a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyWto 26 Gru 2023, 10:02

Westchnął głośno z rozbawieniem i pokręcił głową po jej zaczepce. Zdecydowanie Leah się nigdy nie zmieni. I nie dorośnie. Ale to dobrze, bo taką ją właśnie poznał i polubił. Zwłaszcza że miała zaskakujący talent do wyciągania z niego jego wewnętrznego szczeniaka i wygłupów. Kiedyś by mu nawet do głowy nie przyszło, że taką radość może sprawiać przekomarzanie się z kimś czy zwykłe bieganie bez celu po lesie i wygłupy. To było naprawdę przyjemne, lecz tylko z nią potrafił przy tym być tak szczęśliwy.
- Idź, bo zaraz sam do ciebie podejdę! - pogonił ją z uśmiechem do obudzenia ich gości, nie potrafiąc udawać przy tym choć odrobinę groźniejszego. Na pewno nie z łopatką do smażenia w dłoni.
Słysząc za sobą poruszenie i śmiech Leah, zerknął przez ramię, przewracając obecnie smażonego placka na drugą stronę. Uniósł lekko brew, nie kryjąc swojego zaskoczenia, gdy zobaczył jak Sam ubierał koszulkę.
- Co to za rozbieranki w kuchni? Przyzwoitości trochę. Dziecko jest w domu - upomniał ich oboje w żartach, a gdy znów skupił się na naleśnikach, parsknął rozbawiony pod nosem i pokręcił lekko głową. To będzie dłuuugi dzień.
Nie pozwolił sobie na dekoncentrację, gdy porozdzielał zadania i Leah zaczęła się koło niego kręcić. Nie myślał o tym, że mogłaby się o niego oprzeć czy go specjalnie przytulić, by zrobić szopkę przed gośćmi, a później czerpać dziwną satysfakcję z jego zakłopotania i tłumaczeń, w których by się plątał. Zdecydowanie bardziej w tej chwili pilnował tego, by mu magicznie kolejny naleśnik nie zniknął z talerza. Gdyby Leah w tej chwili obruszyła się, że jej nie ufał - z bezczelnym uśmieszkiem i pełną satysfakcją by się z nią zgodził. Najtrudniej przecież jest pozostać konsekwentnym w swoich decyzjach. Nawet jeśli chodziło o zakaz podkradania naleśników. Nie żałował Leah i szczerze jej zachowanie go bawiło, a nie denerwowało, ale mieli plany, a on nie chciał do południa tkwić w kuchni, by dorabiać kolejne porcje naleśników. Obecnie i tak ich za wiele nie posmażył - czterema co najwyżej mogłaby się najeść Hannah, a i tak pewnie wepchnęła by w siebie więcej, ale bardziej planował wszystkim sprawić taką drobną przyjemność tym śniadaniem i zaspokoić pierwszy głód. Zdawał sobie sprawę z tego, że zapewne, gdy już rozbiją namioty, pójdą wspólnie na polowanie i to co upolują, będzie stanowiło ich właściwe śniadanie. Nie mógł więc specjalnie wszystkich zapychać plackami z mleka i mąki, by napełnili brzuchy, gdy mogli się w dziczy najeść do wolo odpowiednim dla ich diety mięsem.
Starał się nie podpowiadać Leah, gdzie czego powinna szukać, choć strasznie go bawiło, jak spoglądała na szafki w pobliżu jego i upieczonych naleśników. Kiedy poczuł czyjąś dłoń na swoich plecach, już miał zamiar się odwinąć z łopatką, by udaremnić niecny podstęp skierowany na kradzież kolejnego placka, w porę jednak zorientował się, że to Lake stanęła obok niego.
- Wszystko już prawie zrobione Lake, nie ma niestety z czym pomóc - odpowiedział łagodnie siostrze i z uśmiechem spojrzał na nią, by się tym nie przejmowała. Nie dziwił się, że co chwila poznawała jakichś facetów i każdy z nich okazywał się być ostatecznie dupkiem. Gdyby nie wystające spod jej bluzki ramiączka od stanika, martwiłby się, że jeden gwałtowny ruch i świeciłaby biustem w kuchni, przy dzieciakach. Nie był jednak jej ojcem, by mówić jej jak powinna się ubierać, ale trochę nie rozumiał tego, dlaczego tak się ubierała, a po tym żaliła się na to, że poznawała samych kretynów nastawionych tylko na jedno.
Słysząc żart Leah na temat tego, co będzie piła, oko od razu mu błysnęło z zainteresowaniem i spojrzał jej kierunku, mocno zaintrygowany tym pomysłem. Dobrze to brzmiało, choć mogło być paskudne i w ogóle niezdatne do picia, ale ciekawość, nie pozwalała mu nie spróbować tego połączenia. Może nie teraz, ale jak wszyscy wrócą do miasta, z chęcią poeksperymentuje trochę. Zwłaszcza że nie wyjdzie z tego żaden zmutowany wilkołak, więc były to raczej bezpieczne eksperymenty.
- Umm... Kakao... - mruknęła w odpowiedzi dziewczynka, jakby sennie i wysiliła się, by posłać Samowi lekki uśmiech. Po tym znów oparła brodę o położone na stole ręce i z nudów śledziła drogę nieregularnych wzorów na drewnianym stole.
Nic nie powiedział kiedy Leah oparła się o blat tuż obok niego, lecz lekko spiął się i co jakiś czas zerkał w stronę talerza z naleśnikową wieżą. Przekaz był jasny: "nawet nie próbuj".
- Nie jestem jeszcze godny, by dzierżyć misterną chochlę. Nie odbiorę pani Ricie tego przywileju - odparł rozbawiony, choć nie dał uśpić swojej czujności. Wiedział, że przy Leah chwila nieuwagi mogłaby się skończyć kolejną kradzieżą. Nie zamierzał jej tego ułatwiać i dawać jej satysfakcji.
Niestety nie przewidział tego, że specjalnie podmieni talerze, gdy będzie zajęty pomocą Samowi z porozstawianiem na stole kubków z gorącymi napojami. Zorientował się, że jego placek jest jakiś taki zbyt duży i równy, gdy odkroił od niego kawałek. Od razu spojrzał w stronę Leah i zmrużył groźnie oko, by nie miała wątpliwości, że jeszcze się za to zemści. Przebiegła bestyja. Tylko patrzeć aż bez mrugnięcia okiem pożre to serce, z którym w nocy do niej wyszedł na dłoni.
Położył na wierzchu pierwszego naleśnika trochę owoców, które przygotowała na jego prośbę Leah i polał je syropem klonowym zajadając się ze smakiem. Podał Hannah miseczkę z jagodami, widząc, że się na nią czaiła i omal się nie zakrztusił rozbawiony, gdy zauważył jak dziewczynka nakłada na swoje placki praktycznie wszystko co tylko zostało wystawione na stół. Dżem truskawkowy, plasterki jabłka i banana, miód, jagody, syrop klonowy. Gdyby mieli czekoladę, pewnie jeszcze posmarowałaby wszystko czekoladą. Aż jego zęby zabolały na ten widok, a przecież miał straszną słabość do słodyczy. Kiedy tylko zorientowała się, że się jej przygląda, przestała dekorować swoją porcję i zaczęła ją jak najszybciej pałaszować, jak najwięcej wpychając sobie do budzi, jakby obawiała się, że jednooki jej to zaraz zabierze. Albo ktoś inny. Pokręcił tylko lekko głową i skupił się na własnej porcji, następnego placka jedynie smarując dżemem truskawkowym, który pani Rita sama robiła. Jego ulubiony. Gdyby nie był nie żywił uczuć do Leah, chyba oświadczyłby się staruszce byleby mieć stały dostęp do jej dżemów i wypieków.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyWto 26 Gru 2023, 12:51

Ostatecznie nie planowała sprawdzać czy jego groźby dojdą do skutku i faktycznie poszła obudzić gości, później z resztą trochę się z nim droczył ale ostecznie była przy tym grzeczna! Prawie bo koniec końców podmieniła ten jeden talerz. Rzecz jasna, zrobiła to z myślą o nim... Wiedziała jak lubił słodkości i że brak jednego całego naleśnika wynikł za jej sprawą. Nie zostawiła by go więc stratnego. Co do stroju Lake, nijak go nie skomentowała... Wilczyce w stadzie ubierały się skrajnie różnie. W ich rasie nie było aż takich problemów z nagoscią, była zbyt powszechna podczas przemian. Z resztą... Sama paradował wczoraj przed Riverem jedynie w szlafroku siegającym do połowy uda. Nie zgodziła by się że winą za poznanych przez Lake facetów jest jej sposób ubierania a zwyczajnie bardzo słaba intuicja. Oczywiście nie był to zarzut bo ją również ostatecznie zawiodła nie raz zanim poznała Rivera. Zaśmiała się na jego słowa o chochli i nawet nie skomentowała tego że władać nią miała właśnie pani Rita! W sumie... Coś w tym nawet było. Gdy wreszcie usiedli do stołu uśmiechnęła się do niego kiedy obiecywał jej zemstę, naprawdę gdyby nie mieli towarzystwa pokazała by mu język, a tak... Tylko zaczęła jeść. Fakt... Trochę ją zemdliło gdy widziała jaką porcję cukru ładuje sobie Hannah. Z drugiej strony, naprawdę nie żałowała małej, gdy będą polować była duża szansa że nie podpasuje jej surowe mięso więc dobrze że jadła pokaźne śniadanie. Uśmiechnęła się do dziewczynki i sama zaczęła jeść. Jej w zupełności wystarczyło trochę owoców do i tak słodkich naleśników. Lake... To ewidentnie była rodzina Rivera, dosłownie delektował się każdym kawałkiem łakoci.
- Takie jak w domu... - niby się jej wyrwało a ostatecznie miało być komplementem w stronę kucharz.
Sam wcinał łapczywie jak by nigdy w życiu nie jadł czegoś równie dobrego. A Leah... Zdała sobie sprawę że gdy sama ledwie zjadła dwa placki Hannah pochłonęła całą swoją porcję... Boże, to cud że się przy tym nie zakrztusiła. Nie to że osobiście nie dała by sobie rady... Ale nie mogła się powstrzymać widząc to zadowolenie na twarzy dziewczynki. Podsunęła jej swój talerz i uśmiechnęła się ciepło.
- Może chcesz? Ja się zdecydowanie zasłodziłam. - zaproponowała ignorując spojrzenie zielonych oczu z boku.
- Leah... Jesteś naprawdę kochana... Hannah co się mówi? - czy tylko jej brzmiało to jak ratowanie twarzy?
A może po prostu była uprzedzona do kobiety? Może przesadzała? Było jej o tyle źle z tą myślą że spojrzała teraz na kobietę.
- Przestań, nie musi dziękować za coś takiego. Może nie jesteśmy prawdziwym stadem ale cieszę się że zgodziłaś się na ten wyjazd... Naprawdę chciała bym żebyście obie czuły się tak jak u siebie. Ty też Sam. - chłopak przełknął większy kawałek i pokiwał lekko głową.
Lake też uśmiechnęła się ciepło chociaż w środku nijak nie była szczęśliwa... Czuła się jak by... Wilczyca wbijała jej właśnie władze... Jej brat skupiał się głównie na niej, jej córka była w nią zapatrzona nawet jeśli usiłowała to ukryć. A teraz podważała jej polecenia?! Najgorsze jednak było to... Że w tej chwili nic nie mogła z tym zrobić... Jedynie się ukorzyć i pozwolić żeby ta suka robiła to przed oczami Hannah! Żmija tylko obrośnie w piórka!
- Uważaj bo twoja prośba się spełni i już się nas nie pozbędziesz... - rzuciła niby żartem... Bardziej na odczepnego chociaż starała się brzmieć miło.
- Jestem za... Wiesz... Myślałam trochę... River opowiadał co cię spotkało, jakie masz problemy. Gdy byłam w wieku Hannah sprawiałam podobne swoim opiekunom. W mieście mała nie ma się gdzie wyszumieć, może zgodzisz się zostać tutaj... Oczywiście nie musisz się od razu wprowadzać ale chce żebyś wiedziała że jesteś... Jesteście tu obie mile widziane. Skorzystaj z tego że jeszcze są wakacje. Odpocznij z nami... - zaproponowała specjalnie przy stole, żeby wszyscy słyszeli tą rozmowę.
Uznała że jeśli weźmie Lake na stronę... Ta zacznie się wykręcać, rozumiała że mogła nadszarpnąć zaufanie zielonookiej gdy przyprowadziła wczoraj Hannah w takim stanie, ale była przekonana że gdy uda się do małej dotrzeć, a jej problemy faktycznie były czymś więcej niż tylko związane z matką to Lake przekona się do tego pomysłu. Tak czy siak, gdy rzuciła propozycje publicznie... Odrobinę zapędziłam Lake w kozi róg i liczyła że River wybaczy jej to może trochę mocne zagranie. Zawiedziesz córkę na oczach wszystkich? Co ciekawe... Lake doskonale zrozumiała ten przekaz, w pierwszej chwili nawet się o mało nie zakrztusiła. W pierwszym gescie ratunku spojrzała na brata... Rozmawiał z Leah o tym że to zaproponował wcześniej? Czy to była tylko zagrywka z jej strony... Przecież obiecała mu że to przemyśli, niech ją szlag! Rola... Nie wychodź z roli... Co zrobiła by Lake którą odgrywała? Jej spojrzenie było lekko zakłopotanie. Nie patrzyła na wilczyce i chciała schować ręce pod stołem ale Leah i tak przecież siedziała przy niej. Położyła dłoń na jej ramieniu zanim ta się wycofała.
- Gdy poznałam Rivera... Zrozumiałam że nie chce być więcej sama. Jesteśmy stworzeni do życia w grupie, Proszę... Daj nam czas do końca wakacji, spróbuj się z nami dobrze bawić, a jeśli ci się nie spodoba wrócicie do siebie. - nie patrzyła na nią... Bo była wściekła.
Przymknęła nawet oczy niby się zastanawiając, chociaż naprawdę musiała poświęcić całą siłę woli żeby jej oczy nie błyszczały złotym kolorem. Suka.... Pieprzona suka! Znajdzie jakiś sposób... Choćby miała stanąć na głowie nie zostanie tutaj dłużej niż ten przeklęty wyjazd! Nachyliła się i przytuliła Leah lekko drżąc by wyglądało to bardziej... Wdzięcznie.
- Dziękuję... Zostaniemy... Jesteś... Wyjątkowa, mój brat ma prawdziwe szczęście że cię spotkał. - odpowiedziała i znów spojrzała na Rivera, tym razem z lekkim uśmiechem.
Nawet Sam szczerzył się jak głupi... Do Hannah, jak by chciał powiedzieć "zobacz! A nie mówiłem?!".
- Tak to na pewno bo stracił by kilka zębów więcej. - odpowiedziała białowłosa pół żartem i wyprostowała się by spojrzeć na jednookiego. Przekaz dla niego? "załatwione!", a po za tym nawiązywał faktycznie do ich pierwszego spotkania... Gdy skopali mu tyłek.
- Kto skończy niech przyniesie już swoje rzeczy. Pozbieram już ostatni prowiant i będziemy mogli jechać. - zarządziła teraz ona i sama wstała dopijając herbatę i zbierając swój talerz.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyWto 26 Gru 2023, 14:55

