a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Blok 4 / mieszkanie 24


 

 Blok 4 / mieszkanie 24

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPon 17 Paź 2022, 20:30

Niewielkie  mieszkanie, w którym zapach kurzu, pomalowanych ścian oraz nowych mebli i paneli skutecznie potrafi zamaskować woń mokrego psa, nawet w najbardziej deszczowe dni.

Mimo że nieczęsto zastanie się tutaj właściciela, nie można powiedzieć, że mieszkanie jest opustoszałe. Życie w tych czterech ścianach praktycznie codziennie daje o sobie znać, czy to tupotem małych łapek na panelach i ślizgania się na nich pazurkami w szaleńczych zabawach z wyimaginowanym towarzystwem, czy płaczliwym miauczeniem pod drzwiami wejściowymi i skrobaniem ich. Dokazywanie młodej, burej kotki imieniem Ajrisz jest najbardziej uciążliwe nocą, gdy wszyscy śpią, ale takie sytuacje zdarzają się kilka razy na miesiąc, na dwa. W pierwszej więc kolejności po wejściu do mieszkania należy, nie zdejmować butów i kurtki, a uważać, by nie potknąć się o plączącego się pod nogami pręgowanego dachowca.

Nie ma tutaj przedpokoju, z wejścia od razu rozciąga się widok na pomieszczenie, które jest jednocześnie kuchnią, jadalnią, salonem i sypialnią. Po lewej stronie pod ścianą stoją i wiszą szafki kuchenne, kuchenka oraz lodówka. Na jednym blacie znajduje się opiekacz do kanapek z przypalonymi resztkami jedzenia na płytach grzewczych.

Granicą oddzielającą kuchnię od salonu-sypialni stanowi wysoki blat z szafkami i barkiem od strony kuchni oraz trzema krzesłami przysuniętymi do niego od strony salonu. Przy lewej krawędzi stoi doniczka z usychającym ginsengiem, a przy niej są dwie kocie miseczki na bambusowej podkładce.

Naprzeciwko nich, na delikatnym podwyższeniu poziomu mieszkania, pod ścianą znajduje się wysoki, dwuosobowy materac na bardzo niskim stelażu, przez co ma się wrażenie, jakby był sam materac bez ramy łóżka. Rzadko kiedy jest pościelony. Po obu stronach stoją małe szafki nocne z lampkami.

Na lewo od łóżka, po pokonaniu trzech stopni w dół można przeskoczyć przez oparcie sofy zwróconej w stronę dużego okna z wyjściem na balkon. Pomiędzy znajduje się niski stolik kawowy, a po prawej pod ścianą stoi niemalże pod sam sufit biblioteczka wypełniona książkami, komiksami oraz kilkoma grami planszowymi.

Po prawej stronie od wejścia do mieszkania znajdują się drzwi z wyciętym u dołu kwadratowym otworem mniej więcej wielkości kartki a4 i szafa na ubrania. Za drzwiami znajduje się niewielka łazienka z umywalką i wiszącą szafką z lustrem oraz nierzucającą się w oczy kuwetą po lewej stronie, sedesem i pralką po prawej. Naprzeciwko wejścia po całej szerokości znajduje się wanna z prysznicem i zasłoną.

Za szafą na ubrania ukryte są drugie drzwi ze zdemontowaną klamką i dodatkowo zamknięte na klucz. Nie ma za nimi nic z wyjątkiem zasłoniętego okna i dziecięcego łóżeczka ze zbierającym kurz oraz pajęczyny pluszowym królikiem z kokardką na szyi.

Mieszkanie1
Mieszkanie2
Łazienka
Pokój dziecięcy
Powrót do góry Go down
Online
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPią 28 Kwi 2023, 12:47

Gdy był u Georga przed treningiem, miał całą masę planów, odnoście reszty tej nocy, tak samo, gdy poszedł do Victora, nim jeszcze zaczęli dzisiejsze ćwiczenia. Po wszystkich tych planach nie pozostały jednak nawet wspomnienia, jedyne, o czym myślał to powrót do domu i pójście spać. Najgorsze, że to wcale nie będzie takie proste, bo wypadałoby się, chociaż obmyć z krwi nim postanowi się położyć do łóżka, a i jeszcze musi przemyć i opatrzyć tę przeklętą rękę. Nie chciał nawet myśleć o tym, ile czasu zajmie mu ta z pozoru prosta czynność, biorąc pod uwagę, że nie bardzo umiał się jeszcze posługiwać metalową ręką.
Odpuścił sobie zachodzenie do sklepów po jakąś przekąskę, czy alkohol, jedyne, na co się zdobył podczas tej drogi, to na napisanie SMS-a do Anishy z propozycją rozpoczęcia nauki gotowania już następnego dnia po południu. Uznał, że to będzie dobra godzina, by zacząć coś pichcić i jednocześnie będzie miał wystarczająco czasu, by odpocząć i chociaż względnie ogarnąć mieszkanie przed jej przybyciem. Poinformował również, że ma pełną swobodę w wyborze składników, jak i samego dania, które będą przygotowywać, na końcu wiadomości podpisując się swoim imieniem z emotikoną głowy wilka na końcu, by nie miała wątpliwości, o kogo chodziło. Wcześniej oczywiście podał jej swój adres.
Wszedł do mieszkania, w marszu zdejmując z siebie płaszcz i koszulkę, które rzucił niedbale na niezaścielone, wielkie łóżko stojące praktycznie w samym centrum przy ścianie i udał się do łazienki, by wziąć szybki, gorący prysznic, zdejmując protezę przed wejściem do kabiny, by jej nie zamoczyć już na samym starcie. Niby Georg mówił, że była wodoodporna, ale z doświadczenia wiedział, że metal z elektroniką w środku, plus woda nie bardzo się ze sobą dogadują. Gdy wychodził z łazienki, znów miał metalową rękę na swoim miejscu i niósł w niej niewielką domową apteczkę z jakimś płynem do odkażania, kilkoma, jeszcze nieotwartymi opatrunkami i bandażem. Rozłożył wszystko na łóżku i zajął się poszarpanym ramieniem. Z dobrą godzinę zajęło mu ogarnięcie tego i nawet nie zabrał z łóżka bambetli z apteczki i papierków po opatrunku, gdy zmorzył go sen.
- Mmm... Co jest? Godzina... - mruknął sennie, gdy wydawało mu się, że usłyszał pukanie do drzwi. Sięgnął wymęczony po komórkę i ją odblokował, by sprawdzić godzinę.
- KURWA! - spadł z łóżka, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Nie zwlekał jednak ze zbieraniem się z podłogi, od razu stając na nogi i wygrzebując z szafy jakieś ciuchy do ubrania. Nie będzie paradował przed Anishą w połowie nagi z samymi dresami na tyłku.
- Wchodź śmiało i się rozgość. Zaraz posprzątam - rzucił w stronę drzwi wejściowych, przekręcając je i naciskając klamkę, by je lekko otworzyć, samemu uciekając w tym czasie do łazienki, nim wampirzyca weszła do jego mieszkania.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPią 28 Kwi 2023, 19:50

Victor co do jednego miał rację... Naprawdę ucieszyła się na to że mogła zrobić zakupy. Co prawda gdy wróciła tego dnia do domu, nie czekała na Victora tylko poszła spać. SMS od Rivera odczytała rano i od razu odpisała... Na szczęście dosyć wcześnie wstawała do pracy. Po nocnej zmianie musiała wpaść tam trochę i upewnić się że wszystko jest w porządku. Jednak gdy tylko uporała się ze wszystkim poszła do sklepu. Oczywiście miała kilka pomysłów co chciała by zrobić... Chociaż jeden dosyć mocno się wyróżniał. Gdy tylko myślała o tym jak Riverowi zasmakowały wczorajsze ciastka, była pewna że chce mu pokazać swój ulubiony z dzieciństwa deser. Dlatego najpierw wybrała się po owoce i kupiła kilka dojrzałych mango. Potrzebowała jeszcze jegurtu,mleka... Trochę przypraw, część wzięła z domu. Do czegoś bardziej konkretnego kupiła też kurczaka. Dziwne... Jak czasem taka prosta czynność sprawiała radości, czuła się podekscytowana nie tylko samymi zakupami ale wizją spotkania się z kimś spoza pracy... Gotowania i to w końcu dla kogoś a nie tylko siebie. Niezwykle orzeźwiające uczucie. Z siatkami w jednej ręce i papierową torbą trzymaną w drugiej zrobiła sobie spacer na podany adres. Nie była przyzwyczajona do wożenia się samochodem... Czy może... Nie najlepiej to kojarzyła. Lepiej było ufać własnym nogą. Odrzuciła na plecy proste, brązowe włosy które co chwilę ciągnęła przez trzymaną w ręce torbę. Nie było to zbyt wygodne zwłaszcza że jej Strój też co chwilę o coś się czepiał, ale to nic. Nie miała problemu z znalezieniem odpowiednich drzwi chociaż nieco w to zwatpiła gdy nikt nie otworzył za pierwszym razem. River był wilkołakiem... Powinien usłyszeć pukanie nawet jeśli było ciche. Mimo to... Znalazła spojrzeniem dzwonek i nacisnęła go łokciem. Była przekonana że River jest w środku... Ale też że go ewidentnie zaskoczyła. Uśmiechnęła się lekko przygryzając wargę gdy drzwi się otworzyły.
- Nie przejmuj.... Are baap re. - zaczeła spokojnie wchodząc ale widząc jak ucieka do łazienki aż się zaśmiała.
Przeszła głębiej w mieszkanie, nie trudno było znaleźć kuchnie gdzie odstawiła na blat zakupy i pozwoliła sobie otworzyć okno i wpuścić trochę świeżego powietrza. Czuć tu jeszcze było krwią.
- Nie chce przeszkadzać... Jeśli jesteś zmęczony to wypakuje tylko zakupy i przyjdę później. - krzyknęła i podeszła do łóżka.
Minęło tyle lat od kiedy ją zmienili... A mimo to pokrwawione gaziki sprawiły że w żołądku aż jej się przekręciło. Oczy zmieniły kolor na krwisty czerwony ale wymusiła na sobie kontrolę na tyle by je pozbierać i wyrzucić. Ręce jeszcze jej lekko drżały gdy pozbierała porozrzucane obok łóżka rzeczy i zascieliła łóżko... Nie chciała być niegrzeczna, po prostu... Musiała się czymś zająć a i tak nie potrafiła się pozbyć tego czerwonego koloru...
- River... Przepraszam... Ale... Mógł byś wyrzucić śmieci? - rzuciła gdy tylko usłyszała jak ten wychodzi z łazienki i zawiązała worek do którego wyrzuciła resztki opatrunków. Jedno to podeschnięte rany na ręce, a drugie to krew wymiesza z spirytusem tuż przed nią.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPią 28 Kwi 2023, 23:18

Niby wiedział, że nie powinien się aż tak spinać, w końcu Anisha widziała go wczoraj, nawet ślepy by zauważył, że miał ciężki dzień, a mimo to jakoś nie potrafił nie być na siebie zły, że zaspał. Ustawiał przecież budzik na dziewiątą, by móc na spokojnie się obudzić, zrobić sobie jakieś śniadanie i jeszcze posprzątać. Nie rozumiał, jak w ogóle doszło do tej sytuacji! Postanowił jednak odpuścić sobie obecnie tę kwestię i skupić się na ważniejszych rzeczach. Jak choćby założenie koszulki właściwą stroną.
- Wierz mi, że inaczej to planowałem - odkrzyknął jej z łazienki, uwalniając się z koszulki, by w końcu ją założyć tak, jak być powinna. Ochlapał twarz kilka razy wodą i przeczesał włosy dłonią. Jeszcze nim wyszedł, założył przepaskę na oko i umył... ręce...
Wyszedł z łazienki, w ogóle nie spodziewając się, że Anisha będzie miała dla niego specjalne zadanie, nim w ogóle zajmą się gotowaniem. Wystraszyła go.
- Zawału dostanę. Wilkołaki mogą umrzeć na zawał? - zapytał, gdy już się otrząsnął, dopiero po chwili się zorientował, że kobieta stała z workiem na śmieci. Jeszcze nie do końca się obudził, przez co miał zdecydowanie spowolnione reakcje i procesy myślowe.
- Emm... Ta. Jasne. Wybacz... - wydukał zaskoczony tą sytuacją i zdecydowanie zakłopotany, że do tego doszło. Wziął od Anishy śmieci i wyniósł je, od razu idąc do kontenerów przed blokiem, by je wyrzucić.
Trochę... głupio się czuł, że... gość musiał mu zwrócić uwagę, by wyrzucić śmieci, choć był to dopiero początek. Kiedy wrócił do mieszkania, planował jak najszybciej zająć się uprzątnięciem rzeczy po wczorajszej zabawie z apteczką i zaścielić łóżko, choć już dawno nie było takiej potrzeby. Stał chwilę przed łóżkiem z tępym wyrazem twarzy, nie mogąc się zorientować, co tu się w ogóle wydarzyło, z opóźnieniem domyślając się, że wampirzyca musiała go uprzedzić, gdy go nie było. Jeszcze tego brakowało, by zaproszona w gości dziewczyna, musiała za niego sprzątać. To nie świadczyło o nim najlepiej, a przez to nie czuł się za dobrze.
- Anisha... dziękuję za twoją pomoc i strasznie cię przepraszam za cały ten chlew. Naprawdę chciałem to uprzątnąć przed twoim przyjściem, miałem budzik ustawiony, w ogóle go nie słyszałem... Przepraszam raz jeszcze... - zaczął się tłumaczyć ze szczerą skruchą w głosie. Nawet na nią nie patrzył, stojąc ze spuszczoną głową. Wiedział, że zawalił i że przez własną niesubordynację oraz lenistwo przylgnie do niego łatka syfiarza.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySob 29 Kwi 2023, 06:57

Oh ależ absolutnie nie miała do niego o nic żalu! Sama po prostu czuła się głupio ze swoimi słabościami. Gdy stwierdził, że go wystraszyła nieco spuściła głowę spodziewając się że nie chodzi o same śmieci tylko o jej oczy.
- Wybacz... - odpowiedziała jedynie pospiesznie i gdy wyszedł podeszła do okna żeby odetchnąć i doprowadzić się do normalnego stanu. Oddychała głęboko i gdy powoli zaczął wracać spokój odsunęła się żeby wypakować zakupy. Tak... Skupić na czymś myśli, za chwilę wszystko wróci do normy. Wyjmowała właśnie kurczaka i gdy otworzyła lodówkę żeby poszukać miejsca okazało się... Że jest go pełno. Trochę... Zrobiło się jej go żal. Tacy jak ona czy Viktor nie musieli jeść... River już tak. Zamknęła lodówkę akurat jak wszedł i przygryzła lekko dolną wargę. Jej oczy wróciły już do koloru ciemnej czekolady ale i tak było jej głupio.
- Przestań... To ja cię bardzo przepraszam. Nie chciałam cię przestraszyć, normalnie nie reaguje tak... Krew na materiale nasączonym alkoholem zupełnie inaczej pachnie, ale nie zrobiła bym Ci krzywdy. - czuła że powinna się wytłumaczyć.
Tyle lat a zawsze czuła to... Zaklopotanie. Nie potrafiła kontrolować swoich reakcji tak jak większość, jej poprzedni właściciele nie wymagali tego wręcz niektórzy uważali za atut. Dopiero w Venandi zaczęła się uczyć ale pewnych nawyków trudno się oduczyć.
- Wiem że miałeś wczoraj trudną noc. Pewnie od razu padłeś na łóżko i zasnąłeś. Victor wspomniał o tych zastrzykach... - aż się wzdryhnęła i podeszła ostrożnie do Rivera.
Była przekonana że to ona go wystraszyła więc wykonała ten gest powoli ale ujęła jego twarz w obie rce i lekko uniosła aby na nią spojrzał.
- Pomyślałam... Że będziesz miał ochotę na coś słodkiego po tym wszystkim. Zwłaszcza jak widziałam że smakowały ci ciastka... Jadłeś kiedyś mango lassi? - puściła go gdy tylko na nią spojrzał i odsunęła się o krok żeby po wyjmować resztę zakupów.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySob 29 Kwi 2023, 15:24

