a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Mokradła - Page 4


 

 Mokradła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 28 Lis 2022, 08:56

Zaczynała powoli rozumieć jaki problem przede wszystkim miał Jacob. Pho była... Wyjątkowo wpatrzona w siebie i swoje problemy, jednocześnie ewidentnie nie dość aby chociażby próbować je pokonać. Tym samym całkowicie zrozumiała jego gniew gdy odmówiła walki na ich pierwszej misji... Zapewne zobaczył w niej wtedy Phoebe którą ciągle trzeba było chronić. To utwierdziło ją też w przekonaniu, że dziewczyna nie powinna nic wiedzieć o tym co robili i z czym się mierzyli... Być może kiedyś o ile w końcu zrobi jakiś krok w przód.
- Jakich innych? Pho porywaczem był dawny łowca, uważał że czyści Venandi z wampirów... Brał Jacoba za jednego z nich... Był niepoczytalny. - odpowiedziała i wzruszyła ramionami.
Była wtedy przerażona gdy wszystkie gazety... Wszystkie wiadomości kręciły się wokół tego że rok po tragicznej śmierci poprzedniego burmistrza obecny również zaginął. Oczywiście, ludzie znikali od pewnego czasu... Porywacz dostał nawet imię jeźdźca bez głowy ale dopiero zniknięcie burmistrza postawiło policję w stan gotowości. Musiała to przyznać... I bractwo i wampiry zaangażowały się wtedy w szukanie winowajcy nawet ci drudzy ją trochę... Zaskoczyli, może nie na tyle by zmienić o nich zdanie ale jednak była częściowo wdzięczna Virgo za pomoc. Ostatecznie... Jacob jak zwykle ich zaskoczył.. Jej spadł kamień z serca, a on został bohaterem miasta. Podobno w walentynki prezenty dla niego wnosili w wielkim pocztowym worku. Wysłuchała jej opowieści i aż przystanęła. Święta sprzed roku... Były wyjątkowe. Z dreszczem wspominała swój prezent... Chociaż nie tylko. Jacob też dostał specyficzny podarek gniazdo węży. Zwłaszcza czarny wąż, mimo że piękny był bardzo agresywny. Kristen pomagała wtedy z zapakowaniem zwierząt do bezpiecznego terrarium i była pewna że usłyszała już i prezencie Pho.
- Naprawdę nie chce się wtrącać w wasze sprawy... Ale z tego co wiem... Jeśli to chodzi o przyjaciółkę od bransoletki, to ten wampir nie żyje. Jacob był... Zdenerwowany prezentem jaki dostałaś i poszedł z nim do Virgo. - chwilę wahała się czy o tym mówić.
Może Jacob nawet przed siostrą chciał uchodzić za zimnego? Ale z drugiej strony... Jeśli sama Kristen potrafiła dostrzegać w nim kogoś więcej, jakim cudem tych sygnałów nie widziała Phiebe? Jasne może czasem nie były zbyt oczywiste ale... Już sama jego złość świadczyła o tym że ktoś nie był mu obojętny. Przemilczała odpowiedź jaka cisnęła się jej na usta gdy usłyszała "muszę radzić sobie sama"... Chociaż może milczenie też wystarczyło za "nie radzisz sobie sama".
- To najsilniejsza osoba jaką znam, też się martwię ale skakanie nad nim jest po prostu głupie... Co ktoś tak słaby jak ja czy ty może mu dać? Co najwyżej będziemy się kręcić mu pod nogami i przeszkadzać. - przyznała chociaż to godziło też w nią samą.
Jednak taka była prawda... Ona znalazła sposób żeby mu pomagać i jednocześnie nie przeszkadzać... Ośrodek. Zaproponował to również Pho, tym bardziej nie rozumiała jej. Gdy tylko wyszły z lasu czarodziejka otrzepała buty, kurtkę i włosy. Betonowa droga była zbawienna po chodzeniu w niepewnym gruncie a co ważniejsze... Było już ciemno, a tutaj paliły się już latarnie.
- Na razie nic specjalnego się nie dzieje. Gotowa jest większość ośrodka. Sale zajęciowe, części wspólne i administracja. Biuro Jacoba naprawdę robi wrażenie! No i ogrody! Uznaliśmy że będą odpowiednią... Hmm terapią dla niektórych przypadków. Może część zechce się nimi zajmować w czasie odwyku. Same pokoje dopiero są wykańczane... W Izolatkach zostały ostatnie pracę no i w pokojach personelu na razie panuje istny chaos. - opowiadała z entuzjazmem idąc ulicą. O tej porze i tak mało jakie auto tędy jechało.
- Jacob dopiero dziś mi powiedział że chce mnie oficjalnie zatrudnić... I to jako swoją prawą rękę... Strasznie się cieszę ale sprawa jest wciąż... Świeża. Mój pokój jest ledwo pomalowany więc nie spodziewaj się nie wiadomo czego
Powrót do góry Go down
Phoebe
Złote dziecko
Phoebe

Liczba postów : 153
Punkty aktywności : 3097
Data dołączenia : 09/04/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 28 Lis 2022, 16:35

Phoebe nie sądziła, że Jacob w ogóle zabierze to cholerstwo ze sobą i to jeszcze do kogo...nie sądziła, że będzie chciał to ruszyć, zresztą o niczym mu nie mówiła obawiając się, że jeśli powie skończy się tak jak się skończyło...nic może w tym dziwnego, że uważała tak a nie inaczej. Żałowała, że powiedziała Jacobowi o tym co działo się ostatnio a teraz...teraz było za późno. Co nie zmieniało faktu, że bardzo ją zastanawiało czemu nie wspomniał o tym, że odszukał tamtego wampira? Chciała sama wymierzyć tamtemu sprawiedliwość...chciała widzieć na własne oczy jak kona...jak cierpi.
- Virgo...
Parsknęła pod nosem nie ufała jej od początku. Owinęła sobie jej brata wokół małego paluszka co ją cholernie drażniło. Gdyby tylko wiedziała, że tamto wino które piła było prawdopodobnie od niej to pewnie wyplułaby je tak jak tylko je łyknęła. A może powinna spróbować pomówić z tą wampirzycą i przekonać się czy aby nie wykorzystuje tej całej sytuacji. Sama nie wiedziała, to wszystko przerastało ją zdecydowanie za mocno. Ten cały sojusz, to wszystko...nie...to było za dużo. Nie na jej nerwy.
- Nic mi nie powiedział o tym że był z tym u niej.
Przyznała nie mówiąc już nic więcej. Nie skomentowała ani słowa więcej w temacie Jacoba i tego co ją gnębiło. Wolała przemilczeć wszystko i tyle. Westchnęła pod nosem otrzepując buty i przeniosła wzrok na czarodziejkę.
- Gratulacje.
Przyznała szczerze i z lekkim uśmiechem.
- Czyli jeszcze trochę. Jak się wszystko ruszy to będziemy mogły zająć się pracą. Dużo zgłoszeń to dużo roboty.
Zauważyła starając się zmienić temat i skupić na czymś zdecydowanie lepszym i mniej...drażniącym.
Powrót do góry Go down
Kristen

Kristen

Liczba postów : 119
Punkty aktywności : 1286
Data dołączenia : 30/05/2021

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 28 Lis 2022, 22:57

Kristen akurat to by nie dziwiło... Pho... Była po prostu słaba. Jasne czarodzieje w domyśle nie byli wielkimi wojownikami chociaż niektórzy jak Ginny cz Jacob przeczyli temu stereotypowi. Ale Pho może przez to że się aż tak odseparowała była zdecydowanie słabym ogniwem. Nawet gdyby spotkała tamtego wampira to co by zrobiła? To jednak były rozważania na inny czas..
- Ta... Virgo... - skwitowała odpowiedź blondynki.
Nie lubiła wampirzycy... Nie ufała jej i przeszkadzało jej to ile czasu poświęcał jej Jacob. W końcu... Po części to ona była prawdziwym powodem zjawienia się Kristen dziś na bagnach... Była jedna osoba która mogła pozbyć się wampirzycy. Kristen mogła mu w tym pomóc... Niczym nie ryzykowała po za wyrwaniem go spod jej wpływu a jednak... Dzisiejsza rozmowa z czarodziejem uzmysłowiła jej jak zły był to pomysł.
- Zależy mu na tobie... - powtórzyła się jedynie i lekko się uśmiechnęła.
W oddali widać było dach ośrodka.. Kiedyś mieściła się tu szkoła, zagospodarowanie ruin to jedno... Ona miała wrażenie że Jacob stworzył to miejsce na nowo, wciąż nie mogła wyjść z podziwu.
- Dzięki... - odpowiedziała na gratulacje i sięgnęła do torby wyjmując swój kaplet kluczy... I kartę. Po przyłożeniu tej do czytnika brama przed nimi się otwarła. Zamknęła się za to zaraz po tym jak weszły.
- tam dalej jest sala wspólna... Na prosto korytarze prowadzą do sekretariatu i biura twojego brata. Jest też biblioteka i sale lekcyjne dla młodszych... Projekt jest kierowany głównie do nastolatków, niestety... To oni statystycznie w Venandi mają największy problem z narkotykami... - mówiła oproeadzajac dziewczynę po pomieszczeniach.
Kierowała się do pokoi gdzie wciąż trwały remonty, gdy podeszły do jednych z drzwi Kristen otworzyła je kluczami
- To tu... Tu wkrótce będę mieszkać i wreszcie wyrwę się z bractwa. - odparła entuzjastycznie wpuszczając blondynkę do pustego pokoju.

