a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Mokradła - Page 5


 

 Mokradła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySro 07 Cze 2023, 00:38

Nie rozumiał, co się z nim dzieje. Znaczy... Rozumiał swoje zdenerwowanie i podejrzliwość. To wynikało z tego... drobnego konfliktu interesów, które wynikło między nim i Victorem. Podejrzewał, że jeszcze bardzo długo tego nie zapomni i nawet jeśli uda mu się dokonać swojej zemsty, nadal będzie zły i nieufny wobec wampira. Ale ta myśl, by zaatakować Sama... I to gdy był odwrócony do niego grzbietem i niczego się nie spodziewał... Był tym naprawdę przerażony. Głownie dlatego, że nie wiedział, co spowodowało, że przez jego myśl przeszedł tak chory pomysł. Może to przez nerwy... Ostatnie dni były przecież dość stresujące. Konfrontacja z wampirem, który stworzył tę abominację. Ćwiczenia, przy których dawał ciała. Informacja o jego dziecku, które zostało pochowane z jakimś innym, choć rodzice tamtego nie mają o niczym pojęcia... I jeszcze te egzekucje z poprzedniego dnia. Może rzeczywiście te niepokojące myśli wynikały z przemęczenia i stresu. A przynajmniej wolał myśleć, że tak właśnie było, niż żeby miało się okazać, że w jakimś stopniu spodobało mu się odbieranie innym życia i to polubił, a tylko sam siebie oszukiwał, że tak nie było. Miał ogromny mętlik w głowie i już sam niczego nie rozumiał.
Już wolał się zbłaźnić i stracić w oczach nastolatka, który tak go podziwiał, niż zrobić mu krzywdę.
Lekko opuścił na boki swoje uszy i spojrzał, gdzieś w bok na tylko sobie znany obiekt, odrobinę zakłopotany jego pytaniami. Zastanawiał się nad odpowiedzią, bo szybko się zorientował, że to wcale nie takie proste jak mogłoby się wydawać. Prawdopodobnie cokolwiek odpowie i tak będzie źle i zostanie niezrozumiany. Myślał o tym, czy może nie przemilczeć tego tematu, udawać, że żadne pytania do niego nie dotarły, lecz gdy Sam zapytał ponownie, tym razem to River spojrzał na niego mocno zaskoczony. A już na pewno zbity z tropu, gdy widział ten subtelny błysk nadziei ukrywający się w oczach młodzika i ten lekko machający ogon. Właściwie... czy wszystkie dzieciaki w jego wieku nie miały o tej godzinie szkoły, czy czegoś takiego?
- Myślę, że chyba możemy sobie nawzajem pomóc - powiedział spokojnie i powoli, jakby nie był do końca obecny myślą w tej chwili. Tak też było, bo w jego głowie zaświtał nagle pewien, dość sprytny plan, jak mógłby rozwiązać wszystkie swoje problemy i to bez rozlewu niewinnej krwi. Wampiry ostatecznie nie będą zbyt zadowolone, ale mało go obchodziło ich zadowolenie. Liczył się z tym, że będzie musiał się zmierzyć z konsekwencjami swojego pomysłu, gdy będzie po wszystkim, ale był na to gotowy i nie zamierzał się od nich wymigać w żaden sposób.
- Nie chciałbyś może urządzić sobie dodatkowego dnia wagarowicza, gdy będziemy z Victorem i jego zastępem pijawek szli pozbyć się K9? - zapytał przyjaznym tonem, nawet machając przy tym lekko ogonem na boki. Jego pytanie jasno dawało do zrozumienia, że chciał, aby Sam poszedł na tę misję razem z nimi.
- Nie zrozum mnie źle. Zrywanie się z lekcji nie jest zbyt mądre ani dojrzałe, ale byłbym hipokrytą, gdybym miał cię za to potępiać. Sam w twoim wieku często opuszczałem lekcje. Zresztą, kto chociaż raz się nie urwał z zajęć? - Podszedł do szarego wilczura i lekko pacnął go łapą w głowę, ale nie tak by zrobić mu jakąś krzywdę. Zwłaszcza że wyszczerzył przy tym zęby jak w uśmiechu, wachlując dużo energiczniej ogonem na boki.
- Poza tym nie jestem kapusiem. Nie powiem Victorowi o tym, że zerwałeś się z lekcji, ale obiecaj, że więcej już tego nie zrobisz. Z wyjątkiem oczywiście tego ostatniego razu, gdy pójdziemy po K9. No i nie chciałbym, żebyś komukolwiek mówił, gdzie znaleźliśmy tego potwora. Nawet Victorowi. To dla mnie naprawdę ważne i sam mu o tym powiem - zapewnił i wcale nie kłamał. Zamierzał zdać raport wampirowi, ale celowo przy tym pominąć gdzie znaleźli poszukiwanego mutanta. Chłopak mógłby pomóc przy tym drobnym i niewinnym wprowadzeniu w błąd blondyna.
Gdy znów znajdą się na tych terenach, Sam będzie mógł trzymać wampiry z daleka od kaplicy, prowadząc ich w kółko albo w przeciwną stronę niż faktyczna kryjówka K9, podczas gdy River stawałby z nim do walki. Mogliby się umówić, że po jakimś ustalonym czasie, młody wilczur powiedziałby krwiopijcom, gdzie rzeczywiście jest ta kryjówka, albo nawet by ich do niej doprowadził. Do czasu ich przyjścia River powinien dać radę uporać się z K9, a jak nie to będą mieli końcówkę widowiska. Jeśli coś miałoby pójść nie tak, będą też w stanie odpowiednio szybko zareagować. Nie chciał jednak na razie zdradzać swojego planu młodszemu towarzyszowi. Tak dla bezpieczeństwa.
- Gdzie zostawiłeś swoje rzeczy? - zapytał spokojnie, zmierzając w tamtym kierunku. - Nie martw się. Nie zamierzam jeszcze wracać do miasta. Chcę tylko zostawić swoje rzeczy przy twoich. Myślałem, że to będzie wygodniejsze rozwiązanie, ale się myliłem - wyjaśnił z lekkim rozbawieniem, specjalnie potrząsając plecakiem na swoim grzbiecie, aby młody wiedział, co miał na myśli. Pamiętał o tym, że Sam nie miał zbytnio możliwości spędzać czasu z kimś ze swojego gatunku, a że byli w lesie, w wilczych postaciach... Grzechem byłoby nie spróbować stworzyć dzieciakowi miłych wspomnień związanych z tą bardziej dziką połową. Nawet jeśli miałyby to być jedyne miłe chwile z udziałem jednookiego. Wolałby przeżyć starcie z K9, ale był również przygotowany na to, że mogły to być jego ostatnie dni.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySro 07 Cze 2023, 07:15

To jasne że River niepokoił się myślami które krążyły mu po głowie, jednak Sam nie miał o tym pojęcia. Nawet nie zauważył, że River w jednej chwili obnażył zęby i chciał go zaatakować. Viktor miał rację... Dzieciak był nim oczarowany, zachwycony tym że poznał kogoś swego gatunku i ufał mu bezgranicznie. Gdy River odwrócił wzrok szczeniak spodziewał się raczej że ten się rozmyśli. Ktoś mógł powiedzieć, że jest wyjątkowo naiwny. Był przekonany że sposób w jaki River mówi sugeruje że zastanawia się jeszcze co powinien z nim zrobić... Nie dlatego że planuje oszukać wampiry. Jednak w tym wypadku może i dobrze dla młodzika. Wampiry w końcu bardzo mu pomogły, czuł by się nieco... Dziwnie gdyby od tak po jednym spotkaniu nagle robił coś przeciw nim a po tamtym pojedynku czuł że nie ważne o co River go poprosi... Zrobił by to i to z radością!
- Ja mogę Ci pomóc? - szczeknął wesoło.
Nie bardzo rozumiał... Ale może jednak River zrozumiał że przyda się w terenie? Tak! Mimo tej wpadki z gałęzią! Dosłownie podskoczył z radości i obrócił kilka razy jak by chciał złapać swój ogon po czym padł na przednie łapy merdając wesoło.
- Tak! Tak tak! - zaszczekał wyjątkowo radośnie.
Był... Naprawdę pełen entuzjazmu. Nawet gdy usiadł słuchając dalszej części o tym że ma obiecać że więcej nie zerwie się z zajęć, ogon zamiatał trawę jak u przerośniętego szczeniaka.... Którym w zasadzie był. Było warto! Z początku gdy River go przyuważył, bał się że wszystko pójdzie na marne... Ale jednak! Jednak zrozumiał że się mu przyda!
- Obiecuje! Zrobię Co karzesz! Zobaczysz... Przydam się! - serio... Zdawało by się że gdyby mógł, dosłownie przebierał by łapami ze szczęścia.
Podniósł się na pytanie Rivera, z początku trochę żałował że mieli już wracać ale gdy River poinformował że zostawi tylko swoje rzeczy jego ogon znów zaczął wesoło merdać. To będzie najlepszy dzień w jego życiu!
- Przyszedlem od strony ścieżek spacerowych, zostawiłem je gdy zaczynały się mokradła... To blisko, pokaże! - odpowiedział i w kilku susach ruszył do przodu już nie czując tej dziwnej krępacji.
W końcu to on prowadził.
- Sprawdziłem dwie pierwsze lokacje jakie Viktor zaznaczył na mapie. Myślisz że takich miejsc jest więcej? Zabraniali mi tu chodzić ale przecież nie napotkaliśmy żadnego niebezpieczeństwa. No i podobno to obce stado atakuje głównie wampiry i łowców. Znasz ich? Viktor mówił że byłeś w Fostern. - taaa zdecydowanie, gdy spotkali się pod domem nie było okazji do pogadania na... "wilcze" tematy.
Teraz ciekawość wzięła ewidentnie górę. Szedł jako pierwszy, ale i tak odwracał się co chwilę by móc mówić do Rivera. Plecak miał ciemno zielony kolor, jedyne co maskowało go w tym lesie bo Sam powiesił go na gałęzi mniej więcej na swojej ludzkiej wysokości. Niby ludzie często zostawiali swoje rzeczy w lesie, no i teoretycznie nikt się tu nie zapuszczał, ale i tak można było go dostrzec z sporego kawałka.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySro 07 Cze 2023, 10:24

Choć początkowo był raczej sceptycznie nastawiony do obecności Sama i jego towarzystwa, jakoś nie był w stanie żałować swojej decyzji o tym, by uwzględnić go w swoim planie. Jeszcze chyba w życiu nie widział nikogo, kto by się aż tak z czegoś ucieszył. Widząc, jak radość wypełnia tego pełnego energii szczeniaka, nie sposób było samemu się nie uśmiechnąć.
- To raczej nie będzie nic ekscytującego, ale będzie dla mnie naprawdę pomocne. A ewentualnymi kłopotami się nie przejmuj, je biorę na siebie - zapewnił spokojnie, choć po tym, jak jego ogon przecinał powietrze, dało się poznać, że sam jest w dobrym humorze, pomimo tego, że jeszcze jakiś czas temu tak nie było.
Nie chciał nic więcej zdradzać na ten moment, chciał sobie jeszcze swój pomysł przemyśleć. By rzeczywiście Sama nie dosięgły żadne konsekwencje tego, że pomoże jednookiemu i na jego prośbę nieco wyprowadzi wampiry w pole. Był bardziej niż pewien, że nie będą zadowoleni, w końcu Victor powiedział, że to oni są mistrzami kłamstwa i manipulacji, a jeśli plan Rivera wypali, okaże się, że byle dwa miejskie psy są w stanie wodzić ich za nos. Tłumaczenie, że to wszystko przez Victora, że to on zaczął, było dziecinadą i nie zamierzał zniżać się do tego poziomu. Niemniej prawdą było, że początkowo zamierzał zrobić wszystko zgodnie z planem wampira, a ta drobna zmiana nastąpiła stosunkowo niedawno. Naprawdę nie chciał ryzykować tym, że ktoś mu odbierze przyjemności odebrania życia JEGO upatrzonej zdobyczy.
Wyprostował się dumnie i spojrzał pełen powagi na młokosa, by nagle skoczyć w jego stronę, by się z nim zrównać bokami, a następnie lekko go popchnął, aby go przewrócić, gdy tak go roznosiło z ekscytacji. Zaśmiał się i wyszczerzył przyjaźnie do niego, by pokazać, że to tylko zabawa.
Poprosił po tym o zaprowadzenie go do miejsca, gdzie Sam schował swoje rzeczy. Lepiej było mieć wszystko w jednym miejscu, niż gdyby jeden miał mieć swoje ubrania na drugim końcu lasu. Kiwnął Samowi głową, gdy zgodził się zaprowadzić jednookiego i poszedł za nim. Na trzech łapach i tak nie był w stanie zbyt szybko chodzić, a męczyć pełnego energii szczeniaka, by ten ciągnął się za nim, nie miał zamiaru. Chłopaka mógł narzucić komfortowe dla siebie tempo, a Riverowi zwyczajnie pozostało się do tego dostosować. Zabawne. Tyle czasu dobrze sobie radził bez łapy, a gdy wczoraj znów mógł stanąć na czterech, teraz... było mu jakoś ciężej bez tej jednej. Zwykłe chodzenie było jakby bardziej męczące.
- Jestem pewien, że jest tutaj znacznie więcej takich ruin. Słyszałem, że na najbardziej niezbadanych terenach tych bagien, grasuje bagienny potwór, który strzeże rośliny i zwierzęta tu mieszkające, przed tymi, którzy mogą im zagrażać - odpowiedział, przypominając sobie, co mu Jeremy powiedział o tym potworze.
- Czy znam to trochę za dużo powiedziane. Spotkałem kilka wilków z Fostern i kłóciłem się z Augustem... Prawdę mówiąc, to właśnie niedaleko takich jednych ruin starego domostwa spotkałem jednego wilka ze stada z Fostern. Pomogła mi, a ja jej się odwdzięczyłem tym samym następnego dnia. Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiem, że stado Augusta jest tak samo podzielone, jak wampiry podlegające Virgo. Choć na niego nikt nie przeprowadza podstępnych ataków, mimo że nie wszyscy się z nim zgadzają - zauważył, zastanawiając się nad tą dość znaczącą różnicą między Augustem i Virgo. Może przez to, że stado wydawało się dość małą społecznością w porównaniu do zebranych przez Virgo wampirów. I mogło mu się wydawać, ale odniósł wrażenie, jakby niektóre wilki się go po prostu bały i dlatego nie chciały się mu sprzeciwiać. Chciały spokojnego życia, a nie kłopotów i konfliktów alphą i stojącymi po jego stronie członkami stada. Zwłaszcza że mieli chodzący przykład tego, czym się kończył sprzeciw wobec przywódcy. Leah nie miała lekko, mimo że należała do watahy.
Kiedy dotarli do plecaka Sama, River zrzucił ze swojego grzbietu plecak i nieco zmienił postać w tę odrobinę bardziej ludzką. Wyjął ze środka wilczą protezę i założył ją. Sprawdził, czy wszystko działa, jak powinno, po czym zamknął plecak i schował go między korzeniami drzewa zaraz obok tego, gdzie chłopak powiesił swoje rzeczy. Stanął znów na czterech łapach i odetchnął z nutą ulgi w głosie. Brak łapy może mu zbytnio nie przeszkadzał w normalnym funkcjonowaniu, ale jednak znacznie przyjemniej było móc stanąć na całym komplecie.
Spojrzał w stronę chłopaka i rzucił się na niego, by go przewrócić, a po tym od niego odskoczyć z energicznie machającym w górze ogonem, mimo że klatkę piersiową i pysk miał niemalże położone na ziemi. Nie mógł sobie darować tej okazji, by móc przebiec się po lesie z kimś ze swojego gatunku. Zwłaszcza że odkąd wrócił do Venandi, strasznie mu tego brakowało. Zdawał sobie sprawę, że to nie będzie taka sama zabawa jak z Leah, ale nie mógłby nie spróbować się nieco rozerwać z Samem w bardziej wilczym wydaniu. Jeśli to miały być ostatnie dni jednookiego, nie miał nic do stracenia, za to dzieciak może będzie miał miłe wspomnienia na lata.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySro 07 Cze 2023, 22:14

