a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10


 

 Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15 ... 20  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptySro 27 Wrz 2023, 00:55

O wolnym dla pani Rity wspomniał w ramach żartu, bez większego przemyślenia tego tematu i szczerze nie spodziewał się, że Leah mogłaby faktycznie wziąć ten pomysł pod uwagę. On nie miałby nic przeciwko, gdyby mieli zjeść usmażone naleśniki wspólnie ze staruszką. Podejrzewał, że mogłoby jej być niezmiernie miło, gdyby to Leah zrobiła dla niej śniadanie, a nie na odwrót jak zawsze. Z drugiej strony to Leah tutaj rządziła i pani Rita była jej pracownicą, więc wszystko zależało wyłącznie od niej. Dotarło do niego w tej chwili, że może taki jeden dzień wolnego przydałby się staruszce i dobrze by jej zrobił. Może nie urzędowała od rana do wieczora w pensjonacie, jednak z tego, co pamiętał, przychodziła codziennie i zazwyczaj dopiero po południu, po zrobieniu obiadu wracała do siebie. Chyba że Leah szybciej ją puściła tak, jak dzisiaj. Decyzja i tak należała do niej.
Gdyby nie Leah, nigdy by nie przypuszczał, że zakupy mogą być tak niezapomnianym przeżyciem, taką małą przygodą. Co prawda bardzo dużo sytuacji samemu inicjował, choćby przez swoje żarty czy wygłupy, ale jakoś nie potrafił przy niej inaczej. I nawet nie zwracał przy tym uwagi na to, że nie byli w sklepie sami i co niektórzy spoglądali w ich kierunku, gdy jednooki robił z siebie błazna. Ostatnim razem było przecież podobnie, najpierw przy dziale rzeźniczym, gdy zażartował czy by jej krów nie zjeść, zamiast prosiaka, a po tym przy tych nieszczęsnych koszulkach, zwłaszcza jednej, szczególnie przez niego znienawidzonej. Nie sądził, że zakupy mogą sprawiać tyle radości i wątpił, by miało się to kiedykolwiek zmienić. Biały, kowbojski kapelusz bez wątpienia był tego najlepszym dowodem. Nigdy by nie pomyślał o tym, że mógłby kiedykolwiek nosić coś takiego, jednak kiedy włożył go Leah na głowę... musiał przyznać, że było w tym kapeluszu coś niesamowitego. Mimo że był trochę za duży na Leah, to jednak bardzo pasował dziewczynie, jakby podkreślał jej buntowniczy, zadziorny charakter. Trudno wręcz było mu oderwać od niej spojrzenie.
Problemy, podobnie jak ostatnim razem, zaczęły się przy kasie. Usilnie próbował samemu za wszystko zapłacić, zdając sobie sprawę, że głównie to on naładował do koszyka masę, zapewne zbędnych według Leah produktów, ale on miał inne zdanie na ten temat. Ostatecznie poszedł na ugodę, pozwalając jej zapłacić za część zakupów. Specjalnie puścił ją przy tym przodem przy kasie i wykładał do skasowania te tańsze rzeczy, aby samemu pokryć koszty tych droższych: syropu klonowego, kapelusza i mięsa. Udawał przy tym Greka, że niby przypadkowo tak wyszło, jednak nie krył się specjalnie z dumą przez to, że jego fortel się udał.
Był nawet podwójnie zadowolony z takiego przebiegu zakupów, bo miał wrażenie, jakby Leah zapomniała, przynajmniej na ten moment o wizycie lekarza. Przynajmniej do pojawienia się staruszka pod jej domem się nie stresowała. A gdy tylko zaczęła się denerwować, od razu postanowił ją podnieść na duchu i okazać swoje wsparcie. Wiedział, że w obliczu strachu, słowa nie wiele potrafią pomóc, że najlepiej samemu się przekonać, że nie ma się czego bać, jednak i tak zapewnił ją, że cały czas przy niej będzie i nic złego się jej nie stanie. Uśmiechnął się do niej ciepło, gdy lekko ścisnęła jego dłoń, po czym wyszedł pierwszy i od razu przywitał się z Georg'em, a następnie przedstawił go wzajemnie z Leah, gdy wilczyca do niego dołączyła.
Bardzo go ucieszyła wiadomość o tym, że jego proteza wilczej łapy była już naprawiona i nie krył swojego zaciekawienia tym, cóż takiego doktorek w niej zmienił. W jego oku widać było ten dziecięcy błysk ekscytacji, jak w momencie otwierania prezentów czy to urodzinowych, czy na gwiazdkę.
- W tamtej w walizce, co ma twój towarzysz? - nie wytrzymał i musiał o to zapytać, gdy zobaczył, jak nieznajomy zmierza w ich kierunku z tajemniczą walizką w dłoni. Odetchnął głęboko, biorąc się w garść, bo przecież nie po to poprosił Georga, aby przyjechał. Ciężko mu było walczyć z tą nieodpartą pokusą zaspokojenia w końcu swojej ciekawości odnośnie protezy, jednak najpierw postanowił się w pełni skupić na tym, co było najważniejsze. Przywitał się z przedstawionym mężczyzną, sam mu przedstawił siebie i Leah.
- Tak w skrócie, to jedna z jej ran wygląda naprawdę kiepsko - odpowiedział, starając się nie zdradzać, że mimo swojego stanu zmienili się w wilki, biegali po lesie i przeskakiwali przez płot. No i jeszcze się ze sobą kotłowali... Wolał już na samym początku nie denerwować staruszka. Położył na ramieniu Leah swoją dłoń dla dodania jej otuchy i zajął się wypakowaniem zakupów, zapewniając, że zaraz do nich dołączy i by na niego nie czekali.
Nie był w stanie zabrać się na raz, zwłaszcza z jedną ręką, ale nie rozpakowywał reklamówek, zostawiając je jedynie w kuchni na blacie, więc szybko mu z tym poszło. Upewnił się jeszcze czy dobrze zamknął samochód i dając od razu Michaelowi też coś do picia i proponując, że może usiąść na ganku z tyłu domu. Po tym dołączył do Leah i Georga, oddając dziewczynie kluczyki od jej auta.
- Nie przeraź się tylko. Wygląda gorzej niż te moje kilka dni temu - ostrzegł żartobliwie staruszka i stał w pogotowiu, gdyby wilczycy zebrało się na ucieczkę. Naprawdę się o nią martwił i chciał dla niej jedynie jak najlepiej.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyCzw 28 Wrz 2023, 22:27

Albo by się biedna pochorowała... Pomysł z tym żeby zrobiła sobie dzień wolnego wydawał się idealny. Z resztą jeśli River okaże się dobrym nauczycielem, nic nie stało na przeszkodzie żeby Leah któregoś dnia zrobiła niespodziankę staruszce. Co do zakupów, to Leah była przekonana że ten... Hmm zachwyt i jednocześnie zaskoczenie tym jak mogą one wyglądać... Ile frajdy sprawiać jest raczej jednostronny. W końcu ona niespecjalnie wcześniej robiła podobne... Może jako szczeniak z swoją opiekunką jednak wtedy kojarzyło się jej to z nudnym obowiązkiem. W końcu trzeba coś kupić żeby w domu można było coś zjeść. Rivera za nic nie podejrzewała o podobne przemyślenia bo przecież miał bliskich... Stracił żonę ale nie mogła uwierzyć w to że nie chodzili razem na podobne zakupy a trudno było wyobrazić sobie innego Rivera niż tego tu... W kowbojskim kapeluszu. Przy kasie ostatecznie poszła na ugodę chociaż po tem zmyła mu głowę o to że oszukiwał! Oczywiście nie dosłownie, a bardziej żartobliwie. I miał rację... Te zakupy pomogły jej zapomnieć o tym co jeszcze ją czekało. Przynajmniej do momentu kiedy czarne auto nie wjechało na jej podwórko. Chyba jeszcze nigdy nie cieszyła się tak bardzo że nie jest sama. Jasne... Gdyby nie River, to nie było by czym się stresować ale z drugiej strony... Zęby Flyna mocno ją pocharatały. Niby zwykły pojedynek ale szczeniak wziął go bardzo na poważnie... Jak by liczył że nawet jeśli przegra, to powód jego upadku zniknie. Bolało... Czuła jak by przez to ciągle ruszała się w zwolnionym tempie. Więc nie negowała pomysłu Rivera. Zignorowała rozmowę o protezie chociaż nie mogła zignorować reakcji Rivera... Jakoś nie wyobrażała sobie niczego specjalnego. Ale to jak jednooki cieszył się niczym dziecko... To było po prostu urocze, nie mogła się nie uśmiechnąć.
- A.. A.. A! - zatrzymał go ruchem ręki staruszek.
- Wszystko po kolei, najpierw chciał bym zrobić przegląd... Myślisz że zapomniałem? Kazałem ci odpoczywać i jeść odpowiednio dużo mięsa. A ty jak to tylko możliwe, uciekłeś tutaj... - mimowolnie mężczyzna uciekł wzrokiem do Leah jak by "tutaj" niekoniecznie miało oznaczać samo miejsce.
Cóż zrobić, że był podejrzliwy. Z resztą i tak najpierw chciał zrobić to do czego miał przyjechać od początku. Uniósł lekko brwi gdy River odpowiedział. Jedna z? Co oni też wyprawiali w tym Fostern. Ostatecznie, nie mogli tego sprawdzić na podwórzu, więc Leah poprowadziła ich do środka. Trochę jej ulżyło gdy River wrócił...troche bo faktycznie nie było już szans na ucieczkę. Nawet by nie próbowała... Była na to zbyt dumna. Spiorunowała go spojrzeniem gdy ostrzegał staruszka.
- Przesadza... To tylko zadrapanie. - jednak Georg tylko zmróżył lekko oczy spokojnie czekając.
Chyba nie było innego wyjścia... Podniosła materiał koszulki z jednej strony i zawinęła go podtrzymując pod piersiami. Georg wyraźnie sposepniał, przyglądając się przede wszystkim ranie, ale nie umknęły mu prawie zaleczone siniaki i blizny. Znał doskonale możliwości zdrowotne tej rasy, przerażająca była myśl jak to musiało wyglądać dzień... Dwa dni temu.
-  A noga? - zapytał ale pokręciła głową.
- Już za leczona... Kilka dni temu natknęłam się na łowce, rana już się zrosła, po prostu cięcie trochę dokucza. - Taa w całym tym ferworze informacji od Rivera, zupełnie zapomniała mu o tym wspomnieć.
Z drugiej strony czy to było tak istotne? Nie tylko on do swojej potyczki startował osłabiony. Georg jednak cały czas był jakiś zasępiony wyciągnął rękę w niemym pytaniu a ona tylko przytaknęła ruchem głowy. Ostrożnie dotknął rany i chociaż Leah nie wydała z siebie dźwięku tylko jej mięśnie się napieły, cofnął ją.
- Leah... To naprawdę nie wygląda dobrze... Wilcze zęby naruszają tkanki tak, że te goją się jak byś była człowiekiem. To nie chodzi tylko o to że zostanie blizna, bo zostanie na pewno. Zęby weszły głęboko... Kości są całe ale jeśli nie oczyścimy porządnie rany i nie włączymy antybiotyku to zaraz nabawisz się martwicy... To jest poważny problem waszej rasy... Rana goi się jak ludzka, ale metabolizm trawi leki w przyspieszonym tempie... Dam ci przeciwbólowe, ale niestety po chwili efekt będzie coraz słabszy. Obiecuje że postaram się streszczać... Co do antybiotyku.... - zaczął i odwrócił się żeby poszukać czegoś w torbie.
- Dzisiaj podam go podskórnie przy ranie, żeby od razu zaczął działać. Ale zostawię ci maść... Będzie działać miejscowo bo tabletki od razu zostaną wchłoniente. Jeśli oczywiście się zgodzisz. - wyjął białą tubkę i położył na stole czekając na jej odpowiedź..
Przez chwilę mogło się wydawać że go nie słuchała, zamyśliła się wpatrzona w jakiś punkt z boku. Normalnie by się nie zgodziła... Nie jedną ranę już zaleczyła zwijają się w kłebek i nie wstając kilka dni... Ale ostatecznie, nie chciała martwić Rivera, no i chciała jak tylko się dało skorzystać z tego że był teraz przy niej.
- Skoro przeciwbólowe i tak nie działają, to niech Pan ich nie daje. To nic takiego... Ból tak naprawdę siedzi tylko w naszej głowie. - odpowiedziała spokojnie ignorując zakłopotanie spojrzenie lekarza.
Spojrzał na Rivera jak by szukał potwierdzenia że wilczyca nie żartuję po czym zaczął rozpakowywać torbę z narzędziami.
Jednooki widział je już kilka razy, ułożone na rozwiniętej gazie.
- Może... Będzie Ci wygodniej jeśli się położysz... Cóż, mnie było by wygodniej, wybacz plecy już nie te. - zaproponował wciąż nieco zbity z tropu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyPią 29 Wrz 2023, 00:49

Plan miał dobry i naprawdę myślał, że przez to, jak przed chwilą obsypał komplementami doktorka, ten mu odpuści. Może rzeczywiście by tak było, gdyby nie jego entuzjazm na naprawioną i pozmienianą protezę. Nie mógł się doczekać, aż ją zobaczy i będzie mógł ją założyć, żeby pobiegać razem z Leah. Chyba za szybko dał się ponieść entuzjazmowi.
- Ale odpoczywam przecież - zaprotestował, choć ani nie rozwijał swojej wypowiedzi, ani też jej specjalnie nie argumentował. Nie lubił kłamać, zwłaszcza bliskim znajomym, którzy się o niego zwyczajnie martwili. A nie mógł przecież powiedzieć o tym, że ganiali po lesie i skakali na siebie i rany otworzyły się im obojgu. Wiedział, że Georg nie byłby z tego powodu zbyt zadowolony, a chciał sobie i Leah darować kazania.
Dodatkowo mogli dzięki temu przejść do konkretów bez tracenia czasu na zbędne dyskusje. Gdy tylko zaniósł zakupy do kuchni i upewnił się, że samochód jest dobrze zamknięty, dołączył do Leah i Georga, stając z boku, by nie przeszkadzać, ale też na tyle blisko by Leah mogła się czuć, choć odrobinę pewniej, skoro miała wsparcie ze strony jednookiego. Może nie powinien przy tym zdradzać staruszkowi, jak kiepsko wyglądała jej rana w jego opinii, ale chciał dobrze. Kiedy wilczyca spiorunowała go wzrokiem, przekrzywił lekko głowę z delikatnym uśmieszkiem i na nią patrzył. Bezczelnie palił głupa i udawał, że nie wiedział, o co dziewczynie chodzi. Przestał się wygłupiać i zachował powagę sytuacji, gdy Leah podciągnęła koszulkę i Georg zaczął oględziny. Wcale długo nie trzeba było czekać, by jednooki mógł dostrzec ten niezbyt pocieszający wyraz twarzy staruszka. Po chwili sam też nie był zbytnio pocieszony, gdy Leah pochwaliła się, że miała ostatnio dość nieprzyjemne spotkanie z jakimś łowcą.
- Nie wspominałaś o żadnym łowcy - powiedział spokojnie, nawet z lekkim, łagodnym uśmiechem, jakby nie widział problemu w tym, że nic o tym nie wiedział, rozumiejąc, że pod natłokiem innych rzeczy mogło jej to wylecieć z głowy. Zdarza się. Zwłaszcza że nie było się czym przejmować, skoro rana się już goiła. Jednak było to tylko pozory i nie zdawał sobie sprawy, że mógł się z tym zdradzić, przez to, jak mimowolnie zjeżyły się jego włosy, gdy poinformowała, że została zraniona przez łowcę. Miał dziwne wrażenie, że raczej nigdy ich nie polubi i im nie zaufa. Zostawił jednak na ten moment temat łowcy, zamierzając do niego wrócić, gdy będą już sami. Nie czuł się najlepiej z tym, że Leah oczekiwała od niego, by jej o wszystkim mówił, choć sama ukrywała przed nim tego typu wieści. Ale obecnie mieli ważniejsze sprawy na głowie i na tym postanowił się skupić.
Słuchał uważnie wypowiedzi doktorka, domyślając się, że raczej nie będzie to takie oczyszczanie, jak wcześniej Leah przecierała najpierw swoją ranę zwilżonym ręcznikiem papierowym, a po tym jednookiego. Dobrze też pamiętał, jak szybko środki przeciwbólowe potrafiły przestać działać. Mimowolnie przy tym dotknął i lekko zacisnął palce na schowanym w związanym rękawie kikucie, w który tkwiły pod skórą czujniki odpowiedzialne za w miarę naturalne i sprawne działanie protezy. Nic przyjemnego. Spojrzał na położoną na stole tubkę z maścią, spodziewając się, że Leah raczej nie będzie jej stosować zbyt regularnie według zaleceń lekarskich. Nie będzie zadowolona, ale jednooki nie pozwoli jej zapomnieć o tym, by smarowała ranę tym antybiotykiem. W końcu z martwicą nie było żartów.
Nie chciał straszyć wilczycy, ale też nie chciał być przeciwko niej, skoro postanowiła, że nie potrzebuje, żadnych środków przeciwbólowych. Westchnął jedynie, nie komentując tej decyzji, a kiedy staruszek na niego spojrzał, jedynie uniósł rękę i kikut w geście poddania.
- Jeśli jest tego pewna, nie ma co liczyć na to, że zmieni swoją decyzję - powiedział spokojnie, po czym spojrzał na nią, lekko się przy tym uśmiechając. Nie była to dla niego zbyt rozsądna decyzja, ale Leah była dorosła i miała prawo sama o sobie decydować. Mimo to widać było w jego spojrzeniu, całą masę zmartwienia.
Oderwał od niej spojrzenie, gdy Georg zaczął się przygotowywać i od razu tego pożałował, gdy zobaczył całą masę różnego rodzaju narzędzi poukładanych równo i schludnie jak zawsze. Spiął się lekko, bo wciąż uważał, że taki zestaw bardziej nadawał się do torturowania, niż leczenia ludzi. Wątpił, by kiedykolwiek jego stosunek do lekarzy miałby się poprawić, mimo że naprawdę lubił Georga.
Zabrał z kuchni krzesło i postawił przy kanapie w salonie, by staruszek mógł sobie usiąść, jeśli tak będzie mu wygodniej. Sam zbliżył się maksymalnie, jak mógł do Leah, tak by im nie przeszkadzać, ale by móc ją, chociaż potrzymać za dłoń, jeśli by tego potrzebowała. On nie musiał na niczym siedzieć, w zupełności wystarczała mu podłoga.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 01 Paź 2023, 08:01

