a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4 ... 9 ... 16  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySob 10 Gru 2022, 13:56

Prosto główną drogą, w stronę lasu do zagrody jeleni, w prawo i cały czas drogą, wypatrując drewnianego płotu między drzewami. Po tym już z górki, pokonać płot i przez pole najkrótszą drogą w a zobaczy pensjonat. Proste. I upokarzające, biorąc pod uwagę, że dotarcie na ranczo Augusta zajęło mu całą noc. I to przez przypadek. Zdecydowanie mieliby przez niego więcej kłopotów, niż pożytku, gdyby postanowili włączyć go do stada.
Szedł we wskazanym przez Augusta kierunku, zastanawiając się, czy nie zmienić się w wilka, aby było szybciej, jednakże... gdyby napotkał kogoś ze stada, ciężko by mu było się w tej postaci wytłumaczyć, a na wyjaśnienia, świecąc przy tym golizną, nie miał najmniejszej ochoty. Został więc w ludzkiej postaci, obserwując wszystko dookoła, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów i następnym razem nie mieć już problemów z dotarciem do Augusta, czy z powrotem do Leah. Na pewno mu się to przyda, jak będzie już opuszczał Fostern. Miał tylko nadzieję, że nie zapomni drogi do tego czasu. Choć podejrzewał, że to kwestia kilku dni, jeśli Leah będzie dbała o rany na plecach i unikała ich pogłębiania, a o to zamierzał zadbać. No, chyba że kobieta wygoni go wcześniej ze swojego domu... może nawet tego dnia, jeśli czytała jego liścik... spodziewał się, że może nie być zbyt zadowolona, zwłaszcza gdy się dowie, że był u Augusta w jej sprawie. Chociaż... z drugiej strony czy faktycznie miała powodu, żeby się wściekać? Przecież nic złego nie robił, był dorosły i byli tylko znajomymi. Aczkolwiek może lepiej będzie pominąć szczegóły jego spotkania z jej Alphą. Nie powinno być źle.
Gdy zobaczył przed sobą znajomy budynek, uśmiechnął się pod nosem, z niemałą ulgą, że udało mu się dotrzeć i przyspieszył kroku, żeby po krótkiej chwili być na ganku i zatrzymać się przed drzwiami. Odetchnął głęboko i zapukał, decydując się zadzwonić dzwonkiem w ostateczności, gdyby kilkukrotne pukanie nic nie pomogło. Póki co cierpliwie czekał.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySob 10 Gru 2022, 21:47

Zerkała co chwilę przez kuchenne okno, sama nie wiedziała czy liczyła że zobaczy Rivera... Czy patrol który wyjątkowo dzisiaj ruszał by przed zachodem słońca. Widok z okna był na podjazd ale wilki czasem tędy przechodziły. Niestety było za wcześnie, miała wrażenie że od kiedy wróciła czas strasznie się jej dłużył. Usłyszała jak woda się zagotowuje i zalała herbatę. Pierwszy raz miała olbrzymią potrzebę siedzenia w domu a jednocześnie chciała by z niego wyjść i coś zrobić... Cokolwiek. Wróciła do salonu i uśmiechnęła się do kotki która zajęła miejsce na kanapie.
- Starczy dla mnie miejsca? - zapytała ale odpowiedziało jej tylko ciche mruczeniem.
Uznała to za zgodę i ostrożnie siadając zajęła miejsce na drugiej połowie mebla. Czuła się obolała... Oczywiście zrozumiałe biorąc pod uwagę stan pleców, dołożyła sobie jeszcze dodatkowo tym bieganiem po lesie. Włączyła telewizor puszczając film... Jakiś... Nie specjalnie skupiła się na tym jaki. Dopiero do chwili jednak doszło do niej że pokanie do drzwi jest prawdziwe. Ostatnie nie zwiastowało nic dobrego... Mimo to wstała poprawiając sweter. Powinna zerknąć kto jest za drzwiami ale nawet gdyby był to znowu Flyn czy nawet August we własnej osobie... Była by szczęśliwa. Może zgodził by się pomóc? Otworzyła drzwi i zagryzła lekko usta. Kamień z serca...
Wpuściła go do środka bez słowa. Pod wieczór temperatura mocno spadała. A kiedy był już w środku uściskała go.
- Masz... Przerąbane! - odezwała się w końcu po chwili.
- Byłam pewna że będę błagać patrol żeby szukali twojego trupa! Coś ty wymyślił!?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySob 10 Gru 2022, 23:11

Przedłużające się czekanie pod drzwiami było... Zaczęło napawać go obawami. Co, jeśli Leah mu nie otworzy? Nonsens. Przecież jego rzeczy były w środku. Jeśli będzie się dobijał dostatecznie długo, na pewno ją zamęczy i w końcu mu otworzy. Windykacja potrafi czegoś nauczyć. Uparte dranie. A jeśli otworzy, żeby kopnąć go w dupę i wywalić za drzwi? Cóż... skoro taka byłaby jej wola... Zszedłby jej z oczu i przyczaiłby się gdzieś w okolicy. Obiecał pilnować ją od kłopotów, aż nie zagoją jej się rany na plecach. W sumie o tym wiedział już dawno, że należy dotrzymywać obietnic, ale w sumie windykacja... jakoś skuteczniej wbiła mu ten nawyk do głowy. Odetchnął głęboko, przeciągając się lekko, jakby przygotowywał się do walki. Chciał w ten sposób wyrzucić z siebie czarne myśli, w końcu, po co od razu zakładać najgorsze scenariusze, prawda? Co prawda z każdego dało się wyciągnąć coś pozytywnego... nawalił i powinien ponieść tego konsekwencje... To nie było pozytywne...
Otrząsnął się z rozmyślań i spojrzał na drzwi, gdy usłyszał za nimi kroki. Czuł się... cieszył się na myśl, że ją zobaczy. Narodziny zawziętego stalkera, czy początek silnej przyjaźni, przez którą wskoczyłby w ogień dla tej kobiety? To pierwsze chyba nie wydawało się takie złe, nigdy nie jest za późno, by odkryć nowe hobby...
- Witaj... - przywitał się z przyjaznym, lekkim uśmiechem na twarzy, zamykając za sobą drzwi. Nie zdążył się nawet schylić, by spróbować zdjąć buty. Musiał zrobić krok do tyłu, by nie stracić równowagi jej nagłym rzuceniem się na niego. Tego się chyba nie spodziewał, ale... było to naprawdę miłe. Rozluźnił się i odwzajemnił delikatnie uścisk, uważając na jej rany na plecach.
Spojrzał na nią łagodnie i wyszczerzył zęby w pogodnym uśmiechu, mając nadzieję, że uda mu się stłumić jej chęć uduszenia go, swoim urokiem osobistym. Szlag! Nie udało się. Dureń! Przecież sam przyznał, że nie grzeszy urodą i musi nadrabiać charyzmą.
- Cześć - przywitał się ponownie, tym razem zakłopotany zastanawiając się nad tym, co powiedzieć, a przez co Leah może nie zabije go, po tym, jak go udusi. - Za...prosisz mnie na herbatę, jeśli powiem, że byłem u Augusta i prosiłem, żeby nie był na ciebie zły, za przetrzymywanie nielegalnego omegi na terenie swojego domu? - odparł jednym tchem, snów siląc się na czarujący uśmiech. - Przysięgam, że byłem delikatny i ujął go za serce mój nieziemski urok osobisty. Ah i oszałamiająca skromność - zażartował dla rozluźnienia atmosfery. Usłyszał zaraz ciche miauknięcie, a po chwili spojrzał pod nogi, na ocierającą się o nie kotkę.
- Ajrisz? Witaj księżniczko - zwrócił się z czułością do futrzaka i przykucnął, żeby ją pogłaskać. Nie było sensu pytać, skąd się tutaj wzięła i skąd Leah wiedziała, gdzie jej szukać. Sam przecież napisał wszystko w liściku dla niej. Czytała go...
- Przepraszam cię za kłopot - powiedział szczerze, z poważną, pełną skruchy miną, wstając z kucek.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 00:01

Oj czytała... Nawet nie spodziewała się że tak przejmie się mężczyzną którego znała dwa dni? Być może faktycznie był to początek przyjaźni między tą dwójką? Oczywiście o ile River przeżyje. Już samo to jak się uśmiechał zdawało się jej że mówiło "tak, zrobiłem coś strasznie głupiego i nie wiem jak się do tego przyznać".
- River? - zapytała ponaglająco gdy powtórzył przywitanie i skrzyżowała ręce na piersiach.
W zasadzie... Nie miała pojęcia czego się spodziewać. Wrócił do ludzi od walk? Po co skoro wiedział jak mógłby skończyć? A może naprawdę planował się zabić? Ale dlaczego? No i dlaczego wrócił? Rozmyślił się? Przez chwilę pomyślała nawet że poszedł szukać Flyna i aż dreszcz przeszedł jej po ranionych plecach. Ale po co? I skąd ta krew? Tyle pytań... Tyle teorii, miała wrażenie że zaraz czymś w niego rzuci jeśli nie odpowie. Ale odpowiedział... I tej odpowiedzi się szczerze nie spodziewała. Miała ochotę zbesztać go jak szczeniaka, jej oczy na chwilę nawet zabłysły żółtym odcieniem. Miał... Duże szczęście że pojawił się kot. Odwróciła się na piecie i poszła do kuchni... Żeby postawić wodę na drugą herbatę. Nikt nigdy nie zrobił czegoś takiego dla niej... Była szczerze wzruszona jego chęciami ale też równie szczerze wściekła.
- Nic od niego nie chce... - wyrzuciła w końcu z siebie.
- Rozumiesz? Nic... Skąd w ogóle ten pomysł? To dupek.. Mógł Ci zrobić krzywdę... Mógł cie nawet zabić! - warknęła złowrogo ale w gruncie rzeczy przemawiała przez nią troska. Nagle jednak zdała sobie z czegoś sprawę.
- On ci to zrobił? Słowo daje wydrapie mu drugie oko...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 12:29