Jedno było pewne... Zupełnie nie przejmował się jakimi kolwiek kłopotami. W zasadzie... Chyba nie do końca rozumiał jakiego rodzaju kłopoty może mieć na myśli River. Był na tyle skupiony na tym, że kompan zgodził się wziąć go ze sobą, że wszystko inne traciło na znaczeniu. Zapewne wyobrażał już sobie jak toczą razem walkę z wilkołakami... Łowcami czy kimkolwiek kto planował przeszkodzić w ich misji. Był zdecydowany że w takiej sytuacji nie podkuli ogona i da z siebie wszystko żeby River był z niego dumny. O bardziej przyziemnych rzeczach typu żeby nie oberwało mu się za wagary czy od Viktora zupełnie nie myślał dosłownie kipiąc entuzjazmem.
- Poradzę sobie. - odpowiedział jedynie pewnie i z zaskoczeniem odskoczył gdy River spróbował go przewrócić. Zrobił to automatycznie w pierwszej chwili chcąc pospiesznie zrobić starszemu wilkowi przejście, ale gdy doszło do niego że to tylko zabawa zamerdał ogonem i zaszczekał. Nie wyprzedzał jakoś specjalnie gdy prowadził jednookiego do swojego "schowka". Ale rozbawiony podbiegał zaczepnie i odbiegał uciekając. Tak... Szczeniak. To było... Takie przyjemne. Biec z kimś wilczej formie. Wgl biegać w tej formie. Owszem... Zdarzało mu się to robić ale głównie po magazynie... Raz po ogrodzie Tenebris. W mieście... Niespecjalnie były miejsca do biegania. A tu... Tu wszystko tak bardzo pachniało. Specjalnie przechodził przez największe gąszcze i najwyższe trawy chłonąc zapachy każdego liścia który ocierał się o jego pysk. Akurat z nich wychodził otrzepując się gdy River wspomniał o potworze... Aż się na chwilę zatrzymał.
- Jaaasne... Próbujesz mnie nastraszyć. - burknął z cichym skomleciem.
Niemożliwe żeby na bagnach żył jakiś potwór... Z drugiej strony... W wilkołaki do niedawna też nie wierzył. Mimo to... Przyjął że River sobie z niego żartuję, zajął się więc słuchaniem o poznanym stadzie. To było... Takie interesujące... River był pierwszym wilkiem jakiego Sam spotkał. To musi być fantastyczne mieć wokół innych takich jak oni. Słuchał go uważnie merdając przy tym ogonem ale lekko przechylił łeb gdy padły ostatnie zdania.
- Rozmawiałem z nią... Może dwa razy. - przyznał na chwilę zwiększając ogon.
- Gdy mnie znalazła i obiecała opiekę... No i później jak raz spotkaliśmy się na magazynie. Co prawda mówiła że mogę do niej przyjść jeśli będę czegoś potrzebować ale... Nie chcę jej zawracać głowy. Czasem słyszę co mówią inni na magazynach, ale nie specjalnie rozumiem tą całą... Politykę. - przyznał trochę zakłopotany.
- Panienka Virgo ma duże kłopoty? - zapytał przez co mógł wydać się jeszcze bardziej dziecięcy.
Cóż... Żył po za tym. Co prawda z wampirami ale nie wtajemniczali go w swój świat. A on też nie specjalnie chciał w niego wchodzić... Jasne był wdzięczny ale... Czuł że to nie do końca jego miejsce.
- Chciał bym ich poznać... Ale wampiry mówią, że mogą być niebezpieczni. Może... Kiedyś przedstawisz mnie swojej koleżance? - zaproponował szczerząc zęby w uśmiechu.
Gdy dotarli do "skrytki, Sam usiadł grzecznie czekając na towarzysza. Obserwował jak ten się zmienia, jak sprawnie zakłada protezę... Robił wszystko tak naturalnie. Jasne miał więcej lat na opanowanie tych umiejętności, ale czuł lekką zazdrość. On ledwo zaczął nad sobą panować i nie wpadał już tak łatwo w gniew. Zamyślił się na tyle że River bez większego problemu powalił go na ziemię. Najpierw był zaskoczony... Nie bawił się w ten sposób z nikim. Jednak zachęta że strony jednnokiego podziałała. Szczeniak opadł na przednie łapy i zaszczekał wesoło merdając ogonem. Po tym doskoczył do towarzysza i przebiegł tuż obok niego odbiegając kawałek. Zatrzymał się oglądając na niego, upewniając się czy dołączy do zabawy i znów odbiegł. Nie spodziewał się że taka zwykła zabawa może sprawić tyle radości! Szkoda że w mieście nie było na to miejsca!
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyCzw 08 Cze 2023, 01:10

Uśmiechnął się lekko w duchu na odpowiedź Sama. Nie wątpił w to, że chłopak jakoś by się uporał z niezadowoleniem ze strony wampirów, ale i tak będzie się starał załatwić wszystko tak, by konsekwencje ominęły młokosa. Samemu już zdążył zauważyć, że Sam był w porządku i że to naprawdę dobry dzieciak. Nie było potrzeby ściągać mu na głowę niepotrzebnych problemów. Zwłaszcza że głównie powinien skupić się na nauce i ukończeniu szkoły. Miał nadzieję, że Sam rzeczywiście dotrzyma swojej obietnicy i po wykonaniu ich misji, nigdy więcej nie opuści lekcji. Oczywiście nie dotyczyło to sytuacji, gdy coś się w jego domu wydarzy, albo będzie źle się czuł.
Kiedy ruszyli w stronę rzeczy Sama, był dużo bardziej powściągliwy, idąc spokojnie za nim. Nie ekscytował się tym wszystkim, co się wokół znajdowało, bo praktycznie tę szczenięcą ciekawość i chęć poznawania świata i wszystkich zapachów dokoła miał już za sobą. Nie dało się jednak ukryć, że również czerpał wiele radości z tej chwili, towarzystwa i przebywania na łonie natury. Pomimo wcześniejszego napięcia i rozdrażnienia, zdołał dość szybko się rozluźnić. Możliwe, że to młodszy wilk zaraził go swoją radością i przez to zmienił swoje nastawienie. A raczej odepchnął od siebie wszystkie nieprzyjemne i niepotrzebne w tym momencie myśli. Naprawdę miło mu się obserwowało, szczeniaka tak entuzjastycznie buszującego w każdych gęstszych zaroślach.
Parsknął rozbawiony reakcją Sama na jego wzmiankę o rzekomo zamieszkującym bagna potworze. Pokręcił przy tym lekko głową, na znak, że nie miał takiego zamiaru, by zażartować sobie z młokosa czy go nastraszyć.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale jakiś czas temu walczyłem z prawdziwą chupacabrą. Nie zdziwiłbym się, gdyby taki potwór z bagien również istniał - odparł spokojnie i szczerze.
Zrównał się z nim i kontynuował wędrówkę. Opowiadając o swoim spotkaniu z Leah i nastrojach panujących w stadzie Augusta. Porównując starego wilka z Virgo, choć starał się za wiele nie mówić, bo nie chciał wysuwać pochopnych wniosków. Zwłaszcza że również nie wiele z tego wszystkiego rozumiał.
- Wydaje mi się, że dość spore - przyznał bez ogródek, ale nie zamierzał drążyć tego tematu. - Ale raczej nie ma się czym martwić. Ma przecież Victora po swojej stronie, inne wampiry i łowców - zapewnił, zerkając na Sama z delikatnym, pocieszającym uśmiechem. Nawet szturchnął go swoim bokiem, by młodzik nie próbował się tym przejmować. Był pewien, że Virgo sobie doskonale poradzi. Miała po swojej stronie lojalne, wspierające ją osoby. Całkiem sporo takich osób, jak dobrze zrozumiał, więc raczej nic jej nie groziło. Zwłaszcza że mieli się przecież pozbyć jednego z dość niebezpiecznych i problematycznych zagrożeń, które stworzono wyłącznie z myślą o pozbyciu się wampirzycy.
- Właściwie... czemu nie? - odpowiedział, wiąż nieco zamyślony w kwestii tego pomysłu. Rozumiał, zakaz i ostrzeżenia wampirów, prawdopodobnie obawiali się tego, że August uzna Sama za szpiega wampirów i się go pozbędzie, albo w drugą stronę - chłopakowi tak się spodoba w stadzie, że będzie chciał się do nich przyłączyć i zdradzić tym samym Virgo. Nie widział jednak problemu, jeśli on miałby być z młodym i mieć go cały czas na oku, a w razie czego zdołałby go obronić przed niezadowoleniem Augusta. Młokos miał przecież prawo do tego, by móc spędzić kilka dni poza miastem, na łonie natury. Mogliby wynająć jakiś domek czy pokój choćby na weekend. Może niekoniecznie u Leah, by nie siedzieć jej na głowie, tym bardziej że akurat dalsza znajomość z nią wisiała na bardzo cienkim i delikatnym włosku, gdy powie jej to, co miał do powiedzenia.
- Jeśli skupisz się bardziej na nauce, niż wagarowaniu i nie będziesz stwarzał swojej mamie żadnych zmartwień, może udałoby nam się wyjechać na weekend do Fostern, gdy już będziesz miał wakacje - zaproponował ostrożnie, starając się przy tym nie składać już pewnych obietnic, a raczej dać do zrozumienia, że ten pomysł miał na sobie jeden wielki znak zapytania. Nie było przecież pewności, czy jednooki dożyje tego momentu.
Dotarli w końcu na miejsce i River mógł zostawić swoje rzeczy w bezpiecznej kryjówce, nie musząc nosić ich cały czas ze sobą. Plecak początkowo wydawał się dobrym pomysłem, ale szybko przekonał się, że nie było to zbyt wygodne rozwiązanie na dłuższą metę. Na ten moment i tak nie zamierzał się tym zbytnio przejmować, bo miał dużo ciekawsze i ważniejsze sprawy na głowie. Jak choćby oddanie się chwili beztroski i zwyczajnie szczenięcej zabawy ze swoim młodszym kolegą.
Zaszczekał kilka razy, gdy to Sam go zaczął zaczepiać, doskakując do niego i zaraz odskakując na bezpieczną odległość. Z merdającym energicznie ogonem i wyraźnie przyjaznym powarkiwaniem, próbował nawet złapać zębami szczeniaka, ale nie po to, by zrobić mu krzywdę, a po prostu delikatnie uszczypnąć w ramach zabawy. Nie udało mu się, ale nie zrażał się. Dobiegł do Sama i próbował go złapać, choć nie za wszelką cenę. Ganiał za nim, samemu uciekał gdzieś między drzewa, skakał i szczekał, miło i dość aktywnie spędzając czas ze swoim towarzyszem. W pewnym momencie nawet znalazł jakiś kij, którym zaczął zaczepiać szczeniaka i prowokować go, by ten zechciał mu odebrać ten kawałek gałęzi. Oczywiście nie miał zamiaru jej oddać, ale takie szarpanie się i siłowanie, gdy dwa różne pyski były wgryzione w jeden przedmiot, też było całkiem zabawne. Może nie tak jak zapasy czy bieganie, w jego opinii, ale nie mniej przyjemne.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyCzw 08 Cze 2023, 07:51

Sam był po prostu typowym nastolatkiem w wilczej skórze, niewiele myślał o tym co będzie. To tyczyło się nie tylko samej misji i jej konsekwencji, bo swojego dorosłego życia też nie bardzo planował. Może zacznie w ostatniej klasie? O ile zda do niej! Teraz raczej korzystał z tego co dawało życie w mieście. Zwłaszcza gdy względnie uporał się z swoją dziką naturą. Dzisiaj miał okazję która nie prędko może się powtórzyć więc starał się wyłapać wszystkie możliwe zapachy. Moooże... Teraz, gdy poznał Rivera coś się zmieni? Gdy ostatnio poznał nadnaturalną istotę to wiele się zmieniło mimo że nie było idealnie. Kto wie co będzie teraz... Na razie obecność drugiego wilkołaka sprawiała mu wiele radości!
- Wow! Z Chupacabrą? Nawet nie wiedziałem że istnieją! - odpowiedział wychodząc z zarośli zaciekawiony.
- Jaka była? Ja je kojarzę tylko z jakiegoś filmu... Albo serialu....hmm chyba jakaś seria na National Geographic. Badali jakiegoś psa z grzybicą uważając że to ona. - mówił usilnie próbując sobie przypomnieć co to był za dokument.
Z tego rozmyślania wyrwała go jednak myśl która sprawiła że się rozejrzał podejrzliwie, lekko uginając łapy.
- Naprawdę myślisz, że jest tu jakiś potwór? - nawet zciszył głos jak by owe tajemnicze stworzenie ich podsłuchiwało.
Informacje że Virgo miała kłopoty przyjął z mieszanymi uczuciami... Czy mógł jakoś pomóc? Gdyby chodziło o to żeby x kimś walczyć, nie wahał by się... Ale na polityce się nie znał. Może... Mógł by pomóc jej patrolą, nie do końca wiedział jak wyglądają i gdzie patrolują ale wczoraj jeszcze nie wiedział gdzie Riveridzie na zwiad... Już planował jak zdobyć informacje idąc z lekko spuszczoną głową gdy Rivergo tracił. Ah no tak szkoła! Obiecał.. Machnął lekko ogonem i kiwnął głową na znak że rozumiał. Nie było sensu roztrząsać, zwłaszcza że pojawił się inny temat który wyjątkowo go ucieszył!
- Naprawdę?! Super, dzięki! - szczeknął znów uradowany.
Jednak propozycja wyjechania na wakacje... Wow.. Tu go naprawdę zaskoczył! Oczywiście pozytywnie! Już nie mógł się doczekać wakacji!
- Będę idealnym synem! I zobaczysz, nie opuszczę już żadnych zajęć... No po za misją. Zaliczę wszystkie przedmioty! - obiecał znów niemal podskakując w miejscu.
Matka była świetna... Ale tak wiele nie rozumiała... Nic tylko się martwiła, że szczeniak narobi sobie kłopotów. Na ogół zresztą słusznie... Jednak taki wyjazd... To było coś! Nie dość że miał by kontakt z innym przedstawicielem swojego gatunku to jeszcze płci! Mógł by robić wszystko co jego koledzy z swoimi ojcami i braćmi! Ciekawe czy River nauczył by go prowadzić.. Oooo i polować! Zawsze chciał spróbować! A będą przecież w środku lasu! I to jakiego lasu! Będą tam inni! Serio rozpierała go tak wielka radość że to... Że jest to tylko tak rzucony pomysł zeszło na dalszy plan. O wiele dalszy plan. Dzięki temu tylko był bardziejrozbawiony podczas ich wspólnej zabawy. I tak... Świetnie się bawił... Kto by pomyślał jak bardzo taka beztroska mogła cieszyć. Ganiali się między drzewami, gdy River znikał mu na chwilę z oczu od razu młody wbiegał między drzewa żeby go znaleźć, szczekając gdy ten na niego wyskakiwał. Gdy jednooki znalazł patyk Sam akurat odskoczył i dosłownie przeturlał się po trawie. Wspaniałe uczucie! Jednak nie trzeba było wiele zachęty aby się podniósł odszepał i chwycił drugi koniec pstyka powarkując przy tym rozbawiony. Nawet to warczenie... Niby znane a jednak było inne. Nie agresywne ale po prostu wesołe. Zatrząsł głową na boki niczym rasowy owczarek i zaparł się nogami. River był od niego silniejszy, ale młody bardzo się zaangażował, niczym chłopcy silujacy się na ręce, za punkt honoru postanowił odebrać patyk. Próbował się cofać, szarpać aż... Patyk pękł i szczeniak z swoją częścią aż upadł na tyłku. To go zniechęciło! Uznał po prostu że jego część jest ważniejsza. Potrząsnąłem nią w pysku na znak że jej nie odda i zaczął uciekać. Tyle tylko że oglądając się na Rivera, między drzewami nie zauważył że coś zagrodziło mu drogę. Ze skowytem (obu) wpakował się w bok wilczycy z takim rozmachem że oboje aż przekoziołkowali. Była jasno kremowa, niemal biała, z lekko nadszarpniętym uchem co sugerowało że miała już kiedyś nieprzyjemności z łowcami, lub wampirami. Była niższa i dużo szczuplejszej budowy niż Sam czy River, miała też nieco większe łapy co mogło sugerować że była troszkę młodsza lub w wieku Sama. Otrzepała się i jednym susem wstała cofając się przed szczeniakiem i jego jednookim towarzyszem na lekko ugiętych łapach. Sam... Cóż... On zdawał się jedynie... Zawieszony? Przyglądał się jej z postawionymi pionowo uszami ni to zaskoczony, ni to... Hm.. Zaczarowany tym co zobaczył? Nie spodziewał się więcej takich jak on. Tak czy siak, wilczyca nie podzielała jego entuzjazmu mimo że szczeniak cały czas merdał ogonem. Przestał gdy z przeciwnej strony lasu nadbiegła pomoc drugiej wilczycy. Kolorystycznie były bardzo podobne, chociaż starsza miała wyraźnie zarysowany kremowy polot na białym futrze. Była też wyższa chociaż jej budowa była drobniejsza niż standardowego wilczura. Stanęła między szczeniakami i wyszczerzyła kły skupiając się na Samie. Dopiero gdy młody w popłochu się cofnął spojrzała w stronę jego opiekuna i... Schowała zęby. Wręcz uniosła łeb i postawiła uszy z zaciekawieniem.
- River? - mimo że głos był lekko zmieniony gdy mieszał się z wilczym piśnięciem, to jednooki mógł go pamiętać.
Młoda blondynkę która przyjechała po niego i Jeremy'ego. Jej zapach gdy wsadzała ich do auta i zawiozła go do Augusta życząc powodzenia.
- To ty prawda? - dodała i zamachnęła się ogonem, a oba szczeniaki w momencie spojrzały na niego zdezorientowane.
Chociaż zdecydowanie młodsza wilczyca bardziej niż zdezorientowana była wystraszona. Przysunęła się do boku starszej wilczycy lekko skulona jak by mogła się za nią ukryć.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyCzw 08 Cze 2023, 11:15

