a
IndeksIndeks  WydarzeniaWydarzenia  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Magazyn 668 - Page 5


 

 Magazyn 668

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
AutorWiadomość
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyNie 09 Kwi 2023, 20:47

Pisnął, gdy dostał rurą po głowie, a zaraz po tym zgiął się w pół, próbując złapać oddech po otrzymanym uderzeniu w splot słoneczny. Mimo to machał uzbrojoną w ostre pazury łapą na boki, spodziewając się, że skoro wampir zniknął mu z oka, na pewno znów będzie za nim. Niestety nie tym razem. Opadł na trzy łapy, byleby tylko nie paść całkiem na ziemię. Czuł... że jeśli się teraz rozłoży, to odpłynie. A nie mógł na to pozwolić. Nie w momencie, gdy wampir znów postanowił go skrytykować. Mówił, jakby pozjadał wszystkie rozumy, jakby wiedział o jednookim wszystko. Nie podobało mu się to i chciał go wyprowadzić z błędu.
- Nie... - wysapał cicho w odpowiedzi na słowa Victora, po chwili podnosząc na niego zamglone spojrzenie. - Liczę na to... że tak zapewnię sobie spokój... - dodał, zaciskając zęby i próbując podnieść się na tylne łapy. Nie było to łatwe, a gdy w końcu się podniósł, stał niepewnie na miękkich, chwiejących się nogach niczym nowo narodzona sarna, ale przynajmniej stał.
- Ona... będzie spokojna... gdy tamten skurwiel padnie... - już nawet nie szarżował, bo wiedział, że to mu się nie uda. Stawiał ostrożnie krok za krokiem, wkładając masę energii w to, by nie upaść, bo to by oznaczało dla niego koniec. Nie spuszczał oka z Victora i nadal miał zjeżoną sierść, choć na szczerzenie zębów nie miał już siły.
- I zawiodę cię... ale nie zdechnę... na tej misji... Obiecałem... Virgo... - wyrzucił z siebie, opierając się bokiem o ścianę, nie będąc w stanie zrobić już ani kroku dalej, a wampir był już niemal na wyciągnięcie ręki.
- Kurwa... - zawarczał sfrustrowany własną słabością i niemocą. Nawet wbite w ścianę pazury nie pomogły mu utrzymać się dłużej na słabych nogach, gdy osuwał się na ziemię.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyNie 09 Kwi 2023, 22:00

Victor sprawiał wrażenie jak by to jak River obrywał zupełnie go nie ruszało... Mówił zupełnie jak by to była zwykła konwersacja o pogodzie i nie przywalił mu chwilę temu metalową rurą. Jego ciało chociaż zdecydowanie mniej okazałe... Był zdecydowanie chudą postacią... Może wręcz anemiczną, również pokrywały blizny. Gdy pojawił się na schodach lekko uniósł jedną brew słysząc odpowiedź jednookiego. Nie miał większych problemów z oddzieleniem pracy od życia prywatnego. W swoim życiu połączył te dwa światy tylko raz... Jednak musiał przyznać, że polubił Rivera. Drażnił go... Ale mimo to go polubił. Oczywiście zapewne o wielu rzeczach nie wiedział... Jednak zwyczajnie analizował to co widział. Odpowiedź wilkołaka mu zaimponowała. Pozwolił mu mówić nie ruszając się z miejsca i czekając jak daleko podejdzie. Szło mu opornie... Ale parł naprzód. Tak... Zdecydowanie był uparty, chwilami to przeszkadzało. Wiedział że nie był najlepszym nauczycielem... Że bywał trudny jednak ten upór Rivera nie pomagały w treningach gdy upierał się byle tylko go nie słuchać. W końcu... Zaproponował mu pomoc. Będąc szczerym... Oczywiście nigdy nie spotkał K9, ale spodziewał się że z pomocą odpowiednich środków i planu był by w stanie go zabić. Wcale nie potrzebował do tego Rivera. Fakt że byli tutaj, wskazywał więc na to że mimo iż robił to niekonwencjonalnie, to chciał pomóc jednookiemu. Victor wstał gdy wilkołak był już bardzo blisko i wspomniał o jego pani. Tak... Imponował mu chociaż głośno tego nie przyznawał. Jednak... Może dlatego, nie pozwolił mu upaść, a wziął go pod ramię.
- Uparty kanapowiec z ciebie. - mruknął jedynie i wciągnął go po schodach.
- Rusz się szczeniaku skoro nadal tu jesteś! - nawet się nie obrócił do Sama...
Faktycznie dzieciak wciąż obserwował sytuację z bezpiecznej odległości. Tyle że zmienił się już w ludzką postać. Założył spodnie i siedział kawałek dalej pod ścianą. Miał ciemne, czarne włosy i miał lekko czerwonawy odcień skóry. Brązowe oczy dopełniały nieco indianskiego wyglądu. Najważniejsze jednak było to... Że faktycznie był to szczeniak, może miał z dziewietnascie lat. Na wezwanie Victora podbiegł do nich żeby otworzyć przed nimi drzwi do gabinetu. Wampir kopniakiem zrzucił kilka stosów kartek jakie tam wciąż były i posadził na niej Rivera.
- Leć do medycznej z tą ręką. No już. - polecił szczeniakowi i wreszcie... Dzieciak posłuchał chociaż z lekkim zawahaniem.
Gdy wyszedł Victor standardowo wyjął z kieszeni spodni papierosa i zapalniczkę.
- Poproszę zaraz Georga... Niech założy ci tą łapę... Dziś i tak musisz już odpocząć. - w zasadzie... To była propozycja, nie stwierdzenie chociaż mogło wcale tak nie brzmieć.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyNie 09 Kwi 2023, 22:56

- Z ciebie... dupek... ale dobry... - wydyszał, nie próbując wykorzystać tego, że wampir go podtrzymał, by go zaatakować, czy mu się wyrwać. I tak nie miał na to już siły. Był głodny, zmęczony i cały obolały, ale przynajmniej dzięki temu zszedł z niego cały gniew i bojowe nastawienie. A przynajmniej powoli mu odpuszczały, bo jedyne, na co był obecnie wściekły, to na samego siebie.
Victor miał rację. Za bardzo dawał się ponosić emocjom i nic dobrego tym nie osiągał. Jedynie... utrudniał tylko i uprzykrzał życie wszystkim dookoła. Przed ćwiczeniami Victor go strasznie wnerwił poruszonym tematem zmarłego dziecka, ale wydawało się jednookiemu, że zdołał opanować ten gniew i skupić się na walce. Przynajmniej od momentu, gdy zdołał ugryźć łapę tego drugiego wilka. Choć może tylko odsunął to wszystko na bok i gdy walka z Samem się zakończyła, cały ten gniew po prostu się z niego wylał? Miał mętlik w głowie i sam nie rozumiał, co się z nim tak właściwie dzieje. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie miał szans na wygraną z pupilkiem Roberta, jeśli pozwoli, by doszło do podobnej sytuacji. Jeśli emocje wezmą nad nim górę.
Podczas ćwiczeń można było, nawet należało, popełniać błędy, bo można było się na nich uczyć, jednakże podczas starcia z mordercą Karan... nie mógł pozwolić sobie na błędy. One przyniosą mu tylko zgubę. Victorowi także. Musiał się skupić na celu. Na pozbyciu się go. Musiał... nauczyć się odsunąć od siebie swój upór i tę durną dumę, aby słuchać Victora i działać zgodnie z planem. Nie widział innej możliwości, jak mogliby się pozbyć tego zmutowanego wilkołaka. Musieli współpracować, a to nie było wcale takie proste, dla kogoś, kto praktycznie większość swojego życia działał w pojedynkę i polegał wyłącznie na sobie.
Mało co do niego docierało, gdy wampir zatargał go do swojego gabinetu. Słyszał, że coś mówił, ale nie specjalnie to rejestrował, skupiając się w większości na tym, by nie odpłynąć. Musiał... Co musiał? A tak! Musiał się przecież zobaczyć jeszcze z Georgem, a w drodze do domu chciał kupić sobie pączka na choć drobną, chwilową osłodę swojego żałosnego żywota.
- W okolicy... jakiś sklep... otwarty? - zapytał, przechylając się bezwładnie na bok i nawet nie mając świadomości tego, że zmienił się w człowieka.
- Rano... odpocznę... za wcześnie... - odpowiedział, oczywiście nie mogąc sobie darować sprzeciwu wobec słów wampira, choć obecnie i tak już odpływał. Nie miał siły, ale skoro jedyny porządny posiłek zjadł kilka dni temu, przed wyjazdem z Fostern, to czego się dziwić. O jedzeniu przypominał sobie, gdy naprawdę głód dawał mu się we znaki, a dopóki nie umówił się na ćwiczenia z Victorem i tak w większości go zapijał, niż rzeczywiście napełniał żołądek, choćby najtańszym jedzeniem z marketu. I to nie dlatego, że nie miał pieniędzy. Zwyczajnie nie myślał o tym, by coś zjeść, a głównie o tym, by czegoś się napić. Według niego więcej do życia i do szcz... do życia nie było mu trzeba.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyNie 09 Kwi 2023, 23:28

Zaśmiał się na odpowiedź Rivera. Szczerze! Oczywiście nie było miejsca na rozwijanie tego tematu bo trzeba było go wtargać po schodach. Z resztą... O czym tu gadać. Może i drażnili się nawzajem, ale najwyraźniej oboje zdążyli się już też polubić. Spróbował by wykorzystać jego dobre serce do ataku to by go popamietał! A tak powaznie... Nawet jakoś o tym nie myślał. Gdy River ledwo stał podtrzymując się ściany to wampir jedyne o czym pomyślał to o tym że nie da mu upaść. Mimo wszystko... Nie zasługiwał na to. W biurze odpalił papierosa i zaciągnął się nim czując to przyjemne pieczenie w gardle. Na razie jeśli chodziło o treningi to nie naciskał jeszcze tak po prawdzie... Od jutra, skończy się taryfa ulgowa gdy River dostanie protezę i będzie musiał nie tylko opanować możliwie najwięcej możliwości walki... Ale jeszcze korzystanie z niej.
- Całodobowy na stacji benzynowej. - odpowiedział i sięgnął po telefon żeby wysłać smsa Georgowi.
Uśmiechnął się lekko wyjmując papierosa z ust gdy jednooki próbował jeszcze protestować.
- Spójrz na siebie... Jesteś wyczerpany i ranny. Jak to u was jest? U nas rany goją się szybciej gdy pijemy więcej ciepłej krwi. Może Ci coś przynieść? - zaproponował jednak umilkł słysząc kroki na schodach.
Lekkie... Kobiece... Westchnął ciężko przesuwając po włosach palcami. Zsunął z kanapy górną część narzuty i okrył nią Rivera krótko przed tym gdy dziewczyna otworzyła drzwi jednocześnie pukając. Była... Drobna, szczupła o długich, prostych ciemnobrązowych włosach. Miała ciemniejsza karnacje i hinduskie rysy twarzy. Co więcej na samej twarzy miała kilka cienistych tatuaży.
- Vic? - zapytała częściowo do środka.
Szybko jednak zorientowała się że wampir nie jest sam i zamarła w połowie ruchu.
- Wybacz... Wpadłam sprawdzić czy zamierzasz dziś wrócić do domu. - wyjaśniła pospiesznje i lekko się cofnęła.
- Nie... Jedź sama. Odezwę się później. - spławił ją pospiesznie chociaż ewidentnie jej nie pasowała jego odpowiedź.
- OK, tylko jeśli znowu będę po ciebie przyjeżdżać do baru to słowo że śpisz na progu przed domem. - tym razem zasłonił oczy ręką jak by dzięki temu mógł się ukryć.
- Anisha...jestem w pracy. - chyba pierwszy raz na jego twarzy pojawiła się emocja taka jak skrępowanie.
- Ostatnio też byłeś...
- Do później... - wszedł jej w słowo i dosłownie wyprosił na zewnątrz.
Zamienił z nią kilka słów tym razem szeptem i zamknął za nią drzwi i akurat gdy chciał wrócić do Rivera rozległo się w nich pukanie. Tym razem... Nie dziewczyny ale Georg właśnie do nich dołączył.
- Co się stało? - zapytał zaskoczony przyglądając się Riverowi.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyPon 10 Kwi 2023, 00:44

Skrzywił się i można było mieć naprawdę spore wątpliwości czy było to spowodowane bólem, czy raczej częściowym niezadowoleniem z odpowiedzi Victora. Na stacji benzynowej sprzedawali pączki? Na pewno batony, niektóre nawet miały muffiny. Było to o tyle bolesne, bo już zrobił sobie ochotę na pączki z nadzieniem z dzikiej róży. Chociaż bardziej w swoim obecnym stanie powinien się zastanowić nad tym, czy w ogóle zdoła wrócić dziś do domu. Nie miał siły, by prosto usiedzieć na kanapie, więc spacer przez pół miasta tym bardziej odpadał.
- Taa... Whisky... - odpowiedział w żartach na propozycję wampira, by mu coś przynieść. Uśmiechnął się przy tym lekko, nim odpłynął.
To było całkiem przyjemne uczucie, tak leżeć i jednocześnie stać, czy może raczej się unosić w tej wszechobecnej nicości, choć z drugiej strony taka pustka była dość przytłaczająca. Nawet gdy docierały do niego zniekształcone głosy z zewnątrz. Nie poświęcił im jednak zbyt wiele uwagi, pozwalając opanować się tej kojącej błogości. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem miał tak przyjemną drzemkę, tak regenerującą i spokojną, pozbawioną jakichkolwiek snów i myśli. Mógłby tak pozostać już na zawsze. Bez zmartwień i problemów, po prostu sobie istnieć w nicości.
Nie wiedział, ile tak drzemał, ale te głosy, które słyszał. One nie były w jego głowie. Odrąbałby sobie głowę, gdyby miał się w niej pojawić Victor, a jego słyszał na pewno. Ten drugi...
- Ka...ran... - wymamrotał przez sen machinalnie, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie był jej głos. Virgo? Wprawdzie raczej mało ją znał, odkąd wydała wytyczne względem przygotowań do ich polowania, nie rozmawiał z nią już więcej, ale mógłby przysiąc, że wampirzyca brzmiała inaczej. Straciło to dla niego znaczenie, gdy sobie przypomniał, że... był raczej w nie najlepszym stanie i nie powinna go tak oglądać. Niby miał futro, ale pod nim... Kompletnie nie zarejestrował tego, że był w ludzkiej postaci i jedynym, co go obecnie okrywało, była część narzuty strącona na niego przez Victora. Jeśli Virgo zobaczy jego rany... jeszcze postanowi zmienić ich umowę i odmówi jednookiemu udziału w tym zadaniu. Nie dostanie szansy, by stanąć naprzeciw tamtego wilkołaka... Nie będzie mógł pomścić Karan!
- Virgo... nic mi nie jest... Ja... zabiję go... Proszę... Daj mi szansę... - burknął przez zaciśnięte zęby, próbując się podnieść, choć oko wciąż miał zamknięte i znajdował się jakby w półśnie. Słyszał pytanie Georga, ale był pewien, że to wampirzyca przyszła skontrolować, jak szły im ćwiczenia, czy się jeszcze nie pozabijali z Victorem.
- Proszę... - mruknął, wybudzając się w końcu, ale nadal leżał, nie będąc w stanie się podnieść o własnych siłach. Ze zmęczeniem spojrzał tylko na Victora, a po tym w kierunku Georga, ale... nie widział nikogo więcej.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyPon 10 Kwi 2023, 19:07