Mina Georga mówiła wiele... Ale głównie przekazywała jedno: "I tak ci nie wierzę". Gdy mężczyzna dowiedział się że River dzwoni z Fostern, był świecie przekonany że to jemu coś się znów przytrafiło. W zasadzie podejrzewał go mimo dziewczyny która stała przy jego boku, mimo podbitego oka i tego... Niemal mechanicznego sposobu w jaki się poruszała. Spodziewał się że River coś jednak próbował wykręcić. Zdanie zmienił gdy w domku mógł wreszcie zobaczyć skalę problemu. Spojrzał na Rivera gdy ten się odezwał i niemal natychmiast wrócił do oględzin. To nie były jego sprawy... Domyślał się że dziewczyna którą będzie opatrywać to ta sama o której River tak chętnie opowiadał. Nie należał do wscibskich osób które włażą z butami między dwoje rozmawiających. Leah za to w przeciwieństwie do starca, zauważyła zdenerwowanie Rivera i uśmiechnęła się potulnie.
- Jakoś nie było kiedy, przecież musiałam dać Flynowi jakieś fory na start bo inaczej walka nie była by tak ciekawa. - odpowiedziała próbując odwrócić to w jakiś marny żart.
Nie specjalnie jednak okazało się do śmiechu... Zwłaszcza po diagnozie Georga. Nie chciała żadnych dodatkowych zastrzyków... Setki razy jej skóra była przebijana przez zęby czy pazury... Wystarczyło. No i musiała przyznać że postawa Rivera zrobiła na niej wrażenie. To było miłe że bez marudzenia pogodził się z jej decyzją. Znał ją już na tyle żeby potwierdzić staruszkowi, że ona decyzji nie zmienia... A nawet jeśli tak to wiele by trzeba do zmiany jej zdania. W tym wypadku nie planowała żadnych dyskusji... Przechodziła już różne sytuacje.. Zaleczała wiele ran... Ale szczerze nie widziała sensu w klociu jej dla zasady. Uśmiechnęła się lekko do Rivera jak by chciała powiedzieć że naprawdę docenia, wtedy Georg poprosił by się położyła. Dziwnie się czuła... Widziała narzędzia jakie rozkładał i skupiła całą siłę woli by już na nie nie patrzyć. Podwinęła lekko nogi i położyła się na boku, przodem do doktora i Rivera. Większość nocy spała w tej pozycji, czuła się przez to obolała ale skoro nie było wyjścia. Staruszek ewidentnie docenił krzesło i od razu zajął dogodne miejsce. Założył rękawiczki i porządnie zdezynfekował je jeszcze płynem z małego spryskiwacza. Wyjął też coś co przypominało serwete z wyciętym kwadratem na środku i lekko podwinął bluzkę dziewczyny zakładając ją tak by rana trafiła w wycięty środek. Gdy River pojawił się tuż przy niej klecząc na dywanie nie mogła powstrzymać tego drobnego uśmiechu.
- Riv... Nie jestem ze szkła pamiętasz? - szepnęła układając jedną rękę zgiętą pod głowę a drugą kładąc na jego dłoni. Nie bała się samego zabiegu czy bólu, czuła się niekomfortowo że ktoś... Ktoś obcy będzie robił cokolwiek przy ranie. Szczerze powiedziawszy... Nawet wizja martwicy jakoś jej nie przerażała... Koniec końców robiła to głównie dla Rivera... Przerażające... Jak bardzo mogła nagiąć swoje naturalne odruchy dla niego.
- Zaczynam... - ostrzegł staruszek i wziął mały skalpel.
River miał rację... To nie było zwykle przemycie rany papierowym ręczniczkiem.
Georg musiał się dostać do ropiejących fragmentów... Może uda mu się nawet część zszyć! Delikatnie nakłuł fragment skóry pod którym zbierała się ropa, po czym ostrożnie spróbował usunąć jak najwięcej wydzieliny. Robił to pomału... Ciągle zerkając w stronę Leah.
Ostatecznie... Wciąż po zostawała sprawa jego leków. Jednak o ile wilczyca wstrzymała oddech xjej mięśnie się napieły a oczy zmieniły kolor na bardziej miodowy, zagryzła zęby i nie wydała z siebie nawet dźwięku. To był... Bardzo dobry znak dla mężczyzny. Dlatego nieco przyspieszył chociaż jego wzrok co chwilę uciekał w jej kierunku szukając zapewnienia że ta w pełni nad sobą panuje. Na początku nie było nawet aż tak źle... Gorzej gdy przeszedł do głębszej części rany. Zacisnęła palce na dłoni Rivera... Głównie po to... Żeby ukryć paznokcie które zaczęły się wydłużać i zaostrzać. Co prawda nie wiedziała o lekach swojego nowego.... Jedynego lekarza, ale zwyczajnie nie chciała otwarcie przyznać że w ogóle coś czuję. Z resztą... Mimo to nie wydała z siebie ani jednego pomruku czy piśniecia.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 01 Paź 2023, 13:08

Spodziewał się, że nie tak łatwo będzie mu przekonać Georga, że to nie on potrzebował jego pomocy lekarskiej. Nie dziwił mu się w sumie, skoro dość często był wzywany do jednookiego i to dość często, jeszcze zanim wcześniejsze rany się zagoiły, już trzeba było zając się nowymi. Co prawda większość tych wizyt miała głównie na celu zajęcie się sprawami związanymi z protezą, ale chyba i tak zdążył dać staruszkowi powody do myślenia, że to on potrzebował medycznej pomocy. W pewnym momencie nawet odrobinę zwątpił, czy rzeczywiście uda mu się uniknąć ponownego szycia jednej ze swoich ran, której pękły szwy, gdy Georg wciąż nie wydawał się zbytnio mu wierzyć. Na szczęście chyba mu się upiecze i to "dzięki" Leah, kiedy w końcu doktorek zobaczył jej rany, szczególnie tę jedną najgorszą. Wiedział, że mógł przez to uchodzić za hipokrytę, namawiał wilczycę na skorzystanie z fachowej pomocy, a sam chciał tego uniknąć, jednak od samego początku to dla niej Georg miał przyjechać do Fostern. No i to jej rany były tak zaniedbane, że ropiały i się ciężko goiły, nie jego. Jedyne co można mu było zarzucić to, że mimo zaleceń lekarza wciąż trzymał się swojej diety złożonej ze wszystkiego, głównie owoców i tego, co słodkie, a nie w większości z mięsa. Zdawał sobie sprawę, że jeśli tego nie zmieni, prawdopodobnie nie będzie w stanie pokonać Augusta, nawet gdyby wszystkie wilkołaki z Pensylwanii stały po jego stronie, ale nie tak łatwo było zmienić swoje przyzwyczajenia. Odkąd pamiętał, mięso było jedynie dodatkiem do posiłku, a nie główną jego częścią, niekiedy cały tydzień, jak nie dwa, nie jedli w domu mięsa z wyjątkiem ryb złowionych przez Olivera, bo zwyczajnie nie było na to pieniędzy. Najważniejsze i tak było to, że nigdy nie chodzili głodni ani w zniszczonych ubraniach, no, chyba że akurat podczas jakiejś zabawy podarli przypadkowo spodnie czy koszulkę.
Westchnął tylko ciężko i pokręcił głową po jej kiepskim żarcie. Nie bawiło go to ani trochę, zwłaszcza że nie przepadał za łowcami równie mocno, co za Augustem. Co prawda nigdy z żadnym nie miał szansy nawiązać znajomości, ale nawet nie próbował, pamiętając, jak bez ostrzeżenia zaczęli pruć do niego i Jeremy'ego z kuszy, mimo że nic nie zrobili. Albo, z jakim zacięciem przeszukiwali ruiny, gdzie Sam bawił się z Freydis, a jednooki... wpakował się do cuchnącego, obślizgłego i ruszającego się śpiwora, zamieszkanego przez rój różnego rodzaju robali. Przez samo wspomnienie tego przykrego doświadczenia, miał wrażenie, jakby znów coś po nim łaziło. Aż się wzdrygnął. Nie miał zamiaru kłócić się o to z Leah przy Georgu. Poza tym i tak wiedział, że pewnie nie wiele by to dało. Było minęło. Mógł jedynie cieszyć się z tego, że skończyło się tylko na zranionej przez łowcę nodze wilczycy, która pomimo tego i tak wygrała swoją walkę z synem Augusta. Z drugiej strony sam do swojego starcia również wychodził nie w pełni sił, bo przecież kilka dni wcześniej został mocno ugryziony w ramię przez Sama. Chyba... właśnie dlatego tak bardzo martwił się o Leah - pod wieloma względami byli do siebie podobni. Zbyt wieloma.
- Naprawdę? Bo czasami mówisz, jak potłuczona - zażartował lekko, udając przy tym mocno zaskoczonego tą informacją. Jeśli miałaby być ze szkła, to tylko takiego, które po rzuceniu w ścianę albo ją przebije, nie tłukąc się przy tym, albo od niej odbije i uderzy w rzucającego. Doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że była silna. Nawet silniejsza od niego. Potrafił znieść naprawdę wiele, podczas starcia z K9, nawet nie pomyślał o tym, by wyrwać się spod wbijających się w jego ramiona pazurów. Praktycznie sam pozwolił, by mutant jeszcze głębiej je wbił w jednookiego i rozdarł nimi jego klatkę piersiową, gdy się z sobą siłowali, nim River powalił go na ziemię. Jednak gdy tylko miał być poddawany jakimś zabiegom lekarskim... od razu korzystał ze wszelkich możliwych środków znieczulających, nawet jeśli te niewiele czy niezbyt długo mogły działać. Takie zszywanie rany nie było przecież tak bolesne, jak orające ciało pazury, czy odgryzana ręka, a mimo to... chyba nie potrafiłby wysiedzieć spokojnie bez żadnych znieczulaczy podczas zabiegów. Nawet nie chciał myśleć o tym, jak wytrzyma zabieg związany z protezą oka. Obawiał się, że to będzie pewnie jeszcze gorsze niż wszczepianie tych cholernych czujników w ramię. Mimo to nie zamierzał zrezygnować z takiej możliwości, nawet jeśli nie odzyska wzroku, to przynajmniej jego przeciwnicy, nie będą już z tak irytującym uporem próbować wykorzystywać jego braku oka. Poza tym... coś mu podpowiadając, że dzięki sztucznemu oku i łapie, będzie budził znacznie większy respekt u swoich wrogów, niż gdyby miał być tylko pokryty bliznami i okaleczony.
Uśmiechnął się lekko do wilczycy w ramach niemego zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, gdy Georg poinformował ich o tym, że zaczynał swój zabieg. Delikatnie chwycił jej kciuk, by nie wyciągać swojej dłoni spod jej, nie odrywając od niej spojrzenia, chcąc jej okazać jak najwięcej wsparcia i schować pod tym swoje zmartwienie, by nie sprawiać wrażenia, że znów mógł ją uważać za słabszą i potrzebującą jego ochrony. Doskonale przecież by sobie poradziła bez niego. Zapewne nic by nie zmieniło, gdyby postanowił w tym momencie pójść do kuchni, przygotowywać powoli mięso na ognisko, albo wyszedłby przed dom, aby spróbować spędzić trochę czasu ze swoją kotką. Zamiast tego siedział przy niej, chyba bardziej samemu tego potrzebując niż ona.
- Nie wiem, czy Astrid ci się chwaliła, ale... wpakowałem się do starego, porzuconego na jednych ruinach śpiwora, by oszukać kręcących się tam łowców. Nawet nie chciałem myśleć o tym, od czego się tak lepił i co po mnie łaziło. Cuchnąłem gorzej od skunksa i nawet trzy kąpiele pod rząd to było za mało - powiedział w pewnym momencie, przerywając tę nieznośną ciszę, która nad nimi zawisła. Chciał odwrócić uwagę wilczycy od tego, co robił Georg i spróbować nieco rozluźnić atmosferę, tą dosyć zabawną historią, choć mu nie było wtedy do śmiechu. Zwłaszcza gdy przypomniał sobie, że mało brakowało, by wypił niezbyt zachęcającą zawartość chlupoczącą w jednej z puszek po piwie, aby jeszcze bardziej zmylić łowców, że był jedynie zwykłym pijaczyną, który przypadkowo znalazł się z nieistniejącymi kolegami w nieodpowiednim miejscu i czasie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyCzw 05 Paź 2023, 23:49

Co się odwlecze to nie uciecze! Ale faktycznie w tej chwili to rany Leah poważnie zmartwiły staruszka. Co do niej samej... To chyba normalne, że inaczej martwiło się o innych, a inaczej o siebie. Niewątpliwie nie da Riverowi łatwo się wywinąć z tego niezbyt przyjemnego obowiązku, ale też nie miała do niego żalu. Chciała go w to wpakować z czystej przekory. To też nie tak że się o niego nie martwiła! Oczywiście że tak, ale widziała te rany... Owszem szewki puściły, ale nie działo się przy nich nic poważnego, po za oczywiście faktem że były. Ale skoro tak lubił tego doktorka to na pewno nie zapomni mu przypomnieć o jego kolejce. Miał rację... Byli do siebie podobni, może dlatego tak bardzo go lubiła? Ostatecznie... Nie przejmowała się tym, że mieli aż takie skłonności do pakowania się w kłopoty skoro jak dotąd wychodzili ze wszystkich bez szwanku... Nooo prawie.
- Głupek... - zaśmiała się i niby obrażona, lekko go uderzyła ręką, tyle że średnio się starała udawać obrażoną.
Jako że Georg akurat miał mówić, że zaczyna spojrzał na nią gniewie, a ona potulnie ułożyła już rękę pod głowę, drugą nakrywając dłoń Rivera. Niesamowite jak wiele dawała chociażby sama świadomość, że jest... czuła to przyjemne ciepło na sercu gdy przytrzymał jej palec. Dla tego specyficznego uczucia była w stanie znieść więcej niż tylko oparzenie jakiejś tam rany. Co prawda w wykonaniu okazało się to nieco trudniejsze, ale była przekonana o tym że wytrzyma. Gdy musiała już ukryć niepokojąco wydłużające się paznokcie River się odezwał. Łatwo skupił na sobie jej uwagę, co prawda nie odzywała się jednak słuchała skupiając lekko zlotawy wzrok na nim. Żeby odciągnąć myśli próbowała już wszystkiego... Liczyć owce, niby dobre na sen, ale może jednak! Wracając pamięcią do ostatniej walki... Ale nic nie przykuwało jej uwagi na tyle by łatwiej ignorować szarpiacy ból. Na szczęście Georg pracował sprawnie i nie zatrzymywał się. Odłożył kilka zakrwawionych gaz i strzykawek, a zamiast tego zaczął zszywać. Wciąż średnio przyjemne, ale o wiele bardziej do zniesienia... A przede wszystkim...
- Nie wspominałeś, że spotkałeś łowców.... Ona też nie... Mówiła tylko, że bardzo jej pomogłeś i ma u ciebie dług.- straciła się używając częściowo jego słów.
Z resztą nawet staruszek, nie przerywając pracy zerknął na jednookiego. Chyba chciał coś powiedzieć ale gdy River dokończył historie, Leah zaczęła się śmiać.
- Jakim cudem jakiś posgniły śpiwór miał ci pomóc wykiwać łowców? - zapytała jednak ostatecznie, chociaż wciąż była rozbawiona.
Staruszek brał to o wiele bardziej na poważnie i gdy wreszcie założył ostatni szew wstrzymał się przed zastrzykiem i założeniem opatrunku.
- Powinieneś o tym po mówić... No wiesz... Z panienką. Łowcy to jej sojusznicy, nie mogą gonić cie po lesie jak... Cóż... Emmm... - ewidentnie zaczął się plątać zdając sobie sprawę na kogo ostatecznie polują a kogo właśnie zszywał, chociaż Leah ewidentnie skrępowana tym nie była.
- Jak te dzikie bestie z Fostern? - na prowadziła go niespecjalnie się przejmując tym... Że ostatecznie, też się do nich zalicza.
- Pan doktor ma rację... Dużo łatwiej było by działać bez oddechu łowców na karku... Zwłaszcza gdyby August czuł go nadal i nic nie podejrzewał. - zasugerowała jeszcze i zamilkła na chwilę gdy Georg podawał jej antybiotyk podskórny. Okropne uczucie...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyPią 06 Paź 2023, 15:08