Choć starał się skupić na swoim śniadaniu, nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem co jakiś czas na wszystkich, ciesząc się z tego, że im smakowało i po prostu ze wspólnego posiłku. Naprawdę miło było zjeść w takim gronie. Mimo że nie byli stadem, ani rodziną. Nie dosłownie w każdym razie. No i nie ze wszystkimi, bo przecież Lake była jego rodziną, tak jak Hannah.
- Nie przesadzaj. Nie mogą się równać z tymi, które robiła nam Mira. Jestem pewien, że dodaje jeszcze jakiś tajny składnik. Będę musiał go od niej wyciągnąć, gdy do niej zadzwonię następnym razem - odpowiedział skromnie, choć komplementów zawsze miło wysłuchać, uśmiechając się do siostry ciepło. Niby przypadkowo wspomniał o tym, że regularnie kontaktował się z Mirą. Chciał się przekonać, czy rzeczywiście nie wszystko, co robi Lake jest szczere. Co prawda trochę źle się z tym czuł, że jest taki podejrzliwy względem siostry, ale był pewien, że Mira by go przed nią nie ostrzegała, gdyby chodziło tylko o to, jak się pierwszy raz zmieniła i ich zaatakowała. Zwłaszcza że wyznał kobiecie, że też był wilkołakiem, a mimo to jego relacja z matką nadal pozostała taka sama. No może tylko bardziej się o niego martwiła. Odnośnie Lake za to... szczerze się jej obawiała i była na siebie zła, że w żaden sposób nie była w stanie zabrać od niej Hannah. Nie chciała co prawda powiedzieć mu dlaczego, ale wyraźnie się uspokoiła, gdy zapewnił ją, że dziewczyny się u niego zatrzymały i obiecał, że nie pozwoli, by małej coś złego się stało, choć nawet nie wiedział przed czym miałby ją chronić.
- Naprawdę mogę? - zapytała Hannah, gdy Leah zaproponowała jej resztę swojej porcji. Tylko na moment przeniosła swoją uwagę z talerza na wilczycę, by upewnić się, że nie był to jakiś kiepski żart, po czym momentalnie zabrała talerz i w kilka sekund pochłonęła znajdujące się na nim placki, nawet ich niczym nie polewając. Nie chciała ryzykować, że w trakcie smarowania sobie placków dżemem, Leah by się rozmyśliła i zabrała jej swój talerz.
Z pełnymi policzkami i niemal wypadającymi z ust kawałkami placka spojrzała na matkę, gdy ta ją upomniała, by podziękowała. Nie wiedziała czemu ma dziękować, skoro Leah sama jej oddała swoją porcję. Mała jej przecież o to nie prosiła. Nie chciała jednak podpaść Lake i zaczęła przeżuwać, by mieć jak najszybciej wolne usta i móc spełnić rozkaz matki, lecz gdy męczyła się z załadowanym po brzegi jedzeniem w buzi, Leah zapewniła, że nie musi w ogóle za nic dziękować. Spojrzała na białowłosą jak na swoją bohaterkę i ze świecącą w oczach wdzięcznością, pokiwała głową w niemym podziękowaniu. Omal się przy tym nie zakrztusiła, gdy Leah podważyła słowo jej matki. Tylko patrzeć jak rzucą się sobie do gardeł, a ona będzie kibicować Leah i nawet nie będzie jej przykro, jeśli coś się jej matce złego stanie.
Kiedy usłyszała o tym, że Leah przechodziła przez to samo, co ona w dzieciństwie, jeszcze bardziej zyskała w jej oczach. Co prawda nie powiedziała w ten sposób, ale Hannah była pewna, że właśnie to miała na myśli. Czyli też miała okropną matkę i wie, że Lake nie jest taka, jaką udaje... To znaczy, że może... Może Leah ją od niej zabierze i już więcej nie będzie musiała się martwić, że oberwie od matki, bo zrobiła czy powiedziała coś nie po jej myśli. Tylko czekała aż Leah zaproponuje, zapyta czy by z nią nie została. Nie dałaby matce dojść do słowa, zgadzając się za nią i wygarniając jej, co o niej myśli i mówiąc wszystkim o tym, jak była przez nią źle traktowana przez te wszystkie lata. Wszystko byle tylko Leah się zgodziła wziąć małą do siebie i pogoniła stąd jak najszybciej Lake.
Nawet już przełknęła placki, gotowa w każdej chwili powiedzieć Leah, że się zgadza, lecz... ona zaproponowała by obie zostały dłużej. Nie chciała w to uwierzyć. Miała nadzieję, że się przesłyszała. Że... to Leah się przejęzyczyła i miała na myśli, że tylko ona mogłaby zostać... Czuła jak do oczu napływają jej łzy. Czyli jednak... Obie były takie same. Leah i Lake. Jej matka... znów ją pokonała i upokorzyła. Była strasznie wściekła na siebie, że znów dała się nabrać i zrobiła sobie głupią nadzieję. Wychodziło na to, że Lake zawsze miała rację. Była głupim, bezużytecznym nieudacznikiem.
- Dziękuję, za oddanie swojej porcji Leah. I tobie wujku za przepyszne śniadanie - mruknęła z obojętnością dla zasady i by się przypodobać matce. Nawet nie bawiło jej zachowanie Sama i to, że faktycznie Leah i jednooki byli razem. Już nie mówiąc o tym, że wcale nie cieszyła się z tego, że zostaną tutaj dłużej. Wolała już wrócić do miasta, bo tam przynajmniej musiała męczyć się tylko ze swoją matką i jej humorami. Była znanym złem. A tutaj? Było ich więcej i to jeszcze zupełnie dla małej obcych. Będzie musiała coś wymyślić. Może... jakby byli zajęci sobą na tyle, że nie zauważyli by, że się oddaliła w lesie... to mogłaby być jej szansa. Umiała polować. Na pewno da sobie sama radę. Nie chciała mieszać do tego Sama... bo był przecież tym dobrym i dobrze ułożonym psem. Na pewno zaraz, by na nią doniósł Riverowi.
Jednooki przez cały czas nie interweniował, spokojnie zajmując się swoim jedzeniem, choć czuł na sobie spojrzenie to jednej, to drugiej kobiety. Nie był głupi i życie było mu jeszcze miłe. Nie zamierzał pchać się miedzy dwie lwice. A dokładniej wilczyce. Poza tym wierzył w Leah, że wie co robiła. Lake mógł jedynie posłać przepraszające spojrzenie i nieme zapewnienie, że nie miał z tym nic wspólnego. W końcu Leah mówiła, że weźmie jego siostrę na bok i o tym porozmawiają, a nie gdy wszyscy będą siedzieć przy śniadaniu. Miał dziwne obawy, że to będzie naprawdę ciężki dzień. Był przy tym tak skupiony na rozmowie kobiet i nadzorowaniu, by żadna się nie zagalopowała, że nie zwrócił uwagi na to, jak nagle spochmurniała Hannah.
- Gdyby nie ty, musiałbym się przejmować czymś więcej, niż tylko kilkoma zgubionymi zębami - odparł żartobliwie, choć był też przy tym odrobinę zakłopotany. Miał naprawdę olbrzymi dług u Leah, że wtedy wkroczyła i nie został zmuszony do tego, by samemu się bronić. Raczej nikt oprócz niego nie wróciłby wtedy żywy do domu.
- Mamo... Mogę odejść od stołu i pójść po swój plecak? - odezwała się mała od razu po słowach Leah, by pójść po swoje rzeczy. Nawet nie spojrzała przy tym na matkę. Właściwie nie patrzyła na nikogo, a jedynie w stół i gdy tylko dostała pozwolenie, raz jeszcze wymruczała ciche podziękowania i poszła do ich pokoju.
River wstał chwilę po Leah i zaczął zbierać talerze po wszystkich, by zanieść je do zlewu, razem ze swoją niedopitą kawą, którą zamierzał dokończyć w trakcie zmywania naczyń. Nie mógł uwierzyć, że Leah naprawdę wykorzystała ich wszystkich, by zapędzić Lake w kozi róg. Była niemożliwa. Jednocześnie cieszył się, że Lake zostanie u nich razem z Hannah na dłużej. Wierzył, że pobyt tutaj naprawdę dobrze zrobi dziewczynce, a i jej matce może uda się nieco odpocząć i zrelaksować.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyWto 26 Gru 2023, 16:02

River był naprawdę łatwym celem, był wobec niej zbyt delikatny. Oślepiała go wizja tego kim była kiedyś i kim chciał by była dziś, wystarczyło tylko tą dziewczynę odgrywać. Próba podejścia jej ze strony Miry mogła wręcz zadziałać na korzyść jej "przykrywki". Wiedziała że rozmawia z staruchą, spodziewała się że ta mu się poskarży, sądząc po tym że jeszcze rozmawiali nie mówiła mu wszystkiego. Boże... Otaczali ją sami naiwniacy. Uśmiechnęła się ale zdecydowanie bardziej smutno. Ostatecznie wczoraj zwierzyła się mu wczoraj że uważa że ira nie patrzy na nią tak jak kiedyś. Dlatego postarała się przywołać na twarz coś w rodzaju... Tęsknoty.
- Jestem pewna, że jeśli ktoś to kiedyś z niej wyciągnie to będziesz to ty. - dodała "starając się" brzmieć miło, ostatecznie... Był teraz tym lepszym dzieckiem, zapewne zawsze nim był.
- Jasne. - zapewniła małą, Leah i po tym skonfrontowała się z jej matką.
Hannah tak na prawdę nie miała powodu by jej ufać, jednak tak na prawdę to co w tej chwili robiła, robiła dla niej. Nie mogła od tak jej zabrać... Mała musiała jej trochę pomóc i jednocześnie sobie. Musiała powiedzieć co się działo między nimi. Jednak nigdy nie dowie się tego w jeden wieczór... Teraz, jeśli Hannah faktycznie bała się matki to tej zacznie się palić grunt pod nogami. Jak długo mogła udawać kogoś kim nie jest? Nie oskarżyła jej oficjalnie więc Lake nie miała powodu by się jej obawiać... Nie miała pojęcia że zielono oka faktycznie przez to się jej obawia... Siedziała w branży manipulacji o wiele dłużej i nie miała zamiaru się poddać. Najgorsze było to... Że białowłosa ewidentnie omamiła jej brata... Niby przypadkiem nie patrzył na nie a gdy już to robił to niby nie wiedząc o co chodzi? Chcieli przedstawienia? To dostaną przedstawienia. Z tego wszystkiego zupełnie nikt nie zauważył że Hannah odebrała tą sytuację z goła inaczej. Szykował się... Ciekawy weekend. Leah posłała Riverowi uśmiech i Sam już szykował się z standardowym pytaniem "to jak się poznaliście?" gdy odezwała się Hannah. Spojrzeli na nią wszyscy łącznie z nieco... Zaskoczoną matką.
- Jasne słonko. - odpowiedziała i przesunęła palcami po włosach dziewczynki żeby trochę je przygładzić.
Pokazywania że zależy jej na małej nigdy nie za dużo! Leah wzięła też jej talerz i posłała drobny uśmiech.. Chwilę temu bardziej się cieszyła...
- Pójdę do auta, jak będziesz gotowa to możesz przyjść. - dodała i gdy odniosła naczynia faktycznie wyszła do samochodu. Krótko po niej Sam skończył, podziękował i też poszedł po swoje rzeczy. Lake dołączyła jako ostatnia...niewiele już mówiąc ale wbrew pozorom... Atmosfera wcale nie była zła. Chyba przeważała teraz ekscytacja... Gdzie jadą i co tam zastaną. Lake przynosząc swoje rzeczy nawet chwilę przyglądała się zapakowanym rzeczą.
- Wspomnienia co Rivi? - rzuciła z lekkim uśmiechem zanim wsiadła do samochodu.
- Mogę siedzieć z przodu? - rzucił Sam ale Leah tylko pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Zapomnij, zarezerwowane miejsce. - oznajmiła i sama zajęła miejsce kierowcy czekając aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Lake nawet się nie ludziła że rezerwacja była dla niej... Więc zajęła miejsce z tyłu wsadzając Hannah na środku.
Gdy upewnili się że wszystko jest na swoim miejscu, wyjechali. Nie było szans na to żeby dojechać całkiem na miejsce, kawałek dzielił ich od docelowego miejsca obozowania. Jednak i tak kawałek się jechało... Wyjechała na główną drogę, chwilę trochę jak by wracała do Venandi ale mniej więcej na wysokości mokradeł skręciła w las i długo jechała po prostu wyjezdzoną trasą w lesie. Sam wyglądał jak dziecko w fabryce zabawek. Gdy teren był bardziej stały, zaczęli jechać coraz bardziej pod górę aż zaparkowała na polanie po środku... Cóż gęstego, starego lasu. Leah wysiadła pierwsza wyciągając w płuca powietrze przepełnione tutajszymi zapachami.
- Idziemy jeszcze kawałek w górę. Weźmy najpotrzebniejsze rzeczy, zaczniemy się rozkładać to wrócimy po resztę. Najwyżej podzielimy się na dwie grupy, jedni będą rozstawiać obóz a jedni nosić. - zaproponowała i wzięła swój plecak oraz jeden z namiotów.


[c.d]
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyCzw 11 Kwi 2024, 21:07

Nie był… zbyt optymistycznie nastawiony do wspólnych zakupów, choć z Leah zawsze były dobrą zabawą i prawdziwą przyjemnością. Niestety to nie były zakupy tylko z Leah i nie chodziło głównie o jedzenie czy piwo. W końcu mieli pojechać do sklepu budowlanego po farby, walki i pędzle oraz inne bajery, by przygotować dla Hannah jej własny pokój. Strasznie się tym stresował. Zwłaszcza że do tego dochodziło jeszcze późniejsze spotkanie z Lake i wspólne pójście do magazynu by spotkać się z Virgo. Wciąż trudno mu było uwierzyć, że Lake naprawdę byłaby zdolna kogokolwiek skrzywdzić bez powodu, jedynie dla własnej przyjemności. Jego siostra taka przecież nie była. No i jeszcze była kwestia tego, że miał niewiele czasu na przygotowania odnośnie pojedynku z Augustem, a które będzie mógł rozpocząć dopiero od następnego dnia. Wiedział że zakupy trochę im zajmą, no a później był umówiony z Lake i Virgo…
Pomimo swoich początkowych obaw… o dziwo udało się przetrwać zakupy bez żadnych zgrzytów. Co prawda dziewczynką starała się głównie ignorować obecność jednookiego, ale zdarzyło się, że kilka razy odpowiedziała mu bez najmniejszej złośliwości. Potraktował to jako swoisty, drobny postęp. To były naprawdę przyjemne zakupy, choć ostatecznie kupili więcej niż powinni. I to już pomijając ubrania i dodatki do nich. Hannah spodobała się fototapeta lasu i postanowiła mieć taką w swoim pokoju na jednej ze ścian, więc zaraz trzeba było kupić do tego odpowiednie materiały. Niemniej… to był naprawdę przyjemny dnień i choć były to duże zakupy, które zajęły im prawie cały dzień i nie byli w Fostern… naprawdę dobrze się bawił. I chyba dziewczynka również, bo z bezgranicznym szczęściem na twarzy zajadała się deserem lodowym, który zamówił, dla każdego z nich, po obiedzie w jednej knajpie. Jednej ze swoich ulubionych zresztą.
Niestety, nigdy nie może być tak dobrze i sielankowo przez cały dzień. Nie dość że czekał na Lake pod blokiem pół godziny, próbując się do niej dodzwonić, to gdy w końcu stracił cierpliwość i poszedł po nią do mieszkania, okazało się że wilczycy nigdzie nie ma. Usilnie próbował się do niej dodzwonić, jakkolwiek z nią skontaktować, choćby przez SMS-a, jednak bezskutecznie. Poirytowany i w pewnym sensie upokorzony tą sytuacją, pojechał na magazyny, by prosto w twarz przeprosić wampirzycę, która przyjechała i czekała na nich na darmo. Było mu strasznie głupio z tego powodu i ostatecznie wrócił do Fostern mocno nie w sosie. Do tego późnym wieczorem, bo wstąpił jeszcze do marketu na drobne zakupy składające się że skrzynki piwa. Po tym jak Lake go upokorzyła przed Virgo, przez to że się nie stawiła na umówione spotkanie, choć dzień wcześniej zapewniła go przez telefon, że będzie na niego czekała i razem pojadą do wampirzycy… po prostu musiał się napić i odrobinę odreagować. W tym celu usiadł na ganku z tyłu domu Leah z butelką w dłoni i wpatrywał się w las i kawałek pola rozciągające się przed nim, głaszcząc Ajrisz usypiającą mu na kolanach.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyCzw 11 Kwi 2024, 23:08

Musiała przyznać że wbrew pozorom które tworzyła, nie była najszczęśliwsza na świecie z powodu tych zakupów. W jej przypadku nie tyle chodziło o samą czynność co miejsce. Nie czuła się zbyt dobrze w mieście... Wręcz obco. Oczywiście nie dawała tego po sobie poznać, gdy River dzień wcześniej pojechał odwieźć Sama i załatwić swoje sprawy w Venandi zajęła się wciągnięciem Hannah w plany urządzenia pokoju. Oczywiście... Nie była by sobą gdyby nie zaproponowała perfidnego różu! Na szczęście młoda była zmęczona po wycieczce i szybko udało się pogonić ją spać... Z resztą... O mało by zapomniała oddać jej książkę! Ostatecznie zrobiła to gdy chciała powiedzieć małej dobranoc. Wahała się czy powinna powiedzieć prawdę kto ją znalazł ale ostatecznie... Nie potrafiła skłamać... Więc uprosciła to mówiąc coś w stylu "Prawie zapomniałam... River znalazł to przy aucie, to chyba twoje?" nie chciała wdawać się w wielkie dyskusje dlatego po prostu oddała książkę pytając czy może ją jej poczytać przed snem. Nieważne czy się zgodziła, planowała tak poczuwać przy niej aż zaśnie... Zwłaszcza że czekała aż River wróci... Nie żeby jakoś uporczywie wyczekiwała go na ganku ale... Chciała mieć pewność że wrócił z tego przeklętego miasta. I tak o to... Poranek sama w nim spędziła. Wbrew pozorom było naprawdę miło! Może nie czuła się tak swobodnie jak w Fostern, ale zbyt lubiła się wygłupiać. Oczywiście przypomniała małej o ślicznej różowej farbie która mogła stworzyć jej księżniczkowo cukierkowy pokój no i... Tylko w budowlanych mieli te świetne wózki na których można było usiąść jak na gokarcie! Musiała przyznać po wszystkim... Że zakupy były udane, a tapeta którą wybrała Hannah nawet jej się podobała. W ubraniach najlepiej chyba bawiła się Hannah ale ostatecznie to miało być właśnie dla niej... Nowa piżama, ubrania... Strój kąpielowy... Gdyby wrócili nad jezioro! Kto wie. Gdy River wracał do miastowych spraw, Leah zabrała Hannah do domu, znalazła wreszcie chwilę żeby zajrzeć też do apteki po kilka rzeczy. Gdy wróciły w pensjonacie czekała na nie świeżo upieczona szarlotka... Pani Rita była cudowna. Najpierw jednak poza nosiły zakupy do już oficjalnego pokoju Hannah. River wrócił... Cóż... O wiele szybciej niż się tego spodziewała. Co więcej jego humor wskazywał na to że coś poszło nie tak. Wysłała Hannah do kąpieli i ukroiła kawałek ciasta zanim wyszła na ganek. Było już tak przyjemnie ciepło... Odstawiła talerzyk na stolik obok Rivera i pochyliła się nad nim kładąc ręce na jego ramionach od tyłu. Przymknęła na chwilę oczy jak by chlonęła otaczający ich z każdej strony las.
- Na chwilę cię puścić z oczu... Już masz inną pannę która mruczy na twoich kolanach. - zaczęła żartem żeby odciągnąć go od ponurych myśli do których uciekał.
Znów to uczucie... Szarpania drugiej strony smyczy.
- Powiedz co się stało... - dodała ciszej... Niemal szeptem i zniżyła postawę by oprzeć się o niego tak że miała brodę na jego ramieniu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyPią 12 Kwi 2024, 20:46

