a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next
AutorWiadomość
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyWto 30 Kwi 2024, 07:49

Ona była przekonana o tym że mała nie śpi, nie była tylko pewna czy pójdzie spać dalej czy jednak postanowi zejść. Oczywiście nie budziła jej specjalnie... Ale nie wierzyła, że przy tym ile narobili szumu to dziecko które miało po swoich przejściach czujny sen spało by nadal. Tak czy siak... Uwielbiała spędzać z nim czas ale po pierwsze dając wolne pani Ricie mieli na głowie kilka porannych obowiązków, a po drugie... Chyba nigdy nie odnajdzie się tak do końca w kuchni. Kolejny powód do szczęścia że trafiła właśnie na niego. Zaśmiała się gdy tak bronił swojego kulinarnego eksperymentu. Fakt! O dziwo nie smakowało to źle, ale dalej była przekonana, że z jajecznicą był by to niewypał.
- Brrr River, przecież to profanacja bekonu. - zażartowała i nawet udała że się wzdryga na takie połączenie do kanapki.
Co zaś się tyczy jej taktycznego odwrotu, w zasadzie faktycznie nie planowała zniknąć na długo. Jarseyki nie były wielkimi krowami, po za tym były naprawdę przyjazne. W zasadzie szczerze myślała o poszerzeniu trzody, chociaż jej plany znów nieco uległy zmianą... Nie chciała tego robić przed walką Rivera to i tak była pewna że jeśli zdecyduje się na jakieś krowy to znów wybierze rasę Jersey. Zrobiła minę niewiniątka, że niby nie ma zielonego pojęcia co River mógł mieć na myśli chociaż ten obraz szybko przełamał jej uśmiech. Podeszła do niego by dać mu całusa w policzek... Żeby trochę go udobruchać zanim wybierze oborę zamiast kuchni, nie zdarzyła się jednak ulotnić bo dołączyła do nich Hannah. Nie spodziewała się wielkiej miłości z strony dziewczynki ale lekko wywróciła oczami gdy jak zwykle burknęła na swojego wujka. Tyle, że gdy on ją przepraszał, Leah podeszła bliżej.
- Nie złość się, chcieliśmy mieć pewność, że wstaniesz na śniadanie! - zażartowała i złapała małą łaskocząc ją i udając, że ją próbuje zjeść by ostatecznie odstawić na ziemię i dać jej głośnego całusa w policzek. Z resztą River też przeszedł od razu do angażowania tej małej wścieklizny w robienie śniadania. Niby... Relacja tej dwójki wydawała się na pierwszy rzut oka bez zmian, ale jakoś tak... Milej się na nich patrzyło.
- Nooo to jestem w dobrych rękach! Postarajcie się, a ja zaraz wracam. - dodała tym razem faktycznie się ulatniając. W zasadzie poszło by jej pewnie o wiele szybciej, ale chciała dać szansę parze kucharzy żeby porobili coś razem bez jej obecności. Nakarmiła zwierzęta i wydoiła krowy, wypuściła nawet tą wesołą gromadkę na pastwisko, chociaż z Denisem wyszła jako ostatnim. Było co prawda ciepło ale też mokro więc zostawiła mu derke.
- Chodź staruszku... - Zachęciła go gdy nie kwapił się do wyjścia.
Przy zmianach pogody robił się naprawdę markotny. Odstawiła mleko przy wyjściu i wróciła po osiołka żeby przejść z nim wzdłóż ogrodzenia gdy wyczuła znajomy zapach. Zatrzymała zwierzę i pogłaskała je po głowie kiedy z lasu wyszedł chłopak ubrany w dres z kapturem na głowie. Wciąż nosił na szyi zadrapania po ich starciu i ewidentnie z zaskoczeniem spojrzał na dziewczynę której ewidentnie nic już nie dolegało. Wolała nawet nie myśleć ile River miał racji gdy wezwał Georga... Pewnie wciąż wyglądała by jak Flyn... Nawet ciągle utykał. Jej oczy na chwilę zabarwiły się złotymi refleksami gdy oparł się o drewniane ogrodzenie. Nawet puściła Denisa w razie gdyby musiała przepedzić "intruza".
- Nie wkurwiaj się od razu... - zaczął i potarł rozcięcie na szyi wokół którego szyja posoniała.
- Za późno... Sądziłam że jesteś bardziej honorowy i uszanujesz wynik starcia, ale jeśli gębę też mam ci obedrzeć ze skóry żebyś mnie zostawił nie ma sprawy.. - zrobiła nawet krok w jego stronę a on cofnął się od płotu i uniósł ręce w geście poddania.
- Weź... Już... Przyszedłem pogadać i sprawdzić jak się czujesz... Widzę że doszłaś do siebie... - zaczął ostrożnie i zniósł to jak bacznie go obserwowała.
- To były tylko zadrapania... - skłamała nawet krzyżując ręce na piersi a on spuścił głowę.
To... Ał... Chyba ojciec dał mu nieźle popalić po tej przegranej.
- Słuchaj... Przyszedłem cię ostrzec. Stary jest wkurwiony, chodzi jak osa od kilku dni. Obwinia mnie że przeze mnie stracił dojście do wampirów. Nie do końca rozumiem ale ewidentnie drażni go obecność tego twojego Koch.... Znaczy kolegi o wątpliwej przynależności stadnej. - kontynuował i wrócił do ogrodzenia... Tym razem mu pozwoliła.
- Ty to co innego... Urodziłaś się w stadzie. On jeśli chce zostać musi dostać zgodę przywódcy. W innych warunkach dawno by go przepedził... - tym razem nie zdążył się odsunąć od płotu, szarpnęła nim tak że wpadł do zagrody i aż jęknął.
- Słaby pomysł grozić mi w moim domu... - warknęła ale on znów uniósł ręce chcąc się poddać albo osłonić.
- Nie groże! Chciałem cię ostrzec... Wiesz jaki jest gdy nie wszystko idzie po jego myśli. Inni was widzą... Bawicie się w dom mimo, że reszta chodzi na wojnę i ginie lub zostaje ranna? Wkurwia się... Atakuje bardziej zajadle... Wczorajszy oddział Astrid miał problemy... Została ranna, nic poważnego ale jedna z lepszych bet mu wypadła na jakiś czas. Ja... Wypadłem... - nawet nie wstawał żeby jej nie sprowokować, a Leah zerknęła w stronę domu... Żeby ich zobaczyć River musiał by stanąć przy oknie... Kuchenka jest po drugiej stronie więc o ile już smażyli naleśniki i tak ich nie zobaczą.
- Nie pokazujcie się przez jakiś czas... Albo niech twój omega dołączy do stada. - wywróciła oczami... Jasne... Żeby szczęśliwy August miał zastępstwo w polu walki...
- Jesteś głodny? River właśnie robi śniadanie... Dołącz do nas jeśli masz ochotę... - Tooo mocno skomplikowało sprawy, ale chyba trzeba było zaryzykować.
Bez słowa mimo że widziała ten jego zaskoczony wzrok odwróciła się by wrócić po mleko do obory. Szedł za nią... Chociaż trzymał się kawałek z tyłu. Ba nawet włożył ręce do kieszeni bluzy.
- River... Mamy gościa. - krzyknęła gdy tylko otworzyła drzwi by uniknąć... Większej ilości niepotrzebnych komplikacji.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyWto 30 Kwi 2024, 21:54

- Ładnie to tak gardzić ulubioną kanapką króla rock’n roll’a? - zaśmiał się rozbawiony tym, jak zareagowała, choć szybko przestało mu być do śmiechu, gdy Leah postanowiła sprytnie wymigać się od wspólnego pichcenia. Wiedział, że nie lubiła gotować, ale gdy schodzili do kuchni, myślał że chociaż dotrzyma mu towarzystwa. Nie był jednak zły, zwłaszcza że wspomniała o dojeniu krów i porannych obowiązkach przy zwierzątkach z obory. No tak… zapomniał o nich i o tym, że przecież Pani Ritą co rano się tym zajmowała i dzięki temu do śniadania mogli zawsze cieszyć się świeżymi jajkami i mlekiem. Nie pomyślał o tym, a przez to nawet w żartach za bardzo nie oponował przed ucieczką swojej drugiej połówki. Poza tym dostał całusa w policzek, no jak mógłby się na nią gniewać czy kłócić o taką błahostkę.
Na swoje nieszczęście, a może i szczęście okazało się, że miałby zostać sam na sam z tą wściekłą pchłą, dla której był przecież wrogiem publicznym numer jeden. Chociaż… wydawało się, że chyba jednak zaszła w ich relacji jakąś poprawa. Był pewien, że normalnie Hannah by go wyśmiała, kazała mu radzić sobie samemu i poszła z Leah. A tu proszę! Mała wścieklizna chciała zrobić dla niej jajecznicę. Chyba będzie musiał zapisać ten dzień w kalendarzu. No i dobrze że Leah przy tym była, bo dałby sobie rękę uciąć, że gdyby jej o tym powiedział, nie uwierzyłaby mu.
Gdy Leah się do niej zwróciła, widać było że Hannah chce zgadywać nieugiętą i wielce obrażoną, ale ciężko jej było utrzymać tę maskę, gdy wilczyca zaczęła ją łaskotać. Całą kuchnię szybko wypełnił rozbawiony krzyk i szczery, pełen najczystszego szczęścia dziecięcy śmiech. Jeszcze do tego ten widok, jak Leah się droczyła i nie odpuszczała swoje łaskotkowego ataku, gdy Hannah próbowała się jej wyrwać.
- Leah… przestań! - krzyczała na nią ze śmiechem, ledwo łapiąc oddech. Od razu wykorzystała moment, gdy kobieta przestała i gdy tylko odwróciła się plecami, podstępnie rzuciła się na nią, oplatając rękami za szyję i zwisając z jej pleców w ramach zemsty omal nie strącając przy tym miski z owocami.
- To nie ja! - powiedziała zaraz niewinnie, puszczając Leah i stojąc grzecznie przy blacie, już się nie wygłupiając.
River westchnął ciężko i tylko lekko pokręcił głową, zbierając tych kilka owoców, które spadły na podłogę i je umył, po czym przystawił jakiś niski stołek do blatu, by Hannah mogła na niego stanąć i by było jej wygodniej.
- Pokroje boczek, a ty wbij jajka do tej miski, zgoda? - zaproponował, wyciągając jeden ze swoich ulubionych noży z drewnianą rączką.
Nie słyszał żadnego sprzeciwu ze strony dziewczynki, więc w spokoju zajął się swoim zadaniem, tak się na nim skupiając, że nie zwrócił uwagi na małą. A raczej nie uprzedził jej, ile jajek powinna wbić do miski. Dobrze że sobie wcześniej odłożył dwa do ciasta na naleśniki, bo inaczej nie miałby już ani jednego z tuzina.
Kiedy to zauważył… musiał ugryźć się w język, by nie palnąć czegoś w stylu “czy robiła jajecznicę dla połowy wioski?”, czy coś podobnego. Uznał, że lepiej nie kusić losu, bo dziewczynką jeszcze uznałaby to za krytykę albo atak wymierzonym swoją stronę i wrócą do punktu wyjścia.
- Dobra w tym jesteś. Patrz, aż muszę dokroić boczku, bo tego będzie za mało. W tamtej szufladzie jest taka duża, głęboka patelnia z czerwoną rączką. Możesz ją wyjąć i postawić na palniku? - zapytał, wracając do krojenia, bo tych kilka plasterków na dziesięć jajek będzie zdecydowanie za mało.
Starał się nie reagować na tłuczenie naczyniami za sobą i przepalanie patelni z jednej strony na drugą.
- Chodziło ci o tą? - zapytała dość… niepewnie jak na nią pokazując mu wspomnianą patelnię.
- Dokładnie.
- To przecież bordowy jest. Pfff… czerwony… Kup sobie szkła kontaktowe, bo okularów na jedno oko pewnie nie robią - wyśmiała go bez najmniejszych skrupułów, ale on na nią nawet nie zerknął. Nadała obrażona policzki, że jednooki ją tak bezczelnie ignorował. Już chciała coś jeszcze dodać, żeby w końcu zwrócił na nią uwagę, dał się jej sprowokować, ale wtedy na nią spojrzał tak nagle, że się lekko wzdrygnęła.
- Teraz jakbym mógł cię prosić o pomoc. Połóż na rozgrzanej patelni te plasterki boczku każde osobno tylko się nie poparz. Ja niestety jak widzisz nie mam do tego sprawnych rąk - poprosił ją łagodnie z lekkim rozbawieniem, unosząc obie dłonie, jakby w geście poddania, pokazując jedną metalową, a drugą obandażowaną.
Mała chciała się kłócić i stawiać opór, ale kiedy zobaczyła zabandażowaną dłoń… chyba sobie przypomniała, co się stało w nocy i w milczeniu lekko pokiwała potargana główką, biorąc widelec i ostrożnie zaczęła kłaść plasterki boczku na patelnię.
- Aaa strzelają! - krzyknął, udając przerażonego, gdy mięso zaczęło skwierczeć i strzelać na wszystkie strony. Był mile zaskoczony, że nawet nie musiał nic mówić, bo dziewczynką sama od razu zmniejszyła ogień, gdy i ona dostała kropelką tłuszczu w rękę.
On w tym czasie przyprawił rozbełtane jajko w misce i zajął się smażeniem naleśników. Cały czas doglądał przy tym Hannah i jej pomagał by “jej” jajecznica dla Leah była najlepsza na świecie. Od razu reagował, gdy widział jak dziewczynką się zniechęcała, czy zaczynała nudzić.
- Zaraz powinno być gotowe. Możesz nakryć do stołu, postawić masło i wstawić kilka tostów do tostera. A no i postaw też owoce i miód - polecił, powoli kończąc smażenie naleśników i przełożył masę smażonej jajecznicy do szklanej miski razem z łyżką do nakładania, by i ją postawić na stole, razem z talerzykiem pełnym kawałków srupiacego, soczystego bekonu.
Akurat przełożył ostatnie naleśniki na talerz z wieżą stworzona z usmażonych wcześniej, gdy drzwi od domu się otworzyły.
- Masz wyczucie… - powiedział rozbawiony, wycierając dłonie w szmatkę, gdy wyjrzał w stronę wejścia, zwłaszcza jak zapowiedziała, że będą mieli gościa. Spodziewał się, że może pani Ritą postanowiła mimo wszystko spędzić z nimi poranek, albo że Leah znów go wykiwała i umówiła się z Daisy na wcześniejszą godzinę. Zamurowało go, gdy dostrzegł Flyna za plecami ukochanej. W pierwszej chwili poczuł, jak napinają się wszystkie jego mięśnie i jest gotów rzucić się chłopakowi do gardła, pamiętając to, jak uderzył Leah praktycznie w jej własnym domu. Wziął się jednak w garść, nieco spuszczając z tonu, choć nie tracił czujności.
- Wejdź, właśnie mieliśmy siadać do śniadania. Zjedz z nami - powiedział uprzejmie, jednak dało się odnieść wrażenie, jakby pod tym spokojnym głosem, kryło się głośne ostrzeżenie “spróbuj tylko coś zrobić Leah, a rozszarpię cię żywcem”.
- O! To usiądziesz obok mnie! Nie będę musiała siedzieć obok mojego wujka bufona! Wiedziałeś, że on płacze jak dziecko i sika pod siebie na widok wody? Sam mi powiedział - zaczęła trajkotać Hannah nagle pojawiając się przy nich. Właśnie przecisnęła się obok Leah, by złapać za rękę chłopaka i siłą wciągnąć go do domu i posadzić na miejscu, które miała dla niego upatrzone.
River westchnął tylko lekko poirytowany słowami małej i… tą sytuacją, zaraz rzucając Leah pytające spojrzenie.
- Czego się napijesz? - zapytał Flyna, gdy wrócił do zakończenia przygotowań śniadania, stawiając na stole talerz z wieżą naleśników.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyCzw 02 Maj 2024, 22:12

