNie 30 Paź 2022, 20:26

- Hm? - zapytał odrobinę zaskoczony jej słowami, bo nie do końca rozumiał, co miała przez to na myśli. Przekrzywił przy tym lekko głowę, patrząc na nią uważnie niczym pies, który słyszał komendę, ale nie wiedział, o co chodzi. Dopiero gdy wspomniała o kapciach, spojrzał na swoje bose stopy i się uśmiechnął odrobinę zakłopotany.
- Wybacz, z przyzwyczajenia nawet nie pomyślałem o jakiś kapciach. U siebie nawet żadnych nie mam i jeśli jestem na dłużej to chodzę po prostu boso - wyjaśnił, zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby mu wrócić po buty i je założyć. Ale czy chodząc w zabłoconych butach, nie nabrudziłby u niej bardziej, niż jak będzie chodził bez? Może chociaż pójdzie po skarpety...
Przerwał swoje rozmyślania i kiwnął jej głową, gdy wskazała gdzie mógł rozwiesić ręcznik - od razu poszedł to zrobić.
- Na pewno nie będzie zła - zapewnił uprzejmie, biorąc kubek w dłoń. Podmuchał odrobinę i wziął ostrożnie łyk herbaty, po czym skierował się za Leah do jego tymczasowego pokoju.
Zauważył, że kobieta była... nieco spięta przez jego obecność? Zestresowana? W sumie ciekawiło go, dlaczego - mimo prowadzenia pensjonatu - nie zajmowała się przyjmowaniem gości. Nie osobiście, jak dobrze zrozumiał. Gołym okiem było widać, że nie była do tego przyzwyczajona. Zresztą sama wspominała, że większość czasu spędzała poza swoim domem. Niby on sam w swoim mieszkaniu bywał rzadko, ale po prostu nie lubił tam przebywać. Mimo energicznej kotki było tam zbyt pusto i zbyt cicho, siadało mu na głowę. Jak było w przypadku Leah? Darował sobie pytać o to w tej chwili. Wydawało mu się, że to nie najlepszy moment na takie rozmowy, praktycznie w ogóle się nie znali i pewnie ona również była wyczerpana dzisiejszym dniem. Wyglądała zdecydowanie lepiej od niego, ale też dostała w kość podczas swojej walki.
- Na pewno dam znać - obiecał spokojnym tonem, choć po części było to kłamstwo. Nie mógłby prosić o nic więcej, bo już i tak zostało mu sporo zaoferowane przez kobietę. Zapewne nie będzie zbyt zadowolona z faktu, że zamierzał, choć w drobnej części pokryć koszty jej pomocy, gdy tylko wróci po swoje rzeczy do miejsca, w którym je zostawił, nim go pobili. Nie mógłby tak po prostu po wszystkim odejść. Chociaż tak się odwdzięczy za jej gościnę.
Spojrzał na nią uważnie, a po chwili uniósł jeden z kącików swoich ust w łagodnym uśmiechu.
- Dziękuję... za wszystko - odparł i również jej życzył dobrej nocy przyjaznym tonem.
Odprowadził ją wzrokiem do drzwi, a po jej wyjściu spojrzał na kluczyk od pokoju. I jedynie to z nim zrobił - upewnił się, że był we wskazanym przez kobietę miejscu. Nic więcej. Ani do niego nie podszedł, ani nie wziął do ręki, nie wspominając o tym, że nawet nie przeszło mu przez myśl, by zakluczyć na noc pokój, w którym był. Po prostu nie widział w tym większego sensu.
Dopił swoją herbatę, po czym skierował się w stronę łóżka, wcześniej odstawiając pusty kubek na szafce nocnej. Usiadł na krawędzi materaca i otrzepał swoje stopy, a po tym po prostu na nie padł ze zbolałym westchnięciem. Wpatrywał się jakiś czas zmęczonym, tępym wzrokiem w sufit, całkowicie pozbawiony jakichkolwiek sił. Nie był nawet w stanie się przykryć, a co dopiero zdjąć bluzę i spodnie. Zresztą nawet nie zarejestrował momentu, w którym zwyczajnie odpłynął.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyNie 30 Paź 2022, 21:43

Jego słowa nieco ją uspokoiły, nawet się uśmiechnęła.
- Też zdecydowanie wolę chodzić na bosaka. - przyznała zerkając na swoje stopy jedynie w czarnych skarpetkach.
Nie zamierzała mężczyźnie przeszkadzać swoją obecnością, z reguły spędzała po walkach kilka dni w okolicy domu... W obejściu, lub w okolicznych lasach, w samych pomieszczeniach była tylko żeby spać czy jeść.. Chociaż to też nie zawsze... No i od czasu do czasu się umyć. Potem znów wybywała gdzieś dalej... Na jakieś uliczne walki... Albo te organizowane w stadzie. Czasem wyruszała w wilczej skórze na jakieś większe polowanie... Tak dawała upust swoim wilczym potrzebom i nie musiała przebywać w tym domu. Żegnając się lekko skinęła głową, sama poszła do łazienki i wzięła kąpiel... Długą kąpiel, tego właśnie potrzebowało jej obolałe ciało. Nie raz tak jest... Nie czuje się jak bardzo jest się zmęczonym póki się nie usiądzie. Żałowała że nie może po prostu zasnąć w wannie. To jednak mogło jej nie wyjść na zdrowie. Umyła się dokładnie z krwi i błota... Wciąż je czuła na zużytych ubraniach... Jej i jego. Gdy wyszła z wanny rozczesała poplątane, białe loki. Były wciąż wilgotne kiedy ubierała brązową piżamę. Podeszła jeszcze po herbatę do kuchni i gasiła przy okazji światła. Właśnie w kuchni zobaczyła przechadzające się niedaleko obejścia wilki. Miała wrażenie że szary wilczur się jej przygląda. Paul... Zawsze zdawał się sprawdzać czy nie zmieniła zdania i nie zamierza dołączyć do patrolu. Jako swoją odpowiedź spuściła żaluzje i zgasiła światło. W zasadzie... Wciąż się im dziwiła. Nie robiła zupełnie nic dla tego stada, mimo to August wciąż wyznaczał jej tereny pod patrole... Mógł to olać, uznała by to za normalne. Sama musiała by się o siebie troszczyć. Trudno było jej pojąć na co staruszek liczył. Z tymi myślami zawędrowała do swojego pokoju. Odstawiła herbatę na stolik i padła na łóżko. Miała w swoim pokoju wyjście na balkon. Lasy wokół Foster zawsze wydawały się takie spokojne... A szum drzew działał kojąco. Zagrzebała się w pościeli kuląc niczym szczeniak i zasnęła. Wycie w oddali jej nie przeszkadzało, była przyzwyczajona. Spała by pewnie dłużej gdyby nie zapach jajecznicy na boczku. Najpierw wystawiła spod kołdry czubek nosa pociągając nim kilka razy. Dopiero po chwili, jak by rozważając plusy i minusy wyszła cała. Na dole była pulchna, starsza kobieta z brązowymi włosami przepasanymi siwymi pasemkami spiętymi w ciasny kok. Spojrzała na rozbudzoną dziewczynę swoimi ciepłymi brązowymi oczami i uśmiechnęła się.
- Nie wolno! - skarciła ją gdy ta sięgnęła po bekon.
- Już ja znam ten twój wilczy apetyt... Zwiniesz całe mięso... Podziubiesz jajka i zostawisz resztę. - Leah mruknęła nie zadowolona.
- Mamy gościa? - ciągnęła kobieta bez litości.
- Znajomy... Na jakiś czas... - wydukała biało włosa i gdy gospodyni tylko się odwróciła zwinęła plasterek bekonu.
- Leah! Zjemy razem! - oburzyła się kobieta ale wilczyca była już o kilka susów dalej.
- Ja podziękuję... Idę pobiegać. - rzuciła wychodząc już tylnimi drzwiami na taras.
Wciągnęła w płuca powietrze rejestrując zapach grupy która przechodziła tędy w nocy.
- Skaranie Boskie z tą dziewczyną. - usłyszała jeszcze narzekanie z kuchni gdy wiązała trampki.
Była w piżamie... Długich brązowych spodniach i bezrękawniku, ale była w końcu u siebie. Nie przejmując się potruchtała w las zatrzymując się by obejrzeć wilcze tropy. Dalej wysyłali po trzy pary... Tym bardziej ironiczne wydawało się jej to że na nią czekali... I po co im ona? Dla zasady?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyNie 30 Paź 2022, 22:52

