Gdy chciałam odpowiedzieć poczułam mocniejsze szarpnięcie i jęknęłam odchylając się w tył, zaraz jednak szeroko się uśmiechnęłam. Odnalazłam jego dłoń na moim biodrze i nakryłam ją swoją.
- Chyba ci już mówiłam... - urwałam na chwilę czując jego gwałtowniejsze ruchy. Zatracałam się w przyjemności jaką mi dawał przymykając oczy.
- Lubię czasem dać ci poczucie władzy... - dokończyłam odchyliłam się tak żeby go pocałować ale jednocześnie nie odsuwać się zbyt od niego.
- Czasem... - wyszeptałam po czym nagle się odsunęłam na tyle żeby nasze ciała się rozłączyły.
Byłam cała rozpalona więc nie chciałam żeby trwało to zbyt długo, silnym pchnięciem powaliłam wampira na łóżko przytrzymując na moment jego ręce w nadgarstkach po obu stronach głowy sama siadając na nim w rozkroku. Dopiero teraz opadłam na niego pozwalając żeby jego członek znów zagłębił się we mnie z cichym jęknięciem z mojej strony.

Na początku zdziwiłem się nagłym ruchem wampirzycy, ale z szerokim uśmiechem opadłem wygodnie na łóżko. Spojrzałem wampirzycy w oczy, gdy ta mnie dosiadała i zaraz wykorzystałem fakt, że mam obie ręce całkowicie nieskrępowane. Oczywiście obie zaraz znalazły się na ciele Virgo. Przesunąłem nimi niecierpliwie po jej bioderkach i brzuchu, by szybko umieścić obie na jej piersiach. Na początku jakby niepewnie je ścisnąłem, po czym nagle zacisnąłem je mocno.
Aż jęknąłem lekko, gdy Virgo nabiła się na mnie i przymknąłem na chwilę oczy, akcentując swoją rozkosz, jakiej mi dostarczała zaciśnięciem dłoni ponownie na jej piersiach.

Unosiłam się i opadałam na niego coraz szybciej. Oparłam dłonie na jego ramionach żeby złapać równowagę cicho pojękując za każdym razem kiedy zanurzał się we mnie. Kiedy ręce wampira objęły moje piersi westhnęłam i zacisnęłam z rozkoszy ręce lekko przebijając paznokciami skóre mojego kochanka.

Zamruczałem z przyjemnością, gdy Virgo przyspieszyła ruchy, oddając się rozkoszy mnie ogarniającej. Przymknąłem na chwilę oczy, po czym otworzyłem je i syknąłem lekko, gdy poczułem, jak długie paznokcie kochanki rozcinają mi skórę. Moje oczy błysnęły z żarem pożądania w nich wypisanymi. Przesunąłem jedną rękę z piersi wampirzycy na jej pośladki i dałem jej kolejnego, tym razem zdecydowanie mocniejszego klapsa.

Syknęłam i spojrzałam na niego oczami świecącymi pożądaniem. Tym razem ja zaczełam gwałtowniej i w szybkim już tempie opadać biodrami na jego przyrodzenie czując jak wkrótce osiągne szczyt przyjemności. Przejechałam paznokciami z ramienia na jego klate i na chwilę nachyliłam się zlizując drobną stróżke krwi z cichym jęknieciem. Czułam jak ogarnia mnie gorąco a krew kochanka dodatkowo mnie nakreca potęgując skurcze w dolnych partiach ciała.

Westchnąłem ciężko, gdy poczułem, jak wampirzyca kosztuje mojej krwi. Zacisnąłem mocno rękę na jej piersi, by zaraz ją też przenieść na jej tyłek. Czułem, jak kielich rozkoszy wypełnia się coraz szybciej i szybciej, aż w końcu przelewa się. Zacisnąłem mocno obie ręce na pośladkach wampirzycy i jęknąłem lekko, czując spełnienie.