Mała była bardzo zmęczona po powrocie z gór, choć usilnie starała się nie dawać tego po sobie poznać. Jedyne co mogło ja tak naprawdę zdradzać w tym przypadku było to, że w ogóle się nie kłóciła z Leah, gdy po wspólnym planowaniu wystroju przyszłego pokoju dziewczynki, miała zbierać się do spania. Jej senność jednak na moment ustaliła miejsca lekkiemu zdenerwowaniu, gdy mała spięła się na wieść o tym, że omal nie zgubiła swojego najcenniejszego skarbu i że to River go znalazł. Nie wiedziała co o tym myśleć. Bo nie przepadała za jednookim, ale… tak niewiele brakowało by straciła ukochaną książkę, którą dostała od swojej babci. Była… mimo wszystko była mu za to wdzięczna. Z radością przystała na propozycję Leah, by ta jej przeczytała chociaż kilka stron “Białego Kła”. Mira chyba z tysiąc razy jej to czytała i drugi tysiąc razy obejrzała cały film i wszystkie inne adaptacje książki na internecie, ale naprawdę uwielbiała tę opowieść i nigdy jej się ona nie znudzi. Bardzo szybko usnęła. W końcu musiała mieć siły na kolejny intensywny dzień. Może nie było to tak odprężające jak ich weekendowy biwak, ale i tak świetnie się bawiła. Nie darowała sobie nawet szczegółowego opowiedzenia o wszystkim pani Ricie i pochwalenia się jej, wręcz zaprezentowania we wszystkich nowych ubraniach jakie Leah z Riverem jej kupili, gdy staruszka jeszcze kręciła się po gospodarstwie.
River nie spodziewał się, że zakupy na mieście i to z tą małą wścieklizna daleko zwana jego siostrzenicą, będą tak przyjemne. Cieszyło go, że mimo swojej niechęci do miasta i Leah zdawała się przy tym dobrze bawić. Już nie wspominając o tym, że Hannah o dziwo była bardzo grzeczna jak na się od i zdawała się… szczęśliwa. Niestety na tym się właściwie skończyło, przynajmniej dla niego, że tylko pół dnia mógł szczerze przyznać, że naprawdę miło mu się spędziło. Wszystko się posypało, gdy tylko odkrył, że jego mieszkanie jest puste i nigdzie nie ma nawet śladu po Lake. Gdyby chodziło tylko o niego, miałby żal do siostry, ale jakoś by się z tym pogodził. Niestety zmarnowała nie tylko jego czas, ale też Virgo i to on musiał później przepraszać wampirzycę. To wystarczyło by skutecznie zepsuć mu humor na resztę dnia.
Siedział spięty na ganku, wpatrując się w las przed sobą, pozwalając by myśli go pochłonęły. Głaskał przy tym Ajrisz i co jakiś czas brał łyk piwa. Nawet nie drgnął, gdy Leah stanęła za nim i położyła dłonie na jego ramionach. Jedynie odepchnął od siebie te myśli by skupić się na tym co tu i teraz.
- Możesz być zazdrosna, nie Złoczew ile to już razy Ajrisz mruczała mi na kolanach… - odparł spokojnie, wciąż jakby na wpół nieobecny. Pogłaskał kocice raz jeszcze i zdjął ja ze swoich kolan, by poszła znaleźć sobie gdzie indziej miejsca do drzemki.
Westchnął ciężko i tym razem to on zamknął oko, odchylając głowę do tyłu, by oprzeć ją o ramię wilczycy, gdy ona chwilę temu oparła swoją brodę na jego ramieniu.
- To… nic… nie potrzebnie się zadręczam. Po prostu… Lake mnie wystawiła i musiałem świecić oczami przed Virgo, że przeze mnie straciła na marne tyle czasu - wyjaśnił, choć wiedział, że to nie była jakaś straszna tragedia i bez sensu się tym tak przejmuje.
- Wiem że to głupie… próbowałem ją nawet wytropić, żeby siłą za kudły zaciągnąć do Virgo, ale… ile bym nie próbował, gubiłem na parkingu jej ślad. Kompletnie tego nie rozumiem. Jeszcze w górach mówiła, że zależało jej na spotkaniu z wampirzycą, wczoraj jak dzwoniłem, też napisała że strasznie się denerwuje, ale nie może doczekać się spotkania z nią, a dziś nie dość że czekałem jak ostatni dureń pół godziny w samochodzie, to jeszcze okazało się, że w mieszkaniu nie ma śladu po niej - dodał, nie wiedząc już co miał o tym myśleć.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyPią 12 Kwi 2024, 21:42

To zabawne... Ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że tak jak Hannah odnalazła się od razu w towarzystwie staruszki tak działało to też w drugą stronę.. Pani Rita naprawdę zdawała się uwielbiać małą... Leah też ją lubiła ale w porównaniu z staruszką to był pikuś. Rozpromieniała się przy niej... Była tą ukochaną, rozpieszczającą wnuczkę babcią. Z taką uwagą oglądała i komentowała stroje dziewczynki gdy wrócili! Była ciekawa czy jej przybrana matka też tak polubi dziewczynkę... Cóż z nią sobie jakoś poradziła więc... Kto wie? Myślała o tym żeby do niej zadzwonić akurat gdy wrócił River i... Powiedzmy że chętnie skorzystała z tego że mogła zająć się czymś innym niż tym telefonem. A od razu zauważyła że coś było nie tak... River wyszedł w zupełnie innym humorze i Jane, sprawa którą załatwiał nie była przyjemna ale była pewna że coś poszło nie tak. Normalnie na jego odpowiedź rzuciła by jakąś kwiecistą ripostę... Ale... Nie był sobą. Coś zdecydowanie poszło nie tak... Może wampirzyca jednak nie mogła pomóc? W zasadzie... Liczyła się z tym scenariuszem i nie zamierzała się łatwo poddawać. Przesunęła dłoń po jego metalowej protezie żeby spleść z nią palce gdy oparł głowę o jej ramię. Nic nie mówiła tylko pozwoliła mu to z siebie wyrzucić.
Wredna... Fałszywa suka... Przynaniej wyrzucała to w myślach. Drażniło ją to jak pogrywała z Riverem... Drażniło ją to jak pozwalał sobą manipulować ale... Częściowo go rozumiała. Była jedynaczką, ale to okropne być osmieszanym przez najbliższych. Po tym wszystkim co mówił o wampirzycy była przekonana że akurat ona nie miała do niego żalu... Zadziwiająco w porządku wydawała się w jego opowieściach. Przesunęła lekko nosem po jego szyi... Tak samo jak wtrącała go w wilczej postaci by się nie martwił.
- Masz rację co do jednego... Niepotrzebnie się tym zadręczasz. Zrobiłeś co mogłeś... Uwolniłeś od niej Hannah... Uspokoiłeś Mire ostatecznie jeśli opuściła miasto... To bezpieczni są przynajmniej mieszkańcy. No i... Po za tym jestem pewna, że jeszcze wróci. Proszę... Oszczędź chociaż odrobinę tego piwa! - zakończyła oczywiście pół żartem.
W lodówce czego jak czego ale piwa nie brakowało. Mimo to sięgnęła po jego butelkę i pociągnęła kilka łyków.
- A jak... Reszta tematów? Powiedziałeś wampirom co chcesz zrobić...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptySob 13 Kwi 2024, 12:40

Jeszcze chyba nigdy w życiu nie czuł się tak upokorzony, jak w tym jednym momencie przez swoją siostrę. A przecież robił masę głupich rzeczy, już nie wspominając o wplątywaniu się w kłopoty, gdy opuścił rodzinny dom. No i zaraz po śmierci Karan bardzo się stoczył, do tego stopnia, że patrząc na niego, gdy spał zarzygany na ławce i ze śladami krwi na ubraniu, swojej oraz osoby z którą się pobił, już pomijając walające się dokoła butelki czy puszki po piwie, trudno byłoby uwierzyć, że ten typ miał własne mieszkanie. Niby Virgo nie wydawała się być zła i spokojnie przyjęła fakt, że… właściwie zgubił swoją siostrę bo gdzieś przepadła, to jednak było mu strasznie źle z myślą, że zmarnował czas wampirzycy i pozwolił tak po prostu odejść Lake jakby nigdy nic. Bez słowa zostawiła swoje dziecko w pierwszym lepszym momencie, a do tego po prostu zniknęła. Jak mógł pozwolić na to, by jego żywiąca się ludźmi siostra zwyczajnie sobie poszła gdzie indziej? Strasznie się z tym czuł. Zaczął nawet żałować, że nie posłuchał Leah i nie zgodził się na jej pomysł z zamknięciem Lake w wilkołaczym bunkrze pod stodołą.
Lekko zgiął metalowe palce, gdy ukochaną wilczyca przesunęła po jego protezie, by spleść ich palce ze sobą. Gdyby nie dostrzegł kątem oka ruchu jej dłoni na jego metalowym ramieniu, pewnie w ogóle by nie zareagował. Nie ściskał jednak ich, by nie zrobić jej przypadkowo krzywdy. Kiedy chwilę po tym przesunęła nosem po jego szyi, przechylił lekko głowę w jej stronę by otrzeć się policzkiem o jej policzek. Odetchnął przy tym głęboko, jakby wyrzucał z siebie wszystkie negatywne emocje, a przynajmniej większość i nieco się przy tym rozluźnił.
Miała rację… wiedział, że miała… że niepotrzebnie się tym tak przejmował, a mimo to… naprawdę nie tak łatwo było mu po prostu przestać się tym przejmować. I nie wiedział dlaczego. Czy tylko przez to, że Lake była jego siostra, chciał dla niej dobrze i się o nią martwił, czy może… sam nie wiedział. Może już mu na głowę siadało przez to, że postanowił być Alphą i choć jeszcze nim nie był, już podświadomie zaczynał się tak zachowywać?
- Czemu wydaje mi się, że bardziej przejmujesz się piwem niż mną? - zauważył i choć nie był to może najlepszy żart, sugerowało, że Leah trochę pomogła mu odzyskać humor. Choć odrobinę.
- Ej! - krzyknął zaskoczony, gdy wilczyca nadle wyrwała mu z dłoni butelkę. Parsknął i z niedowierzaniem lekko pokręcił głową.
Obrócił się lekko bokiem i chwycił ją w pasie w momencie, gdy piła, aby porwać ja w swoje ramiona i posadzić ją bokiem na swoich kolanach.
- Okrutna jesteś Le’Le - powiedział pieszczotliwie i niby w ramach kary za skradziona butelkę, pocałował ją w nos.
Lekko się skrzywił, gdy zapytała o to jak poszła rozmowa z wampirami odnośnie jego planów.
- Myślałem że przyszłaś tutaj, by mnie pocieszyć, a nie dobić - mruknął udając wielce obrażonego, choć nie było to szczerze. Zdecydowanie humor mu wracał.
- Cóż… mam pełne wsparcie. Nie postawiłaby na moje zwycięstwo, kiedy mówiła, że trzeba znaleźć kandydata na miejsce Augusta, nie miała na myśli mnie i wolałaby żebym tak głupio nie umierał, ale z powodu braku innych opcji będzie w stanie mi kibicować. Czy jakoś tak - odpowiedział, może nie tak poważnie jak wymagała tego ta sprawa, ale mniej więcej przedstawił to, że Virgo nie była zbyt zadowolona z tego pomysłu. Zresztą byli kwota, bo on nie był nazbyt szczęśliwy z obrotu sytuacji.
- Nie mam wiele czasu. Virgo chce żebym za trzy tygodnie stanął przy jej boku jako przyszły przywódcą wilkołaków i poznał burmistrza podczas otwarcia ośrodka leczenia uzależnień. Do tego czasu będę musiał być już gotów do walki z Augustem, bo gdy bractwo łowców się rozpadnie… nie zdziwiłabym się gdyby ten stary cap postanowił sprzymierzyć się ze starym bractwem. Nie będę miał wtedy szans na wygraną z nim i boję się, że wszystkim, którzy stanęliby po mojej stronie mogłaby stać się krzywda. Dzień spędzę z tobą w Fostern i będę się starał jak najwięcej wilków do siebie przekonać, ale… niestety wieczorami będę musiał jeździć do Venandi. Pewnie będę wracał późno w nocy albo nad ranem, ale nie wiem jak inaczej mógłbym ćwiczyć nie ryzykując, że August się o wszystkim dowie przed czasem - wyjaśnił, lekko poluzowując swoje objęcia, zdając sobie sprawę z tego, że po jego słowach jego ukochana mogłaby zechcieć się od niego odsunąć. Nie krył tego, że nie był zbytnio szczęśliwy, że to wszystko miało nastąpić tak szybko, jednak jedyne co mógł zrobić to się z tym pogodzić i wziąć się do pracy.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptySob 13 Kwi 2024, 20:26

Była przekonana o tym że nikt kto miał choć trochę wiedzy o tym jak działały wilkołaki nie patrzał by na tą sytuację w taki sposób. Co to za brat że zgilubil siostrę? Zupełna bzdura... Tak była jego siostrą ale nie ważne... Zmuszona do zabijania czy nie, była na pewno uzależniona. I chociaż co do jej inteligencji można by się spierać to na pewno była przebiegła... Szczerze mówiąc... Leah nie czuła się bardzo zaskoczona tym obrotem sprawy, niemniej to też nie tak że hełpiła się tym że jej metoda mogła była się okazać skuteczniejszą. Absolutnie... W tej chwili czuła przede wszystkim smutek i usilną potrzebę nauczenia tamtej suki kilku manier. Jako że to drugie było po za zasięgiem... To po zostawało pozbyć się smutku. Nie było to trudne, miała wrażenie że gdy byli razem nie było znaczenia czy świat kwitnął czy płonął. Czuła że z nim może wszystko więc subtelnie przypomniała mu o tym że i on miał ją... Noooo może porwanie butelki piwa nie było do końca subtelne. Ale podziałało! Zaśmiała się jeszcze za nim porwała mu butelkę, uwielbiała się z nim przekomarzać.
- A to nie oczywiste? Ciebie już mam, a piwo jest drogie! - postarała się żeby zabrzmieć jak najgorsza materialistka. Nawet porwała mu tą zaczetą butelkę, nie spodziewała się jednak odwetu tak szybko! Aż pisnęła gdy ją porwał, prawie się przy tym oblewając, niestety... Odrobina faktycznie wylądowała na ganku. Nie żeby się tym aż tak przejęła... Zwłaszcza gdy River pocałował jej nos, nawet... Gdy użył tego specyficznego zdrobnienia zrobiło się jej jakoś cieplej na sercu. Nikt wcześniej nie próbował nawet robić czegoś z jej imieniem było na to zbyt krótkie. Le'Le wydało się jej... Może trochę za łagodne... Brzmiało trochę jak Liliy a z kwiatami to ona miała niewiele wspólnego. Jednak jakoś tak w jego ustach... Spodobało się jej. Cicho zamruczała i gdy odsunął od niej swoje usta przesunęła palcami po jego policzku.
- Mówiłam, że masz fatalny gust... - dodała jedynie w swojej obronie i zapytała o dalszą część spotkania.
Wywróciła malowniczo oczami gdy zarzucił jej jak słabo idzie jej pokrzepianie go.
- Przecież nie mówiłam po co przyszłam! - dodała tylko ale wbrew temu co mówiła pocałowała go krótko w zapewnieniu że była tu dla niego.
W zasadzie gdyby Virgo skrytykowała ten pomysł... Może nawet zabroniła by Riverowi walczyć... Część jej naprawdę by się cieszyła.
- Bardzo motywujące... Miałeś rację, już ją lubię. - skwitowała z lekkim ironicznym uśmiechem.
Dalsza część podobała się jej jeszcze mniej... Trzy tygodnie... Chyba serce zabiło jej trochę szybciej... Sądziła że mają jeszcze dużo czasu... To... To mocno go ograniczało. A mieli tyle do zrobienia! Teraz trochę pożałowała że wciąż nie zadzwoniła do zastępczej matki. No i jego plan na te dwa tygodnie trochę... Bolał. Wyglądało na to że ich czas dla siebie właśnie skurczył się do zera... Jeżeli coś podczas starcia pójdzie nie tak... Nie, nie chciała o tym myśleć, ale faktycznie skorzystała z tego że polóźnił uchwyt, tyle że się nie odsunęła a jedynie odchyliła by móc na niego spojrzeć. Jej towarzysz... Jej alpha...
- Aż tak się boisz że nie dam ci spać w nocy że wolisz spać w mieście? Ehh i całe zakupy w aptece na darmo. - nie mogła sobie darować tej zaczepki... Wiele wysiłku włożyła w to by tak nieudolnie zagrać zdruzgotaną! Po czym spojrzała na niego poważniej i nawet lekko się uśmiechnęła.
- Mogę jeszcze w ogóle zgłosić jakiś sprzeciw? - dodała już spokojnie.
- Zadzwonię do Daisy... Dobrym rozwiązaniem będzie też rozmowa z Astrid. Powinieneś też krótko przed otwarciem tego centrum porozmawiać z Flynem i rodziną Augusta, później... Stracisz tą okazję. Po za tym... Całkiem poważnie... Nie rób tego... Kiedyś musisz chociaż spać. Rozumiem też, że tam masz większe szanse do treningu ale żaden wampir nie nauczy cię jak walczy August. Nauczą cię tego wilki... Pamiętasz jak mówiłam ci o swoich walkach? Dzieciaki organizują nielegalne walki w lesie... Zmieniają ich miejsce żeby August ich nie złapał. To możliwość pokazania się członkom stada jako wojownik i nauczenia czegoś nowego... Będziesz... Bliżej domu... Chociaż w te kilka nocy gdy będą walki. - przeszło jej przez myśl by zaproponować siebie jako nauczyciela... Ale prawda była taka, że nie potrafiła by być dość wymagająca wobec niego... Dzieciaki... One dadzą mu popalić. Co więcej... Walki przypominają tą którą stoczy z Augustem... On nie będzie chciał zrobić im krzywdy, podczas gdy oni jemu bardzo.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptySob 13 Kwi 2024, 22:53