Zdąrzył jedynie prychnąć na informacje o Whisky. Później... Co prawda słyszał majaczenia wilkołaka ale skupił się głównie na niezapowiedzianym gościu. Szczerze... Trochę było mu żal Rivera. Nie żeby sam miał w życiu jakoś super różowo bo tak nie było. Ale jego życie się ustabilizowało po tym całym bagnie jakie przeszedł. River wciąż w swoim tkwił. Nie wątpił że w końcu z niego wyjdzie... Ale mimo że po sobie tego nie pokazywał to żałował tego co spotkało jednokiego. Gdyby ktoś skrzywdził Anishe.... Nawet nie chciał o tym myśleć. Kiedy kobieta wyszła wrócił do swojego papierosa orientując się że zdąrzył już zgasnąć i westchnął ciężko. Włożył go do ust szukając zapalniczki akurat jak przyszedł Georg.
- Ciężka lekcja... - odpowiedział gdy wreszcie znalazł zapalniczkę i odpalił papierosa.
- Przełóżmy to na jutro... - zasugerował niepewnie starzec jednak nie czekając nawet na odpowiedź Rivera Victor pokręcił głową.
- Zaczynaj. - wydał krótkie polecenie wydychając z ust dym.
- Potraktuj to jak by był na jakimś głupim Jasiu. - dodał widząc że naukowiec wciąż się waha.
Mężczyzna ewidentnie nie traktował tego jako dobrego żartu. Nic jednak nie powiedział i podszedł do Rivera. Nie planował jednak przystępować do zabiegu a najpierw przyjrzał się drugiej ręce.
- Poprosiłem Ani żeby skoczyła po jakiś kawał mięsa... Nie mam pojęcia czy to działa tak samo jak w naszym przypadku. Próbował mi wmówić że potrzebuję Whisky ale dam wiesz... Jestem nieufny z natury. - dodał oczywiście żartując.
Tego Georg też nie podchwycił i nawet rzucił mu karcące spojrzenie! Georg! Oczywiście gdy tylko zdał sobie z tego sprawę spuścił spojrzenie z wampira.
- River... Ile widzisz palców? - zapytał pokazując mu rękę z zgiętymi dwoma palcami.
- Chryste... Złamałeś mu nos na tym treningu? Jak twoim zdaniem on ma walczyć z tamtym potworem jeśli tak będziesz go urządzał? - rzucił staruszek nawet nie patrząc na wampira który lekko wzruszył ramionami.
- Lekcja która nie boli nie uczy... - odburknął Victor przyjmując jednocześnie na siebie winę za stan wilkołaka.
W zasadzie... Może też go trochę poniosło.
- Wiesz gdzie jesteś? - kontynował swoje badanie mężczyzna i otworzył walizkę którą miał ze sobą żeby wyjąć gazę i coś do przemycia twarzy jednookiego z tej krwi. Na szczęście ciosy Victora były... Zwykle. Nos jeśli faktycznie był złamany już się zrastał. Gorzej było z ręką chociaż Sam na szczęście nie gryzł głęboko.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyPon 10 Kwi 2023, 20:24

- G... gdzie Virgo? - zapytał słabo z wyraźnym niepokojem na twarzy. Nie do końca był zorientowany w tym, co się dookoła dzieje. Pamiętał, że Victor zatargał go do swojego biura, ale... gdzie podziała się Virgo? I co tu robił Georg, skoro mieli się spotkać dopiero po treningu.
- Była tu przed chwilą... Może jeszcze nie wyszła z magazynu... - powiedział poddenerwowany, wsparł się na rannej ręce i spróbował się podnieść. Zacisnął zęby, by wytrzymać ból, ale i tak nie miało to większego znaczenia, skoro był osłabiony, a ręka poszarpana. Zaklął pod nosem, gdy ręka się pod nim po prostu złożyła z braku sił i opadł z powrotem na kanapę.
- Idź... mi z tymi palcami... Virgo muszę zatrzymać - zawarczał na Georga, szczerząc na niego zęby, a jego bladoniebieskie oko zaświeciło intensywnie złotym kolorem.
Nie rozumiał, co im odbiło, że tak nad nim ślęczeli, choć powoli jakby zaczynało do niego dochodzić to, co się stało. Jak również to, że wizyta Virgo sprzed chwili jedynie mu się przyśniła... Uspokoił się i spuścił skruszony wzrok z Georga.
- Georg... Ten potwór... już jest martwy... nie ważne, w jakim będę stanie... On jest już trupem - zapewnił spokojnie, choć w jego głosie pobrzmiewała determinacja.
- Inaczej nie będę miał, jak skopać dupy Victorowi - dodał ze śmiertelną powagą, posyłając wampirowi wrogie spojrzenie, choć to szybko złagodniało przez lekki uśmiech, który posłał wampirowi, uznając go za godnego rywala i nie mogąc się już doczekać kolejnego starcia.
- Taa... W cuchnącej papierosami kanciapy pewnej znajomej blond pijawki - odparł złośliwie, ot tak dla własnej przyjemności i poprawy humoru. Odetchnął głęboko i znów spróbował się dźwignąć, choć tym razem nie tylko podpierał się na ręce, ale również napierał plecami na oparcie kanapy, by aż tak nie obciążać poranionej kończyny.
- Georg doceniam pomoc... Ale daruj sobie ten gazik. Na studniówkę jestem za stary, a i piękniejszy też już nie będę - powiedział, próbując uciec twarzą od dłoni, która próbowała zmyć z niej krew.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyPon 10 Kwi 2023, 22:45

W pierwszej chwili Victor nie zwrócił uwagi na mamrotanie Rivera. Szczerze powiedziawszy, spodziewał się, że wciąż gada przez sen. Dopiero gdy upierał się przy swoim spojrzał na jednookiego.
- Virgo? - rzucił pod nosem bardziej sam do siebie, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi.
Nawet przez myśl mu nie przeszło że mógł ją pomylić z Anishą... Bardziej uważał że coś mu się przyśniło. Jednak kiedy warknął na Georga... No tutaj go zaskoczył i nie tylko jego. W pierwszej chwili starzec cofnął rękę i aż się zasłonił pewien że wilkołak go zaatakuje.
- River! - warknął na niego ostrzegawczo Victor zupełnie jak na nieposłusznego psa... Ale... Staruszek przed nimi już aż się trząsł.
Opamiętał się dopiero gdy wampir podszedł do niego i położył dłoń na ramieniu pomagając się wyprostować.
- W... W... W porządku... - wyjąkał pospiesznie zbywając go i poprawił okulary.
Chciał przystąpić do dalszego "przeglądu" chociaż był już zdecydowanie ostrożniejszy.
- Nic mu nie jest Georg, zwłaszcza że żarty się go trzymają. - odpowiedział Victor na wspomnienie że River chciał z nim wygrać.
Sam cały czas się uśmiechał, głównie po to żeby nieco... Uspokoić atmosferę. I tak starzec się poddał gdy River uciekał przed przemyciem twarzy. Nawet pokręcił zrezygnowany głową.
- Ręka się nie goi... - zauważył jedynie odkładając gazik.
- Srebro lub wilkołacze zęby... Musisz zdezynfekować i zabezpieczyć... Chyba że drugie ramię też mam Ci zrobić? - powiedział spokojnie chociaż wyraźnie nie podobało mu się to co tutaj robili.
- Moja... Znajoma wyszła do sklepu, przyniesie ci coś do zjedzenia... Gdy wampiry rani srebro dobrze nam robi krew. Nawet jak niewiele to da w twoim przypadku to musisz się jakoś odżywiać. - wyjaśnił jeszcze Victor i zajął swoje miejsce za biurkiem dogaszając papierosa.
Tymczasem Georg coraz bardziej się uspokajał... Wyjął z walizki kilka narzędzi i piec metalowych strzylawek. Igly były dosyć duże... Przypominały te do chipowania zwierząt. Nałożył na jedno szkło okularów nakładkę z szkłem powiększającym i ostrożnie przyglądał się bazie jaką zainstalował przed treningiem Rivera. Siedziała stabilnie mimo walki... Jak zauważył... Bardzo zaciętej walki.
- Jeśli chcesz się ubrać zanim przyjdzie Anisha, to teraz... Po tem wszczepy chwilę zajmą. - zauważył Victor.
Anisha co prawda nie jedno widziała i facet owninienty tylko narzutą zapewne nie robił na niej rządnego wrażenia. Ale sam River mógł się z tym nie czuć zbyt pewnie. Georg i tak jeszcze dezynfekować całą zawartość walizki.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyWto 11 Kwi 2023, 00:47

Miał wrażenie, jakby w ogóle nie słuchali tego, co mówił. Jakby co najmniej mówił w innym języku. Albo go po prostu ignorowali? Czy może robili z niego durnia? Naprawdę wydawało mu się, że Virgo tu była, ale ich reakcja całkowicie zbiła go z tropu. Był kompletnie zdezorientowany i nie wiedział, co powinien o tym myśleć. A co jeśli tylko próbowali go w ten sposób uspokoić, by nie zrobił sobie czy komuś innemu krzywdy, gdyby dowiedział się, że to jak Virgo wycofała się z ich umowy, było prawdą? Powinien zaryzykować i spróbować odszukać wampirzycę. Jak widać, nie mógł przy tym na nich liczyć.
Gdyby miał siły, prawdopodobnie odepchnąłby od siebie Georga, który przecież nic złego nie zrobił, a jedynie chciał pomóc. Albo... może nawet odgryzłby mu te dwa palce pod wpływem impulsu. Na szczęście do niczego takiego nie doszło, ale... i tak wystarczyło to, jak bardzo się wystraszył, by jednookiego dopadły wyrzuty sumienia. Nawet gdyby Victor na niego nie krzyknął, oprzytomniałby przez sam widok kulącego się staruszka. Sam był zaskoczony tym, że to przez niego Georg tak się trząsł. I wcale nie czuł się z tym dobrze.
- Georg, ja... przepraszam... - starał się jakoś naprawić swój błąd, ale widząc, jak nieudolne były to próby, spuścił tylko ze skruchą wzrok.
Na to wychodziło, że rzeczywiście był durniem. I skończonym dupkiem. Jak mógł wyszczerzyć zęby na tak sympatycznego gościa? Powinien go po rękach całować, że staruszek nadal tutaj był i jeszcze starał się jakoś pomóc pozbyć krwi z twarzy jednookiego. A on, zamiast siedzieć cicho i być wdzięcznym, że Georg tak się starał... zwyczajnie odmówił jego pomocy, tak po prostu ją zlewając od góry do dołu, naiwnie jeszcze myśląc, że uda mu się tym rozluźnić atmosferę. Tutaj... chyba tylko cud mógłby coś zdziałać.
- Wolałbym zachować rękę... - odpowiedział spokojnie, starając się unikać kontaktu wzrokowego z okularnikiem, niczym szczeniak, przed rozzłoszczonym właścicielem, który wiedział, że przesadził, ale nie wiedział co zrobić, by załagodzić jego gniew.
- Zdezynfekuję ją i opatrzę po powrocie do domu - zapewnił z pokorą, zakładając, że po tym, co odwalił, Georg raczej nie odważy się dotknąć poszarpanej ręki. Prawdopodobnie nic by nie dały zapewnienia jednookiego, że naprawdę nic mu nie zrobi. Czy nawet jakby mieli mu kaganiec założyć. Schrzanił po całości...
- Ale... ja nie jestem głodny - odparł niemalże machinalnie, choć było to kłamstwo, zaskoczony słowami Victora, chyba... nie do końca go rozumiejąc. - I przecież się dobrze odżywiam. Nie widać u mnie żeber, właściwie chyba ostatnio mi się trochę przytyło... - wyjaśnił, zawieszając niezadowolone spojrzenie na wampirze. Co oni wszyscy tak się uwzięli na jego kwestie żywieniowe? Zmówili się czy jak?
- Wrócę do siebie i zjem. Powinienem mieć jeszcze pół lasagne, kupionego wczoraj... - burknął lekko poirytowany, że musiał się im tłumaczyć. I to jeszcze z czegoś takiego. Nie zawarczał jednak, nie szczerzył kłów... Starczyło tego już na dziś, a i tak warknął o raz za dużo.
- Victor, powiedz, że sobie z tym jaja robisz - powiedział, zmieniając swoje nastawienie. Miał nadzieję, że to tylko taki głupi żart ze strony wampira. Naprawdę mu się udał, nie ma co, bo jednooki od razu łyknął to, że organizowali mu coś do zjedzenia.
Anisha? Niewiele mu to mówiło, lecz z drugiej strony, jakby gdzieś już słyszał to imię. Nie mniej, gdy Victor wspomniał o jej przyjściu... Zaczął wątpić, by to z tym jedzeniem było tylko złośliwym żartem ze strony krwiopijcy. W tym jednak przypadku nie zamierzał się kłócić. Istniało duże prawdopodobieństwo, że przekonały go te wielkie igły, które Georg obok na niego szykował. Zabawne... chwilę temu ledwo udało mu się podnieść do pozycji siedzącej i wszystko go bolało, a teraz każda komórka w jego ciele niemal krzyczała i wyrywała się do ucieczki na widok tych ogromnych strzykawek. Oczywiście nie zamierzał dać tego po sobie poznać, Georg ostrzegał, że to będzie najgorsza część całej instalacji protezy, ale po tym będzie już z górki, no i będzie mógł ruszać normalnie ręką i palcami. Chociaż... może nie było jeszcze za późno, by prosić o taką zwykłą, prostą, która tylko imitowałaby rękę? Właściwie, po co mu proteza?
- Z chęcią. Nie mów mi tylko, że mam iść z gołym tyłkiem przez pół magazynu po swoje gacie, których pewnie nie wziąłeś spod areny? - bardziej to brzmiało jak pytanie niż stwierdzenie, jednocześnie będące takim delikatnym pstryczkiem w nos wampira i próbą uzyskania informacji, gdzie powinien spodziewać się swoich rzeczy. Po tym już nawet nie próbował najpierw obrosnąć futrem, by się wymknąć w ustronne miejsce i ubrać jak człowiek. Wstał, zasłaniając, co powinno być zasłonięte w zakresie własnych możliwości, ranna ręką nie musiała być w pełni sprawna, by przy tym pomóc i się ulotnił. Można by nawet powiedzieć, że aż się za nim kurzyło, choć to niezbyt właściwe określenie, skoro po chwili wrócił do nich, już w spodniach. Koszulki i płaszcza nie zakładał, bo przecież Georg miał mu montować nową rękę. Denerwował się, a przez to był strasznie spięty.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyCzw 13 Kwi 2023, 07:03