Przez większą część nocy spał jak zabity, nawet nie zmieniał za bardzo swojej pozycji, leżąc cały czas na plecach. Jedynie kręcił głową to w jedną, to w drugą stronę, przekładając przy tym rękę przez brzuch, czy kładąc ją sobie na oczach. Kilka razy zdarzyło mu się przez sen mielić zębami i coś przełykać, prawdopodobnie na skutek odczuwanego głodu śniło mu się, że coś jadł. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy do jego uszu dotarło wilcze wycie, a pogrążony we śnie umysł, zadbał już o całą resztę, podsuwając Jednookiemu mniej lub bardziej nieprzyjemne wizje wydarzeń sprzed pół roku oraz te dotyczącej jego udziału w ostatnich walkach. Zbudził się zdyszany, z dreszczami przechodzącymi przez całe jego ciało i wręcz palącą suchością w gardle. Wiele by dał za możliwość napicia się w tej chwili czegoś wysokoprocentowego, najlepiej wymieszanego z mocnym energetykiem, by nie zmrużyć już do świtu oka. Czyżby zwariował? Ale mógłby przysiąc, że przez moment widział za oknem złote, świecące w ciemności ślepia i wilczą sylwetkę.
Zsunął się ostrożnie z łóżka na podłogę i oparł się o nie, wpatrzony w wejście do pokoju, jakby się obawiał, że zaraz ktoś wejdzie do środka. Nie wiedział, ile czasu tak czuwał w stanie najwyższej gotowości. Gdy tylko emocje opadły i rozbudził się na tyle, by w mroku dokładnie rozróżnić każdy cień, wstał z podłogi i wyślizgnął się cicho z pokoju, kierując się w stronę łazienki. Tam, nie zapalając światła, ochlapał sobie kilka razy twarz zimną wodą i wrócił do pokoju, znów najciszej jak się dało. Nie położył się jednak z powrotem na łóżku - usiadł na ziemi, jak poprzednio, oparty plecami o ramę i materac, po czym zamknął oko i zmusił pozostałe zmysły do pracy na najwyższych obrotach, chcąc być przygotowanym na ucieczkę, zanim faktycznie będzie mu coś zagrażać. W swoim obecnym stanie podjęcie walki z kimś jego pokroju byłoby samobójstwem. Zresztą, kiedy był w pełni sił, ledwo uszedł z życiem, więc co dopiero, gdy jego ciało się regenerowało.
Przesiedział tak do rana i jeszcze jakiś czas po dźwięku zamknięcia głównych drzwi od pensjonatu. Z ogromną chęcią w ogóle nie wychodziłby z pokoju aż do wieczora, ale dostający się przez szczelinę pod drzwiami zapach oraz bolesne ssanie w żołądku, wręcz doprowadzały go do szału. A gdy jeszcze poczuł spływającą mu po brodzie ślinę... Nie mógł już dłużej tego wytrzymać. Wstał z podłogi i doprowadził się do porządku, po czym zaścielił wygniecioną pościel na łóżku, wziął pusty kubek po herbacie i ostrożnie wyszedł z pokoju. Plan był prosty - przemieścić się do swoich butów, by móc opuścić pensjonat i spróbować upolować coś drobnego w okolicy, a w razie wykrycia miał gotową wymówkę, że chciał jedynie nalać sobie wody do kubka. I mógł się dzięki temu zorientować, co się dzieje za drzwiami jego pokoju.
Skierował się w stronę kuchni, aby odstawić pusty kubek, lecz zamiast tego skupił się na uciszeniu swojego głodu i spojrzał czujnie na starszą kobietę, którą zastał w kuchni.
- Dzień dobry. Chciałem... Chciałem nalać sobie trochę wody do picia, jeśli mógłbym... - odezwał się uprzejmie, nieco się rozluźniając, bo wątpił, by miało mu coś grozić ze strony tej kobiety.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyPon 31 Paź 2022, 06:23

Kucharka wróciła do robienia śniadania, jednak wciąż lekko kręciła głową z dezaprobatą dla wyczynów swojej chlebodawczyni.
- Wczoraj to samo... Zostawiłam jej przecież obiad... Mruczała pod nosem.
Rivera zauważyła dopiero układając grzanki na talerzu i chwilę zaskoczona przyglądała się postaci. Oczywiście... Leaha mówiła... Z resztą, kobiecina już rano wstawiła pranie... Było jasne że nie należało do białowłosej... Jednak spodziewała się zapewne... Kogoś innego i to było widać przez pierwszą chwilę zanim się nie opamiętała i potrząsł głową.
- Oczywiście kochanieńki... - odpowiedziała robiąc mu trochę miejsca i wycierając ręce w fartuszek.
- Jestem Rita, zajmuje się domem pod nieobecność Leah'i... Czyli przez większość... - zaśmiała się jakoś tak... Smutno.
- Jesteś głodny? Właśnie robiłam śniadanie jeśli chcesz. Mam nadzieję że nie położyła cię o pustym żołądku... Ona oczywiście już rano wyszła... Ja... Wybacz... Za dużo gadam. - przerwała nagle zdając sobie sprawę że trajkota prawie bez przerwy.
Machnęła ręką sama się uciszając, nie mogła się jednak oprzeć przed spoglądaniem na mężczyznę, choć może nie na samego mężczyznę, a na to co miał ubrane.
- No... Musisz być wyjątkowy...- Powiedziała bardziej do samej siebie niż do niego i postawiła śniadanie na blacie.
- Czuj się jak u siebie... Jeśli chcesz wcinaj... A jak wolisz pognać za nią w las to droga wolna. Obiad robię przed wyjściem... Koło 15...w razie czego zawsze chowam do lodówki. - zakończyła i ruszyła w korytarz do łazienki żeby rozwiesić pranie.
Leah natomiast gdy skończyła badać tropy wbiegła w las. Rozebrała się kładąc piżamę na pniu, nigdy nie bawiła się w jakieś specjalne chowanie ich, chyba że była po za swoim terenem. Jej skórę porosła ciemna sierść, niemal czarna z czekoladowymi przebłyskami. Kiedy stała już na czterech łapach zaczęła węszyć... Nie uśmiechało się jej jeść śniadanie w kuchni z Ritą, ale głodna była więc... Lis... Borsuk... Szop... Kurczaki sąsiadów, kuszące ale może nie koniecznie. Zaśmiała się w myślach i ruszyła dalej węsząc. Wiewiórka... Jakieś drobne ptaki... Nagle się zatrzymała, ten zapach... Uniosła łeb i zaczęła węszyć. Znała go, zbliżał się, dosyć szybko, więc wybrała przeciwny kierunek. Nie odpuścił i gdy właśnie słapała trop zająca, spore szare wilczysko wyszło spomiędzy krzaków.
- Tak sądziłem że w lesie coś śmierdzi kundlem. - zawarczał obnażając kły.
Ona jednak pozostała niewzruszona.
- To się wykąp i będzie po problemie. - odpowiedziała spokojnie jak by stwierdzała najzwyklejszą oczywistość.
Wkurzył się, zawsze tak było... Łatwo było wyprowadzić ich z równowagi.
- powinni cię wyrzucić dawno temu... - zawarczał i tym razem nie czekał aż mu odpowie.
Skoczył i powalił ją z boku. Zaskomlała w pierwszej chwili jednak widząc obnarzone zęby tuż przy swojej szyi sama pokazała ostre kły. Niczym wąż, ukasiła go nimi w pysk. To mu się już zdecydowani nie spodobało i zanim odskoczyła łapiąc dystans złapał od góry jej grzbiet w zęby i potrząsał niczym pies zabawką. Szarpała się, skomlała ale nie miała jak się obrócić żeby gryźć usiłowała sięgnąć go pazurami ale trzymał ją mocno przecinając skórę i mięśnie, szarpiąc przy tym.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyPon 31 Paź 2022, 10:09

- River Langdon... Znajomy Leah'i... Miło mi panią poznać - przedstawił się i lekko skinął kucharce głową, z szacunkiem. Przekrzywił lekko głowę, przyglądając jej się uważnie. Zastanawiał się, co było powodem zmartwień starszej kobiety. Nie zapytał jednak, uznając, że może chodziło o niego, że martwiła się, czy Leah nie wpadła w jakieś kłopoty. A może brakowało jej towarzystwa? Mogło tak w sumie być, skoro kobieta lubiła porozmawiać, o czym dość szybko się przekonał. I jeszcze za to przepraszała. Pokręcił lekko głową na znak, by się tym nie przejmowała i że nie ma go za co przepraszać.
- To ja przepraszam, że dołożyłem pani dodatkowej roboty - powiedział szczerze, mając na myśli zostawione do uprania rzeczy. Zaraz lekko się uśmiechnął. - Proszę się nie martwić, Leah była jak wzorowa gospodyni - zapewnił, podchodząc do zlewu, by postawić w nim pusty kubek.
- Hm? - Spojrzał na nią, nie do końca rozumiejąc, co miała na myśli, twierdząc, że był wyjątkowy? Zostawił jednak tę kwestię w spokoju, natychmiast przenosząc całą swoją uwagę na postawiony przez Ritę talerz ze śniadaniem. Pokręcił głową, by się wyrwać z tego stanu. I tak już wystarczająco nadużywał dobroci Leah, nie będzie jej jeszcze objadał.
- Ja... dziękuję. Nie jestem na razie głodny - ledwo skończył mówić, a z jego brzucha wydobyło się donośne, pełne protestu burknięcie, zdradzające jego perfidne kłamstwo. - Przepraszam... spieszę się... - powiedział zakłopotany tą sytuacją i minął ostrożnie kobietę, uciekając w stronę wyjścia z pensjonatu, wcześniej oczywiście wkładając swoje buty.
Wybiegł z budynku jak oparzony i jeszcze jakiś kawałek przed siebie. Było mu strasznie głupio za tą sytuację, a przez to był wściekły na siebie. Karcił siebie w myślach za to, ale zaraz westchnął z rezygnacją, gdy tylko pusty żołądek znów dał o sobie znać. Z głodem nie dało się kłócić, bo zawsze to do niego musiało należeć ostatnie słowo. Poklepał swój brzuch na znak rozejmu i spacerowym krokiem poszedł w las. Nadal nie był w pełni sił, choćby przez nieprzespaną noc, ale miał nadzieję, że uda mu się upolować coś drobnego. Zjadłby jakąś kuropatwę albo chociaż przepiórkę, jednak był gotów zadowolić się również myszą, kretem czy owocami. Chyba widział po drodze jakieś jabłka.
Badając okolicę i zastanawiając się nad śniadaniem, biorąc pod uwagę obecne, ograniczone możliwości przez regenerujące się obrażenia, usłyszał odległe skomlenie, a chwilę później poczuł zapach krwi. Instynkt zadziałam natychmiast, ostrzegając Jednookiego przed kłopotami, jednakże... wyczuł w powietrzu coś jeszcze, jakby znajomy, a jednak nieco inny zapach. Nie mógł tam po prostu tego zignorować i oddalić się od tego miejsca, nie sprawdzając chociaż co się dzieje.
Zbliżył się od zawietrznej strony, trzymając się w ukryciu do miejsca, gdzie słyszał odgłosy szamotaniny. Widząc dwa wilki, od razu poczuł, jak jego mięśnie się napinają, a przed oczami przemknęły mu wspomnienia, jak jego ukochana była żywcem rozszarpywana przez oszalałego wilkołaka. Pokręcił energicznie głową, by wyrzucić te obrazy ze swojej głowy i zanim zdążył pomyśleć, chwycił leżącego na ziemi kija i cisnął nim w stronę zwierzęcia, szarpiącego drobniejszego osobnika leżącego pod nim.
- Ej! Do nogi Burek! - krzyknął, nie wychodząc z ukrycia i szukając dodatkowej amunicji. Rzucił w wilka kilkoma szyszkami, zrzucając w międzyczasie z siebie ubranie, gotów do bardziej zajadłej walki.
- Jeśli jesteś głodny, to może żryj to! Aport! - warknął, rzucając kamieniem, celując nim w głowę szarego wilka.
Zaraz po tym wyskoczył z krzaków jako ciemny, spory wilk ze srebrzystym futrem na grzbiecie. Jeżąc sierść na karku, zaszarżował w stronę wilczyska i z całej siły uderzył głową w jego bok. Zatrzymał się w miejscu, stojąc na trzech łapach i obserwował uważnie przeciwnika, jednym złotym okiem. Miał zmarszczony nos, ale nie warczał na niego, ani nie szczerzył kłów, nie miał też uniesionego ogona. Nie chciał walczyć i robić sobie kłopotów. Miał nadzieję, że uda się rozwiązać tę sprawę bez rozlewu krwi. Pewnie był naiwny, ale chciał dobrze.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyWto 01 Lis 2022, 18:38

