a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Szmaragdowe źródło - Page 8


 

 Szmaragdowe źródło

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyCzw 18 Sty 2024, 22:31

- Taaa... Nie powiesz, bo sprawia ci to frajdę i wiem, że nie będziesz chciała sobie psuć zabawy. Na pewno nie szybko - parsknął z rozbawieniem, lekko kręcąc głową po jej odpowiedzi. Nie wierzył jej, choć prawie dał się nabrać, znów się jej oczarować. Na szczęście krzyki dzieciaków pomogły mu nie odlatywać za daleko myślami i dzięki temu w porę zorientował się, że Leah mogła sobie z niego w tej chwili pogrywać. Widocznie zdążył już ją poznać na tyle, by wiedzieć, że w tej chwili się z nim wyłącznie droczyła. Poza tym wątpił by akurat mieli rozmawiać o plusach jego nowej wersji, gdy zostaną sami. Rozmawiać pewnie będą, ale był pewien, że na pewno nie o tym.
- Będzie dobrze, zapewniam ci. Cokolwiek się zdarzy - powiedział łagodnie, nie krytykując jej za to, że tak zwlekała z odezwaniem się do swojej przybranej matki, choć ta mieszkała w okolicy, a nie w innym kraju. Był przekonany, że miała swoje powody by odciąć się od swojej zastępczej opiekunki. Domyślał się, że mogło mieć to jakiś związek z jej konfliktem z Augustem i mogła nie chcieć, by Daisy też miała z tego powodu kłopoty. Mógł się oczywiście mylić, ale miał przeczucie, że nie w tym przypadku. Uśmiechnął się do niej ciepło, jakby chciał ją dodatkowo przez to zapewnić, że cokolwiek się wydarzy, ochroni ją przed ewentualną burą ze strony Daisy. Pogładził ją przy tym delikatnie po policzku, by się nie martwiła, zgarniając jej za ucho tych kilka kosmyków, które opadły jej na twarz.
- Zapatrzyłam się na zimorodka! - burknęła z niezadowoleniem, zła na chłopaka, że wbił jej znowu punkt i na samą siebie, że mu na to pozwoliła. Popłynęła po piłkę i z zawziętością w oczach, zaczęła kolejną rundę, nie mając najmniejszego zamiaru przegrać z nim.
River jedynie westchnął ciężko i zabrał dłoń z policzka Leah. No tak... dzieciaki...
- Hej, nie przejmuj się. Powiem ci, że właściwie nawet się cieszę, że wygnał moją rodzinę. Inaczej pewnie nie byłbym tym, kim jestem teraz i zapewne nie bylibyśmy teraz, tutaj, razem... - zauważył łagodnie, lekko się do niej uśmiechając, ale nie skomentował w żaden sposób jej gróźb, nie chcąc dodatkowo podsycać jej gniewu. Wolał odwrócić jej uwagę od tematu Augusta i porozmawiać o czymś przyjemniejszym. Na przykład o tym jak wyglądała pierwsza przemiana w stadzie i jak konkretnie wyglądała jej przemiana. Na szczęście udało mu się to, a przy okazji - jak to powiedziała - mógł podszkolić się w wilczych tradycjach. Nawet jeśli na ten moment tylko w jednej.
Słuchał jej uważnie i nie krył swojego zaskoczenia, gdy powiedziała, że szczeniaki na pierwszą przemianę są zamykane w specjalnie przeznaczonych do tego miejscach znajdujących się praktycznie w całej wsi. Ba! Że niektórzy mieli coś takiego w swoim domu, a do tego było bardzo mocno pilnowane, by świeżo przemieniony wilk nigdzie nie uciekł aż do rana. Niby rozumiał, że to ze względów bezpieczeństwa, że nie chcieli, by komuś się coś stało, czy ze stada, czy niewinnemu człowiekowi, jednak i tak był zaskoczony. Spodziewał się raczej... jakichś szamanów, może samej Estery jako głównej szamanki czy czymkolwiek ona tam była, ogromnego ogniska, dziwacznych śpiewów i tańców, a po tym wspólnej przemiany wszystkich i polowania. Choć z tym ostatnim akurat zgadł, choć miało to miejsce dopiero po miesiącu od pierwszej przemiany. Trochę... też się skrzywił z lekką obawą, gdy powiedziała, że alpha, był w stanie w jednym czasie przewodniczyć polowaniu i koordynować wartowników pilnujących nowo przemienionych. Nie wyobrażał sobie, jak coś takiego mogło być możliwe.
Nie przerywał jednak Leah i słuchał jej dalej, zwłaszcza że zaczęła opowiadać o swojej przemianie. Nie był w stanie się nie uśmiechnąć, gdy usłyszał o pomieszczeniu pełnym gryzaków i piłek. Nie trudno mu było jednak sobie wyobrazić, że zabawa z oszalałym z powodu przemiany, nowych doświadczeń i bodźców wilkołakiem, mogłaby zostać sprowadzona, do praktycznie zwykłej zabawy z... bardzo przerośniętym szczeniakiem. A już w szczególności nie trudno było mu wyobrazić sobie rozwalającą wszystko dookoła Leah, która momentalnie uspokajałaby się na piśnięcie ulubionej piłki, by skupić na niej swoją uwagę i z machającym energicznie na boki ogonem, usiąść grzecznie przed Daisy, czekając z niecierpliwością aż ta rzuci piłkę, by móc rzucić się za zabawką w pogoń.
- Szczerze żałuję, że mnie przy tym nie było. To musiał być naprawdę zabawny widok - zauważył ze śmiechem, mając drobne problemy z tym, by opanować rozbawienie i się uspokoić. Nie wyśmiewał jej, po prostu jej opowieść i to, jak to sobie wyobrażał, były strasznie zabawne. Aż musiał przetrzeć oko, gdy zaczął się opanowywać, bo zebrało się w nim kilka łez od śmiechu.
- Moja przemiana... Nie wspominam jej najlepiej. Nie przez nieprzyjemności i ból związane z przemianą. Nie miałem pomysłu gdzie iść, więc szedłem po prostu przed siebie, a gdy byłem w lesie, moja znikoma orientacja w terenie dała o sobie znać. Właściwie nie zdążyłem zacząć się o to martwić, bo wtedy poczułem ogromny ból i jak moje ciało się zmienia. Czułem się jakbym był od środka rozrywany żywcem na strzępy. Nie pamiętam czy straciłem świadomość jak upadłem na ziemię, czy jeszcze jak stałem. Nie pamiętam kompletnie nic z tamtej nocy, ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że obudziłem się kompletnie nagi kawałek od domu, w paśniku dla zwierząt. Jakiś leśniczy mnie przyuważył i wezwał policję, że jakiś pijany, naćpany chłystek lata nago po lesie. Jeszcze nigdy nie czułem się tak głupio jak wtedy, gdy podawałem swoje dane funkcjonariuszom, zasłaniając się jedynie garścią siana z paśnika. A po tym jeszcze pogadanka w domu, gdy Oliver po mnie przyjechał, o tym jak bardzo szkodliwe są narkotyki i żebym nigdy więcej nic nie brał, bo następnym razem będę nago zasuwał przez pół miasta, bo on nie przyjedzie mnie odebrać z dołka - opowiedział, lekko... zażenowany ta historią, bo nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie w jego życiu. Pamiętał, jak bardzo było mu wstyd, gdy chyba nowoprzyjęta policjantka... zaczęła go przeszukiwać czy nie miał jeszcze gdzieś schowanych narkotyków, jakby miał je jakoś pod skórą schować. Choć i tak chyba najbardziej żenującym było to... jak kazała mu przykucnąć i odkaszlnąć porządnie... Nie marzył o niczym innym jak tylko zapaść się pod ziemię w tamtym momencie. Zwłaszcza że w niedługim czasie całe Portland zaczęło o tym huczeć. Prawie przez cały tydzień, był tematem głównym wszelkich plotek, żartów i złośliwych zaczepek. Najgorsze... że jego rodziców to wcale nie ominęło i też musieli się w pracy mierzyć ze złośliwościami kolegów. Na szczęście w takiej mieścinie nie trzeba było wiele, by ludzi zapomnieli o tej sprawie i zaczęli gadać o czym innym. A po nim tematem głównym stały się pozabijane przez stado wilków zwierzęta gospodarskie. A to komuś zaginęło kilka krów, a to innemu rozszarpały pół kurnika... W pewnym momencie ludzie tak się nakręcili, że zaczęli opowiadać o wielkiej stopie grasującej w okolicy i mordującej zwierzęta. Było to dla niego o tyle wygodne, że przynajmniej nikt nawet nie podejrzewał, że to on mógł być za to wszystko odpowiedzialny, nie żadne wilcze stada, czy wielkie stopy i inne dziady. Oczywiście Mira i Oliver wiedzieli o tym, bo sam się im przyznał, gdy pewnego razu wrócił do domu cały w pierzu i umazany krwią, a oni go przyłapali, jak próbował przemknąć się niepostrzeżenie do łazienki i zmyć z siebie dowody zbrodni.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPią 19 Sty 2024, 07:30

Nie mogła by się nie uśmiechnąć, kiedy rozbawiony próbował ją rozszyfrować. Tak... Uwielbiała się z nim drażnić, uwielbiała te ich przepychanki i wygłupy... Chociaż, była przekonana o tym że wyglądały by nieco inaczej gdyby nie dzieciaki... Przede wszystkim... Zapewne wciąż nawet nie planowała by wyjścia z groty pod wodospadem. Tak samo nie do końca zgodziła by się z tym o czym będą rozmawiać gdy zostaną sami. Tak, tak... Była naprawdę masa rzeczy do omówienia chociaż mieli przecież trochę czasu.
- No wiesz... - odpowiedziała jednak rozbawiona i zrobiła minę tej skrzywdzonej.
- Zero litości z twojej strony w tych oskarżeniach... - dodała naśladując jego słynne "zero litości dla kaleki".
Ostatecznie... Powód był nie istotny, przy dzieciakach lepiej było nie zaczynać.
Z resztą, zmieniła temat na poznanie jej przybranej matki. Częściowo w swoich podejrzeniach miał rację, nie chciała by kobieta miała przez nią więcej kłopotów. Już i tak miała ich masę... A tak... Wszyscy patrzyli na nią jak na tą biedną... Zajęła się córką przyjaciółki, a ta jak się jej odpłaca. Mogli w końcu widzieć tylko to jak źle ją wychowała, wgl nad nią nie panuje... Itp. Lepsza była ta pierwsza opcja, przynajmniej w jej wyobrażeniu. Dwa... Naprawdę nie dogadały się w pewnych kwestiach, nie winiła jej, ostatecznie... Kto chciał by leczyć przybraną córkę po rzuceniu się na przywódcę wioski, patrzeć jak ta się separuje, ostatecznie bierze udział w walkach i wymyka się w podejrzane miejsca i towarzystwo? Zdecydowanie w tym się nie dogadywały i trochę... Było w tym też nieco samolubstwa, że przestała się odzywać. Propozycja poznania Rivera była... Trochę ryzykowna. Nie była do końca przekonana jak wilczyca zareaguje, ale z drugiej strony... Nie zdradzi ich, tego była pewna. Z tych niepewnych myśli wyrwał ją River, była mu naprawdę wdzięczna za to wsparcie. Gdy odsunął kosmyk włosów za jej ucho mogła by się zatracić w tym spojrzeniu. Pomyśleć że na początku ich znajomości jak mantrę powtarzała sobie że musi przy nim uważać... Że zbyt łatwo można oddać mu serce i mocno się sparzyć. Od pierwszego spotkania był jak magnez, nawet gdy opuszczała walki los postawił go na jej drodze... Mogła odejść i więcej go nie zobaczyć... Tymczasem teraz? Jej serce biło mocniej gdy jego palce dotknely policzka. Albo znał się na czarach... Albo sama nie wiedziała, Estera pewnie dała mu za dzieciaka jakiś eliksir którego dodał jej do herbaty! Przechyliła się lekko do przodu by go pocałować z podziękowaniem za to że ją wspierał i wtedy ich obu sprowadził na ziemię pisk dzieci. Więc... Gdy zabrał dłoń i westchnął zaśmiała się cicho opierając czoło o jego ramię.
- Jasne! To się nie rozglądaj. - odpowiedział Sam nie przyjmując tego wytłumaczenia.
Oj nie! Bez forów! Zdobył punkt uczciwie! Tak samo jak po chwili skakania i odbijania piłki jeden stracił. Hannah była zmotywowana żeby wygrywać. Viktor pewnie by powiedział że ma naprawdę dominujący charakterek. Kto wie! Może kiedyś będzie z niej alpha... Chociaż patrząc przez pryzmat tego jaka była teraz... Może lepiej nie.
- Ej noo! - jęknął gdy stracił kolejny punkt i znów wznowił grę.
To było niesamowite jak bardzo byli skupieni na tej grze. Coś w tych piłkach jednak było!
O ile co do samego wyginania się nie zgadzała... Częściowo. Kto wie... Może River w stadzie wyrósł by na takiego samego dupka jak Flyn czy Paul... A może pozostał by sobą... Bawili by się razem na podwórku... Pili pierwsze piwo na otwarciu pola namiotowego. Może... Oczywiście to były tylko fantazje... Gdyby jednak tak było nie cierpiał by tracąc Karan i dziecko. Ale kto wie... Mógł być też jednym z szczeniaków zacisgajacych turystki na stogi siana. Pierwsza przemiana była lepszym tematem... Chociaż widziała że temat polowania i zarządzania stada nieco go zmartwił to już jej przemiana zdecydowanie go rozchmurzyła! Samą ją to bawiło... Wciąż była tam ta piłka... Mała czerwona piszczałka. Mimo to lekko trąciła go łokciem.
- Nie moja wina... Dźwięk jest bardzo... Absorbujący. - dodała niby w obronie aż lekko kręcąc głową z rozbawienia.
Nie sądziła że jego przemiana mogła być dla niego tak... Nieprzyjemna. Znaczy... Tak... Nigdy nie zapomni bólu jaki jej towarzyszył, ale w sensie psychicznym... Ona była dużo lepiej zaopiekowana. Słuchała go spokojnie chociaż... Przy końcu lekko się zaśmiała, mimowolnie... Było jej z tego powodu głupio bo rozumiała jak bardzo wtedy Riverowi musiało być ciężko jednak z perspektywy czasu... Po prostu wyobrażała sobie co myśleli policjanci i jak bardzo się mylili.
- Przepraszam... - rzuciła naprawdę szczerze zasłaniając ręką usta.
Nie śmiała się w końcu z niego tylko z samej sytuacji.
- Pierwsze tygodnie po przemianie były paskudne... Miałam wrażenie, że ciągle muszę gryźć... Ciągle coś jeść i biegać. Jednej nocy obudziłam się w kurniku... Naga, ubabrana w krwi i pieprzu. Nad ranem przemywałam się tak między domami żeby przypadkiem nikt mnie nie zobaczył, a i tak stary Steven uważał, że kury sąsiada zeżarła wyłysiała wielka stopa. - opowiedziała w rewanżu rozbawiona.
Wtedy... Była przerażona... Jeszcze zebrała bure że nie kontroluje wilka... Daisy się śmiała, że żadne pióra nie ukryją jej wewnętrznej bestii. Dzisiaj... Uważała to za zabawną Historie... Pomimo tej anegdoty postarała się jednak spoważnieć i wzięła go za rękę. Na znak że mimo śmiechu... Naprawdę była z nim.
- Myślałam... Że zdecydowałeś się uciec wcześniej... W sensie z domu. Twoi przybrani rodzice byli naprawdę niesamowici... Wielu wilkołaczych nie radzi sobie z jedynkami, a oni wychowali dwójkę.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPią 19 Sty 2024, 18:05

