a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Mokradła - Page 6


 

 Mokradła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPon 03 Lip 2023, 07:51

Starszy mężczyzna chyba nie był do końca przekonany, że coś tu znajdą. Nawet nie specjalnie się rozglądał. Blondyn natomiast nasłuchiwał i wyglądał jakiegokolwiek ruchu. Mógł to jednak robić tylko w jedną stronę na raz. Dzieciak wyglądał jak by za każdym krokiem miał czekać na niego legion przeciwników. Gdy niebezpiecznie zaczęli się zbliżać w stronę Rivera zwolnił... Wręcz się skeadał żeby spojrzeć nie zauważony za walący się mur. Mogło się już nawet wydawać że faktycznie znajdzie tam przeciwnika bo nie specjalnie wyglądało na to że z takim zacięcie da jednookiemu szanse na ucieczkę. Tyle że gdy zostało ostatni kawałek starszy łowca dosłownie prychnął śmiechem. Młodszy aż podskoczył i obrócił się do niego przodem, jednocześnie tyłem do trasy wilkołaka.
-Pojebało cię?! - warknął,ale mężczyzna wciąż tylko się śmiał.
To był dobry moment. River mógł przemknąć do kolejnego murku, a przy nim, na ugietych łapach do "chaty". Nikt nie wiedział skąd na mokradlach pojawiły się te ruiny. Występowały w różnych ich częściach, wielu uważało że przed Venandi i jeszcze przed Fostern była tu wieś którą spotkał jakiś kataklizm. Było to jednak na tyle dawno temu, że dziś ledwo zgadywano czym były dawne budowle. Co wiecej... W dzisiejszych czasach korzystały z nich zwierzęta, rośliny... I najczęściej nastolatki szukające miejsca do wypicia piwa czy wzięcia narkotyków. Raczej nikt inny nie zapuszczał się tak na mokradła. Ta chata była w o tyle dobrej sytuacji, że nie każdemu chciało się przeciskać przy powalonej belce. Plus... Nawet ćpuni mieli przynajmniej część rozumu. Nie pchali się do zawalającego wnętrza skoro mieli do wyboru inne. River przeslizgnął się do środka pod belką, jednak w środku były tylko porosniete roślinami dawne części wyposażenia. A i tu... Widoczne, zostały już tylko te metalowe części. Krzyż który stał chyba na jakimś kominku, łopatka i wiaderko całe zajęte przez rdze, parę zniszczonych przez czas garnków. Na oknie od zewnątrz stały puste butelki po piwie i trochę stłuczonego szkła. Jednak jeśli River zerknął przez zawalone okno, mógł zobaczyć że impreza na zewnątrz była spora, a imprezowicze chyba wynosili się w pośpiechu. Było tu wypalone miejsce po ognisku, pełno puszek i butelek oraz śmieci, w tym jakiś podarty śpiwór i koc.
- Znalazłem! - krzyknął nagle młodszy blondyn, chociaż nie do końca miał na myśli Rivera czy nawet Astrid i szczeniaki.
Po drobnej sprzeczce z starszym kolegą dotarł wreszcie za murek i jedyne co znalazł to ugnieciona trawa.
- To mogło być wszystko... Słuchaj młody, cokolwiek tu było... Jeśli w ogóle było tym o czym myślisz nie było by takie głupie żeby tu na nas czekać. Wracajmy... - odpowiedział starszy ewidentnie już znudzony domyślami kolegi.
- Zaraz zaczną nas szukać... Wiesz jak z nimi jest, Tenebris uważa się za wielką bohaterkę, te jej pijawki za punkt honoru wbiły sobie że nas chronią na tych patrolach. - dodał wchodząc z powrotem w pole widzenia jednookiego. Wrócili na trasę przed murkiem.
- Gdyby tylko dziadek Noizuru przekazał Haretonowi władze wcześniej. Nie stracili byśmy tyłu w ich wojnie. Prawie zabił tą bestie na wzgórzu, dlaczego teraz im pomagamy?- wymamrotał wychodząc do starszego kolegi. Ten jednak zamiast pozwolić mu iść dalej złapał go za materiał kurtki i szarpnął tak żeby był przodem do niego.
- Uważaj... Hareton jest uznany za zdrajce i wisi nad nim kat jeśli kiedykolwiek wystawi nos z dziury w jakiej się zaszył. My róbmy swoje. Zobacz... To było coś dużego... Jak się przyjrzysz nie tylko płatą ugietej trawy... Zobaczysz też udeptane ścieżki. Tu... Trawa wraca dopiero do wcześniejszego kształtu i tu... Było ich więcej, rozdzielili się niedawno... - mruknął pokazując ścieżkę którą poszedł River i tą którą poszły szczeniaki.
Blondyn zaczął się rozglądać zaskoczony zapominając o wcześniejszym temacie.
- Więc jednak! Idziemy? - dodał entuzjastycznie.
-Nie. - sprowadził go na ziemię starszy i chciał wrócić na swój teren, tyle że dzieciak znów za protestował.
- Jeśli zakładamy że to wilkołaki, to tamten poszedł w las... Lepiej zna teren, a ten nie jest za ciekawy. Patrole mają na celu nie tylko eliminacje wrogów ale też ich odstraszanie. Zwiały bo pewnie dowiedziały się że tu jesteśmy. A może tylko tedy przechodziły... Mówiłem Ci... Racjonalnie myśląc, po co miały by tu zostać? Stracimy tylko czas. - blondyn wyraźnie nie był przekonany i wskazał nożem chatę w którą wchodził River.
- Ten nie poszedł w las... Tylko obejdę teren i wrócę... - w zasadzie... Nawet nie czekał na pozwolenie bo już zaczął się wycofywać żeby ruszyć tropem jednookiego. Starszy tylko westchnął i oparł się o rozpadający mur.
- Skoro tak bardzo chcesz uczyć się na błędach... Idź, ale nie oddałaj się. Tylko ruiny jasne?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPon 03 Lip 2023, 21:25

Szczerze mówiąc, mu samemu serce na moment stanęło, gdy jeden z łowców nagle wybuchnął śmiechem. Nie zamierzał jednak tracić czasu i czym prędzej, acz ostrożnie czmychnął w stronę chaty, do której następnie wślizgnął się pod belkami. Niestety nie znalazł w środku nic przydatnego, a kilka samotnych ciemnych kłaków, które zostały na belce, o którą się otarł, gdy pod nią przechodził, mogły przynieść mu niechybną zgubę, gdyby postanowił zostać w środku. Byłby tutaj jak w pułapce, a nie taki był plan. Śmieci i palenisko, szczególnie ten śpiwór i koc znajdujące się pod zniszczonym oknem na zewnątrz, zdawały się dużo bardziej obiecującym rozwiązaniem. Na pewno będzie miał więcej miejsca i możliwości na ucieczkę, gdyby coś poszło nie tak.
Miał tylko nadzieję, że Astrid i dzieciaki byli w jakimś bezpiecznym miejscu. Nie chciał do nich dołączyć, póki kręcili się tu łowcy, bo istniała duża szansa na to, że mogliby zobaczyć jego ogon znikający między drzewami i albo od następnego dnia zaczęłoby się ich tu kręcić więcej, albo by za nim od razu podążyli. Musiał coś zrobić, by uznali to miejsce za niewarte zachodu. I chyba miał pewien pomysł. Dość ryzykowny, ale mógł się opłacić.
Chciał wykorzystać sceptyczne nastawienie starszego łowcy i zadrwić w pewnym stopniu z entuzjazmu młodszego. Trzeba było przyznać, że młody był dobry w te klocki i intuicja dobrze mu podpowiadała, jednakże był w gorącej wodzie kąpany i uparty, nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mógł się mylić, a trawę mogło ugnieść niemalże wszystko. Każde zwierzę czy nawet człowiek.
Chwilę jeszcze obserwował i przysłuchiwał się... dość poważnej kłótni łowców, po czym wyszedł przez okno. Zmienił się w człowieka, zdejmując szybko protezę i bazę z ręki, okrył się zniszczonym śmierdzącym kocem, ukrywając w nim sztuczne ramię i wpełzł do oblazłego przez robaki śpiwora. Gdy wróci do domu, na jednym prysznicu chyba się nie skończy i wręcz porządnie się wyparzy w wannie. Nie uśmiechała mu się wizja dzielenia łóżka i mieszkania przez kilka najbliższych nocy z jakimiś robalami niewiadomego pochodzenia z lasu. Szczelnie zamknięty w kokonie ze śpiwora, z którego wystawała tylko jego głowa, podpełzł odrobinę bliżej porozrzucanych butelek i paleniska, dla lepszego efektu i zaległ na boku, udając, że śpi. Wierzył, że póki się nie zdradzi z bycia wilkołakiem, nic mu się złego nie stanie, a przy okazji może rozbawi do łez starszego łowcę, gdy zobaczy rozczarowaną minę młodszego kolegi na widok jakiegoś samotnego imprezowicza.
Ta ich kłótnia... nie dawała mu jednak spokoju. Kim był ten cały Hareton? Już chyba gdzieś słyszał to imię, ale nie był w tym momencie pewien. I czego się dopuścił, skoro łowcy mają go za zdrajcę? Nie chodziło chyba o przymierze z wampirami i Virgo, bo niby czemu inni łowcy chcieliby go zabić? Zabijanie jednego ze swoich, by zerwać sojusz, nie miałoby najmniejszego sensu.
- Mmm... chłopaki? - mruknął zaspanym tonem, gdy usłyszał, że młodszy łowca jest już niedaleko. - Hej, to wy? Bob? Kurt? - zapytał głośniej z narastającym w głosie niepokojem, karcąc się w głowie za wymyślenie tak beznadziejnych imion dla wyimaginowanych towarzyszy. Obrócił się przy tym w stronę młodego łowcy, otulony śpiworem nie podnosząc się z ziemi.
- Ty nie jesteś Bob - stwierdził z głupkowatą mieszaniną zaskoczenia i rozczarowania. Ugryzł się w język, by nie dodać, że chłopak był też najbrzydszą prostytutką, jaką w życiu widział. Raczej to by nie pomogło mu pozbyć się łowców z tego miejsca.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyCzw 06 Lip 2023, 22:55

No cóż.. Wchodzenie do porzuconego śpiwór, owijanie wilgotnym kocem, które nie wiadomo ani ile leżały na bagnach, ani kto z nich korzystał, na pewno nie było przyjemne. Chociaż sam pomysł wydawał się dobry! O ile oczywiście uda mu się nabrać zwłaszcza młodszego chłopaka który chciał coś ewidentnie udowodnić. Wymiana zdań między łowcami dała dość czasu żeby River przygotował scenę pod występ który zamierzał im przedstawić. Gdy młody wreszcie dostał zgodę na swoje małe przeszukanie, natychmiast ruszył. Mimo że starszy został w tyle, z swojego miejsca bacznie obserwował poczynania młodszego. Częściowo chłopak czuł się przez to pewniej... Młodzież już chyba po prostu taka jest że chce się wykazać za wszelką cenę. Ten bardzo wierzył że mu się uda i jednocześnie czuł się względnie bezpiecznie mając starszego kolegę tuż za plecami. To poczucie pewności i bezpieczeństwa szybko minęło gdy zobaczył i usłyszał Rivera. Nie dlatego że nagle czuł się zagrożony... Nie, wręcz przeciwnie! Czuł się wręcz zażenowany i w tej chwili... Liczył że starszy kolega nie widzi tak spektakularnej klęski. Chłopak chwilę stał jak wryty, zupełnie nie wiedział jak zareagować na pijaczynę.
- Eee... Nie... Ja... - zaczął się jąkać i rozglądać szukając pomocy... Jakiegoś pomysłu.
Cóż... Pomoc nie nadeszła, wręcz przeciwnie bo jego starszy kolega właśnie zanosił się śmiechem. No cóż... Zdecydowanie młody dziś nie zabłysnął swoim uporem, ale sam chciał uczyć się na swoich błędach.
- Ekhm... Zgodnie z rozporządzeniem burmistrza, na czas trwania sezonu godowego tutejszych niedźwiedzi osobom nie posiadającym specjalnych zezwolenień zabrania się przebywania na terenie oznaczonym. Niech Pan zmiata do domu albo zadzwonimy po kolegów z komendy i wytrzeźwiejesz na izbie. - starał się brzmieć przekonująco na szybko mniej więcej odtwarzają wymówkę jaką dał im ratusz. Chyba... Nie do końca tak brzmiała... Był podany w ogóle powód zamknięcia lasu? Trudno... Działał teraz pod wpływem adrenaliny. Z resztą... Czy taki pijaczek będzie to w ogóle kojarzył? Spojrzał znów na Rivera z trudem maskującą to jak gorzki był dla niego smak tej porażki.
- Zbieraj swoich kolegów i znikajcie. Zwierzęta są teraz bardziej aktywne. - przyszedł mu w końcu z pomocą starszy, chociaż wciąż miał na twarzy uśmiech. Teraz wręcz triumfujacy uśmiech. Położył dłoń na ramieniu chłopaka aby dał w końcu za wygraną.
- Idziemy na dalszy obchód, lepiej żeby was nie znaleźli kolejni strażnicy leśni. - powiedział jeszcze i trzepnął lekko młodego aby zachęcić go do odwrotu.
Nie musiał go specjalnie zachęcać... Dostał nauczkę żeby niczego tak łatwo nie zakładać.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPon 10 Lip 2023, 12:54