- Zapewniam, że są boleśnie prawdziwe - lekko zażartował, przypominając sobie, ile go kosztowała walka z bestią. I jeszcze ten mężczyzna... wampir, który z jakiegoś dziwnego powodu uparł się na ochronę chupacabry przed wilkiem, a po tym chciał zabrać młode ze sobą. Rany po tym starciu się już niemal zagoiły, ale blizny na boku po jej pazurach będą mu już towarzyszyć do końca życia. Raczej podziękowałby za taką pamiątkę. Dużo lepsza już była ta, w postaci tych petard, które dostał po wszystkim od Noah. Nie wątpił, że kiedyś mogą się bardzo przydać. Może nawet mu skórę uratują. Zastanawiał się, czy nie wziąć jednej w razie zaistnienia sytuacji kryzysowej, by chociaż na moment zdezorientować K9 i zyskać czas na taktyczny odwrót.
- Zdecydowanie bliżej było jej do kota. Czarnej pantery czy czegoś w tym rodzaju, pokrytej całą masą kolców, w większości na grzbiecie - wyjaśnił odrobinę zamyślony, bo starał się przywołać w pamięci jak najwięcej szczegółów tego stworzenia. Było ciemno, więc zbyt dokładnie nie było wszystkiego widać, ale tych czerwonych ślepi chyba nigdy nie zapomni.
Otrząsnął się z tego stanu i nawet zatrzymał zaskoczony, gdy zwrócił uwagę na to, jak dziwnie Sam zaczął się zachowywać. Również obniżył swoją postawę i nadstawił uszu, ale prócz wiewiórki obgryzającej coś na jednej z gałęzi nad nimi, nie słyszał nic niepokojącego.
Parsknął rozbawiony pytaniem dzieciaka i nawet nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią. Podszedł do niego z pokerową miną. W końcu z niebezpieczeństwa nie należy żartować.
Mhm... Nawet jednego widzę. Na drugiej. Nad naszymi głowami - powiedział z pełną powagą, nakierowując spojrzenie szczeniaka na wiewiórkę nieświadomą tego, że wielki, groźny wilk zrobił z niej okrutnego potwora. Oczywiście tym razem ewidentnie żartował, z czym zdradził się szczerym śmiechem, gdy Sam spojrzał w stronę rudego gryzonia.
Poszli dalej, a ich z pozoru dość poważna rozmowa o stadzie z Fostren i kłopotach Virgo, zmieniła się tak diametralne, że ciężko byłoby uwierzyć, że w ogóle wynikła z tych tematów. Widok takiego ogromu radości i to jeszcze w tak młodym ciele był naprawdę bardzo miły. Samuel... właściwie w ogóle nie przypominał obecnie tego samego wilka, który dość mocno rozharatał mu lewe ramię. Wierzył, że chłopak naprawdę się postara spełnić wszystkie warunki ich umowy, byleby tylko móc z jednooki odbyć wyjazd choćby na weekend. Co prawda jego skupienie się na nauce nie powinno wynikać z obietnicy jakiejś interesującej nagrody, ale wydawało mu się, że była to dobra motywacja na początek. Nie zamierzał mówić o tym Samowi, ale nawet gdyby przed wakacjami okazało się, że z dotrzymaniem którejś części umowy chłopak miał problem i tak jednooki zamierzałby go zabrać na wspólny wyjazd do Fostern. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie wszystko można zrobić, tak jak by się chciało. Dlatego nawet jakby Sam miałby jakiś jeden niezaliczony przedmiot, River nie mógłby mu odmówić takich małych wakacji poza miastem. Najważniejsze przecież było, by dzieciak się starał przyłożyć do nauki.
Po tym rozmowa zeszła na dalsze tory, a oni zwyczajnie oddali się beztroskiej zabawie w wilczym stylu. I nawet nie przeszkadzało Riverowi to, że mimo czterech łap, nie był tak szybki i zwinny jak jego młodszy towarzysz. Wiedział, że to kwestia wprawy, w końcu dopiero wczoraj dostał wilczą protezę. Niemniej nadrabiał sprytem i przemyślanym działaniem. Inaczej nie udałoby mu zaskoczyć młokosa, tych kilka razy, gdy znikał mu nagle z oczu, by wyskoczyć na niego z krzaków z innej strony.
Gdy obiektem ich zabawy stał się patyk, uśmiechnął się w duchu, jak tylko Sam złapał za drugi koniec. Ścisnął w zębach mocniej, ten, który sam trzymał i zaparł się, lekko uginając łapy, by środek ciężkości przenieść bliżej ziemi i dzięki temu być bardziej niczym skała, którą ciężko przesunąć. Warczał przyjaźnie i jedynie co jakiś czas pociągał w swoją stronę trzymany przez nich obu patyk, ale nie potrząsał głową na boki. Specjalnie tego nie robił. Spojrzał nawet z prowokacyjnym błyskiem w swoim jedynym oku na dzieciaka, z jasnym przekazem: "Tylko na tyle cię stać?".
Zaśmiał się rozbawiony, gdy patyk poddał się pod wpływem dwóch sił działających na niego w przeciwnych kierunkach. Wyrzucił na bok swoją część i przywarł nisko do ziemi, jakby był na polowaniu i szykował się do skoku. Widział, jak dumnie Sam odnosił się ze swoją połową patyka i w ramach niewinnej zabawy postanowił teraz to on walczyć o jego zdobycz. Szczeknął i ruszył w pogoń za nim, wachlując energicznie ogonem na boki. To było naprawdę wspaniałe uczucie, za którym zaczął sobie zdawać sprawę, że naprawdę tęsknił. Był pewien, że tak blisko miasta nie będzie w stanie poczuć tego wspaniałego smaku wolności i dzikości, tej wilczej radości, których pierwszy raz w pełni posmakował, gdy ganiał się z Leah. Tutaj też je czuł, co prawda zmieszane z charakterystyczną wonią podmokłych terenów i nutą spalin i dymu zawiewaną tutaj z miasta, ale mimo to i tak dobrze się bawił i czuł.
Cała zabawa skończyła się w momencie, gdy spostrzegł stojącego bez ruchu towarzysza. Dobiegł do niego i utkwił spojrzenie w młodej, niemalże białej wilczycy. Nie jeżył się, nie spinał, ale zbliżył się jeszcze odrobinę do Sama, pozostając czujny i gotowy do tego, by go w każdej chwili odepchnąć na bok, gdyby wilczyca postanowiła zaatakować. I wcale nie żałował tego, że pozostawał ostrożny. Zaraz z krzaków przybyła druga, starsza wilczyca, a Sam się cofnął, gdy wyszczerzyła na niego kły. W tym momencie jednooki zrobił krok do przodu, by być dla tej bardziej wrogo nastawionej przeszkodą. Wciąż się nie szczerzył i zachowywał spokój, obserwując wszystko uważnie, ale to wcale nie oznaczało, że nie zaatakowałby bez zawahania, gdyby zaszła taka potrzeba.
Pytanie ze strony starszej, które nagle rozbrzmiało, mocno go zaskoczyło, ale sprawiło również, że odetchnął w duchu z ulgą. Rozluźnił się i zamachał przyjaźnie ogonem na boki.
- Witaj Astrid - przywitał się łagodnie, cofając się, by nie odgradzać Sama od wilczyc i usiadł, zamiatając ogonem na boki suche liście, leżące na ziemi.
- Patrol? Czy uczysz czegoś młodą? - spytał spokojnie, wskazując przy tym delikatnym skinieniem pyska jej mniejszą towarzyszkę, do której uśmiechnął się przyjaźnie, ale też ostrożnie, nie chcąc jej wystraszyć bardziej niż już była.
- I jak tam Jeremy? - znów spojrzał na znajomą wilczycę, którą do tej pory widział tylko w ludzkiej postaci, gdy zabrała go i drugiego wilka do Augusta samochodem.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyPią 09 Cze 2023, 07:54

To było naprawdę ciekawe! Trzeba było przyznać że tą historią River zrobił na dzieciaku wrażenie. Walczył z niebezpiecznym potworem, o którym zapewne wielu nawet im podobnych myślało że nie istnieje! Co więcej z opisu wynikało że przeciwnik był naprawdę niebezpieczny! Kolce pokrywające grzbiet nie zachęcały do zaczepiania takiej istoty. Plus pazury i zęby skoro przypominała kota.
- Walka z nią musiała być trudna... - zachęcił nieco starszego kolegę do opowiadania dalej.
Na wzmiankę o potworze oczywiście że zerknął w wskazanym kierunku i gdy dostrzegł wiewiórke prychnął. Taaak zdecydowanie River go nabierał.
- Wampiry i wilkołaki istnieją, chupacabry istnieją... Bagienne potwory. Czyli zombie i yeti też? - dodał kręcąc głową.
W zasadzie nawet nie oczekiwał odpowiedzi, nie zdziwił by się gdyby faktycznie tak było. Jakim cudem w tych czasach te stworzenia wciąż pozostawały w ukryciu. Choć z drugiej strony... Sami przecież nad tym pracowali.
Temat wakacji skutecznie odsunął wszelkie inne. Nie mógł się już doczekać! Nie miał wiele czasu do ponadrabiania... Nawet dziś w końcu opuszczał klasówkę. A to się matka zdziwi jak młody wróci i będzie zakuwał. Teraz jednak... Zabawa! Tym razem to Sam był nowy, poznawał te zielone tereny i bawił się w ten sposób pierwszy raz. River awansował na swego rodzaju mentora. Odkrywał możliwości wybiegania i wyszalenia się przed szczeniakiem. To były ważne aspekty wilczej natury. Zaspokajajac te dzikie potrzeby, łatwiej było panować nad sobą jako człowiek. Tylko czekał aż River ruszy za nim w pościg i jak to zrobił zaczął uciekać. Przeciąganie się było fajne ale bieganie, uciekanie i zaskakiwanie jeszcze lepsze. No gdyby to jego nie zaskoczyła nagle młoda wilczyca. Niby czuł że River był obok a jednak zęby starszej sprawiły że się cofnął. Viktor miał rację w jego wypadku, miał zadatki na przywódcę jeśli chodziło o sile i wielkość... Ale nijak jeśli chodziło o charakter. Pewnie gdyby nie River, już by podwijał ogon pod siebie i próbował ugłaskać wściekłą wilczyce. Gdy padło imię jednookiego Sam spojrzał na niego zaskoczony. Tym bardziej gdy ten odpowiedział i zaczął merdać ogonem. Cooo??
Wilczyca odpowiedziała tym samym, okrążyła swoją skuloną towarzyszkę i lekko pchnęła jej bok przesuwając ją do przodu.
- Freydis... To przyjaciele, nie ma się czego bać. - przekonywała dzięki czemu dziewczyna trochę się rozluźniła, chociaż i tak nie patrzyła na obcych, a jej ogon choć nie skulony, to wisiał swobodnie. Przeciwnie do Sama który wciąż nie mógł oderwać od nich oczu.
- Nie żartuj... Łowcy nie lubią tych terenów są zdradzieckie więc mamy ograniczone patrole. Po za tym August może sobie w dupe wsadzić te i każde inne, nie wzięła bym na żaden siostry. - odpowiedziała nieco rozbawiona i zerknęła na młodszą.
- Prze... Przepraszam... Nie zauważyłam was... Biegłam za zającem. - przyznała niepewnie po lekkim kuksańcu od siostry.
- To nic! To ja przepraszam że tak na ciebie wpadłem. Nic ci nie jest? - odpowiedział Sam i z energicznie machakacym ogonem wstał robiąc krok naprzód.
Tyle że ona też wstała i zrobiła krok w tył na co przechylił głowę niespecjalnie rozumiejąc. Jego naprawdę cieszyło spotkanie dziewczyn... Przede wszystkim innych przyjaźnie nastawionych wilkołaków! Miał wrażenie że to tylko mu się śni.
- Wybaczcie jej... Trójka młodych łowców złapała ją jakiś czas temu. Moja siostra nie będzie zbytnio wojowniczką, ma problemy z opanowaniem zmian. Czasem tak jak dziś zmienia się pod wpływem silnych emocji i nie potrafi "wrócić". Pomyślałam że musi to wybiegać... A jako że od tamtej sytuacji boi się robić to sama... Jestem z nią. Jeszcze chwila i myślała bym że pierwszy raz dobrze że tu jestem.
- Astrid... - mała wilczyca zaskomlała niezadowolona że siostra podzieliła się jej... Problemem.
Sam jednak był wyjątkowo entuzjastycznie nastawiony do tej historii. Niczym prawdziwy szczeniak zrobił obrót wokół własnej osi szukając czegoś w trawie. Znalazł! Od razu wziął do pyska swój wygrany kawałek patyka i tym razem wolniej podszedł do wilczyce kładąc go przed nią na trawie.
- River pokazał mi świetną zabawę! Może to ci pomoże? - zaproponował wycofując się kilka kroków żeby miała miejsce na podejście.
Pierw spojrzała na siostrę... Gdy ta lekko przytaknęła powoli ruszyła za Samem który wręcz podskakiwał. No cóż... Na jakąś wielką zabawę z takim jej podejściem się nie zanosiło ale kto wie?
- Jest z nim całkiem dobrze. Noga daje jeszcze o sobie znać ale srebro lubi zostawiać trudne rany. Ostatnio próbował się już zmieniać, utyka więc dalej siedzi przy domu ale chodzi. Dzięki tobie...gdybyś mu nie pomógł pewnie nie było by go z nami. - przyznała siadając obok.
- Nie wiedziałam... Sądziłam że jesteś sam... To twój brat?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyPią 09 Cze 2023, 10:44

- Była. Zwłaszcza że był tam też jeden gość i raczej nie ułatwiał mi tego. Myślałem, że był zwykłym człowiekiem i nie chciałem, by chupacabra zrobiła mu krzywdę, za to on próbował za wszelką cenę ochronić ją przede mną i przechylić szale zwycięstwa na jej korzyść. Okazało się, że był wampirem. Nie mam pojęcia, co nim kierowało, może po prostu chciał egzotyczne zwierzątko w swoim zamku Draculi czy coś. Wampir uciekł, chupacabra wyzionęła ducha, a mnie połatali w szpitalu, co bym również się nie przekręcił - podsumował dość żartobliwie, ale skoro przeżył to spotkanie, to czemu nie miałby się cieszyć?
Spojrzał na Sama, gdy ten zaczął się na głos zastanawiać odnośnie możliwości istnienia innych potworów z mitów i legend. Był trochę zaskoczony jego pytaniem, bo spodziewał się, że będzie wiedział, chociaż o niektórych jakże uroczych maskotkach, które Victor trzymał w celach w swoim magazynie. Albo mógłby usłyszeć od jakiegoś łowcy, opowiastkę o którymś z polowań na niezwykłe stwory. Skoro wampiry i łowcy mieli rozejm, a Sam był pod opieką wampirów, chyba spotkał kiedyś jakiegoś łowcę? Chociaż z drugiej strony biorąc pod uwagę, jak pokrętne potrafiły być działania i decyzje wampirów, nie zdziwiłby się, gdyby ci drodzy przyjaciele-łowcy nie mieli pojęcia o tym, że wampiry mają u siebie młodego wilkołaka. Być może niejednego.
- Jak kiedyś jakiegoś spotkam, to dam ci znać czy istnieją - odparł ze śmiechem. Nie zdziwiłby się, gdyby takie stwory też istniały. Właściwie... czy stary ghul Grot nie podchodził pod takiego jakby zombie? Niby to nie to samo, bo ghul był po prostu potworem, a zombie to ożywione zwłoki, ale było wiele podobieństw między tą dwójką. Ciekawe kto by wygrał, gdyby wystawić zombie przeciwko ghulowi. Czy taki przeciwnik dla ghula byłby wyłącznie jeszcze ruszającym się jedzeniem.
Nie zastanawiał się nad tym długo, bo raczej do niczego to nie prowadziło, a poza tym dużo przyjemniejsze było skupienie się na zabawie z Samem. Niby głównie chciał zapewnić młodemu masę rozrywki i miłych wspomnień, ale szczerze mówiąc, jednooki też się dobrze bawił i czerpał z tej chwili sporo przyjemności. Czuł, jak jego wewnętrzny wilk się przebudza, ale nie jako krwiożercza, żądna krwi bestia, a jako rozbrykany szczeniak, który z czystą przyjemnością pobiegałby za piłką, albo za jakąś wiewiórką czy kotem.
Albo za młodszym towarzyszem, który zaczął uciekać ze zdobycznym kawałkiem patyka. W tym przypadku za wiele sobie nie pobiegali, bo po chwili spotkali dwie wilczyce, ale nie oznaczało to ostatecznego końca zabawy tego dnia. Co najwyżej małą przerwę, skoro okazało się, że nie tylko były to przyjaźnie nastawione wilki, ale również to, że jednooki znał przynajmniej jedną z wilczyc.
- Witaj Freydis, ja jestem River, a to Sam - przywitał się z młodszą wilczycą, przedstawiając od razu siebie i swojego towarzysza, by choć odrobinę zmniejszyć jej obawy względem ich dwójki. Szczególnie że Sam nie kwapił się do wymiany grzeczności między wilczycami, bo stał jak sparaliżowany, nie mogąc od nich oderwać wzroku. Dość zabawny widok, ale domyślał się, jak młody musiał się w tej chwili czuć.
- Rozsądnie z twojej strony - odpowiedział starszej wilczycy, nie kryjąc swojego uznania względem jej decyzji. Musiała naprawdę kochać siostrę, skoro była gotowa sprzeciwić się alfie, by tylko młodszej nie stała się krzywda. Odpuścił sobie krytykę Augusta, że co to za przywódca, który mógłby wysyłać dzieciaki na patrole, z których te mogły już nie wrócić. Nie miał zamiaru się denerwować, no i nastawianie wilków ze stada przeciwko przywódcy, z dala od ich terytorium... nie wydawało się zbyt honorowym podejściem. Poza tym to, że on nie lubił Augusta i miał o nim złe zdanie, nie znaczyło, że inni też muszą.
Spojrzał na Freydis, gdy ta ich przeprosiła i już chciał zapewnić, że nie ma za co przepraszać, ale Sam się w końcu ocknął i go uprzedził, odpowiadając być może swojej rówieśniczce. Widział, jak młody spróbował się do niej zbliżyć, przebić się przez jej nieśmiałość, na co ta się cofnęła. Uśmiechnął się lekko pod nosem i spojrzał pokrzepiająco na towarzysza, by ten się nie zrażał, a po prostu był cierpliwy i spokojny. Wierzył, że w pewnym momencie uda mu się zaprzyjaźnić z młodszą wilczycą. Naprawdę trzymał za niego kciuki. Choć może nie w tej postaci.
Tym bardziej że Astrid zaraz postanowiła im wyjaśnić, dlaczego jej siostra była taka płochliwa. Rozumiał ją, bo sam nie wspominał miło spotkania z łowcami. Domyślał się, że dla tak młodego wilka musiało być to naprawdę traumatyczne przeżycie. Kiwnął Astrid głową, na znak, że rozumie sytuację, a po chwili cicho prychnął z rozbawieniem, słysząc to zażenowane skomlenie jej urażonej siostry. Nie spodziewał się, że Sam zainspirowany tą historią, postanowi pomóc młodszej wilczycy się "odblokować", by mogła wrócić do ludzkiej postaci. I to jeszcze wykorzystując zabawę z patykiem, w którą chwilę temu obaj się bawili. Aż miło się na to patrzyło i z jakiegoś dziwnego powodu... River odczuwał dumę z chłopaka, choć nie powinien, bo nic ich nie łączyło i przecież ledwo się znali.
- Sam! - wezwał młokosa, nim ten się od nich oddalił z Freydis. - Ostrożnie tam. I bawcie się dobrze - polecił łagodnie, nie zatrzymując już dłużej chłopaka. Miał nadzieję, że Sam zrozumiał, co miał na myśli. Nie tylko chodziło o to, by uważali na siebie nawzajem, chciał zapobiec też temu, by młokos przez przypadek zrobił jakąś krzywdę drobniejszej wilczycy w trakcie jakich intensywnych wygłupów. Jednocześnie chciał mu przekazać, by niektórych rzeczy lepiej nie mówił, bo wciąż były to wilki ze stada Augusta.
Stał chwilę i patrzył za oddalającymi się od nich szczeniakami. Odetchnął głęboko, odrobinę spięty. Nie spodziewał się, że będzie aż tak się denerwował i to z powodu jakiegoś obcego dzieciaka. Sama oczywiście. Usiadł na ziemi, mając szczeniaki cały czas na oku.
- Już nie przesadzaj, przecież nic nie zrobiłem. Pomogłem mu tylko dojść do twojego auta - odparł spokojnie, nie rozumiejąc jej wdzięczności. Zwłaszcza że gdyby się wtedy pospieszył i jednocześnie był bardziej ostrożny, Jeremy prawdopodobnie nie zostałby ranny. Może nawet uniknęliby spotkania z łowcami. Dobrze było słyszeć, że z mężczyzną było wszystko w porządku i wracał powoli do zdrowia.
- Jestem - odpowiedział krótko Astrid i mogło się wydawać, że zakończy na tym ten temat, jednak zaraz postanowił kontynuować, nawet na moment nie odrywając spojrzenia od szczeniaków, gdy Astrid obok niego usiadła.
- Poznałem Sama dwa dni temu przez wspólnego znajomego. Jest sam razem z matką, która jest zwykłym człowiekiem, więc rozumiem, jak musi być mu ciężko poradzić sobie samemu z wilczą naturą. Miło jest mieć kogoś, kto cię zrozumie i u kogo można w razie potrzeby szukać wsparcia. Może nie wiem za wiele o tych wszystkich wilczych rzeczach i bliżej mi do zwykłego kanapowca, niż wilka, ale w jego wieku nie miałem nawet kogoś takiego - wyjaśnił spokojnie i zaraz parsknął lekko rozbawiony. Dotarło do niego, jak głupio musiało to brzmieć i spodziewał się, że Astrid mogłaby go nie do końca zrozumieć.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySob 10 Cze 2023, 07:59