Uśmiechnął się rozbawiony, gdy Leah go lekko uderzyła wolną ręką, zapomniał się przy tym na moment, bo widać było psotny błysk w jego oku. Chciał się jakoś odgryźć wilczycy, nie pozostać jej dłużnym, odpowiedzieć w szczeniacki sposób na jej zaczepkę, jednak to spojrzenie Georga spowodowało, że i on postanowił już grzecznie i spokojnie siedzieć. W końcu chodziło by oczyścić ranę Leah, by w końcu zaczęła się prawidłowo goić.
Choć z początku wyglądało na to, że wilczyca była niemalże niewzruszona wykonywanym zabiegiem, tak w pewnym momencie zauważył, że jednak nie do końca spływa to po niej jak po kaczce. Nie skrzywił się, gdy nieco mocniej ścisnęła jego dłoń, kiedy zaczęły jej rosnąć pazury, a nawet gdy je lekko w niego wbijała. Zamiast tego uśmiechnął się do niej z niemym zapewnieniem, że wszystko jest dobrze i nic jej nie grozi. Wtedy też spróbował nieco odwrócić jej uwagę i skupić ja na czymś innym niż ból.
- Ej! To mój tekst - jęknął, udając oburzonego, choć zaraz parsknal po prostu rozbawiony, kręcąc lekko głową. Cena z niej była bestyjka.
- Wpakowałem się do niego, przybrałem ludzką postać i udawałem głupiego, że zabalowaliśmy z kolegami i akurat gdzieś zniknęli. Nie wiem czy to przez zapach unoszący się ze śpiwora, czy mój urok osobisty, ale łyknęli to. Wcisnęli mi bajkę o okresie godowym niedźwiedzi i kazali zebrać kolegów i zmiatać stamtąd - wyjaśnił, nawet nie próbując ukryć tego, jak bardzo był dumny z tego, że tak sobie "zażartował" z łowców.
Spojrzał na Georga, gdy ten poradził mu porozmawiać z Virgo i już miał odpowiedzieć, ale Leah postanowiła wyrazić przy tym swoją opinię. Trudno byłoby mu się z nią nie zgodzić, bo miała rację, jednak on pokręcił lekko głową.
- Uważam, że lepiej tak jak jest. Nie będę ryzykował, że ktoś ze stada zobaczy jak łowcy mnie ignorują i nie próbują mnie zabić. Wolałbym wzbudzać jak najmniej podejrzeń. Przynajmniej dopóki oficjalnie nie przekonam do siebie większości stada i nie rzucę Augustowi wyzwania. Poza tym… nie ufam łowcom. Może i są sojusznikami Virgo, ale to też ludzie. Widząc jakiegoś nienaturalnie przerośniętego psa raczej się nie zastanawiają nad tym, że możemy się od siebie różnić choćby kolorem futra. Zawsze mogliby się tłumaczyć tym, że nie wiedzieli, że to akurat do TEGO wilka o ciemnym futrze mieli nie strzelać - wyjaśnił i lekko przy tym wzruszył ramionami. Pomysł może był i dobry, ale było zbyt wiele elementów, które można by podważyć, albo zwyczajnie problematycznych. A on był prostym chłopem. Przynajmniej sam siebie za takiego uważał.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 08 Paź 2023, 19:04

Zabawne że właśnie przy nim tak często czuła się jak zwykły szczeniak. W pozytywnym znaczeniu tych słów! Czuła przy nim tą niemal dziecięcą radość z każdej pierdoły. Raczej było to odwzajemnione skoro tak często wyglupiali się, żartowali czy ścigali po lesie niczym przerośnięte owczarki na wybiegu. Zupełnie jak by...odbijała sobie przy nim przerwane szczeniece lata. Nawet teraz, mimo tego co ją czekało, wyglupiali się jak dzieci, noo póki Georg nie przywołał ich do porządku. Była jednak przekonana, że River nie pozostał by jej dłużny gdyby nie ingerencja doktorka. Odwrócenie uwagi też mu naprawdę wyszło, starała się nie śmiać ale niewiele z tego faktycznie wyszło. Nawet na chwilę Georg musiał przerwać szycie bo Leah nie opanowała chichotu. Ewidentnie nie był o to zły, ba! Mimo że usiłował zatrzymać powagę, to przez chwilę sam się uśmiechnął. Posłał też Riverowi spojrzenie które mogło oznaczać coś w stylu "dobra robota". A Leah... Sama nie wiedziała czy bardziej bawi ją to co zrobił River czy łowcy... Musieli nieźle się speszyć!
- Żałuję że nie widziałam twojego przedstawienia. Koniecznie musisz je powtórzyć, chociaż może bez łowców. Nawet nie wiedziałam że taki z ciebie aktor! - odpowiedziała pół żartem.
Do powagi znów przywołał ich George swoją wypowiedzią.
- Może będziesz nosił obróżke? Wtedy jak bedziesz wchodził w rolę zwierzątka domowego dadzą Ci spokój, a jak zmienisz się w bestie z Fostern znów będą na ciebie polował. - oczywiście że nie mogła sobie darować tej drobnej zgryźliwości.
Szybko jednak jej cięty język poszedł w niepamięć, bo igła wbita pod ranę sprawiła że tym razem syknęła.
- Wybacz... Jeszcze tylko opatrunek. - odpowiedział staruszek odkładając strzykawkę.
Był.. Trochę rozkojarzony tym co usłyszał. Zmarszczył lekko brwi gdy sięgał po gazę.
- Co to za pomysł z wyzwaniem Augusta? Myślałem... Tzn... Nie będziesz wtedy musiał zostać przywódcą? Nie gniewaj się.. Nie jestem zbyt biegły w wilczej polityce... Ale czy omega może w ogóle pokonać alphe? - zapytał ewidentnie ostrożnie dobierając słowa.
Nie chciał w końcu urazić Rivera.... Chociaż pomysł go mocno niepokoił.
- Może i zrobi to... - odpowiedziała w pierwszej chwili Leah zerkając na jednookiego.
Była o tym przekonana.
- Stado ma dość wojny toczonej przez Augusta... A siła alphy to siła jego poparcia w stadzie. Poprą Rivera... -dodała i gdy Georg skończył usiadła chowając opatrunek pod materiałem bluzki.
Staruszek ewidentnie nie był zachwycony tą odpowiedzią... Ale przemilczał to i zerknął na jednookiego, wskazując na miejsce gdzie jeszcze siedziała Leah.
Cóż... Ona zrozumiała i zwolniła je, zajmując to gdzie do tej pory był River, tyle że usiadła na boku kanapy, tak że River mógł położyć głowę na jej kolanach. Nawet perfidnie poklepał swoje kolano jak by chciała go ponaglić.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 08 Paź 2023, 20:31

Parsknął, lecz w tym momencie mogło wyglądać, jakby się zakrztusił. Z jednej strony był rozbawiony, no bo Leah żartowała, wyobraził sobie jednak jakby miał znów się wpakować do obślizgłego śpiwora i wręcz przeszedł go dreszcz. Sytuacja niby była zabawna, nie chciał jednak jej nigdy w życiu powtarzać. Późniejsze kąpiele też nie były najprzyjemniejsze w jego życiu, najgorszy i tak w tym wszystkim był smród.
- Oczywiście… - powiedział z lekkim rozbawieniem, robiąc dramatyczną pauzę tylko po to, by zaraz kontynuować. - ...Że nie. Nigdy więcej nie wlezę do jakiegoś przypadkowego śpiwora na ruinach, znalezionego między śmieciami - dokończył, nie tracąc przy tym dobrego humoru.
Nawet gdy Georg włączył się do tej rozmowy ze swoją radą dla jednookiego. Oczywiście nie żartował sobie z tego tematu, nabrał nieco powagi, ale lekki uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Przy Leah chyba nawet nie było możliwe zachowanie pełnej powagi. Zwłaszcza że czuł w kościach, że na pewno kobieta nie daruje sobie jakiejś złośliwej uwagi w tym temacie.
- Od razu taka wysadzana diamencikami, świecąca w ciemności i najlepiej z małym złotym dzwoneczkiem- parsknął, przewracając okiem.
Nabrał powietrza, chcąc kontynuować i nie dać Leah spróbować jakoś zripostować jego odpowiedzi, ale w tym momencie Georg bez ostrzeżenia zrobił wilczycy zastrzyk. Kiedy Leah syknęła, delikatnie ścisnął jej dłoń i ją delikatnie pogładził kciukiem. Źle się z tym czuł, że nie mógł w żaden sposób uchronić jej przed bólem czy w inny sposób jej pomóc, by ten zabieg nie był aż tak nieprzyjemny.
- Wiem, że jeszcze niedawno mówiłem, że nie zamierzam zostać alphą, ale… przemyślałem sprawę - odpowiedział spokojnie, niezbyt chcąc wspominać Georgowi o swojej siostrze, rozmowie z nią i o tym, że być może August był odpowiedzialny za to, że razem z Lake nie wychowywali się wśród swoich. Poza tym nie był pewien czy ktokolwiek ze stada rzuciłby wyzwanie Augustowi, a już tym bardziej dogadywał się z wampirami. Może było to próżne podejście z jego strony, ale wydawało mu się, że tylko on mógł się tego podjąć.
- W mieście znam wilki, które niezbyt przepadają za Augustem. Poza tym tutaj jest kilka, które też mógłby stanąć po mojej stronie. Jeśli przekonanym do siebie innych, August będzie osłabiony i pewnie nie będzie większym problemem, by omega był w stanie zostać alphą. Potrzebowałbym z Victorem, Leah też pewnie by mi przy tym pomogła - wyjaśnił bardzo pewny swoich słów, gdy wilczyca z takim przekonaniem tłumaczyła Georgowi, że jednooki miał szansę zostać alphą i bardzo wierzyła, że tak się stanie. To było naprawdę miłe uczucie, gdy ktoś tak bardzo w niego wierzył. Bardzo to doceniał i był Leah ogromnie za to wdzięczny.
Spojrzał na Georga pytająco i lekko przekrzywił głowę, nie rozumiejąc po co miałby usiąść na kanapie. Podejrzewał, że pewnie chciał poważnie z nim porozmawiać na temat jego zmiany zdania odnośnie wyzwania Augusta i zostania alphą, pewnie też o zaleceniach względem pielęgnacji rany Leah. Zwątpił jednak i zaczął się domyślać, że pewnie nie o to chodziło, gdy i białowłosa spojrzała na niego w ten… dość podejrzany sposób i poklepała swoje kolana. Miał złe przeczucia, a instynkt podpowiadał mu, że najlepiej byłoby się ulotnić. Wstał ostrożnie i powoli usiadł na kanapie obok Leah, mając nadzieję, że jednak nie o jego ranę chodziło.
- To… jak myślisz? Leah przeżyje? - zapytał w żartach, by zamaskować swoje poddenerwowanie.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 08 Paź 2023, 22:23

Oj przynajmniej częściowo i tak starała się zachowywać "normalnie" skoro nie byli sami. Ba! Towarzysząca im osoba w tej chwili wsówała palce w jej otwarte rany! Starała się być chociaż częściowo... Grzeczniejsza. Szczerze nie spodziewała się odpowiedzi twierdzącej... Więc gdy taką usłyszała w pierwszej chwili spojrzała na niego zaskoczona. Cóż... To zaskoczenie nie trwało długo, gdy tylko zakończył tą dramatyczną przerwę parsknęła śmiechem. Nie ciągnęła jednak tego tematu bo Georg podszedł do niego o wiele poważniej. Oczywiście również nie była zachwycona spotkaniem Rivera z łowcami... Chociaż przy rewelacjach jakie jej dziś przedstawił wydało się to takie... Błache i normalne? Co rusz ktoś na tykał się na tych uzbrojonych debili. Niemniej drobnej złośliwości nie mogła sobie odpuścić. Co więcej rozbawiła ją reakcja Rivera.
- Serduszkiem i... - przerwała bo w tej chwili Georg stwierdził że znalazł odpowiednie miejsce na zastrzyk.
Nie zgodziła by się z Riverem gdyby tylko wyraził na głos swoje przemyślenia. Pomagał jej... Dzięki niemu naprawdę szybko jej zleciało, odciągał jej myśli na tyle skutecznie że prawie zapomniała o pracy staruszka... Prawie... Naprawdę doceniała co dla niej robił... Doceniła by to nawet gdyby po prostu przy niej siedział, a on robił znacznie więcej!
A co do staruszka... Spojrzał przelotnie na jednookiego, jak by chciał się upewnić czy ten mówi poważnie. Niespecjalnie przypadł mu do gustu ten pomysł. Nie przekonywała go nawet pewność Leah. Była lojalna wobec jednookiego... To się chwaliło i doceniało, ale sama wiara wydawała mu się niczym. Nie bez powodu panienka obawiała się starcia z wampirem. Jej dziadek był przecież czystokrwistym! Wygrał ale nie przeżył na skutek odniesionych ran. Chociaż zapewne miał wiele racji... Był by idealnym kandydatem. Słuchał uważnie zakładając opatrunek, a na samego Rivera spojrzał już jak skończył. Leah również z resztą chociaż jej spojrzenie mówiło "No raczej że tak!", podczas gdy Georg był przede wszystkim niezbyt zachwycony tym wyborem.
- Musisz uważać... Nie wychowałeś się wśród nich, prawie nic nie wiesz o prawach jakimi rządzi się stado... Dobrze się przygotuj, no i wcześniej wpadnij po oko, przed samą walką zrobimy przegląd protezy. - zakomunikował ostatecznie i wskazał mu miejsce Leah.
- Oczywiście, nie masz innego wyjścia! Chyba nie chcesz okazać się mięczakiem? - odpowiedziała żartobliwie wilczyca i dała mu lekkiego kuksańca łokciem.
Georg za to tylko uniósł jedną brew. Spędził masę czasu powoli łatając Rivera rana po ranie. Może był przewrażliwiony ale chciał się upewnić czy wszystko w porządku. Zdjął rękawiczki i założył nowe.
- Miejmy to z głowy, to zaraz pokaże ci protezę, zdejmij górę i połóż się. Jakieś niepokojące objawy? Któraś boli jakoś mocniej? Bardziej się mazglaczy? Albo wręcz przeciwnie, w ogóle nie boli? Sinieje? - zapytał spokojnie opierając plecy o tył krzesła na którym cały czas siedział. Plecy... Starość nie radość.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyPon 09 Paź 2023, 00:20