[c.d]
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 14:43

Mężczyzna skinął głową dla potwierdzenia i wyszedł z Riverem. Przed budynkiem faktycznie przejął prowadzenie, odezwał się natomiast dopiero gdy byli już w lesie.
- Szybciej było by na czterech lapach... To znaczy... Wiesz w wilczej formie. - rzucił nieco zmieszany wymijając powalone drzewo.
- Im pójdziemy dalej to teren będzie bardziej niepewny... Dojdą do tego patrole na które musimy uważać... Nocą patrolują okolice wampiry... Ale w dzień łowcy. Miejsce do którego mamy dojść nie przebiega przez trasę patrolową ale niebezpiecznie do niej przylega. - mówił spokojnie, jak by zdawał raport z wyprawy ale ewidentnie był niespokojny.
Z drugiej strony... Co mu się dziwić? Miał do wykonania jakieś zadanie i do pomocy obcego faceta bez ręki i jednego oka.
- Jeśli mogę się wtrącić... To było głupie... Dużo ryzykujesz. Ja dostałem jasne wytyczne... Jeśli nie uda mi się wydostać tego po co idziemy... To najważniejsze żebym wrócił do domu. Dla ciebie sprawa rysuje się gorzej... - zauważył przystając na chwilę.
- Nie mam nic do Leah... Każdy powinien żyć jak chce ale... Naprawdę jest tego warta? August twierdzi że to tylko przepychanki młodych wilków. - konował wznawiając marsz. Po samym lesie szło się w miarę łatwo, ale w powietrzu czuć było już wilgoć ciągnącą znad mokradeł. Mieszanka spruchniałego drzewa i zgnilizny z odrobiną grzyba. Kawałek dalej Jeremy znowu przystanął, tym razem nie żeby mówić a żeby nasłuchiwać. Był dosyć wczesny poranek, słychać było śpiew ptaków a to był dobry znak... Oznaczało że jeszcze nic ich nie spłoszyło.
Z oddali było słychać też krakanie kroków i po plecach łysego mężczyzny przeszły ciarki.
- Powinniśmy się zmienić... Podejść ostrożnie jak najbliżej. - dodał i wyciągnął z wypchanych kieszeni kurtki dwa jutowe worki, niemal takie jak na ziemniaki. Jeden rzucił Riverowi.
- Nathaniel Tenebris złapał niedaleko stąd dwóch naszych. Dostaliśmy informację że możemy ich odebrać... Nie spodziewam się że będą... No wiesz... Raczej nie pójdą o własnych siłach. To też może być zasadzka... Dlatego oczy i uszy dookoła głowy. Jakieś pytania? Sugestie? - teraz mówił już nieco ściszonym głosem jak by w obawie że ktoś już może ich usłyszeć.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 16:08

Szedł obok przydzielonego mu towarzysza i przewodnika, coraz bardziej się rozluźniając im dalej byli od stajni. Nie próbował nawiązywać z nim jakiejś rozmowy, póki co, a gdy byli w lesie i Jeremy zaczął mówić, słuchał go uważnie. Spojrzał tylko na niego spokojnie, kiedy zasugerował, aby się przemienić, ale nie skomentował tego. Przemieni się, kiedy będzie to konieczne, póki co nie widział takiej potrzeby. Zwłaszcza że obawiał się głównie tego, że później nie będzie w stanie znaleźć swoich ubrań. Co prawda spieszyło mu się, by wrócić do Leah nim znajdzie jego liścik, ale nie mógł pozwolić, by pośpiech wpłynął na racjonalne myślenie i zachowanie ostrożności. Już pomijając to, że wątpił, aby w wilczej postaci Jeremy był w stanie wyjaśnić mu, czego tak właściwie szukają i czego mogą się spodziewać.
Patroli wampirów się nie obawiał, wątpił, by kręcili się po mokradłach do ich wyjścia z kryjówek. Z łowcami sprawa wyglądała inaczej, jednak też wcale nie musieli na nich natrafić, jeśli nie będą szukali konfrontacji z nimi. Unikanie zagrożeń wydawało się idealną podstawą, aby zwiększyć szanse na powodzenie tego zadania. A jeśli coś pójdzie nie tak... dopilnuje, by Jeremy zdołał wrócić do domu. Zresztą planował zaproponować mu powrót, gdy wilkołak zaprowadzi go już na miejsce. Skoro wcześniej sam miał się wszystkim zająć, to czemu River miałby go narażać i również samemu sobie nie poradzić. Tym bardziej, że praktycznie długi czas żył i podróżował samotnie i potrafił dać sobie jakoś radę.
- Wrócisz do domu, tego możesz być pewien. Jeśli o mnie chodzi... niepotrzebnie się mną przejmujesz i tak nie mam nic do stracenia - odparł spokojnie, po czym również przystanął i spojrzał na mężczyznę.
- Wątpię, by "przepychanki" polegały na rozszarpywaniu komuś połowy pleców - westchnął ciężko, kręcąc przy tym głową. - Masz rację, każdy powinien żyć, jak chce, ale jak widać, nie jest to mile widziane w waszym stadzie. I nie chodzi tu o Leah. Co, gdyby zamiast niej, ty czy tamta dziewczyna, z którą byłeś, wyraziła swoje zdanie, które nie spodobałoby się Augustowi? Co, gdybyś to ty był traktowany, jak wyrzutek mimo przynależności do rodziny i był pomiatany przez młodszych od siebie? Według mnie nie na tym polega życie w sforze. Nikt nie powinien się obawiać wyrażania własnego zdania i bycia po prostu sobą, niezależnie od tego czy przywódcy się to podoba, czy nie. Każdy z was ma do tego prawo jako indywidualna jednostka, a on powinien to uszanować, jako przywódca i dać wam tę wolność, możliwość posiadania własnej woli - wyjaśnił, a zaraz machnął ręką, aby zbyć temat. Powinni skupić się na zadaniu, a nie wyjaśnianiu powodów Rivera, dla których w ogóle spróbował porozmawiać z Augustem. Poza tym miał obawy, czy rzeczywiście zostałby zrozumiany przez łysego mężczyznę.
Ruszył za nim, gdy ten wznowił ich marsz, a im bliżej mokradeł byli, tym czujniejszy się stawał. Nie potrzebował przy tym ostrzeżenia towarzysza, instynkt sam zaczął przejmować kontrolę.
- Odebrać? - zapytał nieprzekonany i pełen wątpliwości, by to faktycznie było odpowiednie słowo. Pokręcił głową, odpychając wszelkie zbędne uwagi, co o tym sądził. To na pewno była zasadzka, inaczej nikt nie brałby zakładników. Ewentualnie w ramach zyskania jakichś korzyści dla siebie za ich bezpieczne uwolnienie. Ale... Coś w tym wszystkim mu nie pasowało. Jakby brakowało mu jednego elementu albo wręcz przeciwnie, jakby umieścił go w innym miejscu, niż powinien i myślał, że wszystko jest tak, jak powinno.
- Priorytetem jest ich odzyskanie i twoje bezpieczeństwo. Jeśli tak ci będzie wygodnie, zmień się i jak tylko będzie okazja, zabierz tych, po których idziemy i uciekaj stąd. Jeśli to zasadzka, lepiej, żebym ja był kozłem ofiarnym niż ty. Postaram się odwrócić uwagę potencjalnego zagrożenia, żebyś miał jak najwięcej czasu na ucieczkę. Ewentualnie będę zabezpieczał tyły. - powiedział spokojnie i się poprzeciągał, jakby robił rozgrzewkę przed wejściem na ring. Zaraz przestał i spojrzał na Jeremy'ego z lekkim, przyjaznym uśmiechem, jakby chciał w ten sposób zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
- Nie jestem Augustem, więc jeśli masz jakiś inny pomysł, czy jakieś uwagi, chętnie ich wysłucham - podsunął łagodnie, czekając na reakcję mężczyzny. Schował w międzyczasie worek od niego do kieszeni płaszcza i jeśli nic więcej nie było do dodania, postanowił pójść przodem, a mu polecił trzymać się blisko niego i podążać za nim.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 16:49

Mężczyzna uśmiechnął się... Szczerze, naprawdę szczerze. Wizja Rivera była... Przyjemnie nierealna. Przynajmniej w jego mniemaniu. Gdyby każdy mógł stawać przy swoim, to po co w ogóle był im przywódca? Czy byli by wtedy w stanie zebrać się razem do obrony? Części mieszkańców pasowało życie takie jakie było... Druga część popierała działania Augusta. Kogo więc miał posłuchać alpha?
- Jest takie powiedzenie... Jeszcze się taki nie urodził który by wszystkim dogodził... Może tego nie widzisz, nie znasz go... To dobry facet, wiem że ma swoje... Wady. Ale ma swoje powody do takich a nie innych działań. - skomentował krutko.
Nie spodziewał się że River zrozumie, w zasadzie... Ile o nich wiedział? Jeśli znał Leah... To zapewne same najgorsze momenty jakie przeżywało to stado. Dziewczyny też nie winił, straciła wiele i wciąż przez to obrywała. Skrzywił się gdy usłyszał o jej ostatnich obrażeniach.
- Ale masz słuszności... Nie powinno jej to spotykać. - przyznał krótko i skupił się na kolejnym nasłuchiwaniu.
"Odebrać" brzmiało zbyt pięknie... Na tyle że wręcz upiornie. Wampiry nie słynęły z dobroduszności... Raczej chęcią zemsty dorównywały wilkołakom.
- Nie gniewaj się... Ale ja mam cztery łapy i sprawne oboje oczu. Dobrze by było gdybyśmy wrócili wszyscy bracie. - mówił nawet nie zwracając uwagi na zwrot jakiego użył.
Był dla niego naturalny, z resztą nawet nie patrzył w tej chwili na Rivera tylko na trasę przed sobą. Podmokły teren który mieli pokonać. Zdjął kurtkę i koszulkę odsłaniając tatuaż Księżyca na plecach.
- Rozejrze się najpierw w okolicy... Zrobię koło wokół umówionego miejsca. Uważam że pakowanie się w sam środek jeśli to może być pułapka to słaby pomysł... Gdy wrócę... Zrobimy po twojemu, zgoda? - zaproponował i jeśli tylko dostał aprobate że strony jednorękiego, zdjął spodnie zmieniając się niemal równocześnie podczas tej czynności. Wielkościowo mógł być nieco wyższy od Rivera w wilczej formie, a może nawet tego samego wzrostu. Sierść była krótka, jak u standardowego wilka odmiany amerykańskiej. Szara z jaśniejszymi i drobnymi brązowymi wstawkami. Nastawił uszy i po nieco nerwowym oblizaniu pyska ruszył przed siebie. Łapy były nieco ugięte, dawało mu to możliwość szybkiego i ostrożnego przemieszczania się. Ciemnobrązowe oczy zmieniły się w złote bacznie obserwujące otoczenie. Szybko zniknął z pola widzenia Rivera. Jeśli tylko River wytrwał jakieś trzydzieści minut, mógł zobaczyć jak wilczur wyłania się z krzaków po drugiej stronie. Głowę miał spuszczoną nisko i strzyknął lekko uchem zachęcając Rivera do dołączenia do niego.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 18:21