Jeszcze przez jakiś czas Victor uważnie przyglądał się starcowi. Facet nie miał za różowo... Chociaż głównymi sprawcami jego cierpień były wampiry nie wilkołaki. Trochę... Imponowało blondynowi jak mężczyzna mimo to wciąż tu był. Jednak gdy River wybuchł... Poważnie się martwił czy to nie będzie dla mężczyzny za dużo i zwyczajnie ich tu nie zostawi. Gdy mężczyzna nie odpowiedział na przeprosiny jedynie machając ręką Victor trochę odetchnął. Starzec był blady jak ściana ale ewidentnie walczył z swoimi słabościami. Zdecydowanie nie był zły... Może rozżalony i przede wszystkim wystraszony. Przyjął jednak wyjaśnienia Rivera bez naciskania tym razem. Może częściowo nawet odetchnął... Nie był pewien czy poradził by sobie psychicznie z opatrzeniem tak nieprzyjemnej rany. A zaraz będzie przecież wszczepiał czunniki! Już to go niepokoiło. Z szczerą ulgą przyjął że mężczyźni zajęli się rozmową o odpowiedniej diecie. Przysłuchiwał się im jednocześnie przygotowując miejsce pracy. Victor natomiast na odpowiedź Rivera prychnął rozbawiony.
- Mówisz o tej Whisky? Albo o żarciu z mikrofalówki na które się skarżyłeś wybierając protezę? - mruknął składając ręce na swoim biurku.
- Powinieneś zjeść coś konkretnego. Słyszałeś kiedykolwiek o tym czemu wilkołaki polują na ludzi? Jak rozszarpują ich na strzępy? Taki efekt daje brak odpowiedniej diety. Brak mięsa doskwiera zdecydowanie bardziej gdy ciało ma problemy z regeneracją. - dodał nauczycielskim tonem i dopiero gdy zdał sobie sprawę że Georg się mu przyglądał zbeształ sam siebie.
- Nie zaboli jak zjesz coś świeżego... Jak chcesz to nawet poszukam ci miski. - dodał odkaszlując i próbując nieco ocieplić atmosferę.
Wspomnienie o spodniach które faktycznie zostały tam gdzie wilkołak je zostawił szczerze wampira rozbawiło.
- Niosłem cię na własnych plecach! Trzeba było ułożyć sobie Sama żeby Ci je za aportował. I tak jest teraz wpatrzony w ciebie jak by właśnie odnalazł zaginionego brata. - dodał na swoją obronę i pokręcił głową.
- Ale nie musisz iść z tyłkiem na wierzchu, możesz wziąć tą narzutę. - dodał wspaniałomyślnie i wziął do ręki jedne z zalegających na biurku kartek.
Nawet nie spojrzał gdy River wyszedł, chociaż uśmiech nie schodził mu z twarzy kiedy słyszał te pospieszne kroki. Mógł oczywiście pomyśleć że przestraszył się zabawek Georga... Ale nie, zabawniejsza była myśl że tak bardzo martwił się tym że pojawi się tu dziewczyna.
- Na pewno w porządku? - rzucił jeszcze w stronę starca gdy River zniknął.
Mężczyzna jednak tylko przytaknął głową. Gdy wrócił Georg wyprostował się.
- Usiądź z boku kanapy, tak żeby było ci wygodnie. Dam ci środek przeciwbólowy... Na wampiry nie działał wcale, u ciebie też nie powinien wiele zmienić ze względu na metabolizm, ale może chociaż trochę zneutralizuje ból...na jakiś czas więc będę musiał się spieszyć. - wyjaśnił pokrótce i wziął zwykłą strzykawke, wypełnioną przezroczystym płynem.
Wtedy do nosów Victora i Rivera doszedł zapach przypraw... Kurkuma, imbir coś lekko kokosowego. Wampir wstał, i gdy rozległy się kroki na schodach przed biurem już szedł do drzwi żeby otworzyć je zaraz gdy rozległo się pukanie.
- Miałaś wziąć tylko coś do zjedzenia dla niego... - mruknął zasłaniając jej ręką wejście.
Tyle że dziewczyna nie przejmując się nim, schyliła się i przeszła pod nią.
- I wzięłam... Miałam do czynienia z o wiele większą ilością wilkołaków niż Ty. Ooo Dzień dobry Doost. - lekko schyliła głowę w gęściej powitania do Rivera i Georga.
Staruszek nawet lekko się uśmiechnął odkładając na razie swoje narzędzia tortur. Dziewczyna zupełnie nie sprawiała wrażenia skrępowanej że przerwała lekko zarzuciła brązowymi, prostymi włosami żeby nie wplatywały się w siatki jakie miała w obu rękach.
- Nie mieliśmy jeszcze okazji zostać sobie przedstawieni, Anisha. - dodała odstawiając jedną siatkę przy kanapie i podając Riverowi rękę... Wtedy się zorientowała.
Nie była jednak przez to skrępowana, wręcz uśmiechnęła i lekko dygnęła. Mówiła płynnie chociaż wsłuchując się można było wychwycić delikatny akcent.
- Wybacz... Victor wspomniał że jesteś ranny. Jest strasznym Duhst, chciał ci dać po prostu kawałek mięsa. Pojechałam do domu i wzięłam co miałam... Żadna ze mnie kucharka, no i w zasadzie tacy jak my nie muszą jeść, ale lubię gotować potrawy które robili mi rodzice. Więc wzięłam Ci coś na jak to się mówi... Na ząb? - Victor pokręcił lekko głową, a staruszek odsunął się robiąc jej miejsce. W siatkach miała metalowy, piętrowy pojemnik. W pierwszym piętrze po brzegi było wciąż parujące carry z kurczakiem. W drugim chlebki Naan, a w trzecim trochę ryżu. Chyba uznała że che aby River miał wybór. Po za tym był też kawałek surowej wołowiny, ale była też kiełbasa i kawałek szynki. Co więcej wzięła też butelkę wody... Zapewne spodziewając się że Victor nie pomyśli o niczym. W serwetkę były zawinięte sztućce, a na dnie siatki był też kartonik z ciasteczkami migdałowymi.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyCzw 13 Kwi 2023, 12:02

Strasznie głupio mu było, że tak wystraszył Georga, domyślał się, że pewnie trochę czasu zajmie nim mężczyzna znów będzie tak swobodny i spokojny przy jednookim, jak w momencie, gdy u niego był przed dzisiejszym treningiem. Już nie wspominając o tym, jaki był w tym momencie wdzięczny staruszkowi, że pomimo swojego niepokoju, został i nadal zamierzał zamontować mu protezę, tak żeby już działała i mógł z niej zacząć korzystać. Postanowił uszanować dystans, którego nabrał Georg i dać mu spokój z kontaktem wzrokowym czy rozmową. Oczywiście nie zamierzał go ignorować czy choćby na moment zapomnieć o jego obecności, po prostu uznał, że może mężczyzna poczuje się lepiej, jeśli jednooki nie będzie skupiał na nim swojej uwagi. Zajął się więc rozmową z Victorem.
- Zanim wyfroterowałeś mną podłogę w korytarzu przed areną, planowałem kupić sobie kilka pączków w drodze do domu - odparł z nabzdyczoną miną, nie mając zamiaru dać wampirowi tak łatwo za wygraną w tym temacie. Nawet jeśli krwiopijca trafił w punkt, w końcu wyłożył jako argument słowa samego jednookiego.
Odsunął żarty na bok, gdy Victor wspomniał o atakach wilkołaków na ludzi. Patrzył na niego z uwagą i powagą, nie chodziło nawet o to, by nie niepokoić bardziej Georga. Może nie był czysty jak łza i... zdarzało mu się działać pod wpływem impulsu, ale był pewien, że nigdy nie dopuściłby się czegoś takiego.
- Nigdy nie napadłem i nie napadnę z głodu na drugiego człowieka - powiedział śmiertelnie poważnym tonem. Cisnęło mu się na język, by dodać, że nie był taki jak wampiry, ale... to nie byłoby zbyt miłe, a poza tym nie chciał denerwować Georga czy przywoływać jego nieprzyjemnych wspomnień. Co prawda kilka razy kogoś pogryzł, nie tak dawno nawet w ludzkiej postaci jednego z organizatorów walk, smak ludzkiej krwi ciężko porównać do czegokolwiek innego i pewnie z ich mięsem jest podobnie, jednakże nie miał najmniejszego zamiaru nawet myśleć o tym, by dodać ludzi do swojej diety.
- Od biedy można złapać gołębia albo szczura, ale raz się po takim pochorowałem i zdecydowanie bardziej wolę żarcie z marketu. O! Wiewiórki! Jeśli nigdy nie próbowałeś, to szczerze polecam. Jak dla mnie zasługują na pięć gwiazdek Michelin - zaproponował w żartach, starając się jakoś zawrócić z tematu żywienia się ludźmi. Część z wiewiórką była zwykłym kłamstwem, bo bez łapy nie był w stanie żadnej złapać, a gdy za dzieciaka jakąś mu się udało, to nawet do głowy mu nie przyszło, że można by je zjeść.
Parsknął, gdy Victor zasugerował, że mógłby specjalnie dla niego znaleźć jakąś miskę, by jednooki czuł się komfortowo i mógł zjeść tak, jak na prawdziwego psa przystało. Wyszczerzył się złośliwie, wiedząc, jak mógłby, choć odrobinę zwrócić tę obelgę przeciwko wampirowi.
- Jak znajdziesz taką ładną, błyszczącą, podpisaną "Pimpuś Sadełko", to może pozwolę ci się wyprowadzić na spacer i może nie nasikam ci na dywan - odparł z dumą, że jego było na wierzchu. Skoro Victor tak chciał się bawić... Ciekawe czy miał kiedyś jakiegoś bardziej wymagającego zwierzaka niż chomik, czy rybki. Wiedziałby, że nieraz taki kot czy pies stają się prawdziwymi panami domu, a ich właściciele tak po prawdzie im tylko usługują. Aż się zakrztusił, gdy wyobraźnia podsunęła mu obraz Victora sprzątającego po nim kupy w parku. Ogrom wysiłku go kosztowało, by nie paść ze śmiechu na podłogę. Jednocześnie miał idealny plan zemsty, gdyby kiedyś krwiopijca mu poważnie zalazł za skórę.
Wystarczyło jednak wspomnieć o braku gaci i dołączeniu do ich męskiego grona kobiety, by przestało być mu tak bardzo do śmiechu. Tym razem trzeba było niechętnie przyznać punkt wampirowi.
- To było mu kazać przynieść te spodnie do biura albo samemu wziąć je w zęby... Czekaj... Co? - spytał, tracąc na swoim początkowym animuszu, nie bardzo rozumiejąc, o co tym razem temu blond dupkowi chodziło. Jak to niby on miał sobie ułożyć młodszego wilkołaka? I niby czemu tamten miałby się go słuchać i jeszcze być wpatrzony w jednookiego? Coś go ominęło? Wydawało mu się, że wszystko pamiętał, do momentu aż nie dostał od niego rurą w łeb, wtedy już tylko przypominał sobie przebłyski. Powalił Sama i Victor przerwał walkę, wymienił się uprzejmościami ze sparing partnerem i pomógł mu się podnieść z podłogi. Nic więcej. Skąd więc wampir wyciągnął te przytyki, że niby Sam był od teraz psem jednookiego?
- Zabiję cię - burknął zażenowany i zrezygnowany zaistniałą sytuacją, oczywiście nie mówiąc poważnie, a raczej jak do nieznośnego, uprzykrzającego życie brata, który właśnie popsuł ulubioną zabawkę.
Okrył się zaproponowaną łaskawie przez Victora narzutą i pędem poszedł po swoje gacie, starając się po drodze na nikogo nie natknąć, a jak ktoś przechodził, krył się po kątach i szedł dalej dopiero, jak droga była wolna. Starczyło mu już upokorzeń na dziś. Mógłby obrosnąć futrem i bez większego skrępowania pójść po swoje rzeczy, ale w jego obecnym stanie mogłoby to nie być takie proste. Wciąż był osłabiony, wolał nie marnować tej odrobiny zregenerowanych sił na przemianę, bo albo by jej zbyt długo nie utrzymał, albo zostałby w wilczej skórze, a to raczej nie ułatwiłoby zabiegu, który go czekał. Poza tym wolał zachować siły na to wszczepianie mu czujników przez Georga. Mówił, że jego wcześniejszy pacjent określił cały zabieg za ugryzienie komara, ale po tym, co widział w tej walizce... Naszły go pewne wątpliwości, czy staruszek go czasem nie okłamał.
Po niedługiej chwili wrócił do biura, rzucając narzutę z górą częścią swojej garderoby na oparcie kanapy, od razu zajmując miejsce wskazane przez Georga. Patrzył na niego, słuchając uważnie, gdy mówił i lekko się uśmiechnął, pilnując się, by nie pokazać przy tym zębów. Postanowił być teraz dużo bardziej ostrożny względem swoich reakcji wobec staruszka, nie chciał go straszyć jeszcze bardziej.
- Będę grzeczny, obiecuję. Poza tym wspominałeś, że to jak ugryzienie komara. Będzie dobrze - zapewnił, nie tylko próbując pocieszyć choć trochę okularnika, ale... chyba głównie chciał przekonać samego siebie. Był spięty i siedział jak na szpilkach, ewidentnie robiąc dobrą minę do złej gry. Ale przynajmniej się starał.
Zapach, bardzo przyjemny, który doleciał do jego złamanego nosa i przebił się przez zaschniętą krew, na moment odwrócił jego uwagę od Georga i jego zabawek. Nie mniej, gdy staruszek odłożył swoje narzędzia i stracił na ten moment zainteresowanie jednookim, ten odetchnął subtelnie z ulgą i się wyraźnie rozluźnił.
- Cześć, River. Żółwik? - uśmiechnął się lekko, wstając z kanapy, gdy podeszła i nieznacznie wyciągnął w jej stronę zaciśniętą w pięść trochę brudną od własnej krwi dłoń, zapominając o tym, że miał poszarpaną rękę. Póki o tym nie myślał, nie bolała jakoś strasznie. Zwłaszcza że nie nadwyrężał jej za bardzo.
- W całej swej łaskawości zaproponował też miskę z moim imieniem - poinformował ją z przyjaznym uśmiechem, jednocześnie robiąc tym na złość wampirowi. Nie do końca wiedział, co znaczyło "Duhst", ale podejrzewał, że pewnie nic miłego, skoro z jej słów wynikał przytyk wymierzony w stronę Victora. No grzechem byłoby nie wykorzystać okazji, w której ta wredna pijawka mogłaby dostać po nosie od dziewczyny. Słodka zemsta za to, że musiał biec z praktycznie gołym tyłkiem przez magazyn. Nie zdziwiłby się, gdyby wampir w rzeczywistości zrobił to specjalnie, a nie przez to, że nie miał wolnych rąk czy że zapomniał.
- Dziękuję, to miło z twojej strony - powiedział uprzejmie, sięgając po siatkę z termosem obiadowym i aż mu się słabo zrobiło, widząc to wszystko, co się w środku znajdowało. Był w ogromnym szoku, przez który nawet nie zwrócił uwagi na to, jakim echem poniosło się po biurze żałosne i jednocześnie groźne burczenie z jego brzucha. W normalnych warunkach spaliłby buraka i udawał, że to nie on, wmawiając, że wcale nie był głodny.
- To... chyba dla nas wszystkich... Tak? - zapytał, uśmiechając się niepewnie do niej, powoli dochodząc do siebie po tym szoku, którego właśnie doznał.
W pierwszej kolejności chciał sięgnąć po ciasteczka i w sumie na nich poprzestać, ale uznał, że lepiej zacząć od głównego dania. Nie chciał sprawiać jej przykrości, skoro wspomniała, że nie gotowała zbyt często z racji tego, że była wampirem, jak się domyślał. Nie mniej był skory podzielić się częścią tego, co przyniosła, głównie z Georgiem, bo ona razem z Victorem preferowali chyba inny rodzaj posiłku. Zdecydowanie bardziej krwisty. Bez zawahania podzielił się też ze wszystkimi ciasteczkami, choć jego wewnętrzny łasuch miotał się w amoku, że zostanie dla niego zdecydowanie mniej, niż początkowo było, ale jednooki nawet w takiej sytuacji najpierw myślał o innych. Z tego wszystkiego nie tknął tylko surowizny. Wziął ją tylko po to, by odłożyć na bok i zrobić sobie miejsce dla całej reszty. Nie był zwierzęciem. Nie będzie tego jadł. Nie przy nich. Nie przy Georgu.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptySob 15 Kwi 2023, 21:18