-Pamiętam o oku i Georg... spokojnie. Mam zbyt dużo do stracenia, by przegrać z tym zapchlonym capem - odpowiedział pewnie, zerkając przy tym ukradkiem na Leah. Nie kierował się jednak przy tym pychą czy arogancją, bo dla niego było to raczej poczucie obowiązku. Ktoś musiał zostać alphą dla zakończenia konfliktu z wampirami i bezpieczeństwa oraz spokojnego życia choćby przez chwilę dla wilkołaków. Zrozumiał ostatnio jak ważna dla ich rasy jest możliwość pobiegania sobie, wyszalenia się w pierwotnej postaci na łonie natury. Może i wilki ze wsi miały w tej kwestii więcej możliwości niż te z miasta, jednak nawet na swoim własnym terenie mogły zostać zaatakowane w każdej chwili przez łowców. A jaka to przyjemność, gdy trzeba być czujnym na każdy najdrobniejszy szelest czy świst wiatru? Bardzo mu zależało na tym, by wilki czy to z miasta czy ze wsi mogły bez najmniejszych obaw buszować po lesie.
Musiał jednak przyznać Georgowi rację - nie wiedział zbyt wiele o swojej rasie, ale non stop dowiadywał się czegoś nowego, uczył się, a nawet sam odkrywał własne umiejętności, jak chociażby to, że wcześniej nie miał nawet pojęcia o tym, że może się normalnie porozumiewać własnym głosem ze wszystkimi dookoła, a czego nauczył się podczas wizyty u Georga w sprawie protezy. Był pewien, że nawet rasowe wilki nie wiedziały o swojej rasie wszystkiego. Poza tym miał w stadzie kilka zaprzyjaźnionych wilków - już nawet pomijając Leah - od których mógłby się wszystkiego dowiedzieć i nauczyć. Tak się zastanawiał... czy skoro siłą przywódcy była wiara innych członków stada... to czy nie odnosiło się to tak naprawdę do wszystkich, którzy w niego wierzyli? Nie tylko wilkołaków, ale także bliskich ludzi i być może również wampirów? Co jeśli tak to działało naprawdę i to właśnie dzięki temu, że tyle osobom powiedział o starciu z K9, tyle osób w niego wierzyło, udało mu się go pokonać... Przecież niecały tydzień się do tego przygotowywał i to raczej niezbyt intensywnie, biorąc pod uwagę, że było to tylko tak naprawdę kilka walk przez trzy dni. Już tym bardziej biorąc pod uwagę to, że podczas ostatniego spotkania z tym wilkołakiem skończył bez ręki i w opłakanym stanie w szpitalu, omal nie schodząc tamtego felernego wieczoru w ślepej uliczce niedaleko burdelu, w którym pracowała Anisha. A może tylko u niego tak działała ta "umiejętność", bo wychował się wśród ludzi? Nie znał się na tym, a i tak sądził, że to tak wyssana z palca teoria, że lepiej będzie mu się w to nie zagłębiać, bo jeszcze dojdzie do wniosku, że słońce jest zielone, a oni tak naprawdę żyją w jakimś Matrixie czy czymś podobnym.
- Auć - powiedział raczej dla zasady, niż żeby go faktycznie jakoś mocno zabolał ten kuksaniec od wilczycy. Uśmiechnął się pogodnie do Leah i lekko jej kiwnął głową na znak, że nie oczywiście nie zamierzał być mięczakiem i bardzo liczył na jej pomoc i wsparcie podczas całego tego przedsięwzięcia związanego z obaleniem Augusta.
Dobry humor wyparował z niego, gdy dostrzegł jak staruszek zmienia rękawiczki, no a po tym... jeszcze jednoznacznie wyraził chęć obejrzenia ran jednookiego. Byłby gotów dalej próbować uniknąć tej kontroli i się wygłupiać, zdając sobie sprawę, że doktorek będzie zapewne rozczarowany tą otwartą raną, jednak gdy zobaczył tę chwilową, subtelną ulgę na twarzy mężczyzny, gdy się wyprostował i opał o tył krzesła... całkowicie odstawił na bok wszelkie wygłupy w tym momencie. Odetchnął głęboko, by wziąć się w garść i lekko się przy tym krzywiąc, zaciskając zęby, zdjął przez głowę bluzę razem z koszulką. Z drobnymi trudnościami co prawda, ale nie było chwili by znów założyć protezę na kikut po powrocie ze sklepu. Całkowicie zapomniał o tym, że Georg był stary i już nie tak żwawy jak oni; że mógł się mierzyć z jakimiś nieprzyjemnymi dolegliwościami związanymi z wiekiem. I to już nawet nie chodziło o liczbę, że był pewnie ze dwa razy starszy od nich, co raczej o to... że był człowiekiem i czas dużo bardziej bezlitośnie wyciskał na nim swoje piętno, niż na nich czy na wampirach. Było mu doktorka naprawdę szkoda.
- Boli przy gwałtowniejszych ruchach i dotykaniu, ale to raczej normalne... - przyznał od razu, gdy tylko odłożył górną część swojej garderoby na bok. Spojrzał przepraszająco na mężczyznę, nawet nie patrząc na opatrunek, na którym widać było plamy krwi, a który na szczęście nie przesiąknął tak, by zabrudzić ubrania. Zerknął na Leah i odetchnął głęboko, poprawiając się na kanapie tak, by zaraz się na niej wygodnie położyć, nie mając przy tym innej możliwości, niż położyć głowę na kolanach białowłosej. Prawdopodobnie w innych okolicznościach byłby choć odrobinę skrępowany tą sytuacją, jednak obecnie... miał świadomość, że najpewniej znów będzie miał zszywaną ranę, a to nie było w żadnym wypadku niczym przyjemnym. Cieszył się więc, że Leah będzie przy nim i mógł na nią liczyć.
- Wiem, że pewnie nie wyglądają najlepiej... Zawaliłem na początku sprawę ze zmianą opatrunku i zdejmowanie go nasiąkniętego tym wszystkim co wypływało z ran po całym dniu było istną torturą... Ale od tamtego momentu staram się je zmieniać przynajmniej co kilka godzin! - wyjaśnił natychmiast, łudząc się, że być może Georg będzie na niego bardziej zły za to zaniedbanie i jakoś tak łagodniej podejdzie do tego, że jednooki przez swoje gwałtowne działania - za zmianę postaci praktycznie w biegu, pościg, skok przez płot i kotłowanie się z Leah - doprowadził do pęknięcia szwów na jednej z ran. Odkąd położył głowę na kolanach Leah patrzył i skupiał się wyłącznie na niej.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyCzw 12 Paź 2023, 22:53

Gdy pracował przy ranie Leah, starał się nie rozglądać. Chociaż informacje o nowym celu Rivera były zaskakujące! W tym wypadku i skoro i tak kończył już zakładanie opatrunku częściej przerywał i zerkał na jednookiego. Nie uszło jego uwadze to jak mówiąc ile ma do stracenia zerkał na wilczą towarzyszkę. Cóż... Nie był typem który się wtrącał w czyjeś sprawy. Mimo to uśmiechnął się ciepło... Oczywiście na zapewnienie, że River pamięta o oku! Mimo jego zapewnień, nie był też przekonany. Ale! River w jego mniemaniu zapowiadał się lepszym przywódcą niż August. Może była w tym wszystkim wreszcie szansa na pokój? Co do wilczych umiejętności i praw, o tym nie miał wielkiego pojęcia, nawet Leah nie była by w stanie w pełni odpowiedzieć na jego wątpliwości. Prawa stada dopuszczały czasem dziwne wyjątki... Np. Alphe mógł wyzwać każdy.... To z tego prawa korzystały wampiry. Pokonują w oficjalnym pojedynku Alphe na swój sposób stawali się alphą...mimo to najczęściej padał jeden jedyny rozkaz... Trzymajcie się z daleka od naszego teritorium... I tyle, znikali wracając do siebie. Ciekawostką było to... Że po pewnym czasie naturalnie pojawiał się wilk który stawał się alphą... Więc może teoria Rivera miała słuszność?
Tak czy siak, teraz był inny temat. Leah uśmiechnęła się dumnie gdy wyraził niezadowolenie gdy go lekko zakłuła. Za to Georg cierpliwie czekał... Przyglądał się jak jednooki zdejmuje górną część ubrania i nie zdradził swojego niezadowolenia nawet lekkim skrzywieniem. W zasadzie, gdy River tłumaczył się Georgowi, Leah czuła naprawdę spore wyrzuty sumienia. Ostatecznie... Gdyby nie zareagowała tak intensywnie River nie zerwał by szwów. Może właśnie dlatego, wyjątkowo to ona czuła się nieco skrępowana chociaż starała się tego po sobie nie pokazywać. Zerknęła jak lekarz bez słowa zaczyna zdejmować opatrunki i przyglądać się raną... Ale szybko uciekła spojrzeniem od tego żeby skupić się na jednookim. Posłała mu przepraszający uśmiech.
- Jesteś niereformowalny... - stwierdził w końcu staruszek ostrożnie badają krawędzie jednej z większych ran.
- Mogę to zszyć jeszcze raz... Przyspieszy gojenie ale kolejną bliznę masz i tak zapewnioną. - dodał poprawiając okulary na nosie.
- Samo też się zagoi ale blizna będzie większa, potrwa to też dłużej, bo znając ciebie, nie usiedzisz na miejscu, każde otwarcie rany sprawia że goisz ją od nowa... - pouczył go nieco zmęczonym głosem a Leah cicho się zaśmiała.
- Skoro dziewczyny tak lubią gości z bliznami, to zaraz się od nich nie opędzisz! Już i tak Astrid podejrzanie dużo o tobie mówi. - rzuciła pół żartem udając odrobinę zazdrosną.
Chociaż może... Nie do końca udawała. Trudno opisać co czuła gdy Astrid do niej przyszła i opowiedziała że jest winna Riverowi przysługę. Nie rozmawiały wcześniej za często i nie mogła się oprzeć wrażeniu że dziewczyna chciała się tylko więcej dowiedzieć o swoim rycerzu w cuchnacym śpiworze. A to... Jakoś dziwnie ją drażniło.
- Powinieneś to zszyć... Obiecuje że będę miała go na oku tak długo jak tu będzie... Więc pewnie dość by się zagoiło, biorąc pod uwagę że wspominał że zostanie póki go nie wyrzucę. - tym razem staruszek również się uśmiechnął, ale i tak poczekał na decyzję jednookiego.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyPią 13 Paź 2023, 11:43

- Staram się - odparł krótko z nieukrywaną dumą i rozbawieniem, gdy staruszek wyraził swoją opinię na temat jednookiego, podczas oględzin jego rany. Puścił przy tym oczko do Leah, choć w jego przypadku mogło to wyglądać jak zwykłe mrugnięcie. Szybko przestało być mu do śmiechu, gdy Georg dotykał krawędzi rany. Nie było to zbyt przyjemne, zwłaszcza że ta rana była bardziej tkliwa od innych przez to, że praktycznie została rozerwana, gdy powoli tkanki zaczęły się ze sobą zrastać. Mimo to cały czas miał na twarzy lekki uśmiech, choć był on bardziej na pokaz, by się o niego nie martwili.
Lekko się wzdrygnął na myśl o szyciu, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie miał innego wyjścia. Miał za wiele do zrobienia, by bezczynnie siedzieć i czekać, aż jego rana łaskawie zagoi się sama bez żadnych lekarskich ingerencji. Jeśli istniała choć minimalna szansa na to, że faktycznie dzięki temu szybciej wróci do formy, nie zostawało mu nic innego jak tylko zacisnąć zęby i to jakoś wytrzymać. W końcu to dla jego dobra.
- Piękniejszy już i tak nie będę. I obiecuję, że będę już grzeczny. Przynajmniej dopóki nie zdejmiesz mi szwów i strupy same nie opadną z zagojonych ran - odparł pogodnie, wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu. Nie dbał o to czy będzie miał blizny czy nie. A przynajmniej już o to nie dbał, czego dowodem mogło być to, że po pościgu za Leah i ubraniu się, zapomniał zasłonić zabliźnione oko przepaską. Właściwie nawet nie wiedział czy jej gdzieś po drodze nie zgubił, bo raczej by ją założył, gdyby wypadła mu z ubrań.
Uniósł lekko brew, nie przejmując się bardziej irytującym, niż nieprzyjemnym pieczeniem z rany nad okiem, która powoli się goiła. Przyglądał się przez chwilę uważnie wilczycy, odnosząc dziwne wrażenie, że zazdrość pobrzmiewająca w jej głosie nie była tylko dla żartu. Zwłaszcza że Leah coś za często wspominała o Astrid w formie przytyku w jego stronę. Nie pasowało mu to do Leah i dlatego uznał, że pewnie mu się tylko wydawało.
- Myślałem, że Astrid po prostu dużo mówi o wszystkim i wszystkich - odpowiedział z lekkim uśmiechem, nie widząc w tym nic podejrzanego.
- A co do dziewczyn, jestem pewien, że same uciekną na widok kulawego kanapowca na trzech łapach. Wiesz ile jest problemów z utrzymaniem kaleki? Jeszcze jakoś by to było, gdyby takiego przywiązać do łóżka, ale ten typ podobno zbyt długo nie usiedzi w jednym miejscu nawet, gdyby miał połamane obie nogi i był na skraju śmierci. Komu by tam był potrzebny taki problem - dodał z niewinnym uśmiechem, niezbyt wierząc Leah w to, że miałby mieć problemy z odpędzeniem się od kobiet. A nawet jeśli, to był pewien, że wystarczyłoby po prostu im spokojnie wyjaśnić, że nie jest zainteresowany pakowaniem się w jakiś związek. Miał dach nad głową, nie chodził głodny, był zdrowy i silny i miał dookoła siebie całkiem sporo osób, na których mógłby polegać, po co miałby chcieć czegoś więcej? Tak też przecież było dobrze. Poza tym prowadził... dość ryzykowne życie i co chwila pakował się w jakieś kłopoty. Kilka dni temu wystarczyło by popełnił choć najdrobniejszy błąd i przypłaciłby to życiem, a obecnie przecież planował wyzwać na pojedynek chyba najstarszego alphę na świecie. Nie miał wątpliwości, że August będzie nieporównywalnie większym wyzwaniem niż zmutowany wilkołak, w którego żyłach wilcza krew mieszała się z wampirzą. W tym przypadku jedno kłapnięcie zębami ze strony Augusta prawdopodobnie wystarczy, by zakończyć pojedynek. Będzie musiał się do niego porządnie przygotować, jeśli chciał mieć cień szansy na wygraną.
Z tych rozmyślań wyrwały go słowa Leah, gdy obiecała staruszkowi, że zadba o to, by jednooki nie szalał i znów nie naruszył którejś ze swoich ran. Spojrzał na nią z lekką urazą i powątpiewaniem - "Że niby kto kogo będzie miał na oku?" Nie skomentował tego jednak i jedynie westchnął ciężko.
- Georg, nie pytaj tylko szyj. Wiesz dobrze, że jest masa pracy i nie stać nas na zbędne marnowanie czasu. Im szybciej zagoję te rany, tym szybciej będę mógł znów zacząć trenować. Poza tym... Kilka szwów przy wepchnięciu oka w czaszkę to mały pikuś, nie? - zażartował, choć może był to trochę makabryczny żart, ale próbował w ten sposób przekonać samego siebie, że przecież istniały gorsze rzeczy od ponownego szycia ramy. Choćby te wszczepianie czujników było już znacznie gorsze od takiego zwykłego zajęcia się głębszą raną. Odetchnął głęboko i przymknął oko, by skupić się w pełni na swoich myślach, a nie na tym, co doktorek będzie robił. Musiał przyznać, że bliskość i... zapach Leah były w tym momencie dla niego niezwykle kojące. Dziwne uczucie, trochę jakby znów był hipnotyzowany przez Virgo, ale przecież jej tutaj nie było. No i wilczyca zdecydowanie nie miała nic wspólnego z wampirzą królową. Nie zamierzał się jednak nad tym dłużej zastanawiać, a jedynie skorzystać z tego daru od losu.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 15 Paź 2023, 07:23

Mimo uśmiechu na twarzy, ona zauważyła ten drobny wzdryg. Naprawdę... Naprawdę, naprawdę nie polubi się z lekarzami i całkowicie rozumiała jego reakcje. Chociaż sama nie była typem który łatwo przyznawał się do strachu. Mimo że jej zabieg bolał jak diabli, wybierając jeszcze raz, wybrała by tak samo i nie chciała znieczulenia. Niemniej, nawet się nie zajaknęła, nie zażaryowała, czy nie zakpiła. Co więcej uśmiechnęła się ciepło gdy puścił jej oczko. Ciekawe... Ale tak jak od początku rozumieli się bez słów, tak teraz nie miała problemu z odczytaniem jego gestu, który normalnie, każdemu innemu wydał by się zwykłym mrugnięciem. Przez moment w jej głowie pojawiła się nawet szalona myśl... Skoro ona tak niewiele wiedziała o biologicznych rodzicach, on też... A byli do siebie aż tak podobni... Nie, ta myśl jakoś dziwnie zakuła jej serce. Z resztą! To nie czas na tak idiotyczne rozważania!
- Skoro tak mówisz... Ze mną normalnie niewiele rozmawia. - wzruszyła lekko ramionami.
Oczywiście, dziewczyna mogła chcieć być po prostu miła... Prawie się nie znały... Miały tylko jeden, neutralny (przynajmniej na razie) wspólny temat. A był nim River... Może faktycznie nie powinna być zazdrosna... Z resztą! Co to w ogóle za myśl! Oczywiście że nie powinna, w końcu to tylko żarty... Na szczęście River wyrwał ją z tych niebezpiecznych przemyślań. Nawet się zaśmiała!
-Tylko żebyś mi nie przychodził z płaczem że muszę rozpędzić ci tłum fanek miotłą. - dodała dalej żartując.
Nie miała wątpliwości że gdy kandydatura Rivera wyjdzie na jaw, znajdzie się przynajmniej parę które zacznie się przy nim kręcić. Gdy zobaczą jego walkę... A była pewna że chociażby metalowa łapa zrobi olbrzymie wrażenie! Co dopiero zwycięstwo... Tak... Samotny alpha to bez wątpienia smakowity kąsek. Nawet bawiła ją myśl że naprawdę musiała by rozganiać dziewczyny stojące przed domem. Podczas tej wymiany zdań, Georg przygotował wszystko. Nie skomentował słów Rivera... W pewnym sensie jednooki miał rację. O ile człowieka mógł znieczulić i uśpić... Jego nie. Spodziewał się, że mimo to River będzie bardziej rozsądny niż Leah... Cóż... Zawsze był, dlatego przygotował znieczulenie które mogło pomóc chociaż minimalnie. Jeśli oczywiście w przypływie tej standardowej, męskiej dumy nie za protestował, mężczyzna podał zastrzyk i przeszedł do pracy. Starał się ale poszarpana rana to jednak poszarpana rana. Mógł jedynie robić swoje i się spieszyć.
- Wiesz... Że Ajrisz chyba ma adoratora? - zapytała nagle Leah odsuwając kilka włosów z zdrowego oka Rivera.
- Od kiedy tu jest, po okolicy kręci się taki wielki bury kocur. Chyba czyiś... Bo dziki nie był by aż tak spasły. Ale nie martw się, twoja mała dziewczynka o wiele bardziej od romansów woli podróże. Jak raz podszedł na ganek, pogoniła go zostawiając mu ślad pazurów na środku czoła., na pamiątkę. Ale i tak się kręci tu... Uparciuch. - nie była dobra w kontaktach między ludzkich... I innych ras z resztą. Chciała jednak osiągnąć ten sam efekt co on... Odciągnąć jego myśli.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 15 Paź 2023, 11:14