Jęknęłam czując jak jego ręka się zaciska po czym sunie po mojej skórze. Świeża krew która zaczęła krążyć w moich żyłach dodatkowo potegowała całe to doznanie. Krótko po tym jak wampir doszedł moje ciało przeszedł jak by impuls elektryczny i rownież osiągnęłam spełnienie. Na chwile opadłam na swojego kochanka łapiąc oddech, po czym pocałowałam go pare razy w mostek i zsunęłam się z niego kładąc się obok na plecach.

Uspokoiłem powoli oddech i zamruczałem cicho, zadowolony i spełniony. Obróciłem się po chwili na bok i spojrzałem na kochankę. Przesunąłem powoli po jej ciele palcem, zaczynając na udzie, a kończąc na szyi. Nachyliłem się do niej lekko i pocałowałem jej pierś, następnie ruszyłem ustami wyżej, by w końcu złożyć na jej ustach namiętny, długi pocałunek. Gdy rozłączyliśmy się na chwilę, powiedziałem z żarem w oczach:

- Może to banalne, ale też uwielbiam ci oddawać władzę, Virgo.

Polozyłam ręke na swoim czole kiedy poczułam lekkie laskotanie jego palca na mojej skórze. Kiedy zaczął mnie całować zamruczałam i odpowiedziałam na jego pocałunek lekko muskając palcami jego ramiona na których nie było już nawet śladu po wcześniejszych skaleczeniach. Uśmiechnęłam się słysząc jego słowa.
- miałeś rację... Banalne słowa są na prawde miłe. - westchnęłam.
Przymknęłam na chwilę oczy, teraz to już zdecydowanie byłam wykończona. Po głowie chodziło mi kilka myśli ale nie chciałam zaprzątać sobie nimi głowy teraz. Obrociłam się na bok żeby móc na niego spojrzeć.
- mogła bym tak kłaść się spać codziennie - szepnęłam palcem kreśląc kuliste wzory na jego klatce piersiowej.

Pieściłem przez chwilę leniwymi, podłużnymi ruchami ciało wampirzycy, sycąc wzrok i dotyk jej bliskością. Przykryłem nas oboje z powrotem kołdrą. Ot stary nawyk, ale jakoś nie potrafiłem bez tego zasnąć.
- Jesteś piękna, Vi - szepnąłem do niej i delikatnie pocałowałem. Objąłem ją ramieniem, kładąc się samemu na plecach. Powoli gładziłem jej włosy, raz po raz rozczesując jakichś niesforny kosmyk.
- Aczkolwiek wymęczyłaś mnie w tym momencie już doszczętnie, moja droga! - dodałem, lekko się śmiejąc.

Słysząc jego komplement przez moment serce mocniej mi zabił, uśmiechnęłam się i przysunęłam bliżej. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej jedną rękę kładąc na mostku wampira i zamruczałam cicho. Było mi na prawdę dobrze po prostu tak leżeć w jego ramionach. Czułam też jak moje powieki robią się ciężkie gdy usłyszałam jego słowa zaśmiałam się odsłaniając swoje białe kiełki.
- I vice versa Roderyku! Nie zdziw się jeśli zaraz po prostu przestanę się odzywać i zasnę. - nachyliłam się i dałam mu całusa w policzek po czym wróciłam do swojej wcześniejszej wygodnej pozycji. Powoli odpływałam w objęcia Morfeusza.

Zamruczałem cicho, po prostu ciesząc się z jej bliskości. Gładziłem jej plecy, gdzieniegdzie się zatrzymując na dłuższą chwilę. Przyjemnie ciepło rozlewało się po całym moim ciele, gdy coraz bardziej i bardziej odpływałem do świata snów.
- Mhm, nie krępuj się Vi... - powiedziałem tylko cicho i zamknąłem oczy. Wziąłem jeden głębszy oddech i westchnąłem, by zaraz po tym zasnąć.