Słuchał uważnie spodziewając się raczej... Porywającej historii o tym jak w pewną wiosenną noc River wybrał się na bieganie i spotkał ową bestie. Jak zaciekłe walczyli, jakiej użył taktyki. Przechylił lekko głowę na bok słysząc o przeszkadzającym mu wampirze, a gdy skończył pomachał lekko ogonem.
- Wiesz... Mówcą ani żadnym bardem to ty nie będziesz. - odpowiedział żartując.
- Kim był ten wampir? Viktor mówił żeby im nigdy do końca nie ufać. Nawet jak jestem na magazynie to mam się nie szlajać po innych obiektach, a zwłaszcza nie wchodzić w drogę tym starszym wampirom. - wręcz ze znudzeniem opisał przedstawione mu zasady.
Co do samych potworów... Prawda widział ghule, widział barghesty, ktoś kiedyś wspominał zdaje się o utopcach. Viktor raz szedł na cmentarz uporać się z jakimś latającym potworem ale nie pamiętał co to było. Jednak chipacabra... To było takie egzotyczne stworzenie. No i czy niektórzy nie uważali jej właśnie za wampira? Piła przecież krew... A wiedzieli jak wyglądają wampiry i zdecydowanie nie tak jak opisał to River. Tak samo nigdy nie spotkał zombie! Albo Yeti... Ooo albo trolla jak z jakiejś gry!
- Zgoda! - zaszczekał wesoło gdy River stwierdził że powie mu o spotkaniu z czymś takim.
Kto wie... Może właśnie tego tak na prawdę nie ma? Chociaż... Słyszał nawet o istnieniu jakiejś potężnej wiedźmy. To jednak rozważania na kiedy indziej. Teraz najważniejsza była zabawa a gdy tak nagle się skończyła... Tak bardzo chciał poznać bliżej wilczyce. Był mega ucieszony gdy River zgodził się przedstawić mu swoją koleżankę... A tu proszę! Poznał aż dwie i to już! Ile ich musiało być w tym stadzie.. Jasne na pewno więcej, ale... To było dla dzieciaka naprawdę ekscytujące. Tyle wilkołaków w jednym miejscu. W zasadzie przedstawienie siebie i Sama dało efekt bo wilczuca spojrzała na niego i nawet machnęła lekko ogonem z kilka razy. Astrid była o wiele bardziej otwarta i lekko pchnęła Rivera bokiem.
- Oczywiście, a uważałeś że nie jestem rozsądna? - odpowiedziała zaczepnie nawet na chwilę pokazując zęby.
Oczywiście żartowała, chciała udawać tą groźną która mówi "przemyśl co chcesz odpowiedzieć". Oczywiście mimo to cały czas machała ogonem. Nawet jak siostra ją upomniała skomląc że za dużo mówi. Wiedziała że mała wstydziła się swoich słabości, a w jej mniemaniu niepotrzebnie. Kontakt z rówieśnikami w stadzie był... Skomplikowany. Wilki na ogół są ambitne, dziewczyna szybko stawała się wykluczona przez brak umiejętności. Tym bardziej reakcja Sama była... Urocza. Była przekonana że Freydis się do niego przekona, a wspólne bieganie i zabawa naprawdę dobrze im obu zrobią. Mimo że młody był... Naprawdę oczarowany swoją nową towarzyszką gdy tylko usłyszał przywołanie, posłusznie wrócił. Sądził już że zrobił coś nie tak... Była jakaś wilcza etykieta? U wampirów było tego sporo... Spuścił lekko łeb i równie szybko go podniósł słysząc jakie polecenie dał mu River. Czy w pełni zrozumiał przekaz to się pewnie okaże ale ogon znów nie przestawał mu merdać gdy wracał do koleżanki. Nie oddalali się zbytnio starszych wilków ale jednak biegali kawałek dalej. Najpierw Freydis niezbyt odnajdywała się gdy sam ją gonił i szczękał nakłaniając do zabawy. Była mocno wycofana... Jednak chłopak za punkt honoru chyba postawił sobie przekonanie jej do siebie. Zamiast naciskać podszedł do niej ostrożnie i zabrał swój zdobywczy patyk od razu uciekając przed nią. Rola goniącego szybciej do niej przemówiła. Ba jakąś chwilę Astrid nie mogła oderwać oczu od swojej siostry która nawet zaczęła szczekać z irytacji gdy Sam jej ciągle umykał.
- Jesteś zbyt skromny. - odpowiedziała w końcu skupiając się na jednookim.
Na przyznanie jej racji spojrzała na niego przechylając głowę. Bez sensu... Nie rozumiała kim w takim razie jest Sam. Przynajmniej póki nie rozwinął swojej myśli. Pokręciła lekko głową patrząc na bawiące się dzieciaki.
- Mam nadzieję że to nikt z Naszych. Tyle się im tróje o trzymaniu na dystans turystów. A i tak zawsze znajdzie się jakiś dupek bez wyobraźni. Niby ludzie mają podobnie, a jednak co innego zostać samotną matką z dzieckiem, a samotną matką z wilkołakiem. Dobrze że mu pomagasz... Jesteśmy stworzeniami stadnymi... Nie ma znaczenia ile wiesz, samo to że jesteś na pewno mu pomaga. Daj znać jeśli potrzebowali byście pomocy. - odpowiedziała szczerze i dopiero teraz zwróciła uwagę na pazury które akurat odbiły słońce.
- Co to? Wydawało mi się... - zaczęłaekko kręcić głową. Pokrywający protezę lateks dobrze ją maskował, w pierwszej chwili zupełnie nie zwróciła na to uwagi. A przecież prawda! River wcześniej chodził na trzech laoach.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySob 10 Cze 2023, 10:15

- Zapamiętam, by następnym razem wspomnieć o apokalipsie zombie, wyciągnięciu pięknej księżniczki z płonącej wierzy chronionej przez smoka i uratowaniu autobusu pełnego przedszkolaków - burknął, powstrzymując się, by nie parsknąć rozbawiony, a zamiast tego, by jak najbardziej wiarygodnie zagrać to, że był urażony odpowiedzią chłopaka. Że niby beznadziejnie opowiadał historie? Ta zniewaga krwi wymaga! No może nie krwi, ale z przyjaznym powarkiwaniem, rzucił się na Sama, by znów spróbować go przewrócić. Niby tak w ramach zemsty za to, co powiedział, ale oczywiście to była wciąż tylko zabawa i żarty.
- Nie wiem co to za wampir. Straszny przyjemniaczek, uważający się za lepszego od innych - odparł poważnym tonem, ale nie przykładał do tego zbyt wielkiej wagi. Miał nadzieję, że nigdy więcej nie będzie miał tej "przyjemności" by go spotkać. Wydawał się jeszcze większym dupkiem od Victora, a to i tak już wysoko ustawiona poprzeczka dupkowości. Nie chciał jednak kontynuować tego tematu, bo do czasu starcia z K9 miał zamiar odpocząć od wampirów. Nie chciał ich nawet na oczy widzieć. Zwłaszcza Victora.
Skupił się na zabawie z Samem, choć ta została przerwana przez pojawienie się wilczyc ze stada Augusta, gdy zaczęli się rozkręcać. Choć ostatecznie, nie było to wcale niczym złym. Chłopak miał okazję poznać inne wilkołaki i to ze stada, nim w ogóle zajął się dotrzymaniem swojej części umowy. River miał tylko nadzieję, że mimo to szczeniak przestanie wagarować i naprawdę przyłoży się do nauki. Od tego przecież zależało to, czy jednooki zabierze go podczas wakacji do Fostern, nie tylko w bardziej dzikie, dziewicze rejony, ale jednocześnie należące go całego stada wilkołaków. Był świadom, że niektórym wilkom i przede wszystkim Augustowi to się może nie spodobać, ale wierzył, że jeśli nie będą sprawiać kłopotów, nic złego się nie stanie.
- Nie miałbym odwagi tak sądzić. Jeszcze życie mi miłe - odparł z rozbawieniem, oczywiście ściemniając, bo przecież chwilę temu pochwalił jej rozsądek z uznaniem, czyli nie do końca spodziewał się u niej takiej cechy. Nie znał jej praktycznie w ogóle, ale wydawała mu się bardzo... porywcza? Oczywiście raczej w pozytywnym znaczeniu. Co prawda w żartach, ale jednak bez najmniejszych oporów, była w stanie grozić rannemu pobratymcy ze stada. I to nawet starszemu, przynajmniej z pozoru wydawało się, że Jeremy był starszy od Astrid.
Widząc, jak szczerzy na niego kły w ramach tych przyjacielskich przepychanek, również się na nią wyszczerzył i lekko kłapnął pyskiem, nie zbliżając go jednak do niej, a ogon bez ustanku wachlował na boki.
Nie zaczynał jednak harców z Astrid, by dać dzieciakom się wyszaleć i mieć przy tym na nie oko, aby nikomu nic złego się nie stało. Usiadł na ziemi i obserwował szczeniaki, co jakiś czas odgarniając ogonem na boki ściółkę.
- Wiesz... nieraz im więcej zakazów i ostrzeżeń, tym mniej są respektowane przez młodych. Ludzie w okresie nastoletnim popełniają masę głupstw i mają głęboko w poważaniu, zdanie dorosłych. A co dopiero młode wilkołaki - odparł spokojnie, niby nie mówiąc tego wprost, ale nie zdziwiłby się, gdyby ojcem Sama był któryś z wilków z Fostern. Anisha przecież wspominała, że jej dom uciech często gości wilkołaki z Fostern. Choć równie dobrze mógł być to jakiś wędrowny samotnik, jedynie przechodzący przez te tereny.
- Dzięki. Na pewno nie raz się do ciebie zgłoszę. Choćby patrząc na to, jak bardzo Sam drażni twoją siostrę - powiedział rozbawiony, słysząc sfrustrowane szczekanie młodszej wilczycy.
Cała wesołość zeszła mu jednak z pyska, zastąpiona zakłopotaniem, gdy Astrid zwróciła uwagę na jego łapę. Spojrzał na protezę i przez moment się zastanawiał, czy może nie spróbować jej jakoś ukryć i rżnąć głupa. Podejrzewał jednak, że to niewiele by dało i Astrid nie dałaby mu zbyt łatwo spokoju.
Usiadł wygodniej, odrobinę zmieniając postać, by mieć bardziej chwytną, ludzką dłoń. Sięgnął do bazy protezy i zdjął ją całą na moment, by pokazać wilczycy, że dobrze jej się wydawało.
- To dzieło jednego inteligentnego i bardzo sympatycznego staruszka. Długa historia. - odpowiedział krótko, praktycznie nie wchodząc w żadne szczegóły. Założył łapę na nowo i westchnął ciężko, nabierając dystansu, choć fizycznie nie ruszył się z miejsca. Wolał nic nie mówić, niż żeby miał sprowadzić kłopoty na Sama i zagrozić dokonaniu swojej zemsty.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySro 14 Cze 2023, 12:04

Mimo że ze wszystkich sił starał się to ukryć, odpowiedź Rivera szczerze go rozbawiła. Może nie było tego widać po pysku... ale ogon w tym wypadku zdradzał ich obu, trudno się nad nim panowało gdy było się w tak wesołym nastroju.
- Bez sensu... zupełnie się do tego nie nadajesz. - stwierdził lekko kręcąc łbem.
- Skoro smok bronił wieży... to na pewno by jej nie pozwolił spłonąć. - pouczył starszego kolegę w sztuce opowiadania baje jak by był w tej dziedzinie prawdziwym ekspertem.
W zasadzie... z ich dwóch, to Sam nie tak dawno przestał ich słuchać. Oczywiście ta skupił się na upomnieniu Rivera że nie wyczuł momentu gdy ten się na niego rzucił. Nawet w tym wypadku nie wziął tego za prawdziwy atak, upadł i rozbawiony od razu odskoczył szykując się na kontratak. Zrezygnował gdy River wrócił do poważniejszego tematu... przynajmniej na razie! Odpłaci mu się gdy wrócą do zabawy.
- Czyli... to na pewno wampir. - odpowiedział słysząc opis tego który utrudniał Riverowi zabicie chupacabry.
Oczywiście częściowo żartował... częściowo... większość wampirów miała wręcz niespotykaną potrzebę okazywania wszystkim że są od nich lepsze.
- Wybacz... nie wszyscy są źli... słaby żart. - przyznał po chwili gdy doprowadził Rivera do jego rzeczy.
W końcu znał przynajmniej kilka które były w porządku. Może to za mało żeby wrzucać wszystkich do jednego worka... ale i tak trochę nie fair biorąc pod uwagę jak bardzo pomogły jemu... no i w końcu Riverowi też! Spodziewał się wiec że jego towarzysz zaraz go za to zruga. Później... cóż zabawa i nadejście wilczyc zupełnie przerwały ich rozmowy. Dzieciak był... z jednej strony onieśmielony, z drugiej... ta bardzo szczęśliwy! Chciał zrobić dobre wrażenie... a raczej miał słaby początek, gdy w pierwszym odruchu cofnął się przed wyszczerzonymi zębami koleżanki Rivera. Oczywiście poznanie tych wilczyc było wielkim wydarzeniem w młodym życiu szczeniaka... nie mniej, był przekonany że nie mogło się równać z spędzeniem chociaż kilku dni w osadzie w środku lasu i to z dorosłym wilkołakiem! Dlatego naprawdę planował się przyłożyć... jeszcze oczywiście okaże się co faktycznie z tego wyjdzie. Teraz jednak skupił się na swojej rówieśniczce, zachęcając ją do wspólnej zabawy. Astrid za to uniosła głowę na odpowiedź Rivera i szczerze się zaśmiała na jego potulną odpowiedź. Była... cóż lubiła mieć ostatnie słowo i ewidentnie miała skłonności przywódce. być może była by faktycznie dobrym alphą gdyby nie jej młody wiek i porywczy, jak słusznie zauważył River, charakter. Westchnęła na jego komentarz o łamaniu zakazów. Pewnie miał rację... wilkołaki były bardzo buntownicze i impulsywne... sprawdzały granice niczym prawdziwe szczenięta.
- Prawda... i uważam że obie te rasy powinny przechodzić jakiś test na głupotę i brak wyobraźni. Tych z najgorszym wynikiem powinni kastrować za dzieciaka żeby nie robili krzywdy dzieciakom w przyszłości. - warknęła z szczerym niezadowoleniem.
Nie na Rivera... na sytuację. To matki później zostawały z kłopotem... w wypadku zwykłych ludzkich dzieci - dużym, w wypadku wilkołaczych - z ogromnym. Na szczęście River gładko zmienił temat i Astrid mimowolnie spojrzała na siostrę która o dziwo nawet złapała patyk tuż przy pysku Sama i zaczęła się z nim szarpać warcząc. O tak... udało mu się ją rozbawić i wilczyca była mu za to naprawdę wdzięczna. Freydis raczej pozostawała wycofana, większość rówieśników ją z tego powodu ignorowała... niektórzy wręcz robili z niej kozła ofiarnego.
- Jeszcze chwila i się na niego rzuci... już prawie zapomniałam że moja siostra w ogóle posiada zęby. - odpowiedziała rozbawiona.
Proteza którą zauważyła wywołała w niej jedynie ciekawość, zupełnie nie zwróciła uwagi na zmieszanie Rivera...na jego szczęście. Obserwowała jak łapie ją drugą łapą i gdy zdejmowana proteza wydała charakterystyczne syknięcie i klik aż podskoczyła zaskoczona. Oczywiście nieco zażenowana swoją reakcją zamiotła nieco ściółki ogonem i na nowo się zbliżyła żeby powąchać odłączoną część... trochę... upiorne, ale na pewno praktyczne!
- Nie sądziłam że ktokolwiek zajmuje się czymś podobnym... i to... nooo dla takich jak my. Pewnie jest ci dużo wygodniej... - przyznała ciagle trochę...hmmm zaintrygowana?
- To człowiek? - ciągnęła mimo wszystko, choć kierowała nią tylko ciekawość.
Nie spodziewała się po Riverze żeby ten miał ją okłamywać no bo i po co? Zwyczajnie ciekawość była silniejsza.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySro 14 Cze 2023, 14:53

