a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyPon 09 Sty 2023, 20:20

Był naprawdę niepocieszony, gdy Leah mu wprost przyznała, że zamierzała stanąć przy jego boku podczas starcia z tamtą bestią. Bez znaczenia czy miałby to być jej dawny znajomy, czy ktoś zupełnie obcy. Doceniał jej wsparcie i chęć pomocy, ale jedna bliska mu osoba już przez niego zginęła. Nie chciał, by to się powtórzyło, nawet jeśli Leah była zupełnie inna niż Karan, dużo silniejsza i zdecydowanie bardziej doświadczona w walce. Może nawet bardziej niż Jednooki, zwłaszcza jeśli chodziło o wilczą formę. Nie mniej pojawiły się w nim obawy po jej słowach i był bardziej niż przekonany, że gdyby Leah również... Wątpił, by miał siły i tym razem pozbierać się po kolejnej stracie. Chciał ją odwieść od tego pomysłu, ale nic nie powiedział. Wolał nie ryzykować, że jego stanowczy protest i kłótnia w tym temacie, zachęciłyby ją jeszcze bardziej. Wolał więc zostawić to bez komentarza i cicho liczyć na to, że Leah zapomni o tym, gdy się pożegnają. Poza tym chyba niepotrzebnie się martwił o jej współudział w tym starciu, jeśli okazałoby się, że to faktycznie jakieś zmutowane zwierzątko wampirów, które wymknęło im się na spacer. W takim wypadku powinien spodziewać się, że znajdzie tego potwora gdzieś w mieście, a raczej wątpił, by Leah zdołała wytrzymać w mieście kilka godzin. A co dopiero długotrwałe poszukiwania czy przyczajenie się na potwora. Wychodziło na to, że niepotrzebnie zaczął się stresować i martwić o Leah.
Podziękował, gdy przyniosła piwo, upił z niego i po zjedzeniu pianek ze swojego kija, nabił kolejną garść słodkich, mięciutkich pianek. Uwielbiał słodycze, nawet jeśli kleiła się przez nie cała jego twarz. No może nie cała, ale okolice ust na pewno. Mimo to wszelkiej maści słodkości były jego słabym punktem. Można by powiedzieć, że nałóg równie duży, co jego zamiłowanie do piwa. Z tą różnicą, że słodycze rzadko kupował, raczej korzystał, ile wlezie, gdy był nimi częstowany. Chociaż... czy to nie on czasem płacił za te pianki?
- Tak byłoby najlepiej, aczkolwiek wydaje mi się, mogę mieć oczywiście złudne wrażenie, że najważniejsze jest wsparcie ze strony innych członków stada. Wtedy doświadczenie nie jest tak ważne, bo można by go z czasem nabrać, nauczyć się wszystkiego od innych - podsunął bez większego przemyślenia, po prostu od razu wypowiedział na głos, co mu do głowy przyszło.
Może nie miał możliwości spędzić czasu z innymi wilkołakami z tutejszego stada, ale na pewno zdążył zauważyć, że taka sfora funkcjonowała zupełni inaczej niż zwykła grupa ludzi, nawet starych znajomych. Tych kilka godzin z Jeremy'm, ich powrót podsunął mu wyobrażenie tutejszej watahy, jako jednego organizmu. Inaczej nie umiał sobie wytłumaczyć tego, że potrafili przekazywać sobie szczegółowe informacje na odległość i to bez pomocy komórki. To, jak Astrid udało się ich znaleźć, wiedzieć, z której strony lasu będą wychodzić, było po prostu niezwykłe. Był bardzo zafascynowany tym, ile mógłby się od nich nauczyć, o swojej własnej, wilczej naturze. Był pewien, że jeszcze wielu rzeczy o sobie samym nie wiedział.
- Biorąc pod uwagę twoje problemy z orientacją w kuchni, myślę, że zdołałbym przeżyć do przybycia pani Rity i się za nią schować, nim w końcu znajdziesz tę chochlę - odparł bez zawahania, zarażając się śmiechem od Leah. W pewnym momencie jego oko lekko błysnęło, jakby sobie coś przypomniał. Opanował tę dziką wesołość i zdjął pianki z ogniska, starając się nie patrzeć na kobietę obok.
- Tak właściwie, o której się jutro spodziewać pani Rity? Wiesz... nie chciałbym przyprawić o zawał, gdybym przez przypadek wyszedłbym w samym ręczniku z łazienki, bo zapomniałbym ubrań - zagaił, z trudem powstrzymując się, by się nie roześmiać. Miał pewien pomysł i potrzebował przy tym pomocy starszej kobieciny. Oczywiście nie zamierzał wysłać jej na tamten świat za pomocą swojej golizny.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyWto 10 Sty 2023, 21:48

Tu akurat miał sporo racji... Niecierpiała tego miasta. W zasadzie nawet nie wiedziała czemu czuła do niego aż taką niechęć. Jasne... Smród, bród, brak przestrzeni, ilość kłębiących się ludzi na pewno nie pomagała jej go polubić. Jednak na pewno były w nim też bardziej znośne miejsca, a ona i tak nawet nie myślała żeby je poznać. Jeśli ten potwór był w mieście to niewątpliwie zadanie Leah było by utrudnione. Miasto było dla niej jak... Jak kryptonit dla Supermana. Jednak ona nie znała podejrzeń co do pochodzenia stwora i ewentualnego zamieszania w to wampiry. Kto wie... Może jak by wiedziała to miała by większą motywację do szukania w mieście? Pomogła by Riverowi i dopiekła trochę tym krwiopijcą. Kolejny powód żeby River się nie przyznawał do swoich układów. Zdjęła upieczone pianki i włożyła je pokolei do ust. Nie była jakąś wielką fanką słodyczy... Lubiła je, prawda ale zdecydowanie bardziej nie mogła doczekać się tego Skwierczącego prosiaka.
- Chyba że jest się młodzikiem przekonanym o słuszności swojej racji. Zamiast się uczyć od starszych, przynosisz katastrofę. Ja była bym raczej takim alphą... W sumie wychodzi na to że miała bym coś wspólnego z. Flynem. - przyznała półżartem zjadając ostatnią piankę.
Była naprawdę rozbawiona, trudno było się uspokoić gdy River kontynował. Przetarła łezkę która że śmiechu spłynęła jej z oka.
- Wystarczy wypłoszyć cię do lasu i twoja orientacja w terenie będzie działać na moją korzyść! - odpowiedziała mu wreszcie powoli się uspokajając.
Spojrzała na niego kiedy zadawał pytanie... Z początku wydało się jej... Dziwnie. Kiedy jednak zdradził powód swojego pytania zaśmiała się.
- Spokojnie, przypnę cię łańcuchem do budy jeśli za dużo wypijesz. - odpowiedziała półżartem i ustawiła kij piekąc kolejną porcję pianek.
- Koło ósmej, z reguły jest trochę później. Pierw robi śniadanie, mnie budziła parę razy jeśli sama nie zwlokłam się z łóżka do jedenastej, może dwunastej. - przyznała już bardziej poważnie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptySro 11 Sty 2023, 17:48

- No nie wiem. Jakoś nie jestem przekonany. Skoro miałabyś być zagładą tego stada, to on zdecydowanie jest zakałą - odparł z lekkim uśmiechem, choć miał świadomość, że jego żart z użyciem podobnych do siebie wyrazów, mógł nie być najwyższych lotów. Trudno, nie wszystkie żarty muszą być dobre. A też nie był komikiem, by mu jakoś specjalnie zależało na rozbawieniu drugiej osoby. Poza tym uważał, żer zawsze lepiej tak odpowiedzieć, dla podtrzymania żartu niż z pełną powagą zrobić wykład o tym, dlaczego się nie zgadzał z opinią kobiety. Zwłaszcza że jego własna ocena mogłaby być nie do końca sprawiedliwa, biorąc pod uwagę, że Leah lubił, a z Flyna najchętniej zrobiłby dywanik przed kominkiem, chociaż ani on ładny, ani pożyteczny.
- Ej! - jęknął, zaraz udając, że jest obrażony, gdy wytknęła jego własne problemy z orientacją. Zresztą, dopóki o tym nie wspomniała, nie zwróciłby większej uwagi na to, że miał trudności z odnajdywaniem się na otwartej przestrzeni. Wcześniej, przed poznaniem Karan i zamieszkaniem w Venandi, nie musiał się zastanawiać, jak z punktu A trafić do punktu B, po prostu szedł przed siebie, gdzie go nogi poniosły. W mieście też początkowo się gubił, ale gdy tylko lepiej poznał okolice, z każdego w promieniu dwóch kilometrów mógłby trafić do domu z zamkniętymi oczami. Pił już chyba w każdej knajpie w pobliżu swojego mieszkania i przynajmniej odwiedził większość uliczek, biegnących nieopodal. O ile nie wszystkie.
- Ja nigdy nie uciekam - odpowiedział po chwili z łobuzerskim uśmieszkiem i raz jeszcze rzucił w nią szyszką. Ot tak. Żeby jasno dać do zrozumienia, że się jej w ogóle nie boi. Ba! Nawet jakby prowokował ją, by spróbowała go wypłoszyć.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - dodał zadowolony z siebie i bez pośpiechu oraz ostrożnie zaczął zjadać swoje pianki jedną, po drugiej.
Ne hasz udy - mruknął z pełnymi ustami, ani trochę nieprzekonany jej groźbą, za to niemalże rozpływając się od lepiącej mu całe usta ciepłej, ciągnącej się słodyczy. - Mmm... kocham pianki - zamruczał bardziej do samego siebie niż do niej i oblizał sobie usta, po czym napił się piwa.
Słuchał jej odpowiedzi i spojrzał w jej stronę z uśmiechem.
- No proszę, myślałem, że ranny ptaszek z ciebie. Nie spodziewałem się, że wywalenie cię z łóżka mogłoby być jakimkolwiek wyzwaniem - stwierdził zaczepnie. Odetchnął głęboko i oparł się zaraz wygodniej o swój pieniek z poduszką pod plecami, rozkoszując ogniskiem i nocną, wiejską aurą. Nawet nie skupiał się zbytnio na wilczym wyciu, słyszanym co jakiś czas, uznał je za nieodłączny element tej ogólnej sielanki, jak cykanie świerszczy latem, czy rechot żab nad wodą. Bez tego nie byłoby całej tej magii po zapadnięciu zmroku.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptySro 11 Sty 2023, 22:37

Przez chwilę... Milczała tylko zerkając na niegojak by nie złapała dowcipu, jednak po tej drobnej pauzie zmarszyła lekko brwi i parsknęłam śmiechem. Nie tyle z samego żartu co z jego poziomu i trochę tego że mimo wszystko ją to nieco bawiło. Nie skomentowała jednak go w żaden sposób tylko pokręciła rozbawiona głową.
W jej oczach ewidentnie był triumf gdy odwracała się żeby sprawdzić czy jej pianki nie są jeszcze gotowe, a River wyrzucał jej wytknięcie orientacji w terenie i do tego sugerowanie jego tchórzostwa. W zasadzie w to drugie tak naprawdę nie wierzyła, nie był tchórzem... Wręcz przeciwnie. Zwyczajnie bawiło ją jego przewrażliwienie na tym punkcie. Kiedy jednak po raz kolejny dostała szyszką... Powoli odwróciła głowę i uniósł lekko jedną brew. Odczekała aż połknie pianki i uśmiechnęła się promiennie.
- To się jeszcze okaże... - odpowiedziała na jego pierwsze słowa... Że nie ucieka.
Podskoczyła do niego i... Naprawdę niczym starsze rodzeństwo złapała, drugą ręką czochrając mu włosy. Trzymała nawet jeśli zaczął się wyrywać, wypuszczając dopiero po chwili i od razu odskakując na bezpieczną odległość rozesmiana.
- Pozory mylą... Pamiętaj jestem jak niedźwiedź, chętnie przespała bym zimę... Chyba że budzi mnie zapach jajecznicy robionej na boczku. - odpowiedziała zaczesujac palcami niesforne kosmki włosów które jej pouciekały z kucyka.
- Ty dziś wstałeś dużo przede mną w końcu. - wypomniała chociaż nie trzymała już urazy.
Tutaj... Z dala od miasta mogli być sobą, kiedy River wsłuchiwał się w dźwięki otoczenia, gdy delektował się tym miejscem. Była pewna że by się tu odnalazł... Może nawet jako członek stada. Ona nie umiała się odnaleźć ale River... Mógł jeszcze tyle rzeczy zobaczyć... Poznać. Była przekonana że kilka jeszcze będzie miała okazję sama mu pokazać. Oczywiście jeśli tylko będzie chciał i miał na to czas.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyPią 13 Sty 2023, 11:51