Zmieniający się kolor oczu u takich jak oni, mógłby być naprawdę niepokojącą oznaką. Szczególnie gdy nie znało się drugiej osoby. Gdyby pierwszy raz zobaczył Anishę, czy spotkał ją na ulicy i dostrzegłby jej czerwone oczy, prawdopodobnie minąłby ją szerokim łukiem, albo skręcił w boczną uliczkę, by uniknąć ewentualnych nieprzyjemności. Na pewno uciekałby, gdyby sam... nie miał podobnej cechy. Co prawda nie bardzo znał się na wampirach, tych prawdziwych, a nie tych wykreowanych przez popkulturę i pewnie nie powinien niektórych cech porównywać ze swoją rasą, ale i tak nie odebrał zmiany koloru oczu Anishy z jakimkolwiek zagrożeniem. Mu samemu zmieniał się kolor oka, gdy był pod wpływem silnych emocji, ale raczej rzadko w takiej sytuacji tracił nad sobą kontrolę. Zresztą dać komuś w pysk to mógł nawet z nudów, nie musiał mu się przy tym zmieniać kolor oka. To, że się wystraszył, nie było więc spowodowane krwistoczerwonym kolorem oczu dziewczyny, a zwyczajnie tym, że wciąż się nie do końca obudził, rzadko też miewał jakichkolwiek gości, nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie spodziewał się zobaczyć Anishy niemalże tuż za drzwiami, czekającej aż on wyjdzie, by wcisnąć mu worek ze śmieciami. Wspomniany przez niego zawał miał więc wynikać z wielu czynników, jednakże w żadnym przypadku nie chodziło o kolor jej oczu.
- Nigdy bym nie pomyślał, że urocza dziewczyna, robiąca tak nieziemsko pyszne ciasteczka mogłaby mi zrobić jakąkolwiek krzywdę. Chociaż z drugiej strony... gdybyś zamierzała mnie ukatrupić trzepaczką oblepioną ciastem na babeczki albo upiekłabyś jakiś zabójczo dobry tort z niespodzianką, chyba nie miałbym żadnych obiekcji. Słodka śmierć... Brzmi przekonująco - odpowiedział żartobliwie i jednocześnie szczerze. Pewnie powinien być bardziej ostrożny, ale naprawdę nie czuł, by ze strony Anishy mogło mu coś grozić.
Zerknął na nią na moment, by posłać jej przyjazny uśmiech, choć zaraz znów spuścił głowę. W końcu to przez niego, przez to, że zaspał i nie posprzątał przed jej przyjściem, wynikła ta niekomfortowa sytuacja. I to dla nich obu. Wampirzyca wydawała się bardzo przejęta swoją reakcją spowodowaną przez zapach krwi wiszący w pomieszczeniu, a mu było głupio, że musiała po nim posprzątać i wywietrzyć mieszkanie, by poczuć się lepiej.
- Byłem tylko zmęczony, nie sparaliżowany, mogłem zwlec się z łóżka wcześniej i posprzątać - westchnął, był zawiedziony samym sobą, bo to, że był wyczerpany, nie było dla niego żadną wymówką. Gdyby nie mógł się w ogóle ruszać, bo miałby połamane nogi i ręce, jeszcze jakoś by się pogodził ze swoim zaniedbaniem, w tej sytuacji jednak nie miał absolutnie nic na swoją obronę. Po drugie nawet nie próbował szukać żadnych tłumaczeń, doskonale wiedział, że zawalił.
Zerknął ostrożnie w jej stronę, gdy usłyszał ciche skrzypnięcie podłogi pod jej stopami, podniósł jednak głowę i spojrzał na nią odrobinę zaskoczony, gdy znalazła się nagle tuż przed nim i to jeszcze trzymając jego głowę, by nie mógł jej znowu opuścić i unikać jej spojrzenia. Spojrzał jej głęboko w oczy i otworzył lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale miał całkowity mętlik w głowie. Nie miał pojęcia, czego powinien się spodziewać. Właściwie... nawet gdy cofnęła się o krok, wciąż nie wiedział, co to właściwie było, stał więc jeszcze chwilę w miejscu i podrapał się po karku odrobinę zakłopotany tą sytuacją. Od razu się jednak rozluźnił i otrząsnął z tego stanu, gdy zdradziła, że będą robili coś słodkiego. Aż mu oko lekko błysnęło z ekscytacji i ciekawości.
- Kiedyś piłem piwo z mango, to się liczy? - rzucił na rozluźnienie i stanął obok niej, by choć trochę pomóc w wyciąganiu zakupów. Starał się przy tym jak najwięcej używać mechanicznej ręki, gdy nie było ryzyka, że zmarnowałby tylko produkt, gdyby ten spadł na ziemię. Przy delikatniejszych rzeczach, łatwiejszych do uszkodzenia operował wyłącznie lewą ręką.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySob 29 Kwi 2023, 17:45

To było dosyć jasne... Po prostu ona tak to odebrała. Miała do czynienia z wampirami i wilkołakami... Ba! W jej zawodzie zdarzyło się też pracować z łowcami i czarodziejami. Jednak nawet jeśli trafiał się ktoś z ras innych niż ludzie to musiała się kryć z swoją. Zwłaszcza gdy chodziło o samych ludzi... Jej reakcja była więc wywołana doświadczeniami do tej pory.
- Aakarshan z ciebie... - odpowiedziała i na jej twarzy pojawił się uśmiech.
To zdecydowanie on był tu tym uroczym, ona nie widziała w sobie nic za co zasługiwała by na takie słowa.
- Cieszę się że ci smakowały... Lubię gotować chociaż wśród moich... Pobratyńców niewielu to rozumie. Większość wampirów w moim wieku raczej zapomina o tym jak to było być człowiekiem... Nieśmiertelność uczy coraz większego znieczulenia na wszystko wokół i ambicji. - dodała i w jej głosie zabrzmiała drobna... Ledwo słyszalna nuta.
Nie lubiła mówić że kogoś by nienawidziła... Jednak wampirza rasa z niewieloma wyjątkami wzbudzała w niej ewidentny wstręt. Te myśli jednak odgoniły słowa Rivera. Przechyliła lekko głowę na bok, odsłaniając bardziej tatuaże z boku twarzy.
- Przestań... Wiem jaki potrafi być Viktor... Chyba bardziej niż ktokolwiek inny. Poznałam go gdy był ledwo zaczynającym pracę u Tenebrisów dzieciakiem i kupił mnie żeby zrobić wrażenie na ojcu Virgo. - rzuciła co miało zakończyć temat sporu o to że River dopiero wstał.
Chętnie jednak przyjęła pomoc w wypakowaniu zakupów, ostatecznie nie do końca wiedziała co gdzie się znajduje.
- Absolutnie... Nie. - odpowiedziała roześmiana.
- Gdy byłam mała nie mieliśmy dużo pieniędzy, jadło się to co było dostępne po prostu wokół. Dojrzewające w słońcu mango było już samo w sobie świetną słodkością dla dzieciaków... Ale od święta robiło się coś... Hmm trochę jak koktajl z owoców ale zamiast mleka dawało się gesty jogurt. Myślę że ci zasmakuje, jest słodki z mocno wyczuwalnym smakiem owoców. - wyjaśniła i gdy wypakowali zakupy wzięła do umycia mango.
- Dasz radę je obrać i pokroić? Potrzebujemy trochę większej miski. Jeśli chcesz też zjeść coś bardziej konkretnego kupiłam wszystko do tikki masala. - widać było że bardzo ożywiła się mogąc gotować z jednookim.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySob 29 Kwi 2023, 19:36

Nie bardzo wiedział, jak powinien to rozumieć. Może chodziło jej o coś w rodzaju głuptasa? Dhust wiedział już, że oznaczało "dupka", ale ani nie to powiedziała, ani wydawało mu się, że sam nie powiedział nic takiego, czym zasłużyłby sobie na takie określenie. Tym bardziej że zdecydowanie się rozchmurzyła po jego słowach, więc na pewno nie rzuciłaby w niego obelgą. Zastanawiał się przez moment nad tym, a gdy zdecydował się zapytać, Anisha ponownie się odezwała. Nie zamierzał jej przerywać, a zamiast tego słuchał uważnie.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, choć dość szybko spoważniał, gdy wspomniała, że inne wampiry nie rozumiały jej pasji do gotowania. Ciekawiło go to, czy zmiana zachowania i to znieczulenie było nieuniknione i czy dopadało wszystkie wampiry bez wyjątku. Niby słyszał, że niektóre wampiry nie pochwalały decyzji Virgo, zarzucając, że wciąż była zbyt młoda, pewnie też w ich mniemaniu zbyt ludzka. Chyba... nie miał zamiaru trafić na te... bardziej dojrzałe wampiry niż Virgo czy Anisha. Wilkołaki... też z biegiem lat stawały się coraz bardziej zgorzkniałe? Jeśli tak, to chyba August był guru w tym temacie. W prawdzie nie wyobrażał sobie, że mógłby na "stare" lata być taki sam jak alpha z Fostern, a mimo to... była to dość niepokojąca myśl.
Darował sobie jednak zagłębianie się w ten temat, bo nie wydawały się zbyt przyjemnymi takie dyskusje. Ten... żal? Ta nuta pobrzmiewająca w głosie Anishy wiele mówiła i zdecydowanie nie chciał wygrzebywać jej na wierzch. Zdecydowanie już wystarczyło nieprzyjemności tego dnia, limit został wyczerpany przez bałagan w jego mieszkaniu i tą sytuację ze śmieciami.
- Kupił cię? Jak niby można było komuś zaimponować w taki sposób? - zapytał mocno zaskoczony tą kwestią. Zalatywało średniowieczem albo XVII wiekiem, gdy w Stanach panowała moda na niewolników... Ile w takim razie Anisha i Victor mieli lat? Choć... w sumie byli wampirami, mogli wyglądać na młodszych lub podobnych wiekiem do niego a w rzeczywistości być dużo, dużo starsi.
- Kobiet nie powinno pytać się o wiek, ale... ile masz lat? - zapytał, chociaż był świadom, że to i tak niewiele zmieni. Nie zacznie jej przecież nagle zwracać się do niej "Pani" czy "babciu". Choć kuszącą była myśl, wylecenia do Victora z "dziadkiem".
- Jak słodkie, to biorę w ciemno! - odpowiedział z rozbawieniem, układając wypakowane zakupy tak, by nie przeszkadzały, ale też by były pod ręką. Część pochował po szafkach, jeśli coś wydało mu się, że raczej się nie przyda do zaplanowanego przez nią koktajlu owocowego.
- Ciebie inni nie rozumieją przez to, że lubisz gotować. Ja sam siebie nie rozumiem, że większa niż do mięsa, mam słabość do słodkiego - parsknął, wyciągając z szuflady dwa noże dla każdego z nich i jakiś talerzyk, miskę i dzbanek. Mógł się przydać, skoro robili koktajl.
- Spróbuję. W razie czego będę wołał o pomoc - zażartował, wyciągając jeszcze większą, jak prosiła, miskę.
- O! To wiem, co to jest. Jadłem kiedyś. Moja mama nieraz robiła, jak naszło nas na coś hinduskiego, a innego niż kurczaka curry - powiedział, nie kryjąc tego, jak zadowolony i dumny był z siebie, gdy w końcu udało mu się rozpoznać jedno z dań z rodzimego kraju Anishy.
Wziął nóż do lewej ręki, a w prawą chwycił mango, zaczynając je powoli obierać. Początkowo nie mógł sobie znaleźć wygodnej pozycji trzymania owocu, ale dobrze, że miał trzymał mango w metalowych palcach, inaczej już kilka razy Anisha musiałaby ratować go plastrem, by nie doprawić owocowego koktajlu wilczą krwią.
- Większe, czy mniejsze kawałki? - zapytał, nim zabrał się za krojenie na drewnianej tacce. I tutaj nóż trzymał w lewej ręce, a prawą przytrzymywał owoc, krojąc go ostrożnie na odpowiednie kawałki. Najpierw w plastry, po tym w słupki i na końcu w kostkę. Na metalowych palcach pojawiło się kilka rys, gdy nie zapanował nad protezą i w porę nie zabrał dłoni przed nożem, ale... może Georg nic nie zauważy. Po wczorajszej sytuacji zależało mu na odbudowaniu ich relacji, nie, zrujnowaniu jej do końca.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySob 29 Kwi 2023, 21:02

Zauważyła jego zdziwioną minę i zaśmiała się. Potrzebowała chwili gdy przyłożyła palec wskazujący do ust żeby znaleźć właściwe słowo które było by odpowiednim tłumaczeniem.
- Czaruś... Myślę, że to chyba najlepsze określenie dla Aakarshan. - wyjaśniła nieco zakłopotana.
Mieszkała w stanach już długo ale i tak często używała słów z rodzimego języka. Co do wampirów... Ona uważała że nie, może dlatego że nie chciała uwierzyć w to że pewnego dnia i ją dopadnie stan w którym stwierdzi że ludzkie życie jest mniej warte niż jej bo bardziej kruche. Z drugiej strony... Była zdecydowanie starsza niż na to wyglądała i do wampirów w dużej mierze czuła niechęć. Oczywiście z wcześniej wspomnianymi wyjątkami. Pytanie Rivera nijak jej nie dotknęło... Miała naprawdę maaasę czasu aby przywyknąć i pogodzić się z tym co ją spotkało. Dlatego mimo że River ewidentnie był wzburzony ona pozostała rozluźniona. Nawet lekko wzruszyła ramionami zajmując się wyfiletowaniem kurczaka na ich danie główne.
- Pan Lawrence... Ojciec Virgo zdecydowanie jest jednym z tych wampirów którym należał by się kołek w serce. Ale... Gdyby nie oni, mogłam wylądować o wiele gorzej. Od mojej zmiany miałam pięciu właścicieli. Dopiero tutaj podarowali mnie z całym domem publicznym dorastającej Vi, a ona pozwoliła nam robić co chcemy. Nie krzyw się... Wiele wampirów zatrzymało się w czasach swojego świetnego średniowiecza... Zdziwił byś się jak bogaty jest handel żywym towarem na czarnym rynku. - odpowiedziała i lekko traciła go łokciem, jak by chciała dać mu do zrozumienia "ja nad tym nie płaczę... Ty też tego nie rób". Na pytanie o wiek uśmiechnęła się i zamyśliła na chwilę.
- Nie jestem pewna... Zmienili mnie gdy miałam jakieś... Szesnaście... Może siedemnaście lat. Przez pierwsze czterdzieści byłam trzymana w jednej posiadłości... W pewnym momencie wiek przestał mieć znaczenie. Zwłaszcza gdy byłam zamknięta bez możliwości wychodzenia na słońce. A ty? Wilkołaki starzeją się dużo wolniej niż ludzie. - zapytała i gdy wyfiletowała kurczaka zerknęła jak mu szło z obieraniem.
Ewidentnie uczył się jak radzić sobie z nową ręką ale w jej mniemaniu szło mu całkiem sprawnie!
- Nic dziwnego że Mere Chhote... Virgo cię polubiła. Ona też ma słabość do słodyczy. - rzuciła rozbawiona.
- Nie jestem jakąś specjalistką od waszego gatunku... Ale Victor wspominał że wychowywali cię ludzie... Może to ich wpływ? Osobiście uważam, że to dobrze że jesteś bardziej... Hmmm ludzki. - przyznała i wróciła do przygotowań.
Zaczęła kroić kurczaka obok niego i oczy jej aż błysnęły gdy River rozpoznał potrawę.
- Jak ją robiliście? Większość ludzi kojarzy tylko curry i najczęściej uważa że to jedna potrawa. A tak naprawdę curry może być ze wszystkiego i ze wszystkim. Moja mama uwielbiała rybne curry... Tutaj prawie nikt o nim nie słyszał. - opowiadanie o domu sprawiało jej wiele radości.
Tak jak by... Na tą krótką chwilę gdy o tym mówiła mogła się cofnąć i znów stać przed domem w ciepłym słońcu.
- Jeśli masz blender to większe, jeśli nie to spróbuj pokroić jak najdrobniej, są miękkie, można przecisnąć je przez sitko. - poleciła chwilę przyglądając się jak mu idzie i potakując głową.
- Dobrze... Jeden z wampirów na wzgórzu też dostał taką protezę... Chyba z miesiąc narzekał na to jak trudno się przyzwyczaić. - dodała i wróciła do kurczaka.
Sekretem indyjskich potraw było bogactwo przypraw. Anisha wzięła ich sporo ze sobą i zmieszała z jogurtem żeby zamarynować kurczaka.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySob 29 Kwi 2023, 23:09