Wbijając się w śpiwór, starał się za wszelką cenę nie zastanawiać nad jego historią, ani nad tym, czym mogło być to lepkie, dość grudkowate coś, co poczuł pod łopatką, gdy tylko się położył. Już pomijając sam zapach, od którego jego żołądek niemalże próbował wyrwać się na zewnątrz i uciec w siną dal, o robalach, które szybko zaczęły go obłazić, już nie wspominając. Już widział jak wilczyce i Sam będą się z niego nabijać, ale pocieszał się tym, że dzięki temu wilkołaki zyskały czas na ucieczkę i ukrycie się i może łowcy szybciej opuszczą to miejsce, niż mieli w planach. Odetchnął głęboko i zaległ nieruchomo, udając, że spał sobie w najlepsze, póki młodszy łowca nie podszedł.
Przekrzywił lekko głowę i uniósł brew, bacznie obserwując łowcę, tak samo zaskoczony jego obecnością, jak młokos widokiem siwego pijaczyny. Trudno było powstrzymać się, by opanować rozbawienie i zachować pozory, że to w ogóle nie było planowane. Nie miał jednak innego wyboru, jak zdusić w sobie chęć parsknięcia śmiechem, aby się nie zdradzić. Nie wychylając się za bardzo ze śpiwora, przekręcił się na bok i lekko podniósł, wspierając się na ręce, zadzierając głowę do góry na stojącego nad nim łowcę.
- Niedźwiedzie? - zapytał zaskoczony. Chwilę się zastanowił, ale w duchu musiał przyznać, że mieli przygotowaną całkiem niezłą bajeczkę na temat zakazu przebywania w lesie. Choć nie był do końca pewien, czy akurat na tych terenach były jakieś niedźwiedzie. Bardziej by obstawiał, że gdzieś pod Fostern, może nawet w tych górach, o których wspominała Leah. Nie zamierzał się jednak kłócić czy dyskutować z młodym łowcom, bo nie taki był plan.
- Bogu dzięki, że szanowny pan, panie władzo, tędy przechodził. Wolałbym uniknąć zostania rozszarpanym przez niedźwiedzia. Albo – co gorsza – zostać uznanym za jakąś gorącą niedźwiedzicę, przez zbłąkanego kawalera - odparł, wzdrygając się na samą myśl i nawet za specjalnie nie musiał się wysilać, by obawa w jego głosie zabrzmiała wiarygodnie. Nie myślał o żadnych miłosnych uniesieniach z ludźmi, a co dopiero, gdyby jakiś napalony misiek miał go przypadkowo napaść... Na bank będzie miał koszmary z tym zarobaczonym, zgniłym śpiworem i grizzly.
Był jednak również plus tego wszystkiego. Przede wszystkim spotkania z łowcami, by na przyszłość zbyć ich niemal z marszu bez konieczności odpowiadania na ich pytania. O ile ta kwestia ze specjalnym zezwoleniem nie była wymyślona. Wygodnie byłoby mieć jakiś papier, odznakę czy nawet obrożę z adresatką, dzięki której mógłby zawsze i wszędzie pałętać się po lesie i nie obawiać się łowców czy wampirów. Nie ważne czy byłby w ludzkiej postaci, czy wilczej.
Ciekawe czy istniało coś takiego. Będzie musiał wypytać o to. Może skorzysta dzisiaj z zaproszenia Anishy do jej przybytku i od razu ją podpyta? Nie będzie przecież zawracał Virgo głowy i to taką pierdołą. Zwłaszcza jeśli miałoby się okazać, że to zwyczajna bujda. A na Victora wciąż był cięty. Nie chciał ryzykować tym, że zrobiłby coś głupiego i wampir dał mu szlaban na wychodzenie z domu podczas akcji z unieszkodliwieniem K9.
- Jasne, jasne panie władzo. Zbiorę kolegów i już nas tu nie ma. Coś tylko na poranny rozruch... - mruknął, wyciągając rękę ze śpiwora i chwytając za leżące dookoła puszki po piwie, które potrząsał przy swoim uchu, sprawdzając, w których mogło się jeszcze znajdować coś do picia. W jednej coś zachlupotało i póki łowcy na niego patrzyli, przymierzył się, jakby chciał się napić, z euforią na twarzy, jednak od razu odstawił puszkę na ziemię, gdy tylko się odwrócili i opanował mdłości. Nawet najgorszej jakości piwo, nie cuchnęło kiszonymi szczynami i aż nazbyt wyraźnym spirytusem.
Gdy tylko miał pewność, że opuścili te ruiny, a nasłuchiwał bardzo uważnie, wyskoczył jak oparzony ze śpiwora, z założoną wilczą łapą i od razu obrósł futrem, czym prędzej umykając w kierunku lasu, gdzie zniknęli jego towarzysze. Nie miał najmniejszego zamiaru nigdy więcej powtarzać tego, co miało tutaj miejsce.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptySob 15 Lip 2023, 21:11

Tiaaa zdecydowanie było duże prawdopodobieństwo, że niedźwiedzi w ogóle nie było w okolicy. Szczerze mówiąc sam chłopak zaczął się nad tym zastanawiać widząc zamysloną minę Rivera. Oczywiście usilnie nie dawał tego po sobie poznać ale w jego spojrzeniu zabłysła drobną iskierka strachu. Co jeśli pijak jest lepiej zorientowany niż mogło by się wydawać? Zażenowanie odpowiedzią Rivera mieszało się z zdecydowaną ulgą gdy ten "uwierzył" w wersję o niedźwiedziach. Faktycznie... Od kiedy Burmistrzem był jeden z glownodowodzacych łowców, wszystko było łatwiejsze. Ratusz naprawdę wydał zakaz wchodzenia na część terenów zielonych bez posiadania specjalnego zezwolenia. Tyle, że chodziło o wilkołaki i ich starcia z wampirami czy łowcami, a nie napalone miśki. Teraz jednak... Gdy River uwierzył w słowa młodszego łowcy, nie miało to już znaczenia. Nawet jeśli gdy wytrzeźwieje zacznie zadawać pytania... Istniało niewielkie ryzyko że znów się spotkają. Po za tym... Zawsze można było użyć jego stanu nietrzeźwości na swoją korzyść. Pijany mógł coś przecież przekręcić. Na szczęście Rivera, gdy znalazł puszkę w której coś zachlupotało łowca odwrócił się niemal natychmiast z wyraźny obrzydzeniem. Co prawda nie że względu na to że zdawał sobie sprawę jaka zawartość faktycznie była w puszce. Zwyczajnie w jego oczach stary pijaczyna sam w sobie był ohydny... Z resztą sam zapach jaki od niego bił już wystarczył żeby opuścić to miejsce jak najszybciej. Kolejny plus za poświęcenie w opatuleniu się śmierdzącym śpiworem i kocem. Łowcy opuścili to miejsce dosyć szybko... Głównie dlatego że młody łowca wciąż czuł ten gorzki smak porażki... Jego intuicja go zawiodła, więc żeby uniknąć przesmiechów starszego kolegi szedł przed siebie nawet się nie odzywając już więcej. Riverowi naprawdę udało się utrzeć młodemu nosa. Chociaż poniósł też koszta... Gdy tylko wyskoczył z obślizgłego śpiwora, spadł z niego jakiś pająk i cała masa mrówek... Były też jakieś szczypawki i larwy... Cóż widać wiele stworzeń zdążyło już uznać śpiwór i koc za swój nowy dom. Może więc dobrze że pognał od razu w las nie myśląc dużo o tym co z siebie zrzucił. Astrid zdarzyła odprowadzić dzieciaki na granice mokradeł. Zaczynał się tu już rzadszy las otaczający Fostern. Freydis posłusznie leżała w trawie, Sam za to krążył tam i z powrotem między brzozami. Astrid była bardziej z przodu... Nasłuchiwała... Rozważała nawet czy nie powinna zostawić szczeniąt i ruszyć Riverowi na pomoc.
- Przestań... Zaczynasz mnie drażnić. - warknęła nagle na Sama gdy zaczął kolejną rundę wokół drzew.
- To pozwól mi iść... - odpowiedział kładąc uszy... To zirytowało ją tylko bardziej.
Była rozdrażniona i tak samą sytuacją... A niesforny szczeniak tylko dolewał oliwy do ognia. Wstała z zjeżonym grzbietem i odsłoniętymi zębami. Wystarczyło by dzieciak usiadł tam gdzie stał.
- To przez wasze wygłupy doszło do tej sytuacji... Nie pozwolę ci jeszcze bardziej namie... - przerwała odwracając najpierw jedno ucho, później głowę.
Coś szybko się zbliżało... Pociągnęła nosem ale w pierwszej chwili głównie wyczuła spirytus i wymiociny. Nie zastanawiała się nad tym dłużej... Choć może powinna. W kilku susach doskoczyła do Rivera pozwalając go na ziemię, z zębami odsłoniętymi tuż przy jego pysku. Oczywiście... Gdy tylko się zorientowała natychmiast je schowała i zrobiła dwa kroki w tył.
- Jesteś... Całe szczęście... Co to za smród? - skrzywiła się zadając to pytanie i aż po trzasnęła głową.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptySob 15 Lip 2023, 22:10

Tak jak młody łowca obawiał się, że River nie uwierzy w ten cały zakaz wstępu do lasu, równie mocno on sam czuł niepokój czy mimo że siedział w śmierdzącym śpiworze, zaczną coś podejrzewać i zadawać niewygodne pytania. Albo, co gorsza siłą go wywleką ze śpiwora, by własnoręcznie wyrzucić z lasu. Raczej nikt o zdrowych zmysłach nie ganiał po lesie nago i to jeszcze bez żadnych swoich rzeczy pod ręką. Coś takiego mogło być jednoznacznym dowodem na to, jakiej rasy był tak naprawdę. A akurat przed tą dwójką wolał nie zdradzać swojego prawdziwego pochodzenia. Był w bardzo niekorzystnej sytuacji, gdyby teraz doszło do walki. Nie wiedział dlaczego, ale... miał obawy, że mógłby ich zabić, gdy tylko poczuje krew któregoś z nich na swoich kłach. A tego bardzo by nie chciał.
Na szczęście obeszło się bez rozlewu krwi, a nawet łowcy odeszli czym prędzej i jednooki nie musiał się przekonywać, co chlupotało w puszcze. Niektóre tajemnice wszechświata lepiej by pozostały nierozwiązane. Jak to mówią, im mniej się wie, tym lepiej się śpi. A on już i bez tego miał problemy ze snem.
Gdy tylko oddalili się dostatecznie by nie zauważyć jego wyjścia ze śpiwora, zmienił się w wilka, potrząsnął energicznie futrem na całym ciele, jakby wyszedł z wody i pognał w stronę lasu, a dalej za zapachem Astrid i szczeniaków. Trochę mu zajęło, nim do nich dotarł, gdyż tarzał się chwilę niemalże w każdym większym kłębowisku pokrzyw, czy mchu, by choć trochę złagodzić ten odrażający odór, który go otaczał jak całun. Niestety bez porządnej kąpieli chyba się od tego nie uwolni. Obawiał się, że jak tylko założy na siebie ubrania, tak prześmierdną, że wypranie ich nic nie da i nadawać się będą tylko do wyrzucenia. Oby tylko mu udało się uporać z tym zapachem. I żeby nie dopadło go jakieś równie paskudne co ten smród, choróbsko.
Cały czas się nad tym zastanawiał i wyrzucał sobie, jakim debilnym pomysłem było to wbicie się do tego obślizgłego śpiwora, przez co nie zauważył szarżującej w jego stronę Astrid. Szedł do znajomych, więc czemu miałby się spodziewać jakiegokolwiek zagrożenia z ich strony? Wilczyca bez najmniejszego problemu powaliła go na grzbiet, a przez to ocknął się ze swojego zamyślenia. Był ogromnie zaskoczony, gdy sobie na spokojnie szedł i w jednej chwili znalazł się na ziemi z warczącą nad nim Astrid. Może poczułby jakiś niepokój czy chęć walki, gdyby to był ktoś mu zupełnie obcy, ale na znajomą spojrzał jedynie z zażenowaniem.
- Nie sądziłem, że nawet pomimo okropnego zapachu, laski wciąż będą na mnie leciały - burknął w żartach, choć wcale nie było mu do śmiechu. Nie wyglądałby był nawet odrobinę zadowolony. Zebrał się z ziemi, gdy tylko Astrid z niego zeszła.
- Wierz mi, że wolałabyś nie wiedzieć - odparł z lekko wystawionym językiem i niezbyt pocieszającym wyrazem pyska, jakby walczył z mdłościami.
- Najważniejsze, że łowcy sobie poszli. Stąd chyba bez problemu wrócicie do siebie, nie? Wybacz, że dalej nie pójdziemy, ale wolałbym jak najszybciej wrócić do siebie i zmyć z siebie ten okropny smród, zanim zacznie mi się wżerać w kości. Chyba da się nadal normalnie żyć, że zdartą żywcem skórą z całego ciała? - zapytał w ramach żartu, choć nie wykluczał, że jego skóra ucierpi, gdy będzie się intensywnie szorował podczas kilku kąpieli pod rząd.
- Ty też wracasz - oświadczył, spoglądając w stronę Sama z lekkim gniewem w oku. Nadal był na niego zły za to oddalenie się od nich.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptySob 15 Lip 2023, 23:10