- Hm? - mruknął, zerkając na nią z lekko uniesionym kącikiem ust w pewnym siebie uśmieszku. Jej ostrzeżenie nadal nie robiło na nim wrażenia, nie była dla niego nawet najmniejszym zagrożeniem. Na pewno nie dosłownie, bo tego, że się na niego zaraz rzuci, w ogóle się nie spodziewał.
- Ej! Co t...?! - krzyknął naprawdę zaskoczony jej zachowaniem. Początkowo nawet się próbował wyrwać, choć zaraz odpuścił, pozwalając się po prostu ponieść tym wygłupom i jedynie się z nią chwilę siłując.
- Puszczaj! Ratunku! - zawołał ze śmiechem.
Spróbował uwolnić swoją rękę na tyle, by móc ją lekko złapać za boczek w tym "magicznym", czułym punkcie. Chyba wyczuła, że coś kombinował albo zwyczajnie miała szczęście, bo nie zdążył przeprowadzić swojego odwetu, gdyż odskoczyła od niego.
- Nie wiem, czy wiesz, ale to oznacza wojnę - powiedział ze śmiechem, poprawiając sobie przy tym włosy.
Początkowo potrząsnął energicznie głową, by względnie same się ułożyły, opadając mu przy tym na twarz, po czym przeczesał je dłonią do tyłu, zgarniając srebrne kosmyki ze swoich oczu. A raczej oka. W całej tej "dziecinnej" szarpaninie zapomniał o butelce z piwem między swoimi nogami, ale widocznie była postawiona w strategicznym miejscu, gdzie nie miała możliwości się przewrócić. Inaczej poczułby, że robi mu się mokro.
- Jajecznicy na boczku powiadasz? - zapytał, szczerząc się do niej złowrogo i zaraz zachichotał przebiegle pod nosem, niczym stereotypowy główny zły z filmów.
- Dobrze wiedzieć - dodał, nagle zmieniając swój wyraz twarzy na najbardziej niewinny, na jaki było go stać, biorąc pod uwagę, że czarna przepaska i blizny spod niej wychodzące raczej nie ułatwiały mu osiągnięcia tego efektu.
Urodził mu się w głowie pomysł na idealną zemstę za ten nagły atak na niego. Był strasznie ciekawy, czy ten sposób na obudzenie jej zadziała również w środku nocy i jaką Leah będzie miała wtedy minę. Już się nie mógł doczekać, aż wywinie jej taki dowcip. Co prawda w takim wypadku jego pomysł na zrobienie jej słodkiej niespodzianki na śniadanie raczej się nie uda, skoro wolała jajecznicę z boczkiem, ale nie zrażał się. Najwyżej będzie więcej dla niego. Może pani Rita zechce się poczęstować.
- Miałem ważny powód - odparł spokojnym, zadowolonym z siebie tonem. I to od razu, bez namysłu. - Poza tym jestem przyzwyczajony do wczesnego wstawania. Albo raczej niezbyt długiego spania. Przed pracą spałem kilka godzin w ciągu dnia, później może jakaś drzemka podczas nocnej zmiany - wyjaśnił dość niedbale, bo sen nie był dla niego najważniejszym elementem dnia.
Napił się piwa, wpatrując się z lekkim uśmiechem w płomienie. Relaksował się otaczającą go naturą, ogniskiem i miło spędzonym czasem w towarzystwie Leah. Nie przyznałby się do tego, bo kolidowałoby to z jego priorytetami, ale naprawdę mu się tutaj podobało. Świeże powietrze, spokojna okolica... raj dla jego wilczej połowy. W sumie, skoro nie miał pracy i załatwi wszystko, co miał w planach w mieście... może przeniesienie się w te okolice i ponowne życie jak wilk nie było takim złym pomysłem? O ile August albo jego synalek, nie postanowią pozbyć się kalekiego samotnika ze swojego terytorium.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptySob 14 Sty 2023, 21:37

Niewinna bitwa naprawdę ją rozbawiła, nie spodziewała się odwetu, w każdym razie nie takiego jaki planował, wychodziło więc na to że miała szczęście odskakując w odpowiedniej chwili. Zrobiła to głównie dlatego że nie była pewna czy nie ruszy za nią aby się zemścić. On jednak wyraźnie miał inne plany... Szczwany lis. Pokazała mu język na deklaracje "wojny". Wróciła na swoje miejsce unosząc lekko brew gdy zachichotał niczym mroczny bohater z bajki.
- Nie odważysz się... - powiedziała mrożąc złowrogo oczy.
Oczywiście cały czas była w tym wesołym nastroju i traktowała to jako przekomarzania.
Nawet gdyby obudził ją w środku nocy ale świeżo zrobioną jajecznicą na boczku, pewnie udawała by obrażoną ale wizja jak specjalnie wstaje po ciemku i idzie do kuchni dla żartu szczerze by ją bawiła. Tym razem to ona rzuciła w niego szyszką jak by dodatkowo miało to poprzeć jej ostrzeżenie. O niespodziance jaką planował nie miała oczywiście pojęcia, jednak nie ważne co planował, na pewno by to doceniła. Zdjęła kolejną upieczoną piankę i włożyła do ust. Mało się nie zakrztusiła gdy stwierdził że miał dobry powód na to by dziś wcześnie wstać. Miała o tym zdecydowanie inne zdanie i teraz tylko pokręciła głową uśmiechem.
- Jesteś niemożliwy... - mruknęła jedynie wpatrując się w ognisko.
Wspomnienie jego pracy było ciekawe... Opowiadał wiele razy o swojej przeszłości... O wiele rzadziej o tym co robił teraz. Wiedziała gdzie mieszkał... Że brał udział w walkach i miał kota.
- Gdzie pracujesz? Nie brzmi to zbytnio na pracę marzeń. - zapytała i uniósł swoją butelkę żeby wypić kilka łyków piwa.
Zerknęła na niego kiedy miał odpowiedzieć, jednak tylko na chwilę jak by chcąc go tym zachęcić do powiedzenia czegoś więcej. W zasadzie... Wiedziała że sprawa z śmiercią Karan jest... Świeża. Dopiero teraz jednak pomyślała o tym jak wyglądało mieszkanie Rivera kiedy zjawiła się tam po jego kotkę. Był... Sam, była ciekawa jak sobie radził z tym wszystkim, ale nie chciała o to pytać żeby go nie przygnębiać już dzisiaj. Zaliczyli dość smutnych sytuacji na dziś. Może spróbuje go wypytać jutro? Gdy i tak będą zmierzać do dawnego miejsca obozowania Troya. Klimat będzie zdecydowanie bardziej pasował.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptySob 14 Sty 2023, 22:39

- He, he... no to zobaczymy - odparł z groźbą w głosie, święcie przekonany o genialności swojego planu, choć zarwanie nocki, by zrobić jej psikusa, faktycznie mogło być obusiecznym ostrzem. Ona będzie najedzona, a on niewyspany. Niezbyt opłacalny biznes, aczkolwiek po jedzeniu, jeszcze tak ciężkim, jak jajecznica trudno było chyba później zasnąć, więc może jednak to on byłby zwycięzcą.
Gorzej, jeśli rozbudzona i najedzona Leah i jemu nie pozwoli wrócić do łóżka. Niee... Nie jest aż tak okrutna. Na pewno nie byłoby aż tak źle. Co prawda tej nocy mogła raczej spać spokojnie, bo nie planował dziś wcielać swojej zemsty na niej w życie. Był całkowicie padnięty po tym całonocnym błądzeniu po lesie, a i jeszcze wcześniejszej nocy, gdy pozwoliła mu u siebie przenocować po walkach, nie spał przecież najlepiej. Chyba zasługiwał na to, by porządnie wypocząć.
Zaśmiał się rozbawiony, gdy oberwał od niej szyszką, nieudolnie próbując się osłonić jedną ręką, gdyby planowała rzucić w niego kolejną.
- Ale dzięki temu jeszcze ze mną wytrzymujesz - odgryzł się, tym razem to on jej pokazał język i sięgnął do koszyka, by wyciągnąć i otworzyć, pomagając sobie przy tym zębami, kolejną paczkę pianek. Wziął kilka, ile mu się w dłoni zmieściło i ponabijał je na swój kij.
W pierwszym odruchu powstrzymał się, by jej nie poprawić, że od wczoraj już nie pracował. Wzięcie łyku piwa zdecydowanie mu przy tym pomogło.
- Jestem stróżem na jednym z magazynów. Siedzenie na kamerach, nocny obchód raz na jakiś czas, sporadyczne wydawanie zapasowych kluczy, jak się jakiś zapodział. I masz rację, nie jest to nic ciekawego ani ambitnego, ale zawsze to coś. W obecnym stanie i tak nie na wiele bym się zdał - wyjaśnił z promiennym, szczerym uśmiechem, unosząc lekko swój kikut i nim machając w stronę Leah, by wiedziała, co miał na myśli. Nie czuł się zbyt dobrze, z tym że ją okłamywał, w sensie, z tym że niby nadal pracował, ale już i tak stanowczo za dużo się o niego martwiła i nad nim pochylała. Nie zamierzał być ofiarą losu i nie potrzebował litości.
- Ale przed tym wcale nie było ciekawiej. Odkąd pamiętam, robiłem na jakiś budowach, czy magazynach jako zwykły, szary pracownik fizyczny. Nie było to takie złe. Fakt, może wypruwałem sobie żyły za psie pieniądze, ale nigdy mi na nich zbytnio nie zależało - odpowiedział spokojnie, obserwując uważnie, czy jego pianki się za mocno nie przypiekają. Przekręcił lekko kij, aby względnie były równomiernie przypieczone.
- W ogóle... kiedyś chciałem być żołnierzem, ale gdy mogłem już składać papiery... cóż... Przez pamiątkę po siostrze zostałem odrzucony przez komisję lekarską, ale widocznie tak musiało być. Inaczej nie byłoby mnie teraz tutaj przy ognisku z tobą - zauważył z zadowolonym uśmiechem. Gdyby miał wybierać między dziecięcym marzeniem a spotkaniem być może najlepszej przyjaciółki, wybrałby oczywiście spotkanie Leah. Będąc w wojsku, nie spotkałby Karan, prawdopodobnie nie dożyłby spotkania swojej drugiej połówki i założenia rodziny. Nie mówiąc już o tym, że pewnie w ogóle nie znalazłby się nawet w okolicach Venandi.
- A ty? O czym marzyłaś jako dziecko? - zapytał zaciekawiony ani odrobinę nie tracąc dobrego humoru, choć istniało prawdopodobieństwo, że mogło być to spowodowane połączeniem zmęczenia z ilością wypitego do tej pory alkoholu.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyNie 15 Sty 2023, 10:19

Lepiej dla niego żeby nie niedoceniał jej zdolności do zasypiania w trudnych warunkach! A tak poważnie... Była oczywiście szansa że będzie miała problem zasnąć ale to i tak lepiej niż czatowanie i pilnowanie kiedy zaśnie żeby móc iść pogotować jajecznicę. Przynajmniej z jej punktu widzenia. Po za tym... Naprawdę powinien był wreszcie odpocząć. Po to go w końcu zaprosiła, żeby nie martwiąc się o śledzących go ewentualnych wrogów mógł odpocząć... Dojść do siebie. Na razie to ona odpoczywała, a on się nią opiekował... Czuła się z tym dziwnie nieswojo. Zaśmiała się na jego słowa o tym że z nim wytrzymuje. Było w tym trochę racji... Polubiła go w końcu za to jaki był. Trudno powiedzieć co musiał by teraz zrobić żeby zraziła się do niego.
- Stróż w magazynach? - wyrwało się jej mimowolnie.
To było... Zaskakujące, ale też... Pasowało do niego w jakiś sposób. Jego blizny budziły respekt, potrzebny komuś na takim stanowisku. Jednak to nie to wzbudziło w niej niepokój. Większość magazynów w Venandi należało do rodziny Tenebris. Czy wiedział? Czy wampiry wiedziały że miały wilkołaka pod samym nosem? Co zrobiła by ta suka gdyby się dowiedziała? Leah aż ciarki przeszły po plecach na samą myśl. Nie odezwała się jednak słuchając co jeszcze ma do powiedzenia.
- Czyli prawdziwy pies stróżujący... - pozwoliła sobie na drobny żart i puściła mu oczko.
Co do wcześniejszych zajęć, trudno było w to uwierzyć... Pasował jej na policjanta... Może strażaka? Kogoś kto pomaga... Pasował jej do klasycznej roli tego "dobrego". Chciała już powiedzieć że dobrze że się nie udało... Życie żołnierza jest... Kruche, niepewne... Cieszyła się że został i ostatecznie się spotkali. Wtedy jednak... Gdy on to powiedział na głos, może to pierwsze ilości wlanego w siebie alkoholu, ale lekko się nawet zarumieniła.
- Też się cieszę... Że cię spotkałam. - musiała przyznać szczerze starając się nie patrzyć na niego tylko skupić na ognisku.
- Gdyby nie ty... Pewnie ten dupek, wczoraj skręcił by mi kark. - przyznała jeszcze i dorzuciła drewna do ogniska.
Jeszcze chwila i prosiak będzie zdatny do zjedzenia. Nad jego pytaniem musiała się chwilę zastanowić. O czym marzyła? Nie robiła tego od czasów podstawówki...
- Moi rodzice prowadzili tu gospodarstwo rolne... Kiedyś były tu prawdziwe stada zwierząt. Lubiłam je... Więc może to trochę standardowe marzenie, ale kiedyś myślałam że skończę szkołe i pojadę do miasta na studia weterynaryjne. Mamy sporo osób które hobbistycznie umią to i owo... Ale prawdziwy weterynarz przyjeżdża z miasta. Miała bym tu co robić... - uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie.
Gdy konflikt z wampirami był... Cóż, w zawieszeniu, nie było większych problemów z wyjazdami. Odkryty wilkołak w mieście też nie robił takiej sensacji. Oczywiście nadal obowiązywały terytoria ale Tenebris nie zabraniała aż tak skrupulatnie ich obecności jak teraz. Zakaz bezsprzecznie dotyczył Augusta. Teraz prawdopodobnie każdy wilkołak uznawany był za szpiega czy skrytobójce.
- Nie pamiętam kiedy dokładnie dowiedziałam się o tym co spotkało rodziców... Na pewno byłam już po pierwszej przemianie. Byłam upartą nastolatką... W sumie.. Nie tylko nastolatką... Ale zaczęłam wagarować, skończyłam szkołe ale nie chciałam niczego robić dla tego stada. Sprzedałam większość zwierząt no i wyniosłam się od kobiety która się mną zajmowała. Pensjonat jest czymś co nie wymaga mojej obecności i ledwo minimum pracowników. W zasadzie... To nie żałuję. Tak naprawdę... Nie jestem dzięki temu do niczego uwiązana. Połowę roku mogę robić co mi się podoba... Drugą połowę muszę zjawić się tu chociaż raz na jakiś czas. No i nie musiałam spędzić kilku dobrych lat w tym okropnym mieście. - nie mogła darować sobie ostatniego zdania.
Być może gdyby czas studiów spędziła by wśród tego smrodu aut i tłumów nauczyła by sie to lubić, ale dziś naprawdę cieszyła się że nie musiała.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyNie 15 Sty 2023, 12:25