Może to było kwestia tego że ich związek wciąż był czymś... Nowym? Lubiła patrzeć jak gotuję, lubiła mu trochę poprzeszkadzać ale czuła się z tym trochę dziwnie... Gdy niewiele przy tym pomagała. Oczywiście, nic sobie nie robiła z kanapki Elvisa i gdyby nie Hannah, już szła by do obory. Dziewczynce na prawdę było do twarzy z uśmiechem! To była niesamowita zmiana gdy udawało się jej skwaszoną minę zmienić w ten dziecięcy uśmiech! Oczywiście nie męczyła jej długo... Niemniej gdy mała w rewanżu ją zaatakowała sama zaczęła się śmiać.
- Oh nie! Taki atak od tyłu?! Co ja teraz zrobię?! - starała się udawać szczerze przejętą... Wręcz zrozpaczoną ale ciężko to wychodziło gdy przy tym śmiała się szczerze rozbawiona.
Przytrzymała małą za nogi i zrobiła kilka okrążeń w miejscu.... To cud że nie udało im się przy tym stłóc połowy kuchni! Kilka owoców na podłodze to pikuś... Widząc to jednak puściła małą i sama zrobiła przepraszającą minę.... Tiaaaa to dobry moment by jednak uciec. Puściła nawet małej oczko jak by chciała życzyć powodzenia i ruszyła do swoich zajęć. Nie spodziewała się że zostaną przerwane... W taki sposób i przez taką osobę. Nie widziała go od tamtego dnia gdy koledzy znosili go z ringu. Mimo tego jak się zachowywał wciąż wzbudzał w niej niechęć. Ostrzeżenia z jakimi przyszedł były jednak... Niepokojące. Nigdy nie ukrywała swoich obaw przed Riverem... I dlatego zdecydowała się przyprowadzić chłopaka do domu. Czy to był dobry moment by mu powiedzieć? Normalnie powiedziała by że nie... Od początku uważała że rodzinę Augusta powinni werbować na końcu... Ale skoro stan Flyna i tak uniemożliwiał mu działanie w wilczej postaci i jednocześnie miał tak wiele żalu do ojca że przyszedł do niej... Może? Nie chciała jednak podejmować tej decyzji samej... Szedł za nią jak jakiś zbłąkany kundel... Nawet się nie odezwał w drodze do pensjonatu. Z resztą... Gdy już tam dotarli też niewiele mówił... Weszła pierwsza i nie umknęło jej to jak River spojrzał na chłopaka... Tak samo jak to... Jak Flyn spojrzał na Rivera... Bez krępacji... Jak by rzucali sobie wyzwanie tym spojrzeniem. W zasadzie... Wcześniej widział go tylko z daleka... Nawet się do siebie nigdy nie odezwali... Aż dziwnie było myśleć o tym że okazali się kuzynami. Pewności siebie ewidentnie mu brakło gdy jednooki zaprosił go do stołu, chyba nie tego się spodziewał... Nawet spuścił głowę i zdjął z niej kaptur. Niewiele pamiętała z ostatnich chwil ich starcia... Gryzła instynktownie i gdy udało się jej złapać kark zacisnęła szczęki jak kleszcze... Chyba szarpała, potem wyciągała garści sierści... Ale wydawało się jej, że ślad pazurów na boku głowy... Nie był jej dziełem. Hannah... Zdecydowanie ją zaskoczyła. Nie spodziewała się że mała tak po prostu... Będzie miła? Dla obcego?! Chyba naprawdę czuła się dobrze i bezpiecznie w tym domu. W sumie... Trochę zabawnie było widzieć zakłopotanie na pokiereszowanej twarzy Flyna. To rozbawienie szybko znikło gdy mała zaczęła paplać o Strachu Rivera przed wodą... Jej oczy lekko zabłysły żółtym kolorem gdy drań nie mógł się powstrzymać i się zaśmiał.
- Chyba się polubimy. - rzucił niewiele myśląc i lekko się spiął słysząc ciche warkniecie Leah.
Zrozumiał, że to było ostrzeżenie a wilczyca zerknęła na Rivera jak by czuła na sobie jego spojrzenie. "Chyba mamy kłopot..." chciała mu przekazać w ten ich niemy sposób i usiadła z drugiej strony ich "gościa".
- Nie... Ykhm... Nie trzeba... - odpowiedział znów spuszczając wzrok.
- Wow! Ktoś tu poszedł na całość jeśli chodzi o jajecznicę! Wygląda fantastycznie. - rzuciła Leah żeby trochę... Rozluźnić atmosferę.
Nałożyła sobie i podała też Flynowi.
- Flyn przyszedł nam coś powiedzieć... Astrid została ranna wczoraj w nocy. - nie do końca o to chodziło w tej opowieści ale miało dać znać chłopakowi żeby mówił... Przy wszystkich.
- Ta... - zaczął i odkaszlnął odkładając na chwilę sztućce.
- Ja... Wydaje mi się że staruszek jest zły. Zawsze był gdy coś nie szło po jego myśli ale teraz... Wydaje mi się że to coś personalnego do ciebie...i trochę do mnie. Ludzie was widzą... Gadają... Chciałem po prostu was ostrzec. Omega spoza stada nie ma prawa przebywać na terytorium stada. Gdyby nie wojna pewnie dawno by cię przegonił... Leah to co innego... Urodziła się tu nawet jeśli tego nie uznaje. Uważam... Że póki Astrid nie wróci i sytuacja przestanie być tak napięta powinniście się nie pokazywać jako szczęśliwa rodzinka po za prawdem. Albo poproś o oficjalne przyjęcie do stada... Ma mało ludzi... Przymknie oko na twoje pochodzenie i to ile tu siedziałeś bez jego zgody... - mówił póki nie przerwała mu Leah.
- Trochę się zagalopowujesz...
- Wybacz... Zrobicie z tym co chcecie. Uznałem że jestem ci to winny.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 00:28

Przyjemnie się patrzyło na to, jak Leah i Hannah dobrze się bawiły w swoim towarzystwie. Trochę zazdrościł tego wilczycy, bo przychodziło jej to tak łatwo, a on im bardziej się starał, tym gorzej odbijało się to na jego i tak niezbyt pozytywnej relacji z dziewczynką. Choć był miło zaskoczony, gdy właściwie oboje uszły z życiem po tym wspólnym gotowaniu, gdy Leah zostawiła ich samych w kuchni pełnej ostrych i niebezpiecznych przedmiotów. No i wydawało mu się, że Hannah też się podobało, choć nie śmiała się tak głośno jak z Leah, to jednak udało mu się dostrzec na tej małej buzi te chwilowe uśmiechy pod nosem, czy szczere wyrazy zachwytu, gdy przewracał placki na patelni po prostu nimi podrzucając. Nawet nie odmówił jej spróbowania tego samego, a gdy placek spadł na ziemię, powołał się na zasadę “5 sekund” i zwyczajnie podniósł naleśnika z podłogi i go zjadł.
Nie sądził jednak, że ich spokojne rodzinne śniadanie… tak się skomplikuje i nie przebiegnie w pełni w przyjemnej atmosferze.
Na paplaninę Hannah i rozbawienie Flyna… o dziwno nie zareagował źle, właściwie śmiech i słowa chłopaka spowodowały, że nieco się rozluźnił. Jakby przypomniał sobie, że to tylko głupi nastolatek, a nie żaden okropny potwór, choć bliżej było mu do tego drugiego przez to wszystko, co zrobił Leah.
- Spróbowałbyś mnie nie polubić - ostrzegła bardzo pewna siebie dziewczynką, szczerząc do ich gościa swoje ząbki w szerokim uśmiechu.
- A Leah się nie przejmuj. Ona nie gryzie tak tylko udaje zawsze, zawsze jak ktoś zrobi coś nie tak. Wiedziałeś że niedaleko stąd mieszka taki straszny kogut? - nadawała chłopakowi cały czas, ciągnąć go na siłę za rękę do stołu. Zostawiając w korytarzu dorosłych względnie samych.
Jednooki… nie podobało mu się to nagłe pojawienie się Flyna i miał co do tego złe przeczucia. Nie ufał chłopakowi, choć z drugiej strony… gdyby nie jego zapach trudno byłoby mu go poznać. I tu już nawet nie chodziło o te paskudnie gojące się rany. To nie był ten sam wyszczekany, pewny siebie dzieciak, który myślał że wszystko mu wolno i że wszystko może. Teraz bardziej przypominał cień samego siebie i nie do końca był przekonany, że to tylko z powodu przegranej z Leah. Tę rany na jego twarzy… wydawały się być świeższe od reszty. A poza tym był pewien, że Leah nie zostawiłaby tak dużych śladów po pazurach. Miał na to dowody po ich biwaku w górach, choć już praktycznie nie było po nich śladu.
Cicho westchnął, na znak, że się zgadza z jej niemym przekazem, jednak wtedy jeszcze nie spodziewał się jak poważne to były kłopoty i jak bardzo całą sytuacją i ich plany jeszcze bardziej się skomplikują.
Gestem dłoni zaprosił wilczycę do stołu, przepuszczając ja w korytarzu i dopiero za nią dołączył do reszty proponując gościowi coś do picia i wyciągając dla niego dodatkowe nakrycie. Mimo że Flyn wyraził odmówił, i tak nalał mu i postawił przed nim szklankę z wodą. Po czym sam usiadł przy stole obok Leah. Skoro Hannah nie chciała by przy niej siedział…
- Hannah się odrobinę zagalopowała w ferworze nierównej walki z jajecznicą - mruknął, starając się podlapac żart Leah, ale mimo wszystko i tak był spięty i cały czas pozostawał czujny względem Flyna. Jeden nieostrożny ruch, a nie będzie w stanie utrzymać swojego wilka i się na niego zwyczajnie rzuci.
Zaczął pozwoli najpierw Hannah i pozostałym nałożyć sobie jedzenie, a on sięgnął po naleśniki i owoce jako ostatni, choć po tym co usłyszał… aż mu ścisnęło żołądek i stracił cały apetyt.
- Astrid ranna? Jak to się stało? - zapytał szczerze zmartwiony. Może nie znał zbyt dobrze Astrid, ale była dla niego dobrą znajomą jak Anisha. Poza tym miała w sobie tyle charyzmy, że nie dało się jej nie lubić.
Nie wiedział czy celowo Flyn zignorował część jego pytania czy też nie. Właściwie nie miało to dla niego większego znaczenia, bo domyślał się odpowiedzi. Naprawdę trudno było mu trzymać w tej chwili nerwy na wodzy. August przeginał. Podejmował tragiczne w skutkach decyzje, przez które jego rodacy cierpieli. Zreszta nie pierwszy raz. I to miał być przywódca?!
Ugryzł się w język by nie palnąć nic o tym, że byli naprawdę bliskimi krewniakami, ani o tym, że urodził się na tych ziemiach.
- Nigdzie się nie wybieram. Ani żeby opuścić Fostern, ani tym bardziej żeby dołączyć do Augusta. Zwłaszcza że sam pozwolił mi tutaj być tak długo, jak długo będę dla niego kretem. Ale widzę że nie tylko o tym zapomniał po naszej ostatniej rozmowie. Jeśli coś mu się nie podoba niech sam do mnie przyjdzie i mi to powie. Jestem pewien, że poczuje się wtedy o wiele lepiej niż posyłając dla zabawy swoich rodaków na śmierć - powiedział spokojnie, choć zmuszał się do tego, by wziąć do ust i przełknąć chociaż kęs swoich ulubionych naleśników z owocami i syropem. Trzy tygodnie… specjalnie powstrzymywał się przed pytaniem ile wilków August wysłał na rzeź poprzedniej nocy i ilu z nich wróciło jakkolwiek żywych do domu. Nie chciał… myśleć ile wilków mogłoby stracić życie w ciągu tych trzech tygodni zwlekania jednookiego… i to z powodu głupiej urażonej dumy starego kundla, który nie miał skrupułów, by swojej rodzinie zgotować los gorszy od śmierci. Żeby wilki dorastające w tym stadzie, na tych ziemiach, musiały uciekać przed swoimi znajomymi i sąsiadami…
- Najedz się do woli, po tym spróbuje coś zaradzić na twoje rany. Wierz mi, że nie wyglądają najlepiej. Ty zresztą też nie - polecił łagodnie chłopakowi, gmerając bez większego przekonania w swoich naleśnikach widelcem. Zerknął po chwili na Leah z jednej strony chcąc poznać jej zdaniem na ten temat, a z drugiej, by w niemy sposób nie gniewała się na niego przez to, jaka najpewniej głupotę zamierzał zrobić.
- Jeśli będziesz potrzebował, możesz tutaj odpocząć, aż nie wyliżesz swoich ran - może i popełniał ogromny błąd, a to wszystko było tylko podstępem Augusta, ale nie potrafił inaczej. Nawet jeśli nie przepadał za Flynem, nie zmieniało to tego, że to był jeszcze dzieciak i to taki, który strasznie cierpiał. Nawet nie miało w tym momencie znaczenia czy byli kuzynami. Po prostu nie potrafił przejść obojętnie obok czyjejś krzywdy. Nie był potworem bez serca jak August i nigdy nie zamierzał takim się stać. Raz już dał się ponieść gniewowi i nienawiści. O raz za dużo i nie chciał tego nigdy więcej powtórzyć.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 08:39

