a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Park Południowy


 

 Park Południowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Hekate

Hekate

Liczba postów : 13
Punkty aktywności : 1172
Data dołączenia : 08/03/2021

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Park Południowy   Park Południowy EmptyPią 12 Mar 2021, 00:39

Park Południowy YDdViwU

Jak sama nazwa wskazuje, znajduje się w południowej części miasta. Jest mniejszy od Parku Centralnego, gęściej porośnięty drzewami i z bujnie rosnącą roślinnością. Za dnia popularny wśród rowerzystów i biegaczy z powodu wygodnych, szerokich ścieżek. W głębi znajduje się staw, w cieplejsze pory roku zamieszkały przez kaczki. Nocą w parku panuje półmrok. Nie jest zbyt dobrze oświetlony - niektóre latarnie wymagają naprawy a mniej uczęszczane ścieżki, wypielenia. Z tego względu, po zmierzchu jest to doskonałe miejsce zapewniające anonimowość tym, którzy jej potrzebują.


Amor fati
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPią 12 Mar 2021, 17:11

Samochód Williama okazał się być szarym Astonem Martinem, brytyjskiej marki niezbyt popularnej w Stanach Zjednoczonych, gdzie królują pickupy i SUVy. Chociaż było to auto luksusowe, miało nierzucający się w oczy kolor, tak jakby właściciel nie chciał ostentacyjnie epatować bogactwem. Z zewnątrz wyglądało jak typowe sportowe auto, ale było masywniejsze; miało przyciemniane szyby, przez które nie było widać, co znajduje się w środku. Lekarz otworzył drzwi od strony pasażera, aby wpuścić gościa, kiedy jednak to zrobił, zauważył, że na siedzeniu już coś leżało. Mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak 'Natürlich' i sięgnął po charakterystyczny, ciemnozielony płaszcz intensywnie pachnący korzennymi perfumami. Leżał tak już od niedzieli, ale jako że William, (nie licząc Martina) rzadko woził pasażerów, to kompletnie zapomniał, żeby sprzątnąć jego ciuchy z siedzenia. Model nagminnie coś zostawiał w samochodzie, miał wyjątkową zdolność stwarzania wokół siebie bałaganu; dobrze, że tym razem nie zapomniał zabrać ze sobą telefonu. Wampir udał się do bagażnika, wrzucił do niego zarówno płaszcz, jak i swoją torbę z pracy, aby po chwili usiąść za kierownicą.
- Wybacz. – rzucił tylko, jednocześnie patrząc w tylne lusterko, gdy ruszał. - Nigdy się nie nauczy.

Dłużej się nad tym już nie rozwodził, skupił się na drodze i na swoim gościu. Gdzie o tej porze mogliby podjechać, żeby nie przyciągać uwagi, a przy tym, żeby Vin czuł się swobodnie? Nie zapytał go o to, ale psychiatra podejrzewał, że młody wampir źle znosi ciasne, klaustrofobiczne miejsca.
- Słyszałem, że w centrum jest niezła całodobowa kawiarnia. Druga w Nocy w Piątek, czy coś takiego… - cóż, William nie był mistrzem konwersacji, ale robił co mógł, żeby nie jechać w kompletnej ciszy. Nowoczesna nazwa, brzmiało jak miejsce, w którym on by się nie odnalazł. Nawet by o nim nie wiedział, gdyby nie wspomniał mu o nim Martin. – Kojarzysz?
Po zastanowieniu, stwierdził, że nie ma ochoty na nocne wędrówki po knajpach, w towarzystwie bądź bez. Na rondzie skręcił więc w lewo i udał się do południowej części miasta. Park był bardziej neutralną opcją. Dojechanie na miejsce nie zajęło im długo. William miał ciężką nogę, więc po sześciu minutach zaparkował na chodniku przy kutej, parkowej  bramie.
- Jesteśmy. – oznajmił, gdy wysiedli i dodał jeszcze z kpiącym uśmiechem. – Koniec ze szpitalnymi zapachami, masz świeżego powietrza ile dusza zapragnie.
Nim znaleźli się po drugiej stronie bramy, William musiał jeszcze coś sprawdzić. Obszedł swój samochód, z uwagą przyglądając się położeniu kół. Stał tak, głęboko się nad czymś zastanawiając. Krzywo zaparkował. Wyraźnie skonsternowany tym problemem, miał usilną potrzebę, aby to poprawić. Już kluczyki brzęczały w jego kieszeni, kiedy zobaczył, że Vin wciąż na niego czeka przed wejściem do parku. Lekarz opanował się więc, dołączył do wampira, ale ten temat nie dawał mu spokoju jeszcze przez jakiś czas.
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyWto 06 Kwi 2021, 20:36

Nie da się zaprzeczyć, że zmiana otoczenia była dla Vina bardzo sprzyjająca. Choć nadal pozostawał jakby w ciągłym alercie, rozglądając się na boki podejrzliwie, dało się na jego twarzy dojrzeć lekką ulgę, gdy twarz owiało mroźne, zimowe powietrze, niewypełnione zapachami... pacjentów. Leków. Wydzielin.
Na samą myśl zbierało mu się, a naprawdę nie chciał tracić tego, co przyswoił. Poświęcił swoje umysłowe moce przerobowe na uspokajanie oddechu i oswajanie się z nowym stanem. Z całą pewnością nigdy, od momentu przemiany, nie był tak... pełny? Jak to nazwać? Chciałby powiedzieć "nasycony", ale to słowo wydawało mu się okropne w brzmieniu. Następne, które przychodziło mu do głowy, to było "zaspokojony", które było jeszcze gorsze. Lekko się skrzywił do tej myśli, a jednocześnie gdzieś tak pół neuronu poświęcił na przetwarzanie informacji, że ktoś właśnie otwiera mu drzwi do auta, na które by sobie z całą pewnością obecnie nie pozwolił bez wypalania oszczędności w tempie szybszym niż procentowały jego inwestycje.
Stylowo. Ciekawe, czy wszystkie wampiry były bogate. Jakaś część jego umysłu podążyła za tą myślą, że krwiopijcy w popkulturze zawsze byli gdzieś w arystokracji. Drakula, ten... Lestat, z Wywiadu z wampirem... kto tam jeszcze był...
Blade? Rany, nie pamiętał tego filmu.
Psychiatra wspomniał coś o właścicielu płaszcza, co mogłoby może Vincenta zainteresować, gdyby właśnie nie zadumał się w sobie i zwyczajnie nie olał tego, co mówił do niego mężczyzna. Odparł mu niezwykle artykułowanym "mhm", a następnie wsiadł do auta.

Zauważył, że psychiatra próbował z nieszczególnym przekonaniem utrzymać jakąś rozmowę. Gdyby nie temat, młody wampir by mu prawdopodobnie nawet nie odpowiedział - kompletnie nie potrafił pociągnąć tematu. William miał jednak niesamowite szczęście, że odwołał się do jednego miejsca w mieście, o którym Vin mógł powiedzieć i to niemało. Uśmiechnął się blado, czego prawdopodobnie psychiatra nie dostrzegł bo przecież prowadził samochód i powinien skupić się na drodze.
- Czwartek - poprawił go i wsłuchał się w to, jak miękko i spokojnie brzmiał jego głos, kiedy nie katował się ciągłym głodem. Z wrażenia przerwał na moment, po jakiejś minucie dopiero sobie przypomniał, że chciał coś jeszcze powiedzieć, i dokończył:
- Pracuję tam. Zapraszam, zwłaszcza w nocy.
W dzień pracowali inni bariści - dobrzy, ale absolutnie na innym poziomie niż on. Jeżeli bowiem w czymkolwiek pomogła mu ta przeklęta klątwa, to w parzeniu kawy.

Dojechali. Momentalnie wysiadł. Odetchnął głęboko, ciesząc się brakiem szpitalnych zapachów. Oczywiście, na chwilę obecną właściwie żadne miejsce nie było wolne od kłopotliwych aromatów i dźwięków, ale nie było porównania. Czy zwrócił uwagę na to, że psychiatra tak się zagapił na własne auto? Zwrócił na to uwagę. Każdy ma swoje skrzywienia. Wprawdzie nie przyszło mu nawet do głowy, że mogłoby chodzić o krzywo zaparkowany samochód. Bardziej dumał, czy facet przypadkiem nie miał jakiegoś przewrażliwienia na punkcie ewentualnych uszkodzeń bolidu. Osoby o takiej z lekka sztywnej aparycji kojarzyły mu się z chłodnymi furiatami. Nie wiadomo za co się skurwią, ale gdy to nastąpi, lepiej nie być w pobliżu aby uniknąć obrażeń.
Emocjonalnych. Tego typu osoby były doskonałe w wbijaniu szpilek.
Młody wampir poszedł w kierunku wejścia do parku. Czy psychiatra zaprezentuje mu jakieś ciekawe... sztuczki?
Czy będzie trzeba za to zapłacić? Inaczej: ile trzeba będzie zapłacić?
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyCzw 08 Kwi 2021, 22:24

- Pracuję tam. Zapraszam, zwłaszcza w nocy.
Zerknął na niego z ukosa, sceptyczny, ale zaraz zaczął z powrotem obserwować drogę przed nimi. Jak można było marnować swój dar nieśmiertelności na takie trywialne zajęcia. Ze wszystkich rzeczy, z których młody wampir mógł wybierać, wymyślił pracę w kawiarni? Był byłym modelem, artystą, przecież nie brakowało mu wyobraźni. Może lepiej pozwolić mu zginąć, pomyślał William. Niczym nie gardził bardziej niż brakiem ambicji.
- Może tak zrobię. – mruknął zamiast tego – Lubię kawę. – tego akurat jego rozmówca mógł już się domyślić, gdy lekarz opisał mu w chłodni, w jakim typie krwi gustuje. Krew i kawa - to było dobre połączenie. Krew i wino, to było jeszcze lepsze. Jak wróci do domu, zrobi sobie drinka.

Zmusił się, aby przestać rozmyślać o tym parkowaniu i zrównał się krokiem z Vincentem. Pogoda była całkiem przyjemna, przestał padać śnieg. William zdjął okulary z nosa i precyzyjnym ruchem zaczął czyścić je kawałkiem miękkiego materiału, który wyjął z kieszeni. Ruszyli wolnym krokiem przed siebie, a wampir powrócił do przerwanego wątku ze szpitala.  
- Potrafisz poruszać się tak jak ja. – uśmiechnął się półgębkiem, gdy zakładał okulary z powrotem na nos. – Lepiej. Jesteś szybszy, bo masz przewagę swojej młodej, niestabilnej krwi. Problem nie leży w tym, że twoje fizyczne umiejętności są niedostatecznie rozwinięte. To umysł sprawia, że są zablokowane.
Teraz przemawiał przez niego psychiatra. Nie było trudne zorientować się, że Vin walczy sam ze sobą. Torebki do transfuzji? Szalik owinięty wokół twarzy, mający zakryć oznaki jego głodu. To, że nie mógł usiedzieć na miejscu, gdy z nim z początku rozmawiał, nie potrafił opanować drżenia rąk. Trzymał się resztkami sił świata, do którego już nie należał. William musi go w tym uświadomić.
- Te pierwsze miesiące są cenne. Później stracisz dodatkową siłę, gdy krew w twoich żyłach uspokoi się. Nie marnuj jej, chowając się w jakiejś ciemnej norze. Czy nie czujesz się świetnie? Nie chcesz, żeby było tak zawsze? Wątpliwości, które cię zżerają, są przeszkodą. Czymś, co nie pozwala rozwinąć twojego potencjału.

W głębi ścieżki, kilkanaście metrów przed nimi, biegła smukła kobieca sylwetka. Widzieli ją od tyłu. Dwa jasne kucyki podskakiwały w rytm jej kroków.
-  Mógłbyś ją dogonić, jakbyś chciał. – podkreślił ostatnie dwa słowa.
Przenikliwe, szare oczy Williama zatrzymały się na twarzy atrakcyjnego chłopaka. O to wszystko się rozchodziło. Czy Vin chciał siebie poznać? Czy chciał przejąć kontrolę nad swoim życiem i zaakceptować, że zmieniło się na zawsze? Czy może zamiast tego, zapadnie się w środku, schowa do swojego pudełka i nigdy z niego nie wyjdzie?