Przyglądał się chwilę Jeremy'emu, zastanawiając się, czy faktycznie nie ocenił Augusta za wcześnie, zbyt pochopnie. Nie znał go i nie powinien od razu zakładać, że jest po prostu starym durniem. Zresztą Alpha nie zostawał mu przy tym dłużny, obaj mieli negatywną opinię o drugim, wcale siebie nie znając. Może rzeczywiście przesadził i przez gniew przestał myśleć racjonalnie, dając emocjom przejąć kontrolę nad sobą. Nadal uważał, że August w wielu kwestiach się mylił i podejmował złe działania, albo w ogóle nie reagował, ale chyba i tak powinien go przeprosić, przynajmniej za część swoich słów, które mogły ugodzić w jego dumę. Dać mu zwyczajnie szansę i wstrzymać się ze swoją opinią na jego temat, póki nie pozna go lepiej. Od tego w sumie powinien zacząć, ale nawet mu to nie przeszło przez myśl, gdy został przez niego zaatakowany.
Miło było słyszeć, że chociaż w jednym Jeremy się z nim zgadzał. Wątpił, by próbował coś w tej sprawie wskórać, czy choćby próbować stanąć po stronie Leah, gdyby to przy nim została zaatakowana, ale i tak cieszyła Rivera świadomość, że ten mężczyzna choć trochę nie popierał takiego zachowania wobec odsuniętej od sfory kobiety.
- To miłe z twojej strony, ale nie można mieć w życiu wszystkiego i jak zdążyłeś zauważyć... brakuje mi kilku części ciała, niewielką więc stratą będzie, jeśli nie udałoby mi się wrócić z tobą - odparł i uśmiechnął się do niego przyjaźnie. Naprawdę miło mu było, gdy Jeremy oznajmił, że chciałby, aby wrócili wszyscy i jak go nazwał bratem, jednak River zawsze brał pod uwagę różne scenariusze wydarzeń i szczególnie skupiał się na tych niekoniecznie dla niego dobrych. Jeśli coś pójdzie nie tak, zdecydowanie lepiej dla wszystkich, będzie, jeśli to on miałby tu stracić swoje życie. Umarłby w dobrej sprawie i w nagrodę mógłby się spotkać ze swoją ukochaną. Cokolwiek się nie wydarzy i tak to on będzie wygranym.
Spojrzał na towarzysza, gdy ten zaczął się rozbierać, a gdy zorientował się w sytuacji, odwrócił się do niego plecami, by dać mu, choć odrobinę prywatności. Wiedział, że to głupie, że pewnie Jeremy'ego to niewiele obchodziło, ale to był po prostu odruch. Nie czuł się zbyt komfortowo z myślą, że miałby się gapić na obcego, który się rozbiera. Zdecydowanie nie był do tego przyzwyczajony.
- Dobrze. Zostanę tu i poczekam na ciebie - zapewnił i usiadł na ziemi, upewniając się najpierw, że się pod nim nie zapadnie. Nadal nie odwracał się w stronę mężczyzny. Dopiero gdy usłyszał, że się oddala, spojrzał przez ramię na szarego wilka. Odetchnął głęboko i zamknął oko, chwytając w dłoń kulkowy łańcuszek z obrączkami na swojej szyi. Oddał się mentalnej, jednostronnej rozmowie ze swoją ukochaną, by dodała mu sił, aby móc bezpiecznie wykonać to zadanie i eskortować wszystkie wilkołaki z powrotem do Augusta. Powrócił przy tym myślami do Alphy, czy rzeczywiście źle go osądził. Początkowo, gdy złożył Riverowi tę propozycję, myślał, że chodziło o jakąś rzecz do odzyskania, ale Jeremy powiedział o schwytanych rodakach. Może jednak zdarzało się Augustowi myśleć o innych. Prawdę powiedziawszy... nie wiedział już, co miał o tym myśleć. A jeśli się cały czas oszukiwał i to starzec miał rację, że Jednooki myślał wyłącznie o sobie i o tym, by poczuć się lepiej? Nie był przekonany, ale jeśli to była prawda? Albo Alpha chciał, by tak myślał? Pokręcił energicznie głową, by się pozbyć tych myśli. Musiał się skupić na zadaniu, a zwątpienie nie zwiększało szans na powodzenie, wręcz przeciwnie.
Odetchnął głęboko i zaraz wyczuł w powietrzu ruch. Otworzył oko i zerknął w stronę, z której zdawało mu się, że coś wyczuł. Zobaczył znajomego wilka i rozebrał się, by dołączyć do niego w wilczej postaci. Stanął na trzech łapach i otrzepał się, jakby pozbywał się z gęstego, grubego futra wody. Mimo braku jednej łapy i grząskiego gruntu dość szybko i spranie dołączył do towarzysza. Spojrzał na niego pytająco, by dowiedzieć się, czy plany się zmieniły, czy ruszają tak, jak ustalili. Czy w ogóle widział coś niepokojącego na swoim zwiadzie. Jeśli nic się nie zmieniło w ich pierwotnym planie, ruszył jako pierwszy we wcześniej wskazane miejsce, poruszał się nisko na łapach, jakby właśnie polował i ostrożnie stawiał łapy.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 19:09

Mężczyzna nie wdawał się w dalszą dyskusje na ten temat. Głównie dlatego że wciąż się z jednorękim nie zgadzał i szczerze liczył że w najgorszym scenariuszu wrócą razem do Augusta... A potem? Potem się zobaczy. Na to że River odwrócił wzrok zupełnie nie zwrócił uwagi, on był przyzwyczajony do zmian przy innych, podobnie jak wcześniej zwrot którego użył tak teraz to było dla niego czymś zupełnie naturalnym. Gdy tylko River go zauważył i zaczął się zmieniać, Jeremy z automatu przyjął rolę stranika, nasłuchując ewentualnego niebezpieczeństwa aby w porę ostrzec brata. Uniósł głowę a uszy przesuwał niczym prawdziwe radary. Dopiero gdy jego towarzysz stał już na czte... Trzech łapach skupił się z powrotem na nim. Musiał przyznać... Z szczerym podziwem obserwował jak wilczur porusza się mimo swoich... Braków. Odczekał aż do niego dołączy i otworzył pysk jak by miał ziajać.to jednak nie oddech a cichy ludzki głos wydobyły się z pyska, głos który jak by mieszał się z cichym skowytem.
- Jeden patrol, ale są jeszcze daleko. - dla niewprawionego ucha może trzeba było się wsłuchać w słowa aby zrozumieć je między zwierzęcym odgłosem. Sam pysk nie poruszał się jak podczas gdy ludzie mówili. Głos wydobywał się jak by z głębi gardła.
- Ale po paru metrach czuć krew... Dużo krwi... - oblizał się nerwowo i jak by poprawił pozycje.
Nie wspomniał co o tym myśli, oczywiscie to wciąż nie wykluczało zasadzki... Krew mogła służyć zamaskowaniu innych zapachów. Mogło to też oznaczać... Nie chciał teraz o tym myśleć i potrząsnął głową aby odrzucić tą wizję.
- Jeśli dalej chcesz to zrobić... Jestem z tobą bracie. - dodał z cichym pomrukiem.
Od miejsca spotkania nie dzielił ich duży kawałek ale teren tutaj był niepewny. Jeremy z większą łatwością rozróżniał trasy kierując się ścieżkami uczęszczanymi przez inne mniejsze zwierzęta. Unikał bujnej trawy bo skoro nic przez nią do tej pory nie przebiegło to on też nie zamierzał być pierwszy. Mimo ostrożności i tak zdarzyło mu się że łapa gdzieś zanurzyła się w chłodnym błocie, czy stojącej wodzie. Tak jak wspomniał po chwili dotarł do nich zapach krwi. Nie była ona świeża, nie przynosiła ona na myśl polowania a raczej... Truchła. Jeremy nasłuchiwał i węszył ale nic niepokojącego nie wychwytywał. Dopiero gdy dotarli na podmokłą polane wydał z siebie cichy skowyt kładąc uszy po sobie. Przeciwnie do tej reakcji grzbiet mu się najeżył, a oczy jak by zabłysły. Na polanie nie było ich towarzyszy... Przynajmniej nie w całości. Były tylko dwie wilcze głowy nabite na wkopane w ziemię gałęzie. Języki pokryte krwią były sine, spojrzenia zamglone... Nie żyli od dłuższego czasu. Na kle jednego z nich wisiała kartka ale z tej odległości nie było widać. Jeremy spojrzał na Rivera jak by chciał się upewnić co o tym myśli po czym warknął krótko.
- Idę po nich...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 19:53