Ona nie przestawała wierzyć że kiedyś Hannah zaufa Riverowi tak samo jak zaufała jej. Że ich relacja ociepli się na tyle, że im również podobne zachowania będą przychodzić po prostu z łatwością. Gdy wróciła z Flynem i tak uważała że zrobili z małą duży krok do przodu. Nie tylko mała została z nim a nie pognała za nią, ale też nikt nie zginął! Jeszcze... Bo wcale nie obiecywała że syn alphy zaraz nie padnie trupem. On jak nikt inny tutaj doskonale wiedział że słowa Hannah są nie do końca prawdziwe... Oj gryzła. Mała jednak naprawdę rozbawiła go tą pewnością siebie. Na chwilę mógł skupić się na niej, a nie na tym że jedno niewłaściwe słowo i Leah na pewno rozerwie mu gardło.
- Uwierz mi... Leah potrafi ugryźć... Wiesz że brała udział w walkach wilków? - celowo ominął informacje o tym, że to również ona odpowiadała za jego stan bo musiał by też ratując honor ruszyć niebezpieczny temat blizn na niej.
- I znam go... Kiedyś byłem królem gonienia kurczaków... Gdy Leah była jeszcze normalna chodziliśmy tam razem. - wilczyca zignorowała ten przytyk... Póki jego słowa nie dotykały innych w nosie miała to co mówił. Po za tym... Z perspektywy wielu tak to pewnie wyglądało... Była normalna aż nagle się odizolowałam. Napadła alphe... Wszczeła bojke z Flynem i została w stadzie ale bez stada. Uciekła jednak ten temat zastępując go jajecznicą. Mimo że o nic nie prosił... Skinął lekko głową jak by otwarte podziękowanie miało go mentalnie zranić gdy River dał mu wody. Nawet przy tym na niego nie spojrzał. Zdecydowanie nie był dzieciakiem który wyzwał Leah czy który uderzył ją wtedy przed garnkiem. Nie był wilczurem który z dumą stanął przeciwko niej ku uciesze gawiedzi.
- Ja tam myślę że czyiś wyczulony nosek już po prostu przewidział że przyda się więcej. - zażartowała Leah i puściła małej oczko.
Resztki dobrego humoru szybko wyparowały... Rozumiała zmartwienie Rivera... Polityka to jedno... On osobiście znał tamtą wilczyce. Flyn jednak w tej chwili zbył całkowicie to pytanie. W sumie... Przyszedł tu że względu na Leah. Wilki faktycznie były specyficzne... Fakt że go pokonała wzbudzał... Swego rodzaju poczucie lojalności wobec silniejszego. Jednak chłodny spokój Rivera sprawił że w końcu chłopak na niego spojrzał i po plecach przeszły mu dreszcze. Przyglądał się to jemu... To Leah jak by chciał zapytać czy wiedziała. Ona jednak była w pełni spokojna... Czyli... Wiedziała.
- Jakim kretem? To ty miałeś przynosić mu informacje o wampirach? Chyba słabo ci idzie... Skoro tak go kurwica bierze. Uważa że układ jest nieważny skoro wybiłem mu kartę przetargową dając się obić przez nią. W co wy gracie co? - Leah nie mogła się oprzeć wrażeniu że gniew Flyna... Niekoniecznie był skierowany w nią czy Rivera... Czuł się pomijany i to chyba to najbardziej go bolało. Ojciec był na niego wściekły i prawdopodobnie nawet nie wiedział za co... To było w stylu Augusta. Niemal slyszała w głowie zdanie które kiedyś sama usłyszała "Nie muszę się tłumaczyć smarkuli". Mimo że było jej go trooooszke żal i tak rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie. Piwne tęczówki skierowały się na Rivera gdy tylko ten na nią spojrzał. Nie do końca zrozumiała ten... Swego rodzaj przeprosin... Zignorowała nawet prychniecie Flyna na informacje że ma coś zjeść i jak wyglądają jego rany. Zrozumiała o co chodziło dopiero gdy zaproponował chłopakowi zostanie... To był... Ryzykowny krok... Traciła go lekko kolanem pod stołem jak by chciała powiedzieć "jestem z tobą".
- Ty chyba zwariowałeś?! - przerwał jednak tą komunikację Flyn i aż odsunął się od stołu.
- Nic mi nie jest... Te rany to znak że zawaliłem... Ojciec nie pozwoli niczego przy nich robić. - Leah uniosła lekko brwi... Czyli to faktycznie była jakaś powalona kara.
- Po za tym jak to sobie w ogóle wyobrażasz?! Myślisz że z jakiegoś powodu jest nietykalna? Ona i jej ziemia? Staruszkowi było jej szkoda ze względu na jej rodziców więc toleruje jej humory ale nie pozwoli sobie na dalsze zniewagi. Gdybym tu został, przyszedł by po mnie... Tym razem na pewno... - zawahał się i spojrzał krzywo na Leah.
- Nie jesteś tak głupia żeby znowu próbować z nim walczyć? - po plecach przeszedł jej dreszcz ale chłopak przysunął się z powrotem do stołu i zakrył oczy ręką.
- A jeśli tak... Nie masz go dość? - dooobra, to nie do końca była prawda... Ale mogła ochronić Rivera i sprawdzić teren.
- I co z tego? Nikt za tobą nie pójdzie... Zostawiłaś stado i już raz z nim przegrałaś. Co takiego zrobiłaś dla nich co? Czemu mieli by za tobą iść? Jak zaatakujesz go to tym razem cię wygna albo zabije na miejscu i tyle będzie z całego przedsięwzięcia. Z resztą... Gdybym cię poparł skończył bym tak samo. - dodał bardziej... Markotnie? Niż z złości? Wow... Naprawdę sporo się zmieniło.
- Astrid jest trochę potorbowana... Dostała kilkoma srebrnymi pociskami ale głównie po łapach... Zawsze była skubana szybka. Jej grupa miała mniej szczęścia więc... Bardziej ucierpiała jej duma. - rzucił dopiero teraz odpowiadając na pytanie Rivera.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 12:30

Oczy dziewczynki od razu zaświeciły się z zachwytem, gdy tylko nowy kolega poinformował ją o tym, że coś takiego jak walki wilków naprawdę istniały, jak w Białym Kle i Leah brała w nich udział! Pomijając okropne traktowanie wilka i tamte psy przez ludzi, sam fakt walki z innymi innymi wilkami naprawdę jej imponował. Rozumiała już dlaczego Leah jest taka silna i taka fajna, a nie taka miękka faja, jak jej głupi wujek. Albo okropna matka…
- Też chce na walkę! Rozłożę wszystkich na łopatki! Nie mają ze mną żadnych szans! - zawołała ochoczo, bez wątpienia gotowa, by w tej chwili ubrać się do wyjścia i pędem ruszyć na jedną z takich walk.
Trochę się uspokoiła, gdy Flyn powiedział o tym że kiedyś razem z Leah ganiali kurczaki i on był ich królem. Przede wszystkim przez to, że wspomniał że Leah kiedyś była normalna. Nie bardzo to rozumiała. Myślała że chodziło o to, że nie umawiała się z beznadziejnymi wujkami, bo dla dziewczynki wydawało się to jedynym odstępstwem od normy. Chciała już nawet dopytać, ale Leah sprawie ukróciła temat, wspominając o jajecznicy. I to jeszcze jak sprytnie! Ona była tak łasa na pochwały, jak jednooki na słodycze. Nie mogła się nie wyszczerzyć z dumą po takim komplemencie.
- Od razu wiedziałam, że będzie nas więcej przy śniadaniu! Przed moim nosem przecież nic się nie ukryje! - powiedziała bardzo zadowolona z siebie i pewnie niewiele brakowało, by zaraz obrosła w piórka. Przestała zaczepiać gościa, gdy zaburczało jej w brzuchu i w końcu postanowiła zabrać się za jedzenie, choć wcale nie było to takie proste, gdy tu nagle takie interesujące tematy zaczęły być poruszane. Nawet chciała się wtrącić, ale powstrzymała się przed tym widząc minę Rivera. To było naprawdę niepokojące, jak bardzo był wnerwiony, a mimo to z jakim spokojnem się wypowiadał. Wolała nie ryzykować że jej się oberwie. Najwyżej później zasypie ich wszystkich gradem pytań.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale on sam wpadł na pomysł by przekonać inne wilki w stadzie, że Leah zbiera dla niego informacje u wampirów - wyjaśnił, rozumiejąc czemu chłopak był w tym momencie taki zdenerwowany. Wcześniej na pewno uważał się za prawą rękę swojego ojca, jako że miałby w przyszłości zająć jego miejsce, a tu się okazywało jak wiele informacji August przed nim ukrywał. Ba! Z jaką łatwością przyszło mu oszukanie całego stada.
No nie był najlepszy temat do rozmowy przy jakimkolwiek posiłku i to jeszcze przy dziecku dlatego mimo wszystko River próbował uspokoić nieco Flyna i skupić uwagę wszystkich na jedzeniu. Szczerze też go niepokoiły rany chłopaka, a przede wszystkim sam fakt, że jego własny ojciec byłby zdolny tak dotkliwie skrzywdzić swoje dziecko. Wychodziło na to, że August i Lake mogliby podać sobie ręce w kwestii wychowania dzieciaków. Choć u Hannah nie dopatrzył się żadnych blizn, przynajmniej jeśli chodziło o te na ciele. Tę na twarzy Flyna… zostaną z nim już do końca życia i może jeszcze bardziej oszpecą jego młoda twarz, jeśli nie postanowi się nimi odpowiednio zająć.
- Mógłbyś nie krzyczeć? - skarcił go spokojnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to nie był najmądrzejszy z jego pomysłów. Ale naprawdę martwił się o dzieciaka. I nie tylko o niego. Mógłby wykorzystać gniew Augusta i podejmowanie przez niego nierozsądnych decyzji, by im więcej wilków zostałoby rannych, tym łatwiej byłoby Riverowi nastawić ich przeciwko obecnemu alphie. Niestety to wiązałoby się z tym, że znacznie więcej wilków, że stada straci swoje życie w tej bezsensownej walce i niestety nie tylko August będzie miał ich krew na rękach, ale też i jednooki. To… byłoby bardzo okrutne z jego strony. Dlatego był gotów samemu podjąć się nierozsądnych decyzji. A właściwie jednej. Nie dopuści do tego, by za głupotę Augusta zapłaciły własnym życiem wszystkie wilki ze stada. Nie zamierzał czekać trzech tygodni. Już wolał się nie pojawić u boku Virgo podczas otwarcia ośrodka, niż pozwolić na to by August doprowadził do śmierci własnego stada.
Słuchał uważnie tego, co mówił Flyn, zerkając na niego co jakich czas i zajmując się jedzeniem, by się z nim nie kłócić. Dopiero, gdy chłopak skończył mówić, właściwie też odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie, na które odpowiedzi sam się domyślił, przełknął i spojrzał na dzieciaka.
- Ślady na twojej twarzy poddają w wątpliwość to, czy faktycznie aż tak obchodziłoby go to, co, gdzie i z kim robi jego syn. Orderu ojca roku i tak już nie dostanie - mruknął spokojnie, robiąc krótką przerwę na to by napić się herbaty i na moment zawiesić swoje spojrzenie na własnym odbiciu. Przez myśl mu przeszło, że i jemu ten order nie był pisany, przez to jak zawalił sprawę… z własną rodziną, ale nie dał się temu pochłonąć i znów spojrzał na Flyna łagodnie i ze szczerą troską.
- Jesteś dorosły i możesz robić to, co sam uważasz za słuszne, jednak naprawdę, zostań tutaj aż nie poczujesz się lepiej. On i tak cię zabije jeśli tylko dowie się, że tutaj przyszedłeś by ostrzec Leah - zauważył, zerkając na ukochaną, zastanawiając się czy i w ogóle powinien powiedzieć Flynowi prawdę. Choć… w pewnym momencie i tak by musiał. A teraz przynajmniej miał możliwość w spokoju porozmawiać z kuzynem. I okazję do tego, by przekonać go do siebie.
- Flyn, czy naprawdę uważasz, że konflikt z wampirami jest wart tego, by tracić co chwila przyjaciół i znajomych? Zobacz, że praktycznie z każdym dniem w Fostern jest coraz mniej wilków podczas gdy łowców i wampirów przybywa. Ale to nie oni zapuszczają się w te okolice by z wami walczyć. August sam wysyła wilki na pewną śmierć. To on osłabia to stado. Dawno mógłby to wszystko zakończyć, gdyby tylko pogodził się z Tenebris. Zwłaszcza że tak naprawdę to nie ona stanowi największe zagrożenie. Stanami otaczającymi Pensylwanię rządzą inne, potężne i liczne rody wampirów, które cały czas biernie obserwują co się dzieje na tych terenach i tylko czekają na odpowiedni moment, by wkroczyć i zająć te ziemie dla siebie - poinformował chłopaka, patrząc na niego z pełną powagą.
- I to nie Leah, a ja zamierzam walczyć z Augustem. Za to co zrobił stadu, tym ziemiom i… naszej rodzinie. Nie pozwolę by kolejne wilki ginęły przez niego w tej bezmyślnej walce. W mieście żyją wilcze rodziny, które mnie poprą, choćby przez fakt, że zostały przez niego wygnane ze stada, a za innymi wygnanymi był zdolny wysłać zabójców. Także za własna siostrą. Tutaj też na pewno znajdą się wilki, które będą wolały stanąć po mojej stronie. Flyn… nie pozwolę temu stadu zginąć - dodał szczerze, z całą pewnością siebie, patrząc przy tym chłopakowi w oczy poważny, a mimo to z ogromnym spokojem. To nie były jakieś tam przechwałki czy bujanie w obłokach zbłąkanego, kalekiego omegi. Doskonale wiedział na co się pisze, czym to mogło się skończyć dla niego i jego bliskich w razie porażki, a mimo to był na to zdecydowany i nie zamierzał się wycofać. A tym bardziej zawahać.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 18:32