To nas różni, pomyślał lekarz.
- Akcja, jakikolwiek ruch, jest lepszy niż czekanie, aż twój problem rozwiąże się sam.
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyCzw 08 Kwi 2021, 22:58

Vincent nie spostrzegł nawet jego sceptycznej reakcji, przynajmniej na samym początku. Chociaż od wczesnej młodości własne myśli goniły wokół tego, jak ludzie mogliby go postrzegać, czasem był tak zamyślony nad samym sobą, że zwyczajnie nie zauważał pewnych sygnałów. Tak było również w tym przypadku. Dopiero niezbyt przekonująca odpowiedź wytrąciła młodego krwiopijcę z zadumy. To była odpowiedź na odwal i zdawał sobie z tego sprawę. Vin nie miał po prawdzie przy tym pojęcia, co mogło rozmówcę w ten sposób nastawić - nie był entuzjastą tak publicznych miejsc, a może po prostu to, co mówił pacjent, było zwyczajnie błahe? Czy on oczekiwał jakichś wygórowanych standardów? Może jego zdaniem na wampiry nadawała się jedynie śmietanka społeczna?
Vin jako śmietanka społeczna trochę skwaśniał ostatnimi czasy.
"Lubię kawę". No to brzmiało jak automatyczne zdanie na pociągnięcie bezsensownej rozmowy. Mężczyzna ugryzł się w język zanim cokolwiek tu odpowiedział. Nie było potrzeby się odzywać.
Plus, nabrał jakiegoś idiotycznego przeświadczenia, że psychiatra nie musiał być wprawdzie sympatyczny, ale na pewno znał się na rzeczy i wiedział jak poprowadzić to spotkanie. W końcu był inicjatorem tej małej wycieczki, musiał mieć jakąś koncepcję. Wampir nie miał większej ochoty zastanawiać się, jaką. Wystarczyła mu myśl, że miał.

Dawno mu się nie zdarzyło być w parku - ostatnimi czasy spędzał dni na organizowaniu sobie czasu tak, aby nie myśleć o ludziach wokół, a park, wbrew pozorom, nie był do tego dobrym miejscem. Spojrzeniem mimowolnie znajdował miejsca, w których łatwo byłoby mu pozostać niezauważonym - przed, w trakcie lub po polowaniu. Dostrzegał każdy cień, szybko potrafił oszacować czy zdołałby się w nim skryć. Jako człowiek stałby po prostu w ciemności jak kołek. Ale jako...
"Potrafisz poruszać się jak ja."
Zdanie wytrąciło go z zamyślenia i sprawiło, że młody wampir spojrzał dość uważnie na psychiatrę, zastanawiając się co ów mógłby niby mieć na myśli. Gdzieś w głowie przebiegł mu niezbyt zabawny dowcip o poruszaniu się na wybiegu, ale na szczęście mężczyzna kontynuował swój wywód. O, nawet lepiej. Doskonale. Westchnął.
- Nie wiem, czy to dobrze - rzucił markotnie w odpowiedzi. Psychiatra zdawał się malować cały ten wampiryzm jako dar: lepsze zmysły, lepsza fizyczność. Krwiopijca domyślał się, że ewidentna przewaga nad ludźmi pozostanie. Podobnie jak głód.
Głód. Coś, co mu dyktowało ostatnimi czasy myśli, jakby był ofiarą jakiejś klęski. Potrząsnął głową.
- Nie czuję się świetnie - odparł cicho, kiedy psychiatra skończył. Westchnął.
Komu innemu powiedzieć niż psychiatrze?
- Byłem dość żałosnym człowiekiem. Jestem dość żałosnym krwiopijcą. Każdą moją myśl wypełnia ten pieprzony głód.

Kobietę słyszał i czuł, zanim jeszcze jego rozmówca poruszył jej wątek. Przyspieszone tętno, lekko spocone ciało, mocny oddech. Przyspieszone tętno. Vincent wzdrygnął się, nawet nie patrząc na biegaczkę.
- Mam wrażenie, że w każdej sekundzie muszę się powstrzymywać. Nie jest tak, że nie wytrzymuję - Uśmiechnął się cierpko. - Zaliczyłem dwa odwyki. Głód jest jak detoks, który nigdy się nie kończy.
Zatrzymał się na ostatnie jego słowa.
- Akcja? - zapytał. - Akcja. Jakie mam opcje?
Dobra, za dużo o sobie mówił.
- Miałeś ten etap, kiedy wszyscy wokół wydawali się celem. Mogłeś dać się temu porwać, co robiło z ciebie mordercę. Mogłeś próbować to przeczekać - nigdy się nie kończyło, nie było powrotu. Przeczekanie było jeszcze gorsze. Mogłeś wejść w jakiś żałosny stan pomiędzy, kiedy zdobywasz krew jakoś inaczej, czy ze zwierząt.
Przerwał na moment. Nie wiedział, na co czekał. Na odpowiedź? No bo była jeszcze ostatnia opcja.
- Mogłeś dołączyć do jakiejś... rodziny? Nie wiem, to ostatnie brzmi jak pieprzona włoska mafia... Bezpieczeństwo za lojalność.
Biegnąca kobieta oddaliła się na tyle, aby nie mieć już większego znaczenia.
- Tego ostatniego na pewno nie wybrałeś.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPią 09 Kwi 2021, 00:48

- Byłem dość żałosnym człowiekiem. Jestem dość żałosnym krwiopijcą. Każdą moją myśl wypełnia ten pieprzony głód.
Rozbawiła go jego drastyczna szczerość. Uwielbiasz się nad sobą użalać, prawda? William nie spotkał jeszcze wampira, który byłby aż tak sentymentalny. Vin przypominał mu ludzi, z tym ich pokrętnym, zupełnie zbędnym moralizowaniem i wartościowaniem czynów na dobre i złe. Co za strata czasu. Patrząc przed siebie, wsłuchał się w dalszą część wypowiedzi chłopaka, bo dylematy egzystencjalne nie były przedmiotem jego zainteresowań.
Narkotyki. Aż się skrzywił, gdy tamten o nich wspomniał. Za wyjątkiem alkoholu, nie tolerował żadnych używek i temat ten był zarzewiem wielu awantur między nim a jego partnerem. William z medycznego punktu widzenia uważał je za niebezpieczne i szkodliwe nawet dla organizmu wampirów, który szybko się regeneruje. Miał też osobiste powody, aby ich nie znosić – zwyczajnie bał się tego, jakie mogą siać spustoszenie w mózgu. Będąc z Martinem już prawie pełne stulecie, naoglądał się jego paskudnych bad tripów, i nierzadko musiał interweniować. Czasami mijały tygodnie, zanim blondyn zaczynał przypominać normalnego siebie. Lekarz nie mógł zrozumieć, jak można dobrowolnie doprowadzać się do takiego stanu i robił wszystko, żeby wytępić uzależnienie Martina. Były lepsze miesiące, nawet lata, kiedy Williamowi udawało się przekierować jego uwagę na coś innego i przez jakiś czas panował spokój. Jednak prędzej czy później, narkotyki wracały jak bumerang, więc William musiał nauczyć się z nimi żyć, choć nigdy nie zdołał ich zaakceptować.

- Więc przestań się powstrzymywać. – powiedział twardo, przyszło mu na myśl porównanie ze świata zwierząt. Drapieżnika nie można przestawić na dietę wegetariańską, ci co próbują, to głupcy. Vin nie był głupcem. – Jak jesteś głodny, to zapoluj. Zrób to mądrze. Znajdź metodę, która ci odpowiada. Rób to tak często, jak potrzebujesz. Będą mijać lata, a ty zapomnisz twarze tych, z których się pożywiłeś.
Gdy Vin domyślił się, że William przyprowadził go tutaj nie bez powodu, miał rację. Ciemnowłosy wampir uśmiechnął się nieznacznie, powiódł wzrokiem za biegnącą dziewczyną.
- Zapolujemy na nią. Wspólnie. Ale od ciebie zależy, jak ją podejdziemy. – tylko w ten sposób może go czegoś nauczyć. Nie poda mu rozwiązania na tacy. – Potraktuj to jako rodzaj sportu, obaj nie jesteśmy przecież głodni. Przyjrzyj się jej, postaraj się rozpoznać, jaką trasę wybrała. Gdzie będzie dobre miejsce, żeby ją dopaść? W jaki sposób? Nie musisz się śpieszyć. Dobre przygotowanie to już połowa sukcesu.
William miał swoje zwyczaje, ale przecież u Vina mogło sprawdzić się coś zupełnie innego. Nie będzie mu niczego sugerować. Był ciekawy sposobu myślenia młodego wampira. To powie mu więcej o typie jego osobowości. Szedł przed siebie rozluźnionym krokiem, dopóki chłopak nie zmienił tematu na jeszcze inny. Zaskoczyło to lekarza, jego twarz zbladła, a usta zacisnęły się w napięciu.

Rodzina, rodzina, rodzina, rodzina, rodzina... Czerwień jego oczu pasuje do odcieniu włosów, uśmiecha się szeroko, przystojny diabeł, dzisiaj przygotowałem niespodziankę, mówi, wyjmuje z kieszeni fraka trzy zaproszenia, macha nimi przed jego nosem. Mają trójkę dzieci, po jednym dla każdego. Biorę najstarszą dziewczynę, a ty? Daj mu spokój, mówi ona, łapie go za ramię. Łagodne, błękitne oczy.
STOP. Nie pozwoli, aby jego szaleństwo rozbiegło się w jego głowie niczym psy gończe spuszczone ze smyczy.

Z początku nie odpowiedział. Zatrzymał się przed krzewem derenia, jakby zamierzał skomentować jego wygląd, ale zamiast tego podszedł pod latarnię, aby być bliżej światła. Ze skupieniem wyciągnął mankiety swojej koszuli z płaszcza i poprawił je, aby wygładzić zmarszczki. Gdy skończył, odezwał się chłodno:
- Mylisz się do połowy. – jego głos niemal skrzypiał od czającego się w nim lodu – Należałem do rodziny, chociaż nie wybrałem jej sam.
- Mój stwórca miał upodobanie do tworzenia swych dzieci z błahych powodów. Ogromne ilości dzieci. Z nudy, chęci rozrywki czy zemsty, lubił rzucać kłody pod nogi nowonarodzonym. Wyzwania przekraczające ich możliwości na etapie, kiedy były przerażone swoją naturą i obserwował, które najlepiej sobie w tej sytuacji radzi. Większością z nich, za słabych jego zdaniem, przestawał interesować się po kilku miesiącach. Ci ginęli z jego rąk własnych, łowców bądź z powodu swojej nieostrożności. – przerwał na chwilę, aby zebrać myśli. – Ja byłem tym, który przetrwał 'rytuał' inicjacji w miocie. Dołączyłem do klanu, który stworzył. Była nas trojka. Ja, on… i jego partnerka.  – pominął kilka istotnych faktów. – Żyliśmy razem przez pół wieku. Był dobrym nauczycielem. – dodał, jakby chciał go usprawiedliwić.
O szczegółach tego wspólnego życia wiedział Martin, ale i z nim poruszał ten temat bardzo rzadko. Wspomnienie Hartmanna budziło w nim ogromne, negatywne emocje. Chociaż gdy psychiatra mówił, był opanowany, to kołnierzyk jego koszuli zrobił się nagle bardzo ciasny, jakby zaczynało brakować mu powietrza.


Ostatnio zmieniony przez William dnia Pią 09 Kwi 2021, 11:27, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPią 09 Kwi 2021, 11:05

Jego rozmówca okazał się bardziej ekspresyjny, niż Vin mógłby przypuszczać. Psychiatrzy, terapeuci - ogólnie, głowolodzy, raczej nie należeli do takich, którzy by jakoś bardzo spontaniczni w reakcjach. To była taka niezbyt subtelna oznaka, że nie komunikowali się na płaszczyźnie pacjent-lekarz.
Dlaczego więc rozmówca mu pomagał? Nuda? Materializm? Psychiatra z całą pewnością nie potrzebował pieniędzy. Może litość?
Czy ta rasa była tak odizolowana, że jej przedstawicieli łączyła jakaś naturalna solidarność? To by wiele tłumaczyło, uznał w myślach. Solidarność była nie tylko opłacalna, była zasadniczo konieczna. Gdyby taki Vincent stracił nad sobą panowanie, typowy pan psychiatra z całą pewnością odczułby tego skutki. Nawet jeśli nikt nie zapukałby bezpośrednio do jego drzwi, konsekwencje zmusiłyby go do ostrożności.

Tymczasem, jak młody wampir miał się wkrótce przekonać, jego rozmówca nie był entuzjastą przesadnej ostrożności.