Parsknął i pokręcił z rozbawieniem głową, że tak łatwo przyszło jej użycie jego własnego tekstu przeciwko niemu. Gdyby nie dzieciaki, pewnie rzuciłby się na nią, by ją przewrócić i nieco się poszarpać w przyjacielskich zapasach. Miała zaskakujący talent do wywoływania jego wewnętrznego wilka. Choć może to właśnie przez to, przy niej jego przemiany zaczęły mu sprawiać przyjemność, a nie były uciążliwą koniecznością, jeśli sytuacja wymagała załatwienia jej w wilczej, a nie ludzkiej skórze. Był jej ogromnie wdzięczny za to, że nieświadomie pomogła mu oswoić się ze swoją drugą naturą i otworzyła mu oczy... oko na to, że wilkołactwo wcale nie jest przekleństwem, a darem od losu.
A skoro udało jej się oswoić go z jego wewnętrznym wilkiem, był przekonany, że swoją przybraną matkę też na pewno jakoś urobi. Bardzo w to wierzył, że nie będzie tak źle, jak myślała. Jak nie ona... to on użyje swojego uroku osobistego, by Daisy nie rozszarpała ich na samym początku spotkania. Założył, że Leah na pewno przesadzała z tym, że kobiecina nie będzie zadowolona z rozmowy z nimi. Wyobrażał ją sobie jako miłą, kochaną i bardzo ciepłą starszą panią, której było przykro, że jej wychowanka się od niej odcięła. Co złego mogło się w takim wypadku stać?
Jej pocałunek lekko go zaskoczył, bo się go nie spodziewał, jednak od razu zrobiło mu się miło na sercu i łagodnie go odwzajemnił. Starał się przy tym jednak nie przesadzać, bo przecież nie byli sami, a dzieciaki znając życie nie dałyby im po tym żyć i zasypałyby ich masą pytań i głupimi docinkami... Zarówno Sam, jak i Hannah. Mała na pewno nie darowałaby sobie złośliwości skierowanych w kierunku jednookiego, więc lepiej było się pilnować. Poza tym... odrobina przyzwoitości nikomu jeszcze nigdy nie zaszkodziła. Nie bawiło go odnoszenie się ze swoimi uczuciami przy publice i podejrzewał, że Leah myślała podobnie. Choć mało zabawne było dla niego też to, że przez dzieciaki musiał się pilnować by czasem nie objąć przy nich kobiety, przy której szybciej biło jego serce i dla której skoczyłby nawet w ogień czy włamał się do tajnej bazy łowców czy tam bractwa i zmienił się na ich oczach. Momentalnie się jednak rozchmurzył i lekko uśmiechnął, gdy oparła się na jego ramieniu. Przymknął lekko oko i po prostu się rozkoszował tym, że była obok. Nawet nie przeszkadzały mu za specjalnie krzyki dzieciaków.
Oczy Hannah zaświeciły złotym kolorem i zjeżyła się lekko, marszcząc nos i zaciskając pięści, ale nic nie odpowiedziała. Popłynęła po piłkę i od razu zaczęła na nowo grę. Odbijała piłkę z ogromną zawziętością, nie zamierzając wpuścić kolejnego punktu dla Sama.
- Juhuuu! Punkt dla mnie! Mówiłam, że nie masz ze mną szans! - wykrzyczała z ogromnym szczęściem, gdy po tej zaciekłej walce piłka wylądowała w wodzie po stronie chłopaka. Ze szczęścia zaczęła nawet wykonywać taniec zwycięstwa w wodzie.
- To się nie rozglądaj! - przedrzeźniła go i pokazała mu złośliwie język, by po chwili znów być w pełni gotową do dalszej gry.
Starał się nie myśleć o tym, jaki by był, gdyby od małego dorastał w stadzie, gdyby nigdy nie opuścił Fostern. Dużo przyjemniej było skupić się na tym co tu i teraz, na tym co miał i na ewentualnym myśleniu o przyszłości. Starał się przy tym za daleko nie odbiegać w przyszłość, bo po drodze, w najbliższym czasie będzie musiał zmierzyć się z kilkoma naprawdę poważnymi przeszkodami, które mogły bardzo wiele pozmieniać w jego życiu. O ile pokonania ich nie przypłaci życiem. Słuchał z uwagą tego, co mówiła Leah, choć gdy wspomniała o swojej własnej przemianie, nie mógł opanować rozbawienia.
- Czyli mówisz, że gdybym ci ją porzucał, to dalej byś za nią biegała? - zapytał niby niewinnie, jednak w jego głosie pobrzmiewała ta nuta złośliwości, która jasno sugerowała, że się z nią drażnił. Choć nie przewidział tego, że mogło się to obrócić przeciwko niemu, gdy tylko opowiedział o swojej pierwszej przemianie. Wtedy to było naprawdę upokarzające, jednak teraz... Samemu nie potrafił się nie uśmiechnąć rozbawiony, gdy o tym mówił.
- Mira dalej ma schowane w małym drewnianym kuferku wycinki z gazet, gdzie napisali o wielkiej stopie grasującej w Portland i kradnącej kury - odpowiedział ze śmiechem, zaskoczony tym, jak bardzo ich pierwsze tygodnie od przemiany się ze sobą pokrywały. Może to było normalne wśród młodych wilkołaków, że trzebili pobliskie kurniki. Właściwie... teraz do niego dotarło, że ostatniego wieczoru Leah zabrała dzieciaki w pogoń za kurczakami. Pogładził delikatnie jej dłoń, lekko zaciskając na niej swoje palce.
- Odszedłem, gdy skończyłem osiemnastkę. Nie chciałem ich dłużej martwić, zwłaszcza że strasznie się denerwowali za każdym razem, gdy policja pukała do naszych drzwi, czy to żeby mnie odstawić, czy żeby poinformować ich by mnie odebrali z komisariatu. Za drobne pobicia i wandalizm. Byłem okropnym szczeniakiem. Aż cud, że ze mną i Lake tyle wytrzymali i nie zeszli na zawał - powiedział z lekkim rozbawieniem... choć nigdy nie zapomni tego rozczarowania i zawodu na ich twarzach, gdy kolejny raz policja zgłosiła się do nich z jego powodu. Chciał opuścić dom, przed przyjęciem urodzinowym, by nie stwarzać im więcej problemów, jednak... nie miał serca ich opuścić ze świadomością, że Mira praktycznie pół nocy piekła i dekorowała dla niego tort. To było bardzo kameralne przyjęcie tylko dla rodziny i kilku najbliższych przyjaciół, bo w planach było urządzenie większej imprezy dla pozostałych znajomych w innym terminie, jednak nigdy do tego nie doszło. Albo doszło jeśli brać pod uwagę jak zabalował z garstką znajomych poznanych w Nowym Jorku. Cały opuszczony magazyn z jakimiś starymi kontenerami był tylko ich. Nigdy nie otworzył prezentów, które dostał na przyjęciu od rodziny. Okropnie potraktował najbliższe sobie osoby.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptySob 20 Sty 2024, 06:34

Pewnie miał rację... Pewnie za bardzo panikowała. Były naprawdę blisko długi czas... Mimo, że nigdy nie była jej matką i nigdy nawet nie próbowała jej udawać... Była jej bardzo bliska. Dużo opowiadała o rodzicach, chciała żeby Leah mogła przynajmniej tak ich poznać bliżej. Zachowała dla niej ich rzeczy i gdy była mała opiekowała się domem który miała odzyskać jak dorośnie. Pewnie była na nią zła... Ale o wiele bardziej zmartwiona że się odcięła. Chociaż była duża szansa że gdy przejdzie pierwsza euforia pojawią się pretensje... W zasadzie... W pełni słuszne. I tu.... Była naprawdę wdzięczna Riverowi. Był dla niej olbrzymim wsparciem, nawet gdyby nic nie mówił a po prostu wspierał ją mentalnie to dużo znaczyło..i dużo dawało. Nie czuła potrzeby obnoszenia się z tym co ich łączyło, ale w wielu przypadkach pierw robiła potem myślała. Działała pod wpływem impulsu... Nie specjalnie przejmując się tym co pomyślą inni. Przy dzieciakach i tak wręcz nienaturalnie się pilnowała. Boże... Chyba całe wieki nie była tak spokojna jak na tym wyjeździe! Nawet ich przegadywanie przy szczeniakach zdawało się być łagodniejsze. Teraz też piski przywołały ją na ziemię i w zasadzie wyszedł z tego po prostu pospieszny całus. Mimo to... Nie odsunęła się tylko po prostu o niego oparła. Ostatecznie, przecież nie ukrywali się... Dzieciaki wiedziały chociaż potrafiły przez to być naprawdę męczące. Zwłaszcza dla Rivera, a tego nie chciała... Może z czasem wszyscy się z tym trochę bardziej oswoją.
Z resztą w tej chwili... Zupełnie nie zwracali na nich uwagi. Wyglądało na to że pomysł zmęczenia ich nad wodą był naprawdę dobry! Po ognisku, padną jak niemowlęta. Sam się lekko zjerzył gdy go przedrzeźniła zdobywając punkt. Ale on mimo że się irytował, wciąż traktował to jak zabawę, a nie wielką rywalizację. Popłynął do piłki i nawet odpowiedział jej tym samym pokazaniem języka zanim odbił do niej piłkę. Z lekką irytacją skrzywił się gdy piłka znów wpadła do jego wody, nawet lekko warknął i zagroził jej palcem zanim po nią popłynął i odbił jeszcze raz. Tym razem się za wziął, wszystko wszystkim ale aż takiej przewagi nie zamierzał jej dawać!
- Ha! Punkt! - krzyknął radośnie teraz on odtańczając wodny taniec zwycięstwa.
Leah aż się zaśmiała gdy zaczął się z nią droczyć i to wykorzystując jej piłkę!
- Drań z ciebie... Ale może bym się nabrała za pierwszym razem że to twoje skomlenie i pobiegła ci pomóc. - od gryzła się pewnie patrząc w jego oczy.
Nawet postanowiła że to dobry moment by mu się odwdzięczyć i tym razem ona zaczęła go łaskotać.
- Czyli już wiesz jak narodził się mit, że wielka stopa uwielbia KFC. - zażartowała słysząc że po przemianie miał podobne problemy.
Cóż poradzić... Kury naprawdę miło się goniło.
Gdy wspomniał o tym jak przywoziła go policja aż lekko odchyliła się żeby na niego spojrzeć z niedowierzaniem.
- Pobicia i wandalizm? Ty? Nie sądziłam, że byłeś takim bad boyem! - zażartowała żeby trochę odciągnąć jego myśli od rodziców.
Oj na pewno nie mieli łatwo...
- w Fostern jest inaczej... Nie mamy komisariatu, nie mamy jako takiej policji... Musi przyjeżdżać z Venandi, a jako że wszyscy się znają nikt po nich nie dzwoni tylko idzie do twoich rodziców. Mam na swoim koncie pobicie gdzie chłopak wyjechał do szpitala... Rozwalenie klasy i magazynu z wfu... August jeden jedyny raz przyłapał nas na walkach gdy udawaliśmy psy... Raz nas przyłapał potem zmieniliśmy miejsce. No i kilka razy zdarzyło nam się straszyć turystów... Ale nigdy nie zgarnęła nas policja... Chociaż za to dostało się nam po skórze że czasem boli do teraz. Zwłaszcza gdy robiliśmy turystom horror na żywo... Noc wyjęta z filmu o wilkołakach... Z perspektywy czasu... To był naprawdę słaby pomysł, ale żebyś widział ich miny! W zasadzie to w kilku przypadkach taka nocka uratowała im życie przed poważnym błędem. Kilka razy chłopak lub dziewczyna ratowali siebie pozostawiając tego drugiego... Powinni nam dziękować. - opowiedziała rozbawiona.
Tak tak... To zdecydowanie nie należało do odpowiedzialnych dorosłych. Po tych wspomnieniach jednak... Zapatrzyła się na dzieciaki.
- Powinni chodzić do szkoły tu... To naprawdę nie w porządku, że Sam mierzył się z takimi problemami długi czas sam. Tak jak ty... Gdybym tylko wiedziała co za palant powołał go do życia...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyNie 21 Sty 2024, 19:43

Zdecydowanie gra w piłkę wodną całkowicie zaabsorbowała dzieciaki. Nie obchodziło ich co działo się na brzegu, jakby całkowicie ignorowali śmiechy i rozmowę starszych. Ale nie było się czemu dziwić skoro w pewnym momencie zwykłe odbijanie piłki, zmieniło się w walkę o swój honor. Przynajmniej tak było w przypadku Hannah. Każdy stracony punkt po jej stronie było jak bezpośrednie uderzenie wymierzone prosto w nią. Już od dobrej chwili nie traktowała tego jako zabawy, a swego rodzaju pojedynek z Samem o to, które z nich jest lepsze. Ogromnie się cieszyła, gdy wygrywała, lecz gdy tylko to Sam zaczął zdobywać przewagę, w ogóle nie panowała nad swoim gniewem, a z frustracji i bezsilności w pewnym momencie była bliska płaczu. Nie chciała jednak okazywać słabości ani przed samą sobą ani tym bardziej przed kimś innym. Ostatnią piłkę przepuściła specjalnie, udając, że ziewa i nie jest zainteresowana dalszą grą.
- Nie ciesz się tak. Nie wygrałeś tylko mi się już znudziło i nie chce dalej grać - mruknęła z obojętnością, starając się jak najlepiej pokazać, że ta przegrana nic ją nie obchodziła, choć w głębi aż wyła z wściekłości, że nie dała rady wygrać w tak durnej grze.
- Chodź poskaczemy ze skał do wody! - zaproponowała z dziecięcym entuzjazmem i już płynęła w stronę miejsca, z którego wcześniej skakali by jak najszybciej, jak najkrótszą droga dostać się na skały obok drzewa i skoczyć na bombę. Strasznie nie chciało jej się płynąć najpierw na brzeg a po tym jeszcze wspinać się na górę jak mogła podpłynąć i po skałach spiąć się na górę. Tak było w jej opinii dużo ciekawiej.
- Ha, ha… bardzo śmieszne. Kiedy niby ostatnim razem słyszałaś moje skomlenie? W ogóle nie przypomina piszczenia piłki - mruknął udając wielce urażonego. Nawet dla lepszego efektu teatralnie uniósł do góry i obrócił w bok głowę, by lepiej pokazać jaki to był obrażony za takie oszczerstwa. Popełnił ogromny błąd tracąc przy tym swoją czujność, bo kompletnie się nie spodziewał tego, że wilczyca zaraz jego zacznie łaskotać. Zaczął się śmiać głośno, nawet tego nie kontrolując za bardzo i próbował się wyrywać, czasami w kontrataku samemu ją łaskoczac, ale miała większą przewagę na tym polu od niego bo była drobniejsza i bardziej zwinna. Skubana…
- Przestań… Leah… Już… Poddaje się! - wyrzucił z siebie przez śmiech, aż go brzuch powoli zaczynało od tego boleć. Ogromnie go zaskoczyła. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem się tak śmiał, że go brzuch i twarz po tym bolała. Była niemożliwa. Było mu szkoda, że wcześniej los nie skrzyżował ich dróg, jednak ostatecznie i tak wyszło na dobre i na nic w świecie nie zamieniłby chwili, w której poznał Leah. Wtedy nie zdawał sobie z tego sprawy, ale… to było najlepsze, co go w życiu spotkało.
Kiedy w końcu się nad nim zlitowała i dała mu trochę odsapnąć od tych zabawnych tortur, wrócili do tematu tego, jak poradzili sobie z pierwszą przemianą i jakie problemy sprawiali swoim opiekunom po niej. Nigdy by nie pomyślał, że mógłby nie być jedynym wilkiem, który miał straszna słabość do polowania na kurczaki, gdy przebudził się w nim wilk.
- Do pełni efektu brakowałoby mi tylko jakiejś szemranej bandy, której miałbym przewodzić i problemów z hazardem, prostytutkami i narkotykami, co? - parsknął ironicznie i pokręcił lekko głową.
- Miałem wtedy bardzo krótki lont i wystarczyło nieprzychylne spojrzenie, czy to, że ktoś zajął moje miejsce w ulubionej knajpie bym się odpalił. Raz jak mnie wywalili z baru, poczekałem aż nikogo nie będzie i powybijalem im szyby czy nabazgralem coś na ścianach, w odwecie. Nawet nie wiem czemu byłem taki nieznośny. Bardzo długo nie zauważałem w ogóle tego, że pakując się w kłopoty sprowadzam je także na głowy rodziców i tylko przyspazam im trosk. Chyba po tym jak to sobie uświadomiłem postanowiłem od nich odejść - wyjaśnił spokojnie i choć sprawa była dość przykra, nie tracił dobrego humoru. W końcu to już była przeszłość, a on był wtedy głupim, targanym emocjami szczeniakiem. I choć to co wyprawiała Leah ze swoimi znajomymi było jeszcze głupsze od jego wybryków, to jednak jej nie potępiał. Zwłaszcza że nikt nie ucierpiał z tego co mówiła, a jedynie wyswiadczali swoim “ofiarom” przysługi, pokazując, że ich związek byłby największym błędem w ich życiu. No i widocznie sami zrozumieli, że nie było to najlepsza formą zabawy skoro już tego nie robili.
- Nie myśl o tym - poradził, obejmując ją i przygarnął delikatnie do siebie, by mogła oprzeć głowę na jego ramieniu.
- Nic by się w jego życiu nie zmieniło, gdyby miał teraz dowiedzieć się kto nim był. Na pewno nic dobrego by z tego nie wynikło. A tak wyrósł na porządnego, dobrego chłopaka. I to właściwie dzięki swojej matce i wampirom. A przenoszenie go do innej szkoły wprowadziłoby tylko niepotrzebne zamieszanie. Zwłaszcza że jeszcze trochę i ją skończy. Hannah rzeczywiście może lepiej byłoby zapisać tutaj do szkoły, ale Sam… w mieście miał swój dom i swoją mamę… Głównie ze względu na nią powinien pozostać w Venandi… - odpowiedział spokojnie, choć przy ostatnim… jego dobry humor, momentalnie zmalał. Niemal zniknął. Niby obiecał sobie nic nie mówić Leah na tym wyjeździe o tym, że Lake polowała na ludzi, a na pewno nie przed tym, jak sam nie rozwiąże tej sprawy, jednak cały czas miał przeczucie, że im bardziej będzie z tym zwlekał, tym będzie tylko gorzej. Nie tylko dla niego i Lake, ale też dla samej relacji z Leah.
- Przynajmniej dopóki Lake była w mieście, powinien mieć oko na swoją matkę. By nie stała się jej kolejna ofiarą - powiedział przyciszonym głosem, choć i tak nie było szansy na to, by skaczące z radosnym okrzykiem do wody dzieciaki ich usłyszały. Mimo wszystko wolał nie mówić o tym głośno. I choć był to trudny temat dla niego, starał się nie unikać wzroku Leah. Nie chciał pokazywać, że bał się jej o tym mówić, a bardziej, że chciał stawić temu problemowi czoła z podniesiona głową i ze wsparciem swojej ukochanej.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPon 22 Sty 2024, 07:26