Wysłuchał uważnie wilka i kiwnął głową. Miał nadzieję załatwić sprawę, przed zbliżeniem się wspomnianego patrolu i szybkim oddaleniu się, nim ci w ogóle zauważą, że wilki tu były. Nie podobało mu się to wspomnienie o krwi, miał złe przeczucia i podejrzewał, że nie było już kogo ratować. Nie zamierzał się jednak wycofać i postanowił i tak doprowadzić wszystkich z powrotem do Augusta, nieważne czy żywych, czy martwych. Przymknął oko i odetchnął głęboko, by po tym kiwnąć lekko głową i sapnąć cicho na znak, że mogą iść dalej.
Podążył z Jeremy'm do miejsca, gdzie mieli odzyskać pobratymców szarego wilka. Uważał, gdzie stawiał łapy, wcześniej delikatnie sprawdzając grunt, by wybierać tylko te miejsca, gdzie było najmniejsze ryzyko, że się zapadnie. Gdy w pewnym momencie spostrzegł, że jego towarzysz się zapadł, zbliżył się do niego ostrożnie i pomógł mu się wydostać, nie pozwalając, by ten został w tyle czy się za bardzo oddalił. Mimo swojego kalectwa doskonale sobie radził. Może szybkość i zwinność nie były jego specjalnościami, ale na pewno nie można było powiedzieć o nim, że był kulą u nogi.
W końcu dotarli do celu, a to, co zastali... spowodowało, że krew mu w żyłach zawrzała. Starał się pozornie zachować spokój, by nie dać zaślepić się emocjom, nie zdołał jednak opanować instynktownych odruchów, jak zjeżenie sierści, czy zmarszczenie nosa. Ten, kto to zrobił, musiał być potworem. Może za czasów Drakuli, robiłoby to większe wrażenie, obecnie jedyne co o tym myślał, to to, że musiał to zrobić jakiś chory psychopata, w którym dawno umarło wszystko, co ludzkie i powinno się taką bestię usunąć z powierzchni ziemi.
Potrząsnął głową i wziął się w garść. Zastąpił towarzyszowi drogę i spojrzał na niego z pełną powagą i dumą, z której nigdy nikomu nie pozwoli się obedrzeć. Wskazał pyskiem na niego, a po tym na miejsce, w którym byli, aby został i poczekał. Sapnął cicho, jakby chciał powiedzieć, że on pójdzie. Tak jak ustalili wcześniej. Zaraz położył po sobie lekko uszy, nadal na niego patrząc, prosząc w ten sposób, aby Jeremy go posłuchał i mu zaufał, a chwilę po tym skierował się w stronę nabitych na gałęzie głów, niezbyt się skradając, ale też nie szarżując na ślepo. Stąpał ostrożnie i był czujny, gotowy w każdej chwili do natychmiastowej reakcji. Zamknął oko i dał się prowadzić intuicji. Skupił się wyłącznie na tym, co słyszał dookoła siebie i co czuł pod łapami. Węch w tej sytuacji na nic by się nie zdał, skoro cała okolica cuchnęła śmiercią i starą krwią, a wzrok mógł płatać figle w tej sytuacji, jak w momencie, gdy w ciemnym pokoju dostrzega się cienie potworów, które po zapaleniu światła okazują się stojącym w kącie krzesłem, czy lampką. Nie można było wierzyć we wszystko, co się widziało.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 20:16

Po raz kolejny River zrobił na nim wrażenie... Nie widział jak wilczur warczy, ale zdecydowanie z trudnym terenem radził sobie naprawdę dobrze. Nie spodziewał się że wilk nie tylko zaczeka ale wręcz wróci gdy on musiał wyciągać łapę z bagna. Skinął mu głową w podziękowaniu i ostrożnie ruszył dalej za nim. Widok towarzyszy, czy raczej tego co po nich zostało działało na nich obu. Jeremy był pewien że gdyby wampir czekał tu na nich to nie przejmował by się czy jest czystokrwiatym czy zmienionym. Rzucił by się mu wściekle do gardła i to właśnie te kłębiące się w nim emocje sprawiły że gdy River zastąpił mu drogę, szary wilk w pierwszej chwili warknął odsłaniając zęby. Oczywiście gdy tylko River dał do zrozumienia o co mu chodziło, zakrył je i położył uszy po sobie. Spojrzał w stronę makabrycznego widoku i znów na towarzysza.
- Uważaj - wydobyło się z jego gardła z ciężkim pomrukiem.
Mimo to czuł się... Zirytowany że River idzie sam. Przeszedł od jednego drzewa do drugiego kiedy towarzysz ruszył w przód. Tak jak w wypadku przemiany Rivera, Jeremy przyjął wyuczonym odruchem postawę stróża gotowego ruszyć do pomocy. Nie chciał robić chałasu... Nie znali umiejętności członków patrolu który wkrótce będzie przechodził obok, dlatego zdusil w sobie warczenie które było naturalnym odgłosem podczas złości jaką odczuwał. Riverowi szło naprawdę dobrze, podchodząc bliżej przepłoszył kilka kroków które kręciły się w okolicy pozostałości po wilkach. Nagle falująca woda odsłoniła na krótką chwilę coś czego nie mógł dostrzec River kiedy miał zamknięte oczy. Błysk za to zauważył Jeremy i szczeknął ostrzegawczo. W wodzie były wnyki które zapewne były niemiłą niespodzianką dla nieostrożnych. A może miały unieruchomić stwarzając łatwą ofiarę dla ukrytego gdzieś przeciwnika. Jeremy ewidentnie tak pomyślał bo postawił uszy pionowo i aż uniósł się na tylnych lapach żeby lepiej widzieć. Nic się jednak nie stało... A River podszedł na tyle blisko głów żeby odczytać kartkę zawieszoną linką na kle... "Dzięki za nowe dywany".
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 21:05

Nie przejął się tym, że Jeremy wyszczerzył na niego kły, rozumiał, jak musiał się czuć, a przez to tym bardziej nie mógł mu pozwolić pójść pierwszemu po głowy.
Kiwnął mu głową, na jego ostrzeżenie i poszedł ostrożnie w stronę głów. Zamknięcie oczu może nie było najmądrzejszym pomysłem, ale w jego przypadku i tak to niewiele zmieniało, skoro był ślepy na jedno oko. Poza tym chciał oszczędzić popełnienia jakiegoś błędu, gdyby na przykład zobaczył ruch podrywających się do lotu kruków i pomylił to z kryjącym się za drzewem łowcą, czy wampirem, którego mogłoby tam nie być, a którego by "dostrzegał" kątem oka. Nie wspominając, że gdyby mieli do czynienia z mistrzem zakładania pułapek, nawet sokole oko nie byłoby w stanie ich dostrzec. W takiej sytuacji zostawało już tylko ostrożne badanie terenu własną łapą. Jeśli gdzieś był stały grunt, ale spulchniona, naruszona ziemia, można było spodziewać się pułapki.
Szczeknięcie towarzysza mocno go zaskoczyło, na tyle, że mało brakowało, by wdepnął we wnyki, ale udało mu się utrzymać równowagę i je ominąć. Zerknął w jego stronę, obawiając się, że mają w tej sytuacji mniej czasu, niż początkowo zakładali. Podszedł jeszcze kawałek do pali z głowami i lekko wyszczerzył zęby w niezadowoleniu. Nie wiedział czemu, ale przemknęło mu przez myśl pytanie, czy to była pierwsza taka sytuacja z udziałem wilków ze stada, którym przewodził August. Rozejrzał się uważnie dookoła i ze swojego miejsca przeskoczył jak najbliżej głów i miejsca, z którego poderwały się kruki. Skoro one tam stały i żerowały, znaczyło, że grunt nie był grząski i nie powinno być tam żadnych pułapek. Jeśli się nie mylił i bezpiecznie wylądował między obydwoma palami, zdjął z jednego ostrożnie głowę i wyjął gałąź z ziemi, by zacząć nią dźgać ziemię i robić w ten sposób bezpieczną, najkrótszą ścieżkę w stronę Jeremy'ego. To samo zrobił w wodzie, gałęzią uruchamiając wnyki, by nikt w nie nie wdepnął, aż ostatecznie przywołał do siebie wilka, ruchem głowy, by pomógł mu zabrać głowy jego krewnych i jak najszybciej opuścić to miejsce.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyNie 04 Gru 2022, 21:30

Szło mu naprawdę dobrze, stawiał łapy wyjątkowo uważnie, chociaż przez fakt że Jeremy zdecydował się ostrzec towarzysza, zrobił się niespokojny. Tylko czekał na znak że jego towarzysze są już z nimi i mogą wracać do domu. Aż dreptał w miejscu niespokojnie gdy River skoczył. Wokół pali krwi było naprawdę sporo... Ale z drugiej strony, nic w tym dziwnego. Mimo wszystko... Nie było jej tyle aby stwierdzić że ta dwójka zginęła w tym miejscu. Sądząc po stanie w jakim się znajdowali, zostały dosłownie odrąbane. Na pewno zostały tu nabite jednak ktoś przyniósł ich z innego miejsca. Może jednak tak było lepiej? Że nie było do końca wiadomo co wydarzyło się z ciałami i w którym momencie zginęli. Jeremy nie czekał ani chwili gdy dostał znak że może dołączyć. Mimo wszystko uważał po drodze ale nie tak jak robił to wcześniej River. Gdy dotarł do głowy z kartką warknął gardłowo i ostrożnie zdjął ją z pala. Sam pal za to wyszarpał z ziemi i odrzucił na bok.
- Pieprzony krwiopijca... - warknął i schylił się po głowę gdy strzyknął uszami słysząc trzaskającą gałąź kawałek dalej. Dźwięk dochodził głębiej z mokradeł, a sierść na grzbiecie Jeremyego na nowo się najeżyła. Złapał jedną z głów za ucho mimo że zbierało mu się na mdłosci i dał znak Riverowi żeby ruszali... Teraz.
- Jestem tuż za tobą bracie, lepiej się tu poruszasz, pójdę twoimi śladami.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 09:47

Teraz to on się uważnie rozglądał i nasłuchiwał, po tym, jak dał Jeremy'emu znak, aby do niego dołączył. A może nie powinien mu pozwolić na przeczytanie kartki? Rozumiał, jak wilczur musiał się teraz czuć, widząc swoich krewniaków w takim stanie. Gdyby tak skończyła Karan... chyba zabiłby każdą żywą (i nieumarłą) istotę na tym terenie, aż nie padłby z wycieńczenia i odniesionych ran. Nie ważne czy napotkane stworzenia nie miały żadnego związku z tą masakrą.
Trącił lekko swoim pyskiem towarzysza i pokręcił głową, aby odpuścił, po tym, jak wyraził swoje niezadowolenie. Nie znał go i nie wiedział, jak mógłby zareagować w takiej sytuacji, więc wolał wcześniej nieco skorygować jego gniew, niż żeby później miał gonić go po mokradłach i próbować przekonywać, że obecnie poszukiwanie zemsty, było niczym proszenie się o śmierć.
Gdyby nie reakcja Jeremy'ego, uznałby dźwięk, który dotarł do jego uszu za przesłyszenie. Kiedy jednak okazało się, że mu się nie wydawało, skierował wzrok w tamtą stronę, a po tym bez zbędnej zwłoki, podniósł ostrożnie drugą głowę za futro, jakby była niesfornym, kilkutygodniowym szczenięciem. Spojrzał na towarzysza i kiwnął mu głową, stąpając po wcześniejszej ścieżce, którą szedł i na której chwilę temu kijem pozbył się większości pułapek, o ile nie wszystkich. Starał się iść po poprzednich śladach, już nie tak wolno, jak wcześniej, czas ich w końcu naglił, ale nadal pozostawał czujny. Co jakiś czas zerkał kontrolnie za siebie, by upewnić się, że Jeremy idzie nadal za nim i nic mu się nie stało.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 11:18