- Coś mi się wydaje, że jeszcze trochę, a będę mógł zaktualizować swoje CV o dodatkową znajomość języka hindi - podsunął z lekkim rozbawieniem, kręcąc przy tym głową. Nigdy by mu do głowy nie przyszło, że mieszkając tutaj, uda mu się nauczyć innych języków i to praktycznie z drugiego końca świata.
Spoważniał zaraz, słuchając uważnie jej słów i zastanawiając się nad tym, co właśnie usłyszał. Zabrakło mu jednak odwagi, by zapytać, czy każdy wampir z biegiem czasu robi się bardziej obmierzły i zgorzkniały. Może nie tyle bał się reakcji Anishy, co chyba najbardziej obawiał się jej odpowiedzi. Wolał już nie mieć też pewności, czy ona bądź Virgo w pewnym momencie mogłyby stać się zupełnie inne, niż je poznał. Może było to trochę egoistyczne podejście, ale miał szczerą nadzieję, że jeśli kiedykolwiek znajome mu wampiry miałyby się zmienić, to dopiero gdy jego już na tym świecie nie będzie.
- Myślałem, że obecnie ogranicza się on wyłącznie do sprzedaży egzotycznych, czy zagrożonych wyginięciem zwierząt... Ał! - jęknął i zerknął na nią z niezadowoleniem, choć widząc jej minę i łącząc ją z tym, jak go łokciem trąciła... westchnął na znak rezygnacji z tego tematu i nie rozwodzenia się nad nim. Skoro jej to zbytnio nie przeszkadzało, jemu tym bardziej nie powinno. Być może dobrze się stało, bo inaczej nie wylądowałaby w Venandi, nikogo stąd by nie poznała, może nawet nie dożyłaby obecnych czasów, gdyby dalej była człowiekiem.
- Ja szału dostawałem, gdy miałem szlaban na wychodzenie z domu... Czekaj... Jak to bez możliwości wychodzenia na słońce? Przecież obecnie mamy środek dnia i nie widzę, żebyś miała jakieś problemy przez to, że wyszłaś na zewnątrz o tej porze - mruknął, nie wyobrażając sobie bycia zamkniętym w jednym miejscu przez czterdzieści lat. Ledwo siedzenie w domu przez kilka godzin wytrzymywał, a co dopiero tyle czasu.
- Ja jestem '77 rocznik i nie mam zielonego pojęcia kiedy... wilkołaki zaczynają się wolniej starzeć. Bardziej już nie posiwieję, tego jestem pewien - parsknął, poświęcając ogrom uwagi i wysiłku, by dokładnie obrać mango i przy okazji nie wywalić ze skórką połowy owocu.
- Chciałbym zapytać, kto nie ma słabości do słodyczy, ale... znalazłoby się trochę osób z mojego grona znajomych - stwierdził, zastanawiając się, czy wszystko z nim było w porządku i czy czasem z wiekiem nie powinno mu przejść zamiłowanie do słodkiego. W przypadku dzieci wiadomo, że dało się je łatwo przekupić wszystkim, co było słodkie i nie było owocem czy warzywem, ale on miał już 35 lat, zaraz będzie 36, a mimo to byłby w stanie zrobić niemalże wszystko, gdyby ktoś mu tylko w zamian zaproponował kawałek ciasta czy zwykłą drożdżówkę z dżemem.
- Właśnie, jak to u was jest z tym jedzeniem? Wspomniałaś, że inni źle na ciebie patrzą przez to, że lubisz gotować, ale mógłbym przysiąc, że widziałem, jak się Victorowi wczoraj uszy trzęsły, gdy zajadał się twoimi ciasteczkami - zainteresował się, nie wiedząc właściwie, co powinien o tym myśleć.
- To miłe, że tak uważasz... - odpowiedział, choć bez większego przekonania co do jej słów, gdy uznała, że dobrą cechą było to, że był bardziej ludzki.
- Nie jestem jednak pewny, czy to rzeczywiście dobrze. Sam nie wiem. Do tej pory żyłem głównie jak człowiek, z kilkoma krótkimi epizodami, gdy podróżowałem wyłącznie w wilczej skórze, tak było taniej i wygodniej. Ale... od jakiegoś czasu... po prostu nie wiem. Victor kładzie duży nacisk na to, bym podczas naszych ćwiczeń jak najwięcej przebywał w... wilczej postaci... Wierz mi, że to nie jest zbyt przyjemne, gdy musisz działać i to pod presją, gdy nie czujesz się pewnie we własnym ciele. Nie wspominając już o tym, by wyprowadzać bardziej przemyślane ataki - westchnął ciężko, na moment przerywając obieranie kolejnego mango i jedynie się w nie wpatrując. Odetchnął zaraz głęboko i kontynuował swoje zadanie, wcześniej machnął tylko ręką, by dać Anishy znać, aby się nie przejmowała tym, co powiedział. Nie zamierzał się jej skarżyć, że Victor jest dla niego zły, bo wcale tak nie było. Wierzył, że wampir miał dobre intencje, ale... wiedział też, że pewnie, by go nie zrozumiał i pewnie jedynie wyśmiałby go albo skrytykował. Wolał tego uniknąć, choć... brakowało mu kogoś, z kim mógłby o tym porozmawiać.
- Zazwyczaj kurczak był robiony dzień wcześniej, niemalże przed pójściem spać, pokrojony w kawałki był wsadzany do marynaty z przypraw, jogurtu i odrobiny oleju. Pamiętam, że gdy mama wstawiała do gotowania ryż, smażyła też tego kurczaka i czosnek na maśle, a po tym dodawała koncentrat pomidorowy i robiła taki jakby sos, do którego szedł pod koniec kurczak i kremowa śmietana. Kupowała jakąś gotową mieszankę przypraw do gram masala czy garm... jakoś tak - odpowiedział po chwili przypomnienia sobie ostatniego czasu, gdy jadł ugotowaną przez Mirę tikki masala. Kiedy jednak już sobie przypomniał, lekki, nostalgiczny uśmiech wręcz nie schodził z jego twarzy. Naprawdę tęsknił za domem i nie sposób było tego ukryć, cały czas jednak oszukiwał samego siebie, że choćby się paliło, nie zamierzał, choć przejazdem znajdować się w rodzinnych stronach. Nie chciał... rozczarować ludzi, którzy się nim opiekowali tym , że był taką samą krwiożerczą bestią, co jego siostra. Nie zniósłby, gdyby najbliższe mu osoby patrzyły na niego ze strachem w oczach.
- Sitko powinienem mieć, ale blender... - odparł, odkładając ostatnie obrane mango na talerzyk z pozostałymi i zaczął grzebać po własnych szafkach. Wychodził w tym momencie na ogromnego hipokrytę, bo z Leah się śmiał, że nie odnajdywała się we własnej kuchni, a obecnie mierzył się z tym samym problemem. Od... jakiegoś czasu nie miał za bardzo możliwości, by gotować coś bardziej skomplikowanego i wymagającego niż tosty z serem, szynką i ketchupem. Trochę to zajęło, ale w końcu wstał z podłogi z uniesionym triumfalnie w górze małym blenderem, oblepionym kurzem i pajęczynami, podobnie zresztą jak pół jego ręki.
- Mam go! - zakomunikował z dumą. Nie był jednak na tyle głupi, by w tym momencie próbować nim coś robić. Zanim zajął się krojeniem, w pierwszej kolejności zajął się dokładnym umyciem i wyszorowaniem blendera, z którego do zlewu wypadło nawet kilka ususzonych pająków albo ich wylinek. Skąd? Sam nie miał pojęcia i dla poszanowania oraz bezpieczeństwa resztek własnego zdrowia psychicznego, wolał w to nie wnikać.
- Victor coś wspominał o wampirze, który płakał, gdy mu montowano podobną protezę - przypomniał sobie, zabierając się za krojenie mango tak, by blender dał sobie radę ze zmieleniem kawałków.
- To naprawdę dziwne uczucie znów mieć rękę i moc nią ruszać, a jednoczenie w ogóle nic nie czuć. Muszę się jednak do tego przyzwyczaić i to zdecydowanie szybciej niż tamten wampir - przyznał, wzdychając ciężko. To nie było łatwe zadanie, ale miał niemalże bolesną świadomość, że miał naprawdę niewiele czasu, by to chociaż porządnie opanować. Inaczej ich misja... Pewnie Victor doskonale by sobie poradził bez niego, ale nie mógł pozwolić, by ktoś inny miał tę przyjemność, by pozbawić głowy bestię, która zabiła jego ukochaną i... dziecko...
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyNie 30 Kwi 2023, 09:44

Uśmiechnęła się i wytarła ręce po czym podała jedną w jego kierunku drugą złapała swój nadgarstek.
- A więc lekcja numer jeden... Witając się trzymaj drugą rękę na nadgarstku... To znaczy że nie masz złych zamiarów i otwarcie pokazujesz obie ręce. - wyjaśniła puszczając do niego oczko zachęcając do tego "przywitania".
- Aapase milakar achchha laga - mówiła powoli, wręcz sylabami i delikatnie uscisnęła jego mechaniczną rękę.
- To znaczy "Miło cię poznać". - wyjaśniła i poprawiła go jeśli faktycznie próbował powtórzyć i robił błędy.
- Bo tak jest... - odparła jeszcze na jego wątpliwości i samej wróciła do pracy.
- Mój poprzedni właściciel lubił mówić o nas jak o egzotycznych zwierzątkach. W końcu... Kupił nas, nie byłyśmy ludźmi no i miałyśmy dawać mu przyjemność. Jak myślisz... Skąd Vik bierze swoje zwierzaki? Jeśli wiesz gdzie szukać i masz pieniądze... Kupisz wszystko. Kiedyś, za Pana Lawrenca klatki które widziałeś były wypełnione takimi jak ja... Ty czy ludźmi którzy stanowili rezerwę pokarmu lub ewentualnej siły gdyby musiał ich zmienić. Virgo zmieniła to ledwo jakieś pięć lat temu. Co prawda Viktor wciąż ma budżet na kupno ewentualnie kilku osób, ale ma to wykorzystywać w ostateczności jeśli spotka kogoś kto tego potrzebuje. Nie chodzi w końcu o napędzanie podażu tylko pomoc tym którzy inaczej nie dadzą rady. - mówiła o tym dosyć spokojnie.
Sama swojej niewoli nie traktowała jako... Traumy. Może było by tak te dwadzieścia lat temu, ale dzisiaj czuła się silniejsza przez to co ją spotkało.
- Tylko Czystokrwiste wampiry mogą bez przeszkód chodzić po słońcu... Wampir który mnie zmienił chciał mnie trzymać dla siebie. W dzień zginęła bym próbując uciec, w nocy... Wszystkie wampiry były w pełni sił i z łatwością uniemożliwiły by ucieczce. Ale jest rytuał zapieczętowania krwi czystych w pomniejszych wampirach. - wyjaśniła i odłożyła nóż żeby zgarnąć włosy z pleców. Bluzka odsłaniała sporą ich część, wśród kilku tatuaży niewielkich blizn, prawdopodobnie po jakiś ciętych ranach były dosłownie wypalone w ciele runy... Niczym znakowanie u bydła. Odchylila lekko materiał żeby mógł je zobaczyć.
- Mój trzeci właściciel dopiero pozwolił mi na to... Jak później stwierdził, niczego w życiu bardziej nie żałował. - dodała z lekkim uśmiechem i zgarnęła włosy z powrotem na plecy.
- Teraz też nie jest tak jak było... Słońce mnie nie zabija ale nie jest już przyjemne, piecze... Przy dłuższym wystawieniu na nim parzy... Podobno przemieniony po rytuale wystawiony bezpośrednio na słońce i tak po kilku godzinach dostanie takich poparzeń że nie przeżyje. Te pierwsze czterdzieści lat było... Najtrudniejsze. Urodziłam się w słoneczny dzień... W kraju gdzie zawsze jest słońce... Tam się wychowałam... I nagle została mi tylko noc. Jeszcze na początku próbowałam z tym coś zrobić ale... - przyznała i przesunęła nożem po ręce. Jej oczy zabarwiły się czerwienią a rana momentalnie zniknęła.
- Sam wiesz... - dokończyła i skupiła się na tym żeby teraz wysłuchać jego.
Fakt kolor włosów i brody mógł być mylący, mimo to zaśmiała się i odsunęła mu z twarzy kilka kosmków tych jasnych włosów.
- Już... Siwizna nie ma tu nic do tego, pewnie sporo przeszedłeś, ale wciąż przystojny z ciebie facet. Chociaż bardzo próbujesz to ukrywać. - przyznała szczerze i tak, widziała blizny... Widziała że nie ma oka, tylko jakie to faktycznie miało znaczenie?
Kobiety wychodziły za tych dobrych, ale kochały się w tych złych. Czy River nie był więc idealnym połączeniem dobrej duszy w ciele wojownika?
- Bo jedzenie nie jest nam potrzebne, nie daje żadnych wartości odżywczych. Jedząc tylko to po dwóch dniach rzuciła bym się z głodu na pierwszego lepszego przechodnia. Ale to nie znaczy że nam nie smakuje. To tak jak byś jadł papier... Ale w smaku był to pieczony kurczak. Większość wampirów skupia się tylko na krwi... Ludzie jedzenie uznają za marnotrastwo czasu i środków. Są też grupy wampirów znane jako "smakosze", trzeba na nich bardzo uważać... To ci którzy lubią eksperymentować. Widziałam ich na aukcjach... Krew inaczej smakuje w zależności od tego co ich ofiarą jadła... Jak żyła i kim była. Te najbardziej popularne połączenia to oczywiście krew z alkoholem lub narkotykami. Wampir nie upije się wódką... Ale krwią pijaka który wypił butelkę już tak. Szukają coraz to nowszych... Smaków. Ale są też tacy jak ja czy Vi... Którzy po prostu lubią delektować się samym smakiem ludzich potraw a krew... Cóż trzeba po prostu traktować jak paliwo. - nie spodziewała się tak szczerze że będzie dziś tyle mówić.
Raczej była typem słuchacza... Jednak paradoksalnie, naprawdę było jej z tym dobrze. Miło rozmawialosie z Riverem. Mieszała właśnie przyprawy słuchając tego jak teraz on chciał się wygadać. Rozumiała go... Tą presje która na nim spoczywała gdy zauważyła jak się "zawiesił" położyła dłoń na tej mechanicznej ręce.
- Jest czasem... Chłodny, nie potrafi inaczej. Uważa że powinno się potrafić odcinać uczucia gdy jest coś do zrobienia ale to wcale nie jest takie łatwe. Ale kibicuje Ci... Uważam że to piękne... To ile człowieczeństwa w sobie zachowałeś. Tylko pamiętaj że bycie człowiekiem wcale nie wyklucza bycia wilkiem. Instynkt to twój mechanizm obronny, ale żeby bronił cie tak jak powinien, najpierw powinieneś być w zgodzie sam ze sobą. Kiedy zostałam przemieniona byłam... Przerażona... Zostałam bez rodziny... Przyjaciół, bałam się że skrzywdzę każdą napotkaną osobę. Jednak kiedy zrozumiałam że wystarczy zaspokoić potrzeby tej besti we mnie to mogę korzystać z jej siły... Okazało się że jestem szybka, silna, widzę w ciemnościach, a nawet potrafię w nich znikać. Jestem pewna że tobie się też uda. - ostatnie dodała nieco bardziej pokrzepiająco i zabrała rękę.
- Moja mama marynował go rano zanim wychodzili do pracy. Ale nie mamy tyle czasu, minimum powinno to być pół godziny dlatego odkładam go już do lodówki a na razie zajmiemy się deserem. Jestem ciekawa jak będzie smakował ci ten kurczak... Sama mielę przyprawy i mieszam tak jak moja mama. - przyznała i odstawiła miskę z marynowanym kurczakiem do lodówki.
- Masz jeszcze kontakt z swoimi rodzicami? Wiedzą o tym kim jesteś? - cóż... Ona nie bała się zadawać interesujących ją pytań, co najwyżej później ich żałowała.
- Spokojnie poradzimy sobie z..... Sitkiem... - odpowiedziała rozbawiona, ostatecznie rezygnując gdy River zanurkował w poszukiwaniu blendera.
Fakt... To było dosyć zabawne gdy ktoś nie do końca ogarniał swoją kuchnie. Szczerze zachichotała gdy jednooki odnalazł zaginiony przedmiot. Nawet nie patrzyła na to ile pająków może po nim chodzić, nie miała lęku takiego jak Virgo a i tak przeszły ją lekkie ciarki. Przy czym bardziej ją to bawiło.
- Victor przesadza... Ale tak Filip to czasem typowa królewna. Był jednym z najlepszych strzelców... Prawą ręką Nathaniela... Brata Virgo. Gdy próbował ją odbić z rąk Tepes stracił prawą rękę... Rozumiem że to musiała być dla niego tragedia, ale zamiast wziąć się w garść on bardzo dużo mówił... Był jak dziecko obrażone na cały świat... Zwłaszcza że Virgo uznała że nie potrzebuje prawej ręki która kupuje jej niewolników aby odbudować armię. Teraz jest już z nim lepiej bo skupił się na ćwiczeniach... Ale osobiście za nim nie przepadam. - przyznała szczerze i gdy River kroil owoce przesypywała te gotowe do dzbanka w którym miała je zblendować.
- Nigdy nie zastąpi prawdziwej ręki... Ale jeśli podejdziesz do tego jak do urządzenia, to wystarczy się przyzwyczaić do tego jak działa prawda?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyNie 30 Kwi 2023, 19:00