Nie zależało mu aż tak na wygranej, co najwyżej na remisie lub przegranej z niewielką ilością punktów chociaż to było trudne gdy nie wiedziało się do kiedy się gra. Kiedy Hannah wpuściła kolejną piłkę spojrzał na nią podejrzliwie. Niemożliwe żeby to się udało przypadkiem! Z resztą dziewczyna nie trzymała go długo w niepewności. Już miał pytać czemu i co się stało gdy zaproponowała skakanie do wody.
- Jasne! - podłapał jej entuzjazm i chciał płynąć do brzegu gdy zdał sobie sprawę że Hannah płynie w przeciwnym kierunku.
- Hannah? - zapytał trochę zdezorientowany gdy dotarło do niego co ona chce zrobić.
Nigdy wcześniej się nie wspinał ale ścianka ostatecznie była nad wodą więc... Czemu nie?! Zawrócił i dołączył do niej chociaż początek wyszedł mu średnio. Nie wiedział za co się złapać i gdzie stawiać stopy. Ślizgał się po kamieniach.
Tak szczerze nie była pewna czy chociaż raz się to zdarzyło, ale nie zamierzała odpuścić a skoro i tak nie miała odpowiedzi to tylko jedynym pomysłem było na padnięcie na niego. Z resztą to było miłe widzieć jak się tak śmieje. Oczywiście nie męczyła go długo... Jeszcze kiedyś przyjdzie jej za to zapłacić! Śmiała się jeszcze gdy się uspokajał, to był naprawdę miły odstęp od poważniejszych tematów.
- Z narkotykami był by problem nasze organizmy szybko je spalają. Chyba że tylko byś nimi handlował... Był byś niczym mafijny szef. - odpowiedziała nieco rozbawiona tą wizją.
Gdyby ktoś go nie znał to może by w to uwierzył... Ona? Za nic... Z resztą każdy z nich był trudnym dzieciakiem. Ostatecznie... To nie do końca tak że sami zrozumieli jak głupie i ryzykowne były ich zabawy... Dorośli musieli im je wybić z głowy. Wilczym rodzicom było jednak łatwiej bo mieli te same zestawy zębów i pazurów. To o czym mówił River... Było bardzo smutne ale też świadczyło o jego dobrym sercu... Biedni Mira i Olivier... Musieli być przerażeni. Dobrze że chociaż przybrana matka miała jeszcze okazję go usłyszeć i zrozumieć co się stało. Jednak... Chyba jak nikt inny rozumiała wybór Rivera. Czasem odizolowanie się od innych, nawet jeśli bolesne było lepsze dla tych konkretnych osób. Zerknęła na dzieciaki lekko rozbawiona kręcąc głową... Uparciuchy. Wtedy przytulił ją do siebie, bardzo to lubiła i chętnie się o niego oparła. To... To był może dobry moment? By zapytać co dalej? Dzieciaki i tak były zajęte sobą.
- Pewnie masz rację... - przyznała w sprawie Sama.
Zaraz dorośnie i sam zdecyduje co chce robić i gdzie mieszkać. A Hannah... No właśnie... To był trudniejszy temat, przynajmniej w jej głowie i gdy już otwierała usta by go poruszyć ale River ją ubiegł. Normalnie... Szukała by w tym jakiejś... Metafory? Fakt Lake może chciała by się dzieciakowi odgryźć... Ona przecież była po za jej zasięgiem... Chronił ją nie tylko River ale i stado. Tyle że... Znów poczuła ten niepokój... Odchyliła się by na niego spojrzeć pytająco ale... Nie musiał odpowiadać na to nie zadane pytanie.
- Nie... Niemożliwe... - rzuciła w pierwszej chwili i przypomniała sobie jak mała oburzyła się na żarty o ugryzieniu jej na próbę... "Wilkołaki były paskudne..." Myślała że żartuję... Boże... Jak jedna osoba mogła być tak problematyczna? Było jej aż niedobrze na samą myśl że ktoś mógł żywić się w ten sposób. Każdy pewnie myślał o tym choć raz... Kiedyś gdy turystka uciekała przed nią niewiele brakowało by pomyliła nią z łanią... Łatwo było się zapomnieć ale kontrola jednak przede wszystkim. Znów poczuła to dziwne szarpnięcie... I... Wróciła na swoje miejsce, przytuliła się do jego boku by nie musiał udawać że się tym nie przejmuje, spodziewała się że jego zakłopotanie wynika z samej Lake a nie tego że bał się jej o tym powiedzieć. Znalazła ręką jego i splotła z nią palce. To... Był poważny problem... Pod każdym względem.
- Od kiedy wiesz? - musiała... Nie chciała się kłócić ale jeśli świadomie przyprowadził tu ludojatkę... W miejsce po za konfliktem, przecież to tak jak by pokazać rekinowi zatokę gdzie kompią się ludzie bez ratownika.
Teraz mleko się wylało... I wzięła głęboki oddech... Cholera co za bagno.
- Gdy wrócimy... Spróbuj ściągnąć ją do Fostern... Mięso silnie uzależnia, zamkniemy ją pod stodołą. Jeśli to prawda to już po kilku dniach zacznie szaleć... Będzie trzeba ją... Przeczekać. Tylko River... To jak z odwykiem... Nic nie da póki ona tego nie chce...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPon 22 Sty 2024, 22:59

Nawet nie zakładała, że Sam mógłby nie chcieć poskakać do wody ze skał. Za dużą frajdę mu to sprawiało za pierwszym razem. Może nie widziała go wtedy zbyt wyraźnie, jednak nawet ślepy, by się zorientował, jak wiele radości sprawiło chłopakowi skoczenie z klifu do jeziorka. Poza tym nie była głupia. Nie mogła być, żyjąc cały czas na łasce okropnej matki. Musiała nauczyć się czytać i dostosowywać do innych, nawet jeśli im nie ufała. Chyba tylko dzięki temu udało jej się do tej pory przeżyć. Kiedy mogła pokazać rogi, a kiedy lepiej było się przymilać, by coś dla siebie ugrać. Nie inaczej było w tym momencie, bo choć początkowo Sam wydawał się niezbyt zadowolony z tego, że zrezygnowała z dalszej gry, tak wydawało się, że całkiem zapomniał o ich grze w piłkę, zbyt nakręcony na pomysł ze skakaniem ze skał.
- Płyń na brzeg jeśli się boisz. Ale ja i tak będę pierwsza na górze! - krzyknęła radośnie, nawet się do niego nie odwracając, tylko zasuwając w stronę skał jak najszybciej mogła. Nawet nie zastanawiała się nad tym, że tutaj było bardzo głęboko. A nawet jeśli, to jej to w ogóle nie przeszkadzało.
- Jesteś beznadziejny. Naprawdę nigdy się nie wspinałeś? Na drzewo, siatkę... ściankę wspinaczkową na placu zabaw? - zapytała nawet nie kryjąc swojego zaskoczenia, że Sam nie potrafił czegoś tak banalnego. Aż cud, że chociaż pływać umiał i zmieniać się już w wilka. Przewróciła oczami i westchnęła ciężko z politowaniem, gdy zobaczyła jego żałosne próby wspięcia się na skałę i to jak się ślizgał na kamieniach.
- Tutaj musisz myśleć bardziej niż zwykle i to jeszcze zanim wykonasz następnych kilka kroków. Popatrz. Ta krawędź wydaje się spoko, bo mogę ją sięgnąć ręką, pewnie się chwycić i podciągnąć, nie przejmując się tym, że jest mokra, ale spójrz tutaj. Maksymalnie doszłabym do tego momentu, bo już nie miałabym jak się chwycić. A teraz patrz tu. Może i muszę się trochę nagimnastykować, żeby móc złapać się tego pęknięcia, ale z tej strony praktycznie do samego drzewa bez większych problemów bym się wspięła. Jedynie tylko przesuwając się w pewnym momencie trochę w lewo czy w prawo - wyjaśniła i nawet czekała cierpliwie na dole, podpowiadając mu i nadzorując jego poczynania aż nie załapał, o co w tym chodziło. I tak wiedziała, że pierwsza się wespnie do góry nawet, jeśli Sam będzie już w połowie drogi. Miała w tym po prostu większą wprawę.
- Władza, pieniądze, kobiety i dragi - marzenie każdego porządnego faceta - podsunął z rozbawieniem, tym razem się już pilnując, by znów nie paść ofiarą jej łaskotek.
Nie sądził, że Leah postanowi wykorzystać ten moment rozluźnienia, gdy wspominali swoje błędy młodości, pierwszą przemianę i to jakim utrapieniem byli dla swoich opiekunów, by poruszyć temat przyszłości, głównie w oparciu o Hannah, bo oni w najbliższym czasie raczej będą zajęci sprawami codziennymi i przygotowaniami do wyzwania Augusta. Niestety tylko dla Leah był to idealny moment na tego typu rozmowę, bo dla niego... była to chwila, w której postanowił uświadomić ją o tym czego, albo raczej kogo obawiał się tak Sam, że potrzebował chronić swoją mamę. Zdawał sobie sprawę z tego, że być może będzie to dla nich najtrudniejsza przeprawa, ale nie chciał ryzykować kłótni, gdyby przemilczał ten fakt, udawał, że nic się nie dzieje i Leah sama, by się o tym dowiedziała przypadkowo i nie od niego. Widział, jak bardzo była zszokowana tą wieścią, nie dziwił jej się, sam nie do końca wierzył, by to była prawda. Nic nie odpowiedział, nie uciekł też spojrzeniem, gdy patrzyła na niego z tym niedowierzaniem i niemym pytaniem, być może z cieniem nadziei, że było to jego kiepski żart. Niestety, sam chciałby, żeby to nie było prawdą. Odetchnął głęboko, gdy najpierw się przytuliła do jego boku, a po tym splotła palce z jego własnymi. Nie tak miał wyglądać ten wspólny wyjazd w góry.
- Sam mi o tym powiedział, gdy przebierałyście się w namiocie. Usłyszał o tym od Hannah, gdy zostali sami i dlatego był taki przybity, gdy szykowaliśmy dzika na ognisko. Dlatego martwi się o swoją mamę, ale napisałem już do znajomej wampirzycy, by dotrzymała dzisiaj jego mamie towarzystwa, gdy będzie wracała z pracy - odpowiedział lekko poddenerwowany, bo... szczerze obawiał się tego pytania z jej strony. Wiedział, że nie chciała źle, ale obawiał się, że mogłaby być zła, że nie powiedział jej od razu. Zasługiwali na chwilę odpoczynku i relaksu z dala od wszystkiego i wszystkich, bo zaraz znów ich życie, jego głównie, zacznie się kręcić wokół wilkołaków, wampirów i tego całego cholernego konfliktu, którego miał zamiar zakończyć. Nie wiadomo kiedy następnym razem będą mogli sobie pozwolić na takie spędzenie czasu w górach. Zdawał sobie sprawę z tego jak nieodpowiedzialne i egoistyczne było to podejścia, zwłaszcza że mieszkańcy Venandi byli w niebezpieczeństwie, bo JEGO siostra grasowała na wolności... Chciał dobrze dla Leah i dzieciaków.
Przez cały czas udawało mu się zachować spokój. Trudności w tym, pojawiły się, gdy... Leah wypaliła nagle ze swoim genialnym rozwiązaniem tego problemu. Nie wierzył własnym uszom w to, co właśnie od niej usłyszał. Spiął się lekko i tym razem to on na nią spojrzał, mając szczerą nadzieję, że nie mówiła poważnie. Nie wyglądało... na to, żeby miała żartować. Przez myśl mu przeszło, czy jego też by tak bez najmniejszego problemu zamknęła w jakieś wilkołaczej izolatce i trzymała nie wiadomo jak długo, aż by pewnie nie padł, albo nie stwierdziłby, że już więcej nie będzie polował na ludzi. Choć był zdenerwowany jej pomysłem, zachował swoje myśli dla siebie i odetchnął głęboko, starając się odzyskać spokój.
- Porozmawiam z nią, bo nie wierzę w to, że krzywdziłaby ludzi dla własnej przyjemności. Może jest do tego zmuszana i nie ma innego wyboru. O ile to w ogóle prawda. Spójrz, że Hannah dużo mówi i non stop się przechwala, choćby z tym, że jest lepsza czy, że coś wygra, a ostatecznie okazuje się być inaczej - odpowiedział, chcąc wierzyć w to, że jego siostra była niewinna, a Hannah wszystko ściemniła, by może bardziej się im przypodobać, zrobić z siebie w ich oczach większa ofiarę niż była w rzeczywistości. Bardzo szybko zmieniał się jej humor i emocje i trudno było wyczuć, czego się po niej zaraz spodziewać. Jeszcze nie tak dawno była potwornie przerażona, roztrzęsiona i zapłakana, a teraz wyzywała praktycznie wszystkich dookoła, zadzierała nosa i bawiła się w najlepsze jakby nigdy nic. Jak można było wierzyć tak... niestabilnej osobie?
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyWto 23 Sty 2024, 08:49

Sama głębokość nie była problemem. Skakał już w końcu do tej wody. Zdecydowanym problemem okazała się sama wspinaczka. Chyba... Powoli bo powoli ale przyzwyczajał się do tego ostrego charakteru małej. Mogła być pierwsza na górze ale nie będzie mówiła że stchórzył.
- Ehh... Wspinałem się na siatkę i skakałem przez płot... Ale to coś zupełnie innego. - poskarżył się że siatka z regularnym wzorem była czymś zupełnie innym niż naturalna skała.
- A na placu zabaw o wiele lepsza od ścianki jest gonitwa z kolegami. - przyznał znajdując oparcie dla nogi i unosząc się nieco wyżej.
Ogromnym zaskoczeniem było dla niego to gdy Hannah zaczęła mu pomagać... To było... Wow. Raczej pasowało by do niej że by stała nabijają się z niego. Obserwował jej kroki i słuchał gdy wyjaśniała co i jak by po chwili starać się wprowadzić to w życie. Powoli, tak jak mówiła, pierw myśląc i słuchając jej rad. To nie było proste, z początku nie do końca był pewny które kamienie go utrzymają ale już po chwili kilku pomyłek wiedział czego unikać. Powoli zaczął iść do góry, zdecydowanie nie szło mu tak szybko jak Hannah ale złapał rytm. Gdy dotarli na górę jeszcze chwilę siedział nad krawędzią.
- Wow.... To było świetne! - przyznał dziewczynie i nawet poklepał ją po ramieniu.
- Dzięki... - dodał i wstał otrzepując się z resztek kamieni i piasku.
- Chodź! Skaczemy razem? - rzucił już lekko uginając kolana i podając jej rękę.
W zasadzie to nie udało się wykorzystać tej chwili... I nie tyle chciała po mówić o jej przyszłości co o ich. Szykował się trudny okres a mała... Cóż chciała dla niej oczywiście jak najlepiej ale była jednym z utrudnień. Ten temat jednak mógł poczekać... Nie jakoś super długo bo jutro trzeba będzie podjąć jakieś decyzje, ale to co powiedział River... Zdecydowanie zyskało priorytet. Obawiała się że wiedział dłużej... Że to ignorował bo przecież była jego siostrą. To był cholernie trudny temat. Z jednej strony... Dzieci mówiły różne rzeczy... Z drugiej... Myślała że to żarty małej... Ale teraz jak by się zastanowić Hannah wcześniej wspominała już o upodobaniach matki. Rozumiała też o czym myślał... Sama spojrzała na rękę której palce splotły się z jego... To.... Nie w porządku. Dla ich chwili spokoju, ktoś może zginąć. Oczywiście nie było gwarancji ani że tak będzie ani że Lake faktycznie to robi. Uscisnęła jego dłoń żeby wiedział że rozumie... Co nim kierowało i... Jest ok, przynajmniej na tyle na ile mogło. Co do pomysłu... To był kolejny trudny temat... Dla niej może nawet bardziej niż dla niego. Chyba... Z tego powodu bała się chwili gdy zostanie alphom. Nie zgadzała się z nim... Nie chciała jednak ani go urazić... Ani rozwscieczyć jak to bywało z Augustem... To on tu rządził... To była jego siostra i wrodzona hierarchia nakazywała jej ustąpić. Czy by go zamknęła gdyby chodziło o niego... Tak. Gdy padło podejrzenie że Troy mordował ludzi, mimo strachu zabrała go by przeszukać jego chatę. To... Łamało jej serce ale było słuszne. River... Ohh niewątpliwie było by jej ciężko i każdą minute spędziła by wtedy z nim w tym zamknięciu... Ale nie miała innego sposobu na odseparowanie tej osoby od ludzi.
- Riv... Ja... - zaczęła i cofnęła rękę żeby usiąść lekko bokiem i jednocześnie przodem do niego.
- Dostosuje się do twojej decyzji... Nie chce ani podważać twojej pozycji ani cie rozłościć ale z całym szacunkiem... To gówniany pomysł. - miała niemiłe wrażenie jak by mimo wszystko walczyła przy tych słowach z samą sobą... Jak wtedy gdy świadomie ignorowała wezwania Augusta. Była spięta pewnie nie mniej od niego...
- Proszę... Pomyśl przez chwilę... Kochasz ją, chcesz ją chronić. Zgadzam się że najpierw trzeba ustalić czy to prawda ale pytanie o to jej... To najsłabsze źródło prawdy. Naprawdę cię nie krytykuje... Ale miałeś je pod swoim dachem i nie doszedłeś do tego jak bardzo cię mamiła. Jeśli pomówisz z nią... Powie ci wszystko co chcesz usłyszeć. Gdy podejrzewaliśmy Troya o to że mógł mieć coś wspólnego z śmiercią Karan... Myślisz że nie myślałam o tym by go poszukać... By porozmawiać? Ale nieważne jaka była prawda, była duża szansa że tylko bardziej bym się sparzyła... Dlatego zamiast tego poszliśmy przeszukać jego dom. - nawet na niego nie patrzyła, lekko spuściła głowę z jednej strony w geście poddańczym.
Jeśli faktycznie będzie utrzymywał swoje... To musiała ustąpić, będzie go wspierać nieważne co się okaże... Chociaż.... Jeśli Lake będzie go wodzić za nos... Lub co gorsza spróbuję skrzywdzić... Chyba tym razem nie zapanuje nad sobą. I w tej chwili coś do niej dotarło... Gdy River ją spotkał polowała... W nocy, zostawiając Hannah ale troskliwa mama rzuciła się na niego akurat będąc... No gdzie? Już wróciła? Jeszcze nie odeszła? A skoro tak troszczyła się o małą to dlaczego później okazało się jaka jest naprawdę... Strasznie była tym rozdarta. Ale na samą myśl że River mógł tego spotkania nie przeżyć czuła... Wściekłość. Aż jej oczy lekko zabłysły żółtym kolorem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptySro 24 Sty 2024, 18:41

