a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Całoroczny dom Blackfyre - Page 4


 

 Całoroczny dom Blackfyre

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyCzw 30 Wrz 2021, 20:00

Nie wiedział, co to zabawki, lecz dokładniejszy opis przybliżył mu fakt, że samochód jest czymś nieożywionym. Nie ugryzie samoistnie, jest kontrolowany przez żywą osobę. Przydatna rzecz, jeśli umie się z niego korzystać. Nawet Katherina zaoferowała mu w tym pomoc, jeśli tylko będzie bliższy ludziom. Skinął głową, że zapamięta tą propozycję, choć nie dawał sobie zbyt wielkich szans na oswojenie się z ludźmi. Kiedyś próbował niosąc ratunek pojedynczym jednostkom, ale od jakiegoś czasu był sam. Nie bez powodu. Raz to płochliwy charakter, a dwa, to co doskonale wyczuła wampirzyca - lęk przed samym sobą. Przed tym bestialskim obliczem. To dla niego za trudne kontrolować swoje emocje, zwłaszcza zaznawszy na dużo krzywd i przemocy stosowanej wobec niego od maleńkości.
Na moment zamknął się w sobie na tyle, że nie drgnął z miejsca. Kątem oka dostrzegł, jak doświadczona gospodyni prezentowała o wiele większe szpony. Były one jednak pod kontrolą. Cała Lazurowooka była pod tym względem różna od chłopaka, że poznała doskonale swoje możliwości, zdołała nad nimi zapanować i wykorzystać w odpowiedniej chwili. Młodzieniec nie odpowiedział od razu na słowa kobiety, co mogło być zastanawiające, skoro do tej pory starał się rozmawiać na bieżąco. Minęła jedna minuta, druga milczenia, a Maru dalej milczał. Nie, nie chciał zbyć Wybawicielki, tylko miał porządny mętlik w głowie, a zero słów na języku. Tak było do momentu, kiedy wreszcie zdobył się na odwagę i podzielił się swą obawą.
- Bać się... bestii... -wreszcie odezwał się, lecz cicho i nie patrząc się na rozmówczynię, tylko na wewnętrzną stronę swojej drżącej ręki z pazurami, którą podniósł leniwie na wysokość smutnych oczu- Nie... Maru-bestii.
Chaotyczna wypowiedź cechowała szczerość, co prawda bolesna, ale szczerość. Tak było mu łatwiej, uwolnić myśli, nawet te nie do końca poukładane czy dopiero co wyjęte ze wspomnień. Dalej nie utrzymywał kontaktu z krwiopijczynią, nie skusił się na nachosy, choć ładnie pachniały. Spuścił jedynie rękę, którą zgarnął kolana ku tułowiowi i siedząc w kuckach próbował kontynuować odpowiedź, a im dalej w wypowiedzi, tym miał bardziej łamiący się głos.
- Nie słuchać nikogo, nie słuchać Maru... Tata lubić Maru-bestia, przynosić dużo jedzenia... ale robić dużo więcej ból... bardzo dużo... Dawno Maru uratować chłopiec w lesie. Mieć otwarte złamanie nogi i płakać. Maru zabrać i opiekować się chłopiec w namiot, by być zdrowy. Ale Maru głodować, obudzić bestia... Nie chcieć zło... wołać stop... Maru-bestia jest potworem. Nie... Nie taki jak dziadek Vlad, bo... Maru-bestia... Nie... Maru... Maru... Maru nie kochać. Maru potwór.
Zaszkliły mu się oczy, których dalej nie ośmielił się skierować bezpośrednio na cierpliwą słuchaczkę. Nie czuł się w tej chwili godny spojrzenia w twarz kobiecie, która ratując młodzieńca mogła mieć o nim zupełnie inne zdanie niż teraz. Nie miałby nic przeciwko, gdyby został zmuszony do zostawienia domostwa wampirzycy i jej partnera, żeby nie narażać rodzinki na możliwy ból. Sam życzył tej parze wszystkiego co najlepsze oraz tego, by ich dziecko rosło zdrowe i pod okiem naprawdę kochanych rodziców, by mogło doświadczyć miłości, której wilkołak nie zaznał. Złość, gniew, agresję upchał w formę wilkołaka, ale to tylko zrodziło większe problemy z zapanowaniem nad bestią.
- Maru nie chcieć zło Kate... Bardzo mocno...
Samoistnie zaskomlał niczym zraniony pies, przy tym nie zmieniał pozycji, tylko nieco miał spuszczoną głowę i uszy, a z oczu ciekły pojedyncze łzy na swoje chude kolana.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyCzw 30 Wrz 2021, 21:45

Nie poganiałam go, nie miała bym mu też za złe gdyby wgl nic nie powiedział. Kiedyś strasznie drażniło mnie nie zdecydowanie, chciałam konkretów tu, teraz... Natychmiast. To była jednak po pierwsze inna sytuacja, po drugie... Sporo lat później. Nie czułam się tak sfrustrowana, może też dlatego że grunt nie palił mi się pod nogami. Byłam bezpieczna, o nic już nie walczyłam.. Jedynie się ukrywałam w miejscu które na razie wydawało się po prostu bezpieczną przystanią... To niezwykle jak bardzo czułam się spokojna. Widziałam że chłopak to przeżywał, coś go zjadało... Spodziewałam się że zdecydowanie zawinił tu jego ojciec. Kontrola to coś czego uczyłam się od kiedy zaczęłam raczkować. Od tego jak dobrze nad sobą panujesz, w dużej mierze zależy ile przeżyjesz w naszym świecie. Ojciec Maru zdecydowanie miał inne podejście i w tej sprawie. Kolejny powód żeby chcieć go oskórować i zrobić nowy dywan. W końcu Maru się przełamał i wyznał w czym problem. Pozwoliłam mu wypłakać to co chciał. Szczerze nieco niepokoiła mnie ta rozmowa. Moje podejście do ludzi było zgoła inne. Sama naprawdę lubiłam polowania. Byłam niczym kotka goniącą mysz, lubiłam pościg i ten moment chwilę zanim zatopiłam zęby w szyi mojej małej myszki. Tą gaśnicą iskierke nadziei w jej oczach. O tak... Nic mnie tak nie nakręcało. Ludzie byli słabi, nie wnosili niczego swoim istnieniem, a mnożyli się jak króliki. Oczywiście nie zabijałam ich, zbyt problematyczne było ich zabijanie, chociaż gdy faktycznie trafiała się do tego odpowiednią okazja to nie widziałam problemu żeby z niej nie skorzystać. Maru... Oczywiście, ten słodki szczeniak musiał być zupełnie innego zdania. To swoją drogą naprawdę niezwykle biorąc pod uwagę cechy jakie przejawiał jego rodzic i opiekun. Tym razem więc sama zwlekałam z odpowiedzią. Jednak nie mogłam w ogóle nie zareagować. Dlatego gdy mówił płacząc objęłam go przechylając bardziej do siebie. Chwilę po prostu tak siedzieliśmy w ciszy przerywanej jego poplakowaniem.
- Możesz zmienić się w lisa... wilka... niedźwiedzia czy królika. To nie ma znaczenia... Nie zrobisz mi krzywdy. - powiedziałam, zaczynając od tej prostszej części.
- Jeśli nie wierzysz w siebie, uwierz we mnie. Nie pozwolę Ci na to, póki jestem w pobliżu nie pozwolę Ci nikomu zrobić krzywdy. - dodałam i cicho westchnęłam.
Teraz... Ta trudniejsza część.
- Nie ma żadnej Maru besti. Jesteś Ty... Po prostu, ty i twój instynkt. Jesteś pod tym względem taki sam jak ja czy mój Elijah. Nie jesteśmy ludźmi, jesteśmy drapieżnikami. Jesteś taki... Idealny. Każdy z nas ma instynkty które muszą być zaspokojone. Jeśli zamiast walczyć z samym sobą, zaczniesz współpracować z drapieżną naturą... Ona będzie cie bronić. - mówiłam spokojnie i puściłam go.
Jeśli tylko chciał, nie odtrącała go od siebie... Ale gdyby chciał sam się ode mnie odsunąć, nie broniłam mu tego.
- Zabijałam już ludzi. Wielu... Jestem wampirem, ich krew pozwala mi przeżyć... Nie powinieneś czuć niechęci do siebie z powodu chłopaka. Nie zrobiłeś tego umyślnie. Nawet sarna parę razy upadnie zanim nauczy się stabilnie stać. Ale sądzę że powinieneś zaakceptować się taki jaki jesteś. Chodź ze mną zapolować. - zaproponowałam, jednak po chwili dotarło do mnie jak mogła zabrzmieć ta propozycja i się zreflektowałam.
- Na jakieś sarny... Albo coś... Zające? Razem? Zobaczysz na co mnie stać. - uśmiechnęłam się puszczając mu oczko.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 03 Paź 2021, 08:41

Są różnice między wampirami i wilkołakami. W tej chwili dwóch przedstawicieli tych ras mogli o tym przekonać się. Wampir aby przeżyć, musi pić krew. Naturalnym dla niego jest polowanie na ludzi, bo mają o wiele bardziej pożywną krew niż zwierzęta. Stąd podejście Katheriny do polowań na ludzi było czymś normalnym, skojarzonym z genami tego gatunku. Wilkołaki zaś nie musiały polować na ludzi, choć ich mięso było słodsze niż większości zwierząt, to nie stanowi warunku koniecznego do przetrwania. Pamiętał smak mięsa tamtego chłopaka do dziś, działał jak afrodyzjak i chciałoby się więcej - to przerażało Maru, który jakby w ramach tego, że jemu nie pomogła najbliższa rodzina, chciał ulżyć innym w potrzebie. Może rzeczywiście to podejście nie pasuje do realiów tego świata, gdzie rządzi silniejszy i bardziej bezwzględny drapieżnik, lecz nie szukał wysokiej pozycji w hierarchii stada. Po prostu szukał stada.
A współzałożycielka jednego z nich nie widziała w zabijaniu ludzi nic, co uwłaczałoby naturze Maru.
To wstrząsnęło młodzieńcem, tak samo jak wieść o współpracy z tą stroną, której obawia się najbardziej. Zbyt utopijne podejście do świata, które przecież skrzywdziło go wiele razy, wskazywało na zaburzenia emocjonalne chłopaka lub jego skrzywienie psychiczne. Który normalny wilkołak miałby opory przed zabijaniem ludzi w dzisiejszych czasach? Niepotrzebnie walczył ze swoim instynktem, tak twierdziła Kate. Skoro nie ufał sobie... może spróbuje zaufać wampirzycy? Ona nie pozwoli na krzywdę wobec jej najbliższych, ale czy nie popchnie go za daleko w zabijanie ludzi? Tu już musiał wybrać jedną stronę i ostatecznie zadecydować, czy on pasuje do takiego stada z parą wampirów czy odejdzie i znów będzie mieć problemy z przetrwaniem.
Jakby nie spojrzeć, już wcześniej obiecał swoją lojalność za ratunek i schronienie wobec Lazurowookiej.
Starał się już nie płakać, ale tym razem nie odwzajemnił tulenia. Miał poważny dylemat do rozstrzygnięcia. Tym razem już zdołał utkwić czujny, choć jeszcze nieco opuchnięty od łez wzrok w rozmówczyni. Naprawdę zależało jej na dobrej kondycji chłopaka, nawet tej umysłowej. Westchnął głęboko chcąc odsunąć już na dobre smutek i przyjąć już jedną prawdę do siebie. Mógł uciekać przed wrogami, silniejszymi, ale nie ucieknie od samego siebie. To uświadomiła mu Kate.
- Tak... polowanie...
Nie brzmiał jeszcze tak optymistycznie jak kobieta, to wciąż pokłosie tego, że nie znał ani pełnych umiejętności kobiety, ani tego, czy faktycznie zdoła dojść do współpracy z samym sobą. Zwłaszcza, że przypisywał dotąd agresję, ból i cierpienie właśnie tej zezwierzęconej formie, by jakoś psychicznie odpocząć od przeszłości, która i tak zawsze go ścigała.
Podniósł się na chude nogi i fiołkowymi oczyma spoglądał na Nauczycielkę Życia. Chyba był gotów na pierwszą próbę okiełznania swojej drapieżnej natury. Nie znał tych lasów za dobrze, dotąd nie zapuszczał się tak daleko w głąb terytorium wilkołaków.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 03 Paź 2021, 21:35