Wzruszył ramionami na jego reakcje dotyczącą narkotyków więc. Wyciągnął z tego informacje - nie był już pacjentem, plus, psychiatra gardził narkomanami. Zapewne miał w głowie to zabawne urojenie, że to kwestia siły woli i mocnej psychiki, i te sprawy. Terapeuci, z którymi Vin pracował w trakcie odwyku, opowiadali raczej o problemach z narkotykami samymi w sobie i o tym, jak to w jakiś sposób go wzmocni, bez oceniania jego "siły" w momencie, kiedy ulegał nałogowi. Nałóg to nałóg. Podobnie było z krwią, z tą różnicą, że jej brak mógł potencjalnie zabić.
Porada, żeby przestać się powstrzymywać, przeleciała byłemu modelowi nad głową i pofrunęła gdzieś daleko, daleko. William kompletnie nie trafił: jego rozmówcy chodziło dokładnie o to, żeby nie mieć problemu z powstrzymywaniem się. Preferowałby zwyczajne olewanie kobiety, która sobie biegła po parku, choćby wywróciła się na gwóźdź i przebiła sobie tętnicę udową.
Skrzywił się na samą myśl. Normalny człowiek byłby w stanie udzielić pierwszej pomocy, czy coś. Vin musiałby się szybko i gwałtownie oddalić, zostawiając ją tam, żeby się wykrwawiła.

- Eee... - Nawet się przygotowywał do odpowiedzi na "zapomnisz twarze tych, z których się pożywisz", ale potem psychiatra zaczął ciągnąć o polowaniu na konkretnie biegaczkę. Młodego wampira momentalnie zemdliło i wyraźnie zbladł. W sensie, poszarzał. Już dzięki tym woreczkom w szpitalu nabierał rumieńców, a teraz to przepadło zupełnie.
Ciężko powiedzieć ile czasu nie odpowiadał, a jedynie dokonywał... niewerbalnej, ekspresji swoich obaw. Zatrzymał się, a potem myślał, żeby cofnąć o krok, jednak zatrzymał stopę w powietrzu i wreszcie przystanął. Ręce zaczęły mu drżeć, ale trzymał je wciśnięte w kieszenie, więc nie pokazywał tego faktu za bardzo. William mógł przy okazji zobaczyć, że mężczyzna lekko ściągnął brwi.
Tylko, że się nie odzywał.
Nie wiedział co powiedzieć. Nie chciał tego robić, to oczywiste, ale co się stanie, jak nic nie powie? Albo powie coś nie w porządku? Co zrobi jego rozmówca? W myślach błagał, żeby kobieta po prostu zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu, ale nie, ciągle jego wyostrzone zmysły uprzejmie informowały o jej obecności w parku. Miał wrażenie, że jego mały, wewnętrzny drapieżnik bardzo skwapliwie przyznawał psychiatrze rację w każdej praktycznie kwestii. Tylko, że Vin... nie chciał. Chociaż fizycznie bardzo chciał. Ale nie powinien chcieć. Właśnie po to była wizyta w szpitalu, żeby nie chciał.
Kurwa.

Kiedy padł temat rodziny, stali już w miejscu. On - jak kołek, bo nie wiedział co powiedzieć. Dość turbulentna reakcja lekarza na bardzo mało trafiony wywód o opcjach dla krwiopijcy okazała się wybawieniem i odwlekła, na szczęście, temat polowania. Chociaż widział wiele nieprzyjemnych emocji odbijających się na twarzy swojego rozmówcy więc, Vin odetchnął w myślach z ulgą, kiedy w końcu usłyszał lodowaty ton głosu Williama. Idealnie. Mów. Kup mi trochę czasu.
Jakoś tak zwrócił uwagę, że psychiatra wolał powiedzieć "mylisz się do połowy" niż "trochę masz rację". To mu pasowało do wizerunku mężczyzny jako bardzo dumnej osoby. Dało się to najwyraźniej tym bardziej odczuć, gdy, chociaż lekko, nacisnęło się na nerw. Reakcja obronna?
Okazało się, że jego historia była raczej ponura i składała się prawdopodobnie z masy straumatyzowanych Vincentów, którzy wypadali z obiegu dość prędko, ponieważ nie mieli ani wiedzy, ani opanowania. Być może więc ten cynizm i pogarda dla gatunku ludzkiego stanowiły coś w rodzaju reakcji na traumę. Dlaczego to zawsze musiała być trauma. To wiele tłumaczyło - dlaczego z jednej strony nie interesowali go ludzie jako świadome, warte rozmowy istoty, a z drugiej - do tej pory zrobił naprawdę dużo dla Vincenta. Być może widział w nim jedno z tych nieudanych dzieci, które teraz mogłyby z nim stworzyć coś w rodzaju rodziny.
Być może po prostu potrzebował ciepła. Kto go nie potrzebuje?
Ale ostatnie zdanie było dziwne. Z której strony jego stwórca był dobrym nauczycielem? Wampir aż zrobił zdziwioną minę.
- Niby w jaki sposób - odpowiedział pytaniem. - Teraz mam wrażenie, że moja "matka" wyświadczyła mi przysługę, robiąc ze mnie sierotę.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPią 09 Kwi 2021, 16:27

- Niby w jaki sposób?
- Oh, to bardzo proste. – błysnął kłami, ale w jego oczach nie było cienia wesołości - Wciąż żyję. Podczas gdy ty, drogi ojcze, gryziesz piach. Ta myśl momentalnie poprawiła mu nastrój. Lewą ręką rozpiął najwyższy guzik swojego ciemnoszarego płaszcza, poluzował też kołnierzyk pod spodem. Maska człowieka, którą nosił codziennie, na te kilka sekund opadła. Jeśli ktokolwiek obserwujący ich z boku miałby rozpoznać, że William jest wampirem, to byłoby to właśnie teraz. Bo on doskonale czuł się w swojej skórze. Nie oddychał głęboko, żeby się uspokoić - w ogóle nie oddychał. Poruszał się sztywno, nienaturalnie, co mogło wychwycić nawet niedoskonałe ludzkie oko. A przy tym szybko, wystarczył ułamek sekundy, aby znalazł się z powrotem u boku swego rozmówcy. Brak ostrożności, jak nazwałby to Vin a może brawura i pycha? Nadmierna pewność siebie? Jedno było pewne: klasycznie ubierający się, nudny dr Eszer o nierzucającej się w oczy aparycji jakiego znali jego pacjenci, był tylko doskonale opracowaną mistyfikacją.
Gdyby lekarz wiedział, jak Vincent zinterpretował jego opowieść, to by się roześmiał. Chłopak wpadł w pułapkę myślenia, że wszyscy widzą świat z takiej perspektywy, jak on sam. Przez młodego krwiopijcę wciąż przemawiała empatia. Współczucie, wobec tego czego William był świadkiem. Ale nienawiść, którą ten ostatni żywił do swojego stwórcy, nie miała nic wspólnego z tego typu emocjami. Jej przyczyna leżała gdzie indziej. I na pewno nie było to coś, czym zamierzał się ze swoim rozmówcą podzielić. Dla Williama ten temat był już zakończony.
Nie rozczulał się nad sobą. Nie interesowało go, ile podobnych mu nowonarodzonych zginęło przed nim. Liczyło się to, że on wciąż tutaj stoi, a tamci przepadli. Hartmann był… trudny, ale William nigdy nie mógł odmówić mu przebiegłości i zaradności. Miał też czar osobisty (którego jemu brakowało) i doskonale polował. Wszystkie te cechy lekarz cenił bardzo wysoko.
Sam wykpiłby nieudolne próby diagnozowania go, w końcu był psychiatrą i najlepiej wiedział, jak jego początki wampiryzmu wpłynęły na to, kim jest. Teoria o tym, że widział w Vincencie swojego potencjalnego przybranego potomka? Pudło. A to, że brakowało mu ciepła? Jeszcze większe pudło. Nie, najbliższe prawdy były pierwsze domysły zdolnego baristy. Że lekarz pomagał mu z solidarności wobec własnego gatunku.

Dlatego zaczynało irytować go, że Vincent tak skrzętnie unika zajęcia stanowiska co do ataku na biegaczkę. Niemrawe chrząknięcie pod nosem nie było żadną odpowiedzią. Przecież były model przyszedł do niego, żeby mu pomógł, czyż nie? Czy naprawdę sądził, że pożywianie się z torebek z krwią to dobre, stałe rozwiązanie? Co, jak szpital zostanie zamknięty? Jeśli dostawy krwi zostaną przerwane, będzie awaria lub inne zdarzenia losowe? A podróże? Zawsze będzie ze sobą brał zapas pożywienia? Co, jeśli pomyli się w wyliczeniach i weźmie go za mało? Dla Williama było to wszystko oczywiste. Vin nie musiał zabijać, jak nie chciał, ale umiejętność polowania na ludzi była niezbędna.
- Spróbuj ją do tego namówić. – mruknął, wodząc wzrokiem za dziewczyną. Robiła już czwarte kółko wokół parku, w tym tempie, wyliczył, za jedenaście minut znajdzie się za ich plecami. Może Vin potrzebuje impulsu, kogoś, kto wypchnie go na te nieznane wody, bo sam boi się zanurzyć nawet palec, z obawy przed utonięciem. – Postaraj się utrzymać z nią kontakt wzrokowy. – zastanowił się nad tym, jak precyzyjnie opisać mu na czym polega Dominacja. – Możesz wpływać na umysły żyjących.
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPią 09 Kwi 2021, 17:00

- Dlatego, że, czy pomimo? - odpowiedział pytaniem. Co to było za kryterium - że jeszcze żył? Skoro był jednym z wielu, którym się udało... Vin westchnął w myślach. Może psychiatra zwyczajnie idealizował w jakiś sposób swojego stwórcę? Kto wie. Tak bywało z patologicznymi relacjami, w lepszych chwilach nie chciało się pamiętać o gorszych.
Młody wampir nie tyle nie potrafił, co niekoniecznie chciał spoglądać na świat z perspektywy ewolucji i jakiegoś chorego kultu siły, który niemalże wyznawało się w showbiznesie. Cały ten podział na "silnych" i "słabych", ambitnych i błahych, pozbawionych animuszu, hierarchiczność i wartościowanie, dla niego brały się z niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych. Preferował takie myślenie. Oczywiście, mogły zdarzać się osoby, które potrzeby bliskości nie miały, ale wątpił, żeby kiedykolwiek taką spotkał. Nawet Katherine - Boże, nawet ona - musiała potrzebować kogoś, przy kim czułaby się słaba i nie musiała cały czas trudzić się okazywaniem siły.

Vin nieco z ukosa przyglądał się ruchom mężczyzny. Westchnął. Chciał coś burknąć, że nie rozumiał, jak komukolwiek mogłoby się takie życie podobać, ale jego rozmówca już mu niejednokrotnie dał do zrozumienia, że bawił się doskonale. Z jakichś przyczyn. To niestety wymykało się jego pojmowaniu - jak, po traumie własnego zgonu i szkole przetrwania w postaci "wyrzucę cię z gniazda i jak przeżyjesz to dobrze dla ciebie", można uznać, że to było dobre. Ba, zajebiste. Młody wampir widział przecież, jak psychiatra ostro zareagował jak tylko usłyszał coś, co choćby lekko dotknęło jego czułego punktu. Może to mechanizm obronny? Bycie skurwysynem to chyba zazwyczaj efekt jakiegoś braku emocjonalnego, który umysł niezbyt wprawnie usiłuje zakleić.
Vin zaklejał te braki neurotyzmem i przewrażliwieniami, a William...