Już chciała go wyśmiać i znowu wyzwać od głupków albo innych nieudaczników, ale wspomniał o tym, że lepiej było się bawić na placu zabaw z innymi... I niestety, trudno byłoby jej nie przyznać mu racji. Może nie miała zbyt wielu znajomych, przez swój dość trudny charakter, jednak w pewnym momencie miała garstkę koleżanek i kolegów. Zwykle pojedyncze dzieciaki zbliżone do niej wiekiem, czasem rodzeństwa. Nigdy nie zapomni jak razem budowali całe miasta z piasku i robili wyścigu małymi samochodzikami albo kapslami po piwie, albo jak razem bawili się w berka czy chowanego. Dopóki Lake nie zaczęła się ich pozbywać jednego po drugim, jakby drażniło ją wszystko, co małej sprawiało radość. Już nie wspominając o sytuacjach, gdy zabijała znajomych Hannah w ramach kary, albo żeby zmusić ją do posłuszeństwa. Szybko... nauczyła się, że nie warto mieć przyjaciół, bo przytłaczająca i przerażająca jest myśl, że w każdej chwili coś złego mogło się im przytrafić. I to z jej powodu. Praktycznie gdzie nie poszła i z kim się nie zaprzyjaźniła, tam sprowadzała na taką osobę jedynie nieszczęście i śmierć. Musiała więc wymyślić coś, w co mogłaby się bawić tylko ona sama, ale na tyle ciekawe, by dało się tym zabić nudę. Gonitwy za uciekającymi zwierzętami, wspinaczka czy to po drzewach, czy po skałach albo jakiś gruzowiskach, dokuczanie innym... wszystko byleby nikt więcej z jej powodu nie ucierpiał, a i tak nie do końca i nie zawsze się to udawało.
- Pff... kretyn z ciebie. Najlepsza zabawa to taka, w którą można bawić się samemu - burknęła z nieukrywaną krytyką w głosie i zaczęła się wspinać. Miała zamiar zostawić Sama na dole, uznając, że na pewno zaraz przestanie się zgrywać i zacznie się normalnie wspinać po skale, ale gdy była kilka metrów nad wodą i usłyszała kolejny plusk, po tym jak się ześliznął do wody, westchnęła ciężko i odskoczyła od ściany klifu, tym razem samej lądując z głośnym pluskiem w wodzie. Wypłynęła na powierzchnię i pokręciła energicznie głową, strzepując nadmiar wody z głowy i włosów, by po chwili zacząć tłumaczyć Samowi, jak powinien się wspinać. Dość uciążliwe, bo masa czasu zeszła jej na tłumaczeniu mu wszystkiego i podpowiadaniu co i jak, a mogłaby w tym czasie ze trzy razy już sobie skoczyć i wspiąć się znowu po skale, jednak... taka wygrana i świadomość tego, że była w tym od niego lepsza, w ogóle nie sprawiałaby jej radości. Nie w momencie gdy się starałaby się jak najszybciej znaleźć u góry i skoczyć, a on dalej męczyłby się ze wspięciem się na kilka metrów nad wodę i nie spadnięcie do niej. Dużo przyjemniej mimo wszystko było wspinać się na górę razem z nim.
Nie pokazywała tego, ale była naprawdę zadowolona, że w końcu udało się im obojgu wdrapać na górę i w końcu będą mogli skoczyć. Pokazała jednak, że nie spodobało jej się to, jak nagle została poklepana po ramieniu. Od razu się zjeżyła i już miała na niego nakrzyczeć, szczerząc groźnie zęby, gdy nagle ją zaskoczył swoimi podziękowaniami. Mało tego! Całkiem zdurniała, gdy wyciągnął rękę w jej stronę i zaproponował wspólny skok. Nie bardzo rozumiała... Miała wrażenie, że jej nie znosił, przecież co chwila się kłócili i niezbyt dogadywali. Jednak taka okazja... mogłaby się więcej nie powtórzyć. Bo niby z kim? Dorośli standardowo, jak zwykle zajęci byli sobą, tylko patrzeć, jak o nich zapomną i zrzucą z siebie ubrania by zacząć się gzić przy jeziorku. A Sam jutro wróci do domu i o niej całkiem zapomni.
- Mhm... - mruknęła cicho, ostrożnie podając mu swoją dłoń, jakby zaraz miało się okazać, że to tylko kiepski żart i albo by ją zepchnął ze skały albo odepchnął od krawędzi, żeby samemu, jako pierwszemu wylądować w wodzie. Przygotowała się do skoku jak on i zerknęła na niego, gotowa w każdej chwili go puścić i skoczyć, byleby nie dać mu tej satysfakcji z zepchnięcia jej. Kiedy jednak dał znać, skoczyła razem z nim.
Właśnie dlatego na samym początku nie chciał w ogóle wspominać podczas tego wyjazdu. To był strasznie trudny temat i było właściwie tak, jak podejrzewał. Momentalnie zapanowała ciężka atmosfera pomimo tego, że Leah próbowała okazać jakoś swoje wsparcie. Niezbyt to pomagało. Zwłaszcza w momencie, gdy wilczyca podpowiedziała mu, jak można by rozwiązać ten problem. Niestety... nie takiego wsparcia i rozwiązania oczekiwał. Nie pomagał przy tym to, że wyobraził sobie to przez pryzmat samego siebie. Zamkniętego nie wiadomo jak długo w jakimś wilkołaczo-odpornej izolatce. Nie rozumiał jak coś takiego mogłoby komukolwiek pomóc. Raczej tylko pogorszyłoby sprawę. On... na pewno po wyjściu z takiego zamknięcia chyba dla samej zasady rzuciłby się na pierwszą napotkaną osobę, uznając ją za winną swojego zamknięcia. Jednak... trudno było nie przyznać, że w zamknięciu i kontrolowanych warunkach, Lake byłaby bezpieczniejsza i jej potencjalne ofiary także. Ale... zamknąć własną siostrę?
Siedział spięty i już nawet nie patrzył na Leah, myśląc o tym wszystkim i zastanawiając się nad lepszym rozwiązaniem, nieświadomie coraz bardziej rozluźniając swój uścisk na jej dłoni, aż ostatecznie samemu ją cofnął, gdy tylko Leah zabrała swoją rękę. Zjeżył się lekko. Jej krytyka wcale nie pomagała. Wiedział... czuł, że to gówniany pomysł, bo Lake najpewniej by zaprzeczyła takim oskarżeniom i stwierdziłaby, że Hannah ściemnia, by być w centrum uwagi. Też tak myślał, ale... z drugiej strony skoro Lake ich cały czas okłamywała, to czemu teraz miałoby być inaczej? Chciał wierzyć, że to nieprawda, albo, że nie zabija z własnej woli, że jest do tego zmuszana, ale sama mu się przyznała do tego, że kiedyś zagryzła łowcę. Co jeśli to wystarczyło, by wpadła w nałóg? On sam się łapał przecież na tym, że czasami przypominał sobie smak krwi tego organizatora, którego ugryzł, nim Leah zainterweniowała...
- Taa... Wiem o tym... - mruknął z nieco nieobecnym, rozdrażnionym tonem głosu, zapatrzony w kupkę kamieni i piachu przed sobą, bawiąc się metalową osłoną jednego z palców protezy, podważając ją lekko paznokciem, by zaraz ją docisnąć, by nie odpadła. Gówniana sprawa...
Nie przeniósł na nią wzroku, ani też się nie odezwał, cały czas tylko bawił się tą osłoną i wyglądało jakby jej nie słuchał, choć prawda była inna. Na pewno nie był zbytnio skupiony na tym, co mówiła, bo był pochłonięty myślami, rozdarty między oddaniem wobec siostry, a tym co powinien zrobić. Niemniej słuchał jej i nawet przestał bawić się palcami protezy, całkiem nieruchomiejąc, gdy Leah wspomniała o Karan. Co prawda w odniesieniu do podejrzeń wobec byłego chłopaka wilczycy, ale to i tak wystarczyło. Nie chciał by Lake stała się taka sama jak K9. Nie chciał, by spotkał ją taki sam los. W którymś momencie znajdzie się ktoś, kto będzie próbował bronić osoby, którą akurat upatrzy sobie na ofiarę, albo będzie szukał zemsty. Co prawda K9 stał się taki przez wampiry... Ale Lake też miała kłopoty przez jednego z nich. Naprawdę nie zdziwiłby się, gdyby to przez niego Lake stała się ludożercą. Miał ogromną ochotę odnaleźć tego gnoja i sprawić, by pożałował tego, co zrobił jego siostrze. Zwyczajnie zapolować na wampira. Ostatni raz pozwolił komuś krzywdzić jego rodzinę i przyjaciół. Czystokrwisty czy nie, mógłby być nawet samym prezydentem czy Świętym Mikołajem... miał zamiar zabić każdego, kto tylko zagrozi jego bliskim.
- Sprowadzę ją do Fostern... - wychrypiał w końcu, z całych sił się starając by tego nie wywarczeć na Leah. Wciąż nie uważał tego za dobre rozwiązanie, ale przynajmniej ani jej ani nikomu nie stanie się krzywda, będzie mógł ją mieć na oku i gdy będzie w zamknięciu... będzie miał czas by wymyślić jakieś lepsze rozwiązanie. Może Georg, albo Virgo będą mieli jakiś pomysł, jak wyleczyć Lake z jej uzależnienia. Myśl o siostrze przebywającej samej w ciemnym zamknięciu rozdzierała mu serce, ale było to lepsze, niż przepędzenie jej z terenów, gdzie oboje się urodzili i gdzie mieszkali ich rodzice niż kolejny niewinny człowiek miałby zginąć rozszarpany przez nią żywcem. Lepsze... Niż żeby ona stała się ofiarą jakiegoś łowcy.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptySro 24 Sty 2024, 22:47

On za to w życiu... Naprawdę wiele zjebał. Jednak zawsze otaczał się towarzystwem. W wielu wypadkach zupełnie nie odpowiednim ale... Chyba po prostu tak panicznie bał się bycia samemu że wolał kogokolwiek. Nigdy przez to nie szukał atrakcji na własną rękę. No... Ale jego matka była prawdziwym aniołem w zestawieniu z Lake... I to takim świętym z wyróżnieniem. Całe swoje życie podporzadkowała dziecku z przypadku. Naprawdę był jej wdzięczny za to co mu dała, ile poświęciła i że nigdy z niego nie zrezygnowała. Jednocześnie... Nie... Wspinaczka przez to nie była jego mocną stroną. W zasadzie był przekonany że Hannah go zostawi. Był naprawdę miło zaskoczony! Nie skomentował nawet tego jak stwierdziła że samemu było lepiej... To zdecydowanie nie była prawda ale zatrzymał to już dla siebie. Gdy dotarli na górę był... Naprawdę szczęśliwy! To prawda że Hannah go drażniła chwilami, ale od początku przyjął ją jak część rodziny. To było już niezmienne. Dlatego jej podziękował, dlatego nie przejął się jej zjedzeniem gdy ją poklepał, dlatego... Zwłaszcza dlatego wyciągnął do niej rękę. Chwilę przed skokiem z resztą upewnił się czy była gotowa i... Po prostu skoczył.
- Juhuuuuuuu! - krzyknął unosząc ich połączone ręce gdy lecieli.
Naprawdę świetnie się mu leciało w towarzystwie... Tak... Naprawdę lubił przebywać z kimś.
Gdy wypłynął trzepał się jak pies i zerknął na ścianę.
- Dawaj jeszcze raz! Zdrowia baczysz... Pójdzie mi już lepiej! - zachęcił entuzjastycznie i popłynął już w stronę skały.
Byli... Zupełnie nieświadomi tego z czym mierzyli się dorośli. Leah była naprawdę wdzięczna że River był z nią szczery... Chociaż to była naprawdę poważna sprawa. Zupełnie nie wiedziała jak mu pomóc... Żadne słowa przecież nie mogły mu ulżyć. Nie znała też żadnego sposobu... Żadnego złotego środka na podobną przypadłość. Ludzkie mięso było... Pyszne, słodkie, delikatne... Potrafiło zupełnie zawrócić w głowie. Z jednej strony była wściekała, na Lake oczywiście... Bo tak bardzo raniła swojego brata wszystkimi tymi wpakami. Z drugiej... Nie miała pewności kiedy to się zaczęło... Może faktycznie miała powód? Rozumiała co go gryzło chociaż... Było jej naprawdę źle patrzeć na niego w tym stanie. Ale jak mogła by go przed tym ochronić? Co zrobić? Dla niej samej to było trudne, co dopiero dla niego... Ostrożnie jak by bała się że ją odtrąci przesunęła ręke bo jego ramieniu.
- Przykro mi... Naprawdę... Riv... Zostaw to mnie. I tak mnie nie lubi... Może winić mnie... Pojadę po nią... I zostanę z nią tak długo jak będzie trzeba. W razie czego nie powiedziałam Ci o tych planach. - może to głupie ale naprawdę nie widziała nic lepszego, a chciała mu jakoś pomóc.
Może miał rację... Może za wszystkim stał wampir i ta cała Virgo mogła pomóc?... I nagle coś przyszło jej do głowy. Nie było to może rozwiązanie z którego była dumna ale...
- River... Virgo ma zdolność wpływania na umysły... Przynajmniej tak głosi plotka. Jeśli jej ufasz... Może ona pomoże? Może zabronić Lake polowań... Dosłownie. Może uzależnienie i tak będzie ją męczyć ale nie zrobi nikomu krzywdy..
Zaproponowała ostrożnie. To nie był głupi pomysł... Wilk syty i owca cała. Wciąż będzie go to raniło... Ale może bez motywu zamknięcia było by to prostesze.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyCzw 25 Sty 2024, 19:08

Początkowo nie była zbytnio przekonana i to nie tyle do wspólnego skoku, co do samego chwycenia Sama za rękę. Darli z sobą koty i choć lubiła słuchać jak opowiadał o stworach zamkniętych w jednym z magazynów czy o wampirach, nie zmieniało to faktu, że mu nie ufała. Właściwie mało komu ufała. Kiedy więc ostrożnie podała mu swoją dłoń, gotowa ją w każdej chwili zabrać, była... właściwie miło zaskoczona, gdy rzeczywiście wspólnie zeskoczyli ze skały. Nie krzyczała podczas lotu tak jak Sam, cały czas nawet pomimo spadania, pozostając czujna, w duchu bardzo się cieszyła z tego, że jednak razem skoczyli. Również się energicznie potrzepała głową, gdy wynurzyła się z wody i nie powstrzymywała się już od uśmiechu. Nawet zachichotała radośnie.
- Nie będę musiała już na ciebie czekać i patrzeć jak się ociągasz - powiedziała złośliwie i nawet pokazała mu język od razu zabierając się za wspinaczkę, jednak nie kryła już tego jak bardzo była szczęśliwa.
Tym razem jednak nawet nie pomyślała o tym, by dać chłopakowi jakąkolwiek taryfę ulgową i jedynie jak wspięła się na górę, usiadła na krawędzi, majtając sobie z nudów nogami. Podziwiała okolicę i co jakiś czas zerkała jak idzie Samowi. Przez moment nawet spojrzała z ciekawości w stronę dorosłych, orientując się, że już jakiś czas nie słyszała ich śmiechów i lekko przekrzywiła głowę, gdy okazało się, że się nie migdalili tak, jak początkowo myślała, ani też nawet nie siedzieli przytuleni do siebie. Uśmiechnęła się pod nosem, uznając, że Leah w końcu przejrzała na oczy i dotarło do niej, że ten kaleka nie był najlepszym materiałem na chłopaka. Nie wyobrażała sobie jak można być z kimś bez oka i bez ręki, a do tego z daleka wyglądającym jak stary dziad. Gdyby do tego śmierdział i by spotkała go na ulicy czy w parku, bez wątpienia wzięłaby go za jakiegoś menela. Albo ćpuna.
- Wdrapiesz się dzisiaj na górę?! - krzyknęła do Sama nie wytrzymując zbyt długo bez złośliwości skierowanych w niego. Bardzo szybko zaczynało jej się nudzić. Cierpliwość nie była jej mocną stroną.
Może nie był zły, ale... na pewno sfrustrowany przez to w jak beznadziejnym położeniu się znalazł i przez swoją bezsilność. A jeśli już to był zły na Lake, że przysparzała mu tyle kłopotów, ale i na samego siebie. Nie potrafił jej pomóc, a poza tym... Uważał, że niewiele się różnił od siostry, a ją potępiał. Sam przecież zaatakował człowieka. I to właściwie dwóch, biorąc pod uwagę chłopca, którego miał pod swoją opieką K9. Choć biorąc pod uwagę to, co wampiry zrobiły temu mężczyźnie... to można było go policzyć jako trzeciego, a ogólnie jako czwartą ofiarę jednookiego. Już nawet nie chodziło o to, czy tamte wampiry były kanaliami, które zasłużyły na śmierć, czy nie, bo dużo bardziej męczyło go to, że zabił ich po to, by móc osiągnąć swój cel. By móc zemścić się za swoją żonę. Z tego powodu... był nawet gorszy od Lake, która zabijała, bo była do tego zmuszana, albo z tego wewnętrznego, pierwotnego głodu. Zaatakował też przecież wampira, który przez cały czas starał się mu pomagać... Oszukał go. A do tego w gniewie omal nie rzucił się na wampirzycę... dzięki której miał znów dwie ręce, mógł dokonać swojej zemsty i przeżyć... Zdecydowaniem bardziej to on powinien zostać zamknięty i uznany za dużo bardziej niebezpiecznego dla otoczenia, niż Lake.
Wzdrygnął się lekko, wyrwany ze swoich rozmyślań, gdy Leah położyła dłoń na jego ramieniu. Obrócił lekko głowę, lecz nie był w stanie jej zobaczyć, nie obracając przy tym lekko swojego ciała. Wyprostował głowę i znów zapatrzył się w kamienną plażę, na której siedzieli. Odetchnął głęboko i nakrył ostrożnie metalową ręką jej dłoń. Był jej naprawdę wdzięczy za to, że była i starała się pomóc, choć jej plan mu się niezbyt podobał, jednak nie chciał jej zbytnio angażować w tę sprawę. Na pewno nie pozwoli jej zostać sama z Lake. Na własne oczy widział jak bardzo jego siostra "nie lubiła" Leah. Już i tak wystarczyło, że zawalił po całości z tym, że tak bardzo się zdenerwował przez tę sytuację.
- Już... zostaw... I chodź tu - mruknął, zdejmując jej rękę ze swojego ramienia tylko po to by ją objąć i do siebie przytulić.
- Zajmę się tym. Mi Lake nie zrobi krzywdy, w końcu jestem jej małym braciszkiem. Ale tobie... wolałbym, żeby na tym pogryzionym nadgarstku się skończyło - powiedział spokojnie, może nie tryskał entuzjazmem, ale usilnie starał się nie być już tak spięty i przybity. Nie było to łatwe w tej sytuacji, ale robił co mógł. Nie tylko martwił się przy tym o swoją partnerkę, ale również o samą Lake. Coś mu podpowiadało, że przy następnym spotkaniu... Leah nie byłaby już tak "miła" w starciu z Lake.
Myśląc o pójściu do Virgo i poradzeniu się jej w sprawie Lake, nawet nie pomyślał o tym, że wampirzyca mogłaby ją zaczarować, by nie polowała na ludzi. Bardziej myślał, że może były jakieś leki albo jakieś inne rozwiązania, które mogłyby pomóc. W końcu miała dostęp do naprawdę zaawansowanej technologii i cholernie inteligentnych ludzi, którzy co chwila coś dla niej wymyślali. Na przykład taki Georg. A musiał istnieć przecież jakiś sposób, skoro wampiry żywiły się krwią, a przecież nikogo nie atakowały. Co prawda trochę... obawiał się wspominania wampirzycy o tym, że od jego dachem mieszkała ludożerczyni, przede wszystkim obawiał się tego jak Virgo zareaguje na tę wieść, jednak... było to na pewno lepsze wyjście, niż trzymać Lake w zamknięciu jak jakieś zwierzę.
- Zapytam ją i tak mam do niej sprawę, której wolałbym nie załatwiać przez telefon - odparł, opierając policzek o jej głowę i przymykając oko, znajdując ukojenie w tym, że była obok.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPią 26 Sty 2024, 07:54