Kobiecina była wyraźnie zdziwiona... Reakcją mężczyzny jak i jego ucieczką. Chciała go nawet zatrzymać ale w zasadzie... Po pierwsze nie wiedziała co powiedzieć... Po drugie ten był już praktycznie przy drzwiach. Pokręciła lekko głową ni to zaskoczona, ni to zmartwiona. Może był weganem? Trudno było uwierzyć że jakiś znajomi Leah'i mógł by nie jeść mięsa... Ale w zasadzie, może? Albo miał alergie? Powinna była o to zapytać... Westhnęła i ruszyła do swoich obowiązków. Sama Leah miała natomiast poważny problem. Adrenalina robiła swoje więc nawet nie zwracała specjalnie uwagi na ból... Ważne było jedno, wydostać się z tych kleszczy. Warczała... Kąsała powietrze i drapała. Wilczur jednak trzymał ją mocno jak by była niegroźnym szczeniakiem. Jego oczy blyszały dziko, już miał szarpnąć zębami gdy uderzyła go gałąź. Jasne nie zrobiła mu wielkiej szkody, ale zdecydowanie go zaskoczyła. Na tyle że odskoczył od wilczycy i warknął w... Próżnię. Rozglądał się przez pierwszą chwilę skąd nadszedł ten lekkomyślny atak, a Leah miała tą chwilę na to żeby się pozbierać. Sama była nieco zdezorientowana, ale w przeciwieństwie do jej napastnika... Myślała. Węszyła. River...
Wilk ruszał przed siebie powoli stawiając łapy i tropiąc lekkomyślnego pomagiera wilczycy gdy kamień uderzył idealnie w środek jego czoła. Ryknął na chwilę przymykając oczy. I to właśnie tą chwilę idealnie wykorzystał River. Wilczur stracił równowagę, ale to jedynie zachęciło go do dalszej potyczki. Ruszył za trójnogim wilkiem, ten manewr jednak przerwała mu Leah, która niczym strzała skoczyła z boku powalając przeciwnika. Niczym wściekła zmija kąsała szybko w różnych miejscach i gdy Wilczur chciał się odwinąć, uciekała swoim pyskiem żeby ugryźć w innym miejscu. Skupiała się jednak na miejscach w odrebie klatki piersiowej i szyi. Nie mogąc za nią nadążyć wilk złapał jedyną część ciała która była w jego zasięgu... Łapę na której się opierała. Zaakomlała ale w odwecie drugą docisnęła mu pysk do ziemi i ugryzła w ucho ciągnąc po nim zębami i rozrywając. Teraz... To on zaskomlał musząc tym samym ją puścić. Natychmiast odskoczyła zbliżając się do swojego trojnogiego wybawiciela. Dyszała ciężko ale też w przeciwieństwie do Rivera, odsłaniała zakrwawione zęby warcząc. Po najeżonym grzbiecie spływała krew, ale mimo to ogon miała dumnie uniesiony do góry. Tylko zaatakowana łapa była teraz uniesiona do góry, aby przypadkiem na niej nie stanąć. Wyglądali przez to jak idealny duet. Wilczur wstał lekko chwiejnym krokiem, jedno oko miał zamknięte bo z poszarpanego ucha płynęło tyle krwi, że uniemożliwiało mu to widzenie.
- Zdrajczyni... - warknął, ale Leah aż ryknęła przeskakując krok w przód.
- Wracaj na smycz z której się zerwałeś... I koniecznie pozdrów Pana. - mówiła chłodno, a kobiecy głos zdawał się mieszać z warczeniem wilka.
Przeciwnik zmieczyl ją wzrokiem po czym spojrzał na Rivera. Nie wykluczone... Ze gdyby była sama to dalej by walczył... Jednak było dwóch na jednego... Do tego River był dorosłym wilczurem. Blizny jakie miał świadczyły o strasznej potyczce... Mimo to był tu, co znaczyło że potencjalnie wygrał. Wilk warknął jeszcze ale sierść zaczęła nieco opadać, a on sam... Cofać się. Nawet jak zniknął Leah jeszcze chwilę powarkiwała za nim.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyWto 01 Lis 2022, 19:50

Nie było to najmądrzejszą decyzją w jego życiu, tym bardziej że przecież nie bez powodu czuwał całą noc i skrył się na podłodze przy łóżku, by przez przypadek nie było go widać przez okno. Mógł wcześniej wziąć pod uwagę, że okolica, w której mieszkała Leah może być terytorium jakichś wilków, w końcu dookoła były lasy. Zresztą żyjąc głównie w mieście, gdzie nie często spotyka się takich jak on, zapomni, że gdzieś indziej może mieszkać nawet cała sfora. Z drugiej strony nie mógł po prostu przejść obok, gdy widział, jak tamten wilczur pastwił się nad drobniejszą od siebie. Zareagował instynktownie i choćby miał stracić teraz swoje życie, nie żałował.
Obserwował uważnie szarego zwierza, pochylając nieco głowę i napinając mięśnie, gotowy do walki bez użycia kłów, czy pazurów ze swojej strony. Na własnej skórze przekonał się, jak wielką krzywdę potrafiły wyrządzić, a tego nie chciał. W końcu miał nadzieję jakoś rozwiązać tę sprawę po dobroci. Gdy więc wilczyca się pozbierała i przypuściła odwet na szaro futrym, River zastanawiał się, czy nie zareagować i jej odciągnąć od wilczura. Postanowił jednak się początkowo nie wtrącać, przyjmując w tej walce rolę sędziego, który wkroczy i przerwie ten pojedynek, gdy zrobi się za gorąco. Bez znaczenia, czy będzie musiał znów powstrzymać wilczura, czy raczej ją. Chciał być bezstronny, nie chciał, by którejkolwiek ze stron stało się coś naprawdę poważnego.
Kilka sytuacji było naprawdę nieciekawych i już zbierał się do skoku między nich, gdy wszystko się uspokajało czy to przez kontratak, czy odskoczenie na bezpieczne pozycje, jak w momencie, gdy szary puścił wilczycę i ta odskoczyła od niego. Nadal wyglądało jakby oba wilki były gotowe kontynuować to, co zaczęły, jednak on nie zamierzał na to pozwolić. Uważnie obserwując wilczura, wyszedł kilka kroków w przód z napuszonym futrem, stojąc mu na drodze, gdyby postanowił znów zaatakować wilczycę, ale również i jej uniemożliwiając bezpośredni skok na przeciwnika. Nadal nie warczał ani nie szczerzył kłów, stał po prostu spokojnie, czujnie obserwując szarego z nastroszonym futrem. Rozluźnił się i odetchnął głęboko, gdy tamten się wycofał i zniknął im z oczu. Odwrócił się w stronę powarkującej wilczycy i szturchnął ją lekko swoją głową, patrząc przy tym poważnym wzrokiem na nią, aby po prostu odpuściła. Gdy był tak blisko... znów poczuł tę znajomą woń, którą czuł praktycznie przez cały czas, gdy jechali jeepem, albo nawet teraz na znajdujących się w krzakach ubraniach, które dostał w nocy od Leah.
Spojrzał jeszcze raz na wilczycę jakby... Nawet nie wiedział, czy chciałby, aby to się okazało prawdą, czy lepiej nie. Oprzytomniał zaraz i raz jeszcze trącił ją swoim pyskiem, ruchem głowy wskazując na gąszcz, znajdujący się po przeciwnej stronie, niż ta, w którą udał się tamten... Usiadł na trawie i wrócił do ludzkiej postaci.
- No już, uciekaj. Ja przypilnuję, żeby tamtemu nie przyszło do głowy tu wrócić i pójść za tobą - obiecał, trochę dziwnie się czuł, mówiąc do innego zwierzęcia, niż jego kotka i jeszcze przy tym sądząc, że jest przez nie doskonale rozumianym. Chociaż... gdyby okazało się, że to faktycznie Leah, a nie jej pies... czuł się jeszcze gorzej, będąc całkowicie nagim. Miał okropny mętlik w głowie i pewny był tylko jednego - jeśli tamten postanowi gonić tę wilczycę, nie będzie miał już oporów przed sięgnięciem po wszelkie możliwe środki, by mu to uniemożliwić. Choćby miał użyć przy tym kłów i pazurów.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyWto 01 Lis 2022, 21:32