- W jednym - poprawił ją, choć po tym się chwilę zamyślił i lekko pokręcił głową. - Właściwie można tak powiedzieć, bo pracowałem w kilku w ciągu ostatnich miesięcy. Jakby to... powiedzmy, że nie mam szczęścia do pracy i praktycznie co chwila musiałem szukać sobie nowej. W obecnej jestem od miesiąca i zatrudnili mnie, bo ktoś z góry kojarzył mnie z walk. Chyba wygrał sporą pulę z zakładu, jak któregoś razu się podłożyłem - przyznał bez ogródek, zastanawiając się, czy może udałoby mu się odzyskać robotę, gdyby dogadał się z tym gościem, że znów da mu sporo wygrać z zakładów. Była to jakaś opcja, na razie jednak nawet lepiej było, że stracił pracę. Będzie mógł się w pełni skupić na swoich priorytetach.
- Rasowy - dodał ze śmiechem odnośnie jej żartu o psie stróżującym.
Uśmiechnął się lekko, patrząc w jej stronę, gdy przyznała, że również się cieszy z ich potkania i znajomości.
- Gdyby nie ty, pewnie rozszarpałbym na strzępy tamtych gości i niepotrzebnie ściągnąłbym łowców w te okolice - odparł, korzystając z okazji, że już się wymieniali tego typu wyrazami wdzięczności. Co prawda wiedział, że jego argument miał się nijak, wobec słów Leah, jednakże naprawdę był jej ogromnie wdzięczny, że się pojawiła i przepłoszyła bijących go organizatorów, nim się przemienił. Trudno było powiedzieć o nich, że byli niewinni, ale nawet w samoobronie nie chciałby zabić żadnego człowieka. Nigdy tego nie zrobił i nie zamierzał tego zmieniać. Nie chciał nikogo zabijać. Wyjątek oczywiście stanowił tamten wilkołak, przez którego stracił miłość swojego życia.
Kiedy przeszli na temat marzeń z dzieciństwa, słuchał jej uważnie, zdejmując w którymś momencie pianki z ognia i je bez pośpiechu zdejmując z kija i jedząc. Szczerze mówiąc, zaskoczyła go trochę tym, że chciałaby zostać weterynarzem i pomagać tutejszym zwierzętom. I prawdopodobnie również członkom stada, gdyby zaszła taka potrzeba, bo przecież sami byli po części zwierzętami. Nie wtrącał się w jej słowa, nie dzieląc się swoimi przemyśleniami, czy choćby przytaknięciem, że rzeczywiście miałaby tu co robić, nawet gdy zrobiła pauzę w swojej wypowiedzi. Siedział więc chwilę razem z nią w milczeniu, obserwując tańczące przed nimi płomienie i słuchał dalej, gdy kontynuowała. Ciekawiło go, czy wszystkie nastoletnie wilkołaki były trudnymi, zarywającymi szkołę uczniami, czy zależało to indywidualnie od dorastającego wilka. On też przecież w pewnym momencie zaczął się opuszczać w nauce i wagarować, a jak był na zajęciach, to praktycznie ciągle wywoływał jakieś bójki z rówieśnikami. A Lake... Ona chyba cały czas chodziła do szkoły aż do momentu swojej pierwszej przemiany, gdy zraniła go w oko i omal nie skrzywdziła ich przybranych rodziców. Od tamtej pory już więcej jej przecież nie widział.
- Czyli można powiedzieć, że większość roku masz wakacje. I... niby pytanie samo ciśnie się na język, ale domyślam się, że nuda ci raczej nie grozi. Z tyloma młodymi adoratorami dookoła, którzy co chwila cię raczą jakimiś końskimi zalotami - podsunął w żartach, opierając pusty kij po piankach o pieniek za sobą, by końcówka się nie zabrudziła, a na ten moment miał już dość klejących się słodyczy. Napił się piwa i odetchnął głęboko, upajając się zapachem okolicy i pieczonego prosiaka.
- Zazdroszczę ci takiego życia. Ja bym chyba szybko oszalał, nie wiedząc co ze sobą zrobić, gdybym miał tyle wolnego czasu - przyznał szczerze, przymykając oko, wyraźnie się relaksując tym wieczorem. Nadal trzymał w dłoni butelkę piwa.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyNie 15 Sty 2023, 14:17

Tym razem już na niego patrzyła, ba jak wspomniał o ustawianych walkach nawet lekko uniosła brew, nie skrytykowała jednak tego w żaden sposób. Gdy się poznali sama oddala zwycięstwo w swojej walce, co prawda w jej wypadku nie chodziło o pieniądze ale jednak nie czuła się na kogoś kto mógł by w ten sposób kogokolwiek osądzać. Sama jednak zwyczajnie nie wyobrażała sobie żeby przegrać walkę i wziąć za to pieniądze.
- Zawsze możesz poszukać innego zajęcia. W mieście pewnie jest o wiele większy wybór. Jeśli tam musiałeś często zmieniać pracę to może zwyczajnie potrzebujesz odmiany? Sama nie wiem... Wyobrażam sobie ciebie jako... - udała chwilę że się poważnie zastanawia, nawet przyłożyła palec wskazujący do brody przyjmując pozę "myśliciela".
- Jakiegoś Agenta Ubezpieczeń... Ooo albo boya hotelowego, świetnie ci wychodzi noszenie pakunków. - zaproponowała w sumie półżartem.
Po prawdzie naprawdę uważała że dobrze zrobiła by mu zmiana sceneri, chociaż niekoniecznie na którymś z tych stanowisk. Nie można było jednak odmówić że jako agent ubezpieczeniowy na pewno robił by wrażenie.
Zaśmiała się na jego odpowiedź i upiła kolejny łyk piwa.
- Wolę myśleć że uratowałam z opresji Ciebie niż jakąś bandę napakowanych drani którzy uważali się za lepszych i że zarobią wyżywając się na słabszym. - zakręciła lekoo butelką w swojej ręce.
Nie sądziła wtedy że im pomoże jakkolwiek... Chciała pomóc jemu. Oczywiście kiedy zobaczyła jak wgryza się w rękę tamtego gnoja, a jego oczy błyszczą złotem wiedziała że gdyby chciał, powalił by ich bez problemu. W zasadzie nie zastanawiała się czemu tego nie zrobił chociaż jego powódki były w jakiś sposób słuszne. Była wściekła na tamtych i nie ukrywała satysfakcji gdy mogła skopać im tyłki...dosłownie. Co do jej szczenięcych lat... Gatunek oczywiście nie definiował charakteru! Były dzieciaki które mimo wilczej krwi, były też przykładnymi uczniami! Zapewne... Gdyby zadbać o poziom wyładowania szczeniaków takich jak ona... Z mocno niezależnymi lub dominującymi charakterami, pewnie było by inaczej i w ich przypadku. Kobieta która się nią zajęła po śmierci rodziców była... Cudowna. Serdeczną, miła... Dobra. Dziś Leah wiele swoich wybryków żałowała nie dlatego że same w sobie były złe ale dlatego, że tak bardzo wtedy martwiły kobietę która w żadnym razie nie zasłużyła na wychowywanie takiego bachora jakim była ona. Prawdopodobnie w szczenięcych latach zabrakło jej kogoś kto naprawdę tupnął by na nią i ustawił do pionu... Nie zmieniało to winy Augusta, wręcz tylko pogłębiało w jej mniemaniu. Uśmiechnęła się od ucha do ucha gdy z rozmyślań wyrwał ją głos Rivera.
- To akurat dosyć słaba rozrywka... - przyznała przechylając lekko głowę na bok.
- Ale mówisz tak, bo nie próbowałeś. Tutaj... Nie da się nudzić, każdy dzień wbrew pozorom jest inny. Mogła bym spędzić całe życie tylko w wilczej skórze odkrywając nowe miejsca. Pierwszy miesiąc kiedy otworzyłam pensjonat wędrowałam tylko po tutejszych górach... Samo miasto czy nasza wieś są maleńkie w porównaniu z terenami które zajmuję przyroda. Niby znamy te lasy, a tak na prawdę jedynie te wydeptane ścieżki blisko domów. Gdy pójdziesz głębiej... Codziennie możesz odkrywać coś nowego. - no dobra... Może za bardzo pozwoliła się pochłonąć tej myśli.
Uśmiechnęła się lekko gdy doszło do niej że musiała zabrzmieć jak jakieś nawiedzone dziecko kwiatów czy tym podobny.
- Wiedziałeś że na długo przed Fostern i Venandi było tu miasto? Nie wiadomo co się z nim ostatecznie stało, biorąc pod uwagę że otaczające nas tereny są trudno dostępne dla ludzi, w lasach i na bagnach jest wiele niezbadanych miejsc. Lubię się między nimi włóczyć. Przejęte przez przyrodę tę miejsca są naprawdę piękne... Inne trochę upiorne. - wyjaśniła już bardziej po ludzku.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyNie 15 Sty 2023, 17:22