Gdy ruszyła... Zrobiła to instynktownie. Zbliżająca się postać nie była kimś z stada... Usłyszała by go. Gdyby poświęciła chwilę przemyśleniu swojego ataku mogła dojść do wniosku że to jakiś lokalny pijaczek... Ale nie pasował jej fakt że znalazł się tak w głębi lasu, z resztą... Lepiej było by go porządnie nastraszyć. Przede wszystkim obawiała się że łowcy znaleźli jakiś nowy sposób na maskowanie zapachu. To że ma do czynienia z wilkiem zauważyła już w czasie skoku, ale minęła chwilą nim zrozumiała kim był. Cóż... Była w gorącej wodzie kompana. Gdy zeszła z Rivera było jej nawet trochę głupio choć jego słowa odsunęły to poczucie, zastępując rozbawieniem.
- Dziewczyny lubią tych co zgrywają bohaterów. Powinieneś był odprowadzić szczeniaki jeśli wolisz unikać przewracania na ziemię. - odpowiedziała rozbawiona, chociaż po jego kolejnych słowach spoważniała.
- Dzięki... Poradziła bym sobie ale dziękuję. - dodała trochę się jeszcze z nim drocząc.
Jak mogła by jednak nie być mu wdzięczna? Trochę ja wkurzył gdy tak wystrzelił na wabia... Ale trzeba było przyznać że robił wrażenie odwagą. No i... Miło że ktoś się o ciebie troszczył. Dobrze że musiała zająć się szczeniakami, bo miała dzięki temu dość czasu na spokojne przeanalizowaniu sytuacji. Dalej uważała ze to ona powinna wywabić łowców... Znała teren i potrafiła rozmywać się wśród drzew... W razie czego mogła prosić o wsparcie stado... Ale i tak była wdzięczna.
- Mamy już rzut beretem do domu... Z tego co wiem to skorowani potrafią przeżyć parę godzin... O ile nie będziesz się szorował srebrną szczotką może uda Ci się to przeżyć. - odpowiedziała i dała znak Freydis że wracają do domu.
Sam... Tak... Sam nie czekał na przywołanie Rivera. Zameldował się niemal natychmiast z tyłu Astrid.
Miał spuszczoną głowę i co prawda zwisający w dół ogon, chociaż mimo to machał nim lekko na boki. Na lekko ugietych nogach przeszedł obok Astrid żeby zająć dumnie miejsce z prawego boku Rivera.
- Przepraszam... Jeszcze raz... - zaskomlała cicho Freydis gdy zajęła swoje miejsce przy boku siostry.
Sam posłał jej przyjazne spojrzenie i zamachał ogonem jak by chciał powiedzieć "nie przejmuj się... Biorę to na siebie", a ostatecznie... Jej przeprosiny były kierowane do jednooki ego, a nie jego młodego towarzysza.
- Trzymajcie się... - skwitowała tylko starsza wilczyca i ruszyła w stronę wsi.
Gdy zabrakło dziewczyn... Sam poczuł się trochę niepewnie i trzymał się za Riverem. Zupełnie jak by spodziewał się że jednooki powstrzymywał się w towarzystwie i teraz to dopiero zbierze reprymendę. Parę razy lekko otwierał pysk jak by chciał coś powiedzieć ale... Za każdym razem rezygnował uznając że nie będzie to do końca właściwe. Przed kolejną próbą, przełknął ślinę i wziął lekki oddech.
- River... Ja... - zaciął się lekko podkulając ogon.
- Nie chciałem żeby tak wyszło... Wydawało mi się że mam to pod kontrolą... No i byliśmy tam wcześniej... To nie było przecież tak dale... - znowu przerwał doskonale zdając sobie sprawę jak bezsensowne było to tłumaczenie.
Fakt że River musiał zmierzyć się z łowca i tylko tego dowodził.
- To się więcej nie powtórzy... Przepraszam...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyNie 16 Lip 2023, 00:59

- Jasne... następnym razem pójdę ze szczeniakami - odparł z cieniem wymuszonego uśmiechu, chciałby tak po prostu zacząć się śmiać z całej tej sytuacji, ale ciężko było to osiągnąć, gdy cuchnęło się na kilometr. Przynajmniej je on tego nie potrafił. Niemniej, pomimo jego słów można było mieć spore wątpliwości, czy nie był to czasem żart. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że był dość dumnym osobnikiem i w sytuacjach zagrożenia wolał skupiać całe niebezpieczeństwo na sobie, niż żeby któryś z jego towarzyszy miał ucierpieć. On nie miał nic do stracenia, gdyby coś poszło nie tak.
- Srebrną może nie, ale chyba jeszcze gdzieś w mieszkaniu wala mi się papier ścierny gruboziarnisty. Jeśli gąbka nie pomoże, zawsze to jakieś rozwiązanie - parsknął, zarzucając ogonem kilka razy na boki. Skinął też lekko głową, na znak, że przyjął informacje o tym, że już niedaleko wilczyce miały do domu. Nie czuł się najlepiej z tym, że nie odprowadzi ich do pierwszych zabudowań, czy chociaż do ich ubrań, jeśli zostawiły je gdzieś w lesie, ale bardzo mu przeszkadzał ten odpychający zapach, który na sobie nosił. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie myślał o tak błyskawicznym powrocie i obowiązkowej kąpieli, jak po tej sytuacji z łowcami.
Nie spuszczał oka z Sama, który zaczął kierować się w jego stronę z widoczną skruchą i brakiem jakiegokolwiek sprzeciwu. Na moment tylko przeniósł spojrzenie na Freydis, gdy ta się odezwała i przeprosiła. Cóż... doceniał to, ale to i tak nie zmieniało tego, że przed te bezmyślne wygłupy coś mogło im się stać, gdyby nie zjawiły się starsze wilkołaki. Oni wszyscy powinni wyciągnąć z tego naukę, bo również on i Astrid zawinili, zbytnio skupiając się na rozmowie, a nie nadzorowaniu harcujących młokosów. Najważniejsze jednak, że nikomu nic się nie stało (poza psychicznym uszczerbkiem spowodowanym okropnym odorem, który otaczał jednookiego) i że szczeniaki miały świadomość tego, że źle postąpiły.
Nic nie odpowiedział młodszej wilczycy, jedynie lekko kiwnął głową i ponownie utkwił spojrzenie w miejskim wilku.
- Wy również. Do zobaczenia - pożegnał się z nimi i od razu się odwrócił w stronę miasta, wracając powoli.
Nie odezwał się pierwszy, ale też nie wyglądało na to, by chciał tak łatwo odpuścić Samowi i ukarać go jedynie swoim milczeniem. Nie patrzył też w ogóle na niego, nawet kątem oka, by sprawdzić, czy za nim szedł. Nie musiał, bo mógł samym słuchem monitorować, czy wilczur za nim szedł, czy jednak nie.
Nadal szedł przed siebie, gdy Sam się w końcu zdecydował odezwać. Był bardzo ciekaw tego, jak chłopak chciał załagodzić całą sytuację. Musiał przyznać, że miał nawet całkiem niezły początek, choć dość szybko zaczął się wyłącznie pogrążać. Westchnął ciężko trochę zawiedziony, że młodszy wilk niczego się nie nauczył.
- Przestań pieprzyć, bo obaj dobrze wiemy, że jeszcze nie raz dojdzie do takiej sytuacji - powiedział stanowczo, choć nie warczał i nie pozwolił, by w jego głosie pobrzmiewał gniew. Mógł być zły, ale po co to uzewnętrzniać? Zastraszenie nie było żadnym rozwiązaniem.
- Co się stało, to się nie odstanie, ale na przyszłość, przyjmij na klatę swoją winę i okaż skruchę, jak mężczyzna, zamiast się silić na jakieś żałosne wytłumaczenia. Zawiniłeś, a to, że wcześniej teren był czysty, czy miałeś wszystko pod kontrolą, nie ma najmniejszego znaczenia. Inaczej nie doszło, by do tej sytuacji, prawa? - zapytał, pierwszy raz lekko przekrzywiając głowę, by móc zerknąć na ciągnącego się za nim szczeniaka.
- Poza tym, zanim coś zrobisz, zastanów się nad ewentualnymi konsekwencjami. O tym, jak mogłaby zareagować twoja mama, gdyby coś złego ci się stało. Może miasto jest neutralne względem wilkołaków, a wampiry są gotowe służyć wsparciem dla takich jak my, ale dzikie tereny otaczające miasto są dla nas zdradliwe, jak sam zauważyłeś. Specjalnie zezwolenie mogłoby rozwiązać problem, będę musiał się dowiedzieć więcej na ten temat, ale w wilczej skórze wciąż będziemy tutaj pierwsi do odstrzału, gdy zobaczy nas jakiś łowca - dodał i zamyślił się na moment. Zerknął kątem oka na Sama, a po tym przed siebie.
- Pamiętasz to, jak mówiłem o specjalnym zadaniu dla ciebie, gdy będziemy szli zapolować na K9? - zapytał spokojnie, jeszcze przez chwilę bijąc się z myślami, czy w ogóle był gotów na tyle zaufać chłopakowi, który przecież chwilę temu go tak bardzo zawiódł, by powierzyć mu tak ważne zadanie.
- Nie chcę, żeby ktokolwiek kręcił się w pobliżu kryjówki tego mężczyzny, gdy do niego przyjdę. Chciałbym, abyś zaprowadził Vicotra i inne wampiry, które z nami wtedy będą, w zupełnie przeciwnym kierunku. Przynajmniej na początku. Bo dajmy na to po piętnastu minutach czy pół godziny zaprowadziłbyś ich we właściwe miejsce. Bardzo mi na tym zależy i naprawdę chciałbym wierzyć, że mógłbym na ciebie przy tym liczyć - poinformował go o swoich planach i wyraził swoją szczerą nadzieję, że chciał zaufać Samowi. Nie było w tym żadnego ukrytego dna, czy celowego użycia takich, a nie innych słów, by zagrać podstępnie na uczuciach młodszego wilka. River był w tym momencie z nim całkowicie szczery. Można by powiedzieć, że nawet całkowicie odsłonięty, bo do spotkania z K9 mieli jeszcze trochę czasu, a z taką informacją Sam mógłby zrobić dosłownie wszystko. W tym również zaszkodzić czarnemu wilkowi ze srebrnym grzbietem. Zatrzymał się przy tym na moment i zwrócił się frontem do szczeniaka, by ten nie miał wątpliwości, że jednooki mówił poważnie i to jak do równego sobie. Dawał przecież tym samym możliwość wyboru chłopakowi, czy ten rzeczywiście zechce pomóc, odmówi, nie chcąc ryzykować swojego życia, czy może jednak zdradzi zamiary Rivera wampirom. Jakąkolwiek decyzję miał podjąć szczeniak, on nie zamierzał go poganiać czy naciskać.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyNie 16 Lip 2023, 07:19

Astrid wychowała się wśród wilkołaków... Byli dumną rasą i chociaż sama była dumna z tego kim jest... Ta cecha charakteru nie raz i nie dwa sprawiała problemy. Gdy River odpowiedział, przechyliła lekko głowe, przymykając lekko jedno oko.
- Chyba w to nie uwierzę. - odpowiedziała mimo wszystko rozbawiona.
Gorzko przyjęła fakt że to jej kazano odprowadzić szczenięta. Lubiła Rivera ale... Był tylko omegą... A mimo to zajął jej miejsce. Oczywiście była wdzięczna... Jedynie zażenowana rolą jaka została jej przydzielona. Spodziewała się jednak że River czuł się podobnie, gdy dziewczyna kazała mu uciekać z dziećmi. Zaśmiała się jedynie na wspomnienie o papierze ściernym. Oczywiście, zapewne będzie wystarczyła kąpiel... Może dwie... Potem, rozdzielili się już aby każdy wrócił do siebie, a Sam po chwili tego okropnego milczenia - dziwna sprawa... Wiele razy takie milczenie było o wiele gorsze do zniesienia niż krzyki - spróbował jakoś załagodzić sytuację. Średnio mu to wyszło... Tak, Viktor miał rację... Może był duży jak na swój wiek, ale alphą nie mógł by być... Zupełnie się do tego nie nadawał. River nie musiał warczyć, czy szczerzyć kłów. Sam jego stanowczy to wystarczył żeby Sam się zatrzymał i spuścił skruszony głowę. Przez chwilę nawet zmróżył nieco oczy aby coś do niego doszło. "jeszcze nie raz dojdzie do takiej sytuacji", "na przyszłość"... Jasne był skruszony ale otworzył oczy, a jego ogon zaczął lekko się kołysać na boki. W pierwszej chwili tłumaczenie że łowcy byli zagrożeniem było dla niego... Dziwne. Przecież byli ich sojusznikami prawda? Jednak gdy River wspomniał o specjalnym zezwoleniu doszło do niego jak głupie było takie założenie... Przecież każdy wilk mógł wstać i powiedzieć "Nie, nie panowie... Spoko! Jestem po waszej stronie!"... Stronie... Po spotkaniu wilczyc coraz bardziej nie rozumiał o co chodziło w tej wojnie... One były przecież takie miłe... Jednak jego wątpliwości i radość musiały poczekać. Był przekonany że skoro River ruszył temat misji... To po to żeby szczeniaka z niej wypisać. Czekał... Niczym skazaniec i był gotów błagać Rivera żeby ten go nie wykluczał... Zdecydowanie nie tego się spodziewał. Zrobił krok w tył jak by musiał nabrać dystansu... Pierwszy raz... Czuł się rozbity. Bardzo chciał pomóc Riverowi... Tak bardzo chciał widzieć aprobate w jego oczach... Tak bardzo... Jednak, Viktor mówił że K9 to niebezpieczny przeciwnik. Dlatego River trenował... Dlatego dostał protezy i dlatego mieli iść z nim żeby w razie potrzeby pomóc... Zastawić pułapkę. Dlaczego chciał iść bez nich... Z drugiej strony... Czuł, że tak bardzo zawiódł go dziś... Ale jeśli coś mu się stanie? Dlatego że zgodził się odciągnąć wsparcie wampirów? Skomlnął krótko patrząc na Rivera i choć nie było to dla niego łatwe... To River był jego "stadem".
- Zgoda... Viktor mówił... To znaczy... Wiem że jesteś silny... Jesteś najlepszy... Ale... To... To nie misja samobójcza... Tak? - zapytał nie mogąc chwilę sformułować tego pytania.
Nie chciał urazić Rivera... Ale jego odejście... Teraz gdy już go poznał... Było by okrutne. Sam pewnie ruszył by wtedy na to coś co go zabiło nie patrząc na to że przecież skoro River nie dał rady... To co dopiero on.
- Gdyby poszło coś nie tak... Poczekasz na nas?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyNie 16 Lip 2023, 11:44

