Uśmiechnęłam się półgębkiem. Astrid naprawdę miała zadatki na ciętego wilkołaka, i bardzo dobrze - ciężkie czasy idą.
- Zdziadziały staruch to się zgodzę. Czemu nie zostanę alfą? Hm... - zamilkłam na chwilę. - Właściwie się nad tym nie zastanawiałam nigdy. Chyba wychodziłam z założenia, że lepiej poprawiać po kimś, niż kiepsko dowodzić - wzruszyłam ramionami, sięgając po dokładkę mięsa. - Choć nie jesteście pierwszymi, którzy mi to sugerują. Zastanowię się nad tym.
Miałam już pełny brzuch, ale w mojej lodówce nie było takich pyszności, więc stwierdziłam że lepiej najeść się na zapas. Dodatkowo alkoholu we krwi miałam z kolei zbyt mało, więc każdy gryz próbowałam popijać dużymi łykami.
Zerkałam co jakiś czas bezwstydnie na łowczynię siedzącą przy stole. Jak źle musiało jej być u swoich, że przychodzi do wrogów.
- Co proponuję? - powtórzyłam usłyszane pytanie, a kawałek mięsa wypadł mi z ust na blat. Wytarłam go palcem, by przełknąć i powrócić spojrzeniem do Fili. - Problemy są dwa - rozpoczęłam, nachylając się do dziewczyny. - Zbytnie rozbicie wilków, jak widzisz każdy uważa co innego, oraz Tenebris. Choć tak naprawdę nieważne kto by rządził tym miastem, i dopóki są to wampiry, nie jest dobrze. Pijawki mają to do siebie, że jak raz gdzieś postawią stopę, to chcą tu zostać. Dodatkowo zbyt długo żyją i nudzi im się ten kawałek ziemi, który już mają. Wolałabym się nie spoufalać z nikim, ale jeśli to pomoże przywrócić równowagę w okolicy, to można zawrzeć pakt z łowcami. Z tym że nie do końca im ufam. Ale wampirom ufam jeszcze mniej. Trochę patowa sytuacja. Chyba żeby założyć coś w rodzaju sojuszu między przywództwami wampirów, wilków i łowców, ale do tego też wolałabym się nie uciekać. Najchętniej to wybiłabym wszystkich nie naszych i byłby spokój. Ale to trudne i nieco niehumanitarne.