A William zakleił sobie tą biegaczką - najwyraźniej była nagle dla niego niesamowicie istotna. A już miał nadzieję, że może ten głębszy emocjonalnie - zdawałoby się, istotniejszy - temat, odwróci jego uwagę. Psychiatra zapewne zdawał sobie przy tym sprawę z tego, że młody krwiopijca tego zwyczajnie nie chciał. Nie widział powodu, żeby chcieć - gdyby TO była odpowiedź na jego problemy, nie miałby z tym większego problemu, do kurwy nędzy. Krwiopijca sobie kilka razy głębiej odetchnął, żeby nieco się uspokoić, próbując przygotować się do odpowiedzi na to, co mówił mu lekarz.
- To, kurwa, świetnie, że mogę - odpowiedział niezbyt uprzejmie, spięty. Już wzbierały się w nim nerwy, żeby na psychiatrę tak konkretnie wyjebać - że kompletnie, kurwa, nie zrozumiał jego intencji. On chciał się nauczyć tego, jak się opanować, a nie jak, kurwa, zrobić z siebie jakieś jebane zwierzę. Nie o to w tym wszystkim chodziło.
Ale z drugiej strony cholernie się bał w tym momencie, że William coś zrobi. Psychiatra już dał bowiem po sobie poznać, że typowe uprzejmości traktował raczej jak formalność, którą strząsał z siebie, kiedy tylko poczuł się bardziej swobodnie. Los tej biegaczki był mu kompletnie obojętny.
Dla Vincenta to było niewyobrażalne. Z drugiej strony, coraz bardziej kojarzyło mu się z krwiopijcami. Czy taka była jego natura? Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa.
- Nie o to mi w tym wszystkim chodziło - rzekł trochę do siebie, trochę do mężczyzny.
- Dlaczego niby miałbym tego chcieć? - zapytał jeszcze cicho.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPią 09 Kwi 2021, 21:45

To, czego nie wiedział Vin, a okazałoby się istotną informacją, było tym, że wydarzenia, o których opowiedział mu lekarz rozegrały się sto czterdzieści lat temu. W innych czasach, na innym kontynencie. Kiedy William, jeszcze jako śmiertelnik, miał bardzo ograniczone możliwości. Wampiryzm był jego jedną szansą na milion, aby wynieść się ponad swój stan i uwolnić od bolączek, z którymi zmagali się wtedy ludzie: chorób na których nie wynaleziono jeszcze lekarstw, starzenia się, przedwczesnej śmierci w okolicach pięćdziesiątego roku życia. Rozwiązaniem problemów braku czasu i pieniędzy. Teraz tych dwóch ostatnich miał pod dostatkiem i jeśli tylko chciał, to wykorzystywał swoją przewagę nad innymi.
Zignorował próbę Vina wyciągnięcia z niego czegoś więcej na temat Wiednia, Hartmanna czy Anne Marie, Szwajcarki, która to wszystko spinała w całość. Nie chciał dłużej ich wspominać. To były duchy przeszłości. Dzisiaj… dzisiaj mamy XXI wiek!

Nie mógł nie zauważyć, że temat polowania jest dla jego rozmówcy wyjątkowo niekomfortowy. Chłopak z powrotem zaczynał robić się spięty. Jego twarz, choć daleka od tego, co widział w szpitalu, znów zaczęła wybierać szarawo-matowy kolor. Czyżby William wywierał na nim zbyt wielką presję? Może wybrał złą strategię, żeby go podejść. Tak, to musiało być to… Vincent wyglądał tak, jakby chciał mu coś wykrzyczeć, ale zamiast tego, tylko odburknął nieprzyjemnie na kolejną już propozycję lekarza ataku na człowieka. William zatrzymał się w połowie drogi, aby spojrzeć mu w oczy.
- Przecież cię do tego nie zmuszę. – zabrzmiało to tak, jakby żałował, że nie może.
I… oto ona, zjawiła się, punktualnie. Słyszał jej kroki, jak lądują miękko na żwirze, coraz głośniejsze. Latarnia oświetliła jej twarz od przodu. Była bez makijażu, raczej bliżej czterdziestki, niż dwudziestki, ale wyglądała dobrze. Bardzo szczupła, z długimi włosami które związała w dwie kitki po bokach. Nosiła dyskretny lakier na paznokciach typu french, już trochę niemodny. Gdy ich minęła, William wyczuł zapach jej potu zmieszanego ze słodkimi truskawkowymi perfumami. Nie zwróciła uwagi na dwóch ubranych na ciemno mężczyzn rozmawiających ze sobą na środku szerokiej ścieżki. Trwało to wszystko parę sekund, za chwilę zniknęła na zakręcie, ale wciąż była w zasięgu ich wzroku. Schade, pomyślał lekarz, już wyobraził sobie, jak może smakować.

Ale zachowanie Vina dało mu do myślenia. Skoro nie tego od niego oczekiwał, to na co innego chłopak liczył? Ten nie był jego pacjentem, ale William zaczął go właśnie w ten sposób widzieć. Musi być uważniejszy. Pomylił się w diagnozie.
Bez słowa udał się w stronę szerokiej, parkowej ławki pomalowanej na zielono i wskazał ją towarzyszowi ręką. Usiadł mniej więcej w jej połowie, wyprostował nogi przed siebie. William miał ostry profil z wystającym, długim nosem. Był opanowany i powrócił do swych zwyczajowych dobrych manier. Po jego emocjonalnej reakcji sprzed kilku minut nie było śladu.
Ostatnie pytanie które zadał mu młody krwiopijca, było niejednoznaczne, więc lekarz milczał chwilę, próbując dobrze je zinterpretować.
- Dominacja to bardzo przydatna umiejętność. Pozwala w subtelny, nieagresywny sposób osiągnąć, to co chcesz. Nie ma zastosowania w walce, ale ułatwia życie. –uśmiechnął się na myśl o tym, ile razy dzięki temu udawało mu się uniknąć płacenia mandatów za przekroczenie prędkości. – Ale musisz pamiętać, że są wampiry potężniejsze od nas. One mogą zrobić nam to samo. Lepiej ich nie prowokować. Ah, i nie powinieneś próbować tego zbyt często na jednej osobie. To… może ją trochę zwichrować i efekty będą trwałe. – pomyślał o Jacku, jego domowym słudze, który ostatnio zachowywał się tak, jakby nie wiedział, gdzie się znajduje.

Z kieszeni płaszcza wyciągnął parę rękawiczek do prowadzenia samochodu. Był to zbyteczny gadżet, bardziej popularny w latach trzydziestych niż dzisiaj, ale William żywił sentyment (co złośliwie wypominał mu Martin) do przedmiotów z ubiegłego stulecia. Były w kolorze jasnobrązowym, wykonane z kombinacji zamszu i skóry. Lekarz wsunął je na dłonie i wypowiedział na głos to, co go nurtowało odkąd to usłyszał:
- To o co chodziło, Vin?


Ostatnio zmieniony przez William dnia Sob 10 Kwi 2021, 12:33, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptySob 10 Kwi 2021, 09:40

Gdyby to wszystko było takie proste... Vincent był zdania, że nierozwiązane traumy z przeszłości, których nie nauczyliśmy się opakować jakimś zdrowszym myśleniem i doświadczeniami, pozostawały jak otwarta rana nawet po wielu latach. Nawet w pewnym momencie przyszła mu do głowy ponura myśl, że miał teraz mnóstwo czasu, żeby siebie rozpracować, skoro już w jakiś sposób rozwiązał sprawę głodu. Mógł być może w końcu może zebrać swoje życie do kupy. Zastanowić się, dlaczego tak chętnie uciekał w nałogi. Wypracować sobie jakieś skuteczniejsze mechanizmy obronne w momencie, kiedy wracał jego neurotyzm.
Tak, teraz miał... miał mnóstwo czasu na zastanawianie się nad samym sobą.

Na pewno nie chciał spędzać tego czasu na polowaniach. Tu psychiatra odczytał go doskonale: lekko dramatyczna reakcja, zdaje się, wystarczyła. Psychiatra chyba zniechęcił się do całej akcji i uczynił tę uprzejmość Vincentowi, że postanowił nie być drastyczny. Na jego oczach. Oczywistym było, że ludzkie życie traktował jako problem drugiej kategorii, raczej niekoniecznie z tych, którymi należało się przejmować. Młody krwiopijca już jakoś przeżuł w myślach to, że jego rozmówca prawdopodobnie zabijał w przeszłości bez większych oporów.
Nie był pierwszym, który to robił. U Martina podejrzewał to samo i dalsze wydarzenia tylko ten fakt uprawdopodobniły. Jednak zmuszało to do refleksji. Czy on też był na to skazany? Czy rzeczywiście z czasem zapomni, że kiedyś był człowiekiem i zacznie ich traktować jak... jak co? Zdobycz? Słowo odbiło mu się nieprzyjemnym echem w głowie. Może dlatego nie odpowiedział na słowa Williama o zmuszaniu go do czegokolwiek, nazbyt zamyślony nad moralnymi implikacjami swojej sytuacji, żeby choćby przytaknąć. Nie pominął przy tym faktu, że psychiatra chyba uznał jego reakcję za marnowanie jakże sprzyjającej sytuacji. Za długo jednak o nim nie dumał, zatopiony w refleksjach na swój temat.

Gdyby teraz spotkał Katherine, dałby jej w pysk.

Kobieta znów przebiegła obok. Zapach potu był już dość wyczuwalny, żeby stać się dla Vina nieprzyjemnym, więc mężczyzna skupił się na tym aspekcie w ramach udawania, że kobieta nie pobudzała głodu w żaden sposób. Powlókł nogami za lekarzem, kiedy ten udał się w kierunku ławki.
- ...o silniejszych coś słyszałem. Eee... czystokrwiści? Urodzeni już jako wampiry. Oni... prowadzą rodziny. Tak wynikało z pierwszej... rozmowy, jaką miałem na ten temat.
Ciekawe, czy Katherine była czystokrwistą. Biorąc pod uwagę rozpierdol na jarmarku bożonarodzeniowym mogła być, jak najbardziej. Słowami powłóczył prawie jak nogami, kiedy szedł, ani nie do końca pewny tego, co mówi ani, czy w ogóle chce iść za mężczyzną. Jednak w sumie, im dalej od ścieżki i od biegaczki, tym lepiej. Trochę się opanował. Nie ma co robić dramatu. Powinien cieszyć się życiem, tym krótkim czasem, kiedy w końcu nie czuł aż takiego głodu! Och, to w sumie było miłe uczucie. Uśmiechnął się do siebie lekko, skupiając się na nim.
William usiadł pośrodku ławki, Vin z uprzejmości również usiadł, ale na skraju, trzymając nogi blisko siebie. Ręce ułożył na udach, nie szukając swoim ciałem nawet milimetra dodatkowej przestrzeni. W milczeniu obserwował jak psychiatra zakłada rękawiczki. Przez kilka chwil im się przyglądał: w modzie męskiej takie starsze koncepcje wracały jak bumerang, jednak definitywnie nie był to aktualny trend. Rękawiczki do auta stanowiły jednak tego typu drobiazg, który zawsze dodawał mężczyznom nieco ekscentrycznej elegancji. Jak... zegarek kieszonkowy. Niekoniecznie gadżet stylistyczny z naszych czasów, zawsze jednak mile widziany.
Były elegancko skrojone. Dopasowywały się do jego dłoni, jakby były szyte przez kwalifikowanego rękawicznika. Niewykluczone, że były. Młody krwiopijca na moment zawiesił na nich wzrok, zaabsorbowany naturą tego dodatku.
Pytanie go wytrąciło z tej zadumy, przez co lekko drgnął.
- Nie chcę polować. Nie na ludzi. Ale nie wiem, mam wrażenie, że w każdej sekundzie muszę się od tego powstrzymywać. Życie pomiędzy ludźmi staje się przez to męczarnią, ale z drugiej strony nie chcę wyjeżdżać z miasta. Chcę się... opanować.
Skrzywił się lekko.
- Ale nie przez poddawanie się temu czemuś.
Zamyślił się przez chwilę.
- A jak to jest z krwią zwierząt? - zapytał w końcu. Czy już o to nie pytał Martina? Boże, nie pamiętał odpowiedzi, jeżeli tak.
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptySob 10 Kwi 2021, 21:13

- ...o silniejszych coś słyszałem. Eee... czystokrwiści? Urodzeni już jako wampiry. Oni... prowadzą rodziny. Tak wynikało z pierwszej... rozmowy, jaką miałem na ten temat.

- Tak, oni funkcjonują jak współczesne monarchie. - odparł jeszcze zanim dotarli do ławki - Można wyśledzić ich przodków aż do pierwszego pokolenia. Gdybyś chciał dowiedzieć się więcej, to możesz pogrzebać w kronikach o Tenebris czy Blackfyre. – z tonu, w jakim to mówił, można było wyczytać, że William nie uważa tego zajęcia za warte poświęcenia czasu. –Albo idź bezpośrednio do nich. Uwielbiają pławić się w swym blasku, nie będzie trudno namówić ich na przechwałki.  
Cóż, psychiatra nie miał wysokiego mniemania o starych rodach, ale było to uprzedzenie, które nabył jeszcze w Europie. Nie to, że w Venandi ktoś konkretny nadepnął mu na odcisk. Trzymał się od nich z daleka i nie angażował w ich niekończące się wojenki; tak było bezpieczniej. Zdawał sobie sprawę z tego, że są potężni i że w starciu z czystokrwistym, nie miałby żadnych szans. Uważał jednak, że ci, którzy żyją jako wampiry od dziecka, zostali pozbawieni pewnego unikalnego doświadczenia związanego z przemianą i przeżyciem krótkiego, acz ważnego śmiertelnego życia. Słynne 'memento mori'. Większość z nich była zblazowana, zapatrzona w historię i wielopokoleniowe zatargi, przez co tracili z oczu tu i teraz. Co tu dużo mówić: William był zdania, że tak samo jak i ludzkie monarchie, stare wampirze rody ze swoją rygorystyczną polityką kojarzonych małżeństw i starannie selekcjonowanego potomstwa, są skazane na wymarcie. Pula genowa z każdym kolejnym pokoleniem była coraz węższa.
- I są jeszcze półkrwi. – dodał gdy już usiedli. – Brakujące ogniwo między tamtymi a nami. Krzyżówka wampira z człowiekiem.Pies o trzech nogach. Wampiry półkrwi były dla niego jak stanie w drzwiach w przeciągu. – Nie poznałem ich zbyt wielu.