Jeremy był wściekły, to oczywiście zrozumiałe. Gdyby odpowiedzialny za to wampir był na miejscu z pewnością River by go nie powstrzymał. Słońce jednak świeciło, a to oznaczało że zapewne żadna pijawka nie kręciła się po lesie... Jeśli w ogóle by mogła... To w dzień wilkołaki miały nad nimi przewagę... Zwłaszcza tu. Co innego łowcy. Ich wilk się szczerze teraz obawiał. Zareagował jednak na teacenie towarzysza z cichym skomleńciem. Gdyby nie dźwięk z mokradeł pewnie pogrążył by się w posępnym humorze. Misja ratunkowa... Właśnie niósł głowę przyjaciela żeby chociaż jakoś mogli go porzegnać. Bestia która to zrobiła nawet nie oddała im ciała. Oczywiście, też dopuszczali się zabijania wampirów i łowców... Ale nigdy w ten sposób ich nie potraktowali. Teraz jednak... Czuł tylko silną potrzebę opuszczenia tego miejsca. Łowcy najczęściej chodzili w trzyosobowych grupach... Byli wprawnymi myśliwymi specjalizującymi się w stworzeniach takich jak oni. Nie chciał... Zdecydowanie nie chciał żeby ktoś musiał wracać tu po jego głowę. Ruszył więc zaraz za Riverem sprawnie pokonując wyznaczaną trasę. To pokazywało tylko jak niebezpieczne było to zadanie. Byli tu odsłonięci... Na trudnym terenie a toż pod pyskiem mieli cuchnące zwłoki które skutecznie uniemożliwiały wyczucie ewentualnych przeciwników. Przynajmniej aż do momentu gdy jedna krótka strzała z kuszy przeleciała tuż obok głowy Rivera nacinając srebrnym grotem ucho po stronie gdzie nie miał oka. Jeremy warknął i odwrócił się za siebie aby zlokalizować przeciwnika akurat gdy kolejna wbiła się głęboko w udo. Upuścił głowę i aż usiadł z skowytem który natychmiast przerodził się w głęboki warkot. Pokazał się jeden... Stał z kuszą między drzewami miał może 19 lat! W pierwszej chwili chciał się rzucić na chłopaka ale ten już lądował kolejną strzałę.
- Biegnij... - Warknął do Rivera i mimo tkwiącej w nodze strzały wstał podnosząc głowę.
Tylne nogi były główną siłą napędową więc znacznie zwolnił... Zwłaszcza że nie był przyzwyczajony do biegania na trzech. Ale musieli szybko znaleźć się między drzewami.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 13:09

To byłoby zbyt piękne, gdyby los nie postanowił na ostatniej prostej przypomnieć im o swojej naturalnej złośliwości. Starali się spędzić tu jak najmniej czasu, a i tak nie udało im się uniknąć spotkania z łowcami. Gdy dostrzegł kątem oka strzałę, która omal nie wbiła mu się w czaszkę, był tak zaskoczony tym zdarzeniem, że nawet nie poczuł bólu ze zranionego ucha. A chwilę po tym zaczęła wypełniać jego żyły adrenalina. Przyspieszył kroku, ale zaraz się zatrzymał i odwrócił, nie słysząc za sobą odgłosów stąpania swojego towarzysza. Warknął z głuchym sapnięciem, żeby go ponaglić do ucieczki, by zostawił tego chłopaka w spokoju. Kiedy zobaczył, jak bełt wbija się w tylną łapę Jeremy'ego, nie myślał już nawet o tym, co robił. Jego ciało zareagowało samo, gdy w mgnieniu oka odwrócił się w stronę towarzysza i skoczył za niego. Pochylił głowę i naparł nią z całej siły jego zad, by pomóc mu jak najszybciej wstać z ziemi, by po tym pchnąć go lekko bokiem, aby nadać mu nieco siły napędowej. Warknął jeszcze na niego, by ten nie próbował z nim dyskutować i osłaniając go z wilczą głową w pysku, skierował spojrzenie w stronę łowcy. Nie obwiniał go, wykonywał przecież tylko rozkaz jak żołnierz idący na wojnę i zabijający na drodze każdego, kto tylko może stwarzać zagrożenie. Można powiedzieć, że go rozumiał. Nie rozumiał natomiast, co siedziało w głowie Augusta, gdy początkowo zapewne planował tylko jednego wilka wysłać na to zadanie, skoro doskonale wiedział, że teren jest niezwykle niebezpieczny. Oczywiście, minimalizacja strat w przypadku, gdyby doszło do takiej sytuacji, ale gdyby dookoła na warcie zostawione zostały dodatkowe pary oczu i uszu, ryzyko zaistnienia takiej sytuacji zostałoby znacznie zminimalizowane.
Spojrzał chłopakowi w oczy, nie przejmując się ładowanym przez niego bełtem. Był wytrzymały i miał grubą skórę, dodatkowo działała adrenalina, więc nawet jeśli zostanie trafiony, zdoła wycofać się do bezpiecznego miejsca. W końcu znał siebie i swoje możliwości. Dopiero gdy emocje zaczną opadać i poczuje się bezpiecznie, nie będzie już tak przyjemnie, a zmuszone do dużego wysiłku ciało, da o sobie boleśnie znać. Ale to dobrze prawda? Skoro boli, znaczy, że nadal się żyje.
Odwrócił spojrzenie w stronę Jeremy'ego i podążył za nim, osłaniając jego tyły i asekurując, gdyby miał się potknąć, czy go lekko popychając, aby dopomóc mu w szybszym przemieszczeniu się.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 19:59

Nie podobało się Jeremyemu to jak River się narażał. Oczywiście... Wspominał o tym w swoim planie, jak to ujął? Nie miał nic do stracenia? Ale Jeremy uważał że nawet gdyby został w tyle, poradził by sobie lepiej niż gdyby w tyle został River... Był szybszy i lepiej widział. Nie było już jednak czasu przegadać tego... A sam szary wilk był teraz kulawy. Dlatego zdusił skomlenie gdy River pomógł mu się podnieść i ruszył przed siebie. Istniała szansa że towarzysze łowcy próbują ich teraz otoczyć, trzeba było uciec wcześniej. Kilkama kulawymi susami starał się pokonać ostatnie metry polany. Nie zastanawiał się specjalnie nad zachowaniem łowcy, byli psami na usługach wampirów. Chłopak z kuszą natomiast nałożył kolejną strzale i uniósł broń aby wycelować. Mogło się wydawać że się zawachał widząc że River na niego patrzy. Nic bardziej mylnego... Zwyczajnie zauważył jak towarzysz wilczura zaraz zniknie między drzewami i uznał jego za priorytet. Uniósł kusze wyżej i strzelił, na szczęście Jeremy właśnie wbiegał między drzewa i to w jedno z nich wbiła się strzała.
- Cholera! Uciekną nam! - krzyknął gdzieś w las i natychmiast zaczął ładować kolejną strzałę tym razem chcąc trafić Rivera. Jeśli niczego nie zrobi to kolejna już na pewno trafi. Jak na potwierdzenie tego Jeremy zaszczekał ponaglająco.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 20:30

Nawet nie liczył na to, że chłopak zrezygnowałby z kolejnego strzału z kuszy w ich stronę. W końcu, gdyby takie nie było jego zadanie, pewnie w ogóle nie wypuściłby pierwszego strzału. Skrzywił się, gdy bełt przeleciał nad nim, w stronę Jeremy'ego. Odetchnął jednak z ulgą, kiedy nie dosięgnął celu i zebrał się do jak najszybszej ucieczki z polany, w kilku susach. Dogonił towarzysza i dostosował się do jego tępa, idąc zaraz tuż obok niego, praktycznie przyklejony swoim bokiem do jego, po stronie gdzie miał zranioną łapę. Musieli uciec możliwie jak najdalej i znaleźć jakąś kryjówkę na mały odpoczynek, nim podejmą dalszą wędrówkę po swoje ubrania i powrót do Augusta. A wcześniej wypadałoby się zająć jego nogą, choćby prowizorycznie.
To, co ich spotkało na tamtej polanie... nie urodził się wczoraj i wiele w życiu widział, ale... miał wrażenie jakby do tej pory żył w jakiejś iluzji, krzywym zwierciadle. Wampiry, łowcy... Alpha wysyłający na śmierć swoich krewnych, aby realizować własne cele. Czyżby był naiwnym głupcem, myśląc, że świat był taki, jakim się wydawał w świetle dnia? Że mógłby tak po prostu stworzyć rodzinę ze swoją ukochaną i żyć obok tego wszystkiego niczym ślepiec, nic nie widząc?
Miał mętlik w głowie i nie podobało mu się to wszystko, do tego... czuł, że nie może nic z tym zrobić. Położył po sobie uszy i skupił się na drodze przed sobą, starając się jednocześnie znaleźć dla nich jakąś ewentualną kryjówkę, w której mogliby przeczekać pościg. Czuł w pysku gorzki, paskudny smak porażki i narastającej przez bezsilność frustracji. Mimo to, dopóki nie wrócą do Augusta, postanowił wziąć się w garść i przynajmniej na ostatnim etapie ich misji dać z siebie wszystko i jak najszybciej zabrać Jeremy'ego z tej strefy śmierci.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 20:59