Leah miała ogromny talent. Była jedyną osobą na świecie która potrafiła w tak błyskawicznym tempie wyciągnąć go z najgorszych myśli i poprawić mu humor. Już nie mówiąc o tym, że to ona przekonała go, by choć spróbował zacząć życie na nowo po śmierci Karan. Naprawdę była niesamowita. Niby już był w niej zakochany po uszy, a mimo to zdawało mu się jakby każdego dnia zakochiwał się w niej na nowo. I wątpił by ten stan szybko minął. A przecież nic szczególnego nie robiła. Trudno było też powiedzieć, że była miła, bo przecież praktycznie co chwila mu dogryzała. Jemu jednak wystarczyło to, że była. No i kochał ją za to jaka była wyszczekana.
Zaśmiał się po jej odpowiedzi, nie mając właściwie jak dyskutować z takim argumentem. Trudno przecież było jej nie przyznać racji, choć przecież aż tak okropnie drogie piwo nie było, by oszczędzać każdą najmniejszą kropelkę. W końcu, gdy kupowali piwo… to praktycznie całymi skrzynkami. Nie mniej, nie byłby sobą gdyby tak po prostu pozwolił jej na tak bezczelną kradzież.
- Hm? - mruknął zaskoczony, nie bardzo rozumiejąc, czemu teraz zaczęła wypominać jego kiepski gust. Czyżby… nie spodobało jej się to, jak zdrobnił jej imię? Ale… gdyby tak było, był pewien, że Leah by mu o tym po prostu powiedziała wprost.
Nim zdążył dopytać, wilczyca zapytała o jego wcześniejsze spotkanie z wampirami i choć ten temat do najprzyjemniejszych nie należał, to postarał się odpowiedzieć jej z drobnym żartem w tle. Chciał po części dzięki temu nieco załagodzić późniejsze niezadowolenie kobiety, które był pewien nastąpi, gdy tylko wspomni o tym, że być może za trzy tygodnie umrze. Choć jak na razie zaskakująco dobrze to przyjmowała.
- Wierz mi, że gdybym tylko mógł, chciałbym spędzić każdą noc przy twoim boku, ale… chwila… po co byłaś w aptece? Nie gryzłem cię przecież mocno - powiedział szczerze zdezorientowany. Wydawało mu się że raczej plastrów i bandaży oraz środków odkażających mają w apteczce pod dostatkiem. W końcu ich dwójka tak jak miała talent do pakowania się w kłopoty, tak też do generowania na swoim ciele różnego typu otarć i zadrapań. Zaciekawiła go tym, że robiła zakupy w aptece na tyle, że nie zamierzał tak łatwo odpuścić jej tego tematu.
Ale może nieco później, bo teraz przecież jeszcze nie skończyli omawiać tej… niezbyt pocieszającej kwestii.
Lekko kiwnął głową, gdy zapytała go o ewentualny sprzeciw z jej strony. Podejrzewał, że chciałby go odciągnąć od tego pomysłu by brać udział w tym otwarciu i przez to miałby więcej czas. Nie spodziewał się… że mogło chodzić o zaproponowanie być może dużo lepszego planu. Zdecydowanie lepszego, bo nawet jeśli ktoś miałby w nosie jego, Augusta i ten cały konflikt, mógłby wziąć stronę jednookiego, po tym jak ten udowodni swoją siłę i wartość w walce. Mógłby jednocześnie trenować i zyskiwać więcej popleczników.
- Szczerze to nawet o tym nie myślałem, ale to faktycznie wydaje się dużo lepszym pomysłem niż trening z wampirem. W końcu przyjdzie mi walczyć z wilkołakiem a nie krwiopijcą. No i mówisz, że one nie są codziennie, dałoby mi to czas na regenerację i odpoczynek. A jak przerwa między kolejnymi walkami będzie zbyt długa, pojadę poćwiczyć do Venandi, by nie stracić formy - przystał na pomysł ukochanej, układając sobie to wszystko w głowie. To naprawdę wydawał się być dobry plan.
- Choć do Venandi i tak będę musiał na dniach pojechać by poprosić znajomą i Sama o to, by dotarli do wilków z miasta i poprosili ich by opowiedzieli się po mojej stronie. A my tutaj moglibyśmy odwiedzić twoją opiekunkę i pogadać z Astrid czy też by nam nie pomogła i nie pochodziła po wilkach w Fostern. I skoro miałbym tu spędzać więcej czasu… jako zaprawiona w walkach może zechciałabyś mi pokazać kilka sztuczek? - dodał i tym razem to on trącił ją swoim nosem, niemal mrucząc to ostatnie zdanie. Może trochę chciał w ten sposób udobruchać kobietę by się na niego zbytnio nie złościła, a jednocześnie naprawdę był gotów skupić się realizacji jej propozycji. Bez wątpienia od wilków więcej się nauczy jak walczyć z innym wilkiem, niż z wampirem. Poza tym… może zdąży poznać wystarczająco panujących w stadzie zasad i zachowań, by się nie zbłaźnić, gdy faktycznie zostanie alphą.
- A przypomnij mi co takiego, było do kupienia w aptece? - zagaił, naprawdę nie mając pomysłu, po co mogła chcieć tam pójść.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 14 Kwi 2024, 08:04

To prawda... Nie była łatwą do zniesienia towarzyszką, sarkastyczna i wyszczekana. Jednak nigdy nie robiła tego na złość... Dobra, przynajmniej jeśli chodziło o Rivera! U innych było już różnie. Inni... Wyjątkowo rzadko o ile w ogóle mieli okazję widzieć że ma też inną stronę. Że w pewnych sytuacjach potrafi zachować powagę i być delikatna. Tak jak przy Hannah... Dawno nie przejęła się czymś tak jak losem gotowanym dziewczynce przez własną matkę. Wbrew też temu jaka była... Obawiała się ponownego spotkania z zastępczą matką. Bo gdzieś tam w głębi serca... Nie chciała jej zawieść, a czuła, że to zrobiła. Może więc zdrobnienie które wymyślił pasowało do niej gdy ktoś znał ją całą... A to oznaczało że brzmiało dobrze tylko w jego ustach. Ba! Gdyby usłyszeli je chłopaki z walk pewnie musiała by im wybić zęby żeby przestali rechotać.
- Tylko ty... Do czarnej owcy tego stada... Buntowniczki i obijmordy potrafił byś wymyślić zdrobnienie Le'Le... Podoba mi się... Ale jak powiesz tak do mnie przy Flynie czy dupkach z jego świty to pożałujesz... Chociaż... Naprawdę masz coś z masochisty skoro wybrałeś mnie. - Wyjaśniła nieco bardziej konkretnie gdy zauważyła jego zdziwienie... Fakt, mógł odebrać że to co mówiła kierowała w jego pomysł... Podczas gdy wciąż uważała że nie ma gustu co do partnerek.
Przerażało ją to... Wizja że być może zostały im trzy tygodnie. Nie chciała jednak tego pokazać, zwłaszcza przy nim. Wiedziała, że sam też o tym myślał... Gdy go poznała myślał o śmierci, nie widział dla siebie przyszłości... Przecież, żaden los nie mógł być tak okrutny żeby zabrać jego życie teraz, prawda? Z drugiej strony... Gdy byli na wrzosowisku poprosiła żeby odpuścił. Jeśli obiecał wampirzycy że pojawi się na tym otwarciu... To się pojawi i wiedziała że nie było sensu dobijać go prośbami których nie mógł wysłuchać. Dlatego próbowała maskować swój strach żartem. Jego odpowiedź... Cóż z początku myślała że będzie jedną z tych głębokich wyznań, ale koniec ją trochę rozbawił. Fakt... Trochę ją porysował wtedy na górze chociaż jak by nie było na jej prośbę! Ona nie miała srebrnych pazurów bo gdyby tak było... Oj też zostawiła by na nim ślady. Jednak to nie było na tyle poważne by jeździć do apteki i on też przecież zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to zaśmiała się tylko i kontynuowała swoją wypowiedź. Chciała go bliżej... Jasne że nie mogła wymagać jego uwagi... Zwłaszcza teraz, gdy było tyle do zdrobnienia ale świadomość że będzie w dzień i noc na chodzie... Do tego widzieć będą się jedynie podczas "pracy", gdzie przy większości osób trzeba będzie uważać chociaż by na drobne spojrzenia by ktoś od razu nie pobiegł grzecznie donieść Augustowi.... Szczerze mówiąc, to trochę się obawiała... Że będzie lepiej jeśli River do pewnych osób pójdzie sam. Doskonale wiedziała co pomyślą gdy będzie stała przy nim. Oj biedna Leah... Znalazła sobie faceta który teraz chce przejąć stado które źle je traktowało. Wizja spędzenia ostatnich trzech tygodni w większości odizolowanie od niego... Była chyba najbardziej bolesna. Jeśli coś poszło by nie tak... Naprawdę poprosi Augusta, jak nigdy o nic... żeby zakończył też jej życie. Teraz jednak chciała się skupić na tym jak najlepiej my pomóc żeby tylko do tego nie doszło. Stąd pomysł dzieciaków... Jasne... To nigdy nie zastąpi walki z doświadczonym w walce alphom... Ale! Sama mimo doświadczenia nie raz tam przegrywała. Młodzi mieli bardzo... Świeże i elastyczne umysły. Brak doświadczenia sprawiał że bardzo polegali na instynktach, czasem nawet się w nich zgubili i walczyło się nie z Ianem, Paule czy kimś innym... Tylko z dziką bestią. Takich doświadczeń potrzebował teraz River bo August bez wsparcia... Prawdopodobnie tym się właśnie stanie. Nawet lekko się uśmiechnęła gdy podchwycił ten pomysł.
- Jutro odezwę się do nich... Powiem, że chce wrócić po ostatniej przerwie. Resztę wyjaśnimy gdy się spotkamy na miejscu. Myślę... Że spodoba im się wizja alphy który zaczynał od potyczek z nimi. To znaczy że nie masz takiego kija w dupie jak poprzedni i chwilowo obecny. - zakończyła znów pół żartem.
Na wspomnienie o Daysie trochę się spięła... Astrid... W sumie lubiła ją... Chociaż jakaś ta jej terytorialna cześć ciągle pod opowiadała jej że powinna zaznaczyć pewne granice. To głupie... Bo River jasno określił swoje uczucia, a jednak ta urocza blondyneczka wzbudzała w niej zazdrość. Nie taką ślepą... Zdawała sobie sprawę z tego jak jest to niedorzeczne! Po prostu... Trzymała dystans jeśli chodziło o nią. Tyle że znów... Obowiązek musiał wziąć górę nad przeczucia... Trzy tygodnie... To jak dodał ostatnie zdanie i tracił ją nosem... Trochę ją wyrwało z tych przemyśleń.
- Zaproszę Daysie na jutro... Może na jakąś kawę tutaj... Będzie wyglądało naturalniej. Kiedyś często tu wpadała, a jeśli pojadę do niej z chłopakiem sąsiedzi zaczną plotkować. - stwierdziła i przełożyła jedną nogę by usiąść na nim okrakiem i jednocześnie móc patrzeć prosto na niego.
- Ty wiesz... Nigdy nie widziałam jak walczysz w wilczej postaci... Chociaż sądząc po tym jak ostatnio przyszpiliłeś mnie do ziemi żebym nie rozerwała Augusta masz... Solidne podstawy - przyznała i chciała nawet nachylić się by jeszcze raz go pocałować gdy zadał pytanie wracając do tematu apteki.
- I kto tu jest okrutny... - zażartowała w pierwszej chwili.
- Wiesz że często... Pierw robię potem myślę. W całym tym zamieszaniu z byciem alpkom to wydaje się... Nazbyt przyziemne ale... Chcę wrócić do tabletek. Zasługujesz na to żeby mieć rodzinę ale... To naprawdę nie jest dobry moment ani czasowo... Ani dla mnie i nie śmiej się! To nie znaczy że teraz mamy powtarzać akcje z gór codziennie. Po prostu nie chce dokładać sobie i tobie kolejnych myśli typu "co jeśli". - to zawsze były trochę dziwne rozmowy.
Liczyła jednak że to o czym mówił w górach było prawdą... Po za tym, nie mieli pewności co będzie za trzy tygodnie! Jej czy nawet jego osobiste przemyślenia o zakładaniu rodziny przy tym aspekcie traciły na znaczeniu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 14 Kwi 2024, 11:30

- Nie mam najmniejszego zamiaru, zdradzać innym, jak można by zdrobnić twoje imię. To zdrobnienie jest tylko moje i tylko przeznaczone dla twoich uszu… Le’Le - zapewnił kobietę, całując ją czule w głowę. Oczywiście, skoro przyznała, że spodobało jej się to tak ją nazwał, nie mógł sobie darować by teraz tego nie powtórzyć.
- Ja masochistą? Przypomnij mi, kto ma zarysowaną srebrnymi pazurami pupcię na własne życzenie? - odgryzł się jej, bo ostatnio dość często wysnuwała tezę, że był masochistą. Najgorsze… że powoli zaczynał się zastanawiać czy nie miała przy tym racji. Zwłaszcza… że naprawdę mu się podobało jak wbijała w niego swoje paznokcie i jak tarzali się w tamtych wrzosach, co z boku mogło rzeczywiście wyglądać bardziej jakby ze sobą walczyli, tylko zapomnieli się przemienić, niż żeby mieli odbywać stosunek.
Zdawał sobie sprawę z tego, że trudno było jej pogodzić się z tym ile być może zostało im wspólnego czasu. Choć i tak niewiele go będą dla siebie mieli przez te trzy tygodnie, bo przecież mieli masę pracy. To stanowiło tylko dodatkowy pretekst do tego, by poważnie rozważyć jej pomysł z wykorzystaniem nielegalnych walk wilkołaków. By chociaż sprobować takiego rodzaju treningu. W końcu Viktor podczas ich ćwiczeń też kazał mu walczyć z różnymi przeciwnikami Z ghulami, barghestami, wampirami… z Samem… Właściwie… to przez tamtą walkę miał z chłopakiem tak dobry kontakt. Oboje przelali wtedy trochę krwi, ślady po zębach dzieciaka na ramieniu jednookiego dopiero zaczęły powoli zanikać, a on miał Sama za swojego brata. Zresztą z wzajemnością. Nawet jeśli nie uda mu się za bardzo podnieść swoich umiejętności w walce z innymi wilkami… nie było wątpliwości że może uda mu się dużo skuteczniej przekonać młodzików do siebie walką z nimi, niż gdyby próbował z nimi pogadać.
No i dzięki temu będzie bliżej Leah i… domu… Miała rację, choć dopiero teraz, gdy o tym wspomniała, zdał sobie sprawę z tego, że jej pensjonat rzeczywiście stał się dla niego domem. W tym bardziej emocjonalnym znaczeniu, a nie że ciepłym i wygodnym miejscem do spania. To było, trochę zabawne bo nawet nie zwrócił uwagi na to, kiedy to się właściwie stało. Jeszcze tydzień temu miał zamiar zapłacić jej za te wszystkie dni, które tutaj spędził, a teraz… całkiem o tym zapomniał i nawet o tym nie myślał. Może nie spali jeszcze z sobą, ani nie przywiózł tutaj wszystkich swoich rzeczy z Venandi, ale… nie potrafił myśleć o gospodarstwie Leah tylko jako tymczasowym miejscu do spania. To miejsce, dzięki niej naprawdę stało się dla niego czymś więcej. Czymś znacznie ważniejszym i cenniejszym.
- Myślę, że spodoba im się myśl o tym, że nie będę chciał ich ganić za tego typu rozrywki i nie będą musieli się tak z tym ukrywać. To wydaje się być naprawdę dobrym sposobem na szkolenie swoich umiejętności walki i jednoczesne “wymęczenie” swojego wewnętrznego zwierzęcia - przyznał, tylko bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że dzięki temu może zyskać dużo więcej, niż gdyby zdecydował się trenować tylko w zapuszczonych magazynach pod okiem wampirów.
Nie umknęło jego uwadze to, jak się spięła na wspomnienie jej przybranej matki. Nie dziwił się jej, bo sam… Przecież się mocno stresował, gdy miał chociaż zadzwonić do Miry, a co dopiero gdyby miał sam do niej pojechać i ją odwiedzić, czy zaprosić do Fostern. Poza tym Leah wspominała o swoich obawach względem spotkania z Daisy, bała się tego zawodu i rozczarowania ze strony swojej opiekunki, ale wierzył, że starsza wilczyca na pewno będzie szczęśliwa mogąc znów zobaczyć i porozmawiać ze swoją dawną podopieczną. Dlatego teraz to on tracił Leah nosem, by podnieść ją na duchu i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
- Napisz później do pani Rity, żeby jutro wzięła sobie wolne, a ja z rana przygotuję jakiś poczęstunek na przyjście Daisy - zaproponował może trochę nieobecnym tonem, całkowicie oczarowany spojrzeniem swojej ukochanej. Kiedy się na nim poprawiła, by usiąść okrakiem na jego kolanach, jego dłonie od razu spoczęły na jej biodrach.
- Mhm… a do tego zamiast pulchnego, starego doktorka w okularach, ty będziesz mogła udzielić mi pomocy medycznej z ranami po walkach? - podsunął jej, nie wątpiąc w to, że tak samo jak z przyjemnością oglądałby jego starcia z dzieciakami, tak też z równym zapałem zajęłaby się jego ewentualnymi obrażeniami. Nawet jeśli byłyby to tylko drobne zadrapania i stłuczenia.
Mimo to nie potrafił oprzeć się tej kuszącej myśli o tym, że później z jego partnerki i cheerleaderki, zmieniłaby się w jego osobistą pielęgniarkę. Tylko taką oszałamiająco ponętną i seksowną, a nie tą która tylko czeka by w kogoś wbić ogromną strzykawkę z jeszcze większą igłą. Wtedy chyba bez najmniejszego przygotowania i woli walki wskoczyłby Augustowi do paszczy. Nienawidzili igieł. A w ostatnim czasie był zaskakująco za dużo razy kłuty. A przecież pozostawała jeszcze kwestia tego nieszczęsnego oka… ale nim… chyba zdecydowanie zajmie się dopiero po tym, gdy sprawa z Augustem będzie już załatwiona. Nie… nie widział potrzeby by teraz na to czas marnować, skoro August i tak wiedział, że River nie miał oka. Choć to i tak miałoby być widoczne dopiero w wilczej postaci, bo w ludzkiej musiałby dalej zasłaniać opaska wilcze, złote oko.
Trochę żałował, że nie wstrzymał się trochę z tym pytaniem o aptekę, ale naprawdę strasznie go to ciekawiło. A całusa, w każdej chwili mógł sobie odebrać.
Początkowo… nie do końca rozumiał o co jej chodziło i co pójście do apteki miało wspólnego z jego objęciem przywództwa nad stadem, dopóki nie wspomniała o tym… że zasługiwał by mieć rodzinę. W pierwszej chwili całkowicie zamarł, szczerze obawiając się czy przez to do czego doszło między nimi w górach… na szczęście, w tym przypadku chodziło wręcz o przeciwieństwo tego, o czym pomyślał. To… to przyniosło mu naprawdę ogromną ulgę, nawet na nowo zaczął oddychać, jakby na moment z powodu szoku kompletnie o tym zapomniał. Nie żeby nie chciał stworzyć w przyszłości z Leah rodziny, o ile oczywiście ona tego chciała, ale teraz… to nie był najlepszy moment na to. Nie chciałby zostawiać Leah samej z brzuchem, gdyby za trzy tygodnie nie dał rady pokonać Augusta. Dlatego w tej chwili był naprawdę mimo zaskoczony jej decyzja i szanował ją za tak odpowiedzialne podejście do sprawy. Nawet nie pomyślał o tym, że dzięki temu bez najmniejszych obaw będą mogli się częściej kochać. O ile oczywiście znajdą na to czas, siły i chęci.
Tym razem to on musiał się odrobinę odchylić by na nią spojrzeć, unosząc przy tym jedną brew.
- Leah rozsądną i odpowiedzialna? Kim jesteś i co zrobiłaś z moją dziką Le’Le? - zażartował sobie, choć nie miał nic złego przy tym na myśli. Był pod ogromnym wrażeniem, że w takiej sytuacji to ona była tą rozsądną i odpowiedzialną. Zwłaszcza że… on nawet nie pomyślał o jakimkolwiek zabezpieczeniu. Ba! Nie pomyślał nawet, że ich ostatnie igraszki mogły skończyć się poważnymi konsekwencjami dla ich obojga. Objął ją i lekko przycisnął do swojej klatki piersiowej składając na jej ustach, długi pełen miłości i oddania pocałunek.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 14 Kwi 2024, 14:54