Sam często działał impulsywnie... Niewiele się zastanawiając. To nie do końca był ten typ który pierw robi i myśli... Po prostu nad wieloma rzeczami nie myślał wcale. Dlatego też teraz nawet przez myśl mu nie przeszło że Hannah mu nie ufała i skok był dla niej czymś stresującym. Dla niego była członkinią stada więc z automatu ufał jej i wierzył że ona widzi to tak samo... Nawet jeśli często się kłócili. Nawet na nią nie spojrzał gdy już lecieli, po prostu cieszył się i bawił z wspólnego lotu. Był, naprawdę szczęśliwy mogąc skoczyć z nią. Jednak najwięcej radości sprawił u właśnie jej śmiech gdy się wynurzyli.
- Wredota... - mruknął bardziej rozbawiony jej postawą i nawet chciał jej chlusnąć wodą w twarz, ale popłynęła do skały.
Tym razem! No dobra... Szło mu wciąż mozolnie ale i tak szybciej niż za pierwszym podejsciem. Miał wrażenie że trochę utknął na początku, nie do końca go zapamiętał gdy jeszcze na czuja wspinał się sam. Skupiał się i najpierw szukał odpowiedniej drogi, dopiero będąc pewnym szedł wyżej. Nie ślizgał się już na każdym kroku, chociaż mokre kamienie zmuszały do ostrożności. Oczywiście więc że szybko go wyprzedziła i dotarła na górę. Gdy wreszcie wciągnął się obok niej na chwilę położył się na plecach. Taaa... Pójdzie dziś spać, nieważne w jakiej formie! Nie kazał jej jednak dłużej czekać i już po chwili stanął na równe nogi, gotów do kolejnego skoku gdy.... Głośno zaburczało mu w brzuchu. Noooo tak... Kilka pianek nie mogło nasycić wilczego apetytu po tak intensywnym dniu. Podrapał się trochę zmieszany po głowie i zerknął w stronę zakochanych, on nie widział chwili gdy nie byli przytuleni bo męczył się na skalę.
- Skaczemy i płyniemy do nich żeby się otrzepać? - zaproponował z lekko złośliwym uśmiechem.
Dzień był ciepły, a ta dwójka nawet nie dotknęła wody... Przecież na pewno chcieli się trochę schłodzić! Z resztą, od razu nie czekając na odpowiedź podał jej rękę... Skakać i tak będą nie? Resztę można ustalić na dole.
To była... Beznadziejna sytuacja. Właśnie by do takich nie dochodziło, tak uważnie pilnowali szczeniąt przechodzących pierwszą przemianę. Bo o wiele łatwiej było zapobiegać niż później "leczyć". Nie widziała jednak w tym winy Rivera, i na pewno zmyła by mu głowę za to myślenie że był gorszy od Lake. Im dłużej "poznawała" jego siostrę tym bardziej przekonywała się że poszła w zupełnie przeciwnym kierunku niż brat dorastając. On patrzył na nią przez pryzmat dziecka jakim kiedyś była... Nie było o co go winić, każdy tak by na to patrzył. Nie lubiła tego uczucia gdy nic nie mogła zrobić więc mimo że domyślała się czego wilczyca spróbuję gdy zostaną same, zwłaszcza gdy do tego odezwie się jej uzależnienie, to i tak wolała by to zrobić niż by River to widział. Gdy odsunął jej rękę... W pierwszej chwili zabolało. Sądziła już że jednak zachowa się jak zwykły przywódca. Już niemal słyszała w głowie warknięcie "kim jesteś by mówić mi co zrobić z Moją siostrą?!". Nie bała się nawet bólu... Gdy pierwszy raz sprzeciwiał się Augustowi uderzył ją tak że upadła ale to nie uderzenie bolało... Tylko złamane zaufanie. Była więc szczerze zaskoczona gdy po prostu ją przyciągnął do siebie. Nie... Nie postępował jak inne wilkołaki. Nawet jeśli przez chwilę była spięta... To minęło gdy się w niego wtuliła. To... Niczego nie załatwiało... Ale skoro nie potrafiła mu pomóc inaczej... To pozostawało po prostu być. Prychnęła lekko nie odrywając się od niego.
- To tylko zadrapanie... Musiałam przecież dać jej odrobinę satysfakcji. - Zażartowała i spojrzała na świeży opatrunek. - Działa dziko... Prymitywnie. Nie walczyła wcześniej z wieloma takimi jak my, była zbyt spanikowana i niecierpliwa, a żeby to ukryć chciała mnie rozkojarzyć. - To była... Zwykła ocena po analizie na chłodno.
Gdyby doszło do równego starcia... River by ją pokonał. Problem polegał na tym że to starcie nie było w żadnym razie równe. Ona nie miała aż takich oporów, a gdy pozwoliła się jej zagadać... Była w pulapce.
- Proszę... Nie pozwól jej się bardziej skrzywdzić... - uznała że dokładne przemyślenia mogli zostawić na później.
To naprawdę nie był idealny plan... Ba! Była pewna że jeśli faktycznie ją zamkną a River zajmie miejsce przy siostrze... Ona nie opuści tej nieszczęsnej klapy nawet jak by miała warować przy niej tydzień. Będzie się kłócić jeśli będzie trzeba ale nie zostawi go na jej łaskę. Na szczęście... Oby faktycznie szczęście... Wspomnienie wampirów podsunęło jej jeszcze jeden pomysł... Ryzykowny pomysł bo ona... Nie do końca udała krwiopoijcom. Jednak... Był to swego rodzaju kompromis. Lake nie była by w stanie zabijać i nie musieli by jej izolować w tak mocnym stopniu.
- Yhmmm... Dobrze, że jesteś taki odporny na jej czary - odparła nie mogąc sobie darować tej odrobiny zazdrości w głosie.
Nie do końca była faktycznie zazdrosna... No może odrobinę. Ostatecznie chyba nikt się temu nie dziwił... Tenebris była dosłownie drapieżnikiem wyższym. Urodzona by wabić ludzi jak kwiaty owady. Ale ufała Riverowi. Ten przytyk był głównie po to by po tej... Niezręcznej rozmowie trochę odgonić smutne myśli.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPią 26 Sty 2024, 20:03

Choć początkowo była dość spięta i i niezbyt cieszyła się pomysłem wspólnego skoku... ostatecznie musiała przyznać, że naprawdę dobrze się bawiła. Może wciąż była nieufna i ostrożna, jednak dawno nie czuła się tak szczęśliwa. I to drugi dzień pod rząd! Nie dała Samowi okazji do ochlapania jej, bo zaraz zaczęła płynąć w kierunku skały, by znów się na nią wdrapać i tym razem czekać już na niego na górze. Nie darowała sobie przy tym "dopingowania" go w dość złośliwy sposób. Była przyzwyczajona do dokuczania innym i sprawiało jej to radość. Zwłaszcza że ona się przy tym dobrze bawiła w towarzystwie drugiej osoby i nie musiała się martwić o to, że coś tej osobie mogłoby później grozić ze strony jej matki. Skoro nie byli kolegami i wszyscy po krótkiej chwili potrafili mieć dość małej, nie było się o co martwić.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z tym grzecznym i ułożonym Samem, który bał się pogonić kurczami "bo River będzie zły"? - zapytała ironicznie ze śmiechem, nie kryjąc swojego zaskoczenia wywołanego jego propozycją, by zrobić dorosłym psikusa. Nie mogła jednak sobie darować okazji do przypomnienia Riverowi i Leah o swojej obecności. Chwyciła dłoń Sama i tym razem bez najmniejszych oporów skoczyła razem z nim wspólnie krzycząc i się śmiejąc, by zaraz po wylądowaniu w wodzie przystąpić do realizacji ich nikczemnego planu.
Może nie tak planowali sobie ten wypad, jednak i tak egoistycznym z jego strony było to, że zamiast wrócić do miasta z siostrą, by jej przypilnować, aby nikogo nie skrzywdziła, postanowił zostać tutaj z dzieciakami i kobietą, przy której jego serce po długim czasie cierpienia i samotności znów zabiło mocniej. Nie chciał jej oszukiwać, że wszystko było w porządku, bo wiedział, że im bardziej by zwlekał tym byłoby tylko gorzej. a tak przynajmniej... mieli to już za sobą i mógł liczyć na jej wsparcie. Nawet przez myśl mu nie przeszło, by odnieść się do niej przez pryzmat pozycji, którą zamierzał zająć po pokonaniu Augusta. Po pierwsze jeszcze nie był alphą, nawet się tak nie czuł i jeśli komuś coś zlecał, starał się by była to wyłącznie prośba, a nie twardy rozkaz. Poza tym... oboje się zgodzili z tym, że Leah była jego prawą ręką i partnerką. Nie ważne co by się działo, jej zdanie zawsze będzie się dla niego liczyć tak samo jak jego własne. Nie po to przecież z nią rozmawiał czy się zwierzał, by krytykować jej opinię tylko przez to, że była inna lub nawet przeciwna niż jego własna. Oni tutaj... Leah, Sam... byli dla niego przede wszystkim rodziną, nie stadem. O Hannah nie wspominając, bo była jego najbliższa krewniaczką w tym towarzystwie.
Nic nie odpowiedział, gdy stwierdziła, że zraniony nadgarstek to tylko zadrapanie. Jedynie westchnął ciężko i lekko pokręcił głową cały czas przytulając ją do siebie. Nie ważne o czym by rozmawiali, nie ważne jak poważna byłaby atmosfera czy sam problem, niektóre rzeczy się po prostu nie zmienią. Ale właściwie... taką ją pokochał i nie chciał by to się kiedykolwiek zmieniło. Była jego światłem latarni morskiej na bezkresnym wzburzonym morzu, które próbowało go pochłonąć w swoje mroczne odmęty i tylko dzięki niej udawało mu się bezpiecznie powrócić na brzeg.
- Nie wydaje się być typem wojowniczki. Jestem pewien, że w sytuacji zagrożenia stara się rozwiązać problem jednym może kilkoma sprawnymi ruchami, ale nie wdając się w zbędną, wyczerpującą szarpaninę - zgodził się z Leah, przypominając sobie to co widział, gdy obie nie były świadome jego obecności, a się ze sobą starły. Miał przy tym... bolesną świadomość, że to właściwie przez niego, przez jego prośbę Leah została ranna. Podejrzewał, że nic takiego by się nie stało, gdyby walczyła bez żadnych ograniczeń, gdyby nie poprosił jej o to, by nie robiła Lake krzywdy.
Obrócił lekko głowę i spojrzał na ukochaną, nie do końca rozumiejąc, co miała na myśli. Mogło jej równie dobrze chodzić w sensie dosłownym, by skończyło się tylko na tych bliznach od pazurów Lake, które nosił na twarzy praktycznie od czternastego roku życia. Choć istniało również prawdopodobieństwo, że mogła go prosić o to, by nie dać się przez nią więcej skrzywdzić psychicznie. Po tej informacji o tym, że Lake mogłaby być ludożerczynią... raczej nic go już bardziej nie wytrąci z równowagi. Dobrze że już był siwy, bo bez wątpienia następnego dnia przybyłoby mu białych kosmyków, wyraźnie odznaczających się na ciemnej czuprynie.
Pocałował ją w głowę i odrobinę mocniej do siebie przytulił.
- Nie pozwolę by skrzywdziła kogokolwiek. Nie ważne czy mnie, czy kogoś innego - obiecał szczerze, na nowo wtulając przecięty bliznami od wilczych pazurów policzek w jej białe włosy.
Niezwykle miłym zaskoczeniem była dla niego propozycja poproszenia Virgo o pomoc i to z ust Leah. Wiedział, że nie przepadała za wampirami, ale sądził, że tej jednej "nie lubiła" jeszcze bardziej niż wszystkich innych. Zdawał sobie sprawę, że równie dobrze ta niechęć mogłaby wynikać z samej zazdrości, jednak... wolał zachować te przemyślenia dla siebie. Jeszcze Leah postanowiłaby go pogryźć w gniewie, a atrakcji... im już chyba zdecydowanie wystarczyło jak na jeden dzień.
- Prawda. Niestety na ciebie nie jestem już tak odporny - odparł, podejmując jej grę, nawet lekko poluźnił swoje objęcia, by móc na nią spojrzeć i uśmiechnąć się niewinnie. W końcu nie miał nic złego na myśli, a tylko się droczył. Na swoją obronę mógł dodać jedynie, że to ona zaczęła.
- Co do...?! Ugh! SAM! HANNAH! - krzyknął nagle wypuszczając z objęć Leah, jednocześnie zaskoczony i oburzony, gdy nagle nie wiadomo skąd pojawiły się przy nich szczeniaki i zaczęły się otrzepywać z wody, której zimne krople zaczęły spadać i na jednookiego i na Leah.
- Niech no was tylko złapię! - zagroził już bardziej z rozbawieniem, niż faktyczną złością, wstając z koca i rzucając się w pościg na dzieciakami. Hannah zaczęła krzyczeć i od razu rzuciła się do ucieczki, uznając, że chowanie się w tej chwili za Leah nie wiele jej pomoże. Sprytnie jednak czmychnęła do wody od razu odpływając na większa głębokość, by nie ryzykować tym, że jednooki wejście do jeziorka za nią, gdy będzie stała po pas w wodzie. Coś jej się kojarzyło, że jej beznadziejny wujek czy to pływać nie potrafił, czy tam nie przepadał za wodą.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPon 29 Sty 2024, 06:18

Naprawdę zaczynał się przyzwyczajać, bo te złośliwości nie robiły już na nim takiego wrażenia. Oczywiście młoda na pewno nie raz jeszcze wyprowadzi go z równowagi i szczerze w to nie watpił. Jednak miło było bawić się z kimś tego samego gatunku. Uśmiechnął się szeroko gdy była nieco zaskoczona jego pomysłem.
- Ej... Wczoraj mógł mnie jeszcze odprawić do domu... Dzisiaj nie będzie mu się chciało. - odpowiedział dumnie i podał jej rękę by zrealizowali swój diabelski plan.
Nie miał pojęcia że River mógł obawiać się wody... Założył, że po prostu wolał spędzać czas z Leah na brzegu... Dorośli... Niemniej, pewnie nawet gdyby wiedział nie zmienił by pomysłu. Ostatecznie nie wylewali wiadra wody tylko trochę ich ochlapią.
To prawda że pozostawienie Lake bez nadzoru było... Samolubne. Biorąc jednak pod uwagę to że jej powiedział... Brali tą odpowiedzialność na pół. Przecież ona też mogła zarządzić powrót... Mogła się zasłaniać tym że chciała sprawić dzieciakom radość ale prawda była taka... Że chciała spędzić tu chociaż trochę więcej czasu przed powrotem do rzeczywistości. Chciała spędzić jeszcze trochę czasu z nim.. Może nie był oficjalnie alphom... Może nie pokonał jeszcze Augusta, ale to akurat nie miało dla niej znaczenia. Nie musiał być alphom stada z Fostern by być jej... Nie należała do stada od dawna więc sama decydowała kim będzie jej przywódca... I oficjalnie zaakceptowała w tej roli jego... Technicznie więc rzecz ujmując... Tak... Był już alphom, chociaż ich stado nie było duże. I o ile poznała już go jako go, to trochę pewnie jeszcze minie zanim nauczy się że wciąż i nawet w tych chwilach River po prostu pozostał sobą a nie zmieniał się w Augusta. Ta... Zmiana atmosfery dobrze im zrobiła. Nie winiła go za ten nadgarstek, nawet gdyby jej nie poprosił i tak nie chciała by skrzywdzić Lake. Może była wredną suką... Ale po zostawała jego krewną. To samo w sobie nakazywało białowłosej stosować taryfę ulgową. Przytaknęła lekko głową gdy River kontynuował rozpoczętą przez nią analizę. Fakt... W czasie starcia Lake chciała ją rozkojarzyć... Zająć i najlepiej w jednym ruchu skoczyć do gardła. Fakt, że czarna wilczyca jej dosięgła, nawet jeśli nie do gardła, a do łapy i tak pokazywał, że była w tym dobra. Trafiała słowami o wiele lepiej niż zębami. Obawiała się że River przeliczy się uważając że jego oszczędzi bo byli rodzeństwem... Więc w zasadzie... Chodziło jej o oba. I o stronę fizyczną i psychiczną. To było... Okropne... Okrutne uczucie. Świadomość że mężczyzna którego kocha cierpi przez kogoś... A ona nic nie może nic zrobić, bo przecież on kocha dziewczynę przez którą cierpi. Jej krzywda tak samo by go raniła. Przytuliła się z powrotem do niego na chwilę przymykając oczy gdy obiecał że Lake nikogo nie skrzywdzi... To było samolubne... Bardzo samolubne ale w tym wypadku nie obchodzili ją inni... Martwiła się o niego. Pomysł z wampirzycą... Naprawdę nie był łatwy. Jednak nie chodziło o jej samopoczucie... Tylko jego oraz życia które może on uratować. Niemniej... Nie mogła sobie darować komentarzu co do owej... Odporności Rovera. Zaśmiała się i otworzyła oczy lekko odchylając się by na niego spojrzeć. Przesunęła delikatnie swoim nosem po jego i chwilę po prostu rozkoszowała się tym że był.
- Niestety? Mnie tam bardzo to pasuje! - odparła po tej drobnej chwili z uśmiechem na ustach.
Krzyknęła zaskoczona gdy z tej rozmowy wyrwały ich trzepiące się szczeniaki. Z resztą ich krzyki mieszały się z śmiechem dzieciaków. Sam był wyraźnie dumny z swojego pomysłu i wykonania bo perfekcyjnie udało im się podejść i zaskoczyć dorosłych. Gorzej gdy Leah w momencie wstała a River ruszył na nich... Cóż pozbawiony wiedzy o słabości Rivera, dzieciak z śmiechem ruszył w las. Może nie jakoś super głęboko ale zdobył dziś nową umiejętność, której mógł wykorzystać! Noo może niekoniecznie było to łatwe, bo umiejetność ta zdecydowanie nie była jednocześnie super zaawansowana i chłopak musiał pierw dostrzec odpowiednie drzewo by ostatecznie częściowo na nie wskoczyć i tylko częściowo się wspinać. Hannah poszło lepiej.. Z pozoru bo zapomniała chyba o tym że była jeszcze Leah... A ona już wody się nie bała. Zostawiła Riverowi ściągnięcie chłopaka a sama pobiegła za Hannah. Rozpędziła się i wybiła z brzegu by kawałek dalej wylądować w wodzie. Była zimna... Ale to nic dla wilczych organizmów.
- Tak łatwo nie uciekniesz! - rzuciła i dosyć szybko udało się jej złapać małą uciekinierkę. Wzięła ją z resztą pod pachę i wyniosła na brzeg.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPią 02 Lut 2024, 00:05