Zasnęłam głębokim snem i całkiem szczerze dawno tak dobrze nie spałam. Pomimo tych wszystkich problemów jakie zesłał na nas ten dzień cudowne było ciepło rozchodzące się po moim ciele kiedy czułam na sobie ręce wampira. Nie byłam pewna która godzina gdy się obudziłam, ostrożnie wysunęłam się z ramion swojego kochanka starając się go nie obudzić.  Pozbierałam swoje rzeczy i cicho jak kot wyszłam z sypialni i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się, miałam dziś dużo lepszy humor. Westchnęłam przeczesując włosy palcami i zarzuciłam je wszystkie na plecy. Znalazłam na dole swoją torebkę i wyjęłam telefon stwierdzając że mam dwie wiadomości. Na tą od brata uśmiechnęłam się. Koniecznie chciałam z nim porozmawiać jednak najpierw chciałam pojechać na wzgórze. Wyjęłam z torebki pudełko tabletek i połknęłam jedną po czym otworzyłam drugiego sms'a. Chwilę przyglądałam się zdjęciu jakie dostałam jednak nie czułam potrzeby odpisywać na to. Przymknęłam lekko oczy po czym i pudełko i telefon schowałam z powrotem na dnie torebki. Wspięłam się po schodach z powrotem na górę i cicho wślizgnęłam się do sypialni i położyłam na boku, przyglądając się śpiącemu mężczyźnie. Nie chciałam go budzić, sam też miał swoje zmartwienia i wolałam żeby się wyspał jednak nie mogłam się oprzeć żeby lekko musnąć jego skórę ręki.

Spałem zaskakująco dobrze. Co ciekawsze, spałem niemalże bez snów. Niemalże. Niemniej jednak, było to dla mnie jak błogosławieństwo. Nie spałem już, gdy Virgo wróciła do łóżka. Uśmiechnąłem się lekko, nie otwierając oczu i mruknąłem cicho do wampirzycy:
- Już mnie szefowa goni do pracy? Okrutna jesteś... -uchyliłem leniwie jedno oko po tych słowach i sięgnąłem do policzka Virgo, powoli gładząc go wierzchem dłoni.

Zaśmiałam się gdy się odezwał i przysunęłam się bliżej.
- A może zaczniemy od "dzień dobry"? - uśmiechnęłam się i pocałowaiam go.
Przytuliłam się do wampira, kładąc głowę w zakłębieniu jego szyi i westhnęłam.
- Jednak...muszę jechać na wzgórze... Przebiore sie i pojade pomówić z bratem. - przygryzłam lekko dolną wargę.
- dostałam dziwnego sms'a...

Odwzajemniłem z ochotą pocałunek i pogładziłem wampirzycę po włosach. Nie miałem specjalnie motywacji, żeby wstawać teraz. Ale cóż...

- Dobry dobry, z tobą z całą pewnością dobry - przeciągnąłem się lekko z zadowoleniem.
- Pogadaj, macie pewnie sporo do omówienia. A ten sms - myślisz, że to może od tego łowcy dziwnego? Cholera go wie, na co go stać. A i nie zapomnij wspomnieć o nim bratu.

Uśmiechnęłam się na jego słowa i uniosłam lekko na łokciach tak żeby spojrzeć na niego.
- Wiesz że cię uwielbiam? - pogładziłam wierzchem dłoni jego policzek.
- Ale nie sądzę że to ten łowca... Skąd miał by mój numer? Z resztą... Wysłał mi tylko zdjęcie... Jak by karty do tarota? - to było pytanie ale bardziej do siebie samej niż do wampira.
- spokojnie, powiem mu... A ty? Jakieś plany na spotkania z pogawędkami o których powinnam wiedzieć? - spojrzałam na niego zaczepnie.

Rozkoszowałem się chwilę jej dotykiem, przymykając oczy, po czym nagle złapałem jeden jej palec z usta i przygryzłem lekko.
- Jak mi mówisz, to wiem! - otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się ciepło do wampirzycy.
- Może od Belli? Ja jestem całkiem niezły w zdobywaniu numerów, jak już wiesz, on też może być - zastanowiłem się na głos i pokręciłem głową, odpowiadając na kolejne pytanie - Dzisiaj chyba zostaję w domu. Tak myślę.