Nie była zadowolona, ale od samego początku zdawał sobie sprawę z tego, że nie spodoba jej się to wszystko. Sam na jej miejscu by nie był, dlatego też nawet nie zamierzał się o to kłócić, czy próbować jakoś załagodzić jej gniew i wyjaśnić, że zrobił to dla jej dobra. To chyba jeszcze bardziej, by ją zdenerwowało. Wiedział to. Leah była silną, dumną kobietą, którą życie nauczyło, radzić sobie bez niczyjej pomocy, bo rzadko mogła liczyć na wsparcie ze strony innych. W końcu mimo życia w stadzie była traktowana jak wyrzutek.
Przywitał się ze swoją kotką, gdy ta do niego podeszła, nawet nie będąc świadom tego, że prawdopodobnie dzięki temu ocalił swoje życie. Była zła i... Miał ogromne wyrzuty sumienia z tego powodu, ale wierzył, że dobrze zrobił. Może kiedyś Leah to zrozumie. Odetchnął głęboko i wstał, zostawiając już w spokoju swoją kotkę. Zdjął buty bez zbędnego ociągania się i poszedł do kuchni w ślad za Leah.
- Nie zabił mnie - powiedział łagodnie, wyciągając rękę w jej stronę, aby położyć swoją dłoń na jej i spróbować ją w ten sposób uspokoić. Okazać jej swoje wsparcie. - Może dlatego warto mu na ten moment odpuścić? - zaproponował spokojnie. Chyba nie na wiele to się jednak zdało, zwłaszcza gdy zaraz wysnuła teorię o pochodzeniu rany na jego uchu. Westchnął ciężko.
- To nie on. Naprawdę. Podejrzewam, że w przeciwnym wypadku nie miałbym w ogóle ucha - odparł, jeszcze chwilę bijąc się z własnymi myślami czy wyjaśnić jej to, czy jednak lepiej nie. I tak pewnie w którymś momencie się o wszystkim dowie, więc może lepiej będzie, jeśli jej teraz o tym powie?
- Chciałem początkowo znaleźć Augusta, by pozwolił mi walczyć z tamtym chłopakiem, który cię uderzył. Chciałem dać mu nauczkę. Zamiast niego znalazłem Augusta. Poprosiłbym razem z Jeremy'm udał się na mokradła, żeby przyprowadzić z powrotem do domu dwa wilki ze stada pojmane przez wampiry. Gdy już wracaliśmy, zaatakowali nas łowcy. Jeden bełt przeleciał mi nad głową i zranił w ucho, a kolejny trafił Jeremy'ego w nogę. Udało nam się uciec i wrócić, a August pozwolił mi zostać na terytorium waszego stada i polować, bez żadnych konsekwencji dla ciebie czy dla mnie - wyjaśnił nawet zgodnie z prawdą, choć zdecydowanie mocno streścił całe spotkanie z Alphą, pomijając szczegóły, które na pewno zdenerwowałyby Leah jeszcze bardziej.
- Przepraszam, że nie wróciłem do rana, ale... Praktycznie całą noc spędziłem, błądząc po lesie i szukając tamtego chłopaka, a jak zrobiło się jasno, trafiłem na ranczo Augusta, o czym nie wiedziałem, a którego początkowo poprosiłem o wskazówkę, jak wrócić do ciebie - przyznał szczerze, choć strasznie głupio mu było przez jego problemy z orientacją w terenie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 16:16

Ona za to była przekonana że zrobił głupotę... Czuła się wręcz winna że z jakiegoś bezsensownego poczucia sprawiedliwości widząc to co ją spotkało narażał swoje zdrowie. Lekko drgnęła gdy się przysunął i położył dłoń na jej ręce, zaskoczył ją tym gestem ale nie odsunęła się. Spojrzała tylko na niego wywracając oczami. Nie zabił... Też wymówka. Zdusiła też w sobie komentarz o tym że najwyraźniej ma jakieś dziwne hobby tracenia niektórych części ciała jednak ostatecznie uznała że żart był zbyt... Nie na miejscu, nawet jeśli była zła. Zalała herbatę akurat gdy zaczął wyjaśniać czego w ogóle szukał i tym razem uzyskał jej całą uwagę. Nie była duszą towarzystwa ale znała jego członków. Jeremy akurat był też sąsiadem mającym gospodarstwo kilka domów dalej. Informacja o nodze naprawdę ją zmartwiła... Cała sytuacja mocno ją zmartwiła. Jednak dopiero po jego przeprosinach zdała sobie sprawę że w ogóle się nie odezwała... I to od dłuższej chwili. Odstawiła czajnik z głośniejszym stukotem i odwróciła się do mężczyzny.
- Uważasz że jestem zła bo nie zdążyłeś na śniadanie? - zapytała chociaż nie oczekiwała odpowiedzi, w końcu była raczej oczywista.
- Jestem zła że go szukałeś... Że go znalelazłeś i pozwoliłeś się wykorzystać... River.. Moi bliscy ginęli słuchając Augusta... Nie chcę żeby cie spotkało to samo. - odparła nieco łagodniej odsunęła się jednak opierając o blat kuchenny przy oknie.
Skrzyżowała ręce otulając dłońmi ramiona.
- Nie możesz... Nie możesz ryzykować z tak głupich powodów. Nic mi nie jest. Z resztą... Doceniam pomoc... Ale znamy się dwa dni... Przez te wszystkie lata nikt nawet nie pomyślał że coś jest nie tak. Czemu tobie aż tak zależy? - mówiła dalej ignorując nawet informacje o jego orientacji w terenie.
Normalnie naprawdę by ją rozbawił tym... Ale chyba wciąż schodził z niej stres jaki czuła jeszcze dwadzieścia minut temu. Lubiła go... Naprawdę był świetnym facetem. Za nic nie chciała szukać jego trupa. Gdyby dowiedziała się że naprawdę zginął na misji jaką dostał od Augusta... Wyzwała by go do walki... Nie dlatego że chciała być aloha... Bo nie chciała... Tylko po to żeby z pełnym wilczym prawem mogła wgryźć się wtedy w jego kark. Nie miało by znaczenia że pewnie po tym on skręcił by jej kark... W zasadzie, co za różnica? Nic i tak tu na nią nie czekało.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 16:59

Przekrzywił głowę i uniósł brew, ze zmieszanym wyrazem twarzy po jej pytaniu. Nabrał powietrza i otworzył usta, chcąc już odpowiedzieć, przecież nie o to mu chodziło, że nie zdążył na śniadanie, a o ten głupi liścik i prośbę "jeśli nie wróci do rana". Może gdyby nie to, Leah by się tak o niego nie zamartwiała i nie byłaby tak zdenerwowana. Nie dostał jednak możliwości odniesienia się do jej słów. Zamknął usta i spojrzał na nią niczym zbity pies, po chwili spuszczając głowę, gdy wspomniała o tym, że jej rodzice nie żyli właśnie przez Augusta.
- Wiem, pamiętam - powiedział pod nosem, nie ruszając się z miejsca. Był rozdarty. Domyślał się, że Leah go nie zrozumie, z resztą sam nie do końca wszystko rozumiał, ale... Naprawdę postąpił źle, próbując zrobić coś dobrego dla kobiety? Może od samego początku nie powinien był się wtrącać bez względu na to czy ją lubił, czy nie? Westchnął ciężko, słuchając jej kolejnych słów.
- Sam nie wiem... - odparł, mając ogromny mętlik w głowie. Czyżby August miał rację i faktycznie robił to wszystko wyłącznie dla siebie, chcąc się w ten sposób jakoś dowartościować? Jakoś trudno było mu w to uwierzyć. - Chyba... tak po prostu zostałem wychowany... nie wiem - dodał, decydując się w końcu podnieść na nią harde spojrzenie.
- Wiem jednak, że nie umrę, dopóki nie znajdę wilka, który pozbawił mnie ręki i szansy na założenie rodziny - zdradził stanowczo, a jego oko na moment błysnęło złotym odcieniem.
- Dlatego naprawdę, dziękuję ci za to, że się o mnie troszczysz, ale nie masz się o co martwić - powiedział spokojnie, znów mając łagodne spojrzenie i wyraz twarzy, nie odrywając od niej wzroku, ale też nie ruszył się z miejsca w jej stronę. Nie chciał na siłę zmniejszać dystansu. Skoro zwiększyła odległość, najwyraźniej tego potrzebowała, a on postanowił to uszanować. Jeśli dzięki temu Leah poczuje się lepiej...
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 17:27

Jedyne co by zmienił fakt że wrócił by na czas było by to że w tej chwili by się nie wściekała. Z drugiej strony... Gdyby po jakimś czasie wyszło by to na jaw, a jeszcze dowiedziała by się nie od niego... Chyba naprawdę by go wyrzuciła za drzwi. Nie tyle zła na samą głupotę jakiej spróbował, ale ze względu na to że to przed nią zataił. Teraz przynajmniej brał na siebie jej gniew tylko za to że według niej niepotrzebnie się narażał. Martwiła się o niego... I to chyba dodatkowo ją drażniło. Kiedy była sama, nie martwiła się niczym... Nawet gdy była ranna to prędzej czy później się z nich wylizywała. A w tej sprawie? Poszedł sam... Nawet nie dając jej możliwości by mogła mu pomóc. Nawet nie pytając... Oczywiście że by odmówiła! Nie chciała go narażać. Ale może doszli by do porozumienia? Paradoksalnie... Częściowo rozumiała go... Gdyby sytuacja była odwrotna zapewne postąpiła by identycznie...paradoksalnie w tej chwili zwyczajnie emocje brały górę. Pokręciła lekko głową z dezaprobatą i wciągnęła powietrze gleboko do płuc by powoli je wypuścić bardziej się uspokoić. Dzięki temu gdy słyszała i jego chęci zemsty przyglądała mu się uważnie ale wzrokiem... Współczującym?
- Obawiam się że nie zawsze sprawdzi się wszystko co sobie postanowisz... Zwłaszcza gdy przed zemstą napataczasz się łowcą. - odparła i przesunęła krzesło na środek kuchni.
- Po za tym... Nie straciłeś szansy założenia rodziny... Straciłeś rodzinę... Wiem że to... Trudne i boli, nie będę cię też przekonywać że masz żyć dalej i zrezygnować z poszukiwań. Nie jestem hipokrytką... - mruknęła i przestawiła herbatę żeby mógł się napić gdy już usiądzie na wcześniej przesuniętym krześle.
Potem schyliła się nieco krzywiąc i z szafki przy ścianie wyjęła skrzyneczkę. Wstając wsparła się o blat żeby nie nadwyrężać pleców. Otworzyła wyjętą skrzynkę, w środku były plastry, płyn do dezynfekcji, gazy i jakieś maści i lekarstwa.
- Usiądź... Trzeba to opatrzyć. - wskazała mu krzesło i zamoczyła gazę chłodną wodą.
- Nigdy nie wiesz... Może poznasz kogoś jeszcze... I uda Ci się założyć rodzinę. Tacy jak my żyją dłużej niż ludzie... Masz jeszcze dużo czasu, tym bardziej się tak nie narażaj. - o ile tylko usiadł zaczęła najpierw przemywać okolice ucha i szyję. Przecięcie było zasklepione ale musiało mocno krwawić wcześniej.
- Kto to był? Ten wilk... Mogę popytać... Zdążyło mi się brać udział w walkach w wilczych postaciach. Część widowni uważa że to walki psów ale... Część wie, może brał w takich udział? Odbywają się na ziemiach między naszym terytorium a terytorium wampirów.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 18:59