Najwyraźniej kilka kroków jakie zrobił River wystarczyło żeby wilczur całkowicie zrezygnował. Był ranny, tracił dużo krwi, nie chciał ryzykować starcia z tą furiatką i jeszcze tym zabijakom bez oka. Leah przez jakiś czas zdawała się w ogóle nie pamiętać o Riverze skupiona na przeciwniku. Dopiero gdy szturchnął ją głową warczenie ustało, a ona obróciła głowę w jego stronę. Chwilę uszy miała położone płasko przy czaszce. Owszem należała do stada jednak zupełnie nie była przyzwyczajona do takiego kontaktu z innym wilkiem. Dopiero po kilku sekundach uniósł głowę i postawiła uszy. Dziwnie się czuła gdy tak się jej przyglądał... Wręcz przechyliła lekko głowę jak by to pomogło jej zrozumieć o czym myślał. No tak... Nie należał do stada, nie mogła usłyszeć jego myśli. Mruknęła cicho gdy znów tracił ją nosem, ale obróciła się patrząc w wskazanym przez niego kierunku. Zamiast ruszyć w przeciwnym kierunku, ona usiadła i niemal natychmiast pożałowała tego kiedy River zmienił się przy niej. Niemal natychmiast odwróciła łeb w przeciwną stronę i tylko zastrzygła uszami w jego stronę gdy zaczął mówić. Nie spodziewała się zupełnie... Miała dziwne wrażenie że jej towarzysz chce w ten sposób spłacić dług za wczoraj... Było jej z tego powodu głupio. Ona nie ryzykowała wiele w starci lu z tamtymi głupkami... On za to ryzykował życiem stając między wilczymi zębami. Zaskomlała... Dalej starała się na niego nie patrzeć... Chociaż mimowolnie wzrok zawsze ucieka ku rozmówcy. Ryzykował... A na pewno nie wspominał miło spotkań z wilkołakami wnioskując po jego bliznach. Zmusiła się do wstania wydając kolejny skowyt. Taaaa adrenalina zaczynała puszczać. Pokustykała w wskazanym kierunku jednak zatrzymała się za pierwszym drzewem i zmieniła postać opierając się plecami o które drzewa. Skrzyżowała ręce na piersiach otulając dłońmi ramiona brudząc się cała krwią. Cholera...to już bolało... Nie to co kilka sińców po walkach. Mimo to łamała się czy się odezwać... Jednak przecież nie mogła pozwolić żeby siedział tu... Nagi...
- Nie... Nie przyjdzie... - Boże, zająknęła się!
Ona! Aż uderzyła lekko tyłem głowy o drzewo i od razu się skrzywiła.
- On... To... To długa historia... Przepraszam... - wydukała i przesunęła ręką na poranione plecy z cichym syknięciem.
Wilcze kły raniły głęboko i boleśnie.... Do tego były dużo bardziej upierdliwe niż zwykle noże czy nawet broń palna.
- Zostawiłam rzeczy bliżej drogi... Nie chcę martwić Rity, ona nie wie... Możesz... Możesz mi przynieść apteczkę z samochodu? - czemu czuła się tak głupio?
- Będę w stodole...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptySro 02 Lis 2022, 16:19

Dość... niekomfortowa sytuacja. Szczególnie że wilczyca rzeczywiście okazała się być Leah we własnej osobie, a nie jej psem. A on przecież siedział... całkowicie nagi. Zresztą podobnie jak ona, ale kobieta się ukryła, a on praktycznie siedział na widoku. To było strasznie krępujące. Ani wstać, żeby podejść do swoich rzeczy, by się ubrać, ani się znów zmienić , bo nie będą mogli rozmawiać... Poza tym wątpi, by przemiana cokolwiek dała w takich okolicznościach. Jedynie mógł siedzieć plecami do niej lekko skulony z podciągniętymi kolanami, by chociaż trochę nie razić aż tak po oczach swoją golizną, póki była tu Leah. Ktoś mógłby uznać za zabawne, że dorosły facet tak wstydzi się swojej nagości przy dorosłej kobiecie, ale po pierwsze miał szacunek do kobiet, bo drugie wychował się wśród ludzi, a dla nich praktycznie zawsze takie widoki są gorszące, a po trzecie... w całym swoim życiu nagi pokazywał się wyłącznie swojej ukochanej i pomijając filmy dla dorosłych, na których oglądanie namawiali go koledzy ze szkoły w okresie dojrzewania, nigdy nie oglądał nagiej kobiety. Z wyjątkiem swojej żony oczywiście. Najchętniej zapadłby się teraz pod ziemię. I chyba nie tylko on...
- Nie musisz mi się tłumaczyć. I nie przepraszaj. Nie masz za co - odparł pod nosem, ale na tyle głośno, że bez problemu powinna go usłyszeć. Nie rozumiał, czemu go przepraszała i chciała to wyjaśniać, przecież poznali się przypadkowo ostatniej nocy i raczej mieli neutralną relację - ani przyjaciel, ani wróg. Oczywiście byli dla siebie mili, ale uważał, że to wynikało ze zwykłej kultury. Zazwyczaj przecież jest się miłym dla innych, a szczególnie obcych, o ile sytuacja i ich zachowanie nie wywołuje innego podejścia. Jednakże to nie jest wyznacznikiem, że z kimś się jest na stopie koleżeńskiej. Trochę dziwnie by było, gdyby po daniu monety bezdomnemu, ten od razu stał się przyjacielem. To tak nie działało.
Owszem z Leah dobrze mu się rozmawiało i był jej wdzięczny za okazaną przez nią pomoc, ale jakoś ciężko byłoby mu nazwać ją swoją znajomą, czy koleżanką, wiedząc, że prawdopodobnie nigdy jej już nie spotka, jak opuści jej pensjonat. Chociaż biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności i to, że była ranna, nie był pewien, co powinien zrobić.
- W porządku - zgodził się, odnośnie przyniesienia jej apteczki i nie ruszył się z miejsca. Zwłaszcza gdy usłyszał szelest liści za sobą. Dopiero jak zniknęła, wstał z miejsca i poszedł się w końcu ubrać, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak bardzo zmarzł przez ten czas. Kolejny argument, by nie cieszyć się z bycia wilkołakiem i nie przemieniać się zbyt często. Upewnił się, czy w okolicy rzeczywiście nie czai się tamten wilk, aby zaatakować znienacka, po czym odetchnął głęboko i podążył za zapachem swoim i Leah w stronę pensjonatu. Wolał nie ryzykować zgubieniem się, przez to, że wracałby na czuja.
Gdy był już na miejscu, wszedł ostrożnie do domu Leah, upewniając się, czy w pobliżu nie było nigdzie pani Rity. Nie wiedziałby co jej odpowiedzieć, gdyby został zapytany, co kombinuje z kluczami. Pamiętał, gdzie białowłosa zostawiła klucze po wejściu do domu, więc nie miał większego problemu, by znaleźć ten, którego obecnie potrzebował. Wyszedł na zewnątrz i od razu po otworzeniu jeepa zaczął szukać apteczki. Po tym już było z górki, zamknął wszystko i pobiegł do stodoły z apteczką w dłoni.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptySro 02 Lis 2022, 21:23

O zdecydowanie nie tylko on był skrępowany całą tą sytuacją. Leah należała do stada... Ale jednocześnie nie... Nie chodziła na wspólne polowania, patrole, bieganie... Nie zmieniała się przy innych, zawsze sama. Nawet gdy dołączała do walk, zmieniała się w krzakach albo przychodziła w wilczej formie. Wiedziała że były... Ba! Większość wilków nie miała problemu z nagością... Kurcze gdy biegali w wilczych formach okrywało ich jedynie futro. Jednak ona nie czuła się komfortowo... Zwłaszcza że River... Choć trochę go polubiła... To jednak był dla niej zupełnie obcy. Nie nazwała by ich przyjaciółmi, chociaż widziała w nim sojusznika... Prawdopodobnie w nim pierwszym jeśli chodziło o ich gatunek. I mimo że nie odpowiedziała... Czuła że powinna... Powinna go strasznie przeprosić. Zaoferowała mu schronienie w którym miał dojść do siebie... Mimo że wiedziała kim jest zataiła prawdę o sobie... Tymczasem już pierwszego dnia, nie tylko stanął do walki w jej obronie, to jeszcze doszło do tego niezbyt komfortowego spotkania. Świetne schronienie... Normalnie bezpieczeństwo na wyższym poziomie. Przełknęła jednak ten gorzki smak porażki... Na razie.
- Dzięki... - mruknęła jedynie gdy zgodził się przynieść jej apteczkę.
Może nie brzmiało to na przepełnione wdzięcznością... Ale naprawdę była mu wdzięczna. Nie miała by mu za złe gdyby natychmiast jak tamten zniknął w krzakach, River zostawił ją samą sobie. Cóż... Nawet teraz nie miała by mu za złe gdyby zdecydował się odejść... Było to jak najbardziej uzasadnione. Zaczęła iść w kierunku swoich rzeczy... Zdawało się jej że idzie jakoś strasznie powoli, ale to było nic w porównaniu z tempem ubierania! Spodnie jeszcze, ostrożnie i sycząc przy tym... Ale wsunęła je na siebie. Bezrękawnik... To już była droga przez mękę. Za pierwszym razem cisnęła bluzkę na ziemię przeklinając i niemal warcząc. Za drugim zagryzła wargi i zmusiła się do nałożenia nieszczęsnego materiału. Cicho jęknęła gdy tył bluzki przykleiły się do pleców nasiąkając sączącą się krwią. To było... Naprawdę nieprzyjemne. Reszta poszła w miarę z górki. Bardzo zależało jej na tym żeby Rita jej nie widziała... Kobieta sprzątała pensjonat, zajmowała się praniem i posiłkami które koło 14 zostawiała w lodówce i wychodziła do swojego domu. Wtedy Leah będzie mogła wrócić... Najpewniej sama, z powrotem do pustego budynku. Wślizgnęła się do stodoły i od razu powitały ją znad boksów głowy dwóch niedużych krówek. Powoli przeszła między nimi i dotarła na sam tył siadając na kostce słomy. Potrzebowała chwili... Oddychała szybciej, czuła się wyczerpana tą drogą. Do tego na samą myśl o zdjęciu bluzki ponownie... Robiło się jej niedobrze. Postarała się wyprostować. Jej paznokcie przy zdrowej dłoni zaczęły się zmieniać, wydłużać, stawać pazurami. Nimi rozcięła bluzkę z przodu jak by miała zamek błyskawiczny. Obrócenie bluzki tak aby odsłaniała poranione plecy nie była przyjemna... Ale zdecydowanie mniej bolesna niż ciągle wkładanie i jej zdejmowanie. Przytrzymała materiał z przodu i oparła się bokiem o drewnianą przegrodę. Usłyszała go zanim wszedł i odetchnęła z ulgą. Krowy znów uniósł głowy żeby spojrzeć na nowo przybyłego i poprowadzić go wzrokiem ku lekko skulonej kobiecie.
- Dzięki... Teraz... To w zasadzie ja jestem twoją dłużniczką... - powiedziała nawet na niego nie patrząc.
Widziała już tyle razy rozczarowania w oczach innych że po prostu chciała tego sobie darować.
Wyciągnęła dłoń po apteczkę, w środku był płyn do odkażania ran, plastry bandaże... Dokładnie to czego potrzeba było do ogarnięcia pocharatanych pleców... Przecież sytuację jak ta zdarzały się wszędzie nie? Z dłonią poszło łatwo. Co prawda musiała skupić całą siłę woli żeby nie krzyczeć, jęczeć albo chociaż przeklinać gdy odkażała ranę. Z zapakowaniem jej było trudno, ale też sobie poradziła przytrzymując bandaż zębami. Robiła to tak wiele razy... Z resztą, świadczyły o tym blizny na jej ciele. Wtedy przyszła kolej na plecy... Wszystko wszystkim ale tak rozciągnięta nie była... Planowała po prostu oblać rany płynem... Ale gdy tylko spróbowała tym razem krzyknęła a w oczach pojawiły się łzy. Wiele by dała żeby znów adrenalina odegnała ból. Miała wrażenie że jest tylko zadrapana... Tymczasem wilczur wgryzł się w skórę mocno... Być może trzeba będzie głębsze cięcia zszyć... Ale tego... Nie mogła zrobić sama. Może.. Gdyby miała lustro... Oczywiście mogła poprosić Rivera, ale miała wrażenie że nie powinna. Nie chciała zrzucać na niego więcej.
- Będzie dobrze, nie wróci tu... Nie teraz. To członkowie mojego stada... Głupie szczeniaki... Gdy alpha się dowie, dostanie mu się. Rozumiem jeśli wolisz wracać do siebie... - mówiła i wychyliła rękę znowu aby oblać ranę.
Byle... Byle tylko względnie ja oczyścić. Gdy wróci do domu stanie przed lustrem... I coś wymyśli. Wylała tylko trochę płynu i jej ciało aż zadrżało, a ona syknęła. Zakręciła butelkę i cisnęła z złością w ścianę naprzeciwko... Tylko fakt że była plastikowa sprawił że się nie rozbiła, tylko miękko wylądowała na sianie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyCzw 03 Lis 2022, 17:13