Zauważył, że Vincent nieśmiało przygląda się rękawiczkom. Wyciągnął jedną rękę do przodu i obrócił ją, tak żeby była bliżej jego zasięgu.
- Ładne cacko, prawda? – zza szkieł jego okularów pojawił się błysk dumy. – To replika. Miałem kiedyś już takie, ale zniszczyły się. Te są zrobione według takiego samego wykroju co poprzednie. Pierwszą parę kupiłem w Austrii. – był pozytywnie zaskoczony tym, że jego rozmówca potrafił poznać się na rękodzielnictwie.

Williamowi na nowo zaczął dopisywać humor, już prawie mógłby wybaczyć młodemu tę przepuszczoną okazję na polowanie. Posłuchał jego wywodu o potrzebie samokontroli.
- Wiesz, to dylemat typu: mieć ciastko i zjeść ciastko. Możesz wybrać tylko jedno. Jesteś istotą, która żeby przeżyć, musi pić krew. Wśród ludzi  zawsze będziesz czuć się jak lis w kurniku, możesz tylko opóźnić nadejście szału. Pozostaje ci wygnanie, życie jak pustelnik… ale samotnicy łatwo padają ofiarą różnych samozwańczych ‘strażników porządku’. Miasto to nasze naturalne środowisko, nie polecałbym ci opuszczania go, bo wybacz – ale kiepsko ci z tym wszystkim idzie.  
Pomyślał o sobie. Też nie był najlepszy w kontrolowaniu swojego szału, Martinowi szło to o wiele, wiele lepiej. William mógł przebywać blisko ludzi i zachowywać się w sposób cywilizowany, jeśli tylko były to małe zgromadzenia. Dlatego unikał tłumów, zbiorowisk, sal koncertowych czy festiwali; wolał nie prowokować niebezpiecznych sytuacji.
- Z wiekiem jest prościej, przyzwyczajasz się. Albo inaczej: uczysz się kierować swoją uwagę na coś innego. Można porównać to do treningów mindfulness, jogi, czy innego otwierania czakr. – parsknął śmiechem na to porównanie. – Skoro chcesz walczyć, co jest bardzo szlachetne, zacznij od stępienia swoich czułych zmysłów. – może i mówił z przekąsem, ale to, że Vin był wyjątkowo wrażliwy na zapachy, było jasne jak na dłoni. – Mogę ci coś przepisać. – tylko potrzebował chwili żeby wymyśleć, jaki lek konkretnie zadziałałby w tym przypadku.
Co do krwi zwierząt… Droga wolna, mój panie, podobno działa. Ja nigdy nie miałem potrzeby próbować.Skoro tak bardzo przejmujesz się etycznym postępowaniem, to zapewne wiesz, że część zwierząt, z których będziesz pił, nie przeżyje?, dodał w myślach. Przecież organizmy zwierząt były o wiele słabsze od ludzkich.

Wyprostował się na ławce, teraz usiadł bokiem, tak aby spojrzeć w jego zielone oczy. Zabębnił urękawiczoną dłonią o oparcie.
- Powinieneś przyjść do mojego gabinetu i rozważyć podjęcie terapii. Masz depresję, Vin.
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyNie 11 Kwi 2021, 20:24

Monarchia. Rzeczywiście trochę to tak brzmiało, jakby wampiry ze swoim długim wiekiem i wyświechtanymi regułami zachowały bardzo szczególny klasizm. Jednak nie do końca to zwróciło jego uwagę. Jedno z nazwisk... Blackfyre... światło mu w głowie. Nie było tak, że byłby w stanie dokładnie wskazać, skąd niby mógł kojarzyć to nazwisko. Przeczesał szybko w pamięci, skąd mógł je usłyszeć i nie bardzo doszedł do konkretnych wniosków. Po krótkiej chwili zadumy odpuścił sobie szukanie przyczyny. Przecież to bez sensu, żeby cokolwiek wiedział o tym świecie. Aż do przemiany, nie miał pojęcia o jego istnieniu.
Niedorzeczne.
Tym niemniej, trochę był rozproszony, kiedy słuchał dalej opowieści Williama. Dało się łatwo odczuć, co psychiatra sądził na temat pozostałych "typów" - czystokrwiści byli najlepsi na odległość, a półkrwi byli niedojebani. Miało to sens. Zwłaszcza pierwsza część - od silniejszych wampirów należało się trzymać z daleka. Zwłaszcza jeżeli wszystkie miały podejście podobne do psychiatry, zgodnie z którym silniejszy mógł słabszego zdusić tylko dlatego, że był silniejszy. Należało przyjąć, że miały, i najzwyczajniej w świecie ich unikać.
Przytakiwał lekko, kiedy słuchał mężczyzny. Właściwie się z nim zgadzał i nawet popierał to, że psychiatra postanowił zostać swoistym outsiderem - sam wolał już męczyć się w kompletnej samotności, niż znów wpaść w jakąś patologiczną zależność od czyjejś łaski lub niełaski.
Właśnie znalazł jedną rzecz, która ich łączyła w jakiś sposób. Gdyby nie ten lęk względem morderczych skłonności u rozmówcy, prawdopodobnie nawet by się uśmiechnął na tę myśl.

- Chciałbym zapytać czy to nostalgia, czy upodobanie stylistyczne - rzekł miękko w odpowiedzi. William nie zdawał się być osobą, którą cechował jakiś szczególny sentymentalizm, Z drugiej strony, może to właśnie była iskierka tęsknoty za czymś, czego nie do końca był świadomy? To też podpowiedziałoby młodemu krwiopijcy, czy jego rozmówca przypadkiem nie pochodził z czasów wiktoriańskich.
Ta kwestia już kompletnie wymykała się jego pojmowaniu. Jak można jako osoba dorosła mieć sto lat. Chociaż, może kwestia braku wyobraźni. Vin nigdy nie widział przyszłości jako czegoś klarownego - raczej nie przewidywał, że dożyje pięćdziesiątki, ogólnie wieku, w którym człowiek zaczyna się w ogóle starzeć. Wychodzi na to, że miał rację. Nie dożył.

Strapił się na jego słowa o lisie w kurniku. Z drugiej jednak strony: jasna cholera, coraz bardziej irytowały go te porównania. Teoretycznie nawet ludzie byli ponad tymi wszystkimi prymitywnymi odruchami, od tego miało się jakąś tam świadomość. Tymczasem, zgodnie z wtłaczaną gdzieś podprogowo przez lekarza logiką, wampiry były ponad ludźmi. Czy tym bardziej nie powinny wznieść się wyżej? Te wszystkie myśli, to całe drapieżne rozumowanie, tak, moralnie go wykańczało, ale było jeszcze coś.
- Takie myślenie wydaje mi się prymitywne - rzekł więc z niechęcią. - Teoretycznie jestem tą wzniosłą istotą i naprawdę dużo czasu przede mną.
Biegaczka przebiegła po raz kolejny nieopodal. Ile można. Skrzywił się.
- A jednocześnie nawet za pięćdziesiąt, sto lat, będę jak tykająca bomba?
Odetchnął.
- Jak można w ogóle tak żyć?
To było dramatyczne - trochę dlatego, że chciał w ten sposób zakończyć wątek, jego stan bowiem w tej chwili nie był bardzo zły. Vin był napojony jak małe cielę, więc niby nadal go ciągnęło, ale było to absolutnie nieporównywalne z tym, co czuł zanim jeszcze przyszedł do gabinetu psychiatry. Gdy zamyślił się więc nad perspektywą spędzenia w ten sposób dłuższego czasu, nie wydawała mu się taka zła.
Ale to był, zdaje się, najlepszy stan, w jakim się znajdzie.

Dopiero po chwili pomyślał, że zapewne rozmawiał ze sporo starszym od siebie jegomościem, dla którego taki lament brzmiał kompletnie niedorzecznie. Przecież się dało, właśnie siedział obok niego dowód na to, że można przy okazji nawet przyjmować pacjentów i jakoś zachować legalne papiery. Myśli Vincenta nawet pobiegły w kierunku tego, że wampiry musiały mieć zajebistych prawników, którzy zajmowali się utrzymywaniem, dziedziczeniem majątku i "naprawianiem" dowodów tożsamości tak, żeby danej osoby nagle nie zapytano, dlaczego od czterdziestu lat ma trzydzieści lat. Potem jednak wrócił do nastroju i przypomniał sobie słowa jednego z terapeutów: "to, że inni radzą sobie z problemami, nie znaczy, że ty jesteś słaby, bo sobie nie radzisz". Czy coś takiego. Bez większych wyrzutów sumienia więc wrócił do bycia strapionym i ciężko westchnął.

Treningi mindfullness go nieco rozbawiły i lekko parsknął. To otwierało mu drogę do masy pytań, typu: czy wampir może wyrobić sobie formę, czy jest sens ćwiczyć, czy można się rozciągnąć, czy też ciało zawsze "wróci" do stanu, w jakim się znajdowało podczas przemiany? Przypomniał sobie jak kiedyś oglądał Wywiad z Wampirem, gdzie tej dziewczynce odrastały włosy.
Kiedy ostatnio ścinał włosy?

- Czy proszki w ogóle zadziałają? - zapytał. - Teoretycznie mamy na tyle silną regenerację...
Przez chwilę spoglądał na Williama trochę niepewnie, a następnie opuścił wzrok. Mężczyzna powinien znać się na rzeczy, z całą pewnością znał jakiś sposób. Po co więc miałby mu wciskać kit? Vin raczej by nie kupił efektu placebo.
Inna sprawa, że niekoniecznie pasowało mu branie proszków. Zwłaszcza, gdyby bazowały na opiatach. Podobną wątpliwość miał wobec leków na depresję, no, ale te definitywnie na opiatach nie bazowały. Zdanie o depresji bardziej więc wzmogło jego ciekawość niż zabrzmiało jak poważna, stygmatyzująca diagnoza. Depresja spływała po nim jak po kaczce.
Bywało gorzej, kiedyś miał osobowość histrioniczną, a potem ktoś zmienił zdanie.

- Czy da się... leczyć wampiry farmakologicznie?
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPon 12 Kwi 2021, 21:33

- Chciałbym zapytać czy to nostalgia, czy upodobanie stylistyczne.
- Wybierz sobie odpowiedź. – rzucił na to, w jego oczach pojawiła się iskierka rozbawienia. Bo gdyby się nad tym zastanowić, to jedna i druga miała w sobie ziarno prawdy. William tęsknił za dawnymi czasami, ale nie za tymi, w których się urodził. Najbardziej brakowało mu lat 20-tych i 30-tych, aż do wybuchu II wojny światowej. Dwudziestolecie Międzywojenne. Berlin, stolica Europy. Zupełnie przypadkowo, to był okres bezpośrednio po śmierci jego stwórcy.
Odnajdywał się dostatecznie dobrze we współczesności, wiedział, że to niezbędna umiejętność dla wampira. Nie był jednak fanem XXI wieku. Wielu nowinek technologicznych, młodzieżowego slangu i zjawisk społecznych nie rozumiał i zdarzało mu się wykazywać ignorancją w tych kwestiach. Często pomocny okazywał się Martin, ten znał się na ludzkich charakterach jak mało kto. Jednak w sytuacjach, kiedy nie było go w pobliżu, William zbierał informacje na własną rękę. Czytał dużo książek o tematyce socjologicznej czy kultoroznawczej. Była to jednak sucha wiedza, niesprawdzona w praktyce. Z tego powodu, czasami miewał wpadki.