Spojrzał na nią odrobinę zaskoczony, gdy zasugerowała, że może za długo siedział w jednym rodzaju pracy i dlatego, tak często musiał ją zmieniać. To było miłe z jej strony, że tak pomyślała i aż głupio mu było przyznać się, że sam był winien tym zwolnieniom przez swoje zachowanie i nie wywiązywanie się z narzuconych przez pracodawcę obowiązków zawartych w umowie, które miał wykonywać. Nie spodziewał się jednak, że zaraz zacznie mu wymyślać inne branże, w których sprawdziłby się według niej. Dobrze, że nie postanowił się przy tym napić, bo na pewno by się zakrztusił.
- Jeśli wyobrażasz sobie mnie pracującego pod krawatem, to wydaje mi się, że wystarczy ci piwa na dziś - parsknął rozbawionym śmiechem, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową. Nawet na własnym ślubie nie był w garniturze tylko w jakiejś białej koszuli i względnie eleganckich spodniach, z których jak najszybciej się przebrał, gdy było już po wszystkim. Nie wyobrażał sobie siebie ubranego w coś takiego. Nie wspominając już o tym, że spędzenie w takim ubraniu ośmiu godzin minimum byłoby istną katorgą. Poza tym pokiereszowany facet jako agent ubezpieczeniowy, czy obsługa hotelu... raczej nie miałby zbyt wielu klientów. Bez ręki to nawet jako wykidajło raczej by się nie sprawdził, bo przez wchodzących nie byłby brany na poważnie za kogoś stanowiącego zagrożenie. Oczywiście do pierwszej szarpaniny, bo wątpił, by jakikolwiek podpity małolat dałby mu radę.
- Doceniam twoje starania, ale podejrzewam, że raczej, póki się nie zmienię, to raczej z każdej roboty mnie szybko wywalą. Wiesz... to nie pomaga zbyt długo być zatrudnionym gdziekolwiek. Powiedziałbym, że zdecydowanie przyspiesza moment zwolnienia z pracy - wyjaśnił z lekkim uśmiechem, unosząc butelkę, aby wiedziała, co miał na myśli. Jednocześnie starał się nie wchodzić w szczegóły, żeby nie zanudzać nimi Leah. Poza tym wydawało mu się zbędne, informowanie jej, że kiedyś potrafił spędzić w jednej pracy kilka lat, a od... tragedii, która go spotkała, nie był w stanie utrzymać jednej posady, choćby do końca okresu próbnego.
- Kurde! Aż tak bardzo widać, że jestem słabszy od innych? - zapytał z rozbawieniem, łapiąc ją za słówko. Rozumiał, o co jej chodziło, ale... nie mógł się powstrzymać, by wykorzystać okazję i się z nią trochę podroczyć. A przy okazji przypomnieć, że przy nim powinno się uważać na słowa, bo lubił je wykorzystywać przeciwko rozmówcy. Poza tym, jakie by jej tłumaczenia nie były i tak uważał, że bardziej pomogła nieświadomie tamtym, niż jemu. On by przeżył w obu przypadkach, oni niekoniecznie.
Parsknął cicho na jej opinię o tym, że nie bawiły ją te "końskie zaloty". Słuchał uważnie, gdy wręcz z namacalną pasją w głosie i entuzjazmem opowiadała, że w tych lasach jest jeszcze masa nieodwiedzonych przez nikogo miejsc. Przyjemnie się tego słuchało i uświadomił sobie dzięki temu, że gdyby zabrać stąd Leah i na siłę trzymać w mieście... byłoby to dla niej zapewne czymś gorszym nawet od pozbawienia jej wszystkich kończyn i pozostawienia przy życiu. To był dla niego najlepszy dowód, aby nigdy nie próbować jej stąd wyrwać, choćby na kilka godzin. Niby jest przysłowie, że wyciągnie się wilka z lasu, ale zdecydowanie nie dotyczyło ono Leah. Był wręcz przekonany, że broniłaby się wszystkimi możliwymi sposobami, byleby tylko zostać na bardziej zalesionych, niż zurbanizowanych terenach.
- Z Jeremy'm ukryliśmy się w jakich ruinach na bagnach, gdy uciekaliśmy przed łowcami. Wspomniał o mieszkającym tam potworze z bagien - odparł, zgadzając się tym samym z nią, że w okolicy było wiele tajemniczych miejsc. Nie mniej był mocno zaintrygowany informacją o tym, że było tu kiedyś miasto i tak po prostu zniknęło, nie wiedząc dlaczego. Ciekawe czy tamte ruiny były pozostałością po tamtym mieście, czy w jakichś innych tego typu pozostałościach udałoby się coś znaleźć na temat zniknięcia tamtego miasta. Może za jego upadkiem stał konflikt wilkołaków z wampirami?
- Może... kiedyś, jak pozałatwiam sprawy w mieście i przyjadę się trochę ponudzić w tych okolicach, zechciałabyś mi pokazać kilka swoich ulubionych miejsc? - zapytał, samemu nawet nie wiedząc po co. Chyba też już dzisiaj wystarczająco wypił i nie powinien wlewać w siebie więcej.
- Tylko wolałbym unikać terenów pokrytych wodą. Nie pałamy do siebie zbytnią miłością - podkreślił z rozbawieniem i zaraz się zaśmiał, może nawet trochę nerwowo przez samą myśl o zbliżeniu się do wody. Lęk z dzieciństwa, a potrafił trzymać nawet teraz.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyNie 15 Sty 2023, 19:12

Zaśmiała się i lekko uniósł swoją butelkę z piwem do góry.
- Żartujesz? Dopiero się rozkręcam... - powiedziała rozbawiona i wypiła kilka łyków.
Fakt... Nawet jej wyobraźnia miała problem z obrazem Rivera w garniaku. Nie zrażało jej to jednak, troktowała to mimo wszystko jako żarty. Może faktycznie powinien pomyśleć o zmianie pracy, chociaż nie aż tak radykalnym jak agent ubezpieczeń. Chociaż nie uważała żeby jego... "braki" akurat mu przeszkadzały. River miał według niej mylne pojęcie że to jak wyglądał działało na jego niekorzyść, ona uważała wręcz odwrotnie. Mógł by tego używać zdecydowanie jako swojego atutu. Faktu że mógł mieć problemy z alkoholem się w zasadzie nie spodziewała i gdy dał jej do zrozumienia że to przez to traci pracę szczerze ją zaskoczył. Z drugiej strony... Czy mogła go winić, po tym co go spotkało. Oparła butelkę na swoim brzuchu i chwilę po prostu się jej przyglądała.
- Ja tam bym cię zatrudniła. - odpowiedziała zanim kolejny raz przyłożyła butelkę do ust.
Gdyby podobne pytanie zadał przedwczoraj była by spłoszona i próbowała się wytłumaczyć z tego niefortunego doboru słów. Biorąc jednak pod uwagę ile tych niekomfortowych sytuacji mieli już za sobą ona tylko prychnęła że śmiechu.
- "Zero politowania dla kaleki!" - zacytowała go próbując naśladować jego udawany ton gdy to powtarzał i uśmiechnęła się.
- A ty jeszcze pytasz? - dodała już niby poważniej chociaż dalej z uśmiechem.
Fakt... Kochała te góry, lasy, bagna... Uwielbiała to poczucie wolności. Rozumiała że były osoby, nawet wśród wilkołaków którym pasowały wygody miasta. Ale jej bliżej było do dzikiego zwierzęcia niż kanapowca. W mieście się dusiła, tym bardziej była duża szansa że jeśli poszukiwania potwora którego ścigał River przejdą na Venandi, będzie radził sobie bez niej. Chociaż... Gdy nie wiedziała dziś czy wroci przemogła się dla jego prośby o opiekę dla jego kotki prawda?
- Też o tym słyszałam, chociaż spotkałam wiele różnych stworów w tych lasach, nie widziałam żadnego potwora. Ale wiesz jak to ludzie... Uważają za niego wszystko co wygląda inaczej. W tych lasach bywają kelpie... Biesy czy wije. Większość nie robi nikomu krzywdy póki ktoś nie wejdzie im w drogę. Ludzie zdumiewająco często lubią to robić. - zauważyła i wstała żeby upewnić się jak prosiak.
Obracała go gdy River zadał jej swoje pytanie... Wyjątkowo miłe pytanie. Nic dziwnego że wilkołak który raczej trzymał się miasta chciał zobaczyć więcej dziczy... Ale miło było gdy ktoś okazywał zainteresowanie temu czym samemu się interesowało. Miała już odpowiedzieć że z przyjemnością, chociaż wtedy dodał to o wodzie i Leah aż na chwilę spojrzała na niego usiłując ukryć uśmiech.
- Nie umiesz pływać? - zapytała wracając do wiklinowego kosza w którym schowała sztućce i talerze.
- Chętnie pokaże ci góry... To najbezpieczniejszy początek dla mieszczucha. - dodała zaczepnie i uśmiechnęła się.
Wyjęła nóż i wróciła do prosiaka. Skórka była spieczona tak że przyjemnie chrupała gdy odcinała parujący kawałek. Nie tak dawno jedli kanapki... Teraz pianki a i tak miała wrażenie że jej żołądek się aż obrócił. Nabiła kawałek na końcówkę noża i obejrzała czy mięso jest upieczone. Na dobrą sprawę, mogli zjeść go nawet na surowo, ale gdzie tu frajda z ogniska! Był idealny... Dlatego pomagając sobie drugą ręką odcięła udziec i podała Riverowi na talerzu.
- Goście mają pierwszeństwo. - oczywiście od razu wróciła po kawałek dla siebie.
Dopiero gdy miała już drugą nogę wróciła na swoje miejsce. Dziwnie było tak jeść z kimś... Jednak z reguły robiła to sama... Nawet wczorajszą sarnę zjadła w samotności. Ale z drugiej strony było też naprawdę miło, dlatego nie przejmując się jego obecnością wgryzła się w mięso niczym nie przypominając zwykłej dziewczyny która na spotkaniu z kolegami zamawia sałatkę. Nawet jej oczy na chwilę zabłysły na żółto.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyNie 15 Sty 2023, 20:16

Zaśmiał się i pokręcił głową. Zastanawiał się, czy normalnie, gdy była sama, też tyle w siebie wlewała, czy raczej powinien mieć wyrzuty sumienia, że sprowadzał ją na złą drogę.
- A ty chciałaś tylko jeden sześciopak wziąć - przypomniał z rozbawieniem. Alkohol i miłe towarzystwo to najlepsze czego można było chcieć od życia, by zapomnieć o otaczającym świecie i wszelkich troskach. Co prawda jak tak dalej pójdzie i będą na tyle zdesperowani, by pofatygować się po kolejny sześciopak piwa... poranek może nie być tak samo przyjemny co wieczór, a przygotowywanie jakiegokolwiek jedzenia byłoby jedynie gwoździem do trumny.
- Jako agenta ubezpieczeniowego? Czy żeby płacić mi za obijanie się przez większość roku? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Na pewno byłaby to kusząca oferta i nie tylko ze względu na to, że płaciłaby mu za siedzenie i nic nierobienie. Uważał, że byłaby najlepszym pracodawcą, jakiego kiedykolwiek mógł spotkać, ale nawet gdyby mu coś takiego zaproponowała, zapewne by odmówił. Zdecydowanie nie byłby w stanie przyjąć od niej żadnych pieniędzy, gdyby rzeczywiście nie miał nic do roboty i sobie zwyczajnie na nie nie zapracował, choćby czyszcząc boksy jej krów. Choć wideł raczej nie dało się używać tylko jedną ręką, prawda? Taczki na pewno nie. Miałaby z niego więcej kłopotu niż pożytku i jeszcze miałaby mu za to płacić? Mowy nie było.
Wybuchnął śmiechem, omal nie przewracając się na bok ze swoim piwem, gdy próbowała naśladować jego stałe powiedzenie.
- Ja tak wcale nie mówię! - wydusił, nie mogąc przestać się śmiać, aż łzy mu z oka pociekły. - Zero litości, nie politowania - poprawił ją, gdy udało mu się w końcu opanować i napił się piwa, które tylko wyjątkowym szczęściem się nie wylało podczas jego napadu śmiechu.
- Ale musisz przyznać, że z moich ust to zabawnie brzmi. Zwłaszcza po tym, jak wcześniej kogoś znokautuję jednym ciosem - podsunął, ogromnie z siebie zadowolony, że w ogóle wpadł na taki pomysł, aby używać swojego kalectwa jako wymówki w najbardziej strategicznych momentach, mimo posiadanych umiejętności bojowych. I ich niemal zabójczej skuteczności.
- O innych stworzeniach mieszkających w lasach, słyszałem. Na kelpie kiedyś wpadłem i gdyby siostra po mnie nie przyszła, pewnie nie byłoby mnie teraz tutaj. Dlatego, się trochę zdziwiłem, gdy Jeremy powiedział o potworze z bagien, który stoi na straży natury i jest niebezpieczny tylko dla tych, co krzywdzą rośliny lub zwierzęta na jego terenie. Zastanawiam się, czy to nie jakichś Leszy albo inne leśne licho - powiedział, mocno zainteresowany tym, jakie stworzenie mogło zamieszkiwać tamte bagna i czy rzeczywiście było zagrożeniem tylko dla tych, co zakłócali spokój lasu.
Uśmiechnął się. Nawet wyglądało, jakby chciał zakpić z tego, że nie umiał pływać i obrócić to w zwyczajny żart. Nie zrobił tego jednak, chyba przez ciarki, które przeszły mu po plecach, gdy wyobraził sobie, jak w następstwie jego "żartu" o tym, że nie umiał pływać, Leah zabrałaby go nad jakąś wodę. Spuścił lekko głowę, ale nie stracił uśmiechu z twarzy. Było mu po prostu trochę głupio przyznawać się do tego, że się czegoś bał. Jego męska duma wyraźnie w tym momencie cierpiała istne katusze.
- Chciałbym tak powiedzieć, ale niestety nie mogę, biorąc pod uwagę to ile czasu i energii poświęcili moi rodzice, by mnie, chociaż do kąpieli przekonać. Któregoś razu jak o tym opowiadali, Oliver pokazał mi blizny na swoich rękach. Ponoć pierwszego dnia, gdy przyprowadził nas do domu, tak się szarpałem i gryzłem, że po wykąpaniu mnie, musiał jechać na szycie - wyznał w końcu, upijając nieco z butelki z lekko zakłopotanym wyrazem twarzy. Szybko się jednak na nowo rozpromienił, gdy zgodziła się oprowadzić go po górach przy następnej możliwej okazji.
- Dziękuję. I smacznego - powiedział uprzejmie, przyjmując od niej talerz, który położył sobie na nogach. Wziął jednak udo do ręki dopiero wtedy, gdy i Leah miała już swoją porcję. Spojrzał na nią lekko zdumiony tym, jak rzuciła się na jedzenie, lecz zaraz się lekko uśmiechnął pod nosem, jakby odrobinę urzeczony tym widokiem. W końcu zabrał się za swoją porcję, choć nie pochłaniał jej bez opamiętania, jak Leah, a zamiast tego spokojnie odgryzał kawałki i je dokładnie przeżuwał, nim połknął. Nigdzie się nie spieszył i po prostu delektował się smakiem pieczonego prosiaka, choć po zjedzeniu tego, co mu nałożyła, nie czaił się na dokładkę, mimo że naprawdę mu bardzo smakowało. Po prostu nie jadał wiele, a poza tym widział, jak Leah pochłaniała swoją porcję i pomyślał, że będzie szczęśliwa, gdy będzie mogła zjeść więcej.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyNie 15 Sty 2023, 21:26