Nie planowałam go do niczego zmuszać, a już na pewno do mordowania ludzi. Cóż, może... w innych okolicznościach... gdybym była kimś innym. Teraz nie mogłam sobie przede wszystkim pozwolić na bawienie w polowania na ludzki gatunek. Czy bym tego chciała? Możliwe, w końcu naprawdę to lubiłam, nie mniej... byłam rozsądna. Zabijanie ludzi ciągnęło za sobą konsekwencje, a skoro planowałam tu zostać... Cóż nie brudzi się własnego gniazda. Widziałam że moje słowa niespecjalnie go przekonały, ale w zasadzie obawiałam się że mogą go zupełnie wystraszyć więc fakt że nadal przy mnie siedział był i tak jakimś sukcesem. Szczerze... nie miałam żadnego konkretnego planu działania. Gdyby chłopak był nowo przemienionym, kazała bym mu pić na umór po czym próbowała opanować. U wampira trwało by to baaardzo długo, ale wilkołak? Cóż... jeśli to co wiedziałam było prawdziwe, wilkołaki miały kilka podstawowych instynktów i były zbliżone do prawdziwych zwierząt. Jeść, wybiegać się i polować. Jeśli miałam rację, to zaspokojenie wszystkich trzech powinny nieco wyciszyć chłopaka. Jeśli... słowo klucz. Z drugiej strony, jeśli chłopak unikał swojego gatunku to kto mógł mu pomóc zaspokoić takie instynkty? Z człowiekiem przecież nie pobiega, prawda? Gdy zgodził się na polowanie, dałam mu jeszcze chwilę... gdyby jednak chciał zmienić zdanie i zrezygnować. Był dzień, w lesie na pewno nie będą kręcić się inne wilkołaki, zbierają siły na noc. Odpowiednio dobierając miejsce, nie powinniśmy też mieć problemu z ludźmi, a jeśli nawet to ja się nimi zajmę. W końcu nie słysząc żadnego sprzeciwu wstałam i podałam chłopakowi rękę żeby pomóc i jemu stanąć na równe nogi.
- Nie przejmuj się... i nie hamuj, w razie czego będę obok. - dodałam spokojnie i dałam mu lekkiego pstryczka w nos.
Zamknęłam za nami dom i idąc do lasu związałam włosy gumką. W pierwszej chwili myślałam o tym żeby podjechać samochodem, ale nie chciałam robić wokół nas zamieszania. Dlatego poszliśmy pieszo, omijając z daleka zamieszkałe budynki.
- Mówiłeś wcześniej że mieszkałeś w namiocie prawda? Może wracając podejdziemy po niego... jeśli chcesz. - zaproponowałam jakiś kawałek dalej.
Czułam już zapach wody, wodnego ptactwa i... stada saren. Przy jeziorze rosły wysokie trawy gdzie mogły się w spokoju paść. Przystanęłam dając znać Maru żeby też się zatrzymał i kucnęłam przy drzewie. Nie musiałam oglądać śladów żeby się upewniać że idziemy dobrym tropem, do celu zostało już niewiele więc zerknęłam na mojego towarzysza i szepnęłam.
- Poczekam... pamiętaj, nie bój się, jestem z tobą. Zmień się a jak do mnie wrócisz... Załęże się że złapie większą zdobycz. - ostatnie zdanie powiedziałam z zaczepnym uśmiechem i odwróciłam się w stronę w którą zmierzaliśmy.

c.d
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyCzw 14 Paź 2021, 21:44

Kiedy Maru zbierał swoje rzeczy obserwowałam dwa warujące wilki za nami, chciałam mieć pewność że wszystko działa jak należy. Było by zdecydowanie łatwiej zabić ich tu i teraz, z taką łatwością mogłam im teraz skręcić kar, gdy posłusznie czekali aż odejdę. Było to ta proste... a zarazem ta nieodpowiedzialne. Kiedyś, zrobiła bym to bez wahania, teraz miałam zbyt wiele do stracenia. Na szczęście Maru wyrwał mnie z tego zamyślenia, nie zaprotestowałam kiedy dał do zrozumienia, że znowu mam jechać na jego plecach. Zdecydowanie gorzej przyjęłam jego pomysł z skakaniem po drzewach!
- Maru! Zrobisz sobie krzywdę.... - zaprotestowałam, chociaż ściszonym głosem.
Wilki zapomną że nas znalazły, co nie znaczyło wcale że nie mogą nas znaleźć znowu. I ta myśl, jednocześnie kazała mi ściszyć głos... jak i dawała znak, że to nie do końca głupi pomysł. Mogłam próbować użyć wampirzego ukrycia, ale poruszaliśmy się tak szybko, że nawet ja mogłam nie być w stanie go utrzymać. Ostatecznie więc, po prostu starałam się utrzymać na nim wszystkie rzeczy, jak i siebie. Takie skakanie nie było łatwe, Maru nie był kotem. Wiedziałam że się bał, wiedziałam ja działał na niego widok jego gatunku, jeszcze tak blisko i to z odsłoniętymi zębami. Nie winiłam go za to że nagle nie wypiął do przodu piersi, pokazał zęby i walczył w mojej obronie. Absolutnie! Byłam z niego dumna! Bo mi zaufał... Nie wiedziałam jak daleko dotarliśmy gdy Maru wylądował na ziemi. Trzymałam się go kiedy lecieliśmy i cicho pisnęłam zaskoczona gdy wylądował na czterech łapach. To jedna był ostateczny punt naszej podróży, natychmiast z niego zeszłam i pierwsze co zrobiłam, to upewniłam się że rana się nie otworzyła.
- Wystarczy... spokojnie, nie znajdą nas. - powiedziałam i przesunęłam palcami po jego głowie.
Dalszą drogę przeszliśmy pieszo, kiedy byliśmy już zbyt blisko miasta otoczyła nas ta sama ciemna mgiełka, co pierwszego dnia, kiedy mijały nas wilkołaki. Wolałam mieć pewność że żaden mieszkaniec nie zobaczy mnie z młodym wilkołakiem, oraz że nikt nie zobaczy samego Maru. Machnęłam ręką, rozdmuchując tą specyficzną mgiełkę dopiero na werandzie, kiedy już otwierałam drzwi, wpuszczając wilkolisa do środka. Zamknęłam za nami drzwi i wzięłam lekki wdech... zapachy były w normie, prawie... znowu Elijah nie wrócił, ale to rozumiałam.
- Już w porządku, jesteś... jesteśmy bezpieczni. - odparłam odkładając jego rzeczy na szafę na buty.
Sama zdjęłam swoje obuwie i zwyczajnie walnęłam się na kanapę z cichym westchnieniem.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyPią 15 Paź 2021, 19:50

Jakby nie interwencja Katheriny, na pewno zostałby rozszarpany na strzępy przez dorosłe drapieżniki. Wilki nie lubią obcych, mogą upatrywać ich w roli nowych śmiałków do walki o przywództwo w stanie, i choć ze strony Maru nie było takiej groźby, to tak podpowiadał instynkt. Tylko dzięki Niej wyszli cało, chociaż nie wiedział, ile energii mogło kosztować to kobietę. Wydawała się na ten moment, kiedy skakali po drzewach, dalej być twarda i skoncentrowana, toteż ujeżdżała grzbiet wilkolisa niczym kowboj na rodeo. Zdawała się wiedzieć, jak zachować się w każdej sytuacji, czego nie można powiedzieć o młodziku. Nie przewidział, że będzie mu trudniej przemieszczać się, gdy ma dodatkowy (co prawda niewielki, ale zawsze jakiś) balast na plecach. O ile biegając po ziemi nie czuł różnicy, o tyle skacząc z drzewa na drzewo zmieniał mu się nieznacznie środek ciężkości. W każdym razie udało im się uciec z terenu jeziora, odzyskać bagaż no i zaspokoić drapieżne instynkty Maru. Wyprawa całe szczęście skończyła się pomyślnie, aczkolwiek spotkanie tamtych dwóch wilkołaków napawało obawą, że następne spacery muszą być krótsze, albo nie mogą siedzieć długo w jednym miejscu.
Pod osłoną kolejnej magii mgły trafili wreszcie do domu i mogli odetchnąć od niebezpieczeństwa. Oby udało się zgubić trop tamtych i następnych wartowników stada wilkołaków. Czy kogokolwiek innego, który zagrażać mógłby jemu i Kate. Po otwarciu drzwi wślizgnął się do środka czym prędzej, bardzo źle zniósł spotkanie z własnym gatunkiem i chciał to odreagować odpoczynkiem. Spojrzał na Gospodynię, która zostawiła jego rzeczy na szafce na buty i udała się na kanapę na relaks. Chętnie dołączyłby się do Niej, lecz czuł całym sobą, że niebawem zmieni swoją postać. No w końcu! Oto starali się przez godzinę, prawie dwie. Dopiero dotarcie do bezpiecznej przystani pomogło odblokował psychikę młodzieńca. Zatem żeby nie niepokoić lokatorki dziwnymi skuczeniami i pomrukami, skierował bose łapy w kierunku swego legowiska, zabierając przy okazji swoje ubranie z siatką. Namiotem zajmie się później. Gdy tylko położył się na boku swym dużym cielskiem na miękkim materacu przebiegł go skurcz i impuls nakazujący mu przyjąć pozycję embrionalną. Starając się nie hałasować za bardzo zacisnął zębiska i próbował przejść jak najmniej boleśnie przemianę. Szukał myślami innych wydarzeń, aby odwrócić uwagę od deformacji kończyn i ciała. Wreszcie, po pięciu minutach z rosłego wilkolisa ponownie upakował się w ludzkie szczupłe ciało. Oczy miał mocno podkrążone z ogólnego dzisiejszego wysiłku, ale zdrowotnie prócz pulsujących żeber nic mu nie było. Postanowił ubrać się czym prędzej i już miał dołączyć do Kate, gdy powstrzymał się na moment. Po pierwsze dlatego, iż uświadomił sobie, ile czasu prywatnego pochłonął Nauczycielce i że też powinna od niego na jakiś czas odpocząć. Po drugie dlatego, że sam powinien nieco wydobrzeć, żeby nie zamartwiać Wybawicielki. I po trzecie dlatego, że w kieszeni szarej bluzy-kangura miał niedokończony podarek. Zmobilizował się do pracy, zwłaszcza, że powodów do wdzięczności było coraz więcej.
Minęły dwie godziny, po których powolnym krokiem wyszedł z pokoju i nieśmiało zza ścianki działowej wyjrzał w stronę salonu. Wampirzyca chyba nie spała, toteż ośmielił się nieco na zepsucie Jej chwili samotności swoją osobą. W tyle za plecami trzymał prezent, lecz nim go przekazał, odezwał się wpatrując się fiołkowymi oczyma na Kate.
- Maru... chciał podziękować.
Mocno speszony, że przerwał ciszę, jeszcze odrobinę wahał się czy aby na pewno przystoi, aby za tyle dobra, za ratunek życia, za dach nad głową, za pożywienie oraz bezcenne rady i nowe doświadczenie... dać tylko to.
Spoiler:
Powoli wyciągnął przed siebie malutkie wełniane butki, które powinny ocieplić stópki bobasa, o ile przyszła mama zechce je wykorzystać. Nie były może modne, ale splot był gęsty i mocny. Nie powinny szybko się zniszczyć, prędzej bobas z nich wyrośnie. Wręczył je Kate i zdecydował się ostrożnie przycupnąć na kanapie obok. Nie odrywał dużych oczu od towarzyszki, po czym dodał jeszcze cicho:
- Kate niesamowita. Silna i mądra i... mocna. Maru chcieć uczyć się taki być.
Nawet użył tego samego słowa "niesamowita", co wampirzyca chwaląc wcześniej chłopaka. Uśmiechnął się skromnie, ale szczerze i pogodnie. Dawno nie czuł takiej ulgi na sercu i duszy jak dzisiaj.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptySob 16 Paź 2021, 23:10