Posłał mu ironiczne spojrzenie na jego komentarz o prymitywnym myśleniu. Oparł głowę o oparcie ławki i jeszcze bardziej się na niej wyciągnął. Z przyjemnością zaczął przyglądać się nocnemu niebu.
- Z ogromną ciekawością będę obserwować twoje wznoszenie się ku wyższym celom. – teraz już ewidentnie z niego kpił. Czy Vin uważał się za lepszego od niego? I to po tym wszystkim, co mu powiedział? Po tym, jak chłopak odrzucił jego naukę polowania? Za kogo się miał ten nowonarodzony, uważając, że może ujarzmić naturę, której żadnemu wampirowi się nie udało? William nie znał krwiopijców, którzy przynajmniej raz w życiu nie pożywili się z człowieka. To po prostu się nie zdarzało. Nawet ci, co byli wegetarianami, nawet ci od zwierząt czy od torebek krwi… Każdy jeden z nich miał niechlubne początki, o których pewnie teraz ze wstydu nie chce pamiętać. Zakłamują rzeczywistość, opowiadając jacy to nie są etyczni i ‘dobrzy’. Lekarz parsknął pogardliwie pod nosem. Vin był na najlepszej drodze, aby do nich dołączyć. Niech jeszcze założy worek pokutny i przeprasza swe ofiary za to, że musi z nich pić.
- Twoja matka musiała mieć poczucie humoru. – skomentował tylko jego filozoficzne pytanie o sens życia. Nie miał ochoty słuchać tych bzdur. A przynamniej nie za darmo. Doliczy mu za to dodatkową stówkę.

Pytanie o leczenie farmakologicznie na powrót przyciągnęło jego uwagę. William podchodził z pasją do swojego zawodu. Aż nawet przestał gapić się w niebo, żeby z powrotem spojrzeć na swojego rozmówcę.
- Regeneracja wampirzego organizmu to rzeczywiście problem. Dawki trzeba dobrać indywidualnie. Muszę obliczyć, ile czasu potrzeba na to, żeby twoje ciało zwalczyło działanie leku. Aby to sprawdzić, wykonuję serią badań. Kiedy mam wynik, to do głównego leku dorzucam odpowiednie inhibitory, one wydłużą jego działanie. Przyjmowanie ich o wyznaczonych porach jest bardzo ważne, po kilku miesiącach regularnego stosowania nie potrzeba już takiej dawki uderzeniowej, organizm jest znieczulony. Na początku trzeba jednak osiągnąć wartość krytyczną - taką, która będzie silniejsza od twojej naturalnej odporności.
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyWto 13 Kwi 2021, 13:38

- Dziękuję za możliwość wyboru - odparł swobodnie. Poczuł taką dziwną lekkość kryjącą się w tych słowach - nie dlatego, że to, co powiedział, było jakoś szczególnie bystre, ale raczej przez całą aurę tego. Wprawdzie nie powiedziałby tego psychiatrze wprost, musiałby bowiem odsunąć na bok wszystkie inne swoje wątpliwości, aby to zrobić, ale w tej chwili dużo mu zawdzięczał. Woreczki z krwią okazały się swoistym wybawieniem, co odczuwał w tym momencie. Pierwszy od śmierci normalny dialog. Pierwsze sekundy, kiedy czuł, że miał w miarę jasny umysł. Pierwszych kilka chwil, gdy jego myśli nie wypełniała skazana na porażkę walka z samym sobą. Czy był to cel lekarza, czy nie, coś jednak osiągnął ze swoim pacjentem, na krótki moment odciągając jego uwagę od codziennych problemów i przypominając, na czym mu w życiu zależało.
To było... miłe. Najzwyczajniej w świecie. Trochę go tknęła świadomość, że to chwilowe, jednak postanowił zachować ten moment w pamięci jako, być może, pierwszy krok w kierunku oswajania się z sytuacją.

Teraz tylko zacząć może godzić się z tym, że musi być jakieś konkretne "co dalej".

Vinowi nocne niebo nie sprawiało przyjemności - ostatnio tylko to widział. Nie patrzył więc na nie, tylko na ziemię, czasem pozwalając sobie na zerknięcie przed siebie od czasu do czasu. Noc wydawała mu się jasna, ewentualnie po prostu jego oczy dawały mu taką dobrą wizurę. Widział, jak kończył się zasięg latarni, a później... zamiast ciemności, rysowało mu się nieco bardziej szarawe otoczenie. To również była zmiana. Z reguły nie zwracał na ten fakt uwagi, skupiony na problemach, jakich przysparzał mu węch.
Mniej więcej takiego komentarza się spodziewał po psychiatrze. William prawdopodobnie nie miał ochoty stawiać się w pozycji takiej osoby jak Vincent i to było zrozumiałe - jemu ten tryb życia, który sobie przyjął, odpowiadał, po co więc cokolwiek zmieniać? Taki był rytm życia, taka była ich natura.
Tyle, że ta natura kompletnie kłóciła się z tym, czego Vin chciał. I co było zgodne z jego zasadami. I z czym mógłby później żyć.
- Dziękuję za zachętę - odparł więc trochę kwaśno. Nie oczekiwał choćby kapkę empatycznej odpowiedzi i jej nie dostał. Chyba miał nadzieję miło się zaskoczyć.
Komentarz na temat Katherine sprawił, że kilkakrotnie zamrugał.
- Raczej niewprawną rękę - rzekł ponuro w odpowiedzi. Matkom, jak to matkom, zdarzały się wpadki.

Wywód psychiatry na temat leczenia był interesujący - dla samego psychiatry. Vina nie bardzo to ciekawiło, ale dobrze, że mówił, to dodawało jakoś wiarygodności całej procedurze. Mężczyzna też nie powątpiewał w zasadność leczenia, już się przyzwyczaił, że czasem terapie działały, czasem nie, ale generalnie były potrzebne. Miał tylko jedną wątpliwość.
- Chętnie. Tylko... myślę, że powinniśmy najpierw może zaliczyć normalną sesję w gabinecie.
Do tej pory, w ramach diagnozowania depresji, był raczej dość skrupulatnie testowany. Wyjątkiem była sytuacja, kiedy miał sprawę karną za dragi, wtedy zdiagnozowano go błyskawicznie, żeby dać obronie lepsze karty do rozegrania na procesie. Jednak teraz chyba lepiej, żeby podszedł do tego na poważnie.
Jak osoba dorosła. Ech...
Powrót do góry Go down
William
The Good Doctor
William

Liczba postów : 110
Punkty aktywności : 1824
Data dołączenia : 02/12/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptySob 17 Kwi 2021, 21:53

Wzruszył ramionami na jego zgryźliwe komentarze i postawę pod tytułem 'dzięki, ze wszystkim poradzę sobie sam'. William uważał, że odrzucanie jego pomocy było nierozsądne. Poświęcił całą noc, którą powinien spędzić na dyżurze w szpitalu na to, aby wtłoczyć młodemu wampirowi trochę wiedzy do głowy. Vin okazał się jednak na nią oporny i być sercem bliżej śmiertelników, niż własnego gatunku. Wyraźnie dał lekarzowi odczuć, że pogardza swoim nowym stanem – a więc pogardzał też nim. To nie był jego problem. Lekarz nie był osobą, która brałaby to do siebie. Vin nie musiał  przecież go lubić, a ich współpraca mimo to mogłaby przebiegać owocnie. William myślał logicznie, zawsze szacował bilans zysków i strat. Jego zdaniem, chłopak tracił na tym, że był tak uparty w swoich przekonaniach. On z kolei zyskał dodatkowe pieniądze. No właśnie, ile to będzie?

Psychiatra wstał z ławki, postawił kołnierz swojego ciemnoszarego płaszcza. Spojrzał z góry na potarganą czuprynę Vincenta, jakby się nad czymś zastanawiał. Pomyślmy… Nagła wizyta bez uprzedniego umówienia się, przeszmuglowanie wampira do banku krwi bez wzbudzenia podejrzeń, poczęstowanie go trzema torebkami krwi do transfuzji. Czy to była B+? Tak, bo AB+ mu nie pasowała. Dalej – próba polowania w parku, powiedział mu o wielkich rodach, krwi zwierząt, omówił kontrolowanie głodu (a raczej bezzasadność walki z nim). Powiedział mu o Dominacji, o tym, że ma nadludzką szybkość. Rozmowy o stwórcach, chociaż była ważna, nie wliczy do rachunku. Była nieplanową dygresją. Czy o czymś zapomniał? Ah, tak. Rodzaje wampirów, klasyfikacja według czystości krwi. Teraz miał już wszystko. Cały ten ciąg myślowy nie zajął mu dłużej niż kilkadziesiąt sekund.
- Pięć patyków. – powiedział to tonem, który nie podlegał negocjacjom. Wyjął z kieszeni swój notes, zapisał w nim coś i oderwał kartkę. Wręczył ją Vinowi. – Przelewem. – na papierze był zapisany numer jego konta.
- Jeśli chodzi o nasz układ… To będzie półtora kafla, płatne tygodniowo. – na tyle wyliczył sobie usługę dostarczania nowonarodzonemu trzech torebek krwi ze szpitala. Spojrzał za siebie przez ramię, szukając wzrokiem tamtej biegaczki, ale już jej nie było. Cóż, dochodziła prawie czwarta w nocy, kto o zdrowych zmysłach wałęsałby się po parku o tej porze… Psychiatra przewrócił tylko oczami, ale już nie komentował tej sprawy, z pewnością Vin wpadł na to, co William o tym wszystkim sądził.

- Oczywiście, że nie będę leczyć cię tutaj. – odpowiedział odrobinę zirytowany na jego sugestię o tym, aby nie przeprowadzać diagnozy na parkowej ławce. Jeszcze będzie mnie pouczał o tym, jak powinienem wykonywać swój zawód… Biorąc pod uwagę raczej bierne zachowanie Vina podczas ich spotkania, chłopak okazał się nad wyraz bezczelny. Uważał się za stojącego wyżej moralnie, teraz też intelektualnie? Niezły tupet. William zamierzył sprowadzić go na ziemię. Ale już nie dzisiaj.

- Zapraszam do gabinetu w poniedziałki, środy i piątki. – skłonił się lekko na pożegnanie, w jego szarych, bystrych oczach pojawiła się nuta znużenia. Widać cierpliwość pana doktora wyczerpała się. Skierował się w stronę swojego auta, tym razem nie zaproponował już Vinowi podwózki. Jego wysoka sylwetka prawie wtopiła się w cienie drzew gdy dodał jeszcze na odchodne, szczerze. – Spokojnych nocy.

Przyjdź, kiedy pozbędziesz się złudzeń. William nie miał wątpliwości, że z takimi poglądami na (nie)życie, pomoc psychiatry będzie Vinowi niezbędna.

/zt
Powrót do góry Go down
Vin
Modelowy obywatel
Vin

Liczba postów : 107
Punkty aktywności : 2006
Data dołączenia : 11/06/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPon 19 Kwi 2021, 09:29

Zirytował go. No jasna cholera, nawet tego nie odczuł, nazbyt napięty własnymi dylematami stracił zupełnie wyczucie względem tego, jak powinien potraktować rozmówcę. Czy wyszło, że się w jakikolwiek sposób wywyższał? Czy Vin w ogóle był to w stanie ocenić? Niemniej, przeświadczony przedtem, że udało się już konwersację przekierować w kierunku nieco lżejszych klimatów, ostrzejszy ton lekarza uderzył jak bicz. Gdy mężczyzna wstał i rzucił kwotę, młody wampir poczuł aż, jak lekko spięły mu się mięśnie na karku na kilka chwil. Był tej reakcji na tyle jednak świadom, żeby momentalnie ją lekko zdusić. Odetchnął cicho, rozluźnił mięśnie. Przyjął kartkę. Wróci do domu i zrobi przelew.

Kwoty nie bolały szczególnie - miał pieniądze. Jego prawnik nadal obracał znaczącą ilością majątku, który udało się zgromadzić w trakcie burzliwej, ale przecież udanej kariery. To jednak sporo tłumaczyło, jeżeli chodzi o... auto. Vin w myślach parsknął, myśląc o tym, że tygodniowa stawka przekraczała jego miesięczną pensję w Drugiej w Nocy. To również nasuwało pewne refleksje.
Schował kartkę do niewielkiego, czarnego jak ropa naftowa portfela. Tym razem już na głos westchnął, gdy mężczyzna odpowiedział mu irytacją. Spojrzał na niego z dołu. Nie odezwał się, jednak William widział, że teraz pierwszy raz od samego początku ich rozmowy oparł się normalnie na ławce, ba, założył nogę na nogę. Nieznacznie zmarszczył brwi. Nie powinieneś mnie nawet tu diagnozować, pomyślał, jednak nie zebrał się, żeby cokolwiek mężczyźnie odpowiedzieć. Wziął lekki wdech nosem. Nie poczuł nikogo. To było przyjemne. Uśmiechnął się do siebie.
- Dziękuję za dzisiaj - rzekł miękko na pożegnanie. Nawet teraz uśmiechnął się do mężczyzny: ów wprawdzie wystawił mu konkretne rachunek, ale dla Vincenta ta pomoc była znacznie, znacznie więcej warta.
- Skontaktuję się w sprawie godziny - Uściślił. - Dziękuję.