- Ale z ciebie niegrzeczny chłopak - mruknęła z lekką ironią, ale też nieukrywanym rozbawieniem. Naprawdę jej zaimponował tą chęcią do psot. Zwłaszcza że przecież poprzedniego dnia tak się wahał przed ganianiem razem z nimi za kurczakami. Nie trzeba było jej jednak dwa razy przekonywać. Złapała dłoń Sama i razem z nim skoczyła ze skały, by po wylądowaniu w wodzie, przystąpić do realizacji ich nikczemnego planu. Nie wyrywała się do przodu, a w pełnym skupieniu płynęła tuż obok chłopaka w stronę brzegu. Jeśli mieliby po tym mieć kłopoty, to oboje. Nie weźmie na siebie całej winy, ani nie da się wkopać.
Było mu źle z myślą, że świadomie mógłby pozwolić na to, by Lake kogoś skrzywdziła, bo on wolał sobie miło spędzić czas w górach z bliskimi i poudawać szczęśliwą rodzinkę. W ogóle nie podejrzewał, że Leah mogła myśleć podobnie. A już tym bardziej, że również weźmie odpowiedzialność, jeśli w tym czasie Lake kogoś zaatakuje. Bardziej spodziewał by się tego, że Leah będzie na niego zła i zawiedziona jego postawą, że w takiej sytuacji myślał o własnej przyjemności. Takie zachowanie nie robiło z niego dobrego przywódcy i bardzo szybko mógł przez coś takiego stać się taki jak August, który przejmował się tylko własnym interesem, a nie dobrem ludzi dokoła niego. Nie pomyślałby jednak, że Leah byłaby gotowa poświęcić kilka żyć, byleby móc z nim spędzić trochę więcej czasu. Właściwie... że był dla niej dużo ważniejszy niż inni. Choć zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo się o niego martwiła i że najpewniej skoczyłaby za nim w ogień, by go wyciągnąć. W końcu... wyznał jej swoje uczucie, mówiąc, że on zawsze będzie ją chronił, a ona jego, czego dała najlepszy dowód, gdy poszli do groty pod drzewem, z którego wypływała woda. Tak było od samego początku, jak tylko się poznali, jest i był pewien, że już nigdy się to nie zmieni. Że zawsze będą siebie nawzajem ochraniać i co by się nie działo zawsze będą mogli na sobie polegać. Naprawdę miał wrażenie jakby była jego drugą połówką. Co prawda nadal kochał Karan i nigdy nie przestanie, nigdy o niej nie zapomni, jednak z Leah... jakby łączyła go zupełnie innego rodzaju więź. Dużo mocniejsza i trwalsza niż zwykłe zauroczenie czy nawet miłość.
Uśmiechnął się i sam przymknął oko, gdy otarła się swoim nosem o jego. Nie pozwolił jej zbyt prędko uciec, obejmując ją w talii jedną ręką i przytrzymując w miejscu, by tak chwilę posiedzieć, opierając swoje czoło o jej.
- Mnie też pasuje, ale czasami przerażające jest to, jak bardzo zawróciłaś mi w głowie - mruknął z lekkim rozbawieniem, nie ukrywając tego, że się z nią droczył. Zupełnie nie spodziewał się przy tym, że dzieciaki mogły przeprowadzić na nich zamach.
Skrzywił się, gdy jedno z psotników wbiegło od razu do wody, jednak szybko podłapał to wymowne spojrzenie Leah i tylko jej lekko kiwnął głową, biegnąc za Samem w las. Mało brakowało by przebiegł obok drzewa, na które wdrapał się chłopak, zorientował się jednak w porę, przez zwykły przypadek. Akurat wiatr zawiał w jego stronę, zdradzając położenie nastolatka.
- Naprawdę? Złaź tutaj, nie chce mi się po drzewach chodzić - powiedział, zadrzierając głowę do góry, by spojrzeć na kryjącego się za gałęziami i liśćmi.
Hannah za to, o ile z początku była ogromnie z siebie dumna i pokazywała głupie miny w stronę brzegu, że dali się tak łatwo przez nią wykiwać, a ona teraz była bezoieczna. Całkowicie wypadło jej z głowy, że Lęah nie bała się wody. Kiedy jednak nuż to sobie uświadomiła, było za późno na ucieczkę. Pisnęła głośno, wystraszona nagłym zbliżeniem się do niej Leah i porwaniem małej pod pachę. Próbowała się wyrwać, ale nic to też nie dało.
- To nie był mój pomysł to wszystko Sam! - spróbowała się od razu wybronić i zrzucić z siebie winę na Sama. W końcu był starszy.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPon 05 Lut 2024, 07:21

Puścił te słowa mimo uszu, jedynie lekko przewracając oczami. Cenił sobie zdanie Rivera i naprawdę nie chciał go denerwować... Obawiał się czy jednooki pochwalał by ganianie za biednymi kurczakami... I to jeszcze sąsiada! Oczami wyobraźni już nawet widział starego gospodarza z widłami który mógł ich złapać i zaprowadzić z skargą do przyszłego przywódcy... A jak by był mocniej przewrażliwiony i wezwał policję?! Naprawdę miał dość tego typu atrakcji... Drobne psoty to już coś zupełnie innego! Zwłaszcza po tym jak River dzisiaj sobie z niego żartował! Pomysł wpadł mu po prostu tak... Naturalnie.
Nawet nie pomyślała o tym pod takim kątem... August poświęcał wszystkich, nie ważne czy znanych czy nie bliskich czy dalekich znajomych. Liczył się tylko cel... Może i w ich zachowaniu było nieco samolubstwa ale była przekonana że nigdy nie skończą tak jak on. Rodzina była najważniejsza... A jej rodzina była teraz tu i bezpieczna w Fostern. W Venandi... Nawet nie było pewności czy Lake coś zrobi. Ale może faktycznie było to tylko wybielanie się... Może... Estera miała rację i będą musieli uważać by nie kończyć jak obecny przywódca. Tyle, że bliskość jednookiego była tak kusząca. Boże... Może faktycznie rozumiała Augusta... Gdyby coś stało się Riverowi chyba... Nie potrafiła by pozostać spokojna. Może tacy po prostu byli... Może wierność i bezgranicznie oddanie wilkołaków miała po prostu drugie dno. August stracił wpojoną partnerkę... Stracił dziecko... Nawet River był po tym zaślepiony zemstą... Uśmiechnęła się gdy nie pozwolił jej się odsunąć i jeszcze te słowa...
- Mów tak dalej to jeszcze uwierzę że się wpoi... Aaa! - nie zdarzyła dokończyć bo zimne krople wody w pierwszym odruchu dawały poczucie bólu na rozgrzanej słońcem skórze. To oczywiście tylko wrażenie ale nie odpuści sobie zemsty! Nie potrzebowała słów by zrozumieć spojrzenie Rivera... Hannah myślała że jest sprytna, ale zupełnie zapomniała o niej! Sam za to wydawał się łatwym celem dla Rivera... Nikt się chyba nie spodziewał że szczeniak ucieknie na drzewo!
- Nie ma takiej opcji! - zaśmiał się i pokazał Riverowi język... Dla pewności jednak czy River za nim nie pójdzie chciał wejść wyżej. To był błąd, nie miał wprawy w wspinaczkach i gdy chwycił z pozoru grobszą gałąź bez liści ta pękła jak zapałka. Chłopak poleciał w dół odbijając się po drodze o kilka innych gałęzi zanim wylądował twarzą w ściółce. Oj mimo regeneracji jaką posiadali z tego pewnie będzie przez chwilę siniak!
Gdy Leah dopadła Hannah małej nic nie dawało wyrywanie się! Była na to przygotowana i trzymała ją pewnie zupełnie jak by niosła prawdziwego szczeniaka który przy pierwszej okazji pójdzie w las.
- Ah tak? I powiedz jeszcze, że cię zmusił? - zapytała rozbawiona doprowadzając małą winowajczynie na koc gdzie owinęła ją ręcznikiem niczym kaftanem bezpieczeństwa.
- Obawiam się, że tak nie przekonasz ławy przysięgłych i zostaniesz uziemiona. - dodała dalej żartując i nawet krótko ją łaskocząc po bokach.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyWto 06 Lut 2024, 15:21

Pomimo wszystkich swoich wątpliwości, chciał wierzyć, że będzie dobrze. Że Lake nikogo nie zaatakuje do jego powrotu i że jednooki nigdy nie stanie się taki jak obecny przywódca Fostern. Bardzo mocno wierzył w to, że Leah nigdy mu na to nie pozwoli i do tego nie dopuści. Choć... już zabił z zemst i to nie tylko tego, którego zemsta dotyczyła. Miał też przecież ogromną ochotę zabić Flyna, gdy ten uderzył Leah na ganku. Zarwał z tego powodu całą nockę, błądząc po lesie i próbując go znaleźć, a zamiast tego trafił na Augusta stajni na jego ranczu. Chciał wierzyć, że już nigdy nie będzie zaślepiony przez zemstę, ale nie wiedział co przyniesie los. Nie wiedział jak zareaguje, jak bardzo dotknie go, jeśli coś złego... Nawet nie chciał o tym myśleć. Wolał skupić się na tym, by zakończyć konflikt z wampirami, by zawrzeć z nimi sojusz i nie martwić się o to, że znowu komuś z jego bliskich odebrane zostałoby życie. Zwłaszcza Leah. Tej straty na pewno, by nie przeżył.
Chciał się z nią jeszcze trochę podroczyć, po prostu posiedzieć, trzymając ją w swoich objęciach, może spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o wpojeniu, skoro już o nim wspomniała. Łatwiej by mu pewnie było samemu określić czy rzeczywiście się w nią wpoił. Dzieciaki jednak udaremniły te plany, mając zupełnie inny pomysł na tę chwilę.
River był niezmiernie wdzięczny Leah, że postanowiła go wesprzeć i pomóc w dopadnięciu niesfornych szczeniaków. A szczególnie jednego aż nazbyt sprytnego i pewnego siebie, który uciekł do wody. On skupił się na drugim, tym starszym, który miał być przecież doroślejszy i mądrzejszy. A przynajmniej taki być powinien przez fakt, że był starszy od Hannah.
Uniósł lekko brew i prychnął rozbawiony, kręcąc przy tym głową.
- Skoro nie po dobroci... - zaczął, podchodząc do drzewa, gotów zacząć się na nie wspinać, lecz wtedy usłyszał trzask łamanej gałęzi i zaraz zobaczył, jak Sam leci na ziemię.
- Miło, że spadłeś - zaśmiał się, nie mogąc sobie darować tego żartu. Od razu przy tym podszedł do chłopaka i podał mu rękę, by pomóc mu wstać i przy okazji upewnić się, że nic poważnego mu się nie stało.
- A mówiłem żebyś zszedł, to nie słuchałeś - wytknął mu i poczochrał mu włosy.
Hannah za to się szarpała i wściekała niemalże jak ryba wyciągnięta z wody. W pewnym momencie nawet była gotowa ugryźć Leah w rękę, żeby tylko się uwolnić, ale zrezygnowała z tego pomysłu, gdy dostrzegła owiniętą bandażem dłoń. Przez to uspokoiła się też nieco, przyjmując bardziej obrażoną minę i postawę.
- Tak! Zmusił mnie! Powiedział, że będę spała przed namiotem i że mnie tutaj zostawicie, jeśli mu nie pomogę! - skłamała szybko, podłapując pomysł Leah, że chłopak mógłby ją do tego zmusić. To była przecież wymówka idealna, że też sama na to od razu nie wpadła.
- Co?! Ale dlaczego?! - jęknęła niepocieszona, że wciąż mogły jej grozić jakieś konsekwencje za to co zrobiła. A Leah sama zaproponowała, że Sam ją zmusił. Już chciała się burzyć dalej, ale Leah nagle zaczęła ją łaskotać i nie miała się przez to jak bronić. Śmiała się się głośno próbując jakoś uciec i wyrywać przed torturującymi ją dłońmi, ale nie wychodziło jej to, gdy była zaplątana w ręcznik.
- Haha...! Leah...! Przestań...! - próbowała z siebie wydusić pomiędzy śmiechem. Ostatecznie jedynie się bardziej zapowietrzyła i czkawki dostała, choć nie przestawała się przy tym śmiać.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyCzw 08 Lut 2024, 08:32

Cóż... Ona nie miała takiej wiary w siebie jaką on w niej pokładał. Oczywiście, będzie go wspierać tak jak ciągle to robiła... Ale czy będzie w stanie go powstrzymać przed nawet głupią decyzją w zemście? Sama przecież jej chciała i to on prosił ją by jej zaniechała dla dobra stada... A naprawdę chciała cierpienia Augusta za wszystko co zrobił. Nie mówiąc już o tym jak rzuciła się na Estere gdy River zasnął... Miała wrażenie że działała w jakimś transie! Myśl, że coś mu się stało sprawiła, że zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Była... Przerażona, chyba jeszcze jak nigdy. Gdyby faktycznie coś mu się stało.... Nie... Zdecydowanie nie miała takiego zaufania do siebie. Ale miała do niego... Może więc faktycznie wystarczy że będą razem. Co prawda nie miała pojęcia że myślał poważnie o tym wpojeniu, ale nie miała nic przeciwko temu by spędzić jeszcze trochę czasu z nim... No ale tak... Dzieci. W zasadzie miała go dla siebie cały tydzień i mogła mieć pretensje tylko do siebie, że nie powiedziała mu co czuje wcześniej. Teraz już musiała się nim podzielić. Zostawiła mu Sama, idąc po Hannah do wody. Uwielbiała tą chłodną górską wodę! Była orzeźwiająca i zupełnie jak by dodawała sił... Naprawdę byli gatunkiem mającym niezwykłą więź z przyrodą. Z resztą... Hannah też to czuła, miała tak dużo energii i siły! Zabawne... Nie do końca podobały się białowłosej pewne zachowania małej, ale w tym krótkim czasie naprawdę polubiła tą małą wredote. Może dlatego że była jego krwi? Może gdyby okoliczności były inne... Lake też by polubiła? Tak czy siak... Mała szybko awansowała na pozycję kogoś z rodziny, nawet jeśli biologicznie niebyła jej krewną. Rozbawiło ją gdy dziewczynka podchwyciła że została zmuszona do wygłupów... Taaaa w życiu w to nie uwierzy.
- Dlatego że mój nos mówi mi że ktoś tu mija się z prawdą... - odpowiedziała tajemniczo dotykając czubka nosa jak by to miało podkreślić prawdziwość słów. Potem zaczęła ją łaskotać... O wiele bardziej było jej do twarzy w uśmiechu. Oczywiście sama się przy tym uśmiała ale też nie torturowała jej zbyt długo... Jeszcze się dziewczyna udusi!
- Już dobrze dobrze... Tylko oddychaj mała wścieklizno... - dodała tylko rozbawiona i poczochrała jej włosy sama biorąc drugi ręcznik i przesuszając nim końce białych włosów, rozejrzała się też za Riverem i Samem.
Upadek... Chyba bardziej zabolał jego dumę. A było tak dobrze!
- Auu... - jęknął wstając i skrzywił się słysząc żart Rivera.
- Ha... Ha... Bardzo śmieszne... - dodał i oczywiście przyjął rękę Rivera żeby wstać trochę sztywno... Ale za nic nie chciał pokazać że jest trochę obolały.
- Ale nie wlazł byś tam za mną! - rzucił dumnie gdy się trzepał z ściółki.
- Nie mów dziewczyną....
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPią 09 Lut 2024, 12:42