Wyszczerzył kły w swego rodzaju psim, zakłopotanym uśmiechu, przekrzywiając przy tym lekko głowę i pozwolił, by jedno ucho lekko opadło na bok. Jednocześnie posłał jej przy tym przepraszające spojrzenie. Tą postawą dał jedynie dowód, że sam raczej nie wierzył w swoje słowa. Nic na to nie dało się już poradzić. River po prostu taki był, a starego psa ciężko nauczyć nowych sztuczek. Zwłaszcza tak upartego. Nawet jeśli jednooki nie był stary, a w kwiecie wilczego wieku.
Mimo swoich przesadzonych dość makabrycznych rozwiązań na pozbycie się smrodliwej klątwy obślizgłego śpiwora, zdawał sobie sprawę, że kilka kąpieli może w zupełności wystarczyć w rozwiązaniu jego obecnego problemu. Co do ubrań wciąż nie miał pewności, czy to będzie takie proste, bo w niektórych przypadkach nawet kilkanaście prań nie było w stanie pozbyć się nieprzyjemnego zapachu. Kilka dni po tym, jak Ajrisz zamieszkała razem z nim i Karan, mała kotka nasikała mu do butów i w żaden sposób nie mógł uwolnić swojego obuwia od tego specyficznego, dość charakterystycznego fetoru. Choć może rozwiązaniem byłoby zaniesienie ich do pralni chemicznej. Wtedy o tym nawet nie pomyślał, a w gniewie wyrzucił tę parę butów i przy okazji zakupów, kupił sobie nowe. W obecnej sytuacji chyba nie będzie aż tak tragicznie.
Pożegnał się z wilczycami i wracał z Samem w stronę miasta. Był świadom tego, że cisza z jego strony mogła być prawdziwą męką dla energicznego, gadatliwego młodzika, ale nie widział powodu, by miał się odezwać jako pierwszy. Liczył na to, że to pomoże chłopakowi zrozumieć, jak przykre w skutkach mogło być oddalenie się obu szczeniaków na wrogim dla wilkołaków terenie.
Sam zebrał się w sobie, zaczynając się nieudolnie tłumaczyć. Niestety takim sposobem ciężko było się czegokolwiek nauczyć, dlatego River nie mógł dłużej milczeć. Musiał chociaż spróbować pomóc szczeniakowi uświadomić sobie parę rzeczy. Miał nadzieję, że Sam zrozumie.
Co prawda mógł dać młodszemu wilkowi nieco więcej czasu do namysłu, może nawet dyskusji, jednak kwestia udziału chłopaka w trakcie ich nadchodzącego "polowania" wydała mu się równie ważna do poruszenia w tej chwili. W końcu powierzenie Samowi zadania odciągnięcia wampirów od kryjówki K9 i Rivera, gdy dojdzie do konfrontacji, wymagała ogromnego zaufania od jednookiego, a to przecież zostało nadszarpnięte przez młokosa. Mimo to postanowił zaryzykować. Zdawał sobie sprawę z tego, że stawiał chłopaka w dość trudnej sytuacji. W końcu miał wyprowadzić w pole wampiry, które tak bardzo mu i jemu matce pomogły, gdy okazało się, że nie był zwykłym człowiekiem. To, co miał zrobić, zakrawało w pewnym stopniu pod zdradę, choć było jedynie drobną zmianą planów ustaloną za plecami krwiopijców. Zdawał sobie sprawę, że mogli mieć przez to spore kłopoty, ale nie zamierzał zrezygnować ze swoich zamiarów. Weźmie na siebie konsekwencje swoich działań, upewniając się, że te nie dosięgną również Sama. W końcu robił to wyłącznie po to, by nikomu z postronnych nie stała się żadna krzywda. I może też trochę z własnych, egoistycznych powódek. Naprawdę nie chciał, by ktokolwiek pozbawił go możliwości wykończenia mordercy jego żony.
- Samobójcza? - zapytał, mocno zaskoczony słowami towarzysza. Szczerze nawet nie do końca rozumiał, co Sam miał przez to na myśli. Czyżby obawiał się o własne bezpieczeństwo, gdyby wampiry przedwcześnie dowiedziały się o ich drobnym oszustwie, a młody wilk byłby sam przeciwko im wszystkim?
Kolejne słowa młokosa pomogły mu zorientować się, o co mu chodziło. I nawet były jeszcze bardziej zaskakujące dla jednookiego niż te wątpliwości Sama sprzed chwili. Otworzył szerzej oko, przez moment patrząc zdumiony na szczeniaka. Stał chwilę znieruchomiały z lekko otwartym pyskiem, by w końcu wyrwać się z tego stanu. Wyszczerzył kły w szerokim, psim uśmiechu, a jego ogon sam z siebie zamachał energicznie na boki.
- Choćbym miał stracić drugą rękę i obie nogi, poczekam, aż przybędziesz ze wsparciem - obiecał szczerze, jednocześnie nadając zadaniu Sama dodatkową wartość, niż tylko odciągnięcie wampirów. Ciężko było mu to przyznać przed samym sobą, ale zrobiło mu się niezmiernie miło, gdy dotarło do niego, że chłopak się naprawdę o niego martwił. A przecież ledwo się znali i nie byli dla siebie nikim bliskim. Ot zwyczajni kumple "z osiedla". Przynajmniej on to tak widział, więc mógł mieć dość mocno zaburzony światopogląd, skoro miał delikatnie zaniżoną samoocenę.
- Wierz mi, że nie wybieram się na tamtą stronę. Nie po tym, jak obiecałem zabrać cię do Fostern i innych wilków na drobne wakacje. Nie jestem potworem, by zrobić coś takiego. Poza tym... Chyba chciałbym spróbować zacząć żyć na nowo, gdy ta bestia wyzionie ducha. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana, nie? - wyjaśnił, wciąż przyjaźnie machając ogonem.
Podszedł do Sama i złapał go nagle zębami za ucho, gdy się tylko zrównał z młokosem. Pociągnął go za nie z rozbawieniem w oku i niemym zapewnieniem, że będzie wszystko dobrze. Uważał przy tym, by nie zrobić mu przypadkowo krzywdy, bo nie miał takiego zamiaru. Puścił go po chwili, w wyraźnie dobrym humorze i kontynuował ich powrót, idąc niemalże ramię w ramię z chłopakiem. Tak przynajmniej nie musiałby cierpieć z powodu ciągnącego się za jednookim smrodu, gdyby dalej szedł za nim, a jednocześnie nie musiał czuć się niekomfortowo przez marsz na czele.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyNie 16 Lip 2023, 21:55

Jak to mawiał Viktor... Sam uczył się, ale powoli. Miał wciąż w sobie taką... Szczeniecą naiwność i jednocześnie ciekawość świata. Trudna kombinacja, ale to nie znaczyło że nie wyciągał z porażek lekcji... No i... Starał się. Na swój sposób i niekoniecznie z dobrym skutkiem ale starał się. Był dobrym dzieciakiem... O czym oświadczyła chociażby jego troska. Nawet przez głowę mu nie przeszło że Viktor się wkurzy za specjalne zmylenie go... Nie postrzegał tego jako zdrady... Jedynie martwił się o to jak poradzi sobie River pozbawiony wsparcia. Przytaknął ruchem głowy i wyjaśnił kolejnymi słowami o co dokładnie chodziło w jego obawach. Jakoś tak... Trudno mu się czekało na odpowiedź Rivera. Może znali się krótko.... Może i sam szczeniak nie był kimś ważnym dla jednookiego. Jednak River dla sama naprawdę stał się swego rodzaju... Wzorem. Dzieciak czuł się trochę jak by odnalazł zaginionego członka rodziny. Nawet jeśli River tego nie czuł... Lub nie przyjmował, Sam czuł się z nim już związany...miał dzięki niemu takie... Ultra małe stado. Zapewnienie Rivera że przeżyje zdecydowanie rozchmurzyło młodzika. Podniósł głowę i zamerdał ogonem zupełnie nie spodziewając się "ataku". Szczerze go to jednak rozbawiło. Z resztą... Śmiał się gdy River wytarmosił jego ucho.
- O rany... Naprawdę cuchniesz. - szczeknął zaczepnie i otrzepał się kiedy River go puścił, Oczywiście wolny od razu spróbował powalić jednookiego w ramach odwetu.
Szybko jednak spoważniał.
- Hej River... Łowcy przecież mają sojusz z nami. Astrid i Freydis nie są takie jak inne wilkołaki o których mówiły wampiry... Więc w zasadzie... Czemu ta wojna ma służyć?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyNie 16 Lip 2023, 22:59

- Osz ty mały...! -szczeknął z lekkim warknięciem pobrzmiewającym w głosie, ale wcale nie był to dowód złości ze strony jednookiego, kiedy Sam tak prosto z mostu przypomniał mu o tym, że śmierdział. Doszło do drobnej przepychanki między nimi, oczywiście w ramach zabawy i River nawet nie starał się ustać na łapach, gdy Sam spróbował go powalić. Pociągnął jednak przy tym młodzika ze sobą na glebę.
Zaśmiał się ze szczerym rozbawieniem, mocno zadowolony z takiego obrotu spraw i ich drobnego sparingu. Wyglądało tak, jakby już całkowicie zapomniał o tej sytuacji z łowcami i nie gniewał się już na chłopaka. Prawda była taka, że wcale nie zapomniał i raczej długo nie zapomni, bo potrafił długo żywić urazę do kogoś, czego najlepszym dowodem mogło być jego pragnienie zemsty na mordercy Karan. W tym przypadku nie było sensu się długo gniewać na szczeniaka, bo widać było, że naprawdę żałował tego, jak to wszystko się potoczyło. Mógł mieć jedynie szczerą nadzieję, że przez popełnienie tego błędu, Sam wyciągnie z tego jakąś lekcję na przyszłość.
Nadal leżał na grzbiecie, gdy Sam zaczął temat łowców. Zerknął na niego kątem oka, a po tym utkwił spojrzenie w koronach drzew nad ich głowami, słuchając uważnie jego wypowiedzi i mu nie przerywając. Musiał zebrać myśli, choć... i tak nie wiedział, co właściwie miałby odpowiedzieć chłopakowi. Sam nie rozumiał sensu istnienia tego konfliktu, a skoro młody, energiczny i buntowniczy szczeniak, który niemalże od małego znajdował się w samym centrum tej cichej wojny, również tego nie rozumiał, to czy rzeczywiście był w tym wszystkim jakikolwiek sens?
- Łowcy mają sojusz z wampirami. Nie z nami - poprawił go w pierwszej kolejności, bo był pewien, że to przekonanie, iż łowcy nie są dla młodego zagrożeniem przez jego kontakty z wampirami, kiedyś go zgubi. Wolał zawczasu uzmysłowić chłopakowi, by nigdy nie odkrywał przed łowcami swojej rasy, bo może przez to źle skończyć.
- Nie wiem, o jakich wilkołakach mówiły ci wampiry, ale wierz mi, że znam tylko takie jak Astrid i Freydis. W Fostern pewnie sporo wilkołaków nienawidzi wampirów za wyrządzone im krzywdy, ale mimo to są wśród nich wilki, które tak jak my nie widzą najmniejszego sensu w tej wojnie. Zresztą w drugą stronę działa to tak samo. Niemniej w wilczej skórze każdy dla łowców i wampirów będzie w pierwszej kolejności kojarzony z zagrożeniem, którego należy się jak najszybciej pozbyć. Naprawdę nie wiem, czemu ma służyć ta wojna, skoro wystarczy poznać ludzką część jednej i drugiej strony, spróbować dojść do jakiegoś porozumienia w cywilizowany sposób, bez rozlewu krwi. Zwłaszcza że nie wszyscy przedstawiciele z konkretnej rasy są źli - wyjaśnił i zamyślił się na moment, nasłuchując szumu drzew i odgłosów lasu, gdy wciąż wpatrywał się w drzewa górujące nad nimi.
- Poza tym coś mi podpowiada, że nie tylko wilki powinny się mieć na baczności względem łowców. Nie wszystkim podoba się ten sojusz i myślę, że wampiry również nie mogą czuć się przy nich bezpiecznie - zaryzykował to spostrzeżenie, opierając się na tym, co usłyszał od tych kręcących się po ruinach, jak również o tym, co do tej pory usłyszał od innych, od Georga i nawet samej Virgo.
- Jeśli wierzyć w szczere chęci Virgo, chce zakończenia tej wojny, August natomiast przeciwnie. Niby nie chce jej zakończyć, bo zbyt wielu już zginęło z jego stada i nie zamierza odłożyć urazy na bok nawet na moment, by się spotkać z Virgo. Jeśli to prawda, z jednej strony go rozumiem, bo sam żyję chęcią zemsty, ale z drugiej strony naprawdę nie rozumiem tej wzajemnej, samonapędzającej się nienawiści - odparł, wstając w końcu z ziemi i otrzepał się energicznie, zrzucając z futra ściółkę, która się w nie wczepiła.
- Będę się starał jakoś pomóc Virgo w zażegnaniu tego sporu między nią i Augustem, choć ten stary, durny kundel chyba nigdy nie pójdzie po rozum do głowy - dodał i przeciągnął się, gotów ruszać dalej.
Ledwo jednak uniósł łapę i zamarł w pół kroku, zamyślony. Co jeśli ten cały konflikt nie jest sprawką ani wampirów, ani wilkołaków? Co jeśli to łowcy tak naprawdę pociągają za sznurki? Strzelają bez zastanowienia do każdego wilczura, jaki się napatoczy, nieważne czy to dorosły osobnik, czy szczeniak i jak dobrze zrozumiał, są w stanie zamaskować wszelkie zbrodnie popełnione przez wampiry. Bez wątpienia mogą mieć również środki i narzędzia, dzięki którym bez problemu mogliby sfabrykować czyjąś śmierć tak, by wyglądało to na sprawkę wampira czy wilkołaka. Istnieli po to, by zabijać potwory ich pokroju, czemu więc zgodzili się na przymierze z tymi, na których powinni polować?
Potrząsnął energicznie głową, uwalniając się z tego stanu i odetchnął głęboko. Chyba za dużo myślał albo od tego smrodu zaczął już dostawać na głowę. Może lepiej będzie nie zagłębiać się w tego typu podejrzenia i pozwolić, by po prostu konfliktem Venandi i Fostern zajęli się dużo mądrzejsi od niego. W końcu był tylko szarym, kalekim omegą, przybłędą, który nawet nie pochodził ze Stanów, a już zwłaszcza z tych okolic. Co mu tam wiedzieć o polityce i prawach rządzących tym światem.
- Było miło, ale trzeba wracać. Głodny już jestem, a przez ten smród robi mi się niedobrze - zarządził i gdy tylko Sam był gotowy, ruszył dalej w kierunku miasta i ich rzeczy. Cały czas przy tym nasłuchiwał czy nikogo w okolicy nie ma.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPon 17 Lip 2023, 07:37