Nigdy by mu do głowy nie przyszło, że mogli by z Leah być bardziej bądź mniej spokrewnieni. Dogadywali się, mieli ze sobą dużo wspólnego i czasami byli do siebie naprawdę bardzo podobni, może nawet bardziej niż on i Lake, ale to przecież nie oznaczało od razu, że musiały łączyć ich jakieś więzy krwi. Leah była przecież młodsza od niego i jego siostry, i to na tyle, że nie było możliwości, by mogła być ich siostrą, skoro ich matka została wygnana ze stada i zginęła, gdy oni mieli zaledwie kilka lat. W prawdzie... Lake nie zająknęła się choćby słowem o ich ojcu, cały czas wspominała tylko matkę, ale... wilki były bardzo wiernymi i oddanymi zwierzętami, które na ogół wiązały się na całe życie... Na pewno Leah nie była w żadnym stopniu z nim spokrewniona! Naprawdę nie chciałby, żeby tak było. Lubił wilczycę... może nawet bardziej niż powinien, po tak krótkiej znajomości.
Uśmiechnął się na odpowiedź odnośnie Astrid, nawet się wyszczerzył przebiegle, nabierając powietrza, jakby zamierzał powiedzieć coś złośliwego, lecz w porę ugryzł się w język, przypominając sobie o obecności Georga. Nie chciał wywoływać niezręcznej atmosfery czy to w odczuciu staruszka, czy nawet samej kobiety, a bez wątpienia tak by się stało, gdyby z zadowoleniem przyznał, że dzięki temu, iż białowłosą praktycznie nikt ze stada nie rozmawia, mógł mieć ją na wyłączność. W kontekście rozmów oczywiście! Zdecydowanie dobrze zrobił, że nie powiedział tego głośno, bo teraz gdy o tym myślał, było mu aż wstyd, że na tak durny pomysł wpadł.
- To mogłoby być nawet całkiem zabawne. Szykuj miotłę, ja poszukam jakichś fanek - odpowiedział z rozbawieniem i błyskiem w oku sugerującym, że ten pomysł wydawał się być według niego naprawdę ciekawy i z chęcią by coś takiego zobaczył na własne oko.
Choć nie znajdował się w zbyt sprzyjającej sytuacji - ponowne szycie odrobinę podgojonej, a przede wszystkim brutalnie przez niego potraktowanej rany nie było niczym przyjemnym - nie tracił zbytnio poczucia humoru. Nawet gdy początkowo dość poważnym tonem odpowiedział Georgowi, ostatecznie i tak musiał zakończyć żartem. Inaczej byłby przecież chory. Można było powiedzieć, że było to w jego przypadku swego rodzaju sposobem na uporanie się ze stresem i strachem. Zabiegi lekarskie nigdy nie wiązały się z niczym przyjemnym, zwłaszcza w jego przypadku i sam mówił, że nie przepadał zbytnio za lekarzami. Nawet takim, którego mógłby uznać za swojego przyjaciela. Nigdy jednak nie przyznałby się otwarcie, że się ich bał. To samo tyczyło się wody. Łatwiej mu było powiedzieć, że nie przepadał za większymi czy raczej głębszymi zbiornikami jak rzeka czy jezioro, niż wprost przyznać, że się po prostu bał.
Instynktownie się spiął kiedy poczuł ukłucie, ale oprócz tego ani nie drgnął, ani się nie skrzywił. Odetchnął tylko głęboko, z ulgą, gdy staruszek zabrał igłę. Od razu mu się przy tym przypomniało, jak doktorek kilkakrotnie wbijał w jego kikut grube, długie igły, którymi umieszczał czujniki w pozostałości po jego kończynie, odpowiadające za sprawne działanie protezy. Raczej... nigdy tego nie zapomni. A najgorsze było dopiero przed nim. Spodziewał się... Był pewien, że nie ważne jak bardzo będzie naszprycowany narkotykami, środkami znieczulającymi i usypiającymi, nie wiadomo czym jeszcze, i tak będzie czuł wykonywany przy jego oku zabieg. Zapewne nawet czary Virgo w niczym by tu nie pomogły, bo wystarczy, że będzie tego świadom co było mu robione i będzie sobie wyobrażał jak cholernie nieprzyjemne to być mogło. Leah miała rację, że uczucie bólu zaczynało się w głowie. A to ani trochę mu nie pomagało, by lepiej już wcześniej niż później, zacząć się pozytywniej nastawiać na czekający go zabieg związany z wszczepieniem mu sztucznego oka.
Starał się jednak o tym nie myśleć, a zamiast tego skupić na obecności Leah tuż obok, właściwie to po części pod nim, bo przecież trzymał głowę na jej kolanach oraz na tym, że będzie mógł zobaczyć swoją naprawioną wilczą protezę i zając się przygotowaniami do ogniska. Choć głównie skupiał się na tym pierwszym, w czym białowłosa mu nawet bardzo pomogła, gdy zgarnęła kilka włosów z jego oka. Odetchnął lekko, jakby uleciało z niego nagle całe powietrze i mimowolnie przestał się tak spinać.
- Jak to adoratora? - zapytał spokojnie, otwierając oko i patrząc na nią uważnie.
Uśmiechnął się trochę krzywo, bo w tym momencie go akurat bardziej zabolało, ale mimo to wyglądał zdecydowanie bardziej na rozbawionego, niż obolałego.
- Mądra dziewczynka. Dobrze wie, że jest jeszcze za młoda na chłopaków. Poza tym kocurom nie można ufać, bo zakręcą się przy takiej dopóki nie nakłonią jej na szybki numerek, a później zostawią samą z kociakami. Ani się nie odwiedzą, ani nie zadzwonią, a o płaceniu alimentów to już nawet nie wspomnę. Dobrze, że Ajrisz tak łatwo się nie daje - odpowiedział z uśmiechem. Bardzo się cieszył z tego co słyszał, że jego kotka umiała sobie sama poradzić i była szczęśliwa u Leah. Zastanawiał się... czy może powinien któregoś dnia zabrać małą do weterynarza w mieście, by ją wysterylizować. Rok już miała, więc była najwyższa pora na to, a oszczędziłoby to Leah problemu z plagą kotów i kociąt biegających wokół jej pensjonatu.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 15 Paź 2023, 16:19

Oj zdecydowanie nie myślała o pokrewieństwie na poziomie brat i siostra! Prędzej kuzyni... W końcu niewiele wiedziała o swojej rodzinie, podobnie jak on. Z resztą! W głębi serca wierzyła że to tylko ot dziwna myśl nie mająca nic wspólnego z realnym życiem. Bądź co bądź... W żadnym razie nie była spokrewniona z Augustem! Na pewno nie pozwolił by przecież krewnej na życie na marginesie stada prawda? Z resztą... To i tak była tylko głupia myśl która ją nawiedziła. Zauważyła ten przebiegły uśmiech na twarzy Rivera i w sumie... Fakt że nic nie powiedział tylko wzbudził w niej większą ciekawość! Co takiego chciał powiedzieć że aż się powstrzymał? Chyba naprawdę stworzyła potwora, bo River czuł się coraz pewniej nie nie obawiał się już nawet dwuznacznych pyskowek! Kto by pomyślał! I oczywiście, czuła się z tego powodu cholernie dumna! Na jego słowa zaśmiała się i uniosła jedną brew jak by chciała powiedzieć "Tak, naprawdę to zrobię jeśli się zjawią... I tak będę miała z tego powodu masę frajdy!". Później już skupiła się na tym żeby wyciągnąć go z mrocznych rozmyślań o zabiegu jaki miał przejść. Wizja zakładania oka ją trochę przerażała... Może dlatego, że zupełnie nie wyobrażała sobie podobnego zabiegu... Częściowo... Chciała by być wtedy przy nim, nie mogła się oprzeć wrażeniu że potrzebował by kogoś bliskiego obok. Ale to by znaczyło że zapewne będzie musiała pojechać do Venandi... Być może do siedziby tych pijawek... I co ją najbardziej przerażało? Że mimo to, gdyby by zapytał to zgodziła by się mimo niechęci do całego tego miasta. Musiała się naprawdę powstrzymywać żeby pozostać w bezruchu gdy River podchwycił temat ukochanej kotki. Zaczęła się śmiać tak bardzo że trudno jej było się uspokoić.
- Widzę że znasz się na tych kocurach! - odpowiedziała cały czas rozbawiona.
- Może to prawdziwa miłość? Wyobrażasz sobie? Mieli byśmy tu stadko kociaków. - dodała jeszcze pół żartem.
W zasadzie... Póki kotka się nie pojawiła, nie zdawała sobie sprawy z tego ile radości może dać ta mała istotka.
Nie miała by nic przeciwko kilku kotom więcej biegających oo obejściu. Oczywiście w granicach rozsądku! Ale takie małe włochate kulki brzmiały rozkosznie! Zupełnie nie zwróciła uwagi że użyła zwrotu "mieli byśmy tu", Georg za to zerknął wtedy na nich pospiesznie i wrócił do pracy.
Zdecydowanie będzie musiał porozmawiać później z Riverem w cztery oczy. Jednak to rozmowa na później.
- No ale na tą chwilę nie jest zainteresowana ani nim... Ani macierzyństwem. Wychowałeś ją na porządną pannę. - dodała lekko wzdychając z jak by rezygnacją.
- Gotowe... - przerwał te... Specyficzne rozważania Georg i odłożył narzędzia żeby założyć już świeży opatrunek.
- Żadnych wygłupów i poważniejszych wysiłków fizycznych. Na ile to możliwe ogranicz zmiany... Nic nie powinno się stać o ile nie będziesz się z nikim bił, ale to jednak dodatkowe obciążenie organizmu. No i pamiętaj o diecie... Oboje, naturalna dieta wilkołaka w 90% składa się z mięsa, nie zapominajcie o tym. - mówił kończąc opatrunki i gdy wreszcie skończył wyprostował się przyglądając się swojemu dziełu.
Biorąc pod uwagę okoliczności... Tak, był dumny. Zaszył ranę której boki były naruszone, ale blizna nie powinna zostać duża. Oczywiście jak by to wgl miało jakieś znaczenie.
- Jeśli pozwolicie... Chciał bym teraz przejść do ważnej sprawy. Podczas walki jeden z czujników w samej protezie został uszkodzony. Oczywiście wymieniłem go, jednak zastanawiałem się co zrobić aby uniknąć podobnych sytuacji. Pierwsza wersja była wykonana z lekkich metali, miała być lekka i szybka żeby dopasować się... Cóż głównie do biegania. Musisz mi wybaczyć ale w tym wypadku wciąż się uczę. - wyjaśnił i sięgnął po swoją walizkę.
- Konsultowałem sprawę z Viktorem... Zwrócił mi uwagę na to że o ile pod względem budowy muszę brać pod uwagę budowę zbliżoną do psowatych, tak w wypadku siły i funkcjonalności bardziej wampira. Zauważył również że w przeciągu ostatniego tygodnia twoja siła i szybkość uległy znacznej poprawie. Dlatego przebudowałem ją... Niestety... Nie do końca udało mi się uzyskać wcześniejszy efekt gdy na pierwszy rzut oka nie było widać że to proteza. - dodał i otworzył walizkę.
Faktycznie... Proteza nie była odsłonięta silikonem jak wcześniej, srebrne pazury jak wcześniej poblyskiwały, ale sama proteza wykonana była z niemal czarnego metalu układanego jak by z podłużnych, mniejszych elementów. Po bliższym przyjzeniu mogło to przywozić na myśl sieć albo łuski.
- Jest cięższa.... Ale dodatkowo wzmocniona, a nakładane warstwy żelaza, utrudnią zgniatanie jej. Zęby czy pazury powinny się po niej zeslizgnąć. W wypadku silikonu, łatwiej było się jej uwiesić i dosłownie zmiażdżyć. Przymierz... - podał jednookiemu walizkę uważnie obserwując jego reakcje.
Co do Leah... Musiała przyznać że to wyglądało... Wow... Cała ta techniczna paplanina nie była w tej chwili istotna, ona była pod wrażeniem wizualnej części. River z czymś takim naprawdę będzie robił przerażające wrażenie... Zwłaszcza te szpony.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 15 Paź 2023, 18:03

- Oj tam od razu się znam. Zwykła obserwacja czy pałętających się po ulicach kotów domowych czy też ich większych, dzikich krewniaków w jakimś programie przyrodniczym - odparł z rozbawieniem, choć zaraz udał wielce oburzonego, gdy Leah zasugerowała, że mogłaby to być prawdziwa miłość. Starał się odegrać klasycznego "tatusia", który nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że jego kochana mała księżniczka mogłaby mu zostać odebrana przez jakiegoś zafajdanego obszczymura. Nie ważne czy starszy czy w podobnym wieku, czy to wielka miłość czy tylko chwilowe zauroczenie. Choć w jego obecnej sytuacji raczej ciężko było osiągnąć ten efekt, skoro leżał łatany na kanapie z głową na kolanach białowłosej. Niemniej uśmiechnął się zaraz sam lekko rozmarzony wizją małych kociaków swojej ukochanej kocicy, biegających i brykających po podwórku czy kręcących się im pod nogami w bardziej pochmurne i chłodniejsze dni. Pod tym względem naprawdę nie wiele było trzeba by go przekonać do takiego pomysłu. Sam może nie miał szczęścia do założenia własnej rodziny, ale co mu szkodziło cieszyć się tą, którą mogłaby stworzyć tutaj Ajrisz.
- Z armią kotów u boku nic nie byłoby w stanie nam tutaj zagrozić. Nawet Godzilla, a tym bardziej August czy jakiś przebrzydły wampir z zagranicy - odpowiedział w żartach, nie chcąc się wychylać z tym, że wyobrażał sobie całą masę słodkich puchatych kulek do zabawy z nimi, głaskania i obściskiwania, niż rzeczywiście jakiś tajny obóz szkoleniowy dla kotów bojowych. Nie zwrócił przy tym uwagi na to, co Georg, że Leah użyła liczby mnogiej w swojej wypowiedzi, a nie że tylko ona miałaby mieć tutaj kocią plagę. Zresztą on również wypowiedział się w podobny sposób, że on i Leah mogliby być bezpieczni dzięki armii kotów. I nie wyglądało jakby zrobił to celowo, bo odpowiedział bez większego namysłu, zwyczajnie w odpowiedzi na ten drobny żart wilczycy.
Uśmiechnął się ogromnie dumny z kocicy i zadowolony pochwałą Leah, że chociaż z kota mu się udało wychować na porządnego... kota. Zamyślił się na moment i chciał zagaić temat, że właściwie nie kojarzył by w przyrodzie u jakikolwiek gatunku kotowatych samce zajmowały się czy pomagały w odchowaniu młodych.
- Już? - zapytał zamiast tego i spojrzał na Georga zaskoczony. Lekko skrzywił głowę, jakby chciał się upewnić czy rzeczywiście staruszek już skończył.
- Spokojnie Georg. Obiecuję przypilnować Leah, by nie szczekała na większych od siebie - odpowiedział, posyłając dziewczynie złośliwy uśmieszek, ewidentnie się przy tym powstrzymując, by nie pokazać jej języka. Ostrożnie i bez pośpiechu podniósł się i usiadł na kanapie, ściągając z niej nogi i stawiając je na podłodze.
- A o dietę się nie martw. Kupiliśmy dzisiaj chyba połowę tygodniowego zapasu kiełbasy ze stoiska rzeźniczego - zaśmiał się rozbawiony, wręcz nie mogąc się już doczekać, aż faktycznie będą mogli się już dobrać do tej kiełbasy.
- Dzięki Georg. Jesteś najlepszy! - powiedział i to nawet bez odrobiny przesady w głosie. Zwłaszcza że teraz, gdy było po wszystkim i tak nie miałby powodów, by się doktorkowi podlizywać. Mówił szczerze, bo nie znał drugiego tak świetnego gościa i lekarza jak staruszek.
Może chciałby się jeszcze w tym temacie kłócić, gdyby Georg uważał, że jego opinia była przesadzona, albo próbowałby coś zażartować widząc tę powagę mężczyzny, lecz wtedy doktorek zaczął mówić o protezie, a River aż się poprawił niespokojnie na kanapie z błyskiem ekscytacji w oku, nie mogąc się doczekać, aż zobaczy swoją nową protezę.
- Nie gadaj głupot. Nie mam ci czego wybaczać, bo odwaliłeś naprawdę kawał dobrej roboty, czy to przy mojej ludzkiej protezie, czy przy tej pierwszej wilczej. Już nie wspominając o prototypie oka. Tylko czekać aż wpadniesz na to, jak połączyć obie protezy ze sobą, by zmieniały się wraz ze mną. A no i jeszcze wspominałeś coś o wysuwanym z nadgarstka czy łokcia sztylecie - odpowiedział entuzjastycznie, nie mogąc sobie darować tego drobnego przypomnienia na koniec w ramach żartu.
Nie przerywał już więcej Georgowi i słuchał, choć ze wstydem musiał przyznać, że w pewnym momencie tylko udawał, że słuchał, bo im bardziej fachowo i naukowo Georg zaczął mówić, tym mniej go rozumiał, co staruszek miał na myśli. Zrozumiał tylko tyle, że jego proteza, będzie teraz zupełnie inna, niż była na samym początku.
Kiedy ją w końcu zobaczył... aż zaniemówił w ogromnym szoku, jak proteza się prezentowała. Siedział chwilę z rozdziawionymi ustami, wpatrując się w nią szeroko otwartym okiem, nie wiedząc co powiedzieć. Poprzednia w porównaniu do tej wyglądała na bardzo smukłą i kruchą. Wręcz kobiecą można by rzec. A ta? Dużo masywniejsza i solidniejsza. Jak jakiegoś komandosa z filmu sci-fi albo cyborga. Powiedzieć, że był zachwycony, to jak nic nie powiedzieć. Nie trzeba było go dodatkowo zachęcać, bo od razu wziął łapę do ręki, gdy tylko Georg polecił przymierzenie jej. Przeprosił ich i od razu poleciał do swojego pokoju, po schowaną pod poduszką drugą protezę razem z bazą. Nawet nie pomyślał o tym, by chociaż coś zarzucić sobie na plecy, a nie paradować tak na wpół nagi po nie swoim domu.
Szybko wrócił z ludzką protezą w ręce, usiadł z powrotem na kanapie obok Leah i najpierw założył bazę, uprzednio odczepiając ją od pierwszej protezy, a po tym doczepił do niej wilczą łapę, która od razu opadła mu jakby bezwładnie na siedzisko kanapy. Oj była zdecydowanie cięższa i masywniejsza. Potrzebował więcej siły do operowania nią, niż się spodziewał. Do tego... wydawała się być bardziej oporna. Mógłby nawet powiedzieć, że w pewnym sensie uparta, choć wiedział, że była to raczej kwestia przestawienia się i przyzwyczajenia. Poruszał kilka razy łapą w każdą stronę, zginął ją do różnych pozycji. W pewnym momencie wstał i przeszedł na środek salonu w jednej chwili lądując na czterech łapach, obrośnięty gęstym czarnym futrem, zmieniając się w wilka na ich oczach. Całkowicie zapomniał o zaleceniach Georga sprzed chwili, że przecież miał zapomnieć o przemianach przez jakiś czas. Ból z protestującej rany, która ledwo co została zszyta na nowo i opatrzona, od razu mu o tym przypomniała, jednak i tak nie mógł się po prostu powtrzymać. Spojrzał na Leah i na staruszka stojąc pewnie na wszystkich czterech łapach z uniesioną głową i machającym energicznie ogonem za nim. Po chwili postanowił się przejść bez żadnych szaleństw po salonie dookoła nich i choć utykał na metalowej łapie, czasami ją po prostu za sobą ciągnąc, ale była to raczej kwestia wyczucia jej, niż faktycznego problemu z jej działaniem.
- Georg, jesteś mistrzem! - powiedział pod ogromnym wrażeniem, nie mogąc się nacieszyć nową "zabawką" i jeśli tylko nie było jakiś poleceń ze strony staruszka, by w jakiś jeszcze inny sposób przetestować działanie tej protezy w wilczej postaci, to zmienił się i zaczął się ubierać. Oczywiście od spodni. Później zmienił wilczą protezę na ludzką i założył bluzę.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 15 Paź 2023, 21:19