Prawda! Mówiła o tym ostatnio częściej ale miała też ku temu swoje powody! Z resztą w cale sama nie była lepsza bo na jego wspomnienie o pazurach wilczej protezy na swojej skórze przechodził ją ten przyjemny dreszcz.
- Nie zaprzeczę... Podobało mi się. - odpowiedziała jak by rzucała tym mu wyzwanie.
Nawet lekko zciszyła głos... Ostatecznie mieli dziecko w domu, które zaraz mogło skończyć się kąpać. Nie miała nic przeciwko żeby zobaczyła ich przytulonych ale wolała by żeby rozmowy już nie koniecznie słuchała. Fakt, że przystał na jej pomysł naprawdę wiele dla niej znaczył. Jakoś tak... Naturalnie mówiła o tym miejscu jako o ich wspólnym domu. Jeszcze jakiś czas temu, liczyła się z tym że River po zostaniu alphom się wyprowadzi... Jeszcze zanim powiedział jej co czuje liczyła się z tym że kogoś sobie znajdzie a ona opuści Fostern. Wszystko zmieniło się tak... Nagle. Chwilami trochę ją to przerażało, ale jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa... Nooo może było by jeszcze lepiej gdyby za jakiś niecały miesiąc River miał stanąć do walki na śmierć i życie z tym bezwzględnym dupskiem. Jednooki miał jednak instynkty które kierowały nim tak... Jak inni uczyli się działać. To jak w ich... Zatargu powalił ją na ziemię i trzymał uniemożliwiają wyrwanie. Mimo że każda komórka jej ciała chciała biec dalej uległa temu... Uległa jemu. Sam miał podobne przeżycia, River instynktownie pokazywał swoją dominację w stadzie... Biorąc pod uwagę to czego się dowiedzieli może po prostu miał to w genach. Jednak była pewna że w ten sam sposób ustawi sobie szczeniaki. A patrząc na Samą... To były wyjątkowo silne relacje. Gdy temat zszedł na jutrzejsze plany uśmiechnęła się gdy tracił ją nosem.
- Odważny jesteś - zażartowała niby ale przytaknęła ruchem głowy i objęła jego szyję tak by móc bawić się kosmykami jego srebrnych włosów.
- Nie za często dajesz jej wolne? Macie jakieś konszachty za moimi plecami? - nie mogła sobie darować jeszcze tej drobnej zaczepki.
Z resztą jak zwykle nie po zostawał jej dłużny! Fakt... Było coś takiego w tych chwilach gdy go opatrywała co sprawiało że naprawdę to lubiła, zwłaszcza że do tej pory nie były to żadne poważne schorzenia. Oczywiście wolała by go widzieć po starciu całego, ale też jeśli już to wolała zająć się nim sama niż znów dzwonić po lekarza... Taaa nie przypadli sobie do gustu.
- Już Ci mówiłam, zostanę twoją seksowną pielęgniarką jeśli ty też nią zostaniesz. Chętnie zobaczę cię w fartuszku. - od gryzła się i nawet dała mu lekkiego pstryczka w nos.
Taaaa... Pewnie w końcu naprawdę nią zostanie, teraz się droczyła ale przecież nigdy nie trzeba było jej długo namawiać i zachęcać do wygłupów i zabaw. Rozmowa o antykoncepcji naprawdę wydała się jej... Tak oderwana od rzeczywistości. Planowanie treningów... Polityka, wojna między wampirami, wilkołakami, łowcami i bóg jeden raczy wiedzieć kim jeszcze, do tego walka o przywództwo i nagle bach... Rozmowa o pójściu do apteki i planowaniu czy raczej nie planowaniu rodziny... To było wręcz... Surrealistyczne. Nawet nie pomyślała że mógł odebrać tą rozmowę... Jako następstwo ich seksu w górach. Ostatecznie minęły ledwo dwa dni. Trochę się stresowała... Czy nie odbierze jej decyzji negatywnie... Że nawet nie obgadali tego wcześniej. Co prawda w górach twierdził że da jej czas... Że sam też go chciał... No i wydawało się jej że to było... Cóż odpowiedzialne podejście do sprawy. Wahała się co może od niego usłyszeć przynajmniej do momentu gdy odchylił się by na nią spojrzeć. Prychnęła i wywróciła oczami po jego zaczepce.
- Nie bój się... Nigdzie się nie wybiera... - zamruczała i odwzajemniła pocałunek chociaż na jego koniec lekko przyszczypnęła zębami jego dolną wargę. Ot żeby się przypomnieć.
Nie specjalnie mieli jednak czas... Hannah lada chwila mogła skończyć swoją kąpiel. Misja z odwróceniem uwagi od smutków chyba się powiodła dlatego po jeszcze chwili w której ukryła głowę w zagłębienie jego szyi i po prostu chlonęła jego obecność musiała wstać.
- Położysz ją spać? Wczoraj chciała żeby przed snem jej poczytać tą książkę którą dzielnie uratowałeś... Naprawdę ją lubi... Zadzwonię do Daisy i pani Rity... - lub w odwrotnej kolejności... Ale w sumie, chciała to już mieć za sobą.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 14 Kwi 2024, 18:04

Nie musiała nic mówić, dreszcz, który przeszedł jej ciało, gdy o tym wspomniał, był już wystarczającym dowodem na to, że miło wspominała tamtą sytuację. W końcu, sama przecież położyła jego metalowa łapę na swoim pośladki, gdy próbował ją zabrać właśnie po to, by nie zranić wilczycy. Wychodziło na to… że naprawdę się dobrali. Dwójka masochistów. Mu się podobało to jak ona mu dogryzła, ona lubiła być przez niego podgryzana i drapana… tylko patrzeć kiedy nawzajem siebie zabiją z miłości, bo tak się w niej zapomną. O ile jednookiego wcześniej nie zabije August. Był pewien, że jeśli go przeżyją… nic im nie będzie w stanie już zagrozić i wspólnie dożyją późnej starości. Bardzo na to liczył. Choć pewnie Leah miałaby inne zdanie na ten temat. Chociażby względem zagrożeń, które mogły na nich czyhać, nawet a może i zwłaszcza, gdy River pozbawi Augusta jego obecnej pozycji. Niemniej na ten moment nie chciał myśleć o samej wygranej ze starym wilkołakiem, czy o tym co będą robić po tym gdy wszystko się uda i zajmie jego miejsce, a raczej o tym jak zwiększyć swoje szanse na pokonanie go.
- Muffinki z kawałkami czekolady chyba wszyscy uwielbiają i wydaje mi się, że nie da się ich schrzanic. Mąkę mamy, mleko i jaja też… no i będziecie mogły z Hannah mi przy nich pomoc, czy nawet je udekorować, gdy już się upieką. Może nie będzie tak źle i Daisy nie odgryzie mi głowy na starcie - zapewnił dość optymistycznie, może nawet trochę za bardzo, w końcu mówili o kobiecie, której jakimś cudem udało się zaopiekować Leah i ją wychować, a z tego co mówiła dziewczyna, wcale nie było to tak łatwe zadanie, jak mogło się wydawać.
- Myślałem że wolałabyś nie rozmawiać o wilczych sprawach leży pani Ricie, ale skoro uważasz że najwyższa pora wtajemniczyć te kochana staruszkę w to, kim naprawdę jesteśmy… - mruknął niby niewinnie, gotów upierać się przy tym by to jednak staruszka zajęła się przygotowaniem dla nich czegoś słodkiego do kawy i przy okazji uczestniczyła w ich wilczej rozmowie.
Zaśmiał się na jej przypomnienie o tym, że i on miał zostać… seksowną pielęgniarką wilczycy. Ciężko było mu powstrzymać rozbawienie, gdy wyobraził sobie siebie w za ciasnym ,niemal pękającym w szwach kostiumie pielęgniarki, który nawet przez producenta nie został przewidziany do ubierania przez rosłych mężczyzn. Jeszcze te owłosione nogi mocno rzucające się w oczy spod obcisłego krótkiego fartuszka…
- Nigdy bym nie pomyślał, że mogłabyś fantazjować o facetach przebierających się w damskie ciuszki - naprawdę trudno było mu opanować rozbawienie na tę myśl. Szybko zganił jednak sam siebie w myślach, że nie powinni rozmawiać o takich rzeczach, gdy usłyszał, jak Hannah myje zęby, swoją elektryczna szczoteczka po skończonej kąpieli.
No, a po tym Leah wypaliła z tymi tabletkami, choć sam przecież był ciekaw i o to zapytał, dlaczego poszła do apteki. Naprawdę go zaskoczyła tą informacją ale też dobrze wyszło, bo on w ogóle nie pomyślał o tym, że ich miłosne uniesienia mogą nie skończyć się najlepiej. Oczywiście gdyby po tym jednym razie w górach Leah zaszła w ciążę… opiekowały się nią najlepiej jak umiał i nie opuszczałby jej nawet na krok, przez co… starcie z Augustem byłoby zwykłym samobójstwem. Wiedząc że Leah jest w ciąży, nie myślałby trzeźwo i trudno byłoby mu skupić się na walce. Nie mówiąc już o tym że w ogóle nie pomyślałby o żadnym treningu i zapomniałby, że miał pogadać z innymi wilkami. Naprawdę uważał, że najlepiej będzie jak przez jakiś czas będą się zabezpieczać. Znaczy Leah będzie. Jeśli nie przeszkadzało jej łykanie tabletek… Poza tym tak, jak powiedział jej w górach. Nie był jeszcze gotowy na założenie rodziny, a raczej jej powiększenie, bo rodzinę już miał. Miał Sama, Leah, panią Ritę, Hannah… nie potrzebował więcej do szczęścia. Co innego jeśli kiedyś Leah sama stwierdzi, że chciałaby mieć z nim dziecko. Na razie więc dobrze było tak jak było.
Lekko zadrżał, gdy ugryzła go w wargę. Niby miała na celu przypomnieć mu o tym, by się nie zapominał, jednak… jak miałby się nie zapomnieć, gdy robiła coś takiego. Przytrzymał ją jeszcze chwilę tak blisko siebie, trzymając swoje dłonie na jej biodrach i przytrzymując ją, by nie mogła się tak łatwo od niego odsunąć, choć po chwili sam ją puścił, gdy usłyszał, jak dziewczynką wychodzi z łazienki i zaczyna szukać i wołać wilczycę. Westchnął ciężko trochę zawiedziony tym, że skończył im się czas i najwyższa pora by wrócić do przykrych obowiązków, nudnych, odpowiedzialnych dorosłych, którzy mieli pod opieką wredną 10-latkę. Chociaż może to i lepiej, bo widział jak w dali błyskało i zaczął zrywać się wiatr. Najwyraźniej zanosiło się na burzę.
- Skoro muszę… a mamy w domu jakiś kaganiec i kaftan bezpieczeństwa? Albo chociaż zbroje dla mnie? - zażartował, jakby miał zaraz iść zmierzyć się z bezwzględną, krwiożerczą bestią jeszcze gorsza niż August i K9 razem wzięci. Dał Leah jeszcze krótkiego całusa i sam wstał, wpuszczając Ajrisz do domu i przepuszczając Leah przodem. Od razu też zabrał z ganku wszelkie rzeczy które mogły zniknąć albo zostać porwane przez wiatr. Po czym poszedł na piętro do pokoju, który Hannah sobie upatrzyła. Akurat zagrzmiało dość mocno jakby gdzieś niedaleko Venandi walnął piorun. Nawet światła w pensjonacie na moment przygasły, by zaraz znów się zapalić. Usłyszał przy tym dziwny rumor na piętrze, gdy był już na schodach, ale machnął tylko ręką do Leah by się nie przejmowała, bo on się tym zajmie.
Myślał że może jakieś dzikie zwierzę w panice dostało się do domu z powodu burzy i tego grzmotu sprzed chwili, albo Ajrisz się wystraszyła i coś przewróciła. Choć kocica schowała się za meblami w salonie na dole. Co dziwne nie widział, by u góry się coś zmieniło, a dałby sobie rękę uciąć, że słyszał jakiś rumor u góry.
- Mała? - zapytał, ostrożnie wchodząc do pokoju dziewczynki i rozglądając się po nim w poszukiwaniu Hannah. Czuł, że w nim była, co gorsza, czuł że była okropnie wystraszona, ale w ogóle jej nigdzie nie widział. Sprawdził okna, czy są zamknięte i każdą ewentualną kryjówkę za meblami i pod meblami. Pamiętał jak ostatnim razem miał problem ze znalezieniem jej, choć okazało się, że leżała w kącie. Nie wiedział jak to robiła, ale była naprawdę świetna w maskowaniu się i znikaniu. Nawet w pstrokatej piżamie. A przecież oni w nocy byli w stanie widzieć jak za dnia.
Podszedł do łóżka i zerknął pod nie, akurat w momencie jak znów zagrzmiało. Dziewczynką jak oparzona, rzuciła się na niego ze łzami i ogromnym przerażeniem w oczach. Strasznie mocno wgryzła się w jego rękę i nie wyglądało na to, że zamierzała łatwo puścić. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że nie była w tym momencie sobą i po prostu strach oraz instynkt przetrwania przejęły w tej chwili nad nią kontrolę.
- Hej, wszystko dobrze, nie bój się - powiedział najspokojniej, jak tylko potrafił, choć zęby coraz bardziej wgryzające się w jego ramię nie pomagały w zachowaniu spokoju. Nie próbował oderwać od siebie dziewczynki. Zamiast tego przytulił ją mocno do siebie i nakrył ich oboje kocem z jej łóżka, tak by nie było w ogóle widać jak błyskało się za oknem.
- Rozumiem, jak się teraz czujesz. Ja… panicznie boję się wody. Gdy byłem mały prawie się utopiłem i od tamtego momentu unikam jej jak ognia. Jak byliśmy teraz nad jeziorem, też się strasznie bałem, ale kiedy masz wsparcie drugiej osoby, nie musisz się niczego bać. No i widziałem jak z Samem się świetnie bawicie - zaczął do niej mówić, starając się nakłonić ją do tego, by skupiła się na miłych wspomnieniach z ich pobytu w górach. Głaskał ją przy tym delikatnie po plecach i gdy tylko zagrzmiało, próbował się wydurniać i żartować, że na przykład tak mu w brzuchu zaburczało.
- Wiem, że mnie nie lubisz, ale wiedz, że ja ciebie bardzo lubię. Jaka byś nie była. W końcu jesteśmy rodziną. I wiedz, że co by się nie działo, nigdy nie pozwolę by coś złego ci się stało. Nawet gdy próbujesz odgryźć mi ostatnią sprawną rękę, która mi została - lekko zażartował akurat w momencie, gdy znów zagrzmiało. Ale… tym razem, jakby Hannah oprzytomniała. Wciąż się trzęsła ze strachu, ale już się tak mocno nie wgryzała. Nawet po chwili, przestała go gryźć i zamiast tego po prostu się w niego wtuliła, chowajac swoją twarz w jego koszulce, za każdym razem, gdy zagrzmiało. Lekko się uśmiechnął z tego powodu uznając to za dobry znak.
- Wyobraź sobie, że jak zamieszkałem u babci Miry, ona i dziadek we dwójkę musieli mnie zaciągnąć do wanny, bo inaczej w ogóle bym się nie kąpał. Nie ważne czy była napełnioną woda czy pusta. Też ich kilka razy pogryzłem, ale nie poddawali się. Pamiętam, że zawsze miałem masę zabawek podczas kąpieli i nieraz kolorową pianę, której z babcią robiliśmy sobie pieniste brody albo fryzury. Pytała o ciebie ostatnio jak z nią rozmawiałem i jeśli tylko będziesz chciała, możemy za jakiś czas do niej pojechać ją odwiedzić. Co ty na to? - zaproponował, choć nie oczekiwał i nie dostał żadnej odpowiedzi od dziewczynki.
- Zapomniałem. Przyszedłem, żeby przeczytać ci na dobranoc twoją książkę. O ile oczywiście chcesz. Nie martw się nie zabiorę ci jej ani też nie zniszczę - zaproponował ostrożnie i już chciał zapytać czy miał zgodzę dziewczynki, gdy ta lekko pokiwała głową, ani na moment się od niego nie odrywając. Jak mała małpka albo koala przyczepiona do swojej mamy.
- No dobra, to czekaj, znajdę tę książkę, poczekaj chwilę - polecił odkrywając swoją głowę i się rozejrzał. Nie musiał długo szukać, bo książka leżała na szafeczce nocnej przy łóżku. Objął delikatnie dziewczynkę, uważając by koc nie zsunął się z jej głowy i z nią na rękach wstał by zaraz znów usiąść, ale już nie na podłodze, a na jej łóżku. Wziął też książkę i siedząc pod kocem w kompletnej ciemności z mocno wtulającą się w niego siostrzenicą, zaczął powoli czytać jej kolejny rozdział “Białego Kła”. W trakcie czytania, czuł jak dziewczynką coraz bardziej się uspokaja, jak coraz mniej reaguje na huki dochodzące z dworu, mimo że w pewnym momencie grad zaczął walić w okna. Nie przerywał jednak czytania, nawet gdy Hannah zasnęła spokojnie. Sam zresztą zaczął przysypiać, odkrywając przy tym ich głowy spod koca, by się nie udusili.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 14 Kwi 2024, 22:36