Z wyraźną ulgą wilczur przyjął fakt że River go dogonił. Zdecydowanie obawiał się że jego towarzysz będzie zgrywał bohatera. Kolejna strzała świstnęła za łapami jednookiego gdy zdecydował się na odwrót. Po tem pozostały już tylko przekleństwa za nimi. Teren był trudny, nie tylko dla nich. Wampir był by poważnym problemem, ale łowcy w dużej mierze zmuszeni byli do walki z panującymi tu warunkami... Tak jak same wilki. Plus był taki ze wilki były szybsze na swoich czterech lapach. Mimo to odbiegli spory kawałek podczas którego Jeremy czasem zdecydowanie zmieniał kierunek ucieczki. Znał teren pod kątem innych patroli i w końcu dotarli do miejsca które... Cóż, przypominało scenę z horroru. Bagno... I zapadnięte ruiny drewnianego domu z którego została w zasadzie jedna ścianą pokryta pleśnią i mchem. Jeremy przeskoczył ostatnim susem głębszą kałuże i aż upuścił głowę towarzysza wysuwając tym samym język i ziajając. Potrzebował chwili by złapać oddech po czym przełknął ślinę i zerknął na swoją nogę po której bezustannie spływała krew. Nie goiła się przez tkwiący w niej grot. River miał rację, coś trzeba było z nią zrobić chociaż prowizorycznie. Normalnie wezwał by wsparcie, ale nie chciał ryzykować jeśli tamci wciąż ich szukali.
- Chwila... Zaraz pójdziemy dalej... - wysapał więc ostatecznie.
- Zgubią się... To dzieciaki, nie znają tych części lasów. Z resztą nikt tu nie chodzi bo podobno grasuje tu potwór z bagien. - Dodał i na chwilę się położył. Gruba sierść chroniła skutecznie przed chłodem, mimo że byli przemoczeni skoro 90% trasy brodzili w wodzie i błocie nie było co narzekać na zimno.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 21:28

Tak, jak w momencie, gdy zmierzali po towarzyszy Jeremy'ego, tak również teraz, River pozwolił wilczurowi decydować, w którą stronę skierować swoje kroki, on jedynie podążał obok i go asekurował, służył jako wsparcie, by szary wilkołak nie stracił równowagi, gdyby się o coś potknął. Nie czuł się zbyt komfortowo, przechodząc przez podmokłe tereny, zwłaszcza że cały czas towarzyszyła mu obawa przed znalezieniem się w jakiś sposób pod wodą, jednakże zebrał się w sobie na tyle, by nic po sobie nie pokazać. Mieli teraz ważniejsze priorytety i przecież od samego początku było powiedziane, gdzie się wybierają, mógł się spodziewać, że będą większość trasy brodzić w wodzie. Z drugiej strony miało to swoje plusy. Przechodząc przez wodę, łatwiej można było zatuszować swój trop i zgubić pościg. Nie zostawiali za sobą śladu krwi na ziemi. Pocieszał się więc chociaż tą myślą.
Przepuścił w pewnym momencie Jeremy'ego przodem i zaraz do niego dołączył po wykonaniu skoku, by ominąć zdradliwą przeszkodę. Odłożył ostrożnie trzymaną przez siebie głowę na ziemię i również pozwolił sobie na złapanie oddechu, by lepiej dotlenić organizm. Rozejrzał się dookoła uważnie i jednocześnie nasłuchiwał, obracając swoje uszy w każdą stronę.
Spojrzał na towarzysza i usiadł zaraz przed nim, ruchem pyska wskazując na wystający z jego nogi bełt, kładąc przy tym po sobie uszy. Gdyby się pospieszył na polanie i nie wydziwiał, nie doszłoby do tego. Podniósł je jednak, gdy Jeremy wspomniał o potworze z bagien i patrzył na niego pytającym wzrokiem.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Gru 2022, 22:35

I bardzo dobrze że wilczur trzymał się boku rannego towarzysza. Jeremy za nic w świecie nie chciał być ciężarem, oczywiście można było gdybać co by było gdyby przyszedł sam tak jak było to zaplanowane, czy ominął by wnyki? A jeśli tak to czy z powodu braku jego szczeknięcia łowcy w ogóle zdali by sobie sprawę z ich obecności? Było jak było... I teraz biegł starając nie dać po sobie poznać jak wiele wysiłku ów bieg z niego wyciąga. Parę razy faktycznie musiał oprzeć się o towarzysza. Ostatecznie strzała w nodze to niska cena za odzyskanie towarzyszy. Spojrzał za Riverem na strzałę i w pierwszej chwili ją zignorował żeby odpowiedzieć na nieme pytanie towarzysza.
- Nie jest naszym wrogiem póki nie szkodzimy. Nie wiem co to za istota... Ale strzeże najstarszych części lasów i mokradeł. Póki traktujesz otaczającą przyrodę z należytym szacunkiem nic ci nie grozi. Ale wiesz jak to ludzie... - mruknął i podniósł się cicho popiskując.
- Sam grot jest ze srebra... - warknął i spojrzał na towarzysza.
- Jeśli złapiesz za trzon, nic ci się nie stanie. Wracajmy do domu bracie... - dodał i zerkając na wilczura ironicznie w tym momencie coś zrozumiał. Przechylili lekko łeb na bok jak pies który nie rozumie komendy.
- Nie potrafisz mówić w tej postaci? Nikt cię nie nauczył?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyWto 06 Gru 2022, 14:45

Rozejrzał się ostatni raz po okolicy, by upewnić się, że łowcy ich nie dogonili albo czy nie pojawiło się na horyzoncie jakieś nowe zagrożenie, po czym również się na moment położył. Gdyby nadal siedział, a coś poza zasięgiem jego wzroku by ich obserwowało, mógłby zdradzić przez to ich pozycję. Przyjęcie niższej postawy zapewniało trudniejsze wykrycie i trafienie go, co w czasie dłuższego postoju jedynie zwiększało szanse na przetrwanie, a to obecnie było ich priorytetem - bezpieczny powrót do domu.
Wysłuchał uważnie informacji na temat potwora z bagien i zamyślił się na moment. Czytał coś kiedyś na temat potwornego leśnego strażnika? Nie kojarzył, żeby było jakoś dużo mitycznych stworzeń, które opiekowałyby się puszczami i atakowały tylko tych, co w jakiś sposób niszczą czy zaburzają leśny ekosystem. Może jakiś dziad leśny? Ale czy mógł występować w tych rejonach? W sumie... chyba by się nie zdziwił, jakby faktycznie tak było. Sam przecież sobie niedawno uświadomił, że otaczająca go rzeczywistość, wcale nie była taka, jaką się być wydawała na pierwszy rzut oka.
Otrząsnął się z zamyślenia i od razu podniósł się do pozycji siedzącej niczym na baczność, gdy usłyszał odgłosy bólu wydawane przez towarzysza i to, że stał. Prychnął krótko, ze sprzeciwem, potrząsając przy tym łbem, jakby kichnął, ale posłał przy tym poważne spojrzenie Jeremy'emu. Chciał się kłócić, by wilk się oszczędzał i dał sobie jeszcze chwilę, ale zaraz ściągnął do tyłu uszy, patrząc na niego ze zmartwieniem, gdy ten zarządził powrót. Na jego propozycję wyciągnięcia bełtu, nie zareagował, już wcześniej uznając, że to nie byłby w tej chwili najlepszy pomysł. A przynajmniej do momentu, aż nie dojdą do swoich ubrań, które mogłyby posłużyć za opatrunek i opaskę uciskową. Domyślał się, że nie było mu zbyt komfortowo chodzić z bełtem wystającym z nogi, ale na razie, było to najlepsze rozwiązanie. Jednooki nie wiedział, jak głęboko wbił się grot i jakich obrażeń dokonał, wiedział na pewno, że póki tkwił w ranie nieruszany, tamował krwotok, który mógł być znacznie silniejszy, gdyby postanowił go teraz wyjąć.
Mruknął pytająco, początkowo nie rozumiejąc pytania Jeremy'ego, a zaraz zastrzygł uchem i lekko otworzył pysk, jakby chciał coś powiedzieć. Zamknął go jednak i uciekł spojrzeniem w bok, a końcówka jego puszystego ogona, kilka razy uderzyła w ziemię, zastanawiał się nad jego pytaniem. Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiał. Ba! Dotąd nie wiedział, że w ogóle tak można. Nigdy nie miał nawet okazji, bo Lake uciekła po swojej przemianie, z nią z resztą rozumieli się bez słów. Praktycznie od momentu opuszczenia rodzinnego domu podróżował sam, a gdy spotkał miłość swojego życia... rzadko oboje przebywali w swoich naturalnych formach, w końcu postanowili żyć niemalże w centrum miasta.
Odetchnął głęboko i się lekko poprawił, by siedzieć wyprostowanym. Spojrzał z powagą i pokręcił głową. To musiało mu wystarczyć, bo obecnie i tak nie było możliwości, by River mógł mu to wyjaśnić. Zresztą czy była taka potrzeba?
Podniósł zad z ziemi i sapnął cicho, kiwając Jeremy'emu głową i niczym na znak swojej gotowości do dalszej wędrówki, stanął ponownie tuż przy jego boku, by szary wilk mógł choć trochę odciążyć uszkodzoną łapę.