No na ten argument musiał wywrócić oczami. Oczywiście... Bo akurat pączki zaliczały się do dobrze zbilansowanych i wartościowych posiłków. Sam nie był chodzącym przykładem prawidłowego odżywiania... Jasne pił krew inaczej nie mógł by panować nad sobą, ale lubił chociażby alkohol czy śmieciowe żarcie. Jednak krew pozostawała podstawą!
- W porządku... - odpowiedział aby jak najszybciej skończyć temat napadania na ludzi.
Przynajmniej w tej chwili i tym towarzystwie nie był on zbyt trafiony, to musiał przyznać.
Skrzywił się wyraźnie gdy jednooki zaczął opowiadać o swoich doznaniach kulturalnych. Niemal go zemdliło na samą myśl o spróbowaniu jakiegoś brudnego ptaka czy gryzonia.
- Jesteś obrzydliwy... - mruknął zrzędliwie i pokręcił głową.
- Słyszałeś o takim powiedzeniu "jesteś tym co jesz"? - dodał z udawanym obrzydzeniem.
Nawet się wzdrygnął, ale jakiś cel osiągnęli... Georg nie mógł się nie zaśmiać na tę ich wymianę zdań. Zwłaszcza na odpowiedź Rivera co do miski. Trochę było w tym racji... Victor w zasadzie podczas całego swojego życia nie miał zwierząt. Jego siostra kiedyś bardzo chciała królika... Obiecał sobie że jak wyjdą na prostą to kupi jej go i zrobi niespodziankę. Tyle że ona już tego nie doczekała.
- Dzięki ale osobiście ze zwierząt najbardziej lubię te wypchane z wystaw przyrodniczych, o wiele spokojniejsze i ułożone. - odpowiedział jeszcze i szczerze zaśmiał się słysząc zdziwienie że strony Rivera.
Naprawdę nic nie zaważył? Czy się jedynie zgrywał? Tak czy siak Victor słysząc obietnice rychłej śmierci posłał jedynie Riverowi złośliwy uśmieszek.
- Sam to syn z wpadki... Jego matka nie wiedziała z kim się spotykała. Panienka każe mieć na oku wszystkie podejrzanie zachowujące się dzieciaki, ze względu na wampiry półkrwi które czasem rodzą się ludzkim kobietą. Dzięki temu znaleźliśmy Sama... Chyba Virgo liczyła że może gdy dorośnie okaże się godny zastąpienia Alphy z Fostern... Ale niestety, co prawda kawał futra z niego... Ale nie ma ani zacięcia ani ambicji, a co ważniejsze... To poddańczy osobnik. Gdy walczyliście z łatwością go zdominowałeś. Nie zna wielu takich jak wy... Więc nie zdziwi mnie jeśli właśnie zyskałeś stalkera. - wyjaśnił rozbawiony.
Później panowie zajęli się... A przynajmniej planowali zająć się protezą. Georg starał się zachować zimną krew i profesjonalizm.
- Mówiłem że poprzedni pacjent tak powiedział. - skorygował, a Victor się zaśmiał.
- Filip? Nie zdziwiło by mnie gdyby tak mówił nawet płacząc przy tym jak dziecko z bólu. To taki szpaner. - wyjaśnił rozbawiony.
Cóż, może bawiło go trochę straszenie Rivera. Pewnie by kontynował gdyby nie zapach jaki dotarł do jego nosa. Anisha zajmowała jego zdecydowanie większą część uwagi. Rozbawiło ją powotanie Rivera i rzeczywiście odpowiedziała mu żółwikiem. Na informacje o tym że Victor proponował jednookiemu miskę położyła dłonie po bokach bioder i spojrzała na blondyna gniewnym spojrzeniem. Wytrzymał je a nawet uśmiechnął się do niej.
- Aapane kar liya jodee... - mruknęła niezadowolona wywołując na ustach Victora tylko większy uśmiech.
- Po angielsku proszę kochana. - odpowiedział jej rozbawiony tym jak udaje obrażoną i krzyżuje ręce na piersiach.
- Ależ to przyjemność! - odpowiedziała Riverowi ignorując Victora.
- Poznałam wiele wilkołaków... Też jestem jedną z zarządców panienki Virgo ale moja praca aż tak nie rozgranicza. Pracujemy z wszystkimi rasami humanoidaknymi. Wilkołaki zawsze są głodne i jedzą naprawdę sporo... Nie krępuj się. Mam nadzieję że posmakuje. - odpowiedziała promiennie, a Victor odkaszlnął. Zignorowała to jednak
Po zaproponowaniu podzielenia się z nim, Georg faktycznie zdjął rękawiczki i wziął jeden z chlebków Naan. Nawet polał go kurczakiem i sosem z curry, resztę zostawił jednak Riverowi. Zwłaszcza po słowach Anishy. Ciastkami jednak poczęstowali się wszyscy ku rozpaczy Rivera. Były słodkie i maślane, a same orzechy chrupiące jak by podpiekane wcześniej.
- Jak wam idzie? Złapiecie to coś? - zapytała po chwili dziewczyna zerkając na tablice za biurkiem.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptySob 15 Kwi 2023, 23:17

Parsknął rozbawiony komentarzem i samą reakcją wampira, gdy temat rozmowy o jedzeniu ludzi zmienił się na pożywianie się innymi, mniej rozumnymi niż ludzie, mieszkańcami miasta.
- Naprawdę? Pierwsze słyszę - odparł z niewinnym uśmiechem na twarzy, ewidentnie blefując, ale darował sobie odpowiedź, że wolałby się nie kierować się tym powiedzeniem. Skoro miałby być tym, co jadł, a cały czas powtarzał, że jest człowiekiem, a nie zwierzęciem... Obawiał się, że to znów nakierowałoby ich rozmowę na zabijanie ludzi i wolał tego uniknąć. Dla resztek komfortu psychicznego Georga.
- Wypraszam sobie! Jestem ułożony! - burknął urażony, marszcząc nos niczym obrażone dziecko i choć była to dość dotkliwa obelga, zdusił w sobie chęć wyszczerzenia zębów na wampira. W prawdzie sugestia Victora, że jednooki był nieokrzesany, nie tyle była uznawana za jego obrazę, a raczej za nieumyślną obrazę Olivera i Miry, bez których nie byłby tym, kim był teraz. Uważał, że wychowali go na dobrego człowieka. Nawet jeśli człowiekiem do końca nie był. Był im naprawdę ogromnie wdzięczny.
Zastanawiało go, skąd Victor wytrzasnął Sama i miał zamiar o to spytać, choć nie było na to okazji. Teraz już nawet nie musiał, bo wampir bez konkretnej zachęty postanowił wyjaśnić pochodzenie młodego wilkołaka. Słuchając go, jeszcze dodatkowo utwierdził się w przekonaniu, że Virgo była naprawę dobrą osobą, skoro dała rozkaz, by mieć na oku młodzież przejawiającą odchodzące od normy zachowania. Co prawda informacja o tym, że mogłaby widzieć w tym jakąś korzyść dla samej siebie, nie była zbyt pocieszająca, ale to były tylko podejrzenia Victora, prawda? Co ważniejsze... jak to w końcu było z tymi wilkołakami? Wszystkie były złe i niedobre, czy jednak wrogość Virgo i jej popleczników obejmowała wyłącznie wilki z Fostern?
- Zdominowałem? - zapytał szczerze zaskoczony, wciąż nie bardzo rozumiejąc. Zdominowanie kogoś kojarzyło mu się wyłącznie... z kwestiami łóżkowymi. Sama widział pierwszy raz na oczy i raczej nie myślał o nim w tym kontekście. Niech go szlag! Przecież to był jeszcze dzieciak!
- Od tych fajek chyba styki zaczęły ci się w głowie przepalać. Pomogłem mu tylko wstać. Należałoby okazać szacunek po walce swojemu przeciwnikowi, nawet kiedy ten przegrał - odpowiedział zgodnie ze swoją opinią i tym, czego był nauczony. "Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany."
Zamyślił się na moment po tym, gdy usłyszał, że chłopak, był do niego podobny pod względem braku znajomości własnej rasy. Nie dopuszczał do siebie pomysłu, by spróbować, chociaż się zakumplować z młodym wilkiem, żeby choć w teorii trzymać się razem. Akurat w takim przypadku wolałby, żeby Sam się jednak trzymał od niego z daleka. Nie miał praktycznie zielonego pojęcia o ich wilkołaczych super mocach, oceniłby siebie za nie najlepsze towarzystwo, którego młodzież raczej powinna unikać, no i przede wszystkim miał talent do pakowania się w kłopoty, których wolałby nie ściągać również na innych. Nie skomentował jednak tego. Jeśli rzeczywiście Sam zacznie za nim łazić i się kręcić w pobliżu, łagodnie i spokojnie wyjaśni mu sytuacje i grzecznie poprosi, by zaprzestał swych działań dla swojego dobra. Na pewno zrozumie i się dostosuje do prośby jednookiego. Chyba...
Rozbawienie i pewność siebie momentalnie uleciały z niego, gdy Georg go poprawił, a Victor łaskawie poinformował, że poprzedni pacjent mógłby jedynie tak powiedzieć na pokaz. Nawet przełknął z obawą ślinę i zerknął kątem oka na przygotowującego wszystko staruszka. Na ucieczkę było już za późno. Jedyne co mu pozostało to tylko zacisnąć zęby i przygotować się mentalnie na te męki, które będą go czekały, by móc je wytrzymać z podniesioną głową. A co najważniejsze, by cały czas mieć nad sobą kontrolę, aby przypadkowo nie zrobić krzywdy doktorkowi.
Los był dla niego tego dnia wyjątkowo łaskawy. Wprawdzie wiedział, że nie uniknie montowania protezy w jego ręce, ale przynajmniej jeszcze chwilę mógł się nacieszyć... Spokojem, nim Georg zabierze go na krótką wycieczkę do Piekła. Mógł nawet zjeść swój "ostatni" posiłek. Anisha wydawała się być prawdziwym aniołem.
Był nią wręcz oczarowany, nie tylko przez to, że dzięki niej zostały odłożone w czasie jego tortury, ale także przez całe to jedzenie, które dla niego przyniosła. Gdyby był teraz w wilczej postaci, bez wątpienia jego ogon machałby, jak oszalały i byłby gotów zrobić, co tylko by powiedziała. Podać łapę, dać głos, pobiec za piłką i przynieść jej do dłoni... Wymusić podrapanie za uchem... Podziękował jej raz jeszcze z entuzjazmem i po tym, jak podzielił się z Georgiem, zabrał się za pałaszowanie. Był głodny jak wilk. Ba! Jak cała wataha. A oprócz tego jej curry naprawdę mu smakowało. Nawet jak wymieszał kurczaka w sosie z ryżem. Nie ostało się choćby jedno ziarenko, a żeby nie zmarnować resztek sosu, który został na dnie i ściankach, starł go z pomocą chlebków Naan. Ciastek było mu szkoda, zwłaszcza gdy w końcu siadł i sam mógł ich spróbować, jednak nie ubolewał nad tą stratą zbyt długo i nie żałował swojej decyzji, ciesząc się w duchu z tego, że mógł sprawić, choć drobną przyjemność dzieląc się z nimi ciastkami przygotowanymi przez Anishę.
- Victor będzie miał spore kłopoty, jeśli nam się nie uda - odpowiedział i się na moment zamyślił, zerkając złośliwie w stronę wampira, jakby się zastanawiając, czy nie zrobić mu żartu i nie sprawdzić jak bardzo będzie miał przechlapane u Virgo, gdyby krwiopijca do niej wrócił bez głowy wilkołaka. A raczej z całym truchłem i to jeszcze nie tego wilka, który miał zginąć podczas tego zadania. Nie myślał jednak o tym na poważnie, a jedynie się droczył z blondynem. W końcu chyba najbardziej na śmierci tego potwora zależało jednookiemu.
- Virgo zaklepała głowę, ale myślę, że dałbym radę coś dodatkowo załatwić. Będę musiał się jakoś odwdzięczyć za te pyszności, które przygotowałaś. Co powiesz na szalik z ogona? Albo wilczą łapkę na szczęście? - zaproponował z przyjaznym i pewnym siebie uśmiechem. Był pewien, że dni K9 były policzone, że uda mu się go zabić. Nie było innej możliwości.
- I nie musisz się o nic martwić. Dopilnuję, by Blade tego nie schrzanił - dodał, posyłając Victorowi złośliwy uśmieszek, przyznając samemu sobie punkt w tej ich małej batalii.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyNie 16 Kwi 2023, 21:49