Udała że poważnie się zastanawia na tym pomysłem z babeczkami. W sumie... To nawet nie miała pomysłu jak jej opiekunka zareaguje. I nie chodziło o słodkości! Nie odzywała się od czasu gdy zaczęła się spotykać z Troyem i wróciła z jednej walki pocharatana. Daisy nigdy nie pochwała jej ciagotek do bojek, a Troy... Cóż też zdecydowanie nie przypadł jej do gustu. Bezpański omega i do tego włóczykij... Nooo sprawy zdecydowanie poszły teraz do przodu. Nie widziała jej na walce z Flynem... Ale zdziwiła by się gdyby wilczyca chciała ją oglądać, na pewno jednak o niej wiedziała. A River... Miała nadzieję że da mu szanse zanim z góry go przekreśli. Cicho liczyła... Że Rita już Chociaż trochę pozytywnie ją nakręciła... Nikogo nie ubóstwiała chyba tak jak jego.
- Jestem przekonana że o wiele bardziej doceni wasze zdolności... A gdy tylko dowie się że Hannah pomagała nie odważy się nie spróbować. Gdyby wiedziała że ja pomagałam pewnie bała by się zatrucia. - żartowała... Ale nie mogła sobie darować podkreślenia tego jak znamienita była z niej kucharka.
Oczywiście czerpała przyjemność z wspólnego gotowania z Riverem, przynajmniej gdy nie było Rity bo staruszka nie raz ganiała ją za jej wygłupy, ale skoro i tak miało jej nie być to czemu nie! Fakt... Musiała się przyznać że nie pomyślała o tym jakie kwestie mieli omawiać, po prostu trochę liczyła na wsparcie staruszki.
- A myślisz że to niewłaściwy moment? - udała zamiast tego zaskoczoną i pokazała mu język.
Tak tak... Da jej wolne, to było jasne. A co do bycia pielęgniarką jego rozbawienie było zaraźliwe! Od samego początku jak to mówiła chciała po prostu zagrać mu na przekór, chociaż wizja tego jak któregoś dnia wchodzi do pokoju w fartuszku była... Komiczna. Chociaż w takim stroju lekarza... Nooo to wcale nie brzmiało źle! Chyba zmieniła by zdanie o lekarzach!
- Oj proszę cię... Wyglądał byś tak seksownie ale koniecznie musiał byś do tego ubrać szpilki... - chciała brzmieć jak by mówiła poważnie... Naprawdę chciała! Cóż poradzić że była przy tym tak rozbawiona że niewiele jej z tego wychodziło. Szybko się uspokoili gdy dźwięk szczoteczki przypomniał im że nie byli sami... No i River ruszył temat apteki! Zupełnie nie czuła potrzeby bycia matką. W zasadzie była przekonana o tym że to River kiedyś pierwszy poruszy ten temat... Kiedyś. Gdyby mieli na tyle pecha że ich pobyt na wrzosowisko faktycznie zakończył by się... Komplikacjami. Pewnie był by to ten jeden jedyny raz... Gdyby go okłamała. Czy może przemilczała prawdę. River nie zrezygnował by z walki z Augustem... A myśl że podszedł by do niej zupełnie nie przygotowany... Nie... Nie, nie nie. Odchodziła od zmysłów bo na szkolenie zostały mu trzy tygodnie! Po za tym... Dziecko w drodze to wciąż za mało by skłonić ją do siedzenia cicho gdyby August chciał skrzywdzić Rivera... I to o wiele za mało by zmotywować do życia bez niego... Po prostu nie mogła by mu powiedzieć. Niemniej to nie był w tej chwili problem, co więcej zdecydowanie bardziej wolała łykać sterty tabletek niż zastanawiać się nad podobnymi ewentualnościami.
- Jasne, na wszelki wypadek kupiłam twój rozmiar kagańca i smycz. Sądziłam jednak że wolał byś je zakładać będąc że mną a nie z dzieckiem. - odpowiedziała wstając i puściła mu oczko udając przy tym zupełne niewiniątko.
Naprawdę wierzyła że ta dwójka kiedyś się dogada. Nie czekała na jego odpowiedź... Zwłaszcza że pogoda się psuła. Aż wspolczuła biedakom którzy krążyli po lesie na patrolach. Odstawiła talerz i butelkę gdy światło zamigało a na górze rozległy się jakieś trzaski. Spojrzała na sufit trochę zaniepokojona i sama chciała już tam iść ale River ją uprzedził... Chwilę mimo to stała i nasluchiwała czy wszystko w porządku. River zaczął szukać małej więc domyśliła się że ta musiała wystraszyć się burzy. Sięgnęła po telefon i... Najpierw zadzwoniła do Pani Rity i wysłuchała jeszcze żeby pamiętali pozamykać okna! Szła jakaś burza! Upewniła się czy zwierzęta są zamknięte i czy wpuścili do środka biedna Ajrisz, a Leah spokojnie przytakiwała zerkając z resztą na wystraszonego kota. Gdy się rozłączyła... Była nawet pozytywnie nastawiona... Wybrała numer i chociaż chwilę się przy tym wahała ostatecznie nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła urządzenie do ucha... Jeden sygnał... Nic... Drugi sygnał... Nic... Trzeci... Może to bez sensu? Pewnie nie ma czasu, może innym razem? Zanim jednak zdarzyła się rozłączyć uw słuchawce odezwał się kobiecy głos.
- Leah? - poczuła... Nostalgie.
Dziwnie bo... Naprawdę tęskniła za kobietą, a jednocześnie... Przecież sama unikała z nią kontaktu.
- Hej... Emmm... Ja... Chciałam zapytać... - nie dokończyła bo kobieta weszła jej w słowo.
- Ja też tęskniłam malutka... - cholera miała wrażenie że oczy zrobiły się jej jakieś takie bardziej wilgotne, to chyba to powietrze przed burza!
- Przepraszam... Za to co mówiłam ostatnio... I że się nie odzywałam. - w słuchawce przez chwilę trwała cisza aż kobieta po drugiej stronie wzięła głęboki wdech.
- Wiem, że tak nie myślisz... Gdy jesteś zła to gryziesz na każdą stronę... Przywykłam. - jakoś tak... Nie poczuła się przez to lepiej.
Zaczęła nawet skubać frędzle narzuty na kanapę gdy zaczęło padać.
- Nie powinnaś... Możemy porozmawiać na spokojnie? Jak kiedyś? - zaproponowała i znów ta chwila ciszy.
- Mogę zaraz przyjechać...
- Nie... Pogoda jest coraz gorsza, a ja jestem zmęczona... Ostatnio dużo się dzieje...
- Wiem... Słyszałam. - tym razem to kobieta jej przerwała a Leah na chwilę zamilkła... Taaa Daisy zdecydowanie nie pochwaliła wojny z synem alphy.
- Masz czas jutro? Mogła byś wpaść na kawę... W pensjonacie jest mała dziewczynka którą się zajmuje. Bardzo chce cię poznać... Zrobimy coś słodkiego... - kobieta zaśmiała się po drugiej stronie telefonu. Miło było znów usłyszeć ten śmiech.
- Leah w kuchni? Kto by pomyślał! - rzuciła rozbawiona i cóż poradzić że białowłosej się udzieliło.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają, będę tylko przeszkadzać prawdziwym cukiernikom. - odpowiedziała samej się znów uśmiechając.
- Przyjadę skarbie... Cieszę się że zadzwoniłaś. - rzuciła po chwili a Leah odsunęła kilka kosmkyków włosów za ucho.
- Ja też... Do zobaczenia jutro. - zgoda... To może nie była zbyt rozbudowana rozmowa jak ta którą odbył River z Mirą, ale była... Naprawdę szczęśliwa.
Odłożyła telefon wciąż się uśmiechając gdy zdała sobie sprawę z unoszącego się metalicznego zapachu. Od razu poszła na górę... Niemożliwe... Jakiś drapieżnik wpadł na piętro? Hannah coś odwaliła? Serce biło jej jak oszalałe gdy zobaczyła otwarte drzwi do pokoju małej. Zdecydowanie jednak nie to spodziewała się zobaczyć... To było... Tak rozczulające... Ostrożnie i po cichu podeszła do nich żeby zabrać Riverowi książkę i położyć ją na stolik nocny. Nie chciała ich budzić... Zgasiła światło i powoli wyszła z pokoju. Fakt... Trochę niepokoił ją zapach krwi... Może River po prostu się o coś zaciął? Jednak skoro spali teraz tak spokojnie... Nie było sensu tego zmieniać. Poszła się przebrać w swoje szorty i bezrękawnik w których najczęściej spała, ostatni obchód po domu żeby upewnić się czy wszystko było zamknięte i poszła do swojego pokoju. Zostawiła uchylone drzwi, robiła tak od kiedy Hannah pierwszy raz przyszła do niej w nocy. Niby miała teraz na własność Rivera... Ale gdyby tego potrzebowała, to był znak że nie przeszkadzało jej to i młoda mogła śmiało wchodzić. Jeszcze chwilę się wierciła... Paradoksalnie, tak jak River teraz nie miał problemów z zasypianiem ona potrzebowała chwili żeby odgonić obawy które ją otaczały i mogła spokojnie zasnąć.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 14 Kwi 2024, 23:35

Zaśmiał się rozbawiony, podejrzeniami Leah o tym, że jej przybrana matka na pewno nie odważyłaby się zjeść niczego, co choć odrobinę zostało przygotowane do jedzenia przez białowłosą. Trochę… dziwnie się tego słuchało i naprawdę ciężko mu było uwierzyć, że kobieta rzeczywiście mogłaby być aż tak zła. Naprawdę chciał wierzyć, że jego partnerka tylko przesadzała, ale… im dłużej upierała się przy tym, że Daisy mogłaby nie być zachwycona przyjściem do nich na kawę następnego dnia… tym bardziej zaczynał w to wierzyć. No nic… pozostawało im tylko poczekać do jutra i przekonać się na własnej skórze jak to będzie.
- Ha, ha… bardzo śmieszne. Miałem na myśli kaganiec i kaftan dla Hannah, a nie dla siebie - wywrócił oczami i lekko chwycił Leah za boczek, jakby chciał ją połaskotać. Słodka zemsta. Jeszcze by się przyzwyczaiła, że jednooki stał się miły i potulny tylko przez to, że byli teraz razem. Niedoczekanie!
Poszedł na górę sprawdzić co to za hałasy i poczytać dziewczynce książkę, choć okazało się to nie być wcale prostym zadaniem. Ba! Było nawet bardziej bolesne niż się spodziewał, ale nie miało to dla niego w tej chwili znaczenia. Najważniejsze było to, by Hannah się uspokoiła i zaufała mu. By poczuła się przy nim bezpiecznie. Sądząc po tym, że puściła jego ramię i po jakimś czasie zasnęła, chyba mu się to udało. Czyżby… ich wojna miała donice końca? Pewnie był strasznie naiwny, że w to wierzył. W końcu już niejednokrotnie próbował przekonać małą do siebie i wszystkie te próby kończyły się fiaskiem.
Nie zwrócił uwagi kiedy sam podczas czytania zasnął, głaszcząc delikatnie po plecach dziewczynkę, wtulona w niego.
- Mmm… Leah? - mruknął sennie, gdy poczuł, jak książka wyślizguje mu się z ręki. A raczej zostaje z niej zabrana. Otworzył oko i spojrzał na ukochaną. Chciał wstać i pójść… spać do swojego pokoju, ale nie mógł przez pewną małą pchley, która się go w tym momencie tak kurczowo trzymała. Westchnął ciężko i najwidoczniej nie miał za wiele do powiedzenia w tym temacie. Nie pozostało mu nic innego jak tylko pogodzić się ze swoim losem i choć warunki nie były zbyt sprzyjające, spróbować odpocząć. Nie mógł w końcu wyglądaj jutro jak zombie, gdy miała ich odwiedzić ta straszna Daisy, którą Leah tak bardzo go straszyła.
Spanie na wpół siedząco nie należy do najwygodniejszych i przez to go z rana boly plecy. Już nie mówiąc o śladach po zębach dziewczynki na swoim ramieniu. Na szczęście mała spała smacznie na środku łóżka, odwrócona do niego plecami i nie musiał się specjalnie gimnastykować, by wyjść z łóżka. Wyszedł cicho z pokoju małej i w pierwszej kolejności postawił wodę na coś ciepłego do picia ,by po tym pójść po czyste, świeże ubrania. No i jeszcze zostawała kwestia opatrzenia pogryzionej ręki. Musiał przyznać, że pięknie go Hannah urządziła.
Kiedy udało mu się ogarnąć, zalał dla Leah kawę i poszedł cicho do jej pokoju, uprzednio odstawiając kubek z gorącym napijem w bezpieczne miejsce, gdy będzie próbował ją obudzić.
- Le’Le… wstawaj - szepnął do niej łagodnie, siedząc na krawędzi jej łóżka i delikatnie zgarnął kilka kosmyków z jej twarzy za ucho.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyPon 15 Kwi 2024, 06:53

Pewnie miał rację, że dramatyzowała... Daysie nie była jej prawdziwą matką i nigdy jej nie udawała ale... Powiedzmy że dorastająca dziewczyna i opiekunka mają taki okres gdy niekoniecznie się dogadują. To chyba uwarunkowane genetycznie! Ona chciała ją chronić, a Lesh zdecydowanie tego nie chciała... Kobieta miała pełne prawo być na nią zła. Zwłaszcza że od ich kłótni Leah nie zrobiła nic by polepszyć ich relacje... Wręcz przeciwnie, unikała jej. Istniała duża szansa że gdy już się zjawi... Nie pochwali ich pomysłu. Ba! Pewnie wina za niego przypadnie Riverowi... To jedno z najgorszych zagrywek rodziców "to towarzystwo ma na nią zły wpływ" Boże jak nie cierpiała zasłaniania się innymi, przecież każdy dokonywał swoich wyborów. Więc tak... Bała się tego spotkania. Może nie tyle Daysie, co tej jej nadopiekuńczości i tego jak sama na nią zareaguje. Żarty Rivera, jak zwykle z resztą uspokajały ją i wprowadzały w dobry nastrój. Kiedyś miała żal do matki... Że ją zostawiła i pobiegła na pomoc ojcu. To może głupie i dziecinne ale trudno było jej to pojąć że zaryzykowała swoim życiem nawet nie myśląc co będzie z nią gdy braknie i jej. Przy Riverze... Rozumiała. Skuliła się gdy ją złapał przygotowana że zaraz będzie musiała się wyrywać od jego łaskotek.
- Riv nieee... - dodała nawet roześmiana, Boże miała straszne łaskotki!
Ale zdecydowanie nie darowała by mu tego gdyby nagle zrobił się grzeczny i potulny gdy ona zakochała się w tym wariacie. Burza przerwała te wygłupy... A ona skupiła się na swoim zadaniu. Które nawet wyszło! Nie odbyła może pojednajacej rozmowy... Ba! Nawet nie uprzedziła kobietę że nie będzie sama ale... Chyba lepsza będzie terapia szokowa. Zwłaszcza że kobieta i tak się tego pewnie spodziewa... Przecież od dawna plotki krążą po Fostern. Widak w sypialni był naprawdę cudowny... Hannah bywała naprawdę trudna ale chwilami... Zupełnie ją rozczulała. Fakt jak zasnęła przytulona do Rivera był naprawdę budujący! Lepiej nie zapeszać! Ale była naprawdę szczęśliwa. Widziała że River bezskutecznie proboje wstać i ją zauważył ale położyła tylko palec na ustach i nachyliła się nad nim żeby dać mu całusa na dobranoc. Widać że był zmęczony... I nic w tym dziwnego. Dała jeszcze całusa małej, ostrożnie żeby jej nie obudzić i poszła do swojego pokoju. Mimo że w końcu zasnęła, miała czujny sen... Jak zwykle z resztą, minie jeszcze duuuużo czasu nim nauczy się że nie śpi zwinięta pod drzewem gdzieś w górach. Chociaż tym razem chociaż słysząc ten ukochany głos nie zerwała się i go nie zaatakowała. Drgnęła gdy jej dotknął i spojrzała na niego zaspanym oczami które zaraz po otwarciu zmieniły się jeszcze na złoto które stopniowo wygasło gdy upewniła się kto to. Zamiast jednak wstać cofnęła się prawie całkiem pod ścianę znów zamykając oczy. Powoli sen odchodził i świadomość wracała... Czuła zapach kawy z dołu. Kuszące... Chociaż nie tak jak łóżko.
- Chodź do mnie... Jeszcze na chwilę. - szepnęła nawet nie otwierając oczu, tylko na oślep szukając jego ręki na pościeli.
Spojrzała na niego dopiero gdy znalazła jego palce, i zdała sobie sprawę co ma na ręce. To była już większą motywacja! Uniosła głowę i spojrzała na niego.
- Co się stało?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyPon 15 Kwi 2024, 21:24