Psychiatra poszedł. Wkrótce, w oddali, Vincent usłyszał pomruk silnika włoskiego auta. Zapach spalin do niego nie dotarł - najwyraźniej aż tak wrażliwego węchu nie miał. Dał sobie później jednak jakieś piętnaście minut na siedzenie i myślenie. Wreszcie doszedł do konkretnego wniosku.
William miał rację. Trzeba było nauczyć się polować. I to nie będzie piękne. Po kilkunastu minutach wstał, otrzepał się i poszedł.

[zt]
Powrót do góry Go down
Octavia
Dziewczyna w masce
Octavia

Liczba postów : 501
Punkty aktywności : 3875
Data dołączenia : 28/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyPon 17 Maj 2021, 22:02

Zbliżał się wieczór, a to oznaczało, że słońce skłaniało się ku horyzontowi. Octavia, jak zwykle jako jedna z niewielu, cieszyła się tym, że w końcu zapadnie zmrok. Wielu mieszkańców miasta cieszyło się ze słonecznej pogody, jaka zawitała w Venandi, jednak Przemieniona wciąż była skazana na chowanie się w cieniu. Chwilami godziła się z tym, że już zawsze będzie wiodła takie życie, choć jednocześnie nie przestawała pracować nad sobą i swoim łaknieniem. Rozważała pójście na kolejny trening z Filipem, może on będzie wiedział jaki kolejny krok powinna zrobić Octavia. Wprawdzie, nie znosiła tego rudego gnojka, ale czy tego chciała czy nie, miała chyba na razie właśnie z nim najwięcej wspólnego spośród osób, które tu poznała.
Zapadał już powoli zmrok, a ona mogła wreszcie uwolnić się ze swojego domowego zacisza. Tym razem wyszła dla zwykłej rekreacji, na normalny spacer. Przechadzała się powoli i spokojnie parkiem, w którym o tej porze już nie było zbyt wielu ludzi. Niby i tak było wcześnie, ale ludzie woleli siedzieć w knajpach niż w ciemnym parku.
Zatrzymała się, gdy dostrzegła migocące światła z oddali. Ruszyła w tamtym kierunku i dostrzegła fontannę, która najwidoczniej o tej porze robiła jeden ze swoich rutynowych pokazów z udziałem muzyki i kolorowych światełek. Stanęła na brzegu betonowego zbiornika, w którym woda była spokojna, pomimo tryskających do niej kawałek dalej strumieni. Coś wprowadziło ją w dziwny nostalgiczny nastrój, więc wyjęła z torebki portfel, a z niego jednego centa, którego postanowiła wrzucić do fontanny.
- Niech wszystko wreszcie się ułoży.- mruknęła cicho pod nosem, składając tym sposobem swoje życzenie. Przez wszystko, naprawdę miała na myśli wszystko. Wciąż dążyła do pełnej samokontroli, którą wreszcie chciała osiągnąć. Szukała też miejsca dla siebie, ale nie takiego, gdzie pozwoli jej się po prostu być. Wiedziała, że może wrócić na wzgórze kiedy chce, ale miała wrażenie, że tamto miejsce nie da jej szczęścia. Szukała czegoś co pozwoli jej być sobą i nie będzie zmuszało jej do znoszenia rzeczy, które ją jednocześnie niszczyły. Czuła się też samotna i to cholernie. To naiwne, że stała tu i patrzyła na migoczące światła wśród tryskającej wody, wymyślając nowe życzenia, ale co innego jej pozostawało w tej chwili?



Park Południowy EhFdp0n
Powrót do góry Go down
Valkyon
Smutny rycerz
Valkyon

Liczba postów : 537
Punkty aktywności : 2866
Data dołączenia : 14/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyWto 18 Maj 2021, 07:30

Dzięki temu że wampiry pomagały na granicach oraz ciągłym treningom nowych rekrutów mogliśmy wrócić do stałych patroli po mieście. Byłem nadal wkurzony po tym co wydarzyło się przez Jacoba i Kristen, więc postanowiłem że to ja podwiozę grupę do Venandi, w zasadzie gdy dzieciaki ruszały na swoje regiony, ja mogłem się nieco odprężyć. Nie przewidywałem większych kłopotów. W mieście rzadko zdarzały się poważniejsze ataki, czasem jakiś wampir... Jednak po pierwsze, jeden przemieniony nie stanowił problemu dla grupy, a po drugie... Długo już od czasu sojuszu udawało się uniknąć takich epizodów. Skręciłem do parku żałując że nie pomyślałem wcześniej żeby wziąć ze sobą starego Jokera, ale z drugiej strony... Chodził bym dużo wolniej a on pewnie teraz wyleguje się na łóżku tuląc się do Jane... Ehh w sumie teraz myślałem już o tym jak miło będzie tam wrócić. W parku nie było wiele osób, do tego światła fontanny przykuwały wzrok więc szybko zorientowałem się że ktoś stoi obok niej. Zaskoczony byłem jednak tym kogo udało mi się dostrzec! Nie miałem pamięci do imion... Ale miałem do twarzy. Podszedłem bliżej wkładając ręce do kieszeni, przy okazji słysząc jej życzenie a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Ciężki dzień w waszym imperium? - zagadałem i zacząłem się rozglądać.
Skoro była tu dwórka, to gdzie królowa?
- Pani Tenebris też wybrała się na nocną przechadzkę? - dodałem jeszcze jedno pytanie.
W zasadzie sam, nie wiedziałem o ich hierarchi wiele, Jacob w ostatnim czasie z tego co wiedziałem zebrał wiele informacji jednak... Nasze stosunki były napięte. Przyjrzałem się dziewczynie którą zapamiętałem z restauracji, siedziała wtedy przed nami w czarnej sukience doradzając samej Tenebris. Nadal było w niej coś zjawiskowego, coś co kipiało od niej siłą... Wampiry chyba tak miały. To było intrygujące, w bractwie było niewiele osób długowiecznych, wbrew pozorom nie żyliśmy też zbyt długo, bo ciągle walczyliśmy. Paradoksalnie wampiry zapewne lepiej rozumiały z czym mierzą się rycerze niż reszta bractwa. A ona? Wyglądała młodo ale równie dobrze mogła być starsza ode mnie.
Powrót do góry Go down
Octavia
Dziewczyna w masce
Octavia

Liczba postów : 501
Punkty aktywności : 3875
Data dołączenia : 28/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyWto 18 Maj 2021, 13:39

Dumała sobie, spoglądając w wodę, strzelającą do góry, której krople odbijały kolorowe światła. Po chwili usłyszała, a także dostrzegła osobę, zmierzającą w jej kierunku. Teraz o wiele łatwiej było nie dać się zaskoczyć niż wtedy, gdy Erneszt nagle zaszedł ją od tyłu, poruszając się bezszelestnie. Obstawiała też, że długowłosy Łowca wcale nie próbował podejść niezauważonym. Najchętniej zignorowałaby tego spacerowicza, udając, że go nie widzi, jednak ten postanowił wejść z nią w interakcję, więc wypadało odpowiedzieć.
- Imperium ma się świetnie.- odparła, spoglądając cały czas przed siebie. W sumie to nie wiedziała jak się zachować. Ostatnim razem, kiedy spotkała Valkyona znajdowali się w restauracji pełnej ludzi i miała przy sobie Virgo. Niby wierzyła w ten sojusz, ale wciąż nie do końca ufała łowcom. Wiedziała do czego byli rekrutowani, więc nie mogła czuć się przy nich zbyt bezpiecznie. Zwłaszcza teraz, kiedy stała tu sama, a wokół nich zapadał coraz głębszy mrok. Jedynie marne światła latarni oświetlały cokolwiek w tym parku.
- A skąd mam wiedzieć?- prychnęła i dopiero wtedy spojrzała na swojego rozmówcę. Zmarszczyła lekko czoło, zastanawiając się, dlaczego wszyscy dookoła wypytują ją o Virgo. To znaczy, w pewnym sensie to rozumiała. Virgo była tutaj wampirzą szychą i z pewnością wzbudzała zainteresowania wielu osób, w tym niekiedy także niczego nieświadomych ludzi. Octavię lekko sfrustrował fakt, że większość jej ostatnich spotkań z kimkolwiek polegało właśnie na tym, że ktoś ją pytał o wampirzą królowę Tenebris.- Twoi ludzie zawsze wiedzą, gdzie chadzasz?- spytała odrobinę retorycznie. Zdążyła zauważyć jaki stosunek do takiej Przemienionej jak ona mają osoby, z jej środowiska (czyt. łowcy i inne wampiry). Przemienieni zazwyczaj służyli swoim Czystokrwistym, a często i tym Półkrwi. Octavia o dziwo nigdy nie została na wzgórzu potraktowana jak jakaś służka, a wręcz przeciwnie. Virgo była jej przyjaciółką i to im wystarczało. Nawet Nathaniel, z którym relacje się ostatnio jakoś skiepściły, wciąż trzymał się tego, by nie zrobić z Octi kolejnejnego popychadła.



Park Południowy EhFdp0n
Powrót do góry Go down
Valkyon
Smutny rycerz
Valkyon

Liczba postów : 537
Punkty aktywności : 2866
Data dołączenia : 14/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptySro 19 Maj 2021, 08:11

Jej stosunek do mnie był w zupełności zrozumiały, mieliśmy sojusz, ba nawet się spotkaliśmy ale tak na prawdę, w ogóle się nie znaliśmy. Zacząłem się nawet zastanawiać czy to też nie był mój błąd... Jacob zupełnie przejął wszelkie negocjacje z tymi stworzeniami. On poznawał je coraz lepiej i to nie tylko od strony technicznej, bywał u nich i poznawał ich charaktery. Ja wciąż w tej sprawie zostawałem z tyłu, z drugiej strony... tego właśnie chciałem prawda? Chciałem żeby Parker się angażował... żeby inni usłyszeli o jego sukcesach. Cóż, teraz już mówi się trudno. Mimo sposobu jakim ze mną rozmawiała uśmiechnąłem się, skrzyżowałem dłonie z przodu swojego ciała i przez chwilę poprostu obserwowałem fontannę, pozwalając jej dokończyć.
- Tak... może nie zawsze z zupełną dokładnością, ale jestem przywódcą i ich obrońcą - zawsze ktoś wie gdzie jestem. - odpowiedziałem lekko rozbawiony jej pytaniem.
Nawet gdy wyjechałem do Fostern, wiedzieli o tym wszyscy, ustaliłem kto będzie mnie zastępował podczas nieobecności. Takie typki jak Jacob np. zawsze potrafili mnie znaleźć.
- Przynajmniej u nas przewodzenie bractwu to praca na dwa etaty, po za tym... - dodałem i machnąłem ręką wskazując miejsce obok wampirzycy.
- Mogę? - zapytałem i o ile tylko się zgodziła przysiadłem się.
- Wybacz... tak naprawdę bardzo mało o was wiemy, nie sądziłem że jesteś zwykłą podwładną... skoro trzymała cię przy sobie to sądziłem raczej że kimś... hmm... powiedzmy rodzaju damy dworu? Jacob zajmuję się nauką funkcjonowania waszego gatunku... jak do tej pory nie miałem czasu zaglądać do jego raportu. Wystarczą mi informację że jak na razie nie doszło do żadnych bójek czy przepychanek między naszymi gatunkami oraz że w mieście nikt nie ginie przez wampiry.
Powrót do góry Go down
Octavia
Dziewczyna w masce
Octavia

Liczba postów : 501
Punkty aktywności : 3875
Data dołączenia : 28/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptySro 19 Maj 2021, 18:30