Święta prawda, to ona proponowała wzięcie jednego sześciopaka.
- No co... Nie spodziewałam się że tak bardzo trafił swój na swego. - odpowiedziała rozbawiona.
Spodziewała się w zasadzie że wypije jedno piwo i pójdzie spać, raczej nie było wielu którzy mieli ochotę pić w jej towarzystwie... W końcu kobietą nie wypada nie? Gdy stwierdził że zatrudni go jako agenta aż się zakrztusiła ze śmiechu.
- Myślałam raczej o psie stróżującym. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
Wywróciła w pierwszej chwili oczami gdy ją poprawił, ale jego śmiech zwyczajnie był zaraźliwy. Zwłaszcza że sama sytuacja była zabawna.
- Znając cię... Tak to zdecydowanie zabawne gdy widziało się jak wygrywasz starcie z napakowanym młodzikiem. - przyznała wesoło.
Na jego kolejne słowa chwilę się zamyśliła. Dzieciaki z miasta miały inne, straszne historyjki i lasach i bagnach niż te stąd. Głównie dlatego że wychowane tutaj żyły z poszanowaniem przyrody. Coś jej się jednak obiło o uszy o potworze który rzekomo zabił kilku pijanych nastolatków.
- To pradawne lasy... - przyznała jak by robiła wstęp do jednej z strasznych historyjek przy ognisku.
- Podobno faktycznie żyje tu Leszy, gdy rok temu doszło do starcia między wampirami las płonął. Głównie część po stronie Venandi ale kilku naszych kręciło się bliżej granicy żeby monitorować sytuację. Podobno go widzieli... Ale to specyficzne stworzenia, takich jak my uznają raczej za część swojej trzody do ochrony. Przynajmniej póki nie narozrabiamy. - uśmiechnęła się i wróciła do krojenia prosiaka.
- Słyszałam też że w Venandi jest miejska legenda o potworze z bagien. Podobno zmienia postać i zabija tych którzy odważą się zapuścić na jego teren. To jednak pasuje do dużej ilości stworzeń... I nadal wystarczy trzymać się zasady nie przeszkadzaj, nie niszcz to nic ci się nie stanie. - powiedziała jak by to było najbardziej oczywiste i najprostsze zasady.
W zasadzie... Właśnie takie dla niej były, a mimo to wiele osób nie potrafiło ich pojąć i wiecznie je łamało.
Co do wody... W zasadzie spodziewała się jakiegoś powodu jego strachu... Standardowej historii o tym jak wypadł z łódki podczas wakacyjnego pływania? Ktoś chciał go nauczyć pływać i wrzucił do wody? Nie spodziewała się zupełnie że to aż tak daleko zakorzeniony lęk. Zrobiło się jej... Znowu żal Rivera chociaż nie chciała dać tego po sobie poznać. Mężczyźni i ich męska duma, pewnie jeszcze czuł by przez to niepotrzebny wstyd.
- Pamiętasz coś? Z tamtego czasu... Zanim do nich trafiliście? Kiedyś słyszałam że człowiek jest w stanie zapamiętać naprawdę wczesne dzieciństwo, ale nie robi tego kiedy działo się coś o czym zwyczajnie nie chce pamiętać. - przytoczyła teraz rozmowę z panią psycholog z szkoły.
Gdy była młodsza przerabiała z nią śmierć swoich bliskich, dzieci zapamiętywały w specyficzny sposób... Czasem były to tylko obrazy, przebłyski chwili ale podobno kilkuletnie dziecko jest w stanie już poprawnie zapamiętywać wspomnienia.
- Smacznego. - odpowiedziała jeszcze zanim wgryzła się w nogę.
Może nie robiła tego jakoś przesadnie dziko... Ale tak, zdecydowanie bliżej jej było do dzikiego zwierzęcia niż damy. To był jednak znak że naprawdę jej smakowało! Niecodziennie była okazja na takie rarytasy, cicho westchneła kiedy odłożyła kości na talerz. On mógł się objadać słodkimi piankami, ona za to nie planowała odpuścić dokładki pieczonego mięsa. Wstała żeby je sobie dołożyć i na chwilę się zatrzymała spoglądając gdzieś za ogrodzenie. Kilka par świecących w ciemnościach oczu przechodziło dalej przez pole podczas zwiadu. Jak zwykle zatrzymali się na chwilę, a jeden z wilków zerknął w kierunku ogniska. Jak co wieczór... Upewniał się czy do nich nie dołączy. Może to wzrok w ciemnościach płatał jej figle ale wydawało się że przez moment zerknął na stronę gdzie siedział River i położył uszy. Tylko na moment by znów postawić je do nasłuchiwania. Zrobiła więc to co robiła zwykle.
- Nie pozwolisz mi chyba zjeść reszty samej? - zapytała z lekkim uśmiechem Rivera i odkroiła przód prosiaka czekając czy się zdecyduje.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyPon 16 Sty 2023, 00:12

- Następnym razem faktycznie trzeba będzie zacząć planowanie tego typu imprezy od załatwienia beczki z piwem. O ile nie całej cysterny - zauważył z lekko psotnym uśmieszkiem, gdy na nią spojrzał, jakby chciał przekazać, żeby nawet nie próbowała go do siebie zapraszać, jeśli nie dostanie przy tym, choć kropelki alkoholu. Nie było to oczywiście prawdą, bo przecież spędził prawie dwa dni, nie pijąc nic z woltarzem. Nie sądził, że będzie w stanie tak bardzo polubić kogoś, w tak krótkim czasie, a nie dało się ukryć, że lubił Leah, skoro zarwał nockę na poszukiwaniu wrednego gnoja, który ją uderzył.
- Ale gdy ja zaproponowałem, by mnie do budy przywiązać, to było: "Nieee! Jak tak można?!" - powiedział ze śmiechem, tym razem to on starał się udawać głos Leah, choć w trochę komiczny sposób. No i nie do końca tak to wtedy ujęła, ale przekaz był jasny, że gdyby się na coś takiego zdecydowała, zapewne ci "wtajemniczeni" zaczęliby wieszać na niej psy.
Uśmiechnął się i przyłożył dłoń do piersi, schylając głowę, jakby się kłaniał po udanym występie i z wdzięcznością przyjmował oklaski i wyrazy uznania ze strony widzów. Choć wcale nie wstawał przy tym z miejsca.
- Pradawne mówisz? - zamyślił się nad tym, po czym parsknął rozbawiony, gdy przez myśl przeszło mu wyobrażenie samego siebie i Leah u boku, ubranych w stylu Indiana Jones'a, gotowi na poszukiwania w okolicy Świętego Graala i innych skarbów.
- W sumie nie dziwię się, że atakują tylko tych, co zakłócają spokój. Sam bym się ostro wkurzył, jakby ktoś zrobił krzywdę Ajrisz, albo obudziłby mnie po ciężkiej nocy - powiedział spokojnie, może nieco żartobliwie, ale z drugiej strony takie powody wydawały się w sumie bardzo logiczne. No i proste, a prostota przecież królowała w przyrodzie. Nie było w niej miejsca na niszczenie dla własnej rozrywki i nawet do najmniejszego kamienia należało podchodzić z szacunkiem, bo nie wiadomo, czy czasem by życia nie uratował, czy to jako broń, czy element schronienia. Nie dziwił się więc, że ludzie nazywali potworami i uważali za zagrożenie wszystko, co było od nich inne i nierozumiane. Skoro głównie niszczyli przyrodę czy to dla własnej wygody, czy też rozrywki. Smutne, ale z drugiej strony nie można było ich winić, że stracili kontakt z naturą, skoro wychowywani są w taki, a nie inny sposób. Chyba najlepiej widać różnicę na przykładzie cywilizowanych ludzi i rdzennych plemion, jakiegoś regionu. Ba! Nawet po wilkołakach widać różnicę, żeby daleko nie szukać. Wprawdzie nie widział większego sensu w nadmiernej wycince lasu, żeby powstał nowy market czy osiedle, ale nie nadawał się do życia w lesie. Chyba że co noc miałby gdzie indziej "dom", bo do tego głównego bez przewodnika prawdopodobnie już nigdy by nie wrócił. Za to dla Leah wyjazd do miasta byłby pewnie karą gorszą od śmierci, a w tej spokojnej, wiejskiej okolicy, zawsze znalazłaby coś ciekawego i wartego uwagi.
- Byłbym kiepskim psem stróżującym - wypowiedział nieświadomie pod nosem to, co akurat przeszło mu przez myśl w tym momencie. Zdecydowanie był mieszczuchem. Kanapowcem nawet. Może nie jakimś torebkowym ratlerkiem, bo to psychopaci, ale tego typu psem, który kiedyś strzegł stad owiec, polował na niedźwiedzie, towarzyszył rzymianom podczas bitew, a którego obecnie polem bitwy była kanapa i pilnowanie czy miska jest pełna zawsze, gdy akurat zaburczy mu w brzuchu. Co prawda może nie było z nim jeszcze aż tak źle, bo instynkty jeszcze dawały coś o sobie znać, ale... czy na pewno, skoro nawet w samoobronie nie był w stanie na podobnych sobie użyć kłów.
Pytanie Leah wyrwało go z tych rozmyślań, choć zaraz do nich powrócił, starając się przypomnieć sobie coś, ale niestety na próżno. Pokręcił głową i napił się piwa, nie zbyt się przejmując tym, że nie może pomóc w znalezieniu przyczyny jego lęku.
- Nawet nie pamiętam tych akcji z kąpielą, jedynie przez to, że Mira i Oliver nam o tym opowiadali. Szczerze to nie czuję czegoś takiego, że ten dom i ci ludzie mogliby być dla mnie obcy - odpowiedział, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć w nocne niebo, jakby to mogło w czymś pomóc. Wciąż nic. Westchnął ciężko, aczkolwiek zaraz coś przyszło mu do głowy, bo spojrzał nagle na kobietę.
- Czasami śni mi się, że jestem pod wodą i nie mogę wypłynąć, bo jakaś kobieta mnie trzyma, a im bardziej próbuję się wyrwać tym, bardziej ściąga mnie razem z sobą na dno - podsunął, wspominając, koszmar, który dość często męczył go w dzieciństwie. Widać było, jak się wzdrygnął i spiął na samo wspomnienie, zaraz pociągając z butelki porządny łyk, by się rozluźnić. Gdyby miał umieć pływać, urodziłby się z płetwami i skrzelami, prawda? Skoro miał nogi i był stworzony do życia na powierzchni, zamierzał trzymać się z dala od wszelkiego rodzaju zbiorników wodnych. Jak się okazało, z bagnami było inaczej, w końcu to był bardzo rozwodniony ląd, albo po prostu działa adrenalina i poczucie obowiązku. Z własnej woli chyba jednak nie zapuściłby się na podmokłe tereny.
Ciepły, przepyszny i z przyjemnie chrupiącą skórką prosiak skutecznie pomógł mu odegnać tę niepokojącą mgłę, która próbowała spowić jego myśli. Dawno nie jadł czegoś tak dobrego i sycącego, w końcu odkąd został sam, żywił się głównie fast food'ami, albo mrożonkami odgrzewanymi w mikrofalówce. Za takie rarytasy musiałby zapłacić i to wcale nie mało, nie wspominając o tym, że musiałby się pofatygować do restauracji, a tam... raczej nie mógłby wziąć mięsa tak po prostu w rękę. Operowanie widelcem i nożem nie było w jego przypadku możliwe. Zajadał spokojnie, z wyraźnie zarysowanym zadowoleniem na twarzy, lecz dziwne zachowanie Leah nie umknęło jego uwadze. Spojrzał na nią zaciekawiony, gdy tak stała i się najwidoczniej zawiesiła. Nawet próbował zerknąć w kierunku, w którym ona patrzyła, lecz ze swojego miejsca i jeszcze przez ognisko nie był w stanie nic zobaczyć. Za to zdołał wyczuć zmianę w powietrzu. Początkowo nie wiedział, czy to wiatr się zmienił, czy coś innego. Ale coś jakby... sierść? Uśmiechnął się lekko, bo w jego opinii miłe było to, że nie ważne jak źle stado traktowało Leah, nadal pozostawała częścią ich stada i zapewne mogłaby liczyć na ich pomoc, gdyby coś się złego działo. Nie widział innego wyjaśnienia, dlaczego mieliby sprawdzać okolicę wokół jej domu. Pierwszej nocy, którą tu spędził, było przecież tak samo. Zresztą zeszłej również.
- Ha! Taka chuda kruszynka nie dałaby nawet rady! - odpowiedział kpiąco. Zdążył zauważyć, że Leah raczej nie ignorowała rzucanych jej wyzwań. Co prawda czuł lekkie wyrzuty sumienia, że stosuje podstęp wobec niej, jednak miał szczere intencje.
- Lepiej już uciekaj na swoje miejsce, moja droga, bo widzę, że ten prosiak zdecydowanie przerasta twoje możliwości - mówił to takim tonem, że brakowało mu tylko melonika, laski, monokla i zakręconego do góry wąsa do pełni efektu. Wstał ze swojego miejsca. Przeciągnął się z talerzem w dłoni, jakby co najmniej szykował się do podnoszenia ciężarów, a nie sprowokowania wilczycy, lubiącej robić na przekór, do zabrania reszty mięsa dla siebie. Choć w sumie ta przypieczona skórka na boku wyglądała niezwykle przekonująco, gdy stał już przy prosiaku i Leah.
- Myślę, że niepotrzebnie byś przepłacała, zatrudniając mnie jako psa stróżującego. Mając taką ochronę... - zagaił z lekkim uśmiechem, ruchem głowy, wskazując kierunek, w który wcześniej się tak intensywnie wpatrywała, a gdzie chwilę temu przebiegały wilki z jej stada. - Moja skórka... - mruknął, ogromnie zadowolony z siebie, gdy udało mu się zedrzeć kawałek skórki z prosiaka, zapominając przy tym, że kobieta była obok niego.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptySro 18 Sty 2023, 19:41