Gdyby nie pogoda oraz to, że mieli jeszcze coś do zrobienia przed pójściem spać, na pewno by tak łatwo nie odpuścił swojej partnerce i zdecydowanie dłużej torturowałby ją łaskotkami. Może teraz nie mogli sobie zbytnio pozwolić na takie wygłupy, ale jeszcze to sobie odbije. W końcu świat się jutro nie kończył. Wręcz by zażartował, że mają jeszcze całe trzy tygodnie na wygłupy i to kupa czasu, ale podejrzewał, że Leah nie byłaby zbyt zachwycona z tego typu żartów. Nie chciał jej dodatkowo denerwować. Zwłaszcza że i tak się dzisiaj nieco nerwów przez niego najadła, gdy oświadczył, że miałby się zmierzyć z Augustem już za trzy tygodnie. No i trudno było nie zauważyć, że myśl o spotkaniu ze swoją dawną opiekunką, bardzo ją stresowała.
A on jak się stresował głupim czytaniem książki dziesięciolatce przed spaniem? Czuł się jak jadnie rzucone przed jaskinie lwa. Choć… nie spodziewał się, że kiedykolwiek dojdzie do czegoś takiego. Nie żeby mu przeszkadzało dogadanie się w końcu z Hannah, ale sądził że najprędzej nastąpi to za kilka lat, czy może wręcz po przemianie dziewczynki, gdy jej instynkty i hormony zaczną się powoli uspokajać. Miło mu się jednak zrobiło, gdy Hannah się w niego wtuliła i w pewnym momencie zasnęła spokojnie, nie zwracając już w ogóle uwagi na grzmoty i walący po oknach wiatr oraz deszcz. Z tego wszystkiego… nawet nie zwrócił uwagi na to kiedy sam zasnął, choć nie był to wcale głęboki sen. Wystarczyło, że Leah zetknęła do pokoju małej, by się przebudził. Próbował nawet wstać, by z nią opuścić pokój, ale i Hannah mu tego wcale nie ułatwiała, uczepiona go jak rzep psiego ogona, a i Leah wyraźnie dała do zrozumienia, by został tak z małą. Jeszcze ten całus na dobranoc, po którym zrobiło mu się tak błogo… No jak tu dyskutować z czymś takim?
Odpuścił i chwilę po tym, jak Leah wyszła zasnął na nowo. Nawet się nie zastanawiał czy po tej sytuacji nastawienia Hannah do niego się zmieni, czy nawet nie zarejestruje, że coś takiego miało miejsce i pozostanie bez zmian. Albo będzie udawała, że nie ma o niczym pojęcia. To wydawało się bardzo prawdopodobne. On mimo wszystko nadal będzie tak samo lubił małą, nawet jeśli nieraz przeginała i była nieznośna. W końcu byli rodziną.
Nie sprawdzał która była godzina, jak się obudził. Było jasno na dworze a oprócz mokrej od deszczu okolicy, mieniącej się teraz w promieniach słońca, po burzy nie było najmniejszego śladu. Spojrzał na rozwalona na środku łóżka, śpiąca w najlepsze Hannah i uśmiechając się pod nosem, lekko pokręcił głową, gdy zaczęła warczeć przez sen i bijąc się z kimś o jakąś głupotę. Była niemożliwa. Przykrył ją, by mimo wszystko nie zmarzła i wyszedł z jej pokoju. Zamierzał się przemyć i przebrać, a także opatrzyć pogryzioną przez dziesięciolatkę rękę, po czym zajął się w pierwszej kolejności przygotowaniem kawy. Widział, że zostały z poprzedniego dnia drożdżówki z dżemem i serem, które pani Ritą sama dla nich upiekła na śniadanie, mimo że Leah wolała bardziej mięsne posiłki. Nawet zastanawiał się czy nie smażyć dla wilczycy jej ulubionej jajecznicy z bekonem, ale postanowił sprawić jej przyjemność osobistym obudzeniem jej i przeniesieniem jej kawy do łóżka. W końcu dużo przyjemniej urzędowało się od rana w kuchni we dwoje.
Pamiętał, jak ostatnim razem gwałtownie zareagowała, gdy ją obudził, ale nie obawiał się. Skoro wtedy nie zrobiła mu żadnej krzywdy, czemu teraz miałoby być inaczej.
- Słońce już na niebie świeci… wstajemy… - mruknął łagodnie, nieco melodyjnie, gdy odganiał kosmyki z jej twarzy za ucho. Widział jednak, że wyciągnięcie jej z łóżka wcale nie będzie prostym zadaniem. No i kolejny raz… jak miałby się z nią kłócić, gdy była tak rozkosznie zaspana i jeszcze zaprasza go do wspólnego leżenia w łóżku, choć przez chwilę.
- A pytałem czy jest dla małej kupiony kaganiec i kaftan bezpieczeństwa - przypomniał w żartach, kładąc się obok wilczycy i ją do siebie przytulił, całując ją czule w głowę.
- Nie martw się. Zagoi się jak na psie. Okazuje się, że Mała panicznie boi się burzy, ale chyba udało mi się zażegnać kryzys. I uratować swoją rękę. Wątpię bym z dwoma metalowymi rękami dalej był tak zabójczo przystojny i cool - zauważył, oczywiście będąc przy tym skromny jak cholera.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyWto 16 Kwi 2024, 20:16

Raczej też nie wierzyła w to że Hannah od tak przejdzie teraz ztrybu nie lubię na lubię Rivera. Ale był to zdecydowanie duży krok! I może brzmiało to źle... Ale trochę cieszyła się że dziewczynka została do prowadzona do takiego stanu ostateczności i mogła się dzięki temu przekonać. Jasne, było jej szkoda małej... Musiała być przerażona! Ale ostateczny efekt okazał się naprawdę dobry... Nie sądziła że to jak dziewczynka potrafiła traktować Rivera sama Leah mogła by odbierać tak personalnie... A jednak... Było to trudne do zniesienia. Teraz mogło być już tylko lepiej. Z resztą, wychodząc uśmiechnęła się jeszcze mimowolnie zerkając na tą dwójkę. Pobudka... Była miła, po prostu ogólnie nie lubiła tego momentu wstawania. Dlatego chciała ugrać jeszcze choć chwilę... Zwłaszcza, że do tego mogła spędzić tą chwilę z nim! I pewnie delektowała by się po prostu tą chwilą gdyby nie zauważyła rany na jego ręce. I szczerze... W  pierwszej chwili była przekonana że żartuję... Przecież, gdy ich widziała wcale nie zanosiło się na żadną wojnę w której mógł by zostać pogryziony. On jednak nic nie dodając po prostu położył się obok i przygarnął ją do siebie. Nie zdarzyła się na poważnie zacząć martwić, bo oczywiście zaczął z tego żartować! Prychnęła że śmiechu zamykając z powrotem oczy... Boże... Ile by dała żeby tak zasypiać i budzić się już zawsze.
- Jaaasne... Przyznaj się że po prostu chciałeś zrobić na mnie wrażenie i wymienić drugą rękę. Nie wstyd ci tak zasłaniać się dzieckiem? - nawet nie starała się brzmieć poważnie no i rozbawienie rozwiało już resztki pozostałości snu.
Mimo to naprawdę nie chciała jeszcze wstawać... Nawet jak by dołączyła do nich teraz Hannah była by wstanie próbować ich przekonywać żeby jeszcze minutkę tak sobie po leżeli. Co prawda nie zasypiała ale zamknęła oczy wtulając się w niego.
- Pewnie nie mamy dużo czasu, mufinki same się nie upieką? Obawiam się że obiecałam je Daysie więc niespecjalnie można się z nich wycofać. - przyznała z niekrytym zawodem i wstała przechodząc nad Riverem.
Oczywiście nie mogła sobie po drodze darować tej drobnej chwili gdy była nad nim i przesunąć swoim nosem po jego... Te drobne czułości sprawiały naprawdę wiele radości. Nawet ta pobudka... Mimo, że wciąż była pobudką to była naprawdę miła. Upiła łyka kawy i rozpuściła włosy które przez noc i tak powychodziły z warkocza. Wyjęła z szafy ubrania i zaczęła się przebierać... Nigdy nie była zbyt cnotliwa a teraz zupełnie nie widziała problemu z robieniem tego przy nim. Ba! Gdy zdjęła top służący jej za piżamę nawet rzuciła go na łóżko gdzie zostawiła partnera. Ubrała jeansowe, krótkie spodenki i ciemnoszarą bluzkę z dekoltem zapinanym na guziki. Wróciła do niego gdy już zaplatała nowy warkocz.
- Pokaż najpierw swojej ulubionej pielęgniarce tą rękę...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptySro 17 Kwi 2024, 22:01

Sam dałby naprawdę wiele za to, by móc czuć ja po prostu przy sobie, trzymać ją w swoich objęciach gdy zasypiała i się budziła. Sam chciałby przy niej zasypiać i się budzić, nawet gdyby mu to teraz zaproponowała, odmówiłby. Z uwagi na okoliczności… na jego… ich niepewna przyszłość która miałaby swój decydujący moment za trzy tygodnie… Nie chciał, by się przyzwyczaiła do jego bliskości, do tego, że zasypialiby razem… chciał oszczędzić jej tego cierpienia, gdyby za te cholerne trzy tygodnie… coś poszło nie tak. Do walki z Augustem będą musieli niestety, jakoś się przemęczać nadal zasypiając w osobnych pokojach, a nawet piętrach. Za to gdy będzie po wszystkim… chyba przez miesiąc nie ruszy się z łóżka i nie pozwoli by i ona się ruszyła. Jednak do tego momentu będą musieli się zadowolić wyłącznie podobnymi do tej dzisiejszej pobudkami. Nie miał najmniejszego zamiaru poprzestać tylko na tym jednym razie. Może było to z jednej strony trochę egoistyczne, ale chciał spędzić z Leah jak najwięcej czasu, a przez to raczej nie pozwoli jej do południa byczyć się w łóżku.
- Czuję się oszukany. Mówiłaś, tylko że po seksie może się tylko subtelnie zmienić zapach wpojonych w siebie wilków. Nic nie wspominałaś o czytaniu w myślach! - udał wielce oburzonego, jakby cały jego misterny plan, pieczołowicie przygotowywany od wielu, wielu lat, w tej jednej chwili legł w gruzach.
- Zasłaniam się dzieckiem? Gdzie? Kiedy? Jakie dziecko? Nie mówisz chyba o Hannah? Ją określiłbym masą innych rzeczowników i “dziecko” byłoby ostatnim, które przyszłoby mi do głowy - zażartował, wtulając policzek w jej włosy. Jemu też nie chciało się w tej chwili wstawać, choć… faktycznie czekało ich trochę pracy przed przybyciem Daisy.
- Wiesz… myślę, że raczej nie będzie nas nawiedzać przed południem. Mógłbym zrezygnować ze smażenia pancake’ów i zrobić na śniadanie coś szybszego jak tosty albo jajecznicę i wtedy moglibyśmy sobie pozwolić jeszcze chwilę dłużej poleżeć - zaproponował trochę… rozleniwiony, ale to wszystko przez Leah. To ona kazała mu się położyć. Naprawdę dobrze mu się tak leżało przytulając te zaspaną wilczycę do siebie. Niestety pomimo jego prób przekonania jej i szczerych chęci by pozwolić sobie jeszcze na chwilę lenistwa, Leah postanowiła w końcu wstać, specjalnie przechodząc nad nim. Nawet gdyby nie potarła swoim nosem jego, nie miałby wątpliwości, że zrobiła to specjalnie. Widzial ten specyficzny, pełen satysfakcji błysk w jej oczach. Ale nie miał najmniejszego zamiaru na to narzekać. Może rzeczywiście miał w sobie coś z masochisty. Lubił gdy tak na niego patrzyła. Gdy bez najmniejszych oporów była gotowa jego przycisnąć do ziemi i odciąć wszelkie drogi ucieczki. Górować nad nim, a przy tym w pewnym sensie go zdominować. To chyba był kolejny dowód na to, że pomimo iż miał być Alphą, stawiał Leah na równi z samym sobą. I to się pewnie nigdy nie zmieni.
- Tylko ty potrafisz być na tyle okropna, by rozleniwić faceta i narobić mu ochoty, a zaraz po tym zmusić go do wstania z łóżka - mruknął udając wielce niepocieszonego, ale ostatecznie podniósł się i usiadł na krawędzi łóżka. Nawet gdyby próbowała się przed nim ukrywać, albo kazała mu odwrócić wzrok… nie byłby w stanie obiecać, że nie będzie podglądał. A skoro nie miała nic przeciwko… nie krył się z uważnym obserwowaniem swojej ukochanej. W pewnym momencie można było mieć wątpliwości czy oko błysnęło mu złotym kolorem, czy po prostu zbłąkany refleks od promieni wpadających przez okno poświęcił w twarz, przez co wyglądał, jakby wręcz pożerał wilczycę spojrzeniem. Minęło, gdy się ubrała i podeszła do niego.
- No… ciężko mi z takimi argumentami dyskutować - mruknął, posyłając jej ciepły uśmiech i podając jej owinięta opatrunkiem dłoń, z głęboką raną po zębach dziesięciolatki. Gdyby próbował na siłę wyrwać swoją rękę… nie miał wątpliwości, że mogłaby mu wtedy faktycznie odgryźć kilka palców.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyCzw 18 Kwi 2024, 08:01

To... Było nie fair, bez względu na to jak bardzo chciał by tym postępowaniem chronić ją, odbierał tym samym sobie taką możliwość. Po za tym... Był w każdym miejscu tego domu, to on przypomniał... Nie, sprawił że znów miała tu swój dom. Ogniska... Jego pokój, kuchnia... Nie było by miejsca gdzie nie musiała by znosić nagłego braku jego obecności. Ba... W jego przypadku, nie pomogły by wyprawy w góry i odcięcie się od fostern, nie pomogło by obicie komuś mordy czy możliwość dania się pobić... To nie było jakieś tam szczeniackie uczucie, ba! Była przekonana że po zabiciu Rivera, August nie pozwolił by jej od tak wrócić do stada. I dobrze... Co prawda jeszcze nie zaproponowała mu żeby spali razem ale przęszło jej już to nie raz przez myśl. Pewnie zrobiła by to wczoraj, gdyby Hannah nie zgarnęła go dla siebie i może zrobi to gdy uporają się z tym dniem na razie, chciała po prostu korzystać z tego że był. Zaśmiała się na jego "pretensje" i nawet odchyliła się by na niego spojrzeć. Wpojone wilki... Chyba nigdy do tego nie przywyknie.
-  Po pierwsze, kim jesteś i co zrobiłeś z Riverem, który czerwienił się przy pierwszym sprośnym żarcie?- zażartowała nie mogąc mu nie wytknąć że chyba pierwszy raz tak po prostu rzucił chociaż by słowem seks! Udawała zresztą dosyć marnie, ale jednak wstrzasnietą!
- A po drugie, wydawało mi się że mówiłam ci... Czasem wpojenie wpływa na wilki w niecodzienny sposób. O ile normalnie odczuwają go tylko mężczyźni tak w niektórych przypadkach działa to w dwie strony. Podobno były pary które mimo rozłąki wiedziały gdzie dokładnie jest ten drugi, takie który śniły wspólne sny, które czytały swoje emocje a nawet myśli... Nie czujesz tego? Ja mam wrażenie że słyszę twoje myśli tak wyraźnie jak twoje słowa teraz... - mówiła spokojnie wyjaśniając jak. By była nauczycielka i fakt że żartowała zdradziła dopiero na samym końcu gdy nie utrzymała maski powagi i się zaśmiała.
Z resztą jego też dobry humor się trzymały! Faaaakt, sama zapominała chwilami że Hannah to dziecko, chociaż uwielbiała tego małego potworka. Może ojcem dziewczynki był jakiś demon? Albo ogar piekielny?
- No wiesz! To co widziałam wczoraj sugerowało raczej coś innego, wyglądaliście razem tak uroczo. - odpowiedziała szczerze chociaż wciąż była rozbawiona.
Mimo tego że była już rozbudzona jeszcze nie wstawała... W sumie... Czy to by było tak źle gdyby Daisy ich tak zastała? Cóż... Bardziej nie była pewna jak zareagowała by Hannah która ostatecznie też się przecież obudzi. Przytuliła się do niego gdy mówił i znów się lekko uśmiechnęła choć tym razem nie oderwała się od niego.
- Chyba już poznałam tą twoją... Jeszcze chwilę. Z tego co pamiętam nie specjalnie jest to chwila... Nie koniecznie leżysz i usłyszał by nas cały dom. Po za tym... Nie masz mojej ulubionej protezy... - no bo przecież nie mogła sobie darować przypomnienia mu kiedy ostatni raz mieli dać sobie jeszcze tylko chwilę i paradoksalnie nie mogła się powstrzymać od wrażenia że gdyby powtórzyli to tak po prostu w łóżku to pierze z poduszek fruwało by po pokoju.
Oczywiście mimo tego co mówiła jeszcze chwilę pozwoliła sobie na zatracenie w jego ramionach bo w końcu ostatecznie wstać. Oczywiście że zrobiła to specjalnie! Lubiła się z nim droczyć... Lubiła ten moment gdy silny alpha tak po prostu jej ulegał, gdy miała kontrolę. Chociaż przy nim nawet gdy ją traciła czuła się... Dobrze. Oddała mu swoją niezależność... Miała wcześniej alphe ale nie udało mu się tego osiągnąć. Riverowi tak... To gdy to on przejmował kontrolę było równie pociągające. Uśmiechnęła się na jego słowa... Taaak lubiła wodzić go za nos, z resztą ciągle to robiła. Skłamała by gdyby powiedziała że zupełnie nic nie czuje przez to wpojenie. Miała wrażenie że czuję jego oddech jak by był echem jej... Jego bicie serca a teraz gdy wstała i zdjęła piżamę, czuła jak przesuwa po niej spojrzeniem zupełnie jak by sunął palcami po jej skórze tak jak ją oglądał. Po lekkich zarysowania na posladkach gdy ubierała bieliznę, chociaż niewiele z nich już zostało. Po boku gdzie pozostała blzna po zębach Flyna, aż do góry pleców i blizn dzięki którym River został w pensjonacie. Gdyby tylko rozorane plecy miały zagwarantować że znów z nią zostanie, a August przegra... Nie wahała by się ani chwili. Niestety to tak nie działało. Usiadła na skraju łóżka i odpakowała ranę na jedynej ręce Rivera... Mała musiała się strasznie bać... Aż czuła wyrzuty sumienia. Dobrze że jej zeby mimo że wilcze to wciąż nie miały pełnej siły bo naprawdę mógł by stracić tą rękę. Wstała żeby z stołu przynieść apteczkę... U niej zawsze musiała być gdzieś na wierzchu no i miała jeszcze trochę maści od Georga która pomogła na ostatnią ranę po walce z Flynem.
- Musiała... Naprawdę się bać... - przyznała gdy ostrożnie nakładała maść na ranę.
Po tym zapakowała ją z powrotem i uniosła lekko by pocałować wewnętrzną cześć jego dłoni.
- Nie wymieniaj jej... Naprawdę ją lubię. - zażartowała i wstała żeby wziąć kilka łyków kawy i zejść z nim go kuchni.
- Smaż naleśniki bo Hannah i mnie pogryzie jak się dowie że przeze mnie nie będzie jej ulubionego śniadania. Chociaż ja zbyt długo nie jadłam jajecznicy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyPią 19 Kwi 2024, 21:12