Chłopak uśmiechnął się chociaż nie skomentował w żaden większy sposób. Leah ewidentnie nie chciała żeby ciągnęli temat. Co więcej z pełną premedytacją pochwaliła dziewczynkę... Spędziły że sobą dość czasu żeby wiedziała że to na pewno podziała. Nie specjalnie uśmiechało się jej rozmawiać przy niej... Ale zdawało się że mała szybko pojęła powagę sytuacji bo grzecznie zaczęła jeść. Jasne przysluchiwała się i akurat Leah nie widziała w tym większego problemu. Może ktoś stwierdził by że to nie do końca tematy dla dzieci... Ale sama nienawidziła za młodu tego poczucia... Wykluczenia. Rozmowa może była trudna ale z drugiej strony... Nie robili nic o czym Hannah nie mogła by wiedzieć. Ba... Zorientowana w temacie... Mogła nie palnąć jakiejś głupoty przy kolejnych obcych którzy za pewne wkrótce ich odwiedzą. Wiele myślała o Flynie... Ale i tak zamierzała posłuchać jednej z jego rad i nie pchać się jeszcze Augustowi pod nogi... Chłopak przyglądał się Riverowi wściekle... Trudno powiedzieć co drażniło go bardziej... To że tak owijali w bawełnę... Czy to że i River i Leah byli przy tym tacy spokojni jak by nic się nie działo. Leah miała być szpiegiem? Przecież to popieprzone! Faktycznie pozwolił się ponieść i tym razem... To nie Leah go uciszyła... On to zrobił. Jednak to samo w sobie nic by dla niego nie znaczyło... Gdyby nie sposób w jaki to zrobił. Przypominał rozkaz ojca... Krótkie niby spokojne polecenie a jednak nie znoszace sprzeciwu... Co więcej... Gdy podsumował jego ojca oczy błysnęły mu złotym kolorem. Jak śmiał w ten sposób o nim mówić! Nie odezwał się jednak... Bo dziwnym trafem akurat Leah nabiła na widelec boczek na talerzu obok jego ręki. Jasny komunikat... Bardzo jasny... Na tyle że obrócił wzrok i spojrzał na Hannah. W sumie... Nawet nie zastanawiał się kim była... Pewnie jego córką skoro się tak mądrzył na temat ojcostwa. Pięknie... Czyli faktycznie bawili się w dom. Prychnął gdy River przypomniał mu ci zrobił by ojciec gdyby wiedział że tu przyszedł... Po co przyszedł.
- Groźby ci nie pasują dziadku. - rzucił nawet na niego nie patrząc.
Leah musiała zebrać w sobie cała siłę woli żeby nie robić scen przy małej. River mimo wszystko zachowywał spokój i ona też się starała... Naprawdę. Wychwyciła gdy River na nią spojrzał i uśmiechnęła się trochę krzywo... Tak... Mogą nie mieć lepszej okazji. Co nie znaczyło, że była z tego powodu szczęśliwa. O wiele bardziej od przekonywania go... Wolała by go wyrzucić z domu... Najlepiej przez okno... Zamknięte. Chłopak z resztą też nie był nastawiony zbytnio na rozmowę. Chciał się zrewanżować i ich ostrzec... Ją ostrzec. Tym razem jednak słowa Rivera ruszyły jakaś wrażliwą strunę. Zgadzał się... Jego ojciec był do dupy przywódcą... Przez jego wybory ciągle tracili dobrych wojowników. Juz... Nie pamiętał kiedy ostatnio prowadził zwykle polowanie na pełnię... Kolejne słowa z jakimi się zgadzał to te że August jest słabością stada... Wreszcie spojrzał na Rivera... Mimo że nic nie mówił to jednooki miał jego uwagę. I wtedy.... Czar prysł. "Pogodzić się"?! Chyba mu całkiem odbiło! To czyli wojnę od.... W sumie sam nie widział! Słuchał go co prawda dalej ale coraz mniej podobało mu się to co słyszał. Skrzyżował ręce na piersi i gdy River skończył swoją przemowę lekko pokręcił głową.
- Tak to widzisz? Chcesz zrobić z nas kundle na smyczy wampirów? - zapytał pogardliwie i spojrzał na wilczyce.
- I ty się na to godzisz? Tenebris zaszlachtowała twoich rodziców. Wolisz biegać za rzucaną przez nich piłeczką? - teraz to ona spojrzała na Rivera.
Nie... Zdecydowanie też nie do końca pasował jej układ z wampirami. Mimo to... Ufała Riverowi... Dlatego spokojnie wstała od stołu jak by chciała się iść przewietrzyć, a zamiast tego szybkim ruchem złapała szczeniaka za gardło i przygwozdziła do ściany. Aż kilka obrazków spadło na ziemię.
- Miałam cię za troszeczkę mądrzejszego ale po raz kolejny mnie zawiodłeś... River próbował po dobroci ale jak widać do ciebie dociera tylko jedno. - warknęła i uderzyła nim o ścianę jeszcze raz.
- Ilu stado straciło w ciągu ostatniego roku?! A ty głupio wierzysz że jest sposób na pokonanie wampirów i co? Słuchałeś w ogóle co mówił? Ty nigdy nosa za ziemię niczyją nie wystawiłeś, nie wiesz nic o tym jak jest w mieście. River tam mieszkał, widział się z wilkami spoza stada i wie jakie siły mają wampiry. To że nie zmieli nas jeszcze razem z trawą to cud. Pytasz czy chce być czyimś posłusznym kundlem? Nie... Dlatego chcę przywódcy który słucha a nie tylko rozkazuje. Chcę żebysmy nie bali się polować czy biegać po lesie. Potrafisz to zrozumieć czy na to też jesteś zbyt głupi?! - usilnie starał się oderwać jej rękę z pokiereszowanej szyi ale nie dała mu do tego okazji. Puściła go dopiero gdy skończyła mówić i z trzasnieciem wylądował na ziemi.
- Wracaj do nogi tatusia i nie zawracaj nam dupy. Grzeczny piesek. - pruchnęła i usiadła z powrotem do stołu upijając łyka herbaty.
- Przepraszam... Boże jak ja nie cierpię hipokryzji. - rzuciła tylko jak by Flyna już u nich nie było a nie łapał łapczywie oddech pod ścianą.
Ba... Powiedziała to na tyle spokojnym tonem jak by doszło do jakiejś sprzeczki o hasło w krzyżówce a nie rzucała nim o ścianę.
Potrzebował chwili by się pozbierać... Była w pełni zdrowa, on nie... Rana na szyi znów piekła i miał wrażenie że nie da rady mówić. W pierwszej chwili... Instynkt chciał wziąć górę.... Oczy zmieniły kolor i chciał rzucić się na wilczyce która jak gdyby nigdy nic wróciła do stołu... Ale coś... Sam nie wiedział. Coś w spojrzeniu Rivera mówiło mu jak głupi był to pomysł.
- Jakich zabójców? - zapytał po dłuższej chwili analizowania tego co usłyszał.
- Ojciec zawsze podkreślał, że stado i rodzina są najważniejsze. Po to ta cała wojna... Żeby odzyskać Naszą ziemię...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 20:08

- Wiem, dlatego nikomu nie grożę - odparł, nawet odrobinę nie dając się sprowokować tak głupią zaczepką. To i tak nie było na tyle ważne by się na tym skupiać, bo przecież planował zdradzić synowi swojego przyszłego przeciwnika swoje plany. Oczywiście to było strasznie głupie, bo Flyn mógłby polecieć zaraz do ojca i przekazać mu to wszystko, o czym się w tej chwili dowiedział, z nadzieją, że August z tyrana, nagle zmieni się w kochającego, dumnego ze swojego syna ojca i poklepie go po głowie. Może nie znał zbyt dobrze Augusta, ale był pewien, że coś takiego pewnie nawet nie przeszłoby mu przez myśl. Mógł się założyć, że najpierw zganiłby dzieciaka, być może znów by go zranił, by wylądować na nim swoją złość i dopiero po tym przyszedłby po Rivera i Leah. Zwłaszcza że na własne oczy widział, jak nawet dla najbliższej rodziny August nie ma skrupułów. Żal mu było chłopaka i nawet nie chciał myśleć o tym ile on, jego siostra i żona Augusta musieli wycierpieć przez te wszystkie lata. Szczerze martwił się o nich i naprawdę coraz bardziej miał ochotę ukręcić łeb Augustowi, choć oczywiście nie zamierzał tego robić.
Przez moment wydawało mu się, że ma już Flyna, że chłopak nie tylko nie doniesie o niczym swojemu ojcu, ale też opowie się po stronie jednookiego. Niestety wzmianka o przymierzu z wampirami roztrzaskała to wrażenie i chłopak znów, gdyby mógł, plułby w nich jadem. Chłopak od małego był uczony, że wampiry to zło wcielone, nawet nie myśląc o tym by spróbować poznać drugą stronę bez rozlewu krwi, a tym bardziej poznać prawdziwy powód tego konfliktu. Już nawet chciał mu opowiedzieć o tym co zobaczył u Estery, posyłając Leah tylko krótkie spojrzenie że wszystko miał pod kontrolą… jednak rzeczywistość szybko to zweryfikowała. Zapomniał o tym, że o ile go nie tak łatwo było sprowokować, tak Leah… cóż… była pod tym względem zdecydowanie łatwiejszą ofiarą. O ile rozumiał czemu się wściekała, tak… naprawdę go zaskoczyło to, jak gwałtowna i agresywna potrafiła się stać w mgnieniu oka.
- Leah! - krzyknął na kobietę, zdecydowanie bardziej zaskoczony i zaniepokojony jej zachowaniem, niż zły. Choć powinien, bo jej wybuch wyraźnie przestraszył Hannah, która momentalnie skuliła się pod stołem przerywając jedzenie. Mogła udawać nieustraszoną, ale zdawał sobie sprawę, że takie sytuacje mogły przywoływać nieprzyjemne wspomnienia. Nie wiedział czy iść do dziewczynki, czy jednak pomóc chłopakowi. W obu przypadkach mógł zostać pogryziony albo przez wystraszoną dziewczynkę, albo przez wkurzoną partnerkę. W przypadku Hannah… obawiał się, że i tak niewiele by pomógł. Postanowił więc uspokoić Leah.
- Leah, puść go proszę. I zajmij się Hannah - poprosił łagodnie podchodząc do niej i kładąc jej dłoń na ramieniu. Gdy na niego spojrzała, jego oko tylko na krótki moment błysnęło żółtym kolorem, gdy widział to spojrzenie Flyna posłane za Leah. Jednooki nie miał wątpliwości, że chłopak gotów był się na nią rzucić. Oj byłby to zdecydowanie jeszcze głupszy pomysł niż wyzwanie do walki Augusta. Kiedy więc Flyn na niego zerknął, lekko pokręcił głową, na znak, że nie radził chłopakowi próbować atakować kogokolwiek w tym domu.
Po chwili kucnął przy nim i ostrożnie pomógł mu wstać.
- Byłem u Estery i doskonale widziałem jak bardzo rodzina i stado są dla Augusta ważne. Kiedyś może i były. Tak samo jak chęć odzyskania starych terenów, jednak wszystko się zmieniło, gdy przez układ z Lawrencem zginęła jego dziesięcioletnią córka. Od tamtego momentu Augustowi przestało zależeć na ziemi, stadzie czy rodzinie. Chciał wyłącznie zemsty na rodzie Tenebris. Byłbym hipokrytą, gdybym go skrytykował z ataki powód do wojny, bo sam do niedawna żyłem napędzany zemstą. Niemniej przez Augusta wilki przynajmniej na kilka pokoleń straciły możliwość, by chociaż próbować odzyskać ziemie odebrane im przez wampiry. Ja przede wszystkim chcę ochronić to stado i tych co jeszcze zostali przy życiu. By, tak jak powiedziała Leah, mogli bez obaw polować i biegać czy to tutaj czy w okolicach miasta nie obawiając się tego, czy ich jakiś wampir czy łowcą nie ustrzeli. Poza tym, pewnie o tym nie wiesz, że August daje azyl wampirzycy groźniejszej niż Virgo, przez którą ulice Venandi jakiś czas temu spłynęły krwią niewinnych ludzi - spróbował raz jeszcze mu to wszystko na spokojnie wyjaśnić i przekonać go, że jeśli wszyscy dalej będą tylko ślepo słuchali Augusta, czeka ich wyłącznie śmierć. I to wcale nie szybka ani spokojna.
Pomógł Flynowi dojść do stołu, cały czas przy tym bacznie obserwując Leah, by być gotów przyjąć na się je jej atak, gdyby znów postanowiła skoczyć na chłopaka. Naprawdę miał już dość bezsensownych konfliktów, które nie wnosiły nic dobrego.
- Gdy byłem mały, August wygnał ze stada moją matkę, swoją rodzoną siostrę, oraz wszystkie popierające ją wilki. Mimo to... Kazał wilkowi imieniem Barry pozbyć się wszystkich, których wygnał.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 20:54

Zdecydowanie było ją łatwiej wyprowadzić z równowagi... Ba... Kto jak kto ale Flyn doskonale to wiedział. Usłyszała krzyk Rivera gdy nie wytrzymała i przyszpiliła chłopaka do ściany. Jakaś część jej chciała słuchać... Ale cóż... Nie była dość głośna by dojść do głosu. Flyn był upartym zapatrzonym w tatusia ciołkiem, pokazał przy stole że nie będzie słuchał a skoro tak... To nic nie stało na przeszkodzie żeby wygarnęła mu co o nim myśli. Dopiero drugie upomnienie poskutkowało... A konkretniej to jak dotknął jej ramienia. Trudno jej było odpuścić... Zrobiła to naprawdę niechętnie... Miała zdecydowany problem z słuchaniem poleceń ale... Wiedziała że tu musi ustąpić. Z resztą... W tym wszystkim zapomniała o Hannah. Cofnęła się nie patrząc na chłopaka... Nawet na Rivera żeby się uspokoić i iść do małej. Gdy schyliła się pod stół jej oczy miały już normalny kolor.
- Przepraszam... Hannah... Chodź do mnie maleńka. - szepnęła szczerze skruszona widząc to jak ta się wystraszyła.
Tyle dobrze... Że jej interwencja nakloniła Flyna do słuchania. Ewidentnie drgnął gdy padło imię Estery... Taaa tą kobiecie znali tu wszyscy. Była autorytetem z którym trzeba się było liczyć. Chociaż to o czym mówił River było trudne do przyjęcia. Spojrzał na Leah próbującom wyciągnąć Hannah spod stołu gdy jednooki przytaczał jej słowa... A później... Na niego. Spuścił wzrok gdy ten wspomniał o wampirzycy w Fostern...
- Domyslaliśmy się... Pojawiła się krótko po tej wielkiej bitwie w lesie... Ranna... Z początku stroniła od ludzi... Większość nas się domyślała ale ojciec zarządził wojnę... A ona nie szkodziła. - przyznał z czymś... Co mogło być mieszanką wstydu ale jednocześnie... Obojętności? Trochę to paradoksalne... Ale nie miał nic przeciwko. Nic im nie zrobiła... Taaa Leah miała rację że był hipokrytą. Gdy River zaczął opowiadać... Swoją historię znów na niego spojrzał. Przeczesał ręką włosy po zdrowej stronie głowy... To było dużo... Naprawdę dużo.
- Barry nie żyje... - rzucił wyjątkowo... Spokojnie.
- Matka o nim... W zasadzie... Nie tyle o nim, co opowiadała o rozdarciu stada. Mówiła że trzeba uważać komu się ufa... Bo po podziale stada, krótko przed atakiem na Venandi nawet brat krwi Augusta go zostawił i ruszył za resztą... Tamci... Podobno nigdy nie wrócili... - mówił bardziej do siebie.
To... Faktycznie można było odebrać też inaczej... Nie jako zdradę tamtej części stada. Ale czy jego ojciec naprawdę mógł by... Uniósł rękę do ran na głowie... Gdy się wściekał... Nie był sobą. Wstał wyraźnie zaniepokojony.
- Musze... To przemyśleć... On jest nie tylko moim alphom ... Jest... Ojcem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 22:13