Słowo klucz... Człowieka. Oczywiście Victor nie planował w żaden faktyczny sposób urazić Rivera. Przede wszystkim jednak w tej chwili nie myślał o jego faktycznym wychowaniu a o wizji posiadania go jako zwierzątka domowego. Jego reakcja go wręcz rozbawiła.
- Skoro tak to nie ważne z czego zjesz, nie muszę się martwić o dywan. - odgryzł się jeszcze jedynie.
Historia Sama miała być jedynie wstępem do tego co Victor chciał przekazać. Nie zastanawiał się specjalnie nad samym gestem Virgo bo według niego było to racjonalne... Młode wampiry przejawiały konkretne skłonności które łatwo wychwytyealo się od najmłodszych lat. A cóż... Jako że w każdej rasie zdarzali się dranie którzy zabawiali się kosztem dziewczyn które później zostawały same z dzieckiem... Problem był poważny. Dziewczyny po porodzie nie rozumiały co działo się z ich dzieckiem... Bywało że podrosłe dzieci atakowały swoich opiekunów. Logiczne więc że Virgo starała się mieć oko na młodszych mieszkańców Venandi. Gdy wyraźne problemy Sama zaczęły wychodzić na jaw... Szybko domyślili się w czym tkwi problem... W jego wypadku udało się to wychwycić krótko przed przemianą. Ciekawe wydarzenie w mieście pełnym wampirów... Musiał wtedy spędzić nockę w magazynie z dzieciakiem. Pokręcił lekko głową dając znać że jego zdrowie psychiczne jest w bardzo dobrym stanie. Co więcej gdy jednooki się upierał, na twarzy wampira pojawił się znów ten złośliwy uśmieszek.
- Nie masz zielonego pojęcia o zachowaniu stworzeń stadnych. Przypomnij sobie... Podeszłeś do niego i ani na chwilę nie przestałeś warczeć czy pokazywać kłów. Musiałeś to wyczuć... Jak przełamywałeś tym sposobem jego upór, jak z każdym krokiem chował swoje kły czy jak podwinął ogon. Masz w sobie silny instynkt przywódczy. Przyćmiony... Ale jednak charakterek alphy. - dodał nieco rozbawiony że w ogóle musiał to tłumaczyć.
Wilkołaki uznawały siłę... River ewidentnie ją pokazał w starciu. Co więcej... Sam nie miał wielu okazji spotykać się z kimś swego gatunku. Victor był pewien że jednooki zrobił nie lada wrażenie na nastolatku. Jeśli uważał że dzieciak łatwo zrezygnuje z próby biegania za nim... To chyba nic nie wiedział o dzisiejszych nastolatkach. No ale później przyszła Anisha... I tutaj Victor musiał by się zgodzić z Riverem... On również uważał ją za anioła. Mimo wszystkiego co spotkało ją w życiu była taka pełna energi i  uśmiechu. Gdyby tego było mało... Litowała się nawet nad tymi nie zasługującymi śmieciami jak on.. Ile to razy przychodziła do niego do pracy wyciągnąć go do domu? Ile razy odbierała go za życia z knajpy pijanego do nieprzytomności? Co więcej! Jeśli wierzyć plotką... Bał się jej sam Larence Tenebris... Ojciec Virgo. Nigdy nie odwiedzał jej przybytku. Victor nie mówił wiele o tym co ich połączyło i co łączyło ich w tej chwili starał się wręcz trzymać dystans choć wiele razy w rozmowie wzrok uciekał mu w jej kierunku. Nie zdziwiło go zupełnie że aż tak myślała o Riverze. Poczęstował się ciastkiem chociaż spodziewał się że zastanie ich jeszcze trochę w domu, a Anisha przysiadła na boku fotela obok niego. Zaśmiała się na odpowiedź Rivera i spojrzała na Victora z szczerym ciepłem w spojrzeniu. W tym momencie pozwolił sobie na lekką czułość z swojej strony i nakrył jej rękę, którą trzymała na kolanach, swoją.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Miło było znów spotkać kogoś twojego gatunku. No i mam nadzieję że smakowało... Staram się gotować jak mama ale nie zawsze wychodzi... - przyznała rozbawiona a Victor na chwilę nakrył ręką oczy.
- Prawda... - mruknął i dostał kuksańca w bok.
Zaśmiał się jednak z tego powodu bardziej niż ubolewał.
- Niczego nie potrzebuje... Nie traktuj tego jako dług, nagrodą jest to że widziałam jak wcinasz. - dodała a ostatnia wypowiedź Rivera szczerze ją rozczuliła.
- Dziękuję... - odpowiedziała szczerze a Victor prychnął.
- Nie potrzebuje opiekuna... Nic mi nie będzie, bydlę powinno łatwo dać się zapędzić w wcześniej przygotowaną pułapkę. Zostanie tylko czynienie honorów i pozbawienia bestii głowy.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyPon 17 Kwi 2023, 16:29

- Możliwe, że tak było - zgodził się niezbyt przekonany i wzruszył ramionami. Nie zamierzał się dalej na ten temat kłócić, bo tak jak powiedział Victor - nie znał się na tym, ale niby skąd miałby wiedzieć o zachowaniu stadnym skoro wychowywany był przez ludzi, a drugą połowę swojego życia był praktycznie sam. Z Karan też raczej nic takiego nie przerabiali. Niby początkowo musiał się mocno namęczyć, by zechciała z nim choćby chwilę porozmawiać, ale tak już przecież było z dziewczynami, że najpierw trzeba było się za nimi długo uganiać i praktycznie na głowie stawać, żeby okazały, choć odrobinę uwagi. Zwłaszcza typowi bez oka, z pokiereszowaną twarzą i niegrzeszącego zbytnio urodą. Przynajmniej w jego opinii.
Nie tłumaczył się już, że warcząc na Sama i szczerząc kły, chciał jedynie by tamten się, chciał mu pokazać, że się go w ogóle nie boi i że pożałuje, jeśli dalej będzie chciał walczyć. Choć może tylko on to tak sobie tłumaczył?
Złośliwości złośliwościami, ale Victor chyba za bardzo się wczuł, skoro aż tak poniosła go wyobraźnia, by szydzić z jednookiego, że miał cechy alphy. Spojrzał zażenowany na wampira, darując sobie jakikolwiek komentarz odnośnie jego kiepskiego żartu. Jego to nie bawiło. Idealny przywódca... który nawet o samego siebie nie potrafi zadbać, a co dopiero o innych. Nawet nie silił się na wymyślenie jakiejś riposty, bo nie miał zamiaru dłużej ciągnąć tego tematu. Nie znał się, więc nie będzie się wypowiadał. Nie uśmiechało mu się to, co prawda, ale musiał wygraną krwiopijcy w tej potyczce. Jeszcze to sobie odbije i to jego będzie na wierzchu.
Nie był jednak długo obrażony, bo wystarczyło pojawienie się wampirzycy z jedzeniem, by na nowo odzyskał humor i zapomniał o niezbyt komfortowym temacie, przez który nie wiedział, czy nie walnąć blondynowi. Patrzył na nią cały czas, bo tak już miał, że z uwagą obserwował swojego rozmówcę. Jednak gdy Anisha usiadła przy Victorze... gdy zobaczył jakim spojrzeniem obdarzyła wampira, skupił spojrzenie na czym innym, by zapewnić im choć odrobinę komfortu, a nie się tak bezczelnie gapić.
- Jednak to, co zrobi mama, jest zawsze nieporównywalnie lepsze, niż jakby się to samemu ugotowało. Nawet jeśli robione jest zgodnie z jej przepisem - zgodził się z kobietą, lekko się uśmiechając pod nosem, skupiając się na jakiejś plamie na podłodze między kanapą a biurkiem.
- Było naprawdę przepyszne, a dla tych ciasteczek byłbym gotów duszę diabłu sprzedać - podsunął w żartach, choć komplement był szczery, gdy odmówiła jakiegokolwiek odwdzięczenia się jej za ten posiłek. Podniósł na nią na krótką chwilę spojrzenie, posyłając jej ciepły, przyjazny uśmiech.
Zerknął po tym na moment na Victora zamyślony, by po chwili kiwnąć mu głową, przystając na jego słowa. W normalnych warunkach kłóciłby się z wampirem, by ten nie bawił się w żadne pułapki i nie próbował się w żaden sposób wtrącać do tej walki, bo chciał honorowego pojedynku. Zważywszy jednak na okoliczności, na to, że jego przeciwnik był zmutowanym wilkołakiem i będą na niebezpiecznym terenie, nie wspominając już o ograniczonym czasie, musiał się zgodzić na pomysł z przygotowaniem jakiejś pułapki. Rana po kłach Sama pewnie nie zagoi się w kilka dni, a i nikt nie byłby w stanie tak szybko opanować do perfekcji korzystania z protezy. Na miejscu Victora, też wolałby nie ryzykować i wymyślić coś, by przechylić szalę zwycięstwa zdecydowanie na ich korzyść. Może dzięki temu uda mu się jeszcze zdążyć choćby na końcówkę walki Leah z Flynem. Obiecał jej przecież, że będzie.
Spojrzał na Georga, by nie przeszkadzać krwiopijczym gołąbeczkom. Pochował puste pojemniki po jedzeniu do reklamówki i postawił na podłodze, tak by nie przeszkadzały.
- Gotowy się nade mną poznęcać? Chyba nie ma co przedłużać... Poza tym, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni nie? - zagaił i uśmiechnął się pocieszająco do starca, by zapewnić go, że wszystko będzie dobrze. Wprawdzie dalej się obawiał tego zabiegu, ale lepiej było mieć to już z głowy. Później przecież miało być już tylko z górki. Odetchnął głęboko i rozsiadł się wygodnie na kanapie, wyciągając w stronę Georga swój kikut. Przy okazji szukał już sobie spojrzeniem jakiegoś punktu, na którym mógłby się skupić, by nie widzieć, co robił okularnik i by o tym nie myśleć.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyWto 18 Kwi 2023, 22:40

Paradoksalnie... Akurat tutaj naprawdę uważał że River miał zadatki przywódcze. Oczywiście... Mówiąc to częściowo żartował, jednak trzeba było mieć oko na tego miejskiego wilka. Mimo że nie znał się na zachowaniach stadnych, wyjątkowo naturalnie przychodziła mu sama komunikacja gestami w wilczej formie. Pojedynek z Samem, a zwłaszcza jego końcówka dawała mocno do myślenia. Ciekawe... W Fostern przywódcą stada już od dłuższego czasu był syn poprzedniego. Faktycznie dzieci tak silnych charakterów często przejawiały podobne... Skłonności. Aż cisnęło się na myśl... Czyim synem był River? To jednak był temat na kiedy indziej... Być może nawet nigdy. Teraz... Gdyby jednooki na głos nazwał Victora "gołąbkiem" to tym razem wampir musiał by się mocno powstrzymywać żeby mu nie przywalić. Relacja z Anishą była... Skaplikowana. Nigdy się też do niej jako tako oficjalnie nie przyznał. Raczej podkreślał że byli... Przyjaciółmi.
- Zdecydowanie tak. Na szkoleniu dla matek na pewno jest punkt o pomijaniu jakiś składników podczas nauki gotowania swoich dzieci. - odpowiedziała rozbawiona.
Ona nie widziała problemu w tym żeby na niego patrzeć, więc gdy wreszcie podniósł na nią wzrok odpowiedziała uśmiechem na jego uśmiech.
- Może nie duszę i nie diabłu. Ale zapamiętam że tak wysoko je cenisz i następnym razem na pewno coś wymyślę. - odpowiedziała półżartem i wstała żeby zabrać siatkę z pustymi naczyniami.
Wyraźnie się skrzywiła przechodząc obok Georga i jego "zabawek". A już słowa Rivera zdecydowanie dały jej do zrozumienia że to już nie miejsce dla niej.
- W takim razie panowie... Nie będę wam przeszkadzać. River... Może się jeszcze kiedyś spotkamy, uważaj na siebie i dego Duhst. - skinęła w stronę Victora który przewrócił oczami.
- Odprowadzę cię... A wy... Zacznijcie beze mnie, nie krępujcie się,wierze że wrócę na największe krzyki. - rzucił Victor i puścił oczko Riverowi wstając z swojego miejsca i ruszając za Anishą.
Wziął po drodze od niej torbę i po chwili zniknęli. Cały ten... Piknik wyraźnie poprawił też nastrój samego Georga. Chwilę zerkał jeszcze za wampirami po czym z lekkim uśmiechem sięgnął po wcześniej odłożoną strzykawkę.
- Nie będzie aż tak bolało... Ale nie będzie to też zbyt przyjemne. - przyznał i na pierwszy ogień zaaplikował zwykły zastrzyk.
Przesunął chudymi palcami po ręce wilkołaka znajdując odpowiednie miejsce by dostać się do żyły. Faktycznie, nie było to super przyjemne ale raczej porównywalne do zwykłego pobierania krwi. Odłożył strzykawkę zabezpieczając igłę i zerkając na zegarek na swojej ręce. Ręka mogła się wydawać nieco... Odrętwiała, wilczy metabolizm działał naprawdę szybko, lek podany dożylnie już zaczynał dawać efekty ale przez to jego działanie było też skrócone. Staruszek zaczął więc uważnie pilnować czasu. Kolejne strzykawka... A raczej głównie same igły były zdecydowanie większe. Wziął pierwszą do ręki ale wciąż zerkał na zegarek.
- Jeszcze chwila... - mruknął bardziej sam do siebie.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptySro 19 Kwi 2023, 16:09