Łowcom, wampirom, innym wilkołakom, ludziom... nie wiadomo, w kim jeszcze będzie miał wroga, ale wolał zachować tę uwagę dla siebie. I tak już się o niego martwiła i była zła, że poszedł do Augusta. A gdyby jeszcze się dowiedziała, że postanowił z nim współpracować i zebrać informacje o przywódczyni wampirów? Chyba to, że wywaliłaby go ze swojego domu, byłoby przejawem miłosierdzia z jej strony. I nic by pewnie nie zmieniło to, że informacje dla Augusta zdobywałby przy okazji, głównie skupiając się na własnych poszukiwaniach tamtego wilka z piekła rodem.
- Taak... Bo za kaleką nałogowo pakującym się w kłopoty z wilkiem pod skórą, ustawia się cały korowód chętnych do założenia szczęśliwej rodziny - skwitował ironicznie, a po chwili westchnął ciężko i przeczesał dłonią włosy, zgarniając je z twarzy do tyłu.
- Przepraszam cię. Po prostu... Przepraszam... - powiedział cicho, uświadamiając sobie, że to, co powiedział, nie było zbyt miłe i nie powinien tak traktować Leah. Zwłaszcza że nie miała nic złego na myśli. Czysto teoretycznie miała nawet rację, ale on wiedział, że to wcale nie takie proste. Miał świadomość swoich wad i... braków, a przez to tylko bardziej wątpił w to, że może kiedyś... A jeśli historia miałaby się powtórzyć? Jeśli zwyczajnie nie było mu to przeznaczone i ile razy by nie próbował, zawsze skończy się tak samo? Chyba... nie miał na tyle odwagi, by zaryzykować i znów przechodzić przez to samo.
Nie dyskutował już z nią na ten temat. Nie chciał znów palnąć czegoś niemiłego, czy się z nią kłócić. Nie powinien wyładowywać na niej swojej frustracji i wyżywać się za swoje niepowodzenia. To był wyłącznie jego problem, Leah nic złego nie zrobiła.
Ostrożnie złapał stojący na blacie kubek z herbatą, ogrzewając sobie dłoń i wpatrując się w swoje marne odbicie. Gdy usłyszał jej polecenie, spojrzał na nią i bez słowa sprzeciwu poszedł usiąść. Normalnie by odmówił, ale... chyba wolał już nie sprawiać jej więcej przykrości. Poza tym, skoro chciała opatrzyć jego ucho, może faktycznie istniała taka potrzeba. Kiedy już siedział, rozpiął odrobinę swój płaszcz od góry i chwycił za kołnierz, lekko go odsuwając od swojej szyi i przytrzymując, by nie przeszkadzał Leah. Odchylił też przy tym głowę w prawą stronę, by miała łatwiejszy dostęp i lepsze światło. Starał się przy tym uciekać od niej wzrokiem.
- To nie mógł być zwykły wilk. Nadal pamiętam wystające kości i zwisające fragmenty skóry, gdy uciekał po walce ze mną i Karan. Sam osobiście rozszarpałem mu pół pyska, gdy odgryzał mi łapę, a mimo to sukinsyn uciekł, jakby nic się nie stało, albo jakby co najwyżej zaciął się papierem. Był ogromny i miał długą, ciemną sierść z czymś w rodzaju plamy z jaśniejszej sierści na piersi. Możesz o niego popytać, byłbym wdzięczny, jakby udało ci się czegoś dowiedzieć, ale... nie szukaj go. Proszę. Nie chcę, by cię rozszarpał żywcem, tak jak zrobił to z Karan - powiedział niemal błagalnym tonem, podnosząc w końcu na nią spojrzenie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 19:50

Nie miała mu za złe tych słów. Jedynie spuściła wzrok, może niepotrzebnie mówiła o tym teraz? Jednak... Była przekonana że to prawda. Ona sama nie czuła potrzeby posiadania rodziny... Dzieci. Może dlatego że zawsze była sama? Ale River... Może miał braki, ale miał dobre serce. Venandi... Było bagnem, Fostern nie wiele lepiej... Wszyscy szukali tej odrobiny światła w swoim życiu. River był takim światełkiem którego na pewno ktoś zapragnie.
- Nie... Nie przepraszaj... Masz prawo być zły. - odpowiedziała jedynie przygotowując miejsce żeby zająć się jego raną.
Później skupiła się na ranie, ucho był uszczerbione nawet nie chciała mówić że po srebrnej strzale zapewne zostanie mu kolejna blizna. Przyglądała się zmazywanej krwi, ale słuchała go uważnie lekko marszcząc brwi. Opis był niepokojący. Wychudzone... Dziko żyjące wilki potrafiły być naprawdę niebezpieczne. Zwłaszcza dla nieprzywyczajonych do walki z innymi. To że nie reagował na odniesione rany mogło być adrenaliną... I głodem. Nie wykluczone że już dawno zdechł od odniesionych ran ale lepiej było się upewnić. Wrzuciła zakrwawiony materiał do zlewu i sięgnęła po następny, zatrzymała się jednak w połowie ruchu słysząc jego prośbę. Był... Uroczy gdy się tak zamartwiał. Obróciła lekko głowę na bok i uśmiechnęła się.
- Nie niedoceniaj grizzly z chochlą, pamiętasz? Nie bój się... - odpowiedziała półżartem i odchyliła jego głowę spowrotem.
- Parę miesięcy temu... W lesie był jeden Omega... Trochę dziwny. August nigdy się o nim nie dowiedział, a polował na naszym terytorium. Nie widziałam go w wilczej postaci... - przyznała przypominając sobie Troya.
Wtedy... Nie powiedziała by że mógł by kogoś skrzywdzić... Był... Miły. Ale handlował z różnymi typami... Mięsem i częściami różnych gatunków. Teraz aż dreszcz przeszedł jej po ranionych plecach.
- Nie twierdzę... To znaczy tak sobie myślę... Znałam go bardzo krótko. Zniknął bez pożegnania... Zdobywał różne towary dla różnych gatunków. Towary które wcześniej były żywe. - dokończyła i wróciła do przemywania ucha tym razem środkiem odkażającym.
- Jest też stara Estera... Ale na nią trzeba uważać. Ludzie mówią że to wiedźma... Taka prawdziwa. Sama ją widziałam ale nie rozmawiałam. Jest... Jeśli wiedźmy naprawdę istnieją to jestem pewna że nią jest. Pomogła znaleźć zagubione dziecko... Pomogła parę razy Augustowi ale nic nie robi za darmo. Przy czym nie chce pieniędzy. Potraktuj jej pomóc jako ostateczność. Jak moje plecy się zagoją zabiorę cie do kryjówki Troya. - proponowała rozwiązania które mogły mieć sens.
Wierzyła że Estera rozwiąże problem... Ale wolała by unikać potrzeby płacenia jej. Była jednak opcją.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 20:52

Było mu źle z tym, co powiedział. Nie miał prawa być na nią zły. Poza tym... kiedy role się odwróciły? Przecież jeszcze chwilę temu to ona była zła na niego. Nie miał jednak tego za złe Leah, nie zrobiła tego specjalnie. Spojrzał na nią zmartwiony, po tym, jak poprosił, aby nie próbowała szukać tamtego wilka. Takiej jednak odpowiedzi, chyba nigdy by się nie spodziewał. Parsknął z rozbawieniem, a humor od razu mu się polepszył. Zabawne... miał wrażenie, że nawet gdyby był naprawdę wściekły, zdołałaby go urobić tym tekstem.
- A ja głupi naraziłem się temu grizzly z chochlą - odpowiedział jej również żartem, nieco bardziej rozluźniony niż chwilę temu.
- Uh! Delikatnie! Ja tu poważnie ranny przecież jestem! - odważył żartobliwie nieco dramatyzować, gdy bez ostrzeżenia odwróciła jego głowę, jak jakiemuś nieposłusznemu pacjentowi, którego na siłę trzeba trzymać, by nie zabierał ręki przed zastrzykiem. Jakoś tak... nie mógł się powstrzymać.
Po tym odrobinę spoważniał, gdy zaczęła mówić o podejrzanych wilkach w okolicy. Słuchał ją z uwagą i dając się przy tym pochłonąć własnym rozmyślaniom. Syknął lekko w pewnym momencie, przez to, że go odrobinę zapiekło, gdy odkażała jego ranę. Nie wyrywał się jednak, wiedząc, że im mniej będzie utrudniał, tym szybciej oboje będą wolni.
Ten Omega... na pewno nie zaszkodzi go sprawdzić, bo nawet jeśli to nie był on, mógłby coś wiedzieć, skoro zajmował się nielegalnym handlem i szemranymi interesami. Co do wymienionej przez Leah wilczycy... jakoś wątpił, by mogła go zaatakować jakaś staruszka z taką zajadłością. Bardziej słuchał o niej, jako o ewentualnej osobie do wypytania dla uzyskania jakichś odpowiedzi, bądź wskazówek.
- Naprawdę będziesz chciała ze mną pójść do jego kryjówki? - zapytał zaskoczony. To... naprawdę by się nie spodziewał, że będzie chciała mu przy tym pomóc. Po tym, co jej zrobił? Jak ją zdenerwował i za swoje przykre słowa? - Myślałem, że zaraz każesz mi zabrać swoje manatki i Ajrisz i będę musiał znaleźć sobie jakiś przytulny karton w okolicy. W stodole oka bym nie zmrużył z tymi krwiożerczymi bestiami, które tam trzymasz. A już szczególnie z tą pożerającą mężczyzn - powiedział żartobliwie, zerkając na kobietę kątem oka z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie rozumiał, czemu August uważał ją za demona. I dlaczego nadal była sama.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 21:14