Może nie znali się jakoś zaskakująco długo, wciąż nie wiedzieli o sobie wielu rzeczy, a Leah dała już dowód na to, jak gwałtowana i impulsywna potrafiła być. Bez większego namysłu przecież rzuciła się na starą wiedźmę, której tak bardzo przecież się obawiała nawet jako dorosła kobieta. I nie zamierzał jej za to krytykować, bo przecież był taki sam. Całą noc błądził po lesie myśląc tylko o tym, by dopaść syna Augusta i porządnie dać mu w kość za to, że uderzył dziewczynę. Biorąc pod uwagę to jaka była Leah... Istniało naprawdę spore prawdopodobieństwo, że będzie jej trudno ustać w miejscu, gdy dojdzie do jego starcia z obecnym przywódcą, mimo wszystko wierzył w Leah, że nie zrobi nic głupiego, nawet jeśli sytuacja będzie wyglądała naprawdę nieciekawie dla jednookiego. Ani nie pozwoli, by to on coś głupiego zrobił. W końcu była jego bethą. Była jego prawą ręką. I zdecydowanie kimś więcej.
Nie zdążył jej jednak tego przedstawić, jak on to widział, bo wkroczyły dzieciaki, jednak był pewien, że jeszcze będzie miał ku temu nie jedną okazję. I tym razem nie zamierzał z tym zwlekać tak, jak ze swoim wyznaniem, które praktycznie cały tydzień w sobie dusił, wynajdując co chwila jakieś wymówki, że to nie jest odpowiedni moment, zamiast zebrać w sobie choć odrobinę odwagi i jej od razu o tym powiedzieć. Choćby gdy siedzieli przy ognisku, gdy przyjechał znowu do Fostern po swojej i jej walce. Na pewno nie byliby teraz oboje na siebie tak źli w środku duszy, że teraz nie zostało im już za wiele czasu, który mogliby spędzić tylko we dwoje. I najpewniej nie prędko będą mieli taką okazję, biorąc pod uwagę, że zobowiązali się do opieki nad Hannah, a do tego jeszcze musieli skupić się na przygotowaniach do wyzwania Augusta do walki o przywództwo. I jeszcze ta sprawa z Lake... Biorąc pod uwagę to wszystko... nie było widać za wiele możliwości, by chociaż znów usiąść wspólnie przy ognisku ze skrzynką piwa i skwierczącym na rożnie prosiaku, a tym bardziej by wybrać się w góry tylko we dwójkę. Miał jednak zamiar każdą wolną chwilę jaka tylko się nadarzy poświęcić tylko i wyłącznie Leah. Choćby miało być to tylko marne 10 minut.
Zostawił dziewczyny na moment same i pobiegł w las za Samem. Musiał przyznać, że chłopak naprawdę go zaskoczył tą ucieczką na drzewo, choć nie do końca był to najlepszy pomysł, bo przecież uniemożliwił sobie tym samym dalszą drogę ucieczki, czy nawet próbę obrony. Mógł jedynie wspiąć się jeszcze wyżej, mając nadzieję, że jednooki nie umie się wspinać. Zresztą nawet nie musiał, bo pośpiech i brak doświadczenia Sama szybko przesądziły o wyniku tego spotkania. I to chyba w najbardziej bolesny sposób, jaki w tej sytuacji można było osiągnąć.
River wiedział, że nie powinien się śmiać ze szczeniaka, gdy ten spadł i się poobijał. Wilcze geny szybko zregenerują odniesione obrażenia, a jednooki po prostu nie mógł się powstrzymać. Zwłaszcza że zdawał sobie sprawę, że w tym momencie najbardziej ucierpiała duma chłopaka, a nie on sam.
- Oczywiście, że bym za tobą nie wlazł... - przyznał całkiem szczerze, choć nadal rozbawiony, dokańczając w myślach, że nie zamierzał ryzykować pęknięcia jakiej gałęzi pod nim i upadku na ziemię. Nie chciał jednak dobijać bardziej chłopaka, więc wolał zachować te myśli dla siebie. Chwycił go ramieniem za szyję, jakby dźwignie mu zakładał i poczochrał go po głowie, wystającej spod jego pachy. Tak w ramach zemsty za ochlapanie go.
- Następnym razem, wybieraj jakieś bezpieczniejsze drogi ucieczki. I to takie, które nie odbierają ci możliwości odwetu - poradził mu łagodnie, gdy go wypuścił po krótkiej, przyjacielskiej szarpaninie i wracał razem z nim w stronę jeziorka i dziewczyn.
- Gdyby ta gałąź nie pękła i znalazłbyś się na czubku drzewa, a ja zacząłbym się jednak po ciebie wspinać, co byś zrobił? - zapytał, nie tracąc uśmiechu z twarzy. Miał nadzieję nauczyć czegoś chłopaka w ten sposób. Albo raczej by on sam wyciągnął naukę z popełnionego przez siebie błędu.
- I nie martw się. Zostanie to miedzy nami. A już na pewno nic nie powiem pewnej białej wilczycy - mruknął ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy, lekko przy tym trącając go łokciem w bok, mając oczywiście na myśli Freydis, która tak zawróciła Samowi w głowie. Zdawał sobie sprawę, że do czasu przyjazdu tutaj, Sam myślał, że River był zainteresowany Astrid i że siłą rzeczy będzie z nimi również jej młodsza siostra. Obiecał mu jednak, że jeszcze zabierze go na weekend do Fostern i wtedy zapewni mu możliwość spotkania z białą wilczycą. I to może nawet bez nadzoru dorosłych. Musiał tylko dowiedzieć się kiedy jest ten festyn czy to wielkie otwarcie pola namiotowego, o którym wspominała pani Rita. No i oczywiście musiał porozmawiać z Astrid, czy nie miałaby nic przeciwko. Gdy tylko wrócili do dziewczyn, od razu urwał ten temat, by nie wprowadzać chłopaka w zakłopotanie.

- Ale to prawda! - Hannah próbowała iść dalej w zaparte, choć jej pewność siebie trochę z niej uleciała, gdy Leah zażartowała, że węchem można wyczuć kłamstwo. Naprawdę jej w to uwierzyła. Zrozumiała, że wilczyca sobie stroiła z niej żarty w momencie, gdy ta zaczęła ją łaskotać. Nie sądziła, że ze śmiechu dostanie aż czkawki. I to nie takiej, gdzie wystarczy na moment wstrzymać powietrze czy ziewnąć, żeby się jej pozbyć.
- Prze...hiccup...przecież..hiccup... oddycham! Hiccup! - krzyknęła zdenerwowana zdecydowanie na to, że dostała czkawki, niż na samą Leah. A im bardziej się wściekała, tym bardziej i głośnej czkała. Aż sama na siebie zaczęła warczeć, ale... przerywany czkaniem, nie był to najgroźniejszy warkot w jej życiu. Ostatecznie sfrustrowana i bezradna, upokorzona tą sytuacją, schowała swoją twarz, mocno przytulając się do Leah.
- Coś się stało? - zapytał jednooki, akurat w tym momencie do nich podchodząc i spojrzał zaskoczony na Leah, nie wiedząc czy powinien się martwić, może ingerować.
- Nic... Hiccup... Spa... hiccup... daj! - burknęła Hannah, choć od razu pożałowała tego, że nie potrafiła utrzymać języka za zębami i teraz było jej jeszcze bardziej głupio, że chłopaki widzieli, jak męczyła się z czkawką... I do tego widzieli jak w akcie słabości tuliła się do Leah. Cała czerwona na buzi ze wstydu i złości, czkając co chwila, odsunęła się od wilczycy, otuliła się szczelniej ręcznikiem i usiadła na skraju koca, nieudolnie próbując pozbierać z ziemi resztki swojej dumy, które w tej krótkiej chwili roztrzaskane zostały w drobny mak.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyNie 11 Lut 2024, 08:17

Mimo że sam fakt powrotu do stada był dla niej... Dziwny. I nie do końca odpowiadało jej to że River miał zostać przywódcą, to jednego była pewna... Oczywiście że jeśli coś będzie nie tak to zrobi coś głupiego! Była by głupia gdyby od początku do końca była pewna wygranej Rivera. Jasne, bardzo jej chciała skoro już postanowił stanąć do tej potyczki, nie dlatego że miała ambicje zostania prawą ręką przywódcy, powrotu do stada czy partnerki alphy.... To zdecydowanie nie było dla niej i pewnie nie raz pożałuję tego że Rivera nie odwiozła od tego pomysłu. Nie, ona znała po prostu Augusta... Gdy dowie się kim jest River, gdy ten go wyzwie! Jeśli tylko szala zacznie się przechylać na stronę starca... Nie przestanie póki nie zabije Rivera. Estera dała im to jasno do zrozumienia. A ona nie będzie w takim wypadku robiła za pieprzony doping... Jebać tradycje... Jeśli później będzie musiała odejść... Trudno. Jeśli zechcą ją ukarać... Trudno. Prędzej sama rzuci się do gardła Augustowi niż pozwoli skrzywdzić Rivera. A jeśli wygra... Miał rację, to nie będzie dla niej zbyt łatwe, zwłaszcza na początku. Posłuszeństwo nigdy nie było jej mocną stroną. Wbrew pozorom stabilność tak... Była oddana rodzinie, mimo że była z boku trwała przy stadzie i chociaż lubiła czasem się odciąć od wszystkiego to poczucie bycia częścią czegoś było... Czymś czego się nie zapomina. Ale to wszystko tematy na przyszłość. Po zostawało mieć nadzieję że razem sobie poradzą. River nie był i nigdy nie będzie Augustem, nawet dziś to pokazał i to nie raz! Teraz... Trzeba się było skupić na dzieciakach. A konkretnie, ona skupiła się na złapani Hannah. W zasadzie... Nie do końca żartowała! Podobno przy kłamaniu zmieniały się drobne tony zapachu, ale zwyczajnie ona nigdy tego nie ćwiczyła i choć była dobra w tropieniu... To szczerze watpiła czy jej węch był aż tak wyczulony. Nie spodziewała się też że Hannah dostanie aż takiej czkawki! Próbowała się nie śmiać chociaż jej usta uniosły się lekko gdy mała próbowała warczeć! Nie pozwoliła sobie jednak na to by np. Głośniej się zaśmiać! Musiała też przyznać że jej zachowanie było urocze.
Sam za to, z tych całych wygłupów zbierał właśnie lekcje, wyjątkowo przyszlosciową! Bo faktycznie... Ucieczka na drzewo mogła okazać się złym pomysłem w innych... W większości okoliczności. Przyjął słowa Rivera nieco spokojniej chociaż nie mógł sobie darować drobnego uśmiechu gdy River pytał goo plan działania.
- Zeskoczył bym i uciekł zostawiając cie na drzewie. - oczywiście teraz żartował... River Decydowanie nie był na tyle niedołężny by nie móc skoczyć zaraz za szczeniakiem. Z resztą... River zaraz odwdzięczył się za tą uszczypliwość... Myśl że River ochoczo opowiedział by o jego próbie ucieczki Freydis... Była jakaś taka bardziej upokarzające niż sam upadek czy nawet nieudane próby wyszarpania się gdy River czochrał mu włosy.
- Riveeeer.... - jęknął lekko się rumieniąc i nawet popchnął go po przyjacielsku.
- Nie powiesz jej... Daj słowo... Na mały palec? - ciągnął przekonany o tym że wcześniej wspomniał o dziewczynie tylko i wyłącznie po to żeby powiedzieć mu jakiego ma teraz ma niego haka.
- Hej... Już dobrze, musisz się... - nie dokończyła Leah bo właśnie z lasu wyszli chłopcy.
Białowłosa posłała mu lekki uśmiech ale nie zdarzyła nic powiedzieć... Hannah wyjaśniła wszystko bardzo... Obrazowo.
- Trochę przesadziłam chyba z karą... - szepnęła gdy mała się odsunęła i szybko spiorunowała wzrokiem Sama który chciał się już zaśmiać.
- Chodź... Zaraz przejdzie... - spróbowała podejść do dziewczynki i odchylić ręcznik.
- Mama zawsze mówi, że trzeba się wystraszyć! - zaproponował Sam ale.... Leah nie do końca to przekonywał... Mała miała dziś zdecydowanie dość Strachu.
- Może... Wrócimy już. Robi się późno, trzeba coś zjeść, jak się napije i uspokoi powinno być lepiej. Co? Może chcesz wracać na barana?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPon 12 Lut 2024, 18:34

Parsknął i pokręcił lekko głową, gdy Sam opowiedział swój plan, gdyby River postanowił za nim wejść na drzewo. Trudno było się nie uśmiechnąć z rozbawieniem, gdy widział jaki dumny był przy tym chłopak, że wpadł na tak genialny pomysł. Wiedział jednak, że to tylko żarty, więc nie skomentował tego. Wolał zdecydowanie bardziej skupić się na wbiciu szczeniakowi do głowy, by następnym razem bardziej przemyślał swoją drogę ucieczki. Gdyby był ścigany przez łowców uzbrojonych w pistolety czy kusze... Jedynie ułatwiłby dopadnięcie go, gdyby wdrapał się na drzewo. Niby dążyli do zakończenia konfliktu z wampirami, a tym samym również z łowcami, skoro oni byli sojusznikami wampirów, jednak River o ile mógł zaufać Virgo i innym krwiopijcom, tak na łowców... zwyczajnie wolał uważać i pozostawać wobec nich ostrożny. Przecież do tego zostali powołani by polować praktycznie na wszystko co nie jest człowiekiem.
Nie męczył Sama zbyt długo radami, by ten lepiej planował swoje działania następnym razem. Nie był jego ojcem by pouczać szczeniaka, a co najwyżej przyjacielem, więc zaraz zaczął się z nim droczyć i przepychać. Może ciosem poniżej pasa było zasugerowanie, że mógłby powiedzieć o wszystkim wilczycy, która bardzo się Samowi spodobała, ale trudno mu było sobie darować ten żart. Zaśmiał się rozbawiony, ale mimo to i tak wyciągnął zaraz w kierunku chłopaka rękę z zaciśniętą pięścią i jedynie wyprostowanym małym palcem, gotów do złożenia na niego obietnicy.
- Jasne, że nie powiem. Nie bawi mnie upokarzanie innych, a tym bardziej przyjaciół. Wybacz, że lewą, ale sam rozumiesz... Nie będę składał takich obietnic sztuczną ręką - odpowiedział przyjaźnie krzyżując swój mały palec z małym palcem Sama, by przypieczętować ich obietnicę. Poklepał go po ramieniu i wrócili do dziewczyn.
Nie spodziewał się przy tym zobaczyć Hannah mocno wtulającej się w Leah i szczerze spodziewał się, taki wrogiej i gwałtownej reakcji dziewczynki, gdy ta momentalnie się odsunęła i udawała, że się nic nie dzieje. Trudno mu jednak było się nie uśmiechnąć, gdy okazało się, że małą dopadła czkawka. Cicho parsknął, ale zaraz odchrząknął utrzymując powagę, by nie narażać się na gniew dziewczyn. Zwłaszcza gdy zauważył, jak Leah spiorunowała Sama spojrzeniem. Nie chciał oberwać od niej po głowie.
- Czyli wychodzi na to, że ja Sama potraktowałem zbyt łagodnie - zażartował nie mając odwagi się w tym momencie zaśmiać, jedynie spojrzał na chłopaka i się do niego lekko uśmiechnął.
- Dlatego zajmiemy się poskładaniem tego wszystkiego i będziemy waszymi tragarzami - zaproponował, trącając szczeniaka lekko łokciem, by dziewczyny zajęły się sobą, a oni tutaj wszystko zgarną.
- Mhm... - mruknęła cicho Hannah i zaraz po tym czknęła. Do jej oczu napłynęło kilka łez z powodu duszącej ją frustracji i bezsilności, że nie mogła się pozbyć czkawki. Choć to było dla niej bardzo trudne, bo bardzo dużo mówiła, wolała siedzieć cicho, byleby tylko nie czkać pomiędzy słowami i by chłopaki się z niej nie śmiali. I tak już czuła się strasznie upokorzona.
Humor momentalnie jej się poprawił, gdy wdrapała się na plecy Leah. Objęła ją za szyję i choć nie przeszła jej jeszcze czkawka, starała się nią nie przejmować, a podziwiać z góry widoki. Czuła się naprawdę bezpiecznie przy Leah i była pewna, że zawsze będzie mogła na niej polegać. Bardzo szybko się do niej przywiązała i jej zaufała. Nawet nie przejmowała się przy tym idącymi za nimi chłopakami, a w pewnym momencie zaczęła przysypiać na plecach Leah. Miała mnóstwo energii jak na dziesięciolatkę i do tego wilkołaka, jednak nawet ją musiało kiedyś dopaść wyczerpanie, choć wcale głęboko nie usnęła i gdy momentalnie otwierała oczy, gdy tylko się zatrzymali, czy jak Leah ją sobie poprawiała na plecach.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyWto 13 Lut 2024, 07:31

Sam patrzył na to inaczej... O wiele bardziej naiwnie. Wampiry miały przecież sojusz z łowcami. Co prawda nie miał okazji żadnego poznać czy chociaż spotkać. Ba! Słyszał nawet o tym że przywódca bractwa miał problemy z niektórymi jednostkami które sojuszu nie chciały ale przecież z ich strony wyglądało to podobnie prawda? Dlaczego mieli więc go ścigać? Czuł się wyjątkowo pewnie i bezpiecznie nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego jak złudne mogło być to wrażenie. Nawet ich przygoda w ruinach... Oczywiście wiedział jak było to nieodpowiedzialne! Jednak głównie ze względu na narażenie dziewczyn. One były z Fostern... Na nie łowcy polowali, jednak hej! Gdy River przejmie władzę w stadzie problem się skończy! To przecież wydawało się tak proste... Rady Rivera przyjął więc bardziej pod kątem innych przeciwników, potworów z jakimi nie raz już walczył w magazynie. No i tu znów ich wyobrażenia mogły się nieco różnić. Oczywiście głównie cieszył się że miał Rivera za przyjaciela ale też on zdecydowanie widział w nim namiastkę ojca. Naprawdę zazdrościł Hannah... Ją łączyły z Riverem przynajmniej więzy krwi podczas gdy on... On był tylko napotkanym przypadkiem szczeniakiem. Uśmiechnął się i splótł z nim mały palec na znak obietnicy... Nawet zaśmiał się gdy River wyjaśnił czemu składał ją drugą ręką ale... Szczerze to Sam czasem zapominał o tym że jedna jest nie prawdziwa. Chciał pogadać jeszcze o Freydis ale wracali już do dziewczyn no i widok jaki tam zastali był... Niecodzienny. Nie bawiła go nawet sama czkawka dziewczynki co to jak bardzo się nią przejęła... Wyglądało w pierwszej chwili na coś poważnego! Nie rozumiał czemu mała robiła z tego takie halo. Zrozumiał oczywiście spojrzenie Leah i darował sobie zaczepne komentarze chociaż nie mógł nie uśmiechnąć się do Rivera gdy ten też powstrzymał śmiech i zażartował o jego karze. Taaaa w sumie to wolał chwilowego siniaka niż męczenie z czkawką! To okrutne! Nic jednak więcej nie powiedział i tylko pomógł Riverowi pozbierać rzeczy. Wilcze geny genami... Ale nawet on był już zmęczony. To był... Naprawdę intensywny dzień! I to fizycznie i mentalnie, chyba dla wszystkich. Niemniej... Nie zamienił by go na nic innego! Z resztą... Chyba nie tylko on bo Hannah zrobiła się o wiele spokojniejsza i bardziej odprezona w porównaniu z wczoraj. Ba! Nawet jeszcze z dzisiejszym porankiem. Kto jak kto ale rozumiał ją... Gdy River się nim "zaopiekował" poczuł się... Po prostu bezpiecznie a nie sam wśród wampirów. Spodziewał się że chwila gdy Leah rzuciła się na Lake... Gdy zasłoniła małą soobą i nie pozwoliła zrobić jej krzywdy była dla niej podobnie przełomowa. Wilczyca bez problemu wzięła ją na plecy i poczekała na chłopaków by iść w grupie. Zerkała co jakiś czas za siebie upewnić się że z małą wszystko w porządku... To było urocze, gdy tak przysypiała przytulona do niej, starała się za często nie przystawać i jej nie poprawiać by jej nie budzić ale mimo wszystko przy pogryzionym nadgarstku czasem musiała. Nie mogła sobie też darować lekko trącić Rivera bokiem w niemym "dziękuję", gdy szli już niosąc koc. Nie wyprzedzała ich tylko szli w grupie. Dzik akurat kończył się piec chociaż przydało by się trochę dorzucić do ognia, tym jednak szybko zajął się Sam któremu zaczęło burczeć w brzuchu gdy tylko pierwsze zapachy zaczęły docierać do nosa. Aż się zarumienił! Odłożył ręczniki i zaczął dorzucać drewna unikając rozbawionych spojrzeń. Ogień z lekkim trzaskiem skoczył do góry.
- Tylko nie przesadź... - Powiedziała zdejmując małą i stawiając na ziemi.
- Siadaj przy ognisku i trochę się dosusz, przyniosę Ci coś do picia. A wy chłopaki? Może chcecie herbaty? - zapytała jeszcze czochrając dziewczynce włosy.
- A mamy jak podłączyć dzbanek? - rzucił zaskoczony Sam i Leah na prawdę trudno było się nie roześmiać.
Musiała zagryźć usta i zdusić w sobie największą fale rozbawienia. Ehh dzieciaki w tych czasach.
- Nie... Ale spokojnie, wodę da się zagotować w różny sposób. - rzuciła mimo wszystko rozbawiona i puściła mu oczko na znak że zaraz zobaczy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyWto 13 Lut 2024, 18:45