Lekko przekrzywił na bok głowę, gdy wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Obie właściwie, bo drugą chwyciła się w nadgarstku tej, którą w jego stronę wyciągnęła. Popatrzył na jej rękę, a po tym nieco zdezorientowany na Anishę. Uśmiechnął się lekko, gdy poinformowała go, że to przywitanie z jej rodzinnych stron. Zaraz też złapał za nadgarstek metalowej ręki, którą podał Anishy, jedynie minimalnie ją zaciskając. Nie miał jeszcze zbytniego wyczucia, a nie chciał zrobić jej przez przypadek krzywdy.
- Aapase milakar ach-haha laga? - spróbował po niej powtórzyć, choć nie do końca mu wyszło. Dopiero gdy powtórzyła i zwróciła uwagę na to, gdzie popełnił błąd, szło mu zdecydowanie lepiej. Wciąż nie było co prawda idealnie, bo nie mówił tego płynnie i tak melodyjnie, robiąc pauzy między słowami, by przypomnieć sobie, co było kolejne, ale źle nie było. A poznając, choć odrobinę kulturę Anishy, widać po nim było, że naprawdę wiele przyjemności mu to sprawiało i dobrze się bawił. Lubił uczyć się nowych rzeczy.
Po tym wrócili do pracy i raczej szarej rzeczywistości, rozmawiając o handlu żywym towarem.
- Georg mówił, że był kiedyś w jednej z takich klatek, gdzie obecnie przebywały ghule i inne zwierzaki Victora - przypomniał sobie, niezbyt zadowolony z tego, że jeszcze nie tak dawno zwykli, niewinni mieszkańcy Venandi byli traktowani po prostu jak bydło przeznaczone na ubój. Nie widać po nim było, jak bardzo denerwowała go ta myśl, a przynajmniej nie byłoby tego widać przez zachowany przez niego stoicki spokój, gdyby nieumyślnie nie zmiażdżył trzymanego w metalowej dłoni mango. Nie zrobił tego celowo, sam był zaskoczony, że coś takiego się stało, że jego ręka sama się zacisnęła.
- Przepraszam... Przynajmniej... jednego mango nie trzeba będzie aż tak dokładnie kroić - powiedział zakłopotany tą sytuacją, odkładając ledwo trzymający się całości owoc na talerzyk, co by na podłogę nie spadł... Wtedy już nic nie dałoby się zrobić z tego mango.
No i wychodziło na to, że nie tylko Victor miał budżet i dojścia na pozyskiwanie "egzotycznych" zwierzątek, skoro Robert znalazł i zafundował sobie idealny obiekt do testów, by zrobić z niego Virgonatora. Mało prawdopodobne, by ktoś o zdrowych zmysłach oddałby się z własnej woli szalonemu naukowcowi i pozwolił przy tym robić ze sobą, co mu się żywnie podobało.
Umył dłonie, szczególnie tą metalową przepłukał pod wodą, bo nie chciał, by zaraz wszystko w kuchni zaczęło się przez nią lepić. No i oczywiście chciał zapobiec temu, że mógłby mieć trudności z ruszaniem palcami, gdyby się posklejały przez sok i kawałki miąższu z mango. Nie wrócił od razu do obierania, na moment je przerywając i słuchając uważnie dziewczyny. Kiedy dostrzegł kątem oka ruch z jej strony, podniósł na nią czujne spojrzenie, a widząc pokazywane przez nią wypalone blizny, nie był w stanie się powstrzymać i się nie skrzywić.
- I to... zawsze tak wygląda? Nie ma jakiegoś... bardziej humanitarnego sposobu, by przemieniony wampir mógł wychodzić na
słońce? -
zapytał ze zmartwieniem i obawą, że takie... praktyki wciąż mogłyby mieć miejsce. Wyobraźnia podsunęła mu obraz Virgo, robiącej komuś coś takiego... Pokręcił energicznie głową, by się pozbyć tej myśli.
- Powiedz chociaż, że jeśli to się nadal dzieje, to tylko na prośbę w pełni świadomej tego, jak to wygląda osoby. - Był naiwnym głupcem na siłę próbującym wyobrażać sobie ten świat lepszym, niż był w rzeczywistości i był tego świadom, ale naprawdę nie chciał myśleć o tym, że ktoś mógłby drugiej osobie zrobić taką krzywdę po prostu z nudów, czy niewyczerpanego w danym miesiącu limitu na tortury mające uodpornić wampira na działanie słońca. Współczuł im, współczuł podobnym do Anishy, którzy kochali słońce i z różnych powodów zostali zmuszeni do całkowitego unikania go. Aż... czuł wstyd, że marudził na swoje wilcze cechy, a się okazało, że wampiry miały zdecydowanie gorzej i powinien cieszyć się z tego, co miał, że mógł bez żadnego strachu i narażenia życia cały dzień wylegiwać się w słońcu.
Chciał zaprotestować, gdy przyłożyła sobie nóż do ręki i się zraniła, ale nie miało to większego sensu, bo po tym zacięciu zaraz nie było nawet śladu. Odwrócił więc spojrzenie i wrócił z powrotem do mango, nie wiedząc... czy w ogóle powinien cokolwiek mówić. Czegokolwiek by nie powiedział czy zrobił i tak niestety nie byłby w stanie przywrócić jej możliwości przesiadywania na słońcu całymi godzinami. Dał więc temu tematowi umrzeć śmiercią naturalną przez brak odpowiedzi ze swojej strony. Anisha przecież już wcześniej dała do zrozumienia, by nie ubolewał nad jej losem i chciał to uszanować.
Kompletnie go zaskoczyła, gdy ponownie zmniejszyła dzielącą ich odległość i dotknęła jego twarzy. Panował się wycofać, ale jej słowa zatrzymały go w miejscu. Przez chwilę patrzył jej w oczy, jakby pierwszy raz ją widział, ale nie był w stanie zbyt długo utrzymać swojego spojrzenia. Zakłopotany uciekł wzrokiem gdzieś w bok, powoli usychający bonsai idealnie się nadawał do tego, by się na nim skupić w tej chwili. Jak do tego doszło, że rozmowa o wieku, zmieniła się w rozmowę o urodzie. I to jego.
- Niczego nie ukrywam - wydusił z siebie, unikając patrzenia na nią niczym naburmuszone dziecko i cofnął, potrząsając swoimi siwymi włosami, by mogły się same ułożyć tak, jak im się podobało. Niby miło mu się zrobiło, gdy Anisha powiedziała, że... w jakimś tam stopniu był urodziwy, ale z drugiej strony, czy to, jak wyglądał, miało jakiekolwiek znaczenie? Czy byłby przystojny, czy raczej nie grzeszyłby urodą, raczej niewiele by to w jego życiu zmieniało. Przez swoją chęć zemsty i tak w końcu natknąłby się na osoby, z którymi nawiązałby znajomość, przez wspólny cel - pozbycie się zagrażającego wszystkim i siejącego spustoszenie K9. Nie ważne czy wyglądałby jak Brad Pitt czy raczej jak Dzwonnik z Notre Dam.
- Zresztą wygląd i tak nie ma znaczenia, a nawet jeśli to mi nie jest do szczęścia potrzebny - dodał, podlewając w trakcie tej krótkiej przerwy Fikusia. Skoro już zwrócił uwagę na to, że drzewko szczęścia zaczęło mu usychać, trudno było mu to zignorować. I tak przez kolejnych kilka miesięcy znów nie będzie podlewany, chyba że wyjątkowo mu się przypomni o nim.
- Ciężko zarzucić wampirom pomysłowości odnośnie rozrywek... - mruknął, niezbyt zadowolony, gdy słuchał o tym, co potrafiły wymyślić inne wampiry, by sobie nieco urozmaicić kolejny dzień ze swojej wieczności.
- Pewnie się nie znam, ale zdecydowanie wolę ten drugi typ wampirów, tych takich jak ty czy Virgo - powiedział i spojrzał na Anishę, by posłać jej przyjazny uśmiech.
- Nie jestem pewien czy w ogóle da się to pogodzić. Potrafię zachować kontrolę nad sobą nawet w trudnych sytuacjach i nie mam problemu z przemianą, ale nieraz mam wrażenie jakbym miał pod skórą najgorszego wroga. Albo tykającą bombę - westchnął, nie bardzo wiedząc, jak mógłby to wytłumaczyć, tak by Anisha go zrozumiała.
- Czasami się zastanawiam czy po przemianie nadal jestem sobą, czy już wyłącznie dzikim zwierzęciem, albo... tak jakby drugim mną? - dodał, nie wiedząc właściwie, czy powinien o tym wspominać. Nie mniej lekko się uśmiechnął na jej słowa otuchy, nawet jeśli nie do końca był przekonany. Na pewno będzie próbował i nie podda się tak łatwo. Chyba że w pewnym momencie zrobi komuś przypadkowo krzywdę, prawdopodobnie wtedy przekreśli całkowicie swoją wilczą naturę. Nie ważne czy instynkt był jego mechanizmem obronnym i miałby więcej siły w wilczej formie. Nie miał najmniejszego zamiaru być zagrożeniem dla innych... jak K9...
- Pewnie się domyślają, że jestem taki jak moja siostra, w sensie, że jestem wilkołakiem. Od osiemnastego roku życia, gdy opuściłem dom, gdy spali, nie miałem z nimi kontaktu. Tłumaczyłem sobie, że dzięki temu ich przez przypadek nie skrzywdzę, ale zdałem sobie sprawę z tego, że uciekłem z tchórzostwa. Nie chciałem, by pewnego dnia patrzyli na mnie z takim samym strachem w oczach, jak na moją siostrę, gdy się przed nimi nagle przemieniła w trakcie kłótni - odpowiedział spokojnie w większej części skupiony na pracy, niż wspomnieniach, by nie dać się im pochłonąć. Może nie emanował radością, gdy o tym mówił, ale też nie był zbytnio przygnębiony wspominaniem swojej rodziny. Zdecydowanie bardziej... było mu wstyd za to, że zachował się jak lekkomyślny gnojek, opuszczając rodzinę bez najmniejszego pożegnania. Nawet żadnego listu nie zostawił. Po prostu któregoś dnia spakował najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, głównie odtwarzacz płyt ze słuchawkami, portfel i mapę drogową, a po tym opuścił dom, gdy jego rodzice spali.
- A za mną? - zapytał z rozbawieniem, by jakoś rozluźnić i tak dość gęstą atmosferę, przez tematy, które zostały poruszone. Gotowanie przecież było przyjemnością i powinno sprawiać radość, wszelkie dołowanie się i ciężkie tematy, były raczej niewskazane.
- Cały czas mówisz o mojej protezie, czy teraz masz na myśli blender? - podsunął zaczepnie, sprzątając po obieraniu i krojeniu mango, jeśli gdzieś uciekła mu skórka albo za bardzo nachlapał dookoła siebie. Na koniec umył ręce i po wytarciu ich wrócił do Anishy. Powoli coraz bardziej oswajał się z ruchami protezy, choć nadal nie ufał jej na tyle, by chwycić nią coś delikatnego, czy wykonywać nią jakieś precyzyjne zadania, jak na przykład krojenie.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPon 01 Maj 2023, 08:39

Może i nie było idealnie ale język Hindi nie był tak popularny jak niemiecki czy francuzki z którym jednak wzglednie było się osłuchanym. Poprawiła go mówiąc nieco wolniej, mimo że pierwszy raz nie do końca wyszedł to była pod wrażeniem jak szybko załapał.
- To prawda... Nie tylko ja i Georg tak zaczynaliśmy. Ale... Trzeba się cieszyć z tego jak potoczyły się nasze losy. No i mieć nadzieję że ojciec Vi nagle nie postanowi wrócić do domu. Zniknął te parę lat temu nikomu nic nie mówiąc. Część naszych uważa że nie żyje... Osobiście uważam że złego diabli nie biorą ale lepiej żeby się tu więcej nie pokazywał. - przyznała chłodno.
Zupełnie nie spodziewała się że temat aż tak ruszy Rivera. Był naprawdę wrażliwy na krzywdę innych to złota cecha. Pewnie nawet by jej nie zauważyła gdyby nie fakt że zgniatany owoc wystrzelił w jej policzek odrobine soku. Mimo że River ewidentnie się tym przejął ona się zaśmiała przecierając policzek.
- Ręcznie robione ponoć zawsze smakują lepiej. - odpowiedziała rozbawiona.
Jej rytuał zdecydowanie różnił się od tutejszych przemienionych... Znaki były większe... Co więcej były dwa a nie jeden. Wtedy oczywiście nie miała pojęcia o takich różnicach, dziś jednak była przekonana że tamten wampir miał po prostu jakieś psychopatyczne zapędy. Doskonale pamiętała ból palonej skóry.
- Mój właściciel miał wybujałą fantazje... Rytuał nie jest zbyt przyjemny i tak... Ale Virgo ogranicza się do rysowania krwią odpowiedniej runy. Później niestety pieczetuje się ją ogniem. Jednak to niski koszt w porównaniu do możliwości wrocenia na słońce, nawet jeśli to na chwilę. - wyjaśniła i gdy zasłaniała z powrotem plecy usłyszała jego pytanie.
Naprawdę był uroczy...
- Czystokrwiści nie udzielają rytuału zbyt chętnie. Dzięki temu mogą mieć większą kontrolę nad pomniejszymi wampirami. No i sądzę... Że mało który przemieniony czy półkrwi dobrowolnie rezygnuje z tej możliwości. Nie jest to zbyt przyjemne... Ale wyzwalające. Same rany szybko się goją... Po prostu sam etap tworzenia jest nieprzyjemny. - może to brzmiało dziwnie ale z jej punktu widzenia... Było warto, nie mogła się doprosić tego zaszczytu wiele lat... Wiele lat pozostawała zamknięta a jedyne naturalne światło jakiego doświadczała to światło księżyca. Gdy się naburmuszył zaśmiała się, oczywiście że z pozoru to nie miało znaczenia. Z pozoru... Uważała że naprawdę był przystojny i nie rozumiała czemu nie potrafił tego po prostu przyjąć. Oczywiście Viktor powiedział o jego żonie i szczerze mu współczuła straty. Ale życie biegło dalej.
- Więc pozazdrościć... Nie potrzebujesz a i tak przypadł Ci w udziale. - odpowiedziała zaczepnie.
Podążyła za nim wzrokiem gdy wziął się za podlewanie rośliny. I postanowiła na tym zakończyć temat skoro ewidentnie River był dosyć skromną osobą.
- Dzięki, ja też zdecydowanie wolę takie ułożone i spokojne wilkołaki wybierające słodycze zamiast mięsa. Odpowiedziała rozbawiona jego słowami.
Później na chwilę znów zrobiło się poważniej. Wysłuchała go na moment przerywając swoją pracę żeby spojrzeć na niego. To musiało być bardzo trudne. River ciągle nie uważał się do końca za jednego ze swoich.
- Jesteś sobą... Nie ważne w której postaci. Myślałeś żeby zaspokajać swoje bardziej zwierzęce potrzeby? Im bardziej rozdrażniasz wilka w sobie tym większym wrogiem się staje. Nie uważasz że to trochę niedorzeczne że walczycie o to kto rządzi zamiast współpracować? - jasne nie znała złotego środka czy chociażby tego jak ich rasa radziła sobie z podobnymi rozterkami. Zapewne nie tylko River się z takimi borykał, jednak była mu ogromnie wdzięczna za to jak jej zaufał i jak się przed nią otworzył.
- Przykro mi.... Ludzka rzecz bać się. Ja też nigdy nie wróciłam do domu.. Najpierw nie mogłam, a później... Nie chciałam. Minęło tyle lat... Moi rodzice na pewno nie żyją... Chyba serce by mi pękło jak bym zobaczyła znane podwórko ale bez znajomych, dom rodziców o ile w ogóle jeszcze stoi. Może wynajmuje go inna rodzina... A może zburzyli go pod coś innego... Mimo to... Tęsknię. Nie czekaj za długo... Będziesz żył o wiele dłużej niż oni. - ostrzegła go i wróciła do przekładanie mango do odpowiednio wysokiego naczynia.
- Myślę... Przynajmniej z tego jak o nich opowiadasz, że naprawdę kochali ciebie i twoją siostrę. Oczywiście że musieli się wystraszyć gdy wyszło na jaw kim jesteście ale miłości rodzica do dziecka... Tej prawdziwej, nie da się od tak przekreślić. Masz teraz ważne rzeczy na głowie, ale jestem pewna... Że Twoi rodzice byli by szczęśliwi gdybyś po wszystkim chociaż zadzwonił. Wyjaśnił... Daj znać jeśli nie chciał byś być przy tym sam. - dodała i uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
Chyba... Jej tego brakowało. Była więźniem, nikt nie pomyślał wtedy jak czuła się jej rodzina... Czy jej szukała. Nie była pewna czy po przemianie odważyła by się na kontakt z nimi, ale to bez znaczenia bo nikt nie dał jej wyboru.
Na jego słowa zamrugała zaskoczona i gdy zrozumiała o co mu chodziło zaczęła się śmiać.
- Nie do końca jesteś w moim typie ale myślę... Że nawet cię lubię. - odpowiedziała rozbawiona przesypujac kolejne pokrojone przez niego mango.
- Oczywiście że o blenderze. - odpowiedziała i wręczyła mu urządzenie.
- Naprawdę szybko się uczysz... Protezy też. Vi mówiła że będziesz mieć dwie. Dzisiaj dostaniesz drugą? - zapytała i gdy River blendował owoce wyjęła miód.
Wyjęła łyżeczkę i nabrała go trochę, zamiast jednak do owoców uniosła się lekko na palcach żeby dać do spróbowania Riverowi.
- Viktor go dla mnie przywiózł. W Indiach miód smakuje trochę inaczej... Mamy inne rośliny z których pszczoły zbierają nektar. Jest bardziej... Z owocowym posmakiem spróbuj. - zachęciła go po czym dodała dwie porządne łyżki do mango.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPon 01 Maj 2023, 13:20