Chyba... Po prostu nie potrafiła się na niego długo wściekać. Gdyby nie kotka z którą się witał może dostał by większą bure. Jednak... Jak mogła się gniewać, gdy robił to dla niej? No i patrzał na nią jak szczenie które wiedziało że nabroiło błagając oczami o wybaczenie. Uśmiechnęła się gdy zareagował na żart... I odetchnęła, w myślach.
- To się nie wierć wtedy będzie tylko trochę bolało. - odpowiedziała rozbawiona.
Faktycznie mogło go trochę piec, ale była pewna że da sobie radę. Na szczęście... Dziś skończyło się tylko na zadrapaniu. Skończyła oczyszczać ranę i wyrzuciła pokrwawione materiały, po czym umyła ręce słysząc jego pytanie. Trudno powiedzieć... Co tak w zasadzie łączyło ją z Troyem. Była chwila że jej imponował, ale tak naprawdę w ogóle go nie znała. Był obcym... Przejazdem, gdy zniknął po prostu uznała... Że wyjechał. Odwróciła się i przykucnęła przed nim opierając się dłońmi o jego kolana.
- Tak... Pozwoliłeś się zaatakować ludzią z walk... Później wpadłeś w poważne tarapaty decydując się mi pomóc a dziś rozmawiałeś z Augustem... Ktoś powinien cię pilnować. - odpowiedziała półżartem i zaśmiała się na wspomnienie jej krwiożerczych krów.
- Przykro mi... Nie jestem pewna czy oddam kota! Zaprzyjaźniłyśmy się. - oczywiście droczyła się, wstała ostrożnie i schowała szkatułkę.
- Pewnie nic dziś nie jadłeś prawda? Obawiam się że pozbawiona twojego wsparcia w lodówce mam tylko jakieś risotto. Ale... Mogę zrobić kanapki. Raczej nie są zbyt skaplikowane więc może przeżyjemy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 22:08

- Okrutna! Za grosz litości dla kaleki - jęknął żałośnie, oczywiście tylko na pokaz, bo lekkie pieczenie przez środek odkażający było przecież niczym z bólem odrywanej kończyny. Jak ona to robiła, że w jednej chwili potrafił zapomnieć o przykrych wspomnieniach? Nie wspominając już o tym, że z niesamowitą łatwością potrafiła sprawić, że jego smutek przekształcał się w rozbawienie. Przecież to nie były tylko jednostronne żarty. Ona zaczęła, ale on kontynuował. Naprawdę była wspaniałą kobietą i aż dziw brał, że jeszcze nie miała żadnego partnera. Nie, żeby on...! On miał przecież Karan! Co prawda już nie u swojego boku, a na cmentarzu, ale nadal była w jego sercu i chyba nigdy się to nie zmieni.
- Hmm... Ej! To z tym pilnowaniem to czasem nie moja kwestia? - obruszył się teatralnie, bo nie miał zamiaru mieć do niej o to żalu. To było miłe z jej strony, że chciała się o niego troszczyć. Aczkolwiek wypominanie mu jego porażek i talentu do pakowania się w kłopoty, już takie miłe nie było. Znów parsknął rozbawiony i pokręcił przy tym głową. Ona była niemożliwa. Może rzeczywiście była demonem? Demonem rozbrajania go na łopatki.
- Ale... Jak to? - wydukał mocno zaskoczony tym faktem, po czym skierował powoli głowę w stronę salonu, gdzie kotka umościła się wygodnie na kanapie i w tym momencie szeroko ziewała, pokazując swoje ostre kiełki i lekko zwijając różowy, szorstki języczek.
- Zdrajczyni - zawarczał z przymrużonymi oczami, wpatrzonymi w uroczego, pręgowanego kociaka, szykującego się do popołudniowej drzemki. Żartował. Miał tylko Ajrisz odkąd został sam i nawet gdyby nasikała na jego ulubiony płaszcz, czy coś zniszczyła, nie potrafiłby być na nią zły. Była dla niego jak dziecko, które mógłby mieć, gdyby nie tamten wilk...
- Hmm... To brzmi interesująco. Z chęcią pomogę - powiedział z uśmiechem, wstając z krzesła. Spojrzał na nią przyjaźnie i pomógł sprzątać po małym zabiegu z jego uchem. Na koniec poprawił swój płaszcz, na nowo go zapinając prawie pod szyję, by nie gorszyć jej swoją "golizną" i poszedł umyć ręce.
- Masz jakiś konkretny pomysł na te kanapki? Gdzieś czytałem, że tworzenie kanapek to sztuka i ciężko jest uzyskać dwie dokładnie takie same kanapki. Nie, żebym się na tym znał - zagaił spokojnie, nie będąc pewny, czego oczekiwałby od kanapki dla siebie. Jakby się nad tym zastanowić dawno nie jadł zwykłych kanapek. Odkąd został sam, z chlebowych potraw królowały u niego tosty, bo było to szybkie i łatwe do przyrządzenia danie na ciepło. Jego opiekacz najlepiej o tym wiedział, bo powoli miał już dosyć.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyNie 11 Gru 2022, 22:59

No cóż... Odpowiedź była dosyć banalna... Nie zapominała. Nie zapomniała przez kogo straciła rodziców, kto ciągle wybijał jej gatunek, nie zapomniała ani jednego ugryzienia po jakim nosiła bliznę i ani jednego przykrego słowa. Jeśli jednak chodziło o Rivera, on przecież nie chciał jej skrzywdzić. Każdy mówi czasem przykre rzeczy gdy samemu cierpi. Każdy czasem robi coś głupiego dla kogoś innego. Łatwo się wściekała ale równie łatwo uspojała, chociaż może do niego miała wyjątkową słabość? Być może... Był pierwszym który zainteresował się jej losem... Może po za jej opiekunką, tyle że ona już załamała ręce. River na razie uparcie chciał jej pomagać, mimo że wiedział jakie to nie łatwe. Zaśmiała się gdy tak teatralnie się użalał nad sobą. Poznawała różne osoby... Nawet w ostatnim czasie, ale nikt nie sprawił żeby tyle się uśmiechała.
- Była... Ale teraz moja kolej. - odpowiedziała z uśmiechem jak by wymieniali się kto będzie opiekował się kotem.
A jeśli juzyo kocie mowa... Zerknęła za Roverem na nią i zaśmiała się.
- Pogadałyśmy sobie jak kobieta z kobietą... Trochę ponarzekałyśmy na mężczyzn dzisiejszych czasów i pojawiła się między nami nić porozumienia. - wzruszyła lekko ramionami mówiąc spokojnie jak by naprawdę ucięły sobie babską pogawędkę.
Po chwili jednak uśmiechnęła się.
- Nigdy wcześniej nie było tu kota... Raz miałam psa ale jakoś nigdy kota. - dodała już bez żartów i zajęła się sprzątaniem.
Kolejną nowością było to gdy dołączył do niej. To było... Naprawdę miłe uczucie... Wilki to zwierzęta stadne czyż nie? Jak to jest, że rozumie się jak bardzo czegoś brakowało już po chwili gdy się to dostało, mimo że nigdy wcześniej się tego nie miało? Nie wybiegała zbytnio w przyszłość ale... Gdzieś w środku już żałowała że wkrótce River odejdzie a ona... Ona wróci do swojej codzienności. Gdy rany się zagoją będzie mogła wrócić do walk... Czy spotka na nich jeszcze jednookiego? Czy mężczyzna zdecyduje się ją odwiedzić? Odsunęła od siebie te myśli w tej chwili... Spojrzała jak się zapinał i uśmiechnęła się pod nosem. Nie spodziewała się że wilkołak może być aż tak wstydliwy. Otworzyła lodówkę i zaśmiała się.
- Nie jestem artystką... I żadna ze mnie pani domu... O ile nie masz ukrytych zdolności kulinarnych to sukcesem będzie jeśli przeżyjemy kolacje. - zażartowała i wyjęła pojemnik z masłem.
Rita zostawiła też trzy paczuszki z pokrojoną wędliną. Jakimś schabem w ziołach, szynką i suchą kiełbasą. Był też żółty ser w kawałku.
- Chleb jest... - zastanowiła się chwilę rozglądając po kuchni.
Otworzyła jedną szafkę, potem drugą i tym razem znalazła. Ona też dawno nie jadła kanapek... Normalnie polowała, dojadała czasem tym co zostawiła Rita. Ale sama raczej nie odwiedzała kuchni żeby gotować. Źle gotuję się tylko dla siebie.
Pokroiła chleb i zaczęła smarować kromki.
- Talerze są po prawej, podasz? - wskazała mu szafkę i gdy tylko podał naczynia posmarowane kromki przekładała.
- Możesz się wyżyć artystycznie i układać. - dodała półżartem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyPon 12 Gru 2022, 18:06