Zaśmiała się, faktycznie przy takiej formie ich obojga być może zaczęcie własnej produkcji piwa w piwnicy wcale nie było takim złym pomysłem!
- Następnym razem liczę że się zapowiesz, a nie będę musiała cię odciągać od jakiś typów spod ciemnej gwiazdy. - odpowiedziała zaczepnie i upiła piwa.
Gdy przyszła pora na jego pokaz gry aktorskiej, zareagowała niemal tak samo jak on na jej... Śmiechem. Zdecydowanie nie o to chodziło jej gdy wspominała o przypięciu go do budy. Chociaż musiała przyznać że była to naprawdę błyskotliwa odpowiedź na jej żart.
- "Jak to będzie wyglądać" - poprawiła go rozbawiona i pokazała język.
Temat lasu był o wiele spokojniejszy, spojrzała na niego niemal jak by mogła zobaczyć obraz jaki River wlasie sobie wyobraził i przytaknęła ruchem głowy wciąż nieco rozbawiona.
- Dokładnie, wyobraź sobie że posprzątałeś cały dom, wszystko pukladane, a tu nagle wpadają niezapowiedziani goście i wywalają wszystko z szafek, kopną kota i zjedzą wszystko z lodówki... Sama bym się rzuciła z zębami. - wzruszyła lekko ramionami przybierając poważny ton głosu.
- Okazuj szacunek to inni będą szanować ciebie, złota zasada spacerowania po lesie. - dodała dzieląc się kolejną mądrością.
To nawet nie chodziło to kto był z miasta, a kto z jakiś odosobnionych plemion. Tą różnicę było widać już po samym podziale ludzi ze wsi i miasta. Wychowani na wsi wykazywali się o wiele większą ilością szacunku wobec przyrody niż ci wychowani w betonowych dżunglach. A co młodsi... To gorzej. Jego słowa zupełnie zbiły ją z tropu, spojrzała na niego lekko przechylając głowę nie rozumiejąc do końca do czego nawiązuje. Przeszedł jednak od razu do odpowiedzi na jej pytania dlatego zrezygnowała. Słuchała go uważnie i zainteresowaniem. Dla niej sprawa była prosta, wiedziała kim byli jej rodzice, co się z nimi stało, dlaczego została sama. Uznawała nawet Rivera za szczęściarza, co prawda nie znał prawdziwych rodziców ale zastępczy dali mu naprawdę szczęśliwe dzieciństwo. Teraz... Trochę jednak zrobiło się jej go żal. Nie miał pojęcia skąd pochodził, co spotkało jego rodziców. Czy żyli? Jeśli tak czemu go zostawili? A jeśli zginęli to jak i czemu? Ona miała wiele pytań więc co dopiero on?
- Ciekawe... Może to kobieta odpowiedzialna za odejście waszych rodziców... Dziwię Ci się że nie próbowałeś ich odnaleźć, może ich stada. Mnie by chyba zeżarła ciekawość. - przyznała szczerze, z lekkim uśmiechem.
Tym samym, Odsunęła też temat wody. Zapamiętała tylko że z Riverem wypady nad jezioro zdecydowanie będą nietrafione. Fakt, mimo sytuacji między nią, a alphą i tak przechodził tędy patrol. Nie była jednak tak samo jak ona przekonana czy gdyby faktycznie coś się działo to faktycznie by pomogli. August mógł kazać im przechodzić tędy, ale w końcu zawsze mogli zgłosić że nie zauważyli nic podejrzanego. Może teraz przesadzała z tą ponurą myślą, jednak nie uważała że większość członków stada miała by ochotę ryzykować dla kogoś kto nie daje niczego w zamian. Z tej ponurej myśli wyrwał ją River z swoim wyzwaniem. Uniosła dumnie głowę rzucając mu pewne siebie spojrzenie.
- Chuda Kruszynka?! - zapytała rozbawiona.
Miała zamiar odkroić przednią nogę ale była o krok od tego żeby autentycznie zwinąć całą resztę i wrócić na miejsce.
- Myślę że pójdziesz dziś spać głodny. - odpowiedziała zadziornie i wróciła do przecinania prosiaka, zamiast odcinania nogi przekroiła tułów na pół zdejmując go z różna.
Nie spodziewała się tak nagłej zmiany tematu, odwróciła się w kierunku w który patrzyła jeszcze chwilę temu. Wilki poszły już dalej, ale nie odwracała się żeby je zobaczyć. W zasadzie nie wiedziała czemu to zrobiła.
- Jeszcze nie powiedziałam ile bym Ci płaciła. - odpowiedziała żartem.
Odwróciła się z powrotem akurat gdy River porwał kawał wypieczonej skórki i aż się zaśmiała.
- Ej! To moje! - krzyknęła ale bardziej była rozbawiona niż zła. Nawet zamachnęła się widelcem jak by chciała bić go po palcach. Ostatecznie nie szarpała się o ten kawałek, ale pospiesznie załadowała wszystko co zostało na talerz i wróciła dumnie ze swoją zdobyczą na miejsce.
- Wiem że nie wszyscy są przeciwko mnie... Te patrole mają swoje plusy, nie chodzą tu na przykład dziwne typy z walk... Ale nie jestem wcale pewna ilu i czy w ogóle zdecydowało by mi się pomóc a ile wręcz kibicowało oprawcy. Pamiętaj że plecy załatwił mi dzieciak ze stada. - zauważyła odgryzając spory kawałek wieprzowiny.
Oficjalnie! Musiała częściej użądzać ogniska! To było po prostu świetne... Jasne lubiła surowe mięso, ale to nic w porównaniu z dobrze doprawionym i przyrumienionym prosiakiem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyCzw 19 Sty 2023, 11:26

Parsknął rozbawiony jej słowami. Nie miała się o co martwić, bo zamierzał ją uprzedzić przed swoją kolejną wizytą, że do niej wpadnie. Poza tym... jakoś nie miał ochoty, by jeszcze kiedyś ich spotkanie miało zostać zainicjowane przez wyciąganie go z opresji. W prawdzie tamta sytuacja przyniosła ze sobą wiele korzyści, choćby to, że zyskał dzięki temu nową znajomą, można by wręcz powiedzieć bratnią duszę, bo jakby się zastanowić byli do siebie podobni pod pewnymi względami, głównie przez zamiłowanie do piwa i mordobicia. Nie mniej wolałby nie powtarzać akcji z organizatorami walk.
- O właśnie - mruknął takim tonem, jakby jego "przejęzyczenie" było zamierzone, kiedy go poprawiła. Znowu rzucił w nią szyszką, tak w ramach odwetu za ten pokazany mu język. Wyszczerzył się do niej radośnie i bardzo niewinnie.
Kiwnął jej głową w odpowiedzi na jej złotą radę, dając tym samym zapewnienie, że na pewno weźmie ją sobie do serca. Co prawda nie przypominał sobie, by kiedykolwiek działał na szkodę przyrody, może pomijając polowania, ale mimo wszystko i tak wolał zapamiętać na przyszłość słowa Leah o szacunku. Aczkolwiek w mieście nie na wiele mu się to przyda, zwłaszczazwłaszcza że starał się odnosić do innych z szacunkiem, bo tak został wychowany. Traktować innych tak, jak sam chciał być przez nich traktowany. Niestety ciężko było to nieraz osiągnąć, szczególnie ze strony młodzieży, która dla poklasku swoich rówieśników często lekceważyła innych i mieszała z błotem, choćby przypadkowego przechodnia. Ale na to nic niestety poradzić nie mógł, chyba że akurat stawał do walki przeciwko takiemu młodzieniaszkowi, wtedy mógł mu, chociaż wbić do głowy, by nigdy nie lekceważyć przeciwnika ze względu na jego wygląd.
- Sam nie wiem - odparł krótko odnośnie jej dociekań, związanych z przeszłością jednookiego. Jakoś nie przyszło mu nigdy do głowy, by spróbować odnaleźć, chociaż jakieś informacje związane z jego prawdziwą rodziną. Z jego stadem... Był młody, głowę miał pełną innych spraw, niezwiązanych z podążaniem ścieżkami przeszłości. Krew się w nim burzyła przed pierwszą przemianą, wymykał się z domu, żeby spotykać się z szemranymi znajomymi, miał przez to problemy w szkole i jeszcze ta sytuacja z Lake, gdy wyszło na jaw, kim naprawdę są, gdy stracił oko w obronie przybranych rodziców przed swoją siostrą. Nie wykluczone, że po tym, co się stało, bał się, że szukając swojej prawdziwej rodziny, mógłby ściągnąć kłopoty na tych, którzy go wychowali i dlatego nie próbował odnaleźć innych wilków z nim spokrewnionych, gdy opuścił swój dom. Tak z resztą było lepiej, gdy nie wiedział nic o swoim pochodzeniu i rodzinie, bo co by mu to dało?
- Oh nie, jak ja to przeżyję? - powiedział ze śmiechem, nawet nie starając się brzmieć przekonująco, że rzeczywiście ubolewał z tego powodu. Dopił do końca piwo i postawił pustą butelkę obok pieńka, o który się opierał. Wysłuchał przy tym uważnie jej opinii odnośnie tych patroli i wsparcia ze strony członków stada w przypadku, gdyby coś miało jej się stać. Zamyślił się przy tym na moment.
- Hmm... Skoro mówisz, że nikt ze stada by ci nie pomógł... - mruknął ze złowrogim uśmiechem, by w trakcie skoku w jej stronę przemienić się w wilka i zwinąć jej z rąk trzymany kawałek prosiaka, z którego zdążyła wziąć gryza. Część ubrań zrzucił z siebie w trakcie skoku, z pozostałych się uwolnił, gdy cofnął się na swoją poprzednią pozycję. Nadal trzymał w zębach ukradzioną jej połowę prosiaka, merdając przy tym ogonem i patrząc jej w oczy z wyraźnym rozbawieniem w jego złotym spojrzeniu. Chyba faktycznie za dużo wypił, bo nie działał racjonalnie. Choć może po części chciał się przekonać czy rzeczywiście nikt by się nawet nie zainteresował, gdyby Leah miała jakieś kłopoty. Nie zamierzał jej oczywiście robić żadnej krzywdy, zwyczajnie wzięło go na zabawę z nią, biorąc na zakładnika jej część pieczonego prosiaka.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyCzw 19 Sty 2023, 18:11