Spojrzał na nią i kiwnął głową, lekko się przy tym uśmiechając. Zgadzał się z nią, bo to, że teraz było im lepiej było najważniejsze, choć oczywiście wolałby, by jego znajomi nie musieli w przeszłości przechodzić przez piekło, ale niestety na to wpływu nie miał. Powinien w końcu przestać przejmować się tym, co było i wziąć przykład z Anishy, która bardziej niż na tym, co ją spotkało skupiała się na pozytywach.
- Skoro był taki zły… Na pewno Virgo jest jego córka? Wydaje się być dobrą osobą i bardzo lubiana przez mieszkańców Venandi. A nawet w Fostern. Jedna sympatyczna staruszka próbowała nakłonić syna by zaprosił Virgo do nich na obiad, aby mogła podziękować jej osobiście za zatrudnienie jej syna i wyprowadzenie go na prostą - powiedział, teraz już dobrze rozumiejąc dlaczego Virgo nie mogła zawitać w Fostern nawet jakby chciała.
- Zanim pomyślisz, że to mógł być jedynie podstęp uknuty przez Augusta… Ta kobieta jest zwykłym człowiekiem, a jej syn miał nieprzyjemna sytuację, gdy któregoś razu postanowił odwiedzić swoją matkę w Fostern - poinformował wampirzyce, nim mogłaby wysnuć negatywne wnioski na temat pani Rity.
- Przepraszam cię najmocniej - powiedział, gdy tylko spostrzegł, że przypadkowo ją w tym momencie trafił nieumyślnie sokiem ze zgniecionego owocu. Mimo napięcia, które przed chwilą odczuwał, nie był w stanie powstrzymać się od uśmiechnięcia się z rozbawieniem pod nosem, przez zaistniałą sytuację.
- Mimo że się z tobą zgadzam, pozwól, że jednak nie będę ich miażdżył własnoręcznie. Georg chyba by zawału dostał, gdyby zobaczył, że ledwo dzień mi wystarczył by uczynić jego arcydzieło zupełnie niesprawnym - zauważył z rozbawieniem, wycierając dłonie w ścierkę wisząca na uchwycie od piekarnika.
W sumie… ból po czymś takim przeminie dość szybko, a możliwość wychodzenia na słońce choćby na kilka godzin zostanie już na zawsze. Dla osób, które przed przemianą uwielbiały promienie słońca, było to pewnie niczym zbawienie. Nawet nie był w stanie sobie wyobrazić jak ciężko musiało być Anishy na samym początku, gdy musiała wręcz uciekać przed promieniami słońca. Gdyby on był w takiej sytuacji… chyba też zgodziłby się na wszystko, żeby tylko móc wychodzić o każdej porze dnia.
Zaśmiał się i pokręciło lekko głową, gdy stwierdziła, że wolała wilkołaki podobne do niego, nie sprawiające kłopotów i wybierające słodycze zamiast mięsa. Aż pytanie, czy dużo znała takich wilkołaków samo cisnęli się na usta, choć istniała spora szansa, że chyba znał odpowiedź.
- prawda, jest to niedorzeczne, ale… nie potrafię wcisnąć sobie do ust surowego mięsa, gdy jestem człowiekiem. W wilczej skórze nie mam z tym problemu, aczkolwiek wcześniej dziesięć razy bym się upewnił czy nie ma nikogo w pobliżu. Dlatego wczoraj nie tknąłem w ogóle przyniesionego przez ciebie mięsa. A właśnie… - powiedział, wyciągając ze zmywarki umyty pojemnik, w którym wczoraj wraz z całą resztą jedzenia, przyniosła mu surowniznę. Dosłownie, ale też przetworzoną.
Sam ostatnio doszedł do wniosku, że popełniał ogromny błąd odcinając się od ludzi, którym przecież tyle zawdzięczał i że powinien chociaż zadzwonić, mimo że tyle naście lat nie dawał znaku życia, poinformować ich, że u niego wszystko dobrze. Do tej pory nie był pewny, czy to dobry pomysł, ale słowa Anishy pomógłby mu utwierdzić się w przekonaniu, że powinien zadzwonić do rodziny. Choćby tylko powiedzieć "Część".
- Jasne… I dzięki… Zadzwonię do nich, gdy tylko to wszystko się skończy - obiecał, patrząc na nią z lekkim uśmiechem i nieukrywaną wdzięcznością w oku. Nie tylko podniosła go na duchu, ale w ogóle poczuł się lepiej dzięki tej rozmowie z nią. Miło było zwierzyć się komuś od czasu do czasu z tego, co siedziało na wątrobie.
- Nie o to mi chodziło - zaśmiał się, nie mogąc uwierzyć, że wynikła z tego taka rozmowa. Choć nawet gdyby Anisha nie mówiła tego w żartach i tak nie myślałby o tym, by nawiązać z nią jakąś bliższą relację. Nie bawiło go wiązanie się z osobami, które już były w jakimś związku. Poza tym… pewnie minie trochę czasu nim zacznie myśleć o znalezieniu dla siebie kogoś, przy kim mógłby spędzić resztę swojego życia i może spróbować założyć rodzinę. O ile w ogóle kiedyś będzie miał taki zamiar.
- Ta. Będę musiał sobie chyba jakiś plecak albo torbę znaleźć, by zawsze nosić ze sobą też tę drugą i mieć ją zawsze pod ręką. Pewnie będę musiał ją zmieniać na tą drugą przed każdą przemianą, ale przynajmniej znów mam dwie ręce i cztery łapy - poinformował ją. Nie było to zbyt wygodne rozwiązanie, ale nie zamierzał narzekać. W końcu lepiej było mieć, niż nie mieć.
- Co ty znowu wymyśliłaś? - zaśmiał się próbując uciec, gdy zaczęła przymierzać się do wpakowania mu łyżki z miodem do ust. Zasłonil się metalową dłonią, a druga złapał delikatnie jej rękę, by wyciągnąć z niej łyżkę ze ściekającym powoli miodem. Uśmiech nie schodził mu mu przy tym z twarzy. Najpierw ostrożnie powąchał miód, a po tym go lekko polizał, by dopiero na sam koniec wsadzić całość do paszczy. Był zaskoczony tym jak bardzo ten miód był inny od tego, co sam znał.
- Ej, dobre to - ocenił, oblizując się i zaczaił się, by wziąć sobie jeszcze jedną łyżeczkę, a raczej łyżkę. Był dużym facetem to potrzebował dużej łyżki. Zwłaszcza do takich łakoci. Oczywiście nie zamierzał zjadać jej całego miodu, ale chyba jeszcze trochę mógł się poczęstować.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPon 01 Maj 2023, 18:55

Znowu się zaśmiała, rzeczywiście Virgo i jej ojciec byli od siebie zupełnie różni. To nawet on sam zauważał... Lubił zaznaczać jak bardzo jest z niej niezadowolony. Oczywiście w odpowiednim gronie bo dla samego miasta mieli stanowić idealną rodzinę. Jednak wśród swojego gatunku... Cóż nie za samo bycie kobietą dziewczyną miała problemy z sprawowaniem władzy. Pupilka ludzi... Tak mówiło się o niej jeszcze za nim pojawiły się jakiekolwiek znaki o tym że miała by zastąpić brata w kolejce do tronu.
- Gdyby tylko był inny podejrzany. Podobno matka Vi była aniołem, ale mimo że zarządzała przed nią domem publicznym nigdy się u nas nie pojawiała więc nie miałam okazji jej poznać. Lawrenca miałam tą wątpliwą przyjemność, zjawił się u nas raz szukając małej. Gdy tylko dorosła na tyle by się nami "zajmować" wolała przesiadywać u nas niż w domu. Zwłaszcza że po tym jednym razie gdy się pojawił i go wyrzuciłam więcej się tam nie zjawił. To było takie jej bezpieczne schronienie, mogła się odciąć od tego co działo się na wzgórzu. Później doszedł bar w mieście, restauracja... Klub... Zaczęła poznawać coraz więcej ludzi i izolować się od swoich. - gdy mówiła uśmiechała się.
Dziś trudno jej było jednoznacznie stwierdzić czy dobrze się stało, Virgo wyrosła na cudowną osobę ale z drugiej strony miała przez to bardzo pod górkę. Mimo to gdy Anisha o niej mówiła można było wyczuć coś jak... Dumę. Była dumna z swojej małej wampirzej księżniczki. O historii którą opowiedział River mogła faktycznie pomyśleć jak o podstępie... Jednak ona znów poczuła tylko dumę i zaśmiała się.
- Teorie spiskowe to domena Viktora. Ja jestem w stanie uwierzyć że tak było. Chciała bym żeby August zobaczył w niej ją samą... A nie córkę ojca. Jestem pewna że mogli by się dogadać. - ktoś by powiedział że po tym co przeszła nie powinna być taka naiwna.
Jednak naprawdę w to wierzyła, Virgo w końcu już osiągnęła coś co do tej pory było niemożliwe... Łowcy byli po ich stronie! Dlaczego więc nie można było założyć że sojusz z wilkołakami był by niemożliwy?
- Ale za to sądziłam że ty nie jesteś z Fostern? Viktor wspominał że nie należysz do ich stada... - dodała i przetarła policzek ręczniczkiem.
Machnęła ręką na znak by się tym nie przejmował.
- Wybaczam... Ale masz rację, może takie pracę zostawimy na kolejny raz, bo zaraz stwierdzi, że nie da ci tej drugiej protezy. - dodała podlapujac jego żart.
Chociaż to nie do końca był żart... Faktycznie gdyby River uszkodził protezę już pierwszego dnia Georg mógł się nieźle wściec. Kto wie... Może doniósł by Vi że River marnuje przeznaczone dla niego fundusze. Chociaż... Wzięła by to wtedy na siebie.
- Rozumiem... Rodzina jednego z wilków z Fostern podobno w ogóle nie jada surowizny. Jeden z moich klientów opowiadał że jedzą po prostu obiady bogate w mięso a co sobotę robią typowa mięsną kolację. Pieczony prosiak... Kurczak i takie tam. O dziękuję. - ostatnie dodała gdy River podał jej pusty pojemnik.
Zabrała go od niego i włożyła do jednej z przyniesionych przez siebie reklamówek. Na informacje ze rzeczywiście zadzwoni do rodziców odpowiedziała mu jedynie ciepłym uśmiechem by zaraz po tym znów się zaśmiać na jego reakcje po słowach że nie jest w jej typie.
- Już dobrze dobrze... Po prostu zostańmy przyjaciółmi. - odpowiedziała trochę się z nim jeszcze drażniąc. Faktycznie noszenie dwóch protez mogło być... Problematyczne, nie specjalnie widziała lepsze rozwiązanie niż jakaś torba.
- Cóż... Zawsze na codzień możesz biegać na trzech lapach, a protezę rękę zostawiać z ubraniami. Chociaż wizja że zawsze masz że sobą torbę... Niczym superbohater zawsze ze swoim strojem też jest ciekawa. - dodała gdy sięgała po miód.
- No wiesz... Możesz mi zaufać. - rzuciła rozesmiana gdy River unikał łyżeczki z miodem którą mu podawała.
Ostatecznie jednak pozwoliła mu wyjąć ją z swojej ręki i samemu się poczęstować. Wróciła do pracy i gdy dodała miodu do owoców odwróciła się by wyjąć łyżkę i wszystko wymieszać.
- Mówiłam.. Ej! - krzyknęła zdecydowanie bardziej się śmiejąc gdy River zwinął kolejną porcję.
- Naprawdę dogadasz się z VI! - rzuciła jak by w tym wypadku była to obelga, chociaż i tak przez cały czas się uśmiechała.
Dodała do owoców jeszcze odrobinę przypraw no i wreszcie... Gęsty jogurt. Gdy wszystko połączyło się ze sobą było konsystencji homogenizowanego serka! Podzieliła to na dwie miski i na koniec dodała po listku mięty... Dla ozdoby.
- Proszę bardzo... Dawny przysmak biedoty. - powiedziała podając mu jedną.
To był... Słodki ale też orzeźwiający deser. Mango było dobrze wyczuwalne i podkreślone słodyczą miodu. Co więcej było na tyle zapychające dzięki jogurtowi że dzieciaki miały dość siły przed kolacją na wspólne zabawy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPon 01 Maj 2023, 20:44

- Czyli jak rozumiem, Virgo znasz od maleńkości i byłaś dla niej jak... starsza siostra? - zapytał pełen podziwu, że Anisha była w stanie postawić się temu wielkiemu, złemu wampirowi i obronić przed nim, chociaż częściowo Virgo. Niby taka sympatyczna i niewinna się wydawała hinduska, a wychodziło na to, że potrafiła być naprawdę groźna, kiedy trzeba.
- W sumie... nie dziwię się, że woli przebywać z ludźmi niż z innymi wampirami, skoro ci nie pochwalają niektórych jej decyzji i tylko krytykują. Pewnie nigdy nawet nie próbowali z nią porozmawiać, by ją zrozumieć. Albo ona jest ostrożna z tym, co i komu mówi, ale to może lepiej, biorąc pod uwagę to, co ją spotkało - dodał, rozumiejąc jej sytuację, choć osobiście nigdy się w podobnej nie znalazł. Nie musiał, by wysnuć logiczne wnioski, czy wyobrazić sobie, jak musiała się czuć Virgo.
Dość często ostatnio słyszał o tym, że z Augustem dałoby się jakoś dogadać. Wydawało mu się to nie możliwe, biorąc pod uwagę negatywny stosunek do wampirów, do samego Venandi, a w szczególności do Virgo i jej rodziny, ale... może jedna rozmowa nie jest zbyt wystarczająca, by być w stanie, choć w drobnej mierze poznać swojego rozmówcę i jego prawdziwe zamiary? Zwłaszcza że w ogóle nie znał się na własnej rasie, jak i wampirach. Może... rzeczywiście dałoby się jakoś zażegnać ten spór bez dalszego rozlewu krwi i za porozumieniem obu stron? Naprawdę chciałby w to wierzyć, ale nie potrafił.
- Byłem tam, tylko kilka dni. Pojechałem tam, bo od znajomego dowiedziałem się o organizowanej walce niedaleko wsi. Potrzebowałem pieniędzy, by móc sobie kupić coś do jedzenia i gównie do picia, ale chciałem też postawić żonie porządny grób. Jak możesz się domyślać, niewiele osób chciało stawiać na siwego, zmarnowanego życiem kalekę, a bardziej na energicznego, wyszczekanego młokosa. Wierz mi, że próbowałem pokojowo zażegnać spór z organizatorami. Nie walczyłem, nawet gdy zaczęli mnie okładać pałkami, pięściami i kopać, gdy byłem na ziemi. Wkurzyłem się dopiero, gdy próbowali ukraść obrączkę mojej żony. Jednego ugryzłem w rękę, ale... gdyby nie Leah byłoby zdecydowanie gorzej. Z nimi, nie ze mną. Zaproponowała, bym u niej odpoczął i chciałem praktycznie następnego dnia wracać, ale... wtedy została pogryziona przez jednego ze swoich i postanowiłem posiedzieć u niej, dopóki nie poczułaby się lepiej. Przy okazji wykorzystałem ten czas, by dowiedzieć się, czy w okolicy Fostern nie był widziany ten potwór. I... chyba zrobiłem coś, za co ta wilczyca, Leah, mnie znienawidzi. Dogadałem się z Augustem, by jego wilki dały jej spokój. Może się nie znam, ale według mnie wilki ze stada powinny siebie nawzajem wspierać, a nie dokuczać innym i traktować ich gorzej od psa - wyjaśnił wyczerpująco, wiedząc, że pewnie nie wygląda to dla niego najlepiej, ale nie zamierzał oszukiwać Anishy. Lubił ją, a poza tym naprawdę rzadko kiedy kłamał. Było to przecież oznaką braku szacunku i robieniem głupka ze swojego rozmówcy.
- Miałem dla niego zdobyć cenne informacje na temat Virgo, ale zanim zaczniesz się wściekać i we mnie rzucać wszystkim, co popadnie, wiedz, że z naszej umowy nic nie będzie. Leah wyzwała jego syna na pojedynek, by on i jego koledzy dali jej w końcu święty spokój. Nie będzie mógł przez to dotrzymać swojej części umowy, a więc i ja nie muszę wywiązywać się ze swojej części - dodał pospiesznie, choć spokojnym tonem, na moment przerywając pracę, by spojrzeć poważnie Anishy głęboko w oczy. W związku z całą tą sytuacją jedynie on mógł mieć jakiekolwiek kłopoty, skoro nie miał zamiaru mówić Augustowi nic na temat Virgo. Wątpił, że mogłyby dojść do tego starego psa jakiekolwiek tłumaczenia, że sam nie dotrzymał swojej części umowy, więc czemu jednooki miałby dotrzymywać? Może inaczej sprawa by wyglądała, gdyby Virgo okazała się gorszą kanalią od niego, ale na nieszczęście Augusta, on woli stanąć po jej stronie, niż po stronie sobie podobnych ślepo podążających za egoistycznym tyranem.
- Czekaj... Klientów? Wilk z Fostern? Ale... wspominałaś, że prowadzisz dom publiczny? I myślałem, że wilki z Fostern nie mają wstępu do miasta - zauważył zaskoczony tym, co właśnie usłyszał. Chociaż z drugiej strony pomysł z większą ilością nawet ugotowanego mięsa w diecie wydawał się naprawdę dobry. Nie musiałby się zmuszać do jedzenia surowego mięsa lub zmieniania się specjalnie do posiłku, a jego wewnętrzny wilk i tak powinien być usatysfakcjonowany. Co prawda nie wydawało mu się, że samo jedzenie wystarczy, by w pełni się dogadać ze swoją drugą naturą, ale zawsze to był dobry początek.
- Pasuje mi to. Wolę się nie narażać Victorowi. Niech zgadnę, trenował coś. MMA? Boks? Nadal mnie wszystko boli, jak sobie o tym przypomnę, gdy mi przywalił - odparł z zaskakująco dobrym humorem, jak na wspomnienie tego, jak brutalnie został sponiewierany przez wampira. Nie miał mu jednak tego za złe, w końcu sam tego chciał i naprawdę był mu wdzięczny za to. Wątpił by był masochistą, ale... naprawdę dobrze mu to zrobiło. Wampir wbił mu nieco rozumu do tego tępego, kudłatego łba.
Kwestię z superbohaterem przemilczał, choć uśmiechnął się rozbawiony do Anishy tym pomysłem. Taki był z niego bohater jak z koziej dupy trąba, ale pomysł z bieganiem na trzech łapach był dobry. Choć chyba wolałby nie zostawiać nigdzie takiej protezy. Zawsze ktoś mógłby się przez przypadek na nią natknąć, a Georg wspominał, że nie była to technologia przeznaczona dla ludzi. Jeśli miałby chodzić na trzech łapach, to wolałby zostawić protezę w całkowicie bezpiecznym miejscu, jak własne mieszkanie czy jakiś pokój pod kluczem.
- Jeszcze tylko jedna! Ostatnia! - próbował się bronić, gdy został przyłapany, niemal przy tym podskakując w miejscu, wystraszony. Zaraz jednak role się odwróciły i to on przyjął bardziej surową postawę. Nawet wycelował łyżką w stronę Anishy.
- Nie zmuszaj mnie do sięgnięcia po ostateczną ostateczność. Jestem już zdecydowanie za stary, by robić minę szczeniaczka - zagroził jej, nie będąc w stanie zbyt długo utrzymać poważnego tonu i po prostu parsknął śmiechem. Wykorzystał ten moment osłabionej czujności Anishy, by ukraść jeszcze porządną łyżkę miodu, podkładając sobie pod nią dłoń i uciekając na bezpieczną odległość, by wampirzyca go nie złapała. Szczęśliwy ze swoją zdobyczą zaszył się w kącie między szybami od balkonu a bokiem lodówki, zlizując to płynne złoto najpierw z łyżeczki, a po tym ze swojej dłoni. Bez najmniejszych obaw jednak znalazł się ponownie obok niej, gdy zakomunikowała, że deser jest już gotowy. Porwał jedną miskę i usiadł na jednym z dwóch wysokich krzeseł przy stole stanowiącym granicę między kuchnią, a pozostałą częścią mieszkania.
- Biedoty? Ile kosztuje kilogram ŚWIEŻEGO mango? Dwa? Trzy dolary? Już pomijając cenę jogurtu, specjalnie sprowadzanego miodu... - zaczął wyliczać między kolejnymi łyżkami przepysznego, gęstego koktajlu. A może egzotycznego serka? Był naprawdę przepyszny, aż miał problemy, by się powstrzymać przed wylizywaniem miski, gdy już wszystko zjadł. Zdecydowaniem bardziej cywilizowanie było wiosłować łyżką, by zgarnąć jak najwięcej resztek pozostałych na ściankach naczynia. Aż się łezka w oku zakręciła, gdy już nic więcej nie mógł zrobić, by jeszcze, choć odrobinę dłużej móc się delektować tym egzotycznym, orzeźwiającym smakiem.
- Będę potrzebował dokładnych namiarów na ten miód. Jestem pewien, że bez niego, nie byłoby to to samo - zauważył, skupiając całą swoją uwagę na przyprawach zostawionych na blacie, których użyła do sporządzenia tego deseru.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyPon 01 Maj 2023, 22:06