W zasadzie... gdyby nie moja interwencja, może by go tam dziś w ogóle nie było. Nie było już jednak co gdybać, najważniejsze że oboje wróciliśmy cało do domu. Czułam się nieco wyczerpana, może nie tyle fizycznie co psychicznie. To nie tak że chciałam młodzika wygonić do pokoju, chociaż prawda była taka że nie przywykłam do przebywania z kimś poza Elijahem, na ta dużą salę. Naprawdę Maru polubiłam i nie zmieniła bym tego! Pasowało mi jego towarzystwo i aż do teraz kiedy faktycznie na chwilę zostałam sama... nie zdawałam sobie sprawy ile uwagi mu poświęciłam. To było dla mnie... wręcz naturalne. Od kiedy wylądowałam w Fostern, albo się ukrywałam w lesie... albo w mieście, grając zwykłą mieszkankę, dzień w dzień zajmującą się głupimi ludzkimi sprawami. Nie narzekałam... nauczyłam się tak żyć, ale dzisiejszy dzień, chociaż dla Maru mógł być przerażający... dla mnie był orzeźwiający. Dobrze było z kimś zapolować i pokazać tamtym kundlom z kim się nie zadziera. Odetchnęłam chwilę i zdałam sobie sprawę że Chłopak poszedł do swojego podoju. W pierwszej chwili poszłam za nim żeby upewnić się że wszystko w porządku. Zatrzymałam się jednak w progu, zdając sobie sprawę że się zmienia. Wróciłam więc na dół, rozpuściłam spięte na polowaniu włosy i zdjęłam koszulę zostając w bokserce. Zaparzyłam sobie kawę, jeden z niewielu ludzkich napoi które szczerze lubiłam i jeszcze z kuchni zadzwoniłam do dawnego znajomego.
- Tak, tak... żyję i mam się dobrze. - zaczęłam słysząc jego przerażony głos w słuchawce.
- Nie jęcz... nie o to chodzi, rób sobie co chcesz, ja na jakiś czas wypadam z gry. Tak. Nie musisz nic wiedzieć, zamnij jadaczkę i słuchaj. Potrzebuje informacji na temat wilkołaków, wszystko co możesz znaleźć. O ich zwyczajach, biologi... wiem że masz swoje źródła. Wyślij je na adres jaki wyślę ci sms'em, później skasuj wszystko i masz mnie z głowy. Nie, nie twoja sprawa... mam już inne priorytety. - rozmawiałam dolewając mleka i mieszając z czarnym płynem, po czym rozłączyłam się.
Wróciłam na kanapę i okrywając sobie kocem nogi położyłam się, kładąc laptopa na kolanach, a kawę na poręczy. Zamiast jednak włączyć komputer, na chwilę przymknęłam oczy. Chciałam się wsłuchać w otaczające mnie dźwięki, upewnić się że chłopakowi nic nie jest. Nie było, chociaż trudno było sprecyzować co robi po samym dźwięku. Był jednak inny dźwięk na którym skupiła się moja uwaga... ledwo słyszalny, bardzo delikatny. To bicie serca jeszcze jednej osoby w tym domu... ta malutkiej że na co dzień, nie skupiając się, można by w ogóle pominąć ten cichy dźwięk. Uśmiechnęłam się łagodnie... moje maleństwo. Potrząsnęłam głową i otworzyłam oczy, żeby skupić się na pracy. Miałam trochę dokumentów do przejrzenia, przypływy gotówki nie będą ta intensywne jak kiedy panowałam w Venandi, czy chociaż dogadałam się z Tenebrisami... ale miałam swoje inwestycje, które utrzymywały nas zanim tu przyjechaliśmy. W międzyczasie, dostałam melia informacjami o które prosiłam. Miałam go już otworzyć kiedy usłyszałam jak Maru schodzi na dół. Zerknęłam na niego przymknęłam komputer, spodziewałam się raczej że czegoś potrzebuje. Może już zgłodniał, albo chciał się czegoś napić? Kiedy usłyszałam jednak podziękowania, nieco mnie rozczulił.
- Maru... ja nic... - przerwałam bo zobaczyłam co takiego chce mi pokazać.
To... było... przesłodkie. Wspominałam mu że z Elijahem będziemy rodzicami, ale nie spodziewałam się czegoś takiego. Odłożyłam laptop na stolik i usiadłam normalnie na kanapie. Wzięłam do rąk maleńkie buciki, były takie miękkie i ciepłe... Na pewno gdy mój syn lub córka pojawią się już na świecie założę je mu. Przesunęłam palcem po miękkiej wełnie i lekko przygryzłam wargę.
- Są prześliczne... Sam je zrobiłeś? Nie musiałeś... ja nic takiego nie zrobiłam. - powiedziałam spokojnie.
Był taki... niewinny, wysłuchałam go lekko przechylając głowę na bok. Uczył się bardzo szybko, naprawdę szybo. Uśmiechnęłam się gdy użył tego samego słowa co ja wcześniej.
- Jesteś bardzo silny, ale nauczysz się jeszcze być pewny siebie. Jesteś bezpieczny... tutaj, przy mnie, tak samo przy Elijahu. Skup się więc na sobie, gdy poczujesz się pewniej... nauka przyjdzie ci łatwo. - powiedziałam i poczochrałam jego ciemne włosy.
- Wiesz kim jestem? Nie jestem zwykłym wampirem... Wiesz że są rożne rodzaje wampirów?
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 17 Paź 2021, 21:31

Naprawdę wiele zawdzięczał Płomiennowłosej i basta! Jego sumienie nie pozwalało czerpać samych korzyści nic nie dając w zamian. To i tak był drobiazg, ale widząc to zachwycone spojrzenie towarzyszki na widok bucików, urósł o dwa centymetry z dumy. Tak, to on wydziergał i był z siebie zadowolony. Może ta umiejętność robótek na drutach nie jest aż tak istotna w kontekście przetrwania, lecz nieraz uratowała chłopakowi skórę, kiedy dopadała go mroźna zima. Kiedy zaklimatyzuje się bardziej w nowym domu, wydzierga każdemu swetry i skarpety. To go odprężało równie dobrze co wędkowanie.
Widząc lekkie speszenie wampirzycy podarkiem i słysząc, jak skromnie umniejsza swoje zasługi, musiał nieco zmienić punkt widzenia wampirzycy.
- Dużo zrobić. Mocno.
Poprawił Kate, choć pojawiło się kilka błędów językowych w tak krótkim zdaniu. Po czym patrzył się uważnie, jak ręka Kate wędrowała w stronę jego głowy i tarmosiła włosy. Coraz bardziej przyzwyczajał się do takiego dotyku i mógł nawet zmrużyć oczy relaksując się. To było coś naprawdę przyjemnego. Aż pewnie zamerdałby ogonem, gdyby miał. W dodatku dziewczyna zaszczepiła w nim impuls, że jest na dobrej drodze, tylko musi nabrać większej pewności siebie. W zasadzie w ogóle nabrać pewności siebie. To nie będzie proste, lecz skoro Kate uporała się z jego niewyżytą drapieżną naturą, to i w tej kwestii Jej zaufa. Skinął głową, że weźmie się do pracy nad sobą.
Sytuacja nieco zmieniła się, kiedy Lazurowooka zapytała, czy wie, z kim ma do czynienia. Z początku nie do końca wiedział, co miała rozmówczyni na myśli, jednak rozwiała część wątpliwości. Różne rodzaje wampirów? Coś jak hierarchia u wilkołaków? Nie, tu chodziło o coś znacznie bardziej wyróżniającego niż wywalczone miejsce w stadzie. Pokręcił przecząco głową.
- Maru nie wiedział. Kate powie?
Tu już spoważniał, bowiem uznał, że ta informacja od Nauczycielki będzie jedną z kluczowych, aby dowiedzieć się o samej osobie Katheriny. Co prawda poznał Ją poprzez doświadczenie własne, ale kim tak naprawdę była dla otoczenia - też mogło mieć znaczenie. Nie do końca wiedział, czy powinien wiedzieć więcej niż teraz, ale z drugiej strony skoro ona Jemu zaufała na tyle, że chce przybliżyć środowisko wampirów, nie odrzuci nowej wiedzy. Ciekawość połączona z tlącą się obawą to idealne określenie emocji chłopaka, który przyjął dogodną pozycję na kanapie i nadstawił uszu.
Na tyle wciągnął się w nową możliwość poszerzenia horyzontów, że od razu chciał spróbować skonfrontować swoje spostrzeżenie, jakie przyszło mu do głowy, z realiami przedstawionymi przez Panią Domu.
- Obcy wilkołak powiedzieć Tenebris, na co Kate zdenerwować się... co to znaczy?
Miał pewne przeczucie, że to słowo mogło także mieć głębsze znaczenie. Coś jak na przykład określenie hańbiące, nieprzyjemny epitet. Tak to wyczuł z reakcji wampirzycy, wielce prawdopodobne, że nie znał etymologii tego słowa, stąd wolał upewnić się.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 17 Paź 2021, 22:00