Leah nie miała łatwego charakteru. Była uparta, zadziorna, chyba można było uznać, że chadzała własnymi ścieżkami niczym kot i zdecydowanie była indywidualistką, ale może to dlatego tak ją polubił i był w stanie się z nią dogadać. Już nie wspominając o tym, że bez wahania była zdolna pomóc i martwić się o obcą osobę. Nawet gdyby próbował się bardzo mocno postarać, by o niej zapomnieć, nie było to możliwe. Był pewien, że będzie to jedna z tych znajomości, która zostanie wypalona w jego pamięci na długie, długie lata. Nie sądził, że kiedykolwiek po śmierci Karan będzie cieszył się miło spędzonym czasem z drugą osobą, zwłaszcza ledwie znaną. Nawet nie myślał o momencie swojego powrotu do Venandi. Skupiał się na tym, co tu i teraz.
Otworzył usta, jakby chciał się kłócić, ale zaraz je zamknął, bo nie był w stanie znaleźć żadnej kontr odpowiedzi na jej niepodważalny argument. Patrząc na nią naburmuszonym wzrokiem mówiącym, że tę walkę wygrała, ale następnym razem to jego będzie na wierzchu. Później jego dziecinna obraza majestatu przeniesiona została na niczego nieświadomą kocicę, a gdy Leah zaczęła opowiadać o ich poważnej, babskiej rozmowie... nie mógł już dłużej utrzymać swojej poważnej, niepocieszonej miny i zaśmiał się z rozbawieniem, kręcąc głową.
- Zapamiętam, żeby nie rozmawiać z nią na twój temat, ani z tobą na jej temat. Jeszcze się zmówicie i w akcie zemsty nasikacie mi do butów albo rzucicie mi się w nocy do gardła - powiedział to tak, jakby wcale go nie zdziwiło, gdyby Ajrisz "namówiła" Leah, żeby wilczyca nasikała mu do butów. Uśmiechnął się przy tym zadziornie i pokazał kobiecie język, jakby właśnie nastała jego chwila chwały. Naprawdę dobrze się z nią bawił w przepychanki słowne, jakby była jego dobrą przyjaciółką, albo nawet siostrą.
Odłożył na bok wygłupy, gdy lekko spoważniał, ale nie tracił ani łagodnego uśmiechu, ani dobrego humoru.
- Myślałem, że na wsiach każdy musi mieć kota, zwłaszcza gdy prowadzi się gospodarstwo, żeby chroniły zbiory i paszę dla zwierząt rolnych przed myszami i szczurami. Nawet takie bezpańskie, dzikie nigdy ci się nie zadomowiły w stodole? - zapytał zaciekawiony tym, dlaczego nigdy nie miała kota. Czy było to spowodowane jakąś niechęcią do tych zwierząt, czy może czymś innym?
- Może nie będzie aż tak źle. Co prawda żaden ze mnie Gordon Ramsay, ale kilka razy musiałem sam sobie coś ugotować i żyję. Gorzej, jeśli się okaże, że po prostu jestem już odporny na własną truciznę - odparł spokojnie, zastanawiając się, czy nie powinien tej ostatniej informacji zachować dla siebie. Jeszcze Leah postanowi nic nie jeść w obawie o własne życie.
Chciał jakoś pomóc, ale póki Leah wyjmowała produkty do położenia na kanapki, to stał obok i się nie pchał na siłę. Bardziej by wtedy przeszkadzał, niż pomógł, a nie o to mu chodziło.
- Jasne - powiedział, otwierając wskazaną szafkę i wyjmując dwa talerze. Gdyby był w wilczej postaci, na pewno zaraz zacząłby energicznie machać ogonem.
- Zacznij mnie jeszcze nazywać kanapkowym Michałem Aniołem, a przysięgam, że się obrażę - odparł z rozbawieniem i zaczął układać w pierwszej kolejności ser, po tym plasterek schabu, szybki i przekroił na cztery części plasterki kiełbasy suchej, by poukładać ją na jasnej szynce tak, że przypominała okrągłe stworzonko ze spiczastymi uszami, pyszczkiem i krótkimi łapkami. Nawet trudno było powiedzieć co to za zwierzę, zwłaszcza że nie miało oczu i żadnego wyznacznika gdzie kończyła się głowa i zaczynał tułów.
- Ta-dam! - powiedział naprawdę dumny z ułożonego na kanapce obrazka mięsnej abominacji i zrobił ich nawet jeszcze kilka, przysuwając Leah talerz z gotowymi dla niej mięsno-kanapkowymi mutantami.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyPon 12 Gru 2022, 21:12

Spojrzała na niego gdy mówił ale kiedy doszło do niej znaczenie słów, aż parsknęła śmiechem chwilę nie mogąc się uspokoić. Dosłownie miała przed oczami obraz tego jak siedzą na kanapie... Ona z kieliszkiem wina, kotka z kieliszkiem mleka - w końcu babski wieczór - i opracowują grafik która kiedy i jak będzie się mścić na Riverze. To była jego chwila chwały bo dosłownie tak się śmiała, że nie myślała o sensownej ripoście. Dopiero gdy wspomniał o kotach na wsi przetarła drobne łezki które uroniła w ataku śmiechu.
- Niekoniecznie gdy gospodarz zmienia się w dziką bestie której boi się większość zwierząt. Swoją drogą to ciekawe że zwierzęta w większości przypadków zdają się zdawać sobie sprawę z tego z kim mają do czynienia. - zauważyła i uśmiechnęła się na wzmiankę o Gordonie.
Nigdy nawet nie myślała żeby coś gotować. Zaletą bycia wilkołakiem w takiej dziurze było to że gdy była głodna po prostu szła zapolować. Szczytem jej zdolności może była jajecznica ale uznała że z jej szczęściem gdyby chciała zrobić ją teraz... Pewnie by nie wyszła.
- Hmmm twoje kwalifikacje brzmią zdecydowanie lepiej niż moje. Szczytem mojej kulinarnej kariery są pianki z ogniska - odpowiedziała półżartem kończąc smarować kromkę chleba.
Zerkała mu przez ramię gdy układał wędlinę, zupełnie jak siostra zerkająca co też ten brat kombinuje. Zaśmiała się na wzmiankę o kanapkowym Michale Aniele. Włożyła użyte naczynia do zlewu i usiadła na blacie obok. Wskoczenie na niego było zdecydowanie prostsze niż dzień wcześniej... Plecy się goiły. Podkradła mi kawałek pokrojonej kiełbasy i przechyliła lekko głowę oglądając jego "dzieła".
- Nie jestem przekonana czy to kot czy małpa... - odpowiedziała rozbawiona.
- Ale to prawie jak byśmy jednak coś upolowali i to zjadali... Mówiłam że jesteś artystą. - dodała zaczepnie i wzięła swój talerz zanim stwierdzi że ją udusi.
Rasowy chihuahua... Zaczepka i ucieczka.
Wzięła po drodze jego herbatę wiedząc że może mieć problem z zabraniem się i skinęła głową żeby do niej dołączył. Na tarasie był stolik z ogrodowymi krzesłami. Postawiła swój talerz i hetbate Rivera, żeby wrócić po swoją herbatę. Zamiast usiąść na chwilę oparła się o balustradę. Było chłodno... Nad polem otaczającym tył gospodarstwa zaczynała zbierać się wieczorna mgiełka. Mimo pory roku wciąż swój koncert dawały cykady. Śpiewały też niektóre ptaki. Zdecydowanie... Za nic w świecie nie chciała zamienić tego na życie w głośnym, śmierdzącym spalinami mieście. Wzięła głęboki wdech i usiadła przy stoliku.
- Spróbuję jutro się zmienić... Trudno wytrzymać tyle w ludzkiej postaci...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyPon 12 Gru 2022, 22:49

- Mógłbym się kłócić, biorąc pod uwagę, że pewnie dużo bardziej boję się twoich krów, niż one mnie - przypomniał w żartach, a po tym spojrzał w stronę zwiniętej w kłębek kotki na kanapie.
- Kiedy zamieszkaliśmy z Karan w Venandi, praktycznie nie było dnia, w którym by mnie nie męczyła o adoptowanie czy kupienie jakiegoś zwierzaka, choćby chomika. Nie zgadzałem się, był to dla mnie głupi i bezsensowny pomysł, biorąc pod uwagę to, kim jesteśmy. Ona jednak i tak wiedziała lepiej. Pewnego razu wyszła na zakupy i wróciła z przemoczoną, zmarzniętą i głodną Ajrisz. Może miesiąc wtedy miała. Ale wierz mi, od tamtego momentu nie wyobrażam sobie życia bez kota - opowiedział Leah z delikatnym uśmiechem na twarzy, bez wątpienia wracając wspomnieniami do dnia, w którym bura, pręgowana kocica pojawiła się w jego życiu.
- Wiem, że nie wszystkie koty są takie jak ona, że większość to słudzy szatana, będący w stanie rzucić ci się w nocy na twarz, bo nie kupiło się im ulubionego jedzenia, albo dlatego, że mają pustą miskę, ale i tak uwielbiam te małe, zdradzieckie potworki. Najwyżej jak trafi się kiedyś jakiś, co mi mocno zalezie za skórę, zawsze będę mógł go zjeść, nie? - dokończył żartobliwie i parsknął cicho, gdy Ajrisz zastrzygła lekko uchem, przewracając się na drugi bok.
Czas na przerwę jednak w końcu minął i trzeba było zabrać się za ważniejsze rzeczy, jak choćby wspólne robienie kanapek, żeby nie umrzeć z głodu. Mało prawdopodobne, bo przecież jedli kolację poprzedniego dnia, więc śmierć z tego powodu im nie groziła, jednakże tak dla spokoju ducha wypadałoby nakarmić wewnętrzną bestię. Zapomniał, jakie to miłe uczucie wspólnie urzędować z kimś w kuchni i razem przygotowywać posiłek. Kolejna rzecz, za którą na pewno będzie tęsknił po powrocie do domu.
- Ohh... Pianki z ogniska... Nie pamiętam, kiedy jadłem je ostatnim razem - zaskomlał z rozmarzeniem w głosie. W mieście nie miał co liczyć na takie przysmaki, bo zaraz znajdzie się jakiś "miły" sąsiad, który zadzwoniłby po policję, bo przecież kto to widział urządzać grilla na balkonie w bloku.
Był bardzo skupiony podczas tworzenia swoich kanapkowych dzieł sztuki, choć oderwał się na moment, gdy zorientował się, że patrzyła mu przez ramię.
- Nie podglądaj - jęknął obrażony, udając, że próbuje zakryć przed nią to, co właśnie robił. Później tylko podniósł na nią na moment wzrok, gdy wskoczyła na blat, ale nie przerywał już swojej pracy nad kanapkami, aż nie były skończone.
- To miał być Bambi... - powiedział zażenowany, ale przyjrzał się zaraz swojemu dziełu, przekrzywiając głowę to na jedną, to na drugą stronę, aż w końcu ją spuścił z rezygnacją. Było po nim widać, że się poddał pod ciężarem swojego antytalentu. Choć zaraz się roześmiał, nie mogąc uwierzyć w to, że tak wydziwiał nad zwykłymi kanapkami. Słowa Leah tylko spotęgowały jego rozbawienie.
- Żaden artysta! Wracaj tu! Niech no cię tylko dorwę! - zawołał za nią ze śmiechem, przez moment patrząc na swój talerz i jej herbatę. Mina mu trochę zrzedła, gdy zaczął się zastanawiać, jak zabrać jedno i drugie, ale ostatecznie westchnął z rezygnacją, biorąc tylko swój talerz, by nie musiała na niego czekać. Zresztą minęli się w połowie drogi, gdy kobieta szła po swoją herbatę.
Postawił talerz na stole na tarasie i spojrzał na nią, gdy stanęła przy balustradzie. Coś ją gryzło, czy to on zrobił coś nie tak? Chciał podejść, stanąć obok niej i o to zapytać, ale wtedy Leah usiadła przy stoliku, a on zaraz po niej.
- Rozumiem, że musi to być dla ciebie utrapienie i dlatego nie będę cię zmuszał, żebyś jeszcze dzień poczekała - westchną, patrząc na nią ze zmartwieniem. Uśmiechnął się zaraz pocieszająco. - Nie myśl sobie jednak, że zostawię cię przy tym samą - zapewnił. Oczywiście nie mając na myśli tego, że będzie przy niej, gdy będzie się rozbierać, czy jak będzie całkiem naga... Znaczy... gdzieś w pobliżu będzie musiał być, by w razie czego ją pilnować i zareagować, gdyby coś było nie tak... Ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że miałby ją wtedy podglądać!
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyWto 13 Gru 2022, 23:41