Po wejściu do stodoły, kierując się w stronę Leah, nawet nie spojrzał na przyglądające mu się krowy, zbyt skupiony na obecnym celu, jakim było przyniesienie kobiecie apteczki. Wciąż miał niemały mętlik w głowie, ale słysząc jej słowa, lekko się uśmiechnął. Chciał powtórzyć to, co ona mu odpowiedziała, gdy powiedział, że jest jej dłużnikiem, tak dla rozluźnienia nieco atmosfery, ale jakoś nie mógł przepchnąć tych słów przez swoje gardło. Może dlatego, że nie był to mimo wszystko najlepszy moment do śmiechu. Nie tylko przez fakt, że na pewno rana na plecach ją mocno bolała i wyglądała dość poważnie, ale również dlatego, że jakby wywołał śmiech u kobiety, w parze na pewno pojawiłby się ból. A tego wolał uniknąć.
Podał jej apteczkę i przykucnął obok, nieco za nią, oczywiście w takiej odległości, aby nie naruszać jej strefy komfortu. W milczeniu obserwował, jak opatrywała sobie rękę, a po tym męczyła się z plecami.
Westchnął ciężko pod nosem, gdy zaczęła tłumaczyć mu sytuację z tamtym wilkiem. On był z jej stada...
- Mam nadzieję, że nie będziesz miała przeze mnie kłopotów - powiedział, zaczynając powoli żałować, że się wtrącił. Nie powinien pakować nosa w sprawy "rodzinne" niezależnie od tego jaki przyjęły obrót. - Nigdy nie byłem w stadzie, nie wiem, jakie panują tam reguły. Zareagowałem, bo wyglądało to dość groźnie z mojej perspektywy. Wybacz, jeśli wam w czymś przeszkodziłem - wytłumaczył, rzeczywiście zastanawiając się, czy nie lepiej by było, gdyby jak najszybciej opuścił pensjonat Leah. I terytorium jej watahy.
- Pozwól, że ci pomo... - powiedział łagodnie, wyciągając dłoń po buteleczkę z płynem odkażającym, jednak za późno, bo ta poleciała w stronę ściany. Wstał spokojnie ze swojego miejsca i poszedł po butelkę, by zaraz z nią wrócić.
- Mogę? - spytał, celowo kucając przed nią, by nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Wyglądał na zmartwionego, choć dobrze wiedział, że nie powinien, skoro w ogóle się nie znali. Widział jednak jak kobieta cierpi i że trudno jej będzie choćby przemyć sobie porządnie tę ranę na plecach, dlatego tak ciężko było mu obrócić się na pięcie i zostawić ją samej sobie. Chciał jej pomóc. Co prawda z jedną ręką nie na wiele się przyda, ale przynajmniej będzie mógł porządnie zlać całą ranę płynem odkażającym i zabezpieczyć ją na ten moment opatrunkiem.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyCzw 03 Lis 2022, 19:23

Był wyjątkowo spokojny... Albo ona wyjątkowo nerwowa, co w zasadzie było by w pełni uzasadnione. Trzeba było jednak przyznać że jego spokój nieco wpływał też na nią, była wściekła... Że nie dała sobie rady sama... Wtedy i teraz, że została ranna i że wydał się jej sekret, że przez jakiegoś debila ten jeden raz gdy chciała komuś pomóc znowu wszystko runęła. Boże... Jak nienawidziła tego miejsca. Dlatego gdy uznał że mogła by mieć przez niego kłopoty prychnęła z rezygnacją. Nie dlatego że faktycznie je sprawił... Ale dlatego że w ogóle tak myślał.
- Zazdroszczę... Powinni mnie wyrzucić zaraz po tym jak rzuciłam się na alphe... Oszczędzili by obu stronom tych ciągłych zatargów. - warknęła po czym wzięła głęboki wdech.
Przecież mogła sama odejść... A jednak wciąż tu tkwiła i znosiła to że niby należy do stada, a jednak nie. Gdy mężczyzna spokojnie wstał i ruszył po butelkę... Dosyć szybko się uspokoiła... Wręcz, zrobiło się jej strasznie głupio. Nie miała prawa wyzywać się ani na tej nieszczęsnej butelce której w końcu potrzebowała... Ani tym bardziej na nim.
- Będę wdzięczna... - odpowiedziała chociaż uciekała przed nim wzrokiem.
Czuła się idiotycznie... Jak dziecko które pozwalało się ponosić emocją.
- Kto ci to zrobił? Rękę... I oko... - zapytała nagle.
Była ciekawa... Od kiedy tylko zorientowała się kim jest... Ponieważ to nie był wypadek, nie stracił ich na jakiejś durnej wojnie, nie wpadł pod samochód... Takie obrażenia z łatwością zaleczyła by wilcza krew. To oznaczało że pomógł w tym łowca... Lub wampir? A może inny wilk? Niby istniała opcja że River był zmieniony w wilkołaka, być może po stracie kończyny i oka, jednak jakoś... Trudno jej było w to uwierzyć. Było coś takiego w ludziach urodzonych z krwią wilkołaków. Byli jacyś tacy bardziej drapieżni... Bardziej potężnie zbudowani. Oczywiście, to był jej wymysł niczym nie potwierdzony! Może po prostu chciała żeby coś mówił... To było by lepsze niż milczenie kiedy ona będzie warczeć i klnąc z bólu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyCzw 03 Lis 2022, 20:20

- Może, mimo waszych niezbyt dobrych relacji, jesteś dla nich kimś ważnym - rzucił bez większego namysłu. Co prawda wychowywał się w kochającej rodzinie i do tego ludzkiej, ale wątpił, by nawet w wilczej ktoś chciałby się pozbyć drugiego członka rodziny. Bez względu na to, co by robił. Brał oczywiście pod uwagę, że mógł się mylić, w końcu nie znał dokładnie tej sprawy.
- Albo widzą w tobie kolejnego alphę - przyszło mu zaraz do głowy, jednakże nie drążył zbytnio tematu. To nie była jego sprawa, mógł jedynie podsunąć Leah ewentualne opcje i zająć jej myśli spokojną rozmową.
Kiwnął głową, gdy się zgodziła na jego pomoc, lekko nawet przy tym odetchnął. Z ulgą. Zajął miejsce za kobietą, przysuwając też nieco bliżej siebie apteczkę. Wziął z niej jedną gazę i wylał na nią nieco płynu do odkażania, pomagając sobie przy tym zębami, którymi przytrzymał przechyloną butelkę. Wsunął ją sobie po tym między kolana i ostrzegł Leah, nim przyłożył do jej rany namoczony gazik. Kiepski moment sobie na to znalazł, bo praktycznie w chwili, gdy zadała pytanie.
- Przepraszam cię - powiedział szczerze ze skruchą w głosie. Zrobił przerwę, ale zaraz kontynuował zabieg, dużo ostrożniej przykładając nasączoną gazę do ran, oczyszczając ich okolicę praktycznie całkowicie z zaschniętej krwi i brudu.
- W obu przypadkach wilkołak - odparł krótko i zdawać by się mogło, że na tym temat się urwie, choć nie słychać było w jego głosie, jakby uraziło go jej pytanie. Odpowiedział zwykłym tonem, trochę zamyślonym, ale mimo to spokojnym. Jak w momencie, gdy się idzie z kimś na miasto i trzeba wspólnie zadecydować czy pójdzie się na pizzę, czy burgera.
- Miałem czternaście lat, jak straciłem oko. Powiedzmy... że się pokłóciłem z siostrą. A ręką... - zaciął się ze smutkiem w głosie. Zabrał też przy tym gazik od oczyszczonych pleców Leah.
- Pół roku temu, wracając z wieczornego spaceru z moją żoną, zaatakował nas jakiś wilkołak. Nie potrafiłem jej obronić... - dokończył cicho, odrobinę drżącym głosem, w której pobrzmiewała mieszanka wściekłości, nienawiści i goryczy. Chwilę siedział w milczeniu, po czym odetchnął głęboko i upuścił na ziemię zabrudzony gazik, żeby wyjąć z apteczki czysty opatrunek.
- Mogłabyś tu przytrzymać? Albo jak dasz radę, wyciągnij bandaż i spróbuj się nim owinąć. Żeby tylko opatrunek się trzymał - poprosił zaraz spokojnym, acz jałowym tonem, nadal przed okiem mając nieprzyjemne wspomnienia.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyCzw 03 Lis 2022, 21:40