Może była to kiepska kryjówka, ale w tej chwili zwyczajnie zadziałał instynkt, który kazał jej się schować. Jak podczas burzy. Ucieczka nic by przecież nie dała, bo niebezpieczeństwo mogłoby ruszyć za nią, gdyby na przykład ruszyła na piętro, albo do innego pokoju. Ucieczka z pensjonatu nie wchodziła w grę, bo musiałaby zbliżyć się do szarpiących się dorosłych, a tego wolałaby uniknąć. Nie była tak głupia by pchać się do paszczy lwa. Nie sądziła… że tutaj też będzie musiała spotykać się z takimi sytuacjami. Może… powinna poszukać dla siebie innego kąta? W oborze wydawało się całkiem miło. I była pewna że tamtejsze zwierzęta tak się z sobą nie kłócą i nie atakują w amoku.
Kiedy Leah się do niej zbliżyła, łypnęła na nią czujnie okiem, ale tak łatwo nie zamierzała odpuścić. Choć… z drugiej strony skoro Leah była tutaj, to zagrożenie raczej było zażegnane. Wątpiła by River był zdolny do zrobienia krzywdy komukolwiek. To był taki mięczak i cienias, że nie miała wątpliwości, że nie byłby w stanie komukolwiek cokolwiek zrobić. A on jeszcze chciał bić się z obecnym przywódcą stada, jak dobrze zrozumiała… Wiedziała, że był głupi ale nie sądziła, że aż tak. Ostatecznie, ostrożnie wylazła do Leah, ale pozostawała ostrożna, gotowa w każdej chwili znów gdzieś się schować. Wychodziło na to, że tyle było ze śniadania.
River znów podjął próbę przemówienia Flynowi do rozumu i tym razem… wydawało się, że chłopak mógłby posłuchać. Nie wiedział tylko czy to przez to co zrobiła Leah, czy przez wspomnienie Estery. W każdym razie… odpowiedź Flyna go zaskoczyła i spowodowała mętlik w jego głowie. Nie rozumiał tego, jak całe stado mogło ukrywać jednego niebezpiecznego wampira i wciąż nie ufać temu, który tak pomaga zwykłym mieszkańcom Venandi i chce zakończenia tego konfliktu. W ogóle tego nie rozumiał. Miał wrażenie… że z przekonaniem go będzie najtrudniej że wszystkich, mimo że praktycznie napatoczył się jako pierwszy.
Drugim zaskoczeniem była informacja o tym, że pomimo otrzymania od Augusta rozkazu, by pozbyć się części stada która się oddzieliła, sam zginął. Co jeśli… Barry chciał dołączyć do Kayi, a August za nim wysłał łowców, którzy się wszystkich pozbyli?
- Ci co opuścili te tereny z moją matką zostali zabici przez łowców. Przeżyłem tylko ja i moja siostra oraz ci, którzy nie szli dalej i postanowili osiedlić się w Venandi - wyjaśnił spokojnie, pomagając Flynowi wstać i pokiwał lekko głową, na jego decyzję.
- Fostern nie zostało wiele czasu, Tenebri s gdyby chciała, już dawno by tu wkroczyła ze swoimi przemieniony mi i pozbyła się wszystkich wilków, nie chce jednak tego robić, bo nas potrzebuje do ochrony stanu przed wampirami z sąsiednich terenów, które tylko czekają by zagarnąć Pensylwanię dla siebie. Wątpię by byli na tyle łaskawi, by zostawić przy życiu wilkołaki toczące od lat konflikt z wampirami - dodał, uznając, że warto było, by Flyn o tym wiedział, skoro chciał sprawę przemyśleć. Nie chciał go pospieszać ani naciskać. Zwłaszcza że chłopak głównie potrzebował czasu by dojść do siebie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 03 Maj 2024, 22:50

Naprawdę czuła straszne poczucie winy gdy widziała ile ta sytuacja kosztowała dziewczynkę. Nie wyciągała jej na siłę spod stołu, gdy ta się do niej przesunęła usiadła na ziemi obok i przytuliła ją do siebie.
- Przepraszam... - powtórzyła szczerze.
Żadna bura od Rivera nie będzie tak dotkliwa jak to spojrzenie małej.
- Pozwalam się zbyt łatwo wyprowadzać z równowagi... Ale nigdy nie zrobiła bym ci krzywdy. Nie pozwolę też nikomu innemu ci jej zrobić wiesz? Co by się nie działo... Jesteś tu bezpieczna. - zapewniała głaszcząc jej poczochrane włosy.
Co do męskiej rozmowy... To nie tak że ją ukrywali... Raczej Flyn nazwał by to ignorowaniem. Po za tym oczywiście nie mieli pewności... Tą zyskał głównie teraz gdy River o tym wspomniał. Ostatecznie... W Fostern było sporo turystów. A kobieta o której myślał równie dobrze mogła być jedna z nich i mieć słabe szczęście do czasu. Niemniej... Nie był ani na tyle uparty ani głupi by nie zauważyć tego jak gryzło się to z tym co August mówił o wampirach. Nie przyjął pomocy Rivera przy wstawaniu ale obiecał że sprawę przemyśli... To było naprawdę dużo informacji. Głównie takich które chciał by pierw dyskretnie potwierdzić.
- Nie ważne co postanowię... Stary jest na ciebie cięty, cokolwiek planujesz przyczaj się... Albo przyśpiesz. - przypomniał jeszcze i zerknął na Leah.
Ostatecznie... Przyszedł tu z jej powodu, potarł szyję za którą go złapała i spuścił spojrzenie.
- Leah... Ehhh nieważne. - spojrzała nawet na niego ale on tylko machnął ręką i nie czekał na kolejne zaproszenie do stołu czy odprowadzenie do drzwi. Sam do nich trafił... Bez słowa, uznając za pewne że jego "przemyśle" wystarczy za wszystko. Gdy kroki ucichły... Dopiero spojrzała na Rivera. Gdy ostatnio zrobiła coś wbrew niemu... Była przygotowana na to mógł by ją nawet uderzyć... Wtedy tego nie zrobił, spodziewała się że raczej tym razem też nie...
- Wybacz... Nie potrafię przy nich się powstrzymać... - szepnęła nie wiedząc gdzie uciec spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptySob 04 Maj 2024, 00:17

Hannah nie stawiała oporu, gdy Leah przygarnęła ją do siebie. W końcu sama się do wilczycy nieco przybliżyła. I choć nic nie powiedziała, tak dla bezpieczeństwa, by mimo wszystko nie sprowadzać na siebie gniewu wilczycy, to jednak ostrożnie przytuliła się do niej. Odkąd tutaj była i nie było w pobliżu Lake, chyba pierwszy raz doświadczyła tak nerwowej sytuacji. I choć normalnie cieszyłaby się, że być może wkrótce pozbędzie się okropnego wujka bo ten dostanie manto od tutejszego alphy i pewnie zostanie przepędzony, tak teraz… czuła ogromną niepewność i niepokój. Co jeśli faktycznie alpha postanowi tutaj przyjść i ich wszystkich… a przecież to River chciał z nim walczyć! Nie mógłby skupić się tylko na nim a je zostawić w spokoju?
- Dzięki za radę - powiedział szczerze, doceniając to, czego dowiedział się od chłopaka i że ten przemyśli całą sprawę.
- I Flyn… pamiętaj że gdybyś potrzebował bezpiecznego, spokojnego kąta do wylizania ran, możesz tu w każdej chwili przyjść - zaproponował chłopakowi, nie zatrzymując go, ani też na siłę go nie zaciągając do stołu.
Spojrzał tylko za nim, jak ten opuszczał pensjonat i skupił wzrok na Leah. Podszedł do niej zaraz i tak jak siedziała z małą, tak objął je obie do siebie. Miał na przygotowania zdecydowanie mniej czasu, niż by chciał. W końcu nie będzie w stanie trenować i przekonywać innych wilków do wzięcia jego strony bez pojawiania się za wiosce. Zwłaszcza że do dużych nie należała.
- Nie przepraszaj. Mogłem nie wspominać o wampirach - powiedział łagodnie, całując ukochaną w głowę. Był bardzo spięty, jego myśli wciąż krążyły wokół tego wszystkiego, czego się właśnie dowiedział. Astrid była ranna. I nie tylko ona, a prawdopodobnie tej nocy to samo spotka kolejnych…
- Czy… jeśli przegrasz, będziemy musieli się stąd wyprowadzić? - zapytała Hannah ze szczerą obawą w głosie. Nie chciała się stąd wyprowadzać. Lubiła ten dom.
- Nikt się nie będzie stąd wyprowadzał. Nie pozwolę na to - obiecał dziewczynce, i lekko poczochrał ją po włosac, wstając z podłogi. Tyle było ze śniadania, ale przecież to tak wszystko nie mogło stać na wierzchu aż do obiadu czy przyjścia ich tym razem zapowiedzianego gościa.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptySob 04 Maj 2024, 06:10

Nie sądziła że tego typu sytuacja aż tak ją dotknie... Byli bardzo burzliwą rasą i drobne spięcia zdarzały się dosyć często. W górach stanęła do walki z Lake żeby jej bronić i fakt że teraz się tak wystraszyła jej reakcji łamał serce. Zupełnie nie pomyślała że odbierze to tak personalnie. Przez to jak była pewna siebie na codzień... Łatwo było zapomnieć przez co przeszła i jak świeże to wciąż było. I proszę... Kolejny dowód na to, że była by kiepską matką. Spojrzała na Flyna gdy chciał coś do niej powiedzieć ale ostatecznie zrezygnował i wyszedł nie mieszkając wychodząc pokazać Riverowi środkowego palca. Tiaaaa nie wszystkie wilkołaki lubiły troskę i głaskanie po głowie. Fly ewidentnie odbierał to jako formę... Słabości? Była pewna że tu nie przyjdzie z czystej przekory ale! To nie znaczyło że nie stanie po ich stronie. W zasadzie... Dla zasady może starać się nie dołączyć do wilkołakow na patrolach póki nie rozstrzygnie się pojedynek. Znała go na tyle... By wiedzieć że ten gest, a nie kolejna pyskowka to dobry znak. Gdy River od razu skupił na niej wzrok nie była pewna co myśleć... Spodziewała się bury przynajmniej... Tymczasem gdy jej mięśnie instynktownie lekko się napieły w przygotowaniu na to co nieuniknione on ją po prostu objął. W zasadzie... Prawda była taka że żałowała swojego wybuchu ale tylko ze względu na Hannah. Naprawdę nie chciała jej wystraszyć. Chciała przemówić do rozsądku Flyna. Spojrzała na małą gdy ta się odezwała... To była... Uzasadniona obawa. Ale w tym wszystkim nie zapomniała o niej... Dlatego chciała się pogodzić z Daysie. Oczywiście jeśli poprze Rivera to super ale nie na tym najbardziej jej zależało. Chciała mieć pewność że gdyby jej i Rivera zabrakło... Ktoś zajął by się Hannah póki ta nie mogła by tu mieszkać samodzielnie. Zapewnienie Rivera było słodkie... Ale zdawała sobie sprawę jak zapewne też mała... Jak niewiele będzie mógł zrobić w wypadku przegranej. August nie będzie się nim przejmować ani wchodził w układy z kimś kogo pokona.
- River nie przegra... Musimy w to wierzyć bo tym dodajemy mu sił wiesz? - powiedziała cicho i uśmiechnęła się smutno.
- Ale... Jeśli coś poszło by nie tak, oficjalnie jestem częścią stada... Przyjmie mnie, a ze mną i ciebie jeśli zgodzę się tym razem być posłuszna. - dodała i pogłaskała jej głowę.
To nie było kłamstwo... To były fakty. Chciał tego od tak dawna że pewnie odgrywają swoją rolę miłosiernego pana który przyjmuje swoje zabłąkane psisko czuł by się jak ryba w wodzie. Kara by jej rzecz jasna nie ominęła... Ale Hannah była by bezpieczna... Pod jej opieką. Przemilczała więc tylko fakt że nie potrafiła by tego zrobić. Dziwnie tak balansowało się prawdą, ale chciała dać powód małej by się nie martwiła. Wstała i spojrzała na stół... Poskładała talerze i gdy odniosła je do kuchni zerknęła na ścianę w którą uderzyła Flynem. Jakoś tak... Z jednej strony, była wdzięczna za tą wizytę. Z drugiej... Czuła w głębi siebie taki... Gniew. Zupełnie nie rozumiała jak River potrafił zachowywać tak po prostu spokój. Odwiesiła obrazek który wisi chyba w każdym domu... Namalowany krajobraz lasu z polem i rzeką. Miała ochotę wyjść i pobiec przed siebie bez celu... Czuła że River od tak nie zostawi informacji o rannej Astrid. W ich założeniach, miała być jedną z głównych sojuszników. Tak w głębi serca bała się terminu trzech tygodni... Jeśli z Augustem jest tak źle, możliwe że ten termin przestał być wiążący. Ile więc mogli mieć? Tydzień? Dwa? A może nawet nie jeśli Flyn się wygada. Odwiesiła kolejny obrazek z jakąś wsią i szkic ich domu z czasu gdy w zagrodzie było stado bydła, a po podwórku dreptały kury. Nigdy się nie cofała i nie uciekała... A tym razem gdyby River stwierdził choć raz że zrezygnuje... Była by w momencie spakowana. Marny nastrój na dzień pogodzenia się z przyszywaną matką. Wiedziała że nie może dziś tak po prostu wyjść więc usilnie starała się dusić to w sobie i skupić na posprzątaniu. Ba! Wzięła się nawet za zmywanie
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyNie 05 Maj 2024, 20:09

Dziewczynka nie bardzo była przekonana, że sama wiara w zwycięstwo jednookiego mogła wystarczyć. Był przecież kaleką, a do tego w sytuacjach kryzysowych nie walczył, a gadał. Dobrze, że chociaż chociaż jakiś tam minimalny instynkt u niego działał i obronił się, gdy jej matka go zaatakowała, nie wiedząc jeszcze, że to jej młodszy brat. Już chciała zauważyć, że River nie ma przecież najmniejszych szans przeciwko najpewniej bardziej zaprawionemu w boju przeciwnikowi. Skoro do tej pory nikt inny nie rzucił mu wyzwania, musiało znaczyć, że był naprawdę cholernie silny. I straszny. A ten tu? Był miły i to chyba w ten najgorszy sposób, gdy ktoś na niego pluje, a on sądzi, że deszcz pada. No i zamiast walczyć i zabijać, robił przepyszne naleśniki, prawie takie jak babcia. Naprawdę nie wierzyła w to by miał jakiekolwiek szanse, jednak nie kłóciła się. Zwłaszcza że to i tak nie miało znaczenia, gdy Leah obiecała, że co by się nie stało, ona zawsze zaopiekuje się małą. To było zdecydowanie najbardziej pocieszające. Pokiwała lekko głową na jej słowa i niemalże czując napięta atmosferę wolała wziąć Ajrisz na ręce i wyjść przed dom sobie pobiegać i pobawić się w oborze ze zwierzakami. Cokolwiek, byle nie być w tej chwili w domu. Miała wrażenie że jest tam tak gęsto, że można by siekierę wieszać, a przecież Flyn poszedł.
River również zajął się sprzątaniem po, jakby nie patrzeć, nie udanym śniadaniu w milczeniu zabierając ze stołu i przekładając w kuchni jedzenie do pojemników, by można było je schować do lodówki. Głównie martwił się o Astrid i wcale nie przez pryzmat tego, że bez niej ich plan mógł się nie udać. Lubił ją, nawet uważał za swoją przyjaciółkę, choć raczej nie spędził z nią jak do tej pory za wiele czasu, mimo wszystko była mu bliska. Skłamałby jednak, gdyby powiedział, że jednoczenie nie martwił się tym co się dowiedział od Flyna, o tym jak bardzo zły jest August. Miał ogromną ochotę pójść teraz do niego i zmusić go, by zrezygnował z wysyłania wilków poza granice Fostern, do momentu ich pojedynku. Niestety wiedział, że to głupi pomysł i umawiając się z nim już teraz na walkę, którą mieliby rozstrzygnąć za kilkanaście dni, nie miałby już szans zwerbować na swoją stronę choć części tutejszych wilków. Mimo że wcześniej wiedział na co się pisze, jakby waga tego wszystkiego dopiero teraz zaczęła do niego docierać. Jeśli zyska sprzymierzeńców w stadzie i… zawali… zginą kolejne wilki. I to przez niego. Ale jeśli nic nie zrobi… jeśli August dalej będzie toczył tę swoją głupia wojenkę, w pewnym momencie nie zostanie tu już żaden wilkołak. Pójście jednak do niego bez żadnego przygotowania ani poparcia nie tylko byłoby głupotą, ale i samobójstwem, a on… nie chciał kończyć ze swoim życiem. Nie po to chciał zacząć wszystko od nowa z Leah u boku. Nie po to tworzył z nią związek, by teraz tak po prostu dać się zabić.
- Nie musisz, ja pozmywam - powiedział łagodnie do ukochanej, niemalże stając za jej plecami i delikatnie położył swoje dłonie na jej, chcąc jej bez najmniejszej szarpaniny wyciągnąć gąbkę i talerz z rąk.
- Nie zostawię cię - zapewnił z całą swoją pewnością siebie. Była w tym ukryta obietnica, że nie da się zabić Augustowi, bo nie chciał by Leah się zamartwiała na zapas. Nie powinna, bo w końcu… z własnej woli, bez żadnego przymusu postanowił stanąć mieć Augusta za swojego wroga i wyzwać go na pojedynek.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyNie 05 Maj 2024, 21:39