Wywróciła teatralnie oczami, gdy znów rzucił w nią szyszką. Zupełnie jak by zbywała młodszego brata a przecież oboje zachowywali się jak dzieci. Zerknęła na niego dopiero słysząc odpowiedź na swoje domysły, nie męczyła jednak. Po prostu sama była zbyt ciekawska, jakoś trudno jej było przyjąć, mogła by nie wiedzieć co stało się jej prawdziwym rodzicom. Pewnie nie odpuściła by póki czegoś się nie dowiedziała. Zwłaszcza gdyby odkryła że nie jest człowiekiem... Zapewne szukała by pomocy, informacji? River pod tym względem przyjął zupełnie inną strategie. Zaśmiała się na jego udawane zamartwianie się. I wzruszyła lekko ramionami.
- Nie mam pojęcia, ale pilnuj żeby nie burczało ci w brzuchu za głośno. - odpowiedziała i skupiła się już na kawałku mięsa w swoich rękach.
Nawet nie spojrzała na niego, spodziewała się że właśnie wpadł na jakiś szalony pomysł. Zdecydowanie nie spodziewała się jednak tego że gdy tylko przełknie pierwszy kęs i będzie chciała wciąć kolejny, wilczur porwie mięso z jej ręki. Aż krzyknęła zaskoczona, jednak widząc to rozweselone oko i merdający ogon nie mogła się złościć.
- Zostaw... - starała się powiedzieć to jak najbardziej stanowczo ale na pewno słyszał wesołą nutę w jej głosie.
Odłożyła talerz i wstała.
To z boku naprawdę mogło przypominać zabawę z psem próbowała do niego podejść, a gdy tylko zaczął uciekać ruszyła za nim. W biegu zdjęła sweter i w połowie tego ruchu zaczela się zmieniać. Podczas stawiania pierwszych kroków przednimi łapami zostawiła już za sobą resztę ubrania. Otrząsnęła się lekko się krzywiąc. W końcu... I tak chciała jutro spróbować! Nie była pewna jaka była godzina... Może już było jutro? W każdym razie... Może to faktycznie wlany w siebie alkohol ale czuła się jedynie trochę... Zesztywniała. Gdy otrząsła się jak by właśnie wyszła z wody bez problemu pobiegła za jednookim merdając przy tym ogonem. Zupełnie przestała myśleć o patrolujących wilkach, może zachowywała się właśnie jak zwykły szczeniak ale hej! Każdy potrzebował się czasem zabawić. Podgoniła nieco i opadła na przednie łapy wydając z siebie krótkie szczęknięcie. Wcześniej nie przyglądała mu się jakoś specjalnie, jego futro było o wiele bardziej czarne niż jej, chociaż w niektórych miejscach zmieniało się w srebrzysty. Piękny kolor, to naprawdę musiała przyznać. Spróbowała doskoczyć do jego pyska i zabrać kawałek mięsa z cichym warknięciem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyCzw 19 Sty 2023, 19:46

Kiedyś może nadejdzie taki moment, że będzie chciał się dowiedzieć czegoś o swoim pochodzeniu, póki co jednak nie zamierzał sobie zawracać tym głowy, tak jak kiedyś, tak i teraz miał ważniejsze sprawy na głowie, niż wywoływanie demonów przeszłości. Może, gdy dokona swojej zemsty i pomoże Augustowi uporać się z wampirami, ochroni Leah przed Flynem, może po tym wszystkim zainteresuje się swoimi wilczymi korzeniami. Do tego czasu wolał zostawić tę sprawę w spokoju. Choćby dla własnego dobra. Jeszcze by się okazało coś, co wstrząsnęłoby całym jego światem i straciłby obecny cel z oczu, a nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał pomścić Karan, bo to zdecydowanie bardziej nie dawało mu spokoju niż to, kim byli jego rodzice i czy nadal żyli.
- Specjalnie jeszcze skombinuje nagłośnienie, byś nie tylko ty słyszała, jak mi kiszki marsza grają - zagroził ze śmiechem, wpadając po chwili na niezwykle niecny plan, jak zadbać o to, by po takiej wyżerce nie zyskali kilku dodatkowych kilogramów.
Parsknął rozbawiony, gdy kazała mu zostawić ukradziony kawałek. Stał w bezpiecznej odległości od niej, uważnie ją obserwując i cały czas machając żywo na boki ogonem. Kiedy wstała, jego oko jakby lekko błysnęło, a przednia połowa jego ciała przylgnęła do ziemi, podczas gdy nadal stał na tylnych łapach z zadem w górze i merdającym ogonem. Jasne zaproszenie do zabawy i jednoczesne przygotowanie się do ucieczki.
Nie spodziewał się jednak, że Leah postanowi się przy tym również przemienić. To niestety wskazywało na to, że zbyt długo nie da rady przed nią uciekać. Nie tylko przez fakt, że napęd na trzy łapy przegrywał z czterema, ale głównie przez to, że była lżejsza i smuklejsza od niego. Nie mniej nie da jej tak łatwo wygrać i miał zamiar cieszyć się razem z nią cieszyć tą nocą w wilczej skórze.
Zerwał się z miejsca, gdy tylko zauważył, jak kobieta wystartowała w jego kierunku. Nie planował jednak uciekać nigdzie daleko, ognisko przecież wciąż się paliło i oni byli za nie odpowiedzialni, nie mogli zostawić go na zbyt długo bez kontroli, więc cały czas starał się mieć płomienie na oku.
Zatrzymał się kawałek od niej, gdy szczeknęła i odwrócił się w jej stronę z uniesioną głową i wyzwaniem w oku, by wiedziała, że już nie zamierzał uciekać. Kiedy więc skoczyła w jego stronę, nie próbował odskoczyć w bok czy się cofnąć. Nie mniej, nie chciał łatwo odebrać swojego łupu. Stanął na tylnych łapach i wyczekał moment, chcąc się na nią zwyczajnie uwalić, jak na wygodnej kanapie, gdy jej przednie łapy dotkną ziemi w jego zasięgu. Zrezygnował jednak ze swojego planu, gdy dostrzegł kątem oka ślady po zębach na jej karku. Widział oczami wyobraźni, jak krzywiła się z bólu, gdyby postąpił zgodnie ze swoim planem, a przecież nie chciał jej krzywdzić. Cofnął się odrobinę na tylnych łapach, by nie stracić równowagi i jednocześnie by zrobić sobie miejsce, aby oprzeć też przednią na ziemi. Niestety niewiele mógł w obecnej chwili zrobić, a najgorsze, że sam siebie podstawił pod ścianą. Mógł lepiej przemyśleć swoje działania. Gdyby to była walka na śmierć i życie, a nie zwykła zabawa w ganianego... słono by zapłacił za swoją lekkomyślność.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyCzw 19 Sty 2023, 20:50

Gdyby tylko wiedziała ile potencjalnych planów działanie zyskał jej towarzysz po jednym wspólnym wieczorze, była by naprawdę dumna! Nie chciała żeby żył z myślą że wkrótce umrze i tyle, dobrze że zyskiwał jakieś powody do dalszego życia. Zaśmiała się szczerze na jego "groźbę", niemal widziała już oczami wyobraźni, jak ustawia głośniki w korytarzu. O dodatkowe kilogramy się nie martwiła ale i tak była mu wdzięczna. Nie tylko samym odwróceniem uwagi od myśli o stadzie, ale za samą zabawę. Teoretycznie zmiana i bieganie były wysiłkiem ale ona czuła że odpoczywa. Co więcej, nie chciała żeby zabawa szybko się skończyła dlatego też nie rozpędzała się specjalnie. Mogła biegać choćby kółkami wokół ogniska merdając przy tym wesoło ogonem. Zupełnie nie traktowała tego jak prawdziwej walki, była przekonana o tym że River nie zrobi jej krzywdy. Poblizniony kark i plecy będą niewątpliwie jej słabym punktem, jeszcze przez pewien czas, ważne było jednak to że mogła się zmieniać i biegać bez poczucia kłującego bólu. Spróbowała złapać kawałek mięsa ale wtedy River się podniósł, więc jej zęby złapały jedynie powietrze, a ona instynktownie odskoczyła na bezpieczną odległość. Nie czekała jednak, spróbowała jeszcze raz, lekko wzbijajac się w powietrze. Był jednak wyższy od niej więc znów wylądowała na ziemi z rozweselonymi oczami. Wydała z siebie zniecierpliwiony dźwięk, coś pomiędzy szczeknięciem a skomleniem, przypominając przez to zwykłego psa czekającego na przysmak i skoczyła jeszcze raz. Tym razem przejmując częściowo strategie Rivera. Nie celowała w swoją zdobycz, tylko w niego, uderzyła w niego swoim ciałem próbując przewrócić go na plecy i samej miękko wylądować na nim.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyCzw 19 Sty 2023, 21:27

Nawet nie zwrócił uwagi na to, że przez spotkanie Leah i tak którą znajomość z nią, zmieni się jego nastawienie do życia. Albo raczej, że nabierze ono więcej sensu i celów do osiągnięcia. Można było żartować, że przez nią jego proste życie się skomplikowało, bo przecież jeszcze do niedawna zakładał, że umrze podczas potyczki z tamtym wilkołakiem, nie zależnie od tego, czy i tego potwora zabierze ze sobą w zaświaty, czy nie. A teraz? Co chwila pojawiały się w jego głowie plany, co zrobi po tym i po kolejnym z obranych przez siebie celów.
Ponadto, gdy goniła za nim w pobliżu ogniska i on za wszelką cenę starał się nie dopuścić do odebrania sobie ukradzionej podstępem części prosiaka... czuł się naprawdę szczęśliwy. Nie chciał, by ta noc dobiegła końca.
Opadł na przednią łapę, gdy Leah odskoczyła spod niego i zadarł pysk z trzymanym mięsem do góry, by nie mogła go sięgnąć. Po tym obrócił pysk w lewo, po tym w prawo. Spojrzał na nią i znów w prawo, a następnie się schylił, aby po raz kolejny uchronić "swoją" zdobycz przed jej kłami. Cały czas przy tym merdał ogonem, a jego oko lśniło z rozbawieniem w spowijających ich ciemnościach nocy. Bawił się z nią, jakby co najmniej machał czerwoną płachtą na byka. Brakowało tylko głośnego okrzyku z jego strony: "Ole!" Widząc, że znów szykuje się do skoku, ponownie uniósł pysk do góry, stając na tylnych łapach, by Leah nie mogła dosięgnąć. Czerpał sporo radości z tej zabawy w swego rodzaju "Głupiego Jasia". Nie spodziewał się jednak, że tym razem wilczyca będzie celowała w niego, a nie mięso.
Otworzył zaskoczony szerzej oko, gdy poczuł na sobie siłę jej uderzenia, a bardziej to jak traci równowagę. Nawet próby utrzymania się na łapach nic nie dały i ostatecznie obalił się do tyłu jak kłoda, a Leah jeszcze przygniotła go własnym ciałem. Gdy się otrząsnął z tego lekkiego szoku, pierwsze co mu przez myśl przeszło to, aby nie pozwolić jej odebrać sobie mięsa. Odchylił pysk, jak najbardziej do tyłu, szorując włochatym czołem i nasadą nosa po ziemi, lecz zaraz lekko jakby objął Leah swoją łapą, tylko po to, by tak łato mu nie uciekła, gdy postanowił użyć całej swojej siły, by się przekręcić, aby to ona była na "przegranej" pozycji. Miał jednak cały czas na uwadze, by być ostrożnym i nie podrażnić ran na jej grzbiecie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyPią 20 Sty 2023, 07:40

Naprawdę miała wrażenie, że gdyby ktoś widział ich z boku pomyślał by że to dwa, przerośnięte szczeniaki owczarka. No dobra... Naprawdę wyrośnięte. To była jedna z najprzyjemniejszych chwil, naprawdę! Miała znajomych, ale nikogo z kim mogła by się w ten beztroski sposób powygłupiać. Każdy skok, nieważne czy nieudany, sprawiał jej po prostu radość. Kiedy udało się jej powalić wilczura jej oczy po prostu się śmiały. Dopiero po chwili potrząsnęła głową i spróbowała sięgnąć mięsa. River jednak spodziewając się tego uniósł je wyżej. Spróbowała wstać, chociaż starała się go nie podeptać, złapanie równowagi żeby stanąć nad nim nie było proste ale udało się. Położyła nawet na chwilę łapę na jego klatce piersiowej jak by chciała powiedzieć "i leżysz!" przekręcając przy tym lekko głowę na bok i machajac intensywnie ogonem. Traktowała to jako swoje małe zwycięstwo, nawet jeśli nie było żadnym wyczynem. Nie spodziewała się jednak że River tak się odegra, jasne jakoś na pewno, ale brała go chyba za nazbyt wstydliwego żeby próbował czegoś podobnego. Sięgała właśnie po mięso gdy poczuła jak jego łapa ja otacza. Zatrzymała się w połowie ruchu w którym miała przejąć "zdobycz" jednookiego i w pierwszej chwili spróbowała się bezskutecznie wyrwać. Nigdy nie była zbyt silna, po za tym... Szczerze nie robiła tego zbyt desperacko, tak jak on gdy wcześniej złapała go by poczochrać jego włosy. Opierała się już dzisiaj parę razy, plecami o coś, chociaż była przy tym wyjątkowo uważna, Była więc krótka chwila, kiedy się odwracali że nieco się skuliła przylegając do niego, spodziewała się że zwyczajnie zaboli gdy wyląduje na grzbiecie. Mimo zabawy, River okazał się naprawdę ostrożny. Zgięła łapy przykładając je do swojej klatki piersiowej przyjmując uległą pozycje... Na chwilę, tylko po to żeby spróbować go zaskoczyć. Obróciła się bardziej na bok, żeby łatwiej się wybić i spróbować złapać wystający z pyska Rivera kawałek. Jeśli tylko jej się udało to wyślizgnęła się spod niego stając naprzeciwko, ustawiła przednie łapy dosyć szeroko żeby się zaprzeć i lekko szarpnęła. Wieprzowa noga to niezbyt wytrzymały szarpak, chociaż zęby mogły się zatrzymać o główki kości. Może faktycznie za dużo wypiła... Ale zupełnie nie była skrępowana ani wtedy gdy ją "obejmował", ani teraz gdy Wilczym pysk był tuż przy pysku. Ba! Naprawdę świetnie się bawiła.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyPią 20 Sty 2023, 14:01