Mimo że jego gra aktorska była utrudniona, Leah uznała że szło mu świetnie!
- Ej... A Lwy? Czy lew nie chroni swoich dzieci i nie opiekuje się rodziną? Może on mentalnie jest takim lwem! - stanęła w żartach w obronie spasłego kocura z sąsiedztwa.
Jednak całkiem szczerze, naprawdę nie miała nic przeciwko słodkim kociakom! Żart Rivera rozśmieszył ją nie dlatego że wyobraziła sobie jednookiego faktycznie szkołącego kociaki... Nie... Wyobraziła sobie wściekłego Augusta który już ma ich zaatakować gdy drogę zastępuje mu mały, puchaty kociak i bach! Wielki, kwiozerczy alpha w momencie się rozczula i zapomina o nich. Ta wizja tak bardzo ją rozbawiła że kiedy się uspokoiła i chciała odpowiedzieć, wyprzedził ją Georg. Sama była zaskoczona... Była tak zajęta Riverem i ich żartami że nawet nie zauważyła kiedy lekarz uwinął się z szyciem... Niby miał mniej roboty niż przy niej ale jednak minęło błyskawicznie!
- Ej! - rzuciła tylko rozbawiona gdy obiecał staruszkowi że będzie jej pilnował.
Gdyby tylko byłi sami od gryzła mu się, ale uznała że teraz lepiej nie wspominać o tym że przez nią otworzyły się rany Rivera. Skończyło się więc na tym że udawała obrażoną... Do czasu. Z zaciekawieniem słuchała Georga.... No dobra... Może nie do końca, ale im więcej mówił o protezie, tym bardziej chciała ją zobaczyć. Pochwały Rivera sprawiły że mężczyzna się nieco zawstydził, cóż nie przywykł do takiej ilości pochwał jakimi obsypywał go jednooki.
- Obawiam się że mnie przeceniasz! - odpowiedział poprawiając okulary na nosie.
- Ale wezmę pod uwagę twój pomysł. - dodał bardziej w formie nieśmiałego żartu.
Po drobnym wstępie przyszedł czas na prezentację! Trzeba było przyznać że staruszek nieco się stresował. Proteza był inna... River musiał się do niej przyzwyczaić i nauczyć poprawnie poruszać mimo większego ciężaru. Jednak za to, Georg był pewien że ta była bardziej... Hmmm... Personalizowana. Dobrana pod jego sposób walki. Leah nachyliła się lekko do przodu gdy River po nią sięgał. Tak... Zgodziła by się całkowicie z porównaniem do komandosa! Była fantastyczna, jak by dobrana do roli jaką chciał objąć River. Mimo to czuła się nieco skrępowana gdy River zostawił ją samą z Georgiem. Parę razy chciała coś powiedzieć i przerwać tą nie ręczną ciszę ale ostatecznie nie wiedziała co.
- Naprawdę uważasz że się mu uda? Przypłaci to życiem jeśli nie... Pomyśl o tym jeśli to twój pomysł... - zasugerował ostrożnie i musiała przyznać... Dziwnie zabolało, chociaż nie dała tego po sobie poznać. Uśmiechnęła się tylko dziarsko i uniosła głowę.
- Nie pozwolę żeby cokolwiek mu się stało. Z żadnej strony. - odpowiedziała dobitnie i staruszek odpuścił kontynuowania.
Z resztą wtedy wrócił River, Leah niespecjalnie zwracała uwagę na jego ubiór, czy raczej jego brak. Była skupiona na tym całym przepinaniu protez. River miał rację... Doktorek był uzdolniony. Stworzył coś naprawdę niesamowitego!
- Poduszki wciąż wygłuszają dźwięk, możesz się dalej skradać, zaciśnij pazury najmocniej jak umiesz... Dobrze, nie potną poduszek, ale możesz naturalnie nimi walczyć. - instruował go Georg i nie oderwał od wilkołaka wzroku gdy wstał. Skrzywił się gdy River wylądował na czterech łapach... Chwilę jak by czekał na jakieś oznaki że rana znów poszła i odetchnął z ulgą gdy nic takiego się nie wydarzyło. Leah za to uśmiechnęła się pod nosem... Taaa nie usiedzi na miejscu. Jednak... Nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Lubiła to oglądać... Chwilę gdy z człowieka zmieniali się w zwierzę... Było w tym coś pięknego, a River... Cóż był po prostu imponujący. Ciągle ją zaskakiwało jak bardzo.
- Przyzwyczaisz się do wagi, tak jak do poprzedniej musiałeś się po prostu przestawić. Jeśli nie zrobisz nic lekkomyślnego to rany za goją się za dzień czy dwa... Spróbuj wtedy trochę potruchtać, tylko bez szaleństw. - wyjaśnił i gdy River zmieniał się z powrotem, tak bardzo po ludzku odwrócił się żeby dać mu odrobinę prywatności. Niby zajął się zbieraniem swoich narzędzi. Zabawne bo Leah która była przecież jedyną kobietą w pokoju niespecjalnie się speszyła. Oczywiście, nie gapiła się perfidnie jak się ubiera... Noo może raz zerkła gdy ubierał już bluzę, chociaż bardziej dlatego że zdała sobie dopiero sprawę z tego że wcześniej cały ten czas był bez niej.
- Leah... Zostawiam maść, przemywaj ranę i smaruj dwa razy dziennie. Możesz nałożyć maść i na to założyć opatrunek bo zakładam, że nie usiedzisz grzecznie aż się wchłonie. Obserwuj ją... Gdyby stan zapalny się utrzymywał, ropa znów zaczęła się zbierać lub co gorsza skóra zaczęła by zmieniać kolor dzwońcie po mnie. I mówię poważnie... Nie wnikam co robiliście, ale nie naruszcie ran znowu. - poinstruował staruszek wyrywając ją z za myślenia.
Ha... Czyli nie do końca uwierzył w opowieść Rivera.
- A ty... Gdyby cokolwiek z protezą było nie tak, zadzwoń. Niestety te wilcze wciąż są na etapie że mogły by być lepsze. Jak byś zauważył cokolwiek... Dawaj znać. - dodał i zamknął swoją torbę z narzędziami.
- Dziękuję... Przepraszam że pana fatygowaliśmy z miasta... Jeśli chodzi o rachunek... - zaczęła wilczyca wstając z Georgiem ale on uciszył ją ruchem ręki.
- Płacą mi już za etat jako jego lekarza... Podepnę cie pod jego rachunek. - odpowiedział pół żartem i zerknął na Rivera.
- Odprowadzisz mnie do auta?
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 15 Paź 2023, 22:46

Parsknął jedynie i lekko pokręcił głową, uważając by się za specjalnie przy tym nie ruszać, bo przecież Georg wciąż działał przy jego ranie. Może źle kojarzył, ale wydawało mu się, że lwy zabijały potomstwo poprzednich przywódców stada, a po tym kopulowały ile wlezie ze wszystkimi lwicami ze swojego stada. Czy może raczej haremu. I choćby z tego powodu, niezbyt przychylnie myślał o natarczywym tłuściochu zakłócającym spokój, jego słodkiej pręgowanej kruszynki. Niemniej wizja całej gromadki kopii Ajrisz ganiających beztrosko po podwórku i pensjonacie była wystarczająco rozczulająca, by zmienił swoje podejście do tego tematu. Skoro Leah nie miałaby nic przeciwko takiemu kociemu stadku... Nic złego się chyba nie stanie jeśli sterylizacja Ajrisz zostanie odłożona na kiedy indziej. Zawsze lepiej przecież było spędzać czas ze swoimi, z rodziną, niż z kimś obcym. A dla niego nie liczyło się nic więcej niż to, by kotka była szczęśliwa. Tak samo jak szczęście wszystkich bliskich mu osób. Może było to trochę egoistyczne z jego strony, ale chciał by osoby dookoła niego były szczęśliwe, bo wtedy sam mógłby być. Ciesząc się po prostu razem z nimi.
Zaskakujące było to, jak bardzo pochłonął ich temat kotów i głównie Ajrisz, że żadne z nich nie zwróciło nawet uwagi na to, że staruszek już skończył swoją pracę przy ranie jednookiego. Aż... trochę dziwnie się czuł, że to już. A przecież gadali zaledwie chwilę o kotach. Spojrzał przelotnie na Leah, jakby chciał się upewnić, czy i ona była zaskoczona tym jak podejrzanie gładko poszło, jednak ostatecznie skupił się na staruszku i jego zaleceniach. Oczywiście nie mógł sobie darować uwagi, że w ich duecie to Leah była tą złą połową, którą non stop trzeba było pilnować i wyciągać z jakichś kłopotów, choć w rzeczywistości... raczej w tej dziedzinie szli łeb w łeb.
- Albo zamiast tego sztyletu najlepiej srebrny kołek z wyrytymi inicjałami Victora. Żeby miał miłą niespodziankę, gdy wsadzę mu go w d... - zaśmiał się na odpowiedź doktorka, i choć żartował, urwał w połowie, gdy w końcu zobaczył swoją nową łapę. Nie była być może żadnym dziełem sztuki, ale ani Georg nie był żadnym Michałem Aniołem, ani Riverowi nie zależało nigdy by jego protezy pasowały mu do oka czy ubioru. Dla niego najważniejsza była funkcjonalność i już teraz był pewien, że proteza nieporównywalnie była lepsza od tej poprzedniej pod tym względem. A zapewne kolejne będą jeszcze lepsze od tej, bo jajogłowi z całego świata prześcigali się w odkrywaniu nowych rzeczy i rozwiązań. Był przekonany, że Georg w pewnym momencie osiągnie tytuł wybitnego protetyka. Miał tylko nadzieję, że gdy staruszek stanie się sławny na cały świat, nie zapomni o kulawym psie, dla którego zbudował swoje pierwsze wilkołacze protezy i czasami będzie wpadał, żeby go połatać.
Zostawił ich na moment samych, gdy się otrząsnął z szoku i poleciał po drugą protezę razem z bazą, praktycznie w biegu już przy niej majstrując, by odczepić protezę od bazy. Kiedy ją założył, słuchał uważnie co mówił Georg, wykonując przy tym jego polecenia łapą i samemu też sprawdzając jej działanie na wszelkie sposoby. Zwłaszcza że niezbyt długo był w stanie usiedzieć na kanapie i nie zmienić się w wielkie czarne wilczysko pośrodku salonu. Na szczęście oprócz protestu ze strony świeżo zszytej rany, nie musiał się mierzyć z żadnymi poważnymi konsekwencjami swojej przemiany. Szwy nadal trzymały, Georg nie był na niego wściekły za to lekkomyślne działanie, a dzięki poduszką na łapach... chyba nie porysował aż tak bardzo Leah podłogi, jak mógłby się spodziewać po tym jak ciężka i oporna w obsłudze była ta łapa. Ha! Teraz nie tylko zmutowane wilkołaki mogłyby ją gryźć do woli i nic się nie uszkodzi, ale był pewien, że będzie w stanie nią wybijać zęby tym, którzy choć pomyślą o tym by się na niego rzucić z kłami. To mogło znacząco przeważyć szalę zwycięstwa na jego stronę w starciu z Augustem. O ile do tego czasu niczego w protezie nie popsuje i nie będzie konieczna wymiana na nową.
- Dwa dni bez szaleństw. Jasne! - zaszczekał entuzjastycznie w odpowiedzi na zalecenia Georga, machając energicznie na boki ogonem, niczym naprawdę przerośnięty szczeniak.
- Jakieś polowanko za dwa dni? Co ty na to Leah? - zwrócił się do wilczycy zdecydowanie mając inną definicję: "trochę potruchtać bez szaleństw" niż doktorek. Sam się jednak zorientował, że być może... właśnie tego typu szaleństwa Georg miał na myśli. I choć na samą myśl krew w nim przyjemnie buzowała, a łapy same się rwały do zabójczej gonitwy za swoją zdobyczą przez las, to musiał zdusić w sobie ten zew krwi. Nie chciał w końcu robić Georgowi problemów i nie mógł sobie pozwolić na gojenie ran przez kolejne dni.
- Albo może za pięć... - poprawił się, dodając sobie przymusowo kilka dni bez szaleństw tak dla pewności, że rana się porządnie zagoi i nie potrzebne będzie kolejne szycie tego samego miejsca.
Zmienił po tym swoją postać czując się w towarzystwie doktorka i Leah na tyle pewnie, że całkowicie zapomniał o tym, że gdyby w tym momencie zasłonić mu krocze listkiem figowym, mógłby widnieć na jakimś renesansowym obrazie czy czymś takim. Ubrał spodnie i nim założył bluzę, zamienił protezy, by mieć założoną tę ludzką. Dopiero po tym ubrał bluzę i musiał przyznać, że z obydwiema sprawnymi rękami dużo łatwiej się ją zakładało niż tylko jedną. Mimo to cały czas uważał by nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów w trosce o ranę i względnie uprzątnął kanapę po obu zabiegach. Głównie zgarnął wszelkiej maści waciki do śmieci, a łapę postawił na podłodze, opartą o kanapę.
- Cokolwiek będzie się działo niepokojącymi z ranami czy protezami, będę dzwonił. I nie martw się, będziemy na siebie uważać. Więcej mięsa. Żadnych szaleństw. Jeszcze wpadniesz na pomysł, żeby nam kołnierze ochronne założyć - choć ostatnie powiedział w żartach, jego zapewnienia, że nie będą się nadwyrężać i naruszać ran były całkowicie szczere.
Zaśmiał się z lekkim zakłopotaniem drapiąc się po karku, gdy staruszek wprost zdradził, że dostał etat jego prywatnego lekarza i że wilczyca miała zostać doliczona do rachunku jednookiego.
- To tym bardziej będę musiał uważać być więcej nie musiał mnie szyć, bo jestem pewien, że już w tym momencie nawet gdybym sprzedał obie nerki nie byłbym w stanie pokryć wszystkich swoich kosztów - odparł z rozbawieniem, a słysząc pytanie mężczyzny, z uśmiechem kiwnął mu głową.
- Zaraz jestem. Zostaw mi choć symboliczny kawałek kiełbasy - rzucił przez ramię do Leah, teraz, gdy Georg był do nich plecami, nie wzbraniał się przed pokazaniem jej zadziornie języka.
Wyszedł z nim z pensjonatu, wpuszczając przed tym Ajrisz do środka i skierował się ze staruszkiem w stronę jego samochodu, którym mężczyzna przyjechał tutaj ze swoim synem. Nie spodziewał się, że Georg mógłby chcieć tym sposobem porozmawiać z nim na osobności.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 22 Paź 2023, 18:02