Nie odpowiedziała na jego pierwszą teorie... Ale zdecydowanie w nią nie wierzyła. Była... Utrapieniem, należała do stada więc musieli ją znosić. Dlaczego jej nie wyrzucili? Ona uważała że mimo iż uważała Augusta za sukinsyna i mordercę... To miał jakieś resztki sumienia. Nie wyrzucił jej bo wiedział że miała rację, to on był przyczyną śmierci jej najbliższych... Przez niego została sama. Trzymał ją tu z litości, była tego niemal pewna. Tak jak tego że gdy tylko zmieni się alpha to ta tarcza zniknie. Ironicznie... Gdyby odeszła sama robiąc tym dupką przysługę, musiała by zostawić dom w którym przyszła na świat. Zostawić wszystko co zostało po jej rodziny, mimo że było jej się trudno do tego przyznać... Nie chciała tego. Jednak tym bardziej gdy River wspomniał że mogła by być alphom zaśmiała się i zaraz syknęła z bólu... Mimo tego wciąż się uśmiechała.
- Nigdy... Nie ma takiej opcji. - powiedziała jedynie.
Była za to bardzo wdzięczna że zajmował jej myśli gdy przygotowywał wszystko do przemycia rany. Dziwnie było... Mieć w tym czyjąś pomoc. Pewnie gdyby miała kogoś takiego przy sobie, nie miała by tyłu blizn... Może ta która szpeciła jej szyję i twarz nie była by aż tak widoczna...
Dosłownie zawarczała, a jej oczy na chwilę błysnęły złotym kolorem kiedy piekący płyn znów dostał się do rany. Zagryzła wargę i lekko skinęła głową na znak że wszystko w porządku... Nie wiedziała gdzie podziać ręce, więc zaciskała je po bokach w słomie. Drgnęła... Trudno powiedzieć czy przez kolejną kumulację bólu, czy z powodu wyznania Rivera. Czyli jednak... Chciała skupić się na jego głosie, ale zrobił przerwę. Może nie powinna była pytać. Po chwili kontynował jednak historie, przez chwilę nawet chciała zażartować... Wilkołacze rodzeństwa są wyjątkowo trudne... Sama nie miała nikogo takiego, ale żyła z boku... Widziała jak rodziny innych wyglądały. Coś jednak w przerwanej opowieści powstrzymało ją od żartowania. Co więcej przerwa jaką zrobił pozwoliła jej chwilę odetchnąć... Skóra paliła okrutnie.
- Przepraszam... Auuu... Nie powinnam pytać. - syknęła kiedy kontynował.
Spodziewała się że musiał wdać się w jakąś bójkę... Ale to...Że miał żonę... Że nie mógł jej wtedy obronić... Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie jak bardzo ta rana musiała piec... Strata ręki to był przy tym pikuś. Z drugiej strony, przerażała myśl z jakim monstrum musiał walczyć... Widziała na co go stać... A nie miał ręki i oka! Co więcej... Mimo tego co przeszedł bez wahania skoczył jej dziś na pomoc... Był, niezwykły.
- Tak... Dam radę... Zawsze robię to sama, chociaż mam lustro... - powiedziała i z cichym syknęciem wygięła się żeby zabezpieczyć ranę.
- Moi rodzice zostali rozszarpani gdy byłam mała... - nie chciała wyciągać więcej nieprzyjemnych wspomnień mężczyzny. Stwierdziła więc że to ona będzie mówić... Oczy połyskiwały jej żółtym kolorem gdy ostrożnie usiłowała zabandażować ranę... Ale usiłowała się skupić na tym co mówi, nie robi.
- Nasz Alpha prowadził ich na jakąś głupią wojnę z wampirami. Wciąż... Zżera go ambicja, żyje przeszłością i jest zbyt aroganckim dupkiem żeby myśleć o konsekwencjach swoich decyzji... Pozwolił ich wszystkich powybijać... A sam po tym ma ledwo jedną bliznę na oku. Nienawidzę go... - trudno było powiedzieć czy irytacja z jaką mówiła faktycznie wywołana była niechęcią wobec przywódcy czy samym faktem męczenia się z raną jaką miała teraz.
- Powiedziałam mu to... Że nigdy nie będzie moim alpha i ma mi nie rozkazywać jak by było inaczej. Możliwe też że nazwałam go mordercą i dupkiem zanim się na niego rzuciłam... Ale to już średnio pamiętam biorąc pod uwagę jak mocno uderzyłam o ścianę. - kontynował wciąż nieco się krzywiąc.
Wreszcie, rozerwała nieco koniec bandaża na dwie części żeby móc go zawiązać i odetchnęła chwilę uspokajając oddech.
- Większość stada nie uznaje mnie za jego część... Nie udzielam się w nim... Są tacy jak ten dzisiaj którzy uważają mnie za omegę roszczącą sobie prawa do ziemi na ich terenie. Zwłaszcza że synalek naszego alphy napadł na mnie krótko po całym incydencie... Złoiłam mu dupe i to na oczach wszystkich. Dziś aspiruje do objęcia roli ojca i pewnie się domyślasz jak widzi swoje pierwsze decyzję gdy to dojdzie do skutku. - uśmiechnęła się i ostrożnie usiadła głębiej na slomie, tak żeby móc spojrzeć na Rivera.
- Spokojnie... Nie prędko to nastąpi... Nasz Alpha idzie na kolejną wojnę i nie odda teraz korony gówniarzowi. Incydenty takie jak dziś zdarzają się rzadko... Nie powinieneś mnie przepraszać... Nie sprawisz mi większych problemów niż te które sama sobie funduje. Ale zrozumiem... Zwłaszcza teraz... Jeśli chcesz wrócić do siebie. - uśmiechnęła się nieco smutno.
- Nie do końca tak miało to wyglądać...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyPią 04 Lis 2022, 16:55

Spojrzał na nią, a właściwie na tył jej głowy, zastanawiając się, dlaczego nie mogłaby zostać uznana przez innych członków swojego stada za kolejną alphę, a przez to zagrożenie dla obecnej głowy rodziny. Nie zapytał jednak, skupiając się na powrót na swoim zadaniu. Wolał nie ryzykować błędnego toku rozumowania, w efekcie którego, Leah mogłaby stracić życie, chcąc faktycznie objąć władzę w stadzie. Zwłaszcza że nie znał jej alphy.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. To ja przepraszam za wprowadzenie ponurej atmosfery. W sumie... powinienem ci podziękować, że zapytałaś. Nie ma zbyt wielu osób, z którymi mógłbym o tym porozmawiać, a wiem, że im częściej będę o tym wspominał, tym łatwiej będzie mi się w końcu pogodzić ze swoją stratą i... być może zacząć żyć dalej, bez wyrzutów sumienia - dodał na sam koniec swojej wypowiedzi odnośnie okoliczności utraty kończyny.
Przytrzymał opatrunek przy ranie na plecach, niezbyt zaskoczony tym, że zawsze sama siebie opatrywała. Mógł się domyślić, skoro nie chciała martwić swojej pracownicy i nie mogła liczyć na pomoc ze strony członków swojej wilczej rodziny.
- I dwie ręce - zażartował odrobinę dla rozluźnienia informacji, jakby dokańczając jej wypowiedź w kwestii opatrywania się z pomocą lustra.
Zabrał ostrożnie dłoń, gdy Leah owinęła się już dwa razy bandażem i miał pewność, że opatrunek się utrzyma w miejscu. Po tym tylko sporadycznie przytrzymywał czy to róg, czy krawędź, żeby nic się nigdzie nie pozawijało i porządnie przylegało do ciała kobiety. Teraz to on uważnie słuchał o tym, dlaczego miała takie złe relacje ze swoim stadem i skąd to się wzięło.
Współczuł kobiecie przez to, że straciła rodziców, jak była mała i po części rozumiał jej gniew, ale tylko po części, bo mimo tego, co mówiła, to jednak jej alpha nie wydawał się wcale taki zły, skoro pomimo zniewagi nie zabił Leah, ani nie wyrzucił ze stada. Dostał też przy tym argument, odnośnie obaw innych, że ona mogłaby zostać jego następcą, gdyby zechciała, gdy wspomniała o tym, że pokonała jego syna, a tym samym głównego następcę.
- Myślę, że byłabyś dobrym alphą. Na pewno lepszym od obecnego, bo wystrzegałabyś się błędów popełnionych przez niego - powiedział łagodnie, odwzajemniając jej uśmiech, patrząc na nią.
- A co? Będziesz tęsknić? Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - powiedział z rozbawieniem i wyszczerzył się przebiegle. Zaraz się odrobinę stonował, lecz nadal widać było, że miał dobry humor. - Oczywiście będę musiał w końcu wrócić. Mam małego kota, którego zostawiłem bez opieki, ale myślę, że dzień lub dwa jeszcze tutaj zostanę. W końcu ktoś musi przypilnować, byś nie zafundowała sobie jakichś problemów, dopóki rana nie zacznie się chociaż trochę goić - wyjaśnił, drażniąc się nieco z Leah. Próbował żartować, bo zawsze lepiej było się śmiać, niż płakać. Życie było na zbyt krótkie, by się wiecznie smucić. W ich przypadku szczególnie krótkie, biorąc pod uwagę talent ich obojga do pakowania się w kłopoty.
- Poczekaj tutaj moment - poprosił z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym wstał i skierował się do wyjścia ze stodoły. Po tym w stronę pensjonatu, a następnie do kuchni, mając gotową wymówkę, gdyby spotkał panią Ritę. A mianowicie, że korzystając z dobrej pogody, postanowili z Leah zjeść na świeżym powietrzu. Odszukał zostawione przez starszą kobietę śniadanie i wrócił z talerzem i sztućcami do stodoły, gdzie postawił go na słomie przed nią i usiadł niedaleko, by móc dalej prowadzić z nią konwersację. Oczywiście on nawet nie patrzył na talerz z jedzeniem, nawet o tym nie myślał, a przez to, co się wydarzyło i teraz przez miłą rozmowę z nią, całkowicie zapomniał o tym, że w ogóle był głodny.
- Nie krępuj się. Wcinaj. Pomyślałem, że po tym wszystkim możesz być głodna i przypomniałem sobie, że pani Rita przecież robiła jajecznicę - powiedział spokojnie, dopiero po chwili sobie uświadamiając, że posiłek prawdopodobnie jest już zimny, a przez to nie będzie tak smaczny, jakby był ciepły.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptySob 05 Lis 2022, 19:18