Prychnął teatralnie urażony dalszą krytyką Sama odnośnie umiejętności opowiadania historii jednookiego. Chciał się już nawet z nim kłócić, że młodzik po prostu się nie zna, bo jest jeszcze za gówniaty, by prawdziwie docenić i dostrzec talent starszego wilka. Zanim jednak zdążył burknąć, szczeniak cisnął w jego kierunku argumentem, z którym nie sposób było dyskutować, a który przeszył Rivera na wylot jak jakaś włócznia. Ściągnął lekko uszy do tyłu zaskoczony i odrobinę zażenowany przez to, jak bardzo nie trzymało się to kupy, a na domiar złego przecież sam to wymyślił. Z niezadowoleniem musiał przyznać Samowi punkt i jednoczenie wygraną w tej małej potyczce, ale nie miał zamiaru tak tego zostawić. W ramach małej zemsty rzucił się na młokosa ze śmiechem, jakby w ten sposób chciał odzyskać utracony respekt, choć była to przecież tylko niewinna zabawa i żarty.
Słysząc odpowiedź Sama, która sugerowała, że początkowo nie do końca wierzył Riverowi w to, że rzeczywiście wampir przeszkadzał mu w starciu z chupacabrą, spojrzał na niego z nieco krzywym wyrazem pyska, z niemym, ironicznym pytaniem "Serio?". Zaraz jednak przekrzywił lekko głowę, by po chwili z merdającym ogonem trącić młodszego wilka.
- Hej, co się przejmujesz? Nie wszyscy też są dobrzy. Według mnie to było naprawdę zabawne podsumowanie. Anisha na pewno ze śmiechem dałaby ci przyjaznego kuksańca - odpowiedział nie tylko po to, by pocieszyć Sama i dać mu do zrozumienia, że nie był w żaden sposób na niego zły o ten żart. Był pewien, że ten żart naprawdę mógłby rozbawić Anishę. Dzięki temu sam też uzmysłowił sobie, że... nie powinien pałać niechęcią do całej rasy, tylko i wyłącznie przez to, że obecnie nie był zbyt pozytywnie nastawiony do jednego z wampirów. Przecież głupotą i dziecinadą byłoby przez urażoną dumę ograniczanie kontaktów z wampirzycą, którą naprawdę lubił, skoro ona nic złego przecież nie zrobiła, a nawet bardzo dużo w pewnym sensie pomogła Riverowi. Może... wybierze się do niej przed starciem z K9 albo zaprosi ją do siebie, by podzielić się przepisem na swoje ulubione danie z dzieciństwa, bo może nie będzie miał więcej takiej okazji. Zwłaszcza że mimo tej świadomości, że nie wszystkie wampiry były złe, nie miał zamiaru ryzykować, że w ostatniej chwili udaremnią mu możliwość wykończenia jego zdobyczy. Nie zrezygnuje ze swojego planu, by samemu stanąć naprzeciw K9, bez wampirów w okolicy, które mogłyby mu w tym przeszkodzić.
Zeszło to jednak na dalsze plany wraz z pojawieniem się wilczyc, ale nie wyglądało na to, by miało im to w jakikolwiek zepsuć ten całkiem przyjemny i miły wypad do lasu. Sam wydawał się naprawdę dobrze bawić tak z Riverem, jak i obecnie z Freydis, a i jednooki nie myślał o tym spotkaniu w jakiś negatywny sposób. To było nawet całkiem ciekawym doświadczeniem obserwować i nadzorować z boku zabawę dwóch młodych wilkołaków. I to pochodzących z dwóch różnych środowisk, bo jeden wychowany został w mieście i to z pomocą wampirów, a drugi dorastał wśród swoich. Przez taką obserwację, samemu mógł zdobywać wiedzę, chociażby w zakresie wilczych zachowań.
- Chyba nawet wiem, kto pierwszy powinien zostać poddany takiemu testowi, a później kastracji niezależnie od wyniku - odparł, w pełni zgadzając się z pomysłem Astrid. Choćby siłą zmusiłby Flyna, by do takiego testu przystąpił, a po tym dopilnowałby, aby ten nigdzie nie uciekł po ogłoszeniu wyników. Takie dupki jak ten szczeniak nie powinny nigdy chodzić po ziemi, a już na pewno nie powinny się rozmnażać.
- To może pójdę przerwać ich zabawę i usadzić ich jak najdalej od siebie? Żeby zaraz jakiś chórek nie zaczął śpiewać "Miłość rośnie wokół nas" - zaśmiał się, nawet wstał, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie żartował, ale tylko parsknął rozbawiony, nie ruszając się w ogóle z miejsca i ponownie usiadł.
Trochę obawiał się rozmawiać z Astrid o protezie, w końcu była ze stada Augusta i zapewne była dość cenioną członkinią, nie tylko przez pobratymców, ale też samego alphę, mimo że nie do końca się z nim we wszystkim zgadzała. Nie mniej nie miał pewności, jak bardzo mógł jej zaufać, a w jakim stopniu powinien zachować ostrożność. Nie znał jej, w choć odrobinę podobnym stopniu, co znał Leah. Choć nawet w przypadku czekoladowej wilczycy, nie był pewien, co mógłby jej powiedzieć względem ostatnich wydarzeń ze swojego życia, a co lepiej przed nią ukrywać. Obie mogłyby się na niego rzucić, gdyby choć zasugerował, że mógł w drobnym stopniu współpracować z wampirami.
- Zdecydowanie wygodniej. W ogóle nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wiele może zmienić dla wilkołaka posiadanie wszystkich łap, dopóki nie stanąłem pierwszy raz na tej protezie - przyznał szczerze, przyglądając się sztucznej łapie. Przez myśl mu przeszło, że mogła nie być to do końca kwestia posiadania, co wykonania i działania danej protezy. Może dużo bardziej komfortowo poruszałoby mu się na trzech łapach, gdyby tę utraconą miałby zastąpić po prostu jakiś kawałek wygiętego pręta albo jakaś inna proteza, choć dużo prostsza i mniej skomplikowana od tej, którą posiadał obecnie.
- Mhm... Mam też od niego protezę ludzkiej ręki - odpowiedział spokojnie z nutą radości pobrzmiewającą w jego tonie zmieszaną jakby z ulgą. Wyraźnie było po nim widać, jak bardzo był wdzięczny Georgowi za obie protezy od niego, jak bardzo był szczęśliwy z tego pozornego odzyskania, choć częściowej sprawności. Nigdy przecież nie odzyska czucia w utraconej kończynie, ale dało się bez tego żyć. Najważniejsze, że znów miał cztery łapy, a w ludzkiej postaci dwie sprawne dłonie.
- A powiedz... wiesz może, co u Leah? Praktycznie za chwile ma walkę z Flynem... Większość stada pewnie stawia na jego wygraną, nie? - tym razem to on się zainteresował, może zmieniając temat, ale nie przez to, że nie chciał rozmawiać o protezie. Zwłaszcza że nie do końca był w stanie ukryć to, jak bardzo martwił się o swoją wilczą przyja... znajomą.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyPią 16 Cze 2023, 22:06

W swoim młodym życiu, Sam zdecydowanie częściej spotykał wampiry których powinien unikać niż wręcz przeciwnie. Stąd jego żart w ogóle miał miejsce. Szybko jednak zdał sobie sprawę z tego że do końca nie wiedział jakimi uczuciami darzył ich River. Spotykał się przecież z Viktorem... No i z Anishą. A panienka Virgo wydała polecenie stworzenia dla niego tych protez. Przeprosił bo uznał że mógł podobnymi słowami urazić starszego wilkołaka. Jednak jego odpowiedź uspokoiła młodego, wręcz wywołała ten specyficzny "psi" uśmiech i merdający ogon. Akurat Anishy nie znał jakoś super dobrze... Ale pamiętał że ona i River razem gotowali! Sądząc po jego słowach, była naprawdę w porządku.
- Na wszelki wypadek nie będę ryzykował i jej go opowiadał. - odpowiedział rozbawiony.
Poprzednim razem River zaprosił go do zjedzenia z nimi... Trochę nawet teraz żałował że nie mógł dołączyć, ale na pewno będzie jeszcze okazja. Szczeniak w przeciwieństwie do Rivera i Viktora zupełnie nie brał pod uwagę innej opcji. Nawet o tym jakoś nie myślał, zupełnie jak by to była książka której znał już zakończenie. No ale to nie temat na teraz. Teraz Sam zajął się swoją koleżankom, a wolni od młodzieży starsi mogli w spokoju porozmawiać. Astrid przekrzywiła lekko głowę gdy River wspomniał że zna jednego którego powinno się poddać podobnemu zabiegowi. W zasadzie... Nie spodziewała się że myśli o synu alphy, ale zapewne by się z nim zgodziła. Chwilami zastanawiała się, który z nich jest gorszy... Rozpuszczony synalek czy arogancki i zapatrzony w siebie ojciec. Jednak był alphą... Czy była przez niego ceniona? Nie była wcale taka pewna. Jednak pozostawała lojalna... Każdy wilk mimo nawet sprzecznych poglądów i tak pozostawał. River szybko wybawił ją od tych myśli zaśmiała się i wstała w pierwszej chwili żeby go powstrzymać.
- Zostaw ich... Freydis nie dogaduje się z rówieśnikami. Widzą że jest słabsza... Że gorzej jej idzie... Sam na pewno wiesz jakie potrafią być dzieciaki, a te wilkolacze to zdecydowanie nie ta liga. Ten chłopak jest naprawdę miły... To przyjemna odmiana, niech się wybiegają. - zaoponowała, nie ważne czy zdarzył usiąść czy dopiero siadał.
Naprawdę była wdzięczna młodzikowi że próbował zająć jej siostrę bieganiem.
- Wychodzi na to że miasto i ludzie, wychowują urocze wilczki. - dodała zaczepnie ale... Było w tym sporo prawdy.
Jasne, wcale nie powiedziane że każdy człowiek wychował by Rivera tak jak jego adopcyjni rodzice. Ale w bilansie poznanych miejskich wilkolakow mieli zdecydowana przewagę nad półgłówkami z młodzieży Fostern. Ci do protezy, oczywiście nie domyślała się że River może coś ukrywać... Ale prawdopodobnie dobrze ze to robił. Leah była zdecydowana przeciwniczką Augusta... Nawet jeśli nie była by zachwycona postępowaniem Rivera, to lojalna była wobec niego a nie stada. Za nic by go nie wydała. Astrid... Jasne lubiła go... Ale na pewno musiała by to dokładnie przemyśleć i nie było pewności czy lojalność wobec stada nie była by tu górą. Na razie jednak po prostu mu wierzyła no i wzbudził jej ciekawość!
- Tak... Nie wyobrażam sobie jak musiało być ci ciężko... Bieganie... Skakanie... Skradanie. Byłam pod wrażeniem tego co dokonałeś tylko na trzech łapach. Wielu pewnie by się załamało i nigdy więcej nie zmieniło. - przyznała chociaż odrobinę niechętnie.
Ona się do nich zaliczała. Była porywcza... Utrata kończyny pewnie by ją zupełnie załamała. Wolała by już nie biegać wcale niż biegać kustylając. River robił więc na niej w tym względzie ogromne wrażenie. Zamachała ogonem na informacje o drugiej protezie i spojrzała na niego złotymi ślepiami.
- Ludzie nie przestają mnie zadziwiać. Cieszę się... Możesz wrócić do pełnej sprawności. - odpowiedziała szczerze i poszukała spojrzeniem dzieciaki które nieco się oddaliły by zaraz wyskoczyć z bliższych krzaków goniąc się dalej w najlepsze. Olbrzymie pokłady energii.
- Hmm... Wiem że dalej nie dołączyła do patroli. Rzadko ją widać... August wspomniał że wykonuje dla niego ważne zadanie ale jakoś tak... Sama nie wiem. Trudno mi w to uwierzyć. Ona go nienawidzi... Naprawdę nienawidzi. A co do walki, obawiam się że Leah nie ma wielu kibiców. Przynajmniej nie oficjalnych bo w barze w mieście rzeczywiście przyjmują zakłady... Kilka osób pamięta ostatnie starcie tej dwójki i postawiło na nią. - przyznała nieco zamyślona.
- Ja myślę że to było dawno... Flyn wyrósł... Mocno, nierozsądnie go wyzwała... Trudno ocenić kto faktycznie wygra. - przyznała smutno i znów skupiła się na Riverze.
- Przyjdziesz? Na pewno doceni takiego kibica. Z tego co wiem wybrali na miejsce walki stajnie w mieście. Będzie zamknięta tego dnia przed... Nie wtajemniczonymi. Podobno August nawet wpadnie... Oficjalnie żeby interweniować w razie czego, ale ja uważam że będzie kibicował młodemu. - dodała lekko się krzywiąc.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySob 17 Cze 2023, 00:06

Zamachał radośnie ogonem i kiwnął lekko głową, uznając odpowiedź Sama za mądrą decyzję. W końcu z wampirami nigdy nic nie wiadomo. Mogły przecież jednego dnia dokładać wszelkich starań, by komuś pomóc, a następnego grozić uniemożliwieniem osiągnięcia celu, przy którym tak bardzo do tej pory pomagały. Nie był to jednak najlepszy moment na tego typu rozmyślania, River wiedział, że raczej powinien te ostatnie dwa dni poświęcić na coś innego, niż pogrążanie się w mrocznych myślach. Zakończył więc tę rozmowę i skupił się na zabawie z Samem. Przynajmniej do momentu spotkania wilczyc i bycia zastąpionym w harcach z młodym wilkołakiem przez jego rówieśniczkę o białej sierści.
Nie oponował. Mógł w spokoju porozmawiać z Astrid i przyglądać się z boku ich zabawom. Zaśmiał się, gdy starsza wilczyca wstała zaraz po nim, gdy zasugerował interwencję i rozdzielenie szczeniaków. Przez moment nawet zastanawiał się, czy nie przejść kilku kroków, dla uwiarygodnienia swojego żartu i sprawdzenia jej reakcji, ale zrezygnował, słuchając tego, co mówiła. Rozumiał, że Freydis nie miała lekkiego i zbyt przyjemnego życia w stadzie, znał już jedną taką wilczycę. Co prawda starszą, ale... Leah nie mogła liczyć na wsparcie ze strony swojej wilczej rodziny. Freydis miała przynajmniej Astrid. Nie mniej i tak nie zazdrościł tej nieciekawej sytuacji. Wilcza młodzież i to ta ze stada... była dość okrutna i bezwzględna wobec tych, którzy choć trochę wystawali z szeregu. Pewnie wszystko przez pierwotne instynkty, prawo dżungli czy tam selekcję naturalną, ale nie do końca był przekonany czy rzeczywiście nadal to tak powinno wyglądać we współczesnym, cywilizowanym świecie.
- Taa... Jak tak dalej pójdzie, powstanie odrębna rasa wilkołaków - odparł niby w żartach, choć szczerze mówiąc, miał mieszane uczucia. Czuł, że miejsce wilków było na jakiś peryferiach czy na wsi, mało zaludnionych terenach, ale... on osobiście nie czułby się do końca szczęśliwy z dala od korków, tłumów ludzi i tego ogólnego miejskiego zgiełku. Zwłaszcza że zdecydowanie lepiej odnajdywał się w betonowej dżungli niż w głębi tętniącej życiem puszczy. Wątpił, by kiedykolwiek miało się to zmienić. Jego wewnętrzny wilk na pewno byłby dużo szczęśliwszy na wsi, niekoniecznie w Fostern, ale za to jego ludzka połowa by się strasznie męczyła. To chyba jedyna kwestia, przy której nigdy nie uda mu się dojść do porozumienia ze swoją dziką naturą.
Spojrzał na Astrid odrobinę zaskoczony, gdy zaczęła mówić o tym, że inne wilkołaki mogłyby się załamać po utracie kończyny. Chciał się odezwać, powiedzieć, że trochę przesadzała z tym załamaniem się i zaprzestaniem przemian. Początkowo było ciężko, faktycznie, ale była to tylko kwestia nauczenia się od nowa tych rzeczy i przyzwyczajenia do funkcjonowania bez kończyny. Nie uważał, by była to jakaś wielka strata i koniec świata. Nic jednak nie powiedział, puszczając ten temat, by się leniwie ulotnił w powietrzu. W porę naszła go refleksja, że mógł nie do końca zdawać sobie sprawę z tego ile i co tak naprawdę znaczyło, choćby takie zwykłe ganianie po lesie dla normalnego wilkołaka. Nie mógł ich do siebie przyrównywać, bo... był inny. Nie był takim samym wilkołakiem, co wilki ze stada z Fostern. On i Sam.
Uśmiechnął się lekko i kiwnął głową, szorując ogonem po ziemi, gdy w sumie pozytywnie przyjęła informacje o dwóch protezach, które zostały dla niego stworzone. Trochę nawet odetchnął z ulgą, że nie drążyła tego tematu, dzięki czemu bez problemów mogli przeskoczyć na temat walki Leah. Zdawał sobie sprawę, że był to grząski grunt, bo w czasie jej starcia z Flynem, on będzie miał swoje własne. Niestety trudno było mu się powstrzymać przed zapytaniem się, chociażby o to, czy u Leah wszystko dobrze.
Poczuł nieprzyjemny niepokój w gardle, gdy Astrid wspomniała o robocie wykonywanej dla Augusta, a raczej o tym, że nie bardzo w to wierzy, przez wzgląd na to, jak wielką wrogością Leah darzyła alphę. Nie chciał jednak dać po sobie poznać, że coś może w tym temacie wiedzieć, więc skupił się, by zachować spokój i słuchał uważnie jej wypowiedzi. To... było całkiem miłe, słyszeć, że niektórzy stawiali na Leah. Gdyby miał przy sobie portfel, pewnie wcisnął, by Astrid do ręki sto, może dwieście dolców, by postawiła na nią w jego imieniu, ale niestety nie miał obecnie takiej możliwości. Portfel był schowany w plecaku z innymi rzeczami, a te były... kawałek od nich.
Spiął się wyraźnie i lekko zjeżył, choć z pozoru był oazą spokoju, kiedy wspomniała o tym, że przeciwnik Leah nie jest już tym, kim był, gdy go pierwszy raz pokonała. To nie wróżyło niczego dobrego i River ogromnie żałował, że nie będzie w stanie oglądać walki czekoladowej wilczycy. Że nie będzie w stanie... gdyby coś poszło nie tak...
- Leah przyda się wilcze towarzystwo, choćby kalekiego przybłędy. Zwycięstwo lepiej jest opijać z kimś, niż samemu - opowiedział ostrożnie, z lekkim uśmiechem na wilczym pysku i pewnością w swoim głosie odnośnie wygranej Leah, ukrywając niepokój, który zasiała w nim Astrid informacją o tym, że Flyn "dorósł". Uznał to za najbezpieczniejszą odpowiedź, bo ani nie była kłamstwem, ani jednoznaczną odpowiedzią na to, czy będzie, czy nie. Na pewno było zapewnieniem, że spotka się z Leah, ale niekoniecznie, że będzie na walce. Miał ogromną nadzieję, że uda mu się ze wszystkim uwinąć do jej zakończenia, choć rozsądek mu podpowiadał, że nie było to zbyt możliwe do osiągnięcia. Nawet gdyby miał przy sobie plecak odrzutowy.
- Stajnie? - zapytał, nie bardzo rozumiejąc, o jakie konkretnie miejsce mogło jej chodzić.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyWto 20 Cze 2023, 21:10