Zamruczałam cicho, wstałam na moment żeby usiąść na nim okrakiem kładąc ręce po obu stronach jego głowy i pocałować go długo i namiętnie.
- Chcesz żebym mówiła ci to częściej? - szepnęłam i oderwałam się od niego.
Na wspomnienie o zdobytym numerze wywróciłam teatralnie oczy po czym westchnęłam.
- Może... - zamyśliłam się na chwilę.
- Jeśli chcesz... możesz jechać ze mną... Chcę pomówić z bratem sama... muszę mu się przyznać do kilku grzeszków - zaśmiałam się łobuzersko.
- Ale możesz pojechać ze mną do domu, podobno z resztą mamy tam jakiegoś gościa! A potem poczekać na mnie aż postanowimy z Natem co dalej. Możesz też oczywiście odmówić... może... spotkamy się później?

- Hmmmm...słowa są bardzo miłe i w ogóle, ale... - przesunąłem obiema rękoma po bokach wampirzycy i złapałem na chwilę jej bioderka, po czym z ochotą dałem jej klapsa na dobry początek dnia - Ale wolę twoje czyny, niż słowa!
Zastanowiłem się chwilę nad jej słowami apropo organizacji dnia. W końcu po krótkim namyśle zadecydowałem.
- Jedź sama, pogadajcie sobie i zastanówcie się, co z tymi wampirami i łowcami i innym świństwem zrobić. Ja skoczę do baru jak już się będę czuć na siłach i pogadam z Bellą. Trzeba dbać o lojalnych pracowników!

Syknęłam cicho po czym spojrzałam na niego mrożąc oczy niby zła, zaraz jednak nachyliłam się żeby dać mu całusa w czoło, nos i usta po czym lekko uszczypnęłam zębami jego skórę na szyi.
- Zgoda... uważaj na siebie.. - powiedziałam trochę poważniej po czym wstałam.
- Gdyby coś się działo to daj znać - poprawiłam swoją koszulę i przeczesałam włosy układając je na prawym ramieniu.
- Albo jak byś się stęsknił - ostatni raz podeszłam do niego i go pocałowałam na pożegnanie. Po tym zniknęłam w drzwiach sypialni, zbiegając na dół. Ubrałam swoje szpilki, wzięłam torebkę i na moment zatrzymałam się przy drzwiach. Przeszło mi przez myśl że przy następnej okazji będę musiała z nim porozmawiać. Już wcześniej powinnam była to zrobić jednak dalej nie znalazłam jakoś na to okazji. Odrzuciła na razie tą myśl i wyszła z mieszkania. Auto oczywiście stało tam gdzie je zostawiła, nie myśląc już wiele wsiadłam na miejsce kierowcy i ruszyłam do tego przeklętego miejsca które niestety było jej domem.

[c.d]

Wtopiłem jeszcze na parę chwil twarz w poduszki, zaciągając się słodkim zapachem, jaki pozostał po Virgo. I widocznie znów zapadłem w sen, bo wstałem dopiero gdy swym krzykiem obudził mnie kruk. Westchnąłem lekko, ale dałem mu napić się swojej krwi. Ot taki rytuał, który z siły przyzwyczajenia chyba zostanie z nami na wieki.

- Jedz jedz maleńki. Nigdy nie wiadomo, czy nie będzie to twój ostatni posiłek, prawda? - kruk odpowiedział mi zaskakująco inteligentnym spojrzeniem, po czym odleciał lekko i usiadł na szafie. Jego ulubione miejsce, którego jednak bał się zająć, póki była wampirzyca.