- Widocznie masz na mnie okropny wpływ. Nigdy bym nie pomyślał, że będę nago uganiał się po lesie za kobieta swojego serca, a po tym… pierwszy raz to robiłem tak w krzakach - niby próbował się wytłumaczyć wielce obrażony i rzucić całą winę na Leah, ale uśmiech, który nie schodził mu przy tym z twarzy, jakby się nie starał, nie pozostawiał żadnych wątpliwości. No i jeszcze nie mógł się powstrzymać przed pokazaniem jej w tym momencie języka.
Choć mina zdecydowanie mu zrzedła i z poważną uwagą słuchał, jak mówiła mu o wpojeniu i o tym jaki mogła mieć wpływ na niektóre wilki. Już nawet postanowił ograniczyć spotkania z Anishą, czy wpadanie na drinka i pogadać ze znajomymi do burdelu na Melarose, żeby Leah nie pomyślała, że mogły ją zdradzać i robić nieprzyzwoite rzeczy z kimś innym niż ona. Nie chciałby, żeby się denerwowała czy żeby dzielnica spłynęła krwią niewinnych osób, tylko dlatego że chciał się napić i pogadać. Już nawet miał takie wizję przed oczami, gdy ona nagle zaczęła się śmiać.
- No wiesz ty co?! Tak sobie ze mnie żartować?! Już ja ci pokażę! - klapnął na nią zębami, niby w ogromnym gniewie, ale zaraz zaczął ją łaskotać. Skoro tak ufnie się w niego wtulała, a przy tym tak go w konia robiła… no nie mógł nie wykorzystać okazji. Jej przytyk, że gdy usnął w łóżku Hannah z dziewczynką do niego przytulona to wyglądali uroczo, jedynie tylko zachęcił go do kontynuowania łaskotkowego odwetu z miłosiernie zastanawiał się czy może nie darować Leah tych tortur. Sama podpisała na się ie wyrok!
Nie nękał jej jednak zbyt długo i uśmiechnął się, gdy wypomniała mu, ile trwała JEGO chwila. Nie powinna narzekać skoro na wrzosowisku wydawała się ogromnie zadowolona z takiego obrotu spraw. Parsknął jednak i pokręcił lekko głową z niedowierzaniem, gdy wspomniała o wilczej protezie.
- Tylko nie wspominaj o tym, że łapa stała się dla ciebie swego rodzaju gadżetem erotyczny, bo staruszek zejdzie na zwał. Albo doliczy sobie ekstra za to, że używałem jej niezgodnie z przeznaczeniem - zażartował i pocałował ją w głowę, nim w końcu postanowiła jednak wstać. A przy tym, wredna bestyja, nie mogła sobie darować by jeszcze choć odrobinę go kusić. Nie dość, w momencie gdy przeszła nad nim i na moment, zadziornie nad nim zawisła, to jeszcze po tym jak już wstała z łóżka i zaczęła się ubierać. Spojrzał za lecącym w jego kierunku stanikiem, nawet nie oparł się chcecie dotknięcia go, by poczuć na palcach delikatne ciepło, którym emanował rozgrzany przez ciało Leah. Szybko jednak stracił zainteresowanie biustonoszem by wręcz pożerać ukochaną spojrzeniem. Całkowicie zapomniał o tym, że mogła czuć na sobie jego spojrzenie, czuć to jak na niego działa. Choć w pewnym momencie… gdy się do niego odwróciła i na niego spojrzała, a chwilę po tym podeszła, uświadomił sobie że przecież… ich serca biły w jednym tempie. Już nie wspominając o oddechu. Dosłownie ona była jego drugą połową, a on jej.
Sunął wzrokiem po każdej z jej blizn, które w jego opinii ani trochę jej nie szpeciły, a dodawały jej uroku i wizualizowały jej drapieżny, buntowniczy charakter. Choć… nie był zbytnio zadowolony, że odlad się znali, praktycznie z jego powodu przybyło jej tyle nowych blizn.
Czuł jej zmartwienie, które starała się ukryć, jeszcze zanim odsunęła jego pogryzioną rękę. To było jednocześnie dziwne i niesamowite uczucie. Dopóki jej nie poznał, nigdy jeszcze nie doświadczył czegoś podobnego. Nawet z Karan.
- Nie była sobą. Instynkt całkowicie wziął nad nią górę, nawet nie wiedziałem czy w ogóle docierało do niej to, co mówiłem, ale najważniejsze, że w pewnym momencie się uspokoiła i zasnęła - przyznał spokojnie starając się nie zabrać ręki, gdy posmarowała ją maścią od Georga. Trochę szczupaki, ale był już dużym chłopcem i nie zamierzał się z tego powodu krzywić czy skarżyć.
- Spokojnie, nie zamierzam - zaśmiał się i tym razem to on otarł swoim nosem o jej nos.
- Dziękuję ci, Le’le - dodał i zaraz po wstał z łóżka i poszedł z nią do kuchni.
B]- Ciekawe… jakby smakowały naleśniki z jajecznicą, boczkiem i syropem klonowym? - /b] zastanowił się na głos, nie ukrywając tego, że naprawdę zastanawiał się nad zrobieniem czegoś takiego.
B]- No i jestem pewien, że nie pogardzisz gdy “przypadkowo” zrobię ci jajecznicę -[/b] Spytał niewinnie, zaczynając sobie szykować składniki i narzędzia odpowiednie do przygotowania i jednego i drugiego dania. Nawet jeśli Leah będzie protestowała. W końcu potrafił być strasznie uparty i nieugięty.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 327
Punkty aktywności : 1225
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 28 Kwi 2024, 07:55

W zasadzie... To może coś w tym było! Gdy go poznała był inny, ale czy to znaczyło że żałowała? Oj na pewno nie! Nie mogła pozbyć się wrażenia że tak na prawdę Fostern wyciągnęło na wierzch prawdziwego Rivera który w Venandi ciągle po zostawał gdzieś uśpiony. Nie powiedziała więc nic tylko uśmiechnęła się na znak tego jak dumna była z tego "sprowadzenia go na złą drogę". Z resztą, nie mieszkała też trochę zażartować z samego spojenia, to nie tak, że wyśmiewała jego brak wiedzy, mieli niedużo czasu żeby River poznał ważniejsze zwyczaje wilków niż mity o wpojeniu... Po prostu nie mogła sobie darować by zobaczyć jego minę! I było warto! Nawet nie starała się powstrzymać śmiechu by faktycznie tkwić w tym że mówiła poważnie. Jego kłapniecie zębami nie zrobiło na niej wrażenia ale atak z laskotkami już tak! Zaczęła się śmiać najpierw próbując wyrwać, potem złapać jego ręce. Ta tortura z resztą nie powstrzymała jej przed przytykiem jak słodko wyglądał z Hannah! Oj nie tak łatwo się nie poddawała! Udało się jej przytrzymać jego metalową dłoń ale i tak była zdana na pastwę jego prawdziwej ręki. Aż zaczęła mieć problem z łapaniem oddechu przez ten śmiech i zaczęła się kulić gdy w końcu jej odpuścił. I tak jeszcze chwilę się śmiała.... Głupie... Ale przy nim mogła przegrywać, a i tak dobrze się bawiła. Wywróciła lekko oczami gdy kazał nie wspominać Georgowi o tym do czego przydała się mechaniczna łapa.
- A może właśnie skłoni to go do masowej produkcji i będzie dzięki niej bogaty! - zażartowała i pokazała mu język wstając.
Nigdy nie obwiniała go o żadną z tych blizn, nie nosiła by ich gdyby nie jej niewyparzona gębą. W zasadzie... Przestała się przejmować każdą kolejną od kiedy Flyn podarował jej te na twarzy i szyi... Czego by nie zrobiła, nigdy nie uda się jej ich zakryć. Z początku nie mogła tego przeboleć bo ostatecznie nigdy nie uważała ich za ozdoby. Tym bardziej zupełnie nie rozumiała facetów którzy mimo nich się nią interesowali! A już zwłaszcza gdy uważali je za atrakcyjne. Z drugiej strony... U Rivera to wyglądało inaczej! Naprawdę lubiła jego blizny, ba nawet tą protezę! Dla innych zawsze będzie wyglądał jak wojownik którego życie nie oszczędzało, który mimo trudności przeżył więc trzeba się z nim liczyć, podczas gdy dla niej... Dla niej to zawsze będzie jej River. Opatrzyła jego rękę słuchając o tym co działo się z małą i nie mogła przestać myśleć o tym... Co dziewczynka musiała przejść. Sama nie miała jakiś stereotypowych leków. Nie bała się pająków, wysokości czy ciemności... Nawet gdy miasto nie wzbudzało w niej zbyt dobrych odczuć nie miała problemu żeby po prostu pchać się tam dla innych. Ale nie mogła nie myśleć o tym jak mała bała się w mieście... Burze na wiosnę były normą... W lato bywały naprawdę obfite... Jak musiała się czuć gdy była wtedy sama? Uhh naprawdę miała ochotę rozszarpac Lake. River jednak szybko skupił na sobie jej uwagę gdy otarł się nosem o jej nos.
- Prywatna pielęgniarka zawsze do usług... - zażartowała i puściła mu oczko gdy ruszyli do kuchni.
Na jego pomysł z "słodką jajecznicą" zaśmiała się, naprawdę tylko on mógł wpadać na takie połączenia.
- To nie może się udać tak jak kiełbasa z piankami... - odpowiedziała z szczerym powatpiewaniem... Boczek to jedno, ale jajka!? Nieee to się nie mogło udać!
Zaczęła wyjmować szklanki i postawiła wodę. Co prawda ona miała kawę ale Hannah pewnie nie pogardzi czymś ciepłym do picia przy śniadaniu.
Prawda... Był uparty, więc gdy nie patrzył zwinęła mu jedną borówkę i uśmiechnęła się dumnie.
- Nie, nie pogardzę. - odpowiedziała wkładając owoc do ust.
- Skocze w tym czasie wydoic krowy - wyjawiła mu przy tym swój szatański plan jak wymigać się od kuchni.
- Nie martw się... Wrócę przed smażeniem żeby Ci pomóc z owocami... - dodała pokazując mu język.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 567
Punkty aktywności : 1510
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 EmptyNie 28 Kwi 2024, 13:43

Ona nawet nie chciał o tym myśleć, dlaczego mała tak bardzo bała się burzy. Zwłaszcza, że była naprawdę bystra i pewnie zdawała sobie sprawę z tego, że będąc w budynku, mogła czuć się bezpieczna. Zdecydowanie bardziej wolał skupić się na tym, by teraz Hannah nie musiała się niczym martwić i bać. Powinna w końcu zacząć cieszyć się dzieciństwem, bo za kilka lat skończy się czas zabawy i będzie musiała przygotowywać się do wejścia w dorosłość. Więcej nauki, więcej odpowiedzialności, więcej i bardziej dotkliwsze konsekwencje swoich działań. Ale… do tego było jeszcze trochę czasu.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? - zapytał zaczepnie, przyglądając się opatrzonej dłoni i po chwili pocałował czule ukochaną, nim poszli oboje do kuchni.
Tam od razu zabrał się za przygotowanie składników i potrzebnych naczyń, choć nie spodziewał się, że Leah miała zamiar wymigać się od wspólnego pichcenia. Z lekkim zakłopotaniem spojrzał na mikser, nawet się podrapał po karku. Nie był pewien czy Leah miała u siebie trzepaczkę, no i był pewien że mieszanie nią ciasta na naleśniki zajęłoby całe wieki, ale… mikser był głośny i bez wątpienia obudziłby Hannah, a małej przydałby się porządny odpoczynek po ostatnich przeżyciach. Nie pomyślał jednak o tym… że ich poranne wygłupy, gdy łaskotał Leah, wystarczyły do tego by dziewczynka była już na nogach.
- Ej! Może nie wyglądało zbyt estetycznie i trudno było to zjeść, nie brudząc się przy tym, jednak nie było złe! - mruknął urażony jej krytyką i na moment zerknął w stronę schodów, słysząc odgłosy krzątanina się na piętrze. Nieco ucieszył się w duchu, że mógł z czystym sumieniem użyć miksera.
- Poza tym czy Elvis czasem nie uwielbiał kanapek z masłem orzechowym, bekonem i dżemem? - zauważył i choć sam wpadał na szalone kulinarne pomysły, tak chyba nigdy nie wpadłby na takie akurat połączenie smaków. Właściwie… nigdy nawet nie spróbował, choć przecież uwielbiał słodkości wszelkiej maści.
Mimo wszystko zrezygnował z pomysłu łączenia naleśników z jajecznicą. Mu i tak najbardziej smakowały ze świeżymi leśnymi owocami i syropem klonowym.
Westchnął ciężko, kiedy Leah z taką niewinnością postanowiła zabrać się za dojenie krów, zamiast pomocy mu przy śniadaniu. No tak… mógł się tego domyślić. I był pewien co do jednego… gdyby rzeczywiście wróciła zanim zdążyłby skończyć ze smażeniem… z owoców, które miał zamiar przeznaczyć na naleśniki nic by nie zostało.
- Już ja wiem, jakbyś mi z owocami pomogła. Nie myśl, że nic nie widziałem - próbował brzmieć na naprawdę złego z powodu tej kradzieży borówki, ale był zbyt rozbawiony jej postawą. No i nie umiał się na nią gniewać o taką błahostkę.
Nim Leah uciekła, do kuchni weszła zaspana Hannah, już nie w piżamie, ale też z nieuczesanymi włosami i Ajrisz mruczącą na rękach.
- O już wstałaś? - spytał, wsypując do miski mąke i zaraz dodając jaja.
- Byliście tak głośno, że każdy chyba pół wsi obudziliscie - burknęła marudnie, łypiąc na jednookiego ze standardową już dla siebie wrogością. No tak… mógł się spodziewać, że ta jedna sytuacja z burzą nie wystarczy, by jego relacja z siostrzenicą nieco się ociepliła. No i… było mu głupio że przez nich dziewczynka nie mogła sobie pospać, choć przecież nie robili nic złego!
- Wybacz… - odparł ze szczerą skruchą w głosie.
- Ale jeśli ci to poprawi humor, robię naleśniki…ale chyba nie uda mi się wyłożyć owocami, bo będę musiał zrobić jeszcze jajecznicę dla Leah… - zaczął nadawać, udając naprawdę zawiedzionego tym, że przygotowanie śniadania może się strasznie wydłużyć, bo będzie musiał wszystko zrobić sam. Tak samo udawał, że w ogóle nie zauważył tego, jak w tym momencie zaświeciły się dziewczynce oczy.
- Ja chcę zrobić dla Leah jajecznicę! Ty ją jeszcze otrujesz! - zawarczała na jednookiego, choć właściwie nie wiedziała jak się taką jajecznicę robi i nic nigdy nie gotowała.
- W takim razie jeśli pozwolisz, spróbuje się od ciebie nauczyć, jak zrobić najlepsza jajecznicę - zaproponował, uśmiechając się ciepło do dziewczynki, pomimo jej negatywnego nastawienia do niego i pogłaskał ją lekko po głowie zabandażowaną ręką. Spodziewał się że może znów zostanie pogryziony, albo mała się wścieknie i postanowi pójść z Leah, ale o dziwo nic takiego się nie stało. Może jednak ta burza przyniosła jakąś pozytywną zmianę.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 15 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 15 z 16Idź do strony : Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Apartament rodziny Blackfyre
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Szukam rodziny/przyjaciela/wroga

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-