Był miły... I skłamała by gdyby stwierdziła że jej też to nie martwiło. Po ostatnich dniach i walce z Lake doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaką przewagę mieli ci którzy nie przejmowali się czy zrobią drugiemu krzywdę czy nie. Gdy się wahała została zepchnieta do przymusu obrony. A walczyła z niedoświadczona w takich starciach wilczycą. River stanie przeciwko Augustowi...nie tylko walczył już w tego typu pojedynkach ale też innych starciach. Ciekawe... Jeszcze przed wyjazdem w góry... Martwiła się, oczywiście, ale wiedziała że River nie da się zabić... Że gdyby było bardzo źle to ona to przerwie. Była opcja że przegra ale nie ze zginie. Wczoraj wciąż myślała podobnie chociaż ten niepokój który odczuwała był o wiele bardziej dotkliwy. Wiedziała że River przeżyje... Naprawdę nie dopuszczała do siebie innej myśli... Teraz... Przecież nic się nie zmieniło prawda? Jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak to się wtrąci... Nie pozwoli go skrzywdzic.... Plan z Daisy miał być tylko na wszelki wypadek to co powiedziała Hannah nigdy miało nie zaistnieć... Więc skąd ten strach? Skąd ten gniew? Chyba... Im bliżej tego pojedynku tym bardziej docierało do niej to co Hannah stwierdziła tak po prostu. Co jeśli sama wiara nie wystarczy... Naprawdę usilnie musiała się czymś zająć. Zmywanie może nie było zbyt pasjonujące... Ale przynajmniej pomagało się jej skupić na czymś bardziej przyziemnym. Gdy podszedł do niej chciała spróbować obrócić to w żart... Rozluźnić nieco atmosferę i faktycznie trochę po szarpać się o naczynia. Ostatecznie przecież zostawiła go z przygotowaniami! Zacisnęła rękę na talerzu już otwierając usta gdy... Znowu się odezwał i coś w niej pękło.
- Wiem... Po prostu... - nie odwróciła się żeby na niego spojrzeć, oparła się o zlew i wręcz lekko się skuliła.
Może wszystko było by prostsze gdyby nie wiedziała o tym co czuje River? Ale... Wtedy nigdy by nie przeżyła tyłu cudownych chwil z nim. Jednak teraz... Połowę swojego życia była sama i od kiedy się pojawił, myśl że była by znów sama była po prostu nie do zniesienia.
- Boję się... - powiedziała to ciszej, w zasadzie chyba jeszcze nigdy nie musiała się przyznawać do tej emocji.
Przecież nigdy niczym się nie przejmowała, zawsze nieustraszenie mierzyła się ze wszystkimi. Tyle że tym razem musiała się po prostu przyglądać.
- Byłam taka głupia gdy zaatakowałam wtedy Augusta... Gdybym zamiast zgrywać buntownika walczyła jak Astrid może dziś miała bym szanse na poparcie stada... Może nie musiał byś tego robić... - To było głupie myślenie i doskonale o tym wiedziała.
Nigdy nie chciała przewodzić stadu... Ba!zapewne się też do tego nie nadawała, była zbyt wybuchowa. Ale nie mogła się oprzeć wrażeniu że River musi teraz sprzątać to, co ona mogła zrobić już dawno.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyNie 05 Maj 2024, 22:35

Zdawał sobie sprawę, że w normalnych warunkach, znalazłaby jakąś wymówkę byleby wymknąć się z kuchni, albo wszelkie porządku zostawiłaby jamu, a sama przypadłaby sobie na blacie i przyglądała się, jak on się wszystkim zajmuje. No może co najwyżej wycierałaby talerze i odkładała na bok, by on je później pochował na miejsce. Obecna sytuacja była jednak na tyle ciężka, że najpewniej chciała zmywaniem oderwać się od tych myśli. Jednak nie tylko jej było ciężko. Sam nie wiedział co powinien o tym wszystkim myśleć, co zrobić, by nikt więcej nie ucierpieć, jaką decyzję podjąć by wszystko było dobrze. Czuł żałosną bezradność i nie był z tego faktu ani trochę zadowolony. Chciał dla wszystkich jak najlepiej, w ogóle nie myśląc przy tym o sobie. Albo raczej myśląc, bo… był w stanie wiele poświęcić, choćby po to, by jego bliscy, jego ukochana, nie cierpiała aż tak mocno, gdyby jednak nie przeżył tego starcia. Kochał ją każda najdrobniejszą komórką swojego ciała i chciałby z spędzić z nią, trzymając ją w ramionach każdą chwilę, zdając sobie sprawę z tego, że mogły to być… ich ostatnie chwile razem. Niestety wiązałoby się to z tym, że niewiele poczyniły przygotowań do walki z Augustem, a co za tym idzie, jego… jakieś szanse na zwycięstwo spadłyby do zera. Czyżby popełnił ogromny błąd, że w takiej sytuacji wyznał Leah, co do niej czuje?
- Wiem, Le’Le. Czuję to - przypomniał jej, że przecież dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jakie emocje odczuwa, bo byli połączeni. Sam przecież czuł ogromny niepokój, ale zdawał sobie sprawę, że nie może się mu poddać bo albo zrobi coś strasznie głupiego, przypłacając to swoim życiem, albo coś… czego będzie żałował do końca życia.
Nie zmuszał jej do tego by na niego spojrzała, nie obracał jej na siłę w swoją stronę, ani też nie wyrywał jej naczyń z rąk, właściwie zostawiając wilczycę w spokoju i stając obok niej, opierając się tyłem o blat. Lekko pokręcił głową, nawet nie zaskoczony jej słowami.
- Nie muszę tego robić. Virgo jest gotów stanąć z Augustem do walki i go bez większego problemu pokonać, a po tym oddać władzę nad stadem odpowiedniemu kandydatowi na alphe. Ale po czymś takim nic się przecież nie zmieni. Wilki dalej będą nienawidzić wampirów i kwestia czasu będzie, jak znów wybuchnie konflikt. I zaczną się nawzajem zabijać. Jeśli choć część przekonam do swoich racji, interwencja Tenebris nie będzie potrzebna - wyjaśnił ukochanej i choć to niewiele zmieniało, nie chciał by Leah się zamartwiała. W końcu… to był jego problem. Od samego początku wiedział na co się pisał i godził się z tym.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPon 06 Maj 2024, 05:54

Chyba... Na to nie było dobrej odpowiedzi. Ostatecznie... To nie tak że wyznanie jego uczuć sprawiło że go pokochała... Kochała go i tak. Może było by gorzej? Bo zaczęło by do niej dochodzić to że nie zdąży mu powiedzieć tego co czuła? Może przez to byli by bardziej rozproszeni? A może wręcz przeciwnie... Odsuwając sprawy prywatne łatwiej było by skupić się na tym co ważne... Tego już się nie dowiedzą... Trzeba było sobie poradzić z tą rzeczywistością. Może... Gdyby była inna poprosiła by go o to by zrezygnował... Spróbowała go przekonać. Jednak... Rozumiała... Gdy poprosiła go o to w górach powiedział że od puszczając nie był by już sobą i naprawdę to rozumiała. Nie robił tego dla siebie... Robił to dla niej i każdego innego wilkołaka w stadzie. I może to też tak bardzo ją męczyło... Że w tym wszystkim tak mało uwagi poświęcał sobie. Nawet teraz... Przejmował się nią, a to przecież on stanie do walki! W zasadzie... Może dobrze że wybierali się na walki... Miała wielką ochotę wyladować na kimś tą frustrację, więc może nie tylko River weźmie w nich udział? Jego słowa... Na pewno wyrwały ją z tych myśli. Oczywiście że wiedział... Pamiętała jak czuła się gdy on bal się wody... Niczym... Echo emocji... Niby nie twoja a jak by twoja. Przedziwne uczucie. Doceniła że mimo to dał jej przestrzeń. Potrzebowała tego, miała wrażenie że się dusi Tymi emocjami. Spojrzała na niego dopiero gdy zaczął mówić o alternatywnym wyjściu. Nie musiała jednak czekać na ciąg dalszy... Wiedziała że tego nie zrobi, nie ważne czy to wilkołak, człowiek czy wampir... Nie zaryzykuje cudzego życia by ratować własne. Wilki były zmęczone, nie zdziwiła by się gdyby po przekazaniu władzy po prostu posłuchały nowego Alphy... Jasne były by wyjątki ale one i tak będą wśród najbliższej świty Augusta. Chociaż zdecydowanie mniej do gadanie będą mieli po wygranym przez Rivera pojedynku niż władzy ofiarowanej przez wampiry. Naprawdę rozumiała... To było trochę... Jak ze strachem przed lataniem. Wiesz że nic się nie stanie bo wypadki zdarzają się bardzo rzadko, a i tak się boisz. To nie był tylko jego problem... Byli w tym razem. Najchętniej była by obok podczas tej walki... Walczyła przy jego boku. I najbardziej dusiło ją to że chciała by to z siebie wydusić... Że chciała być wtedy przy nim... Że chce w najgorszym razie prosić Augusta o to by pozwolił jej odejść z Riverem a nie o przynależność do stada... Że matka Rivera miała poparcie a jednak przegrała... Ale nie mogła... Nie chciała mu tego mówić, bo przecież tylko kopała by leżącego.
- Jakim cudem jesteś taki... - wyrzuciła w końcu patrząc na niego.
- Opanowany i spokojny... Myślałam że mamy czas... Trzy tygodnie to niewiele ale wciąż... Wystarczyło by. Teraz... Równie dobrze może zapukać tu jutro. I to przeze mnie... Sądziłam że jest zajęty swoją wojną, że nie będzie go obchodziło to że tu jesteś... - wyrzuciła z siebie chociaż tyle... Naprawdę czuła się winna.
- Pójdę do niego... Zaproponuje swoją służbę w zamian za Astrid. To da ci dość czasu na przygotowania.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPon 06 Maj 2024, 20:08

Bolało go to, że obwiniała siebie za tę całą sytuację, choć przecież nic złego nie zrobiła. To nie ona zabiła córkę Augusta, to nie przez nią tak ogromnie nienawidził wampirów. Nawet gdyby była pokorna i posłuszna wilczycą słuchającą każdego jego rozkazu, jak inne wilki ze stada, to w żaden sposób nie zakończyłoby tej jego chorej obsesji na punkcie wampirów. Zwłaszcza, że też przecież ich nienawidziła za śmierć swoich rodziców. To w żadnym stopniu nie była jej wina. Nawet gdyby chciała się kłócić, że to dla niej chciał walczyć z Augustem, by nie musiała żyć na uboczu stada, nie byłoby to prawdą. Gdyby tak było, nie prosiłby ostatnim razem o to, by inne wilki zostawiły Leah w spokoju, a już wtedy by się na niego rzucił. Starał się przecież wtedy przemówić Augustowi do rozumu, że źle robił, że wysyłanie kolejnych wilków na śmierć nie jest żadnym rozwiązaniem. Nawet gdy Virgo po walce jednookiego z K9 wyjawiła mu swoje plany i jasno zasugerowała, że byłby idealnym kandydatem na przywódcę, wściekł się i gdyby nie rany najpewniej rzuciłby się na nią z zębami. Nigdy przecież nie chciał być przywódcą. Nie zależało mu na władzy, sławie czy pieniądzach. Chciał jedynie żyć spokojnie ze swoją rodziną. Chciał przede wszystkim bezpieczeństwa dla swojej rodziny. Mógłby dołączyć do stada i mieć względny spokój, ale nie można byłoby mówić o bezpieczeństwie. Nie z takim przywódcą jak August, który z powodu zwykłej nienawiści, wysyłał na śmierć kolejnych pobratymców, jedynie się wściekając, że wampiry zabiły czy wykluczyły z dalszej walki jego najlepsze wilkołaki, jednak wciąż z uporem maniaka psychopata robił to samo. Wysyłał kolejnych i nie próbował nawet w najmniejszym stopniu zmienić swojej taktyki. Jednooki był pewien, że jak tak dalej pójdzie, z braku wilków do walki zacznie wysyłać na bezsensowną śmierć również dzieci i młodzież przed przemiana albo ledwo po niej. A co po tym? Obawiał się… że jak tak dalej pójdzie, w pewnym momencie weźmie się za ludzkich mieszkańców Fostern. Zacznie ich przemieniać w wilki, tylko po to, by to oni skończyli jako mięso dla kruków i w imię czego? To musiało się skończyć, a że w stadzie nie było nikogo wystarczająco silnego by mu się sprzeciwić i nie bać się stanąć do walki z nim…
- Hm? - mruknął pytająco, nie bardzo ją rozumiejąc. Nie miał jej za złe tego, że frustrował ją jego spokój. Zdawał sobie sprawę, że mogło to wyglądać tak, jakby było mu wszystko obojętne i miał to w nosie, jednak to nie była prawda. Po prostu wiedział, że gniew w niczym nie pomoże, a jedynie może spowodować, że pod wpływem emocji zrobi, albo wymyśli coś głupiego. Poza tym… chciał też po części w ten sposób sprawić, że i ona szybciej zacznie się uspokajać. Inaczej najpewniej oboje by się nawzajem nakręcali, a to nie przyniosłoby niczego dobrego.
- Wierz mi, że jestem tak samo wściekły i sfrustrowany co ty, ale co by to zmieniło, gdybym też zaczął się wściekać? Wyżywałbym się tylko na wszystkim i wszystkich dokoła, a nic by to w sprawie Augusta nie zmieniło. Jedynie straciłbym tylko niepotrzebnie energię i w mniejszym bądź większym stopniu zraniłbym najbliższych - odpowiedział, patrząc na nią z troską w oku. Nie wiedział czy zrobiła to specjalnie, czy był to jakiś kiepski żart na rozluźnienie atmosfery, ale jego spokój zdecydowanie został zachwiany, gdy powiedziała, że pójdzie do Augusta by zalepił nią luke po Astrid podczas patroli. I to nawet nie tyle, że był wściekły, choć jego oko zabarwiło się na złoty kolor, jednak… przede wszystkim główne skrzypce zagrał w tej chwili strach.
- Leah nie rób tego. Jeśli łowcy cię nie zabiją, na pewno zrobią to wilki ze stada. To żadne rozwiązanie tylko zwyczajne samobójstwo - wyraził z pełną powagą i stanowczością swoje zdanie w tym temacie, był nawet przygotowany na to by się z nią kłócić, jednak choćby mieli się pogryźć, czy nawet miałaby go z domu wyrzucić, nie pozwoliłby jej na zrobić czegoś tak głupiego.
- Spróbuje z nim pogadać, by na jakiś czas zaniechał patroli, powiem że jest to warunek jego spotkania z Virgo, do którego nigdy nie dojdzie. Albo uniemożliwię wilkom wypady na patrol, choćbym osobiście miał im połamać łapy, żeby kroku nie mogli zrobić poza granice Fostern - dodał bez cienia wątpliwości, że mógłby mówić poważnie i naprawdę spróbować takiego rozwiązania. Byłby w stanie zrobić dla niej naprawdę wiele. I to niekoniecznie tylko tych szlachetnych rzeczy. W końcu z powodu śmierci Karan niejednokrotnie zrezygnował ze swojego człowieczeństwa, poddając się dzikiej nieokiełznanej furii. Czy to podczas spotkania z Robertem, czy też na treningach Viktora, kilka wybuchając czy wręcz rzucając się na wampira, który tylko miał go szkolić i pomoc w znalezieniu potwora, który zabił bliskich jednookiego. No i właśnie… nie było w nim ani krztyny litości, gdy stanął naprzeciw K9. Zwłaszcza, gdy się okazało, że mimo wszystko ten potwór był zdolny do opieki nad małym chłopcem, który o mało co również nie skończył z rozszarpany gardłem przez jednookiego.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyWto 07 Maj 2024, 06:52