- W pełni się zgadzam - odparł krótko z lekkim uśmiechem na ustach. Podejrzewał, że było to strategiczne zagranie, by nigdy nie zapomnieć o niej i by chociaż z tego powodu od czasu do czasu przyjechać w odwiedziny. Skoro nie dało się odtworzyć maminej kuchni, nawet ściśle trzymając się podanego przez nią przepisu...
Zaraz będzie osiemnaście lat, jak opuścił dom i ludzi, którzy dali mu dach nad głową i wychowali, jak rodzone dziecko. Były momenty, że zastanawiał się, czy nie zadzwonić, dać znać, że u niego wszystko dobrze, ale początkowo było mu głupio, że zniknął bez pożegnania, bał się, że przekonaliby go do powrotu. Nie miał odwagi, wiedząc, że był takim samym potworem jak Lake i stanowił dla nich zagrożenie. A kiedy opanował swoją dziką naturę, a raczej podporządkował swojej ludzkiej połowie, niczym dzikie zwierzę zamknięte dla pokazu w ciasnej klatce i na łańcuchu, nie miał zbytnio czasu myśleć o swoim domu. Jego myśli były wtedy w pełni pochłonięte przez Karan i planowanie wspólnej przyszłości. Po tym... wiele się wydarzyło w jego życiu. Nie chciał ich martwić tym, ile nieszczęść mu się przytrafiło, które nie tylko go okaleczyły, ale również zmieniły wewnętrznie do końca życia.
Może... gdy będzie po wszystkim, gdy zaniesie głowę zmutowanego kundla Roberta do Virgo i sprawdzi co z Leah po jej pojedynku... Może wtedy zadzwoni do rodzinnego domu, by choć podziękować tym ludziom za to wszystko, co dla niego zrobili. Choć może jednak nie powinien... Tyle lat nie dawał znaku życia... To byłoby egoistyczne z jego strony, zwłaszcza że pewnie przysporzyłby im tylko niepotrzebnego cierpienia. Lepiej będzie, jeśli skasuje w końcu numer do domu, by już nigdy więcej nie korciło go tam dzwonić.
- Trzymam za słowo - uśmiechnął się do niej, wyrywając się ze swoich rozmyślań. Liczył na to, że Anisha dotrzyma słowa i wykaże się kreatywnością, by nie było nudno jednookiemu uiszczać opłatę za kolejną porcję tych przepysznych ciasteczek. Wiedział, że jego słabość do słodyczy kiedyś go zgubi, ale nie sposób było sobie odmówić tych drobnych, słodkich przyjemności. Zwłaszcza że w jego życiu zdecydowanie był dość spory deficyt jakiegokolwiek szczęścia i przyjemności.
- Też mam taką nadzieję. Będę musiał wyciągnąć od ciebie przepis na te ciasteczka i chlebki - zgodził się z przyjaznym uśmiechem i pożegnał się z nią, szczerze licząc na kolejne spotkanie w nieco przyjemniejszych okolicznościach, gdy nie będzie pół nagi, brudny od krwi i nie będzie musiał czekać na tortury.
- Nie licz na to, że będę krzyczał jak mała dziewczynka. Nie jestem pozerem. I wampirem - odparł z niewinnym uśmiechem, jakby wcale nie zamierzał odgryźć się Victorowi. Był świadom, że stąpa po cienkim lodzie, ale był pewien, że wampir wiedział, że tylko żartował i się z nim droczył, nie zamierzając go rzeczywiście urazić, czy żeby pokazać, że czuł się lepszy od krwopijców. Szanował ich i podziwiał za to, że mimo mrocznej natury pozostawali ludzcy. Przynajmniej z wyglądu, ale jednak bliżej im było do ludzi i nie mieli dzikiego zwierzęcia pod skórą.
Po ich wyjściu zerknął na Georga, ale starał się nie skupiać nad nim zbytnio uwagi, by mężczyzna nie bał się, że wilkołak mógłby chcieć się na niego rzucić. Pewnie... nie raz będzie musiał użyć wszystkich swoich nadwątlonych w obecnym stanie sił i całej siły woli, by powstrzymać wszelkie względnie niebezpieczne reakcje ze swojej strony. Nie mniej nie musiał już teraz powodować niepokoju u Georga.
- Jeśli tego nie przeżyje... Przekaż Victorowi, żeby za mną nie płakał, bo będę go prześladował zza grobu - powiedział w żartach, nie mogąc sobie darować przesadnej dramaturgii tej chwili. Ewidentnie chciał ukryć za żartami swoje zdenerwowanie i odwrócić tym swoją uwagę od tego, co go właśnie będzie czekało.
Już w momencie, gdy staruszek dotknął jego kikuta, był spięty. To było bardzo wrażliwe miejsce i nie wiązało się z niczym przyjemnym, przysparzało mu tylko bólu i kłopotów z powodu ograniczeń, jakie miał przez brak jednej ręki. Nie lubił, gdy był dotykany w tym miejscu, ale mimo to był w stanie usiedzieć spokojnie na miejscu. Wiedział, że inaczej nie dało się tego zrobić.
Westchnął głęboko i lekko zsunął się z kanapy, by móc odchylić głowę maksymalnie w tył, by oprzeć ją na oparciu. Zamknął przy tym oko i jedynie zacisnął zęby, gdy poczuł ukłucie. Nic więcej, bo przecież takiego szczepienia można w ogóle nie poczuć, jak odpowiednio się na czymś skupi, a on obecnie skupiał się na pilnowaniu swojego wewnętrznego wilka, obecnie śpiącego, choć pozostającego czujnym, by w każdej chwili się przebudzić.
Usiadł naprzeciw niego w tej wszechobecnej pustce, w której był tylko on i zwierz, od którego starał się trzymać dystans. Nie ufał mu i czuł do niego ogromną niechęć. Wolałby nie mieć tej bestii w sobie, wolałby być normalnym człowiekiem, ale niestety musiał się jakoś pogodzić z jego obecnością. Z tym że wilk był jego częścią.
To nie będzie zbyt przyjemne, ale proszę... Nie odwal nic głupiego. Błagam... Cokolwiek się stanie, nie atakuj Georga, nie próbuj przejąć nade mną kontroli - skierował tę myśl do swojej przeklętej połowy, widząc, że ten już tylko udaje, że śpi.
Czuł, jak mu ręka drętwieje, jak rozchodziła się po jego ramieniu jednoczesna ciężkość i lekkość. Otworzył oko i spojrzał na kikut, próbując nim poruszyć i choć to widział, to jednak czuł, jakby w ogóle nie miał tej części ręki. Odetchnął głęboko i znów oparł głowę, wpatrując się z tępo w sufit, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. Przekonywał sam siebie, że gorszy od tego będzie zabieg z okiem, że jeśli tego nie przetrwa, to lepiej będzie od razu zrezygnować z pomysłu ze sztucznym okiem.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptySro 19 Kwi 2023, 21:08

Być może... Tym bardziej jednak odznaczał się brak danej osoby. Każdy musiał się w pewnym momencie z tym zmierzyć. Z chwilą gdy możliwość podjechania do matki na obiad przestawała być możliwa. Cień podobnej tęsknoty przewinął się w spojrzeniu dziewczyny jednak nie pozwoliła mu się opanować. Dosłownie zdusiła go w sobie swoim uśmiechem. Wampiry... Żyły zdecydowanie dłużej niż ludzie. Mierzyły się z o wiele boleśniejszą utratą bliskich bo po prawdzie w ich towarzystwie mogli pozostać na dłużej jedynie przedstawiciele ich gatunku. Banalne... Ale długowieczność potrafiła łamać serca.
- Chętnie cię nauczę i nie będę zatajać składników. I tak nie mam i nie będę miała nikogo komu mogła bym przekazać ten przepis. - odpowiedziała jeszcze na wychodnym wyjątkowo rozentuzjowana tym pomysłem.
Victor zerknął na nią jak by oczekując... Sam nie do końca wiedział czego. Dlatego po prostu spuścił po chwili to spojrzenie i poczekał aż te pożegnania się skończą. Zaczepną odpowiedź Rivera blondyn usłyszał już wychodząc, a Anisha przed nim zaśmiała się. Trzeba było przyznać... Na jego twarzy też pojawił się uśmiech, a z braku innych argumentów... Pokazał wilkołakówi w drzwiach środkowy palec zanim zniknął. Georg pokręcił lekko głową zupełnie jak by miał do czynienia z niesfornymi dziećmi. Jednak kolejne słowa jednookiego dopiero go rozbawiły! To prawda że wampiry miały w sobie wiele z ludzi... W końcu ich znaczna część kiedyś nimi była. Nie można było jednak zapominać że wygląd to jedno... Tak jak wilkołaki miały swoje cechy charakterystyczne... Tak wampiry miały swoje. Może nie tak impulsywne jednak potrafiły być równie dotkliwe. O tym braku zwierzęcia to również było naciągane. Sam Victor stwierdził by zapewne... Ze w Riverze siedzi wilk... Przewidywalny drapieżnik. W wampirach drzemała bestia która budziła się pod wpływem krwi i potrafiła całkowicie przejąć kontrolę nad daną osobą. Zapewne... Ich przewagą było wsparcie innych osób tego samego gatunku i praktykowana edukacja. Chociaż może River tak odczował różnice bo był sam...
Tak czy siak, gdy Georg mógł się już uspokoić i zająć pracą znieczulenie przeszło dosyć szybko. Staruszek próbował skupić się na tym co robi, a nie na samym Riverze... Obawiał się że dostrzegł by niepokojące sygnały które wcale by nic nie znaczyły... Ale jego wyobraźnia dopowiedziała by resztę przez co zupełnie nie mógł by się skupić na zabiegu. Jak to było? Nie taki diabeł straszny jak go malują... Wiedział że jedno warknięcie nie powinno tego zmieniać. River wydawał się naprawdę dobrym gościem. Zanim zdecydował się wszczepić pierwszy czujnik do biura wrócił Victor.
- Czyli nic mnie nie ominęło. - powiedział dumnie i przysiadł obok jednookiego na kanapie.
Staruszek jedynie rzucił mu krótkie spojrzenie, wręcz nieco karcące! "Nie rzucaj się tak... River nie może się ruszyć". Mimo to... Nieco się uspokiloił... Sam Victor oczywiście też go niepokoił... Ale w tej chwili gdyby River miał stracić panowanie nad sobą... To był tu ktoś kto szybko zareaguje. Chude palce przesunęły się po skórze na kikucie szukając odpowiedniego miejsca na wkłucie.
- Tylko nie myśl że ona cie teraz zaadoptuje. Kiedyś wspominała co prawda że chciała psa ale marny z ciebie pudelek. - rzucił nagle blondyn przyglądając się pracy Georga.
Częściowo... Chciał czymś zająć myśli ich wszystkich. A że przy okazji mógł się trochę poodwdzieczać za wcześniejsze docinki, tym lepiej! Igła była gruba ale gdy starzec znalazł miejsce... Wbił się jednym pewnym ruchem, i na tyle szybko wtoczył zawartość że niemal natychmiast ją wyjął. Rany na Riverze... Przynajmniej te nie zadane srebrem goiły się szybko więc i tutaj... Dzięki szybkiemu czasowi, chwilę później po wkłuciu nie było śladu. Georg, wziął do ręki kolejną strzykawke i wrócił do badania miejsca.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptySro 19 Kwi 2023, 22:47

Otworzył usta, chcąc od razu odpowiedzieć, podsuwając Victora, jako pierwszą z brzegu osobę, z którą mogłaby się podzielić przepisami ze swoich rodzinnych stron, ale na szczęście udało mu się utrzymać język za zębami. Takie wyciąganie na wierzch tego, że Anisha była z Victorem blisko, nawet, pomimo że ślepy by to zauważył, nie było zbyt miłe. I niby czemu miałoby służyć? Pokazaniu wszystkim, że zazdrościł wampirowi tego szczęścia, które go spotkało i które miał w postaci Anishy? Dotykało go to w drobnym stopniu oczywiście, ale na pewno nie był zazdrosny. Zwłaszcza że był sam z własnego wyboru. Otaczał się przecież ludźmi, kręciła się przy nim choćby przyjaciółka Karan, w akcie desperacji mógłby skorzystać z usług prostytutek, a jednak z własnej woli nie miał nikogo, kogo mógłby uznać za naprawdę bliską sobie osobę. Właściwie nie do końca sam siebie rozumiał, ale wydawało mu się, że tak po prostu będzie lepiej. Może nie koniecznie dla niego, ale dla wszystkich innych na pewno.
Pomachał kobiecie na pożegnanie, wręcz nie mogąc się doczekać pierwszej lekcji z kuchni indyjskiej. Nawet jeśli miałby się niczego nie nauczyć, wierzył, że będzie to dobra zabawa. A jak jeszcze będzie mógł przy tym podokuczać Victorowi, to podwójnie. No i jeszcze cała masa słodkich przysmaków będąca zwieńczeniem każdego kulinarnego popisu... Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji.
Parsknął szczerze rozbawiony, widząc za wychodzącymi wampirami jedynie środkowy palec blondyna. To było niczym wisienka na torcie. Nawet mu przez myśl nie przeszło, by w tym momencie uznać siebie za zwycięzcę ich drobnych przepychanek, czy że wampir to zrobił z braku jakiejś błyskotliwej riposty, którą mógłby go uraczyć. Kto by pomyślał, że będzie się tak dobrze czuł nie tylko w obecności jakby nie patrzeć naturalnych wrogów, ale także osoby, która jeszcze nie tak dawno pucowała nim podłogę w korytarzu. Wampiry... nie były wcale takie złe, jak przedstawiał to August czy Leah. A przecież powinien ich nienawidzić równie mocno co pozostałe wilkołaki, skoro to przez chory projekt jednego z krwiopijców stracił swoją żonę i dziecko. Może gdyby bliżej poznali jakiegoś wampira, może wtedy zmieniliby swoje nastawienie. Zakończenie tego niedorzecznego konfliktu mogłoby być dobrym początkiem. Na ten jednak moment odsunął od siebie te rozmyślania i skupił się na tym, co tu i teraz, a co wcale zbyt przyjemne miało nie być.
Prychnął pod nosem, próbując zignorować wampira obok siebie, choć prawda była taka, że nieco się rozluźnił i poczuł się odrobinę spokojniejszy, gdy wampir jednak zdążył na najważniejszą część. Niby był przygotowany na walkę z samym sobą, by się nie wyrywać, czy powstrzymać przed przypadkowym zrobieniem krzywdy staruszkowi, ale jednak zawsze lepiej było mieć dodatkowe zabezpieczenie. Jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony.
- Masz rację... - zgodził się z wampirem, z kpiącym uśmiechem na ustach. Była to tylko część tego, co chciał powiedzieć, ale w tym momencie, Georg się wkłuł i tego już nie dało się nie poczuć. Spiął się i wstrzymał oddech, zaciskając pięść, by po chwili cicho odetchnąć, gdy ta piekielnie wielka igła została wyjęta spod jego skóry. Jeszcze... tylko cztery.
- Nie nadaję się na domowego pupila... Za dużo ze mną kłopotów - podsunął, na nowo przywołując uśmiech na twarz, starając się uspokoić swojego wewnętrznego wilka, który wstał, jeżąc sierść i się na niego szczerzył, warcząc ostrzegawczo. Obiecał mu... sobie, że gdy tylko wrócą do domu, zadba o to, by zacząć się prawidłowo odżywiać. Liczył, że może wtedy łatwiej będzie mu kontrolować tę bestię. Pewnie wyjdzie to wszystkim na dobre.
- Poza tym... coś mi mówi, że przy pierwszej nadarzającej się okazji zabrałbyś mnie na TEN rodzaj spaceru, po którym psy już nie są tak szczęśliwe, jak dawniej. Nie zrozum mnie źle. Nie mam nic przeciwko kastracji, ale swoje klejnoty wolałbym jednak zachować - podsunął w żartach, przełykając z lekką obawą ślinę, gdy spostrzegł, jak Georg szykuje się do kolejnego wkłucia. Westchnął ciężko, poważniejąc na moment i nastawiając się na to mentalnie. Wiedział, że z każdym kolejnym będzie tylko gorzej.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptySob 22 Kwi 2023, 21:53