No cóż, z mojego punktu widzenia... nie zrobiłam nic przesadnie wymagającego. Z resztą! Sama dobrze się przy tym czułam i bawiłam. Epizod z wilkołakami... nie był dla mnie w żaden sposób istotny. Zdarzały się od czasu do czasu... to w końcu ich terytorium a ja kręciłam się nie raz po okolicznych lasach. Ostatecznie jednak widząc jego zaciętość w tej sprawie odpuściłam.
- Dziękuję... - powiedziałam jedynie tuląc w dłoniach małe buciki.
Co do informacji kim byłam... pomyślałam że Maru powinien wiedzieć. Z jednej strony mógł czuć się przy mnie bezpieczny. Mało co w przyrodzie, czy innych dzieciach nocy stanowiło dla mnie zagrożenie. Z drugiej... ja byłam zagrożeniem, ja i moja pozycja. Uśmiechnęłam się więc na jego prośbę, tak powinien wiedzieć. Inna sprawa że musiałam zastanowić się jak wytłumaczyć to kim jestem... kim powinnam być, a co straciłam. Nie było to łatwe bo Maru w końcu nadal nie wszystko rozumiał. Układałam już w głowie od czego zacząć gdy zapytał o sytuację z lasu. Wyraźnie się skrzywiłam... Tenebris... Ten idiota w lesie pomylił mnie z tą suką. Krew aż się we mnie gotowała. Gdybym to ja rządziła miastem a nie ona... wilkołaki nie były by żadnym problemem. Przymknęłam oczy i przygryzłam nieco wargi żeby się uspokoić... Maru nie miał w końcu pojęcia.
- Tak... zdenerwowałam się. Pomylił mnie z inną wampirzycą tego samego rodzaju co ja. Tenebris to wampirzyca przez którą muszę się ukrywać. Widzisz... Jestem czystokrwistą, to ja by... alfy. Tylko my rodzimy się z tą mocą, a nie ją zdobywamy. Jesteśmy władcami... przywódcami na swoich terytoriach. Wampir który urodzi się czystokrwistym jest wychowywany tylko do tego by rządzić. Moja rodzina została zabita... a terytorium odebrane gdy byłam za mała by móc cokolwiek zrobić. Zostałam... hmmm omegą... wygnaną. Gdy dorosłam, stoczyłam bitwę aby odebrać innym wampirom terytorium i wygrałam. Tyle że oszczędziłam wampirzyce z którą walczyłam. Nie zabiłam jej... a ona podstępem odebrała mi to co zdobyłam. - powiedziałam i lekko uniosłam bluzę odsłaniając brzuch i plecy na których nadal były blizny.
- Zostałam ranna... a Elijah... przez jakiś czas myślałam że go zabiła. Była słaba... w walce jeden na jedną wygrałam bez problemu... gdyby nie sztuczki i podstęp miała bym swoje terytorium... była bym już zawsze bezpieczna... a tamten wilkołak... Sądził że byłam nią. - dokończyłam nieco zaciskając zęby.
Może przedstawiłam te sprawę w uproszczeniu... ale nienawidziłam tej suki. Całym sercem jej nienawidziłam... jak ktoś ta słaby nadal siedzi na tronie?! Kiedy ja znów wróciłam do ukrywania się?! Wzięłam głęboki oddech żeby znów się uspokoić... teraz i ta musiałam poświęcić się czemu innemu niż walce, nie mogłam się wychylać.
- Rozumiesz już? Moje zdolności przewyższają nie jednego alfe... wampiry takie jak ja są przywódcami dla swojej rasy.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyPon 18 Paź 2021, 19:23

Opłaciło się uprzeć przy swoim zdaniu, Kate podziękowała za komplement, przez co znów nabrał więcej wigoru. Naprawdę odmieniła jego życie, według niego na lepsze. Wiadomo, to dopiero początek ich znajomości, jednak zdołał się bardzo przekonać do Nauczycielki.
Dał czas wampirzycy na dobór odpowiednich słów, zależało mu na zrozumienie swojej rozmówczyni w pełni. Kiedy opowiadała Maru siedział i nie przerywał ani razu. Był w miarę spokojny z samego początku, lecz im opowieść płynęła dalej, tym spokój rozmywał się na rzecz nerwowego zaciskania palców na swoich kolanach. Większe oczy i skrzywioną od złości minę ukazał w momencie przedstawienia swoich blizn przez Lazurowooką. To ta blizna blisko dzidziusia zadziałała niczym płachta na byka. Uświadomiło mu to, że gdyby nie większa siła i wola przetrwania Katheriny, mogliby się nigdy nie poznać, a to nowe życie rosnące w Jej ciele - nie przyjść na świat. W momencie zakończenia wyjaśnień, młodzieniec chwilę milczał przetwarzając wszystkie informacje. Wpatrywał się bezwiednie przed siebie, choć w jego ślepiach tańczyły złote iskry gniewu i smutku. To przez Tenebris jego Nauczycielka doznała nie tylko upokorzenia, ale i utraty najbliższych, ciężkie zranienie ukochanego i Jej samej. Udzielał mu się nastrój towarzyszki, niczym u psa, który chodził jak cień za swoim panem. Ta bitwa musiała odbić piętno na Kate, która szczerze żałowała, że oszczędziła przeciwniczce życie. Pewnie gdyby nie ten fakt, nie straciłaby tak wiele. Nie musiałaby uciekać i ukrywać się, tak jak teraz.
Patrząc na całą historię z innego punktu widzenia zauważył, że życie Wybawicielki od samych narodzin musiało opierać się na zdobywaniu posłuchu wśród innych jej podobnych, a z tymi co dzielili się czystą krwią - na walce. To coś więcej niż pozyskiwanie statusu w grupie, to działało na znacznie większy obszar zarówno materialny i duchowy. Tacy albo mieli wszystko albo nic. Na pewno tak jak w przypadku Tenebris... było mnóstwo przelewu krwi i śmierci. Także z perspektywy Płomiennowłosej problemy Maru to był pikuś z tym, co sama musiała przeżyć. Przetrwać. Okiełznać. Ból i gniew po stracie. Urażona duma. Ucieczka. Ukrywanie się jak królik w norze. Nie przystoi to rasie drapieżnej, w dodatku o tak mocnej krwi w żyłach skazanej na wieczną walkę.
Współczuł Kate, naprawdę. Dopadły Ją niepewne czasy akurat wtedy, kiedy miało za jakiś czas przyjść Jej dziecko na świat. Ten brutalny, uwity w polityce i we przelanej krwi. Na pewno Elijah martwił się równie mocno o partnerkę co Ona sama. W zasadzie wyglądało na to, że byli sami, bez zaplecza. Co więksi tchórze szukali schronienia u aktualnie rządzącej wampirzycy, lecz po tym wszystkim, co wilkolis usłyszał i sam doświadczył, nie zamierza zostawiać pary samej.
Ostrożnie powędrowała jego szczupła dłoń do ręki Lazurowookiej i przeniósł ją na środek swojego torsu, następnie patrząc się prosto w oczy wampirzycy rzekł niezwykle poważnie niezwykle delikatnym głosem:
- Kate przywódca. Kiedy zawołać, Maru pomóc odzyskać teren.
Zadeklarował, choć jego pomoc na pewno nie będzie nawet kroplą w morzu potrzeb. Z jego siłami na pewno będzie trudno zaszkodzić samej winowajczyni sytuacji, w jakiej znalazła się Katherina, lecz miał dość cwaną głowę - może byłby w stanie znaleźć rozwiązanie tej złej sytuacji? A przede wszystkim chłopak miał mnóstwo chęci, które wcale nie były wymuszone na nim czy to czarami czy szantażem. To była jego wola. Jego powinność.
Trwał tak nieruchomo i zdeterminowanie przez dobre pół minuty tkwiąc wzrok w wampirzycy, kiedy nagle rozległo się głośne bulgotanie z brzucha wilkołaka. Speszył się niechcianą niespodzianką, więc puścił dłoń wampirzycy.
- Uhm ...
Zawstydził się oblewając się lekkim rumieńcem. Ten dźwięk wybił go nieco z rytmu. Niezręcznie wyszło, ale żołądek nie sługa. Nie słuchał się właściciela. Spuścił odrobinę głowę chcąc coś więcej powiedzieć, lecz nie układały się na języku odpowiednie słowa. Chyba był ciągle zaaferowany tym, jak los potraktował Kate. Emocje buzowały w nim mocno.
- Maru naprawdę... ... ...
Jego dłonie na nowo zaciskały kolana do tego stopnia, że uwidaczniały się żyły na rękach już nie tylko w kolorystyce, ale i wychodząc ponad horyzont skóry na przedramionach. Warknął nawet cicho, jakby ganiąc samego siebie za słabsze obroty i procesy myślowo-wymowne. Wpadł w podobny rytm oddechowy, co wcześniej towarzyszka, więc i on powinien uspokoić się. Wreszcie udało mu się wypowiedzieć powoli, ale to co chciał:
- Maru... nie... nie pozwoli... ... nie pozwoli Kate... śmierć... nawet jakby... Maru... śmierć.
To na pewno musiało brzmieć niedorzecznie, zważywszy jak pokazał, jak obleciał go strach przy wilkołakach, i na fakt, że Katherina jest od niego sto razy silniejsza. Nie mniej mówił to z takim przekonaniem, jakby rzeczywiście był gotów rzucić się do gardła Tenebris, nawet kiedy miałby przypłacić to własnym życiem. Ona ma całą rodzinę, obecnie wyszczuploną, lecz ma o kogo dbać na przyszłość.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyWto 19 Paź 2021, 08:39