Może nic by nie zmieniła... A może miała by szanse. Swoją izolacją zamknęła sobie tą drogę. Fly miał rację... Nikt by się za nią nie wstawił. Była czarną owcą tego stada... Tylko River miał realne szanse pokonać Augusta. Jeśli dostanie czas.... Stado pierw musiało go poznać i zaakceptować. Miał... Silny instynkt opiekuńczy, tych których spotykał szybko przekonywał do siebie ale... Trochę obawiała się czy ten typ podejścia przemówi do wszystkich. Niektórzy podążali za siłą, nawet Flyn swoją lojalność okazywał dopiero po tym jak go pokonała. Głównie po to miały być też walki nocne jednak to wszystko wymagało czasu... Strasznie była tym wszystkim sfrustrowana. Do tego to nieznośne uczucie że nic nie mogła zrobić... To była jego walka a ona miała się tylko przyglądać dostawała szału ze strachu i poczucia niemocy. Nie chciała żeby odebrał jej słowa jako atak po prostu była zła... Na wszystko. Jego odpowiedź jednak zabolała... Odwróciła twarz żeby nie pokazywać tego skrzącego się złotego koloru oczu. Miała przed oczami wystraszoną Hannah... Miał rację. To najlepszy dowód na to że nie ona miała wyzwać Augusta mimo że tak bardzo chciała by to zrobić za niego. Dawała się ponosić emocją... Nawet na to już nie odpowiedziała... Szukała sposobu żeby mu pomóc. Jedyny sensowny na jaki wpadła to dać Augustowie to czego potrzebował. Jeszcze zanim odpowiedział poczuła to... Echo emocji czy jak zwykła to nazywać szarpnięcie z jego strony i spojrzała na niego. Fakt... To nie było najbezpieczniejsze wyjście. Nie była pewna jakie rozkazy w tej chwili mają patrole, spodziewała się że prawdopodobnie od pewnego czasu nazwa została ale zadania są z goła inne. Na zwykłym patrolu Astid nie została by tak ranna że musiała pierw zaleczyć rany nim wróci. Niemniej nie odpowiedziała póki nie skończył mówić... I jego pomysł brzmiał zdecydowanie gorzej.
- Nie... - odpowiedziała z całą stanowczości ą i aż oderwała się od zlewu żeby stanąć przed nim.
- Poznałeś go gdy był spokojny, praktycznie nic nie wiesz o jego reakcjach. Znasz tylko obrazy które pokazała ci Estera... Obrazy człowieka sprzed trzydziestu lat. Nie posłucha cię... Może nawet gorzej... Proszę... Nie plątaj się mu teraz pod nogami. Mimo że nie należę do stada to oni tego nie wiedzą. Po pokonaniu Flyna nikt nie odważy się czegoś wywinąć. A łowcy... Wampiry... Radziłam sobie przez ostatnie lata, poradzę sobie teraz. Potrzebujesz tego czasu... - nie miała zamiaru ustąpić.
Dziwnie się z tym wszystkim czuła... Od kiedy dowiedziała się co spotkało rodziców unikała rozkazów Augusta jak ognia. Odseparowała się od stada i stała się niezależna. Aż spotkała jego... I nie dość że zrezygnowała z tej niezależności to teraz wbrew wszelkim instynktom które kazały jej ulec jego poleceniom... Sprzeciwiała się... I to po co?! Żeby wrócić do Augusta... Czuła się... Rozdarta tym wszystkim, ale bała się za bardzo o Rivera.
- Będzie dumny z siebie że udało mu się mnie ściągnąć... W tym czasie idź odwiedzić chorą koleżankę... I spotkaj się z Jasperem. Na patrolu... Będę mogła go dodatkowo podkopać... Zdobędę więcej sojuszników.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyWto 07 Maj 2024, 21:18

- Wiem, że nie jest głupi, na pewno zacznie podejrzewać że coś jest nie tak. O ile już tak nie podejrzewa. To, że nagle po tylu latach przyjdziesz do niego, żeby być na każdy jego rozkaz… to nie skończy się tylko zastąpieniem Astrid na tych patrolach. Leah, błagam… nie rób mi tego. Nie chcę stracić również ciebie - powiedział i to wcale nie z gniewem, że się mu sprzeciwiała i że w ogóle doszło do tej kłótni. Był… przede wszystkim przerażony. Widział oczami wyobraźni jak August rozszarpuje Leah żywcem, a on nie jest w stanie w jej żaden sposób pomóc… widział jak powtarza się to, co spotkało Karan, a po czym się pozbierał tak naprawdę tylko dzięki Leah. Bez niej… nie przeżyje bez niej. Nie sądził, że to będzie aż tak trudna rozmowa. Zwłaszcza że mimo jego próśb… ona wciąż pozostawała nieugięta. Naprawdę nie nadawał się na Alphę skoro nawet na swojej własnej partnerce nie mógł wymóc tego, by go posłuchała. Jeszcze nawet nie zaczęli jakoś konkretnie działać w tej sprawie, a on już czuł się zmęczony i miał tego wszystkiego dosyć.
Skoro tak stawiała sprawy, pomyślał, że przelknie własną dumę i sam też dołączy do stada. W końcu nie było wątpliwości, że z pewnością August dobrze wykorzystałby takiego pionka, jak on by poważnie osłabić wampiry. I z jednej strony mogłoby to zdecydowanie bardziej ułatwić poruszanie się po stadzie, może nawet przyspieszyłoby tę jego małą rewolucję, jednak… wtedy straci szanse na pokonanie Augusta, bo jeśli tylko go wyzwie do walki, zostanie uznany za oszusta i zdrajcę. Bez stada miał w tej kwestii większe pole do manewru po podążał za swoim instynktem i w zgodzie z tym co sam uważał za słuszne. Poza tym co najwyżej będzie tylko zbłąkanym omegą, który wyczuł i wykorzystał okazję do przejęcia stada od starego, nie myślącego racjonalnie alphy.
Mimowolnie zacisnął pięści, poirytowany z powodu tego wszystkiego i nawet nabrał powietrza, by rzucić bez namysłu, żeby Leah szła się płaszczyć przed Augustem, skoro tak bardzo jej na tym zależało, jednak w porę ugryzł się w język. Przecież tylko chciała dla niego dobrze, nie powinien się na niej wyżywać…
- Jeśli coś ci się stanie… choćby złamany paznokieć… nie daruję mu tego… - powiedział że ściśniętym gardłem, usilnie starając się trzymać nerwy na wodzy. Nie było to już jednak takie proste, gdy wbrew wszystkiemu co czuł i co podpowiadał mu instynkt… musiał jakoś pogodzić się z tym, co zamierzała zrobić. I to tylko po to by miał czas na tę pieprzone przygotowania! W jego głosie dało się słyszeć bardzo ciche, usilnie ukrywane warczenie, jednak świecącego dziko oka już tak łatwo ukryć nie był w stanie. Gdyby tylko był silniejszy… gdyby tylko tak nie zwlekał, nie doszłoby do tej sytuacji. Leah… nie musiałaby się przez niego tak poniżać.
- Dokończę zmywać, sprawdź proszę czy Hannah nie postanowiła pozwiedzać z nudów okolicy - powiedział siląc się by zabrzmieć najłagodniej jak się w tej sytuacji dało, od razu przemykając obok Leah, by zająć miejsce przy zlewie nim postanowiłaby go w tym ubiec. Potrzebował… coś że sobą zrobić. Cokolwiek, byle tylko uspokoić myśli.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptySro 08 Maj 2024, 07:47

Wręcz przeciwnie... Miała trudny charakter i gdy wbiła sobie coś do głowy, nie odpuszczała zbyt łatwo. Straciła rachubę czasu jak długo toczyła tą wojnę z Augistem... Żadne prośby czy groźby nie na ruszyły jej postanowień. Z Riverem... Było inaczej. Chciała by go posłuchać... Naprawdę bardzo by chciała... Ale zwyczajnie za bardzo się tego bała. Łamał ją... Dosłownie czuła jak pęka jej serce gdy ją błagał... To nie było fair... Przecież ona też tak bardzo nie chciała go stracić. Jeśli to co mówił Flyn było prawdą... Pojawienie Rivera w progu Augusta już mogło go rozruszać na tyle że zrobił by mu krzywdę. Skoro obwiniał go o to że nie dostarczył mu informacji o wampirach... Nie czekał by na wyjaśnienia. River mimo wszystko był dla niego bezpańskim wilkiem który siedział jak pączek w maśle niczego nie dając stadu w zamian. Ona... Była w oczach tego dziada trudną nastolatką ale jednak częścią jego stada. I tak miał ją za głupią smarkule... Uzna że zadużyła się w kolejnym omedze... Że robi to dla niego... Żeby August go nie wyrzucił i częściowo... Się nie pomyli. Odsunęła się od zlewu ukrywając na chwilę twarz w dłoniach... To na prawdę nie było dla niej łatwe... Pozostawać niewzruszoną.
- Wiedzieliśmy że to nie będzie zabawa... August jest realnym zagrożeniem. Ale nie tylko dla mnie... Przede wszystkimi dla ciebie. Wiem że się boisz... Ale ja też... Boję się... Jestem przerażona na samą myśl co może Ci zrobić. Nie potrafię się tylko przyglądać i robić za cheelederke... Nie odsuwaj mnie... Jestem walczącą bethom i mogę też cię chronić...- chciała to powiedzieć na głos... " Nie jestem Karan", doskonale przecież wiedziała co miał na myśli mówiąc że nie może jej też stracić.
Gdyby wydał jej rozkaz... Pewnie by posłuchała i uległa, ale to zdecydowanie coś by zmieniło... Tak, zdecydowanie czekają ich trudne przeprawy. Nie sądziła że pojawią się tak szybko. Ale... Nie pozwoli mu zginąć. Nawet jeśli z tego powodu miała postąpić wbrew sobie. Słyszała ten gniew w jego głosie... Mógł myśleć co chciał ale wiedziała, że częściowo był kierowany w nią. Zasłużyła sobie... Gdyby tylko wymyśliła inny sposób... Ale naprawdę nie chciała ryzykować. Z drugiej strony naprawdę nie chciała żeby robił z niej księżniczkę którą trzeba by przed wszystkimi bronić. Sam ryzykował i to jak! Po za tym w jednym była racja... Żałowała że pozwoliła im tak długo czekać... Ogniska... Zakupy... Flyn miał rację... Bawili się za długo w dom.
- Nic mi nie będzie... Przynajmniej póki tobie nic nie jest... - to była... Jednocześnie niema prośba.
"Proszę... Wykorzystaj ten czas tak żebyś wygrał starcie z Augustem". Nie spojrzała przy tym na niego... Nie potrafiła bo czuła że go zraniła tym planem. Ale gdy zajął jej miejsce przy zlewie i polecił szukać Hannah... Aż przygryzła dolną wargę. Najgorsze było to... Że mieli mieć przecież jeszcze jednego gościa dzisiaj. Najchętniej by to odwołała i pobiegła w góry. Zignorowała ochotę potluczwnia wszystkich tych Boga winnych naczyń i już miała wyjść... Ale się wróciła i objęła go w pasie i opierając czoło o jego plecy.
- Piętnaście minut... Hannah zna to miejsce już powoli jak własną kieszeń... A naczynia nie uciekną. Chodź pobiegać...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptySro 08 Maj 2024, 21:33