Usta Octavii wykrzywiły się w nieznaczny grymas, świadczący o jej lekkim zdziwieniu. Gdy zadawała swoje pytanie, podejrzewała, że Valkyon zaprzeczy. Okazało się, że jednak zawsze ktoś z jego ludzi wiedział o tym, gdzie on się znajdował. Przemieniona automatycznie próbowała siebie postawić na takim miejscu i od razu uznała, że byłoby to dla niej bardzo przytłaczające. Na szczęście nie zanosiło się na to, by miała kiedykolwiek pełnić jakąś przywódczą rolę, więc nie musiała nastawiać się na to, aby mówić wszystkim co robi i gdzie jest.
Hierarchia i wampirze rody z pewnością inaczej funkcjonowały niż bractwa łowców, co umiała sobie doskonale wyobrazić. To bractwo kojarzyło jej się z jakąś jednostką wojskową lub inną obronną organizacją, która miała jasną strukturę. Octavii nie chciało się tłumaczyć tych spraw, bo sama wciąż nie rozumiała wszystkiego. Dlatego skinęła jedynie głową, pozwalając na to, by Valkyon się przysiadł.
Prychnęła tym razem rozbawiona stwierdzeniem, że miałaby być damą dworu. Wyglądało na to, że Valkyon wciąż wiedział niewiele o świecie wampirów, oprócz tego jak z nimi walczyć. Skoro był przywódcą łowców, w takich kwestiach zapewne był specjalistą.
- Jacob to ten dziwak z blond czupryną?- spytała zastanawiając się, czy dobrze skojarzyła imię. Jakoś niespecjalnie mieszała się w sprawy sojuszu. Najzwyczajniej pozwalała mu trwać, bo działał on jak najbardziej na jej korzyść.- Widzę, że bardzo cię to ciekawi, więc ci powiem.- westchnęła i oparła się wygodniej o tył ławki. Jej spojrzenie znowu skierowało się do przodu, by przyglądać się wodnemu pokazowi.- Damą dworu nie jestem, daleko mi do takiej. Z Virgo łączy mnie wyłącznie przyjaźń, a to co razem przeszłyśmy zobowiązuje mnie także do swego rodzaju lojalności. Dlatego nie należy mnie mylić z tą zgrają wampirów, które kręcą się po posiadłości Tenebrisów i w tych całych patrolach, które z wami pracują.- powiedziała całkiem szczerze. Wydawało jej się, że w tym co właśnie mu przekazała nie powinno być niczego, co mógłby wykorzystać przeciwko niej lub Virgo.
- I nie musisz mi się tłumaczyć. Wiem gdzie jest moje miejsce w wampirzej hierarchii, która jak widać od wieków zachowuje swój stały układ.- dodała i wzruszyła ramionami. Nie mogła narzekać, była dobrze traktowana jak na Przemienioną, co nie zmieniało faktu, że denerwowała ją staroświeckość wampirów.



Park Południowy EhFdp0n
Powrót do góry Go down
Valkyon
Smutny rycerz
Valkyon

Liczba postów : 537
Punkty aktywności : 2866
Data dołączenia : 14/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyCzw 20 Maj 2021, 07:43

I faktycznie trochę było, dodając do tego fakt jak długo już nim byłem, chwilami czułem się już po prostu zmęczony. Zapewne dlatego ostatni rok skupiałem się na szukaniu kogoś kto wkrótce będzie mógł mnie zastąpić. Być może ten ktoś wprowadzi inne, lepsze zasady dzięki którym będzie mu łatwiej. Na razie jednak, wciąż spoczywało to na mnie. Uśmiechnąłem się na jej pytanie i sam zwróciłem się twarzą do wody.
- Tak, u nas ostatnio przylgnęło określenie blond piękniś. - powiedziałem żeby nieco rozluźnić atmosferę.
Sojusz działał też na jego korzyść chociaż utrzymywanie go kosztowało wiele sił. Ciekawe czy kiedyś będzie czas w którym przywykniemy do siebie czy raczej wszystko się posypie.
- Hmmm więc wygląda na to że podręczniki z jakich ja się uczyłem są zdecydowanie nie na czasie. - odparłem na jej opis relacji jaka łączyła ją z wampirzą królową.
Nawet przez chwilę miałem te stare ryciny przed oczami... Stary papier, rysunki nietoperzo ludzi czegoś i ręczne pismo.
- Za moich czasów uczono nas że wampiry nie odczuwają głębszych emocji, że są jedynie świetnymi aktorami usiłującymi dopasować się do ludzi. Ale... Czystokrwisci rządzący innymi wampirami byli legendą. - nachyliłem się do przodu żeby oprzeć ręce o kolana.
- Chyba trudno przekonać do zmiany kogoś kto od tysięcy lat żyje dzięki takim a nie innym zasadą... Chociaż Tenebris zrobiła coś o czym nikt inny nawet nie myślał, może pogadaj z nią skoro to twoja przyjaciółka a tobie się to nie podoba. - nievtrodno było przecież odkryć że tak właśnie było.
Sposób w jaki to mówiła był dosyć jednoznaczny. U nas nie było takich problemów, tak naprawdę każdy mógł przewodzić musiał tylko zostać wybranym. My też nie toczyliśmy wojen między sobą, chyba faktycznie byliśmy jak wojsko, wszyscy mieliśmy jeden cel.
Powrót do góry Go down
Octavia
Dziewczyna w masce
Octavia

Liczba postów : 501
Punkty aktywności : 3875
Data dołączenia : 28/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyCzw 20 Maj 2021, 15:05

Zaśmiała się cicho w reakcji na określenie dla tamtego Czarodzieja. Rzeczywiście "blond piękniś" to było miano godne jego osoby, a przynajmniej tak mogła uważać osoba, która ledwie go znała. Cóż, dobrze było wiedzieć, że Jacob jest członkiem bractwa nim nieumyślnie próbowałaby się z nim spoufalić pod wpływem jakiejś głupiej zachcianki. Swego czasu lubiła wdawać się w przelotne zbliżenia, które na ogół kończyły się utratą głowy jej "wybranka" przez to, że traciła kontrolę nad sobą. Strach pomyśleć co by było, gdyby zainteresowała się akurat tym blondynem.
Octavia uniosła brwi i zerknęła nieco zdziwiona na Valkyona, gdy usłyszała o jego podręcznikach. Jak dotąd nie zastanawiała się nad tym jak wygląda takie szkolenie na łowcę, ale nie przyszło jej jakoś do głowy o tym, że piszą o wampirach jakieś podręczniki. Ciekawe czy i wampiry mają jakieś podręczniki o łowcach albo poradniki smakowe na temat ludzi.
- No raczej.- odparła krótko na jego stwierdzenie, nie zadając nawet pytań na temat rzekomego podręcznika.- Choć pewnie są rzeczy, które wciąż są takie same.- dodała, jak zwykle mając na uwadze staroświeckie zwyczaje starych wampirów.
To co powiedział Valkyon później wydawało się jej jeszcze ciekawsze, choćby dlatego, że odkąd została przemieniona, miała wrażenie jakby czuła jeszcze więcej niż jako człowiek. Chwilami to właśnie emocje napędzały jej łaknienie i odbierały zdrowy rozsądek.
- No ale chyba wiedzieliście, że wiele wampirów było kiedyś ludźmi, prawda?- spytała, choć brzmiało to jakby chciała się tylko upewnić. To, że mogli myśleć, że wszystkie wampiry takimi się urodziły, to dopiero mogła być ciekawostka.
- To tak jakby ktoś z zewnątrz przyszedł do ciebie i zaczął ci mówić jak masz dowodzić łowcami.- powiedziała, odnosząc się do jego ostatnich słów. Doskonale wiedziała o co mu chodzi, bo sama się nie zgadzała z tym jak funkcjonowała wampirza społeczność, ale nie mogła przecież na to nic poradzić. Tym wygodniej było się bardziej uniezależnić i dbać tylko o własne dobro. Tenebris mogli liczyć na jej pomoc, to pewne, ale nie chciała chłonąć tej całej energii jaka się tam roztaczała. Mieszkanie tam miało jej pomóc w nauce życia w skórze wampira, a zamiast tego napędzało jej najgorsze instynkty.
- Uczycie się tylko tego jak skutecznie nas mordować, a tak naprawdę nie macie choćby minimalnego pojęcia o tym jak działa wampirze społeczeństwo.- stwierdziła, a w jej głosie było nawet coś na wzór pretensji. W sumie to sama nie wiele wiedziała o wampirzym świecie dopóki nie poznała Virgo i Nathaniela. Wcześniej była samotnikiem, który sam poznawał swoją nową naturę. Dotarcie do Venandi było dla niej zderzeniem z nowym światem, jakiego dotąd nie znała.



Park Południowy EhFdp0n
Powrót do góry Go down
Valkyon
Smutny rycerz
Valkyon

Liczba postów : 537
Punkty aktywności : 2866
Data dołączenia : 14/03/2019

Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy EmptyCzw 20 Maj 2021, 21:43

Które są wciąż takie same? Tak... takie srebro opisane sto lat temu sprawdzało się oczywiście do dziś, było jeszcze kilka trików które dawały naszym przodkom przewagę i znajdywały zastosowanie do dziś w czasie walki z wampirem. To jednak nie był raczej odpowiedni temat na tą rozmowę biorąc pod uwagę jakiego gatunku była moja rozmówczyni. Oczywiście dla mnie oczywistym było że ktoś w przeszłości spisywał swoją wiedzę aby młodsze pokolenia mogło z niej korzystać, nawet nie łudziłem się że wśród wampirów było inaczej, chociaż może to prymitywne myślenie? W końcu... po pierwsze były bardziej wrogo nastawione do sobie podobnych, po drugie... żyły tak długo że pisanie musiało się im w wielu przypadkach wydawać bez sensu skoro mogli swoim pra pra wnukom po prostu wszystko powiedzieć. Na szczęście jej kolejne pytanie wyrwało mnie z tego poczucia że nie wiem co mógł bym teraz odpowiedzieć i uśmiechnąłem się lekko.
- Tak... szczerze powiedziawszy, jeszcze nie tak dawno temu sądziliśmy że wszyscy pochodzicie od ludzi, nie wiedzieliśmy o tym że ktoś może się urodzić wampirem, wiedzieliśmy jedynie że z jakiś powodów część z was jest silniejsza a część słabsza. To jednak nie gwarantowało że skoro wampir pochodzi od człowieka, po przemianie wciąż nim zostaje mentalnie. Wiesz... mało to filmów o zombee, czy wampirach które wyłączają ludzkie uczucia? - dodałem nieco zmieszany i wzruszyłem lekko ramionami.
Wampiry były takim gatunkiem, który nie łatwo jest pochwycić żywcem, wielka część wiedzy na ich temat pozostawała tajemnicą bo zwyczajnie nie było możliwości jej odkryć. Nad jej kolejnymi słowami zastanowiłem się chwilę i przeczesałem palcami brodę.
- Wiesz... jestem już stary. - powiedziałem nagle nieco wyrwane z kontekstu.
- Chodzi mi o to, że każde pokolenie uczy nas czegoś nowego... lubię gdy młodsi przychodzą z świeżymi pomysłami, nie każde muszę od razu wcielać w życie, nie każde każdemu pasują ale nie wszystkim dogodzisz. Sądzę że jeśli ktoś ma konstruktywną opinię na temat tego co można by zmienić to zawsze warto go wysłuchać. Jestem też pewien, że gdyby przyszedł do mnie przyjaciel który twierdził że potrzebujemy zmian... to na pewno przynajmniej bym go wysłuchał, nie sądzisz? - dziwne ale po tych słowach poczułem nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
Nie do końca mówiłem prawdę, czyż nie? Czy to nie ja wściekłem się i niemal wywaliłem Jacoba za drzwi, właśnie dlatego że myślał inaczej niż ja? Cholera... co się ze mną w ciągu ostatnich miesięcy działo? I znów z pomocą w wyrwaniu się z tych myśli przyszła wampirzyca. Chociaż po jej słowach zrobiło mi się naprawdę głupio, na mojej twarzy pojawił się drobny grymas.
- Nie sądzisz że to zbyt okrutne z twojej strony? Nie tak łatwo dowiedzieć się o was czegoś... nie podejdę przecież na polowaniu do wampira który wymordował rodzinę, nie postawie kozetki i zapytam jak się z tym czuje? A czy mógł by pan opowiedzieć mi nieco więcej o funkcjonowaniu waszej monarchii? Próbowaliśmy w przeszłości łapać przedstawicieli twojego gatunku... ale sądzę że nie chcesz wiedzieć jak się to kończyło... teraz, próbujemy to nadrobić i sądzę że wkraczamy w pewnym sensie dzięki temu w nową erę... może nie teraz, może nie przy następnym pokoleniu... ale może nasze wnuki będą znały już tylko zgodę? Jeśli udało się nam od paru miesięcy pokonać lata prześladowań obu stron, to czy jakieś zmiany są nieosiągalne? - może była to baaardzo optymistyczna perspektywa, ale co poradzić... lubiłem chyba być optymistą.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Park Południowy Empty
PisanieTemat: Re: Park Południowy   Park Południowy Empty

Powrót do góry Go down
 

Park Południowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Park Centralny

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Venandi :: Dzielnica południowa: Greenfield-