Życie jakie prowadziłam... To była gra, nieustająca gra w której zwycięzca co rundę był inny. Gdyby ta historia była opowiedziana z innej strony jak by brzmiała? Zapewne tak jak to biedna, bezbronna Virgo została zaatakowana przeze mnie, pokonana i zamknięta w lochu. A po paru miesiącach cudem uratowana dzięki heroicznemu wsparciu łowców. Zagrałam i wygrałam... Chociaż drugą rundę już przegrałam. Z jednej strony pewnie nie powinnam jej winić... Tak jak ja walczyłam aby zyskać terytorium ona zrobiła to samo. Pewnie gdyby zrobiła to uczciwie... Dała pokazu siły i pokonała mnie... Nawet gdyby mnie oszczędziła, mogłam mieć wtedy pretensje tylko do siebie. Bo byłam za słaba. Tymczasem ona zachowała się jak tchórz... W ostatecznym rozrachunku, nawet nie ona stanęła do walki że mną tylko jej oswojeni łowcy. Nienawidziłam jej za to... Chyba właśnie tym czułam się najbardziej upokorzona. Dopiero więc po chwili zauważyłam jak Maru przyjął tą historię. Tak od kilku miesięcy które minęły po bitwie zostaliśmy sami... Nikt z moich poplecznikow nie wrócił, domyślałam się czemu... Sama zrobiła bym podobnie. Zabiła popleczników tej drugiej... Chyba że zdecydują się klęknąć przede mną. Przyglądałam się jak Maru wyciąga w moją stronę rękę. W zasadzie spodziewałam się że nakryje nią moją i byłam już zła. Nie chciałam litości... Nie potrzebowałam pocieszenia, opowiedziałam to głównie dla niego. Żeby wiedział ile potrafię, żeby się nie bał s jednocześnie w przyszłości uważał na słowa przy innych. On mnie jednak... Zaskoczył. Na chwilę zaszkliło mi oczy. Nie... Nie chciałam tego... A on tak po prostu mi się podporządkował. Dotąd zbierałam poplecznikow.... Manipulacjami, mówiłam to co chcieli usłyszeć dokładnie wcześniej się przygotowując do tych rozmów. Kiedy już byli że mną nie mieli odwrotu... Jak złapany w klatkę ptak. Tak a ja byłam strażnikiem klatek.. Ich właścicielką. W końcu... Kto mógł być ze mną z własnej woli... Jednego dnia gdy zeszłam do Virgo, powiedziała mi że znikome ilości wampirów przechodzą z jej na moją stronę bo są przy niej bo tego chcą... Oraz że moi znikną gdy tylko nie do końca domkne drzwi klatki. Miała rację... Ta suka miała rację... Maru coraz bardziej mi to uświadamiał. Szukałam odpowiednich słów kiedy usłyszałam jak burczy mu w brzuchu i zaczęłam się szczerze śmiać.
- Dziękuję Maru... - odpowiedziałam i chciałam już wstać by przygotować coś do jedzenia.
Jednak chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć więc lekko przesunęłam głowę na bok słuchając go i lekko marszcząc rwi gdy nie umiał się wysłowić. Próbowałam go zrozumieć i ostatecznie... Zrozumiałam. Ujęłam w dłoń jego podbródek.
- Maru... Spójrz na mnie... Żadna ze mnie przywódczyni. Dziękuję za Twoje słowa, ale nikt nie powinien dla mnie się poświęcać. Będę miała dziecko... Nie mogę iść na kolejną wojnę, już i tak będę żyć w ciągłym strachu ze ktoś się dowie kim jestem... Ze zapłaci za to co robiłam mój syn czy córka. Nie boję się o siebie... Tylko o nie i o ciebie. Jeśli chcesz mnie uspokoić to obiecaj że gdyby coś się stało to ucieknięcie i się nim zajmiesz. Wtedy będę spokojniejsza. - powiedziałam spokojnie przesowając kciukiem po jego chudej szczęce.
- Chciała bym żeby wiedziało kim byłam ja i jego tata... Kim był jego pradziadek Dracula, żeby nie bał się swoich mocy jeśli odkryje że może się zmieniać. - mówiłam już wstając i puszczając chłopaka.
- Tyle mi wystarczy... A teraz chodź coś zjeść. - skończyłam i skinęłam głową żeby poszedł że mną do kuchni.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyWto 19 Paź 2021, 19:43

Albo to świat był dziwny, albo sam Maru, jednak widział w Katherinie wielkie oparcie i stąd nie zastanawiał się, w jakiej pozycji społecznej znajduje się Płomiennowłosa, jaka panuje polityka czy jakie będzie mieć korzyści materialne za trwanie przy Niej. Nieco speszył się i zarumienił mocniej, kiedy dłoń wampirzycy ujęła go za owal twarzy. Robiła to bardziej po to, aby uspokoić chłopaka, aczkolwiek pierwszy raz odbierał ten gest jako coś przyjaznego. Jego Tata chwytał go za pysk, żeby nie gryzł go, kiedy dawał mu srogie cięgi po plecach. W każdym razie... Nie zależało mu na tym, aby wampirzyca dała mu aż cały pokój dla jego potrzeb, a o ile na początku pragnął poczucia bezpieczeństwa i przetrwania, tak teraz coraz bardziej utwierdzał się, że nic i nikt nie zmieni jego decyzji. Zostanie przy Niej. Przy Jej partnerze. Przy Jej dziecku. Tak długo, jak będą tolerować jego obecność, nie zmieni zdania. Bardzo dobrze, że wyjaśnili sobie do końca sprawy, że Katherina opowiedziała o swoich przeżyciach i o tym, dlaczego nie chciała, aby ktokolwiek znał jej tożsamość. To mu przypomniało sytuację z bagien, kiedy groziła mu nawet, by nie powiedział o Niej ani słowa. Dotrzyma tej tajemnicy, nawet jakby mieli obdzierać go ze skóry, tak jak dawniej i w powtarzających się koszmarach.
Nie dziwił się, że jego deklaracja o oddaniu życia dla wampirzycy nie została pozytywnie rozpatrzona. Życie to największy dar. Gdzieś tam w środku zabolało, że na przyszłą bitwę, kiedy Jej tożsamość zostanie zdradzona, a egzystencja w cieniu zrujnowana, nie widziała młodzieńca w tym walczącym szeregu. W pierwszym odruchu miał takie myśli, lecz kiedy dowiedział się, w jaki inny sposób pomoże Katherinie i Elijahowi... utkwił uważnie wzrok w krwiopijczyni. To co powiedziała i z jaką troską świadczyło, że nie zamierzała odtrącać zobowiązania wilkolisa, a powierzyć coś cenniejszego niż Jej własne życie. Życie dziecka i opieka wiedzy o rodzinie. To wiązało się z zupełnie innymi cechami niż waleczność na polu bitwy, jednak może okazać się równie trudne i niewykonalne. Jak na ten moment, nie mniej chłopak widział w tym rozwiązaniu większą perspektywę powodzenia zadania niżeli w bezpośrednim starciu z Tenebris. Tak, to zdecydowanie bardziej pasowało do charakteru młodzieńca i jego dotychczasowego trybu życia polegającemu właśnie na przetrwaniu i ucieczce.
- Maru obiecuje.
Odpowiedział na apel wampirzycy. To był zaszczyt i ogromne zaskoczenie, że Kate byłaby gotowa oddać swoje dziecko pod opiekę chłopaka, gdy nadejdzie najgorsze. Może też dlatego, że nie miała większego wyboru, lecz Jej słowa bardziej odzwierciedlały ufność w młodzieńcu. Będzie starać się rozwijać nie tylko dla własnej korzyści, ale także po to, aby w krytycznym momencie życia pary wampirów móc im ulżyć chociaż w ten sposób.
Ponownie poważne zagwostki przerwał mu niedobrzy brzuch, który przypomniał o powinności zapełnienia go dobrą zawartością.
- Cicho.
Powiedział do swojego brzucha, który dawał o sobie głośno znać i poszedł niczym smukły cień za Gospodynią. Już drugi raz wchodził w akcję swym donośnym burczeniem i zawstydzał. Jak miał być brany na poważnie, kiedy żołądek ośmieszał go? Eh. W każdym razie zaraz znaleźli się w kuchni, już skojarzenie tego miejsca ze źródłem działało psychologicznie na ślinianki, które zaczęły produkować więcej śliny w ustach. Już nie mówiąc o lodówce, na której utkwił nieco dłużej wzrok, choć zaraz przyprowadzał się do porządku. Musiał kiedyś sam nauczyć się przygotowywać tak smaczne ciepłe posiłki, na tych dziwnych urządzeniach. W zasadzie... czemu nie zacząć od dzisiaj?
Bez słowa podszedł jeszcze bliżej wampirzycy i uważnie obserwował Jej poczynania.
- Podać coś?
Zapytał asystent kucharki w nieco odmienionym humorze niż po poważnej rozmowie w salonie. Wiadomo, w wolnym czasie jeszcze raz przeanalizuje to wszystko i poukłada w łepetynce, lecz teraz prym wiodły kubki smakowe i dziecięca ciekawość, jak upichcić coś pysznego.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyWto 19 Paź 2021, 23:13

Już nie raz podkreślałam jak znienawidziłam typa który śmiał się nazywać ojcem Maru. Nie poznałam go ale wzbudzał we mnie jedynie niechęć i obrzydzenie. Dracula był obwołany potworem przez każdego kto tylko usłyszał jego historie, ale rodzina było dla niego najwyższą wartością. Nawet ja która przecież święta nie byłam, stawiałam już dobro tej maleńkiej istotki ponad swoje. Może prośba jaką miałam do Maru, dla innych wilkołaków była by uwłaczającą. Jednak wiedziałam że akurat chłopak zrozumie. Tak właśnie powinien postępować rodzic, nie ważne co stanie się ze mną Maru zrobi to co robił najlepiej do tej pory... Ukryje się i zabierze ze sobą moje maleństwo. Może miałam w sobie więcej przywodczyni niż przyznawałam. Bo czy nie rolą idealnego przywódcy było wyciąganie i wykorzystywanie tych cech podwładnych które rzeczywiście były w nich najlepsze. Zaśmiałam się gdy upomniał swój brzuch, cóż może nie byłam wielką kucharką ale nie chciałam żeby Maru jadł tylko jajecznicę. Otworzyłam lodówkę i chwilę się zastanawiałam. Robiłam kiedyś naleśniki... Jednak to mało mięsne danie. Z drugiej strony chłopak zjadł dziś sporo, a ciepłe naleśniki pieczone na klarowanym maśle były pyszne, ale przede wszystkim szybko dostępne. Wyjęłam jsjka i mleko słysząc pytanie chłopaka.
- Miska z szafki na dole i mąka... Szafka nad lodówką. - poleciłam sama wyjmując robota kuchennego.
- Dziękuję... - powiedziałam z uśmiechem odbierając od niego potrzebne rzeczy.
W zasadzie gdy już byłam w kuchni to z reguły sama, Elijah nie był fanem ludzkiego jedzenia... Zabawnie było mieć pomoc. Wymieszałam składniki z pomocą robota i pstryknęłam delikatnie w nos chłopaka zostawiając na nim ślad mąki.
- ok, tam gdzie była miska powinna być patelnia. Wyjmij i daj na palnik. - dodałam rozbawiona sama siegając po masło z lodówki i podchodadzac do palnika.
Pozwoliłam Maru stanąć przede mną i gdy postawił na nim patelnie wzięłam jego rękę i pokierowałam nią aż do włącznika. Po przekręceniu wydała charakterystyczny dźwięk odpalanego płomyka który od razu się pojawił. Pokręciłam nieco w jedną i drugą stronę jak by chcąc pokazać chłopakowi że wielkość plomienia można ustawić i rzuciłam na patelnie masło.
-powiedz mi jak się roztopi to wylejemy ciasto.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyCzw 21 Paź 2021, 16:34