Paradoksalnie... Może Victorowi dobrze by zrobiło gdyby ktoś to powiedział na głos. Osobiście nie odbierał tego w ten sposób, nigdy nie przyznał w końcu kim była Anisha... Raczej ostawał przy tym że jest jedynie znajomą z pracy. Co więcej nie był typem którego gnębiły wyrzuty sumienia, jednak pewnie szybciej przyznał się do nich niż do tego że dziewczyna znaczy dla niego coś więcej. Ale! To wszystko jedynie rozważania... Po pierwsze River nie znał ich historii, po drugie... Ostatecznie się nie odezwał prawda? Sama Anisha ewidentnie była ożywiona pomysłem wspólnego gotowania, naprawdę to lubiła... Zupełnie jak by na moment mogła wrócić do domu i znów była zwykłą dziewczyną. Nie miała problemu z rasą Rivera i pewnie nie zgodziła by się z stwierdzeniem że są naturalnymi wrogami. Prawda... Tenebris prowadzili wojnę z watahą z Fostern... W zasadzie nader często zdarzały się spięcia między ich gatunkami. Oba były mocno terytorine, trudno więc uniknąć spięć. Niemniej to nie znaczyło że to jakiś głupi wymóg że mają się nie lubić. Może gdy kolejny raz się spotkają będzie lepsza okazja do takiej rozmowy. Co do powrotu Victora, George też się lekko rozluźnił. Tylko po samym blondynie nie było widać czy rozumiał jaką funkcje właśnie pełnił. Przyglądał się starcowi póki... River nie przyznał mu racji. Zż zamrugał parę razy i spojrzał w to pojedyncze oko. Akurat aby uniknąć patrzenia na wkłucie. Zorientował się oczywiście od razu gdy jednooki się spioł, jednak gdy chciał wrócić spojrzeniem do czynności jaką wykonywał staruszek pierwsza ranka właśnie się zasklepywała. George chwilę odczekał, mimo że szybko znalazł odpowiednie miejsce na wkłucie a czas gonił, chciał dać Riverowi chwilę na oddech. W tym czasie wampir znów skupił się na wilkołaku. Zaśmiał się szczerze.
- A ja już myślałem, że masz na myśli spacer z rodzaju zostawię cię przywiązanego do drzewa w lesie. - odpowiedział rozbawiony.
Paradoksalnie w temacie kastracji męska Solidarność mocno dawała o sobie znać, nawet u Victora. Jasne zapobieganie bezdomności i te bzdety... Jasne że niby mniejsza szansa na jakąś listę schorzeń... A jednak... Przykra sprawa i nikomu by tego nie życzył... Noooo dobra, może było by kilka wyjątków, ale zdecydowanie nie pies.
- Musisz poszukać kogoś innego kto cie zabierze na ten spacer. Dodał i George akurat się wkłuł.
Podobnie jak wcześniej, postarał się zrobić to szybko. Wbicie, zaaplikowanie i wyjecie. Podobnie jak wcześniej rana zagoiła się szybko a staruszek wziął kolejną strzykawke. Kolejny punkt był blisko, nie czekał tym razem ale wbił się od razu około centymetra poniżej. Gdy wyjmował igłę Victor cicho gwizdnął.
- jestem w stanie się założył że Filip płakał i błagał żeby przestać. Dzięki naszym stwórcą za tak szybką regenerację.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyNie 23 Kwi 2023, 21:27

Całe to wszczepianie czujników nie było zbyt przyjemne, a najgorsze, że dopiero przecież Georg zaczął. Wiedział jednak, że staruszek nie zrobi mu krzywdy, że... musiał to wytrzymać, jeśli faktycznie chciał mieć poprawnie działającą protezę. Ufał mu. Poza tym był z nimi Victor i pomimo wzajemnego dokuczania sobie nawzajem, czuł, że miał i jego strony wsparcie. Gdyby coś poszło nie tak... mógłby uchronić Georga lub całkowicie powstrzymać jednookiego przed zrobieniem doktorkowi krzywdy pod wpływem impulsu i instynktu. Może i wampir był dupkiem, ale miał wrażenie, że mógł na niego liczyć i to niezależnie od sytuacji. Czuł się przez to zdecydowanie pewniej, niż gdyby był sam z Georgiem podczas całego zabiegu. To było naprawdę pokrzepiające. To poczucie, że nie był sam.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - odparł rozbawiony. Nie pochwalał tego typu "spacerów" praktykowanych, przez co niektórych, żeby pozbyć się zwierzaka, które im się znudziło czy zaczęło ciążyć niż sprawiać radość, jednak nie brał obecnie tego tematu na poważnie, bo wiedział, że to tylko żarty. Może w jego przypadku wampir faktycznie połasiłby się na tego typu metodę pozbywania się upierdliwego futrzaka ze swojego życia, ale jednooki raczej tak łatwo nie dałby mu zrealizować tego planu.
- A przynajmniej dopóki nie oddam głowy Fafika Virgo - dodał spokojnie, patrząc w stronę Victora pewny siebie.
Prychnął, słysząc, że miał sobie poszukać kogo innego na tego typu spacery i już miał odpowiedzieć, lecz zamiast tego zamknął oko i syknął pod nosem, zaciskając zęby i się spinając. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Niestety ledwo zaczął dochodzić do siebie po tym wkłuciu bez ostrzeżenia, gdy Georg wbił mu w mięśnie okaleczonej ręki kolejną igłę. Wilk w jego duszy rzucił się na niego z zębami i pewnie straciłby nad sobą kontrolę, gdyby nie postanowił z nim walczyć. Nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić mu dojść do głosu.
Spuścił głowę i lekko przegryzł dolną wargę, by odsunąć myśli od Georga i skupić się na czym innym. Choćby na posmaku własnej krwi w ustach. Miał też przy tym zaciśniętą bardzo mocno dłoń, której paznokcie delikatnie się wydłużyły, lecz tylko na moment, nim dzikie, wilcze rysy stały się wyraźniejsze. Odetchnął głęboko, cały czas walcząc z samym sobą.
- Georg... Nie zwlekaj zbyt długo z następną - poprosił, może odrobinę oschłym tonem, ale tłumił w sobie gniew i warczenie. Nie podnosił też na żadnego z nich spojrzenia, by uniknąć niepokojenia szczególnie staruszka.
- Wierz mi... Jest naprawdę ciężko... Ale jak już mówiłem, nie jestem wampirem... I nie mam zamiaru płakać z takiego powodu - odpowiedział na zaczepkę Victora, lekko podnosząc głowę, by spojrzeć na niego lśniącym złotym kolorem, dzikim okiem. Wysilił się przy tym, by posłać mu złośliwy uśmieszek dodatkowo.
- Poza tym... wsadzenie sztucznego oka, wydaje się znacznie gorsze. Jeśli tego nie wytrzymam... nie mam co nawet myśleć o tym pomyśle Georga. Stworzył imitację oka, ślepą, ale wystarczającą, by oszukać przeciwników, by nie wykorzystywali mojej ślepej strony przeciwko mnie. Potrzeba by było tylko poinformować o tym Virgo i zapytać o zgodę. Jestem w stanie pokryć koszta tej... przyjemności, żeby nie obarczać jej dodatkowymi wydatkami - wyjaśnił przy okazji, by poznać opinię wampira, co o tym sądzi i delikatnie go popchnąć, by to blondyn skontaktował się z kobietą w tej sprawie i zapytał o zgodę.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyPon 24 Kwi 2023, 11:09

Prychnął pod nosem na samą wizję jak faktycznie zostawia Rivera przywiązanego do drzewa gdzieś w lesie. Oczywiście może nie był wielkim fanem futrzastych zwierząt, jednak nie zrobił by żadnemu podobnej krzywdy. Jasne, był dupkiem ale bez przesady!
- Planowo to wcale nie tak długo... Jeśli tylko nie zemdlejesz na tej kanapie i George skończy te swoje tortury to za niecały tydzień będzie po wszystkim. - powiedział udając że naprawdę przemyśla dokładnie to ile czasu jeszcze musi go znosić. Oczywiście żartował, chociaż nie mówił tego zbyt otwarcie... W zasadzie, a co mówił otwarcie? Ale polubił wilkołaka. Może właśnie częściowo też za to jak ten podchodził do misji panienki. Nie drgnął gdy jednooki się skrzywił, chociaż uważnie mu się przyglądał. Nie chciał reagować zbyt szybko... Przede wszystkim ze względu na Georga który skupiony na swojej pracy nie zwrócił zupełnie uwagi na to co działo się z wilkołakiem. Gdyby jednak sprawy zaszły za daleko to na pewno by interweniował.
Starzec wysłuchał Rivera i lekko przytaknął głową, nie odrywał jednak spojrzenia od kikuta ręki szukając kolejnego odpowiedniego miejsca. Victor za to uspokoił się nieco gdy River na niego spojrzał. Złote oko było sygnałem ostrzegawczym... Jednak biorąc pod uwagę że wilkołak potrafił logicznie składać zdania i spojrzec na swojego rozmówcę, wampir pozostał neutralny. Jego wyraz twarzy zmienił się dopiero po opowiedzeniu o pomyślę starca. Uniósł brew i spojrzał na niego zaskoczony. George wbił kolejną igłę i natychmiast ją wymienił na już ostatnią.
- To... Naprawdę dobry pomysł. - stwierdził krótko i zerknął na Georga który poczekał aż poprzednia rana się zagoi i wbił ostatnią igłę.
- Jako tako tobie nic nie da... Może będzie odrobinę ładniejszy. Ale pozwoli Ci oszukać przeciwników, ukryje twój słaby punkt. - podsumował nieco przytakując głową.
- Ale po pierwsze... Faktycznie nie zazdroszczę Ci wkładania sztucznego oka...przy tym to pewnie faktycznie dzisiejsze zabiegi to jak to mówiliście? Ukłucie komara. - George odkaszlnął i gdy odłożył ostatnią strzykawke spojrzał karcąco na Victora.
- Nie strasz go... - mruknął i podniósł bazę protezy chwilę czekając aby wszystkie wkłócia zniknęły.
- Nie straszę... Po drugie, panienka powinna o tym wiedzieć. Wierzę że cię stać... Ale myślę też że ona ma jakieś plany wobec ciebie. Powinniście o tym porozmawiać. - pochylił się nieco do przodu i oparł ręce o kolana.
George za to nie czekał aż skończą tą rozmowę i nałożył bazę protezy. Jak wcześniej, gdy ją przełączył wydała dźwięk zassanego powietrza przyczepiając się do ciała wilkołaka. Więc przyszedł czas na próbę generalną... Wyciągnął mechaniczną rękę, ostrożnie wsowając ją w bazę po czym przekręcił. Zabrzmiał charakterystyczny pstryk, po którym George przełączył coś przy samej bazie. Uczucie musiało być... Dziwne. Ręka była nieco cięższa od prawdziwej, chociaż nie była to duża różnica. W pierwszej chwili mogło to przypominać rysowanie na tablecie graficznym. Niby robiła to co chciał, ale była jak by... Nieco opóźniona. Kwestia przyzwyczajenia.
- No i? Jak? - zapytał wpatrzony w swoje dzieło Georg i nawet Victor przyglądał się teraz mechanicznej ręce.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyPon 24 Kwi 2023, 13:13

