Cała sytuacja zrobiła się wyjątkowo napięta, sam Jasper niewiele wiedział o ciąży u wampirów, był to jeden z powodów dla których zaproponował dziewczynie ochronę rodu. W końcu w starym wampirzym rodzie gdzie sukcesywnie co jakiś czas rodzi się nowe pokolenie musieli wiedzieć więcej. Teraz wampir skupił się na łowcy naprzeciwko, sprawa nie była łatwa a on coraz bardziej go irytował. Niemal miał wrażenie że mężczyzna robi to specjalnie, że liczy na to że go sprowokuje i był już naprawdę bliski tego kiedy Sonia się zerwała łapiąc łyżeczkę, może niepozorna broń jednak wampir zadziałał instynktownie kiedy Imoth syknęła na siostrę i sam szybkim ruchem zerwał się z miejsca. Nie skierował się jednak na siostrę wampirzycy tylko Haretona, kierował się prostą logiką, wątpił że Imoth zrobiła by jej krzywdę, a Sonia wbrew pozorom niewiele by zdziałała uzbrojona w łyżkę z herbaty. Co innego tyczyło się jej towarzysza, obawiał się że sprowokowany do obrony podopiecznej zaatakuje, dlatego Jasper stanął tak, że osłonił sobą wampirzycę przed nim, wodząc wzrokiem od łowcy na jego psa i z powrotem. Zapewne doszło by do nieprzyjemności gdyby nie fakt że Sonia po prostu uciekła i Hareton musiał ruszyć za nią. Do ostatniego momentu oczy wampira wlepione były w łowce, na jego słowa wampir uśmiechnął się pewnie, wręcz jak by rzucono mu wyzwanie a on właśnie podnosił rzuconą rękawice. Odczekał jeszcze pewien czas kiedy ta dwójka zniknęła za drzwiami i odwrócił się do Imoth.
- Pakuj się... - mruknął i podszedł do drzwi zamykając je.
- Tutaj nie możesz już zostać... Zatrzymamy się w hotelu żeby odpocząć i gdy upewnimy się że Tenebris ogarnęła sprawy na wzgórzu pójdziemy do niej.