Może i nie zapomniał, ale Sam był przekonany o tym że mu wybaczy. Oczywiście, wiedział że nadszarpnął zaufania i że będzie musiał popracować nad tym żeby je odbudować. Jednak był pewien że mu się uda, a na razie... Przynajmniej River nie był już aż tak zły. Zdecydowanie młodzik nie chciał go więcej widzieć w takim stanie. Tak... Pewnie nie raz powinie się mu jeszcze noga. Wilkołaczemu nastolatkowi kłopoty zawsze dreptały po piętach, jednak to kolejne lekcje samego życia. Zabawa, choć była jedynie krótkim przerywnikiem, sprawiła mu wiele radości. Mimo że River pociągnął go za sobą, a Sam usiłując nieudolnie złapać równowagę przewrócił się robiąc fikołka, Sam cały czas się śmiał i z radością wytarzał się w ściółce. Położył się na prosto obserwując Rivera gdy zadał swoje pytanie. Odpowiedź... Nieco zabolała. Niby wiedział że nie ważne ile z nimi trenuje, jak bardzo mu pomogli czy ile pozwalają by z nimi przebywał i tak... On jest wilkołakiem, a oni wampirami. Ale miał takie... Nikłe przekonanie, że jest czegoś częścią. Niby prawda... Jak mieli odróżnić jednego futrzaka w lesie od innego... To było logiczne ale... Czy w mieście też by go zaatakowali? Nie zapytał o to bo obawiał się że odpowiedź będzie identyczna. Zamiast tego zajął się słuchaniem dalszej części wypowiedzi Rivera. Zjeżył się i ściągnął uszy do tyłu na wspomnienie jak August widzi tą wojnę.
- A wampiry to nie? Takim tokiem myślenia na świecie nigdy nie ustały by wojny. Pokoju nie zawiera się z przyjaciółmi tylko z wrogami. - warknął niezadowolony.
Oczywiście jego niezadowolenie nie było kierowane do Rivera tylko na sytuację.
- Viktor uważał zawsze, że August powinien odejść na emeryturę. Ja się nie nadaje... Może Asyrid albo ty go zastąpicie? Żadne z was nie chce konfliktu nie? - to była taka trochę... Szczenieca naiwność że udało by się to załatwić tak prosto. Chociaż może prostota była tu najlepszym rozwiązaniem. Sam wstał zaraz za Riverem gdy zdał sobie sprawę że River nie ruszył, otrzepał się i przechylił głowę patrząc na jednookiego pytająco. Sam niezbyt znał się na polityce... Co dopiero tej nadprzyrodzonej. Może był też zbyt ufny... Uważał że skoro z kimś mają sojusz to ten ktoś po prostu jest po ich stronie. Nie zastanawiał się nad tym że mógł to być podstęp ale defakto... To nie on powinien brać tego pod uwagę. Gdy River w końcu ruszył poszedł z nim trzymając się jego boku. Tym razem ani myślał pobiegać, skakać w boki czy buszować po pobliskich krzakach jak to miało miejsce gdy wcześniej szli do rzeczy. Ściągnął swój plecak i poszedł z nim dopiero w krzaki żeby się ubrać.
- River... Widziałeś je może... No wiesz.. W ludzkiej postaci? W sensie Freydis... No i jej siostrę? - zapytał nagle nie wychodząc z krzaków. Wiązał właśnie buty gdy zaczął się nad tym zastanawiać. Jak wyglądała? Pewnie miała jasne włosy... Oczy? Może brązowe? To ucho naderwane musiało dodawać jej charakteru. Gdyby nie była taka wycofana mogła by się chwalić tą blizną... Pamiątka po spotkaniu z łowcami. Gdy się ubrał założył plecak i wyszedł z krzaków gotów do drogi.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPon 17 Lip 2023, 12:26

Zerknął w stronę chłopaka, gdy usłyszał jego warczenie i westchnął cicho. Rozumiał jego złość, albo raczej frustrację, ale miał świadomość, że to w żaden sposób nie pomoże w zażegnaniu tego sporu. Wszystko zależało od chęci głównych przedstawicieli po obu stronach i na nic były wszelkie próby doprowadzenia do rozmów, jeśli jedno z nich w ogóle nie chciało zakończenia tej wojny. Jak dobrze pamiętał, za każdym razem przywódca jednej ze stron był zabijany przez potomka poprzedniego przywódcy drugiej strony i tak w kółko. Czyli wychodziłoby na to, że August zabił ojca Virgo i teraz ona powinna zabić Augusta, by następnie następca starego wilkołaka zabił ją? Czyżby powodami alphy, by nie kończyć tej wojny, było swego rodzaju podtrzymanie tej chorej tradycji? To absurdalne. Musiał być inny powód, dla którego nawet nie chciał myśleć o rozmowach z Virgo na neutralnym gruncie. Z drugiej strony, jeśli teraz wypadałaby kolej wampirzycy na zabicie alphy, zrozumiałym było, dlaczego wolał uniknąć spotkania z nią, póki nie będzie miał, choć minimalnej przewagi nad nią, by wyjść z tego cało. Nie było jednak sensu zbytnio nad tym dumać, bo nie przynosiło to żadnych korzyści. Najważniejsze w takich sytuacjach było działanie. Gdy rozprawi się z K9 i będzie w Fostern, postara się jakoś przekonać Augusta do spotkania z Virgo. Raczej bez podstępu się nie obejdzie, bo stary wilk był naprawdę uparty, ale na pewno jakieś rozwiązanie się znajdzie.
- Weź głęboki oddech i się uspokój, bo gniew w niczym nie pomoże, a jedynie zepsuje twoje samopoczucie. No i szybciej posiwiejesz - upomniał go łagodnie, nie widział najmniejszego sensu w takim zachowaniu. Sam działał tym wyłącznie na własną niekorzyść.
- Masz jednak słuszność, że pokój zawiera się z wrogami, ale wciąż zapominasz o tym, że OBIE strony muszą tego chcieć. Nic nie da, jeśli tylko jedna tego szczerze chce. Nawet jeśli siłą czy podstępem zmusisz drugą stronę do zawarcia pokoju, gwarantuję, że długo on nie potrwa. Nienawiść i poczucie upokorzenia spowodują tylko, że będzie jeszcze więcej postronnych ofiar, być może doszłoby nawet do wojny domowej wśród członków tej samej rasy. Wszystko i tak sprowadzałoby się do próby pozbycia się przywódcy tej bardziej pokojowo nastawionej strony - wyraził swoją opinię, nie wykluczając, że mógł się mylić, bo nie znał Augusta zbyt dobrze, a już tym bardziej nie znał się zbytnio na polityce. Nigdy się tym nie interesował. A przynajmniej aż do teraz. Coraz bardziej jednak miał przekonanie, że póki taki zawistny, uparty dziad stał na czele wilkołaków, ta wojna nigdy nie dobiegnie końca.
- Ciężko mi to przyznać, ale wierz mi, że lepiej na ten moment będzie, by August był alphą jak najdłużej. Jeśli przejdzie na emeryturę, a jego krwi nikt nie przebije, kolejnym przywódcą zostanie jego jakże uroczy synalek. Chłopak nie ma żadnego szacunku do nikogo, nawet do członków własnego stada. Wydaje mu się, że jest najlepszy i nikt mu nie podskoczy, a z takim przywódcą stado raczej nie skończy najlepiej. Nie wiem, czy Astrid ma parcie na zostanie alphą, nie znam jej zbyt dobrze. A taki miejski pies jak ja, raczej z reguły nie nadaje się, by stanąć na czele wilków, żyjących w zgodzie z pierwotnymi instynktami - wyjaśnił spokojnie i lekko się uśmiechnął do Sama w ten pocieszający sposób. Chciał go tym w pewnym stopniu zapewnić, by się nie martwił i postara się jakoś to rozwiązać. Może nie żył tak długo, jak mieszkańcu Venandi i Fostern w tym konflikcie, jednak również miał go już dosyć. Konsekwencje tego sporu przecież dosięgły i jego, gdy zmutowany wilk mający zabić Virgo, za co obwinione zostałoby stado z Fostern, zabił jego żonę. Coś takiego nigdy nie powinno się wydarzyć. Choć z drugiej strony czy naprawdę mógłby ufać wampirzej królowej i jej szczere chęci na zakończenie tej wojny? Skoro jeden z jej podwładnych był na tyle wyrachowany, by uknuć coś takiego, to do czego mogła być zdolna sama królowa?
Zabawne, że z każdym dniem, z każdą chwilą życie robiło się coraz bardziej skomplikowane. Kiedyś myślał tylko o tym, by jak najlepiej zadbać o swoją rodzinę i nie interesowało go nic więcej poza szczęściem najbliższych. A teraz? Konflikt między wilkołakami i wampirami, podejrzany sojusz z łowcami, jakieś specjalne zezwolenia na bezpieczne poruszanie się po lesie, no i oczywiście własna chęć zemsty. To było dość przytłaczające, a najgorsze było to, że nawet gdyby w tym momencie zdecydował po prostu rzucić wszystko w cholerę i żyć jak kiedyś, interesować się wyłącznie zadbaniem o własny tyłek... nie byłby w stanie tego osiągnąć, bo wciąż by o tym wszystkim myślał. Nic już nigdy nie będzie takie samo. Znalazł się w bagnie i jedyne co mógł zrobić to albo pozwolić by go całkiem pochłonęło, albo spróbować przez nie jakoś przebrnąć.
Po jakimś czasie dotarli do swoich rzeczy. River od razu wyjął z plecaka swoje spodnie i umknął z nimi gdzieś w krzaki. Dopiero w nich się przemienił i założył część odzienia na siebie. Zdjął też wilczą protezę razem z bazą i wrócił do reszty swoich rzeczy z metalową łapą w dłoni. Schował ją od razu do plecaka i sięgnął po koszulkę. Sam odezwał się, nim ją na siebie założył. Był tak zaskoczony jego pytaniem, że momentalnie się odwrócił w jego stronę, przerywając zakładanie koszulki w połowie. Miał ją zaciągniętą na ramiona, ale jeszcze nie przełożył głowy. Nie był pewien czy chłopak sobie z niego nie żartuje. Zamrugał kilka razy i roześmiał się z rozbawieniem, kręcąc przy tym głową. Założył też w końcu na siebie koszulkę.
- Pierwsza wilczyca w twoim życiu i już straciłeś dla niej głowę? - zapytał roześmiany. Nie miał oczywiście nic złego na myśli, jedynie się po przyjacielsku z nim droczył. Nie mógłby go w tej kwestii oceniać, w końcu sam zakochał się w pierwszej obcej wilczycy, którą spotkał. Wstał z kucek i poklepał młodszego kolegę po ramieniu, szczerząc się przy tym od ucha do ucha. Trudno było ukryć, że dość zabawna była to dla niego sytuacja.
- Freydis niestety dzisiaj spotkałem pierwszy raz. Astrid natomiast poznałem jakiś czas temu, gdy była w ludzkiej postaci. Urodziwa młoda blondynka z pazurem, więc nie sądzę ,by Freydis się bardziej od niej różniła pod względem wyglądu - powiedział, wciąż nie przestając się uśmiechać. Może i był przynajmniej o połowę starszy od Sama, jednak nadal było w nim dużo z dzieciaka. W tym momencie takiego klasycznego nastolatka, który pierwszy raz dowiedział się o tym, że jego znajomy zainteresowany jest jakąś dziewczyną. Założył na siebie ciemną koszulę z podwiniętymi do połowy rękawami i zarzucił plecak na ramię, upewniając się, że każdy z zamków jest zamknięty.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyWto 18 Lip 2023, 19:48