Stąd słusznie Maru nazwał Kate przywódczynią, aczkolwiek postępowała słusznie nie rzucając się na walkę o terytorium w tymże momencie. Miała wraz z Elijahem cenniejszy, wręcz bezcenny skarb na głowie. Kolejna bitwa mogłaby już całkowicie zaprzepaścić bezpieczeństwo rodziny, która i tak ukrywała się na niebezpiecznych terenach należących do wilkołaków. Ale Jej kamuflaż na człowieka był doskonały, także teraz to chłopak musiał pilnować się, aby nie zdradzić przypadkowo rodziny wampirów. Celowo tym bardziej nie zamierzał.
Po uciszeniu głośnego brzucha, dotarł za Lazurowooką do kuchni i przyglądał się uważnie, co krwiopijczynia wymyśliła na dzisiaj. O dziwo z lodówki nie były wyjmowane mięsne rzeczy, tylko inne odzwierzęce. Jaja rozpoznawał z daleka, mleko... mleko wyczuł po zapachu, ale nie było dla niego codziennym produktem. Zastanawiał się, co to będzie, dlatego ochoczo chciał asystować Płomiennowłosej. Miała dobre przeczucie, aby nie pichcić nic mięsnego, tylko pozytywnie zaskoczyć chłopaka czymś zupełnie mu nieznanym. Nigdy w życiu nie jadł naleśników. Zgodnie z życzeniami podawał produkty i naczynia dość szybko i praaaawie bezbłędnie. Największy problem stanowiło dla niego określenie patelni. On sam obsługiwał się tylko jednym naczyniem - głębokim garnkiem. To w nim najczęściej dusił mieszankę mięs z ziołami i rozcieńczał wodą. Nie było więc mowy i wiedzy o płaskim naczyniu, które rozgrzewało się szybciej na całej swej powierzchni niż dno garnka. Trafił za czwartym razem, kiedy wcześniej pokazał durszlak, rondel i mały aluminiowy kubek. Kate przy okazji tychże pomyłek objaśniała, jak dane naczynie nazywa się, więc chłopak zapamięta na przyszłość. Wreszcie sięgnął po patelnię i już miał podać wampirzycy, kiedy to teraz on miał być bliżej palników. O, tu też było duże zaskoczenie. Jak tylko po jednym czy dwóch charakterystycznych odgłosach buchnął nagle mały błękitno-pomarańczowy płomień, wilkolis odskoczył do tyłu i wzdrygnął się. Nie tego spodziewał się po tej dziwnej powierzchni z wypustkami z kraty i krążków. Uspokojony dalszym zachowaniem Gospodyni, która umiała manipulować wielkością ognia, podszedł bliżej i zauważył, że tym razem to nie było spowodowane jej magią, a takim pokrętełkiem. Miał za zadanie pilnować, czy przyniesione masło roztopiło się na gładkiej powierzchni patelni. Nachylił się bliżej i obserwował bez mrugnięcia ślepi. Kiedy jego zdaniem nadszedł ów moment wyprostował się i oznajmił:
- Już.
Wyglądał na naprawdę podekscytowanego całą tą procedurą przygotowania zupełnie nowego dla niego posiłku i to zupełnie nowymi metodami. Już podobała mu się sztuczka z palnikiem. Nie trzeba było szykować ogniska, tylko przywołać za pomocą pokrętła ogień - kwintesencję mieszania i podgrzewania składników. Niebawem Katherina pokazała, jak rozlać wcześniej zmieszane w robocie kuchennym ciasto na naleśniki (o tak, jak po raz pierwszy kobieta odpalała to ustrojstwo, to Maru jak zwykle odskoczył ze strachu od hałasu) i przyglądali się razem, jak stabilizowało się ciasto z jednej i z drugiej strony. Miękki gest nadgarstkiem sprawiał, że placek łatwo odwracał się na patelni, bez ingerencji innych narzędzi. Młodzieniec tylko chłonął widok i komentarz wampirzycy, nie mogąc wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. Naprawdę był pod wielkim wrażeniem!
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyPią 22 Paź 2021, 08:41

Chłopak szybko się uczył, kto wie... Za tydzień, może dwa faktycznie będzie gotów żeby normalnie żyć w ludzkiej skórze. Co więcej, pomijając naukę słów czy nowych przedmiotów, stawał się bardziej pewny. Nie widziałam w nim już tyle wystraszonego i zapłakanego wilkolisa którego spotkałam na bagnach. Jasne, pewne rzeczy nadal go straszyły, ale szybciej się do nich przełamywał. Jak teraz kiedy odsowal się w pierwszej chwili od palnika, jednak zaraz był przy nim znowu. Rozlałam pierwszą porcję ciasta, lekkimi ruchami nadgarstka nadając im kulisty kształt. Kiedy pierwsza strona była gotowa podrzuciłam naleśnika który w powietrzu się obrócił i wylądował na drugiej. Lubiłam to robić... Ludzie męczyli się i uczyli żeby to umieć, ja byłam szybsza, dla mnie obracający się naleśnik frunął w jak by zwolnionym tempie. Kiedy pierwszy był gotowy wyjęłam talerz żeby go zdjąć i zerknęłam na jedną z dolnych szafek.
- Maru... Trzecia na dole, powinny być słodko pachnące sloiki, ciemno brązowy, czerwony i jasno brązowy. Wyjmij i daj mi też łyżeczki. - poleciłam i gdy naleśnik wylądował na talerzu, rozlałam drugi na patelnie.
To w sumie zabawne... Kupowałam oczywiście produkty codzienne żeby zachować pozory, ale przekąsek i słodkości było z reguły więcej w domu. Upieczony naleśnik pięknie pachniał, dopilnowałam ze ten który był na patelni teraz ma dość tłuszczu i odkręciłam pierwszy słoik z ciemnobrązową masą. Wyjęłam porządną porcję na łyżce i położyłam ją na naleśniku, rozsmarowując po brzegi. Osobiście, uwielbiałam połączenie masła orzechowego i dżemu truskawkowego, jednak uznałam że na pierwszy rzut musi iść nutella. Ta czekoladowa masa to przecież dla wielu wspomnienie dzieciństwa. Zwinęłam całość w niezbyt gruby rulon i podałam chłopakowi.
- Pierwszy dla ciebie, możesz wziąć widelec albo trzymać w ręce i gryźć. Uważaj jest jeszcze ciepły, weź talerz do drugiej ręki. Czekolada się topi i może kapać z drugiej strony. - wyjaśniłam i rozbawiona przesunęłam talerz bliżej chłopaka, sama wracając do piekącego się naleśnika żeby go obrócić.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 24 Paź 2021, 18:00

Przy dobrej nauczycielce i braku stosowaniu kar fizycznych za błędne wykonywane poleceń Maru nabierał ochoty na nowe doświadczenia. Katherina wyśmienicie wyczuwała chłopaka i to, że powoli wychodził ze swojej skorupy strachu. Co prawda wizyta u ludzi jeszcze może trochę potrwać, bo dalej miał blokadę co do spotykania innych istot, lecz fakt faktem nabierał pewności siebie. Tu podawał, tam podglądał, jeszcze w innym momencie wampirzyca kierowała jego ręką na rękojeści patelni, aby równomiernie rozłożyć ciekłe ciasto na dnie. Było i dużo nauki, ale i zabawy. Czarnowłosy chętnie sięgnął do wskazanej dolnej szafki i wydobył trzy słoiczki. Kolory umiał rozróżnić, więc nie było błędu komunikacyjnego. Łyżkę też kiedyś miał w ręce, toteż pamiętał jej wygląd i podał.
Po paru zgrabnych ruchach rozprowadzenia brązowej masy Maru już samym węchem stwierdził, że posiłek będzie smakowity. Miał ten zaszczyt, że pierwszy z wielu naleśników trafił do niego. Grzecznie wpatrywał się w rozmówczynię i słuchał, choć ślinianki już działały jak szalone. Więc gdy tylko Lazurowooka zbliżyła się do palników, by szykować kolejnego naleśnika, ale w oka mgnieniu ten pierwszy został pochłonięty przez młodzieńca. Nawet nie zdążyła wylać ciasta, kiedy szczupłe palce wepchnęły na raz do ust naleśnik z pysznym czekoladowym nadzieniem. Chłopak musiał przełamać się, by nie jest w tak ogromnym pośpiechu, jednak na ten krok było jeszcze zdecydowanie za szybko. Zatem wampirzyca mogłaby chcieć dać drugi dla nowego lokatora, lecz ten pokręcił głową.
- Dla Kate.
Zasugerował samemu grzecznie czekając na swoją kolej. W międzyczasie oblizał wargi odrobinę utytłane w czekoladzie. Talerz nie miał na sobie ani jednej kropelki, nie zdążyło się nic wylać. Na taką ewentualność zawsze zostaje zlizanie językiem z powierzchni naczynia. Dało się dostrzec trochę zezwierzęconych aktów: oblizywanie ust, palców, tempo pożerania posiłków. Maru nie widział w tym problemu, bo nie miał kto ewentualnie poddać go korekcie. Chłopak zdecydowanie wyluzował z nastawieniem w porównaniu z tym, co działo się podczas opowieści Wybawicielki. Choć ktoś oczywiście musiał się odezwać. W zasadzie coś.
- Jeszcze nie, cicho.
Upomniał po raz drugi żołądek żądny więcej takich pyszności patrząc przepraszająco na Nauczycielkę. Jego żołądek żył własnym życiem i nie za bardzo przestrzegał zasad savoir-vivre.
Powrót do góry Go down
Elijah
Syn Smoka
Elijah

Liczba postów : 281
Punkty aktywności : 3510
Data dołączenia : 28/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptySob 30 Paź 2021, 21:29

Trochę czasu mu zleciało. Treningi w dziczy miały to do siebie, ze kompletnie tracił rachubę czasu, a musiał naprawdę z dala od tego miasta trenować, by nie niepokoić mieszkańców. Wszedł więc do domu i od razu wyczuł dość nieznajomy zapach. Zjeżył się, a jego oczy zajarzyły się czerwienią. Ostatnie czego chciał to by ktoś odnalazł ich tutaj i zaatakował Kate. Nie darowałby sobie tego gdyby nie było go w pobliżu. Dom jednak wyglądał na cały... Zmienił ręce w szpony smoka i ruszył w kierunku skąd słyszał wyraźnie głosy dość luźnej rozmowy i zapach gotowania.
- Kate... - odparł poważnie gdy znalazł się w progu drzwi do kuchni. Zerknął na chłopaka aż się zjeżył i niekontrolowanie oczy zmieniły się w smocze, lustrując tego intruza.
- Co tu się dzieje? - spytał się ich dość chłodno, ale po prostu był zaskoczony.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 31 Paź 2021, 07:07