Przykład Leah był zdecydowanie bardziej skrajny niż okrutnie zachowująca się młodzież. O ile w tym drugim wypadku winę za taki stan rzeczy można było zwalić na wiek... Tak sytuacja Leah to w dużej mierze problem dorosłych którzy nie potrafią się dogadać niczym mentalne dzieci. Przynajmniej w mniemaniu Astrid. To co robił August było zwyczajnie okrutne... Chociaż Leah też powinna ustąpić pola... Nie musiała się przecież kopać z każdym członkiem stada prawda? Co zaś do trudów dorastania. Jasne można się skarżyć... Faktycznie wilkolacza młodzież nie należała do najprostrzych. Byli aroganccy, pochłonięci nie tylko przez buzujące hormony ale i instynkty nad którymi nie panowali. Mimo to... Ludzka czy wampirza młodzież wcale aż tak od nich nie odbiegała. Nie tylko wilcze dzieciaki którym coś nie wychodziło były ofiarami kpin... Spokojniejsze, cichsze, lepiej uczące i całkiem źle uczące... Jakie kolwiek odstępstwo od norm było surowo karane wśród młodzieży. Gdyby Sam wychował się tutaj również Freydis była by mu wręcz obojętna. A może nie... Bo potrafił nad sobą panować i zwyczajnie był z niego dobry dzieciak. Tego pewnie nie dowiedzą się nigdy.
- Jestem za jeśli tylko reszta będzie jak wy dwaj. - odpowiedziała rozbawiona.
- Za chwilę okaże się że taki kanapowiec założy własne stado... Kto by pomyślał. Daj znać gdzie złożyć cv. Chyba że trzeba być miejskim zwierzakiem żeby się dostać? - dodała żartując i jednocześnie trochę się z nim drocząc.
Nie spodziewała się raczej żeby River umiał być Alphą, ale znała go krótko. W końcu... Czasem nawet niepozorny wilk potrafił obudzić w sobie uśpione ambicje. Może banalnym przykładem była by jej siostra która w odpowiednim towarzystwie wreszcie się otworzyła i teraz biegała z Samem robiąc koła w gąszczach wokół opiekunów. Co do Leah i jej "tajemniczej misji", nie... Nie wierzyła w to. Przez chwilę myślała nawet że w Auguscie otworzyło się dobre serce i chce w ten sposób oszczędzić dziewczynie kłopotów... Tyle że to też wydawało się takie nie w jego stylu. Od kiedy go to obchodziło? Mógł coś podobnego wymyślić dawno temu... Więc czemu teraz? Przez walkę z Flynem? Może obawiał się o zdrowie dzieciaka i chciał ją przekupić? Kto wie... Jeśli wilczyca przegra przynajmniej kilka osób może uważać właśnie w ten sposób. Może właśnie przez to że czuła w tym wszystkim podstęp, sama wciąż nie obstawiła tej walki. Niemniej! Planowała się tam pojawić i ją obejrzeć. Jego odpowiedź nie budziła w niej jakichkolwiek wątpliwości. Wręcz uśmiechnęła się w ten specyficzny wilczy sposob i zamachnęła się ogonem.
- Żaden wilk nie powinien być sam. Cieszę się że się zaprzyjaźniliście. Chociaż... - zmierzyła go uważnym spojrzeniem jak by czegoś się doszukując.
- powinna dać Ci porządne manto za to jak nisko się oceniasz. Żaden przybłęda... I niczego ci też nie brakuje. Spójrz tylko... Biegasz po lesie z szczeniakiem i dotrzymujesz mu kroku. Ba! Byłeś gotowy go bronić przede mną. - wyjaśniła lekko tracając go pyskiem.
Były takie chwile że zapominała jak krótko znała Rivera, ten wilk miał prawdziwy talent do znajdywania sobie przyjaciół... Do zjednywania sobie ludzi i nie tylko gdy zapytał o stajnie spuściła łeb lekko zakłopotana.
- Tak... Widzisz w Fostern jest komplet stajni należących do Augusta. Jest uznanym hodowcą koni rasowych. Co jakiś czas część jest zamknięta z powodów drobnych remontów umożliwiających spełnianie najwyższych standardów... A naprawdę pomagamy dzieciakom w zamkniętym terenie przejść pierwszą pełnię. August zaoferował jednen z tych budynków żeby Leah i Flyn mogli "bezpiecznie" stoczyć swój pojedynek... Bez nieodpowiednich świadków. Wstęp mają wszyscy że stada... Zrobiło się z tego nie małe wydarzenie. Prawie jak by wyzwała samego alphe. - wyjaśniła nieco rozbawiona tym jak to teraz wyglądało.
- W zasadzie... Coś w tym jest. Wielu uważa że Flyn jest pewniakiem na stołek ojca. Jeśli Leah go pokona... Przekaż jej żeby naprawdę uważała... Zwierzę zagonione w róg jest agresywne. Flyn ma bardzo dużo do stracenia i nie pozwoli sobie odebrać tego zbyt łatwo. - tym razem spoważniała.
Leah z nią nie rozmawiała. Gdyby chciała poznać jej radę... Powinna się wycofać. Tak wyszło by lepiej dla wszystkich, zwłaszcza dla niej. Nagle Astrid przypomniała sobie o tym co w ogóle tu robili i wstała rozglądając się.
- Freydis? - szczęknęła w las który stał się zupełnie cichy.
Żadnych zirytowanych szczeknięć czy odgłosów gonitwy.
- Freydis?! - zrobiła kilka kroków w stronę gdzie młodzi ganiali się chwilę temu intensywnie się rozglądając.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySro 21 Cze 2023, 12:38

- Nie kuś, bo zacznę z nudów prowadzić jakąś statystykę na zasadzie, ilu dupków przypada na 10 wilków z miasta, a ilu jest wśród tych ze wsi - zażartował, bo nigdy nawet by mu do głowy nie przyszło, by zacząć szukać po Venandi innych "bezpańskich" psów. Niby czemu miałoby to służyć? Miałby założyć jakiś klub kanapowca albo miejskołaka, albo inne kółko wzajemnego aportowania? Przecież już teraz brzmiało to wyłącznie jak jakaś żałosna komedia.
Lekko się jakby zakrztusił powietrzem, gdy Astrid zaraz wpadła na niedorzeczny pomysł z założeniem takiego stada. Spojrzał na nią zaskoczony, a po chwili zmrużył lekko oko, sądząc, że wilczyca tylko z niego żartuje. Nie był jednak w stanie jednoznacznie wywnioskować z wyrazu jej pyska czy rzeczywiście to była jedynie taka drobna zaczepka z jej strony, czy jednak mówiła poważnie. Uznał, że raczej to pierwsze, więc nie brał jej słów zbytnio do siebie.
- Wydaje mi się, że raczej byłoby to bardziej jak gang niż stado, wiesz tacy Synowie Anarchii, ale bardziej kudłaci i przemieszczający się wszędzie na własnych łapach niż motorach. No i może bez skórzanych kamizelek z logo naszej bandy, bo to raczej nie mój styl - zaśmiał się, starając sobie wyobrazić knajpę pełną wilkołaków z jednakowymi kamizelkami zajmujących się wyłącznie własnymi sprawami i budowaniem dobrej reputacji w mieście, by nikt nie próbował sprawiać żadnych kłopotów na ich teoretycznym terenie. Roześmiał się jeszcze bardziej, przerywając te rozmyślania, bo nie był w stanie przy czymś takim utrzymać zbyt długo powagi. Czy chociaż udawać, że się starał ją utrzymać.
Gdy zaczęli temat Leah, od razu się nieco zdystansował, a jego wcześniejsza szczenięca wesołość odrobinę przygasła, jakby szczeniak nagle dorósł i jak to dorosły bardziej spoważniał. Astrid nawet nie wiedziała jak wielkie manto będzie go czekało ze strony Leah i to nawet bez informowania jej o tym, jak nisko się oceniał. Wiedział... że czekoladowa wilczyca go rozszarpie, gdy tylko wyjaśni, o co chodzi Augustowi z tą jej "tajną misją". Nie miał wątpliwości, że skoro Astrid wiedziała o tej "misji" i inni członkowie stada, to Leah zapewne już też. Kiedy jeszcze dowie się o jego nawet chwilowej współpracy z wampirami i że to dzięki nim miał protezy... na pewno będzie martwy. Westchnął ciężko.
- Taa... widać za często działam pod wpływem impulsu bez żadnego przemyślenia sytuacji - mruknął, uświadamiając sobie jak głupi i lekkomyślny był i że jedynie udawał, oszukując sam siebie, że było inaczej. - Będę musiał pamiętać, by następnym razem rzucić młodego na pożarcie przeciwnikowi, by samemu móc się ulotnić - zażartował, choć doskonale wiedział, że nigdy nie byłby w stanie czegoś takiego zrobić. Miał... za miękkie serce.
Pokiwał lekko głową, gdy Astrid zaczęła opowiadać o stajniach Augusta, a mu przypomniał się moment, gdy miał bliskie, bolesne spotkanie ze ścianą w jednej z takich stajni. Właściwie nawet całkiem rozsądne rozwiązanie z tym obchodzeniem różnego rodzaju wilczych wydarzeń - walka między członkami, pierwsza przemiana młodych członków - pod nadzorem i w ukryciu przed zwykłymi mieszkańcami Fostern. No i skoro całe stado zostanie na terenach wsi podczas walki, nie będzie ryzyka, że wyprowadzone w pole wampiry natrafią na jakiś przypadkowy patrol. Chyba w końcu los był po jego stronie. Zastanawiał się, czy wspominać o tym Victorowi, czy lepiej nie, bo jeszcze poczują się zbyt pewnie i stracą czujność, dając się zaskoczyć, gdyby walka szybciej się skończyła, albo jakiegoś pojedynczego członka stada ominęło zaproszenie na walkę. Chyba bezpieczniej będzie, gdy Victor będzie przekonany, że walka nadal będzie miała się odbyć gdzieś na ziemi niczyjej. Jednooki będzie miał czyste ręce, gdyby coś miało się wydarzyć.
Kiwnął głową, że przekaże Leah dobrą radę od Astrid, choć był pewien, że czekoladowa raczej niezbyt będzie się przejmowała tym ostrzeżeniem. Umiała doskonale o siebie zadbać bez niczyjej pomocy ani dobrych rad. O ile w ogóle jej duma i upór pozwalały brać do serca ostrzeżenia innych. Wątpił. Ale zawsze to lepiej, niż gdyby miał obiecać jasnej wilczycy, że nie pozwoli, by coś złego stało się Leah. Coś mu się wydawało, że w takim wypadku najlepiej byłoby się trzymać od niej z daleka, bo wtedy będzie najbezpieczniejsza. Nie doszłoby przecież do tej walki, gdyby nie wychodził razem z Leah ze sklepu, gdyby sam jakoś zareagował albo chociaż powstrzymał wilczycę, by nie dała się sprowokować temu szczeniakowi.
Wyrwał się zaraz z tych rozmyślań, gdy Astrid zaczęła wołać swoją siostrę. Samemu również przypomniał sobie o bawiących się nieopodal szczeniakach. Spojrzał w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą były. Szlag!
- Sam! - zaszczekał, od razu wstając z miejsca i się skrzywił poważnie zaniepokojony. Dał się zagadać i stracił z oczu szczeniaki, powinien być bardziej czujny! Przez myśl mu przeszło czy by nie zawyć, ale obawiał się, że wtedy mogliby tu ściągnąć K9, a tego bardzo nie chciał. Nie chciał narażać Astrid i młodszych wilków na tak ogromne niebezpieczeństwo.
Wezwał młokosa jeszcze kilka razy, a jeśli nie dostał żadnego odzewu, zszedł na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą Sam i Freydis się bawili i zaczął węszyć, by wychwycić ich zapach i móc podążyć tym tropem. Upewnił się wcześniej, czy jego towarzyszka idzie za nim.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyCzw 22 Cze 2023, 07:18

PisanieTemat: Re: Mokradła Mokradła - Page 5 EmptyDzisiaj o 7:18 Odpowiedz z cytatem Zmień/Usuń ten post Usuń ten post Zobacz IP autora Report post to moderator or admin Lock post for new reports
Bo w zasadzie... Żartowała. Oczywiście pomysł miał naprawdę sporo plusów! Wystarczyło spojrzeć na Sama który naprawdę cieszył się z wilczego towarzystwa, żeby zrozumieć ile dobrego mogło by przynieść zebranie innych. Wilk zawsze był zwierzęciem stasnym. Bywało że nawet samotne omegi zabijały się w dzikie grupy bez przywódcy. Tak samo zdarzało się że wilkołaki zostawione same sobie dziczały, stawały się niebezpieczne dla siebie i otoczenia. Zwłaszcza te które nie rozumiały w pełni co się z nimi dzieje. Ale! Minusów było zdecydowanie więcej... Oczywiście z jej punktu widzenia, podstawowym były wampiry... Jak zareagują na informacje że pod ich nosem ktoś tworzy stado i to bezczelnie na terenie ich miasta? Druga sprawa to August. Jemu też na pewno nie spodoba się zbieranina przybłęd tuż za granicą. Czując zagrożenie może zrobić wiele głupot, jak widać zresztą. Do tego dochodziły już bardziej przyziemne minusy... W mieście trudniej jest utrzymać swoją tożsamość w tajemnicy, tym trudniej im śliczniejsza jest grupa. Więc tak... Żartowała i to nie tylko dlatego że uważała iż River nie mógł by być Alphą.
- To mogła by być ciekawa publikacja, chętnie bym ją przeczytała. - odpowiedziała na jego pomysł zaliczenia ilości dupków.
Naprawdę dobrze dogadywała się z Riverem, mimo że widzieli się drugi raz. Był po prostu miłym gościem, łatwo było go polubić. Może dlatego udało mu się aż tak zbliżyć do Leah? Zrobiła się poważniejsza na informacje o pomyślę na gang. Niby domyślała się że żartuje ale na chwilę przechyliła lekko pysk jak by pytała "serio"?
- Ale wiesz że podobne grupy istnieją? To grupy których August boi się najbardziej... - przyznała całkiem szczerze.
- Jesteśmy silnie stadni... Nawet jeśli nie należymy do dużej grupy potrzebujemy towarzystwa innych. Przyjaciół... Rodziny, to czasem też takie małe stada. Całkowici samotnicy dziczeją... Coraz trudniej im nad sobą panować. Słyszałam nawet o takich którzy wybierali życie w wilczej skórze i znikali w lasach jak zwykle zwierzęta. Dlatego August obawia się omeg, ktoś kto nie ma nic do stracenia jest nieprzewidywalny. A omegi też czasem łączą się w anarchiczne grupy. Są niebezpieczne... Nigdy nie wiesz co tak naprawdę strzeli im do głowy, nikt nikim nie rządzi więc każdy robi co chce... Tymczasem gdy od pędzisz jednego... W jego obronie staje cała grupa. - wyjaśniła dokładniej.
Byli... Upierdliwi, czasem naprawdę niebezpiecsni, bo dłuższe przebywanie samotnie odciskało czasem różne piętna na ich psychice.
- To już lepiej zostań tym Alphą. - dodała już na powrót machając ogonem.
Rozbawiło ją to jak stwierdził że obrona Sama była lekkomyślna i następnym razem go zostawi. Nieee na pewno nie, był tym dobrym kolesiem z sąsiedztwa.
- Jestem pewna, że dał byś mi radę. - odpowiedziała uspokajając się.
Była wojowniczką... Ale w dużej mierze z charakteru. Nie walczyła zbyt często a jej przeciwnicy nie byli zbyt wymagający. Co więcej, River miał przewagę siły. Mimo to, tak jak on się nie wahał, ona też zawsze stanęła by w obronie Freydis... Nie ważne czy miała by tylko dać jej czas na ucieczkę bo na nic więcej nie miała sił sobie pozwolić.
- Ale nie przyznawaj się nikomu że ci to powiedziałam! - dodała nieco dumnie.
Nie spodziewała się że ich rozmowa może być jakoś wykorzystana... Mocno odslaniała ich słaby punkt. Gdyby wampiry się dowiedziały że w jednej chwili przeważają a ilość ich sił będzie w jednym miejscu mogło by być różnie. Ale nie mówiła tego wampirom, nie spodziewała by się że jakikolwiek wilk mógł by z nimi współpracować. W końcu od dziecka słyszała o tym jak wygonili ich z miasta, zgarnęli część terytorium no i oczywiście jak mówią filmy i książki, to naturalni wrogowie! Dlaczego ktokolwiek miał by chcieć z nimi współpracować i dlaczego oni mieli na to pozwolić?! Co do walki Leah... Tak obawiała się że była zbyt zawzięta i dumna... Ale może przyjaciela by posłuchała. W każdym razie... Wyszło na to że tak dobrze im się rozmawiało że zupełnie nie zauważyli jak dzieciaki w swoich zabawach coraz bardziej się oddalają. Ona co prawda nie obawiała się K9... Nic o nim nie wiedziała, obawiała się wampirów i łowców. O tej porze zwłaszcza tych drugich. Ostatnio mała miała szczęście... Złapały ją podrostki ledwo mianowane a pomoc przyszła szybko. Jednak na samą myśl w jakim stanie River pomogł ostatnim członkom stada wrócić do domu.... Zrobiło się jej niedobrze.
- Słowo daje... Przełożę ją przez kolano - warknęła ale była przede wszystkim niespokojna, a nie zła.
Nie chciała wyć... Bo jeśli dzieciaki jeszcze nie wpadły w tarapaty to mogło to je na nich ściągnąć. Spróbowała za to, gdy River zaczął węszyć złapać ją w myślach. Freydis była ledwo po przemianie... Wciąż się uczyła kontroli ale może...
- Nie słyszy mnie... Ale widzę, że dalej biegają. - mruknęła przymykając oczy.
- Po jakiś... Ruinach... Niech to... Ta dziewczyna za bardzo patrzy pod nogi i na tego chłopaka. - tym razem warknęła już zirytowana.
Złapać trop było przez chwilę trudno... Młodzi biegali tu w kółko, tarzając się w trawie, czasem odbijając o drzewa. Było tu sporo ich zapachu, dopiero szukając dalej można było odnaleźć tą jedną nic zapachu która oddala się w bok. Poszli w stronę pierwszej kryjówki jaką Sam i River dziś sprawdzali. Kilka ogrodzonych walacych się chat po których wcześniej biegał Sam.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyCzw 22 Cze 2023, 11:22