W zasadzie... To River był bardziej w temacie niż Sam który wychowywał się pod wampirzym okiem. W zasadzie to nawet logiczne. Sam był dzieciakiem, cóż więc dziwnego w tym że ani Virgo, ani inni nie czuli potrzeby wplątywania go w to wszystko. Wiedział że ma uważać, że trwa wojna... Jednak polityką wyraźnie nie zasmiecali mu głowy. Przedatawiony opis przywódcy sfory wyraźnie go zirytował. Chyba... Podobnie jak z resztą River, inaczej wyobrażał sobie taką postać. Zwłaszcza że przywództwo wampirów było w Venandi wyjątkowo przyjemne i pomocne. A tu nagle jakiś stary kundel z lasu stwierdza że ma gdzieś wampirze wysiłki o pokój bo co? Bo wojna mu na rękę? Uspokoił się lekko po upomnieniu Rivera... Miał rację, jego złość nic nie zmieni. Ba... Nawet się zaśmiał... W końcu jego sierść była siwa chociaż jeśli chodziło o ludzką postać, River bił go o głowę.
- To ty chyba całe życie, strasznie się wkurzałeś. - odpowiedział zaczepnie żeby trochę rozładować napięcie.
- Wiem wiem... Po prostu nie rozumiem. Ja wiem że żaden że mnie wirtuoz historii... Ale z tego co wiem żadna wojna nigdy nie kończy się dobrze. Jak ktoś kto opiekuje się innymi może od tak posyłać ich na śmierć gdy ma możliwość rozejmu? Może boi się że pani Virgo chce go oszukać? Może... Wystarczyło by żeby ktoś za nią poświadczył? - zdecydowanie był zbyt naiwny... I zupełnie nic nie wiedział o polityce.
Ostatecznie... Był tylko dzieciakiem dla którego świat był jeszcze w miarę prosty. Chociaż może rzeczywiście był prosty i wszyscy niepotrzebnie go skomplikowali. Młody musiał jednak przyznać rację Riverowi co do jego argumentów o to że nie może być alphą. Oczywiście miał przeciwne zdanie... Uważał że jednooki świetnie by się sprawdził w tej roli... Ale faktycznie... Trudno musiało by się kierować kimś... O kim praktycznie nic się nie wiedziało. U wampirów etykieta była bardzo ważna, a jej złamanie mogło mieć tragiczne skutki. U wilkołaków mogło być podobnie... Westchnął ciężko.
- To nie napawa optymizmem. Sam potrzebowałem sporo czasu żeby zrozumieć jak działa hierarchia u wampirów... Niektórych bardzo łatwo wkurzyć jak nie tak się do nich zwrócisz. Kilka razy Viktor ratował mnie z opresji... Słabo by wyszło gdyby nowy alpha miał podobne wpadki. - odpowiedział pół żartem.
Co nie oznaczało że nie mógł się nauczyć takiego życia! Ale odstawił już ten temat na bok... Może kiedyś? Może wróci do niego na obiecanym wyjeździe? Ooooo ciekawe czy późna na nim owego alphe! Myślał właśnie o tych wakacjach gdy wracali do swoich rzeczy. Oby matka się zgodziła! W ogóle powinna poznać Rivera... Może wtedy by więcej zrozumiała... Tzn... To nie tak że nie próbowała go zrozumieć, była naprawdę wyrozumiała i wgl. Po prostu... Nie zawsze wiedział jak z nią rozmawiać... Cała ta sytuacja trochę ją chyba przerastała. W sumie co się dziwić. Wychowujesz dzieciaka z ADHD... Bach! Okazuje się zmieniać w zwierzę i nie panuje nad sobą i co? Z pomocą pojawiają się wampiry? Słaby scenariusz do filmu... Gdy dotarli do rzeczy jego myśli wróciły do dzisiejszego dnia. Gdy poznał Rivera... Był wniebowziety! Ktoś inny, taki jak on! A dzisiaj poznał dwie kolejne przedstawicielki swojego gatunku... Freydis mimo że nieśmiała naprawdę zrobiła na nim wrażenie... Naprawdę dobrze się dzisiaj bawił. Incydentu z łowcami oczywiście żałował... Ale zdecydowanie nie wspólnej zabawy z wilczycą. To było... Świetne. Smieszkowate pytanie Rivera wybiło go z tych myśli, aż zrobił się czerwony.
- No co ty! To nie tak! - natychmiast zaprzeczył i odwrócił wzrok drapiąc się po głowie.
- Tak się tylko zastanawiam... Z ciekawości. Mówiła że nie najlepiej się dogaduje z swoimi... Może mogli byśmy po prostu kiedyś gdzieś razem się spotkać i wiesz... Pogadać o... Czy ja wiem... Wilczych sprawach. - wyjaśnił chociaż dalej nie patrzył na Rivera... Wzrok miał utkwiony w trawie. Spojrzał na jednookiego gdy ten w końcu zdradził mu nieco z tajemnicy wyglądu Freydis. Gdyby jeszcze tak się nie uśmiechał... Serio... Aż tak było widać że był nią w jakikolwiek sposób zainteresowany? Poprawił plecak i szturchnął lekko Rivera jak droczacego się z nim brata.
- Pytałem tylko z ciekawości... - odpowiedział ciągle nieco zakłopotany i ruszył w stronę ścieżki spacerowej którą przyszedł.
- To ten... Chodźmy już... Jak spóźnię się na autobus to będę musiał czekać na kolejny i matka będzie coś podejrzewać.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptySro 19 Lip 2023, 12:18

- Przynajmniej mam +20 do uroku osobistego. I skromności oczywiście - zaburczał z udawaną urazą w głosie. Cicho przy tym warczał, gdy kłapnął lekko zębami w kierunku Sama, choć to zachowanie było wyłącznie dla żartów, a nie w ramach rzeczywistego ostrzeżenia młodzika. Nie chciał zanudzać chłopaka opowieścią o tym, że wiódł w większości spokojne życie, a włosy mu posiwiały niemalże z dnia na dzień, gdy w szpitalu powiedziano mu, że nie udało się uratować ani Karan, ani jego dziecka. I to nie tylko stres związany z tą sytuacją posrebrzył jego włosy, ale to jaki tryb życia zaczął po tym prowadzić, również mogło mieć na to dość mocny wpływ.
- To dość skomplikowane i nie zdziwiłbym się, gdyby August sam nie wiedział, po co ciągnie tę wojnę - odpowiedział, by zakończyć tę kwestię. Nie, żeby nie chciał dyskutować z Samem, po prostu nie wiedział, co mógłby mu powiedzieć, by zrozumieć tę sytuację, skoro nawet jednooki jej nie rozumiał i opierał się wyłącznie na własnych przemyśleniach i obserwacjach. Podejście Sama do tak prostego sposobu na rozwiązanie całej sprawy i jego naiwny optymizm były naprawdę rozczulające, niestety problem polegał na tym, że rzeczywistość rzadko kiedy nagradzała takie podejście do życia. Zdecydowanie częściej los wykorzystywał to przeciwko takiej osobie, roztrzaskując jej optymizm na miazgę w najmniej spodziewanym momencie. Niby poświadczenie za dobre intencje Virgo byłoby jakimś rozwiązaniem, jednakże River miał tę świadomość, że każdy, nawet gdyby cudownym sposobem sam Flyn miał poświadczyć ojcu, że Virgo chce tylko porozmawiać, zostałby uznany za zdrajcę w oczach Augusta. Jeśli ktoś był po stronie wampirów, na pewno został przez nich zmanipulowany, czy zahipnotyzowany i nie należy mu już ufać. Nawet jednooki, pomimo że nie należy ani do stada, ani nie trzyma strony wampirów i jest po prostu neutralny, będzie musiał uważać przy rozmowie z Augustem, gdy będzie starał się go nakłonić do spotkania z wampirzycą. Coraz bardziej jednak miał pewność, że bez podstępu zapewne się nie obejdzie.
- Z jednej strony masz rację, przewodzenie społeczności, której tradycji i kultury się nie rozumie, może przysporzyć wielu poważnych kłopotów. Z drugiej strony wilkołaki bardzo wiele problemów rozwiązują kłami. Nawet między sobą. Rację ma ten, co ma ostrzejsze kły. Oczywiście w przenośni. A alpha jako przywódca musi mieć najostrzejsze, przy czym jego siła dodatkowo jest potęgowana wiarą w niego innych wilków ze stada - wyjaśnił, zastanawiając się, czy rzeczywiście tak to działa z tą wiarą, bo jeśli tak, to August, a już tym bardziej Flyn, gdyby został alphą, nie byli w pełni sił czy raczej nie mieli jej tyle, ile powinni, skoro część stada była im przeciwna. Choć Flyn obecnie mógł być dość silny, bo miał małe, ale jednak grono swoich wiernych "wyznawców". River powoli zaczynał mieć wątpliwości, co w ogóle powinien o tym wszystkim myśleć. Na pewno musiał lepiej poznać stado i ich zachowania. Tak dla własnej przyjemności i by uniknąć niepotrzebnych konfliktów, by móc się czuć swobodnie wśród innych wilkołaków.
Kiedy byli przy swoich rzeczach i Sam zaczął temat spotkanych dzisiaj wilczyc, a zwłaszcza tej młodszej, Riverowi ciężko było zachować powagę i się nie uśmiechnąć. Tym bardziej że niemal od samego początku młody wyglądał na oczarowanego Freydis. A że też był w TAKIM wieku... trudno było się dziwić, że wilczyca mogła mu się spodobać i chciałby ją lepiej poznać. Jego zawstydzenie jedynie potęgowało rozbawienie jednookiego. To wyglądało trochę, jakby nastolatek został przyłapany na oglądaniu filmów dla dorosłych przez swojego rodzica.
- Jaasne... Oczywiście... Czyli gdyby Freydis przypadkowo przyjechała na zakupy ze swoją siostrą, nic a nic by cię to nie obchodziło - stwierdził podstępnie, uśmiechając się niewinnie do Sama, jakby wcale nie myślał o tym, by wypytać Astrid o to, czy Freydis polubiła Sama nawet jako przyjaciela, czy nie. I czy nie zechciałyby któregoś dnia wpaść do miasta na kawę, czy spacer. Nie zadręczał jednak już dalej chłopaka tym tematem. Było śmiesznie, obaj pożartowali, ale co za wiele to nie zdrowo. Poza tym nie chciał, sprawiać młodemu przykrości o jednym żartem za dużo.
- Szkolny autobus? Muszę przyznać, że sprytnie to zaplanowałeś, ale pamiętaj o naszej umowie - powiedział przyjaźnie, zabrał swoje rzeczy i poszedł razem z Samem w kierunku przystanku, z którego miał mieć autobus do domu.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptySro 19 Lip 2023, 18:52