Zaśmiała się na jego uwagę.
- Miałam na myśli dzikie zwierzęta... A nie te przyzwyczajone do ludzi od małego. - dodała wywracając teatralnie oczami.
Historia kotki bezapelacyjnie pochłonęła jej uwagę, przyglądała się zza ramienia kotce jak by ta mogła potwierdzić prawdziwość tej historii.
- Dobrze że zgodziłeś się żeby została... Wydaje się naprawdę wdzięczna. - skwitowała i wróciła do kanapek.
Nie chciała ruszać samego tematu ukochanej Rivera bo uznała że to zwyczajnie zbyt bolesny temat. W każdym wspomnieniu jakie przywoływał było słychać jak dużym uczuciem ją darzył. Z jednej strony mu zazdrościła... To musiało być niesamowite kochać kogoś tak bardzo, z drugiej... Szczerze współczuła.
Po słowach zachwytu Rivera zdała sobie sprawę jak dawno i ona nie miała okazji jedzenia pianek. Same ogniska były częstą zabawą w Fostern, ale faktycznie dawno z nich nie korzystała. Co najwyżej aby napić się przy jakimś piwa. Co zaś do kanapek... Chwilę uważała że River na pewno zrobił kota... Informacja o Bambim szczerze ją rozbawiła dokładając fakt żartu z artystą naprawdę zaczęła utrzymywać między nimi odpowiednią odległość jak by jednak chciał ją udusić. Uśmiechała się przy tym od ucha do ucha. Poważniej zrobiło się gdy już weszli na zewnątrz. Ktoś mógłby powiedzieć że jest niecierpliwa... Prawda. I że nie myśli o swoim zdrowiu... To też prawda. Ale... Nie było dnia by chociaż nie wybrała się na przebieżkę, w domu było pusto i jakoś tak... Chłodno. Spędziła dziś praktycznie cały dzień sama... Coś tam oglądając w telewizji i była pewna że nie nadaje się do takiego życia. Cokolwiek.. Musiała sobie znaleźć jakiekolwiek zajęcie bo inaczej kilka dni i by całkiem oszalała.
- Dzięki... - odpowiedziała jedynie i usiadła.
Ugryzła kawałek kanapki... Niezwykle, gdy jadło się nawet coś tak banalnego, zrobionego przez kogoś innego niż samemu sobie, było o wiele lepsze. Kanapki na prawdę były smaczne.
- Zróbmy ognisko po kolocji... - wyrzuciła z siebie po chwili.
- Nie mam pianek... Trzeba by wyskoczyć do sklepu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySro 14 Gru 2022, 16:13

Uśmiechnął się, niby zakłopotany swoją pomyłką i tym, że musiała mu tłumaczyć, o co jej tak dokładnie chodziło. Mógłby iść dalej w zaparte i twierdzić, że nie zauważył, że krowy były udomowione, ale w kółko powtarzany żart robi się jałowy i nieśmieszny, nawet ten najzabawniejszy. Poza tym, jakkolwiek by to nie brzmiało, wydawało mu się, że krowy Leah to naprawdę porządne dziewczyny i nie powinien się z nich tak naśmiewać. Jeszcze rzeczywiście postanowią zrobić mu krzywdę i go zjeść. Prawdziwa ujma na honorze każdego szanującego się drapieżnika, stać się ofiarą, swojej ofiary. Przerażające.
- Prawda. Jak na niewdzięcznego kota - zgodził się z Leah z lekkim rozbawieniem. Zostawił dla siebie informacje o tym, że zgodził się, aby nie narażać się swojej żonie, bo i tak już się wystarczająco rozgadał, a nie chciał dłużej zanudzać kobiety swoimi opowieściami. Mogłaby w pewnym momencie pomyśleć, że to Karan rządziła w ich związku i to żelazną pięścią albo że on był po prostu pantoflarzem. Nieprzychylnych opinii ze strony innych na temat swojej ukochanej unikał jak ognia, bo jego żona była prawdziwym aniołem, a do tego nie bała się nim porządnie potrząsnąć, aby sprowadzić na ziemię, gdy z czymś za bardzo przesadził, czy znów wpakował się w jakieś kłopoty. Był w stanie zrobić dla niej wszystko, uwielbiał sprawiać jej przyjemność i widzieć szczęście w jej oczach, praktycznie nie było dnia, w którym nie dawałby jej dowodu na to, jak bardzo ją kocha. A może to był właśnie najlepszy dowód na to, że rzeczywiście był pod jej pantoflem?
Dał spokój tym rozmyślaniom, pozwalając całą swoją uwagę skupić na kanapkach, a chwilę po tym na zgrywaniu wielkiego, złego wilka i pościgu w spacerowym tempie za Leah w stronę tarasu, za to, że nazwała go artystą. Tam cała radosna atmosfera prysła albo po prostu na moment postanowiła usunąć się na bok. W końcu co za dużo to nie zdrowo.
Nie miał o to żalu do kobiety. Może mu nigdy nie zależało na tym, czy może się zmienić, czy nie, zawsze zdecydowanie lepiej się czuł w ludzkiej skórze, ale... chyba doskonale ją rozumiał. Praktycznie odchodził od zmysłów, gdy wrócił w końcu do domu po tamtym ataku. Nie wiedział co ze sobą zrobić, a przy tym nie mógł prawie nic wokół siebie samemu zrobić. Oczywiście to nie to samo, wiedział o tym, ale Leah była sfrustrowana tym, że była zmuszona do braku przemian przez obrażenia na plecach, że jej możliwości, ona sama została ograniczona przez rany. On też był wtedy sfrustrowany własnymi ograniczeniami i tym, że musiał prosić innych o pomoc.
Uśmiechnął się pokrzepiająco w odpowiedzi na jej podziękowania i życzył jej smacznego, samemu sięgając ręką po jedną z kanapek.
- Hm? - mruknął, powoli dokańczając pierwszą kanapkę. Spojrzał na nią, przeżuwając kęsa, którego miał obecnie w ustach. Początkowo nie rozumiał, co miała przy tym na myśli. Odłożył pozostały kawałek na swój talerz, żeby sięgnąć po herbatę i się napić. Miał szczęście, że zdążył przełknąć i odstawić kubek, bo na bank by się lekko zakrztusił, rozbawiony tym, jak nagle wyleciała z tymi piankami. Parsknął i pokręcił z uśmiechem głową. Ta kobieta była niemożliwa, a to, co siedziało jej w głowie chyba jeszcze bardziej. Normalnie odwiódłby ją od tego pomysłu, żeby nie przesadzała, ale takie ognisko to przecież nic złego. I prawdę mówiąc... chętnie, by się z nią napił piwa przy ognisku. A skoro w grę wchodziły również pianki, grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Zwłaszcza że mógłby skorzystać na wypadzie do sklepu, może uda mu się dorwać jakąś koszulkę. Nie lubił chodzić w zapiętym płaszczu. Niby luźny, a jednak trochę ograniczał ruchy. Chociaż... wątpił, by na wiosce mieli sklep, w którym obok warzyw, browarów i gazet z gołymi laskami, sprzedawali jakiekolwiek T-shirty.
- Jeśli planujesz jechać samochodem, zamawiam miejsce za kierownicą. A i ja płacę. Tobie pozwolę zrobić listę zakupów i ładować wszystko, co będzie potrzebne do koszyka, ale torby to już ja będę niósł. Zadania rozdysponowane po równo - powiedział od razu, aby ubiec ją w wyborze "najlepszych" elementów każdych zakupów. Chciał w ten sposób choć trochę uchronić jej plecy przed niepotrzebnym bólem i wysiłkiem. Był przy tym ogromnie zadowolony z siebie, jakby właśnie wygrał z nią w karty i wrócił do kończenia swojej kanapki z szerokim uśmiechem.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySro 14 Gru 2022, 22:18