Zupełnie nie miała mu tego za złe, w końcu sama zapytała pozwalając sobie na zaspokojenie swojej ciekawości, przy okazji zajmując głowę jego słowami, a nie pieczeniem pleców. Nie spodziewała się jednak że sprawa była... Aż tak przykra, stracenie kończyny było nieprzyjemnym doświadczeniem... Ale utrata bliskich była jak porównanie wiosennego deszczu i huraganu.
- Podobno... Łatwiej wygadać się obcym niż bliskim, coś w tym chyba jest, jeśli tylko będziesz chciał... To mogę posłuchać. - przyznała kontynując bandażowanie.
Jego "żart" zadziałał, uśmiechnęła się na chwilę chociaż był to dosyć ciężki humor. Mimo całego zajścia, oraz poruszonych tematów, River mówił tak że nie potrafiła się nie uśmiechnąć.
- Dzięki ... Ale jedyne co mnie tu trzyma to to miejsce. Noo... Może nie koniecznie stodoła. - zażartowała i cicho westchnęła.
- Nie chce przewodzić głupcą, którzy mimo że się nie zgadzają to idą zginąć w kolejnej wojnie. Są ślepi.. Zachowują się jak pionki, a nie żywe istoty. Nie wiem kogo może kręcić coś takiego. - skomentowała po raz kolejny opcje zostania przywódcą stada.
Wiedziała że wiele wilków było ambitnych, byli dumnym i silnie dominującym gatunkiem. Ale jej nigdy nie ciągnęło do władzy. Nie chciała posłuchu i otaczającej jej bandy ślepo wierzącej w każde jej słowo. No i... Nie chciała mierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji. Łatwo jej było krytykować Augusta, łatwo jest podważać decyzje, samemu nie musząc podejmować żadnych. Co do kolejnego tematu, nigdy nie sądziła że tak błache z pozoru słowa sprawią że poczuje tak przyjemne ciepło w swoim sercu.
- A ja już dałam sobie poszarpać plecy, wszystko na marne. - odpowiedziała półżartem i spojrzała na niego.
- Dziękuję... Podejmujesz się nie lada trudnego zadania. Na drugie imię mam "kłopoty" - w tym to akurat było sporo prawdy.
Zupełnie jak by była przeklęta i każda jej decyzja prowadziła do odwrotnych skutków. Chociaż może to nie do końca właściwe wyjaśnienie. Ona chyba po prostu lubiła podejmować decyzje stawiające przed nią kłopoty. Lubiła ten strzał adrenaliny... Może też sam fakt gdy taki debil jak ten dzisiaj rzucał się na nią. Mogła wtedy z czystym sumieniem się bronić. Może to też był jakiś sposób zemsty? Wyżycia się za to że nie mogła pomścić rodziców? Problem był taki... Że nawet dziś gdyby nie ingerencja Rivera, przypłaciła by to życiem. Przechyliła lekko głowę na bok gdy kazał jej poczekać. Z początku zupełnie nie rozumiała o co chodzi. Rita najwyraźniej była zajęta sprzątaniem piętra, bo nawet się nie zorientowała że ktoś wszedldo domu. Słychać było działający odkurzacz więc nawet gdyby River zaczął tłuc talerze to była szansa że kobieta nie usłyszy. Jednak tak jak wspominała, zostawiła śniadanie gdyby któryś z domowników zmienił zdanie. Kiedy wracał Leah już węszyła w powietrzu... Przez tamtego głąba nic nie upolowała, do tego zadane rany tylko zaoszczyły jej apetyt... Niefortunnie. W tym stanie a pewno nic nie upoluje. Jajecznica z bekonem i grzankami była więc idealna, nieważne czy zimna czy ciepła. Usiadła wygodniej z lekko połyskującymi na złoto oczami. Zatrzymała się jednak z rzuceniem na jedzenie.
- Spotkałeś ją?... Co jej powiedziałeś? - zapytała z wyraźnym zaniepokojeniem.
W Foster mieszkało całkiem sporo ludzi. Ile faktycznie wiedzieli? Czy domyślali się że ich sąsiedzi to drapieżniki których boją się w księżycowe noce? Trudno było powiedzieć. Ale pracująca w pensjonacie kobieta była... Miła i taka niewinna. I tak martwiła się o swoją chlebodawczynie, a Leah dbała o nią na swój sposób. Głównie trzymając z daleka od tego czego ta wiedzieć nie powinna. Mimo tych zmartwień, gdy czekała na jego odpowiedź aż zaburczało jej w brzuchu.
- Dzięki... Chciałam złapać jakiegoś królika ale... Sam wiesz... - odparła i chwyciła widelec tym razem wkładając pierwszy kęs do ust.
- A ty coś w ogóle jadłeś?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptySob 05 Lis 2022, 20:56

- Nie powiem ci ile w tym prawdy, bo nie utrzymuję z bliskimi kontaktu, odkąd opuściłem swój dom. Lepiej dla nich będzie myśleć, że zaginąłem, albo nie żyję, niż gdyby mieli się dowiedzieć, że również jestem krwiożerczym potworem, jak moja siostra - powiedział, uśmiechając się zaraz lekko pod nosem. - To będę musiał podszkolić się w opowiadaniu, by cię przez przypadek nie zanudzić na śmierć - dodał, pomagając jej podczas opatrywania pleców.
Parsknął krótko, rozbawiony tym, że chodzi jej do końca o samą stodołę. Po tym odrobinę spoważniał, słuchając uważnie jej wypowiedzi i obiecał sobie, że już więcej nie będzie wspominał o tym, że nadawała się na przywódcę. Choćby dowiodła tego swoimi słowami. Była bardzo inteligentna i świadoma wielu rzeczy, o których często się zapomina, będąc u władzy. Ciekawe czy gdyby została alphą, nadal byłaby tą samą osobą, co obecnie? Chyba nie ma osoby, której władza nie uderzyłaby do głowy. A przynajmniej on nikogo takiego nie znał i nie zbyt mu zależało, aby poznać. Zostawił więc ten temat w spokoju, skupiając się na jego chęci powrotu, wspomnianej przez Leah.
Tym razem nie udało mu się powstrzymać i po prostu wybuchnął szczerym, pełnym rozbawienia śmiechem. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem się tak zaśmiał na czyjś żart, ale... to było przyjemne uczucie. Chyba nie byłoby niczym dziwnym, gdyby przyznał, że mimo krótkiego okresu znajomości z Leah, naprawdę ją polubił i dobrze się przy niej czuł. Nadal miał świadomość, że się ledwo znają i nie zamierzał się panoszyć po jej domu, ale gdyby miał jakiś problem, z pewnością by się do kobiety zgłosił, choćby po zwykłą poradę. Mogła też na niego liczyć, gdyby to ją spotkały jakieś kłopoty, czy jak w obecnej sytuacji, nie byłaby w pełni sił.
- Kłopoty to moja specjalność - odparł tonem, niczym jakiś tajny agent. W ogóle nie brał jej słów jako ostrzeżenia, bo nie obawiał się kłopotów. Często starał się ich unikać i próbować załatwić coś w inny sposób, ale nie zawsze się to udawało, jak choćby sprawa z organizatorami ostatniej walki, którzy o mały włos a zmieniliby się w mokrą plamę na ziemi. Zawdzięczali Leah życie i to w jednym kawałku, a nawet o tym nie wiedzieli.
Po chwili Jednooki opuścił stodołę, by przynieść kobiecie coś do jedzenia z jej domu. Początkowo był ostrożny i niemalże się skradał, jakby co najmniej pół pensjonatu planował wynieść. Kiedy jednak nie zauważył nigdzie w zasięgu wzroku pracownicy Leah, a także usłyszał odkurzacz, dużo swobodniej przeszedł do kuchni, pochwycił talerz z jajecznicą i wrócił do stodoły. To było chyba najłatwiejsze polowanie w całym jego życiu.
Pokręcił przecząco głową na pytanie rannej znajomej.
- Chyba jest zajęta sprzątaniem, bo słyszałem odkurzacz - odpowiedział i się przeciągnął, aby wygodnie się oprzeć o słomę.
- Wiem, wiem. Niestety jakiś czas będziesz musiała sobie odpuścić króliki, ale jajecznica też jest dobra. Zresztą nie wiem czemu, ale jak ktoś przyrządzi dla ciebie czy to picie, czy posiłek, zawsze smakuje lepiej, niż jakby zrobić samemu - zamyślił się nad tym, mając nadzieję, że może wpadnie na jakieś logiczne wyjaśnienie tego fenomenu, ale niestety, póki co nic mu do głowy nie przychodziło.
- Ja... Można tak powiedzieć. Spokojnie, nie umrę ci z głodu. Jeszcze byś mnie rzuciła tym krwiożerczym krowom na pożarcie, żeby pozbyć się ciała - powiedział żartobliwie, wyobrażając sobie jak roślinożercy po zjedzeniu mięsa z ofiary, stawałyby się drapieżnikami. Chyba... oglądał kiedyś kiczowaty horror o morderczych owcach albo królikach.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 325
Punkty aktywności : 1218
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptySob 05 Lis 2022, 22:42