No cóż, oczywiście Sam ani przez chwilę nie zakładał że River mógł osiwieć przez to co przeszedł. Wiedział że stracił rodzinę w walce z mutantem pana Roberta.... Wróć, Roberta. Bo po tym co zrobił nie zasługiwał na jakiekolwiek wyrazy szacunku. Po prostu nie wziął pod uwagę takiej możliwości. Raczej spodziewał się że River farbuje włosy... W tych czasach w końcu robiła to masa ludzi. Jego ostrzeżeń nie brał oczywiście na poważnie i wesoło odskoczył w bok gdy River kapnął zębami. Nie komentował jednak już tego, podobnie jak z resztą sprawy Augusta... Jedynie przechylił lekko głowę. Nie... Nie rozumiał jaką logiką kierował się wilczy alpha z Fostern. Uznał jednak że nie warto drążyć... Może zwyczajnie był szalony? To chyba częsta przypadłość władców. Ojciec panienki Virgo podobno też oszalał. Chyba Viktor wspominał coś o tym że to on wyłupił Augustowi oko... Ale chłopak nie pamiętał tej historii za dobrze. Plus... Niewykluczone że to jedna z tych historii które opowiadał mu żeby odpowiednio go nastraszyć... W żartach... Lub żeby zniechęcić go do szlajania się po lesie. Cóż... Tak czy siak, podziałało... Nooo aż do teraz. Słuchał Rivera gdy opowiadał o głównej zasadzie stada i to akurat tylko upewniał go w przeświadczeniu... Że River by się nadawał.
- Ja w ciebie wierzę. Widziałem jak walczysz z potworami Viktora, no i za niedługo pokonasz mutanta stworzonego do obalenia czysto krwistej. Nigdy nie odmówiłeś mi pomocy mimo, że jestem tylko miejskim przybłędom... Dzisiaj ryzykowałeś dla nas mimo, że przecież nie jesteśmy rodziną ani stadem. Według mnie... Taki powinien być alpha. - przyznał z taką nutą... Dumy? Tak, zdecydowanie to była swego rodzaju duma z tego że zdecydował się to powiedzieć i to od niego pierwszego River usłyszy coś podobnego.
Nie dał mu już jednak odpowiedzieć bo ostatni kawałek do rzeczy podbiegł, głównie żeby River nie zaprzeczał. Wziął swoje rzeczy i schował się w krzakach, całkowicie przy okazji zmieniając temat. Pytanie co gorsze... River zdecydowanie mu się odwdzięczył, dzieciak był czerwony jak burak. Niby jednooki nic takiego nie powiedział... A jednak Sam czuł się głupio... Jasne w jego wieku interesowały go dziewczyny... Takie jak wszystkich... Było kilka w szkole godnych uwagi, chociaż... Żadna z nich nie była taka jak on. Freydis była wilkołaczkom... Jego rówieśnicą! A do tego wszystkiego dziewczyną... Była... Jak spełnienie marzeń. Dlatego na uwagę Rivera aż wydął policzki obrażony... Nie na długo bo ciekawość była silniejsza.
- Wszystko jedno... Ale gdyby tak było... Powiedział byś nie? - poprawił plecak nie mając ci zrobić z rękami.
Ten dzień na długo zostanie w jego pamięci. Z wielu względów. Na kolejne słowa Rivera uśmiechnął się szeroko.
- Tak jest! Ostatnie wagary pojutrze! No i... Pogadam z nauczycielką matmy... Ten sprawdzian z dzisiaj napisze... Słowo. No i... Poprawie historie... Ale zaznaczam że to będzie dla mnie trudniejsze niż odciąganie Viktora i walki z mutantami... Nie cierpię historii. - odpowiedział w dużej części żartem.
Chociaż gdyby dostał wybór... Kartkówka z II wojny światowej, lub walka z k9... Wybrał by to drugie bez mrugnięcia okiem.
- Nie no... Obiecuje... Będziesz jeszcze ze mnie dumny... Postaram się. - dodał już poważniej.
Faktycznie zdarzył na swój autobus, chociaż gdy zobaczył go jak staje przy przystanku musiał się szybko pożegnać i biec żeby nie odjechał bez niego. Zajął ostatnie miejsca z których jeszcze pomachał jednookiemu.

(z/t)
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPią 25 Sie 2023, 16:47

Kiedy nie było już nic więcej, o czym mieliby porozmawiać, River pożegnał się z Virgo z szacunkiem i przyjaznym uśmiechem, pewnym siebie krokiem, by pójść do wskazanego przez nią samochodu po flarę, a po tym udać się w stronę lasu. Momentalnie się zatrzymał kawałek od niej, gdy tylko usłyszał swoje imię. Od razu się też odwrócił w jej stronę, myśląc, że o czymś zapomniała. Nie spodziewał się, że pożyczy mu swój samochód, byleby nie szedł pieszo i mógł przyoszczędzić na czasie. Choć nie wiedział początkowo, o co chodzi, instynktownie złapał lecący w jego stronę przedmiot. Odruch bezwarunkowy, gdy ktoś cię nagle zawoła i coś w twoją stronę coś rzuca. Bez problemu złapał klucze od auta i spojrzał na nie, a następnie na Virgo, już miał zamiar pytać, lecz uprzedziła go z odpowiedzią.
Planował odmówić i oddać wampirzycy klucze, lecz zanim to zrobił, przemyślał sprawę i postanowił jednak skorzystać z możliwości pokonania całej drogi do lasu samochodem. Zaoszczędzi mu to masę czasu, energii i problemów. Do Fostern będzie mógł pojechać i wrócić stamtąd samochodem. Kiwnął Virgo głową w wyrazie wdzięczności i schował klucze do kieszeni.
Gdy ona poszła na odprawę z wampirami, on skierował się do wskazanego przez nią samochodu, z którego miał wziąć flarę. Nie czuł się zbyt dobrze z tym, że grzebał jej po samochodzie, dlatego, gdy tylko znalazł flarę, od razu spakował ją do plecaka, zamknął auto i udał się na parking, gdzie miało stać użyczone przez nią srebrne Audi. Otworzył je i wsiadł do środka, odkładając swój plecak na siedzenie pasażera. Sam rozsiadł się wygodnie za kierownicą i odetchnął głęboko, trochę zdenerwowany. Prowadzenie czyjegoś auta zawsze wiązało się z mniejszą bądź większą presją. Nie znało się samochodu, jak się będzie zachowywał podczas prowadzenia przez kogoś obcego, a poza tym trzeba było uważać, by go w żadnym stopniu nie uszkodzić czy zabrudzić. Przymknął na moment oko i ustawił fotel i lusterka pod siebie, po czym odpalił i pojechał w stronę lasu.
Nie chciał za głęboko wjeżdżać, by nie porysować lakieru albo nie zawiesić się na jakimś zdradliwym korzeniu, którego mógłby nie zauważyć na leśnej drodze. Zaparkował więc niedaleko głównej drogi, praktycznie od razu, gdy zobaczył względnie przyzwoite miejsce do zaparkowania, by samochód nikomu nie przeszkadzał, czy to rowerzystom, spacerowiczom czy innym samochodom. Trzy razy się upewnił czy wyłączył światła, zrzucił bieg i zaciągnął ręczny. Już nie mówiąc o zamkniętych drzwiach. Schował kluczyki do bezpiecznej kieszeni w plecaku i nie tracąc czasu, skierował się w stronę ruin kaplicy na mokradłach, gdzie ostatnim razem widział K9 w jego ludzkiej postaci.
Praktycznie dobry kilometr od tego miejsca rozebrał się, schował ubrania do plecaka i po przemianie wytarzał siebie oraz swój plecak w ściółce i błocie, by zamaskować swój zapach. Dodatkowo zaczął iść okrężną drogą, by wiatr go nie zdradził. Szedł ostrożnie, niosąc w pysku plecak ze swoimi rzeczami i ludzką protezą. Nasłuchiwał i węszył, co chwila, chcąc już zawczasu zorientować się, czy K9 był gdzieś w okolicy, zanim zdążyłby go zobaczyć. Planował zastawić na niego drobną pułapkę niemalże w samym środku jego kryjówki, znajdując sobie przy okazji idealne miejsce do ataku, jednak do tego, musiał się upewnić czy go nigdzie w pobliżu nie było. Najwyżej będzie musiał szybko wymyślić coś innego.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPią 25 Sie 2023, 18:57

Wyglądało na to że los sprzyjał Riverowi. Ani Sama, ani Viktora, ani nawet Virgo nie było widać od strony spacerowej. Być może planowali zacząć od innego miejsca, lub Virgo przetrzymała ich dłużej żeby zapobiec ewentualnemu spotkaniu. Tak czy siak River został sam... Nie tylko on się dziś stresował ale to opowieść na kiedy indziej. Dzięki zakazowi burmistrza, mimo że na tym terenie nie obowiązywał, ludzi było zdecydowanie mniej. Nikt nie zainteresował się tym że jednooki wchodzi głębiej. Nie dawno padało, więc w lesie było sporo błota, a powietrze pachniało wilgocią i gnijącą ściółką. Kolejny plus, bo mocne zapachy dobrze ukrywał nowego drapieżnika wychodzącego do lasu. Niestety... Tutaj szczęście Rivera zaczęło się kończyć. Gdy od ruin dzieliło go ostatnie kilkaset metrów, do jego nozdrzy dotarł intensywny metaliczny zapach. Krew... Dużo krwi. Gdy tylko podszedł bliżej było jasne, że ktoś bardzo nie życzy sobie obcych... W lesie rozstawione były "zakazy wstępu" w postaci głów zwierząt z wydłubanymi oczami, nabitych na wbite w ziemię pale. Lisy... Sarny... Króliki... Ich krew spływała w dół tworząc coś co w wyjątkowo psychopatyczny sposób przypominało fose. Tu zaczynał się kolejny problem... Zapach krwi był bardzo intensywny... Trudno dla nie wprawionego nosa było wychwycić inne i to na tyle precyzyjnie by uznać na pewno czy nie było danej osoby w środku. Wejście stało otworem... Nikt nie kręcił się wokół jak ostatnim razem, jednak w lesie było zupełnie cicho. Ani ptaki... Ani owady nie wydawały dźwięku. Zupełnie jak by wszyscy czekali na to co wydarzy się za chwilę.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPią 25 Sie 2023, 20:39

Przechodząc przez las, gdzie mógł i dojrzał, tam skubnął z krzewu kilka jeżyn, jakichś borówek. Z tego wszystkiego zapomniał całkowicie o tym, by cokolwiek zjeść w drodze na magazyny. Nie było mowy o tym, by mógł się w pełni nasycić kilkoma drobnymi owocami, jednak zawsze było, choć częściowe napełnienie brzucha i na jakiś czas mógł zapomnieć o głodzie. Nie mniej, gdy już będzie po wszystkim, dobrze będzie, jeśli wrzuci coś na ząb. Zadowoliłby się nawet jakąś padliną, choć oczywiście wolałby królika. Trochę się rozmarzył i czuł niemalże na języku gorącą, metaliczną, ale jakże smaczną króliczą posokę, dopiero po chwili sobie uświadamiając, że nie był to wcale wytwór jego głodnej wyobraźni, a rzeczywistość przesiąknięta odorem krwi i rozkładających się powoli głów zwierząt. Zatrzymał się właśnie przed pyskiem jakiegoś młodego lisa, którego głowa była jedną z wielu nabitych na pale. Dałby sobie rękę uciąć, że ostatnim razem tego nie było. Poczuł, jak krew w nim zawrzała i niemalże całe futro na jego grzbiecie się podniosło, przypominając tysiące drobnych kolców. Zabijanie zwierząt dla pożywienia to jedno, ale coś takiego... I to jeszcze innych drapieżników... Nie daruje temu potworowi tej bezczelnej zniewagi.
Poszedł jeszcze kawałek przed siebie, zdając sobie sprawę z tego, że ta bestia była w okolicy i czekała. Z jakiegoś powodu wiedział, że ktoś po niego przyjdzie. Tylko jak to było możliwe? Nie wszedł na teren jego prowizorycznego obozowiska przy ruinach kaplicy, to była ewidentna pułapka i nie zamierzał dać się w nią złapać. Było cicho jak przed burzą, a to był dla niego wystarczający dowód na to, że coś było nie tak i lepiej było nie ryzykować kolejnego kroku dalej.
Zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Drzewa, jakieś krzaki i powalone konary... zwyczajny las. Nic, co mógłby wykorzystać na swoją korzyść do dogodnego ataku z zaskoczenia. Chyba że... Spojrzał w górę, szukając gałęzi, która byłaby w stanie go utrzymać i z której miałby łatwą możliwość zeskoczenia prosto na niczego niespodziewającego się wilkołaka pod nim. To mogłoby się udać. Zwłaszcza z pomocą krwi Virgo, mógłby sprowadzić K9 do miejsca, w którym chciałby, aby ten się znalazł. Gdyby jeszcze strategicznie rozplanował zapas krwi, którą od niej dostał, może mógłby go "zamknąć" w wonnej pułapce, przytłoczyć go, czy raczej zamroczyć tym zapachem z każdej jego strony. Nie miał zbyt wiele czasu na wykonanie tej pułapki, bo prawdopodobnie zegar ruszy, gdy tylko otworzy fiolkę. Dlatego w pierwszej kolejności postanowił posprawdzać okoliczne liściaste drzewa, a raczej ich gałęzie, na której mógłby się przyczaić. Jeśli taką znalazł i go utrzymała, gdy się wdrapał w swojej pośredniej postaci, wciągnął na górę swój plecak, wyjął fiolkę i po zeskoczeniu na dół odkorkował ją i rozlał po najbliższej okolicy, starając się o to, by jak najbardziej zamknąć wonny okrąg dookoła siebie, wylewając choćby po kropelce, a najwięcej wylewając na samym środku. Po czym znów wdrapał się na drzewo i cierpliwie czekał.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPią 25 Sie 2023, 21:24