Od maleńkości to zdecydowanie za dużo powiedziane. Znała ją od kiedy Virgo była nastolatką, wcześniej nie miała szans poznania jej bo i jak? Jak zwykła dziwka mogła poznać osobiście kogoś z elity miasta, nawet jeśli był to najmłodszy członek tejże elity.
- Szczerze powiedziawszy... Gdy pojawiła się w domu publicznym i oznajmiła że możemy odejść miałam zamiar się wynieść jak najdalej. - odpowiedziała i na chwilę się zamyśliła wracając do tamtej chwili.
Wzięła wtedy małą za glupiutką dziewczynkę która wierzyła że świat jest bardziej różowy i zamierzała to wykorzystać... W końcu mogła być wolna, jechać gdzie chciała.
- Sama nie wiem czemu zmieniłam zdanie... Zobaczyłam ją w tym biurze, trochę wystraszoną i zagubioną ale usilnie próbowała udawać że wszystko jest w porządku. Uznałam że zawsze przecież będę mogła jeszcze odejść... A po tym jak ten wściekły drań wpadł tam po nią... Nie mogła bym jej zostawić. I nie rób ze mnie wielkiej bohaterki... Byłam przerażona, nie miałam żadnych szans z tym czystokrwistym. - przyznała i wzruszyła lekko ramionami.
- Ale na szczęście... Im większym sztywniakiem jest facet tym lepiej działają na niego odpowiednio dobrane słowa. Wyszedł czerwony jak burak jedynie dając ostrzeżenie, że Vi ma jak najszybciej wrócić do domu. - dokończyła z szczerym uśmiechem.
Szczerze... Żaden facet pod krawatem nie chciał słuchać o kobiecych problemach przybytku który oficjalnie w końcu prowadził. Przytaknęła lekko na kolejne słowa Rivera i na chwilę odwróciła się tyłem do blatu.
- Wiesz... Problemem wampirów jest to ile żyją. Większość starych wampirów pamięta czasy gdy ludzie byli tylko bydłem a oni byli uznawani za królów, szlachtę... Niektórzy nawet za bogów. Z ich perspektywy... Virgo jest niczym pięciolatka która dostała się do stołu dla dorosłych. Mało tego... Według nich dosłownie pluje na wszystko co oni uważają za święte. Sojusz z łowcami to dla nich już policzek. Fakt że jej ojciec otwarcie mówił o niezadowoleniu z córki wcale nie pomaga. Nie ważne co zrobi... Nie uznają jej za panią Venandi. I patrząc na to przez ten pryzmat... Nawet nie chce by próbowała się z nimi dogadać. - przyznała otwarcie.
Po co to ukrywać przed Roverem? Od początku Anisha dosyć otwarcie mówiła co jej się podoba a co nie... Tutaj nie było wyjątku. Nie pałała miłością do swojego gatunku, kochała poszczególne osoby za którymi stała murem. Co do Augusta... Nigdy z nim nie rozmawiała, po prostu wierzyła w swoją małą wampirzyce. Potrafiła zdobywać serca innych, oczywiście tutaj był temat baaardzo dobrze odgrodzonego serca. Do tego osoba z tym sercem była wyjątkowo niebezpieczna. Jednak wolała by żeby obie strony się dogadały niż nadal walczyły że sobą. Wysłuchała spokojnie historii Rivera i nie ma co ukrywać... Ewidentnie była zaniepokojona gdy River przyznał się do układu właśnie z Augustem. I to na rzecz którego miał zdradzić Virgo. Złapała jego spojrzenie usiłując wyczytać z nich czy jednooki mówi prawdę. Nie była w tym najlepsza...
- Ona ci ufa River... I zapamiętaj, jeśli kiedykolwiek spróbujesz ją skrzywdzić to nie ważne co o tobie myślę rozerwę cię na strzępy. - może to nie brzmiało jak poważna groźba.
Nie w jej wykonaniu, ale mówiła szczerze... Nie była wojowniczką... Żadną wojowniczką, ale zasłoniła by czarnowłosą własną piersią. Odwróciła wzrok i lekko odetchnęła.
- No i powinieneś pomyśleć o jakimś bezpieczniejszym zarobku niż nielegalne walki. Chociaż jeśli spotykasz dzięki temu takich przyjaciół... - dodała już z lekkim uśmiechem.
Wróciła do swojego zajęcia i szczerze rozbawiło ją jego zaskoczenie.
- Virgo tego nie zabrania... To znaczy... Hmm inaczej. Nie zabrania osobą z Fostern przyjeżdżania do miasta. Nie życzy sobie stada wilkolakow polujących na jej wampiry i ludzi z miasta. August... To już co innego. Kategorycznie zabrania tego swoim wilkom. Ich umowa wyraźnie mówi o nie naruszaniu terytorium i przekraczaniu granicy przez czystokrwistych no i alphe. Jednak wizyta w sklepie... Kinie... Czy birdelu to trochę ciężko mówić o naruszaniu granicy. Nie mamy przecież bramek granicznych i nie naliczamy cła. Jest grupa wilkolaków która chętnie wymyka się z Fostern do domu publicznego. Zwłaszcza młode rozochocone wilkołaki... Krótko po przemianie są bardzo... Aktywne. Część jest przekonana że Vi o tym nie wie, przerażająco duża część. Bez urazy... Nie są zbyt bystrzy. Ale pojedyncze jednostki wiedzą i i tak przychodzą... - mówiła z tym lekkim zadziornym uśmiechem.
Polityka polityką ale każdy miał swoje potrzeby które czasem stawiał wyżej niż poglądy polityczne. Niemniej naprawdę cieszyła się ze dzięki temu mogła mu jakoś pomóc i coś podpowiedzieć.
- Wiesz... Akurat ja i Viktor... To dosyć skaplikowane. Zdecydowanie zyskał przy bliższym Poznaniu, zwłaszcza gdy nie byłam już jego podległą... No i naprawdę go lubię... Nie jestem tylko przekonana czy to działa w obie strony. I ćwiczył trochę boks, chociaż przede wszystkim wychowywał się na ulicy. Na początku podobno handlował prochami u konkurencji Pana Tenebrisa. Musiał mooocno się wykazać żeby nie skończyć jak reszta tamtej grupy. - uniosła lekko jedną brew patrząc na jednookiego.
Viktor najwięcej zyskał gdy został przemieniony, to jak potrafił się wyłączyć i postępować racjonalnie a nie słuchając emocji naprawdę robiło swoje. Gdy zaczął jej grozić wybuchła śmiechem, nawet gdyby chciała jeszcze bronić miodu, była na tyle zdekoncentrowana że River z łatwością mógł wziąć kolejną łyżkę. Gdy tylko się zorientowała zakręciła miód próbując się uspokoić.
- Aakarshan... - rzuciła tylko kręcąc głową i dokończyła deser.
- Mango rosło wszędzie wokół... Miód zdobywało się bez większego wysiłku... Nawet przyprawy rosły dosłownie w każdym ogródku. Najdroższy był jogurt ale moi rodzice zajmowali się bydłem... - odpowiedziała z szerokim uśmiechem i sama spróbowała deseru.
Tak... Taki jak robiło się kiedyś w domu chociaż... Standardowo brakowało jakiegoś ukrytego przez matkę składniku. Podążyła za spojrzeniem wilkołaka i uśmiechnęła się oblizując łyżeczkę.
- Jeśli obiecasz ze nie zjesz go po prostu przed telewizorem to ci go zostawię.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyWto 02 Maj 2023, 20:43

- Może... dostrzegłaś, że jest w jakiś sposób wyjątkowa i chciałaś się o tym przekonać? - podsunął, choć spodziewał się, że nawet mimo swojej podpowiedzi, Anisha nadal mogłaby nie być pewna, dlaczego nie uciekła, gdy miała szansę. Zaraz się jednak zaśmiał rozbawiony, kiedy zdradziła, że ojciec Virgo uciekł i to wyłącznie za sprawą samych słów wampirzycy.
- Musiałaś mu nieźle nagadać - odpowiedział, wciąż się śmiejąc i z niedowierzaniem kręcąc głową. Naprawdę nie zamierzał mieć tej kobiety za swojego wroga, czy nadepnąć jej na odcisk.
Wysłuchał z uwagą jej słów na temat opinii o Virgo krążącej wśród "starszych" i zamyślił się na moment. Podejrzewał, że byli wiernymi ludźmi jej ojca i przez lata, gdy on rządził i krytykował Virgo, nauczyli się jedynie niechęci do niej oraz tego, że pewnie nigdy nic dobrego za jej sprawą nie wyniknie. Prawdopodobnie, nawet gdyby wampirzyca zaczęła się zachowywać dokładnie jak jej ojciec, wciąż byliby niezadowoleni, bo niby jak to nagle mieliby się z nią zgadzać? Anisha sama to z resztą zauważyła. Cokolwiek Virgo zrobi, oni wciąż będą ją traktować jak najgorszego wroga. Albo szkodnika, który tylko przeszkadzał im w ich "sielankowym" życiu. A skoro już mieli problem z tym że Virgo dogadała się z łowcami... raczej nie zareagowaliby zbyt dobrze, gdyby jeszcze postanowiła zawrzeć układ z wilkołakami i pokojowo zakończyć ten konflikt.
- Chciałbym się z tobą zgodzić, bo wierz mi, że wolę żyć w takim Venandi, niż w tym, które pamiętają te starsze wampiry. Niestety nie jest to zbyt rozsądne, bo w pewnym momencie może dojść do zajadłego konfliktu między zwolennikami Virgo i jej przeciwnikami, a to niestety nie będzie wróżyć długiej i szczęśliwej przyszłości dla niej. Już przecież jeden odważył się zebrać wierną trzódkę i stworzyć potwora, który miałby ją napaść i skutecznie wykończyć. Myślę, że jednak powinna zadbać o to, by nie mieć wrogów wśród swoich - powiedział poważnie z nutą zmartwienia i niepokoju w głosie. Nie było pewności, czy Robert jako jedyny tworzył broń przeciwko Virgo praktycznie tuż pod jej nosem. Kto wie, jak mogłoby się to skończyć, gdyby nie postanowił szczerze wyjaśnić wampirzycy swojej sprawy i prosić jej o pomoc.
Lekko się uśmiechnął, słysząc jej groźbę, lecz wcale nie z kpiną, a wdzięcznością. Naprawdę się cieszył, że Anisha mimo ich znajomości, byłaby w stanie bez wahania się go pozbyć, gdyby tylko w jakiś sposób spróbował skrzywdzić Virgo. Nie było najmniejszego sensu zapewniać o tym, że nigdy nie zdradzi wampirzycy, bo były to jedynie nic nieznaczące słowa. Tak jak powiedział Victor - najważniejsze były czyny.
- Obiecuję poinformować cię jako pierwszą, gdybym zaczął planować zamach na Virgo, byś nie musiała mnie szukać po całym mieście - odparł szczerze z przyjaznym uśmiechem na twarzy. Lekko przekrzywił głowę, gdy odetchnęła.
Skrzywił się nieco na jej słowa i podrapał po karku, odwracając spojrzenie w bok.
- Taaa... Wtedy to było tylko hobby i forma rozrywki z dodatkowymi profitami w postaci ewentualnego wygrania pieniędzy, ale... na ten moment to będzie chyba moja jedyna możliwość zarobku. No i jeśli faktycznie to jest przyjaźń z tamtą wilczycą... raczej szybko zostanie zakończona, gdy się dowie o moim układzie z Augustem - westchnął ciężko, godząc się z tym że przez własną głupotę, prawdopodobnie straci naprawdę dobrą przyjaciółkę.
- Często... dochodziło do takich ataków wilka na ludzi czy wampiry? Victor wspominał, że wilkołak z głodu potrafi zaatakować człowieka. Wampira też by taki zżarł, gdyby zamiast na człowieka napatoczyłby się na wampira? - zapytał, by odsunąć swoje myśli od całych grup młodych wilków, przyjeżdżających do Venandi, by odwiedzić burdel. Oraz od kiełkującego w jego głowie pomysłu, czy samemu kiedyś nie odwiedzić tego miejsca, tylko po to, by spędzić miło noc na zwyczajnej rozmowie przy butelce dobrego alkoholu. Więcej do szczęścia mu nie potrzeba.
- Jestem pewien, że też cię lubi. Tylko z niego jest taki... jak ty to mówisz? Dhust? Wydawał się naprawdę zadowolony, gdy tłumaczył mi, co to znaczy - zauważył z rozbawieniem, choć zaraz nieco szerzej otworzył oko zaskoczony. Może daleko mu było do anioła z wyglądu i charakteru, ale chyba nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że Victor mógł być kiedyś dilerem. Chociaż... każdy miał jakiś swój mroczny sekret. On przy którejś pełni upolował kota sąsiadów i nawet nie pomyślał, by się do tego przyznać, gdy oskarżenia padły na bezdomnego burka, który szwendał się po Portland, odkąd pamiętał i wszyscy w mieście go znali. Przez całą noc nie mógł spać, gdy słyszał, jak właściciel kota go dorwał i okładał pałką tak długo, aż psisko nie przestało piszczeć... Nie był z siebie dumny, ale... przecież i tak nikt by mu nie uwierzył, gdyby powiedział, że to on rozerwał na strzępy Maurycego. Albo zamknęliby go w jakimś ośrodku dla czubków.
- U mnie głównie rządziły puszyste placki przekładane świeżymi borówkami, leśnymi malinami i poziomkami, oblane syropem klonowym. Nieraz moja mama rysowała na nich jeszcze uśmiechniętą buźkę z bitej śmietany - powiedział, skoro już tak rozmawiali o najtańszych przysmakach z rodzinnego domu. Nawet się lekko uśmiechnął do tych wspomnień z delikatną tęsknotą, gdy chował miseczkę po deserze z domu Anishy do zmywarki.
- Nie masz się o co martwić, nie mam telewizora i zwykle nie spędzam aż tyle czasu w domu. Ja tu tylko śpię. No i się myję, bo od czasu do czasu wypada się umyć - parsknął rozbawiony, obmywając ręce w zlewie i po wytarciu ich, odwrócił się w stronę stołu, gotów do kolejnej rundy gotowania.
- A dzięki temu słodkiemu, płynnemu złotu, będę mógł spróbować sam zrobić ten pyszny deser z twoich stron. Jak on? A! Mango lassi! Może później uda mi się zrobić jedno dla Georga. Wczoraj przypadkowo na niego zawarczałem, gdy próbował zmyć krew z mojej twarzy. Strasznie się wystraszył... - poinformował Anishę, pochmurniejąc momentalnie. Miał ogromny żal do siebie o to, co się stało. Bardzo go dotykało, gdy inni się go bali, czy nawet wręcz ze strachu unikali.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyWto 02 Maj 2023, 22:05