Zdecydowanie nie spodziewała się że, doktorowi pójdzie tak szybko. Chociaż może nie poszło? Tylko im tak to zleciało przy rozmowie? Z drugiej strony... Rana Rivera była rozerwana ale zdąrzyła się choć trochę zagoić, nic dziwnego, że jej zajęła lekarzowi więcej czasu. Tak czy siak... Mogli przejść do prezentacji protezy. Reakcje obu były najlepszym komplementem dla Georga. Trochę obawiał się że zmiany w protezie, zwłaszcza te wizualne nie przypadną Riverowi do gustu. Niby wiedział że jej funkcjonalność była ważniejsza, ale jednak trochę się obawiał. Po prawdzie... Też wierzył, że w pewnym momencie wprowadzi tą technologie na rynek... Ten ludzki rynek. W dużej mierze osoby takie jak River czy Filip były jego królikami. Ich rany goily się szybciej, a ciała łatwo się dostosywały. Ludzki organizm będzie potrzebował zdecydowanie więcej czasu, ale dziś dzięki nim, wiedział że było to wykonalne. Kto wie co będzie za rok... Dwa. Raczej nie będzie produkował łap, ale paradoksalnie ten projekt mógł zostać kiedyś bazą pomysłów dla sportowców po wypadkach. Traktował więc to bardzo poważnie. Uważnie obserwował ruchy Rivera, wydając mu kolejne polecenia, była ciężka... Obawiał się że tak będzie, jednak River świetnie sobie radził mimo to. Ostateczny werdykt otrzyma zapewne za kilka dni, chociaż i tak planował pokombinować jeszcze z innymi rodzajami tworzyw. Idealna proteza będzie lekka, ułatwiająca poruszanie się ale też wytrzymała
To spore wyzwanie, ale był przekonany że uda się im znaleźć jakiś kompromis. Gdy River zaproponował po wykładzie staruszka polowanie za dwa dni Leah nie mogła powstrzymać uśmiechu. Po prawdzie... Była naprawdę ciekawa czy uda im się wytrzymać aż dwa dni! Odkaszlniecie lekarza jednak szybko przywołał Rivera do porządku... Przynaniej z pozoru.
- Przeszło mi to przez myśl. - odpowiedział w ramach pół groźby apropo kołnierzy, jednak szybko się uśmiechnął i pokręcił głową.
Byli niemożliwi... Oboje, chyba rozumiał czemu tych dwoje tak dobrze się dogadywali. Zaczął się już zbierać gdy poprosił Rivera o odprowadzenie był już w zasadzie przy drzwiach gdy River zwrócił się do Leah.
- Niczego nie obiecuje. Jeszcze nie jesteś alphom. - odpowiedziała starając się zabrzmieć jak najbardziej poważnie i puściła mu oczko skręcając w przeciwnym kierunku... Do kuchni. Na zewnątrz szybko dołączył do nich syn Georga, jednak wziął tylko walizkę ojca i ruszył pierwszy żeby najpierw się spakować.
- Ładnie tu... Wydaje się dużo spokojniej niż w mieście. - rzucił w końcu staruszek żeby zacząć jakkolwiek.
Faktycznie Fostern miało urok... Jak z resztą wszystkie tego typu miejscowości.
- Przyznam... Że mnie zaskoczyłeś. Nie zrozum mnie źle... Ale nie spieszysz się zbytnio? Tydzień temu jedyne czego chciałeś to zemsta, nie potępiam... Byłem w stanie zrozumieć... Straciłeś wszystko co miałeś przez... Tamtego. Gdy poinformowali mnie że będziesz pracował dla panienki... To też byłem w stanie zrozumieć. Ale... Jesteś pewien że wiesz co robisz teraz? Nasi którzy zapuszczają się tutaj nie wracają w jednym kawałku... Ty wydajesz się bardzo zadomowiony i planujesz obalić wilkołaka którego obawia się nawet panienka. Zanim ta dziewczyna cie namówi do czegoś jeszcze bardziej niebezpiecznego powiem Ci dwie bardzo ważne rzeczy. - zciszył głos jak by drzewa wokół nagle zaczęły ich słuchać.
- Do tej pory z alphami walczyli czystokrwisci i zawsze mocno za to płacili. Nie bez powodu... Wiadomo że wampiry czystej krwi często mają dodatkowe moce, podobno wilkołaki na poziomie przywódców też. Zanim rzucisz mu wyzwanie upewnij się że masz nie tylko wsparcie... Ale też wiesz z kim walczysz. - ostrzegł go po czym zrobił się jak by bladszy.
- Po drugie... Uważaj gdy tu jesteś. Pamiętasz jak mówiłem o wampirzycy która... Która przejęła Venandi... Co prawda została pokonana ale nigdy nie znaleźli jej ciała. - trudno wracało mu się do tych czasów, jednak uznał że powinien go ostrzec.
Nikt... Nigdy nie powinien przechodzić przez to co przechodzili pod jej rządami. Co on przeszedł.
- Katherina Tepes najprawdopodobniej żyje... A Fostern jest po za zasięgiem panienki. Póki u władzy jest August. Nie wykluczone że ona jest tutaj... Nie wiemy na ile August zdaje sobie z tego sprawę, nie wykluczaj jednak tego że wie i są w zmowie. To potężna wampirzyca... A jej zdolności przekraczają pojęcie. Może nim manipulować... A jeśli tak, nie będzie zadowolona że ktoś chce zabrać jej zabawkę. Prędzej czy później, gdy wyjdzie na jaw kim jesteś i co tu robisz... Możesz się na nią natknąć. - skończył i rozejrzał się jak by lazurowo niebieskie ślepia wampirzycy były tuż za zakrętem. Nigdy nie zapomni tych ślepi... Oraz kłaków płonących tym samym kolorem co płomienie które wskrzeszała.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 22 Paź 2023, 20:02

Był naprawdę zachwycony nową protezą. I to nawet bardziej przez to, jak Georg ją przebudował i wzmocnił, niż przez to, że w ogóle znów będzie miał komplet kończyn niezależnie od tego czy był w ludzkiej czy wilczej postaci. Cieszył się jak dziecko i wyraźnie było widać, że najchętniej już teraz by sprawdził, jak się zachowywała podczas biegu. Wiedział jednak, że nie pomogłoby to jego ranom się szybciej zagoić, a przecież im szybciej wróci do pełni sił, tym więcej frajdy i możliwości będzie miał. Choćby wspólne wyjście na polowanie. Szczerze mówiąc nie wiedział skąd przyszedł mu do głowy ten pomysł, a nie po prostu wspólne bieganie i harcowanie po lesie, jak przed jego powrotem do Venandi. Nigdy z nikim nie polował, bo nie było takiej potrzeby i nawet nie myślał o tym, że mogłoby to sprawiać w jakimś sensie przyjemność. Jakoś samo mu się to wyrwało i nie było opcji by się wycofał z tego pomysłu, bo w środku nie mógł się już doczekać, gdy będą mogli we dwójkę zmienić postać i pognać w las. Nie ważne czy za zającem, bażantem czy sarną, nie ważne czy udałoby im się cokolwiek złapać. Głodni przecież nie będą, biorąc pod uwagę pełną lodówkę czekającą na nich w domu, jednak naprawdę bardzo chciał ruszyć w śmiertelną pogoń za zwierzyną z Leah u swojego boku. Zdecydowanie coś się zmieniło przez ten tydzień, ale nie był w stanie określić, co dokładnie.
- W takim razie będę pierwszym alphą, który padł z głodu, a nie od ran czy starości - zażartował, próbując robić bardzo nieszczęśliwą, wyrażającą odczuwanie okrutnych katuszy minę i trochę melodramatyzować, ale przez rozbawienie w oku i uciekający ku górze kącik ust nie do końca mu to wyszło.
Nie chcąc przedłużać, bo przecież czekały ich przygotowania do ogniska, a jeszcze nawet nie przygotowali paleniska i drewna do palenia, poleciał do staruszka by go odprowadzić do samochodu. Szedł tuż obok niego w bardzo dobrym humorze, choć ten nie wynikał wyłącznie z otrzymanej protezy i załatanej rany.
- Idealne miejsce na rekonwalescencję i odpoczynek - przyznał półżartem, bo nie sposób było ukryć, że wieś miała swój klimat i go do siebie ciągnęła. Przecież nawet gdyby Virgo nie dała mu zadania związanego z Augustem i sam nie miałby tu do pozałatwiania swoich spraw, i tak by tutaj przyszedł. Trudno było mu powiedzieć czy to przez Leah tak go tutaj ciągnęło, czy podświadomie wracał do Fostern, bo czuł się tutaj jak w domu, w którym nie było go od lat. W końcu razem z Lake się tutaj urodzili i przez jakiś czas mieszkali, nim przenieśli się do Kanady, a później zamieszkali z Oliverem i Mirą.
- Hm? - mruknął pytająco, unosząc brew i zaraz skupiając spojrzenie na doktorku, nie rozumiejąc, co miał na myśli. Z czym się spieszył? Przecież tylko przyjechał w odwiedziny do przyjaciółki, by zagoić rany i odzyskać siły. Mało prawdopodobne, by Georgowi chodziło o planowane przez nich ognisko. Słuchał go uważnie, lekko przy tym przekrzywiając głowę, niczym psiak, który nie wie czego jego właściciel właśnie od niego oczekuje. Z początku, gdy tak słuchał, myślał, że Georgowi chodziło o Leah... Zaczął w końcu od przypomnienia, że przez K9 stracił rodzinę, ukochaną... Lekko się zjeżył zakłopotany i już miał zaprotestować, że wilczyca jest tylko jego dobrą znajomą i że nie siedział za darmo w jej pensjonacie, bo planował na koniec swojego pobytu uregulować swój rachunek, włącznie z tymi kilkoma dniami, co u niej przebywał na samym początku. Nie zdołał znaleźć odpowiedniej luki, by wbić się Georgowi w słowo, choć może to i dobrze, bo tylko by się zbłaźnił, gdy okazało się, że to nie o Leah chodziło, a ogólnie o dalsze plany jednookiego. Rozluźnił się i wbił na moment spojrzenie w ziemię, niczym dzieciak pouczany przez rodzica. Rozumiał obawy staruszka i szczerze było mu wstyd, że wcześniej tak o tym nie pomyślał i poczuł się tak pewny siebie, jakby był panem całego świata i nic złego mu się stać nie mogło. Nierozsądnym było to, że sobie tak beztrosko z Leah żartowali z tego, że jednooki planował zostać alphą. Chęciami i żartami Augusta nie pokona, a prawdopodobnie dużo łatwiej zakończy swój żywot przez jeden głupi błąd czy niedopatrzenie, źle zaplanowane działania, niż w przypadku K9. Było mu naprawdę głupio z tego powodu, że tak lekceważąco podszedł do tego tematu. Niemniej... ciężko było mu słuchać tych ostrzeżeń względem Leah. Poza tym, co mogło być bardziej niebezpieczne od wyzwania Augusta na pojedynek?
- To nie Leah mnie do tego przekonała, tylko moja siostra - wyjaśnił, być może niegrzecznie wbijając mu się w zdanie, ale nie mógł wytrzymać tego, że według Georga to Leah była "tą złą".
- Muszę cię zmartwić, bo widocznie masz bardzo nieaktualne dane. Moja matka rzuciła mu wyzwanie i choć przegrała, to jednak przeżyła i została przez niego wygnana ze stada. Wierz mi. Mam zamiar odbyć z nim bardzo długą i wyczerpującą rozmowę, nim sam wyzwę go do pojedynku - odpowiedział stanowczo, choć głos miał spokojny. Mimo to oko błysnęło mu na ułamek sekundy niebezpiecznie złotym kolorem. Póki co brakowało mu jednak narzędzi do odbycia takiej rozmowy, być może ze swoim krewniakiem, dlatego jeszcze do niego nie poszedł. Planował najpierw udać się do starej Estery z nadzieją, że ta mogłaby mu udzielić nieco więcej szczegółów niż Lake. Gdyby miał chociaż imię swojej matki, wiedziałby o kogo pytać innych, nie tylko samego Augusta. Niestety obawiał się, że Leah mogłaby stanowić przy tym dość trudną do przeskoczenia przeszkodę. Wyraźnie była przeciwna temu, by jednooki w ogóle się zbliżał do rzekomej wiedźmy i nie chciał znów narażać się na gniew wilczycy, dlatego miał nadzieję, że uda im się jakoś w tej kwestii dogadać. By Leah nie miała mu za złe tego, że poszedł do starszej kobiety.
Spuścił z tonu i spojrzał poważnie zaintrygowany na Georga, gdy ten nagle wspomniał o wampirzycy, która kiedyś przejęła Venandi i... prowadziła nieludzkie rządy. Ostrożnie pokiwał głową, nic nie mówiąc, zjeżył się jednak, podświadomie przeczuwając, że to co usłyszy, prawdopodobnie nie będzie niczym przyjemnym. I to nie tylko dla samego staruszka. Słuchał go i powoli zaczął sobie wszystko w głowie układać. Trudno było mu uwierzyć w to, że August mógłby rzeczywiście być w zmowie z jakimś wampirem, choć czy byłoby to czymś dziwnym, biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie miał jakiś związek z łowcami, którzy, według opowieści Lake, zaatakowali stado ich matki, gdy to zostało wygnane z Fostern? Raczej manipulacja nie w chodziła w grę, Virgo sama mówiła, że te moce czystokrwistych nie działały na alphy, ale co jeśli ta wampirzyca stosuje jakąś inną umiejętność, albo jest na tyle potężna, że rzeczywiście może kontrolować wszystkich? Albo August z własnej woli jest z nią w zmowie. W każdym razie to by wyjaśniało dlaczego tak uparcie dąży do dalszego toczenia, a nie zakończenia tego konfliktu. Chyba że jest coś istotnego, co Virgo przed jednookim ukrywa, albo celowo go okłamała w związku ze swoimi zamiarami. Miał... mętlik w głowie i w tym momencie nie był pewien, czy właściwie dobrze robił, tak ślepo ufając Virgo. Chciał wierzyć, że nie była złą osobą i naprawdę chciała dobrze dla miasta, ale... co jeśli od samego początku był przez nią okłamywany?
- Będę ostrożny Georg. Naprawdę - obiecał staruszkowi, odprowadzając go do samych drzwi samochodu, pochłonięty swoimi myślami przez to wszystko, czego się właśnie dowiedział. Nie dodawał, że przecież obiecał już raz staruszkowi, że nie pozwoli, by tamte czasy, o których Georg chciał zapomnieć, znów się powtórzyły. Byłyby to w tym momencie puste, niewiele znaczące zapewnianie, bo przecież omega był nikim w porównaniu do czystokrwistej wampirzycy zapewne bardzo starego rodu, wnioskując po nazwisku... jeśli ta miała Draculę za krewniaka. Jednego był w tym wszystkim pewny - zamierzał choćby siłą wyciągnąć z Augusta wyjaśnienia, czy miał coś wspólnego ze śmiercią jego matki i to dla niej zamierzał zostać alphą wilków z Fostern.
Stał na podjeździe tak długo, aż samochód nie zniknął mu z pola widzenia. Odetchnął po tym głęboko i spojrzał w niebo, jakby dzięki temu miał otrzymać choć część zadowalających go odpowiedzi na swoje wewnętrzne wątpliwości. Niestety nie doznał żadnego objawienia, ale rześki wiatr, wiejący mu w twarz i targający srebrne włosy, nieco pomógł mu uspokoić myśli. Odpoczynek. Po to tu przecież przyjechał i na tym zamierzał się skupić, choć obawiał się... że nie będzie to już takie proste. Nim wrócił do środka, obszedł pensjonat dookoła, by poznosić nieco drewna w okolice ogrodzonego kamieniami dużego paleniska, gdzie poprzednim razem z Leah piekli prosiaka. Kilka minut później, wszedł do środka przez taras i w pierwszej kolejności umył ręce, nim zabrał się za pomoc wilczycy w naszykowaniu i przyprawieniu kiełbasek na ognisko.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 22 Paź 2023, 21:41