Pomimo niezbyt przyjemnej sytuacji spowodowanej przez Lake, chyba można było uznać ten wypad za całkiem udany. Może nie było tak, jak sobie to zaplanowali, zwłaszcza on z Leah, jednak dzieciaki wydawały się być zadowolone z tej ich drobnej wycieczki. A dzień się przecież jeszcze nie skończył. Jeszcze na nich przecież czekał dzik piekący się wolno nad ogniskiem. No i wypadałoby żeby chociaż jednooki dotrzymał Samowi towarzystwa, skoro ten chciał spędzić noc w wilczej postaci. Nie będzie przecież odbierał szczeniakowi takiej okazji, a też nie chciał by chłopak poczuł się wyobcowany, gdyby tylko on postanowił spać jako wilk. River był przekonany, że tak na pewno będzie Samowi raźniej. Po części też chciał w ten sposób zaznaczyć, że Sam mógł zawsze na niego liczyć. Zwłaszcza że był dla jednookiego kimś więcej, niż tylko dobrym kumplem. Był dla niego jak młodszy brat, o którego bezpieczeństwo i dobre samopoczucie powinien dbać, a któremu od czasu do czasu warto było dla śmiechu odrobinę podokuczać. Póki co o spaniu i tak nie było mowy, bo trzeba było pozbierać rzeczy po ich odpoczynku nad wodą, no i jeszcze trzeba było wrócić do obozu. Już nie wspominając o tym, że dzik się przecież sam nie zje.
River zgłosił ich obu na ochotników, którzy pozbierają koce i ręczniki i zaniosą je do obozu, wyręczając w tym dziewczyny. Zresztą, niosąc usypiającą na jej plecach Hannah, Leah i tak nie była by w stanie za wiele nieść w rękach. Tym bardziej, że na jednej miała jakby nie patrzeć świeżą ranę i nie powinna jej nadwyrężać.
Wracali wszyscy razem w jednej grupie, a jednooki tylko zerkał co jakiś czas na przysypiającą dziewczynkę, która chciała usilnie udawać, że wcale nie śpi i cały czas wie co się dokoła niej dzieje. Starał się przy tym nie zaśmiać z rozbawieniem. Do Leah się już jednak ciepło uśmiechnął, gdy trąciła go bokiem, by przekazać mu swoje nieme podziękowania. Powstrzymał się od wygłupów podczas powrotu i zaczepiania wilczycy, by pozwolić małej choć trochę naładować baterie. Coś mu podpowiadało, że gdyby powiedzieli dziewczynce o tym, że zmorzył ją sen na plecach Leah, bez wątpienia wszystkiego by się wyparła. I zapewne jeszcze by na niego nakrzyczała. Hannah była trudnym dzieckiem i zdawał sobie sprawę z tego, że będą z Leah mieli przez nią masę kłopotów jeszcze, jednak nie winił o to dziewczynki. Domyślał się, że to jak się zachowywała, było swego rodzaju jej mechanizmem obronnym i uniknięcia kłopotów. Udawać, że jest się groźniejszym i silniejszym od tego, kto stoi naprzeciw niej. Mógł mieć jedynie nadzieję i starać się, by w pewnym momencie Hannah była spokojniejsza i nie czuła potrzeby walki z całym światem i ze wszystkimi dokoła. By nie traktowała wszystkich, jak swoich wrogów.
- Grzmi, czy mi się wydaje? - zażartował, gdy Samowi zaburczało w brzuchu, jak tylko dotarli do swojego obozowiska i dało się poczuć aromatyczny zapach pieczonego dzika unoszący się w powietrzu. Zaśmiał się widząc, jak chłopak poczerwieniał na twarzy i zabrał się od razu za dokładanie drewna do ogniska, by ogień nie zgasł na dobre.
Hannah momentalnie się rozbudziła, gdy została postawiona na ziemi, ale widać po niej było, że chyba nie miała siły się kłócić z Leah, albo zwyczajnie zrobiło jej się zimno przez to, że wciąż miała na sobie przemoczone ubrania, bo tylko poprawiła ręcznik na swoich ramionach i usiadła bez protestu przy ognisku, pomagając Samowi dorzucać od niechcenia co mniejsze gałązki albo kawałki suchej kory, która poodpadała.
- Z chęcią się napiję czegoś ciepłego - odpowiedział spokojnie River, odkładając koce przy ognisku, by móc się nimi okryć, gdyby siedzieli przy nim do późna i zrobiłoby się komuś chłodno. Zajął się przy tym przygotowaniem talerzyków dla nich wszystkich i ostrzenia noża, którym mógłby odkrajać mięso od całości.
- Chyba będę musiał cię częściej zabierać na biwaki, bo widzę trochę leży u ciebie umiejętność przetrwania - zauważył w żartach, a nie po to by dopiec Samowi. Nie chciał mu stwarzać przykrości.
Spojrzał zaraz na Hannah, trochę zaskoczony, gdy prychnęła obrażona po jego słowach i specjalnie na niego nie patrzyła tylko w ognisko.
- Hej, nie złość się mała. Przecież będziesz mogła jeździć razem z nami - powiedział lekko zakłopotany, uświadamiając sobie, jak rzeczywiście mogły zabrzmieć jego słowa.
- A kto powiedział, że w ogóle chcę? Wolę zostać z Leah, albo z babcią Ritą w domu - burknęła cicho, ale mimo wszystko wyjątkowo spokojnie jak na nią. Chyba faktycznie musiała być już zmęczona.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 339
Punkty aktywności : 1248
Data dołączenia : 06/03/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyNie 18 Lut 2024, 08:08

Fakt... Chociaż, nie było łatwo i wycieczka zdecydowanie różniła się od tego jak to sobie zaplanowali, to w tej chwili najważniejsze, że udało się ją uratować dla dzieciaków. Z resztą! Wciąż starali się żeby zapamiętali te przyjemniejsze części... Sam faktycznie wciąż bardzo chciał spróbować spać w wilczej skórze, ostatecznie nie był pewny kiedy znów będzie ku temu okazja. W zasadzie... Nie czuł się przez to wyobcowany... Zdawał sobie sprawę że pozostali mieli okazję do tego częściej. I to było właśnie super! Nawet gdyby spał sam... To wciąż był wśród swoich. Fakt że River chciał mu dotrzymać mu towarzystwa tylko bardziej go cieszył! To znaczy.... Było by idealnie gdyby nie to burczenie gdy tylko dotarł do niego zapach dzika. Boże... Chyba nigdy nie jadł czegoś podobnego! A jeszcze nie spróbował.... To wciąż był tylko zapach! Nie chciał niepotrzebnie wybudzać Hannah więc jedyne co mu pozostało to udawać, że on nic nie słyszał, chociaż River tego nie ułatwiał! Odkaszlnął i uniósł wzrok jak by szukał faktycznie burzowych chmur z lekkim uśmiechem. Co poradzić... Mimo wszystko humor Leah i Rivera w jakimś stopniu się mu udzielał. Zwłaszcza gdy Leah się zaśmiała i porozumiewawczo rzuciła niby tak sobie:
- Zjadła bym konia z kopytami, a wy? Oby ta burza nie zgasiła nam ogniska. - i nawet puściła młodemu oczko na znak że nie jest w tym sam.
Na uwagę Rivera nawet nie pomyślał by się obrazić! Uśmiechnął się szeroko i przebiegle ignorując reakcje młodszej koleżanki.
- Zapamiętam, że muszę częściej czegoś nie wiedzieć skoro jest taka nagroda! - rzucił gdy Leah wróciła z metalowym garnuszkiem z rączką do powieszenia przy ognisku i termosem.
Ona już szczerze zaśmiała się na tą logikę. Przynajmniej do czasu aż Hannah znów nie zaczęła pokazywać rogów. Oj tak... Będą mieli z nią kłopoty, ale kiedyś... W sumie to nadal mówiono to samo o niej. Była wyobcowana i sprawiała kłopoty dla stada... Przynajmniej w oczach alphy... Jednak to sprawiało, że dobrze rozumiała dziewczynkę.
- A kto powiedział że ja nie chce? - zapytała zaczepnie podając dziewczynce zakrętkę termosu jako szklankę i nalała do niej herbaty. Mimo termosu była już przestudzona ale i tak dobra na to żeby na szybko się czegoś napić.
- Oczywiście możesz zostać z babcią ale wtedy przegapisz nasze kolejne polowanie... Mi tam będzie poważnie brakować towarzystwa jednej z najlepszych zaganiaczy jakie poznałam. - przyznała z lekkim westchnieniem jak by mała już faktycznie zdecydowała i wróciła do przygotowania ciepłych napoi.
Byli dosyć wysoko i z daleka dało się już usłyszeć pierwsze wilcze nawoływanie do patroli. Sam na chwilę nawet zerknął w tamtą stronę lekko przekrzywiajac głowę.
- Leah... Jesteś z Fostern... Czemu nie należysz do stada? Nie chcesz walczyć z wampirami tak jak inni? - uśmiechnęła się wkładając herbatę do kolejnego kubka.
- To nie takie proste... Wiem że ich lubisz, ale nie będę cię okłamywać że to z sympatii do nich. Raczej z braku sympatii do alphy. Po za tym mam swoje stado... Może dzięki moim alphie kiedyś połączy się z tym w Fostern. - Przyznała zerkając na Rivera.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1532
Data dołączenia : 04/10/2022

Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 EmptyPon 19 Lut 2024, 18:58

Nie sposób było się nie uśmiechnąć, gdy Leah niby przypadkowo również podłapała temat burzy. Nigdy by mu nawet do głowy nie przyszło, że w tak krótkim czasie można stworzyć tak zgrany i wspierający siebie nawzajem zespół. A może było to po prostu sprawką ich natury i w przypadku każdego wilka, z którym spędziłoby się więcej czasu niż na wymianę dwóch zdań, też by to tak działało. W każdym razie coraz bardziej zaczynał dostrzegać to, że rzeczywiście tworzyli małe stado, a właściwie to może nawet rodzinę, choć nie łączyły ich żadne więzy krwi. No, może z wyjątkiem Hannah, bo w niej płynęła przecież cząstka krwi jego rodzonej siostry, ale z nią akurat... Trudno było się jednookiemu dogadać. Choć bardzo się starał, dziewczynka od samego początku dawała mu do zrozumienia, że nie przepada za mężczyzną i jeszcze sporo będzie musiał się nagimnastykować, by rzeczywiście zaczęła go choć trochę lubić. Zwłaszcza że jak na razie River tylko sobie u niej grabił i strasznie ją wkurzał. Zdecydowanie bardziej lubiła Leah. To jej ufała i to jej ewentualnie mogła się słuchać. Nie jego.
- Sprytnie, ale nie kombinuj - jednooki się zaśmiał i gdy tylko Sam znalazł się w zasięgu jego ręki, poczochrał mu włosy. Uwielbiał go drażnić w ten sposób, jasno dając do zrozumienia, że chłopak był dla niego bardziej jak młodszy brat, niż kumpel. Choć czasami może rzeczywiście zachowywał się też trochę, jakby był jego ojcem, ale głównie było to podyktowane troską o młodszego wilkołaka.
- Jeśli nie będziesz się przykładał do nauki, albo będziesz sprawiał kłopoty swojej mamie albo Victorowi, zamiast biwaku twoją jedyną nagrodą będzie płyta z odcinkami Bear Grylls'a - odpowiedział niby w żartach, ale jednoczenie też jasno zaznaczył, że najwyższym priorytetem była szkoła i dobre zachowanie i to one będą miały decydujący wpływ na to jak często i czy w ogóle będzie zabierał chłopaka na weekendy z dala od miasta i wszelkiej cywilizacji.
Nieco spoważniał, choć nie tracił łagodnego uśmiechu z twarzy, gdy dziewczynka... chyba poczuła się odrobinę pominięta w tych planach, gdy tak zareagowała. Próbował jakoś się wytłumaczyć, że nie miał nic złego na myśli i że jeśli będzie chciała, wspólnie będą mogli biwakować, ale niezbyt mu to szło sądząc po jej niby obojętnym tonie, choć wyraźnie było widać, że była w tej chwili obrażona.
Już chciał na nowo podjąć próbę wyjaśnienia jej, że naprawdę bardzo by się cieszył, gdyby mogli wszyscy razem biwakować tak jak teraz, lecz Leah się wtrąciła do ich rozmowy i wolał w tym momencie nie pchać się między te dwie. Zwłaszcza gdy widział z jakim rozczarowaniem i zawodem mała spojrzała na wilczycę. Początkowo myślał, że poczuje się zdradzona i odpuści, ale... No tak. To była w końcu Hannah. Dziewczynka zjeżyła się i spojrzała wilkiem na Leah, trzymając w rączkach nakrętkę od termosu z nalaną herbatą. Była zła, bo uświadomiła sobie właśnie, co powiedziała nie tak. Mogła się przecież domyślić, że Leah zawsze będzie chciała być tam gdzie River, a nie ona. Już otwierała usta, by wyrzucić w kierunku Leah, że była taka sama jak jej matka i że miała parcie na bolca, że wolałaby machać tyłkiem przed nosem jednookiego, niż spędzać z nią czas, ale nie zdążyła nic z siebie wydusić, gdyż Leah ją uprzedziła i... powiedziała, że była najlepszym zaganiaczem. A przecież ona jeszcze nawet nie umiała się zmieniać! Od razu się rozpromieniła. Zrobiło jej się naprawdę miło, że została tak doceniona przez PRAWDZIWĄ wilczycę i napiła się swojej herbaty z nieukrywanym zadowoleniem.
- Babcia chyba się nie obrazi, jeśli raz czy dwa pójdę z wami na polowanie - mruknęła z lekkim uśmiechem, starając się ukryć to, jak bardzo cieszyła się na myśl o tym, że Leah mogłaby naprawdę liczyć na jej towarzystwo i wsparcie podczas kolejnego wypadu do lasu.
- To z Fostern? Też mogę? - zainteresowała się momentalnie, gdy rozległo się odległe wycie.
- A kto ci broni? - odpowiedział jednooki i lekko się uśmiechnął, widząc jak niemal buzia małej promieniała od ogromnej wesołości, zaraz po tym usłyszeć jak mała z całych sił stara się zawyć jak najgłośniej i jak najdłużej, choć wątpił by jej młodociany skowycik był słyszany choć w połowie drogi do Fostern. Nie wiedział czemu, ale to był naprawdę miły widok.
- Taki jest plan, ale wątpię by mi się to udało bez waszej pomocy - odpowiedział wydzielając kawałki mięsa i podając je każdemu na papierowym jednorazowym talerzyku. Miał tak samo na myśli pomoc Leah, jak i Sama, w końcu sam nie da rady dojść do wszystkich wilkołaków ze wsi i odnaleźć tych, którzy mieszkali w Venandi. No i nie miał ostatnio dobrych relacji z Victorem, a nie raz będzie musiał z pomocy wampira skorzystać. Chociażby w związku z samą nauką etykiety i tego jak się zachować w obecności wampirów. Zwłaszcza tych czystej krwi, skoro w pewnym momencie miał wziąć udział w przyjęciu gdzie będzie masa najwyższych rangą czy tam najbardziej znamienitych członków czy nawet głów wielkich rodów.
- I potem z taką armią ruszysz na podbój miasta? - zapytała Hannah ze skrzącymi z entuzjazmem oczami, widząc siebie oczami wyobraźni stojącą na czele tej wilczej armii jako najwyższy generał. W końcu była siostrzenicą alphy! Należało jej się jedno z najwyższych stanowisk!
- Wiesz ile było by sprzątania później po czymś takim? A ja raczej prosty, leniwy chłop jestem - zażartował delikatnie, uważając, by Hannah nie poczuła się skrytykowana, ani nie daj Bóg, że to z niej się śmiał.
- Z taką armią będę starał się zaprzyjaźnić z miastem, by jedni i drudzy już więcej się ze sobą nie bili. A jednocześnie, by nikt z zewnątrz nawet nie myślał o tym, by nas stąd przepędzić, czy nas pobić na naszym własnym terenie - wyjaśnił jej to może trochę trywialnie, ale nie chciał wprowadzać Hannah w szczegóły. Może i była bystra, ale wciąż była tylko dzieckiem i wolał jej darować takich tematów.
- NUUU-DYYY! Nie bądź takim sztywniakiem! Może chociaż... - odparła z nieukrywanym niezadowoleniem.
- Już. Na razie skup się na jedzeniu, a podbój całego stanu zostaw na później - przerwał jej łagodnie, na co wgryzła się w swój kawałek mięsa, mamrocząc niewyraźnie coś nie miłego w jego kierunku. Uśmiechnął się jedynie na to, w duchu mimo wszystko miło zaskoczony, że właściwie... jakoś dobrze poszła mu ta dyskusja z dziewczyną. Nie chciał jednak o tym głośno mówić, żeby nie zapeszać. Nawet jeśli była to tylko kwestia tego, że była głodna, albo zmęczona. Mógł się chociaż naiwnie łudzić, że może powoli zaczęła się do niego przekonywać.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Szmaragdowe źródło   Szmaragdowe źródło - Page 8 Empty

Powrót do góry Go down
 

Szmaragdowe źródło

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 11Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Ziemia niczyja :: Pasmo górskie-