Uśmiechnęła się na te słowa... Podziałały na nią wyjątkowo nostalgicznie. Było w nich trochę racji... Virgo była inna niż wszystkie czystokrwiste wampiry jakie spodkała wcześniej... I później. Chociaż przede wszystkim była zagubioną i wystraszoną dziewczynką. Gdy ona sama została zabrana siłą z domu i przemieniona... Była przerażona i zagubiona ale wokół nie miała żadnej przyjaznej twarzy która podała by pomocną dłoń. Jak mogła nie wyciągnąć tej ręki do Virgo?
- Nie żałuję że zostałam...nie miała bym co ze sobą zrobić, a tak... Mam dom, prace jaka by nie była i bliskie osoby które tolerują moje kulinarne zapędy. - odpowiedziała nieco żartując.
Na słowa Rivera o tym jak pozbyła się Lawrenca wręcz prychnęła.
- Byłam na tyle przerażona, że gadałam jak potłuczona o menstruacji dziwek i o tym jakim zagrożeniem jest tam jego obecność. - rzuciła prosto z mostu... W sumie wciąż ją to bawiło.
Im bardziej wgłębiała się w temat tym więcej zmian kolorów prezentowała twarz Laerenca. Na początku była przekonana że zaraz każe ją spalić żywcem w ogrodzie... Jednak gdy jego twarz wyrażała coraz większe zażenowanie... Wiedziała że wyjdzie.
- Tak... Ale nie tylko on próbował się jej pozbyć. Przez dłuższy czas była w niewoli Tepesów którzy zdobyli Venandi zaraz po wyjeździe jej brata. A jednak, jest wolna... Wyszła z tego silniejsza niż była wcześniej i dokonała czegoś o czym wszyscy inni mówili niemożliwe. "łowcy i wampiry to naturalni wrogowie" każdy wampir i łowca ci to powie... A jednak mamy sojusz. Z tej sprawy z burkiem też wyjdzie zwyciezko. Pozbyła się Roberta i zyskała ciebie... Nie będzie łatwo, ale wiem że sobie poradzi... No i zawsze w razie czego ma nas za swoimi plecami. - odpowiedziała wyjątkowo pewnie.
Może to trochę egoistyczne, pokładała olbrzymie pokłady wiary w wampirzycy. Przekonana że ona to rozwiąże... Jednak to nie było ślepa wiara, znała ją na tyle że wiedziała że ta się nie podda, a jeśli trzeba będzie to sama zrobi wszystko by jej pomóc.
- Z tego co o niej mówisz to dobra osoba... Jestem pewna że zrozumie że chciałeś pomóc. Ale nie zazdroszczę Ci awantury którą na pewno rozpęta jak się dowie. - odpowiedziała w sprawie Leah.
- Ale jeszcze raz... Nie pracujesz w Venandi? - zapytała zaskoczona, chociaż już po chwili temat zszedł znów na jeden z tych poważniejszych.
- Statystycznie to wampiry częściej atakują ludzi. - przyznała po chwili namysłu.
- Wilkołaki o wiele częściej atakują wampiry... Ale tak, zwłaszcza młodym po przemianie zdarza się zapomnieć. Victor też ma rację... Wilk pozbawiony odpowiedniej diety zaczyna szaleć. Trudniej go opanować... Staje się niebezpieczny bo z głodu zeżre wszystko. Takich przypadków jest mniej bo raczej nikt nie doprowadza się do podobnego stanu. Większym problemem jest brak kontroli. No a teraz wojna... Masa wampirów ucierpiała, zdarzyło się że ludzie mimo próbowania odseparowania ich obrywali rykoszetem. - przyznała nieco się krzywiąc.
- Ale wilkołaki też obrywają... To działa w obie strony. - dodała i pokręciła głową.
Niby świat idzie do przodu... Niby to dorośli ludzie a jednak... Bezsensowne ofiary wciąż na porządku dziennym.
Rozchmurzyła się na słowa o Viktorze i uśmiechnęła do Rivera.
- Tak... Czasem wydaje mi się że po prostu bawi go wyprowadzanie mnie z równowagi. - przyznała i gdy zobaczyła jego zdziwienie zachichotała.
- Nie wiedziałeś? To nie najbezpieczniejsze miasto... Vik był nastolatkiem który próbował utrzymać siebie i siostrę... A prochy to łatwy pieniądz, nawet jeśli niebezpieczny. Z tamtej grupy do dziś żyje tylko on. - wyjaśniła i zaraz po tym skupiła się na opowieści Rivera o jego lakociach z dzieciństwa.
To brzmiało cudownie... Nie tylko ze względu na smak... Ale możliwość cieszenia się czymś tak banalnym jak posiłek z rodziną... Niby nic takiego a jednak tak bardzo bezcenne.
- Następnyn razem ty nauczysz mnie robić deser. - zarządziła uśmiechnięta.
Kolejne słowa już niekoniecznie ją bawiły były nieco niepokojące.
- Szybko się uczysz... Na pewno będzie zachwycony. To... Dzielny gość. Po prostu dużo przeszedł, ale nie miej też sobie za złe swojej reakcji. Tak jak on ma prawo się bać, tak ty masz prawo do swoich emocji. Nie chciałeś w końcu go wystraszyć ani skrzywdzić. Po prostu daj mu czas. - dokończyła swoją porcję i widząc jak River jest gotowy na dalszy ciąg gotowania zaśmiała się.
- Bedziemy potrzebować patelnie i garnek na ryż. - Wyjaśniła i odstawiła miseczkę.
Sama zabrała się za bardziej wymagające zajęcie którego nie chciała zwalać na Rivera z nową protezą. Trzeba było posiekać odrobinę cebuli... Chilli i świeże zioła takie jak na przykład kolendra.
- Rozgrzej patelnie skropioną oliwą. - wskazała czubkiem noża na oliwę którą przyniosła.
- Trzeba też stawiać ryż. Dwie szklanki wody na szklankę ryżu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptyWto 02 Maj 2023, 23:13

- Z tą pracą masz na myśli niańczenie Victora, czy tylko zarządzanie domem publicznym? - podsunął z odrobinę łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy, no nie mógł sobie darować żartu z blond wampira w tej chwili. Samo cisnęło się na język.
Niby nie miał nic w ustach, ale aż się zachłysnął, gdy parsknął śmiechem po tym, jak Anisha zdradziła, czym tak naprawdę zdołała wygonić Wielkiego Złego Wampira, ojca Virgo z jej przybytku.
- Chyba o tego rodzaju kulinariach, staruszek Virgo wolałby nigdy nie słyszeć - powiedział przez śmiech, nie potrafiąc się opanować. Niemalże mógł oczami wyobraźni zobaczyć, jak w tamtym momencie wampir musiał szybko opuścić dom publiczny. Chciałby to zobaczyć na żywo. Mina tego gada pewnie była bezcenna.
Spoważniał, jednak gdy Anisha wspomniała o niewoli Virgo. Kiwnął powoli głową, nie spuszczając jej z oka.
- Wspominała o tym... - poinformował wampirzycę, stawiając sobie za punkt honoru, by nigdy nie dopuścić do zaistnienia podobnej sytuacji. Nie ważne czy po jego pozbyciu się K9 Virgo nie będzie chciała go więcej widzieć, czy może jednak zyska w waampirzej królowej nową znajomą. Nie chciał, by musiała znów przechodzić przez takie piekło. Wolałby już samemu się podłożyć i cierpieć, niż do tego dopuścić. On... nie miał przecież nic do stracenia, a bez Virgo ulice całego Venandi spłynęłoby pewnie krwią niewinnych mieszkańców. Nie chciał jednak mówić o tym głośno, bo domyślał się, jak nierzetelnie mogło to brzmieć ze strony prawdopodobnego zdrajcy. Zresztą nie zawsze trzeba o wszystkim od razu mówić. Udowodni im wszystkim, że mogli mu ufać i że był ich sojusznikiem, a nie wrogiem.
- Zasłużyłem na jej niezadowolenie - westchnął cicho, planując stawić temu czoła z wypięta piersią i uniesioną głową, nie zamierzał w żaden sposób bronić się przed gniewem Leah.
- Pracowałem, jako nocny stróż w jednym z magazynów, nie wiedząc, że mogą należeć do wampirów. I że pewnie wampir był moim pracodawcą. Zwolnił mnie, gdy siedziałem w Fostern i nie przyszedłem dwa dni z rzędu do pracy. Zmarnowałem ostatnią szansę, którą mi dał po tym, jak przyłapał mnie na piciu w czasie pracy - wyjaśnił z obojętnością, nie zbyt przejmując się tym, że stracił kolejną robotę w tym miesiącu. W sumie... przyzwyczaił się, że od śmierci Karan nie potrafił nigdzie zagrzać długo miejsca.
Wysłuchał spokojnie wypowiedzi na temat ataków na ludzkich mieszkańców Venandi, w sumie nawet dużo spokojniejszy, niż po rozmowie z Victorem na ten temat. Oczywiście, w magazynie był pewny swoich słów, ale teraz tylko bardziej utwierdził się w przekonaniu, że z jego strony innym ludziom nic nie grozi. Najważniejsze, tylkotylko by się prawidłowo odżywiał i to w gównej mierze mięsem.
- To już wiem, czemu jest takie zabawne, kiedy mi się uda go zirytować - mruknął, dowiadując się zaraz, że Victor też miał siostrę. Tym razem to on na nią spojrzał, unosząc odrobinę jedną brew.
Po chwili uśmiechnął się promiennie i kiwnął jej głową.
- To będzie dla mnie przyjemność, móc podzielić się z tobą przepisem tym razem z moich rodzinnych stron - odparł szczerze i z entuzjazmem, wręcz nie mogąc się poczekać, aż to on pochwali się uniwersalnym daniem swojego dzieciństwa.
Próbowała go pocieszyć, gdy wspomniał o przykrej sytuacji z Georgiem i doceniał to, jednakże nie do końca się z nią zgadzał. Uważał, że najlepszym rozwiązaniem, będzie wzięcie się w końcu w garść i przyzwyczajenie do tego, że inni potrafili przyspieszać kroku na jego widok. Najwyraźniej taki już jego los. By nie kontynuować tego tematu, zajął się poszukiwaniami odpowiednich garnków i patelni, o których wspomniała Anisha.
- Jasne... - mruknął, wylewając kilka kropel oliwy na patelnię i odpalając gaz pod nią. Na innym postawił garnek, do którego wsypał przed chwilą przemyty na sitku, pod bieżącą wodą biały ryż, właściwie to dwie szklanki ryży i dwa razy więcej wody wlał do tego garnka. A przynajmniej się starał. Westchnął ciężko, gdy jena szklanka rozbiła się na miliard kawałków.
- Cholera! - zaklął z niezadowoleniem, zabierając się do sprzątania całego tego bałaganu, który narobił, nie potrafiąc znaleźć idealnego wyważenia siły przy korzystaniu z delikatniejeszych i łatwiej niszczących się przedmiotów swoją metalową ręką.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySro 03 Maj 2023, 07:10

Zaczęła się śmiać gdy River zasugerował niańczenie Viktora jako pracę. W zasadzie, nie bardzo mijał się z prawdą i chyba właśnie to było takie zabawne.
- Oba - odpowiedziała rozesmiana.
- Teraz to już pikuś, od kiedy jest wampirem. Przynajmniej nie dzwonią do mnie w środku nocy żeby po niego przyjechać do baru bo jest tak pijany. - jej śmiech tylko się nasilił gdy z tematu Viktora przeszła na wyjaśnianie jak pozbyła się Lawrenca.
Komentarz Rivera był tu idealnie w punkt. Potrzebowali chwili by spoważnieć i od razu przeszli na cięższy temat. Chociaż akurat Anisha uważała że wszystkie ciężkie chwilę uczą nas i sprawiają silniejszymi. Sama była tego przykładem i wiele razy powtarzała Virgo. Kiwnęła jedynie głową gdy potwierdził że wiedział o tym co działo się podczas panowania Tepes. I przeszli na temat jego znajomej.
- Zasłużyłeś... - przyznała i lekko uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Ale chciałeś to zrobić dla niej, nawet jeśli nie od razu, to na pewno to zrozumie. Tylko może nie zasyp jej od razu wszystkimi informacjami? Współpracę z wampirami i walkę z jakimś mutantem opowiedz przy piwie? - zasugerowała próbując trochę rozweselić atmosferę.
Cóż... Trochę na próżno bo informacja o tym że stracił pracę ruszyła w niej to co do tej pory chciała przemilczeć. ..poczekała jednak z tym żeby wykończyć inne tematy. Widząc jego zdziwienie nawet się lekko uśmiechnęła.
- Nie lubi o niej mówić... Bardzo mocno odzieła pracę od życia prywatnego. Opiekował się nią jak tylko umiał ale zginęła już parę dobrych lat temu. - wyjaśniła i przytaknęła zgadzając się na małe odwrócenie ról przy kolejnej lekcji gotowania.
Pokazała mu swoje dzieciństwo i swój kraj... Bardzo chętnie pozna jego. Siekała akurat chilli gdy szklanka się roztrzaskała. Oczywiście od razu ruszyła mu na pomoc zbierając większe odłamki i układając je sobie na ręce. Uznała że to dobry moment by poruszyć temat który ją męczył.
- Nie przejmuj się szklanką... - rzuciła jedynie i skierowała spojrzenie i uwagę na nim.
- River... Wiesz.. To nie moja sprawa i nie powinnam się wtrącać. Viktor mówił czemu polujesz na tego stwora i jest mi naprawdę strasznie przykro. Ale nie możesz tak robić. - przyznała z szczerej troski, nawet jeśli miał się na nią wkurzyć.
Mało kto lubił słowa krytyki... A wilkołaki i faceci to już w ogóle więc tutaj mogła być ciężka przeprawa.
- Zemsta nigdy nie daje ukojenia... Zobacz co zrobiła z Foster i Venandi. O ile tu jeszcze rozumiem że to coś jest niebezpieczne i trzeba się nim zająć to nie do końca podoba mi się to jak z Viktorem robicie z niego zwierzynę łowna. To Robert był potworem... Nie macie pojęcia przez co ten chłopak przeszedł, kim był gdy wpadł w łapy tego psychopaty... Tak dziś nie ma to wiele do znaczenia ale okażcie chociaż odrobinę empatii. Wściekłe psy też się zabija ale nikt się przy tym nie śmieje bo to wciąż tylko psy. A ty... Nie wiesz gdzie co masz w szafkach w domu... Przychodzisz tu tylko spać, walczysz w jakiś nielegalnych walkach i zajadasz słodkościami alkohol... River proszę cię, tak się nie da żyć na dłuższą metę. Możemy ci pomóc z pracą, ale jeśli czegoś nie zmienisz to ją też stracisz... Mi serce pęka jak to widzę i słyszę... Co powiedziała by twoja żona? Przecież... Gdziekolwiek jest na pewno cię obserwuję. - wzięła kolejny kawałek szkła i zaczęła się rozglądać za koszem, chciała żeby River chociaż przemyślał jej słowa.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySro 03 Maj 2023, 10:26