A jej się wyjątkowo dobrze słuchało, nieważne czy żartował o krwiożerczych krowach czy wspominał chwilę spędzone z żoną. Oczywiście te drugie były o tyle przykre że były jedynie wspomnieniami, ale Leah nie umiała się nie uśmiechać gdy opowiadał o ich wspólnych momentach. Niesamowite że dwójka obcych osób może płacć do siebie takim uczuciem... I jednocześnie okrutne że ktoś im to odebrał. Gdyby tylko znała tego kto to zrobił bez wahania rzuciła by się mu do gardła. Jednak wracając do tematu. Uśmiechnęła się na wspomnienie o kotce, słyszała różne opowieści o kotach i Ajrisz naprawdę wydawała się... Kotem idealnym. Za nic nie nazwała by jej niewdzięczną! Chyba faktycznie zawarły jakiś niepisany sojusz. Nawet zerknęła na nią gdy River "gonił" białąowlosą. Pomysł z ogniskiem... Był bardzo spontaniczny... Miała dość siedzenia w domu i użalania się nad plecami. O ognisku romawiali dosyć niedawno więc... Połączyła te wątki. Mieli dzięki temu przyjemne zajęcie przed snem. Dokończyła kanapke i niemal się nie zakrztusiła na jego podział obowiązków.
- Czy ty aby nie wygrałeś za dużo na tych walkach? - zagadnęła rozbawiona.
- Na miejsce mogę się zgodzić... Ale nie chcesz mi stawiać zakupów. Nie boisz się że jak typowa kobieta oskubie cie z całej wypłaty? - dodała wesoło i upiła łyk herbaty.
- No i wnoszę o pozwolenia wzięcia mi chociaż jednej torby zakupów.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySro 14 Gru 2022, 23:23

- Za dużo? - powtórzył po kobiecie, z kęsem kolejnej kanapki w ustach. Spojrzał na nią i przełknął, a po tym się na moment zamyślił, dając tym samym przez przypadek Leah czas na rozpoczęcie wprowadzania zmian w cały jego misterny plan wspólnych zakupów. Wysłuchał jej, kończąc i tę kanapkę, a na koniec uniósł brew, przyglądając jej się z zaczepnym uśmieszkiem.
- Nie obraź się, ale ciężko cię nazwać typową kobietą - zauważył, nie śmiejąc się, ale w jego oku dobrze było widać iskrzącą wesołość. - Poza tym nie wiem, czy da się kogokolwiek oskubać przez samo kupienie kilku paczek pianek i butelek piwa. Już pomijając, że chciałem przeznaczyć na te zakupy góra stówę. Nie, żebym miał skąpić, zwłaszcza że połowę naszych zakupów pewnie sam pochłonę - wyjaśnił spokojnie, szczerząc się z rozbawieniem po ostatnich słowach. Sięgnął po herbatę, żeby się napić. Pewnie nigdy tego nie przyzna, w obawie, że zostanie zdzielony w ten swój pusty, tępy łeb przez Leah, ale był pewien, że mógłby wyżyć na samym piciu herbaty zaparzonej przez tę kobietę. A może miała jakąś specyficzną herbatę, że była tak samo dobra na ciepło i jak już ostygła? W każdym razie mógłby w życiu pić tylko ją i nic więcej. Kh... kolejna rzecz, której zdecydowanie będzie mu brakować po powrocie do miasta. Nawet nie chciał zaczynać tego tematu, obawiając się, że wynik wieś kontra miasto mógł już dziesięciokrotnie wzrosnąć i to niestety na korzyść wsi. Nie zamierzał dać jej tej satysfakcji, tak łatwo się na pewno nie podda.
- Wracając, jeszcze do typowych kobiecych wydatków i tak będziesz miała szansę zaszaleć, będziesz miała okazję, jak już będę musiał wracać do Venandi, bo planuje dorzucić dość duży napiwek do zapłaty za mój pobyt tutaj. Myślę, że właścicielka tego pięknego pensjonatu w malowniczej okolicy poczuje się doceniona i się ucieszy - zdradził się ze swoim planem, ściszając konspiracyjnie głos i nachylając się w jej stronę, praktycznie zatrzymując swoją twarz o włos od jej własnej, jakby właśnie nie rozmawiał z właścicielką tych ziem. Patrzył jej przy tym cały czas w oczy.
- A co do toreb... zgoda, ale weźmiesz tą z piankami - powiedział z dumnym uśmiechem, palcem lekko dotykając czubka jej nosa i wracając na swoje miejsce, niesamowicie z siebie zadowolony, że znów udało mu się wykiwać kobietę. Sięgnął po swoją ostatnią kanapkę.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyPią 16 Gru 2022, 07:32

Ktoś inny może i by się obraził, jednak nie ona. Na jego uwagę zareagowała śmiechem. To prawda, że nie była stereotypową kobietą, nie specjalnie interesowały ją "babskie" zajęcia i bynajmniej nie przez jej gatunek. Można by wręcz uznać że był to w pewnym stopniu komplement, nie przekładała pomalowanych paznokci nad wszystko inne, nie wydawała fortuny na zakupach i nie uważała że jej szafa cierpiała w jakikolwiek sposób z tego powodu. Z drugiej strony nie specjalnie znała się na babskich zajęciach typu gotowanie... Ale lubiła porządne mordobicie!
- Uznam to za komplement. - odpowiedziała rozbawiona jego stwierdzeniem.
Po chwili westchnęła jak by z rezygnacją.
- A przed chwilą mówiłeś że mogę ładować do koszyka wszystko co uznam za potrzebne... Jak każde dobre ognisko może się obejść bez pieczonego wpieprza w całości... Albo nie wiem... Ekspresu do kawy... - mówiła dalej lekko kręcąc głową jak by chciała powiedzieć "jak ty mało wiesz".
Jednak gdy sięgała po kolejną kanapkę już wyłamywała się z tej powagi podśmiechując.
Co do samej herbaty... Gdyby jej to powiedział dostał by po łbie, pewnie była by pewna że żartuję, jak można było zachwycać się zwykłą herbatą? Nie była zdolna kulinarnie, zwyczajnie zalewała torebkę wrzątkiem. Gdy się przysunął, jakoś tak automatycznie chciała się odwrócić i na niego spojrzeć. Nie sądziła że zbliży się tak blisko... Że niemal traciła nosem, jego nos. Mimo to pozwoliła by ich spojrzenia się spotkały, wręcz uśmiechnęła się lekko przekrzywiajac głowę na bok.
- Nie wiem czy to doceni... Podobno to stara jędza której nikt nie lubi. Słyszałam że jest odludkiem i na nieproszonych gości wysyła wściekłe krowy... Prawdziwe stworzenia piekieł. - odpowiedziała żartując.
Nie spodziewała się że ją w ogóle dotknie, wręcz lekko drgnęła zaskoczona tym gestem. Czasem miała wrażenie że inni naprawdę uważali ją za wściekłe zwierzę i bali się że ugryzie. Pokręciła głową z rezygnacją poddając się temu jego misternemu planowi nawet lekko unosząc rękę w geście poddańczym.
- Niech Ci będzie... Ale całkiem poważnie River, nie pozwolę Ci płacić za pobyt tu... Zdecydowanie jestem Ci winna więcej niż Ty mnie. Spróbuj a pożałujesz... - dodała złowrogo mrużąc oczy i lekko, oczywiście bardziej zaczepnie niż żeby zrobić krzywdę, kopnęła go pod stołem. A gdy oboje zjedli, wstała żeby pozbierać naczynia, nie chciała obciążać Rivera i wcale nie chodziło o brak ręki, zwyczajnie był w końcu jej gościem.
- Przebiorę się i zaraz zejdę, zgoda?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptyPią 16 Gru 2022, 18:20

Parsknął rozbawiony. Zdecydowanie nie była typową kobietą, chyba śmiało można by powiedzieć, że jedyną w swoim rodzaju i to wcale nie w negatywnym znaczeniu. Jakoś nie umiał jej sobie wyobrazić jako damy w opałach, prędzej w roli rycerza na białym rumaku. Może to przez jej buntowniczy charakter oraz to, że doskonale umiała dać sobie radę sama. Naprawdę nie znał żadnej kobiety, która w razie kłopotów potrafiłaby nadal iść przed siebie z dumnie uniesioną głową, jakby nic się nie działo. Miała poszarpane plecy i na pewno ją okropnie bolało, a odkąd ją opatrzył, prawie w ogóle nie dawała tego po sobie poznać. Czy choćby sama sytuacja z tym, jak była traktowana w stadzie. Nie wyglądała, jakby się tym przejmowała, a nawet była zła na niego, że próbował jej jakoś pomóc w tym temacie, a przecież specjalnie nie mówił jej, jak dokładnie dogadał się z Augustem. Była naprawdę niezwykłą kobietą, zdecydowanie inną od tych, które do tej pory poznał. Miał nadzieję, że Leah nigdy się nie zmieni.
- Zapomniałaś wspomnieć o fotelu do masażu w funkcją podgrzewanego siedzenia - podsunął ze śmiechem, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem.
Szczerze, nawet nie wiedział, dlaczego zdradził jej swój plan z zapłaceniem za swój pobyt u niej w domu. Nie byli już sobie obcy, z resztą od samego początku, gdy zaproponowała, że mógłby u niej zostać, aż nabierze sił, nie zostało ani razu wspomniane, że to wyłącznie wynajem pokoju. Nie chodziło też o to, by jej zaimponować tym, ile miał pieniędzy. Po pierwsze nie był tego typu osobą, po drugie ustalili, że ona nie była typową kobietą i też nie zależało jej na pieniądzach, zwłaszcza jego, a po trzecie, niby czemu miałby się starać jej zaimponować? Dobrze mu się przy niej spędzało czas i rozmawiało, lubił ją, ale nic więcej. Kochał Karan, mimo że jej już nie było na tym świecie, wiedział jednak, że przez to trudno będzie mu jeszcze kogoś kiedykolwiek pokochać, o ile w ogóle będzie to możliwe. Poza tym... Miał inne priorytety, opierające się na zdobyciu informacji dla Augusta i odnalezieniu tamtego wilkołaka, a przez to raczej nie będzie mu dane żyć długo i szczęśliwie. Chyba po prostu nie chciał być dla Leah pasożytem i dlatego chciał uregulować swój rachunek, względem przebywania u niej w domu.
- Stara? O krowach mnie ostrzegano, ale nie uprzedzali, że to stara jędza. Będę musiał uważać, żeby nie znaleźć się w jej zasięgu - żartował razem z nią, na koniec tykając ją zaczepnie w czubek nosa, jakby od tego miał się wydobyć co najmniej jakiś zabawny dźwięk. Usiadł po tym z powrotem porządnie na swoim krześle i kończył swoją porcję. Uśmiechnął się triumfalnie pod nosem, gdy przystała na jego słowa i zaraz podniósł na nią ponownie spojrzenie, nie przerywając jedzenia, kiedy go poprosiła przy pomocy groźby, aby jej nic nie płacił.
- Auć - mruknął niezbyt przekonany, raczej dla zasady, gdy poczuł kopnięcie. Nic więcej nie odpowiedział, jedynie przyglądał jej się z lekko przekrzywioną głową, delikatnie uniesioną brwią i subtelnym, niezwykle pewnym siebie uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Raczej nie powinna mieć wątpliwości co do tego, że i tak planował zrobić po swojemu. Wierzył, że nic strasznego nie była mu w stanie zrobić. Weźmie Ajrisz na zakładnika? Coś mu podpowiadało, że Leah mocno się zdziwi, gdy nadejdzie dzień jego odjazdu.
- W porządku, a pójdę przypudrować nosek - odparł, ratując swój kubek z herbatą przed zabraniem przez kobietę. Nie tylko dlatego, że jeszcze nie dopił, ale zwrócił uwagę na to, jak bez ostrzeżenia zabrała ze stołu ich talerze. Czuł się żałośnie, gdy odstawiał do kuchni tylko ten jeden kubek, ale chociaż dzięki temu mógł ocalić resztki dumy. Zdecydowanie bardziej by bolało, gdyby miał wrócić do środka z pustą ręką, więc nie miał na co narzekać.
Skierował się w stronę pokoju, w którym spał, po drodze zatrzymując się przy drzemiącej kotce, którą czule pogłaskał po głowie. Chciał zabrać swój portfel, wkładając w przegrodę na banknoty część wygranej i resztę zostawił z telefonem na szafce nocnej. Po tym poszedł do łazienki przemyć nieco twarz i przeczesać włosy mokrą ręką. Chwilę przyglądał się swojemu mizernemu odbiciu w lustrze, po czym wyszedł, przed pensjonat, czekając na Leah oparty o jej samochód od strony kierowcy.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1245
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySob 17 Gru 2022, 19:03