c.d.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyPon 05 Cze 2023, 09:01

Nie do końca pamiętał, jak wrócił do domu po wczorajszych... ćwiczeniach. Jednakże potworny ból głowy i obijające się o siebie puste butelki po whisky, towarzyszące mu w łóżku, wiele wyjaśniały. Właściwie wyjaśniały wszystko. Również ten kwaśno-gorzki, drażniący w nos zapach, od którego robiło mu się nie dobrze. Podniósł się z łóżka, krzywiąc przy tym, gdyż od razu poczuł kłujący ból, rozchodzący się po jego ciele od niezbyt ciekawie wyglądającego siniaka na jednym z jego boków. Ostrożnie sięgnął do niego palcami i lekko dotknął, zaciskając zęby. Wydawało się, jakby żebro się już zrosło, ale wciąż bolało jak diabli.
- Świetnie. Po prostu świetnie - burknął z niezadowoleniem, gdy próbując zejść z łóżka... wdepnął w coś lepkiego i grudkowatego. Westchnął ciężko i poszedł się wykąpać.
Kiedy niemalże jak żywy trup stał pod prysznicem, opierając się czołem o kafelkową ścianę, pozwalając gorącej wodzie spływać po swoim obolałym, spiętym ciele, układał sobie w głowie plan na ten dzień. W pierwszej kolejności wypadałoby ogarnąć tę melinę, którą zdążył zrobić ze swojego mieszkania, nim położył się wczoraj spać, a po tym coś zjeść. No i ten cholerny zwiad, po którym miał przekazać informacje Victorowi. Gdyby tylko mógł, z ogromną chęcią by sobie to odpuścił i aż do dnia konfrontacji z K9, unikałby Victora. Niestety tak dobrze nie było.
Początkowy plan był dobry, ale w międzyczasie obudził się pod natryskiem na tyle, by uświadomić sobie, że tego dnia... nie zamierzał nic więcej robić, a to, co miał w planach, zajmie mu tylko kilka godzin. Ostatecznie, gdy wyszedł z łazienki, uznał, że najlepiej będzie najpierw udać się na bagna, a dopiero później zająć się wszystkim innym. Mógłby wtedy poświęcić więcej czasu na uprzątnięcie całego bałaganu, który zrobił zeszłej nocy.
Wciągnął na siebie bojówki i białą koszulkę, a na nią ciemną koszulę w kratę, z rękawami podwiniętymi do łokcia. Zapowiadał się ciepły dzień i nie miał zamiaru dusić się w długim rękawie. Z tego powodu musiał zostawić jedną protezę w domu, ale plecak ze schowaną w środku wilczą łapą, wziął ze sobą. Przed wyjściem otworzył jeszcze na oścież balkon, uważając, by w nic nie wdepnąć, aby nie umrzeć na miejscu, gdy wróci do domu i zostanie zaatakowany przez odór wymiocin, stęchlizny i krwi, wymieszanych z zapachem alkoholu.
Spojrzał na przerysowaną po macoszemu mapę z zaznaczonymi punktami głównego zainteresowania i wspomagał się dodatkowo GPS'em w telefonie, by mieć pewność, że trafi, a nie się zgubi.
Przeszukał dokładnie dwa pierwsze punkty, gdy udało mu się do nich dotrzeć, lecz nic tam ciekawego nie znalazł. Na pewno nic, co wskazywałoby na przebywanie w tym miejscu krwiożerczej bestii, czy ukrywającego się przed całym światem człowieka. Skreślił je i udał się do ostatniego, praktycznie już z daleka wyłapując unoszący się w powietrzu zapach krwi i drażniący nos dym z ogniska. Zakradł się ostrożnie, jak najbliżej mógł, ukrywając się cały czas w krzakach i pilnując, by delikatny wietrzyk niósł jego zapach, za niego, a nie w stronę młodego mężczyzny, oprawiającego upolowanego szaraka w swoim skromnym obozowisku. Widział część szałasu z gałęzi i liści, wystającego z delikatnego spadu, kilka kroków od niego i musiał przyznać, że skubany dobrze to wszystko sobie zorganizował. Co prawda nie było pewności, że to faktycznie ten facet. Był pochylony nad królikiem, praktycznie tyłem do jednookiego i nie mógł go dokładnie zobaczyć. W przeciwieństwie jednak do pozostałych punktów tu były wyraźne oznaki zamieszkania i to chyba Victorowi wystarczy.
Już miał się zbierać, kiedy przypadkowo nastąpił na jakąś suchą gałązkę, wycofując się i od razu zanurkował ponownie w krzakach, gdy mężczyzna zerknął przez ramię w jego stronę. Zamarł, widząc jego obdartą ze skóry twarz po prawej stronie, a krew zaczęła się w nim niemalże gotować. Wystarczył moment, by jego szaroniebieskie oko, błysnęło intensywnym złotem, gdy jak zahipnotyzowany przyglądał się swojemu celowi z krzaków. Miał ogromną ochotę do niego wyjść i rozszarpać go na miejscu.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyWto 06 Cze 2023, 07:52

Dzień był faktycznie bardzo ciepły, dla człowieka spacer po mokradłach już sam w sobie był by męczący, w końcu w każdej chwili trzeba było uważać gdzie się staje. Mimo dnia panował tu lekki półmrok, przez rosnące rozłożyste drzewa. Dodatkowe ciepło, nie ułatwiało ekstremalnej dla ludzi trasy spacerowej. Woda z podłoża parowała i unosiła się, a kopuła z drzew przypominała pokrywkę garnka która utrzymywała ciepło w środku. Było parno i duszno ale dzięki temu nawet gdyby jakikolwiek człowiek pomyślał o ignorowaniu zakazu władz miasta, to nie wybierał tego miejsca. Było pusto, ewidentnie jakieś żaby zaczynały sezon godowy bo słychać je było bardziej niż ptaki. To oczywiście nie znaczyło że będąc wilkołakiem nie trzeba było uważać a spacer tu to pestka. Ziemia niczyja od wieków była świadkiem sporów międzygatunkowych... Chodzili tu łowcy, wampiry i inne wilkołaki. Same miejsca do patrolowania były po za ich trasami, ale przemieszczanie się pomiędzy nimi jednak groziło ich spotkaniem. River słusznie postąpił idąc tu sam...chociaż gdy Sam przechodził wczoraj pod drzwiami gabinetu, jego odpowiedź mocno go zabolała. Ciągle brali go za dziecko! Walczył przecież... No dobrze może miał wątpliwości gdy zobaczył Rivera, ale jeszcze nigdy wcześniej nie miał okazji walczyć że swoim... Porozmawiać z nim... Przecież miał prawo być rozkojarzony. Trudno więc powiedzieć czy to żal czy złość sprawiły że poczekał aż River z Viktorem opuszczą gabinet i pójdą na "arenę". Georg chwilkę się zbierał ale dzieciak był cierpliwy. Gdy gabinet był pusty po cichu wślizgnął się do środka. Nie bawił się w rysowanie tylko zrobił zdjęcie mapy. Niby... Obiecał mamie, że nie zerwie się więcej z lekcji, ale przecież to było ważniejsze niż klasówka z matmy. Dlatego wyszedł z domu jak gdyby nigdy nic... Wziął plecak, książki, słuchawki i drugie śniadanie jednak do szkoły nigdy tego dnia nie dotarł. Wsiadł za to w autobus który zawiózł go pod oficjalne tereny spacerowe, był środek tygodnia, tłumów nie było, a on szybko odszedł od trasy głębiej... Najpierw w las, później gdy teren robił się niestabilny, zdjął ubrania, wpakował je w pkecak i zawiesił na gałęzi. Zmiany wciąż nie przychodziły mu super łatwo. Chwilę poskakał w miejscu jak by to miało mu pomóc się skupić. A gdy się zaczęło... Zmienił się od razu w pełni... Kiedyś pewnie dojdzie do tego jak utrzymywać częściową przemianę! Teraz... I tak nie tego potrzebował. Był tu dosyć wcześnie, lekcje powinien zacząć od 8! Poświęcił więc ten czas na dokładne przeszukanie pierwszej kryjówki. Może... Nie do końca wiedział jak się za to zabrać... Bagna skrywały wiele ruin... Pozostałości po nie do końca wiadomo czym. Młodzik musiał przyznać że chociaż sprawdził te konkretne w internecie to odkrywanie ich osobiście sprawiało mu sporo frajdy. Pierwsza np. Była pozostałością jakiś zabudowań mieszkalnych... Jak by... Zatopione osiedle. Nie było już co prawda budynków, raczej resztki oddzielających domy murków i kilka ścian samych zabudowań, porośniętych mchem i bluszczem. Upiorne... A przez to wyjątkowo zabawne! Nie trzymał się z dala... Wręcz świetnie się bawił mogąc oglądać wilczymi oczami ruiny z bliska. Przeskakując płynnie murki i węsząc nowe zapachy. Ostatecznie... Nic tu nie było po za kilkoma upiornymi znaleziskami typu zniszczona lalka której głowa pod wpkywem wilgoci całkiem straciła kolor. Żałował że był tu jako wilk i nie zrobił jej zdjęcia! W szkole mógł by się pochwalić kolegom. Drugie miejsce nie było tak duże, ani ciekawe. Chociaż Sam poczuł dreszczyk adrenaliny gdy pewny siebie wszedł między powalone ściany jakiegoś domostwa i w środku zastał palenisko... Wygaszone co prawda. Ale widok i tak w pierwszej chwili go wystraszył. Szybko jednak połączył swoje znalezisko z porozrzucanymi butelkami i puszkami. Zapachy były tak stare, że ledwo czuł w całej tej wodzie zapach piwa i wędliny pieczonej nad ogniskiem. Wiele dzieciaków korzystało z ruin ignorując zagrożenia. Gdy zaczną się wakacje mimo ostrzeżeń władz jako by w lasach grasowały stada wilków, pewnie tu wrócą. Robił ostatnią rundę wokół gdy dostrzegł Rivera i dosłownie zawarował w trawie. Musiał skoncentrować całą siłę swojej woli żeby opanować ogon który omal nie zdradził jego pozycji. River obejrzał lokacje ale długo nad nią nie myślał tylko ruszył dalej. Młodzik lekko przekrzywił łeb. Czyżby przesadzał z tak dokładnym sprawdzeniem terenu? Mógł zmarnować sporo czasu... Ale z drugiej strony, ale gdyby gdzieś było stare zejście np. Do piwnic? Chociaż w sumie... Czy nie wychwycił by świeżych tropów? Umówmy się... Nigdy wcześniej nie był na zwiadzie, ale chciał się wykazać przed jednookim. Odczekał chwilę i ruszył jego tropem. Zapach ogniska i mięsa wyraźnie dał mu do zrozumienia że trochę się jednak zbłaźnił i dobrze, że nikt go nie widział gdy skakał po ruinach. Stawiał łapy ostrożnie idąc za Roverem, dzięki temu i jego zapach był słabiej wykrywalny. Jednak co do gałązki... Fakt Riverowi mogło się wydawać że to on... Jednak gdy dźwięk już się rozległ a młody wilczur spojrzał w dół krzywiąc się stwierdził... Że to ta pod jego łapami. Przełknąlł lekko ślinę i nie ruszał się z miejsca... River mógł go dostrzec, K9 musiał podejść bliżej i to z jego powodu szczeniak ani drgnął. Czekając aż jasnowłosy zignoruje dźwięk i wróci do oprawiania mięsa. Bure może dostać później... Był na nią gotowy kładąc uszy po sobie i lekko podwijając ogon. Gdy rozległ się dźwięk drewna dokładnego do ogniska oraz mocowania zająca nad nim Sam zdał sobie sprawę że wręcz nie oddychał. To było... Dobre miejsce na obóz. Głęboko na mokradłach przy ruinach czegoś co kiedyś chyba było kaplicom. Pozostały z niej cztery ściany i krzyż wiszący nad wejściem. Obok była nawet częściowo potłuczona figury chyba matki boskiej z dzieciątkiem, która musiała być na wyższych kondygnacjach które już nie istniały. Jednak K9 gdy ułożył królika nad ogniem zniknął na jakiś czas w środku kaplicy. Brak dachu uniemożliwiał zapewne spanie tam, jednak mógł pełnić funkcję osłony przed wiatrem i swego rodzaju muru odgradzającego... Chyba że w środku było coś więcej. Tym razem jednak Sam zrezygnował z zwiedzania. Ostrożnie zaczął się wycofywać idąc tyłem na ugiętych łapach.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 565
Punkty aktywności : 1503
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyWto 06 Cze 2023, 10:15