Uśmiechnął się lekko, na wieść o tym, że Victor... wydoroślał po przemianie w wampira i nie sprawia już takich problemów, jak kiedyś. Ciekawe czy wiedział, jakim był szczęściarzem, mając taką towarzyszkę jak Anisha. Nigdy nie przyznałby tego na głos, ba, nawet otwarcie przed samym sobą, ale trochę mu zazdrościł. Miał swoje miejsce na świecie, bliskie osoby koło siebie, na których zawsze mógł polegać i cel w życiu. I to nie taki, który zniknie po odebraniu życia jednemu potworowi.
- Od potwora będę musiał zacząć, by wiedziała, czemu nie mogłem pojawić się na jej walce z synem Augusta - powiedział z cieniem uśmiechu, ale również wyrzutów sumienia, bo przez własne cele, ważniejszą sprawę, nie będzie mógł dotrzymać złożonej jej obietnicy, że będzie. Słowa Anishy były pokrzepiające i dawały cień nadziei, że może rzeczywiście Leah kiedyś zrozumie jego decyzje i mu wybaczy. I o ile był zdecydowany powiedzieć jej o układzie z Augustem, tak nie był pewien, czy wspominanie o współpracy z wampirami było dobrym pomysłem. August wysłał jej rodziców na śmierć, ale to wampiry przecież ich zabiły. Może kiedyś rzeczywiście jej o tym powie, ale, tak jak zasugerowała Anisha, lepiej nie zasypywać jej od razu wszystkimi informacjami.
Nic nie odpowiedział na wieść o tym, że Victor stracił swoją siostrę, niby co miał odpowiedzieć? Doskonale rozumiał, jak wampir musiał się czuć po jej śmierci. Chyba nawet obaj się wzajemnie rozumieli w tej kwestii. Nie mniej... wciąż ciężko mu było pojąć, dlaczego w ogóle Victor poinformował go o tym, co tak naprawdę się stało z jego dzieckiem. Znaczy... pewnie uznał, że jednooki powinien o tym wiedzieć, ale... czy naprawdę było konieczne rzucenie mu tej informacji, niczym jakiś ochłap psu, by się zapchał i był szczęśliwy? Pewnie wiedział, że nie był szczęśliwy.
Westchnął lekko poirytowany tym, że nie był w stanie utrzymać szklanki w dłoni i poszedł od razu po zmiotkę i szufelkę z łazienki. Kucnął na ziemi i zaczął zmiatać podłogę w miejscu, gdzie rozbiła się szklanka z drobniejszych kawałków szkła.
- Nie zbiłem tej szklanki specjalnie - odpowiedział jałowo, jakby nie rozumiał, co miała na myśli, albo celowo próbował pominąć właściwy sens jej wypowiedzi.
- Myślisz, że o tym nie wiem? - zapytał, nie podnosząc spojrzenia na Anishę, a wyłącznie skupiając się na zamiataniu drobinek szkła na szufelkę. - Gdyby nie Robert, nie doszłoby... to tej sytuacji, ale ten "chłopak", już dawno przestał być człowiekiem. Jest więc zwierzyną łowną. I to piekielnie niebezpieczną - odpowiedział, zmuszając się do zachowania spokojnego tonu, choć włosy na głowie niemalże mu się zjeżyły. Wstał z podłogi z szufelką i wysypał paprochy z niej do śmietnika stojącego między wejściem do domu a dużą szafą wyznaczającą początek kuchni. Przesunął lekko stopą śmietnik, by był bardziej na widoku i poszedł odnieść szufelkę do łazienki.
- Nie potrzebuję pomocy. Sam umiem znaleźć sobie pracę, jestem już dużym chłopcem. I wierz mi, że dobrze mi tak, jak jest. Wiesz dlaczego? - zapytał, spoglądając na nią poważnie i odrobinę ponuro, ale jego oko nawet odrobinę nie zmieniło jeszcze swojego koloru.
- Dzięki tym walkom, słodyczom, alkoholowi i unikaniem własnego domu, łatwiej jest mi nie myśleć o tamtym wieczorze. Dużo łatwiej... jest mi, choć na moment zapomnieć o tym, co wtedy straciłem - wytłumaczył, idąc w stronę wielkiej szafy stojącej na samym środku ściany, wyciągnął coś z szafy, by po chwili przesunąć ją w bok, odsłaniając ukryte za nią drzwi. Założył klamkę na przeznaczone dla niej miejsce i kluczami, zdjętymi z wieszaka przy wyjściu z mieszkania, otworzył je, lekko uchylając drzwi, tak by były otwarte, ale nic zza nich nie wybiegło. Choć i tak nie miało co.
- Zapraszam do Narni - zachęcił Anishę do podejścia do drzwi i sprawdzenia co jest w środku. Niewiele tam było. Jedynie zakurzone i oblepione pajęczynami łóżeczko dziecięce, kilka obrazków na ścianach z krajobrazem lasu i gór oraz kilka czarnych worków, w których zapakowane były wszystkie rzeczy Karan.
- Gdy zamieszkałem w Venandi, byłem pełen obaw, czy będę dobrym mężem, ojcem, czy będę w stanie odpowiednio zadbać i utrzymać swoją rodzinę. Obecnie... nie jestem pewien czy znów nie stracę wszystkiego, co było dla mnie w życiu najważniejsze, gdybym spróbował zacząć wszystko od nowa. Może to był znak od losu, że bym się w tej roli nie sprawdził. Albo zwyczajnie przeznaczone mi jest co innego. W każdym razie... może nie emanuję szczęściem pod sam sufit, ale... jest mi lepiej tak, jak jest - powiedział, zerkając na stojącą na blacie do połowy wypitą butelkę Daniels'a, ale zamiast po niego sięgnąć, wyjął z szafki kolejną szklankę i nalał sobie wody z kranu.
- Zresztą i tak mam obecnie ważniejsze sprawy. Obiecałem swojej żonie uśmiercić tego, który ją zabił, a Virgo jego głowę. Nigdy nikogo nie zabiłem, oprócz zwierząt oczywiście, więc wierz mi, że to nie będzie dla mnie łatwe ani przyjemne - poinformował ją, wyciągając jeszcze jedną szklankę, by wlać w końcu ostatnią szklankę wody do ryżu.
- Może poszukam czegoś do roboty, jak będzie po wszystkim. A może jeszcze z tym poczekam i postaram się jakoś pomóc Virgo uporać się z konfliktem z Augustem - mruknął z obojętnością, dopijając wodę w swojej szklance. Opłukał ją w zlewie i odstawił na blat pod samą ścianą, by nie przeszkadzała, ale by zawsze mógł z niej skorzystać, gdyby znów go przysuszyło.
- Coś do picia? - zapytał, zdając sobie sprawę z tego, że nie zaproponował tego na samym początku.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySro 03 Maj 2023, 19:02

To miłe że River zrozumiał jej wypowiedź jako by Viktor wydoroslał. Ona raczej była zdania że po prostu jako wampir trudniej było się upić. Z drugiej strony czy to było aż tak ważne? Zmienił się i to powinno być najważniejsze. Uśmiechnęła się lekko gdy przyznał że będzie musiał jednak rzucić jeszcze jedną z tych kontrowersyjnych informacji dla wilczycy. Cóż może w takim razie wstrzyma się chociaż z Augustem bo inaczej...
- No.. To jesteś odważny. - odpowiedziała półżartem
Nie wątpiła że dziewczyna się wkurzy... Jeśli River obiecał jej być na walce... Ciekawe czy będzie go szukać wśród gapiów? Jeśli naprawdę się polubili pewnie tak. Aż trochę żałowała że nie będzie mogła zobaczyć jej reakcji. Cóż... To rozbawienie szybko zniknęło gdy poruszyła wymiany do tej pory temat. Gdy wspomniał o szklance ona w przeciwieństwie do niego spojrzała na niego jak by kontrolnie czy mówi poważnie i naprawdę nie rozumie. Jednak już jego kolejne słowa utwierdziły ją w przekonaniu że rozumiał. Pokręciła lekko głową z rezygnacją gdy się z nią nie zgodził. Oczywiście że miał rację... No... Przy najmniej w części. Dla niej to stworzenie po prostu nie przestało być osobą. Jednak po tych słowach uznała że dalsze rozważania nie miały sensu... River w tym akurat zgadzał się z Viktorem. Tyle że żadne z nich nie mogło zrozumieć co oznaczało bycie w niewoli... Jak to było gdy zmuszali cie do czegoś co nie było ani przyjemne... Ani dobre. Zapewne gdyby to ona miała iść na polowanie takie myśli były by zdecydowanie nie wskazane. Jeśli by się zawahała wszystko mogło skończyć się tragicznie. No... Dlatego też nie ona tam szła. Wyrzuciła szkło do przesuniętego przez jednookiego śmietnika. Nawet w pierwszej chwili nie zorientowała się jak się nim zadrapała. Dopiero gdy chciała wrócić do krojenia i zorientowała się ze zabrudziła blat włożyła rękę pod strumień wody. I tak nie było już śladu po ranie. Spojrzała na Rivera gdy wrócił i mimo że pewnie nie oczekiwał odpowiedzi to to zrobiła.
- Nie wiem. - odpowiedziała krótko i obserwowała go gdy mówił...
Chciała nawet od razu odpowiedzieć ale wstrzymała się gdy zaczął przesuwać szafę. Przechyliła lekko głowę zupełnie nie rozumiejąc na początku. Dopiero gdy ją poprowadził do środka zrozumiała.
- Nie wierzę w coś takiego jak los czy przeznaczenie... Nie gniewaj się ale jeśli bali byśmy czegoś próbować bo może się nie udać to nadal tkwili byśmy w jaskiniach, bez ognia. Wyrządzono ci straszną krzywdę... Ale według mnie szukasz wymówek bo nie potrafisz sobie poradzić. - starała się mówić spokojnie, jak najbardziej delikatnie.
Po prostu martwiła się o Rivera... Skoro żałoba pochłonęła go do tego stopnia że żył zemstą... Co będzie gdy już jej dokona?
- Nie przynoś jej tej głowy... Nie dosłownie. Nie powie ci tego, zwłaszcza ze względu na to kto słucha. Mówcie co chcecie ale jeśli ten dzieciak po śmierci się zmieni to ta głowa będzie się jej potem śniła w koszmarach. Ma już dość wspomnień które wyrywają ją ze snu. Jak my wszyscy zresztą. - dodała wracając do kuchni.
Nie było sensu drążyć, może River potrzebował tej zemsty i więcej czasu?
- O ile cie nie wypcha gdy się dowie że z waszego układu nici. Z tego co słyszałam nie przepada za niesubordynacją. - rzuciła kończąc krojenie i wrzucając przyprawy na patelnie.
- A masz grupę A? Może być Rh- - powiedziała to wyjątkowo spokojnie i dopiero po chwili maska powagi pękła a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie... Dziękuję. - dodała tym razem bez żartów.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 574
Punkty aktywności : 1521
Data dołączenia : 04/10/2022

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySro 03 Maj 2023, 21:54

Już raz spróbował stworzyć rodzinę i nie miało to szczęśliwego zakończenia. Nie mniej musiał przyznać Anishy rację, że gdyby ludzkość bała się podejmować ryzyka, nadal byliby jaskiniowcami. A on naprawdę jakoś próbował żyć dalej. Ostrożnie i na swój sposób, ale jednak. Wydawało mu się, że i tak robił ogromne postępy, mimo że cały czas żył tylko pragnieniem zemsty. Jeszcze do niedawna miał zamiar zginąć razem z ogarem Roberta albo zabić się zaraz po pozbyciu się go. Nie wspominając o tym, że po wyjściu ze szpitala praktycznie nie potrafił usnąć we własnym łóżku, czy choćby wytrzymać piętnastu minut we własnym mieszkaniu. Może na ten moment nie wiedział, co dalej ze sobą zrobi, gdy będzie po wszystkim, ale na pewno zamierzał odwiedzić Leah, zabrać Ajrisz do domu i zadzwonić do swoich rodziców. Może kilka nocy spędzi w barze, upijając się do nieprzytomności, a po tym lecząc kaca kolejnymi litrami alkoholu. Może skupi się na zaakceptowaniu samego siebie i dojściu do porozumienia ze swoją dziką naturą. A może, tak jak powiedział, poszuka sobie jakiejś pracy. Mając znów dwie ręce, nie powinien mieć z tym takich problemów, jak do tej pory.
- Staram się, jak mogę, ale może masz rację... Może oszukuję samego siebie. W końcu jestem w tym dobry - westchnął zmęczony psychicznie już tym wszystkim. Naprawdę chciałby znów być szczęśliwy i zadowolony z życia, ale albo wypadało coś ważniejszego, albo nie był w stanie się przemóc, czując wewnętrzną blokadę. Gdyby to było takie proste, jak mówiła, pewnie już dawno przestałby się męczyć, zamiast wciąż tkwić po uszy w tym bagnie.
- Pocieszę cię, mówiąc, że jeszcze do niedawna nie byłem w stanie spędzić w tym mieszkaniu dziesięciu minut? Już nie wspominając o przespaniu kilku godzin - poinformował ją, może nieco jałowym tonem, ale wyłącznie przez myśl, że pewnie i tak to nie miało żadnego znaczenia według niej.
- Jeśli po śmierci zmieni się w człowieka, wierz mi, że nawet za obietnicę wskrzeszenia Karan, nie byłbym w stanie mu nic zrobić. Nie jestem potworem - powiedział spokojnie, pomijając informację, że praktycznie od samego początku planował po walce pochować zwłoki tego wilkołaka. Potwór, bo potwór, ale każdy zasługiwał na godną śmierć i spokojny spoczynek. Sam wolałby zostać choćby ledwo przysypany piaskiem, niż leżeć na widoku jak kawał jakiejś padliny przeznaczonej do zjedzenia przez psy i ptaki.
- Masz na myśli Augusta, tak? Niech spróbuje, ale wiedz, że wtedy postaram się, by stado się od niego odwróciło, o ile nie zdołam go zabrać razem ze sobą do Piekła - odparł niezbyt przejęty informacją o tym, że mógłby zginąć. Za to był bardzo pewny swoich słów. I wcale nie była to brawura czy arogancja. Gdyby miało dojść do konfrontacji między nimi, zamierzał dopilnować by chociaż część wilków ze stada przy tym była, by słyszeli, jaką mieli umowę, by wiedzieli, że to August pierwszy się z niej nie wywiązał. A jeśli nie będzie innego wyjścia stanie z nim do walki. I tym razem na pewno nie będzie po prostu stał i przyjmował na siebie jego ciosów, jak ostatnim razem.
- Niestety tylko we własnych żyłach, ale wątpię, by była dobra. - Nie był w stanie nie parsknąć i się lekko uśmiechnął, kręcąc głową, gdy wypaliła z tą krwią. - Ale na przyszłość muszę chyba coś tego typu zorganizować, jeśli częściej będę miał takich gości, jak ty - dodał uprzejmym tonem i nalał sobie jeszcze jedną szklankę wody i obserwował, jak Anisha urzędowała przy patelni, oparł się przy tym tyłem o blat wysokiego stołu, by nie plątać jej się pod nogami.
- Anisha... - zagaił po jakieś chwili stania w ciszy. - Ty... pracujesz w tym domu publicznym w Melrose, praktycznie na samym końcu miasta, tak? - zapytał niepewnie, bo właściwie sam nie wiedział, po co w ogóle była mu ta informacja. Przecież, nawet gdyby rzeczywiście postanowił tam pójść, choćby po to, by się napić czy pogadać, raczej starałby się nie natknąć na nikogo znajomego. Wiedział, że nawet gdyby szczerze powiedział, że zapłacił tylko po to, by się napić i sobie posiedzieć, raczej nikt by mu nie uwierzył. Po posiedzieć i się napić to można w zwykłym barze i to w samym centrum, nie trzeba jechać specjalnie na koniec miasta i to jeszcze do domu publicznego. Wziął jeszcze jeden łyk wody ze swojej szklanki i wylał resztę do i tak podlanego chwilę temu bonsaia.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3336
Data dołączenia : 05/06/2019

Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 EmptySro 03 Maj 2023, 22:29

Może lepiej że nie wiedziała, bo za samo to że mógł w ogóle myśleć wcześniej że ze sobą skończy dostał by od niej bure! A nie chciała się z nim kłócić... Sam temat ruszyła tylko dlatego, że się o niego martwiła. Wysłuchała go ostatecznie podejmując decyzję że odsunie ten temat. Podeszła jedynie do niego kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Nie pocieszy mnie fakt że się tak męczyłeś... Nie chcę żebyś cierpiał.. To co powiedziałam... Po prostu się martwię o ciebie. Jeśli to miejsce ci o wszystkim przypomina, może powinieneś je zmienić? - zasugerowała jedynie i wróciła do kuchni.
- Wiem... Przepraszam... Nie to miałam na myśli. - przyznała nieco skruszona gdy River poczuł się w obowiązku upewnienia jej w tym że nie był potworem.
Po prostu... Tak jak było jej żal Rivera... Tak samo było jej szkoda tamtego mężczyzny. Tak naprawdę oboje z Riverem byli ofiarami Roberta. Reakcji na wspomnienie gniewu Augusta się zupełnie nie spodziewała. Uniósł zaskoczona brew i niezbyt mocno uderzyła go w tyłek ścierką.
- Faceci i te wasze deklaracje... Viktor wiecznie robi to samo... Czy wy potraficie załatwić coś bez mówienia "spoko w razie czego zginę z nim"? Tak szybko wam do grobu? - pokręciła lekko głową próbując zachować względną powagę. Naprawdę tak uważała! Po prostu jakoś tak... Rozbawiło ją to jak musiała go upomnieć.
Zaśmiała się gdy stwierdził że sam ma taką grupę krwi, rzeczywiście chociaż zapachowo nie różniła się od ludzkiej... To smakowo nie była zbyt ciekawa. Po za tym... Nie ważne czy gorzka czy nie... Nie piła by jej!
- O proszę... A tyle pięknych wampirzyca masz zamiar gościć? Mam być zazdrosna? - zażartowała i zabrała się za podpieczenie przypraw.
Mieszała je żeby się przypadkiem nie przypaliły gdy usłyszała swoje imię.
- Yhm? - mruknęła na chwilę odrywając spojrzenie od patelni żeby wysłuchać o co chodziło.
Znowu ją zaskoczył...
- Tak... To znaczy... Zarządzam domem pod nieobecność Virgo. Dbam o dziewczyny i naszych panów bo kilku też mamy. Raczej nie pracuje już czynnie... Skąd to pytanie? Sądziłam że zostajemy tylko przyjaciółmi. - ostatnie zdanie dodała z zaczepnym uśmiechem trochę się z nim drocząc.
Nie spodziewała się że mógł by pytać w tym sensie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Blok 4 / mieszkanie 24 Empty
PisanieTemat: Re: Blok 4 / mieszkanie 24   Blok 4 / mieszkanie 24 Empty

Powrót do góry Go down
 

Blok 4 / mieszkanie 24

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Blok nr 4 / mieszkanie nr 44
» Blok 7/ mieszkanie 5
» Blok nr 68 / Mieszkanie nr 86
» Blok nr. 3, mieszkanie nr. 27
» Blok 3 m. 13

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Venandi :: Dzielnica mieszkalna: Bella Vista :: Bloki-