- Już się nie mogę doczekać - mruknął z cieniem żądzy krwi połyskującym w jego oku. Bardzo by chciał stanąć już naprzeciw tamtego wilkołaka i mieć to wszystko za sobą, jednakże nie zamierzał dać się temu ponieść i bezmyślnie wyrywać się do przodu. Nie był zbytnio zadowolony z tego powodu, ale jeśli wszystko miało pójść po ich myśli, zakończyć się powodzeniem i to z jak najmniejszymi stratami, musiał uzbroić się w cierpliwość i zaufać Victorowi. Jego planowi i przygotowaniom. Poza tym po dzisiejszym treningu widział, że zbytni pośpiech i pozwolenie by to emocje przejęły kontrolę, nie działały zbytnio na jego korzyść. Oprócz tego będzie potrzebował chwili i nie po to, by dojść do siebie po wszczepieniu tych przeklętych czujników. Przede wszystkim będzie musiał na nowo przyzwyczaić się do korzystania z obu rąk, a co za tym idzie również samego użytkowania protezy. Nie chciałby oberwać w twarz swoją własną ręką czy wykonywać opóźnione ataki, które nawet z kilku sekundową zwłoką mogłyby już nie mieć większego sensu. Czekała ich więc jeszcze masa pracy nim faktycznie będą gotowi by wywołać wilka z lasu.
Mimo swojej poprzedniej prośby skierowanej do Georga, by nie zwlekał z kolejnym wkłuciem, zupełnie nie był na nie przygotowany. Przez rozmowę z Victorem nieświadomie opuścił gardę i się odrobinę rozluźnił. Warknął z bólu, bezskutecznie próbując to zdusić. Od razu też spuścił głowę, by nie szczerzyć na Georga kłów, starając się przy tym uspokoić oddech i wziąć w garść.
Nie dostał jednak zbyt wiele czasu na to, gdyż starzec praktycznie od razu wbił mu kolejną, ostatnią strzykawkę z czujnikiem. Drżał i musiał ręką przycisnąć ramię z kikutem do oparcia kanapy, by nie wyrwać go odruchowo, gdy wciąż miał pod skórą igłę. Zamknął oko, próbując się uspokoić. Początkowo spodziewał się, że ta ostatnia aplikacja będzie najgorsza, a można by uznać, że w porównaniu do poprzednich prawie w ogóle jej nie poczuł, prawdopodobnie przez to, że gdy Georg się wbił, wciąż był przyćmiony bólem po wcześniejszym zastrzyku. Było mu słabo, ale cieszył się, że to już koniec, obawiał się, że nie dałby rady dłużej walczyć ze swoją bardziej dziką i niebezpieczną połową.
Nim w ogóle odpowiedział Victorowi, potrzebował chwili by nieco dojść do siebie.
- N... niestety... nie jesteś w moim... typie... wybacz... - wysapał z trudem, pocieszając się tym, że już po wszystkim. Podniósł zmaltretowane spojrzenie złotego oka na wampira i lekko się do niego uśmiechnął złośliwie. Miło mu było słyszeć, że mógłby być w opinii Victora ładniejszy, ale nie zależało mu zbytnio na wyglądzie. A już szczególnie na tym, by podobać się blondynowi. I wcale nie przez to, że myślał, iż Victor był zajęty przez Anishę.
- Jestem tego... świadom... Że to teraz, to pikuś... w porównaniu do oka... - wtrącił się, powoli opanowując oddech i się stopniowo rozluźniając, gdy zaczęli się kłócić, o straszenie jednookiego.
- Wiem, że Virgo powinna o tym wiedzieć... Dlatego ci o tym powiedziałem. Myślałem, że uda... się to załatwić jednym telefonem czy SMS-em. Wnioskuję z twojej wypowiedzi, że jednak lepiej byłoby się z nią spotkać w cztery oczy... i dopiero wtedy porozmawiać na ten temat. Czy się mylę? - podsunął i wziął głęboki oddech, całkowicie opadając na oparcie i opierając o nie tył głowy. Zamknął oko, jakby szykował się do drzemki, ale wciąż słuchał wampira.
Syknął, gdy Georg postanowił doprowadzić swoją pracę do końca i nałożył na kikut bazę od protezy. Przez czujniki pod skórą i wkłucia, wciąż go bardzo bolało to miejsce, ale już nie próbował zabierać ramienia i łatwiej było to wytrzymać. Dziwnie mu było, gdy podłączył jeszcze protezę i to bez żadnych wskazówek. Chwilę zajęło, nim w końcu udało mu się odrobinę poruszyć metalowymi palcami. To wcale nie było takie proste, jak mogłoby się wydawać, choć może też przez to, że był wymęczony całym tym dniem.
- Dziwnie... Ale to chyba tylko kwestia przyzwyczajenia. Miło znów mieć dwie ręce - podsumował, lekko się uśmiechając do Georga, obserwując go jasnoniebieskim okiem. Wypadałoby opić nową zabawkę i jak najszybciej nauczyć się nią operować, chociaż w minimalnym zakresie, ale to już może nie dziś. Jedyne, o czym marzył w tej chwili, to o gorącej kąpieli i własnym łóżku.
Powrót do góry Go down
Charon

Charon

Liczba postów : 835
Punkty aktywności : 3342
Data dołączenia : 05/06/2019

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptySro 26 Kwi 2023, 23:35

Victor cały czas obserwował sytuację... Jednak jego niepotrzebna reakcja mogła by przynieść odwrotny skutek. Gdyby złapał Rivera w obawie ze ten wybuchnie za wcześnie, wilkołak mógł natychmiast zareagować agreskaoi nie tylko wystraszyć Georga ale zrywając się zrobić krzywdę jemu lub sobie. Są starzec wkładał wiele silnej woli żeby skupić się tylko na zadaniu jakie miał. Mimo że słyszał powarkiwania Rivera, mimo że zdecydowanie pobladł na twarzy a ręce mu lekko drżały, nie przerywał... Czas nie działał w tym wypadku na ich korzyść bo środki znieczulające ulatniały się z wilkołaczego organizmu w tak dużym tempie... Że nie był nawet już w tej chwili pewien czy jeszcze w ogóle działały. Gdy River złapał się za ramię... Victor wyprostował się i nawet wyciągnął rękę żeby powstrzymać Rivera... Na szczęście zorientował się że jednooki jakoś się trzyma i nie stanowi (przynajmniej w tym momencie) zagrożenia dla starca. Gdy było po wszystkim... Chyba wszyscy odetchnęli. Victor się nawet zaśmiał na docinek ze strony jednookiego.
- Jak to mówi Anisha... Dhust z ciebie?- Odpowiedział lekko kręcąc głową.
- Duhst. - poprawił go Georg zakładając bazę protezy.
W zasadzie był tak pochłonięty pracą że mógł by uchodzić za kogoś zupełnie wyłączonego, kompletnie jak by ich nie słuchał. Cóż jak widać to tylko pozory.
Victor nie wydawał się jednak przejmować tym że został poprawiony, zamyślił się nieco nad słowami wilkołaka gdy George zakładał protezę. Nie odpowiedział od razu tylko pozwolił mężczyzną dogadać wszystko związane z ręką.
- Normalnie zalecał bym długą rehabilitację... Ale nie jesteś człowiekiem... Ostatnie bóle i ewentualne odrętwienia ustąpią do pół godziny. Używaj jej jak najwięcej żeby nauczyć się na nowo oceniać odległości. Czujniki które są w twojej ręce przekazują ładunki elektryczne wysyłane przez protezę do samego mózgu. Zastępują układ nerwowy ale to wciąż sztuczne zastępniki. Dzień czy dwa i powinieneś się ich nauczyć. - wyjaśnił jeszcze i wyjął z swojej torby piłkę.
- Weź i spróbuj ugniatać. To proste ćwiczenie odpowiednie na sam początek. Jutro skończę łapę, zapina się i działa tak samo. Różnica jest tylko w wyglądzie, zostawię ją Victorowi żebyś mógł już z nią ćwiczyć. - zaproponował i chwilę obserwował jak jednooki radzi sobie z ruchami ręki.
- Jeśli Chcesz mogę do niej zadzwonić... - wtrącił się Victor w końcu odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
- Pomówić z nią w twoim imieniu, ale jeśli chcesz znać moje zdanie... Trochę bezsensu taki głuchy telefon. Uważam że oko i tak powinno na razie poczekać. Bierzesz na siebie naukę z protezami... Oko też będzie nowością i może obniżyć czasowo twoją sprawność... Gdybyśmy mieli więcej czasu sam uważał bym to za doskonały pomysł... Ale nie mamy czasu. Jeśli poświęcisz kolejny trening na zabiegi może Ci brakować czegoś więcej niż pole widzenia. Może... Przygotuj się z tym co masz... I na spokojnie porozmawiaj z panienką osobiście? Plus... Jeśli faktycznie chcesz uczyć się gotować u Anishy... To możesz też ją poprosić o wsparcie twojej sprawy... Ani i VI przyjaźnią się od kiedy nasza obecna monarchini była ledwie podlotkiem. - zasugerował i wzruszył ramionami.
- Myślę że to świetny pomysł. - rzucił nagle Georg po dłuższej chwili milczenia.
Nawet Victor zerknął na niego unosząc pytająco brew.
- W sensie to gotowanie... W bezpiecznych warunkach, przy czymś prostym i codziennym szybciej nauczysz się posługiwać nową ręką. - wyjaśnił nieco zmieszany.
Powrót do góry Go down
River

River

Liczba postów : 578
Punkty aktywności : 1531
Data dołączenia : 04/10/2022

Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 EmptyCzw 27 Kwi 2023, 11:23

- Dzięki... Jak rozumiem... to raczej nie jest... komplement? - upewnił się z lekkim rozbawieniem, odrobinę się przy tym krzywiąc, bo nawet najdrobniejszy ruch powodował mało przyjemne, pulsowanie rozchodzące się od kikuta. Właściwie przez to, całkowicie zapomniał o poszarpanym drugim ramieniu. Ale może to dobrze, lepiej jak bolała tylko jedna... ręka, niż obie. Jakoś nie chciał sprawdzać, czy dałby sobie radę z dwiema nie do końca sprawnymi rękami.
To był naprawdę męczący dzień, nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Nie wspominając już o tym, że mentalnie był praktycznie cały poszarpany, przez nierówną walkę z wewnętrzną bestią, która posłała mu jedynie pełne pogardy i wrogości spojrzenie, nim zaczęła się szykować do ponownego pójścia spać. Coś wątpił, by kiedykolwiek udało im się dojść do porozumienia, choć z drugiej strony chyba nie było takiej potrzeby, skoro jak dotąd udawało mu się trzymać wszystko pod kontrolą.
- Ale że dzisiaj... mam jej już używać jak najwięcej? - jęknął marudnie, jakby co najmniej Georg kazał mu właśnie zwlec się z łóżka i wyszykować się do szkoły. Zrobił lekko skwaszoną minę i nieco przekrzywił głowę, gdy dostrzegł, że mężczyzna wyciąga piłkę.
- Rozumiem, Georg, że po wszelkich nieprzyjemnościach należałoby zapewnić sobie odrobinę rozluźnienia i zabawy, ale naprawdę, nie mam już dzisiaj siły, by pobawić się z tobą w aportowanie - westchnął, raczej nie specjalnie zastanawiając się nad swoimi słowami i tym, że staruszek jeszcze ani razu nie pomyślał o nim jak o zwykłym psie. Była to raczej główna rozrywka Victora. Nie krył swojego zaskoczenia i jednoczesnego zakłopotania, gdy zorientował się w sytuacji i Georg wyjaśnił, o co mu z tą piłką chodziło.
- Przepraszam... Jasne... - mruknął ze skruchą, przyjmując lewą ręką piłkę od doktorka. Wolał po nią nie sięgać protezą, bo nie był jej pewny. Nie chciałby przez przypadek zrobić krzywdy staruszkowi. Poza tym odkąd stracił rękę, musiał wszystko robić lewą, choć wcześniej był praworęczny. Będzie musiał się przyzwyczaić do posługiwania się obiema rękami, choć prawdopodobnie już zawsze pozostanie leworęczny.
Długo nie odpowiadał, słuchając uważnie słów Victora i analizując je w swojej głowie. Właściwie... Trudno było nie przyznać mu racji. Wczoraj poświęcili treningowi zdecydowanie więcej czasu, niż dzisiaj, a przecież to na nim powinni się bardziej skupić, jeśli chcieli skutecznie pozbyć się K9 i wyjść z tego spotkania bez większego szwanku. Po tym, co miało miejsce dzisiaj, był wykończony, a przez ból miał trudności ze skupieniem się. A gdyby uparł się na wmontowanie mu tego oka przed walką? Mogłoby to się źle skończyć i to nie tylko przez osłabienie spowodowane zabiegiem. Zwłaszcza że nawet nie miał za wiele czasu, by w spokoju przyzwyczaić się do mechanicznej kończyny i nauczyć się nią sprawnie posługiwać. Priorytetem było jak najszybsze opanowanie jej. Mieli zdecydowanie za mało czasu. I to praktycznie na wszystko.
Zerknął na Victora niezbyt przekonany, z pytającym spojrzeniem, nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli z tym poproszeniem Anishy o wsparcie jego sprawy. Miał ją prosić o przekonanie Virgo, by pozwoliła mu na wszczepienie sobie sztucznego oka? Nic nie powiedział, z resztą zaraz odezwał się też Georg, na którego przeniósł swoją uwagę. Był lekko poirytowany i miał już pytać, o co tak właściwie im obu chodzi. Zrozumiał, gdy starzec wyjaśnił, co miał na myśli ze swoją opinią, że był to świetny pomysł. Nawet mu do głowy nie przyszło, by wykorzystać naukę gotowania do oswojenia się z protezą. Nie sądził, że mógłby tak szybko się zgłosić do Anishy w sprawie wspólnego kucharzenia. Najbardziej jednak nie spodziewał się, że Victor mógłby wylecieć z takim pomysłem.
- W takim razie, jeśli mógłbyś tylko zapytać Virgo, o to, czy Georg mógłby dla mnie zbudować takie oko. Nie będzie musiał czekać na zgodę, czy odmowę nie wiadomo, jak długo, a jego... montaż zrobiłoby się, jak już będzie po wszystkim. Albo przy okazji miesięcznego przeglądu. A cała reszta... Raczej nie ma nic pilnego do omówienia względem naszego zadania, czego byś z nią nie uzgodnił i nie wdrożył do naszego planu działania. Resztę będę mógł z nią omówić osobiście, gdy tylko oddam jej głowę tego mutanta - odpowiedział w pierwszej kolejności, bo jednak ta sprawa była zdecydowanie pilniejsza.
- Jeśli mógłbym prosić, zapytaj Anishę, kiedy moglibyśmy się spotkać w sprawie tego gotowania. Wcześniej niech da mi znać, co kupić i może podejść do mojego mieszkania. Nie będę robił syfu ani niszczył rzeczy w domu u kogoś obcego. A tak, jeśli zbiję przypadkowo swoją szklankę czy talerz, bo nie będę w stanie ich utrzymać protezą, to żadna strata, bo sobie kupię nowe - zaproponował i wziął głęboki wdech, by dźwignąć się z miejsca. Sięgnął po swoją koszulkę, by już nie świecić przed nimi swoją pobliźnioną klatą. Cały czas przy tym operował wyłącznie lewą ręką, prawą nawet nie próbując ruszać. Wiedział, że powinien ZMUSZAĆ się do tego, by robić wszystko przy pomocy protezy, ale był zmęczony i obawiał się, że również drażliwy. Wolał uniknąć nieprzyjemności, które mogłyby wyniknąć z powodu jego frustracji, gdyby coś mu nie szło, a dodatkowo nie chciałby zajmować obu mężczyznom niepotrzebnie większej ilości czasu, niż i tak już zajął.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Magazyn 668 - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Magazyn 668   Magazyn 668 - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 

Magazyn 668

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 10Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

 Similar topics

-
» Magazyn 666
» Magazyn 667
» Magazyn 999
» Stary magazyn

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Przedmieścia Venandi :: Dzielnica wschodnia: Melrose :: Stare magazyny-