Odwróciłam na chwilę wzrok żeby sprawdzić jak naleśnik na potelni i gdy znów spojrzałam na chłopca... Wyglądał jak chomik umazany w czekoladzie. Zwyczajnie zaczęłam się śmiać i rozbawiona niby pogroziłam mu palcem.
- Zadławisz się jak będziesz tak szybko jadł. - dodałam ale już zdejmując kolejny placek z patelni i wylewając nowe ciasto.
Miał rację, chciałam dać mu naleśnika tym razem z dżemem truskawkowym ale nieco mnie zaskoczył. Nie byłam pewna czy wie że ja nie potrzebuje jeść... Ale nie miałam serca dziś go uświadamiać.
- To daj drugi talerz i widelec. - poleciłam podrzucając naleśnika na patelni.
W zasadzie zdarzyłam jedynie ugryźć pierwszy kawałek gdy aż odwróciłam lekko na bok głowę. Słyszałam kogoś na ganku. Przetarłam lekko usta z truskawek kiedy dotarł do mnie dźwięk otwieranych drzwi... I znajomy zapach.
- Nie bój się... - rzuciłam uśmiechnięta do dzieciaka przy mnie i zerknęłam do salonu.
Na stoliku dalej stała kartka podpisana imieniem ukochanego. Bałam się jego reakcji jeśli wrócił by w nocy a ja bym spała. Był w końcu moim obrońcom, nowa osoba mogła go nieco... Zaskoczyć. Co i tak jak widać się stało, jasne mogłam mu napisać SMS... Zadzwonić, ale nie wiedziałam co robił a taka... Niecodzienna wiadomość sprawiła by że rzucił by wszystko co było dla niego ważne i wrócił. Zabrałam mu już za dużo życia swoimi podbojami. Zgasilam ogień na kuchence i obróciłam się w stronę przedpokoju. Stał już w wejściu do kuchni, uzbrojony w swoje szpony i z jazacymi się ślepiami.
- Elijah! - powiedziałam rozpromieniona jak bym żadnego z tych szczegółów nie zauważyła i podeszłam do niego.
- Tylko spokojnie... Pamiętasz że się ukrywamy? Nie możesz wchodzić uzbrojony po zęby gdy tylko wyczujesz nowy zapach. - powiedziałam niezwykle spokojnie i przesunęłam dłońmi po jego szyi aż ujęłam je w obie ręce i unioslam się lekko na palcach żeby dać mu całusa.
- Wszystko Ci wytłumaczę mój smoku. - Zamruczałam i odsunęłam się chociaż cały czas trzymając jego ramię.
- Elijah... To jest Maru, wilkołak... Spokojnie.... Nic nam z jego strony nie grozi i w drugą stronę tak samo. - powiedziałam od razu starając się uspokoić i chłopaka.
- Maru jest omegą, nie jest powiązany z tutejszym stadem.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 31 Paź 2021, 13:08

Takie pyszności to od razu powinny zaskarbić wszystkie podniebienia świata! Tym bardziej, że już był przyzwyczajony aż za bardzo do takiego rzutu na jedzenie. Mając zapchane usta naleśnikiem schował odrobinę głowę w wąskich ramionach i spojrzał przepraszająco na Kuchmistrzynię. Mimo wszystko cieszył się, że słyszał Jej naturalny śmiech i widział Jej uśmiech. Przynamniej na moment mogła zapomnieć o niebezpieczeństwie ze strony wilkołaków lub Tenebris i jej sojuszników.
Czyżby na pewno?
Kiedy Kate ledwo ugryzła kawałek swojego naleśnika nakazała chłopakowi zachowanie spokoju. Niby mówiła to z uśmiechem na twarzy, więc musiała znać przybysza, ale Maru uświadomił sobie, że to mógł być partner wampirzycy. Jeszcze nie widząc go z trudem przełknął za duży kęs jedzenia w ustach i zszedł z krzesełka poprawiając paroma ruchami rąk nieco przymarszczoną bluzę i zbierał w sobie odwagę. Kiedyś musiało dojść do ich spotkania i szczerze powiedziawszy chciał dobrze wypaść, by móc tu zostać. Był nieco zmęczony dzisiejszym dniem, lecz zapaliła się w nim iskierka nadziei, że będzie dobrze. Nie mniej, gdy tylko zobaczył w progu kuchni sylwetkę wampira, który zamiast ludzkich rąk miał gadzie łapy i pazury, a po chłodnym przywitaniu Ukochanej Jego spojrzenie zmieniło się w diaboliczne, młodzieńca obleciał strach z góry na dół i z powrotem. Stał przy krzesłach jak wryty z coraz bledszym obliczem i prawie na bezdechu. Powinien przewidzieć, że jego obecność mogła zostać niezrozumiana i stąd wpierw wrogość wobec Maru, jednak wilkołak bardzo niekomfortowo, wręcz źle czuł się widząc te szpony i niezwykle drapieżne oczy Elijaha. To było to samo uczucie, kiedy na bagnach Kate złapała go za szyję i podniosła nad ziemię wypytując go czy jest sam. Ukochana podeszła do wampira i przywitała się z Nim całusem, co też nie było zrozumiane dla Fioletowookiego. Przynajmniej miał pewność, że ten osobnik jest partnerem Gospodyni, a nie ktoś zupełnie obcy. Zresztą tutaj negocjatorka bardzo płynnie i spokojnie przedstawiła obie strony nawzajem, choć chłopak dalej nie mógł zrelaksować się.
- D-Dzień... do-bry...
Zająknął się jedynie przez zaciśnięte gardło nauczonym dzięki Katherine przywitaniem i mając wyraźną panikę w oczach przerzucał nerwowo wzrokiem to na Elijaha to na wspomnianą krwiopijczynię. Dobrze, że Lazurowooka wyjaśniła pokrótce, skąd obecność wilkołaka w ich tajnym gniazdku, lecz sam wilkołak nie był w stanie dodać nic więcej. Stał ciągle w jednym miejscu, a jego ręce drżały mimowolnie. Nie chciał wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, choć bardzo go korciło, aby czmychnąć do swojego pokoju, jaki przydzieliła mu Kate. Maru to mistrz ucieczki.
Powrót do góry Go down
Elijah
Syn Smoka
Elijah

Liczba postów : 281
Punkty aktywności : 3510
Data dołączenia : 28/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 07 Lis 2021, 00:39

Elijah od razu skupił uwagę na Kate. Szybko obejrzał ją czy nic jej nie ma. Rozszarpałby tego wilkołaka na miejscu gdyby choć włos spadł z jej głowy. Warknął gardłowo ostrzegawczo w stronę Maru. Zdecydowanie nie chciał by ten teraz podchodził. Po chwili jednak objął ukochaną siostrę i przytulił ją do siebie mocno. Odwzajemnił pocałunek, nieco się już uspokajając. Smocze szpony zniknęły, pozostały tylko oczy. Westchnął cicho i puścił ją, zerkając ponownie na obcego.
- Wilkołak? W naszym domu? Czemu go przyprowadziłaś? - spytał się jej poważnie, bo miał nadzieję, że inne stado się nie upomni, albo nie oskarży ich o jakieś porwania czy przetrzymywanie. Wampiry i wilkołaki nigdy nie miały dobrych kontaktów... Zresztą jak łowcy i wampiry... Są jednak jak widać wyjątki.
Zmierzył wilkołaka chłodnym spojrzeniem, ale definitywnie nie takim, które miało zabijać. Już nie. Elijah nigdy nie był łatwy w obsłudze. Czasami jednak bywał bardziej zjadliwy. Ostatnio jednak gdy to Kate zajęła całkowicie główne miejsce w jego życiu, coraz częściej łapał się na tym, że się o nią martwi. Dlatego tak dużo trenował. by zapewnić jej bezpieczeństwo przed potężniejszymi wrogami. Nie wiedział póki co, co sądzić o tym wilkołaku.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 07 Lis 2021, 09:22

Tak, wiem że w pierwszym odruchu praktycznie każdy się go bał. Przede wszystkim uważałam że Elijahowi odpowiada taka reakcja. Od razu stawiał sprawę jasno, nie jest typem który spotka od tak nieznajomego i od razu się zaprzyjaźnią. Chociaż bywały wyjątki! Po za tym... Maru mógł tak tego nie odbierać, ale gdy ten przerażający wampir skupił się na mnie i mnie objął... Wiedziałam że sprawa jest wygrana. Nie był zachwycony... Ale wiedziałam kiedy ustąpi przed moją zachcianką. To był właśnie ten moment. Więc nawet gdy pozostawał chłodny... Ja widziałam inne szczegóły... Jego dłonie które przyjęły normalny kształt, jego mięśnie które pod materiałem przestały być tak napięte i gotowe do ataku. Dlatego wbrew nie do końca przyjemnym słowom, uśmiechnęłam się. Mozeydlatego że nawet te słowa ja odbierałam inaczej... Nie jako wyrzut, ale troskę.
- To jeszcze szczenie... Pomógł mi gdy utknęłam na bagnach robiąc zdjęcia. Jego stado go wykluczyło... Błąkał się i nie miał dokąd pójść. - powiedziałam i odstąpiłam jego boku żeby przejść obok chłopaka i poczchrać jego ciemne włosy dodając mu otuchy.
Po czym wyjęłam worki z krwią i dwie szklanki stawiając je na blacie.
- Muszę pokazywać się w mieście co jakiś czas na zakupach... Jedzenie i tak się marnowało, teraz chociaż ktoś je zjada. No i dotrzymuje mi towarzystwa gdy znikasz na całe dnie. - rozlałam krew do dwóch szklanek i jedną podałam wampirowi.
- Nie mam Ci tego za złe... Po prostu... Teraz gdy nie mam innych zajęć zwyczajnie się nudzę. Po za tym... - przygryzłam lekko wargę.
- Uspokój się i na chwilę dobrze wsłuchaj... - dodałam bardziej... Nieśmiało i podeszłam bliżej żeby mógł usłyszeć to maleńkie serduszko tak jak ja gdy siedziałam w absolutnej ciszy.
Ostatnia nasza rozmowa była... Cóż bardziej burzliwa, nie do końca byłam pewna jego reakcji... Niby mieliśmy spróbować ale sądziłam że zanim faktycznie się uda będę miała dość czasu żeby bardziej go przekonać.
- Potrzebuję... Potrzebujemy kogoś nie związanego z naszą przeszłością... Gdyby coś poszło nie tak.
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyNie 07 Lis 2021, 12:10

Tak, rzeczywiście troska o rodzinę mogła sprawiać, że każda obca osoba wzbudzała podejrzenia, wręcz mogła napawać obawą. Dlatego, kiedy Elijah dopytywał się szczegółów dotyczących chłopaka, nie miał mu tego za złe. To był Jego dom, Maru był tu tylko gościem, choć Kate dała młodzieńcowi do zrozumienia, że nawet będzie mógł być stałym mieszkańcem. Po prostu bał się z początku tak drapieżnie wyeksponowanej aparycji partnera Lazurowookiej, w szczególności pazurów ostrych jak brzytwa. Zresztą chłopak był bojaźliwy, toteż nawet gdyby Syn Smoka nie wyglądał aż tak groźnie i chłodno, to i tak wilkołak miałby trudności z zachowaniem spokoju.
Musiał przyznać, że atmosfera choć ciężka między dwoma mężczyznami, zaczynała się poprawiać dzięki Płomiennowłosej. Przekonywała swojego Partnera, że chłopak nie należy do stada, że dała mu jeść, że może odwdzięczyć się pomocą zarówno na co dzień jak i w kryzysowej sytuacji. Takie słowne zapewnienia to na pewno za mało na zdobycie zaufania Elijaha, lecz Kate znała swojego brata na tyle dobrze, że wiedziała, co mówi. Przecież na siłę nie zatrzymywałaby kogoś, kto mógłby zaburzyć spokój ich rodzinie. Chłopak dalej nie mógł powiedzieć słowa, ale docenił fakt, że wampirzyca zbliżyła się na moment do niego i pogłaskała po głowie dla uspokojenia. Rzeczywiście nieco odetchnął, lecz dalej wstrzymywał się przed powiedzeniem czegokolwiek. Może dlatego, że kiepsko było u niego z ludzką mową. Zwłaszcza, kiedy czuł stres.
Jako, że wcześniejsze spojrzenie Elijaha wraz z warknięciem sygnalizowało, aby chłopak nie zbliżał się, tym bardziej nie opuszczał pokoju bez zgody, zdecydował się na poddańcze zachowanie. Jak to instynktownie działo się w stadach, ostrożnie usiadł na podłodze i spuścił głowę oddając w ten sposób szacunek dla wampirów. Poza tym w tej pozycji mogły mu odpocząć nogi, a ból między żebrami złagodniał. W międzyczasie Kate przygotowała trunek dla siebie i Ukochanego, więc mogą dalej dyskutować już o pełniejszym żołądku. Dobra strawa łagodzi obyczaje, wiedział to Maru po swoim chudym, ale burkliwym brzuchu, który został ułaskawiony przepysznym naleśnikiem.
Powrót do góry Go down
Elijah
Syn Smoka
Elijah