Widok mordercy Karan, nawet pomimo tego, że był w ludzkiej postaci, wywołał prawdziwą burzę w środku jednookiego. Żądza zemsty praktycznie go na moment sparaliżowała, więc kucał chwilę w krzakach, obserwując z dzikością i nienawiścią w oku mężczyznę, warcząc cicho pod nosem, ale słyszalnie dusząc to w sobie, by się nie zdradzić. Przeszła mu przez głowę myśl, że to mogła być jego okazja, której więcej nie dostanie. Bez wampirów i niepotrzebnej widowni, która mogłaby, o ile od samego początku tego nie planowała, odebrać mu tę przyjemność. Jeśli by go teraz zabił, mógłby też zdążyć na walkę Leah i przynajmniej w tej kwestii by jej nie zawiódł. Tak. Takiej okazji trudno było nie wykorzystać. Nic nie tracił, a zyskiwał wszystko, czego na ten moment potrzebował do szczęścia.
Nawet nie zwrócił uwagi na to, kiedy się zmienił, nie myśląc przy tym o założeniu wilczej protezy. Był gotów wyjść do tego potwora nawet bez niej. I tak też zamierzał, gdy tylko jego cel się oddalił i zniknął w ruinach kaplicy. Nie zdążył jednak wyjść ze swojej kryjówki, gdy spostrzegł kątem oka jakiś ruch, jego nos wychwycił subtelną, ledwo wyczuwalną znajomą woń. Dotarło też do niego, że gdy K9 odwrócił się w jego stronę po odgłosie pękającej gałęzi, wcale nie patrzył bezpośrednio w jego stronę, a gdzieś nieco w bok. Spojrzał w stronę cofającego się Sama, chyba nieświadomego obecności jednookiego tutaj i zakradł się do niego cicho. Stanął w ciszy na jego drodze odwrotu, tak, że gdyby młodzik dalej się cofał, zatrzymałby się na twardo stojącej na ziemi przedniej łapie Rivera, albo by na niego wpadł, gdyby się nagle odwrócił.
Nie był zbytnio zadowolony. Widać też było, że z ledwością się powstrzymuje przed wyszczerzeniem kłów na dzieciaka.
- Sam... - zawarczał przyciszonym, gardłowym tonem. - Co ty tu do diabła robisz? - burknął, podejrzewając, że pewnie wspaniałomyślny Victor uznał, że jednooki spierdoli swój zwiad, albo ich zdradzi i dlatego postanowił wysłać za jego plecami szczeniaka. I właściwie ciężko mu było teraz określić, co było gorsze w takiej sytuacji. To, że jego podejrzenia mogły okazać się prawdziwe i Victor rzeczywiście chciał zająć się K9 ze swoimi zaufanymi wampirami, bez udziału zapijaczonego kanapowca, czy to... że nie pomyliłby się co do jednookiego, który prawdopodobnie wszystko by zepsuł i dał mutantowi uciec, gdyby coś poszło nie tak. Obie opcje były bardzo niewygodne i niemalże tkwiły mu cierniem w boku w tym momencie.
Westchnął ciężko i lekko pokręcił głową, rozczarowany tym wszystkim.
- Zbieramy się stąd - zarządził, dając do zrozumienia, że wracają razem i Sam ma na niego poczekać, gdy odszedł na trzech łapach do swoich rzeczy, by wepchnąć je do plecaka i zarzucić go sobie na wilczy grzbiet.
Dołączył wtedy do młodszego wilka, kuśtykając nieco za nim rozdrażniony i zamyślony. Po pierwsze chciał go mieć na oku, bo wątpił, by mógł mu ufać, jeśli dzieciak rzeczywiście był tu z rozkazu wampira. Po drugie musiał sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Coraz bardziej obawiał się tego, że rzeczywiście nie on zabije K9. Przeszło mu nawet przez myśl czy nie lepiej byłoby odpuścić i dać wampirom za wygraną. Ta zemsta... była przecież tylko dla niego ważna, bo z jego żoną to nic przecież nie zmieni. Wtedy jednak dałby wampirom dowód, że się do niczego nie nadawał. A zwłaszcza do tak prostej roboty.
A gdyby tak... wprowadzić wampiry w maliny, na wystarczającą ilość czasu, by on mógł zająć się w spokoju mordercą swojej żony? I tak mu nie ufali, a to nie byłoby kłamstwo, tylko celowe pominięcie istotnych informacji. Plan zostałby zrealizowany, on miałby swoją szansę na zemstę, a jakby coś było nie tak, zawsze w ostatniej chwili można by przekazać zagubionym w lesie wampirom, gdzie tak naprawdę był poszukiwany potwór. To mogłoby się udać.
Mogłoby, gdyby był obecnie sam, a nie ze szczeniakiem na usługach wampirów. Nie znał go. Nie miał pewności, czy to, że byli tej samej rasy było wystarczającym powodem, by stanął po stronie jednookiego, a nie swoich chlebodawców. Beznadziejna sytuacja.
Zatrzymał się nagle, patrząc uważnie na młokosa. Właściwie... było pewne rozwiązanie. Dość wygodne, zważywszy na to, że Sam prawdopodobnie nie spodziewałby się w tym momencie ataku. To mogłoby rozwiązać wszystkie problemy jednookiego. Wyszczerzył lekko kły, ale szybko się opamiętał, nie rozumiejąc, co się z nim działo. Może i dzieciak wykonujący polecenia wampirów, ale... to nie był zły dzieciak. To, że słuchał Victora, nie oznaczało, że jednooki mógłby od razu rzucić mu się do gardła z zębami. Przeklęty Victor... rzeczywiście miał za miękkie serce. Nie potrafił inaczej.
- Sam... - wezwał towarzysza dość ponurym, ale spokojnym tonem, gdy byli wystarczająco daleko, by K9 ich nie zobaczył ani nie usłyszał.
- Nie chcę, byś mówił Victorowi o tym, gdzie znajduje się ten wilkołak. Proszę - powiedział, zdając sobie sprawę z tego, jak żałośnie to brzmiało i... jak naiwny był, sądząc, że prośba jakiegoś obcego typa mogłaby zostać wysłuchana i spełniona przez kogokolwiek.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3327
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 EmptyWto 06 Cze 2023, 14:27

Prawda... Dzieciak był na tyle wystraszony swoją wpadką że nie patrzył już na Rivera... Obserwował zagrożenie w oczekiwaniu na dogodny moment aby się oddalić. Gdy tylko taki nastąpił zaczął się cofać nie spuszczając z oka wejścia w którym zniknął mężczyzna. Stawiał łapy o wiele ostrożniej i gdy napotkał na przeszkodę której przecież nie powinno za nim być wręcz podskoczył obracając się w miejscu. Nie wiedział z czego był mniej zadowolony... Z tego że River go tak przyłapał... Czy z byt głośnej reakcji. Spojrzał pospiesznie za siebie upewniając się czy K9 tym razem nie sprawdzi co to za dźwięki, jednak gdy się nie pojawił... Spuścił lekko uszy po bokach i lekko merdając samą końcówką ogona niczym przyłapane szczenie spojrzał na Rivera.
- No... - zaczął z cichym skomlenciem szukając odpowiednich słów.
Nie chciał przecież wyjść na psychofana czy coś... Na tyle rozumu jeszcze miał. Jednak za nim znalazł te właściwe słowa River zarządził odwrót.
Poczekał aż River weźmie swoje rzeczy i nawet się nie zajkanął, bez szemrania ruszył za nim trzymając się o pół długości za nim, po stronie jego prawego boku. Więc kiedy River puścił go przodem był... Trochę zagubiony. Bardzo zagubiony. Nie biegał w stadzie ale jego instynkt nakazywał mu podążać... Nie prowadzić. Co chwilę zerkał na starszego towarzysza upewniając się czy ten za nim idzie. Co więcej... Wyglądał jak zbity pies. Ogon wciąż trzymał lekko podwiniety, a głowę miał spuszczoną. Miał wrażenie jak by ta droga zajęła im wieczność. Miał jednak trochę czasu do namysłu. Najpierw myślał o tym żeby się jednak postawić. Nie był już dzieckiem! River powinien był zabrać go ze sobą! Jednak jedno spojrzenie na Rivera upewniając się czy idzie w dobrym kierunku i wybił sobie ten pomysł z głowy. Uhhhh, a jak Viktor się dowie że znowu opuścił szkołe... Że wszedł do jego biura bez pozwolenia... Przełknął lekko ślinę. Paradoksalnie nie bał się kary na treningu, wystarczyło najgorsze co można było zrobić nastolatkowi... Pójdzie z tym do matki. Ta dopiero się wścieknie. Niemal zaskomlał na samą myśl. Przywołanie zadźwięczało mu w uszach które momentalnie odwróciły się w stronę Rivera. Dopiero po chwili zadziałała reszta ciała. Nawet na niego nie patrzył wgapiając się w ziemię a szedł jakoś baaardzo powoli. Taaaa teraz rozumiał jak musiał czuć się Simba idąc do mufasy po akcji z hienami.
- Przepraszam... - zaczął chcąc się wytłumaczyć ale River wtedy zaskoczył go swoją prośbą.
Spojrzał na niego i lekko przechylił łeb. Był dużym wilczurem... A jednak miał w sobie tak wiele z szczeniaka.
- Dlaczego? Nie powiesz mu? - zapytał zupełnie nie rozumiejąc.
Nie było to jednak spowodowane tym że planował go nie posłuchać. Bardziej był szczerze zaskoczony... To by znaczyło...
- Nie powiesz mu, że tu przyszedłem? - dodał jak by chcąc sprecyzować, a jego ogon lekko machnął na boki.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mokradła    - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Mokradła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Ziemia niczyja :: Bagna-