Jej się zdarzyło... Dawno temu, jeszcze za szczeniaka gdy była ledwo po przemianie. Bardziej to były szczeniackie wygłupy, żaden z nich nie umiał polować, później z dwa razy? Trzy... Gdy jej adopcyjna matka uczyła jej tej umiejętności. Później... Jakoś tak, mimo że by mogła, wolała samotne wyprawy. Mimo to... Nie czuła tej potrzeby zdystansowania przy Riverze. Naprawdę chciała ruszyć z nim na to polowanie! Nawet jeśli mieli nic nie złapać, przecież nie to się liczyło. Niestety... Trzeba będzie poczekać ale na pewno mu tego nie odpuści! Co do ich żartów... Tak do końca, chyba nie potrafiła sobie wyobrazić że ich relacja będzie inna. Nie ważne czy alpha czy omega... Nie potrafiła wyobrazić sobie, że mogła by się zachowywać względem niego inaczej. Oczywiście... Brała pod uwagę że będzie musiała nauczyć się trzymać język za zębami, nie wszystko będzie wypadało powiedzieć przy innych. A właśnie... Innych... Znów będzie czegoś częścią... Dziwna myśl. Z jednej strony się tego bała a jednak czuła też to dziwne ciepło. Nie ważne co będzie, nie będzie w tym sama. Cóż przynajmniej taką miała nadzieję... Że Riverowi nie uderzy woda sodowa do głowy. Odprowadziła obu mężczyzn rozbawionym spojrzeniem i gdy tylko River wpuścił Ajrisz poszła w towarzystwie kotki do kuchni. Ona spodziewała się że Georg chciał Riverowi coś powiedzieć czego miała nie słuchać. Nie była pewna ile im zejdzie więc zaczęła już przygotowywać wszystko na ognisko...i tak trochę jej zejdzie. Przez te szwy czuła się... Trochę jak nienaoliwiona kolejka, sztywna. Co zaś tyczy się Georga. Taaaa... Trochę chyba też chodziło mu o Leah. Polubił Rivera... A dziewczyna ewidentnie była jedną z tych które kłopoty po prostu lubiły. Starał się hamować ale nie miał jak oprzeć się wrażeniu że River to jego drugi syn a jakaś dzika wilczyca ściąga go na manowce. Bo niby dlaczego zamiast odpoczywać w domu z siostrą, przyjechał tutaj? No i to jak na siebie patrzyli... Nie trzeba było być Sherlockiem. Jednak obiecał sobie że postara się nie wtrącać.
- Taaa... - odpowiedział jedynie na słowa Rivera o tym jak będzie tu odpoczywał.
Nie mógł oprzeć się wrażeniu... Że Leah miała coś wspólnego z tym jak otworzyły się rany Rivera i że jeszcze na pewno będą po niego dzwonić... Tyle, że nie wiedział jak bardzo myli się co do swojego pomysłu scenariusza. Co więcej... Zaskoczył go gdy przyznał że pomysł był jego siostry a nie Leah... Zmarszczył nieco brwi. Dziwne... Żeby tak ryzykować życie brata?
- Wybacz... - odpowiedział w końcu gdy River powiedział mu również o swojej matce.
Faktycznie... Może był zbyt wyrywany... W końcu... Był tylko człowiekiem. Prawdopodobnie o wielu rzeczach nie miał pojęcia. Po prostu się martwił, River przeszedł ogromną przemianę w tym tygodniu. Skinął ruchem głowy gdy jednooki obiecał uważać. Zerknął jeszcze na pensjonat w którym pomieszkiwał teraz jego wilkołaczy pacjent ale nic nie powiedział. Ostatecznie... River nie był dzieckiem któremu można powiedzieć "ona ma na ciebie zły wpływ, nie koleguj się z nią", nie było też sensu w powtarzaniu paraboicznie "uważaj" dlatego postanowił się w tej chwili wycofać.
- Zadzwoń jak znowu nie będziesz słuchał i będzie trzeba szyć na nowo. - rzucił jeszcze pół żartem i zamknął drzwi odjezdżając.
Biało włosa spodziewała się że jednooki rozmawia cały czas z staruszkiem. Porozcinała już kiełbasy, doprawiła golonka które właśnie nabijała na różen nucąc jakaś bliżej nie sprecyzowaną melodie. Ajrisz jak przystało na księżniczkę tego domu usadowiła się wygodnie na blacie i uważnie się przypatrywała. Gdy drzwi tarasu się otworzyły Leah na chwilę zamilkła i obróciła się upewniając że to zapach Rivera pojawił się od tej strony. Była przekonana że wejdzie frontem. Uśmiechnęła się jednak lekko gdy wszedł do kuchni i wróciła do przerwanego zajęcia.
- Nie był zachwycony z kim się kolegujesz? Ma mnie za zdziczałą bestie z horroru. Chyba nas wszystkich którzy nie mieszkają w cywilizowanym mieście? - rzuciła... W sumie bez większego celu.
Czy ją ten fakt bolał? Może odrobinę... No... Może tak, ale nie winiła staruszka. W końcu... Czy nie tym była? W znacznej części była bestią z którą nikt nie umiał sobie poradzić... Nawet stado miało jej dość. Nie specjalnie dbała o to, nie starała się tego zmienić więc czemu tak przejmowała się tym że nie przypadła do gustu znajomemu Rivera? Przecież to było głupie...
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyNie 22 Paź 2023, 22:57

Może odrobinę za mocno zareagował... W końcu widać było, że Georg chciał dla niego dobrze, jednak... miał jakieś dziwne wrażenie, że tak jak wilki z Fostern były negatywnie nastawione na Venandi, tak chyba wszyscy z Venandi, którzy mieli jakikolwiek związek z Virgo byli wrogo nastawieni na wszystko co wiązało się ze wsią. Kompletnie tego nie rozumiał, jak można było być tak bardzo do czegoś uprzedzonym. Choć może drażniło go co innego? W każdym razie wysłuchał już po tym ze spokojem do końca, co Georg miał mu do przekazania. A raczej ostrzeżenia. Zrozumiał przy tym jak lekkomyślnie podchodził do tematu alphy i postanowił podejść do tego zdecydowanie poważniej. Albo przynajmniej nie żartować sobie z tego na lewo i prawo, gdzie ktoś choćby przypadkowo, mógłby podłapać ich żarty z Leah. To mogło się źle skończyć. Zwłaszcza że on będzie krążył między Venandi i Fostern, a Leah tutaj będzie sama. Niby miała układ z Flynem i pokonując go dała dowód na to, że potrafiła sama doskonale o siebie zadbać, jednak w momencie, gdyby August nasłał na nią całe stado... Nie chciał nawet o tym myśleć. Jeszcze ta wampirzyca... Katherina Tepes... Czy nic nigdy nie mogło choć przez chwilę być proste i nieskomplikowane?
- Dam znać na pewno. Dzięki Georg za wszystko raz jeszcze. Trzymaj się - pożegnał się szczerze z lekkim uśmiechem, choć jego myśli cały czas uparcie orbitowały wokół tego wszystkiego, co powiedział mu doktorek. Głównie tej, która zgotowała staruszkowi i innym prawdziwe piekło na ziemi i tym, że być może faktycznie zbytnio się spieszył z kwestią wyzwania Augusta na pojedynek.
Na pewno nie rozgrzebywał ostrzeżenia względem Leah. Fakt, może i miała specyficzny talent przyciągania do siebie wszelkiej maści kłopotów, ale czy jednooki również ich na siebie co chwila nie ściągał? I to głównie przez swoje lekkomyślne decyzje i pomysły. Zresztą... Biorąc pod uwagę to wszystko, co zamierzał zrobić, jak i same kontakty z wampirami... Czy to czasem nie Leah powinna wystrzegać się jednookiego? Mógł sprowadzić na nią dużo większe kłopoty, niż ona na niego. I to przez samą ich znajomość. Zdecydowanie w ogóle nie przemyślał swojego przyjazdu do niej i podzielenia się z nią decyzją o tym, że będzie chciał wyzwać Augusta. Teraz było już za późno, by uchronić białowłosą przed ewentualnymi konsekwencjami jego decyzji. Mógł jedynie mieć nadzieję, że jego obawy nigdy nie znajdą odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby przez niego coś się jej stało.
Odetchnął głęboko, odkładając przy palenisku kilka całe naręcze względnie suchego, porąbanego drewna, które udało mu się wygrzebać z całego stosu kawałek dalej, po czym wszedł do pensjonatu, porządnie przed wejściem wytrzepując buty, by nie nanieść piachu do domu. Niby przy ich wcześniejszej przemianie i szarpaninie nie miało to zbytnio sensu, jednak póki mógł, wolał nie dokładać pani Ricie dodatkowej roboty. Kobiecina miała swoje lata i masę zmartwień, nie tylko o swoich własnych synów, ale także o Leah. Po co miała wypruwać sobie żyły na czyszczeniu dywanu czy podłogi z naniesionego przez jednookiego piachu i ściółki.
Umył ręce, wytarł je, po czym zajął się myciem jasnych winogron, które kupił razem z kilkoma innymi owocami i warzywami. Wziął sobie jakąś niedużą miskę i ustawił się obok Leah tak, by jej nie przeszkadzać. Zaczął powoli obrywać kulki winogron od gałązki i wrzucać je do miski. Nie miał na nie żadnego konkretnego planu. Miały być po prostu słodką, orzeźwiającą przekąską, gdyby pianki im się przejadły.
- On na co dzień pracuje z bestiami z horroru. Jakoś nie miał żadnych obiekcji względem tego, którym musieliśmy się nawzajem znosić przez cały tydzień... - odparł niezbyt zadowolony z tego, że Georg mógłby się czepiać o jego znajomość z Leah, ale w jego dość brutalnej znajomości z Viktorem nie widział nic złego. Poza tym... Nie rozumiał tego, dlaczego inne wilkołaki miałyby być złe, skoro sam był wilkołakiem a nie był uważany za "tego złego" przez staruszka i innych pod Virgo. Jaka niby była różnica między nim i innymi wilkołakami? Choć... może faktycznie nie chodziło o to kto, a raczej, gdzie mieszkał? Do Sama Georg chyba nie był tak negatywnie nastawiony. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Miał już powoli dosyć tego konfliktu miasto kontra wieś. Po obu stronach przecież istniały wady i zalety.
- Ale spokojnie. Uświadomił mnie tylko, że zbyt lekceważąco podszedłem do tematu. I że sprawy mogą się zdecydowanie bardziej pokomplikować w najmniej spodziewanym momencie - odpowiedział spokojnie i lekko trącił kobietę biodrem, by się do niej delikatnie uśmiechnąć w niemym zapewnieniu, że wszystko będzie dobrze, gdy tylko na niego spojrzała. Choć chyba pierwszy raz w życiu nie był pewien, czy rzeczywiście tak będzie, czy tylko naiwnie starał się stwarzać pozory, by jej nie martwić. Czuł się jak szczenię zostawione samo sobie, przeciwko całemu wielkiemu światowi. Jeśli nawet udałoby mu się pokonać Augusta, to co to zmieni, jeśli rzeczywiście był tylko marionetką w rękach Tepes? Co by ją powstrzymało przed tym, by i z kolejnego alphy nie uczynić swojej zabawki? Chyba... rzeczywiście zbytnio się pospieszył z tą decyzją o byciu alphą.
Powrót do góry Go down
Leah
Niespokojny Duch
Leah

Liczba postów : 396
Punkty aktywności : 1452
Data dołączenia : 06/03/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyPon 23 Paź 2023, 08:00

I właśnie na tym zależało staruszkowi, żeby to co robił jednooki było przemyślane, zaplanowane... August nie był zagubionym mutantem w lesie gdzie można było wykorzystać moment zaskoczenia. To... To będzie starcie siły, a nawet jeśli nie zginie... Co będzie później? Nie ważne, wygra czy przegra... Warto było mieć plan na obie opcje... Przynajmniej zakładając że przeżyje. Jest na pewno wielu, którym nie spodoba się przegrana ich alphy... Konflikt z wilkołakami był wielu wrogom Virgo na rękę. Zostawił go z tymi przemyśleniami, licząc że tym razem River nabierze większego dystansu. Chociaż gdyby jego rozważania na temat wciągania w to Leah doszły jej uszu... Miał by poważne kłopoty! Nie z alphom czy wampirami... Z nią! Jednak gdy stanął obok niej... Żałowała że w ogóle się odezwała, od kiedy tu przyjechał nie był tak przygaszony.
- Wiesz jak jest... Twój wściekły doberman to twój wściekły doberman... Obcego masz prawo się obawiać. - odpowiedziała i wzruszyła lekko ramionami.
Oczywiście że było przykro że tak ją postrzegał, ale z drugiej strony, naprawdę go za to nie winniła. W końcu... Też się bała gdy się pojawił, chociaż otwarcie by tego nie przyznała. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem gdy tracił ją biodrem. Chociaż... Nie była przekonana, od zawsze rozumieli się, nie musząc używać słów. Odłożyła różen i umyła ręce z przypraw słuchając co miał do powiedzenia.
- I dobrze. To nie może być pochopna decyzja. - przyznała mu rację.
W końcu sama naciskała żeby mieli plan działania, ostrzegała żeby poczekać z otwartym wyzwaniem... Pod tym względem wychodziło więc na to że zgadzała się z doktorkiem. Więc chociaż coś! Odwróciła się tyłem do zlewu opierając się o niego plecami i porwała jedno winogrono.
- Dobrze że masz tak zdolną i silną bethe. Jako twoja prawa ręka nie pozwolę ci go wyzwać póki nie pozbędziesz się tych wątpliwości. - włożyła owoc do ust i sięgnęła po kolejny.
- Jestem z tobą... Co ci chodzi po głowie? - dodała i rzuciła winogronem tak że odbiło się od jego czoła i wpadło do zlewu.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 658
Punkty aktywności : 1758
Data dołączenia : 04/10/2022

Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 EmptyPon 23 Paź 2023, 10:05

Zerknął na nią kątem oka, nie przerywając odrywania winogron od gałązki i zaraz znów skupił się na misce i wpadających do niej co chwila kolejnych zielonych, soczystych kulkach. Trudno było mu się z nią nie zgodzić. Naturalnym odruchem było obawiać się, nie ufać temu, czego się nie znało. W takim razie... czy było z nim coś nie tak, że zamiast wyciągać pochopne wnioski, czy wierzyć stereotypom i opiniom innych, on starał się do wszystkiego najpierw podchodzić neutralnie, a dopiero po tym wyrabiać sobie własne zdanie? Czy można było mu zarzucić, że był naiwny i wierzył we wszystko co usłyszał? Przecież do Augusta miał negatywny stosunek pomimo tego, że przecież ten mu nawciskał masę bredni o tym konflikcie, wampirach i że bycie przywódcą wymagało poświęceń i podejmowania trudnych decyzji. Nawet to, że być może August był jego jedynym żyjącym krewnym, nie sprawiło, że jego nastawienie do starca się poprawiło. Frustrujące było to... jak wciąż niewiele wiedział. O wszystkim.
Chciał pocieszyć Leah, chociaż musiałby być całkiem ślepy, by nie zauważyć tego, że raczej nie specjalnie wyszło mu to pocieszenie. Jak to w ogóle możliwe, że jeszcze chwilę temu, niemal brykali beztrosko jak rozpierane energią szczenięta, a teraz ciężko mu było wykrzesać z siebie choć cień szczerego uśmiechu.
Nic nie odpowiedział, gdy przyznała mu rację, jedynie kończył oskubywanie winogron. Ani przez moment nie uważał, by była to pochopna decyzja z jego strony, czy żeby miał zaraz zmienić zdanie. Rozumiał jednak skąd takie wnioski mogły się u innych pojawić i nie miał im tego za złe. Przecież jeszcze do niedawna niezbyt pozytywnie reagował na choćby minimalne sugestie, że mógłby zostać przywódcą. A teraz? Obrót o sto osiemdziesiąt stopni - żartował sobie beztrosko i puszył się niczym paw, jakby już udało mu się pokonać Augusta. Jak dziecko, które postanowiło, że zostanie królem czy prezydentem i choć niewiele na ten temat wiedziało i wciąż miało mleko pod nosem, zachowywało się jakby już było przywódcą. Zaraz będzie miał czterdziestkę na karku, a wciąż zachowywał się jak kilkuletni kaszojad.
Nie protestował, gdy Leah ukradła z miski winogrono. Nie było powodu, by jej tego zabraniać, bo przecież po to je kupił i odrywał od gałązki, choć sam niespecjalnie się palił do tego, by w między czasie skubnąć kilka owoców. Nie jedzenie było mu teraz w głowie.
Uniósł lekko brew i spojrzał zaskoczony na Leah, gdy tak otwarcie obiecała, czy może raczej zagroziła, że w ogóle nie pozwoli mu wystartować z wyzwaniem do Augusta, dopóki nie będzie całkowicie pewien swojej decyzji i tego, że dobrze robił. Chciał się kłócić, że na pewno wyzwie starego alphę, bez względu na okoliczności czy też to, czy August był marionetką w rękach jakiegoś wampira i czy po swoim zwycięstwie taki sam los nie będzie czekał jednookiego. Zamiast tego tylko parsknął i pokręcił lekko głową, nieco rozbawiony jej słowami. Zwłaszcza tymi pierwszymi.
- Zapomniałaś dodać, że "skromną jak cholera" - zauważył w ramach drobnego rozluźnienia atmosfery. Nie miał pojęcia jak ona to robiła, ale... praktycznie tak niewiele było trzeba, by odczuł choć drobną ulgę. Był jej ogromnie wdzięczny za jej słowa i za to, że po prostu była. Szczerze mógłby na tym poprzestać, bo czuł, że choć przez jakiś czas mógł być nadal raczej mrukliwy i małomówny, to w końcu i tak zacząłby z nią żartować i się wygłupiać.
- Ej! - jęknął z niezadowoleniem i cicho zawarczał na dziewczynę, gdy nagle dostał winogronem w czoło. Może nie było to zbyt bolesne, ale dziwne uczucie od uderzenia nadal pozostało. Potarł czoło ręką i sięgnął drugą po samotną kulkę leżącą w zlewie. W ogóle się tego nie spodziewał. Zapomniał, że Leah była upartą i strasznie nieustępliwą gadziną i nie odpuści sobie wiercenia mu dziury w brzuchu dopóki jednooki nie zwierzy jej się ze wszystkiego, co gniotło mu wątrobę.
- Zdałem sobie sprawę z tego, że za każdym razem, gdy tylko widzę prostą i wyraźną drogę do celu, gdy zaczynam biec w jego kierunku, rozbijam się o ścianę niewiedzy, która nagle się przede mną pojawia. Zastanawiam się... co jeśli August nie jest alphą, a jedynie pionkiem i pokonanie go tak naprawdę niewiele zmieni? - zwierzył jej się ze swoich wątpliwości, może nie wszystkich, ale może lepiej będzie, jeśli nie wspomni o okrutnej wampirzycy przewyższającej Virgo, mieszkającej w sąsiedztwie.
Zapatrzył się być może moment za długo na owoc trzymany w metalowych palcach i na moment się zamyślił z opóźnieniem uświadamiając sobie, że Leah nazwała się jego prawą ręką. Przecież nie miał prawej ręki, a jedynie protezę. Dziwna, ale jednoczenie niezwykle miła myśl pojawiła się w jego głowie. Uśmiechnął się lekko pod nosem, zamierzając zachować ją dla siebie i zjadł w końcu owoc, nieco bardziej rozluźniony niż jeszcze chwilę temu.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Gospodarstwo Rodziny Rosh   Gospodarstwo Rodziny Rosh - Page 10 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gospodarstwo Rodziny Rosh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 20Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15 ... 20  Next

 Similar topics

-
» Dom rodziny del Larke
» Dom rodziny Monroe
» Dom rodziny Freydis i Astrid
» Apartament rodziny Blackfyre
» Opuszczona willa rodziny Artery

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-