Liczba postów : 281
Punkty aktywności : 3510
Data dołączenia : 28/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyPon 15 Lis 2021, 21:56

Elijah nie wydusił z siebie ani słowa gdy się tłumaczyła. CO miał jej powiedzieć? By go wyrzuciła? Miała rację. Zostawiał ją, a ona tkwiła tu sama. Bolało go to, ale chciał zapewnić jej bezpieczeństwo. Jeśli ktoś odkryje, że jest smokiem, to rzuci się do samotnej ucieczki byleby tylko odciągnąć innych od niej. Z chęcią by poświęcił za nią życie.
Gdy jednak zbliżyła się do niego i zapadła cisza, to usłyszał coś czego kompletnie się nie spodziewał. Zerknął na nią w szoku i na jej brzuch.
- Niemożliwe... - odparł cicho poważnie. Jeden raz. Jeden raz zapomniał się zabezpieczyć i co? Od raz udało im się zmajstrować dziecko? Jakie trzeba mieć szczęście bądź pecha? Elijah nie wiedział co powiedzieć. Być zły? Nie... To przestraszy Kate i się pokłócą. Nie chciał tego. Tak bardzo nie chciał teraz żadnych sprzeczek. Opadł na nią, opierając się głową o jej ramię.
- I co my teraz zrobimy Kate? - spytał się ją kompletnie zbity z tropu. Nie wiedział co robić. Nie wiedział też jak być ojcem. Bał się.
Powrót do góry Go down
Katherina
Niespalona
Katherina

Liczba postów : 503
Punkty aktywności : 2889
Data dołączenia : 31/03/2019

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptyWto 16 Lis 2021, 22:51

Nikt nie był nieustraszony... Sama mogłam z powodzeniem odgrywać rolę zimnej suki, czarnego charakteru przed którzy inni trzęsą się ze strachu, jednak byłam najlepszym dowodem tego że każdy się bał. Ja się bałam... Czasem tak bardzo, że nie potrafiłam sama odróżnić jawy od koszmarów. Widziałam kontem oka jak Maru siada uległe na podłodze. Chciałam nawet coś powiedzieć ale... Najpierw czekałam. Gdyby nie fakt że trzymałam szklankę to chyba trzęsły by mi się dłonie. Znałam go na wylot, nikt na całym świecie nie wiedział o nim tyle co ja. I musiałam przyznać że jego pierwsza reakcja... Zabolała i jednocześnie mnie zaniepokoiła. Wciągu naszego błąkania, na palcach jednej dłoni mogłam zliczyć ile razy się kłóciliśmy. Wiedziałam... Czułam co myślał podczas naszej rozmowy ostatnim razem. "I tak minie wiele czasu za nim się nam uda", do jasnej cholery...sama wtedy tak myślałam. Chciałam dziecka, chociaż nie spodziewałam się że od tak pojawi się jak za sprawą życzenia do złotej rybki. Teraz... Obawiałam się tego że się pokłócimy... Nie wiedziałam co mogła bym wtedy powiedzieć... Przepraszam? Przecież to idiotyczne... Chciałam tego dziecka chociaż bałam się momentu w którym się pojawi. Choć paradoksalnie... Osobiście wierzyłam że Elijah będzie idealnym ojcem, bardziej martwiła mnie wizja siebie jako matki. Na chwilę zamarłam gdy zamiast kłótni on po prostu się na mnie oparł. Co mogłam mu odpowiedzieć? Odstawiłam szklankę na bok i przytuliłam go, głaszcząc jego czarne włosy.
- Możesz mnie za to winić... - szepnęłam nieco drżącym głosem, miałam ochotę się rozpłakać i to tylko dlatego że widziałam go w takim stanie.
- Nie sądziłam że to stanie się tak nagle... Wiem co myślisz... To nie ten czas, nie to miejsce... Ale Elijah... Bezpieczniej nie będzie. To będzie kolejny Tepez... Nasz syn albo córka... Nasz... Pół roku temu nie sądziłam że to w ogóle będzie możliwe. Kocham cię gluptasie... Cały ten czas gdy szukałam nie wiadomo czego... Chciałam po prostu zwrócić nam dom... To może być, my możemy być poczatkiem tego domu... - szepnęłam i nieco zaszklonymi oczami zerknęłam na Maru.
Puściłam Elijaha chociaż nie odsowałam się od niego.
- Maru... Wilkołaki mają silny instynkt stadny. Nie zna innego stada, tylko nas. - specjalnie użyłam zwrotu "nas".
Bo od początku chłopak wiedział że stado ms jeszcze jednego członka, choć nieobecnego. Po za tym swoimi słowami chciałam nakierować myśli Elijaha nie mówąc pewnych rzeczy na głos. "W razie czego, lojalnie będzie chciał nam pomóc", kto wie, może jeśli zdarzy się że trzeba będzie rozmawiać ze stadem z Fostern już sama obecność innego wilkołaka skłoni ich do innego podejścia do sprawy... Nie znałam wilczych praw. Spojrzałam na szczeniaka i uśmiechnęłam się lekko skinając głową jak by chcąc dać mu znać "No dalej... Powiedz coś, nie bój się".
Powrót do góry Go down
Maru
Omega
Maru

Liczba postów : 82
Punkty aktywności : 1148
Data dołączenia : 18/08/2021

Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 EmptySro 17 Lis 2021, 21:14

Bardzo krępował się widząc, że przed sobą miał dwójkę osób, które powinny porozmawiać na osobności o intymnych, prywatnych sprawach. W tym o tym, co będzie, jak przyjdzie dziecko na świat. Wydawali się być równie mocno zagubieni w nowej roli rodziców, ale zupełnie niepotrzebnie. Mieli w sobie najważniejszy składnik scalający ich razem, który niewątpliwie przeleją również na nowego członka rodziny. Miłość. Choć dla Maru to temat zupełnie obcy, instynktownie czuł, że jest to największa siła na ziemi mogąca zdziałać więcej niż można przypuszczać. Owszem, z samej miłości nie da się napełnić żołądków, rozłożyć dachu nad głową, zapewnić że będzie się wiecznie zdrowy, ale patrząc ukradkiem, jak odwzajemniają między sobą to tajemnicze uczucie... Nie było mowy, że nie byliby w stanie napełnić miłością swoje dziecko. Za tym pięknym słowem za M przecież kryło się więcej składowych: zaufanie, troska, pomoc, wsparcie. Na pewno poradzą sobie z wychowywaniem pociechy, muszą tylko bardziej sobie uświadomić, że posiadają potrzebne elementy. Tylko jak puzzle - trzeba odpowiednio je uporządkować.
Lęk Elijaha i Katherine był mocno wyczuwalny w powietrzu, ale nie był silniejszy od ich uczucia. Tylko i aż tym przede wszystkim różnili się od Maru, który dotąd skazany na samotność nigdy nie zaznał ze strony rodziców miłości. I tkwił w panicznej bojaźni od najmłodszych lat, teraz także. Tym bardziej mógł chłonąć każdy dobry gest i czyn wampirzycy, by wiedzieć, że jest w stanie być doskonałą mamą. A Elijah ojcem, skoro tak opiekuńczo traktował swoją połówkę to nie widział przeszkód, aby nie był taki wobec własnego dziecka.
W pewnym momencie Płomiennowłosa zachęciła młodzieńca do wyrażenia tego, co w nim tkwiło. Co pomogłoby przekonać Syna Smoka do tego, aby zaufał wilkolisowi i pozwoliło mu ostatecznie zostać w tym domostwie. Nie mniej im dłużej patrzył się na tę silnie związaną ze sobą parę, zaczęły spływać do jego głowy zupełnie inne myśli niż do tej pory. Chyba po raz pierwszy przestał postrzegać świata tylko przez pryzmat tego, aby zapewnić sobie miejsce na ziemi. Ktoś potrzebował o wiele bardziej przytulnego kącika, pysznego jedzenia, a tym bardziej objęć Kate i Elijaha. I ich cudnej miłości.
W końcu ostrożnie podniósł się z ziemi i odezwał się z całkowitą powagą patrząc to na mężczyznę to na kobietę:
- Maru chcieć zostać w stado, mocno. W zamian Maru pomóc, gdy tylko tego chcieć. Ale przede wszystkim Maru chcieć szczęście stada. Kate, Elijaha i dzidzi. Jeśli źle z Maru, odejdzie.
Powinni o tym i o dziecku przedyskutować na osobności, aby nie wywierać na nich presji swoją obecnością, nie mniej musiałby uzyskać na to zgodę. Może zabrzmiał tak, jakby nie doceniał, ile dla niego zrobiła Lazurowooka. Wręcz przeciwnie. Był bardzo wdzięczny wampirzycy za całe wsparcie, jakie mu dała, zwłaszcza za ratunek od śmierci głodowej. Za pomoc w opanowywaniu bestii, że pomogła mu utożsamić się z samym sobą. Znali się może z dobę, a zdołał się tak przywiązać do Niej, że rozstanie będzie na pewno bardzo trudne. Starał się nie dopuszczać myśli o rozłące, nie mniej to było bardzo możliwe. Zadeklarował więc, że nie będzie mieć za złe, jeśli nie będzie mógł wspólnie zostać w stadzie.
Cała ta rozmowa i sytuacja, zwłaszcza wydobycie się na (w jego wykonaniu) pełne zdania pełne szczerości, bardzo zmęczyła młodzieńca, dlatego też wrócił do siadu ze spuszczoną głową. Nie tylko z powodu pokory, ale odpływu sił i stresu przed ostatecznym werdyktem. Oddychał bardzo płytko, a oczy przymykały mu się mimowolnie. Mimo wszystko pozwolił sobie na jeszcze jedno zdanie, które płynęło prosto z wilczego serca, a które zdołało poznać się na tyle dobrze na tej dwójce, że wiedział, co mówi:
- Dzidzi ma szczęście... urodzi się w rodzinie... która pokocha go.
Tak, to zdecydowanie było to, co chciał powiedzieć o wampirach jako przyszłych rodzicach. Jak najbardziej nadają się na nich i nie powinni odrzucać danej im szansy od losu. Cokolwiek by planowali i tak nigdy nie jest się w stanie w pełni przygotować do roli matki czy ojca, ale wraz z przyjściem dziecka na świat zadziała taki sam instynkt, jaki ma Maru wobec chęci przynależności do stada.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Całoroczny dom Blackfyre   Całoroczny dom Blackfyre - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Całoroczny dom Blackfyre

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Elijah Blackfyre
» Katherina Blackfyre
» Apartament rodziny Blackfyre

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Fostern :: Część mieszkalna :: Domy całoroczne-