Był zły głównie na siebie, że ostatnim razem nie spróbował jakoś bardziej wpłynąć na Augusta, że wzbraniał się, by wtedy siłą nie zmusić go do tego, by przejrzał na oczy. A gdyby wtedy zginął… nie byłoby tych wszystkich problemów. Leah nie musiałaby zmuszać się do kajania się przed Augustem i słuchania go, a przede wszystkim… nie cierpiałaby tak. Już nie wspominając o tym… że wtedy ten chłopiec z lasu, dalej mógłby żyć w spokoju ze swoim potwornym wujkiem. Niestety łatwiej było teraz mówić, gdy było już za późno by się wycofać. Nawet gdyby był w stanie cofnąć czas.
Właśnie to go przerażało najbardziej, że kolejna jego partnerka miała zamiar rzucić się na coś, co mogło być ponad jej siły. I fakt, Leah nie była jak Karan, była bardziej doświadczona i zaprawiona w walce jednak, to wcale nie znaczyło, że była nieśmiertelna. Jeśli podczas patrolu zdołali tak zranić jedną z najlepszych Beth ze stada, cieszącą się dużym poparciem, że przez jakiś czas była niezdolna do walki… to co mogło przytrafić się Leah, która uznawana była za czarną owcę? Frustrowało go to. Jak miałby niby wygrać z Augustem, skoro z własną partnerką sobie nie radził? Jak miałby zapanować nad całym stadem, skoro…
Nie skomentował… nie chciał powiedzieć czegoś, czego później, by bardzo żałował. Zamiast tego postanowił uciąć temat i zająć się porządkami i przygotowaniem poczęstunku dla ich kolejnego gościa. Tym razem zapowiedzianego. Po prostu… musiał zająć czymś myśli.
- Uhh… Leah… - burknął zaskoczony, gdy niespodziewanie, przywarła do jego pleców, tak nagle, że wyleciał mu z ręki jeden z kubków. Nic wielkiego się nie stało, bo cały czas trzymał go nad zalewem, jednak uszczerbiła się nieco krawędź z jednej strony. Był spięt, a przez to, że tak mocno go obejmowała, nie był w stanie się do niej odwrócić, by chociaż na nią spojrzeć. Zakręcił wodę i spojrzał na uszczerbiony kubek, wyjmując ze zlewu kawałek, który odpadł i odłożył wraz z kubkiem na bok, by później może spróbować go jakoś skutecznie skleić. Lubił ten kubek.
Nie miał najmniejszej ochoty na bieganie. Nie dlatego, że mieli masę pracy, a to mogłoby im się przedłużyć, bo był pewien, że Leah z zegarkiem w dłoni faktycznie wyrwałby go na piętnaście minut. Nie chodziło też właśnie o to, że czas nie działał na ich korzyść. Głównie… zawsze podczas wspólnych gonitw dobrze się bawił i czerpał z tego masę przyjemności, a na to nie miał obecnie humoru. Zdawał sobie sprawę, że jej to pomagało się uspokoić i poukładać myśli, ale nie jemu. On najchętniej zaszyłby się gdzieś z dala od wszystkich z piwem w ręku, a najlepiej całą skrzynką i słaby się pochłonąć rozmyślaniom dopóki nie znalazłby najlepszego rozwiązania, albo zwyczajnie by nie zasnął z tego wszystkiego, przyjemnie rozluźniony i znieczulony sporymi ilościami alkoholu wlanymi w siebie. Danie komuś po mordzie, czy samemu dać się próbując też było dobrym rozwiązaniem, jednak w tej sytuacji… chyba najbardziej chętny do bitki z nim żywcem odbarłby go ze skóry. Pozostanie samemu i alkohol również skończyłoby się najpewniej tym, że wpadłby na jakiś głupi pomysł i poszedłby do tego durnego capa. No i nie wypadało pić przy dziecku. I to jeszcze tak skrzywdzonym przez własną rodzicielkę.
- Piętnaście minut - powiedział, w ramach przystanią na ten pomysł, choć zachwycony nie był.
Kiedy tylko go puściła, wytarł ręce i poszedł do swojego pokoju by się rozebrać i zostawić protezę. Zastanawiał się czy nie założyć tej wilczej, ale długo nie będą przecież biegać, a Georg sam mu zalecił, by robić przerwy w noszeniu protezy czy jednej czy drugiej, by ręką mu odpoczęła. Zwłaszcza poblizniony kikut, by naprawdę wrażliwy i wciąż potrafił dawać o sobie znać, choć do dr było to, że już przynajmniej się nie jątrzył i głównie musiał teraz tylko pilnować by nie doszło do żadnych odparzeń, czy przesuszeń skóry na pozostałości po jego ręce. Zmienił się w zaciszu swojego pokoju i po chwili na trzech łapach wyszedł do salonu, a po tym na taras z tyłu domu, gotów w miarę możliwości pobiec za Leah.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyCzw 09 Maj 2024, 05:52

Ten poranek... Nie, to nawet nie tylko kwestia poranka bo od kiedy wrócili z gór zaliczyli kilka mocnych zderzeń z rzeczywistością. Fakt że Tenebris nie skakała z radości co do kandydatury Rivera... Termin jaki dostali, ucieczka Lake, a teraz informacja o Astrid i odwiedziny Flyna. Bardzo słaby początek... Może cały wszechświat chciał im pokazać że to co robili było głupotą? Tyle że zaszli do miejsca z którego już będzie trudno... O ile w ogóle było by możliwe wycofanie się. Po zostawało dać z siebie wszystko by jednak River wygrał z Augustem. Po za tym... Byli przecież drużyną, nie musiał brać wszystkiego na swoje barki. Nie chciała kończyć tej rozmowy w ten sposób... Nie chciała go tak zostawiać z czarnymi myślami i zgoda... Może dla niego bieganie nie było najlepszym sposobem na odcięcie się i przemyślenia... Ale na pewno pozwoli mu odpocząć chociaż na chwilę od tej kuchni... Od tego śniadania i tej rozmowy. Nie spodziewała się że aż puści trzymany kubek, nie poddawała się jednak... To była tylko rzecz i pokazywała jak wiele emocji w tej chwili w nim siedzi i nie może znaleźć ujścia. Nie musiała być jego towarzyszką żeby to wyczuć. Nie wydawał się zachwycony tym pomysłem, ale tego się spodziewała jeśli miała być szczera. Mimo to próbowała wyciągnąć go z tego domu i kamień spadł jej z serca gdy się faktycznie zgodził.
- Ani minuty dłużej... - obiecała i postarała się uśmiechnąć, chociaż jakoś jej to dziś nie wychodziło... Nawet mimo uśmiechu jej twarz była... Smutna.
Nie poszła do pokoju, zahaczyła tylko o łazienkę żeby zostawić rzeczy i ostrożnie stawiając łapy na panelach wyszła na ganek nie czekała zbyt długo i nie zwlekała tylko płynnie przeskoczyła barierkę i po tym płot. Las zawsze działał na nią kojąco... Nie ważne gdzie, między drzewami zawsze panował taki specyficzny spokój. Powoli z truchtu przeszła w bieg gdyby była sama, wyweszyła by jakieś zające, sarny lub chociaż wiewiórki, coś zwinnego i szybkiego co trudno jest złapać, na czym musiała by się skupić. Jednak, chciała żeby River też skupił się na czymś innym, a skoro nie miał protezy... W sumie... Pomysł przyszedł naturalnie. Odskoczyła w bok i bardzo szybko przed nimi wyrosła siatka. Za siadką spokojnie spacerowały sobie te rozleniwione kurczaki. Poweszyła chwilę i przeszła kawałek ale tak... Staruszką nie było w domu. Pewnie pomagał na polu namiotowym. Podeszła od strony kurnika gdzie wciąż składował siano po którym można było wskoczyć bez problemu na dach. Czasem... Zastanawiała się czy staruszek wiedział i nie robił tego specjalnie. Ostatecznie, też był kiedyś młody! Wskoczyła na kostkę słomy i dach dopiero teraz zerkając na Rivera i lekko kołysząc ogonem.
- Spróbuj chociaż... - zawarowała na dachu czekając na niego.
- Chyba każdy szczeniak w stadzie to robił, co prawda już trochę wyrosłeś ale możemy to uznać za spóźniony chrzest bojowy. Dam ci fory. - uniosła dumnie głowę i zamiotła ogonem daszek najlepszy dowód na to że mówiła to częściowo żartem. Próbowała zachęcić go do zabawy i wyciągnąć tego wewnętrznego szczeniaka.
- Zasady są proste... Kurą nie wolno zrobić krzywdy, przed przemianą wygrywaliśmy każdej jedno pióro na dowód złapania ale po jedynie liczymy. Bez oszukiwania! Pamiętaj że wiem kiedy kłamiesz. W kurniku siedzi stary kogut... Da nam znać kiedy czas się skończy. A... Szybko wtedy uciekaj. - wyjaśniła niby niewinnie zasady i zrobiła minę proszącego szczeniaka.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 580
Punkty aktywności : 1538
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyCzw 09 Maj 2024, 20:44

Westchnął tylko ciężko i po wytarciu dłoni poszedł się rozebrać i zmienić. Nie miał humoru na zabawy z Leah i ganianie po lesie, ale… Prócz tego głupiego pomysłu, który przecież miał mu pomóc w jak najlepszym przygotowaniu się do walki z Augustem, nic złego nie zrobiła. Nie powinien się na niej wyżywać. Nie powinien odsuwać się od niej. Sam już nie wiedział, co powinien myśleć. Miał mętlik w głosie i strasznie go to wkurzało. Przecież mieli wszystko tak dobrze zaplanowane, mieli zająć się stopniowym wdrażaniem tych planów w życie i to najlepiej tak, by niemalże do ostatniej chwili August się o niczym nie dowiedział. Niestety tak niewiele było trzeba by wszystkie ich plany i postanowienia szlag trafił. Już nie wspominając o tym, że już raczej nie było najmniejszego sensu się czaić. Przez to straciliby tylko niepotrzebnie czas, bawiąc się w podchody. Musieli zacząć działać, jeśli faktycznie zależało im na choć minimalnych szansach na to, że River przeżyje to starcie.
Dziwnie mu było bez protezy… tak… czuł się jakby wszystko, co do tej pory się wydarzyło było tylko snem, z którego właśnie się przebudził, że chwilę temu Leah przywiozła go do swojego domu po tamtych walkach.
Lekko podskakiwał na tej jednej przedniej łapie, kiedy pokonywał salon, jednak to i tak było niczym w porównaniu do tego, by chociaż odrobinę dotrzymać Leah kroku, gdy pędem poleciała w las. Jego ciężka, masywna budowa nie nadawała się do szaleńczych gonitw, czy zwinnych popisów między drzewami, a już szczególnie kiedy nie miał kompletu łap. Mocno więc zostawał w tyle, jednak pomimo tych trudności, dalej podążał za ukochaną aż nie dotarli do posesji sąsiada. I to tego, którego kury dzieciaki ostatnim razem płoszyły, gdy tylko Hannah i Sam przyjechali pierwszy raz do pensjonatu, a on został na osobności z siostrą. Dzieciaki wydawały się wtedy bardzo zadowolone z takiej gonitwy za kurczakami, jednak… on był pełen wątpliwości. Nawet ściągnął do tyłu uszy, gdy widział, jak Leah zgrabnie wskakuje po sianie na dach kurnika.
Chciał powiedzieć, że dla kur najpewniej to nie była w ogóle zabawa a rozpaczliwa walka o życie, jednak nic nie powiedział, gdy poinformowała go, że był to swoisty plac zabaw dla wilczych dzieci i młodych wilkołaków. Na pewno… w żaden sposób by mu nie pomogło, gdyby wyraził się przeciw tego typu rozrywkom. Jeśli chciał mieć szansę na pokonanie Augusta… musiał przestać być tak ludzki. Zwłaszcza że wobec tak dzikiej społeczności pobłażliwość i klepanie po głowie mogło nie być mile widziane. Może wręcz zostałoby uznane za oznakę słabości. W końcu jaki szanujący się wilk stroniłby od walki i to na rzecz rozmowy! Chyba nie miał innego wyjścia, jak się zmienić. I to w miarę jak najszybciej.
- Ja nie kłamię - burknął wciąż bez humoru, ale silił się na udawanie wielce urażonego tymi oskarżeniami. Ugiął łapy i w kilku susach znalazł się obok Leah na dachu, gdy tłumaczyła zasady tej… zabawy.
Może wciąż nie był zbytnio przekonany co do słuszności tego, co właśnie robili, jednak zaraz zeskoczył z dachu i rozejrzał się po ociężałych, rozleniwionych kurczakach, które chyba nawet nie wróciły na niego uwagi. A przynajmniej do pewnego momentu. Nagle jednak zapanował istny chaos, a pierze latało we wszystkich kierunkach. Spanikowane kury trzepocząc skrzydłami przeskakiwały mu przez grzbiet, czy nawet przebiegały między łapami. Był… trochę bardziej niż skołowany przez to wszystko. Ale nawet nie wiedział kiedy instynkt wziął górę k zaczął ganiać za kurczakami.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 340
Punkty aktywności : 1253
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 EmptyPią 10 Maj 2024, 22:14

Chyba... Wolała by żeby to robił... Żeby krzyczał czy nawet wyżywał się na niej... Jakoś to jego milczenie i odwarkiwania wzbudzały w niej większy niepokój. Dusił w sobie emocje a coś co się tak upychało w sobie kiedyś musiało eksplodować. Po za tym... Ona czuła się mimo wszystko winna... Czuła że zasłużyła na jego dezaprobate. Naprawdę liczyła że bieganie pomoże i się uspokoić. Skupić myśli na czymś pobocznym. Kto wie... Może uda się wymyślić coś lepszego? Czuła że gdy biegli River zostaje w tyle... Dlatego nie rozpędzała się... Trzymała co prawda dystans ale nie zwiększała go. Bała się że jeśli ją dogoni to będzie chciał wracać albo znów wrócą do tematów o których nie chciała już rozmawiać. Pomysł z kurczakami... Może i z początku nie specjalnie się podobał... Ale miał istotną zaletę. Pozwalał wyszaleć się instynktom. Powiedziała by wręcz że na swój sposób oczyszczał z innych myśli, bo trzeba było się skupić na tym co robić. Wyszczerzyła się słysząc jego zapewnienie, a w jej złotych oczach błysło rozbawienie. Bała się trochę czy poradzi sobie bez protezy ale jak by na potwierdzenie że da radę wskoczył obok niej i zeskoczył między kury. To były głupie ptaki. Staruszek chyba robił casting na najleniwsza i najglupsza kurę zanim decydował się kupić. Potrzebowały dobrej chwili by zrozumieć kim jest River i zaczęły panicznie uciekać. Poderwała się widząc że River nie do końca się odnajduje. Był wręcz moment gdy chciała wskoczyć i przepedzic kurczaki zabierając go... Ale wtedy się odblokował. Uśmiechnęła się, dała mu jeszcze chwilę forów i zeskoczyła od razu dołączając do gonitwy. Zawsze sprawiało jej to wiele frajdy, uciekające zwierzęta ten niby chaos w którym trzeba było się odnaleźć. Szybko złapała rytm... Wybierała najslabsza kurę i szła jak strzała od razu skacząc ku kolejnej. Nie robiła im krzywdy przynajmniej fizycznie chociaż pewnie jakiś mini zawał miały! Ale to zawsze uatrakcyjnienie im nudnego dnia! Naprawdę dobrze się bawiła... W ferworze tej zabawy w pewnym momencie wpadła na Rivera. Podstępna kura! W ostatniej chwili odbiła w bok a ona nie wychamowała. Była jednak przede wszystkim tym rozbawiona. Próbowała się pozbierać nie obrywając od którejś z biegających wokół kur i nie nadepnąć Riverowi na łapę czy ogon gdy wokół rozległo się pianie koguta... Koguta! Zerknęła w stronę kurnika i widziała jak ptak już rusza w ich stronę.
Czyli koniec czasu... Poderwała się na równe nogi i zaczęła biec do daszku upewniając się że River jest z nią i tak jak te kilka dni wcześniej z dzieciakami zeskoczyła w siano rozbawiona.
- Pięć... Złapałam tylko pięć! - rzuciła po chwili jak by to była poważna ujma na jej honorze!
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 16 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 16 z 17Idź do strony : Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Apartament rodziny Blackfyre
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Szukam rodziny/przyjaciela/wroga

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-