Zaścieliłem łóżko i wykonałem wszystkie niezbędne poranne czynności domowe. Gdy już ubrany miałem zamiar klęknąć do modlitwy, coś mnie tknęło. Co prawda przeklęta gwiazda poranna była już wysoko na niebie, to przecież od czego w końcu są samochody. Wyjąłem telefon i szybko wykręciłem numer po taksówkę. Zszedłem na dół, by jeszcze raz z podziwem stwierdzić, że sługa rodziny Tenebris jest naprawdę geniuszem w swym fachu.
Po paru minutach wyszedłem z mieszkania, zamykając jak zawsze drzwi na trzy zamki. Jak najszybciej otworzyłem drzwi taksówki. Korzystałem z usług tego taksówkarza tak długo, że witaliśmy się już zwykłym "cześć" niż oficjalnym "dzień dobry". Ciekawe, co o mnie myślał.

- Do kościoła, jeśli mogę prosić.
- Oczywiście. Muzyka ta sama, co zawsze?
- Oczywiście.

Trochę jej zajęło odnalezienie tego miejsca. Mimo to jednak trafiła. Była zaskoczona widząc tak piękną posiadłość. Coś pięknego. Cicho westchnęła otwierając drzwi wejściowe i niepewnie przekroczyła próg Apartamentu.
- Szefie...
Zawołała niepewnie nie wiedząc co ma myśleć. W końcu nie znała go, nie wiedziała czy pomaga bo naprawdę mu zależy na jej dobru czy po prostu to jakaś brutalna pułapka. Na szczęście jak na razie wszystko było dobrze. Weszła do środka zamykając za sobą drzwi i rozejrzała się dookoła. Pięknie, tak pięknie nigdzie nie było. Zachwycona rozglądała się jeszcze przez chwilę by zaraz potem powoli skierować się w poszukiwaniu łazienki. Musiała doprowadzić siebie do porządku a bez tej ważnej czynności, nie widziała dłuższego możliwego bytu jej osoby. Gdy w końcu znalazła ją wzięła długą kąpiel i w końcu gotowa wyszła w samym ręczniku. No niestety...musiała przeprać chociaż ręcznie swoje rzeczy. Modliła się teraz tylko by Roderyk nie pojawił się znienacka.

Otworzyłem drzwi, marszcząc lekko brwi. Były zamknięte tylko na jeden zamek. Potem przypomniałem sobie, że przecież zaprosiłem Mirabelle do siebie i westchnąłem z ulgą. Jednak nie byłem taki stary.
Po wejściu do mieszkania zamknąłem drzwi, ale nie przekręciłem żadnego z zamków, w oczekiwaniu na Virgo. Uznałem, że Bella poszła spać, nigdzie bowiem na dole się nie krzątała i ruszyłem do kuchni. Wyjąłem butelkę wina i dwa kieliszki. Kusiło mnie, by dolać krwi, ale i tak za dużo jej ostatnio spożywałem, a moje zapasy nie są przecież nieskończone. Rozsiadłem się wygodnie w salonie i przymknąłem oczy, lekko przysypiając.

Kiedy dojechałam na miejsce i zgasiłam silnik oparłam na moment głowę o kierownice. Wiedziałam mniej więcej co chcę powiedzieć i tak jak powiedziałam Nathanielowi nie miałam zamiaru łamać nikomu serca. Liczyłam że Roderyk zrozumie ale ściskało mnie aż w żołątku ze strachu. Wysiadłam z auta i poprawiłam włosy idąc do drzwi. Odruchowo nacisnęłam na klamkę ale byłam zdziwiona że drzwi tak po prostu się otworzyły. Przeszło mi przez myśl czy znów coś się stało jednak w pokoju panował porządek. Zamknęłam drzwi cicho przekręcając zamki gdy doatrzegłam wampira na kanapie. Zdjęłam żakiet i buty żeby nie hałasować i podkradłam się do wampira. Nie mogłam się powstrzymać od tej przyjemności i pocałowałam go delikatnie.
- Nierozważnie tak zostawiać otwarte drzwi... -szepnęłam siadając na nim.
W końcu być może to nasze ostatnie spotkanie, nawet jeśli ojciec przestanie być problemem to nie byłam pewna czy Roderyk będzie chciał do mnie wrócić.