Wbrew pozorom żadna z tych "bliższych" sytuacji podczas zabawy z Leah, nie wywoływała w nim zakłopotania, czy choćby minimalnego skrępowania. Nawet nie wpadłby na to, że mogłoby się w tym kryć jakieś drugie znaczenie, po prostu się bawił i starał przechylić szalę "zwycięstwa" na swoją stronę. Jego brak zawstydzenia nie był wcale spowodowany ich wcześniejszą rozmową ani szumiącym mu w głowie alkoholem. Zwyczaje nie wiedział, że niektóre z ich zachowań mogło mieć w świecie wilków wyraźny podtekst.
Nie wychowywał się wśród swoich, w wilczej postaci, więc po prostu wiele rzeczy nie było mu dane poznać ani doświadczyć. Oczywiście bawił się z Lake, gdy był dzieckiem i ich zabawy przyjmowały różną postać, ale zawsze bawili się jako ludzie, a kiedy wyszło na jaw, kim naprawdę są, nie mieli okazji na przepychanki w wilczej skórze. Kiedy poznał Karan, mimo że był wtedy pod postacią wilka, również nigdy nie pomyślał o tym, by pozwolić sobie na beztroskie, szczenięce harce razem z nią w ich prawdziwej postaci. W mieście nie mieli zbytnio możliwości na takie rzeczy, poza tym oboje wiedli życie bardziej jako ludzie niż wilki. Nie czuli potrzeby przemiany, choćby dla własnej przyjemności czy żeby się powygłupiać. Zresztą widział swoją ukochaną w wilczej skórze może trzy, cztery razy. Na pewno, gdy się poznali i gdy postanowiła walczyć u jego boku przeciwko potworowi, który ich zaatakował podczas wieczornego spaceru. Nawet ich ślub i noc poślubna były typowo ludzkie, klasyczne wręcz.
Ciekawiło go, jaka byłaby reakcja Leah, gdyby powiedział jej, że był to jego pierwszy raz takiej wilczej zabawy. Może by nie uwierzyła, może by się zakłopotała. Jakkolwiek by się nie zachowała, chyba wolał jej się do tego nie przyznawać. Nie chciałby psuć tej beztroskiej atmosfery. Może był trochę egoistą w tej chwili, ale był naprawdę szczęśliwy w tym momencie i chciał się tym cieszyć najdłużej, jak się dało. Nigdy by mu do głowy nie przyszło, że mógłby czuć się tak szczęśliwy, będąc w wilczej skórze, mogąc być naprawdę sobą bez żadnych ograniczeń. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek brakowało mu przebywania w tej postaci, a teraz... czuł swego rodzaju smutek na myśl o tym, że nie będzie mógł sobie na to pozwolić, gdy wróci do miasta. Kolejny punkt na korzyść wsi.
Gdy złapała za mięso, chcąc je wyszarpnąć z jego pyska, uśmiechnął się lekko w duchu i sam również zaparł się na przedniej łapie, lekko się pochylając, by ustawić swój środek ciężkości bliżej ziemi i nie tylko łatwiej utrzymać równowagę, ale również nie dać tak łatwo odebrać sobie zdobyczy. Skoro Leah chciała się odrobinę poszarpać, czemu miałby jej na to nie pozwolić. W prawdzie nie był najlepszym towarzyszem w tego rodzaju zabawach, bo ciężko byłoby mu długo wytrzymać w takiej pozycji na trzech łapach. Nie mniej chwilę "walczył" o kawałek w swoim pysku i starał się trzymać go jak najdłużej, w pewnym jednak momencie odpuścił i pozwolił Leah odebrać sobie mięso. Oblizał po tym swój pysk, zlizując smak pieczonego prosiaka i usiadł przed Leah, nadal merdając ogonem, przyglądając jej się roześmianym spojrzeniem. Wyszczerzył się promiennie i runął na bok, przekręcając się zaraz na grzbiet i niczym szczeniak, tarzając się po ściółce ze szczęściem wyrysowanym na pysku.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 341
Punkty aktywności : 1257
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyPią 20 Sty 2023, 17:21

Absolutnie nie robił nic niewłaściwego! Chyba po prostu zapisał się w jej głowie jako z natury wstydliwy. Była zaskoczona że w ogóle się przy niej zmienił. Oczywiście byli teraz w zupełnie nie ludzkiej postaci, ich skóre pokrywała gęsta sierść, ale jednak ubrań nie mieli... Zwyczajnie założyła że to może go... Krępować. Czy sama czuła się skrępowana? Nie... Nie do końca. Może odrobinę gdy chwilę leżała pod nim, skupiła się jednak na tyle na samej zabawie i chęci odebrania mu "zdobyczy", że nawet nie dała po sobie poznać czy chociażby przez chwilę czuła coś więcej niż radość. Co więcej... Gdyby River stwierdził że to pierwszy raz gdy bawi się w ten sposób... Pewnie by nie uwierzyła. To było dla niej tak naturalne... Trudno było jej zrozumieć że River był wilkołakiem... Był z wilkołaczą kobietą i jednocześnie wybrał życie człowieka. Widząc ile radości sprawia mu bieganie w tej postaci... Zwykła zabawa! Byli stworzeni do takiego życia. Była przekonana że gdy pozna tą swoją dziką stronę bardziej, nie będzie chciał już z niej zrezygnować. Tacy byli. Ewidentnie wczuwała się w zabawę, gdy River zaczął się z nią szarpać nawet kilka razy warknęła kręcąc głową jak by naprawdę była psem szarpiącym jakiś sznur. Nie czuła żeby jednooki był jakimś słabszym przeciwnikiem, z resztą, nie zależało jej na jakimś pokazie siły! Szarpnęła kolejny raz powarkując, oczywiście bynajmniej nie okazując agresji a jedynie przejęcia zabawą i gdy River puścił siła z jaką ciągnęła sprawiła że aż wylądowała na tyłku. Otrzepała się i odeszła z pół kroku z dumnie uniesionym ogonem. Odłożyła na moment kawałek Prosiak i oblizała się zerkając na swojego towarzysza. Szczerze... Naprawdę szczerze cieszyło ją gdy widziała jak River odnajduje się w wilczej skórze. Z resztą machajacy ogon zdradzał wyraźnie to jak się cieszyła. W zasadzie... Już niemal zapomniała jak w ogóle doszło do tej zabawy. Dopiero gdy zerknęła na polane za nimi i dostrzegła świecące złotym kolorem ślepia. Jeden wilk... Ale i tak fakt że podszedł sprawdzić choćby tylko na samą polane było wyjątkowo pokrzepiające. Szary wilczur przekrzywił lekko głowę, ale Leah wtedy uniósł lekko głowę i zawyła wciąż machając wesoło ogonem. Nie do końca przekazywała jakakolwiek wiadomość, przynajmniej nie dosłownie. Zrobiła to dla przyjemności. Gdy była nastolatką nie rozumiała co wilki po przemianie w zwyczajnym wyciu. Zrozumiała to dopiero długo po swojej przemianie. Dlaczego sprawiało to przyjemności? A dlaczego ludzią sprawiało przyjemność śpiewanie? Więc w pewnym sensie... Wesoło teraz podśpiewywała, na ten wilczy sposób. Wilczur wyraźnie zrozumiał przez to że nic złego się nie dzieje. Ba! Gdzieś w oddali ktoś nawet odpowiedział zupełnie jak by na imprezie ktoś rozpoznał znany kawałek. Zawyła jeszcze raz i zerknęła na Rivera lekko tracając go swoim ciemnym nosem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 581
Punkty aktywności : 1542
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 EmptyPią 20 Sty 2023, 18:35

Chyba nigdy nie czuł się tak dobrze, jak teraz, gdy się wspólnie bawili. Taki... szczery z samym sobą. Wolny. Miał wrażenie, że gdyby tylko zechciał, mógłby nawet w tym momencie unieść się niczym ptak. Zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie pozwolił sobie na tego typu relaks w wilczej skórze. Dlaczego ani razu nawet nie próbował zasugerować Karan takiej formy spędzenia wspólnie czasu. I jak to w ogóle się stało, że teraz się do tego przemógł i to z kobietą, którą znał raptem dwa dni. Chociaż... może wcale nie chodziło o osobę, a o miejsce? Nie rozumiał tego, co się stało, że do tego doszło, co go do tego nakłoniło. Z drugiej strony czy powód miał jakiekolwiek znaczenie, skoro mógłby szczerze przyznać, że był szczęśliwy?
W ferworze zabawy i ogólnej głupawki zaczął się tarzać wesoło w ściółce i ryć nosem w kępach trawy, gdy pozwolił Leah, by odebrała mu prosiaka. Nie długo jednak się tak kręcił, jakby chciał porządnie nasiąknąć zapachem lasu. Leżał chwilę na grzbiecie, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo nad nimi, jakby pierwszy raz je na oczy widział, choć co noc miał taką możliwość. Odetchnął głęboko, zastanawiając się, czy dobrze robił, czy zasługiwał na tę chwilę radości i odpoczynku od wszelkich zmartwień. Nie zamierzał oczywiście zrezygnować ze swoich celów, nie chciał zapomnieć o swojej ukochanej i udawać, że nic się nie stało. Nie mniej... chciałby jeszcze nie raz móc oddać się takiej beztrosce jak teraz.
Przekręcił się zaraz na łapy, żeby unieść się na nich nisko, niemalże szorując brzuchem po ziemi i zaczął się podkradać do Leah, gdy zauważył, że odpłynęła myślami. Nic sobie przy tym nie robił z tego, że doskonale mogła zauważyć, że się do niej skrada, przecież nie chciał jej upolować, ani z nią walczyć, a jedynie zachęcić do drugiej rundy ich zabawy. Zastanawiał się, czy zabawnie będzie złapać ją lekko zębami za ucho, czy za ogon, jednak na nic się nie zdecydował, bo gdy był już przy niej, zawyła.
Zastrzygł uszczerbionym przez bełt łowcy uchem i przekrzywił lekko głowę, nie do końca wiedząc, jak powinien się obecnie zachować i... dlaczego właściwie wyła. Niby machała ogonem, dlaczego więc wzywała pomoc? Czy wycie nie było czasem prośbą o wsparcie? A może było czymś więcej niż tylko wilczym sygnałem S.O.S., nie wiedział. Ściągnął lekko uszy do tyłu, a zaraz odskoczył i szczeknął na Leah z wywalonym językiem i merdającym w górze ogonem, gdy znów położył przednią część ciała na ziemi z uniesionym zadkiem. Przestał jednak i stanął normalnie na wszystkich trzech łapach, by po tym usiąść, gdy gdzieś w dali usłyszał wycie kogoś innego. Czyżby tamci też mieli jakieś kłopoty? Co to niby miało znaczyć? Leah znów zawyła i trąciła go nosem. Przyglądał jej się niezbyt przekonany. Co? On też miał zawyć? Ale... nic mu się nie działo przecież. Skoro jednak wilczyca chciała, by on też zawył... Najwyżej później jakoś się z tego wytłumaczy Augustowi albo obieca mu przyniesienie głowy Virgo, byleby tylko nie karał Leah za wzniesienie fałszywego alarmu.
Odetchnął głęboko i zawył, starając się zrobić to w ten sam sposób co Leah, jednocześnie próbując nie przekazać w swoim wyciu żadnej myśli. Zawył ile sił w płucach i zapatrzył się na uchodzącą ku nocnemu niebu parę ze swojego pyska. Dziwne uczucie. Nie był pewien czy powinien, czy w ogóle mógł wyć, a mimo to było to w pewnym sensie nawet przyjemne. Spojrzał na Leah i lekko pomachał ogonem, jakby nie wiedział, czy dobrze odczytał jej intencje, czy jednak będą mieli teraz kłopoty przez to, że poniósł z wiatrem swój głos.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 17Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Apartament rodziny Blackfyre
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Szukam rodziny/przyjaciela/wroga

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-