Odpowiedź Astrid na temat istnienia wilkołaczych gangów, a nie stad, naprawdę zaskoczyła Rivera. Tylko żartował i w ogóle nie spodziewał się, że rzeczywiście powstawały takie grupy wilkołaków. Aż się lekko zjeżył z niepokojem na samą myśl, do czego mogły być zdolne takie grupy. Już w przypadku gangów zwykłych ludzi były spore kłopoty i strach było zapuszczać się w okolice, gdzie było największe prawdopodobieństwo spotkania członka takiego gangu, bo bardzo łatwo można było zarobić kulkę czy kosę między żebra i to przez zwykłe nieporozumienie, zarysowanie ich motoru czy auta, czy przypadkowe zastąpienie im drogi. Najgorsze, że narażając się w jakiś sposób jednemu, cała grupa była gotowa w krótkim czasie urządzić rzeźnię. Nawet nie chciał myśleć, do czego byłyby zdolne takie gangi stworzone z wilkołaków. Miał nadzieję, że w Venandi takowych nie ma, bo taka cała zgraja... bez wątpienia była jeszcze gorsza od jednego zmutowanego przez wampiry wilkołaka.
- Zdecydowanie lepiej, żeby takich wilczych gangów było jak najmniej. I jak najdalej od naszego stanu - odparł poważnym tonem, nawet nie próbując żartować względem jej uwagi, że w takim wypadku lepiej by było, gdyby został alphą. Choć nie zamierzał. Dobrze mu było tak, jak było, gdy musiał się martwić wyłącznie o siebie. Co prawda zawsze, gdy z kimś był, martwił się głównie o tę drugą osobę, siebie stawiając na szarym końcu, ale nie potrafił inaczej. Dużo łatwiej było stanąć w obronie jednej, dwóch osób, niż gdyby miał nagle na głowie kilka dodatkowych powodów do zmartwień. Raczej... nie nadawał się do życia w stadzie. A tym bardziej do bycia przywódcą. Zdecydowanie lepiej mu się żyło na uboczu.
- Cóż... nie byłbym taki pewny... ale i tak zachowam to w sekrecie - parsknął rozbawiony, odpowiedzią Astrid na temat pokonania jej. Nie mógłby zrobić krzywdy kobiecie, nieważne czy groziłaby mu nożem, splunęłaby mu prosto w twarz czy nawet skakałaby po grobie jego żony. To samo tyczyło się też wilków, gdy wiedział, że dany osobnik był przeciwnej płci. Gdyby zaczął walczyć z jakimś obcym wilkołakiem i w trakcie by się okazało, że to kobieta... od razu by przerwał albo nawet się poddał. Co prawda jeszcze nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji z jakąś wilczycą, ale skoro podczas barowych burd bez walki pozwalał, by jakaś Helga go skopała i powaliła na ziemię, tak w przypadku wilków pewnie sytuacja byłaby podobna.
Może powiedziałby Astrid o... tej słabości, ale ich rozmowa musiała zostać odłożona na kiedy indziej, bo okazało się, że szczeniaki gdzieś zniknęły. Na terenie gdzie kręcili się łowcy i mieszkał zmutowany wilkołak, takie beztroskie zniknięcia zalatywały kłopotami na kilometr.
- Najpierw ich znajdźmy, później możesz myśleć o tym, jak ukarać siostrę - powiedział poważnie, starając się zachować spokój i nie dać zawładnąć sobą złości czy obawom. Wydawało mu się, że jasno polecił Samowi uważać na ich oboje. Nie mógł uwierzyć, że młokosowi przyszło do głowy, by się od nich oddalić. Nie Freydis ponosiła tutaj winę, tylko chłopak, który przecież cały czas był przewodnikiem w ich zabawach.
- Hm? - mruknął, odrywając nos od ziemi i spojrzał na Astrid, nie rozumiejąc, skąd wiedziała, że ta dwójka dalej biegła. Musiał przyznać, że wilkołaki, te żyjące w stadzie miały naprawdę niesamowite umiejętności bezgłośnego komunikowania się i lokalizowania siebie nawzajem.
Zmarszczył lekko nos, cicho warcząc naprawdę wkurzony na Sama, nic nie odpowiadając Astrid. Powęszył jeszcze po okolicy, oddalając się od miejsca, gdzie było najwięcej ich zapachu i gdy natrafił na "pojedynczą" nić, poszedł nią aż do starych opuszczonych domostw. Czuł tutaj swój zapach i Sama, co nie dziwiło go, skoro byli tutaj wcześniej, dlatego starał się skupić na pochwyceniu zapachu Freydis.
- Spróbuj teraz ją wezwać tak bez szczekania - polecił Astrid, samemu skupiając się na podążaniu za zapachem i szukając tego należącego do młodszej wilczycy. Co jakiś czas rozglądał się czy nie czai się w okolicy jakieś zagrożenie albo czy szczeniaki nie znajdują się w zasięgu wzroku.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyPią 23 Cze 2023, 23:29

Gdyby podobna grupa faktycznie była w Vrnandi, raczej by już o tym wiedzieli. Nie tylko w Fostern... Ale samym mieście. Podobne "organizacje" rzucały się w oczy nie ważne czy wiedziało się o nadnaturalnym świecie czy nie. Po za tym... Zostawiały po sobie wiele śladów, z reguły z tego krwawego rodzaju śladów. Wiedziała, że River żartował, ale jego odpowiedź i tak nieco ją uspokoiła. Przytaknęła lekkim skinienie głowy, na znak że zgadza się z jego opinią. Oby zawsze trzymały się z daleka... Im dalej tym lepiej. Oczywiście, na szczęście takich grup nie było wiele. Co do kolejnego tematu, naprawdę uważała że był zbyt skromny. Nie wiedziała w końcu o jego problemach z płcią przeciwną. Szczerze mówiąc... Nigdy by na to nie wpadła. River posłusznie odwracając wzrok i podkulający ogon przed dziewczynami? Zbyt surrealistyczne. Sama była od małego uczona szacunku wobec innych ale bez przesady. Zapewne nie do końca zrozumiała by problem wilczura gdyby postanowił się jej z niego zwierzyć. W zasadzie więc mieli szczęście w nieszczęściu. Zniknięcie szczeniąt całkowicie oderwało ich od rozmowy. Asteid była wyraźnie poddenerwowana. Chociaż nie winiła Sama... Przynamiej nie jako jedynego. Oboje wiedzieli że teren nie był do końca bezpieczny. Do diabła w końcu nie bez powodu Freydis nie przyszła tu sama! Jak mogła się aż tak oddalić... Przecież miała własny rozum. Była zła tyle na nią... Co na Sama i siebie samą. Powinna była ich upomnieć gdy ich koła wokół nich stawały się na tyle duże że były chwilę gdy znikali z oczu. Zagadała się... A dzieciaki wykazały się totalnym brakiem ostrożności. Pokręciła lekko głową.
- Później wyjaśnię... - stwierdziła tylko szukając z Riverem tropu.
Nie miała teraz czasu i ochoty na wdrażanie Rivera w zasady panujące w stadzie oraz specjalne zdolności jakie takie członkostwo dawało. Zwłaszcza że ciemny wilczur znalazł trop jako pierwszy. Oczywiście po dążyła za nim, na wszelki wypadek rozglądając się gdyby towarzysz zajęty tropieniem nie dostrzegł wcześniej zagrożenia. Od razu rozpoznała ruiny gdy River ich do nich doprowadził. River nie musiał dwa razy powtarzać... Astrid natychmiast zamknęła oczy i znów zawołała siostrę w myślach. Jak grochem o ścianę... Była zajęta tym jak Sam skakał po walący się murku niosąc dumnie swój kawałek patyka. Położyła uszy przy czaszce i nieco odsłoniła zęby.
- Uparta dziewczyna... - odpowiedziała zirytowana cicho warcząc.
- Jest podekscytowana... Jej głowa to szybko biegające myśli... Obrazy co robi i o czym myśli. Nie przebije się. Wydaje mi się że są głębiej... W jakimś pomieszczeniu... - wyjaśniła i ruszyła dalej przed siebie.
Naprawdę liczyła na to że nie narobią niepotrzebnego zamieszania. Łowcy chętniej będą odwiedzać te miejsca jeśli uznają że tutaj bywają... Jak by jeszcze nie było ich pełno wszędzie. Tak naprawdę nie musieli długo szukać... Dzieciaki nie dbały o przesadą ciszę. Sam wybiegł z jednej z rozpadajacych się chat warcząc wesoło i potrzasając otrzymanym w zębach badylem. Freydis wciąż trzymała się chwilę za nim usiłującąc odebrać mu zdobycz. Doskakiwała do jego pyska łapąc chociaż na chwilę kawałek patyka i próbując mu go odebrać warcząc przy tym i szarpiąc wesoło. Przynajmniej póki Astrid z krótkim warknieciem dosłownie nie wbiegła w nią wywracając małej na grzbiet.
- Zwariowałaś?! - warknęła półszeptem jak by ktoś mógł ich podsłuchiwać.
Młoda wilczyca zaskomlała szukając gdzie tylko podziać wzrok, na ratunek jej wyszedł Sam który odłożył swój zdobywczy patyk i spróbował zrobić krok w przód na lekko ugietych nogach jak by wilczyca zaraz na niego miała się rzucić.
- Nic nie zrobiła... Ja... Byłem tu wcześniej, nic tu nie ma. - zaczął tłumaczyć nieco podwijając ogon.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySob 01 Lip 2023, 14:09

Mimo wzbierającego w nim gniewu, spowodowanego bezmyślnym pochłonięciu się zabawie przez Sama i oddaleniu się od starszych wilków, River starał się zachować spokój i skupić na odnalezieniu tego jednego śladu, który doprowadziłby ich do szczeniaków. Dopiero po tym będzie mógł się podenerwować na młodego. Niełatwo było mu znaleźć odpowiedni trop. Nie miał w tym zbytniej wprawy, a dodatkowo niemalże cała najbliższa okolica, gdzie się zatrzymali, była aż przesiąknięta zapachem nastoletnich wilkołaków.
Trochę mu to zajęło, ale w końcu chyba trafił na właściwą nić. Spojrzał na Astrid porozumiewawczo i ruszył tym tropem, upewniając się tylko co jakiś czas, czy wilczyca biegnie za nim. Po drodze zatrzymał się kilka razy i węszył, by upewnić się, czy faktycznie idą w dobrym kierunku, czy może dzieciaki nie odbiły nagle w którąś stronę, a wiatr tylko złudnie przedłużył ich trop. Na szczęście nie było takiej sytuacji, że musieliby się cofać.
Kiedy dotarli do ruin, zwolnił, zwiększając swoją czujność i ostrożność. Nie ważne, że jakiś czas temu tutaj był, bo w każdej chwili mógł się tutaj pojawić jakiś "zbłąkany turysta". Nie był tak nieroztropny, jak zaginiona młodzież, wolał dmuchać na zimne. Rozejrzał się odrobinę i wrócił do Astrid, by obok niej stanąć i wypatrywać ewentualnego zagrożenia, gdy ta próbowała złapać telepatyczny kontakt z siostrą.
- Może weszli do jakiejś rozsypującej się chaty - zaproponował i trącił jasną wilczycę lekko pyskiem, jakby chciał zapewnić, że wszystko będzie dobrze i ich odnajdą. Wydawał się bardzo spokojny, choć mocno zjeżone futro na jego grzbiecie zdradzało, jak bardzo był w rzeczywistości zdenerwowany przez tę całą sytuację i przez bezmyślność Sama.
Poszedł z Astrid w głąb ruin, by dość szybko usłyszeć bawiące się beztrosko szczeniaki. Oczywiście, że pomimo swojego oddalenia się nie zachowali nawet minimalnych środków ostrożności, chociażby przez zachowanie ciszy.
Nie powstrzymywał Astrid przed skoczeniem na Freydis, nie zareagował też na skomlenie młodej, to nie była jego sprawa, jak wilczyca załatwi to ze swoją siostrą. Wyszedł do szczeniaków chwilę po tym, jak Sam się odezwał. Miał zjeżone futro, uniesiony wysoko ogon i zmarszczony nos, ale nie szczerzył kłów. Przynajmniej dopóki miał zamknięty pysk.
- To, że nic tu TERAZ nie ma, nie znaczy, że jest tu bezpiecznie - zawarczał na chłopaka, nie spuszczając z niego pełnego gniewu spojrzenia. Zbliżył się do niego niemalże na wyciągnięcie pyska i dopiero wtedy wyszczerzył się wściekle na Sama, jakby nagle coś w nim pękło, jakby nie był w stanie dłużej trzymać swoich nerwów na wodzy.
- Mieliście bawić się z głową! Na WIDOKU! Pomyślałeś w ogóle o tym, że wasze beztroskie powarkiwanie mogłoby ściągnąć do was przechadzających się nieopodal łowców? Oczywiście, że nie pomyślałeś! Dla nich nie ma znaczenia czy jesteś z miasta, czy z Fostern, wystarczy, że jesteś porośnięty futrem - kłapnął z głośnym trzaskiem zębami niemalże o włos od nosa Sama. Nie chwycił go jednak zębami, nie powalił na ziemię jak Astrid swoją siostrę, bo nie widział w tym większego sensu.
- Wystarczająco się już nabiegałeś. Odprowadzimy dziewczyny bliżej Fostern i wracamy do miasta - burknął, nie zamierzając przyjmować do wiadomości najmniejszego sprzeciwu, zwłaszcza ze strony Sama. Prychnął jeszcze tylko z gniewem, naprawdę zawiedziony takim zachowaniem chłopaka, po czym odwrócił się do wilczyc, gotów je, choć kawałek odprowadzić bezpiecznie w okolice wsi.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySob 01 Lip 2023, 22:06