W zasadzie sam fakt że domyślił się, że ktoś go szuka nie był specjalnie trudny do ogarnięcia. Nie gdy było się wilkołakiem i na pierwszym patrolu zweszylo się dwa inne, podobne stworzenia... Wyjątkowo blisko swojej kryjówki. Była duża szansa że nie spodziewał się jako takiego ataku bezpośrednio a jego "płot" miał być swego rodzaju ostrzeżeniem. Trudno jednak powiedzieć co siedziało w głowie tego stworzenia. Mimo że River obchodził z dystansem kryjówke potwora, nic się nie wydarzyło. Gdyby nie fakt, że na bocznej ścianie suszyło się mięso i skóry zabitych zwierząt, a bliżej lini drzew ktoś dziś rano rozwiesił pranie na gałęziach, można by stwierdzić, że miejsce było opuszczone. Obok powiewających, schnacych na drzewie dwóch męskich i jednej dziecięcej koszulki stał też pieniek z siekierą wbitą w nie do końca rozłupany kawałek drewna. To bliżej tego miejsca, River mógł dostrzec potężny dąb, z gałęziami które z łatwością mogły go utrzymać. Wyglądało na to... Że otrzymana od wampirzej królowej krew, naprawdę miała być kluczem do bezpieczniejszego wykonania zadania. Widać to Viktor dobrze przemyślał. W zasadzie... River nie musiał długo czekać. Ledwo zaczął tworzyć swój krąg a po drugiej stronie ruin rozległo się wycie. Wycie drapieżnika który zwietrzył ofiarę. Jednooki musiał się spieszyć jeśli chciał go zaskoczyć a nie zastać złapany z fiolką pełną tak znienawidzonego przez stwora zapachu. W zasadzie... Ledwo drapał się na swoją gałąź, a stwór pojawił się przed wejściem do ruin. Był... Dokładnie taki jakim zapamiętał go River. Czerwone ślepia, zdarta skóra z połowy pyska i części boku. Wydawał się... Zdziczały? Otumaniony? Szalony? Trudno jasno to określić. Długi język zwisał z boku pyska, dyszał ciężko jak by biegł tu kilometrami a nie z łąki z tyłu. Jego oczy były... Rozbieganie i dzikie. Szedł z wysoko uniesioną głową łapiąc trop, spotykając się przy tym o swoje własne zostawione tu rzeczy. One nie miały znaczenia... Nic nie miało znaczenia, jedynie ten zapach... Chciał ją dopaść... Rozszarpać tą okropną przyczynę swojej udrenki. Warczał gardłowo gdy podchodził do drzewa, dosłownie orał nosem ściółke w jaką wsiąkła rozlana grew i gdy tylko było jej odrobinę więcej w jednym miejscu rozrywał liście... Drapał i kopał zupełnie jak by mógł z nią walczyć.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPią 25 Sie 2023, 21:55

Znalazł idealną dla siebie gałąź i sprawdził od razu, czy rzeczywiście byłaby w stanie go utrzymać. Cały czas jednak zastanawiał się nad tą dziecięcą koszulką... Czyżby to miało jakiś związek z tym, jak podczas zwiadu jednookiego, K9 zniknął w środku pozostałości po kaplicy? Z drugiej strony, mógł to być zwykły śmieć, komuś wiatr porwał pranie i przywiał tutaj, a ten po prostu wziął to ze sobą, by wykorzystać jako szmatkę, czy opatrunek. Ale czy wtedy myślałby o tym, by to uprać? Pokręcił energicznie głową, wyrzucając z siebie te myśli. Powinien w pełni skupić się na swoim zadaniu, swoje podejrzenia będzie mógł sprawdzić, gdy będzie już po wszystkim.
Wniósł plecak na gałąź i tak zabezpieczył, by ten nie spadł na ziemię, nawet gdyby River go przypadkowo potrącił. Upewnił się jeszcze, że jego rzeczy się dobrze trzymają i nie będzie ich musiał zbierać z ziemi, po czym przystąpił do realizacji planu z rozlaniem krwi Virgo. Nie zamierzał się przy tym ociągać, bo wiedział, że w tym momencie czas nie działa na jego korzyść. Rozlał krew tak mniej więcej dookoła siebie, uważając, by nie wylać nic na siebie czy w to przypadkowo nie wdepnąć i czym prędzej wdrapał się z powrotem na gałąź, zabierając fiolkę ze sobą i pospiesznie wpychając ją do plecaka, słysząc, jak jego cel się zbliża. Przylgnął płasko do gałęzi, praktycznie się do niej przytulając całym ciałem i czekał, tłumiąc w sobie chęć zemsty i żądzę krwi, by nie dać im sobą zawładnąć. Jeden mały błąd mógł kosztować go życie. Nie zamierzał ryzykować, choć całe jego ciało wręcz boleśnie rwało się do tego, by rozerwać na strzępy tego potwora.
K9 znalazł się praktycznie pod nim, ale zeskoczył z zębami i pazurami na jego kark oraz grzbiet, dopiero gdy bestia zaczęła szaleńczo rozrywać ziemię, gdzie wsiąkły krople krwi wampirzycy. Wykorzystując impet upadku, mógł dość głęboko zatopić swoje zęby, wgryzł się z całej siły w to plugawe ciało, które zniszczyło jego rodzinę i nie zamierzał puszczać, choćby miał przy tym stracić wszystkie zęby, warcząc przy tym wściekle. W jego oku też było widać szaleńczy amok i mało brakowało, by zaczął toczyć pianę z pyska.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPią 25 Sie 2023, 22:30

Wokół było tak cicho... Mogło się wydawać że cały świat zamarł w oczekiwaniu, gdy K9 zbliżał się do pułapki, a River przylgnął do drzewa w bezruchu. Cały las zamarł z jednookim. Jedyne dźwięki pochodziły od potwora pod nim który w dzikim amoku rwał na strzępy liście. Można było się spodziewać że gdy River runie na niego, ten wyda z siebie skowyt, spróbuję się usunąć, uciec w zaskoczeniu... Nic bardziej mylnego. Nawet się nie zająknął gdy River wgryzł się w futro mutanta. Zareagował niczym wściekły pies... Nie strachem, ale agresją. Z dzikim rykiem, nie przejmując się że próbując go zrzucić zostanie ranny, wygiął pysk żeby złapać napastnika i zerwać go z siebie choćby z własnym mięsem w jego zębach. Tyle że w pierwszym podejściu złapał protezę. Zupełnie się tego nie spodziewał. Jego zęby boleści zjechały z piskiem po metalu łapy, wydając nieprzyjemny zgrzyt. Bynajmniej go to jednak nie zniechęciło. Był wściekły... Tak bardzo, musiał... Musiał rozerwać przyczynę swojej niedoli, River nie miał aż takiego znaczenia. K9 traktował go jak upartego komara i tyle. Jak koń na rodeo zaczął skakać i obijać się o pobliskie drzewa, byle tylko zrzucić intruza. Nie dawało to jednak wielkich efektów. Dlatego K9 postanowił wykorzystać jeszcze ziemię. Z warkotem rzucił się na grzbiet, na ziemię wstał, otrzepał się i uderzył idealnie plecami o rozpadającą się ścianę. Kilka nawet spadło. Wstał, nie poddawał się i kolejny raz uderzył grzbietem o ziemię... Raz drugi trzeci. Przerwa na ściankę... I od nowa. Aż podczas jednego z tych uderzeń nie zrzucił wrecie poobijanego Rivera. Faktycznie... Siła woli jednookiego była nie złomna. Mimo że spadł, to ani na chwilę nie puścił swojej zdobyczy. Po grzbiecie k9 popłynęła krew, podobnie z resztą jak z kawałka futra otrzymanego dalej w pysku. Nie zraziło to również potwora, teraz widział Riwera i w całej swojej furi postanowił na nic nie czekać, tylko zaatakować. Był... Naprawdę silny i szybki, silniejszy niż Sam czy wampiry jakie postawił przed wilkołakiem Viktor. Chociaż... Może jego ruchy można było upodobnić do ostatniego przeciwnika jednookiego. Zaszarzował pewien że dosięgnie go swoimi kłami. W pierwszej chwili gdy River zbierał się z ziemi lekko zamroczony ilością uderzeń nie zdarzył zrobić uniku. Na szczęście k9 nie chciał jego... Tylko ją. Więc wyrzucił go w powietrze i kilka kroków w tył. Pewien że pozbył się natręta wrócił do nasiąknietej krwią ziemi, rwąc dalej liście na coraz mniejsze kawałki.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 566
Punkty aktywności : 1505
Data dołączenia : 04/10/2022

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptyPią 25 Sie 2023, 23:01

Od samego początku zdawał sobie sprawę z tego, że być może nie zabije tym atakiem od razu potwora, skoro siła z jaką zaciskał szczęki, wcale nie malała, a z każdą chwilą tylko coraz mocniej się zakleszczał na karku K9. Trudno jednak powiedzieć, że się przy tym nie przeliczył. Nie spodziewał się, że stwór będzie miał jeszcze siły i energii, by szaleć po okolicy jak jakiś rozwścieczony byk, używając wszystkiego, co się natrafiło do wykorzystania, by tylko zrzucić z siebie wgryzionego jednookiego. Był jednak zdeterminowany i mimo bólu, jaki odczuwał za każdym razem, gdy K9 uderzył nim o ścianę czy ziemię, nawet przez myśl mu nie przeszło, by go puścić. Nie wspominając o tym, że najcichsze zaskomlenie czy pisk nie wydobyło się z jego gardła, a jedynie coraz bardziej narastający, wściekły warkot, który powoli zaczynał bardziej przypominać, jakby wydawane było przez całe stado, a nie jednego wilka.
K9 w końcu dopiął swego i zrzucił z siebie jednookiego, ale tylko dlatego, że w tym wszystkim został mu od ciała oderwany kawałek mięsa z futrem, które River wypuścił z pyska dopiero po chwili, gdy zbierał się z ziemi po tych wszystkich uderzeniach. Długo nie ustał na łapach, bo K9 momentalnie na niego zaszarżował i wyrzucił do góry. Skrzywił się, ale nie zamierzał się poddać. Wygiął w powietrzu ciało, by móc upaść na ziemię w najdogodniejszej do kontrataku pozycji, albo żeby chociaż zminimalizować obrażenia od upadku. Pokręcił energicznie głową i otrzepał się, z powrotem stając na wszystkich łapach. Od razu też wystrzelił do przodu, by złapać K9 za tylną łapę i mu ją wykręcić w stawie, spodziewając się, że mógł nie mieć wystarczających możliwości, by mu ją choć trochę wyszarpnąć czy odgryźć. Jednocześnie celował tak, by w razie czego, gdyby K9 próbował się odwinąć kłami, znów mógłby użyć metalowej łapy jako obrony przed jego szczękami. Choć nie wykluczał, że ten mógłby się ograniczyć jedynie do wierzgania i kopania jednookiego jak koń, skoro i tak potwór nie czuł żadnego bólu.
Powrót do góry Go down
Online
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3328
Data dołączenia : 05/06/2019

Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 EmptySob 26 Sie 2023, 15:22

Jedno trzeba było przyznać Robertowi... Stworzył niesamowitego potwora. Zdawał się nie męczyć i nie czuć w ogóle bólu. Fakt że River gryzł, czy nawet wyrwał kawał skóry z futrem, nie robił na nim wrażenia. Ale to akurat nie była niespodzianka dla samego jednookiego. Po ostatnim starciu na k9 zostały jedynie blizny... Mimo poważnych ran... Nie zginął. Teraz też prawdopodobnie będzie trzeba czegoś więcej niż skoczenia na niego z drzewa. Gdy stwór odrzucił natrętnego wilka, ten faktycznie w ostatniej chwili zmienił pozycje ciała i wylądował robiąc drobny przewrót. Stwór chyba nie spodziewał się - O ile w ogóle można tu było mówić o jakimkolwiek myśleniu - że River nie odpuści. Chciał wrócić do przerwanego zajęcia, szukając rozbieganym spojrzeniem krwawych śladów które znalazł wcześniej. Odwrócił się tyłem i to faktycznie był jego błąd. Siła jaką zaprezentował River gdy tylko złapał łapę przeciwnika... Była niesamowita...chyba nawet on sam się jej nie spodziewał. Gdy przekręcił głowę... Rozległo się głośne pęknięcie... Wyłamał kość. Przez moment stwor stracił równowagę i zatoczył się na przeciwny bok. Zęby jednookiego cięły głęboko, gdyby nie fakt że k9 skręcił ciałko i spróbował się faktycznie podwinąć, pewnie już stracił by nogę. W pierwszej chwili, faktycznie chwycił zębami metalową kończynę... Tyle że teraz spodziewał się nieprzyjemnego metalu pod spodem. Zacisnął zęby aż metal zajęczał boleśnie i szarpnął, odrywając napastnika od siebie i przewracając na ziemię. Chciał od razu na niego skoczyć... Przyspilić do ściółki i wgryźć się w gardziel kończąc jego żywot, ale gdy tylko spróbował się unieść... Znów upadł. Może i nie odczówał bólu... Ale fakt że tylna łapa ledwo wisiała na kilku sciegnach nie pomagał utrzymać ciała w równowadze. Warknął wpatrując się czerwonymi ślepiami w Rivera i gdy tylko złapał równowagę na trzech łapach chciał się zamachnąć na Rivera celując pazurami w jego jedyne oko. Jednak nie miał wielkich szans powodzenia... River dzięki uszkodzeniu jego nogi miał wiele czasu na unik i kontratak. Tyle że... Metalowa łapa po ostatnim ugryzieniu, zareagowała nieco później niż zwykle... Pazury k9 przesunęły tuż obok oka. Na szczęście... Sama gałka oczna została cała... Na nieszczęście... Krew zaczęła spływać po pysku utrudniając mu widzenie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mokradła    - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mokradła    Mokradła    - Page 6 Empty

Powrót do góry Go down
 

Mokradła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Ziemia niczyja :: Bagna-