Nooo może nie do końca zawsze dawała sobie radę, ale to prawda, że bez względu na wszystko szła na przód. W końcu wilk który ją dopadł był o krok od złamania jej karku... Może to z pozoru niewiele, ale w tamtej chwili gdyby River nie odwrócił uwagi przeciwnika nie mogła by się odwinąć. Może to nie klasyczna dama w opałach ale i tak była wdzięczna Riverowi za to że okazał się jej rycerzem, nawet bez białego konia. Uderzyła ręką o stolik jak by właśnie przypomniał jej o czymś bardzo ważnym.
- No widzisz! Zupełnie zapomniałam! - odpowiedziała roześmiana.
Lubiła go... Spędzili razem dwa dni... W zasadzie, niecałe ale szczerze go lubiła. Z godziny na godzinę, bardziej... Trudno jej będzie go pożegnać, ale częściowo nastawiała się na to. Absolutnie nie zamierzała się wpychać między uczucia jakimi dążył zmarłą żonę. Coraz częściej zdarzało jej się myśleć o nim jako o przyjaciel. Ale... Nawet nie myślała kategoria romantycznymi. Oczywiście, River kiedyś przestanie nosić żałobę, a jego serce otworzy się na czyjeś. Jednak czy to będzie właśnie na nią? Kto wie... Tak jak kto wie czy jej wtedy jakkolwiek odpowie... Do tej pory nie kochała nikogo... O nikogo się nie troszczyła, może po za zwierzętami. I to było... Proste życie, może i samotne ale proste. Nie wiedziała jak River dogadał się z Augustem, może i lepiej bo prawdopodobnie była by na tyle zła by być w stanie go wyrzucić. Nie z samego gniewu, zwyczajnie wolała by aby ten odszedł do swojego miasta mając jej to za złe niż by pozostawał na usługach alphy i się narażał. Ryzyko szpiegowania w Venandi było... Duże, nigdy by sobie nie darowała gdyby wampiry go zabiły... A gdyby przed śmiercią go dręczyły... Torturowały, nawet nie mogła by myśleć o tym! A co dopiero co zrobiła by z samym Augustem! Nie... Wolała by by River jej nienawidził niż tak ryzykował. Na szczęście nie wiedziała... Lub nieszczęście, w przyszłości się okaże.
- Zdecydowanie uważaj... Jest niebezpieczna. - dodała z naciskiem na ostatnie słowo jak by przypominając mu swoją "groźbę". Zachichotała słysząc że idzie przypudrować nos. Sama chciała jedynie przebrać się w coś... Bardziej odpowiedniego do wyjścia do ludzi.
- Nie przesadź, żeby tynk nie kruszył ci się z twarzy na siedzenie podczas jazdy. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem i ruszyła do swojego pokoju na piętrze.
Sama nie malowała się jakoś specjnie... Widziała ile tony tapety niektóre kobiety potrafiły na siebie nałożyć, oba od czasu do czasu malowała oczy. Nie czuła potrzeby malowania się jakoś specjalnie... Blizn zdobiących jej twarz i tak nic nie zakryje. Gdy dotarła do pokoju ostrożnie się rozebrała. Większość ubrań miała dosyć opietych ale wyciągnęła jakąś luźną czarną bluzkę z dna szafy, do tego jeansy i mogła przeczesać trochę włosy skręcające się w loki. Związała je w warkocz dobierany chociaż nie sądziła że zajmie jej to tyle czasu... Kto by się domyślał że plecy będą protestować przy zwykłym poleceniu warkocza? Wzięła skórzaną kurtkę ale tylko narzuciła ją na ramiona i zawiązała trapery już na schodach. Nie słyszałała Rivera w budynku, więc przeszła przez salon zaczepiając po drodze kotkę żeby ją poinformować że zostaje na trochę sama i ma pilnować domu. Szybko jej się udzieliło posiadanie kota! I zgarniając klucze z szafki w przedpokoju wyszła na zewnątrz. Było już naprawdę chłodno... Kto wie, może w najbliższych dniach spadną pierwsze śniegi? Uśmiechnęła się widząc wilkołaka opartego o samochód, schowała dłonie do tylnych kieszeni i uniosła lekko jedną brew.
- Cześć przystojniaku, podwieźć cie? - zapytała wciąż utrzymując "odwrócenie ról". Skoro on szedł przypudrować nosek, to w końcu ona musiała przyjąć rolę Johna Travolta.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1529
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 EmptySob 17 Gru 2022, 20:07

Uśmiechnął się pogodnie i kiwnął jej uprzejmie głową, jakby chciał powiedzieć, że nie musi mu dziękować za przypomnienie. Czasami aż ciężko mu było uwierzyć w to, z jaką łatwością i całkiem naturalnie udawało im się przeskoczyć z jednego tematu na drugi. Nawet całkiem niepasujący do poprzedniego. Dawno się z nikim tak dobrze nie bawił.
- Może uda mi się jakoś przetrwać. Wydaje mi się, że chyba jestem w tym dobry - odparł z rozbawieniem, niezbyt biorąc sobie do serca groźbę Leah. W żadnym wypadku jej nie lekceważył. Była wilczycą, upartą i porywczą, miał świadomość tego, że bez wahania mogłaby go ugryźć, gdyby nadepnął jej na odcisk. Po prostu droczył się z nią i... sam też był uparty, gdy już raz coś sobie postanowił. Kto wie, może, gdy przyjdzie co do czego, uszanuje jej decyzję o tym, że ma jej nic nie płacić, by nie stawiać kobiety w niekomfortowej sytuacji, jednakże, póki co nastawiony był raczej na zaryzykowanie spełnienia przez nią groźby.
- Chcę się tylko odrobinę odświeżyć, nie stawiać dom - zaśmiał się, kręcąc głową przez jej słowa. To było niesamowite, że mimo tak krótkiej znajomości, potrafili sobie nawzajem dogryzać i żadne z nich nie miało nawet najmniejszej wątpliwości, że to były zwyczajne żarty. Poznali się ledwo dwa dni temu, a miał wrażenie, jakby znali się przynajmniej dobrych kilka lat, tylko z niezrozumiałych powodów ich kontakt na jakiś czas się urwał.
Leah poszła na piętro, a on do łazienki ochlapać sobie twarz i też nieco się ogarnąć, by wyglądać... w miarę, podczas ich pobycie w sklepie. Nie było co liczyć na cud w jego przypadku, skoro wszystko, co miał, nosił na sobie, ale mógł przynajmniej zadbać o to, by z daleka nie wyglądać jak jakiś menel. No... może dopiero po tym, jakby się do niego podeszło i mu przyjrzało. Ale przynajmniej mógł choć trochę się postarać teraz zamaskować to wrażenie. Nie siedział też wcale długo w łazience, żeby nie dawać Leah powodów do dalszych docinek odnośnie jego pindrzenia się przed lustrem, poza tym nie chciał, by musiała na niego czekać na zimnie. Co prawda była wilkiem i pewnie kilka stopni chłodu nie były tak samo odczuwalne, jak w przypadku człowieka, ale mimo wszystko nie widział potrzeby, by zmuszać ją do czekania na siebie. Przetarł jeszcze wilgotną dłonią, zauważone w lustrze delikatne zabrudzenia na płaszczu, zwłaszcza te od zaschniętej krwi na kołnierzu i wyszedł w końcu przed pensjonat, gdzie czekał cierpliwie na Leah.
Kiedy wyszła do niego, początkowo uniósł brew, przekrzywiając głowę i nawet zerknął za siebie, czy gdzieś nie stoi ktoś, kogo wcześniej nie zauważył ani nie wyczuł. Dopiero z opóźnieniem dotarło do niego, że miała go na myśli z tym przystojniakiem. Zaśmiał się lekko zakłopotany, udając, że wszystko było zaplanowane. Przecież tylko żartowała, prawda? Jeśli nie... chyba wolał nie wnikać w jej preferencje.
- Przestań, bo się zarumienię - parsknął, nie potrafiąc zachować choćby udawanej powagi i wczucia się w swoją "rolę". Odkleił się od samochodu i wyciągnął w stronę Leah dłoń, aby dała mu kluczyki.
- No dalej Buffy, sama się zgodziłaś, żebym to ja prowadził - przypomniał, tak w razie, gdyby próbowała mieć dziurawą pamięć.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 16Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4 ... 9 ... 16  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Apartament rodziny Blackfyre
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Szukam rodziny/przyjaciela/wroga

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-