Jak na kogoś kto wychowywał się w mieście, z dala od zasad stada,zdala od możliwości bycia wilkiem w pełni... River naprawdę dobrze się odnajdywał. Zupełnie jak by mimo wszystko wiedział kiedy oddać pałeczkę swojej zwierzęcej stronie która już wiedziała jak trzeba działać. Tropienie poszło mu naprawdę dobrze! Idealnie się też wpasował w współpracę z Astrid. Gdy tropił, ona szukał jakich kolwiek śladów zagrożenia, jednak gdy ona usiłowała znaleźć szczenięta, bez problemu przejął jej wcześniejszą funkcje. W lesie było cicho... Niby nie było się co dziwić. Już wcześniej nie kręciły się tu jakoś specjalnie zwierzęta. Nie tak daleko była zamieszkała kryjówka k9, no i cztery wilki kręcące się po okolicy raczej nie zachęcał do śpiewu ptaków czy saren do spaceru. Mimo to cichy las dla samej Astrid zawsze wydawał się... Niepokojący. Doceniła próbę pocieszenia jej, chociaż i jej sierść po zostawała najeżona, a mięśnie napięte... Gotowe w razie potrzeby bronić się i atakować. Podziwiała nawet to jak River mimo wszystko zachowywał się... Tak spokojnie. Mimo że widać było że emocje w nim buzują, myślał trzeźwo. Ona zdecydowanie była choleryczką. Co z resztą było widać gdy szczeniaki pojawiły się wreszcie przed nimi. Bez wąchania przerwała ich zabawę przewracając młodszą wilczyce i szczerząc na nią kły. Próba obrony ze strony Sama sprawiła jedynie że odsłoniła zęby przed nim, ale nie ruszyła się żeby Freydis nie umknęła. Szczeniak zdawał się pogodzony z tym że oberwie mu się tak samo od jasnej wilczycy, wkroczenie Rivera zmieniło wszystko. Najpierw zdawało się że uważał że River będzie po jego stronie! Przecież też tu był... Wiedział że teren jest opuszczony. K9 miał kryjowke dalej no a łowcy? Przecież mieli ugodę z wampirami... Nawet przez chwilę nie pomyślał... Właśnie, nie pomyślał. I teraz pierwsza radość z obecności Rivera zmieniła się najpierw z postawy obronnej...
- Ale... - Chciał się kłócić... Przecież nic im nie groziło, w coraz bardziej uległą, gdy wilczur podchodził do niego odsłaniając zęby.
Jego słowa zdawały się być mocą samą w sobie... Podkulił ogon i chciał się cofnąć jednak ten nieszczęsny murek z którego zeskoczył był teraz tuż za nim. Dlatego momentalnie usiadł chyląc głowę.
River wcale nie musiał używać siły żeby powalić szczeniaka, wystarczyło żeby gniew i rozczarowanie dało się wyczuć w jego słowach. Zwłaszcza to drugie potrafiło karać i ranić lepiej niż jakikolwiek szlaban czy siła. Zaskomlał przymykając oczy gdy River kłapnął zębami.
- Chciał mi tylko pomóc...- Zapiszczała Freydis ale tym razem Astrid aż kłapnęła zębami w jej kierunku po czym puściła ją aby mogli wracać.
- Oboje dość zrobiliście, sądziłam że masz więcej oleju w głowie po tym co spotkało cię ostatnio. Musisz stracić kończynę albo dwie żeby zacząć się uczyć?! Czy mam już całkiem stracić nadzieję i zamknąć cie w domu? - zawarczała i pchnęła siostrę przed siebie.
Tym razem chciała mieć ja na oku całą drogę do domu, nawet nie protestowała gdy River stwierdził że kawałek je odprowadzi. Może miał w sobie faktycznie więcej z przywódcy niż myślał... A może po prostu nie chciała się wtrącać w to jak chciał załatwić to z Samem. Nie zdarzyli jeszcze dobrze ruszyć jak kilka ptaków zerwało się do lotu za ścianą rozpadającej budowli przy której byli. Astrid zadziałała instynktownie. Złapała Freydis za skórę na sierści i przyciągnęła do siebie kładąc na ziemi niczym prawdziwe szczenie, a nie podlotkę. Nawet Sam się wyprostował i nastawił uszu. Astrid zaczęła weszyć... Łowcy jednak nie byli głupi, większość maskowała swoje zapachy. Zrobiła już pierwszy krok żeby sprawdzić za budową gdy ją uprzedzili.
- Mówiłem Ci debilu, że nic tu nie słychać. To pewnie jakieś zwykłe zwierzęta. - sądząc po dźwięku mężczyzny dosłownie dzieliła ich ealąca ściana... No może do tego z kilka metrów.
Astrid położyła uszy płasko przy czaszce bezgłośnie odsłaniając zęby. Skinęła głową do Rivera żeby zabrał szczeniaki a sama zawarowała żeby w razie czego zająć się łowca i odciągnąć ich jak najdalej. Oczywiście Sam ewidentnie nie planował uciekać bo wstał deklarują swoją postawę chęć do bitki z kimkolwiek kto znajdował się za tą kamienną kurtyną.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptySob 01 Lip 2023, 23:55

Widać po nim było, jak bardzo był zawiedziony zachowaniem młodszego wilka. Można było odnieść wrażenie, że w tym momencie nie był zły tylko na Sama, ale również na siebie za to, że pozwolił sobie na zaufanie mu. Co jak się okazało, nie przyniosło niczego dobrego. W takiej sytuacji będzie musiał się poważnie zastanowić, czy rzeczywiście chciał brać ze sobą chłopaka w dniu starcia z K9. Nie była to jednak odpowiednia chwila na tego typu rozmyślania, więc nawet się w nie nie zagłębiał.
Na próbę obrony Sama ze strony Freydis praktycznie w ogóle nie zareagował, jedynie jego uszczerbione ucho skierowało się mimowolnie w jej kierunku, ale tylko ono, bo nie odwracał pyska ani spojrzenia od swojego miejskiego kompana. Definitywnie puścił słowa młodej wilczycy mimo uszu. Należała do stada z Fostern, więc był przekonany, że... nie na miejscu byłaby wobec niej krytyka czy prawienie kazań ze strony... wilków jego pokroju. Wierzył, że Astrid najlepiej uświadomi siostrę o tym, jak wielkie głupstwo z Samem popełnili, oddalając się od nich. Zarządził powrót. Ich wszystkich. Niby dzień był jeszcze młody i mogliby wrócić na poprzednie miejsce, nie pozwalając tym razem dzieciakom się od nich oddalić, ale... miał dziwne przeczucie, że najlepiej będzie już wracać. Nie do końca to rozumiał i sam się sobie dziwił, ale, nawet gdy spróbował się zmusić, nie potrafił sobie wyobrazić, że mogliby tak po prostu dalej zostać w tej okolicy i pozwolić szczeniakom dalej się bawić.
Chwilę tak stał z wyszczerzonymi zębami, zjeżoną sierścią i uniesionym ogonem przed szarym wilczurem, wyglądało, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale odpuścił, widząc, albo stwierdzając, że do chłopaka dotarło, choć w drobnym stopniu jak głupio się zachowali i jak bardzo jednooki był z tego powodu rozczarowany. Cofnął się, a po tym odwrócił i stanął przy wilczycach, gotów ruszyć z nimi w stronę Fostern, by je bezpiecznie odprowadzić do domu.
- Ciebie też chcę widzieć z przodu - warknął cicho na Sama, dużo spokojniej niż jeszcze przed chwilą, gdy się na niego szczerzył.
Zamierzał iść na samym końcu, w ramach profilaktycznego zabezpieczenia tyłów, gdy kilka ptaków wzleciało gwałtownie w powietrze, nim w ogóle ruszyli. Zadarł pysk do góry, śledząc spojrzeniem spłoszone ptaki. Zawarczał cicho pod nosem z niezadowoleniem. Zastąpił Samowi drogę, lekko pchnął go swoim bokiem pod najbliższą ścianę, łapą ściągając go do parteru i samemu też przylegając do ziemi najniżej, jak się dało. Spojrzał na Astrid, leżąc w bezruchu i nasłuchując, gotów praktycznie w każdej chwili do podjęcia odpowiedniego działania.
Z wypowiedzi jednego z nieproszonych gości domyślał się, że nie byli to zwykli spacerowicze, inaczej nie zostałoby zasugerowane, że to, co ich tutaj sprowadziło to "ZWYKŁE zwierzęta". Skupił słuch na odgłosach zdradzającą obecność tych łowców i starał się ocenić, ilu ich mogło tutaj być. Nie wykluczał przy tym, że w okolicy mogli się kręcić również ich znajomi. Nie wiedział czemu, ale coś mu podpowiadało, że łowcy raczej nigdy nie działali sami, a raczej przypominali pod tym względem wilki, działając w grupie.
Wyszczerzył kły i zawarczał cicho na Sama, znów ściągając go łapą do ziemi, gdy dostrzegł, że ten aż się pali do starcia z łowcami. Miał go za kogoś dużo mądrzejszego, niż teraz chłopak sobą prezentował.
- Nie obraź się, ale z tym białym futrem świecisz jak psu jajca, a mi łatwiej będzie skryć się gdzieś w cieniu. Zabierz stąd dzieciaki. Zajmę się tym i dołączę do was, zaufaj mi - przekazał jej bardzo cicho praktycznie na dwóch wydechach i spojrzał ostrzegawczo na Sama, by ten nawet nie próbował się sprzeciwiać.
Zresztą na odpowiedź Astrid też specjalnie nie czekał, przekradając się, niemalże szorując brzuchem po ziemi w przeciwnym kierunku, niż miały uciekać wilkołaki, bardziej zbliżając się tym sposobem w stronę łowców. Chciał ich zwabić w drugą stronę, by nie było możliwości, aby nawet przypadkowo natknęli się na ewakuujące się wilki. Zatrzymał się przy jakiejś ścianie i wyjrzał ukradkiem, próbując rozeznać się w sytuacji i zaplanować przemieszczenie się za kolejną osłonę. Rozważał przy tym opcję podjęcia walki, ale nie chciał się tego podejmować. Gdyby łowcy dowiedzieli się, że ich ludzie zostali tutaj zaatakowani przez wilkołaki, na pewno zaczęliby wysyłać więcej osób w te okolice. A lepiej było nie zwiększać ich zainteresowania poszczególnymi częściami lasu. Może... udałoby mu się dostać do opuszczonej chaty i znaleźć w środku coś, dzięki czemu mógłby w razie sytuacji awaryjnej udawać bezdomnego pijaka czy ćpuna, gdyby nie udało mu się skierować kroków tych łowców w stronę miasta.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyNie 02 Lip 2023, 19:18

Sam był dobrym dzieciakiem... Cóż, przynajmniej wiele osób tak o nim mówiło, sam River z resztą się z tym zgadzał. Był... Cóż, po prostu dzieciakiem. Pełnym ciekawości i chęci żeby tylko się wykazać. Niestety... W świecie w jakim się urodził, często zdarzało mu się robić nie do końca przemyślane rzeczy. Bo sam fakt że był tu dzisiaj mógł uchodzić przecież za nie przemyślany. Głupi wiek... Niby dorastał, a jednak wciąż tak niewiele wiedział. Zwłaszcza o własnym gatunku i innych jego przedstawicielach. Co więcej... Wychowywany częściowo przez wampiry, nie obawiał się łowców... W końcu byli ich sojusznikami. Przez myśl nawet mu nie przeszło że jego nowe koleżanki już nie... Tak samo że owi łowcy nie będą się zastanawiać czy napotkany wilkołak jest przyjazny czy nie... Czy w ogóle wiedzieli o jego istnieniu? Czy panienka wspomniała że ma pod opieką wilcze szczenie? Tak... Zdecydowanie nie pomyślał. W mniemaniu Astrid już większego pomyślunku spodziewała się po Freydis. Znała ten las i dobitnie poznała czychające w nim niebezpieczeństwa. Przerażające że pozytywnie nastawiony do niej chłopak aż tak bardzo ją rozkojarzył... Nastolatki!
- Jasne... - mruknął jedynie zrezygnowany Sam i posłusznie chciał iść przodem.
Planował próbować rozmawiać z Riverem... Przekonać go że przecież miał wszystko pod kontrolą, chociaż chciał to zrobić gdy zostaną już sami. Teraz zdarzył tylko posłać Freydis przelotne spojrzenie żeby się nie przejmowała, za nim coś spłoszył ptaki za ścianką. On by zdecydowanie ruszył i rozprawił się z przeciwnikami. Jednak reakcja Rivera odsunęła od niego ten pomysł. I tak się dziś dość naraził dlatego pozostał cicho mimo że każda komórka jego ciała protestowała. Nie tylko on chciał za protestować. Astrid już ściągnęła uszy do tyłu żeby zaprzeczyć, tyle że Rivera już nie interesował jej sprzeciw. Kłótnia nie miała sensu... Z resztą, nie miała czasu aby wyjaśnić że ma zdolności pozwalające jej znikać wśród roślin niczym wampiry w cieniu. Ani na to żeby zapewnić że nie chciała wdawać się w walkę tylko ich odciągnąć. River już ruszył a kłótnia mogła niepotrzebnie zwrócić uwagę nieproszonych gości. Warknęła unosząc wargę z niezadowolenia, ale wycofała się popychają łbem młodszą wilczyce. Sama też musiała pogonić, bo z cichym skomlęciem wpatrywał się jeszcze w Rivera. Na szczęście, białe zęby tuż przy swoim pysku przekonały go że wilczyca nie żartuję. Poprowadziła szczeniaki wzdłuż zabudowania, później przy kolejnym powalony murku aż w las. Zastygając w bezruchu w trawie przy niepokojących dźwiękach. Mężczyźni trochę ich wydawali... Jak można było się domyślić, ten który odezwał się jako pierwszy nie mówił do siebie. Jego towarzysz był kawałek za nim i gdy faktycznie wydawało się że nic takiego nie znajdą kopnął w murek tak że osunęło się kilka poluzowanych kamieni.
- Nie bądź dzieciakiem. Powinniśmy wracać na naszą trasę. Jeszcze te pieprzone pijawki zauważą, że z niej zboczyliśmy. - odezwał się znów pierwszy głos.
- Rozejrzyjmy się jeszcze... Na pewno słyszałem coś jak walkę... Warczenie i szczekanie. Mogli się schować w któryś z tych zapadających nor. - zaprotestował drugi... Zdecydowanie młodszy głos.
- Niech będzie... Ale nie rozdzielamy się, trzymaj się mnie. - zawyrokował starszy, a dźwięk kroków stawał się wyraźniejszy.
Obchodzili ściankę, prawdopodobnie chcieli wyjść prosto na Rivera. Gdy jednooki zerknął zza niej, tylko to potwierdził. Było ich dwóch, umazani jakąś brązową mazią na twarzy, ubrani w skorzane stroje przypominające coś w rodzaju munduru. Właściciel pierwszego głosu musiał mieć koło trzydziestki, kasztanowe włosy miał spięte w wysoki kucyk z wygolonymi bokami. Młodszy... Miał może dwadzieścia lat i krótkie blond włosy. Mimo że tylko sprawdzali teren ewidentnie na prośbę chłopaka, to młodzik miał już w rękach nóż z posrebrzanym ostrzem. Jego... Opiekun? Mentor? Towarzysz? Szedł za to swobodnie z rękami skrzyżowanymi na piersi. Od ścianki w której znajdował się teraz River czekający na konfrontację dzieliło go dosłownie kilka susów do murku i kolejnej "chaty". Ta jednak zachowała się jeszcze z dachem... Chociaż kilka belek było zawalonych.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 EmptyNie 02 Lip 2023, 20:13

Westchnął ciężko po rozmówieniu się z Samem. Naszły go wątpliwości czy może nie zareagował zbyt ostro. Inaczej by zapewne to wszystko wyglądało, gdyby na samym początku powiedział chłopakowi, że łowcy czy nawet inne wampiry mogą stanowić dla nich zagrożenie, gdy ich ciała porastało futro. I to niezależnie od tego, czy ewentualny napastnik by ich znał, czy nie. Każdy mógł przecież skrzywdzić z osobistych pobudek. Przecież nawet zwykli ludzie potrafili z zimną krwią zabić swoich znajomych, gdy mieli powód i dogodną okazję na choćby pozorne uniknięcie konsekwencji. Czemu jakiś wampir czy łowca nie mógłby zabić samotnego wilka, by zaimponować kolegom albo z innych powodów.
Postanowił raz jeszcze, tym razem na spokojnie porozmawiać z Samem i wyjaśnić tę sprawę, gdy odprowadzą towarzyszące im wilczyce. Niestety nie prędko będzie miał ku temu okazję, zwłaszcza że okolica rzeczywiście okazała się nie być zbyt bezpieczna. Ucieczka, tak by nie zostać zauważonym przez łowców, miała najwyższy na ten moment priorytet. Dla Rivera najważniejsze było, by wszyscy wyszli z tego cało. Raz już towarzyszący mu wilk został przez niego ranny. Może nie była to śmiertelna rana, ale i tak nie zamierzał dopuścić do tego, by znów stało cię coś podobnego.
Zdawał sobie sprawę z tego, że Astrid będzie wściekła, może gdyby wiedział o umiejętności rozpływania się w powietrzu mimo jasnego umaszczenia, przystałby na jej plan i samemu wyprowadziłby szczeniaki do lasu. Duma, poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo wszystkich w jego towarzystwie i ta niewiedza w zakresie wilczych umiejętności kiedyś go do grobu zaprowadzą. Nie wybierał się rzecz jasna na tamtą stronę, dlatego starał się działać sprawnie i jak najciszej tylko się dało, dając z siebie najwięcej, jak mógł, żeby nie zostać wykrytym przez łowców. W końcu od tego zależało życie jego i towarzyszących mu wilków, które czuł, jak coraz bardziej się od niego oddalają.
Odetchnął głęboko, przywierając do ściany, która stanowiła jego kolejną osłonę. Wyjrzał ostrożnie zza krawędzi, by ocenić sytuację, a gdy tylko nadarzyła się okazja, czym prędzej przemknął do następnego murku. Gdy już się przy nim znalazł, spróbował przekraść się przy nim do zniszczonej chaty. Jeśli nie był w stanie przecisnąć się pod belkami, spróbował wskoczyć przez któreś ze zniszczonych okien. Miał nadzieję znaleźć coś, w co mógłby się ubrać po przemianie w człowieka i zmylić tym samym łowców, gdyby go znaleźli. Gdyby z tego nic nie wyszło, planował dostać się do skraju lasu po przeciwnej stronie, niż zniknęła Astrid z dzieciakami i tam narobiłby trochę hałasu, by zmylić łowców i zmusić ich by poszli w zupełnie innym kierunku niż wilki. Na pewno nie zamierzał walczyć, by nie ściągać niepotrzebnej uwagi innych łowców w te okolice.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mokradła    - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 

Mokradła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Ziemia niczyja :: Bagna-