Była jedna rzecz, która natychmiast zwróciła jej uwagę kiedy mówił... Nie zareagowała na nią bo zaraz później znów wywołał uśmiech na jej twarzy. Ale... Zwłaszcza kiedy wyszedł ciągle chodziło jej to po głowie. "Lepiej dla nich będzie myśleć że zaginąłem...". Czyli... Nie wiedzieli? A jeśli tak... Mogła się pomylić, to w zasadzie nie takie dziwne. Mógł zostać pogryzionym i rodzina nie wiedziała kim się stał, ale co w takim razie z jego siostrą? Też została pogryziona? Może... Byli razem? Tylko, to dziwne. Oczywiście były zdziczałe wilkołaki, zwłaszcza te młode zupełnie nad sobą nie panowały i atakowały co popadnie. Nie umniejszając jednak ludziom... Większość tych spotkań nie przeżywała... A tutaj przeżyli oboje? Było to jakieś nierealne, albo mieli naprawdę przeogromny zapas szczęścia. Gdy wrócił ten temat znów został odłożony na bok bo jajecznica i Rita zajęły skutecznie jej myśli. Informacja że gospodyni wciąż żyje w błogiej nieświadomości, naprawdę ją ucieszyła. Odetchnęła i zaczęła zjadać jajecznicę. To było... Naprawdę miłe uczucie, kiedy ktoś się o ciebie troszczył. Łatwo było by się do tego przyzwyczaić.
- Fakt... Chociaż pewnie było by łatwiej gdyby ktoś gotujący dla ciebie nie zaprzątał sobie głowy "zdrowym odżywianiem", a upiekł kurczaka... Albo pieczeń... Albo żeberka... W końcu jestem mięsożercą! Wiem, niewdzięcznym mięsożercą. - mówiła udając ton nabormuszonego dziecka.
Po części jednak to był problem obiadów... Posiłków Rity. Kobieta robiła wszystko żeby przygotować Leahi zdrowy posiłek. Ziemniaki... Sałatki... Ble! A już kto wśród ludzi wymyślił ze kobiety katowały się na śniadanie jakimś jogurtem i płatkami! Toż to chore! Doceniała chęci kobiety... Ale zdecydowanie potrzebowała innego rodzaju posiłku. Jajecznica była o wiele bardziej do przyjęcia, chociaż o mało się nie zakrztusiła nią gdy River wspomniał o krowach ludojadach. Śmiała się tak że zwierzaki aż odwróciły się w ich stronę.
- Jak to rozgryzłeś? Specjalnie nie chodzą w dzień na pastwisko bo wypuszczam je w nocy na żer. Maggie to mistrzyni kamuflażu, uderza z ukrycia, za to Grace lubi pogonić ofiarę. - wyjaśniała z pełną powagą wskazując pokolei zwierzęta widelcem.
- Grace uwielbia polować na mężczyzn... Uważaj na nią. - dodała zciszajac głos, a krowa jak by wiedziała że to o niej zamuczała z dezaprobatą.
Dopiero po chwili wyłamała się i zaśmiała się. Nigdy by nie uwierzyła że tak łatwo dogada się z Roverem. Jeszcze wczoraj. Uważała że gdy ten odchodził by zmierzyć się z organizatorami, więcej się nie zobaczą. A tu proszę! Nie tylko się odwdzięczył ratując jej życie, ale też... Był. Nie rozmawiała z nikim ze stada, nie miała tu przyjaciół czy rodziny, przed "bliskimi" takimi jak Rita musiała się kryć. Dobrze było rozmawiać... Żartować i nie wiązać na to co się powie.
- Co do twoich treningów, może chcesz zacząć od razu? - zapytała pożerając resztę jajecznicy.
- Twoi rodzice... Nie wiedzą kim jesteś?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh EmptyPon 07 Lis 2022, 12:11

Naprawdę przyjemnie było z kimś tak szczerze porozmawiać, na trzeźwo i bez ukrywania tego, kim był naprawdę. Nie był nawet świadom, jak bardzo mu tego brakowało od śmierci Karan. To było miłe uczucie, którym postanowił się nacieszyć, póki tylko mógł. Nie za bardzo wierzył w to, że uda mu się utrzymać znajomość z Leah po powrocie do Venandii. Nie, żeby nie chciał, ale zwyczajnie nie był przyzwyczajony do utrzymywania dłuższego kontaktu z kimś spoza jego najbliższego otoczenia. No i jeśli nie było takiej potrzeby jak na przykład ze swoim pracodawcą. Oczywiście lubił towarzystwo innych, miał kilku znajomych, ale jedyny kontakt, jaki z nimi miał, opierał się na wspólnym wyjściu do baru, albo przekazaniu mu jakichś informacji o walkach. Z jednej strony czuł, że mógłby mieć w Leah swoją pierwszą, prawdziwą przyjaciółkę, ale opierając się na własnych doświadczeniach, nie do końca w to wierzył. Choć przez ten krótki moment pobytu tutaj, chciał się cieszyć tą znajomością, bo wiedział, że gdy tylko wróci, znów będzie sam.
- A próbowałaś z nią o tym porozmawiać? Może udałoby ją się przekonać, by przygotowywała ci więcej mięsnych potraaw, jakbyś powiedziała, że dużo ćwiczysz i potrzebujesz dużo mięsa albo że jeszcze rośniesz - podsunął, pozwalając sobie na drobny żart na samym końcu, początkowo udając pełną powagi minę prawdziwego eksperta, choć zaraz się wyszczerzył rozbawiony. - Albo zaproponuj ryby. Są bardzo zdrowe i może ich mięso nie jest aż takie złe, skoro niedźwiedzie się nimi głównie zajadają, a jakie są ogromne i silne - dodał już bez żartów, samemu zastanawiając się nad tym faktem.
Nie zamierzał oczywiście przechodzić na rybną dietę, bo trzeba najpierw taką rybę wyciągnąć z wody... z dużej ilości wody. Aż przeszedł go lekki dreszcz, gdy o tym pomyślał. Był to na tyle przekonujący argument, że postanowił nie zmieniać swoich nawyków żywieniowych - jedzenie na mieście, szukanie jakichś resztek w wilczej postaci, jak nie było go stać nawet na najtańszego fast food'a, ewentualnie coś sam ugotuje, a raczej podgrzeje sklepowe żarcie. Jeśli będzie miał ochotę na rybę, to kupi ją sobie w sklepie. W mieście i tak nie miał za bardzo, na co polować. Koty są niedobre, wiewiórki denerwujące, ptaki za szybkie, a za szczury podziękuje. Już raz się pochorował i nie ma zamiaru znów przez to przechodzić. Bliżej mu było do psa, niż do wilka, ale cóż poradzić?
- Tak mi się właśnie wydawało, że coś źle jej z oczu patrzy, jak obok przechodziłem - oparł również szeptem, ostrożnie zerkając w stronę krów, czy aby któraś nie zakrada się do niego po cichu. Aż podskoczył lekko, z udawanym przerażeniem, aby następnie szybko się gdzieś ukryć, gdy po stodole rozległo się muczenie. Wystawił zaraz głowę nad swoją zasłonę i również się zaśmiał szczerze rozbawiony. Bez wątpienia długo będzie wspominał ten wspólne spędzony z Leah czas. Kto wie, może jednak będzie jedyną osobą, z którą długo będzie utrzymywał znajomość. Może nawet przerodzi się to w przyjaźń.
Wrócił po chwili na swoje poprzednie miejsce, kończąc się wygłupiać i na moment się zamyślił, obserwując, jak Leah się zajada jajecznicą. Chciał spytać, czy nie miałaby jakiejś mapy, czy podpowiedziałaby mu, co mógłby wpisać w GPS'a, żeby trafić stąd do ruin, gdzie obydwoje w nocy walczyli. Musiał wrócić po swoje rzeczy, a nie chciał jej męczyć jazdą samochodem, zważając na poszarpane plecy. Przez wyboje raczej nie byłaby to zbyt przyjemna droga dla niej.
Nie zdążył jednak, gdyż kobieta odezwała się pierwsza.
- Hm? - spytał wyrwany z rozmyślań, nie do końca rozumiejąc, co miała na myśli. - Masz na myśli próbę ucieczki przed krwiożerczymi krowami? - zapytał, bo jakoś to było pierwsze, co mu przyszło do głowy. - Ah, o ten trening ci chodziło. - Uświadomił sobie zaraz i lekko się do niej uśmiechnął i kiwnął głową.
- Nie. Nie wiedzą - odparł krótko i odetchnął głęboko. - Powiedzmy, że byli, jak pani Rita. Nie wiedzieli, że na świecie są ludzie i... nie do końca ludzie. Razem z siostrą zostaliśmy znalezieni przy jeziorze, gdzie mój ojciec często chodził na ryby. Początkowo szukali naszych rodziców, a gdy nikt się nie zgłosił, przygarnęli nas do siebie, zwłaszcza, że bardzo chcieli mieć dzieci, a coś nie za bardzo mogli. Gdy zaczęliśmy sprawiać kłopoty albo skarżyć się na jakieś dziwne przypadłości, chodzili z nami do lekarza, ale nikt nie widział nic dziwnego. Dwójka, energicznych dzieci. Nie ważne, że nasze stłuczenia czy obtarcia szybko się goiły, a oczy zmieniały kolor, gdy byliśmy rozemocjonowani. Nawet gdy moja siostra Lake zmieniła się na ich oczach podczas kłótni, woleli powiedzieć, że do ich domu włamał się niedźwiedź i mnie zaatakował, niż przyjąć do wiadomości, że nie byliśmy w ogóle ludźmi od samego początku, jak tylko nas do siebie przygarnęli. Zresztą nawet nie próbowałem im mówić, że było inaczej. To dobrzy ludzie, którym narobiliśmy masę kłopotów. Chyba dlatego moja siostra nigdy nie wróciła do domu po tamtym ataku, a ja opuściłem ich kilka lat później bez pożegnania - opowiedział, na wpół leżąc na stercie słomy z ręką pod głową, by nie musieć później wygrzebywać sobie słomy z włosów.
- Kiedyś trafiłem na artykuł, że w okolicy miejsca, gdzie mój ojciec nas znalazł, wyłowiono z jeziora ciało młodej kobiety z raną postrzałową, a w lesie nieopodal była zastrzelona grupa wilków. Chyba... i nas miał spotkać ten sam los, gdyby Oliver nie zabrał mnie z siostrą do swojego domu. Albo to był po prostu przypadek - wzruszył ramionami, wpatrzony w sklepienie stodoły. Zaraz się podniósł do pozycji siedzącej, aby spojrzeć na Leah i się lekko do niej uśmiechnął.
- Często mówił, że złowił złotą rybkę i byliśmy darem od niej, za wypuszczenie jej do wody. To była jego ulubiona odpowiedź na pytanie, skąd się biorą dzieci. Mama nie lubiła, jak wciskał nam takie bajki. A ile razy dostał od niej chochlą po głowie - zaśmiał się rozbawiony na to wspomnienie z lekką nutą tęsknoty w głosie. Miał wspaniałe dzieciństwo i kochającą rodzinę, o której wielu mogłoby tylko pomarzyć... Choćby Leah... Posmutniał na tę myśl.
- Wybacz, to... za bardzo się rozgadałem, nie tego dotyczyło twoje pytanie - odparł i odkaszlnął, był zły na siebie, że dał się pochłonąć wspominkom, zapominając przy tym, że kobieta nie miała tak dobrze, jak on i mogłoby ją to przez przypadek zranić.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 15Idź do strony : 1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Apartament rodziny Blackfyre
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Szukam rodziny/przyjaciela/wroga

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-